Niepoważna historia Kielc

Transkrypt

Niepoważna historia Kielc
Tekst Wojtka o Kielcach [do przeczytania, niestety w nieco ocenzurowanej formie, na stronie Wici.info] opowiada o różnych społecznych historiach, a ja chciałem uzupełnić swoją wiedzę o historii miasta i przy okazji najciekawsze wg mnie rzeczy spisałem
w tym tekście. Brakuje mi wielu źródeł, by taką historię zredagować w jakiejś poważniejszej formie, ale w zamierzeniu jest to „Nie-
poważna historia Kielc”.
Najciekawszym źródłem wiedzy o tym, jakie dawniej były Kielce, są ludzie, którzy pamiętają je z własnych obserwacji.
Nie mam zbyt wielu takich znajomych, którzy wywodziliby się z rodzin od wielu pokoleń zamieszkujących to miasto, bo boom
napływowy związany jest z rozwojem przemysłu po wojnie, więc w tym czasie była naprawdę znaczna migracja ze wsi. Zresztą
wojna też znacznie przerzedziła liczebność mieszkańców miasta. Dotyczy to szczególnie społeczności żydowskiej, która przed
wybuchem wojny stanowiła aż 1/3 z populacji miasta. Spotkałem kiedyś staruszka na przystanku i opowiadał mi o getcie żydowskim, w czasie wojny znajdującym się mniej więcej między dzisiejszymi ulicami IX Wieków, Warszawską, Pocieszka i rzeką. Było to
getto przejściowe, ale jakoś mało informacji o nim dotarło do mnie z innych źródeł niż ten przypadkowo poznany staruszek. Mój
niegdysiejszy znajomy z pracy, który urodził się w latach 50-tych w Kielcach, opowiadał, że na terenie wszystkich dzisiejszych osiedli,
wypełnionych teraz blokami, były pola i sady, pasły się krowy i zupełnie nie przypominało to dzisiejszego wizerunku miasta. Na
terenie dzisiejszych bazarów, znajdujących się dosłownie kilkaset metrów od ścisłego centrum, były glinianki, w których kąpały
się dzieci z okolicznych domów, a dorośli łowili tam ryby. Teraz trwa walka o odzyskanie tych terenów przez spadkobierców dawnych
właścicieli, tyle, że teraz jest to miejsce o zupełnie innej wartości i przeznaczeniu. Dworzec, który położony jest ewidentnie w dzisiejszym centrum, jeszcze po wojnie (choć w tym samym przecież miejscu) był prawie na granicy miasta, bo hotel „Łysogóry" [dawniej
jako „Centralny”, straszący w tamtych czasach swą fasadą ludzi wychodzących z dworca] zbudowany jest tam, gdzie stały
baraki, obok których przechadzały się krowy. Nauczyciel ze szkoły średniej opowiadał, że po wojnie w mieście było tylko kilka samochodów i motocykli. To miasto bardzo się zmieniło w ciągu kilkudziesięciu lat i ja pamiętam go tylko jako pełne bloków i wciąż budujących się osiedli, ale to dopiero od pół wieku tak to wygląda.
Swój okres dorastania, niesamowicie ważny, jak dla każdego zresztą, spędziłem w szkole podstawowej nr 2, umiejscowionej w samym centrum miasta, przy ulicy Kościuszki. Nie mieszkałem tam, ale zżyłem się wtedy z okolicą śródmieścia, bo
mieszkali tam moi szkolni koledzy i większość zabaw w konsekwencji prowadziła nas w różne niesamowite zakamarki - ponure bramy,
zaniedbane kamienice, obskurne podwórka, tajemnicze strychy i piwnice, dzikie ogrody i ruiny domów. Dziś centrum wygląda trochę
inaczej, mnóstwo tam knajp, sklepów, bramy są pozamykane, podwórka niedostępne, kamienice odnowione, w pustych kiedyś miejscach powstały nowe, nie pasujące do tego miejsca eleganckie budynki. Centrum jest pełne kamer, zawsze zatłoczone samochodami,
a spacer ulicą Sienkiewicza aż boli od wtłoczonej tam popeliny. Jest inaczej.
POCZĄTKI I ROZWÓJ MIASTA
Wykopali niedawno obok kościoła św. Wojciecha ślady starej osady, zmieniają się przez to szacunki co do wieku Kielc, ale to
dla mnie jest tylko szczegółem historycznym, który dla takiego laika jak ja, jest zaledwie ciekawostką. Nie robię z tego fetyszy, jak
1
prezydent Lubawski na przykład, który postawił pomnik dzika , a potem w trosce o ten pogański symbol historii montuje kamerę,
która obserwuje tylko i wyłącznie tenże pomnik. Ale np. Jan Długosz wywodzi nazwę „Kielce” od Celtów czy Keltów Galijskich. Z kolei
jeszcze w XVI wieku miasto przezywano „klecę", od słowa „klec", co w staropolskim znaczyło „lepianka". Inna jeszcze możliwość
pochodzenia tej nazwy to słowa „kielc" - „klec", co oznaczać mogło zawód, którego użyteczność wygasła w średniowieczu, nie wiadomo więc naprawdę na czym mógł polegać (być może na wytwarzaniu ostrych narzędzi). Jakimś nawiązaniem do tego mogłoby być
współczesne określenie na mieszkańców naszego miasta, jakim są „scyzoryki”.
Ok. 1089 roku wybudowano drewniany kościół św. Wojciecha (istnieje do dziś, choć zbudowany po pożarze od nowa), otoczony placem o tejże nazwie. W pobliżu kościoła rozwinęła się osada dająca początek Kielcom - świadczy o tym nieregularny bieg
ulicy Bodzentyńskiej łączącej osadę z nowym średniowiecznym rynkiem. To miejsce dosłownie źródłowe dla miasta, tędy płynie
bowiem początkowy nurt Silnicy i przy niej rozwijała się osada, obecnie ten fragment rzeki jest pod ziemią, choć w czasach szkolnych
zabaw było mi dane bawić się w wykopach, które ów nurt odsłoniły. Rzeka, która obecnie nazywana jest Silnicą to tak naprawdę
1
Odnośnie powszechnie znanej legendy mówiącej o kłach dzika, znalezionych przez Mieszka, syna Bolesława Śmiałego, w miejscu,
gdzie nad Silnicą założył później osadę i nazwał ją zainspirowany tym znaleziskiem
Dąbrówka, która tworzy zalew na Szydłówku i ma swoje źródła w Dąbrowie, natomiast prawdziwa Silnica została w latach 50-tych
skanalizowana i płynie pod ziemią, obok kościoła św. Wojciecha i wzdłuż ul. Silnicznej, by koło mostu na ul. IX Wieków połączyć się z
Dąbrówką.. To jedno z wielu przeinaczeń, na które natykamy się w historii.
Przełomowym momentem dla rozwoju osady było jej przejście na własność biskupów krakowskich w XII wieku, co wywarło na nim spore piętno na wiele wieków. Do dziś wiele terenów i budynków w centrum miasta to własność kościoła. Zabudowania
kościelne („miasto kościelne"), czyli budynki, które tworzą kompleks obok dzisiejszej Katedry, usytuowane są w pewnej odległości
od rynku i zapełnianie przestrzeni między nimi a osadą targową (rynkiem) utworzyło dzisiejsze śródmieście, przez pewien czas były
to jednak jakby dwie różne osady.
Prawa miejskie przyznano Kielcom mniej więcej w latach 1359-1364, a w 1414 miastu przyznano prawa magdeburskie, których i tak nie przestrzegano. W XV wieku miasto tak cienko przędło, że biskupi oddali je w prywatną dzierżawę! Z
kolei w czasach gdy miasto było biskupie, to biskup osobiście czerpał kasę z dochodów z tytułu monopolu na
produkty browarniane i gorzelniane. Miasto w XIII-XV wieku znajdowało się na uboczu głównych dróg handlowych, rozwijając
się w cieniu prężnego wtedy ośrodka handlowego jakim był Bodzentyn. Z początkiem XVI wieku przy głównym trakcie Piotrkowska
- Bodzentyńska (wyznaczającym oczywiście kierunki do tychże miast) rozlokowały się wszystkie zabudowania miejskie. Z kolei przeniesienie stolicy do Warszawy w 1596 r. włączyło Kielce w ważny układ komunikacyjny i miasto otrzymało związane z tym liczne przywileje. Nie udało się jednak (z braku funduszy oczywiście) otoczyć miasta murami, a wybudowano jedynie bramy na czterech rogach
miasta. Rogatki miały w tym mieście długą i ciekawą historię: przez długi czas wyznaczały one granice miasta, na których pobierano opłaty, z czego miasto czerpało konkretne zyski (pobierając opłaty rogatkowe od „kupców woły, krowy i trzody pędzących", dzięki
czemu wybrukowano rynek i cztery ulice od niego odchodzące). Było to tak dochodowe źródło, że w 1862 r. było już 7 murowanych
rogatek i nie zmieniało się to przez długi czas, bo jeszcze w 1924 r. tych rogatek było 6. W okresie międzywojennym Kielce były
chyba jedynym miastem wojewódzkim, gdzie pobierano opłaty rogatkowe, miało to jednak wtedy dosyć konkretną przyczynę katastrofalna sytuacja finansowa miasta. Inwestycje, takie jak budowa kanalizacji i wodociągów, realizowane z pożyczek i kredytów,
tak pogrążyły miasto, że zabrakło nawet pieniędzy na uposażenia dla magistratu, zalegano też z wypłatą emerytur i ubezpieczeń.
Dopiero w 1933 r. władze wprowadziły ulgi w opłatach, ale i tak był to stały i pewny przypływ gotówki (oprócz opłat rogatkowych
pobierano też myto mostowe i groblowe).
W XVI i XVII wieku dzięki zaangażowaniu finansowemu biskupów miasto zaczęło się intensywniej rozwijać - wybudowano pałac biskupi, ratusz, łaźnię publiczną i kościół św. Trójcy oraz najstarszy zajazd „Pod Krakowiakami" (dziś jest tam „Caritas”). Obok katedry istniał cmentarz, który do 1598 roku nie był ogrodzony, ale do tego czasu panował obyczaj, wg którego „kościelni" i uczniowie szkoły mogli zabierać, zabijać i spożywać bydło i drób chodzące samopas po cmentarzu. A jeżeli przez teren
kościelny przechodził Żyd musiał płacić tzw. „kozubalec", ściągany przemocą przez nauczyciela szkoły kolegiackiej. W 1723 r. biskup
Szaniawski przeznaczył na utrzymywanie ratusza i budowę dróg opłaty „za postój w czasie jarmarków". By wyodrębnić miasto
postanowiono oprócz bram postawić płoty, co pociągnęło za sobą powstawanie dróg objazdowych. Wiek XVII to był też czas, kiedy
zaczęły samoistnie powstawać przedmieścia, z prostej przyczyny - zabrakło już działek w centrum. To był jednak czas sporego chaosu
architektonicznego - częste pożary, brak granic między posesjami, brak bruku i oczywiście kanalizacji, a co za tym idzie wszechobecne
błoto, nieregularny przebieg ulic przelotowych - tak nieciekawie prezentowało się wtedy miasto. Ratusz zbudowany był na środku
rynku - był tam m.in. wzorzec wag, do którego wszyscy handlujący zobowiązani byli się stosować, inaczej oprócz urzędowych kar
czekało ich społeczne odrzucenie. Zresztą przed ratuszem stał pręgierz... Rynek był tradycyjnym miejscem targowym
przez wiele wieków, pierwotnie dniem targowym była sobota, ale w 1589 Zygmunt III przeniósł ów dzień na
2
wtorki, by mogli tam też uczestniczyć Żydzi . Pierwszy Ratusz, drewniany, który spłonął w 1800 roku, miał bardzo uniwersalne przeznaczenie: w wieżyczce miał np. więzienie, a na parterze szynk. Za to kościół na Karczówce
w XVII w. pełnił przez pewien czas rolę „domu rekolekcyjnego”, gdzie wysyłano księży „winnych sprzeniewierzenia się ślubom”. A najbardziej rozpasana kielecka budowla, czyli pałac biskupi, po przejęciu go od kościoła
przez państwo też miał ciekawy epizod: w 1791 roku na krótko uruchomiono w nim „fabrykę tabaczną”, gdy nie
znaleziono innego praktycznego sposobu na zagospodarowanie tego budynku.
2
A ja zastanawiałem się w dzieciństwie dlaczego bazary odbywają się we wtorki i piątki…
W XVIII wieku Kielce w stronę wschodu zabudowane były jedynie po obecną ulice Wesołą, dalej były po prostu pola. Na
zachodzie granica była naturalna, bowiem wzdłuż Silnicy było 6 stawów, od dzisiejszej ul. Zagnańskiej do ul. Chęcińskiej, od północy
natomiast miasto ograniczał staw i młyn. U schyłku XVIII wieku mieszkało tu 269 mieszczan, w tym 61 zajmowało się tylko uprawą roli,
a tylko 96 handlem i rzemiosłem. W 1789 r. decyzją Sejmu Czteroletniego Kielce stały się miastem narodowym, a dobra biskupów
krakowskich przejęto na rzecz skarbu państwa. Tego roku w mieście były 252 domy, z czego tylko 6 budynków murowanych: 4 w
rynku i 2 przy ulicy Małej - i tylko one ocalały w czasie wielkiego pożaru w 1800 r. Stało się tak mimo prawa obowiązującego od 40
lat, które stanowiło, że w centrum można budować tylko domy murowane, a ich właściciele zwalniani byli na pewien czas z podatków. Gdy przeniesiono do Kielc siedzibę województwa krakowskiego, miasto nie miało bruków, oświetlenia, przeważała chaotyczna
zabudowa. Dopiero wtedy zaczęto sprzątać ulice, zaczęły się pojawiać odpływy ścieków na podwórkach, podjęto też urzędowe
próby uporządkowania Kielc architektonicznie - zaczęto regulować przebieg ulic i placów, wyprostowano koryto Silnicy i usypano
3
planty , przekazano miastu ogród pogórniczy jako park miejski, a w 1833 r. przeprowadzono szosę krakowsko-warszawską. W1867 r.
Kielce stały się miastem gubernialnym, co spowodowało napływ urzędników i rozbudowę wszelkich instytucji z tym związanych. Kiedy
w 1885 r. uruchomiono linię kolejową, można w końcu mówić o otwarciu się na świat - dotąd podróż omnibusem konnym do Warszawy trwała trzy dni! Ale bezpośrednie połączenie dworca ze śródmieściem odbywało się nieco okrężną drogą i dopiero w 1895
wybudowano most na Silnicy na dzisiejszej ul. Sienkiewicza.
Nasze miasto w czasie zawieruchy dziejowej znajdowało się pod różnymi rządami. Przez kilka lat Kielce
były w zaborze austriackim, był tu nawet urzędowy język niemiecki, ale od 1809 roku miasto weszło do Księstwa Warszawskiego. Gdy Kraków uzyskał status wolnego miasta, Kielce w 1816 stały się siedzibą województwa
krakowskiego. To akurat jest mniejszą ciekawostką niż straszliwie działający na moją wyobraźnię sznur 1300
[tysiąca trzystu!] furmanek wiozących z Krakowa akta i biurowe wyposażenie Komisji Województwa Krakowskiego. To musiał być niesamowity widok. I wyzwanie dla szynków kieleckich, by tylu wozaków napoić… W 1830
anonimowy autor pisze o kielczanach: „Mieszkaniec tutejszy jest ciężki, leniwy i na małem poprzestający”. W
tym samym czasie było w mieście ok. 400 domów i w co trzecim prowadzono wyszynk wódki. Związane to było
niejako z potrzebą zapewnienia poczęstunku dla ludzi, którzy zjeżdżali na cotygodniowy targ. Szczególnie ulica
Wesoła, jak sama nazwa wskazuje, obfitowała w szynki, zajazdy i gospody, choćby z tego względu, że była to ważna trasa omijająca po prostu wzgórze zamkowe. Dziś zresztą na Wesołej też jest najwięcej knajp.
Ciekawą kastą w Kielcach byli górnicy z Korpusu Górniczego - już około XVI wieku w okolicach Kielc, czy też na jego
obecnych terenach, były kopalnie rud ołowiu i miedzi, których urobek wytapiano na miejscu w hutach, wydobywano tam też
srebro. By kształcić odpowiednio przygotowaną kadrę otwarto w 1816 Szkołę Akademiczno-Górniczą, a rok później utworzono
Korpus Górniczy. Wstąpienie do niego poprzedzała przysięga wobec księdza, a członkowie korpusu zwolnieni byli z podatków osobistych i służby wojskowej. Ale z kolei górnika ze służby zwalniało tylko kalectwo lub starość, a żenić mógł się tylko za
zezwoleniem władz. Dla równowagi inna ciekawostka, taka specyficzna fobia władzy: pod koniec XIX wieku założono w
mieście Ochotniczą Straż Ogniową, ale po kilku latach została rozwiązana przez gubernatora carskiego, którego
zdaniem rozwijała się ona „niebezpiecznie pomyślnie”. Po kilku latach przerwy wznowiła jednak działalność.
ŻYDZI W KIELCACH
Związane są z nimi dosyć ciekawe historie, ten naród przez długi czas trwale związał się z naszym miastem. Wielowiekową tradycją był cotygodniowy targ, na który zjeżdżało się wielu ludzi z okolicznych osad. Później pojawili się
właśnie Żydzi, ale przez długi czas nie mogli się osiedlać w mieście, dojeżdżali więc z Chęcin i innych miejscowości. Kielce słyną na całym
świecie tylko z pogromu Żydów na Plantach, choć to nie była jedyna taka sytuacja - np. 11 listopada 1918 r. też wybuchły zamieszki antyżydowskie (bo Austriaków mieszkańcy zdążyli rozbroić już 1 listopada), w których zginęło kilka osób. Do 1798 roku Żydzi w
3
Zresztą Kielce kiedyś wyglądały inaczej - było tu wiele stawów, kilka młynów wodnych, 5 rzeczek i strumieni - większość wyschła
lub została zasypana. Tunel Silnicy to nie jedyny tunel w Kielcach - gdy prowadzono wykopy koło ul. Leonarda znaleziono tam
murowane tunele - najprawdopodobniej biegły one do siedziby ówczesnego wójtostwa tam się właśnie mieszczącego (to ok. 150 m
od Rynku), a wiodły od wzgórza zamkowego, jednak z braku kasy nie przeprowadzono jakichkolwiek badań, a odkopane fragmenty tunelu zasypano. No, jest jeszcze knajpa „Tunel”, do której mam osobiście spory sentyment.
ogóle nie mogli się osiedlać w mieście - mieszkali w okolicznych miasteczkach, szczególnie dużo żyło ich w wymienionych już Chęcinach tego roku dostali jednak pozwolenie na prowadzenie jadłodajni na przedmieściach i pomału zaczęli osiedlać się w Kielcach. Miasto przez wiele wieków broniło się przed osiedleniem w nim Żydów, aż do momentu, gdy w latach 30-tych XIX
wieku wnieśli oni skargę do władz. Po przejrzeniu dokumentów nie znaleziono podstaw takiego przywileju miasta, pierwsze rodziny żydowskie wprowadziły się więc w obręb miasta, by być stamtąd zaraz wyrzuconymi na
podstawie nowo uchwalonego przepisu. Dopiero ukaz carski z 1862 (ustawa o swobodzie osiedlania się) zmienił to na
trwałe i zaistnieli jako konkretna grupa mieszkańców - w 1870 r. mieszkało ich 505, a w 1916 r. już 16000. W dniu rozpoczęcia II
wojny stanowili 1/3 ogółu mieszkańców miasta, Niemcy jednak wymordowali ich zdecydowaną większość. W Kielcach istniały dwa getta jedno mniejsze, tzw. przejściowe obok kościoła św. Wojciecha, gdzie umieszczano m.in. Żydów przewożonych z innych rejonów kraju
do obozów koncentracyjnych i drugie właściwe, dla Żydów zamieszkałych w Kielcach. Z Żydami wiąże się jeszcze jedna ciekawostka - w
rozrastającym się mieście na początku XX wieku zaistniała gwałtowna potrzeba rozbudowy istniejącego szpitala. Ponieważ, mimo
deklaracji i chęci posiadania osobnego pawilonu szpitalnego, gmina żydowska nie mogła znaleźć kasy na tą budowę, miasto opodatkowało Żydów za noszenie rytualnych strojów w miejscach publicznych i z tych pieniędzy w latach 1903-05 wybudowano pawilon przy
szpitalu na ul. Kościuszki, istniejący zresztą do dzisiaj.
HISTORIA NAJNOWSZA
Niby jacyś znani ludzie mieszkali w Kielcach, albo się tu wręcz urodzili, ale śmieszne jest dla mnie szukanie na siłę znanych
nazwisk, które można by związać z historią naszego miasta, jak to było ostatnio z Kubą Rozpruwaczem. Czemu nie postawili mu pomnika w takim razie, nie wmurowali tablicy na ścianie kamienicy, w której mieszkał, nie dali jakiejś szkole podstawowej jego imienia?
No, ale był Żeromski… Jak wiadomo, uczył się tutaj i miasto to wywarło na nim spory wpływ, mimo negatywnych odczuć (epitety rzucane przez niego to nie tylko słynne „Klerykowo", ale też „Obrzydłówek" i „Łzawiec"). Spore piętno na jego twórczości
odcisnęły jego szkolne przyjaźnie, a najbardziej chyba jego związek z Janem Wacławem Machajskim, znanym niektórym ludziom
jako jedna z ciekawszych postaci w historii polskiego anarchizmu. Młodzież z kieleckiego gimnazjum tworzyła konspiracyjne
koło samokształceniowe, a trzon tego koła to m.in. Żeromski i Machajski, którzy zresztą mieszkali ze sobą na stancji. Potem
nazywali się kołem młodych demokratów i dyskutowali nie tylko o literaturze, ale i o historii, polityce i filozofii. Często po
gorących dysputach w mieszkaniu na ul. Dużej 5, w księżycowe noce wykradali się na przedmieście koło karczmy „Pocieszka" (a
więc mniej więcej w to miejsce, w którym mieszkałem przez pewien czas) i tam nad rzeką Machajski recytował poezje Słowackiego. To oczywiście oficjalna wersja, ale ponieważ mieli wtedy po 18-19 lat, to logiczne się wydaje, że pili tam po prostu
wino, snując romantyczne i rewolucyjne plany. Machajski później pod wieloma względami był prototypem Andrzeja Radka z
„Syzyfowych prac" oraz bohaterem noweli „Źródło", jak też i innych utworów.
W 1905 Kielce pokazały swoją determinację i ostro się działo. Strajk szkolny w gimnazjum skończył się
tak, że relegowano z wilczym biletem prawie 90% uczniów; w mieście wybucha strajk powszechny; gubernator
wojskowy wprowadza sądy polowe, ale udaje się w końcowym efekcie wywalczyć szkołę z językiem polskim. W
okresie międzywojennym miasto było pełne kontrastów społecznych: rozwój przemysłowy, kulturalny, budowlany, szybki wzrost liczby mieszkańców, ale jednocześnie masowy analfabetyzm i bieda. Doszło do skandalu, gdy
grupa bezrobotnych zakłóciła bal sylwestrowy bogaczy i prominentów, co w podobny sposób w Krakowie spektakularnie praktykowali anarchiści pod koniec XX wieku. Z kolei przed obchodami rocznicy uchwalenia konstytucji 3 Maja w 1916 doszło do zatargu między biskupem a legionistami Piłsudskiego, których nazwał socjalistami, a socjalizm największą herezją na świecie. Rok wcześniej nie wyraził zgody na odprawienie mszy w 1 rocznicę wkroczenia „kadrówki”. W 1917 też nie było wspólnych obchodów święta 3-majowego, kuria nie chciała
uczestniczyć w nich razem z PPS i zrobiła swoje obchody 6 maja. 3 maja nie było na uroczystościach kleru, strażaków, cechów i szkół, a 6 maja POW, PPS, Ligi Kobiet i sztandarów narodowych.
Kilka mniejszych smaczków, które mi się wbiły w pamięć: przy ul. Czarnowskiej na początku XX w. znajdowała się fabryka rektyfikacji spirytusu „Etyl”; być może w tym miejscu, gdzie dziś jest sklep „Bartek”, od lat
emanujący zadziwiającym alkoholowym promieniowaniem wieczorami; w czasie wojny, o czym pewnie nawet
kieleccy skinheadzi nie wiedzą, ul. Sienkiewicza nosiła imię Adolfa Hitlera; na starych pocztówkach przeprowadzano wielokrotnie różnego rodzaju „korekty”, np. dla uatrakcyjnienia wizerunku miasta, w czasach, gdy były w
nim tylko 4 samochody, fotomontażem wklejano automobile w panoramę miasta.
Takie jest to miasto, ze swoją dziwna historią.

Podobne dokumenty