1998 - Konferencja `Cnoty a dary Ducha Świętego
Transkrypt
1998 - Konferencja `Cnoty a dary Ducha Świętego
WAPM - Grupa Zielona 1998 - Konferencja 'Cnoty a dary Ducha Świętego albo o zachodzie słońca nad brzegiem morza'. Autor: Andrzej Waśko SDS 14.11.2006. Zmieniony 03.02.2007. Pierwszy dzień XVIII WAPM, 5 sierpnia 1998 Cnoty a dary Ducha Świętego albo o zachodzie słońca nad brzegiem morza. Fragment Pisma św.: 2 P 1, 5-11. Ćwiczenie duchowne: Wzbudź intencję swojego pielgrzymowania. Uczyń wewnętrzne postanowienie, że dni pielgrzymowania poświęcisz głębszemu poznaniu tajemnicy Ducha Świętego. Rozważania poranne Dodajcie do wiary waszej cnotę (2 P 1, 5). 1. Artyści różnych epok ludzkie cnoty i wady przedstawiali poprzez obrazy, głównie personifikacje. W wierszu Zbigniewa Herberta cnota to nieatrakcyjna stara panna, nudna i nieznośna, śmieszy i drażni. Poeta wyraźnie wydłuża swoje paraboliczne opowiadanie, aby nas utwierdzić w przekonaniu, że mamy rację, gdy obok cnoty - starej panny - irytuje. Potem jednak okazuje się, że prowadzi z czytelnikiem swoistą grę - zwodzi go, aby już za chwilę zmienić sens całej historii: nic dziwnego że nie jest oblubienicą prawdziwych mężczyzn generałów atletów władzy despotów przez wieki idzie za nimi ta płaczliwa stara panna w okropnym płaszczu Armii Zbawienia napomina wyciąga z lamusa portret Sokratesa krzyżyk ulepiony z chleba stare słowa - a wokół huczy wspaniałe życie rumiane jak rzeźnia o poranku prawie ją można pochować w srebrnej szkatułce niewinnych pamiątek jest coraz mniejsza jak włos w gardle jak brzęczenie w uchu mój Boże żeby ona była trochę młodsza trochę ładniejsza szła z duchem czasu kołysała się w biodrach w takt modnej muzyki może wówczas pokochaliby ją prawdziwi mężczyźni generałowie atleci władzy despoci żeby zadbała o siebie wyglądała po ludzku jak Liz Taylor albo Bogini Zwycięstwa ale od niej wionie zapach naftaliny sznuruje usta powtarza wielkie - Nie nieznośna w swoim uporze śmieszna jak strach na wróble jak sen anarchisty http://wapm.pl/portal Kreator PDF Utworzono 8 March, 2017, 22:43 WAPM - Grupa Zielona jak żywoty świętych W ostateczności cnota zwycięża, jak w średniowiecznych poematach dydaktycznych. 2. Rzeczywiście, w przekonaniu współczesnego człowieka cnota to wstydliwy temat. Nie tylko dlatego, że znaczenie tego wyrazu zawężono do sfery erotyki. Cnota nie ma dobrej prasy. Nie lubią jej ani dziennikarze, ani zwyczajni ludzie. Niepokoi. Drażni. Wprawia w zakłopotanie. Nie bardzo wiemy, jak się wobec niej zachować. Może nawet się jej wstydzimy. Cnota zapomniana i zaniedbana. Nawet w kazaniach. Może to dziwić, skoro przez wieki przedstawiano - na wzór pojedynków rycerskich - walkę cnót i przywar zawsze w jeden sposób - cnota wygrywała. Pomijając moralistyczny charakter wspomnianych przedstawień plastycznych, trudno byłoby znaleźć ich dwudziestowieczny odpowiednik. No może tylko w starych westernach, w których kowboje przypominają najszlachetniejszych rycerzy, choc oczywiście ich katalog zalet nie w pełni odpowiada biblijnemu katalogowi cnót. Ale nie dziwmy się, że w kilku filmach sukcesem okazał się chwyt komediowy polegający na przeniesieniu westernowego bohatera w sam środek Manhatanu. Wady są jaskrawe, wyraziste, "zaprzyjaźnione" z ludźmi, "oswojone", więc nie tylko je lubimy, ale także często hołubimy. Kręcimy o nich kasowe filmy, opowiadamy o nich w krótkiej przerwie w biurze, czytamy w kolorowych tygodnikach. Nawet moraliści chętniej o nich mówią. Co czułeś, gdy słyszałeś (lub przeczytałeś) ten wstęp w tonie żartobliwo - ironicznym? Rozbawienie? Złość? Rozdrażnienie? Znów o tym, czego mi nie wolno? Nudna gadanina... czyżby jeszcze raz o tym dewocyjnym nudziarstwie? Tak, to prawda... W tym roku na pielgrzymce będziemy mówić cnotach i wadach. Przede wszystkim o cnotach. 3. Oto dobrze ci znany fragment Kazania na Górze Chrystusa - metafora dwóch dróg: Wchodźcie przez ciasną bramę! Bo szeroka jest brama i przestronna ta droga, która prowadzi do zguby, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą. Jakże ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia, a mało jest takich, którzy ją znajdują! (Mt 7, 13-14). Jeśli naprawdę chcesz rozpoznać swoją egzystencjalną sytuację, to odkryjesz, że nieustannie stajesz na rozdrożu dróg. Ciągle wybierasz. Jesteś wolnym i odpowiedzialnym istnieniem. Wybieraj! Ku czemu zmierzasz? Ku czemu tak naprawdę zmierzasz? Jeśli ku Bogu, to bez wątpienia twój szlak niby puzzle - powinien być ułożony z cnót. 4. Pojęcie "cnota" jest ci znane nie tylko z Biblii czy katechizmu. Pojawia się w koncepcjach starożytnych myślicieli, na przykład stoików. Jednak dla ilozofów greckich oznacza ono dążenie do ludzkiej doskonałości moralnej. W myśli biblijnej nie brak i tej perspektywy, ale najistotniejsza jest relacja między człowiekiem a Bogiem. Cnota jest wyrazem ludzkiego pragnienia szukannia Boga i przeżywania Jego bliskości. Staje się częścią egzystencji dopiero wtedy, gdy człowiek naprawdę chce być wierny swemu Stwórcy i doświadczać Jego obecności. Cnota to szlak ku Bogu. Biblia nazywa ją sprawiedliwością. Sprawiedliwymi mężami byli Noe i Ezechiasz. W Księdze Wyjścia (6, 5-8) czytamy, że Bóg widział wielką niegodziwość wśród ludzi, dlatego postanowił ich ukarać. "(Tylko) Noego Pan darzył życzliwością" pisze autor biblijny. A zaraz potem wyjaśnia, skąd ta odmienność w postawie Pana: "Noe, człowiek prawy, wyróżniał się nieskazitelnością wśród współczesnych sobie ludzi; w przyjaźni z Bogiem żył Noe" (Wj 6, 9). O Ezechiaszu opowiada Druga Księga Kronik: "(...) czynił to, co dobre, słuszne i wierne jest przed Panem, Bogiem jego. We wszelkiej pracy, jaką przedsięwziął w zakresie służby w świątyni Bożej, bądź w zakresie Prawa czy przykazań, szukając swego Boga, działał z całego serca i dlatego mu się szczęściło" (2 Krn 31, 20-21). Cnota to przede wszystkim poszukiwanie Boga i wierność drodze, którą On określił, by człowiek - istota ułomna - dążył do pełnego rozwoju. O tym wielokrotnie mówi Psalmista: Szczęśliwy mąż, http://wapm.pl/portal Kreator PDF Utworzono 8 March, 2017, 22:43 WAPM - Grupa Zielona który nie idzie za radą występnych, nie wchodzi na drogę grzeszników i nie zasiada w gronie szyderców lecz ma upodobanie w Prawie Pana, nad Jego Prawem rozmyśla dniem i nocą. Jest on jak drzewo zasadzone nad płynącą wodą, które wydaje owoc w swoim czasie, a liście jego nie więdną: co czyni, pomyślnie wypada (Ps 1, 1-3). 5. "Encyklopedia katolicka" podaje następującą definicję cnoty: "moralnie uporządkowana postawa do realizowania czynów dobrych w okreslonej dziedzinie ludzkiego działania" (t. 3). Brzmi nieco zawile, ale precyzyjnie określa ten wymiar naszej osobowości. Istotą cnoty jest stała dyspozycja do czynienia dobra; innymi słowy - sprawność moralna, dzięki której potrafimy - na przykład - okazywać innym życzliwość czy zachować sprawiedliwość. Czy to w ogóle jest mozliwe, aby ktoś miał taką cechę? Czy nie jest to urojenie reformatora - utopisty? Nie ma co do tego wątpliwości - cnota istnieje naprawdę, ale - niczym rośłinka - wymaga spełnienia pewnych warunków. Po pierwsze, człowiek ma odkryć, że został powołany do duchowego wzrastania. Niejednokrotnie przypoina o tym św. Paweł: "A zatem zachęcam was, ja więzień w Panu, abyście postępowali w sposób godny powołania, jakiemu zostaliście wezwani, z całą pokorą i cichością, znosząc siebie nawzajem w miłości" (Ef 4, 1-2). Gdy odkrywamy swoje powołanie ku świętości, odnajdujemy Bożą hierarchię wartości. Otóż trudno o jakąkolwiek sprawność moralną, gdy w gruncie rzeczy nie wiemy, jakie wartosci są dla nas najważniejsze. Po drugie, postawa, którą nazywamy cnotą, jest owocem systematycznej pracy nad sobą poprzez powtarzanie aktów moralnie dobrych. Na przykład, ćwiczymy cnotę punktualności, gdy staramy się zdążyć na czas. Praca nad sobą, o której mówimy, niewątpliwie wymaga uczenia się racjonalnego postępowania, aby człowiek potrafił panować nad sferą emocji i popędów. Z naszych dotychczasowych rozważań wynika, że niejednokrotnie ulegamy przeróżnym stereotypom na temat cnót i może dlatego życie wedle nich staje się wręcz nierealne. Do fałszywych wyobrażeń dodajmy jeszcze jedno. Otóż dość często spotykamy się - z uświadomionym czy nieuświadomionym -przekonaniem, że cnoty możemy rozwijac dopiero, gdy wykorzenimy wszelkie wady, jakie w sobie dostrzegamy. Tymczasem walka z wadami jest dla nas bardzo trudna, na ogół czujemy, że wychodzimy z niej pokonani, dochodzimy więc do wniosku, że nie przyszedł jeszcze czas na kształtowanie w sobie cnót. Przywołane wyobrażenie jest fałszywe. W życiu duchowym sprawdza się całkiem inna zasada. Dopiero gdy zaczniemy rozwijać w sobie konkretną sprawność moralną odkryjemy, że łatwiej nam przychodzi panować nad swoją impulsywnością czy niefrasobliwością. Im częściej świadomie będziemy starali się postępować zgodnie z jakąś wartością, tym częściej dostrzeżemy, że powoli znikają te wewnętrzne przeszkody, które nas dotąd zniewalały. Odkryjemy w sobie przestrzeń wewnętrznej wolności, która pozwala czynic dobro w sosób naturalny i absolutnie wolny. Zanalizowany prozes zaprzecza poglądom, które cnoty postrzegaja jako rodzaj "wewnętrznego gorsetu" pętającego spontaniczność i autonomię jednostki. Podstawą życia w cnovie jest - powtórzmy - świadmy wybór drogi życiowej. Wybór, który jest współdziałaniem z łaską Boga poprzez działanie Ducha Świętego. Wielkim nieporozumieniem byłoby stwierdzenie, że cnota to owoc tylko ludzkiego działania. Niektórym tak się wydaje i być może dlatego różne próby sienie udają. Tymczasem w pracy duchowej nieustannie spotyka się wysiłek człowieka z nadprzyrodzonymi darami naszego Pana. 6. Nie ukrywajmy przed sobą kolejnej prawdy, że uleganie wadom to także nasz wolny i świadomy wybór. Wada jest przeciwieństwem cnoty, czyli stałą skłonności do czynienia zła. Rozważmy relację między grzechem a wadą, bo wtedy wyraźniej dostrzeżemy niebezpieczeństwo lekceważenia wad. Grzecj jest konkretnym czynem, przeciwstawieniem się prawu Boga. Jest złem uczynionym, ale jednorazowym. Nikt nie ma wątpliwości, że czyni spustoszenie w naszym życiu, ale nie musi się http://wapm.pl/portal Kreator PDF Utworzono 8 March, 2017, 22:43 WAPM - Grupa Zielona powtórzyć. Natomiast wada to chroniczny stan zapalny. Przedłuża się, nadweręża siły, co gorsza czasem lekceważymy objawy albo ich ie dostrzegamy; choroba rozwija się w ukryciu - destrukcyjnie wpływa na całe życie człowieka. Szczególnie niebezpieczne jest przyzwolenie na wadę - przyzwyczajenie, które oznacza zgodę na własną ułomność. Uznajemy, że nie mamy dość sił, aby zapanować nad jakąś przywarą. Na ogół przyzwolenie na wadę to najzwyklejsza kapitulacja, zanim jeszcze naprawdę rozpoczniemy pojedynek. Jeśli jednak nie chcemy zgodzić się na wewnętrzne zniewolenie wadą, to czeka nas wysiłek duchowy, który rozpoczyna się rozpoznaniem mechanizmów określających nasze codzienne postępowanie. Noraliści zalecają różne sposoby, na przykład systematyczne praktykowanie rachunku sumienia czy analizę sytuacji, które wywołuja w nas najsilniejsze emocje. Chciałbym zaproponować jeszcze jedną praktykę. Otóż wady często ujawniają się w zaniechaniach, to znaczy w tym, że obniżamy wymagania wobec siebie. Warto właśnie pod tym kątem przeanalizować swoje decyzje i zachowania. 7. Na początku naszej pielgrzymki chciałbym zachęcić wszystkich pątników do praktykowania cnoty pracowitości i humoru. Przypomnijmy sobie przypowieść o talentach. Jej przesłanie jest jednoznaczne - niezależnie od tego, ile darów otrzymaliśmy, naszym powołaniem jest ich pomnażanie. Kluczem do tego jest cnota pracowitości. Pracowitość oznacza sumienność w wypełnianiu obowiązków w imię miłości drugiego człowieka i siebie samego. Praca jest bowiem wielkim darem i wspaniałym powołaniem. Uszlachetnia, bo odkrywa w nas talenty i pozwala jest rozwijać. Uczy, jak służyć bliźniemu. Daje radość, bo sprawia, że uczestniczymy w dziele budowania świata. Cnota pracowitości sprawia, że codzienny trud nabiera duchowego sensu. Nie jest już tylko środkiem do materialnego przetrwania. Być może powyższe stwierdzenia wydają ci się dość naiwne a może nawet utopijne. Przyznaję, że rzeczywistość nie zawsze sprzyja urzeczywistnianiu pracy jako powołania. Ale myślę, że jest w tym naszej winy, bo dość łatwo kapitulujemy w trudnościach czy niepowodzeniach. Ponadto dość często lenistwo wydaje się wadą niewinną, wręcz urokliwą, która dodaje wdzięku. Mówiąc o cnocie pracowitości, myślę także o pracy wewnętrznej każdego z nas. Czy świadomie i systematycznie kształtujesz swoją duchowość? Jak dobierasz środki, które mogą ci w tym pomóc? Odpowiedzi na te pytania pozwolą ci rozpoznać prawdę o samym sobie. I tylko od ciebie zależy, na ile potrafisz ją wykorzystać. Jeżeli mówimy, że nie ma cnoty bez systematycznego wysiłku podejmowania czynów zgodnie z wymaganą hierarchią wartości, to pielgrzymka wydaje się szczególnym darem - mamy czas, aby naprawdę rozpocząć pracę nad sobą. Już dziś wyraźnie określ nie tylko cel, ale przede wszystkim środki, jakie są konieczne w twoim życiu duchowym do jego urzeczywistnienia. Niech to - konkretne! - postanowienie stanie się twoim ćwiczeniem duchowym na wszystkie dni pielgrzymowania. 8. O cnocie humoru przeczytałem w książce ks. Tadeusza Dajczera "Rozważania o wierze". Poczucie humoru to umiejętność postrzegania siebie z pewnym dystansem, rozpoznawania własnych śmieszności i tylko pozornie ważnych idei, które bezkrytycznie pielęgnujemy w sobie. Jestem przekonany, że z tą cnotą żyjemy piękniej i łatwiej. Dzięki niej przemienia się wspólnota, w której przeżywamy naszą codzienność. Człowiek uśmiechnięty i pełen radości przynosi innym pokój oraz poczucie jedności. Myślę, że pielgrzymowi ta cnota bardzo się przydaje. Umiejętność żartowania z samego siebie oznacza, że w gruncie rzeczy uwalniamy się od samych siebie, od tej pajęczyny, która ogranicza nasze bycie z drugim człowiekiem. A wszystkim ponurakom chcę przypomnieć, że Ojciec Święty Jan Paweł II słynie włąśnie z poczucia humoru i nie przeszkadza Mu w tym pełniona funkcja. Ze wspomnień Pana Ryszarda Rzepeckiego przypomnę dwie anegdoty ("Czy Pana nie męczy to jeżdżenie ze mną"; "Miejsca Święte", 1997, 12). Oto w samolocie stewardesa zwraca się do Ojca Świętego: "Może drinka?" - "A na jakiej jesteśmy wysokości?" - "5 tysięcy metrów" - malduje stewardesa. - "A to nie, dziękuję. Za blisko Szefa". I druga historia. Gdy Ojciec Święty kończył pierwszą pielgrzymkę do Polski, w czasie pożegnania ówczesny http://wapm.pl/portal Kreator PDF Utworzono 8 March, 2017, 22:43 WAPM - Grupa Zielona proboszcz katedry wawelskiej nie ukrywał łez. "Czego beczysz" - pyta Ojciec Święty - przecież to nie ty zostałeś papieżem". I jeszcze jedna anegdota. Gdy w czasie lotu na Kubę dziennikarze zapytali Jana Pawła II o to, jak się czuje fizycznie, usłyszeli, że znakomicie, przy czym Ojciec Święty dodał, że gdy chce się dowiedzieć, jaki jest Jego stan zdrowia, sięga po gazety. Zachęcam wszystkich do codziennego odmawiania niezwykłej modlitwy - modlitwy o humor św. Tomasza More`a; tego samego, który zasłynął z żartów na swój temat tuż przed egzekucją przez ucięcie głowy. Tomasz More miał wówczas zwrócić się do oficera z taką oto prośbą: "Proszę cię panie poruczniku, pomóż mi wejść na górę, z powrotem poradzę sobie sam." Oto ta modlitwa: Zechciej mi dac duszę, której obca jest nuda, która nie zna szemrania, wzdychan i użaleń, i nie pozwól, ażebym kłopotał się zbyt wiele wokół tego panoszącego się czegoś, które nazywa się 'ja'. Panie, obdarz mnie zmysłem humoru. Daj mi łaskę rozumienia się na żartach, ażebym zaznał w życiu trochę szczęścia, a innych mógł nim obdarzać. Amen. Źródło: Ks. Zygmunt Malacki "Żyć w Duchu Świętym"; Warszawa 1998 http://wapm.pl/portal Kreator PDF Utworzono 8 March, 2017, 22:43