W pozycji „na leniuszka”
Transkrypt
W pozycji „na leniuszka”
W pozycji „na leniuszka” Dalej wywodzi on, że UOKiK nie ma prawa kontrolować działań jego gminy, a przypominanie tego urzędnikom delegatury w Bydgoszczy jest żenujące1. Niestety, żenujące jest raczej przypominanie prezydentowi Brejzie, że utrwalone jest już orzecznictwo, iż – w świetle przepisów o ochronie konkurencji i konsumentów – gmina jest przedsiębiorcą. Brak obowiązującego w Polsce – wzorem wielu państw – zakazu prowadzenia przez samorząd działalności gospodarczej powoduje, że często próbują one ograniczać konkurencję na korzyść „swoich” spółek. Rzecz w tym, że przedsiębiorstwa te są „swoje” tylko dla aparatu, quasi-korporacji urzędników, bynajmniej nie dla mieszkańców. „Jeżeli ja jako mieszkaniec mam dostać usługę drogą wyłącznie dlatego, że jest to firma komunalna, to ja nie chcę takiej usługi” – powiada Stanisław Gawłowski, wiceminister środowiska. Absolutnie tak! Wiadomo, że w dłuższej perpektywie usługa wykonywana w warunkach braku konkurencji będzie gorsza i droższa. W aureoli złego prawa Zmagając się z mitem konieczności prowadzenia gospodarki przez spółki własnościowo kontrolowane przez władzę publiczną, Piotr Aleksandrowicz – z powołaniem się na „chiński cud” – przytacza wyliczenie z Państwa Środka: firmy prywatne mają o 10% wyższy zwrot z kapitału, mimo że koszty kredytu dla nich są trzy razy wyższe, a firmy publiczne nie płacą za użytkowaną ziemię i są faworyzowane w przetargach. W kontekście krytyki kapitalizmu w wykonaniu władzy publicznej P. Aleksandrowicz wymienia także nie kogo innego jak… prezydenta Brejzę, który chce „rozwalić” ustawę (nowelizację z 1 lipca 2011 r.), bo chce chronić… „swoje” przedsiębiorstwo. I tak prezydent Inowrocławia, wespół z Chińczykami, robi wręcz międzynarodową karierę, a tu mu jakaś delegatura UOKiK podskakuje! Ale poważnie: instytucje regulacyjne są zobowiązane chronić mieszkańców – których aktywność wyborcza w sensie zarówno czynnym, jak i biernym nie jest zadowalają- Strona samorządowa stosuje zresztą zasady wojny totalnej: nie dość, że 31 grudnia 2011 r. podmioty niekomunalne zakazem ustawowym straciły zdolność inwestycyjną, to jeszcze ci sami „wojowie” chcą odzyskać utracone w 1989 r. całkowite prawo do rynku (który staje się raczej podbitym terytorium) odpadów w postaci likwidacji obowiązku przetargowania robót w tym zakresie i zlecania ich „z wolnej ręki”. Godzenie w instytucję przetargów ma znamiona walki metodą spalonej ziemi. Bo czymże ryzykują spółki samorządowe, które dotąd znakomicie radziły sobie na wolnym rynku (akurat te, szczególnie obecnie aktywne samorządy, jak Kraków czy Toruń, różnymi metodami blokowały wejście konkurencji na rynek – szeroki repertuar tych zachowań można odtworzyć z decyzji UOKiK-u). W naszej sytuacji rynku limitowanego przetargami (quasi-rynku) te przedsiębiorstwa będą w jeszcze lepszej sytuacji, gdyż to przełożeni i koledzy szefów gminnych spółek będą teraz pisać specyfikacje istotnych warunków zamówienia i, oczywiście, tylko w teorii będą to robili „sterylnie”, z zachowaniem zapisów dających możliwość równego startu wszystkim podmiotom. Zatem sytuacja tych spółek i ich mocodawców (prezydentów czy burmistrzów) obiektywnie się poprawiła. Ale nie, oni chcą pójść do końca, mieć konkurencję i kosumentów „z głowy” na lata, a idąc wzorem stoików – mieć całkowity spokój ducha, znany z okresu PRL-u, kiedy monopol był po prostu dany wręcz jako „prawo przyrody”. Jednak podążając w tym kierunku na oślep, można dojść o jeden most za daleko. ca – przed egzekutywą (prezydent, rada), która ma naturalną tendencję do wyobcowania, wzmocnioną w przypadku młodej demokracji brakiem politycznej kindersztuby ogółu. Dlatego fundamentalna zasada samorządności, że się „samo-rządzą”, jest ograniczona. Ponadto lokalne władze nie są samorządem, tylko formą sprawowania rządów, tym bardziej ułomną, im więcej robią rzeczy, z których istotny ogół mieszkańców nie zdaje sobie sprawy lub o nich po prostu nie wie. Najgorszej wody populizm ochrony „naszych” spółek, „naszych” miejsc pracy czasami potrafi zamącić ludziom w głowach, dopóki te „nasze miejsca pracy” nie wślizgną się do naszych portfeli i nie pokażą, jak niegospodarna może być pozycja „na leniuszka” w prawnej aurze doskonałego monopolu – uczestnictwa w grze z konsumentem, bez oddechu konkurencji. Wtedy jednak może być za późno, bo takie rozwiązanie może być zaaplikowane w au- W tym całym „zamieszaniu” jest, na szczęreoli złego, ale jednak prawa. ście, jedna dobra wiadomość: 12 września br. zostały wprowadzone do obiegu poZ kolei w nawiązaniu do artykułu Anny prawione Wytyczne Ministerstwa Rozwoju Pronińskiej3 i prezentacji argumentów stro- Regionalnego w zakresie reguł dofinanny samorządowej pragniemy zauważyć, sowania z programów operacyjnych podże mamy do czynienia z misterną próbą od- miotów realizujących obowiązek świadczewrócenia uwagi od istoty sporu. Cytowani nia usług publicznych w gospodarce odpaw tekście samorządowcy próbują straszyć dami (MRR/H/24(3)07/2012). Nowa werkonsumenta scenariuszem: „najpierw dum- sja zawiera zapisy o wyłanianiu podmioping, potem zmowa cenowa”, proponując tów w procedurze konkurencyjnej, nie zaś w zamian rozwiązanie daleko bardziej po- – jak w wersji „Wytycznych…” z 2010 r. nure: najpierw ustawowy monopol (z kom- – w trybie doktryny „in-house”. fortem jako żywo przeniesionym z okresu PRL-u), a później konsumpcja tegoż „mo- Źródła nopolu”. Hipotetyczną zmową cenową (któ- 1. Rodak M.: Jeżeli komuś się wydaje, rą UOKiK może ścigać i ma w tym wzglę- że mnie zastraszy – to się myli”. www.pordzie spore sukcesy) przesłania się dąże- talsamorzadowy.pl (dostęp: 25.10.2012). nie do rzeczywistego monopolu, a więc 2. Aleksandrowicz P.: Konsensus warszawniczym nieskrępowanej zwyżki cen! Ro- ski. „Rzeczpospolita” nr 246 z 20-21 paźzumiemy przy tym, że owe naturalne dziernika 2012. „dźwiganie” cen będzie dla mieszkańca bar- 3. Pronińska A.: Najpierw dumping, potem dziej atrakcyjne, bo realizowane przez fir- zmowa cenowa. „Puls Biznesu” z 16 paźmy „czysto polskie”. Nadto zwrócić należy dziernika 2012. uwagę na dwa nieoczywiste w tekście fakty. Po pierwsze, dotąd te „pociechy”, tj. gminWitold Zińczuk ne spółki, funkcjonowały na wolnym rynku przewodniczący Rady Programowej i radziły sobie, po wtóre zaś – oczywiste Związku Pracodawców jest, że szefowie tych podmiotów w „ukłaGospodarki Odpadami daniu” przetargów będą w pozycji uprzywilejowanej wobec przedsiębiorstw pryTytuł i śródtytuły od redakcji watnych. forum INFORMATOR Bohater mediów ostatnich tygodni, Ryszard Brejza, prezydent Inowrocławia, ponownie zabrał głos. Twierdzi on m.in., że Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK) w imieniu ZPGO go szykanuje, stawiając pytania odnośnie działań związanych z próbą zaryglowania rynku Inowrocławia i stworzenia spółce miejskiej ochrony monopolu doskonałego (do końca świata i na całym rynku). I z miną Hansa Klossa prezydent daje odpór szykanującym: „nie ze mną takie numery”! Podbijanie terytorium Przegląd Komunalny nr 11/2012 111