Bartosz Komarowski
Transkrypt
Bartosz Komarowski
Bartosz Komarowski Nazywam się Bartosz Komarowski i uczęszczam do ZS nr 6 im. Stanisława Staszica w Szczecinku. Gimnazjum, a liceum to dwa kompletnie różne światy. Jeżeli chodzi o samo uczęszczanie do szkoły, to jednak w liceum czuję się o wiele lepiej. Duży udział bierze w tym dojrzałość człowieka i jego podejście do nauki. Okres gimnazjalny wbrew wszystkiemu jest tylko przygotowaniem do życia społecznego. W szkole ponadgimnazjalnej trzeba wykorzystać to, czego nauczyłeś się w gimnazjum, nie koniecznie chodzi o teorię. Oczywiście nie mogę powiedzieć nic złego o „dwójce”, bo czasy tam spędzone wspominam akurat bardzo dobrze. Miałem dobry kontakt z nauczycielami i potrafiłem z nimi rozmawiać! Jeżeli chodzi o śmieszne sytuacje, to ciężko byłoby wybrać. Najlepiej jednak wspominam w szkole sekcję koszykarską Każdy trening koszykówki , przesiąknięty był świetną atmosferą! Moją wychowawczynią była Pani Bogumiła Butoka, zaś WF uczył mnie Pan Stefański (którego imienia niestety nie potrafię sobie przypomnieć ). Sportem zacząłem interesować się już w podstawówce.Od zawszę lubiłem gry zespołowe. Duży wpływ miały na to lekcje WF właśnie w podstawówce, na którychprzeważała koszykówka.Wtedy jeszcze traktowałem to jako zabawę. Dopiero w późniejszych latach, gdy zacząłem dorastać i powoli pojmować jak działa nasz świat szukałem w tej pięknej grze nie tylko zabawy, ale również odskoczni od rzeczywistości. Był to czas, którego nikt nie mógł mi zabrać. Co do gier zespołowych, jaką jest m. in. koszykówka uważam, że trudno jest je trenować, a składa się na to parę czynników. Otóż w każdej drużynie, każda osoba ma swoje własne potrzeby, każdy ma inny charakter i inaczej spogląda na tą samą sytuację. Nie raz zdarzają się kłótnie, znam to z autopsji. Lecz gdy drużyna dojdzie do porozumienia, ludzie zaczną się rozumieć bez słów, stają się jednością, wtedy już nic nie może Was powstrzymać. Trenując jakąkolwiek dyscyplinę sportu trzeba być gotowym na ból. Czasami zapominamy o rozsądku, nie zważając na zdrowie staramy się być coraz lepsi. Tak było w moim przypadku. Bardzo szybko zafascynowałem się "wsadami". Już w podstawówce zacząłem trenować wyskok, obciążając przy tym stawy kolanowe. Trafiłem na zły etap, ponieważ równocześnie z rozpoczęciem treningów indywidualnych bardzo szybko rosłem. Doprowadziło to do wyniszczenia stawów, którego skutki odczułem dopiero w 2 klasie gimnazjum. Prócz tego miałem pęknięte łąkotki w obu kolanach. Nie zważając na to wciąż trenowałem. Z perspektywy dnia dzisiejszego mogę stwierdzić, że mój syndrom bycia upartym przeważył nad rozsądkiem, co doprowadziło do kontuzji. Pomoc otrzymywałem od rodziny, trenerów jak i kolegów z drużyny, to było coś pięknego. Nauka, sport i życie osobiste mogą iść w parze, wystarczy jedynie systematyczność i samozaparcie, które pomagają w dążeniu do celu. Niestety po kontuzji, którą opisałem wyżej zaprzestałem grać w koszykówkę. Teraz robię to tylko i wyłącznie w ramach rekreacji. Sport jednak nigdy nie zniknął z mojego życia, ponieważ nie jestem osobą, która wysiedzi bezczynnie w domu . Na dzień dzisiejszy wiem, że zawodowcem nie zostanę, ale sport zostanie przy mnie na zawsze. To jedna z niewielu odskoczni, gdzie można wyładować nadmiar energii, przestać myśleć, pobyć sam na sam z swoim ego. Co do sukcesów to można ich wyliczyć wiele, bo sukces, to naprawdę świetne słowo, które każdy zinterpretuje inaczej . Najmilej wspominam Drużynę z Gimnazjum Nr 2, z którą zdobyliśmy 3 miejsce w Mistrzostwach Województwa w 2013 roku. Było to naprawdę budujące wydażenie. Trudno było spodziewać się, że damy radę dojść aż tak daleko. Jednak uparte charaktery dały radę! Sukcesem mogę też nazwać więzi, które zacisnęły się między ludźmi w drużynie. Nie łatwo jest połączyć 12 osób z różnymi charakterami w jedną drużynę, która bez słów zrozumie się na boisku i poza nim. To był nasz wielki sukces, nam się to udało. Czy sport wpływa korzystnie na zdrowie? Oczywiście, że sport REKREACYJNY jest zdrowy, ale by trenować "zawodowo" trzeba to robić z głową, rozsądnie, powoli. Bardzo często by przyspieszyć progres chodzimy na skróty, co ze zdrowiem nie ma nic wspólnego. Najlepiej skupić się na progresie dniowym, z dnia na dzień patrzeć na rezultaty, zrobić pompkę, podciągnięcie więcej. Ważna jest cierpliwość, nic nie przychodzi z dnia na dzień. Motywacja? Nigdy nie byłem w tym dobry, ale spróbuję. Najważniejsze jest odpowiednie podejście. Powtarzajcie sobie, że potraficie, że możecie, że zrobicie coś, co dla innych może być niemożliwe. Nigdy nie pozwólcie wmówić sobie, że jesteście słabi. Każdy z Was jest silny, każdy na swój sposób jest wielki. Pielęgnujcie to, co jest w Was najlepsze, róbcie to powoli, cierpliwie, a na pewno kiedyś sięgniecie szczytu. Pozdrawiam i życzę powodzenia.