Szybkie tempo sądu - dwa posiedzenia w kilka dni

Transkrypt

Szybkie tempo sądu - dwa posiedzenia w kilka dni
Płońszczak - Gazeta lokalna - Płońsk, Raciąż, Baboszewo, Czerwińsk, Dzierzążnia, Joniec, Naruszewo
Szybkie tempo sądu - dwa posiedzenia w kilka dni, kolejnych osiem
zaplanowano do 19 czerwca
Śmiertelne pobicie - rozprawa za rozprawą
Sąd Okręgowy w Płocku, który rozpatruje głośną sprawę ubiegłorocznego śmiertelnego pobicia w
Dalanówku, pracuje aż miło. Po dwóch rozprawach, które odbyły się w ostatnich dniach, do 19 czerwca
zaplanowano aż osiem kolejnych.
Oskarżeni po przesłuchaniach
Podczas dwóch rozpraw procesu dotyczącego pobicia trzech mężczyzn w czerwcu ub.r. na terenie
Dalanówka (gm. Płońsk), wskutek którego zmarł jeden z poszkodowanych - 56-letni Zdzisław M., sąd
zakończył przesłuchania piętnastu oskarżonych o udział w tym zdarzeniu.
Przypominamy, że trzynastu spośród piętnastu oskarżonym prokuratura postawiła zarzut pobicia
prowadzącego do bezpośredniego narażenia życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu poprzez bicie i
kopanie. Wśród trzynastu oskarżonych, trzem postawiony jest dodatkowo zarzut pobicia z użyciem
niebezpiecznego narzędzia a jednemu zarzut nakłaniania do fałszywych zeznań pod groźbą pozbawienia
życia oraz zarzut uszkodzenia samochodu. Wobec trzynastu mężczyzn zastosowany został areszt
tymczasowy. Dwóch oskarżonych o udzielenie pomocy w pobiciu, poprzez umożliwienie dotarcia na
miejsce zdarzenia, odpowiada za swój czyn z wolnej stopy.
Na pierwszej rozprawie, o której pisaliśmy w poprzednim numerze, zeznania składało pięciu oskarżonych
w tej sprawie mężczyzn: Łukasz B., Mariusz K., Dawid K. oraz bracia Piotr K. i Sebastian K. Pozostałych
dziesięciu mężczyzn zeznawało przed sądem we wtorek, 19 maja. Analogicznie do poprzedniej rozprawy
większość z nich odmówiła składania wyjaśnień przed sądem zaznaczając, że będzie udzielać odpowiedzi
wyłącznie na pytania obrońcy.
Ci, co uczestniczyli w zdarzeniu od jego początku
Jako pierwszy, podczas wtorkowej rozprawy zeznawał mieszkaniec Lisewa Michał K., twierdząc, że nie
przyznaje się do winy, odmawiając składania dalszych wyjaśnień i zgadzając się na udzielanie odpowiedzi
na pytania obrońcy. Wobec tego na sali rozpraw przeczytane zostały wyjaśnienia złożone przez
oskarżonego na policji i w prokuraturze. Wynika z nich, że Michał K. wcześniej także nie przyznawał się
do popełnienia postawionego mu zarzutu bicia pięściami i kopania poszkodowanych. W początkowej
wersji zeznań Michała K. nie uczestniczył on w żaden sposób w pobiciu. W późniejszych zeznaniach
przyznał się, że wraz z kolegami był na miejscu zdarzenia. Ponieważ był pijany, nie wie, kto wówczas
kogo bił i czy używał w tym celu jakichś narzędzi. Na pytanie, czy oskarżony czynnie uczestniczył w tym
pobiciu, które Michałowi K. na sali rozpraw zadał jego obrońca, ten odpowiedział: - Żadnej z tych osób
nie uderzyłem i nie kopnąłem. W żaden sposób nie naruszyłem ich cielesnej nietykalności.
Oskarżony o bicie i kopanie poszkodowanych Adam S. odmówił składania wyjaśnień przed sądem. W toku
śledztwa natomiast jego zeznania były sprzeczne. Ostatecznie zeznał, że był na miejscu zdarzenia, ale
czynnie w bójce nie uczestniczył. Dlatego też nie wie dlaczego o pobicie Zdzisława M. oskarżył go jego
syn Andrzej M., którego nie było na miejscu zdarzenia. Adam S. był świadkiem bójki, jaka nawiązała się
pomiędzy oskarżonym Mariuszem K., a synem zmarłego wskutek pobicia Zdzisława M., Krzysztofem. Był
http://www.plonszczak.pl
Kreator PDF
Utworzono 9 March, 2017, 00:28
Płońszczak - Gazeta lokalna - Płońsk, Raciąż, Baboszewo, Czerwińsk, Dzierzążnia, Joniec, Naruszewo
także uczestnikiem drugiego zajścia, które miało doprowadzić do ostatecznej bójki. Zeznał, że po tym
zajściu Piotr K. zadzwonił do Łukasza B. z Poświętnego z zapytaniem, czy by Łukasz nie przyjechał bo
trzeba zlać chamów.
- Piotrek popełnił błąd, że zadzwonił po tamtych, a my za to cierpimy - mówił w wyjaśnieniach. W toku
śledztwa powiedział również, że widział chmarę biegnącą za poszkodowanymi z pałami. Przed
sądem wycofał się jednak z tych zeznań. - Nie widziałem, żeby ktoś miał niebezpieczne narzędzia.
Wcześniej zeznałem tak, bo powiedział mi to ktoś z naszej grupy - zeznał na rozprawie. On sam nie brał
bezpośredniego udziału w pobiciu, ponieważ na miejsce zdarzenia przyjechał ostatnim samochodem,
wówczas pozostali oskarżeni już się wycofywali. W odniesieniu do Adama S. pozostaje jeszcze motyw
gróźb wystosowywanych w jego kierunku, w celu wymuszenia fałszywych zeznań. Te podobno miały mieć
miejsce już w areszcie śledczym. Adam S. nie potwierdził jednak przed sądem prawdziwości tych
wyjaśnień.
Grupa z Sochocina
Oskarżony o bicie pięściami i kopanie poszkodowanych, Artur M. z miejscowości Biele przed sądem nie
przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień. Oskarżony jest jedną z czterech osób z grupy
sochocińskiej, które po telefonie Mariusza K. (przesłuchanego na pierwszej rozprawie) przyjechały na
umówione miejsce, pod sklep w Lisewie. Z poprzednich wyjaśnień Artura M. wynika, że on i oskarżony
Bartosz Z. spotkali się pod tzw. fabryką w Sochocinie. Artur M. przyjechał na spotkanie własnym
samochodem. Pod fabryką Bartosz Z. odebrał telefon od oskarżonego Konrada S. Ten prosił, żeby
Bartosz Z. zawiózł go w pewne miejsce, a ponieważ Artur M. posiadał samochód, to jego samochodem
pojechali na miejsce zdarzenia. Oskarżony zeznał, że nie wiedział wówczas dokąd i w jakim celu miał
jechać.
W Sochocinie do jego samochodu wsiadły dwie kolejne osoby: Konrad S. i nieznany mu drugi mężczyzna.
W drodze do Dalanówka, do auta Artura M. wsiadły jeszcze dwie kobiety i mężczyzna. Na miejscu pobicia
z samochodu wysiedli wszyscy oprócz dziewczyn. Artur M. i Bartosz Z. zatrzymali się w pewnej odległości
od zdarzenia, bezpośrednio w nim nie uczestnicząc. - Staliśmy i zastanawialiśmy się, co się dzieje. Ja nie
wiem, kto kogo bił, nie wiem, które osoby brały udział w tym zdarzeniu. Wówczas nie zdawałem sobie
sprawy z powagi sytuacji wyjaśniał w odczytanych na sali rozpraw pierwszych zeznaniach. Przed
sądem Artur M. sprostował swoje poprzednie zeznania mówiąc, że te osoby, które przyjechały do
Dalanówka jego samochodem stały i przyglądały się zdarzeniu razem z nim. - Wtedy byłem
zdenerwowany, ale teraz na spokojnie mogłem sobie wszystko przypomnieć - mówił.
W toku śledztwa sprzeczne wyjaśnienia udziału Artura M. w pobiciu, wyniknęły w konfrontacji z
Bartoszem Z., który zeznał, że jego kolega czynnie uczestniczył w bójce. - Wyjaśnienia Bartosza Z., które
mi przeczytano, są nieprawdziwe. Może zeznał tak dlatego, żeby odciążyć siebie, tym samym obciążając
mnie. Ja nikogo tam nie uderzyłem, nawet nikomu nie ubliżyłem. Uważam, że ten areszt nie powinien być
wobec mnie stosowany - tłumaczył w składanych wyjaśnieniach Artur M. Wspomniany wyżej Bartosz Z.
nie przyznał się do winy i odmówił dalszych wyjaśnień, z zaznaczeniem, że będzie odpowiadać na pytania
obrońcy i sądu. Jego poprzednie wyjaśnienia do momentu dotarcia pod sklep w Lisewie pokrywają się z
wyjaśnieniami Artura M. Różnią się natomiast opisem przebiegu zajścia w Dalanówku. Wg zeznań przed
sądem, uczestnicy pobicia z Sochocina wiedzieli w jakim celu jadą do Dalanówka, ponieważ powiedział im
o tym Konrad S. Na miejsce zdarzenia, wraz z Konradem S., Arturem M., Bartoszem Z., przyjechał
również oskarżony Daniel W., Mariusz K. oraz dziewczyny.
Bartosz Z. widział, jak Daniel W. i Artur M. kopali leżącego człowieka po głowie, wcześniej rurką bił tego
mężczyznę Łukasz B., a pięścią uderzył go kilkakrotnie Konrad S. Po plecach zaczął go kopać Mariusz K.,
http://www.plonszczak.pl
Kreator PDF
Utworzono 9 March, 2017, 00:28
Płońszczak - Gazeta lokalna - Płońsk, Raciąż, Baboszewo, Czerwińsk, Dzierzążnia, Joniec, Naruszewo
ale wówczas dobiegł do niego Konrad S. krzycząc, żeby dał już spokój. Na koniec nieznany Bartoszowi Z.
chłopak podbiegł i uderzył pobitego mężczyznę kijem. - Ciało tego człowieka zaczęło odskakiwać, tak
jakby stało się bezwładne - zeznawał w toku śledztwa Bartosz Z. - Ja nie zadałem temu człowiekowi
żadnych ciosów, nie brałem udziału w biciu. Zwracałem uwagę Arturowi, żeby ten nie bił. Bałem się, że
jeśli zareaguję, sam stanę się obiektem agresji - wyjaśniał Bartosz Z. w swoich zeznaniach. Jako jedyny z
oskarżonych Konrad S. składał wyjaśnienia przed sądem, z racji tego, że różniły się one od tych
złożonych w prokuraturze. Nie przyznał się do winy.
W dniu 15 czerwca razem ze swoją dziewczyną zaproszeni byli do Daniela W., na grilla. Już na miejscu,
do Konrada S. zadzwonił jego pracownik Mariusz K., mówiąc, że został pobity i prosił, żeby przyjechał do
Lisewa. - Odmówiłem stanowczo, ponieważ nie było mowy, żebym za niego interweniował - zeznał przed
sądem Konrad S. Mariusz K. zadzwonił do Konrada S. po raz drugi z prośbą, żeby po niego przyjechał. Mówił, niemal z płaczem, że dostał lanie, że ma dosyć tego miejsca i chce wrócić do domu, a nie ma
czym. Postanowiłem mu pomóc. Razem z Arturem M. i Bartoszem Z., do którego zadzwonił Konrad S. w
sprawie samochodu, pojechali na miejsce zdarzenia. Według zeznań Konrada S., Daniel W. został w
domu, żeby uśpić dziecko.
Do Dalanówka grupa pojechała na prośbę Mariusza K., który wraz z dwiema dziewczynami wsiadł do
samochodu po drodze. - Na miejscu zobaczyliśmy grupkę ludzi, zarysy ich postaci i słychać było krzyki.
Wszyscy wybiegliśmy z samochodu, żeby zobaczyć co tam się dzieje. Dziewczyny zostały przy
samochodzie, a my po 20 metrach zatrzymaliśmy się, bo grupka ludzi zaczęła wracać z powrotem, krzyki
ustały i wszystko się uspokoiło - mówił oskarżony. Mariusz K. nie wrócił z Konradem S. do domu, zaprosił
go natomiast na wódkę. Ten wypił kieliszek, po czym Artur M. odwiózł go do Sochocina Konrad S. przed
sądem złożył również dwa oświadczenia odnoszące się do zeznań Bartosza Z. i Dawida K. (zeznającego
na poprzedniej rozprawie).
Zdaniem oskarżonego Bartosz Z. kłamał w swoich zeznaniach twierdząc, że na miejsce zdarzenia
pojechał z Sochocina również Daniel W. Kłamstwem było także zeznanie, że Konrad S. bił kogokolwiek, a
Bartosz Z. nie mógł widzieć bójki, ponieważ stał w odległości około 80 m od niej. - Nie wiem dlaczego tak
zeznał, może miał jakieś załamanie psychiczne. Słyszałem, że w białołęckim areszcie próbował popełnić
samobójstwo - mówił Konrad S.
Dawid K. natomiast, według oświadczenia Konrada S., w każdych zeznaniach składał sprzeczne
wyjaśnienia w odniesieniu do jego osoby. - Raz wyjaśnia, że biłem i kopałem trzech pokrzywdzonych,
innym razem, że biłem tylko jednego, a za trzecim, że w ogóle nie biłem. Jego zeznania nie trzymają się
całości, dlatego od razu widać, że kłamie. Oskarżony o udział w zdarzeniu poprzez bicie pięściami i
kopanie Daniel W. przed sądem nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień. Z odczytanych
na sali rozpraw zeznań złożonych podczas śledztwa wynika, że 15 czerwca nie było go w Dalanówku. Mam rodzinę i nigdy w takie rzeczy się nie bawiłem - zeznawał. Przed sądem odpowiadał jedynie na
pytania obrońcy mówiąc, że jest jedynym żywicielem rodziny, a żona, syn i teściowa, z którymi mieszka,
są schorowani.
Grupa z Poświętnego
Grupa mężczyzn z Poświętnego, która dołączyła do pozostałych po telefonie i przyjeździe Piotra K.,
oskarżona jest o pobicie poszkodowanych z użyciem niebezpiecznych narzędzi. Taki zarzut postawiono
Bartoszowi S., Tomaszowi O. i Łukaszowi B., przy czym ten ostatni zeznawał przed sądem na poprzedniej
rozprawie. Bartosz S. przyznał przed sądem, że był wówczas w Dalanówku, ale czynnego udziału w
pobiciu nie brał. Nie używał też niebezpiecznego narzędzia. W swoich złożonych w prokuraturze
zeznaniach przyznał się do pojedynczego uderzenia jednego z mężczyzn. Ponieważ jednak ktoś zaszedł
go od tyłu i uderzył w plecy, Bartosz S. wycofał się z miejsca bójki. W toku śledztwa nie ujawnił
personaliów swoich kolegów. Po zajściu z pozostałymi oskarżonymi w tej sprawie pojechał w miejsce,
http://www.plonszczak.pl
Kreator PDF
Utworzono 9 March, 2017, 00:28
Płońszczak - Gazeta lokalna - Płońsk, Raciąż, Baboszewo, Czerwińsk, Dzierzążnia, Joniec, Naruszewo
gdzie pito alkohol. - Nikt się nie wypowiadał na temat zdarzenia.
Nie słyszałem, żeby ktoś mówił, że jeden z mężczyzn dostał za mocno - zeznawał. Oskarżony Tomasz O.
także nie przyznał się do winy i odmówił składania dalszych wyjaśnień. Nie przyznawał się również w toku
przeprowadzonego śledztwa. Odpowiadając na pytania obrońcy i sądu powiedział, że do miejsca
zdarzenia jechał z przekonaniem, że jest zaproszony na grilla. - Nikt nie mówił o bójce. W naszym
samochodzie nie było żadnych rurek, to chyba stres u kolegów wywołał takie zeznania, to jest jakaś
pomyłka - mówił Tomasz O. W momencie, gdy rzekomo miało dojść do bójki, Tomasz O. oddalił się od
kolegów w celu załatwienia potrzeby fizjologicznej. Żadnej bójki nie widział, tym bardziej w niej nie
uczestniczył. Słyszał jedynie krzyk skierowany do oskarżonego Dawida K.: nie kop go już, bo go
zabijesz. Kto krzyczał, tego nie wie, bo było wtedy ciemno. - Jest mi przykro, że się tam znalazłem, ja
nie potrafię się bić, jestem spokojnym człowiekiem, poza tym prawie dziewięć lat pracowałem w
pogotowiu ratunkowym. W mojej naturze jest niesienie pomocy ludziom, jest mi przykro, że nie
udzieliłem jej wówczas tym poszkodowanym - mówił przed sądem Tomasz O.
Odpowiadają z wolnej stopy
Oskarżony o pomoc w dokonaniu pobicia, poprzez dowiezienie sprawców na miejsce zdarzenia, Adam P.
przyznał się do winy, odmawiając przed sądem dalszych wyjaśnień. Jako jeden z dwóch oskarżonych w
tej sprawie odpowiadał z wolnej stopy. W toku przesłuchań początkowo nie przyznawał się do winy
zeznając, że w dniu zdarzenia spotkał się z Arkadiuszem S. Od Arkadiusza S. oskarżony dowiedział się, że
pod sklepem w Lisewie doszło do rozróby (informację tę Arkadiusz S. otrzymał od swojego brata,
oskarżonego Adama S. telefonicznie). - Nie woziłem nikogo do Dalanówka, pojechałem tylko do Lisewa,
skąd wróciłem do domu - zeznawał przy pierwszych wyjaśnieniach Adam P. Podczas kolejnych
przesłuchań Adam P. zmienił zeznania; wynika z nich, że wspólnie z Arkadiuszem S. przyjechali pod sklep
w Lisewie, gdzie wcześniej doszło do zatargu pomiędzy oskarżonymi a synem śmiertelnie pobitego
Zdzisława M., Krzysztofem. Także przed ich przyjazdem miał miejsce drugi incydent, w którym doszło do
kłótni i przepychanki pomiędzy Zdzisławem M., jego znajomymi a oskarżonymi.
W roli kierowcy Adam P. pojechał wraz z Arkadiuszem S. i Piotrem K. po znajomych tego ostatniego z
Poświętnego. Oskarżony zeznał, że spośród trzech osób, które w Poświętnem wsiadły do jego
samochodu, znał z widzenia tylko jednego mężczyznę. Według dalszych zeznań, mężczyźni z Poświętnego
trzymali się za przód bluzek, jakby pod nimi mieli np. kije. Nie był pewien, który z trzech mężczyzn
trzymał się wówczas za bluzkę. Do Dalanówka oskarżeni udali się trzema samochodami, a w drodze
napotkali idących w stronę domu poszkodowanych. - Z samochodu wysiedli wszyscy, oprócz mnie,
dziewczyn i Arkadiusza S. Nie brałem udziału w pobiciu tych mężczyzn, byłem na miejscu tylko jako
kierowca, podwiozłem tylko kolegów, bo mnie o to prosili - zeznał w wyjaśnieniach Adam P., jednocześnie
wyrażając żal za to, co zrobił. Drugi mężczyzna oskarżony o pomoc w dokonaniu czynu pobicia, Arkadiusz
S. przed sądem przyznał się do winy i odmówił składania dalszych zeznań.
Złożone przez niego w toku śledztwa wyjaśnienia są spójne. W dniu zdarzenia razem z Adamem P.,
Arkadiusz S. (po telefonicznej rozmowie z bratem Adamem S.) pojechali pod sklep w Lisewie. Tam
Arkadiusz S. został wyznaczony do roli kierowcy, ponieważ tego dnia nie pił alkoholu. Wcześniej z
Adamem P. i Piotrem K. oskarżony pojechał po mężczyzn z Poświętnego, którzy wsiadając do samochodu
mieli przy sobie metalowe rurki. W Lisewie przesiadł się do samochodu Dawida K. (składającego zeznania
na poprzedniej rozprawie) i jako kierowca jednego z trzech samochodów pojechał w stronę domu
poszkodowanych. - Żałuję, że doszło do tego zdarzenia. Gdybym wiedział, że do tego dojdzie, nigdy bym
nie podwiózł kolegów do Dalanówka, odciągnąłbym od nich, nawet siłą, mojego brata. Ja i mój brat
pomagamy sobie wzajemnie we wszystkim - mówił w wyjaśnieniach. Według zeznań Arkadiusz S. widział
przebieg bójki, odciągał z jej miejsca brata, żeby uchronić go od kłopotów. Oskarżeni Adam P. i Arkadiusz
S. w toku śledztwa brali udział w wizji lokalnej przeprowadzonej przez policję.
http://www.plonszczak.pl
Kreator PDF
Utworzono 9 March, 2017, 00:28
Płońszczak - Gazeta lokalna - Płońsk, Raciąż, Baboszewo, Czerwińsk, Dzierzążnia, Joniec, Naruszewo
Zeznania kluczowych świadków
Julita T. i Monika W., obie z Soboklęszcza (gmina Płońsk), są kluczowymi dla sprawy świadkami.
Ostateczne wersje zeznań, które obie kobiety składały przed sądem w dniu 22 maja (piątek) w dużej
mierze pokrywają się ze sobą. Przesłuchanie kobiet na sali rozpraw trwało około 7 godzin. Podczas
przesłuchań na policji i w prokuraturze kobiety podawały wersję ustaloną przez uczestników zdarzenia po
jego zajściu. Według niej Julita T. i Monika W. opuściły swoich kolegów po pierwszym incydencie z
poszkodowanymi. W kolejnych zeznaniach i przed sądem kobiety przedstawiły inną wersję wydarzeń z
dnia 15 czerwca. W odniesieniu do kwestii, które budzą wątpliwości po zeznaniach oskarżonych, Julita T.
zeznała, że kłótnię pomiędzy oskarżonym Mariuszem K., a poszkodowanym Krzysztofem M., pod sklepem
w Lisewie rozpoczął ten drugi, ponieważ sprawiał wrażenie będącego pod wpływem alkoholu. Jednak
popielniczką, która uszkodziła samochód (przyjechał nim Krzysztof M. z bratem i dziewczyną) rzucił
Mariusz K. Wersja, w której rzekomo popielniczka upadła na samochód w trakcie szarpaniny ustalona
była później. Zanim odjechał, Krzysztof M. groził kolegom Julity K., że jeszcze go popamiętają.
Świadek nie umiała powiedzieć, z czyjej inicjatywy zaczął się drugi incydent (ten, w którym uczestniczył
już Zdzisław M.). Zeznała jedynie, że oskarżony Mariusz K. był wówczas kopany. Po przyjeździe kolejnych
grup oskarżonych w tej sprawie mężczyzn Julita K. pojechała wraz z nimi na miejsce, w którym doszło do
tragedii. Wcześniej u jednego z przyjezdnych mężczyzn widziała ukryty pod bluzką kształt
przypominający rurkę. Nie była jednak w stanie jej opisać. W ważnej dla sprawy kwestii: kto został w
samochodach na miejscu zdarzenia, świadek zeznała, że nie wybiegły z samochodu ona i jej koleżanka
oraz kierowcy (Adam P. i Arkadiusz S.). Samego zajścia nie widziała, słyszała natomiast odgłosy bójki i
zadawanych ciosów. Po zdarzeniu nie pamięta kto i co mówił o jego przebiegu, potwierdziła natomiast, że
oskarżeni pili później alkohol. - Moim zdaniem to picie w Dalanówku było formą zapłaty za pomoc w
pobiciu - zeznała przed sądem. Co do grypsu autorstwa Mariusza K., w którym kierował pogróżki do Julity
T. i Moniki W., świadek zeznała, że w prokuraturze zapoznała się z jego treścią. - Chciał, abyśmy zmieniły
zeznania, myślę, że w jakiś sposób nam groził - zeznała na tę okoliczność. Ponieważ zeznania z
prokuratury i wersja zdarzenia opowiedziana przed sądem różniły się wieloma szczegółami, Julita T.
wyjaśniła, że te składane podczas przesłuchań w toku śledztwa są bliższe prawdy.
Zeznania drugiego świadka Moniki W. w dużej mierze pokrywały się z zeznaniami jej koleżanki.
Potwierdziła, że przed sklepem w Lisewie pierwszy rozpoczął kłótnię Krzysztof M., nie pamięta natomiast,
z czyjej inicjatywy rozpoczęła się bójka. Zaś w trakcie drugiego incydentu obrażenia odnieśli Mariusz K. i
Sebastian K. - Nie pamiętam, czy mężczyźni przez nas napotkani również odnieśli jakieś obrażenia zeznawała przed sądem Monika W. i dodała, że nie wie, kto zaczął drugą szarpaninę, ale wie, że
mężczyźni wiedzieli o incydencie przed sklepem. W późniejszym toku zdarzeń Monika W. widziała przez
moment przedmiot przypominający kształtem rurkę. - Przez chwilę widziałam w ręku u kogoś taki
przedmiot. Mógł mieć z pół metra długości, nie pamiętam jakiej był grubości, nie wiem, z jakiego mógł
być materiału - opisywała.
Podobnie jak Julita T., Monika W. nie widziała przebiegu samego zajścia w Dalanówku. Zeznała, że
słyszała krzyki, których znaczenia nie była w stanie zrozumieć. Potwierdziła, że w Dalanówku wszyscy
mężczyźni (oprócz kierowców) wysiedli z samochodów, lecz nie jest w stanie sprecyzować, do jakiego
dobiegli miejsca. Mogło zdarzyć się tak, że nie wszyscy uczestniczyli czynnie w bójce. Po zdarzeniu
słyszała natomiast jak Dawid K. powiedział, że dwa razy uderzył Zdzisława M., Piotr K. też mówił, że
kogoś bił a Mariusz K. powiedział, że jak doleciał, to już nie miał kogo bić, bo wszyscy leżeli.
Rozbieżności pomiędzy zeznaniami w toku śledztwa i tymi na sali sądowej Monika W. tłumaczyła
upływem czasu, jaki minął od momentu zdarzenia.
foto: archiwum
http://www.plonszczak.pl
Kreator PDF
Utworzono 9 March, 2017, 00:28