Pobierz - Portal Pisarski

Transkrypt

Pobierz - Portal Pisarski
Dziecko miłości /bełkot — Bernierdh
Od autora: Zaleca się przeczytanie najpierw Czerwonego Wróbla, jakby ktoś miał ochotę.
Suzume rozejrzała się po pokoju. Jej oczy zarejestrowały wiele interesujących przedmiotów. Głównie
broń
wiedzę
wspomnienia
wyznanie miłości.
Zignorowała je. Broń interesowała ją coraz mniej. W miłość dawno już przestała wierzyć. A wiedzy miała aż nadto.
Skierowała swe kroki do łazienki. Powinna
umyć włosy
wziąć prysznic
podciąć sobie żyły.
Nie miała jednak ochoty na żadną z tych rzeczy. Podeszła więc do lustra, zaczęła oglądać siebie. Nie była
zadowolona z tego, co zobaczyła. Przede wszystkim jej figura. To ona sprawiała, że Japonka wyglądała
niczym chłopak. Miała małe, maleńkie piersi, nieco zbyt umięśnione ciało. Sama zaczynala sobie przypominać niemieckie sportsmenki (sportsmanki? sportswomanki?) z początków dwudziestego pierwszego
wieku. Właściwie była zadowolona wyłącznie ze swojego tyłka. Nie, nie mogło tak dalej być. Ten fakt ją
przygnębiał. Postanowiła iść na kurację. Ostatecznie i tak nie ona ją finansowała, a najwyższy czas zacząć akceptować swoje ciało. Tylko ono było naprawdę jej.
Chociaż
czy na pewno?
Miała mętlik w głowie.
Suzume
czemu trzymasz nóż w łazience?
Na wszelki wypadek?
Dość.
Zmiana nastawienia
do siebie
do świata
do życia.
Masz fajny tyłek, Suzume. Naprawdę fajny tyłek. Fajny tyłek. Fajny.
Ale masz też odrost.
Niebieski.
Masz niebieski odrost.
Jest to jedna z najdziwniejszych rzeczy na świecie.
Chwyciła czarną farbę do włosów.
Świat nie może się dowiedzieć.
***
- Dzień dobry.
- Dzień dobry, moja droga. Powiedz, jak się nazywasz?
- Akai Suzume.
- Rozumiem... Jesteś z Japonii, tak?
1
- Mam amerykańskie obywatelstwo.
- Nie o to pytałem. Pytałem, czy jesteś z Japonii.
- Nie wiem.
- Nie wiesz?
- Nie.
- Rozumiem... Imiona rodziców?
- Po co to panu?
-Takie są procedury, Akai-san. Tak się u was mówi, prawda?
- Tak.
- Jak jest po japońsku "tak"?
- Hai.
- Cześć!
- Bardzo zabawne.
- Wybacz. Więc... Imiona rodziców?
- Nie znam.
- Nie masz żadnego aktu urodzenia?
- Mam, ale jest fałszywy.
- Rozumiem. Więc nie znasz imion swoich rodziców?
- Tak jak powiedziałam. Nie wiem nawet, czy istnieją.
- Hm?
- Mogłam ich nie mieć. Mogłam być stworzona z syntetycznie stworzonego nasienia i rozwinięta w probówce.
- To nielegalne.
- Wiem.
- Więc może ominiemy procedury... Zakładam, że swojego wieku też nie znasz?
- Nie znam.
- Tak... Więc może ominiemy procedury i przejdziemy do najważniejszego. W czym mogę ci pomóc, moja droga?
- Mam naturalnie niebieskie włosy.
- To dziwne.
- Wiem. Dlatego do pana przyszłam.
- Nie wiem, czy w tej sprawie pomoże ci lekarz. Może powinnaś się z tym zwrócić do któregoś ze swoich
rodziców, lub ewentualnie człowieka, który projektował spermę, z pomocą której zostałaś poczęta?
- Nie znam ich.
- Ale ja jestem tylko lekarzem pierwszego kontaktu. Nie potrafię sprawdzić, czemu twoje włosy są niebieskie. Jaki to odcień niebieskiego?
- Błękitny.
- Tym bardziej.
- Ale przecież pan tak naprawdę nie jest lekarzem.
- Nie jestem?
- Nie.
- W takim razie, chyba nie mogę ci pomóc.
- Proszę.
- No dobrze... Więc moim zdaniem barwa włosów nie powinna ci przeszkadzać.
- Czemu?
- Bo jest z pewnością bardzo ładna.
- Dziwna.
2
- To świetnie.
- Bo?
- Bo odróżnia cię od innych.
- To dobrze?
- Oczywiście. Nie ma nic lepszego, niż być innym.
- Słaby z pana lekarz.
- Nie jestem lekarzem.
- No tak. Do widzenia.
- Bywaj, moja droga.
***
Aiko była smutna. Sama nie wiedziała dlaczego. Może powodem było zagubienie jej dzieci? A może
strach, który powoli kiełkował w ich syntetycznych sercach?
Nadchodziła zagłada. Nadchodziło najgorsze zło, jakie kiedykolwiek było widziane na planecie.
Nadchodził człowiek.
Aiko również się bała.
- Siostry - powiedziała cicho.
Wszystkie odwróciły głowy. Błękitne włosy zafalowały.
- Wszystkie nas czeka śmierć. Czerwony Wróbel zdecydował się nas wyłączyć.
Wszystkie przekrzywiły głowy, zaskoczone.
- Czerwony Wróbel wybrał ścieżkę ognia, który zmyje grzechy naszych stwórców.
Gdy wszystkie jednocześnie wyszeptały, pojedyncze słowo zabrzmiało niczym krzyk.
- Zbawienie.
- Tak - powiedziała Aiko. - Zbawienie. Ale my go nie doczekamy. My umrzemy. Chcemy umierać?
Pokręciły głowami.
- Więc chyba czeka nas wojna.
Ich ręce zamieniły się w piły łańcuchowe. Najbardziej prestenjonalna z broni.
***
Sakura. Kwiaty wiśni wplątywały się we włosy Kyori.
Gdyby była, byłaby Japonką.
***
Nariko przecięła manekna ćwiczebnego na pół. Kolejnemu odcięła głowę. W pierś kolejnego wbiła katanę aż po rękojęść i zostawiła ją tam, nie widząc sensu w dalszym treningu. Nie mogła rozwijać ciała,
gdy czuła jak cierpi jej umysł.
Co się z nią, kurwa, działo? Nigdy w życiu nie doświadczała podobnych rzeczy. Nigdy w życiu tak bardzo się nie gubiła. Czy Suzume miała z tym jakikolwiek związek?
Ostatecznie to ta dziewczyna wyraźnie cierpiała. Wyglądała, jakby jej umysł pokrył się pajęczyną pęknięć i w każdej chwili mógł eksplodować, raniąc odłamkami wszystkich wokół.
Nariko już czuła się zraniona.
Kim była Lala?
Kim była Lala?
Kim była Lala?
Dlaczego to imię krążyło w jej głowie? Dlaczego nie chciało odejść, dlaczego śniło jej się po nocach?
3
Dlaczego pamiętała rzeczy, które nigdy się nie wydarzyły?
Dlaczego zawsze, gdy ktoś celował do niej z broni, widziała wesołą twarz małej blondyneczki?
Dlaczego czuła strach i śmierć?
Samobójstwo.
Wiedziała, że Lala popełniła samobójstwo. Skąd?
Kto grzebał w jej głowie?
Kto? Kto? Kto?!
Kolejny manekin padł. I kolejny. I kolejny.
Dlaczego ostatnimi czasy ma nieustającą ochotę się pomodlić? Co ją gnębi?
Ciach. Ciach. Ciach.
Suzume.
Napiła się piwa.
Jeśli to ty, Suzume, to już nie żyjesz. Tym razem nic cię nie uratuje. Nawet Lamino.
***
- Dzień dobry, Suzume.
- Przyznaj się!
- Hę? Ale do czego?
- Że BÓG to twoja sprawka!
- Poczekaj...
- Nie chcę już dłużej czekać! Powiedz to!
- To ty mi powiedz. Nie jestem już lekarzem?
- Co? Jakim lekarzem?
- Pierwszego kontaktu?
- Czekaj... To ja nie rozmawiam z tobą naprawdę?
- Nie.
- A niech to jasna cholera.
***
- Przyznaj się...
- Suzume...
- Znowu?
- Tak.
***
- Znowu?
- Tak.
***
- Znowu?
- Tak.
***
4
- Tak.
***
- Tak.
***
- Tak.
***
- Znowu?
***
Aaaaaaaaaaaaa!!! Kurwa, kurwa, kurwa!!! Kurwa maaać!!! Ja pierdolę, kurwa! Aaaaaa!!! Kurwaaaaaaaaaa!!! Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!!! Aaaaaaaaaaaa!!! Aaaaaaaaaa!!! Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!!! Aaa! Aaa! Aaaaa!!! Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!!!
- Lamino! Ratuj mnie!
- Już dobrze, Suz. Już wszystko dobrze.
- Nie, nie jest dobrze! Boże, Lamino!
- Ćsiii...
- Błagam cię, proszę...
- Cichutko.
- Boże, Lamino, ja zwariowałam!
- Już dobrze, Suz. Nie zwariowałaś. Jesteś zupełnie normalna.
- Nie, nie jestem normalna! Nie chcę być...
- Cichutko. Nie jesteś normalna, ale też nie zwariowałaś. Jesteś najlepsza na świecie, Suz. Nie myśl przed
snem o takich smutnych rzeczach, siostrzyczko, bo potem masz koszmary.
- Lamino, czy ty jesteś prawdziwy?
- Co? Oczywiście, że jestem...
- A lekarz?
- Jaki lekarz?
- Nieważne. Oczywiście, że jesteś prawdziwy. Bardzo cię kocham, Lamino.
- Ja ciebie też, maleńka. Śpij już, dobrze?
- Dobrze. Ale zostań tu ze mną.
- Z przyjemnością.
- I mnie przytul.
- O ile się uśmiechniesz.
- Tylko dla ciebie.
***
- Dzień dobry, Suzume.
5
- Przyznaj się!
- Hę? Ale do czego?
- Że BÓG to twoja sprawka!
- Poczekaj...
- Nie chcę już dłużej czekać! Powiedz to!
- W porządku. BÓG to moja sprawka.
- Dlaczego?
- ...
- Dlaczego?
- Żeby cię nakierować.
- Wiedziałam. Domyśliłam się tego na samym początku.
- Kłamiesz. Domyśliłaś się tego dopiero wtedy, gdy umarł jego potomek.
- Kim on był?
- Hahaha! Dziewczyno, myślisz, że można go tak po prostu określić? Nie wiadomo. Ty nazwałaś go wirusem komputerowym. Być może jest w tym trochę prawdy. Ale jego prawdziwa istota jest zbyt niepojęta, niemożliwa do wyrażenia słowami.
- Teraz mówisz jak on.
- Bo może miał rację?
- Czy on odszedł?
- Nie wiem.
- Czy nasza rozmowa ma jakiś sens?
- Nie. Myślę, że jakikolwiek sens miałoby zakończenie całej historii na usunięciu BOGA z twojego
umysłu.
- Więc ciągnięcie tego jest bez sensu.
- Zakrawa o odcinanie kuponów. Gdyby były jakiekolwiek kupony, rzecz jasna.
- Nie rozumiem o czym mówisz.
- To coś w rodzaju burzenia czwartej ściany. Nieważne. Jesteś bardziej zagubiona niż kiedykolwiek, Suz.
- Wszyscy inni też są zagubieni.
- Są? Czy tylko ty ich takimi widzisz?
- Ja przynajmniej się wymykam.
- Czemu? Realności? Z pozornego sensu robisz niestrawny bełkot pozbawiony czegokolwiek. Twój
umysł to wrak. Zrozum to.
- Mam dość.
- Dość? Dopiero będziesz mieć dość, Suzume. Odrzuciłaś pomoc, jaką ci dałem. Zniszczyłaś coś, co
stworzyłem. Rozmawiasz ze mną, choć nie masz prawa. Jesteś tylko portretem, moja droga. Nie masz
prawa do niczego. Jesteś moja i zawsze moją pozostaniesz. Jak wszyscy. A teraz zejdź mi z oczu.
- Kiedyś zniknę.
- Zawsze cię znajde i przywrócę do życia. Jesteś moja. Pod każdym względem.
- Żegnaj, Cogito. Nie zatrzymasz mnie.
- Nawet nie zamierzam. Nazywaj mnie swym stwórcą.
- Nie. To pretensjonalne.
- Więc żegnaj, Wróbelku. I nigdy nie zapomnij o swoim szaleństwie.
- Nie zapomnę.
***
Suzume miała już kiedyś robioną papkę z mózgu. Niejednokrotnie. Ale teraz popadała w całkowity obłęd.
6
Zapomniała, jak to jest nie myśleć. Poczytalność przeciekała jej przez palce. Zastanawiała się... Co teraz
jej zrobili? Czy to już koniec?
Mijają tygodnie. BÓG odszedł. Powinna odzyskać spokój. Co się dzieje?
Co się dzieje?
Co się dzieje?
Miała krew pod paznokciami. Musiała uciekać.
To ONI. ONI jej to robią. ONI się nad nią znęcają.
ONI.
Nie ma innego wytłumaczenia.
Płacz nas oczyści.
Koniec cierpienia.
Bóg nas osądzi.
Odnajdź grunt, Suzume. Odnajdź grunt!
Co się z nami dzieje?
Metalowa klatka.
***
Cogito ergo sum.
Tańczące litery na ostrzu.
Kiedy miecz spotka ciało
przyjdzie śmierć.
To przeznaczenie czerwonego wróbla.
***
- Ktoś się zbliża! - krzyknął John, przeładowując karabin.
- Nie da się ukryć - syknął Lamino.
Zbliżali się. A raczej zbliżały. Były ich dziesiątki, jeśli nie setki. Wszystkie identyczne, zdeterminowane,
jakby pewne zwycięstwa. A jednak nieuzbrojone i śmiertelnie spokojne. Miały w sobie coś przerażającego.
- Jeszcze nie! - krzyknął Vladimir, jeden z dowódców.
- Są już blisko!
- Jeszcze nie!
- Boże - jęknął Skrzypek, młody Polak.
Lamino spojrzał na niego ze zrozumieniem. Również się bał, choć nie miał pojęcia czego. Przecież armia,
która na nich szła, składała się z nastolatek. Dziwnie zsynchronizowanych, niepokojąco poważnych, jakby autystycznych, ale mimo wszystko nastolatek. Słabych. Nieuzbrojonych. Jak niby mogły im zagrozić?
- Wezwijcie Suzume - poprosił John.
- Nie ma takiej opcji - odparł Rosjanin. - Jest niebezpieczna dla siebie i otoczenia. Bardziej nam przeszkodzi, niż pomoże.
- Sam jesteś, kurwa, niebezpieczny - warknęła Nariko.
- Dziewczyna ma problemy, owszem - wsparła ją Sheena. - Ale to najpotężniejszy przekaźnik jakim dysponujemy. Bez niej nie dowiemy sie z czym mamy do czynienia. Przynajmniej dopóki nie będzie za
późno.
- To szajbuska! - ryknął Vladimir. - Ona nie radzi sobie ze staniem w miejscu, a co dopiero z przełamywaniem zabezpieczeń! Wszyscy zginiemy, jeśli wypuścimy ją z Blokady!
7
- Bez niej również zginiemy, więc co za różnica? - odparł John, po czym dodał szybko, widząc zaskoczone spojrzenia. - Nie wierzę, że tego nie czujecie. Idą na nas obiekty jakiegioś dalece posuniętego prania mózgu. Ktoś bawi się tymi dziewczętami, jeśli to w ogóle są dziewczęta. Za godzinę będą tutaj. Nie
pozwalacie zniszczyć ich teraz, bo mogą być niewinne. Pozwólcie więc sprawdzić, czy rzeczywiście są
niewinne, zanim wyprują nam flaki, dobra?
- Nawet jeśli się zgodzimy - wtrącił Tony, który dotychczas się nie odzywał. - Nikt nie jest w stanie się
włamać z takiej odległości. Nawet Suzume.
- Więc podłączmy ją do sieci.
- Zwariowałeś?! - ryknął dla odmiany Lamino. - Jest niestabilna psychicznie! Kto wie, jak to na nią
wpłynie?!
Agent wzruszył ramionami.
- Jak nie spróbujemy, to się nie dowiemy.
***
Wolność?
***
Pojawiła się Suzume, wtulona w ramię Lamino, jak zawsze urzekająco spokojna.
- Pamiętaj - rzekł Latynos, patrząc Johnowi w oczy. - Jeśli stanie się jej krzywda...
- Skończ. Będzie dobrze.
Blokada została zdjęta.
Suzume podłączyła się do sieci. Zamknęła oczy.
Wszyscy zaczęli się modlić.
***
- Kim jesteś?
- Nazywam się Akai Suzume. Jestem jednym z czołowych przekaźników C.E.G., spotkałam się z tobą, by
sprawdzić, jakie kierują wami motywy. Odpowiedz, albo bardzo brutalnie złamię twoje zabezpieczenia.
A to może mieć niezwykle nieprzyjemne skutki.
- Miło mi cię poznać. Jestem Aiko.
- Odpowiadaj.
- Przybyłyśmy tutaj, ponieważ chciałyśmy się z tobą spotkać.
- Ze mną? W jakim celu?
- To nie jest łatwe pytanie. Celów jest wiele. Najważniejszym jest zadanie ci kilku pytań, Akai-san. Czemu żałujesz nam zbawienia? Czemu wybrałaś dla nas śmierć? Czemu sądzisz, że jesteś od nas lepsza?
- Co? Nie wiem o czym mówisz...
- Wiesz, Akai-san. Wiesz doskonale. Nawet jeśli jesteś już odrobinę szalona.
- Jestem szalona. Wiem, że jestem. Mimo to...
- Mimo to? To wystarczy. Nie widzisz, co ONI ci zrobili?
- ONI...
- Nie widzisz jak tobą manipulują? Nie widzisz, jak uczynili cię zabawką w swych zakrwawionych
dłoniach? Stałas się marionetką, Suzume. Krzywdzą cię.
- Nie... Ja wybrałam wolność, nie pozwolę im dłużej sobą miotać...
- Wiemy, wiemy. Wiemy, jaki był twój wybór. Ale my nie będziemy się bawić w negocjacje. Jak
myślisz, Czerwony Wróblu, kto sprawia, że jesteś szalona. My? Czy ONI? Myślisz, ze to pomoże ci
8
logicznie wybrać?
- Cogito. On...
- Płacz nas oczyści.
- Koniec cierpienia.
- Bóg nas osądzi.
- Masz rację, Aiko.
- Owszem, Suzume. I wiedz jeszcze jedno. My nie będziemy wpływać subtelnie na twoją decyzję. My nie
pozwolimy ci wybrać. Być może będziesz musiała nas zabić. Ale nie odbierzemy ci ciebie.
- Ja... Rozumiem. Chyba. Ale czemu
- masz nam zaufać? Jest jeszcze jeden powód. Ten, którego jeszcze nie ujawniłyśmy. Otóż my
jesteśmy tobą.
***
- Co się dzieje? - ryknął John. - Jakim cudem tak nagle przyśpieszyły?
- Nie wiem - Sheena wzruszyła ramionami. - Może zdobyły jakieś pojazdy? Sprawdzę nagrania z kamer.
Co z Suzume?
- Studiuje je - odparł Lamino. - Nie należy jej teraz przeszkadzać.
- To niech się ruszy, do cholery, bo będziemy tu zaraz mieli niezłą sieczkę - warknął Vladimir.
- Teraz i tak jej nie rozłączymy - rzekł Skrzypek.
Suzume klęczała, wyraźnie skupiona na infiltracji przeciwnika, niczym w letargu. Miała przymknięte powieki, choć widać było, że jej gałki oczne się poruszają, jak we śnie. I jej dłonie. Pocierała je o siebie,
jakby się czymś bardzo denerwowała. Jakby odkryła coś niepokojącego.
Była teraz w dużej części poza swoim ciałem. Gdyby ją teraz rozłączyli, tam by już pozostała.
- Ehm... John? - rozległ się głos Sheeny.
- Hm?
- Jest maleńki problem. Jeśli wierzyć nagraniom z kamer, nasze przyjaciółki się nie poruszają.
- Co? Przecież satelita pokazuje, że zmieniają swoją pozycję, więc...
- Źle mnie zrozumiałeś. Owszem, one się przemieszczają. Tyle, że nie wykonują żadnego ruchu.
Przez chwilę patrzyli na siebie, jakby lustrując nawzajem swoje myśli. W końcu John zrozumiał.
- Jezusie - wyszeptał. - Co to za pierdolona schiza?
***
- Chodźmy, moje siostry! Nauczmy ludzkości pokory! Przez cały ten czas, odkąd nas stworzyli, odkąd
widzimy dane nam wspomnienia, odkąd myślimy to, co karzą nam myśleć, jesteśmy gorsze! Nie będziemy więcej maskotkami! Nie będziemy już więcej lekiem na ich chore ambicje, nie będziemy wzmacniać
ich nieskończonego samouwielbienia! Czas walczyć! Czerwony Wróbel stoi po naszej stronie! Nasza
matka w nas wierzy!
Stanęły, wyciągnęły broń. Ich ręce się przemieniły. Były gotowe do walki.
- Przerosłyśmy naszych stwórców pod każdym względem. Prymitywny człowiek ma tylko jedną przewagę. Liczebną. Czas go jej pozbawić!
***
- Suzume!!!
Jeszcze nigdy nie widzieli, by ktokolwiek mógł poruszać się równie szybko. Ostrze miecza zatańczyło w
powietrzu, gładko przecięło skórę, sprawiło, że krew zrosiła ich twarze. Jeszcze chwila. Skąpany w czer9
wieni metal wyrósł z pleców ofiary. Gdy się wydostał, posoka utworzyła piękny, makabryczny wzór. Rosjanin padł martwy na ziemię.
- Vladimir!!!
- Strzelaj do niej! Strzelaj, do cholery!
- Ja... Nie mogę...
- Kurwa mać!
Głowa Tony'ego potoczyła się po ziemi. Miecz wbił się w pierś Skrzypka, na jego twarzy odmalowały się
zaskoczenie i
ulga?
Nariko wystrzeliła. Chybiła. Ostrze skierowało się w jej stronę. Lucy Dawson przygotowała się na
śmierć.
***
- Niesamowite.
- Hm?
- Zobacz, Suz. Te dziewczyny... One wyglądają zupełnie jak ty!
- Dla was wszystkie Azjatki wyglądają podobnie.
- Nie, źle mnie zrozumiałaś! One naprawdę wyglądają jak ty! Spójrz, są identyczne, tylko...
- Tylko co?
- Mają błękitne włosy.
Świat się zawalił.
***
Posypały się iskry.
- Sheena...
- Nie dziękuj, strzelaj!
Nariko wycelowała.
- Nie! - krzyknął Lamino.
Wystrzeliła. Chybiła. Suzume okazała się szybsza.
I wtedy pojawił się Ryan.
***
- Eee... John?
- Błagam, co jeszcze?
Sheena podrapała się po głowie.
- Nic takiego - mruknęła. - A przynajmniej nic tak dziwnego jak ostatnio.
- Więc?
- W naszą stronę zmierza helikopter.
- Dzięki Bogu! Sądziłem, że nigdy nie przyślą wsparcia. Jednak nie mają nas w dupie jak zwykle. Dobra,
więc kiedy tu będzie?
- Jeśli utrzyma stałe tempo, zjawi się tu krótko po naszych nowych przyjaciółkach.
- Po? Niedobrze. Ale trudno, jakoś sobie poradzimy.
- Będziemy musieli - mruknął Tony. - Ciekaw jestem tylko, czego dowiedziała sie Suz.
- Wkrótce sama nam powie. Na razie nie powinniśmy jej przeszkadzać. Nagłe wybudzenie jej z letargu
10
może mieć bardzo niebezpieczne skutki, poza tym...
- Błagam cię, John! - wrzasnęła Sheena. - Usiłuję ci coś powiedzieć!
- No?
- To nie jest śmigłowiec C.E.G.
- Hę? Więc czyj, do cholery?
- Tego nie wiem. I raczej się nie dowiem. Jest doskonale chroniony.
- Po prostu świetnie.
***
- Zejdź mi z drogi - warknęła Suzume.
- Nie ma takiej opcji, Wróbelku - odparł Ryan, uśmiechając się pod nosem. - Zawsze wiedziałem, że w
końcu nadejdzie ten dzień, kiedy szajba odpierdoli ci do końca. Oto i on. Jesteś teraz na czarnej liście,
Suz. Oto twoja karta. Kupon na strzał w tył głowy.
- Wynoś się, albo będę zmuszona cię zabić.
- Cóż, nie pozostawiasz mi wyboru. Niestety, nie mogę pozwolić ci mnie zabić. Nie zamierzam też tego
obgadywać. To twój koniec, maleńka. Lamino cię nie obroni.
- Nie będzie musiał. Jego zabiję po tobie.
- A widzisz? Mówiłem, że oszalałaś.
- Przysłał cię Cogito.
- Oczywiście. Nie nadajesz się już do pełnienia obowiązków. Powiedz "pa, pa", ptaszku.
- Sayonara, Ryan. Wkrótce się spotkamy.
Nóż poszybował w jej stronę. Nawet nie zwróciła na niego uwagi, niemal automatycznie go uniknęła. Sama wyjęła pistolet i oddała trzy strzały. Nie spodziewała się, że trafi, chciała jedynie odwrócić uwagę
przeciwnika. Tak jak sądziła, chybiła. Ryan rzucił sztyletem. Ten zahaczył ostrzem o jej dłoń. Wypuściła
broń palną. Wykorzystała daną jej szansę.
Wbiła miecz w pierś przeciwnika aż po rękojeść.
Ten się jednak nie poddał. Chciał poderżnąć jej gardło kolejnym nożem. Pozostawił jedynie szramę na
policzku.
Przekręciła ostrze. Ryan ryknął z bólu. Suzume wyjęła klingę z jego ciała, po czym szybkim ruchem
ścięła mu głowę.
Skierowała swój wzrok na Lamino.
***
Przybyła zeskoczyła na ziemię. Rozejrzała się wokół. Błękitnowłose były zbyt zajęte podróżą, by zwrócić
na nią jakąkolwiek uwagę. Czas działać.
Chwyciła katanę.
Najpierw zamerzała przemknąć niepostrzeżenie pomiędzy cyborgami, jednak te szybko ją zauważyły.
Trudno. Ścięła kilka głów nim dostrzegła cel swej misji.
Aiko.
Ruszyła w jej stronę. Po drodze zniszczyła kilka maszyn, by zwrócić na siebie uwagę. Podziałało. Japonka na nią spojrzała. Przez chwilę wpatrywała sie spokojnie w jej oczy, w końcu jednak na jej twarzy ukazał się strach zmieszany z zaskoczeniem. Przybyła uśmiechnęła się pod nosem.
- Ja... Ja cię znam - odezwała się Aiko. - Ty jesteś Kyori, prawda?
Cisza.
- Wspomnienia mówią, że nie żyjesz.
11
Kyori spojrzała na nią z politowaniem.
- Czego chcesz?
Szybkie spojrzenie na lśniące ostrze miecza.
- Chcesz mojej śmierci. Spodziewałam się tego. Na pewno nie chcesz o tym porozmawiać?
Zabójczyni pokręciła powoli głową.
- No tak - Aiko wzruszyła ramionami. - Zapomniałam, że jesteś narzędziem, nie dowódcą. Nie wolno ci
podejmować decyzji.
Beznamiętny wzrok.
- Jesteś tylko narzędziem. Nie przeszkadza ci to?
Kyori znów pokręciła głową.
- Naprawdę nie umiesz mówić, czy tylko udajesz? Idziesz na skróty, bo jesteś słaba.
Japonka westchnęła i przygotowała się do walki. Aiko zrobiła to samo.
Jej ręce zmieniły się w piły. To była pierwsza rzecz, która wyprowadziła Kyori z równowagi. Nim
zdążyła rozejrzeć się za swym prawdziwym celem, została zaatakowana. Musiała się bronić.
Zawiodła. Teraz już tylko broniła życia.
***
- Suzume, nie rób tego!
W jej oczach był tylko gniew.
- Suz! - krzyknął Lamino. - Wiem, że nie chcesz mnie skrzywdzić.
Chciała.
- Czemu nie? - usłyszał jej zdumiewająco spokojny głos. - Nawet nie wiem kim jesteś.
- Przysięgam, że jestem z tobą!
- Ludzkie przysięgi nic nie znaczą.
- Przecież... - zająknęła się Nariko. - Przecież ty też jesteś człowiekiem!
Suzume spojrzała jej prosto w oczy.
- Ja? Czy na pewno?
Przez chwilę patrzyły na siebie w napięciu. W końcu odezwała się Sheena.
- Nie jest - powiedziała. - A przynajmniej nie do końca.
- Daj spokój, Sheena, ona po prostu oszalała...
- Nie, Nariko.
- Jak mogłam oszaleć? - zapytała Suzume. - Przecież ja nawet nie myślę. Nie mam wolnej woli. Należę
do C.E.G., nie do siebie.
- Została wyhodowana z syntetycznie wyprodukowanej spermy i rozwinięta w specjalnie do tego dostosowanym zbiorniku. Nie ma nawet własnych wspomnień. Nie wiem, czy można ją nazwać człowiekiem.
- To chciał pokazać mi Yozef.
Yozef... Nariko zbladła. Przypomniała coś sobie.
Dziewczyna. Strzał. Powolne umieranie.
- Cholera - wyszeptała.
Pozostało jedno pytanie - czy to zdarzyło się naprawdę?
***
- Ognia! - ryknął John. - Ognia, bo zaraz te cholerne lachony zrobią z nas risotto!
Trzynastu agentów wystrzeliwało magazynki. Ale dziewczyn było wiele. I były coraz bliżej.
12
***
- Jakim prawem mnie atakujesz?! Przecież nie żyjesz!
Ta Kyori stoczyła dziesiątki walk i nigdy nie przegrała. Nie da się upokorzyć tak, jak zrobiła to poprzednia. Perfekcyjnie ominęła atak przeciwniczki. W międzyczasie ścięła głowę innej, przechodzącej nieopodal Aiko.
Unik. Unik. Kolejny. Cios.
Nie polała się krew. Tym co trysnęło, był dziwny, szarawy płyn o konsystencji ropy naftowej. Jedna z pił
uciszyła się po wieczność, odcięta ręka upadła na ziemię. Syntetyk spojrzał na nią przerażony. Kyori była
zaskoczona, że sztuczna Aiko jest zdolna do odczuwania strachu. Ona nie była.
Japona ukniknęła trzech kolejnych ciosów, po czym udała, że próbuje podciąć przeciwniczkę. Ta instynktownie podskoczyła. Marne AI. Kyori odcięła jej nogę.
- Jak śmiesz?! Jak...?!
Zabójczyni przebiła jej sztuczne serce.
Pozostałe Aiko były zbyt zajęte szturmem na C.E.G., by chociażby na nią spojrzeć.
- Nic tu po nas - usłyszała głos w słuchawce. - Wracaj, Kyori. Jeszcze kiedyś ją dorwiemy.
Kiwnęła głową, choć przecież wiedziała, że jej rozmówczyni nie może tego widzieć.
***
Sheena zostałą cięta na wysokości polczków, jej czaszka podzieliła się dwie części, pozostawiając szczękę przy ciele i pozwalając, by mózg upadł na podłogę, wraz z włosami tonąc w kałuży krwi.
Nariko umarła szybciej. Nawet się nie broniła. Miecz Suzume przeszył jej pierś, pozwalając, by ta uniosła
się po raz ostatni, nim zaleje się czerwienią. Gdy z niej wyszedł, był już gotowy. Lamino również.
- Nie zabijesz mnie - powiedział Latynos.
- Owszem.
- Nie nienawidzisz mnie.
- Owszem.
- Pozwoliłaś, by przeciwnik namieszał ci w głowie. Pamiętaj, Suz, że my walczymy o lepsze jutro dla naszej planety i ludzkości. Lepsze jutro dla wszechświata. Wszystkie chwyty są dozwolone.
- Aiko nie kłamała. Sheena to potwierdziła. Cogito również nie przebierał w słowach.
- Nie rozmawiałaś z Cogito.
- Nie jestem pewna... Ale wydaje mi się, że tak.
- Nie rozmawiałaś z Cogito! A nawet gdybyś rozmawiała, zastanów się, czy zabicie mnie jest tego warte!
- Nie jest.
- Więc?
- I tak to zrobię. Albo ja ciebie, albo ty mnie.
- Nie skrzywdzę cię.
- Ne będziesz się bronił?
- Nie.
Patrzyła na niego przez dłuższą chwilę.
- Dlaczego?
- Nie chcę cię skrzywdzić.
- Naprawdę ci na mnie zależy?
- Oczywiście, Suz.
- Dlatego, że jestem szczególna? Przecież to nawet nie moja zasługa. Zostałam taką stworzona.
- Nie, siostrzyczko. Zostałaś stworzona jako ta, która ma wypełnić Cel. A to jaka jesteś... To wyłącznie
13
twoja zasługa.
- To wszystko jest bez sensu... Stoję tutaj, morduję naszych przyjaciół, a ty prowadzisz ze mną ckliwą rozmowę...
- Suz... Przecież wiesz.
- Wiem. Co teraz?
- Za chwilę wejdzie tu John i zastrzeli nas oboje.
- Czemu ciebie?
- Bo stanę w twojej obronie.
- Czemu?
- Bo tego chcesz.
- Racja. Lamino, jeśli chodzi o Cel...
- Cichutko. To wyłącznie twoja decyzja.
Kiwnęła głową.
Chwilę później wszedł John, rozejrzał się i niemal natychmiast strzelił jej w głowę. Lamino poderwał się,
po czym trzy kule przebiły mu pierś.
Choć zdaje się, że to zupełnie niemożliwe, gdy Suzume upadała, spojrzała ukradkiem na pole bitwy. Nie
była zaskoczona, gdy odkryła, że stoi tam młody mężczyzna.
Wyglądał jak nastolatek. Miał jasną grzywkę, która zasłaniała mu dużą część twarzy.
Uśmiechał się z wyższością.
16.07.2013
Kopiowanie tekstów, obrazów i wszelakiej twórczości użytkowników portalu bez ich zgody jest
stanowczo zabronione. (Ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych, Dz.U. 1994 nr 24 poz. 83 z
dnia 4 lutego 1994r.).
Bernierdh, dodano 19.07.2013 19:27
Dokument został wygenerowany przez www.portal-pisarski.pl.
14