Tłusty czwartek, czyli mięsopust czas zacząć

Transkrypt

Tłusty czwartek, czyli mięsopust czas zacząć
Nowy Sącz, 13 lutego 2012r.
Informacja prasowa
Tłusty czwartek, czyli mięsopust czas zacząć
Tłusty czwartek był niegdyś wstępem do hucznych zabaw i biesiad, które towarzyszyły
ostatnim dniom karnawału – dawnego mięsopustu. Słowo karnawał pochodzi
z łacińskiego „carne vale”, czyli pożegnanie mięsa.
W Małopolsce tłusty czwartek, zwany również „babskim combrem”, związany jest
z popularną już w średniowieczu huczną zabawą zamężnych kobiet. Niewiasty ubrane
w worki przepasane słomą niosły wielką słomianą kukłę, przedstawiającą mężczyznę, zwaną
combrem. Po dotarciu na rynek kobiety rozbiegały się i ścigały mężczyzn. Kawalerów
wiązały powrozami, przewracały na ziemię i przykuwały do wielkiego kloca drewna.
Romantyczna historia głosi, że nazwa wzięła się od nazwiska żyjącego w XVII wieku
krakowskiego burmistrza Combra, bardzo złego i niezwykle surowego względem kobiet
handlujących
na
krakowskim
rynku.
Burmistrz
umarł
w
tłusty
czwartek.
Wieść szybko rozniosła się po mieście, a krakowskie kramarki i służące zaczęły urządzać
w tym dniu wielką zabawę. Brały odwet za krzywdy, jakich doznały od burmistrza Combra
na wszystkich mężczyznach przechodzących przez krakowski rynek.
Od bardzo dawna huczna zabawa i tęgie biesiady związane są z ostatnim czwartkiem
karnawału, który kiedyś był wstępem do trwającego tydzień mięsopustu, czyli ostatków.
Teraz pozostał nam już tylko tłusty czwartek i stał się głównie świętem kulinarnym.
Jest to dzień, kiedy nieoficjalnie można tracić „umiarkowanie w jedzeniu i piciu”.
Swoją wersję tłustego czwartku mają również inne narody europejskie. Niemcy w Fette
Donnerstag objadają się tak jak my pączkami, czyli berliner pfankuche. Tłusty czwartek
zwany Jueves Lardero obchodzą także Hiszpanie, którzy jedzą w tym dniu wielkie
drożdżowe bułki z jajkiem na twardo i kiełbasą w środku. Włosi i Grecy zasiadają
do
wieczornego
grilla
i
pochłaniają
nieograniczone
ilości
pieczonego
mięsa.
Natomiast Węgrzy w Torkos Tsutorok tłumnie odwiedzają winiarnie i restauracje, zajadając
się bezkarnie swoimi tłustymi potrawami.
W Nowym Sączu tak jak w innych rejonach Polski wszyscy głównie zajadają się pączkami
i chrustem. Nie zapominajmy jednak o innych frykasach jadanych tego dnia, takich jak
racuchy, oponki serowe, a nawet ptysie. W Cukierni Mecyje Sądeckie oprócz tradycyjnych
pączków i chrustu można spróbować małych ciastek o nazwie pychotki, które klienci cukierni
nazywają małymi pączkami.
- Pychotki to taka odmiana ptysi w wersji na jeden kęs z lekkim, niezbyt słodkim kremem
waniliowym – mówi Bartek Bochenek, właściciel cukierni Mecyje Sądeckie. – To propozycja
dla łasuchów, którzy wolą obżarstwo tłustoczwartkowe w nieco lżejszej formie
– zachwala
Bartek Bochenek.
***
Mecyje Sądeckie to efekt kulinarnych poszukiwań i doświadczeń Gosi i Bartka Bochenków, którzy poprzez swoją
cukiernię realizują zamiłowanie do tworzenia niebanalnych słodyczy. Nie ograniczają ich kilkupokoleniowe
tradycje cukiernicze. W asortymencie Mecyi Sądeckich można znaleźć zarówno specjały polskich i sądeckich
tradycji cukierniczych jak i pomysły na ciasta i ciastka czerpane z całego świata. Efekty poszukiwań Gosi i Bartka
można spróbować w Mecyjach Sądeckich na ul. Nawojowskiej 40, a od kwietnia także na ul. Lwowskiej 14.
Więcej informacji na stronie www.mecyjesadeckie.pl
Więcej informacji udziela także:
Rafał Wójs
tel.: +48 883 969 963
e-mail: [email protected]