Witold Gliński Jakuck – Kalkuta 8 tys. km

Transkrypt

Witold Gliński Jakuck – Kalkuta 8 tys. km
Witold Gliński Jakuck – Kalkuta 8 tys. km.
Do mieszkającego w Wielkiej Brytanii od czasów II wojny światowej polskiego oficera przybył
angielski dziennikarz, który zbierał dane o himalajskim "człowieku śniegu" Yeti. Z tego powstała
długa autobiograficzna opowieść o polskim oficerze ułanów, który brał udział w polskiej kampanii
wrześniowej na terenie Mazowsza, ale w połowie września z na wpół zagojoną raną nogi uciekł w
rodzinne strony na Kresach Wschodnich. Tam dopadło go NKWD pod zarzutem szpiegostwa
przeciwko Związkowi Sowieckiemu. Porucznik ułanów Sławomir Rawicz był oficerem liniowym i
nie miał nic wspólnego z wywiadem. Wystarczyło jednak, Ŝe jego rodzina mieszkała w Pińsku, a
więc w pobliŜu sowieckiej granicy. Na domiar złego miał matkę Rosjankę, która nauczyła go
swobodnie mówić po rosyjsku. CzyŜ trzeba więcej dowodów szpiegostwa? W dodatku oficerowie
śledczy domagali się, by Rawicz bez czytania podpisywał protokoły przesłuchania i w ten sposób
przyznał się do winy. PoniewaŜ odmawiał, był torturowany kolejno w kilku więzieniach, aŜ sąd na
Łubiance w Moskwie skazał go na 25 lat więzienia
Po kilku dniach załadowano go do pociągu towarowego złoŜonego z bydlęcych wagonów. W
kaŜdym wagonie jechało kilkadziesiąt polskich więźniów, upchanych jak śledzie w beczce. Po
długiej podróŜy w Irkucku nad Bajkałem z transportu uformowano kolumnę marszową, pilnowaną
przez Ŝołnierzy jadących na cięŜarówkach na czele i na końcu kolumny. Do tych cięŜarówek
przywiązano stalowe łańcuchy, do których parami przypięto więźniów. W warunkach syberyjskiej
śnieŜnej zawiei kolumna przemaszerowała przez około 50 dni półtora tysiąca kilometrów, kierując
się na północ. Ostatecznym ich celem był łagier (obóz) nr 303 nad brzegiem rzeki Leny, połoŜony
kilkaset kilometrów na zachód od Jakucka.
Ucieczka straceńców
Z tego obozu w kwietniu 1941 roku uciekła grupa straceńców, zmontowana przez Rawicza. Liczyła
ona siedmiu więźniów, w tym trzech polskich oficerów. Pozostali to byli Łotysz, Litwin,
Jugosłowianin oraz Amerykanin. Obrali oni południowy kierunek ucieczki, gdyŜ ucieczka w
kierunku Kamczatki wydała im się zbyt ryzykowna. Początkowo maszerowali dla bezpieczeństwa w
nocy, pokonując za jednym zamachem po 50 km dziennie. Po przekroczeniu skutej lodem rzeki Leny
szli przez tajgę za dnia po dziesięć godzin, wciąŜ w tempie 50 km na dobę.
Nad jeziorem Bajkał napotkali 17-letnią Polkę Krystynę Polańską, która uciekła z pobliskiego
kołchozu. Trafiła tam po wkroczeniu Armii Czerwonej na Kresy, gdy ukraińska bojówka
komunistyczna zamordowała na Wołyniu jej rodziców. Na wpół przytomna dziewczyna wybiegła z
domu i została aresztowana przez NKWD, gdyŜ zabrnęła do strefy przygranicznej. Skazano ją na
pracę przymusową w syberyjskim kołchozie, z którego uciekła, gdy przewodniczący chciał ją
zgwałcić. Z radością dołączyła do rodaków mimo znacznie większego zagroŜenia w razie ich
schwytania. Wraz z nimi dzieliła trudy marszu najpierw na terenie Rosji, a następnie Republiki
Mongolskiej. Na jej terenie uciekinierzy udawali pielgrzymów do świętego miasta buddystów Lhassy
w Tybecie.
Podczas długiego marszu przez pustynię Gobi pozbawiona wody i Ŝywności grupa poniosła pierwsze
nieodwracalne straty. Najpierw umarła z głodu i wyczerpania Krystyna, po kilku dniach po niej - 37-
letni Zygmunt Makowski, kapitan Korpusu Ochrony Pogranicza. Ich śmierć głodowa zmusiła
pozostałych do skorzystania z rady Amerykanina Smitha, by zwyczajem Indian upolować i zjeść
trafiające się co rusz w pustyni węŜe. Upieczone na ogniu węŜe oraz znaleziona cudem woda
uratowała pozostałym "pielgrzymom" Ŝycie, więc podjęli z kolei marsz poprzez Himalaje. Podczas
wędrówki przez Tybet zmarł nieoczekiwanie 30-letni Litwin Zachariasz Marcinkovas, architekt z
zawodu. Wraz z pozostałymi kolegami połoŜył się spać w napotkanej po drodze jaskini i rano juŜ nie
obudził się ze snu.
W Himalajach podróŜnicy napotkali parę istot olbrzymich rozmiarów poruszających się w postawie
wyprostowanej na dwóch nogach. Ciała miały pokryte brązowym owłosieniem, zaś na głowie długie
szare włosy. PoniewaŜ te istoty nie okazywały strachu na widok grupy ludzi, podróŜnicy musieli
zboczyć ze swej trasy, aby ich ominąć. Podczas schodzenia z góry spadł nieoczekiwanie w przepaść i
zginął wachmistrz Antoni Paluchowicz - najstarszy z Polaków, ustępujący wiekiem jedynie
Smithowi. Po upływie kolejnych ośmiu dni marszu "o suchym pysku", po kompletnym wyczerpaniu
zapasów jedzenia czterej uciekinierzy natrafili na patrol Ŝołnierzy hinduskich. Ich piesza "odyseja"
została szczęśliwie zakończona. Wszyscy trafili do brytyjskiego szpitala wojskowego w Kalkucie. Po
powrocie do zdrowia Sławomir Rawicz musiał opuścić kolegów, gdyŜ zgłosił się na ochotnika do
Polskich Sił Zbrojnych na Bliskim Wschodzie. Po wojnie nie miał gdzie wracać, więc osiadł w
Anglii, gdzie się oŜenił z Angielką.
KsiąŜka stała się światowym bestsellerem
W 1955 roku odnalazł go dziennikarz londyńskiego "Daily Mail" Ronald Downing, który szukał
relacji o himalajskim człowieku śniegu Yeti. Tak powstała opowieść Sławomira Rawicza "The Long
Walk" spisana przez Ronalda Downinga i wydana w 1956 roku. Stała się ona głośnym bestsellerem
na całym świecie, oczywiście poza obozem socjalizmu ze Związkiem Rad na czele.
Sam czytałem ją po angielsku z wypiekami na twarzy, wypoŜyczoną w zaufaniu przez kolegę z
konspiracyjnego kółka dyskusyjnego Aleksandra hr. Pruszyńskiego, późniejszego świadka obrony na
mym procesie "marcowym" w styczniu 1969 roku. PrzeŜywałem wraz z Rawiczem opisane przez
niego przygody, wzruszałem się losem biednej Krystyny Polańskiej. Najmniej obchodziło mnie
spotkanie z parą Yetich, choć środki przekazu pełne wtedy były opisów człowieka śniegu. Po upadku
komuny ukazały się w wolnej Polsce juŜ trzy wydania tej ksiąŜki po polsku. W tym roku mój
młodszy syn Jarek przywiózł mi w upominku z Londynu egzemplarz polskojęzycznego pisma
"Polish Express" z 19 - 25 czerwca 2009 r. Na okładce pisma dziennikarze anonsują: "Wielka
ucieczka, większa mistyfikacja". I uzasadniają swój zarzut: "Autor głośnego »Długiego marszu«
Sławomir Rawicz, opisując swoją brawurową ucieczkę z syberyjskiego łagru nie mógł brać w niej
udziału. Właśnie odnalazł się jej prawdziwy uczestnik".
Kto był prawdziwym uczestnikiem "długiego marszu"?
Autor artykułu red. Janusz Młynarski informuje, Ŝe Sławomir Rawicz zmarł w Anglii w roku 2004.
W 50-lecie pierwszego wydania jego wspomnień dziennikarze BBC4 znaleźli w Instytucie gen.
Sikorskiego w Londynie papiery Rawicza, z których wynikało, iŜ do polskiej armii gen. Władysława
Andersa wstąpił nie w Indiach, lecz w Rosji po uwolnieniu z sowieckiego łagru na podstawie
amnestii dla Polaków. Powstało podejrzenie, Ŝe S. Rawicz wszystko to zmyślił, co było wielkim
ciosem dla jego fanów, zwłaszcza dla Francuza Cyryla Delafosse-Guiramanda, który cały tzw. szlak
Rawicza przeszedł na piechotę, by uczcić pamięć ofiar GUŁAG-u. W 2006 roku reporterzy radia
BBC4 dotarli jednak do oficera brytyjskiego wywiadu Ruperta Mayne'a, który w 1942 roku
przesłuchiwał w Kalkucie trzech uciekinierów z sowieckiego łagru. Oświadczył on dziennikarzom,
Ŝe treść ówczesnych zeznań pokrywa się z relacją S. Rawicza w "Długim marszu". Nie pamiętał
jedynie nazwisk owych męŜczyzn.
Poszukiwania trwały i dały wynik. Polakiem przesłuchiwanym w Kalkucie przez Ruperta Mayne'a
okazał się Ŝyjący szczęśliwie w Anglii 87-letni Witold Gliński. Pochodzi on z Wileńszczyzny i jako
17-letni chłopak został skazany podczas procesu na Łubiance na 25 lat łagru. W obozie pracował
jako drwal na wyrębie lasu. Uciekł z obozu w składzie grupy złoŜonej z amerykańskiego inŜyniera,
Serba, Ukraińca oraz trzech polskich Ŝołnierzy. Dotarli do Indii, ale poza Glińskim Ŝaden z Polaków
nie przeŜył marszu.
Z Indii Witold Gliński trafił do Szkocji i wstąpił do I Korpusu PSZ, brał udział w lądowaniu w
Normandii, był ranny. Po wojnie osiadł w Anglii i oŜenił się. Oczywiście czytał ksiąŜkę S. Rawicza,
ale nie reagował na fakt, Ŝe Rawicz wcielił się w jego rolę. Dopiero red. John Dyson z magazynu
"Readers Digest", który do niego dotarł, namówił go do ujawnienia się w roli prawdziwego bohatera
"długiego marszu".
Źródła:
ASME- newsdat - Antoni Zambrowski