1 dr hab. Andrzej Pleszczyński, prof. UMCS Lublin, 3 marca 2014 r
Transkrypt
1 dr hab. Andrzej Pleszczyński, prof. UMCS Lublin, 3 marca 2014 r
dr hab. Andrzej Pleszczyński, prof. UMCS Lublin, 3 marca 2014 r. Instytut Historii UMCS 20-32 Lublin Pl. M. Curie-Skłodowskiej 4a Recenzja rozprawy doktorskiej mgra Antoniego T. Grabowskiego pt. Liudprand of Cremona’s Mythology of the Liudolfings. Creating a dynasty’s history in the 10th century, napisanej pod kierunkiem prof. Jacka Banaszkiewicza. Antoni Grabowski odważnie i bez kompleksów ulokował temat swojej dysertacji w sferze kluczowej dla historiografii światowej: kwestie go interesujące dotyczą bowiem jednego z najważniejszych ideowo momentów niemieckiej historii, które – dodajmy – obrosły nie tylko naukowymi, ale i mitycznymi dla Niemców treściami, bardzo obszernymi i wysoce złożonymi. Dojście do władzy i panowanie Henryka I Ludolfinga, później zaś jego syna Ottona I Wielkiego, należą przecież do problemów wzbudzających zainteresowanie pokoleń historyków, artystów działających w różnych sferach sztuki, a wreszcie i polityków manipulujących nieraz pamięcią o nich dla osiągania doraźnych celów. Oceniany autor – chociaż zdawał sobie sprawę doskonale ze wskazanych wyżej bardzo rozległych kontekstów interpretacji przekazów o Henryku I i Ottonie Wielkim – postanowił zbadać nie tylko na nowo i w oryginalny sposób podstawowe dla obranego tematu źródła, zwłaszcza Antapodosis Liudpranda z Cremony oraz Dzieje saskie Widukinda z Korbei, ale również postawił przed sobą zadanie przyjrzenia się narracjom nowożytnych i współczesnych historyków, spróbował nawet zarysować aspekt społeczny formowanych przez nich opinii. Jego dociekania wiązać się musiały oczywiście z wyborem pewnych dzieł historiografii nowożytnej i współczesnej, bowiem ogromna liczba publikacji uniemożliwiałaby analizę i ogarnięcie problemu. W tym wypadku Antoni Grabowski przyjął zasadę popularności i siły wpływu określonych prac na środowiska naukowe i 1 pozanaukowe. Nasz autor – stojąc przed mnóstwem możliwych do badania różnych kwestii źródłowych i historiograficznych - musiał także dokonać kolejnej selekcji treści, które mogłyby stać się obiektem jego analizy a także jej metod. Wybrał zatem na podstawę swoich dociekań zestaw spektakularnych wydarzeń opisanych w Antapodosis i innych źródłach, opatrzonych bogatymi komentarzami historiografii. Wszystko to Grabowski bada nie pod względem ich prawdziwości, w celu dotarcia do przekazów najbardziej obiektywnych i z zadaniem odtworzenia przeszłości, co stanowiło postulat tradycyjnej historiografii, ale z myślą odnalezienia treści topicznych występujących najpierw w źródłach, później zaś narracjach badaczy, które to treści za Rolandem Barthesem nasz autor nazywa „mitologią”, dodając przy tym, że chodzi o „mitologię Ludolfingów”. Rozprawa mgra Antoniego T. Grabowskiego jest w pełni oryginalna - nie znam pracy, która całościowo podejmowałaby postawioną przez niego kwestię, podobnie rozważania szczegółowe zawarte w dysertacji przeprowadzone zostały samodzielnie, są wyważone i znamionują umysł intelektualnie dojrzały. Uściślając, i uproszczając nieco, pomysł badawczy p. Grabowskiego można stwierdzić, że stosował on następujący schemat analizy: najpierw starał się on zrozumieć, jak pewne wybrane, ważne wydarzenia z dziejów dynastii ottońskiej ujmował Liudprand z Cremony, następnie - wertując kronikę Widukinda i inne teksty doby ottońskiej - usiłował znaleźć kontekst kulturowy narracji swojego podstawowego źródła oraz zastosowanych w nim konstrukcji fabularnych. Później nasz autor zestawiał wypreparowane treści topiczne z tekstem Frutolfa z Michelsbergu (schyłek XI w.), który w swej kronice twórczo korzystał z dzieła Liudpranda. W końcu zaś finałem poszczególnych sekwencji dociekań Grabowskiego było ambitne zadanie prześledzenia, jak treści zapisów średniowiecznych funkcjonowały w narracjach niemieckich historyków w XIX i w XX w., czyli w tzw. historiografii naukowej. Generalnie celem rozprawy mgra Grabowskiego było pokazanie zależności narracji historycznych od struktur topicznych i swego rodzaju sterowania wypowiedziami autorów przez owe toposy oraz tradycję historiograficzną. Nie bez znaczenia dla naszego autora było także 2 dowiedzenie istnienia silnych związków pomiędzy treściami źródeł oraz dzieł historiograficznych a potrzebami propagandowymi promotorów analizowanych utworów, czy szerzej oczekiwaniami odbiorców owych dzieł. Uważam, że temat rozprawy jest dobrany właściwie, jest wartościowy i bardzo ciekawy badawczo, a jej ogólna konstrukcja nie budzi zastrzeżeń, jest poprawna i logiczna. Sposób dowodzenia autora i jej konkluzje odpowiadają standardom wywodu akademickiego. Pracę rozpoczyna nota o sposobie cytowania w niej przyjętym, dalej następuje rozbudowany wstęp, w którym autor na samym początku przedstawia tezę swojej pracy oraz jej miejsce w prowadzonych dotychczas badaniach. Wyjaśnia tam także, jak rozumieć termin „mitologia” (mythology), którego używa dla określenia pewnego zbioru historii zapisanych w dziele Liudpranda Antapodosis oraz w innych źródłach doby ottońskiej, mających na celu gloryfikację rodu Ludolfingów, a przejmowanych później przez historyków niemieckich XIX i XX w. W kolejnych częściach wstępu mgr Grabowski przedstawia biografię Liudpranda, okoliczności powstania Antapodosis, kompozycję tego dzieła oraz właściwości zastosowanego w nim języka. Ponieważ jednym z celów dysertacji jest pokazanie kontekstu wypowiedzi Liudpranda z Cremony, Antoni Grabowski przedstawia też inne analizowane przez siebie źródła - prace Widukinda z Korbei, Adalberta z Magdeburga, Hrozwity z Gandersheim oraz kronikę Frutolfa z Michelsbergu, jako interpretację treści zapisanych w dziele Liudpranda z Cremony. Wstęp zamyka prezentacja wybranych historyków XIX i XX w., opierających się w swoich utworach na tekście biskupa Cremony. Właściwy tekst dysertacji mgra Antoniego Grabowskiego podzielony został na trzy części. W części pierwszej przedstawiono sposób opisu aktów uczynienia Henryka I oraz Ottona I królami, wraz z kontekstem historycznym i ideowym tych wydarzeń. W tym wypadku oceniany autor wydzielił dwa rozdziały, każdy z nich poświęcony kolejnym z wymienionych władców. Treści dotyczące Henryka I zgrupowane zostały wokół dwu problemów: jego desygnacji w r. 919, dokonanej przez Konrada Salickiego oraz wokół toposu wzdragania się Henryka przed przejęciem 3 władzy, co Grabowski za Björnem Weilerem określa terminem rex renitens. Natomiast fragment o Ottonie I podzielono na trzy podrozdziały: pierwszy związany jest z opisem śmierci Henryka i desygnacją syna, kolejny z powołaniem Ottona na króla, ostatni zaś dotyczy kwestii przyjęcia przez niego namaszczenia monarszego. Część druga dysertacji, poświęcona analizie opisu rządów Ludolfingów – zwłaszcza podporządkowywania opornych władzy magnatów, generalnie posiada taki sam podział jak część pierwsza. Jedynie treści dotyczące Ottona I, z racji obszerniejszych komentarzy źródłowych, posiadają dodatkowe podrozdziały związane z opisem poszczególnych buntów i relacji o ich uśmierzaniu. Ostatnia część pracy mgra Grabowskiego zawiera analizę narracji o wojnach Henryka I i Ottona Wielkiego (w tym wypadku rozważania zgrupowane są w jednym rozdziale, podzielonym na kilka tematycznych podrozdziałów) przeciw pogańskim Węgrom, stylizowanym w źródłach na wroga cywilizacji europejskiej. Część tą zamykają dywagacje o znaczeniu słynnego opisu Świętej Włóczni, dokonanemu przez Liudpranda. Pracę kończy ‘podsumowanie’ oraz dwa nie opatrzone tytułami załączniki: pierwszy dłuższy poświęcony dodatkowym analizom historiografii związanej z określeniem rex renitens, drugi – tym razem już prawdziwie miniaturowy – o służbie przy królewskim stole czterech świeckich najwyższych dygnitarzy Rzeszy (marszałek, stolnik, podczaszy, podkomorzy) przedstawionych w jednej z wersji Zwierciadła Saskiego (XIII w.?). Dodatkowo autor umieścił jeszcze dwa streszczenia swojej rozprawy: polskie i angielskie oraz bibliografię podzieloną na kilka części: źródła wydane, manuskrypty, filmy, wykaz stron internetowych oraz opracowania. Uważam, że wykorzystana w dysertacji literatura spełnia, nawet z naddatkiem, rolę właściwej bazy dla czynionych przez Antoniego Grabowskiego dowodzeń. Czas po ogólnej prezentacji pracy przyjrzeć się dokładniej przedstawionym w niej tezom. Zacznijmy od spraw ogólnych. Już na samym wstępie dysertacji (s. 6) jej autor stwierdza, że dzieło Liudpranda można 4 uznać za pewnego rodzaju propagandę władzy Ludolfingów. Później dodaje, że zawarte w nim wątki (podobnie jak w przypadku innych źródeł z epoki, pisanych w kręgu dworu ottońskiego), podejmowane później przez historyków, należą do sfery mitologii dynastycznej. Określenia mitologia używa Grabowski posiłkując się szeregiem autorytetów, zwłaszcza odwołując się do Rolanda Barthes’a. Nasz autor z naciskiem podkreśla, że interesuje go jedynie sfera tej tzw. mitologii i odżegnuje się stanowczo od jakiejkolwiek, klasycznej dla historyków, próby dotarcia do prawdy o przeszłości. Wszystko w tym wypadku byłoby w porządku i w tego rodzaju podejściu nie ma w żadnym wypadku błędu – nawet patrząc na sprawę z pozycji klasycznego, zatwardziałego historyka, Antoni Grabowski umieszcza jednak w swoim tekście deklaracje w rodzaju następującej: we are sceptic about the possibility to see beyond – what we can call – a „veil of memory” (s. 6/7). Ten postmodernistyczny zelotyzm – kilka razy sygnalizowany w pracy – nie jest w gruncie rzeczy Grabowskiemu do niczego potrzebny. Ba, jest zupełnie zbędny, co pokazuje już kolejny, po wprowadzeniu teoretycznym podrozdział jego pracy, w którym przedstawia biografię Liudpranda z Cremony. Nasz autor używa przecież w tej części, jak i w całej pracy, narracji z trybem oznajmującym, tzn. np.: [Liudprand] was born in Pavia sometime in early 920s. His father died when he was young … itd. Należałoby oczekiwać od autora konsekwencji i logiki: skoro zatem nie możemy w ogóle zajrzeć poza zasłonę pamięci, to niczego, absolutnie niczego z przeszłości nie możemy być pewni, nawet tego, że żyli w ogóle tacy ludzie jak Liudprand z Cremony, Henryk I, czy Otto Wielki, ani nawet tego, że była II wojna światowa... Jak już wspomniałem wyżej, miazmaty postmodernistyczne nie mają żadnego znaczenia dla problematyki dysertacji, są czczymi wstawkami, które autor wprowadza z nieznanych i niezrozumiałych dla mnie przyczyn. Mogę tylko przypuszczać, że chce on w ten sposób bronić wartości swojego sposobu badań. Jeśli tak, to zupełnie niepotrzebnie, bo przecież każdy myślący historyk przyzna, że analiza źródeł i krytyka tradycji historiograficznej są kluczowe, fundamentalne dla jakiejkolwiek głębszej refleksji o przeszłości. I nie ma autor racji gdy przeciwstawia (s. 7) 5 tradycyjną historię pogłębionej, nowoczesnej analizie przekazów, którą sam chce uprawiać. W tym miejscu jednak podkreślam, że pomimo tej – w moim mniemaniu – niekonsekwencji logicznej, jaką jest zdradzana przez Antoniego Grabowskiego afirmacja tzw. postmodernizmu, właściwe jego wywody zostały skonstruowane w pełni poprawnie, a miejscami są bardzo dobre. Uważam też, że pod względem zakresu oraz dojrzałości intelektualnej dociekań recenzowana praca, mająca być przecież jedynie podstawą doktoratu, przewyższa niektóre znane mi i obronione rozprawy habilitacyjne. By jednak zbytnio nie rozpieszczać ocenianego, trzeba tu zauważyć, iż gdyby intensywniej popracował on nad stroną metodologiczną swoich rozważań, mógłby on osiągnąć jeszcze lepsze rezultaty. Powróćmy bowiem do określenia mitologia, które Grabowski przyjął za punkt wyjścia wywodu dysertacji a które pojmuje on bardzo szeroko: We can say that myth is a model history. It tells what really happened and is true for those who repeat or create it. (…)…it is not strange that myths are often visible and are an important point when discussing historical figures (s. 10). Mitami dla Grabowskiego są zatem nie tylko tradycje oralne, ale i narracje historyczne pisane z jakąś tendencją (czyli chyba wszystkie). Do sfery mitu należy i to, co inni – chociażby mentor ocenianego, Jacek Banaszkiewicz – traktują jako struktury fabularne, toposy, czy nawet – wprowadzając szerszy kontekst kwestii – Richard Dawkins określał jako memy1. Takie wrzucenie do jednego worka różnych moim zdaniem fenomenów spłyciło dociekania Antoniego Grabowskiego. Przykładem niech służy fragment z części pierwszej rozprawy, gdzie nasz autor odnajduje za Björnem Weilerem w tekście Liudpranda topos rex renitens (s. 76 i nn). Rozbudowana interpretacja zauważonego w Antapodosis wzdragania się Henryka I przed przyjęciem korony, później zaś namaszczenia, ukazywana jest jako przykład - tu upraszczam nieco kwestię - skromności Ludolfinga, która dopełnia ideał władcy chrześcijańskiego, nie chcącego się wywyższać. Wszystko to prawda, ale jeślibyśmy spojrzeli na problem tak jak robi to Jacek 1 W Polsce nikt nie podjął myśli Dawkinsa w kontekście analiz przekazów historycznych i literackich, ograniczając ich antycypację do sfery kultury współczesnej, zwłaszcza świata reklamy. W gruncie rzeczy jednak istnieją znaczne podobieństwa pomiędzy niezależnie od siebie powstałymi, i zrodzonymi na różnych polach badawczych, spostrzeżeniami brytyjskiego etologa i Jacka Banaszkiewicza – historyka wykraczającego poza granice cechu. 6 Banaszkiewicz, tzn. szerzej, to niechybnie zauważylibyśmy, że renitentia należy do stałego repertuaru narracji bohaterskiej. Istnieje zatem od tysiącleci pewnego rodzaju struktura fabularna określająca typ, w tym również koleje losu, bohatera - jednostki wybitnej, predystynowanej do spełniania zadań nieosiągalnych dla przeciętnych ludzi. Struktura ta „wirtualnie” występuje w różnych postaciach, czasami jest szczątkowo zarysowana, ułomna, ale zawsze w dłuższej perspektywie czasu w kolejnych genetycznie ze sobą związanych narracjach fenomen ten „dąży” do wypełnienia swojego kształtu, „mutuje” sterując nie tylko kształtem narracji, w których „żyje”, ale także do pewnego stopnia sposobem myślenia ich autorów – nie da się przecież rozważać o czymkolwiek nie odwołując się do jakiejś struktury. Zjawisko jest dość słabo rozpoznane, na polu historiografii niemal nieznane. Jedno na pewno zdecydowanie można w tym wypadku stwierdzić: naszkicowany fenomen wykracza poza sferę „zwykłej” mitologii. Dobrym przykładem słabości analizy, polegającej na „przykrywaniu” wielu odmiennych zjawisk jedną etykietą mitologia, służą ponadto rozważania Grabowskiego dotyczące opisów zachowań różnych monarchów (s. 78), gdzie elementy toposu bohaterskiego mieszane są swobodnie, a co ważniejsze bez wskazania zasadności tego działania, z fabułą o skromności wielkiego króla oraz z jego „pochylaniem się” nad niedolą maluczkich, do których dorzucany jest jeszcze motyw wzorcowych opowieści o władcy, który jest „bratem-łatem” swoich druhów wojowników. Podobną manierę nieuzasadnionego łączenia różnych, choć powierzchownie podobnych do siebie, opisów źródłowych zauważamy w recenzowanej pracy zbyt często (np. s. 110 gdzie cytat z kroniki Kosmasa w ogóle nie pasuje do głównego wywodu, podobnie s. 113 i frazy z Kroniki Anglosaskiej, s. 134 występują dość kuriozalnie i ich pojawienie się w ogóle nie zostało uzasadnione przez autora, podobnie zestawienie fragmentu Antapodosis z tekstem Hincmara z Reims, De regis persona…, oraz – uwaga ! – ze sceną z filmu Johna Bormana Excalibur2). 2 Tego rodzaju połączenia mogą mieć oczywiście sens, ale tylko w sytuacji wykazania podobieństwa genetycznego. 7 Niejako w zamian szwankującej w jego wydaniu, niekonsekwentnie stosowanej, metody strukturalnej Antoni Grabowski posiłkował się – jak przypuszczam, bo nie zauważyłem odwołań do literatury – elementami paradygmatu tzw. „miejsc pamięci”, stworzonego przez Pierre’a Nora. Stąd wynikło połączenie w jednej analizie, na zasadzie niemal równorzędności, źródeł wczesnośredniowiecznych i prac historyków nowożytnych oraz współczesnych. Dlatego też, jak mi się wydaje, za kryterium koniecznego wyboru utworów historiografii Antoni Grabowski przyjął nie strukturalne podobieństwa treści, ale społeczną popularność i „wpływowość” dzieł (s. 36 i nn.). Przyjęcie dość powierzchownie skonceptualizowanej metody analiz – niekoniecznie trzeba było aplikować tu memy Dawkinsa, wystarczyłoby bardziej gruntownie przyjrzeć się pracom Jacka Banaszkiewicza – odbił się niestety na jakości rozprawy Antoniego Grabowskiego. Autor stworzył konstruując koncepcję dysertacji - pewną hybrydę, łączącą metodę strukturalną analizy z paradygmatem „miejsc pamięci”, co dałoby pewnie znakomity rezultat, gdyby koncepcja ta została dopracowana i stosowana konsekwentnie. Niestety tak nie jest. Przekonują o tym fragmenty rozprawy (na szczęście nieliczne), które ujawniają, że Grabowski nie miała pomysłu na logiczne połączenie danych różnych przekazów oryginalnych z opracowaniami historiograficznymi. Analizę wówczas zastępuje opowiadanie treści źródła oraz relacjonowanie poglądów historyków i wtedy, nawet jeśli nasz autor widzi pewne problemy, czasami intuicyjnie dostrzegając związki między nimi, to brak mu spoiwa do zbudowania głębszej interpretacji. Od razu przy tym dodam, że ta uwaga nie ma w sobie cienia uszczypliwości, w wielu obszarach wiedzy pokazywanych w dysertacji chciałbym mieć taką erudycję, jaką wykazuje się Antoni Grabowski, chodzi o to, że projekt pracy był skrojony bardzo ambitnie i gdyby jego realizacja mu sprostała, efekt byłby wspaniały – i to w skali nauki bez-przymiotnikowej. Teraz jest tylko bardzo dobry, a w przypadku polskiego doktoratu z historii znakomity. Przechodząc teraz do uwag bardziej szczegółowych zacznę od sprawy, co do której posiadam najmniejsze kompetencje – języka. Jest on prosty i klarowny, zwykle narracja narracji. W innym wypadku są jedynie czczym popisywaniem się wiedzą. W przypadku zaś ostatnim bardziej zasadne było posłużenie się oryginalnym źródłem średniowiecznym, niż jego filmową parafrazą. 8 prowadzona jest albo w czasie prostym przeszłym albo teraźniejszym, z oczywistymi odmiennościami w sytuacji użycia mowy zależnej. Zdarzają się jednak nieliczne miejsca, gdzie w jednej frazie niekonsekwentnie, bez konieczności gramatycznej, mieszane są czasy proste: teraźniejszy i przeszły (np. s. 27 górny akapit). I jeszcze z rzeczy drugorzędnych dla pracy, ale ważnych dla sposoby uprawiania nauki: na stronie 3 w nocie o przypisach oceniany autor zdradził, że tłumaczenie angielskie biblijnych tekstów źródeł wzięte zostały z Biblii Króla Jakuba (King James Version) – jest to przekład protestancki z pocz. XVII w., w którym Stary Testament tłumaczony był z hebrajskiego, Nowy Testament zaś z greki. Nie rozumiem tego wyboru. W Sieci znajdziemy bez problemu najstarsze angielskie tłumaczenie Pisma Świętego z Wulgaty (Douay–Rheims Bible) ze schyłku XVI stulecia, którego treści są przecież bliższe dziełom średniowiecznym. Trzeba też dodać, że (s. 31 i nn.) podrozdział o języku Liudpranda jest zbędny w tej dysertacji, nie pasuje on do jej struktury. Poza tym nie jest oryginalny, bo przecież żeby rzeczywiście powiedzieć coś istotnego i nowego o tej kwestii potrzeba dobrego przygotowania filologicznego i lat studiów praktycznych. Lapsusem jest też informacja (s. 255), że słowo húi było okrzykiem bojowym Węgrów atakujących z X w. wojska Henryka I oraz Ottona I. Nie siląc się na złośliwość, pominę już postmodernistyczny „welon pamięci”, spytam jedynie, czy ta właśnie forma tego słowa podawana jest w źródłach? Już zupełnie na koniec merytorycznej analizy dysertacji zauważę, że załączniki pracy są zupełnie zbędne: treści pierwszego bez większych kłopotów mogły znaleźć się w odpowiednim rozdziale rozprawy, natomiast drugi, dość rachityczny, nic do kwestii nie wnosi. Przy niniejszej ocenie należy uwzględnić – prócz rozprawy doktorskiej – dorobek naukowy mgra Antoniego Grabowskiego. Ten zaś, co warto zauważyć, jest znakomity. Oceniany jest autorem jednego opublikowanego artykułu naukowego oraz dwóch recenzji, które ukazały się w 9 renomowanych czasopismach. Prócz tego przyjęto do druku, w ważnych wydawnictwach, cztery (bardzo dobre) artykuły Grabowskiego, z których jeden ukaże się w Early Medieval Europe, świetnym periodyku o światowym znaczeniu. Podsumowując, pomimo kilku zawartych w recenzji uwag krytycznych, rozprawę doktorską pt. Liudprand of Cremona’s Mythology of the Liudolfings. Creating a dynasty’s history in the 10th century oceniam wysoce pozytywnie. Mgr Antoni Grabowski potrafił pokazać w sposób twórczy i oryginalny wiele niezwykle ważnych spraw dotyczących tekstu Liudpranda z Cremony oraz innych źródeł średniowiecznych ale również – co szczególnie ważne - zdołał on wydobyć i scharakteryzować pewne ciekawe właściwości niemieckiej historiografii XIX oraz XX wieku. Stwierdzam, że przedstawiona mi do recenzji praca odpowiada w zupełności wymogom stawianym dysertacjom doktorskim i zgłaszam wniosek o dopuszczenie mgra Antoniego Grabowskiego do dalszych etapów przewodu doktorskiego. /Andrzej Pleszczyński/ 10