Cagliero Nr 31 (2011)

Transkrypt

Cagliero Nr 31 (2011)
Nr 31 – Lipiec 2011
Biuletyn salezjańskiej informacji misyjnej
Ksiądz Bosko w Tonj
Najdrożsi misjonarze salezjańscy i przyjaciele misji
salezjańskich!
Dnia 24 czerwca 2011, w domu inspektorialnym w Seulu,
w Korei Południowej, odbyło się spotkanie na temat:
„Ksiądz Bosko w Tonj, życie i duchowość księdza Lee
Taeseok”.
Upłynęło już półtora roku od śmierci tego bardzo sympatycznego misjonarza. Jan Lee, zaraz po
święceniach kapłańskich 24 czerwca
2001 roku został posłany do Sudanu,
do wspólnoty w Tonj. Był lekarzem,
muzykiem, nauczycielem, salezjaninem. Przeżywał życie z wielkim zaangażowaniem i prostotą jako syn Księdza Bosko. Zmarł 14 stycznia 2010
roku w Seulu, po trzynastu miesiącach
choroby (rak). Miał 47 lat.
Jan był młodym bardzo zdolnym
salezjaninem. Kiedy odbywał asystencję we wspólnocie Dae Rim Dong, był
odpowiedzialny za 80 chłopców ze
środowisk trudnych. Był ogromnie
kreatywny na boisku, w klasie, wykorzystując swoje uzdolnienia muzyczne.
Wyobraźcie sobie 80 trudnych chłopców, którzy w wieku 18 lat uczą się
alfabetu koreańskiego czy w każdą
niedzielę wieczorem śpiewają po łacinie
„Przed tak wielkim Sakramentem” w
rytm muzyki pop skomponowanej przez
Jana. Po asystencji w 1997 roku został
skierowany na studia teologiczne do Rzymu na Papieski
Uniwersytet Salezjański. Jako diakon prosił, by móc
pojechać w czasie wakacji do Afryki, żeby zobaczyć czy
jest tam „miejsce dla niego”. Dzięki Bożej Opatrzności i ks.
Jamesowi Pulickal, dotarł wtedy także do Południowego
Sudanu, gdzie jeszcze trwała wojna. Kilka dni przeżytych
we wspólnocie w Tonj i spotkanie z trędowatymi mieszkającymi nieopodal wystarczyły, by zawładnąć jego sercem.
Po święceniach kapłańskich wrócił do Tonj, by w pełni
oddać się tamtym ludziom jako lekarz, salezjanin i kapłan i
„traktować trędowatych tak, jakby to czynił Chrystus”.
Udał się do wspólnoty salezjańskiej w Tonj (złożonej ze
współbraci różnych narodowości) z misją odbudowy – po
wojnie – wspólnoty chrześcijan, oratorium, szkół, stacji
misyjnych w wioskach. Nazywano go „Radosny Ksiądz” ze
względu na jego dobroduszność i kontakt z młodzieżą,
której oddał całe swoje serce.
Z pomocą wielu ludzi założył małą klinikę i orkiestrę. Po
jego śmierci powstało „Radio Księdza Bosko 91 FM” i
teraz buduje się szkołę średnią.
Podczas ośmiu lat pracy w Tonj ks. Jan napisał dwie
książki o swoim doświadczeniu misyjnym. Ponadto
telewizja koreańska KBS dotarła do Tonj, aby to udokumentować. Także biskup Paul Choi z Suwon (Korea) był
w Tonj, by zobaczyć rzeczywistość tej misji i jej misyjnego lekarza. Po śmierci ks.
Jana setki tysięcy ludzi
obejrzało dokumentalny film
telewizji koreańskiej, udostępniony teraz w wielu językach
świata. Osoba ks. Jana
przyciągnęła blisko 30 tys.
dobrodziejów do „Fundacji
Jana Lee”, która pomaga
dziełu salezjańskiemu w
Sudanie.
Byłem jego dyrektorem,
potem także inspektorem w
Korei. Pierwszym krajem
afrykańskim, który odwiedziłem był właśnie Sudan.
Ostatni raz spotkałem ks.
Jana tydzień przed jego
śmiercią, kiedy zimą 2010
roku otrzymał sakrament
namaszczenia chorych w
Seulu. Przeżywał powołanie
salezjańskie z radością,
optymizmem, pasją, konsekwencją i głębokim duchem
rodzinnym.
Musimy opowiadać historie powołań misjonarzy. Ich
przykład wciąż pociąga, jest najlepszym zaproszeniem,
by zobaczyć Księdza Bosko żyjącego dzisiaj w wielu
wspólnotach misyjnych, jak choćby w Tonj, w Południowym Sudanie. W ten sposób wielu młodych może
zrozumieć jak rodzi się powołanie misyjne! Życzę, by
każdy misjonarz salezjański, w tym roku powołaniowym,
opowiedział o swoim powołaniu przez Chrystusa, który
go prowadził po drogach Ewangelii.
Ks. Václav Klement SDB
Radca ds. Misji
Chciałem być misjonarzem,
ale najpierw musiałem pokonać swoje lęki i niepewność
Wzrastałem z salezjanami i od dzieciństwa byłem zafascynowany życiem misjonarzy, którzy przybyli do Nigerii
oraz sposobem w jaki pomagali ludziom wzrastać w wierze. Kiedy byłem w nowicjacie w Ghanie, po raz pierwszy poczułem wezwanie, by być misjonarzem. Po refleksji i modlitwie podzieliłem się z Magistrem Nowicjatu
moim pragnieniem bycia misjonarzem.
Oczywiście Nigeria potrzebuje jeszcze wielu misjonarzy, ale i ja zdecydowałem się być misjonarzem, ponieważ
pragnę podzielić się otrzymaną wiarą z tymi, którzy jeszcze nie znają Chrystusa. Jest to także wyraz wdzięczności za niezliczone błogosławieństwa i powołania, które otrzymała nasza inspektoria.
Kiedy dowiedziałem się, że zostałem przeznaczony do Sudanu, przeżyłem wiele nieprzespanych nocy. Po tych
wszystkich historiach, które słyszałem, pytałem siebie, dlaczego zdecydowano posłać mnie właśnie tam. Wiele
razy budziłem się w nocy płacząc. Chociaż chciałem
odpowiedzieć na pragnienia mojego serca, musiałem jednak walczyć, by pokonać moje lęki i wątpliwości i odważyć się mieć nadzieję.
Jestem wdzięczny, że mogłem uczestniczyć w kursie
dla nowych misjonarzy w Rzymie. Słuchając innych
misjonarzy i integrując się z nimi zrozumiałem, że
nie jestem sam z moimi lękami i nadziejami. Kurs
otworzył mi także oczy na pewne aspekty życia
misyjnego, o których wcześniej nigdy nie myślałem.
Moje pierwsze miesiące w Sudanie były pełne
momentów zarówno wzniosłych jak i dołujących.
Doświadczyłem ogromnie gorącego i suchego
klimatu. Nie mogłem porozumieć się ani jednym
słowem po arabsku. Czułem się niepotrzebny, bo nie
byłem w stanie porozumieć się z chłopcami w szkole
i w oratorium. Pytałem siebie o sens mojego pobytu
w Sudanie. Wiele razy chłopcy muzułmańscy pytali
mnie, gdzie są moje dzieci i moje żony, gdyż życie zakonne jest obce islamowi. Było także wiele rzeczy do
zrobienia dla tamtego ludu i czułem, że cała ta sytuacja mnie przerasta. Ale wszystko się zmieniło kiedy zacząłem uczyć się sposobu ich życia i ich języka, i kiedy zacząłem być pośród chłopców jako ich brat i przyjaciel.
Szybko spostrzegłem, że zacząłem ich lepiej rozumieć.
Teraz, kiedy studiuję teologię w Messynie i mam czas na refleksję odnośnie mego doświadczenia misyjnego,
uświadamiam sobie że właśnie pośród tych biednych chłopców nauczyłem się bardziej docenić moje powołanie
salezjańskie – nawet jeśli nie mogłem im tego wytłumaczyć – oraz nasz salezjański styl wychowania. Teraz
rozumiem jak wiele się od nich nauczyłem. Mam nadzieję, że moje doświadczenie salezjańskiego życia zakonnego nauczy ich czegokolwiek. Dziękuję Bogu za dar powołania misyjnego i za łaskę codziennego odpowiadania na to powołanie.
Kl. Akinyemi Matthew Olusola
Nigeryjczyk, misjonarz w Sudanie
Salezjańska Intencja Misyjna
Afryka – Obowiązek duszpasterstwa zdrowia
Za wszystkich członków Rodziny Salezjańskiej, którzy w Afryce pracują
bezpośrednio w duszpasterstwie zdrowia.
Synod dla Afryki stwierdza: „AIDS jest pandemią, która wraz z malarią i gruźlicą dziesiątkuje
naród afrykański i mocno niszczy jego życie ekonomiczne i społeczne. Nie można go jednak
uważać za zwykły problem medyczno-farmaceutyczny, czy też jedynie za wymóg zmiany
egzystencji ludzkiej. W rzeczywistości chodzi o wymóg integralnego rozwoju i sprawiedliwości,
który oczekuje od Kościoła całościowego potraktowania i odpowiedzi” (Propositio 51). Błogosławiony Artemide Zatti i błogosławiony Luigi Variara, którzy potrafili być dobrymi samarytanami w duchu Księdza Bosko, niech patronują i inspirują tych naszych braci i siostry Rodziny
Salezjańskiej.
Swoje sugestie możesz przesłać na adres: [email protected]

Podobne dokumenty