O mnie - Sport jazda
Transkrypt
O mnie - Sport jazda
O mnie Wpisany przez Tomasz Migacz środa, 17 sierpnia 2011 14:07 Motocyklami sportowymi żyję od dziecka, choć moja przygoda z nimi rozpoczęła się dopiero po zdobyciu uprawnień. Gdy otrzymałem prawo jazdy i kupiłem swoją pierwszą sportową maszynę po pierwszym dniu jej użytkowania z przerażeniem stwierdziłem, że zupełnie nie potrafię nią jeździć. Nie był to mój pierwszy motocykl a mimo to moje próby jego okiełznania nawet w niewielkim stopniu nie przypominały tego, co przez lata z wypiekami na twarzy obserwowałem w transmisjach z wyścigów. Szybko stało się jasnym, że sam fakt dosiadania motocykla sportowego, nie czyni jeszcze z człowieka sportowego kierowcy. Pewne wrodzone predyspozycję mogą odgrywać tu swoją role, ale w końcu wszyscy ludzie mają zbliżone czasy reakcji. To musi być coś innego, ale co? Na pewno nie to, co nauczono mnie na kursie na prawo jazdy, nie to nie dało zbyt wiele, a patrząc z perspektywy czasu, ciśnie mi się na usta tylko jedno słowo – farsa! Może, więc długoletnie doświadczenie jest kluczem do sukcesu? Może spędzając więcej czasu w siodle z czasem będę jak Valentino? Jeździłem, więc kiedy tylko się dało i faktycznie za każdym razem moje operowanie sprzęgłem przy ruszaniu stawało się coraz lepsze tak jak i szybkie zmiany biegów stawały się coraz bardzie płynne, ale jeśli chodzi o jazdę sportową nie wiele się zmieniło. Dalej popełniałem rażące błędy, z wyjazdami z drogi włącznie, a moje odczucia podczas gwałtownych hamowań były dalekie od pewności siebie. Zresztą, skąd wiedzieć czy to w ogóle było gwałtowne opóźnienie? Patrząc na dużo bardziej doświadczonych kolegów borykającymi się z podobnymi problemami doszedłem do wniosku, że sama jazda nie może być sama w sobie lekarstwem na moje problemy. 1/9 O mnie Wpisany przez Tomasz Migacz środa, 17 sierpnia 2011 14:07 Szukałem, więc odpowiedzi na moje pytania. Najpierw wśród motocyklistów, którzy owszem zawsze mieli odpowiedź, ale za każdym razem inną. Poza tym, bardzo często dopatrywali się przyczyn problemów w swoich maszynach, dużo nowszych i bardziej zawansowanych niż moja, winiąc zawieszenie, opony czy generalnie konkretny model motocykla. Czy tyle lat rozwoju nic nie znaczy? Coś mi tu nie pasowało. Motocykl będąc przedmiotem nieożywionym nie może przecież raz pokonać danego zakrętu perfekcyjnie a raz wyjechać na pobocze. To jak właściwie zmusić ten motocykl do zmiany kierunku? Ciałem, kierownicą, udami, kijem od miotły czy jeszcze, czym innym? Ile osób tyle opinii. Motocykl to nie koń, nie może go nic spłoszyć a wśród rodzaju ludzkiego wszelkiego rodzaju reakcje paniczne w sytuacjach kryzysowych występują na porządku dziennym. Bez wątpienia, w układzie motocykl-motocyklista to człowiek musi być słabym ogniwem, więc logicznym posunięciem wydawałoby się wzmocnienie najpierw tego „elementu”.Szukałem, więc dalej. Najpierw opracowań w języku polskim, ale nie znalazłem tam zbyt wielu odpowiedzi i co się dziwić skoro w czasie ich tworzeniach nikt nawet nie marzył o 120 koniach na tylnym kole w maszynie za kilkanaście tysięcy złotych dostępnej od ręki nawet dla kogoś, kto dopiero co zdobył uprawnienia. Później, w prasie motocyklowej, ale ona zdawała się być bardziej zainteresowana społecznym aspektem posiadania motocykla i salonowymi nowościami niż efektywnym sposobem wykorzystywania potencjału tego pojazdu. Wraz z pojawieniem się Internetu otworzył się nowy świat a ja przestałem wychodzić z domu, zgłębiając materiały na temat jazdy sportowej. Okazało się, że istnieje technika jazdy motocyklem sportowym, która jest już dość dobrze opisana w języku angielskim. Pewien zestaw umiejętności, który dawał te same rezultaty za każdym razem. To było jak objawienie, gdyż w końcu pozwoliło mi to na osiągnięcie pewności w prowadzeniu motocykla. Wiedziałem, że jeśli poprawnie zastosuję dana technikę, motocykl zachowa się tak a nie inaczej. W mojej jeździe nastąpił przełom a ja pokochałem zakręty! Po raz pierwszy poczułem, że czas, jaki spędzam w siodle nie jest walką o przetrwanie ani utrwalanie błędów wynikających z niewiedzy, ale realnym podnoszeniem umiejętności. Wiedziałem, że z każdym sezonem jestem coraz lepszy, ale co dalej? Przecież skutkiem ubocznym wzrostu umiejętności jest wzrost prędkości. To, co rok temu wydawało się szybko i na granicy ryzyka dziś wieje nudą i nie czuje by było w stanie czegokolwiek mnie już nauczyć. Przyznam, że do mojej jazdy wdarła się przesadna pewność siebie. Wiedziałem, że jeśli ma nastąpić kolejny przeskok muszę zmienić środowisko, by nie narażać siebie i innych. Bóg chciał, że pierwsza wyprawa na tor wyścigowy nastąpiła wcześniej, niż się tego spodziewałem. Na moje zdjęcia zamieszczone gdzieś w Internecie natrafił przypadkiem człowiek, który sam od lat zwiany był ze środowiskiem wyścigów drogowych w naszym kraju. Za jego namową mój pierwszy raz na torze miał być nie tylko treningiem, ale też udziałem w wyścigu w klasie Pretendent. Pomyślałem sobie to się nazywa z ulicy na tor, ale drugi raz może się prędko nie powtórzyć. Moje umiejętności zostały gruntownie zweryfikowane. Po kilku pierwszych okrążeniach po pewności siebie ulicznego wojownika zostały tylko wspomnienia. 2/9 O mnie Wpisany przez Tomasz Migacz środa, 17 sierpnia 2011 14:07 Fakt, mój motocykl liczył sobie 13 lat i miał niespełna 100 koni mocy, znacząco odbiegając od konkurencji, ale przecież w tym sporcie, w przeciwieństwie do Formuły 1, to człowiek ma decydujące znaczenie. Nie winiąc, więc maszyny, kontynuowałem treningi. To, co na ulicy wydawało się „cool” na torze tylko przeszkadzało. Moja strategia musiał ulec przebudowie, choć technika jazda pozostała ta sama. Po trzech wolnych treningach wystartowałem w wyścigu kończąc szczęśliwie na 18 pozycji na 25 uczestników. Był to zdecydowanie najlepszy dzień w moim życiu, spełnienie marzenie by, choć przez chwilę robić to, co zawodnicy SBK czy Moto GP. Po powrocie emocje opadły, ale ja nie mogłem spać, myśląc jak zając się tym na poważnie. Rozpoczął się bój o pozyskanie sponsora, niestety do tej pory nie przyniósł on żadnych rezultatów. Mogłem się tego spodziewać w kraju z jednym torem wyścigowym, zdominowanym przez patologiczną gonitwę za skórzanym flakiem, skupiającą na sobie uwagę mediów i mas. Coś się musiało zmienić. Postanowiłem, więc spróbować przedstawić lokalnym władzom pomysł budowy toru wyścigowego. Taka inwestycja według wszelkich praw wolnorynkowych przecież musi się udać. Występuję przecież popyt a konkurencji brak. Niestety, jakoś nikt nie zainteresował się tym tematem, ale za to w moim mieście jest skansen za miliony złotych, do którego nikt nie chce przyjeżdżać, sikający rycerzyk i sporych rozmiarów kwietnik pełniący również funkcję zegara – jakże społecznie istotna to funkcja, jeszcze ktoś spóźniłby się do pracy lub na ulubiony serial a już nie daj Boże na mecz! Każdy kolejny artykuł lokalnej prasy o szalejących w mieście motocyklistach przyprawiał mnie o konwulsje. Przecież można to rozwiązać i to raz na zawsze. Postanowiłem, więc pójść dalej i tym razem zwrócić uwagę Ministerstwa Infrastruktury na 3/9 O mnie Wpisany przez Tomasz Migacz środa, 17 sierpnia 2011 14:07 oderwany od rzeczywistości poziom szkoleń motocyklistów w naszym kraju. Owszem, otrzymałem odpowiedź, ale czy ktoś zastanowił się nad problemem dłużej niż pięć minut? Wątpię! Czyż nowe radiowozy do ścigania „szaleńców” nie są bardziej medialne niż jakaś tam praca u podstaw czy też zwalczanie skutków aniżeli przyczyn? Kto zwróci uwagę, że organizuje się szkolenie dla motocyklistów, wyznacza się dla nich miejsca do treningów czy też buduje tory by mogli w bezpieczny sposób oddawać się swoje pasji a potem bezpiecznie i spokojnie wrócić do swoich rodzin jako lepsi kierowcy? Nieszczęście sprzedaje się natychmiastowo bez nakładów na reklamę. Dobre, bo cudze. Nie zamierzam bronić tutaj wszystkich motocyklistów, zwłaszcza tych opornych na wiedze, którzy zawsze wiedzą lepiej. To nie dla nich powstaje ta strona. Dedykowana jest ona dla tych, którzy być może dzielą podobną historię, a myślę, że jest takich wielu. Do tych, którzy chcą się nieustannie uczyć, ale może bariera językowa skutecznie uniemożliwia im dotarcie do rozsądnych źródeł. Do tych znudzonych marketingowym bełkotem i polowaniem na sensacje i zysk. Póki co, nie posiadam dostatecznej ilości środków by rozwijać to przedsięwzięcie w tempie, na jakie ono zasługuje. Nie będą też ukrywał, że ogarnięcie tego w kwestiach wizualno-etstycznych stanowi dla mnie nie lada wyzwanie, za co z góry przepraszam, ale „nie wszystko złoto, co się świeci”, zresztą nie o "świecenie" tutaj chodzi. Oby Bóg raczył dodać nam wszystkim cierpliwości i nie pozwolił na rozpacz i rezygnację z marzeń, które w nas zasiał! "Nie pytaj siebie czego potrzebuje swiat. Zapytaj siebie co cię ożywia i idż to robić, ponieważ czego potrzebuje świat to ludzie, którzy przebudzili się do życia". {youtube}EglLi6nZnZU{/youtube} Oto, co czyni życie tak interesującym „Teoria ewolucji” twierdzi, że przetrwają tylko silni Może tak, może tak Ale „teoria współzawodnictwa” mówi, że tylko to, że są silni jeszcze nie oznacza, że nie mogą dostać po dupie 4/9 O mnie Wpisany przez Tomasz Migacz środa, 17 sierpnia 2011 14:07 Właśnie tak! Zobacz, to, co powie ci każdy z pozoru przegrany słabeusz, który ku zaskoczeniu wszystkich wyszedł z cienia brzmi tak Drugi gość może rzeczywiście być faworytem, ludzie mogą nie dawać ci żadnych szans, niech tak będzie Ale czego notowania nie wiedzą to, że to nie konkurs matematyczny To zupełnie inny rodzaj testu Taki w którym pasja w zabawny sposób przebija logikę Więc zanim staniesz na starcie Zanim rozlegnie się dźwięk gwizdka a czas zacznie uciekać Pamiętaj, że tutaj wyniki nie zawsze się sumują Bez względu na to, co by statystyki nie mówiły, eksperci myśleli a komentatorzy przewidywali Kiedy wyścig jest w toku, wszystko może się zdarzyć 5/9 O mnie Wpisany przez Tomasz Migacz środa, 17 sierpnia 2011 14:07 Nie bądź zdziwiony, jeśli ktoś postanowi odwrócić role I nie skorzysta z możliwości kapitulacji I oto nagle jak mówi stare powiedzenie Człowiek rośnie dopiero w grze o wielkie cele. ……………………………………………………………… Niezależnie od tego czy wygrasz czy przegrasz musisz zdecydować jak stąd wyjdziesz, kiedy wszystko się wykona. …ponieważ gra będzie toczyć się dalej. …i istnieje tylko jedna reguła, o której musisz wiedzieć: 6/9 O mnie Wpisany przez Tomasz Migacz środa, 17 sierpnia 2011 14:07 „Nie ma drugich szans” (są tylko inne) Istnieje tylko ta chwila i następna chwila Każda z tych chwil to test, do którego możesz podejść JEDEN i TYLKO jeden raz. Jeśli więc spostrzegłeś sposobność, rzuć się natychmiast do ataku Jeśli masz szansę na zwycięstwo, upewnij się DO CHOLERY, że je zgarniesz SCHWYTAJ ten moment! Ta chwila to skrzyżowanie, na którym wszystko to, czego pragniesz zderzy się z wszystkim tym, co stoi ci na drodze Idziesz z impetem Strach i zwątpienie grzmią prosto na ciebie niczym pociąg towarowy … a wszystko, co masz – 7/9 O mnie Wpisany przez Tomasz Migacz środa, 17 sierpnia 2011 14:07 … jedyną różnicą pomiędzy tworzeniem historii a BYCIEM historią jedyną rzeczą – JEDYNĄ rzeczą, na którą możesz liczyć w każdy danym momencie jesteś TY! To TY kontra „oni” To TY kontra „nie” To Ty kontra „nie da się” To Ty kontra „w następnym roku, „w zeszłym roku”, „statystyki”, „wymówki” To Ty kontra „historia” …Ty kontra „szanse” To Ty kontra „drugie miejsce” 8/9 O mnie Wpisany przez Tomasz Migacz środa, 17 sierpnia 2011 14:07 Zegar tyka Zobaczmy, na co cię stać. ____________________________ Specjalne podziękowania dla Mariusza Migacz z M.T.R Migacz Tuning Racing za umożliwienie pierwszej wyprawy na tor oraz CM Pazgan za obsługę motocykla. Dzięki również o. Fabianowi Błaszkiewiczowi SJ za metanoję. Agonidzomai! {jcomments on} 9/9