Kohelet receptą na szczęście, prawdziwe szczęście

Transkrypt

Kohelet receptą na szczęście, prawdziwe szczęście
Kohelet receptą na szczęście, prawdziwe
szczęście!
•
Tytułem wstępu
Chciałbym Wam zaprezentować moje refleksje, które zrodziły się po kilkukrotnej lekturze
tej niesamowitej, aczkolwiek niedocenianej księdze. Sam szczerze mówiąc przez wiele lat
nic o niej nie wiedziałem. Jedyny znany mi fragment z tej księgi to ten, który czasem można
usłyszeć podczas czytania lekcji w kościele: marność nad marnościami mówi Kohelet,
marność na marnościami! Wszystko marność! (1,2). I tyle na temat tej księgi wiedziałem.
Jednak kiedyś coś mnie tknęło i zacząłem czytać. Po przeczytaniu za jednym razem całej
księgi – dość krótkiej mającej 12 rozdziałów – olśniło mnie! Wow! Jaki optymizm! Co za
niesamowite przesłanie życia! Jaka mądrość płynie z tej księgi o której ja nigdy wcześniej tak
nie myślałem. Marność nad marnościami. Wszystko marność(1,2)! Tak nam powiedziano
kalecząc przesłanie tej księgi. Założę się, że gdy to słyszysz przecierasz oczy ze zdumienia
gdzie on ten optymizm widzi. Skąd ten jego zachwyt nad księgą która po czytaniach w
kościele mówi mi, że wszystko to marność, wszystko przemija, wszystko to marny pył, pogoń
za wiatrem i w ogóle najlepiej iść i pociąć się żyletką! Już spieszę z odpowiedzią! Otóż
owszem słowa marność, marny pył i pogoń za wiatrem w tej księdze wg moich obliczeń
padają aż 38 razy ale również są inne słowa, które padają równie często jak te. Słowa: Raduj
się, Jedz, pij i ciesz się owocami swej pracy itd. padają 28 razy. Wiedziałeś o tym? Jestem w
stanie założyć się o grube pieniądze, że nie! Tę księgę strasznie spłycono do dwóch
wersetów, których nikt nam należycie nie wyjaśnił przez co błędnie odbieramy jej przekaz.
Nie może być tak, że z Księgi Życia jaką jest Biblia czyni się księgę śmierci.
Bóg wypowiadając Słowo stwarza, powołuje do życia, daje zupełnie nowe życie, daje
świeżość i nowość, a nie smród i stęchlizne.
Chciałbym zaprosić Cię do przejścia przez tę księgę inaczej niż zwykle, abyś zobaczył w niej
to co na pierwszy rzut oka jest zakryte. Gdy to odkryjesz Twoje życie nabierze rumieńców
i rozjaśni się wiele spraw, które Cię nurtują. Czemu mówię o tym tak pewnie?
Ponieważ przewartościowała moje życie, w ogóle zmieniła moje podejście do Biblii
bo wreszcie dostrzegłem w niej źródło Wody Żywej. Zmieniła także życie moich przyjaciół.
Otwórz swe serce na głos Żywego Boga, który jest i który w tym Słowie, chce przemówić
do Ciebie. No bo nic się nie zmieni jeśli nie przyjmiesz tej księgi jako Bożego Słowa, które
jest skierowane prosto do Ciebie!
Kohelet to słowo pochodzenia hebrajskiego Kohal (zebranie ludu), które oznacza kogoś
związanego z tego rodzaju zgromadzeniem: kaznodzieję, nauczyciela mądrości. Taki sam
sens ma grecki termin Eklezjastes. Tak więc chodźmy przez księgę mądrości i posłuchajmy
doskonałego kaznodziei, nauczyciela i mędrca!
Taka mała uwaga nie jestem teologiem, tym bardziej biblistą, więc nie będę zagłębiał
się w znaczenia konkretnych słów, tudzież wyjaśniał ich historyczne odnośniki. To co chcę
Wam przekazać jest tylko i wyłącznie moją refleksją nad tą księgą.
• Wszystko do niego należy
Rozważania nad przesłaniem Koheleta rozpocznę od rozdziału trzeciego i wersetów
od 1 do 12.
Jest to swoisty hymn wychwalający Pana, który uczynił wszystko piękne
w swoim czasie (3, 11). To Bóg nasz Ojciec ma we władzy wszystkie żywioły, to On jest
władcą czasu, ziemi, wszystkiego co na niej i pod nią. Kohelet mówi też, że w naszym życiu
wszystko ma sens, że nic nie dzieję się przypadkowo, że wszystko ma ustalone miejsce
i czas. W naszym życiu nad którym jest Ojciec Niebieski jest pora na wszystko i czas nad
każdą sprawę pod niebem (3,1). To co musimy pamiętać to to, że co czyni Bóg, będzie trwać
na wieki(3,14)! Nie ma więc powodu do obaw, że zostaliśmy opuszczeni przez Pana wtedy
gdy spotyka nas coś złego, śmierć, ból, cierpienie bądź strapienie, wręcz przeciwnie
to właśnie wtedy jest Boży czas łaski i wtedy Pan Bóg chce z nami pracować. Zatem drogi
przyjacielu nie bój się kryzysów, spotkań z bólem i trudem bo to wszystko pochodzi od Pana
i ma sens! To co Cię spotyka ma Cię oczyścić, ma Cię przygotować do tego kim masz
się stać! Nie mów, że Boga nie ma skoro dopuszcza do mnie zło bo to wtedy właśnie Pan
jest Ciebie najbliżej! Nigdy nie zapominaj, że jeśli zbłądzisz to Bóg o Tobie nie zapomni,
o nie! Bądź pewien, że Bóg odszuka to co zaginęło (3,15). Sam pamiętam jak przeżywałem
różne
przykre
doświadczenia
związane
choćby
z
poszukiwaniem
drogi
życia,
bądź te związane z chorobą. Wydawało mi się wtedy, że Bóg o mnie zapomniał, a może
w ogóle nie istnieje. Wtedy zacząłem oddalać się od Niego, próbowałem żyć po swojemu.
Bóg wplątał mnie w jeszcze większe kłopoty po to abym padł na kolana i wyznał wiarę.
W pewnym momencie doszedłem w moim życiu do takiego punktu, w którym tylko Bóg mógł
sprawić, że odzyskam moje życie. Nie ja lecz Bóg, nie moje plany lecz Jego, no i tak długo
miotał mną, tak długo wirował, aż w końcu znalazłem drogę do Niego. A właściwie to On cały
czas szukał mnie! Nie chciał abym Go opuścił na dobre. Przypomina mi się tutaj przypowieść
Jezusa o dobrym pasterzu i zabłąkanej owcy (Mt 18,10-14). Jezus pyta Izraelitów,
w większości pasterzy, czy faktycznie jeśli zginęłaby im jedna owca zostawiliby 99
pozostałych i poszliby jej szukać? I czy gdyby ją znaleźli przyłączyliby z radością do stada?
No nie! Każdy pasterz wie, że jeśli owca ginie ze stada to jest już stracona i nie należy jej
szukać zostawiając przy tym resztę stada – źródła dochodu! A jeśli się już jakoś z powrotem
przybłąka należy ją zatłuc, a nie przyłączać do stada. Poczuła smak wolności
może więc wyciągać następne owce ze stada! Dlatego rozmówcy Jezusa byli w szoku i nie
rozumieli Jego mowy, Bóg działa inaczej niż my ludzie, bo nasze myśli nie są Jego myślami,
a nasze drogi nie są Jego drogami! (Iz 55,1). Jezus zrobi wszystko by Cię odnaleźć. Dla
niego nie ma ludzi straconych! Nie ma takiego odejścia, które by zamykało drogę powrotną
do stada – Kościoła, nie ma takiego grzechu, którego Jezus by nie przebaczył! Nie ma
takiego zła, które eliminuje ze stada! A my? My robimy dokładnie odwrotnie.
Ten odszedł niech już nie wraca! Nie chcemy Cię! A gdy taki ktoś się nawraca to nadal
patrzymy na niego podejrzliwie a jeśliby ktoś z „naszych” się z nimi zbratał to tego „naszego”
uprzejmie uprzedzamy co to za jeden i żeby uważał. Taką refleksję powinni zrobić sobie
wszyscy duszpasterze i liderzy wspólnot chrześcijańskich. Nie oceniajcie, nie bądźcie
podejrzliwi tylko dziękujcie Panu i wychwalajcie Go bo to On zrobił wszystko aby odszukać
to co zaginęło.
Wszystkie drogi mogą prowadzić do Boga, On każdego z nas indywidualnie prowadzi-jeśli
oczywiście
tego
prowadzenia
chcemy-tak
abyśmy
spotkali
Go
w
twarzą
w twarz. Wszak słońce wschodzi i zachodzi spiesząc do miejsca, z którego znów
zaświta(1,5). Bóg jest słońcem, które czasem zajdzie po to, aby zajaśnieć jeszcze większym
blaskiem i rozświetlić nasze życie abyśmy nasze kroki skierowali na drogę ku Niemu,
ku upragnionemu spotkaniu.
Bóg Ojciec ma we władaniu zarówno mędrca jak i głupca oraz ich działania(zob. 9,1).
Człowiek nie ma władzy nad swoim życiem, nikt z nas nie jest wstanie przedłużyć sobie
życie, nie ma kodu na nieśmiertelność, po prostu zawsze jest ktoś, kto nad nami czuwa!(zob.
8,8). To wielka Dobra Nowina. Nie jesteśmy sami! Zawsze mamy obrońcę, Ojca, który nas
kocha i zrobi wszystko byśmy się nie zgubili. Nie musimy być najsilniejsi, najbogatsi, nie
musimy mieć wysokiego wykształcenia, wystarczy, że ufamy w dobroć Boga. Wtedy nie
zginiemy i będziemy mogli żyć. Wielu ludzi żyje na niby. Własne braki próbują nadrabiać na
siłowni, w biznesie, bądź kończąc mnóstwo kierunków studiów i mimo swoich osiągnięć
później często siła fizyczna, pieniądze, czy wykształcenie zdają się na nic. Bóg uderza w te
miejsca, których nie da się załatać ludzką siłą, pieniędzmi czy próżną chwałą.
Sam nie jestem pełni zdrowia, na siłownię raczej nie chodzę, nie jestem najsilniejszy,
wybitnego wykształcenia także nie posiadam. Po mimo tego stawiam czoło codziennym
problemom życia, bądź tym poważniejszym. Często silniejsi, mądrzejsi, bogatsi rezygnowali
z podjęcia walki o własne życie. Natomiast w moim przypadku zawsze miałem siły by stawać
do
pojedynku
i
wygrywać.
Jestem
mocny
w
Bogu,
wbudowany
w niezachwiany fundament, którego nic i nikt nie jest wstanie zniszczyć. Walk nie zawsze
wygrywają najdzielniejsi, a biegów najszybsi. Zawsze natomiast wygrywają ci, którzy
bezgranicznie ufają Panu! (zob. 9,11).
• Postawa wobec Boga
Kaznodzieja podaje też wskazówki jakie postawy powinniśmy przyjmować wobec Stwórcy.
Niemal szczegółowo omawia to jak się modlić, jak zachowywać się w świątyni. Mędrzec
mówi: kiedy idziesz do domu Bożego, to uważaj co czynisz! Idź tam z intencją słuchania,
gdyż to znaczy więcej niż ofiary głupców, którzy nie zdają sobie sprawy, że czynią źle.
(4,17). I dalej Nie otwieraj pochopnie ust i zapanuj nad swym sercem, zanim przemówisz do
Boga! Bo Bóg jest w niebie, a ty na ziemi. Dlatego niech twoich słów będzie niewiele!
Bo gdzie dużo trosk, tam przychodzą koszmarne sny; gdy mnoży się słowa, mowa staje się
głupia. (5,1-2). Nauczyciel wzywa nas do wydawałoby się rzeczy oczywistej, przecież
niby to wiemy ale i tak robimy swoje. Przecież muszę powiedzieć o wszystkim Bogu, muszę
Mu przedstawić sprawę pracy, rodziny etc. Przecież mówili mi, że muszę Mu
o wszystkim mówić. A tu Kohelet proponuje coś innego. Idąc na modlitwę mamy przede
wszystkim nastawić się na słuchanie Bożego Słowa, a nie na wyrzucenie z siebie
wszystkiego. Mamy skupić się na Bogu, a nie na sobie! To nie ja mam coś do powiedzenia
Bogu tylko Bóg mi! To On ma dla mnie Słowo życia! Więc jak się modlić? Odpowiedź jest
prosta-Słowem Bożym. Słowem, które ma moc przenikania, które jest mieczem Ducha (zob.
Ef 6,17). Jest ono naszym źródłem i swego rodzaju kanałem przekazu, który Bóg codziennie
chce kierować do każdego z nas. Owszem mamy mówić Bogu o tym co nam
w sercu i w duszy gra ale musimy to zawsze konfrontować ze Słowem Bożym. Nie
koncentruj się na tym co Ty masz do powiedzenia bo to Słowo Boga ma pierwszeństwo,
a
człowiek
daje
na
nie
odpowiedź.
Zawsze
pierwszeństwo
należy
się
Bogu.
Czytając jedną z książek Roberta Kyiosaki’ego, człowieka, który jest wielkim biznesowym
autorytetem, nie mającym nic wspólnego z chrześcijaństwem trafiło mnie zdanie, że ludzie,
którzy osiągnęli sukces to ludzie, którzy zawsze więcej słuchali niż mówili.
Receptą na nasze głupie gadanie na modlitwie niech będzie bojaźń Boża czyli uwielbienie
Pana. Niech Twoja modlitwa będzie uwielbieniem Pana i słuchaniem Jego Słowa!
Kiedy po perturbacjach zdrowotnych zawaliła mi się koncepcja życia, zacząłem pytać: Jezu,
co mam robić w życiu, jakie jest moje powołanie, czego ode mnie pragniesz? Na odpowiedź
nie musiałem długo czekać. Chwyciłem „Oremus” z czytaniami na każdy dzień, akurat był
adwent, otworzyłem na danym dniu i przeczytałem: Duch Pana Boga nade mną, bo Pan
mnie namaścił. Posłał mnie, by głosić dobrą nowinę ubogim, by opatrywać rany serc
złamanych, by zapowiadać wyzwolenie jeńcom i więźniom swobodę; aby obwieszczać rok
łaski Pańskiej, i dzień pomsty naszego Boga; aby pocieszać wszystkich zasmuconych, <by
rozweselić płaczących na Syjonie>, aby im wieniec dać zamiast popiołu, olejek radości
zamiast szaty smutku, pieśń chwały zamiast zgnębienia na duchu (Iz
61,1-3).
Wtedy to rozważałem sprawę książki i akcji „Jest nadzieja, więc warto żyć”. Gdy tak się
zastanawiałem, wchodzić w to, czy nie, Pan przyszedł do mnie ze swoim Słowem! Wyżej
przytoczony fragment powalił mnie, rozpłakałem się i od tamtej pory każdego dnia realizuję
Jego wezwanie. Aby uwiarygodnić moje słowa przytoczę jedną z opinii jaką dostałem
po przeczytaniu książki od pewnego mężczyzny: Często mówimy, że otrzymujemy różne
wiadomości, powiadomienia ,SMS-y itd. Dzielą się one na te dobre i złe. Mówimy, że dobra
wiadomość to inaczej "dobra nowina". Tak, tak wiem Dobra Nowina pisana dużymi literami
to inaczej Ewangelia. Jednak nie zawaham się nazwać tej książki Dobrą Nowiną.
Jest Ona tym co powinna wnosić do naszego życia osoba lub osoby chore
czy niepełnosprawne. Nie złorzeczenie, nie wymyślanie za co nas coś takiego spotkało
czy może za jakie grzechy Bóg nas tak urządził, ale właśnie radość z każdego dnia
i błogosławienie Boga jako Stwórcy wszystkiego. Ta książka jest właśnie tą nadzieją jaką
autorzy wlewają w serca osób, które tak naprawdę pewnie nie wiedzą czy jutro się obudzą.
Jest nadzieją, że potem tam po drugiej stronie jest już tylko lepsze życie - życie wieczne
ze swym Stwórcą.
Za kolejny przykład niech posłuży sytuacja, która miała miejsce podczas jednego z naszych
spotkań na którym dawaliśmy świadectwo. Po skończonym spotkaniu podbiegła do mnie
zapłakana mama chorego na raka kilkuletniego chłopca, uścisnęła, ucałowała mnie i
powiedziała: „Dziękuję!”. To było najpiękniejsze dziękuję jakie usłyszałem w życiu. Wtedy
zrozumiałem,
że
to
co
robię
ma
sens
i
jest
wolą
Ojca.
Kolejnymi dowodami tego, że realizuję wolę, którą usłyszałem w SŁOWIE BOŻYM jest to,
że naszą książkę ściągnęło ponad 1000 osób, a fan page na Facebook’u „lubi” ponad 800
osób. Wydane nakłady książki rozeszły się co do sztuki. To jedna strona sukcesu,
druga-o wiele ważniejsza-to mnóstwo wiadomości o poruszonych sercach, zmienionych
sposobów myślenia o chorobie, odnalezionych powołaniach i przywróconej dawno straconej
nadziei. To wszystko zawdzięczam tylko i wyłącznie słuchaniu Bożego Słowa i wiernemu
jego wypełnianiu. Chwała Panu! Słuchaj Słowa, w nim jest źródło życia!
Skończ z postawą roszczeniową wobec Boga, z mówieniem „należy mi się”, „daj mi”,
„pobłogosław MOIM planom”. Kohelet uważa, że człowiek nie wie co jest dla niego najlepsze
bo to wie tylko Bóg (zob. 6,12). Pytaj Boga o wszystko, jak mówi Eklezjastes: Staraj
się zrozumieć dzieło Boga (7,13). Rozeznawaj, pukaj, kołacz, szukaj! I co najważniejsze
słuchaj tego co mówi do Ciebie Bóg! Bo czasem to czego Ty się domagasz, Twoje plany
są po prostu do niczego! Pytaj czy Twoje plany są wolą Ojca. Nie bój się pytać i usłyszeć
„Nie”. Rodzice też nie pozwalają na wszystko swoim dzieciom. Strach zniknie jeśli będziemy
szczerze na Niego otwarci.
Kolejna postawa o której mówi Kohelet to rygorystyczne przestrzeganie przykazań.
Nauczyciel zwiastuje nam Dobrą Nowinę o tym, że zostaliśmy wyzwoleni spod prawa.
Przestrzega
nas
abyśmy
nie
popadli
w
faryzeizm
i
nie
zgubili
tego
co
najważniejsze (zob. Rz 4,14). Ostrzega nas, przed wpadnięciem w pułapkę, którą sami sobie
stawiamy. Nie możemy naszej wiary opierać na przestrzeganiu przykazań, na wypełnianiu
prawa, nie zapewni nam to życia wiecznego gdyż nie ma na ziemi człowieka tak prawego, by
zawsze
dobrze
postępował
i
nigdy
nie
popełnił
grzechu
(7,20).
Dlatego przyszedł na świat Jezus i przez swoją zbawczą mękę, śmierć i zmartwychwstanie
wyzwolił nas z niewoli prawa, otworzył bramy nieba, które osiągamy z wiary, a nie jako
nagrodę za przestrzeganie prawa (zob. Rz 4,13-17). Niech dotrze to do Ciebie!
Nie dostąpisz zbawienia za przestrzeganie prawa, za chodzenie do „kościółka” co niedzielę,
za codzienny „paciorek”, za przestrzeganie całego Katechizmu Kościoła Katolickiego.
Nie dostąpisz zbawienia jeśli innym będziesz drogę do nieba zamykał przez to, że nie
wypełniają prawa. Sam nie jesteś w stanie wypełnić prawa; Jezus mówi: Beze Mnie nic nie
możecie uczynić (J 15,5). Samemu potrzebujesz miłości Ojca, który jest miłosierny - więc
nie bądź prokuratorem innych. Nie oceniaj, nie osądzaj to nie jest Twoje zadanie!
Bóg uczynił ludzi prawymi (7,29) bo wszystko co stworzył jest dobre! (zob. Rdz 1,31).
Nie wciskaj się pod literę prawa lecz pod prawo miłości, które sprawiło, że dzisiaj jesteś
i żyjesz. To prawo miłości Cię stworzyło, ukochało tak, że syna swego dało aby świat
odkupił! Aby Ciebie zbawił! Tylko temu prawu podlegaj i, jak czytamy w księdze Koheleta
dobrze jeśli będziesz się trzymać jednego(sprawiedliwości) i od drugiego(mądrości) swej ręki
nie odejmiesz (7,18). Tyle wystarczy i aby w tym wytrwać potrzeba bojaźni Bożej, mówiąc
inaczej pokory wobec Pana i Jego uwielbiania!
Jednym ze sposobów na osiągnięcie szczęścia jest uwielbienie Boga. Mędrzec mówi:
Ci, którzy Boga się boją, będą szczęśliwi, dlatego, że się Go boją. Bezbożny natomiast nie
będzie szczęśliwy i jego życie przeminie jak cień, właśnie dlatego, że nie boi
się Boga (8,12-13). Czy to nie jest proste? Uwielbiać Pana i być szczęśliwym! A Ty nadal
szukasz szczęścia w pieniądzach, w drugim człowieku etc. Wystarczy uwielbiać Boga.
Jak w jednej ze swoich piosenek śpiewa zespół Korzeń z Kraju Melchizedeka: Uwielbienie
Boga jest potężnym narzędziem, dlatego zagram mu i zwyciężę!
Oprócz tych rzeczy ważną, o ile chyba nie najważniejszą, sprawą dla Koheleta jest wierność.
O niej to mówi: Jeśli złożyłeś ślub Bogu, to nie zwlekaj z jego wykonaniem, gdyż nie lubi On
niedbałych. Wypełnij ślub, który złożyłeś! Lepiej jest w ogóle nie ślubować, niż złożyć ślub
i nie wywiązać się z niego (5,3-4). Wiąże się to też z wielomówstwem. Gdy wiele mówisz, nie
myślisz
nad
słowami,
nad
ich
znaczeniem,
słowa
strzelają
jak
z
karabinu.
Dlatego trzeba uważać na to co się mówi oraz podejmować refleksję przed składaniem
obietnic i ślubów. Rozeznawaj, rozważaj plusy i minusy decyzji, którą chcemy podjąć. Tak
naprawdę większość małżeństw rozpadła się bo wcześniej nie podjęto należytego
rozeznawania.
Nic pochopnie! Jak to mówi mój przyjaciel: nie ulegaj emocjom i nie oczekuj zbyt wiele.
Przemyśl dobrze sprawy wiążących decyzji i ślubów. Bóg jest Bogiem wiernym i wierności
także oczekuje od Ciebie. Wierność to nie tylko nie zrywanie ślubów, obietnic ale także
dobre i gorliwie wypełnianie i realizowanie powierzonego powołania, zadania, misji życiowej.
Wierność to także wypełnianie Bożego Słowa!
Nasze rozważania na temat życia duchowego możemy skończyć wezwaniem Koheleta
do tego abyśmy pamiętali o swoim Stwórcy w czasie swej młodości, zanim nadejdą smutne
dni i zanim nastaną lata, o których powiesz [Nie widzę w nich nic przyjemnego].
Wtedy słońce straci swój blask, przygaśnie światło księżyca i gwiazd, a chmury powrócą
po deszczu (12,1). Dlatego nie zwlekaj przed oddaniem życia Jezusowi! Zrób to dzisiaj,
bo jutra możesz nie doczekać! Nie zmarnuj życia, nie przegap okazji do tego aby mieć życie
i mieć je w obfitości! No chyba, że chcesz dalej żyć w „piekle na ziemi” i przeklinać świat
zamiast podziwiać i sławić Pana za Jego dzieła. Wybór należy do Ciebie!
• Mądrość i głupota
Przejdźmy teraz do mądrości, którą Kohelet utożsamia ze szczęściem. Dla niego osiągnięcie
mądrości to osiągnięcie szczęścia. Głupota oczywiście jest równoznaczna z nieszczęściem.
Zatem gdy będę mówił o mądrości, bądź głupocie to właśnie w takim kontekście
szczęścia/mądrości i nieszczęścia/głupoty, szczęśliwca/mędrca i nieszczęśliwca/głupca.
Nauczyciel w swojej księdze stwierdza, że aby poznać mądrość trzeba „wejść” w życie,
w głąb spraw, ludzi, praw rządzących światem itd. Nie można się zatrzymać na powierzchni
bo nie nasyci się oko patrzeniem ani ucho nie napełni się słuchaniem (1,8). Dlatego możemy
dalej czytać włożyłem dużo serca w poznawanie mądrości i wiedzy, a także szaleństwa
i głupoty (1,17). Zwróć proszę uwagę na cały fragment od wersetu 12. do 18.
Widać, że abyśmy mogli mieć jakieś doświadczenie, a nie tylko wrażenie musimy coś
przeżyć. Dlatego bardzo lubię słuchać opowieści dziadka bądź ojca, którzy w przeszłości
trudzili się różnymi zajęciami, byli w różnych sytuacjach, wiele przeżyli tj. doświadczyli.
Spójrz na siebie, kto jest dla Ciebie bardziej przekonujący? Człowiek, który mówi o swoim
nawróceniu, a miał „czarną” przeszłość czy świętoszek od urodzenia? Lubimy po prostu
słuchać ludzi, którzy nie tylko znają się dobrze na czymś w teorii ale także sami tym żyją,
mają doświadczenie. Zresztą znany autor książek o ewangelizacji J.H. Prado Flores pisze
w jednej z nich, że sami możemy głosić Jezusa dopiero wtedy, gdy sami doświadczymy
miłosierdzia i zbawienia. W moim życiu także przyjąłem zasadę poznania przez
doświadczenie i w ten sposób uczenie się oraz zdobywanie mądrości. Nie oceniam czegoś
póki tego nie doświadczę. Doświadczyłem miłości nieczystej(byłem zauroczony w mężatce)
i wiem, że to jest złe. Doświadczyłem alkoholu, używek, imprez aby stwierdzić, że
nadużywanie tego prowadzi do destrukcji. Znając cierpienie fizyczne i duchowe doceniłem
wartość życia, a także uwrażliwiłem się na innych ludzi. Gdy komuś mówię o chorobie mój
rozmówca wie, że jej doświadczyłem, PRZEŻYŁEM! Tak samo pobyt w akademiku
i spojrzenie na ludzi tam mieszkających czy wyjazd na Przystanek Woodstock, bądź na
Przystanek Jezus. Musiałem zobaczyć, być tam, mieszkać, żyć jak „oni”, a nie tylko
przeczytać w gazetach, usłyszeć w radiu i zobaczyć w TV. Dzięki temu mam wyrobione
zdanie, mogę służyć radą. Spotkałem także miłosiernego Boga na swojej drodze. Były też
inne pozytywne przeżycia, które pozwoliły mi zyskać mądrość, wiedzę o samym sobie oraz
przede wszystkim przekonanie bycia kochanym takim jaki jestem. Jest to kolejny raz
podkreślenie tego, że wszystko co nas spotyka w naszym życiu ma głęboki sens. Jednak
abyśmy odkryli sens, czegoś się nauczyli musimy tego doświadczyć. Musimy przez te
sytuacje dobre bądź złe przejść, przeżyć, a nie od nich uciekać. Gdy uciekniemy będziemy
znali tylko wrażenie bólu, a tak naprawdę nie przeżyliśmy go. Nie możemy więc iść przez
życie, sytuacje nas spotykające bez refleksji. Żyjąc w ten sposób będziemy mieli mnóstwo
wrażeń ale zero doświadczeń. Niczego się nie nauczymy i wciąż będziemy popełniali te
same błędy.
Nie bójmy się też trudnych doświadczeń. Według Eklezjastesa dobre doświadczenia są…
głupie! O śmiechu powiedziałem: <głupota!>, o radości: <do czego ona służy?> (2,2),
Lepsze jest dobre imię niż wonne olejki, a dzień śmierci niż dzień urodzenia. Lepiej jest iść
do domu żałoby, niż iść do domu wesela, bo w tamtym jest koniec każdego człowieka,
i człowiek żyjący bierze to sobie do serca. Lepszy jest smutek niż śmiech, bo przy smutnym
obliczu serce jest dobre. Serce mędrców jest w domu żałoby, a serce głupców w domu
wesela. Lepiej jest słuchać karcenia przez mędrca, niż słuchać pochwały ze strony
głupców (7,1-5). Fragment ten mówi, że tak naprawdę zło, cierpienie, smutek, niewygoda,
a nie radość, wesele uszlachetniają nas. Złe doświadczenia uczą nas, prawda?
Dziecko, kiedy dotknie ognia oparzy się i już wie, że niesie to za sobą konsekwencję
bolącego palca. Ono nauczyło się poprzez złe, przykre doświadczenie. Podobnie jest z nami.
Podobnie było ze mną. Zacząłem postrzegać życie jako wielki dar i korzystać z niego. Żyć
przez wielkie Ż dopiero wtedy, gdy sam stanąłem ze śmiercią oko w oko. Musiałem zejść na
duchowe dno. Pan dopuścił do mnie ogień, który oczyścił mnie ze złych myśli, schematów,
działań. Zresztą święty Paweł w Pierwszym liście do Koryntian pisze, że aby przekonać się
czy fundament jest trwały trzeba poddać go próbie ognia (zob. 1 Kor 3,11-13). Ogień jest
właśnie symbolem oczyszczenia, wypróbowania. W płomieniu próbuje się kruszce. Zresztą
zgodnie z Księgą Przysłów Upomnieniem Pańskim nie gardź, mój synu, nie odrzucaj ze
wstrętem strofowań. Bowiem karci Pan, kogo miłuje, jak ojciec syna, którego lubi (Prz 3,1213). Mocniejszy przekład tego samego fragmentu możemy znaleźć w Biblii Warszawskiej:
Kogo bowiem Pan miłuje, tego smaga, jak ojciec swojego ukochanego syna (Prz 3,13).
Wystarczy spojrzeć na historię Hioba i słowa Boga do szatana: Rzekł Pan szatanowi:
<Zwróciłeś uwagę na sługę mego, Hioba? Bo nie ma na całej ziemi drugiego, kto by był tak
prawy, sprawiedliwy, bogobojny i unikający zła jak on. Jeszcze trwa w swej prawości, choć
mnie
nakłoniłeś
do
zrujnowania
go,
NA
PRÓŻNO!>
(Hi
2,3).
Na
próżno!
Bóg wierzył w Hioba, w człowieka! To Bóg wierzy w człowieka, w każdego z nas, w Ciebie,
we mnie z całym spotykającym nas złem, cierpieniem. Twierdzi, że poradzisz sobie,
przejdziesz to, wyciągniesz naukę, staniesz się MĘDRCEM! Koniec historii Hioba pewnie
nie wszystkim znany jest taki: Pan przywrócił Hioba do dawnego stanu, gdyż modlił
się on za swych przyjaciół. Pan oddał mu całą majętność w dwójnasób. Przyszli do niego
wszyscy bracia, siostry i dawni znajomi, jedli z nim chleb w jego domu i ubolewali nad nim,
i pocieszali go z powodu nieszczęścia, jakie na niego zesłał Pan. Każdy mu dał jeden
srebrny pieniądz i jedną złotą obrączkę. A teraz Pan błogosławił Hiobowi, tak że miał
czternaście tysięcy owiec, sześć tysięcy wielbłądów, tysiąc jarzm wołów i tysiąc oślic.
Miał jeszcze siedmiu synów i trzy córki. Pierwszą nazwał Gołębicą, drugą Kasją, a trzecią
Rogiem Antymonu. Nie było w całym kraju kobiet tak pięknych jak córki Hioba. Dał im też
ojciec dziedzictwo między braćmi. I żył jeszcze Hiob sto czterdzieści lat, i widział swych
potomków - w całości cztery pokolenia. Umarł Hiob stary i pełen lat (Hi 42,10-17).
Pan wynagrodził wierność (pisałem o niej przy POSTAWIE WOBEC BOGA) Hioba
i prawidłowe wykonanie „zadania domowego”. Wróćmy do rozdziału trzeciego, do hymnu
na cześć Pana – wszystko ma swój czas – tak, każda rzecz pod niebem ma swój czas
i przygotowuje do czegoś. Musi najpierw coś obumrzeć by mogło się coś narodzić na nowo,
ale i tak tę śmierć poprzedza życia, najpierw musimy zasadzić by zbierać, zranić się by Pan
leczył, płakać byśmy mogli się śmiać, zburzyć złe schematy by budować nowe, smucić
się by potem radować. Czasami musimy się powstrzymać od pieszczot by później sobie
pofolgować, gdy przyjdzie na to odpowiednia pora. Zdecydowanie sala szpitalna bądź
pociągowy przedział nie jest odpowiednim miejscem na pieszczoty. Niestety dane mi było
być świadkiem pewnych scen podczas pobytu w szpitalu. Najpierw musimy coś mieć by
później jeśli to się okaże złe wyrzucić to, musimy kochać by nienawidzić, rozdzierać by
zszywać, znaleźć by zgubić. Pokój musi być poprzedzony wojną. Co najważniejsze dla
mędrca,
przemawianie
musi
poprzedzać
pilne
słuchanie,
zdobywanie
wiedzy
i doświadczanie (zob. Koh3, 1-8). Nikt kto nie umie dobrze słuchać nie stanie się dobrym
mówcą. Zasadę tę znali już starożytni Grecy. Jeszcze raz powtórzę: WSZYSTKO MA SENS!
Mądrości Kohelet nie utożsamia ze starością. Mówi o tym w historii młodego króla (zob. Koh
4,13-16). Zdarza się, że młodzi ludzie są bardziej doświadczeni niż starsi. Mądrość to nie
mijające lata ale zdobyte doświadczenie płynące z własnej historii i spotkania z Panem
Bogiem. Najlepszym tego przykładem jest św. Stanisław Kostka, kilkunastoletni chłopak,
który mądrością przewyższał o wiele lat starszych od siebie ludzi. Jego mądrość płynęła
przede wszystkim ze spotkania z Bogiem.
Mędrzec ma wielką przewagę nad głupcem mimo tego, że i głupiec radzi sobie w życiu
to jednak go nie przeżywa (zob. Koh 6,8). Mądrość jest też zobowiązaniem (zob. Koh 1,18)
i docenianiem tego co masz, radością z tego co posiadasz, a nie ciągłym gonieniem.
Mądrość wg mędrca to zacząć chcieć to co się ma, niż mieć to co się chce (zob. Koh 6,9).
Autor księgi – i tu teraz jeden z moich ulubionych fragmentów – wzywa: Dalej! Jedz
w radości swój chleb i pij wino z ochotą w sercu, bo Bóg już upodobał sobie Twoje dzieła!
(9,7). Bóg raduje się z tego co Ty masz, z tego co Ci dał, więc dlaczego nie cieszysz
się z tego? Podarował dokładnie to co w tym czasie akurat potrzebujesz! Tak więc
powtarzam znów za świętym Pawłem: Dziękujcie zawsze za wszystko Bogu Ojcu w imię
Pana naszego Jezusa Chrystusa! (Ef 5,20).
Mądrość jest skarbem, takim samym jak pieniądze lecz jest cenniejsza, bowiem przedłuża
życie (zob. Koh 7,12). Jest więcej warta niż siła fizyczna, którą tak dzisiaj kultywujemy,
a tak często zawodzi. Do zwycięstwa w bitwie nie potrzeba tylko siły lecz także sprytu,
inteligencji, wiedzy o przeciwniku, doświadczenia w boju, jednym słowem mądrości (zob.
Koh 9, 13-18).
Mędrcem jest ten kto zwraca swe serce ku swej prawej stronie, a serce głupca jest
po lewej (zob. Koh 10,2). Oczywiście ku swej prawej stronie jest idiomem hebrajskim
oznaczającym „osłonę”, „pomoc”, „zabezpieczenie” czyli mówiąc inaczej mądry tym się różni
od głupca, że powierza swe życie Istocie Najwyższej, Bogu; we wszystkich sprawach zwraca
się do Niego i swe życie opiera na Nim. Pamięta o zasadzie cóż ma, czego by nie
otrzymał (zob. 1 Kor 4,7). Mędrzec przede wszystkim swoje życie zawierzył Bogu, którego
miłuje, któremu jest wdzięczny i któremu bezgranicznie ufa. Kolejna różnica między głupim,
a mądrym polega na tym, że ten pierwszy ma zawsze do wszystkich pretensje z wyjątkiem
siebie samego (zob. Koh 10,3). Znasz takich ludzi prawda? Niestety dane miło było poznać
wiele takich osób. Tacy ludzie nic nie robią aby zmienić, polepszyć swoją sytuację, co więcej,
gdy Ty próbujesz coś robić słyszysz „jesteś głupcem, idiotą, to nie wyjdzie” itd. Tak było
zanim napisałem książkę. Mówili jesteś „głupi, idiota z ciebie, nikt tego nie ściągnie ani nie
kupi”. Chciałbym zobaczyć teraz ich miny kiedy to licznik ściągnięć przekroczył liczbę 1000!
Głupcy to ci, którzy żywią postawę roszczeniową bo twierdzą że im to się należy. Należałoby
ich pytać, a za co? Oczywiście w odpowiedzi usłyszymy, że jesteśmy głupi, że w ogóle jak
możemy o to pytać.
Głupiec jest też wielomówny nie może zapanować nad swoim gadaniem (10,14) i przez
swoją mowę prowadzi do zguby, błaźni się, rani innych. Słowa mądrego nikogo nie obrażają,
nie ranią, zjednują mu przychylność (10,12). Mądrych ludzi po prostu dobrze się słucha,
jednak również mówienie zawsze jest wysiłkiem i niczego człowiek nie zdoła powiedzieć
do końca (1,8).
Rozważania o mądrości możemy zakończyć opisem osoby autora księgi. Kohelet nie tylko
był mędrcem, ale także nauczał ludzi mądrości. SŁUCHAŁ, ROZWAŻAŁ I UŁOŻYŁ wiele
przysłów. Słowa mędrców są jak ościenie, a zbiory ich powiedzeń jak dobrze wbite gwoździe
– czyli mają pobudzać do myślenia i stanowić mocny punkt oparcia dla dalszej wiedzy –
Jedne i drugie pochodzą od tego samego pasterza – czyli Boga. Poza tym, co powiedziałem,
mój synu, ostrzegam cię, że pisaniu licznych ksiąg nie ma końca, a dociekanie kosztuje
człowieka wiele trudu (9.11-12)
• Rób to co kochasz!
Przejdźmy teraz do nauczania Mędrca o pracy. Zatytułowałem tę część „Rób to co kochasz!”
bowiem jak to zaraz postaram się przedstawić, autor bardzo ceni pracę. Uznaje tylko taką
pracę,
która
daje
zadowolenie,
radość,
poczucie
spełnienia,
przynosi
owoce.
Co najważniejsze jest przede wszystkim darem od Pana z którego należy się radować.
Przede wszystkim to co jest owocem naszej pracy pieniądze, jakieś konkretne dobra
materialne czy dobrze wykonane usługi są przeznaczone dla kogoś. Są dla dobra ogólnego.
Są jednak ludzie, którzy pracują dla samej pracy. Wciąż za czymś gonią, pracują bo muszą
wyrobić się z terminami, by zarabiać co raz więcej itd. Wszystkie efekty ich pracy idą
zawsze na konto kogoś np. właścicieli firmy, a nie ich samych. Tak naprawdę są
niewolnikami pracy. Jeszcze gorzej jeśli ta praca jest przykrym obowiązkiem, wykonywaniem
czynności, które w ogóle nie są interesujące, nie są pasją. Kohelet potępia taką postawę.
Mówi, że taki człowiek nie zaznaje spokoju nawet w nocy. Nazywa to wprost: marność
(2,23). Jest na to rada: Tak więc nie ma dla człowieka nic lepszego niż jeść i pić i cieszyć się
owocami swego trudu (2,24). Dalej mówi: Stwierdziłem, że to wszystko pochodzi z ręki
Bożej, bo nikt nie może jeść ani doświadczyć przyjemności, jeśli Bóg mu tego nie użyczy.
Gdyż rzeczywiście On udziela mądrości, wiedzy i radości człowiekowi, który Mu się podoba.
Na grzesznika natomiast nakłada trud zbierania i gromadzenia, aby potem oddał to wszystko
temu, kto się Bogu podoba. Także to jest marność i pogoń za wiatrem (2,24-26). Twoje
życie, tak jak zwierząt przemija, wszystko zmierza do kresu, końca, śmierci i nie wiadomo
dokąd po niej trafisz (zob.3,20-21). W ten sposób zrozumiałem, że nie ma nic lepszego dla
człowieka niż radość ze swoich dzieł. To jego cząstka, którą powinien się zadowolić. Bo któż
go zaprowadzi tam, skąd mógłby zobaczyć, co będzie po nim? (3,22).
Mądry, czyli szczęśliwy człowiek korzysta ze swej pracy, z jej owoców, pieniędzy, zdobytego
przez to szacunku, prestiżu. Potrafi także zatrzymać się, wziąć urlop i zwyczajnie odpocząć
i zrelaksować się. A Ty? Spójrz na swoje życie. Musisz tak gonić? Musisz być niewolnikiem
swojej pracy? Kiedy ostatni raz wziąłeś urlop? Umiesz wypoczywać, ale tak prawdziwie?
Odłożyć wszystko na bok i skupić się na spędzeniu czasu w ciszy, w samotności, z Bogiem.
A może spędzić czas będąc całym oddanym rodzinie, żonie, mężowi, dzieciom? Czy cały
czas myślisz kiedy minie weekend, kiedy minie urlop abym znów mógł wrócić do pracy?
Uwierz mi nic się nie zawali! Nie wiesz co będzie jutro więc nie odkładaj ciągle odpoczynku,
korzystania z własnych dóbr! Czy Ty też jesteś z tych co mówią, że odpoczną dopiero na
emeryturze?
A skąd wiesz czy Ty w ogóle dożyjesz do emerytury?! Może Pan Cię dzisiaj zabierze?
I co, zostawisz to komuś innemu? Kohelet nazywa taką sytuacją gdzie z Twojej pracy
korzysta ktoś inny złem na świecie, które ogromnie ciąży nad ludźmi, marnością
i doskwierającym nieszczęściem (zob. Koh 6,1-2). Zadaje retoryczne pytanie jaką korzyść
ma właściciel majątku poza tym, że syci oko swoim bogactwem (5,10)? Stwórca potępia
taką postawę również w Księdze proroka Amosa i mówi: Nigdy nie zapomnę żadnego
z waszych uczynków (Am 8,7), czyli tego, że wciąż: mówicie: <Kiedy minie Nów księżyca,
byśmy mogli sprzedawać zboże. Kiedy minie szabat, byśmy mogli sprzedawać pszenicę,
zmniejszać efę i powiększać sykla, fałszując wagę> (Am 8,5). Czy tak postępujesz?
Czy praca, którą wykonujesz przynosi Ci radość, spełnienie, zadowolenie, poczucie,
że robisz naprawdę coś wartościowego? Pytam Ciebie czy naprawdę robisz to co kochasz?
Zachęty do korzystania z dóbr i owoców swej pracy znajdziemy jeszcze kilka razy: Dalej!
Jedz w radości swój chleb i pij wino z ochotą w sercu, bo Bóg już upodobał sobie twoje
dzieła. Niech Twoja odzież zawsze będzie bała i niech nie zabraknie olejku na twoją
głowę! (Koh 9,7-8). Czy wcześniej, w rozdziale piątym: Tak oto zrozumiałem, że dobre jest
to, co piękne: jeść, pić i cieszyć się owocami całej swej pracy, którą człowiek się trudzi pod
słońcem przez wszystkie dni życia, których mu Bóg użyczył. To jest cząstka, która mu się
należy. Trzeba i to powiedzieć, że jeżeli jakiemuś człowiekowi Bóg pozwala być bogatym
i cieszyć się dostatkiem, to niech cieszy się cieszy swoją cząstką i niech korzysta z owoców
swego trudu, gdyż są darem Boga. W ten sposób człowiek nie będzie rozpamiętywał,
jak krótkie jest jego życie, bo Bóg napełnia jego serce radością (5,17-19).
Złą postawą jest także praca po to aby wypaść lepiej od innych (zob. 4,4) albo dla pieniędzy
bowiem człowiek taki wg Koheleta nigdy się nie nasyci; a kto się przywiązuje do bogactw,
nie będzie miał ich dosyć. Także to jest marność (5,9).
Jaką pracę podjąć? Taką, która nas interesuje oczywiście najlepiej taką, która jest naszą
pasją. Wszelką pracę, na jaką natkną się twoje ręce podejmij według swoich sił! (9.10).
Uczynienie z pracy swojej pasji to posługiwanie się naostrzoną siekierą, którą jeśli uderzysz
w drewno przejdzie przez nie jak masło. O sytuacji w której praca nie jest pasją nauczyciel
mówi: Jeśli nie naostrzy się siekiery, która się stępiła, trzeba pracować ze zdwojoną siłą
(10,10) albo kilka wersetów dalej: Wysiłki głupiego tylko go wyczerpują gdyż nie potrafi
nawet znaleźć drogi do miasta (10,15). Chcesz się męczyć pracując, a Twoja frustracja
wciąż
ma
rosnąć?
Mądry
człowiek
tj.
szczęśliwy
człowiek
robi
to
co
kocha!
Głupiec tj. nieszczęśliwiec robi to co mu każą i tylko się męczy! Sam zdecyduj kim jesteś, kim
chcesz być i tak podejmij decyzję odnośnie Twojej pracy.
Oczywiście zawsze zanim podejmiemy pracę, musimy decyzję przemyśleć, rozeznać bo jeśli
na początku jego słów jest głupota, to końcem jego mowy, jest okropne szaleństwo (10,13).
Mądry człowiek zwraca się do Boga z pytaniem czy praca, którą chce podjąć pochodzi
od Niego, czy to co chcę robić jest Jego wolą? Musisz pamiętać o tym by fundamentem
wszelkiego Twojego działania był Żywy Bóg bo wszystko co czyni Bóg, będzie trwać
na wieki (3,14).
Nie bój się ryzyka ani wkładu bo nie ma nic za darmo! To nie jest tak, że zbierasz nie siejąc.
Najpierw musisz się napracować aby zebrać owoce swojej pracy. Czasem trzeba pójść
w nieznane – tam gdzie wzywa Bóg lecz po ludzku wcale nie jest to pewne – zainwestować
swój czas, pieniądze, umiejętności w coś co może się wydawać nieopłacalne. Wielu ludzi
nie zmieni nic w swoim życiu, nie wykona żadnego kroku ku mądrości i szczęściu
bo zwyczajnie nic ku temu nie robią. Nie inwestują, nie ryzykują, tylko wciąż narzekają, że
tego nie mają, tamtego nie mają. Zresztą pisałem o tym przy okazji porównania mędrca i
głupca,
szczęśliwca
i
nieszczęśliwca.
Ten
pierwszy
pracuje,
inwestuje
i zbiera. Zwróćmy uwagę, że ludzie szczęśliwi to zazwyczaj przedsiębiorcy, którzy założyli
swój biznes i są na swoim. Oni cieszą się swoją pracą, inwestują, rozwijają, robią
to co kochają i to co im najlepiej wychodzi. Są zadowoleni z siebie, swojej pracy i korzystają
z życia, nawet jeśli prowadzenie firmy jest trudne, czasochłonne i stresujące to jednak
przyjmują to jako konieczność w drodze ku szczęściu. Grupą najczęściej narzekającą na
swój los są pracownicy na etatach. Pracują na czyiś rachunek, a nie na własny. Robią to co
inni od nich wymagają, a nie to co chcą sami robić. W Polsce niektórzy przywykli do
minionego systemu gdzie panowała zasada „czy się stoi czy się leży dwa tysiące się należy”.
Jesteśmy mimo przebudzenia nadal narodem leniwym, gdzie wszystko nam się należy za
egzystencję, a jak powiada Kohelet z powodu leniwych rąk wali się sufit, a bezczynne ręce
sprawiają, że przecieka dach (10,18). Dlatego nasz kraj wygląda jak wygląda. Studenci
kończąc studia szukają pracy tylko czekając. Na pewno coś DLA MNIE będzie. Ale żebym
już dał coś od siebie to już nie, bo po co? Pokolenie moich rodziców nie jest przedsiębiorcze
i nikt tej przedsiębiorczości nadal nie uczy. W szkole mamy system edukacyjny oparty na
komunizmie, a nie na kapitalizmie i na społecznym wolnym rynku. Absolwenci szkół
wyższych
nie
są
przystosowani
do
życia,
są
przystosowani
do niewolniczej pracy u kogoś. Moi rodzice od kiedy chcę założyć własną firmę wciąż
mi mówią: „To nie wyjdzie, to ryzykowne, lepsza jest bezpieczniejsza praca, za mniejsze
pieniążki ale pewna” Pytam to gdzie taką dostanę? „Synku w urzędzie!” Ale ja nie chcę
pracować w urzędzie, to mnie nie kręci, to mi nie odpowiada! Moją pasją jest pomoc
drugiemu człowiekowi, a nie siedzenie za biurkiem! W odpowiedzi słyszę: „To nie jest pewne!
A tu Ci załatwimy, pomożemy, pogadamy z kim trzeba.” A ja nie chcę robić czegoś
co mi załatwią inni, ja chcę robić to co kocham i bez znajomości! Uczciwie! Jak przystało
na Bożego człowieka. „Ucz się ucz! Nauka to potęgi klucz!” Tak, serio? No to gdzie pracują
Ci
z
najlepszymi
ocenami?
„W
urzędzie!”
No
dobra
w
korporacjach,
za
to
na każdym kroku przeklinając swój los i swojego szefa. Ja chcę pracować na swój rachunek
chwaląc każdy dzień, robić to co kocham, być zadowolonym pracownikiem i pracodawcą
w jednej osobie. Pilne studiowanie tego mi nie ułatwiło, na studiach nie nauczyłem się
przedsiębiorczości, skutecznego zarządzania w praktyce, wystąpień publicznych etc.
Dlatego zamiast uczyć się do kolejnego egzaminu wolałem zarządzać stowarzyszeniem,
jeździć po kraju z „Lekcjami o szczęściu” lub mówiąc o problemach psychologicznych i
społecznych przeżywanych przez chorych na Pierwotny Niedobór Odporności. Robiłem i
robię to wszystko za darmo, często dokładając z „własnej kieszeni” ale ufam, że pełniąc wolę
Bożą kiedyś to się zwróci. W doświadczeniu i w pieniądzach. Pan sprawi, że jeśli odkryłem
powołanie i je realizuję, to będę z niego żył. Pan nie da mi zginąć. Pan wezwał nas do
wolności! Będę więc żył jako człowiek wolny, mądry czyli szczęśliwy na swój rachunek, a nie
jak niewolnik, głupiec tj. nieszczęśliwy.
Zakończę tę część naszych rozważań kolejnym fragmentem z księgi: Rzuć twój chleb
na powierzchnię wód, abyś po upływie długiego (ma nic od razu!) czasu go znalazł.
Rozdaj majątek między siedmiu czy nawet ośmiu, bo nie wiesz, co złego może się wydarzyć
na ziemi. Kiedy chmury napełnią się wodą, zraszają ziemię deszczem. Czy drewno
przewróci się na południe, czy na północ, będzie już leżeć tam, gdzie upadło. Kto zważa na
wiatr, ten NIE ZACZNIE SIAĆ, kto patrzy na chmury, NIE PRZYSTĄPI DO ŻNIWA.
Nie wiesz, w jaki sposób duch ożywia płód w łonie matki. Tym bardziej nie zrozumiesz
Bożego działania, które wszystko sprawia. Siej Twoje ziarno od rana, i nie dawaj wytchnienia
twoim rękom aż do wieczora bo nie wiesz, które ziarno wyda plon: może to, może tamto,
a może oba okażą się dobre (11,1-6)! Prawda, że to inspirujące słowa?
• Nie jesteś sam!
Mędrzec również daje nam wskazówki jak mamy układać uporządkowane relacje z drugim
człowiekiem oraz jakie postawy przyjmować wobec rządzących. Opisany jest także właściwy
stosunek do spraw życia publicznego.
Przede wszystkim autor księgi potępia przemoc mówi, że może zepsuć mądrego (7,7),
nawołuje by raczej ucinać sporne sprawy, aniżeli je rozdmuchiwać (zob. Koh 7,8).
Mamy również pochwałę pogodności, dobrego usposobienia, poczucia humoru, natomiast
zganiona jest wyniosłość, pycha, bufonada i gniew (zob. Koh 7, 8-9). Wszak mądrość
rozjaśnia twarz człowieka podczas gdy gniew ją zniekształca (8,1). Lubimy przecież ludzi,
którzy
mają
poczucie
humoru,
dystans
do
siebie
i
są
pogodnego
charakteru.
Lubimy kabareciarzy i kawalarzy. Osoby takie są duszą towarzystwa, wszyscy chcemy
przebywać w obecności takich osób, podziwiamy ich inteligencję, nawet wg badań
(informacje
znalezione
w
czasopiśmie
Coaching)
ludzie
z
poczuciem
humoru
są atrakcyjniejsi dla płci przeciwnej. Poczucie humoru i dystans do siebie świadczą
o inteligencji takiego człowieka oraz - uwaga - o tym, że w tym człowieku mieszka Dobry
Duch Pański! Nie lubimy natomiast ludzi, którzy wszystko biorą do siebie, łatwo się obrażają,
są nadętymi bufonami popisującymi się swoimi znajomościami, tytułami, ubiorami,
wykształceniem
itd.
Najwięcej
takich
przypadków
spotkałem
wśród
profesorów
i
duchownych. Myślę, że warte zapamiętania jest to zdanie: tam gdzie nie ma radości
tam nie ma Bożego Ducha.
O tym, że radość jest jedną z oznak Ducha Świętego wiedział także święty Paweł. W Liście
do Filipian pisze on: Radujcie się zawsze w Panu; jeszcze raz powtarzam: radujcie się!
Niech będzie znana wszystkim ludziom wasza wyrozumiała łagodność: Pan jest blisko! (Flp
4,4-5). Kohelet mówi, że choć: zdarza się na świecie jeszcze inna rzecz bezsensowna: są
ludzie uczciwi, których spotyka to, co się należy przewrotnym, i są przewrotni, którym
powodzi się tak, jak na to zasługują uczciwi. Stwierdzam, że i to jest marność (8,14).
Dlatego ze swej strony sławie radość. Gdyż w rzeczywistości nie ma dla człowieka lepszej
rzeczy pod słońcem, niż jeść, pić i cieszyć się! Oto co powinno mu towarzyszyć w jego
trudzie przez wszystkie dni jego życia, jakich mu Bóg użyczył pod słońcem! (8,15).
Do radości wzywa również Psalmista: Raduj się w Panu, a On spełni pragnienia twego
serca! (Ps 37, 4)
Dalej Kaznodzieja przypomina nam oczywiste prawa funkcjonowania życia społecznego
i naszej postawy wobec drugiego człowieka. Warto jednak sobie te prawa często
przypominać. Kto kopie dół, ten może wpaść do niego. Kto rozwala mur, ten może zostać
ukąszony przez żmiję. Kto ociosuje kamienie, może się przy tym skaleczyć. Kto rąbie drwa,
ten może się zranić (10,8-9). Po prostu tak jak to było powiedziane przy części o postawie
wobec Boga podlegamy prawu miłości Boga ale także co najmniej na równi z prawem
miłości bliźniego. Będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego! (Mt 22,39)
W tym samym rozdziale mamy także pouczenie, że nie możemy nawet źle myśleć choćby
o sprawujących władzę w naszym kraju (jakże to trudne dla opozycji). Nie możemy
ich przeklinać, jak czytamy: nawet we wnętrzu swej sypialni, bo ptaki rozniosą twój szept
i latające stworzenia rozgłoszą twe słowa (10,20). Swoją drogą: nie przywiązuj wagi
do każdego słowa, jakie ludzie mówią, byś nie posłyszał, jak twój sługa ci złorzeczy, bo twoje
serce poświadcza, że wiele razy i ty sam mówiłeś źle o swoich bliźnich (7,21).
Jest to zapowiedź Jezusowego wezwania: Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni. Bo takim
sądem, jakim sądzicie, i was osądzą; i taką miarą, jaką wy mierzycie, wam odmierzą (Mt 7,12).
Tyle jeśli chodzi o postawę wobec drugiego człowieka. Przejdźmy do kwestii jak to nazwałem
życia publicznego i postawy wobec władzy.
Kohelet na początku księgi zwraca uwagę na to, abyśmy umieli wyciągać wnioski z naszej
historii czy to osobistej czy narodu, państwa. To już się wydarzyło w dawnych czasach, które
były przed nami (1,10). Nie zapominajmy zatem o naszych przodkach aby i o nas nie
zapomniano, pamiętajmy o błędach naszych protoplastów i wyciągajmy z tych błędów
wnioski, uczmy się na nich. Mamy takie mądre powiedzenie „Najlepszą nauczycielką życia
jest historia”, zresztą czytając Biblię i przyglądając się Narodowi Wybranemu możemy
zaobserwować, że to co ich spotykało było powtarzaniem się starych schematów.
Nie wyciągali wniosków. Nie nauczyli się niczego z okresu niewoli egipskiej więc zostali
zniewoleni przez kolejne państwo, Babilon. Nawet ludzie zajmującymi się osobami
uzależnionymi mogą potwierdzić to, że człowiek, który uwolnił się z nałogu zawsze musi o
nim pamiętać i być ostrożnym, po to, aby znów nie wpaść w uzależnienie.
Dlatego ludzie, którzy chcą kraj wpuścić w ogromne problemy w konsekwencji prowadzące
do zniszczenia naszego państwa obcinają z programów szkolnych lekcje historii.
Nauczyciel potępia jednak postawę zbyt dużego uwielbienia przeszłości: Ne pytaj się,
dlaczego dawne czasy były lepsze od dzisiejszych, bo nie jest mądrą rzeczą stawiać takie
pytanie (7,10). Jakże często słyszymy narzekanie: „Łeee panie kiedyś to było lepiej, ludzie
byli inni, młodzież była inna…” Przeszłości nie należy wprowadzać w dzień dzisiejszy.
Nie należy o niej zapominać lecz pamiętać i wyciągać z niej wnioski. Nie można jednak
skupiać się cały czas na tym co było, jak się żyło etc. Nie można żyć w przeszłości. Z tego
powodu był II Sobór Watykański, który tradycję Kościoła przełożył na język współczesności,
aby treść Ewangelii była możliwa do odebrania dla współczesnych ludzi. Nie możemy żyć
dosłownie jak ludzie, którzy są przedstawieni w Biblii ale możemy się uczyć na ich błędach i
czerpać z dobrych postaw. Zwłaszcza z postawy Jezusa, która jest doskonała.
Boży człowiek to ten, który jest posłuszny nakazom władzy wynikających z obowiązków
obywatelskich (zob.8,2) czyli dba o ogólnie pojęte dobro publiczne, dba o zieleń,
nie zanieczyszcza środowiska, jest uczciwy, nie okrada państwa, płaci podatki, zresztą
Jezus nas do tego obliguje: Oddajcie więc Cezarowi to, co należy do Cezara,
a Bogu to, co należy do Boga (Mt 22,21). Kohelet przypomina, że kto przestrzega prawa,
nie narazi się na żadne nieszczęście (8,5). Po prostu szczęśliwy, mądry, Boży człowiek jest
dobrym obywatelem. Do tego obliguje nas Kohelet, a przede wszystkim Jezus.
Teraz wskazówki dla tych, którzy chcą sprawować władzę. Dla Koheleta najlepszym władcą
jest ten który dba o uprawę ziemi (5,8) czyli ten, który ma doświadczenie w zarządzaniu
i sam musiał pracować na swoje utrzymanie. To człowiek, który zna smak pracy, trudu
i głodu. Nie jest człowiekiem, który „spadł z księżyca”. Jeśli chcesz rządzić musisz sam być
przez jakiś czas pod rządami innych, po to abyś doświadczył tego jak to jest kiedy ktoś jest
nad Tobą. Po to abyś się nie popełniał błędów, byś nie uciskał Tobie podlegających.
Jeśli
chcesz
sprawować
władzę
musisz
pamiętać
o
tym,
żeby
być
trzeźwym.
Dosłownie i w przenośni. Musisz mieć jasny umysł, uważny na głos podwładnych, który
nie daje się zwieźć ułudzie władzy i pożądaniu jak najwięcej dla siebie (zob. 10,17).
• We dwoje lepiej niż samemu
Jak już wcześniej to zostało powiedziane człowiek nie został stworzony dla siebie samego,
nie jesteśmy samotnymi wyspami. Już w Księdze Rodzaju możemy przeczytać kiedy to Bóg
mówi, że nie jest dobrze, żeby mężczyzna był sam, uczynię mu zatem odpowiednią
dla niego pomoc (Rdz 2,18). Eklezjastes w czwartym rozdziale księgi mówi: Lepiej jest
dwojgu niż człowiekowi samotnemu. We dwoje osiąga się lepszy zysk z pracy. Gdy bowiem
jedno upadnie drugie pomaga mu wstać. Przeciwnie – gdy samotny człowiek upadnie,
nie ma nikogo, kto by go podniósł. Nawet gdy dwoje śpi razem, jest im ciepło, podczas
gdy
śpiący w
pojedynkę
nie
potrafi
się
rozgrzać.
A
w
razie
napadu
kogoś
mocniejszego – we dwoje mogą stawić mu czoła. Bo im więcej sznur ma włókien, tym więcej
wytrzyma! (4,9-12) W Ewangelii też nie znajdziemy pochwały dla samotnego życia i działania
w pojedynkę. Następnie wyznaczył Pan jeszcze innych siedemdziesięciu dwóch i wysłał
ich po dwóch przed sobą do każdego miasta i miejscowości, dokąd sam przyjść zamierzał
(Łk 10,1). Sam gdy byłem u początku mojej przygody z „Nadzieją” też miałem przynaglenie
do tego aby tworzyć to dzieło z kimś i dziś wiem, że gdybym miał być w tym sam nie dałbym
rady.
Na
początku
pojawił
się
Adam
-
świetny
organizator
i
zarządca.
Z biegiem czasu przyłączyły się do nas kolejne osoby, które chcą razem z nami głosić światu
orędzie nadziei. Spotkało nas wiele ataków, przykrych sytuacji, które dzięki sile przyjaźni
i wzajemnemu zaufaniu udało nam się pokonać, przez nie przejść i wyjść silniejszymi
oraz jeszcze bardziej przekonanymi, że to co robimy jest dziełem Bożym. Jesteśmy tylko
ludźmi, mamy kryzysy, przechodzimy trudne chwile, nie zawsze jest taka gorliwość jakiej
byśmy chcieli. Czasem jest tak, że jeden z nas leży przykuty do łóżka, więc ta druga osoba
się przydaje, dodaje otuchy, umacnia i podnosi. Prawdą jest to, że praca, której
nie wykonujemy sami jest efektywniejsza. Po prostu każdy ma swoje zadania.
Spójrz teraz na swoje życie, na pewno zauważysz wartość bliskich Ci osób, rodziny
czy przyjaciół. Może popatrz też na swoja firmę i na Twoich współpracowników, co byłoby
gdyby nie oni?
Na pewno byłoby Ci tak łatwo jak teraz? Jeśli masz żonę/męża zobacz czy życie
bez tej osoby byłoby łatwiejsze? Oczywiście wyłączając cały trud codziennego wzajemnego
docierania się. Doceń swoją żonę, która dba o to abyś wracając z pracy miał obiad, wyprane
i wyprasowane rzeczy. Zauważ jej codzienny trud aby Tobie żyło się lepiej. I w drugą stronę,
żono! Doceń starania Twojego męża – nawet jeśli to nie jest tyle ile byś chciała – doceń jego
pracę dla domu i wokół domu. Zobaczcie małżonkowie czy dzięki temu, że masz tego męża
czy żonę łatwiej wam było pokonać trudności, przeszkody, ataki złego na wasze
małżeństwo? Doceńcie siebie nawzajem i zadajcie sobie, najpierw każdy sam sobie,
a potem wspólnie pytania czy faktycznie jesteście oparciem, dajecie ciepło i umacniacie
tę Bożą budowlę jaką jest wasz dom i wasza rodzina, czy jednak może przyczyniacie
się do jej burzenia?
Biblia mówi, że człowiek ma opuścić ojca i matkę i złączyć się ze swoją żoną, i być oboje
jednym ciałem (zob. Mt 19,5). Dlatego ciesz się życiem z żoną, którą kochasz, dzień po dniu
w ciągu twojego marnego życia, które zostało ci dane pod słońcem (9,9). Skoro już jesteście
razem to nie po to, by cierpieć i przeklinać dzień ślubu, lecz po to aby razem dzielić dolę
i niedolę, smutek i przede wszystkim radość ze swoją żoną, mężem! Jesteście sobie dani
i zadani.
Łatwo się tutaj złapać na myśleniu, że to on/ona ma dać mi szczęście i miłość.
Nie, nie! Przyjmując taką postawę nie zaspokoisz ani pragnienia miłości ani szczęścia.
Oboje wchodzicie w związek z postawą brania. On/ona ma mi dać! To ślepa uliczka.
Razem musicie przyjąć postawę ja dam jej/mu tyle miłości ile mogę. To ja będę dla niej/niego
oparciem, a nie on/ona. Trzeba wejść z postawą dawania, a nie brania. Wtedy wyjdzie.
Nie mogę w małżeństwie, w związku czy nawet w przyjaźni szukać wypełnienia własnego
szczęścia. To ja muszę być szczęśliwy za nim wejdę w związek małżeński, by tym
szczęściem dzielić się z drugim człowiekiem. Prawdziwe szczęście i miłość może nam dać
tylko Żywy Bóg. Wyłącznie On może uzdrowić i przemienić wszystkie nasze rany oraz
wypełnić braki w akceptacji, przyjęciu przez drugiego człowieka i miłości. Szczęścia nie
możemy uzależniać od tego co nas spotyka w życiu bo są przecież ludzie, którzy żyją sami z
wyboru i są szczęśliwi.
Szczęście zależy tylko i wyłącznie od naszej wewnętrznej postawy wobec tego co nas
spotyka. Jaka to postawa? Wdzięczność! Najlepiej za wszystko co się ma! Wszyscy mówcy
motywacyjni czy wszelkiego rodzaju nauczyciele tego „jak mieć lepsze życie” powtarzają,
że jeśli chcesz być szczęśliwy, to musisz być wdzięczny za wszystko co posiadasz!
Dlatego dziękuj Bogu za to co masz i raduj się tym, ciesz się z owoców twego trudu czyli z
tego co Cię spotyka, z tego co robisz, jak żyjesz! Dziękuj za to, ze dzisiaj się obudziłeś – ilu
ludzi dzisiaj nie wstało - za to, że możesz to czytać, za to że widzisz, czujesz, dotykasz itd.
Dlatego właśnie teraz otrzymujesz od nas, ekipy „Jest nadzieja, więc warto żyć” receptę
na szczęście. Otóż największym Twoim szczęściem jest to, że dzisiaj się obudziłeś, a reszta
jest tylko dodatkiem. Bardzo pięknym i pouczającym dodatkiem!
Może nie mam zbyt wiele. Często brakuje mi sił, jestem nieuleczalnie chory, a jednak jestem
szczęśliwy. Jestem skłonny uznać siebie za najszczęśliwszego człowieka na Ziemi!
Wstałem rano z łóżka, widzę, czuje, dotykam, piszę te slowa, mam Boga w sercu
i robię to co kocham! Czego chcieć więcej?!
Szczęścia nikt mi nie dał, nie otrzymałem go, po prostu przyjąłem, że to co mam, jest wielkim
darem miłości Ojca Przedwiecznego! Zacząłem doceniać to, co mam, zacząłem cieszyć się
owocami swej pracy, przestałem gonić za szczęściem, ono przyszło do mnie. Przestałem
wciąż wybiegać w przyszłość, porzuciłem chęć posiadania czegoś tam, po prostu zacząłem
chcieć to co mam! Dziś jestem szczęśliwy i tym szczęściem dzielę się z innymi.
A
właściwie
to
go
nie
daję.
Przekazuję
im
prawdę,
że
bez
względu
na wszystko są szczęściarzami!
Teraz przyszedł czas na to, aby zmierzyć się z trudnym – zwłaszcza dla kobiet - wątkiem
dotyczącym relacji damsko – męskich. Będzie mowa o moim ulubionym fragmencie.
Jest nim siódmy rozdział, wersety 26 - 28. Przytoczę go:
Doszedłem do stwierdzenia, że kobieta, która jest pułapką, zadaje więcej goryczy niż śmierć.
Jej serce jest jak sieć, a jej ręce – jak więzy. Ten, kto jest miły Bogu, ominie jej zasadzki,
ale grzesznik wpadnie w jej sidła. Spójrz jednak, co odkryłem, gdy postanowiłem przyjrzeć
się rzeczom jednej po drugiej – mówi Kohelet – i doszukać się racji wszystkiego, mimo
że wszystkiego nie zgłębiłem i wciąż dociekam: Na tysiąc mężczyzn znalazłem jednego
prawego, ale kobiety prawej nie znajduję ani jednej w całej ich liczbie (7,26-29).
Chodzi tu ni mniej ni więcej o to, że my mężczyźni często na miejsce Boga stawiamy kobiety.
Zwłaszcza wtedy, gdy jesteśmy zauroczeni, zakochani. Kobiety prowokują nas do tego, że
chcemy robić dla nich wszystko. Kaznodzieja przestrzega tu przed właśnie postawieniem w
miejsce Boga kobiety. One owszem, lubią czuć się najważniejsze, chcą być na piedestale,
po prostu jest to rzecz naturalna. W końcu każda kobieta jest wyjątkowa i chce być
wyjątkowo traktowana. Nie możemy jednak dać się wciągnąć w tę grę. Panowie dla nas
najważniejszy jest Bóg! Dopiero po doświadczeniu spotkania z Panem możemy iść do
kobiety. Inaczej górę wezmą nasze instynkty. Spotkanie z Najwyższym daje nam poczucie
dystansu do samych siebie i naszych wybranek.
Jeszcze
przed
moim
nawróceniem,
gdy
się
zakochiwałem,
stawiałem
kobiety
na pierwszym miejscu, to dla nich chciałem się zmieniać albo być kimś innym
niż w rzeczywistości byłem. Przede wszystkim to one miały mi coś dać, a nie ja im.
Mówią, że miłość jest ślepa, tak. moja taka była, nie zważałem na okoliczności, po prostu
szedłem w ogień jak ten ślepy baran. No i miałem, za każdym razem kosza, który kończył się
niemal
depresją
–
tak
w
nawiązaniu
do
tego
„gorzka
bardziej
niż
śmierć.”
Nie mogłem przeżyć tej obojętności, która była naturalną reakcją niewiast na moje podejście.
W „Żelaznym Janie” Robert Bly pisze, że mężczyzna, gdy jest zauroczony w żadnym
wypadku nie może starać się o kobietę. Jego działanie wtedy jest wtedy całkowicie poddane
emocjom, jest chaotyczne i nieprzewidywalne. Wyłączone jest racjonalne myślenie.
Bly radzi takiej osobie, a właściwie każdemu z nas, żeby najpierw ochłonął, nabrał dystansu,
zobiektywizował to co czuje i wtedy jak to się mówi „uderzał” do niewiasty. My chrześcijanie
mamy o tyle łatwiej, że możemy pytać o rozwiązanie samego Boga. Droga więc powinna
przebiegać tak: uczucie, obiektywizacja w obliczu Boga,
działanie. Zresztą jak każde
rozeznawanie.
Nie chodzi tylko o kobiety. W ogóle nie możemy innych ludzi, ani żadnej rzeczy stawiać
w miejsce Boga, to się dotyczy zarówno mężczyzn jak i kobiet. Dał nam Bóg Ducha mocy,
miłości i trzeźwego myślenia (zob. 2 Tm 1,7). Korzystajmy z tych darów, również z tego
ostatniego! Nie tylko w relacjach damsko – męskich, lecz także w innych spotykających nas
w życiu sytuacjach.
• Zachęta na koniec
„Ciesz się, chłopcze, swoją młodością i bądź szczęśliwy w dniach wiosny twego życia!
Idź tam, gdzie cię poprowadzi serce i poniosą oczy! Wiedz jednak, że z tego wszystkiego
osądzi Cię Bóg! A zatem wyrzuć ze swego serca smutek i nie dopuszczaj do siebie
kłopotów, bo młodość i rześkość są ulotne jak chwila! Boga się bój i przestrzegaj Jego
przykazań, bo to jest cały człowiek!”
(Koh 11.9-10; 12,13)
Dodam szczęśliwy człowiek!
Księga Koheleta rozważana była na podstawie wydania: Pismo Święte Starego i Nowego
Testamentu, Edycja Święty Paweł, 2007. Z tego wydania pochodzą cytaty odnoszące się do
tej księgi.
Pozostałe cytaty pochodzą z Biblii Tysiąclecia, Pallotinum, 2008.
Jeden cytat pochodzi także z Biblii Warszawskiej.
ĆWICZENIA
•
Modlitwa Słowem Bożym: Najpierw przedstaw Bogu swoje sprawy, problemy itd. z
nadzieją na to, że odpowiedź otrzymasz w Słowie Bożym. Później otwórz Pismo
Święte i czytaj je przez 15 minut, zatrzymując się na poruszających Ciebie
fragmentach. Smakuj ten fragment nie śpiesz się! Wsłuchaj się w głos Boga, który
mówi do Ciebie!
Najlepiej zacząć lekturę od początku, od Księgi Rodzaju. Można wykorzystywać
wszelkiego typu wydania Czytań na każdy dzień np. Oremus. Dobrym narzędziem
jest Modlitwa w Drodze. www.modlitwawdrodze.pl Na taką modlitwę poświęć
codziennie od 20 do 30 minut.
•
Recepta na szczęście! Jak mówiłem receptą na szczęście jest wdzięczność. Dlatego
proponuję Tobie abyś znalazł 15 minut, poprosił Ducha Świętego o światło i zaczął
dziękować. Za wszystko, życie, rodzinę, pracę, studia cokolwiek, za te wielkie sprawy
ale także za te małe, podziękuj nawet za to, że dzisiaj na śniadanie jadłeś ulubiony
dżem! Módl się tak codziennie. Oddaj chwałę Bogu i zobacz, że naprawdę jesteś
wielkim szczęściarzem!
•
Zrób listę najważniejszych decyzji życiowych: studia, zainteresowania, a nawet
miejsca, w których spędzałeś wakacje i zadaj sobie pytanie: które z tych rzeczy były
wynikiem kontynuacji woli rodziców, lub przeciwnie buntu względem nich. Zbadaj, w
jakim stopniu Twoi rodzice Cię ukształtowali. Może się okazać, że nawet w 90%
jesteś zbudowany jako projekcja swoich rodziców: dobra lub zła, ale wciąż projekcja.
Może czas zerwać z tą projekcją i naprawdę zacząć robić to co Ty chcesz robić i to
co kochasz robić?
•
Popatrz na siebie, jak jesteś zbudowany. Psychicznie i fizycznie. Pomyśl o kształcie
Twojego ciała, nosa, ucha, nogi, o kształcie Twoich emocji, wrażliwości, psychice
bardziej lub mniej stabilnej i zacznij dostrzegać ręce Boga, które to stworzyły. Sam
Pan Bóg Cię takim ulepił. Jesteś jego rękodziełem. Jesteś taki po coś! Zastanów się
nad tym czy to jaki jesteś nie prowadzi Cię do tego co robisz? Albo czego robić za
wszelką cenę nie chcesz i boisz się ryzyka? Dlaczego się boisz przecież To Bóg Cię
stworzył takiego jakiego chciał Cię stworzyć! Co może być w jego DZIELE
niewłaściwego?
•
Zobacz historię swojego życia i pomyśl, czy jest jakaś jedna linia, historia, rzecz,
Twoja właściwość, Twój wewnętrzny motyw, który towarzyszy Ci od wczesnych lat
dzieciństwa. To jest jeden z drogowskazy, gdzie możesz rozpoznać kształt Twojego
powołania, Twojej życiowej misji, sensu, celu, kształt Twojej duszy. Poszukaj w tym
wszystkim wyjątkowości. Jesteś wyjątkowy! Nie jesteś niczyją kopią!
•
Pomyśl, gdzie masz drobne, proste talenty. Bardzo możliwe, że właśnie w tych
małych, drobnych darach Bóg przygotował dla Ciebie misję, Twoje zadanie. Nie
przeocz tego!!
Rób to co kochasz! „Ciesz się! Jedz i pij i
raduj
się
owocami
I bądź szczęśliwy!
swej
pracy!”

Podobne dokumenty