Nie od razu Kraków zbudowano – o aukcjach słów kilka
Transkrypt
Nie od razu Kraków zbudowano – o aukcjach słów kilka
hodowla tekst: Anna Cuber foto: Katarzyna Wiszowaty Nie od razu Kraków zbudowano – o aukcjach słów kilka D awno, dawno temu, kiedy symbolem władzy był oszczep, ludzie spod znaku Nemroda polowali i wracali do jaskiń z ubitą zwierzyną, dzięki czemu plemienna społeczność mogła przeżyć, a najznamienitszy łowca dostawał skrzydeł i stawał się wzorcem zwłaszcza dla młodzieży. Czas pogalopował do przodu, ale czy zmieniły się nasze instynkty? Wciąż oglądamy się za zdobyczą, chcemy polować, zdobywać trofea i poczuć smak zwycięstwa. Tyle, że niegdysiejsze polowania zastąpiono dziś histeryczną wręcz chęcią kupowania! Ten popęd, jak opium gasi zdrowy rozsądek i uruchamia kolejny wymiar, który w nas siedzi, czekając sposobności, by dokonać umysłowego zamachu stanu. Jednak prawdziwe poczucie zwycięstwa, a także dotkliwej porażki, dają aukcje. Ich historia znaczona faktami jest długa, sięga czasów greckich, a niepisana w głąb dziejów wybiega dalej. Ponad 2500 lat temu „towarem” były młode kobiety, które kupowali ich przyszli mężowie na specjalnie zorganizowanych, legalnych, aukcjach. Najlepiej sprzedawały się te najładniejsze, do brzydszych nawet dopłacano kupującemu. W czasach rzymskich czymś normalnym było wystawianie na licytację łupów wojennych oraz pojmanych jeńców sprzedawanych z kolei już jako niewolników. Nagminnie w tamtych czasach wystawiano na sprzedaż (tzw. „atrium auctionarium”) włości tych bogaczy, którzy „nie mieli szczęścia” i przez nowego satrapę skazywani zostali na śmierć czy banicję. Aukcje łupów wojennych nazywano „sub hasta”, czyli „pod włócznią”. Stąd wziął się termin używany do dnia dzisiejszego – wystawić coś „pod młotek”, czyli sprzedać na aukcji. Pierwsze wzmianki o aukcjach w czasach, które możemy ogarnąć pamięcią, pojawiły się w roku 1595 w Oxford English Dictionary i dotyczyły naszego kontynentu. W niektórych regionach Anglii w wieku XVII i XVIII o powodzeniu aukcji decydowała świeca. Dlaczego? Bo właśnie świeca była wyznacznikiem czasu trwania licytacji. Aukcja rozpoczynała się od jej zapalenia, a kończyła, gdy zgasł jej płomień. Ten, kto w tym czasie zaproponował najwyższą cenę, stawał się właścicielem licytowanego przedmiotu. Siedemnasty wiek to sprzedaż w lon34 Konie i Rumaki 1(345)|2009 dyńskich kawiarniach i tawernach dzieł różnego rodzaju i różnej wartości, w zależności od twórczego talentu artysty. Wczesne lata wieku osiemnastego znaczą się powstawaniem wielkich domów aukcyjnych, które przetrwały do dnia dzisiejszego. Są to: obecnie pierwszy co do wielkości dom aukcyjny Christie’s (1766 r.) i plasujący się tuż za nim – Sotheby’s (1744 r.). Właśnie do Christie’s należy jeden z rekordów cenowych arcydzieł ceramicznych – za okaz chińskiej porcelany z XIV wieku kolekcjoner zapłacił 30,6 miliona dolarów! Historia aukcji jest długa, podobnie jak jej rodzaje. Obecnie do najbardziej znanych należą aukcje angielskie, zwane także aukcjami otwartymi. Wygrywa ten, który wylicytuje najwyższą cenę. Całkiem inny charakter mają aukcje holenderskie – aukcjoner rozpoczyna licytację od ceny najwyższej, aby ją stopniowo obniżać, aż któryś z licytujących zaakceptuje jej wysokość. Tak sprzedawane są słynne holenderskie tulipany. Aukcje to możliwość sprzedaży i kupna przedmiotów pięknych i luksusowych. Do nich należą niewątpliwie konie. Ponieważ świat kocha obecnie wierzchowce uczestniczące w zawodach, więc za takowe płaci najwięcej. Mam na myśli konie półkrwi, ponieważ araby to już całkiem inna bajka. Związki hodowlane, a także osoby prywatne w Niemczech, Holandii, Belgii, Francji organizują aukcje typu angielskiego. Celem jest osiągniecie jak najwyższej ceny za danego wierzchowca czy źrebię. Do najważniejszych należą te elitarne, na których sprzedawany jest materiał najlepszy, potencjalnie najdroższy. Doktor Enno Hempel w jednym z wywiadów powiedział, iż kamieniem milowym w historii Związku Hanowerskiego było zorganizowanie sprzedaży koni tej rasy. Pierwsze aukcje koni hanowerskich odbyły się w roku 1949 (sic!) w Verden. Do 22 lipca 1959 roku 10 tysięcy koni wierzchowych wpisanych do księgi hanowerskiej zostało sprzedanych na tych aukcjach, kontynuuje Hempel. Także Związek Holsztyński organizuje co roku aukcje źrebiąt i końskich sportowców. Do najważniejszych należy elitarna aukcja ogierów uznanych, a także tych bez licencji oraz koni sportowych w wieku 3-6 lat. Członkowie Związku Holsztyńskiego, opłacając składkę, otrzymują pismo związkowe hodowla o nazwie „Pferd+Sport”. W magazynie tym podawane są, między innymi, informacje o kwalifikacjach koni aukcyjnych. Każdy, kto chce konia sprzedać, zgłasza go do związku w odpowiednim terminie, a wytypowana komisja dokonuje kwalifikacji. W zależności od wieku, konie te muszą zostać zaprezentowane, na przykład, w skokach luzem (3-latki) lub pod siodłem, gdy jest to młody, obiecujący koń ujeżdżeniowy. Zakwalifikowane na aukcję konie holsztyńskie oddawane są do treningu, który odbywa się w Centrum Szkoły Jazdy i Powożenia w Elmshorn. Trening trwa ok. 6 tygodni, a odbywa się na koszt właściciela. W tym czasie związek wykonuje tzw. Tüv, czyli pakiet badań, w skład których wchodzą: zestaw zdjęć RTG, badanie oczu itp. Jeżeli wyniki te nie są satysfakcjonujące, koń wraca do właściciela. Około dwóch tygodni przed aukcją podawane są oficjalne terminy, w których można oglądać i próbować oferowane do sprzedaży konie. Przedstawiciel związku odpowiedzialny za przygotowanie koni aukcyjnych wie, który budzi największe zainteresowanie potencjalnych kupców i jakiej jest klasy. Podpowiada właścicielowi, jakich pieniędzy może oczekiwać. Dostępny jest już kolorowy katalog ze zdjęciami, opisami, rodowodami oraz płytką DVD z oferowanymi na sprzedaż końmi. Bardzo ciekawym jest fakt, iż aukcyjna cena wywoławcza na każdego konia jest taka sama. Nie jest zbyt wygórowana. Swego czasu wynosiła 8 tysięcy euro. Właściciel może aktywnie uczestniczyć w licytacji i podbijać cenę. Jeżeli ma pecha i „przedobrzy”, sam kupuje własnego wierzchowca. W takim przypadku, nie płaci wylicytowanej sumy, ale ponosi tzw. koszty aukcyjne. Nie jest to bagatelna kwota, bo wynosi 10% wylicytowanej ceny. Związek Holsztyński posiada także bazę danych z innymi, nieaukcyjnymi końmi na sprzedaż (tzw. hot-line). Jeżeli ktoś zwraca się do związku z pytaniem o konkretnego konia, zostaje skierowany do właściciela, który właśnie takim koniem dysponuje. Po dokonanej transakcji „stary” właściciel zobligowany jest do uiszczenia określonej kwoty na rzecz związku. Także Związek Westfalski, oprócz aukcji elitarnych, prowadzi tzw. „dni wolnej sprzedaży”, podczas których oferowane są konie gorszej jakości. Na terenie związkowego obiektu w Münster -Handorf sprzedającym udostępnione są odpłatnie stajnie oraz hala, a pomocą służy wykwalifikowany personel. Każdy, kto płaci składki, może w określonym dniu przywieźć konia zgłoszonego do sprzedaży. W Holandii do najbardziej znanych aukcji koni sportowych i hodowlanych należy „KWPN Select Sale” w s’Hertogenbosch, gdzie wystawiane są na sprzedaż 3-letnie ogiery. Nie mniej znaną jest także holenderska, prywatna już aukcja zatytułowana „Expo Talent Sale” organizowana w Hengelo. Gwarantem jakości wystawianych tam koni są organizatorzy tej sprzedaży: Chris van Dam, Jeroen Dubbeldam, bracia Wim, Ben oraz Gerco Schröderowie. Francja to słynna aukcja Fences oraz organizowana w Normandii – NASH. Na obu można kupić konie sportowe. W Belgii regionalny odział związku BWP wraz z miejscowym klubem jeździeckim organizuje w Antwerpii trzydniową aukcję na konie sportowe i pony. Jak na tym tle wypada Polska? Przed laty nasz kraj słynął ze sprzedaży koni wierzchowych, głównie rekreacyjnych. Wielkim atutem tamtych czasów były relatywnie niskie ceny za dobrej jakości konie. Obecnie Europa pęka w szwach od nadmiaru „towaru półkrwi”. Polski Związek Hodowców Koni pod hasłem „Teraz Polskie Konie”, starając się pomóc hodowcom w sprzedaży, podjął się budowy rynku aukcyjnego od podstaw. W kraju, w którym silnie rozwinięta jest sprzedaż bezpośrednia, organizatorów aukcji czeka niezwykle trudne zadanie i szereg problemów, choćby takich jak: różna jakość oferowanych koni, czy wygórowane, nierynkowe ceny rezerwowe. Konsekwencja i cierpliwość z czasem przyniosą pożądany skutek i aukcje koni półkrwi wrócą do łask, jednak na wymierne efekty tej „pozytywistycznej pracy” przyjdzie nam poczekać. Wszak „nie od razu Kraków zbudowano”. Bardzo dziękuję Henrykowi Soboniowi – znanemu hodowcy koni sportowych – za informacje na temat niemieckich aukcji. Konie i Rumaki 1(345)|2009 35