Kazachstańskie pamiątki w Kolekcji Sybirackiej Muzeum

Transkrypt

Kazachstańskie pamiątki w Kolekcji Sybirackiej Muzeum
KRONIKA
•
KAZACHSTAŃSKIE PAMIĄTKI W KOLEKCJI SYBIRACKIEJ
MUZEUM NIEPODLEGŁOŚCI
Historia Polaków wywiezionych w XX wieku na obszar Kazachstanu
bywa opisywana na wiele sposobów: w naukowych opracowaniach, relacjach
ofiar represji, poezji i sztukach plastycznych. Poza tą grupą ważnych świadectw, dokumentujących losy poszczególnych jednostek i całych grup społecznych, istnieją także autentyczne pamiątki z zesłań, które weryfikują lub potwierdzają ujmowane retrospektywnie fakty. Ich pokaźny zbiór posiada Muzeum Niepodległości w Warszawie i one właśnie będą tematem omówienia.
Dla Polaków okres stalinowskich represji rozpoczął się w latach trzydziestych XX wieku, kiedy Kazachstan stał się miejscem masowych zesłań. Oprócz
rosyjskich kułaków, Niemców i kilku innych grup narodowościowych z zachodnich obszarów ZSRR, trafiła tam znaczna ilość mieszkańców polskiego okręgu na
ukraińskiej Marchlewszczyźnie. Wśród wywiezionych przeważała ludność wiejska, niechętna nasilającemu się procesowi sowietyzacji wielu dziedzin życia.
Podstawę prawną deportacji stanowiła decyzja Rady Komisarzy Ludowych nr
776-120 z 28 kwietnia 1936 r. o przesiedleniu osób narodowości polskiej jako
„elementu niepewnego politycznie”. W ramach dwóch największych akcji, przeprowadzonych w czerwcu i wrześniu 1936 r. ojczyste strony opuściło 14.048 rodzin1. Ludzie ci zaliczeni do kategorii trudposieleńców zostali rozmieszczeni w
37 nowych osadach w obwodzie północnokazachstańskim i karagandyjskim.
Większość z nich nigdy nie powróciła w rodzinne strony.
Polacy wysiedleni z Ukrainy byli obywatelami Związku Radzieckiego i
nie podlegali postanowieniom zawartym w układzie Sikorski – Majski.2 Uniemożliwiało im to wyjazd do Polski w ramach umów repatriacyjnych. Dlatego
1
Dane liczbowe podane w opracowaniu G. Hryciuka, Patria in exsilio? Masowe
deportacje do Kazachstanu w latach 30-50. XX wieku [w:] Polacy w Kazachstanie. Historia i Współczesność, red. S. Ciesielski i A. Kuczyński, Wrocław 1996, s. 222. W tej
samej książce H. Stroński pisze, iż „dostępny dzisiaj materiał archiwalny pozwala
stwierdzić, że z Ukrainy przed drugą wojną światową mogło być deportowane w trybie
represyjnym do 60 tys. ludności polskiej” (Deportacje polskiej ludności z Ukrainy do
Kazachstanu, s. 245).
2
30 lipca 1941 r. ratyfikowano układ polsko-radziecki, który zawierał protokół
dodatkowy dotyczący „amnestii”. Głosił on, że „z chwilą przywrócenia stosunków dyplomatycznych rząd ZSRR udzieli amnestii wszystkim obywatelom polskim, którzy są
obecnie pozbawieni swobody na terytorium ZSRR bądź jako jeńcy, bądź z innych powodów”.
KRONIKA
230
do kraju trafiło bardzo niewiele pamiątek dokumentujących losy osób deportowanych w latach trzydziestych. Przywiezione przez nie z rodzinnych stron modlitewniki, obrazy religijne, książki, fotografie, elementy wyposażenia wnętrz
można oglądać jedynie w muzeach i narodowych izbach pamięci w Kazachstanie. Przechowują je także tamtejsi starsi mieszkańcy o polskim rodowodzie. Natomiast świadectw z pierwszych lat ich pobytu na obcej ziemi, poza nielicznymi
fotografiami, nie ma prawie wcale. Zapewne jedną z głównych przyczyn takiego stanu rzeczy jest fakt, że walczyli wówczas o przetrwanie i dopiero budowali
podstawy swojej przyszłej egzystencji. Trzeba dodać, iż większość z nich należała do osób słabo wykształconych, więc nie pozostawiła pisemnych relacji o
swoich doznaniach. Później ludzie ci powoli wtapiali się w miejscowe środowisko, zapominali rodzinnego języka i na długie lata pozbawieni byli kontaktów z
macierzystym krajem.
Musiało minąć ponad pół wieku, by Polska upomniała się o nich. W 1993
roku zainicjowano akcję „Powroty z Kazachstanu”, która obejmowała przede
wszystkim ludzi przesiedlonych jeszcze przed wojną. Wśród przyjezdnych znalazł się potomek zesłańców z Żytomierszczyzny, malarz Feliks Mostowicz. W
ostatnich latach wszystkie swoje kazachstańskie prace przekazał do zbiorów
Muzeum Niepodległości, próbując tym samym odciąć się od swojej przeszłości.
Dorobek twórczy artysty obejmuje ponad setkę obrazów olejnych, akwarel i rysunków. Prace te są swoistym malarskim pamiętnikiem, gdyż ukazują deportacje, nowe otoczenie zesłańców (krajobrazy, osady, miejscową ludność), życie
polskiej diaspory w obwodzie kokczetawskim (dzień powszedni, zajęcia, ważne
wydarzenia) oraz losy rodziny Mostowiczów. Szczególną uwagę warto zwrócić
na obrazy odtwarzające przybycie Polaków do Kazachstanu. Jeden z nich, zatytułowany „Pierwszy eszelon”, ukazuje zesłańców, którzy dotarli do stacji Tainsza (późniejszy Krasnoarmiejsk). Przez pusty step wędrują ludzie z walizkami i
pakunkami, konwojowani przez rosyjskiego komendanta. Przy wagonach czekają furmanki, którymi zostaną rozwiezieni do wyznaczonych im miejsc osiedlenia. Z innych prac Mostowicza dowiadujemy się, że zastawali tam tylko
wcześniej wykopaną studnię, będącą „jedynym stabilnym elementem przyszłej
osady”.3 Przez wiele lat mieszkali w ziemiankach zwanych „stalinkami”. Malarskim zapisem tych wydarzeń są obrazy „Studnia” i „Biełojarka” (rodzinna wieś
artysty).
Kilka lat później dramat Polaków powtórzył się. 5 grudnia 1939 roku
Rada Komisarzy Ludowych ZSRR podjęła decyzję o wysiedleniu „osadników”
z zachodnich obwodów Białoruskiej SRR i Ukraińskiej SRR. W latach 19401941 miały miejsce 4 akcje deportacyjne obywateli polskich różnej narodowości mieszkających lub przebywających czasowo na kresach wschodnich. Ich
formalną podstawą był Rozkaz NKWD ZSRR Nr 001223 z 11 października
1939 roku wraz z Instrukcją o trybie przeprowadzania deportacji antyradzieckiego elementu. Do przymusowego wywozu wytypowano działaczy polskich
partii i organizacji, urzędników i pracowników państwowych, w tym policjantów i wojskowych, ponadto właścicieli ziemskich, osadników, uchodźców z
centralnej i zachodniej Polski, rodziny osób aresztowanych przez władze radzieckie, jak również element kryminogenny. Deportowaną ludność dzielono na
3
S. Szynkiewicz, Polacy kazachstańscy, [w:] Polacy w Kazachstanie..., s. 249.
KRONIKA
231
4 kategorie. Różniły się one rygorem, rodzajem przydzielanej pracy oraz okresem zakładanego pobytu na zesłaniu. Do pierwszej zaliczano specpieresieleńców, których kierowano do osad specjalnych NKWD, tzw. specposiołków, do
drugiej – administratiwno-wysłannych, wywiezionych na 10 lat do pracy w kołchozach i sowchozach, do trzeciej – specpieresieleńców bieżeńców, umieszczanych w specposiołkach o zaostrzonym rygorze, zaś do czwartej – zsylno-posieleńców”, których obowiązywał dwudziestoletni pobyt na wygnaniu.
Relację o rozmieszczeniu wywiezionych obywateli polskich zawiera maszynopis z archiwum prof. S. Kota. Czytamy tam m. in., że
z woj. południowych z branki kwietniowej wywieziono większość do Kazachstanu. Obwody: aktiubiński (6 rej.), kustanajski (12 rej.), pawłodarski (10 rej. – kopalnie miedzi i złota), siewierokazachstański (14 rej. – tu największe nasilenie
wywiezionych ze Lwowa, praca przy bydle i na roli), obwód akmoliński (8 rej.).
W obwodzie omskim osadnictwo idzie szlakiem kolei syberyjskiej, robota przy
budowie, w lesie, tartakach i na kolei. W obwodzie semipalatyńskim stepowo-rolnym, drugie w kolei co do wielkości skupienie wysiedlonych (przewaga
Lwowa – 7 rej.).4
W latach 1940-1941 do Kazachstanu wywieziono 80.000-82.000 obywateli polskich. Były to głównie rodziny inteligenckie, zaś około 80% zesłanych
stanowiły kobiety i dzieci. W wyniku przemieszczeń ludności w latach 19411942 liczba tamtejszych Polaków znacznie wzrosła. Według różnych danych w
14 obwodach przebywało ich łącznie 89.111-112.900 osób. Na początku 1943
roku przesiedlono tam ponad 2000 polskich zesłańców z obwodu saratowskiego. Jak ostatecznie kształtowała się liczebność całej populacji, nie da się jednoznacznie rozstrzygnąć, gdyż materiały źródłowe nie uwzględniały wszystkich
zgonów, narodzin czy przemieszczeń ludności. Według danych ZPP z grudnia
1945 r. w Kazachstanie przebywało 53.854 obywateli polskich, w tym 33673
osoby narodowości polskiej (wiarygodność podanych tu liczb szacunkowych
została szerzej omówiona w książce S. Ciesielskiego pt. Polacy w Kazachstanie
w latach 1940-1946. Zesłańcy lat wojny, Wrocław 1996).
W szczególnie ciężkiej sytuacji znaleźli się zesłańcy z początku lat czterdziestych, jako że znaczną ich część stanowiły kobiety z małymi dziećmi lub
osoby w podeszłym wieku. Po straszliwej, wyczerpującej podróży ludzie ci trafili do obcego, nieprzyjaznego świata nie mając prawie żadnych środków do życia. W wyznaczonych im miejscach osiedlenia często nie mogli znaleźć zatrudnienia, a w realiach Rosji Radzieckiej lat czterdziestych okrutnie prawdziwa
okazała się maksyma „kto nie pracuje ten nie je”. Sucho i rzeczowo opisano
warunki życia w sprawozdaniu sporządzonym przez rząd Stanisława Mikołajczyka w 1944 roku:
Przesiedleni umieszczeni zostali po kilkadziesiąt rodzin w opustoszałych
wsiach (tzw. posiołki), z dala od linii kolejowych i większych ośrodków miejskich. Na czele takiej wsi stoi komendant, najczęściej podoficer NKWD, a zadaniem przesiedlonych jest wykonywanie pracy gospodarczej, przeważnie wyrąb
lasu, zbiór żywicy, spław drzewa, oczyszczanie dróg itp. Jeżeli wysiedleńcy wykonują pracę dla innych przedsiębiorstw (np. tartaku, cegielni itp.), administracja
NKWD pobiera 10% ich zarobku. Przesiedleni nie otrzymują żadnego pożywie4
Oryginał AZHRL, archiwum prof. S. Kota, sygn. 89.
232
KRONIKA
nia, otrzymują natomiast wynagrodzenie pieniężne obliczone według stawek
akordowych. Za otrzymane wynagrodzenie mogą nabywać produkty najbardziej
prymitywne w sklepie „wioski” zaopatrywanym przez władze, zaś ci, którzy wykonali 50% normy, podlegają sankcjom karnym. Inny system zastosowany został
do części rodzin i osób samotnych, wysiedlonych do Kazachstanu, Jakuckiego
Kraju itp. Rozmieszczeni oni zostali po kołchozach jako siła najemna i przeznaczona do spełniania najprymitywniejszych prac gospodarskich, jak wypasanie
owiec w stepie, roboty ziemne, zwózka gnoju i wyrób z niego opału.5
Sprawozdanie nie uwikłanego w zesłańcze realia obserwatora nie może
oddać w pełni bezmiaru nieszczęścia, jakie towarzyszyło wygnańcom z Polski
na co dzień. Ich położenie i sposób przeżywania rzeczywistości do pewnego
stopnia przybliżają jedynie relacje osób deportowanych. O sprawach tych mówią dziesiątki wspomnień i zachowana do dziś korespondencja represjonowanych. Przerażający jest spokojny ton listu pisanego przez kilkunastoletnią Jadwigę Terajewicz do ciotki w Polsce. Oto jego fragmenty:
Droga Ciociu!
Długo nie pisaliśmy do Cioci, bo nie byliśmy pewni czy Ciocia nie zmieniła
miejsca zamieszkania.
My chwała Bogu dotąd żyjemy z Mamusią, we dwie. Pozostałyśmy tylko
dwoje. Ś.p. Dziuńka zmarła 27 lipca tego roku. Ona chorowała na gruźlicę, obłożnie leżała pół roku. Wyschła na szkielet. Bardzo chciała doczekać się wiadomości z domu. Ś.p. Stryjek umarł w maju tego roku. Leluś w początku lipca wyjechał do wojska polskiego. Teraz jest w Riazaniu w szkole oficerów [...]. Ziutek
w 42 roku wyjechał do Iranu, tam jest w szkole oficerów.
Wujaszek Mizio był u nas kilka tygodni w 41 roku w jesieni, potem wyjechał do
Taszkientu, stamtąd miał jechać do Iranu. Po wyjeździe nie mieliśmy żadnej wiadomości od Wujaszka. Wujaszek jak był u nas to był zdrów i czuł się nieźle.[...]
Wiemy już o śmierci Tatusia, biedny nasz drogi tatuś nie doczekał się nas,
widocznie taka już jest Wola Boża żebyśmy się więcej na tej ziemi nie zobaczyli. Ciężko nam teraz bez naszej Dziuńki, a jeszcze ta wiadomość o Tatusiu. Mamusia znosi to wszystko z poddaniem się Woli Bożej. Prawda, że postarzała bardzo i zniedołężniała i na zdrowiu też nie czuje się bardzo dobrze. Mnie to by
Ciocia na pewno teraz nigdy nie poznała, wyrosłam bardzo i zmężniałam, nic
podobnego do dawniejszej Jadzi. Ja po śmierci Dziuńki zaczęłam pracować w
kołchozie, bo w czasie jej choroby nie można było od niej odchodzić. Ona miała
gruźlicę całego organizmu, dostała go po grypie [...].
Ja do Cioci już dawno zaczęłam pisać ten list, ale ostatnio dużo bardzo miałam roboty i nie było czasu nawet na napisanie listu. Dziś jest Dzień W. Świętych, więc się zabrałam do odpisywania listów, których mam sporo. U nas już
zaczyna padać śnieg, znowu zaczyna się ta taka długa i ciężka zima.
U nas teraz na kwaterze żyją troje sierot, matka ich już dwa lata jak umarła,
najstarszej dziewczynce 15 lat. Nam we dwie z Mamusią smutno było i trudno z
opałem.
Całuję Cioci rączki, a całą Trójkę uściskam serdecznie. Szczerze kochająca
Jadzia.6
5
Opracowanie dotyczące deportacji ludności polskiej do ZSRR przesłane przez
rząd S. Mikołajczyka do użytku służbowego Głównego Delegata Rządu, 1944.
6
List pisany w Łapuszkach, rej. presnowski 1 listopada 1944 r.: Zbiory Muzeum
Niepodległości w Warszawie, A. z.1, s. 3, sygn. 5.
KRONIKA
233
Szkoła w Pierwomajsku, rejon nowoczerkaski, obwód akmoliński (1941).
Pismo Delegatury Ambasady RP w Pietropawłowsku
w sprawie Bronisławy Ejmont (1942).
KRONIKA
234
Jadwiga Terajewicz, prawdopodobnie bardzo zmęczona, nie miała siły
rozpamiętywać zaszłych nieszczęść. Prawie jednym ciągiem omówiła tu rodzinne tragedie i sprawy zwyczajne, które w nienaturalnych warunkach zesłania nabierały znaczenia. Zmężniała Jadzia mogła pracować, co było ważne, ponieważ
osiedle opuścili wszyscy mężczyźni z jej rodziny. Leluś i Ziutek wyjechali do
Wojska Polskiego, a wujaszek Mizio do Iranu, więc niejako wyrwali się z piekła. Teraz być może zaczną przysyłać paczki i staną się wspomożycielami wygnańców. Z kolei dzięki dokwaterowaniu sierot wzrosły szanse na dodatkowy
przydział opału. W realiach Rosji Radzieckiej trzeba było prowadzić tego typu
kalkulacje, gdyż chodziło o przeżycie.
Niektórzy nie mieli dość siły, by dzielić się swoimi problemami z najbliższymi. Irena Bernatkowa pisząc do swojego ojca przepraszała go za długie milczenie. W liście argumentowała przyczynę takiego stanu rzeczy następująco:
Proszę się nie gniewać, że nie pisze mama, bo wszyscy tak pomęczeni, że
ręce się nie podnoszą, ja korzystam, że w nocy nie ma pracy.7
W listach znacząca jest zresztą nie tylko ich treść, ale i forma. Potwierdza
ona na przykład, że papier był na zesłaniu towarem trudnodostępnym. W zbiorach Muzeum Niepodległości znajdują się listy pisane na zadrukowanych stronicach wydartych z rosyjskich książek, podręczników, na kołchozowych formularzach czy postrzępionych karteluszkach. Na niektórych terenach, szczególnie
w początkowym okresie zesłania trudność sprawiało też zdobycie pióra i atramentu. Dowodzą tego listy pisane ołówkiem lub inkaustem z kory brzozowej.
Innym deficytowym towarem były koperty. Znaczna część wysyłanych przez
zesłańców czy łagierników listów jest bowiem złożona w charakterystyczny
trójkąt, którego zewnętrzna strona służyła do adresowania.
Ważnym świadectwem warunków bytowych zesłańców są zachowane do
dziś przedmioty codziennego użytku. W zbiorach Muzeum Niepodległości znajduje się m.in. zespół pamiątek przekazanych przez Annę Sobotę, autorkę bardzo
ciekawego pamiętnika W stepach Kazachstanu.8 Z książki dowiadujemy się, że
pochodziła z zubożałej rodziny ziemiańskiej, która ciężką pracą odbudowała
świetność majątku. Rodzinny dwór w Podhorkach położony był w pięknym parku, mieszkanie zdobiły stare obrazy, porcelana i srebra. Sobotowie wiedli tam
spokojny żywot – ojciec kochał książki, konie i dawną broń, mama sprawowała
pieczę nad domem, zaś ona sama uczyła się w gimnazjum w Kałuszu. Działo
się tak do czasów drugiej wojny światowej, kiedy wszyscy musieli ponieść
„karę” jako „pomieszczycy” (obszarnicy) i ich dotychczasowe życie legło w
gruzach. Zdzisław Sobota został w 1939 roku aresztowany przez NKWD i przepadł bez wieści w którymś z obozów. Jego żonę Marię, wraz z dwiema córkami, wywieziono do Kazachstanu. Wszystkie trzy musiały oswoić się tam z głodem, zimnem i biedą. Materialnymi świadectwami ich ówczesnego poziomu życia są: aluminiowy kubek, żeliwna patelnia z drewnianym uchwytem oraz prymitywna tarka, wycięta z kawałka blachy, z otworkami zrobionymi za pomocą
gwoździa. Takie właśnie sprzęty służyły w nowym gospodarstwie byłej właścicielce dworku.
7
List pisany w Ostrówce, rej. presnowski 29 maja 1945 r.: Muzeum Niepodległości A. z.1, s. 11.
8
A. Sobota, W stepach Kazachstanu, Warszawa – Wrocław 1993
KRONIKA
235
Pamiątkami po mieszkance majątku Starosiele na Wileńszczyźnie – Magdalenie Ostoi–Chrostowskiej są fotografie, wielki kufer z metalowymi okuciami
i solidna maszyna do szycia w drewnianej obudowie. Dzięki niej zesłanka mogła świadczyć usługi krawieckie dla miejscowej ludności i otrzymywać w zamian żywność.
Paweł Zworski w opracowaniu Deportacja – zesłanie – powrót zrekapitulował nastawienie osób represjonowanych na wschodzie następująco:
Podstawową i jedyną treścią życia wszystkich Polaków którzy zostali zmuszeni do wegetacji w zupełnie odmiennych niż w Polsce trudnych warunkach,
była walka o byt, o fizyczne przetrwanie.9
Los nie oszczędzał ani dorosłych, ani dzieci. Wanda Markowa zesłana do
Biełojarowki w obwodzie kustanajskim pisała do rodziców:
Paczki obie dostałam [....] dzięki Bogu że przyszły bo już resztkami goniłam
głodni chodziliśmy wszystko się wyczerpało, co od was dostała, wszystko drogocenne, bo tu za pieniądzy dostać nie można, a bez forsy to w ogóle trzeba
przepadać, ginąć.
Jej syn Rysio dopisał kilka zdań od siebie:
Ja z początku wiosny bardzo choruję a mamusia już niezna lekarstw na moje
choroby.[....] Moja biedna mamusia chodzi na robotę kopać ogrody i sadzić kartofle a za trzy dni roboty dają jedno wiadro drobnej kartofli.10
Sytuacja zesłańców uległa pewnej poprawie, gdy zostali objęci działalnością opiekuńczą najpierw delegatur polskiej ambasady (od 1941 r.), później
Związku Patriotów Polskich (od 1943 r.). Muzeum Niepodległości nie posiada
niestety znaczących pamiątek związanych z krótkim okresem funkcjonowania
pierwszej z wymienionych organizacji. O wiele bogaciej udokumentowana jest
natomiast działalność ZPP. W tej grupie archiwaliów szczególną wartość poznawczą mają materiały uwierzytelniające kazachstański etap życia zesłanki i
działaczki politycznej Ireny Kuczyńskiej. Jej działalność w strukturach organizacji rozpoczęła się w roku 1943, gdy została przewodniczącą Akmolińskiego
Obwodowego Zarządu ZPP, później kierowała Wydziałem Opieki Społecznej
Zarządu Głównego, a od lutego 1947 r. była członkiem Delegacji Polskiej w
Komisji Mieszanej d/s Repatriacji. Wśród należących do tego zespołu dokumentów znajdują się m. in. spisy osób zwolnionych z obozów w latach 1945 –
1947 i skierowanych do kraju oraz archiwalia związane z działalnością szkół.
Polacy zaczęli opuszczać Kazachstan latem 1945 roku, ale dramat zesłań
miał jeszcze swój epilog. Kiedy ustały działania wojenne część byłych żołnierzy AK, BCh i NSZ trafiła do obozów NKWD. Według raportu „Karty” od
stycznia 1944 r. represje objęły ponad 90 tys. osób. 11 Na ziemi kazachstańskiej
pozostali też niektórzy zesłańcy z początku lat czterdziestych. Znamienny jest
przypadek Wiary Bujalskiej, która spędziła na osiedleniu i w obozie 16 lat. O
9
P. Zworski, Deportacja – zesłanie – powrót, [w:] Polacy w Kazachstanie..., s. 449.
List Wandy Markowej do Tekli Kantor pisany w 1941 r.: Zbiory Muzeum Niepodległości w Warszawie, A. z. 1., s. 85.
11
Represje sowieckie wobec Polaków i obywateli polskich, Ośrodek „Karta”,
Warszawa, grudzień 2002 s. 32.
10
KRONIKA
236
tej niezwykłej kobiecie pisałam w 13 numerze „Zesłańca”.12 W tym miejscu
przypomnę kilka najważniejszych faktów z jej życiorysu.
Wiara Bujalska z domu Malawczyk urodziła się 28 lutego 1900 roku w
Łokaczach na Wołyniu. Była żoną urzędnika Bazylego Bujalskiego, z którym
miała trójkę dzieci: Cezarego, Irenę i Janinę. Po agresji ZSRR na kresy wschodnie Cezary Bujalski został uwięziony w obozie w Starobielsku, zaś w nocy z 12
na 13 kwietnia 1940 r. pozostałych członków rodziny wywieziono do MajkainZołoto w obwodzie pawłodarskim. 25 listopada 1944 roku Wiarę Bujalską
aresztowano pod zarzutem wrogiej działalności przeciw władzy radzieckiej.
Skazano ją na 10 lat obozu pracy i osadzono w Dolince koło Karagandy. Przebywający tam więźniowie zajmowali się rolnictwem, hodowlą, produkcją przemysłową (obróbką metali i drewna, wyrobem walonek, szyciem ubrań), produkcją materiałów budowlanych, pracami w hucie szkła, w cukrowni, suszarni warzyw, w kopalniach węgla, w wapienniku, produkcją artykułów codziennego
użytku, połowem ryb, budową sowchozów i magazynów zbożowych na ugorach Kazachskiej SRR.13
Wiara Bujalska spędziła w obozie 9 długich lat. Pracowała w polu, prowadziła magazyny, kiosk z zieleniną, robiła skarpety na drutach, była zatrudniona w pracowni krawiecko-kuśnierskiej i w stacji meteorologicznej. W obozie
przeszła dwa zawały serca. Ciężkie doświadczenia nie złamały jednak jej hartu
ducha, gdyż zawsze dbała, by zachować standard Polki. Przez cały okres spędzony w Dolince nosiła białe kołnierzyki, używała zdobionego ręcznika opatrzonego własnym monogramem, zaś posiłki jadła na haftowanej serwetce. Wyroby te, jak też wiele innych pamiątek związanych z jej pobytem w obozie,
znajdują się obecnie w zbiorach Muzeum Niepodległości.
Mimo dumy i poczucia własnej godności Wiara Bujalska nie separowała
się od innych więźniów. Stała się cząstką tamtej społeczności, otoczoną nie tylko
powszechnym szacunkiem, ale też sympatią. Świadczą o tym zachowane w zbiorach Muzeum kartki „pocztowe”, których była adresatką. Wykonały je i ozdobiły
rysunkami Rosjanki, Ukrainki i Estonki. Dowodem przywiązania są również ciepłe i pełne wdzięczności słowa dedykacji znajdujące się na fotografiach, które cudzoziemki ofiarowały Wiarze Bujalskiej już po wyjściu na wolność.
Inną niezwykłą postacią był ksiądz Michał Woroniecki. W zbiorach Muzeum Niepodległości znajduje się bogata dokumentacja fotograficzna związana
z jego pobytem w obozie Dżezkazgan, ozdobiona akwarelą kartka pocztowa pisana do matki i rękopis autobiografii.
Michał Woroniecki urodził się 23 XII 1908 r. w Nowej Wilejce. Trybunał Sądu Wojskowego skazał go 13 lipca 1949 roku na 25 lat obozu pracy i
konfiskatę mienia. Od 9 października 1949 r. do 14 lipca 1956 r. przebywał w
łagrach Dżezkazgan Rudnik zlokalizowanych w rejonie Karagandy. Osadzeni
tam więźniowie obsługiwali dżezkazgański kombinat miedziowy, łącznie z pracami w kopalniach węgla, zajmowali się rolnictwem, wyrobem artykułów powszechnego użytku, zatrudniano ich w szwalni, stolarni i zakładzie szewsko-krawieckim.14 Według Romana Dzwonkowskiego w latach 1940-1956 przebywało w obozach ponad 600 księży katolickich obrządku łacińskiego. Większość
12
s.87-95.
13
14
A. Milewska-Młynik, „Była wspaniała i niezwykła...”, „Zesłaniec” 2003: 13,
N. Ochotin, A. Rogiński, Łagry, Warszawa 1998.
Ibidem.
KRONIKA
237
z nich to Polacy, Litwini i Łotysze oskarżeni o „antysowiecką działalność, antysowiecką propagandę, szpiegostwo na rzecz Watykanu i zdradę ojczyzny”. 15
W swojej autobiografii ksiądz Woroniecki tak scharakteryzował pochodzenie osób więzionych w Dżezkazganie:
W obozie różne narodowości z Ukrainy, Rosjanie, Białorusini, Polacy, Litwini, Łotysze, Estończycy, Węgrzy, Słowacy, Chińczycy, Koreańczycy, Niemcy,
Gruzini, Kazachy, Uzbeki, Kałmyki i inni. Byli także i duchowni: katolicy, prawosławni, greko-katolicy, mahometanie, sekciarze, buddyści i in.
Zapoznałem tu dość licznych kapłanów, którzy tu byli przede mną, lub których
przewieziono później. Wśród nich: ks. Władysław N. (nazwiska nie pamiętam),
Łotysz umiejący dobrze po polsku. Umożliwiał mi odprawianie Mszy św. Wypisywał mi formularz wotywnej Mszy o NMPannie i dostarczał wina i opłatków.
W pierwszym roku przebywania w obozie Dzezkazganie spotkałem energicznego ks. Antoniego Kujawę z Żołądka, ojców Grzegorza i Benjamina Kozerów
karmelitów bosych z Wilna. Potem o. Antoniego Ząbka, jezuitę, o. Kamila [właściwie Władysława] Wołymańskiego franciszkanina z Wilna, ks. Wacława Piątkowskiego z Brześcia, ks. Władysława Bukowińskiego z Łucka, ks. Stanisława
Bohatkiewicza, o. Ryszarda Grabskiego, kapucyna, ks. Wacława Bekisza.
Oprócz księży Polaków w obozie przebywali księża litewscy oraz greko-katoliccy Ukraińcy, Słowacy i Węgrzy.16
Zdaniem R. Dzwonkowskiego nie dochodziło między nimi do konfliktów
na tle religijnym. Fotografie zgromadzone w Muzeum Niepodległości potwierdzają, że żyli ze sobą w zgodzie. Na jednej z nich widzimy Michała Woronieckiego z duchownymi greko-katolickimi, na innych – z księżmi Stanisławem Bohatkiewiczem, Władysławem Wołymańskim i Wacławem Bekiszem.
W zbiorach Muzeum znajdują się też zdjęcia kapłanów, przebywających
w obozie „Dolinka”, jednak ich nazwisk nie udało się do tej pory zidentyfikować. Na jednym z nich widzimy np. księdza z Polski, kapucyna z Łotwy, byłego ministra w rządzie łotewskim oraz jezuitę z Litwy. Zdjęcia te wykonano w
1956 roku, na krótko przed ich powrotem do kraju.
Ostatni etap pobytu Polaków w Kazachstanie reprezentują w Kolekcji
współczesne fotografie z życia diaspory oraz obrazy Feliksa Mostowicza. Symboliczne znaczenie ma jego płótno „Rozmowy z przeszłością”. Autor przedstawił na nim staruszkę podążającą w kierunku cmentarza na stepie. W unoszących się nad mogiłami obłokach ukazują się jej twarze bliskich osób, które już
odeszły. Niedługo ona także do nich dołączy i polski rozdział w historii Kazachstanu zostanie zamknięty. Być może wizja Feliksa Mostowicza ma zbyt pesymistyczny wydźwięk, gdyż nadal żyją tam młodzi ludzie – potomkowie zesłańców, pamiętający o swoim rodowodzie. Jednak czas jest nieubłagany. Polskie wioski, ostoja dwanych tradycji pustoszeją, a zasymilowani z otoczeniem
mieszkańcy większych ośrodków często redukują swoje związki z macierzystym krajem do nostalgicznych wspomnień.
Anna Milewska-Młynik
•
ROZPOCZĘCIE PROCESU KANONIZACYJNEGO SŁUGI
15
R. Dzwonkowski, Księża katoliccy w łagrach syberyjskich i na zesłaniach –
misja do spełnienia [w:] Kościół katolicki na Syberii, [red.] A. Kuczyński, Wrocław
2002, s. 503.
16
Archiwalia księdza Michała Woronieckiego, Zbiory Muzeum Niepodległości w
Warszawie, A. z. 1 s. 59.
KRONIKA
238
BOŻEGO KS. WŁADYSŁAWA BUKOWIŃSKIEGO (1905-1974)
W poniedziałek, 19 czerwca 2006 roku, w kaplicy metropolitów krakowskich, odbyło się uroczyste rozpoczęcie procesu kanonizacyjnego Sługi Bożego
ks. Władysława Bukowińskiego (1905-1974). Wydarzenie to ma wielkie znaczenie dla odradzającego się Kościoła w Kazachstanie i na Wołyniu (Ukraina),
gdzie pracował Sługa Boży.
Pierwsza sesja procesu kanonizacyjnego rozpoczęła się z rocznym opóźnieniem w związku ze śmiercią Sługi Bożego Jana Pawła II. Już 11 lutego 2005
roku przez poprzedniego metropolitę krakowskiego ks. kard. Franciszka Macharskiego została powołana do istnienia Komisja Historyczna dla Sprawy Kanonizacji Sługi Bożego ks. Władysława Bukowińskiego. W skład tej Komisji
weszli: prof. dr hab. Urszula Perkowska z Krakowa – przewodnicząca i członkowie: ks. mg Witold Józef Kowalów z Ostroga na Ukrainie i s. mgr Anna
Brzęk FC z Krakowa.
W dniu 10 maja 2006 roku został mianowany postulator Sprawy Kanonizacyjnej Sługi Bożego ks. Władysława Bukowińskiego, którym został ks. prałat
dr Jan Nowak, kapłan archidiecezji krakowskiej będący obecnie proboszczem
parafii Kamiszenka w archidiecezji astańskiej w Kazachstanie. W dniu 30 maja
został wydany dekret powołujący diecezjalny Trybunał dla Sprawy Kanonizacyjnej Sługi Bożego ks. Władysława Bukowińskiego. Członkami trybunału zostali: ks. dr Andrzej Scąber – delegat biskupa, ks. mgr lic. Stanisław Molendys
– promotor sprawiedliwości, ks. mgr lic. Jarosław Sroka – notariusz.
Po krótkiej modlitwie ks. kardynała Stanisława Dziwisza, kanclerz kurii
metropolitalnej w Krakowie ks. Piotr Majer odczytał tekst informujący o powołaniu trybunału i rozpoczęciu I sesji procesu kanonizacyjnego Sługi Bożego ks.
Władysława Bukowińskiego. Następnie postulator ks. prałat dr Jan Nowak wypowiedział prośbę o rozpoczęcie procesu i pokrótce przedstawił postać Sługi
Bożego. Postulator zwrócił uwagę na następujące cnoty Sługi Bożego ks. Władysława Bukowińskiego: miłość do Kościoła, odwaga, której owocem były
cierpliwość i wytrwałość ,umiejętność przebaczania i bezgraniczne zaufanie
Opatrzności Bożej. Ks. kard. Stanisław Dziwisz podziękował za przybliżenie
postaci wybitnego i świętego kapłana. Następnie w Imieniu Konferencji Episkopatu Kazachstanu przemówił ks. prałat dr Janusz Kaleta, administrator apostolski Zachodniego Kazachstanu. Z kolei ks. kard. Stanisław Dziwisz zauważył, że trud trybunału to zaszczyt dla archidiecezji krakowskiej. Złożył świadectwo o tym, iż mimo, że ks. Władysławowi Bukowińskiemu proponowano zostać
w Polsce i ofiarowano mu wszystkie możliwości leczenia, powrócił do swoich
wiernych w Kazachstanie. „Jesteśmy szczęśliwi, że możemy pomóc dla Kościoła w Kazachstanie” – powiedział metropolita krakowski.
Kolejnym punktem programu pierwszej sesji sprawy kanonizacyjnej Sługi Bożego ks. Władysława Bukowińskiego była przysięga poszczególnych
członków trybunału. Przed udzieleniem błogosławieństwa dla osób zaangażowanych w proces kanonizacyjny Sługi Bożego i obecnych w kaplicy metropolitów krakowskich, ks. kard. Stanisław Dziwisz nazwał ks. Władysława Bukowińskiego Ojcem odradzającego się Kościoła w Kazachstanie.
Proces kanonizacyjny Sługi Bożego ks. Władysława Bukowińskiego
rozpoczął się w Krakowie, gdyż jeszcze w dniu 26 kwietnia 2004 roku ordyna-
KRONIKA
239
riusz karagandyjski ks. abp Jan Paweł Lenga zwrócił się z prośbą o przeprowadzenie procesu w Krakowie.
Polska dawała i daje kapłanów dla Kościoła Powszechnego. Prosił o to
także Jego Świątobliwość Papież Benedykt XVI w czasie ostatniej wizyty w
Polsce.1
ks. Witold Józef Kowalów
•
PIERWSZA KOMUNIA U KS. WŁADYSŁAWA BUKOWIŃSKIEGO
Jest to zapis wspomnienia z ostatnich lat okresu międzywojennego oraz
wojny w Łucku na Wołyniu. Zaczyna się w pierwszej klasie szkoły powszechnej, gdy nie zostałem dopuszczony przez księdza katechetę do Pierwszej Komunii z powodu – jak to podano oficjalnie – zbyt młodego wieku. Przeżyłem to
zresztą jako upokorzenie za zadawanie na lekcjach zbyt dociekliwych pytań. Na
uroczystości po Komunii moich kolegów z klasy nie byłem. W domu w związku z tym nie miałem przykrości. Mama z pewnością znała podejście do mnie
naszego katechety. Zdawałem sobie sprawę, że katecheta inaczej traktował
dzieci niż inny ksiądz z parafii katedralnej w Łucku – Władysław Bukowiński.
Ten, w czasie niedzielnej mszy dla młodzieży gromadził ją przy ołtarzu, mówił
jak ma się zachowywać, kiedy śpiewać. Przez najmłodszych był traktowany jak
ktoś bardzo bliski. Był zresztą przez nas zawsze z niecierpliwością oczekiwany
wtedy gdy chodził „po kolędzie”. Jego wizyty w naszych domach traktowaliśmy jako dodatkowe święto. Zmieniło się to zresztą na przełomie 1939/40 roku,
gdy Ojca aresztowali Sowieci, a niechęć przybyszów ze Wschodu do wierzących była widoczna na każdym kroku.
Sowieci weszli do Łucka po południu 18 września 1939 roku. Od poprzedniego dnia na frontonie żydowskiego domu towarowego wisiały już czerwone płachty, których policja nie kazała zdejmować. Nerwowy nastrój towarzyszył oczekiwaniu na wkroczenie Sowietów. Niebawem okupanci ogołocili
wszystkie (w 90% żydowskie) sklepy z towarów. Mieli bowiem wiele nowiutkich banknotów polskich, o których mówiło się, że zostały wydrukowane w
Moskwie. Procesowi ubywania towarów w sklepach towarzyszyło dziesiątki
dowcipów o goniących za dobrami materialnymi Rosjanach. Mówiono, że często widywano Rosjanki idące na bale w eleganckich przedwojennych koszulach
nocnych. Niektóre z dowcipów dotyczyły uzbrojenia czerwonoarmistów,
zwłaszcza parcianych pasów przy karabinach, wytartego odzienia itp.
Już w pierwszych dniach sowieckiej okupacji musiał powstać jakiś komitet
do uwalniania jeńców wojennych, przetrzymywanych wówczas pod strażą w wagonach na kolejowym dworcu towarowym. Żywność, cywilne ubrania podawali
im wyrostkowie, do których wartownicy nie strzelali. Mój starszy brał wówczas
rozmawiał z żołnierzem rosyjskim, a ja podawałem żywność i ubranie. Zgodnie z
nakazaniem rodziców namawiałem jeńców do organizowania ucieczki, udzielając
przy tym niezbędnych wskazówek o możliwości opuszczenia dworca.
1
Tekst publikowany w: „Wołanie z Wołynia” nr 3 (2006).Ponadto znajduje się
on na stronie „Dziennik pisany pod Horyniem” http://www.ostrog.blox.pl oraz
http://www.karaganda.blox. pl.
240
KRONIKA
Zima 1939/40 roku należała do trudnych. W sklepach nie było żywności,
a po chleb stało się całe mroźne noce, nie zawsze z sukcesem. Aresztowania i
wywózki potęgowały nastrój rosnącej grozy. W tym wszystkim niedzielne
Msze święte były oazami normalności. Tym dla młodzieży ważniejszymi, że od
listopada 1939 roku proboszczem kościoła katedralnego został ks.W. Bukowiński. Z miejsca zaczął zbierać dane o tych, który przed wojną nie przystąpili do
Pierwszej Komunii, ale także i tych, którzy mieli przystąpić w 1940 roku. Była
nas spora gromada. Lekcje przygotowawcze ruszyły na wiosnę, przy czym prowadził je osobiście ks. W. Bukowiński przed ołtarzem w bocznej nawie kościoła. Wszystko odbywało się jawnie. Uczący nie zwracał się jednak do nas po
imieniu. Starannie obmyślił przezwiska (Gruba – to moja siostra, Biały – to ja).
Mamę, jak i innych rodziców, poinformował by jak najmniej obciążać pamięć
imionami i nazwiskami. Było dla niego oczywiste, że jest to zabezpieczenie na
wypadek przesłuchań w NKWD. Ujawnienia nazwisk, a choćby imion, podczas
przesłuchania pociągało za sobą kolejne aresztowania.
Uroczysta Pierwsza Komunia odbyła się w maju 1940 roku w czasie nabożeństwa niedzielnego. Nie było – jak przed wojną – przyjęcia. Zarówno komunikowani, jak i ich rodzice, wiedzieli że odbyła się ona w szczególnych warunkach.
Ksiądz Bukowiński wszystko zrobili by jej przebieg był jak najbardziej skromny.
Mimo aresztowań w rodzinie, wywózek oraz świadomości przebywania
Ojca w obozie pracy przymusowej w Janowiej Dolinie (znane kamieniołomy bazaltu na kostkę brukową), młodzi bawili się urządzając wędrówki po mieście, w
którym niemal na każdym roku ustawione zostały białe gipsowe pomniki: Lenina,
Stalina, niekiedy wodzów gawędzących z sobą, pionierów z kompasem w ręku
pochylonych nad mapami, to akurat tłumaczyliśmy sobie jako zbiorowe wybijanie sowieckich insektów. Raziły nas przede wszystkim wypowiadane przez Rosjan dość niesmaczne kawały (m. in. o Puszkinie i jego kolegach) oraz powszechna wśród Rosjan niechęć do Żydów jako grupy etnicznej (typowe powiedzonko:
„nie gawari żid bo budiet dołgo żit’ – gowari iwrej, togda zdochniet skorej”).
Tych zjawisk przez wojną w ogóle nie znaliśmy, gdyż sąsiedzi – na ogół biedni
Żydzi, zawsze czyści i schludni – byli naszymi najmilszymi kolegami.
Boleśnie odczuliśmy fakt aresztowania ks. proboszcza W. Bukowińskiego w sierpniu 1940 roku. Starsi nie zapominali, że jest więziony w łuckim więzieniu (nb. w pobliżu katedry, w dawnych zabudowaniach klasztornych). Wiedzieliśmy, że cudem ocalał z pogromu jaki więzionym urządzili strażnicy sowieccy ustępując z Łucka. Rozstrzelanych wtedy polano benzyną i podpalono.
Ciała zidentyfikowanych i nierozpoznanych odprowadzał do grobów ks. W. Bukowiński. Na twarzy jego widać było powagę człowieka, który – bodaj jako jedyny – przeżył tragedię współwięźniów.
Czas posługi kapłańskiej ks. W. Bukowińskiego po ustąpieniu Sowietów
z Łucka nie należał do łatwych. Niemcy opanowali miasto po tygodniu od wybuchu wojny w 1941 roku. Przed wejściem, w czasie licznych nalotów, zrównali z ziemią całą dzielnicę biedoty żydowskiej. Na nędzne chałupiny niekiedy
zrzucano tonowe bomby (później jeńcy sowieccy wrzucali do lejów gipsowe
pomniki wodzów rewolucji). Nasz niewielki dom znajdował się w tej dzielnicy.
Spłonął w czasie bombardowania. Doliczyliśmy się w jego otoczeniu siedem lejów po bombach. Jedna z nich pogrzebała mego wujka wraz z innym mieszkańcem tego domu.
KRONIKA
241
Sługa Boży ks. Władysław Bukowiński (1905-1974). Kapłan i zesłaniec.
Duszpasterz katolików na Wołyniu i w Kazachstanie.
W czasie licznych nalotów ucierpiała także jedna z kopuł kościoła katedralnego. Uratowany z pogromu dokonanego przez strażników więziennych ks.
W. Bukowiński wyszedł kolejny raz z opresji cało. W czasie okupacji niemieckiej nie był nadmiernie ograniczany w posłudze. Na msze niedzielne czy podczas świąt, chodziliśmy normalnie.
Wojska sowieckie Łuck zajęły w lutym 1944 roku. Ksiądz W. Bukowiński
natychmiast przystąpił do usuwania zniszczeń w kościele, powstałych w czerwcu
1941 roku i późniejszych. Na wiosnę 1944 roku byliśmy na uroczystościach
Pierwszej Komunii młodszych naszych kolegów – tym razem już ostatnich pod
przewodnictwem kochanego przez nas proboszcza. Następnych już nie doczekaliśmy. Księdza W. Bukowińskiego oraz dwóch innych księży: bp. Adolfa Piotra
KRONIKA
242
Szelążka i kan. Karola Gałęzowskiego aresztowano w nocy z 3 na 4 stycznia
1941 roku. Po 18-dniowym śledztwie 22 stycznia wywieziono ich do więzienia
do Kijowa. Później trzymano ich w łagrach. W końcu ks. W. Bukowiński osiadł
w Karagandzie. O tym, że był więziony do 1954 roku, a później jeszcze w latach
1958-1961 dowiedzieliśmy się po latach z wydanej w drugim obiegu książeczki
Wspomnienia z Kazachstanu. Wiedzieliśmy, jeszcze za jego życia, że miał szansę
na stały pobyt w Polsce, ale wybrał Karagandę jako miejsce swej posługi. Był
księdzem misyjnym w Związku Sowieckim. Jego wychowankowie i parafianie w
Polsce zawsze uważali Go za świętego. Tak też traktowano Go w czasie pobytu w
więzieniach i łagrach sowieckich, a także w tych miejscach, gdzie mniej lub bardziej konspiracyjnie, prowadził posługę duszpasterską w Kazachstanie.
Wypada jeszcze nadmienić, że po aresztowaniu księży w Łucku opustoszał kościół katedralny, z czasem zamieniony na magazyn. Obraz z głównego
ołtarza Matki Boskiej Wędrującej został jednak uratowany i przewieziony do
jednego z klasztorów żeńskich w Lublinie, gdzie przetrwał lata komuny.
Zbigniew Wójcik
•
REPATRIANCI W NIEPOŁOMICACH
Zamek królewski w Niepołomicach, niewielkim miasteczku pod Krakowem, w dniu 7 maja 2006 r. gościł repatriantów z Kazachstanu. W siedemdziesięciolecie wywózki Polaków z Ukrainy na stepy kazachskie, zjechali z całej
Polski, aby się spotkać, podziękować Bogu za przeżycie i za przyjazd do Polski,
oraz tym ludziom, którzy ten przyjazd im umożliwili, którzy ich przygarnęli,
dali mieszkanie i pracę. Zjazd zorganizowany przez Związek Repatriantów RP
rozpoczął się mszą świętą odprawioną na dziedzińcu zamkowymi i kazaniem
wygłoszonym przez kapelana rodzin katyńskich, prałata Zdzisława Peszkowskiego, w którym m.in. wspominał swego przyjaciela, niedawno zmarłego Mariana Olesia, długoletniego nuncjusza apostolskiego w Kazachstanie. A potem
zaczęły się przemówienia. Najpierw przemawiał wicemarszałek Senatu, prof.
Legutko, przypominając, że Senat RP z urzędu opiekuje się Polakami żyjącymi
za granicą, a więc i w Kazachstanie, mówili także wicewojewoda i marszałek
Małopolski, którzy przypomnieli, że Małopolska przyjęła już 174 rodziny z Kazachstanu, a przedstawiciel Rudy Śląskiej powiedział, że gdy 15 lat temu padło
hasło, aby każda gmina polska (a jest ich ponad dwa tysiące) przyjęła jedną rodzinę z Kazachstanu – to Ruda przyjęła 5, zaś jedynym problemem jest nieuregulowany ich status emerycki, gdyż do wysługi lat nie wlicza się im pracy w
ZSRR i w Kazachstanie. Przedstawiciel premiera przeczytał jego list do uczestników spotkania, w którym premier poinformował że Rząd pracuje nad nowelizacja ustawy o repatriacji oraz nad uchwaleniem karty Polaka. Oba te dokumenty mają ułatwić proces repatriacji.
Na koniec Aleksy Wołkow, ambasador Kazachstanu w Polsce, piękną
polszczyzną mówił o związkach polsko-kazachskich, o uczczeniu 70 rocznicy
przybycia Polaków do jego kraju oraz o wizycie Jana Pawła II w Kazachstanie.
Na ręce ambasadora składano podziękowania dla narodu kazachskiego, dzięki
którego pomocy zesłańcy mogli przeżyć.
KRONIKA
243
A potem – niejako na zakończenie części oficjalnej - prezes Związku Repatriantów RP, pani Aleksandra Ślusarek, wręczyła specjalnie wybite na tę uroczystość medale. Pierwszy dostał ks. prałat Peszkowski, następne – nieobecni –
a tak bardzo zasłużeni dla repatriacji Jadwiga Rudnicka i Andrzej Stelmachowski, oraz prezes krakowskiego Oddziału Związku Sybiraków Jan Grodzicki,
Franciszek Bogusławski i Anatol Diaczyński, twórcy polskich organizacji w
Kazachstanie, Władysław Godyń, który cały swój majątek poświęcił na pomoc
dla Polaków przybyłych z Kazachstanu, Andrzej Markowski, który zorganizował przyjazd do polski 15 rodzin, wójtowie gmin które przyjęły po kilka rodzin,
w tym pan Kracik, burmistrz Niepołomic, który nie tylko przyjął w gminie niepołomickiej parę rodzin, ale także sponsorował odbywający się zjazd. Medal
otrzymał też ambasador Aleksy Wołkow.
Potem był obiad, wspólne fotografie ludzi pochodzących z tych samych
miejscowości, oglądanie i kupowanie książek A. Diaczyńskiego i F. Bogusławskiego, występy artystyczne. Ludzie byli wzruszeni, zjazd był udany. I tak chyba odebrała go większość uczestników. Ale w rozmowach, które prowadzili
starsi repatrianci, ci, którzy znają problematykę reemigracji Polaków z Kazachstanu do Polski od początku, wyrażali czasem zdziwienie, czasem wprost zgorszenie. Z przemówienia A. Ślusarek wynikało niedwuznacznie, że właściwie
przed jej wyjazdem do Kazachstanu (sponsorowanego, jak to zaznaczyła, przez
pana Kracika jako burmistrza Niepołomic) nic się nie działo. Mogło się wydawać, że jej, bardzo krótki zresztą, wyjazd, rozpoczął repatriację. Nie wspomniała natomiast o ludziach (Piotr Hlebowicz, Marek Gawęcki, Janusz Kamocki,
Antoni Kuczyński, Maciej Ruszczyński), którzy do sowieckiego jeszcze Kazachstanu wielokrotnie docierali, problem tamtejszych Polaków odkrywali i nagłośnili. Nie było dla nich medali, ani nawet najmniejszej wzmianki o nich i o
ich działalności. A przecież to niektórzy z nich (Janusz Kamocki) już w roku
1990 w porozumieniu z polskimi działaczami w Kazachstanie rozpoczęli prace
nad repatriacją (aczkolwiek w wydanym małym katalogu o towarzyszącej zjazdowi wystawie można przeczytać: „Od 1993 roku zainicjowano akcję «Powrót
z Kazachstanu» – czyli działalność ta prowadzona w latach 1990-1992 została
przez autorów niezauważona) – akcję, którą próbowała storpedować ówczesna
ambasada polska w Moskwie, uważająca, że poruszanie problemu Polaków w
Kazachstanie jest akcją antypolską, mogącą popsuć stosunki polsko-sowieckie.”
Także w przemówieniach zjazdowych nie było najmniejszej wzmianki o Społecznym Komitecie Pomocy Polakom w Azji Środkowej, który pomagał pierwszym repatriantom i walczył o prawo Polaków do przyjazdu na ziemie polskie –
Wielu z reemigrantów pamięta pomoc przy przyjeździe do Polski, zorganizowaną przez ten Komitet, prowadzony wtedy przez Janusza Kamockiego, a następnie przez Józefa Ramotowskiego.
O tym na niepołomickim zjeździe nie było mowy. Zabrakło również informacji o tym, że uczestnicy międzynarodowej konferencji pod nazwą „Polacy
w Kazachstanie. Historia i współczesność” zorganizowanej w l994 roku przez
Ośrodek Badań Wschodnich Uniwersytetu Wrocławskiego opracowali „Apel w
sprawie ludności polskiej w Kazachstanie” kierując go do ówczesnego premiera
RP Waldemara Pawlaka, a także do Marszałka Senatu Adama Struzika i Marszałka Sejmu Józefa Oleksego, w którym domagano się podjęcia konkretnej pomocy rządowej na rzecz powrotu kazachstańskich Polaków do Ojczyzny. Apel
ten był jeszcze jednym ważnym „głosem” zwracającym uwagę na rzecz pomo-
KRONIKA
244
cy Polakom w Kazachstanie i ożywiającym krajową dyskusję w tej sprawie,
prowadzoną w prasie, audycjach radiowych oraz telewizyjnych, często z inspiracji wspomnianych już osób (np. J. Kamocki i J. Ramotowski). Gwoli ścisłości
dodać tutaj należy, że to właśnie ów „Apel” przyśpieszył wyjazd polskiej delegacji rządowej do Kazachstanu i sprawił rzeczowe zainteresowanie się losem
kazachstańskich Polaków, których kulturę i świadomość etniczną badał Instytut
Etnologii i Antropologii Kulturowej Uniwersytetu Poznańskiego.
Przemilczenie tych wydarzeń sprzed lat psuło humor niektórym uczestnikom spotkania w Niepołomicach, było dla nich zgrzytem i przykrym doświadczeniem z powodu braku miejsca w pamięci organizatorów tego spotkania dla
ludzi, którzy wcześniej tak wiele zrobili dla naszych rodaków w Kazachstanie.
Polacy z Kazachstanu zjechali się do Niepołomic z całej Polski, dziękowali
tym, którzy dla nich działali w okresie późniejszym, a nie mieli nawet okazji
powiedzieć „Bóg zapłać” tym, którzy pierwsi wskazali im drogę do Ojczyzny.
No cóż, normalny ludzki los.
Antoni Horodelski
•
O DEPORTACJI POLAKÓW Z UKRAINY DO KAZACHSTANU
W roku 2006 minęła 70. rocznica deportacji Polaków z Ukrainy do Kazachstanu. Zarząd Krajowy Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”, który od wielu lat podejmuje wielorakie działania na rzecz polskiej diaspory w tym kraju,
zorganizował w dniu 23 listopada 2006 roku konferencję naukową poświęconą
tej rocznicy. Spotkanie, w którym wziął także udział Ambasador Republiki Kazachstanu w Polsce Aleksy Wołkow, było stosowną okazją by raz jeszcze omówić kwestie kultury i świadomości etnicznej Polaków w obecnym Kazachstanie
oraz zastanowić się nad dalszą pomocą dla naszych rodaków w tym odległym
kraju. Oczywiście zastanawiano się także nad kontynuacją dotychczasowych
działań repatriacyjnych naszych rodaków z Kazachsanu, i to zarówno w sensie
organizacyjnym jak też adaptacyjno-społecznym, tu w Polsce, nowym kraju ich
osiedlenia.
Przed rozpoczęciem konferencji w siedzibie Senatu RP odbyła się prezentacja książki pt. Z dziejów Polaków w Kazachstanie 1936-1956. Zbiór dokumentów z Archiwum Prezydenta Republiki Kazachstanu, Warszawa 2006, której
edycja w języku rosyjskim ukazała się w Ałmaty w roku 2000. Podczas tego
spotkania z udziałem Marszałka Senatu RP Bogdana Borusewicza, Ambasador
Nadzwyczajny i Pełnomocny Republiki Kazachstanu w Rzeczypospolitej Polskiej Aleksy Wołkow odznaczył prezesa Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”
profesora Andrzeja Stelmachowskiego orderem Przyjaźni II stopnia, jednym z
najwyższych odznaczeń w Kazachstanie przyznawanych decyzją prezydenta
tego kraju. Wręczając odznaczenie ambasador podkreślił znaczący wkład prof.
A. Stelmachowskiego na rzecz zbliżenia naszych narodów a także współpracy
kulturalnej i humanitarnej z polską diasporą w tym kraju.
Ten wątek współpracy znalazł także swój wyraz w wystąpieniu profesora
Andrzeja Stelmachowskiego otwierającego konferencję, od wielu lat prezesa
„Wspólnoty Polskiej”, animatora licznych przedsięwzięć na rzec Polaków w Ka-
KRONIKA
245
zachstanie. Przypomniał on polską drogę do tego kraju, która ma jednoznacznie
zesłańczy charakter. Problem ten został rozwinięty w niektórych referatach wygłoszonych podczas konferencji. Zgodnie z przyjętymi założeniami konferencji
referaty dotyczyły związków polsko-kazachskich, represyjnej polityki władz sowieckich wobec ludności polskiej, problemów świadomości etnicznej Polaków
mieszkających w Kazachstanie, a także spraw związanych z ich repatriacją i adaptacją społeczną do nowych warunków osiedlenia, tu w Polsce. Niektórzy autorzy referatów wskazywali także na konieczność współtworzenia przez organizacje pozarządowe społecznego klimatu dla życzliwego zainteresowania losami
polskiej diaspory w Kazachstanie.
Uczestniczący w konferencji ambasador Republiki Kazachstanu Aleksy
Wołkow podkreślił w swoim wystąpieniu, że obecnie kazachstańscy Polacy biorą
aktywny udział w życiu społeczno-politycznym tego kraju i zajmują w nim różne
stanowiska w gospodarce, nauce czy kulturze. Przypomniał też znamienny fakt,
że ludność polska mieszkająca w północnym Kazachstanie przyczyniła się do
rozwoju rolnictwa w tym rejonie. Mówił o współżyciu Polaków z Kazachami i o
ich pomocy polskim tułaczom rzuconym na pastwę losu w kazachstańskie stepy.
Problem ten, tak nośny medialnie i humanitarnie wymaga pogłębienia w polskich
badaniach etnologiczno-socjologicznych, by ta relacja „swój-obcy” nabrała pełniejszego wymiaru w dziejach związków polsko-kazachskich. Póki co przypominany on jest jedynie przy różnych okazjonalnych spotkaniach rocznicowych, a
przecież faktem jest, że w licznych wspomnieniach polskich zesłańców do Kazachstanu, zarówno tych z 1936 roku, jak również z czasów wojny oraz pierwszych latach po jej zakończeniu można spotkać wiele relacji mówiących o tym
jak sam biedny wówczas kazachski lud wspierał ich w przetrwaniu. Dlatego problem ten należy traktować jako przyszłościowy postulat badawczy, który mam
nadzieję zainteresuje obie strony.
A oto problematyka referatów będących w programie omawianej konferencji. Antoni Kuczyński zajął się kwestią obrazu Kazachstanu w polskich relacjach
z XIX – pierwszej połowy XX wieku, zwracając uwagę na wpisanie się polskich
zesłańców w poznanie kultury Kazachów. Referent omówił także badania przyrodnicze na terenie Kazachstanu prowadzone przez Polaków będących absolwentami uczelni rosyjskich. Kwestie portretu zbiorowego polskiej diaspory w Kazachstanie stanowiły przedmiot wystąpienia Marka Gawęckiego, byłego ambasadora RP w tym kraju, który z wielkim znawstwem mówił o sprawach dotyczących kultury i świadomości etnicznej Polaków we współczesnym Kazachstanie.
Nawiązaniem do tych zagadnień było wystąpienie Janusza Jaskulskiego, który
przedstawił problem obecności polskiej kultury w życiu Polonii kazachskiej,
stwierdzając na podstawie własnych obserwacji, że sprawa ta z każdym rokiem
ubożeje, skłaniając się ku tezie, że problem ten może zostać zatrzymany głównie
poprzez działalność kulturalno-oświatową prowadzoną przez miejscowe stowarzyszenia przy wydatnym wsparciu ze strony Macierzy. O rezultatach dotychczasowych powrotów Polaków z Kazachstanu do Polski mówił Paweł Hut, podkreślając, że działania rządowe w tym zakresie nie można zaliczyć do udanych.
Zresztą, od lat mimo różnych akcyjnych działań w tym względzie nie doczekaliśmy się jednoznacznej decyzji rządowej dotyczącej rozwiązania tej kwestii. Może
współcześnie gdy kreuje się IV RP, sprawy te doczekają się sensownej realizacji
wspartej rządowymi ustawami. Zwrócili się o to Członkowie Rady Koordynacyjnej Związku Polaków w Kazachstanie w specjalnym Apelu z dnia 15 września
246
KRONIKA
2006 roku. A może tak Związek Sybiraków podejmie w tej sprawie rozmowy na
szczeblu rządowym, wszakże jego członkowie mają za sobą lata spędzone na zesłaniu w Kazachstanie i sami kiedyś powracali do kraju na mocy określonych postanowień władz Polski Ludowej. Ich rodacy wywiezieni z radzieckiej Ukrainy w
roku 1936, nie mieli takiej możliwości, wszakże na siłę zrobiono ich obywatelami
ZSRR. Do spraw deportacyjnych i tzw. sowieckiego terroru nawiązywały wystąpienia Pawła Wieczorkiewicza i Grzegorza Hryciuka, którzy podkreślili iż masowe deportacje Polaków z Ukrainy do Kazachstanu w latach 1936-1937 były elementem polityki represyjnej jaka w owym czasie dotknęła wiele narodów Związku Radzieckiego.
Myślę, że konferencja zwróciła uwagę na aktualność problemów polskiej
mniejszości w Kazachstanie, i to zarówno w kontekście jej repatriacji do kraju,
jak również na wspomaganiu mieszkających tam naszych rodaków dla których
kraj ten jest nadal miejscem zamieszkania. Macierz też musi o nich pamiętać.
Wielość przytoczonych podczas konferencji problemów oraz ich wewnętrzny
splot ukazały polską drogą do Kazachstanu, usytuowanie tego zjawiska w represyjnej polityce ZSRR oraz jej ocenę i spowodowane przez nią przesiedlenia narodów. Należy wyrazić nadzieję, że przedstawione na konferencji referaty zostaną opublikowane w formie książkowej. Byłaby to bez wątpienia pożyteczna
lektura, bowiem z obserwacji tego problemu wynika, że sprawa powrotu Polaków do Macierzy jest nadal aktualna i czeka się na sensowne rozwiązanie.
Bronisław Przesmycki
• APEL ZWIĄZKU POLAKÓW W KAZACHSTANIE
PRZYJĘTY NA POSIEDZENIU RADY KOORDYNACYJNEJ
ZWIĄZKU POLAKÓW W KAZACHSTANIE 15 WRZEŚNIA 2006 R.
My, przewodniczący Związku Polaków w Kazachstanie, zwracamy się
do społeczeństwa polskiego, Polonii Zagranicznej, przewodniczących oraz
członków rządzących partii i ruchów politycznych oraz opozycji, przewodniczących władz centralnych i miejscowych, posłów na Sejm RP oraz sejmików
wojewódzkich, senatorów, do wszystkich ludzi wierzących w Polsce i za granicą, dla których wiara w Boga Pana Naszego i Naszego Zbawiciela Jezusa Chrystusa jest sensem życia, do środków masowego przekazu – mediów, o zwrócenie uwagi na losy Polaków w Kazachstanie, o pomoc w odzyskaniu naszej Ojczyzny – Polski.
W latach 30. reżim sowiecki, nadawszy Polakom status „wroga wewnętrznego”, przemocą deportował nas z terytorium I Rzeczypospolitej do Kazachstanu, gdzie staliśmy się obiektem brutalnej i bezlitosnej politycznej, religijnej i kulturowej zemsty za przynależność do polskiej nacji. Wśród dziesiątków innych narodów, również deportowanych do Kazachstanu, prześladowania
i ograniczenia praw Polaków utrzymywały się aż do rozpadu Imperium Sowieckiego, ponieważ w stosunku do Polaków istniała ogólna zasada, że „każdy Polak to ukryty wróg”.
Teraz żyjemy w nowym, niepodległym państwie, jakim jest Kazachstan,
który buduje swoją politykę państwową i narodową na podstawie muzułmańskiej kultury i języka kazachskiego. Przeżyliśmy w latach 20. i 30. przymusową
KRONIKA
247
ukrainizację, po deportacji do Kazachstanu – przymusową rusyfikację i obecnie
znowu stanęliśmy przed alternatywą nowej, tym razem muzułmańskiej, asymilacji. Prosimy każdego, kto ma Polskie serce, o rozważenie, czy chciałby on takiego losu dla swoich dzieci i wnuków.
Rządy Państw, których narodowości zamieszkują terytorium Kazachstanu, zrozumiały zaistniałą sytuację tuż po rozpadzie Związku Sowieckiego i rozpoczęły planowy powrót swoich rodaków do Ojczyzny; Niemcy wywiozły 950
tysięcy Niemców z 1 mln 200 tysięcy deportowanych; Grecja – 48 tysięcy z 51
tysięcy, Izrael – 60 tysięcy Żydów z 74 tysięcy, Rosja, Białoruś i Ukraina - 1
mln 500 tysięcy, a 15 września br. rosyjska delegacja rządowa ponownie w Ałmaty oświadczyła o kolejnych 500 tysiącach ludności słowiańskiej, które planuje repatriować do Rosji, itd.
Polska na dzień dzisiejszy repatriowała tylko 1600 osób z 50 tysięcy Polaków, zamieszkałych obecnie w Kazachstanie. Te liczby rodzą nie tylko gorycz, rozczarowanie i żal u Polaków w Kazachstanie. Zdumienie – a nawet pogardę – u przedstawicieli innych narodów budzi obojętność władz polskich na
los swoich rodaków.
My, przewodniczący Związku Polaków w Kazachstanie, po spotkaniach
z rodakami w miastach i województwach Polski zobaczyliśmy współczucie i
chęć pomocy w odzyskaniu przez nas Ojczyzny. Główną przeszkodą w urzeczywistnieniu tego jest specjalnie sformułowane wykrętne ustawodawstwo, które traktuje nas nie jako organiczną część narodu polskiego, powrót której do
Macierzy powinien stanowić pierwszorzędny obowiązek państwa, ale jako obcokrajowców ze wszelkimi wynikającymi stąd konsekwencjami. Nawet nasze
dzieci, które ukończyły w Polsce studia, po 4-6 latach pobytu w Kraju nie mogą
uzyskać statusu repatriantów i obywatelstwa, i zmuszone są wracać do Kazachstanu, gdzie ich wykształcenie nikomu nie jest potrzebne. A delegacje rządowe
z Polski natychmiast po wylądowaniu samolotu zaczynają nam wmawiać, jak
jest w Polsce źle i jak jest w Kazachstanie dobrze.
Oczekujemy, iż problem Polaków w Kazachstanie nareszcie będzie zauważony nie tylko przez społeczeństwo polskie, ale również przez Polonię Zagraniczną,
z odpowiednim oddziaływaniem na organy ustawodawcze i wykonawcze w Kraju.
Prosimy o zrozumienie faktu, że praktyczna realizacja narodowej polityki rządu kazachskiego o przechodzeniu na język kazachski w administracji, szkolnictwie, wyższych uczelniach i innych dziedzinach życia społecznego, jak również narastające
wymaganie społeczeństwa kazachskiego na zmianę słowiańskiej kulturowo-cywilizacyjnej identyfikacji na azjatycką turecko-muzułmańską, pozbawia obecnie żyjącą
ludność polską i następne pokolenia perspektyw życiowych i zmusza do ponownego zwrócenia się do swojej Ojczyzny, Polski, z prośbą o aktywizację polityki i
praktyki repatriacyjnej chociażby do liczby 450-500 rodzin na rok. Bo tylko w powrocie do Polski widzimy wyjście od perspektywy wynarodowienia i zaginięcia
jako organicznej części Narodu Polskiego.
Członkowie Rady Koordynacyjnej Związku Polaków w Kazachstanie,
przewodniczący Stowarzyszeń polskich w obwodach i miastach w Kazachstanie: W. Świncicki, T. Jankowski, K. Tkaczuk, A. Swaryczewski, A. Pawłowski, R.
Gicewicz, S. Kłopotowska, N. Malicka, S. Tarnopolski, W. Kaniewski, H. Cybulska, N. Nowkszonowa, H. Rogowska, I. Pawlukiewicz oraz prof. Jan Zinkiewicz – Prezes Związku Polaków w Kazachstanie.
KRONIKA
248
•
JASNOGÓRSKIE SKARBY
Nie jest to jeszcze jedna wystawa. Udostępnienie szerokiej publiczności
na Zamku Królewskim w Warszawie skarbów z Jasnej Góry ma szczególny wymiar duchowy, pod względem historycznym i artystycznym jest wydarzeniem
bez precedensu.
Trwająca od 15 grudnia 2006 do 11 marca 2007 roku wystawa „U tronu
Królowej Polski. Jasna Góra w dziejach kultury i duchowości polskiej” została
zorganizowana we współpracy z jasnogórskim klasztorem OO. Paulinów i tworzącym się Muzeum Historii Polski. Honorowy patronat objęli prezydent RP
Lech Kaczyński i prymas Polski Józef kardynał Glemp. O takiej ekspozycji myślano już wcześniej, bezpośrednią okazją stały się dwie rocznice: 350-lecie ślubów lwowskich króla Jana II Kazimierza i 50-lecie Jasnogórskich Ślubów Narodu Polskiego, odnowionych 26 sierpnia 2006 roku.
W dziejach polskiego muzealnictwa jest to przedsięwzięcie niezwykłe.
Po raz pierwszy zaprezentowano ponad 150 dzieł sztuki sakralnej i dokumentów, z których duża część nie tylko nigdy nie opuściła murów klasztoru, ale
przechowywana w skarbcu nie jest dostępna dla zwiedzających. Ostatni raz
duży zespół jasnogórskich zabytków został pokazany poza sanktuarium na wystawie w Warszawie sto lat temu.
Jasna Góra jest miejscem wyjątkowym. Górujące nad Częstochową sanktuarium cudownego obrazu Matki Boskiej wraz z klasztorem Paulinów przez
wieki zyskało rangę duchowej, religijnej stolicy Polski. To ważne centrum pielgrzymkowe, ale też bezcenna kolekcja dzieł sztuki. Wystawa jest próbą odpowiedzi na pytanie, dlaczego Jasna Góra od momentu powstania po dzień dzisiejszy pełni tak doniosłą rolę w dziejach Polski. Ukazano w porządku chronologicznym historię sanktuarium poprzez ofiarowane od czasów średniowiecza
wota – w przeważającej części przedmioty o wysokiej wartości artystycznej.
Większość stanowią dary polskich monarchów i wybitnych osobistości oraz pamiątki po nich, aczkolwiek należy pamiętać, że dziedzictwo Jasnej Góry tworzyli nie tylko królowie i magnaci, ale także ubodzy pielgrzymi.
Opowieść rozpoczyna spisany na pergaminie dokument fundacyjny, wystawiony na rzecz klasztoru na Jasnej Górze przez księcia Władysława Opolczyka 9
sierpnia 1382 roku. Od czasów Władysława Jagiełły sanktuarium znajdowało się
bezpośrednio pod opieką królewską, najpierw dynastii Jagiellonów, później Wazów. Z tych czasów pochodzą: relikwiarz Krzyża Świętego i monstrancja z fundacji Zygmunta I Starego, a także ornat podarowany przez królową Bonę. Najbardziej dramatyczny rozdział w dziejach sanktuarium, utrwalony przez Henryka
Sienkiewicza na kartach Potopu, ilustruje XVII-wieczna rycina i obraz Jana Matejki „Matka Boska unosząca się na obłokach podczas oblężenia Jasnej Góry
przez Szwedów”. Jest także różaniec o. Augustyna Kordeckiego i jego autorstwa
opis oblężenia pt. Nova Gigantomachia. Z czasów panowania władców elekcyjnych pochodzą między innymi trofea Jana III Sobieskiego spod Wiednia.
Osobne miejsce zajmuje sala poświęcona cudownemu wizerunkowi. Najcenniejszym eksponatem jest sukienka na obraz Matki Boskiej Częstochowskiej, zwana rubinową. Naszytych jest na nią ponad 800 drogocennych klejno-
KRONIKA
249
tów, stanowiących wota składane od XVI po wiek XX. W kategoriach materialnych jest to jedna z najbogatszych kolekcji dawnej biżuterii w skali europejskiej. Ten fragment wystawy, w którym pokazano też dwie podobizny cudownego obrazu pędzla Józefa Chełmońskiego, uzmysławia, że cieszący się od sześciu stuleci szczególnym kultem wizerunek Matki Bożej jest jednym z najważniejszych składników naszego duchowego dziedzictwa. Tu także co roku w
maju przybywają pielgrzymki organizowane przez Związek Sybiraków.
„Portret zesłańca na Sybir Józefa Świątkowskiego”
ze zbiorów Muzeum 600-lecia Jasnej Góry.
Reprodukcja z katalogu wystawy „U tronu Królowej Polski”,
wydanego przez Zamek Królewski w Warszawie.
250
KRONIKA
Lata zaborów, gdy Matka Boska Częstochowska była wspomożycielką
zniewolonego narodu, przywołują: rękopis utworu Józefa Elsnera „Te Deum
laudamus”, pióro Henryka Sienkiewicza podarowane mu przez Polonię amerykańską, a także biżuteria patriotyczna. Pokazano pierścionek z okresu powstania
listopadowego, krzyżyki z czasów żałoby narodowej po upadku powstania
styczniowego oraz dwie broszki sprzed I wojny światowej z napisem „Boże
zbaw Polskę”. Zupełnie niezwykłymi pamiątkami są dwa ołtarzyki i szkatułka
wykonane własnoręcznie przez Tadeusza Kościuszkę podczas uwięzienia w Petersburgu. Naczelnik insurekcji 1794 roku przekazał je klasztorowi pod koniec
życia, ze Szwajcarii.
Martyrologię Polaków na Wschodzie egzemplifikuje niewielka powstała w
Rosji po 1863 roku akwarela „Portret zesłańca na Sybir Józefa Świątkowskiego”.
Przedstawia mężczyznę z długą brodą, z łopatą w ręce i nogami skutym łańcuchem. Obraz został podarowany sanktuarium przed 30 laty wraz z książkami do
nabożeństwa i własnoręcznymi zapiskami więźnia. Eksponowany jest w Muzeum
600-lecia Jasnej Góry obok żelaznych kajdan innego katorżnika.
Przypomnieniem naszej XX-wiecznej historii jest drewniana monstrancja
z obozu koncentracyjnego w Dachau i krzyż – pastorał papieski, będący wotum
Jana Pawła II z 1983 roku. W części „Triumf wolności” pokazane są dary Lecha Wałęsy – medal i dyplom Pokojowej Nagrody Nobla, a także plastikowy
długopis, którym podpisano tekst Porozumień Gdańskich w sierpniu 1980 roku.
Prezentację skarbów uzupełniają fragmenty filmów dokumentalnych, ukazujących pielgrzymki na Jasną Górę, począwszy od lat 30.
Spojrzenie na historię Jasnej Góry, nierozdzielnie związanej z dziejami
narodu, jest sięgnięciem do głębi, do istoty polskości. Prezentowana we wnętrzach Zamku Królewskiego w Warszawie wystawa rzemiosła artystycznego,
malarstwa, rzeźby ze zbiorów jasnogórskich jest źródłem przeżyć nie tylko natury estetycznej. Jest swoistą syntezą historii Polski. A przy tym dotyka spraw
fundamentalnych. Daje sposobność uprzytomnienia sobie na nowo, w nieco innym kontekście, czym była i czym jest polska religijność, patriotyzm, umiłowanie wolności.1
Ewa Ziółkowska
1
Obraz „Portret zesłańca na Sybir Józefa Świątkowskiego” zgodnie z informacją
zawartą w rękopiśmiennej księdze wotów składanych na Jasnej Górze, został ofiarowany do sanktuarium w 1974 roku przez Stanisławę Zborowską z Brwinowa koło Warszawy, razem z książkami do nabożeństwa i własnoręcznymi zapiskami Józefa Świątkowskiego (zapis nie podaje, czy przedstawiony na portrecie mężczyzna jest przodkiem lub
krewnym ofiarodawczyni).
KRONIKA
251

Podobne dokumenty