pobierz pdf - Fronda LUX

Transkrypt

pobierz pdf - Fronda LUX
PISMO POŚWIĘCONE
FRONDA
Nr 35
Rok 2005 od narodzenia Chrystusa
FRONDA
Nr 35
ZESPÓŁ
Waldemar Bieniak, Nikodem Bończa-Tomaszewski, Natalia Budzyńska,
Marek Jan Chodakiewicz. Michał Dylewski, Paweł Filipiak, Piotr Frączyk-Smoczyński,
Grzegorz Górny (redaktor naczelny), Marek Horodniczy, Robert Jankowski,
Aleksander Kopiński, Estera Lobkowicz, Filip Memches, Marcin Mścichowski,
Sonia Szostakiewicz, Rafał Tichy, Wojciech Wencel, Jan Zieliński
PROJEKT OKŁADKI
JCZ
OPRACOWANIE GRAFICZNE
JGZ
fotografie na stronach: 138,144,1 52
Maciej M. Michalski
grafiki na stronach: 77, 81, 87. 91, 97, 192, 205, 221, 222, 227, 229
Robert Trojanowski
REDAKCJA STYLISTYCZNA I KOREKTA
Joanna Dylewska
ADRES REDAKCJI I WYDAWCY
ul. Jana Olbrachta 94, 01-102 Warszawa
tel.: 836 54 44: fax: 877 37 35
www.fronda.pl
[email protected]
WYDAWCA
Fronda.pl Sp. z o.o.
Zarząd: Michał Jeżewski
DRUK
Pracownia AA spółka jawna, pl. Na Groblach 5, 31-101 Kraków
tel.: (012) 422 89 83. 422 13 44, fax: (012) 292 72 96.
e-mail: [email protected]
Prenumerata Pisma Poświęconego Fronda
Księgarnia Ludzi Myślących
ul. Tamka 45, 00-355 Warszawa
tel.: 828 13 79 • e-mail: [email protected] • www.xlm.pl,
w firmie Kolporter (wszelkie informacje - www.kolporter.com.pl)
oraz w firmie RUCH S.A. (wszelkie informacje - www.ruch.com.pl)
Aby otrzymywać kolejne numery za zaliczeniem pocztowym, prosimy wypełnić stałe
zamówienie na stronie internetowej www.ksiegarnia.fronda.pl
Redakcja zastrzega sobie prawo dokonywania skrótów i zmiany tytułów.
Materiałów niezamówionych nie odsyłamy.
Redakcja „Frondy" nie ponosi odpowiedzialności za treść i formę reklam.
ISSN 1231-6474
Indeks 380202
S
P
I
S
R
Z
E
C
Z
Y
GIUSEPPE MAZZINI
Epigramat
6
ERYK DOSTATNI
Alfabet III RP (sequel)
7
NIKODEM BOŃCZA-TOMASZEWSKI
Pamięć przeciw Historii
8
SONIA SZOSTAKIEWICZ
Generał na froncie wojny o dusze
22
ROZMOWA Z TOMEM MONACHANEM
W tym kraju każdy może zmienić świat
30
WOJCIECH WENCEL
Imago mundi (fragmenty)
40
BOGUSŁAW TRACZ
W stronę trzeciego królestwa
44
KRZYSTOF TYSZKA
Koszmar złego dobra. Nikołaj Bierdiajew a komunizm
74
BORYS PASTERNAK
Sad Getsemani
Magdalena
98
101
MARCIN MAŁEK
Rosyjski übermensch
104
IWAN BUNIN
Mądrym
124
PAWEŁ SKIBIŃSKI
Hiszpania nie jest już katolicka?
126
JUAN PABLO COICOACHEA
Jaś Fasola w Madrycie. Nadciąga kataklizm
WIELKANOC
2005
136
3
nowości wydawnicze
INFORMACJE
ZAMÓWIENIA:
Fronda PL
01 -102 Warszawa
ul. Jana Olbrachta 94
tel. (022) 836 54 44
lub (022)877 37 34
fax (022) 877 37 35
www.fronda.pl
[email protected]
P O P U L A R N A E N C Y K L O P E D I A N E W AGE
ROBERTA TEKIE/EGO
INFORMACJE i ZAMÓWIENIA:
Fronda P L
01 -102 Warszaw a • ul . Jana Olbrachta 94
tel. (022) 836 54 44 • 877 37 34 • fax (022) 877 37 35
www.fronda.pl • [email protected] l
Wydajemy tylko te książki, które nam się podobają.
Jesteśmy egoistami?
bestie i prorok tramwaj,
Poruszająca książka
kefir i bułka
ojca Augustyna
Pelanowskiego OSPPE
i Magdaleny
Wielgotaskiej
Muzyka może zwabić,
ale nie zbawić...
Paganini
ul. Batorego 25/11
31-135 Kraków
[email protected]
tel/fax (012) 623 71 81,
tel.(012)62371 82
www.paganini.com.pl
marcin
jakimowicz
Nowa książka autora
„Radykalnych" i „Dna".
Zaskakujące felietony
i rozważania biblijne.
Alleluja... i do tytu.
Plus wywiady
z Robertem Tekielim,
Adamem Szewczykiem
i o. Johnem Gibsonem
RUaH 30
Magazyn Muzyczny
Wywiady z Jasiem Radwanem,
jezuitą Wojtkiem Kowalskim
(IZAIASH) i Tomkiem Budzyń­
skim. Teksty o nowych płytach
U2 i Saruela, o religijnych po­
szukiwaniach Maxa Cavalery z
Sepultury i Soulfly. Historia
breakdance'a. 20 najlepszych
płyt techno, ambient i minimal według Marka Horodniczego. Tradycyjnie do gazety
dołączona jest płyta CD.
zapraszamy w nasze strony: www.ruah.pl
Nawiedzone książki dla pastuchów i niemowląt.
ARTUR MRÓWCZYŃSKI - VAN ALLEN
Komu bije dzwon? „Fronda" w Hiszpanii,
czyli pragmatyzm eschatologiczny
139
ROZMOWA Z JOSE ALBERTO FERNANDEZEM
Jeszcze Hiszpania nie zginęła...?
144
IOSE LUIS ORELLA
...póki my żyjemy. Rentgen hiszpańskiego katolicyzmu
152
IORCE CARCIA-CONTELL
List do Jego Książęcej Mości Filipa de Borbón y Schleswig-Holstein-Sondenberg-Glucksberg, Księcia Asturii
156
STEFFANO LECCISI MERIDA
Hiszpania granica Zachodu (od 711 do 11.03.2004)
160
MICUEL D'ORS
Do czyściejszego świata
Sekret
Bolero na rocznicę
Wariacje nad tekstem Alberta Tesan
166
167
169
KRZYSZTOF NOWORYTA
Mój Szopen
172
KS. ALEKSANDER JEŁOWICKI
Śmierć Chopina. List do Ksawery Grocholskiej
174
RAINER MARIA RILKE
Wielka jest śmierć
177
ROZMOWA Z KS. KRZYSZTOFEM MAŁACHOWSKIM
Robotnik ostatniej godziny
178
MAREK ŁAZAROWICZ
Kino starych malutkich
190
KRZYSZTOF KOEHLER
Książka potrzebna jak desant
222
MACIEJ RYTCZAK
Waffen-SS. Europejska armia Hitlera
4
234
FRONDA
35
ARTUR NOWACZEWSKI
Świadectwo ulicznego sprzedawcy owoców
250
WOJCIECH KUDYBA
Kołatanie
256
FILIP MEMCHES
Niezwyczajny przyjaciel zwyczajnych ludzi
259
CILBERT KEITH CHESTERTON
Polska otwarta i jej wrogowie
266
WILLIAM BLAKE
Jeruzalem
272
ALEKSANDER BOCIANOWSKI
Wielka Brytania, czyli Nowy Izrael
273
DŻEBEL-AL-NUR
O kobietę dbać mocno
274
MACIEJ PŁOMIEŃ
Nacjonalizm jako homoseksualizm
276
NOTY O AUTORACH
280
GIUSEPPE MAZZINI
EPIGRAMAT
W dawnych c z a s a c h , co były o k r u t n e nad miarę,
Na krzyżach r o z p i n a n o złodziei za karę,
L e c z czasy się zmieniły, już grozą nie wieją,
Dziś krzyże się przypina do piersi złodziejom.
PRZEŁOŻYŁ: MACIEJ FROŃSKI
6
FRONDA
35
ERYK DOSTATNI
ALFABET III RP (seąuel)
Ałganow
Bogatin
Czarzasty
Dochnal
Ender
Farmus
Gawriłow
Huszcza
Izdebski
Jakimiszyn
Kulczyk
Lepper
Łapiński
Miller
Nauman
Oleksy
Pęczak
Rywin
Sobótka
Środa
Tymiński
Urban
Wachowski
Zieliński
Żemek
WIELKANOC
2005
7
Gdyby doszło do postulowanego przez postmodernizm
zastąpienia Historii przez Pamięć, to skończyłoby się to
triumfem symbolicznej przemocy. Kapłani Pamięci nie
potrafią się wywiązać z obietnicy opowiedzenia praw­
dy o Historii. Za to chętnie sięgają po państwowe instru­
mentarium przemocy, domagając się
państwowej opieki nad Pamięcią. Na straży
Pamięci
nie stoi wcale tradycja przekazywana
przez pokolenia, tylko prokurator i belfer.
Pamięć
przeciw Historii
NIKODEM BONCZA - TOMASZEWSKI
Rozpad przeszłości
„ D w i e r e w e l a c y j n e książki. J e d n e g o g a t u n k u : r e p o r t a ż e h i s t o r y c z n e . Z t e g o
s a m e g o m i e j s c a : z J e d w a b n e g o , R a d z i ł o w a i o k o l i c z n y c h w s i . A j a k b y z an­
typodów. T o m a s z S t r z e m b o s z p r z e d s t a w i ! r e g i o n j a k o z a g ł ę b i e p a t r i o t y z m u ,
silny
ośrodek
konspiracji
niepodległościowej
i
oporu
przeciw
okupacji
s o w i e c k i e j . Z książki A n n y B i k o n t w y ł o n i ł się m a t e c z n i k a n t y s e m i t y z m u ,
k t ó r y zrodził k o l a b o r a n c k ą z b r o d n i ę , a p ó ź n i e j skrywające j ą k ł a m s t w o . O b i e
o p o w i e ś c i s ą prawdziwe. J a k t o m o ż l i w e ? N i e z n a m o d p o w i e d z i " - pisał j e -
8
FRONDA 35
den z r e c e n z e n t ó w „ R z e c z p o s p o l i t e j " , dając wyraz c h a o s o w i , k t ó r y p i ę t r z y
się w ś w i a d o m o ś c i h i s t o r y c z n e j P o l a k ó w od p o l o w y lat 9 0 . T r u d n o o l e p s z e
p o d s u m o w a n i e r o z m a i t y c h dyskusji o p r z e s z ł o ś c i , k t ó r e t o c z ą się w I I I RP.
A r g u m e n t y historyków,
intelektualistów,
pisarzy,
polityków,
prokuratorów
i d z i e n n i k a r z y m i e s z a j ą się w n i e p r a w d o p o d o b n y m tyglu.
P r o b l e m polega na tym, że n a r a s t a n i e sporu n i e prowadzi do krystalizacji
jakiegoś spójnego stanowiska. W r ę c z przeciwnie, c h a o s narasta, a s e n s u p o l e m i k
nie widać. Każda ze stron sporu usiłuje zająć k o n s e k w e n t n e i d e o w o stanowi­
sko, ale okazuje się to niemożliwie. Na przykład w odniesieniu do J e d w a b n e g o
liberalni zwolennicy tezy o „polskim H o l o c a u ś c i e " m i l c z ą c o sięgają po kategorie
myślenia nacjonalistycznego
(takie j a k
z b i o r o w a odpowiedzialność
narodu,
ciągłość t o ż s a m o ś c i historycznej narodu, ciągłość tradycji i odpowiedzialność
międzypokoleniowa e t c ) , k t ó r e przy innych okazjach potępiają w c z a m b u ł .
Zapominają n a t o m i a s t o socjologicznym k o n t e k ś c i e J e d w a b n e g o , podziałach
wewnątrzspołecznych odziedziczonych po feudalizmie, p r o b l e m i e n a r o d o w e g o
uświadomienia chłopów, w e w n ę t r z n y c h napięciach m a ł y c h s p o ł e c z n o ś c i lokal­
nych etc. A r g u m e n t a m i socjologicznymi zaczyna za to z p o w o d z e n i e m szafo­
wać prawa s t r o n a dyskusji, k t ó r a nie c h c e z odizolowanego incydentu czynić
źródła przykrych dla Polaków uogólnień. D o c h o d z i do o d w r ó c e n i a sytuacji, bo
ci konserwatywnie myślący intelektualiści na co dzień z rezerwą podchodzą do
socjologicznego „dyskursu podejrzliwości", zerkania za „fasady" s p o ł e c z e ń s t w a ,
podważania tradycji i „ d e k o n s t r u o w a n i a " tego, co uznajemy za naturalne.
M o ż n a b y u z n a ć , ż e w i s t o c i e k a ż d a z e s t r o n z a c h o w u j e się j a k a d w o k a t
tezy, g o t ó w j e j b r o n i ć , n i e b a c z ą c n a koszty. A l e s p r a w a s i ę g a g ł ę b i e j . O b o k
s p o r ó w p o l s k o - ż y d o w s k i c h t o c z ą się i n n e . I c h w ł ą c z e n i e j e s z c z e bardziej g m a ­
t w a cały o b r a z . C o z w i n ą R o s j a n z a z b r o d n i e k o m u n i z m u ? C o z w i n ą m a ł y c h
narodów maszerujących razem z H i t l e r e m ? Co z winą F r a n c u z ó w za Vichy?
Co z u d z i a ł e m Polski w r o z b i o r z e C z e c h o s ł o w a c j i w 1 9 3 8 r o k u ? U z g o d n i e n i e
rozkwitających p o s o b i e s t a n o w i s k s t a j e się n i e m o ż l i w e w m y ś l a d w o k a c k i e j
logiki „wszystkie c h w y t y d o z w o l o n e " . N i e u c h r o n n i e rodzą się p y t a n i a : J e ś l i
n e g u j e m y n a r o d o w e zasady m y ś l e n i a i
pojęcie zbiorowej
podmiotowości
narodu, t o d l a c z e g o m a m y r o b i ć wyjątek i s t o s o w a ć j e d o o k r e ś l e n i a w o ­
j e n n y c h relacji p o l s k o - ż y d o w s k i c h ? D o j a k i e g o s t o p n i a o d p o w i e d z i a l n y j e s t
c a ł y n a r ó d ? A j e ś l i n i e narody, t o k t o o d p o w i a d a z a z b r o d n i e ? K t o p o w i n i e n
p r z e p r o s i ć z a K a t y ń : P u t i n czy S o ł ż e n i c y n ?
WIELKANOC
2005
9
Dodatkowym źródłem zamieszania jest powstanie z grobów zapomianych
ofiar. O s w o j e m i e j s c e d o p o m i n a j ą się n i e m i e c c y cywile t e r r o r y z o w a n i p r z e z
Armię Czerwoną, bałtyjscy e s e s m a n i walczący przeciw Stalinowi, Ukraińcy
bijący się o n i e p o d l e g ł o ś ć w f o r m a c j a c h p o m o c n i c z y c h W e h r m a c h t u . L i s t a
pokrzywdzonych, p o t ę p i o n y c h , n i e d o c e n i o n y c h s t a l e się r o z s z e r z a . Czasy,
kiedy Żydzi, a za n i m i Polacy i i n n e w y b r a n e n a c j e , m i e l i m o n o p o l na m ę ­
czeńskim piedestale, odeszły już bezpowrotnie. M o ż n a się spodziewać, że
w najbliższym c z a s i e p r z y p o m n ą o s o b i e R o s j a n i e z R O N A , ofiary a m e r y k a ń ­
s k i c h b o m b a t o m o w y c h i w i e l u , w i e l u i n n y c h , o k t ó r y c h ś w i a t do tej p o r y n i e
miał pojęcia.
T ę spiralę m o ż n a n a k r ę c a ć b e z k o ń c a i n i g d y n i e d o j ś ć d o k o h e r e n t n y c h
i logicznych wniosków,
b o p r o b l e m e m n i e j e s t t u t a czy i n n a z b r o d n i a
i krzywda z p r z e s z ł o ś c i . Ź r ó d ł e m c h a o s u j e s t b o w i e m r o z p a d f u n d a m e n t ó w
historycznego myślenia.
Mediahistorycy
T r z e b a przyznać, ż e z a z a ł a m a n i e ś w i a d o m o ś c i h i s t o r y c z n e j o d p o w i e d z i a l n i
s ą p o t r o s z e n a s i m e d i a h i s t o r y c y . Z ł o ś l i w i twierdzą, ż e p o c z ą t k i e m każdej
d e b a t y h i s t o r y c z n e j w III R P m u s i być artykuł prasowy. N i e b e z racji. P r o b ­
lem kolaboracji pracowników naukowych Uniwersytetu Jagiellońskiego nie
wzbudził w ś r o d o w i s k u h i s t o r y k ó w ż a d n y c h e m o c j i , d o p ó k i n a d s p r a w ą n i e
pochylił się t y g o d n i k „ W p r o s t " . P o d o b n i e r z e c z s i ę m i a ł a z p u b l i k a c j ą „ G a ­
zety W y b o r c z e j " o J e d w a b n e m . W i e l e c i e k a w y c h p r o b l e m ó w p o r u s z o n y c h
w monografiach i kwartalnikach naukowych przechodzi bez echa. Zgodnie
z zasadą, że k w e s t i e , k t ó r e n i e trafią na ł a m y prasy, n i e wzbudzają ż a d n y c h
e m o c j i . Gdyby n i e prasa, dr R a t a j c z a k z a m i a s t p r z e r z u c a ć w ę g i e l w k o t ł o w n i ,
s p o k o j n i e p i s a ł b y dziś h a b i l i t a c j ę .
W zaciszu a k a d e m i c k i c h g a b i n e t ó w p o l s c y h i s t o r y c y są b a r d z o zgodni,
k o n s e k w e n t n i e unikają n a u k o w y c h p o l e m i k , sporów, dyskusji. D o p i e r o za­
interesowanie
prasy
zamienia
gabinetowych
poczciwców
w
prawdziwych
w o j o w n i k ó w s ł o w a . W z d u m i e w a j ą c y m t e m p i e p r o f e s o r o w i e , k t ó r y m o d cza­
s u h a b i l i t a c j i n i e c h c i a ł o się n i c pisać, p r o d u k u j ą d ł u g i e e l a b o r a t y n a z a d a n y
t e m a t . N i e z a l e ż n i e od w ł a s n e j specjalizacji b e z t r u d u odnajdują się w zada­
nych przez p r a s ę d z i e d z i n a c h . H i s t o r y k X I X w i e k u z e z n a w s t w e m o p i s z e P R L
10
FRONDA
35
i p r o b l e m lustracji, a z n a w c a k u l t u r y s t a r o p o l s k i e j b ł y s k o t l i w i e z a n a l i z u j e
s t o s u n k i p o l s k o - ż y d o w s k i e w X X w i e k u . P o n i c h d o b o j u ruszą „ s p e c j a l i ś c i " ,
k t ó r y m j a k o ś n i e c h c i a ł o się d y s k u t o w a ć n a ł a m a c h „ K w a r t a l n i k a H i s t o r y c z ­
nego", aż tu niespodziewanie prasa codzienna wzbudziła w nich świętą pasję
polemiczną.
„O II w o j n i e ś w i a t o w e j m o ż n a p o w i e d z i e ć tylko, k i e d y się z a c z ę ł a i k i e d y
się s k o ń c z y ł a " - p o w i e d z i a ł j e d e n z m ł o d y c h h i s t o r y k ó w po r o k u s i e d z e n i a
w a r c h i w a c h . I n i e j e s t to o p i n i a o d o s o b n i o n a . W i ę k s z o ś ć z a w o d o w y c h h i s t o ­
ryków o d c i n a się o d p r a s o w y c h o p i n i i n a s z y c h r o d z i m y c h m e d i a l n y c h e k s p e r ­
tów historycznych od wszystkiego. Z n i e s m a c z e n i e gazetowymi dyskusjami
i ś w i a d o m o ś ć n o w y c h p r o b l e m ó w sprawiły, że c z ę ś ć h i s t o r y k ó w , g ł ó w n i e
m ł o d e g o p o k o l e n i a , z a m i a s t s z t u r m o w a ć ł a m y gazet, w r ó c i ł a d o a r c h i w ó w
i bibliotek.
W y c o f a n i e się h i s t o r y k ó w z p u b l i c z n e j dyskusji o p r z e s z ł o ś c i n i e b y ł o
niczym niezwykłym. Podobnie reagowały zachodnie środowiska historyczne
n a falę m e d i a l n e g o zgiełku, k t ó r a p r z e t o c z y ł a się t a m w l a t a c h 9 0 . K a ż d y
kraj m i a ł s w o j e J e d w a b n e , s w o i c h „ w y p ę d z o n y c h " , w s z ę d z i e p o k r z y w d z e n i
i krzywdzący d o p o m i n a l i się o s w o j e m i e j s c e . D y s t a n s w o b e c t y c h dyskusji
spotkał się z b a r d z o g w a ł t o w n ą krytyką. W P o l s c e p o d j ę ł a ją J o a n n a Tokarska-Bakir, k t ó r a z a r z u c i ł a „ m a i n s t r e a m o w i w y p o w i a d a j ą c y c h s i ę p u b l i c z n i e
badaczy [...] p o s t a w ę z a w o d o w e g o o d r ę t w i e n i a " , k t ó r e g o przyczyny „tkwią
w formacji n a u k o w e j tej grupy i wyrażają się w u s i l n y m p r z e s t r z e g a n i u specy­
ficznie p o j ę t y c h z a s a d p r o f e s j o n a l i z m u " . H i s t o r y c y i H i s t o r i a znaleźli się p o d
p r ę g i e r z e m . P o raz p i e r w s z y z a k w e s t i o n o w a n o n i e tylko p r a w o h i s t o r y k ó w d o
s ą d z e n i a m i n i o n e g o . O d r z u c o n o t a k ż e H i s t o r i ę j a k o s p o s ó b m y ś l e n i a o prze­
s z ł o ś c i . J e j m i e j s c e m a zająć P a m i ę ć .
Postmodernizm, neomarksizm i „akademicka ciocia"
Bez zrozumienia, czym jest ( m a być?) Pamięć, niemożliwe jest zrozumienie
„logiki" współczesnych sporów o przeszłość. Jej pierwotnym źródłem j e s t
w y d a n a w 1 9 7 3 roku książka a m e r y k a ń s k i e g o h i s t o r y k a H a y d e n a W h i t e ' a
Metahistoria. A n a l i z u j ą c p r a c e X I X - w i e c z n y c h historyków, W h i t e d o s z e d ł d o
wniosku, że ich sposób pisania o przeszłości j e s t uwarunkowany przez te
s a m e r e g u ł y narracyjne, k t ó r e „ s t e r u j ą " zwykłą l i t e r a t u r ą . W z a l e ż n o ś c i od
WIELKANOC 2005
11
t e m p e r a m e n t u i u p o d o b a ń o p i s y w a n o dzieje w k o n w e n c j i k o m e d i i , d r a m a t u ,
tragedii e t c . O z n a c z a t o , ż e b a d a n i e p r z e s z ł o ś c i m a n i e w i e l e w s p ó l n e g o z dą­
ż e n i e m d o prawdy w e d ł u g r a c j o n a l n y c h kryteriów, b o „ p i s a r s t w o h i s t o r y c z ­
n e " t o specyficzny g a t u n e k l i t e r a c k i . N a l e ż y z a t e m k o n c e n t r o w a ć s i ę n i e n a
tym, c o m i a ł o m i e j s c e w p r z e s z ł o ś c i j a k o t a k i e j , tylko n a t y m , j a k p r z e s z ł o ś ć
j e s t opisywana. B a d a n i e „ n a r r a c j i " h i s t o r y c z n e j s t a ł o s i ę p o d s t a w o w y m za­
d a n i e m m e t o d o l o g i i h i s t o r i i . Z a g a d n i e n i e „prawdy h i s t o r y c z n e j " o d e s z ł o d o
l a m u s a . J e g o m i e j s c e z a j ę ł a „prawda n a r r a c j i " , k t ó r ą n a l e ż y o d k r y ć i „ z d e k o n s t r u o w a ć " , ukazać j e j relatywny wymiar, czyli z a l e ż n o ś ć o d m i e j s c a , c z a s u ,
kontekstu społecznego, rasowego, narodowego etc.
Łatwo zauważyć, że rozważania te wpisują się w rozkwit postmodernistycznej
humanistyki. Teza, że nie da się powiedzieć prawdy o Historii, znakomicie współ­
brzmiała z tezą, że Prawda w ogóle j e s t czymś, co należy zwalczać. Był to pierwszy
krok w kierunku popularyzacji n o w e g o spojrzenia na przeszłość, przynajmniej
w kręgach akademickich. Problem polegał jednak na tym, że ezoteryczne rozwa­
żania metodologów historii są słabo zrozumiałe nawet dla samych historyków.
Jednak zwykle w takich wypadkach pojawiała się grupa „akademickich cioć", które
z misjonarskim zapałem zabierały się za krzewie nowej wiary.
„ A k a d e m i c k a c i o c i a " j e s t zazwyczaj z w i ą z a n ą z u n i w e r s y t e t e m i n t e l e k ­
t u a l i s t k ą (lub i n t e l e k t u a l i s t ą ) , dla k t ó r e j n a t u r a l n y m m i e j s c e m w y p o w i e d z i
jest
felieton
w
magazynie
dla k o b i e t ,
weekendowe wydanie popularnego
d z i e n n i k a l u b telewizyjny p r o g r a m kulturalny.
Podobnie jak jej
literacki
odpowiednik, „akademicka ciocia" charakteryzuje się niepełną inteligencją.
P o d s t a w ą jej wiedzy są prawdy o b j a w i o n e ex cathedra, k t ó r e b ł y s k a w i c z n i e
przyswaja. D l a t e g o w swojej pracy n a u k o w e j ze z d u m i e w a j ą c ą s p r a w n o ś c i ą
nadąża z a a k a d e m i c k i m m o d a m i i z a w s z e j e s t n a c z a s i e . P r o b l e m p o l e g a n a
tym, ż e s a m o d z i e l n e m y ś l e n i e s p r a w i a j e j w y r a ź n ą t r u d n o ś ć , z c z e g o „ c i o c i a "
w o g ó l e n i e zdaje s o b i e sprawy. M y ś l o w ą z a l e ż n o ś ć m a s k u j e erudycją o r a z
zręcznością w tworzeniu kompilacji. J e d n a k prawdziwym żywiołem „cioci"
j e s t p o p u l a r y z a c j a nabytej wiedzy. „ C i o c i a " j e s t b o w i e m ś w i ę c i e p r z e k o n a ­
na, ż e szukające h o r o s k o p u c z y t e l n i c z k i m u s z ą być n a b i e ż ą c o i n f o r m o w a n e
o n o w y c h d y l e m a t a c h n a u k i . N i e u c h r o n n ą k o n s e k w e n c j ą j e j d z i a ł a l n o ś c i są
makabryczne uproszczenia.
Popularyzacja kategorii P a m i ę c i j e s t d z i e c k i e m i n t e l e k t u a l n e g o r o m a n s u
wyrafinowanej p o s t m o d e r n i s t y c z n e j m e t o d o l o g i i h i s t o r i i i w ł a s n y c h p r z e m y -
12
FRONDA
35
śleń „ a k a d e m i c k i c h c i o ć " . D o b r y m p r z y k ł a d e m t a k i e j t w ó r c z o ś c i j e s t k s i ą ż k a
t r z e c h a m e r y k a ń s k i c h h i s t o r y c z e k J o y c e Appleby, Lynn H u n t i M a r g a r e t J a c o b
Powiedzieć prawdę o historii. To, co a u t o r k i p o w i e d z i a ł y o h i s t o r i i , o g r a n i c z a się
w zasadzie do a k a d e m i c k i e j wersji n e o m a r k s i z m u lat 6 0 . p r z y b r a n e g o w s z a t ę
w s p ó ł c z e s n e j m e t o d o l o g i i h i s t o r i i . I c h tezy sprowadzają się d o s t w i e r d z e ­
nia, ż e s t w o r z o n a p r z e z h i s t o r y k ó w H i s t o r i a t o n i c i n n e g o j a k n a r z ę d z i e
i d e o l o g i c z n e j o p r e s j i rządzących n a d r z ą d z o n y m i . H i s t o r i a w z a s a d z i e s ł u ż y
tłumieniu głosu mniejszości narodowych, kobiet, robotników, Murzynów
e t c , a historycy są intelektualnymi najemnikami zawodowo zwalczającymi
u c i ś n i o n e grupy.
Dlatego dotychczasowe sposoby myślenia o przeszłości
należy b e z w z g l ę d n i e o d r z u c i ć i zacząć p o s z u k i w a n i a „ p r a w d z i w e g o plurali­
stycznego" spojrzenia.
Historia i zwyrodniałe libido
Z a r z u t y p o d a d r e s e m h i s t o r y k ó w i H i s t o r i i idą j e s z c z e d a l e j . Z d a n i e m kryty­
k ó w n a u k o w a H i s t o r i a żyje w „iluzji n e u t r a l n o ś c i p o z n a w c z e j " . J e j ź r ó d ł e m
j e s t p r o g r a m o w e z d y s t a n s o w a n i e się od t e m a t u , s p o j r z e n i e sine ira et studio.
Kiedyś b y ł o o n o c n o t ą badacza, dziś o k a z u j e się, ż e p r o w a d z i d o p r z e r ó ż n y c h
z w y r o d n i e ń . Stają się o n e j a s n o w i d o c z n e , k i e d y h i s t o r y c y p o c h y l a j ą się n a d
zbrodniami przeszłości. Pragnąc obiektywizacji, w rzeczywistości t ł u m i ą głos
ofiar, podważają skalę c i e r p i e n i a i n e g u j ą i c h u s t n e ś w i a d e c t w a . D o p u s z c z a j ą
za to do g ł o s u k a t ó w i i c h r e l a c j e , n a j c z ę ś c i e j p i s a n e . Tak n a p r a w d ę profe­
sjonalni b a d a c z e p r z e s z ł o ś c i
stanowią „ekstremalny przykład s t ł u m i o n e j
wrażliwości".
N i c w i ę c d z i w n e g o , ż e pojawili się c h ę t n i d o o d b l o k o w a n i a s t ł u m i o n e g o
historycznego Ego.
Carpa,
H i s t o r y k i praktykujący p s y c h o a n a l i t y k D o m i n i k L a -
a u t o r książki p o d c i e k a w y m t y t u ł e m Writing History,
Writing Trauma
(Pisanie historii, pisanie traumy), sadza historyków i Historię na kozetkę, by
odprawić n a d n i m i f r e u d o w s k i e g u s ł a . R o z u m o w a n i e L a C a r p y k o n c e n t r u j e
się w o k ó ł k a t e g o r i i „ u r a z u " ( „ t r a u m y " ) z p r z e s z ł o ś c i . M o d e l o w y m przy­
k ł a d e m takiej t r a u m y j e s t H o l o c a u s t , ale s a m o p o j ę c i e m a s z e r s z y w y m i a r
i o d n o s i się do w s z y s t k i c h p r z e s z ł y c h z b r o d n i i krzywd. Żyją o n e u ś p i o n e
w świadomości społecznej, spychane w odmęty nieświadomości, wypierane
z p a m i ę c i . W c i ą ż o b e c n e p o z o s t a j ą z a p o m n i a n ą , ale n i e z a g o j o n ą raną. D o
WIELKANOC 2005
13
c z a s u . T ł u m i o n a t r a u m a , z d a n i e m LaCarpy, m u s i p e w n e g o d n i a w y b u c h n ą ć .
Tak j a k H o l o c a u s t , niegdyś s p y c h a n y n a m a r g i n e s , a dziś t r w a l e z a k o r z e n i o n y
w świadomości społecznej.
L a C a r p a j e s t przekonany, ż e ź r ó d ł e m u r a z u j e s t d o t y c h c z a s o w y s p o s ó b
u p r a w i a n i a H i s t o r i i . Historycy, z m i e r z a j ą c d o prawdy, p r o g r a m o w o o d r z u c a j ą
w s w o i c h p r a c a c h e m o c j e . Z g o d n i e z X I X - w i e c z n y m i d e a ł e m n a u k i p r a g n ą być
b e z d u s z n y m i , r a c j o n a l n y m i m a s z y n a m i b a d a w c z y m i . I p r a c u j ą p r z e k o n a n i , że
zdołali t o o s i ą g n ą ć . P r o d u k u j ą c n i e u s t a n n i e r ó ż n e s t r a t e g i e „ o b i e k t y w i z a c j i " ,
w r z e c z y w i s t o ś c i t ł u m i ą w ł a s n e u c z u c i a o r a z d u s z ą przy t y m u c z u c i a s p o ł e ­
czeństw, w k t ó r y c h żyją. B a d a j ą c na p r z y k ł a d H o l o c a u s t czy K a t y ń , h i s t o r y k
k o n c e n t r u j e się n a l i c z b a c h , s t a t y s t y k a c h , r e p e r k u s j a c h p o l i t y c z n y c h e t c . B e z ­
refleksyjnie w y ł ą c z a w t e n s p o s ó b k w e s t i e krzywdy, b ó l u i c i e r p i e n i a , k t ó r e
towarzyszyły z b r o d n i i z o s t a ł y p r z e n i e s i o n e n a p r z y s z ł e p o k o l e n i a . U r u c h o ­
m i e n i e p r o c e d u r r a c j o n a l n y c h n i s z c z y t o , c o dla s p o ł e c z e ń s t w a j e s t n a p r a w d ę
ważne - uczucia. W s p ó l n o t a oczekuje oczyszczenia, którego Historia nie chce
dostarczyć.
D l a t e g o L a C a r p a , r a z e m z i n n y m i kryty­
kami Historii, zamierza zmienić historyczne
spojrzenie na przeszłość. Zadaniem badaczy
p r z e s z ł o ś c i p o w i n n o być o d b l o k o w a n i e ukry­
tej traumy, k t ó r e d o p r o w a d z i d o s p o ł e c z n e g o
samooczyszczenia.
P e w n e o s i ą g n i ę c i a w tej
dziedzinie ma p s y c h o l o g i a , a s z c z e g ó l n i e psy­
choanaliza.
W
swoim
pisarstwie
LaCarpa
sięga p o j e j metody, b y u w o l n i ć urazy u k r y t e
w s p o ł e c z n e j p o d ś w i a d o m o ś c i . H i s t o r y k za­
m i e n i a się w p s y c h o a n a l i t y k a , k t ó r y n i e b a d a
j u ż p r z e s z ł o ś c i j a k o t a k i e j , tylko d i a g n o z u j e
z b i o r o w ą t r a u m ę i s z u k a j e j przyczyn, by d o ­
prowadzić d o o c z y s z c z e n i a .
Pamięć przeciw Historii
Z pomieszania postmodernistycznej
metodologii
Historii,
akademickiego
n e o m a r k s i z m u i n e o p s y c h o a n a l i z y n a r o d z i ł a się P a m i ę ć , k t ó r a m a z a s t ą p i ć
FRONDA
35
H i s t o r i ę . P a m i ę ć - b r z m i c a ł k i e m n i e w i n n i e i d o b r z e się kojarzy. P a m i ę ć - j e s t
n i e w i n n a , c z y s t a i prawdziwa. W p r z e c i w i e ń s t w i e do H i s t o r i i .
H i s t o r i a , m ó w i ą k a z n o d z i e j e P a m i ę c i , n i e t y l k o t ł u m i p r a w d ę u c z u c i a przy
pomocy naukowych
procedur.
Pod
maską
obiektywizujących
poszukiwań
prawdy czai się z w y k ł a i d e o l o g i a . H i s t o r i a j e s t o r g a n i c z n i e z w i ą z a n a z w ł a ­
dzą i jej służy. H i s t o r y c y d o s t a r c z a j ą r z ą d z ą c y m a r g u m e n t y l e g i t y m i z u j ą c e
ład s p o ł e c z n y i z m i e n i a j ą s w o j e poglądy w r a z ze z m i a n a m i władzy. H i s t o r i a
z a j m o w a ł a się l e g i t y m i z a c j ą p a ń s t w a n a r o d o w e g o , s y s t e m ó w t o t a l i t a r n y c h
i opresyjnych dyktatur. S y m b i o z a z w ł a d z ą w z m o c n i ł a t e n d e n c j e do t ł u m i e n i a
g ł o s u c i e r p i e n i a , g ł o s u ofiar t y c h r e ż i m ó w . O ile n a u k o w a r a c j o n a l i z a c j a dek o n s t r u u j e t r a u m ę u c i ś n i o n y c h , o tyle w y m o g i ideologii t o t a l n i e j ą p r z e m i l ­
czają. D l a t e g o d o n i e d a w n a n i k t n i e słyszał o c i e r p i e n i a c h k o l o n i z o w a n y c h
ludów, m ę c z e ń s t w i e k o b i e t czy b o l ą c z k a c h Ł e m k ó w .
W i a r a w o b i e k t y w n ą prawdę i s ł u ż b a władzy sprawiły, że H i s t o r i a s t a ł a się
b e z d u s z n y m dyskursem, a h i s t o r y c y s ł u g a m i s y s t e m u . Z H i s t o r i ą n i c się j u ż n i e
da zrobić, nic d o b r e g o z niej wykrzesać. By odzyskać p r z e s z ł o ś ć , należy c a ł k o ­
wicie odrzucić h i s t o r y c z n e s p o s o b y m y ś l e n i a , a H i s t o r i ę zastąpić P a m i ę c i ą .
Pamięć to antyteza Historii. J e s t niewinna i czysta. Przekazywana bez­
w i e d n i e z p o k o l e n i a na p o k o l e n i a , s k r y w a n a w m r o k a c h s p o ł e c z n e j n i e ś w i a ­
domości, reprezentuje jedyną możliwą prawdę o przeszłości. W o l n a od opresywnych w y m o g ó w a k a d e m i c k i e g o w a r s z t a t u , w o l n a o d r o m a n s u z władzą,
Pamięć zawiera to, co zbiorowość rzeczywiście wyniosła z przeszłości.
Żadne ze stosowanych przez historyków narzędzi badania przeszłości nie
nadaje się d o e k s p l o r a c j i P a m i ę c i . W a r s z t a t h i s t o r y c z n y n a l e ż y b e z w z g l ę d ­
n i e o d r z u c i ć , a h i s t o r y c y p o w i n n i z a m i e n i ć się w k o g o ś w rodzaju kustoszy,
a m o ż e strażników (?) Pamięci. C z y m dokładnie zastąpić historyczne pro­
cedury, j e s z c z e n i e d o k o ń c a w i a d o m o . W s p o m n i a n y L a C a r p a w p r o w a d z a
psychoanalizę i c h o ć j e g o propozycje zyskały poparcie propagatorów Pamięci,
p o s z u k i w a n i a nadal trwają. O d b l o k o w a n i e s p o ł e c z n y c h u r a z ó w m a w s o b i e
c o ś religijnego, c o ś m g l i s t e g o i t a j e m n i c z e g o . P ł a c z u , c i e r p i e n i a , t r a u m y n i e
d a się a d e k w a t n i e o p i s a ć . I s t o t y P a m i ę c i n i e d a się w y r a z i ć przy użyciu języ­
ka. K a p ł a n i P a m i ę c i uważają, ż e w y d a r z e n i a t a k i e j a k H o l o c a u s t t o z j a w i s k a
„ g r a n i c z n e " . P o d o b n i e j a k w y d a r z e n i a religijne, H o l o c a u s t j e s t z a w i e s z o n y
w c z a s i e i p r z e s t r z e n i , w y ł ą c z o n y ze zwykłej H i s t o r i i . Z a g ł a d a , a za n i ą i n n e
t r a u m a t y c z n e z d a r z e n i a , osiągają t y m s a m y m s t a t u s n a d p r z y r o d z o n y .
WIELKANOC
2005
15
Polska Pamięć
S p ó r H i s t o r i i z P a m i ę c i ą w y z n a c z a k i e r u n k i w s p ó ł c z e s n e j d e b a t y o prze­
s z ł o ś c i . B e z u c h w y c e n i a j e g o z n a c z e n i a z r o z u m i e n i e t a k i c h zjawisk, j a k
spór o J e d w a b n e czy C e n t r u m W y p ę d z o n y c h , j e s t n i e m o ż l i w e . J e ś l i u z n a m y
p r z y z n a n i e racji w s z y s t k i m s t r o n o m s p o r u z a wyraz b e z r a d n o ś c i , t o irytujący
z g i e ł k w o k ó ł tych s p r a w s t a n i e się j a ś n i e j s z y . W y ł o n i się „ l o g i k a " d z i w n y c h
p r z e t a s o w a ń i a l i a n s ó w i d e o w y c h . Z o s t a n i e m y t e ż p o z o s t a w i e n i w o b e c pyta­
nia: P a m i ę ć czy H i s t o r i a ? K t ó r a z n i c h o p o w i e n a m p r a w d ę o p r z e s z ł o ś c i ?
W zasadzie m o ż n a to w s z y s t k o r o z w a ż y ć j a k o k o l e j n y e t a p s p o r u o ra­
c j o n a l n o ś ć i p r a w d ę w n a u c e . H i s t o r y c y b r o n i ą zasad r o z u m u p r z e c i w z n o ­
szącym prawdę postmodernistycznym k a p ł a n o m Pamięci. J e d n a k w Polsce
pytanie o P a m i ę ć n a b i e r a t a k ż e i n n e g o z n a c z e n i a .
W latach peerelowskiej indoktrynacji inteligencki przekaz Historii opierał się
przede wszystkim na Pamięci poprzednich pokoleń. P a m i ę ć ludzi, którzy widzieli
w o j n ę z bolszewikami, żyli w wolnej Polsce, przeżyli tragedię II wojny światowej,
była ź r ó d ł e m prawdy o przeszłości. Z r e s z t ą tradycja opowiadania o przeszłości
niezależnie od oficjalnej historiografii w z r a s t a ł a na żyznej glebie X I X - w i e c z n y c h
16
FRONDA 35
walk z zaborcami. D l a t e g o polska inteligencja darzy o g r o m n y m k r e d y t e m zaufa­
nia Pamięć, a z nieufnością i s c e p t y c y z m e m patrzy na Historię. Z t e g o s a m e g o
powodu najważniejsza w s p ó ł c z e s n a instytucja historyczna w Polsce nazywa się
Instytut Pamięci Narodowej, a n i e Instytut Historii N a r o d o w e j .
I n t e l i g e n c k a tradycja p r z e k a z y w a n i a n a r o d o w e j
Pamięci ma oczywiście
niewiele wspólnego z Pamięcią, o której m ó w i ą dekonstruktorzy Historii.
J e d n a k u w o l n i e n i e h i s t o r y c z n e j d e b a t y p o 1 9 8 9 roku s p r a w i ł o , ż e o b i e k w e ­
s t i e n i e s p o d z i e w a n i e się spotkały. P o l i t y c z n a w o l a p o w o ł a n i a i n s t y t u c j i zaj­
m u j ą c e j się p r z e s z ł o ś c i ą w y n i k ł a z p r z e k o n a n i a , że w w o l n y m kraju p a ń s t w o
p o w i n n o w e s p r z e ć tradycję n a r o d o w e j
Pamięci.
Budując nową instytucję,
s i ę g n i ę t o j e d n a k d o n o w y c h w z o r c ó w . W y d a w a ł o s i ę t o o tyle o c z y w i s t e , ż e
do tej p o r y p o l s k a P a m i ę ć n i e p o s i a d a ł a w y m i a r u i n s t y t u c j o n a l n e g o . Z naiw­
n ą ufnością z w r ó c o n o s i ę k u m o d e l o w i f u n k c j o n u j ą c e m u n a Z a c h o d z i e . Tak
powstał Instytut Pamięci Narodowej.
Nie zauważono jednak, że w s p ó ł c z e s n a zachodnia tradycja Pamięci j e s t
zupełnie odmienna od polskiej, a t a m t a zachodnia Pamięć i polska Pamięć to
dwa o d m i e n n e zjawiska. P o l s k a P a m i ę ć j e s t n a r o d o w a , a n o w o c z e s n a P a m i ę ć
zachodnia - antynarodowa. Polską P a m i ę ć budowała tradycja walki o niepod­
l e g ł o ś ć sięgająca p o ł o w y X I X w i e k u , p o d c z a s gdy f u n d a m e n t e m P a m i ę c i j e s t
X X - w i e c z n y H o l o c a u s t i p r ó b y u p o r a n i a się z n i m . P o l s k a P a m i ę ć n a s y c o n a
j e s t e t o s e m walki, p o ś w i ę c e n i a i w y z w o l e n i a , n a t o m i a s t P a m i ę ć z a w i e r a w s o ­
bie z n i s z c z e n i e i n i e g o j ą c ą się t r a u m ę , k t ó r e n i e u s t a n n i e się o d n a w i a .
Analizując p o l s k ą P a m i ę ć , m u s i m y w z i ą ć p o d u w a g ę d o d a t k o w y k o n t e k s t
nieudanego rozliczenia z polskim totalitaryzmem. Instytut j e s t w pewnym
s e n s i e d z i e c k i e m s t a n u wyjątkowego, w k t ó r y m p r ó b u j e s i ę b u d o w a ć d e m o ­
krację b e z z n i s z c z e n i a n a s t a r c i e s t r u k t u r d a w n e g o s y s t e m u . A n t y a g e n t u r a l n a
działalność IPN jest wynikiem nieprzeprowadzonej dekomunizacji i niedo­
k o ń c z o n e j lustracji. D o t y c h c z a s o w a krytyka I P N k o n c e n t r u j e się w ł a ś n i e n a
antytotalitarnym wymiarze j e g o działania i j e s t krzywdząca dla Instytutu oraz
j e g o p r a c o w n i k ó w . Krytycy t a c y j a k A n d r z e j R o m a n o w s k i , a u t o r a r t y k u ł u IPN
- bezprawie i absurd
( „ G a z e t a Ś w i ą t e c z n a " ) , wypisują r ó ż n e absurdy, dążąc,
k o s z t e m z d r o w e g o r o z s ą d k u i prawdy, do p o d w a ż e n i a s e n s o w n o ś c i n i e tylko
f u n k c j o n o w a n i a I P N , ale s a m e j d e k o m u n i z a c j i j a k o t a k i e j . T ę p r o t o t a l i t a r n ą
krytykę w t y m m i e j s c u p o m i j a m , b o j e ż e l i z a c o ś m o ż n a I P N krytykować, t o
raczej za zbyt m a ł ą d y n a m i k ę w likwidacji t o t a l i t a r n y c h z a s z ł o ś c i .
WIELKANOC 2005
17
W y j m i j m y z a t e m I P N z a n t y k o m u n i s t y c z n e g o (i z p o l s k i e g o ) k o n t e k s t u
i załóżmy, że m a m y do c z y n i e n i a z a b s t r a k c y j n y m I n s t y t u t e m P a m i ę c i , m o d e ­
lową instytucją, k t ó r ą w s p ó ł c z e s n e d e m o k r a t y c z n e p a ń s t w o s t a w i a n a straży
przeszłości. Wszystko po to, żeby się dowiedzieć, j a k w praktyce wyglądałoby
zastąpienie Historii Pamięcią.
Instytucje Pamięci
W z o r e m dla t w ó r c ó w i n s t y t u t ó w P a m i ę c i j e s t i n s t y t u c j o n a l n y ł a d H o l o c a u s t u
o p a r t y n a t r z e c h filarach: C e n t r u m S i m o n a W i e s e n t h a l a w W i e d n i u , k t ó r e
b a d a z b r o d n i e i r o z l i c z a zbrodniarzy, I n s t y t u t Yad V a s h e m w J e r o z o l i m i e p o d ­
t r z y m u j ą c y p a m i ę ć ofiar o r a z M u z e u m H o l o c a u s t u w W a s z y n g t o n i e zajmują­
c e się d z i a ł a l n o ś c i ą edukacyjną.
C e n t r u m Wiesenthala powstało j a k o pierwsze, a j e g o misją było ściganie
s p r a w c ó w zagłady Żydów. W z o r e m b y ł y p r o c e d u r y p r o c e s u n o r y m b e r s k i e g o ,
d l a t e g o c h o ć C e n t r u m j e s t o r g a n i z a c j ą prywatną, s i ł ą r z e c z y s i ę g n i ę t o p o
argumenty prawne i aparat prokuratorsko-policyjny.
N i e z a l e ż n i e od szla­
c h e t n y c h celów, n a l e ż y stwierdzić, ż e n a straży P a m i ę c i s t o j ą w t y m wypadku
instytucje siłowe. Pamięć wspiera się przemocą. W a r t o j e d n a k podkreślić, że
Centrum jako takie nie dysponuje własnym aparatem przymusu, każdorazo­
wo w s p ó ł p r a c u j ą c z p a ń s t w o w y m i o r g a n a m i ś c i g a n i a .
Yad V a s h e m , oficjalnie H o l o c a u s t M e m o r i a ł Authority, j e s t j u ż i n s t y t u c j ą
państwową, której c e l e m j e s t „utrwalanie pamięci Holocaustu w następnych
p o k o l e n i a c h " . Yad V a s h e m k o n c e n t r u j e się w y ł ą c z n i e n a p a m i ę c i ofiar i i c h
przeżyciach, z a r ó w n o n e g a t y w n y c h , j a k i p o z y t y w n y c h . Z n a k i e m t y c h o s t a t ­
nich jest upamiętnianie
„sprawiedliwych wśród
n a r o d ó w ś w i a t a " - ludzi,
którzy pomogli ofiarom.
Waszyngtońskie
Muzeum
Pamięci
Holocaustu
(Holocaust
Memoriał
M u s e u m ) s t a ł o się w z o r e m dla m u z e ó w H o l o c a u s t u r o z s i a n y c h p o c a ł y m
świecie. W założeniu są to instytucje edukacyjne. Ich zadaniem j e s t nauczanie
n i e tylko h i s t o r i i Zagłady, l e c z r ó w n i e ż d z i e j ó w Ż y d ó w e u r o p e j s k i c h . S ą o n e
z a w s z e p o w i ą z a n i e z o f i c j a l n y m s y s t e m e m s z k o l n i c t w a i wdrażają w s z k o ł a c h
własne elementy do programu nauczania.
W m o m e n c i e p o w s t a n i a t e trzy i n s t y t u c j e b y ł y n a w s k r o ś n o w a t o r s k i e .
P r z e d e w s z y s t k i m d l a t e g o , ż e dzieje H o l o c a u s t u n i e były z w y k ł ą H i s t o r i ą ,
18
FRONDA
35
a t y p o w o h i s t o r y c z n e ź r ó d ł a p i s a n e są w t y m wypadku u b o g i e . W d o d a t ­
ku g ł o s ofiar był p o c z ą t k o w o t ł u m i o n y , a a l i a n c i d ł u g o n i e m o g l i u w i e r z y ć
w istnienie obozów koncentracyjnych. Badacze Holocaustu, chcąc nie chcąc,
oddalali się o d H i s t o r i i , p r z e c h o d z ą c d o P a m i ę c i . To, c o m i e l i d o p o w i e d z e n i a ,
zrywało z H i s t o r i ą t a k ż e d l a t e g o , ż e b y ł o b o l e s n e d l a s ł u c h a c z y . K l a s y c z n a ,
n a u c z a n a w s z k o l e h i s t o r i o g r a f i a k ł a d ł a n a c i s k na c h l u b n e i w z n i o s ł e wyda­
r z e n i a z p r z e s z ł o ś c i . Tak j a k o b r a z y M a t e j k i , w z b u d z a ł a d u m ę s ł u c h a c z a c h
i „krzepiła serca".
„Holocaust studies" wyznaczyły zwrot w s p ó ł c z e s n e g o patrzenia na prze­
szłość. Instytucje związane z H o l o c a u s t e m stały się m o d e l a m i do naśladowa­
n i a dla i n n y c h P a m i ę c i : O r m i a n , N i e m c ó w , Cyganów, P o l a k ó w . . . M o d e l o w a ­
n i e P a m i ę c i o p i e r a się n a m i l c z ą c y m z a ł o ż e n i u , ż e P a m i ę ć j e s t p r a w d z i w s z a
od Historii oraz wymaga oddania h o ł d u ofiarom, ścigania oprawców oraz
przekazania następnym pokoleniom.
Dokładnie według tych założeń powstał Instytut Pamięci Narodowej. J e g o
t w ó r c y p o s z l i j e d n a k k r o k d a l e j . Połączyli b o w i e m trzy działy w j e d n e j o r g a n i ­
zacji. I n s t y t u t s k ł a d a się z p i o n u e d u k a c y j n e g o , b a d a w c z e g o i p r o k u r a t o r s k i e ­
go, łącząc k o m p e t e n c j e i d e o l o g i c z n e , h i s t o r y c z n e i p o l i c y j n e w n a d z o r z e na
przeszłością. W ten sposób j e s t on doskonałą instytucją Pamięci.
Przemoc Pamięci
D o tej p o r y i s t n i a ł o c o ś w rodzaju s p o ł e c z n e g o p o d z i a ł u p r a w d y h i s t o r y c z n e j .
O r g a n i z a c j e n a u k o w e u s t a l a ł y p r a w d ę przy użyciu r a c j o n a l n y c h p r o c e d u r .
O d d z i e l o n e o d n i c h s z k o l n i c t w o p r o p a g o w a ł o H i s t o r i ę , osiągając k o m p r o m i s
między Historią naukową a Historią „społecznie pożyteczną". Państwowe
o r g a n a p r z y m u s u ś c i g a ł y z kolei z b r o d n i a r z y z p r z e s z ł o ś c i , t a k j a k w s z y s t k i c h
i n n y c h p r z e s t ę p c ó w , a h i s t o r y c y w y s t ę p o w a l i w roli b i e g ł y c h . W I n s t y t u c i e
Pamięci następuje złączenie różnych s p o s o b ó w ustalania prawdy w jednej
organizacji.
Z teoretycznego
punktu
widzenia
grozi
to
dyktaturą jednej
u s t a l o n e j p r z e z n i e g o prawdy. To, c o u s t a l ą badający p r z e s z ł o ś ć p r a c o w n i c y
Instytutu,
uzyskuje
rangę
chronionej
przez
instytutowych
prokuratorów
i p r o p a g o w a n e j przez p r a c o w n i k ó w e d u k a c y j n y c h prawdy P a m i ę c i .
Pamięć m i a ł a przywrócić zatraconą przez Historię prawdę o przeszłości,
t y m c z a s e m s t a ł o się c o ś z u p e ł n i e o d w r o t n e g o . U w o d z i c i e l s k i u r o k n i e w i n WIELKANOC
2005
19
n e j i n i e s k a l a n e j P a m i ę c i g d z i e ś się u l o t n i ł , a t y m c z a s e m o d s ł o n i ł a o n a s w e
p o n u r e o b l i c z e . W y ł o n i ł a się s i ł a , k t ó r a r o ś c i s o b i e n i e o g r a n i c z o n e p r a w o d o
regulowania przeszłości.
Logika rozwoju wskazuje, że instytucjonalna P a m i ę ć będzie zawłaszczała
c o r a z t o n o w s z e obszary, sięgając p o n o w e i n s t r u m e n t y n o r m a t y w n e . T o , c o
dziś wydaje się n i e w i n n e - zakaz n e g o w a n i a z b r o d n i k o m u n i s t y c z n y c h i fa­
s z y s t o w s k i c h - m o ż e u l e c r o z s z e r z e n i u . J u ż t e r a z pojawiają się s u g e s t i e , ż e
n i e m o ż n a k r y t y c z n i e o c e n i a ć relacji ofiar, b y i c h n i e r a n i ć . E t n o l o g J o a n n a T o k a r s k a - B a k i r p i s a ł a , ż e n a u k o w a a n a l i z a p r z e k a z u ofiar J e d w a b n e g o d o w o d z i
„patologii m y ś l e n i a z a p r e z e n t o w a n e g o p r z e z p o l s k i c h h i s t o r y k ó w " . D l a c z e g o
w i ę c tych, c o c h c ą krzywdzić s k r z y w d z o n y c h , n i e p o c i ą g a ć d o o d p o w i e d z i a l ­
ności?
Podobnych pułapek jest więcej. Instytucjonalizacja Pamięci jest świetnym
p r z y k ł a d e m t e g o , ż e „gdzie n i e prawdy, t a m rządzi s i ł a " ( j a k m a w i a ł P l a t o n ) .
Gdyby d o s z ł o d o p o s t u l o w a n e g o p r z e z p o s t m o d e r n i z m z a s t ą p i e n i a H i s t o r i i
p r z e z P a m i ę ć , s k o ń c z y ł o b y się t o t r i u m f e m s y m b o l i c z n e j p r z e m o c y . K a p ł a n i
P a m i ę c i n i e potrafią wywiązać się z o b i e t n i c y o p o w i e d z e n i a p r a w d y o H i s t o ­
rii, c h ę t n i e z a t o sięgają p o p a ń s t w o w e i n s t r u m e n t a r i u m p r z e m o c y , d o m a ­
gając się p a ń s t w o w e j o p i e k i n a d P a m i ę c i ą . N a s t r a ż y P a m i ę c i n i e s t o i w c a l e
tradycja p r z e k a z y w a n a przez p o k o l e n i a , t y l k o p r o k u r a t o r i belfer. P r a w d z i w a
P a m i ę ć , p r z e k a z y w a n a z p o k o l e n i a n a p o k o l e n i e , w c a l e n i e p o t r z e b u j e fun­
dacji, p r o g r a m ó w n a u c z a n i a i o c h r o n n y c h ustaw. I n s t y t u c j o n a l i z a c j a P a m i ę c i
dowodzi jej zwyrodnienia. Monopolizujące prawdę o przeszłości instytuty
P a m i ę c i m o g ą się s t a ć w y g o d n y m i n a r z ę d z i a m i w r ę k a c h władzy, z g o d n i e
z zasadą, że „ k t o k o n t r o l u j e p r z e s z ł o ś ć , w ł a d a t e r a ź n i e j s z o ś c i ą " .
Z a s t a n ó w m y się, c o b y b y ł o , gdyby I n s t y t u t z a j m o w a ł się n i e d e k o m u ­
nizacją, ale n a p r z y k ł a d trwał n a straży „ h i s t o r y c z n e g o k o m p r o m i s u " ( K a n ­
celaria Prezydenta p o d e j m o w a ł a j u ż próby zinstytucjonalizowania Pamięci
„ p o r o z u m i e n i a o k r ą g ł e g o s t o ł u " . J e j p o c z ą t k i e m m i a ł y być o b c h o d y 1 5 . r o c z ­
n i c y obrad, p o p r z e d z o n e d o t o w a n y m i p r z e z K a n c e l a r i ę s z e r o k o z a k r o j o n y m i
badaniami
historycznym;
niespokojna końcówka
rządów p o s t k o m u n i s t ó w
pokrzyżowała ten ciekawy projekt). Tak naprawdę okaże się wówczas, że
p o l s k a d e m o k r a c j a p o t r z e b u j e I P N tylko d l a t e g o , ż e j e s t s k a ż o n a „ g r z e c h e m
p i e r w o r o d n y m M a g d a l e n k i " . C z y I n s t y t u t b y ł b y w o g ó l e p o t r z e b n y , gdyby
f u n d a m e n t e m n o w e g o ł a d u był n i e k o m p r o m i s , l e c z d e k o m u n i z a c j a ? P o w i n -
20
FRONDA
35
niśmy więc myśleć o I P N j a k o o instytucji stanu wyjątkowego, a nie trwałym
filarze nowego ładu. W prawdziwie demokratycznym państwie coś takiego
jak zinstytucjonalizowana Pamięć w ogóle nie powinno istnieć.
NIKODEM BOŃCZA-TOMASZEWSKI
Niekiedy zrządzeniem Opatrzności pojawiają się jed­
nostki, które nie tylko łączą w sobie cechy arystokraty
i dowódcy, stratega i wizjonera, lecz także posiadają
środki do wystawienia własnych armii oraz czują głę­
bokie powołanie do prowadzenia wojny. Co by było,
gdyby taka postać pojawiła się dziś w Stanach Zjedno­
czonych i wzięła udział w wojnie o dusze?
GENERAŁ
NA FRONCIE
WOJNY O D U S Z E
SONIA SZOSTAKIEWICZ
Jeśli bowiem z jednej strony jest w nim (w świecie - przyp. red.) obecna Ewangelia
i ewangelizacja, to z drugiej strony jest w nim także obecna potężna antyewangelizacja,
która ma też swoje środki i swoje programy i z całą determinacją przeciwstawia się Ewangelii
i ewangelizacji. Zmaganie się o duszę świata współczesnego jest największe tam, gdzie duch
tego świata zdaje się najmocniejszy.
W tym sensie Encyklika „Redemptoris missio" mówi
o nowożytnych areopagach. Areopagi te to świat nauki, kultury, środków przekazu; są to
środowiska elit intelektualnych,
środowiska pisarzy i artystów.
Jan Paweł II, Przekroczyć próg nadziei
Pokój
szczęśliwość,
Ale bojowanie byt nasz podniebny.
Mikołaj Sęp Szarzyński
W każdej w o j n i e m i a r ą s u k c e s u j e s t o p a n o w y w a n i e k o l e j n y c h p r z e s t r z e ­
n i . K a ż d a p r z e s t r z e ń p o s i a d a s w o j e s t r a t e g i c z n e punkty, k t ó r e p o z w a l a j ą j ą
kontrolować. Stanowią o n e bazę wypadową do następnych podbojów.
22
FRONDA
35
W s t a r c i u m i ę d z y „cywilizacją ż y c i a " a „cywilizacją
ś m i e r c i " , o k t ó r y m p i s z e Papież, s t r a t e g i c z n y m i m i e j s c a ­
m i s ą redakcje, sądy, uniwersytety, szkoły. S t a w k ą j e s t n i e
tylko o b l i c z e m e d i ó w , k s z t a ł t p r a w a czy s p o s ó b e d u k a c j i .
Toczy się w a l k a o o b e c n o ś ć c h r z e ś c i j a ń s t w a w życiu p u b ­
licznym. Na jeszcze głębszym poziomie j e s t to w s p o m n i a n e
przez J a n a P a w ł a II „ z m a g a n i e się o d u s z ę ś w i a t a w s p ó ł c z e s n e g o " ,
innymi słowy: wojna o dusze.
N a j w i ę k s z y m m o c a r s t w e m i j e d y n y m g l o b a l n y m i m p e r i u m s ą dzisiaj S t a ­
n y Z j e d n o c z o n e . Pod w p ł y w e m ich p o t ę g i ś w i a t p r z y j m u j e w z o r y k u l t u r o w e ,
o b y c z a j o w e i s p o ł e c z n e . D l a t e g o t a k w a ż n e j e s t , j a k o w o s t a r c i e cywilizacyjne
z a k o ń c z y się w ł a ś n i e w e w n ą t r z U S A .
Niegdyś w i e l c y d o w ó d c y wywodzili się s p o ś r ó d a r y s t o k r a c j i , a n a j w i ę k ­
si z n i c h byli w s t a n i e w y s t a w i ć p o d c z a s w o j n y n a w e t w ł a s n e a r m i e . D z i ś
s o c j o l o g o w i e piszą, ż e funkcję d a w n y c h a r y s t o k r a t ó w p r z e j ę l i w i e l c y b i z n e s ­
m e n i . Mają o n i w s z y s t k i e trzy rzeczy, k t ó r e N a p o l e o n B o n a p a r t e u w a ż a ł z a
n i e z b ę d n e d o p r o w a d z e n i a w o j e n , t o znaczy: „ p i e n i ą d z e , p i e n i ą d z e i j e s z c z e
raz p i e n i ą d z e " . N i e w i e l u z n i c h j e d n a k , t a k j a k n p . G e o r g e S o r o s , p o s i a d a o w o
arystokratyczne poczucie misji.
Każdy front p o t r z e b u j e s w o i c h d o w ó d c ó w . P o t r z e b u j e strategów, k t ó r z y
planować będą kolejne potyczki i wyprzedzać przeciwnika o kilka posunięć.
K t ó r z y b ę d ą n i e tylko o d p o w i a d a ć n a a t a k i w r o g a , l e c z r ó w n i e ż s a m o d z i e l n i e
p r o j e k t o w a ć ofensywy i n a r z u c a ć w ł a s n e r e g u ł y gry.
Niekiedy zrządzeniem
Opatrzności
pojawiają s i ę j e d n o s t k i ,
które nie
tylko łączą w s o b i e c e c h y a r y s t o k r a t y i dowódcy, s t r a t e g a i w i z j o n e r a , l e c z
t a k ż e posiadają ś r o d k i d o w y s t a w i e n i a w ł a s n y c h a r m i i o r a z czują g ł ę b o k i e
p o w o ł a n i e d o p r o w a d z e n i a wojny. C o b y b y ł o , gdyby t a k a p o s t a ć p o j a w i ł a się
dziś w S t a n a c h Z j e d n o c z o n y c h i w z i ę ł a udział w w o j n i e o d u s z e ?
T o w ł a ś c i w i e b y ł o b y tyle, j e ż e l i c h o d z i o w s t ę p d o p r z e d s t a w i e n i a s y l w e t k i
Toma Monaghana.
Pięć priorytetów
M o r z e z m u s z a d o refleksji. D ł u g i p o b y t n a s t a t k u m o ż e się s t a ć o k a z j ą d o
p r z e w a r t o ś c i o w a n i a c a ł e g o życia.
WIELKANOC
2005
23
Syn p i e r w s z e g o szefa C I A , p ó ź n i e j s z y kardynał, Avery D u l l e s j a k o m ł o d y
marynarz na pokładzie krążownika U S S „Philadelphia" opisał jesienią 1 9 4 4
roku ś w i a d e c t w o swej d u c h o w e j p r z e m i a n y . P o d o b n i e b y ł o w wypadku T o m a
Monaghana, który służąc w marynarce wojennej i krążąc między Filipinami
a J a p o n i ą , m i a ł - j a k w s p o m i n a - d u ż o c z a s u na m o d l i t w y i r o z m y ś l a n i a .
W ó w c z a s spisał n a k a r t c e p i ę ć priorytetów, k t ó r y m i p o s t a n o w i ł się k i e r o w a ć
w życiu. P o z o s t a ł im w i e r n y p r z e z k i l k a d z i e s i ą t lat.
P r i o r y t e t p i e r w s z y - duchowy. N a j w a ż n i e j s z y m c e l e m w życiu j e s t osiąg­
n i ę c i e N i e b a i p o m o c w d o s t a n i u się t a m j a k n a j w i ę k s z e j l i c z b i e ludzi. D l a t e g o
n a p i e r w s z y m m i e j s c u w życiu j e s t B ó g . Tylko O n z a p e w n i a s e n s n a s z e j egzy­
s t e n c j i i tylko O n m o ż e n a m dać s z c z ę ś c i e n a w i e c z n o ś ć . P o z n a ć G o t o z n a c z y
p o k o c h a ć G o i b e z g r a n i c z n i e M u zaufać. Z t e g o w y n i k a p o c z u c i e w d z i ę c z n o ś c i
za n i e z a s ł u ż o n ą ł a s k ę i p r a g n i e n i e d z i e l e n i a się s w o i m s z c z ę ś c i e m z i n n y m i .
J e ś l i się k o g o ś k o c h a , t o c h c e się z n i m n i e u s t a n n i e p r z e b y w a ć . S t ą d wy­
pływa p o t r z e b a modlitwy. T o dzięki n i e j o t r z y m u j e m y n a j w i ę k s z e d u c h o w e
skarby: wiarę, n a d z i e j ę i m i ł o ś ć . N a j w a ż n i e j s z a p o z o s t a j e j e d n a k E u c h a r y s t i a
- w niej b o w i e m o t r z y m u j e m y n i e tyle B o ż e dary, ile s a m B ó g o d d a j e się n a m
c a ł y - j e s t t o t e n rodzaj i n t y m n e g o o b c o w a n i a z N i m , k t ó r e g o n i e d a s i ę p o ­
r ó w n a ć z n i c z y m na ś w i e c i e .
N a t o m i a s t n a j w i ę k s z e n i e s z c z ę ś c i e i prawdziwy k o s z m a r , j a k i m o ż e się
n a m przydarzyć, t o g r z e c h c i ę ż k i . P r o w a d z i o n d o d u c h o w e j ś m i e r c i . D l a t e g o
należy się w ó w c z a s n a t y c h m i a s t w y s p o w i a d a ć , gdyż B ó g , p e ł e n m i ł o s i e r d z i a ,
m o ż e p r z e b a c z y ć n a m każdy, a b s o l u t n i e każdy g r z e c h , gdy o k a ż e m y s k r u c h ę .
P r i o r y t e t drugi - s p o ł e c z n y . J e ż e l i B ó g s t w o r z y ł c z ł o w i e k a , j e ż e l i s i ę w n i m
objawił i j e ż e l i oddał za n i e g o życie, to znaczy, że o b d a r z y ł go n i e s k o ń c z o n ą
g o d n o ś c i ą . Każdy c z ł o w i e k , b e z wyjątku, w y m a g a w i ę c s z a c u n k u . D l a t e g o
t r z e b a s t o s o w a ć w życiu z a s a d ę : „Traktuj i n n y c h ludzi tak, j a k c h c i a ł b y ś , aby
o n i t r a k t o w a l i c i e b i e " . Z w ł a s z c z a w życiu z a w o d o w y m t r z e b a b y ć r z e t e l n y m ,
uczciwym i postępować moralnie.
Priorytet
trzeci
- umysłowy.
Trzeba ćwiczyć
umysł,
aby pozostawał
sprawny i zdrowy. J e s t t o n i e m o ż l i w e b e z c z y s t e g o s u m i e n i a , b o tylko o n o
umożliwia właściwą samoocenę. J e s t też źródłem radości i optymizmu. Inte­
l e k t u a l n ą s p r a w n o ś ć najlepiej p o d t r z y m u j ą l e k t u r y o r a z n a u k a .
P r i o r y t e t c z w a r t y - f i z y c z n y . P o n i e w a ż c i a ł o j e s t świątynią d u c h a , p o t r z e ­
buje o d p o w i e d n i e j t r o s k i - g i m n a s t y k i , n a l e ż y t e g o o d ż y w i a n i a się, a t a k ż e
24
FRONDA
35
postu. Nic więc dziwnego, że wierny tym z a ł o ż e n i o m M o n a g h a n w wieku
6 8 lat c o d z i e n n i e p r z e b i e g a 1 0 k i l o m e t r ó w i w y k o n u j e 1 5 0 p o m p e k .
P r i o r y t e t piąty - finansowy. J e ż e l i c z ł o w i e k p o z o s t a n i e w i e r n y c z t e r e m
p i e r w s z y m p r i o r y t e t o m , w ó w c z a s o s i ą g n i ę c i e f i n a n s o w e j n i e z a l e ż n o ś c i i sta­
b i l n o ś c i p r z e s t a n i e być p r o b l e m e m .
Po l a t a c h M o n a g h a n , j e d e n z n a j b o g a t s z y c h ludzi w U S A , stał się s ł a w n y
g ł ó w n i e dzięki p i ą t e m u p r i o r y t e t o w i . W 1 9 6 0 r o k u j a k o 2 3 - l e t n i ż ó ł t o d z i ó b
w b i z n e s i e kupił
swoją pierwszą restaurację na terenie c a m p u s u uniwer­
syteckiego w Ypsilanti w stanie Michigan. W pierwszym tygodniu zarobił
9 9 dolarów. Taki był p o c z ą t e k n a j w i ę k s z e j n a ś w i e c i e s i e c i pizzerii D o m i n o ' s
Pizza, k t ó r a w r o k u 2 0 0 0 liczyła 7 0 0 0 lokali w 6 6 krajach, z a t r u d n i a ł a 1 2 0 tys.
p r a c o w n i k ó w i p r z y n o s i ł a 3 , 5 4 m l d d o l a r ó w zysku.
Dziesiątki inicjatyw
Z a r a b i a n i e p i e n i ę d z y nigdy n i e b y ł o c e l e m życia M o n a g h a n a , p o z w o l i ł o m u
n a t o m i a s t p o w o ł a ć d o życia w i e l e i n s t y t u c j i . J e d n ą z p i e r w s z y c h b y ł o n a d a j ą c e
z A n n A r b o r l o k a l n e r a d i o Ave M a r i a o c h a r a k t e r z e i n f o r m a c y j n o - e w a n g e ­
lizacyjnym. J e g o n a j w i ę k s z ą gwiazdą j e s t p o p u l a r n y d z i e n n i k a r z A l K r e s t a ,
prowadzący c o d z i e n n i e t r z y g o d z i n n ą a u d y c j ę Kresta in the Afternoon. S t a c j ę tę
w y b i e r a ok. 4 0 p r o c . s ł u c h a j ą c y c h radia w s t a n i e M i c h i g a n . M i l i a r d e r wydaje
t e ż o d 1 9 9 7 roku t y g o d n i k „ C r e d o " , k t ó r y r o z c h o d z i s i ę w n a k ł a d z i e 4 0 tys.
egzemplarzy.
N a j w i ę k s z ą j e d n a k sferą z a a n g a ż o w a n i a M o n a g h a n a p o z o s t a j e e d u k a c j a .
To na t y m p o l u - j e g o z d a n i e m - r o z g r y w a s i ę j e d n a z k l u c z o w y c h b i t e w
o ś w i a d o m o ś ć w s p ó ł c z e s n y c h s p o ł e c z e ń s t w . D l a t e g o t e ż a m e r y k a ń s k i przed­
s i ę b i o r c a założył w i e l e i n s t y t u c j i o ś w i a t o w y c h . Z a c z ą ł o d p r o w a d z o n e j p r z e z
s i o s t r y z a k o n n e sieci szkół p o d s t a w o w y c h S p i r i t u s S a n c t u s . P o s t a n o w i ł , ż e
m a j ą być o n e k a t o l i c k i e n i e t y l k o z nazwy, l e c z r ó w n i e ż z d u c h a . D l a t e g o
zadbał, aby były o p a r t e n a t y c h p r i o r y t e t a c h , k t ó r e s a m s w e g o c z a s u u z n a ł
z a p o d s t a w o w e w s w o i m życiu. C e l e m S p r i t i t u s S a n c t u s j e s t w i ę c c a ł o ś c i o w e
wychowanie człowieka, obejmujące jego formację duchową, społeczną, inte­
lektualną, p s y c h i c z n ą i fizyczną.
M o n a g h a n stworzył t e ż k i l k a szkół ś r e d n i c h i wyższych, m . i n . Ave M a ­
ria C o l l e g e w Y p s i l a n t i , S t . M a r y ' s C o l l e g e w O r c h a r d L a k e czy Ave M a r i a
WIELKANOC 2005
25
C o l l e g e of t h e A m e r i c a s w S a n M a r c o s w N i k a r a g u i . W tej o s t a t n i e j u c z e l n i ,
o t w o r z o n e j w 1 9 9 9 roku, u c z y się p o n a d 5 0 0 l a t y n o s k i c h s t u d e n t ó w . A m e r y ­
ka Łacińska jest zresztą o b i e k t e m szczególnego zainteresowania Monaghana.
Z a ł o ż o n a przez n i e g o fundacja Ave M a r i a z a j m u j e się f i n a n s o w a n i e m n a ­
u c z a n i a u b o g i c h dzieci w H o n d u r a s i e , gdzie u m o ż l i w i e n i e e d u k a c j i j e d n e m u
dziecku k o s z t u j e 5 0 d o l a r ó w m i e s i ę c z n i e - dla p r z e c i ę t n e g o A m e r y k a n i n a
n i e w i e l e , ale dla m i e s z k a ń c a H o n d u r a s u b a r d z o d u ż o .
Największym
edukacyjnym
przedsięwzięciem
Monaghana jest
jednak
b u d o w a p i e r w s z e g o o d 4 0 lat w S t a n a c h Z j e d n o c z o n y c h u n i w e r s y t e t u k a t o l i ­
c k i e g o Ave M a r i a , k t ó r y o t w a r t y z o s t a n i e w 2 0 0 6 r o k u w N a p l e s n a F l o r y d z i e .
C h o c i a ż b u d o w a u c z e l n i j e s z c z e trwa, d z i a ł a j u ż k i l k a wydziałów.
J u ż kilkadziesiąt lat t e m u a r c y b i s k u p F u l t o n S h e e n z a u w a ż a ł , ż e najlep­
s z y m s p o s o b e m n a u t r a t ę wiary c h r z e ś c i j a ń s k i e j w U S A j e s t s t u d i o w a n i e n a
k a t o l i c k i m u n i w e r s y t e c i e . O d t a m t e g o c z a s u n i e tylko n i e w i e l e z m i e n i ł o się
n a lepsze, ale wydaje się, ż e n a s t ą p i ł o p o g o r s z e n i e sytuacji. N a w i ę k s z o ś c i
k a t o l i c k i c h u c z e l n i m a ł o k t o t r o s z c z y się dziś o p o g ł ę b i a n i e w i a r y i r o z w i j a n i e
chrześcijańskiej duchowości. Nic więc dziwnego, że M o n a g h a n nie zdecydo­
wał się n a przyszywanie n o w y c h ł a t d o starej szaty, czyli d o f i n a n s o w a n i e k t ó ­
rejś z i s t n i e j ą c y c h p l a c ó w e k , l e c z n a w y b u d o w a n i e n o w e g o u n i w e r s y t e t u . C e l
jest jeden: stworzyć prestiżową uczelnię, która pod względem p o z i o m u na­
u c z a n i a d o r ó w n y w a ć b ę d z i e H a r v a r d o w i czy Yale, ale z a r a z e m b ę d z i e w p e ł n i
w i e r n a n a u c z a n i u M a g i s t e r i u m K o ś c i o ł a . W radzie p r o g r a m o w e j u n i w e r s y ­
t e t u znajdują się t a k w y b i t n e p o s t a c i , j a k m . i n . ks. R i c h a r d J o h n N e u h a u s ,
o . B e n e d i c t G r o e s h e l , o . J o s e p h D . F e s s i o , R a l p h M a r t i n , M i c h a e l N o v a k czy
M a r y A n n G l a n d o n . W radzie k o ś c i e l n e j z a s i a d a n a t o m i a s t p i ę c i u w p ł y w o ­
w y c h k a r d y n a ł ó w : F r a n c i s A r i n z e i J a m e s Stafford z W a t y k a n u , C h r i s t o p h
S c h ó n b o r n z W i e d n i a , G e o r g e Pell z S y d n e y o r a z M a r c Q u e l l e t z Q u e b e c u .
26
FRONDA
35
M o n a g h a n b u d u j e w N a p l e s n i e tylko u n i w e r s y t e t , l e c z r ó w n i e ż m i a s t e c z ­
k o a k a d e m i c k i e p r z e z n a c z o n e dla 6 0 0 0 s t u d e n t ó w . W ś r o d k u c a m p u s u s t a ć
b ę d z i e największy w c a ł e j A m e r y c e P ó ł n o c n e j k o ś c i ó ł , w k t ó r y m c o d z i e n n i e
o d p r a w i a n y c h b ę d z i e n i e tylko o d 1 5 d o 2 0 M s z y ś w i ę t y c h , l e c z r ó w n i e ż t r w a ć
b ę d z i e n i e u s t a j ą c a a d o r a c j a N a j ś w i ę t s z e g o S a k r a m e n t u . S t u d e n c i b ę d ą się
m o g l i t a k ż e w y s p o w i a d a ć o każdej p o r z e d n i a i nocy. Na t e r e n i e m i a s t e c z k a
b ę d z i e obowiązywał zakaz s p r z e d a ż y ś r o d k ó w a n t y k o n c e p c y j n y c h czy p i s m
p o r n o g r a f i c z n y c h . Ave M a r i a m a się s t a ć c e n t r u m n i e tylko i n t e l e k t u a l n y m ,
lecz p r z e d e w s z y s t k i m d u c h o w y m .
M i l i a r d e r n i e c h c e , ż e b y z przyczyn e k o n o m i c z n y c h n a u k a n a u n i w e r s y t e ­
c i e b y ł a n i e o s i ą g a l n a dla u c z n i ó w z m n i e j z a m o ż n y c h r o d z i n . D l a t e g o s t w o ­
rzył c a ł ą sieć z a p o m ó g s t y p e n d i a l n y c h , k t ó r e o b j ą ć m a j ą 9 0 p r o c . s t u d e n t ó w .
M o n a g h a n m ó w i w p r o s t , ż e u n i w e r s y t e t Ave M a r i a m a się s t a ć k u ź n i ą
c h r z e ś c i j a ń s k i c h elit, s z k o ł ą l i d e r ó w w K o ś c i e l e k a t o l i c k i m - p r o f e s j o n a l i s t ó w
najwyższej klasy w s w o i c h s p e c j a l n o ś c i a c h , a z a r a z e m ludzi g ł ę b o k o przeży­
wających swoją w i a r ę i z a a n g a ż o w a n y c h w d z i a ł a l n o ś ć p u b l i c z n ą .
P o d o b n e d z i e ł o z a p o c z ą t k o w a ł w 2 0 0 1 roku w d z i e d z i n i e prawa. Z a ł o ż y ł
w ó w c z a s w A n n A r b o r wyższą s z k o ł ę p r a w n i c z ą Ave M a r i a , n a k t ó r e j c z e l e
stanął w y b i t n y p r a w n i k B e r n a r d D o b r a n s k i . Przy u c z e l n i p o w s t a ł o C e n t r u m
Prawa i S p r a w i e d l i w o ś c i i m . T h o m a s a M o r e ' a , k t ó r e i n t e r w e n i u j e w sytua­
cjach, gdy z a g r o ż o n a j e s t w o l n o ś ć wypowiedzi, s u m i e n i a czy w y z n a n i a a m e ­
r y k a ń s k i c h c h r z e ś c i j a n , n p . gdy z j a k i e g o ś b u d y n k u p u b l i c z n e g o u s u w a n e są
s y m b o l e c h r z e ś c i j a ń s k i e a l b o gdy dyrekcja j a k i e g o ś u r z ę d u z a b r a n i a p r a c o w ­
nikowi n o s i ć k o s z u l k ę z a n t y a b o r c y j n y m n a p i s e m .
M o n a g h a n w i e d o b r z e , ż e k l a s a p r a w n i c z a j e s t dziś w U S A n i e m a l k a s t ą
kapłańską, a k o n s e k w e n c j e f e r o w a n y c h p r z e z nią w y r o k ó w rozciągają s i ę na
całe społeczeństwo. Aborcja nie została przecież zalegalizowana przez Kon­
gres, S e n a t czy p r e z y d e n t a , l e c z n a s k u t e k - j a k się wyraził R o n a l d R e a g a n
WIELKANOC
2005
27
- „ z a m a c h u s ą d o w e g o " , czyli decyzji S ą d u N a j w y ż s z e g o . D l a t e g o t a k w a ż n y m
p o l e m walki o rząd d u s z j e s t p r a w o . W i a d o m o b o w i e m , ż e k s z t a ł t o b o w i ą z u ­
j ą c e g o prawa m a wielki w p ł y w n a s p o ł e c z n ą ś w i a d o m o ś ć - g r a n i c a m i e d z y
tym, c o d o z w o l o n e , a tym, c o z a k a z a n e , m o c ą a u t o r y t e t u p a ń s t w a z a m i e n i a
się w g r a n i c ę m i ę d z y d o b r e m a z ł e m . M o n a g h a n n i e ukrywa, że j e g o z a m i a ­
r e m j e s t w y c h o w a n i e n o w e g o p o k o l e n i a prawników, k t ó r e n i e tylko b ę d z i e
się p r z e c i w s t a w i a ć e k s p a n s j i „cywilizacji ś m i e r c i " , ale d o p r o w a d z i d o o b j ę c i a
o c h r o n ą p a ń s t w a t a k ż e dzieci n i e n a r o d z o n y c h .
F u n d a t o r Ave M a r i a zdaje s o b i e t e ż sprawę, ż e p o w o d z e n i e w i e l u c h r z e ś ­
c i j a ń s k i c h p r z e d s i ę w z i ę ć z a l e ż e ć b ę d z i e o d t e g o , czy znajdą s i ę r ó w n i e ż i n n i
k a t o l i c c y b i z n e s m e n i , g o t o w i p o ś w i ę c i ć swój c z a s i p i e n i ą d z e d z i e ł o m e w a n ­
gelizacyjnym. S p r a w n a a r m i a m u s i m i e ć z a p l e c z e n i e tylko i n t e l e k t u a l n e .
D l a t e g o w 1 9 8 7 roku, p o s p o t k a n i u z J a n e m P a w ł e m II, M o n a g h a n założył
o r g a n i z a c j ę o n a z w i e L e g a t u s . S k u p i a o n a p r z e d s i ę b i o r c ó w , w ł a ś c i c i e l i i dy­
rektorów, m e n e d ż e r ó w i prezesów, k t ó r z y po p i e r w s z e - są p r a k t y k u j ą c y m i
k a t o l i k a m i , p o drugie - w a r t o ś ć ich f i r m p o w i n n a p r z e k r a c z a ć 1 0 0 m i n dola­
rów, a d o c h o d y p o w i n n y w y n o s i ć m i n i m u m 1 0 m i n d o l a r ó w n e t t o r o c z n i e .
Te w a r u n k i sprawiają, że L e g a t u s j e s t o r g a n i z a c j ą b a r d z o elitarną, a za­
r a z e m wpływową. M i m o t o j e g o l i c z e b n o ś ć w y n o s i 2 0 0 0 c z ł o n k ó w n i e t y l k o
w U S A , l e c z r ó w n i e ż w K a n a d z i e , Irlandii i W ł o s z e c h . Do L e g a t u s a n a l e ż y
także d w ó c h p o l s k i c h b i z n e s m e n ó w .
G ł ó w n y m z a d a n i e m tej i n s t y t u c j i j e s t f o r m a c j a d u c h o w a i i n t e l e k t u a l n a j e j
c z ł o n k ó w . C h o d z i j e d n a k n i e tylko o p o g ł ę b i e n i e wiary, l e c z t a k ż e o w c i e l a n i e
j e j w życie i a k t y w n o ś ć na f o r u m p u b l i c z n y m . O s o b y z a m o ż n e i w y s o k o p o ­
stawione mają z pewnością większe od pozostałych możliwości a n i m o w a n i a
n a j r ó ż n i e j s z y c h dzieł s p o ł e c z n y c h .
P r z e d s i ę b i o r c y s k u p i e n i w L e g a t u s i e m a j ą ś w i a d o m o ś ć , że t o c z y się s w o ­
isty k u l t u r k a m p f że t r w a b i t w a o k u l t u r ę , w o j n a o ś w i a d o m o ś ć - i że m u s z ą
wziąć udziału w t y m s t a r c i u , j e ś l i n i e c h c ą , ż e b y ich d z i e c i o m r o z d a w a n o
w s z k o ł a c h pigułki w c z e s n o p o r o n n e , a w n u k i m i a n o p r z e k o n y w a ć , że h o ­
moseksualizm j e s t tak s a m o dobrą orientacją płciową j a k heteroseksualizm.
Wiedzą, że t o c z y się w o j n a , o k t ó r e j pisał J a n P a w e ł II w Przekroczyć próg na­
dziei - s t a r c i e sił e w a n g e l i z a c j i i a n t y e w a n g e l i z a c j i .
Takie p r z e k o n a n i a żywią n i e t y l k o c z ł o n k o w i e L e g a t u s a , l e c z t a k ż e przed­
s t a w i c i e l e w i e l u i n n y c h ś r o d o w i s k k a t o l i c k i c h i p r o t e s t a n c k i c h . W i ą ż e się t o
28
FRONDA
35
zresztą ze swoistym a m e r y k a ń s k i m m e s j a n i z m e m i p o c z u c i e m odpowiedzial­
n o ś c i z a r e s z t ę świata. P o c z u c i e t o j e s t t y m w i ę k s z e , i m b a r d z i e j A m e r y k a n i e
r o z c z a r o w a n i s ą E u r o p ą - k o n t y n e n t e m c o r a z bardziej j a ł o w y m d u c h o w o ,
kapitulującym przed i s l a m e m
i wykreślającym
B o g a ze
swej
konstytucji.
W tej sytuacji widzą, że U S A j e s t o s t a t n i ą n a d z i e j ą d l a ś w i a t a - uważają, że
j e ś l i w S t a n a c h Z j e d n o c z o n y c h zwycięży „cywilizacja ś m i e r c i " , j e ś l i n a s t ą p i
taka sekularyzacja s p o ł e c z e ń s t w a j a k w E u r o p i e Z a c h o d n i e j , t o j u ż n i c n i e p o ­
w s t r z y m a fali d e c h r y s t i a n i z a c j i w skali g l o b a l n e j . D l a t e g o w w i e l u w y s t ą p i e ­
n i a c h a m e r y k a ń s k i c h p o l i t y k ó w i k a z n o d z i e j ó w p o j a w i a się t e n s a m m o t y w
- o p a t r z n o ś c i o w e j roli U S A .
S a m M o n a g h a n wydaje s i ę n i e u l e g a ć m e s j a n i s t y c z n y m n a s t r o j o m . Z d a ­
j e s o b i e o c z y w i ś c i e s p r a w ę z e z n a c z e n i a , j a k i e m o ż e m i e ć w skali g l o b a l n e j
p o r a ż k a „cywilizacji ś m i e r c i " w A m e r y c e , ale w p a t r z o n y j e s t r a c z e j w „ k r ó l e ­
s t w o n i e z t e g o ś w i a t a " , gdyż wie, ż e s t a w k ą o s t a t e c z n ą n i e j e s t b u d o w a raju
n a z i e m i , l e c z z b a w i e n i e d u s z i życie w i e c z n e . D l a t e g o c h o ć c z ę s t o s p o t y k a
się z najbardziej w p ł y w o w y m i o s o b i s t o ś c i a m i świata, p o d k r e ś l a , że „ n o w o
w y ś w i ę c o n y k a p ł a n j e s t o w i e l e bardziej w a ż n y a n i ż e l i p r e z y d e n c i , premierzy,
k r ó l o w i e , najwięksi b i z n e s m e n i o r a z w s z y s c y w i e l c y t e g o świata, p o n i e w a ż
t o przez dar k a p ł a ń s t w a J e z u s C h r y s t u s p r z e b a c z a n a m g r z e c h y w s a k r a m e n ­
cie p o k u t y i u o b e c n i a s w o j e z b a w i e n i e w t a j e m n i c y E u c h a r y s t i i , d z i e l ą c się
z nami swoim zmartwychwstałym życiem".
I to by b y ł o tyle, j e ś l i c h o d z i o T o m a M o n a g h a n a .
SONIA SZOSTAKIEWICZ
Wiele organizacji zaczynało od jednego człowieka, za­
czynało skromnie, bez pieniędzy - tylko z pomysłem.
Wiele z nich miało później wielki wpływ, stały się po­
tężne i zrobiły wiele dobrego.
ROZMOWA
Z
TOMEM
MONACHANEM
T O M M O N A G H A N ( 1 9 3 7 ) amerykański miliarder, biznesmen, założyciel (w 1 9 6 0 roku) i prezes sieci
restauracji Domino's Pizza, założyciel wielu chrześcijańskich instytucji, takich jak m.in. radio Ave
Maria, fundacja Ave Maria czy organizacja przedsiębiorców katolickich Legatus. Obecnie w Naples
na Florydzie buduje pierwszy od 40 lat katolicki uniwersytet w Stanach Zjednoczonych. Mieszka
w Ann Arbor w stanie Michigan.
Na początku XX wieku Max Weber pisał, że postęp technologiczny nieuchron­
nie wymusi sekularyzację wysoko rozwiniętych społeczeństw, które odwrócą
30
FRONDA
35
się od Boga. Początek XXI wieku zdaje się potwierdzać przepowiednie We­
bera w Europie Zachodniej. Ale w Stanach zjednoczonych jest już zupełnie
inaczej. USA to nie tylko jedyne na świecie supermocarstwo, lecz również
najbardziej rozbudzony religijnie kraj cywilizacji zachodniej. Skąd, Pana zda­
niem, bierze się ta różnica między Ameryką a Europą Zachodnią?
N i e m o g ę uwierzyć, ż e m o ż l i w e j e s t , aby k t o ś , k t o w i e r z y w B o g a i w y z n a j e
w i a r ę katolicką, m ó g ł s i ę o d t e g o o d w r ó c i ć . P o p r o s t u t e g o n i e r o z u m i e m .
P e w n i e j e g o w i a r a n i e b y ł a d o ś ć silna. Z e g o i s t y c z n e g o p u n k t u w i d z e n i a : n i e
c h c ę spędzić w i e c z n o ś c i w p i e k l e . M o j a w i a r a u c z y m n i e , ż e p i e k ł o j e s t g o r s z e
od czegokolwiek, co m o ż n a sobie wyobrazić. Dlaczego więc m i a ł b y m chcieć
spędzić w i e c z n o ś ć w t e n s p o s ó b ? A n i e b o j e s t c z y m ś o w i e l e w s p a n i a l s z y m
od czegokolwiek, co m o ż e m y przeżyć tu na ziemi. I trwa wiecznie. U w a ż a m ,
ż e t r z e b a z n o s i ć w s z e l k i e p r z e s z k o d y t e g o życia j a k o t e s t , w k t ó r y m n a g r o d ą
j e s t w i e c z n o ś ć . W i ę c n i e r o z u m i e m , d l a c z e g o z a r ó w n o narody, j a k i j e d n o s t k i
m o g ą się p o d d a w a ć . N i e r o z u m i e m tej logiki.
Co by się stało, gdyby wybory prezydenckie w USA wygrywali ciągle kandy­
daci o poglądach Billa Clintona? Jakie mogłoby to mieć skutki dla Ameryki
i dla świata?
M y ś l ę , że gdybyśmy n i c n i e r o b i l i w s p r a w i e a b o r c j i , e u t a n a z j i i i n n y c h t e g o
typu spraw, t o n a s z kraj p r z e s z e d ł b y t e s a m e k o l e j e , c o N i e m c y w l a t a c h 3 0 .
i 4 0 . M a m nadzieję, że k o n g r e s m a n i i senatorowie powstrzymają takich pre­
zydentów, j a k C l i n t o n , G o r e c z y Kerry, p r z e d w y r z u c e n i e m B o g a i z n i s z c z e ­
n i e m t e g o , c o stworzyli k i e d y ś n a s i o j c o w i e . J e s t t e ż nadzieja, ż e w t y m kraju
p o w s t a j e ciągle w i e l e n o w y c h inicjatyw. M e d i a m a j ą n a s t a w i e n i e b a r d z o antyreligijne, ale w o d p o w i e d z i p o w s t a j ą n o w e m e d i a w s p i e r a j ą c e d u c h o w e pier­
w i a s t k i . S z c z e g ó l n i e j e s t t o w i d o c z n e w r a d i o w y c h talk-show. R ó w n i e ż I n t e r ­
n e t służy t y m s a m y m p o t r z e b o m . W U S A , n i e w i e m j a k t o j e s t w E u r o p i e , j e s t
silny r u c h pro-life. M o ż e t e g o typu r z e c z y c h r o n i ą S t a n y p r z e d sytuacją, j a k a
m a m i e j s c e w E u r o p i e . J e ś l i j e d n a k U S A p o s z ł y b y t ą drogą, p r a w d o p o d o b n i e
i n n e kraje ś w i a t a p r z e j ę ł y b y p a ł e c z k ę . P r a w d o p o d o b n i e A m e r y k a Ł a c i ń s k a ,
Polska, Filipiny, K o r e a P o ł u d n i o w a czy i n n e p a ń s t w a , gdzie w i a r a k a t o l i c k a
j e s t silna, gdzie s i l n i e j s z a j e s t h i e r a r c h i a , a p o w o ł a n i a d u c h o w n e l i c z n i e j s z e .
WIELKANOC
2005
31
Stany Zjednoczone nie są monolitem, tutaj nacisk sekularyzacji jest szcze­
gólnie wielki. Aborcja jest legalna, Dekalog jest rugowany z życia publicz­
nego, w Kościele wybuchł skandal pedofilski. Trwa wojna o duszę Ameryki.
Gdzie Pańskim zdaniem tkwi klucz do zwycięstwa w tej bitwie?
K t o ś powiedział, ż e h i s t o r i a t o j e d n a w i e l k a b i t w a m i ę d z y d o b r e m a z ł e m ,
a S t a n y Z j e d n o c z o n e , b ę d ą c n a j p o t ę ż n i e j s z y m i n a j b a r d z i e j w p ł y w o w y m pań­
stwem na świecie, narażone są na szczególną uwagę szatana. Myślę, że wiele
pomogą tu nowe powołania kapłańskie, z jakimi m a m y do czynienia w Koś­
c i e l e k a t o l i c k i m w U S A . Sądzę, ż e s k a n d a l d o t y c z ą c y h o m o s e k s u a l i z m u w ś r ó d
księży oczyści s e m i n a r i a . M y ś l ę też, ż e b a r d z o w a ż n a j e s t e d u k a c j a , a z w ł a s z ­
c z a p r y w a t n e n a u c z a n i e w d o m a c h (homeschooling). P o n a d m i l i o n k a t o l i c k i c h
dzieci k o r z y s t a dziś z t e g o typu s z k o l n i c t w a i są to najlepiej u k s z t a ł t o w a n e
dzieci w n a s z y m K o ś c i e l e . R u c h t e n w z r a s t a w t e m p i e 5 0 - 1 0 0 p r o c . r o c z n i e .
To znaczy, że za k i l k a lat l i c z b a dzieci n a u c z a n y c h w d o m a c h b ę d z i e w i ę k s z a
niż l i c z b a w s z y s t k i c h u c z n i ó w w s z k o ł a c h k a t o l i c k i c h w U S A . U w a ż a m , że to
b a r d z o pozytywny t r e n d i przyczynia s i ę do w z m o c n i e n i a rodziny.
Zdecydował się Pan na założenie uniwersytetu katolickiego. Dlaczego właś­
nie to uznał Pan za priorytet?
N a j l e p s z y m s p o s o b e m n a z b a w i e n i e duszy, c o s t a n o w i m ó j n a j w a ż n i e j s z y c e l ,
j e s t s ł u ż e n i e K o ś c i o ł o w i k a t o l i c k i e m u przy p o m o c y p o s i a d a n y c h z a s o b ó w
i d o ś w i a d c z e n i a o t r z y m a n e g o o d B o g a . S ą d z ę zaś, ż e n a j l e p s z y m s p o s o b e m
s ł u ż e n i a K o ś c i o ł o w i j e s t dziś e d u k a c j a . A najbardziej e f e k t y w n ą f o r m ą edu­
kacji j e s t s z k o l n i c t w o w y ż s z e . U n i w e r s y t e t z b i e r a w j e d n y m m i e j s c u ludzi
z U S A i z c a ł e g o świata, k t ó r z y p ó ź n i e j w r ó c ą do s i e b i e , do p r a c y na c a ł y m
ś w i e c i e . P r z e d e w s z y s t k i m c h o d z i o p r a w n i k ó w . S ą d z ę , że są o n i b a r d z o
ważni dla n a s z e g o s p o ł e c z e ń s t w a . W U S A m a m y m o n a r c h ę . J e s t n i m S ą d
Najwyższy. W y r o k i s ę d z i o w s k i e z d o m i n o w a ł y k i e r u n e k , w j a k i m p o d ą ż a t e n
kraj. D l a t e g o m u s i m y w y k s z t a ł c i ć d o b r y c h p r a w n i k ó w . W i ę k s z o ś ć p o l i t y k ó w
t o prawnicy. W i e l u b i z n e s m e n ó w m a w y k s z t a ł c e n i e p r a w n i c z e . C h c e m y rów­
n i e ż k s z t a ł c i ć księży. W y d a j e się, ż e m o ż e m y m i e ć d o c z y n i e n i a z w i ę k s z ą
liczbą p o w o ł a ń k a p ł a ń s k i c h w U S A i p r a w d o p o d o b n i e n a ś w i e c i e . M o ż e m y
32
FRONDA
35
r ó w n i e ż k s z t a ł c i ć przyszłych d y r e k t o r ó w szkół k a t o l i c k i c h . M a m y w S t a n a c h
w i e l e szkół k a t o l i c k i c h , ale s ł a b o radzą s o b i e o n e z p r z e k a z y w a n i e m wiary.
S z k o ł y j u ż istnieją. N i e m u s i m y i c h k u p o w a ć ani b u d o w a ć , m u s i m y j e t y l k o
p r a w i d ł o w o p r o w a d z i ć . W s z y s t k o zależy o d d o b r e g o d y r e k t o r a , k t ó r y p o s t a r a
się o d o b r y c h k a t e c h e t ó w i z a p e w n i p o r z ą d n e n a u c z a n i e t e o l o g i c z n e . T r z e b a
z a t r u d n i a ć o d p o w i e d n i c h n a u c z y c i e l i , k t ó r z y u m i e j ą w s p i e r a ć m i s j ę szkoły.
W t e n s p o s ó b w p ł y w a się na s e t k i tysięcy, na m i l i o n y ludzi - p r z e z d o b r a n i e
o d p o w i e d n i c h liderów. K a ż d a z t a k i c h szkół w U S A m u s i w y k s z t a ł c i ć n a u c z y ­
cieli k a t e c h e t ó w , k t ó r z y znają w i a r ę katolicką, żyją n i ą i wiedzą, j a k ją p r z e k a ­
zywać. T o w s z y s t k o s ą n a s z e c e l e .
Bardzo ważna jest też komunikacja masowa. W Stanach prawdopodobnie
9 5 p r o c . ludzi m e d i ó w t o n i e w i e r z ą c y - w i r t u a l n i p o g a n i e . T r z e b a w y k s z t a ł c i ć
fachowców, p o n i e w a ż m e d i a s ą b a r d z o w a ż n e . T a k i e s ą n a s z e plany. T o c h y b a
n a j w a ż n i e j s z e powody, dla k t ó r y c h , j a k sądzę, w a r t o z a ł o ż y ć u n i w e r s y t e t .
C z y n i ę t o r ó w n i e ż dlatego, ż e n i e w i e l u ludzi b y ł o b y w s t a n i e t o z r o b i ć . N i e ­
w i e l e o s ó b m a w y s t a r c z a j ą c e zasoby, b y t e m u p o d o ł a ć . S ą w s t a n i e p o w o ł a ć
s z k o ł ę p o d s t a w o w ą czy średnią, ale n i e u n i w e r s y t e t . P o z a t y m czuję, ż e j e s t t o
mój obowiązek ze względu na wszystkie błogosławieństwa otrzymane przeze
mnie od Boga.
Dlaczego nie zdecydował się Pan jednak dofinansować któregoś z istnieją­
cych obecnie uniwersytetów katolickich, zamiast zakładać nowy?
Sądzę, ż e w a ż n e j e s t w y z n a c z a n i e k i e r u n k u i n n y m u n i w e r s y t e t o m k a t o l i c k i m ,
k t ó r e s t r a c i ł y swój c h a r a k t e r p r z e z s e k u l a r y z a c j ę . J e ś l i n a m się uda, p o k a ż e m y
i m n a n a s z y m przykładzie, ż e m o ż n a j e d n o c z e ś n i e b y ć o d d a n y m M a g i s t e r i u m
K o ś c i o ł a i o d n o s i ć sukcesy. T o p o z w o l i w i e l u u c z e l n i o m , k t ó r e t e r a z w a l c z ą
o p r z e t r w a n i e , z r o z u m i e ć , że o r t o d o k s j a s i ę o p ł a c a .
Jest Pan z jednej strony biznesmenem i człowiekiem sukcesu, z drugiej prak­
tykującym katolikiem. Wspomniany już przeze mnie Max Weber uważał,
że z duchem kapitalizmu łatwiej da się pogodzić protestantyzm niż kato­
licyzm, a USA są tego najlepszym przykładem. Czy zgadza się Pan z takim
postawieniem sprawy?
WIELKANOC
2005
33
Myślę, że s i ł a S t a n ó w Z j e d n o c z o n y c h b i e r z e się z k a t o l i c y z m u , a n i e z p r o t e ­
stantyzmu. Taka proporcja istnieje wśród prowadzących duże przedsiębior­
s t w a b i z n e s m e n ó w , z k t ó r y c h w i ę k s z o ś ć t o katolicy. P r o t e s t a n c i n i e m a j ą
t a k i e g o s y s t e m u szkół j a k katolicy. N a w e t j e ś l i n i e s ą o n e a ż t a k n a s t a w i o n e
n a sprawy d u c h o w e , t o j e d n a k wciąż d u c h o w o ś ć j e s t w n i c h n i e p o r ó w n y w a l ­
n i e w a ż n i e j s z a niż w s z k o ł a c h p u b l i c z n y c h . D l a t e g o wydaje m i się, ż e t e n
kraj z a w d z i ę c z a r ó w n i e w i e l e k a t o l i k o m , j a k p r o t e s t a n t o m , z w ł a s z c z a j e ś l i
w e ź m i e się p o d u w a g ę fakt, że k a t o l i c y są w m n i e j s z o ś c i . P o z a t y m n i e słysza­
ł e m o zbyt dużej l i c z b i e k o n w e r s j i na p r o t e s t a n t y z m , w p r z e c i w i e ń s t w i e do
konwersji na katolicyzm.
Czy wiara pomaga w robieniu interesów?
Wątpię, czy p r z e t r w a ł b y m w b i z n e s i e b e z wiary. B y ł a to p o d s t a w a m o j e g o
s u k c e s u . W b i z n e s i e im lepiej t r a k t u j e s z s w o i c h pracowników, t y m w i ę k s z e od­
n o s i s z sukcesy. I m lepiej t r a k t u j e s z s w o i c h klientów, t y m w i ę k s z e m a s z zyski.
To s a m o dotyczy d o s t a w c ó w i podwykonawców. N i e w i d z ę ż a d n e g o konfliktu
m i ę d z y k a t o l i c y z m e m i s u k c e s e m . W r ę c z p r z e c i w n i e - sądzę, że B i b l i a i K o ś c i ó ł
to najlepsza r e c e p t a na s u k c e s w i n t e r e s a c h i w k a ż d y m a s p e k c i e życia.
W krajach postkomunistycznych ta recepta jest raczej nieznana. Niewiele
mówi się też o etyce w biznesie.
M o j e d o ś w i a d c z e n i e j e s t t a k i e : j e ś l i żyjesz w e d ł u g zasad, t o o d n i e s i e s z suk­
c e s . J e ś l i o s z u k u j e s z ludzi, p o d e j m u j e s z d e c y z j e k r ó t k o t e r m i n o w e - w re­
z u l t a c i e n i e u d a c i się o s i ą g n ą ć s u k c e s u . W i e l u ludzi o d n o s i s u k c e s , s ł u ż ą c
p r a c o w n i k o m i k l i e n t o m . A l e po o d n i e s i e n i u s u k c e s u stają się d u m n i i z a p o ­
minają, dzięki k o m u t o w s z y s t k o zdobyli. Z m i e n i a j ą s p o s ó b t r a k t o w a n i a lu­
dzi i t a k pogarszają w i z e r u n e k swojej firmy. Sądzą, że o s t a t e c z n i e n i e m o ż n a
o d n i e ś ć s u k c e s u , n i e p o s t ę p u j ą c e t y c z n i e . J e ś l i w n a s z y m kraju, gdzie d z i a ł a
tyle p r z e d s i ę b i o r s t w n a w o l n y m rynku, źle t r a k t u j e s z s w o i c h p r a c o w n i k ó w
i klientów, to p r o w o k u j e s z k o n k u r e n c j ę : i n n i l u d z i e przyjdą i z a b i o r ą ci pra­
cowników i klientów.
Jest Pan założycielem Legatusa, organizacji skupiającej katolickich biznes­
menów. Jaki jest cel tej organizacji?
34
F R O N D A 35
W p ł y w L e g a t u s a n a świat d o p i e r o się z a c z y n a . M a o n d o p i e r o 2 0 0 0 c z ł o n k ó w
i i s t n i e j e od 18 lat, p r z e d e w s z y s t k i m w U S A , ale m a m n a d z i e j ę , że r o z p r z e strzeni się n a c a ł y świat. N i e j e s t e ś m y j e d n a k w s t a n i e p o z n a ć j e g o rzeczy­
w i s t y c h wpływów, p o n i e w a ż n i e m o ż n a t e g o z m i e r z y ć . J e ś l i m a s z w p ł y w n a
życie ludzi s u k c e s u , m o ż e s z u k i e r u n k o w a ć i c h w i a r ę , a t a m o ż e p r z e j a w i a ć
się n a w i e l e s p o s o b ó w . Z n a m w i e l e p r z y p a d k ó w n a s z y c h c z ł o n k ó w , k t ó r z y
byli w i e r z ą c y m i k a t o l i k a m i , ale n i e r o b i l i n i c p o n a d c h o d z e n i e n a M s z ę
w n i e d z i e l ę czy w i e r n o ś ć w m a ł ż e ń s t w i e . T o j e s t m i n i m u m , k t ó r e m u s i s z
s p e ł n i ć , aby z o s t a ć n a s z y m c z ł o n k i e m . L u d z i e zaczynają s ł u c h a ć i s p o t y k a ć
się z i n n y m i c z ł o n k a m i L e g a t u s a . S w o b o d n i e r o z m a w i a j ą o s w o j e j w i e r z e ,
p o n i e w a ż wszyscy s ą k a t o l i k a m i . P o t e m o k a z u j e się, ż e zaczynają c h o d z i ć n a
M s z ę c o d z i e n n i e , zaczynają w i ę c e j r o b i ć dla s w o i c h p r a c o w n i k ó w , zaczynają
o d m a w i a ć c o d z i e n n i e r ó ż a n i e c , zaczynają b r a ć udział w r ó ż n y c h p r o j e k t a c h ,
k t ó r e s ł u ż ą K o ś c i o ł o w i , w a k c j a c h pro-life. T o j e s t t e g o typu o r g a n i z a c j a , k t ó ­
ra wyciąga z ludzi t o , co n a j l e p s z e . J e s t efektywna, p o n i e w a ż s k u p i a osoby,
WIELKANOC
2005
35
k t ó r e j u ż wykazały się t a l e n t a m i p r z y w ó d c z y m i . I n a c z e j n i e z d o b y ł y b y t a k i e j
pozycji. C e l e m j e s t z a c h ę c e n i e ludzi z t a l e n t a m i p r z y w ó d c z y m i i z d u ż y m i
zasobami do służenia Kościołowi, ponieważ mają oni większe możliwości
niż p r z e c i ę t n y o b y w a t e l . L e g a t u s p o w s t a ł w ciągu godziny, p o t y m j a k p o raz
pierwszy s p o t k a ł e m O j c a Ś w i ę t e g o . W t e d y w m o j e j g ł o w i e zrodził s i ę p o m y s ł
s t w o r z e n i a organizacji, w k t ó r e j k a t o l i c c y d y r e k t o r z y i p r e z e s i m o g l i b y się
s p o t y k a ć co m i e s i ą c i u c z e s t n i c z y ć we M s z y i s p o w i e d z i , s ł u c h a ć n a j l e p s z y c h
k a z n o d z i e j ó w K o ś c i o ł a , m i e ć d o s w o j e j dyspozycji k a p l i c ę . O s t a t n i o zyskali­
śmy nawet dwóch członków z Polski.
Jaki jest największy sukces Legatusa?
To, ż e przetrwaliśmy, z w ł a s z c z a w c z e s n e lata, k i e d y m i e l i ś m y w i e l e t r u d n o ­
ści. B i s k u p 0 ' C o n n o r p o w i e d z i a ł m i , ż e p o d o b a m u się p o m y s ł L e g a t u s a . Był
wtedy arcybiskupem N o w e g o Jorku. Dał mi lekcję historii dotyczącą organi­
zacji w K o ś c i e l e k a t o l i c k i m , k t ó r e o d n i o s ł y s u k c e s w d z i e j a c h . K a ż d a z t y c h
organizacji m i a ł a t r u d n o ś c i n a w c z e s n y m e t a p i e i s t n i e n i a . M y t e ż m i e l i ś m y
t e g o typu p r o b l e m y . N a j w i ę k s z y m o s i ą g n i ę c i e m b y ł o p r z e t r w a n i e t e g o o k r e ­
su. Teraz j e s t t o d o b r z e p r o w a d z o n a o r g a n i z a c j a r o s n ą c a w s t a ł y m t e m p i e .
N i e d a się j e d n a k z m i e r z y ć j e j k o r z y ś c i . W i e m y , ż e w i a r a k a ż d e g o c z ł o n k a
została pogłębiona dzięki Legatusowi. Ale j a k to zmierzyć? Nasi członkowie
m o d l ą się w i ę c e j , r o b i ą w i ę c e j , ale p r z e c i e ż n i e p r o w a d z i m y s t a t y s t y k .
Polska w niektórych sprawach, np. roli religii w życiu publicznym, bardziej
przypomina USA niż Europę Zachodnią.
Kiedy m y ś l ę o S t a n a c h Z j e d n o c z o n y c h i P o l s c e j a k o k r a j a c h religijnych, przy­
c h o d z i mi od r a z u do g ł o w y p r z y k ł a d Irlandii - kraju, k t ó r y w 95 p r o c . był
k a t o l i c k i w c z a s a c h m o j e j m ł o d o ś c i , a dzisiaj n a M s z ę u c z ę s z c z a o k o ł o 6 0
p r o c . k a t o l i k ó w i l i c z b a ta w c i ą ż się z m n i e j s z a . To się z d a r z y ł o w t y m s a m y m
czasie, kiedy I r l a n d c z y c y przeżywali o ż y w i e n i e g o s p o d a r c z e . W e d ł u g m n i e
n i e m u s i się t a k dziać, ale n i e w i e m , j a k t e m u z a p o b i e c . W y d a j e m i się, ż e
kluczowa jest postawa duchowieństwa. Księża powinni mieć odwagę mówić
o prawdzie, o j a k i e j m ó w i papież, p o w i n n i n i e b a ć s i ę t e ż m ó w i ć o g r z e c h u ,
piekle, s z a t a n i e , o ś r o d k a c h a n t y k o n c e p c y j n y c h i i n n y m t e g o typu z ł u . M o ż e
36
FRONDA
35
Polska ma szansę zostać bogata i religijna j e d n o c z e ś n i e , ponieważ nie ma nic
z ł e g o w b o g a c t w i e , j e ś l i s t a w i a się B o g a n a p i e r w s z y m m i e j s c u . N i e m a n i c
z ł e g o w p i e n i ą d z a c h . P o l s k a m o ż e być k r a j e m , k t ó r y p o k a ż e , ż e kraj m o ż e być
taki, j a k z a m i e r z y ł t o s o b i e B ó g .
Myślę, że Polacy mogliby się nauczyć od Amerykanów niezwykłej samoor­
ganizacji społeczności chrześcijańskiej.
C h e s t e r t o n tak odpowiedział kiedyś n a pytanie, c o powoduje z ł o n a świecie: „ J a " .
W tym kraju każdy m o ż e z m i e n i ć świat. W i e l e organizacji zaczynało od j e d n e g o
człowieka, zaczynało s k r o m n i e , bez pieniędzy - tylko z p o m y s ł e m . W i e l e z nich
m i a ł o później wielki wpływ, stały się p o t ę ż n e i zrobiły wiele dobrego.
K t o ś kiedyś p o w i e d z i a ł , ż e j e ś l i dzieje się źle, t o d l a t e g o , ż e d o b r z y l u d z i e
t e m u n i e przeciwdziałają. W U S A d z i a ł a o r g a n i z a c j a o n a z w i e A C L U , k t ó r a
s t a ł a się p o c z ą t k i e m z ł a w n a s z y m s y s t e m i e s ą d o w y m , w y r z u c a j ą c z n i e g o
B o g a . W y r z u c a j ą c D e k a l o g z n a s z y c h ustaw, w y r z u c a j ą c krzyże z b u d y n k ó w
p u b l i c z n y c h . D o p u s z c z a j ą c j e d n o c z e ś n i e s y m b o l e i n n y c h religii. L u d z i e j e d ­
n a k m o g ą p r z e c i w s t a w i a ć się t y m r z e c z o m w sądzie i to po raz p i e r w s z y d z i e j e
się w n a s z y m kraju. A C L U ma j u ż p r z e c i w n i k ó w i p r z e g r y w a w s ą d a c h w i e l e
spraw, p o n i e w a ż c h r z e ś c i j a n i e j e j się p r z e c i w s t a w i a j ą . Tak j a k p o w i e d z i a ł e m
w c z e ś n i e j - t e n kraj to m o n a r c h i a r z ą d z o n a p r z e z sąd. S p r z e c i w i w a l k a w są­
dzie t o n a s z e p o l e bitwy. L u d z i e p o w i n n i w a l c z y ć w s ą d a c h , p o n i e w a ż j e s t e ­
ś m y k r a j e m praw.
M o ż n a w ten sposób wiele zmienić. Z n a m jedną kobietę w stanie Michi­
gan, k t ó r a s a m a , b e z ż a d n e g o w s p a r c i a z e s t r o n y h i e r a r c h i i k o ś c i e l n e j , w n i o ­
sła sprawę do trybunału o stwierdzenie, że m a ł ż e ń s t w o to związek kobiety
i mężczyzny. A k i e d y j u ż s p r a w a z n a l a z ł a się w t r y b u n a l e , z a g ł o s o w a n o za n i ą
przeważającą liczbą głosów. P o t r z e b n a b y ł a tylko j e d n a o s o b a , aby u r u c h o m i ć
trybunał. W końcu hierarchia również ją poparła.
Wielu Amerykanów mówi o sobie, że są „nowo narodzeni" w Jezusie, że
w pewnym momencie Bóg odmienił ich życie. Czy z Panem było podobnie?
U r o d z i ł e m s i ę w b i e d n e j r o d z i n i e . M ó j o j c i e c był k i e r o w c ą c i ę ż a r ó w k i . M i a ł k ł o ­
p o t y z d r o w o t n e , u m a r ł w w i e k u lat 2 9 . M i a ł e m w t e d y c z t e r y l a t a . W i ę k s z o ś ć
WIELKANOC
2005
37
dzieciństwa spędziłem w katolickim sierocińcu, który prowadziły siostry
felicjanki z P o l s k i .
Siostry porozumiewały się ze sobą po polsku,
więc
można powiedzieć, że m a m polskie korzenie. W sierocińcu było też dużo
polskich chłopców. Siostra Bernarda była mi matką, o j c e m i nauczycielką.
T o była n a p r a w d ę ś w i ę t a k o b i e t a i t o o n a p r z e k a z a ł a m i w i a r ę . K i e d y m i a ­
ł e m s i e d e m lat, c h c i a ł e m z o s t a ć k s i ę d z e m . A ż d o m o m e n t u , k i e d y p o z n a ł e m
d z i e w c z y n ę z s i ó d m e j klasy. P o s z e d ł e m do s e m i n a r i u m w dziesiątej k l a s i e ,
w wieku lat 1 5 , ale n i e s t e t y z o s t a ł e m w y d a l o n y z p o w o d u z ł e g o z a c h o w a n i a .
Przerażałem seminarzystów opowiadanymi przez siebie rzeczami. Ale bardzo
p o w a ż n i e m y ś l a ł e m o z o s t a n i u k s i ę d z e m . Z a w s z e s t a r a ł e m się b y ć d o b r y m
k a t o l i k i e m . T o b y ł o dla m n i e z a w s z e n a j w a ż n i e j s z e . W m o i m życiu n i e b y ł o
j a k i e g o ś g w a ł t o w n e g o n a w r ó c e n i a czy s z c z e g ó l n e g o m o m e n t u z w r o t n e g o ,
j e d y n i e ciągły p r o c e s i , m a m n a d z i e j ę , ciągły p o s t ę p .
38
FRONDA 35
Jakie praktyki duchowe uważa Pan za najważniejsze?
N a j w a ż n i e j s z ą r z e c z ą w m o i m życiu j e s t M s z a ś w i ę t a .
U c z e s t n i c z ę w niej
c o d z i e n n i e . M o ż e raz czy d w a razy w roku zdarza m i się n i e u c z e s t n i c z y ć
w E u c h a r y s t i i . W ł a ś c i w i e c a ł y m ó j grafik p o d p o r z ą d k o w a n y j e s t Mszy. Tak
g o planuję, aby być p e w n y m , ż e b ę d ę brał udział w e M s z y ś w i ę t e j , c o n i e j e s t
ł a t w e z p o w o d u m o i c h l i c z n y c h podróży. D o s p o w i e d z i s t a r a m s i ę c h o d z i ć
c o tydzień. O d m a w i a m b r e w i a r z c o d z i e n n i e r a n o i w i e c z o r e m . K a ż d e g o d n i a
przed p ó j ś c i e m spać c z y t a m m a ł y f r a g m e n t B i b l i i . S t a r a m s i ę o d m a w i a ć s z e ś ć
różańców dziennie. Czasami j e s t to siedem, osiem, dziewięć, dziesięć. S t a r a m
się o d m a w i a ć r ó ż a n i e c w każdej w o l n e j chwili, j a k a m i z o s t a j e . C z u j ę , ż e p o ­
maga mi to na wiele sposobów. I wiem, że robię to, czego oczekuje ode m n i e
M a t k a B o ż a , j e ś l i w tej chwili n i e m a m n i c i n n e g o d o z r o b i e n i a . C z y t a m t e ż
k a t o l i c k i e książki i c z a s o p i s m a , k t ó r e są u z u p e ł n i e n i e m m o j e j m o d l i t w y .
Dziękuję za rozmowę.
ROZMAWIAŁ: GRZEGORZ GÓRNY
ANN ARBOR, MICHIGAN, GRUDZIEŃ 2004
WOJCIECH WENCEL
IMAGO MUNDI
(fragmenty)
PIEŚŃ PIERWSZA: STWORZENIE ŚWIATA
N i e m a n a s n i e m a dzieci i n i e m a M a t a m i
j e s t tylko n o c b e z g w i e z d n a p o ś r ó d o c e a n u
w wielkiej ciszy D u c h B o ż y j a k s a m i c a w a ż k i
n i e p o d o b n y d o s i e b i e wisi n a d o t c h ł a n i ą
p o s ł u c h a j : j e d n o s t a j n i e b r z ę c z ą z i m n e skrzydła
ciemną toń penetruje siatkowate oko
w p l ą t a n i n i e p r z e w o d ó w n e r w n a s z e g o życia
k t ó r y łączy z s o c z e w k ą n i e p o j ę t y L o g o s
w s o l a r n y m k r a j o b r a z i e k t ó ż potrafi p r z e t r w a ć
upływają s e k u n d y d ł u g i e j a k s t u l e c i a
n i m z k o s m i c z n e g o j a j a wykluje s i ę świat
Tchnienie wokół nicości.
Oddech w Bogu.
Wiatr.
w y s t a r c z y ł o M u s ł o w o światłość b y o d s ł o n i ć
m a l a c h i t o w ą g ł ę b i ę i r o z d z i e l i ć sfery:
kręgi n i e b a i z i e m i p o r y d n i a i n o c y
i t a k upłynął w i e c z ó r - zaczął się d z i e ń t r z e c i
o c e a n stał się m o r z e m m i n ę ł a e p o k a
t w a r z e przyszłych p o k o l e ń n i c z y m w f o r m a l i n i e
czekają n a swój m o m e n t p o d p o w i e r z c h n i ą m o r z a
a co raz się p o c z ę ł o w L o g o s i e - n i e zginie
patrz: i m y t a m j e s t e ś m y p ł y w a m y j a k ryby
s t w ó r c z y z a m i a r o d b i j a się w w o d n y m z w i e r c i a d l e
wzywając n a s do życia b e z j a s n e j przyczyny
in secula seculorum -forever - na z a w s z e
l e c z najpierw były trawy d r z e w a o w o c o w e
i p t a c t w o latające p o d s k l e p i e n i e m n i e b a
wielkie potwory m o r s k i e bydło a nie człowiek
40
FRONDA
35
s e r c a bijące w p ł a z a c h i dzikich z w i e r z ę t a c h
aż przyszła kolej na n a s : u l e p i e n i z p r o c h u
na podobieństwo Boga żyliśmy w E d e n i e
gdy wąż p o k u s ą w ł a d z y o b u d z i ł n i e p o k ó j
szepcząc do u c h a E w y : Wcale nie umrzecie!
a potem jak po maśle: jej gest dłoń Adama
i słodko-gorzkie jabłko z drzewa wiadomości
s t a ł o się n a m b r z e m i e n i e m n a d r o g a c h w y g n a n i a
strawą ś m i e r t e l n y c h b o g ó w n a p ę d e m h i s t o r i i
bo kiedy otworzyli o c z y i s p o s t r z e g l i
ż e s ą nadzy odczuli c o ś c o i c h p r z e r o s ł o :
lęk - t e n n i e z n a n y d o t ą d p ó ł f a b r y k a t ś m i e r c i
w i ę c skryli się przed B o g i e m z e s w o j ą n a g o ś c i ą
ale w i a t r ich odnalazł - w i e c z n y w i a t r i s t n i e n i a
wyzwoliciel z a k l ę t y c h w z ł o t o a l b o w k a m i e ń
wiatr prawdy w i a t r nadziei w i a t r k t ó r y się z m i e n i a :
pędzi j a k p o d c z a s s z t o r m u t o z n o w u u s t a j e
i tylko on zszedł z n a m i w c i e r n i o w ą d o l i n ę
z tej naszej u t r a c o n e j na w i e k i o j c z y z n y
czy p o t o b y n a m w c i a ł a c h ł a m a ć k r u c h e krzyże
czy t e ż b y n a s przywrócić t a m skąd p o c h o d z i m y
z Listu do Hebrajczyków: w s ł o w a c h o r a z p i s m a c h
przemawiał niegdyś' Pan Bóg do nas przez proroków
a w tych dniach ostatecznych przemówił przez Syna
przez Niego stworzył wszechświat - s ł u c h a j
tego głosu
b o j e ś l i istniał C h r y s t u s t o w s z y s t k o i s t n i a ł o
tam nad bezkresną tonią w godzinie stworzenia:
wina i odkupienie Auschwitz i Sao Paulo
trwały w j a k i m ś p r z e d z i w n y m a u g u s t y ń s k i m „ t e r a z "
i był w i a t r c h o ć u ś p i o n y i b y ł o co b ę d z i e
n a k o ń c u tej h i s t o r i i k t ó r a n a s p r z e r a ż a
lecz najpierw b y ł a m i ł o ś ć k t ó r ą w alfabecie
określają litery - p i e r w s z a i o s t a t n i a
WIELKANOC 2005
41
PIEŚŃ DRUGA: WZGÓRZE
S z u k a l i ś m y c e g i e l n i ale j e j n i e b y ł o
m o ż e z a r o s ł a z i e l s k i e m przykryła się z i e m i ą
z a m i e n i a j ą c się z c z a s e m w o j c z y z n ę niczyją
n a d k t ó r ą krążą t r z m i e l e - z o b a c z : idzie c i e m n o ś ć
po śladach po z a k r z e p ł y c h w g l i n i e k r o p l a c h p o t u
snuje się i wygarnia w r ó b l e s p o d o b ł o k ó w
czesze teren kościanym grzebieniem nicości
zawiesza na gałęziach n i e s p e ł n i o n e posty
i teraz t a m pod s p o d e m pracują ceglarze
i ś w i ę c i garnki lepią z n a s z y c h w y o b r a ż e ń
p o m a g a j ą im w pracy religijne k r e t y
n i e w i e r z ą c e śpią s m a c z n i e w k o r z e n i a c h c z e r e m c h y
i to j e s t życie w i e c z n e : p i a s e k sól i w o d a
pulsuje p o d s t o p a m i gdy w r a c a s z z K o k o s z e k
fałszywe dźwięki d z w o n ó w d o c h o d z ą z k o ś c i o ł a
n o c c i e m n a - z ł o t y księżyc - p o s z a r z a ł y c z ł o w i e k
chudy pies przed n i m biegnie a nad j e g o głową
w i e l k i e kule n a d r u t a c h j a r z ą s i ę c z e r w o n o
wskazując o d r z u t o w c o m d r o g ę n a d d z i a ł k a m i
gdzie o tej p o r z e siedzą j u ż tylko u m a r l i
w dryfującej a l t a n c e n a d b u t e l k ą w ó d k i
co godzinę wychodzi któryś „na ogródki"
i w b e z m i e r n e j c i e m n o ś c i j e s t k o t w i c ą życia
śpiewają w n i e m y c h grządkach c e w k i i j e l i t a
nazajutrz z n ó w j e s t w i d n o - w y ł ą c z o n e k u l e
„barn barn" - m ó w i M a r c i n e k p a t r z ą c na n i e z w ó z k a
o t w i e r a się p r z e d n a m i w r e c z n i a k o w e w z g ó r z e
a razem z nim potężna choć martwa natura:
łodygi n i e r u c h o m e n a z b o c z u p o d l a s e m
i c z a s też n i e r u c h o m y k w a d r a n s po d w u n a s t e j
cisza której nie sposób rozmienić na d r o b n e
42
FRONDA
35
powietrze które stoi j a k w widmowej w i o s c e
G e r m e l s h a u s e n z n i e m i e c k i e j o p o w i e ś c i grozy
wołają nas do siebie m ł o d e świerki brzozy
i przez rysę n a p ł ó t n i e z a n a m o w ą z m y s ł ó w
w s u w a m y się o s t r o ż n i e p o d w a r s t w ę w e r n i k s u
widzi n a s k t ó r y widzi: s t o i m y n a b r z e g u
t y j e s t e ś ż ó ł t ą p l a m k ą j a m a m b a r w ę szarą
dzieci - n i e b i e s k i e k r o p k i - b e z g ł o ś n i e się ś m i e j ą
wyciągając z o d m ę t ó w p o ł a m a n ą gałąź
skąd n a g l e t o o l ś n i e n i e t u n a d b r u d n ą w o d ą
m i n ę ł o już południe tak j a k mija m ł o d o ś ć
k a c z k a leci n a d s t a w e m w k t ó r y m m ó j b r a t M i r e k
u t o n ą ł z a n i m j a się w c z e p k u u r o d z i ł e m
przyszedł tu p ó ź n ą w i o s n ą w n o w y c h k ą p i e l ó w k a c h
i chociaż umiał pływać nabrał wody w usta
dziś leży r a z e m z o j c e m n a s z c z y c i e c m e n t a r z a
stary k r e t s p o d c e g i e l n i świat i m o p o w i a d a
i tak trwa od stuleci o b c o w a n i e zmarłych
pod ołowianym n i e b e m w cmentarnej M a t a m i
i t o c z y się od w i e k ó w o b c o w a n i e żywych
świadkują i m c i e r p l i w i e z i c h u r y j s k i e lipy
czy j e d n a k ś w i ę t a m o w a m o ż e być o b r a z e m
odkrywać przez widzialne to co niewidzialne
przyjrzyj się d a w n y m p ł ó t n o m - o n e ci p o w i e d z ą
p o s ł u c h a j t r z a s k u k o ś c i gnijących z a m i e d z ą
a d o w i e s z się że d z i e ł o j e s t n i e d o k o ń c z o n e
i palec Stworzyciela kiwa w naszą stronę
s a m b y m ci w y t ł u m a c z y ł w s z y s t k o i od r a z u
gdybym n i e był w tej chwili s z c z e g ó ł e m p e j z a ż u
WOJCIECH WENCEL
Dwie początkowe pieśni 12-częściowego poematu Imago mundi, który w formie książkowej ukaże się
późną wiosną tego roku w serii Biblioteka „Frondy".
Historiozofia XII-wiecznego mnicha Joachima z Fiore
była (jest?) bardzo ptodną ideą, która pod różnymi po­
staciami przeniknęła do współczesnej filozofii dziejów
i sfery politycznej praxis. Obwinianie opata z Fiore za
tragiczne doświadczenia XX wieku byłoby nieuzasadnio­
nym błędem metodologicznym. Można jednak odkryć
rysy joachimizmu zarówno w XIX-wiecznym socjalizmie
utopijnym, jak i marksizmie o leninowskiej prowenien­
cji. Został on oczywiście radykalnie przekształcony i roz­
winął się pod postacią redukcjonistycznej herezji.
BO*USŁAW TRACZ
Od najdawniejszych czasów człowiek poszukuje klucza, k t ó r y m otworzyłby
zamknięte bramy przyszłości. Uświadomiwszy sobie swoje istnienie w czasie,
44
FRONDA
35
zaczął ulegać p o k u s i e o d r z u c e n i a t e r a ź n i e j s z o ś c i n a r z e c z p r z e s z ł o ś c i bądź
przyszłości, s t o j ą c p o m i ę d z y arkadyjską r e t r o s p e k c j ą i u t o p i j n ą p e r s p e k t y w ą .
W ciągu d z i e j ó w w r ó ż n y c h c z a s a c h i k u l t u r a c h raz po raz n a p o t y k a m y ślady
nadziei, p o d o b n e j do w i a r y w życie p o z a g r o b o w e , że w w y n i k u r e l i g i j n o magicznych
z a b i e g ó w bądź
społecznego
planowania
uda
się
przewidzieć
p r z y s z ł o ś ć , a c o z a t y m idzie, przybliżyć l u d z i o m N i e b o bądź o t w o r z y ć b r a m y
utraconych ogrodów Edenu. W a r u n k i e m dostrzeżenia możliwości terrastrializacji K r ó l e s t w a N i e b i e s k i e g o j e s t j e d n a k przyjęcie z a ł o ż e n i a , ż e h i s t o r i a p o ­
s u w a się w o k r e ś l o n y m k i e r u n k u , a j e j w e k t o r w s k a z u j e w y r a ź n i e na uprag­
n i o n ą p r z y s z ł o ś ć , lepszą o d t e r a ź n i e j s z o ś c i . O d k i e d y ś w i a t g r e c k o - r z y m s k i
przejął biblijną k o n c e p c j ę c z a s u , p o d e j m o w a n e s ą p r ó b y o p i s u p r z e s z ł o ś c i
i r o z w i ą z a n i a zagadki p r z y s z ł o ś c i .
Oczekiwanie
na
świat,
w
którym
zapanuje
sprawiedliwość,
nie
jest
- w b r e w p o z o r o m - p r o d u k t e m myśli w s p ó ł c z e s n e j . N a d z i e j a ta z r o d z i ł a
się w a t m o s f e r z e d u c h o w o ś c i j u d e o c h r z e ś c i j a ń s k i e j . I n n e k u l t u r y b r o n i ł y się
przed rozpaczą w obliczu nieustannych cierpień i niesprawiedliwości tego
ś w i a t a ideą w i e c z y s t e g o p o w r o t u l u b w y z w o l e n i a w n i r w a n i e . R ó w n i e ż s t a r o ­
żytni G r e c y n i e stworzyli j a k i e j ś t e l e o l o g i c z n e j wizji c z a s u i h i s t o r i i . F i l o z o f i a
g r e c k a n i e u j m o w a ł a c z a s u j a k o r z e c z y w i s t o ś c i u k i e r u n k o w a n e j - ś w i a t był
dla niej w i s t o c i e k o s m o s e m , w s z e c h ś w i a t e m n i e z m i e n n y m i u p o r z ą d k o w a ­
n y m , r e g u l a r n y m i u c h w y t n y m r u c h e m , bardziej k o ł e m n i ż linią. U o g ó l n i a j ą c ,
w ś w i e c i e h e l l e n i s t y c z n y m u j m o w a n o c z a s j a k o okrąg, n i e z d o l n y d o z a n i e c h a ­
nia własnego ruchu. Czas w takim rozumieniu zamyka się w nieskończenie
p o w t a r z a j ą c y m się kręgu,
k t ó r y n i e daje ż a d n e g o wyjścia.
Nieskończenie
p o w t a r z a j ą c y m się r u c h o m ludzi i r z e c z y w o w y m k r ę g u n i e s p o s ó b p r z y p i s a ć
żadnego możliwego znaczenia1.
Osiągnięciem myśli żydowskiej j e s t m.in. w b u d o w a n i e czasu w konstruk­
tywny w y m i a r h i s t o r i i . A n d r e N e h e r stwierdza, ż e „Żydzi s ą b u d o w n i c z y m i
czasu, w p r z e c i w i e ń s t w i e do E g i p c j a n czy G r e k ó w , k t ó r z y byli b u d o w n i c z y m i
przestrzeni;
R z y m i a n , k t ó r z y byli b u d o w n i c z y m i p a ń s t w a o r a z i m p e r i u m ;
c h r z e ś c i j a n - b u d o w n i c z y c h n i e b a " 2 . B i b l i a i j e j e g z e g e z a w p r o w a d z a rozu­
m i e n i e h i s t o r i i j a k o s w o i s t e j „ t e o l o g i i d z i e j ó w " , d o t e g o s t o p n i a , ż e dziś n a ­
w e t t e r m i n o w i „filozofia h i s t o r i i " t o w a r z y s z y z a w s z e bardziej l u b m n i e j wy­
r a ź n e o d w o ł y w a n i e się d o B i b l i i 3 . C o prawda, j u ż w s t a r o ż y t n e j G r e c j i k s z t a ł ­
t o w a ł a się i d e a i t e o r i a d o t y c z ą c a r o z w o j u g r e c k i e j s p o ł e c z n o ś c i , j a k i r o s n ą c e
WIELKANOC
2005
45
p o c z u c i e w a r t o ś c i j e j h i s t o r i i , ale d o p i e r o d z i ę k i
b i b l i j n e j i n t e r p r e t a c j i s t a ł o się m o ż l i w e wyraź­
niejsze odkrycie takich cech
czasu
historycz­
nego, jak ciągłość i postęp dziejów w pewnym
określonym kierunku.
Myśl
chrześcijańska
modyfikuje
żydowską wizję
c z a s u i h i s t o r i i , b i o r ą c za p u n k t wyjścia s w y c h r o z ­
ważań Nowy Testament;
i
zmartwychwstanie
Jezusa
Chrystusa.
W
przyjście,
naukę oraz śmierć
świadomości
chrześcijaństwa
m i e ś c i się p e w n o ś ć , iż c z ł o w i e k i l u d z k o ś ć d o ś w i a d c z a j ą c z y n n e j i n t e r w e n c j i
Boga. Interwencji, którą należy rozumieć jako oddziaływanie B o g a na dzieje
człowieka. Szczególne znaczenie w tym względzie mają koleje interwencje
B o g a w ś w i e c i e , s k ł a d a j ą c e się na tzw. „ h i s t o r i ę z b a w i e n i a " . W życiu c h r z e ś ­
cijan d o n i o s ł o ś ć t e g o w y m i a r u j e s t f u n d a m e n t a l n a . P o dziś d z i e ń cywilizacja
europejska, osadzona na judeochrześcijańskim fundamencie rozpatruje dzieje
ś w i a t a w d w ó c h o d n i e s i e n i a c h : p r z e d C h r y s t u s e m i po C h r y s t u s i e , co p r z y p o ­
m n i a ł J a n Paweł II w swej p i e r w s z e j e n c y k l i c e , p i s z ą c : „ O d k u p i c i e l c z ł o w i e k a
Jezus Chrystus jest ośrodkiem wszechświata i historii"4.
P o j a w i e n i e się c h r z e ś c i j a ń s t w a i j e g o e k s p a n s j a n a E u r o p ę z m i e n i ł y dia­
m e t r a l n i e s p o j r z e n i e na m i e j s c e c z ł o w i e k a w ś w i e c i e i w c z a s i e . Na g r u z a c h
antyku p o w s t a w a ł a n o w a cywilizacja, k t ó r e j p o t o m n i nadali n a z w ę ś r e d n i o ­
wiecza. Mędrcy, prorocy, u c z e n i starali s i ę r o z w i k ł a ć zagadki p r z y s z ł o ś c i ,
łącząc z s o b ą filozofię, t e o l o g i ę i e g z e g e z ę biblijną. J e d n a k E u r o p a ś r e d n i o ­
w i e c z n a nigdy n i e b y ł a t e r y t o r i u m o d c i ę t y m o d r e s z t y świata, j a k się p o t o c z ­
n i e sądzi. Pisząc o ś r e d n i o w i e c z n e j k o n c e p c j i dziejów, n i e s p o s ó b o m i n ą ć j e j
gnostyckich korzeni.
Cnostycki początek
Eschatologia jako nauka o o s t a t e c z n y m losie człowieka i świata, m ó w i ą c a
o o k r e ś l o n y m p o c z ą t k u i o k r e ś l o n y m k o ń c u dziejów, a w i ę c o n i e p o w t a r z a l ­
n y m , j e d n o r a z o w y m c h a r a k t e r z e h i s t o r i i , wywodzi s i ę z a s a d n i c z o z j u d a i z m u ,
c h r z e ś c i j a ń s t w a , a p o n i e k ą d r ó w n i e ż z i s l a m u . W a r t o j e d n a k z a z n a c z y ć , że
w o k r e s i e k s z t a ł t o w a n i a się d o k t r y n y c h r z e ś c i j a ń s k i e j , u s c h y ł k u starożyt­
nej Europy, n a z i e m i e o b j ę t e a d m i n i s t r a c j ą c e s a r s t w a r z y m s k i e g o d o c i e r a ł y
46
FRONDA
35
w i e r z e n i a religijne i n a u k i s z e r o k o p o j m o w a n e g o W s c h o d u . M o ż n a b y r z e c ,
że u m y s ł o w o ś ć ś r e d n i o w i e c z n e j E u r o p y r o d z i ł a się w a t m o s f e r z e o f e n s y w y
c h r z e ś c i j a ń s t w a , g r e c k o - r z y m s k i e g o s y n k r e t y z m u religijnego, k u l t ó w i m i s t e ­
r i ó w oraz r ó ż n o r o d n y c h s y s t e m ó w i k i e r u n k ó w filozoficzno-religijnych zwa­
nych o g ó l n i e gnozą. T r u d n o j e s t p o d a ć j e d n ą , trafną definicję gnozy, a p o d j ę c i e
takiej p r ó b y p r z e k r o c z y ł o b y z p e w n o ś c i ą r a m y tej pracy. G n o z a i g n o s t y c y z m
n i e s t a n o w i ł y j a k i e j ś j e d n e j , s p ó j n e j doktryny, b ę d ą c raczej z l e p k i e m m y ś l i
religijno-filozoficznej, r o z p o w s z e c h n i o n e j na p o g r a n i c z u antyku i w c z e s n e g o
chrześcijaństwa. Wschodnie nurty mistyczno-religijne docierały do Europy
j u ż w c z a s a c h g r e c k i c h , a i n t e n s y f i k a c j a i c h w p ł y w ó w n a s t ą p i ł a po p o d b o j a c h
Aleksandra Wielkiego. E l e m e n t y gnostyckie m o ż n a zauważyć w misteriach
dionizyjskich i e l e u z y j s k i c h czy w p r a k t y k a c h orfickich, a w c a ł y m ś w i e c i e
ś r ó d z i e m n o m o r s k i m m o ż e m y o b s e r w o w a ć t y p o w o w s c h o d n i e k u l t y religij­
n e , p o p u l a r n e z w ł a s z c z a w c z a s a c h r z y m s k i c h , j a k n p . kult „Wielkiej M a t k i " ,
kult Izydy i Ozyrysa, syryjskiego B a a l a czy i r a ń s k i e g o Mitry. Za f o r m y g n o z y
a n t y c z n e j m o ż n a b e z w ą t p i e n i a u z n a ć r ó w n i e ż h e r m e t y z m i n a u k ę „Wyrocz­
ni C h a l d e j s k i c h " . T e r m i n gnosis stał się z c z a s e m t e c h n i c z n y m t e r m i n e m
określającym „szczególną formę poznania mistycznego, która była właściwa
z a r ó w n o n i e k t ó r y m n u r t o m religijno-filozoficznym p ó ź n e g o p o g a ń s t w a , j a k
i p e w n y m s e k t o m h e r e t y c k i m i n s p i r u j ą c y m się c h r z e ś c i j a ń s t w e m " 5 .
G n o z a j e s t z a s a d n i c z o c z y m i n n y m n i ż filozofia, p o n i e w a ż n i e o d w o ł u j e
się d o p o z n a n i a p o p r z e z r o z u m czy i n t e l e k t , ale o b o k r o z u m u b e z p o r ó w n a n i a
w i ę k s z e z n a c z e n i e przypisuje p o n a d u m y s ł o w e m u o ś w i e c e n i u , k t ó r e m a c z ł o ­
wieka uaktywniać i dawać mu poznanie bezpośrednie, totalne, bezwzględne
i p e w n e . P o z n a n i e s a m e g o s i e b i e , w s z e c h r z e c z y w i s t o ś c i , B o g a , a co za t y m
idzie, t a k ż e h i s t o r i i . W i e d z a o t r z y m a n a w t e n n a d p r z y r o d z o n y s p o s ó b m i a ł a
z a p e w n i ć o s t a t e c z n e w y b a w i e n i e od z ł a i o s t a t e c z n e z b a w i e n i e w d o b r y m .
D l a dalszych r o z w a ż a ń w a r t o zaznaczyć, ż e poglądy g n o s t y k ó w t w o r z ą
tylko w i e d z ę o p a r t ą n a w t a j e m n i c z e n i u , a n i e n a u k ę , i j a k stwierdził J a n L e g o wicz, „ p o d e j m o w a n e p r z e z kręgi g n o s t y c k i e z a g a d n i e n i a , j a k k o l w i e k d o t y c z ą
ś w i a t a i c z ł o w i e k a , zamykają się w sferze raczej i n t u i c j i n i ż w r a c j o n a l n o - d y s kursywnych p o c z y n a n i a c h u m y s ł u " 6 .
G n o z a wprowadza przede w s z y s t k i m bezwzględny d u a l i z m ontologiczny,
dzieląc rzeczywistość widzialną i
niewidzialną na d w a porządki:
porządek
świata z e w n ę t r z n e g o , porządek zmysłowy, dziedzinę upadku i p o r z ą d e k ś w i a t a
WIELKANOC
2005
47
w e w n ę t r z n e g o , porządek umysłowy, p o r z ą d e k d o b r a . Ś w i a t m a t e r i i t o n o c b e z
p r o m y k a dnia, a sfera d u c h a j e s t d n i e m b e z c i e n i a nocy. W z a j e m n y m m i e s z a ­
n i e m się i w y m i a n ą tych p r z e c i w i e ń s t w p r ó b u j ą g n o s t y c y t ł u m a c z y ć w s z y s t k i e
l u b prawie wszystkie p r z e c i w i e ń s t w a w świecie. S t ą d niedaleki k r o k do dialektyki c z a r n e g o i białego.
Dualizm ducha i materii przenoszą oni na człowieka, a j e g o istnienie
w
ujęciu
gnostycznym
pozostaje
nierozerwalnie
splecione
z
istnieniem
w s z e c h ś w i a t a . C e l e m z a r ó w n o c z ł o w i e k a , j a k i h i s t o r i i j e s t z d ą ż a n i e k u źród­
łu światła, u s t a w i c z n e p o w r a c a n i e w s z e c h r z e c z y i c z ł o w i e k a do w s z e c h r z e c z y .
J ó z e f Legowicz pisze: „Historia według gnostyków oznacza urzeczywistnienie
się k r ó l e s t w a b o ż e g o , czyli c o r a z d o s k o n a l s z e r o z ś w i e t l a n i e c i e m n o ś c i o r a z
p r z e o b r a ż a n i e się w s z y s t k i e g o w t o , c o d u c h o w e [...]. T e g o u r z e c z y w i s t n i a n i a
się k r ó l e s t w a b o ż e g o d o k o n a w s z e c h o g i e ń , p o d t r z y m y w a n y w e w s z e c h ś w i e ­
c i e iskrą b o ż e j « Ś w i a t ł o ś c i » i spalający m a t e r i ę : k i e d y spali j e j o s t a t n i ą cząst­
kę, w s z y s t k o znajdzie s w o j ą kojącą p e ł n i ę i s t n i e n i a , wyjaśnią s i ę s k ł ó c e n i a
i wyrównają p r z e c i w n o ś c i ,
zapanuje zgodna gnoza w intuicji zapatrzenia
bożego"7.
W g n o s t y c y z m i e z n a j d u j e m y r ó w n i e ż rodzaj n a u k i o s a m o z b a w i e n i u c z ł o ­
w i e k a . P o w s t a n i e ś w i a t a i c z ł o w i e k a u k a z a n e z o s t a ł o j a k o u p a d e k , rodzaj dra­
m a t u . C z ł o w i e k j e s t bardziej j e g o ofiarą n i ż w i n o w a j c ą . C h o c i a ż m y ś l g n o s t y cka, praktyki i zasady e t y c z n e p o s z c z e g ó l n y c h g n o s t y k ó w i grup g n o s t y c k i c h
r ó ż n i ą się o d s i e b i e z n a c z n i e , w s z y s t k i e o n e dążyły d o w y b a w i e n i a c z ł o w i e k a
ze zniewalających w i ę z ó w m a t e r i a l n e j e g z y s t e n c j i dzięki gnosis, w i e d z y zaj­
m u j ą c e j się i n t y m n y m z w i ą z k i e m l u d z k i e g o „ j a " z t r a n s c e n d e n t n y m ź r ó d ł e m
w s z e l k i e g o b y t u i co w a ż n e , p r z e k a z y w a n e j t y l k o w y b r a n y m , p r z e z w y b r a ń c a ,
o b j a w i c i e l a wiedzy, g n o s t y k a .
Myśl g n o s t y c k a w e s z ł a g ł ę b o k o w krąg m y ś l i j u d e o c h r z e ś c i j a ń s k i e j , s p o ­
tykając się t a m z biblijną i c h r y s t o l o g i c z n ą wizją dziejów. Z w i ą z k i p o m i ę d z y
g n o s t y c y z m e m a z a c h o d n i m c h r z e ś c i j a ń s t w e m czy c h r z e ś c i j a ń s t w e m w o g ó l e
s ą p o dziś d z i e ń z j a w i s k i e m b a r d z o k o n t r o w e r s y j n y m , r ó ż n i e u j m o w a n y m
w z a l e ż n o ś c i o d s t a n o w i s k a m e t o d o l o g i c z n e g o czy t e ż p o g l ą d ó w a u t o r a .
W b r e w o j c o m Kościoła, iż gnoza była herezją chrześcijańską, którą zapo­
czątkował
m.in.
Szymon Mag,
w i e l u w s p ó ł c z e s n y c h b a d a c z y uważa,
że
pierwotnie była o n a r u c h e m niezależnym od chrześcijaństwa. W każdym
razie n a j w i ę k s z e n a s i l e n i e p r ą d ó w g n o s t y c k i c h s p o t y k a s i ę w p ó ź n y m o k r e s i e
48
FRONDA
35
hellenistycznym i w czasach cesarstwa rzymskiego, głównie w środowiskach
żydowskich, o n a s t a w i e n i u s p e k u l a t y w n y m i s y n k r e t y c z n y m . S t a m t ą d p r z e n i ­
k a ł a d o myśli c h r z e ś c i j a ń s k i e j , c z a s a m i n a w e t b a r d z o s i l n i e , i c h o ć z w a l c z a n a
b y ł a p r z e z K o ś c i ó ł , nigdy n i e z o s t a ł a d o k o ń c a z n i s z c z o n a . M o ż n a b y rzec, ż e
p ł y n ę ł a o b o k n u r t u oficjalnej e g z e g e z y b i b l i j n e j , raz po raz ś c i e r a j ą c się z n i m ,
i n n y m r a z e m odbijając o d g ł ó w n e g o prądu myśli ś r e d n i o w i e c z n e j .
Biblia
Myśl o o s t a t e c z n y c h l o s a c h c a ł e g o ś w i a t a i l u d z k o ś c i u k a z a n a z o ­
s t a ł a n a k a r t a c h P i s m a Ś w i ę t e g o n a j c z ę ś c i e j w f o r m i e wizji
a p o k a l i p t y c z n y c h . B i b l i j n i a u t o r z y stwierdzają, że wy­
darzenia te nastąpią na p e w n o i że mają wyjątkowe
z n a c z e n i e dla d o c z e s n y c h d z i e j ó w c z ł o w i e k a i świa­
ta, nadając t y m d z i e j o m s e n s i k i e r u n e k .
W księgach Starego Testamentu obietnice escha­
t o l o g i c z n e łączą s i ę c z ę s t o z o b i e t n i c a m i m e s j a ń ­
skimi.
Zapowiadany Mesjasz jest zarazem
sędzią
świata, a d z i e ń P a ń s k i j e s t d n i e m z b a w i e n i a , o c a l e ­
n i a ludu B o ż e g o o r a z d n i e m sądu i p o t ę p i e n i a n i e s p r a ­
wiedliwych.
Księgi
Nowego Testamentu wyraźnie
od­
różniają c z a s m e s j a ń s k i e j d z i a ł a l n o ś c i J e z u s a i c z a s i s t n i e n i a
w s p ó l n o t y w i e r n y c h n a z i e m i d o m o m e n t u k o ń c a ś w i a t a i sądu o s t a t e c z n e g o ,
do c z a s ó w o s t a t e c z n y c h . O d r ó ż n i a j ą p i e r w s z e przyjście M e s j a s z a w u k r y c i u
i p o n i ż e n i u , dla d o k o n a n i a o d k u p i e n i a i p o w t ó r n e J e g o przyjście z m o c ą wiel­
ką i m a j e s t a t e m , dla d o k o n a n i a sądu i o s t a t e c z n e g o z w y c i ę s t w a n a d ś m i e r c i ą
i szatanem.
D r u g i e przyjście C h r y s t u s a ,
z w a n e paruzją,
m a być J e g o o s t a t e c z n y m
u w i e l b i e n i e m , z a k o ń c z e n i e m i u w i e ń c z e n i e m z b a w i e n i a świata, o s t a t e c z n y m
z w y c i ę s t w e m n a d z ł e m . C h r y s t u s d o k o n a sądu n a d c a ł ą l u d z k o ś c i ą ( n a d ży­
wymi i umarłymi), nad całymi dziejami, świętością i grzechem; ukaże w ten
s p o s ó b t a j e m n i c z e drogi z r e a l i z o w a n i a p r z e z B o ż ą o p a t r z n o ś ć o d w i e c z n y c h
planów zbawczych. Wyda wreszcie nieodwołalny wyrok na dobrych i złych
o r a z p r z e k a ż e B o g u O j c u s w o j e k r ó l e s t w o , czyli w s p ó l n o t ę ś w i ę t y c h , z b u d o ­
waną w trakcie historii zbawienia.
50
FRONDA
35
W i ę k s z o ś ć i n t e r p r e t a t o r ó w P i s m a Ś w i ę t e g o twierdzi, ż e c z a s k o ń c a ś w i a t a
i sądu o s t a t e c z n e g o j e s t nieznany. C o prawda, B i b l i a zdaje się w s k a z y w a ć n a
szereg znaków, k t ó r e m a j ą p o p r z e d z a ć k o n i e c ś w i a t a , t a k i c h j a k n p . g ł o s z e ­
n i e E w a n g e l i i w s z y s t k i m n a r o d o m , n a w r ó c e n i e Żydów, s z e r e g k a t a k l i z m ó w ,
m a s o w e o d s t ę p s t w a o d w i a r y i być m o ż e p o j a w i e n i e s i ę A n t y c h r y s t a , ale
z a s a d n i c z o p o u c z a , ż e j e s t t o c h w i l a n i e z n a n a . W tej p e r s p e k t y w i e k o n i e c
ś w i a t a n i e b ę d z i e u n i c e s t w i e n i e m czy zagładą k o s m o s u , ale j e g o p r z e m i a n ą ,
p r z e t w o r z e n i e m . T e k s t y b i b l i j n e w y r a ź n i e stwierdzają, ż e n a s t ą p i o d n o w i e n i e
8
w s z y s t k i c h rzeczy, ż e p o w s t a n ą „ n o w e n i e b i o s a " i „ n o w a z i e m i a " .
I d e a p r z y b l i ż e n i a K r ó l e s t w a N i e b i e s k i e g o , czyli i n n y m i s ł o w y „ s k r ó c e n i a
czasu", była kusząca od początków chrześcijaństwa. We wczesnym chrześci­
j a ń s t w i e u z u p e ł n i o n o t r a n s c e n d e n t n ą n a d z i e j ę n a przyjście K r ó l e s t w a B o ż e g o
ideą c h i l i a z m u - t y s i ą c l e t n i e g o , z i e m s k i e g o p a n o w a n i a C h r y s t u s a , a z N i m
sprawiedliwych,
zmartwychwstałych w pierwszym zmartwychwstaniu.
C h i l i a z m zrodził się j u ż w II wieku naszej ery, g ł ó w n i e w ś r o d o w i s k u
j u d e o c h r z e ś c i j a ń s k i m , a za j e g o t w ó r c ę u w a ż a się C e r y n t a , k t ó r e m u n a w e t
przypisano a u t o r s t w o Apokalipsy. M o ż n a stwierdzić, że początki c h r z e ś ­
cijańskiego c h i l i a z m u są ściśle związane z h i s t o r i ą egzegezy Apokalipsy
J a n o w e j i w ł ą c z e n i e m tej księgi do k a n o n u P i s m a Ś w i ę t e g o .
Cała Apokalipsa nasycona j e s t obietnicą i oczekiwaniem rychłego
n a d e j ś c i a k o ń c a . K o n i e c ów p o j a w i a się w w i z j a c h p r o r o k a , a wszyst­
kie o n e s t o j ą p o d z n a k i e m j e g o o c z e k i w a n i a . O p r ó c z n a d z i e i e s c h a t o ­
logii indywidualnej, d o t y c z ą c e j k a ż d e g o p o j e d y n c z e g o życia j e s t r ó w n i e ż
w A p o k a l i p s i e m o w a o e s c h a t o l o g i i z b i o r o w e j . A p o k a l i p s a z a k ł a d a czas,
gdy dla sprawiedliwych i m ę c z e n n i k ó w p r z e s t a n i e i s t n i e ć życie w d z i s i e j s z e j ,
ś m i e r t e l n e j f o r m i e , a r o z p o c z n i e się życie w i e c z n e w M i e ś c i e B o g a : M i e ś c i e
Świętym - Nowym Jeruzalem9.
Z w o l e n n i c y chiliazmu głoszący, że b e z p o ś r e d n i o przed k o ń c e m świata zstą­
pi na z i e m i ę o w o „ M i a s t o Ś w i ę t e - J e r u z a l e m N o w e " , tysiącletnie k r ó l e s t w o
sprawiedliwych, w k t ó r y m panować będzie p o w s z e c h n e szczęście i b o s k a spra­
wiedliwość, opierali się na dosłownych interpretacjach Apokalipsy J a n o w e j oraz
innych, harmonizujących z ich wizją m i e j s c a c h N o w e g o T e s t a m e n t u 1 0 . Ukazywa­
niu charakteru i wspaniałości tysiącletniego k r ó l e s t w a służyły r ó w n i e ż w i e r z e n i a
grecko-rzymskie o powrocie na z i e m i ę wieku złotego, rabinistyczna apokaliptyka
późnego j u d a i z m u oraz p i s m a apokryficzne S t a r e g o i N o w e g o T e s t a m e n t u .
WIELKANOC
21)05
51
Ponadto teksty m e s j a ń s k i e Izajasza, E z e c h i e l a i Daniela, i n t e r p r e t o w a n e najczęś­
ciej również literalnie, przy ignorowaniu różnic zachodzących m i ę d z y rzeczywi­
11
stością obrazowania poetyckiego a rzeczywistością przezez n i e o z n a c z a n ą .
Chiliazm we wczesnym kościele miał zarówno swoich zwolenników, j a k
i z a g o r z a ł y c h przeciwników, k t ó r z y n i e zgadzali się z l i t e r a l n ą i n t e r p r e t a c j ą
P i s m a . W IV i V w i e k u n a s t ą p i ł o c z ę ś c i o w e o s ł a b i e n i e p r ą d ó w c h i l i a s t y c z nych, gdyż p r z e s t a ł y o n e p e ł n i ć w a ż n ą funkcję p s y c h o l o g i c z n ą z o k r e s u
p r z e ś l a d o w a n i a c h r z e ś c i j a n . W a ż n y wydaje się r ó w n i e ż fakt o d w r ó c e n i a s i ę
od chiliazmu Augustyna, którego myśl wywierała największy bodaj wpływ na
u m y s ł o w o ś ć p r z e ł o m u s t a r o ż y t n o ś c i i ś r e d n i o w i e c z a , a w y r o s ł a na g r u n c i e
a u g u s t y n i z m u n o w a i n t e r p r e t a c j a A p o k a l i p s y św. J a n a s t a ł a s i ę o b o w i ą z u j ą c a
12
na długie wieki .
M o ż n a w i ę c stwierdzić, ż e m i l l e n a r y z m ( m i l l e n a r y z m y ) ś r e d n i o w i e c z n y
m a swój r o d o w ó d w e s c h a t o l o g i c z n y c h i n t e r p r e t a c j a c h B i b l i i , z w ł a s z c z a s ł ó w
A p o k a l i p s y J a n o w e j , w w i e r z e , ż e t o t a l n y k o n i e c j e s t b l i s k o , c z a s się w y p e ł n i ł ,
d l a t e g o p o t r z e b a radykalnej z b i o r o w e j p r z e m i a n y , b y g o d n i e przyjąć zbliżają­
c e g o się P a n a . M o ż e m y m ó w i ć t a k ż e o tzw. p r e m i l l e n a r y z m i e , k t ó r y z a k ł a d a ł ,
ż e paruzję C h r y s t u s a p o p r z e d z i i z a i n a u g u r u j e t y s i ą c l e t n i e K r ó l e s t w o B o ż e n a
z i e m i . W t e n n u r t m i l l e n a r y z m u w p a s o w u j e się k o n c e p c j a J o a c h i m a z F i o r e
i jego kontynuatorów.
Joachim - curriculum vitae
P y t a n i e o z i e m s k ą r e a l i z a c j ę z a p o w i e d z i K r ó l e s t w a B o ż e g o s t a ł o się z n ó w pa­
l ą c y m p r o b l e m e m dla c h r z e ś c i j a n n a z a c h o d z i e E u r o p y w X I I w i e k u , g ł ó w n i e
pod wpływem koncepcji J o a c h i m a z Fiore.
W ciągu X I i X I I w i e k u K o ś c i ó ł n a Z a c h o d z i e o s c y l o w a ł , m ó w i ą c n a j o g ó l ­
niej, pomiędzy dekadencją a reformą. Z jednej strony p a n o w a ł o zeświecczenie
kleru i u w i k ł a n i e K o ś c i o ł a w s p o r y p o l i t y c z n e , z drugiej zaś odżyły t e n d e n c j e
reformatorskie, często o bardzo skrajnym ostrzu antyinstytucjonalnym.
R u c h o d n o w y wyszedł, c o j e s t b a r d z o i s t o t n e , o d s t r o n y z g r o m a d z e ń
z a k o n n y c h . D z i ę k i r e f o r m i e życia z a k o n n e g o p r o p a g o w a n e j p r z e z k o n g r e g a ­
cję b e n e d y k t y ń s k ą w C l u n y m n i s i s t o p n i o w o m o d e r n i z o w a l i s w o j e p r a k t y k i
a s c e t y c z n e , a w życiu z a k o n n y m m n i e j s z ą u w a g ę z w r a c a l i na z n a c z e n i e p r a c y
r ę c z n e j , p o ś w i ę c a j ą c się c o r a z bardziej liturgii i c z y t a n i u E w a n g e l i i . R e n e s a n s
52
FRONDA
35
przeżywała z n a j o m o ś ć łaciny, k t ó r e j p o p u l a r n o ś ć z n a c z n i e o s ł a b ł a w X w i e k u .
M n i s i c o r a z c z ę ś c i e j z n ó w sięgają z a r ó w n o p o W u l g a t ę , j a k i p i s m a o j c ó w
K o ś c i o ł a . R e z u l t a t e m t a k i e g o s t a n u r z e c z y był w p ł y w d u c h o w o ś c i z a k o n n e j
n a i n t e r p r e t a c j ę P i s m a Ś w i ę t e g o i f o r m o w a n i e się j e g o p ó ź n o ś r e d n i o w i e c z n e j
egzegezy. N a p o c z ą t k u X I w i e k u p o w s t a j ą z a k o n y k a m e d u ł ó w i c y s t e r s ó w ,
w p r o w a d z a j ą c e n o w e f o r m y życia e r e m i c k i e g o i c e n o b i c k i e g o , bardziej o d d a ­
l o n e g o od ś w i a t a i s k u p i o n e g o na m o d l i t w i e i k o n t e m p l a c j i . W t y m k l i m a c i e
d u c h o w y m m y ś l o p a t a z F i o r e trafiała n a p o d a t n y g r u n t .
Postać J o a c h i m a jest często niedoceniania we współczesnych opracowa­
n i a c h i p o d r ę c z n i k a c h h i s t o r i i filozofii i m y ś l i e u r o p e j s k i e j . P o j a w i a się on
m a r g i n a l n i e , n a j c z ę ś c i e j przy okazji o m a w i a n i a u m y s ł o w o ś c i X I I w i e k u , c h o ć
n a j n o w s z e s t u d i a h i s t o r y c z n e , t e o l o g i c z n e i filozoficzne ukazują, że oddzia­
ływanie myśli w ł o s k i e g o o p a t a d a l e k o w y k r o c z y ł o p o z a e p o k ę , w k t ó r e j żył
i tworzył.
S a m o życie J o a c h i m a s k r y w a dla d z i s i e j s z e g o b a d a c z a s z e r e g t a j e m n i c .
N i e z n a m y d o k ł a d n e j daty j e g o n a r o d z i n , l e c z w i ę k s z o ś ć a u t o r ó w u z n a j e z a
n i ą r o k 1 1 4 5 " . P o l s k i b a d a c z ż y w o t a J o a c h i m a , T a d e u s z M a n t e u f f e l , uważa,
że datę tę należałoby cofnąć co najmniej o 15 lat14. Za miejsce j e g o urodze­
n i a u w a ż a się C e l i c o p o d C o s e n z ą w K a l a b r i i . J e g o o j c i e c był n o t a r i u s z e m n a
dworze królewskim w Palermo i przez kontakty dworskie oraz posiadany ma­
jątek mógł zapewnić synowi odpowiednie wykształcenie. W czasach swojego
p o b y t u n a d w o r z e m ł o d y J o a c h i m nawiązał k o n t a k t y z m i e j s c o w y m e r e m i t ą
i p o d w p ł y w e m r o z m ó w z p u s t e l n i k i e m z d e c y d o w a ł się na p i e l g r z y m k ę do
Ziemi Świętej.
Pielgrzymka do ziemi Chrystusa odmieniła naszego bohatera, choć nie
wiemy dokładnie, kiedy nastąpił u niego p r z e ł o m duchowy. J e d n o j e s t pewne,
ż e p o p o w r o c i e d o o j c z y s t e j K a l a b r i i n i e z a m i e r z a ł w r a c a ć d o d a w n e g o trybu
życia. O s t a t e c z n i e z d e c y d o w a ł się n a życie m n i s z e i w 1 1 7 7 r o k u d o k u m e n t y
poświadczają, ż e j e s t j u ż o p a t e m w c y s t e r s k i m k l a s z t o r z e C o r a z z o . Z a k o n cy­
s t e r s ó w z a ł o ż o n y p r z e z św. R o b e r t a z M o l e s m e s w C i t e a u x w 1 0 9 8 r o k u r o z ­
winął s z c z e g ó l n ą „ s z k o ł ę d u c h o w o ś c i " . J a k t w i e r d z i J o r d a n A u m a n n , w życiu
c y s t e r s ó w i s t n i a ł m o c n y w y m i a r e s c h a t o l o g i c z n y 1 5 . M n i s i z n a j d o w a l i inspira­
cję w r o z w a ż a n i u P i s m a o r a z w l e k t u r z e k o m e n t a r z y b i b l i j n y c h O r y g e n e s a ,
Augustyna, G r z e g o r z a W i e l k i e g o . C h ę t n i e o d w o ł y w a n o s i ę r ó w n i e ż d o t e k s t u
A p o k a l i p s y Św. J a n a . W tej a t m o s f e r z e c o r a z bardziej p o p u l a r n e s t a w a ł y s i ę
WIELKANOC
2005
53
niedawno jeszcze zapomniane koncepcje chiliastyczne, często gnostyckiej
proweniencji.
J a k o o p a t C o r a z z o J o a c h i m zdobył p o p u l a r n o ś ć j a k o w i z j o n e r i k o m e n t a ­
t o r P i s m a Ś w i ę t e g o . S ł a w a J o a c h m i a r o z e s z ł a się p o c a ł e j Italii, a ż d o t a r ł a d o
n a m i e s t n i k a św. P i o t r a . W 1 1 8 3 roku p a p i e ż J u l i u s z III w e z w a ł o p a t a p r z e d
swoje oblicze i po zapoznaniu się z j e g o rozważaniami na t e m a t y biblijne zle­
cił m u zajęcie się e g z e g e z ą P i s m a Ś w i ę t e g o . P o ś m i e r c i J u l i u s z a III n o w o o b r a ­
n y papież U r b a n III z w o l n i ł c z a s o w o J o a c h i m a z o b o w i ą z k ó w o p a t a , k t ó r y
korzystając z t e g o „ u r l o p u n a u k o w e g o " , udał się do d o m u c y s t e r s k i e g o w C a s a m a r i , gdzie przystąpił d o o s t a t e c z n e j redakcji s w y c h dziel. P r a c e J o a c h i m a ,
a zwłaszcza rosnąca popularność jego przepowiedni, budziły coraz większe
zastrzeżenia zarówno przełożonych zakonu cysterskiego, jak i Stolicy Apo­
stolskiej. Sprawę J o a c h i m a przedstawiono kolejnemu papieżowi Klemensowi
III, k t ó r y j e d n a k p o w y s ł u c h a n i u t ł u m a c z e ń o p a t a p o l e c i ł m u k o n t y n u o w a ć
p r a c e n a d e g z e g e z ą A p o k a l i p s y św. J a n a
16
.
Z a p r z y z w o l e n i e m p a p i e s k i m J o a c h i m o p u ś c i ł C o r a z z o i u s u n ą ł się d o
górskiej p u s t e l n i . Podążyli z a n i m j e g o s e k r e t a r z e . W r a z z n i m i d o t a r ł d o
w i o s k i w p o b l i ż u k a l a b r y j s k i e g o F i o r e , gdzie w r o k u 1 1 9 0 z a ł o ż y ł o d r ę b n e
z g r o m a d z e n i e p u s t e l n i c z e o s u r o w e j r e g u l e . S z e ś ć lat p ó ź n i e j , w 1 1 9 6 r o k u
w R z y m i e J o a c h i m uzyskał o d p a p i e ż a C e l e s t y n a I I I p i s e m n e z a t w i e r d z e n i e
o p r a c o w a n e j przez s i e b i e reguły. R e g u ł a j o a c h i m i c k a b y ł a bardziej r a d y k a l n a
i bliższa r o z w i ą z a n i o m m o n a s t y r ó w w s c h o d n i c h n i ż r e g u l e c y s t e r s k i e j . Z a ­
łożenie klasztoru San Giovanni in Fiore uniezależniło definitywnie J o a c h i m a
o d z a k o n u cystersów. J a k o o p a t n o w e g o z g r o m a d z e n i a z r ę c z n i e l a w i r o w a ł p o ­
między władzą świecką i duchowną, organizując wyposażenie i ustanawiając
ź r ó d ł a d o c h o d u dla k l a s z t o r u . J e g o p r o t e k t o r e m z o s t a ł m . i n . c e s a r z H e n r y k
V I ( 1 1 6 5 - 1 1 9 7 ) i j e g o ż o n a , r e g e n t k a K r ó l e s t w a Sycylijskiego, c e s a r z o w a
Konstancja.
Zmarł najprawdopodobniej w Fiore w roku 1 2 0 2 .
Joachim - w i z j a
J o a c h i m j u ż z a życia t r a k t o w a n y był p r z e z w s p ó ł c z e s n y c h j a k p r o r o k i zyskał
s o b i e o g r o m n ą p o p u l a r n o ś ć . D o p r a w d y t r u d n o dziś o d d z i e l i ć r z e c z y w i s t e
p i s m a J o a c h i m a od dzieł a p o k r y f i c z n y c h i przypisywanych o p a t o w i z F i o r e .
54
FRONDA
35
J a k u s t a l i ! T a d e u s z Manteuffel, d o faktycznie a u t e n t y c z n y c h p i s m J o a c h i m a
m o ż n a z p e w n o ś c i ą zaliczyć: Concordia Novi ac Veteris Testamenti (w p i ę c i u księ­
g a c h ) , Expositio in Apocalipsim
(w s z e ś c i u k s i ę g a c h ) , Psalteńum decem cordarum
(w t r z e c h k s i ę g a c h ) o r a z k i l k a d r o b n y c h prac, m . i n . Contra Judaeos17.
W swych p i s m a c h podjął o n p r ó b ę e g z e g e z y P i s m a Ś w i ę t e g o , wiążąc j ą
z t e l e o l o g i c z n ą p e r s p e k t y w ą h i s t o r i i . P o t r a k t o w a ł p o s z c z e g ó l n e księgi S t a r e ­
g o i N o w e g o T e s t a m e n t u n i e tylko j a k o księgi n a t c h n i o n e , l e c z t a k ż e ś c i ś l e
z e s o b ą p o w i ą z a n e 1 8 . Był przekonany, ż e odkrył k l u c z , k t ó r y z a s t o s o w a n y
do ksiąg S t a r e g o i N o w e g o T e s t a m e n t u , a z w ł a s z c z a do t e k s t u A p o k a l i p s y
J a n o w e j , p o z w a l a z r o z u m i e ć s e n s dziejów, a t a k ż e o d k r y ć w y d a r z e n i a przy­
s z ł o ś c i 1 9 . Podzielił on h i s t o r i ę na trzy e p o k i [ery, k r ó l e s t w a = status], k t ó r e
przypisał s u k c e s y w n i e t r z e m o s o b o m Trójcy Ś w i ę t e j .
P i e r w s z a era, s t a t u s O j c a , r o z p o c z ę ł a się w r a z z A d a m e m , z a c z ę ł a o w o ­
c o w a ć w c z a s a c h A b r a h a m a i z n a l a z ł a swój e p i l o g w Z a c h a r i a s z u , o j c u J a n a
C h r z c i c i e l a . Typologia t e g o o k r e s u n a c e c h o w a n a m i a ł a być r y g o r y s t y c z n y m
n a k ł a d a n i e m przykazań w e w n ę t r z n y c h , k t ó r e m u o d p o w i a d a ł a p o s t a w a bojaźni ze s t r o n y ludzi.
D r u g a era, s t a t u s Syna, r o z p o c z ę ł a się w r a z z J o z j a s z e m , k r ó l e m J u d e i
( V I I w. przed C h r . ) , o s i ą g n ę ł a swój z e n i t w c h w i l i w c i e l e n i a J e z u s a C h r y s t u s a
i p o w i n n a o s i ą g n ą ć swój k r e s o k o ł o r o k u 1 2 6 0 . C e c h u j e j ą p o k o r a , k t ó r e j
o d p o w i a d a z e s t r o n y ludzi p e ł n e p o s ł u s z e ń s t w o p r a w o m , j e s z c z e n i e w p e ł n i
uwewnętrznionym.
T r z e c i a era, s t a t u s D u c h a , k t ó r a p o c z ą t k a m i s w y m i s i ę g a Św. B e n e d y k t a
z Nursji, o j c a z a c h o d n i e g o m o n a s t y c y z m u , z a c z ę ł a o w o c o w a ć u s c h y ł k u ery
S y n a (czyli o k . 1 2 6 0 ) , a j e j k r e s [terminus] n a s t ą p i w r a z z w y p e ł n i e n i e m s i ę
dziejów, tzn. z paruzją. J e s t to o k r e s n a c e c h o w a n y p e ł n i ą m i ł o ś c i i w o l n o ś c i
d u c h o w e j , kiedy t o p r a w a n i e s ą j u ż n a r z u c a n e a n i n a k ł a d a n e , l e c z d o b r o w o l ­
nie przyjmowane i praktykowane. J o a c h i m charakteryzuje erę Ducha, akcen­
tując j e j w y m i a r mistyczny, j a k o c z a s w o l n o ś c i i k o n t e m p l a c j i , życia E w a n ­
gelią św. J a n a . C z a s o d p o c z y n k u , w i e l k i szabat, c z a s wiary, c z a s E w a n g e l i i
D u c h a , d u c h a prawdy, k i e d y w s z y s c y w i s t o c i e s t a n ą się m n i c h a m i . B ę d z i e t o
czas k o ś c i o ł a d u c h o w e g o , k o ś c i o ł a z a k o n n i k ó w , u c z n i ó w d o s k o n a ł y c h , c z a s
s z c z ę ś l i w o ś c i , w k t ó r y m s p e ł n i się o d w i e c z n e s ł o w o .
P i e r w s z a e r a n a l e ż y j u ż d o p r z e s z ł o ś c i . D r u g a o s i ą g a swój k r e s w c z a s a c h
J o a c h i m a , k i e d y j u ż t r w a i n k u b a c j a t r z e c i e j o s t a t n i e j ery trwającej d o k o ń c a
WIELKANOC 2005
55
świata. K a ż d a era, zbliżając się ku s w e m u k o ń c o w i , s t a w a ł a się n i e j a k o p o ­
czątkiem następnej.
Ery, c h o ć z a s a d n i c z o o d m i e n n e w swej i s t o c i e , p o s i a d a ł y r ó w n i e ż c e c h y
w s p ó l n e . K a ż d a z n i c h ma s k ł a d a ć się z s i e d m i u o k r e s ó w [aetates], a n a l o g i c z ­
n i e do s z e ś c i u dni s t w o r z e n i a , u w i e c z n i o n y c h d n i e m s i ó d m y m - s z a b a t e m ,
i do A p o k a l i p s y św. J a n a , w k t ó r e j p o j a w i a się f r a g m e n t m ó w i ą c y o k s i ę d z e
przeznaczenia zapieczętowanej siedmioma pieczęciami. Zamykały one po­
s z c z e g ó l n e rozdziały księgi, a ł a m a n i e k o l e j n e j p i e c z ę c i z w i a s t o w a ł o n a d e j ś c i e
nowego okresu dziejowego. Stąd wniosek, że odkrycie tajemnicy następstwa
kolejnych okresów, a l e g o r y c z n i e p r z e d s t a w i o n y c h w B i b l i i , p o z w o l i l u d z i o m
p o z n a ć z a m y s ł y B o ż e a ż p o s a m k r e s dziejów.
Każdej p o s t a c i i k a ż d e m u faktowi, j a k i wydarzył się w e r z e O j c a , o d p o w i a ­
da w d w ó c h n a s t ę p n y c h e r a c h i n n a p o s t a ć i i n n y fakt, k t ó r e o d z w i e r c i e d l a j ą
j e d n a k z a w s z e t e n s a m typ. J o s e E . F r a n c o p i s z e : „ W t y m s e n s i e h i s t o r i a się
powtarza w ramach określonego paradygmatu chronologicznego, stopniowo,
c h o ć z a każdym r a z e m n a w y ż s z y m p o z i o m i e . J e d n a k t o t y p o l o g i c z n e p o w t a ­
rzanie n i e j e s t i d e n t y c z n e . P o s t a ć św. B e n e d y k t a n i e j e s t p r z e c i e ż t o ż s a m a
z prorokiem Eliaszem, chociaż dzieło tego wielkiego opata na M o n t e Cassino
powtarza na wyższym stopniu dzieło s t a r o t e s t a m e n t a l n e g o eremity z Góry
K a r m e l ( E l i a s z a ) " 2 0 . Z a t e m dla J o a c h i m a , j a k o egzegety, p o d s t a w o w y m zada­
niem j e s t badanie i zgłębianie analogii ukrytych na stronach P i s m a i ustalenie
ich z g o d n o ś c i w r a m a c h przyjętego m o d e l u c h r o n o l o g i c z n e g o .
J o a c h i m w p r o w a d z i ł j e s z c z e p e r i o d y z a c j ę w e d ł u g r a c h u b y p o k o l e ń . Tak
w i ę c p o d a n ą w E w a n g e l i i św. M a t e u s z a l i c z b ę 4 2 p o k o l e ń d z i e l ą c y c h A b r a h a ­
ma od C h r y s t u s a przyjął - na d r o d z e a n a l o g i i - j a k o o b o w i ą z u j ą c ą dla d w ó c h
pierwszych er. K a ż d e m u p o k o l e n i u przypisał t r w a n i e o k o ł o 3 0 lat. Z a t e m
s k o r o 4 2 p o m n o ż y m y razy 3 0 o t r z y m a m y 1 2 6 0 lat. D z i ę k i t y m i a n a l o g i c z n i e
podobnym obliczeniom J o a c h i m wskazał wyraźnie n a rok 1 2 6 0 j a k o czas
przełomu, zapoczątkowujący przeobrażenie Kościoła i całej ludzkości.
Ponieważ długość pokoleń była różna w Starym i N o w y m Testamen­
cie, w S t a r y m J o a c h m i m p r z y r ó w n a ł ją do faz księżyca, k o l e j n o r o s n ą c e g o
i malejącego. Natomiast w Nowym Testamencie długość pokoleń była stała
i przyrównał j ą d o s ł o ń c a n i e p o s i a d a j ą c e g o faz. O k r e ś l i ł t ę d ł u g o ś ć n a 3 0 lat,
wskazując n a d u c h o w e z n a c z n i e tej liczby, C h r y s t u s b o w i e m d o p i e r o w 3 0 .
roku życia pozyskał swych uczniów, czyli s y n ó w d u c h o w y c h .
56
FRONDA
35
P o n i e w a ż S t a r y T e s t a m e n t z a w i e r a się w N o w y m i o d w r o t n i e , m o ż n a m e ­
t o d ą analogii odnajdywać u k r y t e w n i m karty p r z y s z ł o ś c i . I t a k p o d o b n i e j a k
w s z ó s t y m o k r e s i e p i e r w s z e j ery n a s t ą p i ł u p a d e k B a b i l o n u , Asyryjczycy i M a ­
c e d o ń c z y c y zaś r o z g r o m i l i Żydów, t a k r ó w n i e ż w s z ó s t y m o k r e s i e drugiej ery
powinien upaść nowy Babilon, a w s p ó ł c z e ś n i J o a c h i m o w i Saraceni winni od­
nieść zwycięstwo nad chrześcijanami. N i e sprecyzował on jednak, co r o z u m i e
pod nazwą nowy Babilon i t y m s p o s o b e m otworzył swym i n t e r p r e t a t o r o m
m o ż l i w o ś c i r o z m a i t y c h spekulacji.
G ł o s a p o k a l i p t y c z n e j trąby o d z y w a s i ę w t r z e c i e j e p o c e , tej n a j b a r d z i e j
duchowej. Ludzkość przechodzi wówczas w stan iluminacji, która stanowi
s z c z y t o w ą fazę r o z w o j u życia n a z i e m i . P r z e d z a k o ń c z e n i e m t r z e c i e j ery zapa­
n u j e G o g , o s t a t n i A n t y c h r y s t . P o j a w i s i ę on s k r y c i e i b ę d z i e czynił fałszywe
cuda, a r o z p o z n a j ą go j e d y n i e prawdziwi. G o g z w i e d z i e m n ó s t w o Żydów,
p o g a n i n i e w i e r n y c h i tylko n i e w i e l u o p r z e się j e g o c h y t r o ś c i i n i e g o d z i w o ści. B ę d z i e udawał k a p ł a n a , p r o r o k a , n a w e t s a m e g o C h r y s t u s a . P r a w d z i w i e
o ś w i e c e n i n i e u l e g n ą j e d n a k j e g o u r o k o w i . G d y m i n i e ó w c z a s próby, o p a d n ą
m g ł y z a s ł a n i a j ą c e n i e b o i n a s t a n i e o k r e s w o l n o ś c i i p o k o j u . W ó w c z a s przy­
wództwo d u c h o w e przypadnie m n i c h o m ,
będzie to jednak zakon nowego
rodzaju, z a k o n w y b r a n y c h , n o s i c i e l i w i e d z y d u c h o w e j , p r z e w o d n i k ó w ludz­
kości. I c h p r e k u r s o r e m był w s p o m n i a n y j u ż św. B e n e d y k t z N u r s j i . N a d zie­
m i ą z a p a n u j e D u c h Boży, k t ó r y b ę d z i e k i e r o w a ł m n i c h a m i . A p o n i e w a ż j a k
m ó w i Paweł A p o s t o ł w l i ś c i e d o K o r y n t i a n ( 2 K o r 3 , 1 7 ) , gdzie D u c h Boży,
t a m w o l n o ś ć , p r z e t o t r z e c i a e r a m a się s t a ć e r ą w o l n o ś c i i p o k o j u .
Wizja J o a c h i m a j e s t o b r a z e m teleologicznej ewolucji ludzkości od stanu
s t w o r z e n i a i u p a d k u w g r z e c h u do s t a n u p e ł n e j w o l n o ś c i , w k t ó r y m l u d z k o ś ć
o s t a t e c z n i e zrealizuje n a u k ę K a z a n i a n a G ó r z e m o c ą d z i a ł a j ą c e g o w e wszyst­
kich i ponad wszystkim D u c h a .
W e p o c e D u c h a o b o w i ą z y w a ć b ę d z i e piąta, w i e c z n a E w a n g e l i a , a ludzie
oddani życiu p o b o ż n e m u i a s c e t y c z n e m u n i e b ę d ą j u ż zależni o d p r a w n y c h
i duchowych postanowień epok O j c a i Syna. N i e będą również prowadzeni
przez S t a r y czy N o w y T e s t a m e n t ,
a l e p r z e d e w s z y s t k i m przez o w ą piątą
E w a n g e l i ę . B ó g b ę d z i e o b j a w i a ł s i ę ś w i a t u p r z e z s w e g o D u c h a , t e n zaś b ę d z i e
urzeczywistniał ideał m i ł o ś c i , b r a t e r s t w a i p o w s z e c h n e g o p o k o j u .
U m i e r a j ą c , J o a c h i m wierzył w t r a f n o ś ć s w o i c h k o n c e p c j i , n i e d o c z e k a ł
j e d n a k i c h realizacji. W e d ł u g w s p ó ł c z e s n e j k o m e n t a t o r k i M a r j o r i e R e e v e s
58
FRONDA
35
„ n i c z y m M o j ż e s z widział z i e m i ę o b i e c a n ą , ale n i e m ó g ł s a m d o n i e j w k r o ­
21
czyć" .
Recepcja średniowieczna - narodziny joachimizmu
W y d a r z e n i a i fakty z a c h o d z ą c e w p i e r w s z e j p o ł o w i e X I I I w i e k u b y ł y dla w i e l u
ówczesnych potwierdzeniem trafności diagnoz opata z Fiore. C h o ć s a m rok
1 2 6 0 minął w Europie bez jakiś specjalnych wydarzeń, atmosfera d u c h o w a
tamtych czasów świadczyła o przeczuciu zbliżającego się końca. Burzliwe
panowanie Fryderyka II m o g ł o nasuwać skojarzenia z o k r e s e m politycz­
nych wstrząsów i katastrof poprzedzających początek trzeciej epoki. C z ę s t o
samego cesarza postrzegano jako zapowiedzianego Antychrysta.
Również
w powstałych wówczas zakonach żebraczych dominikanów i franciszkanów
widziano właśnie m n i c h ó w zapowiedzianych przez J o a c h i m a .
M i s t r z u m a r ł , u c z n i o w i e p o z o s t a l i . Z c z a s e m p o j a w i ł o się c o r a z w i ę c e j
p i s m b ę d ą c y c h k o n t y n u a c j ą bądź k o m e n t a r z e m d o p i s m J o a c h i m a , z w ł a s z c z a
do chwili, k i e d y w X I I I w i e k u p i s m a te z n a l a z ł y się w r ę k a c h z a k o n u francisz­
kanów. Był t o o k r e s t o c z ą c y c h s i ę s p o r ó w z p o w o d u o d e j ś c i a c z ę ś c i z a k o n ­
ników od ostrej reguły franciszkańskiego ubóstwa. Z w o l e n n i c y radykalnego
u b ó s t w a - s p i r y t u a ł o w i e spierali się ze z w o l e n n i k a m i d o s t o s o w a n i a się do
w y m o g ó w życia i p o s i a d a n i a k l a s z t o r ó w - f r a n c i s z k a n a m i k o n w e n t u a l n y m i .
T o w ł a ś n i e c i p i e r w s i widzieli s i e b i e j a k o ó w nowy, p r a w d z i w y z a k o n , z a p o ­
wiedziany przez J o a c h i m a . Rozwinęli własną twórczość futurologiczną, z k t ó ­
rej n i e k i e d y w y n i k a ł o n a w e t t o , że ów n o w y z a k o n - m i n o r y t ó w - p o w o ł a n y
j e s t , b y zastąpić K o ś c i ó ł r z y m s k i i d o p r o w a d z i ć l u d z k o ś ć d o w s p a n i a ł e j e p o k i
D u c h a Ś w i ę t e g o . Z a p o ś r e d n i c t w e m f r a n c i s z k a n ó w d z i e ł a J o a c h i m a trafiły n a
u n i w e r s y t e t paryski, b y s t a m t ą d p r o m i e n i o w a ć n a p o z o s t a ł e o ś r o d k i akade­
m i c k i e ś r e d n i o w i e c z n e j Europy. Pojawiły się w ó w c z a s głosy, ż e t o w ł a ś n i e
p i s m a J o a c h i m a odegrają r o l ę w i e c z n e j E w a n g e l i i , k t ó r a zastąpi d o t y c h c z a s o ­
we Ewangelie Chrystutsowe.
O b r a d u j ą c y w 1 2 1 5 roku I V S o b ó r L a t e r a ń s k i p o t ę p i ł t w i e r d z e n i a J o a c h i ­
m a d o t y c z ą c e Trójcy Ś w i ę t e j . J e d n a k c a ł o ś ć j e g o n a u k i n i e z o s t a ł a u z n a n a z a
h e r e z j ę i d o ś ć s p o k o j n i e żyła w ł a s n y m ż y c i e m o b o k s c h o l a s t y k i , i n s p i r u j ą c
dalsze p r z e p o w i e d n i e i s p e k u l a c j e . S y t u a c j a ta p r o w a d z i ł a do z a c i ę t y c h dys­
kusji p o m i ę d z y z w o l e n n i k a m i i p r z e c i w n i k a m i d o k t r y n j o a c h i m i c k i c h .
WIELKANOC
2005
59
W o c z e k i w a n i u n o w y c h c z a s ó w gorliwi j o a c h i m i c i wzywali do w y r z e c z e n i a
się d o t y c h c z a s o w e g o trybu życia i p r a k t y k o w a n i a ascezy. Przyczyniali się w t e n
s p o s ó b d o p o w s t a w a n i a niezalegalizowanych przez K o ś c i ó ł , c z ę s t o h e r e t y c k i c h
organizacji
zakonnych
o b o j g a płci,
i
quasi-zakonnych.
Pojawili
się
również
pokutnicy
którzy ogarnięci ekstazą m o d l i t e w n ą w ę d r o w a l i w m n i e j s z y c h
lub większych grupach, biczując się w z a j e m n i e . W t y m n a s t r o j u o c z e k i w a n i a
zapowiedzianych przez J o a c h i m a wydarzeń wielu ludzi s t a r a ł o się p o z y s k a ć s o ­
bie zasługę u B o g a przez g ł ę b s z e życie d u c h o w e , w y b a c z a n i e b l i ź n i m krzywd,
wstrzymywanie się od g w a ł t ó w i w o j e n oraz ś w i a d c z e n i e d o b r y c h uczynków.
Kiedy j e d n a k minął r o k 1 2 6 0 i zapowiedziany p r z e ł o m dziejowy n i e n a ­
stąpił, n a s t r o j e m i s t y c z n e zaczęły s ł a b n ą ć . D o o g ó ł u j o a c h i m i t ó w p r z e n i k a ł o
zwątpienie. W i e l u s p o ś r ó d n i c h p o c z u ł o się o s z u k a n y m i i p r z e s z ł o o t w a r c i e do
o b o z u p r z e c i w n i k ó w historiozofii J o a c h i m a z F i o r e . Byli j e d n a k i tacy, k t ó r z y
się jej n i e wyrzekli, próbując i n t e r p r e t o w a ć n a n o w o p i s m a J o a c h i m a . N i c przy­
wiązując decydującej wagi do roku 1 2 6 0 , przesuwali go w c z a s i e i kładli n a c i s k
na wiarę w p o w t ó r n e nadejście C h r y s t u s a i o c z e k i w a n e j trzeciej ery. Ta w i a r a
znalazła się u p o d s t a w r ó ż n y c h p o g l ą d ó w wyrastających z p n i a j o a c h i m i z m u .
N a u k i g ł o s z o n e p r z e z z w o l e n n i k ó w J o a c h i m a były z z a i n t e r e s o w a n i e m
przyjmowane we wspólnotach waldensów i środowiskach albigensów. Rów­
n i e ż filozoficzne ś r o d o w i s k o s z k o ł y w C h a r t r e s i n t e r e s o w a ł o się d z i e ł a m i kalabryjskiego m n i c h a . P o d i c h w p ł y w e m p o z o s t a w a ł r ó w n i e ż A m a l a r y k z B e n e .
W s z y s t k o w s k a z u j e n a t o , ż e w ł a ś n i e o d j o a c h i m i t ó w przejął o n k o n c e p c j ę
trzech epok: 1) O j c a - Abrahama, 2) Syna - Chrystusa, 3) D u c h a Świętego
- Amalaryka. J u ż w 1 2 1 0 roku powstała sekta amalarycjan zwanych także
B r a ć m i i S i o s t r a m i W o l n e g o D u c h a w y r a ź n i e n a w i ą z u j ą c a d o d o k t r y n katar22
skich i j o a c h i m i z m u .
W ciągu X I I I w i e k u i d e e J o a c h i m a s p o t y k a ł y s i ę j e ś l i n i e z u z n a n i e m , to
z n i e s ł a b n ą c y m z a i n t e r e s o w a n i e m . N a p e w n o były z n a n e w ś r ó d c z ł o n k ó w
w s p ó l n o t z a k o n n y c h , k t ó r z y twierdzili, ż e w i o s n a z a k o n ó w ż e b r a c z y c h t o re­
alizacja j o a c h i m i z m u . W 1 2 5 4 r o k u f r a n c i s z k a n i n paryski G e r a r d z R a g o S a n
D o m i n g o pisze s w e Wprowadzenie do Wiecznej Ewangelii, w k t ó r y m twierdzi, że
w ł a ś n i e ortodoksyjni f r a n c i s z k a n i e s ą z a k o n e m e p o k i D u c h a Ś w i ę t e g o .
O p o p u l a r n o ś c i myśli J o a c h i m a m o ż e świadczyć fakt, że znalazł się on
wśród b o h a t e r ó w Boskiej komedii D a n t e g o . W pieśni X I I t e g o d z i e ł a czytamy:
„Tutaj p r o m i e n n y błyszczy przy m y m b o k u / J o a c h i m , o p a t z Kalabrii, co gmi-
60
FRONDA
35
na / c a ł a w i e o n i m j a k o o p r o r o k u " 2 3 . W s p ó ł c z e s n y polski z n a w c a D a n t e g o
pisze: „ D a n t e niewątpliwie n i e był u c z n i e m J o a c h i m a , c o n i e w y k l u c z a faktu,
że j e g o n i e k t ó r e poglądy są z b i e ż n e z t e o r i a m i o p a t a . Obaj poczytują s o b i e za
o b o w i ą z e k w s t r z ą s n ą ć s u m i e n i a m i ludzkości i przygotować n a d e j ś c i e lepszych
czasów. Z a s t a n a w i a j ą c a j e s t w s p ó l n o t a s y m b o l i k i Boskiej komedii i J o a c h i m a .
[...] Najważniejszym m o m e n t e m w s p ó l n y m b y ł a i d e a o d n o w y ś w i a t a i o c z e ­
kiwanie n a s t a n i a lepszej e p o k i . O c z y w i ś c i e D a n t e , t a k j a k i w s p ó ł c z e ś n i m u ,
n i e odróżniał apokryfów od a u t e n t y c z n y c h dzieł J o a c h i m a i dawał p o s ł u c h roz­
m a i t y m fałszywym i n t e r p r e t a c j o m tych d z i e ł " 2 4 . J e ś l i przyjmiemy, że w dziele
D a n t e g o znalazło swój wyraz n i e m a l c a ł e ś r e d n i o w i e c z n e życie u m y s ł o w e , t o
b e z wątpienia p o j a w i e n i e się na k a r t a c h Boskiej komedii J o a c h i m a z F i o r e , o b o k
św. Bonawentury, świadczy o z n a c z e n i u i p o p u l a r n o ś c i myśli Kalabryjczyka.
Wraz z k o ń c e m średniowiecza bynajmniej nie zakończyła się intelektual­
n a w ę d r ó w k a myśli J o a c h i m a . C o prawda, j o a c h i m i z m z o s t a ł p o t ę p i o n y p r z e z
WIELKANOC 2005
61
Kościół, j e d n a k j e g o historiozoficzne jądro przetrwało i oddziaływało na myśl
europejską zarówno w czasach nowożytnych, j a k i bliższych współczesności.
Podobieństwo poglądów nie m u s i świadczyć o ich b e z p o ś r e d n i m zapożycze­
niu z w c z e ś n i e j s z e g o w z o r u . Z d a r z a się p r z e c i e ż , ż e p o d o b n e d o s i e b i e p o m y ­
sły i r o z w i ą z a n i a r o d z ą się w n i e z a l e ż n y c h od s i e b i e ś r o d o w i s k a c h . W y d a j e
się j e d n a k , ż e m y ś l J o a c h i m a b y ł a n a tyle p o w a b n a , i ż m o g ł a u w i e ś ć i u w i o d ł a
j e s z c z e w i e l u d ł u g o p o ś m i e r c i s w e g o twórcy. P o z a t y m p o m i m o k o ś c i e l n y c h
z a k a z ó w myśl J o a c h i m a p r z e t r w a ł a ś r e d n i o w i e c z e m . i n . dzięki t a k i m p o s t a ­
c i o m , j a k P i o t r J a n Ołiva, U b e r t i n o d e C a s a l e , A n g e l o C l a r e n o , A r n a i d o d e
Vilanova, J a n z R o c a c e l s a , Telesfor z C o z e n z a i C o l a di R i e n z o
25
.
Recepcja nowożytna - dziedzictwo Joachima
N i e z w y k ł a wizja Kalabryjczyka z r o b i ł a o s z a ł a m i a j ą c ą k a r i e r ę w c z a s a c h n o ­
w o ż y t n y c h . W w i e k u X V i X V I dzięki u p o w s z e c h n i e n i u druku p r z e p ł y w in­
formacji zyskał n a c z a s i e , a d a w n e , c z ę s t o p r a w i e z a p o m n i a n e i d e e odżyły n a
n o w o . B e r n a r d y n z Sieny, W i n c e n t y F e r r e r i u s z , B a r t ł o m i e j z Pizy, J a n du B o i s ,
Livin z W i s s e m b e r g u , M i k o ł a j K u z a ń c z y k , P i c o de la M i r a n d o l a i S a v o n a r o l a
- to
przykłady k o n t y n u a t o r ó w p ó ź n o ś r e d n i o w i e c z n y c h
i
renesansowych.
W ich d z i e ł a c h m o ż n a zauważyć, że j o a c h i m i z m przeżywał w na p r z e ł o m i e
X V i X V I w i e k u o d n o w ę k u l t u r a l n ą i o d r o d z e n i e p r z e d r e f o r m a c y j n e . N a uwa­
g ę zasługują tutaj z w ł a s z c z a : M i k o ł a j z Kuzy ( 1 4 0 1 - 1 4 6 4 ) , P i c o d e l a M i r a n ­
dola ( 1 4 6 3 - 1 4 9 4 ) i G i r o l a m o S a v o n a r o l a ( 1 4 5 2 - 1 4 9 8 ) . Z w ł a s z c z a t e n o s t a t n i
nawiązywał d o k o n c e p c j i J o a c h i m a , k i e d y o t w a r c i e n a w o ł y w a ł d o n a w r ó c e ­
nia, krytykował z e ś w i e c c z e n i e K o ś c i o ł a i z a p o w i a d a ł n a d e j ś c i e n o w e j e p o k i ,
w k t ó r e j s t e r r z ą d ó w o b e j m ą „ludzie d u c h a " , n i e s k a l a n i i czyści w i n t e n c j a c h .
S a m p r ó b o w a ł z r e a l i z o w a ć swój ideał „ r z ą d ó w d u c h o w y c h " i w 1 4 9 4 roku
przewodził powstaniu l u d o w e m u we Florencji, które obaliło tyranię Medyceuszy, przywracając i n s t y t u c j e r e p u b l i k a ń s k i e . W l a t a c h 1 4 9 4 - 1 4 9 7 s p r a w o w a ł
rządy t e o k r a t y c z n e , starając się u r z e c z y w i s t n i ć ideał K r ó l e s t w a N i e b i e s k i e g o
na ziemi.
P o n i e w a ż J o a c h i m z F i o r e wywarł o g r o m n y wpływ n a p l e b e j s k i e n u r t y
religijne w ś r e d n i o w i e c z u , k t ó r e w y s t ę p o w a ł y p r z e c i w K o ś c i o ł o w i , do j e g o
myśli nawiązywali r ó w n i e ż r e p r e z e n t a n c i radykalnego n u r t u reformacji, m . i n .
T h o m a s M i i n z e r ( 1 4 9 0 - 1 5 2 5 ) , X V I I - w i e c z n i m i s t y c y niemieccy, tacy j a k J a k u b
62
FRONDA
35
B ó h m e ( 1 5 7 5 - 1 6 2 4 ) i A n g e l u s S i l e s i u s ( 1 6 2 4 - 1 6 7 7 ) . W i e l e zawdzięczali m u
też niemieccy, a później francuscy i l u m i n i ś c i i n i e k t ó r z y t e o z o f o w i e .
B a r d z o c i e k a w y j e s t przypadek D a w i d a J o r i s a ( 1 5 0 1 - 1 5 5 6 ) , a n a b a p t y s t y
z Flandrii. J e g o i n t e r p r e t a c j a h i s t o r i i n a w i ą z u j e b e z p o ś r e d n i o d o J o a c h i m a ,
zwłaszcza w warstwie symboliki trzech epok. Czasy w s p ó ł c z e s n e Jorisowi to
o c z y w i ś c i e o s t a t n i a - t r z e c i a e p o k a . B ó g j e g o z d a n i e m o b j a w i a się w każdej
e p o c e p o p r z e z Dawidów. W e p o c e O j c a o b j a w i ł się w D a w i d z i e i j e g o psal­
m a c h , w e p o c e S y n a przez p o t o m k a D a w i d a , t j . C h r y s t u s a , w e p o c e D u c h a
przez s a m e g o D a w i d a J o r i s a .
I n n ą c i e k a w o s t k ą j e s t , ż e dwaj t e o l o g i c z n i d o r a d c y M i c h a ł a A n i o ł a , augus t i a n i n E g i d i o V i t e r b o i f r a n c i s z k a ń s k i t e o l o g P i ę t r o G a l a t i n , byli z w o l e n n i k a ­
m i doktryny J o a c h i m a . G e o m e t r y c z n y u k ł a d f r e s k ó w w S y k s t y n i e o d p o w i a d a
schematowi opata z Fiore.
Poprzez n i e m i e c k ą r e f o r m a c j ę i d e e J o a c h i m a p r z e n i k n ę ł y d o filozofii
oświecenia. Niemiecki pisarz i filozof E p h r a i m G o t t h o l d Lessing ( 1 7 2 9 1 7 8 1 ) wydał w 1 7 8 0 roku s w ą p r a c ę t e o l o g i c z n o - h i s t o r y c z n ą Wychowanie rodu
ludzkiego, w k t ó r e j z a a t a k o w a ł d o g m a t y z m religijny w i m i ę prawdziwej religii.
M ó w i ł , ż e t y m j e s t dla c z ł o w i e k a w y c h o w a n i e , c z y m d l a l u d z k o ś c i o b j a w i e n i e ,
a po o b e c n y m w i e k u u c i e c h y i a m b i c j i n a d e j d z i e e p o k a , w k t ó r e j l u d z i e b ę d ą
wypełniali s w e p o w i n n o ś c i w i m i ę i c h s a m y c h . J e s t t o n i c i n n e g o , j a k prze­
k s z t a ł c e n i e t e o r i i j o a c h i m i c k i c h , gdzie i d e a p o s t ę p u j ą c e g o o b j a w i e n i a u l e g a
c o r a z dalej p o s u n i ę t e j sekularyzacji, a w i a r ę w o b j a w i e n i e z a s t ę p u j e w i a r a
w wychowanie.
J a k twierdzi Karl L ó w i t h : „ L e s s i n g p o j m o w a ł t r z e c i ą e p o k ę j a k o p r z y s z ł e
k r ó l e s t w o r o z u m u i l u d z k i e g o s a m o u r z e c z y w i s t n i e n i a , a z a r a z e m j a k o wy­
pełnienie chrześcijańskiego objawienia. J e g o oddziaływanie było niezwykle
głębokie i dalekosiężne.
Wywarł p r z e d e w s z y s t k i m w p ł y w n a s a i n t s i m o -
n i s t ó w w e F r a n c j i . Także C o m t e ' a t e o r i a t r z e c h s t a d i ó w r o z w o j u p o w s t a ł a
p o d w p ł y w e m r o z p r a w y L e s s i n g a [...]. T e o r i ę L e s s i n g a p o d c h w y c i l i p o t e m
filozofowie n i e m i e c k i e g o i d e a l i z m u , k t ó r z y w swej p r ó b i e z r a c j o n a l i z o w a n i a
doktryny c h r z e ś c i j a ń s k i e j p o w o ł y w a l i się na duchową, najbardziej filozoficzną
26
Ewangelię Janową" .
Nadzieja na nastanie epoki D u c h a pojawia się również w pracach J o h a n n a
G o t t l i e b a F i c h t e g o ( 1 7 6 2 - 1 8 1 4 ) , k t ó r y twierdził, ż e t e r a ź n i e j s z o ś ć s t a n o w i
epokę skończonej grzeszności i jest prekursorką ostatecznego odrodzenia
WIELKANOC 2005
63
w n o w e j e p o c e D u c h a , o d p o w i a d a j ą c e j t y s i ą c l e t n i e m u k r ó l e s t w u apokalipsy.
U w a ż a o n , ż e żyjemy w e p o c e c a ł k o w i t e j p r z e w r o t n o ś c i , p o k t ó r e j p o w i n i e n
n a s t ą p i ć c z a s k o ń c o w e g o o d r o d z e n i a , k t ó r y z a p o c z ą t k u j e n o w ą erę, o d p o w i a ­
dającą wizji św. J a n a i p r o r o c t w o m J o a c h i m a .
Również ciekawy schemat dziejów prezentuje Fridrich W i l h e m von Schelling ( 1 7 7 5 - 1 8 5 4 ) , k t ó r y w swej Filozofii objawienia stwierdza, że o p a t r z n o ś c i o ­
w y rozwój l u d z k o ś c i z o s t a ł z a p o w i e d z i a n y p r o r o c z o w N o w y m T e s t a m e n c i e
przez t r z e c h a p o s t o ł ó w : P i o t r a , P a w ł a i J a n a . P r z e d s t a w i a j ą o n i b o w i e m t r z y
cykle religii c h r z e ś c i j a ń s k i e j : P i o t r był a p o s t o ł e m O j c a , P a w e ł - Syna, a J a n
- Ducha Świętego,
który doprowadzi świat do eschatologicznego końca.
W j e g o i n t e r p r e t a c j i P i o t r r e p r e z e n t o w a ł e r ę k a t o l i c y z m u , Paweł - p r o t e s t a n ­
tyzmu, a J a n - d o s k o n a ł ą r e l i g i ę l u d z k o ś c i 2 7 .
N i e s p o s ó b też p o m i n ą ć Hegla, k t ó r y podjął n a j w s z e c h s t r o n n i e j s z ą n o w o ­
czesną próbę wskazania na Królestwo Boże, jako królestwo ducha i historii.
W j e d n y m z e swych l i s t ó w d o S c h e l l i n g a n a p i s a ł : „ K r ó l e s t w o B o ż e n a s t a n i e ,
a nasze ręce niech nie próżnują"28. Od Hegla prowadzi droga do j e g o następ­
c ó w i i n t e r p r e t a t o r ó w , skąd b l i s k o do l e w i c y h e g l o w s k i e j i K a r o l a M a r k s a . Tą
n i e c o o k r ę ż n ą drogą z s e k u l a r y z o w a n e e l e m e n t y m y ś l i J o a c h i m a d o t a r ł y d o
granic X X w i e k u .
August Cieszkowski - XIX-wieczne nawiązanie
Ten p o l s k i dziś n i e c o z a p o m n i a n y f i l o z o f r ó w n i e ż nawiązał d o t r y c h o t o m i c z nej k o n c e p c j i dziejów, b l i s k i e j s c h e m a t o w i J o a c h i m a . P o n i e w a ż s a m a p o s t a ć
C i e s z k o w s k i e g o (jak i j e g o w k ł a d w e u r o p e j s k ą , i n i e tylko, m y ś l filozoficzną
X I X w i e k u ) j e s t dziś n i e d o c e n i a n a , p o s t a n o w i ł e m , n a k o n i e c tej pracy, zatrzy­
m a ć się dłużej przy tej p o s t a c i .
A u g u s t C i e s z k o w s k i przyszedł n a ś w i a t w 1 8 1 4 roku w S u c h e j , z m a r ł 8 0
lat p ó ź n i e j , w 1 8 9 4 roku, w P o z n a n i u . Był w s z e c h s t r o n n i e w y k s z t a ł c o n y m
filozofem, ekonomistą i działaczem polityczno-społecznym. J e g o przygoda
z filozofią r o z p o c z ę ł a się w roku 1 8 3 2 na U n i w e r s y t e c i e J a g i e l l o ń s k i m w K r a ­
kowie, skąd wyjechał do N i e m i e c , gdzie k o n t y n u o w a ł studia, g ł ó w n i e w B e r ­
linie p o d k i e r u n k i e m h e g l i s t y K . L . M i c h e l e t a . W r o k u 1 8 3 8 uzyskał d o k t o r a t
na uniwersytecie w Heidelbergu. W latach 1 8 3 8 - 1 8 4 0 przebywał we Francji
i W ł o s z e c h . Po p o w r o c i e do Polski w 1 8 4 0 roku z a m i e s z k a ł w W a r s z a w i e .
4
FRONDA
35
W 1 8 4 3 roku r a z e m z M i c h e l e t e m założył B e r l i ń s k i e T o w a r z y s t w o Filozoficz­
n e . O d wydarzeń roku 1 8 4 8 p r o w a d z i ł o ż y w i o n ą d z i a ł a l n o ś ć p o l i t y c z n ą i s p o ­
ł e c z n ą . W 1 8 7 3 roku z o s t a ł c z ł o n k i e m A k a d e m i i U m i e j ę t n o ś c i . N a j w a ż n i e j ­
sze p r a c e C i e s z k o w s k i e g o dotyczą filozofii i p i s a n e b y ł y w j ę z y k u n i e m i e c k i m :
Vater Umer, Prolegomena zur Historiosophie,
Gott und Palingenesie,
oraz e k o n o m i i :
Du credit et la circulation.
P o d c z a s s t u d i ó w w N i e m c z e c h C i e s z k o w s k i z a p o z n a ł się z p o g l ą d a m i
omawianych wcześniej Schellinga i Lessinga, a zwłaszcza Hegla, którego
historiozofię przetworzył i uzupełnił w duchu millenarystycznym. W roku
1838
ukazała
sophie,
w której
się
pierwsza
praca
C i e s z k o w s k i e g o Prolegomena zur Historio­
C i e s z k o w s k i p r z e d s t a w i ł t r y c h o t o m i c z n y p o d z i a ł dziejów,
opierając się m . i n . na p r a w a c h dialektyki h e g l o w s k i e j i w s p o m n i a n y c h j u ż
m y ś l i c i e l a c h n i e m i e c k i c h i f r a n c u s k i c h . J e g o t r ó j e p o k o w a wizja o b j ę ł a : 1 )
P r z e s z ł o ś ć , 2 ) T e r a ź n i e j s z o ś ć (tj. w c i ą ż j e s z c z e trwającą e p o k ę c h r z e ś c i j a ń s k ą )
oraz 3 ) P r z y s z ł o ś ć ( t j . m a j ą c ą n a s t ą p i ć t r z e c i ą i o s t a t n i ą e p o k ę d z i e j ó w ) . J a k
twierdzi A n d r z e j W a l i c k i , w e d ł u g C i e s z k o w s k i e g o „ p i e r w s z a e p o k a b y ł a w tej
koncepcji epoką uczucia i naturalnej bezpośredniości, bezpośredniej jedni;
druga e p o k a - e p o k ą myśli, refleksji i s p o w o d o w a n e g o p r z e z n i ą b o l e s n e g o
d u a l i z m u ; trzecia, przyszła e p o k a , e p o k ą czynu, a z a r a z e m e p o k ą powszechnej
reintegracji łączącej h a r m o n i j n i e u c z u c i e z myślą, n a t u r ę z d u c h e m , b e z p o ś r e d ­
29
n i o ś ć z refleksją" .
W a ż n y j e s t typowy dla ś r e d n i o w i e c z n e g o c h i l i a z m u t r ó j d z i e l n y s c h e m a t
dziejów. P r z y s z ł o ś ć m i a ł a s t a ć się e p o k ą trzecią, t e r a ź n i e j s z o ś ć zaś z o s t a ł a
u z n a n a - p o d o b n i e j a k u J o a c h i m a - za p r z e d d z i e ń w i e l k i e j c e z u r y d z i e j o w e j .
Ową epokę trzecią pojmował Cieszkowski jako „osiągnięcie ostatecznego
B o s k i e g o celu, czyli s z c z ę ś l i w o ś c i w p r z e z n a c z o n y m dla n a s t e o l o g i c z n y m
30
zakończeniu historii" .
G ł ó w n y m d z i e ł e m C i e s z k o w s k i e g o b y ł o j e d n a k n i e d o k o ń c z o n e Vater Unser
( O j c z e N a s z ) , n a p i s a n e p o n i e m i e c k u . P o m y s ł t e g o d z i e ł a polegał n a interpre­
tacji Modlitwy Pańskiej j a k o m o d l i t w y p r o r o c z e j - szeregu p r ó ś b , k t ó r e m a j ą
się s p e ł n i ć w finalnej, trzeciej e p o c e dziejów. C i e s z k o w s k i w Vater Unser b e z p o ­
średnio odwołuje się d o k l a s y c z n e g o j u ż s c h e m a t u j o a c h i m i c k i e g o , nazywając
trzy wielkie e p o k i dziejów k o l e j n o : e p o k ą B o g a - O j c a (w ludzkości e p o k ą Ada­
m a ) , epoką B o g a - S y n a (w ludzkości e p o k ą C h r y s t u s a ) i e p o k ą D u c h a Ś w i ę t e g o
(epoką P a r a k l e t a ) . Pisał, iż z w o l e n n i c y ś r e d n i o w i e c z n e g o c h i l i a z m u n i e mylili
WIELKANOC 2005
65
się, interpertując o b j a w i e n i e św. J a n a j a k o o b i e t n i c ę K r ó l e s t w a B o ż e g o n a zie­
mi - nadzieje ich n i e były fałszywe, lecz niecierpliwe, z a n a d t o wybiegające
w przyszłość. S c h e m a t t e g o planu dziejów C i e s z k o w s k i wypełnił k o n c e p c j a m i
inspirowanymi p r z e w a ż n i e przez myślicieli n i e m i e c k i c h
(Lessing,
Schiller,
Schelling, H e g e l ) i francuskich (Fourier, S a i n t - S i m o n i s a i n t s i m o n i ś c i , L e r o u x ,
B a l l a n c h e ) . Chiliastyczny podział dziejów z i n t e r p r e t o w a ł o n n a w z ó r H e g l a
j a k o tezę, antytezę i syntezę, t j . n e g a c j ę negacji. O s t a t n i a e p o k a D u c h a Ś w i ę t e ­
go, k t ó r a u J o a c h i m a z F i o r e m i a ł a być e p o k ą k o n t e m p l a c j i , p r z e d s t a w i o n a z o ­
s t a ł a j a k o e p o k a czynu i tzw. „ s o c j a l n o ś c i " . W r e z u l t a c i e C i e s z k o w s k i stworzył
historiozofię będącą, j a k pisze Andrzej Walicki, „ o d p o w i e d n i k i e m j e g o f i l o z o f i i
B o g a : p o j e d n a n i e m t r a n s c e n d e n c j i z i m m a n e n c j ą , syntezą k o n c e p c j i religijnej,
głoszącej, iż s e n s historii j e s t t r a n s c e n d e n t n y w o b e c niej, z k o n c e p c j ą widzącą
ów s e n s w i m m a n e n t n y m r o z u m i e dziejów, ujmującą dzieje j a k o p r o c e s wyzwa­
lania się ludzkości. S t ą d c h a r a k t e r y s t y c z n a d w o i s t o ś ć tej historiozofii, warun­
kująca r ó ż n o r a k i e jej i n t e r p r e t a c j e : z p u n k t u w i d z e n i a n o w o ż y t n e j idei p o s t ę p u
była o n a sakralizacją historii, n a t o m i a s t w p e r s p e k t y w i e dziejów ś w i a d o m o ś c i
religijnej - sekularyzacją c h i l i a z m u , ufilozoficznieniem religijnej historiozofii
millenarystycznej"31.
C i e s z k o w s k i był z n a n y i c z y t a n y z a r ó w n o w E u r o p i e , j a k i w R o s j i . D z i ę k i
zachowanym listom powszechnie znany jest j e g o wpływ na historiozoficzne
poglądy Z y g m u n t a K r a s i ń s k i e g o , z k t ó r y m z r e s z t ą k o r e s p o n d o w a ł . W R o s j i
był o n n a w e t bardziej z n a n y o d s a m e g o H e g l a , a A l e k s a n d e r H e r c e n twierdził,
ż e w ł a ś n i e dzięki C i e s z k o w s k i e m u p o z n a ł o n m y ś l h e g l o w s k ą .
W j a k i m s t o p n i u poglądy C i e s z k o w s k i e g o zaważyły n a p ó ź n i e j s z y c h o d
n i e g o i n t e r p r e t a c j a c h Hegla, t r u d n o d o k ł a d n i e p o w i e d z i e ć . L e s z e k K o ł a k o w ­
ski zauważa, że „ r o l a C i e s z k o w s k i e g o w e w o l u c j i h e g l i z m u p o l e g a ł a g ł ó w n i e
na tym, że puścił on w o b i e g i d e ę p r z e z w y c i ę ż e n i a h e g l i z m u p r z e z identyfi­
kację filozofii z praxis, a t y m s a m y m - z n i e s i e n i a filozofii w d o t y c h c z a s o w y c h
z n a c z e n i u . [...] I s t o t n a r o l a C i e s z k o w s k i e g o w p r e h i s t o r i i m a r k s i z m u j e s t n i e
do z a k w e s t i o n o w a n i a . Wyraził on b o w i e m w j ę z y k u h e g l o w s k i m i w k o n t e k ­
ście h e g l o w s k i c h d e b a t m y ś l o p r z y s z ł y m u t o ż s a m i e n i u ( n i e tylko u z g o d n i e ­
n i u ) pracy m y ś l o w e j i praktyki s p o ł e c z n e j . J e s t t o j e d n a k z i a r n o , z k t ó r e g o
e s c h a t o l o g i a M a r k s a w y r o s ł a . N a j c z ę ś c i e j c y t o w a n e z d a n i e M a r k s a : Filozofowie
rozmaicie tylko interpretowali świat,
chodzi jednak o to,
by go zmienić,
nie j e s t ni­
czym innym jak powtórzeniem myśli Cieszkowskiego"32.
66
FRONDA
35
I tak d o s z l i ś m y do m a r k s i z m u , k t ó r e g o analiza w y k r a c z a p o z a o b r ę b tej
s k r o m n e j pracy. W i e l u dzisiejszych badaczy t e g o zjawiska, j a k i m b y ł a m y ś l
M a r k s a i j e j r ó ż n o r o d n e m u t a c j e , widzi j e g o p o c z ą t e k w m a r z e n i a c h c z ł o w i e k a
o z b u d o w a n i u lepszego świata, k t ó r e towarzyszyły c z ł o w i e k o w i p r z e z s t u l e c i a .
Marian B ę b e n e k , idąc z a R . A r o n e m , pisze, i ż z a s t o s o w a ł o n [ A r o n ] „ p o j ę c i e
świeckiej religii do analizy m e n t a l n o ś c i m a r k s i s t o w s k i e j , a w s z c z e g ó l n o ś c i k o ­
m u n i s t y c z n e j . D o s t r z e g ł b o w i e m uderzające p o d o b i e ń s t w o m i ę d z y s t r u k t u r ą
myśli profetycznej m a r k s i z m u a s t r u k t u r ą m y ś l e n i a religijnego w wersji j u deochrześcijańskiej. P o d o b i e ń s t w o t o m a się wyrażać w następujących, waż­
niejszych analogiach p o j ę c i o w y c h : w m e s j a n i s t y c z n y m m i c i e p r o l e t a r i a t u j a k o
z b i o r o w y m zbawicielu ludzkości, w partii k o m u n i s t y c z n e j j a k o z i n s t y t u c j o n a ­
l i z o w a n y m Kościele, w utopii b e z k l a s o w e g o s p o ł e c z e ń s t w a j a k o t y s i ą c l e t n i m
K r ó l e s t w i e B o ż y m na ziemi, o k t ó r y m marzyli z w o l e n n i c y c h i l i a z m u " 3 3 .
Wnioski - wobec doświadczeń XX w i e k u i obietnicy nowej ery
J a k widać j o a c h i m i z m był ( j e s t ? ) b a r d z o p ł o d n ą ideą, k t ó r a p o d r ó ż n y m i
p o s t a c i a m i p r z e n i k n ę ł a do w s p ó ł c z e s n e j filozofii d z i e j ó w i sfery p o l i t y c z n e j
praxis. O b w i n i a n i e o p a t a z F i o r e z a t r a g i c z n e d o ś w i a d c z e n i a X X w i e k u b y ł o b y
n i e u z a s a d n i o n y m b ł ę d e m m e t o d o l o g i c z n y m . M o ż n a j e d n a k o d k r y ć rysy j o a chimizmu zarówno w XIX-wiecznym socjalizmie utopijnym, j a k i marksizmie
o leninowskiej proweniencji. Został on oczywiście radykalnie przekształco­
ny i rozwinął się p o d p o s t a c i ą r e d u k c j o n i s t y c z n e j herezji, w z d e c y d o w a n i e
świeckim i materialistycznym przekładzie tysiąclecia duchowej pomyślno­
ści. Tak w i ę c w a l k a klas, w a l k a p r o l e t a r i a t u z b u r ż u a z j ą i k a p i t a l i z m e m , to
walka z „ n i b y - A n t y c h r y s t e m " , k t ó r a z m i e r z a d o z b u d o w a n i a s p o ł e c z e ń s t w a
b e z k l a s o w e g o j a k o s p o ł e c z n o - e k o n o m i c z n e g o o d p o w i e d n i k a religijnej
idei
powszechnego braterstwa. Według materialistycznych spadkobierców J o a ­
c h i m a nowa era nie będzie j u ż erą D u c h a Świętego, lecz będzie to era nauki,
z r e d u k o w a n a d o m a t e r i a l i z m u , tzn. d o a n t y s p i r y t u a l i z m u , gdzie D u c h Praw­
dy zleje się c a ł k o w i c i e z n a r z u c a n i e m tzw. prawdy n a u k o w e j p r z e z t o t a l i t a r n ą
władzę państwa.
Zresztą nie tylko k o m u n i z m nawiązywał, bezpośrednio lub pośrednio, do idei
trzeciego królestwa. M a ł o k t o dziś pamięta, że niemiecki pisarz M o e l l e r van den
Bruck ( 1 8 7 6 - 1 9 2 5 ) , autor książki Trzecia Rzesza, której tytuł posłużył Hitlerowi do
WIELKANOC 2005
67
stworzenia nazwy swojego państwa, zaczerpnął ów s y m b o l od D y m i t r a M e r e ż o w skiego ( 1 8 6 5 - 1 9 4 1 ) , a u t o r a nawiązującego d o j o a c h i m i c k i c h koncepcji wiecznej
Ewangelii i nastania Królestwa B o ż e g o na z i e m i 3 4 . R ó w n i e ż badacze związków
hitleryzmu z o k u l t y z m e m podkreślają, że chiliastyczna o b i e t n i c a Trzeciej R z e s z y
była dalekim e c h e m średniowiecznych p r o r o c t w J o a c h i m i a z F i o r e i p o z o s t a ł a
potężną metaforą w świecie fantazji wielu N i e m c ó w 3 5 .
N i e u d a ł o się w X X w i e k u z b u d o w a ć t y s i ą c l e t n i e g o k r ó l e s t w a . T r z e c i a
R z e s z a s k o ń c z y ł a się d w a n a ś c i e lat p o j e j p r o k l a m o w a n i u , Z w i ą z e k R a d z i e c k i
68
FRONDA
35
doży! s i e d e m d z i e s i ą t k i , b y r o z p a ś ć się n a n a s z y c h o c z a c h . H i t l e r p o p e ł n i ł sa­
m o b ó j s t w o , S t a l i n , d o z n a w s z y wylewu, s k o n a ł w s w y m g a b i n e c i e . W c z e ś n i e j
syfilis zadał ś m i e r t e l n e c i o s y u m y s ł o w i i c i a ł u L e n i n a . „ B o g o w i e " o k a z a l i się
ś m i e r t e l n i . A j e d n a k byli i d o k o n a l i h e k a t o m b y n i e z n a n e j d o t ą d w d z i e j a c h
ludzkości.
Z a r ó w n o w wypadku faszyzmu, j a k i k o m u n i z m u n o w y ład o p i e r a ł się na
o b o z a c h n i e w o l n i k ó w , a d e m o n y r a s o w e czy k l a s o w e były p o ś w i ę c a n e j a k o
c a ł o p a l n a ofiara. K r u c j a t a n a z i s t o w s k a f a k t y c z n i e m i a ł a c h a r a k t e r z i s t o t y
swej pseudoreligijny, przyjmując a p o k a l i p t y c z n e w i e r z e n i a i f a n t a z j e . R ó w ­
n i e ż b o l s z e w i c y i ich s o w i e c c y n a s t ę p c y d o p u s z c z a l i się n i e s ł y c h a n y c h z b r o d ­
ni w i m i ę l e p s z e g o świata. A u s c h w i t z , S o b i b ó r , T r e b l i n k a , K o ł y m a , W y s p y
S o ł o w i e c k i e , K a t y ń s t a n o w i ą s t r a s z l i w e m u z e a X X - w i e c z n e j apokalipsy.
M a r z e n i a n a w i e d z o n y c h m i l l e n a r y s t ó w się n i e u r z e c z y w i s t n i ł y . A l e j e ś l i
n a w e t te p r e t e n s j o n a l n e p l a n y i m e g a l o m a ń s k i e w i z j e n i e wyszły p o z a fazę
projektów, to i tak d o k o n a l i z n i s z c z e n i a s t a r e g o ł a d u w E u r o p i e w s t o p n i u ,
k t ó r y wystarcza, aby p o z o s t a ć w ą t k i e m , k t ó r y ciągle j e s z c z e n a w i e d z a litera­
turę, filmy i p a m i ę ć tych, k t ó r z y p r z e t r w a l i .
Marzenia jednak nie umierają, a jedynie zmieniają swoje oblicze. Dziś,
j a k nigdy dotąd, e s c h a t o l o g i c z n e m a r z e n i a o t y s i ą c l e t n i m k r ó l e s t w i e d u c h a
pojawiają się z e z d w o j o n ą siłą. P o s t n o w o c z e s n a e s c h a t o l o g i a n i e m ó w i j u ż ,
co prawda, o n i e b i e , piekle, c z y ś ć c u i sądzie o s t a t e c z n y m , j e d n a k w i d a ć w n i e j
w y r a ź n i e n a w i ą z a n i e do k o n c e p c j i g n o s t y c k i c h i j o a c h i m i c k i c h .
Próbując określić ruch N e w Age, m o ż n a najogólniej powiedzieć, że j e s t
on próbą stworzenia nowego,
holistycznego oglądu
świata.
W N e w Age
c h o d z i w i ę c o z e s p o l e n i e w c a ł o ś ć t e g o , co d o t ą d b y ł o r ó ż n e i o d m i e n n e ,
t a k ż e o z e s p o l e n i e r ó ż n y c h religii w j e d n ą ś w i a t o w ą s u p e r r e l i g i ę . J u ż s a m a
n a z w a - N o w a E r a - s u g e r u j e n a s t a n i e n o w e j d u c h o w o ś c i , ale i d e e g ł o s z o n e
przez w y z n a w c ó w t e g o p r ą d u k u l t u r o w e g o n i e s ą n o w e , l e c z z a c z e r p n i ę t e
z r ó ż n y c h , c z a s a m i s p r z e c z n y c h z s o b ą źródeł, n a j c z ę ś c i e j w o d e r w a n i u od ich
k o n t e k s t u k u l t u r o w e g o i h i s t o r y c z n e g o . P r z y w ł a s z c z a j ą c w i ę c s z e r e g wątków,
pomija się w z u p e ł n o ś c i ich o s a d z e n i e w c z a s i e i p r z e s t r z e n i , co p o z w a l a na
d o w o l n e zabiegi i n t e r p r e t a c y j n e .
C h o c i a ż t r u d n o m ó w i ć o tzw. e r z e w o d n i k a j a k o t r z e c i e j e r z e , gdyż s y m ­
b o l i k a w o d n i k a wywodzi s i ę z a s t r o l o g i i , a ściślej z p o d z i a ł u tzw. r o k u k o s ­
m i c z n e g o n a 1 2 sfer zodiaku, c o daje tzw. m i e s i ą c k o s m i c z n y ( o k . 2 1 5 5 l a t ) ,
WIELKANOC
2005
69
jednak w bardzo wielu popularnych opracowaniach N e w Age era wodnika
t r a k t o w a n a j e s t j a k o t r z e c i a . P i e r w s z ą m i a ł y być c z a s y p r z e d C h r y s t u s e m , p o ­
t e m o k r e s c h r z e ś c i j a ń s k i ( e r a ryb) i t e r a z t r z e c i o k r e s ( e r a w o d n i k a ) . Tak t e ż
dla w i e l u n a d c h o d z i j a k a ś n i e w y s ł o w i o n a t r z e c i a e p o k a , k t ó r a n i e s i e z s o b ą
o b i e t n i c ę p o w r o t u raju u t r a c o n e g o .
W wypadku N e w A g e m a m y do c z y n i e n i a z c a ł ą tzw. p o d k u l t u r ą alter­
natywną, z o r i e n t o w a n ą w y r a ź n i e n a p r z y s z ł o ś ć , n a w y z w o l e n i e c z ł o w i e k a
z bytu u p a d ł e g o , w d u c h u e z o t e r y c z n e j h i s t o r i o z o f i i z a k ł a d a j ą c e j n a d e j ś c i e
n o w e j ery. W i e l u z w ł a s z c z a m ł o d y c h ludzi u w a ż a dziś, ż e o w a e r a b ę d z i e
bardzo ważną epoką w dziejach ludzkości. N o w y człowiek będzie podążał do
demistyfikacji w s z y s t k i e g o , j a k r ó w n i e ż o d m a w i a ł n a r z u c a n i a m u c z e g o k o l ­
w i e k przez i n n y c h . W e d ł u g t e c h n o l o g i c z n y c h k a p ł a n ó w w n o w e j e r z e z n i k n i e
wyobrażenie j e d n e g o jedynego Boga, a zapanuje bezpośredni związek między
j a ź n i ą c z ł o w i e k a a w s z e c h ś w i a t e m czy bliżej n i e o k r e ś l o n ą e n e r g i ą k o s m i c z n ą .
Człowiek epoki wodnika będzie miał rozwinięte poczucie sprawiedliwości.
N i e b ę d z i e w niej j u ż ż a d n y c h u p r z y w i l e j o w a n y c h , w s z y s c y b o w i e m zasią­
dą w tej s a m e j ł o d z i p ł y n ą c e j j e d n y m n u r t e m . To, co ukryte, p r z e s t a n i e być
t a j e m n i c ą . S t r u k t u r y r o d z i n n e i m a ł ż e ń s k i e n i e p r z e t r w a j ą d ł u g o , b o dla
nowego człowieka istotna jest wolność i twórczość. Wszystko bowiem, co
robimy, z d a n i e m n a w i e d z o n y c h guru, m a s ł u ż y ć r a d o ś c i . R ó w n i e ż w y c h o ­
w a n i e u l e g n i e o ż y w i e n i u . B ę d z i e m y w ł a g o d n y s p o s ó b p r o w a d z i l i dzieci d o
p o d e j m o w a n i a w ł a s n y c h decyzji, b u d z e n i a w ł a s n e j ś w i a d o m o ś c i , r o z w i j a n i a
t w ó r c z o ś c i i radości. P o n i e w a ż n i e b ę d z i e j u ż j e d n e g o j e d y n e g o B o g a , guru
czy n a u c z y c i e l a , n i e b ę d z i e m y m u s i e l i p o w o ł y w a ć się n a ż a d n e w y ł ą c z n e
autorytety, a s z k o ł y i dzieci b ę d ą s t w a r z a ć się s a m e . J e ś l i p o t r a f i m y o d k r y ć
w n a s b o s k o ś ć , to w s z y s c y b ę d z i e m y p o t e n c j a l n y m i n a u c z y c i e l a m i , a n a w e t
bogami.
P o n i e w a ż , j a k t w i e r d z ą z w o l e n n i c y N e w Age, n i e r ó w n o ś c i n a d a l i s t n i e j ą
- c h o c i a ż b y w s t o s u n k u do k o b i e t czy natury, p o j a w i a się b a r d z o s i l n a p o ­
trzeba dokończenia permanentnej rewolucji. J e d n a k owa rewolucja powinna
być t e r a z p r z e p r o w a d z o n a n i e tylko w sferze polityki, l e c z t a k ż e na i n n y m ,
bardziej o g ó l n y m p o l u i p o w i n n a p r o w a d z i ć d o p r z e m i a n y c a ł e j biosfery. T a k
w i ę c przy p o m o c y tej n o w e j quasi-religi s p o ł e c z e ń s t w o m a z o s t a ć w ł a g o d n y
sposób przekształcone. Wówczas nastąpi tysiącletnie panowanie miłości,
r ó w n o ś c i , b r a t e r s t w a i p o k o j u . H i s t o r i a z a t e m się p o w t a r z a . N a d z i e j e w c i ą ż
70
FRONDA
35
t e s a m e . S z k o d a tylko, ż e n i e p a m i ę t a s i ę , i ż t o s a m o z a p o w i a d a l i j u ż t w ó r c y
rewolucyjnego terroru we Francji, staruszek Marks, wielki Lenin, A d o l f Hit­
ler. J a k d o t ą d n a d z i e j a n a s a m o z b a w i e n i e c z ł o w i e k a k o ń c z y ł a s i ę n a j c z ę ś c i e j
h e k a t o m b ą zbrodni, a desakralizacja idei K r ó l e s t w a N i e b i e s k i e g o p r z y n i o s ł a
m i l i o n o m ludzi p i e k ł o n a z i e m i .
BOGUSŁAW TRACZ
WYBRANA BIBLIOGRAFIA
J. Aumann OP, Zarys historii duchowości, Kielce 1 9 9 3 .
M. Bębenek, O gnostycznej funkcji marksizmu, w: Gnoza polityczna, Kraków 1 9 9 8 .
Biblia Tysiąclecia, wydanie czwarte, Poznań 1 9 9 6 .
Dante Alighieri, Boska komedia, t. 3 Raj, tłum. A. Świderska, Kraków 1947.
J . E . Franco, Joachim z Fiore i era Ducha Świętego, w: Kolekcja Communio 12, red. L. Balter, Poznań 1 9 9 8 .
S. Gądecki, Wstęp do Pism Janowych, Gniezno 1 9 9 6 .
Gnoza Polityczna, red. J. Skoczyński, Kraków 1 9 9 8 .
N. Goodrick-Clarke, Okultystyczne źródła nazizmu, Warszawa 2 0 0 1 .
Jan XXIII, Pawet VI, Jan Paweł II, Encykliki, Warszawa 1 9 8 1 .
M. Kaczmarkowski, Chilializm, w: Encyklopedia Katolicka, t. 3, Lublin 1 9 8 5 .
J. Kolarzowski, Zło i interpretacja świata u Jana Szkota Eriugeny, Joachima z Fiore i Mikołaja z Kuzy,
w: Studia z dziejów filozofii zła, red. R. Wiśniewski, Toruń 1 9 9 9 .
L. Kołakowski, Główne nurty marksizmu. Powstanie - rozwój - rozkład, Londyn 1 9 8 8 .
J. Kracik, Trwogi i nadzieje końca wieków, Kraków 1 9 9 9 .
Z. Kuderowicz, Filozofia dziejów, Warszawa 1 9 7 3 .
M. Lambert, Średniowieczne herezje, Gdańsk-Warszawa 2 0 0 2 .
J. Legowicz, Historia filozofii starożytnej Grecji i Rzymu, Warszawa 1 9 8 6 .
J. Legowicz, Historia filozofii średniowiecznej Europy Zachodniej, Warszawa 1 9 8 6 .
K. Lówith, Historia powszechna i dzieje zbawienia. Teologiczne przesłanki filozofii dziejów, Kęty 2 0 0 2 .
M. Łosski, Historia filozofii rosyjskiej, Kęty 2 0 0 0 .
T. Manteuffel, W oczekiwaniu ery wolności i pokoju. Historiozofia Joachima z Fiore, „Przegląd Historyczny"
1969, t. 60, z. 1.
K. Morawski, Wstęp, w: Dante Alighieri, Boska komedia (wybór), tłum. E. Porębowicz, Wroclaw-Kraków 1977.
WIELKANOC
2005
A. Neher, Wizja czasu i historii w kulturze żydowskiej, w: Czas w kulturze, red. A. Zajączkowski, War­
szawa 1 9 8 8 .
R. Niebuhr, Poza tragizmem. Eseje o chrześcijańskiej interpretacji historii, Kraków 1 9 8 5 .
G. Pattaro, Pojmowanie czasu w chrześcijaństwie, w: Czas w kulturze, red. A. Zajączkowski, Warszawa
1988.
J. Pelikan, Jezus przez wieki, Kraków 1993.
C. Pilar COp, Ezoteryzm a chrześcijaństwo, Kraków 2 0 0 2 .
J. Ratzinger, Eschatologia. Śmierć i życie wieczne, Poznań 1985.
G. Reale, Historia filozofii starożytnej, t. 4 - 5 , Lublin 2 0 0 2 .
S. Swieżawski, Dzieje europejskiej filozofii klasycznej, Warszawa-Wrocław 2 0 0 0 .
A. Walicki, Filozofia a mesjanizm, Warszawa 1 9 7 0 .
A. Walicki, August Cieszkowski, w: Polska myśl filozoficzna i społeczna, t. 1, 1 8 3 1 - 1 8 6 3 , red. A. Walicki,
Warszawa 1 9 7 3 .
PRZYPISY
1
G. Pattaro, Pojmowanie czasu w chrześcijaństwie, w: Czas w kulturze, red. A. Zajączkowski, Warszawa
2
A. Neher, Wizja czasu i historii w kulturze żydowskiej, w: Czas w kulturze, dz. cyt., s. 2 6 1 .
3
Tamże, s. 2 6 4 .
1988, s. 2 6 1 .
4
Encyklika Redemptor Hominis Ojca Świętego Jana Pawia II, w: Jan XXIII, Paweł VI, Jan Paweł II,
Encykliki, Warszawa 1 9 8 1 , s. 2 1 9 .
5
G. Reale, Historia filozofii starożytnej, t. 5, Lublin 2 0 0 2 , s. 8 6 .
6
J. Legowicz, Historia filozofii starożytnej Grecji i Rzymu, Warszawa 1986, s. 4 0 6 .
7
Tamże, s. 4 1 1 - 4 1 2 .
8
Por. 2 P 3, 10-13; Ap 2 1 , 1-8.
'
S. Gądecki, Wstęp do Pism Janowych, wyd. 2, Gniezno 1996, s. 2 0 8 - 2 0 9 .
10
Np. Łk 1 4 , 1 4 (zmartwychwstanie sprawiedliwych) oraz 1 Kor 15, 2 3 - 2 5 (doczesne królowanie
Chrystusa nad sprawiedliwymi pomiędzy paruzją a stanem wieczności).
11
12
Więcej zob.: M. Kaczmarkowski, Chilializm, w: Encyklopedia Katolicka, t. 3, Lublin 1985, s. 157.
Tamże.
13
J . E . Franco pisze jeszcze o dwóch datach: 1 1 3 2 lub 1 1 3 5 . Zob. J . E . Franco, Joachim z Fiore i era
14
T. Manteuffel, W oczekiwaniu ery wolności i pokoju. Historiozofia Joachima z Fiore, „Przegląd Histo­
15
J. Aumann OR Zarys historii duchowości, Kielce 1993, s. 1 1 4 .
16
T. Manteuffel, dz. cyt., s. 2 4 0 . Inną interpretację tych wydarzeń podaje Legowicz, pisząc: „W wyni­
Ducha Świętego, w: Kolekcja Communio 12, red. L. Balter, Poznań 1998, przyp. 1.
ryczny" 1969, t. 60, z. 1, s. 2 3 6 . Tamże dokładna rekonstrukcja kolei życia Joachima.
ku podejrzeń, zgłaszanych pod adresem jego Goachima) poglądów, został jednak przez Klemensa
III w lipcu 1188 roku ponownie wezwany do przedłożenia swoich dzieł Kurii, a ponieważ tego
odmówił, został złożony ze stanowiska opata".
17
T. Manteuffel, dz. cyt., s. 245-246.
18
Nie był to wówczas pogląd nowy. Już ojcowie Kościoła twierdzili, że Stary Testament kryje w przenośni Nowy.
19
Jak pisze T. Manteuffel: „Joachim zagadnięty w czasie dyskusji przez Adama z Perseigne, czy uważa się
za proroka, odparował z punktu podchwytliwe pytanie, stwierdzając, że Bóg mu udzie-lił jedynie daru właściwego
rozumienia tajemnic kryjących się w tekstach biblijnych", dz. cyt., s. 246.
72
FRONDA
35
20
J . E . Franco, dz. cyt.
21
Cyt. za: M. Lambert, Średniowieczne herezje, Gdańsk-Warszawa 2 0 0 2 , s. 2 7 2 .
22
S. Swieżawski, Dzieje europejskiej filozofii klasycznej, Warszawa-Wrodaw 2 0 0 0 , s. 5 3 1 - 5 4 2 .
23
D. Alighieri, Boska komedia, t. 3 Raj, tłum. A. Świderska, Kraków 1947, s. 7 0 .
24
K. Morawski, Wstęp, w: Dante Alighieri, Boska komedia (wybór), tłum. E. Porębowicz, Wroctaw-Kraków 1977, s. L X X V I I I - L X X I X .
25
26
J . E . Franco, dz. cyt., przyp. 20
K. Lówith, Historia powszechna i dzieje zbawienia. Teologiczne przesłanki filozofii dziejów, Kęty 2 0 0 2 ,
s. 2 0 2 .
27
Tamże, s. 2 0 4 - 2 0 5 .
28
Cyt. za: tamże, s. 2 0 4 .
29
A. Walicki, Filozofia a mesjanizm, Warszawa 1970, s. 3 3 .
30
Tamże, s. 3 6 .
31
Tamże, s. 6 1 .
12
33
34
L. Kołakowski, Główne nurty marksizmu. Powstanie - rozwój - rozkład, Londyn 1988, s. 7 5 - 7 6 .
M. Bębenek, O gnostycznej funkcji marksizmu, w: Gnoza polityczna, Kraków 1998, s. 8 0 .
K. Lówith, dz. cyt. s. 2 0 4 ; więcej o chiliastycznych koncepcjach Mereżowskiego w: M. Łosski,
Historia filozofii rosyjskiej, Kęty 2 0 0 0 , s. 3 7 7 - 3 8 2 .
35
N. Goodrick-CIarke, Okultystyczne źródła nazizmu, Warszawa 2 0 0 1 , s. 2 8 4 .
Humanizm renesansu stał się przyczyną tych wszystkich
przeobrażeń człowieka, które doprowadziły cywilizację
europejską na skraj przepaści. Humanizm wypływający
z Boga przeobraził się w humanizm bez Boga, by stać się
humanizmem przeciw Bogu. Negacja Boga stała się ne­
gacją człowieka, negacja ducha, choć pozornie afirmująca człowieka i świat, stała się ich negacją.
KOSZMAR
ZŁEGO
Nikołaj Bierdiajew a komunizm
KRZYSZTOF
TYSZKA
F e n o m e n komunizmu, który odcisnął tak wielkie piętno na historii świata
w X X wieku, w y w o ł y w a ł s k r a j n i e r ó ż n e o c e n y i i n t e r p r e t a c j e . J e d n y m k o m u ­
n i z m jawił się j a k o n o w a e p o k a r o z w o j u l u d z k o ś c i , w k t ó r e j o s t a t e c z n i e u s u ­
n i ę t e z o s t a ł o z ł o i n i e s p r a w i e d l i w o ś ć , R o s j a s o w i e c k a zaś z d a w a ł a się ź r ó d ł e m
n o w e j cywilizacji, k t ó r a o g a r n i e s w y m z a s i ę g i e m c a ł ą k u l ę z i e m s k ą . D l a dru­
gich k o m u n i z m s t a n o w i ł c i e k a w y e k s p e r y m e n t s p o ł e c z n y , p r ó b ę z b u d o w a n i a
n i e tylko n o w e g o p o r z ą d k u p o l i t y c z n e g o i g o s p o d a r c z e g o , l e c z t a k ż e n o w e g o
społeczeństwa i n o w e g o człowieka. D l a innych z kolei k o m u n i z m oznaczał
z ł o a b s o l u t n e , k t ó r e g o ź r ó d e ł d o s z u k i w a n o się w kryzysie e u r o p e j s k i e j cywi-
74
FRONDA 35
lizacji. J e d n y m z m y ś l i c i e l i , k t ó r z y podjęli refleksję n a d z j a w i s k i e m k o m u n i ­
z m u , był w i e l k i f i l o z o f rosyjski m i n i o n e g o s t u l e c i a - N i k o ł a j Bierdiajew. C o
w n i ó s ł o n d o refleksji n a d k o m u n i z m e m ? C z y m był dla n i e g o ó w f e n o m e n ?
N a j o g ó l n i e j m ó w i ą c , B i e r d i a j e w p o s t r z e g a k o m u n i z m w k a t e g o r i a c h parareligijnych. J e g o o b l i c z e z o s t a ł o u k s z t a ł t o w a n e p r z e z p o ł ą c z e n i e d w ó c h skraj­
n i e o d m i e n n y c h n u r t ó w k u l t u r o w y c h i filozoficznych - z a c h o d n i o e u r o p e j s k i e j
o ś w i e c e n i o w e j idei r a c j o n a l i z m u i r o s y j s k i e g o m i s t y c y z m u . P o ł ą c z e n i e o b u
tych p i e r w i a s t k ó w d o p r o w a d z i ł o w k o n s e k w e n c j i d o r e w o l u c j i b o l s z e w i c k i e j
i u k s z t a ł t o w a n i a się ideologii, b ę d ą c e j w u j ę c i u filozofa t r i u m f e m s z a t a ń ­
s k i c h sił i z w i e ń c z e n i e m m o r a l n e j degradacji c z ł o w i e c z e ń s t w a . N i e n a l e ż y
j e d n a k w i n t e r p r e t a c j i tej w i d z i e ć j e d y n i e radykalnej krytyki k o m u n i z m u . C o
b o w i e m wydaje się w n i e j n a j w a ż n i e j s z e , to - p r z e d e w s z y s t k i m - d i a g n o z a
s t a n u w s p ó ł c z e s n e j cywilizacji z a c h o d n i o e u r o p e j s k i e j z j e d n e j strony, z dru­
giej zaś - k r y t y c z n a refleksja n a d filozofią i k u l t u r ą rosyjską X I X i p o c z ą t k ó w
XX wieku. Bierdiajew pokazuje w swych dziełach także istotę i m e c h a n i z m
k s z t a ł t o w a n i a się zjawiska religii p o l i t y c z n e j , k t ó r e j p e ł n y m u r z e c z y w i s t n i e ­
n i e m był w ł a ś n i e k o m u n i z m . B a r d z o i s t o t n e j e s t t a k ż e p r z e s ł a n i e B i e r d i a j e w a
o d n o ś n i e d o p r z y s z ł o ś c i świata, p r o f e t y c z n y n i e j a k o a s p e k t j e g o m y ś l i .
...przeczucie nadciągającej k a t a s t r o f y i k o ń c a ś w i a t a
Interpretacja k o m u n i z m u przez Bierdiajewa nie j e s t o s o b n y m e l e m e n t e m
jego twórczości, stanowi integralną część jego filozofii. Widzi on b o w i e m
to doświadczenie nie w kategoriach politycznych czy ekonomicznych, lecz
filozoficznych - m e t a f i z y c z n y c h ,
e t y c z n y c h i religijnych.
W tym tkwi
za­
sadnicza różnica między podejściem Bierdiajewa a innych, głównie zachod­
n i c h , b a d a c z y i i n t e r p r e t a t o r ó w k o m u n i z m u . S y s t e m ustrojowy, s p o ł e c z n y
i g o s p o d a r c z y j e s t dla n i e g o j e d y n i e m a ł o i s t o t n ą o t o c z k ą z j a w i s k a z n a c z n i e
głębszego,
będącego
wynikiem
odrzucenia
duchowego
wymiaru
ludzkiej
e g z y s t e n c j i , s p r o w a d z e n i a c z ł o w i e k a d o sfery w y ł ą c z n i e m a t e r i a l n e j . Z t e g o
punktu widzenia Bierdiajewowska interpretacja komunizmu, c h o ć odległa od
pozytywistycznego ideału obiektywności, wnosi o wiele głębsze spojrzenie
na ów fenomen.
By w p e ł n i z r o z u m i e ć , c z y m dla B i e r d i a j e w a był k o m u n i z m - n a l e ż y za­
t r z y m a ć się n a p e w n y c h f a k t a c h z j e g o biografii. U r o d z i ł się w 1 8 7 4 r o k u
WIELKANOC
2005
75
w a r y s t o k r a t y c z n e j r o d z i n i e rosyjskiej. Z a s a d n i c z y o b s z a r j e g o refleksji filozo­
ficznej m o ż n a określić jako antropologię filozoficzną. Interesowała go przede
wszystkim relacja człowieka z B o g i e m . Personalizm Bierdiajewa j e s t ściśle
związany z ideą B o g o c z ł o w i e c z e ń s t w a . O d r a z u n a l e ż y j e d n a k z a z n a c z y ć , ż e
p e r s o n a l i z m t e n z a s a d n i c z o r ó ż n i się o d o k r e ś l a n e j t y m m i a n e m d o k t r y n y
zachodnioeuropejskiej w wydaniu c h o ć b y E m m a n u e l a M o u n i e r a czy M a x a
Schelera. Odrzuca on b o w i e m prymat o s o b y ludzkiej. J e j wartość nie j e s t tu
wartością podstawową. Problem człowieka nie m o ż e eliminować pytań m e ­
tafizycznych. I s t o t a c z ł o w i e c z e ń s t w a , j a k p o k a z u j e Bierdiajew, m a s w e ź r ó d ł o
w y ł ą c z n i e w tym, że c z ł o w i e k w swej e g z y s t e n c j i p r z e k r a c z a sferę n a t u r y
i j a k o j e d y n a i s t o t a żywa p r z y n a l e ż y d o ś w i a t a d u c h a . F e n o m e n ó w w y n i k a
z t e g o , że w ł a ś n i e w c z ł o w i e k u s p o t y k a się n i e j a k o n a t u r a b o s k a i ludzka.
P o k r ó t k i m o k r e s i e zsyłki, k t ó r ą j a k o m ł o d z i e n i e c odbył z a o p u b l i k o w a n i e
n i e p r a w o m y ś l n e g o artykułu, z a f a s c y n o w a n y p r a w o s ł a w i e m , d o ł ą c z y ł d o tzw.
b o g o i s k a t i e l i - p o s z u k i w a c z y B o g a . B y ł a to g r u p a l i b e r a l n e j i n t e l i g e n c j i rosyj­
skiej, k r y t y c z n i e n a s t a w i o n e j d o o f i c j a l n e g o p r a w o s ł a w i a , k t ó r a w i d z i a ł a j e d ­
nak w chrześcijaństwie w s c h o d n i m odpowiedź na fundamentalne problemy
filozoficzne świata, c z ł o w i e k a i h i s t o r i i o r a z ź r ó d ł o d u c h o w e g o i m o r a l n e g o
odrodzenia ludzkości. J u ż po wybuchu rewolucji bolszewickiej - w 1 9 1 8 roku
z o r g a n i z o w a ł w M o s k w i e W o l n ą A k a d e m i ę Filozofii i R e l i g i i , w k t ó r e j p r o w a ­
dził w y k ł a d y i dyskusje. C z t e r y l a t a p ó ź n i e j , w y d a l o n y z R o s j i w r a z z g r u p ą
w y b i t n y c h i n t e l e k t u a l i s t ó w , o s i a d ł na k r ó t k o w B e r l i n i e , a p o t e m w Paryżu,
gdzie z m a r ł w 1 9 4 8 r o k u .
F e n o m e n k o m u n i z m u widzi B i e r d i a j e w w b a r d z o s z e r o k i e j p e r s p e k t y w i e
h i s t o r i o z o f i c z n e j - j a k o r e z u l t a t p r z e o b r a ż e ń s p o ł e c z n y c h , religijnych i kul­
t u r o w y c h Europy. K o m u n i z m j e s t dla n i e g o z w i e ń c z e n i e m d ł u g i e g o p r o c e s u
degradacji kultury. C o j e s t j e g o i s t o t ą ? N a c z y m p o l e g a j ą t e p r z e m i a n y ? Z a ­
t r z y m a j m y się n a o m ó w i e n i u h i s t o r i o z o f i i B i e r d i a j e w a .
Bierdiajew,
podobnie
jak
wielu
innych
myślicieli
pierwszej
połowy
X X w i e k u - c h o ć b y O r t e g a y G a s s e t , L e B o n czy Z n a n i e c k i - s t a w i a d i a g n o z ę
kryzysu cywilizacji e u r o p e j s k i e j . D o ś w i a d c z e n i e - j a k się w ó w c z a s m ó w i ł o
- W i e l k i e j W o j n y i r e w o l u c j i b o l s z e w i c k i e j w R o s j i s t a n o w i ł o n i e tylko g ł ę b o ­
ką c e z u r ę w h i s t o r i i E u r o p y i świata, l e c z b y ł o p u n k t e m z w r o t n y m w r o z w o j u
ludzkości - z a ł a m a n i e m o ś w i e c e n i o w e j w i a r y w j e j p o s t ę p , n i e z m ą c o n e g o
niczym
76
optymistycznego
przekonania o
nieograniczonych
możliwościach
FRONDA
35
d o s k o n a l e n i a się c z ł o w i e k a i u s u n i ę c i a z e ś w i a t a w s z e l k i e g o z ł a . J a k b a r d z o
n a i w n a b y ł a to w i a r a ! „ S ą d z ę - pisał B i e r d i a j e w - że n i e w y w o ł a s p e c j a l n y c h
s p o r ó w s t w i e r d z e n i e , ż e n i e tylko R o s j a , l e c z t a k ż e c a ł a E u r o p a i c a ł y ś w i a t
wkraczają w k a t a s t r o f i c z n y o k r e s s w e g o r o z w o j u . Ż y j e m y w c z a s a c h w i e l k i e ­
g o h i s t o r y c z n e g o p r z e ł o m u . Z a c z ę ł a się n o w a e p o k a h i s t o r y c z n a . C a ł e t e m p o
r o z w o j u h i s t o r y c z n e g o i s t o t n i e się z m i e n i a . N i e j e s t j u ż o n o t a k i e , j a k i m b y ł o
przed w y b u c h e m p i e r w s z e j w o j n y ś w i a t o w e j i n a s t ę p u j ą c y c h p o w o j n i e re­
w o l u c j i rosyjskiej i e u r o p e j s k i e j , j e s t o n o c a ł k o w i c i e i n n e . T e m p o t o n i e m o ż e
być n a z w a n e i n a c z e j , j a k tylko k a t a s t r o f i c z n y m " (Sens historii, s. 9 ) . W i n n y m
m i e j s c u zaś dodaje: „ W ł a ś c i w e m i j e s t e s c h a t o l o g i c z n e p r z e c z u c i e , p r z e c z u c i e
nadciągającej katastrofy i k o ń c a ś w i a t a "
(Świat poznania filozoficznego,
s. 4 4 ) .
...wchodzimy chmurni, bez nadziei i promiennej radości
J e d n a k ż e B i e r d i a j e w w swojej k a t a s t r o f i c z n e j d i a g n o z i e kondycji cywilizacji
e u r o p e j s k i e j idzie z n a c z n i e dalej ( a w ł a ś c i w i e g ł ę b i e j ) n i ż i n n i m y ś l i c i e l e t e g o
WIELKANOC 2005
77
n u r t u . Ź r ó d e ł o w e g o kryzysu d o p a t r u j e się o n b o w i e m n i e w p o z y t y w i z m i e
czy filozofii o ś w i e c e n i o w e j , n i e w r o z w o j u d e m o k r a c j i i p o s t ę p u j ą c y m ze­
ś w i e c c z e n i u życia s p o ł e c z n e g o . T o w s z y s t k o t o j e d y n i e o b j a w y c h o r o b y , k t ó r e j
początku n a l e ż y się d o s z u k i w a ć w e p o c e r e n e s a n s u . Pogląd t e n p r z e d s t a w i a
on w swojej najbardziej c h y b a z n a n e j książce: Nowe średniowiecze, k t ó r a j e s t
najpełniejszym wykładem j e g o historiozofii.
Rozpoczynając swe r o z w a ż a n i a w ł a ś n i e od diagnozy kryzysu cywilizacji
europejskiej, wskazuje n a b e z s e n s o w n o ś ć w s z e l k i c h p r ó b o d b u d o w y d a w n e g o
porządku, a n a w e t - o p e r o w a n i a k l a s y c z n y m s c h e m a t e m dziejów z w y r ó ż n i o ­
nymi t r z e m a wielkimi e p o k a m i : starożytnością, ś r e d n i o w i e c z e m i n o w o ż y t n o ś cią. „ H i s t o r i a w s p ó ł c z e s n a k o ń c z y się. W c h o d z i m y w n o w ą n i e z n a n ą E r ę , k t ó r e j
n i e d ł u g o t r z e b a będzie wynaleźć m i a n o . W y s z l i ś m y w ł a ś c i w i e p o z a r a m y na­
szej epoki. [...] U m y s ł y w n i k l i w e zrozumiały, że p e w n e formy życia s k o ń c z y ł y
się i że w r ó c i ć po W i e l k i e j W o j n i e do d a w n e g o trybu życia n i e b ę d z i e m o ż n a .
[...] Z ł u d z e n i e m j e s t m a r z e n i e o tym, że m o ż n a w r ó c i ć do p r z e d w o j e n n e g o
trybu życia, do tego, co b y ł o przed r e w o l u c j ą rosyjską. W c h o d z i m y w N i e z n a n e
i n a w e t N i e o d g a d n i o n e , w c h o d z i m y c h m u r n i , b e z nadziei i p r o m i e n n e j r a d o ś c i .
Przyszłość j e s t m r o c z n a " (Nowe średniowiecze, s. 3 ) .
Historiozofia Bierdiajewa oparta j e s t na dwóch kluczowych pojęciach:
ś r e d n i o w i e c z a i r e n e s a n s u . T r a k t u j e o n j e j e d n a k n i e j a k o o k r e ś l e n i a e p o k hi­
s t o r y c z n y c h , s t y l ó w w s z t u c e czy s p o s o b ó w u p r a w i a n i a n a u k i , k t ó r y c h c e z u r y
usiłują wyznaczyć historycy, l e c z j a k o d w a o d m i e n n e typy k u l t u r y - c a ł k o ­
w i c i e inaczej u j m u j ą c e f e n o m e n c z ł o w i e c z e ń s t w a . Ś r e d n i o w i e c z e t o k u l t u r a
d u c h a . C z ł o w i e k p o s t r z e g a n y t u j e s t n a d e w s z y s t k o p r z e z p r y z m a t rzeczy­
wistości duchowej, jako istota stworzona na podobieństwo Boga, obdarzona
duszą n i e ś m i e r t e l n ą . R e n e s a n s zaś t o k u l t u r a c z ł o w i e k a . W i e l k o ś c i c z ł o w i e k a
z a c z ę t o się d o s z u k i w a ć n i e w B o g u , l e c z w n i m s a m y m , n i e w w i e l k o ś c i du­
cha, l e c z i n t e l e k t u , n i e w p r z e z n a c z e n i u do życia w B o g u , l e c z w z d o b y w a n i u
wiedzy i d o k o n y w a n i u c o r a z t o n o w y c h o d k r y ć n a u k o w y c h . P r z e ł o m t e n ,
k t ó r y d o k o n a ł się w X V w i e k u ( c h o ć j e g o s y m p t o m ó w m o ż n a się d o s z u k i ­
w a ć w c z e ś n i e j ) , d o p r o w a d z i ł w wieku X X d o s t a n u , k i e d y „kryzys e u r o p e j s k i
ogarniający s z e r o k o w s z y s t k i e d z i e d z i n y n a s z e j cywilizacji d o c h o d z i [...] do
punktu kulminacyjnego"
(Nowe średniowiecze, s. 3 ) .
D l a c z e g o t o w ł a ś n i e r e n e s a n s j e s t ź r ó d ł e m o w e g o kryzysu? G d z i e tkwi j e g o
destrukcyjna siła? O d p o w i e d ź m o ż e się wydawać zaskakująca. Ź r ó d ł e m kryzy-
78
FRONDA
35
s u cywilizacji j e s t m i a n o w i c i e r e n e s a n s o w y h u m a n i z m . C z ł o w i e k a n i e m o ż e m y
z r o z u m i e ć p o z a sferą metafizyki, B o s k i e g o p l a n u s t w o r z e n i a i z b a w i e n i a świa­
ta. O b r a z c z ł o w i e k a odarty z tej rzeczywistości, sprowadzający go do w y m i a r u
wyłącznie m a t e r i a l n e g o , j e s t o b r a z e m fałszywym, j e s t e c h e m o b i e t n i c y w ę ż a
z ogrodu E d e n s k i e r o w a n e j do prarodziców, iż „ b ę d ą j a k o B ó g " . „ L o s ludzki
- pisze Bierdiajew - j e s t n i e tylko z i e m s k i m , ale t a k ż e n i e b i e s k i m l o s e m , n i e
tylko l o s e m h i s t o r y c z n y m , ale t a k ż e metafizycznym, n i e tylko l u d z k i m l o s e m ,
ale też l o s e m B o s k i m , n i e tylko l u d z k i m d r a m a t e m , ale r ó w n i e ż d r a m a t e m
B o s k i m . [...] n i e m o ż n a p r z e c i w s t a w i a ć c z ł o w i e k a i historii, d u c h o w e g o ś w i a t a
c z ł o w i e k a i w i e l k i e g o świata historii. P r z e c i w s t a w i e n i e to o z n a c z a o b u m i e r a n i e
c z ł o w i e k a i o b u m i e r a n i e h i s t o r i i " (Sens historii, s. 3 3 - 3 4 ) .
R e n e s a n s był w ł a ś n i e t a k i m p r z e c i w s t a w i e n i e m czy t e ż o d d z i e l e n i e m
człowieka
od
rzeczywistości
duchowej.
odrzucając p i e r w i a s t e k n i e s k o ń c z o n o ś c i ,
Humanizm
renesansowy
zatem,
b u d o w a ł i d e e s k a z a n e n a kryzys
i upadek. C z ł o w i e k był tu p o s t r z e g a n y p r z e z p r y z m a t o k r e ś l o n e g o c z a s u ,
z o s t a ł p o z b a w i o n y swej p o n a d c z a s o w o ś c i i p o n a d h i s t o r y c z n o ś c i , o d a r t y ze
swej n a d p r z y r o d z o n e j g o d n o ś c i . H u m a n i z m „był o d r o d z e n i e m s t a r o ż y t n o ś c i ,
był n o w ą m o r a l n o ś c i ą , p o s t ę p e m w i e d z y i sztuki, był n o w y m u j ę c i e m życia
i nowym stosunkiem do wszechświata. Wszystko to stanowiło jutrzenkę n o ­
wych c z a s ó w i t w o r z y ł o n a s z ą w s p ó ł c z e s n ą h i s t o r i ę . I o t o dziś t o n o w e u j ę c i e
życia i t e n n o w y s t o s u n e k d o ś w i a t a s ą p r z e ż y t k i e m . W s z y s t k i e m o ż l i w o ś c i
rozwojowe z nimi związane zostały całkowicie wyczerpane. Ludzkość doszła
do końca drogami, którymi prowadził h u m a n i z m i Odrodzenie. Dalej na tych
d r o g a c h n i e m o ż n a z r o b i ć a n i k r o k u " (Nowe średniowiecze, s. 4 ) .
Idee r e n e s a n s o w e g o h u m a n i z m u n i e tylko straciły s w ą a k t u a l n o ś ć w X X
wieku, lecz r ó w n i e ż wywarły negatywny wpływ na kondycję i rozwój c z ł o w i e ­
ka. Bierdiajew dostrzega w n i c h wyraźne e l e m e n t y r o z k ł a d o w e . M a j ą o n e s w e
źródło w odrzuceniu autorytetów i postawieniu w ich miejsce sceptycyzmu,
racjonalizmu i materializmu. Krótko mówiąc, przekonanie o własnej słabości
i n i e d o s k o n a ł o ś c i c z ł o w i e k a zajęła w i a r a w n i e z a k ł ó c o n y w n i c z y m p o s t ę p
i m o ż l i w o ś c i s a m o r o z w o j u . M i e j s c e B o g a zajął s a m c z ł o w i e k j a k o „dyktator
życia bez sankcji b o s k i c h " . „ S a m o u t w i e r d z a j ą c siebie, c z ł o w i e k zgubił się w s o ­
bie - dowodzi Bierdiajew. - I kiedy w e p o c e O d r o d z e n i a c z ł o w i e k w c h o d z i ł na
w i d o w n i ę dziejów n o w o ż y t n y c h p e ł e n wiary w s i e b i e i s w o j e t w ó r c z e m o ż l i w o ­
ści, kiedy myślał, że w s z y s t k o zależy od j e g o wiedzy, k t ó r e j granic ani k r e s u n i e
WIELKANOC 2005
79
widział, to dziś o d w r o t n i e , staje on w o b l i c z u n o w e j , n i e z n a n e j epoki b e z wiary
i p e w n o ś c i , z g ł u c h ą trwogą w e w n ę t r z n ą , z a g u b i o n y w c h a o s i e n o w y c h prawd
i n o w y c h pojęć. M i z e r n y j e s t t e n c z ł o w i e k e p o k i dzisiejszej" (Nowe średniowiecze,
s. 4 ) . Ten tragiczny paradoks l o s ó w c z ł o w i e k a dał o s o b i e z n a ć w ł a ś n i e w wie­
ku X X , gdy niezwykły rozwój ludzkiego g e n i u s z u doprowadził do z a g u b i e n i a
człowieka, sprowadzając j e g o e g z y s t e n c j ę w y ł ą c z n i e d o wymiaru m a t e r i a l n e g o
i tworząc d u c h o w ą p u s t k ę . N i e b e z gorzkiej ironii o b e c n ą e p o k ę nazywa B i e r ­
diajew „szczytowym p u n k t e m ery h u m a n i s t y c z n e j " .
...historia nie udała się
Kryzys cywilizacji europejskiej ma ź r ó d ł o n i e tylko w o d r z u c e n i u d u c h o w e g o
wymiaru rzeczywistości, lecz t a k ż e w t e c h n i c y z a c j i i materializacji świata, k t ó ­
rych n i e o d r o d n y m d z i e c k i e m j e s t w i e k X I X i pozytywizm. „ L e o n a r d o d a Vinci,
który był być m o ż e największym z malarzy na świecie, j e s t o d p o w i e d z i a l n y za
m e c h a n i z a c j ę i m a t e r i a l i z a c j ę n a s z e g o życia [...] - pisze Bierdiajew. - R e n e s a n s
s a m w swoich zarodkach niósł to wszystko, co później przyczyniło się do j e g o
upadku. J e g o d z i e ł e m b y ł o w y z w o l e n i e sił t w ó r c z y c h c z ł o w i e k a i w y k a z a n i e
najwznioślejszej m o c y ludzkiej sztuki. I w t y m R e n e s a n s m i a ł rację. A l e z dru­
giej strony, to on w ł a ś n i e oddzielił c z ł o w i e k a od d u c h o w y c h źródeł życia,
odrzucił c z ł o w i e k a d u c h a [...] na rzecz c z ł o w i e k a natury, n i e w o l n i k a ślepych
k o n i e c z n o ś c i " (Nowe średniowiecze, s. 7 ) . D o p r o w a d z i ł o to do t w ó r c z e g o wyjało­
w i e n i a c z ł o w i e k a i s a m o d e s t r u k c j i h u m a n i z m u . R o z w ó j t e c h n i k i , k t ó r a zastąpi­
ła ludzką twórczość, p o d p o r z ą d k o w a n i e c z ł o w i e k a p r a w o m produkcji i rynku,
m e c h a n i z a c j a życia - to, c o z d o m i n o w a ł o cywilizację e u r o p e j s k ą X I X w i e k u
i b y ł o o p i e w a n e j a k o z w y c i ę s t w o l u d z k i e g o r o z u m u , to dla Bierdiajewa najbar­
dziej w i d o m y z n a k upadku c z ł o w i e c z e ń s t w a . „ M e c h a n i s t y c z n a , zrównująca,
pozbawiająca o b l i c z a i w a r t o ś c i cywilizacja z j e j d i a b o l i c z n ą t e c h n i k ą , zbyt j u ż
przypominającą czarną magię, j e s t fałszywym b y t e m , b y t e m w i d m o w y m , by­
t e m w y w r ó c o n y m na opak. [...] G i n i e w niej w e w n ę t r z n y c z ł o w i e k , z a m i e n i o n y
n a c z ł o w i e k a z e w n ę t r z n e g o , a u t o m a t y c z n e g o . Cywilizacja r o z w i n ę ł a o g r o m n e
t e c h n i c z n e m o c e , k t ó r e z e s w e g o z a m y s ł u p o w i n n y przygotować k r ó l o w a n i e
c z ł o w i e k a nad przyrodą. J e d n a k t e c h n i c z n e m o c e cywilizacji panują n a d s a m y m
c z ł o w i e k i e m , czynią go n i e w o l n i k i e m , zabijają j e g o d u s z ę "
(Sens twórczości,
s. 2 4 1 ) .
80
FRONDA
35
B a r d z o i s t o t n e j e s t też z a g a d n i e n i e indywidualizmu, j a k o w y t w o r u r e n e s a n ­
su. K a t e g o r i a indywidualizmu n i e j e s t j e d n a k dla B i e r d i a j e w a p r z e c i w i e ń s t w e m
kolektywizmu. Te d w a - z d a w a ł o b y się - p r z e c i w s t a w n e a s p e k t y r z e c z y w i s t o ś c i
społecznej są dla n i e g o w r ó w n y m s t o p n i u s y m p t o m e m kryzysu. Indywidu­
alizm p o s t r z e g a on - paradoksalnie - j a k o g ł ó w n ą przyczynę zaniku indywi­
d u a l n o ś c i c z ł o w i e k a i „ r o z m y c i a " j e j w kolektywie, k t ó r y j e s t z a p r z e c z e n i e m
wszelkiej w s p ó l n o t o w o ś c i . „ H i s t o r i a w s p ó ł c z e s n a wywodząca się z R e n e s a n s u
- dowodzi Bierdiajew - r o z w i n ę ł a indywidualizm, k t ó r y j e d n a k zburzył indywi­
d u a l n o ś ć c z ł o w i e k a i s p o w o d o w a ł r o z k ł a d j e g o o s o b o w o ś c i " (Nowe średniowie­
cze, s. 1 2 ) . Indywidualizm odarł niejako c z ł o w i e k a z j e g o w y m i a r u d u c h o w e g o ,
nadindywidualnego, k o s m i c z n e g o , b o s k i e g o . C z ł o w i e k stał się z a t o m i z o w a n ą
j e d n o s t k ą , abstrakcyjnym b y t e m , p o z b a w i o n y m w s z e l k i c h w i ę z ó w d u c h o w y c h
z innymi ludźmi i o t a c z a j ą c y m go ś w i a t e m . C z ł o w i e k wyniósł s i e b i e n i e j a k o
p o n a d porządek świata, p o s t a w i ł s i e b i e p o z a ś w i a t e m , oderwał się o d n i e g o ,
WIELKANOC 2005
81
odizolował, p r z e k o n a n y w swej pysze, iż m o ż e być w p e ł n i n i e z a l e ż n y i sa­
mowystarczalny. „ R o z w ó j h u m a n i z m u w c z a s a c h n o w o ż y t n y c h - pisze dalej
Bierdiajew - j e s t p r z e j ś c i e m c z ł o w i e k a od k o n k r e t u d u c h o w e g o , gdzie w s z y s t k o
łączy się organicznie, do abstrakcji, k t ó r a z m i e n i a c z ł o w i e k a w o s o b n y a t o m .
W przejściu tym od k o n k r e t u do abstrakcji c z ł o w i e k n o w o ż y t n e j h i s t o r i i m i a ł
nadzieję odzyskać swoją w o l n o ś ć , u m o c n i ć indywidualność, zdobyć e n e r g i ę
twórczą. C z ł o w i e k zapragnął w y z w o l e n i a się od tej łaski B o s k i e j , k t ó r a s t w o ­
rzyła j e g o obraz i d o s t a r c z a ł a m u d u c h o w e g o p o k a r m u . Abstrakcyjny h u m a ­
n i z m j e s t z e r w a n i e m z łaską i j e j n e g a c j ą " (Nowe średniowiecze, s. 1 3 ) .
W y t w o r a m i o w e g o indywidualizmu były r a c j o n a l i z m , liberalizm,
demo­
kracja i p a r l a m e n t a r y z m - s ł o w e m , zasadnicze w y t w o r y e u r o p e j s k i e j myśli
filozoficznej i s p o ł e c z n e j c z a s ó w n o w o ż y t n y c h . „Wszystkie te formy wyrażają
- j a k dowodzi Bierdiajew - g ł ę b o k i konflikt w ł o n i e ludzkości, rozdział, b r a k
j e d n o ś c i d u c h o w e j ; wszystkie te formy są w y r a z e m u s a n k c j o n o w a n e g o praw­
n i e o d o s o b n i e n i a , u m o w a m i niejako, aby j e d e n drugiego zostawił w spokoju,
w s a m o t n o ś c i " (Nowe średniowiecze, s. 3 2 ) . Co w i ę c e j , są o n e b e z p o ś r e d n i ą k o n ­
sekwencją g ł ę b o k i e g o relatywizmu i s c e p t y c y z m u , k t ó r e o p a n o w a ł y c z ł o w i e k a .
Prawda n i e istnieje, a w każdym razie j e s t n i e p o z n a w a l n a . C z ł o w i e k m o ż e s a m ,
wedle w ł a s n y c h p o t r z e b i p r z e k o n a ń z b u d o w a ć s o b i e świat, c z ł o w i e k przestał
postrzegać świat w k a t e g o r i a c h k o s m i c z n y c h , a zaczął j e d y n i e w k a t e g o r i a c h
historycznych. H i s t o r y c z n a i n t e r p r e t a c j a ś w i a t a d o p r o w a d z i ł a w p r o s t d o a n t r o p o c e n t r y z m u (por. The Beginning and the End, s. 1 9 7 i n a s t . ) . Indywidualizm - j a k
pokazuje Bierdiajew w j e d n y m ze swych e s e j ó w - s t a n o w i zasadniczą barierę
między cywilizacją z a c h o d n i o e u r o p e j s k ą i rosyjską. Cywilizacja Z a c h o d u , c h o ć
stojąca na wyższym p o z i o m i e r o z w o j u g o s p o d a r c z e g o , c a ł k o w i c i e z a t r a c i ł a wy­
m i a r duchowy, a h u m a n i z m , będący p r z e d m i o t e m j e j dumy, stał się w i s t o c i e
a n t y h u m a n i z m e m . „ Z a c h ó d j e s t n a m obcy, n i e l u b i m y Z a c h o d u , t a k w i e l k i e g o
w swej twórczości, w n a p i ę c i u swojej myśli, od k t ó r e g o zawsze t r z e b a się uczyć
[...]. Z a c h ó d j e s t z a d o w o l o n y z siebie, j e s t b e z o s o b o w y i k ł a n i a się m a m o n i e ,
Z a c h ó d poprzez formę zniszczył t r e ś ć życia" (Wschód i Zachód, s. 1 2 0 ) . Ten
europejski indywidualizm, a t o m i z a c j a s p o ł e c z n a , w z a j e m n a izolacja j e d n o s t e k
paradoksalnie p o z b a w i a c z ł o w i e k a o s o b o w o ś c i i indywidualności, podporząd­
kowując je b e z o s o b o w e m u i „ m e c h a n i c z n e m u " kolektywowi. Indywidualizm
n i e u c h r o n n i e prowadzi do tyranii s p o ł e c z n o ś c i i r ó ż n e g o rodzaju form z n i e w o ­
l e n i a przez kolektyw, k t ó r y j e s t z a p r z e c z e n i e m wspólnoty.
82
FRONDA
35
Egzystencja człowieka dokonuje się b o w i e m w dwóch niejako wymiarach
- wspólnotowym i
i n d y w i d u a l n y m . J e s t on n i e p o w t a r z a l n y m i n d y w i d u u m ,
i s t o t ą wyjątkową, n i e z a l e ż n ą , o b d a r z o n ą d u c h o w ą w o l n o ś c i ą , a j e d n o c z e ś n i e
i s t o t ą s p o ł e c z n ą , k t ó r a m o ż e s i ę rozwijać i r e a l i z o w a ć w k o n t a k c i e z inny­
mi o s o b a m i
(por. Problem człowieka, s. 3 8 - 3 9 ) . C h o ć c z ł o w i e k n i e m o ż e się
rozwijać p o z a s p o ł e c z n o ś c i ą , t o j e d n a k n i e j a k o „ r d z e ń c z ł o w i e c z e ń s t w a " j e s t
od niej n i e z a l e ż n y i niezawisły, p o z o s t a j e t a j e m n i c ą i n d y w i d u a l n o ś c i o s o b y
ludzkiej. J e d n a k ż e o k r e ś l e n i e „ i s t o t a s p o ł e c z n a " w y m a g a o d razu w y j a ś n i e ­
nia. P r z e s t r z e n i ą r o z w o j u c z ł o w i e k a m o ż e b y ć j e d y n i e w s p ó l n o t a , n i e z a ś
s p o ł e c z e ń s t w o . C z y m r ó ż n i ą się t e d w i e f o r m y relacji s p o ł e c z n y c h ?
Otóż dychotomia „wspólnota - społeczeństwo" to pochodna dychotomii
„personalizm - indywidualizm".
„Wspólnota zawsze jest personalistyczna
- pisze B i e r d i a j e w - z a w s z e j e s t s p o t k a n i e m o s o b y z o s o b ą , «ja» z «ty», p r o ­
w a d z ą c y m d o k a t e g o r i i «my». W a u t e n t y c z n e j w s p ó l n o c i e n i e m a o b i e k t ó w ,
o s o b a dla o s o b y nigdy n i e j e s t o b i e k t e m , z a w s z e j e s t «ty». S p o ł e c z e ń s t w o j e s t
abstrakcją, j e s t obiektywizacją, z a n i k a w n i m o s o b a . [...] W s p o ł e c z e ń s t w i e
f o r m u j ą c y m się w p a ń s t w o c z ł o w i e k u s t ę p u j e w sferę o b i e k t y w i z a c j i ,
ab­
s t r a h u j e o d s a m e g o s i e b i e , m a m i e j s c e j a k b y w y o b c o w a n i e się z j e g o w ł a s n e j
n a t u r y " (Problem człowieka, s. 3 8 - 3 9 ) . Z t e g o to p u n k t u w i d z e n i a B i e r d i a j e w
d o k o n u j e krytyki „ s o c j o l o g i z m u " , r o z u m i a n e g o tu i n a c z e j niż w k l a s y c z n e j
socjologii z a c h o d n i e j . S o c j o l o g i z m t o w j e g o r o z u m i e n i u w ł a ś n i e b e z p o ­
średnia k o n s e k w e n c j a i n d y w i d u a l i z m u . G d y m i e j s c e o s o b y z a j ę ł a j e d n o s t k a ,
m i e j s c e w s p ó l n o t y zająć m u s i a ł o s p o ł e c z e ń s t w o . O d a r c i e c z ł o w i e k a z j e g o
w y m i a r u d u c h o w e g o s p r a w i ł o , ż e «my» z o s t a ł o z a s t ą p i o n e c z y s t o m a t e r i a l n y ­
m i r e l a c j a m i z a t o m i z o w a n y c h j e d n o s t e k . J a k m ó w i Bierdiajew, m i e j s c e t e o ­
logii z a j ę ł a s o c j o l o g i a . Ś w i a d o m o ś ć w s p ó l n o t y d u c h o w e j c z ł o w i e k a u s t ą p i ł a
miejsca świadomości socjologicznej - świadomości wzajemnych zależności
zindywidualizowanych, s a m o t n y c h j e d n o s t e k . „ S o c j o l o g i z m i i n d y w i d u a l i z m
- p o w i a d a rosyjski m y ś l i c i e l - są m i ę d z y s o b ą g ł ę b o k o p o w i ą z a n e , są to d w i e
s t r o n y j e d n e g o i t e g o s a m e g o r o z b i c i a świata, d w a s p o s o b y w y r a ż e n i a n i e k o s m i c z n e g o s t a n u świata. S o c j o l o g i z m j e s t fałszywą w s p ó l n o t ą indywidua­
l i s t y c z n e g o r o z d z i e l e n i a , z a n i ż o n e j j e d n o ś c i tych, k t ó r z y i t a k s ą r o z d z i e l e n i "
(Sens twórczości, s. 2 2 7 ) . To w ł a ś n i e s o c j o l o g i a j a k o n a j p e ł n i e j s z y w y t w ó r
pozytywizmu o d a r ł a c z ł o w i e k a z „ t w ó r c z e j t a j e m n i c y w s p ó l n o t y " , z j e g o wy­
miaru kosmicznego i duchowego.
WIELKANOC 2005
83
Tak w i ę c h u m a n i z m r e n e s a n s u stal się przyczyną t y c h w s z y s t k i c h prze­
o b r a ż e ń c z ł o w i e k a , k t ó r e d o p r o w a d z i ł y c y w i l i z a c j ę e u r o p e j s k ą n a skraj prze­
paści. H u m a n i z m wypływający z B o g a p r z e o b r a z i ł s i ę w h u m a n i z m b e z B o g a ,
b y stać się h u m a n i z m e m p r z e c i w B o g u . N e g a c j a B o g a s t a ł a się n e g a c j ą c z ł o ­
wieka, n e g a c j a d u c h a , c h o ć p o z o r n i e a f i r m u j ą c a c z ł o w i e k a i świat, s t a ł a s i ę
ich negacją. N a s t a ł a e p o k a p o w s z e c h n e g o r e l a t y w i z m u , s c e p t y c y z m u i m a ­
t e r i a l i z m u . „ R e n e s a n s r o z p o c z ą ł się o d afirmacji i n d y w i d u a l n o ś c i t w ó r c z e j
c z ł o w i e k a . S k o ń c z y ł się na n e g a c j i tej i n d y w i d u a l n o ś c i "
(Nowe średniowiecze,
s. 2 0 ) . Wszystko to skłania Bierdiajewa do smutnej konstatacji, że „historia
n i e u d a ł a się. W h i s t o r i i n i e m a p o s t ę p u . [...] K u l t u r a p o o k r e s i e r o z k w i t u
z a c z y n a t r a c i ć swój j a k o ś c i o w y p o z i o m . D ą ż e n i a d o ś w i ę t o ś c i i g e n i a l n o ś c i
gasną, tryumfuje n a t o m i a s t d ą ż e n i e do p o t ę g i w życiu, do z o r g a n i z o w a n i a
s o b i e w y g o d n e g o życia. W z l o t y d u c h o w e n a l e ż ą do m i n i o n y c h e p o k " (O du­
chowej burżuazji, s. 1 5 4 ) .
Narad wybrany zamienił się w w y b r a n ą klasę
Filozofia m a r k s i s t o w s k a i k o m u n i z m b y ł y dla B i e r d i a j e w a najwyższą f o r m ą
s p o ł e c z n e j idolatrii. B ę d ą c b e z p o ś r e d n i m w y t w o r e m kryzysu cywilizacji e u r o ­
pejskiej, stały się - by użyć o k r e ś l e n i a a m e r y k a ń s k i e g o filozofa polityki E r i c a
V o e g e l i n a - n a j p e ł n i e j s z y m p r z y k ł a d e m w s p ó ł c z e s n e j gnozy. G n o s t y c y z m ó w
pojawił się w r a z z o d e j ś c i e m c z ł o w i e k a od c h r z e ś c i j a ń s k i e j a n t r o p o l o g i i czy
t e ż s p r o w a d z e n i e m t e j ż e w y ł ą c z n i e d o z i e m s k i e g o w y m i a r u ludzkiej egzy­
s t e n c j i . Początki t e g o p r o c e s u widzi V o e g e l i n w u k s z t a ł t o w a n i u s i ę p e w n e g o
typu r e p r e z e n t a c j i p o l i t y c z n e j , r o z u m i a n e j n i e j a k o w s p ó l n o t a p o s z u k u j ą c a
prawdy, a r e p r e z e n t u j ą c a P r a w d ę i m m a n e n t n ą . W ł a d z a s t a w a ł a s i ę w ó w c z a s
j e j p e ł n y m u o b e c n i e n i e m . P r a w d a t a m o g ł a być prawdą religijną, f i l o z o f i c z n ą
czy ideologiczną, z a w s z e j e d n a k s t a n o w i ł a p e w i e n s y s t e m , k t ó r y c z ł o w i e k
m u s i przyjąć w i m i ę z a s a d wiary czy p r a w H i s t o r i i . C z ł o w i e k b o w i e m t r a c i t o ,
c o s t a n o w i i s t o t ę j e g o c z ł o w i e c z e ń s t w a , traci s w o j e u s y t u o w a n i e „ p o m i ę d z y " .
P o m i ę d z y prawdą Idei a ś w i a t e m P l a t o ń s k i e j j a s k i n i , b i b l i j n y m r a j e m a z i e m ­
ską egzystencją. „ P r a w d a c z ł o w i e k a i prawda B o g a - p i s z e V o e g e l i n - są ze
s o b ą n i e r o z d z i e l n i e z w i ą z a n e . C z ł o w i e k żyć b ę d z i e w z g o d z i e z p r a w d ą swej
egzystencji, gdy o t w o r z y s w ą p s y c h e na p r a w d ę B o g a , a p r a w d a B o g a ujawni
się w h i s t o r i i , gdy t a k u f o r m u j e c z ł o w i e c z ą p s y c h e , iż ta b ę d z i e z d o l n a w c h ł o -
84
FRONDA
35
n ą ć n i e w i d o c z n e m i a r y " (Voegelin, s . 7 1 ) . T o r o z d a r c i e c z ł o w i e k a z a s t ą p i o n e
zostało dążeniem do przeniesienia owego wymiaru boskiego na Ziemię.
Gnoza polega właśnie na ostatecznym odrzuceniu tego napięcia, co wyrażało
się w ś r e d n i o w i e c z n y c h c h i l i a s t y c z n y c h r u c h a c h religijnych, r e n e s a n s o w y c h
utopiach, a nade wszystko w oświeceniowym racjonalizmie, XIX-wiecznym
pozytywizmie, m a r k s i z m i e czy faszyzmie.
W tym duchu właśnie Bierdiajew postrzega k o m u n i z m jako j e d n o z gnos t y c k i c h w c i e l e ń . J e s t o n b o w i e m e c h e m m a n i c h e j s k i e g o r a d y k a l i z m u i dua­
listycznej wizji ś w i a t a . W s z e c h o g a r n i a j ą c e z ł o , w y z y s k i n i e s p r a w i e d l i w o ś ć
zostaną wedle komunistycznego przesłania ostatecznie pokonane, a miejsce
ich z a j m i e d o b r o a b s o l u t n e . Z ł o b o w i e m n i e m a c h a r a k t e r u i m m a n e n t n e go, n i e j e s t n i e o d w o ł a l n i e w p i s a n e w ludzką h i s t o r i ę . J e s t o n o w y t w o r e m
w a d i n s t y t u c j i , n i e r ó w n o ś c i w p o d z i a l e dóbr, żądzy w ł a d z y i p o s i a d a n i a , n i e
w y n i k a zaś z e s ł a b o ś c i ludzkiej natury. C z ł o w i e k m o ż e z a t e m s a m , dzięki
w ł a s n e j wiedzy i z d o l n o ś c i o m urządzić ś w i a t tak, by n i e b y ł o w n i m n a w e t
namiastki zła. To właśnie obiecywała komunistyczna rewolucja. M a m y tu
więc do czynienia z przebóstwieniem człowieka. Człowiek, odrzucając Boga,
zajmuje n i e j a k o J e g o m i e j s c e , u z n a j ą c , i ż p o s i a d ł w s z e l k ą w i e d z ę i m ą d r o ś ć
pozwalającą t e n ś w i a t u c z y n i ć d o s k o n a ł y m i d o k o n a ć „ z b a w i e n i a " l u d z k o ś c i .
Wszystkie te gnostyckie przekonania nie przyczyniły się do uczynienia c z ł o ­
wieka lepszym. Przeciwnie, komunistyczna gnoza doprowadziła materialistyczną wizję c z ł o w i e k a d o n i e s p o t y k a n e j d o t ą d p o s t a c i i n i e s ł y c h a n e g o w r ę c z
zwulgaryzowania. C z ł o w i e k nie tylko został pozbawiony duszy j a k o źródła
ładu i w e w n ę t r z n e j h a r m o n i i , z o s t a ł p o z b a w i o n y w s z e l k i e g o n i e m a t e r i a l n e g o
wymiaru swojej egzystencji. J e d y n e potrzeby człowieka to potrzeby material­
n e , n i c p o z a n i m i n i e i s t n i e j e , a j e ś l i i s t n i e j e - t o j e s t n i e w a r t ą uwagi idea­
l i s t y c z n ą iluzją. Tak w i ę c c z ł o w i e k p r z e s t a j e być t ą j e d y n ą i s t o t ą , k t ó r a żyje
„ p o m i ę d z y " . J a k w s z y s t k i e i n n e o r g a n i z m y żyje w y ł ą c z n i e w „ t y m ś w i e c i e " .
Z a n i k a w i ę c w s z y s t k o t o , co s t a n o w i o i s t o c i e i b o g a c t w i e l u d z k i e j e g z y s t e n c j i
- niepewność, która każe człowiekowi poszukiwać dróg w skomplikowanym
ś w i e c i e wiary, idei, m o r a l n o ś c i , w i a r a n a d a j ą c a życiu s e n s , p o t r z e b a p i ę k n a
pobudzająca
do
twórczości.
Miejsce
tego
wszystkiego
zajmuje
pewność
nauki rozumianej wedle pozytywistycznego modelu, realność materialnych
potrzeb, energia praktycznego działania i technicznej sprawności wyznacza­
jące człowiekowi model przebudowy świata. Wszystko to j e d n a k j e s t j a k i m ś
WIELKANOC
2005
85
całkowitym zniekształceniem rzeczywistości i dramatycznym zubożeniem
c z ł o w i e c z e ń s t w a . G d y l u d z k i e m a r z e n i a stają s i ę r z e c z y w i s t o ś c i ą , ś w i a t n i e
staje się przez to lepszy, a j e d y n i e z n a c z n i e uboższy. Ś w i a t , w k t ó r y m n a s t ą p i ­
ła śmierć ducha.
U j ę c i e k o m u n i z m u w k a t e g o r i a c h g n o s t y c k i c h , quasi-religijnych j e s t wyraź­
n i e o b e c n e w t w ó r c z o ś c i w i e l u badaczy k o m u n i z m u , t a k ż e tych, k t ó r y m d a n e
było o b s e r w o w a ć n i e tylko fazę j e g o p o w s t a n i a i rozwoju, lecz t a k ż e upadku.
Należy d o n i c h c h o ć b y L e s z e k K o ł a k o w s k i , dla k t ó r e g o k o m u n i z m j e s t n a d e
wszystko formą s a m o u b ó s t w i e n i a c z ł o w i e k a , k t ó r e j i d e o l o g i a m a r k s i s t o w s k a
n a d a ł a p e w i e n filozoficzny wyraz (por. K o ł a k o w s k i , s. 1 2 1 2 ) . Z a u w a ż a o n , że
z n a c z n ą c z ę ś ć swojej p o p u l a r n o ś c i i s u k c e s ó w k o m u n i z m zawdzięczał t e m u ,
„iż połączył m e s j a n i s t y c z n e fantazje z realną sprawą s p o ł e c z n ą , j a k ą b y ł a w a l k a
europejskiej klasy r o b o t n i c z e j " ( K o ł a k o w s k i , s . 1 2 0 6 ) . O w e „ m e s j a n i s t y c z n e
fantazje" były e c h e m o d w i e c z n y c h p r a g n i e ń ludzkości u s u n i ę c i a z e ś w i a t a
wszelkiego zła i uczynienia go doskonałym. Potrzeba ta jest nieusuwalnym
s k ł a d n i k i e m w s z e l k i c h cywilizacji. C z e r p i ą c j e d n a k ż e swoją t o ż s a m o ś ć z ra­
cjonalistycznej f i l o z o f i i o ś w i e c e n i a , k o m u n i s t y c z n a „ r e l i g i a " n a z n a c z o n a b y ł a
wyraźną sprzecznością. S t a n o w i ą c b o w i e m w s w y m m n i e m a n i u s y s t e m n a u k o ­
wej interpretacji świata, u p r a w o m o c n i a ł a go, o d w o ł u j ą c się do w i a r y w te „na­
u k o w e " dogmaty, w s z c z e g ó l n o ś c i zaś do wiary w s e n s dziejów i p r a w a h i s t o r i i .
O p r ó c z t a k i c h bardziej „ n a m a c a l n y c h " c e c h u p o d a b n i a j ą c y c h k o m u n i z m d o re­
ligii - j a k m i s j o n a r s k i zapał w g ł o s z e n i u r e w o l u c y j n e g o p r z e s ł a n i a czy sztywny
s y s t e m ideologicznych dogmatów, k t ó r y c h w y z n a w a n i e s t a n o w i ł o m i e r n i k or­
todoksji - k l u c z o w a p o z o s t a j e k w e s t i a s a m e j i s t o t y k o m u n i s t y c z n e j rewolucji.
Z a w a r t a j e s t w niej b o w i e m o w a g n o s t y c k a w i a r a w m o ż l i w o ś ć s a m o z b a w i e n i a
człowieka, c a ł k o w i t e g o i o s t a t e c z n e g o z w y c i ę s t w a n a d d o s z c z ę t n i e z e p s u t y m
ś w i a t e m - j e g o z ł e m i niesprawiedliwością. G n o s t y c y z m k o m u n i z m u przejawia
się też w całej p e ł n i j a k o idea o d r z u c a j ą c a c a ł y d u c h o w y w y m i a r c z ł o w i e c z e ń ­
stwa. W s z e l k i e d u c h o w e napięcia, kryzysy i d y l e m a t y zostają w y e l i m i n o w a n e
przez
pewność
rozumu,
prawd
nauki
i
naturalistycznego
doświadczenia,
w s p a r t e powagą a u t o r y t e t u rewolucyjnego przywódcy. K o m u n i s t y c z n a „ N o w a
W i a r a " - j a k j ą określił C z e s ł a w M i ł o s z - polegająca n a dążeniu d o z b u d o w a n i a
n o w e g o c z ł o w i e k a b y ł a w i ę c p r ó b ą u s u n i ę c i a istoty, r d z e n i a c z ł o w i e c z e ń s t w a .
N i e tylko w i ę c s a m a przyjęła religijny charakter, l e c z z r o z u m i e n i e i o p i s a n i e j e j
w y m a g a ł o o d w o ł a n i a się do religijnego j ę z y k a i religijnej perspektywy.
86
FRONDA
35
Marksowski materializm oparty na prymacie czynnika ekonomicznego
j e s t w i s t o c i e o t o c z k ą u t o p i z m u , i r r a c j o n a l i z m u i metafizyki, k t ó r e j funda­
m e n t e m j e s t idea walki klas. I d e a t a n i e w y n i k a b o w i e m z o p i s u rzeczywi­
stości społecznej, nie j e s t rzeczywistością obiektywną. Idea ta ma charakter
metafizyczny, e t y c z n y i historiozoficzny. O d w i e c z n a w a l k a d o b r a z e z ł e m
przybiera w m a r k s i z m i e p o s t a ć walki k l a s p r z e d s t a w i o n e j w ł a ś n i e w k a t e g o ­
riach s w o i s t e g o m a n i c h e j s k i e g o d u a l i z m u . C o w i ę c e j , s a m a i d e a klasy r o b o t ­
niczej m a metafizyczny c h a r a k t e r . P r o l e t a r i a t b o w i e m w y s t ę p u j e w d z i e ł a c h
M a r k s a n i e tyle j a k o o b i e k t y w n a k a t e g o r i a s p o ł e c z n a , ile p r z e d e w s z y s t k i m
j a k o idea. „ N a u k o w a " t e o r i a o w y z w o l e ń c z e j roli p r o l e t a r i a t u j e s t w i s t o c i e
- j a k d o w o d z i B i e r d i a j e w - ideą m e s j a n i s t y c z n ą , k t ó r e j z a d a n i e m j e s t wy­
zwolenie uciśnionych i ustanowienie doskonałej sprawiedliwości społecznej.
„ N a r ó d wybrany - p i s z e - z m i e n i ł się w w y b r a n ą k l a s ę . Od razu widać, że
j e s t to i d e a o c h a r a k t e r z e na w s k r o ś religijnym; ż a d n a z dróg n a u k i do t e g o
n i e m o ż e d o p r o w a d z i ć . I d e a t a j e s t t r z o n e m religii k o m u n i s t y c z n e j " (Problem
komunizmu, s . 2 6 ) . Także wizja n o w e g o s p o ł e c z e ń s t w a k o m u n i s t y c z n e g o m a
WIELKANOC 2005
87
c h a r a k t e r t y p o w o profetyczny. „ S k o k z k r ó l e s t w a k o n i e c z n o ś c i d o k r ó l e s t w a
wolności" stanowi spełnienie dziejów ludzkości.
To, c o w n i ó s ł m a r k s i z m , t o w r o z u m i e n i u B i e r d i a j e w a s t w o r z e n i e s w o i s t e j
religii m a t e r i a l i s t y c z n e j . M a t e r i a l i z m przybrał p o s t a ć m e t a f i z y k i o w y r a ź n y m
mesjanistycznym przesłaniu. „Należy wystrzegać się - powiada - brania do­
s ł o w n i e m a t e r i a l i s t y c z n e j s y m b o l i k i k o m u n i z m u . [...] J e ś l i k o m u n i z m n i s z ­
czy s p i r y t u a l i z m i i d e a l i z m , t o t y l k o d l a t e g o , a ż e b y j e z a s t ą p i ć i d e a l i z m e m
i n n e g o rodzaju: s a m m a t e r i a l i z m staje się tu d u c h o w o ś c i ą "
(Problem komuni­
zmu, s . 3 9 ) . M a r k s i z m p r z e s t a j e b y ć filozofią, j a k o z b i ó r idei p o z w a l a j ą c y c h
odkryć prawdę, a staje się teologią, s y s t e m e m skodyfikowanych p r a w d w i a r y
(por. Problem komunizmu, s. 3 5 ) . R e l i g i a ta j e d n a k ż e , c h o ć s t a w i a s o b i e za c e l
wyswobodzenie uciśnionych,
odrzuca wszelkie współczucie i
litość. J e s t
skrajnym zaprzeczeniem personalizmu. D o s t r z e g a b o w i e m nie O s o b ę , lecz
klasę, p r o l e t a r i a t , walczy n i e o w y z w o l e n i e c z ł o w i e k a , l e c z o p o t ę g ę i t r i u m f
t e j ż e klasy, k i e r u j e s i ę n i e d u c h e m m i ł o ś c i , l e c z n i e n a w i ś c i , w a l c z y n i e o n a ­
s t a n i e dobra, l e c z o b e z w z g l ę d n e z n i s z c z e n i e z ł a . W i z j a p r o l e t a r i a t u panują­
cego nad światem - oto konsekwencja odrzucenia Boga, odarcia człowieka
z wymiaru d u c h o w e g o i w y n i e s i e n i a go p o n a d B o g a . D l a t e g o t e ż m a r k s i z m
w ujęciu B i e r d i a j e w a j e s t n i e tyle b e z w z g l ę d n y m w r o g i e m k a p i t a l i z m u , ile
jego wytworem, j e s t skażony j e g o d u c h e m , więcej - j e s t szczytową formą „od­
d z i e l e n i a c z ł o w i e k a o d d u c h o w y c h ź r ó d e ł ż y c i a " . D o w o d z i on, ż e „ n i e w m a r ­
k s i z m i e należy s z u k a ć źródeł zła, b o w i e m m a r k s i z m w s w o i m n e g o w a n i u
B o g a i c z ł o w i e k a n i e j e s t t a k z u p e ł n i e oryginalny. Z a p o ż y c z y ł to on u s w o j e g o
p r z e c i w n i k a " (Marksizm i religia, s. 2 8 ; por. t a k ż e - Nowe średniowiecze, s. 3 4 ;
Sens twórczości, s. 2 3 4 - 2 3 5 ) . R e n e s a n s o w y h u m a n i z m stawiający c z ł o w i e k a
w m i e j s c e B o g a p r z e o b r a z i ł s i ę w n e g a c j ę c z ł o w i e k a , stawiając w j e g o m i e j ­
sce ideę proletariatu. Antropocentryzm przeobraził się w socjocentryzm czy
„ p r o l e t a r i o c e n t r y z m " . „ N i e m a c z ł o w i e k a , j e s t klasa. I k i e d y klasy z n i k n ą ,
nie będzie więcej o s o b o w o ś c i ludzkiej. Pozostanie tylko kolektyw społeczny,
s p o ł e c z e ń s t w o k o m u n i s t y c z n e " (Problem komunizmu, s. 3 6 ) .
...zamiast Trzeciego Rzymu Trzecia Międzynarodówka
Czym
była dla
szewizmu
88
było
Bierdiajewa
dla
niego
rewolucja bolszewicka?
przede
wszystkim
Doświadczenie
radykalnym
bol-
zanegowaniem
FRONDA
35
c z ł o w i e c z e ń s t w a - p o d m i o t o w o ś c i i w o l n o ś c i j e d n o s t k i . B y ł o t o dla n i e g o
- rzec m o ż n a - d o ś w i a d c z e n i e a p o k a l i p t y c z n e , t r i u m f idolatrii i z ł o w r o g i c h
sił A n t y c h r y s t a , z n i s z c z e n i e k u l t u r y i d u c h a . Żyjąc w c e n t r u m r e w o l u c y j n y c h
wydarzeń, z a c h o w a ł w o b e c n i c h a r y s t o k r a t y c z n y d y s t a n s , n i e pozwalając, b y
wyzwolone wówczas n a m i ę t n o ś c i zburzyły j e g o duchową h a r m o n i ę . „Z jed­
nej s t r o n y p r z e ż y w a m w s z y s t k i e w y d a r z e n i a m o j e j e p o k i , c a ł y l o s świata, j a k o
w y d a r z e n i a d o k o n u j ą c e się z e m n ą , j a k o w ł a s n y los, z drugiej s t r o n y o g r o m ­
n i e p r z e ż y w a m o b c o ś ć świata, j e g o o d l e g ł o ś ć , m ó j b r a k ł ą c z n o ś c i z e ś w i a t e m "
- z a n o t o w a ł B i e r d i a j e w w swej a u t o b i o g r a f i i . N i e krył t a k ż e swej d u c h o w e j
o b c o ś c i w o b e c b o l s z e w i c k i e j idei, w s k a z u j ą c n a j e j „ m o r a l n e k a l e c t w o " (por.
Autobiografia filozoficzna,
s.
5,
206).
G ł ó w n y j e d n a k w ą t e k r o z w a ż a ń d o t y c z y n i e tyle filozoficznej i e t y c z n e j
o c e n y rosyjskiego k o m u n i z m u , ile p r z e d e w s z y s t k i m j e g o s p o ł e c z n e j g e n e z y
i m e c h a n i z m ó w n i m rządzących. J e g o ź r ó d e ł d o s z u k i w a ł się, p o p i e r w s z e ,
w g ł ę b o k i m kryzysie cywilizacji - o s t a t e c z n y m o d r z u c e n i u d u c h o w e g o wy­
m i a r u ludzkiej e g z y s t e n c j i . Drugą, n i e m n i e j w a ż n ą p r z y c z y n ą b y ł a specyfika
rosyjskiej tradycji d u c h o w e j i i n t e l e k t u a l n e j . B o l s z e w i z m n i e był w i ę c d l a B i e r ­
diajewa b e z p o ś r e d n i ą realizacją idei M a r k s a , był s z c z e g ó l n ą r z e c z y w i s t o ś c i ą
łączącą w s o b i e t e d w a p i e r w i a s t k i . „ R o s y j s k i k o m u n i z m t r u d n o z r o z u m i e ć
- p o w i a d a w j e d n e j ze s w y c h r o z p r a w - ze w z g l ę d u na d w o j a k i j e g o c h a r a k t e r .
Z j e d n e j s t r o n y j e s t on z j a w i s k i e m ś w i a t o w y m i m i ę d z y n a r o d o w y m , z dru­
giej s t r o n y z j a w i s k i e m r o s y j s k i m i n a r o d o w y m . S z c z e g ó l n i e w a ż n e d l a ludzi
Zachodu j e s t zrozumienie narodowego rdzenia rosyjskiego k o m u n i z m u , j e g o
z d e t e r m i n o w a n i e p r z e z rosyjską h i s t o r i ę . Z n a j o m o ś ć m a r k s i z m u t e m u n i e
pomoże"
(Istokiismysł..., s. 2 4 6 ) .
Co do rozwoju k o m u n i z m u w n i o s ł a rodzima rosyjska tradycja? Na czym
polegał t e n w p ł y w ? O b r a z r e w o l u c j i b o l s z e w i c k i e j i k o m u n i z m u u B i e r d i a ­
j e w a j e s t s i l n i e z a k o r z e n i o n y w tradycji s ł o w i a n o f i l s k i e j . P o ł o w a X I X w i e k u
w R o s j i p r z e b i e g a ł a p o d z n a k i e m n i e z w y k l e i s t o t n e j dyskusji i n t e l e k t u a l n e j
między słowianofilami
a okcydentalistami.
Okcydentaliści
dowodzili,
że
szansą rozwoju Rosji j e s t odrzucenie przeżytków ustroju feudalnego i wkro­
c z e n i e na k a p i t a l i s t y c z n ą d r o g ę r o z w o j u . W i ą z a ł o się z t y m p r z e k o n a n i e o k o ­
nieczności włączenia Rosji w procesy modernizacyjne zachodzące w Europie
Zachodniej, jej gospodarcze, polityczne i kulturowe przeobrażenie. J e d e n
z głównych przedstawicieli tego ruchu - Piotr Czaadajew pisał: „Patrząc
WIELKANOC 2005
89
n a nas, m o ż n a b y p o w i e d z i e ć , ż e o g ó l n e p r a w o l u d z k o ś c i n a s n i e dotyczy.
S a m o t n i w świecie, nic nie daliśmy światu, niczego go nie nauczyliśmy; nie
w n i e ś l i ś m y żadnej idei d o o g ó ł u idei l u d z k i c h , n i c z y m n i e p r z y c z y n i l i ś m y się
d o p o s t ę p u l u d z k i e g o r o z u m u , a t o , c o dał n a m t e n p o s t ę p , w y p a c z y l i ś m y "
(Czaadajew, s . 7 9 ) .
S ł o w i a n o f i l e z kolei - w ś r ó d n i c h t a k i e p o s t a c i , j a k A l e k s y C h o m i a k o w
czy K o n s t a n t i n A k s a k o w - wskazywali n a k o n i e c z n o ś ć o d r z u c e n i a r e f o r m
P i o t r a I i w s z e l k i c h f o r m e u r o p e i z a c j i R o s j i , p o s t u l u j ą c p o w r ó t do r d z e n n i e
rosyjskich tradycji, k t ó r y c h p o d s t a w ą m i a ł a b y ć w i e j s k a w s p ó l n o t a g m i n n a
(obszczina),
uosabiająca
konserwatywno-romantyczny
ideał
patriarchal-
n y c h więzi s p o ł e c z n y c h . I d e a t a b y ł a j e d n a k n i e tylko z e s p o ł e m p o g l ą d ó w
n a h i s t o r i ę i d r o g ę r o z w o j o w ą R o s j i , l e c z p r z e d e w s z y s t k i m p e w n y m filozo­
ficznym ujęciem kluczowych problemów egzystencji jednostki i jej miejsca
w
społeczeństwie.
Słowianofilska
krytyka
kapitalizmu
dokonywana
była
z pozycji k o n s e r w a t y w n y c h . Z ł o k a p i t a l i z m u i o d r z u c e n i e k a p i t a l i s t y c z n e j
drogi r o z w o j o w e j w y n i k a n a d e w s z y s t k o z k o n i e c z n o ś c i p o w r o t u d o b e z p o ­
ś r e d n i c h , w o l n y c h o d i n s t y t u c j o n a l n o - p r a w n y c h n o r m relacji m i ę d z y l u d z k i c h
z a k o r z e n i o n y c h we w s p ó l n o c i e wiary, tradycji i obyczajów, k t ó r y c h ź r ó d ł e m
i w z o r c e m j e s t r d z e n n i e rosyjski, w i e j s k i „ m i r " .
P r o b l e m t e n w i d a ć s z c z e g ó l n i e w y r a ź n i e w k o n t e k ś c i e z a g a d n i e n i a wol­
n o ś c i . W o l n o ś ć , t a k j a k u j m u j e j ą Bierdiajew, u r z e c z y w i s t n i ć s i ę m o ż e j e d y n i e
we wspólnocie. W o l n o ś ć nie oznacza niezależności j e d n o s t k i od wspólnoty,
w y z w o l e n i a się s p o d j e j wpływów, p r z e c i w n i e , r o z u m i a n a j e s t j a k o identy­
fikacja z tradycyjnymi w z o r a m i i w a r t o ś c i a m i n i e s i o n y m i p r z e z w s p ó l n o t ę .
Ściśle związane z tym j e s t zagadnienie o s o b o w o ś c i . O s o b o w o ś ć ma tu zawsze
charakter „integralny". Wszelka autonomia - zarówno a u t o n o m i a jednostki
w o b e c wspólnoty, j a k i a u t o n o m i a p o s z c z e g ó l n y c h sfer a k t y w n o ś c i c z ł o w i e k a
- jest
najbardziej
widomym
świadectwem
kryzysu
zachodniej
cywilizacji:
izolacji j e d n o s t e k i erozji w s z e l k i c h p o n a d i n d y w i d u a l n y c h w a r t o ś c i i n t e g r u ­
jących wspólnotę. Odrzucenie racjonalizmu jako zasadniczego wytworu myśli
e u r o p e j s k i e j t o t a k ż e c h a r a k t e r y s t y c z n a c e c h a idei s ł o w i a n o f i l s k i e j . R a c j o n a ­
lizm to nic innego j a k wytwór spekulacji a u t o n o m i c z n e j jednostki, oderwanej
o d swej wspólnoty, r o z u m i a n e j j a k o ź r ó d ł o z b i o r o w e j w i a r y i w a r t o ś c i .
J e d n y m z i s t o t n i e j s z y c h d u c h o w y c h źródeł rewolucji b o l s z e w i c k i e j j e s t
swoisty etyczny m a k s y m a l i z m u o b e c n i o n y n a j p e ł n i e j w t w ó r c z o ś c i Lwa Toł-
90
FRONDA
35
stoją. W t y m s e n s i e j e s t o n d u c h o w y m p r o t o p l a s t ą k o m u n i s t y c z n e g o m i t u
s t w o r z e n i a n o w e g o c z ł o w i e k a i n o w e g o s p o ł e c z e ń s t w a . N i e c h o d z i t u bynaj­
m n i e j o p r o p a g a n d o w e przypisywanie mu walki z w y z y s k i e m i s p o ł e c z n ą n i e ­
sprawiedliwością. To nic, że p r z e b i e g i m e t o d y walki rewolucyjnej były j a w n i e
sprzeczne z p a c y f i z m e m T o ł s t o j a i j e g o m o r a l n y m s p r z e c i w e m w o b e c wszelkiej
przemocy. Wyzwolił on j e d n a k te d u c h y - j a k stwierdza B i e r d i a j e w - k t ó r e
rządziły rewolucją i nadały j e j taki w ł a ś n i e charakter. E t y c z n y m a k s y m a l i z m
a u t o r a Wojny i pokoju przejawia się n a j p e ł n i e j w j e g o radykalnej krytyce kultury.
P o d o b n i e j a k u J a n a J a k u b a R o u s s e a u c z ł o w i e k j a w i się j a k o i s t o t a z n a t u r y do­
bra. C h r z e ś c i j a ń s k a idea g r z e c h u p i e r w o r o d n e g o i wynikające z niej p r z e k o n a ­
n i e o m o r a l n e j u ł o m n o ś c i ludzkiej n a t u r y s ą m u c a ł k o w i c i e o b c e . W s z e l k i e z ł o
istniejące w świecie ma s w e ź r ó d ł o n i e w c z ł o w i e k u , l e c z w kulturze. To k u l t u r a
i wszystkie j e j wytwory - j a k c h o ć b y s y s t e m y w ł a d z y p a ń s t w o w e j czy s y s t e m y
gospodarcze - są j e g o e m a n a c j ą . D l a t e g o to n i e c z ł o w i e k p o t r z e b u j e odkupienia,
lecz raczej o n s a m m a być w y z w o l i c i e l e m ludzkości o d zła, gdy odrzuci k u l t u r ę
i na p o w r ó t wprowadzi ludzkość do n a t u r a l n e g o s t a n u egzystencji. R e w o l u c j a
b o l s z e w i c k a j e s t w ł a ś n i e w ujęciu B i e r d i a j e w a o d r z u c e n i e m wszelkiej k u l t u r y
ludzkiej, w o l n o ś c i d u c h o w e j c z ł o w i e k a , j e g o a u t o n o m i i i o d p o w i e d z i a l n o ś c i
WIELKANOC 2005
91
i p o g r ą ż a n i e m go w b e z o s o b o w e j n a t u r z e . B y ł a o n a t a k ż e n e g a c j ą n i e tylko kos­
m i c z n e g o , lecz także h i s t o r y c z n e g o w y m i a r u egzystencji c z ł o w i e k a . T o n i e p o ­
wtarzalna biografia każdej o s o b y i h i s t o r i a k a ż d e g o s p o ł e c z e ń s t w a nadaje t o ż ­
s a m o ś ć j e d n o s t k o m , n a r o d o m i cywilizacjom. D l a T o ł s t o j a h i s t o r i a j a k o w y t w ó r
kultury ulega o d r z u c e n i u . J e s t o n a b o w i e m s p r z e c z n a z ideą egalitaryzmu, j e s t
c z y n n i k i e m różnicującym. R e w o l u c j a b o l s z e w i c k a w ł a ś n i e w i m i ę p o w s z e c h n e j
r ó w n o ś c i odrzuca h i s t o r i ę , p r z e s z ł o ś ć zostaje radykalnie u s u n i ę t a , p r z y s z ł o ś ć
zaś przestaje być k o l e j n y m o g n i w e m dziejów, s t a n i e się m e s j a ń s k ą N a d h i storią, u w o l n i e n i e m ludzkości z o k o w ó w dziejowego zła. C z ł o w i e k przestaje
być tu O s o b ą , staje się j e d n o s t k ą , e l e m e n t e m s t o p i o n y m w c a ł o ś ć kolektywu.
Ten etyczny m a k s y m a l i z m , k t ó r y k a ż e T o ł s t o j o w i o d r z u c i ć w s z e l k i e z ł o , n i e
j e s t prawdziwym d o b r e m , j e s t raczej p s e u d o d o b r e m , d o b r e m p r o w a d z ą c y m
w ł a ś n i e d o k o s z m a r u . Radykalizm d o s k o n a ł o ś c i czy ś w i ę t o ś c i staje się p s e u doświętością, k t ó r a n i e tylko p o z b a w i o n a j e s t m o c y zbawczej, l e c z j e s t ź r ó d ł e m
bezprzykładnego zła.
Ideologia bolszewicka j e s t także dla Nikołaja Bierdiejewa p o ł ą c z e n i e m marksi­
z m u z rosyjską ideą mesjanistyczną - M o s k w y j a k o Trzeciego R z y m u oraz intelek­
tualnej spuścizny rosyjskich narodników. Pisze wręcz, że „komuniści okazali się
bliżsi Tkaczewowi niż Plechanowowi czy nawet Marksowi i E n g e l s o w i " (Rosyjska
idea, s. 2 6 0 ) . Wynikało to z faktu specyfiki rosyjskich realiów społecznych, gospo­
darczych i kulturowych, całkowicie nieprzystających do systemu rozwiniętego
kapitalizmu Europy Zachodniej, który był p r z e d m i o t e m analiz Marksa. R o s j a j a k o
kraj rolniczy o - na poły - feudalnych stosunkach społecznych, z o g r o m n ą przewa­
gą chłopstwa, z nielicznym stosunkowo i słabo zorganizowanym proletariatem,
nie m o g ł a być bazą proletariackiej rewolucji w sensie marksistowskim. Była j e d n a k
- j a k dowodzi Bierdiajew - próbą radykalnej przebudowy świata, w której w trudny
do rozdzielenia sposób splotły się wątki Marksowskiego racjonalizmu i internacjo­
nalizmu z rosyjską tradycją religijną i intelektualną.
Idea Moskwy jako Trzeciego R z y m u narodziła się w X V I wieku. G ł o s i ł a
ona, że wraz z upadkiem Konstantynopola (Drugiego R z y m u )
zamysłem
B o ż y m j e s t , b y t o Ś w i ę t e j R u s i przypadła m i s j a j e d y n e g o o b r o ń c y p r a w d z i w e j
wiary c h r z e ś c i j a ń s k i e j . M o s k w a w tej h i s t o r i o z o f i c z n e j wizji p o s t r z e g a n a j e s t
j a k o ś w i a t ł o prawdy B o ż e j r o z ś w i e t l a j ą c e m r o k i g r z e s z n e g o świata. I d e a t a
j e s t silnie o b e c n a w t w ó r c z o ś c i D o s t o j e w s k i e g o , gdzie p r a w o s ł a w n y n a r ó d
rosyjski m a d o s p e ł n i e n i a s z c z e g ó l n ą m i s j ę w z e p s u t y m m o r a l n i e ś w i e c i e .
92
FRONDA
35
Bolszewizm - j a k wskazuje Bierdiajew - stanowił połączenie mesjanistycznych idei m a r k s i z m u i r d z e n n e g o m e s j a n i z m u r o s y j s k i e g o . O t o b o w i e m
M a r k s o w s k a i d e a p r o l e t a r i a t u j a k o w y z w o l i c i e l a l u d z k o ś c i s t a ł a się n a g r u n c i e
r o s y j s k i m ideą, m i t e m z a s t ę p u j ą c y m m e s j a n i z m narodowo-religijny. M i t p r o ­
l e t a r i a t u zajął n i e j a k o m i e j s c e religijnej idei T r z e c i e g o R z y m u . M a r k s i s t o w s k i
i n t e r n a c j o n a l i z m g ł o s z ą c y p o n a d n a r o d o w ą s o l i d a r n o ś ć ludzi p r a c y z a s t ą p i o n y
z o s t a ł przez m e s j a n i s t y c z n y u n i w e r s a l i z m - p o c z u c i e m i s j i r o s y j s k i e g o p r o l e ­
tariatu, k t ó r y n i e s i e w y z w o l e n i e w s z y s t k i m u c i s k a n y m . Ś w i a t ł o z e W s c h o d u
m a p r z e ś w i e t l a ć c i e m n o ś ć burżuazyjnej n o c y Z a c h o d u , ś w i a t ł e m t y m n i e j e s t
j u ż j e d n a k p r a w o s ł a w i e , ale m i t p r o l e t a r i a t u (por. Rosyjska idea, s. 2 6 0 ) . P o d ­
ł o ż e m b o l s z e w i z m u , p o d o b n i e j a k idei T r z e c i e g o R z y m u , b y ł o p r z e k o n a n i e
0 o d r ę b n o ś c i i w y ż s z o ś c i w o b e c Z a c h o d u , p o ł ą c z o n e z p o c z u c i e m zdrady
1 o d r z u c e n i a . P o w o ł a n i e religijne z a s t ą p i o n e z o s t a ł o p r z e z p o w o ł a n i e r e w o l u ­
cyjne. „ B o l s z e w i z m j e s t o s t a t n i m w c i e l e n i e m r o s y j s k i e g o m e s j a n i z m u , w c i e ­
l e n i e m a t e i s t y c z n y m [...] - p i s z e Bierdiajew. N a r ó d rosyjski n i e z r e a l i z o w a ł
swojej starej idei T r z e c i e g o R z y m u i R o s j a C e s a r s k a od idei tej o d d a l i ł a się
niezmiernie. A zamiast Trzeciego R z y m u zrealizowała Trzecią Międzynaro­
dówkę. I ta Trzecia Międzynarodówka p o w i n n a przypieczętować nieszczęsne
p o ł ą c z e n i e idei m e s j a n i s t y c z n e j , c z y s t o rosyjskiej z i d e ą m e s j a n i s t y c z n ą , m i ę ­
d z y n a r o d o w ą i p r o l e t a r i a c k ą " (Problem komunizmu, s. 2 9 ) .
R e w o l u c j a b o l s z e w i c k a b y ł a w i ę c r e w o l u c j ą n a r o d o w ą o uniwersalistyczn y m przesłaniu. D o k o n u j ą c c a ł k o w i t e j p r z e b u d o w y r o d z i m e g o - rosyjskiego
s y s t e m u politycznego, g o s p o d a r c z e g o i s p o ł e c z n e g o , dążyła do p r z e n i e s i e n i a
swych idei na całą kulę z i e m s k ą . Od s a m e g o początku polityka L e n i n a , a w j e s z ­
cze w i ę k s z y m s t o p n i u Stalina, s t a n o w i ł a f u n d a m e n t a l n e p r z e f o r m u ł o w a n i e
m a r k s i z m u w d o k t r y n ę w y z w o l e n i a n a r o d o w e g o . N i e c h o d z i ł o tu, r z e c z j a s n a ,
o d o s ł o w n i e r o z u m i a n ą w o l n o ś ć n a r o d u , ale o g o s p o d a r c z e u s a m o d z i e l n i e n i e
Rosji, przyspieszenie p r o c e s ó w industrializacji i m o d e r n i z a c j i . P r z e j a w i ł o się to
szczególnie wyraźnie w S t a l i n o w s k i e j d o k t r y n i e „ s o c j a l i z m u w j e d n y m k r a j u " .
Gdy wygasły nadzieje p r z y w ó d c ó w b o l s z e w i c k i c h n a o g ó l n o ś w i a t o w ą r e w o l u ­
cję, Stalin zaczął dowodzić, że s z c z e g ó l n ą m i s j ą p r o l e t a r i a t u r a d z i e c k i e g o j e s t
z b u d o w a n i e socjalizmu w R o s j i . W s z e l k i m zaś a d w e r s a r z o m , dla k t ó r y c h n i e
do przyjęcia b y ł o odejście od idei rewolucji w s z e c h ś w i a t o w e j , odpowiadał, że
to w ł a ś n i e „niewiara w z w y c i ę s t w o b u d o w n i c t w a socjalistycznego, g ł o s z e n i e
tej niewiary prowadzi do dyskredytowania n a s z e g o kraju j a k o bazy rewolucji
WIELKANOC 2005
93
światowej, dyskredytowanie zaś n a s z e g o kraju prowadzi d o o s ł a b i e n i a ś w i a t o ­
w e g o r u c h u r e w o l u c y j n e g o " (Stalin, s . 8 3 ) .
Najtrudniejsza rewolucja, która jeszcze nie miała miejsca...
K o m u n i z m j e d n a k n i e j e s t j e d y n y m s y m p t o m e m kryzysu e u r o p e j s k i e j cy­
wilizacji. To n i e przypadek, że E u r o p a po I w o j n i e ś w i a t o w e j d o ś w i a d c z o n a
z o s t a ł a p r z e z d w a s k r a j n i e t o t a l i t a r n e systemy. N a z i z m i k o m u n i z m b o w i e m
wypływają z t e g o s a m e g o ź r ó d ł a . N i e c h o d z i t u n a w e t o p e w n e i c h p o d o b i e ń ­
stwa t k w i ą c e p o d o d m i e n n y m i h a s ł a m i i d e o l o g i c z n y m i . Kult siły, p r z e m o c y ,
s z c z e g ó l n e j m i s j i dziejowej i roli w niej wodza-przywódcy to tylko z e w n ę t r z n e
przejawy i s t o t y n a z i z m u i k o m u n i z m u . I d e o l o g i e te są d l a B i e r d i a j e w a najbar­
dziej w y m o w n y m z n a k i e m u p a d k u kultury. O s t a t e c z n i e b o w i e m o d r z u c o n a
z o s t a ł a w s z e l k a p o d m i o t o w o ś ć c z ł o w i e k a . M i e j s c e c z ł o w i e k a zajął kolektyw.
M i e j s c e indywidualnej w r a ż l i w o ś c i d u c h o w e j z a j ę ł a b e z o s o b o w a t e c h n i k a .
Kształtowana przez wieki kultura narodu s t ł a m s z o n a została przez niszczącą
p o t ę g ę m a s . T o nic, ż e n a z i z m n a p i e r w s z y m m i e j s c u s t a w i a n a r ó d i r a s ę , gdy
k o m u n i z m o d w o ł u j e się d o i n t e r n a c j o n a l i s t y c z n e j w s p ó l n o t y p r o l e t a r i a t u .
O b i e t e idee tylko p o z o r n i e s ą s p r z e c z n e . U i c h p o d ł o ż a b o w i e m t k w i o s t a ­
t e c z n e o d r z u c e n i e B o g a i c z ł o w i e k a , o d r z u c e n i e d u c h o w e g o w y m i a r u egzy­
s t e n c j i , ś w i a t a d u c h a , indywidualnej w r a ż l i w o ś c i i t w ó r c z o ś c i . Na g r u z a c h
kultury stanął b a ł w o c h w a l c z y p o m n i k rasy b ą d ź p r o l e t a r i a t u , k t ó r y d o s w e g o
i s t n i e n i a p o t r z e b u j e j u ż n i e C z ł o w i e k a , ale m a s , t e c h n i k i , a n i e D u c h a . Tak
rodzi się w s p ó ł c z e s n y p o l i t e i z m (por. Politeizm i nacjonalizm).
Na tym właśnie polega całkowity bezsens i tragizm rewolucji bolszewic­
k i e j . J e j i s t o t a s p r o w a d z a ł a się b o w i e m d o o s t a t e c z n e g o o d r z u c e n i a H i s t o r i i
i Ducha. Wizja całkowicie n o w e g o porządku społecznego nakazuje zdema­
s k o w a ć c i e m n e siły p r z e s z ł o ś c i i o d r z e ć je z w s z e l k i e g o w y m i a r u d u c h o w e g o .
Ś w i a t z o s t a j e p o z b a w i o n y d u c h o w o ś c i , t a j e m n i c y , s w e g o w e w n ę t r z n e g o życia
i rozwoju. J e g o miejsce zajmuje t e c h n i k a i m o c e wytwórcze. „Podejrzliwy
s t o s u n e k do ś w i ę t o ś c i - p i s z e B i e r d i a j e w - p r o w a d z i do t e g o , że j e d y n ą au­
tentyczną realnością procesu historycznego okazuje się proces materialnej
produkcji e k o n o m i c z n e j i te r e l a c j e e k o n o m i c z n e , k t ó r e z n i e g o wynikają, są
j e d y n y m i o n t o l o g i c z n y m i , a u t e n t y c z n y m i i r e a l n y m i p r z y c z y n a m i . C a ł e życie
religijne, c a ł a k u l t u r a d u c h o w a , c a ł a l u d z k a n a t u r a , c a ł a s z t u k a , c a ł e życie
94
FRONDA
35
ludzkie j e s t j e d y n i e o d b i c i e m , r e f l e k s e m , a n i e a u t e n t y c z n ą r e a l n o ś c i ą " (Sens
historii, s. 1 4 ) .
C z y j e s t wyjście z t r a g i z m u , w j a k i m znalazł się ś w i a t ? C z y k o m u n i z m
jest ostatnim s ł o w e m ludzkości? Czy kultura duchowa została ostatecznie
o d r z u c o n a w i m i ę z ł u d z e n i a cywilizacyjnego p o s t ę p u ? J a k ą p r z y s z ł o ś ć dla
świata przewiduje Bierdiajew? Rewolucji bolszewickiej - czy szerzej, wszel­
k i m r e w o l u c j o m s p o ł e c z n y m i p o l i t y c z n y m - p r z e c i w s t a w i a on r e w o l u c j ę
d u c h a . M o ż n a j ą n a z w a ć r e w o l u c j ą p e r s o n a l i s t y c z n ą . Tak t e ż c z y n i o n w swej
książce Niewola i wolność człowieka. D o ś w i a d c z e n i e k o m u n i z m u ,
a z drugiej
strony obserwacja społeczeństw Z a c h o d u utwierdzały go w tym przekonaniu.
Odrzucenie wolności i kultury duchowej, c h o ć przejawiało się w różnym
stopniu i różnych formach, o b e c n e było zarówno w komunistycznej Rosji, j a k
i E u r o p i e Z a c h o d n i e j . C e l e m tej r e w o l u c j i b y ł o b y o d r z u c e n i e k o l e k t y w i z m u ,
czyli p r y m a t u w s z e l k i c h grup s p o ł e c z n y c h n a d O s o b ą , i n t e r e s ó w g r u p o w y c h
dominujących nad człowiekiem. „Najtrudniejsza rewolucja - powiada - któ­
r a j e s z c z e n i e m i a ł a m i e j s c a i k t ó r a b y ł a b y bardziej r a d y k a l n a o d w s z y s t k i c h
rewolucji, to r e w o l u c j a p e r s o n a l i s t y c z n ą - r e w o l u c j a w i m i ę c z ł o w i e k a , a n i e
w i m i ę tej l u b i n n e j grupy s p o ł e c z n e j . A u t e n t y c z n a r e w o l u c j a p o w i n n a b y ć
z m i a n ą zasad, na k t ó r y c h b a z u j e s p o ł e c z e ń s t w o "
(Niewola i wolność człowieka,
s . 1 3 8 ) . T a z m i a n a z a s a d o z n a c z a ć m i a ł a j e d n a k n i e tylko o d r z u c e n i e p r y m a t u
społeczeństwa nad osobą, dominacji określonej klasy społecznej, lecz także
wszelkiej w ł a d z y b e z o s o b o w e j , w ł a d z y p i e n i ą d z a i k a p i t a ł u n a d c z ł o w i e k i e m .
R e w o l u c j a p e r s o n a l i s t y c z n ą wyjdzie w i ę c p o z a w s z e l k i e p o d z i a ł y i d e o l o g i c z n e
czy p o l i t y c z n e . W d u c h o w y m o d r o d z e n i u c z ł o w i e k a tkwi b o w i e m j e d y n a d r o ­
g a p r z e m i a n y świata. W ą t e k r e w o l u c j i d u c h a p o d n o s i o n t e ż w i n n y c h s w o i c h
tekstach. Ma ona wymiar wyłącznie eschatologiczny. Wszystkie dotychczaso­
w e r e w o l u c j e b o w i e m n i e n a r u s z a ł y w n i c z y m n a t u r a l i s t y c z n e j wizji ś w i a t a .
Ś w i a t w t y m ujęciu t o z o b i e k t y w i z o w a n a r z e c z y w i s t o ś ć d e t e r m i n u j ą c a c z ł o ­
wieka. R e w o l u c j a d u c h a w y d o b ę d z i e go zaś z „ z e w n ę t r z n e j " natury, w p r o w a ­
dzając w k o s m i c z n y i h i s t o r y c z n y w y m i a r - w „ ś w i a t d u c h a " i „ ś w i a t h i s t o r i i " ,
świat, gdzie c z ł o w i e k - j e d n o s t k a staje s i ę O s o b ą , p o d m i o t e m h i s t o r i i .
D r a m a t świata n i e sprowadza się w i ę c do d y l e m a t u „kapitalizm - k o m u ­
n i z m " , lecz raczej do wyboru m i ę d z y m a t e r i a l i z m e m a p e r s o n a l i z m e m . B i e r ­
diajew przeciwstawia się tezie, j a k o b y l i b e r a l i z m był p r z e c i w i e ń s t w e m k o m u ­
n i s t y c z n e g o kolektywizmu. R e w o l u c j a d u c h a z a t e m t o w ł a ś n i e o d r o d z e n i e
WIELKANOC 2005
95
personalizmu,
który jest
zaprzeczeniem
zarówno
opartego
na
rywalizacji
kapitalistycznego indywidualizmu, j a k i k o m u n i s t y c z n e g o k o l e k t y w i z m u i ega­
litaryzmu. „ P e r s o n a l i z m n i e m o ż e się [...] pogodzić z b e z o s o b o w ą w ł a d z ą
pieniądza nad ż y c i e m człowieka, z deformacją h i e r a r c h i i w a r t o ś c i , na k t ó r e j
bazuje kapitalizm, z o c e n i a n i e m c z ł o w i e k a w e d ł u g j e g o s t a n u s p o ł e c z n e g o
i s t a n u p o s i a d a n i a " (Niewola i wolność człowieka, s. 1 5 2 - 1 5 3 ) . N i e m o ż n a w i ę c
także pogodzić go z p o d p o r z ą d k o w a n i e m c z ł o w i e k a sprawie rewolucji, odrzu­
c e n i e m j e g o indywidualności i d u c h o w o ś c i . Ź r ó d ł o d r a m a t u w s p ó ł c z e s n e g o
świata, d r a m a t u c z ł o w i e k a i ź r ó d ł o k o m u n i z m u tkwią b o w i e m w dążeniach
teokratycznych. T o w ł a ś n i e t e o k r a t y c z n a u t o p i a j e s t ź r ó d ł e m w s z y s t k i c h utopii
społecznych. K o m u n i z m okazał się zaś z w i e ń c z e n i e m owej utopii - realiza­
cji K r ó l e s t w a B o ż e g o na z i e m i . To w t y m w ł a ś n i e s e n s i e k o m u n i z m s t a ć się
powinien wielkim wyrzutem sumienia chrześcijan. Personalizm więc to nic
innego, j a k o d r o d z e n i e a u t e n t y c z n e g o c h r z e ś c i j a ń s t w a , a u t e n t y c z n e g o , gdyż
w y z w o l o n e g o z w s z e l k i c h z i e m s k i c h - politycznych i s p o ł e c z n y c h - k o m p r o ­
m i s ó w i ograniczeń, u w o l n i o n e g o od realizacji z i e m s k i c h , szczytnych nawet,
celów. J e d y n i e w wyniku rewolucji d u c h a w y ł o n i się s p o ł e c z e ń s t w o o p a r t e na
p o w s z e c h n y m b r a t e r s t w i e z b u d o w a n y m n i e p o p r z e z walkę klas, l e c z o d n a l e ­
zienie istoty c z ł o w i e c z e ń s t w a . C z ł o w i e k p r z e s t a n i e w i ę c być o b y w a t e l e m , p r o ­
d u c e n t e m , w ł a ś c i c i e l e m . Z n i k n ą t e abstrakcyjne kategorie, k t ó r e dezintegrują
c z ł o w i e k a i są c z y n n i k i e m s p o ł e c z n e g o a n t a g o n i z m u . Krytyka k o m u n i z m u j e s t
także w dużym s t o p n i u o s k a r ż e n i e m cywilizacji z a c h o d n i e j . J e j m a t e r i a l i z m ,
konsumpcjonizm,
odrzucenie
duchowego wymiaru
egzystencji
rzucone
na
glebę rosyjskiej kultury i m e n t a l n o ś c i przyjęły w ł a ś n i e s w e z ł o w r o g i e o b l i c z e .
G n o s t y c k a religia p o s t ę p u w y d a ł a n a gruncie rosyjskim o w o c b o l s z e w i z m u .
Bolszewizm przyjął najwyższą formę rewolucyjnej logiki. Instynkt niszczenia
zabił wszelką twórczość, duch walki i nienawiści - wszelki rozwój, a idea kolek­
tywu - O s o b ę ludzką. J e d y n i e b o w i e m „autentycznie n o w e , doskonalsze i lepsze
życie pochodzi z wewnątrz, a n i e z zewnątrz, z duchowej przemiany, a n i e ze
zmiany warunków s p o ł e c z n y c h " (Królestwo Boże..., s. 1 2 9 ) . B e z z r o z u m i e n i a tej
prawdy świat będzie się pogrążać w coraz większym c h a o s i e . Bierdiajew widzi
j e d n a k przed ś w i a t e m szansę, gdy chrześcijaństwo ukaże w t y m świecie swój
wymiar „nie z tego świata", gdy - ujmując to w innych kategoriach - imperatyw
„ m i e ć " zostanie zastąpiony przez imperatyw „być".
KRZYSZTOF TYSZKA
96
FRONDA
35
BIBLIOGRAFIA
Nikotaj Bierdiajew:
Autobiografia filozoficzna, tłum. H. Paprocki, Kęty 2 0 0 2 .
The Beginning and the End, New York 1957.
Duchy rosyjskiej rewolucji, w: De profundis. Zbiór rozpraw o rosyjskiej rewolucji, Warszawa 1 9 8 8 .
Istoki i smysl russkogo kommunizma, w: Soczinienija, Moskwa 1 9 9 4 .
Królestwo Boże i królestwo cezara, w: Głoszę wolność. Wybór pism, Warszawa 1999.
Marksizm i religia, Poznań 1984.
Niewola i wolność człowieka. Zarys filozofii personalistycznej, ttum. H. Paprocki, Kęty 2 0 0 3 .
Nowe średniowiecze, ttum. M. Reutt, Poznań 1 9 8 4 .
O duchowej burżuazji, w: Głoszę wolność. Wybór pism, Warszawa 1 9 9 9 .
Politeizm i nacjonalizm, w: Głoszę wolność. Wybór pism, Warszawa 1 9 9 9 .
Problem człowieka (Przyczynek do zbudowania chrześcijańskiej antropologii), w: Głoszę wolność.
pism, Warszawa 1 9 9 9 .
Problem komunizmu, ttum. M. Reutt, Warszawa 1 9 8 1 .
Rosyjska idea, ttum. J . C - S.W, Warszawa 1 9 9 9 .
Rozważania o egzystencji. Filozofia samotności i wspólnoty, tłum. H. Paprocki, Kęty 2 0 0 2 .
Sens historii. Filozofia losu człowieka, ttum. H. Paprocki, Kęty 2 0 0 2 .
Sens twórczości. Próba usprawiedliwienia człowieka, ttum. H. Paprocki, Kęty 2 0 0 1 .
Świat poznania filozoficznego, ttum. J. Pawlak, Toruń 1 9 9 4 .
Wschód i Zachód, w: Gfoszf wolność. Wybór pism, Warszawa 1 9 9 9 .
Piotr Czaadajew, Listy filozoficzne, w: Listy, ttum. M. Leśniewska, L. Suchanek, Kraków 1 9 9 2 .
Leszek Kołakowski, Główne nurty marksizmu. Powstanie - rozwój - rozkład, Londyn 1 9 8 8 .
J ó z e f Stalin, Przyczynek do zagadnień leninizmu, w: Dzieła, t. 8, Warszawa 1 9 5 0 .
Erie Yoegetin, Nowa nauka polityki, tłum. P. Śpiewak, Warszawa 1 9 9 2 .
Wybór
BORYS PASTERNAK
SAD GETSEMANI
Powrotna droga jaśniała ponuro,
G w i a z d y świeciły, l e c z j a k b y b e z sił.
Wyżej O l i w n a p i ę t r z y ł a się G ó r a ,
Niżej zaś C e d r o n s r e b r z y s t y się wił.
W p o ł o w i e z b o c z a k o ń c z y ł a się łączka,
Tuż za nią widniał M l e c z n e j D r o g i wzór.
S z a r e oliwki o s r e b r n y c h g a ł ą z k a c h
Usiłowały krok zrobić do chmur.
N a k o ń c u był czyjś o g r ó d , g r u n t u nadział,
T a m S w o i m u c z n i o m , c o z N i m byli wraz,
„Śmiertelnie s m u t n o Mej duszy" - powiedział „Proszę, czuwajcie ze M n ą jakiś czas".
Niczym przedmiotów otrzymanych w zastaw
B e z n a j m n i e j s z e g o o p o r u się zrzekł
Swej boskiej m o c y i cudów Swych sprawstwa
I t a k ś m i e r t e l n y j a k każdy był c z ł e k .
W tej j e d n e j c h w i l i Mu się w y d a w a ł o ,
Ż e n o c t o p u s t k i i n i e b y t u świat.
P r z e s t w ó r k o s m o s u był n i e z a m i e s z k a n y ,
J e d y n y m m i e j s c e m d o życia był sad.
O c z y w tę c z a r n ą p u s t ą p r z e s t r z e ń w w i e r c i ł ,
K t ó r e j początku, j a k i k o ń c a , brak,
O t o , by o d e ń k i e l i c h s t r a s z n e j ś m i e r c i
O j c i e c oddalił, m o d l i ł s i ę d o ń tak.
98
FRONDA
35
Przezwyciężywszy ś m i e r t e l n e z m ę c z e n i e
Modlitwą, wyszedł za parkan, a t a m
Uczniów gromadka jak jeden mąż drzemie
W przydrożnej t r a w i e leżąc t a m i s a m .
O b u d z i ł w s z y s t k i c h : „Pan w a s u p o d o b a ł
S o b i e na uczniów, a ś p i c i e j a k d z w o n .
Nadeszła Syna Człowieczego doba.
W r ę c e g r z e s z n i k ó w o d d a się na s k o n " .
L e d w o t o rzekł, j u ż n i e w o l n i k ó w r z e s z ę
I t ł u m w ł ó c z ę g ó w widzi ze w s z e c h s t r o n ,
O g n i e i m i e c z e , k t o ś c a ł o w a ć rwie się,
T o c h y b a J u d a s z , zdrajca, tak, t o o n .
P i o t r do n i c h z m i e c z e m przystąpił od razu,
U c h o j e d n e m u odciął, b y szli p r e c z ,
L e c z słyszy: „ S p o r u r o z s t r z y g a ć ż e l a z e m
N i e w o l n o , s c h o w a j n a m i e j s c e swój m i e c z .
Małoż legionów Swoich doborowych
M ó g ł b y M i p r z y s ł a ć O j c i e c , gdybym c h c i a ł ?
A n i by j e d e n w ł o s Mi n i e spadł z głowy,
W miejscu po M o i c h wrogach wiatr by wiał.
L e c z k s i ę g a życia d o s z ł a d o tej strony,
Gdzie postawiono najcenniejszy znak.
L o s zapisany m a z o s t a ć spełniony,
N i e c h w i ę c się s p e ł n i . N i e c h się s t a n i e tak.
Widzisz, b i e g wieków, b y r z e c t o n a j p r o ś c i e j ,
J e s t j a k przypowieść, c o m a z n a c z e ń m o c ,
W imię jej strasznej, okrutnej wzniosłości
C h c ę dobrowolnie w grobową zejść noc.
WIELKANOC 2 0 0 5
99
Z e j d ę d o grobu, t r z e c i e g o d n i a w s t a n ę
I, t a k j a k t r a t w y n i e s i e rzeki prąd,
Z c i e m n o ś c i , n i c z y m b a r k i karawany,
Przypłyną d o M n i e s t u l e c i a n a s ą d " .
100
FRONDA
35
MAGDALENA
1
M ó j d e m o n krąży, l e d w i e n o c ,
B ę d ę m u s i a ł a s i ę rozliczyć.
Przyjdą, j u ż t ę ich czuję m o c ,
W s p o m n i e n i a z życia nierządnicy,
Gdy, n i e w o l n i c a m ę s k i c h żądz,
Ż y ł a m b e z m y ś l n i e , n a ulicy,
D o w s z y s t k i c h w o k ó ł t ę p o lgnąc.
Z o s t a ł o j e s z c z e k i l k a chwil,
Grobowa cisza wnet nastanie,
L e c z j e ś l i m i n i e b r a k n i e sił,
T o s w o j e życie, n i c z y m d z b a n e k
Alabastrowy, w d r o b n y pył
R o z b i j ę tu, przed Tobą, P a n i e .
O, gdzie b y m t e r a z m o g ł a być,
Nauczycielu, Zbawicielu,
W karczemnym j a k i m niebie,
Gdyby w i e c z n o ś c i m o c n a n i ć
Nie pociągnęła m n i e do Ciebie
J a k klient, j a k i c h m i a ł a m w i e l u .
A l e wyjaśnij, c o t o grzech,
Co śmierć, co piekło, co płomienie,
G d y m , z a n i c m a j ą c ludzki ś m i e c h ,
Z Tobą, j a k z k o r ą d r z e w a m e c h ,
Z r o s ł a się w s m u t k u i c i e r p i e n i u .
Kiedy, m ó j J e z u , s t o p y Twe
Na mych kolanach obu
O p r ę , n a u c z ę się o b n i ż a ć
WIELKANOC 2 0 0 5
101
C z w o r o g r a n i a s t e b e l k i krzyża
Tak, byś n i e upadł; j u ż się rwę,
By przygotować Cię do grobu.
2
Przed ś w i ę t e m ludzie sprzątają w i e l k i m ,
Szerokim łukiem mijam ten zgiełk.
W spokoju, s a m a , w o d ą z w i a d e r k a
P r z e c z y s t e myję s t o p y Twe dwie.
G d z i e ś zapodziały m i się sandały,
Bo nic nie widzę przez ten mój płacz,
Jeszcze mi czarnych mych w ł o s ó w całun
C a ł k i e m p r z e s ł o n i ł oczy, a j a k ?
Twe nogi s k r o m n y m o k r y ł a m s z a l e m ,
Ł e z przy t y m n a n i e w y l a ł a m m o c ,
J e s z c z e dlań z szyi z d j ę ł a m korale,
We własnych włosów spowiłam koc.
J a k b y ś to Ty go zatrzymał, P a n i e ,
Przyszły d o k ł a d n i e d o s t r z e g a m los,
Przez m o j e g a r d ł o p r z e j ś ć b y ł b y w s t a n i e
J a s n o w i d z ą c e j sybilli g ł o s .
J u t r o się p r z e d r z e z a s ł o n a w c h r a m i e ,
M y się n a s t r o n i e z b i e r z e m y gdzieś,
Z i e m i a z a c h w i e j e się p o d n o g a m i ,
M o ż e przez l i t o ś ć dla m n i e , k t o w i e ?
Przegrupowana stanie piechota,
K o n n e p a t r o l e p u s z c z ą się w cwał,
N i c z y m p o w i e t r z n a trąba, w y s o k o
T e n krzyż do n i e b a b ę d z i e się rwał.
102
FRONDA
35
U j e g o s t ó p się r z u c ę na z i e m i ę ,
Z a m r ę , zagryzę wargi, b o , w i e s z ,
Ty c h c e s z przygarnąć zbyt l i c z n e p l e m i ę ,
C h c e s z zgładzić g r z e c h y zbyt l i c z n y c h r z e s z .
K o m u zaświadczyć c h c e s z o S w e j s i l e ?
D l a k o g ó ż m ę k a , krzyż i ta k r e w ?
Z n a j d z i e n a ś w i e c i e się d u s z a ż t y l e ?
L u d z k i c h osiedli, w o d y i d r z e w ?
Lecz okres takich trzech dób nastanie
I taką p r ó ż n o ś ć przyjdzie im z g n i e ś ć ,
Ż e przez t e n s t r a s z n y c z a s Z m a r t w y c h w s t a n i a ,
W i e m , dzięki T o b i e , o s i ą g n ę c z e ś ć .
BORYS PASTERNAK
PRZEŁOŻYŁ: MACIEJ FR0ŃSKI
Rosyjscy władcy lekceważyli zawsze Europę jako zbiór
państw, nie posiadających prawdziwej monarchii. Mó­
wiono na Rusi, że nawet w tych królestwach Europy,
gdzie panuje największy absolutyzm, przysługują pod­
danym jakieś prawa, a skoro przysługują, to ich monar­
chowie muszą się dzielić władzą z tymi, którzy z nich
korzystają, nie są więc do końca panami swoich ziem
i ludu.
Rosyjski übermensch
MARCIN
MAŁEK
R o s j a - kraj n i e z l i c z o n y c h k o n t r a s t ó w , t k a n i n a u t k a n a m i l i o n e m p i ę k n y c h ,
a z a r a z e m odrażających życiorysów. J e d y n e m i e j s c e n a z i e m i , gdzie ś m i e r ć
j e s t ł a s k ą dla tych, k t ó r z y w c i ą ż j e s z c z e żyją. P r ó g r e a l n e g o świata, g r a n i c a
m i ę d z y p i s a n ą h i s t o r i ą a „rajską d z i e d z i n ą u ł u d y " . Tylko t a m m i ł o ś ć i w s p ó ł -
104
FRONDA 35
c z u c i e s i ę g n ę ł y rynsztoków, o k r y ł y ż a ł o b n y m k i r e m n a w e t m o r d e r c ó w i z ł o ­
dziei. W r e a l n y m ś w i e c i e t r u d n o o g a r n ą ć t o w s z y s t k o r o z u m e m , ale R o s j a
nigdy n i e z d o ł a ł a w ś l i z g n ą ć się w r a m y r z e c z y w i s t e g o i s t n i e n i a . R o s j a n i e s a m i
wykluczyli się z o g ó l n o ś w i a t o w e g o k r w i o o b i e g u - s t w o r z y l i w ł a s n ą hybrydyczną r z e c z y w i s t o ś ć . Z a g ł ę b i l i się w e s c h a t o l o g i c z n y m n u r c i e n i b y - i s t n i e nia. G d z i e p r z e s z ł o ś ć m i e s z a s i ę z t e r a ź n i e j s z o ś c i ą , n i e b y ł e staje się f a k t e m ,
a r z e c z y w i s t o ś ć u m i e r a , z a n i m zdąży się z i ś c i ć . J e d n o c z e ś n i e w a l c z ą z r e s z t ą
świata o należny im szacunek i zasłużone m i e j s c e na m ę t n e j powierzchni
oceanu realnych wydarzeń.
W ł a ś n i e t o n a s t a w i e n i e - „ w o j e n n a m e n t a l n o ś ć " o b y w a t e l i p a ń s t w a funk­
cjonującego poza społeczeństwem - określa środowisko i warunki, w jakich
się układają, n i b y w n a t u r a l n y m ł o ż y s k u , p r a g n i e n i a o r a z n a d z i e j e n a t o , c o
wydaje się n i e u n i k n i o n e . N a w t a r g n i ę c i e w o b s z a r z a c h o d n i e j r z e c z y w i s t o ś c i ,
p o d p o r z ą d k o w a n i e go s o b i e , a w k o ń c u w c h ł o n i ę c i e j e g o s t r u k t u r i p o d d a n i e
n a k a z o m n i e o d g a d n i o n e j rosyjskiej w o l i .
Rosja - kraj paradoksów
Tu natykamy się na pierwszy z paradoksów, j a k i e rządzą tym n a r o d e m i na których
buduje się j e g o świadomość. Gdyż wszystko, co wiąże się w jakiś s p o s ó b z t ę s k n o t ą
za kręgiem kultury zachodniej, a zarazem wszystko, co podkreśla przynależność
Rosji do tego kręgu kulturowego, zdaje się działaniem wymierzonym przeciwko
imperatywom owej „nieodgadnionej rosyjskiej woli". Bo skoro ta podpowiada,
a nawet nakazuje, aby Rosjanie podporządkowali sobie zaklęte kręgi europejskiej
kultury, musi równocześnie zasadzać się na założeniu, iż te - p o m i m o całej swojej
złożoności - w ostatecznym rozrachunku są j e d n a k uboższe, słabsze. I właśnie
z podobnych założeń wynika to dziwne przeświadczenie o n i e u c h r o n n o ś c i rozlania
się rosyjskiego ducha po obszarze zachodniej rzeczywistości. M a m y tu więc do
czynienia z konfliktem pragnień. Podczas gdy pierwsze z m u s z a Rosjan do umiej­
scowienia swej ojczyzny w Europie, do podkreślania na każdym niemal kroku
europejskiego pochodzenia własnej kultury - wraz z jej wszystkimi wytworami, to
drugie ujmuje kulturę Z a c h o d u j a k o coś, co j e s t w swej naturze błahe, wręcz nikłe
w porównaniu z cywilizacyjną jakością, którą wytwarza Rosja.
Z t e g o bierze się drugi paradoks - ponieważ j e ś l i mówimy, że dzieci M a tuszki Rossiji prowadzą z resztą świata w o j n ę o „ s z a c u n e k i z a s ł u ż o n e m i e j s c e " ,
WIELKANOC
2005
105
musimy - po uwzględnieniu przypadku pierwszego paradoksu - przyjąć, że
walczą sami z sobą. W i ę c we własnym wyobrażeniu uchodzą za barbarzyńców,
których cywilizacyjny wytwór nijak nie przystaje do europejskiego. P o m i m o to
najskrytszym m a r z e n i e m każdego niemal Rosjanina jest wymuszenie na reszcie
mieszkańców Europy przyznania, że Rosja jest tarczą Starego Kontynentu, że
bez niej i jej dzieci nie byłoby w ogóle m o w y o jakimkolwiek postępie i rozwoju.
Przyjmując taki a nie inny sposób rozumowania, Rosjanie dochodzą t y m s a m y m
do konkluzji: to nie Rosja skazana jest na Europę, lecz E u r o p a skazana jest na
Rosję. Pojawia się tu jednak pewna nieścisłość: skoro Rosjanie uchodzą we włas­
nym mniemaniu za barbarzyńców, jakże m o g ą skazywać Europę, a więc i siebie
samych na życie w cieniu „nieoświeconej barbarii". W ł a ś n i e w tej nieścisłości
objawia się cała natura splotu dwóch paradoksów. Gdyby nie było pierwszego,
drugi nie miałby p r a w a do istnienia, bez drugiego zaś pierwszy straciłby swoje
cechy i w efekcie przestałby istnieć jako paradoks. Byłby raczej czymś, co m o ż n a
nazwać dwojaką naturą istot myślących. W następstwie pojawiłoby się o wiele
więcej kłopotów z samookreśleniem się nacji jako całości. Gdyż ta (tj. dwoja­
ka natura) wyklucza istnienie narodu jako skonsolidowanej grupy społecznej,
ponieważ w grupie, w której istnieją obok siebie odrębne, niesprowadzalne do
siebie tendencje, dojść musi do rozłamu. N a r ó d przestaje istnieć, a bez narodu
nie ma państwa. Przyglądając się r z e c z o m z podobnej perspektywy, widzimy, iż
Rosjanie - co wiąże się z przyjętym s p o s o b e m r o z u m o w a n i a - niejako sami ska­
zali się na wygenerowanie, a w następstwie upojęciowienie obu paradoksów.
Katarzyna II - „Semiramida Północy"
W t y m dziwnym splocie dziejowych w y p a d k ó w ujawnia się j e s z c z e j e d e n
czynnik - suweren, czyli władza. Ta czyni wszystko, aby w b r e w woli nie­
zdecydowanych obywateli p r z e m y c i ć Rosję do europejskiego układu - t y m
s a m y m pragnie p r z e s u n ą ć dalej n a w s c h ó d granicę m i ę d z y k r ę g i e m „oświe­
conej europejskości" a „azjatycką c z a r n ą dziurą". Tak to p a ń s t w o ( s u w e r e n )
wyklucza się p o z a nawias s p o ł e c z e ń s t w a , p o n i e w a ż nie potrzebuje w y t w a r z a ć
paradoksów, aby o s i ą g n ą ć swój cel.
Najlepiej chyba ilustruje to przykład carycy Katarzyny II. Początek jej p a n o ­
wania miał piękną kartę: ta niemiecka księżniczka „europeizowała", bo zakładała
m n ó s t w o szkół, całą swą powagą wspierała akademię nauk i uniwersytet m o -
106
FRONDA
35
skiewski, czyniąc przygotowania do założenia trzech dalszych: w Petersburgu,
Kazaniu i Charkowie. Założyła szkołę kadecką ( 1 7 6 2 ) , podjęła kwestię szkół żeń­
skich ( 1 7 6 4 - 1 7 6 5 ) , s a m a spragniona miana „Semiramidy Północy". Z całą sta­
nowczością despotki poszukiwała d o w o d ó w na to, iż postęp w państwie jest jej
osobistą zasługą. Jednocześnie zawzięcie pilnowała, iżby nikt, ani w samej Rosji,
ani na świecie, nie śmiał jej kraju zaliczać do Azji. Pod jej p a n o w a n i e m i z jej roz­
kazu mieszały się z sobą różnorodne pierwiastki wielu kultur. Ale z t e g o przyszła
bieda na uniwersytety, których fundamentem jest - jak powszechnie w i a d o m o
- krytycyzm. Jakżeż m o ż n a było tę najznamienitszą ich c e c h ę pogodzić z despo­
tyczną formą rządów? Wszak kompromis pomiędzy krytyką a ślepym posłuszeń­
s t w e m jest absurdem. I tak z nadejściem lat następnych zbierano gorzkie t e g o
owoce. Na razie jednak radowano się z pochlebstw, jakie płynęły nieprzerwanym
potokiem od osobistości literatury francuskiej, o które i m p e r a t o r o w a zabiegała,
nie ustępując w staraniach najbardziej „oświeconym" książętom Rzeszy Niemiec­
kiej. A trzeba jej oddać - była na tej giełdzie literackiej lepiej od t a m t y c h n o t o ­
wana, jako że kasę miała pełniejszą. Popierając naukę, pobudziła dociekliwość
historyków (Schlotzer, Miller, Szczerbatow), ale biada, jeżeli k t ó r e m u ś wyrwało
się cokolwiek o niezupełnie europejskim pochodzeniu narodu rosyjskiego. Był
jasny ukaz: „Rosja od początku pod względami etnograficznymi i kulturowymi
była europejska". Niełaska zaś, spadająca na badaczy, gdy się doszperali czegoś,
co m o g ł o ukazom „Semiramidy P ó ł n o c y " przeczyć, była zapowiedzią tego, co sta­
ło się później, a o czym pisałem wyżej - mianowicie s a m o i s t n e g o wygenerowania
się splotu paradoksów, które miały ochronić ogłupiały i zlękniony naród przed
syndromem węża pożerającego s a m e g o siebie.
K a t a r z y n a - cokolwiek by się o niej m ó w i ł o lub cokolwiek by się na jej
t e m a t pisało - zdołała j e d n a k z a g n a ć E u r o p ę w r a z z wielkimi t w ó r c a m i jej
ówczesnej kultury do „swojej zagrody". P o d o b n a r z e c z nie u d a ł a się n a w e t
t e m u , który zbudował i m p e r i u m rosyjskie - P i o t r o w i W i e l k i e m u .
Piotr I - a n t y c h r y s t
W istocie był to człowiek wielce przebiegły. J u ż za młodych lat pojął, w czym
tkwiła potęga współczesnych mu europejskich mocarstw. Stąd wzięło się jego
postanowienie - podobną potęgą uczynić p a ń s t w o moskiewskie. Ale aby t e g o
dokonać, zmuszony był kraj swój „postawić na głowie". I postawił. Początkiem
WIELKANOC
2005
107
wszystkiego s t a ł a się j e g o s ł y n n a
podróż po E u r o p i e . W m a r c u 1 6 9 7
roku w y c h o d z i ł o z M o s k w y w i e l k i e
p o s e l s t w o wyprawione do c a ł e g o
szeregu m o n a r c h ó w europejskich.
Przewodzili mu dwaj c u d z o z i e m ­
cy: S z k o t G o r d o n i Szwajcar Ilefort.
W orszaku j e c h a ł z n i m i i n c o g n i t o
Piotr
Michajłow,
w
istocie
car.
O w o „ i n c o g n i t o " było - zważyw­
szy na etykietę - e l e m e n t e m , bez
k t ó r e g o P i o t r nie m ó g ł się o b e j ś ć .
C a r był b o w i e m d e s p o t ą oriental­
n e g o typu, z n i e r e f o r m o w a n y m od
wieków „rozpasanym" ceremonia­
ł e m - gdzie wszystko o p i e r a ł o się
n a przekonaniu, i ż w o b e c n i e g o
nikt właściwie n i e j e s t człowie­
k i e m , a inni m o n a r c h o w i e m o g ą
co
najwyżej
dostąpić
zaszczytu
bycia j e g o podwładnymi. P o d o b n y
„cyrk"
- jaki
zawsze
wyprawiali
m o s k w i a n i e - był w E u r o p i e zna­
n y j u ż o d X V I wieku, tj. o d czasu,
gdy pojawiły się t a m pierwsze ich
poselstwa. Odstąpić o d t e g o c e ­
r e m o n i a ł u P i o t r n i e myślał, w i ę c
poradził s o b i e w t e n s p o s ó b , że
wybrał się w drogę bez zbędnych ceregieli, a w i ę c - j a k wyżej p i s a ł e m - i n c o g n i t o .
W tej drodze przyjrzał się P i o t r Inflantom, gościł na dworach: b r a n d e n b u r s k i m
i hanowerskim, odwiedził Holandię, skąd w styczniu 1 6 9 8 roku przeprawił się do
Anglii. W kwietniu t e g o s a m e g o roku powrócił do Holandii, n a s t ę p n i e cofnął się
przez N i e m c y środkowe do Pragi, p o t e m do W i e d n i a i Warszawy, a w r e s z c i e na
swój tron - do Moskwy. Z podróży powrócił owładnięty j e d n ą myślą: u c h o d z i ć za
Europejczyka! Był oczarowany tym, c z y m zawsze cywilizowany świat zachwyca
F R O N D A 35
przedstawicieli wszelkiego Orientu: techniczną stroną urządzeń, które potrafi
wytwarzać. Gorącą miłością zapałał car zwłaszcza do militarnych osiągnięć
Europejczyków. Wszak te były n a s t ę p s t w e m ich technologicznego zaawanso­
wania. Pojmując zaś to, iż M o s k w a nie będzie w stanie dotrzymać pola s w o i m
europejskich sąsiadom, zmuszony był poszukiwać sposobów na „wyproduko­
wanie" sobie takich samych jak t a m c i (Europejczycy) „majstrów" - inżynierów,
wynalazców, oficerów - co ważne, w należytej ilości. Rozumiał też, że tajemnica,
dlaczego państwa europejskie wytwarzają z taką łatwością ludzi tych zawodów,
tkwi w czymś poza wojskiem, w nieznanych mu stosunkach społecznych, któ­
rych za wszelką cenę musiał się nauczyć. Postanowił więc o w ą tajemnicę zbadać
i wydrzeć ją Europie.
J e g o poprzednicy lekceważyli
zawsze
E u r o p ę jako
zbiór państw,
nie
posiadających z g o ł a prawdziwej m o n a r c h i i . M ó w i o n o n a Rusi, ż e n a w e t
w tych k r ó l e s t w a c h Europy, gdzie panuje największy absolutyzm, przysługują
p o d d a n y m jakieś prawa, a skoro przysługują, to ich m o n a r c h o w i e m u s z ą się
dzielić w ł a d z ą z tymi, k t ó r z y z nich korzystają, nie są w i ę c do k o ń c a p a n a ­
mi swoich z i e m i ludu. P o g a r d z a n o r ó w n i e ż w M o s k w i e E u r o p ą dlatego, iż
w opinii Rosjan nigdy nie było w niej prawdziwej wiary. Co p r a w d a t r u d n o
powiedzieć o Piotrze, by c a ł ą d u s z ą kochał p r a w o s ł a w i e , ale za to cenił je
sobie jako identyfikujące się z c a r a t e m . P o d o b n i e w i ę c jak j e g o p o p r z e d n i c y
odczuwał w z g a r d ę dla k r ó l ó w katolickich - t a k „ s z c z u p ł y c h " w s p r a w o w a n e j
władzy, że m u s z ą dzielić się nią z p a p i e ż e m . W j e g o o c z a c h było to z n a m i e ­
n i e m niesłychanej niższości. Toteż s z a n o w a ł tylko p r o t e s t a n c k i c h w ł a d c ó w
za to, że są nieprzyjaciółmi największego w j e g o m n i e m a n i u w r o g a m o n a r c h i z m u - papieża. P a p i e s t w o to dla M o s k w y u k r ó c e n i e d e s p o t y z m u , a z a t e m
instytucja rewolucyjna i a n t y s p o ł e c z n a ! Stąd t e ż wszystkie w z o r y s ł u ż ą c e
przeprowadzeniu reform, k t ó r e przywiózł z E u r o p y Piotr, w z i ę t e były od p r o ­
testantów. I tak, już w 1 6 9 8 roku (a był to t e n s a m rok, w k t ó r y m c a r p o w r ó c i ł
z europejskich wojaży) r u s z a p e r m a n e n t n a g e r m a n i z a c j a M a t u s z k i Rossiji.
W s z y s t k o bierze swój p o c z ą t e k od n a ś l a d o w a n i a n i e m i e c k i c h L a n d e s k i r c h e n ,
w k t ó r y c h w ł o d a r z był nie tylko g ł o w ą p a ń s t w a , lecz r ó w n i e ż Kościoła, nie
dość, że faktycznie, to j e s z c z e w prawie. I gdy w 1 7 0 0 roku schodzi z t e g o
świata moskiewski patriarcha, P i o t r nie d o p u s z c z a d o p o n o w n e g o o b s a d z e n i a
t e g o stanowiska. E f e k t e m takiego działania j e s t p o z b a w i e n i e C e r k w i d u c h o ­
w e g o przewodnika. Tak P i o t r s a m o g ł a s z a się jej zwierzchnikiem. I tu z n o w u
WIELKANOC 2005
\Q9
m o ż e m y n a z w a ć go przebiegłym, miał b o w i e m do czynienia nie z jednym,
ale z c z t e r e m a aż m e t r o p o l i t a m i : m o s k i e w s k i m , n o w o g r o d z k i m , r o s t o w s k i m
oraz kijowskim. R o z p r a w a z podzieloną C e r k w i ą j e s t łatwiejsza. P i o t r judzi
n a w e t j e d n e g o m e t r o p o l i t ę p r z e c i w d r u g i e m u . Dzięki z a s t o s o w a n i u takiej
taktyki sekularyzuje, c o m u się podoba. Nakazuje t e ż b i s k u p o m o t w i e r a ć
i u t r z y m y w a ć szkoły dla popowiczów, a tych, k t ó r z y do nich nie uczęszczają,
wzywa do wojska na lat 2 0 . Tak t o , r o z p r a w i w s z y się z Cerkwią, j e d n o c z e ś n i e
zapewnia jej opiekę państwa, czyniąc z niej t y m s a m y m p i e r w s z ą rosyjską
instytucję p a ń s t w o w ą . Ale i t e g o j e s z c z e m u m a ł o , w i ę c swoją o s o b ą p o r ę c z a
p r a w o w i e r n o ś ć obywateli - zupełnie jak w n i e m i e c k i c h p a ń s t w a c h z a z d r o ś n i e
strzegących zasady: c u i u s regio, eius religio. Ciężkie c z a s y przyszły na czcicieli
„ s t a r e g o obrządku" - w s z a k ludzie ci nie uznawali ni Cerkwi, ni d u c h o w i e ń ­
stwa. I nie bez p o w o d u m ó w i się, że mieli z nimi u c i e c h ę u r z ę d n i c y P i o t r o w i
- lubowali się w przesadzie, gdy szło o „raskolników", bo m o ż n a było wydu­
sić na nich „wziatki" (dla n i e z o r i e n t o w a n y c h : ł a p ó w k i ) . Z t e g o w s z y s t k i e g o
dojść w r e s z c i e m u s i a ł o i do t e g o , że w o c z a c h „ s t a r o w i e r c ó w " c a r P i o t r stawał
się dziecięciem p a t r i a r c h y N i k o n a - a n t y c h r y s t e m . Z c z a s e m te w y o b r a ż e n i a
poczynały m i e ć z n a c z e n i e realne, a dla s a m e g o P i o t r a niebezpieczne. R a z po
raz wybuchały bunty, n a w e t wojskowi podnosili głowy. P r z y k ł a d e m takiej
armijnej r e w o l t y był c a s u s Republiki A s t r a c h a ń s k i e j , t w o r u , k t ó r y m o ż n a by
z p o w o d z e n i e m n a z w a ć n o w y m k o z a c t w e m . Okrągły r o k palił się p ł o m i e ń
rebelii, aż w r e s z c i e zniósł b u n t o w n i k ó w S z e r e m i e t i e w (od 1 7 0 5 d o 1 7 0 6 ) .
Dalej było j e s z c z e gorzej. N o w o k o z a c k a p r ó b a a s t r a c h a ń s k a p o d b u r z y ł a koza­
ków starej dońskiej formacji. I tu w o j o w a n o z g ó r k ą r o k ( o d 1 7 0 7 do 1 7 0 8 ) ,
zanim P i o t r zdążył rzeką krwi o s t u d z i ć p o w s t a n i e . L a s szubienic u s t a w i o n o
w Rosji po tych wydarzeniach - p o w i e s z o n o w s z y s t k i c h p r z o d o w n i k ó w b u n t u
i co dziesiątego kozaka. K a ż d a z m i a n a , k t ó r ą w p r o w a d z a ł car, a z a r a z e m m o ­
rze przelanej krwi powodowały, że w z r a s t a ł „raskoł", w ś r ó d k t ó r e g o narodził
się swoisty m i s t y c y z m z w i a r ą w bliski koniec świata, na k t ó r y m w i c h r z y już
antychryst - Piotr.
Nie przysłużyły się r ó w n i e ż c a r o w i j e g o liczne ukazy o ubiorach, goleniu
z a r o s t u czy o o w y c h słynnych w i e c z o r a c h , n a k t ó r e m o c ą j e g o woli g w a ł t e m
p r z y p r o w a d z a n o kobiety i k a z a n o im t a ń c z y ć - c z e g o wcześniej niewiasty
w Rosji nie praktykowały. Ale P i o t r i t a k wiedział, co robi. I robił, co chciał.
Musiał p o s t a w i ć swoje p a ń s t w o n a głowie, d o s k o n a l e b o w i e m zdawał sobie
110
FRONDA
35
sprawę z t e g o ,
skim
że aby w m o s k i e w ­
społeczeństwie
uczynić
coś
w z a k r e s i e t r e ś c i , pierwej n a l e ż y od­
mienić formę. Bo w M o s k w i e przez
wieki
całe treść musiała stosować
się do formy, a w i ę c tylko l o s f o r m y
mógł decydować o wszystkim.
Tak więc wprowadzał car bez opa­
miętania
wszelkie
nowinki,
chociaż
wcale nie systematycznie, za to z ener­
gią, nieraz z poświęceniem, chociaż nie
zawsze
szczęśliwą
ręką.
Imponował
mu podpatrzony w N i e m c z e c h aparat
biurokratyczny, scentralizowany w t e n
sposób, ażeby ułatwiać m o n a r s z e rządy
osobiste.
czało
Królowi pruskiemu wystar­
przyjąć
na
posłuchaniu
kilka
osób, aby być poinformowanym o każ­
dej dziedzinie życia zbiorowego, jakie
leniwie płynie w j e g o kraju. A wszystko
to z p o m o c ą naczelników kilku działów
administracyjnych,
pojętych
nader
szeroko. Król pruski mógł codziennie
konferować z
kilku
swymi
ministra­
mi, ale czyż mógł car rozmówić się
częściej z 50 bojarami czy kniaziami, naczelnikami 50 „prikazów"? Począł więc
Piotr łączyć po kilka i kilkanaście prikazów w j e d n ą „dykasterię", aż utworzył 10
„kolegiów rządowych" pod zwierzchnością „senatu rządzącego". Całą swoją biu­
rokrację podzielił na 11 „czynów" (wyraz ten przeszedł był na Ruś od biurokracji
tamerlanowskiej za pośrednictwem Tatarów), ponadawawszy im również według
niemieckich wzorów tytuły. Odtąd zniknęły rodzime nazwy „bojarów służiłych"
i „diaków". C a ł e państwo podzielono na 12 prowincji, nazwanych guberniami,
według niemieckiej terminologii wziętej od Francuzów (jak całe niemal niemie­
ckie słownictwo urzędowe). Reform tych dokonał Piotr w latach 1 7 1 1 - 1 7 1 7 ,
w s a m raz przed wyjazdem do Francji zaprowadzając „kolegia rządowe".
WIELKANOC
2005
111
Cała ta „reforma" była wielkim błędem, a celu osiągnąć nie mogła. Za
r o z l e g ł y był carat, ż e b y g o urządzać w e d ł u g w z o r ó w p a ń s t w d r o b n y c h s t o ­
s u n k o w o co do o b s z a r u , ale z a l u d n i o n y c h g ę s t o , a z l u d n o ś c i ą o ś w i e c o n ą
i zamożną. Na olbrzymich a bezludnych przestrzeniach caratu m o ż n a było
u t r z y m a ć rządy o s o b i s t e tylko z a p o m o c ą w y p r ó b o w a n e g o j u ż w O r i e n c i e
s y s t e m u satrapów, t j . z w i e r z c h n i k ó w n a d w s z y s t k i m n a p e w n y m o b s z a r z e ,
l e c z p r z e n i g d y z p o m o c ą s y s t e m u m i n i s t e r s t w , t j . przy r z e c z o w y m p o d z i a l e
a g e n d rządowych. P r z e s z c z e p i a n i e n i e m i e c k i e j b i u r o k r a c j i n a rosyjski g r u n t
w celu u t w i e r d z e n i a r z ą d ó w o s o b i s t y c h b y ł o z ł u d z e n i e m . P r z e n o s i ł y się
tylko formy, p o z b a w i o n e t r e ś c i . Na p n i u w y r a s t a j ą c y m z tradycji c h i ń s k i c h ,
mongolskich, tatarskich, nie m o ż n a było z dobrym skutkiem szczepić tego,
co w y r a s t a ł o z e l e g i z m u , z r e c e p c j i p r a w a r z y m s k i e g o . Z i g n o r o w a ł P i o t r
wszelkie takie strony administracji moskiewskiej, do których m o ż n a było
nawiązać r e f o r m ę ( o ile b i u r o k r a c j ę m o ż n a w o g ó l e r e f o r m o w a ć ) , t a k i ż
w ł a ś c i w i e n i e r e f o r m o w a ł , l e c z urządził r e w o l u c j ę w d z i e d z i n i e a d m i n i s t r a ­
cji p u b l i c z n e j , d z i e d z i n i e n a j m n i e j z n o s z ą c e j r e w o l u c y j n e e k s p e r y m e n t y .
W r e z u l t a c i e w i o d ł y „ r e f o r m y " P i o t r o w e do c h a o s u i a n a r c h i i u r z ę d n i c z e j
- a n i e m i e c k i s y s t e m a d m i n i s t r a c j i oddalił c a r ó w od r z ą d ó w o s o b i s t y c h ,
oddając ich n i e b a w e m w z u p e ł n ą z a l e ż n o ś ć od b i u r o k r a c j i .
R e f o r m o m P i o t r a W i e l k i e g o n a l e ż y u c z y n i ć i n n y j e s z c z e zarzut: ż e s a m
r e f o r m a t o r n i e sięgał i s i ę g a ć n i e z a m i e r z a ł g ł ę b i e j . C h o d z i ł o m u t y l k o o t e c h ­
n i k ę k u l t u r y e u r o p e j s k i e j , o z e w n ę t r z n ą o g ł a d ę i o n i c w i ę c e j , bo t e ż s a m
n i c z e g o w i ę c e j n i e d o s t r z e g a ł ani n i e o d c z u w a ł . P i o t r był u m y s ł e m b ą d ź c o
bądź p o w i e r z c h o w n y m , dla k t ó r e g o s p o ł e c z e ń s t w o i p a ń s t w o z a m y k a ł o s i ę
w wojsku i u r z ę d a c h ; r e s z t a z a j m o w a ł a go tylko j a k o t ł u m od p ł a c e n i a p o d a t ­
ków i dostarczania rekruta.
Eugeniusz Oniegin - biedny szaleniec
Po ś m i e r c i P i o t r a I ( 1 7 2 5 ) , w R o s j i d z i a ł o się n i e c i e k a w i e - p o l i t y k ą rządził
kaprys. R a z j e d e n był s o j u s z z Austrią, raz drugi z P r u s a m i i t a k by s i ę s t o ­
czyła R o s j a n a d n o h i s t o r i i , tyle ż e z n ó w j a k i e ś n i e p o j ę t e s z c z ę ś c i e n a n i ą
p r z y s z ł o - o b j a w i ł a s i ę w t y m kraju K a t a r z y n a II - k s i ę ż n a S o p h i a A u g u s t a
A n h a l t - Z e r b s t ( 1 7 2 9 - 1 7 9 6 ) , ta, o k t ó r e j wyżej p i s a ł e m , ż e z d o ł a ł a z a g n a ć d o
swojej zagrody E u r o p ę w r a z z w i e l k i m i t w ó r c a m i j e j ó w c z e s n e j kultury.
112
FRONDA
35
L e c z w s z y s t k o , co d o b r e , s ł a w e t n e , ale i t r a g i c z n e z a r a z e m w k u l t u r z e
R o s j i , w z i ę ł o się o d A l e k s a n d r a S e r g i e j e w i c z a P u s z k i n a , k t ó r y przyszedł n a
świat zaledwie w trzy l a t a p o ś m i e r c i i m p e r a t o r o w e j . Z a j e g o n a j z n a m i e n i t s z e
d z i e ł o uznaje się Eugeniusza Oniegina. Ta h i s t o r i a m ł o d z i e ń c a , k t ó r y p r z e c h o ­
dzi przez życie znudzony, łączy w s w y m c h a r a k t e r z e c e c h y X V I I I - w i e c z n e g o
dandysa z c e c h a m i r o m a n t y c z n e g o , b a j r o n i z u j ą c e g o artysty. W zasadzie, j e ś l i
tylko u w a ż n i e j przyjrzymy się P u s z k i n o w i i B y r o n o w i , d o j d z i e m y do w n i o s k u ,
iż istnieje wyraźne podobieństwo między stylem, j a k i m posłużył się Puszkin
w Eugeniuszu Onieginie, a s t y l e m Don Juana B y r o n a . O b a p o e m a t y łączy s k ł o n ­
n o ś ć d o dygresji i u r z e k a j ą c a z m y s ł y m i e s z a n k a n a s t r o j ó w lirycznych, r ó w n o ­
l e g ł o ś ć akcji i k o m e n t a r z a p o e t y c k i e g o . W i d a ć t a k ż e r ó ż n i c e , o b a d z i e ł a dzieli
(poza r o d z i m y m i r o s y j s k i m i m o t y w a m i u P u s z k i n a ) z a s a d n i c z y t o n . B y r o n
z m u s z a czytelnika, aby t e n w z n i ó s ł s i ę p o n a d p r z e d s t a w i a n y świat, p o b u d z a
w n a s a r i o s t y c z n ą l e k k o ś ć i p o g o d ę d u c h a - czytając Don Juana m o ż n a o d n i e ś ć
w r a ż e n i e , ż e przekazuje n a m t ę h i s t o r i ę w y j ą t k o w o z a j m u j ą c y gawędziarz.
Puszkin natomiast wtłacza czytelnika w melancholiczny nastrój, przez stro­
fy Eugeniusza Oniegina prześlizguje się c o ś na k s z t a ł t n i e w y p o w i e d z i a n e j do
k o ń c a goryczy, b u d z ą się w i d m a żalu, s m u t k u oraz s t r a c h u . A w s z y s t k o to
zamaskowane, okryte ironią buntu przeciw społeczno-politycznym stosun­
k o m p a n u j ą c y m w e w s p ó ł c z e s n e j m u R o s j i . T e n zaszyfrowany a s p e k t s p o ­
ł e c z n o - p o l i t y c z n y w i ą ż e Eugeniusza Oniegina z Jeźdźcem miedzianym, p o e m a t e m ,
w k t ó r y m na tle m g l i s t e j , r o m a n t y c z n e j fabuły rozwijają się i przeplatają d w i e
grupy m o t y w ó w : p a t r i o t y c z n a (z p o c h w a ł ą P e t e r s b u r g a ) i p o s t ę p o w a , m o ż e
n a w e t r e w o l u c y j n a ( b u n t u j ą c a się p r z e c i w c i ą ż ą c e m u j a r z m u d e s p o t y z m u ) .
Eugeniusz drgnął. Odkrywcze światło
Błysnęło. Znów przed sobą miał
To miejsce, kędy potok grzmiał,
Gdzie tłukł się fal drapieżnych natłok,
Pieniąc i pnąc się wokół niego.
I poznał lwy, i plac, i tego,
Co głową wznosił się miedzianą
I w mroku nieruchomo trwał.
Fatalną wolą rozkaz dał,
By tutaj miasto zbudowano...
Straszliwy jest, wpatrzony w mrok!
WIELKANOC 2005
3
Jaka zaduma! Co za wzrok!
Jaka potęga w nim ukryta,
A w dumnym koniu jaki pęd!
Dokąd ty, koniu, gnasz bez pęt
I gdzie opuścisz swe kopyta?
O, władco losów wszechmogący!
Czyż nie tak samo twoja dłoń,
Wzniesiona nad otchłanią pustą,
Szarpnęła Rosję twardą uzdą,
Że dęba wspięła się jak koń.
Biedny szaleniec obszedł wokół,
Pomnika ogrodzony cokół,
Czoło do chłodnych przywarł krat
I wbił zuchwale wzrok szyderczy,
I ciężar mu na piersi padł.
Mgłą zaszły oczy. Strach się zmrowił.
Zawrzała ogniem w sercu krew,
I oto wzbiera głuchy gniew
Przeciw dumnemu kolosowi
Ścisnąwszy pięści, tłumiąc łzy,
Jak czarną mocą opętany:
„Cóż bojowniku mój miedziany?
Cóż cudotwórco? - syknął zły.
Już ja cię..." I jak oszalały
Przed siebie pobiegł lotem strzały,
I zdało się, że groźny car
Zapłonął gniewem, wzrok weń wparł
I oczy, miotające żar,
Wolniutko za nim spoglądały.
Eugeniusz biegnie, dudni bruk,
Słyszy za sobą ciężki stuk,
Jak grzechot gromu groźnie grzmiący:
Galopem dźwięcznym cwałujący
Stalowy tętent końskich nóg.
I w bladym blasku ukąpany,
Wysoko wyciągnąwszy dłoń,
ON - Jeździec goni go Miedziany,
I dźwięcznie w bruk łomoce koń.
114
FRONDA
35
I wszędzie, dokąd, obłąkany,
Uciekał, gnany zmorą trwóg,
Tam Jeździec ścigał go Miedziany,
I ciężko dudnił kopyt stuk.
tłum. Julian Tuwim
P o e m a t Jeździec miedziany j e s t bodaj p i e r w s z y m , p i o n i e r s k i m w y t w o r e m kul­
tury rosyjskiej, w k t ó r y m p o j a w i a s i ę w i d m o grozy - n a r o d z i n y j a k i e j ś n i e o p i ­
sanej tragedii - d r a m a t u p a ń s t w a i n a r o d u . Tej s a m e j traumy, do k t ó r e j w c i ą ż
powracają n a s t ę p c y P u s z k i n a : L e r m o n t o w , D o s t o j e w s k i i wielu, w i e l u i n n y c h .
Z c h w i l ą kiedy o s t a t n i a k r o p l a a t r a m e n t u w s i ą k ł a w r ę k o p i s , R o s j a n i e stają
oko w oko z człowiekiem pożeranym przez j e g o własne alter ego. Puszkin
wydobył z dziejowej o t c h ł a n i m i t y c z n ą p u s z k ę Pandory. E u g e n i u s z , r z u c a j ą c
w y z w a n i e t e m u , c o n a d P i o t r o g r o d e m „ g ł o w ą w z n o s i się m i e d z i a n ą " , wyrywa
się przed szereg, w c h o d z i w konflikt z o t o c z e n i e m , skazuje s i ę na s a m o t n o ś ć
w przeżywaniu
niby-rzeczywistości.
R o s j a przed P i o t r e m b y ł a „ p u s t ą o t c h ł a n i ą " , b o h a t e r P u s z k i n a t o r o z u m i e ,
j e d n a k n i e do k o ń c a wierzy w c e l o w o ś ć , a raczej d o b r y s k u t e k s z a r p n i ę c i a j e j
z a uzdę, t a k ż e „ d ę b a w s p i ę ł a się j a k k o ń " . C z y w ą t p l i w o ś c i E u g e n i u s z a czy­
nią zeń s z a l e ń c a ? Tak p i s z e autor. A l e czy t o s z a l e ń s t w o j e s t c z y m ś z ł y m ? C z y
„biedny szaleniec" nie ma prawa do rozliczenia „światodzierżcy"? Tego nie
wiemy, ale E u g e n i u s z p r ó b u j e to z r o b i ć . P o d e j m u j e ryzyko i p r z e g r y w a - u c i e ­
ka. Ale przed k i m ? C z y goni g o J e ź d z i e c ? A m o ż e ś c i g a g o j e g o w ł a s n e j a ,
to, przed k t ó r y m p r a g n i e s i ę ukryć. B y ć m o ż e j e s t t o o d b i c i e w ł a s n e j twarzy,
k t ó r e zobaczył w o c z a c h J e ź d ź c a , k t ó r e g o p r z e r a z i ł o . O c z y „ w s z e c h m o g ą c e g o
w ł a d c y l o s ó w " w rzeczy s a m e j s ą j e g o o c z a m i , p o t ę g a P i o t r a j e s t p o t ę g ą c a ł e j
Rosji, a więc i potęgą Eugeniusza. N i k t nie m o ż e mierzyć się z istotą wyższą
- z „ p ó ł - B o g i e m " , c h y b a że s a m się za t a k i e g o u w a ż a . E u g e n i u s z , w c h o d z ą c
w k o n f r o n t a c j ę z J e ź d ź c e m , w y k l u c z a się p o z a n a w i a s s p o ł e c z e ń s t w a , w z n o s i
się p o n a d zwykłych ludzi. S t a j e się n a d c z ł o w i e k i e m . A j e d n a k j e s t u ł o m n y
- ograniczają go s t r a c h i ś w i a d o m o ś ć t e g o , z j a k ą s i ł ą s i ę mierzy. W y z w a l a j ą c
w s w o i m b o h a t e r z e te u c z u c i a i tę ś w i a d o m o ś ć , P u s z k i n - j a k j u ż wyżej pisa­
ł e m - wywlókł na świat p u s z k ę Pandory, ale n i e zdążył j e j o t w o r z y ć - z r o b i ł
t o j u ż k t o inny.
WIELKANOC 2005
115
Pieczorin - bohater naszych czasów
Bardzo c i e k a w y m p r z y k ł a d e m w literaturze rosyjskiej j e s t M i c h a i ł L e r m o n t o w ,
który stworzył typ tragicznie u s p o s o b i o n e g o b o h a t e r a lirycznego. W swej
najbardziej znanej powieści Bohater naszych czasów ( 1 8 4 0 ) przedstawił p o s t a ć
b o h a t e r a s k ł ó c o n e g o z w ł a s n y m ś r o d o w i s k i e m , dając t y m s a m y m p o c z ą t e k
n o w e m u nurtowi w literaturze rosyjskiej - pojawia się n o w o c z e s n a p r o z a psy­
c h o l o g i c z n a wraz z e s w o i m n i e o d z o w n y m w ą t k i e m „ z a g u b i o n e g o c z ł o w i e k a " .
W i s a r i o n B i e l i ń s k i pisał o tej powieści, że j e j b o h a t e r P i e c z o r i n d l a t e g o wstąpił
na drogę zła, iż n i e potrafił o d n a l e ź ć we w s p ó ł c z e s n e j s o b i e R o s j i m o ż l i w o ś c i
wyładowania swych n a g r o m a d z o n y c h sił. D o tej n i e m o c y o d n i ó s ł się r ó w n i e ż
sam Lermontow,
uczynił to w p r z e d m o w i e do drugiego wydania Bohatera
naszych czasów, gdzie m ó w i wprost, że przedstawiając P i e c z o r i n a , n i e pragnął
ani przedstawiać siebie, ani ż a d n e g o b o h a t e r a w o g ó l e - c h c i a ł ukazać j e d y n i e
u ł o m n o ś c i „naszych c z a s ó w " . Z d a n i e m a u t o r a s p o ł e c z e ń s t w o p o t r z e b u j e „sam o w i d z e n i a " , ludzie p o w i n n i zdawać s o b i e sprawę z w ł a s n y c h n i e d o s t a t k ó w .
„Wystarczy, że c h o r o b a z o s t a ł a wykryta, a j a k ją wyleczyć - to j u ż B ó g j e d e n
w i e " . A w i ę c P i e c z o r i n j e s t c h o r o b ą , zarazą, k t ó r a p o ż e r a s p o ł e c z e ń s t w o . U j m u ­
j ą c e w powieści j e s t t o , że g ł ó w n y b o h a t e r - p o m i m o s w o i c h wad, na p r z e k ó r
w s z y s t k i e m u - przedstawiony j e s t w niej j a k o zwycięzca. P o z o s t a l i u c z e s t n i c y
wydarzeń:
Sztabskapitan Maksym
Maksymowicz,
Grusznicki,
dzika B e l a ,
księżniczka Mary, a w r e s z c i e przyjaciele G r u s z n i c k i e g o - wszyscy o n i p o n o s z ą
klęskę. P i e c z o r i n j e s t j a k b y p o s t a c i ą idealną, brakuje mu wad, u ł o m n o ś c i - p o ­
d o b n y j e s t b o g o m , którzy j a k o n g i ś z O l i m p u przyglądają się z w y k ł y m l u d z k i m
s p r a w o m n a z i e m i . J e d y n e , c o m o ż n a m u zarzucić, t o o k r u c i e ń s t w o - j e d n a k ż e
t o c e c h a , przed k t ó r ą n i e potrafili się o b r o n i ć n a w e t o l i m p i j s c y b o g o w i e . S a m
Pieczorin z p o w o d u s w e g o o k r u c i e ń s t w a p o r ó w n u j e się z p r z e z n a c z e n i e m , jak­
by uzurpując s o b i e rolę O p a t r z n o ś c i . Za sprawą L e r m o n t o w a z p u s z k i n o w s k i e j
puszki Pandory j a k p o d s t ę p n y wąż wyślizguje się s k r z y w i o n e o d b i c i e E u g e n i u ­
sza - P i e c z o r i n - „ s u p e r c z ł o w i e k " .
Raskolnikow - protoplasta „człowieka radzieckiego"
D z i w n y przypadek P i e c z o r i n a - c h o ć j u ż w i n n y m u j ę c i u - w z m a c n i a s i ę
j e s z c z e z n a c z n i e j w d o b i e b o o m u k u l t u r o w e g o w R o s j i w drugiej p o ł o w i e
116
FRONDA
35
X I X w i e k u . P o L e r m o n t o w i e o b j a w i a się D o s t o j e w s k i , k t ó r y w j e s z c z e o s t r z e j ­
szych k a t e g o r i a c h ukazuje t r a g e d i ę p a ń s t w a i n a r o d u . O b n a ż a m e n t a l n y k o m ­
pleks, k t ó r y się z niej w y k l u w a i dojrzewa, by u r o s n ą ć do n i e w y o b r a ż a l n y c h
rozmiarów i przygnieść swym c i ę ż a r e m cale pokolenia.
W l i t e r a t u r z e D o s t o j e w s k i e g o p o j a w i a się c h a r a k t e r y s t y c z n e p r z e ś w i a d ­
c z e n i e o d w o i s t o ś c i n a t u r y ludzkiej - poddającej się z a r ó w n o d o b r y m , j a k
i z ł y m s k ł o n n o ś c i o m . Ten p o g l ą d p o k u t u j e w c a ł y m d o r o b k u l i t e r a c k i m pi­
sarza, począwszy od Sobowtóra
( 1 8 4 6 ) , a s k o ń c z y w s z y na Braciach Karamazow
( 1 8 7 9 - 1 8 8 0 ) . Co więcej, przenosi się - jakby za dotknięciem czarodziejskiej
różdżki - n a w s z y s t k i e w a r s t w y s p o ł e c z n e , n a p o k o l e n i a z a r ó w n o w s p ó ł ­
c z e s n e a u t o r o w i , j a k i p r z y s z ł e . P o d o b n y s p o s ó b m y ś l e n i a p r z y b i e r a n a sile
zwłaszcza w okrytych g ł ę b o k i m c i e n i e m antyczłowieczeństwa epokach: bolszewizmu, komunizmu, a wreszcie realnego socjalizmu.
W Zbrodni i karze s t u d e n t R a s k o l n i k o w m o r d u j e starą lichwiarkę, uspra­
wiedliwiając swój czyn tym, że j e s t lepszym od niej c z ł o w i e k i e m . W o k r e s i e
komunistycznym to naród z w o l n a przeobraża się w m i l i o n o w ą s p o ł e c z n o ś ć R a skolnikowów, hołdując poglądom, że j e d n o s t k a wybitna - a za taką we w ł a s n y m
m n i e m a n i u uchodzi „człowiek radziecki" - m o ż e przekraczać zasady prawne
i n o r m y moralne, a w i m i ę wyższych c e l ó w n a w e t p o p e ł n i ć zbrodnię, całą zaś
nieradziecką resztę świata uważa się za n i k o m u nieprzydatne s p o ł e c z n e „wszy".
W życie wkracza tragedia - podczas gdy b o h a t e r D o s t o j e w s k i e g o , co prawda, n i e
bez p o m o c y o s ó b postronnych, ale j e d n a k w k o ń c u odnajduje spokój ducha, to
„ludzie radzieccy" gubią się w pojęciowej plątaninie d o b r a i zła. W efekcie prze­
chodzą od dwoistości ludzkiej natury do Orwellowskiego „dwójmyślenia".
Czagatajew - dusza świata
W c a ł o ś c i o w y m ujęciu kultura rosyjska, a przede wszystkim wytwory literatury,
coraz głębiej grzęźnie w postraskolnikowowskiej ideologii. Ta ujmuje naród w ka­
tegoriach, k t ó r e w innych warunkach z wielkim p o w o d z e n i e m m o g ł y b y posłużyć
a u t o r o m do opisania pojedynczego c z ł o w i e k a - j e d n o s t k i wraz z całą z ł o ż o n o ś c i ą
jej ducha. L e r m o n t o w i D o s t o j e w s k i byli pierwszymi pisarzami w historii Rosji,
którzy pochylali się nad l o s e m pojedynczej osoby. Z n a m i e n i t y m przedstawicie­
l e m tego rodzaju twórczości był też Andriej Platonów. P o m i m o odczłowieczenia j e d n o s t k i j a k o takiej w j e g o utworach wciąż pojawiają się cienie P i e c z o r i n a
WIELKANOC 2005
117
i Raskolnikowa. M o ż e dlate­
go, że P l a t o n ó w urodził się
j e s z c z e w o s t a t n i m roku
X I X wieku? Być m o ż e
dlatego, że j e g o rodzice
mieli
jeszcze
czytać
okazję
Dostojewskie-
go, kiedy ów żył? Kie­
dy każda j e g o świeżo
wydana o p o w i e ś ć bez
reszty
poruszała
su­
m i e n i a Rosjan, budziła
niepokój,
pozbawiała
złudzeń, odzierała świat
z kolorowych woali, jaki­
mi okrywali go XIX-wieczn i romantycy. M o ż e wreszcie
dlatego, że P ł a t o n o w w gruncie
rzeczy był
d o ś ć p o d o b n y do
Do-
stojewskiego. Tak s a m o szczery w swej
twórczości, p o d o b n i e j a k D o s t o j e w s k i bezkompromisowy, odważny w stawianiu
opinii - cierpiący z p o w o d u tego, w co wierzył.
J u ż p i e r w s z e p r ó b y l i t e r a c k i e j t w ó r c z o ś c i P l a t o n o w a spotykają się z e zde­
c y d o w a n y m i p r o t e s t a m i krytyków. C i wytykają m u o p i e w a n i e brzydoty, s a m
zaś a u t o r o d p o w i a d a i m w t e n s p o s ó b : „ W i e m d o b r z e , ż e n a r o d z i n y s z t u k i
p r o l e t a r i a c k i e j p o z b a w i o n e b ę d ą p i ę k n a . W y r a s t a m y z z i e m i , ze w s z y s t k i c h
j e j n i e c z y s t o ś c i , t o t e ż w s z y s t k o , c o j e s t n a z i e m i , tkwi r ó w n i e ż w n a s [...]
n i e n a w i d z i m y s w e g o u b ó s t w a , z u p o r e m z r z u c a m y z s i e b i e brud. To j e s t s e n s
n a s z e g o i s t n i e n i a . Z naszej b r z y d o t y w y r o ś n i e d u s z a ś w i a t a " . Czyż R a s k o l n i k o w n i e pragnął o c z y ś c i ć swej d u s z y z e s t r a s z l i w e g o o d i u m , k t ó r e s a m s o b i e
w nią w l a ł ? Czyż P i e c z o r i n n i e u c h o d z i ł w e w ł a s n y c h o c z a c h z a „ d u s z ę świa­
t a " , c h o ć faktycznie p o j m o w a ł t o , i ż j e s t z a sprawą o k r u c i e ń s t w a , k t ó r e w n i m
m i e s z k a , w e w n ę t r z n i e brzydki? W ł a ś n i e t a replika, k t ó r ą zadał P ł a t o n o w n i e d o e d u k o w a n y m k r y t y k o m , z b l i ż y ł a g o najbardziej d o L e r m o n t o w a i D o s t o j e w s k i e g o , c h o ć o n s a m d o k o ń c a n i e m u s i a ł z d a w a ć s o b i e z t e g o sprawy.
118
FRONDA
35
P ł a t o n o w okazał się artystą n i e p o w t a r z a l n y m , n i e m i e s z c z ą c y m się w ra­
m a c h zwyczajowej krytyki. Z wizji p i s a r z a w y ł a n i a się p r a w d a o b u r z l i w y c h
czasach, w których zbiegło j e g o ciekawe i p e ł n e tragizmu życie. J e g o obrazy
s ą t a k p l a s t y c z n e , t a k n a s y c o n e r z e t e l n y m i faktami, r e a l i a m i , ż e zawierają
w s o b i e s y n t e z ę n i e tylko artystyczną, l e c z t a k ż e s o c j o l o g i c z n ą . N i e z a l e ż n i e
od t e g o , czy b ę d ą to u t w o r y o t e m a t y c e h i s t o r y c z n e j , j a k Epifańskie śluzy, c z y
współczesnej,
j a k Miasto
Gradów,
Człowiek - istota nieznana
czy Dian.
Zwłaszcza, o s t a t n i a z w y m i e n i o n y c h o p o w i e ś c i z a s ł u g u j e na n a s z ą uwa­
gę. „ D ż a n " w j ę z y k u T u r k m e n ó w oznacza d u s z ę w ę d r u j ą c ą w p o s z u k i w a n i u
szczęścia. J e s t t o z a r a z e m n a z w a m i k r o l u d u , m a l e ń k i e j s p o ł e c z n o ś c i z ł o ż o n e j
z k i l k u d z i e s i ę c i u z n i e d o ł ę ż n i a ł y c h starców, dzieci i kalek, n a l e ż ą c y c h do róż­
nych n a r o d o w o ś c i , j a k i e z a m i e s z k i w a ł y o b s z a r y s o w i e c k i e j ś r o d k o w e j Azji,
ludu w y m i e r a j ą c e g o - n a z n a c z o n e g o p i ę t n e m zagłady.
Nazar Czagatajew
- t a k w ł a ś n i e nazywa się b o h a t e r o p o w i e ś c i - p o d e j m u j e się u r a t o w a ć c z ł o n ­
k ó w tej s p o ł e c z n o ś c i , w y r w a ć ich ze s t a n u o d r ę t w i e n i a , w y m a z a ć z ich świa­
d o m o ś c i o t ę p i e n i e i n i e m o c . P ł a t o n o w z r e z y g n o w a ł tu z w ł a ś c i w y c h s o b i e
s a r k a z m u i g r o t e s k i , p o z o s t a ł j e d n a k w i e r n y p o d s t a w o w y m r y s o m stylistycz­
n y m swej t w ó r c z o ś c i - n i e p o w t a r z a l n e m u s p l o t o w i r e a l i z m u i s y m b o l i k i ,
owej zadziwiającej p l ą t a n i n y e l e m e n t ó w r z e c z y w i s t y c h i s u r r e a l i s t y c z n y c h .
Tak t e ż u k a z a n y j e s t b o h a t e r p o w i e ś c i - C z a g a t a j e w - c z ł o w i e k z t e g o świa­
ta, działacz ś w i a d o m y s w y c h zadań i p o w i e r z o n e j mu m i s j i . A j e d n a k w tej
swojej p r a w d z i w o ś c i j e s t z a r a z e m j a k b y o d e r w a n y o d r z e c z y w i s t o ś c i - n i b y
a n t y c z n y h e r o s z e ś w i a t a m i t ó w i l e g e n d , o s o b a dźwigająca n a s w o i c h b a r k a c h
n a d l u d z k i e b r z e m i ę - „ s u p e r c z ł o w i e k " . W Dianie c o d z i e n n o ś ć ł ą c z y się z n i e ­
z w y k ł o ś c i ą - wizja s z c z ę ś l i w e j p r z y s z ł o ś c i i p e ł n a t r a g i z m u t e r a ź n i e j s z o ś ć ,
gdzie t o , co u p r a g n i o n e , kojarzy się z t y m , c z e g o n i e s p o s ó b w danej c h w i l i
osiągnąć. I t u w ł a ś n i e d o s t r z e c m o ż e m y o w ą n i ć , k t ó r a łączy C z a g a t a j e w a , E u ­
geniusza, P i e c z o r i n a i R a s k o l n i k o w a . W s z y s c y o n i działają, egzystują w niby-rzeczywistości, w ś w i e c i e w y o b r a ź n i i d o m y s ł ó w . C h o ć i c h losy, d ą ż e n i a o r a z
p o b u d k i , k t ó r y m i się kierują, s ą r ó ż n e , t o z b l i ż a i c h k u s o b i e j e d e n jedyny, ale
j a k ż e ważny i w y m o w n y c z y n n i k . A b y o s i ą g n ą ć z a m i e r z o n y cel, każdy z n i c h
w e w ł a s n y c h o c z a c h m u s i u c h o d z i ć z a i s t o t ę wyższą, z a d u s z ę świata, m u s i
być n a d c z ł o w i e k i e m - i w i s t o c i e t a k j e s t .
WIELKANOC 2005
119
Iwanowski - postać bez blasku
N a P l a t o n o w i e n i e k o ń c z y się r o m a n s l i t e r a t u r y rosyjskiej z „ s u p e r c z ł o w i e k i e m " . W y s t a r c z y b o w i e m p r z y w o ł a ć Doczekać do świtu - j e d n o z w i e l u w o ­
j e n n y c h o p o w i a d a ń W a s i l i j a B y k o w a - p i s a r z a c o p r a w d a b i a ł o r u s k i e g o , ale
t w o r z ą c e g o po rosyjsku i z r o ś n i ę t e g o z l i t e r a t u r ą rosyjską. U k a z u j ą c s w o i c h
bohaterów w pełnych dramatyzmu sytuacjach, wymagających podjęcia osta­
t e c z n y c h decyzji, a u t o r n i e j a k o przyzywa do t r w a n i a w ś w i a d o m o ś c i c z y t e l n i ­
ka kolejne wcielenia Raskolnikowa. U Bykowa nie ma bohaterstwa, nie istnie­
j ą r ó w n i e ż sytuacje n a d z w y c z a j n e . W s z y s t k o , c o d z i e j e się z j e g o b o h a t e r a m i ,
wynika z szarej c o d z i e n n o ś c i , c z ę s t o ze z w y k ł e g o przypadku.
P o r u c z n i k I w a n o w s k i , b o t a k n a z y w a się p o s t a ć , w o k ó ł k t ó r e j r o z w i j a się
akcja o p o w i a d a n i a Doczekać do świtu, j e s t w ł a ś n i e t a k i m n e o - R a s k o l n i k o w e m .
W i m i ę wyższej k o n i e c z n o ś c i , d o b r a o g ó ł u , tej n i e z n a n e j n i e o k r e ś l o n e j szarej
ludzkiej m i e s z a n k i - w y s y ł a s w o j e g o o s t a t n i e g o c z ł o w i e k a n a p e w n ą ś m i e r ć .
M o ż e i t e n c h ł o p a k n i e j e s t d l a n i e g o s p o ł e c z n ą „wszą" n i e z a s ł u g u j ą c ą n a
życie, ale d a w n o p r z e s t a ł b y ć j u ż c z ł o w i e k i e m . J e s t j e d y n i e w y k o n a w c ą w o l i
o g ó ł u , z k t ó r y m na w ł a s n ą z g u b ę u t o ż s a m i a j ą się i I w a n o w s k i , i j e g o n i e ś w i a ­
d o m a ofiara - prosty, d o b r o d u s z n y P i w o w a r ó w . N a s t ę p s t w e m p o w s t a ł e j sytu­
acji - j a k n i e t r u d n o p r z e w i d z i e ć - j e s t ś m i e r ć t e g o o s t a t n i e g o . Ś m i e r ć n i k o m u
niepotrzebna, bezsensowna, głupia. M i m o wszystko j e j sprawca - Iwanowski
- wciąż bije się z m y ś l a m i , szukając r o z g r z e s z e n i a w u p o j ę c i o w i e n i u wyższej
k o n i e c z n o ś c i . N i e czuje się z b r o d n i a r z e m , n i e pozwala, aby o w ł a d n ę ł y n i m
wyrzuty s u m i e n i a . R o b i swoje, d o k o ń c a , b e z o p a m i ę t a n i a , c h o ć b y m i a ł za­
p ł a c i ć z a t o ż y c i e m . T o w ł a ś n i e o d r ó ż n i a g o o d R a s k o l n i k o w a , czyni z e ń j e g o
n i e p e ł n y duplikat - e g z e m p l a r z ze skazą. I w a n o w s k i n i g d y n i e b ę d z i e m i a ł
okazji p o d d a ć się w p ł y w o m u j m u j ą c e j S o n i , nigdy n i e s t a n i e s i ę l e p s z ą i s t o t ą .
C h o ć i w j e g o życiu zdarzyła się t a k a S o n i a , p r z y p a d e k j e d n a k s p o w o d o w a ł ,
że n i e b y ł o im d a n e na d o b r e i z ł e p o ł ą c z y ć się w d u c h u p r z e b a c z e n i a i m i ł o ­
ści. D o s t o j e w s k i p o z w o l i ł s w o j e m u b o h a t e r o w i przeżyć życie d o k o ń c a w r a z
z j e g o c i e n i e m i b l a s k i e m , B y k ó w odciął s w o j ą p o s t a ć od blasku, skazał ją na
wieczne istnienie w cieniu. Uczynił Iwanowskiego ułomnym, tak j a k D o s t o ­
j e w s k i w pierwszej c z ę ś c i swojej o p o w i e ś c i u ł o m n y m u c z y n i ł R a s k o l n i k o w a ,
z tą j e d n a k różnicą, że u B y k o w a n i e ma drugiej c z ę ś c i - j e s t t y l k o ś m i e r ć ,
która kończy wszystkie moralne rozterki.
120
FRONDA
35
Tolian - człowiek p a r a d o k s ó w
Poszukując u ł o m n o ś c i ducha, w i d m a
zła, które odbijają się w tragizmie
dziejów Rosji, w kawałkach potrza­
skanej, zmiażdżonej duszy narodu,
natykamy się na osobnika, który j e s t
jakby n a s t ę p s t w e m tego wszystkie­
go,
o czym
m ó w i l i ś m y wcześniej.
C h o ć nie j e s t j u ż w y t w o r e m wyob­
raźni pisarza - j e g o dzieje zapisano
na celuloidowej taśmie, wprawiono
go w ruch, nadano mu realną ludzką
twarz - stał się postacią istniejącą
niemal
w
rzeczywistym
świecie.
I podobnie j a k ów świat rzeczywisty
c z a s e m bywał cudowny, urzekający
- aż c h c i a ł o się go kochać, ale c z a s e m
stawał się obmierzły, antypatyczny,
nieznośny, niekiedy nawet w s t r ę t n y - tak s a m o było z Tolianem, złodziejem,
w którym bez trudu m o ż n a się zakochać, a j e s z c z e łatwiej go znienawidzić.
Przemycił go do naszej w y o b r a ź n i Paweł C z u c h r a j - reżyser, k t ó r y z d o ł a ł
t c h n ą ć życie w s z t a m p o w ą , s z a b l o n o w ą p o s t a ć n o w o c z e s n e j kultury. J e g o f i l m
Złodziej to b e z w ą t p i e n i a n a j g ł o ś n i e j s z a p r o d u k c j a rosyjskiej k i n e m a t o g r a f i i
o s t a t n i c h lat ( 1 9 9 7 ) . N o m i n o w a n y d o O s c a r a , Z ł o t e g o G l o b u i F e l i k s a , na­
g r o d z o n y w W e n e c j i , w y r ó ż n i a n y w s a m e j R o s j i , zdobył t a k ż e u z n a n i e p u b ­
l i c z n o ś c i . J e g o b o h a t e r e m j e s t o s i e r o c o n y S a s z a , k t ó r e g o o j c i e c zginął gdzieś
w w o j e n n e j z a w i e r u s z e . „ Z a s t ę p c z e g o " o j c a c h ł o p i e c znalazł w p r z y p a d k o w o
p o z n a n y m w pociągu k a p i t a n i e T o l i a n i e , k t ó r y t a k ż e szybko z a s k a r b i ł s o b i e
u c z u c i a j e g o m a t k i . Niestety, m ę ż c z y z n a o k a z a ł się o s z u s t e m , a n t y b o h a t e r e m
- t y t u ł o w y m z ł o d z i e j e m o k r a d a j ą c y m tych, k t ó r z y mu zaufali.
P o m i m o t a k z n a c z ą c e j w a d y C z u c h r a j wydobył z T o l i a n a w s z y s t k o , c o
ludzkie: w s p ó ł c z u c i e , s ł a b o ś c i - a l k o h o l , kobiety, afekt, k t ó r y m t e n obdarzył
m a l c a (sympatia, a m o ż e n a w e t c o ś n a w z ó r n i e w y k s z t a ł c o n e j d o k o ń c a m i ł o ­
ści), chęć zastąpienia półsierocie ojca.
WIELKANOC 2005
121
I kiedy przyglądam się „ z ł o d z i e j o w i " , widzę, że s w o j ą u ł o m n o ś ć o d z i e ­
dziczył p o p o s t a c i a c h , k t ó r e w y r y s o w a ł a rosyjska l i t e r a t u r a . R e ż y s e r wziął o d
p u s z k i n o w s k i e g o E u g e n i u s z a g n i e w i s z a l o n y żal, L e r m o n t o w i j e g o P i e c z o ­
rin przyczynili się do o k o l e n i a T o l i a n a w c h a ł a t b e z k r y t y c z n e g o p o d e j ś c i a
do własnych poczynań, Raskolnikow za sprawą D o s t o j e w s k i e g o przekazał
w
spadku
bohaterowi
Czuchraja
swoją
dwojaką
naturę,
od
Czagatajewa
o t r z y m a ł c i ę ż k i e b r z e m i ę , w y m a g a j ą c e n a d l u d z k i e j siły - T o l i a n m i e r z y się tu
z wizją s z c z ę ś l i w e j p r z y s z ł o ś c i p r z e c i w s t a w i o n e j t r a g i z m o w i chwili o b e c n e j ,
w z ó r zaś I w a n o w s k i e g o w p ł y n ą ł n a s a m o r o d n e u p o j ę c i o w i e n i e wyższej k o ­
n i e c z n o ś c i - czynnika, na k t ó r y wciąż p o w o ł u j e s i ę niby-kapitan.
P o s t a ć , k t ó r ą stworzył C z o c h r a j , j e s t n i e ś m i e r t e l n a , t a k j a k n i e ś m i e r t e l n y
j e s t „ e u r o p e j s k i k o m p l e k s " R o s j a n . T y t u ł o w y złodziej j e s t j a k b y o d w z o r o w a ­
n i e m m e n t a l n e j zapaści, n i e m o c y , k t ó r a w k r a d ł a s i ę w życie r o s y j s k i e g o p o ­
k o l e n i a dzisiejszych p i ę ć d z i e s i ę c i o l a t k ó w . Z a c h o d n i a k u l t u r a n i g d y w s w o j e j
historii nie zdołała wytworzyć tak skomplikowanych typów b o h a t e r a tragicz­
n e g o . I w t y m j e s t w i e l k i e s z c z ę ś c i e Z a c h o d u . C z ł o w i e k w e w n ę t r z n i e rozdar­
ty, z m u s z o n y d o p o d p i e r a n i a się s k o m p l i k o w a n y m s y s t e m e m z a l e ż n y c h o d
siebie paradoksów z c z a s e m musi popaść w stan odrętwienia, poddać się nie­
mocy. Inaczej z a k ł u j e g o drzazga o b ł ę d u , k t ó r ą p o s p o ł u w e t k n ę l i m u w s e r c e
w ł a d z a i pisarze, i ci, k t ó r y c h m i ł o ś ć do n a r o d u i z i e m i z a m i a s t u m a c n i a ć
- w y w o ł u j e ś m i e r t e l n ą c h o r o b ę : r a k a duszy.
A j e d n a k m i m o w s z y s t k o ludzie, k t ó r y c h t o c z y ó w d u c h o w y rak, s ą m i
o w i e l e bliżsi niż dzieci Z a c h o d u . N o s z ą w s o b i e s ł o w i a ń s k ą zadrę, k t ó r a
każe i m być t a k i m i , j a k i m i s ą r z e c z y w i ś c i e . N i e potrafią o d g r y w a ć roli „ d u s z y
ś w i a t a " , po p r o s t u są t a k ą duszą. U w i k ł a n ą w trudną, szarą c o d z i e n n o ś ć ,
wciąż wojujący z władzą, k t ó r ą z n i e z b a d a n y c h p o w o d ó w u t o ż s a m i a j ą z pań­
stwem - ich wielką i jedyną prawdziwą miłością. Wciąż generują nowe, coraz
bardziej z a g m a t w a n e s p l o t y n i e p r z e w i d y w a l n y c h wypadków, c i s n ą się w pa­
j ę c z y n ę n i e d o r z e c z n y c h myśli i d z i w n y c h z w i ą z k ó w p r z y c z y n o w y c h - to c z y n i
ich prawdziwymi i z b l i ż a n a s ku s o b i e . K o c h a m y się i n i e n a w i d z i m y - pijemy,
śpiewamy,
„ c z a s e m s t r z e l a m y d o s i e b i e n a w z a j e m " , ale wciąż p o w r a c a m y
m y ś l ą d o t e g o , c o n a s łączy. N a s i b o h a t e r o w i e t o E u g e n i u s z , P i e c z o r i n , R a ­
skolnikow, Czagatajew, I w a n o w s k i i Tolian - bo są t a k prawdziwi i t a k n i e ­
z n o ś n i w p r z e ż y w a n i u n a j p o s p o l i t s z y c h r z e c z y i z d a r z e ń j a k my. My sąsiedzi,
„bracia po duszam", śmiertelni wrogowie na wieczność zrośnięci w historii
122
FRONDA
35
i w ł a s n y c h u c z y n k a c h . F r a n c u z i i Anglicy, N i e m c y , A u s t r i a c y i W ł o s i n i g d y
n i e wygenerują p o d o b n e j d u c h o w e j więzi, b r a k u j e i m takiej drzazgi, zwąt­
pienia, n i e obawiają się w ł a s n e j n i e m o c y , b i o r ą ś w i a t s z t u r m e m , w c h o d z ą
w życie p r z e b o j e m i p o r z u c a j ą w k o ł y s k a c h t o , co my d ź w i g a m y na w ł a s n y m
garbie przez c a ł e życie - t ę s k n o t ę z a t y m , c z e g o nigdy o s i ą g n ą ć n i e b ę d z i e m y
mogli: pragnienie odczuwania więzi nawet z nieprzyjacielem. Ta Rosja, k t ó ­
rej się t a k obawiamy, p r z e d k t ó r ą w c i ą ż u c i e k a m y n a Z a c h ó d , c z e k a n a n a s
cierpliwie - o d s ł a n i a s i ę c a ł a , a my z p o g a r d ą p l u j e m y j e j w t w a r z - s a m i
wzgardzeni przez tych, u k t ó r y c h p r ó b u j e m y w y k u p i ć w e k s e l na s z c z ę ś c i e .
MARCIN MAŁEK
IWAN BUNIN
MĄDRYM
B o h a t e r j e s t j a k w i a t r k r u s z ą c y mury,
T o o n straszliwy o d p ó r w r o g o m dal,
Ale s a m poległ - j a k m e t e o r , k t ó r y
T n ą c n i e b o , spala się n a m i a ł .
A t c h ó r z wciąż żyje. Ś n i z e m s t ę i w ł a ś n i e
W ukryciu o s t r z y ś m i e r c i o n o ś n ą stal.
O, t a k - j e s t m ą d r y ! L e c z s e r c e w n i m g a ś n i e :
J a k p o d s u s z o n y m g n o j e m żar.
124
FRONDA
35
Wprowadzenie demokracji liberalnej w Hiszpanii było
owocem umowy elit politycznych dawnego reżimu
i dawnej opozycji. Umowa ta przyniosła spokojne
przejście od autorytaryzmu do liberalnej demokracji.
Niemniej jednak jednym z jej ubocznych skutków była
trwale krytyczna i podejrzliwa wobec katolicyzmu po­
stawa elit rządzących.
HISZPANIA
nie jest juz katolicka?
PAWEL SKIBINSKI
„Także w ś r ó d w a s z a c h o d z i , niestety, n i e p o k o j ą c e z j a w i s k o d e c h r y s t i a n i z a c j i .
C z ę s t o w s u m i e n i a c h o s ó b i z b i o r o w o ś c i z a k o r z e n i a się i n d y f e r e n c j a religijna,
a B ó g p r z e s t a j e być dla w i e l u p o c z ą t k i e m i k o ń c e m , s e n s e m i o s t a t e c z n y m
w y t ł u m a c z e n i e m życia. W o b e c t e g o n e o p o g a ń s t w a K o ś c i ó ł w H i s z p a n i i p o ­
winien odpowiedzieć odnowionym świadectwem i zdecydowanym wysiłkiem
ewangelizacyjnym" - tymi ostrymi słowami podsumowywał sytuację na po­
czątku lat 9 0 . u b i e g ł e g o w i e k u J a n Paweł I I w p r z e m ó w i e n i u s k i e r o w a n y m d o
b i s k u p ó w diecezji w Valladolid i W a l e n c j i , 23 w r z e ś n i a 1 9 9 1 r o k u .
N i e s t e t y d i a g n o z a p a p i e s k a wydaje s i ę d o ś ć a d e k w a t n i e o p i s y w a ć sytu­
ację kraju, k t ó r y przez w i e l e s t u l e c i a s p i r o w a ł n i e tylko d o k a t o l i c k o ś c i , ale
nawet do „arcykatolickości". W porównaniu z latami 6 0 . m o ż e m y zanotować
s t a ł y s p a d e k p r a k t y k religijnych, s t a ł y s p a d e k l i c z b y k a p ł a n ó w ( s z c z e g ó l n i e
drastyczny, j e ś l i c h o d z i o z a k o n n i k ó w ) , d r a m a t y c z n y s p a d e k w i e d z y religijnej
wśród młodego pokolenia, poważne spustoszenia w moralności zbiorowej
e t c . B r a k f o r m a c j i m o r a l n e j s p o ł e c z e ń s t w a w d z i e d z i n i e etyki s e k s u a l n e j o d -
126
FRONDA 35
bija się na fatalnych w s k a ź n i k a c h d e m o g r a f i c z n y c h , u t r z y m u j ą c y c h s i ę w t y m
kraju j u ż o d 2 0 lat - w i ę k s z o ś ć H i s z p a n ó w p o p r o s t u n i e c h c e m i e ć dzieci.
I n n y m p r z e j a w e m kryzysu m o r a l n e g o j e s t s z e r z ą c a s i ę k o r u p c j a .
W s z y s t k i e te zjawiska m o ż n a wiązać z użytym przez J a n a P a w ł a II t e r m i n e m
„ n e o p o g a ń s t w o " . Powstaje w i ę c i s t o t n e pytanie: j a k m o g ł o d o t e g o d o j ś ć ?
Z a n i m p o s t a r a m y się n a n i e odpowiedzieć, należy zaznaczyć, ż e c h o c i a ż
sytuacja w Hiszpanii j e s t rzeczywiście p o w a ż n a , t r u d n o j e d n a k n i e zauważyć
s y m p t o m ó w pozytywnych, towarzyszących z w ł a s z c z a o k r e s o w i o s t a t n i e g o p o n ­
tyfikatu. O d d a j m y p o n o w n i e głos papieżowi, k t ó r y w książce Wstańcie, chodźmy!
w k o n t e k ś c i e h i s z p a ń s k i m napisał: „ [ D r o g a N e o k a t e c h u m e n a l n a i O p u s D e i ]
to dwa f e n o m e n y w K o ś c i e l e b u d z ą c e w i e l k i e z a a n g a ż o w a n i e ś w i e c k i c h . O b i e
te inicjatywy wyszły z Hiszpanii, k t ó r a tylekroć w dziejach K o ś c i o ł a dawała
o p a t r z n o ś c i o w e i m p u l s y d u c h o w e j o d n o w y " . W i d a ć więc, ż e H i s z p a n i a n i e
jest zdaniem Ojca Świętego miejscem duchowej posuchy i terenem, na którym
Kościół znalazł się w stanie beznadziejnej zapaści. O s o b i ś c i e przypuszczam, że
j e s t n a w e t o wiele więcej pocieszających s y m p t o m ó w niż tylko te w s p o m n i a n e
przez papieża. N i e m n i e j b ę d ę się m u s i a ł skupić tutaj na przyczynach negatyw­
nych zjawisk w sferze w s p ó ł c z e s n e j religijności h i s z p a ń s k i e j .
Czy Hiszpania była katolicka?
C h o c i a ż w s z y s c y n i e m a l k o m e n t a t o r z y zgadzają się,
że dechrystianizacja
miała w znacznym stopniu miejsce we współczesnej Hiszpanii, to nie widać
j a s n o s p r e c y z o w a n e j i wiarygodnej diagnozy, j a k i e były j e j przyczyny. N i e
m a t e ż z g o d n o ś c i , c o d o o k r e ś l e n i a s t o p n i a kryzysu h i s z p a ń s k i e g o K o ś c i o ł a
k a t o l i c k i e g o , c h o ć p o w s z e c h n i e przyjmuje się, ż e d n o u p a d k u m a o n raczej
z a sobą. N i e m n i e j s y m p t o m y , o k t ó r y c h w s p o m n i a ł e m , n i e u s t ą p i ą z a p e w n e
j e s z c z e przez d ł u g i e lata.
W ś r ó d przyczyn, k t ó r e z ł o ż y ł y się n a s t a n obecny, w y r ó ż n i ć t r z e b a c o
n a j m n i e j d w i e z a s a d n i c z e grupy: j e d n e s ą z w i ą z a n e z e specyfiką ś c i ś l e h i ­
szpańską, drugie zaś d o t y c z ą c a ł e j E u r o p y Z a c h o d n i e j , b ą d ź n a w e t p r z e m i a n
z a c h o d z ą c y c h w r a m a c h c a ł e j w s p ó ł c z e s n e j cywilizacji l i b e r a l n e j .
O b e c n a w P o l s c e w i z j a H i s z p a n i i j a k o kraju k a t o l i c k i e g o j e s t z n a c z n y m
u p r o s z c z e n i e m . H i s z p a n i a m i a ł a b a r d z o silną r o d z i m ą t r a d y c j ę a g r e s y w n e ­
go i b a r d z o b r u t a l n e g o a n t y k l e r y k a l i z m u , a m ó w i ą c precyzyjnie, po p r o s t u
WIELKANOC 2005
127
w r o g o ś c i w o b e c religii w o g ó l e i k a t o l i c y z m u w s z c z e g ó l n o ś c i . K o r z e n i e tej
tradycji o d n a j d u j e m y j e s z c z e w c z a s a c h X I X - w i e c z n y c h r e w o l u c j i l i b e r a l n y c h .
J e d n a k najlepiej z n a n y m w P o l s c e p r z e j a w e m t e g o z j a w i s k a b y ł y m a s o w e
prześladowania katolików i Kościoła w okresie wojny domowej przez stronę
republikańską. Mające wówczas m i e j s c e zbiorowe m ę c z e ń s t w o d u c h o w n y c h
i ś w i e c k i c h H i s z p a n ó w w y ł ą c z n i e z przyczyn religijnych p o t w i e r d z o n e z o s t a ł o
przez J a n a P a w ł a I I . W y n i ó s ł o n n a o ł t a r z e k i l k a s e t o s ó b , k t ó r e z o s t a ł y z a m o r ­
d o w a n e przez swych r o d a k ó w w l a t a c h 1 9 3 6 - 1 9 3 9 .
P r o b l e m a g r e s y w n e g o a n t y k l e r y k a l i z m u uległ z a m r o ż e n i u p o z w y c i ę s t w i e
frankistów, identyfikujących się z k a t o l i c y z m e m , j e d n a k ż e a n t y k a t o l i c k i e n a ­
s t a w i e n i e m a s n i e z n i k ł o z d n i a na d z i e ń i d a ł o o s o b i e z n a ć ze z d w o j o n ą s i ł ą
po zakończeniu autorytarnych rządów w latach 7 0 .
Wina Franco?
Katolicyzm hiszpański był zawsze silnie uwikłany w kontekst polityczny. W i a r a
owocowała najczęściej także k o n k r e t n y m wyborem politycznym. W związku z t y m
wszelkie polityczne wstrząsy w Hiszpanii - a tych w ostatnich 2 0 0 latach n i e brako­
wało - natychmiast odbijały się na sytuacji K o ś c i o ł a i katolików w tym kraju.
W t y m k o n t e k ś c i e p o d k r e ś l a s i ę n i e r a z , że d y k t a t u r a f r a n k i s t o w s k a , p a n u ­
jąca w Hiszpanii od końca wojny domowej w 1 9 3 9 roku aż do śmierci gene­
r a ł a i d e m o k r a t y c z n y c h r e f o r m w drugiej p o ł o w i e lat 7 0 . , p o n o s i w i e l k ą c z ę ś ć
odpowiedzialności
za
współczesną dechrystianizację
Hiszpanii.
Zdaniem
z w o l e n n i k ó w tej t e z y p r o t e s t p r z e c i w k o f r a n k i s t o w s k i e m u a u t o r y t a r y z m o w i
d o p r o w a d z i ł w i e l u H i s z p a n ó w d o o d w r ó c e n i a się o d w i a r y i d o krytyki K o ś ­
c i o ł a j a k o b e n e f i c j e n t a dyktatury.
Prawda j e s t j e d n a k o w i e l e bardziej z ł o ż o n a . P o p i e r w s z e t r z e b a w z i ą ć p o d
uwagę, ż e w o j n a d o m o w a , k t ó r a z a k o ń c z y ł a s i ę u s t a n o w i e n i e m w ł a d z y g e n e ­
rała Franco, była w znacznej mierze prowadzona w o b r o n i e K o ś c i o ł a przed
agresją r e p u b l i k a n ó w . H i s z p a ń s c y s o c j a l i ś c i i a n a r c h i ś c i , k t ó r y c h z w o l e n n i c y
stanowili większość o b r o ń c ó w republiki, j e s z c z e przed w y b u c h e m wojny
d o m o w e j uciekali się b o w i e m d o b r u t a l n y c h p r z e ś l a d o w a ń a n t y k a t o l i c k i c h
(żeby p r z y p o m n i e ć tylko tzw. r e w o l u c j ę w A s t u r i i w 1 9 3 4 r o k u ) . A k t y bluźnierstw, świętokradztw, r a b u n k ó w , a n a w e t m o r d ó w o d b y w a ł y s i ę p r z e c i e ż za
w y r a ź n y m p r z y z w o l e n i e m l i b e r a l n e j elity I I R e p u b l i k i .
128
FRONDA
35
W t y m k o n t e k ś c i e franki ści byli p r a w d z i w y m i o b r o ń c a m i K o ś c i o ł a , a n i e
tylko p o l i t y k a m i i n s t r u m e n t a l i z u j ą c y m i k a t o l i c y z m dla s w y c h celów. S a m
g e n e r a ł F r a n c o był c z ł o w i e k i e m s z c z e r z e w i e r z ą c y m . U c z ę s z c z a ł c o d z i e n n i e
na m s z ę . W sferze p u b l i c z n e j uważał się za w i e r n e g o s ł u g ę K o ś c i o ł a i potrafił
n i e r a z d o s t o s o w a ć się d o j e g o n a u k i w b r e w s w y m p r y w a t n y m p r z e k o n a n i o m .
W y s t a r c z y w s p o m n i e ć s p r a w ę w p r o w a d z e n i a w 1 9 6 7 roku w H i s z p a n i i z a s a d
w o l n o ś c i religijnej, w b r e w o s o b i s t e j o p i n i i szefa p a ń s t w a h i s z p a ń s k i e g o , d o ­
konane wyłącznie na skutek wydania odpowiedniej deklaracji przez S o b ó r
Watykański II.
W relacjach z p a ń s t w e m h i s z p a ń s k i m w t y m o k r e s i e Kościół n a t o m i a s t n i e
popierał nigdy bezrefleksyjnie rządów frankistowskich. Od lat 6 0 . papież (zwłasz­
cza Paweł V I ) i hiszpańska h i e r a r c h i a k o ś c i e l n a starali
się wręcz za wszelką c e n ę zdystansować od
starzejącego się generała i j e g o reżimu.
Uważali b o w i e m nie bez racji, że upa­
dek frankizmu postawi Kościół w nie­
korzystnej sytuacji i narazi go na poważny
wstrząs. Niestety, wysiłki ó w c z e s n y c h zwierzchni­
ków K o ś c i o ł a wprowadziły wiele z a m i e s z a n i a
wśród katolików, n i e umiejących z r o z u m i e ć
napięcia panującego między katolikami rzą­
dzącymi krajem a hierarchią kościelną. N i e
przekonały też w r o g ó w Kościoła, którzy nadal
podtrzymywali legendę o n a d m i e r n y c h przywilejach
kościelnych oraz o bliskich związkach hierarchii ze „zbrodniczym",
„faszystowskim" r e ż i m e m .
Sekularyzacja nieuniknionym skutkiem demokratyzacji?
Polityzacja k a t o l i c y z m u r z e c z y w i ś c i e b y ł a p o w a ż n y m p r o b l e m e m . J e d n a k t o
n i e F r a n c o był p r z y k ł a d e m s z c z e g ó l n i e s z k o d l i w e g o i p r z y n o s z ą c e g o do dziś
n e g a t y w n e skutki p o d p o r z ą d k o w y w a n i a z a g a d n i e ń r e l i g i j n y c h k r y t e r i o m p o ­
l i t y c z n y m . W tej m a t e r i i n a j g r o ź n i e j s z e z j a w i s k a t o w a r z y s z y ł y „ n o w e j " , j u ż
d e m o k r a t y c z n e j p o l i t y c e . E l i t y p o l i t y c z n e o d p o w i e d z i a l n e z a tzw. „ p r z e j ś c i e
do d e m o k r a c j i " uznały, że n i e o d z o w n e j e s t z m o d e r n i z o w a n i e kraju, a za k o WIELKANOC
2005
129
n i e c z n y w a r u n e k m o d e r n i z a c j i przyjęły z m a r g i n a l i z o w a n i e w p ł y w ó w K o ś c i o ­
ła i z e p c h n i ę c i e go co najwyżej do sfery p r y w a t n e j . R e a l i z o w a ł y w t e n s p o s ó b
stary, j e s z c z e o ś w i e c e n i o w y p r z e s ą d o religii j a k o s y n o n i m i e z a c o f a n i a .
Temu przekonaniu
hołdowali
byli
frankiści t w o r z ą c y z r ę b y d e m o k r a ­
tycznych i n s t y t u c j i . T a k i e p o s t a c i , j a k A d o l f o S u a r e z ,
Gregorio Ossorio,
L e o p o l d o C a l v o S o t e l o czy M a n u e l Fraga, t o d a w n i frankiści, k t ó r z y zadbali
o k o n t y n u a c j ę swych p o l i t y c z n y c h k a r i e r w n o w y c h w a r u n k a c h , j e d n o c z e ś n i e
n i e reagując n a z a c h o d z ą c e n a i c h o c z a c h s p u s t o s z e n i a w sferze m o r a l n o ś c i ,
kultury i życia p u b l i c z n e g o . W m a w i a l i o n i j e d n o c z e ś n i e s w o i m r o d a k o m ,
ż e j e s t t o n i e u n i k n i o n a c e n a d e m o k r a c j i . Ł a t w o b y ł o t e ż n a tej p ł a s z c z y ź n i e
o porozumienie między reformistami frankistowskimi a socjalistami i komu­
nistami.
Ci ostatni, hołdując dawnemu agresywnemu antykatolicyzmowi,
jako naturalne traktowali stałe atakowanie wizerunku i ograniczanie praw
K o ś c i o ł a . D l a pierwszej grupy b y ł a t o ł a t w a f o r m a u w i a r y g o d n i e n i a się w n o ­
w y m d e m o k r a t y c z n y m w c i e l e n i u , dla drugiej był to j e d e n z p o d s t a w o w y c h
wyróżników tożsamości.
W p r o w a d z e n i e d e m o k r a c j i liberalnej w H i s z p a n i i b y ł o o w o c e m u m o w y elit
politycznych d a w n e g o r e ż i m u i dawnej opozycji. U m o w a t a p r z y n i o s ł a s p o ­
k o j n e przejście o d a u t o r y t a r y z m u d o liberalnej d e m o k r a c j i . N i e m n i e j j e d n a k
j e d n y m z j e j u b o c z n y c h s k u t k ó w b y ł a t r w a l e krytyczna i p o d e j r z l i w a w o b e c
katolicyzmu p o s t a w a elit rządzących. N i e tyle j e s t t o w i n a s a m e g o faktu prze­
p r o w a d z e n i a r e f o r m politycznych, ile b ł ę d n e g o ( i nigdy d o k o ń c a n i e skorygo­
w a n e g o ) założenia, że d e m o k r a t y c z n a i n o w o c z e s n a H i s z p a n i a m u s i z e r w a ć
z k a t o l i c y z m e m , a przynajmniej z d e c y d o w a n i e o g r a n i c z y ć j e g o wpływy.
P o s t a w i e p o l i t y k ó w o d p o w i a d a ł a p o s t a w a h i s z p a ń s k i c h m e d i ó w . W ra­
m a c h d o s t o s o w y w a n i a się d o w y m o g ó w d e m o k r a c j i w ciągu kilku lat p o 1 9 7 6
roku d o p r o w a d z o n o d o u p a d k u l u b p o p r o s t u r o z w i ą z a n o w s z y s t k i e u p r z e d ­
nio istniejące media kościelne, natomiast w mediach świeckich głos katolicki
z o s t a ł c a ł k o w i c i e z m a r g i n a l i z o w a n y . N i e k t ó r e o p i n i o t w ó r c z e dziś d z i e n n i k i
( n p . lewicujący „ E l P a i s " o r a z l i b e r a l n y „ E l M u n d o " ) z b u d o w a ł y s w o j ą „de­
mokratyczną wiarygodność" na najprymitywniejszej propagandzie antykato­
lickiej. Z a r z ą d ó w Partii L u d o w e j i p r e m i e r a A z n a r a n i e m o ż n a b y ł o zaś w p r o ­
wadzić do p r o g r a m u telewizji p u b l i c z n e j audycji o c h a r a k t e r z e r e l i g i j n y m .
B a r d z o specyficznym z j a w i s k i e m z e sfery p o l i t y c z n e j ,
które zwłaszcza
w Kraju B a s k ó w i w K a t a l o n i i d o d a t k o w o w p ł y n ę ł o na s e k u l a r y z a c j ę t y c h
130
FRONDA
35
regionów, b y ł o n a ł o ż e n i e się n a z a g a d n i e n i a r e l i g i j n e s e p a r a t y z m ó w B a s k ó w
i K a t a l o ń c z y k ó w . M i a ł o to w i e l k i e z n a c z e n i e dla d u c h o w n y c h b a s k i j s k i c h i kat a l o ń s k i c h , z k t ó r y c h z n a c z n a c z ę ś ć k o n c e n t r o w a ł a się o d lat 6 0 . n i e n a p o s ł u ­
dze religijnej, l e c z n a p r o w a d z e n i u m n i e j l u b b a r d z i e j skrajnej p r o p a g a n d y n a ­
c j o n a l i s t y c z n e j . S y m b o l e m t e g o p r o b l e m u n i e c h b ę d z i e fakt, ż e t e r r o r y s t y c z n a
organizacja baskijska E T A powstała na kościelnym, j e z u i c k i m uniwersytecie
D e u s t o , a przynajmniej do k o ń c a lat 7 0 . sympatyzowała z nią z n a c z n a część
baskijskiego
duchowieństwa.
Zamęt posoborowy
S a m e j e d n a k z a g a d n i e n i a p o l i t y c z n e z p e w n o ś c i ą n i e m o g ł y d o p r o w a d z i ć ka­
tolicyzmu w Hiszpanii do o b e c n e g o stanu. Kościół hiszpański, przynajmniej
od lat 6 0 . , a z w ł a s z c z a w e p o c e p o s o b o r o w e j , padł ofiarą w i e l u zjawisk, k t ó r e
n i e o g r a n i c z a ł y się j e d y n i e d o t e r e n u t e g o kraju, ale k t ó r e tutaj w ł a ś n i e przy­
b r a ł y s z c z e g ó l n i e n i e p o k o j ą c e rozmiary.
J e d n y m z tych z j a w i s k b y ł a p e n e t r a c j a i d e o l o g i i m a r k s i s t o w s k i e j w e w n ą t r z
K o ś c i o ł a . Z j a w i s k o t o m i a ł o k o r z e n i e w c z e ś n i e j s z e n i ż S o b ó r W a t y k a ń s k i II,
ale o s i ą g n ę ł o a p o g e u m p o z a k o ń c z e n i u s o b o r u , w drugiej p o ł o w i e lat 6 0 .
i w l a t a c h 7 0 . , gdy w c a ł y m K o ś c i e l e , t a k ż e p o z a H i s z p a n i ą , p r z e ż y w a n o g ł ę ­
b o k i wstrząs, związany z p o t r z e b ą aplikacji r e f o r m s o b o r o w y c h .
J u ż wcześniej, jeszcze pod koniec lat 5 0 . , a także na początku lat 6 0 . , nara­
stał kryzys w h i s z p a ń s k i e j Akcji K a t o l i c k i e j , a z w ł a s z c z a w j e j tzw. w y s p e c j a ­
l i z o w a n y c h c z ę ś c i a c h - m a j ą c y c h się z a j m o w a ć a p o s t o l s t w e m w ś r ó d r o b o t n i ­
k ó w i młodzieży. N i e s t e t y , w i e l u s p o ś r ó d a k t y w i s t ó w A k c j i K a t o l i c k i e j w t y m
o k r e s i e z a j ę ł o się p r z e d e w s z y s t k i m d z i a ł a l n o ś c i ą s p o ł e c z n o - p o l i t y c z n ą , p r z y
c z y m w i ę k s z o ś ć z n i c h a l b o z n a j d o w a ł a się p o d w p ł y w e m m a r k s i z m u , a l b o p o
p r o s t u n a l e ż a ł a d o n i e l e g a l n e j w ó w c z a s partii k o m u n i s t y c z n e j i s c h r o n i ł a się
pod opiekę instytucji kościelnej. Ich działalność doprowadziła o s t a t e c z n i e do
o t w a r t e g o konfliktu z b i s k u p a m i i p r a k t y c z n i e do k o n i e c z n o ś c i r o z w i ą z a n i a
h i s z p a ń s k i e j Akcji K a t o l i c k i e j .
J e d n o c z e ś n i e d a ł o się z a o b s e r w o w a ć z j a w i s k o n a r a s t a n i a s y m p a t i i m a r k s i ­
s t o w s k i c h w ś r ó d z n a c z n e j c z ę ś c i h i s z p a ń s k i c h księży. C z ę ś c i o w o w y n i k a ł o t o
z r o z p o w s z e c h n i e n i a się n i e o r t o d o k s y j n y c h i n t e r p r e t a c j i t e o l o g i c z n y c h , n p .
teologii wyzwolenia. Penetracja tego kierunku była o b j a w e m szczególnie b o WIELKANOC
2005
131
l e ś n e g o dla H i s z p a n i i kryzysu w z a k o n i e j e z u i t ó w . T o w a r z y s z y ł o t e m u fałszy­
we pojmowanie swego powołania kapłańskiego - część duchownych zaczęła
sprowadzać obowiązki kapłańskie wyłącznie do działalności społecznej i ci
w ł a ś n i e najszybciej ulegali w p ł y w o m m o d n e g o w ó w c z a s m a r k s i z m u .
Ta infiltracja m a r k s i s t o w s k a była przez długi czas praktycznie t o l e r o w a n a
i stanowiła tylko szczególny przypadek szerszego zjawiska: g ł ę b o k i e g o kryzysu
dyscypliny d u c h o w i e ń s t w a i n i e p o s ł u s z e ń s t w a księży w z g l ę d e m biskupów. D u c h
n i e p o s ł u s z e ń s t w a naznaczył c o najmniej 2 0 lat historii h i s z p a ń s k i e g o K o ś c i o ł a
- dekady lat 6 0 . i 7 0 . W ó w c z a s to p o d p o z o r e m konfliktu o charakterze poli­
tycznym (rzekomej czy faktycznej opozycyjności d u c h o w n y c h w o b e c r e ż i m u )
następował poważny kryzys moralny. W i e l u d u c h o w n y c h p o r z u c a ł o kapłaństwo,
a inni wyraźnie okazywali n i e p o s ł u s z e ń s t w o w o b e c swych biskupów.
Bodaj najsilniejszy wyraz kryzys t e n znalazł w p o s t a n o w i e n i a c h tzw. wspól­
n e g o z g r o m a d z e n i a b i s k u p ó w i księży w 1 9 7 1 r o k u . Po p i e r w s z e : g r e m i u m
to zajęło się g ł ó w n i e krytyką sytuacji p o l i t y c z n e j , a n i e k w e s t i a m i n a t u r y
religijnej. Po drugie: p o s t u l o w a ł o t a k ż e dalsze r o z l u ź n i e n i e dyscypliny d u c h o ­
w i e ń s t w a ( w t y m z w r a c a ł o się d o S t o l i c y
Ś w i ę t e j o r o z w a ż e n i e z n i e s i e n i a celiba­
tu), a także formułowało wiele postulatów
społecznych utrzymanych w duchu teologii
w y z w o l e n i a (a w k a ż d y m razie m o ż l i w y c h do
i n t e r p r e t a c j i w e w ł a ś c i w y c h dla niej k a t e g o r i a c h ) .
J e s z c z e w i ę k s z y m z g o r s z e n i e m niż s a m e p o ­
stanowienia zgromadzenia była dwuznaczna
r e a k c j a najwyższych o s o b i s t o ś c i k o ś c i e l n y c h
w
Hiszpanii,
w
tym
ówczesnego prymasa
i p a t r o n a r e f o r m k o ś c i e l n y c h - kardynała E n rique Tarrancona, n a krytyczną o p i n i ę w a t y k a ń s k i e j K o n g r e g a c j i ds.
Kleru o w y n i k a c h t e g o ż z g r o m a d z e n i a . Z g r o m a d z e n i e , p o m y ś l a n e
przez kard. T a r r a n c o n a j a k o „ d e m o k r a t y c z n y " s p o s ó b r o z w i ą z a n i a p r o b l e m ó w
w e w n ę t r z n y c h K o ś c i o ł a , z o s t a ł o sprytnie z m a n i p u l o w a n e przez ś r o d o w i s k a
radykalne, a j e g o wyniki - n i e w p e ł n i zadowalające r a d y k a ł ó w były j e s z c z e
d o d a t k o w o n a d i n t e r p r e t o w a n e . C a ł a ta sprawa świadczy o p a n u j ą c y m w ó w c z a s
z a m i e s z a n i u i braku dyscypliny w e w n ę t r z n e j w K o ś c i e l e , od k t ó r e g o n i e s t e t y
n i e była w o l n a n a w e t h i e r a r c h i a .
132
FRONDA
35
N i e p o l e p s z y ł a sytuacji, a raczej j ą u t r w a l i ł a , z m i a n a g e n e r a c y j n a epi­
skopatu, j a k a d o k o n a ł a się n a p r z e ł o m i e l a t 6 0 . i 7 0 . Ó w c z e ś n i n o m i n a c i
P a w ł a V I , z p r y m a s e m T a r r a n c o n e m n a c z e l e , r z e c z y w i ś c i e d o k o n a l i sepa­
racji m i ę d z y r e ż i m e m f r a n k i s t o w s k i m a K o ś c i o ł e m , ale j e d n o c z e ś n i e w b r e w
o c z e k i w a n i o m p a p i e ż a n i e potrafili u l e c z y ć w e w n ę t r z n y c h s c h o r z e ń K o ś c i o ł a ,
a n i e k t ó r z y z n i c h dawali n a w e t p ó ź n i e j p r z y k ł a d n i e p o s ł u s z e ń s t w a S t o l i c y
A p o s t o l s k i e j . W i e l u z n i c h - w o c z y w i s t y s p o s ó b fałszywie - j a k o g ł ó w n e
zagrożenie traktowało integryzm katolicki, coraz częściej istniejący jedynie
w ich w y o b r a ź n i , a n i e d o c e n i a ł o z a g r o ż e ń n a t u r y m o r a l n e j i d o k t r y n a l n e j ,
które niósł ze sobą ewidentny progresizm.
To wszystko sprawiło, że Kościół i d u c h o w n i stracili znaczną część posia­
d a n e g o w c z e ś n i e j a u t o r y t e t u u tej c z ę ś c i s p o ł e c z e ń s t w a , k t ó r a i d e n t y f i k o w a ł a
się z k a t o l i c y z m e m , a w c z ę ś c i K o ś c i o ł o w i n i e c h ę t n e j n i e z d o ł a l i z y s k a ć wia­
rygodności.
W o k r e s i e p o n t y f i k a t u J a n a P a w ł a II u d a ł o się w z n a c z n e j c z ę ś c i zdyscy­
plinować duchownych i dokonać także wyraźnej poprawy pracy biskupów.
Wielu z nich - zwłaszcza z nominacji w latach 8 0 . i 9 0 . - pochodzi z prężnie
rozwijających się n o w y c h r u c h ó w i i n s t y t u c j i religijnych, p o d k r e ś l a j ą c y c h s w ą
ortodoksyjność i wierność Stolicy Apostolskiej. J e d n a k uszczerbek na autory­
tecie duchowieństwa nie został na p e w n o j e s z c z e w pełni naprawiony.
Świeccy: problem i nadzieja
Kryzys
moralny
duchowieństwa
hiszpańskiego
nie
przebiegał
oczywiście
w próżni, był j e d y n i e s z c z e g ó l n y m p r z y p a d k i e m kryzysu o b e j m u j ą c e g o c a l e
s p o ł e c z e ń s t w o h i s z p a ń s k i e . W a r t o b o w i e m z w r ó c i ć uwagę, ż e o d lat 6 0 . m a
m i e j s c e o g r o m n y w z r o s t m a t e r i a l n e g o p o z i o m u życia H i s z p a n ó w . S t a j ą s i ę
oni j e d n y m z zamożnych społeczeństw Europy Zachodniej. J e d n o c z e ś n i e
jednak nie wzrasta w tym samym stopniu ich przeciętny p o z i o m kulturalny
i w związku z t y m z t r u d e m dają s o b i e o n i r a d ę w z m i e n i a j ą c e j się rzeczywi­
stości, wymagającej p r z e w a r t o ś c i o w a n i a s w y c h o p i n i i .
W r a z z szybkim b o g a c e n i e m się, g w a ł t o w n ą urbanizacją lat 6 0 . i 7 0 . , zwięk­
s z e n i e m m o b i l n o ś c i s p o ł e c z n e j e t c . - z a c h w i a n e z o s t a ł y tradycyjne s y s t e m y
wartości. C h a o s powiększyły szybkie i g ł ę b o k i e z m i a n y p o l i t y c z n e wymaga­
j ą c e odpowiedzialnych decyzji od ludzi, k t ó r z y n i e byli przyzwyczajeni do ich
WIELKANOC
2005
133
p o d e j m o w a n i a . D o d a t k o w y m c z y n n i k i e m stał się zasygnalizowany j u ż z a m ę t
w e w n ą t r z K o ś c i o ł a . W tych t r u d n y c h w a r u n k a c h o k a z a ł o się, że z n a c z n a c z ę ś ć
ś w i e c k i c h k a t o l i k ó w n i e m i a ł a wystarczającej formacji, t a k k u l t u r o w e j , j a k i re­
ligijnej, by o b r o n i ć się przed p ł y n ą c y m z elit s p o ł e c z n y c h p r z e k a z e m , głoszą­
cym, że zasady religijne są n i e o d p o w i e d n i e dla s p o ł e c z e ń s t w a n o w o c z e s n e g o .
D o d a t k o w o , gdy z a c h w i a n y z o s t a ł a u t o r y t e t d u c h o w n y c h , ś w i e c c y n i e byli
w stanie udźwignąć spadającego na ich barki ciężaru części odpowiedzialno­
ści za K o ś c i ó ł w H i s z p a n i i . W z n a c z n e j m i e r z e byli o n i przyzwyczajeni do
modelu „klerykalnego" w złym tego słowa znaczeniu, w k t ó r y m to księża
p r e z e n t o w a l i s t a n o w i s k o k a t o l i c k i e w sferze s p o ł e c z n e j , p o l i t y c z n e j , n a u k o ­
wej e t c . G d y n a k s i ę ż y n i e m o ż n a b y ł o liczyć, ś w i e c c y z a c h o w a l i s i ę raczej
b i e r n i e . Teraz s ą o n i c o r a z bardziej p r z y g o t o w a n i d o p o d e j m o w a n i a w y z w a ń
w tych d z i e d z i n a c h , by w p r o w a d z a ć k r y t e r i a k a t o l i c k i e w sferę e k o n o m i c z n ą ,
polityczną, n a u k o w ą czy s p o ł e c z n ą , n i e z a s ł a n i a j ą c się p r z y t y m a u t o r y t e t e m
d u c h o w i e ń s t w a czy K o ś c i o ł a i n s t y t u c j o n a l n e g o . N i e m n i e j w ciągu o s t a t n i e ­
go ć w i e r ć w i e c z a w w i e l u m i e j s c a c h - z w ł a s z c z a w sferze k u l t u r y - k a t o l i c y
ustąpili m i e j s c a o s o b o m r e p r e z e n t u j ą c y m p o s t a w y s p r z e c z n e z n a u c z a n i e m
Kościoła, początkowo marksistom, a obecnie rozmaitego odcienia liberałom.
I n n y m p r o b l e m e m , który m a c h a r a k t e r s t r i c t e h i s z p a ń s k i , j e s t p o k u t o w a n i e
tak w ś r ó d d u c h o w n y c h , j a k i ś w i e c k i c h k a t o l i k ó w m e n t a l n o ś c i , k t ó r ą ś m i a ł o
m o ż n a n a z w a ć p l e m i e n n ą . Z a m y k a j ą się o n i c z ę s t o w r a m a c h k o n k r e t n y c h
stowarzyszeń, r u c h ó w i w s p ó l n o t , n i e u m i e j ą c nawiązać m i ę d z y s o b ą w s p ó ł ­
pracy, a c z ę s t o poświęcając się w a l c e n i e z p o g l ą d a m i w r o g i m i K o ś c i o ł o w i , ale
0 wpływy m i ę d z y sobą. To n a k ł a d a się c z ę s t o na s i l n e konflikty p e r s o n a l n e o r a z
n a spory n a t u r y politycznej. C z ę ś ć b a r d z o s y m p a t y c z n y c h skądinąd w s p ó l n o t
1 r u c h ó w dyscyplinuje n p . swych członków, udzielając instrukcji, na k o g o k o n ­
k r e t n i e mają g ł o s o w a ć , c o w P o l s c e wydaje się a b s u r d a l n e , t a m j e d n a k j e s t
c z ę s t e i s t a n o w i kolejny przykład fałszywego p o l i t y z o w a n i a religii.
Tytułem podsumowania
O b r a z , k t ó r y p r z e d s t a w i ł e m , m u s i być z k o n i e c z n o ś c i j e d n o s t r o n n y . Z a j m o ­
w a ł e m się b o w i e m j e d y n i e p r z y c z y n a m i i o b j a w a m i kryzysu d e c h r y s t i a n i z a c j i
j e d n e g o z najważniejszych katolickich s p o ł e c z e ń s t w zachodniej Europy. Na
k o n i e c c h c i a ł b y m j e d n a k zaznaczyć, ż e p o z n a ł e m w i e l u H i s z p a n ó w , n a l e -
134
FRONDA
35
żących d o r ó ż n y c h ś r o d o w i s k k a t o l i c k i c h , k t ó r z y m o g l i b y być d l a Polaków,
z w ł a s z c z a dla
pozazdrościć
świeckich,
Hiszpanom
wzorem
formacji
religijnej.
zaplecza instytucjonalnego
Możemy
też
(uniwersytetów,
tylko
wy­
dawnictw, i n s t y t u t ó w b a d a w c z y c h ) , znajdujących się w p r z e w a ż a j ą c e j c z ę ś c i
w rękach nie samego Kościoła, ale prężnych środowisk katolickich. Instytucje
te j e d n a k funkcjonują w m n i e j k o r z y s t n e j n i ż w P o l s c e a t m o s f e r z e k u l t u r o w e j
i społecznej.
Przykład
Hiszpanii
stanowi
więc
prawdziwe
wyzwanie
-
powinniśmy
w z m a c n i a ć n a s z e instytucje, póki k o n t e k s t s p o ł e c z n y i k u l t u r o w y na to pozwa­
la. A przede w s z y s t k i m dbać o o s o b i s t ą f o r m a c j ę - t a k d u c h o w n i , j a k i ś w i e c c y
- by n i e k o r z y s t n e z m i a n y w sferze m o r a l n o ś c i , p o b o ż n o ś c i czy kultury n i e na­
stępowały, a w r ę c z przeciwnie, b y ś m y zdołali d o k o n a ć z m i a n na lepsze.
PAWEŁ SKIBIŃSKI
Jak pisze peruwiański pisarz Mario Vargas Llosa,
Hiszpania pod rządami socjalistów stała się jeszcze jed­
ną „smutną dziwką" Fidela Castro.
kataklizm
JUAN
PABLO
w Madrycie
J a ś Fasola
COiCOACHEA
Największym dłużnikiem O s a m y bin L a d e n a w E u r o p i e j e s t J o s e Luis Rodriguez Z a p a t e r o . Dzięki wybuchowej kampanii Al Kaidy w M a d r y c i e hiszpań­
scy socjaliści wygrali w zeszłym roku wybory. W s z y s t k i e p r z e d w y b o r c z e
sondaże dawały z w y c i ę s t w o prawicowej Partii Ludowej - p r o b l e m e m p o z o ­
stawały tylko r o z m i a r y triumfu. W tej sytuacji ż a d e n p o w a ż n y i szanujący się
lider lewicy nie chciał s t a n ą ć na czele ugrupowania, by s w y m n a z w i s k i e m nie
firmować wyborczej klęski. S i ę g n i ę t o w i ę c do drugiego, a n a w e t t r z e c i e g o
szeregu i niczym królika z kapelusza w y c i ą g n i ę t o P a n a Nikt. Skazany był na
pożarcie, ale dzień 11 m a r c a odmienił wszystko. Siła dynamicznej - a właści­
wie dynamitowej - kampanii c i s n ę ł a n i m w fotel p r e m i e r a . Z a i s t e , niezwykła
to kariera: od zera do p r e m i e r a .
136
FRONDA
35
Od razu po wyborze Rodriguez Z a p a t e r o zaczął s p ł a c a ć dług w d z i ę c z n o ś c i
w o b e c Osamy. Wycofał hiszpańskie wojska z Iraku, c h o c i a ż wcześniej dawał
słowo, że nie uczyni t e g o przed 30 c z e r w c a ub.r., czyli p r z e d kolejną r e z o ­
lucją O N Z . Spłata długu sięga jednak dalej. M u z u ł m a ń s c y fundamentaliści
podkreślają, że Hiszpania jest z i e m i ą islamu, k t ó r ą utracili w XV wieku, ale
odzyskają ją, gdy Z a c h ó d s a m rozłoży się m o r a l n i e i obyczajowo - gdy p r o ­
pagowany będzie h o m o s e k s u a l i z m , r o z p a d a ć się będą m a ł ż e ń s t w a , p r z e s t a n ą
się rodzić dzieci. Kiedy „cywilizacja ś m i e r c i " z e ż r e E u r o p e j c z y k ó w od środka,
wtedy ich miejsce zajmą m u z u ł m a n i e ze swoją silną t o ż s a m o ś c i ą , p o c z u c i e m
misji i zdrowymi, wielodzietnymi rodzinami.
Z a p a t e r y ś c i c h c ą przyspieszyć t e n p r o c e s . Od początku zabrali się za
upraszczanie p r o c e d u r r o z w o d o w y c h ,
zezwolenie n a m a ł ż e ń s t w a h o m o ­
seksualne z p r a w e m do adopcji dzieci, legalizowanie eutanazji i badań n a d
k o m ó r k a m i macierzystymi, ułatwianie d o k o n y w a n i a aborcji i s z e r e g innych
pomysłów, k t ó r e mają uczynić z Hiszpanii raj na ziemi. Pan Nikt c h c e poka­
zać, że jest K i m ś - po j e g o tęczowej rewolucji t a k a H o l a n d i a będzie wyglądać
przy Hiszpanii jak zacofany zaścianek.
Z a p a t e r y ś c i zapowiedzieli, że wycofają z obowiązującego o b e c n i e p r a w a
wszystkie zapisy, k t ó r e m o g ą być i n t e r p r e t o w a n e jako przywileje Kościoła.
C h c ą też skończyć z dofinansowywaniem K o ś c i o ł a p r z e z p a ń s t w o o r a z usu­
nąć wszelkie symbole religijne z miejsc publicznych. Lekcje religii w szkołach
przestały być obowiązkowe i z a s t ą p i o n e z o s t a ł y zajęciami z etyki i w y c h o ­
wania obywatelskiego. W t y m s a m y m czasie z a p a t e r y ś c i zapowiadają dofi­
nansowywanie przez p a ń s t w o działalności m u z u ł m a ń s k i c h m e c z e t ó w o r a z
nawołują do p o ł ą c z e n i a cywilizacji zachodniej i islamskiej.
To, co Z a p a t e r o traktuje jako wyciągnięcie ręki na zgodę, dla t e r r o r y s t ó w
jest jedynie o z n a k ą słabości. J u ż po wycofaniu wojsk z Iraku hiszpańska poli­
cja u d a r e m n i ł a kolejne próby z a m a c h ó w .
Najlepszy przyjaciel O s a m y p o s t a n o w i ł z o s t a ć także najlepszym przyjacie­
lem Fidela. Wymyślił sobie, że zmieni politykę Unii Europejskiej w o b e c Kuby,
tak by wycofała o n a s w e p o p a r c i e dla antykomunistycznej opozycji. P i e r w s z a
delegacja hiszpańska, k t ó r ą R o d r i g u e z Z a p a t e r o wysłał do Hawany, nie z o s t a ­
ła n a w e t w y p u s z c z o n a z s a m o l o t u . J e g o wyciągnięta dłoń z n ó w p o t r a k t o w a n a
z o s t a ł a jako objaw słabości. N i e z n i e c h ę c i ł o to jednak Z a p a t e r o i - jak pisze
Mario Vargas Llosa - Hiszpania p o d rządami socjalistów s t a ł a się jeszcze jedWIELKANOC
2005
137
ną „ s m u t n ą dziwką" Fidela C a s t r o . W s u m i e to nic dziwnego, s k o r o C a s t r o
jest największym na świecie alfonsem, a z o r g a n i z o w a n a przez kubańskie pań­
s t w o prostytucja dla dewizowych t u r y s t ó w j e s t g ł ó w n y m ź r ó d ł e m w p ł y w ó w
do budżetu.
Jak dla każdego p r a w d z i w e g o socjalisty, także dla Z a p a t e r o w r o g i e m
n u m e r jeden są Stany Z j e d n o c z o n e . Ta n i e c h ę ć zbliżyła go nie tylko do
O s a m y i Fidela, lecz również do S c h r o e d e r a i C h i r a c a . D l a t e g o ustąpił przed
dyktatem niemiecko-francuskim i wycofał się z o b r o n y t r a k t a t u nicejskiego,
pozostawiając o s a m o t n i o n ą Polskę, lecz - co najważniejsze - nie zyskał nic
w zamian dla Hiszpanii.
K o m e n t a t o r z y zwracają u w a g ę na niezwykłe p o d o b i e ń s t w o fizjonomiczne
Rodrigueza Z a p a t e r o do J a s i a Fasoli. Co bardziej złośliwi uważają, że skutki
prowadzonej przez n o w e g o p r e m i e r a polityki m o g ą być p o d o b n e jak w filmie
]aś Fasola. Nadciąga kataklizm. Wydaje się jednak, że J a ś F a s o l a jako s z e f rządu
narobiłby znacznie mniej szkód niż Pan Nikt.
JUAN PABLO COICOACHEA
TŁUMACZYŁ: ANDRZEJ MILEWSKI
KOMU
BIJE
DZWON?
„Fronda" w Hiszpanii,
czyli pragmatyzm
eschatologiczny
ARTUR MRÓWCZYŃSKI
- VAN A L L E N
Przyznaję, że od czasu, kiedy z a c z y t y w a ł e m się H e m i n g w a y e m , upłynęło
już lat s p o r o i t e ż o b r a z Hiszpanii z t a m t y c h dni zmienił się dla m n i e d o ś ć
znacznie. Tym jednak, co nie uległo wpływowi lat i nie p r z e o b r a z i ł o się p o d
WIELKANOC
2005
139
naciskiem n i e u b ł a g a n y m doświadczenia, j e s t jakaś a t m o s f e r a n i e o d w o ł a l n o ­
ści ostatecznej porażki, uczucie, jakim wciąż przesiąka, m o i m zdaniem, d u s z a
Hiszpanii. N i e miejsce tu, aby u d o w a d n i a ć s ł u s z n o ś ć takowej t e z y ni d o c i e k a ć
jej źródeł, p o z o s t a w m y to w o s t a t e c z n o ś c i jako subiektywny wynik osobi­
stych przeżyć o p a r t y c h na głębokiej m i ł o ś c i do Hiszpanii, jej historii, kultury
i... t w o r z ą c y c h ją ludzi. Bo H i s z p a n i a żyje miłością, ale m i ł o ś c i ą tragiczną. To
błędne koło pasji, przeżywania k a ż d e g o dnia tak, jakby był d n i e m o s t a t n i m ,
ma dla nas, Słowian, wydźwięk specjalny, budzi w n a s t a k c z a s e m t r u d n y do
z r o z u m i e n i a r e z o n a n s , p o d o b n y do tej szczególnie uciekającej r o z p o z n a n i u
mieszanki uczuć, jakie w y w o ł a ć w n a s m o ż e t e n krzyk bojowy Legii Hiszpań­
skiej: „Viva la M u e r t e ! " ( N i e c h żyje Ś m i e r ć ! ) . T r u d n o być m o ż e o h a s ł o bliż­
sze absurdu. Prawdziwy p r o b l e m pojawia się jednak wtedy, gdy p o g a r d a dla
śmierci z a m i e n i a się we w z g a r d ę dla s a m e g o życia.
Oczywiście n a t y c h m i a s t m u s i z o s t a ć p o s t a w i o n e pytanie: jak t o p o g o d z i ć
z
chrześcijańskim
wymiarem
hiszpańskiej
tradycji,
kultury,
religijności?
Z o g r o m n y m i niezwykle b o g a t y m przecież d z i e d z i c t w e m już p r a w i e d w ó c h
tysięcy lat c h r z e ś c i j a ń s t w a na Półwyspie Iberyjskim?
L e c z t o t a walka przecież między d w i e m a s p r z e c z n y m i koncepcjami życia
(i ś m i e r c i ) j e s t właśnie b e z p o ś r e d n i m p o w o d e m tej niezwykłej p ł o d n o ś c i
hiszpańskiego chrześcijaństwa. (I być m o ż e z t e g o wynika to zadziwiające p o ­
d o b i e ń s t w o między t e m p e r a m e n t e m h i s z p a ń s k i m i d u s z ą s ł o w i a ń s k ą - c o ś ,
co jest ł a t w e do z a u w a ż e n i a w zwykłych relacjach m i ę d z y l u d z k i c h ) . Ten stały
w y m ó g p r z e c i w s t a w i a n i a nadziei z m a r t w y c h w s t a n i a beznadziei śmierci był
sprężyną wprawiającą w r u c h ów m i s t y c z n y m e c h a n i z m , jaki dał światu św.
Teresę z Avila, św. J a n a od Krzyża, św. I g n a c e g o Loyolę, św. D o m i n i k a G u z m a na, św. J a n a B o ż e g o , żeby w y m i e n i ć jedynie p a r u z tych bardziej znanych...
P r a w d ą jest, że nie s p o s ó b p r z e c e n i ć wkładu h i s z p a ń s k i e g o K o ś c i o ł a katoli­
ckiego w historii ewangelizacji.
40
FRONDA
35
Dzisiaj jednak sytuacja w K r ó l e s t w i e Hiszpanii zdaje się p r z e d s t a w i a ć
zupełnie inaczej. W i e l u ludzi z s z o k o w a n y c h jest n o w y m i h o r y z o n t a m i p o s t ę ­
powej inżynierii społecznej, jakie pojawiły się w o s t a t n i c h l a t a c h na hiszpań­
skiej mapie. Niemniej jednak p r o c e s , jaki przemienił tradycyjnie katolicką
s p o ł e c z n o ś ć hiszpańską w p o s t m o d e r n i s t y c z n y t w ó r socjalny konsumpcyjnej
Europy, nie jest ekskluzywnym wynikiem zjawisk i p r z e m i a n mających miej­
sce jedynie między Pirenejami a M o r z e m Ś r ó d z i e m n y m . To zjawisko globalne.
Wspólne, w większej lub w mniejszej mierze, w s z y s t k i m krajom S t a r e g o Kon­
tynentu. Tym, co bez wątpienia pogrążyło s p o ł e c z n o ś ć hiszpańską w aktual­
n y m braku wrażliwości n a p r o c e s y rozkładu s p o ł e c z n e g o , jest u t r a t a p u n k t u
odniesienia, jakim był h u m a n i z m chrześcijański i n a u k a s p o ł e c z n a K o ś c i o ł a
katolickiego. P r a w o naturalne, tak niezbędne dla rozwoju jakiejkolwiek tkan­
ki społecznej, s t r a c i ł o swój głos, znikło z trybuny publicznej w Hiszpanii. To
zjawisko z kolei wywodzi się z d w ó c h uzupełniających się przyczyn. P i e r w s z a
t o n a r o d o w y katolicyzm o k r e s u p a n o w a n i a F r a n c i s c a F r a n c o , d r u g a t o r e w o ­
lucja g o s p o d a r c z a i narodziny p a ń s t w a dobrobytu (estado de bienestar).
W czasie III Republiki ( 1 9 3 1 - 1 9 3 6 ) oraz w tragicznych latach wojny d o m o ­
wej ( 1 9 3 6 - 1 9 3 9 ) Kościół dał niezwykły przykład obrony tradycyjnych wartości,
wolności i szacunku dla godności człowieka. Później jednak, podczas długich
rządów generała Franco, katolicy pogrążyli się w stanie błogiego s a m o z a d o w o ­
lenia, przestali być aktywnym czynnikiem w życiu publicznym. Trzydzieści lat
obowiązkowego katolicyzmu i postępujący szybkimi krokami rozwój gospodar­
czy zdemobilizowały katolików (być m o ż e z pewnymi bardzo znamiennymi,
powiedziałbym opatrznościowymi, wyjątkami, takimi jak p o w s t a ł e właśnie
w Hiszpanii Opus Dei czy D r o g a N e o k a t e c h u m e n a l n a ) do t e g o stopnia, że
dzisiaj już nie pyta się: „ K o m u bije dzwon?", lecz raczej, czy n a s t ę p n e pokole­
nia będą jeszcze mogły rozpoznać j e g o dźwięk? Czy będą jeszcze w przyszłych
dziesięcioleciach zdobić krajobrazy Kastylii czy Andaluzji dzwonnice, czy raczej
wieżowce firm farmaceutycznych specjalizujących się w „produkucji" ludzkich
e m b r i o n ó w lub... minarety m e c z e t ó w - to jednak t e m a t na inną okazję.
Na takim tle, naszkicowanym oczywiście bardzo powierzchownie, zrozumieć
można, m a m nadzieję, dlaczego jednym z t e m a t ó w poruszanych na spotkaniach
naszego wydawnictwa Ediciones Levantate był projekt wydania czasopisma. Nie
ukrywam, że wzorem, jaki przedstawiałem m o i m współpracownikom i współza­
łożycielom Levantate (nazwa znaczy „podnieś się", „powstań"), była wydawana
WIELKANOC 2005
4
w Polsce „Fronda". Świeżość form, bezpośredniość, j a s n o ś ć i wierność n a u c e
oraz tradycji Kościoła podbiły wielu czytelników, w tym również i mnie. Idea
wydania „czegoś podobnego" w Hiszpanii stawała się już swego rodzaju wyzwa­
niem, zwłaszcza że czasopism o zasięgu krajowym, odwołujących się do inspira­
cji chrześcijańskiej istnieje raczej niewiele, a ich styl wydawniczy nie zmienił się
od lat 7 0 . (ten stan rzeczy świadczy również o stopniowym zaniku „katolickiego
rynku czytelniczego").
P r a k t y c z n y m p o c z ą t k i e m n a r o d z i n hiszpańskiej „ F r o n d y " była r o z m o w a
z przyjacielem, p r o f e s o r e m literatury hiszpańskiej na u n i w e r s y t e c i e w G r e n a ­
dzie, p i s a r z e m A n g e l e m E s t e b a n e m . W o s t a t n i c h dniach kursu akademickie­
go, w c z e r w c u 2 0 0 4 roku, popijając c o c a - c o l ę w kawiarni na wydziale filologii
i rozmawiając o R o m a n i e Ingardenie, podjęliśmy raz j e s z c z e ideę wydania
c z a s o p i s m a . P o s t a n o w i l i ś m y z a b r a ć się do sprawy na p o w a ż n i e . W ciągu
n a s t ę p n y c h miesięcy znaleźliśmy p o p a r c i e g r u p y w y k ł a d o w c ó w i s t u d e n t ó w
z Grenady. Do redakcji dołączył Miguel d'Ors, r ó w n i e ż profesor literatury,
znany przede w s z y s t k i m jako poeta, j e d e n z c z o ł o w y c h przedstawicieli współ­
czesnej poezji hiszpańskiej. Koordynacją redakcji zajął się N o r b e r t o A r e d o n do, przygotowujący o b r o n ę p r a c y doktoranckiej m ł o d y filolog. G r u p ę zasilili
też profesorowie: f i l o z o f A r m a n d o Segura, socjolog J o s e C a r l o s d e Pablos,
m a t e m a t y k Sebastian Montiel, h i s t o r y c y P e d r o de la B l a n c a i F r a n c i s c o Pareja
(od lat pracujący w I n s t y t u c i e E s p a ń o l w R a b a c i e w M a r o k u ) o r a z l i t e r a t u r o z n a w c a M a n u e l P r e n d e s ( o b e c n i e w P e r u ) . O p r ó c z nich w ś r o d o w i s k u redak­
cyjnym aktywna j e s t grupa m ł o d s z e g o p o k o l e n i a - pisarz Izaak Garcia, p o e t a
J e s u s Montiel, filolog J e s u s M o n t o y a o r a z O l g a Tabatadze z Rosji, k o ń c z ą c a
d o k t o r a t z literatury hiszpańskiej.
Postanowiliśmy, ż e c z a s o p i s m o n o s i ć będzie n a z w ę „ F r o n d a " . M a m y
wspólne korzenie, te s a m e cele i - p o m i m o o c z y w i s t y c h r ó ż n i c m e t o d y c z n y c h
( z w r a c a m y się bądź co bądź nie do bliźniaczych r z e c z y w i s t o ś c i ) o r a z b ę d ą c
d w o m a przedsięwzięciami niezależnymi - m o ż e m y r ó w n i e ż p r a c o w a ć p o d t ą
s a m ą nazwą, współpracując na m i a r ę n a s z y c h p o t r z e b i możliwości. B y ć m o ż e
jest t o p o c z ą t e k „Międzynarodówki F r o n d y " czy „ E u r o p e a n F r o n d a " , m a ł y
znak wiekowej w s p ó l n o t y kultur chrześcijańskiej Europy.
Idea zaczynała przybierać k o n k r e t n e kształty.
Oczywiście z jasnych
względów zdecydowaliśmy, ż e c z a s o p i s m o , jakie c h c e m y t w o r z y ć , p o w i n n o
w specjalny sposób, o p r ó c z szerokiej publiki, być s k i e r o w a n e do ś r o d o w i s k a
142
FRONDA
35
akademickiego. D l a t e g o wydaniu każdego n u m e r u „ F r o n d y " t o w a r z y s z y ć m a
akcja r o z p r o w a d z a n i a n a u n i w e r s y t e t a c h d a r m o w e g o s u p l e m e n t u , p r z e d s t a ­
wiającego p o k r ó t c e z a w a r t o ś ć każdej kolejnej edycji (przy p i e r w s z y m n u m e ­
rze objęliśmy tą akcją o s i e m u n i w e r s y t e t ó w ) . Inicjatywa z a c z ę ł a znajdować
e c h o na innych uczelniach i z a a n g a ż o w a ł y się w nią r ó w n i e ż ś r o d o w i s k a aka­
demickie z U n i w e s y t e t u N a v a r r y w Pampelunie, Katolickiego U n i w e r s y t e t u
San A n t o n i o w Murcii, U n i w e r s y t e t u L a t e r a n e n s e w Valencii czy U n i w e r s y t e ­
tu San P a b l o - C E U w Madrycie.
Z redakcją „Frondy" podjęli t e ż współpracę znani hiszpańscy publicyści
i dziennikarze, m.in. Alex Rosal i Alex Navajas z „ L a R a z o n " oraz Pablo Rodriguez
z „ F o r u m Libertas". Doszli też współpracownicy z Ameryki Południowej: prof.
Bogdan Piotrowski z Kolumbii i prof. Ricardo Rabinovich-Berkam z Argentyny.
Z a i n a u g u r o w a l i ś m y t a k ż e tradycje spotkań piątkowych. W każdy drugi
piątek m i e s i ą c a w kawiarni h o t e l u Sol M e l i a ( z i m ą ) lub w kawiarni w o g r o ­
dach P a s e o de Violon w Grenadzie ( l a t e m ) spotyka się tak z w a n a „ G r u p o
F r o n d a " : członkowie redakcji, współpracownicy, czytelnicy, sympatycy, profe­
sorowie, studenci, pisarze, poeci - wszyscy z a i n t e r e s o w a n i u d z i a ł e m w życiu
publicznym i ś w i a d c z e n i e m w n i m o tej Prawdzie, której ź r ó d ł o wypływa
z Ewangelii, a której gwarancją j e s t ciągła i m i ł o s i e r n a o b e c n o ś ć B o ż a .
M o ż e m y być pewni, że od t e g o , na jakiej definicji c z ł o w i e k a o p i e r a ć się
będą s p o ł e c z e ń s t w a p o s t m o d e r n i s t y c z n e j Europy, zależeć będzie p r z y s z ł o ś ć
n a s z e g o kontynentu. D o m i n u j ą c e m u dziś redukcjonizmowi a n t r o p o l o g i c z n e ­
m u p r z e c i w s t a w i a m y zwykły p r a g m a t y z m e s c h a t o l o g i c z n y : s t a r a m y się jak
najlepiej wypełniać n a s z ą misję tu i teraz, w miejscu i czasie, k t ó r e wyznaczył
n a m Bóg, pełni ufności i nadziei, wiedząc, że n a s z e istnienie nie k o ń c z y się
w r a z ze śmiercią, lecz wybiega w K r ó l e s t w o Niebieskie. D l a t e g o bez t r w o g i
m o ż e m y w s ł u c h i w a ć się w o d g ł o s y bicia dzwonów, bez z a m a r t w i a n i a się, czy
n a s z e przedsięwzięcie o k a ż e się s u k c e s e m , czy być m o ż e j e s z c z e lepiej - oka­
zją do oddania chwały B o g u przy ludzkiej p o r a ż c e .
M o ż e m y w z n i e ś ć przy t y m okrzyk: „Viva la Vida... E t e r n a ! " ( N i e c h żyje
Zycie... W i e c z n e ! ) .
ARTUR MRÓWCZYŃSKI - VAN ALLEN
To właśnie za rządów prawicy w Hiszpanii wzrosła dwu­
krotnie liczba aborcji, zalegalizowano i zaczęto maso­
wo rozprowadzać pigułki wczesnoporonne, uchwalono
prawo zawierania związków cywilnych (które nie są
małżeństwami cywilnymi, lecz polegają na „współży­
ciu" i „związku sentymentalnym"), w tym też par ho­
moseksualnych, rozpoczęto masowe akcje rozdawania
prezerwatyw wśród młodzieży szkolnej oraz dystry­
bucję w szkołach broszur o wychowaniu seksualnym
przygotowanych przez organizacje gejowskie, zalegali­
zowano doświadczenia na embrionach ludzkich...
Jeszcze Hiszpania
nie zginęła...?
ROZMOWA Z JOSE ALBERTO FERNANDEZEM
Jose Alberto Fernandez ( 1 9 5 6 ) - założyciel i pierwszy przewodniczący Partii Rodzina i Życie (Partido
Familia y Vida) - ugrupowania politycznego powstałego w 2001 roku i koncentrującego się na kwe­
stiach ochrony życia, rodziny, edukacji, obyczajowości; z zawodu doradca finansowy, żonaty, ojciec
ośmiorga dzieci. Mieszka w Madrycie.
J44
FRONDA
35
Jak to się stało, że Kościół katolicki w Hiszpanii utracił zupełnie wpływy po­
lityczne? Dlaczego 10 proc. religijnych Żydów w Izraelu ma większy wpływ
na życie polityczne w Izraelu niż 90 proc. katolików w Hiszpanii?
Myślę, że t e n p r o b l e m ma swoje początki w najnowszej historii Hiszpanii,
w czasach, kiedy Kościół był popierany przez rząd g e n e r a ł a F r a n c o i katoli­
c y z m był oficjalną religią p a ń s t w a . Być m o ż e t a k a w y g o d n a sytuacja sprawiła,
że katolicy przyzwyczaili się do uprzywilejowanej pozycji i kiedy ta się zmie­
niła, r ó w n i e ż i oni się zmienili.
J u ż w c z a s a c h demokracji Kościół wciąż szukał p a ń s t w o w e j p o m o c y finan­
sowej i p o p a r c i a ze s t r o n y rządu, p o n i e w a ż my, katolicy, nie m i e l i ś m y w zwy­
czaju ani w s p ó ł p r a c o w a ć w u t r z y m a n i u Kościoła, ani b r o n i ć j e g o nauki. M ó ­
wiliśmy. „ N i e c h h i e r a r c h i a rozwiąże te p r o b l e m y " . J u ż w o k r e s i e p a n o w a n i a
poprzedniego rządu socjalistów ( P S O E ) w l a t a c h 1 9 8 2 - 1 9 9 6 s t o s u n k i m i ę d z y
K o ś c i o ł e m katolickim a r z ą d e m były napięte, lecz nigdy nie doprowadziły do
takiego starcia, jakiego dziś j e s t e ś m y świadkami.
Tak hierarchia, jak i my, ogół katolików, złożyliśmy n a s z e nadzieje w rzą­
dzie Partii Ludowej ( P a r t i d o P o p u l a r ) i n a w e t kiedy fakty pokazywały n a m , że
z tej s t r o n y nie m o ż e m y liczyć na o b r o n ę n a s z y c h zasad, nadal rozpaczliwie
czepialiśmy się tej iluzji. W c i ą ż nie zdajemy sobie sprawy, iż j e s t e ś m y sami.
Trzeba być r ó w n i e ż ś w i a d o m y m , iż to w ł a ś n i e nieusprawiedliwione zaufanie
hierarchii katolickiej do Partii Ludowej sprawiło, iż rząd P S O E u w a ż a t e r a z
Kościół z a w r o g a politycznego, z a m i a s t t r a k t o w a ć Kościół p o p r o s t u jako wy­
raziciela s t a n o w i s k a m o r a l n e g o s p r z e c z n e g o z p r o g r a m e m socjalistów.
Z innego punktu widzenia m o ż n a t e ż powiedzieć, że Kościół katolicki
w Hiszpanii nie ma siły politycznej, p o n i e w a ż nigdy nie starał się o jej osiąg­
nięcie - z a w s z e wolał negocjacje i u s t ę p s t w a niż s p r z e c i w i osiąganie celów.
Szczególnie
skandaliczne
było p r z e m i l c z a n i e p r z e z h i e r a r c h i ę wyjątkowo
ciężkich z a m a c h ó w rządu Partii Ludowej n a chrześcijańskie p o d s t a w y m o r a l ­
ne, c o zapewniło l u d o w c o m p o d c z a s kolejnych w y b o r ó w p o p a r c i e e l e k t o r a t u
katolickiego n a wszystkich p o z i o m a c h administracji.
Czy istnieje dziś w Hiszpanii siła polityczna zdolna przeciwstawić się rewo­
lucyjnym pomysłom lewicy?
WIELKANOC
2005
145
Obecnie w Hiszpanii nie istnieje ż a d n a licząca się siła polityczna, mająca nie
tylko możliwości ku t e m u , lecz również z a i n t e r e s o w a n a p r z e c i w s t a w i e n i e m
się ideom lewicy. Ja jednak nie nazywałbym tych o s t a t n i c h z a ł o ż e n i a m i lewi­
cy. Myślę, że klasyczna r ó ż n i c a między p r a w i c ą i lewicą już nie istnieje. Być
m o ż e trzeba by już r o z r ó ż n i a ć między tymi, którzy ustąpili przed irracjonal­
n y m p r o g r e s i z m e m , a tymi, którzy wciąż w i e r z ą w n a t u r ę człowieka. Dla t y c h
pierwszych wszystko jest dopuszczalne, dla drugich istnieje p r a w o w y ż s z e
od kaprysu ludzkiego, prawo, k t ó r e p o w i n n o o g r a n i c z a ć wolę prawodawcy,
choćby ten był wybrany nie w i e m jak b a r d z o d e m o k r a t y c z n i e .
Aktualnie żadna partia polityczna nie jest z a i n t e r e s o w a n a o g r a n i c z a n i e m
pola swej polityki. D o b r e jest to, co usprawiedliwia pozyskanie wyborców. J e ­
śli kiedykolwiek jakakolwiek p a r t i a polityczna - r ó w n i e ż P a r t i a L u d o w a - wy­
raziła jakąś opinię z g o d n ą z n a u k ą Kościoła, to było to p o d y k t o w a n e jedynie
c h ę c i ą pozyskania t a n i m k o s z t e m głosu w y b o r c ó w katolików. W większości
wypadków jednak ich p r o g r a m y polityczne odzwierciedlają propozycje cał­
kowicie sprzeczne z m o r a l n o ś c i ą chrześcijańską. J e s t to s p o s ó b na szukanie
poparcia innych grup społecznych. B a r d z o nieliczne i wyjątkowe są przykłady
polityków katolików, którzy w o b r o n i e o s o b i s t y c h p r z e k o n a ń o d w a ż ą się pub­
licznie przeciwstawić propozycjom swoich w ł a s n y c h partii politycznych.
W o s t a t n i c h c z a s a c h pojawiają się n o w e formacje polityczne, starające się
identyfikować w s p o s ó b jasny z p o s t u l a t a m i nauki społecznej K o ś c i o ł a i prag­
nące u t r z y m a ć swe stanowisko niezależnie od sondaży p o p a r c i a i wyników
w wyborach. Tak jest w wypadku Partii R o d z i n a i Zycie.
Prawdą jest, że inne partie również włączają do swoich programów odwołania
do humanizmu chrześcijańskiego, lecz odwołania te są obecne na drugim planie.
Obrona wizji człowieka i społeczeństwa opartego na prawie naturalnym nie stano­
wi dla nich priorytetu w działalności politycznej. Wyjątkiem m o ż e być Wspólnota
Tradycjonalna Karlista (Comunión Tradicionalista Carlista), która posiada program
jednoznacznie katolicki, jednakże rzadko bierze udział w wyborach.
Prawdziwym p r o b l e m e m , z jakim spotyka się n a s z e ugrupowanie, jest
teoria tak z w a n e g o „ u ż y t e c z n e g o g ł o s u " (voto utii) czy t e ż „mniejszego z ł a "
(mai menor). A r g u m e n t e m , k t ó r y m się przekonuje katolików hiszpańskich do
głosowania na partię realizującą politykę s p r z e c z n ą z M a g i s t e r i u m K o ś c i o ł a
- jak to jest w wypadku Partii Ludowej - j e s t wskazanie, że inne partie, np.
P S O E czy L e w i c a Z j e d n o c z o n a (Iząuierda U n i d a ) , są j e s z c z e gorsze. W t e n
4
F R O N D A 35
sposób skutecznie redukuje się m o ż l i w o ś ć g ł o s o w a n i a na lepszą opcję, na
„dobro m o ż l i w e " (bien posible), gdyż usilnie głosi się - a r o b i ą to z w ł a s z c z a
ci, których interesują bardziej zyski polityczne czy e k o n o m i c z n e niż kwestie
m o r a l n e - że wybór ten nie ma m o ż l i w o ś c i r e a l n e g o wpływu na politykę.
M o g ę zapewnić, że gdyby na n a s z e u g r u p o w a n i e g ł o s o w a ł y wszystkie te o s o ­
by, k t ó r e t e g o nie zrobiły, uważając, że nie m a m y realnych możliwości, dziś
mielibyśmy przedstawicieli w wielu r e g i o n a c h Hiszpanii. F a k t e m j e s t też, że
niestety członkowie hierarchii kościelnej rozpowszechniali o t w a r c i e d o k t r y n ę
„mniejszego zła" i wyrażali swoje p o p a r c i e dla ludowców.
Trzeba jednak przyznać, że dopóki h i e r a r c h i a kościelna nie o d s u n i e się
wyraźnie od Partii Ludowej - lub P a r t i a L u d o w a nie rozpadnie się z p o w o d u
w e w n ę t r z n y c h napięć - ż a d n a inna formacja polityczna nie będzie m o g ł a m i e ć
możliwości, b y przenieść p o s t u l a t y m o r a l n e p r a w a n a t u r a l n e g o n a szerokie
fora polityczne Hiszpanii.
Czy to, co się dzieje w Hiszpanii, nie pokazuje, że - jak twierdzą niektórzy
- przyjęta przez Sobór Watykański II doktryna o wolności religijnej okazała
się fałszywa?
M o i m z d a n i e m aktualne p r o b l e m y Hiszpanii nie są s p r a w ą wolności religij­
nej, lecz braku praktyki religijnej o r a z braku k o n s e k w e n t n y c h p o s t a w w ś r ó d
s a m y c h katolików. Katolik nie powinien o b a w i a ć się żadnych innych tradycji
religijnych ani n a w e t wpływu „laicyzmu p a ń s t w o w e g o " . H i s t o r y c z n i e to my,
katolicy, n a w r a c a l i ś m y r e s z t ę świata. W ł a d z e w krajach islamu w i e d z ą o t y m
bardzo dobrze i dlatego zakazują p r o w a d z e n i a misji przez chrześcijan. Jeśli
t e r a z brakuje n a m siły, jaka c h a r a k t e r y z o w a ł a nas j e s z c z e do niedawna, to nie
z p o w o d u o b e c n o ś c i innych religii, lecz z braku a u t e n t y c z n y c h chrześcijan.
Kryzys m o r a l n y i s p o ł e c z n y E u r o p y Z a c h o d n i e j w wielkiej m i e r z e jest wyni­
kiem kryzysu wiary s a m y c h katolików i zagubienia ich pasterzy.
Hiszpania jest miejscem narodzin Opus Dei. Wielu komentatorów politycz­
nych pisze o olbrzymich wpływach tej formacji. Czy jej społeczne oddziały­
wanie jest jednak rzeczywiście tak wielkie, skoro proponowane przez socja­
listów reformy, które idą znacznie dalej niż to, co dzieje się np. w Holandii,
nie napotykają większego oporu społeczeństwa?
WIELKANOC
2005
Odpowiadając na to pytanie, w r ó c ę do t e g o , o c z y m w s p o m i n a ł e m przy okazji
o m a w i a n i a s t o s u n k u K o ś c i o ł a do o b e c n y c h z m i a n s p o ł e c z n y c h w Hiszpa­
nii. Wiele organizacji i r u c h ó w katolickich propaguje aktywnie s t a n o w i s k o
„mniejszego z ł a " i „ u ż y t e c z n e g o głosu", gdyż nie są przyzwyczajone do
wywierania nacisku, do konfrontacji w o b r o n i e s w o i c h z a s a d i z w i ą z a n e g o
z t y m ryzyka u t r a t y pozycji społecznej. W o s t a t n i c h o ś m i u latach, kiedy
rządziła Partia L u d o w a , formacje te p o z o s t a w a ł y w c a ł k o w i t y m uśpieniu
i wydaje się, że letarg ten wciąż nie p o z w a l a im na reakcję. Niestety, ruchy,
jakie w t y m m o m e n c i e podejmują przeciwnicy Z a p a t e r o , wydają się bardziej
p r ó b ą odzyskania sfer w p ł y w ó w i i n t e r e s ó w e k o n o m i c z n y c h niż a u t e n t y c z n ą
odpowiedzią na j e g o n i e m o r a l n e plany i posunięcia. P r z e c i e ż de facto to te
s a m e instytucje milczały, kiedy b u r m i s t r z M a d r y t u , A l b e r t o Ruiz Gallardon,
rządzący w imieniu Partii Ludowej, k o r u m p o w a ł n a s z e dzieci, nakazując
akcje d a r m o w e g o r o z d a w a n i a pigułki w c z e s n o p o r o n n e j
wśród młodzieży
o d 1 0 . roku życia bez p o t r z e b y o t r z y m y w a n i a n a t o p o z w o l e n i a o d r o d z i c ó w
4
FRONDA
35
nieletniego. Dopóki więc organizacje katolickie nie odsuną się w sposób jasny
od dotychczasowych ośrodków władzy - lub po prostu nie przerwą swojego
m i l c z e n i a - i n i e przekażą s w o j e g o p o p a r c i a w y ł ą c z n i e t y m , k t ó r y c h m o ż n a
będzie o b i e k t y w n i e o c e n i ć j a k o p o l i t y k ó w katolików, p o z o s t a j ą c y c h w z g o ­
dzie ze s w o i m i p r z e k o n a n i a m i i s w o j ą wiarą, n i e m o ż n a b ę d z i e m i e ć nadziei
n a realny w p ł y w p r z e s ł a n e k m o r a l n y c h o r a z myśli s p o ł e c z n e j h u m a n i z m u
c h r z e ś c i j a ń s k i e g o na politykę i s p o ł e c z n o ś ć h i s z p a ń s k ą .
Ale jak to się stało, że propozycje prawne naruszające normy prawa natu­
ralnego cieszą się w Hiszpanii tak powszechną aprobatą? Czy dotychczaso­
wa pedagogika Kościoła nie poniosła klęski?
T r z e b a przyznać, że to s a m K o ś c i ó ł k a t o l i c k i n i e potrafił p r z e d s t a w i ć i przeka­
zać p o s t u l a t ó w prawa n a t u r a l n e g o j a k o z a ł o ż e ń a n t r o p o l o g i i o p a r t e j n a s a m e j
naturze człowieka,
a nie jako
narzuconych
autorytatywnie
norm
moral­
nych. D o p r o w a d z i ł o t o d o t e g o , ż e n a w e t w ś r ó d s p o ł e c z n o ś c i k a t o l i c k i e j
WIELKANOC 2005
149
p o d w a ż a się wiele z a s a d m o r a l n y c h , a d e z o r i e n t a c j a w ś r ó d w i e r n y c h j e s t
bardzo z n a c z n a .
Kiedy Konferencja E p i s k o p a t u Hiszpanii z a r e a g o w a ł a w końcu, publikując
bardzo dobry list p a s t e r s k i o z a s a d a c h m o r a l n y c h d o t y c z ą c y c h życia i rodziny,
było już za p ó ź n o - rak już się t a k b a r d z o r o z p o w s z e c h n i ł , że r e z u l t a t t e g o
r u c h u był ograniczony. A jeśli takie zjawiska m a j ą miejsce w ś r ó d katolików,
to co d o p i e r o m o ż n a p o w i e d z i e ć o tych, k t ó r z y nie mieli d o s t ę p u do żadnej
formacji moralnej? Dziś s p o ł e c z e ń s t w o hiszpańskie d a ł o się p o n i e ś ć źle r o z u ­
mianej tolerancji: każdy m o ż e robić, co c h c e , jeśli t y m nie „szkodzi innym".
Oczywiście ta tolerancja nie odbiera jako „ s z k o d z e n i a i n n y m " eutanazji, abor­
cji, deprawacji nieletnich, pornografii i wielu innych c h o r y c h zjawisk.
Być może, aby odzyskać wpływ duszpasterski, hierarchia hiszpańska powin­
na zacząć od odzyskania autorytetu w ś r ó d wiernych i s a m y c h duchownych.
Kto odpowiada za całkowitą nieskuteczność i brak oporu wobec zmian pro­
ponowanych przez socjalistów?
0
źródłach tego zjawiska już wspominałem.
Odpowiedzialni za pasywność
wobec inicjatyw socjalistów są ci, którzy promowali „mniejsze zło" i którzy
radzili milczenie, kiedy podobne propozycje przedstawiały osoby uznawane za
„mniej złe". O s i e m lat rządów Partii Ludowej i wyciszania reakcji katolickiej
doprowadziło nas do m a r a z m u . Jeśli przyjrzymy się polityce ludowców, gdy byli
przy władzy - czy nawet aktualnie - zauważymy, że nazywanie jej „mniejszym
złem" było olbrzymim bezwstydem. To przecież za rządów tej właśnie prawicy
w Hiszpanii wzrosła dwukrotnie liczba aborcji, zalegalizowano i z a c z ę t o m a s o w o
rozprowadzać pigułki wczesnoporonne, uchwalono p r a w o zawierania związków
cywilnych (które nie są małżeństwami cywilnymi, lecz polegają na „współżyciu"
1 „związku sentymentalnym"), w t y m też par homoseksualnych, rozpoczęto m a ­
sowe akcje rozdawania prezerwatyw wśród młodzieży szkolnej oraz dystrubucję
w szkołach broszur o wychowaniu seksualnym przygotowanych przez organiza­
cje gejowskie, zalegalizowano doświadczenia na embrionach ludzkich. M o ż n a
by jeszcze długo wymieniać. I to wszystko stało się za rządów naszej prawicy.
W zamian za milczenie katolików Partia L u d o w a wprowadziła do szkół obowiąz­
kowe zajęcia religii, ale jaki m o g ą one odnieść skutek, skoro w klasach rozdaje się
prezerwatywy i propaguje związki homoseksualne?
5
FRONDA
35
T o w s z y s t k o p r z y g o t o w a ł o ś w i e t n i e t e r e n rządowi P S O E . L u d o w c y d e fac­
t o n i e dali s o c j a l i s t o m i n n e g o w y b o r u n i ż p r z e l i c y t o w a ć i c h w t y c h o s i ą g n i ę ­
ciach, jeżeli ci ostatni chcieli rzeczywiście zasłużyć na m i a n o postępowych.
O s t a t n i przykład: aby r o z p o c z ą ć e k s p e r y m e n t y z e m b r i o n a m i l u d z k i m i , rząd
Rodrigueza Zapatero nie potrzebował zmieniać nawet przecinka w ustawie
z a t w i e r d z o n e j p o p r z e d n i o przez Partię L u d o w ą . I p o m y ś l e ć , ż e u s t a w a t a z o ­
s t a ł a zakwalifikowana p r z e z n a s z ą K o n f e r e n c j ę E p i s k o p a t u j a k o „pozytywna,
choć z możliwością ulepszenia".
Dziękujemy za rozmowę.
ROZMAWIALI: GRZEGORZ GÓRNY I ARTUR MRÓWCZYŃSKI
WARSZAWA MADRYT, STYCZEŃ 2005
Zdjęcie rentgenowskie hiszpańskiego katolicyzmu po­
kazuje nam organizm społeczny, który jest niezwykle
mały, ale znajduje się w momencie wzrostu, jest pełen
sił witalnych i chęci działania.
...póki my żyjemy
Rentgen hiszpańskiego
katolicyzmu
JOSE
LUIS O R E L L A
Hiszpańscy katolicy powoli zaczynają się budzić z letargu. N i e tylko dlate­
go, że o s t a t n i e decyzje o b e c n e g o rządu socjalistów wzbudziły sprzeciw, lecz
r ó w n i e ż dlatego, że dolały o n e o s t a t n i ą kroplę do c z a r y wypełnianej już przez
poprzednie ekipy.
152
FRONDA
35
Dzisiejsi katolicy przestają być tymi sprzed 20 lat - pasywnymi obywatelami
niedzielnej mszy, zaglądającymi nieustannie do swoich kieszeni, o s t a t e c z n e g o
autorytetu w sprawie ich losu. Świadomy katolik wie, że jest aktywną mniejszoś­
cią w zsekularyzowanym społeczeństwie. W t y m m o m e n c i e ponad pół miliona
Hiszpanów należy do Prałatury Opus Dei, Drogi Neokatechumenalnej, ruchu F o colari, Odnowy Charyzmatycznej, R e g n u m Christi i innych formacji powstałych
po Soborze Watykańskim II. C h o ć początkowo były one przyjmowane ze sporą
rezerwą, teraz pozwalają dostrzec swoje rzeczywiste owoce. Właściwie są to dziś
jedyne miejsca w hiszpańskim Kościele aktywne i g o t o w e do apostolatu w spo­
łeczeństwie, które zaczyna przyjmować je nawet z wrogością. Pierwsza genera­
cja młodzieży wsłuchanej w słowa Papieża w 1 9 8 2 roku na stadionie Santiago
Bernabeu popłynęła do seminariów i przemieniona w duchownych pokierowała
milion młodych ludzi na zeszłoroczne spotkanie z Ojcem Świętym w Madrycie.
Miejmy nadzieję, że f u n d a m e n t a l i z m laicki, opanowujący o b e c n i e poli­
tykę nie tylko hiszpańską, lecz r ó w n i e ż europejska, znajdzie w r e s z c i e kogoś,
k t o mu się przeciwstawi. Powoli widać to w ś r o d k a c h m a s o w e g o przekazu,
gdzie katolicy posiadają już p i e r w s z e media. W p r a s i e są to tygodniki „Alfa
y O m e g a " w y d a w a n y przez a r c y b i s k u p s t w o M a d r y t u i „ P a r a u l a " , k t ó r e g o wy­
d a w c ą jest arcybiskupstwo Walencji, o r a z n o w o p o w s t a ł a „Alba" w y d a w a n a
przez grupę „ I n t e r e c o n o m i a " . Istnieje r ó w n i e ż ś r o d o w i s k o skupione w o k ó ł
sekcji „ F e y R a z ó n " w dzienniku „ L a R a z ó n " . N a t o m i a s t p i e r w s z y m t y t u ł e m
w ś r ó d grubszych o b j ę t o ś c i o w o c z a s o p i s m j e s t d o p i e r o „ F r o n d a " .
W eterze m o c n ą pozycję m a radio C O P E , d o k t ó r e g o p o o s t a t n i c h zmia­
nach kierownictwa napłynęło wielu dziennikarzy nie bojących się deklarować
publicznie swojej wiary. N i e d a w n o zaczęła t e ż działać na terenie c a ł e g o kraju
stacja telewizyjna „Popular TV", jedyna, k t ó r a oferuje p r o g r a m familijny.
W Internecie pojawiają się c o r a z liczniejsze ciekawe inicjatywy, takie jak m.in.
„Forumlibertas.org" związane z katalońską grupą „ E - c r i s t i a n s " czy miesięcznik
„Arbil.org" należący do organizacji kulturalnej o tej samej nazwie, działającej
w Hiszpanii i Chile i liczącej p o n a d 1 0 0 tys. p r e n u m e r a t o r ó w on-line.
Dojrzewa już n o w a generacja katolików g o t o w y c h d a ć publicznie świade­
c t w o swej wiary w r ó ż n y c h dziedzinach życia. To m o t y w a c j a religijna decydu­
je o z a a n g a ż o w a n i u takich grup jak C O N C A P A w o b r o n i e lekcji religii, „Plat a f o r m a p o r la Familia" w o b r o n i e rodziny czy „ A s o c i a c i ó n Provida" i „ U n i d o s
por la vida" w o b r o n i e p r a w a do życia n i e n a r o d z o n y c h .
WIELKANOC
2005
153
Pojawia się już w ś r ó d katolików ś w i a d o m o ś ć , że powinni wpływać na życie
społeczne tak, by nie ulegać a n t y n a t u r a l n e m u p r a w o d a w s t w u . W t y m sensie
m o ż n a zauważyć pewne ożywienie w sferze polityki, a n a w e t w środowiskach
związkowych, które są w Hiszpanii tradycyjnie i w przytłaczającej większości
lewicowe czy n a w e t marksistowskie. W związku z t y m pojawia się świado­
mość, że nasz kraj potrzebuje moralnej prawicy, k t ó r a będzie c z e r p a ć soki z ak­
tywnego katolicyzmu, realizującego w życiu s p o ł e c z n y m zasady p o m o c n i c z o ś c i
i solidaryzmu, a nie s p o ł e c z e ń s t w a zindywidualizowanego i z a t o m i z o w a n e g o ,
jak propagują to nowi guru laicyzmu socjaldemokratyczno-liberalnego.
Polityka rewolucji obyczajowej o b e c n e g o rządu s p o w o d o w a ł a , że katolicy
zajęli dwojakie stanowisko. C z ę ś ć ich skupiła się w o k ó ł t y c h przedstawicieli
Partii Ludowej, k t ó r z y m o c n i e j identyfikują się z k a t o l i c y z m e m (jak np. J a i m e
M a y o r Oreja, E u g e n i o N a s s a r e czy J o s e E u g e n i o A z p i r o z ) , c h o c i a ż podlegając
dyscyplinie partyjnej, popierają oni r ó w n i e ż kontrowersyjne decyzje, np. gło­
sowali za pigułką aborcyjną. Z t e g o p o w o d u c z ę ś ć katolików, n i e z a d o w o l o n a
z ł a m a n i a chrześcijańskich z a s a d przez ludowców, założyła P a r t i ę R o d z i n a
i Zycie ( P a r t i d o Familia y Vida), k t ó r a p o m i m o braku p o w a ż n e g o w s p a r c i a
zdołała jednak w p r o w a d z i ć a r g u m e n t y ludzi w i e r z ą c y c h do dyskusji pub­
licznej. O s t a t n i o p o w s t a ł o t e ż n o w e u g r u p o w a n i e H i s z p a ń s k a A l t e r n a t y w a
(Alternativa E s p a ń o l a ) Rafaela L o p e z a Diegueza, k t ó r e s t a r a się d o p r o w a d z i ć
do zjednoczenia aktywnych s p o ł e c z n i e katolików. Na p o c z ą t e k zdołali oni
z e b r a ć 2 0 0 0 osób, najczęściej z a a n g a ż o w a n y c h w r ó ż n e r u c h y i organizacje
religijne, przedstawiając siebie jako n o w e oblicze h i s z p a ń s k i e g o katolicyzmu.
Ich c e l e m j e s t wyłonienie reprezentacji politycznej, k t ó r a m o g ł a b y c z e r p a ć
inspiracje z nauki Ojca Ś w i ę t e g o i przyczynić się do z m i a n y s p o ł e c z n e g o
obrazu Hiszpanii.
C z y projekt t e n m a s z a n s e n a p o w o d z e n i e ? N a p e w n o k a t o l i c y z m hi­
szpański m a d w a słabe punkty. Pierwszy t o niewielka liczba o s ó b aktywnych.
Dziełu podcinania z d r o w y c h p o d s t a w s p o ł e c z e ń s t w a p r z e z p i e r w s z e rządy
demokracji sprzyjały: r o s n ą c a r o l a lewicy o r a z p a s y w n a p o s t a w a katolików,
przyzwyczajonych d o t e g o , ż e p a ń s t w o załatwi z a nich wszystko. D l a t e g o
t r z e b a było c z e k a ć aż do dnia dzisiejszego, aby pojawiło się m ł o d e pokole­
nie aktywnych katolików, w y r o s ł y c h w ś r ó d w r o g i e g o o t o c z e n i a i w i d z ą c y c h
w osobie Papieża przykład, i aby zajęło się - t a k jak m i a ł o to już miejsce w Hi­
szpanii n a początku X X wieku - b u d o w ą katolickiej s t r u k t u r y społecznej.
154
FRONDA
35
D r u g i m p r o b l e m e m j e s t brak d o s t a t e c z n e j koordynacji działań w ś r ó d
katolików. W Hiszpanii każda r z e c z y w i s t o ś ć eklezjalna rozwija swoje w ł a s n e
dzieła i b a r d z o t r u d n o j e s t znaleźć przykłady w s p ó ł p r a c y dla w s p ó l n e g o d o b r a
- w edukacji, inicjatywach prorodzinnych, o b r o n i e życia i j e d n o ś c i ojczyzny.
To o s t a t n i e j e s t szczególnie trudne, z w ł a s z c z a w o b e c n i e c h ę c i wykazywanej
przez grupy kościelne do w y p o w i a d a n i a się na t e m a t p o s t u l a t ó w partii na­
cjonalistycznych o korzeniach c h r z e s c i j a ń s k o - d e m o k r a t y c z n y c h (przypadek
baskijski) czy liberalnych (przypadek k a t a l o ń s k i ) .
O d r o d z e n i e katolickie w Hiszpanii, k t ó r e , miejmy nadzieję, z c z a s e m
będzie widoczne także w działalności związkowej i politycznej, m u s i przyjść
jednak od katolików głęboko u f o r m o w a n y c h , dla k t ó r y c h m o d l i t w a z a w s z e
p o p r z e d z a aktywność.
Zdjęcie
rentgenowskie
hiszpańskiego
katolicyzmu
pokazuje n a m o r g a n i z m społeczny, k t ó r y j e s t niezwykle mały, ale znajduje się
w m o m e n c i e w z r o s t u , j e s t p e ł e n sił witalnych i c h ę c i działania. P o t r z e b a mu
tylko więcej jedności i koordynacji, by przybrał w y m i a r silnej r z e c z y w i s t o ś c i
społecznej, której c e l e m będzie urzeczywistnienie t e g o , co J a n Paweł II nazy­
wa „cywilizacją życia".
JOSE LUIS ORELLA
TŁUMACZYŁ: ARTUR MRÓWCZYŃSKI - VAN ALLEN
PS Podczas lektury powyższego tekstu odnosi się wrażenie, jakbyśmy czytali artykuł jakiegoś
chrześcijańskiego intelektualisty z Rosji, Ukrainy lub Białorusi, który opisuje powolne odradzanie
się Kościoła po niszczących dziesięcioleciach szalejącego ateizmu. A przecież mowa o Hiszpanii,
w której do śmierci generała Franco w 1 9 7 5 roku katolicyzm zajmował uprzywilejowaną pozycję
w państwie, o Hiszpanii, która jeszcze do niedawna uznawana była za najbardziej katolicki kraj
w Europie Zachodniej, oprócz Irlandii. Zresztą w samej Irlandii nie jest wcale lepiej - w 1 9 9 7 roku
z powodu braku powołań musiano tam zamknąć pięć z siedmiu istniejących seminariów duchow­
nych, w ub.r. w całym kraju wyświęcono tylko ośmiu księży. Gdzie jak gdzie, ale właśnie w Polsce
szczególnie wskazane wydaje się przeanalizowanie doświadczeń Hiszpanii i Irlandii (Redakcja).
Wasza wysokość musi pamiętać, że w oczach Hiszpa­
nów i Historii współczesna monarchia, całkowicie po­
zbawiona atrybutów, które były jej właściwe w innych
epokach, cierpi na brak uzasadnienia, nie mówiąc
o braku zwykłego poczucia, że daje przykład. Przykład
w ucieleśnianiu najwyższych wartości i szlachetnych
cech, bo pospolitość i wady są rozpowszechniane bez
żadnego wychowawczego wysiłku.
List do
Jego Książęcej Mości
Filipa de Borbón y Schleswig-Holstein-Sondenburg-Glücksberg,
Księcia Asturii
JORGE CARCIA-CONTELL
28 czerwca 2004
Wasza Wysokość,
zwracając się do Waszej Wysokości, po­
dany, podzielić się z Waszą Wysokością
winienem przede wszystkim, i z przyjem­
pewnymi
nością to czynią, przesiać moje gratulacje
Wysokość z pewnością weźmie pod uwa­
z okazji zawarcia przez Waszą Wysokość
gę, znając ciągłą troskę Waszej Wysokości
związku małżeńskiego i życzyć szczęścia
o to, co dotyczy losów Hiszpanii.
na nowej drodze życia, na którą Wasza
Gdy
przemyśleniami,
nadejdzie
które
właściwy
Wasza
moment,
Wysokość właśnie wstąpił wspólnie z Wa­
Wasza Wysokość zostanie depozytariuszem
szą małżonką, Księżną Letycją.
starej tradycji, mającej swe źródło w górach
Po
infor­
Waszego Księstwa na początku VIII wieku.
macji, które o ślubie Waszej Wysokości
Hiszpania cierpiała kilka lat wcześniej
otrzymywaliśmy od momentu ogłoszenia
największą
z
zaręczyn, który to napływ w maju prze­
narodowej
katastrof,
mienił się w autentyczną powódź, chciał­
upokorzona i odcięta od świata przez wrogą
bym, jako Hiszpan i Wasz przyszły pod­
cywilizację. Wasza Wysokość dobrze wie,
156
nieprzerwanym
napływie
możliwych
dla
wspólnoty
została
pokonana,
FRONDA
35
ze pierwsi
monarchowie
byli
wynoszeni
że dziś nasze społeczeństwo
ledwo przy­
na tron nie z powodu krwi i dziedziczenia,
pomina to, które było w epokach poprzed­
ale dzięki woli poświęcenia się dla sprawy
nich. Monarchia nie jest wyjątkiem.
ludu, dzięki zdolności do wskazania mu
Wasza Wysokość wie, że Jego Królew­
ambitnych celów oraz umiejętności prze­
ska Mość Juan Carlos I, Wasz czcigodny
wodzenia w tych zadaniach. Kiedy później
ojciec, nie dysponuje zupełnie taką wła­
monarchia
dzą, jaką otrzymali i wykonywali Ferdy­
utrwaliła się jako
dziedziczna,
utrzymywała
instytucja
niezmiennie
swój charakter obrońcy narodu, dzieląc
nand V i Izabela I (cześć ich pamięci).
Nie ma
także
możliwości podejmowania
z nim sukcesy i porażki. Prawe wykony­
inicjatyw
wanie suwerenności obdarzało legitymacją
z końca epoki Ferdynanda VII i jego córki
królów, poprzedników Waszej
Izabeli
Wysokości,
tak samo jak ich pochodzenie, albo nawet
zna
królewskich,
II.
Wasza
niewielkie
takich
Wysokość
możliwości
jak
te
doskonale
praktycznego
bardziej. Ta podwójna legitymacja, z po­
działania monarchii, od kiedy ogłoszono
chodzenia i ze sprawowania, uzasadniała
Konstytucję z 1978 roku, absolutny brak
korzystanie z przywilejów wszelkiego
znaczenia monarchy i jego znikomą funk­
ro­
dzaju, stopniowo przypisywanych Koronie,
cję jako podmiotu
które
normy wydane przez kogoś innego. Wasza
w
znacznej
niezależność
mierze gwarantowały
suwerenów
w
tylko zatwierdzającego
zachowaniu
Wysokość, proszę wybaczyć, że wymienię
wierności swej misji bez podporządkowy­
wśród obowiązków Króla funkcję Naczel­
wania się czemukolwiek z wyjątkiem tego,
nego Dowódcy Sił Zbrojnych kierowanych
co dyktuje sprawiedliwość i dobro wspólne.
na odległość spoza naszych granic, choćby
Niestety, suwereni nie zawsze rozumieli pra­
Jego Królewska Mość, i okazjonalnie Wa­
widłowo swoją powinność i w znakomitej
sza Wysokość, ozdabiał swą pierś odzna­
dynastii Waszej Wysokości zdarzało się, że
czeniami i przyjmował okazałe defilady.
królowie w chwilach cierpienia pozostawiali
Nie zamierzam kwestionować niewąt­
Ojczyznę w rękach nieprzyjaciół, a inni, czy
pliwego
to z głupoty, czy z niedbalstwa, wiedli nas
nów do monarchii. Wypowiedzi osób bar­
w kierunku narodowej hekatomby.
dziej ode mnie do tego uprawnionych wska­
W obecnych czasach,
kość,
stępują
zmiany
w
każdej
Wasza
dziedzinie
w sposób przyspieszony.
przywiązania
większości
Hiszpa­
Wyso­
zują jednak, że w Hiszpanii nie ma zbyt
na­
dużo monarchistów z powołania, a jedynie
Kolejne
emocjonalni juancarliści. Pewne
i praw­
rewolucje, pokojowe czy nie, które wy­
dziwe jest to, że tam, gdzie pojawiają się
znaczyły kształt współczesności,
zmieniły
Jego Królewska Mość, Wasza Wysokość czy
tego stopnia,
ktokolwiek z pozostałych członków Rodziny
instytucjonalny szkielet do
WIELKANOC 2 0 0 5
157
Królewskiej, tysiące Hiszpanów z entuzja­
Hiszpanów,
zmem gromadzi się w pobliżu. Jest to moż­
znane ze świata finansów, handlu i wyższych
którzy
rozpoznają
osobistości
liwe dzięki splotowi różnych okoliczności od
sfer, korzystające z przychylności, bliskości
momentu, w którym Jego Królewska Mość
i przyjaźni Jego Królewskiej Mości, których
wstąpił na tron na skutek bezpośredniej no­
gwiazdy kilka lat później gasły z wyroku są­
minacji Francisca Franco, wbrew normom
dowego w sprawach o wyłudzenia i inne roz­
sukcesyjnym Domu de Borbón, pominą­
maite przestępstwa. Tak stało się w wypadku
wszy czcigodnego dziadka Waszej Wysoko­
Javiera de la Rosy, Maria Conde, księcia
ści. Najpierw przez ochoczy udział Juana
Zuraba Tchokotoua, nierozłącznych Alberta
Carlosa w rozmontowaniu państwa franki-
Cortiny i Alberta Alcocera i wreszcie Manu­
stowskiego, odpowiednio nagrodzony przez
ela Prądy, osobistego zarządcy finansowego
klasę polityczną epoki, która złączyła mo­
Jego Królewskiej Mości, który nie mógł przy­
narchię w nierozerwalną całość z Konstytu­
być na ślub Waszej Wysokości ze względu na
cją. Po drugie dzięki wspaniałemu rozgłoso­
osadzenie go w więzieniu w Sewilli.
bezwarunkowej pochwały
Niech Wasza Wysokość będzie świa­
po nieudanym puczu w 1981 roku, w której
wi medialnemu
dom tego, że argument, którym tak na­
Jego Królewska Mość odegrał rolę tak decy­
tarczywie się szermuje,
dującą w swej frustracji, jak dwuznaczną
Księżnej Letycji do pełnienia funkcji przy­
broniąc zdolności
z powodu zbyt późnej interwencji. Należy
szłej Królowej Hiszpanii, może się stać dla
po trzecie pamiętać, że Instytucja znajduje
Instytucji groźną bronią obosieczną. Jeśli
się pod kloszem z nieprzezroczystego krysz­
wszystkie media drukowane i elektronicz­
tału, który ją chroni przed wszystkim, co nie
ne są podejrzanie jednomyślne w podkre­
jest dworskim pochlebstwem. Wasza Wyso­
ślaniu
kość, który ze względu na wiek nie poznał
przyjmuje na swe łono normalną dziew­
oficjalnej cenzury prasy, paradoksalnie jest
czynę,
beneficjentem
rozwódkę
najostrzejszej
autocenzury
środków masowego przekazu.
Pokornie ośmielam się Waszej Wyso­
nowoczesności
normalną
i
monarchii,
pracownicę,
kobietę
z
która
normalną
normalną prze­
szłością uczuciową, jest logiczne, że lud
zaczyna
rozciągać
wymóg
normalności
kości zasugerować, aby Wasza Wysokość
na inne aspekty związane z Głową Pań­
był roztropny i ostrożny w swoich obecnych
stwa. Bo, o czym Wasza Wysokość bardzo
działaniach, a jeszcze bardziej, kiedy Korona
dobrze wie, jeśli coś jest trwale niezgodne
Hiszpanii zwieńczy skronie Waszej Wysoko­
z monarchią, to właśnie normalność.
ści, jeśli tak rozkaże Bóg Nasz Pan. Niech
Biorąc pod
uwagę
całkowity
zanik
Wasza Wysokość będzie świadom tego, że
królewskich obowiązków w rządzeniu pań­
pomimo narzuconej dyskrecji jest już wielu
stwem, nie zdziwi Waszej Wysokości fakt, że
158
FRONDA
35
coraz więcej Hiszpanów traktuje przezna­
kolizją z innymi obowiązkami. Zapewniam
czenie z budżetu państwa 7 513 000 euro
Waszą Wysokość, że osoba Księcia Asturii
na Dwór Królewski jako ewidentnie zbyt
nie wyszła z tego z wdziękiem, biorąc pod
duży wydatek. I to nie licząc poważnych
uwagę fakt, że w rzeczywistości Wasza Wy­
wydatków na Dziedzictwo Narodowe: pała­
sokość wypoczywał spokojnie w wiedeńskim
ce, park samochodowy, jachty i samoloty do
hotelu w towarzystwie Pani Letycji, jeszcze
dyspozycji Rodziny Królewskiej. Poza tym, formalnie z Waszą Wysokością nie zaręczo­
Wasza Wysokość, w kraju takim jak nasz,
nej. Wasza Wysokość nie wywiązał się też
gdzie 19,4 proc. ludności żyje poniżej progu
zbyt dobrze ze swoich obowiązków, kiedy po
ubóstwa, trudno jest uznać za normalne, że
masakrze na stacji Atocha publicznie ogłosił,
Hiszpanie płacą 4 230 000 euro na budowę
że na znak żałoby odwołuje swój wieczór ka­
nowej rezydencji dla Waszej Wysokości,
walerski, a okazało się że udał się w rozryw­
zwłaszcza jeśli pomyśli się o różnych pała­
kowy rejs na Karaiby razem z narzeczoną
cach znajdujących się w prowincji Madryt,
i kilkoma przyjaciółmi, podczas gdy cała Hi­
które
szpania przeżywała dni Wielkiego Tygodnia
mogłyby zostać przystosowane
do
tego celu. Na koniec niech Wasza Wysokość
przerażona
rozważy, że ponad 21 000 000 euro, które
terroryzmu.
barbarzyństwem
islamskiego
zapłacili Hiszpanie za ślub i wesele Waszej
Jeszcze możesz, Książę Filipie, wybrać
Wysokości, nie mieści się w definicji nor­
między dwiema różnymi drogami. Możesz
malności, którą zazwyczaj stosujemy wobec
odegrać rolę żywego symbolu narodowych
poddanych tej monarchii.
tradycji i uosobienia modelu służby jedności
Podsumowując, Wasza Wysokość musi
i wielkości Ojczyzny. I przeciwnie - możesz
pamiętać, że w oczach Hiszpanów i Historii
dalej podążać ścieżką
współczesna monarchia, całkowicie pozba­
swoje ostatnie czyny, które tu wymieniłem.
wiona atrybutów, które były jej właściwe
Masz
w innych epokach, cierpi na brak uzasadnie­
wyborów, więc żadna władza ludzka nie
absolutną
wyznaczoną przez
swobodę
dokonywania
nia, nie mówiąc o braku zwykłego poczucia,
może narzucić Waszej Wysokości swej woli,
że daje przykład. Przykład w ucieleśnianiu
ale niech Wasza Wysokość pamięta: druga
najwyższych wartości i szlachetnych cech, bo
droga może Waszą Wysokość zaprowadzić
pospolitość i wady są rozpowszechniane bez
do Cartageny, jak Jego Królewską Mość Al­
żadnego wychowawczego wysiłku. Dlatego
fonsa XIII, waszego dostojnego pradziadka,
pokornie zachęcam Waszą Wysokość do re­
by Wasza Wysokość mógł tam doświadczyć
fleksji nad Waszą nieobecnością podczas ob­
podobnego wygnania.
chodów Święta Narodowego 12października
JORGE GARCIA-CONTELL
2003 roku, którą oficjalnie usprawiedliwiano
TŁUMACZYŁ: JANUSZ DOŁĘGA
Hiszpania pozostaje od 14 wieków granicą Europy. Żyje
tu około miliona muzułmanów (oficjalnie 6 0 0 tys.), z któ­
rych jedna dziesiąta to hiszpańscy konwertyci. Wśród nich
mogą już przebywać najbardziej skrajni imamowie i ter­
roryści. „Zdobyli" już Ceutę i Melillę, „oswobodzili" część
Grenady i dzielnicę Madrytu, w Kordobie domagają się
meczetu, który na razie jeszcze jest katedrą. Demogra­
ficznie rozwijają się w nieporównanie większym stopniu
niż katolicy. Są nie tyle emigrantami, jak w Londynie czy
Berlinie, ile przyszli odzyskać swój dom.
HISZPANIA
granica Zachodu
(od 711
STEFFANO
Hiszpania,
do 11.03.2004)
LECCISI
MERIDA
największy z trzech ś r ó d z i e m n o m o r s k i c h półwyspów,
grecka
Iberia i łacińska Hispania, podobnie jak W ł o c h y j e s t krajem, którego kształt
z o s t a ł o k r e ś l o n y p r z e d e w s z y s t k i m p r z e z geografię, c h o ć P o r t u g a l i a
m o ż e świadczyć o t y m , co w h i s t o r i i n i e z o s t a ł o w y p e ł n i o n e
do końca. Hiszpania b o g a t a w minerały, od s t a r o ż y t n o ś c i p o ż ą d a n a przez
Fenicjan i Hellenów, H a n n i b a l a i Scypionów. Przypuszczalnie s ł o w o „ s p a n "
w języku fenickim o z n a c z a ł o r z e c z y u k r y t e p o d p o w i e r z c h n i ą ziemi: „ z i e m i ę
królików" lub „ziemię metali".
Hiszpania m a rzeźbę t e r e n u p e ł n ą u r w i s t y c h wzniesień lub p ł a s k o w y ż ó w
( m a najwyższą zaraz p o Szwajcarii średnią w y s o k o ś ć nad p o z i o m e m m o r z a ) .
Ł a g o d n a na wybrzeżu, jest p o e t y c k i m Sefarad - rajem Żydów, i Al-Andalus
- Arabów. S u r o w a w głębi lądu, jest p i e r w s z ą prowincją n a p a d n i ę t ą przez
R z y m i o s t a t n i ą przezeń ujarzmioną. J e s t ojczyzną „guerrilli" - pojęcia prze­
j ę t e g o w wielu innych językach, walki p r o w a d z o n e j przez takie postaci, jak
legendarny Viriato i tylu niepokornych bojowników, k t ó r z y ukarali N a p o l e ­
o n a i odmówili Hitlerowi. W p r z e c i w i e ń s t w i e do Franków, Sasów, L o n g o bardów, Burgundów, A n g l ó w Goci nie zdołali n a r z u c i ć barbarzyńskiej nazwy
terytorium, k t ó r e zajęli, ale p o z o s t a ł a o n a r z y m s k a i chrześcijańska. Sąsied­
nie wyspy o r a z przyczółek w Afryce z a w s z e t r a k t o w a n e były j a k o c z ę ś ć tej
całości.
Przede wszystkim Hiszpania rodzi się ze świadomości granicy i walki.
W roku 7 1 1 , w czasie gdy Roderyk, ostatni król gocki, walczy na p ó ł n o c y
z p o w s t a n i e m Basków, m u z u ł m a n i e penetrują południe. Obydwaj przeciwnicy
pozostają w zgodzie dzięki w s p ó l n y m r y w a l o m p o c h o d z ą c y m z gockiej a r y s t o ­
kracji. Ale jak uczy historia Rzymu, ten, k t o występuje jako „zbrojne ramię",
zaczyna zdobywać władzę nad tym, kto go najął do służby. Po pokonaniu króla
około 7 1 8 roku m u z u ł m a n i e podbili cały półwysep. Oczywiście w g ó r a c h na
północy pozostają ogniska oporu, j e d n o z nich jest p o d t r z y m y w a n e przez przy­
bocznego Roderyka, z w a n e g o Pelayo, który uchyla się od wydania swej siostry
za m a u r e t a ń s k i e g o e m i r a i staje na czele r u c h u oporu. Po z a s a d z c e w Covadonga w Asturii założy malutkie królestwo, zuchwałe, bo z Oviedo będzie r o ś c i ć
sobie prawo do odzyskania całej „gockiej" Hiszpanii dla chrześcijaństwa. To
pyszne złudzenie, k t ó r e szuka nadziei w apokaliptycznych przepowiedniach.
Różnica w porównaniu z kwitnącą Kordobą, k t ó r a ma w k r ó t c e s t a ć się kali­
fatem, jest porażająca. Determinacja chrześcijańskiej północy o r a z podziały
między Arabami, B e r b e r a m i i miejscowymi konwertytami pozwalały jednak
t e m u zalążkowi oporu oddychać i co jakiś c z a s stawiać o p ó r ekspedycjom - był
to czynnik, który rozpraszał siły wroga, a w konsekwencji p o m ó g ł F r a n k o m
odeprzeć w Poitiers i Prowansji te skierowane przeciwko nim.
WIELKANOC
2005
161
Wraz ze zdobywaniem nowych t e r e n ó w i zaludnianiem ich c h r z e ś c i j a n a m i
m a ł e królestwo Asturii przekształci się w k r ó l e s t w o L e o n u , a następnie, j u ż nie
tak m a ł e , królestwo Kastylii. R ó w n o l e g l e w Pirenejach powstaje i n n e o g n i s k o
- Aragonia, która wraz z Nawarrą i Katalonią będzie na w s c h o d z i e współpra­
cować w p o w o l n y m procesie rekonkwisty. J e s t to e p o k a Szlaku do S a n t i a g o , na
który wkraczają pielgrzymi, wojownicy, artyści i m n i s i . C z a s a m i koleje losu się
odwracają, j a k o k o ł o roku 1 0 0 0 , kiedy A l m a n z o r zniszczył Santiago, O v i e d o
i Barcelonę. Podziały między k r ó l e s t w a m i i sporadyczny w z r o s t fundamentali­
z m u m u z u ł m a ń s k i e g o , Almohadzi, Almorawidzi i B e n i m e r y n i , wszystko to spo­
walnia postępy rekonkwisty. Dzieje się tak również z p o w o d u konfliktów między
chrześcijanami, c z a s e m sprzymierzonymi z M a u r a m i , j a k legendarny Cyd, nazy­
wany tak od arabskiego s ł o w a oznaczającego pana. P o n a d t o m a ł e m a u r e t a ń s k i e
królestwa płaciły roczne trybuty, co m o g ł o powodować, że podbój w czystej
postaci był m a ł o opłacalny. Nigdy j e d n a k w s p ó ł i s t n i e n i e nie o p i e r a ł o się na cał­
kowitej równości, ale raczej na zależnej
od okoliczności tolerancji w o b e c
rządzonych
której
Żydzi,
-
kategorii,
do
zawsze przynależeli
podczas
gdy
rzą­
dzącymi byli Saraceni bądź
chrześcijanie.
W y j ą t k o w o ś ć H i s z p a n i i , być m o ż e n i e c o w y o l b r z y m i a n a p r z e z r o m a n ­
tycznych X I X - w i e c z n y c h podróżników, m a s w o j e ź r ó d ł o w o w y c h w i e k a c h
w s p ó ł i s t n i e n i a z kulturą m u z u ł m a ń s k ą . R ó w n i e ż w m e n t a l n o ś c i p o g r a n i c z a .
O ludziach, k t ó r z y r ó w n i e d o b r z e p o s ł u g i w a l i się p ł u g i e m c o m i e c z e m , k t ó ­
rzy n i e zaznali c a ł e j feudalnej p o d l e g ł o ś c i , p o d o b n y c h t r o c h ę d o p i o n i e r ó w
z D z i k i e g o Z a c h o d u , t r o c h ę d o Kozaków, m ó w i o n o „ e x t r e m a d u r a " ( w j ę z y k u
p o l s k i m s ł o w u „ e x t r e m a d u r a " najbardziej o d p o w i a d a p o j ę c i e „ k r e s y " ) . P o d ­
bijanie z i e m i ludzi, ale j e d n o c z e s n e w ł ą c z a n i e ich do w ł a s n e j kultury, m i a ł o
się s t a ć p r o j e k t e m i m p e r i a l i z m u i n t e g r u j ą c e g o , a n i e tylko e k s p l o a t u j ą c e g o ,
k t ó r y rozciągnął się o d Andaluzji d o Indii Z a c h o d n i c h .
Kiedy w XV wieku nad m o d e l e m tolerowanego współistnienia przeważyła
koncepcja jednolitości katolickiej, królowie, którzy zjednoczyli Kastylię i Aragonie,
Ferdynand i Izabela, zdobyli w 1 4 9 2 roku ostatnie mauretańskie królestwo w Gre­
nadzie. Był to w historii rok decydujący, w którym zaszły też takie wydarzenia, j a k
podróż Kolumba do Ameryki, wypędze­
nie Żydów i powstanie pierwszej
gramatyki
dalenie
hiszpańskiej.
pokonanych
Wy­
Mau­
rów, którzy nie przyjęli wia­
ry
chrześcijańskiej,
nastą­
piło później i było efektem
radykalnej zmiany w basenie Morza Śródziemnego; po upadku Konstantynopola
Turcy wyrośli na groźną potęgę, a Moryskowie byli ich „piątą kolumną".
Granica Europy na wschodzie stała się bardziej elastyczna, obejmując Bałkany
aż do dwukrotnie obleganego Wiednia i region Kaukazu. Wydarzenia w Madrycie
z 11 marca 2 0 0 4 roku i Czeczenii są przypomnieniem aktualności tego zderzenia.
Aragonia rozrasta się w kierunku śródziemnomorskim, podczas gdy Kastylia
podąża w kierunku Indii Zachodnich, a Portugalia handluje w Indiach Wschod­
nich. Świat się zmienia. Dlatego p r o g r a m rekonkwisty królewskiego kanclerza,
Cisnerosa - C e u t a dla Portugalii, Melilla i Oran dla Kastylii - zostaje przerwany
z powodu braku środków. Wymarzony „marsz na Jerozolimę" katolickiego króla
musi poczekać. J e g o wnuk, cesarz Karol V, podbił Tunis, a syn Karola, Filip II,
sprzymierzony z Wenecją i Papieżem, oddalił pod Lepanto niebezpieczeństwo ze
strony floty otomańskiej. Bohater tej wyprawy, okaleczony podczas niej, zanim
wspiął się na szczyty literatury hiszpańskiej i powszechnej, poznał w Algierze
smak niewoli. To Cervantes. J e g o rycerz don Kichot ze swym giermkiem Sancho
doskonale odzwierciedlają duszę Hiszpanii. Jednakże rywalizacja z Reformacją
- która duchowo podzieliła Europę, okrążyła Francję, ale skutecznie została zwal­
czona we Włoszech - oraz podbijanie N o w e g o Świata w celu zdobycia nowych
dusz dla Chrystusa i srebra dla cezara spowodowały, że nie m o ż n a było, chyba
że dla czystego sporu, brać pod uwagę celu, który dzisiaj nazwalibyśmy „globalizacyjnym", a według którego Hiszpania miała zastąpić R z y m i Bizancjum w roli
centralnej władzy w regionie śródziemnomorskim, skoro przyszła na nią kolej
zgodnie ze średniowiecznym ideałem Świętego Imperium.
Hiszpania marnuje ludzi i z ł o t o na czynienie z a d o ś ć p r z e r o ś n i ę t y m ambi­
cjom. T y m c z a s e m technika, o t w a r c i e na świat, gospodarka, n a u k a powodują
zwiększenie przewagi E u r o p y nad ś w i a t e m islamskim, k t ó r y później, w r a z
z upadkiem i m p e r i u m tureckiego, staje się p r z e d m i o t e m upokarzającego po­
działu kolonialnego. Małe wojny hiszpańskie na północy Maroka, w El Rif, nie
wywodzą się z podbojów XIX-wiecznych, jak wojny Francji. Są konsekwencją
n i e p r z e r w a n e g o konfliktu, w k t ó r y m w ciągu X V I I i X V I I I wieku w a l c z o n o
o Ceutę, Melillę i Oran.
Hiszpania z a c h o w a ł a n e u t r a l n o ś ć w I wojnie światowej, w a l c z ą c w t y m
czasie w Afryce. Pełniła c i c h ą służbę dla P r i m o de Rivery, aby zdławić pierw­
sze ognisko w s p ó ł c z e s n e g o f u n d a m e n t a l i z m u p o d w o d z ą Abd al-Karima.
Pacyfikacja p r o t e k t o r a t u przebiegła tak, że później inny afrykański generał,
164
FRONDA 35
F r a n c o , w ł ą c z y ! n a w e t m a r o k a ń s k i c h ż o ł n i e r z y w szeregi swojej krucjaty.
J e d n a k wyjątkowość Hiszpanii, to, że „Spain is different", rozpłynęła się w cią­
gu jednego pokolenia. N i e j e s t j u ż szczególnie katolicka ani autorytarna wśród
demokracji. J e s t nawet bardziej postępowa i „liberalna" (też hiszpańskie s ł o w o
eksportowe) niż większość Europy. J e s t również Al-Andalus, jedynym krajem
U m m y (nie licząc imperium tureckiego), o którym m u z u ł m a n i e , od C h o m e i n i e g o
po bin Ladena, mówią, że go utracili. Hiszpania pozostaje od 14 wieków granicą
Europy. Żyje tu około miliona m u z u ł m a n ó w (oficjalnie 6 0 0 tys.), z których j e d n a
dziesiąta to hiszpańscy konwertyci. W ś r ó d nich m o g ą j u ż przebywać najbardziej
skrajni i m a m o w i e i terroryści. „Zdobyli" j u ż C e u t ę i Melillę, „oswobodzili" część
Grenady i dzielnicę Madrytu, w Kordobie domagają się meczetu, który na razie
jeszcze j e s t katedrą. Demograficznie rozwijają się nieporównanie szybciej. Są nie
tyle emigrantami, j a k w Londynie czy Berlinie, ile przyszli odzyskać swój d o m .
STEFFANO LECCISI MERIDA
TŁUMACZYŁ: JANUSZ DOŁĘGA
MICUEL D'ORS
DO CZYŚCIEJSZECO ŚWIATŁA
SEKRET
I pomyśleć, że szukając go, Gauguin odpłynął aż na Haiti,
ż e moje pokolenie z m o n t o w a ł o Maj ' 6 8
- jaka inna w i o s n a wylała tyle rzek
t u s z u (raczej głupiego) że Billie Holiday zgubiła się w tunelu
pijaństwa, narkotyków i szaleństwa,
niektórzy wstąpili do ETA, inni do Sercarzy,
wielu się z a g m a t w a ł o w zen, satori, w yin i yang,
i J a i m e Gil de B i e d m a zmarł na A I D S .
Pomyśleć, jak wielu n a w e t go nie p r z e c z u w a ,
c h o ć niektórzy z nich mają je t a k blisko
- i j e s t p a t e t y c z n y widok,
w jak wyszukany s p o s ó b je sobie wyobrażają i że tylu kradnie, kłamie, morduje
czy z łóżka do łóżka błądzi całe życie - tak, błądzi i że wciąż będzie wielu, którzy pojadą do N e p a l u
czy będą s t u d i o w a ć fiński,
czy p o g r ą ż a ć się w s z t u c e n u r k o w a n i a
jedynie po t o , by je znaleźć.
I że w t e n niedzielny p o r a n e k
- nawet niespecjalnie słoneczny, p r a w d ę m ó w i ą c w najzwyklejszym zasieku s o s n o w y m ,
bliżej niż c z t e r n a ś c i e k i l o m e t r ó w od wszystkich m o i c h przyzwyczajeń,
ja,
właśnie ja,
odkryłem - nie do wiary t e n legendarny sekret...
166
FRONDA
35
Teraz i tutaj go przedstawię
w skromnych, codziennych s ł o w a c h :
szczęście polega
- kto mógłby to sobie wyobrazić na s p a c e r o w a n i u z M e r c e d e s Roldan i z Michel Ayotte
po Sierra de La Alfaguara - ż a d n y m t a m W y o m i n g żeby przez parę godzin błocić buty,
grzebiąc między zielskiem
a gnijącym m c h e m październikowym,
jak w wierszu A n t o n i e g o Colinas,
i w r ó c i ć do d o m u , gdzie j u t r o będzie poniedziałek,
t r z ę s ą c się na leśnej d r o d z e w r o z k l e k o t a n y m R-5,
z koszykiem niscolas - ach, t e n świeży z a p a c h ziemi na kolanach.
27X96
BOLERO NA ROCZNICĘ
Kiedy zaczęła się cała ta historia,
już nie potrafię sobie przypomnieć,
z r e s z t ą wszystko jedno: „kiedy się kocha,
zawsze jest się dwudziestolatkiem".
Byliśmy młodzi i szaleni,
d e m o n s t r o w a ł y to nasze czyny.
Nieposłuszni p r a w o m
ostrożności, pobraliśmy się.
(Dla całkowitej jasności,
w jedynym w s w o i m rodzaju plenerze
pewnej zagubionej kaplicy w t a m t e j
styczniowej N a w a r z e .
WIELKANOC
2005
167
To było n a p r a w d ę n i e z a p o m n i a n e :
ksiądz i nasi g o ś c i e
do tej pory t r z ę s ą się na w s p o m n i e n i e
owego bezlitosnego mrozu.)
N a s z e zapasy przyszłości
również znajdowały się
poniżej zera, ale w s n a c h
byliśmy O n a s s i s i N i r a c h o s .
Byliśmy tak ekologiczni
i naturystyczni,
że m ó w i l i ś m y do siebie m a m a i t a t a
już przed k o ń c e m p i e r w s z e g o roku.
O n a była śliczna, ja głupkowaty
i oboje nie mieliśmy pojęcia o m a t e m a t y c e ,
nic dziwnego, że nagle, p e w n e g o dnia,
jeden plus jeden, było nas c z w o r o .
I później pięcioro i s z e ś c i o r o , i dziewięcioro,
i za każdym r a z e m większy skandal.
(Prawdziwe u c z u c i a
są c z y m ś najbardziej rewolucyjnym.)
Ludzie, jak z a w s z e s z c z o d r z e
udzielający rad, dodawali n a m
otuchy: że t e r a z t r u d n e czasy,
i że m i e s z k a n i a takie drogie,
i że t r z e b a o p ł a c i ć studia,
i że p r o b l e m demograficzny,
i że w s u m i e
oboje j e s t e ś m y kopnięci.
Racji to mieli s p o r o :
jasne, że było to n i e r o z s ą d n e
168
FRONDA
35
z naszej strony i to prawda, że czasami
bywało nam po prostu ciężko;
i były kłótnie, przekleństwa,
łzy, krzyki i trzaskanie drzwiami.
(Życie jest bardzo podobne
do wenezuelskiego serialu.)
Lecz na przekór wszystkiemu
poradziliśmy sobie w owych latach
i dziś wciąż trwa tamta miłość:
pełna, to prawda, bandaży,
lecz ta sama, z tamtych snów
świetlistych (i nieco roztargnionych);
ta sama, choć dziś czas
ją mnoży przez dwadzieścia cztery.
25 I 97
WARIACJA NAD TEKSTEM ALBERTA TESAN
(Platon doradza stróżowi republiki)
Gdyby zimową nocą
dotarł pod nasze drzwi poeta,
przyjmij go, traktuj z uprzejmością,
daj ciepłe jedzenie, zaproponuj mu
kąpiel i czystą bieliznę.
Kiedy już odpocznie,
niech szlachetnie urodzeni goszczą go przy stole,
niech śpiewa dla nich i niech otrzyma
honory i szczodrą zapłatę.
W I E L K A N O C 2005
169
Niechaj władze go poproszą, by zamieszkał
w pałacu, zamawiając u n i e g o h y m n y na u r o c z y s t o ś c i
miejskie (niech przyznają mu stały fotel
na prezydencji),
i nich j e g o pensja będzie
przewidziana w budżecie
publicznym.
W r e s z c i e niech m i a s t o zaliczy g o
jak najszybciej w p o c z e t najdostojniejszych figur,
wiesz już przecież, że dla republiki
nic groźniejszego od poety.
22 II 97
MICUEL DORS
Przełożył: Artur Mrówczyński - Van Allen
ze zbioru wierszy Hacia otra luz mas pura ( 2 0 0 3 )
Mój Szopen
KRZYSZTOF
NOWORYTA
Fryderyk C h o p i n był stale o b e c n y w m o i m życiu. W i e d z i a ł e m , że za 5 0 0 0 zł
z w i z e r u n k i e m t e g o s m u t n e g o p a n a będę m ó g ł zaszaleć i kupić sobie m n ó ­
s t w o gofrów. Gdy pojawił się w d o m u telewizor, pojawił się i Chopin. Plan­
sza, na której był pomnik: on - natchniony, siedzący pod d r z e w e m . A były to
chwile naprawdę ważne. To za p o ś r e d n i c t w e m Chopina, symbolu Interwizji,
r o d z i m e p r o g r a m y t r a n s m i t o w a l i ś m y do naszych przyjaciół - C z e c h o s ł o w a ków, Węgrów, Rumunów.
Była też w ó d k a „Chopin". Nie p i ł e m jej, ale ojciec pil i z a w s z e był p o t e m
bardzo szczęśliwy. Na p e w n o w i ę c było to c o ś d o b r e g o . Później, w szkole do­
wiedziałem się, że t e n tak dobrze znany mi już człowiek był k o m p o z y t o r e m .
Wielkim, największym, naszym, polskim. On wymyślił p o l o n e z a i p a r ę innych
utworów. B a r d z o m n i e dziwiło, że jak m ó w i ą o Chopinie w radiu i telewizji,
t o z a w s z e o d razu m ó w i ą o J a p o ń c z y k a c h . O b u r z a ł o m n i e to. N i e m i a ł e m
sławnego wtedy electronic-japan zegarka, ale m o g ł e m się d o m y ś l a ć , d l a c z e g o
J a p o ń c z y c y lubią n a s z e g o k o m p o z y t o r a . Za precyzję, s k r o m n o ś ć i m a ł o m ó w ność. P o latach p r z e r w y C h o p i n z n ó w wrócił. Tym r a z e m z a s p r a w ą f i l m ó w .
Po Błękitnej nucie Andrzeja Ż u ł a w s k i e g o m o j a wizja C h o p i n a pękła jak l u s t r o
od uderzenia kamienia. Na w ł a s n e o c z y z o b a c z y ł e m to, o c z y m nudziła polo­
nistka w liceum, omawiając Fortepian Szopena:
Jękły - głuche kamienie:
Ideał - sięgnął bruku - Nie w y m a ż ę z katalogu wyobraźni sceny k o m p o ­
z y t o r a wymiotującego krwią na klawiaturę, j e g o
bladej, wyczerpanej do c n a twarz, ż y w e g o t r u p a
po prostu. Z p e w n ą nadzieją s z e d ł e m na film J e ­
r z e g o A n t c z a k a Pragnienie miłości. D o w i e d z i a ł e m
się, że z kobietami C h o p i n o w i nie za b a r d z o
wychodziło. J e d n a k ż e pięknie pokazał reżyser,
172
co było s e r c e m sztuki Chopina, gdy s c e n y j e g o gry na w i e c z o r k a c h przeplatały
się z polskimi pejzażami, k t ó r e a r t y s t a wywoływał pod p r z y m k n i ę t y m i powie­
kami. Z u p e ł n i e tak jak pisał o s z t u c e C h o p i n a N o r w i d :
I była w tym Polska, od zenitu
Wszechdoskonałości dziejów
Wzięta, tęczą zachwytu —
Polska - p r z e m i e n i o n y c h
kołodziejów!
N i e z a p o m n i a n a jest również o s t a t n i a s c e n a z filmu Antczaka, gdy s i o s t r a
k o m p o z y t o r a stawia przed strażnikami granicznymi na stole t o r b ę z s e r c e m
Chopina. S e r c e z ł o ż o n e jest w kościele Ś w i ę t e g o Krzyża w W a r s z a w i e . K o ­
lumna, n a której widnieje p a m i ą t k o w a tablica p o k o m p o z y t o r z e , o t o c z o n a
jest
zawsze w i a n u s z k i e m japońskich
emerytów niezmordowanie
błyskają­
cych fleszami, by m i e ć n a s z e g o m i s t r z a precyzji w swojej d o m o w e j galerii.
Dla Polaków to po p r o s t u „nasz Szopen". Dla t u r y s t ó w z dalekich w y s p to
Fryderyk Chopin. C z a s a m i siedząc t a m w ł a w c e i przyglądając się t e m u , za­
s t a n a w i a ł e m się tylko: co to za s e r c e ? Z c z y m w środku u r w a ł o się j e g o życie?
Zdaje się, że znalazłem odpowiedź...
Znalazłem list księdza Aleksandra Jełowickiego do Ksawery Grocholskiej...
KRZYSZTOF NOWORYTA
W końcu on, co zawsze był wykwintnym w mowie, chcąc
mi wyrazić całą wdzięczność swoją, a oraz i nieszczęście
tych, co bez Sakramentów umierają, nie wahał się powie­
dzieć: „Bez ciebie, mój drogi, byłbym zdechł-jak świnia!".
Śmierć Chopina
List do Ksawery Grocholskiej
KS.
ALEKSANDER JEŁOWICKI
Paryż, 21 października 1849 r.
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus.
Przezacna Pani!
Jeszcze pod wrażeniem śmierci Chopina piszę o niej słowo.
Umarł 17 października 1849 roku o godzinie drugiej z rana.
Od lat mnogich życie Chopina było jak na
byl wyssał, była mu już tylko rodzinnym
włosku. Ciało jego, zawsze mdłe i słabe,
wspomnieniem. A bezbożność towarzyszów
coraz bardziej się wytrawiało od ognia jego
i towarzyszek jego lat ostatnich wsiąkała
geniuszu. Wszyscy się dziwili, zew tak wy­
coraz bardziej w chwytny umysł jego i na
niszczonym ciele dusza jeszcze mieszka i nie
duszy jego jak chmura ołowiana osiadła
traci na bystrości rozumu i gorącości serca.
zwątpieniem. I tylko już mocą wykwintnej
Twarz jego jak alabaster zimna, była białą
przyzwoitości jego się stawało, że się nie
i przejrzystą; a oczy jego, zwykle mgłą przy­
naśmiewał głośno z rzeczy świętych,
kryte, iskrzyły się niekiedy blaskami wejrze­
jeszcze nie szydził. W takim to opłakanym
że
nia. Zawsze słodki i miły, i dowcipem wrzą­
stanie schwyciła go śmiertelna piersiowa
cy, a czuły nad miarę, zdawał się już mało
choroba. Wieść o tym spotkała mię więc
należeć do ziemi. Ale, niestety, o Niebie nie
przy powrocie moim z Rzymu do Paryża.
myślał. Miał on niewielu dobrych przyja­
Wnet pobiegłem do tego od lat dziecin­
ciół, a złych, tj. bez wiary, bardzo wielu; ci
nych przyjaciela mego, którego dusza tym
zwłaszcza byli jego czcicielami. A triumfy
droższa mi była. Uścisnęliśmy się wzajem,
jego
zagłuszyły
a wzajemne łzy nasze wskazały nam, że już
mu w sercu Ducha Sw. jęki niewypowie­
ostatkami gonił. Nędzniał i gasł widocznie;
dziane. Pobożność, którą z łona matki Polki
a jednak nie nad sobą, ale nade mną raczej
174
w
sztuce
najwnikliwszej
FRONDA
35
zapłakał, użalając się morderczej śmierci
pierwszy przede mną zamknięto. Jednak po
brata mego Edwarda, którego też kochał.
chwili kazał mię wpuścić, lecz tylko na to,
Skorzystałem z tej tkliwości jego, aby mu
aby mi rękę uścisnąć i powiedzieć: „Kocham
przypomnieć Matkę...
cię bardzo, ale nic nie mów, idź spać".
i jej wspomnieniem
rozbudzić w nim wiarę, której go była na­
Wystaw sobie, kto możesz, jaką noc
uczyła. „Ach, rozumiem cię, rzekł mi, nie
przebyłem! Nazajutrz przypadł dzień św.
chciałbym umrzeć bez Sakramentów, aby
Edwarda, patrona ukochanego brata mojego.
nie zasmucić Matki mej ukochanej; ale ich
Ofiarując za jego duszę mszę świętą, tak
przyjąć nie mogę, bo już ich nie rozumiem
prosiłem Boga: O Boże, litości! Jeżeli dusza
po twojemu. Pojąłbym jeszcze słodycz spo­
brata mego Edwarda miłą jest Tobie, daj mi
wiedzi płynącą ze zwierzenia się przyjacie­
dzisiaj dusze Fryderyka! Więc ze zdwojoną
lowi; ale spowiedzi jako Sakramentu zgoła
troską szedłem do Chopina. Zastałem go
nie pojmuję... Jeżeli chcesz, to dla twej przy­
u śniadania, do którego gdy mię prońł, ja
jaźni wyspowiadania się u ciebie, ale inaczej
rzekłem: „Przyjacielu mój kochany, dziś są
to nie". Na te i tym podobne słowa Chopina
imieniny mego brata Edwarda".
ścisnęło mi się serce i zapłakałem. Żal mi
westchnął, a ja mówiłem tak dalej: „W dzień
Chopin
było, żal mi tej miłej duszy. Upieszczałem
mego brata daj mi wiązanie". „Dam ci, co
ją, czym mogłem, już to Najświętszą Pan­
zechcesz", odpowiedział Chopin, a ja odrze­
ną, już Panem Jezusem, już najtkliwszymi
kłem: „Daj mi duszę twoją!". „Rozumiem
obrazami
nie
cię, weź ją!", odpowiedział Chopin i usiadł na
pomagało. Ofiarowałem się przyprowadzić
łóżku. Wtedy radość niewymowna, ale oraz
miłosierdzia
Bożego.
Nic
mu, jakiego zechce, spowiednika. A on mi
i trwoga ogarnęły mię. Jakżeż wziąć tę miłą
w końcu powiedział: „Jeśli kiedy zechcę się
duszę, by ją oddać Bogu? Padłem na kolana,
wyspowiadać, to pewno u Ciebie". Tego się
a w sercu moim zawołałem do Pana: „Bierz
właśnie po tym wszystkim, co mi powie­
ją sam!". I podałem Chopinowi Pana Jezusa,
dział, najbardziej lękałem.
Upłynęły długie miesiące w częstych
ukrzyżowanego, składając Go w milczeniu na
jego dwie ręce. I z obu oczu trysnęły mu łzy.
odwiedzinach moich, ale bez innego skutku.
„Czy wierzysz?", zapytałem. Odpowie­
Modliłem się wszakże z ufnością, że nie za­
dział: „Wierzę", „Jak cię matka nauczyła?".
ginie ta dusza. Modliliśmy się o to wszyscy
Odpowiedział: „Jak mię nauczyła matka!".
zmartwychwstańcy, zwłaszcza czasu reko­
I wpatrując się w Pana Jezusa ukrzyżowa­
lekcji. Aż oto 12 bm. wieczorem przyzywa
nego, w potoku łez swoich odbył spowiedź
mię co prędzej doktór Cruveiller, mówiąc,
świętą. I tuż przyjął Wiatyk i Ostatnie Po­
że za nic nie ręczy. Drżący od wzruszenia
mazanie, o które sam prońł. Po chwili kazał
stanąłem u drzwi Chopina, które po raz
dać zakrystianowi dwadzieścia razy tyle, co
WIELKANOC
2005
175
zwykle się daje, a ja rzekłem: „To za wiele".
Dobrze mi, że tak umieram... Siostro moja ko­
„Nie za wiele, odpowiedział, bo to, com
chana, nie płacz. Nie płaczcie, przyjaciele moi.
przyjął, jest nad wszelką cenę". I od tej chwi­
Jam szczęśliwy! Czuję, że umieram. Módlcie się
li przemieniony łaską Bożą, owszem, samym
za mną! Do widzenia w Niebie".
Bogiem, stał się jakoby innym człowiekiem,
rzekłbym, że już świętym.
To znowu do lekarzów usiłujących przy­
trzymać w nim życie powiadał: „Puśćcie mię,
Tegoż dnia poczęło się konanie Chopina,
niech umrę. Już mi Bóg przebaczył, już mię
które trwało dni i nocy cztery. Cierpliwość,
woła do siebie! Puśćcie mię; chcę umrzeć!".
zdanie się na Boga, a często i rozradowanie
I znowu: „O, pięknaż to umiejętność przedłu­
towarzyszyły mu aż do ostatniego tchnienia.
żać cierpienia. Gdybyż jeszcze na co dobrego,
Wpośród najwyższych boleści wypowiedział
na jaką ofiarę! Ale na umęczanie mnie i tych,
szczęście swoje i dziękował Bogu, że aż
co mnie kochają, piękna umiejętność!". I zno­
wykrzykiwał miłość swą ku Niemu i żądzę
wu: „Zadajecie mi na próżno cierpienia srogie.
połączenia się z Nim co prędzej. I opowiadał
Możeście się pomylili. Ale Bóg się nie pomylił.
swe szczęście przyjaciołom, co go żegnać przy­
On mię oczyszcza. O, jakże Bóg dobry, że mię
chodzili, a i w pobocznych izbach czuwali. Już
na tym świecie karze! O, jakże Bóg dobry!".
tchu nie stawało, już się zdawało, że kona, już
W końcu on, co zawsze był wykwintnym
jęk nawet był umilkł, przytomność odbiegła.
w mowie, chcąc mi wyrazić całą wdzięczność
Strwożyli się wszyscy i tłumem się do pokoju
swoją, a oraz i nieszczęście tych, co bez Sa­
jego byli nacisnęli, czekając z biciem serca już
kramentów umierają, nie wahał się powie­
ostatniej chwili. Wtem Chopin otworzywszy
dzieć: „Bez ciebie, mój drogi, byłbym zdechł
oczy i ten tłum ujrzawszy, zapytał: „Co oni tu
-jak świnia!".
robią? Czemu się nie modła?". I padli wszyscy
W samym
skonaniu jeszcze
raz po­
ze mną na kolana, i odmówiłem Litanię do
wtórzył Najsłodsze Imiona: Jezus, Maria,
Wszystkich SS., na którą i protestanci odpo­
Józef, przycisnął krzyż do ust i do serca
wiadali.
Dzień i noc prawie ciągle trzymał mię za
obie ręce, nie chcąc mię opuścić, a mówiąc: „Ty
mnie nie odstąpisz w tej stanowczej chwili".
I tulił się do mnie, jak zwykło dziecię czasu
swego i ostatnim tchnieniem wymówił te
słowa: „Jestem już u źródła szczęścia!...".
I skonał.
Tak umarł Chopin! Módlcie się za
nim, ażeby żył wiecznie.
niebezpiecznego tulić się do matki. I co chwila
wolał: „Jezus, Maria!", i całował krzyż z za­
chwytem wiary i nadziei, i wielkiej miłości. Nie­
kiedy przemawiał do obecnych, z największą
tkliwością mówiąc: „Kocham Boga i ludń!...
Uniżony wasz w Chrystusie sługa,
KS. ALEKSANDER JEŁOWICKI
RAINER MARIA R1LKE
WIELKA JEST ŚMIERĆ
Wielka jest śmierć.
Wciąż z naszych krtani
Słychać jej śmiech.
Gdy w pełni życia m a m y ją za nic,
Płakać w otchłani
D u s z naszych śmie.
PRZEŁOŻYŁ: MACIEJ FR0ŃSKI
WIELKANOC
2005
177
Przez wiele lat odprawiałem Ofiarę Eucharystyczną
w intencji mojego brata, a drugi szturm do nieba to
koronka do Miłosierdzia Bożego w jego intencji. Szuka­
łem też protekcji rodzinnej - u matki Teresy od Jezusa
Marchockiej, żyjącej w XVII stuleciu, a spokrewnionej
z naszą rodziną, karmelitanki bosej. Od dłuższego cza­
su, codziennie, modląc się o jej beatyfikację, prosiłem
też o to, aby wstawiła się za bratem. Głęboko wierzę,
że przyjęcie sakramentów przez Aleksandra pod koniec
jego ziemskiego życia było owocem, jaki matka Teresa
wybłagała u Boga w niebie.
Robotnik
ostatniej godziny
ROZMOWA
Z
KS.
KRZYSZTOFEM
MAŁACHOWSKIM
Ks. KRZYSZTOF MAŁACHOWSKI ( 1 9 3 0 ) prezes Fundacji Apostolstwa Eucharystycznego dla Dzieci
Niepełnosprawnych.
Aleksander Małachowski umarł w opinii antyklerykała, który pod koniec
życia pojednał się z Bogiem. Czy Księdza brat zasłużył na takie miano?
1
FRONDA
35
Słowo „antyklerykał" w stosunku do niego jest nieadekwatne. Kiedy z a p y t a ł e m
swego czasu b r a t a o to, dlaczego walczy z Kościołem, on mi odpowiedział, że
walczy nie z Kościołem, ale z g ł u p o t ą niektórych ludzi w sutannach. Aleksan­
dra raziło afiszowanie się niektórych katolików ze swoją religijnością, o s ó b
publicznych, których posunięcia czy wypowiedzi są a n t y ś w i a d e c t w e m prawdy
czy miłości, na k t ó r ą się powołują. On był bardzo wyczulony na rozdźwięki
pomiędzy deklarowaną wiarą a uczynkami odbiegającymi od d u c h a Ewangelii.
Niestety nie był konsekwentny, gdy sprawy te ganił zbyt o s t r y m i słowami.
Mój brat był związany z K o ś c i o ł e m od w c z e s n e j m ł o d o ś c i . J a k o m ł o d y
c h ł o p i e c przed wojną był w y c h o w a n k i e m ojców b e n e d y k t y n ó w w i n t e r n a c i e
p r o w a d z o n y m p r z e z nich w R a b c e . Miał s e r d e c z n y s t o s u n e k do d u c h o w i e ń ­
stwa, także ze względu na więzi rodzinne, w rodzinie m i e l i ś m y b o w i e m
kilkoro księży i zakonnic. Z n a s z y m i kuzynami księżmi, ks. T a d e u s z e m F e ­
d o r o w i c z e m , ks. A l e k s a n d r e m F e d o r o w i c z e m czy ks. J a n u s z e m Popławskim,
utrzymywał s e r d e c z n e kontakty. B r a t u bliskie w i ę c było ś r o d o w i s k o Lasek,
ja t a m w latach 6 0 . m i e s z k a ł e m z n a s z ą M a t k ą i p r a c o w a ł e m . Tu w s p o m n ę
o p e w n y m epizodzie. Przy jakiejś okazji s p o t k a l i ś m y z A l e k s a n d r e m ks. Ar­
cybiskupa Dąbrowskiego. Brat, witając się, pochylił się i u c a ł o w a ł j e g o pier­
ścień. Gdy później w y r a z i ł e m z t e g o p o w o d u zdziwienie, że w ł a ś n i e on t a k
uczynił, Aleksander odrzekł: „ P r z e c i e ż biskupowi to się należy". I j e s z c z e
w a r t o w s p o m n i e ć o przywiązaniu b r a t a do liturgii i do łaciny. Z n i e c h ę c i ą
odnosił się do z m i a n liturgicznych po S o b o r z e W a t y k a ń s k i m II. Od c z a s u
do c z a s u u c z ę s z c z a ł na M s z ę ś w i ę t ą do cerkwi greckokatolickiej przy ulicy
Miodowej w W a r s z a w i e . U n a s na wsi w M e d y n i e był kościół i c e r k i e w grec­
kokatolicka. J a k o dzieci, z racji kolatorskich o b o w i ą z k ó w n a s z y c h Rodziców,
c z a s a m i w niedzielę u c z e s t n i c z y l i ś m y we M s z y świętej w cerkwi. To przywią­
zanie do liturgii bizantyńskiej p o z o s t a ł o u n i e g o p r z e z c a ł e życie.
P o k a z a ł e m P a n u t ł o , ale nie o d p o w i e d z i a ł e m j e s z c z e na p o s t a w i o n e py­
tanie. Tak, w o c z a c h ludzi, k t ó r z y bliżej go nie znali, sprawiał w r a ż e n i e an­
tyklerykała. D l a c z e g o ? W wyrażaniu s w o i c h p o g l ą d ó w A l e k s a n d e r był c z ę s t o
nie tylko radykalny, lecz t a k ż e zacietrzewiony, z w ł a s z c z a w o s t a t n i c h l a t a c h
swojego życia.
No właśnie, odnosiło się bowiem wrażenie, że jego stosunek do Kościoła czy
też - jak chce Ksiądz - do niektórych ludzi Kościoła stawał się coraz bardziej
WIELKANOC 2 0 0 5
radykalny. Tym większe więc było zdziwienie z powodu jego przedśmiert­
nego pojednania z Bogiem...
J a k o brat poczytnego publicysty, którego wielu ludzi p a m i ę t a ł o i p a m i ę t a również
z programu Telewizja nocą do dzisiaj zbieram różny plon j e g o pisania - uznania
od m i ł o ś n i k ó w j e g o felietonów i m o c n e zarzuty od krytyków. N i e k t ó r e publiczne
wypowiedzi Aleksandra bolały m n i e bardzo, zwłaszcza n a t e m a t Kościoła, m i m o
że lepiej od czytelników r o z u m i a ł e m pozycje, z j a k i c h startował.
P r z y t o c z ę f r a g m e n t z listu z datą 29 g r u d n i a 1 9 9 8 roku, j a k i do m n i e n a ­
pisał: „ N i e d a w n o m i a ł e ś d o m n i e żal, i ż n i e u s t a n n i e a t a k u j ę K o ś c i ó ł w m o i c h
t e k s t a c h . N i e c z u ł e m się winny, ale n a w s z e l k i w y p a d e k p r z e j r z a ł e m kilka­
dziesiąt o s t a t n i c h tekstów, o j a k i c h m o g l i ci m ó w i ć t w o i r o z m ó w c y . Z n a l a ­
z ł e m w s z y s t k i e g o c z t e r y felietony, gdzie p o r u s z a m u w a ż a n e p r z e z e m n i e z a
FRONDA
35
n a g a n n e z a a n g a ż o w a n i e się Kościoła, a raczej kleru w politykę i wskazuję
na złe skutki takich działań dla t e g o ż Kościoła. N i e s t e t y w ś r ó d kleru panuje
s a m o z a d o w o l e n i e i u c z u c i e zgrozy, gdy jakiś laik o d w a ż y się w y m ó w i ć kilka
s ł ó w krytyki pod ich a d r e s e m " .
Aleksander był wierny s w o i m p o g l ą d o m i nie bał się krytykować, a c z ę s t o
miał rację. Nie ulegał p o k u s o m p r z y p o d o b a n i a się r ó ż n y m a u t o r y t e t o m czy
opiniom. P o s u w a ł się jednak za daleko, w n i e k t ó r y c h s p r a w a c h d o t y c z ą c y c h
Kościoła fakty h i s t o r y c z n e o r a z sądy o ludziach podporządkowywał s w o i m t e ­
zom, narzucał b a r d z o subiektywną interpretację. O d r ó ż n i a ł j e d n a k działania
kleru (księży) od działania K o ś c i o ł a ( w s p ó l n o t y ) . W liście wyżej c y t o w a n y m
tak pisze: „W felietonach, jakie ci posyłam, znajdziesz w ł a ś c i w i e wszystko, co
napisałem na t e m a t «Kościól a polityka», należałoby uściślić: «Kler a polity­
ka". Są t a m o s t r e słowa...".
Z m o i c h r o z m ó w z A l e k s a n d r e m o Kościele o d n o s i ł e m j e d n a k w r a ż e n i e ,
że nie r o z u m i e K o ś c i o ł a w sensie r z e c z y w i s t o ś c i bosko-ludzkiej. J e s t to p r o b ­
lem wielu przedstawicieli inteligencji o r a z ludzi, k t ó r y m katolicki n a r ó d p o ­
wierzył s t r u k t u r y władzy w Polsce. To zjawisko j e s t ź r ó d ł e m n i e p o r o z u m i e ń
i konfliktów między ludźmi sprawującymi w ł a d z ę a K o ś c i o ł e m . Ludzie, k t ó ­
rzy nie rozumieją, że Kościół to C h r y s t u s żyjący w nas, nigdy nie zrozumieją,
jakie j e s t miejsce w s p o ł e c z e ń s t w i e kapłana, k t ó r e m u C h r y s t u s przez p o s ł u g ę
Kościoła powierza misję niesienia ś w i a t ł a Ewangelii do r z e c z y w i s t o ś c i s p o ­
łeczno-politycznej i e k o n o m i c z n e j . Ludzie, k t ó r z y t e g o nie rozumieją, m i m o
swojej ludzkiej życzliwości, z jaką o d n o s z ą się do księży, i w y r a ż a n i a słusznej
c z ę s t o krytyki, z a w s z e b ę d ą n a r a ż e n i na m i a n o antyklerykałów.
Co w życiu brata zaważyło szczególnie na jego stosunku do instytucji Kościoła?
Z dzieciństwa moi starsi bracia i ja wynieśliśmy świadomość tego, że posiadamy
trzy domy: rodzinny, ojczysty - Polskę, a także d o m - Kościół. Taka była a t m o ­
sfera wychowawcza w większości rodzin ziemiańskich, w t y m również u nas na
Podolu. Miłość do każdego z wymienionych d o m ó w rodzi poczucie odpowie­
dzialności za ład moralny i społeczny na terenie wszystkich trzech miejsc.
Kiedy brat miał 13 lat, z m a r ł n a s z ojciec. P r o b o s z c z naszej parafii oskarżył
ojca o zdradę i n t e r e s ó w n a r o d o w y c h , p o n i e w a ż jako działacz s p o ł e c z n y sprze­
ciwiał się dyskryminacji ludności ukraińskiej.
WIELKANOC
2005
181
Był to tak p o w a ż n y cios, że ojciec t e g o nie wytrzymał i dostał wylewu krwi
d o mózgu, c o się skończyło zgonem. N a pogrzebie nad t r u m n ą ó w ksiądz po­
wtórzył s w ą opinię. W życiu Aleksandra zachwiał się świat wartości, a Kościół
był t e g o świata symbolem.
A więc w tym wypadku zawinił przedstawiciel duchowieństwa?
J e s t c z y m ś b a r d z o złym, jeśli ludzie t a c y jak ja - ludzie w s u t a n n a c h z a m i a s t
być n a r z ę d z i e m w r ę k a c h B o g a i b u d o w a ć dobro, oddziaływają destrukcyjnie
na psychikę ludzi, k t ó r y m mają służyć. Szczególnie gdy c h o d z i o dzieci. My
księża c z ę s t o p o n o s i m y o d p o w i e d z i a l n o ś ć za błędy o s ó b , k t ó r y c h decyzje
i z a c h o w a n i a o c e n i a m y p o t e m negatywnie. N i e każde t r z y n a s t o l e t n i e dziecko
j e s t na tyle m o c n e psychicznie, żeby p o r a d z i ć sobie z krzywdą w y r z ą d z o n ą
j e g o ojcu przez p r o b o s z c z a . I nie każdy d o r o s ł y c z ł o w i e k potrafi s k u t e c z n i e
szukać lekarstwa gojącego r a n y d u c h o w e o t r z y m a n e w dzieciństwie.
Czy daleką konsekwencją wspomnianych przez Księdza wydarzeń stały się
wybory polityczne dokonywane przez brata w ciągu ostatnich kilkunastu
lat życia? Chodzi tu zwłaszcza o członkostwo we władzach Unii Pracy, partii
o bardzo wyrazistym i ideologicznie jednoznacznym programie, krytykują­
cej nie tyle grzechy duchowieństwa i w ogóle społeczności katolickiej, ile
radykalnie i agresywnie kontestującej samo nauczanie Kościoła?
To jest sprawa złożona. W naszej r o z m o w i e nie chciałbym występować jako sę­
dzia. My nie wiemy, co naprawdę kryje się za wyborami i decyzjami, które budzą
w nas sprzeciw. M o ż e m y na podstawie pewnych wydarzeń wysnuwać wnioski,
ale nie osądzać ludzi. Wnioski nie m o g ą uchodzić za opinie. Moja odpowiedź na
pańską wątpliwość nie będzie więc opinią, a jedynie przypuszczeniem.
Podzielam Księdza ostrożność.
P r z y p o m i n a m sobie s ł o w a b r a t a - nie p a m i ę t a m , kiedy dokładnie je wypo­
wiedział - b r z m i ą c e mniej więcej tak: „Wiesz, już m a m d o ś ć tych ateistów,
w k t ó r y c h t o w a r z y s t w o w s z e d ł e m " . I on to m ó w i ł szczerze, on widział t e n
problem. Używał n a w e t w o b e c k o n k r e t n y c h o s ó b o k r e ś l e n i a „ o s o b i s t y w r ó g
2
FRONDA
35
P a n a B o g a " . Sprawy wiary t r a k t o w a ł b a r d z o poważnie, przejawiało się to rów­
nież w lekturze P i s m a Świętego.
M o g ę z c a ł ą p e w n o ś c i ą stwierdzić, że Aleksander nie był ani „ o s o b i s t y m
w r o g i e m P a n a Boga", ani „ o s o b i s t y m w r o g i e m K o ś c i o ł a " .
Dlaczego więc wszedł w towarzystwo „osobistych wrogów Pana Boga"?
M a m nadzieję, że nie spodziewa się Pan ode m n i e odpowiedzi j e d n o z n a c z n e j .
Odpowiedź Aleksander zabrał ze sobą, ja m o g ę się tylko d o m y ś l a ć .
J a k sobie p r z y p o m i n a m m o j e g o brata, był to człowiek z jednej s t r o n y
apodyktyczny, a z drugiej - p o d a t n y na wpływy. Przyjaźnił się z J a n e m J ó ­
zefem Lipskim, c z ł o n k i e m loży masońskiej, k t ó r e g o uważał za c z ł o w i e k a
s z l a c h e t n e g o i uczciwego. I w imię tej przyjaźni Lipski zostawił mu jako swój
t e s t a m e n t p r o ś b ę o o d b u d o w ę polskiego r u c h u socjalistycznego. Aleksander
tak o t y m napisał w s w o i c h w s p o m n i e n i a c h o Lipskim: „ U m i e r a ł w szpitalu
w Krakowie, z p e ł n ą świadomością, że to już koniec. O d w i e d z i ł e m go w te, jak
powiedziałby Norwid, dni p r z e d o s t a t n i e . Był spokojny, wyciszony, p o g o d z o n y
z losem. Prosił m n i e tylko, a b y m nie zaprzepaścił sprawy o d r o d z e n i a w P o l s c e
silnej partii lewicowej. Ten j e g o polityczny t e s t a m e n t to j e d n a z przyczyn, dla
których z d e c y d o w a ł e m się w s p ó ł o r g a n i z o w a ć U n i ę P r a c y " .
Był w i ę c w s p ó ł z a ł o ż y c i e l e m na początku lat 9 0 . Solidarności Pracy, a po­
t e m Unii Pracy. I będąc przekonany o tym, że nie p o w i n n o się ludzi przekre­
ślać tylko dlatego, że należeli do P Z P R , p o z o s t a w a ł o t w a r t y na w s p ó ł p r a c ę
z tymi, którzy jawili mu się jako nieobciążeni w i n a m i komunistycznej prze­
szłości, a posiadający wiedzę i doświadczenie. J e d n o c z e ś n i e b ę d ą c człowie­
kiem apodyktycznym, porywczym, b a r d z o o s t r o wypowiadał się p r z e c i w k o
prawicy.
Czy w tej ostatniej sprawie nie było to uleganie lewicowym stereotypom?
Niezupełnie. M a m tu swoje notatki z naszej r o z m o w y z 14 kwietnia 2 0 0 3
roku, tak tę r o z m o w ę zapisałem: „Olbrzymie d o ś w i a d c z e n i e polityczne i zna­
jomość problemów międzynarodowych.
zaczyna o d w r ó t od d o t y c h c z a s o w e j
O d n o s z ę wrażenie, ż e A l e k s a n d e r
linii politycznej.
Uznaje wielkie zło,
jakie zrobił B a l c e r o w i c z za przyczyną M a z o w i e c k i e g o . Nie uważa, że U n i a
WIELKANOC
2005
183
Europejska będzie r o z w i ą z a n i e m dla Polski. J a s n o widzi zło w prywatyzacji,
w wyprzedaży polskiego majątku n a r o d o w e g o . Aleksander wyraził swoje r o z ­
c z a r o w a n i e lewicą polityczną w P o l s c e " .
Co więc było najistotniejszą przyczyną jego związania się z lewicą?
On się uwikłał. B r a t znał wielu przedstawicieli lewicy jako zwykłych ludzi,
a nie ideologów. On się z nimi przyjaźnił. Za przyjaźnią tą kryły się z j e g o
strony jak najlepsze intencje. I rzeczywiście miał d o b r e zdanie na t e m a t
polityków, n a w e t tych, którzy dziś u c h o d z ą za p o w s z e c h n i e s k o m p r o m i t o w a ­
nych. B r a t u chyba brakowało d o b r e g o r o z e z n a n i a .
O s o b i s t e kontakty przyjacielskie z kimś m o g ą z a c i e m n i ć o c e n ę t e g o , czy
ten ktoś nadaje się na jakieś stanowisko, czy t e ż nie. Aleksander był k r ę g o m
lewicowym p o t r z e b n y i dał się im wykorzystać. W jakiś s p o s ó b okazał się
dla nich p a r a w a n e m . J a k o o s o b a c i e s z ą c a się opinią u c z c i w e g o polityka, jako
a u t o r y t e t m o r a l n y firmował (z o s o b i s t y m p r z e k o n a n i e m ) deklaracje lewicy
wyrażające t r o s k ę o ofiary transformacji politycznej i s p o ł e c z n o - g o s p o d a r c z e j .
Do t e g o j e s z c z e t r z e b a w s p o m n i e ć o jednej rzeczy. W l a t a c h 6 0 . m o j e m u bra­
tu bardzo zależało na w s p ó ł p r a c y z „Tygodnikiem P o w s z e c h n y m " jako t a k ą
nieformalną, a z a r a z e m funkcjonującą w oficjalnym obiegu o s t o j ą opozycji.
Nic z t e g o nie wyszło. B r a t nie został przez to ś r o d o w i s k o przyjęty. P a m i ę t a m ,
że bardzo przeżył brak akceptacji ze s t r o n y ludzi, k t ó r y c h w y s o k o cenił i na
współpracy z którymi mu zależało.
Dlaczego został odrzucony?
Tego nie wiem. Był bardzo rozżalony, z w ł a s z c z a że c h o d z i ł o o osoby, z k t ó ­
rymi się przyjaźnił od c z a s ó w wojny. Tak w i ę c życie k a ż d e g o c z ł o w i e k a j e s t
wynikiem r o z m a i t y c h skomplikowanych sytuacji, p e w n y c h okoliczności. My
d o s t r z e g a m y jedynie czyjeś z a c h o w a n i a , ale c z ę s t o nie wiemy, d l a c z e g o k t o ś
zachowuje się tak a nie inaczej.
Współczesna lewica wycofuje się z walki o prawa pracownicze. Interesuje
ją raczej kontestująca chrześcijaństwo rewolucja w sferze moralności i oby­
czajów. Przykładem może być walka o legalizację aborcji. Unia Pracy nie
4
FRONDA
35
była i nie jest tutaj jakimś chlubnym wyjątkiem. Jakie stanowisko zajmował
w tej kwestii Księdza brat?
O n byl j e d y n y m p o s ł e m U n i i Pracy, k t ó r y n i e g ł o s o w a ł z a u s t a w ą p r o a b o r ­
cyjną. Aleksander, b ę d ą c p r z e c i w n i k i e m legalizacji z a b i j a n i a dzieci n i e n a r o ­
dzonych, powoływał się na a r g u m e n t z dziedziny prawa. Był p r a w n i k i e m
z w y k s z t a ł c e n i a . J e s t t a k i e p o j ę c i e p r a w n i c z e nasciturus, czyli „ m a j ą c y się
n a r o d z i ć " . N a g r u n c i e u s t a w o d a w s t w a c z ł o w i e k , k t ó r y m a się n a r o d z i ć , m o ż e
być spadkobiercą. W y o b r a ź m y s o b i e taką s y t u a c j ę : o j c i e c u m i e r a , a m a t k a
spodziewa się w t e d y dziecka. N i e n a r o d z o n e j e s z c z e d z i e c k o staje s i ę w ó w c z a s
spadkobiercą majątku ojca, a w i ę c p o d m i o t e m p r a w n y m . A j e ś l i tak, to, r z e c z
WIELKANOC 2005
185
jasna, nie m o ż n a go zabić. U s t a w o d a w s t w o spadkowe j e s t w i ę c po s t r o n i e
człowieka n i e n a r o d z o n e g o .
Czy można wyznawać idee kontestujące Kościół i być jednocześnie po stro­
nie Chrystusa?
Podziały „lewica - prawica" są dla m n i e dosyć u m o w n e , a n a w e t s z t u c z n e .
W a ż n a jest prawda, w a ż n e jest sumienie. A są r ó ż n e sytuacje, w k t ó r y c h
odnajdujemy prawdę i kierujemy się s u m i e n i e m , czy to na lewicy, czy na
prawicy.
J e s t C h r y s t u s jako O s o b a odniesienia całej rzeczywistości ludzkiej i rze­
czywistości Kościoła. J a k pisze św. Paweł w Liście do Kolosan: „Rzeczywi­
s t o ś ć należy d o C h r y s t u s a " .
Nie, nie m o ż n a w y z n a w a ć idei kontestujących Kościół i być j e d n o c z e ś n i e
po stronie C h r y s t u s a . W r a c a m y tu do pytania o r o z u m i e n i e bosko-ludzkiej
rzeczywistości Kościoła. Tym p y t a n i e m odkrywa Pan c a ł e poplątanie intelek­
tualne i d u c h o w e inteligencji, nie tylko polskiej.
Jest to jednak pytanie o głębię sumienia, o intuicyjne poszukiwanie prawdy,
najczęściej wtedy, gdy ma miejsce poplątanie intelektualne, gdy nie wiemy, co jest
co, a jednak tęsknimy za życiem w prawdzie. Głód duchowości ściska n a m gardło
i Chrystus - Prawda objawia się n a m w Miłości. To oddech świeżego powietrza,
którym ratujemy swoją wolność i godność. To jest droga intuicyjnego poszuki­
wania Kościoła m i m o kontestacji. Uczciwy człowiek, czy z lewicy, czy z prawicy,
czyniąc dobro, odnajduje siebie w Chrystusie, chociaż m o ż e o tym nie wiedzieć.
Szkoła duchowo-intelektualna m o j e g o b r a t a szła w tę s t r o n ę , m i m o że
przez wiele lat nie przyjmował on s a k r a m e n t ó w świętych. Aleksander p o ­
zostawał wyczulony na ludzkie cierpienie, był świadkiem cierpienia o s ó b
najbliższych. Ze wszystkich encyklik J a n a P a w ł a II najbardziej cenił tę o cier­
pieniu - SaWifici Doloris.
N a s z a m a t k a p o r u s z a ł a się n a w ó z k u inwalidzkim. P o t e m t o s a m o się sta­
ło z ż o n ą brata. C h o r o w a ł a przez 30 lat na stwardnienie rozsiane. To był pa­
raliż c a ł e g o ciała. Na początku moja b r a t o w a nie potrafiła się z t y m pogodzić.
Później, kiedy z a a k c e p t o w a ł a już c h o r o b ę , p o s t a n o w i ł a wykorzystać swoją
znajomość języków obcych i z a c z ę ł a udzielać w t y m zakresie lekcji. P o m i m o
sparaliżowanego ciała była o s o b ą nadzwyczaj s p r a w n ą u m y s ł o w o .
186
FRONDA 35
Każda rodzina dotknięta cierpieniem, i to wieloletnim, j e s t po stronie
Chrystusa m i m o intelektualnej kontestacji Kościoła. J e s t to paradoks, który
m o ż n a z r o z u m i e ć tylko w C h r y s t u s i e .
Czy wie Ksiądz coś o reakcjach lewicy na fakt nawrócenia brata, szczególnie
na przeprosiny skierowane pod adresem Kościoła, w tym również Radia
Maryja oraz zakonu franciszkanów?
Nie, nie wiem. Słowa, które mój brat wypowiedział po s w o i m nawróceniu:
„ D z i ę k u j ę z a p o j e d n a n i e z B o g i e m " , n a p e w n o s ą dla w i e l u u p o m n i e n i e m
i p r z y p o m n i e n i e m , ż e lepiej p ó ź n o n i ż w c a l e . K i e d y j e wypowiadał, widzia­
ł e m , ż e j e s t szczęśliwy i u s p o k o j o n y . I c o w a r t o p o d k r e ś l i ć , p o j e d n a n i e t o n i e
p r z y s z ł o nagle. A l e k s a n d e r z a t y m t ę s k n i ł , pragnął t e g o . Tylko w c z e ś n i e j n i e
był p o s t a w i o n y p o d p r ę g i e r z e m , n i e u m i a ł s o b i e p o r a d z i ć z c a ł y m t y m baga­
ż e m , j a k i życie m u n a r z u c i ł o . D o p i e r o u p r o g u ś m i e r c i d o k o n a ł a się p r z e m i a ­
na. J e j o w o c e m był o s t a t e c z n y p o w r ó t n a ł o n o K o ś c i o ł a .
Kto duchowo pomógł bratu w ostatnich chwilach, tak że mógł się stać - jak
mówi jedna z przypowieści Chrystusa - robotnikiem ostatniej godziny?
Na drodze Aleksandra stanął kapelan szpitala, ksiądz J u l i u s z L a s o ń , kapłan
wielkiej dobroci, który stał się n a r z ę d z i e m pojednania b r a t a z B o g i e m . Ale
m u s z ę w s p o m n i e ć o j e s z c z e jednej osobie, a m i a n o w i c i e o m a t c e Teresie
od J e z u s a Marchockiej, żyjącej w X V I I stuleciu, a spokrewnionej z n a s z ą
rodziną, k a r m e l i t a n c e bosej. Od d ł u ż s z e g o c z a s u codziennie m o d l ą c się o j e j
beatyfikację, p r o s i ł e m też o t o , aby w s t a w i ł a się za b r a t e m . G ł ę b o k o wierzę,
że przyjęcie s a k r a m e n t ó w przez Aleksandra pod koniec j e g o z i e m s k i e g o życia
było o w o c e m , jaki m a t k a Teresa wybłagała u B o g a w niebie. D o b r z e j e s t m i e ć
w niebie świętych krewnych. Aby d o s t a ć się do nieba, p o t r z e b n a j e s t protek­
cja, taka święta protekcja.
Czy przeżywał Ksiądz niepokoje związane ze stosunkiem brata do Kościoła?
Tak, od wielu lat. Niepokój r o z w i ą z y w a ł e m modlitwą. Przez wiele lat od­
prawiałem Ofiarę E u c h a r y s t y c z n ą w intencji m o j e g o b r a t a . Drugi s z t u r m do
nieba to koronka do Miłosierdzia B o ż e g o w j e g o intencji. Tak jak już w s p o ­
mniałem, s z u k a ł e m t e ż protekcji rodzinnej.
Czy w kwestiach wiary i religii spierał się Ksiądz z bratem?
M o ż e to były i spory, ale raczej rozmowy, dyskusje. R o z u m i e n i e K o ś c i o ł a na
p e w n o było j e d n y m z zasadniczych t e m a t ó w , s t o s u n e k A l e k s a n d r a do R a d i a
Maryja był dla m n i e r ó w n i e ż b a r d z o w a ż n ą sprawą. K ł a d ł e m j e d n a k większy
nacisk na m o d l i t w ę niż na dyskusje.
Pod koniec życia brat dziękował za pojednanie z Bogiem. Czy zdarzyło się
coś, co miało wpływ na jego ostateczną decyzję?
To tylko Pan B ó g wie, tylko B ó g z n a tajemnicę ludzkich serc.
Proszę powiedzieć coś więcej - kilka zdań - o przeprosinach skierowanych
pod adresem Kościoła, Radia Maryja i zakonu franciszkanów?
1
FRONDA
35
W czasie ostatniej c h o r o b y b r a t a s t a r a ł e m się mu p o m ó c w u p o r z ą d k o w a n i u
s p r a w i zobowiązań rodzinnych. Ta o d p o w i e d z i a l n o ś ć r o d z i n n a m u s i a ł a być
w y r a ż o n a w stosunku do Kościoła, k t ó r y r ó w n i e ż jest n a s z y m d o m e m - ś r o ­
dowiskiem rodzinnym. J a k o brat n o s z ą c y t o s a m o n a z w i s k o i j e d n o c z e ś n i e
jako ksiądz K o ś c i o ł a rzymskokatolickiego byłem zobowiązany, aby w c z a s i e
pogrzebu w mojej homilii u p o r z ą d k o w a ć n a s z s t o s u n e k do w s p ó l n o t y Koś­
cioła, do księży biskupów, do R a d i a Maryja, k t ó r e g o p r a c ę ewangelizacyjną
bardzo szanuję, p o d z i w i a m a p o s t o l a t m e d i ó w i o d w a ż n ą o b r o n ę prawdy,
oraz przeprosić ś w i ę t e g o Maksymiliana M a r i ę K o l b e g o i rodzinę zakonu
franciszkanów z N i e p o k a l a n o w a . M o j ą misją jako kapłana j e s t w p r o w a d z a ć
jedność zgodnie z w o l ą C h r y s t u s a w y r a ż o n ą w czasie O s t a t n i e j W i e c z e r z y :
„Aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni
stanowili w N a s jedno, aby świat uwierzył, żeś Ty M n i e p o s ł a ł " 0 1 7 , 2 1 ) .
ROZMAWIAŁ: FILIP MEMCHES
NADLIWIE, STYCZEŃ 2005
W popularnej kreskówce Epoka lodowcowa leniwiec
Sid uprawia natrętną autoreklamę: „Wyrwała mi włosa
z nosa i mówi: «Kochany, jak się chcesz gzić na prawo
i lewo, to chociaż wybieraj laski tej samej rasy». Myślę
se: «0 nie, nie będzie mi ruda małpa właziła na łeb»".
Z kolei w jednej z początkowych scen Shreka magiczne
zwierciadło pokazuje złemu lordowi Farquaadowi kan­
dydatki na żonę. Jest wśród nich królewna Śnieżka, co
do której lustro zapewnia, że chociaż żyła z siedmioma
krasnoludkami, „to nie jest łatwa". W Doktorze Dolittle natomiast, kiedy tytułowy bohater ustala plan
swych zajęć, a w jego rozmowę z asystentką co chwila
wtrąca się pies Lucky, Dolittle mówi: „Lucky, nie mie­
szaj mi rozkładów, bo o mały włos nie wykastrowałem
pana Pinnicha". Na co Lucky odpowiada: „Naprawdę,
z tego co wiem, zrobiłbyś pani Pinnich przysługę".
Kino
starych
malutkich
MAREK ŁAZAROWICZ
Monice i Izabeli, bo gdyby nie One. pewnie nigdy
nie obejrzałbym tych wszystkich filmów
Z początkiem 2 0 0 4 roku m e d i a obiegła sensacyjna w i a d o m o ś ć , ż e w y t w ó r n i a
W a l t a Disneya z a m y k a swoje studio animacyjne. To, co j e s z c z e n i e d a w n o
]£Q
F R O N D A 35
wydawało się niemożliwe, s t a ł o się faktem. Kres D i s n e y o w s k i e m u e l d o r a d o
położył spopularyzowany p r z e z gry k o m p u t e r o w e n o w y typ r u c h o m e g o ry­
sunku, który nadspodziewanie dobrze sprawdził się w kinie. O k a z a ł o się b o ­
wiem, że dzieci u r o d z o n e w latach 9 0 . ubiegłego s t u l e c i a z a m i a s t s t a r o ś w i e c ­
kiej Królewny Śnieżki i p o c z c i w e g o Dumbo w o l ą oglądać p e r y p e t i e b o h a t e r ó w
Toy Story, Dawno temu w trawie, Potworów i spółki czy Gdzie jest Nemo? R ó w n i e ż
fabuły aktorskie nie mają dziś wielkich szans, jeśli nie w s p o m a g a j ą ich fine­
zyjne efekty specjalne, w y k o n c y p o w a n e w m ó z g a c h k o m p u t e r o w y c h p r o g r a ­
m i s t ó w (vide: filmy o H a r r y m P o t t e r z e , S t u a r c i e Malutkim, m a ł y c h a g e n t a c h
i psie S c o o b y m D o o ) . Z m i e r z c h tradycyjnej animacji p o c i ą g a za s o b ą t a k ż e za­
nikanie wizji świata i typu moralistyki, l a n s o w a n y c h przez produkcje D i s n e y a
oraz ich niezliczone n a ś l a d o w n i c t w a s p o z a U S A . Z a r ó w n o pod w z g l ę d e m
formalnym, jak i t r e ś c i o w y m w kinie d z i e c i ę c y m z a p a n o w a ł o o b e c n i e c o ś na
kształt bezkrólewia. W y t w ó r n i e filmowe prześcigają się w p o m y s ł a c h na za­
g o s p o d a r o w a n i e p u s t e g o miejsca p o D i s n e y o w s k i m m o n o p o l i ś c i e , przy c z y m
ten ostatni w c a l e nie z a m i e r z a ł a t w o składać broni. Z a c i e k ł a walka o „ r z ą d
dusz" m a ł o l e t n i c h w i d z ó w owocuje nieznanymi wcześniej zjawiskami, z k t ó ­
rych c z ę ś ć ma s z a n s ę przekształcić się w t r w a l s z e tendencje w dziecięcej
kinematografii. Zjawiska o w e i n t e r p r e t o w a ć m o ż n a nie tylko jako kolejne
szczeble ewolucji gatunku filmowego, lecz t a k ż e jako znaki czasu, wiele m ó ­
wiące o współczesnych, bynajmniej nie tylko m ł o d o c i a n y c h , k i n o m a n a c h o r a z
o tych, którzy p r a g n ą władać ich w y o b r a ź n i ą i e m o c j a m i .
O s t a t n i m , jak dotąd, wielkim s u k c e s e m tradycyjnej Disneyowskiej ani­
macji jest Król Lew ( 1 9 9 4 ) . Film t e n należy do w ą s k i e g o g r o n a dzieł, k t ó r y c h
duży potencjał komercyjny idzie w parze z n i e z a p r z e c z a l n y m a r t y z m e m . O s i ą
fabuły jest
historia
inspirowana
Szekspirowskim
Hamletem,
przeniesiona
w świat zwierzęcy o r a z u p r o s z c z o n a i z ł a g o d z o n a tak, by m o g ł a idealnie przy­
stawać do gatunkowych r a m baśni. Ciekawie zindywidualizowani b o h a t e r o ­
wie; jasny, lecz nie prostacki podział na d o b r o i zło; m i s t r z o w s k i e o p e r o w a n i e
n a s t r o j e m (od patosu, przez umiejętnie d o z o w a n ą grozę, po rubaszny, lecz
nie wulgarny h u m o r ) ; a także m ą d r e , u n i w e r s a l n e p r z e s ł a n i e („największą
przygodą jest odnalezienie s w e g o miejsca w kręgu życia") to tylko n i e k t ó r e
cechy, przesądzające o wysokiej r a n d z e t e g o filmu. Rejestr p o c h w a ł uzupełnić
m o ż n a jeszcze o ścieżkę dźwiękową z d w i e m a przebojowymi balladami E l t o n a
J o h n a o r a z o brak naiwności i p r z e s ł o d z o n e g o s e n t y m e n t a l i z m u , tak c z ę s t o
WIELKANOC
2005
191
i s ł u s z n i e krytykowanych u „ s t a r e g o " D i s n e y a . Król Lew to film, k t ó r e g o k a ż d a
s e k u n d a wydaje się p r z y s t o s o w a n a do p o t r z e b p s y c h i c z n y c h i ś w i a t a p o j ę ć
dziecka. To film w s t u p r o c e n t a c h dla d z i e c k a zrozumiały, a j e d n o c z e ś n i e n i e
infantylny. T o j e d n o c z e ś n i e a p o g e u m p e w n e j f o r m u ł y k i n a d z i e c i ę c e g o , k t ó r a
obecnie często postrzegana jest jako anachronizm.
Począwszy b o w i e m o d p o ł o w y lat 9 0 . u b i e g ł e g o s t u l e c i a w ś w i e c i e ekra­
n o w y c h bajek dla n a j m ł o d s z y c h z a c z ę ł o się dziać c o ś d z i w n e g o . Z a c z a r o w a n ą
krainę Kopciuszka, królewny Śnieżki i Pinokia poczęli coraz tłumniej nawie­
dzać intruzi znani d o t y c h c z a s w y ł ą c z n i e k i n u „ d o r o s ł e m u " . T r u d n o j e d n o ­
z n a c z n i e powiedzieć, d l a c z e g o t a k się s t a ł o i wciąż dzieje. Z p e w n o ś c i ą dużą
rolę gra t u p r a g n i e n i e o r y g i n a l n o ś c i , polegającej g ł ó w n i e n a w y k r a c z a n i u
poza
„wyczerpaną"
konwencję
Disneyowską.
Istotnym
powodem
wydaje
się też fakt, ż e d z i e c k o w cywilizacji z a c h o d n i e j p r z e ł o m u X X i X X I w i e k u
n i e r z a d k o pada ofiarą kryzysu
192
rodziny i w dużym
stopniu
wychowywane
FRONDA
35
jest przez telewizję, gry k o m p u t e r o w e , I n t e r n e t i wszędobylskie billboardy.
W rezultacie d o ś ć szybko z a w i e r a (niechby p o w i e r z c h o w n ą i opaczną, ale
zawsze) z n a j o m o ś ć z a t r y b u t a m i ś w i a t a dorosłych, w ś r ó d k t ó r y c h najwięk­
szą ciekawość budzą t e „zakazane": seks, p r z e m o c o r a z ł a m a n i e r o z m a i t y c h
n o r m obyczajowych. Twórcy n o w o c z e s n e g o filmu dla dzieci starają się w i ę c
d o s t o s o w y w a ć efekty swojej p r a c y do m e n t a l n o ś c i m a s o w e g o widza. Tym bar­
dziej że w dzisiejszych c z a s a c h j e d n y m z najcięższych oskarżeń, k t ó r e m o g ą
spotkać reżysera, jest przypisywanie m u skłonności m o r a l i z a t o r s k i c h z a m i a s t
c z y s t o rozrywkowych, e w e n t u a l n i e „ a r t y s t o w s k i c h " . J e d n y m s ł o w e m , j e g o
g ł ó w n y m z a d a n i e m jest „bawić" lub „poszukiwać", a nie „wychowywać",
nawet jeśli realizuje film dla ośmiolatków. A jeżeli już bawić, to d l a c z e g o nie
wszystkich? Przecież m a l u c h y nie c h o d z ą do kina s a m e , ale w t o w a r z y s t w i e
dorosłych. I tu zdaje się tkwić trzeci powód, dla k t ó r e g o w s p ó ł c z e s n e kinowe
bajki c o r a z usilniej starają się d o s ł o w n i e (a nie tylko u m o w n i e ) p r z y c i ą g a ć
widzów o d piątego d o 5 0 . roku życia.
P r o c e s ten odbywa się na zasadzie u p o r c z y w e g o s w a t a n i a tradycyjnego
filmu dziecięcego z kolejnymi o d m i a n a m i kina dla dorosłych, takimi jak:
horror, film akcji, science fiction, „bond", film policyjny, społeczny, sportowy,
film drogi czy w r e s z c i e „szargająca ś w i ę t o ś c i " k o m e d i a spod znaku M o n t y
Pythona. W m o d z i e jest t e ż szpikowanie p r o s t o d u s z n y c h animacji kryptoc y t a t a m i z możliwie największej liczby kinowych h i t ó w (w k o ń c u dlaczegóż
p o s t m o d e r n i z m miałby o m i n ą ć p i a s k o w n i c ę ? ) .
C a ł a t a z a b a w a przynosi
r o z m a i t e efekty. M o ż e ożywiać n i e c o skostniały gatunek, nie naruszając j e g o
istoty, k t ó r a wynika z k r y t e r i u m s t o s o w n o ś c i ( r o z u m i a n e j jako z g o d n o ś ć t r e ­
ści i formy filmu z m o ż l i w o ś c i a m i percepcyjnymi dziecka). Tak dzieje się np.
w wypadku dziecięcych „bondów", czyli t r z e c h filmów o p r z y g o d a c h „ m a ł y c h
a g e n t ó w " C a r m e n i J u n i e g o Cortezów, a t a k ż e w społecznej komedii a n i m o ­
wanej Lilo i Stich, gdzie b o h a t e r k a m i ( o p r ó c z ś m i e s z n o - g r o ź n e g o k o s m i t y ) są
dwie sieroty, n a s t o l a t k a i jej d u ż o m ł o d s z a siostrzyczka, żyjące w nieustannej
obawie przed rozbiciem ich niepełnej rodziny p r z e z n a d o p i e k u ń c z e p a ń s t w o .
W y w r ó c e n i e d o góry n o g a m i tradycyjnych s c h e m a t ó w fabularnych ( p o t w o r y
boją się dzieci) o r a z dyskretne aluzje do w s p ó ł c z e s n e g o kina r o z r y w k o w e g o
(Armageddon, Matńx, nurt „buddy m o v i e " ) nie zakłócają r ó w n i e ż w e w n ę t r z ­
nej spójności Potworów i spółki, dzięki k t ó r y m dzieciaki m o g ą się w r e s z c i e
dowiedzieć, dlaczego r ó ż n e s t r a s z y d ł a nie dają im spokojnie p o s p a ć w nocy.
WIELKANOC
2005
193
Z a s t o s o w a n i e animacji k o m p u t e r o w e j nie przeszkodziło też a u t o r o m Dawno
temu w trawie w wykreowaniu świata, k t ó r y m a ł o l e t n i widz szybko i w całości
uzna za swój.
Z drugiej wszakże s t r o n y z a s a d a s t o s o w n o ś c i bywa c o r a z częściej n a r u ­
szana. Powstają w ó w c z a s filmy, k t ó r e zakłopotani r e c e n z e n c i zwykle kwitują
r e t o r y c z n y m pytaniem: „Czy to aby n a p r a w d ę dla dzieci?". W pytaniu t y m
tkwi jednak jeszcze jedna wątpliwość - s k o r o niekoniecznie dla dzieci, to czy
aby na p e w n o dla dorosłych? P r z e c i e ż ci o s t a t n i mają swoje w ł a s n e bajki:
w s p ó ł c z e s n e wersje Kopciuszka
(Pretty Woman, Amelia); r o m a n t y c z n e kome­
die o tym, co było, z a n i m „żyli d ł u g o i szczęśliwie" (Bezsenność w Seattle,
Cztery wesela i pogrzeb,
Okrucieństwo nie do przyjęcia);
a w a n t u r n i c z e historie
rycerskie (Maska Zorro, Piraci z Karaibów), w y s m a k o w a n e plastycznie fantazje
0 „jedynym sprawiedliwym" ( d w a p i e r w s z e Batmany), a n a w e t c y b e r n e t y c z n e
kung-fu z próbą
filozoficznego
p o d t e k s t u (trylogia Matrix). Dla mniej wyra­
finowanych wybór j e s t j e s z c z e większy:
p o z o s t a ł e Batmany,
Szklane pułapki,
Terminatory, Faceci w czerni, tudzież kolejne odcinki Mad Maxa, Zabójczej broni
1 Mission Impossible. Gdzieś na pograniczu kina „ d o r o s ł e g o " i „ d z i e c i ę c e g o " sy­
tuują się jeszcze e k r a n o w e baśnie typu Władca pierścieni, kino nowej przygody
(Indiana Jones), komiksowe cykle o m u t a n t a c h (X-Men, Spider-Man) i innych
194
FRONDA 35
h e r o s a c h „większych niż życie" (Superman, Daredevil) o r a z r o z p i s a n a na s z e ś ć
odcinków krzyżówka futurystycznej sagi z Muppet Show, r o z p o w s z e c h n i a n a
pod groźnie b r z m i ą c y m t y t u ł e m Gwiezdne wojny.
Wydaje się zatem, że popyt na „bajki dla d o r o s ł y c h " (tudzież s t a r s z y c h
nastolatków) jest nasycony. Dla kogo z a t e m powstają takie filmy, jak np.
Shrek? Nie ulega przecież wątpliwości, że p r z e c i ę t n e dziecko nie z r o z u m i e
nawet połowy z a w a r t y c h w nim d o w c i p ó w i aluzji. P r z e c i ę t n e g o c z t e r d z i e s t o ­
latka też raczej nie porwie historia miłości a n i m o w a n e g o zielonego o g r a do
animowanej księżniczki Fiony. Czyżby w i ę c Shrek był d z i e ł e m o s t r i c t e schi­
zofrenicznej naturze, s k o n s t r u o w a n y m wedle zasady „ d w a w j e d n y m " - ta
s c e n a tylko dla dorosłych, a ta tylko dla dzieci? Co z n a m i e n n e , analogiczną
dwoistość, c h o ć nie w t a k i m natężeniu, da się z a u w a ż y ć i w innych filmach:
Gdzie jest Nemo?, Przygody Sindbada, Atlantyda, Asterix i Obelix. Misja Kleopatra,
Doktor Dolittle 2 czy w r e s z c i e cykl o H a r r y m P o t t e r z e . K a ż d a z t y c h produk­
cji w jakimś stopniu u r ą g a zasadzie s t o s o w n o ś c i . Każda s t a r a się zaspokoić
oczekiwania z a r ó w n o dorosłych, jak i dzieci. K a ż d a z a t e m skazuje obie te
grupy widowni na odbiór cząstkowy, niepełny. K a ż d a w i ę c p o w i n n a być p r z e z
publiczność p o t r a k t o w a n a sceptycznie, zgodnie z p o r z e k a d ł e m - „jeszcze się
taki nie narodził, k t ó r y by wszystkim dogodził". T y m c z a s e m j e s t w r ę c z prze­
ciwnie. W i ę k s z o ś ć ze w s p o m n i a n y c h filmów bije rekordy popularności. C z y
sukcesy frekwencyjne Shreka i Harry'ego Pottera m o ż n a do końca w y t ł u m a c z y ć
sprawną kampanią reklamową, z m i a n a m i w m e n t a l n o ś c i w s p ó ł c z e s n y c h m a ­
luchów, ewentualnie faktem, że c h o d z ą o n e do kina wspólnie z rodzicami,
którzy c o r a z częściej odnajdują w e k r a n o w y c h bajkach m o t y w y i wątki z n a n e
z dorosłych lektur, filmów, prasy lub z autopsji? Być m o ż e tak. Być m o ż e j e s t
to jedyna i wyczerpująca odpowiedź, t ł u m a c z ą c a c a ł e zjawisko. Niżej podpisa­
n e m u wydaje się wszakże, że do rozwikłania tej zagadki wiedzie j e s z c z e j e d n a
droga, c h o ć nie tak p r o s t a i szeroka.
N a u k a o literaturze z n a pojęcie „czytelnika wirtualnego", oznaczające
zaprojektowany niejako w tekście idealny m o d e l odbiorcy, zdolnego w c a ł o ś c i
przyswoić i z a a k c e p t o w a ć d a n ą p o w i e ś ć lub p o e m a t . P r z e n o s z ą c to pojęcie
d o r o z w a ż a ń n a t e m a t f i l m u , w a r t o z a d a ć sobie pytanie, jakiż t o „wirtual­
ny widz" zakonspirował się np. w Przygodach Sindbada, Gdzie jest Nemo? czy
w Doktorze Dolittle 2. J a k m o ż e wyglądać s t r u k t u r a m e n t a l n a kogoś, k t o
przyswaja takie filmy, jak Shrek czy Shrek 2 nie w y b i ó r c z o i połowicznie, ale
WIELKANOC
2005
195
całościowo; dla kogo świat p r z e d s t a w i o n y c h o ć b y w Harrym Potterze i więźniu
Azkabanu jest w d u ż y m stopniu odzwierciedleniem w ł a s n e g o d u c h o w e g o ob­
licza o r a z własnych głębokich p o t r z e b psychicznych? A jeśli już u d a się taki
m o d e l odbiorcy idealnego naszkicować, t o m o ż e w a r t o z a d a ć sobie pytanie,
czy istnieje jego realny odpowiednik. Bo czyż r o s n ą c a liczba i p o w o d z e n i e
filmów „dziecięco-dorosłych" nie z a c h ę c a do przypuszczenia, że być m o ż e na
naszych o c z a c h rodzi się n o w a k a t e g o r i a widza, dla k t ó r e g o w ł a ś n i e ogląda­
nie różnych „ s h r e k ó w " i „ p o t t e r ó w " s t a n o w i najbardziej ekscytującą f o r m ę
u c z e s t n i c t w a w kulturze?
Rozszarpię cię... rozerwę cię na strzępy... zabiję...
B o h a t e r o w i e negatywni Disneyowskiej Królewny Śnieżki ( 1 9 3 7 ) , Alicji w krainie
czarów ( 1 9 5 1 ) czy Księgi dżungli ( 1 9 6 7 ) budzą dziś rozczulenie. Niegodziwości,
których się dopuszczali, pokazywane były d o ś ć oględnie, a co drastyczniejsze
szczegóły p o z o s t a w i a n o d o m y ś l n o ś c i widza. Wygląd „ c z a r n y c h c h a r a k t e r ó w "
wywoływał lekką o d r a z ę i dreszczyk s t r a c h u u dzieci o r a z w y r o z u m i a ł y
u ś m i e c h u dorosłych. Z c z a s e m jednak zło w kinie d z i e c i ę c y m s t a w a ł o się c o ­
raz sugestywniejsze. W k o ń c o w y c h s c e n a c h Małej syrenki ( 1 9 8 9 ) wygląd i szał
wiedźmy morskiej Urszuli m o ż e już c o wrażliwszego m a l u c h a skłonić d o za­
mknięcia oczu, z w ł a s z c z a jeśli ogląda film na d u ż y m ekranie. P o d o b n i e j e s t ze
s p o s o b e m ukazania gniewu hien i zdradzieckiego lwa Skazy w Królu Lwie.
Z a odważniej sze f o r s o w a n i e Rubikonu dziecięcej w y t r z y m a ł o ś c i n a s t r a c h
wzięli się jednak dopiero t w ó r c y zrealizowanej p r z e z 2 0 t h C e n t u r y F o x
Anastazji ( 1 9 9 7 ) , swobodnej wersji półlegendarnej historii o spadkobierczyni
t r o n u R o m a n o w ó w , ocalałej z rewolucyjnej pożogi 1 9 1 7 roku. B o h a t e r e m
negatywnym filmu nie j e s t w s z a k ż e Lenin, Stalin czy inny Trocki, lecz...
Rasputin. Wystylizowany na o b l e c z o n e g o w c z a r n ą s z a t ę m a g a , s w ą m o c
zawdzięcza paktowi z diabłem. Po zaprzedaniu duszy Z ł e m u otrzymuje w za­
m i a n czarodziejską lampę, wypełnioną zielonkawym d y m e m (czytelna aluzja
do Draculi F r a n c i s a F o r d a Coppoli). To właśnie dzięki niej m o ż e d o k o n y w a ć
prawdziwych c u d ó w podłości i zniszczenia. P o s t a ć R a s p u t i n a od p o c z ą t k u bu­
dzi niepokój, a m o m e n t a m i lęk. J e s t wyraźnie obliczona na przykucie uwagi
także d o r o s ł e g o widza. Tylko on m o ż e w s z a k wychwycić: po pierwsze aluzję
d o w a m p i r y c z n e g o h o r r o r u Coppoli, p o drugie m a k a b r y c z n ą g r o t e s k o w o ś ć
196
FRONDA 35
Rasputina, który osłabiony nie m o ż e dać sobie rady z w ł a s n y m c i a ł e m . J e s t
w filmie scena, kiedy odpadają mu dłonie, usta, n a w e t oko, a szyja najpierw
m o n s t r u a l n i e się wydłuża, by p o t e m całkowicie się zapaść, w rezultacie c z e g o
g ł o w a kontynuuje swój m o n o l o g w e w n ą t r z tułowia. M o t y w rozpadającego
się lub p o d d a n e g o anatomiczno-fizjologicznym a n o m a l i o m ciała to kolejny
trop, wiodący w s t r o n ę „ d o r o s ł y c h " h o r r o r ó w z F r i e d k i n o w s k i m Egzorcystą
na czele, w k t ó r y m z c i a ł e m opętanej przez d e m o n a dziewczynki r ó w n i e ż
dzieją się s t r a s z n e i niezwykłe rzeczy, włącznie z o b r a c a n i e m się głowy wokół
własnej osi.
Najdalej w t e s t o w a n i u dziecięcej o d p o r n o ś c i na s t r a c h posunęli się jak
dotąd t w ó r c y filmowych przygód H a r r y ' e g o P o t t e r a . Tu z ł o jest już nie tylko
groźnie n a m a c a l n e , lecz r ó w n i e ż m o c n o o p i e c z ę t o w a n e k r w a w y m s t e m p l e m
makabry. O ile jeszcze w Harrym Potterze i Kamieniu Filozoficznym m o ż n a m ó w i ć
0 niejakiej powściągliwości reżysera, o tyle c z ę ś ć d r u g a (Harry Potter i Komnata
Tajemnic) zdradza już chwilami s y n d r o m zgłodniałego wilka w y p u s z c z o n e g o
z klatki p r o s t o w stadko owieczek. M a m y tu w i ę c ociekające p o s o k ą napisy
na ścianach, kojarzące się np. z okładkami powieści grozy S t e p h e n a Kinga;
złowrogi, syczący szept „ r o z s z a r p i ę cię... r o z e r w ę cię na strzępy... zabiję...",
słyszalny tylko dla u s z u g ł ó w n e g o b o h a t e r a ; d w u z n a c z n ą „ r o z m o w ę " P o t t e r a
z wężem, który w zachodniej kulturze od dawien d a w n a uchodzi za symbol
zła i grzechu; w y k r e o w a n ą z t u r p i s t y c z n ą s k r z ę t n o ś c i ą a r m i ę w ł o c h a t y c h
pająków; a także sfilmowaną w konwencji s t u p r o c e n t o w e g o h o r r o r u sek­
wencję finałowej walki H a r r y ' e g o z o g r o m n y m i obrzydliwym bazyliszkiem.
Z kolei w części trzeciej, Harry Potter i więzień Azkabanu, j e d n ą z kluczowych
postaci jest d e m e n t o r - z a k a p t u r z o n a p o s t a ć w ciemnej pelerynie o dłoniach
„błyszczących, szarawych, oślizgłych i pokrytych liszajami, jak r ę c e topielca,
k t ó r e g o ciało zbyt długo przebywało w wodzie". D e m e n t o r to daleki krew­
niak wampira, z t y m że nie w y s y s a ze swych ofiar krwi, lecz wszystkie d o b r e
1 szczęśliwe myśli, u c z u c i a o r a z w s p o m n i e n i a . J e g o najstraszliwszą b r o n i ą
jest wszakże śmiertelny pocałunek, w k t ó r e g o wyniku ofierze zostaje ode­
brana dusza. W Harrym Potterze i więźniu Azkabanu pojawia się także p o s t a ć
Łupina (zapewne od łacińskiego „lupus" - wilk), nauczyciela o b r o n y przed
c z a r n ą magią, k t ó r y jest wilkołakiem. W jednej z k o ń c o w y c h s c e n Łupin
z a p o m i n a wypić o c h r o n n ą miksturę, p o r z u c a s w ą ludzką p o s t a ć i z a m i e ­
nia się w dyszącego żądzą krwi p o t w o r a . M e t a m o r f o z a ta r ó w n i e ż zostaje
WIELKANOC
2005
197
ukazana w sposób nie odbiegający od w z o r c ó w s t o s o w a n y c h w „ d o r o s ł y c h "
h o r r o r a c h . W p r a w d z i e t r z e c i a c z ę ś ć przygód H a r r y ' e g o P o t t e r a i j e g o dwojga
przyjaciół, zgodnie z intencją autorki książki i r e ż y s e r a filmu, p r z e z n a c z o n a
jest dla nastolatków, lecz to bynajmniej nie oznacza, że sal kinowych nie
wypełniają widzowie między s i ó d m y m a 1 1 . r o k i e m życia. Tak się b o w i e m
jakoś dziwnie składa, że cały cykl o H a r r y m P o t t e r z e r e k l a m o w a n y j e s t jako
seria filmów dla dzieci, c h o ć tak n a p r a w d ę każda kolejna c z ę ś ć w y m a g a c o r a z
s t a r s z e g o odbiorcy, nie tylko z p o w o d u narastającej grozy. W r a c a j ą c jednak do
tej ostatniej, wypada nadmienić, że w ekranizowanej właśnie czwartej części,
Harry Potter i Czara Ognia, stężenie s t r a c h u na m i l i m e t r t a ś m y filmowej będzie
zapewne jeszcze większe. K t o czytał książkę, m u s i p a m i ę t a ć np. odbierające
apetyt opisy wyglądu „ n i e k o m p l e t n e g o " Voldemorta, p e ł n e chorobliwej m a ­
kabry sceny odzyskiwania przezeń swojej dawnej postaci, a także o k r u t n e
tortury, k t ó r e serwuje H a r r y ' e m u Sami W i e c i e K t o .
Istnieje wszakże coś, co stanowi c z ę ś c i o w e usprawiedliwienie narastają­
c e g o o k r u c i e ń s t w a i grozy w filmach dla dzieci. Tym c z y m ś są u k s z t a ł t o w a n e
przez ludową tradycję baśnie, szczególnie w wersjach przekazanych p o ­
t o m n o ś c i przez braci G r i m m i n i e o c e n z u r o w a n y c h przez kolejnych wydaw­
ców. To przecież w Jasiu i Małgosi dwoje dzieci w r z u c a c z a r o w n i c ę do pieca
|9g
F R O N D A 35
chlebowego, w k t ó r y m zostaje spalona ż y w c e m . To w Czerwonym Kapturku
wilk najpierw p o ż e r a g ł ó w n ą b o h a t e r k ę i jej babcię, a p o t e m s a m ginie, gdy
myśliwy r o z p r u w a mu brzuch, by z a m i a s t połkniętych ludzi u m i e ś c i ć t a m
kamienie. To w Kopciuszku przyrodnie siostry bohaterki obcinają sobie p i ę t ę
i duży palec, żeby tylko pantofelek p a s o w a ł na ich stopę, a w finale gołębie
wydziobują im oczy, by „za swą fałszywość i n i e d o b r e s e r c e zostały u k a r a n e
ślepotą na r e s z t ę życia". To w zakończeniu Królewny Śnieżki zła m a c o c h a m u s i
tańczyć za karę w rozpalonych do c z e r w o n o ś c i żelaznych trzewikach, dopóki
nie umrze. Z kolei w mniej z n a n y m Osobliwym ptaku c z a r o w n i k p o r y w a naj­
s t a r s z ą z trzech sióstr i więzi ją w s w o i m pałacu, zabraniając w c h o d z i ć tylko
do jednego pokoju. Dziewczyna oczywiście ł a m i e zakaz, a w tajemniczej kom­
nacie odkrywa walające się we krwi ciała p o m o r d o w a n y c h kobiet. C z a r o w n i k
demaskuje jej n i e p o s ł u s z e ń s t w o i zabija ją. Tak s a m o kończy kolejna siostra.
Dopiero najmłodszej udaje się p r z e c h y t r z y ć m a g a , p o ł ą c z y ć ciała porąbanych
sióstr i przywrócić im życie.
Nie da się ukryć, że istnieją liczne d o w o d y na nierozerwalny związek ok­
r u c i e ń s t w a i baśni. O k r u c i e ń s t w o jednak o k r u c i e ń s t w u n i e r ó w n e . W trady­
cyjnych baśniach m a o n o przede w s z y s t k i m c h a r a k t e r symboliczny. Odwołuje
się do p o d ś w i a d o m o ś c i dziecka, uprzytamniając mu istnienie zła na świecie
i konieczność pokonywania wielkich n i e r a z życiowych t r u d n o ś c i . W y c h o d z i
też naprzeciw d z i e c i ę c e m u p o c z u c i u sprawiedliwości, d o m a g a j ą c e m u się kary
adekwatnej do popełnionej niegodziwości. Dziecko b o w i e m - jak dowodził
wybitny psycholog B r u n o B e t t e l h e i m - ma z początku s p o r y kłopot ze z r o ­
z u m i e n i e m pojęcia miłosierdzia. O wiele silniej p r z e m a w i a do niego z a s a d a
„oko za oko, ząb za ząb". W swej głośnej książce Cudowne i pożyteczne. O war­
tościach i znaczeniach baśni B e t t e l h e i m pisał:
W odczuciu dziecka końcowy sukces będzie pozbawiony wszelkiej
wagi, jeżeli nie uwolni go jednocześnie od ukrytych, nieświadomych
lęków. W baśni uwolnienie to symbolizuje zagłada, jaka spotyka postać
niegodziwą. Gdyby postać ta nie została przy końcu baśni zgładzona,
zwycięstwo bohatera pozostawałoby niepełne, ponieważ dalsze istnie­
nie zła stanowiłoby dla bohatera nieustanne zagrożenie. Dorośli myślą
często, że okrutna kara, wymierzana w baśniach postaci niegodziwej,
niepotrzebnie dziecko przeraża i trwoży. Tymczasem dzieje się coś
WIELKANOC 2005
199
wręcz przeciwnego: dziecko upewnia się, że zbrodnia nie pozostaje bez
kary. [...] im sroższa kara spotyka niegodziwców, tym bardziej dziecko
czuje się bezpieczne.
W dalszych r o z w a ż a n i a c h B e t t e l h e i m p r z y t a c z a a n a l o g i c z n ą opinię... Gilberta
K. C h e s t e r t o n a , k t ó r e g o s w e g o c z a s u z a i n t r y g o w a ł a reakcja dzieci po obejrze­
niu sztuki Niebieski ptak Maeterlincka. O t ó ż mali widzowie byli niezadowole­
ni, „ponieważ sztuka nie kończyła się « s ą d e m o s t a t e c z n y m » , a b o h a t e r i boha­
terka nie dowiedzieli się, że pies był wierny, a kot zdradził. Dzieci b o w i e m są
niewinne i kochają sprawiedliwość, gdy t y m c z a s e m my w większości j e s t e ś m y
źli i dlatego przedkładamy nad nią przebaczanie". Co prawda, przekonanie
a u t o r a Ortodoksji, d o t y c z ą c e niewinności dziecięcej budzi niejakie kontrower­
sje n a w e t na gruncie tak mu bliskiej filozofii chrześcijańskiej ( „ N i e w i n n o ś ć
niemowląt polega na słabości ciała, a nie na niewinności d u s z y " - Wyznania
św. A u g u s t y n a ) , ale zbieżność j e g o poglądów na t e m a t dziecięcej p o t r z e b y
sprawiedliwości z odkryciami psychoanalizy jest b e z s p o r n a . Oddajmy j e s z c z e
na chwilę głos B e t t e l h e i m o w i :
[...] człowiek o umyśle dojrzałym ceni przebaczanie, natomiast dzieci
zbija ono z tropu. Co więcej, dziecko nie może doznać pocieszenia,
jeśli przedtem nie nastąpi akt baśniowej sprawiedliwości; pociecha
jest bezpośrednim rezultatem tego aktu (tak jak w przypadku doro­
słych jest następstwem przebaczenia). W odczuciu dziecka słuszne
jest zwłaszcza to, że los, jaki postać niegodziwa gotuje bohaterowi,
przypada jej samej w udziale. Dzieje się tak w Jasiu i Małgosi, gdzie
czarownica, która zamierza upiec dzieci w piecu, chcąc je zjeść, sama
zostaje w nim spalona, albo w Gęsiarce, w której uzurpatorka ponosi
karę zgodnie z wyrokiem, jaki sama na siebie wydała. Aby można było
doznać pociechy, światu winien zostać przywrócony właściwy ład.
Wygląda więc na to, że paradoksalnie o k r u c i e ń s t w o lub e l e m e n t y grozy mają
w baśniach głęboki s e n s etyczny czy w r ę c z terapeutyczny, c h o ć oczywiście
trzeba tu poczynić jeszcze p e w n e zastrzeżenia. W ujęciu B e t t e l h e i m a b o w i e m
prawdziwa baśń, n a w e t posługując się o k r u c i e ń s t w e m , czyni to z u m i a r e m .
O g r a n i c z a się do ogólnych s t w i e r d z e ń w rodzaju „zła m a c o c h a t a ń c z y ł a
FRONDA 35
w rozpalonych do c z e r w o n o ś c i trzewikach, aż u m a r ł a " , o s z c z ę d z a n a t o m i a s t
dziecku d r o b i a z g o w e g o opisu, jak to wyglądało. P r a w d z i w a baśń b o w i e m za­
w s z e ma na celu r o z p r o s z e n i e s t r a c h u dziecka, a nie j e g o s p o t ę g o w a n i e .
Nie da się t e g o niestety powiedzieć o niektórych współczesnych filmach
dla najmłodszych. P o m i m o baśniowych i mitologicznych odwołań rezygnują
one z subtelnej gry symbolami na rzecz c o r a z bardziej szokującej dosłowności.
Z a m i a s t p o m a g a ć przezwyciężać nieświadome lęki związane z dojrzewaniem
i integrować psychikę dziecka, wolą „wciskać je w fotel" przy p o m o c y suge­
stywnych przemian człowieka w wilkołaka czy gwałtownych najazdów k a m e r y
na wyszczerzone kły dinozaurów (Dinozaur) lub rekinów (Gdzie jest Nemo?).
C o r a z odważniej zapełniają dziecięcą wyobraźnię drastycznymi szczegółami
fizjologii przemocy, z a r ó w n o za p o ś r e d n i c t w e m obrazów, jak i dźwięków. Fakt,
że zło zostaje na końcu pokonane, zdaje się czasami tracić znaczenie na rzecz
wcześniejszego, pieczołowicie d o p r a c o w a n e g o w detalach t e a t r u okropności.
W rezultacie c z ę ś ć filmów s y g n o w a n y c h dziś m i a n e m „dla dzieci" to tak
naprawdę produkcje dla osób, k t ó r e d o b r z e czując się w „naiwnej" p o e t y c e
baśni, lubią zaaplikować sobie w kinie zastrzyk adrenaliny właściwy hor­
r o r o m , z a r ó w n o t y m r o z e g r a n y m w scenerii „gotyckiej", jak i całkowicie
współczesnej.
Życie seksualne królewny Śnieżki
Kolejnym w a ż n y m f r a g m e n t e m p o r t r e t u „wirtualnego o d b i o r c y " kina dziecięc o - d o r o s ł e g o jest, jakżeby inaczej, kwestia erotyki, a raczej jej specyficznego
p o t r a k t o w a n i a w takich filmach, jak np. Epoka lodowcowa, Przygody Sindbada,
Shrek czy Doktor Dolittle 2.
I tak np. w zrealizowanej p r z e z 2 0 t h C e n t u r y F o x Epoce lodowcowej leniwiec
Sid n a r z u c a się m a m u t o w i Manfredowi, by t e n zgodził się w ę d r o w a ć z n i m
przez p r e h i s t o r y c z n e p u s t k o w i a w poszukiwaniu ludzkiej osady. Sid, c h c ą c
zyskać przychylność n i e c h ę t n e g o towarzysza, uprawia n a t r ę t n ą a u t o r e k l a m ę .
O t o fragment j e g o słowotoku: „Wyrwała mi w ł o s a z n o s a i m ó w i : «Kochany,
jak się c h c e s z gzić na p r a w o i lewo, to c h o c i a ż wybieraj laski tej samej rasy».
Myślę se: « 0 nie, nie będzie m i r u d a m a ł p a właziła n a łeb»".
Z kolei w jednej z p o c z ą t k o w y c h scen Shreka m a g i c z n e zwierciadło po­
kazuje z ł e m u lordowi F a r q u a a d o w i kandydatki n a żonę. J e s t w ś r ó d nich
WIELKANOC
2005
201
królewna Śnieżka, co do której l u s t r o zapewnia, że c h o c i a ż żyła z s i e d m i o m a
krasnoludkami, „ t o nie j e s t ł a t w a " .
I tu powstaje problem: jak ma z a r e a g o w a ć rodzic, k t ó r e g o siedmioletnia
p o c i e c h a zapyta, co to z n a c z y „gzić się na p r a w o i lewo" albo że k r ó l e w n a
Śnieżka „nie jest ł a t w a " ? M o ż e r z e c z j a s n a zbyć dzieciaka, lecz przecież w t e n
sposób tylko bardziej rozpali j e g o ciekawość. Skoro jednak woli t e g o uniknąć,
czy powinien wyjaśnić, że z a p e w n e Śnieżka nie o d d a w a ł a się na zawołanie,
lecz dopiero p o r o m a n t y c z n y m s p a c e r z e w ś r ó d leśnych ostępów, z w i e ń c z o ­
n y m kolacją z soczystych jagódek przy blasku księżyca i kumkaniu żabek? To
wszakże również nie j e s t odpowiedź d o s k o n a ł a i wyczerpująca, bo t r z e b a by
jeszcze wyjaśnić, co to znaczy „ o d d a w a ć się k o m u ś " i dlaczego, c h o ć Śnieżka
sypiała prawdopodobnie z s i e d m i o m a p a r t n e r a m i , lord F a r ą u a a d nie powi­
nien posądzać jej o rozwiązłość. No dobrze, ale co to z n a c z y „ r o z w i ą z ł o ś ć " ?
Idąc t y m t r o p e m , niechybnie należałoby jak najdosłowniej w p r o w a d z i ć o s o b ­
nika na etapie n a u c z a n i a p o c z ą t k o w e g o w zawiłe, by nie r z e c perwersyjne,
m e a n d r y życia i n t y m n e g o dorosłych. C z y o to chodzi t w ó r c o m n i e k t ó r y c h
w s p ó ł c z e s n y c h filmów dla dzieci? C h y b a tak, skoro umieszczają w nich t a ­
kie dialogi. W t y m kontekście n a p r a w d ę całkiem z a s a d n e stają się p o m y s ł y
np. pewnej posłanki S L D , k t ó r a nie tak d a w n o walczyła o w p r o w a d z e n i e
wychowania seksualnego od pierwszej klasy szkoły podstawowej. K t o wie,
m o ż e gdy za jakiś czas siedmiolatki p r z e s t a n ą być d y s k r y m i n o w a n e w sferze
seksu, to właśnie o n e w y t ł u m a c z ą r o d z i c o m , nie tylko dlaczego Śnieżka nie
jest łatwa, lecz również, jakie środki antykoncepcyjne s t o s o w a ł a , by populacja
krasnoludków się nie zwiększała. W s z a k pamiętajmy, że te krępe, wredne,
falliczne stworki szantażowały królewnę, by w z a m i a n za s c h r o n i e n i e i opiekę
gotowała im, prała i sprzątała!
Z a r ó w n o jednak Shrek, jak i Epoka lodowcowa to d o p r a w d y filmy „prude­
ryjne" w p o r ó w n a n i u c h o ć b y z t a k i m Doktorem Dolittle 2. D z i e ł o to opowia­
da o perypetiach w e t e r y n a r z a , k t ó r y r o z u m i e m o w ę zwierząt. P r a g n ą c nie
dopuścić do wyrębu wielkich połaci lasu, m u s i on skojarzyć ze s o b ą d w a
niedźwiedzie niezwykle rzadkiego gatunku i skłonić je, by zamieszkały na
z a g r o ż o n y m obszarze. P r o b l e m jednak w tym, że o ile s a m i c a E w a żyje t a m
od lat, o tyle s a m i e c A r c h i e wychował się w niewoli i od dziecka występuje
w cyrku. Dolittle podejmuje więc b e z p r e c e d e n s o w ą i d e s p e r a c k ą p r ó b ę przy­
w r ó c e n i a zblazowanego misia n a t u r z e . M u s i przy t y m s t a w i ć c z o ł o nie tylko
202
F R O N D A 35
spiskowi chciwych i bezwzględnych kapitalistów, lecz t a k ż e rodzinie d o m a ­
gającej się z a s ł u ż o n y c h wakacji o r a z o r z e c z e n i u sądu, k t ó r y daje mu b a r d z o
m a ł o czasu n a p o m y ś l n e w y s w a t a n i e niedźwiedzi. M o t y w wzajemnej „ c h e ­
mii" między dwojgiem o s o b n i k ó w o d m i e n n e j
(scenarzysta homofob?)
płci
stanowi w filmie p r e t e k s t do licznych „ s m a k o w i t y c h " dowcipów. O t o kilka
przykładów:
1. Dolittle u s t a l a plan s w o i c h zajęć. W j e g o r o z m o w ę z a s y s t e n t k ą co chwila
w t r ą c a się pies Lucky.
Dolittle: Lucky, nie mieszaj mi rozkładów, bo o mały włos nie wyka­
strowałem pana Pinnicha.
Lucky: Naprawdę, z tego co wiem, zrobiłbyś pani Pinnich przysługę.
2. Z O O , spotkanie Dolittle'a z p a r ą żółwi, k t ó r a ma kłopoty z p o ż y c i e m in­
tymnym.
Dolittle: Więc kiedy ostatni raz robiliście małe żółwie?
Żółw: Tylko kilka lat temu, może 2 0 .
Żółwica: Minie 80 w przyszły piątek.
Dolittle: Dobrze, chyba już rozumiem. Wiem, co trzeba zrobić. Daję
wam te pigułki. Sproszkujcie je i wsypcie do jedzenia.
Żółw: A czy to pomoże?
Dolittle uśmiecha się znacząco.
Następna scena. Żółw zachodzi żółwicę od tyłu.
Żółw (wyraźnie rozochocony): O tak, dobrze wyglądasz, już idę kochanie...
3. Dolittle pokazuje niedźwiedziowi A r c h i e m u zdjęcie Ewy.
Archie: Uuuu, grubokoścista lalunia, co?
Dolittle: Tak, chyba tak.
Archie: Masz jakieś ostrzejsze fotki, wiesz, o czym mówię, co?
Dolittle: Nie, nie mam, ale słuchaj, masz fana, że trafia ci się ktoś taki
jak ona.
Archie: Słuchaj, miałem już tyle panienek, wiesz... No dobra, nie mia­
łem jeszcze żadnej, ale przyprowadź ją w poniedziałek, jestem wtedy
wolny, OK?
WIELKANOC
2005
203
4 . Dolittle pokazuje A r c h i e m u E w ę n a łące.
Archie: Hej, hej, doktorku, to ona? Niezła lala!
Dolittle: No, to ona.
Archie: Zobacz, jak ona się porusza. Chciałbym zobaczyć ją mokrą!
N o cóż, jeśli t o m a być h u m o r dla m a ł y c h dzieci, t o j a j e s t e m O s a m a bin
Laden. Nie od rzeczy będzie też przypomnieć, że Doktor Dolittle 2 wyświetlany
był w naszych kinach bez żadnych o g r a n i c z e ń wiekowych. I jak tu się dziwić
zaliczaniu przez „Gazetę W y b o r c z ą " Lolity Vladimira N a b o k o v a do p r e s t i ż o ­
wej kolekcji kanonu współczesnej prozy, skoro już kilkuletni widzowie „fami­
lijnego" kina X X I wieku powinni - z d a n i e m filmowców - wiedzieć, d l a c z e g o
żonie m o ż e sprawić satysfakcję w y k a s t r o w a n i e m ę ż a albo d l a c z e g o ż ó ł w p o
zażyciu pigułek dygocze z p o ż ą d a n i a na widok „ p l e c ó w " żółwicy. Jeśli np.
dziewięciolatka m u s i r o z u m i e ć , o co tu chodzi, to jak m o ż n a p o t ę p i a ć p o w i e ś ć
o wykształconym, kulturalnym czterdziestolatku, k t ó r y najpierw molestuje,
p o t e m pozbawia cnoty, a w r e s z c i e n i e c h c ą c y p r z e o b r a ż a w „ f e m m e fatale"
d w u n a s t o l e t n i ą pannę. Toż to już nie panna, ale s t a r a panna! N a b o k o v zaś
nie jest p r o m o t o r e m wyjątkowo odrażającego z b o c z e n i a na s a l o n a c h „kultury
wysokiej", lecz niebywale wyrafinowanym h u m o r y s t ą , k t ó r e g o - jak napisał
w „Gazecie" Wojciech Orliński - „oczywiście nie i n t e r e s o w a ł a pedofilia",
a który jedynie „zamierzał ironicznie p r z e d s t a w i ć konflikt m i ę d z y starzeją­
cą się kulturą europejską a tryskającą m ł o d z i e ń c z ą n a i w n o ś c i ą A m e r y k ą " .
Z a p e w n e na potwierdzenie tych słów na tylnej s t r o n i e o b w o l u t y Lolity, wyda­
nej przez „Gazetę", z a m i e s z c z o n o c y t a t : „- Patrz, p a t r z ! - j ę k n ą ł e m - patrz,
co zrobiłaś, co sobie zrobiłaś, och, p a t r z ! - U j r z a ł e m bowiem, przysięgam,
żółtofioletowy siniak na u r o c z y m udzie nimfetki, k t ó r e m a s o w a ł e m w ł o c h a ­
tym łapskiem, z w o l n a zagarniając, a dzięki jej bagatelnej bieliźnie nic, m o ż n a
by sądzić, nie s t a ł o na przeszkodzie, żeby mój m u s k u l a r n y kciuk wkradł się
w g o r ą c ą kotlinę k r o c z a - ot tak, jak łaskocze się i pieści r o z c h i c h o t a n e dzie­
cko - nic p o n a d t o - aż w końcu... - Oj, przecież to drobiazg! - z a w o ł a ł a z o s t r ą
nagle n u t ą w głosie i nagle się zakręciła, zawierciła, o d r z u c i ł a g ł o w ę do tyłu,
zębami d o t k n ę ł a lśniącej dolnej wargi i już się o d e m n i e o d w r a c a ł a , a moje
u s t a jęku pełne, panowie sędziowie, prawie sięgały nagiej szyi nimfetki, gdy
kruszyłem o jej lewy pośladek o s t a t n i s p a z m najdłuższej ekstazy, jakiej kiedy­
kolwiek zaznał człowiek lub p o t w ó r " .
204
FRONDA 35
Zaiste, t r u d n o o s ł o w a trafniej ilustrujące „konflikt między starzejącą się
kulturą europejską a tryskającą m ł o d z i e ń c z ą n a i w n o ś c i ą Ameryką".
Jak na ironię Lolka jako dzieło sztuki ma to i o w o na swoją obronę, tyle że
raczej nie w sferze fabuły, lecz sposobu jej podania. Podobnie jak w przypadku
niektórych
filmów
Pedra Almodovara, powieść Nabokova stanowi klasyczny
przykład sytuacji, kiedy mistrzostwo formy staje się adwokatem etycznie ska­
żonej treści.
Dygresja związana z Lolitą nie jest przypadkowa. P o d c z a s oglądania takich
filmów jak Doktor Dolittle 2 rodzi się b o w i e m wątpliwość, czy w ich produkcji
nie m a c z a ł o palców jakieś lobby pedofilskie. K o m u b o w i e m m o ż e zależeć na
oswajaniu m a ł y c h dzieci z tak d o s ł o w n i e i cynicznie ujętą e r o t y k ą ? Jeśli na­
t o m i a s t odrzucić taką interpretację jako p o ż a ł o w a n i a godny odprysk „spisko­
wej teorii dziejów", to nie pozostaje nic innego, niż uznać, że Doktor Dolittle
2 o r a z filmy j e m u p o d o b n e nie są p r z e z n a c z o n e dla dzieci, lecz dla dorosłych,
których dojrzałość fizyczna j e s t o d w r o t n i e p r o p o r c j o n a l n a do emocjonalnej.
WIELKANOC 2005
205
Zamykając zaś wątek edukacji seksualnej na etapie nauczania począt­
kowego, pozwolę sobie jeszcze raz przywołać cytowane tu już studium B r u n o n a
Bettelheima. Autor ten, bynajmniej nie z sympatii do katolickiego „ciemnogrodu",
lecz na podstawie wieloletnich badań dziecięcej psychiki, pisał:
[...] baśnie w idealny sposób pouczają dzieci o sprawach płci, uwzględ­
niają bowiem w pełni możliwości rozumienia ich przez dane dziecko,
co zależy od jego wieku i przeżywanego stadium rozwojowego. Jeśli
jest pouczane o kwestiach seksualnych w sposób bezpośredni, to na­
wet wówczas, gdy dokonuje się tego w języku dziecięcym i przy użyciu
pojęć, które dziecko zdolne jest rozumieć, znajduje się ono zawsze
w sytuacji przymusowej: dowiaduje się czegoś, co może być jeszcze dla
niego za trudne i co w rezultacie spowoduje poważne urazy czy wywoła
wewnętrzny zamęt. Dziecko może też wówczas uruchomić mechani­
zmy obronne, aby odeprzeć przytłaczający wpływ wiadomości, których
nie jest jeszcze gotowe przyjąć: przekształci je albo podda stłumieniu,
co będzie miało bardzo niebezpieczne następstwa - i natychmiastowe,
i w późniejszym życiu. Baśnie dają do zrozumienia, że w końcu nad­
chodzi moment, kiedy musimy poznać coś, co dotąd było nam niezna­
ne, to jest - ujmując rzecz w kategoriach psychoanalitycznych - kiedy
musimy znieść stłumienia w dziedzinie płci, których dokonaliśmy
poprzednio. Sfera, którą dotychczas przeżywaliśmy jako niebezpieczną
czy budzącą wstręt, jako sferę, której należy unikać - winna ukazać całe
swoje piękno. Dokonuje tego miłość.
W dalszej części s w e g o wywodu, analizując baśń Żabi król, B e t t e l h e i m tak
wyjaśnia m e c h a n i z m y w ł a ś c i w e g o rozwoju dziecięcej seksualności:
Opowieść o żabie i o tym, co przydarza się jej z królewną, przekazuje
dziecku myśl, że odraza wobec sfery przeżyć związanych z płcią jest cał­
kowicie zrozumiała wówczas, gdy do przeżyć takich nie jest się jeszcze
gotowym, ale że staną się one dla dziecka czymś upragnionym, kiedy
czas po temu dojrzeje. Psychoanaliza ukazuje wprawdzie, że popęd sek­
sualny wpływa na nasze życie począwszy od najwcześniejszego okresu,
ale istnieje ogromna różnica między sposobami jego przejawiania się
206
F R O N D A 35
u dziecka i u osoby dorosłej. Żaba jest zwierzęciem, które najpierw, we
wczesnej fazie życia, przybiera postać kijanki - zupełnie odmienną od
postaci dorosłego okazu. Dlatego ten symbol dziedziny płci oddziaływa
dwojako na nieświadomość dziecka. Po pierwsze, pomaga mu zaakcep­
tować formy życia seksualnego, które właściwe są jego wiekowi. Po dru­
gie, przygotowuje dziecko do tego, że w miarę dorastania, dla własnej
pomyślności, będzie musiało formy te przekształcić. Istnieją jeszcze inne
nieświadome skojarzenia między sferą przeżyć seksualnych a żabą, i to
bardziej bezpośrednie. Dziecko odczuwa przedświadome podobieństwo
między wrażeniami, jakie wywołuje dotknięcie żaby - wilgotnej i lep­
kiej, a doznaniami, jakie budzą w nim własne organy seksualne. Fakt,
iż żaba pod wpływem pobudzenia nadyma się, powiększa swą objętość,
wywołuje skojarzenia (które również są nieświadome) ze zdolnością do
erekcji przejawianą przez penis. Opowieść Żabi król zapewnia dziecko,
że mimo całej odrazy, jaką budzi żaba - a odraza ta ukazana jest w baśni
bardzo żywo - nawet tak wstrętne, lepkie zwierzę może przemienić się
w piękną istotę - w odpowiednim czasie i we właściwych okolicznoś­
ciach. Dzieci przejawiają naturalną sympatię wobec zwierząt i często
czują się bliższe zwierzętom niż ludziom dorosłym; pragną one dzielić
życie zwierząt, które wydaje im się nieskrępowane w sferze satysfakcji
popędowych. Uczuciom tym towarzyszy jednak u dziecka lęk, że może
ono samo nie jest w pełni istotą ludzką. Baśnie należące do omawia­
nego cyklu przeciwdziałają takim lękom, ukazują bowiem egzystencję
zwierzęcą jako rodzaj stanu przejściowego, z którego wyłania się po­
stać ludzka pełna największego uroku. Traktowanie dziedziny przeżyć
seksualnych jako dziedziny upodabniającej człowieka do zwierzęcia
ma niezwykle szkodliwe następstwa, tak głębokie, że niektórzy ludzie
nigdy nie uwalniają się od tego rodzaju poczucia, i to zarówno jeśli
chodzi o własne, jak o cudze przeżycia w sferze płci. Dlatego dzieciom
potrzebna jest wiedza, iż jeśli nawet początkowo dziedzina przeżyć sek­
sualnych wydaje się odpychająco zwierzęca, właściwa postawa wobec
niej może spowodować, że odsłoni się jej piękno. Toteż w baśniach
- przez to, że nie znajdujemy tu żadnych otwartych, dokonywanych
expressis verbis nawiązań do sfery płci w jej ściślejszym sensie - przejawia
się o wiele większa mądrość niż w naszym współczesnym wychowaniu
WIELKANOC
2005
207
seksualnym. Próbujemy bowiem nauczać, że dziedzina ludzkich przeżyć
seksualnych jest dziedziną normalną, przynoszącą radość, nawet piękną,
a także iż przeżycia te są oczywiście konieczne dla przetrwania gatunku
ludzkiego. Ponieważ jednak pomijamy w ten sposób fakt, że dla dziecka
mogą one być czymś, co budzi wstręt, i że odczucia tego rodzaju pełnią
w jego życiu doniosłą funkcję ochronną - nie możemy zmienić jego na­
stawienia. Baśnie, solidaryzując się z odczuciem dziecka, że żaba to coś
wstrętnego, zyskują jego zaufanie i tym samym budzą w nim głęboką
wiarę, że kiedyś - tak jak w opowieści - wstrętna żaba okaże się czaru­
jącym towarzyszem życia. Baśń wywiera przy tym na dziecko wszystkie
te dobroczynne skutki, nie wspominając w ogóle w sposób bezpośredni
o dziedzinie płci.
Serdecznie p r z e p r a s z a m RT. Czytelników za t e n przydługi cytat. W y d a w a ł
mi się wszakże nieodzowny, by jak najlepiej u n a o c z n i ć r ó ż n i c ę p o m i ę d z y
mądrością, z a w a r t ą w baśniach u k s z t a ł t o w a n y c h przez setki lat tradycji
a
niektórymi
nowoczesnymi
koncepcjami
pedagogicznymi,
które
pod
p o z o r e m wyzwalania m a ł e g o człowieka z p ę t hipokryzji i z a b o b o n u robią mu
zwyczajną krzywdę.
A z a t e m klasyczne baśnie jako p o d r ę c z n i k w y c h o w a n i a seksualnego dla
najmłodszych? D l a c z e g o nie? O ileż subtelniej i przyjaźniej w p r o w a d z a j ą o n e
dzieci w świat płciowości i cielesności aniżeli wiele w s p ó ł c z e s n y c h kinowych
bajek,
obfitujących w p e ł n e cynicznej
d e z y n w o l t u r y dialogi
oraz
sceny,
których ź r ó d ł e m k o m i z m u staje się bekanie, d o n o ś n e p u s z c z a n i e bąków,
wymioty, wydalanie, s m r ó d s p o c o n e g o ciała itp. Przykładów n a t o o s t a t n i e
jest całe m n ó s t w o , aż nie c h c e się p r z y t a c z a ć . K t o ciekaw, niech sobie obejrzy
np. kinową wersję kreskówki Scooby Doo. Znajdzie t a m m.in. pojedynek
na bekanie i pierdzenie p o m i ę d z y t y t u ł o w y m p s i m b o h a t e r e m a niejakim
Kudłatym ( w b r e w p o z o r o m j e s t t o i s t o t a ludzka). Z a r ę c z a m , słynna s c e n a
z Konopielki m o ż e się s c h o w a ć !
Zgadnij, skąd to, Koteczku?
N i e o d ż a ł o w a n y Stefan Kisielewski zwykł w s w o i c h felietonach u p r a w i a ć
s y m p a t y c z n ą grę z czytelnikiem, cytując na p o p a r c i e w ł a s n y c h w n i o s k ó w
20
F R O N D A 35
fragmenty z różnych u t w o r ó w literackich, a n a s t ę p n i e zadając niewinne py­
tanie: „Zgadnij, skąd to, Koteczku!" (ewentualnie „Kotku luby!"). Ł u d z ą c o
podobną strategię stosują t w ó r c y wielu w s p ó ł c z e s n y c h
filmów
„dziecięco-
-dorosłych". R z e c n a w e t m o ż n a , że zabieg ten staje się c o r a z popularniejszy.
W rezultacie powstają filmy niemal w całości z ł o ż o n e z p o d a n y c h w parodystycznej formie c y t a t ó w i aluzji. M o d e l o w y przykład takiego dzieła stanowi
np. Asterix i Obelix. Misja Kleopatra, a z w ł a s z c z a obie części Shreka, k t ó r e
n a w e t pod w z gl ę d e m g a t u n k o w y m bardziej przypominają szyderczą k o m e d i ę
w d u c h u M o n t y P y t h o n a niż baśń dla maluchów. W pierwszej c z ę ś c i Shreka
p r z e d m i o t e m parodystycznych aluzji, nieraz na granicy d o b r e g o smaku, stają
się nie tylko klasyczne bajki Disneya, lecz t a k ż e u t w o r y z kręgu „ d o r o s ł e j "
klasyki
filmowej,
od przedwojennych Przygód Robin Hooda poczynając (pa­
miętacie zbójników w zielonych r a j t u z a c h ? ) , a na c y ber punk owym Matriksie
kończąc (księżniczka F i o n a rozprawia się z intruzami z m a e s t r i ą i gracją
godną Trinity, a k a m e r a najpierw „zatrzymuje" ją w wyskoku, a p o t e m robi
słynny już o b r ó t o 1 8 0 s t o p n i ) . Nie s p o s ó b d o c e n i ć vis comica p o s t a c i O s i o ł k a
bez znajomości dorobku a r t y s t y c z n e g o J e r z e g o S t u h r a . N i e s p o s ó b zachwycić
się rozbrajającym h u m o r e m w scenie t o r t u r Ciasteczka, nie mając w p a m i ę c i
choćby klasycznej sceny z filmów akcji, kiedy to s k r ę p o w a n y przez r o z m a i W1ELKANOC 2005
20 9
tych „złych facetów" główny b o h a t e r otrzymuje od nich tzw. propozycje nie
do odrzucenia, na k t ó r e n i e o d m i e n n i e o d p o w i a d a zwięzłą a d o s a d n ą f o r m u ł ą
(rozumiejąc specyfikę „ p i s m a p o ś w i ę c o n e g o " jej brzmienie p o z o s t a w i a m do­
myślności Czytelnika). J e d n y m s ł o w e m nie s p o s ó b w pełni przyswoić Shreka
bez sporej erudycji kinowej, której dziecko p o s i a d a ć po p r o s t u nie m o ż e .
Shrek jest jednak po części usprawiedliwiony. Z o s t a ł w y m y ś l o n y i zre­
alizowany po to, by dać o d p ó r konwencji Disneyowskiej i z n a k o m i c i e mu
się to udało. J a k o film p r z e ł o m o w y i prekursorski z a p o c z ą t k o w a ł w s z a k ż e
obłędną c y t a t o m a n i ę , bez której nie m o ż e się obejść niemal żadna z wypro­
dukowanych później e k r a n o w y c h bajek. N a w e t ta, k t ó r a w opinii wielu ( t a k ż e
dzieci) uchodzi za niemal idealnie d o s t o s o w a n ą do o c z e k i w a ń m ł o d o c i a n e g o
widza, tzn. Gdzie jest Nemo? Z p o z o r u m o ż e się w y d a w a ć dziwne, że r ó w n i e ż
ten film urąga k r y t e r i u m s t o s o w n o ś c i , o k t ó r y m w s p o m i n a ł e m na początku
niniejszych rozważań. N a pierwszy r z u t o k a j e s t t o b o w i e m piękna, m ą d r a ,
wzruszająca i w i r t u o z e r s k o zrealizowana o p o w i e ś ć o sile miłości ojca i syna,
przezwyciężającej n a w e t największe t r u d n o ś c i i przeszkody. J e d n a k przy do­
kładniejszym oglądzie okazuje się, że aby w pełni z r o z u m i e ć Gdzie jest Nemo?,
p o t r z e b a publiczności znacznie bardziej wyrobionej niż dziecko, obeznanej
nie tylko z filmową tradycją, lecz także z r ó ż n y m i sferami w s p ó ł c z e s n e j egzy­
stencji dorosłych. G o ł o s ł o w i e ? N o t o zobaczmy...
1. Ź r ó d ł e m k o m i z m u p o s t a c i rybki D o r y jest dolegliwość psychiczna, pole­
gająca na braku tzw. p a m i ę c i krótkotrwałej. P o m y s ł t e n byłby b a r d z o ory­
ginalny, gdyby nie został zaczerpnięty z j e d n e g o z bardziej błyskotliwych
thrillerów o s t a t n i c h lat, a m i a n o w i c i e z Memento C h r i s t o p h e r a N o l a n a . Tyle
że t a m miał wymiar zdecydowanie tragiczny. Memento, ze względu na s w ą
specyficzną konstrukcję (akcja t o c z y się od k o ń c a do p o c z ą t k u ) , zyskało sobie
opinię f i l m u „trudnego", c o wyrzuciło j e p o z a popkulturowy „ m a i n s t r e a m " .
Nie przeszkodziło t o wszakże dziełu N o l a n a uzyskać p e w n e g o rozgłosu, c o
prędzej czy później z a w s z e spotyka utwór, za k t ó r y m stoi a u t e n t y c z n y talent.
Tak w i ę c m o t y w zaniku pamięci krótkotrwałej, wprawdzie tylnymi drzwiami,
ale przeniknął do p o p k u l t u r o w e g o u n i w e r s u m i ulokował się w - jak to się
obecnie m ó w i - niszy. S t a m t ą d wyciągnęli go szukający n o w y c h inspiracji ani­
m a t o r z y wytwórni Pixar i włożyli do głowy biednej Dory, przydając jej (rybce,
nie głowie) p o s t m o d e r n i s t y c z n e g o sznytu. D o r o s ł y widz, poczuwający się do
210
FRONDA 35
bliższych związków z X Muzą, w s z y s t k o to wychwyci bez pudla, przedszkolak
nie m a szans.
2. Z kolei ź r ó d ł e m grozy w Gdzie jest Nemo? są trzy rekiny p o d w o d z ą nieja­
kiego Ż a r ł o , o b d a r z o n e g o niezwykle szerokim, tudzież, by tak rzec, „ m n o g o z ę b n y m " u ś m i e c h e m . Rekiny, z a p e w n e d r ę c z o n e p r z e z w y r z u t y sumienia,
p r a g n ą z e r w a ć ze s w ą t o ż s a m o ś c i ą rybich m o r d e r c ó w , k t ó r ą traktują jak nie­
bezpieczne uzależnienie. W t y m celu t w o r z ą c o ś w rodzaju psychologicznej
„grupy w s p a r c i a " i rozpoczynają „ t e r a p i ę " p o d z i e l o n ą na „kroki". W z e r w a ­
niu z k r w i o ż e r c z y m n a ł o g i e m p o m a g a im t e ż r e g u l a r n a r e c y t a c j a swoistej
m a n t r y : „ J e s t e m m i ł y m rekinem, nie b e z m y ś l n ą m a s z y n ą d o p o ż e r a n i a . Jeśli
m a m zmienić t e n wizerunek, m u s z ę najpierw z m i e n i ć s a m siebie. Ryby t o
kumple, nie żarcie". W ą t e k rekinów s t a n o w i oczywistą, nie do k o ń c a p o ­
p r a w n ą politycznie, satyrę n a w e g e t a r i a n i z m o r a z r o z m a i t e g r u p o w e t e r a p i e
w y c h o d z e n i a z uzależnień, z a r ó w n o t y c h prawdziwych, jak i urojonych. N i e
zmienia to w s z a k ż e faktu, że dla dziecka c z ę ś ć r e k i n o w y c h dialogów j e s t co
najmniej niejasna, a najpewniej r o z u m i e o n o tylko tyle, że złe rekiny starają
się być miłe, c h o ć nie przychodzi im to ł a t w o .
3. Nie o b e s z ł o się też w Gdzie jest Nemo? bez kilku d o s ł o w n y c h c y t a t ó w z krę­
gu filmowej klasyki, a n a w e t w s p ó ł c z e s n e j muzyki p o p (niewykluczone, że
czynnikiem s p r a w c z y m była tu inwencja polskiego t ł u m a c z a , co w s z a k ż e dla
niniejszych r o z w a ż a ń nie ma większego z n a c z e n i a ) . I tak np. kiedy N e m o
trafia do akwarium, rybki t a m mieszkające wciągają go w r o z m o w ę o tym, jak
wygląda „prawdziwy o c e a n " . K l u c z o w y m określeniem, jakie w ó w c z a s pada,
jest „wielki błękit", a to przecież tytuł z n a n e g o filmu L u c a B e s s o n a o d w ó c h
nurkach, śrubujących rekord głębokości z a n u r z e n i a bez a p a r a t u t l e n o w e g o .
Z kolei pod koniec filmu pelikan c h c e u r a t o w a ć D o r y i M a r l i n a (dla niewta­
j e m n i c z o n y c h - takie imię nosi ojciec N e m o ) , k t ó r z y leżą na d r e w n i a n y m
p o m o ś c i e , a w o k o ł o nich n i e r u c h o m o z a s t y g a liczne s t a d o mew. K o m p o z y c j a
kadru do złudzenia p r z y p o m i n a kadr z Ptaków H i t c h c o c k a . I w r e s z c i e scena,
kiedy r e z o l u t n a D o r y podśpiewuje sobie „ n a s nie dogoniat", co w s z a k jest
t y t u ł e m przeboju rosyjskiego d u e t u Tatu. W to, że dzieci znają piosenkę Tatu,
m o ż n a j e s z c z e uwierzyć, ale j e s t m a ł o p r a w d o p o d o b n e , by miały jakiekolwiek
pojęcie o Wielkim błękicie czy Ptakach.
WIELKANOC
2005
211
4. Wracając j e s z c z e na chwilę do a k w a r i u m - jest o n o w ł a s n o ś c i ą d e n t y s t y
i służy za ozdobę jego gabinetu. Stąd rybki, wielokrotnie oglądając s w e g o
p a n a przy pracy, nabrały sporej wiedzy w t y m zakresie i kiedy przychodzi
kolejny pacjent, p r z e c h o d z ą na ż a r g o n s t o m a t o l o g i c z n y i zaczynają w y m i e n i a ć
bardzo fachowe uwagi na t e m a t rodzajów wierteł i pilników, znieczulenia,
rentgena, u s u w a n i a n e r w u itp. P o d c z a s s e a n s u w kinie byłem świadkiem, jak
o s o b a po studiach m e d y c z n y c h niemal płakała ze ś m i e c h u w czasie tej sceny,
n a t o m i a s t dzieci nie bardzo rozumiały, d lac zeg o m a m i e tak w e s o ł o .
5. A t e r a z c o ś z metafizyki. D o r y i Marlin, szukając maski do nurkowania,
płyną w głąb o c e a n u . Światło jest c o r a z słabsze, aż w pewnej chwili robi się
zupełnie c i e m n o :
Dory: Aaaa, coś mnie łapie!
Marlin: To ja, przepraszam.
Dory: Ty, ale kto?
Marlin: Kto, jak to kto, ja!
Dory: Czy... ty jesteś moim sumieniem?
Marlin: Tak, tak, tak, jestem twoim sumieniem. Dawno nie rozmawia­
liśmy. Co u ciebie?
Dory: Nie narzekam.
Marlin: No dobrze, a teraz, Dory, powiedz mi, czy ty coś widzisz?
Dory: Powiem ci, że... Widzę światełko.
Marlin: Światełko?
Dory: Tak, w oddali. Ej, sumienie, czyja umarłam?
Marlin: Ja też je widzę. Co to jest?
Dory: Jakie to piękne...
Marlin: Wiesz, czuję się szczęśliwy...
Wszak to oczywista p a r o d i a wywiadu d r a R a y m o n d a M o o d y ' e g o z pacjentem,
który właśnie wyszedł ze s t a n u ś m i e r c i klinicznej. Czy k t o ś zna trzecioklasi­
stę, który czytał Zycie po życiu?
6. W akwarium N e m o m u s i przejść s w o i s t ą inicjację, by z o s t a ć pełnopraw­
n y m członkiem lokalnej społeczności. Rytuał, k t ó r y się z t y m wiąże, w prze­
śmiewczy s p o s ó b odsyła choćby do pamiętnej
22
sceny z Człowieka zwanego
FRONDA
35
koniem, kiedy to główny b o h a t e r grany przez R i c h a r d a H a r r i s a poddaje się
o k r u t n e m u obrzędowi przyjęcia do p l e m i e n i a Indian.
7. A teraz, dla odmiany, p a s t i s z dialogu t y p o w e g o dla niskich l o t ó w komedii
r o m a n t y c z n y c h , tudzież h a r l e ą u i n o w a t y c h telenowel. O n m a już d o ś ć i c h c e
odejść, ale przecież j e s t g e n t l e m a n e m , w i ę c jakoś m u s i jej to powiedzieć:
Dory: Jeśli mnie będziesz potrzebować, to wiesz, gdzie jestem. Nie
będę ci w kółko powtarzać, ale zresztą mogę. To żadna fatyga, mnie to
nie męczy.
Marlin: Słuchaj, to jest tak...
Dory: Aha?
Marlin: Tak sobie myślę, że chyba lepiej będzie, jeśli ja... Znaczy od tej
chwili będę się starał być... niezależny.
Dory: Jasne.
Marlin: Czyli sam.
Dory: Aha.
Marlin: Wiesz, nie chodzi o to, że to ja chcę być sam, raczej o to, żebyś
to ty nie była... ze mną.
Dory: Cooo?
Marlin: Wiesz, nie chciałbym... Nie chcę cię urazić...
Dory: Mam odejść?!
Marlin: To nie jest tak, jak myślisz...
[-.]
Dory (płaczliwie): Ty mnie... Ty mnie już nie lubisz?!
Marlin: Ależ skąd! Oczywiście, że cię lubię! 1 właśnie dlatego, że cię
lubię, nie mogę z tobą być! To jest bardzo skomplikowane.
8. P o d c z a s pełnej przygód i n i e b e z p i e c z e ń s t w podwodnej w ę d r ó w k i
Marlin i D o r y spotykają, lekko stylizowane na h i p p i s o w s k ą k o m u n ę ,
stadko żółwi pod w o d z ą niejakiego Luzaka. O s o b n i k t e n ma - n o m e n
o m e n - całkowicie b e z s t r e s o w e podejście do życia i z p e w n o ś c i ą z r o ­
biłby wielkie oczy, gdyby mu n a p o m k n ą ć o p a t r i a r c h a l n y c h p o w i n n o ś ­
ciach głowy rodziny. To d u c h o w y p o b r a t y m c a Y o s s a r i a n a w Paragrafu
22, tudzież Szajby - d o w ó d c y c z o ł g u z głośnej komedii wojennej (czy
p a m i ę t a s z jej tytuł, o luby K o t k u - F r o n d y s t o ? ) .
WIELKANOC 2005
213
9 . 1 już zupełnie na koniec: kiedy D o r y i Marlin gubią drogę, d o c h o d z i m i ę d z y
nimi do sprzeczki:
Dory: Dlaczego faceci tak się wstydzą spytać o drogę?
Marlin: No bo wy jesteście z Wenus, a my z Marsa...
J e s t to żartobliwa aluzja do p o p u l a r n y c h także w P o l s c e p o r a d n i k ó w p s y c h o ­
logicznych J o h n a Graya, takich jak Marsjanie i Wenusjanki rozpoczynają życie
od nowa: praktyczny przewodnik dla tych, którzy chcą ponownie znaleźć miłość po
zerwaniu z partnerem, po rozwodzie lub śmierci ukochanej osoby, czy na przykład
Marsjanie i Wenusjanki w sypialni: jak zachować romantyzm i namiętność w intymnym
związku o r a z Mężczyźni są z Marsa, kobiety z Wenus. Jak dochodzić do porozumienia
i uzyskiwać to, czego się pragnie.
J a k na „niemal idealny" film dla dzieci c o ś podejrzanie d u ż o tu „ d o r o s ł o ś c i " .
D l a t e g o t e ż - pisząc p ó ł ż a r t e m - najodpowiedniejszym w i d z e m Gdzie jest
Nemo? wydaje się nie p r z e c i ę t n y siedmiolatek, lecz raczej o b d a r z o n y pełnią
praw obywatelskich infantylny filmowy e r u d y t a o n i e u s t a b i l i z o w a n y m życiu
uczuciowym, naiwnych w y o b r a ż e n i a c h o świecie p o z a g r o b o w y m , t r a p i o n y
przez k t ó r e ś z m o d n y c h uzależnień tudzież lęk przed b o r o w a n i e m .
„Starzy malutcy" są wśród nas
Najwyższa p o r a złożyć w c a ł o ś ć opisane powyżej f r a g m e n t y p o r t r e t u „wir­
tualnego widza" wielu w s p ó ł c z e s n y c h
filmów
dla dzieci. A z a t e m w b r e w
p o z o r o m jest t o przede w s z y s t k i m c z ł o w i e k dorosły, raczej m ł o d y ( 2 0 - 3 0
l a t ) , gdyż dobrze o b e z n a n y z g ł ó w n y m i n u r t a m i popkultury i jej historią,
oczekujący niezbyt wyszukanej rozrywki ( z d e c y d o w a n i e woli być p o s t r a s z o ­
ny niż poruszony, wyraźnie przedkłada r u b a s z n y h u m o r na granicy d o b r e g o
smaku nad subtelny k o m i z m z p o d t e k s t a m i ) . J a k o d o r o s ł y czuje się z a p e w n e
nieswojo, niczym p o d r o s t e k w p r z e p a s t n y m ojcowskim płaszczu. Instynkt
s a m o z a c h o w a w c z y każe m u wprawdzie wypełniać niezbędne rytuały „ p o ­
w a ż n e g o " życia, lecz on s a m wie, że w r z e c z y w i s t o ś c i u p r a w i a grę pozorów,
k t ó r a jawi mu się jako p o z b a w i o n a w i ę k s z e g o sensu, uciążliwa m ę c z a r n i a .
P o d ś w i a d o m i e lęka się dojrzałości i wszystkiego, co się z nią wiąże, a w i ę c od­
powiedzialności za siebie i innych, s t a ł o ś c i w związkach uczuciowych, konse­
kwencji na drodze zawodowej, umiejętności kierowania się raczej r o z s ą d k i e m
214
F R O N D A 35
niż przelotnymi zachciankami. D l a t e g o t e ż u z a s a d n i o n e wydaje się o k r e ś l e n i e
go m i a n e m „ s t a r e g o malutkiego", lecz nie w p o w s z e c h n i e przyjętym sensie
jako dziecka pozującego na d o r o s ł e g o , lecz w r ę c z p r z e c i w n i e - jako d o r o s ł e g o
„chowającego się" w dziecko.
J e g o s t r a c h i niepewność, wynikające z presji w c h o d z e n i a w d o r o s ł o ś ć ,
sprawiają, że szuka ucieczki w b e z p i e c z n y m i nie t a k s k o m p l i k o w a n y m świe­
cie dzieciństwa, z k t ó r y m kojarzą mu się bajki i baśnie (nie tylko filmowe).
Nie czuje się jednak w tej roli do k o ń c a „ n a s w o i m miejscu", a p o z a t y m
boi się p o s ą d z e ń o infantylizm, więc o c h o c z o akceptuje „alibi", k t ó r y m są
w p r o w a d z a n e do filmowych baśni e l e m e n t y kina „ d o r o s ł e g o " . W u s t a l o n y c h
przez tradycję konwencjach filmowych p r z e c z u w a t e ż chyba o b e c n o ś ć c z e g o ś
h i e r a t y c z n e g o i poważnego, a on przecież nie czuje się na siłach serio m y ś l e ć
o czymkolwiek, więc c h ę t n i e w i t a ł a m a n i e k r y t e r i u m s t o s o w n o ś c i . C e n i t a k ż e
„szarganie ś w i ę t o ś c i " i brukanie obyczajowych t a b u („fizjologiczny" h u m o r ;
cyniczne, na p o g r a n i c z u w u l g a r n o ś c i t r a k t o w a n i e e r o t y k i ) , bo w głębi d u c h a
wie, że nie dorósł do z r o z u m i e n i a ich doniosłości, i czuje się t y m upokorzony,
a to z kolei źle znosi j e g o d u m a . Z jednej s t r o n y tęskni za c z y m ś , co dałoby
mu p o c z u c i e bezpieczeństwa, a z drugiej niepokoi go myśl, że m ó g ł b y s t a ­
nowić c z ę ś ć jakiegoś ładu ( c o u t o ż s a m i a z e „ z n i e w o l e n i e m " ) , c h o ć b y p r z e z
akceptację tradycyjnej konwencji bajki dla dzieci.
Spośród filmów „ d z i e c i ę c o - d o r o s ł y c h " największą p o p u l a r n o ś c i ą c i e s z ą
się cykle o przygodach H a r r y ' e g o P o t t e r a i Shreka. Są to dwaj u k o c h a n i bo­
h a t e r o w i e „ s t a r e g o malutkiego". O b u łączy j e d n a z a s a d n i c z a c e c h a . Czują się
w jakimś sensie odrzuceni p r z e z o t o c z e n i e , n i e d o s t o s o w a n i do s p o ł e c z n o ś c i ,
w której żyją. Shrek ze względu na s w ą b r z y d o t ę i r z e k o m ą a g r e s y w n o ś ć ,
H a r r y P o t t e r ze względu na d u c h o w ą o d m i e n n o ś ć i „ n i e n o r m a l n o ś ć " , k t ó ­
rej tak nienawidzi j e g o do c n a z m a t e r i a l i z o w a n e , zalatujące k a r y k a t u r a l n ą
dulszczyzną m u g o l s k i e wujostwo. Z a r ó w n o j e d n a k Shrek, jak i P o t t e r są
w rzeczywistości lepsi od p o g a r d z a j ą c e g o nimi środowiska. Zielony o g r ma
dobre serce, zdolne do wielkich p o ś w i ę c e ń i altruizmu. P o t t e r zaś n a z n a c z o n y
jest z n a m i e n i e m duchowej wyjątkowości. J u ż s a m fakt j e g o istnienia budzi
w innych z a z d r o ś ć i podziw. M u g o l e , kiedy poznają siłę j e g o sztuki m a g i c z ­
nej, czują przed n i m co najmniej respekt. W świecie czarodziejów n a t o m i a s t
H a r r y j e s t całkowicie bezkarny. M o ż e robić, co mu się żywnie podoba, kła­
m a ć , ł a m a ć szkolny regulamin, z a c h o w y w a ć się p o c h a m s k u w o b e c d y r e k t o r a
WIELKANOC
2005
215
szkoły (vide: Harry Potter i Zakon Feniksa), a i tak na końcu z o s t a n i e pogłaskany
po główce i uznany za b o h a t e r a . P o c z u c i e s a m o t n o ś c i (w dzieciństwie stracił
rodziców) rekompensują mu wierni i oddani przyjaciele, R o n i H e r m i o n a .
Ma wprawdzie bezwzględnych wrogów, m u s i c z a s e m cierpieć i s t a w i a ć c z o ł o
t r u d n y m wyzwaniom, ale z drugiej s t r o n y dysponuje o g r o m n y m majątkiem,
doświadcza niezwykłych przygód, niemal z p r z y s ł o w i o w e g o nieba spadają mu
gadżety, o których jego rówieśnicy m o g ą tylko p o m a r z y ć (najnowsze m o d e l e
latających mioteł, peleryna-niewidka, m a p a h u n c w o t ó w ) .
„Stary
malutki",
metrykalnie już
skazany
na
samodzielność,
lecz
podświadomie łaknący jeszcze ciepła psychicznej aury dzieciństwa, ł a t w o
u t o ż s a m i a się z egzystencjalną s a m o t n o ś c i ą i p o c z u c i e m odrzucenia, k t ó r e
odnajduje w p o s t a c i a c h Shreka i P o t t e r a . J e d n o c z e ś n i e obaj ci b o h a t e r o w i e
dowartościowują j e g o narcystyczne, niedojrzałe ego. „Stary malutki", identy­
fikując się z nimi, doznaje p o c i e s z e n i a dzięki wierze, że on r ó w n i e ż j e s t kimś
niezwykłym i wyjątkowym, tylko inni nie c h c ą lub nie potrafią t e g o d o s t r z e c .
O w o irracjonalne przekonanie z kolei p o m a g a mu łatwiej znieść realne kom­
pleksy związane z p r z e c z u c i e m własnej niedojrzałości.
N a s z k i c o w a n y t u przeze m n i e p o r t r e t „ s t a r e g o m a l u t k i e g o " t o jednak tyl­
ko konstrukcja t e o r e t y c z n a ( z r e s z t ą p r a w d o p o d o b n i e niepełna, wszelako do­
statecznie stabilna, b y u t r z y m a ć g m a c h niniejszego r o z u m o w a n i a ) . P o r a t e r a z
z a s t a n o w i ć się, czy we współczesnej cywilizacji zachodniej istnieje r e a l n a
grupa społeczna, k t ó r a mniej lub bardziej o d p o w i a d a t e m u modelowi. Niżej
podpisany jest skłonny sądzić, że istnieje. Za ś r o d e k do jej wyodrębnienia
niech posłuży F r o m m o w s k i e pojęcie „więzi pierwotnej", oznaczające splot
psychicznych zależności człowieka przejętych przez niego w r a z z przyjściem
na ten świat. „Przejętych" dlatego, że z o s t a ł y mu d a n e bez pytania go o zgodę
- czy to w rodzinie, czy to w szkole, czy w Kościele. „Więź p i e r w o t n a " , zda­
niem F r o m m a , zapewnia wprawdzie człowiekowi p o c z u c i e bezpieczeństwa,
przynależności i zakorzenienia, lecz odbiera mu w o l n o ś ć . J e d n o s t k a b o w i e m
staje się rzeczywiście s o b ą w ó w c z a s , gdy przetnie pępowinę, ł ą c z ą c ą ją ze
ś w i a t e m z e w n ę t r z n y m (uzyska „wolność o d " ) , a n a s t ę p n i e p o ł ą c z y się z n i m
na powrót, t w o r z ą c „spontaniczny związek z ludźmi i przyrodą", k t ó r e g o naj­
wyższym przejawem jest „ m i ł o ś ć i t w ó r c z a p r a c a " (czyli „wolność d o " ) . Jeśli
wywód F r o m m a z jego słynnej Ucieczki od wolności p o z b a w i ć balastu utopii,
„wolność do" t r z e b a będzie z r e i n t e r p r e t o w a ć jako nic innego, tylko d o b r o FRONDA
35
wolne i ś w i a d o m e przyjęcie przez człowieka w y b r a n y c h p r z e z e ń więzi ( k t ó r e
wszelako c z a s e m m o g ą być o d c z u w a n e jako „więzy"), g w a r a n t u j ą c y c h m u
w s p o m n i a n e wyżej p o c z u c i e b e z p i e c z e ń s t w a , przynależności i zakorzenienia.
R z e c z jasna, ich „ s p o n t a n i c z n a " akceptacja w y m u s i niekiedy o g r a n i c z e n i e
s p o n t a n i c z n o ś c i w imię np. d o b r a drugiej osoby, a „ m i ł o ś ć " m o ż e s p o w o ­
d o w a ć rezygnację z „twórczej p r a c y " na r z e c z „ p r a c y zarobkowej". W a ż n e
jest w s z a k ż e co innego, a mianowicie, że d o k o n a się to na m o c y s u w e r e n n e j
decyzji jednostki.
Piszę o t y m wszystkim, gdyż sądzę, że realny „ s t a r y m a l u t k i " to ktoś, k t o
po pierwsze - nie c h c e takiej fundamentalnej decyzji podjąć (wyrzeka się w i ę c
„wolności d o " ) , a po drugie - boi się n a w e t z e r w a ć „więź p i e r w o t n ą " , c h o ć
czuje się z nią c o r a z bardziej niewygodnie ( o d r z u c a z a t e m t a k ż e „ w o l n o ś ć
o d " ) . Współczesny, szczególnie młody, przedstawiciel cywilizacji zachodniej
wie b o w i e m w głębi ducha, że zamykając za s o b ą b r a m ę z n a p i s e m „dzieciń­
stwo", w k r a c z a do bezkresnej krainy c h a o s u , w o b e c której czuje się znikomy,
bezbronny i przeraźliwie samotny. Przyczyny t a k i e g o s t a n u p s y c h i c z n e g o
F r o m m wyjaśnił już 6 0 lat t e m u , lecz t r z e b a uczciwie powiedzieć, ż e o d t a m ­
t e g o c z a s u niektóre z nich u r o s ł y do m o n s t r u a l n y c h r o z m i a r ó w . W najwięk­
szym skrócie przedstawiają się następująco:
WIELKANOC
2005
217
P i e r w s z a jest n a t u r y duchowo-ideologicznej. D e m o k r a c j a liberalna wy­
windowała człowieka na piedestał i p o s t a w i ł a go p o n a d wszelkimi religiami
i a u t o r y t e t a m i metafizycznymi. W efekcie jednostka, m o g ą c sobie w y b r a ć lub
w r ę c z s t w o r z y ć d o w o l n ą wiarę, z a t r a c i ł a z d o l n o ś ć wierzenia w cokolwiek.
W czasach, kiedy F r o m m pisał Ucieczkę od wolności, za punkt o p a r c i a uchodzi­
ły j e s z c z e nauki przyrodnicze. Dziś i ten f u n d a m e n t chwieje się w p o s a d a c h ,
gdyż dawne pewniki okazują się jedynie h i p o t e z a m i (np. t e o r i a ewolucji),
a „ e t o s naukowy" został m o c n o n a d s z a r p n i ę t y przez korupcję (np. afery
z udziałem firm f a r m a c e u t y c z n y c h sponsorujących a u t o r y t e t y m e d y c z n e , by
te z kolei p r o m o w a ł y wskazane, c h o ć niekoniecznie najlepsze leki) o r a z ideo­
logię (np. próby feministycznej interpretacji zjawisk fizycznych).
Przyczyna d r u g a m a c h a r a k t e r ekonomiczny. R o z w ó j kapitalizmu, o p r ó c z
wielu pozytywnych efektów, z a o w o c o w a ł także r o z l u ź n i e n i e m więzi między­
ludzkich i nauczył p o s t r z e g a ć bliźnich p r z e d e w s z y s t k i m przez p r y z m a t ich
rynkowej u ż y t e c z n o ś c i lub jako konkurentów. C z ł o w i e k p r z e s t a ł p r a c o w a ć dla
w ł a s n e g o szczęścia lub zbawienia, a zaczął dla p o m n a ż a n e g o w n i e s k o ń c z o ­
n o ś ć zysku, k t ó r y postawił p o n a d o s o b i s t ą godnością. W konsekwencji d o s z ł o
do p o w s t a n i a gigantycznej globalnej m a c h i n y gospodarczej, której funkcjo­
nowanie c o r a z trudniej z r o z u m i e ć zwykłemu śmiertelnikowi. C o r a z więcej
ludzi pracuje t e ż w wielkich p r z e d s i ę b i o r s t w a c h , gdzie j e d n o s t k a staje się
całkowicie a n o n i m o w a i s p r o w a d z o n a do n u m e r u na p r z e p u s t c e . W wielkiej
korporacji człowiek p r z y p o m i n a u b e z w ł a s n o w o l n i o n y trybik w potężnej m a ­
chinie, k t ó r a w jednej chwili m o ż e p o z b a w i ć go ś r o d k ó w do życia, a na k t ó r ą
on nie ma ż a d n e g o wpływu.
Trzecia przyczyna wiąże się ze ś w i a t e m polityki, a konkretnie z kryzy­
s e m współczesnej demokracji. W y b o r c a staje dziś b o w i e m w o b e c dużych,
odległych partii o skomplikowanych z a ł o ż e n i a c h p r o g r a m o w y c h , k t ó r e są
d o d a t k o w o modyfikowane w zależności od koniunkturalnych p o t r z e b ; nie
z n a również tak n a p r a w d ę ludzi, n a k t ó r y c h m a g ł o s o w a ć , nie m a m o ż l i w o ś c i
n o r m a l n i e z nimi p o r o z m a w i a ć ; nieprzejrzyste ordynacje w y b o r c z e w y n o s z ą
do władzy niekoniecznie z d o b y w c ó w największej liczby głosów; p r o p a g a n d a
n a s t a w i o n a jest nie na a r g u m e n t a c j ę racjonalną, lecz na wbicie w umysł kilku
haseł i sloganów, przez co o d u c z a c z ł o w i e k a k r y t y c z n e g o m y ś l e n i a i spro­
w a d z a go do roli bezmózgiej maszynki wrzucającej kartkę do urny. C h l u b a
demokracji, czyli tzw. niezależne media, to c z ę s t o tylko wygodny i n s t r u m e n t
218
FRONDA 35
manipulacji w rękach ich właścicieli, którzy c h ę t n i e w c h o d z ą w d w u z n a c z n e
układy z wpływowymi r e p r e z e n t a n t a m i ś w i a t a polityki. W r e z u l t a c i e na uży­
tek s p o ł e c z e ń s t w a buduje się niejednokrotnie fałszywy, w y g o d n y dla władzy
obraz życia politycznego. Okazje, by poznać, jak rzeczy się mają n a p r a w d ę , są
niezwykle rzadkie i wywołują s p o ł e c z n y szok (vide: „ s p r a w a Rywina").
I wreszcie przyczyna czwarta - szum informacyjny. Zdolność krytycznego my­
ślenia u przeciętnego człowieka szybko zanika w wyniku niszczycielskiego działania
propagandy i reklamy. W konsekwencji jednostka pozostaje niemal zupełnie bez­
bronna i bezradna wobec przytłaczającego ją natłoku informacji z prasy, radia, tele­
wizji i Internetu. Wiele informacji opatrzonych jest w dodatku rozmaitymi, nieraz
całkowicie sprzecznymi komentarzami i interpretacjami. Stres i duże tempo życia
skutecznie ograbiają z czasu, który mógłby być przeznaczony na głębszą refleksję.
Powoduje to trudności w odróżnieniu informacji ważnych od nieważnych i czyni
prawie niemożliwym wyrobienie sobie jakiegoś spójnego i przemyślanego poglądu
na świat oraz własne w nim miejsce. W rezultacie miejsce zamordowanego rozumu
zajmują irracjonalne emocje i wrażenia, które sprawiają, że np. zgadzamy się z pre­
zenterką telewizyjną, ponieważ przypomina naszą pierwszą miłość, albo wierzymy
politykowi, bo ma smukłą sylwetkę, kolor krawata dobrany do koloru oczu, tudzież
mówi mądrze brzmiącymi zdaniami, z których kompletnie nic nie wynika.
WIELKANOC 2005
219
Biorąc pod u w a g ę to wszystko, t r u d n o się dziwić dzisiejszym d w u d z i e s t o czy trzydziestolatkom (a pewnie i n i e k t ó r y m s t a r s z y m ) , że czują się s a m o t n i ,
zalęknieni i pozbawieni g r u n t u pod n o g a m i . A tu, o zgrozo, los w y m a g a od
nich odpowiedzialności, odwagi, przedsiębiorczości, w y t r w a ł o ś c i , t r z e ź w e g o
osądu, u d a n e g o m a ł ż e ń s t w a i d o b r e g o w y c h o w a n i a p o t o m s t w a . Trzeba m i e ć
jakiś pomysł, by s p r o s t a ć t y m niebagatelnym w y z w a n i o m . Mają go ci, k t ó r z y
osiągnęli e t a p „wolności do". Ilu ich j e s t - t r u d n o powiedzieć. Istnieją n a t o ­
miast liczne przesłanki, by w y s n u ć wniosek, że z d e c y d o w a n i e przybywa tych,
k t ó r y m p o m y s ł ó w brak. P o w o d o w a n i lękiem p r o w a d z ą d w u z n a c z n ą g r ę z e
sobą i z o t o c z e n i e m , próbując za wszelką c e n ę p o d t r z y m a ć c h o ć b y złudzenie
„więzi pierwotnej", u t o ż s a m i a n e j z p s y c h i c z n ą a u r ą b e z p i e c z n e g o dzieciń­
stwa. W s p ó ł c z e s n e f i l m y „ d z i e c i ę c o - d o r o s ł e " robią, c o m o g ą , żeby w e s p r z e ć
ich w tych wysiłkach. Z jednej s t r o n y umożliwiają u c i e c z k ę w s ł o n e c z n y świat
infantylizmu ( b o są dla dzieci), z drugiej n a t o m i a s t c h r o n i ą przed k o m p r o ­
mitacją i p o s ą d z e n i e m o niedojrzałość ( b o j e d n o c z e ś n i e są dla d o r o s ł y c h ) .
W sukurs
filmowcom
idą wydawcy. C z y to przypadek, że w Anglii o s t a t n i a
jak dotąd p o w i e ś ć o H a r r y m P o t t e r z e (Harry Potter i Zakon Feniksa) m i a ł a dwie
wersje okładki: jedną dla dzieci, a d r u g ą dla dorosłych, by ci nie wstydzili się
czytać w m e t r z e ? !
Filmy „ d z i e c i ę c o - d o r o s ł e " to oczywiście nie jedyne s p o s o b y „ s t a r y c h m a ­
lutkich" na p o d t r z y m a n i e „więzi pierwotnej". Istnieją j e s z c z e inne. C z a s e m
zupełnie niewinne, np. upodobanie n i e k t ó r y c h kobiet do skarpetek w mi­
sie, słoniki, żabki i inne infantylne wzory, przyczepianie do r ó ż n y c h c z ę ś c i
garderoby r o z m a i t y c h p o m p o n i k ó w tudzież ozdabianie t o r e b e k i plecaków
pluszakami i m a s k o t k a m i , k t ó r y m i ekscytują się m a ł e dziewczynki. U p a n ó w
analogiczne niegroźne p o w r o t y do d z i e c i ń s t w a przejawiają się np. w n a m i ę t ­
nej lekturze komiksów czy spędzaniu całych n o c y przy g r a c h k o m p u t e r o w y c h
(piszę, b o m s m u t n y i s a m pełen winy...).
C o r a z powszechniejsze są jednak r ó w n i e ż quasi-patologiczne oznaki upor­
czywego przytwierdzenia do „więzi pierwotnej". W S t a n a c h Z j e d n o c z o n y c h
p o w s t a ł a w o s t a t n i c h latach w c a l e b o g a t a l i t e r a t u r a d o t y c z ą c a z a b u r z e ń o s o ­
bowości na t y m tle. W celu u s y s t e m a t y z o w a n i a o w y c h niepokojących zjawisk
z g r u p o w a n o je w d w a bloki i n a z w a n o „ s y n d r o m e m P i o t r u s i a P a n a " i „syn­
d r o m e m Kopciuszka". Co z n a m i e n n e , t a k ż e i tu o d w o ł a n o się do t y t u ł ó w
znanych baśni!
220
FRONDA 35
Reasumując,
z a s a d n e wydaje się p o s t a w i e n i e pytania,
czy we współ­
c z e s n y m kinie dziecięcym nie w a r t o z a c z ą ć o d r ó ż n i a ć „kina d z i e c i ę c e g o "
w d a w n y m znaczeniu od „kina s t a r y c h m a l u t k i c h " (przy n a z w i e się z r e s z t ą
nie u p i e r a m ) , k t ó r e do najmłodszych s k i e r o w a n e jest niejako przy okazji.
M o ż n a d o m n i e m y w a ć , że p r z e r o ś n i ę t y m K o p c i u s z k o m i P i o t r u s i o m P a n o m
nie byłoby to na rękę, ale m o ż e podpowiedziałoby n i e c o z d e z o r i e n t o w a n y m
dziś rodzicom, co tak n a p r a w d ę powinny o g l ą d a ć ich pociechy.
MAREK ŁAZAROWICZ
STYCZEŃ-LIPIEC 2004
W poufnym memorandum ambasador brytyjski przy
rządzie polskim, sir Owen 0'MaIley, wskazuje wyraźnie
na moralne konsekwencje angielskiego milczenia wo­
bec Katynia, a zarazem ukazuje tragizm politycznych
decyzji aliantów: „W istocie byliśmy zmuszeni do nad­
używania dobrego imienia Anglii w takim samym celu,
w jakim mordercy użyli drzewek sosnowych, czyli dla
ukrycia zbrodni. [...] Czy nie jest tak, że teraz stajemy
w obliczu niebezpieczeństwa oszukiwania nie tylko in­
nych, lecz i siebie samych; [...] Czyż nie na nas spadnie
przekleństwo świętego Pawta odnoszące się do tych,
którzy widzą zbrodnie i «nie płoną gniewem»?".
KSIĄŻKA
POTRZEBNA
JAK DESANT
KRZYSZTOF
KOEHLER
„Spośród 1 4 tys. c z ł o n k ó w A m e r y k a ń s k i e g o T o w a r z y s t w a H i s t o r y c z n e g o
ponad 4 0 % specjalizuje się w dziejach Europy. Szacuje się, że najwyżej
222
FRONDA
35
w wypadku ok. 3 % o w y c h e u r o p e i s t ó w Polska s t a n o w i c h o ć b y d r u g o p l a n o w y
p r z e d m i o t zainteresowania. W czasie o s t a t n i e g o zjazdu A m e r y k a ń s k i e g o To­
w a r z y s t w a H i s t o r y c z n e g o ( w styczniu 2 0 0 4 r o k u ) w y g ł o s z o n o 4 5 0 referatów.
Tylko jeden dotyczył Polski. P o d c z a s p o p r z e d n i e g o zjazdu - rok wcześniej
- też tylko jeden, a w 2 0 0 2 roku nikt nie m ó w i ł o Polsce... W ciągu o s t a t n i c h
10 lat w y d a n a z o s t a ł a tylko j e d n a s y n t e z a historii Polski a u t o r s t w a a m e r y ­
kańskiego historyka. N a p i s a n a przez kierownika K a t e d r y S t u d i ó w Polskich
na C e n t r a l n y m U n i w e r s y t e c i e S t a n u C o n n e c t i c u t , s t a n o w i o n a j e d n ą z części
serii poświęconej historii n o w o ż y t n y c h narodów, obejmującej t a k ż e Rosję,
N i e m c y i Nigerię. Z a w i e r a niecałe 2 0 0 s t r o n i kładzie nacisk n a X X wiek"
- takie informacje na t e m a t o b e c n o ś c i Polski w historiografii amerykańskiej
usłyszeli u c z e s t n i c y 1 7 . Zjazdu P o w s z e c h n e g o H i s t o r y k ó w Polskich w K r a k o ­
wie 1 8 w r z e ś n i a 2 0 0 4 roku o d prof. J o h n a J . Kulczyckiego z C h i c a g o .
M ó w c a nie p o p r z e s t a ł tylko na c h a r a k t e r y s t y c e , podał też kilka przykła­
dów tego, co piszą o polskiej historii a u t o r z y r ó ż n y c h podręczników.
O Mickiewiczu: „ J e g o m i s t y c z n e u t w o r y przedstawiały polskich u c h o d ź ­
c ó w jako m ę c z e n n i k ó w u k r z y ż o w a n e g o n a r o d u m a j ą c e g o m i ę d z y n a r o d o w ą
chrześcijańską misję".
W innym podręczniku Mickiewicz to c z ł o n e k „nacjonalistycznego s t o w a ­
rzyszenia na U n i w e r s y t e c i e w Wilnie w 1 8 1 7 roku".
Maria Skłodowska to we wszystkich p o d r ę c z n i k a c h „ u r o d z o n a w P o l s c e
francuska u c z o n a " .
O wojnie polsko-bolszewickiej
a m e r y k a ń s c y a u t o r z y piszą: „ F r a n c u s c y
doradcy wojskowi przybyli na p o m o c P o l s c e i odparli Rosjan". W innej książ­
ce pisze się w t y m kontekście o „polskich najeźdźcach", k t ó r z y ruszyli w 1 9 2 0
roku na podbój Rosji.
Międzywojenna Polska to kraj nacjonalistyczny i a n t y s e m i c k i r z ą d z o n y
silną ręką przez „ g e n e r a ł a Piłsudskiego przez 15 lat".
Tylko d w a podręczniki w s p o m i n a j ą o Katyniu; w j e d n y m m o ż n a przeczy­
tać: „ 1 7 w r z e ś n i a Stalin przystąpił do odzyskania z i e m carskiej Rosji u t r a c o ­
nych w wyniku I wojny światowej i p r z e s u w a n i a granic Związku S o w i e c k i e g o
jak najdalej na zachód".
A o t o wnioski Kulczyckiego: „Polska zajmuje niemal zupełnie niewidoczne
miejsce w amerykańskiej historiografii dotyczącej Europy. Polaków, którzy ocze­
kują od amerykańskiej opinii publicznej sympatii i zrozumienia, c z ę s t o spotyka
WIELKANOC
2005
223
srogi zawód z powodu marginalizacji pozycji Polski w amerykańskiej historiogra­
fii. Dopóki nie poprawi się miejsce polskie w historiografii USA, Polska pozosta­
nie dla Amerykanów krajem króla Ubu, czyli «Królestwem Nigdzie*" 1 .
Dopiero po wysłuchaniu t e g o typu słów pojmie się nieprzecenione znaczenie
takich książek, jak p r a c a Allena Paula, o której c h c ę tu mówić. Na rynku amery­
kańskim ( c o o z n a c z a na rynku światowym, albowiem anglosaski rynek książki
jest zdecydowanie największy) jest ich wciąż za m a ł o , a bez nich za bardzo nie
m a m y głosu. W i e d z a bowiem historyczna nie tylko tzw. przeciętnego człowieka,
lecz także świadomość historyczna elit (a m o ż e raczej przede wszystkim elit)
Europy Zachodniej i S t a n ó w Zjednoczonych karmi się stereotypami, a w wielu
dziedzinach, jak chociażby w sprawie katyńskiej, o której pisze Paul, wiedza ta
pozostaje na poziomie wojennej propagandy sowieckiej i alianckiej. O Polsce
wie się wciąż za mało, a w świetle nieustannie podnoszonych przez różne ś r o ­
dowiska kwestii r z e k o m o opresyjnego modelu kultury polskiej to, co się wie, ra­
czej nie nastraja do naszego kraju życzliwie. Dla tysięcy ludzi na świecie Polska
to siedlisko antysemityzmu, miejsce o b o z ó w koncentracyjnych, prześladowań
niemieckiej mniejszości czy wreszcie kolonialistycznych m r z o n e k w stosunku
do Litwinów, Ukraińców i Białorusinów. Jeżeli w s p o m i n a się o naszym udziale
w II wojnie światowej, to raczej w kontekście problemu polskiego, który przez
jakiś czas zatruwał zgodną atmosferę koalicji antyhitlerowskiej.
Co najgorsze,
dziesięciolecia komunistycznej
edukacji w y r u g o w a ł y ze
ś w i a d o m o ś c i o g r o m n e j rzeszy Polaków jakieś skuteczne, głębsze zaintere­
sowanie w ł a s n ą historią. Szkolna h i s t o r i a p o d d a w a n a cenzorskiej inżynierii
doprowadziła do b a r d z o s k u t e c z n e g o w y k a r c z o w a n i a ze ś w i a d o m o ś c i , szcze­
gólnie pokoleń, k t ó r e nie miały biologicznego związku z II R z e c z ą p o s p o l i t ą ,
p o c z u c i a ciągłości, związku kulturowo-cywilizacyjnego z K r e s a m i , a t a k ż e
o c e n y czy nawet wglądu w t o , co działo się z n a r o d e m w o k r e s i e między­
wojennym i w trakcie II wojny światowej, i w p i e r w s z y m dziesięcioleciu po
niej. Intrygujący p o z o s t a n i e fakt, iż po roku 1 9 8 9 , przynajmniej w sferze
publicznej, szybko zwyciężyła liberalna t e n d e n c j a t r a k t o w a n i a historii jako
obciążenia „ n o w o c z e s n e j ś w i a d o m o ś c i " ; uprzywilejowane w y d a ł o się jedynie
krytyczne u s t o s u n k o w a n i e się do własnych dziejów, p o s t r z e g a n i e zaś prze­
szłości w kategoriach f o r m o w a n i a się w s p ó l n o t o w e g o d u c h a P o l a k ó w i p o ­
zytywne konotacje r o z w a ż a ń o narodzie, w a r t o ś c i a c h p a t r i o t y z m u , i n t e r e s u
w s p ó l n o t o w e g o , w r e s z c i e s e n s u p o ś w i ę c e n i a dla z b i o r o w o ś c i o d ł o ż o n o d o
224
FRONDA
35
lamusa, jako przezwyciężone m r z o n k i r o m a n t y c z n e g o u s t o s u n k o w a n i a się d o
przeszłości narodowej. Intelektualiści obwieścili „ z m i e r z c h r o m a n t y c z n e g o
paradygmatu"; p o s t k o m u n i ś c i zaś, jako t w ó r c y h a s ł a „wybierzmy przyszłość",
p r o g r a m o w o o w o a n t y r o m a n t y c z n e n a s t a w i e n i e poparli. W wyniku t e g o hi­
s t o r y c z n e zajmowanie się p i e r w s z y m o k r e s e m istnienia P R L - u jakoś blisko
podciągnięte z o s t a ł o pod szyld „lustracji", „ p o l o w a n i a n a c z a r o w n i c e " , z a c z ę ­
ło być t r a k t o w a n e jako przejaw m o r a l n o ś c i represyjnej, a n a w e t n i e c h r z e ś c i ­
jańskiej. Zajmujący się j e d n a k - m i m o w s z y s t k o - tymi k w e s t i a m i zepchnięci
zostali w m o c n o polityczny kontekst i z a l i c z o n o ich do s t r o n n i c t w a n a r o d o w ­
ców, tradycjonalistów, konserwatystów.
Z n a m kilka osób, które m o c n o „zawiodły" środowiska intelektualne czy
naukowe w Polsce, poświęcając swój czas, talent i energię na dochodzenie i wy­
jawienie prawdy o c z a s a c h utrwalania władzy ludowej w Polsce; wiem, co się
o nich m ó w i za ich plecami, z n a m ich alienację w środowisku naukowym, a b s o ­
lutnie podziwiam ich o d w a g ę i konsekwencję w t y m działaniu, patrzę z wielkim
szacunkiem na ich determinację i prawdziwą siłę woli. Przejawem także owej
nie gasnącej, lecz - w p r o s t przeciwnie - narastającej wciąż niechęci środowisk
liberalnych w Polsce do zajmowania się historią najnowszą są powtarzające
się wciąż regularnie ataki na Instytutu Pamięci Narodowej 2 . Z perspektywy
atakujących c z ę s t o s a m o odwołanie się do pamięci, jako kategorii s p o ł e c z n e g o
istnienia, wydaje się podejrzane m o r a l n i e i n a g a n n e politycznie.
1.
Tym bardziej więc zadziwia, ale z a r a z e m z a s t a n a w i a fakt, iż - jako że rząd
Polski, a także naród, n i e c o j e s t zagubiony w s w o i m s t o s u n k u do własnej
przeszłości i t o ż s a m o ś c i 3 - jak to już w naszej tradycji wcześniej się działo,
p r o m o c j ą Polski w świecie (a m o ż e raczej: atrakcyjnym p i s a n i e m o naszej
historii) zajęli się obcokrajowcy.
Grzegorz G ó r n y s w e g o c z a s u zwrócił mi u w a g ę na t o , iż tradycja pozytyw­
nego pisania o n a s z y m kraju p r z e z o b c o k r a j o w c ó w wywodzi się z XI wieku,
kiedy to nieznany m n i c h francuski napisał p i e r w s z ą kronikę Polski, c h c ą c
- jak s a m pisze - za d a r m o nie j e ś ć polskiego chleba. W r e n e s a n s i e inicjatywa
p r z e s z ł a do Polaków: nasi pisarze umieli b a r d z o skutecznie zająć się p r o m o ­
cją K r ó l e s t w a Polskiego w c z a s i e konfliktu z Krzyżakami i p o t e m w wieku
WIELKANOC 2005
225
X V I , kiedy na Z a c h o d z i e opublikowano kilka n i e p r z e c e n i o n y c h „ i n f o r m a t o ­
r ó w " o Polsce. Ale im później w dzieje, t y m było z t y m gorzej. N i e b a r d z o
staraliśmy się p r z e d s t a w i ć siebie Z a c h o d o w i . C z y przejaw to m e g a l o m a n i i ,
czy myślenia m a g i c z n e g o ( p r a w d a z a w s z e wyjdzie n a jaw, w i ę c nie m a s e n s u
nic robić, aby p o m ó c jej się objawić), czy w r e s z c i e l e n i s t w a - nie m n i e na te
pytania tutaj odpowiadać.
F a k t e m j e s t jednak, iż w ciągu o s t a t n i c h 20 lat - zdaje się - najwięcej
dla Polski i Polaków znowu, jak w XI wieku, zrobili obcokrajowcy: g ł ó w n i e
anglojęzyczni pisarze. M y ś m y nie umieli b o w i e m n a w e t „ s k o r z y s t a ć " w pełni
z faktu, iż n a s z r o d a k został papieżem; m u s i a ł się objawić d o p i e r o G e o r g e
Weigel, aby napisać biografię papieża - h i s t o r i ę Polski w s p ó ł c z e s n e j . C z y
potrafiliśmy jakoś „wykorzystać" pozycję L e c h a Wałęsy, czy u m i e l i ś m y go
„użyć" w celu b u d o w a n i a wizerunku Polski w ś w i e c i e ? W końcu najlepszą
książkę o pierwszej „Solidarności" napisał Anglik T i m o t h y G a r t o n Ash, a naj­
lepszą o 13 grudnia 1 9 8 1 roku - F r a n c u z Gabriel Meretik.
A jak wyglądałoby n a s z e miejsce w anglojęzycznej historiografii, gdyby
nie fascynacja Polską N o r m a n a D a v i e s a ? Do k t ó r e g o - co w i e m z autopsji
- zazwyczaj odwołuje się w trakcie s p o r ó w jako do o b i e k t y w n e g o badacza,
kiedy próbuje się ocalić dobre imię Polski. Na p r ó ż n o w t e d y m o ż n a s z u k a ć
polskich źródeł, o b e c n y c h na Z a c h o d z i e . W e d ł u g m i ę d z y n a r o d o w e j plotki
(czy j e s t o n a prawdziwa - nie r ę c z ę głową, a p o w t a r z a m ją dlatego, iż j e s t
symptomatyczna) o w a propolskość Daviesa kosztowała go posadę historyka
na U n i w e r s y t e c i e Stanford. Teraz z a ś pojawiła się nadzieja, że w o b e c istnienia
wciąż wielkiej białej p l a m y w historii najnowszej (a będzie o w a p l a m a białą
dopóty, dopóki b ę d ą się pojawiać takie uwagi jak wyżej c y t o w a n a o Stalinie
i o Katyniu, dopóki p r o g r a m o w o nie n a r z u c i m y [ t a k ! ] opinii publicznej in­
n e g o poglądu w tej sprawie) będzie m o ż n a p o w o ł y w a ć się na o b i e k t y w n e g o
historyka a m e r y k a ń s k i e g o .
Książka Allena Paula, c h o ć b y w o b e c tego, co m ó w i ł prof. Kulczycki w K r a ­
kowie, wydaje się w y d a r z e n i e m wielkiej wagi. Ale bo t e ż j e s t kilka powodów,
dla k t ó r y c h w a r t o t ę książkę m o c n o chwalić.
Po pierwsze, za atrakcyjną warstwę narracyjną: udało się autorowi stworzyć
wielką panoramę historyczną, której akcja rozpoczyna się w roku 1 9 3 9 (chociaż
konieczne wyjaśnienia historyczne, niezmiernie ważne z punktu widzenie kogoś
nieobeznanego z polską historią, sięgają czasów unii z Litwą), a kończy w czasach
226
FRONDA
35
współczesnych. Z tej racji uznać m o ż n a zamysł Paula, aby umieścić Katyń niejako
w centrum historii Polski, za gest niezwykłej wagi: czytelnik nieustannie informo­
wany jest o źródłach pewnych zachowań Polaków. Umożliwia mu to połączenie
skutków wydarzeń z ich przyczynami, pozwala lepiej pojąć motywację i decyzje
Polaków. Kiedy zaś autor uznaje, iż narracja historyczna nie wystarcza, udaje się po
pomoc do poezji polskiej, aby ułatwić czytelnikowi zrozumienie ludzkich postaw.
Po drugie, z a m i e r z e n i e m pisarza było p r z e d s t a w i e n i e historii zbrodni
katyńskiej, ale j e d n o c z e ś n i e - tak mi się wydaje - z r o z u m i e n i e Polaków! Stąd
świetny pomysł ukazania l o s ó w polskich na kilku p o z i o m a c h . J e d n y m z nich
są źródłowe, d o k u m e n t a r n e studia nad W i e l k ą Polityką. Świetnie z a r y s o w a n y
WIELKANOC
2005
227
jest przez historyka niezwykle z ł o ż o n y p r o b l e m tzw. zdrady a l i a n t ó w p o d c z a s
konferencji w J a ł c i e i Teheranie. Paul nie j e s t z w o l e n n i k i e m ł a t w e g o potępie­
nia: jak m a ł o k t ó r y z h i s t o r y k ó w potrafi w c z u ć się w niezwykle d r a m a t y c z n ą
sytuację Rządu Polskiego na U c h o d ź s t w i e . B e z s t r o n n i e - jak mi się wydaje
- potrafi t e ż nakreślić niezwykle z ł o ż o n ą grę d y p l o m a t y c z n ą Wielkiej Trójki
koalicji antyhitlerowskiej; co nie z m i e n i a faktu, iż o p i s a n a p r z e z e ń n o c n a
r o z m o w a Churchilla z p r e m i e r e m Mikołajczykiem nie p o z o s t a w i a żadnych
wątpliwości, po której
s t r o n i e - w y r a c h o w a n i a p o l i t y c z n e g o czy prostej
uczciwości - pozostaje s y m p a t i a a u t o r a . I właśnie takie z e s t a w i e n i e r o z w a ż a ń
nad wielką polityką z d o p u s z c z e n i e m do głosu s a m y c h z a i n t e r e s o w a n y c h ( p o ­
przez p r z y t o c z e n i a ich w s p o m n i e ń czy listów) n i e u s t a n n i e p o z w a l a n a m nie
tracić zwyczajnej, ludzkiej, prywatnej perspektywy o b s e r w o w a n i a historii.
Dla m n i e t a k i m w a ż n y m ś w i a d e c t w e m , na k t ó r e powołuje się Paul, j e s t
poufne m e m o r a n d u m a m b a s a d o r a brytyjskiego przy rządzie polskim,
sir
O w e n a 0 ' M a l l e y a . Wskazuje o n o m o c n o n a m o r a l n e konsekwencje angiel­
skiego milczenia w o b e c Katania, a z a r a z e m ukazuje t r a g i z m politycznych de­
cyzji aliantów: „W istocie byliśmy z m u s z e n i do n a d u ż y w a n i a d o b r e g o imienia
Anglii w takim s a m y m celu, w jakim m o r d e r c y użyli drzewek s o s n o w y c h , czy­
li dla ukrycia zbrodni. [...] C z y nie j e s t tak, że t e r a z stajemy w obliczu niebez­
p i e c z e ń s t w a oszukiwania nie tylko innych, lecz i siebie s a m y c h ; [...] C z y ż nie
na nas spadnie p r z e k l e ń s t w o ś w i ę t e g o P a w ł a o d n o s z ą c e się do tych, k t ó r z y
widzą zbrodnie i «nie p ł o n ą g n i e w e m » ? [...] Możliwe, że w obecnej chwili od­
powiedź znajduje się w n a s z y c h s e r c a c h i u m y s ł a c h , k t ó r y m i s a m i władamy.
[...] Jeśli więc fakty d o t y c z ą c e Katynia o k a ż ą się takimi, za jakie w i ę k s z o ś ć je
uważa, czy p o w i n n i ś m y bronić d u c h a tych o d w a ż n y c h i nieszczęśliwych ludzi
i rozgrzeszyć żyjących w o b e c u m a r ł y c h ? " .
Paul naświetla m o r a l n y p r o b l e m odpowiedzialności r z ą d ó w angielskiego
i amerykańskiego z c a ł ą b e z k o m p r o m i s o w o ś c i ą , na jaką s t a ć obiektywnego
historyka; p r z e d s t a w i a oczywiste racje p o ś w i ę c e n i a sprawy P o l a k ó w i d o c h o ­
dzenia sprawiedliwości dla ważniejszej kwestii walki z h i t l e r y z m e m , z a r a z e m
jednak potrafi p o k a z a ć całą b e z w z g l ę d n o ś ć polityki amerykańskiej, opartej n a
o s z u s t w a c h i k r ó t k o w z r o c z n o ś c i (przenikliwie pokazuje c y n i z m administra­
cji amerykańskiej, k t ó r a już po u s t a l e n i a c h j a ł t a ń s k i c h udaje przed P o l a k a m i
i Polonią, że będzie za wszelką c e n ę bronić polskiej racji stanu, okłamując
polski rząd i Polaków; kulminacją tej sytuacji j e s t d r a m a t y c z n i e o p i s a n a p r z e z
228
FRONDA
35
Paula chwila konfrontacji, kiedy p r a w d a o p o s t ę p o w a n i u A m e r y k a n ó w wy­
chodzi na j a w ) . H i s t o r y k amerykański pokazuje t e ż d o w o d n i e wszelkie m a ­
chinacje s p r z y m i e r z o n y c h wokół z a c i e m n i e n i a zbrodni katyńskiej, odwołując
się do utajnianego p r z e z dziesięciolecia zapisu d o k u m e n t a c y j n e g o Specjalnej
Komisji Kongresu S t a n ó w Z j e d n o c z o n y c h w sprawie Z b r o d n i w L e s i e Katyń­
skim. J e d n o c z e ś n i e bez egzaltacji wskazuje błędy dyplomacji polskiej, d o s k o ­
nale z a r a z e m przedstawiając t r a g i c z n ą sytuację, w jakiej znalazł się polski
rząd i - właściwie - n i e m o ż n o ś ć i n n e g o z a c h o w a n i a się polskich polityków.
Z a s a d n i c z a j e d n a k o w o ż m o c narracyjna tej książki tkwi w n i e p r a w d o ­
podobnej
erudycji
autora,
opierającego kolejny w y m i a r swojej
opowieści
na dziejach okupacyjnych t r z e c h rodzin, k t ó r y c h losy spaja z a b ó j s t w o ojców
owych rodzin w lesie katyńskim. Taka o s o b i s t a niejako p e r s p e k t y w a p o z w o ­
liła Paulowi p r z e d s t a w i ć p r z e d e w s z y s t k i m niezwykle wiernie i z a r a z e m su­
gestywnie g e h e n n ę c o d z i e n n e g o życia P o l a k ó w w czasie okupacji: z a r ó w n o
WIELKANOC
2005
229
tych, co pozostali na t e r e n a c h Polski, jak i tych, k t ó r z y zostali zesłani w głąb
Sowietów.
W i e d z a n a t e n t e m a t wciąż niejako „ z a s ł o n i ę t a " j e s t przed o k i e m czytel­
nika nie tylko zachodniego, lecz także - z a r ę c z a m - sporej części Polaków.
Po lekturze książki Paula j e s t e ś m y o w y m z a p i s e m niezwykle poruszeni, gdyż
a u t o r o w i udało się d o t r z e ć nie tylko do chwil poprzedzających ś m i e r ć j e ń c ó w
katyńskich,
lecz również d o k o n a ć opisu wielkiej liczby sytuacji niezwykle
dramatycznych, k t ó r e ukazują o g r o m cierpień Polaków pod w ł a d z ą sowie­
cką. J e d n a ze s c e n opisanych przez Paula (a j e s t ich w książce na tyle dużo,
iż pozwala to c h o c i a ż p o ś r e d n i o doświadczyć tego, co działo się z n a s z y m i
rodakami w S o w i e t a c h ) szczególnie m n ą w s t r z ą s n ę ł a i d l a t e g o c h c i a ł b y m ją
tutaj - nieudolnie - opisać.
Działo się to wtedy,
kiedy zrozpaczeni,
wygłodzeni,
na skraju życia
i śmierci polscy z e s ł a ń c y z całymi rodzinami starali się za wszelką c e n ę do­
t r z e ć do formującej się armii g e n e r a ł a A n d e r s a . Paul potrafił o d m a l o w a ć nie­
zwykłe napięcie i rozpaczliwy p o ś p i e c h Polaków. J e g o d o k u m e n t a c j a p o z w a l a
n a m się z o r i e n t o w a ć w o g r o m i e kłopotów, t r u d n o ś c i i restrykcji s t a w i a n y c h
przed nimi przez sowietów. W r e s z c i e dochodzi się do sceny, kiedy rodziny
się rozdzielają, bo wiedzą, że podróżując r a z e m po p r o s t u nie zdążą d o t r z e ć
do punktu z b o r n e g o w w y z n a c z o n y m przez Stalina terminie, kiedy mają się
z a m k n ą ć listy i kiedy wyruszają o s t a t n i e pociągi, k t ó r e mają wywieźć Polaków
z piekła. Z a t e m - a zwykle jest tak, iż są to rodziny z a m ę c z o n y c h w Katyniu
oficerów - matki s a m e kierują się do p u n k t u w e r b u n k o w e g o , dzieci zaś p o z o ­
stawiają pod opieką przyjaciół, rodziny albo s t a r s z e g o r o d z e ń s t w a . P o z o s t a ­
wieni oczekują na trasie przejazdu pociągu, aby już dalej p o d r ó ż o w a ć r a z e m .
Gdy transport dojeżdżał do miasta, wszystko wydawało się w porząd­
ku. Był jasny, pogodny dzień, a skład dociera! na przedmieścia. Za­
trzymał się przy pierwszym peronie, najbliżej budynku dworca. Maria
widziała setki osób, czekających za wysokim ogrodzeniem z kutego
żelaza, nie dalej niż 45 metrów od torów.
Gdy pociąg stanął, drzwi wagonów pozostały zamknięte. Ludzi zapew­
niono, że to tylko chwilowe opóźnienie. Na widok dzieci lub rodziców
wielu pasażerów wychyliło się z okien, machając lub nawołując swych
bliskich stojących za płotem. Nagle ktoś krzyknął: „Wyjścia z dworca są
230
FRONDA
35
zablokowane!". Wszystkie przejścia były zamknięte łańcuchami i stali
tam uzbrojeni żołnierze. Rozległ się straszny krzyk. W całym transpor­
cie ludzie krzyczeli: „Wypuście nas! Otwórzcie drzwi!".
Jednak nic takiego się nie stało i nikt nie wiedział, co się dzieje.
Strażnicy stali nieporuszeni.
Pasażerowie nie mogli wysiąść z pociągu, a ich rodziny stojące za
ogrodzeniem nie mogły się do niego dostać. Z obu stron krzyżowały
się coraz głośniejsze rozpaczliwe krzyki. Pociąg stał na peronie niemal
godzinę, pogrążony w zgiełku okrzyków rodziców i dzieci. Marii wyda­
wało się, że trwało to całe wieki.
Potem pociąg szarpnął, ruszając. Gniewne krzyki, od pewnego czasu
brzmiące błagalnie, zmieniły się w bolesny lament, gdy transport wol­
no wytaczał się z dworca. Matki wyciągały ramiona przez okna, najda­
lej jak mogły, jakby w nadziei, że dotkną rączek dzieci, wyciągających
je zza płotu. Wszyscy wówczas zdawali sobie sprawę, że obie strony
widzą się w tej przerażającej chwili po raz ostatni.
- Jezus, Maria... - rozległy się ostatnie błagania udręczonych, gdy
otwarła się przed nimi otchłań męki.
Dźwięczały one w rytm stukotu kół pociągu nabierającego szybkości...
Takich przerażających s c e n j e s t w książce z n a c z n i e więcej. Ich niejako t ł e m ,
k o n t r a p u n k t e m s ą o w e w s p o m n i a n e wyżej z i m n e gabinety polityków z a c h o d ­
nich, paktujących cynicznie ze S t a l i n e m w imię w y ż s z y c h interesów.
2.
J e s t j e s z c z e j e d n a przyczyna, dla której h i s t o r y c z n a o p o w i e ś ć Allena Paula
ma w sobie c o ś takiego, c z e g o nigdy nie m o g ą do k o ń c a p o s i ą ś ć polskie
monografie t e m a t u . Ma b o w i e m w sobie z a w a r t ą gdzieś ukrytą, ale z a r a z e m
pierwiastkową, głęboko amerykańską, m o ż e w ł a ś n i e hollywoodzką wiarę, ż e
p r a w d a i sprawiedliwość m u s z ą j e d n a k wyjść na jaw; że z ł o nie m o ż e zwy­
ciężać n i e u s t a n n i e tu na ziemi i że to w y r z u c e n i e p r a w d y i sprawiedliwości
na światło dzienne o d b y w a się nie dlatego, że n i e b i o s a t a k postanowiły, ale
że p r a w d a i sprawiedliwość zwyciężają dzięki wysiłkowi, uporowi, o d w a d z e
i nieustępliwości jednostek.
WIELKANOC
2005
231
Prawda, że dzieje n a r o d u u k a z a n e przez Paula są ponure, ciężkie, że
ludzie skazani są na niezwykłe, o k r u t n e cierpienia, że s p o t y k a ich ś m i e r ć ,
że m o c e świata t e g o sprzysięgają się ze sobą, aby z a k o p a ć p r a w d ę głęboko
w grobie i przywalić ją k a m i e n i e m i n t e r e s u politycznego. Tak się to o d b y w a
i w perspektywie amerykańskiej, hoollywoodzkiej nie m o ż e być inaczej, bo po
p r o s t u tak t o c z y się n a s z a egzystencja.
Niemniej jednak - zgodnie z głęboko a m e r y k a ń s k ą w i a r ą w c z ł o w i e k a - to
właśnie ci ludzie, skrzywdzeni, poniżeni, cierpiący, zwyciężają: nie w s p o s ó b
romantycznie-polski, że o t o należy się im z w y c i ę s t w o m o r a l n e : oni wygrywa­
j ą całkiem dosłownie, doprowadzając s w o i m wysiłkiem d o u z n a n i a oczywi­
stości zbrodni katyńskiej.
Świetnie odczytał t e n sens owej narracji „based on t r u e s t o r y " Telford Tay­
lor, główny amerykański oskarżyciel na procesie norymberskim, k t ó r y napisał:
„Książka Allena Paula jest doskonałą analizą nikczemnej m a s a k r y w Katyniu,
a jednocześnie c z y m ś o wiele ważniejszym: stanowi do głębi przejmujące świa­
d e c t w o siły d u c h a ofiar tej zbrodni i o s t a t e c z n e g o tryumfu prawdy".
Ludzie n o w o c z e ś n i o g r o m n i e lubią z a r z u c a ć kulturze amerykańskiej, k t ó ­
rą określają zwykle m i a n e m kultury hollywoodzkiej, że lansuje o n a jedynie
pozytywną wizję świata. Książka Paula d o s k o n a l e wpisuje się w t e n s c h e m a t .
I c ó ż z t e g o ? „Tryumf p r a w d y " nigdy by nie nastąpił, gdyby nie n i e z m o r d o w a ­
ny wysiłek wielu ludzi, którzy nigdy nie pogodzili się z u s t a l e n i a m i p r o c e s u
norymberskiego. Nie zgodzili się na m i ę d z y n a r o d o w e k ł a m s t w o ; nie p o g o ­
dzili się z wyższą koniecznością. I w imieniu bestialsko zabitych nie poddali
się. Dla nich wygrali. Ale czy dla n a s t e ż ?
Książka Allena Paula, na przekór współczesnej amnezji historycznej, na prze­
kór duchowi liberalnemu, odwołuje się do ludzkiej wierności, pamięci, poczucia
sprawiedliwości. Paul mówi niejako za nas i do nas. J e s t jak desant zrzucony ku
podtrzymaniu ducha, który przypomina, byśmy nie zapominali i m i m o wszystko
trzymali się kilku prostych zasad, dzięki którym będziemy mogli spoglądać sobie
w oczy bez wstydu; jest jak desant, który ma n a m zapewnić przetrwanie w czasach
tak modnej bezideowości i cynizmu, które zalewają nas na kształt powodzi.
KRZYSZTOF KOEHLER
Allen Paul, Katyń. Stalinowski masakra i tryumf prawdy.
tłum. i oprać. Zofia Kunert. Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, Warszawa 2 0 0 3
232
FRONDA
35
PRZYPISY
1
Dane na podstawie artykułu Włodzimierza Knapa, Nieznana Polska, „Dziennik Polski", Kraków,
2 0 I X 2004.
2
Najnowszym świadectwem owej tendencji jest artykuł Andrzeja Romanowskiego z „Gazety
Wyborczej", 2 5 - 2 6 września 2 0 0 4 .
3
Por. dla lepszego zorientowania się w kwestii, o której mówię, wielce wymowny artykuł Zbignie­
wa Krasnodębskiego z dodatku pt. „Plus-Minus" do dziennika „Rzeczpospolita" ( 1 8 września
2 0 0 4 ) . Autor omawia w nim wizerunek Polski w czasopismach niemieckich i zarazem jedno­
znacznie wskazuje na przyczyny tego stanu rzeczy.
Lloyd George po spotkaniu z Hitlerem wyznał niemiec­
kiej prasie: „Możecie dziękować Bogu, że obdarzył was
tak wspaniałym człowiekiem i liderem". Król Edward
VIII po wizycie w Berchtesgaden wysłał do Hitlera de­
peszę: „Spędziliśmy z Waszą Ekscelencją cudowny, nie­
zapomniany dzień". Sam Churchill w liście do Hitlera
z 1938 roku pisał: „Jeżeli kiedykolwiek Wielką Brytanię
spotkałoby nieszczęście porównywalne z tym, jakie do­
tknęło Niemcy w 1 9 1 8 roku, prosiłbym Boga o zesłanie
nam człowieka o sile i charakterze Waszej Ekscelencji".
Waffen- S S
Europejska armia
Hitlera
MACIEJ
RYTCZAK
W dniu kapitulacji 13 francuskich ochotników rozstrzelano bez sądu. Rozkaz egzekucji
wydał generał jacąues Leclerc,
dowódca francuskiej 2.
Dywizji Pancernej.
General osobiście
zainteresował się francuskimi jeńcami wojennymi i spytał ich: „Dlaczego nosicie niemieckie
mundury?", jeden z jeńców odparł: „A dlaczego pan, generale,
nosi mundur amerykański?".
To przesądziło o ich losie.
Christopher Ailsby
C o przesądza dziś o s z a n s a c h n a s u k c e s w y d a w n i c z y n a g r u n c i e l i t e r a t u r y
faktu? N a j c z ę ś c i e j trik s e n s a c y j n o - k r y m i n a l n e g o s u s p e n s u , w k t ó r y m l u b u j e
234
FRONDA
35
się przeciętny współczesny czytelnik. Czynienie z a d o ś ć p o w s z e c h n y m g u s t o m
ustawiło a u t o r ó w publikacji popularnonaukowych w przedziwnym wyścigu
o laur największego d e m a s k a t o r a dziejów. B o m b a r d o w a n i okładkowymi zapo­
wiedziami: Tajne...!, Nieznane...!, Sensacyjne...! baraniejemy, przechadzając się
pomiędzy księgarskimi półkami. O s t a t n i e lata to zalewająca rynek wydawniczy
fala publikacji związanych z t r a u m ą II wojny światowej. C z ę s t o jednak pod
sztafażem kuszącej tytułowymi „rewelacjami" obwoluty kryje się humbug.
Takie refleksje p r z y c h o d z ą na myśl po lekturze książki C h r i s t o p h e r a
Ailsby'ego pt. Piekło na froncie wschodnim.
Szokujący dokument o Waffen-SS.
Ailsby - a n o n s o w a n y przez w y d a w n i c t w o jako specjalizujący się w historii
III Rzeszy historyk wojskowości - d r o b i a z g o w o kreśli losy elitarnej gwardii
Adolfa Hitlera - Waffen-SS. Czyni to jednak w sposób, k t ó r y w b r e w tytułowi
nie oddaje ani piekielnej a t m o s f e r y na głównej a r e n i e II wojny światowej
(zdaniem a u t o r a ) , ani t e ż nie jest d o k u m e n t e m szokującym.
Ailsby to kliniczny przypadek h i s t o r y k a „zabijającego" n o ś n y t e m a t bra­
kiem literackiego wyczucia - solidne r z e m i o s ł o n a u k o w e wyraźnie rozmija się
z pisarską finezją. Odwołując się do celnej uwagi W a l d e m a r a Łysiaka, m o ż n a
zaliczyć Ailsby'ego do pokolenia „ n u d n y c h b u c h a l t e r ó w historiografii, dla
których bezosobowy «proces historyczny* jest ważniejszy od personifikowan e g o n u r t u dziejów, stąd ich wypracowania, c h o ć b y i laboratoryjnie rzetelne,
s z a r e m u czytelnikowi kością w gardle stają. E p i d e m i a o d c z ł o w i e c z a n i a prze­
szłości plus epidemia d r e w n i a n e g o języka". F a t a l n y z p u n k t u widzenia czy­
telnika drewniany żargon nie przekreśla w s z a k ż e kilku j a s n y c h s t r o n książki
Ailsby'ego.
N i e z a p r z e c z a l n y m a t u t e m j e s t p o n a d 2 0 0 o p a t r z o n y c h wyjaśnieniami
fotografii, ilustrujących c h r o n o l o g i c z n i e losy Waffen-SS. Treść j e s t n i e r ó w n a .
F r a g m e n t y interesujące giną pod lawiną przerażająco drobiazgowych o p i s ó w
kampanii na linii frontu. Niewątpliwa g r a t k a dla pasjonatów, wyspecjalizowa­
nych z n a w c ó w t e m a t u . Dla czytelnika oczekującego szokujących informacji
piekłem stają się z m a g a n i a z d o ś ć c h a o t y c z n i e i jednostajnie relacjonowanymi
uderzeniami, kontruderzeniami, p r z e t a s o w a n i a m i , p r z e g r u p o w a n i a m i , akcja­
mi zaczepnymi i działaniami obronnymi, o z n a c z e n i a m i formacji, datami,
liczbami itd., itp.
Pierwsze karty książki to wyczerpujący opis zalążków przyszłej a w a n g a r d y
militarnej III Rzeszy. Ailsby p r z e d s t a w i a h i s t o r y c z n e tło, na k t ó r y m d o s z ł o do
WIELKANOC
2005
235
szybkiego r o z w o j u p o l i t y c z n e j i m i l i t a r n e j siły ś r o d o w i s k s k u p i o n y c h w o k ó ł
H i t l e r a . P i e r w s z e dywizje Waffen-SS s f o r m o w a n e z o s t a ł y n a p o c z ą t k u w o j n y
na bazie skoszarowanych militarnych oddziałów S S . Historia SS (Schutzstaffel - sztafeta o c h r o n n a )
sięga r o k u
1 9 2 3 , gdy k i e r o w a n a p r z e z J o s e f a
B e r c h t o l d a b o j ó w k a „ S t o s s t r u p p e A d o l f H i t l e r " w z i ę ł a udział w n i e u d a n y m
p u c z u m o n a c h i j s k i m . P o o p u s z c z e n i u w i ę z i e n i a ( g r u d z i e ń 1 9 2 4 ) H i t l e r dążył
d o s t w o r z e n i a e l i t a r n e j j e d n o s t k i b e z w z g l ę d n i e o d d a n y c h m u ludzi. M i a ł a b y ć
o n a a l t e r n a t y w ą w o b e c c i e s z ą c y c h się z ł ą s ł a w ą i p o d l e g a j ą c y c h raczej R o e h mowi bojówek SA (Sturmabteilungen - oddziały s z t u r m o w e ) .
SS p o w s t a ł a w roku 1 9 2 5 , a s t r o n ą o r g a n i z a c y j n ą p r z e d s i ę w z i ę c i a zajął
się s z e f o c h r o n y i k i e r o w c a H i t l e r a J u l i u s S c h r e c k . K a t a s t r o f a l n a s y t u a c j a R e ­
publiki W e i m a r s k i e j p c h a ł a w s z e r e g i S S m a s y s f r u s t r o w a n y c h b e z r o b o t n y c h ,
członków Freikorpsów (nacjonalistycznych oddziałów ochotniczych powsta­
łych p o I w o j n i e ś w i a t o w e j ) , c z ę s t o p o s p o l i t y c h k r y m i n a l i s t ó w . W ó w c z a s t o
koordynujący a k c j e w e r b u n k o w e H e i n r i c h H i m m l e r „zaczął w p r o w a d z a ć d o
p r o g r a m u rekrutacji k r y t e r i a b i o l o g i c z n e i k o n c e p c j ę c z y s t o ś c i r a s o w e j " .
W a t m o s f e r z e w a l k frakcyjnych w e w n ą t r z r u c h u n a z i s t o w s k i e g o krysta­
lizowały się s t r u k t u r y partyjne i w o j s k o w e . P n ą c y się po s z c z e b l a c h kariery
236
FRONDA
35
H i m m l e r połączył w
1 9 3 6 roku d o t y c h c z a s o w e z w i e r z c h n i c t w o nad SS
z kontrolą nad n i e m i e c k i m a p a r a t e m policyjnym. Z d a n i e m Ailsby'ego, będąc
spiritus m o v e n s SS, otaczał się ludźmi c h a r a k t e r y s t y c z n e g o pokroju. J e d n y m
z Kameraden był T h e o d o r Eicke, z k t ó r e g o ręki po N o c y Długich N o ż y zgi­
nął R o h m (odmówił popełnienia s a m o b ó j s t w a ) . E i c k e o t r z y m a ł w n a g r o d ę
nadzór nad o b o z a m i koncentracyjnymi i d o w ó d z t w o n a d oddziałami war­
towniczymi SS-Totenkopfverbaende. Kilka lat później stanął na czele dywizji
Waffen-SS „Totenkopf" (słynne „Trupie Główki"). Pisze Ailsby: „Szorstki, ok­
rutny i pozbawiony p o c z u c i a h u m o r u , wpajał s w o i m ludziom nieprzejednaną
nienawiść do wszystkiego, co nienazistowskie".
Starcie d w ó c h nienawidzących się socjalizmów - b r u n a t n e g o i c z e r w o ­
nego - przybrało straszliwy wymiar. Z d a n i e m a u t o r a fanatyzm obu s t r o n
uczynił front wschodni najokrutniejszą a r e n ą II wojny światowej. N i e s p o s ó b
poznać p o d s t a w s t r a c e ń c z y c h motywacji z a s t ę p ó w Waffen-SS, nie znając nie­
zwykłego p r o c e s u przysposabiania m ł o d y c h o c h o t n i k ó w do służby. W t y m
aspekcie książkę Ailsby'ego m o ż n a u z n a ć za, c h o ć nie p o z b a w i o n e niedociąg­
nięć, k o m p e n d i u m wiedzy.
Przed komisjami w e r b u n k o w y m i c h ę t n i e stawali ludzie młodzi, ze szli­
fami uniwersyteckimi, udzielający się w popularnych p o d ó w c z a s organiza­
cjach nacjonalistycznych. Z większą r e z e r w ą podchodzili do nowej formacji
wywodzący się z R e i c h s w e h r y przedstawiciele kasty oficerskiej. B r a k ufności
t e g o środowiska podsycał s t e r e o t y p niezdyscyplinowania i niskiego m o r a l e
członków SS. Między innymi z t e g o p o w o d u w latach 1 9 3 3 - 1 9 3 5 zrealizo­
w a n o „ p r o g r a m oczyszczania". Objął on ok. 60 tys. o s ó b i „doprowadził do
wydalenia z SS pospolitych kryminalistów, homoseksualistów, alkoholików,
zawodowych b e z r o b o t n y c h o r a z wszystkich, którzy nie mogli d o w i e ś ć swojej
czystości rasowej. [...] Z s z e r e g ó w L e i b s t a n d a r t e u s u n i ę t o ludzi, k t ó r z y mieli
choćby jeden z a p l o m b o w a n y ząb".
Z a o s t r z o n e w latach przedwojennych kryteria rekrutacyjne ł a g o d z o n o .
N a w e t pod w z g l ę d e m religii i c z y s t o ś c i rasowej. W o ś r o d k a c h w Bad Toelz
i Brunszwiku kandydaci na e s e s m a n ó w przechodzili k o m p l e k s o w e szkolenia
ideologiczne, p o d c z a s k t ó r y c h w p r o w a d z a n i byli w a r k a n a s u r o w y c h zasad
kodeksu h o n o r o w e g o C z a r n e g o Korpusu. „Szkolenie polityczne dzieliło się
na trzy zasadnicze części. P i e r w s z a dotyczyła historii N S D A P i o b e j m o w a ł a
egzamin z p r o g r a m u partii. D r u g a k o n c e n t r o w a ł a się na historii i koncepcjach
WIELKANOC
2005
237
r a s o w y c h SS. [...] Trzecia i najważniejsza c z ę ś ć polegała na uważnej analizie
w r o g ó w n a r o d o w e g o socjalizmu. Pod w z g l ę d e m z n a c z e n i a były to kolejno:
żydostwo, masoneria, bolszewizm i religia". U z u p e ł n i e n i e m wykładów były
praktyki odbywane w o b o z a c h koncentracyjnych.
Reinhard Heydrich - s z e f SD
( S i c h e r h e i t s d i e n s t - służba bezpieczeń­
s t w a ) , p o d c z a s wojny o r g a n i z a t o r ś m i e r c i o n o ś n y c h E i n s a t z g r u p p e n , J o s e f
„Sepp" Dietrich - według s ł ó w H i t l e r a „przebiegły energiczny i brutalny",
o r g a n i z a t o r pretoriańskiej „ L e i b s t a n d a r t e SS A d o l f Hitler", Paul „ P a p a " H a u ­
ser - o r g a n i z a t o r i i n s t r u k t o r elitarnych j e d n o s t e k SS, F e l i x S t e i n e r - a u t o r
zasady szkoleniowej: „więcej p o t u na m a n e w r a c h , mniej krwi w boju" byli
a n i m a t o r a m i organizacji SS, stanowili o jej c h a r a k t e r z e .
Siatkę zajęć układał Steiner. Do granic a b s u r d u posunął r e ż i m czystości,
p r i o r y t e t o w o traktował ć w i c z e n i a fizyczne ( o c h o t n i c y w p e ł n y m r y n s z t u n k u
pokonywali dystans t r z e c h k i l o m e t r ó w w 20 m i n u t ) , na wykładach kursanci
siedzieli p r o s t o z rękami na stole. Ale t r u d n o t r a k t o w a ć p o w a ż n i e stwierdze­
nie autora, że „konsekwencją szkolenia było pozbawienie żołnierzy c e c h ludz­
kich". Ailsby nie o d n o t o w a ł c h o ć b y faktu, iż wielu świetnie p r z y g o t o w a n y c h
fizycznie uczestników szkoleń z p o w o d z e n i e m w y s t a r t o w a ł o na igrzyskach
olimpijskich w Berlinie. Tych, k t ó r y m u d a ł o się p r z e t r w a ć m o r d e r c z e przy238
FRONDA
35
sposobienie, zaprzysięgano. O r g a n i z o w a n y z o g r o m n y m r o z m a c h e m spektakl
odbywa! się raz w roku 9 listopada, o godzinie 2 2 . 0 0 w M o n a c h i u m . M a r s z
w blasku pochodni, obeliski, o b e c n o ś ć H i t l e r a - m r o c z n a o b r z ę d o w o ś ć s t a n o ­
wiła kulminacyjny punkt tworzonej z r o z m y s ł e m mistyki SS.
W grudniu 1 9 4 0 roku Hitler przesądził o s t a r c i u z Z S R R . 22 c z e r w c a 1 9 4 1
roku na s c e n ę t e a t r u wojennego w k r o c z y ł o pięć najbardziej z n a n y c h j e d n o ­
stek Waffen-SS: 1. Dywizja P a n c e r n a SS „ L e i b s t a n d a r t e SS A d o l f Hitler",
2. Dywizja P a n c e r n a SS „ D a s Reich", 3. Dywizja P a n c e r n a SS „Totenkopf",
5. Dywizja P a n c e r n a SS „Wiking", 6. Dywizja G ó r s k a SS „ N o r d " . M i m o iż
w trakcie p o n a d pięcioletnich z m a g a ń wojennych p o w s t a ł o 38 dywizji Waf­
fen-SS - formacja ta formalnie nigdy nie o t r z y m a ł a s t a t u s u czwartej ( o b o k
W e h r m a c h t u , Luftwaffe i K r i e g s m a r i n e ) siły zbrojnej III Rzeszy. Co istotne,
nie s p o s ó b pisać o Waffen-SS jako formacji niemieckiej, gdy w jej s z e r e g a c h
walczyły zastępy o c h o t n i k ó w z około 30 krajów, nie tylko europejskich (ist­
niał n a w e t Legion Hinduski).
O d r u c h o w o n a s u w a się pytanie, k t ó r e p r z y t o m n i e s t a w i a również autor:
c o skłoniło dziesiątki tysięcy obywateli 3 0 p a ń s t w d o zasilenia s z e r e g ó w
Waffen-SS i udziału w wojnie na odległym od s t r o n ojczystych froncie
w s c h o d n i m ? Ailsby pochyla się nad t y m p r o b l e m e m z niekrytym zdumie­
niem, uznając cały p r o c e s za niewiarygodny. Z a s t a n a w i a się t e ż n a d inną, nie
mniej frapującą zagadką: dlaczego SS werbując nierzadko nie spełniających
rasowych i religijnych kryteriów rekrutów, k t ó r z y p o n a d t o nie znali języka
niemieckiego, obdarzała ich na polu walki o g r o m n y m zaufaniem i samodziel­
nością? Oczekujący konkretnej odpowiedzi m u s z ą jednak z d a ć się na w ł a s n ą
wiedzę i intuicję. Z a n i m jednak p o k u s i m y się o p r ó b ę r o z s t r z y g n i ę c i a dręczą­
cych czytelnika Piekła na froncie wschodnim wątpliwości, kilka u w a g o nieła­
t w y m t e m a c i e podjętym przez Ailsby'ego.
Autor, formułując tezy m o g ą c e c h o ć b y w m i n i m a l n y m stopniu świadczyć
o „jasnych" s t r o n a c h d o k o n a ń j e d n o s t e k Waffen-SS, sprawia w r a ż e n i e zakło­
p o t a n e g o (zgodnie z p o t o c z n y m „chciałbym, ale się boję..."). O w e m u asekur a n c t w u Ailsby'ego t r u d n o się jednak dziwić - w s p ó ł c z e s n ą historiografię,
zwłaszcza anglosaską, od lat knebluje polityczna p o p r a w n o ś ć .
Przygotowania, a n a s t ę p n i e działania wojenne armii niemieckiej na fron­
cie w s c h o d n i m określa Ailsby (odwołując się do hitlerowskiej r e t o r y k i ) mia­
n e m „krucjaty". W wielu miejscach pogląd ten j e s t n i e ś m i a ł o p o p a r t y c o r a z
WIELKANOC
2005
239
częściej występującą i w polskiej historiografii a r g u m e n t a c j ą , iż ofensywa
Hitlera przeciw Stalinowi była wspólną, europejską - cywilizacyjną o d p o ­
wiedzią n a barbarzyńskie zapędy bolszewickie p r z e c i w porządkowi S t a r e g o
Kontynentu. W y r a ż a n i e e x p r e s s i s verbis takich opinii wciąż j e s z c z e w y m a g a
od w s p ó ł c z e s n y c h b a d a c z y odwagi. W r e z u l t a c i e t e r m i n o l o g i a n a u k o w a uży­
w a n a przy analizowaniu faszyzmu europejskiego c z ę s t o przybiera z n a m i o n a
neutralności 1 .
Cywilizacyjne u w a r u n k o w a n i a europejskiego a n t i d o t u m - faszyzmu na
sowiecką zarazę - bolszewizm (jak twierdził c h o ć b y E r n s t N o l t e ) Ailsby
p o ś w i ę c a historycznej s p r a w o z d a w c z o ś c i . Tym s a m y m u t r u d n i a czytelnikowi
m o ż l i w o ś ć w y s n u c i a w n i o s k ó w o sednie s t a r c i a d w ó c h totalizmów. L e w i c o w i
intelektualiści europejscy, owi „pożyteczni idioci" cierpiący na p e r m a n e n t n y
„odlot r o z u m u " ( t e r m i n Paula J o h n s o n a ) , wytyczyli w l a t a c h p o w o j e n n y c h
kilka trwałych k a n o n ó w h i s t o r y c z n y c h . Pałająca tyleż g o r ą c ą , ile n i e z r o z u m i a ­
ł ą m i ł o ś c i ą d o socjalizmu c z e r w o n e g o a w a n g a r d a w s p ó ł c z e s n e j h u m a n i s t y k i
z totalnej i bezrefleksyjnej krytyki socjalizmu b r u n a t n e g o p r z e z l a t a n i c o w a ł a
sobie listek figowy. Na p o d s t a w i e wybiórczych d o k o n a ń z lat II wojny ś w i a t o ­
wej o c h r z c i ł a o n a H i t l e r a wzniosie - psychopatą, p a r a n o i k i e m , w s p ó ł c z e s n y m
wcieleniem szatana; p r z y z i e m n i e zaś - p o z b a w i o n y m j e d n e g o j ą d r a a u s t r i a c ­
kim m a l a r z e m pokojowym, a III R z e s z ę t w o r e m na m i a r ę S o d o m y i G o m o r y .
W i ę k s z o ś ć h i s t o r y k ó w z silnie r o z w i n i ę t y m i n s t y n k t e m s a m o z a c h o w a w c z y m
dla ś w i ę t e g o spokoju nie wyłamuje się z c h ó r u , nie c h c ą c ryzykować głowy
(czytaj: kariery naukowej). Garstkę b e z c z e l n y c h odszczepieńców, k t ó r y m nie
w s m a k bezustannie śpiewać unisono, światłe salony intelektualne ze spraw­
n o ś c i ą t r y b u n a ł ó w k a p t u r o w y c h skazują na ś m i e r ć cywilną. Ailsby przynależy
niewątpliwie do pierwszej grupy dziejopisów.
Hitler stał na czele legalnego rządu, był w l a t a c h p r z e d w o j e n n y c h p e ł n o ­
p r a w n y m u c z e s t n i k i e m w y d a r z e ń n a europejskiej
s z a c h o w n i c y politycznej
- są to fakty n a g m i n n i e i g n o r o w a n e . Największe o s o b i s t o ś c i lat p r z e d w o ­
jennych a d m i r o w a ł y fuhrera w s p o s ó b dzisiaj niewiarygodny. Lloyd George,
zaciekły w r ó g N i e m i e c p o d c z a s I wojny światowej, po spotkaniu z H i t l e r e m
wyznał niemieckiej prasie: „ M o ż e c i e dziękować Bogu, że obdarzył w a s t a k
wspaniałym człowiekiem i liderem". Król E d w a r d VIII po wizycie w B e r c h t e s gaden wysłał do H i t l e r a depeszę: „Spędziliśmy z W a s z ą E k s c e l e n c j ą cudowny,
n i e z a p o m n i a n y dzień". S a m Churchill w liście z 1 9 3 8 roku do H i t l e r a pisał:
240
FRONDA
35
„Jeżeli kiedykolwiek W i e l k ą B r y t a n i ę spotkałoby n i e s z c z ę ś c i e p o r ó w n y w a l n e
z tym, jakie d o t k n ę ł o N i e m c y w 1 9 1 8 roku, prosiłbym B o g a o z e s ł a n i e n a m
człowieka o sile i c h a r a k t e r z e Waszej Ekscelencji".
Traktowane bez wybiórczych z a b i e g ó w ź r ó d ł a d o w o d z ą n i e c o i n n e g o
wizerunku E u r o p y k o ń c a lat 3 0 . X X wieku niż t e n p r e p a r o w a n y n a g m i n n i e
przez dzisiejszych publicystów. Z u b o ż o n y ( ś w i a d o m i e bądź nie) o p e ł e n ze­
s t a w ó w c z e s n y c h p a r a d o k s ó w w a r s z t a t historyczny, p o d p a r t y c h o ć b y najlep­
szymi motywacjami, nie s p r o s t a w y m o g o m rzetelności. T a s a m a z a s a d a o d n o ­
si się do licznych w ą t k ó w II wojny światowej, d l a t e g o nie s p o s ó b zgodzić się
z j e d n o s t r o n n ą opinią o wyłącznie z ł o w r o g i c h i ś m i e r c i o n o ś n y c h k o n o t a c j a c h
związanych z działaniami o d d z i a ł ó w Waffen-SS. N i e u s t r z e g ł się tych b ł ę d ó w
Ailsby, powielając w swej pracy wiele stereotypów.
P o w r ó ć m y d o w y a r t y k u ł o w a n y c h wcześniej wątpliwości: c o p c h n ę ł o ty­
siące o c h o t n i k ó w z całej E u r o p y w szeregi n i e m i e c k i c h o d d z i a ł ó w e l i t a r n y c h ?
Co skłoniło ich do przelewania krwi na odległym froncie w s c h o d n i m ? Ailsby
w rozdziale p o ś w i ę c o n y m c u d z o z i e m s k i m l e g i o n o m SS nie p o s i a d a się ze
zdumienia w o b e c tych faktów. Przecież kolejne p a ń s t w a europejskie były
w c h ł a n i a n e w orbitę w p ł y w ó w III Rzeszy! Tak. Z a u w a ż m y jednak, że N o r ­
wegia, Dania, Holandia, Belgia miały w ł a s n e partie faszystowskie na w z ó r
WIELKANOC 2 0 0 5
241
NSDAP, inne kraje czerpały inspirację z faszyzmu włoskiego. S a m Ailsby
odnotowuje,
że w k r o c z e n i e oddziałów niemieckich do większości p a ń s t w
europejskich nie tylko nie n a p o t k a ł o o p o r u militarnego, lecz w wielu wy­
padkach zyskało w r ę c z poklask miejscowej ludności. J e s t c o ś s y m b o l i c z n e g o
w opisie zajęcia przez N i e m c ó w Danii: „ P r z e d inwazją N i e m c y wysłali do
Pagborgu niewielki oddział komandosów, aby się upewnić, czy D u ń c z y c y nie
będą próbowali opóźnić p o c h o d u wojsk niemieckich, wysadzając w p o w i e t r z e
ważny m o s t w pobliżu m i a s t a . Ich p r z e z o r n o ś ć o k a z a ł a się zbędna, p o n i e w a ż
Duńczycy n a w e t o t y m nie pomyśleli".
Hitler już w Mein Kampf deklarował z o o l o g i c z n ą n i e c h ę ć do k o m u n i z m u ,
określił go „zbrodnią przeciwko ludzkości". O b o k niezaprzeczalnych sukce­
s ó w g o s p o d a r c z y c h właśnie h a s ł a „krucjaty antybolszewickiej" i idące za t y m
pacyfikacje w s p i e r a n e g o przez K r e m l ś r o d o w i s k a k o m u n i s t y c z n e g o budowały
p o p u l a r n o ś ć Hitlera. B u d o w a ł a j ą r ó w n i e ż k o n t e s t a c j a u s t a l e ń wersalskich.
K r ó t k o w z r o c z n o ś ć i m a r z y c i e l s t w o jej n i e f o r t u n n e g o a r c h i t e k t a W o o d r o w a
W i l s o n a wcześniej czy później m u s i a ł y d o p r o w a d z i ć do erupcji n i e m i e c k i e g o
rewizjonizmu. E u r o p a patrzyła na międzywojenny sukces III R z e s z y z fascy­
nacją i niepokojem. Tradycyjnie najpilniej rozwój wypadków śledziła Anglia,
k t ó r a wedle p r a k t y k o w a n e g o od wieków m o d u s o p e r a n d i nie u s t a w a ł a w dą­
żeniach torpedujących jakiekolwiek próby z ł a m a n i a ustalonej na k o n t y n e n c i e
r ó w n o w a g i sił. Hitlera - s u k c e s o r a nobliwej przecież idei zjednoczenia E u ­
ropy par force, podobnie jak wielu z n a m i e n i t y c h p o p r z e d n i k ó w (Ludwik XIV,
Napoleon, W i l h e l m II i inni) - czekała egzekucja na szafocie w z n i e s i o n y m
przez „synów perfidnego Albionu".
M a ł o k t o pamięta, że fuhrer nie był z a i n t e r e s o w a n y r o z p ę t y w a n i e m
konfliktu na Z a c h o d z i e . W a r u n k i e m były jednak gwarancje spokoju p o d c z a s
uderzenia na W s c h ó d . Sojusz Polski (uważanej przez H i t l e r a za sojusznika)
z aliantami pokrzyżował te plany, zmusił go do szokującego aliansu ze Stali­
nem. Obaj dyktatorzy wiedzieli, że sojusz ten nie ma ż a d n y c h t r w a ł y c h pod­
staw. Podyktowany był jedynie p a r t y k u l a r y z m a m i taktycznymi. Pamiętajmy,
że c o r a z silniejsze a r g u m e n t y w p o s t a c i ujawnianych a r c h i w ó w sowieckich
bronią ośmieszanej
kilka lat t e m u tezy W i k t o r a S u w o r o w a
(Lodotamacz,
Dzień M) o intensywnych p r z y g o t o w a n i a c h Stalina do inwazji na E u r o p ę .
Przypomnienie tych faktów jest niezbędne, by z r o z u m i e ć m a s o w y udział
obywateli E u r o p y w „krucjacie" p r z e c i w „ z ł o w i e s z c z y m g r o ź b o m dla ich oj-
242
FRONDA 35
czyzn i stylu życia" (jakże aktualne s ł o w a A i l s b y ' e g o ) g e n e r o w a n y m p r z e z
włodarzy Kremla. O rzeczywistych o b a w a c h p r z e d „ c z e r w o n y m niebezpie­
c z e ń s t w e m " niechaj ś w i a d c z ą d w a o p i s a n e p r z e z A i l s b y ' e g o zdarzenia. Gdy
m i a n o w a n y przez H i t l e r a p r e m i e r e m N o r w e g i i Vidkun Quisling w e z w a ł r o ­
daków do walki z „angielskim d e s p o t y z m e m " , ci odpowiedzieli obojętnością.
Ailsby pisze: „O wiele skuteczniejszym p o s u n i ę c i e m p r o p a g a n d o w y m okaza­
ło się jednak w e z w a n i e H i t l e r a do «krucjaty p r z e c i w k o bolszewizmowi». J u ż
n a p a ś ć Stalina n a Finlandię b a r d z o r o z g n i e w a ł a N o r w e g ó w , k t ó r z y n a w e z w a ­
nie o p o m o c w w a l c e odpowiedzieli s f o r m o w a n i e m L e g i o n u Skandynawskich
Ochotników".
Drugi, raczej nieznany epizod z p o c z ą t k ó w II wojny światowej ma j e s z c z e
większą w y m o w ę . P o d c z a s agresji sowieckiej na Finlandię w l u t y m 1 9 4 0 roku
rząd brytyjski zgodził się na o b e c n o ś ć o c h o t n i k ó w angielskich w s z e r e g a c h
armii fińskiej. J o h n A n d e r s o n , m i n i s t e r s p r a w w e w n ę t r z n y c h , odpowiadając
w Izbie G m i n na interpelację D.N. Prilla, odwołał się do u s t a w y o zaciągu za­
g r a n i c z n y m z 1 8 7 0 roku, wedle której brytyjscy poddani mieli p r a w o udziału
w konflikcie pod s z t a n d a r e m i n n y m niż narodowy. Rezolucja Ligi N a r o d ó w
d o t y c z ą c a wojny sowiecko-fińskiej wyraźnie określiła a g r e s o r a ( Z S R R ) ,
w efekcie p o m o c angielska nie kolidowała z z a p i s a m i p r a w a m i ę d z y n a r o d o ­
wego. „ O c h o t n i c y wyjeżdżali do Finlandii i walczyli, w n i e k t ó r y c h przypad­
kach trafiając pod d o w ó d z t w o niemieckie".
Najważniejszą, a t y m s a m y m najbardziej z n a n ą c u d z o z i e m s k ą j e d n o s t k ą
Waffen-SS była 5. Dywizja SS „Wiking". Jej r d z e ń stanowił w y o d r ę b n i o n y
z dywizji „ D a s R e i c h " pułk „ G e r m a n i a " , do k t ó r e g o d o ł ą c z o n o duńsko-norwesko-fiński pułk „ N o r d l a n d " o r a z holendersko-flamandzki „Westland". Do
ciekawszych formacji o c h o t n i c z y c h należały j e d n o s t k i francuska i angielska.
N a p o d s t a w i e u t w o r z o n e g o w 1 9 4 1 roku O c h o t n i c z e g o L e g i o n u F r a n c u s k i e ­
g o (Legion Volontaire F r a n c a i s e ) p o licznych p e r y p e t i a c h organizacyjnych
p o w s t a ł a 3 3 . Dywizja G r e n a d i e r ó w S S „ C h a r l e m a g n e " . N i e z w y k ł a h i s t o r i a
wiąże się r ó w n i e ż z u t w o r z e n i e m k o n t r o w e r s y j n e g o W o l n e g o K o r p u s u Bry­
tyjskiego (Britische F r e i k o r p s ) . Syn m i n i s t r a ds. Indii w rządzie C h u r c h i l l a
L e o A m e r y ' e g o - J o h n wpadł n a p o m y s ł w e r b o w a n i a d o j e d n o s t e k niemie­
ckich j e ń c ó w brytyjskich. W wyniku j e g o s t a r a ń p o z y s k a n o j e d n e g o ( s i c ! )
ochotnika. Po zmianie formuły akcji p r o p a g a n d o w e j u d a ł o się powiększyć tę
liczbę do 5 8 . C h o ć z oczywistych w z g l ę d ó w j e d n o s t k a ta o d e g r a ł a epizodyczWIELKANOC
2005
243
ną rolę w działaniach frontowych (zadania saperskie, t e c h n i c z n e , ewakuacyj­
n e ) - w a r t o o d n o t o w a ć udział Anglików w europejskiej „krucjacie".
Trudno nie d o s t r z e c konsekwencji A i l s b y ' e g o w wysokiej o c e n i e w a r t o ś c i
bojowej europejskich oddziałów SS na froncie w s c h o d n i m . „ O c h o t n i c y za­
chodni spisywali się dobrze na polu bitwy, co j e s t p o d s t a w o w y m k r y t e r i u m
o c e n y dla każdej formacji wojskowej" - s t w i e r d z a autor. D o s t r z e g a t e ż przy­
t o m n i e , że niemieckie d o w ó d z t w o w wyniku s z e r e g u b ł ę d ó w i uchybień p o ­
pełnionych w stosunku do j e d n o s t e k o c h o t n i c z y c h , nie w y k o r z y s t a ł o w pełni
ich potencjału: „ N i e potrafiła [SS] p r z y s t o s o w a ć s w o i c h o ś r o d k ó w szkolenio­
wych, szkół oficerskich i podoficerskich do przyjmowania c u d z o z i e m s k i c h
rekrutów, w c z y m tkwiła i s t o t n a s ł a b o ś ć s y s t e m u , k t ó r ą p r z e z w y c i ę ż a n o
s t a n o w c z o zbyt wolno".
O ile jednak z i s t n ą wieżą Babel z a c h o d n i o e u r o p e j s k i c h z a c i ą g ó w radzili
sobie N i e m c y poprawnie, o tyle polityka w o b e c w s c h o d n i o e u r o p e j s k i e g o r e ­
k r u t a okazała się fatalna. N a t ę ż e n i e n a s t r o j ó w a n t y s o w i e c k i c h w ś r ó d n a r o d ó w
wschodnioeuropejskich, bałkańskich czy euroazjatyckich było nieprawdopodob­
ne. N i e p r a w d o p o d o b n a była t e ż d e z y n w o l t u r a H i t l e r a w o b e c m o ż l i w o ś c i p o ­
w s z e c h n e g o wykorzystania tych nastrojów. 1 3 s p o ś r ó d 3 8 dywizji Waffen-SS
było (również tytularnie) formacjami ś r o d k o w o - i w s c h o d n i o e u r o p e j s k i m i .
Obok Węgrów, C h o r w a t ó w , Albańczyków, Rosjan, Litwinów, Łotyszy, E s t o ń ­
czyków, Białorusinów, Ukraińców, G r u z i n ó w w s z e r e g a c h SS silną r e p r e z e n ­
tację miały ludy kaukaskie: Turkmeni, Kirgizi, Uzbecy, Azerowie, Kozacy. S t o ­
sunek N i e m c ó w do ludności znającej uroki k o m u n i z m u był z jednej s t r o n y
pełen wahań, niejednoznaczności, z drugiej ukazał r e l a t y w i z m o r a z p e w n ą
s z t u c z n o ś ć rasowej i religijnej polityki SS. Z r ó ż n i c o w a n i e n a r o d o w o ś c i o w e
formacji wojskowych poświęcających życie w imię walki z b o l s z e w i z m e m
zdecydowanie „ n a d w e r ę ż a " t e z ę o jedynie c y n i c z n y m wykorzystywaniu t y c h
wojsk w c h a r a k t e r z e „ m i ę s a a r m a t n i e g o " . L i c z n ą g r u p ę „ e s e s m a n ó w " s t a n o ­
wili katolicy i m u z u ł m a n i e , mający w swych oddziałach oficjalnych biskupów
polowych, imamów, mułłów.
W i e l e miejsca poświęcił Ailsby refleksjom o p o g r z e b a n i u p r z e z N i e m c ó w
o g r o m n y c h p o k ł a d ó w entuzjazmu w ś r ó d ludności zamieszkującej z a j m o w a n e
obszary, zwłaszcza o b s z a r y Z S R R . „ B i o r ą c p o d u w a g ę licznie z a a n g a ż o w a n e
narody, niemieckie twierdzenie, że inwazja na Z w i ą z e k Radziecki j e s t przed­
sięwzięciem «europejskim», k t ó r e m a u w o l n i ć świat o d k o m u n i z m u , m i a ł o
244
FRONDA
35
wielką w a r t o ś ć p r o p a g a n d o w ą . [...] w 1 9 4 1 roku liczne grupy ludności witały
wkraczających N i e m c ó w jako wyzwolicieli spod stalinowskiego j a r z m a " . W e ­
dług Ailsby'ego p o n a d milion obywateli Z S R R do k o ń c a wojny z w r ó c i ł o się
zbrojnie przeciw w ł a s n e m u ( ? ) k o m u n i s t y c z n e m u rządowi. D o k o ń c a 1 9 4 1
roku N i e m c y opanowali t e r y t o r i a sowieckie z a m i e s z k i w a n e przez 7 0 m i n
ludzi. L i c z e b n o ś ć stawiających o p ó r k o m u n i s t y c z n y c h grup p a r t y z a n c k i c h na
t y m terenie w a h a ł a się w t y m czasie o d 3 0 d o 8 0 tys. ludzi! A r m i a C z e r w o n a
była dziesiątkowana dezercjami, kapitulacjami, d o b r o w o l n y m o d d a w a n i e m
się w niemiecką niewolę całych formacji wojskowych. Skojarzenia z w y m o w ą
niektórych dzieł J ó z e f a M a c k i e w i c z a ( c h o ć b y Me trzeba głośno mówić) c i s n ą się
na myśl s a m e .
S y m b o l e m europejskości działań na froncie w s c h o d n i m była bitwa nad
N a r w ą ( 1 9 4 4 ) - „bitwa europejskiej S S " . N a r w a m i a ł a niezwykłe z n a c z e n i e
strategiczne n a szlaku d o Estonii. M o r d e r c z e z m a g a n i a ( c z ę s t o walki w r ę c z )
trzykrotnie silniejszych i n i e u s t a n n i e r e g e n e r o w a n y c h o d d z i a ł ó w sowiec­
kich z j e d n o s t k a m i Waffen-SS trwały bez m a ł a pół roku (od 2 l u t e g o do 26
lipca). Wielu s p o ś r ó d p o z o s t a ł y c h przy życiu u c z e s t n i k ó w o b r o n y N a r w y
uhonorowano
prestiżowymi
odznaczeniami.
Ailsby
przywołuje
przykład
flamandzkiego o c h o t n i k a R e m y Schrynena, k t ó r y za zniszczenie w pojedynkę
siedmiu sowieckich c z o ł g ó w o t r z y m a ł Ż e l a z n y Krzyż. I dodaje: „ J e g o p o s t a w a
była t y p o w a dla zachodnioeuropejskich rekrutów, w a l c z ą c y c h w Waffen-SS
w p ó ł n o c n y m s e k t o r z e frontu w s c h o d n i e g o na p o c z ą t k u 1 9 4 4 roku [...]
fakt, że A r m i a C z e r w o n a u t k n ę ł a pod N a r w ą na s z e ś ć miesięcy, jest świade­
c t w e m w a r t o ś c i bojowej duńskich, norweskich, holenderskich, francuskich,
fińskich, szwedzkich i szwajcarskich żołnierzy S S " . Ale nie tylko żołnierze
zachodni nie szczędzili krwi: „ O c h o t n i c y e s t o ń s c y zostali z m u s z e n i do od­
wrotu, walcząc o każdą piędź ziemi w obronie swojej ojczyzny. Doświadczyw­
szy już raz radzieckiej okupacji, nie chcieli przeżywać jej p o n o w n i e i stawiali
zacięty opór".
J e s z c z e większe d r a m a t y rozgrywały się w i o s n ą 1 9 4 5 roku, gdy losy od­
działów Waffen-SS na w s c h o d z i e były p r z e s ą d z o n e . Ailsby pisze, że na całej
długości frontu sowiecka ofensywa z m i o t ł a dywizje Waffen-SS 2 , m i m o to
„stopień determinacji, jaki okazywali [ o c h o t n i c y ] , starając się p o w s t r z y m a ć
radzieckie natarcie, był zupełnie wyjątkowy. Ż o ł n i e r z e j e d n o s t e k s f o r m o ­
w a n y c h w krajach wschodnioeuropejskich nie mieli już ojczyzny, do której
WIELKANOC
2005
245
mogliby w r ó c i ć [•••] jedynym wyjściem była dla nich p r ó b a przebicia się na
zachód i skapitulowania przed sojusznikami z a c h o d n i m i . Ci, k t ó r z y podda­
wali się Rosjanom, byli zwykle rozstrzeliwani na miejscu".
Wycofujące się w y k r w a w i o n e jednostki Waffen-SS w o s t a t n i c h p o r y w a c h
s t r a c e ń c z e g o poświęcenia broniły j e s z c z e Budapesztu, Pragi, Wiednia. 2 maja
1 9 4 5 roku R o s j a n o m poddał się Berlin. D u m n i bojownicy europejskiej SS
za punkt h o n o r u stawiali sobie kapitulację nie przed sowietami, lecz przed
d o w ó d z t w e m alianckim (najczęściej a m e r y k a ń s k i m ) . Kapitulujące jednost­
ki Waffen-SS p o w s z e c h n i e nie s t o s o w a ł y się do r o z k a z ó w u m i e s z c z a n i a na
pojazdach bojowych białych flag... „Po ciężkich walkach o b r o n n y c h [...]
żołnierze 5. Dywizji Pancernej «Wiking» zostali zwolnieni z przysięgi p r z e z
d o w ó d c ę SS-Oberfiihrera Karla Ullricha. Ullrich dał s w o i m oficerom wybór:
mogli p o z o s t a ć z żołnierzami lub na w ł a s n ą rękę przedzierać się do d o m u .
W j e d n o s t c e p a n o w a ł a tak w y s o k a dyscyplina, że 13 maja dywizja w c a ł o ­
ści poddała się A m e r y k a n o m " . Na niewiele się to zdało - s p o ś r ó d m a s o w o
przekazywanych przez A m e r y k a n ó w w r ę c e A r m i i C z e r w o n e j j e ń c ó w ledwie
garstka przeżyła d o r a ź n e m a s o w e egzekucje i s o w i e c k ą niewolę.
Naszą optykę w ocenie niemieckich poczynań kształtują działania formacji
hiderowskich na terytoriach okupowanej Polski. Nikt przy zdrowych zmysłach
nie zaprzeczy śmiercionośnej roli choćby „Einsatzgruppen" w realizacji polityki
eksterminacji wobec Polaków, Żydów i innych narodowości. Jednak obarczanie za
zbrodnie formacji niemieckich en gros jest tropem fałszywym. W przypływie odwagi
pisze Ailsby: „Akcja «oczyszczania i przywracania porządku», rozpoczęta w trakcie
kampanii polskiej i trwająca jeszcze długo po jej zakończeniu, wzbudziła niepokój
wśród wyższych oficerów armii niemieckiej [...] Raporty dotarły niewątpliwie do
generała pułkownika Johannesa Blaskowitza 3 [...] Na znak protestu sporządził
[on] obszerne memorandum, wyliczając wszystkie zbrodnie popełnione przez
SS-Totenkopfverbande w Polsce i przesłał je generałowi pułkownikowi Waltherowi
von Brauchitschowi, naczelnemu dowódcy niemieckich wojsk lądowych. Niemiec­
cy żołnierze zaczęli kwestionować działalność SS". Erich von d e m Bach-Zelewski,
wysoki oficer SS i policji w ramach Armii „Środek", w wyniku okrucieństw na
froncie wschodnim przeżył w 1 9 4 2 roku załamanie nerwowe.
F r o n t wschodni był okrutny i wkład w to miały obie w a l c z ą c e strony. Ale
znając styl sowiecki, w odniesieniu do N i e m c ó w w wielu przypadkach m o ż n a
o d w o ł a ć się do futbolowego bon motu: g r a się tak, jak pozwala przeciwnik.
246
F R O N D A 35
W b r e w licznym faktom wciąż t y t a n i c z n e g o wysiłku w y m a g a dzisiaj od wielu
historyków e l e m e n t a r n a konstatacja, że Waffen-SS nie była formacją m o r d e r ­
ców, ale w przeważającej części bitną i k a r n ą armią.
D u m a z przynależności do elitarnej gwardii H i t l e r a z p u n k t u widzenia
żołnierzy była w pełni u z a s a d n i o n a . Waffen-SS była „ u k o c h a n y m d z i e c k i e m "
fuhrera. Do 1 9 4 5 roku, kiedy zaczął on t r a c i ć p o c z u c i e rzeczywistości, słusz­
nie upatrywał w oddziałach SS (a o n e n i e z a w o d n i e to p o t w i e r d z a ł y ) j e d y n ą
siłę zdolną stawić o p ó r niewyobrażalnej pod w i e l o m a w z g l ę d a m i Armii Czer­
wonej. Czy klęska n a w s c h o d z i e była nieunikniona? J e s t t o j e d n o z wielu py­
tań dotyczących II wojny światowej i d o m n i e m a ń „ c o by było, gdyby" N i e m c y
wojnę wygrały. Nie miejsce tu na analizę a l t e r n a t y w n y c h s c e n a r i u s z y dla E u ­
ropy, co nie z m i e n i a faktu, że N i e m c y wojny z s o w i e t a m i p r z e g r a ć nie m u s i e ­
li. Jakby potoczyły się losy kampanii antybolszewickiej w roku 1 9 4 1 , gdyby
nie a w a n t u r a M u s s o l i n i e g o w Grecji? P r z y m u s o w e z a a n g a ż o w a n i e t a m znacz­
nych sił niemieckich o pięć tygodni o p ó ź n i ł o realizację planu „ B a r b a r o s s a " .
WIELKANOC 2005
2
47
K t o wie, czy to właśnie tych tygodni nie zabrakło Hitlerowi, by u c h r o n i ć się
przed najstraszliwszym o r ę ż e m s o w i e c k i m - z i m ą 1 9 4 1 r o k u ?
P r z e r a ż e n i e m n a p a w a nas p o w o j e n n a wizja „widma faszyzmu k r ą ż ą c e g o
po E u r o p i e " . Czy byłby to dla S t a r e g o Kontynentu, z w ł a s z c z a j e g o środko­
wowschodniej części, s c e n a r i u s z gorszy od efektów na poły cynicznej, na
poły idiotycznej p o s t a w y aliantów w o b e c „Wujaszka J o e " p o d c z a s konferencji
w Teheranie, J a ł c i e i P o c z d a m i e ? W b r e w s p a z m a t y c z n y m reakcjom „ p e w n y c h
k r ę g ó w " opiniotwórczych u z a s a d n i o n e j e s t stawianie takich pytań. M a ł o
kogo s t a ć dzisiaj na wysiłek wyobraźni, że gdyby nie p o s t a w a Waffen-SS, do
roku 1 9 4 4 E u r o p a m o g ł a być całkowicie ujarzmiona p r z e z sowietów. Dla­
c z e g o A r m i a C z e r w o n a nie miałaby przed aliantami d o t r z e ć d o N o r m a n d i i ,
do Paryża czy gdziekolwiek indziej? M o s k w a , Charków, Kursk, Stalingrad,
N a r w a - symbole wojny na w s c h o d z i e - zmusiły Stalina do p r z e o r i e n t o w a n i a
planów s k o m u n i z o w a n i a E u r o p y na r z e c z „budowy k o m u n i z m u w j e d n y m
kraju".
L e o n Degrelle, zaufany człowiek Hitlera, d o w ó d c a w a l o ń s k i c h o c h o t n i ­
ków na froncie w s c h o d n i m , kawaler Krzyża Rycerskiego - napisał po wojnie:
„Hitler żądał pewnych t e r y t o r i ó w we wschodniej E u r o p i e . Ten w s c h o d n i
ekspansjonizm stał się dla E u r o p y wielką obrazą: J a k śmieli ż ą d a ć N i e m c y
t e r y t o r i ó w w Rosji? M o ż n a na to odpowiedzieć: J a k śmieli A m e r y k a n i e ż ą d a ć
indiańskich t e r y t o r i ó w od Atlantyku do Pacyfiku? J a k śmieli F r a n c u z i ż ą d a ć
od Hiszpanii południowej Flandrii i Rousillon? A W i e l k a Brytania, a wiele
innych krajów, k t ó r e na przestrzeni dziejów żądały, podbijały, zasiedlały o b c e
t e r y t o r i a ? To, co było w porządku w przypadku innych krajów, w przypadku
N i e m i e c w porządku być p r z e s t a ł o " . Czy uczciwy, racjonalnie myślący h i s t o ­
ryk z pełnym p r z e k o n a n i e m u z n a s ł o w a D e g r e l l e ' a za absurdalne?
Do podsumowującej o c e n y książki Ailsby'ego jako żywo przystaje para­
fraza kultowej kwestii S t a n i s ł a w a Tyma z Misia Barei: m o ż e i ma o n a swoje
plusy, ale chodzi o to, aby te plusy nie przesłoniły minusów. M ó w i ą c poważ­
nie - w trakcie lektury niczym b u m e r a n g w r a c a ł a refleksja o wciąż aktualnym,
n o t o r y c z n y m , u p a r t y m d o r z u c a n i u do o g r ó d k a współczesnej historiografii
kamyczków fałszów i półprawd. W ł a ś n i e z t e g o p o w o d u u c z y n i ł e m Piekło na
froncie wschodnim a s u m p t e m do szerszej refleksji. P o w i e ktoś: r o z w a ż a ń jed­
n o s t r o n n y c h i tendencyjnych. N i e pomyli się. Wykorzystując a u t o r s k i e p r a w o
do subiektywizmu, z p r e m e d y t a c j ą podkreśliłem to, co w historii Waffen-SS
248
FRONDA 35
- i w historii p a r e x c e l l e n c e - j e s t zazwyczaj p r z e m i l c z a n e . N a l e ż y b o w i e m
p a m i ę t a ć , ż e ignorując t e g o typu wątki, n a r a ż a m y się n a z a c i e m n i e n i e , a c o z a
t y m idzie - t a k ż e na n i e z r o z u m i e n i e n i e d a w n e j n a w e t p r z e s z ł o ś c i .
MACIEJ RYTCZAK
Christopher Ailsby. Piekto na froncie wschodnim. Szokujący dokument o Waffen-SS.
tłum. Maciej Antosiewicz. Wydawnictwo A M B E R . Warszawa 2001
PRZYPISY
1
Zwolennikiem niepopularnej, a delikatnie zakamuflowanej teorii o cywilizacyjnym przeciwsta­
wieniu się Europy groźbom komunizacji przez sowietów jest od lat gdański naukowiec prof.
Andrzej Piskozub. Według forsowanej przez niego teorii faszyzm byt ideologią rozwścieczonego
bolszewizmem Europejczyka.
2
3
W 1945 roku sowieci mieli na froncie wschodnim przewagę liczebną w proporcjach 15:1.
Blaskowitz zasfynąt naznaczonymi atencją wypowiedziami o męstwie i odwadze podczas kam­
panii wrześniowej polskich oddziałów gen. Kutrzeby.
Czasem zastanawiam się, po co czytam młodą poezję. Bo
przecież w niej najwięcej tekstów niedojrzałych, niedoro­
bionych i zwyczajnie niepotrzebnych, do których później
się już nie wraca. Na szczęście od czasu do czasu trafiam
na prawdziwe perełki, które cieszą tym bardziej, że moż­
na je zaliczyć w poczet własnych odkryć. Takim odkry­
ciem były dla mnie wiersze Jarosława Jakubowskiego. To
nie są tylko teksty. Gdyby były tylko tekstami, można by
je zastąpić nowymi, a stare wywieźć na śmietnik. I na
śmietniku znajdzie się zapewne większość tekstów wy­
produkowanych przez tak zwane „roczniki siedemdzie­
siąte". Jeśli coś zostanie - będą to pojedyncze świade­
ctwa. Wiersze Jakubowskiego są takimi świadectwami.
Świadectwo ulicznego
sprzedawcy o w o c ó w
ARTUR
250
NOWACZEWSKI
FRONDA
35
Ciężko jest być ulicznym sprzedawcą owoców,
naprawdę.
Żadnych kwiatów kapryfolium,
widoków na zatokę
San Francisco
i miast traktatów
tratatata smutnej trąbki,
którą od ust sobie odejmuje
chudy wieczór nad Szczęśliwą Doliną
Trąbka płynie, srebrna i odległa.
Bierzcie i jedzcie,
bierzcie i jedzcie
- woła do ludzi, ale owoce jak na złość
pomarszczone idą w zatracenie.
Więc lepiej się nie rzucać, za towarem skryć się.
Straże chodzą po mieście, wyłapują sprzedawców,
zakładają blokady.
Nad ranem owoce rozsypują się po pustych ulicach,
uwolnione z więzień hurtowni.
Spij słodka trąbko...
Kim jest uliczny s p r z e d a w c a o w o c ó w ? O d w o ł a j m y się d o Ewangelii w e d ł u g
św. M a t e u s z a : „Poznacie ich po ich o w o c a c h . C z y zbiera się w i n o g r o n a
z ciernia albo z o s t u figi? Tak każde d o b r e d r z e w o wydaje d o b r e o w o c e , a złe
d r z e w o wydaje złe o w o c e . N i e m o ż e d o b r e d r z e w o w y d a ć złych o w o c ó w ani
złe d r z e w o wydać dobrych o w o c ó w " ( M t 7 , 1 6 - 1 8 ) . S p r z e d a w c a o w o c ó w t o
„owocujący" poeta. Pisząc, dzieli się z czytelnikiem całą swoją o s o b o w o ś c i ą ,
wszystkim, co ma w sobie. Tylko że te o w o c e nie z a w s z e k t o ś c h c e kupić.
D l a t e g o m o ż n a w r ó c i ć do d o m u z niczym, c h o ć „ s p r z e d a ł o się wszystko".
Trudniej jest sprzedać swoje o w o c e , jeśli m i e s z k a się w mieście, gdzie nie
ma popytu na poezję, bo... leży o n a w p r o s t na ulicy. Szczęśliwa D o l i n a - Felix
Vallis - to d a w n a n a z w a K o r o n o w a , m a ł e g o , d z i e s i ę c i o t y s i ę c z n e g o m i a s t e c z k a
nad Brdą. Tę n a z w ę nadali K o r o n o w u cystersi, k t ó r z y w XIII wieku założyli
tu klasztor. Dziś ta n a z w a m o ż e b r z m i e ć ironicznie, bo sytuacja m a t e r i a l ­
na m i e s z k a ń c ó w Szczęśliwej Doliny j e s t zła, p o d o b n i e jak m i e s z k a ń c ó w
wielu innych m a ł y c h m i a s t w Polsce. Tutaj, opodal nieczynnej stacji kolejki
WIELKANOC 2005
251
wąskotorowej
(ur.
mieszka
autor
przytoczonego
wiersza Jarosław Jakubowski
1 9 7 4 ) . W t a k i m m i e j s c u n i e p i s z e s i ę t r a k t a t ó w t e o l o g i c z n y c h , tylko
z m a g a się z c o d z i e n n o ś c i ą : z b i e r a się o k r u c h y prawdy i ś w i a t ł a r o z r z u c o n e
w p i ę k n y m , ale b i e d n y m k r a j o b r a z i e . Taką w ł a ś n i e p o s t a w ę przyjmuje b o h a ­
t e r przedstawiający się j a k o uliczny s p r z e d a w c a o w o c ó w .
J a k u b o w s k i n i e j e s t a u t o r e m z u p e ł n i e n i e z n a n y m . Wydał c z t e r y t o m i k i
wierszy, był stypendystą m i a s t a Bydgoszczy. W m ł o d y m „ T o p o s i e " ( 1 - 3 / 2 0 0 3 )
znalazł się j u ż w ścisłej c z o ł ó w c e m ł o d y c h p o e t ó w . Przeglądając w y r ó ż n i o n e
t a m d r u k i e m nazwiska, t r z e b a p o w i e d z i e ć , ż e p o e t a z K o r o n o w a j e s t , j a k d o ­
tąd, j e d n y m z najbardziej n i e d o c e n i o n y c h a u t o r ó w . N i e t a l e n t o t y m decyduje,
ale specyficzny klimat, k t ó r y p a n u j e w o k ó ł poezji fikcyjnego p o k o l e n i a „ r o c z ­
ników s i e d e m d z i e s i ą t y c h " . P r ó ż n o o c z e k i w a ć , aby d o k t o r a n c i , k t ó r z y z a c h ł y s ­
nęli się h e r m e n e u t y k ą i d e k o n s t r u k c j ą , d o s t r z e g l i n i e w ą t p l i w e w a l o r y w i e r s z y
J a k u b o w s k i e g o . R e l i g i a ani n a w e t j e j p o p r a w n i e j s z a p o l i t y c z n i e s i o s t r a - e t y k a
nie p o w i n n y w ich m n i e m a n i u m i e ć p r z e c i e ż w s t ę p u d o w s p ó ł c z e s n e j poezji.
J a k u b o w s k i n i e poddaje się j e d n a k presji t e g o , co się dzieje w r ó ż n y c h kot­
łujących się w o k ó ł p i s m m ł o d o l i t e r a c k i c h ś r o d o w i s k a c h .
Wyznania ulicznego
FRONDA
35
sprzedawcy owoców - j e g o o s t a t n i a książka, z d r a d z a u k s z t a ł t o w a n ą już o s o b o ­
w o ś ć twórczą. D o ś ć duże r o z m i a r y jak n a t o m i k wierszy (książka z a w i e r a 8 0
u t w o r ó w ) m o ż n a poniekąd usprawiedliwić ich c h a r a k t e r e m - c z ę s t o zbliżają
się o n e do małych form epickich.
Szymon Babuchowski, nawiązując do tytułu j e d n e g o z utworów, nazwał
Jakubowskiego „czułym e n t o m o l o g i e m " . O k r e ś l e n i e t o sygnalizuje z a m i ł o ­
wanie do opisowości, k t ó r a z m i e r z a do syntezy i d r o b n e elementy, s z c z e g ó ł y
wiąże w większe całości, a co najważniejsze: próbuje o r z e k a ć c o ś i s t o t n e g o
o świecie. P o d o b n a jak u Tadeusza D ą b r o w s k i e g o poetyka, ni to klasycystyczna, ni to barbarzyńska, służy poecie z K o r o n o w a do wypełniania zaleceń P a n a
Cogito. No bo jak inaczej z i n t e r p r e t o w a ć u t r z y m a n y w wojaczkowej stylistyce
wiersz szańce?
N a s z a Pani zabrała nas na szańce
[...]
Szańce są już krańcem naszych możliwości
W n i s z c z e n i u s i e b i e , b u d o w i e n i c o ś c i . [...]
O sile zbioru s t a n o w i ą jednak u t w o r y opisowe, ulotne obrazki z K o r o n o w a ,
gdzie a u t o r dyskretnie przechodzi od s e n s u a l n e g o s z c z e g ó ł u do metafizyki.
Rzeczywistość brudnej, zakurzonej ulicy z d e r z a się niejednokrotnie z pyta­
niami o rzeczy o s t a t e c z n e . I tak w okresie W i e l k i e g o P o s t u egzystują o b o k
siebie dresiarze i u c z e s t n i c y niedzielnej m s z y świętej:
W niedzielę rano pod sklepem geesu
C h ł o p c y p i j ą z i m n ą coca-colę,
R y w a l i z u j ą który głośniej beknie, a w p r z e r w a c h
Wymieniają dosadne uwagi na temat
N i e d a w n o skończonego techno-party.
Ludzie idą do kościoła, udają, że nie słyszą
I n a w e t n i e z n a c z n i e o d w r a c a j ą głowy,
Kiedy mijają tę w y m i ę t ą grupę Laokoona
(post. techno)
WIELKANOC
2005
253
Wędrując przez wsie i m i a s t e c z k a P o m o r z a albo Warmii, m i a ł e m wielokrot­
nie okazję o b s e r w o w a ć takie scenki. Kościoły w tych niedużych miejsco­
w o ś c i a c h c z ę s t o s ą z a m a ł e , aby p o m i e ś c i ć wszystkich wiernych; d u ż a c z ę ś ć
uczestników m s z y stoi w i ę c n a w o l n y m powietrzu, p r z e d wejściem. W ł a ś n i e
t a m , gdzieś n a o b r z e ż a c h wspólnoty, p o m i ę d z y z a p a r k o w a n y m i s a m o c h o d a ­
mi m o ż n a zobaczyć c h ł o p c ó w i d z i e w c z ę t a z gimnazjum, m i ę d z y k t ó r y m i
rozgrywa się t e a t r spojrzeń, k u k s a ń c ó w i s ł o w n y c h zaczepek. J a k u b o w s k i
umiejętnie potrafi w y c h w y t y w a ć takie r o z c h w i a n e chwile.
Inną grupę u t w o r ó w s t a n o w i ą w i e r s z e rodzinne. P o e t a pisze o śmierci
babci, narodzinach swojego syna, w p u s z c z a n a s do sfery swojej intymności.
Nieprzypadkowo tytuł j e g o książki nawiązuje do Wyznań św. Augustyna. G r a
idzie o dużą stawkę - o ocalenie własnej duszy. W a l k a będzie niełatwa, ale
„kolekcjoner p o r a ż e k " siłę osiągnie właśnie dzięki umiejętności g o d n e g o
przegrywania. Nie m o ż n a u c i e c w t y m życiu od s p r a w ciała.
Materialny świat jest dotknięty r o z k ł a d e m . C i c h a p r a c a o w a d ó w o b r a c a
świat na d r u g ą - m a r t w ą - s t r o n ę . P o e t a j e s t k r o n i k a r z e m rozkładu, pielęg­
nuje w swoich w i e r s z a c h „żywe kultury bakterii". S a m b o h a t e r pisze c z a s e m
o sobie jako o zwłokach, p r z y p o m i n a się w t y m m o m e n c i e wiersz Mickie­
wicza *** [Gdy tu mój trup pośrodku was zasiada...]. O d w o ł a ń do M i c k i e w i c z a
m o ż n a znaleźć więcej. To właśnie głos wielkiego r o m a n t y k a p o b r z m i e w a
w melancholicznych, prowincjonalnych o b r a z k a c h J a k u b o w s k i e g o . Z a m i ł o ­
wanie d o szczegółu, przyrodniczego drobiazgu, c z u ł o ś ć o k a z y w a n a t e m u , c o
swojskie - wszystko to jest w tych z b a r b a r y z o w a n y c h w i e r s z a c h z p o c z ą t k u
X X I wieku. Lekcje wyrażania s e n s u a l n o ś c i pobierał p o e t a z K o r o n o w a także
u Miłosza, nie w j e g o m o c y j e s t jednak pisać traktaty, notuje w i ę c w n o t e s i e
m a ł e świadectwa, k t ó r e w a ż ą tyle s a m o , co wielkie rozprawy.
W czasach cywilizacji śmierci każde takie świadectwo jest ważne. Uliczny
sprzedawca o w o c ó w ma odwagę opowiedzieć się po stronie wartości. Nie ulega
głosom rówieśników, które chciałyby wszystko zrelatywizować; nie pyta, co to
znaczy się opowiedzieć, ani co to jest strona. To „opowiedzenie się" dzisiaj kosz­
tuje. Oczywiście nie tyle, ile kiedyś: nikt nie trafia za takie deklaracje do więzie­
nia ani nie jest objęty zakazem druku. Dzisiaj czekać go już m o ż e tylko „chłosta
śmiechu" albo milczenie. A jednak pojawiają się młodzi poeci, którzy tworzą, nie
umizgując się do liberalnych mediów. W z o r e m jest dla nich Zbigniew Herbert.
Powrót młodych do herbertowskiego etosu to t e m a t na oddzielny szkic.
254
F R O N D A 35
W a r t o j e d n a k w s p o m n i e ć przy tej okazji o d w ó c h d e b i u t a c h z k r ę g u t o ­
ruńskiego pisma „Undergrunt", które m o ż n a zestawić z t o m i k i e m Jakubow­
skiego. M o w a o Czasie przycinania winnic M a r c i n a C i e l e c k i e g o (ur. 1 9 7 9 ) o r a z
o książce Nikt z przydomkiem R a d o s ł a w a W i ś n i e w s k i e g o (ur.
1 9 7 4 ) , autora,
który m a k s y m a l i z m e t y c z n y w k ł a d a t a k ż e w s w o j ą d z i a ł a l n o ś ć krytyczną. J a k
widać, m a m y do c z y n i e n i a z szerszą t e n d e n c j ą , n i e o g r a n i c z a j ą c ą s i ę do p o e ­
t ó w z n a n y c h z ł a m ó w „ F r o n d y " . To cieszy.
P o c o czytać m ł o d y c h p o e t ó w - z a p y t a c i e . O d p o w i e m : aby s p o t k a ć się
z drugim człowiekiem. Bo nie ma czegoś takiego j a k „młodzi poeci", nie ma
c z e g o ś t a k i e g o j a k „ l u d z i e " i „ w s z y s c y " - są tylko p o j e d y n c z e osoby, k t ó r e
przeżywają świat n a swój s p o s ó b . J e s t e ś m y r ó ż n i , ale t a c y s a m i . J a k c z ł o n ­
kowie klubu anarchistów z powieści C h e s t e r t o n a szukamy w gruncie rzeczy
t e g o s a m e g o . J e ś l i tylko szukamy.
ARTUR NOWACZEWSKI
Jarosław Jakubowski. Wyznania ulicznego sprzedawcy owoców,
Instytut Wydawniczy „Świadectwo", Bydgoszcz 2003
Poczucie wewnętrznego wypalenia i samotności jest
w poezji Szymona Babuchowskiego rodzajem dezin­
tegracji pozytywnej, otwiera na transcendencję. We­
wnętrzna pustka okazuje się rodzajem duchowego ogo­
łocenia, „śmierci", która staje się początkiem czegoś
nowego. Przymuszani do refleksji dotyczącej własnych
przeżyć mistycy chrześcijańscy mówili niekiedy: dopie­
ro wtedy, gdy nasza dusza przypomina puste naczynie,
Bóg napełnia je stopniowo Sobą.
KOŁATANIE
WOJCIECH
K UD YB A
Co może oznaczać kołatanie? Najpierw chyba niepokój... Trudno powiedzieć,
by z w i e r s z y S z y m o n a B a b u c h o w s k i e g o w y ł a n i a ł się świat h a r m o n i j n y , dający
w y t c h n i e n i e i ulgę, obdarzający p o c z u c i e m b e z p i e c z e ń s t w a . C i , k t ó r z y koja­
rzą sacrum z u ł a d z o n ą wizją r z e c z y w i s t o ś c i , z o b r a z a m i e g z y s t e n c j i s p o k o j n e j
i n u d n e j , b i o r ą c do ręki Czas stukających kołatek, z a w i o d ą się. I n i e c h o d z i
tylko o to, że t e k s t y B a b u c h o w s k i e g o są po p r o s t u i n t e r e s u j ą c e , a r t y s t y c z n i e
w y s m a k o w a n e , c h o d z i także, a n a w e t p r z e d e w s z y s t k i m o t o , że u n i w e r s u m
k r e o w a n e w j e g o lirykach to świat dynamiczny, i s t n i e j ą c y w n i e u s t a n n y m
r u c h u - w drodze, w w a l c e , w ś r ó d d r a m a t y c z n y c h w y b o r ó w i n i e dających
się przezwyciężyć a m b i w a l e n c j i l u d z k i e g o l o s u . B o h a t e r tej p o e z j i wydaje
się d r a m a t y c z n i e rozdarty p o m i ę d z y i m m a n e n c j ą a t r a n s c e n d e n c j ą , ż y c i e m
256
FRONDA
35
a śmiercią, laską a g r z e c h e m . P r z y p o m i n a się oczywiście Liebert, przypomi­
nają się Pasierb i W e n c e l . W i e r s z e B a b u c h o w s k i e g o wpisują się po p r o s t u w
pewien ważny n u r t polskiej poezji, k t ó r y tak n a p r a w d ę t r w a od jej p o c z ą t k ó w
aż po w s p ó ł c z e s n o ś ć . J e s t to w każdym razie liryka ś w i a d o m a własnej t r a ­
dycji, głęboko o s a d z o n ą w kulturze. O b c o w a n i e z w i e r s z a m i m ł o d e g o p o e t y
w y m a g a pewnej kultury literackiej, o k t ó r ą dziś c o r a z trudniej...
A z a t e m kołatanie jako symbol egzystencjalnego kryzysu, p a m i ą t k a po
doświadczeniu przejścia p r z e z s m u g ę cienia - przeżycia, bez k t ó r e g o nigdy
nie m o ż n a wejść w dojrzałość. Także w dojrzałość wiary. K o ł a t a n i e s e r c a , eg­
zystencjalny niepokój. P o c z u c i e grzechu, wypalenia, melancholii. J a k n a i w n e
wydają się nieraz przekonania niewierzących, k t ó r z y myślą, że w i a r a c h r o n i
od n i e s z c z ę ś ć i w e w n ę t r z n y c h udręk. K t o p a m i ę t a dziś o Kierkegaardzie
i jego głębokiej wizji wiary jako skoku w c i e m n o ś ć ? Skoku n i e u b e z p i e c z o nego, szalonego, p o r y w u w b r e w d o b r y m r a d o m tych, k t ó r z y nigdy nie prze­
kroczyli swoimi m y ś l a m i c i a s n e g o kręgu w ł a s n e g o , r o z d ę t e g o „ja". Skoku
m o t y w o w a n e g o jedynie n i e p e w n y m p r z e ś w i a d c z e n i e m , ż e w ł a ś n i e c i e m n o ś ć ,
mrok, grzech sprawiają, że wyciągają się po n a s dłonie kochającego B o g a .
Suchy dźwięk wielkopostnych kołatek j e s t j e d n a k także j a k i m ś o c z y s z c z e ­
niem z jazgotu codziennych spraw, ambicji, sporów. P o c z u c i e w e w n ę t r z n e g o
wypalenia i s a m o t n o ś c i j e s t w poezji B a b u c h o w s k i e g o rodzajem dezintegracji
pozytywnej, o t w i e r a na t r a n s c e n d e n c j ę . „Dziś moje w n ę t r z e wypełnia nic",
„bo ja to j e s t e m t e r a z n o c i nic" - to c h a r a k t e r y s t y c z n e „ n i c " p o e t y ( p o w r a ­
cające w t o m i e wielokrotnie i p o d w i e l o m a p o s t a c i a m i ) b a r d z o p r z y p o m i n a
„nic" mistyków i ludzi głęboko religijnych. W e w n ę t r z n a p u s t k a okazuje się
rodzajem d u c h o w e g o o g o ł o c e n i a , „śmierci", k t ó r a staje się p o c z ą t k i e m cze­
goś nowego. P r z y m u s z a n i do refleksji dotyczącej w ł a s n y c h przeżyć m i s t y c y
chrześcijańscy mówili niekiedy: d o p i e r o wtedy, gdy n a s z a d u s z a p r z y p o m i n a
puste naczynie, B ó g napełnia je s t o p n i o w o Sobą.
Kołatanie j e s t więc tak n a p r a w d ę m e t a f o r ą metafizycznej tęsknoty, o w e ­
go c h a r a k t e r y s t y c z n e g o stukania, k t ó r e p o n a w i a m y raz po raz, poszukując
odpowiedzi na pytania najważniejsze - o s t a t e c z n e . Ileż żarliwych p o e t y c k i c h
modlitw w t y m t o m i e ! A przy t y m dojrzałe przekonanie, że n a w e t m o d l i t w a
nie j e s t żadną n a s z ą zasługą, lecz d a r e m D u c h a . „Ty m ó d l się we mnie, gdy
ja nie p o d o ł a m " - pisze p o e t a . K o ł a t k a staje się w j e g o w i e r s z a c h z n a k i e m
nowej p o s t a w y życiowej, s y m b o l e m n i e u s t a n n i e p o n a w i a n e g o n a w r ó c e n i a .
WIELKANOC 2005
25 7
Tom B a b u c h o w s k i e g o przekonuje, że n u r t poezji religijnej o d r a d z a się i przy­
biera na znaczeniu. W y d a w a ł o się, że w r a z z nadejściem „ b a r b a r z y ń c ó w " ,
w r a z z bełkotliwym „ i d i o m e m p o t o c z n o ś c i " , poezją uliczną, ludyczną i śmiet­
nikową liryka metafizyczna będzie m u s i a ł a c h r o n i ć się w n i s z a c h - s k a z a n a na
izolację, s t a r o p a n i e ń s t w o i ś m i e s z n o ś ć . Aliści najzagorzalsi kapłani ulicy, naj­
bardziej gorliwi egzorcyści w z n i o s ł o ś c i jakby stracili o s t a t n i o w e r w ę . I c h o ć
wciąż imię ich legion, i wciąż m o ś c i p a n o w i e kupą, o r ę ż nie ten, co dawniej,
i lędźwie w o d z ó w jakby d o t k n i ę t e c h o r o b ą . N i e c h c i a n a metafizyka o p a n o w u ­
j e c o r a z t o n o w e t o m y poetyckie, niepokoi, z m u s z a d o p r z e w a r t o ś c i o w a n i a
p r z e d w c z e s n y c h wyroków literackich. I b a r d z o dobrze.
WOJCIECH KU DYBA
Szymon Babuchowski. Czas stukających kołatek.
Biblioteka „Toposu", Towarzystwo Przyjaciół Sopotu. Sopot 2 0 0 4
Jaga Rydzewska pisze: „Lewicowe kanony nakazywa­
ły uznawać judaizm za ciemnotę i zabobon, a chwa­
lić Żydów świeckich, niewierzących, robiących karierę
w społeczeństwie. Chesterton jak zwykle poszedł pod
prąd, broniąc żydowskiej wiary i atakując żydowskich
materialistów".
Nie zwyczajny
przyjaciel
zwyczajnych ludzi
FILIP
MEMCHES
Czy książka o życiu i t w ó r c z o ś c i jakiegoś p i s a r z a m o ż e o p r ó c z l i t e r a t u r o z n a w c ó w z a i n t e r e s o w a ć szerokie g r o n o czytelników? P y t a n i a t a k i e g o nie s p o s ó b
uniknąć w związku z u k a z a n i e m się monografii p o ś w i ę c o n y c h Gilbertowi
Keithowi C h e s t e r t o n o w i (G.K.C.) a u t o r s t w a J a g i Rydzewskiej. S p o r a c z ę ś ć
- c h o c i a ż wciąż nie w i ę k s z o ś ć - dorobku angielskiego prozaika i e s e i s t y z o ­
s t a ł a p r z e ł o ż o n a n a język polski ( w c z y m n i e m a ł y udział m a r ó w n i e ż s a m a
a u t o r k a ) . M o ż n a się więc z a s t a n a w i a ć nad tym, czy nie lepiej sięgać po dzieła
G.K.C. z a m i a s t p o o b s z e r n e o p r a c o w a n i e n a j e g o t e m a t . N i e z a p o m i n a j m y
jednak, że C h e s t e r t o n zyskał s ł a w ę g ł ó w n i e dzięki swej t w ó r c z o ś c i beletryWIELKANOC 2005
259
stycznej. T y m c z a s e m Rydzewska prezentuje j e g o sylwetkę t a k ż e j a k o działa­
c z a politycznego, błyskotliwego publicysty o r a z myśliciela u c z e s t n i c z ą c e g o
w najważniejszych s p o r a c h epoki.
Nowy „wspaniały" świat (eugeniki)
Wielka B r y t a n i a początku X X s t u l e c i a t o obszar, n a k t ó r y m nie b r a k o w a ł o że­
braków i slumsów. P o m i m o rozwoju g o s p o d a r c z e g o o r a z postępującej indu­
strializacji n ę d z a i głód stanowiły p o w a ż n y p r o b l e m społeczny. O d p o w i e d z i ą
elit intelektualnych na t e n s t a n o k a z a ł a się eugenika. Jej z w o l e n n i k a m i byli
chociażby H.G. Wells i G.B. Shaw, a t a k ż e p r z e d s t a w i c i e l e p r o t e s t a n c k i e g o
duchowieństwa.
R a p o r t rządowy z t a m t e g o o k r e s u s t w i e r d z a dosłownie, iż biedacy „ m a j ą
n i e s y m e t r y c z n e rysy, b a r d z o m a ł e lub n i e p r a w i d ł o w e czaszki [...] i w y r a z
twarzy pół ludzki, pół zwierzęcy, p o d o b n y do w y r a z u t w a r z y M u r z y n ó w " .
Syn C h a r l e s a Darwina, L e o n a r d , wymieniał trzy m e t o d y eliminacji „osobni­
ków społecznie zbędnych": k o m o r y g a z o w e (tej m e t o d y w y c h o w a n y w wik­
toriańskiej Anglii oficer armii brytyjskiej nie z a l e c a ł ) , p r z y m u s o w a izolacja,
obowiązkowa sterylizacja. Trzecie rozwiązanie popierał W i n s t o n Churchill.
U s t a w o d a w s t w o sprzyjało p o s t u l a t o m eugeniki. „ S t o s o w a n o n a przykład
karę c h ł o s t y za w ł ó c z ę g o s t w o , co w p r a k t y c e o z n a c z a ł o fizyczne z n ę c a n i e się
nad biednymi za t o , że nie m a j ą gdzie n o c o w a ć . Kwitły p o m y s ł y e u g e n i c z n e ,
szeroko r o z g ł a s z a n e w prasie, takie jak z a m y k a n i e w zakładach dla obłąka­
nych każdego, k t o wyda się niezbyt normalny. [...] P r a k t y k o w a n o r ó w n i e ż
odbieranie dzieci r o d z i c o m niedbałym c z y s p o ł e c z n i e n i e d o s t o s o w a n y m " .
E u g e n i c e sprzeciwił się n a t o m i a s t z d e c y d o w a n i e Kościół katolicki, co uzna­
w a n o wtedy za przejaw o b s k u r a n t y z m u i zacofania (skąd my to z n a m y ? ) .
G.K.C. angażował się w o b r o n ę biedoty, p o d o b n i e jak j e g o brat, Cecil C h e s t e r t o n . K t ó r e g o ś r a z u do Cecila przyszli z r o z p a c z e n i r o d z i c e z s i e d m i o l e t n i m
dzieckiem. „ I n s p e k t o r szkolny uznał j e z a o p ó ź n i o n e . Z a m i e r z a ł p r z y m u s o w o
260
FRONDA
35
- i d o ż y w o t n i o - u m i e ś c i ć je w instytucji dla n i e d o r o z w i n i ę t y c h . D z i e c k o
r o z u m i a ł o wszystko, nie m i a ł o p r o b l e m ó w z nauką, tyle tylko że niewiele
m ó w i ł o . Cecil zabrał je w ó w c z a s do M o n t a g u e E d e r a , k t ó r y był praktykują­
c y m pediatrą, r ó w n i e ż z a a n g a ż o w a n y m w p r o t e s t y p r z e c i w n o w y m u s t a w o m .
E d e r orzekł, że dziecko j e s t wybitnie zdolne, lecz rozwija się we w ł a s n y m
tempie. J e g o opinia p r z e w a ż y ł a p r z e d u r z ę d a m i i dziecko z o s t a ł o w d o m u " .
Za życia C h e s t e r t o n a pojawiły się w u s t a w o d a w s t w i e brytyjskim t e n ­
dencje prohibicyjne: „ P u b y podlegały restrykcjom, l a n s o w a n o w r ę c z zakaz
sprzedaży piwa z uwagi na r o z p o w s z e c h n i o n y w Anglii alkoholizm". G.K.C.
występował jako strażnik zwyczajów p r o s t y c h ludzi, w t y m zwyczaju r o z m ó w
przy kuflu piwa. Co do p r o b l e m u alkoholizmu p r z e c i w n y był z w a l c z a n i u tej
przypadłości p o p r z e z u s t a w o w ą prohibicję. Z d a n i e m p i s a r z a „głupio j e s t
u w a ż a ć butelkę za boga. R ó w n i e głupio j e s t u w a ż a ć ją za diabła".
Chrześcijański liberał
Dla wielu r ó ż n i ą c y c h się m i ę d z y s o b ą ś r o d o w i s k C h e s t e r t o n stał się k i m ś
w rodzaju politycznego guru. C z ę ś ć lewicy widzi w G.K.C. p i e w c ę egalitar­
nych w a r t o ś c i , a n a r c h i ś c i i libertarianie z a ś kreują go na r z e c z n i k a zniesienia
lub o g r a n i c z e n i a władzy p a ń s t w o w e j . P r a w i c o w i antyglobaliści, r o z m a i t e gru­
py nacjonalistyczne, a t a k ż e - mniej lub bardziej ortodoksyjni - spadkobiercy
europejskiego faszyzmu p o s t r z e g a j ą p i s a r z a jako a n t a g o n i s t ę z jednej s t r o n y
kapitalistycznej „cywilizacji żydowskiej", z drugiej - w y w r o t o w e j i r o z k ł a d o ­
wej „żydokomuny", bijącego na a l a r m w obliczu amerykanizacji i uniformiza­
cji świata. Z kolei w Z S R R C h e s t e r t o n uchodził n a w e t za bojownika o p r a w a
proletariatu. Z książki Rydzewskiej j a s n o wynika, że m a m y tu do czynienia
z przypadkami ideologicznego zawłaszczenia.
T y m c z a s e m myśl p i s a r z a w y m y k a się klasyfikacjom ś w i a t o p o g l ą d o w y m ,
a także politycznej p o p r a w n o ś c i , z a r ó w n o lewicowej, jak i p r a w i c o w e j . J e s t
WIELKANOC 2 0 0 5
261
o n a przeniknięta chrześcijaństwem, i w ł a ś n i e t e n fakt p r z e s ą d z a o t a k i m a nie
innym u s t o s u n k o w a n i u się C h e s t e r t o n a do wszelkich kwestii politycznych,
ekonomicznych, obyczajowych, kulturowych. S a m G.K.C. określał się mia­
n e m liberała. Ale chodziło mu o liberalizm u j m o w a n y w r a m a c h m o r a l n o ś c i ,
czyli o u w a r u n k o w a n i e w o l n o ś c i osobistej g o d n o ś c i ą ludzką.
Z a największe n a d c h o d z ą c e n i e b e z p i e c z e ń s t w o dla ś w i a t a u w a ż a ł C h e s t e r t o n m a s o w e w y r ó w n y w a n i e s p o ł e c z e ń s t w a w dół. Zjawisko to nazywał
„standaryzacją przy użyciu niskich
standardów".
W e d ł u g G.K.C.
cechą
w s p ó l n ą kapitalizmu i socjalizmu j e s t centralizacja w ł a s n o ś c i - w pierw­
s z y m wypadku na r z e c z wąskiej grupy posiadaczy, w d r u g i m - biurokracji
państwowej. Ale żeby nie było wątpliwości, pisarz nie był p r z e c i w n i k i e m
w o l n e g o rynku i własności prywatnej ( w r ę c z o d w r o t n i e ) , lecz z w o l e n n i k i e m
dekoncentracji kapitału. W j e d n y m z a r t y k u ł ó w C h e s t e r t o n a c z y t a m y : „ N i e
ma s e n s u ani bronić, ani a t a k o w a ć kapitalizmu za to, że opiera się na wolnej
konkurencji, gdyż cały t r e n d s y s t e m u z m i e r z a w s t r o n ę eliminacji konkurencji
na skutek r o z r o s t u m o n o p o l i " .
Polonofil
G.K.C. deklarował się jako nacjonalista, lecz zarazem jako przeciwnik brytyjskie­
go imperializmu. Będąc przeświadczony o tym, iż „każdy naród powinien sza­
nować uczucia narodowe innego narodu", C h e s t e r t o n utożsamiał się wyłącznie
z krajem nazywanym „małą Anglią". „Uważał, że p a ń s t w o Anglików nie powin­
no obejmować Irlandii, Szkocji i Walii, co dopiero m ó w i ć o Indiach i Afryce".
Pisarz darzył s y m p a t i ą Polskę jako kraj katolicki, a z a r a z e m ofiarę ambicji
m o c a r s t w o w y c h N i e m i e c i Rosji. „ F a s c y n o w a ł y go dzieje Polski i rycerskie
e l e m e n t y w kulturze szlacheckiej. P o d o b a ł o mu się, że w Polsce, jak w żad­
n y m innym kraju, s z l a c h t a s t a n o w i ł a p r o c e n t o w o z n a c z n ą g r u p ę s p o ł e c z n ą " .
Fascynacja p r z e r a d z a ł a się w w y r o z u m i a ł o ś ć w o b e c polityki, k t ó r ą krytykoFRONDA
35
wal, gdy prowadziły ją potęgi europejskie. Kiedy p a ń s t w o polskie zajęło t e r e ­
ny przynależne na m o c y T r a k t a t u W e r s a l s k i e g o do Litwy, Białorusi i Ukrainy,
G.K.C. poparł to jako uwolnienie ich m i e s z k a ń c ó w s p o d j a r z m a rosyjskiego.
Z d a n i e m C h e s t e r t o n a „Polska j e s t c e n t r a l n y m filarem Europy. Odkąd t e n
filar został z ł a m a n y przez Fryderyka Wielkiego, c a ł a świątynia c h y b o c z e się
n a wszystkie s t r o n y " . J a k o n i e m a l p r o r o c t w o m o ż n a o d c z y t a ć n a s t ę p u j ą c e
s ł o w a G.K.C. z 1 9 1 9 roku: „Wolna Polska j e s t p o t r z e b n a dla istnienia wolnej
Europy, a już szczególnie dla istnienia wolnej Anglii. L e ż y o wiele bliżej niż
Egipt czy Indie i j e s t znacznie ważniejsza dla n a s z e g o p r z e t r w a n i a . Jeśli we
wschodniej E u r o p i e nie pojawi się silne, proalianckie p a ń s t w o , N i e m c y m o g ą
jeszcze zyskać na swej p o r a ż c e więcej, niż zyskaliby na zwycięstwie".
Obrońca Żydów
Człowiekiem, z którym C h e s t e r t o n podejmował wspólne inicjatywy polityczne
(i nie tylko polityczne) był inny pisarz, Hilaire Belloc. Obaj tworzyli swego rodza­
ju tandem określany wspólnym m i a n e m „Chesterbelloc". Założyli również Ligę
Zwolenników Dystrybucji. Dystrybutyści sporo obiecywali sobie po rządach Be­
nita Mussoliniego. Liczyli na realizację przez włoskiego dyktatora ich postulatów
gospodarczych: upowszechnienia drobnej własności i wzmocnienia rolnictwa.
Z upływem lat pojawiła się jednak nieufność, a p o t e m niechęć. Kiedy w 1 9 3 1
roku Brytyjska Unia Faszystowska z Oswaldem M o s l e y e m na czele chciała do­
konać przejęcia Ligi, C h e s t e r t o n kategorycznie się nie zgodził, c h o ć Belloc ciągle
pokładał w Mussolinim nadzieję na zmiany. To właśnie pod wpływem G.K.C.
Liga potępiła faszyzm jako „system, który prowadzi do k o s z m a r ó w niemal rów­
nie odrażających jak koszmar sowieckiej Rosji". C h e s t e r t o n wręcz porównywał
faszyzm do nazizmu. Był przekonany, że jeśli ktoś twierdzi, iż obrona p a ń s t w a
brytyjskiego „polega na naśladowaniu obłędu obcych fanatyków, którzy mordują
WIELKANOC 2 0 0 5
26 3
Żydów na ulicach, w takim razie trzeba mu powiedzieć p r o s t o w oczy, używając
określeń brutalnych, prostackich i obcesowych, że jest - brytyjskim faszystą".
G.K.C.
krytykował politykę bliskowschodnią swojego p a ń s t w a ,
która
negatywnie o d n o s i ł a się do p l a n ó w s t w o r z e n i a p a ń s t w a żydowskiego. „Wy­
raził z a r a z e m obawę, ż e Palestyna z a m i e s z k i w a n a j e d n o c z e ś n i e p r z e z Ż y d ó w
i A r a b ó w m o ż e s t a ć się z a r z e w i e m k r w a w e g o konfliktu, i z a p r o p o n o w a ł r o z ­
wiązanie w p o s t a c i k a n t o n ó w na w z ó r szwajcarski". W efekcie zaatakowali go
Żydzi amerykańscy. „ C h e s t e r t o n był t y m z d u m i o n y i dotknięty. J a k zauważył
David Friedman, C h e s t e r t o n wyraził po p r o s t u opinię, ż y w i o n ą p r z e z wielu
europejskich Żydów, k t ó r a była szokująca dla Ż y d ó w w USA".
G.K.C. przyjaźnił się z p i s a r z e m i z n a n y m d z i a ł a c z e m syjonistycznym,
Izraelem Zangwillem, o r a z w s p o m n i a n y m już lekarzem, M o n t a g u e E d e r e m .
E d e r po I wojnie światowej w y e m i g r o w a ł do Palestyny. W 1 9 2 0 roku p o ­
dejmował t a m C h e s t e r t o n a , poznał go z późniejszym p r e z y d e n t e m p a ń s t w a
izraelskiego, C h a i m e m W e i z m a n n e m , a także z o r g a n i z o w a ł pisarzowi serię
wykładów dla o s a d n i k ó w żydowskich.
Z n a m i e n n y wydaje się s t o s u n e k C h e s t e r t o n a do j u d a i z m u . „ L e w i c o w e ka­
n o n y nakazywały u z n a w a ć j u d a i z m za c i e m n o t ę i zabobon, a chwalić Ż y d ó w
świeckich, niewierzących, robiących karierę w s p o ł e c z e ń s t w i e . C h e s t e r t o n
jak zwykle poszedł pod prąd, b r o n i ą c żydowskiej wiary i atakując żydowskich
m a t e r i a l i s t ó w " . I były t e g o o w o c e . P o n o ć to właśnie także p o d w p ł y w e m
opinii G.K.C. d o t y c z ą c y c h kwestii religijnych lewicujący ateista, M o r d e c h a i
Breuer, wrócił do wiary przodków, a w konsekwencji z o s t a ł r a b i n e m .
Krytyczna refleksja?
Dzisiejsza wersja d y s t r y b u t y z m u m u s i uwzględniać wszystkie zmiany, jakie
przeorały świat w ciągu drugiej p o ł o w y m i n i o n e g o wieku. Powołujący się
264
FRONDA
35
na myśl polityczną C h e s t e r t o n a rzecznicy „trzeciej drogi" zakwestionowali
przeświadczenie pisarza o tym, iż f u n d a m e n t e m gospodarki j e s t w ł a s n o ś ć
prywatna, i zaczęli flirtować na p o w a ż n i e z lewicą. W efekcie ich kolejne
mrzonki, podobnie z r e s z t ą jak socjalizm, okazują się m a r t w e . D l a t e g o nie
m o ż n a lekceważyć tego, iż p o m i m o że g o s p o d a r k a kapitalistyczna z a w i e r a
m n ó s t w o wad (jest niedoskonała jak każdy człowiek), t o m a j e d n ą z a s a d n i c z ą
zaletę - jej źródła nie tkwią w ideologii, lecz w spontanicznej aktywności
ludzkiej ( p o m i ń m y oczywiście z d e g e n e r o w a n e formy kapitalizmu - t y p o w e
chociażby dla krajów p o s t k o m u n i s t y c z n y c h czy republik b a n a n o w y c h - bę­
dące nierzadko skutkiem kryminalizacji p r o c e s ó w p o l i t y c z n o - e k o n o m i c z n y c h
lub efektem realizacji ideologicznych projektów p r y m a t u rynku nad d o b r e m
społecznym).
Należy także z r e w i d o w a ć i p r z e w a r t o ś c i o w a ć z a ł o ż e n i a nacjonalizmu,
który ma wspólne korzenie z ideologiami lewicowymi (antyfeudalizm, d e m o ­
kratyczny lobbing s t a n u t r z e c i e g o ) . Wielkie i m p e r i a nie m u s z ą z a g r a ż a ć eg­
zystencji i t o ż s a m o ś c i w c h o d z ą c y c h w ich skład m a ł y c h narodów. W i ę k s z y m
z a g r o ż e n i e m m o g ą się nierzadko o k a z a ć ambicje lokalnych kacyków dążących
za wszelką c e n ę do niepodległości s w o i c h m a ł y c h krajów.
Książka Rydzewskiej j e s t h o ł d e m z ł o ż o n y m wielkiemu twórcy. A u t o r k a
nie polemizuje więc ze s w y m b o h a t e r e m i oczywiście nie ma się co t e m u
dziwić. D l a t e g o w a r t o byłoby, żeby k t o ś w P o l s c e poddał myśl C h e s t e r t o n a
bardziej krytycznej refleksji. Ale bynajmniej nie po to, żeby o s ł a b i ć siłę od­
działywania tej myśli. W r ę c z przeciwnie, walka t r w a nadal. Niemniej j e d n a k
X X I stulecie obfituje w n o w e wyzwania. Trzeba więc d u c h o w y c h spadkobier­
c ó w G.K.C. wyposażyć w n o w e argumenty.
FILIP MEMCHES
Jaga Rydzewska, Chesterton. Dz/efo / myśl. Wydawnictwo Antyk Marcin Dybowski, Komorów 2 0 0 3
Jaga Rydzewska Chesterton. Obrońca wiary. Apostolicum, Ząbki 2 0 0 4
Jan Sobieski wiedział, za sprawą tego mistycznego
daru, który nazywa się zdrowym rozsądkiem, że kie­
dy islam dotarł do pewnego punktu, stał się sprawą
każdego ochrzczonego i cywilizowanego człowieka. To
samo dotyczy przemocy bolszewickiej. Jeśli bolszewizm
dociera do pewnego punktu, staje się sprawą każdego
ochrzczonego i cywilizowanego człowieka. A dla nas
tym punktem jest Polska.
POLSKA OTWARTA
i jej wrogowie
GILBERT
KEITH
CHESTERTON
Moja instynktowna sympatia dla Polski zrodziła się pod w p ł y w e m ciągłych oskar­
żeń, m i o t a n y c h przeciwko niej i - rzec m o g ę - w y r o b i ł e m s o b i e sąd o Polsce na
podstawie jej nieprzyjaciół. D o s z e d ł e m m i a n o w i c i e d o n i e z a w o d n e g o wniosku,
że nieprzyjaciele Polski są prawie zawsze nieprzyjaciółmi wielkoduszności i m ę ­
stwa. Ilekroć zdarzyło mi się spotkać o s o b n i k a o niewolniczej duszy, grzęznącego
przy tym w bagnie zmaterializowanej polityki, tylekroć o d k r y w a ł e m w t y m o s o b ­
niku, o b o k powyższych właściwości, n a m i ę t n ą n i e n a w i ś ć do Polski.
266
FRONDA 35
NASZ SOJUSZNIK
Posłowie do angielskiego wydania książki Polana Kazimierza Pruszyńskiego, która ukazała
się w Londynie w 1920 roku, w czasie trwania wojny polsko-bolszewickiej:
To wielki zaszczyt, m ó c dołączyć nawet kilka akapitów do cennej i mądrej
pracy pana Kazimierza Pruszyńskiego; ale jeśli to robię, to nie dlatego, bym sobie
wyobrażał, że j e s t e m w stanie cokolwiek do niej dodać, nie m ó w i ą c już o tym, by
cokolwiek krytykować, jako że jest to dzieło u c z o n e i specjalistyczne. Robię to po
części dlatego, że nigdy nie pominąłbym okazji, by oddać nawet niewielką przy­
sługę Polsce - t e m u najbardziej wysuniętemu, najbardziej rycerskiemu i najbar­
dziej zagrożonemu przyczółkowi rycerskości, p e r m a n e n t n i e wszak z a g r o ż o n e m u
na tym świecie. Po części zaś robię to, ponieważ, c h o ć dziwnie to zabrzmi, jest
jedna rzecz, i tylko jedna, jaką być m o ż e z d o ł a m ująć pełniej niż autor.
Aby Anglicy mogli zrozumieć Polskę, najpierw niestety trzeba, by zrozu­
mieli Anglię. Bo Anglicy nie rozumieją Anglii. Kochają Anglię, walczą i giną dla
Anglii, są gotowi cierpieć dla Anglii, wykazując patriotyzm, który wyróżnia ich
nawet pośród żarliwie patriotycznych ludów chrześcijańskich; nieraz uczciwie
przejmują się tym, co Anglia robi czy głosi; i żywią głęboko poetycką, częściowo
nieświadomą aprobatę dla tego, jak Anglia wygląda. Lecz nie wiedzą, jaka Anglia
jest. Większość z nich została nauczona kompletnie mylnych pojęć o tym, skąd
się wzięła angielska t o ż s a m o ś ć i co z początku oznaczała. Anglia była prowincją
Imperium Rzymskiego, tak jak Galia, w Średniowieczu zaś została krajem krucjat
tak jak Francja. Anglia była wspaniałym chrześcijańskim królestwem w czasach,
gdy Polska również była wspaniałym chrześcijańskim królestwem; i w dziejach
obu krajów jest to fakt najważniejszy. Za swych niezmiennych w r o g ó w Anglia
i Polska uważały m u z u ł m a n ó w i barbarzyńców, czyli zewnętrzny, mniej lub
bardziej koczowniczy element z północy i wschodu, który zawsze napierał na
europejską cywilizację. J e s z c z e niedawno Anglia musiała r a t o w a ć się w ostatniej
chwili kosztem życia tysięcy ludzi, kosztem czterech lat h o r r o r u i heroizmu, bo
nie zrozumiała w porę, czym jest i gdzie przynależy. Niemądra, s u c h a teoria
o rasie teutońskiej, wbita wielu Anglikom do głowy, uczyła ich, że powinni być
dumni, bo stanowią awangardę barbarzyństwa. A jednak w rzeczywistości Haig
walczył z tymi samymi wrogami co król Artur i król Alfred; Allenby miał takich
samych przeciwników jak Ryszard Lwie Serce i Edward I. Prawdziwi wrogowie
WIELKANOC
2005
267
Anglii byli zawsze wrogami Polski; lecz Polska ucierpiała dużo mocniej
w tej samej bitwie, z t e g o p r o s t e g o powodu, że przypadkiem leży na
wschodzie, na samej linii frontu. Tak wyglądają rzeczywiste relacje
między Anglią i Polską; w świetle logiki dziejów są naprawdę nie­
skomplikowane.
Nie chodzi o to, by akceptować wszystko, co zrobi jakiś po­
szczególny Polak, ani by przeczyć każdemu słowu jakiegoś poszcze­
gólnego Turka. Turek m o ż e akurat poczynić uwagę, przeciw której nie
m a m y obiekcji, na przykład stwierdzić, że Bóg jest Bogiem. Rzecz w tym,
że jeśli Polak zrobi błąd, to jeden z naszych sojuszników zrobił błąd,
a jeśli Turek mówi sensownie, to jeden z naszych w r o g ó w mówi
sensownie. Cywilizacja europejska istnieje nadal, ale przestanie
istnieć, jeśli nie będziemy trzymać się razem.
To, co powiedziałem tutaj
o muzułmanach,
tym
bardziej odnosi się do bolszewików. Można myśleć, że
bolszewicy głoszą istotną prawdę, deklarując równość
wszystkich ludzi; na tej samej zasadzie muzułmanie
głoszą prawdę, deklarując, że Bóg jest jeden. Można
z niesmakiem patrzeć na część ich reakcyjnych
oponentów, który są zaledwie reakcyjni; tak jak
krzyżowiec mógł z lekką dezaprobatą spoglądać
na Starca z Gór, który narkotyzował zawodowych
zabójców. Można traktować ich tryumf jako karę
za wielkie zło; w ten sam sposób chrześcijanin
mógł myśleć o upadku Bizancjum. Wszystko to
nie zmienia odczuć chrześcijanina w obliczu bolszewizmu, tak jak nie zmienia faktu, że wyznawca islamu
to obcy, który przybył, by zniszczyć całą kulturę chrześci­
jańską. Ci Żydzi, którzy zostali dyktatorami w rosyjskich
miastach, są postaciami o dużo mniejszej godności niż
Saladyn i Saraceni. Księga Karola Marksa, traktowana jako
źródło zasad moralnych, przetrwa dużo krócej niż Koran. Ale
rzecz nie w tym, czy akceptujemy lub potępiamy ich działania.
Rzecz w tym, czy ich działania wywierają skutki odczuwalne
tylko dla nich samych, czy również skutki odczuwalne dla nas.
FRONDA
35
Gdyby chodziło tylko o rosyjską władzę nad Rosją, byłaby to ich wewnętrzna sprawa.
Lecz jeśli ma to wpływ na Polskę, ma wpływ również na nas.
Kiedy Jan Sobieski rozpoczął wspaniałą szarżę polskich jeźdźców, która, ratując
środkowoeuropejski Wiedeń, ocaliła przed Turkami całą Europę, nie zastanawiał się
przed bitwą, czy Wiedeń nie posiada złych cech. Wiedeń posiada wiele złych cech,
jak Polacy następnie mieli odkryć. Nie rozmyślał nad tym, że islam stanowił stosun­
kowo słuszny bunt przeciw zepsutej arabskiej idolatrii. My też nie musimy negować,
że bolszewizm stanowi stosunkowo słuszny bunt przeciw zepsuciu współczesnego
kapitalizmu. Nie oddawał się studiom biograficznym, aby ustalić, czy Mahomet był
szczery. My też nie musimy zawracać sobie głowy szczerością Lenina. J a n Sobieski
wiedział, za sprawą tego mistycznego daru, który nazywa się zdrowym rozsądkiem,
że kiedy islam dotarł do pewnego punktu, stał się sprawą każdego ochrzczonego i cy­
wilizowanego człowieka. To s a m o dotyczy przemocy bolszewickiej. Jeśli bolszewizm
dociera do pewnego punktu, staje się sprawą każdego ochrzczonego i cywilizowane­
go człowieka. A dla nas tym punktem jest Polska.
Nie wierzę, by naród polski, który przetrwał niewolę u trzech potężnych
imperiów, mógł zostać ostatecznie pogrążony przez jedną przemijającą anarchię.
Lecz wiem, że gdyby został chwilowo pogrążony, oznaczałoby to wielką wyrwę
w naszej własnej tamie, chroniącej przed powodzią. A ponieważ nie m a m ochoty,
by znaleźć się pod falami, nawet chwilowo, napisałem te kilka słów dla wspólnej
sprawy całego chrześcijaństwa i dla wolności Białego Orła.
DRAMAT POLSKI
Fragment wstępu do angielskiego wydania Nie-Boskiej Komedii Zygmunta Krasińskiego.
Londyn 1924:
Można powiedzieć, że Nie-Boska Komedia powstała w najtragiczniejszym okresie
tragedii Polski. W Anglii wciąż m a ł o kto rozumie, jak ciężkie przejścia dotknęły
ten kraj; toteż ich cień, który pada na te stronice, m o ż e być dla czytelnika niepojęty.
Większość Anglików z biegiem czasu zaakceptuje zapewne tryumf Polski [Che­
sterton ma tu na myśli odrodzenia państwa polskiego po I wojnie światowej],
nigdy nie poznając ogromu polskich nieszczęść. Była to bowiem tragedia, dla której
narody na zachodzie próżno szukałyby porównania, odkąd s a m a idea narodu wyło­
niła się ze średniowiecznego chrześcijaństwa. Nie istnieje drugi wypadek, by naród
WIELKANOC
2005
269
samodzielny i z poczuciem własnej wartości został nie obrabowany, lecz zamordo­
wany czy raczej rozczłonkowany żywcem. Przedstawmy to na innym przykładzie,
a sprawa wyda się n a m absurdalna; dzieło wyobraźni będzie równie śmieszne, jak
rzeczywistość była tragiczna. Musielibyśmy sobie imaginować, że o t o jakaś konfe­
rencja w Lozannie czy Sztokholmie w najlepszej komitywie ustaliła, że wschodnia
Anglia, Essex, Sussex i Kent zostaną oddane Francji razem z Londynem i częścią
Anglii środkowej, że wszystko, co znajduje się na północ od rzeki Trent przypadnie
Niemcom, a cała reszta kraju, czyli Walia i hrabstwa zachodnie, będzie odtąd sta­
nowić własność Stanów Zjednoczonych, którym się słusznie i z natury swej należy.
Nie wiadomo, co powiedzieliby Anglicy, gdyby nie ostała im się ani piędź angiel­
skiej ziemi. Z góry za to wiadomo, co by powiedzieli ich wrogowie i ciemięzcy;
otóż, powiedzieliby dokładnie to samo, co wrogowie i ciemięzcy Polski, i byłoby to
dokładnie tak s a m o prawdziwe. Usłyszelibyśmy, że Anglia została osłabiona przez
nadmiar feudalnych swobód, graniczących z anarchią - święta prawda. Usłysze­
libyśmy, że arystokracja angielska zanadto urosła w siłę - święta prawda. Usły­
szelibyśmy też, że ambicja takich arystokratów podcina fundamenty monarchii
narodowej - to również prawda. Polski arystokrata, autor tej sztuki, rysuje ponury
i mroczny obraz arystokracji polskiej. Jednak wszystko, co kiedykolwiek powie­
dziano przeciw arystokracji polskiej, m o ż n a by równie dobrze powiedzieć przeciw
arystokracji angielskiej. Wszystkie zarzuty przeciw polskiej wolności i swawoli
mają zastosowanie również do Anglii. Jeśli owej wyspy nie spotkał nigdy los tak
straszny i niewyobrażalny, to tylko dlatego, że była na to zbyt silna i bezpieczna
jako wyspa, a poza tym tak się złożyło, że otaczały ją ludy cywilizowane, podczas
gdy Polska była i nadal jest otoczona przez dzicz. Ani francuski Ludwik, ani hi­
szpański Filip, ani żaden prezydent Stanów Zjednoczonych nie wpadliby nawet na
pomysł, by postąpić z chrześcijańskim narodem tak jak Fryderyk Pruski i obłąkani
carowie, z ich małpimi sztuczkami, działający w swoistej nieświadomości hańby,
co w wypadku Austrii różniło się tylko o tyle, że było pełne hipokryzji, nie wolnej
od wyrzutów sumienia.
Nienaturalny ciężar polskiej tragedii to pierwsze, co należy wziąć pod uwagę
przy interpretacji tego osobliwego i dość posępnego dramatu. Autor nie okazuje
wprost narodowego oburzenia. W p e w n y m sensie usiłuje myśleć o czym innym,
bo ludzie zawsze desperacko szukają myśli o c z y m innym niż pamięć klęski. Ba,
w pewnym sensie wyraża nawet wątpliwość, czy w a r t o okazywać oburzenie, tak
jak wyrażał pewnie tę wątpliwość w życiu osobistym i politycznym; bo w takiej
270
FRONDA
35
sytuacji zawsze j e s t wątpliwe, czy n a s t ę p n y m k r o k i e m powinien być bezna­
dziejny opór, czy k o m p r o m i s , czy m o ż e wspieranie bardziej u m i a r k o w a n y c h
sil w obozie wroga. Ale podświadomą presję tej n i e n o r m a l n e j sytuacji czujemy
wszędzie: w gorzkich inwokacjach do ideału artystycznego j a k o do czegoś, co
potrafi zwodzić i zniszczyć ludzkość; w sugestii, że h i s t o r i a sprowadza się do
przestarzałej heraldyki, która n i e u c h r o n n i e odchodzi w przeszłość; w postaci wy­
niosłego bohatera, który zostaje złamany, bo nie c h c e się ugiąć, i idzie na śmierć,
wierząc, że czeka go wieczne potępienie; i n a w e t w końcowej wizji zwycięskiego
Chrystusa, który pozostaje Boleściwy, m i m o że przybywa w glorii chwały.
Właściwie nie da się krytykować dzieła wyobraźni pod kątem wyobraźni, a j e s t
to przecież kąt istotny. Najłatwiej wskazać, że zachodzi pewna dysproporcja i brak
związku pomiędzy pierwszą częścią sztuki, która traktuje o wyobraźni poetyckiej
- rozumianej jako rodzaj przekleństwa, przywodzącego m ę ż a do grzechu, doprowa­
dzającego żonę do czegoś w rodzaju rnimetycznego obłędu i przynoszącego owoc
w postaci chorowitego, niewidomego dziecka - oraz częścią drugą, która porusza
raczej temat pychy i samobójczej wzgardy szlachty dla szaleństwa tłumów. Lecz na­
wet w tym punkcie krytyk mógłby zasugerować, że harmonia między tymi częściami
jest większa, niż to wynika z powierzchownej lektury. N i e bez kozery dramat kończy
się omalże imieniem Chrystusa; gdyż duch chrześcijański, uparty i subtelny, prze­
nika całą tę opowieść. Matka, która j e s t obłąkana, umiera szczęśliwa; dziecko, które
jest niewidome, umiera szczęśliwe; to tylko człowiek pyszny umiera z poczuciem,
że jakaś bariera dzieli go od Boga. Jeśli chodzi o pierwsze i podstawowe wrażenie,
jakie dramat odciska na wyobraźni, trudno oczekiwać, że krytyka literacka dokona
tu jakiegoś odkrycia, niemniej krytyk natrafia w de sztuki na bardzo interesujące
problemy. Bodaj najciekawszy z nich to połączenie elementów, które m o ż n a określić
jako historyczne, bo należą do okresu, kiedy powstała sztuka, z elementami, które
można określić jako wieszcze, bo są tak oryginalne, że wyprzedziły wiele wydarzeń,
mających miejsce już po śmierci wielkiego polskiego poety.
GILBERT KEITH CHESTERTON
TŁUMACZYŁA: JAGA RYDZEWSKA
Tytuły pochodzą od redakcji „Frondy".
WILLIAM BLAKE
JERUZALEM
A czy te stopy w d a w n y c h c z a s a c h
Znaczyły Anglii górskie drogi?
I czy B a r a n e k Boży hasał
Po naszej Anglii łąkach błogich?
C z y Pańskie L i c o rozjaśniało
N a s z e spowite m g ł ą wyżyny?
A J e r u z a l e m , czy tu stało,
Gdzie Szatan sklecił swoje młyny?
Mój łuk złocisty niech przyniosą:
I moje strzały pożądania:
I moją włócznię: O niebiosa!
Mój rydwan ognia niech tu stanie.
W bitewnym niech nie p a d n ę szale
I niech w m y m ręku m i e c z nie zaśnie,
A ż zbudujemy J e r u z a l e m
Tu, na angielskiej ziemi właśnie.
PRZEŁOŻYĆ: MACIEJ FROŃSKI
272
FRONDA 35
Wielka Brytania,
czyli Nowy Izrael
ALEKSANDER
BOCIANOWSKI
Każdego roku na zjeździe brytyjskiej Partii Pracy powtarza się ta s a m a scena. Naj­
pierw delegaci śpiewają The Red Flag, czyli pieśń o czerwonym sztandarze. Zawsze
idzie to laburzystom dość niemrawo. Potem przychodzi jednak czas na pieśń Jeru­
zalem napisaną przez Williama Blake'a i dopiero wtedy uczestnicy zjazdu nabierają
wigoru. Wstępuje w nich jakby nowy duch i z całej siły wyśpiewują mesjanistyczny
hymn na cześć Wielkiej Brytanii jako N o w e g o Izraela.
Dla laburzystów jest to pewnie symboliczne wyobrażenie nowego społeczeń­
stwa, ale dla Blake'a sprawa przedstawiała się zupełnie inaczej. Był on przekonany,
że Brytyjczycy pochodzą bezpośrednio od jednego z 11 zaginionych plemion Izrae­
la ( s a m o słowo Brit-kz oznacza po hebrajsku „człowieka przymierza") i że powtór­
ne przyjście Chrystusa nastąpi w Wielkiej Brytanii - w N o w y m Jeruzalem. Temu
właśnie poświęcił swój wielki poemat Jerusalem, the Emtnanation ojthe Giant Albion.
Blake wierzył, że święty krzew głogu w Glastonbury zasadzony został przez
Józefa z Arymatei, a leżący pod t r o n e m koronacyjnym królów angielskich Kamień
Scone to kamienna poduszka z Betel, na której spał biblijny Jakub.
Przekonanie o izraelskim rodowodzie Brytyjczyków było powszechne już dłu­
go przed narodzinami Blake'a. W 1 6 5 0 roku Manasses ben Izrael wydał broszurę
Spes Izraeli, w której wypędzenie Żydów z Wielkiej Brytanii w XIII wieku uznał za
wygnanie z Ziemi Obiecanej. Ponieważ biblijne proroctwa mówiły, że koniec świa­
ta nastąpi, kiedy Izraelici powrócą z wygnania do Ziemi Świętej, Manasses zaape­
lował do władz brytyjskich, by pozwoliły Żydom osiedlać się na n o w o w Wielkiej
Brytanii. Przekonało to O l M e r a Cromwella, który po 4 0 0 latach zezwolił przedsta­
wicielom religii mojżeszowej osiedlać się w Anglii.
Czy wyśpiewujący Jerusalem laburzyści wiedzą, co naprawdę śpiewają? Czy zda­
ją sobie sprawę, jak bardzo religijna motywacja była udziałem ich przodków? Czy
uświadamiają sobie, że polityka jest dłużniczką teologii? Nawet jeśli nie przychodzi
im to do głowy, miło jest popatrzeć, z jakim żarem wyśpiewują, że „zbudujemy
Jeruzalem / Tu, na angielskiej ziemi właśnie".
ALEKSANDER BOCIANOWSKI
WIELKANOC
2005
273
O KOBIETĘ
DBAĆ MOCNO
DZEBEL-AL-NUR
Cierpliwy ja byłem i to się opłaciło. Allah się do nas uśmiecha. Znaki wielkie n a m
daje. Do Europy mój naród chce iść. Duże nasze tureckie polityki mają z tym
problemy, bo jak m ó w i ą tu w Bolanda w takim radiu M., my nie pasujemy do
Europy. Inni jesteśmy. Ze my bardziej wierzymy i lepiej handel m a m y to już im,
kuch'fa, nie pasujemy! Ja wiem, co ich boli - my lepsi są od nich. N a s z e polityki
tym się martwią. Ja nie. Bo ja widzę, co się dzieje. Ja pewny j e s t e m bardziej coraz,
że Allah mnie tu kazał być jak taki zwiadowca przed bitwą, inch'Allah!
W dni ostatnie czas m i a ł e m większy dla siebie. D u ż o ja wtedy telewizji pa­
trzyłem. I mówili tam, że w Bolanda kobiety bić to normalne i że nie ma tu dziwu.
Każdy to wie. Taka jedna z rządu najwięcej mówiła, co widać, że m ą ż dba o nią,
bo ona taka pod okiem zawsze opuchnięta. O n a aż do Szwecji jechać musiała,
żeby to, co jest normalne, powiedzieć. Jak o n a wróciła do Bolanda, to się od razu
najbardziej księdzowie obrażać zaczęli, że głupio m ó w i ona. A ci mężowie w czar­
nych płaszczach szacunek mają tu duży. Ale ja myślę, że oni po prawdzie to też
lubią czasami mocniej klepnąć kobietę. Ale nie mogą, bo nie chcieli kobiety, jak
z d o m u wychodzili w świat. Chcieli sami iść. Dlatego ze zazdrości, bo sami nie
mogą, m ó w i ą do m ę ż ó w z rodziną, że nie wolno uderzyć, że to źle, że krzywda to
człowiekowi. Ja studiuję psychologię i ja w i e m o tym, jak to się w głowie dzieje.
I ja dobrze widzę, że to nie my do nich, ale oni do nas c h c ą być podobni. Mnie
Mahmed z Meinz, co wozi a u t a po nocach, opowiadał, jak t a m u G e r m a n ó w jest.
Jak ja przykładam to, co w Bolanda - to ja jak u siebie tutaj. Bolanda pierwsza
normalnieje w całej Europie. J a k już pozwalają uderzać kobietę, to znak dobry. Ja
podejrzewałem, że to się dzieje. W i e m to, bo sąsiad przez ścianę tak robi. Pan R o ­
mek trzy razy w tydzień w nocy kobietę swoją do porządku doprowadza. Ja wtedy
ściszam telewizor, bo jak słucham ich krzyki, to mi się d o m w Fetieh przypomina
i radość wielka w serce moje płynie. Zawsze jak ojciec wracał zmęczony po trud­
nej pracy i wieczór był, to on jeszcze miał siłę, żeby o matkę zadbać i t r o c h ę ją
klepnąć tu i tam. Godzina - nie dłużej. P o t e m spać szli. I r a n o przy pierwszym
274
FRONDA
35
czaju na śniadanie - jak ja to p a m i ę t a m dobrze - m a m a taką wielką wdzięczność
w oku jednym, tym niezepsutym miała do ojca za to, że tak m o c n o dba o nią.
I cały dzień o n a taka cicha i szczęśliwa była. A p o t e m t a t a znów z pracy wracał...
dlatego mówić to nie męsko, ale czasami jak pan R o m e k uderza mocniej żonę, że
ona pisk daje, to mnie łza do oka płynie i się wzruszenie mi robi, bo to tak samo,
jak ojciec mój robił. W poduszkę ja łzy leję wtedy. Ale nie często to. Tylko rozu­
mieć nie m o g ę ja, dlaczego wstydzi się tego pan Romek, że o żonę dba m o c n o ?
Rano zawsze to ona na niego krzyczy i to brzydko tak, i za drzwi każe iść. A on
jak spłoszony baran zmyka cicho i nic nie mówi. I dopiero jak w r a c a wieczorem,
wtedy odwrotnie jest - on krzyczy, o n a cicho jest. O co tu chodzi?
Ja też szukam kobietę. Koledzy moi, co tu są i pieniądz mają, to mówią, że
łatwo w Bolanda złowić chrześcijankę i zrobić z niej muslim, i wrócić do domu.
Takie są miejsca z muzyką, gdzie koledzy chodzą, t a m Tarkana płyty mają dużo
i tam też kobiety m ę ż a szukają. One dobrze zbudowane. Dzieci dużo rodzić
mogą. Nie głupie są po prawdzie. U c z ą się szybko. Altan, co kolorowe szeleszczą­
ce bardzo spodnie na takim dużym stadionie sprzedaje, mnie tylko opowiadał, że
problem jest zaraz na początek, jak już w Turcji są. One się dziwią, że m ą ż m o c n o
dba o nie i że klepnie czasem. Raz Altanowi o n a oddała tak samo, w oko... ale
tylko raz. P o t e m już nie.
Dlatego ja szukam, ale się nie nerwuję bardzo, że nie znalazłem do dziś. J a k
dziś rząd i telewizja mówi, że normalne to, że mąż m o c n o dba o żonę, to i ona,
kobieta, dla mnie s a m a się znajdzie. Bo najlepiej to my wiemy, jak o kobietę za­
dbać. I to w Europę przyniesiemy.
DŻEBEL-AL-NUR
Niezbędna jest pomoc psychologów, którzy posiadają
doświadczenie w prowadzeniu „warsztatów toleran­
cji". Wolne od manipulacji, szczere otwieranie się na
przedstawiciela obcej narodowości pozostaje analo­
giczne do wchodzenia w relację heteroseksualną.
NACJONALIZM
jako
homoseksualizm
MACIEJ
PŁOMIEŃ
W k o l e j n y c h n u m e r a c h „ F r o n d y " ukazały się d w a t e k s t y a u t o r s t w a M i e c z y ­
sława Samborskiego na temat podobieństw łączących współczesne ideologie
z d e w i a c j a m i s e k s u a l n y m i . O ile w wypadku n o w o l e w i c o w e g o l i b e r a l i z m u
i pedofilii d i a g n o z a j e s t j a k najbardziej trafna, o tyle n i e m o ż n a t e g o s a m e g o
stwierdzić, gdy a u t o r p o r ó w n u j e n o s t a l g i c z n y k o n s e r w a t y z m d o h o m o s e k s u ­
alizmu. Zwłaszcza że poza k o n s e r w a t y z m e m istnieje ideologia, której niejako
i s t o t ą p o z o s t a j e c h a r a k t e r y s t y c z n y dla h o m o s e k s u a l i z m u rodzaj lęku.
Zauważmy, iż na najbardziej p i e r w o t n y m p o z i o m i e , w życiu o s o b i s t y m
i e m o c j o n a l n y m , p e d e r a ś c i i lesbijki b o j ą się t e g o , co o d m i e n n e i o b c e , czyli
i n t y m n e j relacji z o s o b a m i p ł c i p r z e c i w n e j . L ę k t e n o c z y w i ś c i e b y w a n a j ­
c z ę ś c i e j n i e u ś w i a d o m i o n y . W sferze ś w i a d o m o ś c i p o z o s t a j e zaś p r z e k o n a n i e
o n i e z d o l n o ś c i do w e j ś c i a w taką r e l a c j ę . I t a k u j a w n i a się c a ł a o b ł u d a r u c h ó w
„ g e j o w s k i c h " , k t ó r e p o s t u l u j ą „ o t w i e r a n i e się n a I n n e g o " . P o d s t a w o w ą c e c h ą
h o m o s e k s u a l i z m u o k a z u j e się b o w i e m . . . s w o i s t a k s e n o f o b i a .
Kierowanie popędu seksualnego w stronę o s ó b własnej płci m o ż n a porów­
nać z fanatycznym, p l e m i e n n y m n a c j o n a l i z m e m . W y z n a w c y t a k i e g o n a c j o n a ­
lizmu, zamykając się w e w ł a s n y m g e t c i e , poddają się s y n d r o m o w i „ o b l ę ż o n e j
twierdzy" oraz pielęgnują przeświadczenie o niemożliwości funkcjonowania
społeczeństwa wielonarodowościowego i wielokulturowego. Wrogość wobec
i n n y c h n a r o d o w o ś c i t r a k t u j ą o n i j a k o s w o i s t y p a r a d y g m a t polityczny. W g ł ę b i
tej w r o g o ś c i tkwi l ę k p r z e d t y m , c o n i e z n a n e , t a j e m n i c z e , p o d e j r z a n e . I j e s t
jeszcze j e d n a rzecz: traumatyczne doświadczenie historyczne.
FRONDA
35
N i c t a k n i e d o s t a r c z a u z a s a d n i e n i a dla w r o g i e g o s t o s u n k u d o j a k i e j ś n a ­
r o d o w o ś c i , j a k b o l e s n e f r a g m e n t y w s p ó l n y c h z n i ą dziejów. T o s a m o d o t y c z y
c z ę ś c i lesbijek. K o n k r e t n i e c h o d z i t u o t e s p o ś r ó d n i c h , k t ó r e d o ś w i a d c z y ł y
t r a u m a t y c z n y c h przeżyć w k o n t a k t a c h s e k s u a l n y c h z m ę ż c z y z n a m i . W e f e k c i e
h o m o s e k s u a l n a o r i e n t a c j a tych k o b i e t idzie n i e r z a d k o w p a r z e z i d e o l o g i c z n ą
w r o g o ś c i ą w o b e c s a m c ó w i z a c h ł y ś n i ę c i e m s i ę a g r e s y w n y m , w o j u j ą c y m femi­
n i z m e m . A z a t e m n e g a t y w n y m i s t e r e o t y p a m i n a t e m a t j a k i e j ś grupy e t n i c z n e j
rządzi t e n s a m m e c h a n i z m p s y c h o l o g i c z n y , c o w wypadku l e s b i j s k o - f e m i n i stycznych u p r z e d z e ń w o b e c m ę ż c z y z n .
Ale, r z e c z j a s n a , k s e n o f o b i a na tle p ł c i o w y m i wynikający z n i e j s e k s i z m to
c e c h a n i e tylko l e s b i j e k . W ś w i e c i e s t a r o ż y t n y m j e d n y m z c z y n n i k ó w dyskry­
minujących kobiety była pederastia. Badaczka kultury antycznej, Eva Keuls,
charakteryzuje Ateńczyków jako „społeczność z d o m i n o w a n ą przez mężczyzn,
k t ó r z y trzymają w o d o s o b n i e n i u s w o j e żony, c ó r k i , u m n i e j s z a j ą r o l ę k o b i e c ą ,
j e ś l i idzie o r e p r o d u k c j ę , o r a z stawiają p o m n i k i g e n i t a l i o m m ę s k i m , j a k rów­
n i e ż współżyją z s y n a m i s w o i c h w s p ó ł t o w a r z y s z y " . Z kolei w e d ł u g D e n i s a
Pragera p o t ę p i e n i e przez religię m o j ż e s z o w ą h o m o s e k s u a l i z m u o z n a c z a ł o
z a r a z e m p o p r a w ę pozycji s p o ł e c z n e j k o b i e t . W t e n s p o s ó b s t a r o ż y t n i Żydzi
stali się p i o n i e r a m i a u t e n t y c z n e g o - a n i e f a s a d o w e g o , p o w o d o w a n e g o j a k i ­
m i ś w z g l ę d a m i ideologii czy w ł a d z y - r ó w n o u p r a w n i e n i a p ł c i .
O c z y w i ś c i e d z i a ł a c z e „ g e j o w s c y " z a w s z e podkreślają, i ż n i e c h o d z i i m by­
najmniej o narzucenie homoseksualizmu heteroseksualnej większości - było­
b y t o z r e s z t ą t e c h n i c z n i e raczej n i e m o ż l i w e - p o n i e w a ż p r a g n ą „ t ę c z o w e g o " ,
r ó ż n o r o d n e g o świata, w k t ó r y m m a o n a z a c h o w a ć s w o j e prawa. C z y m o ż n a
p o s t u l a t y radykalnej, „ t ę c z o w e j " t o l e r a n c j i p o r ó w n y w a ć d o m r o c z n e g o , o b s k u r a n c k i e g o n a c j o n a l i z m u ? A j e d n a k n i e d a j m y się z w i e ś ć .
D z i a ł a c z e „ g e j o w s c y " i n a c j o n a l i ś c i s t o s u j ą i d e n t y c z n y rodzaj a r g u m e n ­
tacji. I j e d n i , i drudzy b r o n i ą „ ś w i ę t e g o " p r a w a k s e n o f o b i i . W p i e r w s z y m
wypadku p r z e s i a n i e j e s t n a s t ę p u j ą c e : h o m o s e k s u a l i ś c i e w o l n o n a w i ą z y w a ć
relacje i n t y m n e z o s o b a m i tej s a m e j p ł c i i j e d n o c z e ś n i e o d c z u w a ć o b r z y d z e n i e
w o b e c o s ó b płci p r z e c i w n e j . W d r u g i m wypadku c h o d z i o t o , ż e b y s z o w i n i s t a
m ó g ł s w o b o d n i e u m a c n i a ć więzi z e s w o i m i r o d a k a m i i z a r a z e m n i e s k r ę p o w a ­
n i e o b d a r z a ć n e g a t y w n y m i e m o c j a m i ludzi o b c e j n a r o d o w o ś c i .
N i e ł u d ź m y się, ruchy „ g e j o w s k i e " i ich l e w i c o w i s p r z y m i e r z e ń c y zawłasz­
czyli takie pojęcia, j a k r ó ż n o r o d n o ś ć ś w i a t a czy w i e l o k u l t u r o w o ś ć . Ś r o d o w i s k a
WIELKANOC
2005
277
te tworzą j e d y n i e o b ł u d n ą fasadę, za k t ó r ą p r ó b u j e się afirmować c h y b a naj­
bardziej tragiczny typ ksenofobii: n i e z d o l n o ś ć do nawiązania relacji i n t y m n e j
z I n n y m i p o z o s t a w a n i e w n i e w o l i h o m o s e k s u a l n e g o pożądania.
Działacze „gejowscy" traktują heteroseksualną większość tak s a m o jak
p e ł n i pacyfistycznych frazesów n a u s t a c h k r y p t o s z o w i n i ś c i j a k i e j ś grupy e t ­
n i c z n e j t r a k t u j ą i n n e narody. M a m y t u d o c z y n i e n i a z e w i d e n t n ą p a t o l o g i ą .
D l a t e g o n i e z b ę d n a j e s t p o m o c p s y c h o l o g ó w , k t ó r z y posiadają d o ś w i a d c z e n i e
w prowadzeniu „warsztatów tolerancji". W o l n e od manipulacji, szczere ot­
w i e r a n i e się n a p r z e d s t a w i c i e l a o b c e j n a r o d o w o ś c i p o z o s t a j e a n a l o g i c z n e d o
wchodzenia w relację heteroseksualną.
Reasumując,
walce z wszelkimi przejawami mentalności plemiennej,
szowinizmu etnicznego, rasizmu, antysemityzmu musi towarzyszyć przeciw­
działanie rozmaitym f o r m o m seksizmu (zarówno męskiego, j a k i kobiecego)
oraz z a c h o w a ń h o m o s e k s u a l n y c h . J e d n o z d r u g i m z a c h o w u j e b o w i e m ś c i s ł y
związek.
MACIEJ PŁOMIEŃ
NOTY O AUTORACH
WILLIAM BLAKE (1757-1827) poeta, aforysta, malarz i grafik angielski, autor wielu utwo­
rów religijno-mistycznych, m.in. poematów Milton (1804-1808) i]erusa!em (1804-1820).
ALEKSANDER BOCIANOWSKI (1972) przewodnik turystyczny. Mieszka pod Krakowem.
NIKODEM BOŃCZA-TOMASZEWSKI (1974) historyk, mąż żonie, ojciec dzieciom.
Obecnie przygotowuje książkę o narodzinach świadomości narodowej Polaków. Miesz­
ka w Warszawie.
IWAN BUNIN (1870-1933) poeta, nowelista i powieściopisarz rosyjski, laureat literackiej
Nagrody Nobla (1933). napisał m.in. powieści W/es' (1910) i Życie Arseniewa (1933).
GILBERT KEITH CHESTERTON (1874-1936) prozaik i poeta angielski, autor m.in. powie­
ści Napoleon z Notting H/7/ (1904). Człowiek, który byt czwartkiem (1908), Kula i krzyż (1910).
M1GUEL D'ORS (1946) doktor romanistyki, wykładowca na Uniwersytecie Navarra, od
1979 roku wykładowca literatury hiszpańskiej na Uniwersytecie w Grenadzie, poeta, laureat
m.in. Premio Nacional de la Critica (1987). Członek rady redakcyjnej hiszpańskiej „Frondy".
Mieszka w Grenadzie.
ERYK DOSTATNI (1979) poeta. Mieszka w Warszawie.
JORGE GARCIA-CONTELL (1962) prawnik i przedsiębiorca hiszpański, przewodniczący
Stowarzyszenia Kulturalnego „Paralelo 40", współpracownik wielu czasopism hiszpańskojęzycznych. Mieszka w Walencji.
JUAN PABLO GOICOACHEA (1969) publicysta. Mieszka w Bilbao.
GRZEGORZ GÓRNY (1969) redaktor naczelny „Frondy". Mieszka w Warszawie.
KS. ALEKSANDER JEŁOWICKI (1804-1877) w młodości mecenas literatów, uczestnik
powstania listopadowego, działacz Wielkiej Emigracji we Francji, założyciel w 1836 roku
wraz z Mickiewiczem Polskiej Misji Katolickiej w Paryżu, od roku 1842 w zakonie zmartwych­
wstańców, pierwszy rektor paryskiego kościoła Wniebowzięcia Matki Bożej i znajdującej się
przy nim Misji Polskiej, publicysta m.in. lwowskiej „Unii", wydawca m.in. dzieł Mickiewicza
oraz czasopism polityczno-literackich.
KRZYSZTOF KOEHLER (1963) poeta, eseista, historyk literatury, wykładowca na Uniwer­
sytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Ostatnio opublikował tom wierszy
Trzecia część (2003). Mieszka w Krakowie.
280
FRONDA
35
WOJCIECH KUDYBA (1965) poeta, norwidolog, doktor nauk humanistycznych, żonaty,
mieszka w Nowym Sączu.
STEFFANO LECCISI MER1DA publicysta. Mieszka w Madrycie.
MAREK LAZAROWICZ (1969) absolwent polonistyki na Uniwersytecie Warszawskim:
pracował jako dziennikarz Prasowej Agencji Telewizyjnej: współpracował z prasą co­
dzienną, lokalną, telewizyjną i katolicką; obecnie zatrudniony w jednym z licznych biur
TVP S.A. Jako że nie może długo wytrzymać bez pisania, co pewien czas publikuje arty­
kuły na temat filmu, literatury i kresów wschodnich. Mieszka w Warszawie.
MARCIN MAŁEK (1975) publicysta specjalizujący się w problemach stosunków międzyna­
rodowych, a zwłaszcza w tematyce rosyjskiej. Mieszka w Warszawie.
GIUSEPPE MAZZINI (1805-1872) rewolucjonista włoski, jeden z przywódców włoskiego
ruchu wyzwoleńczego i ideolog jego republikańsko-demokratycznego nurtu, publicysta,
krytyk literacki, prawnik.
FILIP MEMCHES (1969) mąż Zofii, ojciec Judyty, magister psychologii (niepraktykujący). publicysta, redaktor „Frondy". Mieszkaniec warszawskich Starych Bielan.
ARTUR MRÓWCZYŃSKI - VAN ALLEN (1968) pochodzi z Kulic, gmina Pelplin, po­
wiat Tczew, województwo pomorskie, założyciel i dyrektor katolickiego wydawnictwa
Ediciones Levantate S.L. oraz wydawca hiszpańskiej „Frondy". Mieszka w Grenadzie.
ARTUR NOWACZEWSKI (1978) poeta, krytyk literacki. Wydał arkusz poetycki wyrywki
(2002): w przygotowaniu debiutancka książka poetycka. Mieszka w Gdańsku.
KRZYSZTOF NOWORYTA (1980) absolwent na gwarancji Akademii Teatralnej w War­
szawie, współpracownik „Teatru" (tropi nieustannie ostatnich Mohikanów polskiego
teatru), wierny fan eksmistrza Polski RTS Widzew. Mieszka w Łodzi.
DŻEBEL-AL-NUR (1978) studiuje zaocznie psychologię, dorabia jako pomocnik kucharza.
Mieszka tymczasowo w Warszawie.
JOSE LUIS ORELLA (1966) doktor historii współczesnej na Uniwersytecie Deusto,
dyrektor Wydziału Historii i wykładowca Uniwersytetu San Pablo-CEU. Mieszka
w Madrycie.
BORYS PASTERNAK (1890-1960) poeta i prozaik rosyjski, laureat literackiej Nagrody
Nobla (1958), autor m.in. powieści Doktor Źywago (1957),
WIELKANOC
2005
281
MACIEJ PŁOMIEŃ (1969) pseudonim publicysty zaangażowanego w wiele szczytnych
inicjatyw, obecnie działacza i członka władz Stowarzyszenia przeciw Homoseksualizmowi
i Ksenofobii „Różnorodna Rzeczpospolita".
RAINER MARIA RILKE (1875-1926) poeta niemiecki, autor m.in. Księgi godzin (1905).
Księgi obrazów (1906). Pieśni o miłości i śmierci kometa Krzysztofa Rilke (1906), Elegii duinejskich
(1923).
MACIEJ RYTCZAK (1978) absolwent politologii na Uniwersytecie Gdańskim i dziennikar­
stwa na Uniwersytecie Warszawskim. Wieloletni dziennikarz „Gazety Olsztyńskiej", ma na
koncie publikacje m.in. w „Najwyższym Czasie" i „Nowym Państwie". Współtłumaczył książ­
kę Karla Augusta Wittfogla Władza totalna (2002). Obecnie mieszka w Niemczech.
PAWEŁ SKIBIŃSKI (1973) historyk, pracuje na Uniwersytecie Warszawskim, przewodniczą­
cy Towarzystwa Oświatowo-Naukowego, żonaty, dwoje dzieci.
SONIA SZOSTAKIEWICZ (1971) redaktor „Frondy". Mieszka pod Wa5zawą.
BOGUSŁAW TRACZ (1972) absolwent historii i filozofii Uniwersytetu Jagiellońskiego, pra­
cownik Działu Historii Muzeum w Gliwicach, autor książki Rok ostatni - rok pierwszy (2004).
Mieszka w Gliwicach.
KRZYSZTOF TYSZKA (1971) adiunkt w Instytucie Socjologii UW doktoryzował się w 2002
roku, zajmuje się historią myśli socjologicznej i idei politycznych, autor m.in. pracy Nacjona­
lizm w komunizmie (2004) oraz współautor Koncepcji rozwoju społecznego (2001). Mieszka
w Warszawie.
WOJCIECH WENCEL (1972) poeta, eseista, krytyk literacki, redaktor „Frondy" i „No­
wego Państwa". Opublikował pięć książek poetyckich: Wiersze (1995), Oda na dzień św.
Cecylii (1997), Oda chorej duszy (2000), Ziemia Święta (2002), Wiersze zebrane (2004)
oraz dwa zbiory szkiców Zamieszkać w katedrze (1999) i Przepis na arcydzieło (2004).
Jest laureatem wielu nagród, m.in. Nagrody Fundacji im. Kościelskich, Nagrody im.
Kazimiery Iłłakowiczówny i nagrody głównej w pierwszej edycji Konkursu Poetyckiego
im. x. Józefa Baki. Mieszka w Gdańsku Matami.

Podobne dokumenty