Wpływ społeczny

Transkrypt

Wpływ społeczny
FORUM PEDAGOGIKI WSEI w LUBLINIE
Pedagogika a logika
Tom 1
Wpływ społeczny
Po redakcją Waldemara Pycki
Skład
Waldemar Pycka
Projekt okładki
Radosław Pycka
© Waldemar Pycka
ISBN: 978-83-929628-2-3
Kontakt
e-mail: [email protected]
www.waldemar.pycka.com
Lublin 2010
Spis treści
Wstęp redaktora …….………………………………..……..7
Wpływ społeczny – dyskusja ..……………………………..9
Zakończenie………..……………………………………….81
6
Wstęp redaktora
Po raz pierwszy przyszło mi prowadzić zajęcia w systemie „e-learning”.
Mimo redagowania na dzień dzisiejszy trzech stron internetowych
(metafilozofia.pl;
enkrateia.czytelnia.net;
pingpongpub.cba.pl)
nie
wiedziałem, „jak to się robi”. Dzisiaj już wiem, że jest to znakomite
rozwiązanie. Gdy 13 grudnia 2009 roku otwierałem Forum z logiki, byłem
pełen obaw co do reakcji studentów, a teraz – upłynęło niespełna półtora
miesiąca – mogę śmiało powiedzieć, że Forum nie tylko spełniło funkcję
dydaktyczną, lecz nadto stało się wspaniałym narzędziem integracji całego
roku. Na dzień 24 stycznia – data pierwszych wpisów do indeksu – studenci
dokonali grubo ponad 1500 (słownie: tysiąc pięćset) wpisów, do czego
można dodać ponad 150 moich, oraz zaliczyli ponad 16.500 wejść na
stronę! Na dodatek, mniej zorientowani umieszczali swoje przemyślenia
poza Forum z logiki i, chcąc nie chcąc, zainteresowali nimi pozostałych
użytkowników systemu „e-learning” na WSEI.
Podbudowany takim obrotem spraw postanowiłem wydać papierową
wersję Forum z wybranymi wypowiedziami. Najogólniej rzecz biorąc,
dotyczą one problematyki wpływu społecznego – motywem przewodnim
były tu zasady wyróżnione przez R. Cialdiniego, oraz erystyki – zestaw
tropów erystycznych został zaprezentowany w zasobach internetowych oraz
w trakcie wykładu. Atrakcyjność poznawcza wypowiedzi studentów leży w
tym przypadku nie w powtarzaniu cudzych formuł, ale na „badaniu samego
siebie” - na przyglądaniu się i analizowaniu własnego zachowania w
kontekście zewnętrznych wpływów. Sądząc po wyrażonych przez
studentów reakcjach, lektura zamieszczonych opisów stała się
nieodłącznym elementem codzienności przyszłych pedagogów z I roku
studiów magisterskich na WSEI. Niech więc niniejsza książka będzie miłą
pamiątką po tym wydarzeniu, a nawet – niech się stanie dobrym początkiem
i przykładem dla kolejnych.
7
Wiadomo: dobry wstęp, to krótki wstęp. Pozwolę sobie jednak na koniec
na odrobinę „prywaty”. Mam już na swoim koncie kilka tego rodzaju
„ekscesów” wydawniczych. Zaczęło się w 1994 roku, gdy wspólnie ze
studentami I roku filozofii UMCS wydałem książeczkę W laboratorium
Platona. W 1996 roku porwałem ze sobą grupę studentów, by wydać
książeczkę prezentującą filozofów pracujących na UMCS i KUL. To była
ciężka praca, a z grupy kilkunastu studentów na koniec ostał mi się tylko
jeden - w nagrodę uzyskał status współredaktora książki Filozofia w
Lublinie (ukazała się nakładem Wydawnictwa UMCS). Przyznam się
szczerze, że od kilku lat nie ciągnęło mnie do współpracy ze studentami.
Myślałem, że straciłem już kontakt z nimi. Ale chyba nie jest aż tak źle:
serwery WSEI zrobiły swoje. Na 13 lutego umówiłem się na drugą i
ostatnią już sesję podpisywania indeksów. Mam nadzieję, że niniejsza
książka będzie już wtedy ze mną. Już mnie ciekawi, co powiedzą o niej
współautorzy za….., 10, 15 lat!
dr Waldemar Pycka, wykładowca i redaktor
Ps. Zamiar opublikowania wypowiedzi z Forum powstał dość późno i miałem w
związku z tym duży problem z uzyskaniem pisemnej zgody wszystkich autorów na
opublikowanie ich tekstów wraz z imieniem i nazwiskiem. Na dzień 31 stycznia
otrzymałem 42 odpowiedzi, z czego 4 wiązały się z prośbą o zamieszczenie tekstów
opisanych jedynie inicjałami. Z uwagi na charakter tekstów, często opisujących
bardzo bliską autorom rzeczywistość, jest to dla mnie zrozumiałe. Nie wszyscy
jednak wytypowani przeze mnie autorzy zapoznali się z moją prośbą, nie chcąc
utracić ich prac, postanowiłem zamieścić je w książce, ale wyłącznie z inicjałami
nazwisk autorów. Mam nadzieję, że nikt nie będzie miał mi tego za złe.
8
Wpływ społeczny – dyskusja
1. Cezary Kaczkowski [13.12.09].
Wychodzi na to, że będę pierwszym który coś skrobnie. A więc do dzieła.
Tematem "odpowiedzi" z tego co pamiętam było przedstawienie sytuacji
zaistniałej podczas przedświątecznej gorączki a dokładniej jak zostało się
oszukanym przez różnego rodzaju "promocje" i inne tego typu okazje ...
Moja opowieść zaczyna sie w mieście zwanym Radom. Podczas
zakupów w M1 przed mikołajkami - szukanie prezentów dla ukochanej
osoby, rodziny, znajomych, przed moje oczęta wyrósł jak spod ziemi TV
LG LCD 42 cale. Załadowany zakupami (mniej lub bardziej potrzebnymi) zależny od punktu widzenia pomyślałem aby sprezentować sobie na święta
ww. TV; po zapoznaniu sie z funkcjami, porównaniu jakości obrazu wydał
mi się przystępny, lecz jego zalety nie byłyby nawet w najmniejszym
stopniu ważne gdyby nie fakt ze został "promocyjnie", "przedświąteczne"
przeceniony z 3 tyś na 2.500, dodatkowo za każde wydane 100 zł dostawało
się bon na 10 zł wiec jeszcze 250 zł w kieszeń, poza tym wiem że w
krótkim czasie ten TV będzie kosztował jeszcze mniej niż w tej niby
promocji ale wliczyłem to w możliwe straty. Zakup możliwe że udany, ale
po tygodniu korzystania z tego sprzętu doszedłem do wniosku że nie mam
czasu na oglądanie TV :P a i też atrakcyjność tego towaru spadła ponieważ
szybko mi się znudził. Gdyby nie owa gorączka przedświąteczna zapewne
TV zostałby w sklepie a ja bym miał pieniądze i korzystał z 32' TV, który
miałem przed tym kupionym ale cóż widocznie tak miało być.
Sądzę, że na podstawie tego opisu sytuacji poddałem się:
- Regule niedostępności - im trudniej nam coś zdobyć, tym bardziej to
cenimy - a w moim przypadku jeśli czegoś nie posiadam to właśnie tego
pragnę (chwilowo).
- Regule zaangażowania i konsekwencji - angażując się w coś trudniej nam
oceniać słuszność naszego postępowania, stąd działamy konsekwentnie
według pierwotnego planu; - a w moim przypadku chciałem taki TV już
wcześniej miałem plan zakupu ale nie w tak szybkim tempie, promocja
przedświąteczna mnie do tego nakłoniła i oszukała bo np. nie mam teraz
pieniędzy na inne ważne sprawy ...
1.1. Waldemar Pycka [14.12.09].
Panie Cezary, dał Pan przykład dobrej i szybkiej roboty. Dzięki, i liczę na
dalszy udział w dyskusjach. Jak Pan sądzi, czy można być zaangażowanym,
konsekwentnym i jednocześnie samokrytycznym?
9
1.2. Cezary Kaczkowski [15.12.09].
Sądzę ze można być zaangażowanym, konsekwentnym i samokrytycznym
ponieważ gdy obiera się jakichś wyznaczony cel należny brać pod uwagę te
właśnie cechy aby zamierzenie odniosło pozytywny skutek i było na jak
najwyższym poziomie. Odnośnie samokrytycyzmu jest on niezmiernie
ważny z powodu obiektywnego spojrzenia na dana sytuacje w jak
największym stopniu jest to możliwe a pozwala to na wychwycenie
ewentualnych błędów i zastanowieniem się nad tym czego się podjęło i
jakie to będzie niosło konsekwencje, przydatność itp. Wnioskując mogę
powiedzieć ze te cechy powinny być nierozłączne, niestety każdy wie jak to
bywa w życiu ...
2. Dorota Rosińska [17.12.09].
Od czasu narodzin córeczki w naszym domu pojawiło się wiele rzeczy
bardziej lub mniej potrzebnych tj. cała masa zabawek, książek a także ubrań
itp. Więc można już na samym początku stwierdzić, że jestem uległa-córci
na zakupach gdy chce od nas kolejną zabawkę, którą zapewne pobawi
sie troszkę lub praktycznie wcale; promocjom które po jakimś czasie
okazują się mniej atrakcyjne, a także różnym niezbędnym drobiazgom które
mogą nam się przydać a w praktyce leżą dawno na dnie półki i nikt tego nie
używa.
Podobnie było i teraz gdy przed mikołajkami w mojej pracy pojawił się
tzw. obnośny sprzedawca posiadający liczny asortyment odzieżowy, który
jak można sobie wyobrazić zachwalał każdy towar jak tylko potrafił
najlepiej. Nie byłyśmy z koleżankami za bardzo zainteresowane, ale on był
bardzo wytrwały, posiadał wiele argumentów oczywiście zachęcających do
zakupu. Po wielu namowach koleżanka wybrała dla swojego synka dresiki i
powiem szczerze zaczęła namawiać mnie na podobny zakup. A ja
pomyślałam, że ubranko może się przydać jako dodatkowy element
prezentu dla córci, koszt nie jest za duży, Pan akwizytor taki miły i tyle się
napracował, a przecież każdy chce żyć, czas przedświąteczny i jakby nie
było to jego praca, więc dokonałam zakupu. Gdy wróciłam do domu
stwierdziłam, iż są to kolejne dresy w tym samym rozmiarze, więc mogą
być mało potrzebne. Gdy córcia dostała od Mikołaja wymarzoną kolejkę,
słodycze i dresy jako dodatkowy prezent - w praktyce okazały się jeszcze
mniej atrakcyjnym zakupem gdyż szwy same rozchodziły się przy
pierwszym nałożeniu ubranka na dziecko. U mnie zadziałała reguła
społecznego dowodu słuszności (podejmując decyzję oceniamy ją przez
pryzmat zachowań innych) – koleżanka dokonała zakupu więc pod jej
wpływem zrobiłam podobnie. A także reguła lubienia i sympatii (łatwiej
ulegamy osobom do nas podobnym i tym, których lubimy) - wpływ
koleżanki i przemiłego Pana akwizytora.
10
2.1. Waldemar Pycka [18.12.09].
Czy gdyby to była kwestia "cudzego" dziecka, to czy coś by to zmieniło?
Czy posiadanie dziecka sprawia, że pewien przekaz bardziej do nas trafia?
Albo jeszcze inaczej: czy to, co jest dla nas najcenniejsze nie czyni nas
podatnymi na to, co tak nikczemne ze swej natury?
2.2. Dorota Rosińska [18.12.09].
Faktycznie można stwierdzić, że jeśli posiada sie dziecko to chciałoby się
mieć dla niego wszystko co najlepsze. Oczywiście z tym rozpieszczaniem
dziecka w kolejne zabawki i inne przedmioty po prostu przesadzamy. Jak to
moja koleżanka, której urodziła się siostrzenica fajnie nazwała, że na
punkcie tej małej istotki po prostu fiksuje. Każde zakupy i tak kończą sie
tym, że również siostrzenicy dostaje sie coś nowego podobnie jak u
mnie. Czyli jak widać zależy to od osoby, niezależnie czy jest to nasze
dziecko czy jak to Pan Doktor nazwał "cudze". Wszyscy jesteśmy podatni
na wpływy tylko czasami po prostu niektórzy potrafią znaleźć jakiś w tym
umiar, a niestety niektórzy nie....
3. A. Sz. [17.12.09].
Myślę, że moja uległość nie ma nic wspólnego z "duchem Świąt" ponieważ
mój udział w tej dyskusji podlega pod Argumentum ad baculum, czyli nie
wezmę udziału w dyskusji nie będzie zaliczenia. Uległam naciskowi i
pewnego rodzaju manipulacji prowadzącego zajęcia, ponieważ w ogóle nie
uczestniczę w żadnych forach, a słowo donos jest mi z natury obce. Tu nie
dość że muszę się w jakiś sposób zaangażować to jeszcze muszę ogłosić to
wszem i wobec. Mam nadzieję, że następnym razem będę uczestniczyć w
dyskusji "na żywo". Jest ona zdecydowanie ciekawsza i ma lepszą
dynamikę.
4. Waldemar Pycka [18.12.09].
Argumentum ad baculum? W pewnym sensie - tak. Donos? - podobnie.
Jednak: donos nie na kogoś innego, obcego, z mniej lub bardziej niskiej
pobudki; donos na samego siebie! A to oznacza same pozytywne treści:
spojrzeć na siebie z pewnego dystansu, uśmiechnąć się, przypomnieć sobie
chwilę, w której nie do końca (delikatnie mówiąc) kontrolowało się swoje
zachowanie. Dyskusje na żywo mają wiele zalet, ale też i wady - trudno
powrócić, przeanalizować argumenty, jeszcze raz przemyśleć własne
stanowisko. Pismo wymusza większy obiektywizm w głoszonym przez
siebie stanowisku, stąd też wypowiedź tego rodzaju jest bardziej
wiarygodna. No i nie ma tych "pozajęzykowych" środków nacisku: gestów,
głosu, szmerów, tej geometrii sali tak niesprawiedliwie obdzielającej prawo
11
do wygłaszania poglądów. Żeby "zaliczyć", to Pani wpis wystarczy, żeby
dać do myślenia - już nie.
5. Katarzyna P. [18.12.09].
Dokładnie za dni 6 w większych lub mniejszych grupach, z rodziną bliższą
lub dalszą, tą ukochaną, lubianą i tą też mniej lubianą (oby takiej jak
najmniej było), znajomymi i przyjaciółmi, zasiądziemy do wigilijnego
stołu. Większość z Nas czeka na ten dzień cały rok, zwłaszcza dzieci, z
powodów może nie z tych samych co My starsi, jednak czekają
niecierpliwie 12 miesięcy, bo chwilę po tym jak na niebie zaświeci się
pierwsza gwiazdka, chwilę po tym jak spałaszują kilka wigilijnych dań,
będą mogły zajrzeć pod choinkę, obiekt pożądania i ciekawości, "a co w
tym roku Św. Mikołaj mi przyniósł?" "czy byłam - byłem wystarczająco
grzeczny w tym roku, i czy aby na pewno mój list dotarł?"
Serce się raduje gdy po rozpakowaniu podarków na twarzach widnieje
uśmiech Jednak by ten uśmiech tam zagościł, MY rodzice, żony, babcie,
ojcowie, wujkowie i ciotki, w kolejkach supermarketów, drogerii, łowiąc
okazje PRZEBIERAMY się (niedosłownie) i wcielamy w owych Św.
Mikołajów.
Mimo przy długiego wprowadzenia cała historia moja zaczyna się w tym
punkcie. W tym roku do wigilijnej kolacji zasiądę w większym gronie. W
raz z moim "świeżo upieczonym mężem" od kilku miesięcy planowaliśmy
jak obdarować naszych najbliższych by każdy z nich zaglądając po choinkę
mógł poczuć się jak dziecko, najzwyczajniej ciesząc się z drobnego
podarunku, który miał być jedynie symbolicznym okazaniem pamięci Listę
prezentów skrupulatnie spisywaliśmy. W końcu doszliśmy do porozumienia
i ruszyliśmy do sklepów, by tych spraw nie zostawiać na przysłowiową za
pięć dwunastą. Dotarliśmy do pewnej sieciówki, powiedzmy drogerii czy
sklepu kosmetycznego, wychodząc z założenia że obdarujemy naszych
bliskich kosmetykami, które nie dość że fajnie wyglądają to i są praktyczne.
Stojąc przy półce z zapachami męskimi, zastanawiając się, który zapach
odpowiedni będzie dla Taty, teścia i szwagra słyszymy ciepłe i uprzejme
"Czy mogę w czymś pomóc?" nasza odpowiedź była dość spontaniczna i
brzmiała TAK. poprosiliśmy by poleciła nam Pani zapach dla dwóch panów
w średnim wieku, oraz jednego w wieku ok 30lat. Pragnę zaznaczyć iż
miały być to drobne podarki typu woda po goleniu, jakaś fajna woda
toaletowa czy dezodorant perfumowany dla szwagra. Pokazaliśmy Pani co
nam przypadło do gustu i zapytaliśmy co ona o tym sądzi, na co Ona
"Zapach trafiony i do tego w słusznej cenie, gdyż jest on w tej chwili w
świątecznej promocji, podejrzewam, że obdarowani będą bardzo
zadowoleni z prezentu jednak, gdybym mogła coś podpowiedzieć to woda,
którą państwo wybrali znajduje się w zestawie i cena zestawu jest o wiele
12
bardziej atrakcyjna, po pierwsze dopłacając jedyne 22,99 mają Państwo
wiodę, żel pod prysznic, mydełko o tym samym zapachu co woda + jako
prezent dezodorant, a do tego wszystko jest ładnie opakowane. Nadmienię
tylko że gdyby państwo chcieli zakupić wszystkie produkty oddzielnie to
koszt nie wyniósł by +22,99 lecz 45,00." Na co My przytaknęliśmy i z
uśmiechem na twarzy wsadziliśmy do koszyka 3 różne zestawy niby w
promocyjnych, bardzo atrakcyjnych cenach. Zadowoleni podziękowaliśmy
za pomoc i udaliśmy się w stronę kasy.
Morał: zamiast wydać na DROBNE upominki ok 100,00 w kasie owego
sklepu zostawiliśmy prawie 200,00 zł, czyli dołożyliśmy do tej OKAZJI
kolejną stówkę. Jednak gdyby tego było mało, to na spokojnie w domu
zliczając wszystkie produkty (gdyby chcąc je kupić oddzielnie) wyszło nam
że zapłacili byśmy mniej no bo dezodorant był PREZENTEM wliczonym w
cenę !!!
Według mnie ulegliśmy regule :
-Argumentum ad vanitatem (argument odwołujący sie do próżności) - w
zamian za ustępstwo, druga strona otrzymuje wyrazy uznania (np. "Jako
człowiek inteligentny, kompetentny itd. zgodzi sie pan ze mną, że....").
- Reguła społecznego dowodu słuszności - podejmując decyzję oceniamy ją
przez pryzmat zachowań innych; - w myślach widzieliśmy uśmiechy na
twarzy bliskich.
- Reguła lubienia i sympatii - łatwiej ulegamy osobom do nas podobnym i
tym, których lubimy; - pani była tak miła i fachowo opowiadała na temat
produktu.
- Reguła niedostępności - im trudniej nam coś zdobyć, tym bardziej to
cenimy - w końcu to okazja jedynie świąteczna.
I tak to było ze mną, wszystkim innym życzę przemyślanych zakupów i
spokojnych Świąt w gronie rodzinnego ciepła.
6. Agnieszka D. [18.12.09].
Z tą odwagą jest różnie ale w końcu do odważnych świat należy. Może to
się wydać śmieszne ale staram się nie ulegać innym i być twarda, a
zwłaszcza tak myślałam po tym jak Pan Profesor zaproponował temat
konieczny do zaliczenia, że nie dam się oszukać innym a przede wszystkim
świątecznym chwytom. Lecz muszę z " ciężkim sercem" przyznać się że
dałam się wykorzystać praktycznie jak dziecko mianowicie: trzy dni temu
ubrałyśmy choinkę w pracy i od tego momentu zapanował nastrój
świąteczny do takiego stopnia iż z tym nastrojem wróciłam do domu i gdy
próbowałam ustawić sobie w telefonie jakiś świąteczny dzwonek dostałam
SMS-a jak się okazało był akurat z sieci właśnie z świąteczną muzyka więc
nie patrząc na to co Pan Profesor mówił na wykładzie bez żadnego ale
weszłam na stronę i przez około 10 minut wybierałam sobie dzwonek na
13
telefon ta cała historia miała takie zakończenie iż zakupiłam jakiś
beznadziejny dzwonek nie przypominający nawet świątecznego z kąta
ubyło całe szczęście jedynie 10 zł. I po tym zdarzeniu zmieniłam swój
pogląd dotyczący wpływu innych osób na podejmowane przeze mnie
decyzje.
7. Sylwia S. [19.12.09].
Moja historia zdarzyła się pod koniec listopada. Siedząc na kanapie przed
telewizorem rozmyślałam sobie skąd tu wziąć pieniądze na, prezenty
gwiazdkowe. Wiedziałam, że mamy dużo wydatków (rachunki, ubranka dla
dziecka, itd.). Moje rozmyślania przerwał zaczynający się właśnie program
rozrywkowy, polegający na tym, że ludzie dzwonią, odpowiadają na
banalne wręcz pytania i wygrywają pieniądze (czasem nawet spore kwoty).
Nigdy nie brałam udziału w tego typu akcjach, gdyż nie wierzyłam w ich
wiarygodność. Po 15 min oglądania programu, Pani prowadząca zaczęła
coraz bardziej zachęcać do dzwonienia, przekonując, że "To właśnie ty
możesz zdobyć te pieniądze, wystarczy, że zadzwonisz..." Pula nagród
wzrosła do 1000 zł, jednak nikt nie dzwonił. Nagle wpadł mi do głowy
pomysł, żeby wysłać kilka sms-ów ( w końcu potrzebowałam tych
pieniędzy na prezenty). Zagadka była całkiem prosta i zaczęło się...
Zaczęłam dzwonić po kilkanaście razy. Miałam telefon na abonament więc
nie było problemów z brakiem funduszy na karcie, tym bardziej, że cały
czas miałam przed oczami dużą sumę do wygrania. W końcu poddałam się.
Nagle zadzwonili do mnie z Plusa i poinformowali, że mój rachunek
przekroczył kwotę 300 zł!!! PORAŻKA!!! Jak mogłam tak się nabrać. Chęć
zdobycia pieniędzy na prezenty gwiazdkowe przerosła zdrowy rozsądek.
Myślę, że poddałam się:
a) regule lubienia i sympatii - Pani prowadząca program była przemiła i
przekonująca,
b) regule społecznego dowodu słuszności- widziałam w myślach radość
męża z wygranej,
c) regule niedostępności - nie miałam takiej kwoty a bardzo jej
potrzebowałam.
8. Natalia Watrak [19.12.09].
Zastanawiam się, którą historię wybrać hmm...ja ciągle nabieram się na
"promocje" i nie wiem kiedy w końcu się nauczę nie wierzyć w to. Ostatnio
będąc w Zamościu pojechałam z chłopakiem do Carrefoura, chodząc po
supermarkecie natknęłam się na "super promocje" suszarki do włosów ( w
domu mam dwie ale pomyślałam, że za te pieniądze - 19.99zł - kupie
jeszcze jedną w razie "W", gdzieś na jakiś wyjazd sie przyda itp. ). Nie
zastanawiając się kupiłam ją. Po trzech zabiegach suszenia włosów
14
poczułam zapach spalenizny i suszarka odmówiła posłuszeństwa Jeju taka
zła byłam na siebie, bo zamiast dołożyć i kupić coś normalnego ja jak
zwykle tracę pieniądze na te "promocje". Już nic nie wspomnę ile się
nasłuchałam od mojego chłopaka, który zawsze mnie przestrzega przed tego
typu promocjami, ale ja jakaś zaślepiona ciągle jestem ciągle zadaje sobie
pytanie po co mi ta suszarka była? przecież mam w domu dwie. Gdzieś
latem też złapałam się na obniżkę cen butów, od razu pomyślałam wezmę
dwie pary. Jak ta głupia ładowałam do koszyka nie patrząc na nie, w domu
po tygodniu użytkowania obie pary były do wyrzucenia, bo sie rozkleiły
(cóż to za promocja). Choć raz moja głupota przeszła ludzkie pojęcie w
Zamościu jest raz w tyg. dokładnie w niedzielę giełda (prócz samochodów
są tam stoiska z ubraniami itp.) koleżanka mówiła, że takie rzeczy są super
więc pomyślałam pojadę. Pojechałam, ludzi tam było tyle, że ledwie się
dopchałam do paru stoisk. Oczywiście kupiłam sobie buty, bluzki itd.oczywiście w "promocji". W domu pokazując mamie moje zakupy
stwierdziłam, że kupiłam dwa lewe buty ile śmiechu mieli ze mnie, moja
mama pocieszyła mnie, że na drugi raz jak pojadę to kupie dwa prawe i
będzie ok. Mi tam do śmiechu nie było. Ciągle miałam wyrzuty sumienia,
jak mogę być taka naiwna???!!! Czemu dałam sie po raz kolejny
zmanipulować? Sama nie wiem z czego to wynika ciągle staram się kupić
coś taniej a wychodzi inaczej Mój chłopak cały czas powtarza mi żebym nie
kupowała nic co będzie na promocji, ale jednak ciągnie... z tego co widzę to
nie tylko mnie. Każdy z nas kiedyś się nabrał, tylko że nikt z nas nie może
zagwarantować, że nigdy juz się to nie powtórzy...to chyba jest silniejsze od
nas.
9. Anna Warda [19.12.09].
Historia która opiszę wydążyła się mojemu mężowi. Pewnego grudniowego
południa po zakładzie pracy męża, chodził Pan który sprzedawał książeczki
w tym kołysanki. Z tego względu, że mamy synka, mąż postanowił kupić
kołysankę wraz z płytą. Kołysanka kosztowała 30zł. Bardzo się ucieszył, że
kupił dziecku kołysankę i nie aż taką drogą, tym bardziej , ze zbliżały się
Mikołajki.
Mąż przyszedł do domu zaczął oglądać książeczkę z kołysankami wraz z
załączoną płytą. Płytę też przesłuchał i tu emocje pozytywne po zakupie
książeczki minęły. Okazało się ze kołysanki śpiewane przez wykonawców,
wcale nie oddaja ten magii, kołysanek śpiewanych za dawnych czasów.
Kołysanki zaśpiewane są w sposób nowoczesnych, zbyt udziwniony.
Później jeszcze się okazało, że po co nam ta płyta jeśli mamy już podobną,
lepsza od tej. (…)
15
9.1. Waldemar Pycka [20.12.09].
Jak Pani sądzi: czy praca jest dobrym miejscem do dokonywania tego
rodzaju transakcji? Nie pytam o męża, lecz o samą zasadę - skoncentrowani
na jakimś problemie otrzymujemy sygnał, że możemy przy okazji
rozwiązać inny problem. Jakaż wygoda, nieprawdaż? I chyba można to
rozszerzyć na inne "problemy": moje dzieci np. opanowały dość wcześnie
taktykę uzyskiwania zgody swej mamy na trudne prośby opartą na
wyczekiwaniu momentu, w którym była czymś bardzo zajęta. Wtedy
wpadali i pytali się, czy mogą coś tam zrobić (np.), ponaglając przy tym
mamę. Było to bardzo skuteczne działanie. He, he...
9.2. Anna Warda [20.12.09].
Sądzę, ze powinniśmy spojrzeć na to z dwóch stron i ogólnie. Mianowicie
ze strony sprzedającego. Sprzedający Pan wybrał dobry moment na
sprzedawanie książek. Po pierwsze po wypłacie, a po drugie czas
świąteczny. Oraz możliwość dotarcia i namawiania do kupna dużej ilości
potencjalnych klientów(przedstawiając same zalety produktu – bo nikt
sprzedający nie przedstawia wad swoich produktów?).
Ze strony kupującego jest to wygoda, możliwość zakupu produktu, który
jest dostępny od ręki. Ryzyko zakupu produktu niepotrzebnego pod
wpływem chwili.
Praca nie jest dobrym miejscem do dokonywania tego typu transakcji, z
powodu odciągnięcia pracownika od wykonywanej pracy oraz ryzyka złego
zakupu. Zgadzam się z tym, że jak pracownik jest zajęty swoja praca i
zostanie rozproszony to i też łatwiej zostaje pod wpływem nieprzemyślanej
chwili manipulowany (skupiony nad czymś innym nie skupia się na tym co
kupuje i czy to w ogóle potrzebne – np.: by sprawić przyjemność
sprzedającemu, albo szybko pozbyć się namawiającego do kupna produktu kupując tą rzecz (manipulacja innych osób - manipulując się –
nieświadomie ?świadomie?). Pewnie tak i tak. Świadomie wtedy kiedy
dojdziemy do tego, że osoba zrobiła na nas interes, a my daliśmy się
namówić – mimo to, że nie byliśmy pewni na 100%. Takie działanie
sprzedającego jest jak najbardziej skuteczne.
9.3. Joanna Kurek [21.12.09].
Piszę w kontekście wypowiedzi Pani Ani, chciałabym się odnieść co do
zakupów podczas pracy. Sama doświadczyłam sytuacji, kiedy to do nas do
biura przyszedł pan z handlem obwoźnym, no i ja zgodnie z wyznawaną
twardo zasadą - iż w pracy się pracuje i tylko pracuje a na zakupy polatam
sobie w wolnym czasie, wtedy kiedy to JA chcę i potrzebuję - nie
uczestniczyłam w licytacji koleżanek z biura, której co się podoba, która co
kupuje, itd. ALE DO CZASU. Dopóki kątem oka nie zobaczyłam lub kątem
16
ucha nie usłyszałam, że pan sprzedawca ma coś interesującego dla mnie,
czego nie mogę znaleźć w żadnym sklepie lub w innych sklepach jest dużo
dużo droższe.. także prędzej czy później, co z tego, że mamy jakieś ściśle
określone zasady, których usiłujemy przestrzegać, nie rzadko zaklinamy się,
że czegoś tam nigdy nie zrobimy (lub zawsze coś) bo zasady, zasady,
zasady! które i tak zawsze istnieje prawdopodobieństwo, że je złamiemy,
później wstydząc się samemu przed sobą, nie przyznając się przed innymi,
iż ulegliśmy tej "magicznej sile wyższej", która nami po prostu bezczelnie
rządzi!!!;)
P.S.: Pan z handlem obwoźnym, po pierwszej od razu udanej
wizycie, przychodzi do naszego biura REGULARNIE;)
9.4. Waldemar Pycka [21.12.09].
Czas: mamy ten zorganizowany przez siebie, jakoś zaplanowany, ale dotyka
nas też i ten drugi - przypadkowy, okazyjny, często niechciany. Jak Pani
sądzi, na ile ulegamy wpływom w jednym, na ile zaś w drugim czasie?
9.5. Joanna Kurek [25.12.09].
Trudne pytania Pan zadaje;) takie skłaniające do przemyśleń.. Otóż sądzę,
że jest to dosyć względna sprawa, zależna od powiedzmy osobowości? stylu
życia? Ja na przykład właśnie starannie organizuję swój czas, staram się
dzielić go ściśle na słynne trzy części: czasu pracy, wolnego i odpoczynku.
Ponieważ doba ma 24h, to na każdą część przypada 8 godzin. No i tu
właśnie chyba zaczyna się problem ponieważ praca akurat podlega ściśle
zorganizowanemu czasowi, nie łatwo jest ją 'przesunąć', odłożyć na później
albo wyeliminować kosztem innych planów. Gorzej z czasem wolnym i
odpoczynkiem, jak wykorzystać czas wolny na te wszystkie niezbędne,
nieuniknione potrzeby i plany, nie kradnąc przy tym czasu przeznaczonego
na odpoczynek? W moim przypadku może wydać się to śmieszne lub
niemożliwe, taka zasadniczość pod tym względem, ale no właśnie staram
się zachować tę równowagę. Z pracy wychodzę punktualnie po 8 godzinach
(za co często słyszę żale koleżanek), na odpoczynek daję sobie 6 do 8
godzin, kradnąc te dwie godziny dla czasu wolnego i wtedy jestem dopiero
happy, że wszystko mam pod kontrolą. Aaaaale;) czasami są sytuacje, kiedy
w biurze jest nawał pracy i trzeba zostać po godzinach, z kimś się umawiam
i ten ktoś się spóźnia albo spotkanie się przeciąga poza wyznaczone ramy
czasowe, a w nocy sąsiedzi z góry robią imprezę i nijak nie idzie zasnąć!!
To jest ten nie planowany czas, na który nie mamy wpływu a jednak trzeba
mu ulec dla dobra sprawy albo po prostu nie mając innego wyjścia?
Ponieważ jestem tak zorganizowana, mnie takie sytuacje delikatnie
przerażają ale domyślam się, że inni lepiej sobie z tym radzą: naturalnie
obojętnie a nie którzy nawet entuzjastycznie (ci, którzy biorą dzień takim
17
jaki jest?) Chociaż, z drugiej strony, kiedy niespodziewanie, przypadkowo
spotykają mnie miłe rzeczy, i poświęcam na to swój tak cenny,
zorganizowany czas, nie irytuję się już aż tak bardzo;) Więc tu może chodzi
właśnie o taką zależność, jakie czerpiemy korzyści? czy w ogóle czerpiemy
korzyści i co z czego możemy zyskać? Jeżeli spotyka mnie nagle, okazyjnie
coś dobrego, to przymykam oko na swoje zasady i jestem satysfakcjonowana, a jeżeli coś tracę, czemuś się poddam czego później żałuję to nie
dość, że jestem zła, to jeszcze staram się więcej nie poddać podobnej
sytuacji, nie ulec jej i im podobnych..
10. Dorota Małysz [20.12.09].
Jak wiadomo wszystkie, no może prawie wszystkie promocje to po prostu
przebiegłe sztuczki, pułapki marketingowców, w które ludzie wpadają.
Niedawno zepsuł mi się odkurzacz więc wybrałam się w tym celu do
sklepu RTV i AGD na zakup nowego. Długo oglądałam, nie mogłam się
zdecydować. Podeszła do mnie pani (uśmiechnięta) pracująca w tym
sklepie. Przedstawiła mi model odkurzacza z wieloma ciekawymi
funkcjami i jej zdaniem najlepszym. Ja tak analizując zauważyłam, że inne
odkurzacze mają te funkcje, ale są znacznie droższe. Więc zapytałam czemu
cena jest taka niska w końcu inne maja te funkcje, ale kosztują o wiele
więcej; na to pani odpowiedziała, że to nowa firma, nie dawno
wprowadzona na rynek i chce zachęcać klientów do kupna swych towarów
poprzez okazjonalne ceny. Po namyśle wzięłam. Byłam zadowolona, bo
mam czym sprzątać. Moje szczęście trwało do momentu gdy z pojemnika (
był to odkurzacz bez workowy) zaczął wydostawać się kurz wtedy zamiast
odkurzać - ZAKURZYŁ mieszkanie. Pojemnik okazał sie nie szczelny.
Byłam 4 razy na reklamacji, owszem zostawiali na 2 tygodnie i za każdym
razem wracał ,,zakurzacz powietrza "a nie odkurzacz dywanów. Dałam
sobie spokój z reklamacjami bo ile można. Wiem, że poddałam się
manipulacji i sile przekonania ekspedientki ze sklepu. Teraz mam
ZAKURZACZ POWIETRZA i chętnie oddam.
11. Marlena Paździor [21.12.09].
Byłam przekonana, że w te święta ominą mnie wszystkie „promocje” i
„super okazje”. Choruję, więc cały czas siedzę w domu. Nie odwiedzam
supermarketów, telewizję oglądam rzadko, bo zwykle jest coś innego do
zrobienia. Jednak jak wszyscy wiemy „wszystko może się zdarzyć”.
Jak zwykle święta wiążą się z wieloma czynnościami. Sprzątanie,
gotowanie, przygotowywanie prezentów, czy ubieranie choinki wymaga
swojego czasu. Ze względu na to postanowiłam przygotować plan
działania. Wszystko spisać, żeby o wszystkim pamiętać i żeby wybrać
właściwy do tego moment. Gdy pewnego dnia sprzątałam pokój i
18
obserwowałam, jaki piękny śnieg pada za oknem, usłyszałam dzwonek do
drzwi. Nie spodziewałam się niczyjej wizyty, więc zastanowiło mnie kto to
może być. Za drzwiami stał elegancko ubrany Pan, który podając rękę
szybko się przedstawił. Zapytał, czy mam chwilę czasu na krótką opinię o
nowo wypuszczanym na rynku produkcie. Świadomość, że mam sporo
wolnego czasu i że święta to czas pomagania innym – zgodziłam się. Ze
swojej torby Pan wyjął perfumy i poprosił o opinię dotyczącą zapachu.
Zaczęłam się zastanawiać, czy dobrze zrobiłam otwierając drzwi, ale nie
było czasu na myślenie, gdy Pan szybko opowiadał mi o nowej serii
perfum. „Producent ten sam co Hugo Bossa, perfumy cieszą się dużym
zainteresowaniem w Europie, cena jest bardzo promocyjna, a teraz można je
kupić w Polsce” Od słowa do słowa miałam w rękach dwa flakoniki perfum
i słuchałam, że cena jest dostosowana do polskich warunków, że dwa
flakoniki będą w tej samej cenie, że skoro jestem taka miła, to cena jest
jeszcze niższa. A tylko 10 osób ma szansę na tak wspaniałą okazję.
W tym momencie włączył się mój instynkt samozachowawczy.
Zdecydowanie powiedziałam Panu, że cena jest dla mnie za wysoka. Pan
przyznał, że wszystko to rozumie, bo też jest studentem, więc jeszcze
obniżył cenę po zadaniu bardzo trudnego pytania (2+2x2). Mimo to
powiedziałam NIE! Po tym mężczyzna powiedział, że jeśli wszystko
zostanie między nami, to sprzeda mi jeden flakonik w prezencie
świątecznym za jedyne 24 zł. W tym momencie przypomniałam sobie o
choince, o prezentach, o śniegu za oknem, o ciężkiej pracy jaką Pan
wykonuje (pewnie sam chce zarobić na prezenty) i zgodziłam się kupić ten
jeden flakonik. Teraz zastanawiam się, komu właściwie mogę podarować
taki prezent. Mi zapach ten szczerze mówiąc średnio się podoba, a i
najbliżsi mają zwykle swoje ulubione perfumy. Choć chciałam uniknąć
„świątecznych promocji”, to same przyszły do mnie, a do tego dałam się w
nie wciągnąć… Gdy później się nad tym zastanawiałam, trzeba przyznać, że
Pan był dobry w manipulowaniu innymi. Reguły, które według mnie
zastosował to m.in.:
- Reguła niedostępności – jest przecież tylko 10 takich zestawów,
- Reguła lubienia i sympatii – Pan w moim wieku, również student,
komplementy – „jestem miła”, grzecznie się przedstawił podając rękę,
- Reguła społecznego dowodu słuszności – znany producent, marka zdobyła
uznanie w Europie.
11.1. Waldemar Pycka [21.12.09].
Brawo Pani Marleno. Nie za zakup, oczywiście, lecz za analizę sytuacji. Jak
Pani sądzi, czym dla Pani był gest podania ręki? Na ile późniejsze działania
mieściły się w planie wytyczonym przez ten gest?
19
11.2. Marlena Paździor [22.12.09].
Podanie ręki to dla mnie wyraz szacunku do kogoś, zapoznania się z kimś
oraz przełamania dystansu. Pan podając rękę i przedstawiając się rozpoczął
pewnego rodzaju relację, w którą się wciągnęłam. Nie był to bezimienny
ktoś pukający do drzwi, ale Pan który od razu stał się na ileś "bliski".
Jest to też pewnego rodzaju zobowiązanie: Pan od razu obdarza mnie
zaufaniem - podaje rękę, więc chętnie go wysłucham. Poza tym traktuje
mnie jak osobę równą sobie, a z czasem zauważam że nawet podobną. I tak
od podania ręki - kupuję perfumy, co było z góry zaplanowane przez Pana.
Choć nie zareagowałam na inne "argumenty", kupiłam perfumy w
specjalnej dla mnie cenie, a tą wyjątkowość podkreślało już symboliczne
podanie dłoni na początku rozmowy.
12. Magdalena Czemierzewska [22.12.09].
Moja przygoda związana z donosem na rzeczywistość przedświąteczną
będzie trochę banalna, ale skoro każdy opisuje podobne sytuacje to i ja nie
widzę powodu, dla którego miałabym nie opisać swojego przypadku.
Trudno uwierzyć jak można tak dać się nabrać, no nic ten donos ma mieć
charakter samokrytyczny, więc było to tak... w ostatnią sobotę idąc do
domu obładowana zakupami na święta, jak codziennie postanowiłam
zajrzeć do skrzynki na listy, poza kartkami świątecznymi od najbliższych
nic ciekawego w niej nie było, tylko parę ulotek reklamowych, jednak one
nie przykuły mojej uwagi (pomyślałam sobie, że przecież ja na te "ich"
promocje się nie nabiorę) i jak zawsze wyrzuciłam zbędną makulaturę.
Otwierając drzwi do domu na wycieraczce zobaczyłam jeszcze jedną
ulotkę, trochę oburzona ponownie pomyślałam: ile można, już w skrzynce
było ich za dużo i zabrałam ją ze sobą chcą ponownie wyrzucić. Jednak ta
ulotka wydała mi się wyjątkowa ;) na pierwszej stronie zobaczyłam
Mikołaja trzymającego w ręku super zestaw do włosów a pod nim napis:
"Takiej promocji nie możesz przegapić, do wyczerpania zapasów". Ta
druga część zdania szczególnie mnie zaciekawiła, a raczej "pospieszyła".
Nie zastanawiając się ani chwili poszłam do pobliskiego marketu z ulotką w
ręku w poszukiwaniu "super" zestawu (suszarka z dyfuzorem, 3 szczotki )
w naprawdę atrakcyjnej cenie. W sklepie okazało się, że nie ma tego
zestawu bo się skończył ale dowiozą i poinformowano mnie, że po południu
będzie. Przeszło mi przez myśl, że przecież miało być do wyczerpania
zapasów, a jednak mają tego więcej hmm...przyjdę później. Kolejna wizyta
w sklepie okazała się totalną pomyłką. "Super" zestaw był wielkim
"niewypałem" i dobrze, że w porę się opamiętałam. Każdy dodatek z ulotki
kosztował dodatkowo, cena obejmowała samą suszarkę. Dzisiaj rano...
trochę wstyd mi się przyznać... położyłam swoją ulotkę z wycieraczki
sąsiadce mieszkającej obok, żeby kolejny raz nie dać się "złapać".
20
Gdybym była dzieckiem przestałabym chyba lubić Mikołaja. Wydaje mi
się, że uległam:
Argumentum ad crumenam (argument odwołujący się do trzosu) odstąpienie od własnego stanowiska oraz zgoda strony przeciwnej wiązać
się będzie z jej osobistymi korzyściami. Regule zaangażowania i
konsekwencji - angażując się w coś trudniej nam oceniać słuszność naszego
postępowania, stąd działamy konsekwentnie według pierwotnego planu;
Zaangażowałam się w zakup zestawu zapominając o swoim dotychczasowym nawyku nie oglądania ulotek świątecznych, a mój plan uległości
wyglądał następująco: zainteresowała mnie pierwsza strona ulotki, byłam
dwukrotnie w sklepie, chciałam kupić produkt, na szczęście się
opamiętałam. Regule niedostępności - im trudniej nam coś zdobyć, tym
bardziej to cenimy; Wydawało mi się, że ten zestaw jest wyjątkowy i
dlatego tak się starałam, żeby go mieć.
13. Urszula Dudziak [24.12.09].
Mój donos jest związany z wygrana samochodu w formie wysyłania smsów do Telewizji Polskiej TVP. Więc, przed świętami każdy chce otrzymać
wyjątkowy prezent. Oglądając telewizję napotkałam się na konkurs smsowy, do wygrania był nowy samochód Volkswagen Passat. Fajny bym
sobie zrobiła prezent gwiazdkowy. Dałam się skusić na wysłanie sms, żeby
wygrać samochód. Dokładnie za chwilę otrzymałam wiadomość z TVP, że
komputer przydzielił mi określoną liczbą, która była nieco daleko od tej
właściwej. Właściwa liczba określała, że jak wyśle jeszcze raz sms to ten
przedział między właściwą liczbą i moja szansa zwiększy się. Zaufałam,
ponieważ miałam nadzieje skrytą na wygranie tego samochodu. Toteż po
wysłaniu sms, dostałam kolejnego, że jak chce grac dalej o Passat-a to
trzeba wysłać sms o treści podatek, żebym ten podatek nie płaciła. Po tym
straconym czasie i pieniędzy na sms-y zrezygnowałam z dalszego
wysyłania sms-ów. Dałam się podejść, byłam naiwna wierząc że kiedyś coś
wygram. Po tym doświadczeniu widać, że właśnie każdy zarabia na tych
sms-ach a ludzie wierzą.
A co do pytania Pana Doktora, związanego ze świętami, "czego tak
ludzie wariują przed świętami?". Pracuję w sklepie, więc na każdym kroku
widzę jak wariują ludzie. Z półek wszystko znika, a my jako społeczeństwo
jesteśmy trochę uzależnieni od innych ludzi to i my wariujemy żeby nam
chleb przed nosa nie zabrali, musimy rywalizować z ludźmi i trochę sami
wariować bo by wszystko nam zabrali.
13.1. Agnieszka Lis [24.12.09].
Zgadzam się z Panią Urszulą. Niestety w dzisiejszym świecie ludzie nie
wiedzą co robią. Każdy chce żeby święta w jego domu wyglądały jak
21
najlepiej, żeby były jak najpiękniejsze, ale czemu ludzie tak wariują w
sklepach? nigdy chyba tego nie zrozumiem.
Chciałam przedstawić moją historię, bo niestety i ja dałam się oszukać, a
obiecałam sobie że będę uważała, tym bardziej po wykładach z logiki, gdzie
nasz wykładowca przestrzegał nas przed wszelkiego rodzaju manipulacją i
oszustwami. Pewnego dnia do mojego domu zadzwoniła pani która
reprezentowała firmę orange. Telefon był kierowany do mojego taty, a
chodziło o przedłużenie umowy na abonament telefoniczny. Zważając na
to, iż ja byłam kiedyś pracownikiem podobnej firmy, tato mój oddał mi
słuchawkę twierdząc, że " lepiej sie na tym znam".
Pani przedstawiła mi abonament za 50zł, nową nokię oraz przez cały
okres trwania umowy (2 lata)darmowe minuty do trzech numerów w orange
bez ograniczeń. Pomyślałam że to bardzo dobra oferta i zgodziłam się, po
uprzednim zapytaniu czy na pewno te minuty do trzech numerów są beż
ograniczeń. Tato był zadowolony. Piszę był, a nie jest, ponieważ gdy po
trzech dnia pan z firmy orange przywiózł tacie umowę wraz z telefonem
okazało się, że na każdy z trzech numerów tato ma miesięcznie 100minut.
Nie było mnie wtedy w domu, a gdy następnego dnia pojechałam do salonu
orange powiedziano mi że musiałam źle zrozumieć.;-( Reklamacja więc nie
została uwzględniana a ja jestem zła na siebie że dałam się oszukać i na
wszystkich ludzi którzy tak kłamią dla osiągnięcia swojego zysku.
Wiem też, że ja jestem przede wszystkim winna. Nie powinnam zgadzać
się na umowę telefonicznie. Ale ta pani była taka przekonywująca i miła.
Zaufałam jej;-( Na błędach się człowiek uczy.
13.2. Waldemar Pycka [24.12.09].
Czyżby więc zakodowany w nas ewolucyjny mechanizm "walki o byt"
sprawiał, że w pewnych sytuacjach walczymy o towar tylko dlatego, że
widzimy innych z "ciągiem na półki"?
13.3. Urszula Dudziak [25.12.09].
Moim zdaniem Panie Doktorze tak właśnie jest, jak inni robią tłum i walczą
o towar, to inni także muszą tak postępować bo nic by nie mieli. Niedawno
słyszałam jak księża w pewnym kościele rozdawali alkomaty za darmo,
żeby ludzie cos zrozumieli mając te alkomaty, żeby wsiadając do
samochodu nie pili alkoholu i byli trzeźwi. Tak rzucili się na księdza,
wyrywali mu to te urządzenia, zachowywali się jak zwierzęta, żeby dostać
pożywienie. Na każdym kroku widać jak ludzie robią, żeby dostać coś
lepszego.
A tak poza tym, chciałam jeszcze coś dodać. Byłam dziś w Kościele na
mszy. Za każdym razem na sumie są oklaski dla proboszcza, za to że jak
rozmawia i postępuje z wiernymi. Według mnie Kościół służy do
22
wyciszenia, modlenia się, każdy przychodzi z jakąś intencją i się
modli. Dzisiaj mówił ksiądz, że jest zadowolony, szczęśliwy ponieważ dużo
dostał w różnej formie życzenia świąteczne, za to dziękował ludziom. Na
koniec dodał, "te osoby które nie wysłali życzeń to teraz mogą sie
uśmiechnąć do proboszcza". Czyż to nie jest zmuszanie ludzi do uśmiechu?
Kiedyś powiedział, czy podoba się nam chór jak śpiewają, cóż ludzie mogli
zrobić, zaklaskać, choć tak ładnie nie śpiewali. Jak jeden mocno klaszcze to
i inni się przyłączają. Może i jesteśmy solidarni wobec innych, ale żeby to
nie było coś w rodzaju zmuszania do klaskania.
14. Joanna K. [26.12.09].
Będąc na zakupach przedświątecznych w centrum handlowym
poszukiwałam prezentu dla mojego 3-letniego chrześniaka Rafałka.
Zaciekawiła mnie promocja na dziecięce samochody na akumulator. Od
bardzo dawna chciałam mu kupić taki prezent, ale ceny mnie przerażały,
gdyż jak wiemy studenci ciągle narzekają na brak pieniędzy. A tu
napotkałam się na ogromny wybór różnych modeli samochodów, w
ciekawych kolorach oraz wzorach. Cena dla mnie była przystępna i
przyciągało mnie słowo "promocja 50%" oraz ludzie którzy cieszyli się z
zakupu tych cudnych aut. Podszedł do mnie akwizytor i zaczął zachęcać do
zakupu. Był bardzo miły, sympatyczny a do tego przystojny i wszystko mi
wytłumaczył. Po krótkiej chwili kupiłam jeden z samochodów na
akumulator. W swojej wyobraźni widziałam jak Rafałek cieszy się z
prezentu. Natomiast czar prysł, gdy wróciłam do domu. Mama uświadomiła
mnie, że samochód jest za mały dla Rafała i szybko z niego wyrośnie, że w
zimie nie pojeździ nim na dworze no i w domu nie ma miejsca na jazdę
takim autem. Do tego jakby było mało brat widział taki sam samochód w
jeszcze niższej cenie niż ja zapłaciłam. Widać atmosfera przedświąteczna,
promocja, akwizytor, inni kupujący, chęć zobaczenia radości dziecka
sprawiło, że uległam zakupowi, który okazał się niestety nie trafny.
Sprawiło mi to wielka przykrość i ogromną złość na samą siebie.
Uległam regułom:
niedostępności - wydawało mi się, że to wyjątkowa okazja i dlatego
zdobyłam ten prezent, który był dla mnie wcześniej niedostępny w
odpowiedniej cenie;
lubienia i sympatii - akwizytor okazał się miłym człowiekiem, który
zachęcająco prezentował samochody dziecięce, że nie umiałam odmówić
zakupu;
społecznego dowodu słuszności - inni kupowali więc i ja kupiłam, widząc
ich uśmiechy na twarzy wiedziałam, że są zadowoleni.
23
15. Barbara M. [26.12.09].
Nie przypominam sobie bym została kiedykolwiek oszukana przez jakąś
promocje lub też wszelkiej maści sprzedawców spotykanych na każdym
kroku. Naciągnięta - i to wiele razy, ale nikt mnie nie oszukał. Zawsze
wiedziałam co kupuję. Wielokrotnie nawet kupowałam wiedząc, że nowy
nabytek do niczego mi się nie przyda, chcąc za cenę oferowanego produktu
kupić święty spokój lub pomóc uprzejmemu sprzedawcy. Umiejętność
wzbudzenia sympatii u potencjalnego klienta jest bardzo często gwarancją
sukcesu. Ale nie zawsze. Jedną z takich sytuacji chciałabym opisać.
To nie był z pewnością udany dzień. Nie pamiętam dokładnej daty, ale
miało to miejsce pod koniec lata. Było gorąco, bolała mnie głowa, z miliona
pilnych spraw udało mi się pomyślnie załatwić raptem kilka. Na dodatek
odpadł mi flek z buta i każdy krok boleśnie uświadamiał mi, że moje
ulubione sandałki właśnie przeżywają gehennę...podobnie jak ja sama.
Szłam na autobus bliska płaczu, błagając w myślach Opatrzność by ten
dzień skończył się jak najprędzej. I wtedy właśnie moją uwagę przykuł
mężczyzna idący przez rynek w moim kierunku. Ale co to był za
mężczyzna! Adonis! Młody bóg! Olśniewający uśmiech oślepiał bardziej
niż słońce stojące wysoko na bezchmurnym niebie. Wszelkie zmartwienia
koszmarnego dnia poszły w zapomnienie w obliczu tego zbliżającego się
"Cudu Natury". Przystojniak przywitał się uprzejmie i uśmiechną
uśmiechem obliczonym na osiąganie efektu "galaretowatych" kolan u
kobiet. Jednak całe dobre wrażenie wywarte na mnie rozwiało się już po
pierwszych jego słowach.
- Dzień dobry! Mam dziś specjalne zadanie. Podrywam kobiety oferując im
niesamowite perfumy...
- No to proszę podrywać kogo innego bo mnie się spieszy! - usłyszał w
odpowiedzi. Minęłam go i odeszłam. Gdybym miała wtedy choć odrobinę
lepszy humor to uległabym magii rozsiewanej przez piękny uśmiech "pana
od perfum" i kupiła perfumy pewnie nawet ich nie wąchając. Ale ja byłam
zła jak osa a on nie dał mi poczucia, że jestem wyjątkowa, czego
potrzebowałam bo dzień był dla mnie wyjątkowo przykry. "Podrywam
kobiety" - czyli wszystkie. Imponujący wygląd i wspaniały uśmiech nie
wystarczyły. Nie jest tajemnicą, że w tym fachu fizyczna atrakcyjność
niesamowicie pomaga. Trzeba ją jednak umiejętnie wykorzystywać, a tego
ów przystojny pan nie umiał. Jeśli się nie nauczy to niestety, ale nie wróżę
mu sukcesów w tym zawodzie... Nie jestem wyjątkiem, daję się skusić
promocjom, kolorowym ulotkom, ciekawym reklamom, lub miłym paniom
w drogerii które ze ślicznym uśmiechem na twarzy proponują mydełko za
jedyne 2.99. Kupuje wiec mydełko choć i tak wiem, że nie będę go
używała, bo mydełka TEJ właśnie firmy wywołują u mnie reakcje
alergiczną. Po co je więc kupiłam? Bo było w promocji, a pani w drogerii
24
taka miła...Podobnych sytuacji było tak wiele, że nie jestem ich w stanie
nawet zliczyć. I będą się one powtarzały. Zawsze się znajdzie sposób by
namówić mnie na zakup czegoś czego akurat nie potrzebuję. Jednak
pewnemu przystojniaczkowi sprzedającemu perfumy się to nie udało, i to
uważam za swoje małe zwycięstwo.
15.1. Waldemar Pycka [27.1.09].
Nie powiem, tekst interesujący i dający sporo do myślenia. Wygląda na to,
że Pani sobie igra z okolicznościami, dając się wciągnąć w pułapki,
wiedząc, że to są pułapki i sięgając po przynętę, wiedząc że to jest
przynęta... hmm....
15.2. Barbara M. [27.12.09].
Bardzo możliwe. Żyję z ludźmi i dla ludzi. Jeśli kupując jakieś świństwo
mogę komuś pomóc to trudno. Mój portfel jakoś to przeżyje, a przy okazji
może ktoś dostanie premię za duży utarg i ja się przyczynie do szczęścia tej
osoby? Silnie kojarzy mi się to z osobami żebrzącymi na ulicach. Wolę pięć
razy dać pieniądze oszustowi niż raz przejść obojętnie obok osoby która
faktycznie mojej pomocy potrzebuje. Ryzyko jest tu wliczone w koszty.
15.3. Małgorzata N. [27.12.09].
Basiu! Chciałam się ustosunkować do tekstu, który Ty napisałaś bo czytając
to pomyślałam, że brzmi bardzo znajomo...Krakowskie Przedmieście w
Lublinie jest magiczne, i mnie również udało się spotkać takiego "czarusia"
który oferował cudowne perfumy dla wyjątkowych kobiet! Mnie wówczas
uratowało jedno- na Krakowskim Przedmieściu zepsuł się bankomat a ja nie
miałam gotówki....a tak przecież bym kupiła pozdrawiam
16. Magdalena S. [27.12.09].
Witam wszystkich forumowiczów! Czytając wypowiedzi moich
poprzedników zaczęłam się zastanawiać jaka jest siła promocji oraz innych
chwytów stosowanych przez liczne sieci handlowe. Cieszę się, że nie jestem
osobą uległą a co za tym idzie nie kuszą mnie rzekome promocje, przeceny,
a tym bardziej świąteczny szał zakupowy. Nie przekonują mnie miłe
ekspedientki bądź akwizytorzy. Jednym ze sposobów na ,,mądre" zakupy
jest wyznaczenie sobie pewnego limitu (mam na myśli limit pieniężny),
którego nie mogę przekroczyć choćby dana rzecz była jak najbardziej w
moim guście lub guście bliskiej mi osoby. Moim zdaniem przedświąteczna
gorączka przesiąknięta jest komercją, a okres przedświąteczny kojarzy mi
sie przede wszystkim ze zmarnowanym czasem spędzonym na
wyczekiwaniu w ,,kilometrowych" kolejkach do kas, bieganiem za
wymuszonymi prezentami oferowanymi w ramach rzekomych promocji,
25
przedzieraniem się przez tabuny w sklepach, walką o każdy metr w korkach
na drogach i nade wszystkim z szarganymi nerwami. Przedświąteczna
gorączka jest najlepszym okresem żniw dla wielkich sieci handlowych oraz
wszelkiego rodzaju sklepów. Rzekome wyprzedaże oraz promocje
prowadzą w efekcie do zakupu bezużytecznych prezentów, za które i tak
klient przepłaci. W czasie zbliżania się świat zauważam także
wszechogarniającą panikę kupienia ,,czegokolwiek" w ostatniej chwili.
Moim zdaniem czas świat powinien być czasem przyjemnym dla nas i
naszej rodziny, a nie coroczną udręką. Antidotum na taką sytuację jest
wcześniejsze planowanie i realizowanie niezbędnych nam rzeczy w tym
prezentów, gdyż z przedświąteczną gorączką męczą sie ci, co są
niezorganizowani. A zatem dlaczego wariujemy? dlaczego dopada nas
przedświąteczna gorączka? Nie przytoczyłam żadnego konkretnego
zdarzenia z prostego powodu, a mianowicie dlatego, że jak już pisałam
magia promocji do mnie nie przemawia.
16.1. Waldemar Pycka [27.12.09].
Pani Magdaleno! Gratuluję, ale coś mnie nurtuje... Forum, jak dotąd, jest
dość monotematyczne, koncentrując się wyłącznie na przedświątecznych
zakupach. A przecież jesteśmy przedmiotem manipulacji także w innych
sferach życia. Weźmy np. informacje bieżąc: polityka, kultura, sport, nawet
pogoda może być miejscem urabiania i wrabiania nas. Nic się Pani nie
przytrafiło w tym czasie? Nie uznała Pani w jakimś momencie, że w tym
miejscu to ktoś - delikatnie mówiąc - przesadził?
16.2. Magdalena S. [28.12.09].
Analizując życie codzienne manipulacja jest jednym z nieodłącznych
czynników naszego funkcjonowania. Polityka, sport, czy chociażby pogoda
rozumiane są przeze mnie jako rodzaj działalności człowieka, której celem
jest mocny wpływ na całość naszego życia np. na nasze poglądy,
zachowanie, czy normy, które uznajemy za właściwe. Mimo wszystko jest
chyba i druga strona manipulacji, czy urabiania. Mam w domu czarnego
futrzaka zwanego popularnie kotem, patrząc na jego zachowanie wydaje mi
się, że opanował tą sztukę do perfekcji i jest w niej mistrzem. Łasia się,
mruczy, patrzy na mnie swoimi kocimi oczami jakby chciał powiedzieć:
,,widzisz jak cię lubię" i oczekuję czegoś w zamian w tym przypadku jest to
jego ulubiony przysmak. Moje miękkie serce nie pozwala mi ,,odmówić"
futrzakowi i po raz kolejny daję mu jego ulubiony przysmak. Jest działanie i
jest cel. Wracając do polityki, polityka jest tematem nieskończonym,
którego głównym celem jest właśnie manipulacja. I takiemu urabianiu w
mniejszym lub większym stopniu uległam. Najlepszym przykładem są
choćby ubiegłoroczne wybory na eurodeputowanego ziemi lubelskiej,
26
postanowiłam spełnić swój obowiązek obywatelski i oddać głos na jednego
z kandydatów widniejących na liście, a skoro już się zdecydowałam
postanowiłam wybrać osobę, która w swoich ,,przedwyborczych"
poglądach wypisywanych na bilbordach i ulotkach jest zgodna z moimi
wartościami, a co się z tym wiąże zostałam zmanipulowana. Na myśl
przyszedł mi kolejny sposób zmanipulowania mnie jest to styl ubierania,
bądź moda jak kto woli, co z kolei kierowane jest po części kulturą w jakiej
żyjemy, najbliższym środowiskiem, czy też pracą którą wykonujemy. I w
tym momencie rodzi się kwestia manipulacji przez najbliższe otoczenie
hm...właściwie to pierwszymi osobami, które mną manipulowały, żeby nie
powiedzieć urabiali, byli rodzice. Ze względu na kierunek studiów będę się
bronić w ten sposób iż jednym z celów wychowania jest ukształtowanie
jednostki poprzez wpojenie jej norm, zasad postępowania przez co i
wyrobieniem takich a nie innych poglądów na życie. A więc tak uległam
manipulacji.
16.3. Waldemar Pycka [28.12.09].
"...ukształtowanie jednostki poprzez wpojenie jej norm, zasad postępowania
przez co i wyrobieniem takich a nie innych poglądów na życie". Hmm... A
gdzie jej prawo do wyboru? Wyboru świadomego i samodzielnego... Czy
jedynym wyborem dziecka ma być wybór szkoły i nauczyciela? A może
lepiej zostawić "jednostce" odpowiedzialność za przyjęty przez siebie
pogląd na życie? Może, jak u Sokratesa z Aten, nauczyciel pomaga,
inspiruje, ale nie zastępuje ucznia w jego poznawaniu świata?
17. Barbara Bożek [28.12.09].
Zgodnie z tematem wypowiedzi, każdy z nas w większym czy mniejszym
stopniu ulega różnego rodzaju oszustwom. W niektórych przypadkach
nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy, że zostaliśmy oszukani na tak
zwanych promocjach i wyprzedażach. Ja również uległam pokusie niskiej
ceny. Pewnego dnia w skrzynce na listy wśród stosu reklam znalazłam
katalog reklamowy odzieży. Gdy miałam wolną chwile obejrzałam go i
powiem, że było w nim parę ładnych bluzeczek w dość przystępnej cenie.
Ogólnie to ja kupuje sobie odzież w sklepach ale ostatnio mam bardzo mało
czasu na zakupy bo mam małe dziecko w domu, mąż dużo pracuje więc nie
mam z kim zostawić swojej małej pociech, aby biegać po sklepach .
Pomyślałam ze zamówię sobie bluzeczkę z tego katalogu co przypadkowo
wpadł mi w ręce. Weszłam na stronę internetową podaną na katalogu i
wypełniłam wszystkie dane osobowe i zamówiłam sobie fajna bluzeczkę w
niskiej cenie, oczywiście plus koszt przesyłki też był rozsądny. Słyszałam
już o tej firmie wśród znajomych i nawet jedna osoba dość często zamawia
z takich katalogów ubrania dla siebie i rodziny, więc i ja zamówiłam . Na
27
dostawę towaru czekałam ok. tygodnia płatność miała być przy odbiorze
przesyłki, wiec gdy do drzwi zapukał listonosz i gdy powiedział ile się
należy to powiedziałam, że to pomyłka , bo cena była 2 razy większa.
Byłam bardzo zdenerwowana sama na siebie ale co miałam zrobić,
zapłaciłam tyle ile było wystawione na kopercie. Gdy otworzyłam paczkę i
zaczęłam czytać przedstawioną fakturę okazało się, że ok. 30 zł. kosztował
taki abonament w tej firmie, który się opłaca co 6 miesięcy. Przed zakupem
czytałam regulamin zakupu, ale nie czytałam o żadnej dodatkowej opłacie.
Pomijając tą opłatę to z zakupu byłam zadowolona, ale radzę wszystkim
czytanie wszystkich punktów w regulaminie kilka razy.
18. Ewelina Huk [28.12.09].
Miesiąc temu siedząc w domu, oglądam telewizor! Nic dziwnego.. Nagle
reklama: Aparat (lustrzanka) – w dobrej cenie, wsiadamy w samochód
jedziemy… Pokusiłam się na super ekstra cenę aparatu, pełna entuzjazmu
pewnym krokiem zmierzam w kierunku kasy – co się okazuje? Obiektyw
który jest przy aparacie to nie jest obiektyw w tej cenie tylko o wiele lepszy
i trzeba za niego zapłacić.. i już po uśmiechu na twarzy.. i co? Kupiłam.
Promocja była? Była! Oszukali? Oszukali! ale tak to jest reklama czyni
cuda..
A tak na marginesie to teraz reklamują ten aparat i jest tańszy o 300 zł.
19. Magdalena Tuderek [28.12.09].
Pewnego dnia zapukał do moich drzwi tzw. "domokrążca" miał do
zaoferowania skarpetki męskie, które mnie oczywiście nie interesowały nie
tylko dlatego, że nie mam komu ich kupować ale dlatego, że nie jestem
przekonana do jakości towarów które oferują Ci domokrążcy. Więc żeby się
pozbyć tego Pana szybko coś powiedziałam (nie myśląc), że nie potrzebuje
męskich skarpetek, ale jak by miał damskie to może bym się skusiła, wiec
on podziękował i wyszedł. Po kilku MIESIĄCACH, gdy już całkowicie
zapomniałam o tym człowieku, wieszałam sobie pranie na tarasie, gdy nagle
koło mojego domu zatrzymał się samochód i wysiadł z niego ten sam
domokrążca, który był u mnie i oczywiście oferował mi... damskie
skarpetki! Byłam zaskoczona i nie wiedziałam co mu powiedzieć bo
przecież w końcu obiecałam mu że je kupie jak by miał damskie, wiec...
kupiłam, ale to jeszcze nie wszystko. Było to chyba 3 lub 4 pary skarpetek
za 25 zł wzięłam je i gdzieś rzuciłam do szafy, po jakimś czasie, gdy
chciałam je założyć okazało się, że jedna para jest totalnie dziurawa, ale nie
widziałam tego ponieważ były złączone wszystkie. Pomyślałam sobie
tylko" niech ja cie spotkam to Ci pokaże", ale jakoś do tej pory go nie
spotkałam a minęło już trochę czasu.
28
A jeśli chodzi o zakupy przed świąteczne to w sobotę przed świętami
pojechałam na giełdę za namową siostry bo ona bardzo często tam jeździ
wiec pomyślałam dlaczego nie! Oczywiście na giełdzie niby wszystko
tańsze, więc gdy zobaczyłyśmy mandarynki oczywiście taka cena zdarza się
rzadko - 5 zł za kilogram! Więc kupiłyśmy dla siebie i dla rodziny jakieś 10
kilogramów!!! Parę dni później byłam w jakimś większym sklepie
spożywczym i patrzę a tam mandarynki i to w jakiej cenie 3 zł za kilogram!
Byłam w szoku, ale cóż tak to już jest, pocieszyłam się tym, że ja straciłam
kilkanaście złoty a niektórzy tracą kilkaset złotych na promocjach i różnego
rodzaju wyprzedażach.
20. Agnieszka Sulima [28.12.09].
Niestety, czy chcemy tego, czy nie, z manipulacją stykamy się każdego dnia
wiele razy. Jednak o tym, że daliśmy się zmanipulować, zazwyczaj
przekonujemy się po czasie. Czasami coś kupimy, a w gruncie rzeczy nie
jest nam to do niczego potrzebne, czasami pod wpływem manipulacji
podejmujemy niekorzystną decyzję. Idą wraz z tym różnego rodzaju emocje
począwszy od złości na samego siebie, do podziwu dla samego
manipulatora (co on takiego w sobie ma, że ja i tak czy mi to potrzebne, czy
nie to kupiłam, albo dałam się nabrać.)
Pewnego grudniowego popołudnia wybrałam się do sklepu na zakupy.
Oglądałam kolorowe czasopisma – długie wieczory, wiec może by coś
poczytał. Kupiłam oczywiście kolorową, kobiecą gazetkę „Przyjaciółka”, z
dodatkiem świątecznym (przepisy kulinarne). Wieczorkiem zaczęłam ją
czytać. Na końcu gazety, znalazłam kupon konkursowy, z encyklopedią
roślin ozdobnych. Pomyślałam czemu nie. Wypełniłam, wysłałam i czekam
na wygraną :D. Po miesiącu przyszła do mnie ogromna paczka, a w niej
segregator i karty do wpięcia z ilustracjami roślin na literę „A”. Do
„wygranej” dołączony został list, z informacją, jeśli chcę dalej
prenumerować, muszę wysłać zgłoszenie, a także kwotę 50 zł za dalsze
egzemplarze. Po przekalkulowaniu uznałam, że za drogo mnie to wyniesie.
50 zł co 2 miesiące, nie wiadomo jak długo za jakieś karteczki z obrazkami
– bez sensu!! Równie dobrze mogę kupić sobie porządną encyklopedię w
księgarni. Więc zgłoszenia i pieniędzy nie wysyłałam. Następnego miesiąca
przyszyły mi kolejne egzemplarze encyklopedii i oczywiście kwota do
zapłaty. Napisałam pismo, dotyczące rezygnacji z prenumeraty pomimo, że
ja kompletnie jej nie zamawiałam. Nie dostałam jednak żadnej odpowiedzi.
Po niedługim czasie dostałam pismo od komornika, że muszę zapłacić za
„Encyklopedię ” 200 zł. Byłam w szoku – bo przecież ja nic nie
zamawiałam!! Zadzwoniłam więc w celu wyjaśnienia zaistniałej sytuacji.
Pan oznajmił mi, że muszę zapłacić i automatycznie zostanę wypisana z
29
Klubu – nawet nie wiedziałam, że byłam uczestniczką jakiegoś Klubu.
Paranoja. Jak można tak ludzi nabijać w butelkę??
Manipulator „trafił w 10”:D, gdyby nie moje hobby – rośliny, raczej nie
wysyłała bym tego kuponu i nie została bym oszukana w taki o to sposób.
21. Mariola Ch. [28.12.09].
Nie dałam się wkręcić w żadne przedświąteczne promocje. Jednak wczoraj
włączyłam telewizor i zobaczyłam reklamę, że w noc sylwestrową można
wygrać samochód Mercedes klasy E. Urzekła mnie przepiękna sylwestrowa
reklama z G. Torbicką. Fajnie - pomyślałam i szybko wysłałam SMS-a. Za
chwilę otrzymałam SMS-a, by wysłać kolejnego. Już miałam to zrobić, gdy
nastąpiła refleksja, że przecież nigdy w życiu nic nie wygrałam. Dałam się
podejść reklamie, a przecież obiecałam sobie, że nie będę tak bezmyślna i
naiwna wierząc, że kiedyś coś wygram. Przecież dobrze wiem, że chodzi o
zarabianie na tych SMS-ach, a jednak dałam się nabrać. Uległam
argumentowi niedostępności - bo wydawało mi się, że to wyjątkowa okazja
i argumentowi autorytetu - bo wygraną reklamowała Grażyna Torbicka.
21.1. Waldemar Pycka [28.12.09].
A gdyby nie było tego drugiego sms-a, i domyślnie - następnych, to czy
Pani by podtrzymała swoją negatywną opinię o wysłaniu pierwszego?
21.2. Mariola Ch. [28.12.09].
Nie, pewnie nie pomyślałabym o tym negatywnie i dalej cieszyłabym się, że
mogę wygrać samochód.
22. A. S. [28.12.09].
Nie ominęły mnie w tym roku przedświąteczne zakupy i przygotowania do
świąt. Z braku czasu dałam się nabrać na promocje produktów
spożywczych między innymi twarogu na sernik. Cena była bardzo
atrakcyjna więc go kupiłam nie sprawdzając daty ważności a w domu
okazało się, że ser na sernik muszę kupić jeszcze raz. A jeszcze przed
świętami kupiłam sobie zmywarkę na raty i oczywiście w promocji!
Wszystko wyglądało super: wymiary zmywarki, funkcje i wszystko 0% pierwsza rata, 0% prowizja i 0% odsetki. Byłam bardzo zadowolona z
zakupu. W domu dopiero przeczytałam szczegółowo umowę i
dowiedziałam się o dodatkowych kosztach itd. Gdy po świętach poszłam do
sklepu podbić kartę gwarancyjną okazało się, że obecnie bez promocji
zmywarka kosztuje mniej ale ten czas, który poświeciłabym na zmywanie
naczyń mogłam spędzić razem z moimi najbliższymi i gośćmi. Jednak nam
nauczkę dla siebie i dobrą radę dla innych - czytajmy daty ważności i
umowy, które podpisujemy szczególnie przed świętami.
30
23. Robert Białowolski [28.12.09].
Od pewnego czasu moja Babcia wspominała, że sąsiadka założyła sobie
Telewizję Trwam, temat ten był poruszane coraz częściej, aż Babcia wpadła
na genialny pomysł, że ona też chce oglądać tą stację. OK.. Stwierdziłem że
czemu nie, to nie ja za to zapłacę więc pomogę Babci zająć się tą sprawą.
Wiadomo potrzebny był dekoder (i jeszcze kilka drobiazgów) do
podłączenia z anteną i tu pojawiła się reklama w telewizji, że Cyfra+
oferuje zestaw MULTIROOM czyli 2 dekodery w jednym abonamencie.
Stwierdziłem że to super się składa bo mamy już jeden abonament w cyfrze,
pozostaje kwestia wymiany dekodera na dwa, w w/w zestawie. Czyniąc
dalej starania chciałem dowiedzieć się czegoś więcej na temat tych
dekoderów, zadzwoniłem na infolinię Cyfry+ i usłyszałem: „ jesteś 45
osobą w kolejce oczekujących na połączenie z konsultantem…” Byłem w
szoku, kto zapłaci rachunek telefoniczny jeśli pozostanę na linii czekając aż
zgłosi się konsultant. (próbowałem dzwonić jeszcze kilka razy sytuacja była
ciągle identyczna, tylko nr w kolejce się zmieniał..). Podjąłem kolejne kroki
i zacząłem szukać informacji w sieci. Znalazłem dokładny opis zestawu
MULTIROOM i dowiedziałem się że mogę z niego korzystać przy zakupie
abonamentu z górnej półki za 150,99 zł (pakiet prestiżowy), kiedy pakiet
podstawowy babcia mogła by mieć już za 19,99 zł i dekoder na własność za
1zł.
W reklamie, którą emitowała Cyfra+ nie dowiedziałem się jaka będzie
cena jednego abonamentu z dwoma dekoderami. Straciłam swój cenny czas
aby dowiedzieć się, że w tej sytuacji dobrze reklamowany produkt, usługa
zwyczajnie mówiąc - nie opłaca się! To nie koniec zmagań bo przecież
obiecałem babci zająć się tą sprawą. Pojechałem do dystrybutora telewizji
cyfrowej i wypytałem o wszystko co nurtowało mnie, aby dokonać zakupu
jak najtaniej. Zakup został dokonany, zamówiłem abonament za 19,99zł
miesięcznie umowa na 24 miesiące i dodatkowo została podłączona
upragniona przez Babcię telewizja Trwam – tak doradził mi sprzedawca.
Pozostaje jeden mały problem, bo gdy Babcia powiedziała sąsiadce, że płaci
19,99 zł w umowie na 24 miesiące ona odpowiedziała, iż ją to kosztuje 120
zł za cały rok a dodatkowo bez umowy!!! Sąsiadka kupiła „Telewizję Na
Kartę” też ostatnio reklamowaną, ale sprzedawca oszukał mnie mówiąc, że
w tej opcji nie uda się ustawić TV Trwam.
Stwierdzam, że zostałem naciągnięty na podpisanie umowy za którą
sprzedawca dostanie pewne profity od operatora czyli w tym konkretnym
przypadku Cyfry +.
Uległem:
- regule społecznego dowodu słuszności – złudnie zaufałem przekonaniom
31
sprzedawcy, oraz kierowałem się tym, że skoro inni posiadają to i Babcia
niech nie pozostaje w tyle.
- regule zaangażowania i konsekwencji – doprowadziłem sprawę do końca
– ale skutek mógł być jednak lepszy, tzn. tańszy.
24. J. S. [28.12.09].
Moja historia dotyczyć będzie innej dziedziny życia. Pewien czas temu
przeżyłam traumę związaną ze śmiercią męża. Kilka tygodni po pogrzebie
w moim domu zjawił się człowiek, który przedstawił się jako reprezentant
firmy specjalizującej się w uzyskiwaniu odszkodowań od firm ubezpieczeniowych dla ofiar wypadków. Znałam tego człowieka z widzenia i wzbudził
moje zaufanie. Dał mi kilka dni do namysłu. Przyszedł ponownie i
podpisałam pełnomocnictwo. Przekonało mnie to, że nie pobierali żadnych
pieniędzy wcześniej tylko dopiero po wygraniu sprawy w sądzie. Nawet nie
zaniepokoiło mnie to , że rubryki o wysokości honorarium pozostały puste.
Proces w sądzie toczył się swoim rytmem ,wszystko było w porządku.
Reprezentowali mnie jak należy. Proces zakończył się dla mnie wygraną.
Przebudzenie przyszło gdy okazało się, że mój podpis upoważniał do
przelania całej kwoty odszkodowania na ich konto. Ja otrzymałam
pieniądze a jakże, tylko że firma potrąciła sobie nie 10% (tak było
powiedziane) a całe 50%.Na moją uwagę że chyba się pomylili, panowie z
firmy powiedzieli, że przecież podpisałam taką umowę. Wykorzystali
argumenty ad baculum i ad ignorantiam. Przeżyłam, ale niesmak pozostał.
25. Aneta F. [29.12.09].
W celu napisania niniejszej pracy przemierzałam całe kilometry
sklepowych przestrzeni, aby tylko odnaleźć przedmiot mojego
nielogicznego zachowania, lecz niestety nie udało mi się go odszukać lub
po prostu do tej pory nie wiem o tym, że dałam się nabić w butelkę.
Opiszę zdarzenie sprzed lat, którego do dziś nie potrafię zrozumieć. W
drugiej klasie szkoły średniej pojechałam na obóz. Nie sposób było się na
nim nudzić mieliśmy tyle zajęć i rozrywek. Jednego dnia, każda grupa
otrzymała pewne zadanie do wykonania. Wtedy nie byłam tego świadoma,
ale stałam się przedmiotem badawczym jednego doświadczenia. Miałam
super bluzeczkę, na którą dziewczyny zwracały szczególną uwagę. Celem
przeciwnej grupy było przekonanie mnie, że ta bluzka jest koloru
niebieskiego, gdzie naprawdę była zielona.
Na początku spotkałam dwie dziewczyny, które prawiły mi komplementy
na temat mojego odzienia i między zdaniami zaczął pojawiać się ten kolor
niebieski. Sprawa była prosta: z jednej strony ja i moja zielona bluzka a z
drugiej dwie koleżanki twierdzące zupełną bzdurę. Z czasem zaczęły
dołączać do naszej dyskusji kolejne dziewczyny sugerujące, że moje
32
ubranie leżące aktualnie na półce w szafie jest niebieskie. Byłam sama w
moim twierdzeniu przeciwko 5 osobom, które bardzo pewnie przekonywały
mnie, że nie mam racji. W pewnym momencie ja również już byłam pewna,
że moja super bluzka nie jest zielona tylko niebieska. Tego samego dnia
wieczorem zapragnęłam ubrać moją bluzeczkę i jakie było moje
zaskoczenie, gdy jednak ujrzałam piękną zieleń a nie zimny błękit.
Myślę, że sytuacja wyglądałaby inaczej gdybym tą bluzkę miała wtedy
na sobie a nie tylko widziała ją oczami wyobraźni, ale uczucie, jakie
towarzyszyło temu doświadczeniu prześladuje mnie do dziś – nic
przyjemnego. Przyznam, że do tej pory jest mi wstyd, że dałam się tak
zmanipulować.
26. Jerzy Parol [29.12.09].
Otóż jestem klientem sieci obecnie Orange kiedyś Idea. zadzwoniono do
mnie z biura obsługi klienta z W-wy i zaproponowano mi przedłużenie
umowy w " Świątecznej Propozycji Dla Stałych Klientów" na bardzo
korzystnych warunkach , korzystnych jak się okazało z upływem czasu nie
dla mnie lecz dla operatora sieci Idea. Dzwoniąca do mnie pani rozmowę
zaczęła od słów cytuję" Ta oferta jest przygotowana dla solidnych , stałych
klientów którzy posiadają telefon w sieci Orange przynajmniej 5, 6 lat. Jest
pan naszym solidnym klientem i dlatego składam panu tak korzystną
propozycję, lecz decyzję o podpisaniu umowy musi pan podjąć w ciągu 10
minut". I zaczęła nawijać mi makaron na uszy. W konsekwencji tej
rozmowy podpisałem tę umowę i płacę jak za przysłowiowe mokre zboże.
"Prezenty" które dostałem od Orange były jak się okazało tylko na okres 6
miesięcy trwania umowy, po tym czasie należało zgłosić ich wyłączenie. O
tym fakcie niestety jakoś mnie nie poinformowano, w efekcie końcowym
otrzymałem bardzo mało minut za dość wysoką kwotę (umowę podpisałem
na 36 miesięcy) więc jak przeliczyłem kwotę abonamentu razy ilość
miesięcy kupiłbym sobie telefon na kartę (jak planowałem wcześniej) i
zyskałbym na tym ładnych kilka stówek. Niestety czasami nasza czujność
zostaje uśpiona poprzez sprytne stosowanie wobec nas metod manipulacji.
Myślę że te techniki manipulacji o których była mowa na wykładzie dają mi
wiele do myślenia. Znajomość ich pomoże mi kiedyś w przyszłości
podejmować bardziej racjonalne i przemyślane decyzje. Moja czujność
została uśpiona poprzez przedstawienie mnie na samym początku przez
doradcę Orange jako (Solidnego, Stałego ,Godnego złożenia takiej
propozycji klienta) zostałem wybrany spośród wielu tysięcy abonentów
Orange. To właśnie do mnie zadzwoniono i złożono mi tak korzystną
propozycję. W konsekwencji podpisałem umowę i do końca nie
sprawdziłem jak ma się stan faktyczny do tego co mi obiecano. Myślę że
nie jestem pierwszy i nie będę ostatni który zakupił telefon w
33
"PROMOCJI". Niestety ta promocja okazało się "ciut" droższa ale cóż za
12 miesięcy kończy się umowa.
27. Ewelina Szostak [29.12.09].
W tegorocznej gorączce świątecznych zakupów nie dałam się
zmanipulować. Być może było to spowodowane sytuacją, która nie tak
dawno mi się przytrafiła. Było to ok. 1,5 miesiąca temu. Któregoś dnia
wybrałam się do miasta. Głównym celem mojego wyjazdu było kupienie
prezentu urodzinowego mojej siostrze. Nie wiedziałam do końca co chcę jej
kupić, dlatego chodziłam od sklepu do sklepu licząc na to, że w końcu coś
wpadnie mi w oko. Idąc chodnikiem zatrzymała mnie młoda dziewczyna i
zapytała uprzejmie czy znalazłabym dla niej chwilkę czasu. Z racji tego, że
nigdzie mi się nie spieszyło zgodziłam się. Dziewczyna przedstawiła się,
powiedziała, że reprezentuje nową firmę perfum, które dopiero wchodzą na
rynek. Chciała poznać moja opinię na temat tych perfum. Wyciągnęła z
torebki buteleczkę i poprosiła abym oceniła ich zapach. Jak dla mnie nie był
on zbyt piękny. Z ciekawości zapytałam o cenę. Dziewczyna powiedziała,
że są to bardzo mocne i trwałe perfumy, a co najważniejsze z dobrej firmy,
których jeszcze w sklepach nie można dostać, dlatego cena jest dość
wysoka a mianowicie 150 zł za butelkę. Szybko jednak dodała, że jako
jedna z nielicznych osób znalazłam dla niej czas i zechciałam z nią
porozmawiać dlatego sprzeda mi je za 100 zł a drugą buteleczkę dostanę
gratis. Nie byłam do tego zakupu za bardzo przekonana, jednak dziewczyna
miała tak gadane, że udało jej się mnie namówić. Pomyślałam, że kupię te
perfumy siostrze na urodziny a drugą buteleczkę od razu będę miała dla
siebie. Nawet przez jakiś czas byłam zadowolona z tego zakupu. Moja
radość nie trwała jednak zbyt długo. Po kilku dniach kiedy znowu byłam w
mieście odwiedziłam sklep kosmetyczny. Przechodząc koło regału z
perfumami całkiem przypadkiem zauważyłam identyczne perfumy , które ja
nie tak dawno kupiłam. Z ciekawości zapytałam o cenę i wtedy przeżyłam
szok!!! Okazało się, że te same perfumy (których miało nie być jeszcze w
sklepach), za które ja zapłaciłam 100 zł w tym sklepie kosztowały 30zł.
Byłam na siebie strasznie zła, że tak łatwo dałam się zmanipulować. A
perfum i tak nie używam, bo dostałam po nich uczulenia.
W ten sposób poddałam się regule:
- wzajemności, w tym przypadku dziewczyna była bardzo miła dla mnie
dlatego poczułam się zobowiązana do kupienia tych perfum.
28. Małgorzata G. [29.12.09].
Niestety ja również, tak jak inni ludzie zostałam zmanipulowana...
Moja
historia przydarzyła mi się w małym miasteczku o nazwie Hrubieszów.
Właśnie trwał szał przed świątecznych zakupów, prezentów... chciałam
34
kupić siostrze jej ulubione perfumy, a mamie krem, który tak bardzo
poprawia wygląd jej skóry. Przechodząc obok jednego ze sklepów
kosmetycznych zobaczyłam napis "30% taniej wszystkie kosmetyki",
pomyślałam, że taka promocja nie trafia się tak często i że koniecznie
muszę zajść do tego sklepu, tym bardziej, iż właśnie kosmetyków
potrzebowałam na prezent dla siostry i mamy. Miałam wielkie szczęście, bo
akurat były w sklepie te dwie rzeczy, których tak bardzo potrzebowałam.
Pani, która mnie obsługiwała, była taka miła… poruszyła ze mną temat
wypieków świątecznych i różnych smakołyków jakie są robione u niej i u
mnie w rodzinie wydała się taka sympatyczna… Gdy tak sobie
rozmawiałyśmy pokazała mi jeszcze kilka produktów kosmetyczny – w tym
wspaniały podkład, który idealnie dopasowuje się do skóry twarzy, kryje
wszelkie niedoskonałości, no i oczywiście cena też jest rewelacyjna!
(zdaniem ekspedientki). Naturalnie ja, długo się nie zastanawiając dałam
sobie "wcisnąć" ten „rewelacyjny i jakże tani” podkład. Zadowolona
wyszłam ze sklepu, ciesząc się, że i sobie sprawiłam fajny upominek.
Niestety los chciał, że w drodze powrotnej do domu natrafiłam na inny
sklep kosmetyczny, w którym kosmetyki zawsze wydawały mi się droższe
niż w innych sklepach. Byłam ciekawa ile kosztuje ten mój nowiuśki
podkład w tymże sklepie(oczywiści zakładałam że jest o wiele droższy).
Gdy zobaczyłam cenę jaka widnieje na podkładzie w tym niby „drogim”
sklepie od razu uśmiech zniknął z mojej twarzy… Był tańszy o 8 zł…
Oczywiście zapytałam sprzedawczyni dlaczego jest taki tani? A ona na to,
że właśnie jest w promocji, a cena regularna była taka jaką ja zapłaciłam. 8
zł - niby nie wielka różnica… ale jednak dałam się zmanipulować tamtej,
jakże miłej pani sprzedawczyni. . W moim przypadku została wykorzystana
reguła lubienia i sympatii. Pewnie każdy będąc na moim miejscu skusiłby
się na tak wspaniale przedstawiony produkt przez bardzo sympatyczną
panią ekspedientkę.
29. Małgorzata W. [29.12.09].
Chwyt reklamowy -- moja historia jest bardzo prosta i banalna a jednak
dałam się nabrać. By przyciągnąć uwagę klientów, sklepy kuszą jeszcze
niższymi cenami niektórych towarów w porównaniu z ofertami innych
sklepów To mogą jednak być naprawdę pozorne oszczędności W dniu
23,11,2009r. zakupiłam lodówkę firmy Whirlpool ARC 5774 /2 IX za cenę
1880,00zł. po rabacie (1799,00zł).Przed samymi świętami odwiedziłam
inne sklepy i okazało się, że ta sama lodówka kosztuje 1499,00zł. Zostałam
nabita w butelkę przez sprzedawcę, że w Avansie dostane najtaniej.
Sprzedawca był naprawdę miły i wiedział jak zachęcić klientkę czyli mnie-
35
przedstawił wszystko szczegółowo ubarwiając interesujący mnie produkt
bardzo - !!!! Przestroga dla innych, zanim kupisz coś w sklepie, który się
reklamuje niskim cenami, sprawdź inne sklepy Porównaj ceny ,czasami
warto poświęcić godz. więcej na zastanowienie i porównanie. Która z nas
kobiet nie da się skusić, widząc obniżoną cenę i mając satysfakcję że
kupiłyśmy taniej? Zadowolona, wracałam do domu z poczuciem, że
zrobiłam świetny interes. Czy rzeczywiście?
30. A. M. [29.12.09].
Ostatnio zostałam zaproszona na wesele do moich znajomych, które miało
się odbyć 26 grudnia (tj. na Szczepana). Stwierdziłam więc, że trzeba się
jakoś fajnie ubrać i postanowiłam uszyć sobie sukienkę. Zrobiłam więc
prowizoryczny projekt i poszłam z nim do krawcowej. Zapewniła mnie ona,
że sukienka będzie taka, jak ją sobie wymarzyłam i że na pewno zdąży
przed weselem. Zdjęła więc miarę i kazała zgłosić się za tydzień na
przymiarkę. Tak też zrobiłam. Owa sukienka nawet nie przypominała mojej
sukienki, ale krawcowa twierdziła, że to dlatego, że nie jest jeszcze
pozszywana. Uwierzyłam jej. Za kilka dni miałam zgłosić się po jej odbiór.
Gdy ją zobaczyłam okazało się, że w bardzo małym stopniu przypomina tą,
która narysowałam. Po nałożeniu strasznie się marszczyła, była krzywo
wycięta, a na dodatek dekolt w sukience wyglądał okropnie. Zwróciłam
uwagę krawcowej, ale ona twierdziła, że sukienka jest taka jak chciałam.
Dodała również, że szyła kiedyś podobna sukienkę i że ona też nie wyszła
ze względu na figurę tamtej dziewczyny. Więc dlaczego nie powiedziała mi
tego wcześniej? Zrezygnowałabym z jej usług. A tak musiałam kupić tę,
która była okropna. Ze łzami w oczach wróciłam do domu. Wściekła na
swoją naiwność i uległość. Przecież mogłam się kłócić z tą kobietą, może
chociaż opuściłaby trochę cenę, a tu nic. Załamana wróciłam do domu,
nikomu nawet nie chciałam pokazać mojej „pięknej” sukienki. Zostałam z
niczym, gdyż nie miałam ani pieniędzy, ani sukienki. Jednak, gdy moja
prawie 80-letnia babcia zobaczyła tę sukienkę powiedziała, że spróbuje mi
ją poprawić. I co? Babcia uszyła mi tę sukienkę lepiej niż profesjonalna
krawcowa. Niech będzie to przestrogą przed „profesjonalnymi”
krawcowymi. Zanim coś uszyjecie zasięgnijcie czyjejś opinii, abyście nie
wyszli na tym tak jak ja.
30.1. Waldemar Pycka [29.12.09].
Pani A., jakiemu chwytowi Pani uległa. Co sprawiło, że nie chcąc tej
sukienki, wzięła ją Pani ze sobą i zapłaciła pełną kwotę? Kilka spraw z Pani
tekstu zasługuje na uwagę, jak np. kwestia "figury" poprzedniej klientki?
Jak to na Panią podziałało?
36
30.2. A. M. [30.12.09].
Moim zdaniem uległam regule autorytetu, tzn. uwierzyłam krawcowej, że
dobrze uszyje mi tę sukienkę, bo to przecież ona zna sie na szyciu, a nie ja.
Nie sądziłam, że dam sie tak oszukać. Sukienkę wzięłam tylko dlatego, że
nie miałam innego wyjścia. Na zakup nowej nie było już czasu ani
pieniędzy (gdyż dałam zaliczkę w wysokości 100 zł), a chcąc nie chcąc
musiałam się w coś ubrać. Dlatego też kupiłam tę sukienkę, mimo, że nie
spełniła moich oczekiwań i zapłaciłam za nią całą kwotę. Tekst o
poprzedniej dziewczynie zwalił mnie z nóg, byłam tak zła, załamana i
wściekła, że chciałam jak najszybciej wyjść i nie oglądać więcej tej
krawcowej ani jej pracowni, nie mówiąc już o jakiejkolwiek próbie
negocjacji ceny (bo i na to już nie miałam siły).
31. Katarzyna T. [29.12.09].
Moja historia miała miejsce rok temu...zaczęła się w okresie
przedświątecznym. Pracowałam wówczas w pewnym sklepie z trzema
koleżankami, które miały dziwny zwyczaj picia alkoholu w pracy. Zawsze
myślałam, że ten problem mnie nie dotyczy...a jednak dotknął w najbardziej
bolesny sposób. Otóż wszystko zaczęło się przed świętami od "wigilijnego
śledzika". Za namową koleżanek napiłam się wówczas alkoholu w pracy.
Nie pomagały żadne wykręty typu: nie mogę, nie chcę, nie mam ochoty, źle
się czuję itd. Z ich strony przesłanie było całkiem jasne: pijesz tak jak i mynie masz wyjścia! Zostałam w nieelegancki sposób zmanipulowana, bo
przecież tak naprawdę wcale nie chciałam pić, ale żeby nie być "tą
najgorszą" więc uległam. Po tym zdarzeniu, myślałam, że dalej będzie tak
jak było do tego czasu, ale niestety - nie zawsze jest tak jak sobie tego
życzymy - praktyki te zaczęły pojawiać się coraz częściej. I to było już
totalne przegięcie. Przyszedł jednak czas, kiedy człowiek ma dość i nie
może bez końca być świadomą ofiarą manipulacji. Kiedy w
końcu przestałam ulegać, sytuacja i atmosfera w pracy stała się okropna.
Nie było wyjścia - musiałam odejść. Kiedy dzisiaj myślę o tamtych
chwilach, czuję się oszukana, ponieważ "koleżanki" doskonale znały moje
zdanie na kwestię picia alkoholu, a mimo wszystko nie powstrzymało ich to
od wywierania tak ogromnej presji. Moja porażka była ich wygraną. Dzisiaj
mam inną pracę - może nie ma "miodu", ale mam przynajmniej spokój i
dobrych ludzi dookoła. Zastosowano wobec mnie arg. ad BACULUM - jeśli
się nie zgodzisz, to wiesz co cię czeka oraz ad AUDITOREM - jeden za
wszystkich, wszyscy za jednego, a więc izolacja?
31.1. Waldemar Pycka [29.12.09].
W którym momencie popełniła Pani błąd w poprzedniej pracy? Czy
późniejszą zmianę miejsca pracy uznała Pani za nieuniknioną?
37
31.2. Katarzyna T. [30.12.09].
Uważam, iż mój błąd polegał na tym, że w ogóle uległam "koleżankom" w
tamtym świątecznym okresie. Do tamtego czasu udawało mi się świetnie
wymigiwać od tych dziwnych praktyk, ale wtedy - w okresie " na chwilę
przed Wigilią" - po prostu dałam się omotać i konkretnie zgłupiałam. Magia
świąt sprawiła mi niezłego psikusa: nastrój, atmosfera itd. spowodowały, że
straciłam czujność i dałam się oszukać. Najzabawniejsze jednak jest to, iż
one myślały, że wciąż bez końca będę ulegać magii świąt i powtórka z
rozrywki będzie trwać w nieskończoność. Niestety tak być nie mogło rozpoczęła się więc presja. Stąd ta nieunikniona decyzja o zmianie miejsca
pracy-nie można przecież tygodniami żyć w nieustającym stresie. Dzisiaj
wiem, że już nie dam się omotać nikomu i nie zrobię nic na co nie mam
ochoty-przynajmniej w tym temacie. Najlepsze wyjście - NIE
WCHODZIĆ! Łatwo powiedzieć, trudniej wykonać.
32. Tomasz Bernat [29.12.09].
Swoją niecodzienną opowieść dotyczącą wywierania wpływu przez innych,
pragnę zacząć od umieszczenia jej w barierach czasoprzestrzennych. Moja
historia miała miejsce ok 7 lat temu. Jako młody, niewinny i nie skażony
dotąd sztuką manipulacji osobnik, spędzałem 2-tygodniowe wakacje w
Zakopanem. Ten dzień jak każdy, rozpoczął się zwyczajnie. Wiadomo,
pobudka, śniadanie, itp. W dalszej perspektywie umieszczona została wizja
wyjścia na Krupówki. Jak pomyślałem tak uczyniłem. Zbliżając się
ustawicznie do celu mojej wędrówki, podziwiałem z zachwytem uroki
krajobrazu zimowej stolicy Polski. Co prawda było lato więc tych uroków
było niewiele. Przemierzając bez ustanku kolejne metry powierzchni
płaskich (chodnik) moim oczom ukazywały się przeróżne widoki: mijani
ludzie, samochody, liczne stoiska i stragany, sklepy oraz prywatni
dystrybutorzy wiejskiego sera "Oscypek". Niby nic wielkiego pomyślicie,
lecz bacznemu obserwatorowi jakim jestem, pewne szczegóły nie umykają.
Owym szczegółem okazał się człowiek siedzący na chodniku przy jednym z
głównych wejść na Krupówki. Jego wygląd ścisnął moje niezwykle czułe
serce. Choć było ciepło, ów człowiek siedział w ciemnym i długim płaszczu
(dziś już wiem czemu był długi) i zimowej, czarnej czapce. Miał długą,
siwą i zaniedbaną brodę, twarz umorusaną, na której życie trwale wyżłobiło
swój upływ czasu. Przed nim leżało plastikowe pudełko na tzw. ofiary
parafialne. Obok stały oparte o mur kule, które z pewnością ułatwiały mu
poruszanie. Widząc go z daleka pomyślałem „ Co za biedny człowiek, życie
dla niego jest takie okrutne” Gdy podszedłem bliżej delikatnie mnie
zaszokowało. Owa istota nie posiadała bowiem jednej z kończyn dolnych.
Ten fakt przeważył szalę całego zajścia i sprawił, że moje podkreślam czułe
38
serce, otworzyło się jak fotokomórkowe drzwi supermarketu. Za sercem
wiadomo idą myśli, czyny, portmonetka. Jako osoba nie posiadająca na ten
czas stałego źródła zasilania budżetu, uiściłem niewielką, ale jakże
znaczącą kwotę w owym magicznym pudełku. Wnet moja dusza uległa
rozradowaniu, co więcej poczułem się jak ktoś wyjątkowy (Werters
Orginals), gdyż był to mały krok dla człowieka lecz wielki dla ludzkości
(Neil Amstrong). Pomyślałem, że może dzięki tym kilku złotym dam temu
człowiekowi choć chwilę radości, że będę ciepłym promykiem wśród
mroźnych dni, bezpieczną ostoją gdy burza grzmi. To była prawdziwa
refleksja nad losem takich ludzi, gdyż z pewnością na świecie są ich tysiące.
Gdy emocje, euforia i wysoki poziom serotoniny (hormon szczęścia) w
organizmie spadł, skierowałem swoją skromną osobę w kierunku
docelowych Krupówek. Odwiedzając kolejno sklepy, stoiska, itp. atrakcje,
sielankowo spędzałem czas, ale że czas to pieniądz, a pieniądz to więcej niż
czas więc i moja wyprawa musiała kiedyś się zakończyć. Odnajdując
kolejne ziarenka groch udałem się w drogę powrotną. Dochodząc do
miejsca, gdzie miało miejsce objawienie się mojej szczodrości, moim
oczom ukazał się czarodziejski obraz. Stałem się naocznym świadkiem
cudu. Ów jednonogi nieborak, który uprzednio zainstalowany był na
chodniku, nagle wstał, i co więcej miał dwie nogi (jedna pewnie przez
przypadek skrupulatnie schowała się pod płaszczem cóż moje
niedopatrzenie). Następnie z gracja 5-cio gwiazdkowej obsługi hotelowej
wziął do ręki magiczne pudełko i schował do kieszeni zdobyte talary, po
czym zabrał niezbędne przy jego schorzeniu kule, wsiadł na rower i
pojechał w ... nieznanym mi kierunku pojechał. A ja? Widząc te tworzone
Boską ręką cuda poczułem się dosyć dziwnie i jak na tę okoliczność to
chyba zrozumiałe. Wiedziałem bowiem doskonale, że zostałem oszukany,
zrobiony w „bam buko”, a po wykładzie z Logiki powiem więcej: Ów
niepełno sprytny jak sądziłem jegomość, zastosował wobec mnie
Miseriocordian, po czym bez ogródek odwołał się do mojej litości i
miłosierdzia.
Dziś sceptycznie już podchodzę do takich statystów architektury
krajobrazu, choć tak do końca nigdy nie mam pewności czy człowiek,
którego mijam na ulicy jest tylko świetnym aktorem, czy aż potrzebującym
człowiekiem.
33. Ewa K. [29.12.09].
Chciałabym opisać swoją historię. Zbliżały się Święta, wybrałam się na
zakupy, ponieważ mama poleciła mi wspaniałą ofertę bombek
choinkowych. Oferta ta polegała na tym, że 12 bombek kosztowało 30 zł.
Bombki były prześliczne, więc nie zastanawiając się długo kupiłam je.
Bardzo się z tego zakupu ucieszyłam do momentu, gdy weszłam do innego
39
sklepu i ujrzałam te same śliczne bombki o 10 zł tańsze! Czar prysł, a ja ze
złości nie kupowałam już nawet łańcuchów. Niestety jak wiele innych osób
uległam regule autorytetu - autorytet uznany przez nas wywołuje w nas
postawę bycia mu posłusznym.
33.1. Waldemar Pycka [29.12.09].
Mam dla Pani gorszą wiadomość (podobnie jak dla wielu innych
"przedmówców" na Forum): Ignorancja! Niestety, większość z nas
okazyjnie (świątecznie, rzec można) dokonuje zakupów, nie znając
rynkowej wartości towaru. "Magia" świąt osłabia w nas czujność, tłok
zniechęca do porównywania cen, promocja - każe przyspieszyć zakup
(wszak zaraz się skończy...), i te "gęby" oczekujące od nas nie-wiadomoczego, itd., itd...
34. Małgorzata Żuk [29.12.09].
Niedawno znalazłam się w sytuacji, która śmiało można uznać za manipulację moim zdaniem celowo zamierzona. Jakiś czas temu wróciłam do pracy
po niedługim zwolnieniu lekarskim, już na samym wejściu zostałam
poinformowana, że projekt, w który byłam zaangażowana przed zwolnieniem, został skończony przez moją koleżankę z którą współpracuję ,nie
było to aż tak pilne żeby nie mogło zaczekać do mojego powrotu.
Rozwiązanie, które zostało przez nią przyjęte było zupełnie inne od tego,
które wstępnie zakładałyśmy. Byłam wściekły, bo według mnie przyjęte
rozwiązanie jest złe. Pomiędzy nami wybucha kłótnia psując mój wizerunek
a nie osoby stosującej manipulację. Koleżanka oczywiście twierdzi, że
dokończył projekt z troski o mnie abym wracając do pracy po zwolnieniu o
nic nie musiał się martwić, jeżeli rzeczywiście tylko o to by chodziło nie
zmieniała by jego założeń aż tak diametralnie czyli na taką formę przy
jakiej upierała się początkowo. Wyszłam na niewdzięcznika, który kłoci się
z kimś, kto chciał mi pomóc. Prawda jest jednak taka, że skorzystał z mojej
nieobecności, aby przeforsować swoje rozwiązanie projektu co do którego
miałyśmy od samego początku odmienne zdania i aby dojść do
porozumienia miałyśmy zastosować pośrednie rozwiązanie z którego żadna
z nas tak do końca nie była zadowolona jednak czasem trzeba iść na
kompromisy.
Podsumowując, w życiu zawodowym i pozazawodowym często
spotykamy się technikami wpływu społecznego a mój przypadek jest tego
przykład. Uważam, że zostałam poddana manipulacji technikę polegającą
na stawianiu drugiej osoby przed faktami dokonanymi. Jest to bardzo
podstępna technika, gdyż ofiara manipulacji w oczach postronnych
obserwatorów staje się agresorem. Nie jest łatwo obronić się przed tego
typu manipulacją.
40
35. Eliza F. [30.12.09].
Święta ‘czarują’ nas kolorami, zapachami, dźwiękami. Wpuszczają nas w
tęczową bańkę mydlaną. Tak nam w niej dobrze, że wcale nie chcemy
wychylać z niej nosa i wracać do normalnych, szarych dni, choć zachowujemy się tu dosyć nietypowo. Omamieni złotymi sklepowymi dekoracjami,
zapachem choinki i pierników przepadamy w sklepowych półkach, by ze
zdziwieniem zobaczyć rząd cyferek na kasie, a już w samochodzie
zastanawiać się, po co mi kolejna trzepaczka czy najnowszej generacji
otwieracz do słoików (choć trzeba przyznać, że w dużej promocji.
Niczym małe dziecko pozwalam się nabijać w butelkę, czy to przez moją
naiwność, czy to przez siłę sugestii, jaka tkwi w tym zakupowym szale. Już
wchodząc do sklepu rozglądam się, wypatrując niższych cen, choć nie
wszystko jest tańsze. Za każdym razem powtarzam sobie, że ‘ostatni raz’,
że ‘ nigdy więcej’ za rogiem napotykam na kolejną kuszącą (jedyną taką)
ofertę i kolejny niepotrzebny produkt ląduje w moim koszu, gdy tymczasem
z konta znikają kolejne zera. Bo czy rzeczywiście potrzebne są mi te dwa
parasole w cenie jednego?? (Zwłaszcza, że nie noszę parasola, bo
niewygodny a i tak go zgubię. Ale co tam. Przecież drugiej takiej okazji nie
spotkam.) A ta czekolada w złotym, świątecznym opakowaniu na pewno nie
smakuje lepiej niż ta zwykła, choć jest o złotówkę droższa. (I ona też ląduje
w koszu :/). Stojąc w kolejce planuje, ze wystarczą mi 2 chleby, ale pani
przede mną bierze 5. ‘ Nie. Jednak 2 to za mało. Wezmę trzy’ I tak bez
końca. Niby świadoma a w gąszczu sklepowych półek poruszam się jak
dziecko we mgle.
Jak widać tu sama teoria nie wystarczy. Potrzebna jest tu silna wola i
odrobina rozsądku, o który niekiedy trudno. Przy robieniu zakupów dobrze
jest mieć przy sobie kogoś, kto sprowadzi nas na ziemię odkładając z
powrotem na półkę niepotrzebne produkty.
36. Marta Konik [30.12.09].
Okres przedświąteczny jest to taki czas, w którym człowiek żyje w
ogromnym napięciu starając się zrealizować wszystkie swoje zamierzenia,
oczywiście w miarę swoich możliwości. Ja również będąc osobą
zorganizowaną postanowiłam wybrać się po prezenty świąteczne. Udając
się na giełdę w Zamościu, nie przypuszczałam, że zostanę ofiarą oszustwa.
Niestety okazało się, że jestem również osobą nie zdecydowaną. Dość długo
zastanawiałam się nad odpowiednim podarunkiem dla mojego brata. W
pewnym momencie, zostałam zaczepiona przez obcokrajowca handlującego
na ów giełdzie. Mężczyzna poprosił mnie abym zamieniła mu drobne
banknoty w łącznej sumie 100 zł na jeden banknot stu złotowy, obiecał
również za tą przysługę, podarować mi czarne rękawiczki. Bez
41
zastanowienia wyjęłam portfel, mężczyzna trzymając w dłoni pieniądze,
przeliczał je na moich oczach, robił to dość powoli więc nie
przepuszczałam, że mogłabym się pomylić. Dość szybko wymieniliśmy się
określoną sumą (dostałam obiecane czarne rękawiczki) i pożegnałam się z
przemiłym panem. Oczywiście prezent dla brata został zakupiony, a ja po
powrocie do domu zorientowałam się "że słabo umiem liczyć". Będąc
pewna, że wraz z "przemiłym panem" przeliczyłam wymieniane pieniądze
okazało się, iż w portfelu brakuje mi 20 zł. Śmiem twierdzić, że okres
przedświąteczny jest nie tylko czasem życzliwości i dobroci w stosunku do
drugiego człowieka, ale i momentem, w którym jesteśmy roztargnieni,
zabiegani i możemy łatwo zostać oszukani. Czas świąteczny powinien być
momentem skłaniającym człowieka do pewnej refleksji, ja dostałam
nauczkę (i chodź nie była to duża kwota, czułam się oszukana). Na pewno
moje przemyślenia poświąteczne będą mnie ukierunkowywały do tego aby
być przezornym człowiekiem.
37. Anna Urban [30.12.09].
Święta maja to do siebie , że nas czarują. Ale wariacja nie koniecznie
dotyczy samych świat tylko nas samych. Pracuje w centrum handlowym i
widziałam co się dzieje z ludźmi w tym okresie przedświątecznym no i
oczywiście zbliżającym się sylwestrem. Wiele osób uważa, że ta cała
manipulacja dotyczącą świątecznej gorączki i związanych z tym zakupów
wychodzi od pracowników - czyt. przedawców. Niby namawiających i
kuszących promocjami i niskimi cenami. Ale nikt nie wpadł na to, że na
tym polega praca tych właśnie osób. Przechodząc do meritum - pośpiech
który nam towarzyszy i brak czasu może być jednym z głównych powodów
przez które ulegamy manipulacji. I to nie tylko w okresie świątecznym.
A na zakończenie dodam, że to emocje zmusiły mnie do napisania
powyższego tekstu;) Zaznaczę tylko, że nie miałam zamiaru nikogo się
"czepiać";)
38. Iwona W. [30.12.09].
Jak zwykle co roku przed świętami nabieram się na różnego rodzaje
"promocje" (nie ma czego ukrywać). Chyba z tego powodu, iż przed
świętami jestem ciągle zabiegana i na nic nie mogę znaleźć czasu. Moja
kolejna "przygoda" z manipulacją zaczęła się przed 06.12.09r. Chciałam
kupić swojemu dziecku na mikołaja jakiś fajny i niedrogi prezent, a chcąc
uniknąć w tym roku tłumu ludzi robiących zakupy, oraz biegania od sklepu
do sklepu w poszukiwaniu prezentów, stwierdziłam, że najlepszym
rozwiązaniem będą zakupy internetowe. Podkusiła mnie do tego moja
koleżanka, która dla swojej pociechy kupiła w sklepie internetowym w
super promocji super świetne puzzle składające się z 24 wielkich kawałków
42
(jeden puzel miał mieć wymiar 10x10cm, także obrazek powinien wyjść
dosyć duży...)Koleżanka bardzo namawiała mnie do zakupu takich puzzli
dla mojego dziecka, twierdziła, że się opłaca. Kiedy weszłam na tę stronę z
wielkim zainteresowaniem zaczęłam oglądać znajdujące się tam rzeczy do
kupienia. Było tego bardzo wiele. Ucieszyłam się, że nie będę musiała
ganiać po sklepach w poszukiwaniu zabawki dla mojego brzdąca.
Znalazłam te puzzle, którymi zachwycała się koleżanka i stwierdziłam, że ja
też zaczynam się na nie nakręcać, ponieważ wydawały się naprawdę fajne i
cena też była w porządku (same puzzle kosztowały 25 zł, z przesyłką
wyniosło mnie to prawie 40zł). Byłam bardzo zadowolona z mojego
zakupu, dopóki nie weszłam do sklepu zabawkowego w moim mieście
(musiałam na szybko kupić jeszcze jeden prezent dla chrześnicy męża, a nie
było czasu zamawiać przez internet). Okazało się, że w tym sklepie
znajdowały się takie same puzzle co zamówiłam i ku mojemu zaskoczeniu i
oburzeniu puzzle kosztowały jedynie 22zł czyli były o wiele TAŃSZE!
Przynajmniej moja córeczka była zadowolona z prezentu... I tak oto (jak co
roku zresztą) dałam się w coś wkręcić. Manipulacja jest nieodłącznym
elementem naszego życia i zawsze będzie nam towarzyszyć szczególnie w
okresie przedświątecznym, kiedy to ludzie zamiast realnie spoglądać na
rzeczywistość i oceniać sytuacje dają się bez skrupułów nabijać w butelkę i
marzą o "niebieskich migdałach". Uważam, że w tej sytuacji uległam regule
lubienia i sympatii - bardzo lubię moją koleżankę, która namówiła mnie do
dokonania zakupu, regule niedostępności - ponieważ wydawało mi się, że to
dobra okazja, oraz regule społecznego dowodu słuszności - stwierdziłam ,
że skoro moja koleżanka kupiła to i ja kupię.
39. Beata Janocińska [30.12.09].
W ubiegłym tygodniu kupowałam prezent dla córeczki na gwiazdkę.
Zauroczona dosyć dużą obniżką ceny lalki od razu wzięłam ją z półki,
jednak po dokładnym sprawdzeniu okazało się że lalka która miała
wypowiadać mnóstwo słów niestety nie działała, z kolejną było dokładnie
tak samo, w końcu po długim poszukiwaniu odnalazłam sprawną lalę.
Szczęśliwa ruszyłam w stronę kasy i tu kolejne rozczarowanie, ponieważ
okazało się że cena tej lalki jest zupełnie inna niż cena znajdująca się
przy towarze. Oczywiście lalkę zakupiłam w normalnej cenie, ponieważ
byłam już zmęczona oraz zniechęcona dalszymi poszukiwaniami. Myślę że
był to celowy chwyt manipulacyjny i sądzę że większość osób dało się
nabrać tak jak ja i zakupiło prezent dla swojej pociechy w cenie
"wyjątkowo" promocyjnej.
43
40. Iwona Iwanejko [30.12.09].
Szukając w myślach sytuacji w której uległam wpływowi społecznemu
podczas zakupów przedświątecznych, zaczęłam analizować swoje postawy
podczas dokonywania zakupów. Na początku tych rozważań byłam pewna,
że zawsze kupuję rozsądnie i nie znajdę żadnej autentycznej historyjki do
opisania na tym forum. Jednak nie musiałam długo myśleć aby
przypomnieć sobie kilka sytuacji, w których poddałam się wpływowi
innych. Najdobitniejszą jest sytuacja gdy ostatnio wybrałam się w celu
kupienia płaszcza. Kryteria były dość jasne: krótki, szary, ciepły, dobrze
byłoby aby był też niedrogi. Chodziłam po sklepach przymierzając kolejne
ubrania. Znalazłam jeden odpowiadający mi płaszcz ale wiedząc, że jest
jeszcze kilka sklepów niedaleko, postanowiłam sprawdzić wszystkie
dostępne możliwości. Ostatni sklep miał dwie kondygnacje, po obejrzeniu
propozycji znajdujących się na te niższej, przeszłam na piętro. Tam
znalazłam drugi już płaszcz, który mi odpowiadał a więc go przymierzyłam.
Wtedy, zainteresował się mną sprzedawca. Zarzuciłam, że płaszcz jest za
ciasny- znalazł większy ale w innym fasonie, fason mi się nie spodobałznalazł kolejny jednak ten był w innym kolorze. Wyjaśniłam, że potrzebuję
szarego, sprzedawca przypomniał sobie, że taki o jakim myślę jest na dole,
dokąd zaraz poszedł razem ze mną. Okazało się, że tu również nie ma
odpowiedniego dla mnie rozmiaru w tym kolorze. Jednak pomoc zaczęła
oferować mi również sprzedawczyni, wspólnie okazywali mi wiele
zainteresowania i służyli ,,dobrą’’ radą, typu: w czarnym jest Pani ładniej,
tego fasonu sprzedało się najwięcej… W rezultacie ze sklepu wyszłam z
czarnym, dłuższym płaszczem.
Dopiero po jakimś czasie przypomniałam sobie ,że przecież ten sam
płaszcz oglądałam wcześniej i wcale mi się nie spodobał, na dodatek w
innym sklepie miałam upatrzony taki, który mi odpowiadał!
Dałam się zmanipulować ponieważ sprzedawcy okazali mi wiele troski i
byli sympatyczni, nie chciałam ich ,,zawieść’’ skoro tak bardzo starali się
abym była zadowolona, zadziałała tu reguła lubienia i sympatii. Widzę tu
również regułę społecznego dowodu słuszności, uważałam ,że skoro ludzie
to kupują znaczy, że to jest ładne.
40.1. Waldemar Pycka [30.12.09].
Mocno się Pani zabezpieczyła przed wejściem do sklepu (kryteria!), mimo
to w pewnym momencie "zabezpieczenie puściło"? Dlaczego? Co sprawiło,
że Pani plan został tak mocno przeredagowany? Jak zabezpieczyć się przed
takimi niechcianymi interwencjami z zewnątrz?
40.2. Iwona Iwanejko [04.01.10].
44
Uważam, że dałam się przekonać sprzedawcy zapominając o z góry
narzuconych sobie ,, kryteriach zakupu’’ ponieważ sprzedawca obalał moje
,,kryteria’’ i przekonywał mnie do nich stopniowo. W ten sposób nie
zauważałam dużej różnicy między pożądanym zakupem, a tym towarem
jaki mi proponował. Poza tym skupiał moją uwagę jedynie na cechach
towaru, o których wiedział, że mi odpowiadały, starannie unikając
wspominania o tym co było w towarze nieodpowiednie. Udało mu się mnie
przekonać również dzięki mojej naiwności i braku konsekwencji w
powziętych zamiarach.
Myślę, że uniknięcie takich sytuacji jest bardzo proste- wystarczy, będąc
zapytanym przez ,,życzliwego'' sprzedawcę ,,czy w czymś pomóc'' odmówić. lepiej radzić sobie samemu.
40.3. Waldemar Pycka [04.01.10].
Dzięki Pani Iwono za odpowiedź. A gdyby tak jednak wejść w konwersację
z życzliwym sprzedawcą, to - jak Pani sądzi - czego należy w niej unikać?
40.4. Iwona Iwanejko [06.01.10].
Myślę , że w konwersacji ze sprzedawcą warto być świadomym, że on stara
się jak najwięcej uzyskać dla siebie stosując przy tym techniki manipulacyjne. Znając je i pamiętając o nich podczas zakupów dużo łatwiej im nie
ulegać. Jeśli chodzi o rodzaje promocji, to wydaje mi się, że idąc Pana
tropem można by ich wymienić tyle, przez ile ,,rąk'' przechodzi towar.
Chociażby hurtownie także organizują promocje, zazwyczaj nabierając przy
tym sklep i pozbywając się niechcianego towaru.
41. Elżbieta Zaborska [30.12.09].
Odnośnie wpływu społecznego chciałabym opowiedzieć historię, która
przytrafiła mi się niedawno. Otóż w tym przedświątecznym szale zakupów
wybrałam się z synem na giełdę, gdzie handlują Turkowie. Mają tanie
rzeczy i zawsze można tam znaleźć coś dla siebie. Wśród przekrzykujących
się, niezbyt dobrze mówiących po polsku handlarzy moją uwagę przykuł
mężczyzna krzyczący: „Tanie zestawy dla domu! 30zł! Wszystko, czego
potrzebujesz! Tanio!!!”. Podeszliśmy, aby obejrzeć ofertę. Promocja
obejmowała 3 szczoteczki do zębów, pastę do zębów, proszek do prania,
płyn do mycia naczyń, perfumy i elektryczną maszynkę do golenia, a
wszystko to ładnie zapakowane. Turek prezentował jak działają powyższe
produkty, wciąż nawołując do zakupów. I rzeczywiście mu się to udawało,
bo paczuszki schodziły jak świeże bułeczki. Pomyślałam: „czemu nie??” i
mimo protestów syna, który sceptycznie patrzył na sprawę (sama maszynka
z reguły jest droższa od ceny całego zestawu), kupiłam dwa zestawy.
45
I dobrze, że do Świąt zostało jeszcze trochę czasu, bo mogłam
zrobić ponowne zakupy. Szczoteczki do zębów po pierwszym użyciu
wyglądały jakby miały co najmniej pół roku, proszek do prania w ogóle się
nie pienił, płyn do mycia naczyń zostawiał tłuste zacieki, po spryskaniu się
perfumami cała się lepiłam, a kiedy ucieszyłam się, że przynajmniej syn
będzie miał się czym golić - ku mojemu zaskoczeniu, po włączeniu
maszynki okazało się, że… nie ma silniczka!
Tak więc tanio nie zawsze oznacza dobrze nie dość, że straciłam
60zł na bezużyteczne gadżety, to jeszcze musiałam wydać dodatkowe
pieniądze na inne prezenty.
Wniosek: na zakupy lepiej wyślijcie mężczyznę i nie ulegajcie
regule społecznego dowodu słuszności.
42. Ilona Tomczyk-Filipczak [31.12.09].
Pragnę Państwu przedstawić historię, która przydarzyła mi się rok temu.
Wszystko zaczęło się od obejrzenia w telewizji oferty firmy POLTINA,
która została bardzo dobrze zareklamowana. Zaciekawiły mnie produkty w
niej przedstawione, atrakcyjne ceny i dobra jakość. Chciałam złożyć
zamówienie, ale nie miałam formularza zgłoszeniowego. Po 2 tygodniach
listonosz przeniósł pod moje drzwi katalog firmy POLTINA z kuponem
zamówienia. W tym katalogu znajdowały się produkty o niskich cenach na
rynku, od prostych artykułów prasowych, odzież po sprzęt gospodarstwa
domowego.
Pierwsze zamówienie było objęte promocją. Po złożeniu tego
zamówienia można było otrzymać nagrodę gratis. Warunkiem było złożenie
zamówienia. Złożyłam zamówienie w wysokości 100 zł, na produkt
gospodarstwa domowego. Zamówienie było zrealizowane bardzo szybko.
Po zrealizowaniu zamówienia okazało się, iż zamówiony produkt był zły
gatunkowo. Gratis otrzymałam rabat 50% na produkty z katalogu. Rabat ten
można było zrealizować przy złożenia następnego zamówienia. Zachęciło
mnie to do złożenia kolejnego zamówienia. Okazało się, że zamówienie
trzeba zrealizować na minimum 200 zł. Stawka w porównaniu z pierwszym
zamówieniem zwiększyła się o 100 zł. Nie zniechęciło mnie to. Dałam się
nabrać na złożenie tego zamówienia. Zamówiłam złoty zegarek. Otrzymany
zegarek otrzymałam bardzo szybko, jednak znacznie różnił się od zdjęcia
zegarka umieszczonego w katalogu. Chciałam go oddać , ale okazało się, że
koszty przesyłki muszę pokryć ja, a w dodatku okazało się, że zamówiony
zegarek nie był z drewna lecz z plastiku. Miał mieć pozłacane ramy, które
jak się potem okazało były pomalowane na żółto. Przy realizacji tego
zamówienia sugerowałam się niską ceną, która wydawała mi się atrakcyjna.
Ilustracje zamieszczone w katalogu wyglądały jak oryginalne.
46
Rzeczywistość okazała się inna. Wraz z przesyłką przyszła informacja:
JEST PANI SZCZĘŚLIWCEM! ZOSTAŁA PANI WYLOSOWANA
SPOŚRÓD 100 OSÓB! TO WYJĄTKOWA OFERTA NIE MOŻE PANI
JEJ PRZEGAPIĆ! Przy złożenia kolejnego zamówienia otrzyma Pani
nagrodę pieniężną w wysokości 200 zł, którą będzie mogła Pani
przeznaczyć na co będzie tylko Pani chciała. Okazało się, iż rabat 50%
obejmował wszystkie produkty oprócz tego zegarka. Kolejny raz dałam się
nabrać. Dostałam informacje zwrotną, że zostałam wylosowana spośród 3
osób do wygrania nagrody o łącznej wartości 1000 zł. Warunek był jeden:
Trzeba było złożyć zamówienie na wartość 300 zł. Stawka zamówienia
ciągle rosła. Kolejny raz dałam się nabrać. Złożyłam zamówienie z którego
byłam kolejny raz niezadowolona, gdyż produkty zamówione nie
odzwierciedlały produktów przedstawionych w katalogu. Nagrody nie
otrzymałam, ale otrzymałam nagrodę pocieszenia, którą mogłam odebrać
przy złożeniu kolejnego zamówienia. Nagrodą pocieszenia miały być 2
złote broszki, jak pisano w opisie. Rzeczywistość okazała się inna.
Chciałam sprzedać broszki, ale okazały się bezwartościowe. W katalogu był
umieszczony telefon, pod który dzwoniłam. Byłam wściekła, okazało się, że
podany numer jest nie aktywny. Przypuszczam, iż nigdy nie był. Napisałam
list zwrotny do wymienionej firmy z prośba wyjaśnienia zaistniałej sytuacji.
Czekałam na odpowiedz, ale do tej pory jej nie otrzymałam. W tym
momencie uświadomiłam sobie, iż owa firma jest nie wiarygodna. Doszło
do mnie, że zostałam oszukana. Firma ta zwabia naiwnych ludzi i bogaci się
kosztem innych. Chwyt marketingowy owej firmy, polegał na
przedstawianiu atrakcyjnych cen, które nie odzwierciedlały w wiarygodny
sposób rzeczywistości. Reklama, okazała się bardzo trafna. Niskie ceny,
szybka dostępność, dobra jakość szybko zachęcały do składania kolejnych
zamówień. W całym tym procesie okazałam się łatwowierna i naiwna.
Wydałam ogromną ilość pieniędzy na produkty, które nie były warte nawet
ich połowy. PRZESTRZEGAM WSZYSTKICH NIE DAJCIE SIĘ
NABRAĆ!
43. Monika W. [31.12.09].
Mówią, że człowiek to osoba rozumna. Kształci się, zdobywa wiedzę. Z
upływem lat może o sobie powiedzieć, że jest wyedukowany, a zdobyte
doświadczenie pozwoli na racjonalne myślenie i działanie.
I tu pojawia się niespodzianka. Wystarczy jakaś podniosła chwila i
moment zapomnienia. Kiedy do tego dołożą się emocje to racjonalne
myślenie przestaje nasz dotyczyć. Tak było także i w moim przypadku.
Pamiętam jak dziś to było na kilka dni przed świętami Bożego Narodzenia.
W domu pachniało pieczonym ciastem, w rogu pokoju stała pachnąca
choinka na której migotały kolorowe lampki. Z zza ściany dobiegał śmiech
47
mojego dziecka i nurtujące pytanie o prezent świąteczny. W ferworze
obowiązków, ”naładowana” pozytywną energią, a przede wszystkim
szczęśliwa, zapomniałam o mądrościach tego świata i prawdach jakie mi
przekazywano. Właśnie wtedy wyrwał mnie z krainy mojej szczęśliwości
dzwonek do drzwi. Jakież było moje ogromne zdziwienie, kiedy za
drzwiami ujrzałam smutną, zaniedbaną kobietę trzymająca małe dziecko na
ręku. Moje zdziwienie było ogromne ponieważ dzieliły nas ostatnie godziny
do świąt, za oknem 10 stopniowy mróz, a tu obca kobieta i jeszcze z
maleńkim dzieckiem. Musiałam mieć dziwną minę, bo kobieta od razu to
dostrzegła i wykorzystała moment. W ułamku sekundy z goryczą w głosie
wyrecytowała swoje życie i problemy z nim związane. Pamiętam dobrze,
jak z miłością w głosie mówiła o swojej gromadce dzieci (siedmioro),o
mężu nie stroniącym od alkoholu i codziennych awanturach. Na moje
pytanie, po co przyszła i o co jej tak naprawdę chodzi, uśmiechnęła się
tylko błagalnie Dziecko zaś jakby wyuczone na komendę zaczęło płakać. W
moim sercu kołatały się wszystkie możliwe uczucia , mózg przestał
„prawidłowo” funkcjonować. W końcu jej słowa dotarły do mnie jakby ze
wzmożoną siłą. Kobieta przyszła po pomoc i wsparcie. Okres świąteczny
wydał jej się najbardziej trafny i z perspektywy czasu uważam, wybór był
strzałem w dziesiątkę. Kobieta była zdeterminowana. Wygłaszała mowę tak
przerażającą, że każdy zrealizowałby jej prośby. Nie chciała znowu tak
wiele. Prosiła o ubrania, buty dla dzieci, zabawki i artykuły spożywcze,
przemysłowe. Na koniec wyliczanki poprosiła o to by artykuły były
zamknięte i nie używane. Swoją prośbę motywowała tym, że z
rozpieczętowanymi sobie nie poradzi, mając długą drogę do domu i
maleńkie dziecko na ręku. Wtedy to wydawało się oczywiste. Moja reakcja
była niemalże natychmiastowa. Nadchodzą święta, okres szczególny dla
każdego człowieka bez względu na poglądy, wyznanie. Trzeba pomóc
kobiecie i jej dzieciom. Przez całe ciało przebiegły mnie dreszcze, a w
myślach widziałam siebie stojącą z dzieckiem u czyjś drzwi. Poprosiłam
żeby zaczekała a ja wszystko przygotuję. Nie wiem ile trwało moje
pakowanie, ale efekt końcowy był okazały. Do worka włożyłam całkiem
nowe ubrania (małe dzieci nie niszczą ich tak jak duże), buty, kilka
zabawek i oczywiście artykuły przemysłowe i spożywcze. Wiem na pewno,
że było ich całkiem sporo i były zapakowane. Przecież na święta robi się
olbrzymie zakupy, bo w pracy dają talony, a w sklepach „rewelacyjne’
promocje zachęcają do kupna. Z wielkim workiem prezentów, dumna ze
swojej szczodrości wyszłam na korytarz gdzie czkała na mnie
„potrzebująca”, wręczyłam jej dary. Kobieta była szczęśliwa i jakby nabrała
wiary i chęci do stawienia czoła złemu losowi. Czułam, że zrobiłam na te
święta dobry uczynek. Cieszyłam się, bo przecież w myśl wierzeń dobro
zawsze powraca. Moja radość z dobrego uczynku nie trwała jednak długo.
48
Następnego dnia idąc z dzieckiem na spacer doznałam szoku. Ubranka
mojego dziecka były porozrzucane po całym dziedzińcu wokół mojego
bloku. Mniej efektowne zabawki wystawały z kosza na śmieci. Na widok
czego moje dziecko zaczęło pieczołowicie je wyciągać, bo przecież jeszcze
wczoraj to były jego zabawki. Czarę goryczy dopełnił fakt spotkania owej
„biednej pokrzywdzonej” przez los kobiety na osiedlowym targu
sprzedającą pozyskane od ludzi artykuły żywnościowe. Zaistniała sytuacja
tak mnie sparaliżowała, że nie wiedziałam co mam zrobić. Bezsilność i
złość zrobiły ze mnie ofiarę własnej głupoty i naiwności. Czar świąt prysł.
W głowie kłębiło się pytanie dlaczego dałam się zmanipulować kobiecie, o
której nic nie wiedziałam. W tę nieczystą grę wciągnęła także swoje
dziecko, któremu oddać ukochane zabawki było bardzo trudno. Dobro
innych było wtedy jednak ważniejsze. Długo zastanawiałam się dlaczego
tak łatwo dałam się nabrać, Czy to magia świąt czy może moja głupota?. Od
tamtej chwili minęło już kilka lat, a ja wciąż pamiętam oczy „biednej”
kobiety i moją naiwność. Od tego pamiętnego wieczoru może z
niekorzyścią dla innych potrzebujących ale nic nikomu dzwoniącemu do
moich drzwi nie daję. Jeżeli poczuje potrzebę, święta nastroją, a
potrzebujący prosi sprawdzam i prezenty na ogół przesyłam bezpośrednio
do fundacji. Chociaż nigdy do końca też nie wiem czy owa fundacja działa
w ramach statutu i zgodnie z literą prawa. Nauczkę mam już na całe życie w
myśl zasady, że „człowiek uczy się przez całe życie i głupim umiera”. W
tym wszystkim najśmieszniejsze jest to że zawsze obiecywałam sobie, że
będę uważała na przedświąteczne pułapki cenowe, rewelacyjne promocje:
„kup dwa, trzeci dostaniesz gratis”. Nigdy nie sądziłam, że pułapka czeka
za moimi drzwiami.
Nadchodzą kolejne święta....
43.1. Waldemar Pycka [31.12.09].
Poruszyła Pani bardzo ciekawy temat: przestrzeń naszej czujności. Jak Pani
sądzi, czy jesteśmy w stanie w każdym miejscu zachować tę samą czujność
przed manipulacją ze strony innych osób? I co zrobić, by za cenę
zachowania naszej czujności nie stracić na moralnej wiarygodności opartej
na zaufaniu? Proszę się nie spieszyć z odpowiedzią. Poczekam.
Ps. Też nie daję prezentów "domokrążcom", też wpłacam na fundacje.
Może i tam są przekręty, ale z ewentualnymi karnymi konsekwencjami!
43.2. Monika W. [01.01.10].
Myślę, że kobiety są tak skonstruowane, że manipulowanie nimi jest
łatwiejsze. Ich działania podyktowane są uczuciami. Więc są bardziej
narażone na manipulacje. Kiedy do gry wchodzą uczucia, racjonalne
myślenie zawodzi. Mężczyźni natomiast przy całym wdzięku jaki posiadają
49
działają bardziej zdroworozsądkowo. Odrzucają emocje, bo według nich
uczucia to zły doradca. Przed podjęciem jakiejkolwiek decyzji kalkulują,
aby wręcz z matematyczną dokładnością dokonywać wyborów. Mężczyźni
są bardziej czujni z natury, więc trudniej ich oszukać. Szukanie jednak w
każdej sytuacji "podwójnego dna", a w ludziach złych intencji może
spowodować przesadne wyczulenie na zastane problemy. Wszystko co
natomiast wynika z przesady niszczy nas i nasze spojrzenie na świat i ludzi.
Tylko zdrowy rozsądek i umiar może nas uratować.
44. Tomasz Sz. [31.12.09].
Historia oparta na faktach. Któregoś dnia spragniony poszedłem do kuchni
zrobić sobie herbatę. Podstawiając czajnik pod kran zauważyłem coś do
niego podłączonego – coś co sprawiało że woda wolniej płynęła i tym
samym dłużej trzeba było czekać na napełnienie czajnika w następstwie
czego niecierpliwiłem się. Poruszony owym „cudem” spytałem mamy: „co
to i po co to tu?”. Odpowiedziała że filtr do wody, ale po co jest, już nie
potrafiła rzeczowo uzasadnić. Powiedziała również że ona go kupiła od
jakichś ludzi którzy chodzili po domach i owe filtry sprzedawali.
Kwestionowałem dalej przydatność filtra stwierdzając że nigdy z wodą nie
mieliśmy problemów (mieszkamy na wsi). Na to mama odpowiedziała że
ludzie ci mieli legitymacje sanepidu (już wiedziałem że nie byli z sanepidu)
i mówili że ludzie kupują filtry (mieszkamy na wsi) i że filtry są
obowiązkowe (na pewno nie byli z sanepidu). Cóż, krótko mówiąc
zdenerwowałem się trochę na mamę bo dała się nabić w butelkę (siłą
lewych legitek) na przedstawicieli z „sanepidu” (co za ludzie!!!) i na filtr,
bo woda wolno leciała (kosztował coś ok. 70zł i jestem cholerykiem). W
każdym razie dziś filtr leży nieużywany wesoło w pudełku na półce, woda
leci normalnie, ptaszki ćwierkają, niebo znów jest niebieskie i w ogóle.
PS. Historia co prawda nie dotyczy mnie, ale nic nie mogłem sobie
przypomnieć co dotyczyło bezpośrednio mojej osoby, a na pewno coś było.
Poza tym dobrze że przypomniałem sobie to zdarzenie, bo pomyślałem
sobie że można by wystawić ten wynalazek na allegro. Napiszę w opisie
aukcji że jestem z sanepidu i że filtr jest obowiązkowy.
44.1. Waldemar Pycka [31.12.09].
Panie Tomaszu, dlaczego "jacyś ludzie" stwierdzili, że powoływanie się na
sanepid otworzy im serca i umysły mieszkańców wsi? Jaki to byłby
argument erystyczny?
44.2. Tomasz Sz. [01.01.10].
50
Przede wszystkim myślę że reguły które zastosowali ci ludzie bynajmniej
nie otworzyły umysłów ludzi tylko co najwyżej je domknęli. Otworzyli
raczej ich portfele. Stwierdzili że te metody będą skuteczne widocznie
znając obyczaje ludzi prowincji. Myślę że argument erystyczny o który
Panu chodzi to odwoływanie się do upodobań ludu, skłonność ludzi do
konformizmu czyli niejakie "argumentum ad populum". Natomiast moja
mama uległa regule społecznego dowodu słuszności czyli wiążące się z
powyższym oraz regule autorytetu - słysząc słowo "sanepid" zapewne
poczuła że zrobi źle jeśli nie kupi tego filtru i że ludzie z "sanepidu" wiedzą
co mówią. Być może poczuła też że kondycja wody w naszej okolicy jest w
jakiś sposób kontrolowana i to mógł być argument ostateczny.
45. Anna Kostek [31.12.09].
Historia którą opisze na tym forum wydarzyła się na początku grudnia.
Pewnego popołudnia do moich drzwi zapukała starsza pani, która
przedstawiła się jako wolontariuszka pewnej lubelskiej fundacji. Pani stojąc
w drzwiach dziękowała za okazaną wcześniej pomoc fundacji. Starsza pani
przedstawiła się, okazała identyfikator miała ze sobą zdjęcia dzieci, którym
pomaga fundacja a na koniec aby nie wzbudzić podejrzeń nawet zaczęła
czytać ich historie choroby. Po przedstawieniu siebie i wydeklamowaniu jak
działa fundacja poprosiła o wsparcie finansowe w wysokości 20 złotych
.Zapytałam ją dlaczego zbiera akurat taką kwotę a ona na to że taki mają
regulamin, bo tyle kosztuje jedna ,,cegiełka" w tej fundacji. Sytuacja w
jakiej się znalazłam wytrąciła mnie z równowagi nie wiedziałam co zrobić,
bo nigdy wcześniej nie spotkałam się z taką forma pomocy. Rozważając za
i przeciw dałam starszej pani 20 zł, w zamian dostałam malutką maskotkę z
logo fundacji. Starsza pani wpisała moje nazwisko na listę podziękowała a
ja zapomniałam o sprawie. Po tygodniu przed swoim domem spotykam
mężczyznę, który prosił o pomoc dla tej samej fundacji opowiada o tych
samych dzieciach o fundacji i prosi o wsparcie tylko kwota się zmieniła, bo
tylko 5zł za kartkę świąteczna. Panu odmówiłam zakupu kartki świątecznej.
Dwa dni później dowiedziałam się, że ten pan był prawdziwym
wolontariuszem fundacji, a starsza pani zwykłą naciągaczką i oszustką,
która została wyrzucona z tej fundacji, bo nie rozliczyła się z zebranych
pieniędzy. Radzę wszystkim aby najpierw dobrze sprawdzili kim jest
wolontariusz zanim ofiarują swoją pomoc. POZORY MYLĄ.
46. Agnieszka N. [31,12,09].
Zawsze uważałam, że ciężko mnie nabrać, oszukać lub coś wmówić. Należę
do tych, co wszystko mają przemyślane, nawet listy zakupów. Nie lubię jak
ktoś karze mi coś kupić, bo po prostu warto, a już w szczególności jak
mądrzy się na jakiś temat i zachwala dany towar, choć w życiu go nie
51
używał. Muszę więc przyznać, że jeśli chodzi o ludzi trudniących się
promocją czyli nakłaniaczom,(tak ich nazywam) to jeszcze nikomu nie
uległam. (tak- jestem z siebie dumna) Ale-nawiązując do tematu naszego
forum, opiszę jednak sytuację, która wydarzyła się dokładnie w Wigilię.
Razem z mężem wybraliśmy się po skromny prezent dla brata, miała to być
myszka komputerowa. Po kilkunastu minutach wybraliśmy ową myszkę, ale
ku memu nieszczęściu mój ukochany dojrzał wśród sterty ułożonych na
środku alejki pudełek drukarkę, (oczywiście w gwiazdkowej promocji)
którą już dawno zamierzał nam kupić. Nie twierdzę, żeby nam się nie
przydała, ale zaczęłam marudzić, jak to ja....że na Święta tyle wydatków i w
ogóle powinniśmy zacząć oszczędzać...że teraz nie możemy jej kupić!
Pół godziny później staliśmy w wielkiej kolejce razem z myszką,
drukarką, paczkami papieru do drukowania zdjęć i elektryczną szczoteczką
do zębów, którą i tak mieliśmy kupić, bo nam się stara popsuła. I po premii,
która miała być przeznaczona na coś innego. Tak...Uległam własnemu
mężowi, a on przeklętej promocji! Pociesza mnie tylko jego dziecięca
radość na twarzy, gdy siedzi przy tej drukarce i drukuje sobie moje fotki.
Tylko szkoda, że na następną premię trzeba czekać kilka miesięcy.
47. Izabela Sz. [31.12.09].
Pewnego dnia jedna z firm telekomunikacyjnych miała "super" promocje,
laptop i mobilny internet za 1zł. Otóż po obejrzeniu tej reklamy w TV
chciałam skorzystać z tej "super" promocji i udałam sie do sklepu, który
uczestniczył w tej promocji. Będąc już w tym sklepie zapytałam o tę
promocję i owszem jest taka tylko żeby mieć laptopa za 1zł trzeba było
zawrzeć umowę abonamentowa 110zl na 24 miesiące. Kobieta z mężem,
którzy też byli w tym sklepie zaciekawieni tą promocją skorzystali z niej.
Stwierdziłam, dlaczego by nie skoro oni też spróbowali. Z resztą pani, która
mówiła o promocji była bardzo sympatyczna i przekonująca. Owszem
podpisałam umowę ale jak później okazało się, że w cenie abonamentu
zawarta jest rata za laptopa o której nikt nic nie mówił. Po
przeanalizowaniu, bardziej opłacało by mi się kupić laptopa na raty, a
internet i tak mam w domu.
Myślę, że poddałam się:
- Regule lubienia i sympatii: łatwiej ulegamy osobom do nas podobnym i
tym, których lubimy pani była tak miła i fachowo opowiadała na temat tej
promocji
- Regule społecznego dowodu słuszności: Kobieta z mężem zdecydowali,
więc ja też.
48. Wioletta O. [01.01.10].
52
Dwa tygodnie temu wychodząc z supermarketu z zakupami podszedł do
mnie młody, przystojny mężczyzna. Zatrzymał mnie uśmiechem i
powiedział, że jestem tak piękną kobietą i że na pewno znam się na
perfumach. A on chciały się mnie porazić, które są ładniejsze. Odniosłam
się do tego sceptycznie wiedząc, że wiele ładniejszych kobiet ode mnie
wychodziło z tego sklepu i pewnie kryje się za tym coś jeszcze. Jednak
potrafił przełamać moje opory, wzbudzając we mnie zaciekawienie. Wyjął
jakieś dwa opakowania perfum spryskał moje nadgarstki i spytał, które są
ładniejsze. Jak już zadecydowałam i chciałam już iść myśląc, ze to koniec
to on powiedział, że skoro mi się te podobają to dostanę je w promocyjnej
cenie za 50 zł i że to są francuskie perfumy, które się utrzymują cały dzień.
Jak odpowiedziałam, że nie jestem zainteresowana, to powiedział, że gratis
dostanę drugie opakowanie. Jak ponownie odmówiłam, to on powiedział, że
wyrzucą go z pracy, bo cały dzień tutaj stoi i nic nie sprzedał. Ponieważ
jestem wrażliwa na cudzą krzywdę kupiłam te perfumy. Jak dojechałam do
domu zapachu tych „perfum z Francji” nie było czuć. Kilka dni później
zobaczyłam takie same „perfumy” w sklepie za 20 zł, byłam wściekła, że
tak łatwo udało mu się mnie wkręcić. Nauczyłam się już od tamtej pory nie
wierzę żadnym akwizytorom i nie daję się już zmanipulować na słodkie
oczka i miłe słówka.
49. Małgorzata M. [01.01.10].
Chciałabym opowiedzieć historyjkę, która wydarzyła się 28 grudnia tuż
przed Sylwestrem. W poszukiwaniu sukienki natknęłam się na sklep gdzie
moje oczy ujrzały piękną kreacje na wystawie sklepu. Obok niej była
wielka tablica z napisem przecena - 50%. Szybko weszłam do sklepu bez
chwili zastanowienia poprosiłam o tą suknie aby ją przymierzyć. Poszłam
do przymierzalni i przeglądając się w lustrze stwierdziłam, że świetnie w
niej wyglądam i muszę ją kupić. Po podejściu do kasy pani sprzedawczyni
powiedziała mi, że suknia kosztuje więcej niż było napisana metce
przyklejonej do wieszaka. Pani oznajmiła mi, że zaszła pomyłka. Podczas
dyskusji zwróciłam się do niej ,że chcę rozmawiać z kierownikiem sklepu.
Po przyjściu kierownika z jego ust usłyszałam wiele pretensji, że jestem
natrętną babą która sama nie wie czego chce. Po obraźliwych wyzwiskach,
które padały pod moim adresem wyszłam z sklepu w poszukiwaniu innej
ciekawszej oferty. Podczas wychodzenia z sklepu usłyszałam jak kierownik
zwraca uwagę sprzedawczyni, że jest próżna i nie chce jej się pracować.
Nakazał aby po nowym roku już zaczęła szukać pracy w innym sklepie.
50. Barbara Tor [01.01.10].
Ja nadal często nie potrafię odmawiać pomocy ludziom, zwłaszcza przed
świętami. Oto jeden z przykładów: Pewien "biedny" człowiek przyszedł i
53
prosił 5 zł na chleb, bo mówił, że jest głodny. Tak błagał, że pomimo
podejrzeń, że przeznaczy na jakiś alkohol, dałam te 5 zł. Gdy za jakiś czas
przechodziłam obok sklepu, ten "biedny człowiek" stał za sklepem i
opróżniał tzw. "beczkę". Pomimo że sobie obiecuję, że nie dam się zwieść,
to nadal ulegam ludziom błagającym o pomoc.
50.1. Waldemar Pycka [01.01.10].
Gdzie jest granica Waszej uległości na prośby? Wmówiliście sobie, że nie
dając, czynicie źle. A jest dokładnie odwrotnie! Nie należy pomagać
ludziom mającym siłę prosić o pomoc. Przyłażą z dzieciakami, obdarci, z
obrazkami, z cegiełkami, a Wy już - kasa wyda. Czy ktoś z Was widział w
swoim życiu przynajmniej JEDNĄ osobę, którą wymagała od Was
pomocy? Wątpię. Niemal wszystkie osoby tego rodzaju są pozamykane w
specjalnych zakładach.
50.2. Magdalena S. [01.01.10].
Ma pan bardzo dużo racji. W mojej miejscowości jest cztery duże kościoły,
pewnej niedzieli postanowiliśmy wybrać się na mszę, ale do innej parafii a
tam jak co niedziela pełno ludzi proszących o datki bo niby syn czy inny
potomek rodziny jest chory. Tym razem jednak zjawili się młodzi chłopcy o
kulach z karteczką, że potrzebują na operacje bo podczas wypadku została
uszkodzona noga. Ludzie dawali nie powiem nawet sporo. Po mszy spotkaliśmy znajomych i chwilę zostaliśmy, żeby porozmawiać. Ku naszemu
zdziwieniu pod kościołem nikogo już nie było a po chłopaków zbierających
datki, podjechał elegancki samochód przyciemniane szyby niestety marka
jest mi nieznajoma ale sam wygląd samochodu mi wystarczył. Żeby było
mało chłopak wziął pieniądze i kule pod pachy i zapakował sie do
ekskluzywnego autka. W taki oto sposób ludzie zarabiają pieniążki mimo,
że nie są kalekami. Moim zdaniem potrzebująca i szanująca sie osoba nie
przyszła by prosić o jałmużnę w taki sposób. A ludzie z dobrego serca dają
takim osobom.
50.3. Aneta Szczygielska [01.01.10].
Ma Pan racje moja koleżanka prowadzi sklep spożywczy i kwiaciarnie na
przeciwko naszego kościoła i nie raz widziała jak ludzie klęczą na kolanach
w ręku puszka na datki i żebrzą na chleb lub na operacje ponieważ są niby
bardzo chorzy, ale jak tylko zaczynała sie następna msza przychodzili do
tego jej sklepu i kupowali nie jedzenie a papierosy. Jednym słowem jedno
wielkie oszustwo ale ludzie nie zdaja sobie z tego sprawy i mało tego dają
nie kiedy naprawdę duże pieniądze.
50.4. Barbara Tor [01.01.10].
54
Tak, wiem, że w 100% nikomu nie dam kasy tylko wtedy, gdy mam pustą
kieszeń. W przeciwnym razie niestety daję sobą manipulować, aczkolwiek
coraz rzadziej, gdyż "życie uczy" i widzę, że wielu żebrzących ma więcej
kasy ode mnie. Wiem, że nadal muszę trenować asertywność i uczyć się
odmawiać naciągaczom.
50.5. Nina Kozłowska [01.01.10].
Pani Basiu ja miałam identyczną sytuację. Też nie potrafię odmawiać
pomocy ludziom. Byłam na zakupach podszedł do mnie starszy mężczyzna
bardzo prosił żebym dała pieniądze na chleb i na kiełbasę. Szkoda mi się
zrobiło i zapytałam ile chce, a on powiedział , że 8 zł. Więc pomyślałam, że
taki biedny skruszony mężczyzna i szkoda mi się zrobiło dałam te
pieniądze. Gdyż robiłam dalej zakupy i przechodziłam obok sklepu i
zobaczyłam człowieka z kolegą oczywiście pili wino. Byłam taka wściekła,
że dałam się nabrać. Także, ludzie na uważajcie!!!!
50.6. Małgorzata M. [01.01.10].
Pani Nino i Basiu nie przejmujcie się wiele ludzi spotyka się z taką
sytuacją. Ja niedawno jak szłam na zakupy do supermarketu w mojej
miejscowości klęczał na plecaku mężczyzna prosząc mieszkańców ,mojej
miejscowości. Prosząc o łaskę stwierdziłam, że jako pracownik socjalny
należy człowiekowi pomagać więc kupiłam mu chleb i mleko aby coś miał
do jedzenia w ten chłodny świąteczny dzień gdzie na zewnątrz było - 12
stopni. Niestety jak mu ofiarowałam pomoc ten mężczyzna wstał i wyrzucił
te rzeczy do stojącego kolo niego kosza. Bardzo żałowałam, że dałam się
zmanipulować.
51. Katarzyna Nowak [17.01.10].
Panie doktorze, myślę, że widziałam chociaż JEDNĄ taką osobę, ale wiąże
się to z moją pracą zawodową (pedagog szkolny) i jest w pewnym sensie
"wpisane" w zakres moich obowiązków. Każda taka pomoc wymaga jednak
z naszej strony trochę więcej wysiłku i pracy niż wyjęcie "paru groszy" z
kieszeni i uspokojenia swojego sumienia. Szybko można też uspokoić
sumienie (może nawet się dowartościować) wysyłając SMS na jakąś dużą
akcję (Wielka orkiestra, trzęsienie ziemi) jeszcze dostaje się wiadomość
zwrotną - podziękowanie za wsparcie akcji, co dodatkowo podnosi w
naszych własnych oczach nasze morale. Pytanie - czy więc tego nie robić ?.
Myślę, że robić, robić, a że czasami zdarzy się wpadka taka jak pani
Barbarze T. - no to trudno - wyjątki ponoć potwierdzają regułę.
52. Waldemar Pycka [01.01.10].
55
(…) Zadałem sobie też pytanie o oszustów wyłudzających jałmużnę?
Powiem szczerze, że martwi mnie cwaniactwo jednych i naiwność drugich.
Znalazłem tylko jedno "rozsądne" wyjście: wpisać zbieranie jałmużny na
listę zawodów!!! Tak. Niech żebracy płacą podatki i stawki ubezpieczeń
społecznych, niech się ubezpieczają z tytułu takiego zawodu - i niech
wrabiają naiwnych. W ten sposób oddać można sprawiedliwość jednym i
drugim.
53. Monika Bernat [01.01.10].
Okres przedświąteczny, to okres wszelkich wyprzedaży, promocji, a przede
wszystkim wielkich zakupów. Idąc do sklepu mamy zazwyczaj
przygotowaną listę, której skrupulatnie chcemy się trzymać. Jak wielu ludzi
w tym okresie również i ja tak zrobiłam. Idąc do marketu napotkałam
przeróżne promocje, hostessy w pięknych świątecznych strojach, z
uśmiechem na twarzy zachęcające klientów do kupna danego produktu,
który do niczego nie jest mi potrzebny. Przechodząc od regału, do regału i
wybierając produkty z mojej niezawodnej listy natknęłam się na coś bardzo
interesującego, mianowicie na prostownicę do włosów w moim ulubionym
różowym kolorze!!!! Zawsze chciałam mieć taką!!!!! Oczywiście cena była
bardzo atrakcyjna i „na każdą kieszeń”. Zerkając na nią uśmiechała się do
mnie, więc nie mogłam jej nie wziąć! Jak szaleć, to szaleć!!!! Tak mi się
udzielił ten świąteczny nastrój, że włożyłam do koszyka jeszcze troszkę
nieprzemyślanych rzeczy. Podchodząc do kasy przeraziłam się ile to
wszystko kosztuje. Jednym słowem zakupione przeze mnie rzeczy były
ładne i cena też ładna . Po dotarciu do domu i wypakowaniu wszystkiego
doznałam szoku!!!! Moje zakupy składały się w większości z bzdurnych,
nieprzemyślanych rzeczy. Co ja zrobiłam?! Do czego jest mi to potrzebne?!
Kiedy ja tego użyję?! Za rok, za dwa, a może za 5????!!!! Niby jestem
rozsądną dziewczyną, a jednak dałam się nabrać! Te przystępne ceny i
atrakcyjności produktów na nic mi się zdały! Po co mi coś, jak tego nie
będę w ogóle używać, albo raz na jakiś czas??!!! A tak w ogóle, to co z
moją niezawodną listą, której tak kurczowo miałam się trzymać?! Jak widać
historia lubi się powtarzać i to rok, w rok. Zawsze jest tak, że kupuję coś, co
mi nie jest potrzebne. Zmarnowane pieniądze i tyle, nie mówiąc o
zapchanym miejscu w półkach czy szafie. Człowiek niby dorosły, a jednak
daje się nabrać. Co te reklamy i przystępne ceny robią z ludźmi??!! Z całą
pewnością za rok również dam się ponieść przedświątecznemu szałowi
zakupów!!!! Ale dla pocieszenie mogę przytoczyć słowa Marilyn Monroe
„Pieniądze szczęścia nie dają, dopiero zakupy…”
54. Edyta K. [01.01.10].
56
Chciałabym opowiedzieć jak koleżanka, która prowadziła sklep z odzieżą
sprzedawała mi ubrania. Rzeczy kupowane w jej sklepie były oczywiście
najtańsze, najlepsze jakościowo i oczywiście niespotykane. Wybierałam się
właśnie na małą prywatkę i wybrałam się do niej na zakupy. Poleciła mi
sukienkę idealną na tę właśnie imprezę. Sukienka była w mniejszym o nr
rozmiarze niż potrzebowałam. Ale według niej wyglądałam w niej
rewelacyjnie ja nieświadoma niczego zapłaciłam słone pieniądze i wyszłam
zadowolona ze sklepu ze świadomością, że schudłam. Wszystko "byłoby
dobrze" (poszłabym w za ciasnej sukience) gdybym nie wróciła do sklepu i
nie usłyszała przypadkiem jak wyśmiewa się do swojej siostry z mojej
naiwności i parodiuje moje zakupy. Gdy to usłyszałam byłam wściekła, ale
po czasie przyznałam jej rację. Gdybym miała własne zdanie nikt niczego
by mi nie wcisnął.
55. Dagmara B. [01.01.10].
Moje dziecko pije mleko dla alergików i jest ono dość drogie. Market
oferował mleko w atrakcyjnej cenie 15,99 zł, więc wraz z mężem
postanowiliśmy zrobić większy jego zapas. Robiliśmy przy okazji inne dość
duże zakupy na święta i nie zauważyliśmy przy kasie że mleko zostało
policzone w cenie 19.99 zł. Zwróciłam na to uwagę dopiero wracając do
domu, gdy analizowałam kwotę na paragonie. Postanowiliśmy razem z
mężem wrócić do sklepu i poprosić o wyjaśnienie zaistniałej sytuacji, bo
straciliśmy 4 zł na jednym opakowaniu. Niby nie dużo, ale kupując już
kilka opakowań była to spora suma pieniędzy. Wystarczająca na zakup
jeszcze kilku opakowań mleka. Kierownik marketu tłumaczył się, że
pracownicy zapomnieli zmienić cenę w systemie. Tak to niestety jest w
ferworze przedświątecznej gorączki. Na szczęście sklep zwrócił nam
nadpłacona kwotę, lecz gdybym nie przejrzał paragonu bylibyśmy stratni.
Są ludzie którzy nie zwracają uwagi na kwotę na paragonie i takim łatwym
sposobem sklep może zarobić sobie dodatkowe. Od tamtej pory zawsze
sprawdzam dokładnie ceny zakupionych produktów.
56. Eliza K. [01.01.10].
Okres przed Świąteczny to czas wielkich zakupów i promocji, dlatego też
postanowiłam być w tym roku bardzo ostrożna i nie uszczuplać swojego
portfela wydając pieniądze na niepotrzebne rzeczy jak to zwykle bywało.
Będąc w Centrum Handlowym, zauważyłam ,że wielka uwagę przechodniów przyciąga sklep z widniejącym na nim szyldem ze słowem
"Promocja". Wchodząc do sklepu , obiecałam sobie, że nie dam się
przekonać na zakup jakiejkolwiek rzeczy. W środku przyjęła mnie miła
57
ekspedientka z którą wdałam w długą rozmowę na temat promocji.
Namawiała mnie na zakup torebki mówiąc iż należy ona do ostatniej z
kolekcji i która to rzekomo była w promocyjnej cenie. Przed wejściem
obiecałam sobie, że nie dam się skusić, ale taka promocja może się więcej
nie powtórzyć, pomyślałam. Wyszłam ze sklepu z nową torebką. Kilka ulic
dalej w sklepie mojej znajomej taka sama torebka nie będąc w promocyjnej
cenie, była tańsza o około 10%. Okazało się, że jestem naiwna i dałam się
nabrać kolejny raz. Uległam sympatycznej i przekonującej ekspedientce.
57. Magdalena Klimowicz [08.01.10].
Moja historia z wielką promocją zaczyna się zaraz po świętach a
mianowicie dnia 29 grudnia. A zaczęło się od reklamy w mediach "Wielka
wyprzedaż CZYSZCZENIE MAGAZYNU" oczywiście w Media Markt.
Więc udałam się na tą promocję. I wtedy się zaczęło. Na czołówce stał
piękny, dosyć dobry jeśli chodzi o parametry laptop. A mnie jakby coś
opętało muszę go mieć. Oczywiście dużo ludzi kolejki gigantyczne przy
kasach, ale to mnie nie zniechęciło, uparłam się, wzięłam tego laptopa i
udałam się do kasy. Przy kasie odczekałam swoje (prawie godzinę) no i
kupiłam. Dojechałam do domu rozpakowałam, instalacje wszystkich
programów i takie tam inne rzeczy zajęło kilka ładnych godzin. Ale byłam z
niego bardzo zadowolona i zachwycona do momentu..... Kiedy zobaczyłam
za w telewizji kolejną reklamę z Media Markt a brzmiała ona "KUPUJ
TERAZ BEZ VAT-u" . A wtedy wpadłam w szał. Byłam taka zła na samą
siebie. Ale oczywiście musiałam się przekonać czy na pewno taki laptop co
ja kupiłam też będzie można kupić bez VAT-u . Poszłam no i co....? Na
półce stoi taki sam jak ja kupiłam no może nie taki sam bo oczywiście o
630zł tańszy o VAT. Jak ja się mogłam wkurzyć. Wyszłam stamtąd
szybciej niż weszłam. Gdybym się kilka dni wstrzymała to te pieniądze
byłyby u mnie w kieszeni. A tak zostały w sklepie. Ale cóż takie są
promocje i tacy są ludzie, że zawsze dadzą się naciągnąć na "WIELKIE
WYPRZEDAŻE".
58. Sebastian Szwedo [05.01.10].
Temat gorączki przedświątecznych zakupów powraca co roku jak „Kevin
sam w domu”. Przed gwiazdką częściej skłonni jesteśmy do zakupowych
szaleństw, co wykorzystują oszuści, którzy liczą na naturalny o tej porze
roku wybuch dobrej woli, któremu sprzyja cała ta magia świąt… I ja też
stałem się ofiarą jednego oszusta. W Wigilię wybrałem się do centrum
handlowego w celu kupna zegarka dla brata. Nie miałem na to zbyt dużo
czasu. W pośpiechu „wędrowałem” od jednego sklepu do drugiego. W
końcu znalazłem zegarek, który na pewno by mu się spodobał … Niestety
nie miałem przy sobie wystarczającej ilości gotówki. Sfrustrowany tym, że
58
trzeba się wrócić do domu po więcej pieniędzy ujrzałem młodego
mężczyznę, elegancko ubranego, idącego w moim kierunku. Zaczepił mnie
i zaproponował (o dziwo) kupno zegarka. Można tylko sobie wyobrazić jak
bardzo zachwalał posiadany towar i jego cenę (renomowana szwajcarska
firma, właściwości takie jak chronograf, datownik, szkło szafirowe,
wodoszczelność, zapakowany w oryginalne pudełko i to wszystko w
promocyjnej cenie - 200zł, w sklepie można go kupić za 400 - 450zł).
Akwizytor kilkakrotnie zaznaczał, że to wielka okazja, że jest to ostatni
egzemplarz, reszta „poszła dzisiaj jak świeże bułeczki”, wszyscy byli
zadowoleni więc i ja na pewno będę zadowolony! Przekonał mnie i
skusiłem się na tą niebywałą okazję, w końcu zegarek był dużo tańszy od
tego, który oglądałem w sklepie i niczym się prawie nie różnił. Uważałem,
że zrobiłem złoty interes od człowieka-anioła. Jednak jak się okazało
później (sprawdziłem w Internecie) zegarek, który kupiłem dla brata był
tanią podróbką (przesądziła o tym jedna zbędna literka w nazwie, której z
pośpiechu nie zauważyłem) wartą około 100 zł... Zaprzedałem duszę
diabłu!
W moim przypadku myślę, że poddałem się regule zaangażowania i
konsekwencji- angażując się w kupno zegarka trudno mi było oceniać
słuszność mojego postępowania, stąd działałem konsekwentnie według
pierwotnego planu- miałem zamiar kupić zegarek, trafiła mi się „okazja”akwizytor rzucił mi atrakcyjną przynętę, konsekwencja „ochroniła” mnie
przed myślą, że może to być fałszywa przynęta, nie potrafiłem powiedzieć
„nie”. Wpływ na zaistniałą sytuację miała również reguła społecznego
dowodu słuszności-skoro inni kupili, to pewnie jest faktycznie fajny ten
zegarek więc i ja kupię. Pośpiech zrobił również swoje.
59. Artur Marciniak [02.01.10].
Dnia 22.12.2009r wybrałem się na przedświąteczne zakupy do
supermarketu Carrefour. Podczas robienia zakupów zauważyłem że jest
promocja piwa Żywiec niestety trzeba było kupić 8 puszeczek piwa a za to
się dostawało szklankę 0,5. Ładna pani tak zachęcała że się skusiłem.
Radośnie zmierzam po odbiór szklanki za kasami i co... Zabrakło szklanek!!! Mówią do mnie niech pan przyjdzie jutro. Jadę przez całe miasto z
rachunkiem i co... po promocji ani śladu a po stoisku Żywca nic nie zostało.
Zostałem oszukany i na dodatek z puszkami Żywca. Oj gorzki to będzie dla
mnie Żywiec
59.1. Waldemar Pycka [02.01.10].
Panie Arturze, bo to była tylko prawie promocja…
59
60. Beata Janocińska [6.01.10].
Sporo wiem na temat promocji .....prowadziłam kiedyś rekrutacje na
stanowisko hostessy. Dziewczyny przechodziły przez cykl szkoleń, a
wszystko po to by jak najlepiej zbajerować klienta. Rzeczywiście.....
szkolenia dawały niesamowite efekty, a klienci byli niesamowicie
zadowoleni, że dostają gratisy, chociaż tak naprawdę zapłacili za nie .....
61. Waldemar Pycka [06.01.10].
Manipulacja czasem jest nieunikniona: o ile osoba, z którą mam styczność,
nie zamierza lub nie może racjonalnie argumentować, a nie mogę jej
zostawić samej sobie, to mam moralne prawo zastosować wobec niej
argumentację typu erystycznego. Dyskusja z małym dzieckiem, osobą
pijaną czy też naćpaną jest mało konkluzywna. Nie wiem dlaczego, ale
często w gronie osób "mało wiarygodnych" stawiam studenta. Nie
konkretnego, znanego mi z imienia i nazwiska, lecz "typowego" studenta?
Jeśli nie zastosuję wobec niego argumentum ad baculum lub argumentum
ad crumenam - niczego nie jestem w stanie osiągnąć. Dlaczego ręka
wyciągnięta do studenta jest traktowana przez niego jako gest kapitulacji?
Im starszy student, tym "gorszy". Ekonomia studiowania zabija
samodzielność badawczą, krytycyzm, chęć zachowania odrębności, a nawet
potrzebę wyrażenia się. Co, Waszym zdaniem, sprawia, że studia są tak
jałowe poznawczo? Że ci, którzy z liceum wyszli z jako taką bądź (bardzo)
dobrą umiejętnością wyrażania opinii, po kilku latach studiowania są tak
"niewyraźni". Piszę to na podstawie swoich ponad dwudziestoletnich
doświadczeń dydaktycznych i ponad tuzinie wyższych szkół, na których
miałem przyjemność prowadzić zajęcia. Pytam Was, jako ekspertów w tej
dziedzinie.
61.1. Sebastian Szwedo [07.01.10].
Na studiach (nie wszystkich!) często nie ma miejsca na samodzielne
wyciąganie wniosków, więc nie dziwi mnie to, że kreatywne myślenie,
krytycyzm i chęć wyrażenia swoich opinii niestety, ale nie są tu potrzebne.
A to, co nie używane, w myśl zasady zanika wraz z upływem czasu.
Wielokrotnie uczymy się czegoś, co jest według nas oderwane od
rzeczywistości, tak naprawdę na nic nam się nie przyda, dlatego nie staramy
się nawet tego zrozumieć, a co mówiąc już o samodzielnym poszerzeniu tej
wiedzy. W takich przypadkach u wielu osób sprawdza się zasada 3 x Z.
61.2. Katarzyna Bartnik [07.01.10].
Większość studentów woli zgodzić się ze zdaniem kolegi lub koleżanki niż
samemu sformułować sensowny osad, pogląd danej sytuacji, ze względu na
60
brak czasu , pomysłu czy normalnego lenistwa. Myślę , ze wpływ ma na to
również duży postem nauki czyli chodzi mi o powszechną dostępność
studiowania na każdych kierunkach nie zależnie od pochodzenia czy stanu
zamożności. Sami doskonale wiemy, że zrobienie dyplomu magistra czy
licencjata w dzisiejszych czasach jest o wiele łatwiejsze nich za dawnych
lat. Może właśnie dlatego, ze studia dzisiaj są tak łatwo dostępne dla
każdego z nas doprowadziło do tego, że człowiek w pogoni za tytułem
magistra czy doktora ... doprowadziło do tego , że zapomnieliśmy o tym co
jest istotne w studiowaniu czyli pogłębianiu naszej wiedza, doświadczeń
czy umiejętności praktycznych a nie tylko nabycie samego tytułu magistra
czy licencjata ...
61.3. Agnieszka B. [07.01.10].
Myślę, że dzieje się tak dlatego, iż teraz studia są dla wszystkich dostępne.
Z jednej strony jest to bardzo dobra rzecz, ale z drugiej strony każdy może
tam wejść. Przyjrzyjcie się chociażby egzaminom wstępnym. Praktycznie
ich nie ma, a 12 lat temu było to niemożliwe. Ludzie potrzebują "zrobić"
magistra by mieć papier, bo to bilet do następnego "przejścia". To jest tak,
jak kiedyś rozmawiało dwóch kolegów ze studiów. Kolega mówi: Słuchaj,
nie wiem po co my tu jesteśmy. Po co nam te studia. A ten drugi na to:
Stary, bo jeszcze trochę to nie będzie komu powiedzieć ( tu przepraszam za
wyrażenie), "Ty chamie!". Teraz wszyscy mają magistra. Moim zdaniem, ta
"elita narodu" to już nie jest to, co było kilkanaście lat temu. Nikt nie szuka
nowych pomysłów, rozwiązań, nikt nie bada bo zależy mu tylko na
papierze, a nie na studiach, na dowiedzeniu się czegoś nowego, czegoś
innego. Tak ja to widzę, i mam nadzieję, że nikogo nie uraziłam moją
wypowiedzią
61.4. Dorota Małysz [07.01.10].
Myślę, że studenci na studiach to przede wszystkim zgadzają się z
wykładowcami, ponieważ często chęć wyrażania własnej opinii (często
,,innej") jest nie mile widziana- co może odbić się na ocenie końcowej.
Od pierwszego roku studiów nauczyło nas się by słuchać na wykładach i
notować ps. pamiętam na pierwszym roku studiów na jednym z wykładów
wykładowca nakrzyczał na nas że jesteśmy na wykładzie na studiach a tu
się słucha i nie przeszkadza w prowadzeniu zajęć, i że nie jesteśmy
w szkole średniej. Na ćwiczeniach natomiast powinna być możliwość
wypowiedzenia się, ale i tam nie zawsze ma to miejsce , bo np. dużo
materiału i wykładowca musi nam go podać. Bywa też tak iż studenci nie
wyrażają swojego zdania bo chcą by wykład szybciej minął. W liceum
jesteśmy zmuszani do wypowiedzenia się np. poprzez prace pisemne,
odpowiedzi przy tablicy - i to jest na ocenę. Na studiach wypowiadać mamy
61
sie często dla samej wypowiedzi, a to jest mało motywujące. Oceniane na
studiach jest to co wykładowca poda a nie to co sami ,,wydumamy". Więc
skoro tego nikt nie ocenia to po co wypowiadać się, toteż słuchamy,
piszemy i cicho siedzimy. I weszło to nam w krew. A jak wszystkim
wiadomo to czego nie używamy, to zapominamy.
61.5. Barbara S. [08.01.10].
moim zdaniem wynika to z realiów życia... student który rozpoczyna gdzieś
swoje pierwsze kroki na przykład w pracy dowiaduje się, że jako mało
doświadczony nie ma nic do powiedzenia nie ma żadnego wpływu na to co
się wokół niego dzieje... nie mając wpływu materialnego lub wysokiej
charyzmy w dzisiejszych czasach człowiek gubi się w tłumie a student gubi
się w tłumie innych milionów podobnych studentów... dodatkowo niektórzy
mogą powiedzieć iż w liceum byliśmy jeszcze dziećmi tzn. nie zagubiliśmy
całej natury dziecko bo nie mieliśmy wielu obowiązków wszystko mieliśmy
pod nosem... na studiach człowiek musi się głowić jak coś załatwić i musi
stać się "dorosłym", a w większości, dorośli, i tu się nie oszukujmy, są
poważni i jak nie mają nic do powiedzenia to się nie odzywają... chyba że
mają naturę gaduły myślę że takiego studenta łatwo zmanipulować, niestety
ale z mojego doświadczenia wynika że często wychodzi to ze strony
wykładowców. i tu wyprowadzamy zasadę to student jest dla wykładowcy
a nie wykładowca dla studenta... ale oczywiście są wyjątki od reguły z
takimi również się zetknęłam i obdarzam ich szacunkiem
61.6. Anna Pietruszewska [12.01.10].
W szkole średniej byliśmy zmuszani do ustnych odpowiedzi to był jeden ze
sposobów sprawdzania naszej wiedzy jak również przygotowania się do
bieżących lekcji także samo przez się musieliśmy ćwiczyć umiejętność
wypowiadania się i przekazywania wiedzy oraz czasami improwizacji jeżeli
coś tam nam w główkach ,,świtało" na dany temat a byliśmy nie douczeni.
A na studiach nasza rola się zmieniła siedzimy i słuchamy wykładowcy,
który nas nie przepytuje i o nic nie pyta po prostu wymaga od nas tej
wiedzy którą nam przekazuje i aby ją sprawdzić na koniec robi pisemny
egzamin. Więc jest to proste że jeżeli nie ćwiczy się przez dłuższy czas
pewnej umiejętności to ona po prostu zanika. Dla tego może Pan tak
uważać że ,,im starszy student, tym gorszy". Ale zgodzę się też z Panią
Anetą że jeżeli nie mamy możliwości ćwiczyć na studiach umiejętności
wyrażania swoich opinii należy to robić na co dzień w życiu osobistym, w
relacjach miedzy znajomymi, jak również w życiu zawodowym, gdzie
najczęściej mamy kontakt z obcymi ludźmi.
61.7. Aneta Szczygielska [11.01.10].
62
Studenci w dzisiejszych czasach moim zdaniem i jak widać nie tylko, boją
się wdawać jakiekolwiek dyskusji i wyrażać swoje zdanie z bardzo prostego
powodu jest to obawa przed błędną odpowiedzią, nie chcą się
skompromitować przed całą grupą studencką(a nie jest ona mała) jak
również obawa przed reakcją wykładowcy. Ponieważ znana mi jest teoria z
początków studiów(przekazana przez starszych znajomych co studia mają
już za sobą) że wykładowcy początkujących studentów (wychodzących z
liceum) mają za zwykłych nic nie wiedzących ,,szaraków" dla tego ja sama
też wolę się nie wychylać aby uniknąć nieprzyjemności ze strony
wykładowców. Ale rozwijanie umiejętności wypowiadania się zależy od
nas samych. Na swoim przykładzie mogę powiedzieć ze przez ten okres
trzy letnich studiów licencjackich zdobyłam bardzo duży zakres słownictwa
który staram się wykorzystywać w życiu codziennym jak również
zawodowym (w końcu jestem telemarketerką muszę ćwiczyć różnego
rodzaju umiejętność wypowiadania się i przekazywania informacji,
ponieważ każdego klienta trzeba wyczuć w jaki sposób przekazać wszelkie
informacje żeby być zrozumianym. A mam bardzo specyficzną branżę
firma zajmuje się tworzeniem stron www. Jak rozmawiam z fachowcem
(informatykiem) posługuję się typowo technicznym słownictwem ponieważ
taka osoba siedzi w tym i ,,kuma" o co chodzi. Jeżeli rozmowa jest
przeprowadzana przykładowo z osobą zajmującą się marketingiem i taka
osoba nie ma żadnego pojęcia o tworzeniu serwisu tylko deklaruje że chcą
zmienić stronę w celu lepszej reklamy w tedy posługuje się bardzo prostym
słownictwem (po prostu tłumaczy się wszystko jak ,,krowie na miedzy" co i
do czego.
62. Waldemar Pycka [05.01.10].
Czy zgodzicie się z tezą, iż nie można mówić o jednym rodzaju promocji,
lecz co najmniej o dwóch: promocje producentów i promocje sklepowe.
Pierwsze, wedle mojego rozeznania, są z reguły uczciwe, drugie - z reguły
nieuczciwe! Producent stawia przede wszystkim na efekt reklamowy i nie
może pozwolić sobie na przekręt, chociażby z tego względu, że
wykorzystają to konkurenci, natomiast sklep poprzez tzw. promocje
pozbywa się "śmierdzącego" towaru.
Ps. Podajcie wszelkiego rodzaju kontrargumenty wobec tej tezy.
62.1. Sebastian Szwedo [06.01.10].
Promocje producentów i promocje sklepowe rzeczywiście idą w parze. Sam
natknąłem się kiedyś na taką „promocję”, która dotyczyła wyrobów
mlecznych firmy Wedel. Promocja producenta polegała na dołączeniu do
zakupionego ptasiego mleczka lub czekolad o łącznej wartości 12.99zł
torby ekologicznej na zakupy. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to,
63
że sklep po prostu chciał upchnąć ptasie mleczko o krótkim terminie
ważności, celowo układając je na początku półki. Z ciekawości moja
dziewczyna sięgnęła po opakowanie z tyłu i ku jej zdziwieniu termin
ważności był o wiele dłuższy. Producent postawił więc na efekt reklamowy,
natomiast sklep pozbył się „śmierdzącego” towaru. Niestety w tej chwili nie
przychodzą mi do głowy żadne kontrargumenty wobec tej tezy.
62.2.Aneta Szczygielska [06.01.10].
Zgadzam sie faktycznie obydwie promocje idą ze sobą w parze lecz to
promocje sklepowe tak jak Pan trafnie stwierdził są nieuczciwe. Producent
poprzez swoje promocje chce przyciągnąć jak największą ilość klientów
dla tego robi jak najciekawsza reklamę swojego produktu. Natomiast sklep
kombinuje aby jak najwięcej sprzedać tego towaru i na tym dodatkowo
zarobić.
Czy promocje obowiązują także na sprzęt RTV lub AGD? Można by rzec
- nie „także”, lecz przede wszystkim! Parczewscy handlowcy oferują
klientom permanentne obniżki w tej branży. Przechadzając się po sklepie w
poszukiwaniu pralki, przy każdym egzemplarzu widzimy przekreśloną
cenę, a pod nią nową, czasem nawet kilkaset złotych niższą. Kto uwierzy,
że pierwotna cena kiedykolwiek obowiązywała?
Na stoiskach z elektroniką nie ma reguły, czy towar jest zleżały czy też
świeżo przywieziony z fabryki. Grunt, żeby klient myślał, że oszczędza.
Wtedy kupi pralkę nawet wówczas, gdy jej nie potrzebuje. W końcu kilka
stów piechotą nie chodzi, a oferta ważna jest tylko do końca roku (ale
którego? - tego już nie napisano). Pozdrawiam i nie dajcie sie złapać na
tanie chwyty które stosują podrzędne sklepy powodzenia
62.3. Katarzyna Bartnik [06.01.10].
Panie Sebastianie ma Pan racje. Sklepy oczekując na tzw. promocjach,
ponieważ chcą się pozbyć produktów z krótkim terminem ważności. Stosują
promocję aby nie być całkowicie stratnym jeśli chodzi o towary które się im
przeterminują W celu odzyskania chociaż minimalnych części pieniędzy za
zakupiony przez nich towar właśnie dlatego stosuje te nie uczciwe promocje
62.4. Sylwia Z. [06.01.10].
Zgadzam się z kolega poniżej, kiedy byłam jeszcze w liceum bardzo często
pracowałam na różnego rodzaju promocjach głównie w hipermarketach i
tak dokładnie przyjrzałam się tym "sklepowym promocjom". Towaru
którym np. kończy się termin ważności sklepy wysprzedają jak się tylko da
nawet po najniższej cenie i naklejają przy tym karteczkę "super cena". A my
damy się na to nabierać niestety bo skąd możemy wiedzieć co się pod tą
nazwą kryje!!
64
62.5. Edyta A. [07.01.10].
Szczerze mówiąc promocje producentów też nie zawsze są w porządku,
może po prostu mniej nieuczciwe niż te sklepowe. Przykładem tego może
być pewna firma produkująca pasty do zębów. Pośród różnych past do
zębów klienci nie wybierali pasty o smaku cytrynowym, zwyczajnie
zalegała na półkach sklepowych. Jakiś czas później pasta pojawiła się w 3paku pośród dwóch innych smaków, oczywiście w promocji, co zwiększyło
zainteresowanie klientów.
62.6. Natalia Watrak [09.01.10].
Zgadzam się, z tym że promocje sklepowe są gorsze. Moja koleżanka
pracowała przez parę miesięcy w sklepie kosmetycznym. Promocje
producentów polegały na tym, że do markowych perfum w prezencie był
dodawany jakiś wisiorek, niestety panie które pracowały tam zabierały dla
siebie ów dodatek. Ludzie, którzy obejrzeli reklamę przychodzili do sklepu
i kupowali ten produkt z myślą, że jako dodatek dostaną wisiorek- lecz nikt
nie dostawał prezentu słysząc, że " w naszym sklepie ta promocja nie
obowiązuje". I oczywiście do kogo ludzie mieli pretensje? Oczywiście, że
do producenta, ponieważ nie wszystkie sklepy objął promocją... to były, że
tak powiem małe przekręty. W tym samym sklepie ( z którego koleżanka
odeszła po paru miesiącach) kremy i inne kosmetyki, które traciły datę
ważności były nadal sprzedawane. Kobiety, które tam pracowały
zmywaczem do paznokci zmywały datę ważności i na to miejsce naklejały
cenę. Tak więc człowiek, który szedł do sklepu z nastawieniem kupna
DOBREGO produktu kupował "przeterminowany szajs"- tak właśnie
właściciel chciał pozbyć sie " śmierdzącego towaru". Po tych doświadczeniach koleżanki jestem przekonana, że to promocje sklepowe są gorsze,
producent nie może sobie pozwolić na takie przekręty, ponieważ jego
marka (towar) nie będzie wiarygodna. Z drugiej strony, gdy byłam na
stypendium zagranicznym w Belgii wykładowca opowiadał nam o pewnej
znanej marce, której nazwy nie będę wymieniać Sprawa dotyczyła kaszek
dla dzieci...otóż promocje tych produktów dotarły do Afryki, do bardzo
biednej jej części. Tam właśnie reklamy, bilbordy itp. odradzały karmiącym
piersią matkom praktykowania tego a w zamian kupowania ich produktu.
Dla mnie, wykładowcy i reszty grupy była to paranoja - skąd ludzie na
skraju ubóstwa maja wziąć pieniądze na zakup kaszek??!! Moim zdaniem
za pieniądze, które producent wydał na kampanię reklamową powinien
kupić ubrania, żywność, artykuły higieniczne dla właśnie tych ubogich
ludzi a nie promować kupowanie kaszek!!! Na koniec chcę powiedzieć, że
takich przypadków na pewno jest więcej tylko może nie słychać ich na
forum publicznym...hmm i miałam bronić tezy ze promocje sklepowe są
65
gorsze, a teraz mam dylemat, bo jednak wszystkie "promocje" mają jakieś
ale...
63. Angelika K. [3.01.10].
Byłam człowiekiem bardzo łatwowiernym a przynajmniej tak mogłam o
sobie powiedzieć po tym co ostatnio mi się przytrafiło. Dzień nie
zapowiadał się wcale dobrze, na dodatek był trzynastego piątek. Nigdy nie
wierzyłam w zabobony i przesądy, aż do tego właśnie dnia. Zaczynając od
początku... Rano obudził mnie potworny ból głowy przez który, wcale nie
chciało mi się wstawać. Niestety obowiązki-praca. Kiedy toną leków
zwalczyłam ból wybrałam się do pracy, gdzie spotkałam wielu bardzo nie
miłych klientów. W pewnym momencie do mojego stoiska podeszła starsza
kobieta, pytając czy jest szef. Niestety nie zastała go wiec zaczęła
rozpaczać, że ma przesyłkę dla jego mamy, i że nie wie co z nią teraz
zrobić, przecież była z nim umówiona a on nie przyjechał. Na dodatek
podała się za pracownika Galerii Handlowej na Zana w której właśnie
pracuje. Kobieta była bardzo miła wiec odpowiedziałam, że może to
zostawić do przyjazdu szefa. Ona jednak powiedziała, że ta przesyłka jest
płatna. Oznajmiłam jej więc, że nie mogę wypłacić pieniędzy z kasy bez
pozwolenia szefa. Kobieta wpadła na pomysł, że zadzwoni do szefa i
rzeczywiście wyjęła telefon i rozmawiała z nim dobre 15 minut.
Wypłaciłam wiec jej pieniądze, które należały się za tą przesyłkę i kobieta
zniknęła za rogiem zostawiając siatkę na ladzie. Po kilku godzinach, kiedy
pojawił się szef okazało się, że kobieta od przesyłki wcale do niego nie
dzwoniła, a matka szefa nic nie zamawiała. Po otwarciu zostawionej przez
nieznajomą siatki okazało się, że są tam 3 swetry za które wypłaciłam z
kasy 320zł. Kto by pomyślał że starszej kobiecie może przyjść do głowy
taki pomysł. Tym bardziej, że operowała imionami i nazwiskami bardzo
wiarygodnie. Od tamtej pory nie ufam raczej nikomu, kto podchodzi do
lady. Tym bardziej, że połowę mojej głupoty pokryła moja pensja. Podobno
to nie pierwszy taki przypadek w Lublinie.
64. Małgorzata G. [04.01.10].
Byłam ostatnio w markowym sklepie, gdzie spotkał mnie przykry incydent,
sprzedawca sprzedał mi używaną i brudną bluzkę po promocyjnej cenie.
Chciałam dokonać zwrotu towaru, ale sprzedawca stanowczo odmówił
przyjęcia wadliwego towaru, oprócz tego był pod wpływem alkoholu,
ponieważ nie wyraźnie mówił, a z jego ust wyczułam nieprzyjemny zapach
i miał problemy z utrzymaniem się na nogach – chwiał się. Na dodatek
opryskliwie odnosił się do mnie i do pozostałych klientów obecnych w
sklepie.
66
64.1. Waldemar Pycka [04.01.10].
Co Pani zrobiła w sprawie niekompetentnego sprzedawcy? Czy np.
poinformowała Pani policję? A tak, na marginesie: teraz w sklepach pojawi
się dużo przecenionej, lecz używanej odzieży
64.2. Małgorzata G. [05.01.10].
Po całej awanturze ze sprzedawcą kierownik sklepu poprosił mnie o
podanie mojego numeru telefonu i obiecał, że do mnie oddzwoni gdy
wyciągnie w stosunku do sprzedawcy odpowiednie konsekwencje
służbowe. Po kilku dniach otrzymałam od kierownika sklepu telefon z
informacją, iż sprzedawca został ukarany natychmiastowym zwolnieniem z
pracy, bo takie jego zachowanie nie zdarzyło mu się pierwszy raz.
Kierownik sklepu zaprosił mnie też na spotkanie. Podczas którego
zostałam przeproszona za zaistniałą sytuacje. Odbyło się to w bardzo miłej i
przyjemnej atmosferze. Zostałam poczęstowana herbatką i ciasteczkami, a
Pan kierownik zaproponował mi zakup innej bluzki w super promocyjnej
cenie, o wiele ładniejszej od poprzedniej i oczywiście ,, nie używanej’’.
Jestem bardzo zadowolona z takiego rozwiązania i wiem że warto walczyć
o swoją rację i nie poddawać się.
65. Edyta A. [4.01.10].
Okres świat to magiczny czas, ale dla niektórych to także czas wielkich
zakupów. Ja przed świętami postanowiłam kupić drobny upominek swojej
siostrzenicy. Poszłam więc z bratem do marketu. Wybrałam tam ładną
sukieneczkę, między czasie zrobiliśmy drobne zakupy i podeszliśmy do
kasy. Po zapłaceniu udaliśmy się w stronę wyjścia. Tak w zasadzie całkiem
przypadkowo przejrzałam paragon z kasy i zauważyłam że za sukienkę dla
siostrzenicy zapłaciliśmy 10 zł więcej niż powinniśmy. Pomyślałam "no
trudno" 10 zł to nie majątek, następnym razem zwrócę większą uwagę za co
i ile płacę. Jednak po chwili coś mnie tknęło i powiedziałam: "dlaczego
mam dać się tak łatwo oszukać". Postanowiłam poświęcić troszkę więcej
czasu na pobyt w sklepie i wróciłam do punktu obsługi klienta.
Opowiedziałam Pani w punkcie klienta zaistniała sytuacje i poprosiłam o
zwrot pieniędzy. Na początku Pani próbowała odwrócić sytuacje mówiąc
jaka to ładna i dobra gatunkowo sukienka i że cena jest adekwatna do
towaru. Jednak ja stałam uparcie przy swoim mówiąc, że na półce widniała
inna cena wiec dlaczego mam płacić więcej. W końcu ekspedientka
zorientowała się, że tak łatwo nie odpuszczę i nie powiem "no dobrze niech
będzie". Sprawdziła cenę na półce i oddała mi pieniądze.
Ludzie bardzo często wstydzą się upomnieć o swoje. Warto jednak
czasami poświęcić troszkę więcej czasu i walczyć o swoje prawa.
67
66. Waldemar Pycka [4.01.10].
Brawo, Pani Edyto! Nawet nie chodzi o pieniądze, co zasady, nieprawdaż?
A przy okazji, mam do Pani, oraz innych Forumowiczów, następujące
pytanie: Jaki procent ogólnie wydanych kwot obejmują te niesprawdzone,
odpuszczone i ogólnie przepłacone? Inaczej jeszcze mówiąc: O ile mniej
moglibyśmy zarabiać, nie tracąc nic z jakości swego życia tylko dzięki
zwiększonej uwadze w trakcie zakupów?
67. Edyta A. [5.01.10].
Racja. Pieniądze to jedno a zasady to kolejna sprawa. O ile życie byłoby
łatwiejsze jeżeli ludzie byli by bardziej lojalni i uczciwi wobec siebie i
innych. A co do Pańskiego pytania: ciężko mi tak procentowo określić, ale
wydaje mi się, że 10-20% to całkiem możliwy przedział.
68. Joanna K. [6.01.10].
Tuż przed Świętami Bożego Narodzenia stałam się ofiarą perfidnej
manipulacji. Sama nie wiem , jak to się stało, że dałam się ponieść gorączce
przedświątecznych zakupów, ponieważ na ogół staram się unikać robienia
zakupów w ostatniej chwili. Z konieczności wybrałam się więc pewnego
popołudnia do jednego z hipermarketów. Początkowo nie zniechęcił mnie
nawet brak miejsca na zatłoczonym parkingu ( jeden z uroków Świąt ;))) Do
sklepu weszłam ze starannie opracowaną listą niezbędnych produktów do
nabycia. Jednak z każdej strony bombardowały mnie oferty niektórych
artykułów po wyjątkowo atrakcyjnych cenach, m.in. "2 w cenie 1" , "kup 2
a za 3 zapłacisz 50% taniej" itp. I jak to zazwyczaj bywa w takich
sytuacjach, silna wola zawiodła i ...uległam. Padło na majonez "Winiary",
wydawać by się mogło, że produkt niezbędny , szczególnie podczas
przygotowywania sałatek na świąteczny stół. Nie pomyślałam jednak, że
zakupiona ilość ( 3 x 500 ml) znacznie przewyższa moje zapotrzebowanie
na ten produkt... okazało się dopiero bowiem, że nie zdążyłam zużyć takiej
ilości majonezu przed upływem jego daty przydatności do spożycia. Miarka
się przebrała kiedy po dokładnym przeanalizowaniu, doszłam do wniosku,
że cena "pakietu" wcale nie była tak atrakcyjna, jak się początkowo
wydawało. Tym właśnie sposobem dałam się wciągnąć w grę, podobnie jak
miliony klientów o osłabionej czujności dokonujących nieprzemyślanych i
bezsensownych zakupów. Podobne przykłady można by mnożyć bez końca.
I znowu wygrywają specjaliści od marketingowych technik sprzedaży a my
klienci padamy ofiarami zwyczajnego naciągania...
69. Beata Janocińska [12.01.10].
68
To wszystko co umieszczamy na tym forum, wydaje się takie oczywiste...
Wręcz czytając te opowieści myślę sobie, jak można dać się tak wrobić, a
jednak... Szczerze mówiąc, dzięki tym wpisom zaczęłam dokładnie
przyglądać się każdej cenie na półce, dodatkowo pod czytnikiem i chyba
stało się to moją OBSESJA, mam tylko nadzieję że nie zwariowałam ....
69.1. Waldemar Pycka [69.1.12.01.10].
Pani Beato, OB-SESJI mówimy zdecydowane TAK!
70. Kinga A. [04.01.10].
Parę miesięcy przed świętami siostra pokazała mi w czasopiśmie zegarek,
który bardzo jej się podobał. Zegarek przyciągał uwagę, wykonany z całości
wysoko gatunkowego srebra, wysadzany kryształkami Sworowskiego
połączony z czarnym skórzanym paskiem. Po prostu był przepiękny.
Niestety sklep, w którym można było go kupić nie znajdował się na
Lubelszczyźnie tylko o wiele dalej. Miesiąc przed światami postanowiłam
znaleźć i zamówić zegarek przez Internet. Długo nie zajęło mi szukanie,
znalazłam parę sklepów internetowych, w których był. Porównując cenowo
niewiele się różniły, lecz był jeden sklep, w którym cena była w
tzw. „promocji”. Wszystkie opisy i zdjęcia były identyczne, oraz wszystkie
miały gwarancję i dołączony certyfikat oryginalności. Po krótkim
zastanowieniu postanowiłam go kupić, jak sprzedawca pisał wysyłka miała
nastąpić od razu po zaksięgowaniu wpłaty na konto. Więc po złożeniu
zamówienia wysłałam e-maila potwierdzającego zakup, z prośbą o
potwierdzenie danych i numeru konta. Odpowiedz była bardzo szybka
niemal natychmiastowa, więc niezwłocznie udałam się do banku, aby
dokonać wpłaty. Pomimo wielu wysłanych e-maili i licznych telefonów do
sprzedawcy, na które nie odpowiadał, przesyłka doszła do mnie po trzech
tygodniach od daty zakupu. Po otworzeniu jej przy kurierze zauważyłam, że
zegarek, który kupiłam nie przypomina zegarka, który chciałam kupić.
Paczki nie przyjęłam, zażądałam zwrotu gotówki, niestety pieniążki nie
dotarły jeszcze do mnie. Byłam zmuszona dwa dni przed świętami kupić
siostrze inny prezent. Strasznie zezłościła mnie ta sytuacja, ponieważ
chciałam wyrazić ile ona znaczy dla mnie. Postanowiłam nie kupować już
przez Internet. "Świąteczna Promocja", "Super-Okazja", "Super Cena" przed każdymi świętami jesteśmy bombardowani takimi hasłami. Zakupy
przez Internet kuszą brakiem kolejek i bardzo atrakcyjnymi cenami. Święta
są wielkim oszustwem, wielkim jarmarkiem próżności, kłamstwem
ponieważ handlowcy wykorzystują ten czas do zwiększenia zarobków,
postępując nie zawsze etycznie i zgodnie z prawem.
70.1. Waldemar Pycka [04.01.10].
69
Cóż tu pisać... No może poza jednym: przesłanki w postaci "handlowcy
wykorzystują ten czas do zwiększenia zarobków, postępując nie zawsze
etycznie i zgodnie z prawem" są zbyt delikatnie wyrażone w stosunku do
wniosku "Święta są wielkim oszustwem, wielkim jarmarkiem próżności,
kłamstwem". Zasada ogólna jest następująca: wniosek nie może być silniej
wyrażony od najsłabszej przesłanki. A zatem: albo należałoby wzmocnić
stanowczość przesłanek, albo osłabić wniosek.
71. Ewa Bartoszuk [03.01.10].
Prezenty gwiazdkowe to przykład jednego z licznych symboli związanych z
bardzo ważnym i szczególnym dla nas okresem świątecznym. Na szybach i
stoiskach sklepowych widnieją ogromne napisy informujące o super
obniżkach, promocjach. Szukając prezentu gwiazdkowego dla mojego
narzeczonego postanowiłam również skorzystać z takiej cudownej i rzadko
zdarzającej się okazji;) Chciałam poczuć magię świąt ;) Nie przypuszczałam jednak, że się bardzo rozczaruję i padnę jej ofiarą. Będąc w jednej z
miejscowych galerii, zobaczyłam prześliczną maszynkę do golenia
renomowanej firmy, o której mój narzeczony zawsze marzył. Po
rozpakowaniu ów prezentu, okazało się, że jest on niekompletny, ponieważ
brakowało szczoteczki do czyszczenia ostrza. W ten sam dzień zaniosłam
towar do sklepu, gdzie powiedziano mi, że za późno go przyniosłam,
ponieważ mogło mi wypaść po drodze ;( i nie mogą mi już w niczym
pomóc. I tym samym padłam ofiarą przedświątecznej promocji, ponieważ
dokupując brakujący element, cały koszt prezentu wyszedł równy cenie
regularnej, nie uwzględniającej obniżki. Następnym razem będę
ostrożniejsza ;)))
P.S Przepraszam, ale wysyłam jeszcze raz mój donosik, gdyż wcześniej
napisałam w nieodpowiednim miejscu ;/ Przepraszam za pomyłkę i
pozdrawiam;)))
72. Konrad Bancerz [03.01.10].
Od wielu lat jestem związany jestem z firmą oferującą usługi telekomunikacyjne oraz internetowe. Jako stały klient postanowiłem przedłużyć
umowę na zasadach przedświątecznej promocji. Będąc zadowolony z
wcześniejszych ofert w pełni ufałem profesjonalizmowi, jakim dała się
poznać ta firma. Wraz z przedłużeniem oferty zostało mi zaproponowana
nie tylko zmiana stawki abonamentowej, jak również atrakcyjny pakiet,
dzięki któremu będę mógł oglądać swoje ulubione programy przez internet.
Jako że była to dla mnie nowość skorzystałem z oferty. Cieszyłem się na
odkrycie nowych wrażeń.
Miła Pani, która zadzwoniła do mnie z przygotowaną specjalnie dla mnie
ofertą, zapowiedziała, że oferta zacznie obowiązywać po podpisaniu
70
umowy dostarczonej przez kuriera. Cała operacja miała trwać nie dłużej niż
tydzień. Bardzo zależało nam na szybkiej realizacji, ponieważ do końca
miesiąca zostało kilkanaście dni, a umowa wygasała z końcem miesiąca.
Wraz z przedłużeniem oferty miałem dostać upominek w postaci nawigacji
samochodowej. Po skończeniu rozmowy z niecierpliwością czekałem na
wizytę kuriera.
Kurier pojawił się po kilku dniach z misternie zapakowaną umową w
dwóch jednobrzmiących egzemplarzach. Pobieżnie czytając i szybko
podpisując, nie zwróciłem uwagi na każdy z punktów umowy. Liczyłem na
to, że po pojawieniu się mojego podpisu zaraz dostanę do ręki mój nowy
sprzęt samochodowy. Jak duże było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że
kurier oprócz oryginału umowy nie ma dla mnie nic. Zaskoczony zapytałem
o upominek, on tylko wzruszył ramionami i powiedział, że on jest
odpowiedzialny za dostarczenie umowy, nic oprócz tego. I jeżeli wystąpił
jakieś problem należy skonsultować się z punktem obsługi klienta.
Podziękowałem za informację. Po ponownej rozmowie z przedstawicielem
obsługi klienta okazało się, że taki upominek nie był proponowany przy
moim pakiecie usług. Nastąpiła pomyłka, za którą byłem serdecznie
przepraszany i w dowód uznania za moją długoletnią lojalność miałem
dostać rekompensatę w postaci dodatkowego pakietu usług lub
niespodziankę. Podziękowałem bardzo za dodatkowe pakiety.
Jestem pewien, że kiedy skończy mi się umowa z tym operatorem
zrezygnuje z ich usług i nie dam się nabrać na atrakcyjne promocje.
73. Agnieszka B. [03.01.10].
Raz do roku sponsoruję coś dla szkoły podstawowej lub gimnazjum w
mojej miejscowości. Oczywiście z propozycją, co do konkretnej rzeczy
wychodzi szkoła. Ja zgadzam się co do kwoty i sponsorowanej rzeczy,
potem tylko płacę fakturę, która przychodzi pocztą. Następnie otrzymuję
podziękowanie od szkoły i na tym się kończy. Przeważnie termin
sponsoringu
przypada
około
października
każdego
roku
.
W tym roku, jak teraz do mnie dotarło, sponsoring map i atlasów, czy nawet
dobrze nie wiem czego do szkoły, z mojej strony odbył się dwa razy.
Całkiem niedawno przed Świętami Bożego Narodzenia zadzwoniła Pani ze
szkoły i wyjaśniając i tłumacząc takim a nie innym czasem, że są Święta, że
przecież moje dzieci też być może będą korzystały z owych przedmiotów,
być może nie teraz, ale na pewno w przyszłości, przecież chodzą do szkoły
podstawowej, a rzecz konkretna ma być dla gimnazjum. Oczywiście po
takiej argumentacji, zgodziłam się, nie pytając nawet ile to kosztuje. Jak się
okazało, moje "tak" kosztowało mnie 1500 zł i są to pomoce dla
gimnazjum, ostatniej klasy, tak więc nie jestem pewna, czy moje dzieci to
chociażby zobaczą, gdyż chodzą do klasy pierwszej szkoły podstawowej,
71
więc jeszcze je czeka kilka ładnych lat nauki aby znaleźć się w gimnazjum,
i to w ostatniej klasie. Przypuszczam, iż do tego momentu pomoce zostaną
nieco zniszczone lub przynajmniej stracą na wartości edukacyjnej,
zważywszy, iż właśnie od tego roku szkolnego, cały program edukacji
został zupełnie zmieniony;). Poza tym, wprowadzane są coraz to nowsze
sposoby na przyswojenie wiedzy. To właśnie dowodzi, iż nie tylko dałam
się naciągnąć na dość znaczną sumę, o wiele znaczniejszą niż ta pierwsza
(tam było 250 zł). Mało, podejrzewam, że gdyby to nie były Święta i Pani
(rozmówczyni) nie zauważyłaby, że to również będzie dla moich dzieci,
nigdy bym się na to nie zgodziła. Tak podziałały na mnie święta, a
sympatyczna Pani pomogła opróżnić mi trochę kieszeń, a ja nawet nie
zareagowałam, tylko oddałam te pieniążki z zadowoleniem.
74. Waldemar Pycka [02.01.10].
Po pierwsze, NIE POMAGAJ! Pani Patrycjo, każda pomoc upośledza:
osłabia samodzielność i niszczy źródło zaradności życiowej. Afryka przed
otrzymaniem pomocy humanitarnej ze strony Zachodu miała większy udział
w światowej gospodarce rolnej... Każdy dar jest zatrutym owocem.
Trzeba być bardzo ostrożnym nawet w pomaganiu swoim dzieciom: w
odrabianiu lekcji, w dostawaniu się do szkół, w załatwieniu pracy, w
wychowywaniu dzieci itd. To wcale ich nie wzmacnia, ani też nie daje im
poczucia swej wartości - te ciągłe prezenty czynią ich więźniami
rodzicielskiej miłości.
74.1. Patrycja Z. [02.01.10].
"Nie należy pomagać ludziom mającym siłę prosić o pomoc" nie zgodzę sie
z tym stwierdzeniem, jeżeli ktoś prosi o pomoc to trzeba mu ją dać i nie
mówię tu o ludziach siedzących z dziećmi na ulicy itd., bo wtedy działa na
nas ich wygląd, a małe biedne często brudne dzieci zawsze wywierają
presję! i ulegamy dając pieniądze, ale w większości wypadków jest to
czyste naciąganie!! Jednakże warto pomagać!!
74.3. Anna Szoda [05.01.10].
W pierwszy dzień świąt poszłam z rodziną do Kościoła, a obok niego stał
zgarbiony, brudny, w podartym ubraniu, w średnim wieku pan. Prosił o
pieniądze na chorą żonę i na jedzenie dla siedmiorga dzieci. Zrobiło nam się
go szkoda, wysłuchawszy jego próśb daliśmy mu parę złotych i weszliśmy
do Kościoła. Parę dni później spotykam tego mężczyznę wysiadającego z
bardzo eleganckiego, drogiego auta w ekskluzywnym garniturze. Zaczęłam
zbliżać się do niego, by upewnić się że to był ten sam pan spod Kościoła.
Gdy mnie ujrzał natychmiast odwrócił głowę w drugą stronę i zaczął prawie
biec, żebym tylko go nie zaczepiła. Byłam już wtedy na 100% pewna, że to
72
on "bogaty biedak". Na domiar tego okazało sie, iż ten mężczyzna to mój
dalszy sąsiad, który mieszka parę klatek ode mnie, jest kawalerem, bez
dzieci i dobrze się mu powodzi. Moja i na pewno wielu innych ludzi
naiwność nie zna granic. Dałam się oszukać i stracić parę złotych, a ten pan
dzięki temu dobrze żyje.
74.4. Iwona Tarkowska [14.01.10].
Bezdomność jest coraz powszechniejszym zjawiskiem. Jest znana każdemu,
i powoduje w większości z nas smutek i współczucie. Widząc bezdomnego
na ulicy budzi się w nas litość i chęć pomocy. Niestety, często ludzie tacy
wykorzystują naszą naiwność i dobre serce. Odpowiedni strój, wymyślona
historia często umieszczona na jakiejś tabliczce sprawia ze osoba taka
przyciąga uwagę przechodniów.
Reguła społecznego dowodu słuszności sprawiła, że dałam się nabrać na
udawaną biedę pewnego pana. Miało to miejsce trzy lata temu w okresie
letnim. Biedny mężczyzna siedział, tzn. klęczał przed Kościołem. Wybrał
idealne miejsce, jak wiadomo teoretycznie chodzą Tam osoby wierzące
praktykujące, chętne w miarę możliwości pomóc bliźniemu. Na kartce
widniał napis, że nie ma pieniędzy, itp. Wielu ludzi z politowaniem
zapoznawało się z treścią wiadomości, jaką umieścił przed sobą i zapełniało
puszkę stojącą obok. Oczywiście jednym z darczyńców okazałam się
również ja. Tego dnia jeszcze długi czas byłam na mieście i robiłam
zakupy, z daleka widziałam jak ten biedny człowiek żebrze w słońcu.
Przechodząc kolejny raz zauważyłam ze plac przed Kościołem jest pusty.
Pomyślałam, że może poszedł kupić sobie cos do jedzenia i picia. No i
prawie się nie pomyliłam, tzn. kupił sobie, ale alkohol, jak już go widziałam
ulice dalej był kompletnie pijany, no i już nie smutny jak wcześniej, tylko
uśmiechnięty od uch do ucha, ja za to wściekła wróciłam do domu.
Ucząc się na błędach, jednak nie tracąc nadziei w uczciwość ludzi, parę
tygodni po tym zdarzeniu chciałam pomóc kolejnemu potrzebującemu.
Zachowując zdrowy rozsądek widząc żebraka postanowiłam kupić mu
jedzenie. Wyręczając reklamówkę z żywnością usłyszałam, że on nie chce
jedzenia tylko pieniądze, ja mu na to, że pieniądze właśnie wydałam na
jedzenie on, że nie jest głodny i mogę sobie to zabrać. Pewnie miał inny
głód…
Od tamtej pory zmieniłam formę pomocy potrzebującym…
75. Grzegorz Parol [10.01.10].
Często uczestniczę w aukcjach internetowych znanego serwisu Allegro.
Przed świętami Bożego Narodzenia szukałem prezentów na aukcjach
internetowych. Przeglądając oferty natrafiłem na fajne koszulki. Koszulki te
od razu mi się spodobały. Użytkownik który wystawił te koszulki do
73
licytacji jak i poprzez opcję ,,kup teraz’’ nie wzbudził we mnie żadnych
podejrzeń. Użytkownik ten zaczynał przygodę z Allegro, miał on dwa
pozytywne komentarze (1kupił, 1 sprzedał) i zero negatywnych i
neutralnych od innych użytkowników serwisu. Nawet przez to że
oryginalne koszulki w opcji ,,kup teraz’’ sprzedawał po bardzo atrakcyjnej
cenie mnie nie zaniepokoiło. Stwierdziłem że taniej kupuje hurtowo, gdyż
miał ich dużo do sprzedania. Biorąc udział w kilku licytacjach u tego
sprzedającego, wygrałem jedną z aukcji. Dostałem e-mail z numerem konta
na które mam wpłacić pieniądze za wylicytowaną koszulkę, plus za koszty
przesyłki. Pieniążki wpłaciłem następnego dnia na podane konto. Po paru
dniach napisałem do sprzedającego czy wysłał już koszulkę, odpisał cytuje
,,tak koszulka została wysłana”. Po tych pozytywnych komentarzach, które
miał byłem pewny , że nie trafiłem na oszusta. W kolejnych dniach nie
otrzymując przesyłki wysyłałem do niego e-maile, próbowałem dzwonić,
ale kontakt z nim się urwał. Dodatkowo jego konto aukcyjne zostało
zablokowane za naruszenie regulaminu. Kontaktowałem się z innymi
użytkownikami poprzez e-mail , którzy też wygrali jego aukcje z pytaniem
czy otrzymali towar. Ale niektórzy też nie otrzymali i niektórzy czekali
dłużej ode mnie. Moja cierpliwość się skończyła postanowiłem zgłosić
sprawę do serwisu aukcyjnego . Napisałem im o co chodzi a oni napisali mi
że w chwili kupna zawarta była umowa i jeśli sprzedający nie wywiązał się
z umowy to mogę powiadomić sąd o tym przestępstwie lub wcześniej
policję ale żeby przed tym spróbować się porozumieć ze sprzedającym .
Tak więc sprawdziłem e-mail, nic nie otrzymałem i wszedłem poprzez moje
konto aukcyjne na konto użytkownika z którym zawarłem umowę i ku
mojemu zdziwieniu zobaczyłem aż 44 komentarze negatywne od innych
użytkowników. Teraz już miałem pewność , że trafiłem na oszusta i że nie
tylko mnie oszukał. Faktu tego jednak postanowiłem nie zgłaszać, ponieważ
kwota była nie duża i myślę, że jeżdżenie po komisariatach itp.
przekroczyło by tą kwotę;). Poniesiona strata nie jest warta aby tracić czas,
bo znając życie niewielkie są szanse na odzyskanie tych pieniędzy. Co
innego inni użytkownicy co wygrali np. 5 aukcji i wpłacili pieniądze za te 5
koszulek. Prezent kupiłem w ostatniej chwili w sklepie jednak nie był tak
efektywny jak ten na zdjęciu na aukcji.
Dużo wcześniej u innego użytkownika brałem udział w licytacji
wieloprzedmiotowej. Było wystawione w niej 10 koszulek. W licytacji
takiej chodzi o to , że wygrywa 10 pierwszych osób a kwotą, którą trzeba
zapłacić za przedmiot jest kwota zalicytowana przez 10tego użytkownika
mieszczącego się w tej 10tce. Wygrałem, kwotę plus koszt przesyłki
wpłaciłem na podane konto. Jednak po paru dniach otrzymałem e-maila, że
podczas pakowania okazało się ,że koszulka posiada znaczne malutkie
dziurki i żebym podał numer konta do zwrotu pieniędzy. W tym przypadku
74
otrzymałem zwrot pieniędzy. Jednak sądzę, że osoba ta stwierdziła ,że
wylicytowana kwota jest znacznie niższa niż wartość koszulki
Po tych doświadczeniach uważniej przyglądam się sprzedającym i
wystawionym towarom.
76. Agnieszka Ch. [12.01.10].
Uprzejmie donoszę, iż sieć supermarketów Media Markt sprzedających
sprzęt RTV/AGD w Lublinie podczas przedświątecznego weekendu
wprowadziła promocję obniżającą cenę produktów o stawkę VAT czyli
22%, ale... wcześniej cenę podniosła. Promocję wprowadzono 20 grudnia.
Chcąc kupić suszarkę z lokówką do włosów, na kilka dni przed
wprowadzeniem promocji udałam się do Media Markt, by sprawdzić
asortyment sklepu. Wybrałam trzy modele suszarek, spisałam ich ceny i
obliczyłam, ile by kosztowały po 22% przecenie. Zdziwiłam się jednak, gdy
okazało się, że ceny wybranych przeze mnie suszarek były wyższe od tych,
które zapisałam. Myślałam, że się pomyliłam, lecz niestety, kartka na której
spisywałam ceny dwa dni wcześniej pokazuje mi inne ceny od tych, które
są na półce. Oczywiście ceny na półce są wyższe od zapisanych, a obok
nich widnieje informacja że należy od wszystkich cen odjąć rabat 22%.
Pytany o przyczyny tej zmiany asystent działu AGD powiedział, że to nie
on ustala ceny. Media Markt podobne taktyki stosował w Niemczech,
jednak klienci zorientowali się i sieć ich zaniechała. Niestety jak widać w
Polsce jeszcze można robić z nas idiotów tak, jak mówi o tym reklama.
Postanowiłam o tym napisać, aby pokazać, jak nieuczciwie traktuje się nas
klientów i "nabija w butelkę".
77. Anna S. [16.01.10].
Witam serdecznie! Widzę większość osób została ładnie nabrana głównie w
okresie przedświątecznych zakupów. Niestety mnie to również nie minęło.
Problem jest w tym, że dałam się naciągnąć na coś, na czym się dobrze
znam... Ale po kolei. Oczywiście każdy lubi zakupy, tylko czasem szkoda
nam wydawać ciężko zarobione pieniądze. Będąc na zakupach, upatrzyłam
piękny TV, wiec pomyślałam ze sama sobie sprawie taką miłą
niespodziankę na święta. Cena cacka wynosiła 4500, wiec szybko
pomyślałam, że przecież są kredyty... ( a dodam ze sama pracuje w firmie
udzielającej owych kredytów, wiec o nic się nie bałam). Po krótkiej
rozmowie ze sprzedawcą i oczywiście zachwalaniu produktu - bez tego by
się nie obeszło - przeszliśmy do sporządzania umowy. Sklep nie miał w
ofercie udzielania kredytów przez firmę, w której pracuje, więc
zaproponował mi inną. Pomyślałam czemu nie. Sprzedawca sporządzał owy
wniosek, zgłaszał go do banku, wszystko trwało ok 15 min, czyli
standardowy czas. Kolej na mój podpis na umowie. Sprzedawca nie mógł
75
mi dać wypełnionej umowy, bo miał jakąś awarie i ma trudności teraz z
zalogowaniem się do systemu - pomyślałam czasem się to zdarza.
Stwierdził, że teraz jest bardzo dużo ludzi, wiec wypełni po pracy, tylko
potrzebny mój podpis, podał wysokość raty, przeliczyłam - przepłaciłabym
tylko120 zł, na okres 24 m-cy, więc byłam bardzo zadowolona podpisałam..... Za 2 tygodnie przyszła umowa... Co za niespodzianka,
umowa kompletnie inna od tej którą podpisałam. A koszt owego zakupu,
oprócz ceny towaru, to 2400 zł. Wtedy uświadomiłam sobie, jak
sprzedawca ładnie mnie nabrał.... Odstąpiłam od umowy z bankiem.
Chciałam jak najszybciej zwrócić towar do sprzedawcy, ale odmówił
przyjęcia, twierdząc, że ma takie prawo.... Nie kłóciłam się z nim, tylko
spokojnie wzięłam TV do domu i poczekałam na odpowiedz ze strony
banku. Oczywiście bank uznał moje odstąpienie za skuteczne, czyli nie
miałam żadnego kredytu, sprzedawca nie miał pieniędzy za towar, a ja
miałam TV w domu... Kochany sprzedawca odszukał mnie w ciągu
tygodnia i sam się zgłosił po swój towar. Dałam się nabrać pięknie na ten
kredyt, ale to była nauczka dla mnie na długi czas.....
78. Joanna Gajos-Komza [16.01.10].
Dobry wieczór! Ja raczej jestem ostatnia ze swoim zapisem. Ta sytuacja
wynika z faktu, że nieustannie mną ktoś manipuluje. Do tego stopnia jestem
zmanipulowana, że nie miałam czasu dotychczas napisać o tym - po prostu
musiałabym pisać tyle, ile nie śpię! Oto przykłady manipulowania mną
tylko z dzisiejszego dnia:
1. Wstałam wcześniej, niż planowałam ponieważ mój głodny
dwudziestoletni) syn robił hałas w kuchni podczas irracjonalnych
poszukiwań herbaty (jest od 15 lat w tym samym miejscu).
2. Wychodząc na zakupy byłam ubrana, jak na Sybir, ponieważ pani z TV
powiedziała, że jest zimno (aż tak, jak mówiła nie było).
3. Kupiłam 2 chleby, ponieważ byłam głodna (potrzebujemy maksymalnie
0,5 na 1 dzień).
4. Ok. południa zapukała jakaś kobieta z prośbą o wsparcie ("mam 6 dzieci,
straciłam pracę").... Najpierw jej wyjaśniłam, że nie udzielam wsparcia, po
czym oddałam jej własne zamrożone obiady.
5. W wyniku pkt 4 sama musiałam pojechać do Leclerca, by kupić coś na
obiad.
6. Wydałam kupę kasy i gotowałam do wieczora.
7. Zadzwoniła koleżanka z prośbą, bym na jutro pożyczyła jej obrus.
Wiedząc, że przyjdzie wypucowałam podłogę (drugi raz dzisiaj).
8. Teraz piszę to wszystko pod przymusem, bo nie lubię przyznawać się do
słabości, jaką jest stosowana na mojej osobie manipulacja...
76
Na zakończenie pragnę dodać, że jestem zadowolona z faktu, że
miałam okazję brać udział w Pańskich wykładach (byłam na wszystkich).
Pozostając z szacunkiem proszę Pana, by Pan mi nie odpowiadał, bo to
będzie mnie obligowało do odpowiedzi. Bardzo będę wdzięczna za szansę
dyskusji z Panem w przyszłym tygodniu...
Z szacunkiem Joanna Gajos-Komza
(Edytowany przez Waldemar Pycka - sobota, 16 styczeń 2010, 21:59)
[Waldemar Pycka] Pani Joanno, zgodnie z Pani prośbą - nie
odpowiadam. Ale chociaż w ten sposób chciałbym Pani podziękować za ten
tekst (punkty 1-8). Moja żona właśnie "pucowała" podłogę obok i słysząc
moje wielkie uradowanie zajrzała na ekran. Jej pierwsze zdanie brzmiało
mniej więcej tak (po przeczytaniu pierwszego punktu): "Nie pamiętam
nawet, kiedy to napisałam" (nasz 22-latek też nieźle "potrafi" odnaleźć się
w domu...).
79. Grażyna G. [16.01.10].
Piszę dopiero teraz ponieważ okres poświąteczny w szkole to istny szał.
Zbliża się koniec I semestru i jest to okres wzmożonej pracy. Jestem
nauczycielką nauczania początkowego więc muszę pisać oceny opisowe
poza tym rada klasyfikacyjna, zebranie z rodzicami, przygotowania
uroczystości z okazji Dnia Babci i Dnia Dziadka. Historia o której chcę
opowiedzieć zdarzyła się przed świętami. Mieszkam w małym miasteczku
więc wyprawa do supermarketu w większym mieście zabiera mi dużo
czasu. Na zakupy świąteczne po skończonych lekcjach zabrałam swoje
dwie córki. Po dwóch godzinach wędrówek po sklepach okazało się, że
jesteśmy bardzo głodne. Znalazłyśmy bar w supermarkecie. Czekałyśmy w
długiej kolejce, a dania które zjadłyśmy były niezbyt smaczne i prawie
zimne. Gdy okazało się że już wydałam pieniądze postanowiłyśmy wrócić
do domu. W drodze powrotnej poczułyśmy się wszystkie trzy bardzo źle.
Musiałam zatrzymać samochód bo młodsza córka wymiotowała. Do domu
wróciłyśmy zmęczone i osłabione. Na drugi dzień rano musiałyśmy iść do
lekarza, bo w domu nie było żadnych środków zaradczych. Finał tego
zdarzenia był taki, że prysła cała radość z przygotować świątecznych. Nie
dość że wydałam masę pieniędzy w supermarkecie to jeszcze musiałam
wykupić lekarstwa, które przepisał nam lekarz. Ta historia nauczyła mnie,
że na zakupy świąteczne lepiej pojechać kilka razy i krócej. Przemyśleć
dokładnie co trzeba kupić, a nie wszystko na raz w dodatku o pustym
żołądku.
77
80. Magda S. [17.01.10].
Dokonując pierwszego wpisu nie do końca zrozumiałam o co chodzi chyba
niezbyt uważnie słuchałam na wykładzie A więc zaczynam raz jeszcze...
Pracuję w restauracji jako menager, jeden z moich pracowników, niestety
będący szefem kuchni, jest opryskliwy, wulgarny wręcz nieprzystosowany
do jakiejkolwiek współpracy z ludźmi, posiada jednak ogromną wiedzę i
umiejętności w wykonywanym zawodzie. Jakiekolwiek próby
porozumienia się z nim, próby poskramiania jego chamstwa względem
innych nawet pracowników, którzy starają się "schodzić mu z drogi"
(używa on bardzo często agresji ukrytej ) kończą się naszą kłótnią, w której
praktycznie zawsze stara się przekonać chociażby część pracowników do
swoich racji. Ukazuje im jaką to jestem złą przełożoną ( wypominając różne
moje upomnienia itp.)i przekonuje, że to że jest taki opryskliwy to plus dla
całej załogi, bo walcząc o swoje racje, sprzeciwiając się każdej narzuconej
mu decyzji, robi to także dla innych pracowników.(Argumentum ad
auditorem). Natomiast mój szef w poważnej debacie na temat wyżej
wymienionego pracownika, z którym współpraca naprawdę odbiera chęci
do przychodzenia do pracy i nie myślę tu tylko o sobie powiedział "Madzia
jesteś osobą inteligentną, wykształconą, on jest po zawodówce jest chamski
i krnąbrny nie zmienisz go ale przecież sobie z nim poradzisz...".
Oczywiście nie powiedziałam szefowi, że nie jestem na tyle mądra żeby
znaleźć na niego sposób. Praca z owym kucharzem przyprawia mnie o bóle
głowy a szef nieźle mnie zbył (Argumentum ad vanitatem).
Ale się opisałam...Uff
81. Dorota Rosińska [17.01.10].
Niestety taki jest urok tych marketów i ich jakże śmiesznych promocji. Ja
miałam sytuację taką, że w pewnym markecie podczas poświątecznych juz
zakupów mój mąż dostrzegł golarkę w super niskiej cenie. Faktycznie cena
była super. Okazja niesamowita. Oczywiście zadziałała na nas reguła
niedostępności - ogromna chęć posiadania golarki, która dobrej firmy
kosztuje większe pieniądze. Po kilku dniach użytkowania akumulatorek
przestał działać więc pozostało nam go tylko podłączyć aby naładował sie
przez kilka godzin. Jakie zdziwienie było mojego męża gdy okazało sie, że
na nic zdało sie to całe ładowanie, golarka nadal nie działała. W markecie
nie było problemu z reklamacją wystarczyło całe opakowanie + paragon.
Oddaliśmy produkt, pieniądze nam zwrócono. Chcieliśmy wymienić na
druga ale dowiedzieliśmy sie że już nie mają na magazynie gdyż u nich
golarki z tej firmy były tylko w promocji w okresie świątecznym. Po
dosłownie kilku dniach byliśmy w tym sklepie. Jakież było nasze
zdziwienie gdy na półce stała golarka i ogromny napis PROMOCJA. Ha ha,
cena większa od 10 zł od tej która my zapłaciliśmy. A co lepsze gdy
78
wzięłam to opakowanie do ręki zauważyłam na tyle, że jest na nim dziwny
"rysunek" a raczej sposób rysowania przez moją córeczkę ludzikawykonany długopisem co prawda mało widoczny, ale jednak był )))
Ciekawe którym użytkownikiem tej maszynki był mój mąż? Oraz ilu
mężczyzn będzie po nim. Szkoda, że w wielu marketach ale nawet w tych
małych sklepikach panuje zasada że dla kasy można wszystko zrobić.
82. Magdalena Sz. [17.01.10].
Pięknego popołudniowego dnia, siedząc w pracy zobaczyłam w drzwiach
młodego chłopak, który uśmiechną się do mnie... nie musiałam długo
czekać wszedł do środka i położył mi na biurku słonika wraz z karteczką i
wyszedł. Na karteczce było napisane, że jest głuchoniemy i prosi o
wsparcie. Tylko było uwzględnione, że życzy sobie 5 zł za słonika, a jeśli
ktoś może podarować więcej to ma ogromne serce. Więc ja, nie
zastanawiając się przygotowałam sobie 10 zł i spokojnie czekałam na
powrót chłopaka. Po chwili przyszedł i zabrał karteczkę z pieniędzmi. Na
początku byłam dumna ze swojego postępowania i "hojności". Jednak
euforia nie trwała zbyt długo. Po skończonej pracy spokojnym krokiem
kierowałam się do domu, ku mojemu zdziwieniu, zobaczyłam tego
chłopaka "od słonika", tylko co najdziwniejsze rozmawiającego przez
telefon. Nie mogłam sobie darować jak można być tak naiwnym. Uległam
regule lubienia i sympatii. Pierwsze wzbudził sympatie a potem to
wykorzystał. Ostatni raz dałam się tak w nabrać.
83. Artur Ch. [17.01.10].
Chciałbym uprzejmie donieść, że ja Artur Ch. w dniu 11 października 2009
roku kupiłem w ramach akcji promocyjnej w sklepie (ALDIK) w jednej z
Lubelskich galerii handlowych (OLIMP) Kupiłem Soki "CAPRIO" Na
Promocyjnej etykiecie sklepowej napisane było, że kupując dwa soki płacę
za jeden. Promocja nazywała się dwa w cenie jednego. Skuszony promocją
wziąłem 4 soki licząc, że zapłacę za dwa. Gdy wróciłem do domu,
przeglądałem paragon i okazało się, że oszukano mnie ponieważ zapłaciłem
za każdy sok, a nie jak się spodziewałem tylko za dwa. Oburzony sytuacją
poszedłem do sklepu i okazało się, przy półce z sokami nie było już żadnej
kartki z napisem promocja. Chcąc wyjaśnić sytuację poszedłem do
pracownika sklepu i okazało się, że promocja skończyła się 3 dni temu tyle,
że pracownicy zapomnieli zdjąć kartki promocyjnej.Wściekły sam na
siebie postanowiłem być mniej ufny promocjom w sklepach.
84. Anna P. [17.01.10].
Byłam na zakupach w AUCHAN. Chcąc kupić wazon do kwiatów nie
byłam pewna jego ceny i skorzystałam z czytnika kodów kreskowych
79
umieszczonego przy jednym z regałów. Pokazał on cenę 13,99zł. Przy półce
z wazonami nie było jednak takiej ceny. Poirytowana porównałam kod
kreskowy na wazonie z tym przy półce - zgadzał się. Postanowiłam
sprawdzić, jak czytnik zareaguje jeśli zeskanuję na nim etykietę z półki.
Udałam się do informacji z zapytaniem ile w końcu kosztuje wazon.
Rozmowa przebiegała w taki sposób:
[Ja] Proszę o sprawdzenie ceny tego wazonu.
[Pani z obsługi] 13,99zł.
[J] ale na półce jest etykietka 11,99zł...
[P] może Pani po zakupie przyjść z reklamacją
OK pomyłki się zdarzają, kupiłam, zapłaciłam 13,99zł, idę do
obsługi klienta z reklamacją. Przede mną w kolejce do punktu obsługi
klienta czekał klient, który w taki sam sposób przepłacił za jakieś 3 inne
produkty! Przyszła moja kolej i pokazałam paragon fiskalny i etykietkę
zabraną z półki. I ku mojemu zaskoczeniu Pani (inna niż ta wcześniej)
posądziła mnie o to, że to ja chcę oszukać Auchan na 2 złote!
[J] Zapłaciłam 2 zł za dużo za wazon, oto dowód, że przy półce była niższa
cena - proszę o zwrot.
[P] A jaką ja mam pewność, że nie zabrała Pani tej etykietki na przykład
dwa dni temu?
[J] A jakie to ma znaczenie? To wasza pomyłka!
[P] W międzyczasie mogła wzrosnąć cena i teraz chce Pani kupić taniej!
[J] Pani jest chyba niepoważna! Załóżmy, że byłam u was dwa dni temu i
zabrałam etykietkę. Załóżmy też, że w jakiś bliżej niewyjaśniony sposób
uzyskałam wiedzę, że Auchan planuje podwyżkę tej ceny. To dlaczego
chcąc kupić ten wazon w cenie 11,99zł nie miałabym tego uczynić od razu
tylko zabierać etykietkę, czekać na wzrost ceny i przychodzić po zwrot
różnicy? Może mi to Pani wyjaśnić?
[P] A po co Pani zabierała z półki etykietkę?
[J] Byłam przed zakupem tutaj i Pani koleżanka kazała mi wrócić po
zakupie. Zabrałam etykietkę, aby pokazać, że cena na półce jest inna, niż
przy kasie.
[P] dokonała zwrotu różnicy z komentarzem* : ale niech Pani w przyszłości
nie zabiera etykietek.
[J] w przyszłości nie będę tu już kupować... a poza tym czy ma Pani zamiar
zmienić błędną cenę tak, by inni klienci nie byli wprowadzani w błąd czy
mam wrócić tu w poniedziałek z Inspekcją Handlową?
[P] wymowne wzruszenie ramionami.
Po całej tej sytuacji doszłam do przekonania, że z bardzo dużym
prawdopodobieństwem różnica w cenie nie jest pomyłką tylko celowym
zabiegiem zmierzającym do tego, by klient w rzeczywistości za zakupy
zapłacił więcej.
80
Zakończenie
86. Jerzy Parol [18.01.10].
Wczoraj próbowałem coś napisać ale nie wiem czy to doszło Bluconect mi
się wiesza i w ogóle. Panie doktorze uległem wczoraj największej
manipulacji otóż miałem nawiać z LOGIKI ale uległem Argumentacji AD
POPULUM 5 niewiast mnie zmanipulowało i nie uciekłem z wykładu
pozdrawiam może to dojdzie.
87. Waldemar Pycka [18.01.10].
Słuchajcie moi Drodzy! Pewnie się oburzycie na mnie, ale muszę zmienić
reguły gry. Dlaczego? W obronie sprawiedliwości, o której tak dużo mówiliśmy na ostatnim wykładzie. Otóż zamierzam - spodziewam się Waszych
argumentów (kontr) - wczorajsze wpisy potraktować jako
"jednostkowe" - niezależnie od ich ilości!
Uzasadnienie:
1) Umożliwi mi to branie pod uwagę dwóch pozostałych składników oceny,
czyli OBECNOŚCI oraz JAKOŚCI WPISÓW. Jeśli pozostanę wyłącznie na
ilości, wówczas nie będę mógł DOCENIĆ odpowiednio osób, które
pracowały solidnie wcześniej i spontanicznie uczestniczących w dyskusji.
Konkluzja:
Zasady oceny przedstawione na wykładzie pozostają bez zmian, oprócz
punktu Ilości wpisów w odniesieniu do 17 stycznia. Mówiąc inaczej: jeśli
ktoś przed ostatnim wykładem zdobył owe 9 i więcej wipsów - ma to
policzone i otrzymuje ocenę bardzo dobrą; jeśli jednak ktoś miał do tego
czasu 1 wpis, to wszystkie wpisy z dnia 17-go traktuję jako JEDEN wpis.
Czekam na Wasze opinie.
87.1. B. G. [18.01.10].
Panie Doktorze,
W tej chwili to już Pan chyba z nas żartuje!! Ja do wczorajszego wykładu
miałam 4 wpisy. A jak Pan weźmie pod uwagę obecności skoro o ile
pamiętam to tylko raz była lista, mam nadzieję, że mnie Pan pamięta
81
ponieważ siedzę w pierwszym rzędzie. Serdecznie pozdrawiam, czekam na
dalsze pomysły zaliczenia z dobrą oceną logiki.
87.2 Waldemar Pycka:
Pani Bożeno, 4 wpisy, 4.0; lista z 13.11.2009 - czy jest obecność? Jeśli tak,
to jest 5.0 jako końcowa. W czym problem?
Właśnie sprawdziłem: jest Pani wpisana na listę pod numerem 92
obok Pani Aliny Kryjak oraz Pani Małgorzaty Grabowskiej. Jest zatem 5.0
jako końcowa (o ile potwierdzą się 4 wcześniejsze wpisy...)
Właśnie w Pani profilu sprawdziłem - są wpisy (pierwszy z 1
stycznia). A zatem - bdb na koniec. A przecież jest jeszcze trzeci aspekt
oceny, który wielu poratuje...
87.3. Agnieszka Z. [18.01.10].
Weszłam z ciekawości i widzę że atmosfera na forum gorąca.... Pan
Profesor pewnie jest z nas dumny za zaangażowanie. Widzę zasady
oceniania też się zmieniły...no ale takie jest życie....na każdym kroku nas
ktoś i coś zaskakuje, ale tak jest w sumie ciekawiej. Pozdrawiam i do jutra.
87.4. Beata Janocińska [18.01.10].
Właściwie to zasady niewiele się zmieniły jeśli ktoś ma jakiekolwiek
wątpliwości co do oceniania to proszę zajrzeć do wstępu (na samej górze na
forum) Pan Profesor od samego początku poinformował ,że będzie oceniany
udział w dyskusji , ale nie ''jednorazowy '' -----dla mnie ocena za wczorajsze
wystąpienia nie była by sprawiedliwa , bo chociażby dlaczego inni mogli
udzielać się wcześniej, a wczoraj cały rok nagle ''oszalał''
POPIERAM PANA PROFESORA - i absolutnie proszę nie traktować
tego jako ''podlizywanie się '' ...............a następnym razem należy dokładnie
zapoznać się z ''treścią ulotki dołączonej do opakowania .............'
87.5. Magdalena K. [18.01.10].
witam,
całkiem nieźle jeszcze małe zmiany, ale można było się tego spodziewać.
W przeciwnym razie Pan Doktor musiałby wszystkim wczorajszym
Forumowiczom wpisać same piąteczki. Już nie mogę się doczekać 24,
czuję, że co niektórych poniesie i wybuchnie wojna tak jak na ostatnim
wykładzie (...)
87.6. Dagmara B. [18.01.10].
Myślałam że Pan jest szczery, a okazało się.... Już mi nie zależy na ocenie,
zrobi Pan jak chce, my i tak jesteśmy tylko zwykłymi studentami, to
82
smutne. To się nazywa dopiero manipulacja!!!! Czyż nie ulegliśmy wszyscy
regule autorytetu?? Szkoda było wczoraj mojego czasu.... Szkoda...
87.7. Waldemar Pycka [18.01.10].
Pani Dagmaro, ten wczorajszy czas będzie pięknie wspominany właśnie
przez to, że nie został tak banalnie "spieniężony".To było piękne i dlatego
muszę to piękno zabezpieczyć! Pozdrawiam Panią serdecznie.
87.8. Waldemar Pycka [19.01.10].
Dzisiaj, po godzinie 16-ej rozpocznę akcję przyporządkowywania ocen
według zmodyfikowane wczoraj wersji. Braki w Waszej argumentacji
rozumiem jako zgodę na zmiany.
Ps. Do niedzielnego wykładu nie przekazałem Wam informacji o
warunkach rozdzielenia ocen. Jak wiecie, byliśmy przekonani, że skończy
się dotychczasowymi "zalkami". Ale: skoro system sie zmienił, to nasze
grudniowe umowy też z konieczności musiały ulec zmianie. Byłem bardzo
zadowolony z tego, że wpisy na forum uzyskały charakter warunku
koniecznego do zdobycia zal., czyli po modyfikacji daje to ocenę
dostateczną. Teraz: czy byłoby sprawiedliwie, gdybym wszystkim Wam
wstawił trójeczki? Takie wyjście byłoby najsensowniejsze, biorąc pod
uwagę wyjściowe warunki. Chyba przyznacie mi, że to kiepski plan.
Dlatego postanowiłem dostawić czwórki i piątki. Wedle jakiego klucza?
Otóż solidności (jakości) wpisów oraz spontanicznej aktywności na forum.
W chwili, gdy o tym powiedziałem na wykładzie, skończył się warunek
"spontaniczności". Nieprawdaż? A że zabawa była przednia, sami
przyznacie...
88. Urszula Dudziak [19.01.10].
a ja przez zaangażowanie czytaniem wypowiedzi w związku z formami
zaliczenia) spaliłam ciasteczka z wiórkami, i są czarne jak smoła no cóż
trudno będą czarne, bo tak forum działa czytając ze zapomina sie o świecie
który nas obok otacza.
89. Sylwia H. [19.01.10].
bardzo jestem ciekawa na jaką ocenę zapracowałam zawsze byłam na
wykładzie a gdy była lista która będzie brana pod uwagę nie mogłam być
niestety ;(
Waldemar Pycka:
Pechowa Sylwia bardzo wiele straciła,
skąpym pisaniem czwórki nie zdobyła.
83
90. Anna Gajowniczek [19.01.10].
Ja byłabym zainteresowana wiadomością na temat swojej oceny, więc
gdyby Pan doktor udzielił mi tej cennej informacji byłabym bardzo
wdzięczna
Waldemar Pycka:
Wdzięczna Anna jest mało szczodra,
choć jej ocena jest po prostu dobra.
91. Ewa Bartoszuk [19.01.10].
to szkoda, że nie wiedzieliśmy o tym, jakie były te ocenki ołówkowe, to
może byśmy jeszcze coś wynegocjowali? hehe
Waldemar Pycka:
Negocjatorce Ewie muszę powiedzieć,
że w dobrym środku przyszło jej siedzieć.
92. Tekst powstały w dniach [19.01.10 – 21.01.10].
Beata Janocińska: .
a ja chciałabym już wiedzieć ,,,,,
bo ta cisza mnie przeraża....zerkam i zerkam od godziny na forum
,,,nikt nic nie pisze.....no i nie wiadomo czego się spodziewać ....
Waldemar Pycka:
Niecierpliwej Beacie powiedzieć muszę,
że lepszej oceny już z siebie nie wyduszę.
Beata Janocińska:
Panie Profesorze ,,odpowiedż niejasna
proszę o konkrety ,,,,,koniec i basta !!!!!!!!!!!
Można by mniemać ''piątka czy dwója''?
Niech Pan Profesor mnie tu nie buja
Ja spać nie mogę, myślę o ocenie
i o wczorajszej w sklepie ''przecenie''
czy stanę się znów'' ofiarą manipulacji''
czy dobrze wybrnę z owej sytuacji
Panie Profesorze Ob-sesji mówimy TAK
a mi jednak nadal konkretów BRAK
Mam nadzieję, że ''Piątka '' długopisem wstawiona
Bo Beatka jest na nią strasznie napalona
84
Waldemar Pycka:
Pani Beata na gwałt się żali,
Że nie wie, jakiej użyłem skali.
Mógłbym to jasno wytłumaczyć,
Lecz "ad baculum" nie mogę wybaczyć.
Spytacie pewnie: gdzież ten argumencik?
Podpowiem: spójrzcie na wykrzyknikowy zamęcik.
Beata Janocińska:
Od samego rana rymy siedzą w głowie
i jak Pan Profesor na mój rym odpowie?
Myśli się piętrzą, już nie daję rady
doprowadzą mózg mój chyba do zagłady
Z każdej strony patrzę na wypowiedź Pana
którą odczytałam dziś z samego rana
Czy można było prościej w wypowiedzi swojej
użyć formy ''liczbowej'' przy ocenie mojej
Śpiesząc się do pracy, wybiegając w pędzie
tylko wciąż myślałam co z oceną będzie
..... Krótka przerwa w pracy, na malutką kawę
może to powstrzyma tą moją obawę
Rezygnuję z kawy, wybieram melisę
mam nadzieję, że teraz bardziej się wyciszę
Ta obsesja straszna - Panie Profesorze
stała się już fobią, o mój Panie Boże
....Moi drodzy Państwo, chcę tu zauważyć
jak wielki mamy wpływ na to co może się wydarzyć
Gdyby argumenty były mocne i frekwencja spora
mielibyśmy wpływ na ''moc'' Pana Profesora
odpowiedź jest jasna na ten ''wpływ społeczny ''
nasza walka z nim, to już czyn zbyteczny
i tak, czy inaczej w końcu ulegniemy
z manipulacją się godząc -Tak Polegniemy!!!!!!!!
Serdecznie pozdrawiam Pana Profesora
czekając'' cierpliwie'' na odpowiedź do późnego wieczora
Koleżanki, kolegów również chcę pozdrowić
i pogratulować ocen, bo cóż innego pozostało mi zrobić
PS.
ZAMIAST SKUPIĆ SIĘ NA PRACY, LOGIKĘ MAM W GŁOWIE
MAM JEDNAK NADZIEJĘ, ŻE SZEF SIĘ NIE DOWIE
85
Waldemar Pycka:
Zarzut był prosty i jasny w wymowie,
Pani Beacie nie to jednak w głowie!
Nie patrząc na nic i ryzykując etatem,
Uderza we mnie śmiałym "ad vanitatem"!
Beata Janocińska:
''Niecna manipulacja ''- to czyn zamierzony
i w ''biednych '' studentów celnie uderzony
Każdy kto tu zajrzy, szybko się zorientuje
kto? jak? gdzie? kogo? tu manipuluje
Przejdźmy więc do sedna naszych ocen miłych
i sporów i kłótni tych bardziej zawiłych
''Aby wilk był syty, no i owca cała''
każdemu by piątka teraz się przydała
A i Pan Profesor też na tym skorzysta
bo w bardzo szybki sposób zapełni się ocen lista
Zyska Pan na czasie i na ''dobrym '' zdaniu
choć i tak ma Pan dobre ...powiem w zaufaniu....
Więc czy nie jest to ''super promocja''
bo jak dla mnie to najlepsza opcja...
Ewa Bartoszuk:
Beatko Beatko masz 100% - ową rację,
wstawiając piąteczki nasz Pan Doktor będzie miał super belfra "kreację",
i może nutka manipulacji wkroczona z jego strony,
a my bezradni studenci nie mamy nawet szans obrony...
i smutna to prawda, tak gorzka i krwawa,
mieliśmy nadzieje, że będę klaskać za piąteczki gromkie nam brawa,
a tutaj Pan Doktor sprawił nam niespodziankę,
że nasze ocenki skaczą jak małe dziecko przez dłuuugą skakankę,
więc może Wykładowca zdecyduje się na "super promocję"
i wybierze jak najlepszą dla nas opcję
Waldemar Pycka:
Na szczęście o czas nie muszę się troszczyć,
I na Mełgiewskiej w każdej chwili mogę gościć!
Beata Janocińska:
No proszę, widzę że rymy wciągają
i pewnie wszyscy inni pytanie sobie zadają
86
co nas opętało? co się z nami dzieje?
-- tak sobie rymujemy drodzy przyjaciele
bo'' wirusa rymów'' forum załapało
bo 17 stycznia za dużo wpisów miało
Ewciu moja droga , jeśli mogę dodać
można było wczoraj z rymami startować
Teraz już oceny piórem zapisane
no chyba , ze cud się zdarzy i będą wymazane
Wyrok wydany w imię SPRAWIEDLIWOŚCI
i nie ma już dla nas żadnej LITOŚCI
Waldemar Pycka:
Jeszcze tylko tego mi dziś brakowało,
by "ad misericordiam" łzy mi ulewało...
Ewa Bartoszuk:
ach...co za porażka - utknęliśmy jak na patelni gęsta zasmażka,
a nasz wyrok to niestety sprawa oczywista,
bo zamknięta przez Pana Doktora zaliczeniowa lista,
tak późno te rymy do mnie docierają,
bo ciągle z braku sprawiedliwości moje rączki łzy ocierają,
a Pan Doktor zero wyrozumiałości,
i nie chce dobrej dla nas przyszłości.
A my tak ambitni, solidni i wytrwali,
jeszcze raz prosimy o anulowanie tak srogiej i zawyżonej ocenowej skali.
Waldemar Pycka:
Pamiętacie zasady na forum wypowiedziane?
Ma siłę prosić? - Więc niech przy tym zostanie!
Beata Janocińska:
Ewciu, to już koniec, trzeba się pogodzić
nie ma co udawać, narzekać, wywodzić
Już za chwilę lista na forum przybędzie
oj ....lamentów i żalów pewnie mnóstwo będzie
Pogodzić się trzeba z wydanym wyrokiem
i na nowy semestr przybyć Wielkim Krokiem
Waldemar Pycka:
Już więcej nie zamierzam Was zwodzić,
By nie narazić się, że chcę Wam szkodzić.
87
Jednak listy w całości nie opublikuję,
Bowiem, hmm ..., coś tam pokombinuję!
Ewa Bartoszuk:
I tak właśnie bywa z naszym Profesorem,
ciągle robi zakręty i nie jedzie tym samym torem,
najpierw miała być calutka lista,
a teraz znowu na nas naciska,
te ciągłe zwodzenia i sprytne kombinacje,
dają się we znaki, że to czyste manipulacje.
Ale my już wywodzić nie będziemy
i na wpisy z zapadłym wyrokiem śmiało przybędziemy.
Choć nie będzie to dla nas sprawa prosta i wyśmienita,
ale przynajmniej będziemy z Panem Doktorem do końca kwita.
I masz znowu rację Beatko, musimy się z tym pogodzić,
bo po co mamy potem cały rok się z Profesorem na Mełgiewskiej godzić.
Beata Janocińska:
Serce Pana Wielkie, Panie Profesorze
Widać musi być Pan dziś w dobrym humorze
Proszę kombinować ,,My nie przeszkadzamy ''
na wyrok ostateczny teraz już czekamy
Tylko ręka łaskawa niech nad Janocińską czuwa
bo ona już wszędzie logikę zakuwa
No i proszę pamiętać o poświęceniu mojej dzisiejszej pracy
na rzecz Forum i WSPÓŁPRACY
Agnieszka Harasim:
Wy tu cały dzień siedzicie, myślicie,
A nasz Profesor śmieje się skrycie,
Jest już zmęczony Waszymi rymami,
Dajcie mu spać, niech odpoczywa Kochany,
Bo jutro na Mełgiewskiej znowu zawita,
Będzie miał dobry humor, gdy z rana poczyta,
Agnieszkę Harasim wkrótce doceni,
Piąteczkę postawi, aż się mała zarumieni,
Bo ona biedna, spać nie może,
Tylko myśli o logice i o Panu Profesorze,
Już godzina pierwsza na zegarze wybiła,
Agnieszka zasnęła i o logice śniła,
Spała, spała, sny prorocze miała,
Gdy się obudziła piąteczkę dostała,
88
Bo to nasz Profesor cudownie tłumaczył,
Zasłużył na uśmiech i go zobaczył
Waldemar Pycka:
Wiadomo: najpierw Panią Beatę wymienię,
Pytając: czy poezją swą podniosła ocenę?
Prawda jest prosta i nigdy nie znosi brudów,
Piątka od początku, więc szkoda tych trudów.
Z Panią Ewą miałem duży kłopot, to racja,
Jednak bardzo pomogła nocna kombinacja.
Wpisów było mało i nieobecność stwierdziłem,
Ale oko przymknąłem i piąteczkę wstawiłem.
Zmartwiona Agnieszka słać będzie cholery,
No bo to więcej niż trzy, ale mniej niż cztery.
Beata Janocińska:
Rymów melodia wczoraj nas bawiła
choć co niektórych trochę poruszyła
ale przyznam, że przednia była zabawa
dotrzeć przez rymy, niełatwa to sprawa
Rym zmanipulował naszą psychikę
podziałał dogłębnie na naszą etykę
I tak manipulacja krąży po świecie
dotarła na forum - czy o tym już wiecie?
Pan Profesor usnął nawet bez kolacji
bo poddał się wczoraj rymów manipulacji
Nam również na korzyść wcale to nie wyszło
Bo na listę po raz kolejny czekać nam przyszło
-----A co z ocenami ? -- padały pytania
-----Panie Profesorze -- dość już czekania
Wszystkich sen Profesora mocno poruszył
a Pan Profesor nawet się tym nie wzruszył
Na forum napisał ,jak gdyby nigdy nic
jakby oceny to był wielki pic
----''Jestem zmęczony, idę spać , pa pa''
i co biedny student teraz zrobić ma
Kolejny dzień na wyrok czekać
a jak Pan Profesor nadal będzie zwlekać?
Oby na psychice naszej to się nie odbiło
bo całkiem nieciekawie by się porobiło
.....bunt studentów , awantury, manifestacje....
i to wszystko przez źle zastosowaną manipulację
89
Kolejny raz wracam do sprawy
Z MANIPULACJĄ NIE MA ZABAWY
Jeśli ktoś manipulację chciałby poćwiczyć
powinien z konsekwencjami tego się liczyć
PODSUMOWUJĄC te nic niewarte rymy
chyba się wszyscy tutaj zgodzimy
że są to tylko moje wywody
nie robiące nikomu przecież żadnej szkody
Miło jest czasami sobie porymować
a przy okazji z manipulacji pożartować
a jeśli ktoś chciałby mnie jeszcze o coś spytać
daję słowo że rymów już nie będę się chwytać
NADAJĄC FINAŁ TEJŻE WYPOWIEDZI
CZUJĘ SIĘ LEKKO JAK PO SPOWIEDZI
Ewa Bartoszuk:
Ja również bardzo dziękuję
i cieszę się, że nie wypowiedziałam tych słów:
"dostałam nieszczęsną tróję".
Choć Pan Doktor był bardzo krytyczny,
być może przez to, że znalazł kamień-pięściak neolityczny...
A może przez swoją publikację "Portret Jezusa z Nazaretu"
sprawił, że szukał u nas trafnego konkretu.
Profesora biografia jest bardzo różnorodna,
i już powiem nie w sekrecie, że gra super w ping-ponga.
93. Waldemar Pycka [22.01.10].
Proszę o wskazanie 5 - 10 najciekawszych wpisów na Forum (wystarczy
podać, kto i mniej więcej kiedy - ja resztę biorę na siebie), dotyczących
przedświątecznej gorączki. Termin na wykonanie zadania: środa 27.01.
godz. 15.00. Autorzy trzech najlepszych odpowiedzi otrzymają nagrody
(13.02).
93.1. Beata Janocińska [22.01.10].
Rozpocznę od tego, iż chciałabym przeprosić
Po pierwsze, że znów używam rymów, a po drugie , bo nie lubię donosić
Jednak chcąc stanąć na wysokości zadania
rozważania moje wymagają dość głębszego przebadania
PIERWSZA WYPOWIEDŻ - jako pierwsza zawsze ciekawa
i według mnie za odwagę należą się WIELKIE BRAWA
Źle ulokowany pieniądz - to się często zdarza
a później portfel.... niestety - pustką nas przeraża
90
Jaki morał damy tejże opowieści
NIE PAKUJ ZBYT DUŻO, GDY W TORBĘ SIĘ NIE MIEŚCI
Pan Cezary zasłużył na mój pierwszy głos
pochopnie wydał kasę - biedny jego los
Panią Sylwię Smolińską również bym wyróżniła
bo przez własną głupotę dużo kasy straciła
Morał także zostanie tutaj postawiony
i w nasz rozsądek mocno uderzony
GDY Z TELEWIZORA PIĘKNA PANI WOŁA
NIE ŁAP ZA TELEFON, BO ZOSTANIESZ GOŁA
GDY RACHUNEK PRZYJDZIE W MIG TWOJE MARZENIE
BĘDZIE WIDNIAŁO NA KONCIE JAKO ZADŁUŻENIE
Pani Anna Więckowska pościel zakupiła
A później w pierś swoją mocno uderzyła
Radość chciała sprawić swojej drogiej mamie
i ulżyć w cierpieniu gdy zaboli ją ramie
Wszyscy chyba wiedzą jaki morał tego
SAMĄ POŚCIELĄ NIE ULŻYSZ W PROBLEMACH CHOREGO
wypowiedź Pani Ani jasna , na nią też głosuję
a tak na marginesie ''serdecznie współczuję ''
Pani Ewa Bartoszuk kolejna nominowana
Poczuła magię Świąt promocją zdominowana
maszynka niekompletna ,widoczny brak szczoteczki
oj, będzie biedna sama czyścić ostrza i dołeczki
Morałem takim , chciałabym się tu posłużyć
PRZED ZAKUPEM SPRAWDŻ CZĘŚCI , ŻEBY SIĘ POTEM NIE
WKURZYĆ
przed piątą osobą , zrobię małą przerwę
muszę coś przekąsić, żeby znów mieć werwę
...... Zjadłam, wypiłam, do zadania się biorę
piątą osobę zaraz wybiorę
Anna Pardyka - ładnie ujęła
gorączką porządków świątecznych się zajęła
Sama morał świąteczny sobie napisała
BY NA PRZYSZŁOŚĆ ROZSĄDNIEJ SIĘ ZACHOWYWAŁA
Ponieważ wpadłam w podobną pułapkę
Jako szóstą wytypuje Nestorowicz Agatkę
Morał jasny tutaj zastosuję
ODŁÓŻ SŁUCHAWKĘ I POWIEDZ DZIĘKUJĘ
dla niewtajemniczonych sprostowanie się należy
nie kupujcie przez telefon intymnej odzieży
Pani Anna Zalewska też manipuluje
91
bo ciasteczka i torty pod ladą przechowuje
Zostawia kawałeczki, żeby zwabić ludzi
i tak właśnie swym zachowaniem manipulacje budzi
Siódemka szczęśliwa - należy się Pani
ale morał mało słodki - NIE UFAJMY ANI !!!
SIEDEM - to moja cyfra , tak więc zakończyłam
między pięć, a dziesięć ładnie się zmieściłam
A na koniec morał - dla całego roku
MAGIA ŚWIĄT PRZETRWA WIEKI, A CZAR PROMOCJI SKOŃCZY
SIĘ O ZMROKU
Zadanie wykonane, tak więc żegnam rymy
może jeszcze się kiedyś nimi pobawimy...
93.2. Ewa Bartoszuk [22.01.10].
Pad Doktor zadał nam kolejne zadanie,
więc Ewa Bartoszuk przed nim jak najbardziej stanie.
Wymienię teraz wspaniałych studentów,
którzy powinni posiadać piąteczki w postaci swoich ekwiwalentów.
Pomoc Roberta Białowolskiego - ukochanego wnuczka,
przyczyniła się do tego, że na długo zapamięta słowo NAUCZKA.
Zamówił babusi telewizyjny abonament,
przez co w głowie miał potem tylko zamęt.
Naciągnął wnusio babcię na koszta
i przez długi czas na pewno tej sytuacji szybko nie sprosta!
To pierwsza osoba przeze mnie nominowana,
więc przejdźmy do kolejnej, gdyż nie skończę do rana...
A kto jest drugi - to sprawa oczywista,
na to miano zasługuje Beata Janocińska!
Jej fantastyczne rymy i wspaniałe wypowiedzi,
sprawiły, że mało kto spokojnie przed kompem usiedzi.
Lecz także ona wpadła w wir promocji świątecznych
i nie udało jej się kupić tanich prezentów bajecznych ;-(
Długo szukała mówiącej laleczki dla swojej pociechy,
bo była pewna, że sprawi jej tym prezentem mnóstwo uciechy
Niestety cena zabawki była niezgoda,
więc Beatka nie była już na buzi taka pogodna.
Hmmm...Ciekawi jesteście, kto jest teraz na liście trzeci?
Nie - nie - nie, to nie są kapryśne i krnąbrne małe dzieci!
To pełnoletnia kobieta - Magdalena Górna się nazywa,
która do zakupu wyśmienitych pierogów wzywa.
Lecz nie każdy poddał się tej manipulacji,
bo wtedy wszyscy zostaliby bez smacznej kolacji.
92
I niedobrym farszem by się degustowali,
aż w końcu okropnych niestrawności by dostali...
I taki morał potem z tego wynika,
że ląduje wszystko do dużego śmietnika.
Magdalena Klimowicz - to kolejny forumowicz.
Kupiła laptopa przecudownego,
choć dała dużo pieniążków za niego.
Nie poczekała na "kupuj bez VAT-u" reklamę,
a potem tak się wkurzyła, że omal nie uderzyła ze złości w ścianę ;-(
Została stratna na sześćset trzydzieści,
aż mi się to normalnie w głowie nie mieści,
że niecierpliwość ludzka jest tak bolesna,
jak niejedna zadana kara cielesna.
Następna osoba to Porębska Katarzyna,
która się dała nabrać magii świąt jak mała dziewczyna.
Chciała zrobić prezenty świąteczne w postaci zestawu kosmetyku,
i niestety nie padła z tego powodu z zachwytu.
Straciła na tym stóweczkę całą
i przeżyła przez to porażkę niemałą.
Teraz wymienię ostatnią osobę,
bo lubię dostawać piąteczki w indeksie, lecz szkoda, że nie raz na dobę ;-(
Najbardziej bym chciała dostać z LOGIKI,
to może wymyśle jakieś kolejne triki...
Ale to potem, bo piąta nominacja czeka,
i czuję, że strasznie mi przyznany czas na to ucieka.
Moją wytypowaną listę osób zamyka Anna Warda,
ponieważ spodobało mi się, jak była dla swojego męża taka twarda
Bowiem, kupił on książeczki z kołysankami
i okazało się potem, że miał problem z płytami.
W domu posiadał podobną, urozmaiconą,
a tutaj zakupił niestety troszkę udziwnioną.
Dlatego poddał się regułom: wzajemności, społecznego dowodu słuszności,
lubienia i sympatii...
i wcale mnie to nie dziwi, że żonka mogła dostać potem sporych apatii
Tym samym moja lista zwycięzców została zakończona,
bo w pełni stwierdzam, że jestem z mojego wyboru bardzo zadowolona
Pozdrawiam wszystkich
Beata Janocińska, [25.01.2010]
Kiedy po raz pierwszy na forum weszłam
poczytałam, pomyślałam i zaraz odeszłam
Nie lubię się wypowiadać jeśli nie mam zdania
ograniczam się wtedy tylko do czytania
93
Przyznam jednak szczerze, że coś mnie przekonało
„Coś” dzięki czemu to forum przetrwało
To „coś” to Wy i Wasze wpisy
czytałam, komentowałam tak jak Wy robiłam zapisy
I rzeczywiście forum się udało,
a istnienie jego wiele osób zjednało
Każdy kto tu wejdzie, z pewnością się zatrzyma
wypowie się, skomentuje, odpowiedź otrzyma
Tak się forum kręci, jak karuzela, jak koło
i im nas jest więcej tym bardziej wesoło
Dlatego też Panie Profesorze serdecznie gratuluję
i z tego powodu słów kilka o Panu napisać spróbuję
Zacznijmy od imienia Pana Profesora
cóż znaczy imię naszego Mentora
Waldemar – inteligentny i wygadany
z moich obserwacji bardzo oczytany
podobno nie lubi chodzić utartymi ścieżkami
ani być osaczony czyimiś radami
„W towarzystwo wnosi dobry nastrój i pogodę ducha”
Rzecz jasna uparciuch – i tak nikogo nie posłucha
Więc jaki jest nasz Profesor jako wykładowca?
Niech to będzie tematem mojego brukowca
Wspaniały Człowiek „Nauczyciel doskonały”
w swoich zmaganiach ze studentami niesamowicie wytrwały
Dążący do celu i wierzący w cuda
bo chyba nie ma dla Niego rzeczy, która się nie uda
- Kim będziesz? - mojej trzyletniej córce Pani zadała pytanie
- odpowiedziała prosto – Człowiekiem – zamykając zdanie
Dlaczego wtrąciłam tę wypowiedź moi mili
żebyśmy Wszyscy w taki sposób na Profesora patrzyli
Bo być człowiekiem to najtrudniejsza rzecz na świecie
- A dlaczego? - spytacie
- Właśnie dlatego.... bo nie wiecie ….
94