polskim

Transkrypt

polskim
Szanowni Państwo!
25 lutego 1969 r. duński Parlament na specjalnym posiedzeniu za zamkniętymi drzwiami
zdecydował o przyznaniu azylu pierwszym kilkuset żydowskim imigrantom z komunistycznej
Polski. W kolejnych 2-3 latach ich liczba urosła do prawie 3 tysięcy. Ludzie ci w większości
dobrze odnaleźli się w nowym kraju, o ile tylko nie zdecydowali się na dalszą emigrację.
Nieocenionej pomocy udzieliło im w tym procesie nie tylko państwo i otwarte społeczeństwo
duńskie, ale także rozliczne instytucje tego kraju, z Komitetem Pomocy Uchodźcom i Gminą
Żydowską na czele. Mimo tej otwartości i pomocy część imigrantów miała problemy ze
zbudowaniem egzystencji w zupełnie nowych warunkach, z nowym określeniem swojej
tożsamości. Dla nikogo emigracja, zwłaszcza przymusowa emigracja, nie była i nie jest łatwa.
Dla niektórych okazuje się doświadczeniem zgoła tragicznym, nawet w kraju tak przyjaznym
jak Dania.
Emigracja żydowska z komunistycznej Polski przełomu lat 60-tych i 70-tych XX wieku była
jednym z ostatnich akordów zamykających kilkusetletnią historię masowej obecności Żydów
w dziejach Polski, historię rozpoczętą w epoce średniowiecza, renesansu, gdy właśnie w
Polsce-Polin znaleźli oni swoje schronienie uciekając przed falą nietolerancji w ówczesnej
Hiszpanii czy na ziemiach niemieckich. Przez tych kilkaset lat zdarzały się okresy, kiedy to
właśnie na ziemiach polskich znajdowało się największe skupisko żydowskie na świecie, kiedy
Polskę nazywano „rajem żydowskim”, Warszawę - największym miastem żydowskim na
świecie, a przesycone kulturą polską i żydowską Wilno - Jerozolimą Północy, bo to właśnie
tam zachował się literacki język hebrajski.
W dawnej Polsce bywały miejsca i okresy, kiedy i gdzie można było przeżyć właściwie całe
życie chodząc tylko do żydowskich szkół, do żydowskich kin i teatrów, mówiąc i ubierając się
po żydowsku, mając prawie bez wyjątku tylko żydowskich sąsiadów. Tak daleko posunięta
autonomia sporej części społeczności żydowskiej miała oczywiście nie tylko dobre
następstwa, zwłaszcza wówczas, gdy państwo polskie ulegało osłabieniu czy wręcz znikało ze
sceny. Wówczas najczęściej dochodziło do sporów z innymi narodowościami, z Polakami czy
Ukraińcami, które przeradzały się czasami w akty represji, pogromy. Ale też to z tej
autonomii i silnej tradycji odrębności wyrosła determinacja do odtworzenia państwa
żydowskiego.
Jednak w czasach, gdy Polska była państwem niepodległym, przed 1795 rokiem i w latach
1918-1939, mimo ogólnej biedy, zacofania i rozmaitych problemów okazjonalne, czasami
niestety także krwawe, konflikty między Polakami a Żydami nigdy nie przeradzały się w
wymuszanie emigracji czy tym bardziej eksterminację. II Rzeczpospolita w okresie przed II
wojną światową wspierała i zachęcała do emigracji te grupy społeczne – zarówno Żydów jak i
Polaków – które nie miały szans na znalezienie stałej pracy, czy też borykały się z innymi
problemami. Jako część tych starań polskie władze wspierały także projekt syjonistyczny. Ale
wspieranie emigracji to nie to samo, co zmuszanie do niej.
Trzeba było skrajnego zdziczenia hitlerowskiej okupacji w Polsce w latach 1939-45, aby
przekonać się, że człowieka innej rasy, nacji czy religii można niszczyć dosłownie każdym
sposobem. Ten akt historycznego barbarzyństwa dokonany z aptekarską dokładnością na
ludności Polski nie tylko bezpowrotnie zniszczył zdecydowaną większość społeczności
żydowskiej w moim kraju, ale także zasadniczo zmienił samą Polskę. Kraj, który od czasów
dynastii Jagiellonów był państwem wieloetnicznym, wieloreligijnym, który czerpał swą
wielkość właśnie z tej różnorodności, stał się niespodziewanie dla samego siebie państwem
prawie monoetnicznym, z dominacją wyznawców jednej religii.
Nie zmieniła tego stanu powojenna akcja powrotu do Polski ok. 200 tysięcy Żydów z
terytorium Związku Radzieckiego. Większość z nich nie chciała zostawać w kraju przeoranym
okrutnym doświadczeniem II wojny światowej i jej następstwami, w tym okazjonalnym
antysemityzmem. Przede wszystkim jednak ludzie ci nie chcieli żyć w kolejnym kraju
totalitarnym, którego to ustroju realia poznali już w ZSRR. Bez prawa do prywatnej
działalności gospodarczej, bez prawa do manifestowania swej religii i tradycji.
Mniejszość jednak pozostała. Byli wśród nich ludzie, którzy – czasami wręcz w fanatyczny
sposób – zawierzyli radzieckiemu komunizmowi pomagali go zaprowadzać wśród ludzi, ale
chyba większość stanowili tacy, którzy z Polski po prostu albo nie chcieli, albo nie mogli
wyjechać. Wielu z nich odcisnęło na rozwoju powojennej Polski swój ogromny, pozytywny
ślad. Dołączyli oni do długiego Panteonu wybitnych mieszkańców Polski pochodzenia
żydowskiego, bez których ani historyczna, ani współczesna Polska nie byłaby tym czym jest,
ze swoją samoświadomością, kulturą, gospodarką, dyplomacją, nauką, a nawet typem
poczucia humoru.
I to właśnie ta mała społeczność żydowska padła pod koniec lat 60-tych minionego stulecia
ofiarą kolejnego zwrotu w polityce i ideologii partii komunistycznej. Tej samej partii, która od
połowy lat 40-tych z prawdziwą zajadłością prześladowała, więziła i mordowała wielu
polskich patriotów, wśród nich tych, którzy lata II wojny spędzili na walce z hitlerowskimi
najeźdźcami, którzy czasami mieli za sobą nie tylko walkę o wolność samej Polski, ale także
Francji, Wielkiej Brytanii, Norwegii, Belgii czy Holandii, którzy walczyli pod
północnoafrykańskim Tobrukiem czy pod włoskim Monte Cassino, nad Londynem, pod
holenderskim Arnhem. Ta sama komunistyczna partia postanowiła w 1968/69 roku ubrać się
szaty obrońców polskiej godności i ducha narodowego i wystąpić przeciwko mniejszości
żydowskiej. A wszystko w ramach wewnątrzpartyjnych walk koterii i frakcji.
Część Polaków patrzyła na tę metamorfozę z obrzydzeniem, inni – jak zawsze – odnajdywali
satysfakcję w tym, że komuś może być jeszcze gorzej niż im samym. Karierowicze robili
kariery, pismacy produkowali wiernopoddańcze apele. Uczciwi patrioci nie mogli wiele
zdziałać – Polska Rzeczpospolita Ludowa nie była ich państwem, bo była państwem partii
komunistycznej.
Kiedy w latach 70-tych, 80-tych wielu Polaków zaangażowanych w działalność
demokratyczną, niepodległościową było poddawanych represjom, komunistyczne władze
uciekały się do podobnych metod. Niektórych działaczy demokratycznej opozycji próbowały
– po wielokroć skutecznie - zmusić do emigracji, innym w ogóle odmawiały paszportu.
Gdy więc w 1989 roku komunizm upadł, wiedzieliśmy dobrze, że Trzecia Rzeczpospolita musi
być krajem demokratycznym, zachodnim, szanującym wszelkie mniejszości i prawa
jednostek. Że jesteśmy to winni i dziedzictwu naszej własnej przeszłości, ale i naszej
przyszłości.
Dzisiaj mogę powiedzieć z dumą, że współczesna Polska, aczkolwiek niewolna od rozmaitych
problemów i napięć, takim państwem właśnie jest. I że poza różnymi innymi osiągnięciami
politycznymi i cywilizacyjnymi stara się też nie zapominać o swoim wspólnym przez stulecia
z Żydami dziedzictwie. W tym roku otwarto w Warszawie ogromne Muzeum Historii Żydów
Polskich. Może warto zauważyć, że powstało ono zanim w ogóle rozpoczęła się budowa
Muzeum Historii Polski. Polscy Żydzi na świecie, którzy chcą wrócić do polskiego
obywatelstwa, mają taką możliwość i nader licznie z niej korzystają. W Polsce stopniowo
odrestaurowuje się żydowskie zabytki i cmentarze, mnożą się żydowskie festiwale i inne
inicjatywy kulturalne, naukowe i społeczne, gdzie często większość publiczności stanowią
Polacy bez żydowskich korzeni. Polska z przyjaźnią patrzy na współczesne państwo Izraela,
nasze kraje łączy coraz więcej i więcej, także w wymiarze międzyludzkim.
Zwłaszcza dla młodszego pokolenia Polaków, które nie przeżyło świadomie lat 1939-89,
wspomnienie zbrodni nazizmu, komunizmu, ale też nacjonalizmu czy antysemityzmu –
aczkolwiek stosownie przypominane – staje się istotnym, ale tylko jednym z wielu
doświadczeń historycznych. Dlatego z tak wielkim zainteresowaniem zwraca się ono również
ku wcześniejszemu dziedzictwu swojej Ojczyzny, ale także swych małych ojczyzn, ku historii
swoich miast i regionów. A tam spotyka się zazwyczaj właśnie z tą dawną, wieloetniczną, w
tym także bardzo żydowską Polską. Z tysięcy takich spotkań rodzi się nowy rodzaj
świadomości, nowa więź, której podstawą nie jest fizyczne współżycie, ale pamięć
przeszłości. Pamięć, w której musi być miejsce na uczciwe przyznanie się do wszelkich
błędów czy nawet zbrodni, ale też pamięć, która przywołuje tradycje zgodnego współżycia
nie tyle większości i mniejszości, ale właściwie dwóch narodów na jednej ziemi.
Stojąc tutaj przed Państwem chciałem podziękować za otwartość i zaufanie, jakim mnie
Państwo obdarzaliście w minionych 4 latach jako reprezentanta tej nowej Polski. Domyślam
się, że nie dla każdego było to oczywiste i łatwe, więc dziękuję tym bardziej. Jestem też
wdzięczny za wszystkie momenty, gdy mogliśmy rozmawiać i wspominać po polsku,
zazwyczaj też o Polsce. Nawet jeśli podczas jakiejś imprezy ktoś mówił po angielsku, po
duńsku, hebrajsku lub w jidysz – miałem w Państwa gronie poczucie, że też jest to fragment
Polski. Bo polscy Żydzi na świecie, także w Izraelu, mimo całego bólu swoich doznań niosą
zazwyczaj ze sobą również to wspaniałe wspomnienie świata, który odszedł. Który na pewno
nie był światem idealnym, ale ponieważ czasami nie mieliśmy innego, nie chcemy o nim
zapomnieć.
Cieszę się widząc tylu Państwa dzisiaj, w otoczeniu dzieci i wnuków, cieszę się, że dla wielu z
Was współczesna Polska ponownie jest miejscem także dobrych doznań.
Dziękuję serdecznie za zaproszenie i za uwagę!