Pobierz PDF - post

Transkrypt

Pobierz PDF - post
Pomnik przyrody – czyli niszczejący nagrobek matki Ziemi
Sylwia Kulczyk
1.
W 2012 roku liczba osób podróżujących po świecie przekroczyła miliard. Według Światowej
Organizacji Turystycznej połowa z nich robi to dla przyjemności, szukając jej coraz dalej od
rodzinnego domu. Odległość tę można zmierzyć w kilometrach, ale duże znaczenie ma również
różnica jakości otoczenia. Codzienny widok na sąsiedni blok chcemy zamienić na kontakt z
przyrodą. Niejednokrotnie tkwiąc za biurkiem, wyobrażamy sobie górskie wędrówki czy
nurkowanie na rafach koralowych. Chyba jeszcze nigdy nie było tak łatwo o realizację tych
marzeń – tam, gdzie do niedawna w pocie i znoju docierało wąskie grono wybrańców, dziś
prowadzą trasy światowych linii lotniczych, czy wycieczki biur podróży. Przyroda nie jest już
tajemnicą czy trudnym wyzwaniem – to po prostu wakacyjna zabawka. A zabawki niestety się
psują.
Im bogatszy kraj, tym częściej i dalej wyjeżdżają jego obywatele. Ponieważ lot z Europy do
Tajlandii czy na Karaiby wiąże się ze znaczną emisją dwutlenku węgla, turystyce przypisuje się
współodpowiedzialność za efekt cieplarniany. Zmian klimatu nie sposób dostrzec na pierwszy
rzut oka, więc mało kto z lecących w stronę urlopowego raju zaprząta sobie nimi głowę. Gorzej
jest na miejscu, kiedy okazuje się, że nasza „oaza ciszy i spokoju” to w rzeczywistości duże
miasto, może nawet bardziej hałaśliwe i śmierdzące spalinami niż to, w którym mieszkamy na co
dzień.
2.
Pierwszym impulsem do dyskusji o wpływie turystyki na środowisko były negatywne zmiany
zaobserwowane w latach 60. XX wieku na śródziemnomorskim wybrzeżu Francji i Hiszpanii. To
tam w wielu miejscach brzeg morza został szczelnie zabetonowany. Kiedy pod koniec lat 80. w
Hiszpanii uchwalono „Prawo o wybrzeżach” – uważane za wzorcowe rozwiązanie problemu
zagospodarowania linii brzegowej – w wielu miejscach zmiany były już nieodwracalne. Cześć fali
turystów (i tym samym inwestorów) odpłynęła ku nowym, dziewiczym destynacjom. A tam
historia bardzo szybko się powtórzyła. W wielu krajach Globalnego Południa prawo jest
elastyczne, a grunty tanie, więc kolonizacja linii brzegowej odbywa się jeszcze szybciej. Cierpią
na tym przyroda i mieszkańcy. Wielkie molochy hoteli nie tylko dewastują widok, ale ograniczają
też dostęp do plaży, wypierając z niej łodzie, sieci i samych rybaków.
Świadomość, że skala wprowadzanych zmian jest zbyt duża, przychodzi często zbyt późno.
Specjaliści Światowej Unii Ochrony Przyrody uważają, że to właśnie branża turystyczna
przyczyniła się do katastrofalnych skutków tsunami w Azji Południowo-Wschodniej w 2004 roku.
Masowe wycinanie lasów namorzynowych miało zapewnić turystom łatwy dostęp do morza, ale
zadziałało też odwrotnie: kiedy zabrakło naturalnej bariery ochronnej, fale wlały się daleko w
głąb lądu. Im silniejsza presja człowieka, tym gwałtowniejsza bywa reakcja przyrody: hotele
osuwają się z nadmiernie obciążonych klifów, prądy morskie rozmywają plaże albo zamulają
wejścia do nieprawidłowo zlokalizowanych przystani.
Zamiast reagować na sygnały natury, najczęściej wypowiada się jej wojnę. Na Jukatanie czy w
Ustce wielkie, czarne rury tłoczą na plażę dodatkowe tony piasku. To syzyfowa praca, bo kolejne
sztormy rozmywają mozolnie odbudowywany brzeg.  Jednocześnie gdzie indziej nadmiar
piasku uśmierca rośliny i zwierzęta; również te, które mogłyby ucieszyć oko gości. To właśnie
materiał osypujący się do morza podczas prac budowlanych doprowadził do zagłady dużej części
słynnych meksykańskich raf koralowych w Cancun. Z okien apartamentów przy bulwarze
Kukulkan roztacza się wprawdzie cudowny widok, ale nurkowanie przy hotelowej plaży jest
równie emocjonujące, co danie nura w wannie.
3.
To może golf? Soczysty dywan trawy kusi nawet tam, gdzie wody jest jak na lekarstwo. Mało
który z graczy zdaje sobie sprawę, że ta zieleń może oznaczać posuchę w kranach pobliskich
miejscowości. Przeciętne pole golfowe w Tajlandii zużywa rocznie tyle wody, ile potrzebowałoby
60 000 mieszkańców, a do tego wymaga półtorej tony nawozów, herbicydów i pestycydów.
Podlane trawniki, czysta plaża i nieograniczony dostęp do wody w kranie nie są czymś tak
oczywistym, jak wydaje się gościom. Na wielu małych wyspach słodkiej wody po prostu brakuje,
i nawet nowoczesne systemy odsalania nie są w stanie sprostać coraz większym
potrzebom. 
W dodatku zużytą wodę należy również jakoś Matce Ziemi zwrócić. Ścieki odprowadza się często
prosto do morza, więc w wielu kurortach stężenie bakterii coli znacząco przekracza
dopuszczalne normy. A ponieważ z wyglądu woda jest równie turkusowa, jak zawsze, więc
trudno połapać się, że ból brzucha czy uciążliwa wysypka to efekt kąpieli. Wyraźnym – bo
zmieniającym kolor wody –  sygnałem ostrzegawczym są dopiero zakwity alg. Część z
miliardów żyjątek tuczących się nadprogramowym pożywieniem jest wysoce toksyczna.
„Czerwony przypływ” ostrzega, że kąpiel czy zajadanie się owocami morza właśnie wypadło z
wakacyjnego rozkładu jazdy; w skrajnych wypadkach konsekwencje mogą być śmiertelne.
4.
Lato na plaży dobrze komponuje się z nartami zimą. Przykryte śniegiem góry wydają się
dziewicze, ale poza sezonem straszą bliznami nartostrad. Problem z erozją zaczyna się już na
etapie budowy infrastruktury, a każdy sezon eksploatacji pogłębia zmiany zachodzące w obrębie
stoku. Ubity ratrakami śnieg traci swoje właściwości izolacyjne, co prowadzi do przemarzania
gleby i wymierania organizmów glebowych. Przy braku wystarczającej pokrywy śnieżnej
mechaniczne uszkodzenia roślinności są nieuchronne. Sztuczne naśnieżanie nie poprawi
sytuacji, bo jedna armatka zużywa 30 m3 wody dziennie (do tego pobiera też energię i hałasuje).
Może zrezygnować z narciarstwa na rzecz górskich wędrówek? Nawet tak bliska naturze forma
relaksu potrafi odcisnąć swój ślad w terenie. Ścieżki pogłębione do rozmiarów małych wąwozów
i stratowane polany dowodzą, że apokaliptyczna wizja szczytów rozniesionych butami nie jest
specjalnie odległa od stanu faktycznego. Przyrodzie szkodzi zarówno niszczenie jak i
wzbogacanie. Na ubraniu czy w plecakach na turystyczne szlaki trafiają zupełnie nowe gatunki
roślin, często bardziej ekspansywne od rodzimych. Nie bez przyczyny dla ochrony wrażliwych
ekosystemów Antarktyki przed postawieniem stopy na białym kontynencie turyści każdorazowo
odkażają obuwie. Mimo tych rygorystycznych praktyk w rejonie wielu miejsc lądowania
odnotowano zmiany flory.
5.
Smutnym, ale niezbitym świadectwem obecności turystów są śmieci. Brak śmietników czy chęć
wtopienia się w lokalną kulturę to marne wytłumaczenie. Zwłaszcza, że tam, gdzie trafiają
turyści, często nie ma żadnych lokalnych mieszkańców. Najwyżej położonym śmietnikiem na
ziemi są szczyty Himalajów. Niskie temperatury skutecznie hamują rozkład nawet tego, co
biodegradowalne, a odpadów przybywa z każdym sezonem. Japoński himalaista Ken Noguchi w
latach 2000-2007 pięciokrotnie wspinał się na Everest, aby posprzątać górę. Dziewięć ton
śmieci, które zebrał podczas wszystkich ekspedycji, to zaledwie kropla w morzu.
Odpadki często okazują się przysmakami dla zwierząt, które z czasem zaczynają aktywnie
walczyć o dostęp do smakołyków. Makaki porywające kanapki czy ostronosy grzebiące w
plecakach tylko przez chwilę są zabawne. Potem przychodzi rozczarowanie, że „dzika” przyroda
już wcale taką nie jest. Zmiana diety odbija się na zdrowiu i psychice zwierząt. Smutną
tatrzańską legendą jest historia niedźwiedzicy Magdy. Regularnie widywana w rejonie
schroniska w Roztoce, była traktowana jak żywa maskotka. Kiedy Magda urodziła młode,
poczęstunki od turystów przestały jej wystarczać. Niedźwiedzie zaczęły włamywać się do
śmietników i magazynów z żywnością oraz niszczyć samochody. Historia ich relacji z
człowiekiem znalazła finał we wrocławskim zoo, gdzie nieprzystosowana do nowych warunków
Magda szybko zdechła.
6.
Zastąpienie polowań na afrykańskich sawannach poprzez fotograficzne safari często
przywoływane jest jako wyraźny zwrot ku poszanowaniu przyrody. Jednak zwierzętom nie służy
nawet tak niewinne zainteresowanie. Poddawane nieustannej obserwacji, straszone przez
samochody cierpią na zaburzenia psychiczne i słabo się rozmnażają. W sumie trudno im się
dziwić – wyobraź sobie, że całe życie spędzasz w domu „Wielkiego Brata”. Niezmordowani w
swoich próbach zbliżenia się do zwierząt podglądacze najwyraźniej myślą tylko o kolejnym
zdjęciu.
Żywe zwierzęta są wielką atrakcją, ale niektóre przyciągną uwagę turystów dopiero jako
egzotyczne pamiątki. Zanim skusisz się na stojak na parasole z nogi słonia czy torebkę z
egzotycznego gada, pomyśl, że inni nie zobaczą już tych stworzeń w naturalnym środowisku.
Pamiętaj też, że Polska jest sygnatariuszem Konwencji o międzynarodowym handlu dzikimi
zwierzętami i roślinami gatunków zagrożonych wyginięciem (tzw. Konwencja CITES) , a służby
celne bardzo rygorystycznie podchodzą do jej zapisów. Stojak na parasole z nogi słonia, gady
przerobione na torebki, rzadkie muszle – to tylko nieliczne przykłady egzotycznych souvenirów
skonfiskowanych na warszawskim Okęciu.
7. 
Ocenia się, że turystyka przyczynia się do degradacji środowiska w około 5-7 %.  W
porównaniu z oddziaływaniem przemysłu (40%) to w sumie niewiele. Trzeba jednak pamiętać, że
właśnie na potrzeby turystów produkuje się tysiące mniej i bardziej potrzebnych gadżetów. Czy
spaliny z autokarów obciążają konto komunikacji (15% udział w degradacji środowiska) czy
turystyki? Podobne wątpliwości można mieć w przypadku budownictwa (20%). Czyżby zatem
najpełniejszym wyrazem miłości do przyrody była rezygnacja z wakacji? Niekoniecznie. Ale nie
zostawiaj dobrych nawyków w domu. Jeśli na co dzień oszczędzasz wodę i energię – rób to także
podczas urlopu. A jeśli nigdy nie przyszło Ci to do głowy, może najwyższy czas zacząć? Zgaszone
przy wyjściu w pokoju światło, kwiat, którego nie zerwałeś, pająk, któremu pozwoliłeś dalej
cieszyć się życiem – to w sumie niewiele. A teraz pomnóż to przez miliard turystów.
Post-turysta.pl to największa w tej części Europy inicjatywa poświęcona odpowiedzialnemu i świadomemu
podróżowaniu. Tworzy ją kilkunastu specjalistów z różnych dziedzin, zajmujących się w swoich badaniach turystyką
i podróżami. Na stronie www.post-turysta.pl znajdziesz jeszcze kilkadziesiąt esejów na inne tematy związane z
odpowiedzialnym i świadomym podróżowaniem. Zapraszamy!
Projekt post-turysta.pl współfinansowany został w ramach programu polskiej współpracy rozwojowej Ministerstwa
Spraw Zagranicznych RP.
Esej ten jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 3.0 Unported.

Podobne dokumenty