Wiersze_na_szybe_2011_1_Patten_Wojaczek_Zadura
Transkrypt
Wiersze_na_szybe_2011_1_Patten_Wojaczek_Zadura
Rafał Wojaczek Zmierzch łagodnie rozsupłał Bohdan Zadura Koincydencja ) a li ra st u A ia n d o ch a (z h rt e P w ją a mieszk j ie śn e cz w a t la ru a p u st e zi d u w od d i k y fr A j e w io n d łu o P a k li b u p e R była Libia i i rok w Stanach i inne kraje ć a w o rt ża za y b a żn o m – ” ta ia św e „lekarz m y d ło m li y b w ła u P z li ża żd je y w y d kie ę si y śm li a k ty o sp m e w st ń e łż a m e bezdzietnym jeszcz ch y m jo a zn ch y ln ó sp w ch a in na imien m y n m je y rz p ś m y cz o ć e śl y m o p i kiedy chciałem y cz e rz ch y n in ch y żn ró d ó śr w przypominałem sobie jej biust pamiętam ten nieokreślony żal gdy dowiedziałem się po fakcie y cz a zn to re b o d a n li a ch je y w że na zawsze bo granice były wtedy bardziej szczelne ch y m jo a zn ch y m sa ch ty u u k d ó gr i wczoraj w o są niezapowiedziani w ó k u n w ch y sł ro o d ie w o k d a zi d o już jak w Australii jest zima chłodne dni +21 nocą tylko +5 witaj Bożeno, witaj Romanie cy li u a n ę si y śm y b li a zn o p y cz choć wątpię j ie śn e cz w y d ig n k ja ę si y m a k is śc mocno i bez podtekstów ie źn zy zc ls o p h ic ę si ję u ch u sł y prz u m te t la i śc e zi rd te cz k zy ję sz a n n ładny był te e sz p le ją ra ie p y w ze rs go z d ią słowa są jak pien rw ie jp a n ę si a in m o p za re tó k ę si zastanawiam j ie źn ra y jw a n a n o o b go e cz la id straciła słowo pustynia i kilka razy mówi desert z dźwięcznym „z” a rz a d o sp go ta y p n o i o in w y m e ij p czy pędzi wino a przecież pędzi się wódkę i sam wyjeżdżając z Libii zostawił Dromexowi specjalistyczną aparaturę z trzema rektyfikacyjnymi kolumnami może trafiła do jakiegoś muzeum Kadafiego Zmierzch łagodnie rozsupłał mó zgu ciasny węzeł – Blask zapalanej lampy jakby ucią ł ręce jak obowiązkiem muzułmanina jest pielgrzymka do Mekki e rz tu ry e m e a n a k zy jc li ra st u A m ie tak obowiązk i li ra st u A j łe ca ie n a ch je b o st je więc oni też muszą to zrobić Mrozu, które przez szybę rosły s erce macać – Kryształ krwi się roztopił, pękła limfy szklanka I rdza szronu spłynęła z rzęs; czy może ściekła Łza, nareszcie łaskawa. I w końc u śmierć, wściekła kraj wielki jak kontynent i m e zi y n ce a y n io n d lu za o b a sł niebotyczne Suka przywarowała w nogach łó żka, chłodnym Nosem póty tykając sterczących spod kołdry w tó n ra ig m e ch y ln ga le ie n la d i łk zasi w ó k zy jc li ra st u A la d iż n ze żs y w trzykrotnie Stóp, póki nie schowałam. – I do piero wtedy Mogłam zacząć się bać; bo nie ta mtej już śmierci ani słowa o kangurach dużo u cz o o d ę si ją a sk ci w re tó k ch a ch o mu uszu nosa ust Bezimiennej jak tyle kundli przy śmietnikach, Co się już na chodniku na wznak rozwaliła Iskając sobie gołe podbrzusze; ja mogłam Każdy swój lęk szczególny imien nie wywołać nie ma dnia żeby nie połknąć dwóch e ci n ze re p w a rz a d o sp go la d i źl ie w y prz a d n ro o d i m y n zo rd ie tw y rz p kapelusz z korkami na sznureczkach u ch ru m y żd a k y rz p ją a sz ru o p ę si które głowy Z rejestru snów, dziennika jawy, katalogu Czytelni, z Almanachu Gotajskie go, szkolnych Wypisów lub z zarysu psychoan alizy, Z historii świętej Kingi, z pism p ornograficznych kiedy wnuczkowie byli mali i uczyła ich porządku nazwali ją „babcia-generał” – inwentarza pamięci... I tylko się strzegłam, By przypadkiem nie wyrzec Two jego imienia. ą li ra st u A ę si ł y cz ń o sk ń e zi d zy js ra mój wczo ć o ch i ta o il p m a sk ci w a n y cz za ę si j dzisiejszy od nie jeszcze nie wstałem już wiem e zi d o h sc w a n ży le re tó k e n a sb ri B z Perth do jest 3 600 kilometrów a ona nie tylko nie dała się wybudzić z farmakologicznej śpiączki ale zasnęła na zawsze ie w ro zd to rt o sp że ć ta ię m a p y i zawsze będziem z ró M ta ga A i a sk w o m li o k S a il m a K jak nas uczyła e ci ży t e w a n m se a cz a ie w ro zd ż te i że macierzyństwo to k e d y D ta a rz o łg a M y cz li e zi d ie a nie będziemy w m y rt a w cz w y cz m ci ze tr w m y była w pierwsz je iz w le te i le a rt o p o b ży ą ci cu ą si mie są pluralistyczne żegnaj Ptysiu, żegnaj Margo 27.05.2011 Brian Patten 8 III 1971 Panna Sza o łk ó k w ła a z r ta w o p a z S a n n Pa „Sza SZA SZA SZA” Mówiła Panna Sza. a z S a n n a P , ś e ił b ro k ie lw o k Co !” a z s , o h ic „C o lk ty a ił w ó m ” a z S „ to a n a n o a , ś łe ą n h tc e d o Głośno u h tc ty a tr u o d h c e d d o ć a A jak miałeś wstrzym u h tc ś łe ą n p r e z c a z o n ś ło g i za . h c ja c k le o p ć ta s o z rę a k a z kazała ci Panna Sza była wrzodem na... „Sza” Gdy olbrzymi głodny tygrys i m ra u z a p i m y tr s o i m y ż u d z wielkimi żółtymi kłami, i lk ie c y z c u a n a n m te ty e p a i nienasyconym uciekł z zoo i podkradł się do Panny Sza ? y m ś li ie z d ie w o p ie b ie s o zgadnijcie co wtedy d przełożył Adam Zdrodowski