goły tyłek
Transkrypt
goły tyłek
Temat napisany dla „Hej Mielec” dnia 14.3.2011 (nie publikowany) Do felietonu Andrzeja Talarka, o bohaterach. Dobrze, że poruszył Pan Talarek temat o bohaterach, bo mam do dodania kilka przykładów w tym temacie. Nie mam zamiaru prowadzić polemiki, na temat wyważania zasług, bo każdy może mieć na sprawę bohaterstwa inny pogląd. Bohaterstwa nie da się zmierzyć, ani zważyć, ono po prostu w człowieku jest. Moim wzorek bohaterstwa jest na Ziemi Mieleckiej „Olek” Aleksander Rusin. Jest tak dlatego, że znam jego zasługi nie tylko z historii, ale pamiętam je z czasów i miejsca, kiedy się odbywały. Mogę do tego dodać, wiele spędzonego z nim czasu na rozmowach, o wielu tematach. Nie będę tu wyjaśniał jego zasług, chociaż nie wszystkim są znane, a do tego zeszło by sporo czasu, aby je opisać. Jedną z cech określającą jego wielkość, jest to, że był prostym, uczciwym człowiekiem, działającym niemal instynktownie w warunkach zagrożenia. Jeśli w tym felietonie poruszana jest sprawa bohaterów, to chciałbym abyśmy się zastanowili, co takiego dzieje się w naszym społeczeństwie, że nie potrafimy ich obronić przed szkalowaniem. Potrafimy wręczać medale, odznaczenia, ale nie potrafimy stanąć w ich obronie, jeśli obrażany jest ich honor. Może nie wszyscy wiedzą, że „Olek” swą 17-letnią walką w konspiracji przysporzył sobie wielu wrogów. Są nimi ci którzy donosili na niego do Niemców, a później przez wiele lat do UB, ci którzy na goły tyłek dostali od niego za współpracę z UB, nawet ci którym uratował życie nie wydając w ręce Zaporczyków. Ludzie ci po prostu nie mogą mu wybaczyć, że on przeżył i stał się żywym świadectwem ich niechlubnych działań. To właśnie tacy ludzie i ich rodziny w własnym środowisku rozpowszechniają oskarżycielskie plotki, że „Olek” prowadził bandycką działalność. Chcieli w ten sposób zatuszować swoje niecne czyny. Sprawa jest o tyle poważniejsza, że nie były to tylko plotki, ale wręcz protestacyjna działalność w momencie, kiedy honorowano „Olka” do stopnia pułkownika. Z protestem do urzędnika gminnego przyszli ludzie, że wychwalał w przemówieniu zasługi „Olka”. Wytworzono w środowisku atmosferę wrogą „Olkowi”, aby nie dopuścić do jego pośmiertnego uhonorowania na obelisku w Przecławiu. Władze urzędu gminy dla świętego spokoju, aby uniknąć protestów, wolały wybrać, nic nie mówiący, anonimowy tekst. Zastanawiam się, czy działalność tych ludzi nie doprowadza do tego, że ówcześni historycy, lub pseudo historycy marginalizują działalność „Olka” do tego stopnia, że w nowo wydanych publikacjach odnajduję jedynie śladowe wzmianki o „Olku”, a co najbardziej oburza, to fakt robienia w tych publikacjach bohaterów właśnie z osób współpracujących z okupantem. Czy mnie człowiekowi pamiętającemu tamte czasy nie może się otwierać scyzoryk w kieszeni? Kiedy zaapelowałem do „Olka” organizacji kombatanckiej, do Zarządu Głównego ŚZŻAK, Kapituły Orderu Virtuti Militari i do posła, o wystąpienie na łamach prasy w jego obronie, wszyscy nabrali wody w usta. Prezes organizacji kombatanckiej ograniczył się do listu do mnie, pozostali nie zajęli odpowiedniego stanowiska, aby zobligować podległe im organizacje do zajęcia się sprawą. Usłyszałem jedynie pochwały pod swoim adresem. Milczeniem skwitowali sprawę historycy, władze samorządowe i pozostałe mieleckie organizacje. Pod swoim adresem usłyszałem pogróżki, w prasie ukazał się list wnuka donosiciela na ”Olka”, zarzucający mu bandytyzm, o mnie rozpowszechniono opinię, że szkaluję Przecław, a z ust przedstawiciela prasy usłyszałem zarzut bycia adwokatem rodziny Rusinów. „Olek” tak się niesprawiedliwością przejął, że wkrótce po tym zmarł. Jeszcze przed samą śmiercią rozmawiałem z nim. Był kompletnie załamany. Zadaję pytanie, czy tak powinno zachować się społeczeństwo w stosunku do człowieka będącego bohaterem tej Ziemi? Czy w obronie jego godności i honoru ma dbać jedynie jego rodzina? W tej sytuacji nie ma się co dziwić, że jeśli w Google wpiszemy hasło mielecki bohater, to nie wyskoczy nam żadna, zgodna ze stanem faktycznym informacja.