SOLIDARNOŚĆ I „KWESTIA KOBIECA”

Transkrypt

SOLIDARNOŚĆ I „KWESTIA KOBIECA”
SOLIDARNOŚĆ
I „KWESTIA KOBIECA”
Elżbieta Sala
O
36
koło cztery i pół miliona kobiet zaangażowało się w działania Solidarności, stanowiły one 45% członków
ruchu. W żadnym innym kraju bloku wschodniego kobiety nie odegrały tak wielkiej roli
w obalaniu komunizmu jak w Polsce. Solidarność wyróżniała się też na tle innych tego
typu organizacji: procentowy udział kobiet
w związkach zawodowych na świecie wynosił 35%1. Dlaczego Solidarność była tak atrakcyjna dla kobiet? Co sprawiło, że masowo zaangażowały się w jej działalność?
W PRL doszło do symbolicznego zespolenia komunizmu i kwestii kobiecej. Wynikiem tego była duża społeczna niechęć do
dostrzegania i podejmowania problemów
kobiet, choć problemy te występowały powszechnie i stale. Dominowało przekonanie,
że zajmowanie się tymi zagadnieniami jest
domeną komunistów. Był to między innymi
efekt wymazania z pamięci zbiorowej historii
polskiego ruchu kobiecego. Jego działacze
i działaczki już w okresie zaborów podejmowali problem praw politycznych i obywatelskich Polek, a także norm kulturowych regulujących życie obu płci. Były to dla nich kwestie
o ważnym znaczeniu dla wspólnoty. Argumentując na rzecz równouprawnienia kobiet,
powoływano się na polską kulturę i tradycję
polityczną. W okresie PRL doszło natomiast
do zmarginalizowania „kwestii kobiecej”. Władze nie były zainteresowane dostrzeżeniem
problemów kobiet, gdyż zgodnie z głoszoną
ideologią, ustrój socjalistyczny miał spełniać
wszystkie postulaty emancypacyjne.
Solidarność domagała się nie tylko zmian
politycznych, czy ekonomicznych, ale też
społecznych, jej hasłem przewodnim była
wolność w każdym obszarze ludzkiego życia. Działania podejmowane przez kobiety
w Solidarności były bliższe dawnym polskim
wzorcom feminizmu z przełomu XIX i XX wieku niż komunistycznej Lidze Kobiet. Nie sformułowano jednak programu na rzecz kobiet,
a „kwestia kobieca” została zupełnie pominięta w głównych postulatach ruchu. Miało
to negatywny wpływ na normy dotyczące
ról płciowych dominujące w czasie transformacji ustrojowej. Szybko zapomniano, że powstanie nowego systemu umożliwiło między
innymi partnerstwo płci. Reprodukowanie
polskiej tradycji po 1989 roku jest do dzisiaj
regulowane przez system przemilczeń odziedziczony po poprzednim ustroju. Niewiedza
na temat historii polskiego ruchu kobiecego
ma znaczące konsekwencje, w tym polityczne. Do dziś nie doszło do recepcji problemów
podjętych przez feministki na przełomie XIX
i XX wieku. To właśnie feministki jako pierwsze wzywały do troski o pamięć dotyczą-
cą biografii, działalności i poglądów Polek.
O utrzymywaniu się tego zjawiska świadczy
też to, w jaki sposób reprodukujemy pamięć
o kobietach działających w Solidarności.
Przywódczynie i więźniarki
Na początku warto przypomnieć, jakie
działania podejmowały kobiety związane
z Solidarnością i jaka była ich rola. Nie istnieje
„prototyp” działaczki opozycji, którego charakterystyka pozwoliłaby odpowiedzieć na
pytanie o cele, motywacje czy wartości ogółu kobiet, które tworzyły ruch Solidarność.
Jedną z najbardziej znanych jest Anna Walentynowicz. To ona wezwała do kontynuowania strajku w Gdańsku w 1980 roku, „razem
z Aliną Pieńkowską pobiegła do bramy nr 3,
zamknęła ją i przez tubę prosiła robotników,
by nie opuszczali stoczni”2. „W ten sposób
− uważa biograf Walentynowicz − narodził
się strajk solidarnościowy, a wraz z nim idea
i ruch Solidarność”3. Anna Walentynowicz
dostrzegała społeczną dyskryminację kobiet,
podejmowała działania by jej zapobiegać,
używała wszystkich dostępnych środków.
W tym celu szukała pomocy w komunistycznej Lidze Kobiet, a po powstaniu Solidarności
krytykowała działaczy za nadużycia seksualne
wobec kobiet. Była świadoma, że płeć wpływa na to, jak inni określają jej możliwości,
w odniesieniu do Wałęsy pisała „mnie chyba
widział przy garnkach”4. To jednak właśnie za
nią stawili się robotnicy, gdy w 1980 roku po
raz kolejny groziły jej prześladowania ze strony władz: „Nie byłoby Sierpnia, Solidarności
i wyborów w czerwcu 1989 roku, gdyby kilka
osób nie zaprotestowało przeciw zwolnieniu
działaczki Wolnych Związków Zawodowych
Anny Walentynowicz z pracy w Stoczni Lenina w Gdańsku. Wszystko zaczęło się od gestu
solidarności, który − jak się potem okazało −
miał olbrzymi wpływ na całą współczesną historię”5 − pisał Grzegorz Sieczkowski.
Za podtrzymanie strajku w Stoczni Gdańskiej odpowiada także inna kobieta, Henryka
Krzywonos. To ona zatrzymała tramwaj na
jednej z głównych ulic Gdańska, blokując tym
samym komunikację miejską i rozpoczynając strajk tramwajarzy. Nie uzgadniając tego
z nikim, wysiadła z pojazdu i powiedziała do
pasażerów: „Ten tramwaj dalej nie pojedzie
[…]. Stajemy, bo stocznia stoi. Trzeba poprzeć strajk stoczniowców”. Jej spontaniczne działanie poparli inni tramwajarze. Kiedy
przybyła do stoczni jako reprezentantka swojego zakładu, Wałęsa właśnie ogłaszał koniec
strajku. Do legendy przeszła jej wypowiedź,
że konsekwencje strajku dotkną przede
Działania w Solidarności były
bliższe dawnym polskim wzorcom feminizmu z przełomu XIX
i XX wieku niż komunistycznej
Lidze Kobiet.
wszystkim mniejszych zakładów. „Autobusy
nie powstrzymają czołgów” − wołała. W odniesieniu do tamtych wydarzenia Krzywonos
powiedziała: „Ta Stocznia dała mi więcej niż
całe moje życie, bo wcześniej nikt mi nie dał
niczego”6. To kobiety przekonały Wałęsę, by
nie kończył strajku i wzywały do solidarności
z innymi strajkującymi zakładami. Ich determinacja wzbudzała podziw robotników.
Równość kobiet i mężczyzn nie zaczęła pojawiać się w ruchu w wyniku narzuconego prawa czy sformułowanego przez elity postulatu,
lecz była konsekwencją wspólnego działania,
była „równością w strajku”. Również i taką
formę partnerstwa działaczki Solidarności
musiały dopiero wynegocjować. Jak wspominał jeden z dziennikarzy obserwujących wydarzenia w Gdańsku: „W początkowym okresie
doszło nawet do konfliktu pomiędzy strajkującymi paniami a panami, bo panowie mówili, że
oni strajkują, a kobiety mają im wszystko przy-
Postmodernistyczna Solidarność
37
gotować. One zaś zwróciły się do Komitetu
Strajkowego z protestem. MKS uznał, że maja
równe prawa w strajku i że mężczyźni powinni
im pomagać. I pomagali”7.
Wśród 21 postulatów Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego (w jego Prezydium
zasiadała zarówno Krzywonos, jak i Walentynowicz) znalazł się i taki, by „zapewnić odpowiednią ilość miejsc w żłobkach i przedszkolach dla dzieci kobiet pracujących”, a także
by „wprowadzić urlop macierzyński płatny
na okres trzech lat na wychowanie dziecka”8.
W sierpniu pracownice szpitala kolejowego
w Gdańsku podpisały list do władz z żądania-
Ten tramwaj dalej nie pojedzie.
Stajemy, bo stocznia stoi. Trzeba poprzeć strajk stoczniowców.
38
mi sformułowanymi przez samotną matkę.
Pod niemal identycznym listem napisanym
przez Annę Walentynowicz trzydzieści lat
wcześniej widniał tylko jej podpis9.
Rola kobiet w opozycji wzrosła szczególnie w okresie stanu wojennego. „Gdy przywódcy ruchu zostali internowani, uwięzieni,
zmuszeni do ukrywania się, zadanie podtrzymywania i rozwijania Solidarności wzięły na
siebie kobiety jako przede wszystkim […] organizatorki całego bardzo sprawnego i skomplikowanego podziemnego systemu informacji, ich zbierania i przekazywania”10. Zdaniem
Marii Janion, „były to znakomite redaktorki,
dziennikarki, intelektualistki, specjalistki od
jawnej i tajnej komunikacji, ale i od ukrywania,
także ludzi. Pada zwykłe, proste pytanie − niektórzy się ukrywali, ale kto ich ukrywał?”11.
Szczególną rolę w tych działaniach odegrała Helena Łuczywo, która kierowała wydawanym przez Agencje Prasową Solidarność
biuletynem „AS”. Razem z innymi kobietami wydawała największe pismo podziemia,
które ukazywało się prawie od początku stanu
wojennego aż do upadku komunizmu w Polsce (ukazało się 290 numerów). Komentując
okres stanu wojennego Władysław Frasyniuk
mówił, że „kobiety stanowiły organizacyjny
trzon opozycji. Działały na najważniejszych
przyczółkach”12. Wskazał na casus „Tygodnika
Mazowsze”, lecz podał także inne przykłady:
„we Wrocławiu ważną funkcję pełniła Barbara
Labuda, a w Warszawie − Ewa Kulig”13. Autorka Podziemia kobiet Shana Penn zaryzykowała
tezę, że to kobiety były „mózgiem podziemia”
w okresie stanu wojennego. Z czasem teza ta
została poddana weryfikacji i nieco złagodzona, nie ulega jednak wątpliwości, że rola kobiet była znacząca.
Kobiety za swoją działalność opozycyjną
były poddawane różnego rodzaju represjom.
Część z nich, tak jak Anna Walentynowicz,
była wielokrotnie więziona. Ewa Kubasiewicz
została w 1982 roku skazana na 10 lat za udział
w strajku; był to najdłuższy wyrok od czasów
stalinowskich. Represjonowano zarówno robotnice, jak i inteligentki14. W Gołdapi powstał
obóz przeznaczony dla internowanych kobiet,
między styczniem a lipcem 1982 roku przetrzymywano w nim blisko czterysta kobiet. „Zwożono je z całej Polski. […] Transporty, w złych
warunkach, trwały po kilkanaście godzin. Nie
wiedziały, dokąd je wiozą, obawiały się wywózki za wschodnią granicę”15. Konsekwencje
internowania były dotkliwe: „komunistyczne
władze skutecznie przeszkadzały internowanym kobietom w powrocie do normalnego
życia. Studentki nie mogły kończyć studiów,
pracującym utrudniano wykonywanie zawodu, część zmuszono do emigracji. Nie jest też
tajemnicą, że niektóre z internowanych pań
zapłaciły za to rozpadem rodziny lub utratą
znajomych i przyjaciół”16. Barbara TrzeciakPietkiewicz, jedna z internowanych kobiet,
wspomina: „Dla ratowania rodzin podejmowałyśmy się różnych, marnie płatnych zajęć,
wiele z nas nigdy już nie wróciło do swojego
miejsca pracy, do swego zawodu. Również
często schorowane i rozbite psychicznie
zmuszone byłyśmy przechodzić na rentę”17.
Gołdap był dla internowanych nie tylko doświadczeniem represji, lecz także solidarności
kobiet. Byłe działaczki do dziś udzielają sobie
nawzajem pomocy18.
Kobieta i socjalizm
Niesłusznie uważa się, że kobiety były
beneficjentami ustroju socjalistycznego.
Wręcz przeciwnie, wiele wskazuje na to, że
stanowiły grupę szczególnie zainteresowaną
nastąpieniem zmian. Przez kilkadziesiąt lat
władza nie dopuszczała do wyartykułowania
problemów kobiet, gdyż zgodnie z głoszoną
ideologią wszystkie zostały już rozwiązane
przez państwo. Nie prowadzono statystyk
dotyczących życia kobiet lub je fałszowano.
Nie istniało forum, umożliwiające budowanie
solidarności grupowej, pozwalające na wyrażenie interesów, czy formułowanie programu zmian. Debata dotycząca ról płciowych
została zamrożona. Tradycja przedwojennych organizacji kobiecych była celowo przemilczana. Jedyna legalna w latach osiemdziesiątych organizacja kobieca miała charakter
fasadowy i służyła legitymizacji systemu19.
Władze potrafiły doskonale manipulować problematyką płci. Propaganda łącząca
emancypację kobiet z socjalizmem nasilała
się w okresach kryzysów politycznych, przede wszystkim w czasie przejmowania władzy
przez komunistów oraz w stanie wojennym.
Miało to służyć legitymizacji systemu. Kompletnie fasadowa, nieaktywna od kilkudziesięciu lat Liga Kobiet, „ponownie odżyła w początkach stanu wojennego, gdy jej członkinie
składały publiczne oświadczenia «w imieniu
kobiet polskich» popierające reżim”20.
Choć do dziś wielu publicystów kojarzy
feminizm z socjalizmem, to bilans tego okresu dobrze podsumowała Katarzyna Szumle-
wicz, wedle której „ruch feministyczny prawie w ogóle wówczas nie istniał 21”. Było to
zresztą zgodne z intencjami władz: „według
ideologów komunistycznych [feminizm] nie
miał w realnym socjalizmie racji bytu, bo
miało tu nie być dyskryminacji kobiet”22. Na
uwagę zasługuje także to, że choć słowo
„feminizm” od zawsze budziło emocje, działaczki polskiego ruchu kobiecego w okresie
zaborów chętnie określały się tym mianem.
Zmieniło się to dopiero w dwudziestoleciu
międzywojennym, zaś w PRL słowo to nabrało zdecydowanie pejoratywnego zabarwienia. Stąd w wywiadach przeprowadzonych
przez Ewę Kondratowicz i Shanę Penn sporo
działaczek podkreślało swoją niechęć do mówienia o kobietach jako osobnej grupie, solidaryzowania się z nią, czy też do wskazywania zjawisk związanych z płcią, które mogły
mieć niekorzystny wpływ na ich życie.
Powiązanie „kwestii kobiecej” z socjalizmem ma swoje konsekwencje do dziś i sprawia, że język, którym się posługujemy opisując problemy społeczne kobiet, utrudnia
komunikację. Wiąże się to z utrzymującym
się przekonaniem, że możliwy jest tylko jeden projekt emancypacji. Tymczasem, różne
typologie wyróżniają kilkanaście głównych
nurtów feminizmu, spośród których niektóre
radykalnie się od siebie różnią. Po części jest
to konsekwencją zerwania ciągłości polskich
organizacji kobiecych.
Polskie tradycje feministyczne
Władza szczyciła się swoimi osiągnięciami na polu emancypacji klasy robotniczej
i kobiet, istniała jednak zasadnicza różnica
między jej stosunkiem do przedwojennego
ruchu robotniczego i kobiecego. O ile historia
tego pierwszego była reprodukowana przez
system edukacji, o tyle „burżuazyjny”, przedwojenny ruch kobiecy został potępiony,
a jego historia przemilczana. Propagowano
Postmodernistyczna Solidarność
39
przekonanie, że kobiety otrzymały prawa od
komunistów, którzy wprowadzili rozwiązania
wypracowane wcześniej w ZSRR. Innymi słowy, okres PRL doprowadził do całkowitego
Nie wiedziały, dokąd je wiozą,
obawiały się wywózki za wschodnią granicę.
40
wymazania tradycji przedwojennych organizacji kobiecych. Społeczeństwo, w tym kobiety, zostały odcięte od informacji na temat
przeszłości polskiego feminizmu, w tym jego
głównego nurtu łączącego idee wolności,
demokracji i patriotyzmu z prawami kobiet.
Chociaż w większości państw byłego bloku
wschodniego prawa wyborcze dla kobiet zostały wprowadzone w 1945 roku, Polki uzyskały je w już w 1918 roku, a więc wcześniej niż
kobiety w Stanach Zjednoczonych, Wielkiej
Brytanii, Francji czy Szwecji. Polska konstytucja z marca 1921 roku uznała równouprawnienie kobiet w życiu społecznym i politycznym.
Był to rezultat działalności ruchu kobiecego,
którego korzenie sięgają czasu zaborów.
Jego główny nurt często nawiązywał do
polskiej tradycji. Argumentując na rzecz przyznania kobietom praw politycznych w 1907
roku, Maria Turzyma stwierdziła: „polskie
tradycje powinny być daleko ważniejszym
i poważniejszym argumentem za dopuszczeniem kobiet do praw obywatelskich niżeli to,
co dzieje się w Anglii czy we Francji przemawia
przeciw nim”23, podobnego zdania była inna
przedstawicielka ruchu kobiecego, Marya Karczewska, gdy mówiła, że „tradycję mamy za
sobą”24. Józef Lange podczas Zjazdu Kobiet
w Warszawie w 1907 r. argumentował: „poddaństwo kobiet obcego jest u nas pochodzenia. Postulat równouprawnienia kobiety więc
nawiązuje nić tradycyi narodowej, tak tragicznie zerwanej przez burzę dziejową”25.
Nie możemy więc mówić o jednej wizji
emancypacji, zaś to, w jaki sposób postrzega-
my tradycję, zależy od tego, z jakich doświadczeń z przeszłości chcemy czerpać wzory.
A zatem, racje ma Penn, gdy pisze: „Być może
pech krajów bloku wschodniego polegał na
tym, że propaganda połączyła sztucznie z socjalizmem czy komunizmem takie wartości, jak
równouprawnienie kobiet czy ich emancypacja. Raz utożsamione z oficjalną ideologią, nie
rozwijały się […]. Odwrotnie − to, że partyjna
nowomowa do pewnego stopnia wchłonęła,
czy zawłaszczyła te wartości, spowodowało
ich usztywnienie i unieruchomienie. Kwestie
kobiecą traktowano powierzchownie i «dekoracyjnie», a w dodatku w oczach wielu obywateli została ona ośmieszona przez włączenie
jej do kręgu wartości oficjalnych”26.
Jedna masa kobiet?
W odniesieniu do opozycji z lat osiemdziesiątych na uwagę zasługuje przede wszystkim fenomen podjęcia przez tak liczną grupę
kobiet działania (posługuję się tą kategorią za
Hannah Arendt). Działanie według tej filozofki
jest ludzką zdolnością do zapoczątkowywania
zmian w zastanym porządku. Jest ono możliwe, gdyż ludzi charakteryzuje wielość – różnorodność, niepowtarzalność, nieprzewidywalność, niezdeterminowanie. Zgodnie z intencją
władz, w okresie PRL nastąpiło zamrożenie
inicjatyw oddolnych, dążono do ujednolicenia społeczeństwa. Kobiety zaangażowały się
w walkę o wolność, mimo że przez kilkadziesiąt lat były grupą, od której wymagano przede
wszystkim bierności oraz której różnorodność
polityczną systematycznie niszczono. Bierność
kobiet miała potwierdzać, że socjalizm rozwiązał ostatecznie „kwestię kobiecą”, spełnił
wszystkie oczekiwania kobiet, a nawet je niekiedy wyprzedził (w ten sposób tłumaczono
ich niechęć do współpracy z systemem).
Władze PRL konsekwentnie dążyły do
zlikwidowania jakichkolwiek przejawów polityczności kobiet. Liga Kobiet, która miała
reprezentować „wszystkie kobiety w Polsce”, powstała w 1945 roku w miejsce ponad 80 różnorodnych organizacji kobiecych
działających w okresie międzywojennym.
Prowadzone przez Ligę pisma można było
rozpoznać po tym, że artykuły nie były podpisywane imiennie, lecz redagował je anonimowy podmiot zbiorowy. Liga Kobiet „deklarując, że jest organizacją wszystkich kobiet
w Polsce, utrwaliła w społeczeństwie obraz
kobiet jako jednolitej politycznej masy”27.
O tym, jak skuteczne były to zabiegi, świadczy fakt, że wniosek o zarejestrowanie pierwszej niezależnej organizacji kobiecej w 1989
roku odrzucono z uzasadnieniem, że „jedna
już jest”28.
Na poziomie praktyki społecznej powstanie opozycji demokratycznej miało znaczenie przełomowe. Zdaniem Romana Bäckera,
„Działacze Solidarności nie prezentowali jednej wizji świata społecznego. Był on zmienny
i zróżnicowany. Zależny od czasu, dostępu
do informacji oraz idei. […] Posierpniowy
ruch społeczny stał się narzędziem rewolucji
świadomościowej wyzwalania się ze schematów myślenia charakterystycznych dla totalitarnej propagandy […] w kierunku myślenia
typowej dla obywatelskiej kultury politycznej”29. Wypowiedź tę z powodzeniem można
odnieść do kobiet związanych z Solidarnością. Ich poglądy ewoluowały wraz ze zmieniającym się kontekstem i znacznie się od
siebie różniły, w szczególności w odniesieniu
do „kwestii kobiecej”.
Uważam, że w PRL nie doszło do rozwiązania podjętej przez przedwojenne działaczki społeczne „kwestii kobiecej”, lecz do jej
marginalizacji. Nie oznacza to, że kobiety angażując się w Solidarność „miały wyrobione
poglądy na temat społecznych nierówności
płci w Polsce (i/lub na świecie), że walcząc
w tym ruchu chciały także realizować interesy kobiet”30. Nie zmienia to faktu, że zmiany,
również w życiu kobiet, rozpoczęły się wraz
z powstaniem Solidarności. Działalność ruchu
umożliwiła odsłonięcie rzeczywistej sytuacji,
w jakiej znalazło się polskie społeczeństwo.
Opozycja demokratyczna uruchomiła proces
artykulacji interesów poszczególnych grup,
w tym kobiet.
Wiele wypowiedzi działaczek wskazuje
na to, że na poziomie praktyki społecznej Solidarność miała w latach 1980-1989 charakter
emancypacyjny, chociaż nie sformułowano
w tym czasie programu na rzecz poprawy losu
kobiet. Jednym z motywów powstania ruchu
było, jak ujął to Ryszard Kapuściński, „dążenie
do stworzenia nowych stosunków pomiędzy
ludźmi”31. W latach osiemdziesiątych kobiety
zaczęły podejmować nowe role, częściowej
zmianie uległy normy społeczne regulujące relacje pomiędzy płciami, zaczęto odsłaniać iluzoryczność głoszonych przez władzę haseł.
Feminizm zaczął się w Sierpniu
Impulsem do powstania środowisk kobiecych (formalne organizacje powstały dopiero
po 1989 roku), stała się możliwości wyrażenia niezadowolenia z warunków życia w PRL.
Wprawdzie kobiety strajkowały już wcześniej,
jednak to konsekwencje wydarzeń sierpniowych w 1981 roku okazały się być decydujące.
W tym sensie możemy mówić o odrodzeniu się polskiego feminizmu w latach
osiemdziesiątych. Krystyna Politacha, współzałożycielka Komisji Kobiet NSZZ Solidarność, mówiła: „Dla mnie feminizm zaczął się
w 1981, kiedy kobiety czynnie włączyły się
w życie polityczne, kiedy zaczęły tworzyć
małe grupy i dobijać się o własne prawa.
O takie samo wynagrodzenie co mężczyzna
na identycznym stanowisku pracy, o miejsce
w żłobkach, o dwie kostki mydła w zakładzie
pracy, o buty ochronne, o to, żeby były dobrze traktowane przez męską część załogi
w pracy […] to właśnie jest ruch feministyczny. Nie trzeba bać się tego słowa”32. Zdaniem
Postmodernistyczna Solidarność
41
42
Politachy, powstanie Solidarności było wydarzeniem przełomowym: „Wtedy zauważono
kobiety. Nikt nie próbował mówić, że powinny siedzieć w domu, zajmować się dziećmi,
zmywaniem naczyń, słuchaniem mężczyzn.
Kobiety brały czynny udział w podziemiu,
w organizowaniu Solidarności i były traktowane partnersko”33. „Partnerstwo” powraca
w wypowiedziach działaczek. Rozmówczyniom Kondratowicz (autorki cyklu wywiadów
z działaczkami ruchu) nie odpowiadało określenie „opiekuńcze matki”, którego używali
czasami działacze. Najlepiej oddaje to wypowiedz Barbary Labudy: „nie byłyśmy ich matkami, lecz równorzędnymi partnerkami”34.
Czy jednak równość w działaniu, „w strajku”,
przełożyła się na inne poziomy: deklarację
równości w programie Solidarności, równą
reprezentację we władzach?
Wśród kobiet były też takie, które krytycznie patrzyły na relacje między płciami w opozycji. Grupa rozczarowanych Solidarnością
intelektualistek związanych z Uniwersytetem
Warszawskim zaczęła organizować wykłady
i dyskusje na temat pozycji społecznej kobiet
w Polsce. Kolportowały ulotki w zakładach pracy i szkołach. Czołową postacią była socjolożka Renata Siemieńska. Grupa przyjęła nazwę
„Forum Kobiet” i obrała za cel „uświadomienie społeczeństwu specyficznych interesów
kobiet zignorowanych przez Solidarność”35.
Zdaniem „Forum” w sposób niewystarczający
poruszano problematykę dotyczącą praw kobiet, krytykowano także brak programu Solidarności w tej kwestii. Znaczenie grupy było
marginalne. Warto jednak zauważyć, że dla tej
organizacji punktem odniesienia był ruch społeczny, a nie władza.
Jeden z zarzutów, jaki podejmuje się pod
adresem Solidarności, dotyczy niewielkiego
odsetka kobiet we władzach Związku. Wiosną 1981 roku, w wyborach na I Krajowy Zjazd
Solidarności, kobiety stanowiły zaledwie 7,8%
ogółu delegatów, we władzach Prezydium
Komisji Krajowej znalazła się jedna kobieta na
18 osób, natomiast w Komisji Krajowej − tylko
jedna na 82 osoby. Podczas obrad Okrągłego
Stołu opozycję demokratyczną (podobne
jak stronę rządową) reprezentowała tylko
jedna kobieta, zaś po pierwszych wolnych
wyborach znacząco zmalał odsetek kobiet
Poddaństwo kobiet obcego jest
u nas pochodzenia. Postulat równouprawnienia kobiety więc nawiązuje nić tradycyi narodowej.
w Sejmie. Odsetek kobiet we władzach Solidarności nie był jednak niższy niż odsetek kobiet we władzach PRL. Wprawdzie w Sejmie
zasiadało około 20% kobiet, jednak w mającym realną władzę KC PZPR nie było ani jednej kobiety. Jeżeli zgodzimy się co do tego,
że kobiety stanowiły niemal połowę Solidarności, należy pytać nie o to, dlaczego Solidarność nie sformułowała spójnego programu na rzecz poprawy losu kobiet, lecz o to,
dlaczego działaczki w większości nie podejmowały tych problemów jako osobnej kwestii, przynajmniej przed powstaniem Komisji
Kobiet NSZZ Solidarność w 1989 roku, która
zresztą została w 1991 roku zdelegalizowana
przez władze Związku po tym, jak nie poparła decyzji podjętych na II Zjeździe.
Solidarnościowe gry w gender
Badania dotyczące płci kulturowej mogłyby pogłębić nasze zrozumienie Solidarności, warunków w jakich działała oraz metod,
jakich używali działacze i działaczki. Grażyna
Latos zauważa: „To była walka ludzka, choć
płeć nie była w niej bez znaczenia”36.
Ze wspomnień działaczek Solidarności dowiadujemy się, że kobiety były rzadziej aresztowane niż mężczyźni, rzadziej wzbudzały podejrzenia i rzadziej je przeszukiwano. Rzadziej
zdarzały się przypadki pobicia kobiet przez
milicję, przeważnie nie poddawano ich rewizji
osobistej. Świadome tego kobiety przenosiły
ulotki, prasę i dokumenty pod ubraniem. Zdarzało się, że pozorowały ciążę lub ukrywały
materiały w wózkach z dziećmi. „Gra z płcią”
była wykorzystywana przez Solidarność na
różne sposoby. Ukrywający się przywódcy
nierzadko przemieszczali się w strojach kobiecych. Władze Związku przypisywały wydawanie pism prowadzonych przez kobiety zakonspirowanym mężczyznom, przez co trudniej
było rozbić redakcję. Płeć miewała też inne
konsekwencje − kobiety były mniej wiarygodne w rolach przywódców. Danuta Winiarska, która kierowała działaniami Solidarności
w regionie lubelskim, stworzyła fikcyjną postać Abramczyka, od którego rzekomo miała
otrzymywać rozkazy.
Jeżeli spojrzymy na Solidarność pod tym
kątem, może się okazać, że podjęcie problematyki kobiecej przez opozycje demokratyczną byłoby nieczytelne dla części społeczeństwa i wielu kobiet. Obrazuje to działalność
utworzonej w 1989 roku Komisji Kobiet NSZZ
Solidarność. Choć wszystkie działaczki wypowiadały się (często formułując radykalnie
odmienne projekty) na temat problemów kobiet i sposobów ich rozwiązania, część z nich
(w szczególności kobiety ze starszej generacji)
twierdziła, że „stuprocentowa równość istnieje w ZSRR i my nie chcemy takiej równości”37.
Shana Penn podkreśla, że podobny stosunek
do omawianej problematyki charakteryzował
kobiety w Czechosłowacji i na Węgrzech.
Podejrzewam, że odrzucenie socjalizmu
nie wiązałoby się z przemilczeniem problematyki emancypacji kobiet, gdyby nie wymazano z pamięci historii przedwojennego
ruchu kobiecego. Podstawowymi wartościami była dla działaczek wolność i godność
kobiet, prawo do współdecydowania o kwestiach, które mają istotne przełożenie na ich
życie, prawo do pamięci o poprzedniczkach,
dowartościowanie ich aktywności politycznej i społecznej, indywidualność i niepowtarzalność każdej kobiety. Wiele działaczek
potrafiło połączyć te wartości z myśleniem
o wspólnocie i z patriotyzmem.
Szczególny sposób traktowania kobietopozycjonistek przez władzę można tłumaczyć
stereotypami dotyczącymi płci, lecz to wyjaśnienie wydaje się trochę naiwne. Władze wolały nie zauważać, że kobiety licznie angażowały
się w walkę, ponieważ świadczyło to o całkowitej klęsce systemu. Masowe aresztowania
czy inne represje wobec kobiet jeszcze bardziej
obnażyłaby iluzoryczność głoszonej ideologii.
Oddaje to wypowiedź Krystyny Wiśniewskiej,
internowanej działaczki Solidarności, wedle
której władze wyciągały mniejsze konsekwencje za opór kobiet ponieważ „bano się «babskiego» krzyku”38. Nie bez powodu to właśnie
strajk łódzkich włókniarek w 1971 roku zmusił
władzę do cofnięcia podwyżek. Uznano, że
konfrontacja ze zdesperowanymi łodziankami
jest zbyt ryzykowna ze względu na reperkusje
społeczne, jakie mogłaby wywołać. Nie bez
znaczenia była opinia międzynarodowa, która
z uwagą śledziła wydarzenia w Polsce.
W tym świetle zastanawiające jest hasło,
które wymalowano na murach stoczni Gdańskiej: „kobiety, nie przeszkadzajcie nam, my
walczymy o Polskę”. Relacje między płciami
zostały poddane renegocjacji. W jaki sposób pogodzić ten dualizm w obrazie kobiet:
z jednej strony cenione, konkretne działaczki,
a z drugiej − anonimowe „przeszkadzające
kobiety”? Dzisiaj możemy jedynie spekulować, jakie konsekwencji mogłoby mieć odejście kobiet. Jak by się potoczyły losy strajku,
gdyby nie Anna Walentynowicz i Henryka
Krzywonos? Czy Solidarność miałaby tę samą
siłę bez największego pisma podziemia?
Uważam, że obalenie komunizmu w Polsce
nie udałoby się bez solidarności kobiet. Ich
masowe zaangażowanie świadczyło, że musiały nastąpić jakieś zmiany.
Postmodernistyczna Solidarność
43
Przykład PRL pokazuje, że to nie program, lecz praktyka jest kluczowa, jeśli chodzi
o urzeczywistnianie wolności poszczególnych osób. Doświadczenie wolności pojawiło się w Solidarności znacznie wcześniej niż
przemiany polityczne. Nie negując poczucia
równości i partnerstwa, o którym pisały bądź
mówiły poszczególne działaczki, można zapytać, na ile praktyka obowiązująca w ruchu
została zreprodukowana? Co się stało z potencjałem działania kobiet? Czy pamiętamy
o kobietach Solidarności?
Shana Penn postanowiła napisać Podziemie kobiet, gdyż do zachodnich mediów nie
docierały żadne informacje na ich temat. Na
wystawie w Muzeum Narodowym w 2005
44
roku Solidarność − początek drogi nie było
zdjęcia ani jednej kobiety. Premiera filmu
o internowanych w Gołdapi odbyła się
w telewizji publicznej około pierwszej
w nocy. Wspominając 4 czerwca 2009 roku
bohaterskie kobiety Solidarności, premier nie
wymienił Anny Walentynowicz. Artystka Sanja Iveković zrealizowała w 2009 roku projekt
Solidarność bez kobiet, który miał obrazować
wymazanie ze zbiorowej pamięci roli kobiet
w formowaniu i działalności przełomowego
ruchu wolnościowego. Na ile kategoria „kobiety” kojarzy się dziś z opozycjonistkami
i obywatelkami, a na ile z hasłem odmalowanym na murze stoczni, nawołującym do „tradycyjnie” wymaganej od nich bierności?
Przypisy:
1. Według raportu organizacji pozarządowych przedstawionego na IV Światowej Konferencji ONZ
na Rzecz Kobiet w 1995 roku, zob. A. Tobiasz, Kobiety w NSZZ Solidarność, http://www.oska.
org.pl/biuletyn/5/56.pdf, [10 lipca 2010 r.], por. S. Penn, Podziemie kobiet, przeł. H. Jankowska,
Rosner i Wspólnicy, Warszawa 2003.
2. S. Cenckiewicz, Matka Solidarności, „Rzeczpospolita”, 13 sierpnia 2009 r.
3. Henryka Krzywonos. Tramwajem do domu dziecka, „Krytyka Polityczna” 2008, nr 15, s. 22.
4. B. Płonka, Anna Walentynowicz. Apokryf historii, „Zadra” 2000, nr 3.
5. Tamże.
6. Henryka Krzywonos. Tramwajem do domu dziecka, dz. cyt. s. 25-26.
7. M. Miller (red.), Kto tu wpuścił dziennikarzy?, Rosner i Wspólnicy, Warszawa 2005, s. 241.
8. K. Madoń-Mitzner (red.), Dni Solidarności. Wybór tekstów, Fundacja Ośrodka Karta, Warszawa 2005, s. 21.
9. Tamże, s. 50.
10. M. Janion, Amerykanka w Polsce [w:] S. Penn, Podziemie kobiet, dz. cyt., s. 7.
11. Tamże.
12. Tamże.
13. M. Grabowska, Żeby mieć na samolot, trzeba wiedzieć ile kosztują kalesony. Wywiad z Władysławem Frasyniukiem, „Ośka” 2001, nr 2, s. 22.
14. J. Skórzyński, M. Pernal, Gdy niemożliwe stało się możliwe. Kalendarium Solidarności 198089, Świat Książki, Warszawa 2005, s. 93. Za działalność opozycyjną internowano trzy panie dziekan Uniwersytetu Warszawskiego: doc. Jadwigę Puzyninę, doc. Hannę Świdę-Ziembę i doc. Joannę Mantel-Niećko.
15. W. Żyszkiewicz, Nagrodą jest wolna Polska, „Tygodnik Solidarność”, 13 lipca 2007 r.
16. Tenże, Kobiety Solidarności, „Tygodnik Solidarność”, 2 stycznia 2009 r.
17. Tenże, Nagrodą jest wolna Polska, dz. cyt. W obozie przetrzymywano w m. in.
Joannę Dudę-Gwiazdę, Halinę Mikołajską, Grażynę Kuroniową, prof. Aldonę Jawłowską, Izabellę
Cywińską, Marię Dmochowską.
18. S. Masłowska-Jabłońska, Po 25 latach – Ogólnopolski Zjazd Kobiet Internowanych w Gołdapi, http://internowani.xg.pl/index.php?type=article&aid=454, [15 lipca 2010 r.].
19. S. Walczewska, Liga Kobiet − jedyna organizacja kobieca w PRL, „Pełnym Głosem” 1993, nr 1.
20. Tamże.
21. K. Szumlewicz, Kobiety i transformacja ustrojowa w Polsce, „Lewą Nogą” 2004, nr 16, s. 225.
22. S. Walczewska, Dwie dekady feminizmu [w:] S. Walczewska (red.), Feministki własnym głosem o sobie, Wydawnictwo eFKa, Kraków 2005, s. 5.
23. M. Turzyma, Udział Polek w samorządzie, „Nowe Słowo” 1907, nr 14-15, s. 359-362.
24. M. Karczewska, Prawa wyborcze kobiet do samorządu ziemskiego, „Nowe Słowo” 1907, nr
14-15, s. 365-367.
25. J. Lange, O prawach cywilnych kobiet, „Nowe Słowo” 1907, nr 14-15, s. 367-368.
26. S. Penn, Podziemie kobiet, dz. cyt., s. 20.
27. A. Titkow, Tożsamość polskich kobiet. Ciągłość. Zmiana. Konteksty, Wydawnictwo IFiS PAN,
Warszawa 2009, s. 269.
28. Tamże.
29. R. Bäcker, Przeobrażenia wizji świata społecznego działaczy Solidarności lat 1980-1989 [w:]
R. Bäcker i in., Solidarność dwadzieścia lat później, Arcana, Kraków 2001, s. 31.
30. E. Malinowska, Niekobieca Solidarność [w:] M. Latoszek (red.), Solidarność w imieniu narodu i obywateli, Arcana, Kraków 2005, s. 133.
31. R. Kapuściński, Notatki z Wybrzeża [w:] Rewolucja Solidarności. Polska od Sierpnia 1980 do
grudnia 1981, „Polityka” 2005, wydanie specjalne, nr 4, s. 8.
32. To nie jest walka, ale dobijanie się o własne prawa. Rozmowa z Krystyną Politachą, „Pełnym
Głosem” 1993, nr 1.
33. Tamże.
34. E. Kondratowicz, Szminka na sztandarze. Kobiety Solidarności 1980-1989. Rozmowy, Sic!
Warszawa 2001, s. 170.
35. S. Penn, Podziemie kobiet, dz. cyt., s. 260.
36. G. Latos, Jej portret − Kobieta Solidarności, 2008, http://magazyn.kreatura.net//
?c=123&a=1189, [5 lipca 2010 r.].
37. M. Tarasiewicz, Kobiety w NSZZ Solidarność, „Pełnym Głosem” 1993, nr 1, s. 32.
38. E. Kondratowicz, Szminka na sztandarze, dz. cyt., s. 333.
Co dalej?
Solidarność była powrotem do tradycji XIXwiecznego feminizmu? Obok Krzysztof Posłajko twierdzi, że była też powrotem do
tradycji XIX-wiecznej patriotycznej lewicy.
Postmodernistyczna Solidarność
45

Podobne dokumenty