Klimat kontra konkurencyjność
Transkrypt
Klimat kontra konkurencyjność
Klimat kontra konkurencyjność Autorzy: Stanisław Tokarski - prezes zarządu Tauron Wytwarzanie, Jerzy Janikowski - szef Biura Regulacji i Współpracy Międzynarodowej Taurona („Polska Energia” – nr 3/2014) Co przyniesie marcowe posiedzenie Rady Europejskiej i jakie decyzje zapadną w sprawie unijnej polityki energetyczno-klimatycznej? W drugiej połowie marca odbędzie się posiedzenie Rady Europejskiej, podczas którego szefowie państw członkowskich będą dyskutować o kierunkach rozwoju wspólnej polityki energetyczno-klimatycznej. Decyzje podjęte w trakcie tego spotkania wpłyną na przyszły kształt unijnego sektora energetycznego, a w szczególności na jego strukturę paliwową Wraz z tymi zmianami pojawiają się jednak obawy, że nowy pakiet klimatyczny może wziąć górę nad celami ekonomicznymi, tym samym zagrażając konkurencyjności unijnej gospodarki. Główne wyzwanie UE - konkurencyjność W trakcie obrad Rady Europejskiej w maju ubiegłego roku przywódcy uzgodnili trzy główne cele działań krajów Unii: poprawę konkurencyjności wspólnej gospodarki, tworzenie nowych miejsc pracy i zapewnienie wzrostu ekonomicznego. Na konkurencyjność gospodarki - jak wskazuje sama Rada - kluczowy wpływ mają bezpieczne dostawy energii do odbiorców przemysłowych oraz gospodarstw domowych po akceptowalnych cenach. Jest to też główne wyzwanie sformułowane przez Radę w konkluzjach po jej majowym posiedzeniu. Aby mu sprostać, potrzebne jest ukończenie budowy wewnętrznego rynku energii oraz stworzenie rozwiniętej międzysystemowej sieci połączeń elektroenergetycznych i gazowych. Niezbędne jest także zapewnienie inwestycji w infrastrukturę energetyczną (gwarantujące bezpieczne dostawy energii i jej akceptowalne ceny) oraz zróżnicowanie zaopatrzenia Unii w energię i zmniejszenie jej zależności od dostaw z krajów trzecich. Rada podkreśla też znaczenie poprawy efektywności energetycznej. W konkluzjach ubiegłorocznego majowego szczytu jest ponadto mowa o propozycjach polityki energetycznej w perspektywie po roku 2020, zakładającej obniżenie kosztów inwestycyjnych. Podczas marcowego spotkania Rada ma omówić sugestie rozwiązań w tej kwestii, przygotowywanych w Komisji Europejskiej przed przyszłoroczną konferencją klimatyczną COP 21 w Paryżu. Nieoczekiwana zmiana priorytetów Analiza dokumentów, które zostały opublikowane w styczniu 2014 r. przez Komisję Europejską jako przedmiot obrad marcowego posiedzenia Rady Europejskiej, pokazuje jednak, że odbiegają one znacząco od wyznaczonych w ubiegłym roku priorytetów. Komisja w propozycjach polityki energetyczno-klimatycznej do 2030 r. koncentruje się wyłącznie na wprowadzeniu antyrynkowych zmian w systemie Europejskiego Systemu Handlu Emisjami ETS oraz przyjęciu nowego celu - 40-proc. redukcji emisji dwutlenku węgla do roku 2030. Zmiany systemu ETS zostały tak sformułowane, że prowadzą do jego bezwzględnej realizacji nawet w przypadku, gdy nie zostanie on jednogłośnie zaakceptowany. Mają temu służyć: • bardziej rygorystyczne niż obowiązujące dotychczas roczne współczynniki redukcji ilości uprawnień przeznaczanych do sprzedaży na aukcjach (2,2 zamiast 1,74 proc.), • wprowadzenie mechanizmu stabilizującego rynek, będącego w istocie antyrynkowym narzędziem ręcznego sterowania przez Komisję poziomem cen uprawnień, • przyjęcie nowego sposobu zarządzania systemem ETS, polegającym na konieczności uzyskania przez kraje członkowskie od Komisji akceptacji szeregu przedkładanych przez nie propozycji działań. Dzięki temu to Komisja, a nie kraje członkowskie, będzie decydować o kierunkach rozwoju sektora energetycznego, wykorzystywanej strukturze paliwowej oraz – w konsekwencji – o cenach energii w krajach UE, co natychmiast przełoży się na konkurencyjność ich gospodarek i większe koszty dla gospodarstw domowych. Warto zauważyć, że Komisja nie odpowiada za zapewnienie bezpieczeństwa zasilania, zachowanie dobrej pozycji konkurencyjnej przemysłu unijnego czy też konsekwencje problemów społecznych związanych z niezwykle kosztownymi działaniami realizowanymi w ramach polityki klimatycznej. Te problemy pozostawia krajom członkowskim. Dokumenty Komisji dowodzą wyjątkowej troski o politykę klimatyczną, jednak świadczą też o lekceważeniu istotnego czynnika – cen energii elektrycznej, które są znacznie wyższe na terenie Unii niż u jej globalnych konkurentów. Niestety, nie skłania to Komisji do poszukiwania odpowiedzi na wyzwania postawione w zeszłym roku przez Radę. Zamiast tego mamy do czynienia z tymi samymi celami redukcji emisji, tyle że prezentowanymi pod inną nazwą oraz ujętymi w krótszej perspektywie. Ścieżką wytyczaną przez Unię nie podążają – wbrew zapowiedziom jej wysokich przedstawicieli – żadne inne liczące się na świecie gospodarki, co przy nakładaniu kolejnych emisyjnych obostrzeń, stawia unijny przemysł z góry na przegranej pozycji. Czy tego oczekiwała od Komisji Rada w swoich konkluzjach z maja ubiegłego roku? Brukselscy urzędnicy tracą z oczu tak fundamentalne kwestie, jak zachowanie konkurencyjności, zapewnienie akceptowalnych cen energii, bezpieczeństwa energetycznego, klimatu sprzyjającego inwestycjom w nową infrastrukturę, gwarantującą pewność pracy systemów energetycznych, a także poprawę efektywności energetycznej. Decyzje w rękach KE? Nadchodzące marcowe posiedzenie Rady Europejskiej będzie miało ogromne znaczenie także z innego powodu. Otóż propozycje Komisji ingerują znacząco w sprawy wyboru struktury paliwowej przez kraje członkowskie, a przecież w myśl art. 192 i art. 194 Traktatu o Funkcjonowaniu Unii Europejskiej są to działania zastrzeżone jedynie dla państw wspólnoty. Jeśli jednak wszystkie kraje jednomyślnie przyjmą te zmiany, to oddadzą one swoją decyzyjność w tym zakresie i kolejna ich zgoda, choćby na dalszą ingerencję w funkcjonowanie systemu ETS, nie będzie potrzebna. Do akceptacji nowych uregulowań wystarczy wówczas większość kwalifikowana, z czym Polska może mieć poważny kłopot. Obecnie w głosowaniach Rady wymagana jest jednomyślność, co oznacza, że każdy kraj samodzielnie może skutecznie zabezpieczyć własne interesy, z czego Polska niejednokrotnie już skorzystała. Komisja nie chce czekać z przygotowywanymi od dawna zmianami, bo w maju odbędą się wybory do Parlamentu Europejskiego, a wstępne sondaże pokazują słabnącą pozycję Zielonych oraz często wspierających ich socjalistów. Nie ma zatem pewności, jaka atmosfera będzie panowała w pracach nowej Komisji. Dlatego można przypuszczać, że wyraźny pośpiech przy forsowaniu zmian ma doprowadzić do ich nieodwracalności nawet po powołaniu nowego składu Komisji. Czego można się spodziewać? Determinacja Connie Hedegaard, unijnej komisarz ds. klimatu, aby wywindować ceny uprawnień do emisji i przyjąć nowy cel redukcyjny, jest ogromna. Od lat konsekwentnie podejmuje ona w tym celu wiele rozległych i powiązanych ze sobą działań, ignorujących istotne zagrożenia wyraźnie wskazywane przez Polskę. Nie ulega wątpliwości, że duńska komisarz zechce wykorzystać marcowe posiedzenie Rady Europejskiej przynajmniej do próby zmian funkcjonowania systemu handlu uprawnieniami do emisji. Jest to z punktu widzenia Polski bardzo niebezpieczne, gdyż grozi naszemu krajowi kolejnymi wysokimi obciążeniami z tytułu rosnących kosztów produkcji energii z węgla. Trzeba mieć przy tym świadomość, że istnieje szeroka grupa krajów, które będą mogły w konsekwencji nowych propozycji szybko odnieść sukces. Niektóre z nich upatrują korzyści w wykorzystaniu gazu i szukają uzasadnienia dla licznych związanych z tym inwestycji, które nie zawsze są ekonomicznie uzasadnione. Inne potrzebują rynków zbytu dla własnego sektora produkcji urządzeń do wytwarzania energii ze źródeł odnawialnych i silnego ekonomicznego uzasadnienia dla uruchomienia nowych projektów jądrowych. Wysoka cena uprawnień do emisji w systemie ETS, prowadząca do eliminacji z rynku technologii węglowych, może skutecznie umożliwić błyskawiczną realizację wszystkich tych celów.