pobierz pdf - Fronda LUX
Transkrypt
pobierz pdf - Fronda LUX
PISMO POŚWIĘCONE FRONDA Nr 41 Rok 5 po upadku cywilizacji FRONDA Nr 41 ZESPÓŁ Nikodem Bończa Tomaszewski, Michał Dylewski, Grzegorz Górny, Marek Horodniczy (redaktor naczelny), Aleksander Kopiński, Estera Lobkowicz, Łukasz Łangowski, Filip Memches, Sonia Szostakiewicz, Rafał Tichy, Wojciech Wencel, Jan Zieliński Zrealizowano w ramach Programu Operacyjnego Promocja Czytelnictwa ogłoszonego przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. OPRACOWANIE GRAFICZNE I PROJEKT O K Ł A D K I Jan Grzegorz Zieliński REDAKCJA STYLISTYCZNA I KOREKTA JMD ADRES REDAKCJI I WYDAWCY ul. Jana Olbrachta 94, 01-102 Warszawa tel.: (022) 836 54 44; fax: (022) 877 37 35 www.fronda.pl [email protected] WYDAWCA Fronda pl sp. z o.o. Zarząd: Michał Jeżewski, Tadeusz Grzesik DRUK Wydawnictwo AA spółka jawna, pl. Na Groblach 5, 31-101 Kraków tel,: (012) 422 89 83, 422 13 44, fax: (012) 292 72 96, e-mail: [email protected] PRENUMERATA PISMA POŚWIĘCONEGO „FRONDA" Księgarnia Ludzi Myślących ul. Tamka 45, 00-355 Warszawa tel.: (022) 828 13 79 • e-mail: [email protected] • www.xlm.pl Aby otrzymywać kolejne numery za zaliczeniem pocztowym, prosimy wypełnić stałe zamówienie na stronie internetowej www.ksiegarnia.fronda.pl Redakcja zastrzega sobie prawo dokonywania skrótów i zmiany tytułów. Materiałów niezamówionych nie odsyłamy. Redakcja „Frondy" nie ponosi odpowiedzialności za treść i formę reklam. ISSN 1231-6474 Indeks 380202 S P I S R Z E C Z Y MAJA Możesz iść. córcia? 4 *** Jak lekarz z pacjentem 10 ROZMOWA Z MARIĄ BIENKIEWICZ Śmierć przez poronienie 14 LAURENCE KIRWAN Manekin 28 M A R E K HORODNICZY Szermierka skalpelem 36 SYLWIA MISTEWICZ Adidasik 46 *** Horoskop dla Ciebie, czyli historie niesamowite 50 ROZMOWA Z KS. PIOTREM BRIKSEM NIEkoszerne ścięgno 56 J A C E K K. Raport o nietolerancji kuchennej, czyli kucharka staropolska MARTA ZIMA 2006 74 KWAŚNICKA Durham 84 NOTY 0 AUTORACH 96 3 Możesz iść, córcia? MAJA Przecież c z u ł a m się tak d o b r z e . C z u ł a m się tak d o b r z e . N a p r a w d ę . I nagle t e n krwotok. Ból. Przenikliwy ból. Skurcze w dole b r z u c h a . Boże! Tylko n i e t o . Boże... Krzyś wiezie m n i e do szpitala. - Nic złego się nie stanie. Pamiętaj. N i c złego się n i e stanie - p o w t a r z a jak zaklęcie - tylko wytrzymaj. A p o t e m duży hol. Jakieś światła. Ludzie. D u ż o ludzi. Krzyś roztrąca ich, nie zważając na krzyki i protesty, w p y c h a się p o d s a m o o k i e n k o z wielkim n a p i s e m REJESTRACJA NAGŁYCH P R Z Y P A D K Ó W i jeszcze P R O S Z Ę OKAZAĆ D O W Ó D U B E Z P I E C Z E N I A I NR PESEL PACJENTA i jeszcze PACJENCI O B O W I Ą Z A N I SĄ MIEĆ PRZY SOBIE D O W Ó D OSOBISTY. - Masz dowód? Majka! Wzięłaś d o w ó d ? - Z a p o m n i a ł a m . . . ja... - Nie ma ż a d n e g o d o w o d u , nie ma ż a d n e g o PESEL-u, p o t e m p a n i będzie wypełniać te b z d u r n e rubryczki. Moja ż o n a ma k r w o t o k ! Pani n a t y c h m i a s t udzieli n a m p o m o c y ! Nie, to ja w e z w ę policję, nie p a n i ! I oskarżę szpital o nieudzielenie p o m o c y w sytuacji zagrożenia życia. Jak to czyjego? Mojego dziecka! W końcu jakieś drzwi. Jakiś korytarz. Siedzę na wózku. Pielęgniarz w zielonym, ś m i e s z n y m fartuchu wiezie m n i e nie w i a d o m o dokąd. Gdzie jest Krzyś? - Gdzie Krzyś? -Kto? - Mój m ą ż . . . - Wypełnia formularze. Jedziemy w i n d ą i z n o w u k o r y t a r z e m . Czuję p o d sobą ciepłą, r o s n ą c ą p l a m ę krwi. O b o k drepcze pielęgniarka. Skąd o n a się tu wzięła? W k o ń c u 4 FRONDA 41 gabinet. Każą mi wstać i wleźć na fotel ginekologiczny. Mdleję. - Pani p o r o n i ł a . Będziemy robić zabieg. Proszę pod pisać zgodę. - J a k i zabieg? - N o . . . usunięcia tego wszystkiego ze środka. - A dziecko? - Przecież m ó w i ę , że pani p o r o n i ł a . - Gdzie jest ciało mojego dziecka? - Pewnie jeszcze w środku. - To skąd p a n wie, że p o r o n i ł a m ? Skąd p a n wie, że o n o n i e żyje? - Proszę pani, j e s t e m lekarzem od d w u d z i e s t u pięciu lat i... - A ja j e s t e m w ciąży od dziewięciu tygodni. - J u ż pani nie jest! - Pan to powiedział! - Czyli nie zgadza się pani na zabieg? - Nie! - Czy p a n i zdaje sobie sprawę, że to zagrożenie p a n i życia? - Zdaje sobie sprawę, że to zagrożenie życia mojego dziecka. - Nie, tak nie b ę d z i e m y r o z m a w i a ć . S i o s t r o ! Proszę odprowadzić pacjentkę do sali i p r z e m ó w i ć jej po d r o d z e do rozsądku. - Możesz iść, córcia? - pielęgniarka jest ciepła. Jest m o c n a . O p i e r a m się na niej. Powoli, powoli, każdy k r o k okupując obfitym k r w a w i e n i e m (skąd w człowieku tyle krwi?), idziemy do sali. P ó ł m r o k rozświetlony ś w i a t ł e m z korytarza. Moje łóżko t u ż przy drzwiach. W sali jeszcze pięć innych. Pełnych kobiet. N i e r ó w n y c h kształtów. Chrapliwych oddechów. - D o k t o r ma rację, córcia. On nie chce źle. Dziecko już nie żyje. Już m u nie p o m o ż e s z . - Czy ma siostra różaniec? -Co? - Różaniec. Potrzebuję... Z I M A 2006 Zdrowaś Mario to nie może być p r a w d a łaskiś p e ł n a Pan z Tobą przecież c z u ł a m się tak b ł o g o s ł a w i o n a ś Ty c z u ł a m się d o b r z e b ł o g o s ł a w i o n a ś Ty między niewiastami błogosławion Boże Chryste ratuj moje dziecko!!! Przez m ę k ę Twoją przez k o n a n i e Boże weź m n i e ale nie Maleńkie nie moje dziecko b ł a g a m przebij mi serce przebij mi w n ę t r z n o ś c i ale ratuj je Jezu Jezu J e e e e e z u u u u u u u Krzysiuuu Jezu Krzysiuuu J e e e e z z z z u u u u u u u u u ! - Zapraszam panią na USG - lekarz stoi nade m n ą . Jakiś inny. Jakiś łagodniejszy. - Zapraszam panią na USG. Upewnimy się co do diagnozy kolegi. Mnie co prawda też się wydaje, że dziecko niestety nie żyje, ale skoro pani ma wątpliwości, zapraszam na U S G . . . - t e n głos dociera jakby z zewnątrz. Jakby zza ściany lub szyby. Powoli siostry pomagają mi wysu płać się z plątaniny zakrwawionej pościeli, zaciśniętych moich własnych rąk, gdzieś w kołdrze, w poduszce, rozsupłują moje ciało z bolesnego skur czu, cierpliwie pomagają wstać. Idziemy jasnym korytarzem. Korytarzem długim. O rażącym świetle. Gabinet. Leżanka. Podwijają mi koszulę. Zimny, galaretowaty żel. Śmieszny, przypominający maszynkę do strzyżenia przedmiot przesu wa się po m o i m brzuchu. Lekarz podkręca aparaturę. Plamy czerni, szarości, czasem srebrno-bieli. A p o t e m jeszcze echo. Tydzień t e m u bębniące najcudowniejszym r y t m e m maleńkiego serduszka - teraz głuche, głuche, głuche. - Czy teraz pani n a m wierzy? - Tak. - Łzy. Boże, daj mi łzy. - Pani dziecko nie żyje. - W i e m . - C z e m u moje oczy są takie s u c h e . N i e m i ł o s i e r n i e s u c h e . - M u s i m y zrobić zabieg i u s u n ą ć z p a n i macicy wszystko, co p o z o s t a ł o po ciąży. - A dziecko... ciało... - Dziecko też. - I... co dalej... co z n i m . . . zrobicie... - Najpierw pójdzie do l a b o r a t o r i u m na b a d a n i e histopatologiczne. - A potem? - P o t e m wszystkie pozostałości się pali. 6 F R O N D A 41 - Pozostałości? Przecież t a m jest ludzkie ciało. Ciało człowieka. - Takie są przepisy. Przykro m i . - A pogrzeb? - Proszę pani! Mówimy o czterocentymetrowym zarodku. - M ó w i m y o człowieku, który był człowiekiem od m o m e n t u poczę cia, czyli od sześćdziesięciu pięciu d n i . M ó w i m y o człowieku, który miał już serce, oczy, usta, nos, palce, k t ó r e g o płeć była j u ż r o z p o z n a w a l n a gołym okiem. - Przepisy... przepisy n a s ograniczają, ustalają n o r m y . . . t e g o nie zmienię ani ja, ani p a n i - w końcu nikt nie wyrzuca t e g o na ś m i e t n i k . Wszystko to pali się w piecu... - To? M ó w i m y o m o i m dziecku. - Wiem, r o z u m i e m p a n i ból, p r o s z ę mi wierzyć, ale przecież n a w e t kościół katolicki nie przewiduje p o g r z e b u dla zarodka! Ba! N a w e t dla dziecka z o b u m a r ł e j ciąży... - Nie pozwolę wyrzucić go na ś m i e t n i k . Słyszy p a n ? Nie pozwolę! Siedzę na brzegu łóżka. Kiwam się k i w a n i e m sierocym. W przód. W tył. W tył. W przód. N i e . Nie, p o s z ł a m na zabieg. Czekam. Czekam na cud. Czekam, aż ciało m e g o dziecka opuści moje ciało. Albo s a m a stanę się t r u m n ą . Wzrasta we m n i e krzyk. Niemy. Ogłuszający. Niiiiiiiiiiiieeeeeeee! Niiiiiiiiiiiieeeeeeee! Booooożeeeeeeee! Pozwól mi u m r z e ć . Pozwól mi osłonić je m o i m ciałem przed h a ń b ą p o h a ń b i e n i a jego ciała. Boże! W końcu słabnę. Ten mdły, słodkawy zapach. Krew. wszędzie krew. Za d u ż o krwi. Bezwolna, o t ę p i a ł a p o z w a l a m zawieźć się na zabieg. Z n o w u mdleję. N o c . D u ż a sala z p o d w ó j n y m r z ę d e m łóżek. Przyćmione światło. N i e r ó w n y o d d e c h chorych kobiet. Gorączka. Ból. Ciężki, duszący sen. Krótkie p r z e b u d z e n i a przypominają w y n u r z a n i e się na p o w i e r z c h n i ę w o d y - bolesny o d d e c h i z n ó w z a p a d a m w głębię. Ta n o c wydaje się wieczna - bez świtu. Bez nadziei. Z d r o w a ś Mario Z d r o w a ś M a r i o Z d r o w a ś Z d r o w a ś - gu bię się w słowach, w półśnie, ściskam mocniej w ręce różaniec, k t ó r e g o nie m a m siły o d m ó w i ć - zaczynają płynąć łzy... ZIMA 2006 7 Rano przychodzi Krzyś. Nie wpuścili go w nocy na oddział. Krzyś. Wymięty. Szary. Nieogolony. Tę noc spędził na korytarzu. Przytula m n i e . Delikatnie, palcem rysuje profil na mojej twarzy. Siedzimy tak zbolali, nic niewidzący, milczymy. A potem: - Przyniosłem ci m a n d a r y n k i . Chcesz? -Nie. - Może któraś z p a ń ma o c h o t ę na m a n d a r y n k i ? - Ż a d n a nie ma ochoty. Gwarzą między sobą, n a w e t żartują. Boże. Jakie to zwykłe. Za o k n e m śnieg. Wróbel. Plama słońca na środku sali. Te kobiety opowiadające o swej pracy, d o m a c h , dzieciach... Dzieciach... Po p o ł u d n i u Krzyś zabiera m n i e do d o m u . W i e c z o r e m zagląda do n a s sąsiadka. - Niech się pani nie martwi, Majeczko. Młodzi jesteście, jeszcze u r o d z i pani dziecko. I co z tego? - myślę. - Co z tego? Bo chociaż w i e m , tak, w i e m - to miały być słowa pocieszenia, to z a m i a s t przynosić ulgę - palą - bo czy gdyby u m a r ł mój mąż, też z taką lekkością m ó w i ł a b y mi n a d jego nie ostygłym ciałem „jeszcze znajdziesz sobie drugiego"? W i e m , jeszcze kiedyś u r o d z ę dzieci - ale żadne z nich nie będzie TYM dzieckiem. Tym m o i m dzieckiem w ł a ś n i e mi u m a r ł y m . N i e p o w t a r z a l n y m Człowiekiem, którego j u ż nie m a . Który nigdy nie zawoła do m n i e „ m a m o " , o k t ó r y m nigdy się nie d o w i e m , czy odziedziczył oczy po m n i e , czy po Krzysiu, co lubi najbardziej, jakie są jego marzenia, czy jest k r n ą b r n y m urwisem, czy spokojnym safandułą, jak p r z e c h o d z i kaszel, jak stawia pierwsze kroki, pierwsze litery, jak przeżywa pierwsze m i ł o ś c i . . . - Krzysiu, o n o m u s i mieć imię. -Kto? - Nasze dziecko. Musi mieć imię, byśmy mogli je opłakać. - Nie m o ż e s z płakać, Myszko. Masz zdrowieć. - Nie, Krzysiu. Każdej śmierci p o w i n n a towarzyszyć żałoba. Potrzebujemy tego. Zaufaj m i . . . Nazwaliśmy je i m i e n i e m n a d a w a n y m z a r ó w n o c h ł o p c o m , jak i dziew czynkom - Maria, w skrócie Maryś. A p o t e m poszliśmy do p r o b o s z c z a z a m ó wić Mszę. Ale okazało się, że proboszcz nie o d p r a w i Mszy w intencji naszego dziecka, b o . . . nie z o s t a ł o o c h r z c z o n e . . . A m y ś m y nie chcieli Mszy za n a s . 8 F R O N D A 41 Chcieliśmy Mszy żałobnej. Za Maryś. P o d o b n e t r u d n o ś c i spotkały nas, gdy chcieliśmy na c m e n t a r z u , na grobie mojej babci umieścić n a p i s u p a m i ę t n i a jący nasze Maleństwo. To jest dla n a s b a r d z o t r u d n e . Bolesne. „Przepisy... przepisy nas ograniczają, ustalają n o r m y " - tylko gdzie jest miejsce na czło wieczeństwo? Wiosną w ogrodzie przy d o m u Krzyś postawi kapliczkę. U s t ó p Świątka będzie tabliczka z imieniem naszego dziecka i datą jego śmierci. Nie, nie obra ziliśmy się na Kościół. Pan Bóg uchronił. W końcu mieliśmy oboje za sobą lata we wspólnocie. Godziny adoracji wyciszają i koją nasz żal. Powoli, powoli robi się w naszej rodzinie miejsce na n o w e dzieci, na r o d z e ń s t w o Maryś. Ja, matka, z której dziecka z r o b i o n o preparaty, leki, kosmetyki, a m o ż e w s a d z o n o je w formalinę, by stało na jakiejś p ó ł c e w j a k i m ś instytucie, lub, w najlepszym wypadku, spalono wraz z „ i n n y m i o d p a d k a m i organicznymi p o c h o d z e n i a ludzkiego", p y t a m - M a t k ę Moją - Kościół - dlaczego o d m a w i a m e m u dziecku p r a w a do pogrzebu. P y t a m o b r o ń c ó w życia - jak chcą p r z e m i e niać światopogląd n i e d o w i a r k ó w i maluczkich - skoro odmawiają mi p r a w a do żałoby, a m o j e m u dziecku miejsca na c m e n t a r z u . Ktoś mi powie, że ząb albo ręka to też ciało, a n i k t nie żąda dla nich takich ceregieli. Ale ani ręka, ani ząb nie są człowiekiem - a o t o był człowiek - cały. Integralny. Z d u s z ą i ciałem. Będący O s o b ą . Ten, za k t ó r e g o u m a r ł C h r y s t u s . MAJA jak lekarz z pacjentem Jako s t u d e n t k a warszawskiej szkoły położnych o d b y w a ł a m prak tyki w jednym z warszawskich szpitali klinicznych na oddziale patologii ciąży. Poinformowano nas, że m o ż e m y brać udział w porodach ciąż obumarłych, ale okazało się, że były t a m również porody indukowane, kiedy dzieci rodziły się żywe. P a m i ę t a m d w a takie przypadki, kiedy urodziły się bliźnięta płci męskiej. Takie żywe dzieci miałyśmy obowiązek zawinąć w serwetę i odłożyć na półkę. Zawinięte w tę serwetę i o d ł o ż o n e na półkę dziecko ruszało się, poruszało nogami, rękami, biło mu serce, wykonywało ruchy buzią, tak jak do ssania, wydawało z siebie m o ż e nie kwilenie noworodka, ale takie niemowlęce odgłosy, jakby stękanie. Widać było, że takie dziecko cierpi, że jest to dla niego bolesne, że każdy łyk powietrza jest dla niego bólem. Ale w końcu milkło. Kiedy urodziły się te dzieci, siostra zabiegowa zostawiła n a s w gabinecie z poleceniem, że należy je ochrzcić i kiedy j u ż u m r ą , włożyć je do słoików z formaliną. Miałyśmy p o d z l e w e m słoiki - pięciolitrowe i mniejsze. Miałyśmy p r o b l e m y z w k ł a d a n i e m tych dzieci, bo wejścia do słojów były za m a ł e . C z ę s t o t r z e b a było po p r o s t u dzieci t a m upychać, żeby się zmieściły. Miałyśmy taki przypadek, że dziecko w ł o ż o n e do słoika zaczęło się ruszać w formalinie. Byłyśmy p r z e r a ż o n e , wiec pytałyśmy p o ł o ż n e , dla czego o n o się rusza? Przecież o n o żyje! NIKOLETA BRODA 10 F R O N D A 41 P a m i ę t a m p e w n ą przerażającą sytuację, w której u c z e s t n i c z y ł a m w czasie praktyk zawodowych w j e d n y m ze szpitali w 1988 roku. Na oddział zosta ła przyjęta kobieta z p o d e j r z e n i e m o b u m a r c i a ciąży. To był 10-11 tydzień. Okazało się, że ta kobieta z o s t a ł a przyjęta do szpitala za p o r o z u m i e n i e m z lekarzem. De facto c h o d z i ł o o „legalną" aborcję. R o z u m o w a n i e było takie: nie zrobimy tej aborcji tak po p r o s t u , tylko r o z p o z n a m y „ o b u m a r c i e " i kiedy wszystkie formalności z o s t a n ą załatwione, zrobimy, co będzie trzeba. J e d n ą z formalności było wykonanie USG. Z a w i o z ł a m pacjentkę na b a d a n i e i czeka jąc na jego koniec, r z u c i ł a m o k i e m na m o n i t o r . Ze z d u m i e n i e m stwierdziłam, że dziecko się rusza, wiec o o b u m a r c i u nie m o g ł o być mowy. Badanie prze prowadzał lekarz, który u m ó w i ł się z tą kobietą, a ja b y ł a m ś w i a d k i e m ja kiegoś niewiarygodnego t e a t r u . N i e chcę teraz d o k ł a d n i e opisywać p r o c e d u r szpitalnych, ale b a d a n i e m i a ł o na celu głównie określenie wieku ciąży. N i k o g o nie i n t e r e s o w a ł o nic poza tym. Po b a d a n i u w r ó c i ł a m z pacjentką na oddział, ale nie zamieniłyśmy ze sobą ani słowa - jakby n a m o b u o d e b r a ł o m o w ę - obie wiedziałyśmy, o co chodzi, ale ż a d n a nie m i a ł a odwagi o t y m r o z m a wiać. Zabieg miał się odbyć po p o ł u d n i u i do tego czasu u n i k a ł a m s p o t k a n i a z tą panią, nie wiedząc, jak się zachować. P o t e m przyszła do g a b i n e t u zabie gowego. Położyła się na fotelu i nastąpiły przygotowania: b a d a n i e , w k ł u c i e dożylne przed p o d a n i e m środka usypiającego. W t e d y ta kobieta zaczęła się wyraźnie d e n e r w o w a ć . P o t e m zasnęła. N a s t ę p n i e lekarz wykonał łyżeczkowanie, co de facto oznacza u ś m i e r c e n i e dziecka. Sytuacja była dla m n i e t r u d n a , bo nie m o g ł a m o d m ó w i ć lekarzowi towarzyszenia przy zabiegu. Byłam w t e d y w szkole położnych, a uczennica nie m o g ł a o d m ó w i ć asystowania przy jakim kolwiek zabiegu. Gdybym to zrobiła, m i a ł a b y m niezaliczone zajęcia, a przez to p r o b l e m z zaliczeniem praktyk na oddziale. Mój szok wynikał z tego, że czułam się wciągnięta w sytuację, z k t ó r ą w e w n ę t r z n i e się nie zgadzałam. Fotel ginekologiczny m a m o c o w a n i e n a p o j e m n i k n a odpadki, t a m p o łyżeczkowaniu znalazło się ciało dziecka - całe, n i e u s z k o d z o n e . Po zabiegu zostały śmy same z koleżanką, żeby u m y ć n a r z ę d z i a i wstawić je do sterylizacji. Całą resztą - w tym o p r ó ż n i e n i e m pojemnika - zająć się m i a ł a salowa. Przyszła i ku n a s z e m u p r z e r a ż e n i u chciała całą zawartość pojemnika wyrzucić do śmieci. Powiedziałyśmy jej, że s a m e całą salę wysprzątamy. N i e wiedziałyśmy, jak się zachować - koleżanka, jak się okazało, była w t a k i m s a m y m szoku jak ja. Coś takiego widziałyśmy po raz pierwszy - przecież nie w y r z u c i m y dziecka ZIMA 2006 11 do kosza! Ale co w takim razie z n i m zrobić? Postanowiłyśmy, że zakopiemy to dziecko w t a k i m miejscu, żeby okazać mu chociaż o d r o b i n ę szacunku. Pochowałyśmy je w niewielkim pasie zieleni t u ż o b o k c m e n t a r z a . Kiedy w r ó ciłam do d o m u , b a r d z o d ł u g o r o z m a w i a ł a m o t y m z m o i m i bliskimi. Do dziś p a m i ę t a m każdy szczegół tego wydarzenia. JOWITA W. Nie r o b i o n o nic oprócz ciągłego n a m a w i a n i a m n i e do aborcji i m ó w i e n i a , że leżąc w szpitalu, n a r a ż a m skarb p a ń s t w a na wydatki. Cały czas słyszałam, że z tego dziecka i tak nic nie będzie, a jeżeli j u ż j a k i m ś c u d e m u r o d z ę , to k o s z t e m w ł a s n e g o zdrowia. Jak b ę d ę się upierać przy tej ciąży, m o g ą mi na wet wyciąć macicę. Część lekarzy przychodziło kilka razy dziennie, mówiąc, żebym skończyła wreszcie t e n t e a t r i zdecydowała się na u s u n i ę c i e dziecka. Straszono m n i e też, że n a w e t jak będzie żyło, to grozi mu c h o r o b a albo kalec two. Ja na to o d p o w i a d a ł a m : jakiekolwiek m i a ł o b y być, to jest dziecko i należy mu się życie. Nie m o g ę go z a m o r d o w a ć dla swojej wygody. W końcu w z i ę t o m n i e siłą na izbę p o r o d o w ą , wykorzystując fakt, że w szpitalu byli tylko lekarze przeciwni mojej ciąży. P o d ł ą c z o n o k r o p l ó w k i przyspieszające p o r ó d i w d o d a t k u p o w i e d z i a n o , że m u s z ę rodzić n a t u r a l nie. Wcześniej d o w i e d z i a ł a m się, że jeżeli b ę d ę rodzić n a t u r a l n i e , to dziecko u m r z e podczas p o r o d u . Gdybym n a t o m i a s t m i a ł a cesarskie cięcie, to byłaby szansa na przeżycie dziecka. Z a c z ę ł a m wiec błagać wszystkich lekarzy, że jeżeli już m u s z ę rodzić, to niech to będzie cesarskie cięcie. N i e chcieli się zgodzić. Płakałam, ale nikt tego n i e r o z u m i a ł . N i k t n i e chciał m n i e słuchać. Mówili: „Dziecko, uspokój się! Dziecko, uspokój się!". To były j e d y n e słowa. Jak rzeźnicy. Psychika ich k o m p l e t n i e n i e i n t e r e s o w a ł a . M i a ł a m rodzić n a t u ralnie, a dziecko niech u m r z e . MONIKA STARCZEWSKA Jestem położną, m a m ą czworga dzieci. Przez rok p r a c o w a ł a m w Szpitalu Bródnowskim w Warszawie. Znalazł się t a m zespół lekarzy ginekologów p o łożników i neurochirurgów, którzy podjęli się zabiegu transplantacji n e u r o n ó w pochodzących z m ó z g ó w aportowanych dzieci do m ó z g ó w o s ó b chorych na chorobę Parkinsona. W gabinecie zabiegowym bloku położniczego odbywało się kilka aborcji. J e d n a za drugą, na dzieciach pochodzących z ciąż około ośmio, 12 F R O N D A 41 dwunastotygodniowych. Szybciutko oddzielano główkę każdego z tych dzieci od reszty ciała i ten materiał z a n o s z o n o do sali operacyjnej na neurochirurgii. Tam po o d p o w i e d n i m przygotowaniu to mózgowie p ł o d o w e było wszczepiane do mózgu osoby chorej na c h o r o b ę Parkinsona. Wyniki tych e k s p e r y m e n t ó w zostały opublikowane w „Polskim Przeglądzie Chirurgicznym", w d r u g i m zeszycie z 1993 roku. Wynika z nich, że sprawność r u c h o w a osób chorych na chorobę Parkinsona polepszyła się. BARBARA MALINOWSKA Obawialiśmy się, że nastąpiło poronienie. Pojechaliśmy więc do szpitala. W szpi talu pasmo długich oczekiwań, niepewności. Pozostawiono nas samym sobie. Okazało się, że dziecko nie żyje i trzeba zrobić zabieg oczyszczający. Zostaliśmy przekierowani do izolatki, gdzie mieliśmy czekać na zabieg. Wreszcie spotkali śmy się z lekarzem. Mówię do niego, że chcielibyśmy zabrać dziecko. On zdzi wiony: jakie dziecko? Mówię: to, które u m a r ł o . Na co on: przecież nie m ó w i m y o żadnym dziecku - to jest strzępek materiału biologicznego. Odpowiedziałem, że nie chcę dyskutować, w jakim stopniu ten lekarz jest strzępkiem materiału biologicznego, tylko chcę dostać swoje dziecko. Mówi, że nie ma mowy. Cały ten materiał biologiczny - konsekwentnie wypowiadał się o naszym dziecku w ten sposób - idzie na badania histopatologiczne, będzie rozłożony na szybki i poło żony pod mikroskopy. Ten lekarz przedstawił n a m taką alternatywę: albo podda my się procedurom, które obowiązują w szpitalu, albo oni nie będą mogli n a m pomóc. Mieliśmy świadomość, że pozostawienie martwego płodu wewnątrz macicy jest bardzo niebezpieczne i stwarza śmiertelne niebezpieczeństwo dla żony. Wobec takiej alternatywy p o d d a ł e m się systemowi. JAN ZIELIŃSKI Wszystkie relacje (oprócz Jowity W.) pochodzą z filmu Macieja Bodasińskiego. Leszka Dokowicza i Grzegorza Górnego pt. Pogrzeb nienarodzonych. Nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, co się dzieje za drzwiami szpitali. Rozmawiałam z położnymi, które nie wytrzymywały wkładania żywych dzieci do formaliny czy zawijania dużych, pięknych dzieci w serwety i wkła dania żywych do lodówki. Kiedy się z nimi spotykałam, one ryczały. To nie był płacz, ale krzyk i rozpacz. ROZMOWA Z MARIĄ B I E N K I E W I C Z M A R I A B I E N K I E W 1 C Z - założycielka Fundacji ..Nazaret" i Fundacji Obrony Życia Dziecka . . M a r i a " . O b y d w i e fundacje mają na celu obronę życia ludzkiego, ratowanie dzieci i pomoc rodzinom. Proszę powiedzieć, skąd wzięty się p o m y s ł y na obie f u n d a c j e ? Nigdy bym nie uwierzyła, że kiedyś s t a n ę p r z e d p r o b l e m a t y k ą zabijania dzie ci nienarodzonych, bo p r z e d t y m p r o b l e m e m zawsze najbardziej uciekałam. Któregoś razu z o r i e n t o w a ł a m się, że moja koleżanka przyjmuje w szpitalu kobiety i zabija ich n i e n a r o d z o n e dzieci. Dla m n i e był to szok, więc m ó w i ę do niej: „Przecież ty zabijasz... Co ty o d p o w i e s z na Sądzie O s t a t e c z n y m ? " . W t e d y powiedziała: „Jak jesteś taka mądra, to przyjdź i p o m ó ż m i " . No i fak tycznie zaczęłam przychodzić do tego szpitala i p o m a g a ł a m k o b i e t o m chcą cym się p o d d a ć aborcji. U d a w a ł o się wyrywać śmierci te wszystkie dzieci. To był 1983 rok. W t e d y m i a ł a m z u p e ł n i e i n n e plany życiowe, ale moja działalność w szpitalu wszystko z d o m i n o w a ł a . O k a z a ł o się, że jest to niesłychanie t r u d n e przedsięwzięcie. Gdyby n i e m o d l i t w a i adoracja Najświętszego S a k r a m e n t u , nie w y t r w a ł a b y m w t y m . Ale sił d o d a w a ł y mi u r a t o w a n e dzieci. Ktedy b r a ł a m je na ręce i t u l i ł a m , to było coś, czego n i e |4 FRONDA 41 j e s t e m w stanie opowiedzieć. To, że m o g ę wziąć to dziecko, j e d n o czy kolej ne, stanąć p o d krzyżem na Golgocie i powiedzieć: „Panie Jezu, p r z y n i o s ł a m C i " , i ofiarować je cierpiącemu J e z u s o w i . P r a c o w a ł a m w t e n s p o s ó b dziesięć lat. W t y m okresie b y ł a m ś w i a d k i e m wielkich cudów. Sytuacji na p o z ó r nie możliwych. Na przykład k o b i e t o m , k t ó r e zrezygnowały z aborcji, m ó w i ł a m : „Nie m a r t w się, będziesz m i a ł a jedzenie, będziesz m i a ł a u b r a n i e , p o m o g ę ci", wiedząc, że m i e s z k a m na p o d d a s z u w c z t e r n a s t o m e t r o w y m m i e s z k a n i u , i właściwie p o z b y ł a m się wszystkiego. To był s t a n wojenny, z zagranicy przychodziły dary, i kiedy faktycznie n i e m i a ł a m co dać, nagle dowiadywa łam się, że przyjechał do m n i e jakiś TIR z t r z y d z i e s t o m a , c z t e r d z i e s t o m a t o n a m i d a r ó w p o t o , ż e b y m m o g ł a p o r o z d a w a ć j e l u d z i o m . C z a s a m i też wychwytywałam takie kobiety, k t ó r e zapisywały się do aborcji - miesz kały p o d Warszawą, m.in. Ł o m i a n k a c h , Sadowej, D z i e k a n o w i e , D ą b r o w i e Leśnej. Wychwytywałam ich adresy i kiedy kończyły pracę o godzinie siód mej wieczorem, jakoś d o c i e r a ł a m do nich bez s a m o c h o d u . To b y ł o t r o c h ę t r u d n e . Jesień, zima, wieczory j u ż b a r d z o krótkie, szybko r o b i ł a się n o c . I s z u k a ł a m takiego d o m u . W m o m e n c i e , kiedy t r a c i ł a m orientację, zawsze znalazł się ktoś, k t o m ó w i ł : „Proszę iść tak i t a k " . Nigdy nie l i m i t o w a ł a m czasu t y m m a t k o m . W n i c h było m n ó s t w o bólu i cierpienia. Tuliłam je i p o zwalałam, żeby wyrzuciły ze środka swoje cierpienie. N i e d b a ł a m o t o , że zaraz m a m o s t a t n i a u t o b u s - to było dla m n i e n i e i s t o t n e . I s t o t n e było, żeby trwać w bólu r a z e m z n i m i i d o d a ć im nadziei. Zawsze, kiedy k o ń c z y ł a m r o z m o w ę , ni stąd, ni zowąd pojawiał się jakiś tajemniczy a u t o b u s . P y t a ł a m kierowcę, w k t ó r y m k i e r u n k u jedzie, a o n : „ D o zajezdni na C h e ł m s k ą " . A ja przy Chełmskiej m i e s z k a m . Czy to są przypadki? Warto było? O d p o w i e d ź jest oczywista. Na przykład dzisiaj z j e d n y m z profesorów, którzy od s t r o n y medycznej prowadzili te wszystkie kobiety, z a s t a n a w i a m y się, dla czego z tych wszystkich „ t r u d n y c h p r z y p a d k ó w " (gł. ze w s k a z a ń lekarskich) urodziły się n i e tylko dzieci z d r o w e , lecz r ó w n i e ż wybitnie z d o l n e . Między i n n y m i m i a ł a m taką dziewczynkę, k t ó r a m i a ł a zginąć w s i ó d m y m miesią cu ciąży, a dziś, mając d w a n a ś c i e lat, d a ł a solowy k o n c e r t w F i l h a r m o n i i N a r o d o w e j . To tylko przykład pierwszy z brzegu. ZIMA 2006 15 J a k i j e s t główny p o w ó d , d l a którego kobiety d e c y d o w a ł y się n a a b o r c j ę ? D o każdej sprawy trzeba p o d c h o d z i ć p o d m i o t o w o . Każda kobieta t o z u p e ł n i e i n n a historia. Z każdą t r z e b a r o z m a w i a ć w i n n y s p o s ó b . A jaki jest główny powód? Albo t r u d n a sytuacja materialna, albo m ą ż zostawił, albo r o d z i n a nie chce p o m ó c , albo kobieta boi się n a s t ę p n e g o dziecka, bo lekarz zdiagnozował, że m o ż e się urodzić c h o r e . Powody są b a r d z o r ó ż n e . Często s p o t y k a ł a się Pani z p r z y p a d k a m i , w k t ó r y c h moglibyśmy m ó w i ć 0 w o l n y m w y b o r z e kobiety? Słyszy się często, że j e s t to p o d m i o t o w a decy z j a osoby n i e z a l e ż n e j . Nigdy nie zauważyłam, żeby dla jakiejkolwiek kobiety, a t y m bardziej m ł o d e j dziewczyny, zabicie dziecka było o b o j ę t n e i żeby powiedziała: „To m ó j b r z u c h , ja m a m do tego prawo". U ż y w a j ą c tej całej f e m i n i s t y c z n e j n o w o m o w y . . . Właśnie. Dla każdej to było wielkie przeżycie. A dla żadnej - proszę mi wierzyć, pracowałam z tysiącami kobiet - zadanie śmierci dziecku nie było obojętne. Oczywiście czasami któraś nie chciała rozmawiać, mówiła, że już ma swoje zdanie, wie, jak rozwiązać p r o b l e m rodzinny czy domowy, w związku z t y m nie będzie m n i e słuchała. W t e d y przyjmowałam i n n ą taktykę: prosiłam, żeby taka kobieta wykonała jeszcze jakieś badanie - zwykle najzupełniej z b ę d n e - dla zy skania odrobiny czasu. W t y m czasie s a m a d z w o n i ł a m do różnych z g r o m a d z e ń zakonnych, zwłaszcza tam, gdzie jest adoracja Najświętszego S a k r a m e n t u , gru py modlitewne. Za każdym r a z e m taka kobieta ulegała gwałtownej przemianie 1 mówiła: „Proszę pani, ja u r o d z ę to dziecko i przyjmę od pani p o m o c " . J a k ocenia Pani w p ł y w m ę ż c z y z n y na podjęcie d e c y z j i o zabiciu d z i e c k a ? C z ę s t o p o s t a w a m ę ż ó w i ojców poczętych dzieci okazywała się z u p e ł n i e bier na. Zwykle w wypadku ciąży p o z a m a ł ż e ń s k i e j taki m ę ż c z y z n a przychodził do m n i e i m ó w i ł : „Pani tu nie ma nic do gadania, o n a to m u s i zrobić". W t e d y r o z m a w i a ł a m głównie z m a t k ą , zwykle z p o w o d z e n i e m , i dziecko się rodziło. 16 F R O N D A 41 Potem o d d a w a n e byto do adopcji, ale z d a r z a ł o się też, że p o z o s t a w a ł o przy m a t c e . Bywa również, że to w ł a ś n i e ojciec najmocniej walczy o życie dziecka. P a m i ę t a m d r a m a t y c z n e sytuacje, kiedy on robił d o s ł o w n i e wszystko, żeby dziecko się urodziło, a o n a m ó w i ł a mu k o n s e k w e n t n i e „ n i e " p o d w p ł y w e m matki, rodziny, koleżanek, kolegów. Czyli tutaj nie z o s t a ł a p r z e c i ę t a „ p ę p o w i n a " m i ę d z y c ó r k ą a rodzicami... W ł a ś n i e . C z ę s t o za zabójstwo dziecka n i e n a r o d z o n e g o w i n ę p o n o s i nie tylko ojciec czy matka, lecz również o t o c z e n i e . Myślę, że r ó w n i e s t r a s z n e jest t o , ZIMA 2006 |7 że giną dzieci, jak to, że w narodzie nie ma ś w i a d o m o ś c i tego faktu. I tu jest być m o ż e największy d r a m a t , bo takie tragiczne w y d a r z e n i e p o w o d u j e wiel kie p a s m o cierpień w całej rodzinie! A ludzie n a w e t nie wiedzą, że taki czyn powoduje e k s k o m u n i k ę , że uczestniczenie w t y m p r o c e d e r z e : n a m a w i a n i e , z m u s z a n i e , nieudzielanie p o m o c y jest też b r a n i e m u d z i a ł u w z b r o d n i . Pozostaje jeszcze s p r a w a gwałtów. Ciąże w takich sytuacjach są s p o radyczne. Pragnę to b a r d z o m o c n o podkreślić. Jeśli j e d n a k taka ciąża się pojawi, to zabicie dziecka jest wyjściem, najdelikatniej mówiąc, d r a m a t y c z nym. Przecież z p o w o d u g w a ł t u kobieta j u ż przeżywa o g r o m n e cierpienie. D o d a w a n i e jej kolejnych ciężkich przeżyć jest po p r o s t u nieludzkie. Później u tych kobiet pojawia się b a r d z o m o c n y s y n d r o m postaborcyjny. I w t e d y t y m bardziej trzeba je otoczyć miłością. Wiele lat po tym, jak zajęłam się kobietami, chcącymi d o k o n a ć aborcji, miało miejsce wydarzenie, k t ó r e było dla m n i e w s t r z ą s e m . P e w n e g o razu r o z m a w i a ł a m przez telefon ze swoją ciocią i o n a m n i e zapytała: „ C o u ciebie słychać?", więc o p o w i e d z i a ł a m jej o m o m e n t a c h a u t e n t y c z n e g o szczęścia: „Wiesz, ciociu, to wielka radość, kiedy się bierze na ręce u r a t o w a n e dzieci i tuli je ze świadomością, że miały zginąć". Ciocia z a d a ł a w t e d y p y t a n i e : „Słuchaj, czy ty znasz przyczynę śmierci swojej m a m y ? " . Oczywiście nie z n a ł a m . Było n a s pięcioro, mój najmłodszy b r a t miał trzy lata, jak p o s z l i ś m y wszyscy do d o m u dziecka. Ciocia p o w i e d z i a ł a mi wtedy, że m a m a była w ko lejnej ciąży i nie pozwoliła na zabicie dziecka, p o m i m o że było b e z p o ś r e d n i e zagrożenie dla jej życia. M a m a wiedziała, że w razie jej śmierci wszyscy pój dziemy d o koszarowego, b e z d u s z n e g o d o m u dziecka ( w latach 60. tak o n e właśnie wyglądały). Z m a r ł a r a z e m z dzieckiem. Cały czas czuję jej opiekę. To wydarzenie rzuca jakieś n i e s a m o w i t e światło na moje życie. Wszystko to, o c z y m m ó w i l i ś m y p r z e d c h w i l ą , d o t y c z y aborcji. A l e w j a k i sposób w i ą ż e się o n a z d r u g ą s f e r ą Pani a k t y w n o ś c i , to z n a c z y z p o m o c ą d l a osób, które straciły s w o j e dzieci w w y n i k u poronienia? Im głębiej w las, t y m więcej drzew. Początkowo d o s t r z e g a ł a m tylko p r o b l e m zabijanych dzieci, ale p o t e m zauważyłam, że p o m o c należy się całym rodzi n o m . A p r o b l e m p o r o n i e ń jest w ł a ś n i e p r o b l e m e m r o d z i n n y m . 18 F R O N D A 41 Czyli zainteresowanie k w e s t i ą poronień przyszło przez niezgodę na aborcję? D o c h o d z i ł a m do tego e t a p a m i . Z a w s z e b a r d z o m n i e i n t e r e s o w a ł o , co się dzie je z ciałami dzieci zmarłych na s k u t e k p o r o n i e n i a i dzieci zabitych. W okre sie k o m u n i s t y c z n y m szpitale były w t y m zakresie ściśle n a d z o r o w a n e . N i e m i a ł a m d o s t ę p u do danych, m ó w i o n o mi, że takie dzieci są c h o w a n e . P o t e m okazało się, że to n i e p r a w d a . Kto u p o w s z e c h n i a ł plotki, j a k o b y dzieci były c h o w a n e ? Szpitale. Ja n a w e t d o c h o d z i ł a m , gdzie są groby tych dzieci, ale o k a z a ł o się, że g r o b ó w wcale nie m a . Przez te wszystkie lata nie było możliwości, żeby ciała tych dzieci wziąć. Ginekolodzy, nie chcąc przerażać kobiet po d o k o n a n i u aborcji, nie pokazywali im szczątków dzieci. D o m i n o w a ł o p r z e k o n a n i e , że to pozwoli im u n i k n ą ć n i e p o t r z e b n e g o cierpienia. A swoją drogą niewyobrażalny ból tkwi w lekarzach. O n i uciekają p r z e d swoimi uczuciami i p o c z u c i e m winy w alkohol, papierosy czy środki uspoka jające. C z ę s t o nie szanują kobiet, b a r d z o ł a t w o , czysto m a c h i n a l n i e d o k o n u j ą aborcji. Oczywiście nie c h o d z ą j u ż w t e d y do kościoła. S p o r o lekarzy się roz wodzi. Takie problemy e m o c j o n a l n e w ś r ó d l e k a r z y są regułą? Tak, to jest reguła. Dla p r z y k ł a d u : kiedy na początku lat 90. w j e d n y m ze szpitali wykonywano e k s p e r y m e n t polegający n a p o b i e r a n i u k o m ó r e k m ó zgowych z główek dzieci n i e n a r o d z o n y c h i d o k o n y w a n i u ich transplantacji c h o r y m na c h o r o b ę Parkinsona, ginekolodzy, którzy odcinali dzieciom głów ki, p o t e m nie byli j u ż w stanie przyjmować p o r o d ó w . J e d e n z nich nie potrafił p o p r o w a d z i ć konferencji naukowej, czy w ogóle w y p o w i a d a ć się publicznie. Cały drżał. A inni lekarze? Bywały sytuacje, że kobieta b a r d z o cierpiała przy porodzie, a oni zniecierpliwieni ją bili. Pojawia się w nich agresja. O n i starają się uciec. Niestety, zdarzają się n a w e t samobójstwa. Wróćmy do poronień. Pani umożliwia niektórym rodzicom urządzenie pogrzebu, uprzednio w y d o b y w a j ą c c i a ł a ich dzieci ze szpitali. Proszę ZIMA 2006 |g powiedzieć, dlaczego w ł a ś c i w i e , w e d ł u g Pani, n a l e ż y c h o w a ć dzieci, które umarły n a skutek poronienia? Człowiekiem jest się od chwili poczęcia. Przecież Pan Bóg n a m m ó w i p o p r z e z p r o r o k a Jeremiasza, że „ z a n i m u k s z t a ł t o w a ł e m cię w ł o n i e m a t k i , z n a ł e m cię, n i m przyszedłeś na świat, p o ś w i ę c i ł e m cię". D l a t e g o też w o b e c k a ż d e g o n i e n a r o d z o n e g o dziecka Pan Bóg ma jakiś plan. Poza t y m On s a m niejako przychodzi do nas w tym dziecku. Dlatego, kiedy swego czasu p o j e c h a ł a m do zakładu utylizacji o d p a d ó w szpitalnych, b y ł a m w stanie z tych worków, z tych śmieci, z tych b r u d ó w wyciągać dzieci, żeby je umyć, zawinąć w pieluszkę, włożyć różę ( k a ż d e m u dziecku daję białą różę - symbol n i e w i n n o ś c i ) , p o c h o wać i tym s a m y m oddać s z a c u n e k należny z m a r ł y m . J a k przebiega c e r e m o n i a takiego pogrzebu? Najpierw mobilizuję r ó ż n e grupy m o d l i t e w n e , żeby w d a n y m mieście orga nizowały czuwania w intencji szczególnych łask dla rodziców, którzy przeżyli p o r o n i e n i e . Myślę, że rodzice zyskują w taki s p o s ó b świętego w niebie i m o g ą wypraszać żyjącym wielkie łaski. W każdym razie rodzice p o w i n n i wiedzieć, że mają swoje dziecko u Pana Boga. Maleńkie dziecko zawijamy w pieluszkę tetrową i układamy w trumnie. M a Pani j a k i e ś specjalne c m e n t a r z e ? Z a n i m zorganizuję pogrzeb, u s t a l a m wszystkie szczegóły. O s t a t n i o był taki pogrzeb w Chojnicach, gdzie w k o n d u k c i e ż a ł o b n y m szły m . i n . w ł a d z e mia sta. Tam w ł a d z e n a w e t finansują takie pogrzeby. Jest u s t a l o n e , że odbywa się on raz na trzy miesiące (w t y m okresie zbiera się o d p o w i e d n i a liczba ciał). Pogrzeb połączony z m s z ą świętą o r g a n i z o w a n y jest w kościele. U c z e s t n i c z ą w n i m rodzice zmarłych dzieci. P o t e m k o n d u k t żałobny przy biciu wszyst kich d z w o n ó w idzie ulicami miasta. Ruch w s t r z y m u j e straż miejska i policja. K o n d u k t żałobny z m i e r z a na c m e n t a r z i t a m dzieci są c h o w a n e . A może takie pogrzeby są niepotrzebnym przeciąganiem cierpienia rodziców? 20 F R O N D A 41 Myślę, że jest wręcz odwrotnie. To p r z e d t e m przychodził lekarz z workiem, szybko zabierał szczątki dziecka, żeby o n o znikło z oczu i z serc ludzkich. To właśnie wtedy rodzi się ból, bo rodzice nie mają pojęcia, co się z dzieckiem stało. N a t o m i a s t tu mają świadomość, że o n o jest w grobie, że m o g ą z n i m porozmawiać, zapalić znicz, przynieść kwiatek czy po p r o s t u przy n i m usiąść. W moich r o z m o w a c h z kobietami t e n wątek wciąż powraca. To leczy ich rany. Dlaczego w t a k i m razie w szpitalach m a m y do c z y n i e n i a z p e ł n ą chłodu r u t y n ą , b r a k i e m z r o z u m i e n i a , b r a k i e m w s p ó ł c z u c i a . Rodzice proszący o o d danie swoich dzieci są z b y w a n i i t r a k t o w a n i j a k osoby n i e p o c z y t a l n e , które nie w i e d z ą , o c z y m m ó w i ą ? O d p o w i e d z i ą n a t o pytanie jest m e n t a l n o ś ć lekarzy. Oni są często c h o r y m i d u c h o w o ludźmi, którzy jeszcze do n i e d a w n a zabija li dzieci na życzenie, bo tak było zapisane w ustawie. Słowem, głębszą przyczyną ta kiego s t a n u rzeczy jest „aborcyjna p o s t a w a " lekarzy i p e r s o n e l u m e d y c z n e g o . Należałoby przede wszystkim zająć się p r o b l e m a t y k ą szkolenia lekarzy. Do dziś jeszcze s t u d e n c i m ó w i ą mi często, że na s t u d i a c h preferuje się typowo t e c h n i c z n e podejście do dziecka w łonie m a t k i . Po p r o s t u nie uczy się ich szacunku do życia. Przez pięćdziesiąt lat k a z a n o lekarzom zabijać. Z a t e m m o ż n a powiedzieć, że to b y ł rodzaj inicjacji? Tak. No i tacy lekarze p o t e m wykładali, uczyli kolejnych ginekologów. I pięć dziesiąt lat p r a c o w a ł o się na t o , żeby sytuacja była taka, jaką m a m y w tej chwili. Lekarz nie m ó g ł zrobić specjalizacji ani kariery, jeśli nie miał za sobą „aborcyjnego ZIMA 2006 doświadczenia". Oczywiście aborcję wykonywał specyficzny 21 typ ludzi. Ci, którzy nie chcieli zabijać dzieci, bywali n a w e t p o z b a w i a n i pra wa wykonywania z a w o d u . N a t o m i a s t ci, k t ó r z y nie stawiali o p o r u , b a r d z o szybko pięli się po szczeblach kariery naukowej, b a r d z o szybko otrzymywali wysokie stanowiska, wysokie funkcje... Nigdy n i e m ó w i ł o się też o z g o n a c h kobiet w czasie aborcji, p o w i k ł a n i a c h po aborcjach, o przebiciu macicy itd. M ó w i ł o się za to, że aborcja jest b e z p i e c z n y m zabiegiem, żeby tylko kobiety się nie bały. Drugi p r o b l e m to tzw. s z t u c z n e p o r o n i e n i a . Sprawa wygląda następują co: w e d ł u g p r a w a aborcji p o w i n n o się d o k o n a ć do d w u d z i e s t e g o d r u g i e g o tygodnia, lekarze j e d n a k często „litują się", „ b o będzie p a n i m i a ł a c h o r e dzie cko", i indukują p o r ó d (powodują s z t u c z n e p o r o n i e n i e ) , kiedy dziecko ma dwadzieścia osiem, trzydzieści tygodni. Oczywiście dla z a c h o w a n i a p o z o r ó w czeka się na skurcze macicy. Pod fotelem u m i e s z c z a się m i s k ę i d w u d z i e s t o o ś m i o t y g o d n i o w e czy t r z y d z i e s t o t y g o d n i o w e dziecko leci do tej miski. Taka działalność r ó w n i e ż p o w o d u j e znieczulicę. To się dzieje gdzieś w p i w n i c a c h , w j a k i m ś p o d z i e m i u a b o r c y j n y m ? Nie, w szpitalach. W tych samych szpitalach, gdzie d o k o n u j e się abor cji. Dostaję sygnały od lekarzy będących na stażu, k t ó r z y m ó w i ą : „Byłem świadkiem tego, że lekarze n e o n a t o l o d z y wkładają n o w o n a r o d z o n e dziecko do inkubatora, ale nic t e m u dziecku nie podają, n a w e t kropli p ł y n u , i o n o u m i e r a w t y m i n k u b a t o r z e " (to najbardziej h u m a n i t a r n y przypadek, o ja k i m słyszałam). P e w n a p o ł o ż n a o p o w i a d a ł a też, ż e c z ę s t o p o p r o s t u n i e dopuszcza się do takich p r z y p a d k ó w lekarzy n e o n a t o l o g ó w , k t ó r z y z p o w o d z e n i e m uratowaliby zagrożone dziecko. Ja osobiście n i e z n a m sytuacji, w której ginekolodzy oddaliby dziecko, żeby zwiększyć mu szansę przeżycia. Dlaczego nikt o t y m nie wie? Bo dobierają sobie zespół zaufanych l u d z i . . . My n a w e t nie zdajemy sobie sprawy z tego, co się dzieje za d r z w i a m i szpitali. R o z m a w i a ł a m z p o ł o ż n y m i , k t ó r e nie wytrzymywały w k ł a d a n i a ży wych dzieci do formaliny czy zawijania dużych, pięknych dzieci w s e r w e t y i w k ł a d a n i a żywych do lodówki. Kiedy się z n i m i s p o t y k a ł a m , o n e ryczały. To nie był płacz, ale krzyk i rozpacz. Raz pokazały mi zabitych t e g o d n i a czworo dzieci. C h c i a ł a m nie okazać emocji i b r a ł a m te dzieci na ręce, ale 22 F R O N D A 41 o g r o m cierpienia na ich t w a r z a c h był dla m n i e osobiście t a k straszny, że p o t e m swoje o d c h o r o w a ł a m . Byłabym j e d n a k nieuczciwa i niesprawiedliwa, gdybym nie powiedziała o w s p a n i a ł y c h ginekologach, którzy ratują dzieci jeszcze w ł o n a c h m a t e k - łącznie z p r z e p r o w a d z a n i e m operacji. S ł o w e m robią wszystko, żeby r a t o w a ć n o w e życie. Sprecyzujmy. Chodzi o dzieci, u k t ó r y c h j e s t p o d e j r z e n i e , że m o g ą się naro dzić z w a d a m i lub chore, i w t e d y po d w u d z i e s t y m drugim t y g o d n i u ciąży w y w o ł u j e się sztucznie poród, a na ś w i a t przychodzi dziecko, które p o t e n cjalnie mogłoby p r z e ż y ć ? O t ó ż t o . Słyszałam od neonatologów, że tylko u trzydziestu p r o c e n t dzieci, u których podejrzewa się c h o r o b ę i k t ó r e w końcu z t e g o p o w o d u zostają pod d a n e aborcji p o p r z e z s z t u c z n e p o r o n i e n i e , wykrywa się wady. Siedemdziesiąt p r o c e n t to dzieci z u p e ł n i e z d r o w e . Scenariusz jest często taki: k o b i e t a przychodzi na b a d a n i e ultrasonograficzne i ginekolog m ó w i : „Proszę pani, s t w i e r d z a m takie i takie wady. M u s i m y zakończyć tę ciążę. Proszę się zgłosić na o d d z i a ł " . W p i e r w s z y m m o m e n c i e t a k a k o b i e t a nie myśli. Z a n i m sobie wszystko p o u k ł a d a , j u ż jest po zabiciu dziecka i zaczyna się g e h e n n a s y n d r o m u postaborcyjnego. Ale on nie j e s t sklasyfikowany, rozpoznany... Tak, oczywiście, nie jest ani sklasyfikowany, ani rozpoznany, a leczą go in stytuty i p o w a ż n i lekarze psychiatrzy... O w s z e m , to jest g ł ó w n i e leczenie d u c h o w e - m o ż e dlatego n i e p o p u l a r n e . Wróćmy d o s p r a w y n a t u r a l n y c h poronień. Czy l e k a r z e m a j ą p r a w o w y d a w a ć rodzicom c i a ł a ich dzieci? Jak najbardziej. O k a z a ł o się, że przez cały czas, kiedy funkcjonowała u s t a w a aborcyjna, wszyscy rodzice mieli p r a w o do zabrania dzieci! Ale w ś r ó d lekarzy i p e r s o n e l u m e d y c z n e g o p a n o w a ł mit, że jeżeli m a t k a nie będzie widziała swojego dziecka, to łatwiej z a p o m n i . Z I M A 2006 23 Jest coś takiego j a k s y n d r o m utraty, p r a w d a ? I on j e s t w p e w n y m sensie podobny do s y n d r o m u postaborcyjnego... Tak. Bardzo m o c n o daje znać o sobie w m o m e n c i e , kiedy rodzice nie wiedzą, co się stało z ciałem ich dziecka. Jeżeli n a t o m i a s t wiedzą, że dziecko z o s t a ł o p o c h o w a n e i został mu okazany szacunek, w t e d y odzyskują spokój. W t a k i m razie dlaczego lekarze nie c h c ą w y d a w a ć dzieci? S k ą d się bierze ta postawa? Z tego, że w dalszym ciągu b a r d z o wiele dzieci się zabija i lekarze nie chcą pokazywać, że t e n k t o ś w b r z u c h u to jest człowiek. Kiedyś m i a ł a m taką sytu ację: miała być p r z e p r o w a d z o n a aborcja p i ę c i o t y g o d n i o w e g o dziecka. Lekarz powiedział: „To jeszcze nic nie jest, to jest tylko galaretka, kawałek t k a n k i " . 24 F R O N D A 41 To dziecko w końcu nie z o s t a ł o w y a b o r t o w a n e , a b a r d z o d ł u g o po p o r o d z i e z d i a g n o z o w a n o u niego s y n d r o m dziecka ocalonego. K o b i e t a p r z y c h o d z ą c a d o l e k a r z a niechętnego w y d a n i u z m a r ł e g o d z i e c k a jest w o b e c niego b e z r a d n a . Co ma robić w t a k i e j sytuacji? Ma d z w o n i ć na policję? Faktycznie im dziecko jest mniejsze, t y m trudniej o d d a ć je w całości. Ale jest i na to sposób. W t a p i a się je w tzw. kostkę parafinową. Badanie h i s t o p a t o logiczne polega na tym, że tę kostkę się p r z e c i n a i b a d a p o d m i k r o s k o p e m - wtedy m o ż n a r o z p o z n a ć rodzaj patologii k o m ó r e k . W takiej sytuacji rodzice p o w i n n i zażądać n a p i ś m i e o d d a n i a kostki parafinowej. C h c ę m o c n o pod kreślić, że ż a d n a p o ł o ż n a ani lekarz nie mają p r a w a rozwiązywać p r o b l e m ó w m a t k i w m o m e n c i e , gdy jest o n a jeszcze p e ł n a bólu. Myślę tu o s u g e r o w a n i u , żeby takie m a l e ń k i e dziecko n p . p o z o s t a ł o w szpitalu. Jeżeli pojawią się m i m o wszystko jakieś problemy, to proszę, żeby rodzice na t a k i m p o d a n i u napisali: „ D o w i a d o m o ś c i Fundacji «Nazaret» - oraz moje imię i n a z w i s k o " . W i e m , że moje nazwisko działa b a r d z o silnie na p e r s o n e l m e d y c z n y i lekarzy. N i e w i e m , czy to dobrze, ale przynajmniej jest to skuteczne. J a k często się z d a r z a , że szpital nie o d d a j e poronionych dzieci rodzicom? Nie chcę, żeby to z a b r z m i a ł o n i e s k r o m n i e , ale kiedy ja p o m a g a m r o d z i c o m , to nigdy. Z a w s z e m a m przy sobie przepisy p r a w n e , a jak trzeba, straszę p r o k u r a t o r e m . M i a ł a m taką sytuację. D z w o n i do m n i e d z i e n n i k a r z i m ó w i : „Chcielibyśmy zrobić w n a s z y m mieście p o g r z e b dzieci z p o r o n i e ń " . D y r e k t o r tamtejszego szpitala w r o z m o w i e ze m n ą wykazał daleko idące z r o z u m i e n i e i powiedział, że będzie t e n p o m y s ł wspierał. U s t a l o n o d a t ę p o g r z e b u , więc z a d z w o n i ł a m do szpitala z p y t a n i e m , ile dzieci p o c h o w a m y . W o d p o w i e dzi usłyszałam: „Nie m a m y ani j e d n e g o " . Usiłowali mi w m ó w i ć , że przez okres kilku miesięcy nie było t a m ani j e d n e g o p o r o n i e n i a . Taka sytuacja nie jest możliwa, bo na s t o p o r o d ó w zawsze n o t u j e się dziesięć p o r o n i e ń - taka jest statystyka. W związku z t y m z a d z w o n i ł a m do d y r e k t o r a szpita la i p o w i e d z i a ł a m : „To już jest n a s z a o s t a t n i a r o z m o w a . Teraz będzie p a n rozmawiał z p r o k u r a t o r e m " . Proszę sobie wyobrazić, że dzieci znalazły Z I M A 2006 25 się natychmiast. I m a ł o tego, okazało się, że w ciągu d w ó c h miesięcy było ich kilkanaścioro. A co z kobietami, które poroniły i nie p o t r a f i ą sobie z t y m p r o b l e m e m po radzić? N i e d o b r z e jest na siłę „wypierać" to w y d a r z e n i e z pamięci, bo prędzej czy później w s p o m n i e n i a powrócą. W a r t o z a m ó w i ć specjalną m s z ę ś w i ę t ą o pokój w sercu dla rodziców. Po drugie n a d a ć t e m u dziecku imię. Po trzecie w m o d l i twie, d u c h o w o mieć z n i m k o n t a k t . J a n Paweł II w encyklice Emngelium Vitae mówi, że takie dziecko spoczywa w Bogu. Dzięki t e m u przychodzi świado mość, że m a m y „swojego człowieka" w niebie. Dziękujemy za rozmowę. ROZMAWIALI: MAREK HORODNICZY I JAN ZIELIŃSKI Więcej informacji na temat poronień można uzyskać w Fundacji ..Nazaret": www.nazaret.iap.pl. tel. 0 6 9 2 787 191 (Maria Bienkiewicz) lub na stronie internetowej www.poronienie.pl, stworzonej przez kobiety, które przeżyty poronienie. Próbując zastanowić się nad ideałem urody, powinni śmy przyjrzeć się bliżej manekinom znanych sklepów i ich proporcjom: wielkości biustu i bioder, kostkom nóg i kształtowi pośladków. LAURENCE KIRWAN Od niepamiętnych czasów ludzie zawsze dążyli do jakiegoś ideału p i ę k n a . W dzisiejszych czasach ideał t e n kształtują m e d i a do spółki z p r z e m y s ł e m mody. Aby go dostrzec, wystarczy przejść się k t ó r ą ś z głównych ulic i popa trzeć na m a n e k i n y w witrynach sklepów odzieżowych, precyzyjnie odzwier ciedlające ów ideał. Przyjrzyjmy się, jak wyglądają nago, bez odzieży. Sir K e n n e t h Clark zauważył kiedyś, że będąc p o z b a w i e n i ubrania, j e s t e ś m y zwy czajnie nadzy, ale nagość przyjmująca o k r e ś l o n ą p o z ę staje się formą sztuki. Wyprawa do z n a n e g o m ł o d z i e ż o w e g o sklepu o d z i e ż o w e g o F C U K (nie wspominając o innych, jak Gucci, Prada, Harvey Nichols czy H a r r o d s ) wska zuje n a m wyraźnie, źe u b r a n i a projektuje się na taką sylwetkę, jaką r e p r e 28 F R O N D A 41 zentują manekiny. C z a s e m m a n e k i n y te wzoruje się na sylwetkach znanych modelek, p o d o b n i e jak Bernini wybierał z n a n e piękności, by p o z o w a ł y do jego rzeźb. Modelki i m a n e k i n y są d o b i e r a n e tak, aby były o d b i c i e m obowią zującego współcześnie ideału piękna. Mają p o d o b n e proporcje i p r e z e n t u j ą p o d o b n e ubrania. D o s t o s o w u j ą się do t e g o m o d e l k i każdej dekady, a m i m o to ich p i ę k n o wydaje się n a m p o n a d c z a s o w e i nie z m i e n i a się bardziej niż, dajmy n a to, p i ę k n o m a l a r s t w a G a i n s b o r o u g h a . Gdyby moda się nie zmieniała, nie byłaby modą Próbując się zastanowić n a d i d e a ł e m urody, p o w i n n i ś m y z a t e m przyjrzeć się bliżej m a n e k i n o m znanych sklepów i ich p r o p o r c j o m : wielkości b i u s t u i bio der, k o s t k o m n ó g i kształtowi pośladków. Pomijając na razie wygląd twarzy (która stanowi cały o d r ę b n y świat), z w r ó ć m y u w a g ę r ó w n i e ż na i n n e cechy, jak choćby kształt szyi... O c e ń m y długość szyi, przypatrzmy się karkowi: co sprawia, że są takie seksowne? Skierujmy spojrzenie na dół szyi, gdzie styka się o n a z piersią: na „zagłębienie n a d m o s t k i e m " , jak w filmie Angielski pacjent opisał je Ralph Fiennes rozmawiający z Kristin Scott-Thomas. Uwaga, jaką darzy on to miej sce, dowodzi, że każdy fragment n a s z e g o ciała ma swój ideał estetyczny zwią zany z erotycznym oddziaływaniem. P o w i n n i ś m y się przyjrzeć także r a m i o n o m - to obszar b a r d z o i s t o t n y z estetycznego p u n k t u widzenia. Pozycja szyi i pleców odbija się r ó w n i e ż na ich wyglądzie. Zaokrąglone plecy potrafią zepsuć wygląd skądinąd pięknej szyi i r a m i o n . Dłonie i p r z e d r a m i o n a większości kobiet są delikatne, ale r a m i o n a powy żej łokcia stwarzają s p o r o p r o b l e m ó w - u m ł o d s z y c h kobiet bywają często zbyt ciężkie, a nierzadko i t ł u s t e , podczas gdy u starszych p r o b l e m e m jest n a d m i a r skóry ( p o w o d e m bywa również brak wystarczająco rozwiniętych m i ę ś n i ) . Z a r ó w n o kobiety, jak i mężczyźni p o w i n n i dbać o o d p o w i e d n i ą wy razistość m u s k u l a t u r y r a m i o n , k t ó r e dzięki t e m u wyglądają bardziej seksow nie. O d p o w i e d n i o d o b r a n e ćwiczenia wzmacniające m i ę ś n i e rąk pomagają k o b i e t o m wypracować szczupłe, m o c n e ciało i z r e d u k o w a ć zbędny tłuszcz. To s a m o dotyczy barków, gdzie często wystarczy zwiększyć wyrazistość mięśni, zamiast uciekać się do' p o m o c y chirurgii plastycznej. ZIMA 2006 29 Piersi zawsze były w a ż n y m s y m b o l e m erotycznym i o b i e k t e m seksual nej fascynacji. Przyjrzyjmy się d z i e ł o m rzeźby greckiej, choćby Afrodycie Medycejskiej (Galeria Uffizi, Florencja), albo t a k i m osiągnięciom s z t u k i renesansowej, jak Trzy Gracje Rafaela z 1505 roku ( M u s e e C o n d e , Chantilly). U w a ż a m , że j e d n y m z najbardziej prowokacyjnych p r z e d s t a w i e ń jest XVI-wieczny p o r t r e t Gabrielle d'Estrees, na k t ó r y m j e d n a z jej sióstr delikatnie ujmuje d w o m a palcami jej prawy sutek. Wygląd tych piersi jest j e d n a k d o ś ć umowny, bliższy średniowiecza. D e s m o n d Morris w Nagiej małpie sugeruje, że w y d a t n e piersi r o z w i n ę ł y się u kobiet jako swego rodzaju imitacja pośladków, aby ludzie odbywali s t o s u n e k płciowy t w a r z a m i do siebie, a nie tak, jak czynią to zwierzęta. Styl „ n a pieska" b o w i e m nie zapewniał wystarczająco i n t y m n e g o k o n t a k t u , sprzy jającego w y t w o r z e n i u trwałej więzi p o m i ę d z y m ę ż c z y z n ą a k o b i e t ą w okre sie ciąży i przez długi czas p o t r z e b n y do w y c h o w a n i a p o t o m s t w a . Pozycja misjonarska była z a t e m bardziej biologicznym i m p e r a t y w e m niż w y m o g i e m u s a n k c j o n o w a n y m Boskim n a k a z e m . Piersi p o w i n n y być proporcjonalnych r o z m i a r ó w - j ę d r n e , sterczące, nie obwisłe. O ś m i e l ę się żartobliwie zasugerować p e w n e ograniczenia: lepiej, by nie wystawały poza linię p o d b r ó d k a , a podczas joggingu nie podrygiwały bardziej niż sześć cali w górę i w dół przy s p o r t o w y m s t a n i k u ! Piersi m o ż n a oczywiście zwiększyć lub zmniejszyć - albo n a w e t z u p e ł n i e zlikwidować. W s p o m n ę tu o A m a z o n k a c h , k t ó r e p o d o b n o u s u w a ł y j e d n ą pierś, aby uła twić sobie strzelanie z łuku, albo o p r z y m u s o w e j m a s t e k t o m i i świętej Agaty, zamęczonej przez rzymskich żołnierzy, którzy odcięli jej piersi i położyli na p ó ł m i s k u . Za aktami tymi nie stały j e d n a k ż a d n e estetyczne p r z e s ł a n k i (jeśli o m n i e chodzi, s u g e r o w a ł b y m raczej p r z e p r o j e k t o w a n i e ł u k ó w ) . Brzuch p o w i n i e n być płaski, choć niewielka krągłość poniżej p ę p k a wygląda seksownie - b r z u c h zbyt płaski jest z a n a d t o męski, choć o b e c n i e obserwujemy predylekcję do z u p e ł n i e płaskich brzuchów. P o w i n n a też zazna czać się biegnąca w dół b r z u c h a lekka linia, ale nie n a d m i e r n i e wyrazista, co z n o w u jest zbyt m ę s k ą cechą - sugeruje z u p e ł n y brak podściółki tłuszczowej. Mięśnie p o w i n n y być lekko z a m a s k o w a n e i rysować się tylko nieznacznie. Kości bioder p o w i n n y być widoczne tylko z p r z o d u . Pośladki j ę d r n e i nie obwisające, gładkie i bez celulitu, krągłe, nie płaskie. O d o b r y m kształcie p o śladków decyduje kilka e l e m e n t ó w : p o w i n n y być płaskie po bokach, zaokrą30 F R O N D A 41 glone z tyłu i łagodną krzywizną przechodzące we wcięcie w pasie. Po bokach pośladków są lekkie zagłębienia, a wypukłości poniżej nich nie p o w i n n y być zbyt w y d a t n e . Fałda między p o ś l a d k i e m a u d e m p o w i n n a być widoczna, ale niezbyt m o c n o zarysowana - fałda zbyt głęboka sugeruje obwisłość. Z profilu pośladki p o w i n n y tworzyć wypukłość i zachowywać j e d n o l i t ą krągłość od góry do d o ł u . Krąglejsze pośladki robią z p e w n o ś c i ą lepsze wrażenie, jednak że, p o d o b n i e jak piersi, nie p o w i n n y podrygiwać w trakcie c h o d z e n i a - no i nie p o w i n n y być szersze niż uda. U d o zwarte i napięte z każdej strony; w y b r z u s z o n e z tyłu, płaskie po we wnętrznej i zewnętrznej stronie, z p r z o d u również p o w i n n o mieć lekkie wy brzuszenie. Łydki szczupłe u d o ł u , a grubsze - ale nie nazbyt g r u b e - u góry, o widocznej m u s k u l a t u r z e . W a r t o j e d n a k p a m i ę t a ć , że m i ę ś n i e rysujące się zbyt m o c n o wyglądają brzydko. W p u ł a p k ę tę w p a d a wiele kobiet (zwłaszcza tych, które uprawiają bodybuilding), p o n i e w a ż ćwiczą do całkowitego zaniku tłuszczu. Wyrazistość m u s k u l a t u r y jest w t e d y doskonała, ale pamiętajmy, że m i ę ś n i e p o w i n n y być nieznacznie p r z e s ł o n i ę t e , jakby p o k r y t e c i e n i u t k i m płaszczykiem. W idealnej wersji u r o d y nie oczekujemy u kobiet silnie zary sowanych żeber ani wydatnych kości biodrowych - oczekujemy n a t o m i a s t gładkości. „ M a n e k i n " , którego o p i s a ł e m powyżej, został z b u d o w a n y z doskona łych fragmentów składających się na taki fizyczny ideał, jaki dyktują o b e c n e standardy. Fotograficy świetnie to rozumieją i zatrudniają r ó ż n e m o d e l k i do wyeksponowania różnych partii ciała, p o n i e w a ż ż a d n a z nich nie jest idealna pod każdym względem. Jeśli chcą przedstawić na przykład J a m e s a Bonda z pi s t o l e t e m w ręku na tle kobiecych nóg, nie wybierają do t e g o m o d e l k i „ t w a r z o wej" czy „szyjnej". Gdy w grę wchodzi r e k l a m a k r e m u do rąk, wybiera się wy specjalizowaną m o d e l k ę - o szczególnie pięknych d ł o n i a c h . Z a w s z e znajdzie się modelkę, która reprezentuje nieskazitelny ideał wybranej partii ciała. Z I M A 2006 31 Piękno w sztuce Od dawien dawna, d ł u g o przed wynalezieniem fotografii, artyści p r ó b o w a l i zdefiniować i uwiecznić w m a l a r s t w i e i rzeźbie cielesne p i ę k n o . Nie musieli przydawać k o b i e t o m e r o t y z m u . Powiedzmy raczej, że ci artyści, którzy ko chali kobiety, p o r t r e t o w a l i wybitne piękności będące o b i e k t e m p o ż ą d a n i a . Wymienię w tym miejscu kilka moich faworyt. La Primavera Boticellego z 1478 roku (Galeria Uffizi, Florencja) i Narodziny Wenus z 1485 roku (Galeria Uffizi, Florencja) zdradzają wielkiego malarza, który ukochał kształt kobiecego ciała; uśmiechająca się znacząco kurtyzana z pierwszego obrazu do dziś jest śliczna i p o n ę t n a . Piero di C o s i m o d e ' M e dici s p o r t r e t o w a ł uderzająco u r o d z i w ą S i m o n e t t ę Vespucci ( M u s e e C o n d e , Chatilly), słynną florencką piękność o s m u k ł e j szyi i nieskazitelnym profilu. Michał Anioł i D o n a t e l l o zdecydowanie gustowali w mężczyznach. Święty Jerzy reprezentuje b a r d z o kobiecy typ urody, n a t o m i a s t kobiece piersi przed stawiane przez Michała Anioła przypominają orzechy. Obaj artyści gloryfi kowali m ę s k ą u r o d ę , której wcieleniem jest posąg D a w i d a s t w o r z o n y przez Michała Anioła. Wynalazek fotografii w XIX wieku dostarczył n o w e g o środka do zobra zowania naszego ideału - który, dzięki n o w y m m o ż l i w o ś c i o m celebrowania piękna ludzkich kształtów, przelicytował swoją p o p u l a r n o ś c i ą realistyczną sztukę m a l a r s t w a i rzeźby. Dzisiejsze m e d i a rozwinęły możliwości przedsta wiania tych samych m o t y w ó w na t a ś m i e celuloidowej i w wersji elektronicz nej. D o s k o n a ł e obrazy ludzkiej urody docierają do n a s c o d z i e n n i e także za p o ś r e d n i c t w e m ilustrowanych m a g a z y n ó w i gazet. Fotografia d ł u g o m u s i a ł a się ograniczać do p r z e d s t a w i a n i a tylko tego, co m o ż n a było zobaczyć: nie m o g ł a zmieniać o b r a z u tak, jak m ó g ł to uczynić artysta klasyczny. Nie m o ż n a też było sprawić, by w c z e s n e m o d e l k i i gwiazdy ekranu wyglądały d u ż o lepiej, niż pozwalał na to makijaż - a wygląd Marilyn Monroe wydaje mi się dziś bardzo staroświecki (Marilyn przeszła operację nosa, ale górna część jej ciała - a zwłaszcza r a m i o na - jest zbyt p e ł n a i robi dziś b a r d z o n i e m o d n e w r a ż e n i e ) . Było to jeszcze w czasach, z a n i m Linda H a m i l t o n w Terminatorze (1984) nałożyła s e k s o w n ą koszulkę, by ukazać swoje szczupłe i p r ę ż n e r a m i o n a . Kształtowanie ludzkiego w i z e r u n k u zrewolucjonizował rozwój chirurgii plastycznej, szczególnie w drugiej p o l o w i e XX wieku: nastąpiła w ó w c z a s radykalna z m i a n a oblicza ludzkiej urody. Podczas gdy fotografia p o m a g a ł a formować obraz tego, co g o d n e pożądania, to wraz z chirurgią plastyczną zajrzeliśmy p i ę k n u - d o s ł o w n i e - pod skórę. Dla p o r ó w n a n i a : gdy z b u d o w a n o wieżę Eiffla, uzyskaliśmy niezwykłą możliwość spojrzenia na o t o c z e n i e z wyższej perspektywy, a później - gdy pojawiły się samoloty - widok z lotu p t a k a stał się czymś n o r m a l n y m . W p o d o b n y sposób, gdy po raz pierwszy ujrzeliśmy nasz świat z p e r s p e k t y w y prze strzeni kosmicznej, staliśmy się we w ł a s n y c h oczach m a ł ą b ł ę k i t n ą p l a n e t ą zagubioną w p u s t c e w s z e c h ś w i a t a - i narodził się n o w y p a r a d y g m a t . Dziewiętnastowieczną fotografię od dwudziestowiecznej chirurgii pla stycznej dzieli taki s a m dystans, jaki dzielił w i d o k z wieży Eiffla od w i d o k u z pierwszego statku kosmicznego. Choć ideał piękna zmieniał się w ciągu w i e k ó w s t o s o w n i e do z m i a n subiektywnych g u s t ó w artystycznych, a w późniejszym czasie do z m i e n nych t r e n d ó w dyktowanych przez m a s s media, to, co ludzie i n s t y n k t o w n i e postrzegają jako u r o d z i w e i p o n ę t n e , wynika bardziej z doskonałości p r o porcji i harmonijnej b u d o w y kośćca niż ze z m i e n n y c h t r e n d ó w mody. Aby to zilustrować, d o k o n a m historycznego p o r ó w n a n i a pięciu pięknych kobiet z minionych wieków do pięciu w s p ó ł c z e s n y c h kobiet, k t ó r e w 2 0 0 4 roku za wdzięczały s w o i m t w a r z o m fortunę [patrz: ilustracje - przyp. r e d . ] . ZIMA 2006 33 Dziesięć twarzy Na początek p o s z e d ł e m odwiedzić dział sztuki greckiej w M e t r o p o l i t a n M u s e u m of Art przy Fifth Avenue, w s a m y m sercu nowojorskiego City. Znalazłbym oczywiście o d p o w i e d n i e przykłady i w innych m u z e a c h , na przy kład W e n u s z Milo w paryskim Luwrze. M o i m z d a n i e m p e w n e szczególne dzieło sztuki p o c h o d z ą c e z VI wieku p.n.e. - rzeźba n a z w a n a Sabiną - r e p r e z e n t u j e j e d n o z najwyższych estetycz nych d o k o n a ń zachodniej cywilizacji. J e s t w y r a z e m p i ę k n a nie s k a ż o n e g o religijnym d o g m a t e m , mającym w p ł y w na sztukę powstającą później p o d skrzydłami Kościoła rzymskokatolickiego. Wytrawny a r t y z m dzieła jest oczy wisty. Nie ma w n i m prostych linii, wszystkie są giętkie i p ł y n n e , a p a n o w a n i e rzeźbiarza n a d m a t e r i ą nie da się p o r ó w n a ć z niczym, co p o w s t a ł o , z a n i m Bernini w 1644 roku wyrzeźbił świętą Teresę. M i m o to rzeźba jawi się jako dość statyczna i nieco ciężka. Jest w niej nie zwykłe piękno, a w a r t o wiedzieć, że gdy została stworzona, była p o m a l o w a n a jak egipska m u m i a , przybrana w bogaty strój, niczym m a n e k i n z wystawy salo nu FCUK - jednakże jej rysy nasuwają myśl o obecności bardziej boskiego niż erotycznego e l e m e n t u . Pamiętajmy jednak, że dla Greków piękno symbolizo wało dobro. A teraz dwa i n n e p r z e d s t a w i e n i a piękności: Narodziny Wenus Botticellego ( n a m a l o w a n e w 1485 roku dla prywatnej rezydencji - Villa Lorenzi di Pierfrancesco - znajduje się teraz w Galerii Uffizi we Florencji) oraz p o c h o dząca z 1514 roku Nimfa Galatea Rafaela (zdobi Villa Farnesina w R z y m i e ) . Postaci te mają dość ciężkie kończyny i korpusy, a j e d n a k d o s t r z e c m o ż n a p o d o b i e ń s t w o urody W e n u s i Cindy Crawford, co pozwala z r o z u m i e ć , na czym polega ponadczasowy aspekt urody. U d a ł e m się do M e t r o p o l i t a n M u s e u m of Art, pragnąc uzyskać p o t w i e r d z e nie tezy o nieprzystawalności greckiej sztuki i jej wyrazu p i ę k n a do naszych czasów. Klasyczne p i ę k n o należy do epoki starożytnych Greków: bliższe współczesnego n a m ideału są dzieła r e n e s a n s o w e . Galatea Rafaela i W e n u s Botticellego były s u p e r m o d e l k a m i XV i XVI stulecia, a ich „wybiegiem" są teraz sale m u z e ó w . W czasach sprzed fotografii nie m o g l i ś m y ich j e d n a k p o dziwiać, nie stając przed oryginalnym d z i e ł e m (obecnie m o ż l i w a jest sytuacja o d w r o t n a : to dziwne, że w y o b r a ż a m y sobie dzisiaj, iż w i e m y o dziełach sztuki 34 FRONDA 41 tak wiele, poznając je na reprodukcjach, a nie w b e z p o ś r e d n i m kontakcie, jak to było z a m i e r z o n e ) . Współczesna W e n u s i Galatea są szczuplejsze, a ich policzki są lepiej wyrzeźbione. Ale widzimy też, że w XVII wieku Bernini tworzył postacie kobiece, jak choćby Dafne, n i e m a l „ z a g ł o d z o n e " , o m ł o d o c i a n y c h rysach przywodzących na myśl Kate M o s s . N a t o m i a s t s z t u k a w s p ó ł c z e s n a n i e stara się już odtwarzać rzeczywistej ludzkiej urody, a z a m i a s t t e g o apeluje s y m b o licznie do naszej wyobraźni. Stoję przed w i t r y n ą sklepu Max M a r a na Via C o n d o t t i w Rzymie, n i e dalej niż piętnaście m i n u t m a r s z u od fontanny Berniniego na Piazza N a v o n a . W witrynie stoi m a n e k i n o proporcjach s u p e r m o d e l k i . C z y m się r ó ż n i od Sabiny? Tutaj, w tym manekinie, obecny jest duch współczesnego Praksytelesa (Praksyteles był greckim rzeźbiarzem z IV wieku p.n.e., który zasłynął między innymi posągiem Afrodyty). Podobnie jak luksusowy manekin krawiecki, Sabina i greckie boginie były wymalowane i wystrojone, aby stać się obiektami podziwu. W m a n e k i n i e t y m nie ma żadnej artystycznej zasługi. To figura na kształt robota, p r o d u k o w a n a m a s o w o , p o z b a w i o n a s u t k ó w i o r g a n ó w płciowych. N i e próbuje też przekazywać emocji, jak rzeźby Berniniego. Niczym lalka Barbie, jest kanciasta i r o z p o z n a w a l n a jako kobieta jedynie po cechach drugorzęd nych. M i m o to w a r t a jest uwagi, bo s t a n o w i obraz i wzorzec urody, k t ó r y p o w i n i e n zajmować p o c z e s n e miejsce w M e t r o p o l i t a n M u s e u m przez kolejne dwa tysiące lat, stojąc o b o k posągu Sabiny w salach grecko-rzymskiej galerii. LAURENCE KIRWAN T Ł U M A C Z E N I E A L E K S A N D R A KOWALSKA Artykuł L a u r e n c e a K i r w a n a jest częścią książki Bez skazy. Chirurgia plastyczna bez tajemnic. Poznań 2 0 0 6 . Publikujemy go dzięki uprzejmości w y d a w n i c t w a Vesper. Oto wielka ironia „ewolucji" drogą chirurgii plastycznej: dwoje dorosłych ludzi z pięknymi, chirurgicznie pomniej szonymi nosami może mieć dzieci o dużych nosach. Dzie ci rosną i stają się podobne do swoich rodziców takich, ja kimi byli przed operacją. Jednakże ci, którzy mogą sobie pozwolić na zabiegi chirurgii plastycznej, wciąż mają nie proporcjonalnie duży wpływ na społeczeństwo, a wiele osób z tej grupy wręcz ustanawia normy dla całej reszty. Szermierka skalpelem MAREK HORODNICZY Chirurgia plastyczna (inaczej: chirurgia kosmetyczna) stalą się dzisiaj t a k wpływowa i d o c h o d o w a , że oprócz s t a n d a r d o w y c h d z i a ł a ń promocyjnych wy m a g a w s p o m a g a n i a p o p r z e z t w o r z e n i e „przyjaznej atmosfery m e d i a l n e j " . Ma to na celu u ś w i a d o m i e n i e potencjalnym klient (k) o m , że t e n rodzaj ingerencji chirurgicznej poza tym, że upiększa, wyszczupla, liftinguje i odsysa, popra wia również s a m o p o c z u c i e . Zabiegi promocyjne, o k t ó r y c h m o w a , w i d o c z n e są z a r ó w n o w life-style'owej prasie kobiecej, telewizji ( p r o g r a m y The Swan, Plastik Burgery Live, Extreme Makeover), jak i produkcjach filmowych (nawet w polskim serialu Na dobre i na złe) czy Internecie. Nie inaczej jest z książką d o k t o r a L a u r e n c e ' a Kirwana p t . Bez skazy. A u t o r to znany chirurg plastyczny, operujący pacjentów po o b u s t r o n a c h Atlantyku. Wydawca zaznacza p o n a d t o , ż e jako a u t o r y t e t m a o n znaczący w p ł y w n a opinię publiczną, promując p r o b l e m a t y k ę chirurgii kosmetycznej w m e d i a c h elektronicznych. I p e w n i e byłaby to książka jakich wiele, gdyby n i e z d r o w y 36 F R O N D A 41 sceptycyzm autora, przezierający (nieświadomie?) przez jej karty. C h i r u r g do strzega wiele negatywnych a s p e k t ó w swojej działalności, a uwagi, k t ó r e for mułuje, ubiera w sarkazm i ironię. Wartość owych diagnoz jest t y m większa, że głosi je ktoś, kto z operacjami plastycznymi jest bardziej niż za p a n brat. N a t u r a l n i e gros książki s t a n o w i ą opisy t e c h n i c z n e k o n k r e t n y c h zabiegów (na przykładach gwiazd f o r m a t u Nicole Kidman, S h a r o n S t o n e czy M a d o n n y ) , wskazówki, co zrobić, żeby nie trafić na chirurga h o c h s z t a p l e r a , itp. Jednak jej walor krytyczny m u s i p r o w o k o w a ć do refleksji n a w e t kogoś, k t o całym sercem sprzyja „szermierce skalpelem". Przyjrzyjmy się t e m u bliżej. Life in Pląsie is Fantastic Dyktat piękności jest dzisiaj czymś najzupełniej oczywistym. J a s n e wydaje się, że p r e z e n t e r na wizji nie m o ż e straszyć, a a k t o r k a w scenie łóżkowej p o w o d o w a ć u widza odwracania w z r o k u . I n n a rzecz, czy najpierw było za p o t r z e b o w a n i e na sceny łóżkowe i p r e z e n t e r ó w s u p e r m a n ó w , czy o d w r o t n i e - takie z a p o t r z e b o w a n i e wytworzyli oni sami. W tej chwili nie j e s t to i s t o t n e . Bez wątpienia w t ł o powyższych p r o c e s ó w wpisany jest b u d y n e k kliniki chi rurgii plastycznej i to nie tylko jako miejsce dla wybrańców. P r o b l e m staje się znacznie szerszy, m o ż n a powiedzieć społeczny. Kirwan na początku książki u d e r z a w s a m o sedno, boleśnie p u n k t u j ą c s z t u c z n o ś ć m e n t a l n o ś c i operacyjnoplastycznej: Jaki kulturowy wpływ wywarła na nas rewolucja w dziedzinie urody? Jak tego rodzaju sztuczne „samoulepszanie" ma się do teorii Darwina? Poprzez ten nie-calkiem-naturalny dobór tworzymy pewien ewolucyj ny imperatyw, zgodnie z którym piękni ludzie wymagają tego samego od swoich partnerów. Niezależne finansowo kobiety nie wybierają mężczyzn, kierując się ich zdolnością do zapewnienia bezpieczeństwa i utrzymania domu. Chcą partnerów, którzy dostarczą im dobrej roz rywki w łóżku i będą się nieźle prezentować przy stole w restauracji. Każda część męskiego i kobiecego ciała ma swój doskonały wzorzec, estetyczny ideał, który albo staramy się osiągnąć, albo musimy świa domie zignorować. Zabiegi chirurgiczne mogą sprawić, że nasze ciała będą coraz bliższe tym ideałom - a jednak proces ten nie ma wpływu na dziedziczenie. ZIMA 2006 37" W tym miejscu Kirwan rzuca n o w e światło na toczący cywilizację z a c h o d n i ą od wielu lat p r o b l e m starzenia się społeczeństw. Okazuje się, że u j e m n y przy rost n a t u r a l n y oprócz oczywistych przyczyn związanych z p o s t ę p e m m e n t a l ności konsumpcyjnej ma również swoje bardziej s u b t e l n e , n i e e k o n o m i c z n e tło: Prawda jest taka, że „piękni" ludzie - przedsiębiorczy, ambitni, bogaci - niekoniecznie miewają więcej dzieci. W innych, nie należących do świata zachodniego kulturach - gdzie dopuszczalne bywa także posiada nie kilku żon - przychodzi na świat znacznie więcej dzieci, a zarazem nie aspiruje się tak bardzo do naszych ideałów fizycznej urody. Oto wielka ironia „ewolucji" drogą chirurgii plastycznej: dwoje dorosłych z piękny mi, chirurgicznie pomniejszonymi nosami może mieć dzieci o dużych nosach. Dzieci rosną i stają się podobne do swoich rodziców takich, jaki mi byli przed operacją. Często jesteśmy świadkami podobnych sytuacji. Jednakże ci, którzy mogą sobie pozwolić na zabiegi chirurgii plastycznej, wciąż mają nieproporcjonalnie duży wpływ na społeczeństwo, a wiele osób z tej grupy wręcz ustanawia normy dla całej reszty. Historia choroby Należy rozpocząć od konstatacji, że tradycyjna chirurgia rekonstrukcyjna, która szczyt świetności przeżywała w okresie II wojny światowej, z o s t a ł a całkowicie wyparta przez chirurgię „upiększającą". Chirurgia r e k o n s t r u k cyjna stawała wówczas p r z e d p o s p o l i t y m wręcz p r o b l e m e m o p e r o w a n i a pilotów ciężko poparzonych w kokpitach myśliwców typu Spitfire. Rozkazy d o w ó d z t w a mówiły wyraźnie, że w związku z b r a k a m i s p r z ę t o w y m i piloci zobowiązani są do „oszczędzania" samolotów. Wobec tego z a m i a s t używać spadochronów, często lądowali w płonących maszynach, narażając się na poparzenia. W t e d y p o ł o ż o n o f u n d a m e n t y p o d chirurgię plastyczną. Pytanie jednak, jak to się stało, że zabiegi o c h a r a k t e r z e rekonstrukcyjnym, a więc przywracające zdrowie, przeistoczyły się w gigantyczny biznes p o d szyl d e m „chirurgia plastyczna"? O t ó ż Kirwan wskazuje na fakt, że s p o r a część chirurgów, którzy wykonywali pionierskie operacje, po zakończeniu wojny zapragnęła k o n t y n u o w a ć tę praktykę. Wciąż j e d n a k oprócz zabiegów t e g o 38 FRONDA 41 typu wykonywali tradycyjne operacje. P r z e ł o m e m było wydanie w 1976 roku pracy pod t y t u ł e m Estetyczna chirurgia plastyczna (Aestetic Plastic Surgery) Toma Reesa. Jej wyjątkowość polegała na tym, że chirurgia k o s m e t y c z n a zo stała w niej p o t r a k t o w a n a jako o d r ę b n a gałąź medycyny. Tym s a m y m z o s t a ł a bardzo dowartościowana. Książka s t a n o w i ł a wyczerpujące s t u d i u m w tej dziedzinie i stała się dla niej k a m i e n i e m m i l o w y m . Od tej p o r y rozpoczął się proces s t o p n i o w e g o wypierania chirurgii rekonstrukcyjnej przez chirurgię kosmetyczną. Dzisiaj - twierdzi Kirwan - m o ż n a s w o b o d n i e przewidywać, że w ciągu kolejnych 20 lat chirurgia rekonstrukcyjna stanie się specjalnością niemal z a p o m n i a n ą . Przywołując przykład S t a n ó w Zjednoczonych, zauważa, że t r e n d taki narzucają firmy ubezpieczeniowe tworzące określony s c h e m a t Z I M A 2006 39 rozliczeń, na skutek którego chirurdzy plastyczni nie otrzymują odpowied niej refundacji za długie, s k o m p l i k o w a n e i t r u d n e operacje. Dlatego w ł a ś n i e większość c h i r u r g ó w p r z e n i o s ł o się na g r u n t nierefundowanej przez ubezpie czenia płatnej praktyki. Efekt jest taki, że większość prywatnych c h i r u r g ó w plastycznych porzuciło chirurgię rekonstrukcyjną, k t ó r a p r a k t y k o w a n a jest już właściwie tylko i wyłącznie w klinikach uniwersyteckich i w o ś r o d k a c h państwowej służby zdrowia. Charakterystyka manekina Laurence Kirwan w swojej książce p r e z e n t u j e przekonujący katalog cech cha rakterystycznych dla m e n t a l n o ś c i operacyjnoplastycznej. O t ó ż okazuje się, że ów dyktat p i ę k n a swoje korzenie zapuścił znacznie głębiej, niż wygląda to na pierwszy rzut oka. A u t o r książki twierdzi p r z e d e wszystkim, że ż a d n a z przy czyn d y n a m i c z n e g o rozwoju chirurgii plastycznej... nie ma związku z r o z w o j e m medycyny. Związana jest raczej z p r z e m i a n a m i społecznymi. Pisze n p . : „Weźmy p o d uwagę choćby t o : co o s i e m s e k u n d j e d n o dziecko z niegdysiej szego baby-boomu kończy dziś pięćdziesiąt l a t " . Oczywiście jest to d o p i e r o wierzchołek góry lodowej. Kirwan rozpoczyna swoją wyliczankę od p o w s z e c h n e g o pragnienia bycia „seksualnie atrakcyjnym". Do podstawowych m o t y w ó w korzystania z u s ł u g chirurgów zalicza dążenie do poprawienia swego wyglądu, tak by m ó c sku teczniej wywierać wrażenie na płci przeciwnej. Dzięki t e m u - twierdzi chirurg - rozwija się również m o d a i sztuka makijażu. Przy okazji zwraca uwagę na fakt, że bardzo liczna klientela salonów chirurgii plastycznej rekrutuje się ze środowisk homoseksualnych, które od p e w n e g o czasu mają o g r o m n y wpływ na świat m o d y i styl. Ciekawe w tym kontekście jest również p e w n e spostrzeżenie natury psychologicznej. Mianowicie - żadna kobieta nie przyjdzie do chirurga plastycznego zaraz po tym, gdy jej mąż powie: „Kochanie, uważam, że wyglą dasz okropnie. Powinnaś coś z tym zrobić". Najpierw się z n i m rozwiedzie, a dopiero po rozwodzie zwróci się do chirurga. Często uciekanie się do tego typu zabiegów s p o w o d o w a n e jest życiem w nieszczęśliwym związku. Tutaj m a m y sytuację o d w r o t n ą do przedstawionej powyżej - mąż nigdy nie zażąda od żony p o d d a n i a się operacji plastycznej, ale żona myśli, że on tego chce: 40 F R O N D A 41 Scenariusz, w którym mąż jest zawsze nieobecny, pozwalając żonie samotnie wydawać pieniądze na zakupy i rozrywki, jest aż nadto typo wy. Kiedy żona kupi już sobie wszystkie futra, ubrania i biżuterię, na których jej zależy, zaczyna trwonić pieniądze na stole operacyjnym. Ciekawym m o t y w e m korzystania z u s ł u g c h i r u r g ó w plastycznych jest z m i a n a wizerunku. Kirwan przywołuje przykład pewnej angielskiej niani, k t ó r a - jak twierdzi - dzięki operacji n o s a z m i e n i ł a n a r z e c z o n e g o motocyklistę na ban kowca. W tym wypadku r e z u l t a t zabiegu o d m i e n i ł nie tylko jej wygląd, lecz również cale życie, bo dał jej poczucie p e w n o ś c i siebie i n a t c h n ą ł o d w a g ą do nawiązania relacji z i n n ą w a r s t w ą społeczną. Motywacja jest tu z a t e m na stępująca: jeśli p o d d a m się operacji plastycznej, u z y s k a m gwarancję bardziej interesującego i p e ł n e g o sukcesów życia. Jeśli w otoczeniu kogoś, k t o dotychczas n a w e t nie pomyślałaby o zabiegu chirurgicznym, pojawią się osoby o d m ł o d z o n e , będzie on p o d presją tych osób. W takiej sytuacji t e n ktoś, właściwie w stu p r o c e n t a c h akceptujący swój wygląd, w końcu zechce się d o s t o s o w a ć do środowiska, w k t ó r y m przebywa. Autor książki ukazuje następującą analogię: Myślę, że można porównać korzystanie z usług chirurgii plastycznej do jazdy ferrari. Dlaczego kupujemy samochody ferrari? Żeby dorównać sąsiadom, albo okazać się od nich lepsi. Oczywiście, wspaniale się nim jeździ, ale największą frajdę sprawiają nam ludzkie spojrzenia. W ferra ri nie ma wiele miejsca z tylu, nie jest specjalnie wygodnie - nie może my nawet jechać dużo szybciej niż inni, a w każdym razie nie w takim mieście jak Londyn... a jednak czujemy się lepsi, gdyż spojrzenia te mówią, że musimy czuć się lepsi. Coraz częściej również zdarza się, że operacja plastyczna staje się rodzajem ozdoby w relacjach społecznych. Wytycza o n a granicę m i e d z y tymi, którzy mają ją za sobą, a tymi, którzy jej nie przeszli. Operacja przyjmuje w t e d y cha rakter niemal inicjacyjny. O s o b a po zabiegu zważa na wszystko, co je, regu larnie wyprawia się na zakupy, śledząc najnowsze t r e n d y w m o d z i e , a p r z e d e wszystkim wypatruje twarzy, k t ó r e mogłyby być ładniejsze od jej w ł a s n e j . Z I M A 2006 41 Kirwan zwraca uwagę na istnienie swoistego kodu chirurgii plastycznej. Zmienia się on w zależności od wieku. Każdy potencjalny klient pragnie jakie goś charakterystycznego rysu twarzy lub innej części ciała - takiego a takiego nosa, takich a takich piersi. Skłonność do posługiwania się tym k o d e m chirurg wywodzi z konformistycznych p o s t a w charakterystycznych dla wieku dojrze wania (podobny ubiór, sposób zachowania, m ó w i e n i a ) . Trend w ś r ó d nastolatek jest taki, że trzeba „należeć do grupy". Oznacza to szczupłą figurę, zgrabny nos, piersi i pupę. Nosy koryguje się już na etapie d o r a s t a n i a (przed 18. ro kiem życia). Zaznacza się wtedy wyraźny podział na dzieci mające rodziców, których na to stać, oraz dzieci, które m u s z ą poczekać do dorosłości, by opłacić sobie wszystko s a m e m u . Zdarza się również, że rodzice nastolatek - głównie z Teksasu - robią swoim córkom na 16. (!) urodziny p r e z e n t w postaci operacji powiększenia piersi. Żeby być cool, trzeba mieć też o d p o w i e d n i e u d a i kształtne wargi. Kolejna grupa wiekowa (ok. 30 lat) bardzo o siebie dba, wiec jej przed stawiciele decydują się zwykle jedynie na zabiegi uwydatnienia warg i zastrzyki z botoksu. Panie w wieku lat 40 zazwyczaj pamiętają o liftingu policzków, gdyż n a d m i a r skóry nie jest jeszcze zbyt duży. W końcu osoby po pięćdziesiątce najczęściej, statystycznie rzecz biorąc, poddają się korekcji powiek, w o r k ó w p o d oczami oraz zabiegowi usu nięcia n a d m i a r u skóry na górnych powiekach. Plastikowa przyszłość Laurence Kirwan jest przekonany, że b o o m na chirurgię plastyczną jest spowodowany gigan tycznym popytem. Tym samym przeczy tezie, że winni są tutaj specjaliści od skalpela: Lekarze nie wymyślili chirurgii pla stycznej: oni opracowali rozwiązania określonych problemów zgłaszanych przez ludzi. Gdyby wszyscy byli w petni szczę śliwi i pogodzeni ze swoim starzeniem, nikt nie chciałby wy glądać inaczej, wówczas nie zaistniałby lifting twarzy jako typ operacji chirurgicznej. Tę opinię potwierdzają również w e d ł u g Kirwana fakty. O t ó ż przez trzy miesiące po zamachach na W T C niektórzy chirurdzy nie mieli ani jednego pacjenta. Części z nich groziło n a w e t wypad nięcie z branży. Ludzie mieli wówczas i n n e priorytety niż poprawianie swojego wyglądu, skutkiem czego chirur gia plastyczna w N o w y m Jorku znalazła się w impasie. Później - kontynuuje - zaistniał efekt odwrotny, mia nowicie ludzie otrząsnęli się z szoku i stwierdzili, że skoro grozi im niebezpieczeństwo n a w e t wtedy, gdy siedzą przy biurku w pracy, to lepiej jest wydać pieniądze na operację i... u m r z e ć jako ktoś (przynajmniej we wła snym m n i e m a n i u ) piękny. W niedalekiej przyszłości m o ż e m y mieć do czynienia z i n n y m ciekawym procesem. Po trosze widać to już dzisiaj: ludzi chirurgicznie „ u l e p s z o n y c h " będzie coraz trudniej odróżnić od n a t u r a l n i e m ł o d y c h i pięknych: Tym samym schemat starszych mężczyzn nawiązujących romanse z młodymi kobietami będzie często ulegał odwróceniu, jak w przypad ku Demi Moore, Melanie Griffith czy Cameron Diaz. Atutem mężczyzn była władza i pieniądze, kobiety stawiają raczej na wygląd. Tak więc postać Mrs. Robinson z Absolwenta jest ciągle żywa - i wygląda równie dobrze, jak Anne Bankroft w tamtym filmie. Wśród mężczyzn atakowanych k o m p u t e r o w o ulepszanymi obrazkami kobiecej urody wyczuwa się coraz bardziej powszechny brak akceptacji niedoskonałości wyglądu kobiet spotykanych w rzeczywistości. Kobiety n a t o m i a s t m a s o w o pod dają się presji dostosowywania do „wzorca osoby pociągającej". Efektem tego jest postępujące ujednolicenie wyglądu. Azjaci pragną wyglądać bardziej po kaukasku, a także mieć europejskie powieki i bardziej w y d a t n e nosy. Afrykanie chcą mieć węższe nosy, prostsze włosy i jaśniejszą skórę. Typy kaukaskie zmie rzają ku ciemniejszej karnacji, delikatniejszym, bardziej azjatyckim n o s o m i powiekom. Większość kobiet typu kaukaskiego chce być b l o n d y n k a m i . . . Taką wyliczankę m o ż n a kontynuować w nieskończoność. Uzależnienie od korekt czy zmian wyglądu staje się coraz bardziej p o w s z e c h n e . Ostatecznie zaś zmierza do tego, by usprawnić i upiększyć narządy, które p o m i m o postępującego rozpadu cywilizacji wciąż przynoszą jaką taką rozkosz i zadowolenie: Na ulicach wielkich metropolii spodnie opuszczane są tak nisko, że przedziałek między pośladkami i okolice wzgórka ł o n o w e g o stają się powoli tymi obszarami ciała, których publiczne pokazywanie jest w pełni dozwolone. Jak dotąd żadna z płci nie wystawia jeszcze swoich genitaliów na widok publiczny - ale to tylko kwestia czasu. Pornografia jest w modzie, a perwersje stają się normą. W telewizji pokazywane są reklamy jakiejś dominy, wymierzającej klapsy podstarzałemu tluściochowi. Reklamy bielizny są przesadnie erotyczne. Powstał nowy dział chirurgii kosmetycznej, nazwany waginalnym odmładzaniem, zajmu jący się zwężaniem pochwy i powiększaniem punktu G, który to punkt 44 FRONDA 41 rywalizuje ponoć z łechtaczką w zdolności do wyzwalania kobiecego orgazmu. Golenie przez kobiety pach, nóg i okolic bikini natchnęło mężczyzn do golenia całego ciała. Klasyczna depilacja woskiem okolic bikini polega na usuwaniu niemal całego owłosienia poza wąziutkim jego paseczkiem, albo wręcz wszystkiego. Zaznacza się - u mężczyzn i u kobiet - tendencja do „zupełnej golizny". Rzeczywiście - naga mał pa ponownie staje się naga. Cyniczna uwaga, że wszystko zaczyna się i kończy na d u p i e , ma widać w wy padku chirurgii plastycznej p e ł n e u z a s a d n i e n i e . MAREK HORODNICZY Tekst na podstawie pracy Laurence'a K i r w a n a . Bez skazy. Chirurgia plastyczna bez tajemnic, Poznań 2006. Adidasik SYLWIA MISTEWICZ D a w n o , d a w n o t e m u , za górami, za lasami, za blokowiskami ze stali, n e o n o w y m i wystawami, s r e b r n y m i sztućcami, s a m o c h o d a m i , m a s z y n a m i pa rowymi, s u k n i a m i z tiulami, bryczkami i D z i k i m Z a c h o d e m , za Wielkimi Odkryciami, e p i d e m i a m i , ascetami, antykami, ł u k a m i t r i u m f a l n y m i i narzę dziami k a m i e n n y m i , w bliżej nie określonych okolicznościach czasu i miejsca żyła sobie p e w n a zła m a c o c h a z d w i e m a c ó r k a m i (bardzo przeciętnej urody) i pasierbicą (nieprzeciętnej u r o d y i w d z i ę k u ) . O w e dwie p a n n y n a d o b n e nie żyły s k r o m n i e , ale wygodnie. M a t k a ze s k r u p u l a t n o ś c i ą w ł a ś c i w ą dzisiejszym b a n k o m i organizacjom mafijnym ściągała k o m o r n e od m i e s z k a ń c ó w kamie46 F R O N D A 41 nicy. Była to kobieta s z a n o w a n a i cieszyła się d u ż y m a u t o r y t e t e m w mieście. Jej córki całe dnie spędzały na przeglądaniu się w lustrze, przebieraniu, czy taniu prasy kobiecej. A jak to m ó w i m ą d r e przysłowie: „Ktoś m u s i pracować, by spać mógł k t o ś " , a więc do r o b o t y z a p r z ę g n i ę t o pasierbicę, p o w s z e c h n i e z n a n ą pod i m i e n i e m Kopciuszek. Wyzysk klasy panującej był tak silny, że na sza biedaczka w ciągu d n i a nie m i a ł a n a w e t chwili w y t c h n i e n i a na rozważania n a t u r y filozoficznej czy poezję. Kiedy już jako tako z n a m y głównych b o h a t e r ó w , czas przystąpić do akcji właściwej: otóż w mieście p o s z ł a fama, że królewiczowi z n u d z i ł y się już h u l a n k i i swawole. Żołądek i w ą t r o b a j u ż nie te co kiedyś, w i n o nie cieszy, muzyka nie bawi, a cera p r z e s u s z o n a . J e d n y m s ł o w e m czas na stabiliza cję. Królewscy h e r o l d o w i e ogłosili w s z e m w o b e c i k a ż d e m u z osobna, iż na z a m k u odbędzie się bal, na k t ó r y m królewicz, przedstawiciel rodzimej dekadencji, obierze sobie m a ł ż o n k ę . N a s t ę p n i e dla p e w n o ś c i r o z w i e s z o n o plakaty. Wieść ta zaczęła żyć w ł a s n y m życiem. P o w t a r z a n a od o k n a do okna, od ucha do u c h a obeszła całe m i a s t o i d o t a r ł a także do złej macochy. Od razu rozpoczęto wielkie przygotowania do balu. W r u c h poszły m a s z y n y do szy cia, a najnowsze paryskie magazyny prześcigały się w o p u s t a c h cenowych. Polowano także na d o d a t k i - koronki, naszyjniki, pierścionki. O c h o m , a c h o m i e c h o m nie było końca. C h i r u r d z y plastyczni, salony fryzjerskie i kosmetycz ne pracowały dwadzieścia cztery godziny na d o b ę , a d o b a ta w y d ł u ż a ł a się o d w r o t n i e proporcjonalnie do czasu, jaki pozostał do „godziny z e r o " . D u c h zakupów i przygotowań oczywiście nie o m i n ą ł d o m u sióstr i m a c o chy. Kopciuszek co rusz d o k u p o w a ł n o w e tkaniny, to skręcał na papiloty, to z n ó w p r o s t o w a ł włosy sióstr. M a c o c h a p r z y g o t o w a ł a cały arsenał eliksirów nawilżających i odmładzających, p o s t a n o w i ł a też w s p o m ó c siły ziemskie b o skimi, oddając aż j e d n ą piątą d z i e n n y c h d o c h o d ó w na tacę w cichej intencji p o w o d z e n i a m i s t e r n e g o p l a n u . Wreszcie po wielu tygodniach przymiarek, de pilacji, zabiegów kosmetycznych i t p . wszystkie trzy na dwie godziny (trzeba było wziąć poprawkę na p r a w d o p o d o b n e korki na ulicach) p r z e d uroczystą inauguracją balu wsiadły do taksówki i odjechały. Kopciuszek został sam, no m o ż e nie sam, bo z b a ł a g a n e m , k t ó r y należało posprzątać. Cicho pochlipując n a d niesprawiedliwością dziejową, klasową i osobistą, dziewczyna śpiewała tak: ZIMA 2006 47 Och, gdybym to ja się urodziła królewną, przyoblekłabym na się sukienkę zwiewną, z królewiczem w tan, tan, tan na, na, na, och, tak, och, a jak! Śpiew t e n wdzięczny usłyszała w r ó ż k a o gołębim sercu i n a d l o s e m sieroty się użaliła. Weszła przez drzwi z a m k n i ę t e , wypowiedziała m a g i c z n e s ł o w a t a k cicho, że n a w e t cisza, nadstawiając uszu, nic nie usłyszała, po czym z zachwy tu n a d n o w y m wyglądem Kopciuszka aż spadła z t a b o r e t u , rozpadając się na pojedyncze dźwięki. Wróżka p o d a r o w a ł a dziewczynie także p i ę k n ą limuzynę, która w m i g p r z e n i o s ł a ją na zamek. W całej promocji był j e d e n szkopuł: ter m i n przydatności mijał o p ó ł n o c y . . . Bal już trwał w najlepsze. Po części oficjalnej przyszedł czas na party, m i m o to królewicz znudzony, ziewając, tylko od czasu do czasu wodził ocza mi po zgromadzonym tłumie. - Ach, co za n u d a ! - szeptał do siebie. Ale nagle, jak g r o m z jasnego nieba, bez zapowiedzi, całkowicie n i e n a t u ralnie i niebanalnie serce królewicza - przedstawiciela rodzimej dekadencji - zabiło szybciej, bo ujrzał zjawę jak z morfinistycznego s n u : piękną, zwiew ną, nierealną! Podbiegł do dziewczyny, ujął ją w p ó ł i p o p r o w a d z i ł na parkiet. Lud patrzył jak z a h i p n o t y z o w a n y na idealną p a r ę w i d o c z n ą na telebimach, a p a n n y szlochały, wiedząc, iż straciły j e d y n ą i n i e p o w t a r z a l n ą okazję na k r ó lewski ożenek. I wszystko byłoby cacy, gdyby nie to, że dziewoja, gdy zegary wybiły p ó ł n o c , uciekła, przedzierając się przez t ł u m zawistnych spojrzeń. Królewicz - j u ż nie w nastroju d e k a d e n c k i m , lecz marzycielskim, zażądał poszukiwań, ale strażnicy dworscy, z a m i a s t przyprowadzić mu dziewczynę, przynieśli tylko malusieńki, złoty adidasik. O p u s z c z o n y k o c h a n e k pogrążył się w rozpaczy. Gdy nazajutrz słońce w z n i o s ł o się n a d horyzont, obwieszczając n o w y dzień, m i a s t o już w r z a ł o od plotek: „Kim jest tajemnicza kobieta, co skradła serce naszego m o n a r c h y ? " . 48 F R O N D A 41 - Czy słyszała p a n i - pytała j e d n a kasjerka d r u g ą - że nasz królewicz w r a z ze świtą przeczesuje blok po bloku, prosząc o p r z y m i e r z e n i e adidasika każdą panienkę? Ale ż a d n a z d a m włożyć go nie potrafiła. Prawie zrezygnowany n a s t ę p c a t r o n u stanął przed o s t a t n i m d o m e m - k a m i e n i c ą macochy. G o s p o d y n i d o m u zaprasza, częstuje kawą i pączkiem, a Kopciuszka wypędza do k u c h n i , skąd ta przez dziurkę od klucza m o ż e o b s e r w o w a ć całą farsę. Wreszcie po krótkiej, acz miłej pogawędce pierwsza z sióstr m i e r z y bucik, ale jej s t o p a za nic nie m o ż e się w n i m zmieścić. Królewicz p o d c h o d z i z a t e m do drugiej z córek m a cochy, ale ta z sarkastycznym u ś m i e c h e m , o p a r t a t e a t r a l n i e o framugę o k n a przecząco kręci głową. O d m ó w i ć królewiczowi, p r z y s z ł e m u władcy kraju, toż to n i e p o d o b n a ! A musicie wiedzieć, że królewicz był c h ł o p c e m apodyktycz nym, choć zarazem czarującym. - N a l e g a m . . . nie? Błagam... nie? P r o s z ę . . . Ale o n a z jeszcze większym s z y d e r s t w e m śmieje się w głos, aż do roz p u k u żołądka i jelit, do s k r ę t u kiszek, wypieków na twarzy. N a g l e przestaje. Milknie. W końcu o t w i e r a usta: - Teraz ty mnie posłuchaj, królewiczu, ty bawole i ośle. (Podnosi długą, czar ną sukienkę). Spójrz na tę łydkę. Czy widziałeś coś bardziej p o n ę t n e g o i apetycz nego? I po co ci ta tragikomedia z adidasikiem? Ty zasrany nieudaczniku! W jednej chwili królewicz z r o z u m i a ł wszystko. I stał się mężczyzną. SYLWIA MISTEWICZ HOROSKOP dla Ciebie czyli historie niesamowite Kozioł Kiedy j u ż ukończy o b r z ę d p r z e b ł a g a n i a n a d Miejscem Świętym, N a m i o t e m Spotkania i o ł t a r z e m , każe przypro wadzić żywego kozła. A a r o n p o ł o ż y obie ręce na głowę żywego kozła, wyzna n a d n i m wszystkie winy Izraelitów, wszystkie ich p r z e s t ę p s t w a dotyczące wszelkich ich grze chów, włoży je na głowę kozła i każe człowiekowi do t e g o p r z e z n a c z o n e m u wypędzić go na p u s t y n i ę . W t e n s p o s ó b kozioł zabierze z sobą wszystkie ich winy do ziemi bez p ł o d n e j . Ó w człowiek wypędzi kozła n a p u s t y n i ę . Kpt 16. 2 0 - 2 2 Barany Do was zaś, owce moje, tak m ó w i Pan Bóg: O t o Ja osądzę poszczególne owce, barany i kozły. Czyż to w a m m o ż e mało, że spasacie najlepsze pastwisko, by resztę swego pastwiska zdeptać swoimi stopami, że pijecie czystą wodę, by resztę zmącić stopami? A owce moje m u s z ą spasać to, co wy zdeptaliście waszymi stopami, i pić to, coście zmącili waszymi stopami. Dlatego Pan Bóg tak m ó w i do nich: O t o Ja sam będę prowadził sąd pomiędzy owcą tłustą a owcą chudą. Ponieważ wszystkie zwierzęta słabe odpychaliście bokiem i plecami i popychaliście je swoimi rogami, tak że je przepędzaliście, dlatego chcę p o m ó c m o i m owcom, by już więcej nie stawały się łupem; osądzę poszczególne owce. Ez34, 50 17-22 F R O N D A 41 Woły Zbliżała się p o r a Paschy żydowskiej i J e z u s u d a ł się do Jerozolimy. W świątyni n a p o t k a ł siedzących za s t o ł a m i b a n k i e r ó w oraz tych, którzy sprzedawali woły, b a r a n k i i gołębie. Wówczas sporządziwszy sobie bicz ze sznur ków, powypędzał wszystkich ze świątyni, także b a r a n k i i woły, porozrzucał m o n e t y bankierów, a stoły powyw racał. Do tych zaś, którzy sprzedawali gołębie, rzekł: «Weźcie to stąd, a nie róbcie z d o m u m e g o Ojca targo wiska!* Uczniowie Jego p r z y p o m n i e l i sobie, że n a p i s a n o : Gorliwość o d o m Twój p o c h ł o n i e M n i e . J 2, 1 3 - 1 7 Bliźnięta Sprawiedliwi, wołajcie r a d o ś n i e na cześć Pana, p r a w y m przystoi p i e ś ń chwały. Sławcie Pana na cytrze, śpiewajcie Mu przy harfie o dziesięciu s t r u n a c h . Śpiewajcie J e m u p i e ś ń n o w ą , p e ł n y m g ł o s e m pięknie M u śpiewajcie! Bo s ł o w o Pana jest prawe, a każde Jego dzieło n i e z a w o d n e . On miłuje p r a w o i sprawiedliwość ziemia jest p e ł n a łaskawości Pańskiej. Przez s ł o w o Pana p o w s t a ł y n i e b i o s a Ps 3 3 . 1-6 Skorpion Wróciło siedemdziesięciu d w ó c h z radością m ó w i ą c : «Panie, przez wzgląd na Twoje imię, n a w e t złe d u c h y n a m się poddają». W t e d y rzekł do nich: «Widzialem szatana, spadającego z n i e b a jak błyskawica. O t o d a ł e m w a m wła51 dzę stąpania po w ę ż a c h i skorpionach, i po całej p o t ę d z e przeciwnika, a nic w a m nie zaszkodzi. J e d n a k nie z t e g o się cieszcie, że d u c h y się w a m poddają, lecz cieszcie się, że wasze i m i o n a zapisane są w niebie». t k 10. 1 7 - 2 0 Panny W t e d y p o d o b n e będzie królestwo niebieskie do dziesięciu panien, które wzięły swoje lampy i wyszły na spotkanie p a n a m ł o d e g o . Pięć z nich było nierozsądnych, a pięć roz tropnych. Nierozsądne wzięły lampy, ale nie wzięły z sobą oliwy. Roztropne zaś r a z e m z l a m p a m i zabrały również oli wę w naczyniach. Gdy się pan m ł o d y opóźniał, z m o r z o n e s n e m wszystkie zasnęły. Lecz o północy rozległo się woła nie: „Pan m ł o d y idzie, wyjdźcie mu na s p o t k a n i e ! " W t e d y powstały wszystkie o w e p a n n y i opatrzyły swe lampy. A nierozsądne rzekły do roztropnych: „Użyczcie n a m swej oliwy, bo nasze lampy gasną". Odpowiedziały r o z t r o p n e : „Mogłoby i n a m , i w a m nie wystarczyć. Idźcie raczej do sprzedających i kupcie sobie!" Gdy o n e szły kupić, nadszedł p a n młody. Te, które były gotowe, weszły z n i m na ucztę weselną, i drzwi z a m k n i ę t o . W końcu n a d c h o d z ą i pozo stałe panny, prosząc: „Panie, panie, otwórz n a m ! " Lecz on odpowiedział: „Zaprawdę, p o w i a d a m w a m , nie z n a m w a s " . Czuwajcie więc, bo nie znacie dnia ani godziny. M t 2 5 . 1-13 Prze-Wodnik Ten mu odpowiedział: «Nie m o g ę iść z tobą, lecz wrócę ra czej do m e g o kraju i do mojej rodziny». «Nie opuszczaj nas - rzekł Mojżesz - ty bowiem znasz miejsca na pustyni, gdzie m o ż e m y rozbić obóz, ty będziesz naszym przewodnikiem. Lb 10. 3 0 - 3 1 52 FRONDA 41 Lew Nie m a b o w i e m głowy n a d głowę w ę ż a i nie ma gniewu n a d gniew nieprzyjaciela. Wolałbym mieszkać z l w e m i s m o k i e m , niż mieszkać z ż o n ą p r z e w r o t n ą . Złość kobiety z m i e n i a wyraz jej twarzy, zeszpecą jej oblicze na kształt niedźwiedzia. Syr25. 15-17 Rak(a) Słyszeliście, że powiedziano przodkom: Nie zabijaj!; a kto by się dopuścił zabójstwa, podlega sądowi. A Ja w a m powiadam: Każdy, kto się gniewa na swego brata, podlega sądowi. A kto by rzekł swemu bratu: Raka, podlega Wysokiej Radzie. A kto by mu rzekł: „Bezbożniku", podlega karze piekła ognistego. Mt 5 , 2 1 - 2 2 Ryba I poszedł chłopiec, a razem z n i m anioł, a także i pies wy szedł z n i m i podróżował razem z nimi. Tak podróżowali obaj i zastała ich pierwsza noc, i przenocowali nad rzeką Tygrys. Chłopiec wszedł do rzeki Tygrys, aby umyć sobie nogi. Wtedy wynurzyła się z wody wielka ryba i chciała odgryźć nogę chłopca. Na to on krzyknął. A anioł rzekł chłopcu: «Uchwyć ją i nie puszczaj tej ryby!» I uchwycił chłopiec moc no rybę i wyciągnął ją na ląd. Wtedy powiedział mu znowu anioł: «Rozpłataj tę rybę i wyjmij z niej żółć, serce i wątrobę, i zostaw je przy sobie, a wnętrzności odrzuć! Żółć bowiem, serce i wątroba jej są pożytecznym lekarstwem». Młodzieniec rozpłatał rybę i położył razem żółć, serce i wątrobę. Część ryby upiekli i zjedli, a resztę z niej zachował zasoloną. Potem poszli obaj dalej, aż przyszli do Medii. A młodzieniec zapytał ZIMA 2006 53 anioła i rzekł m u : «Bracie Azariaszu, co za lekarstwo jest w sercu, w wątrobie i w żółci ryby?» A t e n mu odpowiedział: «Serce i wątrobę ryby spal przed mężczyzną lub kobietą, których opanował d e m o n lub zły duch, a zniknie opętanie i już nigdy nie zwiąże się z nim. A żółcią trzeba potrzeć oczy człowieka, które pokryło bielmo, d m u c h n ą ć p o t e m na nie, na to bielmo, a oczy będą zdrowe». T b 6. 1-9 (U)Waga Uwaga! Uchodźcy i n i e d o b i t k i z ziemi babilońskiej ogłaszają na Syjonie p o m s t ę Pana, Boga naszego, p o m s t ę za J e g o świątynię. Zwołajcie ł u c z n i k ó w przeciw Babilonowi! Wy wszyscy, co napinacie łuki, rozbijcie o b ó z d o k o ł a niego, by nie miał m o ż n o ś c i ucieczki. Odpłaćcie m u s t o s o w n i e d o jego p o s t ę p k ó w : wszystko, co on czynił, uczyńcie i j e m u ! A l b o w i e m był zuchwały w o b e c Pana, w o b e c Świętego Izraela. Jr 50. 2 8 - 2 9 Procarz (Frondeur) I oto, gdy wstał Filistyn, szedł i zbliżał się coraz bardziej ku Dawidowi, Dawid również pobiegł szybko na pole walki naprzeciw Filistyna. Potem sięgnął Dawid do torby paster skiej i wyjąwszy z niej kamień, wypuścił go z procy, trafiając Filistyna w czoło, tak że kamień utkwił w czole i Filistyn upadł twarzą na ziemię. Tak to Dawid odniósł zwycięstwo nad Filistynem procą i kamieniem; trafił Filistyna i zabił go, nie mając w ręku miecza. 1 Sm 17, 4 8 - 5 0 , Wszystkie cytaty pochodzą z Biblii Tysiąclecia. Bardzo wielu Żydów nie je w ogóle tylnych kończyn zarzynanych zwierząt, nawet tych koszernych z natu ry. Wynika to ze specyficznej interpretacji zawartego w 32 rozdziale Księgi Rodzaju opisu walki Jakuba z anio łem. W czasie tej walki Jakub został dotknięty w biodro i zaczął kuleć. Jedno ze ścięgien umiejscowione w udzie zwierzęcia nazywa się na pamiątkę tamtego wydarzenia „obumarłym" (lub „uschniętym") i jest ono niekoszerne. NIEkoszerne ścięgno ROZMOWA Z KS. PIOTREM B R I K S E M KS. PIOTR BRIKS - dr hab.. profesor Uniwersytetu Szczecińskiego na Wydziale Teologicznym, kierownik Katedry Egzegezy i Teologii Starego Testamentu. P o r o z m a w i a j m y o j e d z e n i u , a w z a s a d z i e , p o n i e w a ż j e s t Ksiądz b i b l i s t ą s p e c j a l i z u j ą c y m się w t e m a t y c e s t a r o t e s t a m e n t a l n e j , o t y m s p e c y f i c z n y m rodzaju pokarmu, j a k i m jest pożywienie koszerne. Żydzi czasów biblijnych nie j e d l i w i e l u p o k a r m ó w , które my, Polacy, u w a ż a m y z a s t a ł ą część j a d ł o 5(j FRONDA 41 spisu. Skąd się to brało? Dlaczego w j u d a i z m i e w s p ó ł c z e s n y m u w a ż a n o je (i wciąż się u w a ż a ) za nieczyste? Przede wszystkim t r z e b a zauważyć, że przepisy dotyczące dopuszczalności p o k a r m ó w do spożycia - czyli w ł a ś n i e koszerności - są częścią szerszego zbioru p r a w religijnych regulujących r ó ż n e sfery życia Żydów. W Starym Testamencie na 6 1 3 najróżniejszych p r z e p i s ó w p r a w a zaledwie 30 o d n o s i się do jedzenia. Pozostałe n o r m u j ą takie sprawy, jak n p . kult, s t o s u n k i społecz ne, r o d z i n n e , życie seksualne, z a c h o w a n i e w razie p o p e ł n i e n i a wykroczenia, w wypadku choroby i wiele innych. A więc s a m o pojęcie koszerności jest b a r d z o szerokie i oznacza wszystko, co jest p r a w n i e z a a k c e p t o w a n e . Dotyczyć m o ż e oprócz odżywiania także wszelkich s p r a w związanych z higieną, z d r o wiem, s p o s o b e m u b i e r a n i a się czy życiem i n t y m n y m . W t a k i m razie j a k a j e s t g e n e z a u k s z t a ł t o w a n i a się z a s a d koszerności w t y m szerszym w y m i a r z e ? Czy b y ł a to j a k a ś p r ó b a o d d z i e l e n i a sacrum od profan u m w życiu c o d z i e n n y m ? Dość p o w s z e c h n i e się przyjmuje, że wszystkie zasady czystości (koszerności) wynikają z zasad higienicznych, tyle że d o d a t k o w o o p a t r z o n y c h silną sankcją religijną. Biblijni Izraelici żyli w dość t r u d n y c h w a r u n k a c h n a t u r a l n y c h , na terenach, gdzie jest s t o s u n k o w o m a ł o w o d y i p a n u j ą wysokie t e m p e r a t u r y . Z a c h o w a n i e higieny i s u r o w y c h reguł s a n i t a r n y c h jest t a m a b s o l u t n i e ko nieczne. Żeby nie dopuścić do c h o r ó b , a n a w e t epidemii, zasady z d r o w o t n e o b w a r o w a n o religijnym t a b u . W c h o d z ą tu w grę r ó ż n e g o rodzaju obmycia, przepisy dotyczące z a c h o w a n i a w wypadku z a u w a ż e n i a pierwszych obja w ó w choroby, styczności ze z w ł o k a m i czy z padliną. W ś r ó d tych p r z e p i s ó w umieszcza się również te dotyczące spożywania p o k a r m ó w . D r u g i m n u r t e m , który w s p ó ł k s z t a ł t o w a ł zasady czystości, jest s p r a w a p i e r w o t n y c h l u b wtór nych o d n i e s i e ń sakralnych. Były o n e o d z w i e r c i e d l e n i e m tradycji, s t e r e o t y p ó w albo z a c h o w a ń symbolicznych, k t ó r e miały uwypuklić p o s z a n o w a n i e dla jakiegoś miejsca ( n p . o ł t a r z a czy świątyni), czasu ( n p . s z a b a t u ) albo dla jakie goś symbolu. Najczęściej obie płaszczyzny - h i g i e n i c z n o - s a n i t a r n a i religijna - wzajemnie się przenikały. Z biegiem czasu, w r a z z r o z p r z e s t r z e n i a n i e m się diaspory żydowskiej i z m i a n ą w a r u n k ó w życia, czynnik higieniczny tracił ZIMA 2006 57 znaczenie, a symboliczny odgrywał coraz większą rolę. N i e w o l n o z a p o m i n a ć jeszcze o aspekcie trzecim. N i e k t ó r e z p r z e p i s ó w dotyczących szeroko pojętej koszerności, lub jak k t o woli czystości, s t a n o w i ł y także s w o i s t ą o c h r o n ę reli gijną nie tylko dla ludzi, lecz także dla zwierząt. Kiedy i gdzie się narodziły z a s a d y koszerności? Czy n a l e ż ą o n e do specyfiki religii ż y d o w s k i e j , czy m o ż e są w ł a ś c i w e t a k ż e i n n y m n a r o d o m i religiom tamtych rejonów i czasów? Początki koszerności giną w m r o k a c h odległej przeszłości. Wówczas w ogóle te zasady nie były spisywane. Kiedy pojawiły się już w formie pisanej, n p . w literaturze sumeryjskiej, akadyjskiej czy fenickiej, to Izrael jako n a r ó d jesz cze nie istniał. Zjawisko, k t ó r e p o t e m Żydzi nazwali koszernością, wyprzedza pojawienie się n a r o d u wybranego, który z c z a s e m przejął je od swych sąsia dów. P o t e m w i e l o k r o t n i e je modyfikował i i n t e r p r e t o w a ł w s p o s ó b dla siebie właściwy. Z n a m y n i e p o r ó w n a n i e więcej p r z e p i s ó w dotyczących czystości n p . z t e r e n ó w M e z o p o t a m i i . Należy j e d n a k zauważyć, że t a m t e j s z e cywilizacje oddawały cześć s w o i m b ó s t w o m w setkach czy n a w e t tysiącach świątyń, z których większość m i a ł a w ł a s n ą specyfikę. W p o r ó w n a n i u z n i m i Izraelici zachowywali się raczej u m i a r k o w a n i e . D o p i e r o Izrael judaistyczny, t a l m u dyczny, r o z s ą d n e d o t ą d reguły czystości przekształcił w aracjonalną ideologię, n i e p o r ó w n y w a l n ą z d o k t r y n a m i innych n a r o d ó w ościennych. Czy mógłby Ksiądz przytoczyć j a k i e ś p r z y k ł a d y p r a k t y c z n e g o , higieniczne go w y t ł u m a c z e n i a z a s a d koszerności? Co mogłoby być niehigienicznego czy niestosownego w j e d z e n i u świńskiej golonki? Muszę zastrzec, że higieniczno-sanitarna geneza koszerności to tylko h i p o t e za, a wyjaśnienia dotyczące poszczególnych p r z e p i s ó w do dziś są żywo dys k u t o w a n e . Jeśli chodzi o świnie, p o d o b n o ich m i ę s o psuje się b a r d z o szybko, a d o d a t k o w o m o ż e być siedliskiem różnych pasożytów. Ze względu na k l i m a t jedzenie mięsa świń byłoby o b a r c z o n e zbyt wielkim ryzykiem zatrucia l u b choroby. N i e k o s z e r n e (czyli trefne) są r ó w n i e ż n p . robaki, gady, płazy, pa dlina i inne. O b o k a s p e k t ó w estetycznych n i e k t ó r e z tych p r z e p i s ó w miały 5g F R O N D A 41 e w i d e n t n y cel. N a przykład n i e k o s z e r n o ś ć r o b a k ó w m i a ł a z m u s i ć przygoto wującego posiłek do d o k ł a d n e g o s p r a w d z e n i a p r o d u k t ó w w p o s z u k i w a n i u części zarobaczonych. A niejedzenie k r w i , czyli np. k a s z a n k i czy k r w i s t e g o b e f s z t y k u ? Krew jest najczęściej kojarzona z o b r z ę d a m i religijnymi czy z symboliką reli gijną. Była o n a s y m b o l e m życia, w związku z t y m j e d z e n i e jej byłoby czymś a b s o l u t n i e n i e s t o s o w n y m , obrzydliwym. D l a t e g o nie tylko Żydzi, lecz w ogó le semici zachowywali się z d u ż y m d y s t a n s e m w o b e c wszystkiego, co było p o k r w a w i o n e - czy to była k r e w w jedzeniu, czy na człowieku, n p . w r a n i e . Wydaje się jednak, że to znaczenie symboliczne jest w t ó r n e i przynajmniej w wypadku pożywienia wydaje się m i e ć b a r d z o głębokie korzenie racjonalne - p r a w d o p o d o b n i e chodziło o t o , żeby nie jeść s u r o w e g o , n i e d o g o t o w a n e g o czy n i e d o s m a ż o n e g o mięsa. Z m u s z e n i e d o d o k ł a d n e g o p r z y g o t o w a n i a m i ę s a miało chronić przed zarazkami. W późniejszym okresie Izraelici odwrócili tę zależność - obecnie z a n i m się m i ę s o upiecze, u s m a ż y czy ugotuje, t r z e b a je u p r z e d n i o pozbawić n a w e t najmniejszych o d r o b i n e k krwi. Czy z a s a d a , iż kobieta w czasie m e n s t r u a c j i j e s t n i e c z y s t a , w i ą ż e się w ł a ś n i e z szczególnym t r a k t o w a n i e m ludzkiej k r w i ? Także tutaj brak jest j e d n o z n a c z n e j o d p o w i e d z i . N i e s p o s ó b o b e c n i e ocenić, ile było w u z n a n i u miesiączkujących kobiet za nieczyste dbałości o higienę, a ile zwykłych u p r z e d z e ń . Przy okazji m o ż n a w s p o m n i e ć , że m e n s t r u a c j a kobiety wykluczała ją ze wszystkich n i e m a l czynności, z wyjątkiem tej najbar dziej związanej z higieną, czyli p r z y g o t o w y w a n i a jedzenia. N a k a r m i e n i e głod nej rodziny było ważniejsze niż zasady czystości. Przy okazji w a r t o zauważyć, że zakaz współżycia z k o b i e t ą w czasie miesiączki czy po p o r o d z i e s t a n o w i ł dla niej wybawienie z co najmniej krępującej sytuacji. Ten akurat przykład wyśmienicie ilustruje taki a s p e k t nieczystości, który z winą, n i e m o r a l n o ś c i ą czy n i e s t o s o w n o ś c i ą nie miał a b s o l u t n i e nic w s p ó l n e g o . Miesiączka kobiety, m i m o że czyniła ją nieczystą, ani nie była jej winą, ani w najmniejszym stop niu nie pozbawiała jej godności. ZIMA 2006 59 A j a k i e były inne z a s a d y koszerności w odniesieniu do sfery seksualnej i c z y m je w y t ł u m a c z y ć ? Seks był dla Izraelitów w y p e ł n i e n i e m Bożego planu, a k t e m o d b u d o w a n i a pierwotnej jedności człowieka. Był więc t a k ż e czynnością w p e w i e n s p o s ó b uświęconą. Jako taki podlegał też p e w n y m r y g o r o m religijnym, p r a w d o p o d o b n i e w znacznej większości u z a s a d n i o n y m racjonalnie. Pierwszą z a s a d ą dotyczącą (koszerności) seksu było p o w s t r z y m a n i e się od niego aż do chwili d o p e ł n i e n i a wszelkich formalności ślubnych oraz, z m a ł y m i wyjątkami, do współżycia wyłącznie w r a m a c h m a ł ż e ń s t w a . Jak już w s p o m n i a ł e m wcze śniej, seksu nie w o l n o jest uprawiać (ani n a w e t spać w j e d n y m łóżku) także w okresie menstruacji m a ł ż o n k i oraz w s i e d e m n a s t ę p n y c h d n i . P o d o b n i e po porodzie dziecka kobieta pozostaje nieczysta - s i e d e m d n i po u r o d z e n i u syna i czternaście po u r o d z e n i u córki. N o r m y pożycia m a ł ż e ń s k i e g o wyklu czają także wulgarność, nieobyczajność u b i o r u , b r a k s k r o m n o ś c i i wszelkie perwersje (jakkolwiek r o z u m i e ć to pojęcie). W o d r ó ż n i e n i u od p r z e p i s ó w p o k a r m o w y c h nie są to o b o s t r z e n i a szczególnie restrykcyjne. S ł y s z a ł e m , że ortodoksyjni Żydzi nie n o s z ą na sobie u b r a n i a , które s k ł a d a się z d w ó c h r o d z a j ó w m a t e r i a ł u , gdyż to t e ż j e s t w e d ł u g nich niekoszerne. Czy ma to j a k i e ś u z a s a d n i e n i e w Biblii? Ma Pan rację. Przepisy koszerności dotyczyły także s p o s o b u ubierania się. O b o k w s p o m n i a n e g o już nakazu skromności w ubiorze oraz przepisów dotyczących sporządzania takich bogatych w symbolikę części garderoby, jak n p . płaszcz modlitewny, tzw. mały tałes czy filakterie, były przepisy zakazujące łączenia w jednej sztuce ubrania d w u rodzajów m a t e r i a ł u . J e d n a k znaczenia tego prze pisu nikt już nie potrafi logicznie wytłumaczyć. To jeden z wielu przykładów na to, jak p r a w d o p o d o b n i e racjonalne kiedyś zastrzeżenia z biegiem czasu tak dalece utraciły swoją zasadność, że pozostały tylko p u s t y m rytuałem, którego przestrzega się wyłącznie w obawie przed n a r u s z e n i e m t a b u . Jeżeli n a w e t z a z a s a d a m i koszerności stały p i e r w o t n i e j a k i e ś racjonalne u z a s a d n i e n i a chroniące zdrowie i życie c z ł o w i e k a , u z a s a d n i e n i a , które a b y £Q F R O N D A 41 być przestrzegane, z y s k a ł y s a n k c j ę religijną, to z c z a s e m ta s a n k c j a religijna stała się c z y m ś a u t o n o m i c z n y m , n i e z a l e ż n y m o d o w y c h w c z e ś n i e j s z y c h r a cjonalnych pobudek. Dziś przecież Żydzi nie j e d z ą w i e p r z o w i n y nie dlatego, że się szybko psuje - przecież c h r o n i ą ich p r z e d t y m p o w s z e c h n i e d o s t ę p n e lodówki. Dziś j e s t to raczej z n a k religijnej wierności Bogu i t r a d y c j i . K i e d y w religii ż y d o w s k i e j n a s t ą p i ł a ta z m i a n a biegunów, to p r z e w a r t o ś c i o w a n i e z u z a s a d n i e ń p r a k t y c z n y c h na ściśle religijne? Bardzo t r u d n o wskazać j e d e n taki m o m e n t . M a m y t u d o czynienia z d ł u g o trwałym procesem, który rozpoczął się p e w n i e jeszcze, z a n i m Hebrajczycy za pożyczyli przepisy dotyczące czystości od swoich sąsiadów. M o ż n a n a t o m i a s t wskazać okresy przyspieszenia tego zjawiska. Na większą skalę r o z p o c z ę ł o się o n o jeszcze za czasów p a n o w a n i a króla r e f o r m a t o r a Jozjasza (koniec VII wieku przed C h r . ) . Wiedząc, jak m a ł o ma czasu, p o s t a n o w i ł szybko i rady kalnie zreformować obyczajowość m o c n o z d e m o r a l i z o w a n y c h Izraelitów. N i e dbał przy okazji o u z a s a d n i a n i e wszystkiego, akcentując p r z e d e w s z y s t k i m konieczność z a c h o w a n i a p r z e p i s ó w p r a w a . N i e p r z y n i o s ł o t o oczekiwanych rezultatów. Podczas p o b y t u Izraelitów na w y g n a n i u w Babilonii okazało się, jak słabo u g r u n t o w a n a jest ich wiara. M a s o w o porzucali o n i religię i obyczaje ojców. N a w e t p o w r ó t do ojczyzny p o p r a w i ł sytuację jedynie p o w i e r z c h o w n i e . Sprawa była na tyle p o w a ż n a , że ówcześni przywódcy Judejczyków p o s t a n o Z I M A 2006 61 wili możliwie jak najsurowiej egzekwować z a c h o w a n i e wszystkich bez wyjąt ku p r a w odziedziczonych po p r z o d k a c h . Najmniejsze uchybienie t r a k t o w a n o jako zdradę i obrazę Boga. N i e sprzyjało to oczywiście głębszej refleksji n a d zasadnością i a k t u a l n o ś c i ą poszczególnych n a k a z ó w czy zakazów. M i a n o przestrzegać ich w obawie, że jeśli z o s t a n ą zliberalizowane, r u n i e t a m a powstrzymująca zalew p o g a ń s t w a i zgorszenia, jakie niesie ze s o b ą świat ze wnętrzny. Kolejne okresy formalizmu religijnego to I wiek p r z e d C h r y s t u s e m i I wiek po Chrystusie, a później czas spisywania Talmudu, który o s t a t e c z n i e spetryfikował z a s t a n e p r a w o . Na p r z y k ł a d ? Chociażby kwestia niejedzenia m i ę s a i mleka, opierająca się na biblijnym tekście: „Nie będziesz gotował koźlęcia w m l e k u jego m a t k i " . Żydzi wy prowadzili z niego o g r o m n y wachlarz przepisów, k t ó r e zabraniają j e d z e n i a mięsa z jakimkolwiek p r o d u k t e m m l e c z n y m albo t a k i m , k t ó r y z m l e k i e m miał cokolwiek w s p ó l n e g o . P i e r w o t n i e rzecz z u p e ł n i e n o r m a l n a , racjonalna, k t ó r a miałaby p o m a g a ć w u n i k a n i u takiego d r a s t y c z n e g o s p o s o b u przyrzą dzania p o k a r m u , z biegiem czasu stała się p o d s t a w ą do f o r m u ł o w a n i a prze pisów, k t ó r e z tą p i e r w o t n ą intuicją n i e mają j u ż k o m p l e t n i e nic w s p ó l n e g o . U o g ó l n i o n o w s p o m n i a n y zakaz - m i ę s o koźlęcia zaczęto i n t e r p r e t o w a ć jako d o w o l n e mięso, n a t o m i a s t m l e k o jego m a t k i - jako nabiał w ogóle. No i za częły się spekulacje mające na celu kodyfikację wszystkich możliwych sytuacji w tym względzie. Na przykład, w oparciu o t e n p r z e p i s prawa, nie w o l n o p o b o ż n e m u Żydowi zjeść zwykłej k a n a p k i z m i ę s e m (o szynce n a w e t n i e wspominając), dlatego że jest t a m m a s ł o , a m a s ł o to p r o d u k t mleczny. Z t e g o s a m e g o p o w o d u z a b r o n i o n y jest kotlet s c h a b o w y z z i e m n i a k a m i p o l a n y m i m a s ł e m lub z mizerią. W ogóle jakakolwiek styczność p r o d u k t ó w m i ę s n y c h z p r o d u k t a m i n a b i a ł o w y m i jest zakazana do t e g o stopnia, że w najbardziej ortodoksyjnym nurcie koszerności gospodyni d o m o w a p o w i n n a m i e ć d w i e albo i trzy k u c h n i e : j e d n ą do przyrządzania p o t r a w m i ę s n y c h , d r u g ą do p o traw, k t ó r e mają styczność z m l e k i e m , i trzecią do t a k zwanych p o t r a w n e u tralnych, jak napoje, owoce, warzywa. Jeżeli nie ma możliwości p o s i a d a n i a trzech kuchni, to w je'dnej kuchni m u s i być w y r a ź n y podział - sztućce, garnki, 62 FRONDA 41 talerze, łopatki d o mikserów, n o ż e , wszystko o s o b n o d o mięsa, o s o b n o d o nabiału, a o ile to możliwe, także o s o b n o do p o t r a w n e u t r a l n y c h . P o w i n n y być także co najmniej d w a piece, d w a stoły, d w a zlewozmywaki do mycia na czyń itd. Jeżeli przez n i e u w a g ę gospodyni p o p e ł n i jakiś błąd, m u s i iść do rady rabinackiej l u b do r a b i n a - w zależności od tego, w jak wielkiej miejscowości mieszka - prosząc o wskazania, jak wybrnąć z zaistniałej sytuacji. N i e tylko nie w o l n o jeść mięsa z n a b i a ł e m , lecz t a k ż e j e d n e g o b e z p o ś r e d n i o po d r u g i m . Po spożyciu jakiegokolwiek m i ę s a przez trzy godziny nie w o l n o spożywać żadnego p o k a r m u mlecznego, ot chociażby kawki ze ś m i e t a n k ą po obiedzie. W sytuacji o d w r o t n e j czas oczekiwania jest krótszy - po p r o d u k t a c h mlecz nych należy odczekać tylko godzinę, żeby m ó c zjeść m i ę s o . W a r t o jeszcze zaznaczyć, że w poszczególnych g m i n a c h przepisy te m o g ą się różnić. Istnieje wiele regulujących te sprawy tradycji. N i e p o w i n n o się m ó w i ć o jednej koszerności, ale raczej o „ k o s z e r n o ś c i a c h " . C z y m te „ k o s z e r n o ś c i " się różnią? N i e j e s t e m w tej dziedzinie specjalistą, j e d n a k ogólnie m ó w i ą c , chodzi tu o bardziej l u b mniej restrykcyjne t r a k t o w a n i e poszczególnych przepisów. Na przykład jeśli chodzi o w s p o m n i a n y wcześniej zakaz g o t o w a n i a m i ę s a koźlęcia w mleku jego m a t k i , z a s t a n a w i a n o się, czy dotyczy to t a k ż e spożywa nia wraz z n a b i a ł e m m i ę s a ptaków. J e d n i uważają, że m i ę s o p t a k ó w niczym zasadniczo się nie różni od p o z o s t a ł y c h mięs, i n n i z kolei a r g u m e n t u j ą , że w wypadku ptaków, k t ó r e nie są ssakami, nie ma p r o b l e m u m l e k a m a t k i . Tu są w ł a ś n i e te o d m i e n n o ś c i . Ciekawym p r z y k ł a d e m różnic w p o j m o w a n i u koszerności jest d i e t a Z y d ó w etiopskich, którzy są skrajnymi w e g e t a r i a n a m i Z I M A 2006 albo n a w e t w e g a n a m i . N i e jedzą w ogóle nic, co m i a ł o b y związek z m i ę s e m i n a b i a ł e m . Ortodoksyjni Żydzi etiopscy j e d z ą s a m e warzywa. To s p e k t r u m jest b a r d z o szerokie. P r z y k ł a d Ż y d ó w etiopskich m o ż e być s i l n y m a r g u m e n t e m d l a t y c h , którzy dziś propagują w e g e t a r i a n i z m i s z u k a j ą d l a niego a r g u m e n t ó w n a w e t w Bi blii. K i e d y ś s p o t k a ł e m się z kolegami b u d d y s t a m i , t a k i m i trochę n a k r ę c o n y mi, którzy próbowali mi udowodnić, że J e z u s Chrystus b y ł w e g e t a r i a n i n e m . Dla mnie t o było z u p e ł n e nieporozumienie, b o p o z a t y m , ż e E w a n g e l i e d a j ą w y r a ź n e ś w i a d e c t w o , iż j a d ł ryby, to przecież zgodnie z t r a d y c j ą j u d a i s t y c z n ą musiał s p o ż y w a ć b a r a n k a paschalnego. Czy z a t e m Biblia d a j e j a k i e ś argumenty d l a w e g e t a r i a n i z m u i co p o w o d u j e etiopskimi Ż y d a m i , że go praktykują? T r u d n o mi odpowiedzieć, dlaczego Żydzi etiopscy tak zradykalizowali koszerność. Moje przypuszczenie jest takie: p o n i e w a ż gros p r z e p i s ó w regulujących s p o s ó b żywienia się dotyczy m i ę s a albo związku m i ę s a z n a b i a ł e m , żeby p r z e z nieuwagę albo złą interpretację p r z e p i s ó w n i e narazić się na nieczystość, na wszelki wypadek jedzą tylko p o t r a w y n e u t r a l n e . N a t o m i a s t w e g e t a r i a n i z m (jako ideologia) w ogóle n i e był z n a n y w s t a r o żytnym Izraelu. Podawany często jako przykład j a r o s z a D a n i e l nie jadł m i ę s a nie ze względu na swoje p r z e k o n a n i a w e g e t a r i a ń s k i e , ale ze względu na t o , że p o d a w a n e mu m i ę s o p o c h o d z i ł o ze s k ł a d a n y c h b ó s t w o m ofiar. W związku z t y m manifestował nie w e g e t a r i a n i z m , ale w i e r n o ś ć swojej religii. O w s z e m , w Piśmie Świętym, na s a m y m początku Księgi Rodzaju hagiograf z a n o t o w a ł , że p i e r w o t n i e Pan Bóg jako pożywienie dla człowieka przewidział wyłącznie rośliny, a d o p i e r o po p o t o p i e zezwolił N o e m u jeść wszystko. W związku z t y m w d u ż o późniejszych interpretacjach rabinicznych pojawia się opinia, że p i e r w o t n y m , idealnym s t a n e m człowieka, kiedy jeszcze przebywał w przyjaź ni z Bogiem, było niejedzenie mięsa. T r u d n o powiedzieć, jak było n a p r a w d ę - nie tylko u zarania dziejów człowieka, ale n a w e t w z n a c z n i e późniejszym czasie. N i e zachowały się ż a d n e teksty, k t ó r e świadczyłyby o tym, że niejedze nie m i ę s a było w Izraelu jakoś szczególnie p r e f e r o w a n e . M o ż n a zaryzykować twierdzenie, że w e g e t a r i a n i z m był myśli biblijnej całkowicie obcy. Skoro Bogu £Ą F R O N D A 41 ofiarowywano m i ę s o zwierząt, nie m o g ł o o n o być czymś z n a t u r y gorszym. Na ofiarę s k ł a d a n o przecież t o , co najlepsze - na przykład tłuszcz, k t ó r y uważany był za smakołyk. Poza t y m w i e r z o n o , że p o s i a d a n i e wielu owiec czy bydła to znak szczególnego b ł o g o s ł a w i e ń s t w a Bożego. A nie h o d o w a n o ich przecież dla czystej przyjemności o b c o w a n i a z n a t u r ą . . . D o s t a t e k w y b o r n y c h m i ę s jest także e l e m e n t e m biblijnych o p i s ó w szczęścia c z a s ó w mesjańskich. Czy oprócz słynnego koźlęcia i m l e k a mógłby Ksiądz w y m i e n i ć j a k i e ś inne p r z y k ł a d y koszerności w y p ł y w a j ą c e z interpretacji S ł o w a Bożego? Bardzo wielu Ż y d ó w nie je w ogóle tylnych kończyn zarzynanych zwierząt, nawet tych koszernych z natury. Wynika to ze specyficznej interpretacji za wartego w 32 rozdziale Księgi Rodzaju o p i s u walki J a k u b a z a n i o ł e m . W cza sie tej walki Jakub został d o t k n i ę t y w b i o d r o i zaczął kuleć. J e d n o ze ścięgien umiejscowione w udzie zwierzęcia nazywa się na p a m i ą t k ę t a m t e g o wyda rzenia „ o b u m a r ł y m " (lub „ u s c h n i ę t y m " ) i jest o n o n i e k o s z e r n e . W związku z tym p o w i n n o zostać wycięte. P r o b l e m polega na tym, że jego całkowite wy cięcie jest praktycznie niemożliwe, p o n i e w a ż n i e w i a d o m o , gdzie się o n o koń czy. Próby d o k ł a d n e g o u s u n i ę c i a wszystkich jego z a k o ń c z e ń d o p r o w a d z i ł y b y do tak znacznego p o s z a t k o w a n i a mięsa, że n i k t by go j u ż nie kupił. Poza t y m nie ma pewności, czy m i m o s t a r a ń nie zostałaby w n i m jakaś m a l u t k a o d n o g a trefnego ścięgna. T r u d n o znaleźć jakiekolwiek logiczne u z a s a d n i e n i e t e g o p o stępowania, ale ma o n o b a r d z o głębokie z a k o r z e n i e n i e w historii biblijnej. J a k i e były (i są) k a r y za ł a m a n i e z a s a d koszerności? J a k i skutek odnosiły? Niezachowywanie p r z e p i s ó w p r a w a pociągało za sobą oczywiście także przykre konsekwencje, ale w a r t o zaznaczyć, że n i e na n i e p o ł o ż o n y był ak cent. S t a r a n o się p r z e d e w s z y s t k i m zachęcić do p o s ł u s z e ń s t w a p r z e p i s o m . Z a k ł a d a n o , że każdy chce zachować czystość, nie tylko higieniczną, lecz t a k ż e rytualną. Ktoś, k t o zaciągnął nieczystość, nie m ó g ł wziąć u d z i a ł u w religij nych rytuałach, s k ł a d a n i u ofiar, wspólnej m o d l i t w i e , co w t a k w s p ó l n o t o w y m społeczeństwie było nie tylko n i e m i ł e , lecz wręcz d o t k l i w e . Jeśli nieczystość miała c h a r a k t e r p o w a ż n y albo zaciągana była n o t o r y c z n i e , poważniejsze było Z I M A 2006 gg także wykluczenie nie tylko ze w s p ó l n y c h zebrań, ale w ogóle ze w s p ó l n o t y n a r o d u wybranego. W p r z e p i s a c h dotyczących czystości pojawia się niekiedy t e r m i n „zabić", ale nic nie w i a d o m o na t e m a t s t o s o w a n i a kary śmierci za któryś z rodzajów nieczystości. P r a w d o p o d o b n i e c h o d z i ł o o o s t a t e c z n e wy kluczenie z Izraela. P o z o s t a w a n i e p o z a w s p ó l n o t ą Ludu J a h w e t o ż s a m e było z o d d a l e n i e m od Boga, z b r a k i e m Jego opieki i obrony. Była to najwyższa kara, jaka m o g ł a spotkać człowieka. Należy dodać, że r y t u a l n ą nieczystość m o ż n a było zaciągnąć szalenie ła t w o i nie zawsze wiązało się to z jakąkolwiek w i n ą m o r a l n ą . W e d ł u g n i e k t ó rych szkół rabinackich n a w e t spojrzenie na człowieka p o k r w a w i o n e g o , n a w e t cień przechodzącego p o g a n i n a m ó g ł s p o w o d o w a ć zaciągnięcie nieczystości. W s p o m n i a n a j u ż miesiączkująca k o b i e t a była nieczysta, c h o ć z oczywistych względów nie m o ż n a tu m ó w i ć o jakiejkolwiek w i n i e czy t y m bardziej karze. M i m o to także o n a p o n o s i ł a konsekwencje swojej nieczystości: nie m o g ł a ani jeść, ani n a w e t przebywać z i n n y m i d o m o w n i k a m i . Taka o s o b a znajdowała się w tym czasie na m a r g i n e s i e l u d u w y b r a n e g o . Czy nie będzie n a d u ż y c i e m p o s t a w i e n i e t a k i e j tezy, że choć z a s a d y koszer ności dziś nie b a r d z o rozumiemy, i j a k o chrześcijanie je odrzucamy, to j e d nak w biblijnym j u d a i z m i e m i a ł y o n e t e ż p e w i e n religijny sens z a m i e r z o n y przez Boga? I n n y m i słowy, że oprócz p o s i a d a n i a w y m i a r u p r a k t y c z n e g o były one w w y m i a r z e religijnym c z ę ś c i ą w y c h o w y w a n i a n a r o d u biblijnego, r o d z a j e m pedagogii, k t ó r ą Bóg s t o s o w a ł w o b e c s w e g o u m i ł o w a n e g o ludu n a t y m etapie historii z b a w i e n i a ? Z całą pewnością przepisy te miały swój sens religijny, choć t r u d n o powiedzieć, na ile zamierzony przez Boga w takiej formie, jaką z czasem przyjęły. Niekiedy odnosi się wrażenie, że o d e r w a n e od swoich korzeni, racjonalnych powodów, dla których zostały u s t a n o w i o n e , przepisy te są wręcz ś w i a d e c t w e m niezrozu mienia woli Boga. Wyrażona w prawie Jego m ą d r o ś ć przestała służyć swojemu celowi, czyli ochronie przed niebezpieczeństwami, i stała się ideologiczną rutyną, bezzasadnym u t r u d n i a n i e m życia. Jest to klasyczny przykład inwolucji, kiedy z czegoś r o z u m n e g o i s e n s o w n e g o wychodzi bezsens i karykatura. Wyśmienitym przykładem tej tezy są przepisy związane z ubojem bydła - p o gg F R O N D A 41 czątkowo miały o n e zapewnić higienę i chronić przed o k r u c i e ń s t w e m w czasie uboju. Stanowiły o możliwie bezbolesnym sposobie zabijania, zachowaniu wyjątkowej czystości, badaniu s t a n u w n ę t r z n o ś c i zabitego zwierzęcia w p o szukiwaniu niepokojących s y m p t o m ó w mogących świadczyć o jego chorobie, a w rezultacie możliwym zagrożeniu zdrowia k o n s u m e n t a . Dla zaoszczędze nia bólu stawiane były najwyższe wymogi, jeśli chodzi o fachowość m a s a r z a i ostrość jego noży (wg przepisów nóż nie m o ż e mieć n a w e t najmniejszej rysy, szczerby czy plamki rdzy). Z czasem przepis przysłonił swój w ł a s n y sens i jeśli masarz zauważyłby, że zabił bydlę n o ż e m z rysą, zobowiązany jest p o d sankcją utraty u p r a w n i e ń nadawanych przez rabina do wyrzucenia całej zabitej sztuki. Tak zabite zwierze t r a k t o w a n e jest na równi z padliną. J a k w t a k i m razie było z koszernością u J e z u s a ? Czy s t o s o w a ł się do j e j z a s a d ? Słynne j e s t z d a n i e , k i e d y gorszy f a r y z e u s z y , m ó w i ą c , że nie to, co w c h o d z i do c z ł o w i e k a - czyli p o k a r m - ale to, co z niego w y c h o d z i - czyli s ł o w a i c z y n y - j e s t nieczyste. Nie ma t e k s t ó w biblijnych j e d n o z n a c z n i e świadczących o tym, żeby J e z u s robił cokolwiek w b r e w obowiązującym za Jego czasów p r a w o m koszerności. Gdyby coś takiego m i a ł o miejsce, z całą p e w n o ś c i ą n a t y c h m i a s t byłoby to wychwycone, a On zostałby o s k a r ż o n y o ł a m a n i e p r a w a . Należy j e d n a k pa m i ę t a ć o d w u sprawach. Po pierwsze, żył On w w a r u n k a c h , k t ó r e większość tych p r z e p i s ó w racjonalnie uzasadniały. Po drugie, o s t r o p i ę t n o w a ł bezmyśl ne ich przestrzeganie, niekiedy ze szkodą dla d r u g i e g o człowieka, a najczę ściej bez pożytku dla kogokolwiek. J e d n y m z najbardziej jaskrawych przy k ł a d ó w podejścia J e z u s a do s p r a w k o s z e r n o ś c i i czystości jest p r z y p o w i e ś ć Z I M A 2006 67 o m i ł o s i e r n y m Samarytaninie, w której fatalnie wypadają ci, k t ó r z y przestrze gali zakazu dotykania p o k r w a w i o n e g o człowieka, a c h w a l o n y za swój czyn jest ten, który t e n zakaz z ł a m a ł , a w konsekwencji zaciągnął nieczystość. Sprawa obmyć, postów, koszerności p o k a r m ó w n i e znajdowała się w c e n t r u m nauczania Jezusa, choć p r a w d o p o d o b n i e większość z nich, jako służące z d r o wiu i logiczne w t a m t y c h w a r u n k a c h , s a m s t o s o w a ł . Zmienia się to u Apostołów. Takim p r z e ł o m o w y m m o m e n t e m j e s t s ł y n n a w i z j a św. Piotra, k i e d y t o Bóg, u k a z u j ą c m u różne r o d z a j e n i e c z y s t y c h z w i e rząt, k a ż e ich d o t y k a ć i s p o ż y w a ć j e . Tu j u ż c h y b a nie chodziło o z m i a n ę n a s t a w i e n i a w o b e c koszerności, a l e o j e j odrzucenie. Wizja św. Piotra, k t ó r ą m i a ł p o d c z a s p o b y t u w gościnie u S z y m o n a garnca rza w Jaffie, m i a ł a nieco i n n e z n a c z e n i e - n i e o d n o s i ł a się p r z e d e w s z y s t k i m do koszerności jedzenia. Bóg, ukazując mu w wizji c h u s t ę p e ł n ą zwierząt nieczystych i zachęcając do ich zabijania i spożywania, chciał u ś w i a d o m i ć św. Piotrowi, że każdy człowiek jest w oczach Boga równy, n i e jest nieczy sty, bo Bóg wszystko oczyszcza. F r a g m e n t t e n u ś w i a d a m i a n a m , że n a w e t Apostołowie, którzy przebywali z J e z u s e m d ł u ż s z y czas, byli głęboko p r z e k o nani, że wszyscy inni p o z a Izraelem są p o d l u d ź m i . To p r z e k o n a n i e m u s i a ł o zostać p r z e ł a m a n e w obliczu misji, jaka stała p r z e d P i o t r e m : za chwileczkę do drzwi d o m u , w k t ó r y m przebywał, miał z a p u k a ć p o s ł a n i e c od Korneliusza, który był nie tylko R z y m i a n i n e m , lecz na d o d a t e k d o w ó d c ą jednej z j e d n o s t e k okupacyjnej armii rzymskiej. Takiego człowieka Piotr miał ochrzcić. J a k wi dać, k o m p l e t n i e nie był do t e g o przygotowany. Takie jest g ł ó w n e p r z e s ł a n i e tego fragmentu, ale faktycznie przy okazji wynika z n i e g o n a u k a dotycząca kwestii czystości wszystkich pokarmów, k t ó r a dla przychodzących z p o g a ń 68 F R O N D A 41 stwa nowych chrześcijan była z u p e ł n i e oczywista, n a t o m i a s t w ś r ó d w y c h o wanych w p o s z a n o w a n i u n a w e t najdrobniejszych p r z e p i s ó w p r a w a Ż y d ó w w z b u d z a ł a o g r o m n e wątpliwości. J a k z a r e a g o w a l i inni Apostołowie i ś r o d o w i s k a p i e r w s z y c h chrześcijan na t a k ą dość s z o k u j ą c ą z p e r s p e k t y w y t r a d y c j i religijnej, w j a k i e j żyli, propo z y c j ę Boga? Wywołało to b a r d z o ożywioną dyskusję, wręcz spory n a w e t m i ę d z y samy mi A p o s t o ł a m i . Były dwie, b a r d z o silne na początku, grupy chrześcijan: tak zwani judeochrześcijanie, czyli chrześcijanie p o c h o d z e n i a żydowskiego, i t a k zwani helleniści, czyli chrześcijanie, k t ó r y m tradycje żydowskie były z u p e ł n i e obce. Między j e d n y m i a d r u g i m i d o c h o d z i ł o do silnych tarć, w szczególności w kwestiach dotyczących zachowywania p r z e p i s ó w rytualnych czy w ł a ś n i e tych dotyczących koszerności. Ich ś w i a d e c t w e m są liczne teksty z Dziejów Apostolskich czy p i s m Św. Pawła. Próbą przezwyciężenia kryzysu był tak zwany Sobór Jerozolimski, kiedy t o z e b r a n i n a n a r a d ę A p o s t o ł o w i e ustalają, żeby nie nakładać na n o w o ochrzczonych nic, co n i e jest konieczne, a jako konieczne wyliczone z o s t a ł o „ p o w s t r z y m y w a n i e się od ofiar składanych bożkom, od krwi, od tego, co u d u s z o n e , i od n i e r z ą d u " (na t e m a t tego, co to k o n k r e t n i e m i a ł o b y oznaczać, p r o w a d z o n e są d ł u g i e dyskusje). C a ł ą resztę spraw związanych z p r z e p i s a m i rytualnymi p o z o s t a w i a n o do rozstrzygnięcia k a ż d e m u z o s o b n a . Dla większości n o w y c h chrześcijan były to zwyczaje tak obce, a do tego t a k n i e z r o z u m i a ł e , że n a w e t te, k t ó r e niosły ze sobą p e w n e wartości, zostały o d r z u c o n e . Chrześcijaństwo odrzuciło w i ę c j e d n o z n a c z n i e k w e s t i e koszerności? Czy coś p r z e t r w a ł o w tradycji Kościoła j a k o echo t y c h z a s a d ? W p i e r w o t n y m Kościele z a s t a n a w i a n o się, co zrobić z d z i e d z i c t w e m j u d a i z m u w t y m względzie. Dość j e d n o z n a c z n i e są n a t o m i a s t o d r z u c a n e wszystkie ży dowskie przepisy rytualne. I im mniejszy w p ł y w na t w o r z e n i e się chrześci j a ń s t w a mieli wyznawcy p o c h o d z e n i a żydowskiego, t y m radykalniejsze były oceny tego, co j u d a i z m w sferze rytualnej do chrześcijaństwa w n i ó s ł . Na Z I M A 2006 59 początku była tendencja do pozbywania się n i e m a l wszystkiego. Później cza sami do czegoś w r a c a n o , n p . w formie p o s t u . E c h e m p r z e p i s ó w żydowskich dotyczących czystości jest też czyniony w o d ą ś w i ę c o n ą z n a k krzyża przy wej ściu do kościoła. Z r e s z t ą we wszystkich trzech m o n o t e i s t y c z n y c h religiach odbywa się p o d o b n y rytuał: Żydzi obmywają p r z e d m o d l i t w ą ręce, A r a b o w i e - ręce, uszy, nos, oczy oraz nogi, a katolicy, w c h o d z ą c do p r z e s t r z e n i sacrum w s p o s ó b symboliczny obmywają swoją d u s z ę . Sam c h r z e s t jest także t e g o typu obmyciem. Oczywiście uzyskał on z u p e ł n i e i n n ą wagę niż jego rytualny prawzór, ale de facto w swojej z e w n ę t r z n e j formie jest zwykłym r y t u a l n y m oczyszczeniem przed wejściem w strefę sacrum (życia). Chciałem wyjść t e r a z p o z a k w e s t i e koszerności ku idei b a r d z i e j ogólnej, której koszerność w odniesieniu do p o k a r m ó w być m o ż e j e s t tylko j e d n y m z aspektów. S p o t k a ł e m się z b a r d z o g ł ę b o k i m s f o r m u ł o w a n i e m u P a u l a Johnsona, że w j u d a i z m i e j e d z e n i e czegoś, u c z t o w a n i e , było m i e j s c e m s p o t k a n i a z Bogiem. W Passze ż y d o w s k i e j , j a k t e ż w w i e l u i n n y c h ś w i ę t a c h ż y d o w s k i c h , w ł a ś n i e posiłek, w s p ó l n e z g r o m a d z e n i e rodziny w o k ó ł stołu pełnego j e d z e n i a , j e s t c e n t r a l n y m p u n k t e m ś w i ę t o w a n i a . To p r z e t r w a ł o w chrześcijaństwie: e u c h a r y s t i a - j a k o m i s t y c z n a u c z t a , w i e c z e r z a wigilijna p r z e d B o ż y m N a r o d z e n i e m czy ś n i a d a n i e w i e l k a n o c n e . M o ż e j e ż e l i spoj r z y m y na to z tej strony, p e w n e z a s a d y religijne odnoszące się do j e d z e n i a , j a k i e stosował i stosuje j u d a i z m , nie b ę d ą d l a nas t a k d z i w n e i obce? To jest b a r d z o c e n n a myśl! Faktycznie, c h o ć m o ż e m y odrzucić bezsensow ność większości p r z e p i s ó w dotyczących koszerności jedzenia, to z drugiej strony symbolika, jaką n a d a n o n i e k t ó r y m z nich, g o d n a jest najwyższej uwa gi. Żydzi b a r d z o często lubią p o r ó w n y w a ć stół, na k t ó r y m spożywają posiłek, do ołtarza. I tym też motywują to, że jeżeli na o ł t a r z u nie m o ż n a złożyć byle czego, to także posiłek m u s i być o d p o w i e d n i o przygotowany. To wszystko, co towarzyszy w s p ó l n e m u jedzeniu, jest w p e w n y m sensie s ł u ż b ą Bożą, a kobie ta - aczkolwiek nigdzie nie s p o t k a ł e m się z t a k i m b e z p o ś r e d n i m p o r ó w n a n i e m - jest k a p ł a n k ą o ł t a r z a d o m o w e g o . D b a ł o ś ć o k o s z e r n o ś ć j e d z e n i a stała się więc swoistym r y t u a ł e m podkreślającym z n a c z e n i e tego wszystkiego, co wiązało się ze w s p ó l n o t ą s t o ł u . 70 FRONDA 41 K i l k a razy przy okazji s t u d i o w a n i a P i s m a Ś w i ę t e g o trafiliśmy z e z n a j o m y m i na coś takiego, co n a z w a l i ś m y teologią j e d z e n i a w N o w y m Testamencie. C i e k a w e , że Jezus Chrystus co c h w i l a m ó w i o j e d z e n i u . U z d r o w i ł d z i e w c z y n ę i n a k a z u j e : „Dajcie j e j coś j e ś ć " , p r z y c h o d z ą tłumy, a on m ó w i : „Wy dajcie im j e ś ć " , o d w i e d z a Apostołów po z m a r t w y c h w s t a n i u - i p i e r w s z e , co robi, to j e ; gdy o b j a w i a im się w Galilei na brzegu j e z i o r a , to p r z y g o t o w u j e d l a nich rybki na ogniu. S k ą d u M e s j a s z a t a k a t r o s k a o p o ż y w i e n i e ? Przede wszystkim trzeba zauważyć, że k u l t u r a jedzenia w tamtych regionach była bardzo wysoko rozwinięta ze względu na to, że jedzenie to był m o m e n t zebrania, spotkania się, m o m e n t symboliczny, o b u d o w a n y rytuałami, bardzo znaczący - nie każdy z każdym m ó g ł zjeść czy p o ł a m a ć chleb. Wspólny posiłek był oznaką przyjęcia kogoś do grona przyjaciół lub wręcz do rodziny, zaufania m u , szacunku. Jedzenie nie było więc wyłącznie zaspokajaniem głodu. Wspólne posiłki miały w sobie coś z sacrum. W ogóle jedzenie przyjmowane było jako dar Boga. M o d l o n o się o dostatek i szczerze dziękowano, jeśli Pan Bóg n i m obdarzał. Pogarda dla ciała i jego najprostszych p o t r z e b była Izraelitom obca. W obfitości jedzenia widzieli oni błogosławieństwo Boga. Składane ofiary były między innymi dziękczynieniem za dobrobyt, a równocześnie z a p r o s z e n i e m Boga do wspólnej uczty. Człowiek zasiadał z Bogiem do stołu w świątyni, a Bóg z kolei był gościem przy każdym izraelskim stole. Szczególną oprawę otrzymy wały posiłki świąteczne, które od innych różniły się nie tylko obfitością potraw, lecz przede wszystkim swoim religijnym charakterem, w s p ó l n ą uroczystą modlitwą, czytaniem Biblii, w s p o m i n a n i e m dawnych wydarzeń i bogatą sym boliką. Kiedy zabrakło świątyni, do rangi prawdziwej liturgii urosły wieczerze szabatowe. Wprawdzie nie s k ł a d a n o w t e d y krwawych ofiar, ale posiłki te miały w sobie coś z m i s t e r i u m . Chrześcijańską pozostałością świątecznych s t o ł ó w Izraela jest przede wszystkim Eucharystia! N i e zapominajmy j e d n a k o naszych cudownych, w całym tego słowa znaczeniu, wieczerzach wigilijnych czy śnia daniach wielkanocnych, z ich bogatą obrzędowością, która także kieruje się swoistymi przepisami o „koszerności". Ale czy w trosce J e z u s a o p o ż y w i e n i e nie chodzi t e ż o i n n ą w a ż n ą rzecz? Czy nie j e s t tak, że w zachodniej kulturze s k a ż o n e j h e l l e n i z m e m , który relację ZIMA 2006 71 z Bogiem - oczywiście w d u ż y m uproszczeniu - postrzega p r a w i e w y ł ą c z n i e w kategoriach i n t e l e k t u a l n y c h i d u c h o w y c h , z b y t często z a p o m i n a m y o re ligijnym w y m i a r z e tego, co cielesne, m a t e r i a l n e , a co d l a j u d a i z m u było t a k istotne? Przecież w y r a ż a ł o się to w błogosławieniu B o g a za to, że s p o ż y w a się z nim p o k a r m i pije w i n o ? „Wino radością jest ludzi i b o g ó w " . Faktycznie myślę, że h e l l e n i z m oprócz całego bogactwa, k t ó r e ze s o b ą przyniósł, wyrządził r ó w n i e ż naszej cywiliza cji o g r o m n ą szkodę. W istocie zdeprecjonował n a s z e ciało. To, co było w pier w o t n y m j u d a i z m i e t r a k t o w a n e jako rzecz z u p e ł n i e n a t u r a l n a - sen, jedzenie, seks - stało się r a p t e m czymś wstydliwym, świadczącym o n i e d o s k o n a ł o ś c i człowieka. W b r e w t e m u , co się sądzi na p o d s t a w i e dość wybiórczych przykła dów, w k u l t u r z e helleńskiej o sprawach przyziemnych nie w y p a d a ł o m ó w i ć . W filozofii platońskiej wszystko, co nie było d u c h o w e , było b a l a s t e m dla duszy człowieka. Tego raczej n a l e ż a ł o się wstydzić i t r a k t o w a ć jako n i e m a l zwierzęce. Helleniści b a r d z o zredukowali znaczenie jedzenia. N i e s t e t y t e n n u r t podjęła d u c h o w o ś ć chrześcijańska, gloryfikując p o s t y i wyrzeczenia. N i e tak jak Hebrajczycy, dla których obfitość j e d z e n i a była z n a k i e m b ł o g o s ł a w i e ń stwa, p o w o d e m do d u m y i dziękczynienia Bogu. To, że J e z u s tak często m ó w i ł o jedzeniu, było w y r a z e m jego troski o wszelkie p o t r z e b y człowieka, r ó w n i e ż te cielesne. Na koniec p o w r ó ć m y j e s z c z e do kwestii koszerności. Dlaczego, skoro z a s a d y koszerności t a k w j u d a i z m i e biblijnym, j a k w s p ó ł c z e s n y m d o t y c z ą nie tylko j e d z e n i a , dzisiaj o b i e g o w a opinia odnosi j e w ł a ś c i w i e w y ł ą c z n i e d o niego? Myślę, że wynika to z faktu, że większość p r z e p i s ó w rytualnych związanych z czystością w jakiś s p o s ó b o d n o s i ł a się do kultu, a więc do p r z y g o t o w a n i a ofiar czy z a c h o w a ń związanych z k u l t e m . Po roku 70, czyli po z b u r z e n i u świątyni jerozolimskiej, p r o b l e m t e n p r z e s t a ł być aktualny. W związku z tym s p r a w ą najważniejszą s t a ł o się z a c h o w y w a n i e p r z e p i s ó w dotyczących jedzenia. Z czasem s t a ł o się to dziedziną chyba najbardziej r o z w i n i ę t ą i szcze g ó ł o w o opracowaną, a na d o d a t e k wyraźnie odróżniającą Ż y d ó w od innych. Na przykład przepisy'regulujące współżycie seksualne p o z o s t a w a ł y w sferze 72 F R O N D A 41 intymnej, n i e d o s t ę p n e j ogółowi. Myślę, że w ł a ś n i e dlatego w p o w s z e c h n y m odbiorze koszerność u t o ż s a m i a się o b e c n i e wyłącznie z p r z y d a t n o ś c i ą do jedzenia. Jeszcze j e d n o p y t a n i e , o które prosili nas koledzy z redakcji, p o n i e w a ż - m o ż n a powiedzieć - leży im to ( n a m też!) na wątrobie. S k ą d koszerność w ó d k i ? N a c z y m o n a polega? Pojęcie koszerności dotyczy n i e m a l ż e wszystkich cech rzeczywistości zwią zanych z j e d z e n i e m i piciem, nie tylko mięs, lecz także p r o d u k t ó w z b o ż o wych. Szczegółowo r e g u l o w a n y jest s p o s ó b n a w o ż e n i a i u p r a w y pól, zbioru i przechowywania p ł o d ó w rolnych. To jest pierwszy p o w ó d . P o w ó d drugi to regulacje związane ze s p o s o b e m wyrabiania n p . w ó d k i . Wszystkie p r o d u k t y żywnościowe, w tym r ó w n i e ż alkohole, m u s z ą być p r z y g o t o w y w a n e w od powiedni, czyli zgodny z przepisami, s p o s ó b . N i e m o ż e zachodzić n a w e t p o dejrzenie, że w procesie w y t w a r z a n i a jakikolwiek przepis został naruszony. G w a r a n t o w a ć to mają o d p o w i e d n i e certyfikaty, k t ó r e p r z y z n a w a n e są o s o b o m wyśmienicie znającym o d p o w i e d n i e p r a w a i zwyczaje, a także cieszącym się jeśli już nie nieskalaną o p i n i ą uczciwości, to przynajmniej zaufaniem o d p o wiedniego rabina. Dziękujemy z a r o z m o w ę . PODCZAS OBFITEJ, NIEKOSZERNEJ KOLACJI ROZMAWIALI: MAREK HORODNICZY I RAFAŁ TICHY Mimo pewnych oporów części duchowieństwa utrwalił się pogląd, że kuchnię niebiańską serwują aniołowie, którym Sarmaci - choć oficjalnie aniołów zmaskulinizowano - domalowywali piersi. A zatem możemy zakładać, że, wbrew doktrynie, anioły uważano za samice. I tak tolerancja do bywała się na wierzch mimo woli. Wynikałoby stąd bo wiem, że najdoskonalsze, niebiańskie potrawy serwowa ne były zbawionym najpewniej przez istoty przynajmniej kobietopodobne. A więc kucharki zwyciężyły. RAPORT o nietolerancji kuchennej czyli kucharka staropolska JACEK K.' Kucharka staropolska to istota głęboko nieszczęśliwa. Nie znała gastronomii feministycznej, dawano jej za to odczuć gorzki p o s m a k męskiego szowinizmu, który nawet w kuchni spychał ją do kąta i pozbawiał podstawowych praw. Pamiętajmy, że każdy mężczyzna, który miał pieniądze, zwalniał z pracy ko bietę i angażował kucharza; jeśli zaś kobietę tolerował, to jedynie jako część jadłospisu, wedle maksymy maskulinistycznego ideologa, Wespazjana K.: Sól, wino, dobra wola - bankietów omasta; Przydaj czwartą, pozwolę, niech będzie niewiasta. ' Imienny i nazwiśny wykaz autorów i tajnych współpracowników zamieszczamy na końcu artykułu. •JĄ F R O N D A 41 Warto na tym tle podkreślić pozytywną rolę części kleru. Postępowi księża (o czym pisał s a m J a n K.) c h ę t n i e angażowali kucharki. J e d n a k tradycjonalistyczny ogół potępiał te zabiegi. Tak więc kobiety d ł u g o t r z y m a n o w skandalicznej izolacji od prawdziwej, profesjonalnie p o j m o w a n e j k u c h n i . Była ta izolacja aż tak ścisłą, że kiedy d a m y za czasów Bony S. zaczęły wreszcie, pod (czyli ówczesnym, w wpływem renesasowego zawężonym zainteresowania pojęciu „mężczyzną"), „człowiekiem" wpływać na jadłospis, często d o c h o d z i ł o do tragedii. N i e d o u c z o n e , z a m i a s t przypraw używały substancji żrących, powodując liczne zejścia, także p o ś r ó d królów, książąt i księżniczek (Barbara R.). W najlepszym razie d o c h o d z i ł o w takich wypadkach do m a r n o w a n i a d ó b r kultury, jak wówczas, gdy n i e u ś w i a d o m i o n a żona dolała poecie Wacławowi P. a t r a m e n t u do zupy, uniemożliwiając p o w s t a n i e c e n n e g o dzieła literatury. Jako analfabetka nie była t e m u w i n n a . Bo i gdzież m i a ł a się nauczyć, jak o d r ó ż n i ć pieprzniczkę od kałamarza? Na Akademii Krakowskiej g a s t r o n o m i i nie w y k ł a d a n o , a i tak k o b i e t o m w s t ę p na Akademię był wzbroniony. Nic dziwnego, że wszystkie staropolskie doniesienia o kucharzących ż o n a c h podkreślają s i e r m i ę ż n o ś ć ich poczynań. Przykuta do m a ł ż e ń s k i e g o łoża i s t o ł u samica okazywała się specjalistką zaledwie od kuchni niewymyślnej, skrajnie prostackiej, czyli w e r n a k u l a r n e j , pozbawionej k o n t a k t u z szerszą siecią h a n d l o w ą . Taka kobieta „Smaży, piecze nabyte w d o m u dostatki, / N i e posyłając do j a t k i " (Wespazjan K.). W m ę s k i c h relacjach występuje zresztą najczęściej jako b e z w o l n a przekazicielka m ę ż o w s kich poleceń: ZIMA 2006 75 Z suchych drew każe prędko nakładać ognie, By się mąż rozgrzał dogodnie, Każe w skok do piwnice przynieść madzaru Lub brzezińskiego nektaru. Jak już wspomnieliśmy, przygotowanie wszelkich bardziej skomplikowa nych bądź w y s u b l i m o w a n y c h d a ń p o w i e r z a n o w tej sytuacji profesjonalnym s a m c o m . Efekt ich poczynań był j e d n a k druzgocący. J e d z o n k o okazywało się nieekologiczne. Do m ę s k i c h u s t w ę d r o w a ł y z m ę s k i c h rąk p o t r a w y sztuczne, przeciwne n a t u r z e . Świadczy H i e r o n i m M.: Dosyć potraw rozmajtych: tu dzika zwierzyna, Owdzie się z misy kurzy tłusta cielęcina, Sam jarząbek w rosole, indyk do podliwy, Tu w zaprawnym rosole bażant, jakie dziwy! [...] Tam drop siedział na misie z n o s e m zakrzywionym, Owdzie udziec jeleni z kopytem złoconym; Cetryny, salcessony, są i aniwelle, Więc i włoskie menestry, także figatelle. Te dania sporządzane przez mężczyzn s m a k o w a ł y „Wszytko słodko, gorąco / Korzenno i pocąco". A już skutki ich spożycia były straszliwe. O p i s a n e m e n u p o w o d o w a ł o , iż, jak mawiał p e w i e n senator: ...częste z wątroby Dokuczają choroby. [...] Podagra trapi nogę, Ze i sypiać nie mogę... W sytuacjach skrajnych zdarzało się, że „Opiwszy się jak świnia, i gębą, i n o s e m / Rzygnie na stół h u s a r s k i towarzysz b i g o s e m " . Nazajutrz po k o n s u m p cji fizjonomia m ę s k i c h k o n s u m e n t ó w p r e z e n t o w a ł a się jeszcze kiepściej. Dowodzi tego relacja Krzysztofa O. Wedle niego p r z e j e d z o n e m u samcowi-sarmacie „oczy wygniły, z gęby śmierdzi piwsko, / W paszczece kliju p e ł n o , a w czuprynie pierza''. 76 FRONDA 41 Wszystko to nie oznacza jeszcze, że staropolskie k u c h a r z e n i e s t a ł o p o d znakiem całkowitej nieobecności wybitnych kucharek. Nieliczne j e d n o s t k i płci żeńskiej osiągały biegłość, lecz tylko wówczas, gdy u d a ł o im się wyjść poza o p ł o t k i katolickiego getta i nawiązać łączność z c z a r t e m . Wynika to jasno z doniesienia H i e r o n i m a M. Opisuje on niewiastę, k t ó r a d o p i e r o po konsultacji z Dobrym-Inaczej pojęła, jak przyrządzić j a b ł u s z k o dla królewicza, i o d n i o s ł a sukces. Był to j e d n a k wyjątek potwierdzający r e g u ł ę . Z r e s z t ą p o głowie tych dobrych kucharek skutecznie r e d u k o w a ł o się w s k u t e k n a g m i n n e go palenia ich na stosie przez sfanatyzowany g m i n . Zamykamy t e m a t staropolskiej kucharki, aby teraz nieco więcej powiedzieć o kobiecie traktowanej jako część dania głównego lub przystawka (pamiętajmy przy tym, że słowo „kobieta" było niegdyś niecenzuralne i obraźliwe!). A za tem, zaczynała o n a swoją pracę przy stole - od gry wstępnej, czyli udzielania siebie samej jako przyprawy, głaszcząc m ę s k i e uszy m o w ą i muzyką. Panie Szemecie Na twym bankiecie [...] Damy nam w cieśni Śpiewają pieśni - pisze Wespazjan K. Na kolejnym etapie p a n n a - w e d l e H i e r o n i m a M. - daje mężczyźnie p o d c z a s uczty „kąski k o s z t o w n i e j s z e " ( m o ż e m y tyl ko się domyślać, o k t ó r e c h o d z i ) , przy czym „czyni je je dwabnymi słówkami smaczniejsze". Kędy indziej Wacław P. zdra dza nawet, jakie to słów ka i muzyka, to zna czy czego oczeki wał męski konsu m e n t od samic sie dzących przy stole - otóż pieśni o tym, „Jako piecem ZIMA 2006 gżąc się za Małgorzata z Fryckiem / Cztery zęby t r z o n o w e wybiła mu cyckiem". Była to z a r a z e m przestroga, j a s n o sugerująca, że bliższe o b c o w a n i e z k o b i e t a m i m o ż e p o zbawić smakosza naturalnych narzędzi spożywania p o t r a w (za takie narzę dzia u w a ż a n o wówczas mylnie zęby t r z o n o w e ) . W m i a r ę u c z t o w a n i a ż ą d a n o od kobiety coraz więcej. W grę w c h o d z i ł a j u ż nie tylko u s ł u ż n o ś ć i m i ł e od głosy - trzeba było przyprawiać dania przy użyciu osobistych, żeńskich fero monów. Jakże b o w i e m inaczej t ł u m a c z y ć zwyczaj o d d a w a n i a na użytek kon sumpcji części garderoby, a zwłaszcza picie przez mężczyzn w i n a ze świeżo zzutych d a m s k i c h pantofelków? Akcent końcowy okazywał się bardziej bru talny. Kobieta służyła ostatecznie za r e z e r w u a r dla resztek o b i a d o w o - a l k o h o lowych. Zaświadcza świadek osobisty, Jędrzej K.: Trafiało się i to, że komu trunku aż po dziurki (jak mówią) pełnemu, nagle gardło puściło i postrzelił jak z sikawki naprzeciw siebie znajdu jącą się... damę po twarzy i gorsie oblał tym pachnącym spirytusem, co bynajmniej nie psuło dobrej kompanii. Po tych gorzkich uwagach w i n n a nastąpić refleksja nieco pocieszająca - obec ność kobiet bez wątpienia cywilizowała k u c h n i ę staropolską, n a w e t wówczas, gdy osobiście nie kucharzyły. Widać to po zjawiskach zdarzających się wów czas, gdy mężczyźni pozostawali sami - o p u s z c z o n e samce dziczały. Tak jak podczas oblężenia polskiego garnizonu, który o k u p o w a ł m o s k i e w s k i Kreml w 1613 roku. Męskie t o w a r z y s t w o z g ł o d n i a ł o i (cytuję Józefa B.) ...zrazu między sobą losy miotano, potem już tak łakomą paszczękę głodna samojed rozwarła, że pan sługi, sługa pana, towarzysz towarzy sza nie był bezpieczen, jawnie ludzie na rzezią brano, zabijano, w sztu ki rąbano, pieczono, warzono, na rożnach obracano, żadna cząstka ciała darmo nie uszła. Ale n a w e t już będąc zjedzony przez współbiesiadników, samiec nie przesta wał cierpieć z p o w o d u braku dobrych kucharek. Wędrując w zaświaty, jeżeli trafiał do piekła, wiedział, że diabły to kucharze, a nie kucharki. Spodziewać się t a m p r z e t o m u s i a ł potraw, k t ó r e wyszczególnia w s w o i m z n a n y m dziele świadek osobisty, K l e m e n s B. 78 F R O N D A 41 Żaby, jaszczurki, parchate bufony, Żmije rozjadle i w ę ż ó w ogony, padalce, trzewa z gadziny brzydliwe [...] Gadzina brzydka, nigdy niestrawiona, Jak będzie kąsać wnętrzności poikniona! N a t o m i a s t m i m o p e w n y c h o p o r ó w części d u c h o w i e ń s t w a u t r w a l i ! się pogląd, że kuchnię niebiańską serwują aniołowie, k t ó r y m Sarmaci - choć oficjalnie aniołów z m a s k u l i n i z o w a n o - domalowywali piersi. A z a t e m m o ż e m y zakła dać, że, w b r e w doktrynie, anioły u w a ż a n o za samice (przynajmniej w p o ł o wie). I tak tolerancja dobywała się na wierzch m i m o woli. Wynikałoby stąd bowiem, że najdoskonalsze, niebiańskie p o t r a w y („paszty w y b o r n e świętym z g o t o w a n e " , wedle Klemensa B.) przez istoty przynajmniej s e r w o w a n e były z b a w i o n y m najpewniej k o b i e t o p o d o b n e . A więc k u c h a r k i zwyciężyły. Amen. JACEK K. LISTA TAJNYCH WSPÓŁPRACOWNIKÓW, których doniesienia pozwoliły napisać powyższy raport o nietolerancji Barbara R. - Barbara Radziwiłłówna, kobieta propublko bono Bona S. - Bona Sforza, królowa Hieronim M. - Hieronim Morsztyn, romansista Jacek K. - Jacek Kowalski, autor J a n K. - Jan Kochanowski, poeta główny Jędrzej K. - Jędrzej Kitowicz, weredyk Józef B. - Józef Budziło, chorąży mozyrski Karol Ż. - Karol Żera, franciszkanin Klemens B. - Klemens Bolesławiusz, wizjoner Krzysztof O. - Krzysztof Opaliński, polityk & satyryk Wacław P. - Wacław Potocki, moralizator Wespazjan K. - Wespazjan Kochowski, ideolog gQ F R O N D A 41 RECEPTURY KULINARNE Rada gospodarska o sztucznym gotowaniu flaków i boćwiny Sposób, jakim s p o s o b e m z flaków biaiych zrobić pstre, co będzie łata biała, łata czarna? Odpowiedź: Pokrajawszy ich i w y m y w s z y w ł o ż y ć do rondla mie dzianego, niepobielanego, niech w nim postoją czas jaki, a który się kawałek przytknie miedzi, ten będzie czarniuteńki. Nastawić zaś w takowym rondlu boćwinie, wyjąwszy [zakiszone] z kadzi, choć będzie i niepozorne, stanie się tak zielone, jakby dopie ro z ogrodu. N o t a b e n e - piękne - ale nie zanadto zdrowiu służące. [Karol Z., Vorago rerum] Rada gospodarska o dobrym i złym gotowaniu flaków Wrzućcie do flaków kawał okruszonego szkła, dobrze się ugotują; wrzućcie kawał ołowiu, nigdy się nie ugotują, choćby się gotowały i dzień, i noc. [Karol Z., Vorago rerum] Suchary a la sołdaci moskiewscy w Polszczę za Augusta III Sotdaci moskiewscy... rozrabiając w dzieży ciasto na chleb, z któ rego p o t e m robili suchary, wytrząsali nad dzieżą robactwo z sukien i wyczesywali z głowy, aby w o n y m cieście polgnąwszy, ta piechota kołnierzowa po nich się nie rozłaziła. I takim chlebem albo suchara mi bynajmniej się nie brzydzili. [Jędrzej K., Historja polska] Nalewka klasztorna Aby klasztorną zrobić nalewkę, Weź ćwierćlitrową rumu konewkę, Szafranu ciutkę, jałowca krztyczkę Oraz tak zwaną żółtą goryczkę, Laskę wanilii i dzięglu korzeń; Ingrediencyje te z r u m e m ożeń. Po trzech dniach odcedź sflaczałe m ę t y I odlej w o n i ą rum nasiąknięty: Kiedy odlejesz, nadejdzie pora Dać spirytusu litra półtora, Lecz zanim zrobisz to - jeszcze chwila: Weź przedtem cukru dwa i pól kila I wody litra trzy i trzy ćwierci; Zmieszaj, zagotuj, aż go przewierci I się klarownym stanie syropem; Rum doń łyżeczką wlej - zatkaj c z o p e m Zatkane butle postaw na boku 1 (- nie wcześniej, jak za pół roku). [Jacek K., Receptury klasztorne] K a c z k a po k w e s t a r s k u z j a b ł k a m i Gdy już sprawiona będzie kaczuszka, Weź majeranek, sól i jabłuszka, Sól z majerankiem wetrzyj ciupinkę I niech kaczuszka czeka z godzinkę. Wybierz nasienne gniazda z jabłuszek; Jabłuszka pokrój, w ł ó ż w kaczy brzuszek, Zaszyj - na tłuszczu u ł ó ż w brytfannie I w piekarniku upiecz starannie, S o s e m zlewając ją nieustannie. Jak już zrumieni się kaczy brzuszek, Skrój, na półmisek rzuć - i z jabłuszek Wokół kaczuszki ułóż wianuszek; Sosikiem polej i, oczywiście, Przystrój ją jeszcze w sałaty liście. [Jacek K., Receptury klasztorne] Wdychając słodki zapach wiktoriań skich pubów i edwardiańskich kafe jek, marzyłam, aby taka miłość tra dycji, pragnienie odczytywania jej wciąż na nowo, obudziła się wreszcie i w Polakach. Chociaż nie ma u nas ani jednego lokalu, który działałby nieprzerwanie od czasu Jagiellonów (wszak jedyne instytucje o nieprze rwanej ciągłości w Polsce to Kościół katolicki i Uniwer sytet Jagielloński), i prawie nikt u nas nie mieszka w bu dynkach z XVI czy XVII wieku, nie wszystko z naszej historii rozniesiono na ostrzach bagnetów i gąsienicach czołgów. Wielokrotnie niszczono polską materialność, rozsypywano skarby nagromadzone rękami poprzed nich pokoleń. Jeżeli coś pozostawało niezmienne, to umiłowanie wolności i rzadka umiejętność jej trwo nienia. Pozostało też jednak przywiązanie do dawnych wartości, które widać dzisiaj w gwałtownym wzroście frekwencji w angielskich katolickich kościołach. DURHAM MARTA KWASNICKA Katedra w D u r h a m zapiera d e c h w piersiach. R o z p a r t a na w z g ó r z u zdaje się ogarniać sobą całą okolicę. Gdziekolwiek spojrzeć, wszystko dąży ku niej, zapowiada ją i w niej kulminuje. Plątanina uliczek niewielkiego w gruncie rzeczy D u r h a m gaśnie w jej obliczu, n i k n i e . M i a s t o , w k t ó r y m z b u d o w a n o taką świątynię, po p r o s t u przestaje istnieć. FRONDA 41 Szara i strzelista z zewnątrz, w środku koi krągłością r o m a ń s k i c h ł u k ó w i potężnych filarów, na których wspierają się niebotyczne, m l e c z n e sklepienia. Niezwykłą miękkość w n ę t r z a ł a m i e tylko typowy zygzakowaty n o r m a ń s k i o r n a m e n t , który jak fastryga zamyka k a m i e n n ą p r z e s t r z e ń ł u k ó w trójkątny mi „psimi zębami", wprowadzając w jasny świat katedry p e w n ą s u r o w o ś ć , niemal wojenność. Nie m o ż n a się oprzeć w r a ż e n i u , że świątynia p r z e m a w i a innym językiem niż wszystko dookoła, a m i m o to nietrafne byłoby chyba na zwanie jej francuską ideą zaszczepioną w s a m y m sercu p ó ł n o c n e j Anglii. Jest angielska, ale nie do końca. Jest n o r m a ń s k a , ale tylko w najbardziej angiel skim tego słowa znaczeniu. Jest wreszcie p i ę k n a - p i ę k n e m tak p r z e d z i w n y m , jak tylko piękne m o ż e być to, co m a s y w n e i lekkie z a r a z e m . Jeżeli przyjrzeć się ozdobnej tablicy, na której w y p i s a n o wszystkich bisku p ó w D u r h a m , łatwo zauważyć, że po bitwie p o d H a s t i n g s zanikają tajemnicze anglosaskie i m i o n a E a d m u n d ó w i Eadredów, a pojawiają się n o w e , n o r m a ń skie: Wilhelm, Geoffroy. Pierwszy z W i l h e l m ó w zaplanował i rozpoczął w 1093 roku b u d o w ę k a m i e n n e g o kościoła, który zastąpił wcześniejszą, an glosaską budowlę. Będąc i m i e n n i k i e m Zdobywcy, stał się też chyba, p o p r z e z swój projekt, pierwszym z tak licznych w n o w y m tysiącleciu t e o r e t y k ó w władzy królewskiej. Katedra, dostojna, p o t ę ż n a i urzekająco p i ę k n a zarazem, mogła przecież stanowić prefigurację n o w e g o porządku. Fakt istnienia na wyspie n o r m a ń s k i c h katedr, jakkolwiek ich niebywała u r o d a zapada w pamięć, jest dla Anglików nieco niewygodny. Kojarzą się nieodwołalnie z najazdem, który zniszczył sielską, anglosaską m o n a r c h i ę Wessexów, opierającą się na idei władcy w s p ó ł r z ą d z ą c e g o ze s w o i m l u d e m i mówiącego tym samym, co on, językiem. Po podboju w p r o w a d z o n o ścisłą centralizację, objawiającą się na przykład w nakazie dziedziczenia d ó b r przez j e d n ą tylko osobę, co było w b r e w r o d z i n n y m , anglosaskim tradycjom. Całość miała pozostawać n i e n a r u s z o n a - czy dotyczyło to pola, czy p a ń s t w a . Z m i a n a , jaka pojawiła się w Anglii wraz z r z ą d a m i W i l h e l m a Zdobywcy i jego następców, objawiła się najpełniej w a r c h i t e k t u r z e i języku. Materialnie - była z a m i a n ą d r e w n i a n y c h świątyń, rzeźbionych m i s t e r n i e w zwierzęce wzory i sprawiających w r a ż e n i e wyrastających w p r o s t z ziemi, na m o n u m e n talne katedry i zamki, przypominające wybrzeża p ó ł n o c n e j Francji. W języku, nad czym ubolewał na przykład cichy oksfordzki profesor Tolkien, najazd t e n odbił się zalewem francuszczyzny. Mowa, k t ó r ą p o s ł u g i w a n o się na wyspie, ZIMA 2006 85 zmieniła się nieodwracalnie, iskrząc się o d t ą d m i r i a d a m i eleganckich maka ronizmów. Jeżeli wierzyć angielskim s t u d e n t o m , których wciąż w zdecydowa nej większości jako pierwszego języka obcego uczy się w szkołach średnich francuskiego, jest to p o w o d e m ich w r o d z o n e j nienawiści do t e g o języka i nie możności n a u c z e n i a się m o w y Woltera. Swobody anglosaskiej m o n a r c h i i miały być p o t e m p o w o d e m ciągłych przepychanek pomiędzy P l a n t a g e n e t a m i i szlachtą. Średniowieczna M a g n a C h a r t a czy późniejsze, XVII-wieczne wystąpienie przeciwko S t u a r t o m były tylko k a m i e n i a m i milowymi w historii ciągłego napięcia i nieufności. Jak miał wyglądać ideał King-in-Parliament, króla w parlamencie, nigdy do końca nie ustalono, ale Anglicy zawsze zdecydowanie odrzucali m o d e l absolutystyczny, kojarzony często na wyspie z „katolickim" (jak uczy przykład naszej Rzeczypospolitej, nie do końca s ł u s z n i e ) . Katedra w D u r h a m , rozpoczęta za Wilhelma II, jest j e d n a k m o c n y m d i c t u m nowej władzy, k t ó r a d ł u g o jeszcze po podboju wydawała się obca. Strzelistość budowli, jej m a s y w n o ś ć i pew ność, z jaką d o m i n u j e nad krajobrazem, wskazuje wyraźnie na hierarchiczność n o w e g o porządku. Królowie, jak wieże, górują n a d z e b r a n ą w sobie bryłą uporządkowanego, ujarzmionego p a ń s t w a . Niedaleko stąd (dwie godziny s a m o c h o d e m , jak zapewniają Anglicy, prze liczający wszystko na czas) znajduje się Carlisle. P r a s t a r e m i a s t o u zachod niego krańca M u r u H a d r i a n a o d w i e k ó w s t a n o w i ł o b r a m ę d o Szkocji. I s t n i a ł o już w czasach rzymskich. Kilka w i e k ó w później, po n o r m a ń s k i m najeździe, często bywali w n i m Plantageneci, z a n i m wyruszyli z wojskiem na niegościn ne, p ó ł n o c n e wrzosowiska (był to chyba u l u b i o n y s p o s ó b s p ę d z a n i a czasu przez E d w a r d a I). Gdzieś p o m i ę d z y tymi d w o m a m i a s t a m i , gdzieś p o m i ę d z y ich strzelistymi katedrami, w ś r ó d zielonych p ó ł n o c n y c h G ó r Pennińskich, w ś r ó d wrzosów, owiec, dzikich królików i bażantów, przyszło mi spędzić kil ka miesięcy. Czasami pochylając się n a d glinianymi figurkami W e n u s , k t ó r e prawie dwa tysiące lat t e m u k t o ś chciał wwieźć do przygranicznego rzymskie go castrum, czasami przesiewając sypką p ó ł n o c n o angielską ziemię, b o g a t ą w wiktoriańskie buteleczki i gliniane fajki - d o k ł a d n i e takie, jakie kazał palić swoim h o b b i t o m m i s t r z Tolkien. Kilka miesięcy bez polskich pól i lip to d u ż o i m a ł o . Mało, bo Anglia to kraj tajemniczy i fascynujący, nie dający się p o z n a ć od razu, potrzebujący spo kojnego oswojenia. D u ż o , bo każdy w y m u s z o n y wyjazd z d o m u jest długi jak letnie angielskie wieczory. Rozpływający się w n i e s k o ń c z o n o ś ć . Być u c z e s t n i k i e m kolejnej wielkiej emigracji w dziejach n a r o d u nie zna czy tylko wyjechać. E m i g r o w a ć - to s ł o w o ma przecież w języku p o l s k i m tyle znaczeń, ile nieszczęść spotykało n i e p o k o r n y n a r ó d , leżący jakby na p r z e k ó r swojemu p o w o d z e n i u p o m i ę d z y dziedzicem d w u g ł o w e g o orła Paleologów - Rosją a spadkobiercą C e s a r s t w a Z a c h o d n i e g o - N i e m c a m i . C z a s a m i znaczy uciekać przed p r z e ś l a d o w a n i e m , czasami - p r z e d biedą, ale n i e z m i e n n i e p o zostaje nieszczęściem dla tych, którzy tak jak Soplicowie zwykli p r z e d k ł a d a ć p i ę k n o brzóz n a d egzotykę obcych krajów. E m i g r o w a ć to z a t e m opuszczać nie tylko miejsce urodzenia, lecz, p o p r z e z szereg historycznych odniesień, i teraźniejszość. Ścieżki Polaków, z różnych względów, pozostają wciąż te s a m e . Na londyńskiej ulicy w s p ó ł c z e s n y e m i g r a n t m o ż e - jak mój m ą ż - wygrać w szachy Odyseję H o m e r a z b r a t a n k i e m d o w ó d c y Dywizjonu 3 0 3 , p a n e m K r a s n o d ę b s k i m . Klamra k u l t u r y Z a c h o d u , w której Polska w z r a s t a ł a czasem mniej, czasem bardziej szczęśliwie, zamyka się najpełniej w ł a ś n i e w przeka zaniu miękkich klasycznych w e r s ó w kolejnemu pokoleniu, k t ó r e tak chciało by powrócić do leśnych p a g ó r k ó w i zielonych łąk. Do d o m u . Z I M A 2006 87 Z drugiej strony, jeżeli gdzieś m o ż n a wyraźnie o d c z u ć ciągłość historii, to właśnie na wyspie - w Anglii, której sielską zieloność w y s ł a w i a n o już w Rzymie, określając ją największym k o m p l e m e n t e m , jaki z n a ł a rzymska skala wartości: „Brytania w a r t a jest tego, aby ją p o d b i ć " . Słowa te n a z n a czyły k o m p l e k s o w o ś ć s t o s u n k ó w R z y m u i odległych, p o ł o ż o n y c h na wyspie królestw, stworzyły A r t u r a i H e n r y k a VIII. Polaka, k t ó r e g o kraj w i e l o k r o t n i e przeorały pługi wojen, najbardziej zachwyca o w a niefrasobliwość, z k t ó r ą Anglik sączy c i e m n e ale w lokalu, do k t ó r e g o chadzali j u ż jego pradziadowie za Elżbiety I czy pierwszych Stuartów. Poruszają n a w e t w i k t o r i a ń s k i e skrzyn ki pocztowe, o d m a l o w y w a n e regularnie, z zalotnie zawiniętymi inicjałami VR - Victoria Regina, czy p o k r ę t n e t ł u m a c z e n i e l e w o s t r o n n e g o r u c h u zwycza jami starożytnych Rzymian. Po chwili z a s t a n o w i e n i a staje się oczywiste, że Anglia, będąc odwieczną siedzibą w o l u n t a r y z m ó w , n o m i n a l i z m ó w i empiryzmów, nie przestała nigdy h o ł d o w a ć realizmowi historyczności, sfery c z a s e m tak nienamacalnej, a tak determinującej p o s t ę p o w a n i e żyjących, n a w e t jeśli miałaby pozostawać w dziedzinie anegdoty. Prawda Anglii leży z a t e m chyba bardziej w p o c h w a l e przekazywanej przez całą społeczność tradycji, jaką wygłosił Burkę, niż w apoteozie samodziel nego, poszukującego prawdy j e d n o s t k o w e g o r o z u m u , k t ó r ą stworzył Locke. Świadczy o tym chociażby j e d n a z historii, k t ó r e u s ł y s z a ł a m u znajomych podczas poobiedniej herbaty. Gospodarz, r o d e m z Lancaster, wybrał się nie gdyś na przyjęcie w e s e l n e do Yorku, gdzie o d m ó w i ł w ł o ż e n i a do b u t o n i e r k i białej, weselnej róży. Powód był, zdaje się, banalny - nie p a s o w a ł a do garnitu ru. Nazajutrz lokalny dziennik zamieścił na pierwszej s t r o n i e artykuł zatytu łowany Lancaster odmawia noszenia białej róży. Znajomy z przejęciem o p o w i a d a ł też, jak wielkie emocje w z b u d z a ł y u jego ojca m e c z e krykieta p o m i ę d z y oby d w o m a m i a s t a m i (skądinąd gry dla Polaka z u p e ł n i e niezrozumiałej, trwającej kilka dni, z obowiązkowymi p r z e r w a m i na h e r b a t ę ) . „Kiedy York i Lancaster grają ze sobą, to nie jest mecz - to jest wojna", tłumaczył rodzinie swoje roz gorączkowanie senior, n e r w o w o stukając w p o d ł o g ę p a r a s o l e m i poprawiając kapelusz. Sprawa Ryszarda III i innych zależała z a t e m nagle od flegmatycznie długiej rozgrywki d w ó c h lokalnych drużyn. N a w e t jeżeli, jak zapewniał m n i e kolejny znajomy podczas i n n e g o obiadu zakończonego przepysznym angielskim triflem, tak i n t e n s y w n e uczucia są ra czej rzadkie, historia wojny d w ó c h róż nie jest przecież j e d y n y m p r z y k ł a d e m wielowiekowych zacietrzewień, składających się na specyficznie angielski historyczny realizm. To, że u n i w e r s y t e t w C a m b r i d g e został założony przez s t u d e n t ó w wydalonych z Oksfordu, jak opowiedziała mi s t u d e n t k a tej ostat niej uczelni, jest kolejną z szeregu dowcipnych opowieści, jakie m o ż n a tutaj usłyszeć. Zabawny jest także fakt, że p o w t a r z a się tu w kółko, iż Anglia nigdy od czasów Zdobywcy nie z o s t a ł a podbita. I chociaż r ó ż n e najazdy się zdarzały, żaden z nich nigdy p o t e m nie przyniósł tak wielkich zmian, nie przerwał cią głości, dzięki której stara Anglia krzepła w z d ł u ż podzielonych odwiecznymi m u r k a m i i krzewami pól. Trzeba pamiętać, choć wydaje się to niewiarygodne, że niektóre żywopłoty r o s n ą na s w o i m miejscu aż od epoki brązu. Interesujące w tym kontekście są losy angielskiej rewolucji lat 40. XVII wieku, kiedy w a h a d ł o napięć pomiędzy królem i p a r l a m e n t e m wychyliło się w przeciwną niż za pierwszych W i l h e l m ó w stronę. Śledząc charaktery styczne cechy angielskiej wojny domowej, jak apokaliptyczne nastroje, które przerodziły się w spór polityczny, czy ostateczne ścięcie władcy, t r u d n o jest jednoznacznie określić, dlaczego nie potoczyła się takimi samymi torami, Z I M A 2006 89 jak jej dwie późniejsze, coraz bardziej radykalne wersje: francuska rewolucja z jakobinami i N a p o l e o n e m czy rosyjska - z bolszewikami i Stalinem. Bo okres rządów Cromwella, co zauważa n a w e t jeden z najgłośniejszych o s t a t n i o w Anglii historyków, Simon Schama, nie wydaje się przystawać na przykład do radzieckiego terroru. Lorda Protektora, który żył w świecie - wymaiginowanych czy nie - racji religijnych, uratował głęboko przeżywany rozdźwięk pomiędzy światem teraźniejszym i przyszłym, który uniemożliwiał e w e n t u a l n ą konstrukcję Królestwa Bożego na ziemi; będąc przekonany o przemijalności rzeczy doczesnych (a w kontekście licznych wówczas nastrojów millenary stycznych stary świat miał zniknąć dosyć prędko), nie chciał przebudowywać ciała Brytanii. Ciało to zaś było wciąż królewskie. Śmierć Karola I stworzyła niemal od razu Karola II. Nikt nie miał spójnego p r o g r a m u na p r z e b u d o w ę angielskiej świadomości. Nie miał, bo nie chciał. Purytański Syjon już powstał i, jak obrazowo określa to Schama, rozsiadł się wygodnie na krzesłach istnie jących od dawna magistratów. Kiedy zaciekły rojalista J o h n Evelyn podróżował po Anglii w poszukiwaniu piekła, zastał prowincję tak sielską, jaką zostawił ją król. Szkody wojenne były naprawiane, a lokalni gentlemen troszczyli się jedynie o „upiększanie" swoich ogrodów. Tylko chwili p o t r z e b a było, żeby wszystko powróciło do dawnej - mniej lub bardziej chwiejnej - równowagi. Paradoksalnie, powstałe wówczas w celu zaprowadzenia pokoju nieśmiertelne rozwiązanie Hobbesa, postulujące oddanie władzy Lewiatanowi, nieuświęc o n e m u żadnymi religijnymi czy tradycyjnymi racjami, ale z d o l n e m u zapro wadzić porządek, m o g ł o być tylko propozycją for the time being, na potrzeby bieżącej chwili. Historia u o d p o r n i ł a z a t e m Anglię na rewolucję. Także jej wersja p r o t e s t a n t y z m u była przecież, co zauważył na przykład J o h n H e n r y N e w m a n i co kazało mu napisać arcyhistoryczny An Essay on the Developtnent of Christian Doctrine, tylko połowicznym rozwiązaniem. M o ż n a więc stwierdzić, że głębo kie poczucie historii leczy z niebezpiecznego radykalizmu. Jak s t r u m i e ń , do którego wpadają ostre skały idei, łagodzi ich załomy, tworząc rzeczy o w a l n e czy obłe. C z a s e m piękne, czasem zaledwie o d a r t e z pierwotnej brzydoty. I chyba t e n fakt jest w angielskiej tradycyjności najdonioślejszy; człowiek jest istotą zdolną do czynów i pomysłów, k t ó r e teoretycznie pojawiają się tylko w najgorszych koszmarach. Jeżeli coś jest go w stanie p o w s t r z y m a ć , to głębo kie zakorzenienie w tym, co m i n i o n e , w tym, co wartościowe. <JQ F R O N D A 41 Tajemnicze są więzy łączące Anglię z r z y m s k i m katolicyzmem. S a m a ka t e d r a w D u r h a m kilkakrotnie z m i e n i a ł a w y z n a n i e . Z b u d o w a n a , oczywiście, jako katolicka za p a n o w a n i a H e n r y k a VIII z o s t a ł a d o s t o s o w a n a do p o t r z e b n o w e g o wyznania. W roku 1547 specjalni królewscy k o m i s a r z e skakali w niej po ozdobnej monstrancji, aby się upewnić, że na p e w n o z o s t a n i e zniszczo na. Za p a n o w a n i a Marii Tudor k a t e d r a z o s t a ł a z r e k o n s e k r o w a n a , ale kilka lat później, za Elżbiety I, z n ó w stała się anglikańska. Jeszcze w 1569 roku przeżyła krótki katolicki epizod, kiedy rebelia, mająca na celu o s a d z e n i e na tronie szkockiej Marii Stuart, katoliczki, u m o ż l i w i ł a p o n o w n ą rekonsekrację katedry. Raz jeszcze u s ł y s z a n o w niej katolicką m s z ę . Podobnie n i e k o n s e k w e n t n i e zrywała z R z y m e m cała Anglia. Krzepkość tutejszego rzymskiego wyznania wynika być m o ż e z ciągłych p r z e ś l a d o w a ń , których doświadczało, odkąd H e n r y k VIII p o s t a n o w i ł d o c h o w a ć się m ę s k i e g o p o t o m k a w n o w y m m a ł ż e ń s t w i e z u r o c z ą p o d o b n o A n n ą Boleyn. Od t a m t e g o czasu na wyspie u r o d z i ł o się szereg katolików, których nie powstydziłby się żaden inny, mniej skonfliktowany z R z y m e m kraj europejski: silnych wyzna w a n ą wiarą, a j e d n o c z e ś n i e m o c n o stąpających po ziemi w d u c h u angielskie go common sense. Ich p o c h ó d rozpoczyna się m o n u m e n t a l n ą p o s t a c i ą Tomasza M o o r e ' a i jego i m i e n n i k a Tomasza Treshama, k t ó r y w r a m a c h niezgody na sprzeczność, jaka zaczęła się rysować w czasach elżbietańskich p o m i ę d z y wiernością religii i wiernością władcy, w y b u d o w a ł sobie n a s y c o n ą katolicką symboliką posiadłość w Lyveden N e w Bield w N o r t h a m p t o n s h i r e . P o t e m pojawiają się spiżowe postaci kardynała N e w m a n a , lorda Actona, genialnego Hopkinsa, C h e s t e r t o n a czy wreszcie Tolkiena. W p ó ł n o c n e j Anglii praktyku jących katolików jest dzisiaj więcej niż m e t o d y s t ó w - i było tak jeszcze p r z e d nadejściem nowej, polskiej fali. Starsi z nich wciąż z t ę s k n o t ą w głosie r o z m a wiają o tradycyjnej mszy trydenckiej i katolicyzmie sprzed Vaticanum II. Wydaje się, że w tej ciągłej rzymskiej obecności na wyspie p e w n ą rolę odegrały nieeleganckie powody, jakimi kierował się angielski władca, kiedy z R z y m e m zrywał. Inną, d u ż o ważniejszą przyczyną m o ż e być j e d n a k wła śnie o w o katolickie z d u c h a , głęboko w s z c z e p i o n e Anglikowi przywiązanie do tradycji, angielska p o d ś w i a d o m a a m o r historiae, k t ó r a stworzyła m i ę d z y innymi genialną myśl N e w m a n a . Paradoksalnie, k a t e d r z e świętego Pawła w Londynie, o d b u d o w a n e j przez C h r i s t o p h e r a W r e n a w czasie restauracji S t u a r t ó w po wielkim pożarze m i a s t a w 1666 roku i uwieńczonej k o p u ł ą 92 FRONDA 41 balansującą p o m i ę d z y B r a m a n t e m i M i c h a ł e m A n i o ł e m , bliżej jest do świę tego Piotra na Watykanie niż jakiemukolwiek i n n e m u kościołowi w Anglii. Angielski ołtarz ojczyzny, p e r ł a narodowej a r c h i t e k t u r y - w przeciwieństwie do katedry w D u r h a m - spokojnie odnalazłaby się w ś r ó d ulic Wiecznego Miasta. A przecież trzeba pamiętać, że p i e r w o t n y plan wzniesienia n i e m a l typowo rzymskiej b u d o w l i centralnej, o której marzył wzorujący się na ZIMA 2006 93 Berninim Wren, nie został zrealizowany. Przeważyła tradycyjna forma angiel skiej bazyliki na planie krzyża łacińskiego (na przykład takiej jak D u r h a m ) . W s t o s u n k u do n o r m a ń s k i c h budowli z ł a g o d z o n o j e d n a k w y m o w ę wież, które odtąd n i e ś m i a ł o wyrastają z klasycyzującej, p e w n i e rozsiadłej w ś r ó d londyńskich kamienic bryły. Wydają się istnieć tylko po to, żeby za p o m o c ą umieszczonych na nich zegarów mierzyć upływający czas. Także k o p u ł a wy gląda, jak gdyby s t w o r z o n o ją na doczepkę: jak fajerwerk u n o s i się nad bryłą kościoła, na której w y d ł u ż o n y kształt nie ma ż a d n e g o wpływu. Jeżeli kon sekwentnie czytać wieże jako królów, kształt świętego Pawła odzwierciedla stan m o n a r c h i i w okresie po wojnie d o m o w e j i Chwalebnej Rewolucji. Ot, angielski przyczynek do teorii p a ń s t w a i a r c h i t e k t u r y baroku. Spotkani przeze m n i e w s p ó ł c z e ś n i s t u d e n c i z Oksfordu, miasta, w k t ó rym chronił się niegdyś nieszczęsny Karol I p r z e d tymi, którzy prerogatywy władcy wyobrażali sobie inaczej od niego, nie w i d z ą s e n s u istnienia m o n a r chii. Jest instytucją, k t ó r a p o ż e r a pieniądze i nie ma p r a k t y c z n e g o znaczenia. Nie jest już ż a d n y m u o s o b i e n i e m królestwa. M i m o t o w y d a n a n i e d a w n o historia Anglii S i m o n a Schamy, kolejna w całym szeregu p o d o b n y c h opra cowań wydawanych z zadziwiającą regularnością i przeciwstawiająca się o p u b l i k o w a n e m u kilkadziesiąt lat wcześniej p o d o b n e m u dziełu Churchilla, jest na wyspie o g r o m n i e p o p u l a r n a ( p r a w d o p o d o b n i e głównie dzięki swojej telewizyjnej wersji). Jej o k ł a d k ę rozpoznaje prawie każdy Anglik. Rozpoznaje, bo p o d s k ó r n i e - tak jak twórcy angielskiej rewolucji czy H o b b e s - czuje, że owa przedziwna historyczność, której na co dzień nie zwykł ani doceniać, ani n a w e t zauważać, stanowi o t o ż s a m o ś c i jego kraju. N a w e t jeżeli Boska misja królów została nieodwracalnie zniszczona, p r a w d z i w ą k r ó l o w ą Anglii wciąż pozostaje Klio. Wdychając słodki zapach w i k t o r i a ń s k i c h p u b ó w i e d w a r d i a ń s k i c h kafe jek, marzyłam, aby taka m i ł o ś ć tradycji, p r a g n i e n i e odczytywania jej wciąż na n o w o , obudziła się wreszcie i w Polakach. Chociaż nie ma u n a s ani j e d n e g o lokalu, który działałby n i e p r z e r w a n i e od czasu Jagiellonów (wszak jedyne in stytucje o nieprzerwanej ciągłości w Polsce to Kościół katolicki i U n i w e r s y t e t Jagielloński), i prawie nikt u n a s nie m i e s z k a w b u d y n k a c h z XVI czy XVII wieku, nie wszystko z naszej historii r o z n i e s i o n o na o s t r z a c h b a g n e t ó w i gą sienicach czołgów. Wielokrotnie n i s z c z o n o polską m a t e r i a l n o ś ć , rozsypywa no skarby n a g r o m a d z o n e rękami p o p r z e d n i c h pokoleń. Jeżeli coś pozostawa£4 F R O N D A 41 ło n i e z m i e n n e , to u m i ł o w a n i e wolności i rzadka u m i e j ę t n o ś ć jej t r w o n i e n i a . Pozostało też jednak przywiązanie do d a w n y c h wartości, k t ó r e widać dzisiaj w g w a ł t o w n y m wzroście frekwencji w angielskich katolickich kościołach. Powinniśmy nauczyć się j u ż chyba odwagi w z n o s z e n i a od nowa, b u d o wania w e d ł u g odziedziczonych azymutów. D o p ó k i w s p ó ł c z e s n e g o polskie go emigranta, zagubionego w ś r ó d ulic L o n d y n u czy dzikich p ó ł n o c n y c h wrzosowisk, wzrusza mickiewiczowskie rozsmakowywanie się w Polsce w pierwszych księgach Pana Tadeusza, d o p ó k i tęskni do grzybobrania, brzóz, wierzb i jesiennych ściernisk, wreszcie do rozsiadłego p o m i ę d z y Kijowem i P o z n a n i e m sarmackiego baroku, którego zawsze w E u r o p i e Zachodniej bra kowało mi najbardziej, dopóki uznaje nierozerwalny związek polskości i wia ry, w której wzrosła, d o p ó t y także i nasza, polska, ciągłość - chociaż tak i n n a od angielskiej, bo ciągłość walki o ciągłość - wydaje się niezagrożona. N a s z a emigracja jest przecież w tym lepsza od p o p r z e d n i c h , że zawsze, z H o m e r e m w ręku, zapatrzywszy się w Odysa, m o ż n a po p r o s t u wrócić do d o m u i zapro wadzić t a m porządek. MARTA KWAŚNICKA NOTY O AUTORACH MAREK HORODNICZY (1976) redaktor naczelny „Frondy". JACEK K. PACEK KOWALSKI] (1964) pieśniarz, poeta, historyk sztuki - mediewista, tłumacz literatury starofrancuskiej. Rodem z akademickiego duszpasterstwa oo. domi nikanów w Poznaniu. LAURENCE KIRWAN autor książki Bez skazy. Chirurgia plastyczna bez tajemnic, znany chirurg plastyczny, operujący pacjentów po obu stronach Atlantyku. Wywiera znaczący wpływ na opinię publiczną, promując problematykę chirurgii kosmetycznej w mediach elektronicznych. MARTA KWAŚNICKA ( 1 9 8 1 ) filozof, archeolog, doktorantka na Wydziale Historii Kościoła PAT w Krakowie, poetka i eseistka. Obecnie jest jednym z redaktorów stron internetowych Polskiego Radia. SYLWIA MISTEWICZ ( 1 9 8 5 ) studentka III roku historii Uniwersytetu Śląskiego, miesz ka w Zabrzu. F R O N D A 41 PISMO POŚWIĘCONE FRONDA Nr41* Rok 5 po upadku cywilizacji FRONDA Nr41« ZESPÓŁ Nikodem Bończa Tomaszewski, Michał Dylewski, Grzegorz Górny, Marek Horodniczy (redaktor naczelny), Aleksander Kopiński, Estera Lobkowicz, Łukasz Łangowski, Filip Memches, Sonia Szostakiewicz, Rafał Tichy, Wojciech Wencel. Jan Zieliński Zrealizowano w ramach Programu Operacyjnego Promocja Czytelnictwa ogłoszonego przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. OPRACOWANIE GRAFICZNE I PROJEKT O K Ł A D K I Jan Grzegorz Zieliński REDAKCJA STYLISTYCZNA I KOREKTA JMD ADRES REDAKCJI I WYDAWCY ul. Jana Olbrachta 94, 01-102 Warszawa teł.: (022) 836 54 44; fax: (022) 877 37 35 www.fronda.pl [email protected] WYDAWCA Fronda pl sp. z o.o. Zarząd: Michał Jeżewski, Tadeusz Grzesik DRUK Wydawnictwo AA spółka jawna, pl. Na Groblach 5, 31-101 Kraków teł.: (012) 422 89 83, 422 13 44, fax: (012) 292 72 96, e-mail: [email protected] PRENUMERATA PISMA POŚWIĘCONEGO „FRONDA" Księgarnia Ludzi Myślących ul. Tamka 45, 0^-355 Warszawa tel.: (022) 828 13 79 • e-rrail: ,[email protected] • www.xlm.pl Aby otrzymywać kolejne numery za zaliczeniem pocztowym, prosimy wypełnić stałe zamówienie na stronie internetowej www.ksiegarnia.fronda.pl Redakcja zastrzega sobie prawo dokonywania skrótów i zmiany tytułów. Materiałów niezamówbnych nie odsyłamy. Redakcja „Frondy" nie ponosi odpowiedzialności za treść i formę reklam. ISSN 123,1-6474 Indeks 380202 FILIP MEMCHES Biedny chrześcijanin duma nad neokonserwatyzmem (i się dopytuje) 6* M A R E K J U R E K , R E M I G I U S Z O K R A S K A , J A C E K Z Y C H O W I C Z , B O G D A N SZLACHTA, RYSZARD LEGUTKO, JAMES KURTH, THOMAS FLEMING Ankieta: Czy neokonserwatyzm jest... konserwatyzmem? 13* N I K O D E M BOŃCZA T O M A S Z E W S K I Rzeczy pierwsze 46* JAROSŁAW TOMASIEWICZ Kwiaty Ziemi Jałowej. Wybrane alternatywne programy polityczne w Trzeciej Rzeczypospolitej 58* M A R E K CZUKU Dwa wiersze 1. wiersz poprawny 2. wiersz radykalny 85* 85* WOJCIECH KUDYBA Pieśniczka o barankach 86* X. JÓZEF BAKA DoJMR 87* WOJCIECH WENCEL List do Jarosława Marka Rymkiewicza. Droga w ciemności 88* STANISŁAW CHYCZYŃSKI Coś z Nietzschego. Filozofia w poezji Jarosława Marka Rymkiewicza 94* JAROSŁAW JAKUBOWSKI 9.10.2006 128* IMPRIMATUR ARKADIUSZ FRANIA C.Z.U.K.U. - sztuka zbijania i spijania słów 130* KRZYSZTOF DYBCIAK Poetycki Feniks z popiołu słonecznego. O twórczości Krzysztofa Jeżewskiego 138* TOMASZ MISIEWICZ Wojna: prosta rzecz 144* TOMASZ MISIEWICZ Cień Wielkiego Językoznawcy 148* MHFMJZ Mulholland Drive Reading 152* RAFAŁ TICHY Porwani do trzeciego nieba 162* NOTY O AUTORACH 184* Czy neokonserwatyści nie instrumentalizują wartości tradycyjnych, w tym religii, na potrzeby polityczne? A może neokonserwatyzm jest dziś jedyną liczącą się w USA siłą polityczną, dzięki której chrześcijanie mogą odgrywać znaczącą rolę w życiu publicznym i mają szanse realizować swoje postulaty? Biedny chrześcijanin duma nad neokonserwatyzmem (i się dopytuje) FILIP MEMCHES W polityce sukces jest czynnikiem, który sprawia, że idee stojące za d a n y m przedsięwzięciem zaczynają się r o z p o w s z e c h n i a ć . Tak się stało w przypadku zwycięstwa USA i blpku z a c h o d n i e g o w zimnej wojnie. W a r t o p r z y p o m n i e ć , w imię czego toczona była batalia przeciwko k o m u n i z m o w i oraz „ i m p e r i u m g* FRONDA 41 z ł a " w latach 80. zeszłego wieku. Nie były to bynajmniej tradycyjne wartości cywilizacji chrześcijańskiej, k t ó r y m h o ł d o w a ł R o n a l d Reagan, a przynajmniej nie o n e stanowiły spoiwo sił „wolnego świata". Zasadnicze p r z e s ł a n i e antysowieckiego kursu w s t o s u n k a c h m i ę d z y n a r o d o w y c h - poza, rzecz jasna, u w a r u n k o w a n i a m i geopolitycznymi - określały takie pojęcia, jak demokracja i s w o b o d a jednostki. Antytotalitarny k o n s e n s u s z o k r e s u zimnej wojny przetrwał, jak się zdaje, do dnia dzisiejszego. C h o ć lewica i prawica - z a r ó w n o w E u r o p i e , jak i USA - różnią się w rozmaitych kwestiach, to j e d n a k istnieje też p e w n e w s p ó l n e pole aksjologii politycznej. Z tego p u n k t u w i d z e n i a pojawiające się w o b e c administracji George'a Busha j u n i o r a od początku jego p r e z y d e n t u r y oskarże nia o f u n d a m e n t a l i z m religijny czy wręcz „faszyzowanie" b r z m i ą dziwnie. To pokazuje, że - p o m i m o aksjologicznej konwergencji lewicy i prawicy - krach k o m u n i z m u i rozpad ZSRS nie przyniosły wyczekiwanego „końca h i s t o r i i " . Podziały i spory wciąż s t a n o w i ą istotę polityki. Amunicji ideologicznej obecnej ekipie Białego D o m u dostarczają - p o d o b nie jak w ostatniej dekadzie zimnej wojny - n e o k o n s e r w a t y ś c i . Środowisko to zrodziło się jako efekt ewolucji światopoglądowej grupy lewicowych radyka łów - głównie trockistów - którzy zaczynali swoją a k t y w n o ś ć w p o ł o w i e mi nionego stulecia. I m o ż n a postawić tezę, iż w ł a ś n i e odejście od idealistyczne go antystalinizmu w p r a w ą s t r o n ę ku r e a l i s t y c z n e m u a n t y k o m u n i z m o w i s t a ł o się istotą tej przemiany. Lewacka u t o p i a światowej „ p e r m a n e n t n e j rewolucji" s t o p n i o w o uległa w ciągu kilku dziesięcioleci na rzecz apologii amerykańskie go m o d e l u polityczno-gospodarczego - apologii liberalnej demokracji oraz kapitalizmu (aczkolwiek skorygowanego interwencjonistycznymi i socjalny m i reformami roosveltowskiego N e w Deal-u). Wśród czołowych neokonserwatystów należy w y m i e n i ć w pierwszej kolejności laickich i n t e l e k t u a l i s t ó w żydowskich: Irvinga Kristola, jego ż o n ę G e r t r u d ę Himmelfarb, N o r m a n a P o d h o r e t z a , Waltera L a ą u e u r a , D a n i e l a Bella, Alberta W o h l s t e t t e r a . To o n i swoją działalnością określili c h a r a k t e r ca łego r u c h u . Z deklarowanej niereligijności ludzi takich jak Kristol nie wypły wa bynajmniej negatywny s t o s u n e k do religii. Z e r w a n i e z u t o p i a m i w rodzaju trockizmu oraz o d r z u c e n i e wszelkich form s e n t y m e n t a l i z m u politycznego (różnorakich rojeń pacyfistycznych i innych) p r z y n i o s ł o k o n k r e t n e skutki. W „tradycji judeochrześcijańskiej" ZIMA 2006 neokonserwatyści upatrują moralnego 7* f u n d a m e n t u społeczeństwa. Z t e g o wynikają rzeczy następujące: u z n a n i e rodziny i religii za c e n n e społecznie wartości oraz j e d n o c z e ś n i e n e g a t y w n a ocena rewolucyjnych i k o n t r k u l t u r o w y c h p r o j e k t ó w XX stulecia. Myliłby się j e d n a k ten, k t o by myślał, że n e o k o n s e r w a t y z m jest r u c h e m wyłącznie takich osób, jak jego liderzy, czyli laickich Żydów, którzy podjęli się rehabilitacji z a c h o d n i e g o dziedzictwa k u l t u r o w e g o . Idee n e o k o n s e r w a t y w n e przyciągnęły też wyznawców j u d a i z m u , a także p r o t e s t a n t ó w i katolików. Spośród tych o s t a t n i c h rekrutuje się ś r o d o w i s k o d w u m i e s i ę c z n i k a „First T h i n g s " , którego r e d a k t o r e m naczelnym jest ksiądz - do roku 1991 p a s t o r luterański - Richard N e u h a u s . Ze zrozumiałych w z g l ę d ó w d o r o b e k n e o k o n s e r w a t y s t ó w - k a t o l i k ó w od p o n a d d w ó c h dekad b u d z i z a i n t e r e s o w a n i e w Polsce. N e o k o n s e r w a t y w n a „teologia k a p i t a l i z m u " stanowi p r z e d m i o t refleksji nie tylko zaangażo wanych w bieżącą politykę k r ę g ó w prawicowych, lecz r ó w n i e ż i n t e ligencji katolickiej skupionej wokół takich inicjatyw, jak I n s t y t u t Tertio Millennio. Neokonserwatystom zarzuca się wywoływanie zbiorowej psy chozy w społeczeństwie amerykańskim po zamachach z 11 wrze śnia 2001 roku. Działania wojenne w Afganistanie i Iraku oraz zaostrzenie środków bezpieczeństwa wewnętrznego kraju (w tym wprowadzenie ustawy Patriot Act, umożliwiającej odpowiednim służ b o m inwigilację obywateli bez kontroli sądowej) to nie jedyne dowody na próby rzekomego przekształcania USA w agresywne „państwo policyjne". Kiedy przeważająca część prawicy europejskiej - m i ę d z y i n n y m i brytyj scy torysi, francuscy gaulliści i niemieccy chadecy - kapituluje p r z e d „ d u c h e m czasu" i daje sobie spokój z walką o tradycyjny ład moralny, to n e o k o n s e r watyści obarczani są odpowiedzialnością za wszczynanie „krucjat ideologicz nych" przeciwko dopuszczalności aborcji i r ó w n o u p r a w n i e n i u związków h o moseksualnych. Z tej również przyczyny gorący o r ę d o w n i k liberalizacji n a u k i Kościoła katolickiego, publicysta a m e r y k a ń s k i Gary Wills, atakuje środowi sko „First T h i n g s " . Księdzu N e u h a u s o w i , George'owi Weiglowi, Michaelowi Novakowi dostaje się za nieugiętość i b e z k o m p r o m i s o w o ś ć w sprawach bio etycznych oraz za p o s t a w ę pro life. Stanowisko redakcji „First T h i n g s " w kwestiach dotyczących kultury czy obyczajowości jest niemal zbieżne ze s t a n o w i s k i e m s a m e g o Busha j u n i o r a oraz 8* F R O N D A 41 innych konserwatywnych p r o t e s t a n t ó w ( e w a n g e l i k a n ó w ) . S p r z y m i e r z e ń c a m i są tu także tacy religijni żydzi jak D e n n i s Prager. Z w o l e n n i k o m „ n e u t r a l n o ś c i światopoglądowej" p a ń s t w a m o ż e się to wszystko jawić jako e k u m e n i c z n y sojusz na rzecz uczynienia z USA „ p a ń s t w a w y z n a n i o w e g o " . P i s m o „First T h i n g s " choć u t o ż s a m i a n e jest z n e o k o n s e r w a t y s t a m i , nie odgrywa dla nich takiej roli jak r e d a g o w a n y przez P o d h o r e t z a miesięcznik „ C o m m e n t a r y " . Ale to ksiądz N e u h a u s i jego redakcyjni koledzy pracują n a d wykazywaniem zgodności u p o w s z e c h n i a n i a przez Biały D o m amerykańskie go m o d e l u liberalnej demokracji z n a u c z a n i e m Kościoła. I t a k intelektualiści katoliccy dostarczają d o d a t k o w y c h a r g u m e n t ó w globalnej misji i geopoli tycznym aspiracjom Białego D o m u . Wolność j e d n o s t k i okazuje się wartością w s p ó l n ą dla katolickiej n a u k i społecznej i dla anglosaskiego oświecenia. N a s u w a się konkluzja, że jej światło trzeba nieść b a r b a r z y ń c o m z najdalszych zakątków planety. P o m o c n a r o d o w i z a m k n i ę t e m u w więzieniu tyranii, aby mógł się z niego wydostać i je zburzyć, wydaje się chrześcijańskim obowiąz kiem. Taki był przecież cel walki z „ i m p e r i u m z ł a " . Nie brakuje jednak opinii, wedle których neokonserwatyzm jest zupełnie in nym zjawiskiem, aniżeli się go przedstawia w niechętnych czy wręcz wrogich mu lewicowo-liberalnych mediach. Szczególnie głośnym krytykiem neokonserwatystów jest na prawo od nich czołowy w przeszłości polityk Partii Republikańskiej, obecnie działający poza nią, znany publicysta Patrick Buchanan. W słynnej książce Śmierć Zachodu (wydanie polskie: Wektory 2005) Buchanan zwraca uwagę n a p e w n e deklaracje liderów r u c h u n e o k o n s e r watywnego. Irving Kristol miał w k a p i t u l a n c k i m t o n i e oznajmić, iż wojny k u l t u r o w e „zakończyły się i lewica je wygrała". Z kolei G e r t r u d ę H i m m e l f a r b w swojej znamienitej publikacji One Nation, Two Cultures stwierdza: Ameryka ma długą tradycję tolerancji, która służy jako siła mediacyjna pomiędzy dwiema kulturami, łagodząc gniew i tłumiąc namiętności, równocześnie respektując bardzo prawdziwe, bardzo ważne różnice pomiędzy nimi. W e d ł u g B u c h a n a n a świadczy to o zaniżaniu przez n e o k o n s e r w a t y s t ó w wagi s p o r ó w światopoglądowych (o aborcję, edukację seksualną, pozycję instytucji rodziny w społeczeństwie), co p r o w a d z i do aksjologicznego indyferentyzmu. Z I M A 2006 9* Wobec p r i o r y t e t o w e g o t r a k t o w a n i a i d e a ł ó w demokracji i wolności j e d n o s t k i takie k o n s e r w a t y w n e kategorie jak a u t o r y t e t i w s p ó l n o t a s c h o d z ą na dalszy plan. Rewolucja obyczajowa lat 60. wywróciła wielowiekową, s p r a w d z o ną hierarchię wartości m o r a l n y c h i społecznych. W efekcie Z a c h ó d został dotknięty kryzysem rodziny. Konsekwencją t e g o jest s p a d e k dzietności. Neokonserwatyści, choć tak życzliwi w deklaracjach w o b e c „tradycji j u d e o chrześcijańskiej", n i e są j e d n a k skorzy do podjęcia kontrofensywy na t y m froncie. Buchanan k o m e n t u j e słowa H i m m e l f a r b następująco: Czy namiętności powinny być tłumione wtedy, kiedy zarzynane są rocznie miliony dzieci, gdy dzieciobójstwo jest legalne, gdy bezczesz czone są symbole katolickie, gdy w szkołach uczy się dzieci czerpania przyjemności z perwersji, gdy nasza kultura jest zatruta, a nasi praw dziwi bohaterowie przeczołgiwani są przez błoto? Czy to są o w e rodza je „różnic", które powinniśmy otaczać respektem? W innej książce - o w y m o w n y m tytule - Prawica na manowcach (wydanie polskie: Wektory 2006) B u c h a n a n z a s t a n a w i a się n a d s t o p n i e m odejścia n e o k o n s e r w a t y s t ó w od dziedzictwa Partii Republikańskiej. W prezydenckiej kampanii wyborczej roku 2 0 0 4 ujawniali się w ś r ó d nich i tacy, którzy n i e kry li, że bliżej im jest do k a n d y d a t a d e m o k r a t ó w , a więc lewicowo-liberalnego polityka J o h n a Kerry'ego, aniżeli do krytycznej w o b e c n e o k o n s e r w a t y z m u prawicy starego typu (tak zwanych p a l e o k o n s e r w a t y s t ó w ) . Przedstawiciele tego o s t a t n i e g o n u r t u nierzadko m o g ą usłyszeć o sobie z u s t n e o k o n s e r w a t y stów, że są „zdrajcami, faszystami i a n t y s e m i t a m i " (epitety, których zwykła używać lewica), bo ośmielają się wskazywać n e g a t y w n e skutki proizraelskiego zaangażowania USA na Bliskim W s c h o d z i e (przypomnijmy, liderzy r u c h u n e o k o n s e r w a t y w n e g o są Ż y d a m i ) , w t y m p r z e d e w s z y s t k i m eskalację antya m e r y k a n i z m u w krajach arabskich i m u z u ł m a ń s k i c h . Buchanan zwraca u w a g ę na polityczną genealogię n e o k o n s e r w a t y s t ó w : trockizm i wiarę w światową „ p e r m a n e n t n ą rewolucję". O b e c n y m e s j a n i z m polityczny, który jest ich u d z i a ł e m , choć z l e w a c t w e m n i e ma j u ż nic wspól nego, stawia A m e r y k a n o m za zadanie globalizację o k r e ś l o n e g o p o r z ą d k u p o lityczno-gospodarczego. Idee demokratyzacji świata przyświecały n e o k o n s e r 10* F R O N D A 41 watystom, gdy zwyciężali k o m u n i z m i ZSRS w zimnej wojnie. Obecnie przyświecają im w aktualnych i p o tencjalnych konfrontacjach z „ n o w y m i totalitaryzmami": laickimi, narodowo-socjalistycznymi reżimami w krajach arabskich (Irak, Syria) oraz f u n d a m e n t a l i stycznymi teokracjami islamskimi (Afganistan, I r a n ) . Katolik Buchanan cytuje dające słowa amerykańskiego politologa, wiele do myślenia prezbiterianina Jamesa Kurtha, który widzi w n e o k o n s e r w a t y s t a c h o b r o ń c ó w wyłącznie oświecenia. Chcieli i chcą narzucić je reszcie świata - twierdzi Kurth - wraz z usta nowieniem swoistego amerykańskiego imperium [...]. N i e jest to plan konserwatywny, lecz radykalny i rewolucyjny. Jeśli w e ź m i e m y p o d uwagę, że B u c h a n a n nie pozostaje w swoich opiniach odosobniony, że p o d o b n i e rzecz ujmuje chociażby ś r o d o w i s k o paleokonserwatystów, to m u s i m y zapytać: czym jest n e o k o n s e r w a t y z m ? Czy bliżej prawdy są jego krytycy z lewa, czy z prawa? Być m o ż e p e w i e n t r o p znajduje się w o p u b l i k o w a n y m na ł a m a c h kwartalnika „The A m e r i c a n I n t e r e s t " (zima 2005; w Polsce: „Fakt-Europa", nr 95, 25.01.2006) artykule przywoływanego właśnie J a m e s a Kurtha, z a t y t u ł o w a n y m Protestancka Deformacja. W tekście tym objawia się n a m j a n u s o w e oblicze n e o k o n s e r w a t y z m u . Jak zauważa Kurth, demokratyzacyjny projekt B u s h a j u n i o r a poparli za r ó w n o ewangelikalni p r o t e s t a n c i (czyli tak z w a n a „prawica religijna"), jak i działacze r u c h u na rzecz p r a w człowieka („liberałowie" - ci, którzy popierali interwencję USA na Bałkanach za p r e z y d e n t u r y Billa C l i n t o n a ) . Pierwsi z r o bili to ze względu na zbieżność z p o g l ą d a m i p r e z y d e n t a w sprawach k u l t u r o wo-obyczajowych, d r u d z y - bo opowiadają się za globalną demokratyzacją. Z n a m i e n n e jest, że obie grupy dzieli światopoglądowa przepaść. Rzecz jasna - konstatuje Kurth - to liberałowie wymyślili projekt de mokratyzacji, opowiadając się za eksportem amerykańskiego wyznania wiary. Jeśli wina za klęskę polityki zagranicznej spadnie na ewangelikanów, nie powinni być zdziwieni. Od dawna sceptycznie odnoszą się ZIMA 2006 11* do doczesnych prób zreformowania ludzkości i doskonale wiedzą, że bezbożny świat zawsze znajdzie n o w e sposoby na obarczenie prawdzi wych chrześcijan odpowiedzialnością za własne błędy. Czy los, jaki wieszczy e w a n g e l i k a n o m Kurth, nie czeka r ó w n i e ż katolików, którzy przystąpili do r u c h u n e o k o n s e r w a t y w n e g o ? W związku z t y m w a r t o zadać także i n n e pytania. Czy n e o k o n s e r w a t y ś c i nie i n s t r u m e n t a l i z u j ą war tości tradycyjnych, w t y m religii, na p o t r z e b y polityczne? Czy n e o k o n s e r w a tywne przeświadczenie o globalnym p o s ł a n n i c t w i e amerykańskiej demokracji nie jest kolejną wersją demoliberalnej utopii? Czy z kolei rezygnacja z t e g o p o s ł a n n i c t w a nie prowadziłaby do stopniowej izolacji USA na arenie między narodowej, co m o g ł o b y się odbić niekorzystnie dla świata, bo zapaliłoby się zielone światło przed r ó ż n o r a k i m i t y r a n a m i i i d e o k r a t a m i ? A m o ż e n e o k o n serwatyzm jest dziś j e d y n ą liczącą się w USA siłą polityczną, dzięki której chrześcijanie m o g ą odgrywać znaczącą rolę w życiu p u b l i c z n y m i mają s z a n s e realizować swoje postulaty? Czy summa summarum n e o k o n s e r w a t y z m jest jeszcze k o n s e r w a t y z m e m ? Powyższe pytania nie są bynajmniej r e t o r y c z n e . FILIP MEMCHES ANKIETA Czy neokonserwatyzm jest... konserwatyzmem? N e o k o n s e r w a t y z m narodził się jako ideologiczne u z a s a d n i e n i e a n t y k o m u n i stycznego kursu polityki amerykańskiej w okresie zimnej wojny. Czy po u p a d ku k o m u n i z m u i krachu ZSRS ideologia ta zachowuje swoją aktualność? J e d n y m z głównych e l e m e n t ó w n e o k o n s e r w a t y z m u jest przeświadczenie o globalnym p o s ł a n n i c t w i e amerykańskiej demokracji. Czy n i e jest to rodzaj liberalnej utopii? Jakie elementy n e o k o n s e r w a t y z m u sprawdziły się w ciągu minionych dziesię cioleci, a jakie nie? W tradycyjnym k o n s e r w a t y z m i e w a ż n ą rolę odgrywał pozytywny s t o s u n e k do religii, zwłaszcza do chrześcijaństwa jako m o r a l n e g o i cywilizacyjnego funda m e n t u społeczeństwa. Czy n e o k o n s e r w a t y z m jest k o n t y n u a t o r e m tej linii? Pytanie do polskich r e s p o n d e n t ó w : W jakim stopniu n e o k o n s e r w a t y z m m o ż n a przeszczepić na g r u n t polski? Czy i jaki ma to sens? Z I M A 2006 13* Marek Jurek Czy n e o k o n s e r w a t y z m j e s t j e s z c z e k o n s e r w a t y z m e m ? Tym, co najwyraźniej łączy n e o k o n s e r w a t y z m z klasycznym konserwaty z m e m , jest afirmacja rzeczywistości, przywiązanie do tego, co jest. J e d n a k p r z e d m i o t przywiązania jest zasadniczo różny, przy czym różnica ta nie z n o s i realnych podobieństw, analogii czy zbieżności o b u kierunków. Klasyczny k o n s e r w a t y z m t o przywiązanie d o ziemi, d o zamieszkujących ją i związanych z nią ludzi, więc do Ojczyzny, do P a ń s t w a i jego prawowitej władzy, wyłonionej zgodnie z tradycją n a r o d u . To przywiązanie do p o r z ą d k u społecznego (i p o r z ą d k u kultury) jest ściśle związane z z a k o r z e n i e n i e m ł a d u społecznego w porządku t r a n s c e n d e n t n y m . Ład społeczny swą p r a w o w i t o ś ć czerpie p r z e d e w s z y s t k i m z p o s ł u szeństwa Bogu i p o c h o d z ą c e g o od N i e g o p r a w a m o r a l n e g o , p o t w i e r d z a ją przywiązaniem do religii, o p i e r a się na u t r w a l e n i u tych w a r t o ś c i w k u l t u r z e n a r o d o w e j , czynnie w s p i e r a wartości m o r a l n e i c h r o n i d o b r e życie ludzi. W klasycznym k o n s e r w a t y z m i e przywiązanie do tego, co wieczne, zbiega się z przywiązaniem do świata widzialnego; k o n s e r w a t y z m z m i e r z a do h a r m o n i i między p o r z ą d k i e m łaski, k u l t u r y i życia s p o ł e c z n e g o i c h r o n i przejawy tej h a r m o n i i . N a t y m polega realizm p o s t a w y k o n s e r w a t y w n e j . Amerykański neokonserwatyzm został niewątpliwie ufundowany na przywiązaniu do Republiki Amerykańskiej i p r z e k o n a n i u o jej misji w świecie i j e d n o c z e ś n i e ma c h a r a k t e r postępowo-liberalny. N e o k o n s e r w a t y ś c i są prze konani o tym, co F u k u y a m a n a z w a ł k r e s e m historii: o tym, że demokracja liberalna to ostateczny kształt ewolucji społecznej. N i e jest to j e d n a k w i a r a w p o s t ę p a u t o m a t y c z n y : w s p ó ł c z e s n y świat d e m o k r a t y c z n y ma wrogów, więc m u s i i ma p r a w o się b r o n i ć . Ma r ó w n i e ż zagrożenia w e w n ę t r z n e (na k t ó r e w opozycji do k o n t r k u l t u r y k ł a d ł o nacisk p i e r w s z e p o k o l e n i e n e o k o n s e r w a t y s t ó w ) , więc o modyfikacjach porządku s p o ł e c z n e g o należy myśleć o s t r o ż n i e i odpowiedzialnie. Najsilniejszą zbieżnością n e o k o n s e r w a t y z m u i k o n s e r w a t y z m u jest więc p a t r i o t y z m i p r z e k o n a n i e o konieczności p o p i e r a n i a (również m i l i t a r n e g o ) 14* FRONDA 41 i n t e r e s ó w i bezpieczeństwa kraju. J e d n a k o ile p a t r i o t y z m k o n s e r w a t y w n y ma charakter głęboko realistyczny, o tyle p a t r i o t y z m n e o k o n s e r w a t y w n y jest w znacznym s t o p n i u ideologiczny. Klasyczny k o n s e r w a t y z m jest nie odłączny od religii, n e o k o n s e r w a t y z m ma do niej s t o s u n e k wolteriański. Konserwatyzm jest przywiązany do tradycji, n e o k o n s e r w a t y z m do ideologii. Patriotyzm k o n s e r w a t y w n y chce b r o n i ć ludzi, ich wiary, k u l t u r y i życia, n e o k o n s e r w a t y z m b r o n i p r z e d e w s z y s t k i m p e w n e g o p o r z ą d k u politycznego. Ważnym m o t y w e m n e o k o n s e r w a t y z m u u p o c z ą t k ó w t e g o r u c h u był a n t y k o m u n i z m . To jeszcze j e d n a zbieżność z k o n s e r w a t y z m e m , gdyż ant y k o m u n i z m s a m w sobie jest objawem m o r a l n e g o zdrowia i żywotności narodów. Istnieje j e d n a k różnica m i ę d z y tradycyjnym a n t y k o m u n i s t y c z n y m k o n s e r w a t y z m e m w stylu Ronalda Reagana i W i l l m o o r a Kendalla a n e o k o n s e r w a t y z m e m . Ten tradycyjny k o n s e r w a t y z m wierzył w wartości Republiki Amerykańskiej, a j e d n a k r o z u m i a ł m o r a l n y w y m i a r o p o r u w o b e c k o m u n i z m u po p r o s t u w imię religii czy niezależności n a r o d o w e j . N i e m i a ł m i m o wszyst ko tej misjonarskiej pasji w p r o w a d z a n i a wszędzie demokracji, potrafił w s p ó ł pracować z rządzonymi a u t o r y t a t y w n i e p a ń s t w a m i a n t y k o m u n i s t y c z n y m i , takimi jak Arabia Saudyjska czy Chile. Kierował się klasyczną geopolityką, doceniając znaczenie p a ń s t w stawiających o p ó r k o m u n i z m o w i dla r ó w n o w a g i międzynarodowej i pokoju. Do listy w r o g ó w wolności n e o k o n s e r w a t y ś c i w s p ó ł c z e ś n i e dodali wojujący islamizm. Niewątpliwie świat, który p o w s t a ł po klęsce Związku Sowieckiego w zimnej wojnie, nie jest n a m d a n y raz na zawsze. J e d n a k front w y z w a ń zagrażających dziś Z a c h o d o w i jest szerszy niż działalność a n t y z a c h o d n i c h rządów i r u c h ó w islamskich; obejmuje z a r ó w n o C h i n y k o m u n i s t y c z n e , jak i p o s t k o m u n i s t y c z n ą Rosję, s k ł o n n ą n i e tylko do ingerencji w sprawy sąsiadów, lecz także do w s p ó ł p r a c y ze w s z y s t k i m przeciwnikami A m e r y k i w polityce m i ę d z y n a r o d o w e j . To zastrzeżenie n i e z m i e n i a faktu, że polityka zobowiązuje zawsze do wyboru priorytetów, a o c h r o n a pokoju na Bliskim Wschodzie ma najzupełniej zasadnicze znaczenie dla pokoju ś w i a t o w e g o . Mesjanizm d e m o k r a t y c z n y n e o k o n s e r w a t y s t ó w to n i e tylko redukcja moralności i sprawiedliwości do preferowanego p o r z ą d k u politycznego. To również u t r u d n i e n i e w p o s z u k i w a n i u p o r o z u m i e n i a ze ś w i a t e m Islamu - n i e ze względu na s a m ą demokrację, ale choćby s p o s ó b jej r o z u m i e n i a . I z całą pewnością analiza H u n t i n g t o n a (dialog cywilizacji jako o d p o w i e d ź na ryzyko ZIMA 2006 15* ich zderzenia) jest bardziej realistyczna od przekonania, że wszystkie proble my świata m o ż n a rozwiązać p o p r z e z zarządzanie wyborów. N e o k o n s e r w a t y z m , przeciągnąwszy n a p r a w o d u ż ą część p r z y w ó d c ó w politycznego czy i n t e l e k t u a l n e g o liberalizmu, ożywił politykę a m e r y k a ń s k ą . To, co było d o m e n ą k o n s e r w a t y s t ó w (wiara w wartości a m e r y k a ń s k i e i w d o broczynną rolę USA w polityce światowej), rozszerzył na tę część opinii, gdzie p o d o b n e p r z e k o n a n i a były znacznie mniej o b e c n e . Liberalizm m i a ł charakter j e d n o s t r o n n y ; wierząc w konieczność p o s z e r z a n i a wolności, igno rował p o t r z e b ę o c h r o n y i o b r o n y t e g o ładu poszerzonej wolności. N i e tylko w o b e c w r o g ó w wszelkiej wolności, lecz r ó w n i e ż - parafrazując D a n i e l a Bella - w o b e c „kulturowych sprzeczności" liberalizmu. C h o ć zaznaczyć trzeba, że n e o k o n s e r w a t y z m też m o ż e mieć swoje w e w n ę t r z n e dylematy - czym i n n y m jest b o w i e m rzeczywista o b r o n a wolności p r z e d w r o g a m i Z a c h o d u , a czym i n n y m p r z y m u s u r u c h a m i a n y przez p o p r a w n o ś ć polityczną p o d p r e t e k s t e m ochrony tolerancji, będący najczęściej w p r o s t z a p r z e c z e n i e m wolności. J e d n a k pojawienie się n e o k o n s e r w a t y z m u o z n a c z a ł o też rewizję podejścia liberalnego do wartości p o d s t a w o w y c h . Przedstawiciele t e g o r u c h u z p o k o lenia ojców, n p . Irving Kristol czy jego ż o n a G e r t r u d e a H i m m e l f a r b , odkryli znaczenie religii, t r a k t o w a n e j często socjologicznie, ale jako i s t o t n a w a r t o ś ć społeczna. Nie jest to postawa, k t ó r ą z p u n k t u w i d z e n i a osobistej wiary m o ż na by uznać za wystarczającą, a j e d n a k t r u d n o jej o d m ó w i ć wartości z per spektywy koniecznego oddziaływania religii na k u l t u r ę , torującego jej d r o g ę do s u m i e ń poszczególnych ludzi. Neokonserwatyści nie zgadzają się na zdefiniowany przez J a n a Pawła II zasadniczy wybór współczesności - m i ę d z y cywilizacją życia i k u l t u r ą śmierci. Zauważają n i e b e z p i e c z e ń s t w o i g n o r o w a n i a n o r m etycznych, ale nie traktują ich tak zobowiązująco jak (tradycyjny) katolicyzm. W reakcji na skrajne dą żenia h o m o s e k s u a l n e , n a p r o k l a m o w a n i e dzieciobójstwa p r e n a t a l n e g o jako „prawa człowieka", na p r o p a g o w a n i e w o l n o ś c i n a r k o t y k ó w i wszelkiego rodzaju postulaty p e r m i s y w n e zawsze s k ł o n n i są o d p o w i a d a ć : p o t r z e b n y jest rozsądny k o m p r o m i s , który będzie c h r o n i ł s p o ł e c z e ń s t w o , nie ograniczając swobody j e d n o s t e k . To właśnie p u n k t napięcia m i ę d z y s t a n o w i s k i e m , k t ó r e zgodnie z orę d z i e m chrześcijaństwa stać będzie na gruncie niezbywalności n a t u r a l n y c h p r a w ludzkich, takich jak p r z e d e w s z y s t k i m godność, k t ó r a nie pozwala 16* F R O N D A 41 człowiekowi n a s a m o u p o d l e n i e , n a o d r z u c e n i e n o r m m o r a l n y c h i p r z e z t o zgadza się na ograniczenia m o r a l n e czy społeczne, a tym, co święty papież Pius X określił jako „fałszywe pojęcie godności ludzkiej", k t ó r e każde ogra niczenie traktuje jako p o n i ż e n i e . N e o k o n s e r w a t y z m zachowuje liberalne poj m o w a n i a wolności jako brak ograniczeń, a n i e jako s u m ę należnych swobód, wynikających z o d n i e s i e ń człowieka do Boga, do p a ń s t w a , do rodziny, do kultury itd. (wolność religii, w o l n o ś ć polityczna, w o l n o ś ć rodziny, w o l n o ś ć i n t e l e k t u a l n a ) . Dlatego będzie s k ł o n n y t r a k t o w a ć każde ograniczenie j a k o - niekiedy n i e z b ę d n e - n a r u s z e n i e w o l n o ś c i człowieka; a przecież t a k n i e jest. Zakaz p o r u s z a n i a się d r o g ą po prawej s t r o n i e w Anglii i po lewej s t r o n i e na kontynencie to nie wyraz arbitralnych decyzji władzy, n i e koncesja j e d n o s t k i na rzecz p a ń s t w a , ale praktyczny s k ł a d n i k p o r z ą d k u , zapewniającego w o l n o ś ć d r o g o w ą wszystkim. Traktowanie w Polsce n e o k o n s e r w a t y z m u j a k o propozycji politycznej d l a p r a w i c y byłoby b e z p r z e d m i o t o w e . W o p o r z e do k o m u n i z m u i w opozycji do p o s t k o m u n i z m u p r z e t r w a ł a w n a s z y m kraju tradycyjna k u l t u r a chrześcijań ska, dzięki c z e m u m o ż l i w e było przywrócenie po o d z y s k a n i u niepodległości p o d s t a w o w y c h chrześcijańskich instytucji publicznych (szeroka o c h r o n a ży cia od poczęcia, katechizacja szkolna). Próby o r g a n i z o w a n i a „ u m i a r k o w a n e j c e n t r o p r a w i c y " czy prawicy laickiej m i a ł y w tych w a r u n k a c h c h a r a k t e r n i e tyle w z m a c n i a n i a w s p o ł e c z e ń s t w i e p o s t a w k o n s e r w a t y w n y c h , ile ich częścio w e g o r o z k ł a d u . Próby te z r e s z t ą kończyły się na ogół n i e p o w o d z e n i e m . W p e w n y m sensie neokonserwatywny, a w k a ż d y m razie postliberalny, c h a r a k t e r przybrała n a t o m i a s t Platforma Obywatelska. P o d o b n i e do n e o k o n s e r w a t y s t ó w w USA p o w s t a ł a w ś r o d o w i s k u liberalnym. P o d o b n i e - p r z e s u n ę ł a p u n k t ciężkości polityki polskiej wyraźnie na p r a w o . D o k o n a ł a też realnej - co nie znaczy, że wystarczającej i k o n s e k w e n t n e j - rewizji na stawienia liberalnego ( r e p r e z e n t o w a n e g o p r z e z U n i ę Wolności) d o miejsca religii w życiu publicznym, do p o s t k o m u n i z m u , do i n t e r e s u n a r o d o w e g o , do miejsca Polski w Unii Europejskiej, do prawicy. N e o k o n s e r w a t y z m - oryginalny czy jego polskiego analogie - prawicy n i e zastąpi. M o ż e być dla k o n s e r w a t y z m u w a ż n y m p a r t n e r e m i i n t e l e k t u a l n y m w y z w a n i e m d o zdefiniowania n a s z e g o s t o s u n k u d o s p o ł e c z e ń s t w a liberal nego. Ideały katolickiego k o n s e r w a t y z m u to wiara, Ojczyzna i rodzina, to przekonanie o wartości i potrzebie z a c h o w a n i a dziedzictwa i r o z w o j u ż y c i a Z I M A 2006 17* c h r z e ś c i j a ń s k i e g o n a r o d ó w Z a c h o d u . D e m o k r a c j a i p r a w a człowieka n i e za stąpią Dziesięciorga Przykazań. Jeśli j e d n a k prawica k o n s e r w a t y w n a zachowuje w ł a s n ą s a m o d z i e l n o ś ć ideową i polityczną - w n e o k o n s e r w a t y z m i e m o ż e znaleźć w a ż n e g o p a r t n e r a ; partnera, który przyjął w debacie s p o r ą część racji, których b r o n i m y - i k t ó rych w s p ó l n i e m o ż e m y bronić. MAREKJUREK MAREK JUREK (1960) HISTORYK. POtITYK. OD 1978 ROKU DZIAŁACZ POLSKIEJ OPOZYCJI NIEPODLEGŁOŚCIOWEJ. WSPÓŁZAŁOŻYCIEL RUCHU MŁODEJ POLSKI, CZŁONEK WŁADZ KRAJOWYCH NZS. POSEŁ X. I, IV I V KADENCJI. W LATACH 1995-2001 CZŁONEK KRAJOWEJ RADY RADIOFONII I TELEWIZJI. WSPÓŁZAŁOŻYCIEL ZJEDNOCZE NIA CHRZEŚCIJAŃSKO-NARODOWECO ORAZ PRZYMIERZA PRAWICY, WICEPREZES PIS. WSPÓŁZAŁOŻYCIEL DWUMIESIĘCZNIKA „CHRISTIANITAS". OD 2 0 0 5 ROKU MARSZAŁEK SEJMU RR Remigiusz Okraska N e o k o n s e r w a t y z m jest z a p r z e c z e n i e m zasad i praktyk społecznych kon s e r w a t y z m u . N i e jest też d o k t r y n ą opozycyjną w o b e c liberalizmu. J e s t jego nową, bardziej agresywną wersją. Stanowi on w s p ó ł c z e s n ą wersję XIX-wiecznej Szkoły M a n c h e s t e r s k i e j . Jest t o w y r a c h o w a n a synteza agresywnego w o l n o r y n k o w e g o k a p i t a l i z m u i protekcjonizmu gospodarczego, a t a k ż e s z e r m o w a n i a tradycjonalistyczną frazeologią i z a a w a n s o w a n e j „ p o s t ę p o w e j " inżynierii społecznej. N e o k o n s e r w a t y z m n i e b r o n i w o l n e g o rynku i prywatnej własności. Broni swobody gospodarczej dla wielkich firm: zmniejsza im obciążenia p o d a t k o w e i i n n e ( n p . liberalizuje przepisy o c h r o n y ś r o d o w i s k a ) , j e d n o c z e ś nie wspierając je na r ó ż n e s p o s o b y z publicznej kasy ( n p . p o p r z e z n a k ł a d y na b a d a n i a n a u k o w e ) . Wydatki publiczne, stawki p o d a t k o w e czy deficyt b u d ż e t o w y bynajmniej nie maleją - w k a ż d y m razie niezbyt z n a c z n i e - za rządów neokonserwatystów, a bywało, jak c z a s e m w latach Reagana, że rosły. Z m i e n i a się n a t o m i a s t d y s p o n o w a n i e b u d ż e t e m - m n i e j dla sfery publicznej 18* F R O N D A 41 (oświata, służba zdrowia, ubezpieczenia s p o ł e c z n e i t p . ) , więcej dla d u ż e g o biznesu. N e o k o n s e r w a t y z m nie robi nic, by z m i n i m a l i z o w a ć postępującą koncen trację własności, typową dla oligarchicznego kapitalizmu. Polityka neolibe ralna jest przyjazna wyłącznie biznesowi w i e l k i e m u - to on m o ż e liczyć na ulgi p o d a t k o w e , ukryte wsparcie (np. b u d o w a a u t o s t r a d , k t ó r y m i za póldarmo jeżdżą towary wielkich firm, a nie lokalnych p r o d u c e n t ó w ) , korzystne przepisy (np. sanitarne, zbyt k o s z t o w n e do z a s t o s o w a n i a p r z y m a ł e j skali wytwórczości). USA epoki n e o k o n s e r w a t y z m u to kraina ekspansji Wal-Marta i u p a d k u ty sięcy d r o b n y c h sklepów. Kraina r o z r o s t u gigantycznych chlewni Smithfielda i b a n k r u c t w setek r o d z i n n y c h g o s p o d a r s t w rolnych. Kraina niskiego b e z r o b o cia (choć i tak wyższego niż w socjal-rynkowej Danii czy Holandii) i m i l i o n ó w posad typu Mcjob - niskopłatnych, tymczasowych, oznaczających nie tylko brak stabilizacji ekonomicznej, lecz także skutecznie uniemożliwiających n o r m a l n e życie (świetnie opisała to Barbara E h r e n r e i c h w książce Za grosze. Pracować i (nie) przeżyć). Także w sferze kulturowej n e o k o n s e r w a t y z m s t a n o w i w s p ó ł c z e s n ą wer sję Szkoły Manchesterskiej. T a m t a z a o w o c o w a ł a w i k t o r i a ń s k ą g r o t e s k o w ą bigoterią na pokaz, przy j e d n o c z e s n y m w s p i e r a n i u p r z e z te s a m e kręgi ultra nowoczesnych rozwiązań i postaw. Tamta Anglia to nie tylko l a m e n t y n a d cu d z o ł ó s t w e m czy r o z w o d a m i . To także siłowe rozbijanie wiejskich w s p ó l n o t , by zapełnić fabryki p r a c o w n i k a m i , inwazja prymitywnej k u l t u r y m a s o w e j , p r o m o w a n i e m n ó s t w a „ p o s t ę p o w y c h " teorii i stylów życia. N e o k o n s e r w a t y z m szermuje h a s ł a m i religijnymi i patriotycznymi. Bywają o n e groteskowe, jak tyrady przeciw teorii ewolucji; bywają z a s ł o n ą d y m n ą dla zbrodniczych postępków, jak inwazja na Irak. Ale n a w e t nie w t y m rzecz. Ów „ k o n s e r w a t y z m " n e o k o n s e r w a t y z m u s p r o w a d z a się do kilku s z t a n d a r o w y c h sloganów i spraw, z u p e ł n i e zaś pomija m n ó s t w o kwestii składających się na dobre, stabilne i g o d n e życie ludzkich w s p ó l n o t . Tyradom przeciwko abor cji, pornografii czy tzw. m a ł ż e ń s t w o m h o m o s e k s u a l n y m - m i ł y m dla u c h a nie tylko konserwatysty, lecz także wielu o s ó b o z d r o w y m rozsądku - nie towarzyszy namysł n a d i n n y m i a s p e k t a m i życia. N e o k o n s e r w a t y ś c i potrafią j e d n y m t c h e m deklarować przywiązanie do wartości r o d z i n n y c h i wspól notowych, a przy tym p r o m o w a ć skrajny leseferyzm w sferze gospodarczej Z I M A 2006 19* (tak jakby szef tyran mógł stać się po pracy czułym, kochającym m ę ż e m i ojcem), indywidualizm w stylu życia (tak jakby tzw. m o b i l n o ś ć nie była sprzeczna z t w o r z e n i e m stabilnych społeczności) czy wybory k o n s u m p c y j n e (tak jakby szkodliwa dla psychiki była tylko pornografia, a p r y m i t y w n e roz rywki już n i e ) . Gdyby p o t r a k t o w a ć n e o k o n s e r w a t y z m literalnie, w i d o c z n e byłoby d o p r o wadzenie do a b s u r d u doktryny o grzechu p i e r w o r o d n y m . Patologie - nar komania, pornografia, przestępczość itd. - to efekt wyłącznie j e d n o s t k o w e j p o d a t n o ś c i na uleganie p o k u s o m . Ani śladu po refleksji n a d tym, co akcentuje n a u k a społeczna Kościoła, a J a n Paweł II zwał „ s t r u k t u r a m i g r z e c h u " - m o w a 0 całym otoczeniu s p o ł e c z n y m i w a r u n k a c h bytowania. Jeśli p o t ę p i a się n p . pornografię czy aborcję, to d o p r a w d y b a r d z o się t r z e b a starać, aby nie d o strzec w nich p o c h o d n e j h e d o n i s t y c z n e g o , skomercjalizowanego stylu życia, p r o m o w a n e g o przez w s p ó ł c z e s n y wolny rynek. W imię czego w s p ó ł c z e s n y człowiek miałby się wyrzekać takich postępków, skoro zewsząd - od ideologii, przez telewizję, na ulicznych r e k l a m a c h kończąc - wszystko n a m a w i a go, aby był „ p a n e m w ł a s n e g o ciała" oraz „zrobił sobie d o b r z e " . N e o k o n s e r w a t y z m wygląda więc na promocję swoistej społecznej schizofrenii. „Tradycjonalizm" n e o k o n s e r w a t y z m u nie jest j e d n a k k w e s t i ą n i e p r z e myślaną czy g r o t e s k o w y m o z d o b n i k i e m . Stanowi w y r a c h o w a n ą strategię mobilizacji politycznej. Czerpie on b o w i e m siłę ze swoich nie tyle słabości, ile szkodliwych skutków wcielania w życie w ł a s n y c h p o m y s ł ó w . N e o l i b e r a l n a ofensywa w sferze ekonomicznej skutkuje destabilizacją s p o ł e c z n ą (efekt deregulacji gospodarki i d e m o n t a ż u socjalnych funkcji p a ń s t w a ) oraz c h a o s e m k u l t u r o w y m (efekt k o n s u m p c j o n i z m u i ideologii n i e s k r ę p o w a n e j s w o b o d y rynkowego w y b o r u ) . Przekłada się to w najlepszym razie na chaos m o r a l n y 1 różne „zwykłe" patologie, w najgorszym zaś na swoisty kolaps ( w y l u d n i o n e całe miasta, w y m a r ł e c e n t r a innych, wojny g a n g ó w i t p . ) . W takiej sytuacji rośnie p o t r z e b a przywrócenia ładu m o r a l n e g o , pojawia się t ę s k n o t a za „stary m i dobrymi c z a s a m i " . „Tradycjonalizm" n e o k o n s e r w a t y z m u t o w ł a ś n i e lep n a wyborców spragnionych p o w r o t u d o n o r m a l n o ś c i . Dzięki socjotechnicznym sztuczkom i z m a s o w a n e m u m e d i a l n e m u p r a n i u m ó z g ó w w y b o r c o m skutecz nie w m a w i a się, że bolączki najlepiej rozwiążą ich sprawcy. Świetnie opisał t e n proces T h o m a s Frank w swej głośnej książce What's the matter with Kansas? Stan Kansas p o w i n i e n być zapleczem d e m o k r a t ó w . J e s t 20* FRONDA 41 b o w i e m r e g i o n e m ubogim, d o t k n i ę t y m b e z r o b o c i e m i s k u t k a m i deregulacji w gospodarce, z d e w a s t o w a n a jest w n i m sfera publiczna, mieszkańcy zaś to głównie elektorat „ p r o s p o ł e c z n y " . Tymczasem głosują oni za r e p u b l i k a n a m i , przyciągani d o nich retoryką konserwatywno-religijną. Tylko że konsekwen cją polityki neoliberalnej nie będzie rozkwit konserwatywnego ładu społecznego, lecz dokonujący się pod konserwatywnymi hasłami roz kwit patologii społecznych. O ile w ojczyźnie n e o k o n s e r w a t y z m u rozbijanie s p o ł e c z n o - k u l t u r o w y c h p o d s t a w k o n s e r w a t y z m u dokonuje się w s p o s ó b p r z e w r o t n y i zakamuflowa ny, o tyle w kwestii polityki zagranicznej ultraliberałowie zdejmują m a s k ę . Tak z w a n e szerzenie demokracji i p r a w człowieka dokonuje się - d o s ł o w n i e - po trupach, za nic się ma lokalne tradycje, s u w e r e n n o ś ć n a r o d o w ą , s t a n o wisko różnorakich a u t o r y t e t ó w (w tym W a t y k a n u ) czy zwykłą przyzwoitość (np. o r d y n a r n e k ł a m s t w a administracji B u s h a n a t e m a t rzekomej b r o n i m a s o wego rażenia w Iraku). Jest to wyjątkowo o h y d n a synteza realnych i n t e r e s ó w (geopolityka, sfery wpływów, s u r o w c e n a t u r a l n e , rynki zbytu etc.) i utopijne go projektu ideologicznego. N i e da się z k o n s e r w a t y w n e g o p u n k t u widzenia obronić p r o m o w a n i a tzw. amerykańskiej demokracji. Inaczej niż w wypadku uniwersalizmu chrześcijańskiego nie szanuje o n a b o w i e m lokalnych u w a r u n kowań kulturowych, a w wielu przypadkach dokonuje wręcz dewastacji trady cyjnych społeczności, i to bardziej wartościowych z k o n s e r w a t y w n e g o p u n k t u widzenia. Kulturę paranoicznych p r o t e s t a n c k i c h sekt i M c D o n a l d ' s t r u d n o uznać za bardziej g o d n ą pochwały niż islam. N e o k o n s e r w a t y z m s t a n o w i ideo logię zgodną z oświeceniowym p r o j e k t e m jednolitego, „ r o z u m n e g o " ładu, lekceważącego wszelkie tradycje i k u l t u r o w e z r ó ż nic o wa nie ludzkości. Wielu zwolenników n e o k o n s e r w a t y z m u traktuje krytykę tej d o k t r y n y jako lewactwo. Sęk w tym, że neokonserwatyści z lewakami kłócą się głów nie o kwestie d r u g o r z ę d n e . Faktyczny konflikt toczy się nie na linii lewica - prawica, lecz wokół kwestii „globalizacja czy t o ż s a m o ś ć " . Konserwatyści stają po stronie tożsamości i bliżej im do takich lewicowych postaci, jak Jean-Pierre C h e v e n e m e n t , O s k a r Lafontaine, Ralph N a d e r czy Ryszard Bugaj. Neokonserwatyści stają po s t r o n i e globalizacji, a ich sojusznikami są lewicu jący liberałowie Tony Blair, A d a m Michnik i J o s c h k a Fischer. N e o k o n s e r w a t y z m u nie należy „przeszczepiać". Takie n a ś l a d o w n i c t w o jest nie do przyjęcia - niezależnie od tego, czy obejmuje w z o r c e sowieckie, ZIMA 2006 21* czy neoliberalne. S e d n e m k o n s e r w a t y z m u jest p r z e k o n a n i e , że każdy kraj i w s p ó l n o t a n a r o d o w a mają swoje dziedzictwo ideowe, o d r ę b n e u w a r u n kowania oraz w ł a s n ą d r o g ę d o przebycia. N e o k o n s e r w a t y z m jest n a t o m i a s t ideologią „globalną", stojącą w sprzeczności z t o ż s a m o ś c i ą n a r o d o w ą i róż norodnością kulturową. Jest on także ideologią po p r o s t u szkodliwą z p u n k t u w i d z e n i a wartości, które konstytuują k o n s e r w a t y w n y ład społeczny. W a r t o w t y m miejscu zacy tować J o h n a Graya. Ten niegdysiejszy a p o l o g e t a i w s p ó ł p r a c o w n i k M a r g a r e t T h a t c h e r po latach b a r d z o krytycznie opisał skutki s p o ł e c z n e brytyjskiej o d m i a n y n e o k o n s e r w a t y z m u z p u n k t u w i d z e n i a wartości k o n s e r w a t y w n y c h . W swym eseju Dziwna śmierć Anglii torysów pisał: Jednym z najważniejszych skutków zastosowanej w Wielkiej Brytanii po 1979 roku radykalnej strategii wolnorynkowej był demontaż tych koalicji interesów ekonomicznych i grup społecznych, które były rękoj mią istnienia konserwatyzmu przedthatcherowskiego. [...] Średnioterminowym skutkiem neoliberalnej polityki konserwatystów w Wielkiej Brytanii jest erozja etosu w takich instytucjach jak służba państwowa i służba zdrowia, które poddano reformie zgodnej z receptami myśle nia kontraktowego i menedżerskiego. Jakby było mało tej dewastacji znaczącego obszaru brytyjskiego dziedzictwa instytucji obywatelskich, owo neoliberalne dążenie do wtłoczenia życia społecznego w prymi tywne ramy modelu wymiany rynkowej przyspieszyło delegitymizację takich instytucji jak monarchia i Kościół. [...] destruktywna polityka deregulacji rynku pracy, która w latach osiemdziesiątych rozbijała ruch związkowy, w latach dziewięćdziesiątych zaczęła niszczyć tkankę klas średnich wykonujących wolne zawody. [...] Anglia torysów - owa bo gata sieć wzajemnie powiązanych interesów, więzi szacunku społecz nego i odziedziczonych instytucji, sieć, którą zdolność polityczna tory sów skutecznie chroniła i odtwarzała poprzez umiejętną jej adaptację do instytucji demokratycznych Wielkiej Brytanii - ta Anglia torysów jest dziś praktycznie martwa. Na pytanie, czy należy przeszczepić n e o k o n s e r w a t y z m na polski grunt, od p o w i a d a m zatem, że wręcz przeciwnie. P o w i n n i ś m y go p o t r a k t o w a ć tak, jak 22* F R O N D A 41 p o r z ą d n y szeryf, o b r o ń c a swej lokalnej społeczności, p o t r a k t o w a ł b y przyjezd n ą b a n d ę koniokradów. REMIGIUSZ OKRASKA REMIGIUSZ OKRASKA ( 1 9 7 6 ) Z WYKSZTAŁCENIA SOCJOLOG. Z ZAMIŁOWANIA SPOŁECZNIK I PUBLICYSTA. OPUBLI KOWAŁ KILKASET TEKSTÓW. OD CZASOPISM RADYKALNIE LEWICOWYCH I ANARCHISTYCZNYCH PO RADYKALNIE PRAWICOWE, OD PRAC NAUKOWYCH POZINY. AUTOR KSIĄŻKI W KRĘGU ODYNAITRYGŁAWA. NEOPOGANIZM W POL SCE I NA ŚWIECIE-WCZORAJ I DZIŚ (2001). REDAKTOR NACZELNY SPOŁECZNO-POLITYCZNEGO DWUMIESIĘCZNIKA „MAGAZYN OBYWATEL" (WWW.OBYWATELORG.PL). PRZEZ LEWAKÓW UWAŻANY ZA FASZYSTĘ. PRZEZ FASZYSTÓW ZA LEWAKA - SAM NAJBARDZIEJ CENI LEWICĘ PATRIOTYCZNĄ. PIERWSZĄ ..SOLIDARNOŚĆ". KATOLICKĄ NAUKĘ SPOŁECZNĄ, ORDOLIBERALIZM ORAZ DYSTRYBUCJONIZM CHESTERTONAI BELLOCA. PIWOSZ. MIESZKA W ŁODZI. Jacek Zychowicz Czy n e o k o n s e r w a t y z m jest... k o n s e r w a t y z m e m ? To zależy, do której z o d m i a n klasycznej myśli k o n s e r w a t y w n e j b ę d z i e m y odnosili ten, na jej tle nowy, k i e r u n e k . J e d n ą z n i c h - szczególnie w a ż n ą w t y m kontekście - nazwać m o ż n a k o n s e r w a t y z m e m złej wiary. Idee, sym bole i wartości pojmuje się tutaj jako n i e z b ę d n y i n s t r u m e n t z a c h o w a n i a ł a d u społecznego. N i e uznaje się ich z a t e m dla n i c h samych, ale raczej w imię celu praktycznego, k t ó r e g o osiągnięciu sprzyjają. Ż o ł n i e r z o m należy wpajać wiarę w n i e ś m i e r t e l n o ś ć d u s z y - n a u c z a ł Platon, k t ó r e g o Państwo było s w e g o rodzaju p i s m e m ś w i ę t y m dla m i s t r z a filozofów n e o k o n s e r w a t y w n y c h , Leo Straussa - aby na polu bitwy nie z a b r a k ł o im odwagi. T r u d n o n i e zapytać, czy wiara nie zostaje tu z d e g r a d o w a n a w akcie jej zachwalania na użytek panujących. Konserwatysta złej wiary, k t ó r e g o literackimi u o s o b i e n i a m i są arcykapłan H e r h o r z Faraona oraz Wielki Inkwizytor Dostojewskiego, służy istniejącej władzy jako jej d o r a d c a i rzecznik. O d p o w i e d n i o do w a r u n k ó w historycznych zmieniają się z a r ó w n o używany p r z e z e ń język, jak i realia, których b r o n i . Po Z I M A 2006 23* rewolucji francuskiej o m a w i a n y typ k o n s e r w a t y z m u u t o ż s a m i a się z o ł t a r z e m i t r o n e m epoki feudalnej. O tyle j e d n a k jest on porewolucyjny - a więc n o w o czesny i n a w e t mieszczański - że p o d p o r z ą d k o w u j e p r a w d ę w o b e c użytecz ności. Charles M a u r r a s , głosząc u p r o g u wieku XX o d r o d z e n i e katolicyzmu w polityce, nie ukrywał, że w Kościele interesuje go dyscyplina i n d y w i d u a l n a i zbiorowa, a nie - ś w i a d e c t w o transcendencji. W k r ó t c e po n i m Paul Claudel stwierdzi, że w sporze Wielkiego Inkwizytora z C h r y s t u s e m rację m i a ł t e n pierwszy. Francja z a p ł o d n i ł a t y m stylem m y ś l e n i a n i e l u b i a n e przez n i ą z p e ł n ą wzajemnością Stany Zjednoczone. U t e o r e t y k ó w a m e r y k a ń s k i e g o n e o k o n serwatyzmu n i e o d m i e n n i e znajdujemy p u n k t , w k t ó r y m aksjologia staje się s ł u ż e b n a w o b e c politycznej pragmatyki. Potrzebujemy p r a w a n a t u r a l n e g o , bezwzględnie obowiązujących wartości, a n a w e t Absolutu, żeby b r o n i ć pry m a t u Z a c h o d u , p o w s t r z y m a ć niebezpieczne dla stabilności gospodarki kapi talistycznej p o s t a w y roszczeniowe, czy wreszcie przekonywać o n i e p o d w a żalnej wyższości a m e r y k a ń s k i e g o ustroju i stylu życia - zalecają Leo Strauss, Daniel Bell czy Allan Bloom. W ich ujęciu idee religijne i m o r a l n e - inaczej niż n p . w d o k t r y n i e M a u r r a s a - nie kłócą się już z kapitalistyczną nowoczesnością. Na o d w r ó t : mają jej bronić tak p r z e d z e w n ę t r z n y m i , jak o d ś r o d k o w y m i wyzwaniami. Czy j e d n a k jawnie i n s t r u m e n t a l n e p o s ł u g i w a n i e się n i m i nie zagraża im zepsu ciem i wyjałowieniem? N e o k o n s e r w a t y w n y s t r a ż n i k wartości potrafi być dla nich bardziej niebezpieczny od rewolucyjnego burzyciela. Wartościom, k t ó r e - m ó w i ą c językiem N i e t z s c h e g o - utraciły wartość, nie udaje się już k o n t r o l o w a ć życia praktycznego. J e s t o n o d o m e n ą c h ł o d n e j kalkulacji, której reguły sprowadzają się do p r a w walki o byt. Dzieje się tak m i m o - a w p e w n y m i s t o t n y m sensie, dlatego - że n e o k o n s e r w a t y ś c i c h ę t n i e m ó w i ą o d o b r u w s p ó l n y m . W n e o k o n s e r w a t y w n e j polis, p o d d a c h e m z p u stych a t r a p wartości mieści się asfaltowa dżungla. Na d r u g i m biegunie interesującej n a s tradycji odnajdujemy - przeciw stawny w o b e c p o p r z e d n i e g o - k o n s e r w a t y z m straconej sprawy. J e g o zwolen nik widzi, że n o w o c z e s n y p o s t ę p u n i c e s t w i a bliskie mu wartości - i więcej, bo również wymiary świata realnego, z których t a m t e wyrastały - lecz na przekór t e m u nadal je afirmuje. Idąc dalej, występuje w ich o b r o n i e przeciw porządkowi, który się z n i m i nie liczy. Takiego w y b o r u i d e o w e g o dokonali, 24* FRONDA 41 między innymi, C h a r l e s Peguy, Rainer Maria Rilke, Stefan George, Gilbert Keith C h e s t e r t o n czy William Faulkner. Peguy zarzucał mieszczańskiej cywilizacji wymiany, że wypaczyła o n a również doświadczenie śmierci, k t ó r e przynajmniej właściwy jej p ę d do n i w e lacji aksjologicznej p o w i n i e n oszczędzić. A u t o r tej diagnozy n i e p r z y p a d k o w o został - w p r a w d z i e b a r d z o nieortodoksyjnym - socjalistą. R ó w n o c z e ś n i e zaś najdoskonalszy wzór o s o b o w y odnajdywał on w J o a n n i e d'Arc, której k u l t o wi, prócz niego, oddawali się głównie konserwatyści tradycyjni. Jak widać, n e o k o n s e r w a t y z m o w i - a p r z e d e w s z y s t k i m s t o s u n k o m p o litycznym i gospodarczym, k t ó r e on racjonalizuje - m o ż n a się sprzeciwiać także w imię wartości k o n s e r w a t y w n y c h . Neokonserwatyzm narodził się j a k o ideologiczne uzasadnienie antykomuni stycznego kursu polityki amerykańskiej w okresie zimnej wojny. Czy po upad ku komunizmu i krachu ZSRS ideologia ta zachowuje s w o j ą aktualność? N e o k o n s e r w a t y w n a wizja polityczna n i e tyle m o ż e pozostaje a k t u a l n a , ile umiejętnie n a r z u c a p r z e k o n a n i e o s w o i m byciu na czasie. D o k o n u j e tego, podstawiając n o w y byt polityczny na miejsce „ i m p e r i u m z ł a " z epoki zim nej wojny. Skuteczne p r z e p r o w a d z e n i e tej operacji umożliwiły jej z a m a c h y z 11 września. Solidny blok terytorialny od O c e a n u Spokojnego do Łaby zastąpiła - przejmując funkcję wroga, z k t ó r y m siły d o b r a m u s z ą stoczyć bój o s t a t n i p o d A r m a g e d d o n - r o z p r o s z o n a , z d e t e r y t o r i a l i z o w a n a i do p e w n e g o s t o p n i a w i r t u a l n a m i ę d z y n a r o d ó w k a t e r r o r y z m u . W y m i e n i o n e , wręcz p o s t m o d e r n i styczne, cechy tej ostatniej z początku p o m a g a ł y administracji prezydenckiej i kolegium połączonych sztabów, k t ó r y m doradzają n e o k o n s e r w a t y ś c i . Dzięki n i m możliwe stało się p r o w a d z e n i e operacji zbrojnych, odpowiadających raczej w ł a s n e m u projektowi niż f r o n t o w y m realiom. Irak, i n n y m i słowy, n i e był siedzibą Al-Kaidy ani składnicą b r o n i m a s o w e j zagłady. Stanowił n a t o m i a s t e l e m e n t o p r a c o w a n e g o p r z e z n e o k o n s e r w a t y w n y c h funkcjonariuszy P e n t a g o n u i Białego D o m u p l a n u rekonstrukcji Bliskiego W s c h o d u . Zaledwie po kilku latach wszelako niezbicie w y s z ł o na jaw, że interwencje połączone z p r ó b a m i d ł u g o t r w a ł e j okupacji nie gaszą o g n i s k a n t y a m e r y k a ń skiego oporu, lecz przeciwnie - podsycają je, a n a w e t kreują. Jeśli ekipa naZIMA 2006 25* s t ę p n e g o p r e z y d e n t a S t a n ó w Zjednoczonych wyciągnie z t e g o wnioski, m o ż e oznaczać to czasowy z m i e r z c h n e o k o n s e r w a t y z m u . Ale tylko czasowy. D l a ideologicznego o r g a n i z o w a n i a s t o s u n k ó w w e w n ę t r z n y c h w USA o b r a z w r o giej potęgi jest b o w i e m r ó w n i e przydatny, jak u z a s a d n i a n e n i m inwestycje zbrojeniowe - dla n a p ę d z a n i a k o n i u n k t u r y . Jednym z głównych elementów neokonserwatyzmu jest przeświadczenie o globalnym posłannictwie a m e r y k a ń s k i e j d e m o k r a c j i . Czy nie j e s t to rodzaj liberalnej utopii? N e o k o n s e r w a t y s t o m m o ż n a p o s t a w i ć t e n s a m zarzut, z j a k i m oni s a m i zwy kli występować w o b e c m a r k s i z m u . Ich m y ś l e n i e o s p o ł e c z e ń s t w i e okazuje się zaskakująco abstrakcyjne. Demokracja, k t ó r ą propagują, usiłując c z a s a m i w p r o w a d z a ć ją w życie, a d r e s o w a n a jest - m ó g ł b y im zarzucić s p a d k o b i e r c a J o s e p h a de M a i s t r e ' a - do w y k o n c y p o w a n e g o „człowieka w o g ó l e " . N a t o m i a s t ignoruje o n a realnie istniejących przedstawicieli p l e m i e n n e j i wyznaniowej mozaiki, dajmy na t o , Iraku czy Afganistanu. N i c więc d z i w n e g o , że w s p o m n i a n e kraje w nie większym s t o p n i u stały się o s t a t n i m i laty d e m o k r a t y c z n e , niż kiedyś Etiopia za s p r a w ą i n ż y n i e r ó w społecznych z bloku radzieckiego z b u d o w a ł a u siebie n a u k o w y socjalizm. Z drugiej strony, u p o w s z e c h n i a n i e się a m e r y k a ń s k i e g o m o d e l u kapitali z m u sprzyja równoległej niejako ekspansji najbardziej charakterystycznych cech tamtejszej demokracji. M a m t u n a myśli szczególnie zanik p r o g r a m o wych różnic m i ę d z y g ł ó w n y m i p a r t i a m i , jak r ó w n i e ż s p r o w a d z e n i e d e b a t y publicznej i rywalizacji o głosy do zabiegów typu m a r k e t i n g o w e g o . Lecz t a k pojęte rozszerzanie „pax a m e r i c a n a " p o t r z e b u j e raczej k a n a ł ó w nacisku fi n a n s o w e g o aniżeli wypraw misjonarskich. N i e m ó w i ą c j u ż o tym, że niewiele ma o n o w s p ó l n e g o z n o r m a m i i z a s a d a m i , na k t ó r e powoływali się n e o k o n serwatywni kaznodzieje, przemawiając do prozelitów. J a k i e e l e m e n t y n e o k o n s e r w a t y z m u s p r a w d z i ł y się w ciągu m i n i o n y c h dzie sięcioleci, a j a k i e nie? Wypada przyznać n e o k o n s e r w a t y s t o m , że trafnie wskazali o n i na słabości obiegowych formuł o k o ń c u wieku ideologii czy n a w e t historii. I s t o t n i e , m e 26* F R O N D A 41 c h a n i z m y w y m i a n y towarowej n i e wystarczają, s a m e z siebie, do u g r u n t o w a nia porządku zbiorowego. Dlaczego t a k jest, n i e c h wyjaśni charakterystyczny dialog z filmu H e n r y ' e g o Beana Fanatyk. Prawicowy e k s t r e m i s t a zostaje t a m załatwiony o d m o w n i e przez m e n e d ż e r a wielkiej korporacji, który t ł u m a c z y m u , że nie zamierza opłacać jego działalności. Wieszczenie o p o s ł a n n i c t w i e białej rasy p r z e s t a ł o być p o t r z e b n e , p o n i e w a ż „rynek załatwia w s z y s t k o " . N i e s p e ł n i o n y p r o r o k replikuje, że „ludzie m u s z ą w coś wierzyć". Wreszcie m e n e d ż e r ucina spór: „Najmądrzejsi n i e m u s z ą " . Z n a t u r y rzeczy nie wszyscy n a l e ż ą do „najmądrzejszych", czyli - co w korporacyjnym slangu wychodzi na j e d n o - najbogatszych. Ci, k t ó r y m nie p o w i ó d ł się a w a n s do t e g o w y r ó ż n i o n e g o zbioru, bez ideologii się n i e obejdą. Neokonserwatyści proponują, żeby „najmądrzejsi" w celu zaspokojenia reszty reanimowali stare mity, w k t ó r e s a m i n i e wierzą. Kultura trzeciego tysiąclecia po C h r y s t u s i e n i e da się j e d n a k zorganizować w e d ł u g recept p o chodzących z epoki R a m z e s a II i Mojżesza. W s p ó ł c z e s n y spektakl m e d i a l n y niejako zawiera w sobie w ł a s n ą demaskację. D o ś ć pomyśleć, jak p r ę d k o zdewaluował się m i t 11 września. W jego rocznicowych o b r z ę d a c h uczestniczy stale zmniejszająca się publiczność, k t ó r a w d o d a t k u występuje coraz częściej z kłopotliwymi z a r z u t a m i w o b e c p r z e w o d z ą c e g o mu arcykapłana, to jest p r e zydenta George'a W. Busha. Ideologowie n e o k o n s e r w a t y w n i mylą się n a d t o , zakładając, że formuły te oretyczne i wartościujące p o w i n n y u t r w a l a ć rzeczywistość z a s t a n ą . Kto wie, czy nie należałoby o b e c n i e p o s t u l o w a ć r e n e s a n s u myślenia „ u t o p i j n e g o " czy „transcendującego", k t ó r e r e k o m e n d o w a l i , dla przykładu, Karl M a n n h e i m oraz H e r b e r t M a r c u s e . W t r a d y c y j n y m k o n s e r w a t y z m i e w a ż n ą rolę o d g r y w a ł p o z y t y w n y stosu nek do religii, z w ł a s z c z a do c h r z e ś c i j a ń s t w a j a k o moralnego i c y w i l i z a c y j nego f u n d a m e n t u s p o ł e c z e ń s t w a . Czy n e o k o n s e r w a t y z m j e s t k o n t y n u a t o r e m tej linii? Patroni i koryfeusze n e o k o n s e r w a t y z m u (jak w s p o m i n a n i tu Leo S t r a u s s i Allan Bloom) nierzadko deklarowali d u c h o w ą s y m p a t i ę raczej do j u d a i z m u niż d o chrześcijaństwa. Niewątpliwie j e d n a k strategia n e o k o n s e r w a t y w n a Z I M A 2006 27* w y m a g a p o s z u k i w a n i a sojuszników w religiach, k t ó r e z a c h o w a ł y w s p ó ł c z e ś nie wpływy społeczne oraz instytucjonalne. W c h o d z i tu w grę z a r ó w n o d o m i nujący n u r t a m e r y k a ń s k i e g o p r o t e s t a n t y z m u , jak i katolicyzm W a t y k a n u o r a z Kościołów lokalnych. N e o k o n s e r w a t y s t a n i e m i a ł b y p e w n i e nic p r z e c i w k o politycznemu użytkowi z prawosławia, jaki czyni administracja W ł a d i m i r a Putina. W o l n o podejrzewać, że m a r z y mu się wystąpienie takiego k i e r u n k u w islamie, który dałby się skłonić do p o j e d n a n i a z n o w o c z e s n o ś c i ą czy raczej do względnie h o n o r o w e j kapitulacji p r z e d jej forpocztami. Pewnego wzorca takiego dyskusyjnego p o j e d n a n i a religii z aktualnie panującą cywilizacją Z a c h o d u m o ż e d o s t a r c z a ć w s p ó ł c z e s n y Izrael. A w o bec tego w a r t o p r z y p o m n i e ć s p o s t r z e ż e n i e H a n n a h A r e n d t o miejscu Boga w ś r ó d dawnych oraz w s p ó ł c z e s n y c h Żydów. W e d ł u g A r e n d t Żyd u w a ż a ł się kiedyś za członka n a r o d u w y b r a n e g o ze w z g l ę d u na swój szczególny zwią zek z Bogiem. W Izraelu, na o d w r ó t , Boga - czy tylko jego h i s t o r y c z n e g o symbolu - używa się do u m a c n i a n i a t o ż s a m o ś c i obywatelskiej. Z takiego o d w r ó c e n i a s t o s u n k ó w p i e r w s z e ń s t w a m i ę d z y religią a polityką - stwier dziła chyba trafnie a u t o r k a Eichmanna w Jerozolimie - nie m o ż e wyniknąć nic dobrego. Idąc dalej, Pier Paolo Pasolini miał chyba rację, oceniając, że sojusz z ka p i t a l i z m e m okaże się dla Kościoła katolickiego jeszcze bardziej ryzykowny niż jego wcześniejsze związki ze ś r e d n i o w i e c z n y m u s t r o j e m feudalnym czy i m p e r i u m rzymskim. C h o ć n e o k o n s e r w a t y z m d e k l a r a t y w n i e życzy d o b r z e religii, ta szkodzi sobie, spełniając jego postulaty. Jej przyszłym l o s o m p o zytywnie rokowałoby n a t o m i a s t ożywienie b u n t u d u c h a przeciw m a m o n i e oraz w y z n a w c ó w C h r y s t u s a przeciw W i e l k i e m u Inkwizytorowi. P y t a n i e do polskich r e s p o n d e n t ó w : W j a k i m stopniu n e o k o n s e r w a t y z m m o ż n a przeszczepić n a grunt polski? Czy i j a k i m a t o sens? Nigdy z a p e w n e nie p r z e s t a n i e być trafne s p o s t r z e ż e n i e Irzykowskiego, że polskie życie i n t e l e k t u a l n e ma c h a r a k t e r plagiatowy. Idzie tu, oczywiście, o n a ś l a d o w a n i e głównych n u r t ó w myśli zachodniej. A w o b e c tego, s k o r o n e o k o n s e r w a t y z m w ciągu o s t a t n i c h dziesięcioleci był m o d n y po o b u s t r o nach Atlantyku, to m u s i a ł on zostać p r z e n i e s i o n y „ n a g r u n t p o l s k i " i cieszyć się tutaj p e w n ą popularnością. 28* FRONDA 41 Jego oddźwięk w z m a c n i a ł y p e w n e racje d o d a t k o w e . Mianowicie, w i d e o logii transformacji ustrojowej w s p ó ł i s t n i a ł y m o t y w y cywilizacyjnego wielkie go skoku oraz p o w r o t u do „ s p r a w d z o n y c h w a r t o ś c i " . N e o k o n s e r w a t y ś c i , ze swoim nawykiem łączenia a p r o b a t y dla n o w o c z e s n e g o rozwoju z r e s p e k t e m dla tradycji, mogli w t y m klimacie w y d a w a ć się pożytecznymi p e d a g o g a m i . Zwłaszcza w o s t a t n i m roku j e d n a k ż e tradycjonalistyczne i progresywistyczne składniki obiegowej m e n t a l n o ś c i Rzeczypospolitej bojowo wystąpiły przeciwko sobie. „Polska solidarna", spoglądająca ku wyidealizowanej p r z e szłości, nie akceptuje już „Polski liberalnej", której koryfeusze umieszczają się na platformie p o s t ę p u - i, oczywiście, vice versa. P o m i m o w s z y s t k o konflikt t e n nie m u s i przynieść zagłady t u t e j s z y m ko p i o m n e o k o n s e r w a t y z m u . J e g o wymiary s ą b o w i e m d o ś ć płytkie. S p r o w a d z a się o n d o p o t ę p i a n i a l u b chwalenia p e w n y c h przejawów rzeczywistości p o transformacji, której zasadnicze m e c h a n i z m y pozostają bez krytycznego przemyślenia. Jeśli z a t e m dla jednej ze s t r o n t e g o p o d z i a ł u Rzeczpospolita jest S o d o m ą i G o m o r ą (bo istnieje w niej komercyjny obieg pornografii), to drugiej (ze względu na u s t a w ę antyaborcyjną) jawi się o n a jako p a ń s t w o kościelne. Kiedy pojawi się p o t r z e b a załagodzenia tych p o w i e r z c h o w n y c h starć, n e o konserwatyzm będzie jak znalazł. Przesuwając się, zgodnie z z a s a d a m i o b o wiązującymi w jego amerykańskiej ojczyźnie, w s t r o n ę c e n t r u m , wyznawcy uświęconych obyczajów p o g o d z ą się z w o l n y m rynkiem, a rzecznicy wolności docenią naród, religię i historię. Bardziej twórcze propozycje przyniosłaby o d m i e n n a niż n e o k o n s e r w a tywna synteza tradycji i p o s t ę p u . M u s z ę się ograniczyć do zasygnalizowania jej m o t t a m i . „Skąd m o ż e nadejść ocalenie? Tylko z przeszłości, jeżeli ją ko c h a m y " - stwierdza S i m o n e Weil. „To, że nic się n i e zmienia, jest w ł a ś n i e katastrofą" - ostrzega Walter B e n i a m i n . JACEK ZYCHOWICZ JACEK ZYCHOWICZ (1963) DR NAUK FILOZOFICZNYCH. POLONISTA. TŁUMACZ. MUZYKOLOG AMATOR, WYKŁA DOWCA AKADEMICKI. PUBLICYSTA. PUBLIKOWAŁ M I N . W ..DZIŚ". ..TRYBUNIE". „NOWYM TYGODNIKU KULTU RALNYM". „MYŚLI SOCJALDEMOKRATYCZNEJ", „WIADOMOŚCIACH KULTURALNYCH", „POLITYCE", „PRZEGLĄDZIE TYGODNIOWYM". „TWÓRCZOŚCI;. „SZTUCE". „ŻYCIU" I „EUROPIE". AUTOR KSIĄŻKI MIESZANKA WYBUCHOWA. FELIETONY I POWIASTKI ZE ŚWIATA JEDNOWYMIAROWEGO. STAŁY WSPÓŁPRACOWNIK „MAGAZYNU OBYWATEL". ZIMA 2006 29* Bogdan Szlachta Jako historyk myśli politycznej z a p r o s z o n y przez Redakcję „ F r o n d y " do udziału w ankiecie na t e m a t n e o k o n s e r w a t y z m u z m u s z o n y j e s t e m sfor m u ł o w a ć j e d n ą uwagę w s t ę p n ą . N e o k o n s e r w a t y z m nie jest n a z w ą j e d n e g o „ n u r t u " , lecz m i a n e m co najmniej kilku ś r o d o w i s k hołdujących w r ó ż n y m okresie r o z m a i t y m o d m i a n o m k o n s e r w a t y z m u albo tylko n i e k t ó r y m kon cepcjom lub i d e o m z n i m wiązanym. W tradycji niemieckiej m i a n e m t y m określa się kilka opcji kształtujących się w drugiej p o ł o w i e XIX i pierwszej p o ł o w i e XX wieku dla ich o d r ó ż n i e n i a od k o n s e r w a t y z m u tzw. r o m a n t y k ó w politycznych, bliskich m.in. B u r c k h a r d t o w i i Bismarckowi, Treitschkemu, zwolennikom katolickiej partii Centrum (bracia Reicherspergerowie, Vogelsang), a n a w e t . . . N i e t z s c h e m u i t e o r e t y k o m „rewolucji konserwa tywnej" z czasów Republiki Weimarskiej. Także w dziejach polskiej myśli zachowawczej m o ż n a odnaleźć ś r o d o w i s k a o k r e ś l a n e m i a n e m n e o k o n s e r w a tywnych, pojawiające się po wystąpieniu krakowskich stańczyków. Pierwsze z nich działało od schyłku XIX wieku i s k u p i o n e było w o k ó ł krakowskiego Klubu Społecznego (m.in. Jaworski, Estreicher i Krzyżanowski), a później w Stronnictwie Pracy N a r o d o w e j . „ N e o k o n s e r w a t y ś c i " opowiadali się prze ciwko współpracy z N a r o d o w ą Demokracją, uznając bliski jej nacjonalizm za sprzeczny z rzeczywistą ideą n a r o d o w ą i zagrażający stabilności w i e l o n a r o d o wej Rzeczypospolitej. P a ń s t w o s t a w a ł o się w ich m y ś l e n i u o ś r o d k i e m wyma gającym lojalności bez względu na n a r o d o w o ś ć obywatela i nie było kojarzone z o s o b ą władcy ani z w y z n a n i e m : „polityczność p a ń s t w a " , jego „ a e t y c z n o ś ć " i areligijność różniły n e o k o n s e r w a t y s t ó w od kultywujących wątek n a r o d o w y dziedziców tradycji „realistów", zbliżających się do endeków. D r u g a grupa polskich „ n e o k o n s e r w a t y s t ó w " kształtuje się od początku lat 30. XX wieku głównie w Warszawie (bracia Bocheńscy, Giedroyc, S t u d e n t o w i c z ) : krytyczni w o b e c BBWR, p o d o b n i e jak „ n e o k o n s e r w a t y ś c i " krakowscy eksponowali znaczenie praworządności, n e g a t y w n i e oceniając wydarzenia brzeskie oraz ustawy o stowarzyszeniach i szkolnictwie wyższym. Skupieni w o k ó ł d w ó c h czasopism: w y d a w a n e g o od 1932 roku „ B u n t u M ł o d y c h " , a od 1937 roku „Polityki", łączyli krytykę „sejmokracji" i „partyjnictwa", i s t o t n ą dla p o p r z e d 30* F R O N D A 41 niego środowiska „ n e o k o n s e r w a t y w n e g o " z u w a g a m i o zagrożeniach czyha jących ze strony obozu belwederskiego, k t ó r e g o polityka z m i e r z a ł a do „etaty z m u , koszaryzacji i w ogóle r z ą d ó w p r z y m u s u , a w k o ń c u do u p a d k u poczucia samoczynnego p a t r i o t y z m u , do rusyfikacji ustroju w e w n ę t r z n e g o " , k w e s t i o nując wszystkie n i e m a l p o s t u l a t y k o n s e r w a t y s t ó w m i n i o n y c h p o k o l e ń (Adolf Bocheński); wskazywano więc, że i sanacyjni „ p u ł k o w n i c y " , i przeciwni im endecy osłabiali p a ń s t w o , czyniąc obywateli b e z w o l n y m i p o d d a n y m i i „od pychając" mniejszości n a r o d o w e od aktywności na jego rzecz. W przypadku brytyjskim t e r m i n „ n e o k o n s e r w a t y z m " s t o s o w a n y jest w o d n i e s i e n i u do ze społu koncepcji kojarzonych z w y s t ą p i e n i e m torysowskiej p r e m i e r M a r g a r e t Thatcher. Swoisty p a r a d o k s związany z jej w y s t ą p i e n i e m wiąże się z u z n a n i e m , że dla wielu badaczy t o r y z m i socjalizm są o d m i a n a m i t e g o s a m e g o zjawiska (S.M. Lipset) krytycznego w o b e c indywidualistycznego liberalizmu podjętego przez Thatcher: jej „liberalny" lub „libertariański t o r y z m " jest p r z e c i w s t a w n y socjalizmowi i d a w n e m u t o r y z m o w i Disraelego i Macmillana, którzy i s t o t n i e głosili w o d n i e s i e n i u do dystrybucji ś r o d k ó w publicznych h a s ł a bliskie socja listom. Brytyjscy konserwatyści, zrywając k o n s e n s u z n a w a n y do początków lat 60. XX wieku, zaczęli głosić tezę o potrzebie wycofania p a ń s t w a z gospodar ki gwoli wzmocnienia prywatnej przedsiębiorczości. Sięgali przy tym j e d n a k do wolnorynkowej orientacji tych dawnych konserwatystów, którzy eksponowali ideę p a ń s t w a minimalnego, nie tyle do Burke'a, przyznającego p a ń s t w u zada nia pozytywne, ile do Stephena, a przede wszystkim A d a m a S m i t h a i H e r b e r t a Spencera: kosztem p r a g m a t y z m u politycznego pojawiła się więc u nich alter natywa dla mieszanej gospodarki i społecznego dobrobytu, wizja gospodarki wolnokonkurencyjnej i społeczeństwa, k t ó r e nie jest j u ż całością organiczną, lecz zbiorem niezależnych jednostek, p o w o d o w a n y c h i n t e r e s e m prywatnym, chronionym przez rząd respektujący „sprawiedliwość rynkową" i wspierający prywatną przedsiębiorczość, nie szczepiący j e d n a k żadnej „wizji szczęśliwości" scalającej obywateli postrzeganych w roli k o n s u m e n t ó w lub p r o d u c e n t ó w . Ci neokonserwatyści sięgają po opcję indywidualistyczną, przechodząc na pozycje radykałów (prawicowych) i ideologizując s t a n o w i s k o z a c h o w a w c z e w i ą z a n e z libertarianizmem (w dyskursie a m e r y k a ń s k i m t e r m i n „liberalizm" kojarzy się z europejskim socjalizmem, stąd niektórzy amerykańscy neokonserwaty ści - z którymi torysowscy libertarianie mają niewiele w s p ó l n e g o - są libera łami głoszącymi wręcz tezy socjalistyczne). ZIMA 2006 31* Analogiczne p r o b l e m y pojawiają się w dyskusjach toczonych w USA, gdzie obok „ k o n s e r w a t y s t ó w tradycyjnych" pojawiają się r ó ż n i e opisywane i n i e j e d n o r o d n e środowiska n e o k o n s e r w a t y s t ó w . Raz „ n e o k o n s e r w a t y z m " wiąże się z grupą leseferystów sięgających do liberalnego „klasyka m o n e t a r y z m u " i krytyka e k o n o m i i keynesowskiej M. F r i e d m a n a , znacznie częściej z grupą a n t y k o m u n i s t y c z n i e nastrojonych myślicieli, akceptujących g ł ó w n e e l e m e n t y t h a t c h e r y z m u i r e a g a n o m i k i (H. Liibbe). Także członkowie t e g o środowiska, a z a p e w n e w ł a ś n i e o nie idzie a u t o r o m ankiety, opisywani są w o d m i e n n e j terminologii: stanowisko, k t ó r e w E u r o p i e u c h o d z i ł o b y za li beralne, za O c e a n e m n a z y w a n e jest z reguły k o n s e r w a t y w n y m , to, co tutaj u z n a n e byłoby za socjalizm, t a m wiąże się zwykle z liberalizmem. Z p o w o d u terminologicznego zamieszania sytuują się oni w środku s p e k t r u m politycz nego, p o m i ę d z y indywidualistami i kolektywistami albo skrajnymi liberałami i tradycjonalistycznie n a s t a w i o n y m i k o n s e r w a t y s t a m i . U s y t u o w a n i e to jest tym istotniejsze, że neokonserwatyści zdają się ograniczać pole z a i n t e r e s o w a ń głównie do kwestii e k o n o m i c z n y c h l u b „czysto politycznych", gubiąc wyczucie „powinności k u l t u r o w y c h " często kojarzonych z chrześcijaństwem, k t ó r e m u członkowie tego środowiska nie hołdują; p o w i n n o ś c i zwykle nie przyjmowanych świadomie przez jednost kę ani nie narzucanych jej z zewnątrz, lecz stanowiących - jak u zachowawców europejskich - zespół właściwości, które porządkują zachowania jednostek jako „przed-sądy" (stałe wartości lub trwałe przekonania Russella Kirka, przedstawiciela tradycjonalistycznych k o n s e r w a t y s t ó w ) . Omawiane środowisko kojarzy się z a u t o r a m i i politykami u z n a w a n y m i za liberałów nastrojonych a n t y k o m u n i stycznie, skiego, głównie pochodzenia żydow nawiązującymi do stanowiska zarysowanego po zakończeniu II wojny światowej przez Reinholda Niebuhra i zwolennika koncepcji „żywotnego cen t r u m " A r t h u r a M . Schlesingera juniora. 32* F R O N D A 41 Odrzucają oni wpływowy co najmniej od lat 40. XX wieku s p o s ó b myślenia „progresywistycznych liberałów" krytycznych w o b e c interwencji USA w o b r o nie praw człowieka, demokracji i ograniczenia w p ł y w ó w komunistycznych. W tym nurcie znajduje się miejsce dla polityków ( H u b e r t H u m p h r e y wicepre zydent i kandydat d e m o k r a t ó w na prezydenta w 1968 roku, uchodzący za ostat niego reprezentanta „żywotnego c e n t r u m " , oraz przedstawiciel USA w O N Z w latach 1975-1976, senator D.P. Moynihan) i intelektualistów (D. Bell, I. Kristol, N. Glazer, także ambasador USA przy O N Z J. Kirkpatrick, PL, Berger, N. Podhoretz, R. Pipes, M. Novak, M. Decter, W. L a ą u e u r ) , którzy w latach 70., po rozpadzie tzw. liberalnego k o n s e n s u w sprawach polityki w e w n ę t r z n e j i zagranicznej USA m.in. w związku z r o z r u c h a m i w kraju i wycofaniem wojsk z W i e t n a m u , m i m o pozostawania w Partii Demokratycznej, podjęli krytykę uzasadnianych przez konsens radykalnych reform społecznych i ostrożnej polityki amerykańskiej w o b e c ZSRS. G r u p a deklarująca przywiązanie do idei liberalnych, nazwana początkowo m i a n e m „nowych konserwatystów", a od ok. 1975 roku „ n e o k o n s e r w a t y s t ó w " (jak przekonywał M. H a r r i n g t o n „my ślących życzeniowo prawicowych liberałów", którzy dostrzegają zagrożenie dla demokracji w narastających niepokojach społecznych i antysemityzmie), zdaniem Kristola pozbawiona jest wspólnych, jednoczących jej członków ce lów, ideologii i organizacji i z tego p o w o d u n i e p o d o b n a uznawać, iżby w ogóle „istniało coś takiego, jak n e o k o n s e r w a t y z m " . M i m o t e g o zastrzeżenia ł a t w o jednak dostrzec, że teza o potrzebie o b r o n y amerykańskich i n t e r e s ó w w róż nych częściach świata łączy się w analizach członków grupy z krytyką swoiście pojmowanej „ideologii egalitaryzmu" głoszonej przez kraje Trzeciego Świata (realizujące socjalistyczną „politykę fabianów" i stające się zwykle „biednymi p a ń s t w a m i policyjnymi") żądające z r ó w n a n i a z krajami rozwiniętymi. Wydaje się, że także po upadku ZSRS, wspierającego tę ideologię, wpływy neokon serwatystów i znaczenie ich analiz - m i m o polemik m.in. C h o m s k y ' e g o - nie osłabną wobec nowych p r ó b z b u d o w a n i a radykalnej przeciwwagi dla pozycji USA na wszystkich kontynentach (zabiegi prezydenta Wenezueli, p r o b l e m y Państwa Izrael). Teza o potrzebie aktywnego kształtowania s t o s u n k ó w mię dzynarodowych w różnych częściach świata w imię o b r o n y wartości d e m o kracji i wolności, podjęcia „zachowawczej polityki containment" uzasadniającej wprowadzanie „stopniowych, subtelnych i możliwie najmniej dostrzegalnych z m i a n " w międzynarodowym układzie sił, k t ó r a po 1974 roku doprowadziła do ZIMA 2006 33* izolowania grupy w Partii Demokratycznej, ma obecnie nie mniejsze znaczenie niż wówczas i jest nadal kierowana przeciwko p r ó b o m b u d o w a n i a przez „socjalistyczno-liberalnych r e f o r m a t o r ó w " tzw. n o w e g o człowieka, bliskiego także rewolucjonistom lewicowym. Neokonserwatyści, dawni krytycy systemu komunistycznego nie tyle jako wroga religii, tradycji i hierarchii, ile jako przeciwnika wolności, demokracji, kapitalizmu i praw człowieka, nie akceptują skrajnego leseferyzmu i koncepcji p a ń s t w a m i n i m u m , bronionych ongiś przez ich brytyjskich kolegów. Opierając się nie tyle na „ m o m e n c i e religijnym", ile na sceptycyzmie uzasadniającym polityczny realizm, dowodzą, że m e c h a n i z m y d e m o k r a t y c z n e w i n n y być w pewnej mierze m o d e r o w a n e przez „niezależnych fachowców politycznych", którzy kształtowaliby d e b a t ę publiczną, określali p r o g r a m y polityczne, a n a w e t definiowali kryteria oceny działalności politycznej. Tym jednak, co wyróżnia przedstawicieli kolejnego pokolenia n e o k o n s e r w a t y s t ó w (Luttwak, Muravchik, W. Kristol, K r a u t h a m m e r ) , jest poczucie względności usprawiedliwiające tezę, że wszystkie poglądy i systemy wartości zależą od okoliczności historycznospołecznych. „Postawa pragmatyczna", r ó ż n a od „utopijnej", j e d n a k kojarzona z krytyką skrajnego relatywizmu (kapitalizm i demokracja - której n i e p o d o b n a „narzucić z zewnątrz" ani szybko doprowadzić do doskonałości, ale której nale ży pomagać przez umacnianie jej „infrastruktury": wolnej prasy, związków za wodowych, partii politycznych i u n i w e r s y t e t ó w - są j e d n a k „moralnie wyższe" od innych rozwiązań ekonomicznych i politycznych) jest u n e o k o n s e r w a t y s t ó w bardziej godna uwagi niźli formułowanie p o d s t a w „ n o w e g o nacjonalizmu" amerykańskiego, haseł antykomunistycznej krucjaty lub walki z t e r r o r y z m e m w imię obrony praw człowieka lub krytyka p r ó b rezygnacji z przywódczej roli Ameryki na rzecz słabej O N Z . Ten właśnie wymiar n e o k o n s e r w a t y z m u wart jest przemyślenia także w Polsce. BOCDAN SZLACHTA BOGDAN SZLACHTA (1959) PROFESOR UNIWERSYTETU JAGIELLOŃSKIEGO. AUTOR LICZNYCH PUBLIKACJI Z HISTORII MYŚLI POLITYCZNEJ M.IN. ŁAD -KOŚCIÓŁ -NARÓD ( 1 9 9 6 ) . KONSERWATYZM. Z DZIEJÓW TRADYCJI MYŚLENIA 0 POLITYCE (1998). Z DZIEJÓW POLSKIEGO KONSERWATYZMU ( 2 0 0 0 ) . KONSERWATYŚCI POLSCY WO BEC USTROJU POLITYCZNEGO DO 1939 ROKU (2000). MONARCHIA PRAWA. SZKICE Z HISTORII ANGIELSKIEJ MY ŚLI POLITYCZNEJ DO KOŃCA EPOKI PLANTAGENETÓW ( 2 0 0 1 ) . KONSTYTUCJONALIZM CZY ABSOLUTYZM. SZKICE Z FRANCUSKIEJ MYŚLI POLITYCZNEJ XVI WIEKU (2005). REDAKTOR NACZELNY PÓŁROCZNIKA „POL1TEJA. PISMO WYDZIAŁU STUDIÓW MIĘDZYNARODOWYCH I POLITYCZNYCH UJ". CZŁONEK OŚRODKA MYŚLI POLITYCZNEJ. 34* F R O N D A 41 Ryszard Legutko Czy n e o k o n s e r w a t y z m jest... k o n s e r w a t y z m e m ? Tak, n e o k o n s e r w a t y z m jest k o n s e r w a t y z m e m , c h o ć w szczególnym sensie. Przede w s z y s t k i m p a m i ę t a j m y o wieloznacznościach s a m e g o s ł o w a „konser w a t y z m " . Jeśli w ogólności o d n o s i się o n o do p e w n e j postawy, podkreślającej ciągłość i doświadczenie w opozycji do z m i a n radykalnych i tzw. p r o j e k t ó w społecznych, to n e o k o n s e r w a t y ś c i w tej kategorii się mieszczą. Najbardziej z n a n a formuła określająca to u g r u p o w a n i e , p o c h o d z ą c a od Irvinga Kristola, głosi, że n e o k o n s e r w a t y s t a to liberał, k t ó r e g o ograbiła rzeczywistość. Tym, co s t a n o w i ł o ów e l e m e n t otrzeźwiający, była p o r a ż k a wielkich p r o g r a m ó w społecznych w p r o w a d z o n y c h p r z e z p r e z y d e n t a J o h n s o n a w latach 60., a za i n s p i r o w a n a szkołą myślenia p o w s t a ł ą jeszcze z a p r e z y d e n t u r y K e n n e d y ' e g o . Wówczas wydawał się d o m i n o w a ć pogląd, iż k ł o p o t y s p o ł e c z e ń s t w a amery kańskiego biorą się z braku woli w p r o w a d z a n i a ś m i a ł e g o p r o g r a m u reform. Kennedy, Wunderkind amerykańskiej polityki, otoczył się g r o n e m specjalistów, profesorów najlepszych uczelni - t h e Best a n d t h e Brightest - niczym król A r t u r otoczony przez swoich rycerzy w C a m e l o c i e (stąd też o w o g r o n o na zywano a m e r y k a ń s k i m C a m e l o t e m ) . Z a p r e z y d e n t a J o h n s o n a ruszyła p e ł n ą p a r ą wojna z nędzą, system akcji afirmatywnej, walka o p r a w a obywatelskie i wiele innych p r o g r a m ó w . Efekty okazały się rozczarowujące, zważywszy, ż e nakłady były o g r o m n e . D o s z ł o też d o p o w s z e c h n e j m ł o d z i e ż o w e j k o n t e stacji, b u n t u społeczności m u r z y ń s k i e j , a t a k ż e do ujawnienia się patologii wynikłych z opiekuńczości p a ń s t w a . J e d e n z d a w n y c h liberałów, n o w o na rodzony n e o k o n s e r w a t y s t a , N a t h a n Glazer n a p i s a ł w ó w c z a s t e k s t o kultu rowych granicach polityki społecznej, w k t ó r y m d o w o d z i ł , że p a ń s t w o ma tylko niewielkie możliwości k s z t a ł t o w a n i a życia s p o ł e c z n e g o . Z a c z ę t o więc podkreślać rolę tych czynników, k t ó r e od p a ń s t w a były n i e z a l e ż n e i których p a ń s t w o nie m o g ł o ł a t w o p o w o ł a ć do życia - rodziny, więzi w s p ó l n o t o w y c h , tradycji obyczajowej etc. N i e znaczy, oczywiście, że p a ń s t w o i rząd p o w i n n y się p o w s t r z y m a ć od jakichkolwiek działań; takie s t a n o w i s k o było z g o d n e z p e w n y m i wersjami klasycznego liberalizmu. C h o d z i ł o raczej o t o , by działać inspirująco i o s t r o ż n i e . W t y m kontekście karierę zrobiły prace J a m e s a Q. ZIMA 2006 35* Wilsona, wówczas profesora z H a r v a r d u , który zasłynął j a k o czołowy z n a w c a nowej polityki społecznej. Konserwatywne n a s t a w i e n i e b y ł o w ó w c z a s w i d o c z n e także w z m i a n i e s t o s u n k u do Ameryki jako kraju. W czasie kontestacji i wojny w W i e t n a m i e Ameryka u c h o d z i ł a za ucieleśnienie zła. Atakowały ją n i e tylko kraje k o m u nistyczne, lecz także kraje Trzeciego Świata. R ó w n i e ż s p o r a część a m e r y k a ń skiej elity wyrażała się krytycznie, nie tylko w kontekście wojny, lecz r ó w n i e ż spraw w e w n ę t r z n y c h . Michael H a r r i n g t o n o p u b l i k o w a ł książkę o n ę d z y w Ameryce, H e r b e r t M a r c u s e zaś pisał o „Wolnym Świecie O r w e l l o w s k i m " . Neokonserwatyści bronili A m e r y k i i głosili - jak na k o n s e r w a t y s t ó w przysta ło - m ą d r o ś ć własnej tradycji i d o r o b k u . N o r m a n P o d h o r e t z i Irving Kristol walczyli z tzw. „kulturą wrogości" (adversarial culture) intelektualistów, a Daniel Patrick M o y n i h a n (który później m i a ł od n e o k o n s e r w a t y z m u odejść) jako n o w o m i a n o w a n y a m b a s a d o r a m e r y k a ń s k i przy O N Z toczył boje z re p r e z e n t a n t a m i dyktatorskich r z ą d ó w Trzeciego Świata pouczających A m e r y k ę o prawach ludzkich. N e o k o n s e r w a t y z m narodził się j a k o ideologiczne u z a s a d n i e n i e a n t y k o m u nistycznego kursu polityki a m e r y k a ń s k i e j w okresie z i m n e j w o j n y . Czy po u p a d k u k o m u n i z m u i k r a c h u Z S R S ideologia t a z a c h o w u j e s w o j ą a k t u a l ność? Nie jest prawdą, iż n e o k o n s e r w a t y z m n a r o d z i ł się jako ideologiczne uzasad nienie a n t y k o m u n i s t y c z n e g o k u r s u polityki a m e r y k a ń s k i e j . Jak p i s a ł e m powy żej, źródła były raczej w e w n ę t r z n e i wiązały się z polityką s p o ł e c z n ą . Sprawy zagraniczne pojawiły się później i były niejako d r u g o r z ę d n e . N a s t a w i e n i e j e d n o z n a c z n i e a n t a g o n i s t y c z n e w o b e c k o m u n i z m u r e p r e z e n t o w a l i n i e tylko neokonserwatyści, lecz t a k ż e i n n e grupy bardziej liberalne (w sensie amery kańskim) w swoich poglądach społecznych. Później te podziały się uprościły, ale w latach 60. i 70. a n t y k o m u n i z m i a n t y s o w i e t y z m n i e s t a n o w i ł y wyróżni ka n e o k o n s e r w a t y w n e g o . Jednym z głównych elementów neokonserwatyzmu jest przeświadczenie o globalnym posłannictwie a m e r y k a ń s k i e j d e m o k r a c j i . Czy nie j e s t to rodzaj liberalnej utopii? 36* FRONDA 41 To jest e l e m e n t relatywnie nowy. N a r o d z i ł się w r a z ze z m i a n ą p o k o l e n i o w ą w n e o k o n s e r w a t y z m i e . Starsi się wycofali z aktywności, n a t o m i a s t g ł ó w n ą rolę przejęli m ł o d s i . Niekiedy była to z m i a n a w o b r ę b i e jednej rodziny. J o h n P o d h o r e t z i William Kristol, synowie sławnych rodziców, stali się p o s t a c i a m i p i e r w s z o p l a n o w y m i . Z m i a n a ta była j e d n a k głębsza. O ile starsze pokolenia, oprócz działań politycznych, były z a i n t e r e s o w a n e t a k ż e s z e r s z y m k o n t e k s t e m problemu liberalizmu i dziedzictwa a m e r y k a ń s k i e g o , również filozoficz nym, o tyle pokolenie m ł o d s z e takie z a i n t e r e s o w a n i e straciło. Stali się oni ekspertami, d o r a d c a m i i s t r a t e g a m i Partii Republikańskiej. Stąd stara idea o b r o n y Ameryki przed o s k a r ż e n i a m i Trzeciego Świata i p r o p a g a n d ą sowiecką przekształciła się w n o w ą ideę o decydującej roli USA w świecie po u p a d k u k o m u n i z m u . Ta n o w a idea jest w dużej m i e r z e faktem, to znaczy, rzeczy wiście A m e r y k a z racji swojej potęgi z o s t a ł a s k a z a n a na bycie ś w i a t o w y m m o c a r s t w e m . C z y m i n n y m jest j e d n a k ś w i a t o w e m o c a r s t w o , a czym i n n y m głoszenie p r o g r a m u demokratyzacji świata. U m ł o d y c h n e o k o n s e r w a t y s t ó w te dwie rzeczy nakładają się na siebie, co niekiedy p r o w a d z i do n i e p o r o z u m i e ń . Widać to na przykładzie wojny w Iraku. Z a p e w n e istniały p r z e s ł a n k i do interwencji w Iraku, ale niekoniecznie m u s i a ł o się to wiązać z p r o j e k t e m w p r o w a d z a n i a demokracji w kraju, gdzie podziały n i e mają c h a r a k t e r u p o działów w e d ł u g partii politycznych w klasycznym sensie. N e o k o n s e r w a t y ś c i - o czym świadczy z n a n y tekst C h a r l e s a K r a u t h a m m e r a - d o w o d z ą , iż nie chcą robić krucjaty d e m o k r a t y c z n e j , lecz kierują się politycznym r e a l i z m e m . Sądzę jednak, że - jak w przeszłości, t a k i teraz - m a m y do czynienia z cha rakterystycznym dla Ameryki p o ł ą c z e n i e m r e a l i z m u z i d e a l i z m e m . Być m o ż e przyczyną pojawiających się podejrzeń o l i b e r a l n o - d e m o k r a t y c z n y u t o p i z m jest w ł a ś n i e ów b r a k szerszego i głębszego w i d z e n i a polityki, jaki charakteryzuje n o w e p o k o l e n i e n e o k o n s e r w a t y s t ó w . Z pozycji stratega par tyjnego świat jawi się znacznie prostszy niż z p e r s p e k t y w y filozofa polityki. J a k i e e l e m e n t y n e o k o n s e r w a t y z m u s p r a w d z i ł y się w ciągu m i n i o n y c h dzie sięcioleci, a j a k i e nie? Główne przesłanie neokonserwatystów mówiące o granicach polityki społecznej s t a ł o się e l e m e n t e m n i e u s u w a l n y m z amerykańskiej polityki. Oczywiście spór o p a ń s t w o o p i e k u ń c z e trwa, a akcja afirmatywna ma swoZ I M A 2006 37* ich wielkich z w o l e n n i k ó w i uległa s o l i d n e m u zakorzenieniu, ale nie w y s t ę p u je już w wersji ortodoksyjnej, a w każdym razie nie w y p a d a jej j u ż głosić bez u s t o s u n k o w a n i a się do wszystkich zastrzeżeń. P r o g r a m y socjalne stały się skuteczniejsze i lepsze. N i e ma także j u ż p o m y s ł u na p r o w a d z e n i e o g ó l n o narodowej „wojny z n ę d z ą " lub jakiejkolwiek innej o g ó l n o n a r o d o w e j wojny socjalnej. Czy s y s t e m socjalny w A m e r y c e m o ż n a uczynić lepszym i czy o w a lepszość polegałaby n a u p o d o b n i e n i u d o m o d e l u europejskiego, t o pytanie, na które nie zaryzykuję odpowiedzi. W tradycyjnym konserwatyzmie ważną rolę odgrywał pozytywny stosunek do religii, zwłaszcza do chrześcijaństwa jako moralnego i cywilizacyjnego funda mentu społeczeństwa. Czy neokonserwatyzm jest kontynuatorem tej linii? Raczej nie. Przypomnieć w a r t o jednak, że religia w p o c z ą t k o w y m okresie n e o k o n s e r w a t y z m u także się pojawiała. Dla Irvinga Kristola i D a n i e l a Bella (który także w p e w n y m okresie do n e o k o n s e r w a t y z m u był zaliczany) j u d a i z m stanowił n i e z m i e r n i e w a ż n e dziedzictwo, a w wypadku t e g o o s t a t n i e g o być m o ż e coś więcej niż dziedzictwo. Także w gronie n e o k o n s e r w a t y s t ó w działali chrześcijanie - p r o t e s t a n t Peter Berger czy katolicy Michael Novak, Patrick Moynihan, i wielu innych. W miesięczniku „ C o m m e n t a r y " wszyscy ci a u t o rzy się spotykali. Później stały się dwie rzeczy. Po pierwsze, n o w e p o k o l e n i e uległo wyraźnej sekeularyzacji, a przynajmniej kwestia religijna nie bywa p o d n o s z o n a . Po drugie, d o s z ł o do ł a g o d n e g o , ale j e d n a k r o z ł a m u m i ę d z y neokonserwatystami świeckimi (w większości pochodzenia żydowskiego i świadomie z t y m d z i e d z i c t w e m się identyfikującymi) a n e o k o n s e r w a t y s t a m i religijnymi (w większości chrześcijanami). W żargonie a m e r y k a ń s k i m zaczę to ich nazywać „ n e o c o n s " oraz „ t h e o c o n s " , czyli n e o k o n a m i oraz t e o k o n a m i . Ci o s t a t n i publikują teraz rzadziej w „ C o m m e n t a r y " , a katolicy pojawiają się głównie w „First T h i n g s " . Sekularyzacja n e o k o n s e r w a t y z m u jest z a p e w n e ko lejnym e l e m e n t e m tej z m i a n y pokoleniowej, o której p i s a ł e m powyżej i k t ó r a niekoniecznie wychodzi r u c h o w i na d o b r e . Pytanie do polskich respondentów: W jakim stopniu neokonserwatyzm można przeszczepić na grunt polski? Czy i jaki ma to sens? 38* FRONDA 41 Przeszczepianie n i e ma ż a d n e g o s e n s u . K o n s e r w a t y z m z n a t u r y rzeczy n i e m o ż e być przeszczepiony, bo m u s i wynikać z d o ś w i a d c z e n i a . Jeśli t e g o d o świadczenia nie ma, k o n s e r w a t y z m p r z e k s z t a ł c a się w fikcję l u b ideologię. Od n e o k o n s e r w a t y s t ó w wielu polskich i n t e l e k t u a l i s t ó w s p o r o się n a u c z y ł o . Dotyczyło t o f o r m u ł o w a n i a p r o b l e m ó w , p o z n a w a n i a świata a m e r y k a ń s k i c h konfliktów oraz p e w n e g o u m y s ł o w e g o t e m p e r a m e n t u . Myślę, że t o , co najcenniejsze, to w ł a ś n i e ów u m y s ł o w y t e m p e r a m e n t , który - zwłaszcza w pierwszej generacji r u c h u - polegał na r o z t r o p n y m n a m y ś l e n a d w ł a s n y m d o ś w i a d c z e n i e m i nieufności w o b e c łatwych rozwiązań ignorujących obyczaj i ludzkie skłonności. RYSZARD LECUTKO RYSZARD L E C U T K O ( 1 9 4 9 ) PROFESOR FILOZOFII U N I W E R S Y T E T U J A G I E L L O Ń S K I E G O . M A R S Z A Ł E K S E N A T U RR M I E K S Z A W KRAKOWie. James Kurth Czy n e o k o n s e r w a t y z m j e s t k o n s e r w a t y z m e m ? Jak dotąd, m o ż n a o d r ó ż n i ć dwie wersje n e o k o n s e r w a t y z m u , odpowiadające d w ó m p o k o l e n i o m n e o k o n s e r w a t y s t ó w - p i e r w s z e m u , z lat 70. i 80. ubiegłe go stulecia, i d r u g i e m u , k t ó r e d o m i n u j e w n e o k o n s e r w a t y z m i e od początku lat 9 0 . po dziś dzień. Polityka zagraniczna p i e r w s z e g o p o k o l e n i a koncen t r o w a ł a się na Związku Sowieckim i u s i ł o w a n i a c h p o w s t r z y m a n i a , a n a w e t wyparcia k o m u n i z m u . Polityka w e w n ę t r z n a k o n c e n t r o w a ł a się na klasycznie liberalnych p r o g r a m a c h rządowych mających w z m o c n i ć tradycyjne wartości m o r a l n e i k u l t u r o w e , szczególnie t r w a ł o ś ć rodziny i o s o b i s t ą odpowiedzial ność. Było to podejście t y p o w o k o n s e r w a t y w n e . Polityka zagraniczna drugiej generacji k o n c e n t r o w a ł a się na Bliskim Wschodzie i u s i ł o w a n i a c h p o w s t r z y m a n i a czy w y p l e n i e n i a i s l a m i z m u i arab skiego nacjonalizmu, szczególnie p o k ą d s t a n o w i zagrożenie dla Izraela. J e d n o c z e ś n i e w przeważającej większości to p o k o l e n i e n e o k o n s e r w a t y s t ó w ZIMA 2006 39* wykazywało niewielkie zainteresowanie polityką w e w n ę t r z n ą czy trady cyjnymi w a r t o ś c i a m i m o r a l n y m i i k u l t u r o w y m i . W t y m sensie s t a n o w i s k o obecnej generacji nie jest k o n s e r w a t y w n e , w p r z e c i w i e ń s t w i e do s t a n o w i s k a poprzedniej. W praktyce, na przykład w forsownej promocji demokracji za granicą, nie są oni w ż a d n y m s t o p n i u k o n s e r w a t y s t a m i , t a k jak nie mają wiele w s p ó l n e g o z długofalową polityką liberalną. N e o k o n s e r w a t y z m j a k o ideologia a n t y k o m u n i s t y c z n a Neokonserwatyści zachowali ledwie ślad swojej p i e r w o t n i e a n t y k o m u n i stycznej ideologii, przejawiający się w ustawicznej krytyce r e ż i m u k o m u nistycznego w C h i n a c h . J e s t to raczej m a r g i n a l n a część dzisiejszego n e o k o n s e r w a t y z m u . A n t y k o m u n i z m , j a k o c e n t r a l n y e l e m e n t swojej ideologii, zastąpili dziś a n t y i s l a m i z m e m . N i e k t ó r z y z nich, o d n o s z ą c się do zimnej wojny - wcześniejszej walki z k o m u n i z m e m - określają ją m i a n e m III wojny światowej, n a t o m i a s t walkę z i s l a m i z m e m określają jako IV w o j n ę świato wą. N e o k o n s e r w a t y s t o m n i e s p r a w i ł o wielkiego p r o b l e m u p r z e ł ą c z e n i e ich kategorii ideologicznych i trybów analitycznych z j e d n e g o „-izmu" na drugi i z czerwonego zagrożenia na „ z i e l o n e " . Neokonserwatyzm jako liberalna utopia Pierwsze pokolenie n e o k o n s e r w a t y s t ó w u w a ż a ł o , że wysiłki liberałów, by za p o m o c ą p a ń s t w a d o k o n a ć z m i a n instytucji społecznych i wartości k u l t u r o wych, są niezwykle destrukcyjne i skazane na n i e p o w o d z e n i e . Krytykowali ta kie usiłowania jako liberalną u t o p i ę . Używając siły a m e r y k a ń s k i e g o p a ń s t w a do lansowania demokracji za granicą, szczególnie w świecie m u z u ł m a ń s k i m , druga generacja n e o k o n s e r w a t y s t ó w z a a n g a ż o w a ł a się w t e n s a m rodzaj libe ralnej utopii, jaki pierwsza generacja p o t ę p i a ł a . I s t o t n i e , niektórzy c z ł o n k o w i e pierwszej generacji - zwłaszcza N o r m a n P o d h o r e t z - r ó w n i e ż a r g u m e n t o w a l i za siłową, n a r z u c o n ą p r z e z Stany Z j e d n o c z o n e , z m i a n ą władzy w świecie m u z u ł m a ń s k i m , szczególnie w Iraku. Robiąc t o , d e m o n s t r o w a l i swoją i n t e l e k t u alną niekonsekwencję czy n a w e t b r a k uczciwości i n t e l e k t u a l n e j . U ż y t e c z n e składniki n e o k o n s e r w a t y z m u 40* F R O N D A 41 G ł ó w n e e l e m e n t y n e o k o n s e r w a t y z m u pierwszego p o k o l e n i a ( a n t y k o m u n i styczna polityka zagraniczna i z o r i e n t o w a n a k u l t u r o w o i m o r a l n i e polityka w e w n ę t r z n a ) okazały się b a r d z o u ż y t e c z n e . D o w i o d ł y t e g o w y d a r z e n i a hi storyczne lat 80. i oparły się p r ó b i e czasu po dziś dzień. G ł ó w n y s k ł a d n i k n e o k o n s e r w a t y z m u drugiego p o k o l e n i a (antyislamistyczna polityka zagra niczna) jest użyteczny jako cel ogólny. Islamizm jest rzeczywiście śmiertel nym zagrożeniem dla s p o ł e c z e ń s t w z a c h o d n i c h . J e d n a k ż e realizacja t e g o celu w praktyce przez n e o k o n s e r w a t y s t ó w p o p r z e z siłową p r o m o c j ę demokracji za granicą okazała się nie tylko bezcelowa, ale wręcz niebezpieczna, a n a w e t (jak w Iraku) katastrofalna. Dzieje się tak, p o n i e w a ż drugie p o k o l e n i e w dużej m i e r z e nie jest z a i n t e r e s o w a n e - a przez to wykazuje w tych k w e s t i a c h wręcz ignorancję - dzisiejszymi społecznymi i k u l t u r o w y m i realiami krajów, k t ó r e chce d e m o k r a t y z o w a ć . Stosunek n e o k o n s e r w a t y z m u do c h r z e ś c i j a ń s t w a j a k o m o r a l n e j i k u l t u r o w e j podstawy społeczeństwa Wielu n e o k o n s e r w a t y s t ó w to żydzi, a o n i w ogóle są nieufni w o b e c chrześ cijaństwa, szczególnie katolicyzmu, chociaż c z ę s t o uznają p o z y t y w n ą rolę, k t ó r ą chrześcijaństwo o d e g r a ł o , dając m o r a l n e i k u l t u r o w e f u n d a m e n t y s p o ł e c z e ń s t w na Z a c h o d z i e . C z ę s t o woleliby j e d n a k , aby te f u n d a m e n t y wywodziły się z oświecenia, zwłaszcza jego bardziej k o n s e r w a t y w n e j brytyj skiej i amerykańskiej wersji. Kładą nacisk na w o l n o ś ć o s o b i s t ą i ograniczenia władzy działającej w ryzach prawa. Ogólnie, w o l ą raczej „świecką religię" niż chrześcijaństwo. Na początku tego stulecia n e o k o n s e r w a t y ś c i zawarli t y m c z a s o w y sojusz z ewangelikalnymi p r o t e s t a n t a m i , by w e s p r z e ć administrację Busha. O b i e grupy wspierały B u s h a z o d m i e n n y c h p o w o d ó w . N e o k o n s e r w a t y ś c i chcieli od administracji wojny z Irakiem (legitymizowanej ideologią niesienia d e m o kracji za granicą) i otrzymali ją. Ewangelikalni p r o t e s t a n c i chcieli promocji tradycyjnych wartości m o r a l n y c h i k u l t u r o w y c h w kraju, której de facto nie ma. Dziś obie s t r o n y sojuszu są głęboko r o z c z a r o w a n e administracją Busha. Neokonserwatyści boją się być o b w i n i a n i z p o w o d u złego o b r o t u s p r a w w wojnie irackiej. Ewangelikalni p r o t e s t a n c i n a t o m i a s t boją się, że wyjdą na głupców, p o n i e w a ż ich polityka m o r a l n a i k u l t u r o w a okazała się bardziej ZIMA 2006 41* retoryczną p o z ą niż r e a l n y m osiągnięciem. W rezultacie tymczasowy sojusz neokonserwatystów z ewangelikalnymi protestantami mający wesprzeć administrację B u s h a r o z p a d a się, a każda z jego s t r o n staje się podejrzliwa w o b e c drugiej, a być m o ż e wręcz jej obca. Jeśli chodzi o katolików, n i e było zbliżenia p o m i ę d z y n i m i a n e o k o n s e r w a tystami, zwłaszcza że J a n Paweł II i a m e r y k a ń s c y biskupi od s a m e g o początku sprzeciwiali się wojnie w Iraku i n a r z u c a n i u demokracji siłą. Teraz fatalny ob rót wojny irackiej dowiódł, że katolicka h i e r a r c h i a m i a ł a rację, a n e o k o n s e r watyści się mylili. To powoduje, że obie g r u p y są jeszcze bardziej podejrzliwe i obce sobie niż wcześniej. W ten sposób neokonserwatyści skończą prawdopodobnie oddaleni tak od ewangelikalnych protestantów, jak i katolików, niechętni jednym i drugim. A p o nieważ neokonserwatyści od d a w n a pogardzali liberalnymi protestantami (szcze gólnie z powodu ich propalestyńskich sympatii), skończą w izolacji od wszelkich denominacji chrześcijańskich, oddalając je również od siebie nawzajem. JAMES KURTH J A M E S K U R T H REDAKTOR N A C Z E L N Y PISMA „ T H E A M E R I C A N I N T E R E S T " . PROFESOR N A U K POLITYCZNYCH W SWARTHMORE COLLEGE. Thomas Fleming 1. To pytanie trafia w s e d n o . W Stanach Zjednoczonych s ł o w o „ k o n s e r w a tysta" nie m a dziś z u p e ł n i e związku z e s w o i m p i e r w o t n y m z n a c z e n i e m . Amerykański k o n s e r w a t y z m był zawsze specyficznym zjawiskiem - połącze n i e m trzech części klasycznego liberalizmu z j e d n ą częścią „tradycjonalizmu", to jest szacunku dla religijnych, kulturalnych i m o r a l n y c h tradycji Z a c h o d u . Choć niektórzy n e o k o n s e r w a t y ś c i - tacy jak Michael N o v a k - głosząc p o chwałę w o l n e g o rynku i sięgając do języka Kościoła, g o ł o s ł o w n i e deklarują poparcie dla o b u aspektów, większość n e o k o n s e r w a t y s t ó w to neoliberałowie, czyli pragmatyczni lewacy, którzy p r a g m a t y c z n i e dążą do u t r z y m a n i a s t a t u s 42» F R O N D A 41 quo, którym w USA jest m i e s z a n k a p a ń s t w o w e g o kapitalizmu i n a r o d o w e g o socjalizmu. Literacką i religijną s p u ś c i z n ę Z a c h o d u n e o k o n s e r w a t y ś c i darzą jeszcze mniejszym s z a c u n k i e m niż wolny rynek. Nie wnieśli prawie nic do naszej literatury, sztuki, krytyki literackiej czy myślenia o historii. W rzeczy wistości większość tego, co napisali o kulturze, p r z y p o m i n a wysiłki Trockiego chcącego wykorzystać literaturę jako n o ś n i k propagandy. J e d n y m z d a n i e m w n e o k o n s e r w a t y z m i e nie ma nic z k o n s e r w a t y z m u . 2. Konserwatyści i klasyczni liberałowie odegrali g ł ó w n ą rolę w walce p r z e ciwko ZSRS, neokonserwatyści dołączyli w końcowej fazie z m a g a ń . Ich lewa ckie referencje zyskały im p e ł e n szacunku p o s ł u c h w lewackiej prasie, a takie są praktycznie całe a m e r y k a ń s k i e media, ale to właściwie całość ich w ł a s n e g o w k ł a d u . Ich ideologia narodziła się w walce m i ę d z y Stalinem a jego rywalami (szczególnie Trockim). P r a w d o p o d o b n i e byli szczerzy w s w o i m antystalinizmie i nienawiści do ZSRS oraz wszystkiego, co rosyjskie - choć wielu z nich nienawidzi wszystkich l u d ó w słowiańskich. Polaków tak s a m o jak Rosjan, za ich rzekomy a n t y s e m i t y z m . Ich w r o g o ś ć w o b e c starszych form chrześcijań stwa - katolicyzmu i p r a w o s ł a w i a określa dziś ich podejście do Rosji i E u r o p y Wschodniej. W tym sensie nie są zbyt daleko od George'a Sorosa. 3. Poważnym b ł ę d e m jest b r a n i e deklaracji c z ł o n k ó w jakiegokolwiek r u c h u politycznego, a szczególnie n e o k o n s e r w a t y s t ó w , za d o b r ą m o n e t ę . Jako byli marksiści założyciele t e g o p r ą d u d o b r z e r o z u m i e j ą m a r k s i s t o w s k ą koncepcję ideologii, mianowicie jako pseudofilozofię, k t ó r a służy u z a s a d n i e n i u w ł a d z y klasy robotniczej czy r e ż i m u . M i m o że n e o k o n s e r w a t y w n a ideologia i retory ka powierzchownie odwołuje się do p a t r i o t y z m u , niewielu neokonserwaty stów wie cokolwiek o Ameryce leżącej p o z a N o w y m J o r k i e m i Los Angeles. Nie rozumieją naszej tradycji i historii, a zdają się d o s k o n a l e szczęśliwi, t r w o niąc życie i pieniądze A m e r y k a n ó w w p o g o n i za p o s z e r z a n i e m swej w ł a d z y i wpływów. Utopiści są idealistami, a n e o k o n s e r w a t y ś c i bez wyjątku nie mają ideałów poza libido dominandi. N a w e t ich niezachwiane poparcie dla izrael skiego Likudu jest często niewiele więcej niż i n s t r u m e n t e m a u t o p r o m o c j i . W rzeczywistości wielu izraelskich analityków i polityków uważa, że wspar cie, którego amerykańscy neokonserwatyści udzielają politycznym ekstremi stom, stanowi p o w a ż n e zagrożenie dla b e z p i e c z e ń s t w a Izraela. W zeszłym Z I M A 2006 43* roku naiwna i b ł ę d n a polityka zagraniczna n e o k o n s e r w a t y s t ó w zwróciła się przeciw n i m . A m e r y k a nigdy nie była tak słaba i b e z b r o n n a . C h o ć tak poje dynczo, jak i w grupie, neokonserwatyści b ę d ą nadal cieszyć się wpływami, to dni ich h e g e m o n i i wydają się policzone. 4. Poza p r e z e n t o w a n i e m praktycznych ilustracji makiawelicznej przebiegłości neokonserwatyści nie wnieśli nic użytecznego. N e o k o n s e r w a t y z m j e s t p r o s t ą kombinacją politycznego o p o r t u n i z m u i zinstytucjonalizowanego lewactwa. Nie rozwinęli oni nowej czy oryginalnej polityki, ani na lewo, ani na p r a w o . Ich polityka nie jest niczym ważniejszym niż rodzaj lewactwa, k t ó r e zastą pili. Bieżąca polityka n e o k o n s e r w a t y s t ó w , szczególnie ich krucjaty mające narzucić a m e r y k a ń s k ą wizję p r a w człowieka n i e s k o r e m u do jej przyjęcia światu, jest łatwa do z a a k c e p t o w a n i a dla większości amerykańskiej lewicy od lat 20. po 60. ubiegłego stulecia. W t y m sensie neokonserwatyści nie od grywali głównej roli, nie dając początku zbyt wielu i d e o m . Powtarzając kilka patriotycznych haseł, trzymają się bezpiecznie lewicowo-liberalnego kursu, potępiając p a t r i o t y z m jako nacjonalizm i broniąc niesprawiedliwych wojen na zupełnie niechrześcijańskim gruncie szerzenia demokracji i n a r z u c a n i a międzynarodowych p r a w człowieka. Amerykańscy lewicowi liberałowie, od czasów W o o d r o w a Wilsona, za wsze lubowali się w krucjatach demokracji. To oni, nie konserwatyści, u p i e rali się przy wojnie, która m i a ł a p o w s t r z y m a ć k o m u n i z m w Azji P o ł u d n i o w e j - katastrofalnej polityce, k t ó r ą porzucili pozostawiając sojuszników Ameryki na pastwę ich komunistycznych wrogów. Dzisiejsi neokonserwatyści w Pentagonie powtarzają błędy Lyndona J o h n s o n a i R o b e r t a M c N a m a r y (jego sekretarza o b r o n y ) . Do starej d o k t r y n y dopisali o d w r o t n o ś ć wszelkiego pokoju i porządku, „wojnę prewencyjną", choć ż a d e n z nich nie służył nigdy krajowi w walce. Nic dziwnego, że są wyszydzani jako tchórzliwe jastrzębie. O niewielu n e o k o n s e r w a t y s t a c h m o ż n a powiedzieć, że mają cokolwiek wspólnego z religią. Ż a d e n z liderów, to jest ludzi, którzy decydują o dzia łaniach politycznych czy mają k o n t r o l ę n a d p r z e p ł y w e m pieniędzy, nie był chrześcijaninem, a żydowskie przywództwo r u c h u jest w przeważającej większości niewierzące. Ich g ł ó w n e p i s m o , „ C o m m e n t a r y " , jest w y d a w a n e przez American J e w i s h C o m m i t t e e , ale choć m o ż n a t a m znaleźć artykuły o li t e r a t u r z e Starego T e s t a m e n t u albo p r z e ś l a d o w a n i u żydów przez chrześcijan, 44* FRONDA 41 prawie nigdy, na co zwrócił mi u w a g ę p e w i e n p r o m i n e n t n y rabin i n a u k o w i e c , nie publikują artykułów o j u d a i z m i e . „Ojciec c h r z e s t n y " n e o k o n s e r w a t y z m u , Irving Kristol, regularnie mienił się n a s t ę p c ą Leo Straussa, a t r u d n o znaleźć filozofa politycznego, n a w e t biorąc p o d u w a g ę N i e t z s c h e g o , bardziej wrogie go w p ł y w o m kościoła niż Strauss. J e s t oczywiście t a k z w a n a trójca n e o k o n serwatywna (Novak, N e u h a u s i Weigel), k t ó r a w n i o s ł a nieco do myśli k a t o lickiej, poza rozmyślną b ł ę d n ą interpretacją n a u k i społecznej Kościoła jako o b r o n ą p a ń s t w o w e g o kapitalizmu i agresywnego i m p e r i a l i z m u . To Michael Novak jest a u t o r e m bluźnierstwa, głoszącego, że p o w s t a n i e demokracji kapi talistycznej było w y d a r z e n i e m o „znaczeniu wcielenia", a n e o k o n s e r w a t y w n i katolicy rozmyślnie i uparcie zakłamują s t w i e r d z e n i a papieża Benedykta XVI i papieża J a n a Pawła II potępiające wojnę w Iraku. N e o k o n s e r w a t y ś c i repre zentują, n a w e t bardziej niż oficjalna lewica katolicka, wypaczenie p o t ę p i o n e (zupełnie słusznie) jako a m e r y k a n i z m . Katoliccy neokonserwatyści nie wykazują z a i n t e r e s o w a n i a Kościołem czy jego tradycją. Nie studiują języków P i s m a ani jego dawnej kultury; nie wiedzą prawie nic o średniowiecznej teologii czy historii Europy. Ich j e d y n ą c n o t ą jest fakt, że sprzeciwiają się katolickiej lewicy i amerykańskiej wersji „teologii wyzwolenia", choć sprzeciwiając się m a r k s i s t o w s k i e m u wypaczeniu katolickiego nauczania, oferują swoje w ł a s n e demokratyczno-kapistalistyczne wypaczenie, które jest niewiele mniej niebezpieczne. Ich wpływy w post komunistycznej E u r o p i e Wschodniej są g o d n e u b o l e w a n i a . THOMAS FLEMING T H O M A S F L E M I N G DOKTOR FILOLOGII KLASYCZNEJ. A U T O R W I E L U K S I Ą Ż E K . OSTATNIO N A P I S A Ł THE MORAUTY Of EVERYDAY LIFE ( M O R A L N O Ś Ć ŻYCIA C O D Z I E N N E G O ) . R E D A K T O R N A C Z E L N Y „ C H R O N I C L E S : A MAGAZ1NE O F A M E R I C A N C U L T U R E " , PREZES R O C K F O R D I N S T I T U T E . Skuteczność i elegancki styl działania sprawiają, że neokonserwatyści wydają się atrakcyjnym sojuszni kiem w wewnątrzcywilizacyjnym starciu z szeroko pojętym frontem spadkobierców rewolucji francuskiej. Jednak w szerszej perspektywie może się okazać, że błyskotliwe sukcesy „neokonsów" opierają się na wąt łym fundamencie ideowym. Rzeczy pierwsze NIKODEM BONCZA TOMASZEWSKI Myślenie z importu N e o k o n s e r w a t y z m budzi na całym świecie silne emocje. Lewica nienawidzi n e o k o n s e r w a t y s t ó w za głoszenie tradycyjnych wartości, za o b r o n ę p r a w a naturalnego, za przywiązanie do religii, a p r z e d e w s z y s t k i m za skuteczność. Neokonserwatyści Umiejętnie dysponują m e d i a m i , 46* s p r a w n i e poruszają się FRONDA 41 w świecie polityki i posiadają silne zaplecze i n t e l e k t u a l n e . Mają wszystko, czego potrzeba, żeby skutecznie realizować i m p e r i a l n ą politykę USA. Konserwatywna krytyka n e o k o n s e r w a t y z m u jest nie mniej ostra. Stara prawica uznaje „ n e o k o n s ó w " za konia trojańskiego d e m o l i b e r a l i z m u , k t ó r y pod płaszczykiem o b r o n y tradycyjnych wartości p o d w a ż a od w e w n ą t r z s a m ą istotę konserwatywnego myślenia. Tak zwani paleokonserwatyści (nazwali się tak, by odróżnić się od „ n e o k o n s ó w " ) uważają, że n e o k o n s e r w a t y w n i intelektualiści są tyleż błyskotliwi, co p o w i e r z c h o w n i i nie dostrzegają fun d a m e n t a l n e j sprzeczności p o m i ę d z y k o n s e r w a t y w n y m ł a d e m a poczętymi w czasie rewolucji francuskiej ideałami liberalnej demokracji. W Polsce te ciekawe dyskusje pozostałyby t e m a t e m politologicznych seminariów, gdyby nie to, że n e o k o n s e r w a t y z m p r z e n i k n ą ł do n a s z e g o kraju mniej więcej w tym s a m y m czasie co pierwsze restauracje M c D o n a W s . O b a spotkały się z ciepłym przyjęciem, bo po okresie peerelowskiej przaśności były czyste, schludne, ł a t w e w odbiorze, a w d o d a t k u stanowiły o d p o w i e d ź na polskie fascynacje Ameryką. Tak jak g r u n t p o d sukces M c D o n a l d ó w położyły o b s k u r n e bary m l e c z n e , tak n e o k o n s e r w a t y z m zyskiwał na wiarygodności dzięki n i e z ł o m n i e anty komunistycznej postawie. W czasie zimnej wojny n e o k o n s e r w a t y ś c i uznali k o m u n i z m za g ł ó w n e g o w r o g a cywilizacji i zawzięcie zwalczali sowiety na całym globie z a r ó w n o za p o m o c ą pióra, jak i b o m b , o ile uznali to za koniecz ne. Ostry a n t y k o m u n i s t y c z n y kurs administracji Reagana był zasługą n e o k o n serwatystów i choć u p a d e k ZSRS był dla nich zaskoczeniem, to zwycięstwo w zimnej wojnie A m e r y k a i E u r o p a zawdzięczają w dużej m i e r z e polityce neokonserwatywnej. Z g o d n i e ze s ł u s z n ą zasadą, że każdy a n t y k o m u n i s t a jest przyjacielem Polaków, neokonserwatyści zyskali wielki kredyt zaufania. W d o d a t k u w drugiej p o ł o w i e lat 80. pojawiły się grupy młodej opozycji wyraźnie zafascynowanej ideami z a c h o d n i e g o liberalizmu. P o d z i e m n e wy dawnictwa wydawały prace Hayeka, von Misesa i i n n y klasyków liberalizmu, a Społeczeństwo otwarte i jego wrogowie P o p p e r a było l e k t u r ą obowiązkową. Środowiska te łączyły fascynację Z a c h o d e m z p r o g r a m o w y m d y s t a n s e m w o b e c wszelkiej rodzimej tradycji myślenia i jak się później okazało, m i a ł y kolosalny wpływ na krajowy pejzaż i n t e l e k t u a l n y po 1990 roku. W latach 90. realizowano politykę i n t e l e k t u a l n e g o „wielkiego skoku", szybkiej Z I M A 2006 modernizacji polskiego myślenia w e d ł u g z a c h o d n i o e u r o p e j s k i c h 47* wzorców. P u n k t e m wyjścia było g w a ł t o w n e z e r w a n i e z solidarnościową tradycją polityczną. O d r z u c o n o ją jako g o s p o d a r c z o niefunkcjonalną (nie przystawała do ideologii w o l n e g o rynku), archaiczną (ze względu na religij no - maryjny charakter) i nieeuropejską (nie d a ł a się sklasyfikować w e d ł u g za chodnich kryteriów). Co gorsza, pojawili się intelektualiści, którzy nie m o g ą c z r o z u m i e ć i zaakceptować solidarnościowej wizji, postawili tezę „sierpniowej u t o p i i " i jej intelektualnej niespójności. Zdefiniowanie Solidarności jak r u c h u utopijnego, wręcz millenarystycznego, s t a ł o się k l u c z e m do jej obalenia. Porzucenie idei, k t ó r e d e k a d ę wcześniej zjednoczyły n a r ó d , było b a r d z o pośpieszne. O p u s z c z o n e g o pola nie było czym zająć, t y m bardziej że n i k t nie miał zamiaru sięgnąć do tradycji p o r z u c o n y c h w czasach k o m u n i s t y c z n y c h . Nacjonalizm u w a ż a n o za tyleż obskurancki, co archaiczny, a PPS-owski so cjalizm za zjawisko historyczne. N i e s t e t y to sceptyczne n a s t a w i e n i e wynikało raczej z ignorancji niż z krytycznego n a m y s ł u . Przerwane przez PRL, wykształcone jeszcze w XIX wieku, polskie tradycje politycznego myślenia z e p c h n i ę t o na boczny tor. Z a c h o d n i e , szczególnie an glosaskie n u r t y i n t e l e k t u a l n e wydawały się elegantsze i lepiej oddające p r o b lemy nowoczesności. R a z e m z b a n a n a m i i coca-colą m a s o w o i m p o r t o w a n o idee, kopiując bez z a s t a n o w i e n i a t o , co m o d n e i a k t u a l n e . Większość polskich prac z tego o k r e s u to wiernie spolszczone z a c h o d n i e koncepcje. Krajowi czy telnicy poznawali i n t e l e k t u a l n e n i u a n s e „ s p o ł e c z e ń s t w a p o s t i n d u s t r i a l n e g o " , p r o b l e m y modernizacji Azji Południowo-Wschodniej albo analizowali m e a n dry myśli ojców amerykańskiej konstytucji. Fascynacja ś w i a t e m m a s k o w a ł a zanik oryginalnej myśli politycznej. Lewica, aby zaprowadzić „ s p o ł e c z e ń s t w o obywatelskie", p r z e p o m p o w a ł a z a c h o d n i e schematy. W o d p o w i e d z i konser watyści, walcząc o z a c h o w a n i e r e s z t e k n a t u r a l n e g o ładu, zaczęli m a s o w o i m p o r t o w a ć z a c h o d n i ą myśli kontrrewolucyjną, od de M a i s t r e ' a poczynając. Na tym tle idee n e o k o n s e r w a t y s t ó w wydawały się szczególnie ciekawe. O ile u schyłku k o m u n i z m u n e o k o n s e r w a t y z m fascynował jako ideologia antytotalitarna, to po 1990 roku atrakcyjna stała się i n t e l e k t u a l n a oferta p o g o dzenia tradycji z nowoczesnością. Afirmacja demokracji i k a p i t a l i z m u łączyła się z apologią klasycznych s p o s o b ó w myślenia przeciw m o d n e m u w ó w c z a s p o s t m o d e r n i z m o w i oraz p r o m o c j ą religii jako f u n d a m e n t u indywidualnego życia d u c h o w e g o . W epoce „transformacji u s t r o j o w e j " była to niezwykle kusząca propozycja.'Z jednej s t r o n y obiecywała modernizację g o s p o d a r c z o 48* F R O N D A 41 -polityczną i wyjście z biedy, z drugiej g w a r a n t o w a ł a z a c h o w a n i e tradycyjne go ładu, wartości religijnych i patriotycznych. Na fali z a i n t e r e s o w a n i a n e o k o n s e r w a t y z m e m w y d a n o prace intelektuali s t ó w katolickiego skrzydła r u c h u skupionych w o k ó ł p i s m a „First T h i n g s " , Michaela Novaka, George'a Weigla i R i c h a r d a N e u h a u s a . Ludzie Z a c h o d u , którzy publicznie chwalą J a n a Pawła II, zachwycają się J a s n ą G ó r ą i p o d k r e ślają rolę Polski w obaleniu k o m u n i z m u , z p e w n o ś c i ą zasługują na n a s z ą sympatię i szacunek. Być m o ż e dlatego p o w i e r z c h o w n a , żeby nie powiedzieć s e n t y m e n t a l n a , recepcja n e o k o n s e r w a t y z m u w Polsce p r z e s ł o n i ł a jego i s t o t ę . Rzeczy Pierwsze Jak to często bywa, obfita l i t e r a t u r a z a c h o d n i a w y t w o r z o n a przez p r o t a gonistów i a n t a g o n i s t ó w n e o k o n s e r w a t y z m u zwolniła większość polskich intelektualistów od myślenia. Z a r ó w n o przeciwnicy, jak i zwolennicy idei p r o m o w a n y c h przez klerków George'a W. Busha przyswajają i popularyzują przebieg zagranicznych dyskusji. Światowy spór o i s t o t ę i miejsce konserwa t y z m u we w s p ó ł c z e s n y m świecie przyćmiewa najprostsze pytanie: A co n a s to w Polsce obchodzi? Z d r o w o r o z s ą d k o w e pytanie o n a s z e „Rzeczy Pierwsze", o w ł a s n e funda m e n t a l n e problemy, jest p o d s t a w o w y m p y t a n i e m , k t ó r e należy zadać akwi z y t o r o m nowych idei. Na p e w n o zadają je Amerykanie, Brytyjczycy, Francuzi i przedstawiciele innych nacji, k t ó r e przejawiają nieco mniej i n t e l e k t u a l n y c h kompleksów. Jak wiadomo, w Polsce przed 1990 r o k i e m nie było ani żadnego żywot nego liberalizmu, ani konserwatyzmu. Konserwatyzm polski, zrodzony raczej z r o m a n s u z zaborcami niż z walki o niepodległość, nigdy nie zapuścił silnych korzeni, broniony przez ciekawych, lecz wyizolowanych myślicieli, takich jak Michał Bobrzyński czy Adolf Bocheński. W a r t o pamiętać, że centralnym problemem polskiego konserwatyzmu był rozpad p a ń s t w a szlacheckiego i wynikające z niego konsekwencje dla nowoczesnej państwowości polskiej. Zainteresowanie konserwatystów historią stało się w a ż n y m łącznikiem p o m i ę dzy p a ń s t w e m szlacheckim a niepodległą Polską. J e d n a k w praktyce politycznej konserwatyści n i e u c h r o n n i e staczali się na pozycje „ u g o d o w e " , wspierając sta tus quo. Pewnie dlatego w II RP zostali zepchnięci na margines. Z I M A 2006 49* Jeszcze mniej m o ż n a powiedzieć o p o l s k i m liberalizmie, najlepiej p o p r z e s t a ć na t w i e r d z e n i u , że p r z e d 1990 r o k i e m w ogóle go nie było. Dlatego wbrew wyrasta jako pozorom importowane polska ziarno fascynacja na neokonserwatyzmem postpeerelowskim ugorze. O d e r w a n i e od lokalnego k o n t e k s t u sprawia, że p y t a n i e o przydat ność n e o k o n s e r w a t y z m u , jak zresztą k o n s e r w a t y z m u czy liberalizmu w ogóle, n a b i e r a szczególnego znaczenia. Praktyka polityczna N e o k o n s e r w a t y z m doczekał się wielu, często rozbieżnych, interpre tacji. Jedni twierdzą, że jest on amerykańską, imperialną wersją e u r o pejskiej chadecji z okresu jej świetności w latach 50. i 60. Cechuje go t e n sam d u c h e k u m e n i z m u , u m i ł o w a n i a ludzkości, ta s a m wiara w de mokrację i wolność jednostki. Efekty, m ó w i ą krytycy, b ę d ą p o d o b n e . Neokoserwatystów czeka u t r a t a ideowej tożsamości roztopionej w demokratyczno-liberalnej kulturze „światopoglądowej n e u t r a l n o ś c i " . Krytyka lewicowa, doceniając i d e o w ą siłę n e o k o n s e r w a t y z m u , obawia się czegoś z u p e ł n i e i n n e g o . Podejrzewa b o w i e m , że „ n e o konsi", gorliwi u c z n i o w i e Leo Straussa, t a k n a p r a w d ę n i e cierpią rządów l u d u . Strauss, niemiecki filozof żydowskiego p o c h o d z e n i a , który uciekł z E u r o p y p r z e d H i t l e r e m , krytycznie spoglądał na n o w o c z e s n ą d e m o k r a c j ę i rolę m o t ł o c h u we w s p ó ł c z e s n y m systemie politycznym. Jego i d e a ł e m była s t a r o ż y t n a republi ka, w której rządy sprawowały elity. K o n s e r w a t y w n a filozofia Straussa, o p a r t a na idei p r a w a n a t u r a l n e g o , przywiązana do klasycznego r o z u m i e n i a Prawdy, w z b u d z a p r a w d z i w y lęk libe ralnej krytyki, k t ó r a raz po raz demaskuje z ł o w r o g ą „ s e k t ę straussistów". Z jej perspektywy „neocons" instru m e n t a l n i e używają h a s e ł d e m o k r a t y c z n o - l i b e r a l n y c h jako przykrywki dla faktycznego dążenia do d y k t a t u r y k o n s e r w a t y w n y c h elit intelektualnych. Ź r ó d ł e m p o d o b n y c h rozbieżności w ocenie n e o k o n s e r w a t y z m u jest jego p r a g m a t y c z n y charakter. N e o k o n s e r w a t y z m jest p r z e d e w s z y s t k i m formą 50* FRONDA 41 praktyki politycznej, wypływającej z ogólnych założeń filozoficznych, a nie filozofią czy ideologią polityczną s e n s u stricto. W przeciwieństwie do ga binetowych ideologii europejskich d e m o k r a t y c z n a d o k t r y n a „ n e o k o n s ó w " rozwijała się w odniesieniu do bieżących w y d a r z e ń . Jest to właściwie seria odpowiedzi na wyzwania, przed którymi s t a n ę ł a A m e r y k a drugiej p o ł o w y XX wieku. Ideowym z w o r n i k i e m jest p r o b l e m z e w n ę t r z n e g o ( k o m u n i z m , islam) oraz w e w n ę t r z n e g o (lewica u k s z t a ł t o w a n a przez 1968 rok) zagrożenia d e m o kratycznego porządku r o z u m i a n e g o jako s y s t e m stojący na straży wolności. Odpowiedzi n e o k o n s e r w a t y s t ó w m o g ą mieć najróżniejszą formę i charak ter. Może być to subtelny esej w r e n o m o w a n y m kwartalniku, seria a r t y k u ł ó w w poczytnej prasie, większa k a m p a n i a medialna, czasowa aktywizacja grup społecznych wokół wybranych celów, organizacja r u c h u społecznego, b u d o wa nowych instytucji, zorganizowany lobbing polityczny lub akcja w r a m a c h polityki zagranicznej z działaniami w o j e n n y m i włącznie. Wszystkie te formy wypowiedzi są r ó w n o u p r a w n i o n e i chcąc zrozumieć neokonserwatyzm, m u s i m y wsłuchać się we wszystkie. W neokonser watywnym pragmatyzmie tradycyjne dla europejskiej myśli polityczne przełożenie idei na czyny nie istnieje. Idee i działanie są ściśle zespo lone, a działanie często poprzedza rozwiązania ideologiczne. Dynamika przemiany ideowej p o d b u d o w y amerykańskiej reakcji na zamach 11 wrze śnia 2001 roku świetnie obrazuje to ciekawe zjawisko. Od „wojny z ter r o r y z m e m " (zajęcie Afganistanu), poprzez „demokratyczny m e s j a n i z m " (inwazja na Irak), po hasła obrony cywilizacji przed „islamofaszyzmem" doktryna przeobraża się nieliniowo w r a m a c h skomplikowanej globalnej sieci amerykańskich interesów. Polityka cywilizacyjna Z polskiej perspektywy najatrakcyjniejszą częścią d o k t r y n y n e o k o n serwatywnej jest globalny program „polityki cywilizacyjnej". Jego symbolem jest aktywna walka o cywilizację życia, k t ó r a kategorycznie wyklucza ludobójstwo na każdym etapie ludzkiego życia. Neokonserwatyści wykazują tu wielką de- terminację, dzięki ich zabiegom a m e r y k a ń s k i r u c h antyaborcyjny o d n i ó s ł w o s t a t n i c h latach szereg sukcesów, a rząd USA częściowo zdelegalizował eksperymenty na ludzkich zarodkach. Ta d e t e r m i n a c j a b u d z i wielki szacunek. Podobnie jak o b r o n a rodziny, roli religii w życiu s p o ł e c z n y m oraz innych zasad wywiedzionych z p r a w a n a t u r a l n e g o . N e o k o n s e r w a t y ś c i okazują się k o n s e k w e n t n y m i o b r o ń c a m i Prawdy, niezależnie od politycznych k o n i u n k t u r . I tym różnią się od europejskiej, w t y m także polskiej, prawicy, k t ó r a w r o s ł a w „kulturę k o m p r o m i s u " . M i m o to n e o k o n s e r w a t y z m jest specyficznym sojusznikiem w wojnie z sekularyzacją. Lektura t ł u m a c z o n y c h na polski p r a c m o ż e być myląca dla polskiego czytelnika. Wynika z nich, że A m e r y k a n i e są w p r o s t z a u r o c z e n i katolicyzmem, kochają papieża, a J a n Paweł II był a p o s t o ł e m demokracji i kapitalizmu. Abstrahując od tego, że p o s ł u g i w a n i e się n a u k ą papieża dla p r o m o w a n i a własnych idei jest tu b a r d z o naciągane, dla każdego, k t o choć trochę zna m e n t a l n o ś ć Amerykanów, p a p i e s k a w o l t a „ n e o k o n s ó w " jest r o dzajem dziwactwa. Przez wieki a m e r y k a ń s k a p r o t e s t a n c k a tradycja religijna b u d o w a ł a swoją t o ż s a m o ś ć w opozycji do katolicyzmu jako agendy fałszywe go chrześcijaństwa. D o p i e r o aktywna rola J a n a Pawła II w walce z „ i m p e r i u m z ł a " d o p r o w a d z i ł a do akceptacji p a p i e s t w a jako w a ż n e g o sojusznika w woj nie cywilizacji. J e d n a k lata 90. pokazały dość d u ż e rozbieżności p o m i ę d z y W a s z y n g t o n e m a W a t y k a n e m w ocenie sytuacji światowej. M i m o nacisków Stolica Apostolska z d y s t a n s o w a ł a się w o b e c amerykańskiej polityki blisko wschodniej, a II wojna w Z a t o c e w ogóle nie z o s t a ł a w Rzymie zaakceptowa na. Także obecnie, za czasów „mniej dialogicznie" u s p o s o b i o n e g o Benedyk ta XVI, niewiele się tu z m i e n i ł o . Nie m o ż n a zapominać, że m i m o antyislamskiej polityki n e o k o n s e r watyzm jest z perspektywy religijnej ruchem „ekumenicznym". Wokół amerykańskich ideałów politycznych łączy żydów, p r o t e s t a n t ó w , katolików oraz „niewierzących judeochrześcijan". Ten religijny sojusz nie ma żadnej religijnej p o d b u d o w y poza wiarą w w o l n o ś ć . Wyznawcy wolności głoszą ideę sojuszu wszystkich n u r t ó w europejskiej k u l t u r y przeciw w r o g o m w o l n o ś c i jako podstawowej wartości cywilizacji zachodniej. Z perspektywy świeckiej takie s t a n o w i s k o rodzi nierozwiązane sprzeczności, chociażby takie, k t ó r e m o ż e m y odnaleźć w późnej twórczości Oriany Fallaci. N a t o m i a s t z religij nego p u n k t u widzenia w o l n o ś ć jest tajemniczym d a r e m , ź r ó d ł e m ludzkiego 52* F R O N D A 41 d r a m a t u , ź r ó d ł e m z a r ó w n o dobra, jak i zła. W o l n o ś ć jest i s t o t n y m e l e m e n t e m każdego s y s t e m u politycznego wywodzącym się z p r a w a n a t u r a l n e g o , ale t o , co neokonserwatyści nazywają „ f u n d a m e n t e m Z a c h o d u " , w rzeczywistości opiera się na nowoczesnej antropologii człowieka jako „ p o d m i o t u " , s a m o s t a nowiącego i n d y w i d u u m . Liberators Choć f u n d a m e n t e m n e o k o n s e r w a t y z m u jest n o w o c z e s n a koncepcja „wolno ści" j e d n o s t k i wywodząca się z sekularnych źródeł, to jego siłą n a p ę d o w ą jest protestancki m e s j a n i z m polityczny. Jest oczywiste, że przyjmowanie oferty amerykańskiego m e s j a n i z m u z szeroko o t w a r t y m i r a m i o n a m i jest nieroz t r o p n e , chociażby ze względu na f u n d a m e n t a l n e różnice k u l t u r o w e p o m i ę d z y USA a resztą świata. N i e m n i e j j e d n a k zawiera on wiele e l e m e n t ó w , k t ó r e p o m o g ą n a m odświeżyć r o z u m i e n i e polskich tradycji politycznego myślenia. Przede w s z y s t k i m przypomina, że polityczny m e s j a n i z m jest j e d n ą z pod stawowych sił n a p ę d o w y c h cywilizacji chrześcijańskiej. Z dzisiejszej perspek tywy widać, że Europa, odrzucając mesjanizm, p o z b a w i ł a się z a r ó w n o tarczy, jak i miecza, całkowicie przegrywając wiek XX. Jak się okazuje, mesjanizm, r o z u m i a n y jako silne oparcie politycznego działania na Prawdzie, święci triumfy w b r e w zaklinaczom p o s t n o w o c z e s n o ś c i . Przykład a m e r y k a ń s k i przy p o m i n a , że aby zyskać siłę polityczną, p o w i n n i ś m y zrewidować s t o s u n e k do naszych mesjanistycznych tradycji politycznych, z a r ó w n o w ich archaicznym, szlacheckim wydaniu, jaki i n o w o c z e s n e j , r o m a n t y c z n e j wersji. N i e oznacza to j e d n a k b e z w a r u n k o w e g o poparcia dla mesjanistycznej ZIMA 2006 53* polityki zagranicznej n e o k o n s e r w a t y s t ó w . Rodzimi zwolennicy n e o k o n s e r w a t y z m u przekonują nas, że stoimy z A m e r y k a n a m i po tej samej s t r o n i e barykady i m u s i m y walczyć r a m i ę w r a m i ę . Taka a r g u m e n t a c j a stalą się szcze gólnie atrakcyjna w obliczy cywilizacyjnego konfliktu z i s l a m e m . Pomijając nielicznych n a ś l a d o w c ó w zachodnioeuropejskiej lewicy, polskie i n t e l e k t u a l n e i polityczne elity niesamowicie przejęły się „wojną z t e r r o r y z m e m " . Tymczasem zdrowy rozsądek wskazuje, że po pierwsze Polska ma waż niejsze p r o b l e m y niż brodaci fanatycy, po drugie, że w Polsce nie ma żadnej m u z u ł m a ń s k i e j mniejszości, k t ó r a m o ż e n a m zagrażać, a po trzecie j e s t e ś m y za słabi, żeby dać talibom łupnia, tak jak to robili nasi p r z o d k o w i e . N a w e t jeżeli p o p i e r a m y amerykański wysiłek militarny, to m u s i m y się pogodzić ze s m u t n ą prawdą, że w Iraku to US M a r i n e s są spadkobiercami husarii, a nie nasze łaknące Virtuti Militari Wojsko Polskie. Dlatego szukając o d p o w i e d z i na islamską ofensywę, p o w i n n i ś m y się realizować na innych polach niż su permocarstwo. Znasz li „ten kraj"? Skuteczność i elegancki styl działania sprawiają, że neokonserwatyści wydają się atrakcyjnym sojusznikiem w wewnątrzcywilizacyjnym starciu z szeroko 54* FRONDA 41 pojętym frontem spadkobierców rewolucji francuskiej. J e d n a k w szerszej per spektywie m o ż e się okazać, że błyskotliwe sukcesy „ n e o k o n s ó w " opierają się n a wątłym fundamencie i d e o w y m . N e o k o n s e r w a t y z m jest p r z e d e w s z y s t k i m myślą „imperialistyczną" i jak każda myśl imperialna stara się pomijać różnice k u l t u r o w e , e t n i c z n e i religij ne. Jest to swoisty rodzaj e k u m e n i i , k t ó r y poszukuje n a d r z ę d n e g o , uniwersal nego spoiwa politycznego. W czasach rzymskich t y m s p o i w e m była w i e r n o ś ć Republice, a później C e s a r s t w u , w y r a ż a n a w rytuałach k u l t u p u b l i c z n e g o . W Ameryce funkcję i m p e r i a l n e g o spoiwa p e ł n i idea wolności j e d n o s t k i jako f u n d a m e n t u ładu politycznego. N e o k o n s e r w a t y z m w p e ł n i u t o ż s a m i a się z tym z a ł o ż e n i e m i to dlatego, a nie z p o w o d u swojej wojowniczości, jest amerykańską ideologią imperialną. O b r o n a wolności j e d n o s t k i legła u p o d s t a w n e o k o n s e r w a t y z m u , a jej praktycznym s p r a w d z i a n e m była z i m n a wojna z k o m u n i z m e m . P o d o b n y d u c h przyświeca „wojnie z t e r r o r y z m e m " . N i e jest to w ż a d n y m wypadku religijna krucjata judeochrześcijaństwa przeciw islamowi, lecz wojna syste mu politycznego o p a r t e g o na idei wolności z s y s t e m e m całkowicie w r o g i m tej idei. Eksport demokracji i kapitalizmu wynika z przekonania, że o b a te porządki są najlepszymi g w a r a n t a m i wolności j e d n o s t k i , k t ó r a z a k o r z e n i o n a jest w prawie n a t u r a l n y m . „ N e o k o n s i " zręcznie rozgrywają kartę religijną i n a r o d o w ą , bez t r u d u za wierając najrozmaitsze sojusze, w tym sojusz z Polską. Ich oferta jest poważa na i niesie z sobą wiele korzyści, j e d n a k p o w i n n a być t r a k t o w a n a jedynie jako oferta sojuszu w „wojnie k u l t u r " . W przeciwieństwie do liberalnej lewicy, n e o k o n s e r w a t y z m wytyczył wolności wyraźne granice o k r e ś l o n e przez p r a w a n a t u r a l n e i przywiązanie do indywidualistycznej tradycji Z a c h o d u , dlatego m o ż n a ów sojusz t r a k t o w a ć jako coś więcej niż k o n i u n k t u r a l n ą zbieżność interesów. J e d n a k oferta ideowa jest płytsza i o wiele mniej atrakcyjna, niż m o ż n a sądzić. C h o ć A m e r y k a n o m , tak jak s t a r o ż y t n y m R z y m i a n o m , wydaje się, że zasięg ich w p ł y w ó w pokrywa się z zasięgiem cywilizowanego świata, to j e d n a k tak nie jest. Wizja demokracji i kapitalizmu w a m e r y k a ń s k i m w y d a n i u jako jedynych gwarantów wolności jest mocno dyskusyjna. Bezrefleksyjne forsowanie systemu rynkowego w okresie tzw. „transformacji u s t r o j o w e j " p r z y n i o s ł o bardzo r ó ż n e skutki. Jak w i a d o m o , w latach 90. polskie elity polityczne d u ż o Z I M A 2006 55* energii poświęcały t ł u m a c z e n i u r o b o t n i k o m p r z e m y s ł o w y m i c h ł o p o m , że są całkowicie zbędni. Niewątpliwie nie była to w i n a n e o k o n s e r w a t y s t ó w . Ten przykład pokazuje jednak, że zagraniczna akwizycja idei i ich z a s t o s o w a n i e w rodzimych w a r u n k a c h daje karykaturalne efekty. Nie m o ż n a z a p o m i n a ć o p e w n y c h oczywistościach. Idea w o l n o ś c i j e d n o s t ki jako f u n d a m e n t ładu politycznego nie jest a m e r y k a ń s k i m w y n a l a z k i e m i nie jest w naszej tradycji historycznej niczym n o w y m . Wręcz przeciwnie, to na niej opierał się system polityczny p a ń s t w a szlacheckiego oraz n i e p o d l e głościowe dążenia w XIX wieku. Żeby ją poznać, nie m u s i m y z a t e m zgłębiać idei t w ó r c ó w amerykańskiej konstytucji. Wydaje się, że polskie środowiska, nazwijmy je u m o w n i e „prawicowymi", powoli zaczynają dostrzegać nieprzystawalność nie tylko n e o k o n s e r w a t y z m u , lecz w ogóle s c h e m a t ó w zachodniej myśli politycznej do naszej sytuacji. Dzięki t e m u p o r z u c o n o p o s t ę p o w y dystans w o b e c własnej wspólnoty, sym bolizowany przez figurę retoryczną Polski jako „tego kraju". Ważnym i m p u l s e m , który wielu otworzył oczy, jest konieczność inte lektualnej konfrontacji z n a r o d o w y m i i d e a m i J a n a Pawła II i jego koncepcją rodzimości jako f u n d a m e n t u życia religijnego. D l a t e g o z a m i a s t ekscytować się zawiłościami francuskiej myśli rojalistycznej, osiągnięciami frankizmu czy p a r a d o k s a m i niemieckiej „rewolucji k o n s e r w a t y w n e j " , należy sięgnąć do własnych tradycji. W przeciwieństwie do tego, co się sądzi w p r z e r ó ż n y c h n u r t a c h neo-, takich jak, powiedzmy, nacjonalizm rozwijany w kręgach n e o endeckich, nie chodzi tu o o d t w a r z a n i e s c h e m a t ó w d a w n e g o myślenia, ale krytyczne nawiązanie, m o c n o o s a d z o n e w e u r o p e j s k i m kontekście filozoficzno-historycznym. W Polsce skuteczna b u d o w a ładu o p a r t e g o na idei wolności p o w i n n a wyjść od konstytucji szlacheckich oraz niepodległościowej, socjalistycznej i nacjonalistycznej publicystyki, a nie od lektury p i s m de Tocqueville'a. N i e trzeba zresztą sięgać aż tak daleko. Wystarczy p r z y p o m n i e ć sobie p r o g r a m Solidarności, żeby dostrzec f u n d a m e n t a l n ą o d m i e n n o ś ć n e o k o n s e r w a t y z m u od polskiego s p o s o b u myślenia o ładzie społecznym. Neokonserwatyści są ważnym sojusznikiem w „zderzeniu cywiliza cji", ale w Polsce nie m o ż e m y zbyt d ł u g o śnić „ a m e r y k a ń s k i e g o s n u " . Snu o kraju, gdzie konserwatyści n o s z ą d o b r z e skrojone garnitury i mieszkają w p r z e s t r o n n y c h rezydencjach. Gdzie spokój i d o s t a t e k zapewniają im hojne 56* F R O N D A 41 stypendia, wysokie h o n o r a r i a a u t o r s k i e oraz niezliczone r z ą d o w e synekury. Gdzie konserwatyści są gwiazdami mediów, latają po całym globie wojskowy mi s a m o l o t a m i , spotykają się z m o ż n y m i t e g o świata, by decydować o losie miliardów ludzi, o wojnie i pokoju. Jest takie miejsce na ziemi, ale n i e jest nam ono przeznaczone. NIKODEM BOŃCZA TOMASZEWSKI Ideowy krajobraz nie został ukształtowany raz na zawsze, wciąż trwają ruchy tektoniczne. W Rosji nacjonalbolszewicy - ta kwintesencja obu totalitaryzmowi - współpracują z liberałami, a maoiści potępiają Chruszczowa za... gułagi i krępowanie ekspresji jednostki. W Niemczech ultralewicowi komuniści, uznający się za w prostej linii spadkobierców Oświecenia, solidaryzują się z Bushem i Sharonem w imię walki z „islamofaszyzmem", podczas gdy ich brytyjscy towarzysze pozostają w sojuszu z islamskimi fundamentalistami. W USA afroamerykańska marksistka Fulani wzywa do poparcia paleokonserwatysty Patricka Buchanana. Także nasza Ziemia Jałowa może coś urodzić. Kwiaty Ziemi Jałowej Wybrane alternatywne programy polityczne w Trzeciej Rzeczypospolitej JAROSŁAW TOMASIEWICZ Ziemia Jałowa Pragmatyzm. Bezideowość. Cynizm. Taka jest polska polityka. N i e służy rea lizacji ideologicznych p r o j e k t ó w - tu chodzi o zdobycie władzy, której celem jest p o p r a w a w k r ó t k i m czasie s t a t u s u m a t e r i a l n e g o rządzącego. Ideologię u w a ż a się za z b ę d n y balast czy wręcz n i e b e z p i e c z n e d z i w a c t w o ( „ o s z o ł o m s t w o " ) , ba - n o r m ą jest t r a k t o w a n i e wyborczego p r o g r a m u jako zbioru niewiążących obiecanek, bajek dla głupich dzieci. Bardzo to niewdzięczny g r u n t dla badacza idei. Prawdziwa Z i e m i a Jałowa, rozpościerająca się w o k ó ł szarzyznami. Zaśmiecają ją t a n d e t n e plastikowe gadżety ideologiczne, fabry kowane na użytek klasy politycznej; tu k t o ś próbuje przeflancować egzotycz58* FRONDA 41 ną ideę z z u p e ł n i e innej części świata; ó w d z i e e k s h u m o w a n e są skamieliny z zamierzchłych epok. Niewiele tu własnej myśli 1 . J e d n i odczytują wciąż na n o w o - acz z coraz mniejszym z r o z u m i e n i e m - dzieła klasyków takich, jak R o m a n D m o w s k i albo Róża Luksemburg (czy też, jeszcze częściej, kolejnych p o k o l e ń ich e p i g o n ó w i egzegetów). Inni zachowują się tak jak rodacy przegrzebujący sterty rupieci na posezonowych wyprzedażach za granicą: Slavoj Żiżek! Leo S t r a u s s ! H a k i m Bey! David Myatt! I m m a n u e l Wallerstein! J u l i u s Evola! Czasem jednak natrafić m o ż n a na koncepcję, p r o g r a m , d o k t r y n ę zacie kawiającą swą oryginalnością, spójnością, dostosowaniem do warunków. Kilka z nich spróbuję tu przedstawić. Proszę wybaczyć arbitralność kryte riów d o b o r u . Nie zaprezentuję p r o g r a m ó w „ p o w a ż n y c h " , tj. pisanych ze w z r o k i e m u t k w i o n y m w wyniki sondaży ani przepisywanych z enuncjacji wielkich partii Z a c h o d u , tylko koncepcje - w m o i c h oczach - ciekawe, oryginalne, n o w a t o r s k i e . Dlatego nie znajdziemy tu, dajmy na t o , N u r t u Lewicy Rewolucyjnej, będącego odnogą neoschachtamanistowskiego Alliance for Workers Liberty, ani różnych mutacji S t r o n n i c t w a N a r o d o w e g o . Nie znajdziemy też, niestety, niektórych ciekawych środowisk, jak n p . Wolne Związki Z a w o d o w e Andrzeja Gwiazdy 2 czy Klub Polityczny im. Józefa Mackiewicza (Paweł Chojnacki) 3 , k t ó r e nie dopracowały się ideologii w rozwiniętej postaci. Z o d m i e n n y c h p o w o d ó w nie zostali ujęci myśliciele na tyle oryginalni, że s a m o t n i , nie otoczeni kręgiem wyznawców, jak Marek Glogoczowski 4 czy Olaf Swolkień 5 . I wreszcie, ze względu na ograniczoną objętość tekstu, p o m i n ą ł e m p r o g r a m y Solidarności Walczącej, Unii Polityki Realnej, Samoobrony, Klubu Zachowawczo-Monarchistycznego (Jacek Bartyzel), Ruchu Wolnych D e m o k r a t ó w (Adam Pleśniar) i F o r u m Pracy Polskiej (Ryszard Bugaj), k t ó r e z całą p e w n o ś c i ą w a r t e są analizy, ale wy dają się szerzej z n a n e 6 . Zaczyn syntezy W Trzecią Rzeczpospolitą a l t e r n a t y w n a myśl polityczna wkraczała uzbrojona w doświadczenie „Solidarności", k t ó r e Wojciech Giełżyński s p r ó b o w a ł zsyntetyzować w wydanej l a t e m 1989 roku książce Ani Wschód, ani Zachód7. W jego ujęciu dorobek polskiej „pokojowej rewolucji" miał być „zaczynem s y n t e z y " Z I M A 2006 59* różnych alternatywnych ideologii, z w i e ń c z e n i e m p o s z u k i w a ń Trzeciej Drogi. Wprowadzając do swej książki, pisał: komunistyczny wrak z wolna pogrąża się w odmętach, ale i kapitali styczna arka [...] też napotyka coraz liczniejsze rafy. [...] na dłuższą metę trzeba [...] projektować alternatywną Trzecią Drogę. Najciekaw sza - jak dotąd - propozycja wykiełkowała w Polsce 8 . Według autora „Solidarność" przez symboliczną nazwę i metodę działania umiędzy narodowiła się [...], gdyż ucieleśniła głęboką [...] tęsknotę: stalą się projekcją tadu postkomunistycznego, bez totalitaryzmu i etatyzmu, ale też ładu postliberalnego, gdyż lansowała ideał solidarnej wspólnoty - przeciwstawny egoizmowi 9 . Porównuje „Solidarność" z z a c h o d n i m r u c h e m Zielonych, proponując osta tecznie wzajemne ubogacenie się tych d w ó c h n u r t ó w . Konwergencję miały umożliwić w s p ó l n e cechy p r o g r a m o w e : pacyfizm i s a m o r z ą d n o ś ć , a także „ton m o r a l n y " i „ s p o n t a n i c z n o ś ć " . „Ustrój solidarnościowy" głoszony przez Giełżyńskiego miały cechować: primo - oparcie gospodarowania w maksymalnej [...] mierze na od nawialnych zasobach przyrody przy rygorystycznej oszczędności zaso bów nieodnawialnych; secundo - taki poziom egalitaryzacji w skali globalnej, ażeby na jednym bie gunie zaspokoić elementarne potrzeby miliardów ludzi, a na drugim po wstrzymać szczurzy wyścig ku konsumpcji marnotrawnej i prestiżowej; tertio - utrwalenie demokracji w skali wspólnot narodowych oraz wszelkich organizmów samorządowych; ąuarto - pełna tolerancja dla mniejszościowych grup, [...] pod oczy wistym warunkiem, by nie naruszały one rażąco powszechnych norm wspólnoty; ąuinto - zinterioryzowanie wartości wyższego rzędu, wspólnych posłan nictwu wielkich religii oraz humanistycznym nurtom myśli świeckiej10. gfj* FRONDA 41 W praktyce m i a ł o to polegać na i s t n i e n i u g o s p o d a r k i mieszanej, w której funkcjonowałby rynek w stałej konfrontacji z interwencjonizmem państwa i w sym biozie z niekonwencjonalnymi sposobami gospodarowania wspólnot „alternatywnych", przy istnieniu zróżnicowanych stosunków własnoś ciowych". Zarazem Giełżyński p o s t u l o w a ł kojarzenie „ p i e r w i a s t k ó w u l t r a n o w o c z e s ności ze staroświeckimi s p o s o b a m i g o s p o d a r k i " , n p . wykorzystanie ekolo gicznych pryncypiów „rozwoju z r ó w n o w a ż o n e g o " i z d r o w e g o żywienia dla zacofanego i r o z d r o b n i o n e g o polskiego r o l n i c t w a 1 2 . Co ciekawe, p o d w p ł y w e m e t o s u „ S o l i d a r n o ś c i " k s z t a ł t o w a ł y się też •wczesne p r o g r a m y skrajnej lewicy (Polska Partia Socjalistyczna - Rewolucja Demokratyczna, Ruch S p o ł e c z e ń s t w a A l t e r n a t y w n e g o ) i skrajnej prawicy ( N a r o d o w e O d r o d z e n i e Polski). Socjalistyczna alternatywa Program PPS-RD w p r o s t odwoływał się do p r o g r a m u I zjazdu „Solidarności", prezentując się jako p r a w o w i t y n a s t ę p c a tejże: Istotą samorządowej alternatywy systemowej jest budowa Samorząd nej Rzeczpospolitej - państwa, które nie wyraża interesów żadnej grupy społecznej, lecz jest formą prawną i służebną strukturą dla 13 wszystkich . Obok klasycznej demokracji przedstawicielskiej rozwijać się miała demokracja samorządowa, z a r ó w n o w formie s a m o r z ą d u terytorialnego (gminnego i woje wódzkiego), jak i pracowniczego, zwieńczona Izbą S a m o r z ą d o w ą p a r l a m e n t u . W dziedzinie gospodarki PPS-RD krytykowała z a r ó w n o g o s p o d a r k ę pla nową, jak i wolny rynek, konkludując: . .* - - CIV:'•- Jedyną drogą wyjścia jest trzecia droga, droga upodmiotowienia wytwórców przez ich uwłaszczenie oraz taka przebudowa struktur Z I M A 2006 : gj * państwowych, aby nie tylko nie stawały się gospodarczymi monopoli stami, ale także skutecznie zapobiegały powstawaniu monopoli 1 4 . Funkcjonowałby więc rynek, ale „ k o n t r o l o w a n y przez zinstytucjonalizowa n e m e c h a n i z m y oddolnej kontroli s p o ł e c z n e j " 1 5 . G o s p o d a r k a Samorządnej Rzeczypospolitej opierać się m i a ł a na w s p ó ł i s t n i e n i u s e k t o r a pracowniczego, k o m u n a l n e g o , spółdzielczego, p a ń s t w o w e g o i p r y w a t n e g o . Zwraca też uwagę fakt ówczesnej wrażliwości rewolucyjnych socjalistów na sprawę narodową, jakże o s t r o kontrastujący z ostentacyjnym k o s m o p o l i t y z m e m ich następców: Uleganie dyktatowi Międzynarodowego Funduszu Walutowego musi doprowadzić do pozbawienia Polski suwerenności gospodarczej, a więc i politycznej 16 . W i n n y m miejscu p r z e s t r z e g a n o p r z e d zależnościami gospodarczymi typu neokolonialnego: W ten sposób [Polska - przyp. J.T.] staje się rezerwuarem taniej siły roboczej i surowców, miejscem eksportu brudnych technologii i skła dowania odpadów 1 7 . Utopia retrospektywna „Ignorancja jest s i ł ą ! " . Ten Orwellowski slogan paradoksalnie sprawdził się w przypadku pierwszego pokolenia polskich anarchistów, którzy, odcię ci w PRL od źródeł, musieli sami tworzyć swoją ideologię (nie zdając się, jak ich następcy, na ideowe wsparcie D o b r y c h Wujków z Z a c h o d u ) 1 8 . Dla powstałego w 1983 roku R u c h u S p o ł e c z e ń s t w a A l t e r n a t y w n e g o inspiracje płynęły z dwóch s t r o n : z hippisowskiej k o n t r k u l t u r y (poprzez k t ó r ą d o t a r ł m.in. taoizm) oraz z żywego doświadczenia „Rzeczpospolitej S a m o r z ą d n e j " 1 9 8 0 - 1 9 8 1 , w dużej m i e r z e z a p ł o d n i o n e g o d z i e d z i c t w e m A b r a m o w s k i e g o . Synteza tych idei znalazła swój wyraz w b r o s z u r z e J a n e g o Waluszki Kilka uwag o ideikach metafizyki społecznej od strony Permanentnej Rewolucji (na rzecz Świętego 62* Spokoju)19. FRONDA 41 Ideałem alternatywistów jest „ p e r m a n e n t n y o r g a z m " albo też „«święty spokój", czyli życie lekkie, łatwe i przyjemne". By je osiągnąć, n i e z b ę d n y jest a u t e n t y z m („Gdybyś umiał być d u m n y z tego, że nie jesteś Buddą - byłbyś Nim, pragnąc N i m być - nie będziesz N i m nigdy!") i odnalezienie s e n s u ży 20 cia w prostocie . W b r e w p o z o r o m jednak „ideiki" nie apoteozują Wolności. Wręcz przeciwnie - głoszą, że absolutyzowanie wolności jest dowodem niedojrzałości - sprzeciw wobec organizacji świata w ogóle to anarchizm metafizyczny, nie prawdziwy tak w życiu społecznym, jak i w kosmosie2'. Istotę p r o g r a m u a n a r c h i s t ó w z RSA najlepiej oddaje kończący b r o s z u r ę cytat: Wybierając się do Itaki należy pamiętać, że najważniejsza jest podróż, bo Itaka... cóż, Itaka może cię rozczarować22. Navigare necesse est. Tym właśnie dla Waluszki jest „rewolucja p e r m a n e n t n a " : „ S p o ł e c z e ń s t w o alternatywne należy b u d o w a ć już dziś i nigdy nie skończyć" 2 3 . Trzeba działać, bo „bierność rodzi władzę najprzeróżniejszych p o ś r e d n i k ó w między n a m i a n a t u r ą i s p o ł e c z e ń s t w e m " . Dlatego należy, zamiast walczyć o likwidację państwa czy naprawę rzeczpospolitej - budować alternatywne życie społeczne, kulturalne i gospodarcze konkretnymi działaniami poza państwem24. To społeczeństwo alternatywne w i n n o się opierać na zasadach pokoju (wyrze czenia się przemocy - ale przy zachowaniu prawa do „czynnej s a m o o b r o n y " ) , wolności (jednako wrogiej autorytaryzmowi i demokracji przedstawiciel skiej) i solidarności. Sprawiedliwość - czytamy - to prawo każdego człowieka, a także jego obowiązek, by utrzymywał się z własnej pracy - na swoim i dla siebie. [...] Uznajemy za konieczne utożsamienie własności z pracą. [...] Z I M A 2006 53* Forma własności (samorząd czy powszechna własność prywatna) jest sprawą wtórną 2 5 . [Ta] alternatywa metaflzyczno-społeczna nie jest ani lewicowa [...], ani prawicowa [...], nie jest ani postępowa, ani konserwatywna [...] 2 6 . Pochylmy się nad tym a s p e k t e m . W e d ł u g Waluszki „ ś w i a d o m e w s t e c z n i c t w o często bywa bardziej p o s t ę p o w e niż a w a n g a r d a " 2 7 . Dlaczego? Ponieważ „czło wiek bez korzeni, oparcia, p e w n o ś c i siebie - pierwszy p a d a ofiarą totalitary zmu"28. Natomiast społeczności tradycyjne posiadały mechanizmy samoregulacyjne, [...] ponieważ życia doświadczały bezpośrednio a nie przez iluzje tele-wizji. Nie poddawały się chaosowi ani manipulacji 29 . Takim tradycyjnym s p o ł e c z e ń s t w e m - p r z y k ł a d e m „zrealizowanej u t o p i i " miała być I Rzeczpospolita (XV-XVIII wieku), k t ó r a była modelem organizacji życia społecznego opartej na zasadach wolnościowych, dalekim wprawdzie od doskonałości, lecz istnieją cym (czego nie da się powiedzieć o utopiach zachodnich i rosyjskich intelektualistów). Istota s a r m a t y z m u t o dobrowolność, samorządność, wielokulturowość, współistnienie, [...] aktywny udział w rzecz pospolitej, [...] wyjątkowy szacunek dla praw mniejszości 30 . Organizacja Polityczna Narodu Po przeciwnej stronie barykady najciekawszym ś r o d o w i s k i e m było N a r o d o w e O d r o d z e n i e Polski. N O P definiowało się przez opozycję w o b e c tradycji e n d e ckiej. Jako alternatywę ideową p r e z e n t o w a n o 64* F R O N D A 41 dorobek Narodowej Demokracji, katolicką naukę społeczną i personalistyczną filozofię Jakuba Maritaina 3 1 . Wyraźnie oddzielany od s z o w i n i z m u nacjonalizm w r o z u m i e n i u N O P to tyl ko zapewnienie n a r o d o w i jego p r a w w r a m a c h w s p ó l n o t y m i ę d z y n a r o d o w e j . Typowo endecka p o z o s t a w a ł a j e d n a k niechęć do działań rewolucyjnych - od zyskiwanie p a ń s t w a m u s i się d o k o n a ć poprzez p r z e ł o m u m y s ł o w y i m o r a l n y narodu. W maju 1987 roku formacja d o k o n a ł a pierwszej próby i d e o w e g o s a m o określenia się jako UH związek ludzi miłujących Naród i Ojczyznę [...]. Miłość Ojczyzny i Na rodu nie jest zacieśnieniem się do wąskich ram szowinizmu nacjonali stycznego, ale wynika u członków NOP z nadprzyrodzonej i naturalnej nauki Kościoła katolickiego 32 . Informacja o Narodowym Odrodzeniu Polski w y d a n a przez warszawskie kierow nictwo a k c e n t o w a ł a „ n a r o d o w e , chrześcijańskie i d e m o k r a t y c z n e oblicze i d e o w e " r u c h u , p o p i e r a ł a „ewolucyjne przejście od z d e g e n e r o w a n e g o t o t a litaryzmu k o m u n i s t y c z n e g o do ustroju d e m o k r a t y c z n e g o " , za cel stawiała „demokratyczny ład społeczny oparty n a z a s a d a c h I SUWERENNOŚCI N A R O D U " . PERSONALIZMU, PLURALIZMU U l o t k a twierdziła, że N a r o d o w e O d r o d z e n i e Polski postrzega naród w kontekście świata wartości uniwersalnych, pod kreśla znaczenie więzi ponadnarodowych i poczucia europejskiego dziedzictwa kulturowego. N a r o d o w e O d r o d z e n i e Polski p i s a ł o o sobie, że chce stać się łącznikiem i organizacyjnym wyrazem wszystkich Polaków-katolików w ich dążeniu do ustanowienia katolickiego ładu moralnego, politycznego i ekonomicznego w Polsce, w dążeniu do Katolickiego Państwa Narodu Polskiego. VmrMmrn Z I M A 2006 65* Kształt Katolickiego P a ń s t w a N a r o d u Polskiego spróbował przybliżyć Bogdan Byrzykowski w artykule Demokracja czy totalizm, p r z e d s t a w i o n y m przez p i s m o „Młodzież N a r o d o w a " jako Tezy ideowo-polityczne do programu NOP . Wychodził 33 z oczywistego dla nacjonalisty założenia, że p o d m i o t e m jest n a r ó d r o z u m i a ny jako „wspólnota o s ó b " , t e n zaś „oddolnie i d o b r o w o l n i e organizujący się n a r ó d " p o w i n i e n znaleźć dla siebie o d p o w i e d n i e formy ekspresji. Miał to być - oczywiście - samorząd, i to s a m o r z ą d posiadający swoje przedstawicielstwo w parlamencie p o d n a z w ą s e n a t u . Samorządy opierać się miały na „zasadzie p e ł n o m o c n i c t w a " (a więc z a p e w n e delegowania u p r a w n i e ń w górę), zapew niając w ten s p o s ó b „ u p o w s z e c h n i e n i e i u s p o ł e c z n i e n i e w ł a d z y " , a zwłaszcza „decentralizację władzy wykonawczej". Byrzykowski pisał: Opowiadamy się zdecydowanie [...] za ustrojem wolnościowym cywiliza cji jutra, f...] Trzeba porzucić wreszcie iluzję, iż państwo może sobie uzur pować prawo do wyrażania społecznej troski swojego narodu, pozbawia jąc go w tym samym czasie jego praw obywatelskich czy politycznych34. Nacjonalizm cybernetyczny Jeszcze dalej w kierunku decentralizacji i deetatyzacji poszedł inny odprysk r u c h u n a r o d o w e g o - Przymierze Polskie Jerzego Wojnara, k t ó r e g o koncepcje nazwać m o ż n a a n a r c h o n a c j o n a l i z m e m . Przymierze obwieszczało: Jesteśmy polityczną prawicą, odrzucającą jednak liberalną, żydo-masońską ekonomię, z jej kultem zysku za każdą cenę - nawet sprzedaży lub wymiany wszystkich wartości tworzących narodowy ethos35. Wartością najwyższą dla PP był bliżej nieokreślony Bóg, n a s t ę p n i e p o c h o dzące od niego Wspólnota, Dziedzictwo, W i e d z a i Władza, wreszcie N a r ó d , r o z u m i a n y jako „wielki system złożony z n a t u r a l n y c h w s p ó l n o t " 3 6 . Tego n a r o du należało bronić przeciw międzynarodowej finansjerze, dążącej do „globa lizacji ukrytej władzy i jawnego wyzysku" oraz do u s t a n o w i e n i a „ ś w i a t o w e g o s u p e r p a ń s t w a - Synarchii". Przymierze m i a ł o ambicję wypracowania ideologii opartej na solidnych naukowych p o d s t a w a c h : socjologii Ossowskiego, cybernetyce społecznej, t e o 66* F R O N D A 41 rii chaosu, jednolitej teorii czasoprzestrzeni Snerga-Wiśniewskiego; obficie ilustrowana d i a g r a m a m i b r o s z u r a f o r m u ł o w a ł a więc n p . „ p o w s z e c h n e p r a w a życia" (rozwoju, wyłączności i s k u p i e n i a ) . Jak pisali twórcy p r o g r a m u : [...] przyjęliśmy założenie, że kształt ustroju określa [...] sposób obie gu i rodzaj tworzonej informacji [...] Zastąpienie przymusu zorganizo wanym współdziałaniem, autentyczną więzią społeczną i policentrycz ną interferencją w ramach wielkiego systemu to główne wyznaczniki takiego [prawidłowego -przyp. J.T.] ustroju 37 . Na tym fundamencie o s a d z o n a została wizja Rządów Żywiołowych - ustroju o p a r t e g o na dobrowolnych (sic!) w s p ó l n o t a c h n a t u r a l n y c h . Rządy Żywiołowe miałyby nastać w wyniku Wielowarstwowych U z g o d n i e ń , czyli oddolnego, ewolucyjnego procesu, w którym Przymierze Polskie (quasi-partia o struk turze „segmentowo-terytorialnej", p o z b a w i o n a c e n t r a l n e g o kierownictwa) s t o p n i o w o rozrastałoby się na cały organizm społeczny. Byłby to proces budowania państwa od dołu, [...] tworzący nowy ład społeczny, oparty na systemie porozumień38. Spróbuję odtworzyć t e n schemat, ryzykując nieuchronne uproszczenia. Podstawą organizacji n a r o d u miał być liczący od 4 0 0 do kilku tysięcy ludzi Ród - „zdecentralizowane, polityczne u g r u p o w a n i e , pełniące na w ł a s n y m terenie (gminie, dzielnicy) rolę niezawisłego gospodarza", a z a r a z e m „mikrospoleczeństwo tworzące w ł a s n ą wielokrotnością łańcuch Przymierza Polskiego" 3 9 . Ród składałby się z Dziesiątek (żyjących w ł a s n y m życiem, towarzysko-rodzinnych grup 10-20 osób) i Setek; każda z nich wyłania łaby ze swego grona po dwie osoby pełniące funkcję łączników z innymi w s p ó l n o t a m i . Kierować całością miałby Zarząd Rodu z u d z i a ł e m setników. Najbardziej charakterystyczny jest fakt, że s t a n o w i s k a byłyby obsadza ne nie w drodze wyborów (PP o d r z u c a ł o demokrację przedstawicielską), ale konkursów, których przedmiotem byłyby zdolności prognostyczne; o d w o ł y w a n o by zaś ze stanowisk na p o d s t a w i e w y n i k ó w p e r m a n e n t n i e trwającego s o n d a ż u (Banki Zaufania). W swoistej symbiozie z tak zorgani zowanym R o d e m miał pozostawać M o d u ł Organizacji PR pełniący funkcję ZIMA 2006 67* klasycznej biurokracji opartej na jednoosobowym kierownictwie, płat nej pracy i odnawialnych zleceniach. Działalność R o d ó w k o o r d y n o w a ł b y Wiec Narodowy. Warto zwrócić uwagę, że p r o g r a m Przymierza p o w s t a ł w erze przedinternetowej (stąd a n a c h r o n i z m y takie jak tablica świetlna sygnalizująca poziom zaufania do w ł a d z ) , dziś j e d n a k są już t e c h n i c z n e narzędzia do jego wdrożenia. Sojusz Zbieżności najróżniejszych ekstremów programów alternatywnych formułowanych na początku lat 90. nie sp osób nie dostrzec. Nic dziwnego, że pojawiło się h a s ł o „sojuszu e k s t r e m ó w " , znajdujące swój konkretno-polityczny wyraz w Kongresie Opozycji Antyustrojowej 25 l u t e g o 1989 roku w Jastrzębiu Zdroju (udział w n i m wzięły m.in. PPS-RD oraz „Wolność i Pokój" o b o k Solidarności Walczącej, Polskiej Partii Niepodległościowej i K P N ) 4 0 . KOA był jednak p r z y k ł a d e m taktycznej tylko współpracy radykałów przeciw d o gorywającemu totalitaryzmowi, b r a k o w a ł o tu p r ó b y s f o r m u ł o w a n i a choćby elementarnej platformy p o r o z u m i e n i a ideowego. Taka p r ó b a pojawiła się w 1994 roku, gdy „Skarpeta Literacka" opubliko wała napisany dwa lata wcześniej a n o n i m o w y manifest „TRzecia D R o g @ " [pisownia oryginalna - przyp. J.T.] 4 1 . Z n a l a z ł o w n i m odbicie doświadczenie „pokolenia ' 8 8 " - zadymiarzy schyłku komuny, stawiających p a t o s akcji bez pośredniej p o n a d d o k t r y n e r s k i e dywagacje. Mamy za sobą doświadczenie pol-totalitaryzmu, który w swojej archetypalnej postaci - KGBisty w czapce z pawim piórem - przekraczał ideologiczne granice prawicy i lewicy. Mamy też za sobą doświadczenie wolności, także te granice przekraczającej; młodych KPNowców, anar chistów, kleryków i indywidualistów, spotykających się razem w pierw szych szeregach zadym lat 80. Po kilku latach życia w III RP (czy też, wedle terminologii tekstu, w R-P-RL) z n i e s m a k i e m przyglądają się r o z p a d o w i emocjonalnych więzi z czasów s t a n u wojennego, k t ó r e ustępują miejsca n o w y m w i ę z i o m typu ideologicznego. 6 8 * FRONDA 4 1 Polscy skini roztopią się w ideologii jakiegoś prawicowego dziadka, tak jak kontestatorzy lewaccy roztapiają się w ideologiach dziadków lewi cowych. [...] Typowy dziadek, to niestety dziadek Bakunin, dziadek Dmowski, dziadek Michnik. Wszyscy oni widzą świat na różowo, albo na brunatno, to znaczy nie widzą go wcale. Doktrynalnej d y k t a t u r z e dziadków manifest przeciwstawia „TRzecią D R o g ę " , która nie jest szukaniem idealnego ustroju łączącego wady lewicowych i pra wicowych totalitaryzmów z wadami wolnorynkowej demokracji. [...] TRzecia DRog@ to propozycja minimalnej koalicji jednostek i grup alternatywnych, lewicowych, prawicowych i tych przedkładających punktowe akcje defensywne i pozytywne, ponad tworzenie ideologicz nych teorii wszystkiego. Taka koalicja może polegać choćby na wza jemnym informowaniu się, komunikowaniu ze sobą. Informowaniu 0 represjach, demaskowaniu kłamstw czerwonej i czarnej propagandy 1 w końcu umiejętności mówienia ze sobą. Próbą zrealizowania tej idei w praktyce był Kongres Opozycji A n t y s y s t e m o w e j , który odbył się 4-5 września 1999 roku w Wałbrzychu. Wzięli w n i m udział działacze m.in. Ekofrontu (Rafał Jakubowski), Ruchu Społeczeństwa Alternatywnego (Jany Waluszko), stowarzyszenia Niklot (Mateusz Piskorski), biuletynu etnopluralistycznego „ z a K O R Z E N I E n i e " (Remigiusz O k r a s k a ) , Polskiej Wspólnoty Narodowej (Barbara Krygier), pisma „Inny Świat" (Janusz Krawczyk), stowarzyszenia Świaszczyca (Adam Cieśluk), Organizacji M o n a r c h i s t ó w Polskich (Adrian Nikiel). Z d e c y d o w a n o o p o w o ł a n i u antyglobalistycznej Konfederacji na rzecz Naszej Z i e m i 4 2 . Niewiele z tego wyszło. Ideowe koleiny okazały się już zbyt głębokie. Myśli nowoczesnego Polaka, cz. II Ż a d n a z tych wizji nie została j e d n a k zrealizowana. Mazowiecki powtórzył za A d e n a u e r e m : „Keine E x p e r i m e n t e " i przyjął s t a n d a r d o w y „ p r o g r a m d o stosowawczy" M F W Jego skutki zaowocowały m a s o w y m n i e z a d o w o l e n i e m , ZIMA 2006 g9* które przyjęło formę populistycznej rebelii - „tymińszczyzny". P r o g r a m tego 43 r u c h u zosta! wyłożony w tzw. Planie „X" . A n t o n i D u d e k określił to jako n o woczesną wersję ideologii endeckiej: „ R o m a n e m D m o w s k i m końca o b e c n e g o 44 stulecia jest [...] właśnie Stan Tymiński" . Czy słusznie? Tymiński i Kossecki p r e z e n t u j ą socjaldarwinowską wręcz wizję świata: trwa w n i m m i ę d z y n a r o d o w a wojna gospodarcza, w której Stany Z j e d n o c z o n e przy pomocy M F W i Banku Światowego starają się narzucić „dominację spe kulacyjnego k a p i t a ł u " i d o k t r y n ę m o n e t a r y z m u . W E u r o p i e p o w i e r n i k i e m USA są Niemcy, k t ó r e realizują - teraz innymi, pokojowymi, e k o n o m i c z n y m i środkami - odwieczne Drang nach Osten45. Dlatego Polskę trzeba natychmiastowo zmobilizować jako bojową jednostkę gospodarczą do walki na arenie międzynarodowej wojny gospodarczej [...] 4 6 . Tymczasem p r z e d ł u ż e n i e m tej m i ę d z y n a r o d o w e j wojny jest w Polsce „wojna d o m o w a " między u w ł a s z c z o n ą n o m e n k l a t u r ą a s p o ł e c z e ń s t w e m . Większość polskich sił politycznych to ekspozytury obcych wpływów: USA wspierały „Solidarność" i u g r u p o w a n i a z niej się wywodzące, Rosja lewicę. W r ó g nr 1 to U d e k o m u n a , do której zaliczano szerokie s p e k t r u m od SLD przez UD i KLD do P o r o z u m i e n i a C e n t r u m . Trzon U d e k o m u n y wywodzi się z mniejszości żydowskiej (endecki t r o p ! ) : Ludzie ci, to drugie pokolenie Udekomuny, które gardząc polskim Narodem, stale próbuje trzymać władzę w swoich rękach. Ich rodzice, wprowadzeni do rządu przez NKWD, niszczyli polskich patriotów, a obecnie następne pokolenie wykonuje podobny zabieg z pomocą obcych agentur Zachodu47. W d r a ż a n y przez te siły m o n e t a r y z m p r o w a d z i z jednej strony do recesji (nieopłacalność eksportu, zalew t o w a r a m i i m p o r t o w a n y m i ) , z drugiej - do wykupywania polskiego p r z e m y s ł u przez obcy kapitał. M o n e t a r y z m o w i U d e k o m u n y Tymiński i Kossecki przeciwstawiali „prag matyczny p a t r i o t y z m " , oparty na tezie że „ [ . . . ] s u w e r e n n o ś ć gospodarcza sta nowi p o d s t a w ę s u w e r e n n o ś c i politycznej" 4 8 . S u w e r e n n o ś ć gospodarcza m u s i 70* FRONDA 41 iść w parze ze s t w o r z e n i e m a l t e r n a t y w n e g o m o d e l u ustrojowego n a z w a n e g o „kapitalizmem pracy", o p a r t e g o na „rzeczywistym uwłaszczeniu załóg w za kładach pracy". W Planie „X" czytamy: Ludzie muszą uzyskać udział w zyskach wypracowanych przez siebie oraz dominujący wpływ na decyzje dotyczące ich zakładu, biorąc zara zem na siebie odpowiedzialność za skutki tych decyzji49. By ten cel osiągnąć, p o s t u l o w a n o m.in. uelastycznienie kursu dolara, p o w s z e c h n ą prywatyzację przez spółki pracownicze, p l a n o w a n i e strategiczne, s t e r o w a n e migracje z r e g i o n ó w o d u ż y m bezrobociu, rozwój b u d o w n i c t w a mieszkaniowego, r ó w n o u p r a w n i e n i e sektorów, w y m u s z e n i e r e i n w e s t o w a n i a dochodów, p o d a t e k od d o c h o d ó w bankowych, a także rozbicie biurokracji („debizantynizację"), r o z u m i a n e jako zadanie polityczne 5 0 . Co i s t o t n e - m o dernizacja miała się dokonywać w oparciu p r z e d e wszystkim o w ł a s n e siły, zdecydowanie sprzeciwiano się faworyzowaniu kapitału zagranicznego. Z powrotem do średniowiecza Tymczasem radykalna prawica r o z c z a r o w a n a Trzecią Rzecząpospolitą e w o luuje w latach 90. Dla części wyjściem jest „ucieczka do p r z o d u " , co w tym wypadku oznacza f o r m u ł o w a n i e p r o g r a m ó w coraz bardziej radykalnych, bez zaprzątania sobie głowy s z a n s a m i na ich realizację. Tu silne p i ę t n o wywarł już wpływ idei z Zachodu, którymi zachłystywano się n a m i ę t n i e 5 1 . Taki ambitny program powrotu do średniowiecza przedstawiło w 1994 roku Tradycjonalistyczno-Konserwatywne Stowarzyszenie „Prawica Narodowa" (Krzysztof Kawecki, Rafał Mossakowski, Marek Biernacki). Trzema filarami Stowarzyszenia p r o k l a m o w a n o konserwatyzm (rozumiany nie jako obronę status quo, ale walkę o „wieczne i absolutne treści" bytu społecznego), tradycjonalizm katolicki i nacjonalizm europejski". M i m o ostentacyjnie deklarowanego katolicyzmu w Deklaracji Ideowej pobrzmiewa ły echa koncepcji Evoli („duchowi pariasi") czy nawet GRECE („cywilizacja helleńska, rzymska i celtycka", „cywilizacje aryjskie") 5 2 ; symptomatyczne było utożsamianie Wiary Świętej z d e p o z y t e m „najdoskonalszej ze wszystkich znanych dziejom" cywilizacji łacińskiej. Prawica N a r o d o w a u s t a n o w i ć chciała Z I M A 2006 71* „trójstanowy ustrój społeczny" (kapłani, wojownicy, wytwórcy) i „trójpierwiastkowy ustrój mieszany monarcho-arystokratyczno-ludowy"; cechować je miały m.in. niezawisłość sądownictwa, szeroki samorząd korporacyjno-stanowy i terytorialny, nieskrępowana własność prywatna, wolna przedsiębior czość... Wyrazem „nacjonalizmu europejskiego" była niezbyt jasna formuła Świętego Cesarstwa Europy Suwerennych P a ń s t w N a r o d o w y c h 5 3 . Niech Moc będzie z Tobą! Kolejny krok na tej d r o d z e uczynił Tomasz Gabiś. Zaszokował swych czytel ników, gdy r a p t o w n i e , z n u m e r u na n u m e r , z m i e n i ł orientację „Stańczyka" z prorosyjskiej, akcentującej polski i n t e r e s n a r o d o w y i t o ż s a m o ś ć n a r o d o w ą Polaków, na paneuropejską, n a r ó d mającą za kłopotliwy a n a c h r o n i z m 5 4 . W rzeczywistości Gabiś pozostał w i e r n y swej doktrynie, głoszącej jawny (acz naiwny przez to) m a k i a w e l i z m i geopolityczny realizm; d o k t r y n i e wy rosłej, jak się zdaje, z kultu Mocy, której m o ż n a służyć, u której s t ó p m o ż n a się ukorzyć. Gdy zwycięstwo N A T O n a d J u g o s ł a w i ą w 1999 roku rzuciło, zdawało się, n i e o d w o ł a l n i e Rosję na kolana, u z n a ł , że wielbiona p r z e z e ń Moc przemieściła się na Z a c h ó d 5 5 . W nadal wyznawanych teoriach geopolitycznych został z m i e n i o n y z n a k - teraz to R i m l a n d miał zwyciężyć n a d H e a r t l a n d e m , M a c k i n d e r a zastąpił Spykman; koncepcję tę połączył z ideą Paneuropy, ale w wersji imperial nej, bliskiej mistycyzmowi Evoli. P a ń s t w o n a r o d o w e m u s i a ł o u m r z e ć : Żadne europejskie państwo narodowe nie m o ż e osiągnąć suweren ności i wielkości samo, nie m o ż e jej szukać w przeszłych i na zawsze umarłych formach 5 6 . Podmiotem odtąd miało być odwieczne, jak się okazuje, Imperium Europaeum, które zaczęło swoją geopolityczną egzystencję z chwilą, kiedy swoje impe rium utworzył Aleksander Wielki. I m p e r i u m t o jest j e d n a k 72* F R O N D A 41 nie tylko geopolityczną egzystencją [...] ale także niezniszczalnym, niepokonanym duchem, którego [...] suwerenność zakorzeniona jest 57 w sferze głębszej i wyższej niż czysto geopolityczna i militarna siła . M i m o pogardy dla „pokracznego t w o r u " Unii Europejskiej u z n a n a o n a została jako aktualna „forma zjednoczenia Europy" (tak jak kiedyś... Trzecia Rzesza!), co wiązało się z p r o g r a m e m daleko idącego w z m o c n i e nia, centralizacji i oddemokratyzowania UE ( w s p ó l n a głowa p a ń s t w a , waluta, armia, służby specjalne e t c ) . D r u g i m a w a t a r e m idei I m p e r i u m ma być NATO, no. którego jak najdalszą ekspansję na w s c h ó d p o s t u l o w a Gabiś kreśli zapierające dech w piersiach wizje przyszłości Europy. I m p e r i u m E u r o p a e u m ma p o k o n a ć Rosję, opanowując Serce Lądu i t y m s a m y m zdobywając h e g e m o n i ę w Eurazji; p o t e m r o z g r o m i świat islamski, podporządkuje sobie Amerykę P o ł u d n i o w ą i p o k o n a I m p e r i u m J u d a i c u m , tj. Stany Zjednoczone. U s t a n o w i o n e z o s t a n i e U n i w e r s a l n e Europejskie IMPERIUM M U N D I , będące właściwym Końcem Historii, n o w y m Z ł o t y m Wiekiem. Apoteoza I m p e r i u m o d m a l o w a n a została n i e p o w t a r z a l n i e poetyckim ję zykiem. Imperialni wojownicy zdejmą tytanowe pancerze [...], odepną laserowe miecze, [...] staną wokół kamiennego kręgu, a potem rozniecą ogniska na wzgórzach [...] i będą radośnie, długo w noc ucztować. Imperium Sacrum Sanctum Magnum et Ultimum stanie p o n a d n a r o d a m i , rasami, religiami nawet, s a m o niejako u b ó s t w i o n e , gdyż j e d y n y m jego celem ma być w ł a s n a potęga i chwała. Rządzić w n i m będzie nowa imperialna arystokracja - polityczna i duchowa, która hierarchizować będzie ludzi [...] według mądrości, piękna i siły. Do tej arysto kracji należeć będą ludzie różnych narodów, ras i religii, lecz na jej czele stać będą Europejczycy... Ale i zwykli ludzie, poddani Imperium, odnajdą w n i m wreszcie sens życia. I tak już będzie „do końca czasów, kiedy i dla Imperium [...] wybije godzina sądu". ZIMA 2006 73* De Civitas Dei W przeciwnym kierunku poszedł narodowo-katolicki publicysta Stanisław Krajski. W wydanej przez S t r o n n i c t w o N a r o d o w e j e d n o d n i ó w c e „Gazeta Warszawska" z 1997 roku opublikował ważki, choć n i e d o s t r z e ż o n y artykuł Inna droga. P u n k t e m wyjścia była dla niego porażająca konstatacja: wszystko to, co się dzieje w Polsce, powinno nam wreszcie uzmysłowić, że w naszym kraju żyją obok siebie dwa diametralnie różne społeczeństwa. [...] Powinniśmy sobie wreszcie uświadomić, że różnice te są tak wielkie, że nie może już być mowy o budowaniu teraźniejszości i przyszłości jako pewnego politycznego, kulturowego, moralno-społecznego monolitu. Co więcej, to tradycyjni Polacy-katolicy są w t y m społeczeństwie mniejszością z d o m i n o w a n ą przez laicką większość. Tu grzech zatriumfował na d ł u g o . Co robić? Krajski odwołał się do a u g u s t i a n i z m u . Św. Augustyn problemy polityczne, kulturowe i społeczne próbował rozwiązać w czasach, gdy społeczeństwo pogańskie i chrześcijańskie funkcjonowały obok siebie w jednym państwie. Przedstawił koncepcję istnienia obok siebie w ramach jednej struktury dwóch państw, pań stwa ziemskiego (wyłącznie sprawy materialne) i państwa Bożego. Trzeba więc wziąć Ojca Kościoła za drogowskaz: Musimy zabrać się, jeśli chcemy żyć w naszym polskim świecie, do bu dowania całkiem nowego modelu społeczeństwa, państwa, demokracji. C h o ć Krajski t e m a t u nie rozwija, m o ż n a przypuszczać, że chodzi o stworze nie k o m p l e t n e g o systemu organizacji społecznych, instytucji ekonomicznych i kulturalno-edukacyjnych oraz mediów, zapewniającego katolikom a u t o n o m i ę w n i e c h ę t n y m otoczeniu. Dla nas państwem Bożym byłaby autentyczna Polska, Polska będąca monarchią, w której królową jest Matka Boża. 74* F R O N D A 41 Choć p r o g r a m t e n p r ó b o w a ł o , zdaje się, realizować stowarzyszenie R o d z i n a Polska prof. Piotra Jaroszyńskiego, to g ł ó w n e siły tradycyjnego katolicyzmu wolały jednak podjąć kolejną p r ó b ę „La C o n q u i s t a del E s t a d o " . Nowocześni poganie I jeszcze jeden poboczny, n i e s k o n s u m o w a n y w a r i a n t prawicowości. W 1992 roku rozpoczęła swą działalność U n i a S p o ł e c z n o - N a r o d o w a - partia o d w o łująca się do idei J a n a Stachniuka. Idee te przywoływano b a r d z o wybiórczo, odrzucając cały nacjonalbolszewicki p r o g r a m polityczny i społeczno-gospo darczy Zadrugi 5 8 . Z a m i a s t tego przyjęty został klasyczny p r o g r a m liberalny: demokracja p a r l a m e n t a r n a , gospodarka p r y w a t n a i wolnorynkowa, w o l n o ś ć jednostki, opieka nad mniejszościami 5 9 . Z e Stachniukowego k u l t u r a l i z m u zapożyczony został jedynie s t o s u n e k d o religii. W Deklaracji ideowej USN czytamy: Uważamy się za ludzi głęboko religijnych. Dążymy do tego, by Polacy stali się religijni. Religia jest to stosunek jednostki do wartości naj wyższej [...]. Dążymy do tego, by swą wartość najwyższą Polak poznał uczuciem - uczuciem czci i miłości dla natury, która go wydała, i dla wspólnoty rodaków, która go wychowała. Tą wartością nadrzędną wi nien być dla Polaka los jego Narodu. Katolicyzm, przez innych n a r o d o w c ó w u w a ż a n y za istotę polskości, tu trak towany był jako źródło wszelkiego zła: tradycyjny, od wieków niezmieniony system wychowawczy produkuje ludzi nieudolnych. [...] ci nieudolni ludzie nie nadążają za postępem cywilizacyjnym Europy. By t e n stan rzeczy zmienić, konieczna m i a ł a być r o z ł o ż o n a na pokolenia praca wychowawcza, kształtująca pracowitość, o d w a g ę myśli, trzeźwość i zdyscy plinowanie. Na gruzach zmurszałej tradycji, niewydolnego i bezprawnie strojącego się w szaty poląkości systemu wychowawczego, zbudujemy gmach rodzimej, polskiej kultury60. ZIMA 2006 7 5* Kierowana przez A n t o n i e g o Feldona U n i a S p o i e c z n o - N a r o d o w a okazała się efemerydą, jej dzieło podjęło j e d n a k później „ m e t a p o l i t y c z n e " Stowarzyszenie na rzecz Tradycji i Kultury „ N i k l o t " . Dzieci Marksa i Dmowskiego A czy coś ciekawego działo się na lewicy? Polska lewica w większym niż prawica stopniu uważa się za część światowego obiegu idei lewicowych, co skutecznie uniemożliwia próby s a m o d z i e l n e g o f o r m u ł o w a n i a doktryny czy p r o g r a m u . Zjawisko to marksistowscy publicyści Ewa Balcerek i W ł o d z i m i e r z Bratkowski nazwali „kolonizacją radykalnej lewicy": „Kolonizacja" radykalnej lewicy przez ideologię panującą może do konywać się na różne sposoby. W przypadku lewicy polskiej - na wzór lewicy palestyńskiej - dokonuje się to metodami najprostszy mi, związanymi z finansowaniem działalności tych organizacji, które upowszechniają na gruncie krajowym skolonizowane na wzór zachodni modele świadomości. Wiąże się to z całkowitym brakiem samodzielności rozważań polskiej lewicy, ze świadomym odrzuceniem możliwości własnego wkładu w rozwój myśli lewicowej, nie mówiąc już o marksizmie61. Pojawiały się jednak grupy, które - choć marginalne - próbowały z mniejszym lub większym skutkiem wypracować ideologię adekwatną do polskich w a r u n ków. Taką próbą jest „narodowy m a r k s i z m " w wydaniu działającego od 2 0 0 0 62 roku Dolnośląskiego Stowarzyszenia O b r o n y Proletariatu . W swym progra mie społecznym stowarzyszenie to w niczym nie odbiega od innych u g r u p o w a ń radykalnej lewicy. Suchej nitki nie zostawia na rzeczywistości Trzeciej Rzeczypospolitej („Prysł m i t o wolnej, zasobnej i demokratycznej Polsce..."), punktując bezrobocie, u t r a t ę p r a w socjalnych, nędzę, zapaść służby zdrowia, kryzys oświaty, niedomagania systemu emerytalnego, pogłębiające się rozwar stwienie itd. Domaga się przeciwdziałania n a d m i e r n e m u bogaceniu elit, pod wyżki płac, zachowania świadczeń socjalnych, kontroli p a ń s t w a nad gospodar ką rynkową, pomocy dla upadających przedsiębiorstw, zmniejszenia bezrobocia itp. Z tych pozycji krytykowany jest Sojusz Lewicy Demokratycznej: 76* F R O N D A 41 Kierownictwo SLD w przeszłości jak i obecnie popiera: kapitalistyczną prywatyzację, wyprzedaż majątku narodowego w obce ręce, wejście Polski do Unii Europejskiej oraz wprowadzenie antyludowych reform 63 twierdząc, że zrobiłoby to lepiej i szybciej niż obecna koalicja . I s t o t n ą różnicę widać n a t o m i a s t w podjęciu p r o b l e m a t y k i n a r o d o w e j : skutki obranej filozofii rządzenia krajem [...] stwarzają poważne prze słanki utraty suwerenności gospodarczej [...] co może nawet grozić utratą własnej państwowości. [...] Polska - niby wolna i niezależna - znalazła się pod panowaniem obcego kapitału, który zamienił ją w quasi-kolonię. [...] Zmieni to naszą gospodarkę w [...] filię międzynarodowego kapitału, z której [...] zyski będą zbierać jej zagraniczni właściciele. To uzależnienie międzynarodowe okazuje się przyczyną kryzysu wewnętrznego: Ślepa dyspozycyjność i służalczość rządów Rzeczypospolitej Polskiej wobec Międzynarodowego Funduszu Walutowego i Banku Światowe go sprawiły, że ponad 2,5 miliona robotników pozbawionych jest pracy [...]. Bilans strat i zysków jest porażający. Ukazuje on z jednej strony ciągle, pogłębiające się zubożenie olbrzymich mas ludzkich, z drugiej zaś wzbogacenie się wąskiej grupy burżuazji powiązanej z interesami 64 kapitalizmu zachodniego . Suwerenność n a r o d o w a jest dla „ o b r o ń c ó w p r o l e t a r i a t u " r ó w n i e w a ż n a jak sprawiedliwość społeczna, bo kwestie n a r o d o w e i socjalne są p o s t r z e g a n e jako współzależne. Dostrzec tu m o ż n a zbieżność z l a t y n o a m e r y k a ń s k i m d e p e n d y z m e m (teorią zależności) 6 5 , podkreślić j e d n a k t r z e b a i n t e l e k t u a l n ą s a m o d z i e l n o ś ć refleksji DSOR Rewolucja kontrolowana Lewica nie poszła w kierunku z a p r o p o n o w a n y m przez DSOR Znalazła sobie innych m i s t r z ó w i i n n e podniety. U schyłku minionej dekady był to Z I M A 2006 77* p r z e d e wszystkim ruch antyglobalistyczny, który eksplodował w Seattle. Zainteresowali się n i m nie tylko n a w i e d z e n i lewacy z t u z i n a rewolucyjnych grupek - lecz także „Gazeta Wyborcza". Jeszcze za r z ą d ó w AWS-UW na jej łamach pojawiały się prognozy przestrzegające p r z e d m o ż l i w y m w y b u c h e m społecznym. W październiku 2 0 0 1 roku na scenę polityczną wrócił Jacek Kuroń z apelem „Powołajmy Ruch Obywatelski". Miesiąc później „Gazeta Wyborcza" opublikowała artykuł Kuronia i m ł o d e g o lewicowca A d r i a n a Z a n d b e r g a pt. III RP dla każdego, który pełnił funkcję manifestu dla projekto w a n e g o r u c h u społecznego 6 6 . Kuroń wychodzi tu od ostrej krytyki kapitalizmu polskiego (który jest „nie tylko dziki, ale i p a ń s t w o w y " ) , bijąc się przy okazji w piersi za swój udział w jego b u d o w a n i u . Przede w s z y s t k i m j e d n a k koncentruje się na ka pitalizmie globalnym, w k t ó r y m następuje d e m o n t a ż p a ń s t w a opiekuńczego i w konsekwencji postępuje polaryzacja ludzkości między biegunami nędzy i bogactwa. Z jednej strony [...] niewiele ponad 10 proc. ludzi żyjących w nieznanym dotąd dobrobycie. Z drugiej - blisko 90 proc. żyje w nędzy, poczuciu poniże nia i braku perspektyw. Rozpiętości majątkowe, nakładając się na podziały geograficzne i k u l t u r o w e , p r o w a d z ą do niewypowiedzianej „globalnej wojny", na k t ó r ą składają się roz siane po świecie konflikty etniczne i religijne. Powrót do „ p a ń s t w a d o b r o b y t u " w granicach n a r o d o w y c h jest j e d n a k niemożliwy. Wraz z cywilizacją informatyczną nastała dominacja formacji globalnej i jej integralnego elementu - globalnego rynku finansowego. Podstawy samodzielności gospodarek w państwach narodowych szybko się kur czą. Żyjemy w gospodarce globalnej [...]. Wniosek: problem globalizacji wymaga rozwiązania w skali globu. W czasach, gdy jeszcze p o w s z e c h n i e m ó w i o n o o antyglobalizmie, Kuroń proponował program alterglobalistyczny: innej, „lepszej" globalizacji. Miałaby o n a polegać na „globalnej rewolucji edukacyjnej" umożliwiającej 78* FRONDA 41 67 dogłębną, acz bezkrwawą transformację s p o ł e c z e ń s t w i ich k u l t u r . Dla urzeczywistnienia jej p o s t u l o w a ł w r a z z Z a n d b e r g i e m , wracając na polskie podwórko, stworzenie r u c h u s p o ł e c z n e g o kanalizującego r o z m a i t e o d d o l n e inicjatywy: od wiejskich fundacji w o d n y c h przez rady z a k ł a d o w e po r u c h O p e n Source. Jacek Kuroń zmarł, nie stanąwszy na czele polskich alterglobalistów. Niemniej jednak wydaje się, że p o s t u l o w a n y przez niego p r o g r a m jako jedyny spośród tu p r e z e n t o w a n y c h doczekał się realizacji 6 8 . W imię Ludu, dla Ludu, przez Lud Pohasawszy na m a n o w c a c h radykalizmów, na koniec zwróćmy się ku cen t r u m . Co tu m o ż n a znaleźć poza, oczywiście, liberalizmem o d m i e n i a n y m przez wszystkie przypadki? Populizm! Populizm, który krytykuje demokrację za sprzeniewierzenie się w ł a s n y m ideałom, za niezrealizowane obietnice. Przywrócić populizmowi oblicze z czasów, gdy t e r m i n ten nie funkcjonował jeszcze jako epitet, s p r ó b o w a ł Remigiusz O k r a s k a w o p u b l i k o w a n y m na ła mach „Obywatela" manifeście Po stronie ludu69. Pisze: Mało kto dostrzega absurd, jakim w epoce oficjalnej „demokracji" i „równości" jest traktowanie terminu „populizm" niczym jednej z najgorszych obelg. Okraska wymienia różne przyczyny podjęcia s z t a n d a r u p o p u l i z m u , ale z poli tycznego p u n k t u widzenia najważniejsza jest konstatacja, że „ l u d " pozostaje dziś politycznie bezdomny. Z a r ó w n o lewica, jak i prawica jawią się jako d w a profile oblicza Oligarchii. W Polsce przyjmuje to formę wręcz karykaturalną, jako że oba skrzydła e s t a b l i s h m e n t u funkcjonują w obrębie j e d n e g o towarzysko-biznesowego Salonu. Współczesna lewica okazuje się r e p r e z e n t o w a ć ten sam system wartości co liberalny e s t a b l i s h m e n t . Tak s a m o jak on wyznaje c r e d o indywidualizmu i h e d o n i z m u , twierdząc jedynie, że pełniej zrealizuje te ideały niż p ó ł ś r o d k o wi czy zgoła nieszczerzy liberałowie. W rezultacie - porzuca szarego człowie ka na rzecz „tęczowej koalicji" mniejszości, choć te mniejszości d o s k o n a l e sobie na ogół radzą na zglobalizowanym rynku. ZIMA 2006 79* Lewica, która powstała jako ruch mający reprezentować wykluczonych, „wyklęty lud ziemi" - prawie zupełnie porzuciła to zadanie. Stała się reprezentantem kilku dziwacznych mniejszości, coraz bardziej tracąc zaplecze wśród „mas ludowych" [.,.]. Z n o w u ż prawica pozostaje ślepa na r o z k ł a d o w e skutki t u r b o k a p i t a l i z m u . Z właściwą sobie inercyjnością broni status quo - zapominając z a r a z e m o swym p o p r z e d n i m obiekcie w e s t c h n i e ń , o z r u j n o w a n y m przez n o w o c z e s ność status quo ante. Współczesna prawica działa też wedle zasady „Na złość babci odmro zimy sobie uszy". Jeśli zatem „lewacy" podejmują jakiś temat, to pra wica bez refleksji zajmuje stanowisko przeciwne. (Dodajmy: n a w e t wtedy, gdy lewacy zbliżają się do pozycji d o t ą d zajmowa nych przez k o n s e r w a t y s t ó w ) . Dotyczy to z a r ó w n o n p . ekologii, jak i p r o b l e m ó w socjalnych, bagatelizowanych przez prawicę, choć to p o z b a w i a ją poparcia wyznającej tradycyjne wartości biedoty. W gruncie rzeczy wszystko, co współcześni konserwatyści potrafią obiecać, to skuteczniejsza o b r o n a war tości liberalnych. Bycie „po stronie l u d u " nie oznacza jednak, zastrzega manifest, wulgarnej demagogii czy naiwnej l u d o m a n i i . Ma to być p o p u l i z m uszlachetniony, pod dany swoistej rafinacji. Zachowuje klasyczną triadę: w imię ludu, dla ludu, przez lud - ale ludowi t e m u nakazuje kierować się D o b r e m W s p ó l n y m , a nie partykularnym, klasowym i n t e r e s e m . Lud jest z a r a z e m zakreślony na tyle szeroko, by obejmował też d r o b n y c h posiadaczy oraz inteligencję -predesty nowaną, jak się wydaje, do n a t u r a l n e g o p r z y w ó d z t w a w tym wieloklasowym bloku. O p o k ą n o w o c z e s n e g o p o p u l i z m u miałaby być konwergencja tego, co zostało z tradycyjnej socjaldemokracji i chadecji w swego rodzaju - że użyję określenia z w ł a s n e g o t e k s t u pt. Zbieżne prostopadłe70 - N o w e C e n t r u m . Populizm powinien być za „socjalem" i ingerencją państwa w gospo darkę, ale przeciwko niszczeniu sektora prywatnego; za patriotyzmem, ale przeciwko szowinizmowi; za tradycją, ale przeciwko skansenowi; za 80* F R O N D A 41 państwem silnym, ale przeciwko jego omnipotencji; za jasnym określe niem zbiorowych norm i reguł, ale przeciwko fanatycznemu tropieniu „heretyków" i ich rzekomych spisków, itd. Manifest populistyczny akcentuje też a s p e k t narodowy, zwracając u w a g ę na fakt, że opozycja społeczna Oligarchia - Lud p o k r y w a się w zasadzie z terytorialną opozycją C e n t r u m - Peryferie, a co za t y m idzie - że elity III RP są de facto kompradorskimi ekspozyturami ośrodków ponadnarodowych. Przedwiośnie? Jaka będzie przyszłość sceny politycznej? T r u d n o przewidzieć. Ideowy krajo braz nie został u k s z t a ł t o w a n y raz na zawsze, wciąż trwają ruchy t e k t o n i c z n e . W Rosji nacjonalbolszewicy - ta kwintesencja o b u totalitaryzmowi - współ pracują z liberałami, a maoiści potępiają C h r u s z c z o w a za... gułagi i k r ę p o wanie ekspresji jednostki. W N i e m c z e c h ultralewicowi komuniści, uznający się za w prostej linii spadkobierców Oświecenia, solidaryzują się z B u s h e m i S h a r o n e m w imię walki z „islamofaszyzmem", podczas gdy ich brytyjscy towarzysze pozostają w sojuszu z islamskimi f u n d a m e n t a l i s t a m i . W USA afroamerykańska marksistka Fulani wzywa do poparcia p a l e o k o n s e r w a t y s t y Patricka B u c h a n a n a 7 1 . Także nasza Ziemia J a ł o w a m o ż e coś urodzić. Miejmy tylko nadzieję, że nie będzie to trujące zielsko, ale pożywny owoc. JAROSŁAW TOMASIEWICZ 1 3 4 Bodaj ostatnim oryginalnym polskim myślicielem politycznym byl Leszek Nowak (zob. L. No wak, U podstaw teorii socjalizmu, Poznań 1991). Niestety w Trzeciej Rzeczypospolitej zarzucił swój „niemarksowski materializm historyczny" na rzecz poszukiwań syntezy marksizmu i liberalizmu. Jedynym śladem dawnej teorii byto zaklasyfikowanie przezeń rządu AWS jako „dwójpanowania" tj. faszyzmu. Z dorobku ideowego WZZ pozwolę sobie zacytować tylko jedno zdanie: „Sztuczny podział potrzeb człowieka na duchowe i materialne, tak jak rozerwanie pojęć ojczyzna i chleb, jest na rękę tym, którzy chcą nas pozbawić i ojczyzny i chleba". Pod sztandarem prawicowości, „Poza Układem" nr 10 (1992). Prawica klasyczna (antykomunistyczna, niepodległościowa, wolnorynkowa), którą jednak po koleniowe doświadczenie zbliżało do anarchistów. Np. M. Głogoczowski, Etos bezmyślności, Kraków 1991; idem, Jak Janosik & Co." prywatyzował Bank Światowy, Wojna Bogów, Z I M A 2006 Kraków, 1992; Kraków idem, Atrapy i paradoksy współczesnej biologii, Kraków 1993; idem, 1996 i in. 81* 5 O. Swolkień, Nowy ustrój - te same wartości, Kraków 1995. 6 Zabrakło też miejsca dla grup i projektów takich jak m.in. Ludowy Front Wyzwolenia - Grupy Antypaństwowe (anarchiści-polpotyści), „Lewica Bez Cenzury" (guevaryści), Polska Partia Klasy Robotniczej (neostalinowcy), Ludowy Front Wyzwolenia Polski (maoiści), Grupa „An Arche" (libertarianie), Federacja Zielonych (ekologiści), „Siew" (neoagraryści), Nowa Demokracja (komunitarianie), „Ojczyzna" (lewicujący endecy), KPN-Ojczyzna (lewicujący piisudczycy), Wirtualna Wandea (panintegryści), Polska Wspólnota Narodowa (panslawiści), Polski Ruch Monarchistyczny (lewicujący monarchiści), Powszechna Partia Słowian i Narodów Sprzymie rzonych (pannacjonaliści). Przełom Narodowy (nacjonalrewolucjoniści), Nurt Lewicy Chrześ cijańskiej... 7 W. Giełżyński, Ani Wschód, ani Zachód, Warszawa 1989. 8 Ibidem, s. 3. 9 Ibidem, s. 213-214. 10 Ibidem, s. 225-226. Ibidem, s. 225. 11 12 ' Ibidem, s. 216. 3 Samorządowa A Iternatywa. Program Polskiej Partii Socjalistycznej Rewolucja Demokratyczna, w: Gorączka czasu przełomu, E Frączak (red.), Warszawa 1994, s. 28. Proszę zwrócić uwagę na dokonane tu zerwanie z marksizmem, zgodnie z którym każde państwo jest tylko klasowym aparatem przy musu. 14 15 16 Ibidem, s. 31. Ibidem, s. 32. Ibidem, s. 21. Warto zwrócić uwagę, że podobne akcenty obecne były też w programach jeszcze bardziej ekstremistycznych grup, takich jak Robotnicza Partia Rzeczypospolitej Samorządnej. W swej deklaracji W walce o niepodległą, samorządną Rzeczpospolitą Polską głosiła ona: „Antyso cjalistyczna i antydemokratyczna biurokracja opiera się jedynie na zależności politycznej od systemu kremlowskiego i gospodarczej od równie aspołecznego monopolu imperialistycznego. [...] Pełny socjalizm jest możliwy tylko po wywalczeniu niepodległości narodowej. Tak jak bez niepodległości nie ma socjalizmu, tak i nie ma niepodległości bez socjalizmu". INPREKOR - Międzynarodowa Korespondencja Prasowa, nr 23 (1987). 17 Samorządowa Alternatywa, op.cit., s. 33. 18 Jak wspominał Waluszko, głównym źródłem wiedzy o anarchizmie były dla nich... publikacje propagandystów PZPR. 1 9 J. Waluszko, Kilka uwag o ideikach metafizyki społecznej od strony Permanentnej Rewolucji (na rzecz Świętego Spokoju), Gdańsk, zima 1991/92. 20 Ibidem, s. 4-5. 21 Ibidem, s. 3. Ibidem, s. 14. 22 23 Ibidem, s. 2. Ibidem, s. 5. 25 Ibidem, s. 12. 26 Ibidem, s. 10. Ibidem, s. 8. 27 28 29 3 0 82* Ibidem, s. 3. Ibidem, s. 4. , Ibidem, s. 7-8. Swoje neosarmackie koncepcje Waluszko rozwinął w eseju Rzecz o Sarmacyi: FRONDA 41 ukształtowaniu, miejscu w Europie i szansach jej rozwoju przez powrót do korzeni, Mielec 1999. 31 Szerzej: J. Tomasiewicz, Ugrupowania neoendeckie w Ul Rzeczpospolitej, Toruń 2003, s. 86-88, 191-194. 32 Informacja o NOP, 10 maja 1987 roku. B. Byrzykowski, Demokracja czy totalizm, „Jestem Polakiem" nr 11; „Młodzież Narodowa" 3 3 34 Ibidem. W tej sytuacji nie zdziwi nas fakt opublikowania przez „Gazetę Wyborczą" artykułu członka NOR w którym to tekście Narodowe Odrodzenie Polski zostało zaprezentowane jako pozytywna alternatywa w polskim ruchu narodowym! 35 Przymierze Polskie. Idea - struktura - działanie, K. Kostrzębski 36 Ibidem, s. 12. Ibidem, s. 60. Ibidem, s. 60. 37 38 (red.), Warszawa 1991, s. 15. 39 Ibidem, s. 31. 40 R Frączak, op.cit., s. 7, 14. Przedruk w: „bruLion" nr 23-24 (1994). Wcześniej koncepcja „sojuszu ekstremów" pojawiła się 41 w: L. Popiel, Czarno-biała fotografia czyli rozważania o Prawicy i Lewicy, nr 6 (1990). 4 2 R. „Myśl Narodowa Polska" I Jakubowski, Sojusz extremów. Punkty przeciwległe, punkty zbieżne, „Żaden" nr 17 (1998-99); Oświadczenie, „Zielone Brygady" nr 15 (1999). 4 3 J. Kossecki, S. Tymiński, Plan „X". Polska potrzebuje gospodarza!, Warszawa 1992. 4 4 A. Dudek, Tymiński - nowe wcielenie Dmowskiego, „bruLion" nr 17-18. 45 J. Kossecki, S. Tymiński, Plan „X", op.cit., s. 10-11, 21. 46 Ibidem, s. 12. Ibidem, s. 7. 47 48 Ibidem, s. 27. 49 Ibidem, s. 22. Ibidem, s. 17-19, 26-31. Szlak przetarta Wspólnota Szarych Wilków, która w 1992 roku próbowała w Polsce propagować „integralny tradycjonalizm" Juliusa Evoli, oraz Robotnicza Akcja Radykalna, przywołująca w ma nifeście Totalna Rewolucja (1995) nacjonalbolszewickie koncepcje Ernstajuengera. Animatorem obu tych inicjatyw był Bogdan Kozieł. Najbardziej znaną spuścizną tego płodnego publicysty wydaje się jednak hasto: „W świecie baranów wolimy być wilkami!", popularne w kręgach skrajnej 50 5 ' prawicy. W. Kunicki, K. Polechoński, Ernst Juenger w publicystyce i literaturze polskiej lat 1930-1998, Wrocław 1999, cz. 1, s. 381-387; „Szary Wilk" nr 0 (1992). 52 Nie znajdujemy natomiast takich zapożyczeń w podobnej skądinąd doktrynie Organizacji Mo narchistów Polskich. Zob. A. Nikiel, Narodowy konserwatyzm, Wrocław 1996. 53 Deklaracja Ideowa Tradycjonalistyczno-Konserwatywnego Stowarzyszenia „Prawica Narodowa", „Prawica Narodowa" nr 1 (1995). 5 4 T. Gabiś, Imperium Europaeum czyli powrót do przyszłości. Krótki kurs imperialnej historii XX wieku, „Stańczyk. Pismo postkonserwatywne" nr 1 (1999). 55 Świadczy o tym fakt, że Gabiś odszedł później od idei Imperium Europaeum na rzecz koncepcji „wirtualnego imperium" globalnego, którego centrum są rządzone przez neokonserwatystów Stany Zjednoczone. Raport o wojnie w Iraku, „Stańczyk" nr 1-2 (2003). 56 W całym manifeście ani razu, konsekwentnie, nie zostało użyte słowo Polska! Gdy jednak Gabiś jako" przejaw żywotności Imperium Europaeum wymienia m.in. „płodność 57 ZIMA 2006 83* europejskich kobiet", można mieć wątpliwości co do jego losów. 58 Analizę społeczno-politycznych poglądów Stachniuka z lat 30. i 40. można znaleźć w: J. To masiewicz, Religia, naród i państwo w neopogańskiej filozofii Jana Stachniuka, „Nomos" nr 24/25 (1998-99). 59 W przeciwnym kierunku podążyło narodowosocjalistyczne Stowarzyszenie Młodzieży Patrio tycznej „Świaszczyca", które z kolei połączyło zadrugizm z (obcym Stachniukowi) rasizmem. 6 0 Unia Społeczno-Narodowa, 6 1 E. Balcerek, W. Bratkowski, Kolonizacja lewicy radykalnej; zob.: http://www.dyktatura.info/teksty/ 62 Za prekursora tego nurtu można uznać efemeryczne Robotnicze Zjednoczenie Socjalistyczne, działające na początku lat 90. w Łodzi. Jego przywódca Adam K. Dąbrowski pisał: „Uważamy, że podstawowym błędem robotniczej lewicy rewolucyjnej w przeszłości był zbytni kosmopolityzm bez jednoczesnych akcentów patriotycznych i narodowych. [...] luksemburgizm był przyczyną niskiej nośności haseł lewicowo-rewolucyjnych w środowiskach robotniczych nastawionych patriotycznie i niepodległościowo. [...] rozwiązanie tkwi w połączeniu w programie przyszłej masowej partii robotniczej rewolucjonizmu tej części ruchu robotniczego, którą firmowała R. Luksemburg, z patriotyzmem haseł narodowych. Pragniemy jednak zaznaczyć, że nie jeste śmy lewicowymi nacjonalistami, lecz narodowymi rewolucyjnymi marksistami. [...] chodzi tu Deklaracja Ideowa. Deklaracja Programowa, b.m.r.w. txt00016.htm. 0 ogólnie pojętą koncepcję frontu społecznego i narodowego wyzwolenia Polski, co jak najbar dziej nam odpowiada, gdyż naród polski to klasa robotnicza. Konsekwencją tego jest tożsamość haseł narodowych i klasowych zawartych w jednolitej koncepcji narodo-klasy". Później jednak byli członkowie RZS przeszli na pozycje hiperinternacjonalistyczne. 63 64 Widzieć Człowieka i jego potrzeby. Deklaracja Programowa Dolnośląskiego Stowarzyszenia Obrony Pro letariatu, Nowa Ruda 2000. Ibidem. 6 5 J. Tomasiewicz, Wojna światów. 6 6 J. Kuroń, A. Zandberg, III RP dla każdego, „Gazeta Wyborcza", 14 XI2001. 6 7 Koncepcję „globalnej rewolucji edukacyjnej" Kuroń rozwinął w ostatnim rozdziale książki Dzia łanie (Wrocław 2002), którą Stefan Opara opisał następująco: „Na pracę składają się krótkie, niezbyt spójne notatki, jakie autor poczynił od lat 60. po współczesność. [...] Wydawać by się mogło, że te oderwane, często dość egzotyczne notatki łączy głównie zszywka introligatorska Wokół teorii zależności, „Magazyn Obywatel" nr 6 (2005). 1 nazwisko autora". S. Opara, Filozofujący polityk, „Dziś" nr 12 (2002). Powstający ruch miat jednak otrzymać swoją „biblię". 68 6 9 W tym kontekście warto przywołać zespół „Krytyki Politycznej", już swym tytułem odwołującej się do teoretycznego organu „lewicy laickiej" w PRL. R. Okraska, Po stronie ludu. Manifest populistyczny, „Magazyn Obywatel" nr 2 (2006). 7 0 J. Tomasiewicz, Zbieżne prostopadłe, „Punkt Zwrotny" nr 0 (1995). Okraska używa tu - za bry tyjską grupą Third Way - określenia „radykalne centrum". Zob. J. Tomasiewicz, Trzecia Droga 7 1 J. Tomasiewicz, Słoń, osioł i mrówki, „Magazyn Obywatel" nr 4 (2002). - od faszyzmu ku anarchizmowi?, „Mat' Pariadka" nr 8 (1993). MAREK CZUKU DWA WIERSZE 1. w i e r s z p o p r a w n y kopernik był żydem podobnie homer t u w i m to się n a w e t przyznał aż strach pomyśleć m n i e też często drukują 2. wiersz radykalny p o s t m o d e r n i z m to opcja radykalna która pozwala wszystko odwołać j e s t e m p o s t m o d e r n i s t ą radykalnym odwołuję p o s t m o d e r n i z m MAREK CZUKU Z I M A 2006 85* WOJCIECH KUDYBA PIEŚNICZKA O BARANKACH Krzysztofowi Kuczkowskiemu Jeździliśmy na sankach Na białych b a r a n k a c h Biegaliśmy po c h ł o d n y c h gwiazdach Liczyliśmy s r e b r n e miasta. N a porzuconych polach Zbieraliśmy w i o s n ą p s t r e zioła Leżąc w pachnących m i e d z a c h Liczyliśmy śpiące osiedla. W lesie w p o r a n n y m chłodzie Chodziliśmy cicho p o w o d z i e N a brzegu c h m u r y słodkiej Liczyliśmy wiejskie o p ł o t k i . Latem w o g r o m n y m o k n i e Graliśmy nocą w d w a o g n i e W księżyca cieniach zielonych Liczyliśmy s e n n e domy. Z i m ą śnieżną u Pana Siadaliśmy na kolanach I w Jego d ł o n i a c h troskliwych Liczyliśmy sprawiedliwych. WOJCIECH KUDYBA 86* F R O N D A 41 X. JÓZEF BAKA* DoJMR Jarku Marku, na j a r m a r k u świata tego p l u g a w e g o śmierć sprzedaje zgnile jaje. Ty kupujesz, kosą plujesz. N i e bądź głupi, b o u d u p i cię rokita spod koryta. Jęczą świnie: „Wszystko zginie". Sam t a k m i a ł e m , n i m z m ą d r z a ł e m . Królu złoty, m i a u c z ą koty. Daj im m l e k a i n i e czekaj. Weź na Drogę swoją trwogę, paczkę krówek, Milanówek. X. JÓZEF BAKA * Autorstwo niepewne. Tekst odnaleziony na strychu kościoła Św. Walentego w Gdańsku Matami ZIMA 2006 87* List do Jarosława Marka Rymkiewicza DR GA W CIEMN ŚCI WOJCIECH WENCEL Drogi Panie Jarosławie, listopad w M a t a m i taki s a m jak w Milanówku. Przez o k n o widzę z m a r z n i ę t e krzaki agrestu. Wychodzę na ulicę Jesienną, idę do c e n t r u m handlowego, na pocztę, na przystanek, kupuję jedzenie dla naszego królika, jadę a u t o b u s e m do Wrzeszcza. I czuję, że właśnie w tej przestrzeni bije serce mojej ojczyzny. „Polska, mój dom, jest w m o i m d o m u . . . " . Z d u ż ą przyjemnością przeczytałem wywiad dla „Der Dziennika", w k t ó r y m broni Pan „odwiecznej polskiej anar chii" przed politykami chcącymi n a s pouczać, jak m a m y żyć. Ale dziś sprawy życia u s t ę p u j ą miejsca s p r a w o m śmierci. J e s t D z i e ń Zaduszny, późny wieczór. Od r a n a c h o d z i ł e m po c m e n t a r z u i z a s t a n a w i a ł e m się n a d Pańskimi s ł o w a m i z wcześniejszego wywiadu dla d o d a t k u „Die E u r o p a " : „Papież Benedykt XVI powiedział n i e d a w n o , że Bóg lubi życie. N a s z e (to zna czy ludzkie) doświadczenie m ó w i n a m , oczywiście, coś wręcz p r z e c i w n e g o - Bóg lubi śmierć i w ł a ś n i e d l a t e g o n i e u s t a n n i e zabija wszystko, co ma p o d ręką i co tylko da się zabić: koty, sosenki oraz l u d z i " . Krążąc wokół rodzinnych grobów, m y ś l a ł e m o m o i m ojcu i o m o i m bra cie, nie umiejąc się pogodzić z sugestią, że zostali o n i zgładzeni przez Boga. Bo przecież gdyby Bóg ich n a p r a w d ę z a m o r d o w a ł , nie byłoby m n i e teraz na c m e n t a r z u . Siedziałbym raczej w piwnicy i k o n s t r u o w a ł b o m b y przeciwko z a s t ę p o m aniołów. Ale jak z b u d o w a ć b o m b ę z d o l n ą rozerwać eteryczne ciała? Lepiej od razu położyć się w grobie i czekać, aż d o p a d n i e n a s seryjny zabójca, rzeźnik z Niebios. 88* FRONDA 41 Lubię Pańską poezję, bo s a m głęboko o d c z u w a m k r u c h o ś ć t e g o świata. Cień śmierci p a d a na mój d o m , drogę do kościoła i plażę w Jelitkowie. Wszystko marnieje, rozpada się i gnije. Ludzie r o d z ą się i idą do szkoły, a na drugi dzień już ich nie m a . To przywiązanie do widzialnej s t r o n y bytu działa na m n i e depresyjnie. N a w e t kiedy patrzę na p a r ę m ł o d y c h ludzi, całujących się na pe ronie kolejowym, u ś m i e c h a m się szyderczo, bo widzę, jak targa n i m i nicość. Moje zmysły mają k ł o p o t z d o ś w i a d c z e n i e m wiary, miłości i nadziei. J e d y n y m p e w n i k i e m jest dla nich twarda, z i m n a i nieczuła ziemia. Nie wiem, jakim c u d e m udaje się P a n u o d s ł a n i a ć tę p i e r w o t n ą , niszczy cielską siłę, która rządzi światem, ale czytając Pańskie wiersze, zawsze odczu w a m grozę. Pod p o w i e r z c h n i ą o g r o d u , w k t ó r y m r o s n ą drzewa, przeciągają się koty, a przygłup istnieniowy zagrabia liście na k o m p o s t , jest w a r s t w a pia sku, soli i wody. Ale jeszcze głębiej - nie potrafię sobie wyobrazić, jak głęboko - pulsuje jakiś przedziwny n a p ę d istnienia. M o ż e są to o w e „zawory ziemi", które przekroczył biblijny Jonasz: „Wody objęły m n i e zewsząd, aż po gardło, ocean m n i e otoczył, sitowie okoliło mi głowę. Do p o s a d gór zstąpiłem, zawo ry ziemi zostały p o z a m n ą na z a w s z e " 0on 2, 6-7a). Te „zawory z i e m i " są wieczne. Odsłaniając je w wierszach, zbliża się Pan do prawdy, o której nie śniło się filozofom. Szczerze mówiąc, zazdroszczę Panu tego p i e r w o t n e g o i n s t y n k t u , k t ó r y z siłą g r z m o t u rozjaśnia na m o m e n t m r o k wszechświata. N a p o z i o m i e obserwacji biologicznej s k ł o n n y j e s t e m potwierdzić Pańskie r o z p o z n a n i e z wywiadu dla „ A r c a n ó w " : „Tutaj nic się nie transcenduje na naszych oczach, tutaj na m o i c h oczach nic się nie p r z e t r a n s c e n d o w a ł o nigdy w życiu". Na p o z i o m i e d u c h o w y m m a m j e d n a k co do t e g o p o w a ż n e wątpliwości. Oczy są od patrzenia, uszy od słuchania, skóra od odczuwania. A od czego jest dusza? W p r a w d z i e byli tacy, którzy twierdzili, że żadnej duszy nie m a , ale przecież wszyscy m a m y p o d o b n e doświadczenia, jak t e n Rosjanin z anegdoty, który w r o z m o w i e ze sceptykiem m i a ł stwierdzić: „Myśmy od d a w n a podej rzewali, że duszy nie ma, wystarczy poczytać Gogola". A p o t e m pochylił się i wyszeptał: „Duszy nie ma, a dlaczego boli?". Właśnie duszy najbardziej brakuje mi w Pańskich wierszach. Oczywiście, staram się jakoś sobie z tym radzić. Ilekroć czytam o kretach kryjących się w kompoście i o ludziach, którzy żyją „trochę dziecinnym, a trochę bezczelnym Z I M A 2006 89* złudzeniem", ale w gruncie rzeczy nie różnią się od tych kretów, myślę, że ma Pan rację. Świat jest chaosem, przestrzenią bojaźni i drżenia, klatką szaleją cych demonów. Żyjąc po swojemu, jesteśmy skazani na klęskę. Na szczęście m a m y Boga, który zesłał swojego Syna, by Ten pokonał śmierć. Powróciwszy z morskich odmętów, Jonasz wołał do Pana: „Ale Ty wyprowadziłeś życie moje z przepaści, Panie, mój Boże! Gdy gasło we m n i e życie, w s p o m n i a ł e m na Pana, a modlitwa moja dotarła do Ciebie, do Twego świętego przybytku. Czciciele próżnych marności opuszczają Łaskawego dla nich. Ale ja złożę Tobie ofiarę, z głośnym dziękczynieniem. Spełnię to, co ślubowałem. Zbawienie jest u P a n a " Gon 2, 7b-10). Wygląda na to, że j e d y n y m wyjściem z egzystencjalnej opresji, w której się znaleźliśmy, jest n a w r ó c e n i e . Co to takiego? W eseju Przez zwierciadło wspomniawszy, że Kościół pierwszych chrześcijan nazywany był drogą, pisze Pan tak: „Ale nie r o z u m i e m Pawła: on, p r z e d e wszystkim on, p o w i n i e n wiedzieć, że to nie jest d r o g a i że t e g o nie m o ż n a nazwać drogą. Droga gdzieś n a s p r o w a d z i i w i a d o m o gdzie, wiedzie z m i a s t a do miasta, przez las, przez przełęcz, p o m i ę d z y górami, to jest coś, co z o s t a ł o d a w n o t e m u wytyczone, drogą inni p r z e d n a m i chodzili i ci inni, p r z e d n a m i , tę drogę dla nas wydeptali, a gdyby nie oni, to drogi by nie było. Więc nie da się tego nazwać drogą, błąkamy się (jak Paweł), c h o d z i m y po bezdrożach, w ciemności (jak Paweł), trafiamy na jakąś ścieżkę (jak Paweł), a gdy j u ż na nią wejdziemy, to p o t e m okazuje się, że ta ścieżka p r o w a d z i d o n i k ą d i znajdu j e m y się w miejscu nigdzie, więc s z u k a m y (jak Paweł) innej ścieżki, na k o ń c u której jest m o ż e t r o c h ę światła". Z n ó w m o g ę się z P a n e m zgodzić na p o z i o m i e z m y s ł o wego doświadczenia. W i a d o m o , dokąd i k t ó r ę d y wiedzie nas droga z M a t a m i do Kokoszek, ulica P i ł s u d s k i e g o w Milanówku czy a u t o s t r a d a A l . Ale tego, w jakie rejony trafimy, poszukując wiary, wiedzieć nie możemy. Życie wydaje n a m się b ł ą d z e n i e m w ciemności, splotem brzemiennych F R O N D A 41 w skutki zdarzeń i n a w e t ci z nas, którzy przynależą do Kościoła, nie wiedzą, co ich spotka j u t r o . Oczywiście, m o ż e m y m ó w i ć , że kroczymy w y z n a c z o n ą przez C h r y s t u s a drogą, która p r o w a d z i do zbawienia. Ale p o w i e d z m y sobie szczerze: któż z n a s n a p r a w d ę chodzi po śladach Boga? J e s t e ś m y jak s u c h e liście, targane przez wiatr. M o ż e m y wciąż doskonalić się w chrześcijańskich cnotach, żeby n a d a ć n a s z e m u życiu właściwy kierunek, a i tak p o z o s t a n i e m y grzesznikami, którzy gubią się na p i e r w s z y m lepszym zakręcie. Nie ma d r o gi, k t ó r ą moglibyśmy podążać p e w n y m k r o k i e m w e d ł u g w ł a s n e g o p l a n u . To prawda. Ale możliwa jest także i n n a perspektywa. Jeśli założymy, że nasza indywidualna h i s t o r i a to nie dzieło przypadku, lecz Boga, p o z o s t a n i e m y na d r o d z e . Będziemy n i ą szli w ciemności, bez m a p y i latarki, ale z wiarą, że wszystko, co n a s spotyka, ma jakiś z góry przewidziany cel. Na tym polega nawrócenie. To nie p r ó b a osiągnięcia doskonałości z d n i a na dzień, ale ś w i a d o m e wejście na d r o g ę p r z y g o t o w a n ą dla n a s przez Boga, za ufanie Mu, przyzwolenie, by kierował n a s z y m życiem w e d l e w ł a s n e g o p l a n u . Jaki jest ten plan, nie m a m zielonego pojęcia. Mogę po czasie u z n a w a ć za ce lowe p e w n e fakty z mojej historii, a tym s a m y m odkrywać zarysy drogi, k t ó r ą już przebyłem, ale p r z e d e m n ą wciąż p o z o s t a n i e c i e m n o ś ć . Wierzę jednak, ba!, doświadczam tego na co dzień, że zgadzając się na realizację t e g o planu, pozwalam Bogu dokonywać c u d ó w w m o i m życiu. Jak to się ładnie mówi, zaufawszy Panu, m o g ę chodzić po w o d a c h śmierci. Grzech, c h o r o b a czy u t r a t a pracy nie p r o w a d z ą m n i e już do rozpaczy, bo wiem, że Bóg n a w e t ze zła potrafi wywieść d o b r o . Tak się składa, że wejście na drogę zawsze kieruje człowieka w stronę wspólnoty i ożywia jego relację ze Słowem Bożym. W wywiadzie dla „Arcanów" twierdzi ZIMA 2006 Pan: „Koty, trawa są nieograniczone. To może być tak, że nasz język nie wypro wadza nas z naszego istnienia, tylko właśnie zamyka nas w naszym istnieniu". A przecież jeśli Bóg jest obecny na kartach Biblii, to oddziałuje na nas właśnie p o przez język. Kto doświadczył wspólnotowego czytania Pisma, wie, że żywe Słowo jest w stanie głęboko zapadać w serce, zapuszczać korzenie i wydawać owoce. Być może nic na tym świecie nie transcenduje się na naszych oczach, ale w naszych umysłach i sercach granice doczesności bywają przekraczane podczas każdej eu charystii. Rozpisuję się na t e m a t y religijne, bo m a m wrażenie, że zbyt łatwo czyni Pan z Boga o k r u t n e g o starca, który rzuca n a m i jak kośćmi do gry. To prawda, że Stwórca z jakichś względów dopuszcza ból i cierpienie, ale czy m a m y p r a w o Go za to osądzać? Czy wiemy, dlaczego n a p ę d istnienia ma funkcję niszczycielską? Czy Bóg naprawdę jest tak cyniczny, by rozgrywać z Szatanem nasze życie? C z e m u wobec tego s a m zszedł na Ziemię i dał się zaprowadzić na rzeź? Szczerze mówiąc, Pański bóg i Pański diabeł przypominają b o h a t e r ó w p o gańskich mitologii. Widać to na przykład w interpretacji kuszenia C h r y s t u s a z eseju Przez zwierciadło. Pisze Pan tak: „ C h r y s t u s n i e b a w e m będzie r o z m n a żał chleb i diabeł p o w i n i e n o tym wiedzieć: że C h r y s t u s p o s i a d a taką w ł a ś n i e m o c . Ale nie wie, bo w scenie na p u s t y n i p r o p o n u j e Mu, żeby d o k o n a ł prze miany kamienia i uczynił z niego chleb. Z a k ł a d a więc, że C h r y s t u s być m o ż e nie potrafi t e g o uczynić. C h r y s t u s n i e b a w e m będzie chodził po wodzie, ale diabeł również i o t y m nie wie: stawia Go «na n a r o ż n i k u świątynia i p r o p o n u j e Mu, żeby rzucił się w dół. Z a k ł a d a więc też, że C h r y s t u s m o ż e się zabić". Wybaczy Pan, ale n a i w n o ś ć tej interpretacji m r o z i mi k r e w w żyłach. Oczywiście, że diabeł zna m o c C h r y s t u s a . Wie, że potrafiłby On p r z e m i e n i ć k a m i e ń w chleb i że nie zabiłby się, skacząc w d ó ł . Jedyne, czego pragnie, to skłonić Go do p o p e ł n i e n i a grzechu pychy. Ma nadzieję, że ludzka n a t u r a w Chrystusie zwycięży. I że wcielony Bóg zechce u d o w o d n i ć diabłu swoją moc, co zniweczy Jego plan zbawienia. I n n a sprawa, dlaczego C h r y s t u s pozwala się kusić. C z e m u godzi się na to, by diabeł czynił swoją z i e m s k ą powinność. Tajemnica szatańskiej władzy n a d ś w i a t e m nie da się pojąć l u d z k i m u m y s ł e m . Nie jest to j e d n a k wystarczający p o w ó d , by widzieć w Bogu m o r d e r c ę . Gdyby 92* F R O N D A 41 moje życie m i a ł o definitywnie się skończyć j u ż t u , na Ziemi, w o l a ł b y m być Pańskim k o t e m niż człowiekiem. Przynajmniej m ó g ł b y m liczyć na d o b r e t r a k t o w a n i e i w y ś m i e n i t e jedzenie. N i e m ó w i ą c j u ż o tym, że całymi d n i a m i wygrzewałbym się w p r o m i e n i a c h słońca, m r u c z ą c m e l o d i e S c h u b e r t a czy innego Brahmsa. Ale skoro C h r y s t u s z m a r t w y c h w s t a ł , jest dla m n i e nadzieja. O b a w i a m się, że dla Pana również. Z pogrzebu ojca z a p a m i ę t a ł e m taki obraz: ciało leży na katafalku, a do kost nicy schodzą się krewni. W p e w n y m m o m e n c i e j e d e n z braci ojca p o d c h o d z i do trupa, o b i e m a d ł o ń m i chwyta jego głowę i m o c n o całuje go w u s t a . M o ż n a w tej scenie dostrzegać wyłącznie ikonę przywiązania do bliskiej osoby i żalu po jej utracie. Dla m n i e jest to j e d n a k scena stricte metafizyczna. Wierzę b o wiem, że któregoś d n i a kości ojca z o s t a n ą p o z b i e r a n e . P o d o b n i e jak kości poległych b o h a t e r ó w z Pańskiej Ulicy Mandelsztama. Łączę wyrazy szacunku i serdeczne p o z d r o w i e n i a WOJCIECH WENCEL Gdańsk Matarnia. 2 listopada 2 0 0 6 Mając w pamięci słynny zakład metafizyczny Blaise'a Pascala, można by mniemać, iż nikt nie zechce igno rować konieczności wyboru między wiarą a niewiarą. Ale z poetami i artystami nigdy nic nie wiadomo. Autor Konwencji stwierdza tyleż niefrasobliwie, co autoryta tywnie: „Wszystko jedno czy się wierzy czy nie wierzy". COŚ Z NIETZSCHEGO Filozofia w poezji Jarosława Marka Rymkiewicza STANISŁAW CHYCZYNSKI O ile we współczesnej prozie polskiej najwięcej akcentów, m o t y w ó w i w ą t k ó w filozoficznych m o ż n a znaleźć w twórczości Stanisława Lema, o tyle w dziedzi nie poezji p i e r w s z e ń s t w o p o d t y m w z g l ę d e m należy się n a j p r a w d o p o d o b n i e j Jarosławowi Markowi Rymkiewiczowi. N a s z czołowy neoklasycysta b o w i e m zwykł się nie tylko b e z p o ś r e d n i o odwoływać do p r z e m y ś l e ń k o n k r e t n y c h kla syków filozofii (np. do Platona, Pascala, N i e t z s c h e g o , Husserla, Heideggera) czy posługiwać t e r m i n o l o g i ą stricte filozoficzną (empiryczny, protokolarny, 94* F R O N D A 41 ejdetyczny, transcendentalny, teologia, czyste ego, esencja i egzystencja e t c ) , lecz także - przymierzać do rozstrzygnięcia f u n d a m e n t a l n y c h p r o b l e m a t ó w , które od wieków spędzają sen z p o w i e k najbardziej d o ś w i a d c z o n y m m ę d r c o m i najtęższym i n t e l e k t o m . Jakby wiedziony p o d s z e p t a m i H a n s a G e o r g a G a d a m e r a („Co mi się wydaje b e z s p o r n e , to to, że język poezji ma szczegól ny, sobie tylko właściwy s t o s u n e k do p r a w d y " ) , a u t o r Metafizyki - na gruncie swej m o w y wiązanej - o d w a ż n i e analizuje te s a m e kwestie e p i s t e m o l o g i c z n e czy ontologiczne, które inni (czyt. specjaliści) d o g ł ę b n i e roztrząsają w sfor malizowanych t r a k t a t a c h . W p o t o c z n y m ujęciu filozofem jest t e n , k t o z i m p o n u j ą c ą śmiałością i m a się niełatwych p r o b l e m ó w teoretycznych, nadając s w o i m refleksjom maksy malny s t o p i e ń ogólności lub serwując w e r d y k t y światopoglądowe z intrygują cą determinacją. Do takiego w i z e r u n k u myśliciela p o e t a i eseista Rymkiewicz pasuje niczym giermek do r y t u a ł u p a s o w a n i a . W p r a w d z i e d y p l o m o w a n i filo zofowie m o g ą mieć obiekcje co do p r z e d m i o t o w y c h kompetencji twórcy Czym jest klasycyzm, ale w s u k u r s przychodzi mu profesor h e r m e n e u t y k i , w s p o m n i a n y Gadamer, ze s w o i m s t w i e r d z e n i e m : „Poezja jest językiem w sensie nadzwyczajnym". W niej b o w i e m ujawnia się p r a w d a o świecie i człowieku. D o r o b e k poetycki a u t o r a p a m i ę t n e g o t o m u Co to jest drozd zawiera m n ó stwo aluzji filozoficznych oraz w ą t k ó w zaczerpniętych z systematycznych rozważań neopozytywistów, f e n o m e n o l o g ó w l u b „ r a s o w y c h " metafizyków. „Mało w i e m y a jest p y t a ń wiele" (Ogród w Milanówku, pieśń nocnego wędrowca) - konstatuje p o e t a w jawnie sceptycznym d u c h u . Sceptycyzm ów - niejako pa radoksalnie - m o ż n a by odnieść do w y m o w y jego wierszy, jako że e w i d e n t n a i n a t u r a l n a polisemia u n i e m o ż l i w i a j e d n o z n a c z n ą , k l a r o w n ą i wyczerpującą interpretację ich filozoficznej głębi. Szkopuł w tym, że b e z p o ś r e d n i e uwagi autorskie, dotyczące d a n e g o zagadnienia ( n p . relacji Bóg - świat), nierzad ko są albo niejasne, albo n i e k o n s e k w e n t n e , albo wręcz sprzeczne, t a k jakby Mistrz nie m ó g ł się zdecydować, za k t ó r ą opcją metafizyczną u l t y m a t y w n i e się opowiedzieć. Oczywiście, każdy p o e t a m a p r a w o d o ewolucji p o g l ą d ó w istotnych, d o w a h a ń nastroju, do k r e o w a n i a o b r a z u świata z alternatywnych p u n k t ó w wi dzenia, wreszcie - do ujawniania w ł a s n y c h spekulatywnych a m b i t e n d e n c j i . Z a t e m częste p o p a d a n i e w sprzeczności nie m o ż e s t a n o w i ć ciężkiego zarzu tu w o b e c literatury, biorąc rzecz od s t r o n y czysto artystycznej. Wydaje się Z I M A 2006 95* jednak, iż poezja, z której wyłania się przejrzysta, spójna, holistyczna wizja U n i v e r s u m , zawsze będzie się cieszyła p r y m a t e m n a d propozycjami fragmen tarycznymi i r o z w i c h r z o n y m i - przynajmniej w oczach tych, którzy nie chcą redukować życiowej aktywności do sceptycznego kiwania p a l c e m (Pyrron z Elidy). 1. Problemy epistemologiczne Od czasów starożytnej refleksji filozoficznej (Platon, Arystoteles, Plotyn) p r o b l e m y t e o r i o p o z n a w c z e stale zaprzątały u m y s ł y najwszechstronniejszych myślicieli, zyskując rangę zagadnień p i e r w s z o r z ę d n y c h bodaj od m o m e n t u ostrych wystąpień r e p r e z e n t a n t ó w szkoły sceptycznej (Pyrron, Karneades, Sekstus Empiryk). Radykalna krytyka wszelkiej ludzkiej wiedzy - łącznie z twierdzeniami n a u k o w y m i - z a o w o c o w a ł a szybkim i bujnym rozwojem ba dań, zmierzających do u s t a l e n i a ścisłych k r y t e r i ó w wiedzy pewnej i niepod ważalnej. Prowadziło t o d o sukcesywnego oczyszczania naszych r e z u l t a t ó w poznawczych z wszelkich błędów, n a w e t tych najtrudniejszych do wykrycia i wyeliminowania. Począwszy od Francisa Bacona n o w o ż y t n a myśl filozoficz na nie m o g ł a się obejść bez d o g ł ę b n y c h analiz gnoseologicznych, których a p o g e u m przypadło na o k r e s n e o p o z y t y w i z m u , później - fenomenologii. U p o w s z e c h n i ł o się p r z e k o n a n i e , iż szanujący się filozof nie m o ż e ignorować p r o b l e m ó w teoriopoznawczych. Również w poezji Rymkiewicza s p o t y k a m y wiele afiliacji z szeroko pojętą t e m a t y k ą epistemologiczną. 1.1. Poznawczy potencjał teologii „Cóż to jest p r a w d a ? " Q 18, 38) - s ł y n n e pytanie Piłata wyraża pryncypialny p r o b l e m teorii poznania, który m o ż n a by rozbić na szereg szczegółowych kwestii w rodzaju: Czy p o z n a n i e p r a w d y jest w ogóle możliwe? Jakie w ł a d z e poznawcze umożliwiają n a m p o z n a n i e p r a w d y o świecie? Jakie k r y t e r i u m pozwala człowiekowi o d r ó ż n i ć sądy p r a w d z i w e od fałszywych? Jaki rodzaj aktywności poznawczej gwarantuje dotarcie do prawdy? To o s t a t n i e pytanie wiąże się ze w s k a z a n i e m n a u k i zdolnej (w szczegól n y m przypadku) do metafizycznej heurezy, j e d n y m zaś z najbardziej intry gujących w tej klasie zagadnień jest p r o b l e m istnienia Bytu n i e s k o ń c z o n e g o , 96* F R O N D A 41 absolutnego, boskiego. Jak w i a d o m o , teologia p r e t e n d u j e d o m i a n a n a u k i naj bardziej k o m p e t e n t n e j w t y m zakresie, dlatego w a r t o byłoby się przyjrzeć jej możliwościom poznawczym. P r o b l e m i s t n i e n i a Boga, t o t a l n i e bagatelizowa ny przez wszelkiej maści empirystów, scjentystów czy racjonalistów, de facto okazuje się p u n k t e m kluczowym dla prawdziwości i p r a w o m o c n o ś c i ludzkiej wiedzy. Radykalne w y p r o w a d z e n i e konsekwencji filozoficznych z negatywne go założenia znajdujemy w t o m i e Co to jest drozd ( 1 9 7 3 ) : Jeżeli Bóg nie istnieje to wszelki porządek (Nawet porządek umysłu dany umysłowi W umyśle) jest chaosem Lub inaczej: chaos Oraz porządek są tylko słowami Których używa chaotyczny umysł Pragnąc w umyśle wprowadzić porządek [...] (Jeśli nie istnieje) Dziwnym zbiegiem okoliczności jakby rozwinięcie powyższej myśli Rymkiewicza n a p o t y k a m y w książce Leszka Kołakowskiego o z b i e ż n y m ty tule Jeśli Boga nie ma... (1982). Wybitny filozof pisze w niej: „Będę się starał a r g u m e n t o w a ć za następującą, ąuasi-kartezjańską tezą: s ł a w n e p o w i e d z e n i e Dostojewskiego: «Jeżeli Boga nie m a , to w s z y s t k o wolno» zachowuje w a ż n o ś ć nie tylko jako reguła m o r a l n a [...], ale także jako z a s a d a epistemologiczna. Znaczy to, że tylko przy założeniu a b s o l u t n e g o U m y s ł u p r a w o m o c n e jest używanie pojęcia «prawda» i p r z e k o n a n i e , że «prawda» m o ż e być z a s a d n i e orzekana o naszej w i e d z y " . Analogiczne t w i e r d z e n i e głosił wcześniej zdekla rowany ateista Friedrich N i e t z s c h e : „Nic nie jest prawdą, wszystko w o l n o " , co p o n o ć było z a o s t r z e n i e m owej implikacji Dostojewskiego. Człowiek, nie mając żadnych t r a n s c e n d e n t n y c h p u n k t ó w o d n i e s i e n i a w postaci A b s o l u t u czy b e z p o ś r e d n i e g o d o s t ę p u do obiektywnej rzeczywisto ści, u ś w i a d a m i a sobie w k o ń c u swoją zasadniczą n i e m o c p o z n a w c z ą („nic nie jest p r a w d ą " ) . Zalążki tej konkluzji m o ż n a znaleźć j u ż w z n a n y m s f o r m u ł o w a n i u Platona: „Jeśli Kie istnieje J e d n o , nie istnieje n i c " . Leszek Kołakowski Z I M A 2006 97* nazywa tę hipersceptyczną p o s t a w ę „ n i h i l i z m e m p o z n a w c z y m " i polaryzuje ją z fideizmem („credo ut intelligam" św. A n z e l m a K a n t u a r e ń s k i e g o ) . Teologia, jako n a u k a o Bogu, m o g ł a b y s t a n o w i ć f u n d a m e n t a l n y p u n k t oparcia dla całego g m a c h u naszej wiedzy, u p o r z ą d k o w a n e g o i zhierarchi zowanego s y s t e m u twierdzeń, ale j e d y n ą gwarancją s e n s o w n o ś c i badań teologicznych j e s t zaufanie, k t ó r e przecież n i e m o ż e być a r g u m e n t e m l o gicznym. Rymkiewicz, r ó w n i e ż tęskniący do p r a w d y t r a n s c e n d e n t a l n e j w jej klasycznym ujęciu, podaje w wątpliwość p o z n a w c z ą p r z y d a t n o ś ć teologii: Nie wiemy czy Bóg blisko czy daleko mieszka I gdzie - czy to do Boga prowadzi ta ścieżka (Stary kapelusz, plecak, wiatr, nocny wędrowiec) Skądinąd m o ż n a n a w e t o d n i e ś ć wrażenie, że a u t o r Zachodu słońca w Miłanówku niejednokrotnie kpi sobie z dociekań uczonych w D o k t r y n i e , o czym pośred nio świadczą jego igraszki „teologiczne": Jedno oko zamyka a drugie otwiera Patrzy Bóg i śni o nas albo też umiera (Ogród w Milanówku, sen zimowy) Spekulatywna n i e k o n s e k w e n t n o ś ć tych słów m o ż e mieścić aluzje do poglą d ó w Calderona, Berkeleya czy N i e t z s c h e g o , j e d n a k satyryczny a n t r o p o m o r fizm obrazu wyraźnie p o d k r e ś l a żartobliwy d y s t a n s , z j a k i m p o e t a p o d s z e d ł do największej zagadki wszechświata. W e d ł u g m n i e ta ostentacyjna n o n s z a lancja rzutuje na s t a t u s średniowiecznej królowej n a u k . 1.2. Potencjał filozofii Przez wieki filozofia p o z o s t a w a ł a s ł u ż e b n i c ą teologii (św. Tomasz), p o s z u k u jąc dla wiary racjonalnych u z a s a d n i e ń . Może więc z filozofią należałoby łączyć nadzieję na weryfikację teorii naukowych, na w y k l a r o w a n i e o b r a z u świata, na zakończenie odwiecznych s p o r ó w metafizycznych? Bujny rozwój koncepcji filozoficznych, o b s e r w o w a n y w dziejach, szczególnie zaś wraz z n a s t a n i e m ery nowożytnej, obiecywał wiele - przynajmniej w zakresie u s t a l e n i a p r a w d 98» F R O N D A 41 empirycznych. N i e m a ł y m o p t y m i z m e m wykazali się m i m o wszystko n e o p o zytywiści, k t ó r y m się wydawało, iż z d a n i a p r o t o k o l a r n e (składające się na f u n d a m e n t naukowej deskrypcji świata) są wystarczającym z a k o r z e n i e n i e m ludzkiej wiedzy w empirii. Tak z w a n y trzeci pozytywizm zalecał logiczną ana lizę języka jako m e t o d ę n a u k o w e g o u p r a w i a n i a filozofii, pozwalającą oddzie lić przysłowiowe ziarno od plew, czyli p r o b l e m y rozstrzygalne od p s e u d o p r o b l e m ó w metafizycznych. Przykładami tych drugich są pytania o byt jako taki, o sens egzystencji, o n i e ś m i e r t e l n o ś ć duszy, o istnienie Boga. Wszystkie o n e dla takich uczonych jak Rudolf C a r n a p , H a n s Reichenbach czy Karl P o p p e r były p r o b l e m a m i absurdalnymi, nierozstrzygalnymi, więc n i e n a u k o w y m i . Jarosław Marek Rymkiewicz podejmuje zagadnienia r o z p r a c o w y w a n e przez e m p i r y s t ó w logicznych, dokonując specyficznej transpozycji dylema t ó w semiotycznych i epistemologicznych na g r u n t twórczości poetyckiej. Począwszy od t o m u Metafizyka (1963) p o e t a czyni to dość systematycznie, z mniejszym lub większym n a t ę ż e n i e m , k t ó r e kulminuje we w s p o m n i a n y m zbiorku Co to jest drozd. J u ż w w i e r s z u W obronie metafizyki znajdujemy zna m i e n n ą propozycję: „Opiszmy nic, bo nic jest d a n e b e z p o ś r e d n i o , / Nic, tylko n i c " (Metafizyka), czyli ironiczną p o l e m i k ę z p r o g r a m e m z d a ń p r o t o k o l a r n y c h C a r n a p a . Z d a n i e m Marzeny Woźniak-Łabieniec, Mistrz - p o p r z e z apologię metafizyki - „broni j e d n o c z e ś n i e s e n s u u p r a w i a n i a poezji" (yide: Poeta i ję zyk, w: PAL nr 4 ( 7 4 ) , IV 1998, s. 6 5 ) . P r i m o - obydwie te dziedziny ludzkiej aktywności posługują się z d a n i a m i „metafizycznymi", s e c u n d o - poezja właśnie (za p o ś r e d n i c t w e m ekspresji symbolicznej) potrafi d o t r z e ć poznaw czo w rejony metafizyczne, t e r t i o - m a g i ą s ł o w a rozjaśnia niejako wizję rzeczywistości. ZIMA 2006 99* I s t o t n y m p r o b l e m e m , jaki n u r t u j e a u t o r a Thema regium, jest pozytywi styczne pytanie o relacje między p r z e d m i o t e m p o z n a n i a (świat) a p o d m i o t e m poznającym (człowiek). Poznajemy rzeczywistość dzięki z m y s ł o m , porząd kujemy ją w umyśle i opisujemy za p o m o c ą języka. N a d kwestią, czy i na ile ludzki język potrafi odzwierciedlić świat obiektywny, łamali sobie głowy najtężsi filozofowie od samej starożytności. W wielu u t w o r a c h p o e t a udziela odpowiedzi na niekorzyść werbalnej o b r ó b k i d a n y c h zmysłowych: siatka p o jęciowa, w jaką p r ó b u j e m y pochwycić c z a s o p r z e s t r z e ń z p e ł n ą jej „ z a w a r t o ścią", jest nazbyt przepuszczalna. „ C u d o w n y c h rzeczy uczy n a s n a t u r a / Liść nie jest w liściu S t r u m i e ń nie w s t r u m i e n i u " (Lafinestra aperta). Pointa s o n e t u m ó w i w p r o s t o nieprzystawalności nazwy do d e s y g n a t u : „Ptacy są lotni w s ł o wie n a m nie z n a n i " . Najostrzejszym atakiem p o e t y na scjentystyczne z ł u d z e n i a e n t u z j a s t ó w filozofii języka jest Traktat metafizyczny, zamykający zbiorek Co to jest drozd. Rymkiewicz b e z p a r d o n o w o parodiuje tutaj słynny Tractatus logico-philosophicus Ludwiga Wittgensteina, czyli dzieło będące u p o r z ą d k o w a n y m z b i o r e m twierdzeń, s t o s o w n i e p o n u m e r o w a n y c h , z w i e ń c z o n e b r z e m i e n n ą konkluzją: „O czym nie m o ż n a mówić, o t y m t r z e b a milczeć". W Rymkiewiczowskiej trawestacji czytamy: 0.1. Drzewo nie jest podmiotem. 0.2. Ani przedmiotem. 0.3. Ani przedmiotem w podmiocie. 0.4. Ani czymś pomiędzy. 0.5. Nie jest korelatem [...] 7.5. Drzewo nie ma nic wspólnego z. 7.6. Nie ma nic wspólnego. 8.1. Ale nie ma także różnicy między drzewem a. 8.2. Na przykład między drzewem a drzewem. 8.3. Na przykład między drzewem a ptakiem jest pewna różnica. Trudno uchwytna. O tym powiem kiedy indziej. 8.4. Ale nie obrasta w ptaki. To wiem na pewno. 9.1. Wybiera siebie spośród siebie. 100* FRONDA 41 9.2. Jest syntezą a priori. 9.3. Zsyntetyzowało samo siebie. Sformułowania w rodzaju „O t y m p o w i e m kiedy indziej" nadają całości wy raźny charakter szyderczy, podważający p r z e ś w i a d c z e n i e filozofa, iż zdania opisujące d a n e b e z p o ś r e d n i e są w i e r n y m o b r a z e m rzeczywistości, d o k ł a d n i e ujmują fakty, s t a n o w i ą w z ó r n a u k o w o ś c i . Z a t e m Traktat metafizyczny o b n a ż a gnoseologiczną n i e m o c filozofii analitycznej, w satyryczny s p o s ó b d e t e r m i nując granice empirystycznego ujęcia świata. Zdawać by się m o g ł o , iż drwiny Mistrza dotyczą wyłącznie tzw. filozo fii naukowej, której u p r a w i a n i e p o s t u l o w a ł n e o p o z y t y w i z m - skoro wiersz W obronie metafizyki mieścił afirmację spekulatywnych m e t o d badawczych. Podkreślała to w s w o i m artykule r ó w n i e ż M a r z e n a Woźniak-Łabieniec (por. Poeta i język, op.cit.), ale w t e d y urbis et orbis n i e znały jeszcze d w ó c h w a ż n y c h t o m i k ó w Profesora, m i a n o w i c i e Znaku niejasnego, baśni półżywej (1999) oraz Zachodu słońca w Milanówku ( 2 0 0 2 ) . Poglądy n a w e t najistotniejsze podlegają p r a w o m ewolucji, dlatego t r z e b a o d n o t o w a ć n o w e akcenty, jakie pojawi ły się w tych książkach. O t ó ż w wierszu Zima w Milanówku (Zachód słońca w Milanówku) rzuca się w oczy frapujący d w u w e r s : Na szafie siedzi kot uczony I czyta „Sein und Zeit" od końca Niewątpliwie dla Carnapa, R e i c h e n b a c h a czy P o p p e r a p i s a n y językiem nie mal poetyckim t r a k t a t Byt i czas M a r t i n a H e i d e g g e r a to dzieło metafizycz ne, więc prawie n i e d o r z e c z n e . Ale przecież Rymkiewicz b r o n i ł metafizyki! Niewykluczone, iż powyższy cytat jest tylko n i e w i n n y m ż a r t e m , p r z y m r u ż e n i e m oka, p o k a z a n i e m języka. C h o ć z drugiej s t r o n y czytanie na w s p a k kultowego dzieła filozoficznego przez zwierzaka - e r u d y t ę z a k r a w a na j a w n ą k p i n ę z w y s i ł k ó w g e n i a l n y c h m e t a f i z y k ó w . Heidegger poświęcił całe dekady życia na zgłębianie człowieczego istnienia, próbując je opisać specjalnie wykoncypowanym językiem i ująć we wszelkich a s p e k t a c h kultu rowych. W t y m kontekście p r z y p o m i n a się p r z e w r o t n e p o w i e d z o n k o W i t o l d a Gombrowicza „Im mądrzej, t y m g ł u p i e j " . Jakby w analogicznym d u c h u sa mokrytycyzmu g a t u n k o w e g o Rymkiewicz w y k r e o w a ł szokującego b o h a t e r a ZIMA 2006 101* swojej poezji, słynnego j u ż „przygłupa i s t n i e n i o w e g o " , k t ó r y niekoniecznie m u s i być postacią z „baśni o śmierci", jak sugeruje Maria J a n i o n w laudacji Śmiertelny nieśmiertelny (vide: „Twórczość" nr 11 [ 6 9 6 ] , XI 2 0 0 3 , s. 7 ) . W e d ł u g m n i e ów przygłup istnieniowy to symboliczne wcielenie człowieka, m e t a f o ryczny s y n o n i m p o d m i o t u poznającego, groteskowy p r o t o t y p filozofa. Jak się okazuje, na złą sprawę, n a w e t najwięksi m ę d r c y mają blade pojęcie o egzy stencji. „Istnienie zawróciło n a m w głowie i w o b e c t e g o n a s z e zdolności umy słowe nie okazały się zbyt i m p o n u j ą c e " - sarkastycznie k o n s t a t u j e Ryszard Przybylski w p o s ł o w i u do Zachodu słońca w Milanówku. C y t o w a n y a u t o r To jest klasycyzm nazywa Mistrza z Milanówka „ p o e t ą metafizyki istnienia", co wydaje się m i a n e m trafnym, chociaż w świetle powyższych r o z w a ż a ń m o ż e budzić obiekcje. Wszak introdukcja p r z y g ł u p a i s t n i e n i o w e g o nie jest d o b r ą rekomendacją dociekań metafizycznych. Ot, kolejny p a r a d o k s w r y n s z t u n k u poety lubującego się w p a r a d o k s a c h . . . 1.3. Poznawczy fenomen poezji Skoro ani p r z y r o d o z n a w s t w o , ani teologia, ani filozofia (tak czy inaczej rozu miana) nie potrafią dostarczyć p o ż ą d a n y c h o d p o w i e d z i na nurtujące n a s od prawieków pytania - m o ż e poezja będzie w s t a n i e to uczynić? C h o ć zbliżyć n a s d o prawdy transcendentalnej? Jak już wcześniej w s p o m n i a ł e m , na p o d s t a w i e takich wierszy jak W obro nie metafizyki, Widomie skryta czy Co to jest drozd (I) m o ż n a „ i m p u t o w a ć " Rymkiewiczowi wiarę w szczególne możliwości p o z n a w c z e m o w y wiązanej, zdolnej do uchwycenia istoty rzeczy w sieć języka a r c h e t y p ó w i symboli (Cassirer). W t y m punkcie Rymkiewiczowskie intuicje m e t a p o e t y c k i e spoty|02* FRONDA 41 kają się z poglądami G a d a m e r a , przypisującymi poezji f e n o m e n a l n e potencje w zakresie poświadczania p r a w d y egzystencji. Taką interpretację p r z e s ł a n e k m o ż n a b y kolokwialnie n a z w a ć j e d n ą s t r o n ą m e d a l u . Począwszy b o w i e m od p a m i ę t n e g o s o n e t u Na różę (Anatomia [1970]) zaczy nają się pojawiać w dorobku Rymkiewicza s y m p t o m a t y c z n e uwagi, świadczące raczej o zwątpieniu poety w nadzwyczajną m o c lirycznych zapisów („Na nic me słowa niech niczemu s ł u ż ą " ) . Pomijając marginalne generalizacje o w y m o w i e „lokalnej" (np. „Nie mają do poezji t a l e n t u Polacy" (O moje chude sosny), należy zwrócić uwagę na oświadczenia samokrytyczne i autoironiczne - pretendujące implicite do zasięgu uniwersalnego. O t o przykłady: „Te moje wiersze nic nie znaczą" (Ogród w Milanówku, poezja brzóz i kotów) czy „Nic po n i m bo to nicpoń bo to jest p o e t a " (Poeta). Rzecz jasna, Rymkiewicz kreuje m o d e l poety nie bez humorystycznego dystansu lub przewrotnej kokieterii, ale osad krytyczny p o zostaje i p o ś r e d n i o determinuje niezbyt „ m o n u m e n t a l n y " wizerunek: Poeta jest nieobecny jest tam gdzie go nie ma Jego wiersze są - głuche! Jego mowa - niema! (Ogród w Milanówku, poeta jest nieobecny) O ile nieobecność p o e t y jest w t y m wierszu ściśle zlokalizowana: „Poeta j e s t nieobecny tu na N o w y m Świecie", o tyle ujawnienie zasadniczej n i e m o c y artysty słowa (wiersze głuche, m o w a n i e m a ) m a wydźwięk ahistorycznego, alokalnego uogólnienia. D o tego d o c h o d z i t ę s k n o t a d o p e ł n e j , dogłębnej, p o n a d c z a s o w e j deskrypcji życia (vel przemijania), k t ó r ą d o m n i e m u j e m y z wiersza Gdybym mógł cię opisać (Moje dzieło pośmiertne). Psujesz się ślepa czaszko powszechny języku Każde słowo gnijące wszelki nasz słowniku Jakkolwiek na to spojrzeć, wyziera z t e g o m o t y w u p o d s t a w o w a b e z r a d n o ś ć poety w o b e c żywiołu heraklitejskiej z m i e n n o ś c i i nietrwałości form wszela kich. Autor Animuli z a p e w n e wierzy, iż poeci dysponują niezwykłą intuicją, zdolną do odkrywania prawdziwej n a t u r y rzeczywistości ( H e n r i Bergson). J e d n a k ucieleśnienie tej h e u r e z y w języku p o e t y c k i m jest s p r a w ą wręcz ZIMA 2006 103* niemożliwą. Ukrywanie niewiedzy przysparza więcej w s t y d u niż o d w a ż n e przyznanie się do w ł a s n y c h braków. Dlatego w u t w o r z e Weźcie te wiersze (Moje dzieło pośmiertne) czytamy: Weźcie te wiersze weźcie z nich co chcecie I niech wam mówią że wy też umrzecie Nad to niewiele moje wiersze wiedzą Pokorne wyznanie jest tutaj de facto p r z y z n a n i e m się a u t o r a do m i n i m a l i z m u gnoseologicznego, jaki m u s i się stać u d z i a ł e m każdego poety, który m a r z y o wiedzy intersubiektywnej i i n t e r k o m u n i k o w a l n e j . Jeszcze j e d n y m s z k o p u ł e m , rzucającym cień na p o z n a w c z y s t a t u s poezji, jest p r o b l e m ujęty w słynnej p r z e s t r o d z e H o m e r a : „Wiele bo k ł a m i ą śpie wacy". Rymkiewicz konkretyzuje o s t r z e ż e n i e : „To jest w a d a p o e t ó w - byt z niebytem mylą" (Kosmiczny walc Johannesa Brahmsa). S p r o w a d z e n i e słabości „śpiewaków" d o ontologicznych p o m y ł e k jest nie tylko w a ż k i m p r z e j a w e m samokrytycyzmu, lecz także u z a s a d n i e n i e m metodycznej rezerwy w o b e c z a p ę d ó w do leksykalnych mutacji, jakie z reguły są p o c h o d n ą rozpalonej wyobraźni poetyckiej. W p r a w d z i e w p r o g r a m o w y c h , teoretycznych szkicach Profesor p o s t u l o wał, by przywrócić w s p ó ł c z e s n e m u poecie u t r a c o n ą r a n g ę maga, ale w prak t y c e nierzadko s y g n a l i z o w a ł s ł a b e s t r o n y i n i e d o s t a t k i „ m a g i c z n y c h predyspozycji" swej konfraterni. N i e bez kozery Stanisław Barańczak utrzy muje, że a u t o r Porwania Europy stworzył s w o i s t ą „metafizykę paradoksalną, o p a r t ą na ciągłych sprzecznościach w e w n ę t r z n y c h " (vide: Świat bez czasu, „Twórczość" nr 1,1 1975, s. 111). 2. Problemy metafizyczne Gros p o e t ó w p o ś r e d n i o lub b e z p o ś r e d n i o u p r a w i a metafizykę, co wynika z samej n a t u r y sztuki poetyckiej - chociaż m o ż n a sobie wyobrazić p r ó b y re alizacji w m o w i e wiązanej rygorów w y s u w a n y c h przez filozofię analityczną. Jarosław Marek Rymkiewicz, jako apologeta dociekań metafizycznych, z im ponującą pasją stale i wciąż podejmuje t e m a t y oficjalnie u z n a n e za p r o b l e m y 104* F R O N D A 41 p o z a n a u k o w e : sens życia, n i e ś m i e r t e l n o ś ć duszy, z m a r t w y c h w s t a n i e ciała etc. Niezależnie od konkluzji w p u n k c i e 1.2. w y p a d a ł o b y teraz d o k o n a ć przeglądu najważniejszych t r o p ó w biegnących w s t r o n ę metafizyki. 2 . 1 . Istnienie (byt) 2 . 1 . 1 . W znaczeniu metafizycznym Nieprzejrzane m r o k i historii kryją m o m e n t , kiedy po raz pierwszy ktoś (Parmenides?) użył słowa „byt" na określenie tego, co istnieje niezależnie od aktów p o s t r z e g a n i a przez jakikolwiek p o d m i o t . Byt, czyli Coś; to, co ist nieje; cokolwiek. W t y m sensie b y t e m m o ż e być p i e r w o t n a materia, m i n e r a ł , roślina, zwierzę, człowiek. M a m y ś w i a d o m o ś ć , intuicję, wyobrażenie świata poza n a s z y m u m y s ł e m , ale j e g o o b i e k t y w n o ś c i n i e potrafimy u d o w o d n i ć . Od czasów George'a Berkeleya (idealizm subiektywny) względnie I m m a n u e l a Kanta (idealizm obiektywny), więc od pierwszej p o ł o w y XVIII wieku, spór o istnienie świata ( R o m a n I n g a r d e n ) pozostaje nierozstrzygnięty. Dlatego Rymkiewicz m a p r a w o nazywać ludzi „ p r z y g ł u p a m i i s t n i e n i o wymi". Nie tylko n i e wiemy, czym są n a p r a w d ę byty p o z a n a m i : „Jeśli ptaki są co nie jest wcale p e w n e " (Co to jest drozd [III]), lecz t a k ż e m a m y dosyć m a r n e pojęcie o w ł a s n y m byciu, istnieniu, egzystencji: „To istnienie - znak niejasny - b a ś ń p ó ł ż y w a " (Ogród w Milanówku, mysz niesiona przez koty). Calderon de la Barca opisywał życie jako sen, u ł u d ę , iluzję - efekt śnienia przez a b s o l u t n y Umysł; dla Rymkiewicza wszelka biocenoza jest czymś na wpół żywym, baśniowym, niejasnym z n a k i e m metafizycznym ( „ Z n a k nieja sny - czy to wieczność daje z n a k i ? " ) . N a w e t najwszechstronniejsza analiza danych doświadczenia, n i e tylko w wymiarze o n t o g e n e t y c z n y m , n i e p o m o ż e w rozwikłaniu kosmicznej zagadki: skąd przychodzimy? k i m jesteśmy? dokąd zmierzamy? (Paul G a u g u i n ) . „Istnienie jest jak koszula - bo ma d r u g ą s t r o n ę " (Tania Gliwienko...), a l b o w i e m „kto u m i e r a t e n n i e wie - co po n i m z o s t a n i e " (Zimowy pogrzeb na cmentarzu w Bolimowie). O t ó ż to - co po n a s zostanie? Rzecz z n a m i e n n a - dla Rymkiewicza istnienie w z n a c z e n i u metafizycz n y m jest f e n o m e n e m m a ł o sympatycznym, m a ł o pociągającym: „ O i s t n i e n i e ! o jakie to brzydkie s t r a s z y d ł o ! " (Ogród w Milanówku, sen zimowy). W k r a c z a m y w metafizykę brzydoty: „Pachnie ścierwo - n i e w y m o w n i e - obrzydliwie" (Ogród w Milanówku, mysz przyniesiona przez koty). Fakt, w i d o k rozkładającego Z I M A 2006 1 05* się ciała m o ż e budzić z a r ó w n o awersję, jak i n a p a w a ć egzystencjalną trwogą. Okazuje się jednak, iż abominację m o g ą w poecie g e n e r o w a ć r ó w n i e ż obrazki zgoła niewinne, codzienne, trywialne: Gawrony - skąd jesteście? Czego tu szukacie? Dlaczego wy nad domem moim w krąg latacie? Brzydkie wasze skrzeczenie piosenka niemiła Istnienie to jest jakaś straszna i zła siła (Ogród w Milanówku, przelot gawronów) Oczywiście, zawsze m o ż n a założyć, że kraczące g a w r o n y są tutaj prognosty kiem rychłej śmierci... Bergsonowska elan vital to zadziwiający d y n a m i z m życiowy, n i e s a m o w i t a siła, ewolucyjna m o c twórcza, z d o l n a do p e r m a n e n t n e g o przezwyciężania oporu, jaki stawia m a t e r i a . U Rymkiewicza - analogicznie, choć bardziej m o n strualnie: „I pleni się istnienie - strasznie dzikie k ł ą c z e " (Ogród w Milanówku, kwitnące lewkonie). A d a m Asnyk ironizował: „Zycie n a d śmiercią przeważa, / Bo taka istnienia kolej". Rymkiewicz osiąga szczyty s a r k a z m u : Co na świecie? Co zawsze Psuło się i psuje A ile popsutego kto to porachuje (Gdybym mógt cię opisać) Na kartach Metafizyki Arystoteles, powtarzając za P l a t o n e m , stwierdzał, że „dzięki [...] dziwieniu się ludzie obecni, jak i pierwsi myśliciele, zaczęli filo zofować". W wierszu Ogród w Milanówku, mysz przyniesiona przez koty napoty k a m y być m o ż e aluzję do uwagi Stagiryty: Baśń półżywa - wychodzimy z niej półżywi To zdziwienie - co się sobie samo dziwi Człowiek w r ó w n y m s t o p n i u m o ż e się dziwić s w e m u istnieniu, jak i nie u c h r o n n e m u jego finałowi. Przygłup i s t n i e n i o w y jest z a t e m zdziwieniem, co 106* FRONDA 41 się s a m o sobie dziwi. A przecież to w ł a ś n i e zadziwienie ś w i a t e m s k ł o n i ł o Gottfrieda W i l h e l m a Leibniza do p o s t a w i e n i a najbardziej metafizycznego pytania: Dlaczego istnieje raczej coś niż nic? 2 . 1 . 2 . W znaczeniu egzystencjalnym Egzystencjalizm, zapoczątkowany przez S o r e n a Kierkegaarda, zrobił osza łamiającą karierę po II wojnie światowej. Szczególną p o p u l a r n o ś ć zyskała jego o d m i a n a laicka, ateistyczna, r e p r e z e n t o w a n a przez J e a n a Paula Sartre'a, Maurice'a Merleau-Ponty'ego czy M a r t i n a Heideggera. P o m i m o jaskrawych różnic (np. między S a r t r e ' e m a H e i d e g g e r e m ) egzystencjaliści z g o d n i e utrzy mują, że właściwym p r z e d m i o t e m filozofii w i n n o być istnienie ludzkie, bycie człowiekiem, czyli egzystencja. Pesymista Sartre s p o s ó b i s t n i e n i a człowieka nazywa „bytem-dla-siebie" (samoświadomość, rozumiejące o d n i e s i e n i e się do siebie samego, przeciw stawianie się urzeczowieniu, reifikacji) oraz twierdzi, że życie jest czymś przypadkowym, a b s u r d a l n y m , „ k r u c h y m " (tysiące sił z e w n ę t r z n y c h , napie rających, zagrażają j e d n o s t k o w e m u i s t n i e n i u ) . Świat jest j e d n y m wielkim b e z s e n s e m : „ A b s u r d e m jest, żeśmy się urodzili, i a b s u r d e m , że u m r z e m y " - pisał a u t o r Mdłości. Agnostyk Heidegger nazywa egzystencję ludzką „ j e s t e s t w e m " , „obec nością" p o ś r ó d rzeczy, zwierząt i innych ludzi, czyli „byciem-w-świecie". Specyficznie ludzka „ o b e c n o ś ć " ma c h a r a k t e r czasowy, skończony, ustawicz nie zmierza ku śmierci („bycie-ku-śmierci"). Perspektywa n i e u c h r o n n e g o końca wywołuje t r w o g ę i d e t e r m i n u j e t r o s k ę o p r z e t r w a n i e , ale o w o nie u s t a n n e baczenie na n i e b e z p i e c z e ń s t w a wyczerpuje siły i człowiek - z d a n i e m Heideggera - zaczyna s a m ciążyć ku śmierci. W poezji Rymkiewicza m o ż e m y znaleźć m n ó s t w o a k c e n t ó w egzystencjal nych i aluzji egzystencjalistycznych, t z n . odwołujących się do k o n k r e t n y c h m o t y w ó w zaczerpniętych niejako z d o r o b k u egzystencjalistów. J e d n e z nich korespondują z p e s y m i z m e m Sartre'a, n p . „O jakie k r ó t k i e życie jaka d ł u ga m ę k a " (Kathleen Ferrier umiera w młodości na raka), czy też z jego filozofią a b s u r d u : „Jeszcze t r o c h ę i byt się o d s ł o n i / Powie ż e ś m y byli tu po n i c " (Ogród w Miłanówku, łato) l u b „Zycie kończy się ariettą bez t e m a t u " (Ogród w Milanówku, arietta). N a w e t w słowach „Bo choć nie m a m nadziei to wiersz Z I M A 2006 107* ma nadzieję/ Bo jest m ó w i ą c ą t r u m n ą z której p r ó c h n o wieje" (Moje dzieło pośmiertne) m o ż n a się dopatrzyć drwiącego zaprzeczenia idei Sartre'a „wycho dzenia poza siebie", w e d l e której człowiek s a m siebie projektuje, określa, tworzy swoją esencję, m o ż e być „czymś więcej". I n n e wiersze nawiązują z ko lei do koncepcji Heideggera, w szczególności do wizji „bycia-ku-śmierci": Z umarłej matki martwo narodzony Drę - idąc na śmierć - księżycowe błony (Kości się pocą) 0 ile dla Stanisława G r o c h o w i a k a życie - z jego c o d z i e n n y m i m o z o ł a m i - było sukcesywnym k r o c z e n i e m ku śmierci, u Rymkiewicza jest o n o w ogóle istnie niem niepełnym, groteskowym ex definitione, jakby człowiek z n a t u r y swej był żywym t r u p e m : „ N a w p ó ł u m a r ł y ale na w p ó ł żywy / Tym życiem żyję co 1 te pokrzywy" (Oto jak robak). Słusznie z a u w a ż a Maria J a n i o n w laudacji na cześć laureata N a g r o d y Nike, że p o e t a czyni swymi braćmi wszelkie żyjące jestestwa, rośliny i zwierzęta: „Jest to w s p ó l b r a t e r s t w o w śmierci: wszystko, co żyje, m u s i u m r z e ć " . Dla Heideggera a u t e n t y c z n e , ludzkie „bycie-w-świecie" jest f e n o m e n e m t r u d n y m d o zrozumienia, zagadkowym, wręcz niepojętym, zmuszającym d o 108* F R O N D A 41 coraz głębszych odkryć esencjalnych. Dla Rymkiewicza r ó w n i e ż n a s z e bycie w świecie stanowi metafizyczną tajemnicę t r u d n ą do zracjonalizowania: Pola łąki i gaje przejrzyste brzeźniaki Twojego bycia tutaj niepojęte znaki [.-] Pola łąki i gaje jasna przestrzeń bycia Otwartość co ku tobie wychodzi z ukrycia (Po/a łąki i gaje) Podobnie jak Heidegger p r ó b o w a ł z r o z u m i e ć byt człowieczy p o p r z e z koegzy stencję (wszak żyjemy w ś r ó d społeczności), tak Rymkiewicz usiłuje przenik nąć „w sens istnienia" n a w e t dzięki s y g n a ł o m ze sfery pozaludzkiej. 2 . 2 . Nicość (Niebyt) Filozoficzne pojęcie nicości jest kategorią k o m p l e m e n t a r n ą do pojęcia bytu nie tylko na gruncie metafizyki, lecz także w egzystencjalizmie. A p o n i e w a ż dla Mistrza z Milanówka wieloznaczne s ł o w o „nicość" (vel „niebyt") zdaje się mieć wyjątkowe, szczególnie w a ż n e znaczenie, wypada o s o b n o rozpatrzyć jego kontekst teoretyczny. 2 . 2 . 1 . Ujęcie ontologiczne Nicość m o ż e być różnie p o j m o w a n a . Na gruncie ontologii nierzadko p o j m u je się ją jako zaprzeczenie poszczególnego bytu, który jest n i e b y t e m w o b e c innych bytów. Niekiedy nicość jest r o z u m i a n a jako p r z e k r e ś l e n i e wszelkiego istnienia, k o m p l e t n a pustka, a b s o l u t n a p r ó ż n i a . Czy j e d n a k dla j e d n o s t k i ludzkiej m o ż e mieć jakieś znaczenie, że z chwilą śmierci stanie się nieby t e m dla innych bytów albo że p o c h ł o n i e ją bezwzględna p u s t k a ? W j e d n y m i d r u g i m przypadku jej indywidualne ciało i n i e p o w t a r z a l n e ego s t a n ą się przeszłością... Począwszy od kapitalnego wiersza La tempesta Rymkiewicz z obsesyjną częstotliwością nicował p o j e m n e s e m a n t y c z n i e s ł ó w k o „ n i c " wraz z jego p o c h o d n y m i : „nicością", „ n i e b y t e m " , „ n i e i s t n i e n i e m " . O t o egzemplifikacja jego możliwości: Z I M A 2006 109* Nic jest twój kij pastuszy i nic są twe wieńce Które wiosna rozdaje pannom i młodzieńcom Nic ten motyl co fruwa wokół dłoni biały Nic dzień każdy a włosy czemu posiwiały Niczemu jak mi służyć O nic ja nie stoję Kto ty jesteś pasterzu Przyjmij to nic moje Nic mi te złote zioła i nic złote deszcze Nic nie było Nic będzie Nic ja w ustach pieszczę [-.] (La tempesta) W r a m a c h gier lingwistycznych, chcąc zwiększyć p o l i s e m i ę tekstu, a u t o r żongluje różnymi pojęciami nicości, stosuje tzw. klisze („O nic ja n i e stoję") i miesza związki frazeologiczne (Mc co jest Czy nic nie ma co by czymś nam było). W p r o w a d z a też w krąg swych z a i n t e r e s o w a ń kolokwialne r o z u m i e n i e nicości - jako marności, bezwartościowości, b r a k u jakiegokolwiek znaczenia (dla kogoś). T e m p u s edax r e r u m - n i e u c h r o n n o ś ć przemijania implikuje n i e tylko zni weczenie egzemplarycznej j e d n o s t k o w o ś c i : „A co ci żyło to ci w nic u m i e r a " (Na ciało moje gdy umiera), lecz dotyka także gatunkowej obecności, t u d z i e ż staje się przyczyną e n t r o p i i wszechświata: „I świat jest na zniszczenie w tę pustkę rzucony" (Ogród w Milanówku, przelot gawronów). Pesymistyczna wersja wariabilizmu nie p o z o s t a w i a miejsca na nadzieję: przyszłością świata b ę d z i e bezkres (Anaksymander). Szczególną formą nicości okazuje się dla p o e t y . . . czarna d z i u r a kosmiczna. Co tam jest? Czarna dziura ale nie ma dziury Dziura co łyka gwiazdę czaszkę krew i chmury [...] Przestrzeń której zabrakło nagle przestrzenności Co za nicość! Czy nicość może być w nicości? (Dla Platona) HO* FRONDA 41 N a t u r a czarnych d z i u r dla k o s m o l o g ó w n a d a l pozostaje zagadką, ale wręcz magiczna siła destrukcyjna tych n i e z b a d a n y c h o b i e k t ó w zdaje się p o s z e r z a ć granice naszej imaginacji. Funkcja pamięci na p o z ó r (!) zatrzymuje w czasie byłe jestestwa, sytuacje, procesy, zdarzenia, akcydensy i atrybuty, ale ś w i a d o m o ś ć ich ontycznej a b s e n cji mąci człowiekowi przyjemność c z e r p a n ą z teraźniejszości: Obecności jaka tutaj twoja władza? Nieobecność nieobecnie się przechadza Nieobecność mówi do nas po imieniu Wszystko znika w okamgnieniu w nieistnieniu (Ogród w Milanówku, w okamgnieniu) Miast silić się na błyskotliwą konkluzję, p o w t ó r z ę za K o h e l e t e m : Vanitas vanitatum et omnia vanitas. 2.2.2. Ujęcie egzystencjalne O s o b n e pojęcie nicości funkcjonuje w filozofii egzystencjalnej, czego sztan darowymi p r z y k ł a d a m i są koncepcje S a r t r e ' a i Heideggera. W e d ł u g S a r t r e ' a „byt-dla-siebie", czyli człowiek, jest k o m p l e m e n t a r n y m z ł o ż e n i e m b y t u i nicości , t z n . jest tym, czym nie jest; tym, co m o ż e i chciałby zrealizować, a czego - jako ideału, do k t ó r e g o dąży - jeszcze n i e m a . Świat i d e a ł u jest nicością, gdyż nie ma możliwości p r z e k s z t a ł c e n i a go w byt. C z ł o w i e k j e s t zawieszony pomiędzy ekstremami: urzeczowieniem i niespełnieniem. Prawdziwe c z ł o w i e c z e ń s t w o (jako p o s t u l a t ) t o . . . nicość, a l b o w i e m o n a jest a t r y b u t e m „bytu-dla-śiebie". ZIMA 2006 1 1 1 * Dla Heideggera jedyną, niewątpliwą, b e z p o ś r e d n i o d a n ą rzeczywistością jest j e d n o s t k o w e , d o c z e s n e istnienie - z jego troską, t r w o g ą i grożącą stale śmiercią. W p o r ó w n a n i u z n i m wszystko i n n e jest tylko fikcją, abstrakcją, w y t w o r e m ludzkiego u m y s ł u (więc: wieczna m a t e r i a , w i e c z n e idee, wieczne wartości, Bóg). Krótkie i przypadkowe, wyczerpujące się j e n o w teraźniej szości ludzkie istnienie jest tutaj wszystkim, p o z a n i m j e s t wyłącznie nicość. Z nicości p o w s t a l i ś m y i p o c h ł o n i e n a s nicość. S a m o życie, jako zdążanie ku śmierci, r ó w n i e ż j e s t p r z e s y c o n e n i c o ś c i ą . „Wędrowiec do nicości idzie leśną d r o g ą " (Ktoś śpiewa pieśń Schuberta). W poezji Rymkiewicza m o ż n a odnaleźć b a r d z o wiele s f o r m u ł o w a ń czy aluzji, k t ó r e kojarzą się z nicością w ujęciu egzystencjalnym, głównie z wersją Heideggerowską. Ś w i a d o m swego n i e u c h r o n n e g o końca przygłup i s t n i e n i o wy po wielekroć przeżywa swoją przyszłą śmierć: Teraz umieram co dzień co godzinę Teraz minąłem teraz znowu minę Teraz w tej chwili teraz i za chwilę Zycie ze śmiercią a dzień z nocą mylę (Wiersz na te stówa ewangelii św. Jana: Choroba ta nie jest na śmierć) Obsesja śmierci, jaką niektórzy przypisują egzystencjalistom, staje się tutaj hiperobsesją, s t a n e m wręcz patologicznym, n i e m a l destrukcyjnym, a na pew no silnie deprymującym. Teraz się rodzę i oddaję ducha I wierzysz temu? Wierzę iście Panie Bo ta choroba jest na zmartwychwstanie Historia Łazarza, której p o e t a poświęcił kilka u t w o r ó w ( n p . Choć ma gry pę, Biedny Łazarzu, Odjęli tedy kamień), implikuje p r o b l e m „śmierci w t ó r e j " . Z jednej strony chodzi o faktyczny koniec z i e m s k i e g o b y t o w a n i a Łazarza, przywróconego do życia - jak p a m i ę t a m y - przez C h r y s t u s a 0 11, 1-44), 112* F R O N D A 41 wszak wskrzeszony musiał kiedyś u m r z e ć „po raz w t ó r y " . Z drugiej s t r o n y motyw t e n koresponduje z e n i g m a t y c z n ą zapowiedzią śmierci definitywnej, ostatecznej, nieodwołalnej, o jakiej zdaje się m ó w i ć J a n o w a Apokalipsa: „To jest śmierć druga - jezioro ognia" (Ap 20, 14). A ty grzechocz a ty skrzekocz A ty chrzęść nam pusta skóro A gdy nie chcesz nam skrzekotać Umrzesz trupie śmiercią wtóra (Na trupa [V]) Dla a u t o r a osobliwą śmiercią w t ó r a jest tutaj „ p r z e k o r n e " milczenie zewłoku. Motywy analogiczne m u s z ą silnie n u r t o w a ć jaźń Rymkiewicza, skoro ze scholastyczną skrupulatnością analizował je w artykule Chustka na twarzy Łazarza („Gazeta Wyborcza", 19-21 IV 2 0 0 3 ) oraz w eseju Przez zwierciadło („Twórczość" nr 7, VII 1993). P o m i m o egzystencjalnej powagi, emanującej z lwiej części wierszy o za gadce śmierci, Mistrz p a r a d o k s u i persyflażu potrafi do tego t e m a t u p o d c h o dzić także z rokokową lekkością, żartobliwie i w e s o ł k o w a t o . Już spod śniegu wystawiły Swoje łebki o! krokusy Mam dwa kroki do mogiły Nicość robi wielkie szusy (Trzy piosenki o nicości) Jak widać, m ł o d o p o l s k a ironia i sardoniczny r e c h o t są nadal skutecznymi trikami, za p o m o c ą których bezsilny „byt-dla-siebie" próbuje oswoić grozę o s t a t n i e g o aktu. W końcu „Śmierć to jest tylko istnieniowy b ł ą d " (Ogród w Milanówku, szósta rano). 2.3. Ogród, czyli kosmos Dwa ostanie zbiorki Rymkiewicza: Znak niejasny, baśń półżywa i Zachód słońca w Milanówku, składają się na wielką metaforę Ogrodu, czyli - poetycki m o d e l Z I M A 2006 f U* kosmosu, wszechświata, U n i v e r s u m . W tym wydaniu k o n k r e t u r a s t a do rangi skonwencjonalizowanego obrazu Całości. Odzwierciedla on wszelkie relacje istotne dla harmonijnego funkcjonowania e l e m e n t ó w kosmicznej struktury. W ogrodzie obowiązuje p r a w o egzystencjalnej równości jestestw: biologicznie zróżnicowane stworzenia (kret, jeż, kot, rdest, sosna etc.) są r ó w n e w o b e c cierpienia, śmierci i Stwórcy. W s p ó l n o t a losów flory, fauny, rodzaju ludzkiego przejawia się także w... paralelnym poszukiwaniu D e u s a absconditusa. Jaki status ontologiczny m o ż e mieć tak o d m a l o w a n y Ogród? 2 . 3 . 1 . Świat jako sen Autor d r a m a t u Zycie jest snem (1971), będącego niejako p o s t s c r i p t u m do La vida es sueńo Calderona, nie m ó g ł b y bezwzględnie z a n e g o w a ć koncepcji solipsystycznej, ujmującej n a s z e życie jako sen Boga na przykład. H i s z p a ń s k i pisarz, ukazując rychłe przemijanie d ó b r doczesnych, podkreślał w s w o i m dziele zadziwiającą trwałość d o b r e g o czynu, s p e ł n i o n e g o zaledwie we śnie. Czy mógł t y m zasugerować Descartesowi h i p o t e z ę o złośliwym d e m o n i e , dostarczającym podmiotowi doznającemu iluzorycznego obrazu świata? „Ten świat się ś n i " - jakby za francuskim myślicielem n a p o m y k a Rymkiewicz w wierszu Co to jest drozd (II) z t o m u o t y m s a m y m tytule. Analogiczną wi zję spotykamy w słowach: „Istnienie n a m się w p ó ł d o m y ś l n i e ś n i " (Ogród w Milanówku, szósta rano). Wizja s t r u m i e n i a świadomości jako d o s k o n a l e spójnej wiązki w r a ż e ń subiektywnych, pochodząca od George'a Berkeleya, wcale nie m u s i być ir racjonalnym w y m y s ł e m . Wiedział o t y m C z e s ł a w Miłosz, kiedy w w i e r s z u Nadzieja pisał: ||4* FRONDA 41 Nadzieja bywa, jeżeli ktoś wierzy, Ze ziemia nie jest snem, lecz żywym ciałem, I że wzrok, dotyk ani słuch nie kłamie. [...] Niektórzy mówią, że nas oko łudzi I że nic nie ma, tylko się wydaje, Ale ci właśnie nie mają nadziei. Autor Świata odwołuje się n o t a b e n e do - w i a r y i n a d z i e i , mając ś w i a d o m o ś ć b r a k u l o g i c z n y c h a r g u m e n t ó w z a realnym i s t n i e n i e m czasoprzestrzeni, k t ó r ą potocznie nazywamy ś w i a t e m p r a w d z i w y m . U d o s k o n a l o n ą i u n o w o c z e ś n i o n ą wersję solipsyzmu Berkeleya p r z e d s t a wił Stanisław Lem w Fantomologii, eseju o możliwościach kreacji w i r t u a l n y c h światów, całkowicie nieodróżnialnych - dla „partycypujących" w nich istot r o z u m n y c h - od tzw. obiektywnej rzeczywistości. W i e l o a s p e k t o w y m o t y w śnienia kosmicznego występuje u Rymkiewicza n p . w u t w o r z e Ogród w Milanówku, sen zimowy, gdzie wszystko pogrążone jest we śnie, gdzie zwierzęta i Bóg śnią siebie nawzajem, gdzie również: Patrzą na nas otwarte wielkie oczy Boga Jest sen - i jeśli wejdziesz - to we śnie jest droga Droga to korelat nadziei, m o ż e symbolizować o g n i w o łączące świat s e n s u a l n y ze sferą t r a n s c e n d e n t n ą , m o ż e wreszcie być zapowiedzią ostatniej podróży, czyli przejścia z „bycia-w-świecie" w zaświaty. S p o d z i e w a n e g o „ p r z e s k o k u " z d o m e n y p o z o r ó w do samej głębi b y t u . . . 2.3.2. Panpsychizm Pomijając różnicujące n i u a n s e , m o ż n a by rzec, iż p a n p s y c h i z m to d o k t r y n a przyjmująca, że wszelka materia, nieożywiona i ożywiona, j e s t n a t u r y psy chicznej, a jej najpełniejszy przejaw s t a n o w i psychika ludzka. Pogląd t e n , począwszy od starożytnych filozofów ( n p . Tales, stoicy) - p o p r z e z filozofów odrodzenia ( n p . B e r n a r d i n o Telesio, G i o r d a n o Bruno) - aż po czasy n a m bliż sze (np. J o h a n n Wolfgang G o e t h e , Friedrich W i l h e l m Schelling, E d u a r d von ZIMA 2006 115* H a r t m a n n ) i w s p ó ł c z e s n e (Teilhard de C h a r d i n ) - m i a ł n i e m a ł o zwolenników. Niektórzy utrzymywali, że d u s z a świata jest w p r a w d z i e ź r ó d ł e m życia r ó ż n e go od materii, ale s p o w o d o w a n e przez n i ą b i o f e n o m e n y występują p o w s z e c h nie - w każdej rzeczy materialnej. Wyraźne ślady p o d o b n e g o światopoglądu znajdujemy w poezji a u t o r a Thema regium, n p . w wielu turpistycznych opisach ciała po śmierci: Jak on łaknie jak on suchy piasek łyka Jak się krztusi jak się ciekłą gliną dławi Jak w nim glina jak w nim piasek szybko znika Jak on gryzie jak on czarną ziemię trawi (Na trupa [III]) Oprócz ostentacyjnych szyderstw p o d a d r e s e m rozkładającego się organi zmu, które a r e b o u r s wiążą się z teorią p a n p s y c h i z m u , ś w i a d e c t w o całkiem serio dają uwagi r z u c a n e jakby m i m o c h o d e m : „ D u c h sosny jest widoczny bo w kwiaty się wciela" (Wiosna w Milanówku). W zbiorku Moje dzieło pośmiertne (1993) Rymkiewicz obdziela e m p a t i ą , w s p ó ł o d c z u w a n i e m wszystkich u m a r ł y c h ludzi, n a t o m i a s t w Zachodzie słoń ca w Milanówku manifestuje poczucie b r a t e r s t w a z d r o b n y m i z w i e r z ę t a m i : „Chodź bury kocie tyś z ludzkiego r o d u " (Ogród w Milanówku, pieśń nocnego wędrowca). D u c h franciszkanizmu jakoby skłania p o e t ę n a w e t do litości dla d o m n i e m a n e g o cierpienia drzew: I czemu brzozy cierpią - tak w milczeniu Jakoby wiedziały o swym nieistnieniu I m p u t o w a n i e s e z o n o w y m i w i e l o l e t n i m r o ś l i n o m n a s t r o j ó w egzystencjalnych m o ż e się wydawać - w granicach z d r o w e g o rozsądku - p u r n o n s e n s e m , ale w synkretycznej poezji Profesora s t a n o w i m o t y w przywoływany z u p o d o b a n i e m i konsekwencją: Jeszcze słychać gdzie umiera brzeźniak bratni Słodki słodki pisk istnienia - już ostatni (Ogród w Milanówku, jeże w polowie sierpnia) 11g» F R O N D A 41 Jeśli p o p r z e s t a n i e m y na płytkiej eksploracji (myślowej) danych doświadcze nia, uzyskamy fałszywy obraz świata z uprzywilejowaną pozycją h o m o sa piens. J e d n a k gdy p o k u s i m y się o intuicyjne sięgnięcie do głębi, do ukrytego m e r i t u m , o d s ł o n i się przed n a m i p a n o r a m a p o d s k ó r n e j , p o n a d g a t u n k o w e j (powszechnej) wrażliwości: Głuchy braciszku pokrzyw zły synku leszczyny Wszyscy tutaj jesteśmy z tej samej głębiny (Ogród w Milanówku, gipsowe krasnale) Analogiczne supozycje wyraża p e w n a n a d e r interesująca myśl Eliasa C a n e t tiego: „Wszyscy przeżywamy to s a m o , n i k t j e d n a k nie m o ż e się o tym dowie dzieć. To jest identyczność tajemnic". 2.3.3. Teoria wiecznego powrotu Antyczni stoicy, rozwijając k o s m o g o n i c z n e koncepcje, głosili, że dzieje świata - po osiągnięciu swego kresu - zaczynają się p o w t a r z a ć wedle n i e z m i e n n y c h praw. Upraszczając sprawę: wszystko już było i p o w t ó r z y się wszystko. Zmodyfikowana idea p o w r o t u światów o d e g r a ł a później znaczącą rolę w p o glądach wczesnochrześcijańskiego teologa Orygenesa. Twierdził on, że tzw. nasz świat niewątpliwie p o p r z e d z i ł o parę innych i kolejne n a s t ą p i ą po nim, ponieważ Bóg nie m o ż e się obejść bez pola do działania. Ciekawa koncepcja „wiecznego n a w r o t u " jest u k o r o n o w a n i e m o n t o l o gii Friedricha Nietzschego. Do niej w ł a ś n i e b e z p o ś r e d n i o nawiązuje J.M. Rymkiewicz. Nietzscheańskie Wielkie Koło Znowu toczy się wesoło (Kocie zaloty. Druga piosenka) Świadczy o tym wiele jawnych o d w o ł a ń do filozofii a u t o r a Also sprach Zarathustra, których d o b i t n y m z w i e ń c z e n i e m jest wiersz Kot uszaty - wieczny powrót tego samego. Czytamy w n i m : „Wszystko wraca jak kiedyś m ó w i ł rot mistrz N i e t z s c h e " („Twórczość" nr 11, XI 2 0 0 3 , s. 6). Z I M A 2006 117* A co takiego głosił ten niemiecki immoralista? Przeciwstawiał się linearnej koncepcji czasu, odrzucał teorię rozwoju historycznego (vel p o s t ę p u ) , zmierzają cego do jakiegoś celu, negował chrześcijański kreacjonizm. Wieczny powrót był dla niego manifestacją niewyczerpanej energii, twórczej siły życia, mającej moż ność ponawiania byłych stanów rzeczy. „Wszystko powraca: wiecznie toczy się koło bytu" - pisał. W p o d o b n y m d u c h u Rymkiewicz konstatuje: „Wszystkiemu ten sam koniec jest ten sam początek" (Róża oddana Danielowi Naborowskiemu). Atoli w Kwitnącym dereniu znajdujemy dodatkowy t r o p - pozornie „niewinną" pointę: Urodzę się na nowo pod innym imieniem Wtedy będę czym zechcę brzozą czy dereniem Mianowicie w o l n o przypuszczać, że p o e t a z ideą „wiecznego n a w r o t u " łączy - dosyć starożytną od s t r o n y teoretycznej - możliwość metempsychozy, ale p u n k t e m najbardziej intrygującym w o s t a t n i m wersie jest wyraźny pierwia stek woluntarystyczny. Wola mocy czy m o c woli? 2.4. Bóstwo Próba ustalenia poglądów religijnych M i s t r z a n a b a z i e j e g o p o e z j i wydaje się z a d a n i e m wręcz niewykonalnym, a to z p o w o d u n i e k o h e r e n t n y c h i n i e k o n s e kwentnych u w a g „teologicznych", rozsianych p o całym d o r o b k u . Ż a r t o b l i w e formuły, aluzje, k o m e n t a r z e splatają się w t r u d n y do zanalizowania „węzeł" myślowy, a sięganie do pozapoetyckich wypowiedzi (choćby do w s p o m n i a n e go już eseju Przez zwierciadło) - niewiele w n o s i do sprawy. F a k t e m jest, że au t o r Człowieka z głową jastrzębia uwielbia kontradyktoryjne sugestie, antytezy, sprzeczności, paradoksy, czyli w s u m i e . . . grę w c h o w a n e g o . „Boga nie m o ż n a Hg* FRONDA 4 1 widzieć i nie m o ż n a nie widzieć Boga". Albo: „Bóg m o ż e wszystko l u b nie m o ż e wszystkiego: jak mu się p o d o b a " . Ecce totus Rymkiewicz! W tej sytuacji trzeba po p r o s t u prześledzić i wychwycić g ł ó w n e odniesie nia teoretyczne, jakie kryją się w p r z e d m i o c i e n a s z e g o z a i n t e r e s o w a n i a . 2.4.1. Pogański kult natury Akcenty składające się na e w e n t u a l n y w i z e r u n e k tzw. p o g a ń s k i e g o kultu natury, o d swoistego a n i m i z m u p o p r a s ł o w i a ń s k i politeizm, rozsiane s ą p o wielu u t w o r a c h Rymkiewicza, od s o n e t u Daphnis w drzewo bobkowe przemienieła się aż po Ariadnę w Knossos („Twórczość nr 1,1 2 0 0 5 , s. 3-4). Oczywiście część z nich to zapożyczone m o t y w y mitologiczne, p r z y p o m i n a n e , odświeża ne, u w s p ó ł c z e ś n i o n e , k t ó r e s a m e w sobie pozostają n e u t r a l n e w o b e c świa topoglądu a u t o r a . J e d n a k ż e t r u d n o byłoby to s a m o rzec o wierszu Centaury (Metafizyka) - z wyraźnym, profetycznym p r z e s ł a n i e m : Wiedz, w mrocznym centrum twej cywilizacji Zbiegłe centaury czekają w gęstwinie; Aż kiedyś wyjdą z lasów izolacji I plemię ludzi, jak centaury, minie. O d w a ż n a zapowiedź jakiejś przyszłej, neobarbarzyńskiej idolatrii nie jest jeszcze w y z n a n i e m wiary, ale z p e w n o ś c i ą p o b u d z a do czujności... Tym bardziej że w kolejnych wierszach zaczynają pojawiać się upiory (por. n p . Schuman), jakby zbyt horrendalnie ingerujące w teraźniejszość (vide: Upiór pojawiający się podczas wykonania sonaty B-dur D 960 [ostatniej]). Do tak doborowej kompanii dochodzą prasłowiańscy bogowie Bronisława Trentowskiego: Jesse, Trygław i Bubo, „idący przez o ł t a r z e " (Ogród w Milanówku, zdziczałe jaśminy), tudzież - jakby osobliwie zrekonstruowany - „Bóg Jałowiec / Dawnych b o g ó w pogrobowiec" (Kot uszaty - wieczny powrót tego samego). W u t w o r z e Do Podkowy Leśnej (Zachód słońca w Milanówku) pojawia się r u d o w ł o s a dziewczyna, czyli Persefona - grecka bogini Podziemia. „To moja narzeczona albo czyjaś ż o n a " - informuje poeta, lekce sobie ważąc interpersonalne relacje. Wprawdzie „Bije od niej śmiertelnie przeraźliwy blask", ale być m o ż e kochliwy t r u b a d u r - jak kiedyś Adonis - zadurzył się w niej i dzieli czas pomiędzy jasność i ciemność? ZIMA 2006 119* Uwiedzeni przez T h a n a t o s a zmarli toczą w świecie Rymkiewicza niesa mowite, p o d z i e m n e , baśniowe, panpsychiczne, a m o m e n t a m i n i e m a l orgiastyczne życie: Będziemy leżeć obok naszych żon Stukać w piszczele w pustą goleń dmuchać Będziemy płodzić aż spłodzimy coś Będziemy śmiać się od ucha do ucha (Na trupa [IV]) Poza bezsilnym s a r k a z m e m jest w tych funeralno-wanitatywnych u t w o r a c h jakaś p r z e w r o t n a kryptoafirmacja organicznej destrukcji, rozkładających się tkanek i trzewi, p o ś m i e r t n e g o r o z p a d u . Afirmacja przesycona d u c h e m pier wotnej kontestacji. Bolesław L e ś m i a n pisał: „Jest t a k a d u m n a w ziemi kość, / Co się sprzeciwi - z m a r t w y c h w s t a n i u ! " . A u t o r L7/icy Mandelsztama, opisując niechęć Łazarza do p o w r o t u do świata żywych, nadaje motywacji w s k r z e s z o nego wydźwięk quasi-hedonistyczny: „Łazarzu wynidź z grobu a j e m u t a m m i ł o " (Odjęli tedy kamień). Tu j u ż nie chodzi o uszczerbek na h o n o r z e j e d n o s t ki wolnej i s a m o ś w i a d o m e j , ale niesprawiedliwie pognębionej przez Pana za stępów; to j u ż r e z u l t a t preferencyjnego p r z y s t o s o w a n i a się: „Szczęśliwa kość i czaszka co się krusząc k r u s z y " . Ot, szczęśliwość - s t a n względny... 2.4.2. Panteizm Z pierwotnym panteizm. kultem Przypisując n a t u r y n i e r z a d k o idzie w parze Bolesławowi Leśmianowi naturalistyczny panteistyczne wyobra żenie Natury, pamiętamy, iż g e n i a l n e m u poecie „Bóg znikał - w b r z o z i e " (Niewiara). N i e k t ó r e uwagi Rymkiewicza r ó w n i e ż m o ż n a by z i n t e r p r e t o w a ć na panteistyczną m o d ł ę , n p . „robak [...] w kościach Pascala p i e ś ń n a b o ż n ą śpiewa" (Co zostało z Pascala), chociaż wydaje się, iż p e ł n i ą o n e funkcję jedynie retoryczno-ekspresyjną. Puszki plastik dwa psie gówna i milczenie Śmieci śmieci - jest w tym jakieś Boże tchnienie 120* F R O N D A 41 Jakieś Boże miłosierdzie - Boże trwanie Coś co jest mi tutaj bliskie niesłychanie (Kosz na śmieci przy stacji kolejki...) Co jest na p e w n o b a r d z o bliskie poecie z Milanówka? Wszelkie indywidua, flora i fauna, chorzy i zmarli, ocean ich cierpień, w ę d r o w a n i e ku nicości. „Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię w s z e l k i e m u s t w o r z e n i u " (Mk 1 6 , 1 5 ) - odczytując literalnie to polecenie, gorliwy naśladowca Nazarejczyka chciał by głosić D o b r ą N o w i n ę również s w o i m „braciom m n i e j s z y m " (por: Przez zwierciadło, Znak, Kraków 2 0 0 3 , p k t 3 0 ) . Skoro w e z w a n i e ewangeliczne okazuje się nierealizowalne, pozostaje w e w n ę t r z n y sprzeciw, kontestacja, szyderstwa i złorzeczenia. 2.4.3. D e i z m Szeroko pojęty d e i z m jest kolejną możliwością teoretyczną, jakiej śladów m o ż n a się doszukać w d o r o b k u p o e t y c k i m Rymkiewicza. Na tę r u d y m e n t a r n ą obecność składają się r ó ż n e (nie)jasne aluzje oraz r z u c a n e jakby m i m o c h o d e m uwagi, nasuwające prodeistyczne asocjacje. „Bóg gdzieś jest ale wielka c h m u r a go zasłania" (Stary kapelusz, plecak, wiatr, nocny wędrowiec). Wskazania owe są na tyle niewyraźne, jakby n i e u m y ś l n e , że przy p o c h o p n y m ich o d b i o rze łatwo zejść na m a n o w c e . O t o n p . w wierszu „ A r i e t t a z i m o w a " (Zachód słońca w Milanówku) p a d a p o z o r n i e trywialne pytanie: „Czy k t o ś widział tutaj Boga - na tym świecie". Z a w i e r a się w n i m implicite następujące pytanie: jeżeli nie „na t y m " , to m o ż e - „ n a t a m t y m " ? W e d ł u g d e i s t ó w Bóg w p r a w d z i e nie ma ontycznie nic w s p ó l n e g o z n a s z ą rzeczywistością, ale jako Absolut przebywa „gdzieś p o z a " . Dlatego w a r t o zwrócić uwagę na poniższy fragment: Kosmos jest jak Vivaldi i nie ma tam Boga [•••] Kosmos jest jak Vivaldi jego ruda głowa Bóg który jest gdzie indziej który gdzieś się chowa (Ogród w Milanówku, koniec listopada) Z I M A 2006 121* Wynika z niego jasno, iż w k o s m o s i e a k u r a t Boga nie m a , chociaż m o ż e być „gdzie indziej". Powraca tedy idea Boga u k r y t e g o . Współczesny typowy racjonalista o d r z u c a deistyczną h i p o t e z ę o Bogu, „który gdzieś się c h o w a " - jako wymysł całkowicie p o z a e m p i r y c z n y (Ludwig W i t t g e n s t e i n : „Granice m e g o języka oznaczają granice m e g o ś w i a t a " ) . Ale p o e t a o skłonnościach do metafizycznych spekulacji zdaje się otwierać furtkę nadziei: Wszystko wchodzi wychodzi przez ogromną bramę Przez bramę brzóz marcinków i gnijących jeży Może tam coś jest jeszcze - coś w co nikt nie wierzy (Ogród w Milanówku, marcinki w połowie października) Może rzeczywiście w d o m u n a s z e g o Ojca jest m i e s z k a ń wiele? 2.4.4. Teizm Najliczniejsze w poezji Mistrza wątki teologiczne związane są z t e i z m e m chrześcijańskim, aczkolwiek nie układają się w konsekwentny, spójny obraz. N i e k t ó r e z nich to motywy n o w o t e s t a m e n t o w e , przywoływane w celach wy raźnie negatywnych: jako p r z e d m i o t mniej lub bardziej żartobliwej negacji. „Bo to Łazarz co w o t w a r t y m grobie leży/ W i m i ę Ojca Syna D u c h a w nic nie wierzy" (Cftoć ma grypę). Albo: „A On nie w s t a n i e choć dzień trzeci m i n i e / C h o ć anioł będzie na k a m i e n i u siadał/ I choć kobiety b ę d ą nieść w o n n o ś c i " (Na Ciało i Krew Pana Naszego Jezusa Chrystusa). I n n e n a t o m i a s t są po p r o s t u poetyckimi p r z e d s t a w i e n i a m i , czy też wersjami p o p u l a r n y c h treści, k t ó r e - w ujęciu a u t o r s k i m - mieszczą się jeszcze w ortodoksyjnym paradygmacie. Klasycznym p r z y k ł a d e m m o ż e być s o n e t Na zmartwychwstanie Pana Naszego Jezusa Chrystusa, ze zbiorku p o d z n a m i e n n y m t y t u ł e m Anatomia: 122* FRONDA 41 Co jest pleśń biatą to ci będzie ślina A co jest ołów to ci w krew popłynie Aż będziesz jako przemieniona glina Aż się przebudzisz aż zanucisz w glinie Aż usłyszymy jak ci z krtani chlusta Jakie bądź słowo w jakie bądź ci usta U t r z y m a n e w tym stylu reinterpretacje odwiecznych t o p o s ó w (a jest ich wię cej) wszelako niepokoją jaskrawymi p r z e r y s o w a n i a m i w ł a ś n i e „ a n a t o m i c z n y m i " , somatycznymi, materialnymi, co niezbyt w s p ó ł g r a z chrześcijańską wizją z m a r t w y c h w s t a n i a Pańskiego. N a t o m i a s t w z u p e ł n i e i n n y m świetle stawiają f u n d a m e n t a l n y cud c h r y s t i a n i z m u quasi-patetyczne strofy w rodzaju: W niebiańskim ciele przed mym Bogiem stanę Jak ludy wszelkie w krew i sen odziane Jak ludy wszelkie z krwi i snu się zbudzę Po to w mej trumnie ja się co dzień trudzę (Biedny tazarzu) Analogicznych przykładów m o ż n a by wyszukać więcej ( n p . wiersze: Powiat, Pamięci B.L., Chciałbym zobaczyć), ale i tak są o n e tylko garstką w d ł u g i m szere gu „podejrzanych" eksperymentów. Najwięcej obrazoburczych, buntowniczych u t w o r ó w zawiera bodajże t o m Moje dzieło pośmiertne, z których na czoło zdecydowanie wysuwa się wiersz Jeżeli to jest forma, przynoszący wstrząsającą relację agonii ślimaka. Poeta, do głębi przejęty tragicznym i „nieważnym" losem biednego stworzonka, nie tylko wa dzi się ze Stwórcą, lecz n a w e t przeklina Jego n i e w z r u s z o n ą obojętność: A jeśli to stwór Boży niech mu Bóg wybaczy Bo skąd ma wiedzieć ślimak po co się ślimaczy [...] Jeżeli to jest forma Duchu bądź przeklęty Ty który się unosisz ponad te odmęty Z I M A 2006 123* O ile Leśmian, z b u l w e r s o w a n y p o g r z e b e m nędzarza, o ś m i e l i ! się na Boga t u p a ć trupięgami, o tyle Rymkiewicz z p o w o d u „nędznej h i s t o r i i " ślimaka w p r o s t o d m a w i a Ojcu N i e b i e s k i e m u a t r y b u t u d o b r a : Zły jest ten Duch Wszechmocny który nas tak męczy [...] Zły jest ten Duch Wszechmocny który żyć nas uczy [...] Zły jest ten Duch Wszechmocny co się nami brzydzi (jeżeli to jest forma) Historia literatury zna liczne przypadki kłócenia się z Bogiem, ale Rymkiewiczowski radykalizm zakrawa tutaj na zuchwałość w stylu rotmistrza Nietzschego... Jeszcze dalej idzie p o e t a w niezwykle zastanawiającym, e n i g m a t y c z n y m hymnie Duchu nicości, gdzie ( s u p o n o w a n y ) p e r s o n a l i z m teocentryczny zostaje jawnie porzucony na rzecz zawoalowanego kultu zła. W tekście znajdujemy szokujące enuncjacje: Duchu nicości, nie opuszczaj mnie, Bądź we mnie jak bywałeś, imię twoje mądrość, [-.] Ty jesteś wielką mocą Bożą, nie ma innej, Żydowski czarnoksiężniku nazywany hestos. Mamy zatem wyraźną aluzję do gnostyckiego systemu Szymona Maga (I wiek n.e.), żydowskiego czarnoksiężnika, który głosił, iż - jako syn Boży - s a m j e s t w i d z i a l n y m H e s t o s e m . Kim jest ów tajemniczy Hestos? W skomplikowanym systemie Szymona Samarytańczyka Hestos (dosłownie Stojący) jest wiecznym Powietrzem, zrodzonym ze związku R o z u m u i Myśli, będącym Ojcem wszystkie go, co ma początek i koniec. Hestos to „ten, który stoi, stał i stać będzie" - wielka, nieograniczona siła, istniejąca jednocześnie jako możliwość i urzeczywistnienie. Duchu nieczysty, do ciebie należą Moja czaszka, mój śluz i moja śledziona. [...] 124* F R O N D A 41 Archaiczny duchu pustki, wężu, Chwalę cię w każdym moim wierszu, ile to już lat. Skoro w ludowym, potocznym, n a g m i n n y m ujęciu d u c h nieczysty - to diabeł, słowa powyższe mieszczą czytelne aluzje, w z m o c n i o n e biblijną symboliką węża. Pamiętajmy, że ofici (sekta gnostycka) r ó w n i e ż czcili węża, który skusił Ewę, by spożyła zakazany owoc, dzięki c z e m u rodzaj ludzki dostąpił p o z n a n i a (gnosis to wiedza o wyższych ś w i a t a c h ) . Duchu nieczysty, nie opuszczaj mnie. Nieś mnie, trzymając za włosy, stopy nad otchłanią. Słowa te przynoszą kolejną, ł a t w ą do rozszyfrowania aluzję, zważywszy, iż sam Mistrz w eseju Przez zwierciadło sugeruje, iż diabeł podczas k u s z e n i a C h r y s t u s a n a p u s t y n i przenosił G o p o n a d k r a i n a m i , trzymając „za j e d e n w ł o s " (pkt 17). Autor kończy swój faustowski h y m n m o d l i t e w n y m a k c e n t e m : Duchu nicości, mów swoim językiem, Jak ja twoim, teraz i na wieki wieków. O t o jak artystyczna fascynacja nicością, o b s e r w o w a n a w twórczości Profesora poprzez kolejne dekady, objawiła światu pogłębione, spekulatywne, konfesyj n e uzasadnienie. 2.4.5. Ateizm Na koniec wypada uwzględnić s t a n o w i s k o ateistyczne, przynajmniej formal nie, chociaż w poezji J a r o s ł a w a M a r k a Rymkiewicza nie brakuje p e w n y c h ZIMA 2006 1 25* bladych sygnałów, zorientowanych jakby i w tę s t r o n ę . A l b o w i e m łatwiej byłoby uwierzyć, że a u t o r h y m n u na cześć D u c h a nicości de facto jest a t e i s t ą niż e p i g o n e m p r z e b r z m i a ł e g o gnostycyzmu (abstrahując od p o p u l a r n e j na Zachodzie nowej gnozy z P r i n c e t o n ) . wędrowiec idzie z kijem jaka długa droga Nie ma niej nikogo nawet nie ma Boga (Ktoś śpiewa pieśń Schuberta) Tak właśnie wyglądają o w e w e r b a l n e zwroty w s t r o n ę a t h e o s . A o t o kolejny sygnał o wyraźnym zabarwieniu światopoglądowym: „Śpiewaj śpiewaj - na wet jeśli nie ma Boga" (Arietta zimowa). Wydaje się, iż użycie słowa „ n a w e t " ma w obydwu przypadkach służyć w z m o c n i e n i u negacji. Chodźcie sosenki - gdy macie życzenie Bóg wytłumaczy nam swe nieistnienie (Ogród w Milanówku, pieśń nocnego wędrowca) Jak m o ż e wytłumaczyć się ze swego nieistnienia ktoś, k t o w ł a ś n i e nie istnie je? Ba, m o ż e ! - jeśli to „Bóg, który nie j e s t " Bazylidesa Syryjczyka. Bóg, k t ó r y t r w a poza czasem i przestrzenią, p o z a możliwością zdefiniowania, n i e o p i s a n y i niewysłowiony („w działaniu jest niczym, w m o c y zaś w s z y s t k i m " ) . Koło się z a m k n ę ł o - wracamy do wczesnochrześcijańskiego gnostycyzmu. 3. Finał Mając w pamięci słynny zakład metafizyczny Blaise'a Pascala, m o ż n a by m n i e m a ć , iż nikt nie zechce ignorować konieczności wyboru m i ę d z y w i a r ą a niewiarą. Ale z p o e t a m i i artystami nigdy nic nie w i a d o m o . Autor Konwencji stwierdza tyleż niefrasobliwie, co autorytatywnie: „Wszystko j e d n o czy się wierzy czy nie w i e r z y " (Ogród w Milanówku, jeże w połowie sierpnia). Przyparty do m u r u przyznaje, iż w kwestiach wiary niczego nie m o ż e m y wiedzieć, gdyż r ó w n i e silne racje przemawiają za wykluczającymi się s t a n o w i s k a m i . Tedy - za p r z y k ł a d e m antycznych sceptyków - z a w i e s z a w y d a w a n i e ja kichkolwiek s ą d ó w (epoche) na t e n t e m a t . Jedyną racjonalną decyzją jest 126* F R O N D A 41 k o n s e k w e n t n e p o w s t r z y m y w a n i e się od f o r m u ł o w a n i a tez ontologicznych i gnoseologicznych. Również agnostycyzm byłby zajęciem k o n k r e t n e j pozycji filozoficznej. Świat jest lub świata nie ma - jest mi wszystko jedno To za trudne pytanie na mą głowę biedną (Ogród w Milanówku. kwietniowy wierszyk dla Edmunda Husseria) Imponująco d ł u g a historia filozofii zachodniej n i e przyniosła n a m defini tywnych rozwiązań najważniejszych p r o b l e m ó w epistemologicznych, o n t o logicznych czy metaetycznych, eo ipso nie zbliżyła n a s do Prawdy, k t ó r ą od tysięcy lat p r a g n i e m y p o z n a ć . Filozofowie wysubtelnili do granic możliwości siatkę pojęciową, wyostrzyli i wypracowali właściwe kryteria p o z n a w c z e , na uczyli się o d r ó ż n i a ć p r o b l e m y n a u k o w e od p s e u d o p r o b l e m ó w czy p y t a ń źle postawionych. Dokonali p o d z i a ł u filozofii na zespół o s o b n y c h dyscyplin, ale - nadal toczą niekończące się, nużące, j a ł o w e spory t e o r e t y c z n e . R e n e s a n s o w i polihistorzy mogli jeszcze wierzyć, że przyszłe generacje d o s t ą p i ą Wiedzy. „Filozofować: znaczy szukać czegoś, czego się n i e z g u b i ł o - i n i e z n a j d o w a ć " - żart G ó m e z a de la Serny d o s k o n a l e oddaje m e r i t u m sprawy. Dziś tylko bezrefleksyjne umysły m o g ą jeszcze się łudzić, że filozoficzne batalie znajdą szczęśliwe zakończenie. J a r o s ł a w M a r e k Rymkiewicz d o s k o n a l e zdaje sobie z tego sprawę, p r z e t o (choć z p r z e k ą s e m ! ) otwarcie przyznaje się do swej indolencji. Albowiem lepiej być wielkim p o e t ą niż k i e p s k i m filozofem. STANISŁAW CHYCZYŃSKI Kalwaria Zebrzydowska, lipiec 2 0 0 5 9.10.2006 JAROSŁAW JAKUBOWSKI Minął dzień. Przed chwilą wyłączyłem telewizor, siedzę w fotelu. Świeci księ życ. Dzień był długi i wypełniony zajęciami. J e s t e m zmęczony. W telewizji p o kazali film o Różewiczu. Autor filmu zapytał poetę, co zrobić, żeby się nie bać. - A p a n się boi? - zapytał Różewicz. - Tak - odpowiedział głos spoza k a d r u . Różewicz uśmiechnął się i powiedział, że jedyną rzeczywistością d a n ą czło wiekowi jest życie: miłość, przyjaźnie, twórczość. Różewicz w t y m filmie czę sto się śmiał. Wesoły, starszy p a n robiący sobie zdjęcia ze spotkanymi w par ku młodymi J a p o n k a m i . Gawędzący. Oprowadzający po swojej bibliotece. Od razu wpadła mi do głowy chytra myśl, żeby wysłać mu swój t o m i k z okazji 85. urodzin. Napisać wiersz pt. Tadeuszowi Różewiczowi na 85. urodziny. Ustawić się w roli ucznia wobec Mistrza. Ogrzać się przy jego blasku. D o s t a ć odpowiedź, a p o t e m ją zacytować na skrzydełku następnej książki. Takie chytre myśli chodziły mi po głowie, ale gdy film się skończył, za m i a s t wcielić je w czyn, przełączyłem na kanał erotyczny. Dziewczyny pra cowały ciężko. U g n i a t a ł y swoje piersi, wyginały ciała w fantastyczne pozy, stękały, syczały i wzdychały, zachęcając do telefonowania i wysyłania e s e m e sów o frapującej treści: D U P C I E . Ciekawe, czy Tadeusz Różewicz ogląda cza s e m kanały erotyczne. Sądząc po jego wierszach, nie jest mu to obce. Kolega opowiadał mi kiedyś, ile m u s i a ł się napocić, żeby zdobyć adres Różewicza. W końcu się u d a ł o . Ma t e n adres. Jakoś nie m i a ł e m śmiałości, żeby o niego poprosić. W jakimś wierszu napisałem, że nie s z u k a m nauczyciela i mistrza, ale to nieprawda. N a p i s a ł e m tak z przekory. Szukam. Nauczyciele i mistrzowie są po to, żeby ich szukać. Może kiedyś u d a mi się zdobyć t e n adres po swojemu. 128* F R O N D A 41 Męczy mnie fragmentaryczność i ograniczoność tych zapisków. Chcę powiedzieć znacznie więcej, niż mówię. Różewicz w tym filmie powiedział, że żałuje, że nie ma o 50 lat mniej, bo właściwie dopiero teraz zabiera się do pracy. Dopiero teraz wie. JAROSŁAW JAKUBOWSKI CZU.K.U. sztuka zbijania i spijania słów Marek C z u k u (ur. 1960) od p o n a d d w u d z i e s t u lat k o n s e k w e n t n i e b u d u j e i wzbogaca własny m o d e l poetyckiej czujności, czyniąc z n i e g o m a r k ę r o z p o znawalną. O s t a t n i m w i d o m y m sygnałem tzw. d o b r e g o o d b i o r u krytycznoli terackiego d o r o b k u p o e t y jest zamieszczenie przez Tadeusza D ą b r o w s k i e g o jego czterech liryków w pracy Poza słowa. Antołogia wierszy 1976-2006 (Gdańsk 2 0 0 6 ) . Przypomnijmy, iż łódzki a u t o r d e b i u t o w a ł t o m e m W naszym azylu (Warszawa 1989), po czym wydał kolejno zbiory: Książę Albański (Łódź 1991), Jak kropla deszczu (Łódź 1998), Ziemia otwarta do połowy (Łódź 2 0 0 0 ) , 130* FRONDA 41 Przechodzimy do historii. 44 wiersze z lat 1998-1999 (Łódź 2 0 0 1 ) , Którego nie napiszę (Łódź 2 0 0 3 ) . W roku bieżącym w serii Biblioteki „ F r o n d y " ukazała się książka najnowsza Ars poetka, będąca p r z e d m i o t e m czytelniczej eksploracji. Marek Czuku nie przychodzi do n a s z d o b r ą nowiną, lecz z l u s t r e m , w k t ó r y m nie m o ż e m y r o z p o z n a ć siebie, świata i języka. P o d m i o t liryczny co chwilę manifestuje swoje n i e z a d o w o l e n i e z m o m e n t u dziejowego, w j a k i m przyszło mu poszukiwać osobistej prawdy. Zatrzaśnięcie w trybach rzeczy wistości społeczno-politycznej, kamuflowany s ł o d k i m c y n i z m e m i p e r s k i m okiem autentyczny ból z p o w o d u u t r a t y Polski M a r z e ń to w i d o c z n e t e m a t y Marka Czuku. Political fiction p r z e s u w a się c z a s e m na plan pierwszy, z m u szając - w y k r e o w a n e g o łódzkiego p. Cogito do samookreślenia, o d r z u c e n i a lub zaakceptowania sytuacji delirycznych. P r z e ł o m wieków i tysiącleci staje się n o ś n i k i e m d e k a d e n t y z m u i frustracji: „Nie mieszczę się w roku 1999 / (skrojono go nie na moją m i a r ę ) " (s. 5). Autor nie u m i e j e d n a k wyprzeć wiadomości napływających z frontów walki o idee liberalno-demokratyczno-kapitalistyczne; gest wyłączenia telewizora, radia czy omijania jak wioski trędowatych półek z gazetami nie leży w n a t u r z e p o d m i o t u . Bohater najpierw m ó w i t o n e m liryki prywatnej: „Teraz myślę o kolacji, / choć mi jeszcze m l e k o nie wystygło. / I wcale nie m a m ochoty p r z e k l i n a ć " (s. 5), by chwilę później przedstawić swoje k o m e n t a r z e o s a d z o n e głęboko w realności geopolitycznej: „Przestałem już / cokolwiek r o z u m i e ć / i kojarzyć ze s o b ą " (s. 6), „ N i e j e s t e m partią, / ani ż a d n ą rzeczą, / k t ó r a jej jest. // N i e m a m głosu / jak dziecko pocięte / przez n i e ś w i a d o m o ś ć " (s. 7). Dlatego nie ufam z a p e w n i e n i u o p o stawie aspołecznej, b r z m i ą c e m u w tekście Wiersz [Nie czytam g a z e t . . . ] . Akcję o b r o n n ą mogłaby przeprowadzić chyba tylko ekspansywna psychika introwertyczna, ale b o h a t e r wciąż tkwi na krawędzi hamletycznej, nie opowia dając się zdecydowanie po żadnej ze stron, tylko czasami zdradza jednego w r o ga-przyjaciela na rzecz drugiego przyjaciela-wroga. Wcześniej takie zawieszenie nazwałbym równowagą, dziś źródłem goryczy, z tym, że człowiek odmawiający udziału zasługuje w tekście Neutralny na m i a n o samotnika czy wręcz ignoranta. O balansie metafizycznym myślał zapewne Karol Maliszewski, przypominając rolę twórców skupionych wokół p i s m a „ R a d a r " w rozwoju liryki lat 80.: W momencie debiutu witano go [Marka Czuku] stwierdzeniami, że ba lansuje na krawędzi, nie popadając w żadną skrajność, łatwo odzyskując ZIMA 2006 )3| równowagę erudyty, pisze bez wspinania się na palce, z lekkością i pew nym wdziękiem, umiejętnie stopniując napięcie. (Karol Maliszewski. IV obronie własnej, w obronie grupy, „FA-art" 1 9 9 8 . nr 1/2) Podmiot liryczny, krytykując s t r u k t u r ę świata polskiego, stał się jej koniecz ną częścią. Nie zmieni tej prawidłowości n a w e t przyśpiewka: „W globalnej wiosce m r ó w k i / m r o w i ą się w mrowisku, / faluje firanka, pieje k o g u t " (s. 15). Bohater jest zmęczonym, z d e t e r m i n o w a n y m o b s e r w a t o r e m p a s a ż u handlowego, b u d y n k ó w z a l u m i n i u m i szkła. W j e d n y m z wierszy zaskakuje n a s t e l e g r a m e m z cywilizacji piekieł ziemskich, p o e m a t e m o próbie scalenia strzępków i doniesień: „ S u p e r m a n . / Grecka sałatka z a m i a s t frytek. / N i e czyszczą w ubikacjach. / Chyba Albańczycy i O r m i a n i e . // Tylko ja to wszyst ko n o t u j ę " (s. 2 4 ) . Rozbrajanie hierarchii zdarzeń, relacji i k o n t e k s t ó w zaczyna p o e t a od języka, czego dowodzi liryk Na każdy temat, w k t ó r y m zostaje sporządzony erzac współczesnej nowomowy. Przykładem językowego zapętlenia są kiero wane przez spółdzielnie mieszkaniowe do lokatorów, troglodytów z blokowisk, kartki z zakazami (Kartki). Ciekawy wydaje się też eksperyment logiczno-matematyczny Średnie dalsze trwanie życia, quasi-ateistyczny sylogizm, odzierający istnienie z mistycznej aury życia wiecznego: „dla osób w wieku 62 lat / wynosi 209 miesięcy" (s. 2 8 ) . Bohater nie obłaskawia epizodów codzienności, bo wszystkie są w zasadzie banalne, przewidywalne, oczywiste: „nie wybieram tak / jak leci bo w i e m / b o w i e m że / nic n a p r a w d ę / się nie wydarzy / chyba ż e " (s. 9). Końcowe „chyba że" tchnie wszak jakąś z ł u d n ą nadzieją raczej dla p o prawy samopoczucia niż z ezoterycznego przekonania. Podobnie odczytuję z utworu OFF zapis: „Nie pytaj więc o pogodę, / rodzaj łączy ani godziny wizyt / (jutro i tak będzie inaczej)" (s. 10), a możliwości „zdawkowych uwag, przypad kowych związków" (s. 14) są ściśle określone (wolność na długość ł a ń c u c h a ) : „Wszystko już przecież było; / obijamy się o ściany" (s. 18), „nic dzisiaj się nie wydarzy / choć na pozór świeci słońce / które jest tylko gazową kulą" (s. 2 9 ) . Myślę, że poeta prowadzi grę z s a m y m sobą, podaje wskazówki, by mylić świadomie tropy; jest to ekscytująca, acz bardzo niebezpieczna schizofrenicz na autozabawa w (s)chowanego: „Człowiek z białą laską / to ty. Nikt na ciebie / nie zwraca uwagi, / bo sam wybrałeś / taki los" (s. 3 4 ) . W swojej wersji m i t u 132* FRONDA 41 o Tezeuszu Marek Czuku z p r e m e dytacją podpala nić mogącą wypro wadzić zbłąkanego b o h a t e r a z labi ryntu s z u m u i niespójnych informa cji. Tytuł zbioru wskazuje na u p a d e k cywilizacji na razie w warstwie słow nej. Kluczowym, jeżeli nie najważ niejszym, fragmentem całej poezji łódzkiego a u t o r a jest obraz człowieka spętanego o d r u c h a m i biologicznymi, zoologiczną koniecznością bytu, ska zanego przez odręczną notatkę w ko dzie genetycznym: „Z m u r u wystaje / wulgarny azbest. // Otacza n a s mięso, bolą / końcówki chromosomów, // za d u ż o m a m y w głowach / serotoniny, // rozkładamy się / na a t o m y słów // (czy bóg wie, / że nic n i e ? ) " (s. 18). Poeta d o p r o w a d z a do s k o m p r o m i t o w a n i a ( m o ż e lepiej rzec: zachwia nia) zdolności lingwistycznych człowieka. Koniec i początek t o m u spinają klamrą dwa r ó ż n e u t w o r y pt. Wiersz; o s t a t n i zamyka zwrotka, analizująca ontologię „ t e k s t u " : „ N a p i s a ł e m m i m o wszystko / t e n wiersz i d o ł ą c z a m go / do partytury szumów, / konstrukcji z b e t o n u , / d r e w n a i cegieł, tej naszej / zielono-niebieskiej u k ł a d a n k i " (s. 5 2 ) . M a r e k Czuku okazuje się p o t o m k i e m Mirona Białoszewskiego jako sprzedawcy kalekich form językowych, zacie ków morfemowych, zbitek liter n i e p o d o b n y c h do żadnych form o c h a r a k t e r z e komunikacji spełnionej. W a r t o p r z y p o m n i e ć w y z n a n i e a u t o r a Obrotów rzeczy, dające pogląd na s t o s u n e k opisu do rzeczywistości: Wiersze moje od paru lat powstają z rzeczywistości, nie z wymysłu, tylko z dziania się. Dążę do tego, żeby to, co pisane, było zapisaniem mówionego. I żeby pisanie nie zjadło mówienia. To, co jest warte z ję zyka mówionego, to się zapisuje. (Miron Białoszewski. Mówienie o pisaniu, w: i d e m . Wiersze. Wybór, redakcja M a r i a n n a Sokołowska. Warszawa 2 0 0 3 , s. 10) J e d n y m ze składników liryzmu Marka Czuku jest właśnie z a p r o s z e n i e do wiersza dźwięków z życia: „ R o z m a w i a m y już od godziny, / co ja m ó w i ę , ZIMA 2006 1 33* życie c a ł e " (s. 4 8 ) , n i e p o r a d nych, n i e s k ł a d n y c h dialogów, z ł a m a n y c h zwrotów, koślawych odpowiedzi, n p . d r u g a część Kamiennych kręgów. „Myślisz, że co, że sobie / nie d a m rady? Spadaj / / n a b a m b u s , ' idź w pierony. / Ładnie to tak? // Oj, p o w i e m m a m i e . / Ze co, że co, ż e . . . " | (s. 15). W Chyba że się myli m a m y skrót formy mownej, n a t u r y każdego definicję „faktu", plotkarskiej czyli auten tycznego k ł a m s t w a : „Każdy m ó w i t o , co mówi, chyba że się / myli o tyle, o ile \ (i słuch nie ten, / i wątroba, i życie i p o d górkę, / i p a n i Wiesia powiedzia ł a ) " (s. 2 1 ) . Sztuka poetycka jawi się jako ciągłe p o d s ł u c h i w a n i e n i e i s t o t n y c h w a r i a n t ó w o d g ł o s ó w życia, dni i nocy pozbawionych semantyki: „Więc to, co mówisz, / nie ma ż a d n e g o z n a c z e n i a " (s. 2 2 ) . W t o m i e jest też liryk Samogłoski, tylko p o z o r n i e pokazujący jąkanie świata w formach dialogu live z e l e m e n t a m i przemocy; w istocie u t w ó r t e n to ostentacyjna parafraza-prowokacja wiersza A r t u r a R i m b a u d a p o d t a k i m sa m y m t y t u ł e m ; przywołajmy z a t e m pierwszy w e r s z t e k s t u francuskiego p o e t y przeklętego (cytuję za: A d a m Ważyk, Abecadło Rimbauda (Lekcja „Samogłosek"), w: idem, Eseje literackie, Warszawa 1982, s. 169), zestawiając go z o d m i a n ą Marka Czuku (podkreślenia m o j e ) : Samogłoski Marka Czuku A czemu masz takie czarne paznokcie? E tam. Były całkiem białe I czerwienią podeszły (bez aluzji). U Zielińskich to się ciągle kłócą. O, jakie mają siniaki. Samogłoski Artura Rimbauda A czarne, E białe, I czerwone, U zielone, O niebieskie: samogłoski. 134* FRONDA 41 Pary samogłoska - barwa u o b u p o e t ó w są j e d n a k o w e , choć M a r e k Czuku dla zmyłki zieleń wyraża nazwiskiem, a niebieskość - o d c i e n i e m skóry. Przypomnijmy, iż zjawisko „słyszenia k o l o r o w e g o " jest o d m i a n ą synestezji: synestezja znaczy dosłownie wymieszanie się różnych wrażeń zmy słowych - czyli bodziec odbierany za pomocą jednego zmysłu (na przykład usłyszenie czegoś) powoduje powstanie bardzo wyraźnego wrażenia w innym kanale zmysłowym (na przykład ujrzenie jakiegoś koloru). (Dr David G a m o ń i Allen D. Bragdon. Co potrafi twój mózg. Warszawa 2 0 0 3 . s . 1 0 1 ) Co ciekawe, j e d n a z najlepiej sprzedających się w ubiegłym i t y m roku płyt hip-hopowych nosi tytuł w ł a ś n i e aeiou (grupa Sistars). Znaki foniczne, potrząsanie b ł a z e ń s k i m d z w o n k i e m p r z e d oczami w i d z ó w d u r n e g o theatrum mundi, to wentyle bezpieczeństwa: „bul, bul, b u l . . . " (s. 6), „Pari-ra p a m - p a m . . . " (s. 12). Ale te śmiechy artykulacyjne, „niegramatyczny finis p o e s i s " (s. 17), są s y n o n i m a m i lęku, b r z m i ą jak spowiedź jedynego nor m a l n e g o pacjenta z a m k n i ę t e g o w d o m u wariatów, co p o t w i e r d z a ł b y wiersz Dostojewski: „Stąd moje rozterki, mój osobisty / d r a m a t naszych czasów, moja alienacja. / Ja od zawsze czekam na swojego i d i o t ę " (s. 13). Nie dziwi więc tytuł: Ars poetka (dom wariatów). Łódzki a u t o r sonduje r ó w n o c z e ś n i e możliwości języka, stymuluje n o w e kształty i zdecydowanie p r z e p r o w a d z a mutacje wyrazów, bywa j a w n i e u r a d o wany ich e k o n o m i ą : Miron Białoszewski i Tymoteusz Karpowicz - tak na dziś wyglądają latarnie poetyckie Marka Czuku. Z o b a c z m y na kilku przykładach, jak zostaje urzeczywistniony projekt lingua. A n a g r a m o w e zabawy i wykorzy stanie spacji wyzwalają czającą się w słowie potencję: „sekta - setka - se tka" (s. 3 1 ) . Skrajnym rozwinięciem teorii „słów n a / w s ł o w a c h " staje się Nie zamil knę. M e t o d a leksykalnych r u c h ó w Browna, odbijania się przedrostków, sylab, morfemów, głosek od siebie owocuje jakością libretta ciętego. Przywołuję fragment, mając świadomość, iż w y r w a n i e m z k o n t e k s t u p o z b a w i a m go w tej chwili wcześniejszych „ d o c z e p i e ń " : „nie z a m i l k n ę na / piszę ciągle / i wyraź / nie będę mó / wił nie na / p r ó ż n o u / r o d z i ł e m się" (s. 3 7 ) . To chyba t o t a l n a atomizacja s t r u k t u r językowych. W wierszu Ars Emalia (a la Miron) M a r e k ZIMA 2006 1 35* Czuku, oddając h o ł d Wielkiemu Mistrzowi Poetyckiej Rozłamywanej Mowy Polskiej, pożyczonymi od niego chwytami w a r s z t a t o w y m i oznajmia ból ist nienia... i n t e r n e t o w y c h wiadomości, e-maili: „ K o m p u t e r o . . . / logicznie / i ślicznie / żeby było / jak d r z e w o / papier na wiersz... / świersz // I żeby było krótkie / nie - o k r u t - n i e " (s. 4 2 ) . Skrytykowaniu ludzkiej n a t u r y p a n a wieszcza służy z kolei zgrabny akrostych: P ieniacz O szotom E rotoman T etryk A mator (s. 31) W małej prozie Uliczka a u t o r fikuśnie żongluje s k r ó t o w c a m i : UB, MSW, UOR KOR. Marek Czuku poddaje ekscentrycznej w gruncie rzeczy (a m o ż e już: słowa) rewizji s a m ą formułę „bycia p o e t ą " . Przeświadczeniu o wieszczej p r o w e n i e n cji liryki przeciwstawia kartkę z usprawiedliwieniem. Ma wyrzuty sumienia, że miast brać udział w wyścigu szczurów o laury w postaci p r e m i i motywacyj nych - traci czas i pieniądze, bo czas to przecież pieniądz, pisząc wiersze albo co gorsza próbując pisać wiersz. Sonet V n a z w a ł b y m t e k s t e m h e r o i k o m i c z n y m o niemożności zbawienia świata przez poezję: wysoka forma (sonet) i b ł a h a treść (czynność lichego t w o r z e n i a ) . Ogniskują się tu p o d d a n e reinterpretacji ironicznej i drwiącej wątki Miłoszowe i Różewiczowskie. Czesław Miłosz pisał naiwnie w wierszu Przedmowa z t o m u Ocalenie (1945): „Czym jest p o ezja, która nie ocala / N a r o d ó w ani ludzi?", a M a r e k C z u k u o b e z w ł a d n i a tę historiozoficzną myśl ż a r t e m m i e s z k a n i o w y m : „Siedzę na łóżku i piszę s o n e t / postulujący zbawienie świata" (s. 11). P o d o b n i e d e m a s k a t o r s k i r u c h zostaje tymże fragmentem wykonany n a d u t w o r e m Tadeusza Różewicza Przyszli żeby zobaczyć poetę ze zbioru Na powierzchni poematu i w środku (1983): „zobaczyli człowieka / siedzącego na krześle / który zakrył t w a r z " . Intertekstualny charakter wielu wierszy każe stawiać Marka Czuku w rzędzie p o s t m o d e r n i s t ó w , ale ja osobiście wolę określenie „buszujący w bi bliotece", poławiacz cytatów m u s i się b o w i e m cechować d u ż y m wyczuciem 135* FRONDA 41 i s m a k i e m , czego nie brakuje ł ó d z k i e m u poecie. Przychodzi mi do głowy p o r ó w n a n i e z dziedziny technicznej: biogaz wydobywający się z sensów, związ ków słów a u t o r p r z e t w a r z a w energię w ł a s n y c h rozwiązań. I jeszcze j e d n o : „W tym miejscu / miał się znaleźć // p e ł e n erudycji w t r ę t , / ale - n i e s t e t y - // książki zostały / w d o m u " (s. 16). ARKADIUSZ FRANIA Marek Czuku. Arspoetica. Biblioteka „Frondy". Warszawa 2 0 0 6 Poetycki Feniks z popiołu słonecznego O twórczości Krzysztofa Jeżewskiego KRZYSZTOF DYBCIAK W ostatniej dekadzie Krzysztof Jeżewski o p u b l i k o w a ł kilka ory ginalnych zbiorów wierszy: Muzyka w 1995 roku, wybór z całej twórczości Znak pojednania w 1997 roku i Popiół słoneczny w 2 0 0 5 . Pisanie o poezji tak w i e l o s t r o n n e j , odważnej estetycznie i filozoficz nie jest z a d a n i e m pociągającym, ale z a r a z e m t r u d n y m . Pociągającym, bo to n a p r a w d ę o d r ę b n a twórczość na tle w s p ó ł c z e s n e j poezji pol skiej i europejskiej, n a t o m i a s t t r u d n y m , gdyż pisali o niej tak wy trawni znawcy literatury i innych sztuk (co w t y m wypadku szcze gólnie w a ż n e ) , jak Ewa Bieńkowska, Konstanty Jeleński, Krzysztof Lipka, Bohdan Pociej, Adam Zagajewski i cała plejada krytyków we Francji; wnikliwe studia poświęcili liry ce Jeżewskiego w ostatnich la tach Beata Nowak i Kazimierz Swiegocki. Jak m o ż n a określić w s p o mnianą osobność i ważność o s t a t n i c h t o m ó w KrzyszFRONDA 41 tofa Jeżewskiego? Na razie użyję metaforycznego określenia - parafrazy jego formuty z wiersza Dialog z mową - mianowicie „ o g r z e w a " on m o w ę poetycką n a d m i e r n i e teraz w Polsce oziębioną i w y s u s z o n ą przez dyskursywną poe zję starych m i s t r z ó w oraz w i e r s z o w a n e r e p o r t a ż e m ł o d y c h o h a r y s t ó w i „bar barzyńców", jak się określali liczni d e b i u t a n c i końca XX wieku. S m u t n a refleksyjność, ś w i a d o m e wygaszenie wyobraźni i n i e m u z y c z n o ś ć , cień śmierci charakteryzowały p ó ź n ą poezję Różewicza, Szymborskiej, n a w e t Herberta; między innymi dzięki tym c e c h o m była to liryka tak przejmująca egzysten cjalnie. N a t o m i a s t p r o g r a m o w y a n t y e s t e t y z m i o d c h u d z e n i e języka liryczne go części m ł o d y c h p o e t ó w - p o d w p ł y w e m anglosaskiej poezji - coraz bar dziej nuży swą m o n o t o n i ą oraz i n t e l e k t u a l n ą jałowością. Krzysztof Jeżewski w p r o w a d z a w o s t a t n i c h t o m a c h swych wierszy więcej energii i światła do na szej liryki. Postarajmy się odpowiedzieć na pytanie: w jaki s p o s ó b to robi? W t o m i e Muzyka prowadził fascynujący dialog ze s z t u k ą dźwięków. Był to podzielony na 64 części zapis istnej eksplozji wizji, o b r a z ó w głębokich w e w n ę t r z n y c h przeżyć i zaskakujących komentarzy, wywołanych k o n t a k t e m z arcydziełami k o m p o z y t o r ó w - od Palestriny do t w ó r c ó w n a s z e g o czasu. Powstało dzieło niezwykłe, jakiego d o t ą d nie było w polskiej (a chyba także europejskiej) liryce, co podkreślali znawcy p r z e d m i o t u . Zacytujmy Krzysztofa Lipkę, który pisał: Nigdy dotąd nie podjęto tak potężnego zadania, nie próbowano języ kiem poezji oddać najbardziej immanentnych, wewnętrznych myśli muzyki. Nigdy też, mówiąc o muzyce, nie szukano tak odrębnej drogi. Konstanty Jeleński p o d o b n i e wypowiedział się już w 1984 roku: „ t o m e m Muzyka zapełnił Jeżewski n i e m a ł ą lukę w nowoczesnej poezji polskiej". Tom muzycznych wierszy naszego p o e t y był również czymś wyjątkowym w skali uniwersalnej; Daniel R o u s s a n g e pisał: dzięki Muzyce Krzysztof Jeżewski znalazł się od razu wśród najciekaw szych poetów końca XX stulecia. Tom ten, który nie ma chyba prece densu w poezji współczesnej, obiera za punkt wyjścia muzykę. Dzięki niej poeta przenosi się w Transcendencję, w niedostępną przestrzeń, w której doznaje oświecenia. ZIMA 2006 1 39* W wypowiedzi francuskiego k o m e n t a t o r a pojawiły się jak najsłuszniej siowa „Transcendencja" i „oświecenie", Jeżewski „ogrzewa" b o w i e m m o w ę poetyc ką ciepłem rzeczywistości sacrum, a więc szeroko r o z u m i a n e g o przeżycia religijnego oraz niosących nadzieję metafizycznych rozważań. A u t o r Popiołu słonecznego przekazuje w wielu tekstach d o ś w i a d c z e n i e iluminacji, przywołu jąc rzeczywiste przeżycie mistyczne, jakiego d o z n a ł 3 lipca 1975 roku w pa ryskim kościele Saint-Etienne du M o n t . Przeżycia na granicy mistyki m o ż n a przekazać językiem symbolicznym, p e ł n y m paradoksów, nawiązującym do wielkiej tradycji religijnej ludzkości, zwłaszcza do chrześcijaństwa. Poeta zdaje się sądzić, że przy o m a w i a n i u spraw ostatecznych d o p u s z c z a l n e jest stosowanie patosu, i nie wstydzi się tego p o d m i o t wielu wierszy. Pojawiają się jednak również śmiałe pomysły, jakiejś kosmicznej ludyczności: Świat to kaprys Boga. On porzucił go jak dziecko zepsutą zabawkę. (Sprzed Apokalipsy. 1 9 9 2 ) W poezji Jeżewskiego zwraca uwagę rozbudowana semantyka motywiki świetlnej: Bóg bywa porównywany do odwiecznego Światła, człowiek jest „dzieckiem światła", iskrą lub „gwiazdą spadłą", celem ludzkiego działania, a m o ż e też celem całego bytu, jest p o w r ó t do światła itp. Motywy świetlne są dogodnymi nośnikami przeświadczeń o h a r m o n i i świata, o ostatecznej sensowności natury i historii, m i m o dostrzeganych i opisywanych negatywów istnienia i m r o k ó w procesu dziejowego. Ten metafizyczny o p t y m i z m działa także ożywczo na tle pesymistycznej literatury nowoczesnej oraz negującej p o trzebę i p r a w o m o c n o ś ć nadrzędnego sensu postmodernistycznej. Odczytujemy z licznych tekstów przekonanie p o d m i o t u twórczego o potrzebie analogii, wspóldźwięczności między ł a d e m stworzonego Bytu a porządkiem artystycznej kreacji. U Krzysztofa Jeżewskiego ta analogia przypomina p o d o b n e przekona nia XX-wiecznych neoklasyków, zwłaszcza naszych młodych r e p r e z e n t a n t ó w chrześcijańskiego klasycyzmu (Wencel, Koehler), u a u t o r a Popiołu słonecznego ta zasada filozofii sztuki jest chyba bardziej przekonująca, gdyż wspiera ją bogate doświadczenie życiowe, wiedza o wielu literaturach i cywilizacjach. Trzeba też zauważyć, iż w najnowszym t o m i e znajdujemy więcej t e k s t ó w poetyckich o historii XX-wiecznej: wojnie światowej, epoce totalitaryzmów, 140* F R O N D A 41 o Jesieni N a r o d ó w 1989 roku. Czytamy m.in. d o b r e wiersze o P i ł s u d s k i m , co nie dziwi u a u t o r a niezwykłej antologii poświęconej w i e l k i e m u przywód cy W blasku legendy, Kronika poetycka życia Józefa Piłsudskiego, Paryż 1988 (za m a ł o znana, a świetnie opracowana, 600-stronicowa książka p o w i n n a zostać teraz w z n o w i o n a ) . Szczególnie c e n n e jest w Popiele słonecznym p r z e n i k a n i e się metafizyki i dziejowości, w epoce napierającego n i h i l i z m u p o e t a b r o n i wartości i rehabilituje kategorię t r a g i z m u . C z a s e m w p a d a Jeżewski w zbyt podniosły ton, nie unika p a t o s u , o p e r o w a n i a uroczystym s ł o w n i c t w e m , nie kiedy wysoki styl n i e d o p a s o w a n y bywa do p r z e d m i o t u (tak się dzieje m o i m z d a n i e m w Odzie do kota). Ale na ogół wychodzi zwycięsko z konfrontacji z wielkimi p r o b l e m a m i dzięki s t o s o w a n i u paradoksów, r o z b u d o w a n y c h paralelizmów (często k o n t r a s t o w y c h ) . Ten „ k o m p o z y t o r pracujący w tkance wiersza", jak napisała Ewa Bieńkowska, potrafi zapisywać w e w n ę t r z n e stany iluminacji. Krzysztof Jeżewski, przeciwstawiając się p o t ę ż n y m n u r t o m współczesnej laickiej kultury, m u s i wysoko stawiać cnoty rycerskie, zwłaszcza odwagę. Ale o d m i e n n i e niż H e r b e r t częściej pisze o p o t r z e b i e walki ze sobą, s w oimi słabościami niż z m a g a ń z i n n y m i lub z e w n ę t r z n y m l osem. O t o fragment jed nego z piękniejszych wierszy, jakie o s t a t n i o czytałem: Wiedz, że Bóg jest jeden, niewidzialny i daleki. Zaufaj mu a będzie widzialny i bliski. [...] Zawierz odwadze, Będzie ci jej trzeba w zmaganiach z najwięk szym z przeciwników - którym jesteś sam. [...] Hoduj w sobie pokorę, to drzewo daje dużo cienia. Zbieraj tylko świetliste żniwo - przyjaźni. Nie lękaj się cierpienia, to dłuto, którym dobywa nam kształt Wielki Rzeźbiarz. fl/ademecum dla mego syna. 1 9 8 6 ) Nasz metafizyk dostrzega również przełomowe wydarzenia historyczne z zakresu techniki, n p . fotografia amerykańskiej sondy kosmicznej Wiking przekazała ludziom znajdującą się „na pustyni Marsa zdumiewającą b u d o w l ę w kształcie tragicznej maski greckiej zapatrzonej w k o s m o s " . Zainspirowało go to zdjęcie do napisania wiersza Twarz na Marsie, który tak zakończył: „A więc Z I M A 2006 141* oni także// roztrwonili dar// życia// i świecą teraz// szkieletami rzek// popio łami ogrodów// oni także". Krzysztof Jeżewski poszerza również zakres geografii literackiej naszego piśmiennictwa. Wydawało się, iż po p o n a d pół wieku istnienia emigracyjnej literatury nic nie będzie m o ż n a dodać do u t w o r ó w naszych pisarzy t w o rzących na kilku k o n t y n e n t a c h , do wierszy Miłosza o z a c h o d n i c h Stanach Zjednoczonych, Wierzyńskiego o w s c h o d n i m wybrzeżu Brazylii i USA, do prozy G omb rowicz a na t e m a t y argentyńskie, a Chciuka - australijskie czy tekstów licznych z e s ł a ń c ó w i łagierników o Syberii oraz Azji C e n t r a l n e j . A jednak u d a ł o się rozszerzenie przestrzeni przedstawionej w polskiej litera turze, napisał b o w i e m kilka pięknych wierszy o Filipinach, ojczyźnie swojej żony Mayi. Przytoczmy jeden z o p i s ó w kraju z a m i e s z k a n e g o przez jedyny katolicki n a r ó d Azji: Korony podobłoczne, konary - wiązania niebios, Krwiobieg pni i gałęzi, przepych listowia, Zza skrzydeł, pióropuszy, wachlarzy, baldachimów, Zewsząd patrzy na nas nieustanne Oko. [...] Ludzie-drzewa, ludzie-gazele ludzie-motyle ludzie-kwiaty ( M a h a r l i k a [Filipiny], Cebu City 1 9 7 9 ) Utwory Krzysztofa Jeżewskiego o uniwersalnych zagadnieniach i apelujące do archetypicznych przeżyć zaczynają być w o s t a t n i c h kilkunastu latach prze kładane na i n n e języki. To akt sprawiedliwości i tylko częściowa z a p ł a t a za jego wspaniałą działalność t ł u m a c z a . Przekłada z języków r o m a ń s k i c h oraz dzieła polskiej literatury na francuski, duży sukces odniosły jego przekłady Norwida, Baczyńskiego, Gombrowicza, Kuśniewicza, J a n a Pawła II. N i e tylko jako t ł u m a c z stara się Jeżewski popularyzować l i t e r a t u r ę polską na Zachodzie; publikuje także artykuły i eseje w czasopismach kulturalnych, naukowych, religijnych, jest p r e z e s e m paryskiego Towarzystwa Przyjaciół Norwida. Działa jako t ł u m a c z w o s a m o t n i e n i u , p o z a p a ń s t w o w y m i instytu cjami promującymi kulturę, nie miał wsparcia wpływowych koterii literac142* FRONDA 41 kich, tak więc jego zasługi translatorskie są m a ł o zna ne w Polsce. Taki to już los niezależnych t w ó r c ó w i wszyst kich d u m n y c h indywidualistów. Sytuując Krzysztofa w kontekście większych wych, t r z e b a stwierdzić, Jeżewskiego zjawisk d u c h o że należy on do t w ó r c ó w p r z e ł o m u stuleci dążących do p r z e m i a n y kultury w dobie p o n o w o czesnej. Po lingwistycznych, antyestetycz- nych czy wręcz nihilistycznych rewolucjach XX wieku proponuje kontrrewolucję meta fizycznej nadziei i piękna. Realizując to a m b i t n e zadanie, czerpie siły z muzyki i sacrum, ogrzewając i rozświetlając współczesną lirykę intuicją, głębią d u c h o w y c h przeżyć, r o z ż a r z e n i e m wyobraźni. KRZYSZTOF DYBCIAK Krzysztof Jeżewski, Muzyka, wyd. TIKKUN, Warszawa 1995 Krzysztof Jeżewski, Znak pojednania, wyd. W drodze, Poznań 1997 Krzysztof Jeżewski, Popiół słoneczny, wyd. Nowy Świat, Warszawa 2005 Wojna: prosta rzecz TOMASZ MISIEWICZ Warunek to opowieść o h o n o r z e . Jej akcja toczy się w trakcie k a m p a n i i m o skiewskiej 1812 roku. B o h a t e r a m i książki są żołnierze, dla których w y p r a w a ta jest j e d n ą z kolejnych na w o j e n n y m szlaku, m i e r z o n y m n i e p r z e r w a n y m i triumfami N a p o l e o n a Bonapartego i jego Wielkiej Armii. Starzy wiarusi: S e m e n H o s z o w s k i i Andrzej R a n g u ł t w c h o d z ą ze s o b ą w konflikt, a rzeczy wistym p o d ł o ż e m tej rywalizacji zdaje się chęć z d o m i n o w a n i a przeciwnika, który s t a n o w i urojoną groźbę przejęcia p a l m y p i e r w s z e ń s t w a w oficerskim korpusie. Zblazowani kolejnymi e t a p a m i wojennych peregrynacji, codzien144* FRONDA 41 n y m z m a g a n i e m z żołnierską niedolą oraz n o t o r y c z n ą koniecznością u d o w a d niania swoich m ę s k i c h przewag, zwierają się szwoleżerowie w m o r d e r c z y m starciu, które zaprowadzi ich w takie rejony, jakich sobie nie u ś w i a d a m i a l i . H o n o r w tej rozgrywce jest zasadniczym e l e m e n t e m opowieści. Rylski buduje n a ń konstrukcję swojej historii, k t ó r a dzieje się w b r e w logice, w zgodzie zaś z wiarą, która nakazuje p o s t ę p o w a n i e w e d ł u g d a n e g o słowa. H o n o r wyznacza zachowania irracjonalne, n i e z g o d n e z i n t e r e s e m postaci książki, ich wygodą i k o n f o r m i z m e m . Cóż b o w i e m stymuluje poczynania XIX-wiecznych wataż ków? Oprócz wartości n a d r z ę d n y c h , jak los ojczyzny (o k t ó r y m w Warunku niewiele), t o w ł a ś n i e h o n o r p c h a żołnierzy k u zatraceniu, w b r e w r o z u m o w i i korzyściom. Bohaterowie Warunku, m i a s t wieść życie z g o d n e z w o j e n n ą logiką, szukają okazji, by u d o w o d n i ć sobie i i n n y m , że przekraczanie granic racjonalizmu to konieczność. D o t r z y m y w a n i e zaś raz d a n e g o przyrzeczenia, to W A R U N E K trwania. C h o ć t r w a n i e s a m o w sobie nie s t a n o w i dla nich wartości n a d r z ę d n e j . Warunek to fresk historyczny. Tym cenniejszy w dobie literackiej mielizny, że poprzez w y s m a k o w a n ą formę p o r t r e t u j e d a w n o p r z e b r z m i a ł e sprawy, a także w s p o s ó b odkrywczy o d w z o r o w u j e d u c h a epoki. Rylski s t a r a n n i e u n i ka pułapek, jakie zastawiają n a ń konwencja i s c h e m a t . Bowiem Warunek nie rości sobie p r a w do powieści łotrzykowskiej, r o m a n s u czy epopei. Historia, która dokonuje się na kartach książki, to m i s t e r n i e u t k a n a intryga tyleż nie p r a w d o p o d o b n a , co fascynująca. Również, a m o ż e p r z e d e wszystkim, p o p r z e z język czasów. Sprawność literackiej formuły tuszuje n a w e t n i e p o d o b i e ń s t w a akcji, umacniając je m i m o woli. Warunek to ś w i a d o m y zabieg wyjścia poza konwencję literacką. E u s t a c h y Rylski wie, iż nic tak nie spłaszcza prozatorskiej m a t e r i i jak gładki i przewi dywalny jej tok. Dlatego też u n i k a „ d o m y k a n i a " kluczowych w ą t k ó w w t e n sposób, by wszystkie tryby powieści logicznie się uzupełniały. N i e aspiruje więc Warunek do roli dzieła z w i e ń c z o n e g o zgrabnym m o r a ł e m . I m i m o że b o h a t e r o w i e Rylskiego często zastrzegają, iż „wojna to rzecz p r o s t a " , świat opisany w powieści wymyka się poza u n i w e r s a l n e treści. M o ż n a wręcz od nieść wrażenie celowej gry autorskiej naigrawania się z w a r s z t a t o w e g o kon w e n a n s u . Dałoby się ów s t a n opisać w s p o s ó b następujący: Rylski „szarżuje" tam, gdzie k t o inny skusiłby się na m a r s z w y t a r t ą koleiną ku rozwiązaniu najlogiczniejszemu ze względów narracyjnych. P r z y k ł a d ó w m o ż n a przytoZIMA 2006 1 45* czyć kilka. Niewielu t w ó r c ó w pozwoliłoby sobie na s p o s t p o n o w a n i e żeń skich p o w a b ó w niewiasty, która stanie się dla j e d n e g o z b o h a t e r ó w książki finalnym przeznaczeniem. Z a p e w n e dlatego, iż t e n k a r k o ł o m n y zabieg stoi w poprzek dobrze pojętego s c h e m a t u , w e d l e k t ó r e g o literacki d e s e r w i n i e n osładzać z m o z o ł e m s t r a w i o n e d a n i e g ł ó w n e . A tak w ł a ś n i e uczynił Rylski, kreśląc daleką od ideału p o s t a ć Anny, która ukoi żołnierskie s m u t k i S e m e n a Hoszowskiego. Inny przykład: kiedy Rylski już precyzuje pole konfliktu zaist niałe pomiędzy d w i e m a kluczowymi p o s t a c i a m i powieści, aż się prosi, by z tej wiedzy uczynić użytek i na jej kanwie z b u d o w a ć logiczny ciąg dalszy. Skoro p r z e d m i o t e m sporu, a przynajmniej p r e t e k s t e m do rozpalenia rywalizacji dwóch oficerów, jest ich s t o s u n e k do N a p o l e o n a , u z a s a d n i o n e byłoby pociąg nięcie i rozwinięcie tego wątku. Ba, dla wielu pisarzy i m p u l s taki s t a n o w i ć by mógł z a p e w n e przyczynek do rozważań: Bonaparte a sprawa polska. N i e u Rylskiego jednak, gdyż konflikt oficerski pozostaje w e d l e a u t o r a nic nie zna czącym epizodem, nad k t ó r y m ś m i a ł o należy przejść do porządku d z i e n n e g o . Dorabianie zaś ideologii nie leży w n a t u r z e d u c h a powieści, dlatego Rylski w k ł a d a w usta swoich b o h a t e r ó w w y m o w n i e brzmiącą p r a w d ę . „Gdyby m i a ł o chodzić tylko o Polskę, t o b y m się tak nie u p i e r a ł " - to z n a m i e n n a deklaracja j e d n e g o z p o d k o m e n d n y c h R a n g u ł t a (s. 2 1 0 ) . Jest więc dla s z w o l e ż e r ó w na poleońskich awizowany na w s t ę p i e h o n o r wartością zgoła nie patriotyczną. Czyż „martyrologicznie" z o r i e n t o w a n a literatura przewiduje, jak u Rylskiego, l u p wojenny, dzięki k t ó r e m u m o ż n a po cesarskich wojnach osiąść w Paryżu, kapitalik złożyć w którymś domu bankierskim i utrzymywać się ze stosownej renty. Czas wolny poświęcić arytmetyce, chodzić na wykłady Fouriera, a przed nimi za glądać do jednej z niewielkich kawiarń (s. 73)? Ukazanie p o d o b n e g o w y m i a r u ludzkiej egzystencji w czasie wojennej zawie ruchy wyróżnia prozę E u s t a c h e g o Rylskiego, uwalniając ją od balastu nadętej tromtadracji. Autor Warunku nie raz zresztą zgubi „ t r o p " , posługując się z a s ł o n ą dymną, za k t ó r ą majaczą n i e d o p o w i e d z e n i a i domysły. Wszystko po t o , by zaoferować czytelnikowi możliwie największy obszar interpretacyjny. J u ż s a m tytuł powieści nabiera w trakcie rozwoju w y p a d k ó w tylu n o w y c h znaczeń, że 146* F R O N D A 41 t r u d n o zaiste rozstrzygnąć, które z nich jest k l u c z e m w z r o z u m i e n i u p o s t a w Hoszowskiego i Rangulta. „Wojna to wyrwa. Szuka się tego, co by ją u z u p e ł n i ł o " (s. 133) - przekonuje t e n o s t a t n i . E u s t a c h y Rylski próbuje u d o w o d n i ć , iż właśnie dzieje oficerów n a p o l e o ń s k i c h to u z u p e ł n i e n i e dla k o t u r n o w e j historii, jaką znamy. Historii, od której chcielibyśmy o d e t c h n ą ć . TOMASZ MISIEWICZ Eustachy Rylski, Warunek. Świat Książki. Warszawa 2 0 0 6 Cień Wielkiego Językoznawcy TOMASZ MISIEWICZ Tytuł jest mylący Rzecz nie traktuje o Stalinie. A j u ż na p e w n o n i e wyłącznie. To opowieść o życiu w cieniu wydarzeń, k t ó r e z d o m i n o w a ł y epokę wojen i ła grów. W i k t o r Jerofiejew - rosyjski prozaik, eseista, badacz literatury - opisuje historię ze swojej szczególnie uprzywilejowanej pozycji. O n , syn sowieckiego dyplomaty, a o s t a t e c z n i e dysydent pisze o własnej r o d z i n i e i sobie jak o lu dziach naznaczonych przez k o m u n i z m . Powieść Jerofiejewa n i e jest wszelako relacją o zbrodniach, p r z e ś l a d o w a n i a c h i t e r r o r z e . To o s o b i s t e w s p o m n i e n i a , niekiedy całkiem ś m i a ł e obyczajowo, pochodzące s p o d p i ó r a człowieka z kręgów radzieckiego e s t a b l i s h m e n t u . Ojciec Jerofiejewa przez d ł u g i e lata pozostawał w służbie dyplomatycznej stalinowskiego r e ż i m u . Ów a m b a s a d o r przepędził całe lata na styku różnych wrażych s y s t e m ó w politycznych, dając synowi (niejako ex p o s t ) a s u m p t do późniejszych r o z w a ż a ń n a d rolą wielkiej J4g* F R O N D A 41 polityki w ogóle, a jej w p ł y w e m na losy ludzi b e z p o ś r e d n i o w nią zaangażo wanych p r z e d e wszystkim. Dobry Stalin jest więc pozycją o tyle wyjątkową, że zdaje się burzyć m i t p a ń s t w a totalnego. Związek Radziecki w ujęciu Jerofiejewa to nie m o n o l i t ideologiczny, lecz p a ń s t w o , k t ó r e co p r a w d a pozostaje w g r u n t o w n e j opozycji wobec „świata wolnych", lecz również takie, gdzie kiełkują niezależne prądy intelektualne. Fakt „ t r w a n i a " a u t o r a książki w newralgicznym miejscu usy t u o w a n y m na granicy między d e m o k r a t y c z n y m Z a c h o d e m a elitą w ł a d z y ko munistycznej sprawia, iż obraz p r z e d s t a w i o n y we w s p o m n i e n i a c h daleki bę dzie od przewidywalnego. Powieść p e ł n a jest o p i s ó w zdarzeń i p o s t a w ludzi wessanych w tryby ideologii: polityków, pisarzy, muzyków, malarzy, aktorów. Roi się tu od a n e g d o t będących u d z i a ł e m o s ó b z c z o ł ó w e k gazetowych szpalt, mających to nieszczęście, iż uwierzyli w m i r a ż e k o m u n i z m u . Książka Jerofiejewa to j e d n o c z e ś n i e historia jego dojrzewania i k o n t e stacji. O t o syn sowieckiego dygnitarza, mając możliwość w y g o d n e g o życia dającego niebagatelne profity, p o s t a n a w i a z a k w e s t i o n o w a ć wybory rodziców poprzez działania n o n k o n f o r m i s t y c z n e . [...] moja ocena dysputy Mołotow-Erenburg była niemerytoryczna, ale buntownicza. Ojciec i syn później powtarzali to samo zdanie skonster nowanego ojca: - Pisarz śmiał sprzeciwić się drugiej osobie w państwie! Jeden powtarzał je z wyraźnym rozdrażnieniem, drugi - ze skrywanym zachwytem. Ten epizod był dla mnie wezwaniem do oporu (s. 92) - w s p o m i n a Jerofiejew zdarzenie, k t ó r e być m o ż e jego s a m e g o p c h n ę ł o na drogę b u n t u . Ojciec oczywiście nie wychował mnie na dysydenta, coś takiego nie przyśniłoby mu się w najkoszmarniejszym śnie, ale pokazał świat - i to wystarczyło (s. 240) - d o d a w i n n y m miejscu autor. Ta deklaracja wyda się paradoksalnie kluczowa dla z r o z u m i e n i a idei p a ń s t w a totalnego, mogącego istnieć tylko w w a r u n k a c h ścisłej izolacji od świata prawdy i d o b r o b y t u . ZIMA 2006 149* Powieść Jerofiejewa nie jest j e d n a k pozycją rozliczeniową w sensie fron talnej negacji p o s t a w obywateli zaangażowanych w b u d o w ę raju na ziemi p o d p a t r o n a t e m radzieckim. Najlepiej widać to na przykładzie swoistego dyskur su, jaki zaocznie prowadzi a u t o r ze s w o i m ojcem ( n o t a b e n e t ł u m a c z e m dzieł Stalina na język francuski), raz kwestionując, i n n y m r a z e m rehabilitując jego (ojca) wybory polityczne. W y m o w n y jest choćby fakt, że po z a a n g a ż o w a n i u się Wiktora w niezależne wobec władzy sowieckiej przedsięwzięcia literackie Jerofiejew senior został o d s u n i ę t y od funkcji oraz przywilejów we w ł a d z a c h ZSRS. To on j e d n a k u g r u n t o w a ł w synu trafność jego decyzji skazujących de facto całą rodzinę na publiczny niebyt. G o t o w o ś ć wstąpienia na d r o g ę o p o r u przeciw systemowi t ł u m a c z y Jerofiejew także w inny s p o s ó b : Wszystko było tak ohydne, tak podłe, że nie pozostało nam nic innego, jak zachować się „bohatersko", (s. 258) Książka Jerofiejewa nie ogranicza się do o p o w i e d z e n i a sagi r o d z i n n e j . A u t o r próbuje wyjaśnić f e n o m e n Stalina jako czynnika d e t e r m i n u j ą c e g o życie poko leń. Jerofiejew nie pozostawia z ł u d z e ń : Stalina nie trzeba rehabilitować. Rosyjska dusza ze swej natury jest stalinowska. Im głębiej w przeszłość odchodzą ofiary Stalina, tym sil niejszy i jaśniejszy staje się Stalin, (s. 192) Proste? Jeśli więc doszukiwać się s ą d ó w obrazoburczych, łatwiej znaleźć je w miejscach, które Jerofiejew poświęca charakterystyce, przykładowo, kole gów po piórze. Do grona rosyjskich pisarzy najlepiej wystartować z pozycji prowincjo nalnego samorodka i trudnego dzieciństwa, kręgu potworów i prosty tutek. Nigdy w ojczyźnie nie wybaczono mi obrzydliwego pochodzenia (s. 219) - twierdzi Jerofiejew. W i n n y m miejscu a u t o r jeszcze dosadniej opisuje śro dowisko, w k t ó r y m przebywał: 150* F R O N D A 41 Zasiadając do autobiografii, pisarz rosyjski, który wszędzie rozsiewa natrętny zapaszek stęchlizny, ma jeden cel: upodobnić się do gwiazdy wigilijnej zatkniętej na czubku choinki. Pozostali pisarze - to tylko dodatkowe zabawki, co wiszą niżej, spadają z gałązek, a nie tłuką się, bezczelnie wysoko podskakując na podłodze (s. 128) - czytamy. S y m p t o m a t y c z n e więc, że jak o roli Stalina w życiu s p o ł e c z e ń s t w wypowiada się Jerofiejew d o s a d n i e i bez z ł u d z e ń , tak r ó w n i e ż k o l e g o m z branży nie skąpi zjadliwości. Z u p e ł n i e jakby chciał powiedzieć: rządy d e s p o t y możliwe są t a m , gdzie jest przyzwolenie na o p o r t u n i z m , pychę, k ł a m s t w o . Czyli wszędzie? TOMASZ MISIEWICZ Wiktor Jerofiejew, Dobry Stalin, w y d . Czytelnik, Warszawa 2 0 0 5 W związku ze światową premierą najnowszego filmu Davida Lyncha pt. Inland Empire (2006) prezentujemy dyskusję redakcyjną na temat twórczości reżysera, któ ra odbyła się pod koniec 2001 roku w Warszawie. F R O N D A B O Y S P R E S E N T Mulholland Drive Reading MHFMIZ M A R E K H O R O D N I C Z Y ( M H ) : Dlaczego ludzie c h o d z ą n a f i l m y Lyncha, niewiele z nich rozumiejąc? S p o t k a ł e m się z następującymi reakcjami: film m n i e wzruszył, przeżyłem go, ale nie wiem, o co w n i m chodzi. F I L I P M E M C H E S ( F M ) : To, o czym mówisz, odnosi się p r z e d e w s z y s t k i m do trzech filmów Lyncha: Głowy do wycierania, Lost Highway i Mulholland Drive. Może jeszcze do serialu Twin Peaks. Myślę, że t e n facet po p r o s t u prezentuje p e w n ą atrakcyjną estetykę dla o d b i o r c ó w żyjących w o k r e ś l o n y m miejscu i czasie, łykających określony rodzaj muzyki, czytających o k r e ś l o n e książki. 152* F R O N D A 41 Udział w pokręconej rzeczywistości, k t ó r ą p r e z e n t u j e David Lynch, d o s t a r c z a im estetycznej satysfakcji. Z tego p o w o d u ja oglądam z a r ó w n o normalniejsze, jak i te bardziej szalone dzieła reżysera. Po p r o s t u lubię je oglądać. W a r t o zwrócić uwagę na wrażliwość odbiorcy, f o r m o w a n e g o przez k o n t r k u l t u r ę . Estetyka Lyncha jest dla niego ś r o d o w i s k i e m n a t u r a l n y m , w k t ó r y m czuje się jak u siebie. Moją zgryzotą jest to, że chrześcijaństwo nie wykształciło jak dotąd odpowiedzi na estetykę kontrkultury. M H : Wobec tego cytując klasykę polskiego filmu, z a d a m f u n d a m e n t a l n e py tanie: jeżeli to tylko estetyka to „skąd te ł z y " u widzów? J A N Z I E L I Ń S K I 0 Z ) : Wydaje mi się, że odpowiedź na twoje pierwsze pytanie znajduje się w filmie Człowiek słoń. Można t a m odnaleźć porównanie dwóch postaw. Pierwsza to postawa pracownika cyrku, który ze względu na korzyści finansowe ujawnia światu ludzkiego dziwoląga. Druga dotyczy przedstawicieli wykształconych elit, odwiedzających „uczłowieczonego" już bohatera w szpitalu. Pod pozorami bezinteresowności chcą oni oglądać zdefor mowanego człowieka. Bardzo wyraźnie jest tu słyszalny ko munikat Lyncha - ludzie chcą oglądać rzeczy nienormalne, szkaradne, dziwne. Kwestia estetyki jest oczywiście ważna, tu zgadzam się z Filipem, natomiast najważniejsze pytanie dotyczy samego reżysera: czy Lynch jest pracownikiem cyr ku, pokazującym za pieniądze dziwolągi (kobietę grzebiącą w mózgu - Dzikość serca; rozkładające się zwłoki - Mulholland Drive; Karła - Twin Peaks), czy raczej jest lekarzem, który również pokazuje choroby, ale istotnie różni się od kuglarza zarabiającego na tym pieniądze. W tym drugim przypadku cel byłby wysoce m o ralny. Lynch zdaje sobie sprawę, że idziemy wszyscy oglądać palec w m ó z g u . . . M H : Bo tacy jesteśmy... J Z : ...Tak, bo tacy jesteśmy. Ale czy po oglądaniu jego filmów tacy p o z o staniemy? Czy b ę d z i e m y mieli taki s a m jak u p r z e d n i o s t o s u n e k do rzeczy przerażających ? O tym, jak sądzę, jest Mulholland Drive i cały wątek z k l u b e m Silencio. Lynch opisuje t a m iluzję kina, wskazując, że na ekranie oglądamy po ZIMA 2006 153* p r o s t u bujdy, w które chcemy wierzyć. Pokazując je od kuchni, daje n a m sy gnał: zobaczcie, jak jesteście robieni w trąbę! Robi to dla n a s i nie chodzi mu wcale o grę formą. Wierzę, że jego filmom przyświeca zamysł a u t e n t y c z n i e artystyczny i chęć p o s z u k i w a n i a sztuki prawdziwej. Sztuki, k t ó r a powoduje, że świat staje się lepszy i kieruje widza na d r o g ę piękna, p r a w d y i d o b r a . M H : Nie bez p o w o d u na początku p o s t a w i ł e m pytanie o odbiorcę filmów Lyncha. To do widza kieruje reżyser j e d y n ą wskazówkę co do interpretacji jego filmów. Apeluje o kierowanie się intuicją. Każdy ma p r a w o na swój s p o sób filmy reżysera odczytywać. Zwykle odbiór jego filmów jest wysoce e m o cjonalny, co wyklucza m o i m z d a n i e m interpretację czysto estetyczną. Wynika z tego, że Lynchowi u d a ł o się nawiązać i n t y m n y k o n t a k t z w i d z e m , a jest to o g r o m n y sukces. Dodajmy, że wielu współczesnych reżyserów rozpaczliwie próbuje to osiągnąć - bezskutecznie. W t y m miejscu należy zadać pytanie 154* FRONDA 41 o to, co wywołuje tak żywe reakcje widzów, jakie wartości interesują Lyncha w Mulholland Drive? J Z : Mulholland Drive jest p r a w d o p o d o b n i e filmem, k t ó r y każdego d n i a m o ż e być o czymś innym. Myślę, że filmy Lyncha są o d b i e r a n e przez w i d z ó w w od niesieniu do ich konkretnej sytuacji. Te filmy b ę d ą zawsze „ g r a ł y " z życio wymi sytuacjami poszczególnych odbiorców. Film tak m o c n o n a s z p i k o w a n y emocjami i wątkami jak jest Mulholland Drive zawsze będzie się m i e n i ł różny mi barwami. Na dzień dzisiejszy t e n film jest dla m n i e w najpełniejszy s p o s ó b poświęcony zagubieniu. Każda z postaci filmu jest nie na s w o i m miejscu, nie wie, co robić, i panicznie poszukuje wyjścia z tej gmatwaniny. Jednej z postaci filmu - Reżyserowi wali się świat, bo po pierwsze okazuje się, że to nie od niego zależy ostateczny kształt filmu, który tworzy, a po drugie z d r a d z a go żona. G ł ó w n a b o h a t e r k a jest zagubiona p o d każdym w z g l ę d e m - m.in. w nie możności zrobienia kariery, w utracie niewinności. Pojawia się t a m zresztą w co najmniej trzech postaciach. Człowiek, który ma sny i b a r d z o boi się s p o tkać postaci zza śmietnika, również jest zagubiony, wszystkie realne postacie są zagubione oprócz postaci figur (takie postacie w filmach Lyncha często się pojawiają). Jeżeli ktoś, obejrzawszy film, poczuł się zagubiony, to znaczy, że dobrze intuicyjnie t e n film o d e b r a ł . To znaczy, że t e n film przeżył, a nie z r o zumiał. Mulholland Drive po p r o s t u pozwala przeżyć zagubienie. F M : M a m wrażenie, że Lynch się doskonale bawi. W każdym jego filmie widać, że stopień transgresji jest coraz wyższy. Reżyser przekracza wszelkie granice szoku i równowagi. Nie wiem, czy Lynch chciał pokazać zagubienie... Myślę, że jest on raczej wielkim eksperymentatorem, który bawi się konwencjami. J Z : Ja się do końca z tym nie zgodzę. M H : Chwileczkę! Piotrek, zobacz, czy nikogo nie ma w księgarni (firmowej księgarni „ F r o n d y " , w Warszawie przy Tamce 4 5 , na której zapleczu o d b y w a się dyskusja). P I O T R M A Ś ( P M ) : Jasne, ale wy tak ciekawie mówicie, kurczę, p o w a ż n i e , ja chciałem posłuchać. N i e b y ł e m na tym filmie, a zależy mi, żeby go zobaczyć. Wybieram się, ale nie m a m kasy. Z I M A 2006 1 55* M H : N o , dobra, siadaj, ale jak ktoś będzie przechodził, t o powiesz? P M : Jasne, zresztą Waldek przyjdzie za s e k u n d ę , bo on p o s z e d ł tutaj do hy draulików... J Z : ...Jeżeli jest tak, jak m ó w i Filip, to n i e w „ t a n i m " sensie przekraczania granic. Lynch wybrał drogę o d w r o t n ą do większości a r t y s t ó w szokujących, którzy eskalują obrzydliwości. Lynch zaczął m o c n o - od Głowy do wycierania. W każdym n a s t ę p n y m filmie wątki obrzydliwe zaczynają subtelnieć. W t y m sensie bardziej będzie m n i e szokować p o d r ó ż w Blue Velvet i p r z e s ł u c h a n i e w Dzikości serca niż t o , co się dzieje w Zagubionej autostradzie i w Mulholland Drive. Wciąż jest to dziwne, ale j e d n a k delikatniejsze i bardziej w y s m a k o w a n e . Filmy Lyncha wyraźnie się uspokajają. M H : Ja m a m wrażenie, że Mulholland Drive jest j e d n y m z najwybitniejszych w historii kina opisów ludzkiego cierpienia. Oczywiście, zagubienie łączy się z cierpieniem. G ł ó w n e bohaterki, będąc j e d n ą i tą s a m ą o s o b ą (wskazuje na to wiele tropów), przedstawiają cierpiącego człowieka we wszelkich możliwych odcieniach. Lynch w swoich filmach zastanawia się nad złożonością ludzkiej psychiki. N a d tym, jak człowiek zachowuje się w różnych, często skrajnych sy tuacjach. Pokazuje to Bob-demon-Leland w Twin Peaks czy saksofonista-mechanik w Zagubionej autostradzie. Pokazuje to wreszcie najbardziej k o n s e k w e n t n i e Rita-Betty w Mulholland Drive. D o b i t n y m t ł u m a c z e n i e m owej moralnej walki, która nieustannie odbywa się w człowieku, jest scena w klubie Silencio. Posta wę konformizmu jednej strony „ja" opisuje grająca z playbacku kaseta, k t ó r a zawsze będzie krzykliwa i dobrze słyszalna. N a t o m i a s t przegraną walkę o głos dobrego, cierpiącego „ja" uosabia piosenkarka, która w trakcie u t w o r u mdleje. Uważam, że Lynch jest zagubiony w metafizycznym labiryncie. Jednocześnie ma dużą wrażliwość na wartości i podejmuje je w s p o s ó b prostolinijny. J Z : Nie zgadzam się z tym, co m ó w i s z o pokazywaniu cierpienia przez Lyn156* F R O N D A 41 cha. Gdyby on tylko to pokazywał, to byłby niewiele w a r t . M o i m z d a n i e m on wartościuje p r z e d s t a w i o n e historie b a r d z o m o c n o . Nie w i d z ę Mulholland Drive jako obrazu przenikających się napięć w człowieku. W i d z ę raczej degenera cję osoby, która w pierwszych scenach filmu wychodzi z s a m o l o t u r a d o s n a , żegnana przez z d e m o n i a ł y c h dziadków. W t e d y m a m y do czynienia z k i m ś dobrym, skorym do pomocy, tryskającym energią. Później, p o p r z e z m e t a f o r ę Hollywoodu (pokazywano już przecież świat w figurze cyrku i in.) Lynch pokazuje b o h a t e r k ę p s u t ą powoli przez „krainę m a r z e ń " . W efekcie, z jednej strony m a m y z d e g e n e r o w a n ą m o r a l n i e brunetkę-Ritę, z drugiej zaś t r u p a radosnej niegdyś i optymistycznej blondynki-Betty. Trup, o k t ó r y m m ó w i ę , nie oznacza j e d n a k klęski p o s t a w y miłości, d o b r a i o d d a n i a - wskazuje raczej na śmierć tej p o s t a w y w życiu b o h a t e r k i . Pokazany jest tu d o s k o n a l e r o z k ł a d osobowości w kontekście miłości własnej, miłości do s a m e g o siebie. Z a w s z e j e d n ą z kluczowych treści w filmach Lyncha, rozgrywaną na r ó ż n e sposoby, jest przecież miłość. Miłość r o d e m z Prostej historii, ale także z Dzikości serca. Ten o s t a t n i film pokazuje d o d a t k o w o , że nie istnieje p u ł a p i n t e l e k t u a l n y kochania. Miłości m o g ą doświadczać wszyscy. O n a nie jest z a r e z e r w o w a n a tylko dla w i d z ó w Greenewaya. Stąd w Dzikości serca cały t e n kiczowaty świat. Miłość to jedyne a n t i d o t u m na świat p e ł e n d e m o n ó w . Lynch nie robi filmów dla intelektualistów, dla ludzi najmądrzejszych. Dla tych, którzy p o d c h o d z ą do kowboja w Mulholland Drive i załatwiają swoje sprawy. Lynch jest t a k i m kowbo jem, który na przekór wszelkim p o u k ł a d a n y m s t a n d a r d o m myślowym m ó w i : „Tobie się wydaje, że coś wiesz. Tutaj ja rozdaję karty". Myślę, że Lynch jako artysta wciąż usiłuje sobie odpowiedzieć na pytanie, kim są widzowie i kim jest on sam. Stawia pytanie, czy będąc reżyserem, jest cyrkowcem zarabiającym pie niądze na pokazywaniu lesbijek, czy raczej jest lekarzem, który przedstawiając szokującą scenę onanizmu, pokazuje chorą miłość do s a m e g o siebie. M H : Faktycznie, rozróżnienie d o b r a i zła w filmach Lyncha jest radykalne i in tuicyjne. Przez to, że jest intuicyjne, m o ż e je d o s t r z e c każdy. J e d n ą z pierw szych scen filmu jest r o z m o w a d w ó c h mężczyzn o k o s z m a r n y c h snach, k t ó r e przeżywa j e d e n z nich. W snach pojawia się postać, k t ó r a jest tak straszna, że zobaczenie jej w rzeczywistości s p o w o d o w a ł o b y śmierć. Oczywiście chodzi 0 d e m o n a . Facet widzi go w rzeczywistości i p a d a t r u p e m . Wokół miejsca, w k t ó r y m się to stało, ogniskują się wszystkie ważniejsze sceny filmu. D o dajmy - każda z nich prowadzi do k o s z m a r n e g o finału. Z ł o jest d e m o n i c z n e 1 osobowe. W każdym jego filmie widać to d o s k o n a l e . N i e twierdzę, że Lynch jest zdeklarowanym chrześcijaninem, n a t o m i a s t m a intuicyjną z d o l n o ś ć roz p o z n a w a n i a d o b r a i zla oraz łatwość w p r z e d s t a w i a n i u t e g o na e k r a n i e . . . J Z : Taką samą intuicję miał C a m u s , kiedy opisywał postać doktora Rieux w Dżu mie. Mówi on następujące słowa: „Nie wiem, dlaczego tak trzeba, ale tak trzeba". Moim zdaniem jest to ten rodzaj artystycznego poznania świata, kiedy dociera się do ważnych rzeczy, m i m o że nie ma się tego wyłożonego przez katechetę. F M : Nie wnikając w kwestię intuicji Lyncha, t r z e b a powiedzieć, że teza o zgodnym z n a u k ą Kościoła p r z e d s t a w i e n i u o s o b o w e g o zła w filmach Lyn cha jest naciągana. Problem ze z ł e m jest taki, że o n o kusi człowieka i jest atrakcyjne. Czy w tych filmach diabeł jawi się jako k t o ś atrakcyjny, jako ktoś, k t o przyciąga człowieka? J e s t to raczej p r z e d s z k o l n e w y o b r a ż e n i e o diable jako k i m ś strasznym. Teologia pokazuje, że diabeł nie jest straszny i dlatego za n i m idziemy. J Z : Będę bronił Lyncha. W obrazach b ł o g o s ł a w i o n e g o Fra Angelica diabeł jest kiczowato-straszny, d o k ł a d n i e taki jak u Lyncha. J e s t pytanie, k t ó r ą s t r o n ę diabła chce się pokazać - czy p r a w d ę o n i m (a p r a w d a jest taka, że nie ma w n i m nic ciekawego i o s t a t e c z n i e nie jest atrakcyjny), czy m o ż e to, jak on chce być widziany. Wrócę na chwilę do Fra Angelica, który kiedy maluje fresk, z pieczołowitością dba o każde ź d ź b ł o trawy, a diabeł u niego jest jakby napluty. D o k ł a d n i e taki jak p o s t a ć zza ś m i e t n i k a w Mulholland Drive. Być m o ż e Lynch ma dosyć przedstawiania diabła atrakcyjnego w kinie. M H : Film Egzorcysta, który w s p o s ó b b a r d z o sugestywny i zgodny z p r a w d ą pokazał o p ę t a n i e d e m o n i c z n e , został przez d y s t r y b u t o r ó w u m i e s z c z o n y w ka tegorii h o r r o r u , czyli filmu rozrywkowego, k t ó r y za swój jedyny cel ma stra szenie. Już słyszę diabelski ś m i e c h . . . Szatan jest w t y m filmie przerażający, odpychający i ohydny, nie kusi atrakcyjnością i p i ę k n e m . W Mulholland Drive jest p o d o b n i e . Mówiąc „precz" d e m o n o w i , z a s t a n ó w m y się n a d s p o s o b e m pokazania w filmie d o b r a i m i ł o ś c i . . . Dla p r z y k ł a d u Rita - b r u n e t k a , p o s t a ć ciemna, zagadkowa i tragiczna pojawia się w filmie w nocy. Betty - blondyn kę, postać j a s n ą i prostolinijną widzowie po raz pierwszy w i d z ą w p i ę k n y m słońcu, wychodzącą z s a m o l o t u . K o n t r a s t n a r z u c a się sam. Z I M A 2006 | 59* J Z : D o b r o zawsze jest p o k a z a n e jako relacja osobowa, n i e r o z e r w a l n i e zwią zana z miłością. Z ł o jest n a t o m i a s t egoistyczne i s a m o w y s t a r c z a l n e . O n o zawsze korzysta z innych ludzi, chce się bogacić na innych ludziach. Z ł o ogarnia człowieka, który czyni z innych swoją w ł a s n o ś ć . I tak wokół Alvina Straighta r o z p r z e s t r z e n i a się m i ł o ś ć i d o b r o , a wokół Bobby'ego Peru i Fran ka Bootha tylko cierpienie i perwersja. Kiedy w Mulholand Drive b o h a t e r k a , będąca dotychczas u o s o b i e n i e m niewinności, p r z e p o c z w a r z a się w p o t w o r a hollywoodzkiego, to zaczyna śmierdzieć zgnilizną. D o b r o w filmach Lyncha jest b a r d z o t r u d n e , czasem n a w e t jest ś m i e s z n e i żałosne, ale jako j e d y n e ma szansę przeciwstawić się beznadziei. M H : Mulholland Drive nie jest j e d n a k filmem o p t y m i s t y c z n y m . Motywy ko m e d i o w e pojawiają się wprawdzie, ale raczej jako o z d o b n i k i . Bardzo m o c n o widoczni są n a t o m i a s t D E C Y D E N C I . Ktoś, k t o o w s z y s t k i m decyduje, ktoś, od kogo decyzji nie ma o d w o ł a n i a . Tutaj są to mafiosi. Znajdą się p e w n i e tacy, którzy zinterpretują ich jako symbol Hollywoodu. Głębiej należy, myślę, widzieć mafiosów jako fatum, od k t ó r e g o nie ma ucieczki. F a t u m u n o s i się n a d f i l m e m i b a r d z o m n i e t o niepokoi. N i e m a t o b o w i e m nic w s p ó l n e g o z d o b r e m i p i ę k n e m . Ktoś gra na trąbce i m i m o że za chwilę odejmuje ją od ust, trąbka gra dalej. Piosenkarka śpiewająca Giorando w najbardziej emocjo n a l n y m m o m e n c i e u t w o r u p a d a z e m d l o n a (a m o ż e m a r t w a ? ) , a widz wciąż słyszy jej śpiew. Jest to, jak sądzę, parabola kondycji b o h a t e r k i , której nie w i n n e ja nie ma siły walczyć i umiera, sukces n a t o m i a s t osiąga ja n i k c z e m n e . Można, cytując tekst powtarzający się w filmie b a r d z o często, powiedzieć: „To ta dziewczyna". J Z : W Mulholland Drive faktycznie nie ma takiego tryumfu n a d „rzeczywisto ścią zadaną" jak w Dzikości serca. Nie ma też tryumfu n a d przeciwnościami jak w Prostej historii, bo być m o ż e t e n film jest o tym, że nie wszyscy dają radę. Nie znaczy to jednak, że nikt nie m o ż e być zwycięzcą... Bohaterka filmu Lyncha przypomina mi bardzo piosenkarkę z Blue Velvet - kobietę, która jest żywym t r u p e m i pozostaje w mocy kogoś, k t o rządzi jej życiem. To nie jest osoba wolna. Bardzo m o c n o położony makijaż w wielu filmach Lyncha wskazuje, że m a m y do czynienia z kimś bezwolnym. Ludzie z silnym makijażem są czymś w rodzaju androidów zniszczonych przez swoje doświadczenia. Reasumując, 160* F R O N D A 41 jeżeli faktycznie Mulholland Drive jest filmem o przeznaczeniu, to na p e w n o nie powinniśmy „chrzcić" Lyncha, bo to, co pokazuje, jest jak najdalsze od chrze ścijaństwa. Być m o ż e w mieście d e m o n ó w - Los Angeles, gdzie wszyscy są na usługach decydentów, osoba s a m o t n a faktycznie skazana jest na klęskę. M H : Zwykle w interpretacjach filmów Lyncha wskazuje się na k l u c z o w ą rolę rzeczywistości sennej, logiki s n u . W m o i m p r z e k o n a n i u jest to zabieg, k t ó r y eliminuje wydobycie wszelkich głębszych treści z jego filmów. Tak się dzieje również w wypadku Mulholland Drive. Diagnoza, że na e k r a n i e w i d z i m y sen, k o n s e k w e n t n i e pozwala widzowi n a p r z e b u d z e n i e . F M : Mulholland Drive dotyka p r o b l e m u Hollywoodu jako symbolu o d e r w a n i a się od rzeczywistości, życia w iluzji. Kategorią s n u objąłbym wszystko, co dzieje się w filmie. Zycie jest j e d n y m wielkim s n e m . Być m o ż e z p r a w d z i w ą rzeczywistością m a m y d o czynienia d o p i e r o p o d koniec f i l m u , kiedy b o h a terka staje t w a r z ą w twarz z c i e m n ą s t r o n ą realności. Inaczej - z j e d n y m z a s p e k t ó w realności. Wszystko, co p r o w a d z i do t e g o m o m e n t u , być m o ż e faktycznie jest s n e m , konwencja b o w i e m , której r e p r e z e n t a n t e m jest reżyser filmu, tak po p r o s t u p o s t r z e g a życie. Życie jest s n e m , z k t ó r e g o b u d z i m y się dopiero po śmierci. Pozostałe osoby pojawiające się w dyskusji: PIOTR MAŚ akordeonista amator, weselny grajek, przyjaciel „Frondy", stały współpracownik PoloBoysów i księgarni X L M . W A L D E M A R ( W A L D E K ) B I E N I A K gitarzysta i wokalista bluesowy, legenda „Frondy", spiritus movens PoloBoysów, współwłaściciel księgarni X L M . OPRACOWANIE: M.H. Porwani do trzeciego nieba RAFAŁ TICHY Dawno, dawno temu zaczą łem pisać dla „Frondy" cykl Poczet mistyków chrześcijańskich. Zdążyłem opisać trzy postaci, któ re mnie wtedy najbardziej interesowa ły: Pseudo-Dionizego Areopagitę, Bernar da z Clairvaux i Grzegorza z Nyssy. Niestety z różnych powodów, tak życiowych, jak zawo dowych, byłem zmuszony przerwać to szczytne zamierzenie. Po wielu latach za namową Redak cji podjąłem się na nowo zadania opisu najważ niejszych postaci mistyki chrześcijańskiej i wyda nia takiego cyklu w postaci książkowej. Tym ra zem moim zamiarem jest nie tylko przedstawie nie życia i podglądów konkretnych mistyków, lecz także zaprezentowanie na tej kanwie róż nych aspektów, prądów i szkół mistyki chrze ścijańskiej oraz kluczowych momentów w jej historii. Poniższy tekst stanowi pierwszy rozdział na nowo przemyślanego i napi sanego Pocztu mistyków chrześcijań skich, który niebawem ukaże się nakładem Biblioteki „Frondy". F R O N D A 41 Znam człowieka w Chrystusie, któ ry przed czternastu laty - czy w ciele - nie wiem, czy poza ciałem - też nie wiem, Bóg to wie - zo stał porwany aż do trzeciego nieba. I wiem, że ten człowiek - czy w ciele, nie wiem, czy poza ciałem, też nie wiem, Bóg to wie - został uniesiony do raju i słyszał tajemne słowa, których się nie godzi człowiekowi powtarzać. ( 2 Kor 1 2 . 2 - 4 ) Nie ma na kartach Pisma Świętego bardziej sugestywnego świadectwa d o świadczenia mistycznego niż opis „porwania do trzeciego nieba", jakie stało się udziałem św. Pawła. To właśnie te dwa zdania z Drugiego Listu do Koryntian będą więc wielokrotnie przytaczane, analizowane i k o m e n t o w a n e przez kolejne pokolenia teologów i mistrzów życia d u c h o w e g o jako potwierdzony i uświę cony Boskim a u t o r y t e t e m Biblii prototyp chrześcijańskiej ekstazy mistycznej. Kiedy n p . Bernard z Clairvaux, Tomasz z Akwinu czy B o n a w e n t u r a zechcą d o wieść istnienia tego typu doświadczenia, wskazać, na czym o n o polega, i bronić jego ortodoksyjności, odwołają się do krótkiego świadectwa Apostoła pogan. Świadectwa, którego najprawdopodobniej Św. Paweł nigdy nie śmiałby wyznać, a tym bardziej zapisać, gdyby nie został do tego sprowokowany. Przed czternastu laty Pochodził z Tarsu i nosił takie s a m o imię jak pierwszy król Izraela - Saul. Kiedy pod D a m a s z k i e m doświadczył wizji Z m a r t w y c h w s t a ł e g o , z prześla dowcy chrześcijan zmienił się w najgorliwszego z ich apostołów. W p i e r w działał jański wielu na terenie misjonarz swoich Azji Mniejszej, potem stanął na lądzie europejskim. nowych współwyznawców jako oraz pierwszy chrześci Budził nieufność niechęć, irytację, a czasem wręcz nienawiść dawnych. J u ż na s a m y m początku jego ewangelizacyjnej działalności Żydzi chcieli go pochwycić i ukarać, ale uszedł, spuszczony w koszu z m u r ó w mia sta. P o t e m wielokrotnie przebywał w więzieniu. Był kamienowany, wany, chłostany, przepędzany. 163* ZIMA 2006 wyśmie Chudy, cherlawy, chorowity, przemierzył pieszo bądź k o n n o tysiące k i l o m e t r ó w pustyni, by odwiedzić założone przez siebie Kościoły. Gdy trzeba było, p r z e m i e r z a ł także m o r z a . Pewnego razu statek, k t ó r y m płynął, zatonął i Paweł przez wiele godzin u n o s i ł się na m o r z u u c z e p i o n y deski. Kiedy trafił do Koryntu, miał za sobą wiele lat takiej apostol skiej drogi krzyżowej. P o d o b n o , jak podkreślają jego biografowie, po raz pierwszy odczuł zniechęcenie, a n a w e t lęk p r z e d czekającym go zadaniem. Kwitnąca m e t r o p o l i a z d w o m a p o r t a m i , licznymi b a n k a m i i m a nufakturami, gwarna i zepsuta, słynąca z d o m ó w uciech, u s ł u g w ę d r o w n y c h m a g ó w i filozofów, zdawała się miejscem, gdzie szybciej z o s t a n i e z a d e p t a n y bądź w najlepszym razie zignorowany, niż gdzie k t o ś usłyszy jego przepowia danie. A j e d n a k to właśnie tu, jakby w b r e w tej logice, czy też w i m i ę innej logiki, u d a ł o mu się założyć największą i najbardziej ż y w o t n ą w s p ó l n o t ę chrześcijan. Niewolnicy, najemnicy, p r o s t y t u t k i , kilku lepiej s y t u o w a n y c h u r z ę d n i k ó w i handlarzy. Gromadzili się najpierw w d o m u Gajusa p o t e m Tycjusza J u s t u s a . Przez p ó ł t o r a roku Paweł chrzcił ich i nauczał. Przekazał im umiejętności s ł u c h a n i a P i s m a i s p r a w o w a n i a eucharystii, wyznaczył odpowiedzialnych i przełożonych. Gdy zaś zobaczył, że Kościół t e n żyje j u ż w ł a s n y m życiem, odszedł ewangelizować dalej. O d s z e d ł z ciężkim sercem. W s p ó l n o t a w Korycie była b o w i e m tą, do której najbardziej się przywiązał. Niepokoił się też, gdyż wiedział, że d e m o n u d e r z a w n o w o n a w r ó c o n y c h ze zdwojoną siłą, w mieście zepsucia zaś u d e r z e n i e to m o g ł o być szczególnie bolesne i skuteczne. Jego przeczucia się sprawdziły. Niedługo po tym, jak ich opuścił, podziały, kłótnie i rozprężenie moralne zaczęły niszczyć młody Kościół. Jedni wynosili się nad drugich, bogaci odgradzali się od biednych, tworzyły się koterie i towarzystwa wzajemnej adoracji, walczono o władzę i ciągano się po sądach, część z n o w o nawróconych nie widziała niczego niedrożnego w korzystaniu z usług prostytutek, w rodzinach dochodziło do przypadków kazirodztwa, uczty eucharystyczne zmieniały się w suto zakrapiane libacje. Paweł zareagował szyb ko, pisząc swój pełen ostrych u p o m n i e ń , nagan i nakazów Pierwszy List 164* R O N D A 41 do Koryntian. Wraz z listem wysłał swych przedstawicieli, by w jego imieniu i jego autorytetem zaprowadzili porządek w rozprę>nej wspólnocie. Na pewien czas zapanował spokój. Za drugi kryzys, który niedługo potem zaczął niszczyć nową wspólnotę, sami Koryntianie odpowiedzialni byli w nie wielkim już stopniu. Jego przyczyną było pojawienie się w Koryncie „nowych apostołów", reprezentujących jedno z tych licznie wtedy występujących środowisk chrześcijan, które inaczej niż Paweł interpre towały misję i nauczanie Jezus z Nazaretu, a tym samym rywalizowały z Apostołem pogan o rząd dusz. Chcąc więc pozyskać młodych chrześcijan do sposobu rozumienia wiary, który uznawali za najbardziej właściwy, a tym samym niejako przejąć kontrolę nad korynckim Kościołem, misjonarze ci za częli podważać autorytet Pawła jako apostoła. Oprócz tego, że ośmieszali go jako złego mówcę nie pasującego do ideału mędrca popularnego w greckiej kulturze, to szczególnie dezawuujący wydawał się im prawie zupełny brak demonstrowania przez Pawła swej władzy duchowej w postaci cudów, wizji, ekstaz i innych nadzwyczajnych stanów. Nieśmiały, łysy, krzywonogi Paweł był zbyt zwykły i swojski. Nowi misjonarze zaś poza wymową mogli szczycić się darem ekstatycznych uniesień i szczególnymi otrzymywanymi w trakcie tych uniesień objawieniami. Tajemna, ezoteryczna, niezwykła atmosfera co raz bardziej uwodziła Koryntian, a odległy - tak czasowo, jak przestrzennie - Paweł niknął i blakł. Drugi List do Koryntian jest wynikiem kolejnej walki Pawła o „ s w ó j " Kościół. Walki zwycięskiej, lecz okupionej, jak sam pisał, cierpieniem i łza mi oraz - szczęśliwie dla nas - pewnym rodzajem „obnażenia się". Chcąc bowiem bronić swej apostolskiej władzy, został niejako zmuszony do napisania swoistej „apologii" swej posługi, wykazania, skąd się bierze i na czym zasadza jego apostolskie powołanie. Ponieważ zaś był do Koryntian bardzo przywiązany, apologia ta przybrała w wielu miejscach wymiar autobiograficzny, kiedy to dzielił się - jak ojciec z dziećmi - różnymi bolesnymi i radosnymi wspo mnieniami ze swej duchowej drogi, mającymi spowodować głębszą, bardziej intymną więź piszącego z czytającymi. 165* Z I M A 2006 I właśnie wśród wielu takich wspomnień, niejako w o d p o w i e d z i na zarzut braku głębszych k o n t a k t ó w ze ś w i a t e m d u c h o w y m , Apostoł zwierza się z tajemnicy, k t ó r ą c h o wał głęboko w sercu przez czternaście lat: „ Z n a m człowieka w Chrystusie, który przed c z t e r n a s t u laty [...] został p o r w a n y do trzeciego n i e b a " . Trzecie niebo Aby zrozumieć, czym było „ p o r w a n i e " , o k t ó r y m m ó w i Paweł, t r z e b a w p i e r w sięgnąć do kultury, religii i teologii, k t ó r e u k s z t a ł t o w a ł y jego u m y s ł o w o ś ć , a tym s a m y m jego s p o s ó b wyrażania tego, co przeżywał i w co wierzył. Przynależał on do d w ó c h kręgów kulturowych: greckiego, gdyż n a r o dził się i wychował w zhellenizowanej Azji Mniejszej, oraz judaistycznego, 0 czym decydowała jego n a r o d o w o ś ć : „obrzezany ó s m e g o dnia, z r o d u Izraela, z pokolenia Beniamina, Hebrajczyk z Hebrajczyków..." (Flp 3, 5n, por. Rz 11, 1). Chociaż znajomość greckiej kultury jest nie bez znaczenia dla jego teologii, decydujący wpływ na jego u m y s ł o w o ś ć wywarła myśl hebrajska. 1 to nie tylko dlatego, że był wyznawcą religii Mojżeszowej. Wielu s p o ś r ó d żyjących w diasporze Ż y d ó w dość bezkrytycznie przyjmowało grecki s p o s ó b życia i myślenia. Paweł do nich nie należał. Jak s a m b o w i e m podkreśla, był w s t o s u n k u do Prawa - faryzeuszem (por. Flp 3, 5 n ) , a wiec zaliczał się do tej części Żydów, k t ó r a b a r d z o ortodoksyjnie p o d c h o d z i ł a do z a c h o w y w a n i a jego przepisów i dbała o rozwój myśli religijnej j u d a i z m u . Jako gorliwy faryzeusz udał się więc w m ł o d o ś c i do Jerozolimy, aby pogłębić swoją znajomość Prawa i Pism. Tam stał się u c z n i e m j e d n e g o z największym ówczesnych uczonych w Piśmie - Gamaliela. To w ł a ś n i e nabyte w jego szkole rabiniczne m e t o d y egzegezy biblijnej, p r o w a d z e n i a dysput, u p r a w i a n i a teologii będzie Paweł później wykorzystywał przy wykładzie i rozwijaniu doktryny chrześcijańskiej. N i e była to z r e s z t ą specyfika jego teologii. Cała p i e r w o t n a chrześcijańska refleksja nad szości Objawieniem, przez Żydów, rozwijana w więk którzy uwierzyli w Jezusa, m i a ł a za p o d s t a w ę 166* F R O N D A 41 myśl judaistyczną i rozwijała się w jej kontekście, dlatego jest określana jako teologia judeochrześcijańska. Apostoł pogan dzięki swojemu „faryzejskiemu" wykształceniu był jej wybitnym przedstawicielem. Jedną zaś ze szczególnych cech tej teologii, przejętą po j u daizmie i wyróżniającą ją na tle teologii późniejszych, było częste ujmowanie zagadnień religijnych w formie przyjętej przez tzw. lite raturę apokaliptyczną. W centrum zainteresowania tego typu litera tury był świat niebiański, a sposobem przekazu - wizje apokaliptyczne. Poszczególne apokalipsy żydowskie i chrześcijańskie relacjonują niebiańskie podróże autentycznych bądź legendarnych - zazwyczaj biblijnych - wizjone rów, przenikających tam dzięki chwilowym ekstatycznym uniesieniom i in terpretujących z tej niebiańskiej perspektywy tajemnice kosmosu i historii. Relacje te pełne są dociekań i opisów kolejnych warstw nieba, ich mieszkań ców i zachodzących tam zjawisk. Pisząc o swoim porwaniu, Paweł odwołuje się właśnie do kategorii i pojęć tej literatury. On również, podobnie jak wielu innych wizjonerów, trafił w ekstatycznym uniesieniu do nieba. Nie wie jed nak, czy został tam zaniesiony wraz z ciałem, czy tylko duchowo, gdyż eksta za, której doświadczył, była tak silna, iż niejako zatracił świadomość siebie. Jednego natomiast jest pewien: iż trafił aż do trzeciego nieba. Choć w przyszłości liczba niebios w myśli żydowskiej i judeochrześcijańskiej ulegnie zwielokrotnieniu do siedmiu, w czasach, w których żył Paweł, przyjmowano, że jest ich właśnie trzy. Wedle apokaliptycznej topografii pierwsze niebo to „niebo meteorów", czyli firmament z niższymi ciałami nie bieskimi, drugie to „niebo gwiazd", czyli wyższe ciała niebieskie, w końcu trzecie to „niebo Boga", czyli miejsce zamieszkiwane przez Niego samego. Mówiąc więc, iż został porwany aż do trzeciego nieba, Paweł informuje nas, że w ekstatycznym uniesieniu doświadczył szczególnie bliskiego spotkania z Bogiem. Spotkanie to było na tyle bezpośrednie, in tensywne i intymne, iż nie godzi się albo po prostu nie sposób o nim mówić. Paweł wielokrotnie doświadczał różnych wizji, uniesień, charyzmatów i choć rzadko o nich wspomina - a tym bardziej nie chlubi się nimi - nie uważa ich za tak 167" Z I M A 2006 intymne jak to doświadczenie. Tu mamy do czynienia z czym innym. Nie przez przypadek Apostoł podkreśla, iż tym razem został dosłownie porwany przez Boga. Najwyższy „za władnął" nim i to On sprawił, że stali się sobie tak „bliscy". Intymność i głębia spotkania z Bogiem wykraczają tu poza wcze śniejsze kategorie, są objęte zasłoną milczenia, kontemplacyjnej ciszy, sekretem kochanków. W jeszcze lepszym zrozumieniu tego, czego człowiek doświadcza w trzecim niebie, pomaga nam drugie zamieszczone w liście do Koryntian określenie tego miejsca. Paweł uściśla swój opis i dodaje, iż znalazł się w raju. W literaturze apokaliptycznej wyróżniano także trzy rodzaje raju: pierwotny - będący miejscem pobytu pierwszej pary ludzi, drugi - ukryty po ich upadku i wypędzeniu, trzeci - eschatologiczny, który zostanie otwarty wraz z nasta niem czasów ostatecznych. Do chwili przyjścia Mesjasza (dla judeochrześcijan powtórnego przyjścia) i pokonania śmierci raj jest ukryty i znajduje się właśnie w trzecim niebie, trafiają zaś do niego dusze świętych po śmierci. Mówiąc zatem, iż znalazł się w raju, Paweł miał na myśli raj ukryty znajdu jący się właśnie w trzecim niebie, dodając zaś to określenie do swojej relacji, chciał ukazać inny aspekt stanu porwania. O ile bowiem określenie „trzecie niebo" wskazywało nam, iż znalazł się w niezwykłej bliskości z Bogiem, to odniesienie do ukrytego raju informuje nas o stanie człowieka, który w tej bliskości się znalazł. A jest to stan, w którym znajdują się dusze sprawiedli wych, przebywających po śmierci w mieszkaniu Ojca, stan pełnej szczęśliwo ści wynikającej z tego, że już nic nie oddziela człowieka od Boga i może Go kontemplować twarzą w twarz. Kiedy więc zanalizujemy relacje Pawła, biorąc pod uwagę fakt, iż ko rzystał z bliskiej mu terminologii apokaliptycznej, okaże się, iż choć tak krótka i, zdawałoby się, lakoniczna, zawiera jednak dość jasny prze kaz. Jego ekstaza nie była jednym z wielu duchowych uniesień czy objawień, jakich można doświadczać, intensywnie prze żywając wiarę czy też korzystając z duchowych darów. Porwany do trzeciego nieba Paweł doświadczył stanu niezwykle intymniej, bezpośred niej bliskości z Bogiem, jakiej 168* F R O N D A 41 doświadczają błogosławieni w sta nie chwalebnego szczęścia. Przeżył więc dokładnie to, co tradycja chrześcijańska będzie określać mianem doświadczenia mistycznego. Mistycy Starego i Nowego Przymierza Zastanawiające jednak jest, dlaczego tradycja ta właśnie w opisie Pawła upatrywała biblijny archetyp tego typu doświadczenia. Czyżby na kar tach Pisma Świętego nie było innych świadectw życia mistycznego, a przed św. Pawłem innych porwanych do trzeciego nieba? Tak twierdzą niektórzy współcześni bibliści i badacze religii. W wadze, jaką tradycja chrześcijańska przywiązywała do świadectwa Pawła, widzą oni dowód potwierdzający ich pogląd o braku opisów tego typu przeżyć na wcze śniejszych kartach Biblii, a więc w duchowym doświadczeniu Izraela. Uznają oni bowiem mistykę za pewien szczególnie wysublimowany wyższy stopień rozwoju ludzkiej religijności. Tym samym zaś odmawiają istnienia tego typu doświadczeń w religiach pierwotnych, zaliczając do nich również judaizm bi blijny. Inni z kolei w ogóle uznają mistykę za doświadczenie z gruntu obce du chowości biblijnej i uważają, iż mogło się ono pojawić wpierw w judaizmie, a następnie w chrześcijaństwie z powodu skażenia kulturą grecką, w której tego typu doświadczenie jak najbardziej się mieściło. Bardziej złożone omówienie tych teorii oraz próby ich definitywnego za negowania zaprowadziłyby nas na mielizny współczesnych niekończących się dysput o naturę i historię mistyki (np. duża część współczesnych biblistów w ogóle nie jest pewna istnienia najważniejszych bohaterów Biblii, trudno ' więc z nimi się spierać, czy mieli oni doświadczenie mistyczne). Ponieważ problematykę tę chcemy powoli i stopniowo rozważać, na razie kwe stię tę rozwiążemy, odwołując się do autorytetu. Skoro zaś polem naszego zainteresowania jest mistyka wczesnochrześcijańska, posłużymy się autorytetem Ojców Kościoła, którzy mistykę tę tworzyli i rozwijali. Oni zaś nie mieli w tej sprawie wąt pliwości. To bowiem właśnie Biblia była najgłęb szym źródłem ich mistyki. Codzienna jej lektura stanowiąca podstawę 169* ZIMA 2006 ich d u c h o w e g o rozwoju i refleksji dostarczała im też najpewniejszych kry t e r i ó w co do prawdziwości, znaczenia i s p o s o b u podążania drogą ku zjednoczeniu z Bogiem. Skoro zaś n a t c h n i e n i e i „ p o k a r m " dla swoich ćwiczeń mistycznych czerpali z Pięcioksięgu czy Ewangelii, to nie ulegało dla nich wąt pliwości, iż autorzy i b o h a t e r o w i e tych świętych ksiąg oraz w y d a r z e ń również podążali droga mistyki. Na przykład w A b r a h a m i e , którego Bóg nawiedził w postaci t r z e c h tajemniczych przybyszów, widzieli tego, k t ó r e m u d a n e było oglądać ta jemnice w e w n ę t r z n e g o życia Boga; wydarzenie p o ś w i ę c e n i a Izaaka na górze Moria odczytywali jako zapowiedź mistycznego ogołocenia; niezwykłe, n o c n e zmaganie się J a k u b a z Bogiem n a d p o t o k i e m Jabok rozumieli jako wejście w bolesną, ale i b ł o g o s ł a w i o n ą m i s t y c z n ą n o c miłości; kolejne etapy drogi prowadzącej Mojżesza na górę Synaj uznawali za etapy drogi mistycznej; a ci chy p o w i e w wiatru, w k t ó r y m Eliasz r o z p o z n a ł o b e c n o ś ć Boga, i n t e r p r e t o w a l i jako wejście w tajemnicę mistycznego odpoczynku. Jeżeli zaś chodzi o posta ci i wydarzenia N o w e g o Przymierza, to p r z e d e w s z y s t k i m nie w y o b r a ż a n o sobie, by Ta, która nosiła w sobie o b e c n o ś ć Boga i się nie spaliła - jak krzak gorejący Mojżesza - była p o z b a w i o n a doświadczenia najgłębszej, najbardziej intymnej, a tym s a m y m „porywającej", więzi z N i m . Z a t e m to, czego doświadczali Ojcowie, będąc p o r w a n i do trzeciego nieba, znajdowali opisane i w y t ł u m a c z o n e w ł a ś n i e w w y d a r z e n i a c h biblijnych i życiu biblijnych postaci. Ci pierwsi mistycy chrześcijańscy szli śladami A b r a h a m a , Mojżesza i Eliasza, od nich czerpali naukę, czuli się ich n a s t ę p c a m i . Za t a k i m „mistycznym" odczytaniem Biblii przemawia, poza s z a c u n k i e m do Tradycji, jeszcze jeden, coraz częściej dziś p o d n o s z o n y a r g u m e n t . Jeżeli b o w i e m to, co opisuje mistyka, u z n a się za rzecz m a ł o i s t o t n ą dla życia d u c h o w e g o , d r u g o r z ę d n ą albo wręcz szkodliwą, to rzeczywiście zjawisko mistyki nie m u s i a ł o lub wręcz nie m o g ł o w y s t ę p o w a ć w świecie Biblii. Jeżeli j e d n a k u z n a się mistykę za zawsze o b e c n ą w perspek tywie dojrzałego życia d u c h o w e g o - a tak u w a ż a coraz większa część badaczy t e g o zjawiska - to co i n n e g o , to t r u d n o uznać, że doświadczenia t e g o zupełnie brakowało osobom 170* FRONDA 41 stanowiącym archetyp życia du c h o w e g o żydów i chrześcijan. Nie m o ż n a j e d n a k nie przyznać pewnej ra cji krytykom biblijnej mistyki. Mają oni przynajmniej w tym rację, że Biblia jest b a r d z o skąpa w opisy d o ś w i a d c z e ń mistycznych. Jeżeli w ogóle o nich w s p o m i n a , to zawsze skrywa je za metaforą lub p e ł n y m r o z b u d o w a n e j symboliki o p i s e m wizji. Stało się tak z kilku przyczyn. Jeżeli chodzi o Stare Przymierze, to decydował o tym p r z e d e wszyst kim wynikający z m o n o t e i z m u lęk p r z e d bałwochwalczym p a n t e i z m e m obecnym w misteriach pogańskich. Broniąc transcendencji Boga, a u t o r z y star o t e s t a m e n t o w i wystrzegali się m ó w i e n i a o s p o t k a n i u z N i m w kategoriach zjednoczenia. Poza tym - i tu z n ó w t r z e b a przyznać rację krytykom biblijnej mistyki - tkwi też jakaś racja w poglądzie, iż p i e r w o t n e religie - w t y m rów nież objawiona - przeżywały p e w n ą ewolucję. Nie od razu w p r z e ż y w a n y m doświadczeniu religijnym wszystko u c h w y c o n o i u m i a n o wyrazić. Wszystko ma swój czas i miejsce, również w kwestii historii religii i d u c h o w o ś c i . A za t e m m o n o t e i s t y c z n a o s t r o ż n o ś ć oraz „ p i e r w o t n o ś ć " d o ś w i a d c z e n i a religijne go zadecydowały, iż w j u d a i z m i e biblijnym nie wytworzyła się ani l i t e r a t u r a mistyczna, ani właściwa dla opisu t e g o typu d o ś w i a d c z e ń terminologia. W przypadku N o w e g o Przymierza kontekst trochę się zmienia. Ewoluuje sam judaizm - o czym świadczy obfitość literatury apokaliptycznej i mesjań skiej. Wiara biblijna wkracza też - przynajmniej z perspektywy chrześcijańskiej - w nowy okres dojrzałości, czyli przyjęcie n a u k i Mesjasza. Tu zaś niebywałą nowością jest fakt Wcielenia. Poza wszystkimi innymi konsekwencjami tego faktu, z perspektywy duchowości chrześcijańskiej ważne było niebywałe zbli żenie tego, co Boskie, do tego, co ludzkie. Granica transcendencji została przekroczona przez Boga, który stał się człowiekiem, tym s a m y m zaś człowiek został wezwany, by przekroczyć ją z N i m niejako w d r u g ą stronę, w stronę przebóstwienia. To otwierało drogę do wizji czło wieka jako powołanego do mistycznej jedności ze Stwórcą. A j e d n a k również w przypadku literatury n o w o t e s t a m e n t o w e j t r u d n o m ó w i ć o obecności „ m i s t y k i " wyrażonej s e n s u stricto. Trzeba b o w i e m p a m i ę t a ć , że fakt Wcielenia 171* Z I M A 2006 był na tyle rewolucyjny z per spektywy m o n o t e i s t y c z n e g o j u d a i z m u , iż w środowisku pierwszych chrześcijan pod c h o d z o n o do jego interpretacji z olbrzymią o s t r o ż n o ścią, a co za tym idzie, nie od razu u ś w i a d o m i o n o sobie czy wyrażono wszystkie jego konsekwencje. P o n a d t o o braku o p i s ó w doświadczeń mistycznych d e c y d o w a ł o odziedziczone p o j u d a i z m i e „teologiczne" i „psychologiczne" przyzwyczajenie. Czy to w obawie przed b a ł w o c h w a l s t w e m , czy przed „sensacyjnością" t e g o typu zjawisk, żydowscy uczniowie J e z u s a nie nie mieli zwyczaju dzielić się o p i s a m i tego typu doświadczeń. Dzielili się więc s w o i m d o ś w i a d c z e n i e m s p o t k a n i a z C h r y s t u s e m , również tym wypływającym z mistycznej z N i m jedności, lecz samego zjawiska mistycznego nie oddzielali od innych a s p e k t ó w t e g o spo tkania, zwłaszcza od głoszenia drogi n a w r ó c e n i a oraz orędzia Dobrej N o w i n y w najbardziej p o d s t a w o w y m wymiarze. To, co dotyczy wcześniejszych a u t o r ó w biblijnych, dotyczy też w d u ż y m s t o p n i u Pawła. On również nie miał zwyczaju dzielić się o p i s a m i t e g o typu doświadczeń. On również być m o ż e czuł, że to jeszcze nie czas i nie miejsce. On również wolał o w o c e mistycznych p o r w a ń wplatać w p r z e p o w i a d a n i e Dobrej Nowiny. J e d n a k „ o p a t r z n o ś c i o w o " sprowokowany, uczynił wyjątek. Przyznał się do faktu p o r w a n i a i opisał je. C h o ć więc wielu p r z e d n i m tego porwania doświadczyło, nikt tak wyraźnie i osobiście o n i m nie zaświadczył. M o ż n a powiedzieć, że świadectwo Pawła z listu do Koryntian w s p o s ó b otwarty wyraziło wcześniejsze biblijne doświadczenie mistyczne. Z tej wła śnie przyczyny, a nie dlatego, że było czymś „ u n i k a l n y m " , s t a ł o się tak w a ż n e dla chrześcijańskich mistyków n a s t ę p n y c h pokoleń. Dla wszystkich swoich doświadczeń szukali oparcia w Biblii, a jeśli chodzi o d o ś w i a d c z e n i e porwania, najbardziej „ s p e k t a k u l a r n i e " wyrażone znajdowali w ł a ś n i e w opisie Pawła. I s t o t n e też było dla nich to, że A p o s t o ł p o g a n uj m o w a ł je - jak zobaczymy dalej - w kontekście swego s p o t k a n i a z C h r y s t u s e m . W t y m i tylko w t y m sensie widzieli w Pawle pierwszego chrześcijańskiego porwanego. Niechętnie i niejako w b r e w sobie otwierał Paweł poczet mi styków chrześcijańskich. 172* : R O N D A 41 Krótka historia „mistyki" Opisując porwanie do trzeciego nieba, jak też ana logiczne doświadczenie postaci biblijnych, cały czas posłu giwaliśmy się terminami „mistyka" lub „mistyczny". I choć jest to jak najbardziej uzasadnione z perspektywy późniejszej tradycji chrześcijańskiej, to jednak samego Pawła mogłoby to wprowadzić w duże zakłopotanie. Zwierzając się bowiem Koryntianom z tego, czego doświadczył przed czternastu laty, nie zdawał sobie sprawy, że przeżył coś „mistycznego". I to bynajmniej nie z nadmiaru pokory. Po prostu najprawdo podobniej nie znał tego terminu, a jeśli nawet się z n i m zetknął, to nie przykładał do jego znaczenia większej wagi. W jego czasach w inny sposób określano ten typ doświadczenia, np. właśnie za pomocą terminologii apokaliptycznej. Określenie „mistyka" na oznaczenie tego typu przeżyć narodziło się później i przeszło długą oraz burzliwą ewolucje znaczeń, tak iż dziś nie dla wszystkich znaczy to samo. Pojęcie „mystikos" etymologicznie wywodzi się od greckiego słowa „ m y o " oznaczającego „ z a m y k a n i e " , głównie w kontekście „ z a m y k a n i a o c z u " . W świecie helleńskim, w k t ó r y m Paweł głosił Ewangelię, u ż y w a n o go w od niesieniu do pogańskich misteriów. Misteria te były „ m i s t y c z n e " , czyli u k r y t e dla n i e p o w o ł a n y c h oczu, przekazywane w s p o s ó b sekretny, z n a n e tylko wta j e m n i c z o n y m . M i m o j e d n a k pewnej aury tajemniczości, jaka wiązała się t y m słowem, nie było o n o tak b r z e m i e n n e w znaczenia, jak sobie to dziś m o ż n a wyobrazić. Tajemniczość dotyczyła tu b o w i e m tylko s e k r e t ó w czysto obrzę dowych, niejako technicznych. A więc na t y m archaicznym e t a p i e rozwoju t e r m i n t e n nie miał nic w s p ó l n e g o z j a k i m ś głębszym d o ś w i a d c z e n i e m reli gijnym. I dlatego z a p e w n e był używany tak m a r g i n a l n i e . Z t e g o też p o w o d u nie znajdujemy go w greckich tekstach Biblii. Za wykształcenie się i spopularyzowanie pojęcia „mistyczności" w zbliżonym do współczesnego znaczeniu odpowiedzialne są dopiero kolejne pokolenia chrześcijan. Od III wieku myśliciele chrześci jańscy coraz częściej zapożyczali z języka greckiego pojęcie „mystikos", nadając mu zupełnie n o w e oblicze. Pod ich piórem przestało być pojęciem „technicznym" odnoszącym się do zewnętrznej sfery ob rzędów i zaczęło wskazywać 173* ZIMA 2006 na to, co w religijnym kontakcie z sacrum najbardziej i n t y m n e . Konkretnie używano go na określenie pewnych trzech „ukry tych" przed oczami niewtajemniczonych w m i s t e r i u m Chrystusa aspektów wiary chrześcijańskiej. W p i e r w p r z y m i o t n i k t e n był wiązany z „ u k r y t y m " , najgłęb szym s e n s e m Pisma Świętego, do k t ó r e g o d o t r z e ć m o ż n a tylko poprzez wiarę. N a s t ę p n i e dla starożytnych chrześcijan „mistyczne" okazały się także sakramenty, gdyż dzięki n i m m o ż n a wejść w ukrytą przed oczami pogan rzeczywistość męki, śmierci i zmartwychwstania Chrystusa. Dopiero z czasem do tych dwu pierwotnych znaczeń „ m i s t y k i " - biblijnego i liturgicznego - z o s t a ł o d o d a n e trzecie - d u c h o w e . O p i e r a ł o się o n o na dwóch p o p r z e d n i c h i bez nich było - przynajmniej w sensie chrześcijańskim - niezrozumiałe, a j e d n a k a k c e n t o w a ł o jeszcze j e d e n w y m i a r tego, co „ukry t e " na chrześcijańskiej d r o d z e wiary. O t ó ż „ m i s t y c z n y m " zaczęto określać najgłębszy, najbardziej intymny, a tym s a m y m najtrudniejszy do opisania, bezpośredni d u c h o w y k o n t a k t z Bogiem, t e n właśnie, który stał się u d z i a ł e m Pawła, gdy został p o r w a n y aż do trzeciego nieba. Od V wieku takie w ł a ś n i e użycie t e r m i n u „ m y s t i k o s " - na określenie b e z p o ś r e d n i e g o s p o t k a n i a z „ukry t y m " Bogiem - utrwaliło się w tradycji chrześcijańskiej. A j e d n a k nie oznaczało to bynajmniej z d o m i n o w a n i a przez pojęcie mistyki słownictwa chrześcijańskiej d u c h o w o ś c i . Rzeczywistość, ha k t ó r ą wskazywa ło, opisywano również za p o m o c ą innych często n a w e t bardziej p o p u l a r n y c h pojęć, takich jak kontemplacja, ekstaza, p o r w a n i e czy pati divina - „ d o t k n i ę cie" Boga. Najprawdopodobniej tak o s z c z ę d n e i p e ł n e rezerwy t r a k t o w a n i e tego t e r m i n u przez kolejne pokolenia chrześcijan było w y n i k i e m p e ł n e g o pokory wyczucia jego wagi. N i e należało go więc nadużywać. Z n a m i e n n e też jest, że przez cały t e n o k r e s - od starożytności, p o p r z e z średniowie cze, aż do XVII wieku - w użyciu był tylko p r z y m i o t n i k „mistycz n y " . Pisano o „mistycznej kontemplacji", „mistycznej teologii", „mistycznym p o r w a n i u " . Powód t e g o s t a n u rzeczy wydaje się podobny. Starano się o o w y m niezwykłym i t r u d n y m do opisania doświadczeniu m ó w i ć w nawiązaniu do konkretnych, bardziej namacalnych i nie jako chronionych 174* F R O N D A 41 doktryną aspektów wiary chrześcijańskiej. Dobrze wyczuwano, że tak jak naduży wanie „mystikos" groziło jego spłyceniem, tak też jego wyemancypowanie groziło zgubieniem orto doksyjnego znaczenia. Groźby te niestety się spełniły. Mniej więcej od końca X V I I wieku obok przymiotnika „ m i styczny" zaczęto używać rzeczownikowej formy „mistyka". Od tego czasu pojęcie „mistyka" święci triumfy w literaturze i nauce, ale też ( zaczyna gruntownie się wypaczać. Przede wszystkim zgodnie z coraz bardziej odchodzącym od chrześcijaństwa kierunkiem rozwoju kultury zachodniej „mistyka" coraz bardziej zaczyna tracić znaczenie chrześcijań skie. Dotychczas rozumiano „mystikos" jako bezpośrednie doświadczenie „tajemnicy" Boga. Teraz coraz słabiej akcentowano, iż chodzi tu „spotka nie" z Bogiem, a coraz bardziej uwypuklano samą „tajemniczość" takiego sakralnego przeżycia. To, co tchnęło gotycką mrocznością, wizyjnością, niezwykłością, poetyckim niedopowiedzeniem czy spirytystycznym mrowie niem po plecach, zaczęło być rozumiane jako mistyczne. W zależności zaś od poglądów tak rozumiana mistyka była traktowana bądź z drwiną, bądź z czcią. Oświecony umysł widział w „mistyczności" wyjście poza racjonal ność, duszne opary ciemnoty nie rozjaśnione przez rozum, i przeciwstawiał naukowemu, trzeźwemu stąpaniu po ziemi. Z kolei romantyk (czy też jego wnuk modernista), który w szkiełku i oku racjonalisty widział wędzidło nało żone na ludzkiego ducha, dostrzegał w porywie mistycznym najwyższy wyraz geniuszu, głos tego, co w nas pierwotne i naprawdę wolne, rozwiane włosy Walkirii na wietrze. Potem było coraz gorzej. Dziewiętnasto- i dwudziestowieczni wyznaw cy nowej religijności i naukowości, która przybrała ostateczny kształt jako New Age, starając się łączyć romantyczną fascynację mroczną nieoznaczonością z oświeconą naukową postępowością, zaczęli się wręcz prześcigać w coraz bardziej karkołomnych, a coraz rzadziej cokolwiek znaczących - aby przypadkiem nie urazić niko go jakimś zbyt zawężonym znaczeniem - lecz bardzo naukowo brzmiących definicjach. Na przykład W.James, nestor filozofii religii, utożsamił mistykę z wszelkiego rodzaju 175* Z I M A 2006 „odmiennymi mości". Tak stanami jakby nie świado wiedział, że choć doświadczenie m i s t y c z n e m o ż e się wiązać z takimi s t a n a m i , to j e d n a k do nich się nie s p r o w a d z a i z n a c z e n i o w o z n i m i nie pokrywa, gdyż o d m i e n n y c h s t a n ó w świadomości m o ż n a doświadczać z p o w o d ó w b a r d z o prozaicz nych - choćby nadużywając alkoholu. Z kolei A . H . Maslow, guru współczesnej psychologii, widział w mistyce sferę „przeżyć szczytu jących", co ze względu na n i e s t o s o w n o ś ć ś w i n t u s z e n i a w t y m miejscu p o z o s t a w i a m bez k o m e n t a r z a . W każdym razie po takich zabiegach na pojęciu „mistyka" zaczęto go używać z u p e ł n i e d o w o l n i e i na r ó ż n o r a k i e cał kiem odbiegające od siebie sposoby. Dziś w p o w s z e c h n y m odczuciu m i s t y k ą m o ż e być wszystko, co t c h n i e n i e o k r e ś l o n o ś c i ą i z czym jest n a m dobrze; a im bardziej jest n i e o k r e ś l o n e i im bardziej n a s upaja, t y m bardziej jest m i s t y c z n e . W ten s p o s ó b mistyka nie tylko stracił znaczenie chrześcijańskie, lecz t a k ż e wszelkie „ s e n s o w n e " znaczenie. Mistyka na nowo zdefiniowana Czy w t a k i m razie należy odrzucić pojęcie „ m i s t y k a " jako b e z w a r t o ś c i o w e z p u n k t u widzenia racjonalnego dyskursu? To byłoby wylanie dziecka z kąpie lą. Należy raczej pojęciu t e m u przywrócić jego p i e r w o t n y s e n s i ukazać jego prawdziwą wartość. Jest to szczególnie w a ż n e dla tradycji chrześcijańskiej, której, m o ż n a powiedzieć, wręcz u k r a d z i o n o mistykę. Tak z r e s z t ą u w a ż a większość współczesnych p o w a ż n y c h myślicieli zajmujących się tą t e m a t y k ą . Co ciekawe, bez względu na to, jaki przyjmują światopogląd, gdy p r a g n ą p o dać definicję mistyki, zazwyczaj szukają jej w dawnej tradycji chrześcijań skiej, zdając sobie sprawę - bardziej lub mniej ś w i a d o m i e - że odejście od tej tradycji czy n a w e t zerwanie z nią z a p r o w a d z i ł o refleksję n a d t ą t e m a t y k ą n a m a n o w c e „przeżyć szczytujących". Z n a m i e n n y m przykładem jest przypadek G. Szcholema - wybitnego żydowskiego myśliciela - który w dziele życia o Mistyce Żydowskiej, pragnąc we w s t ę p i e p o d a ć definicję mi styki, w p i e r w żali się na w s p ó ł c z e s n y c h a o s w t y m względzie, a n a s t ę p n i e 176" F R O N D A 41 sięga, ni mniej, ni więcej, tylko do sformułowania św. Tomasza z A k w i n u : cognitio Dei experimentalis, czyli „doświadczalne poznanie Boga", jako najbardziej adekwatnie opisujące go, czym jest mistyka. Definicja Tomasza bez wątpienia wydobywa mistykę ze współczesnego chaosu znaczeniowego i pozwala na nowo zrozu mieć, czym było opisywane przez nią doświadczenie. A jednak wydaje się, że w procesie redefiniowania mistyki należy pójść trochę dalej. Tomaszowe sformułowanie bowiem zbyt zawęża problematykę mistyki. Skupia się, zgodnie zresztą z tendencją scholastyki, na aspekcie poznawczym doświadczenia mistycznego. Gdy jednak sięgniemy poza tradycję scholastyczną, choćby właśnie do Ojców Kościoła, łatwo dostrzeżemy, że element po znawczy mistyki - widzenia Boga twarzą w twarz - dla wielu z nich nie był ani jedynym, ani najważniejszym aspektem tego doświadczenia, np. podkreślano szczególne znaczenie aktów woli, zwłaszcza miłości. Jak w takim razie ustalić na tyle szeroka definicję mistyki, by nie wykluczyć żadnego z akcentowanych aspektów tego doświadczenia? Przede wszystkim trzeba zwrócić uwagę na to, co jest wspólnego w opi sie doświadczenia mistycznego i w jego różnych definicjach w ciągu wieków. Wtedy łatwo będzie zauważyć, iż większość porwanych do trzeciego nieba i zaj mujących się opisem tego zjawiska jest zgodna co do jednego: iż to, co przeży wa mistyk, tak w swym rozumie, jak w woli, to nade wszystko doświadczenie bezpośredniego, znoszącego wszelkie dotychczasowe bariery przylgnięcia do Boga. Dlatego wielu współczesnych badaczy uważa, że w centrum doświad czenia mistycznego należy postawić unio mystica, czyli właśnie duchową jed ność z Bogiem. Dopiero konsekwencją tej jedności byłyby wszystkie inne aspekty tego oświadczenia, w tym również tak ważny aspekt poznawczy. Zresztą sam G. Scholem, mimo iż wpierw jako wiążącą podaje defini cję Tomasza, gdy na następnych stronach chce skrótowo określić, czym jest mistyka, posługuje się sformułowaniem „doświad czenie bezpośredniej wewnętrznej łączności z Bogiem". Warto w tym miejscu współczesnego podać piękną definicję teologa R Evdokimova: 177* Z I M A 2006 prawosławnego Wyraz „mistyka" jest pokrewny biblij nemu pojęciu tajemnicy i oznacza najgłęb szą więź między Bogiem a człowiekiem, ich komunię natury oblubieńczej. To ostatnie zjednoczenie stanowi sekret Bożej mądrości, tajemnicę przeznaczonego człowiekowi przez Boga życia wiecznego. Można więc powiedzieć, że coraz więcej w s p ó ł c z e s n y c h badaczy „mistyki", przyjmując jej powyższą - z a w ę ż o n ą lub szerszą - definicję, powraca po latach b ł ę d ó w i wypaczeń swych p o p r z e d n i k ó w do d a w n e g o , przyjmowanego od czasów Ojców Kościoła i z a c h o w a n e g o przez wiele wie ków tradycji chrześcijańskiej, r o z u m i e n i a tego, co jest „ m i s t y c z n e " i czego biblijnym „ a r c h e t y p e m " było p o r w a n i e do trzeciego nieba. Mistyka słabeuszy Dlaczego jednak mistycy dostępują łaski „bezpośredniej w e w n ę t r z n e j łączno ści z Bogiem"? Jaki to wywiera wpływ na ich życie? Czy i na ile z m i e n i a p o strzeganie Boga, człowieka, świata? Dlaczego Bóg d o p u s z c z a takie doświad czenie? Czy m o ż n a je wywołać w ł a s n y m i siłami? Czy jest j e d n a mistyka, czy wiele mistyk? Myśliciele chrześcijańscy, szukając o d p o w i e d z i na te pytania, często sięgali do p i s m tego, który jako pierwszy opisał p o r w a n i e do trze ciego nieba. C h o ć b o w i e m Paweł poza f r a g m e n t e m z listu do Koryntian nie w s p o m i n a nigdzie o swoich mistycznych przeżyciach, nie znaczy to wcale, iż wydarzenie sprzed c z t e r n a s t u lat nie wywierało wpływu na to, co i jak pisał. W niewysłowionej mistycznej ciszy p o r w a n i a Paweł wiele usłyszał i zrozu miał. W konsekwencji jego p i s m a są wręcz przepojone mądrością płynącą z tego doświadczenia. Wypracowując więc zręby teologii chrześcijań skiej, zarazem kładł podwaliny pod chrześcijańską teologię mistycz ną. Kwestia „obrazu i p o d o b i e ń s t w a " , unii d u c h o w e j , p o z n a w a n i a twarz w twarz, eschatologicznego pielgrzymowania i wiele innych t e m a t ó w będących w c e n t r u m z a i n t e r e s o w a nia teologii mistycznej w ciągu w i e k ó w miały swoje źródło, swój początek, swą inspira cję w ł a ś n i e w rozważaniach 178* F R O N D A 41 A p o s t o ł a pogan. Zanurzając się w dzieje mistyki chrześcijańskiej, bę dziemy tę t e m a t y k ę s t o p n i o w o odkrywać i zgłę biać, a tym s a m y m wciąż natykać się na ślady obecności pierwszego p o r w a n e g o . J e d e n j e d n a k z tych t e m a t ó w w y m a g a choćby krótkiego o m ó wieniu już tu, na s a m y m początku tej drogi. Paweł b o w i e m nie tylko pozostawił n a m pierwszy opis porwania, lecz także dał n a m pierwsze kryterium pozwalające odróżnić a u t e n t y c z n i e chrześcijańską mistykę od tego, co nią nie jest. Uczynił to w słowach następujących zaraz po opisie porwania i komentujących je. M o ż n a wręcz powiedzieć, iż k o m e n t a r z ów był dla niego o wiele istotniejszy niż s a m o ś w i a d e c t w o mistycznej ekstazy. Dlatego nie s p o s ó b go tu p o m i n ą ć . Po zwierzeniu się z w ł a s n e g o doświadcze nia mistycznego Paweł pisze: Z tego więc będę się chlubił, a z siebie samego nie będę się chlubił, chyba że z moich słabości. Zresztą choćbym i chciał się chlubić, nie byłbym szaleńcem; powiedziałbym tylko prawdę. Powstrzymuję się jednak, aby mnie nikt nie oceniał ponad to, co widzi we mnie lub co ode mnie słyszy. Aby zaś nie wynosił mnie zbytnio ogrom objawień, dany mi został oścień dla ciała, wysłannik szatana, aby mnie policzko wał - żebym się nie unosił pychą. Dlatego trzykrotnie prosiłem Pana, aby odszedł ode mnie, lecz mi powiedział: „Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali". Najchętniej więc będę się chlu bił z moich słabości, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusa. ( 2 Kor 12. 5 - 9 ) D o p i e r o zestawienie słów o „słabościach" i „ o ś c i e n i u " z o p i s e m p o r w a n i a daje n a m p e ł n y obraz tego, co Paweł chciał przekazać Koryntianom. N i e deprecjonuje on znaczenia, jakie m i a ł o dla niego porwanie; jest o n o bez wątpienia w a ż n y m e l e m e n t e m jego życia d u c h o w e g o . A j e d n a k to nie o n o stanowi jego fundament. Fundamentem tym jest A p o s t o ł a pogan wiara w C h r y s t u s a i to Ukrzyżowanego, wiara, k t ó r a 179* Z I M A 2006 dla nie wymaga porwań ani na nich się nie zasadza. Dlatego zwierzając się Koryntianom ze swego długo ukrywanego sekre tu, nie mial bynajmniej zamiaru pochwalać ich przesad nego zainteresowania zjawiskami mistycznymi. Co więcej, jego komentarz do porwania to w pewnym sensie kubeł zimnej wody wylany na tych, którzy w ekstatycznych niebiańskich wzlotach widzą istotę chrześcijańskiego życia duchowego. Wylany przede wszystkim na „nowych apostołów" uwodzących jego wspólnotę. To bowiem właśnie na tego typu zjawiska kładli oni nacisk jako na świadectwo „mocy duchowej", a tym samym odpowiednią legitymację ich działalności apostolskiej. Dlatego się nimi przechwalali, a brak takich prze chwałek u Pawła deprecjonował go w ich oczach. Takie postrzeganie spraw duchowych przez „nowych apostołów" wynikało zaś, jak się zdaje, z ich spe cyficznego rozumienia - czy raczej niezrozumienia - misji i osoby Chrystusa. Podobnie jak Piotr, Andrzej czy Jan, zanim zostali oświeceni i umocnieni przez „języki ognia" pentacosty, przeciwnicy Pawła postrzegali Jezusa w spo sób ludzki, jako jaśniejącego blaskiem Boskiego człowieka, akcentując przy tym Jego niezwykłe czyny, podnoszone do rangi cudów, pomijając zaś (czy też nie dostrzegając) „gorszące" aspekty jego życia, w których ukazywał się udręczony, płaczący, zaprzyjaźniony z prostytutkami i celnikami, skrwawiony, zdradzony, opuszczony, przegrany, ukrzyżowany. Dla Pawia bycie „heroldem" Dobrej Nowiny zasadzało się na czymś zupełnie innym. Jego pierwsze spotkanie z Chrystusem było spotkaniem podczas upadku, fizycznego upadku z konia, ale też duchowego upadku gorliwego faryzeusza, który przegrał swe dotychczasowe życie, gdyż Ten, którego prześladował jako fałszywego Mesjasza odartego z godności na krzyżu, okazał się Mesjaszem prawdziwym, który w niepojęty dla Żydów i Greków sposób właśnie na krzyżu zatriumfował. Gdy więc Paweł stał się chrześcijaninem, dobrze rozumiał odwróconą per spektywę patrzenia na świat, jaką daje misterium krzyża. To, co z perspektywy ludzkiej wydawało się hańbą i przegra ną, okazało się mocą i zwycięstwem, miejsce kaźni i upadku stało się drzewem życia, poprzez które przychodzi zbawienie. 180* - R O N D A 41 Dlatego w centrum przepowiada nia Pawia stał właśnie krzyż. Ten krzyż, na którym umarł Mesjasz, ale też ten krzyż, który dźwigają jego prawdziwi uczniowie, nie uciekając przed cierpieniem i upokorzeniem, lecz przeciwnie, widząc w tym moment szczególnego spotkania z Bogiem, moment, w którym On odnosi w nich zwycięstwo nad śmiercią. Z tej zaś odwróconej perspektywy to, co im wydawało się dowo dem niemocy w jego oczach, było właściwą glebą dla wzrostu auten. tycznej wiary. Właśnie dlatego Paweł woli się chlubić ze swych słabości . niż wzlotów. A miał tych słabości wiele. Choć dziś zazwyczaj postrzegamy go jako niezłomną postać „ze spiżu", on sam wolał się określić jako „płód poroniony". Dobrze bowiem wiedział, do jakich rzeczy jest zdolny, do j a kich okrucieństw, podłości, zaślepienia doszedł, zanim spotkał Chrystusa. A i wtedy, gdy Go spotkał, słabości i upokorzeń mu nie brakowało. Nie obce mu były strach, gniew, kłótliwość, nieśmiałość, depresyjność. Mimo niewątpliwych zdolności retorycznych i wykształcenia, przy prawdziwych retorach tamtych czasów wypadał blado. Wielokrotnie pokonywano go w dysputach, wystawiano na pośmiewisko, przepędzano. Jednak nie gorszył się sobą. Przeciwnie, właśnie w tych słabościach, które mu wytykali jego oponenci, widział on miejsce cudu, jakiego w nim dokonuje Bóg. To dlate go, mimo iż strachliwy, gdy trzeba było, dokonywał cudów odwagi, mino iż zdolny do okrucieństwa, potrafił miłować swych braci aż do końca; mimo bycia niegodnym został porwany aż do trzeciego nieba. To właśnie dlatego, że doświadczył Boga w swej słabości, Paweł może być jego apostołem. Może iść do biedaków i grzeszników takich jak on, głosząc im Chrystusa, a nie siebie, nie strasząc ich ani nie mamiąc oznakami swej rzekomej mocy Może więc iść do Koryntian, wśród których było „niewielu mędrców, niewielu możnych, niewielu szlachetnie urodzonych. Bóg wybrał właśnie to, co głupie w oczach świata... co niemocne... co wzgardzone, i to, co w ogóle nie jest" (1 Kor 1, 2 6 - 2 9 ) . Tak jak podążanie drogą Chrystusa bez doświadcze nia krzyża nie miałoby dla Pawła sensu, tak też wszelki wzlot duchowy, również mistycz ny, dopiero w perspektywie 181* krzyża i słabości takiego w peł ni chrześcijańskiego sensu nabierał. Dlatego dzieląc się z nami swą „mistyką", dzieli się też swymi słabościami. Zwłaszcza jedną. Wobec wielkości i wspaniałości porwania został mu dany „oścień dla ciała". C z y m był ów stimulus carnis? Skazani jesteśmy jedynie na domysły. Współcześnie wielu biblistów, nie chcąc szargać do brego imienia Apostoła, dowodzi, iż chodziło o jakąś chorobę: czy to problemy ze wzrokiem, czy migrenę, czy może bóle w stawach. Jednak wiele wskazuje na to, iż nie może tu chodzić o rzecz tak prozaiczną. Paweł mówi o ościeniu z podobnym ładunkiem emocji jak o uniesieniu mistycznym - „wysłannik szatana, aby mnie policzkował". Tak jak to pierwsze wynosiło go do trzeciego nieba, tak analogicznie to drugie zdaje się go sprowadzać na samo dno piekła. Paweł nie był małostkowy, tu nie mogło chodzić o pryszcz na nosie, o jakąś słabostkę czy grzeszek. Jeżeli ten oścień był mu dany jako przeciwwaga, by nie chlubił się z takich uniesień ducha, to musiał z równą siłą sprowadzać go na ziemię. Średniowieczni komentatorzy na przykład uwa żali, iż nie należy w imię fałszywej pruderii wykluczać upokorzenia płynącego ze sfery seksualnej, która tak głęboko tkwi w człowieku i tak bardzo może go upokorzyć, zawstydzić, dosłownie „spoliczkować"; być może chodziło o jakąś skłonność seksualną objawiającą się w natrętnych myślach. Lepiej jednak, że nie wiemy dokładnie, czym był oścień policzkujący Pawła, gdyż w przeciwnym razie zbyt łatwo moglibyśmy go zaszufladkować jako jedyną godną mistyka słabość. Apostołowi przyznającemu się do upoko rzenia chodziło po prostu o to, byśmy zrozumieli, iż drogą mistyki podąża nie jakiś duchowy heros, lecz taki jak my grzesznik. To prawda, że grzesznik nawrócony, odmieniony przez łaskę, dający dowody świętości, ale jednak nadal pozostający pielgrzymem na tej ziemi, nadal więc uczestniczący w zmaganiu, którego słabości, zranienia i upadki są nieodłączną częścią. Taki mistyk-grzesznik szuka przede wszystkim nie „unie sień", lecz Chrystusa i zbawienia, które przychodzi przez Krzyż, gdyż o to przede wszystkim toczy się walka na tym łez padole. Jeżeli zaś na drodze rozwoju duchowe go dane mu jest otrzymać łaskę porwania, me, że tym bardziej musi się 182* F R O N D A 41 kurczowo trzymać Zbawiciela, gdyż o ile Jego mocą może zostać po rwany do trzeciego nieba, o tyle w oparciu o wła sną moc może jedynie stoczyć się do ostatniego kręgu piekła. Dlatego autentycznym mistykom zawsze towarzyszy „oścień", czy to w postaci konkretnej upokarzającej przypadłości, czy przynajmniej w postaci dogłębnej świadomości własnej natury. Dzięki temu obca im jest taka mistyka, która skłania do skupiania się na sobie, do szukania w zjawiskach nadprzyrodzonych dowodów na swą wyjątkowość, mistyka samozadowolenia i pychy. Droga autentycznie chrześcijańskiej mistyki, którą proponuje nam Paweł, to droga przeznaczona dla słabeuszy, gdyż tylko oni są na tyle słabi, by nie opie rać się Temu, który może zechcieć porwać ich do swego nieba. Mocni próbują wspiąć się tam sami, czego znakiem są ich alpinistyczne przechwałki. Ich wspi naczka zazwyczaj kończy się dla nich bolesnym upadkiem w „sztuczne raje". Ostatnia podróż Niedługo po napisaniu Drugiego Listu do Koryntian Paweł udał się do Rzymu. Tam został aresztowany jako jeden z przywódców groźnej dla Imperium Romanum sekty żydowskiej. Z celi więziennej pisał do swego wiernego ucznia Tymoteusza: „W pierwszej mojej obronie nikt przy mnie nie stanął, ale mnie wszyscy opuścili: nich im to nie będzie policzone! Natomiast Pan stanął przy mnie i wzmocnił mnie" (2 Tm 4, 16n). R z y m s k i sąd skazał go na śmierć. Ponieważ był obywatelem rzymskim, miał prawo zostać ścięty. Nikt nie wznosił okrzyków na cześć Pawła, gdy kładł głowę pod mie czem kata. Słaby, cherlawy, udręczony, po ludzku osamotniony, konał Apostoł pogan, aby rozpocząć podróż do trzeciego nieba, tam, gdzie jako pierwszy chrześcijański mistyk już przez chwilę przebywał. RAFAŁ TICHY NOTY O AUTORACH NIKODEM BOŃCZA TOMASZEWSKI (1974) historyk, redaktor „Frondy". Ostatnio ukazała się jego książka pt. Źródła narodowości (Wrocław 2006). STANISŁAW CHYCZYŃSKI ( 1 9 5 9 ) poeta, prozaik, krytyk literacki, redaktor miesięcz nika ..Nihil Novi". Opublikował sześć książek oraz tom wierszy Czarna pończocha (2005). Mieszka w Kalwarii Zebrzydowskiej. MAREK CZUKU ( 1 9 6 0 ) poeta, prozaik, krytyk literacki, z wykształcenia fizyk. Wydał sześć książek poetyckich, ostatnio: Przechodzimy do historii (2001) i Którego nie napi szę (2003). Publikował m.in. na łamach „Więzi", „Odry", „Kresów", „Toposu". „Tygla Kultury", „Frazy" i „Nowej Okolicy Poetów". Mieszka w Łodzi. KRZYSZTOF DYBCIAK (1 9 48) historyk, teoretyk literatury, eseista i autor wierszy, lau reat m.in. Nagrody Kościelskich i stypendium Instytutu nauk o Człowieku w Wiedniu, ostatnio opublikował Nowy Elementarz Jana Pawia II na trzecie milenium (2005) i Trudne spotkanie. Literatura polska XX wieku wobec religii (2005) - książkę nominowaną do Nagrody im. Mackiewicza za 2005 rok. ARKADIUSZ FRANIA ( 1 9 7 3 ) poeta i krytyk literacki, doktor nauk humanistycznych (Uniwersytet Śląski). Wydał cztery tomiki poetyckie i dwie książki krytycznoliterackie. Mieszka w Częstochowie. MAREK HORODNICZY ( 1 9 7 6 ) redaktor naczelny „Frondy" 184* F R O N D A 41 JAROSŁAW JAKUBOWSKI (1974) poeta, prozaik, dziennikarz. Autor tomów wierszy: Wada wymowy (1996), Kamyki (1998), Marta (2001), Wyznania ulicznego sprzedawcy owo ców (2003). Za ten ostatni wyróżniony w l konkursie na bydgoską książkę roku „O Złotą Strzałę Łuczniczki". Mieszka w Koronowie z żoną Anną i dziećmi: Olafem i Zosią. WOJCIECH KU DYBA ( 1 9 6 5 ) literaturoznawca. poeta, prozaik, krytyk. Autor kilku dziesięciu artykułów historyczno- i krytycznoliterackich. Ogłosił trzy zbiory poetyckie, ostatnio Tyszowce i inne miasta (2005). Mieszka w Nowym Sączu. FILIP MEMCHES ( 1 9 6 9 ) skryba. Redaktor „Frondy", autor rozmów na łamach „Europy" (cotygodniowego dodatku do „Dziennika"). Żonaty, dzieciaty. Mieszka w Warszawie. TOMASZ MISIEWICZ ( 1 9 6 6 ) absolwent historii UW. Autor opowiadań, humoresek i recenzji. Publikacje m.in. w „Przeglądzie Polskim", „Toposie", „Akcencie", „Akancie", „ Kresach". RAFAŁ TICHY ( 1 9 6 9 ) redaktor „Frondy", prowadzi sklepik parafialny. JAROSŁAW TOMASIEWICZ doktor nauk politycznych, autor m.in. książek Między anar chizmem i faszyzmem - Nowe idee dla Nowej ery oraz Terroryzm na tle przemocy polityczne} (zarys encyklopedyczny). Z I M A 2006 185* Współczesna Europa i Świat to arena skomplikowanych, międzynarodowych inte resów, znaczących prze mian i wydarzeń. To bardzo złożona, ale jakże inte resująca tematyka. Oto kolejny numer M iędzyna rodowego Przeglądu Politycznego. Pismo jest aktualnym przewodnikiem i cennym źródłem wiedzy o współ czesnym świecie. To dobra i pożyteczna lektura! Rafał DUTKIEWICZ Prezydent Wrocławia RADA REDAKCYJNA: Grzegorz GÓRNY, Paweł SZAŁAMACHA Konrad SZYMAŃSKI, Łukasz WARZECHA Piotr ZAREMBA