DARMOWY dostęp do eBooka!
Transkrypt
DARMOWY dostęp do eBooka!
M I Ê D Z Y ORYGINA£EM a PRZEK£ADEM R. X X II 2016 nr 4 (34) KSIÊGARNIA AKADEMICKA REDAKCJA Założycielka (Founding Editor): Jadwiga Konieczna-Twardzikowa Redaktor Naczelny (Editor-in-Chief): Jerzy Brzozowski Zastępcy Redaktora Naczelnego (Assistants to the Editor-in-Chief): Anna Szczęsny [email protected] Marzena Chrobak [email protected] Sekretarze Redakcji (Editorial Assistants): Karolina Dębska (Warszawa) [email protected] Joanna Górnikiewicz (Kraków) [email protected] Redaktorzy tematyczni (Editorial Board): Anna Bednarczyk (słowiański obszar językowy) Zofia Berdychowska (germański obszar językowy) Maria Piotrowska (dydaktyka przekładu) Anna Sawicka (hiszpański obszar językowy) Małgorzata Tryuk (tłumaczenie ustne i sądowe) Agnieszka Szarkowska (tłumaczenie audiowizualne) Redaktorzy językowi (Language Editors): Ann Mary Cardwell (język angielski) Karolina Dębska (język polski) Jean-Pierre Darcel (język francuski) Xavier Farré Vidal (język hiszpański) Rada Naukowa (Advisory Board): Krzysztof Hejwowski (Przewodniczący/President) Ivana Čeňková (Prague) Yves Gambier (Turku) Dirk Delabastita (Namur) Piotr Fast (Katowice) Jean-René Ladmiral (Paris) Roman Lewicki (Lublin) Jean-Yves Masson (Paris) Urszula Dąmbska-Prokop (Kraków) Teresa Tomaszkiewicz (Poznań) Patrick Zabalbeascoa Turán (Barcelona) Richard Zenith (Lisboa) Stali współpracownicy (Reviewers): Walter Costa (Florianópolis) João Ferreira Duarte (Lisboa) Ronald Jenn (Lille) Wojciech Kubiński (Gdańsk) Maryla Laurent (Lille) Anna Majkiewicz (Częstochowa) Jadwiga Miszalska (Kraków) Bogdan Piotrowski (Bogotá) Jerusa Pires Ferreira (São Paulo) Maria Papadima (Athenes) Henryk Siewierski (Brasilia) Lucyna Wille (Rzeszów) Recenzenci numeru: Anna Bednarczyk, Zofia Berdychowska, Leszek Berezowski, Marzena Chrobak, Piotr Fast, Małgorzata Guławska-Gawkowska, Ewa Gruszczyńska, Krzysztof Hejwowski, Wojciech Kubiński, Anna Małgorzewicz, Jadwiga Miszalska, Maria Piotrowska, Lucyna Wille, Zygmunt Saloni M I Ê D Z Y ORYGINA£EM a PRZEK£ADEM M I Ê D Z Y ORYGINA£EM a PRZEK£ADEM R. XXII 2016 nr 4 (34) NORMA W PRZEKŁ ADZIE CZ. 2 pod redakcją: Adriany Jastrzębskiej KRAKÓW 2016 © Copyright by Redakcja „Między Oryginałem a Przekładem”, 2016 Projekt okładki: Jacek Szczerbiński Opracowanie redakcyjne: Edyta Wygonik-Barzyk Publikacja dofinansowana przez Instytut Filologii Romańskiej Uniwersytetu Jagiellońskiego. Wydano w wersji elektronicznej oraz w nakładzie 150 egzemplarzy drukowanych. Pierwotną wersją czasopisma jest wydanie elektroniczne, dostępne pod adresem: www.akademicka.pl/moap ISSN 1689-9121 Wydawca: „KSIĘGARNIA AKADEMICKA” SP. Z O.O. ul. św. Anny 6, 31-008 Kraków e-mail: [email protected] www.akademicka.pl Spis treści Przedmowa...................................................................................................9 Anna Majkiewicz, „Jau, so a Gaudi“. Über Strategie und Norm in der Dialektübersetzung................................................................................. 11 Joanna Warmuzińska-Rogóż, Norma i proces przekładu a nowe wyzwania tłumaczeniowe, czyli o kanadyjskiej hybrydyczności literatury i możliwościach jej przekładu................................................................ 27 Renata Niziołek, Brak normy jako norma: Gombrowicz „tłumaczy” Ferdydurke.............................................................................................. 41 Aleksandra Jackiewicz, Las normas en la traducción poética: estudio comparativo de las traducciones del poema Pierwsza przechadzka de Leopold Staff al español.................................................................... 51 Paweł Jędrzejko, Claudio Salmeri, Odpowiedzialność przekładoznawcy, czyli o normatywności i granicach interpretacyjnej swobody tłumacza (przypadek Johna le Carré)..................................................................... 69 Weronika Szwebs, Tłumacz jako marka? O tym, co zastąpiło kryteria w internetowej recepcji przekładu Wielkiego Gatsby’ego Francisa Scotta Fitzgeralda..................................................................... 97 Barbara Bibik, Przekłady starożytnych utworów dramatycznych – w zgodzie czy wbrew normom? Kilka refleksji o tradycji przekładoznawczej w Polsce..................................................................................................119 Borys Szumański, Norma w tłumaczeniu a poczucie utraty – próba psychoanalitycznej refleksji nad doświadczeniem przekładu................137 DOI: 10.12797/MOaP.22.2016.34.01 Przedmowa Oddajemy w Państwa ręce drugi z kolei numer poświęcony zagadnieniom dotyczącym szeroko pojmowanej normy w przekładzie. Czy można mówić o normach w tłumaczeniu? Czego dotyczą te normy, skąd się biorą i co jest ich wyznacznikiem? Czy normalizacja jest zjawiskiem pożądanym? Czy dla różnych dziedzin przekładu obowiązują różne normy? W jakim stopniu rozmaite normy regulujące funkcjonowanie rzeczywistości społecznej znajdują odbicie w przekładzie i wpływają na proces tłumaczenia? Autorzy opublikowanych tekstów szukają odpowiedzi na te i podobne pytania, na różne sposoby interpretując pojęcie normy i normalizacji. W otwierającym numer artykule Anna Majkiewicz prześledziła strategie i normy dotyczące przekładu mowy nacechowanej dialektalnie, umożliwiające polemiczne starcie się różnych punktów widzenia i postaw. Autorka przekonuje, że specyficzny dialog między stylami to zestawienie światopoglądów wewnętrznych w językowym ukształtowaniu wypowiedzi, a tym samymi szczególne zadanie dla tłumacza literackiego. W tekście Joanny Warmuzińskiej-Rogóż, na przykładach zaczerpniętych z literatury kanadyjskiej, autorka przedstawia analizę będącą przyczynkiem do refleksji nad tym, czy norma w przekładzie definiowana jako jeden oryginał sformułowany w jednym języku i jego przekład ma nadal sens we współczesnym hybrydycznym świecie. Trzeci artykuł numeru, autorstwa Renaty Niziołek, traktuje o autorskich przekładach Ferdydurke Gombrowicza, ze szczególnym 10 Przedmowa uwzględnieniem „dzikiej wolności twórczej” pisarza wobec polskiego oryginału. Dalej Aleksandra Jackiewicz przywołuje pojęcie normy w przekładzie poetyckim, omawiając trudności, które napotyka tłumacz w procesie przekładu specyficznych cech rzeczywistości ukazanej w wierszu Pierwsza przechadzka Leopolda Staffa. Normy rozumianej jako norma prawna, związana z prawem autorskim, dotyczy artykuł autorstwa Pawła Jędrzejki i Claudia Salmeriego. Autorzy prezentują własne doświadczenia przekładoznawców działających w charakterze biegłych w postępowaniu związanym z podejrzeniem o tłumaczeniowy plagiat. Badacze powołani do wykonania ekspertyzy translatologicznej sięgają do metodologii strukturalistycznych, norm translatorskich i koncepcji tertium comparationis, którym, w analizie porównawczej dwóch przekładów, jest tekst oryginalny. Tekst Weroniki Szwebs traktuje o zmieniających się normach recepcji przekładu. Na przykładzie internetowej recepcji dokonanego przez Jacka Dehnela przekładu Wielkiego Gatsby’ego Francisa Scotta Fitzgeralda autorka pokazuje, jak we współczesnym internetowym życiu literackim medialne mechanizmy kształtują kryteria odbioru i oceny przekładów. Z kolei Barbara Bibik w swoim artykule przygląda się problemom, jakie stawiają tłumaczom starożytne teksty dramatyczne, w szczególności uwzględniając kwestię norm przekładowych – w jaki sposób normy czy tradycja, istniejące zarówno w języku i kulturze źródłowej, a przede wszystkim w kulturze przyjmującej, warunkują przekłady tych utworów, jak na nie wpływają bądź jak z nimi dyskutują. Numer zamyka tekst Borysa Szumańskiego, w którym autor stosuje język psychoanalizy do mówienia o doświadczeniu przekładu i dyskursie o przekładzie. Podejmując wstępne założenia oraz metodę zaproponowaną przez Tadeusza Sławka w artykule „Kalibanizm. Filozoficzne dylematy tłumaczenia”, w kontekście myślenia o powszechnie odczuwanym braku pojawiającym się w procesie przekładu opowiada o normie przekładowej i normie języka docelowego. Zachęcamy do lektury oraz dyskusji na łamach kolejnych numerów Między Oryginałem a Przekładem. Redakcja DOI: 10.12797/MOaP.22.2016.34.02 Anna Majkiewicz Akademia im. Jana Długosza w Częstochowie [email protected] „Jau, so a Gaudi“. Über Strategie und Norm in der Dialektübersetzung Dialekte existieren neben der Standardsprache und gelten nach Klaus J. Mattheier als deren Varietäten. Sie sind „sprachliche Existenzformen, die innerhalb einer größeren Sprachgemeinschaft nebeneinander vorkommen und linguistisch miteinander verwandt sind“ [Mattheier, 1980: 14]1. Damit wird ein Dialekt in der germanistischen Forschung als eine Substandard-Varietät, in Abgrenzung zur normierten Standardsprache, gesehen, wie etwa bei Ammon [1973: 24], Löffler [1980: 9-10], Goossens [1977: 19] oder Lewandowski [1984: 213-214]. Funktionen der Dialekte Dialekte sagen viel über den sozialen Status und die regionale Herkunft des Sprechers aus. Laut Thomas Herbst können sie dazu dienen, einen Sprecher regional, sozial und ethnisch einzuordnen [Herbst, 1994: 90f]. Wesentlich erscheint aber auch, dass in bestimmten Sprachgemeinschaften mit bestimmten Varietäten gewisse Klischeevorstellungen verbunden werden, die auch sinnstiftend sein können, d.h. einen Teil der Bedeutung des Textes (in literarischen Texten, in Filmen etc.) ausmachen. Mattheier betont darüber hinaus, dass für den Dialekt noch ein weiteres Kriterium wichtig sei: die Situation. Er geht von der Annahme aus, dass sich in „situationsorientierten Modellen“ die Einheit der Person auflöst und „einzelne Lebenssituationen als verhaltensstrukturierende Da es sich bei Dialekten um Varietäten handelt, fügt Mattheier [1980: 14] entsprechend noch das Kriterium der Verwandtschaft zur Bestimmung von Dialekt hinzu. 1 12 Anna Majkiewicz Grundeinheiten“ betrachtet werden, denn „Situationen scheinen eher und direkter als soziale Schichten oder Gruppen Einfluss auf die Verwendung verschiedener Sprachvarietäten zu haben“ [Mattheier, 1980: 90f]. Vielleicht ist dies ein Grund dafür, dass speziell die Problematik des Übersetzens dialektaler Elemente ganz konträre Reflexionen in der Übersetzungswissenschaft auslöst. Dialektübersetzung und translatologische Norm In der Übersetzungswissenschaft geht man weithin von der Annahme der geographischen und soziokulturellen Nichtübereinstimmung von Dialekten aus. Deswegen vertreten viele Übersetzungswissenschaftler die Meinung, dass Dialekte (Dialektelemente) der Ausgangssprache nicht durch Dialekte (bzw. Dialektelemente) der Zielsprache ersetzt werden können [u.a. Güttinger, 1963; Levý, 1969; Albrecht, 1998 und Ingo, 1991). Und obwohl obendrein auch strukturelle und konnotative Unterschiede von Dialekten der A-Kultur und der Z-Kultur herausgearbeitet wurden [vgl. Wojtasiewicz, 1957: 90; Berezowski, 1997: 28], sind Stellungnahmen zur Dialektübersetzung dennoch kontrovers. Diller und Kornelius [1978: 85] plädieren für eine Dialektmarkierung, wenn dies möglich und notwendig sei. Auch Werner Koller spricht sich für eine Übersetzung dialektaler Markierungen durch dialektale Markierungen aus und betont, dass die „konnotative Dimension“ nach Möglichkeit berücksichtigt werden sollte. Darunter versteht er u.a. die geographische wie stilistische Wirkung. Konkrete Vorschläge werden allerdings nicht näher definiert. Diese aber finden wir über 10 Jahre später bei Thomas Herbst. In den 90. Jahren ist nämlich ein wachsendes Interesse an der Dialektübersetzung im Kontext der filmischen Übertragung zu bemerken. Sprachvarietäten als translatorisches Problem werden zum Teilaspekt der Übersetzung für die Medien2, wobei in der Dialektübersetzung eine Tendenz zur Standarisierung der Sprache aufzuweisen ist. Herbst schlägt bei seiner Untersuchung der Wiedergabe von dialektalen Elementen bei der Synchronisation von Fernsehserien folgende Methoden vor: Verbalisierung, andere Stilebene und Stimmqualität/Sprechweise [Herbst, 1994: 107ff]. Bei der ersten handelt es sich um eine direkte 2 Mehr darüber vgl. Helin, 2004. „JAU, SO A GAUDI“. ÜBER STRATEGIE UND NORM… 13 Verbalisierung der Information über die Herkunft bzw. den familiären Hintergrund oder Bildungshintergrund, wenn ein Dialekt zur Vermittlung solcher Eigenschaften verwendet wurde. Steht für die Wahl eines Dialektes in der Ausgangssprache die soziale Markierung im Vordergrund, schlägt Herbst vor, eine niedrigere Stilebene (Soziolekte) zu verwenden. Die dritte Methode – eng mit dem analysierten Material (Synchronisation von Filmen) verbunden – beruht darauf, dass stimmliche Merkmale und die Sprachweise z.T. genutzt werden können, um Verluste durch Standardisierung der Sprache aufzufangen. Da die direkte Übertragung des Dialekts in der Originalsprache durch einen Dialekt in der Zielsprache – wegen der sozialen und regionalen Markiertheit – eigentlich unmöglich ist, beruht der Vorschlag von Thomas Herbst auf eine indirekte Wiedergabe von Dialekten. Die Verwendung der Standardsprache, die als einzige Varietät frei von regionalen und sozialen Konnotationen empfunden wird, bietet nach Herbst „die Möglichkeit der Neutralisation […] von regionalen und sozialen Bedeutungskomponenten“ [Herbst, 1994: 98]. Diese aber werden durch den Einsatz expliziter und impliziter Informationen abgeschwächt, um auf soziale oder regionale (bzw. ethnische) Herkunft der Protagonisten zu verweisen. Hiermit wäre also die Frage nach der Norm bei der Wiedergabe von Dialekt aufgeworfen. Wenn man Stellungnahmen zur Problematik der Dialektübersetzung vergleicht, um eine translatologische Norm, d.h. eine anerkannte, verbindlich geltende Regel für die Wiedergabe der dialektalen Markierung zu finden, lassen sich neben den indirekten Methoden (vgl. Verbalisierung) auch die „direkten“ nennen, zu denen die Übertragung in einen Dialekt, die Übertragung in einen Soziolekt, die Übertragung als „gebrochene Sprache“ (z.B. gebrochenes Deutsch), die Entwicklung einer Kunstsprache und die Wiedergabe durch Standardsprache [vgl. Kolb, 1998: 278 ff]3 gehören. Waltraud Kolb stuft die Übertragung in einen Dialekt als unbrauchbar ein und betont, dass die Bei der Zusammenstellung dieser Übersetzungsvarianten bezieht Waltraud Kolb selbst eindeutig keine Stellung. Einer Übersetzung durch Dialektmarkierungen steht sie jedoch z.B. bei Gedichten oder Theaterstücken positiv gegenüber, wenn der „jeweilige soziokulturelle Hintergrund unspezifisch ist“ [Kolb, 1998: 279]. Der Verwendung einer Kunstsprache steht sie aber kritisch gegenüber. Wie die SkoposTheoretiker, schlägt auch sie vor, die Funktion der Übersetzung und den ZS-Empfängerkreis zu berücksichtigen [siehe ebd.: 280]. 3 14 Anna Majkiewicz Übertragung in einen Soziolekt „die weitaus am häufigsten gewählte Übersetzungsstrategie“ ist, da diese „transparente“ Methode regionale Aspekte und sprachlich-kulturelle Differenzierungen in eine dem ZSLeser (bzw. Zuschauer) vertraute Sprachvarietät auflöst [ebd.: 279]. In jüngster Zeit wird aber vermehrt die Strategie der Entwicklung einer Kunstsprache angewendet, in der versucht wird, das Fremde und Andere des Ausgangstextes zu erhalten und „grammatikalische und phonologische Merkmale der Ausgangsvariante in der ZS durch entsprechende grammatikalische Reduktionen und orthographische Verfremdungen“ [ebd.: 279] nachzuahmen. Das kann wohl – wie auch Waltraud Kolb mit Recht anmerkt – z.T. als Ausdruck des Unbehagens mancher Übersetzer angesichts anderer gängiger Konzepte interpretiert werden. Die Strategien, die zur Übersetzung der dialektalen Markierungen zur Verfügung stehen, sind nicht gleichwertig und nicht gleichberechtigt und bilden auch keine direkten Äquivalente. Jede Übersetzung ist hier als Kompromiss zu sehen und in jedem Fall hat der übersetzerische Entscheidungsprozess für den ZT weitreichende Konsequenzen. Bei der Wahl der Übersetzungsstrategie muss daher auf die Bedeutung, die die jeweiligen Sprachvarietät im Zieltext für die Leser / Zuschauer als Angehörige der Zielkultur besitzt, Rücksicht genommen werden. Dialektübersetzung in der Praxis (an deutsch-polnischen Beispielen) Texte mit dialektalen Markierungen sind stark kulturgebunden und werden daher von Übersetzern oft als besonders schwierig empfunden. Für Dialekte – als kulturspezifische Phänomene – gibt es keine Äquivalente in anderen Sprachen. Das ist auch der Grund, warum man heute in literarischen Übersetzungen eine allgemeine Tendenz zur Standarisierung bemerkt. Denn Standardsprache bietet – im Gegensatz zu anderen Varietäten der Sprache – „die Möglichkeit der Neutralisation […] von regionalen und sozialen Bedeutungskomponenten“ [Herbst, 1994: 98]. „Der Standard“, so Herbst weiter, „ist die einzige Varietät, die – im Falle einer Übersetzung – als frei von regionalen und sozialen Konnotationen empfunden wird“ [ebd.]. Die adäquate Markierung eines AS-Dialekts in einer ZS-Umgebung wird „allgemein als wenig gelungen angesehen“ [Schreiber, 1993: 211], daher neigen Übersetzer heute in solchen Fällen „JAU, SO A GAUDI“. ÜBER STRATEGIE UND NORM… 15 „zu einer sprachlichen Neutralisierung, d.h. einer Übersetzung in standardnahes Deutsch“ [ebd.], im Gegensatz zu älteren Übersetzungen, in denen – wie es Kolb betont – noch ohne weiteres AS-Dialekte in Dialekte der Zielsprache übertragen wurden [vgl. Kolb, 1998: 278]. Ob dies auch für polnische Übertragungen gilt, soll nun anhand zweier Beispiele erkundet werden: zum einen Die Räuberbande (1914, pol. 1957) von Leonhard Frank (1882-1961) und zum anderen Aus dem Tagebuch einer Schnecke (1972, pol. 1991) von Günter Grass (1927-2015). Leonhard Frank, ein in den 1920er Jahren erfolgreicher und mit vielen Auszeichnungen bedachter Autor, dessen Werke bis 1964 in 21 Sprachen übersetzt war, wurde in Würzburg geboren und verbrachte dort auch seine Jugend. Da Frank in seinem Erstlingswerk Die Räuberbande (1914)4 einen Großteil dieser Jugend verarbeitete, machte er Würzburg zum Schauplatz, genauso wie auch später in seinem Nachkriegsroman Die Jünger Jesu (1949). Für seinen ersten Roman hat Frank nicht nur „den Stoff, sondern auch die Figuren aus seiner eigenen Umgebung genommen“ [Brembs, 2004: 107]. Es ist daher nicht verwunderlich, dass sich der Autor bei den Dialogen des unterostfränkischen Dialekts5 bedient, um das „wirkliche Leben“ zu veranschaulichen. Der Dialekt dient hier vor allem der sozialen Einordnung der Leitfiguren, denn diese kommen alle „aus dem einfachen Handwerkermilieu und leben in wirtschaftlich bedrängten Verhältnissen“ [Brembs, 2004: 112]. Wie Brembs weiter erläutert, würde „ein standardnahes Deutsch als Sprache der Handwerkerlehrlinge in Würzburg und in deren Milieu […] unglaubhaft und nicht authentisch erscheinen“ [ebd.]. Sprachliche Merkmale, die Als das Buch am 4. Juni 1914 in Deutschland erschien, wurde es mit großer Begeisterung aufgenommen. Es wurde innerhalb kürzester Zeit zum Bestseller und im gleichen Jahr erhielt Leonhard Frank dafür den Fontane-Preis [vgl. Grimm, 1961: 166, zit. Nach: Brembs, 2004: 108]. Die Räuberbande in acht Sprachen [vgl. Glaubrecht, 1965: 211-217, zit. Nach: Brembs, 2004: 106]. 5 Die in Würzburg gesprochene Mundart zählt zum Ostfränkischen, das sich in das Oberdeutsche eingliedert. Räumlich gesehen wird Ostfränkisch in den drei Regierungsbezirken Ober-, Mittel- und Unterfranken gesprochen. Es gliedert sich durch eine Nord-Süd-Grenze weiter in Unterostfränkisch im westlichen und Oberostfränkisch im östlichen Teil. Das Zentrum des Unterostfränkischen ist Würzburg. Vgl. Brembs, 2004: 123. 4 16 Anna Majkiewicz gerade für Würzburg kennzeichnend sind, finden wir schon am Anfang des Romans in den Aussagen des Fischers: „A richtje Uhr muss beleucht sei! Das sag i!“ rief der Fischer und schnitt mit einer Handbewegung jede Erwiderung ab. „Was nützt uns denn a unbeleuchte Uhr…! Bei der Nacht sin alle Menscher schwarz… Jau, so a Gaudi, zwä Jahr brauche sie dazu [Frank, 1957a: 11]. Porzonny zegar musi być oświetlony! Ja to mówię! – zawołał rybak ucinając zdecydowanym ruchem ręki wszelką dyskusję. – Co jest wart ciemny zegar! W nocy wszystkie koty są szare… A to ci heca! Dwa lata im na to było potrzebne! [Frank, 1957b: 9]. Unterostfränkisch wird vor allem auf der phonetisch-phonologischen Ebene realisiert: • Die Lautungen e und a für den unbestimmten Artikel ein (A richtje Uhr ← eine richtige Uhr; • Dentalschwund im Auslaut („beleucht” ← „beleuchtet”, „sei” ← sein, „sin” ← „sind”, „Menscher” ← „Menschen”, „brauche” ← „brauchen”); • Frikativschwund im Auslaut („i” ← „ich”); • Vokalismus (monophthongische Lautung: „zwä” Jahr ← „zwei”); • weiche Aussprache des Konsonanten g („A richtje Uhr“ ← „eine richtige Uhr”). Neben den phonetischen Merkmalen tritt hier ein lexikalischer Dialektismus auf: „Jau, so a Gaudi” – der Lieblingsausdruck des roten Fischers (vgl. S. 9, 115, 183, 209). Das Substantiv Gaudi kommt aus dem Bayrischen und bedeutet soviel wie Lust, Spaß, Freude, gaudium [vgl. Brembs, 2004: 154]. Da der rote Fischer mit dieser Redewendung bei bestimmten Ereignissen Erregung signalisiert, kommt der Ausdruck so a Gaudi einer Interjektion gleich [vgl. ebd.]. In der polnischen Übersetzung, die dreiundvierzig Jahre nach Erscheinen des Originaltextes erfolgte (1957), tritt eine dialektale Markierung in Form eines phonetischen Dialektismus „porzonny“ auf. Leider nur einmal. Für die Interjektion so a Gaudi wählt Wanda Jedlicka einen umgangssprachlichen, semantisch äquivalenten Ausdruck „a to ci heca“. Daran lässt sich ablesen, dass die Übersetzerin keine translatologische Strategie der Wiedergabe der nicht-standardisierten Sprechweise „JAU, SO A GAUDI“. ÜBER STRATEGIE UND NORM… 17 der Protagonisten entwickelt hat. Dies ist auch nicht einfach, denn deutsche und polnische Dialekte rufen unterschiedliche Konnotationen hervor. In Deutschland stehen Dialekte für eine Herkunft aus ländlichen Gegenden oder für ein starkes Zugehörigkeitsgefühl zu einer bestimmten Region oder Stadt. Deutsche Dialekte haben demnach eine starke geographische Komponente. In Polen werden Dialekte viel stärker mit Klassenzugehörigkeit in Zusammenhang gebracht. Ein Sprecher mit ausgeprägtem Dialekt wird der Arbeiterklasse zugeordnet und hat geringere Aufstiegschancen in der Gesellschaft6. Polnische Dialekte haben demnach eine starke soziale Komponente. Die unterschiedlichen Konnotationen, die durch Dialekte bei Deutschen und Polen hervorgerufen werden, machen die Ersetzung eines deutschen durch einen polnischen Dialekt in der Übersetzung heikel. Das Polnische bietet jedoch viele Lösungen für die dialektale Markierung an, um der dargestellten Welt ein Lokalkolorit zu geben. Dies kann etwa durch die Verwendung einer Stilisierung auf der phonetischen und lexikalischen Ebene geschehen7. Als Beispiel sei hier der für die polnischen Dialekte typische Konsonantismus in Form vom Nasalschwund genannt, der im obigen Fragment beim Verb „są” (→ so) verwendet werden könnte (Nasalschwund im Auslaut bei Verben ist für alle polnischen Dialekte charakteristisch, sogar bei der breiten Aussprache ‑ę, z.B. beim schlesischen widza ta krowa [vgl. Karaś, Zanik nosowości, on line]). Einer dialektalen Markierung könnten auch syntaktische Dialektismem und hier besonders Diminutiva8 dienen, die ebenfalls häufig ein emotives Element tragen und z.B. das Vorhandensein einer „vertrauten“ persönlichen Beziehung anzeigen [Brembs, 2004: 126]. Als eine Kompensierung kann in der Aussage des roten Fischers auch eine Verkleinerungsform bei dem Substantiv zegar Vgl. Mitrewa, Dubisz, 2004: 27-30; Grabka, Kucharczyk, 2007: 55-70. Zu den häufigsten Sprachmitteln der Stilisierung gehören – neben den phonetischen und lexikalischen Dialektismen – morphologische, semantische, syntaktische und wortbildende Dialektismen [vgl. Budzyk, 1966: 5-14]. 8 Hier Beispiele für dialektale Diminutive im Polnischen: deszczek, chlebik, Komposita: golusienieczki, lasaneczek. „Verkleinert“ werden nicht nur Substantive (boczeczek, wnuczuszek, miotełeczka), Adjektive (czerwieniutki, twardaśki), aber auch Pronomina (każdziutki, nikogutko) und Adverbien (ciepluteńko, zaraziutko), und okkasionell auch Verben (lulusiać, papuśkać ‘jeść’, rozbawińciać się). Mehr darüber bei: Karaś, Zdrobnienia, on line. 6 7 18 Anna Majkiewicz → zegaruniek / zegareczuś verwendet werden. Dann wäre die soziale Markierung in der polnische Übersetzung andeutungsweise vorhanden, so dass durch die Rede des roten Fischers seine einfache Herkunft zu erahnen wäre. Leonhard Frank benutzt mundartliche Markierungen nicht nur dazu, um die Protagonisten zu charakterisieren, sondern auch, um ihre Ortsbezogenheit festzulegen. Wenn weitere Personen aus unterschiedlichen geographischen Regionen auftreten, dann sprechen sie auch mit ihren typischen Dialektelementen. Somit finden wir im Roman auch dialektale Elemente, die nicht auf den ostfränkischen Raum begrenzt sind. Ein „eleganter Handlungsreisender aus Berlin“ (S. 66) wird aufgrund seiner ersten Äußerung sogleich als Berliner erkannt: „Hörn Sie mal, kann man hier Fische bekommen? Jibt es hier Fische? Frische Fische?“ [Frank, 1957a: 62]. – Słuchajcie państwo, czy tu można dostać ryby? Czy tu są ryby? Świeże ryby? [Frank, 1957b: 56]. Für Berlinerisch ist hier vor allem die Verschiebung des anlautenden g zu j charakteristisch. Dieses Merkmal erscheint auch in anderen Aussagen des Protagonisten (vgl. „enorm jemütlich”, S. 63; pol. Zachwycające!, S. 57). So lässt sich sagen, dass Frank die selektive Stilisierung [vgl. Dubisz, 1986: 35] verwendet, wie eine genauere Lektüre bestätigt. Auch obersächsischer Dialekt kommt mehrmals vor, als Oldshatterhand in Dresden arbeitet. Dieser Dialekt wird dem Mundartmuster auf der phonetischen Ebene nachgeahmt: Haite keht‘s nich. Ich schlafe cha haite im Zimmer meiner Knädikn. Sie is äben nich kanz wohl. Haite nich… So is es äben [Frank, 1957a: 149]. Dziś nie dam rady. Muszę spać dziś w pokoju mojej pani. Jest trochę niezdrowa. Akturat dziś nie dam rady. Tak to bywa [Frank, 1957b: 139]. Münchner Dialekt spricht u.a. die Vermieterin Oldshatterhands, während des Kunststudiums in München, aus deren Wohnung er ausziehen möchte: „JAU, SO A GAUDI“. ÜBER STRATEGIE UND NORM… 19 Entweder zahlns oder Ihr Kofferl bleibt do. Auf Eahnere Buiderln pfeif i... Dö san ka Fünferl wert [Frank, 1957a: 226]. Albo Pan zapłaci, albo pana kuferek tu zostanie. Gwiżdżę na te pana malunki… to nie jest warte nawet piątaka [Frank, 1957b: 214]. In der polnischen Übersetzung wird nicht durch mundartliche Elemente auf die Herkunft der Personen verwiesen, da die einzelnen Personen nicht durch ihredie Sprechweise sozial und regional differenziert werden. Stattdessen werden Lexeme und Ausdrücke aus niedrigeren Stilebenen (Umgangssprache) verwendet (vgl. malunki, piątak, gwizdać na coś). Die Übersetzerin Wanda Jedlicka versuchte auch bairische Formen (mit Verkleinerungssuffixen) als Diminutive (Kofferl – kuferek) wiederzugeben. Ein weiterer Beweis dafür, dass Jedlicka bezüglich der dialektalen Markierungen keine translatologische Strategie (im Sinne eines bewussten Entscheidungsprozesses des Übersetzers) entwickelte, ist die Tendenz zur Vermeidung der stilistischen Mehrstimmigkeit und der Archaisierung. Wenn die dialektale Wortbildung des Fränkischen Nachlauferles auf der ersten Seite im einleitenden Kapitel des Romans erscheint, entscheidet sich Jedlicka für den standardpolnischen Ausdruck „bawili się w berkach“. Sie hat anscheinend die Tatsache übersehen oder als redundant empfunden, dass der Autor die dialektale Wortbildung zusätzlich mit Anführungszeichen versehen hat, „um hier im Kontrast zum umgebenden standarddeutschen Text die besondere mundartliche Markierung des Wortes zu fokussieren“ [Brembs, 2004: 146]. Die zusätzliche (formale) Aussonderung hebt – weiter nach Brembs – sogleich die Dialektalität hervor. Der standardpolnische Ausdruck „bawili się w berkach“, den Wanda Jedlicka anwendet, könnte jedoch durch die archaisierende Bezeichnung aus dem 19. Jh. „zabawa w gonionego“ ersetzt werden (sie liegt auch dem deutschen Dialektismus nahe: gonić/biec za kimś – nachlaufen). Resümierend lässt sich sagen, dass die dialektale Markierung in der polnischen Übersetzung von Franks Roman okkasionell durch eine umgangssprachlich gefärbte Sprache wiedergegeben wurde. Es besteht dabei immer die Gefahr unbeabsichtigter Assoziationen. Wenn aber Dialekt zum sinntragenden Element wird, reicht es nicht aus, einfach die Umgangssprache zu verwenden. 20 Anna Majkiewicz Eine andere Strategie wählte Sławomir Błaut, der Übersetzer des Prosatextes Aus dem Tagebuch einer Schnecke (1972) von Günter Grass. Die Protagonisten sind Kaschuben und bedienen sich der dialektal geprägten Rede (Westpreußisch). Die von Grass verwendete Stilisierung dient der Charakterisierung und dem Lokalkolorit. Man könnte meinen, dass das gleiche Herkunftsland des Autors und der Protagonisten (Kaschubei) vollkommene Bedingungen für eine geglückte Dialektübertragung ins Polnische schaffen. Der Übersetzer hat nämlich die Wahl: er kann von dem in der Zielkultur vorhandenen Stilisierungsvorbild Gebrauch machen. Umso mehr, da Grass eine selektive Stilisierung verwendet und zu deutlichen Merkmalen der Stilisierung in Form phonetischer und teilweise lexikalischer Elemente greift. Als Beispiel lassen sich folgende Fragmente anführen: Auf wie lange wolln se noch blaiben, jefälligst? […] Dammlicher Jid! Wirste nu wollen! Wirste nu wollen!“ [Grass, 1987: 415]. A jak długo pan szanowny chce jesz zostać? […] Głupi Żyd! Ja ce pokażę! Ja ce pokażę!“ [Grass, 1991: 117]. Sławomir Błaut entschied sich für eine kaschubisch gefärbte Rede und führt das Pronomen „ce“ (Entpalatalisierung) und ein Adverb mit Dentalschwund „jesz“ [← jeszcze] ein. Na baim klainen Hannes war se jewesen [Grass, 1987: 501]. No, kole małego Hannesa to beło [Grass, 1991: 182]. Von der Stilisierung auf kaschubisch zeugt hier in der polnischen Übersetzung das Verb „beło“ (← było). Eine dialektale Markierung wird auch durch die Verwendung des in vielen Dialekten vorkommenden Adverbs „kole“ vorgenommen. Denk man ja nech, daas ech miä alles laß bieten. Ond wennech mißt Mäldung machen auf Amtsstelle [Grass, 1987: 529]. Wy sobie nie myślta, co ja na wszystko godzić są bandę. I to choćbym na policji zameldować miała [Grass, 1991: 204]. Im oberen Fragment tritt neben den phonetischen Dialektismus aus dem Kaschubischen („bandę“) eine überregionale dialektale Form des „JAU, SO A GAUDI“. ÜBER STRATEGIE UND NORM… 21 Verbs „myślta“ (← myślicie) auf. Im folgenden Beispiel bemerkt man auch eine Tendenz, regionale und überregionale Merkmale der dialektal gefärbten Rede zu verwenden: Ond was denn? […] Ond wenn nicht? […] Ond wenn ich eindeutschen mecht bei die Preußen? […] Wenn nur nich schiefjet. […] Aber is bißchen feucht unten ond unordentlich mang dem Krempel [Grass, 1987: 386]. I co potem? […] A jeźle nie? […] A kiej bym miał w głowie są zmiemczyć u tych Prusaków? […] Co by tylko jakiego nieszczęstwa nie było. […] Ale ździebko mokro tam na dole i nieporządku wiele [Grass, 1991: 95-96]. Die phonetischen „Kaschubismen“: „jeźle“, „są“ [← się] werden von den überdialektal anzutreffenden Formen „nieszczęstwa“, „kiej“ begleitet, was als substitutive Stilisierung einzustufen ist. Diese kommt auch im weiteren Teil eindeutig zum Vorschein: Da ist noch Lisbeth, was maine Tochter ist. Die is nich janz richtich im Kopp. Ich werd ihr sagen, daß se nich rumredet [Grass, 1987: 393]. Je tu jesz Lisbeth, znaczy: moja córa. Ona ni ma piątej betki. Rzeką jej, co by nie rozgadywała [Grass, 1991: 100]. Als Äquivalente für diese phonetischen Dialektismem wählt Błaut diesmal auch überregionale Elemente (vgl. „ni“, „je“), die durch den lexikalischen Dialektismus (vgl. „rzeką“ ← rzeknę) ergänzt wird. Man kann erkennen, dass der Übersetzer – obwohl er eine Vorlage aus der Zielkultur (der Zeit und dem Raum der Handlung entsprechend) für die Stilisierung anwenden kann (Kaschubisch) – öfters dialektal markierte Ausdrücke ohne geographische Lokalisierung bevorzugt. Zusammenfassend kann man feststellen, dass der polnische Übersetzer in den herangezogenen Textpassagen viele Dialektmerkmale nutzt, um die Figuren zu charakterisieren. Die frequente Benutzung mundartlicher Elemente zeugt von einer bewusst eingesetzten Strategie. Da aber überregionale Markierungen dominieren, wählt Błaut nach dem Prinzip der geographischen Generalisierung [vgl. Bartmiński, 1977: 88] nur jene Merkmale, die die dialektal gekennzeichnete Rede mit charakterisierender Funktion hervorheben. In Konsequenz ist dies eine dialektale Stilisierung ohne regionale Konnotation. 22 Anna Majkiewicz Die vorgestellten Beispiele haben deutlich gezeigt, dass die Tendenz zur sprachlichen Neutralisierung nicht in allen neuen Übersetzungen anzutreffen ist. Eine stilistische Wirkung muss nicht immer durch die Verwendung einer niedrigeren Stilebene erzielt werden. Da die Einführung der dialektalen Markierung eine individuelle, aber zugleich auch strategische Entscheidung des Übersetzers ist und von außersprachlichen Faktoren abhängt, können indirekte Methoden bei der Wiedergabe von Dialekt immer noch nicht – normgerecht – als die einzigen betrachtet werden. Bibliographie: Primärquellen Frank, L. (1957a), Gesammelte Werke, Bd. 1: Die Räuberbande, Aufbau Verlag, Berlin. Frank, L. (1957b), Banda zbójecka, przeł. W. Jedlicka, PIW, Warszawa. Grass, G. (1987), Aus dem Tagebuch einer Schnecke, Werkausgabe in zehn Bänden, Bd. IV, Luchterhand, Darmstadt. Grass, G. (1991), Z dziennika ślimaka, przeł. S. Błaut, Wydawnictwo Morskie, Gdańsk. Sekundärquellen Albrecht, J. (1998), Literarische Übersetzung. Geschichte, Theorie, kulturelle Wirkung, Wissenschaftliche Buchgesellschaft, Darmstadt. Ammon, U. (1973), Probleme der Soziolinguistik, Niemeyer, Tübingen. Bartmiński, J. (1977), „O derywacji stylistycznej (na przykładzie poetyckiego interdialektu folkloru i ‘gwary’ w literaturze), „Zeszyty Naukowe UJ“, 54, S. 87-111. Berezowski, L. (1997), Dialect in Translation, Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego, Wrocław, Acta Universitatis Wratislaviensis, No 1996. Brembs, G. (2004), „Dialektelemente in deutscher und schwedischer Literatur und ihre Übersetzung: von Schelch zu eka, von ilsnedu zu bösartig“, [on line] http://su.diva-portal.org/smash/get/diva2:191023/FULLTEXT01.pdf – 2.06.2014. Budzyk, K. (1966), „Gwara a utwór literacki“, in: Budzyk, K. (Hrsg.), Stylistyka, poetyka, teoria literatury, Ossolineum, Wrocław, S. 5-14. „JAU, SO A GAUDI“. ÜBER STRATEGIE UND NORM… 23 Diller, H.-J., Kornelius, J. (1978), Linguistische Probleme der Übersetzung, Niemeyer, Tübingen. Dubisz, S. (1986), Stylizacja gwarowa w polskiej prozie trzydziestolecia powojennego (nurt ludowy w latach 1945-1975), Ossolineum, Wrocław–Warszawa–Kraków–Gdańsk–Łódź. Glaubrecht, M. (1965), Studien zum Frühwerk Leonhard Franks, H. Bouvier & Co Bonn. Goossens, J. (1977), Deutsche Dialektologie, de Gruyter, Berlin–New York. Grabka, B., Kucharczyk, R. (2007), „Dialekty i ich status w polskiej kulturze“, in: Cygan, S. (Hrsg.), W kręgu dialektów i folkloru, Kieleckie Towarzystwo Naukowe, Kielce, S. 55-70. Güttinger, F. (1963), Zielsprache. Theorie und Technik des Übersetzens, Manesse, Zürich. Helin, I. (Hrsg.) (2004), Dialekt-Übersetzung und Dialekte in Multimedia, Peter Lang, Frankfurt. Herbst, Th. (1994), Linguistische Aspekte der Synchronisation von Fernsehserien. Phonetik, Textlinguistik, Übersetzungstheorie, Max Niemeyer Verlag, Tübingen. Ingo, R. (1991), Från källspråk till målspråk. Introduktion i översättningsvetenskap, Studentlitteratur, Lund. Karaś H., „Cechy dialektalne“, [on line] http://www.gwarypolskie.uw.edu. pl/index.php?option=com_content&task=view&id=267&Itemid=58 – 2.06.2014. Karaś H., „Zanik nosowości“, [on line] http://www.gwarypolskie.uw.edu.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=47&Itemid=58 – 2.06.2014. Karaś H., „Zdrobnienia“, [on line] http://www.gwarypolskie.uw.edu.pl/index. php?option=com_content&task=view&id=44 – 2.06.2014. Kolb, W. (1998), „Sprachvarietäten (Dialekt/Soziolekt)“, in: Snell-Hornby, M. (Hrsg.), Handbuch Translation, Stauffenburg, Tübingen, S. 278-280. Koller, W. (2001), Einführung in die Übersetzungswissenschaft, 6. durchges. u. aktual. Aufl., Quelle & Meyer, Wiebelsheim (UTB 819). Levý, J. (1969), Die literarische Übersetzung, Athenäum, Frankfurt/Main. Lewandowski, T. (1984), Linguistisches Wörterbuch, 3 Bände, Quelle & Meyer (UTB, 4. Auflage) Heidelberg. Löffler, H. (1980), Probleme der Dialektologie. Eine Einführung, Wissenschaftliche Buchgesellschaft (2. Auflage), Darmstadt. 24 Anna Majkiewicz Mattheier, K.J. (1980), Pragmatik und Soziologie der Dialekte, Quelle & Meyer UTB, Heidelberg. Mitrewa, M., Dubisz, S. (2004), Mówta co chceta, czyli ściągawka z wiedzy o polszczyźnie i kulturze słowa, Książka i Wiedza, Warszawa, S. 27-30. Reiß, K. (1971), Möglichkeiten und Grenzen der Übersetzungskritik. Kategorien und Kriterien für eine sachgerechte Beurteilung von Übersetzungen, Hueber, München. Reiß, K. (1976), Texttyp und Übersetzungsmethode. Der operative Text, Scriptor, Kronberg/Ts. Schreiber, M. (1993), Übersetzung und Bearbeitung. Zur Differenzierung und Abgrenzung des Übersetzungsbegriffs, Narr, Tübingen. Wojtasiewicz, O. (1957), Wstęp do teorii tłumaczenia, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wrocław–Warszawa. Streszczenie „Jau, so a Gaudi”. Strategia i norma w przekładzie dialektów Na podstawie dwóch przykładów z literatury niemieckojęzycznej: Leonhard Frank Banda zbójecka (1914, wydanie polskie 1957, przeł. Wanda Jedlicka), Günter Grass Z dziennika ślimaka (1971, wydanie polskie 1991, przeł. Sławomir Błaut) autorka prześledziła strategie poszczególnych tłumaczy przełożenia mowy nacechowanej dialektalnie, umożliwiające polemiczne starcie się różnych punktów widzenia i postaw. Specyficzny dialog między stylami to zestawienie światopoglądów wewnętrznych w językowym ukształtowaniu wypowiedzi, a tym samymi szczególne zadanie dla tłumacza literackiego. Słowa kluczowe: dialekty niemieckie, polski przekład cech dialektalnych, Leonhard Frank, Günter Grass Summary “Jau, so a Gaudi”. Strategy and Norm in translation of Dialect „JAU, SO A GAUDI“. ÜBER STRATEGIE UND NORM… 25 On the basis of the two chosen examples of German literature – Robbers’ Band by Leonhard Frank (1914, Polish edition 1937, translated by Wanda Jedlicka) and From the Snail’s Diary by Günter Grass (1971, Polish edition 1991, translated by Sławomir Blaut) – the author analyses the strategies of translating dialect expressions understood as distinctive codes. A specific dialogue between the styles is the specification of internal worldviews in the linguistic shaping of an expression, which is a special task for a literary translator. Key words: German dialect, dialectal elements, dialectal markers, Leonhard Frank, Günter Grass DOI: 10.12797/MOaP.22.2016.34.03 Joanna Warmuzińska-Rogóż Uniwersytet Śląski [email protected] Norma i proces przekładu a nowe wyzwania tłumaczeniowe, czyli o kanadyjskiej hybrydyczności literatury i możliwościach jej przekładu Wyjdźmy od definicji słownikowej wyrazu „norma”: jak podaje Słownik języka polskiego, jest to przede wszystkim „ustalona, ogólnie przyjęta zasada” [„Norma”, on line]. Jeśli przeniesiemy tę definicję na grunt praktyki tłumaczeniowej, to taką ogólnie przyjętą zasadą może być między innymi to, że przekładu dokonujemy z oryginału sformułowanego w języku A (języku wyjściowym), tworząc tłumaczenie w języku B (języku docelowym). Okazuje się jednak, że to, co uznajemy za normę, ową ogólną zasadę, nie jest już tak oczywiste. Przeformułowanie opisu procesu przekładu jawi się jako konieczność, jeśli weźmiemy pod uwagę szereg nowych zjawisk, które łączą często w zaskakujący sposób twórczość oryginalną i przekład, co powoduje zatarcie granic między tym, co właściwe dla kultury wyjściowej oraz kultury docelowej. Jednym z owych zjawisk jest tendencja charakterystyczna dla Kanady, którą Sherry Simon, tłumaczka i przekładoznawczyni, nazywa odbiegającą od normy praktyką tłumaczeniową (pratique „déviante” de la traduction). Jej zdaniem: […] będąc wynikiem przemian kulturowych właściwych dla kanadyjskiej historii, owe zjawiska wpisują się w ogólną tendencję zasadzającą się na hybrydyczności, charakterystycznej dla naszych czasów. Tendencję, która wystawia na próbę samą ideę tłumaczenia, a także tendencję do dzielenia, która każe sprawiedliwie traktować różnice, która chce być gwarantem granic, brzegów rozdzielonych mostami, kultur identyfikowanych jednoznacznie poprzez języki, narodowych tożsamości chronionych w ich wyjątkowości [Simon, 2005: 111]1. „[r]ésultats de dynamiques culturelles propres à l’histoire canadienne, ces pratiques n’en participent pas moins de la pulsion généralisée à l’hybridité caractéristique de notre époque. Pulsion qui met à l’épreuve l’idée même de la traduction, 1 28 Joanna Warmuzińska-Rogóż Ostatnie dekady to czas, gdy następuje zmiana percepcji przekładu, który nie jest już postrzegany, tak jak w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych XX wieku, przez pryzmat funkcji transmisyjnej i mediacyjnej, realizowanej najczęściej jednostronnie między Quebekiem a anglojęzyczną Kanadą. Tłumaczenie staje się zatem narzędziem, dzięki któremu można wyrażać niepełną i niepewną przynależność językową i kulturową. Tym sposobem, co charakterystyczne dla kultury hybrydycznej, przekład umiejscawia się w samym sercu dzieła literackiego, między innymi poprzez to, że jest jednym ze sposobów tworzenia [Simon, 2005: 118]. Wielu jest pisarzy, będących nierzadko zarazem tłumaczami, którzy tworzą teksty niemożliwe do zakwalifikowania do jakiejś konkretnej kategorii, przekraczające bariery, także językowe i kulturowe [Simon, 2005: 115]. Przyjrzyjmy się bliżej owym różnorodnym tendencjom i zastanówmy się, czy przekład w tym wypadku jest możliwy, celowy, a jeśli tak, to jak dalece jest władny oddać ducha oryginału. Zastanówmy się także nad zasadnością istnienia tradycyjnego modelu przekładu rozumianego jako transfer tekstu oryginalnego do kultury docelowej. Niechaj niniejsza analiza będzie przyczynkiem do refleksji nad tym, czy traktowanie jako normę istnienia jednego oryginału sformułowanego w jednym języku ma nadal sens we współczesnym hybrydycznym świecie. Prekursorem nowego postrzegania przekładu jest quebecki poeta Jacques Brault, autor antologii Poèmes des quatre côtés (Noroît, 1975), która zawiera wariacje przekładowe wierszy anglojęzycznych poetów z czterech części kontynentu północnoamerykańskiego (stąd tytuł zbioru: „Wiersze z czterech stron”). Brault pragnie przybliżyć francuskojęzycznym czytelnikom twórczość Johna Hainesa (północ), Gwendolyn MacEwen (wschód), Margaret Atwood (zachód) i Edwarda E. Cummingsa (południe), proponując jednocześnie formułę „nietłumaczenia” (non-traduction), w której łączy różne rodzaje działań twórczych: przekład, rysunek, własne fragmenty prozą. Jego zdaniem „nietłumaczenie nie oznacza ani brania, ani pozwolenia na to, by dać się podebrać, to celle d’une pratique de répartition qui gère équitablement la différence, qui se porte garante des frontières, des rives bien séparées par des ponts, des cultures bien identifiées par leurs langues, des identités nationales protégées dans leur unicité.” Wszystkie tłumaczenia są mojego autorstwa – J.W.-R. NORMA I PROCES PRZEKŁADU… 29 układanie, targowanie, negocjowanie” [Brault, 1975: 16]2. Zbiór staje się zatem także przyczynkiem do refleksji nad przekładem. Sam poeta o procesie transferu tekstu do innej kultury mówi między innymi: „nie zawłaszczać innego, stać się jego gościem. Jak? I za jaką cenę? Milknąc, udając się na spotkanie słowa uważanego za obce i znajdującego się w posiadaniu obcego” [Brault, 1975: 5]3. Zdaniem Simon, „podając jedynie skrócone dane bibliograficzne (tytuły zbiorów), Brault utrudnia poszukiwanie oryginałów, ogłasza tym samym bezużyteczność konfrontacji oryginału z wersją tłumaczoną” [Simon, 1994: 67]4. Jest to, jak się wydaje, pierwszy ważny sygnał świadczący o tym, że proste postrzeganie relacji obu tekstów nie jest wystarczające. Cytowana wcześniej Simon zauważa, że nowa tendencja twórcza polegająca na eksploracji niedookreślonej przestrzeni między przekładem i pisarstwem ułatwia przemieszanie tożsamości, a na poziomie praktyki twórczej wspiera pojawianie się tekstów, które przekraczają granice, także granice języków [Simon, 2005: 115]. Na gruncie kanadyjskim, a ściślej w Quebecu, wiąże się z tą tendencją bez wątpienia zjawisko „nadświadomości językowej” (surconscience linguistique), które Lise Gauvin opisuje następująco: […] [jest to] świadomość języka jako uprzywilejowanego miejsca refleksji, jako wyobrażonego terytorium, jednocześnie otwartego i ograniczonego. Pisanie staje się zatem prawdziwym „aktem językowym”, jako że wybór tego czy innego języka pokazuje ważniejszy „proces” literacki niż procesy zastosowane w samym tekście. Nadświadomość odsyła także do odczucia języka, myśli o języku i wyobrażenia o nim [Gauvin, 1985: 76]5. „Non traduire, ce n’est ni prendre, ni laisser prendre, c’est composer, marchander, négocier.” 3 „Ne pas annexer l’autre, devenir son hôte. Comment ? Et à quel prix ? En se taisant, en se portant à la rencontre d’une parole tenue pour étrangère et par un étranger.” 4 „[…] en ne donnant que des indications bibliographiques sommaires (le titre des recueils), Brault rend très difficile la recherche des origines et déclare du même coup la non-pertinence d’une confrontation de l’original avec la version traduite.” 5 „[…] conscience de la langue comme lieu de réflexion privilégié, comme territoire imaginaire à la fois ouvert et contraint. Écrire devient alors un véritable ‘acte de langage’, car le choix de telle ou telle langue d’écriture est révélateur d’un ‘procès’ 2 30 Joanna Warmuzińska-Rogóż Tym sposobem tekst literacki zawsze wpisuje się w podskórny dylemat wyboru języka6. Doskonale opisuje ów trudny wybór Nicole Brossard, quebecka pisarka i poetka: […] w stosunkach między Kanadyjczykami a Quebekczykami przekład ważny był dla pisarek, dla tłumaczy i dla wydawców, jako że odczuwaliśmy potrzebę zakwestionowania patriarchalnego aspektu języka. Język nas skolonizował, chcieliśmy zatem starannie go studiować, żeby znaleźć środki, które pozwolą na zbudowanie go na nowo w oparciu o naszą podmiotowość [Durand, on line]7. Przekład staje się zatem polem negocjacji międzyjęzykowej i międzykulturowej, choć sposób i zakres jego wpływu na proces twórczy oraz na efekt końcowy jest zróżnicowany. Po pierwsze, nierzadko stanowi główną oś tematyczną dzieła literackiego. Tak dzieje się na przykład w powieści Le désert mauve cytowanej wcześniej Nicole Brossard, gdzie przekład jawi się jako „międzykulturowe spotkanie”. Powieść, opublikowana najpierw w 1987 roku w wydawnictwie L’Hexagone, a następnie w 2009 roku w Typo, składa się z trzech części. Pierwsza część powieści Brossard, zatytułowana tak jak cała powieść, Le désert mauve, napisana została przez fikcyjną pisarkę Laure Angstelle, natomiast druga część, mauve, l’horizon, także autorstwa Laure Angstelle, przetłumaczona została przez fikcyjną tłumaczkę Maude Laures i stanowi w zamyśle Brossard tłumaczenie pierwszej części. Co ważne, obie części zredagowane zostały w języku francuskim, obie także opowiadają tę samą historię piętnastolatki Mélanie, przemierzającej pustynię w Arizonie. Styl, jakim posługuje się Brossard, zmienia się w drugiej littéraire plus important que les procédés mis en jeu. La surconscience renvoie ainsi à un sentiment de la langue, une pensée de la langue et un imaginaire de la langue.” 6 Dość przypomnieć, że pisarze mają do wyboru między innymi języki: angielski, francuski zgodny z normą europejską, francuski usankcjonowany w Quebecu, a także cały wachlarz języków, które pojawiły się wraz z rozwojem nurtu pisarstwa migracyjnego, tworzonego przez pisarzy spoza Quebecu, którzy często na skutek zawirowań politycznych w kraju pochodzenia tę prowincję wybrali na nową ojczyznę. 7 „[…] entre les Canadiens et les Québécois, la traduction a été très importante pour les femmes écrivains, pour les traducteurs et les éditeurs parce que nous avions besoin de remettre en cause le côté patriarcal du langage. Le langage nous a colonisé, et nous avons ressenti le besoin de l’étudier avec soin pour trouver des moyens de le réinvestir avec notre propre subjectivité.” NORMA I PROCES PRZEKŁADU… 31 części, mającej stanowić tłumaczenie, i staje się dużo bardziej liryczny. Część środkowa to opis procesu przekładu, ukazujący przede wszystkim etap interpretacji tekstu wyjściowego. Fournier-Guillemette widzi w Le désert mauve powieść postmodernistyczną, która ukazuje temat przekładu z feministycznego punktu widzenia: „Postmodernizm, feminizm i przekład przeplatają się i wzajemnie żywią w tym dziele niemożliwym do skategoryzowania” [Fournier-Guillemette, 2010 : 98]8. Sama autorka mówi, iż książka powstała z jej fascynacji procesem przekładu i idącej za nim transformacji: Przyglądałam się często, jak pracują moje tłumaczki, interesowały mnie akapity zaznaczone różnymi kolorami, zapiski na marginesie. Istnieje zatem przejście od jednego do drugiego języka, lecz także, niezależnie od naszych doświadczeń, okazuje się, że nasza tożsamość tworzy się przy pomocy języka. Wyzwaniem było dla mnie tłumaczenie siebie z francuskiego na… francuski. Miałam pewien margines, ale nieznaczny [Lapointe, 2010: on line]9. Zresztą doświadczenie transformacji stało się także udziałem samej pisarki: W powieści Le Désert mauve fikcyjny tłumacz robi błędy po to, bym mogła wprowadzić pewne zmiany. Kiedy pisałam pierwszą część, byłam autorem, lecz kiedy pisałam trzecią część, miałam naprawdę wrażenie, że jestem tłumaczką. Czułam się odpowiedzialna. Mogłam robić błędy, ale czułam się odpowiedzialna wobec tekstu. Miałam wrażenie, że pracuję, a nie tworzę, a nawet jeśli tworzyłam, przypominało to pracę. Mówiłam sobie: „Musisz robić to dalej. Jeśli przestaniesz, nie odezwę się już do ciebie”. Musiałam się motywować, ponieważ tworzenie pociąga za sobą wielką ekscytację, natomiast tutaj, pracując nad przekładem, musiałam mieć inne podejście [Durand, on line]10. „Postmodernisme, féminisme et traduction s’entrecroisent et s’alimentent les uns les autres dans le cadre de cette oeuvre hors catégorie.” 9 „J’ai beaucoup regardé travailler mes traductrices, et j’étais intéressée par les paragraphes soulignés de différentes couleurs, les notes dans les marges. Il y a donc le passage d’une langue à l’autre, mais aussi le fait que notre identité se construit avec la langue, quelle que soit notre expérience. Le défi était de me traduire du français… au français. J’avais une marge de manoeuvre, mais elle était mince.” 10 „Dans Le Désert mauve, le traducteur fictif fait des fautes pour qu’ainsi je puisse procéder à quelques changements. Quand j’ai écrit la première partie, j’étais 8 32 Joanna Warmuzińska-Rogóż Niecodzienny i oryginalny zamysł quebeckiej autorki, która umieszcza przekład w samym centrum powieści, choć nowatorski, nie powinien jednak stanowić znaczącej przeszkody w przypadku tłumaczenia na inny język, czego z pewnością nie można powiedzieć o kolejnym dziele opublikowanym nad Rzeką Św. Wawrzyńca, zbiorku poetyckim Transfiguration (Noroît, 1998) sygnowanym przez Jacques’a Braulta i E.D. Blodgetta, poetów-tłumaczy, którzy stosują procedurę polegającą na następującym koncepcie: Jacques Brault tworzy wiersz po francusku, następnie Blodgett proponuje jego angielskie tłumaczenie, po czym sam pisze wiersz po angielsku, inspirowany wcześniej tłumaczonym wierszem drugiego poety, który następnie zostaje przetłumaczony przez Braulta. Ważne jest to, że teksty angielskie i francuskie wchodzą ze sobą w dialog, ale dialog między równymi sobie, nie ma tutaj mowy o nadrzędności oryginału wobec przekładu [Simon, 2000: 78]. Tym samym oryginał staje się efektem tłumaczenia, a sam proces tłumaczenia – inherentną częścią dzieła. Zadanie tłumacza w tej sytuacji staje się, jeśli nie niemożliwe, to co najmniej problematyczne. Przekład rozumiany jako sam sposób pisania [Simon, 2005: 118] jest charakterystyczny także dla Agnès Whitfield, anglojęzycznej Kanadyjki, tłumaczki i przekładoznawczyni, która jest autorką zbiorku poetyckiego zatytułowanego Ô cher Émile, je t’aime ou l’heureuse mort d’une Gorgone anglaise racontée par sa fille (Poésie/Le Nordir, 1993), czyli – jak sama pisze – przekładu bez oryginału. Charakteryzuje się on tym, że zarówno temat, jak i styl zbioru są wynikiem pracy przekładowej, która pozwala na przeniesienie perspektywy anglofońskiej do języka francuskiego [Whitfield, 2007 : 178]. W zbiorze autorka umieszcza przekład na dwóch płaszczyznach. Po pierwsze, na poziomie maniery twórczej, bardzo zbliżonej zresztą do procedury zastosowanej przez Braulta i Blodgetta: oto narratorka, anglofonka zakochana nieszczęśliwie we frankofonie, opisuje swe uczucia, dokonując uprzednio w swojej głowie l’auteur, mais vraiment quand j’ai écrit la troisième partie j’ai vraiment eu l’impression d’être une traductrice. Je me sentais responsable. Je pouvais faire des fautes, mais j’avais quand même une responsabilité vis à vis du texte. J’avais l’impression que je travaillais, pas que je créais, et même si je créais, ça ressemblait à un travail. Je me disais : « tu dois continuer. Si tu abandonnes, je ne te parlerai plus jamais. » Je devais vraiment me motiver parce la création engendre une grande excitation, mais pour la traduction je devais adopter une attitude différente.” NORMA I PROCES PRZEKŁADU… 33 przekładu własnych myśli na język francuski. Po drugie, poprzez wybór języka autorka umiejscawia przekład na planie tematycznym, rozwijając między innymi koncept mostu łączącego kultury. Jej projekt to ilustracja tendencji, którą sama określa jako translature, czyli „szerszy zbiór translacyjny, żyjąca materia utkana z wizerunków Innego, z relacji formalnych i nieformalnych, zbiór, w którym przekłady sensu stricto stanowią tylko jeden z elementów” [Whitfield, 2007: 180]11. Jeszcze innym zjawiskiem szeroko rozpowszechnionym w kontekście kanadyjskim jest autoprzekład, czyli tworzenie paralelnych wersji własnego dzieła. Najbardziej znaną przedstawicielką tego nurtu wśród pisarzy wywodzących się z Kanady jest bez wątpienia Nancy Huston, pisarka od lat mieszkająca w Paryżu, która odkryła pisarskie powołanie dzięki językowi adopcyjnemu, jak sama mówi, czyli językowi francuskiemu. Jako uznana autorka powróciła do języka ojczystego, języka angielskiego, i rozpoczęła proces twórczy, który sama nazywa „od-twórczością” (re-création), a który polega na ponownym napisaniu własnego tekstu w innej wersji językowej. Stworzony w ten sposób tekst, który już w punkcie wyjścia funkcjonuje w podwójnej wersji i który budzi wątpliwości oraz polemiki co do relacji oryginał – tłumaczenie, w chwili przekładu sensu stricto na inny język zyskuje nową wersję, która w nieunikniony sposób musi zająć jakąś pozycję wobec owej podwójnej obecności oryginału. Możemy się o tym przekonać, o czym za chwilę, sięgając po jedyną do tej pory przetłumaczoną na język polski powieść Nancy Huston – Lignes de faille (Actes Sud, 2006), w wersji angielskiej: Fault Lines (Black Cat, 2008), która pod tytułem Znamię ukazała się w 2008 roku w Wydawnictwie Dwie Siostry12. Jak żadna inna wpisuje się ona doskonale w Hustonowski projekt autoprzekładu, który uwidacznia się na wielu poziomach: tematyki tożsamościowej (poszukiwanie własnej tożsamości, kryzys tożsamości), uczucia podwójności i rozdarcia na dwie odrębne postacie oraz rozdwojenia językowego samej autorki. Jest to powieść o poszukiwaniu : korzeni, przeszłości, tożsamości jednostkowej i zbiorowej [Lepage, 2010: 92]. „[…] assemblage translatif plus vaste, ce tissu vivant composé de représentations de l’Autre, d’échanges formels et informels et dont les traductions proprement dites ne forment qu’une composante.” 12 O specyfice twórczości i „od-twórczości” Nancy Huston szerzej w: Warmuzińska-Rogóż, 2014. 11 34 Joanna Warmuzińska-Rogóż Warto przypomnieć, że twórczość w obu językach przyniosła Huston uznanie wśród krytyków, o czym świadczy szereg nagród, między innymi: le Prix Contrepoint za Les Variations Goldberg, le Prix Louis Hémon za La Virevolte, le Prix Goncourt des lycéens za Instruments des ténèbres, le Prix Femina i le Prix des lecteurs Radio-Canada za Lignes de faille. W 1993 roku pisarka otrzymała prestiżową Nagrodę Gubernatora Generalnego Kanady za autoprzekład Cantiques des plaines w kategorii „Powieści i nowele”. Jako że najpierw powieść ujrzała światło dzienne w wersji angielskiej, a następnie Huston wydała jej francuską wersję, w Kanadzie rozgorzała zażarta polemika, nagrodę w tej kategorii przyznaje się bowiem tylko tekstom oryginalnym, nie zaś tłumaczeniom. Przeciwnicy, wśród nich pięciu montrealskich wydawców, zażądali odebrania pisarce nagrody ze względu na to, że tekst Huston – w ich opinii – jest jedynie przekładem. O Huston pisano, iż jest „dezerterką z Alberty”, „terytorialną anomalią”, „upartą anglofonką”. Sama autorka podkreślała, iż w jej przypadku nie chodzi o zwykły autoprzekład, lecz o proces ponownego pisania (réécriture) lub „od-twórczości” (re-création) [Wilhelm, 2009: on line]. Huston z całą mocą podkreślała, że nie czyni rozróżnienia na oryginał i przekład, przekonując w swym eseju Traduttore non è traditore, że pisarz „pisze, by powiększać świat, by przesuwać granice. Pisze, by świat stał się podwojony, przestronny, oświetlony przez inny świat, i by można było w nim zamieszkać. W tym celu pisarz tłumaczy, co nigdy łatwe nie jest” [Huston, 2005: 153-154]13. Ostatecznie skandal ucichł, ale przyczynił się on niewątpliwie do rozreklamowania powieści wśród quebeckich czytelników, o których Huston nie myślała, pisząc swą książkę [Mossière, 2007: 92]. Sprawa Huston przyczyniła się także z czasem do rozpoczęcia dyskusji na temat definicji tłumaczonego dzieła oraz kwestii relacji między oryginałem a przekładem. Zdaniem Sherry Simon należy przede wszystkim rozważyć kwestię granic między twórczością w języku oryginału oraz tworzeniem drugiej wersji w języku przekładu. Badacze różnią się tutaj w opiniach. Zdaniem Jacques’a Allarda, „kiedy opowiada „[…] écrit pour agrandir le monde, pour en repousser les frontières. Il écrit pour que le monde soit doublé, aéré, irrigué, interrogé, illuminé par un autre monde, et qu’il en devienne habitable. Ce faisant, l’écrivain traduit. Ce n’est jamais chose facile. On fait ce qu’on peut.” 13 NORMA I PROCES PRZEKŁADU… 35 się tę samą historię, przechodząc z jednego języka na drugi, to jasne jest, niezależnie od tworzywa językowego (a powiedzieć trzeba, że Cantique jest pięknie napisanym tekstem), że opowiada się historię już opowiedzianą” [Allard, cyt. za: Simon, 1994: 48]14. Niemniej jednak praktyka pokazuje, że odpowiedź nie jest tak jednoznaczna, bo – jak pyta Simon – „skąd wiedzieć, gdzie jest przedtem i potem, który język jest pierwszy, a który drugi, która tożsamość jest prawdziwa, a która nabyta, który tekst to oryginał, a który przekład?” [Simon, 1994: 49]. Zresztą quebeccy i kanadyjscy pisarze, którzy niejednokrotnie sami przekładają własne dzieła, nie godzą się na stawianie znaku równości między drugą wersją utworu w innym języku a przekładem sensu stricto. Rzecz jasna, autoprzekład nie jest specyfiką kanadyjską. Historia literatury zna wiele przypadków autorów, którzy samodzielnie się tłumaczą, często na skutek rozczarowania powstałymi tłumaczeniami lub nieufności wobec potencjalnych tłumaczy (chociażby Nabokov, Joyce, Beckett). Podobnie Huston, która tłumaczy własną powieść Plainsong (Harper Collins, 1993), czyli pierwszy tekst napisany po angielsku, z tych samych powodów: „Nie miałabym zaufania do nikogo, kto chciałby zrobić tłumaczenie, kiedy zatem pierwsza wersja została ukończona, napisałam ją następnie na nowo po francusku”15 [cyt. za: Richters, 2012: on line]. Poza pisaniem najpierw w języku francuskim, a potem tworzeniem w języku angielskim tego samego tekstu, następnie poza operacją odwrotną (pierwsza wersja angielska, druga – francuska), Huston z czasem odnajduje niezwykłą przyjemność w pisaniu tekstów literackich częściowo po angielsku i częściowo po francusku, umieszczając na przykład w rękopisie Instruments des ténèbres dwie wersje obok siebie. Wróćmy na koniec do polskiego przekładu dwutekstu Nancy Huston Lignes de failles / Fault Lines. Znamię ukazało się w 2008 roku w Wydawnictwie Dwie Siostry w przekładzie Jadwigi Jędryas. W korespondencji elektronicznej tłumaczka opisała szerzej swoją pracę nad przekładem niezwykłego, dwugłosowego utworu Nancy Huston i zgodziła się, „[q]uand on raconte la même histoire, en passant d’une langue à une autre, il est évident que, quelle que soit la recréation langagière (et le Cantique est bellement écrit), l’on raconte une histoire déjà racontée.” 15 Klein-Lataud podkreśla, że w tym kontekście Huston zawsze używa pojęcia réécriture, nigdy zaś „przekład” (1996: 220). 14 36 Joanna Warmuzińska-Rogóż bym uzyskane od niej informacje wykorzystała16. Ciekawie ustosunkowuje się ona do kwestii ewentualnej nadrzędności którejś z wersji. Jak sama przyznaje, najpierw poznała francuski oryginał, ale będąc świadomą specyfiki twórczości Kanadyjki i jej pisarstwa „między językami”, za naturalną uznała konieczność zaglądania do obu wersji w procesie przekładu. Dodatkowo agent pisarki zobowiązał tłumaczkę do wzięcia pod uwagę wszelkich zmian w tekście angielskim w stosunku do tekstu francuskiego. Analiza tekstów francuskiego i angielskiego wykazały, że chodzi nie tylko o pojedyncze słowa, ale także znaczne uzupełnienia i opuszczenia, które w ostatecznym oglądzie powodują, że tłumacz staje przed poważnym dylematem wyboru wersji wiodącej. Zdaniem polskiej tłumaczki angielska wersja powieści jest dużo bardziej zwarta, co po części wynika z charakteru języka angielskiego. W kontekście tradycyjnego postrzegania procesu przekładu i konieczności jego przeformułowania zjawiska takie, jak podwójny oryginał czy też obecność dwóch paralelnych tekstów, które – zdaniem samego pisarza – są jednakowo ważne, każą wziąć pod uwagę niezwykłą odpowiedzialność tłumacza, który zostaje skonfrontowany z dwoma oryginałami i to na nim spoczywa odpowiedzialność wyboru. Nie jest on już zwykłym go-between, niewidzialnym przekaźnikiem między językami a kulturami. Musi stać się nie tylko bardziej widoczny, ale także bardziej twórczy. Podobnie rzecz się ma z pozostałymi, przedstawionymi wyżej, przykładami nowych praktyk twórczych i przekładowych. Proces tłumaczenia staje się w ich przypadku, jak stwierdza Simon, spotkaniem okruchów, fragmentów kultur, które wzajemnie na siebie wpływają, dając efekt w postaci tekstu, który już w punkcie wyjścia jest niejednolity, niejednorodny, stanowi swoisty różnorodny zlepek będący tekstem hybrydycznym [Simon, 2005: 112]. W przypadku próby przekładu sensu stricto tak skonstruowanego tekstu owa hybrydyczność nabierze zupełnie nowego wymiaru, jak chce bowiem Danielle Risterucci-Roudnicky, każdy tekst przełożony jest tekstem hybrydycznym, „rozpiętym między strukturami języków, systemami literackimi i różnymi polami kulturowymi” [Risterucci-Roudnicky, 16 Korespondencja elektroniczna z dnia 1 listopada 2013 roku. NORMA I PROCES PRZEKŁADU… 37 2008: 15]17. Jak przypomina Simon, posiłkując się łacińskim źródłosłowem francuskiego słowa traduction (przekład): „Tłumaczyć, to znaczy zmieniać kierunek tekstu, kierować go w stronę nowego pola kulturowego” [Simon, 2005: 111-112]18. Nie bez znaczenia w tym wypadku będzie z pewnością także kultura przyjmująca i jej homo- lub heterogeniczny charakter. W kontekście polskim ewentualny przekład tekstu hybrydycznego miałby z pewnością pozytywny efekt, poszerzając horyzonty odbiorców wychowanych w dość jednorodnej kulturze. Nie ulega wątpliwości, iż w przypadku wielu hybrydycznych tekstów proces przekładu może się okazać niezwykle trudny, jeśli nie niemożliwy. Tak z pewnością będzie z tymi, które już w obrębie samego oryginału zawierają komponent przekładowy stanowiący istotę samego procesu twórczego. Mamy w tym wypadku do czynienia jednocześnie z twórczością i przekładem wpisanymi w samo serce dzieła, które można postrzegać jako „struktury tekstowe, które pozwalają na spotkanie słów stąd i stamtąd” [Simon, 2005: 18]19. Z punktu widzenia badań nad przekładem, opisując problem przekładu autorskiego20, Heydel stwierdza, iż nie tyle chodzi o to, by opisywać zagadnienie wierności czy też ekwiwalencji obu tekstów autorskich, ile raczej należałoby się zastanowić nad okolicznościami, w jakich powstają, co z kolei może prowadzić do refleksji na temat szerszych procesów kulturowych, w tym „sfery między-kultury” [Heydel, 2012: 111]. Jak się wydaje, owa refleksja powinna dotyczyć nie tylko autoprzekładu, ale także opisanych wyżej różnych praktyk tłumaczeniowych tak szeroko rozpowszechnionych na przykład w Kanadzie. „[…] tendu entre des structures de langues, des systèmes littéraires et des champs culturels différents.” 18 „Traduire veut dire changer la direction du texte, le ré-orienter vers un nouvel air culturel.” 19 „[…] des structures textuelles qui donnent forme à la rencontre des paroles d’ailleurs et d’ici.” 20 Taki termin na określenie autoprzekładu proponuje Edward Balcerzan (1998: 81-91). 17 38 Joanna Warmuzińska-Rogóż Bibliografia: Balcerzan, E. (1998), Literatura z literatury (strategie tłumaczy), Śląsk, Katowice. Brault, J. (1975), Poèmes des quatre côtés, Éditions du Noroît, Saint-Lambert. Durand, M., „Entretien avec Nicole Brossard : de la traduction et d’autres sujets pertinents par Marcella Durand”, [on line] http://www.doublechange.com/ issue2/brossardfr.htm – 15.09.2015. Fournier-Guillemette, R. (2010), „Postmodernisme et traduction dans Le désert mauve de Nicole Brossard”, Postures, Dossier « Post- », 12, [on line] http:// revuepostures.com/fr/articles/fournier-guillemette-12 – 15.09.2015. Gauvin, L. (1985), „Le Québec malgré tout : de l’autre à soi”, [w:] Gauvin, L., Klinkenberg, J.-M. (ed.) (1985), Trajectoires, Éditions Labor, Bruxelles. Heydel, M. (2012), „La figure du traducteur dans les recherches traductologiques”, Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego, Wrocław, Romanica Wratislaviensia, LIX. Huston, N. (2006), Lignes de faille, Actes Sud, Paris. Huston, N. (2008), Fault lines, Black Cat, New York. Huston, N. (2008), „Traduttore non è traditore”, w: Rouaud, J., Le Bris, M. (ed.), (2008), Pour une littérature-monde, Gallimard, Paris. Huston, N. (2008), Znamię, przeł. J. Jędryas, Wydawnictwo Dwie Siostry, Warszawa. Klein-Lataud, C. (1996), „Les Voix parallèles de Nancy Huston”, TTR : Traduction, Terminologie, Rédaction, 9, 1, s. 212-231. Lapointe, J. (2010), „Nicole Brossard en sept questions”, La Presse, 18.11.2010, [on line] http://www.lapresse.ca/arts/livres/201011/18/01-4343837-nicole-brossard-en-sept-questions.php – 15.09.2015. Lepage, E., (2010), „Nancy Huston, empreintes et failles d’une mémoire sans frontières”, Francophonies d’Amérique, 29, s. 79-95. Mossière, G. (2007), „Lecture(s) : exclusion et altérité dans Cantique des plaines de Nancy Huston”, Cahiers franco-canadiens de l’Ouest, 19, 1, s. 91-103. „Norma”, [hasło w:] Słownik Języka Polskiego, [on line] http://sjp.pwn.pl/slowniki/norma.html – 15.09.2015. Richters, M.A. (2012), Nancy Huston: The Ways of Self-Translation, Universidad de León, [on line] https://buleria.unileon.es/xmlui/bitstream/handle/.../ tesis_22d9b0.PDF – 12.09.2013. NORMA I PROCES PRZEKŁADU… 39 Risterucci-Roudnicky, D. (2008), Introduction à l’analyse des oeuvres traduites, Armand Colin, Paris. Simon, S. (1994), Le trafic des langues : traduction et culture dans la littérature québécoise, Boréal, Montréal. Simon, S. (2000), „The Paris Arcades, the Ponte Vecchio and the Comma of ranslation”, Meta : journal des traducteurs / Meta: Translators’ Journal, 45, 1, s. 73-79. Simon, S., (2005), „Interférences créatrices: poétiques du transculturel”, Revista Mexicana de Estudios Canadienses (nueva época), 10, s. 111-119. Warmuzińska-Rogóż, J. (2014), „Les enjeux de la réécriture et de la traduction face à l’ « entre-deux-langues» de Nancy Huston”, [w:] Czarnowus, A., Warmuzińska-Rogóż, J. (ed.), Traverser les frontières. Mélanges offerts au Professeur Krzysztof Jarosz, Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego, Katowice. Whitfield, A., (2007), „Le syndrome des Plaines d’Abraham : traduction et translature”, Jolicœur, L. (ed.), Traduction et enjeux identitaires dans le contexte des Amériques, PUL, Ottawa. Wilhelm, J.E., (2009), „Écrire entre les langues : traduction et genre chez Nancy Huston”, Palimpsestes, 22, [on line] http://palimpsestes.revues.org/207 – 24.09.2013. Streszczenie Niniejsza analiza jest przyczynkiem do refleksji nad tym, czy norma w przekładzie definiowana jako jeden oryginał sformułowany w jednym języku i jego przekład ma nadal sens we współczesnym hybrydycznym świecie. Charakteryzuje się on przecież zacieraniem granic i powstawaniem tekstów literackich, w których przekład staje się nierzadko inherentną częścią procesu twórczego. Za ilustrację tego zjawiska posłużyły przykłady zaczerpnięte z literatury kanadyjskiej, w której przekład stanowi często nie tylko główną oś tematyczną dzieła, ale wręcz element warunkujący jego powstanie. Słowa kluczowe: proces przekładu, norma, autoprzekład, hybrydyczność 40 Joanna Warmuzińska-Rogóż Summary Norm, process of translation and new translation challenges, or on Canadian hybridity of literature and translation possibilities The analysis contributes to the reflection on whether the norm in the translation defined as one original formulated in one language and its translation still makes sense in the modern hybrid world. That one is characterized by obliterating borders and by emerging of literary texts in which translation often becomes an inherent part of the creative process. An illustration of this phenomenon comes from Canadian literature, in which the translation is often not only the main axis of thematic aspect, but also an element determining its creation. Key words: process of translation, norm, self-translation, hybridity DOI: 10.12797/MOaP.22.2016.34.04 Renata Niziołek Uniwersytet Pedagogiczny im. KEN w Krakowie [email protected] Brak normy jako norma: Gombrowicz „tłumaczy” Ferdydurke Kiedy 29 lipca 1939 roku Gombrowicz wyruszył na pokładzie transatlantyku M/S Chrobry w rejs do Ameryki Południowej, miał trzydzieści pięć lat i był znanym już pisarzem, autorem bardzo życzliwie przyjętego, debiutanckiego zbioru opowiadań Pamiętnik z okresu dojrzewania (wyd. 1933) oraz pierwszej, przyjętej z wielkim zainteresowaniem powieści Ferdydurke (1937) – sam autor, dziesięć lat później, napisze, że objętość napisanych przy okazji publikacji tej ostatniej „szkiców, polemik, komentarzy itd. wielokrotnie przewyższa objętość samej książki” [Gombrowicz, 2007: 602]. We wspomniany rejs udaje się jako zaproszony literat, którego zadaniem miało być opisanie podróży w polskich gazetach. Gombrowicz sam przyznaje, że podróż tę traktował beztrosko [Gombrowicz, 2004: 61], i jego zamiarem w najmniejszym stopniu nie była ucieczka przed wojną. Pisze o tym zresztą w liście do brata Jerzego: „wyruszyłem na 2 miesiące tylko (bo miałem wrócić tym samym statkiem) i w momencie pewnego odprężenia politycznego – i gdyby Bóg najw. nie był zrządził, że akurat w ciągu tych 2 tygodni, które miałem spędzić w Arg., spadła z pieca na łeb wojna, byłbym wrócił” [cyt. za: Margański, 2005: 93]. Decyzję o pozostaniu zagranicą podjął dosłownie w ostatniej chwili, schodząc z pokładu statku, którym miał wrócić do Europy. Scenę tę opisał Jeremi Stempowski: „Odprowadziłem go do portu. Oddał rzeczy tragarzowi, pożegnał mnie i wszedł na statek. […] W dziesięć minut później rozległ się dźwięk pożegnalnej syreny, a ja zobaczyłem Witolda: z dwiema walizkami w ręku zbiegał po trapie na molo. Drżał i powtarzał: «Nie mogę». Potem dodał, że była to najtragiczniejsza chwila w jego życiu” [Gombrowicz, R., 2005: 16]. Pisarz rozpoczął tym samym nowy, całkiem odmienny etap swojego życia, „jaśnie panicz”, uznany literat, o którym w Argentynie nikt 42 Renata Niziołek oczywiście nie słyszał, wiódł w tej „ojczyźnie krów”, gdzie „nikt nie ceni literatury” [Gombrowicz, 2004: 63] życie na skaju ubóstwa, publikując z rzadka i anonimowo, felietony do miejscowych gazet, żyjąc z nader skromnej zapomogi wypłacanej mu z poselstwa polskiego, „wpraszając się” do polskich emigrantów na obiady czy kolacje. Po siedmiu latach takiej egzystencji Gombrowicz postanowił zaistnieć na argentyńskiej scenie jako pisarz, dając nowe, hiszpańskie życie swej wydanej dziesięć lat wcześniej w Polsce powieści. Pisze w Dzienniku: „[…] w drugiej połowie 1946 roku, znalazłszy się po raz nie wiem który z wypróżnioną zupełnie kieszenią i nie wiedząc skąd złapać nieco grosza, wpadłem na następujący pomysł: poprosiłem Cecylię Debenedetti, aby sfinansowała przekład Ferdydurke na hiszpański i zastrzegłem sobie sześć miesięcy na wykonanie zadania. Cecylia zgodziła się chętnie. Zabrałem się więc do pacy […]” [Gombrowicz, 2013: 219]. Praca nad hiszpańską wersją powieści to przedsięwzięcie wyjątkowe w historii światowej literatury. Ze względu na nie najlepszą znajomość hiszpańskiego Gombrowicz nie mógł obyć się bez pomocy osób, dla których hiszpański był językiem ojczystym. Zaprosił więc do współpracy poznanych w kawiarni Rex znajomych, z których z czasem ukonstytuował się tzw. Komitet Tłumaczy, liczący momentami nawet dwadzieścia osób. Jeden z członków komitetu, Adolfo de Obieta, tak oto wspomina pracę nad przekładem: Tłumaczenie Ferdydurke było czymś niesłychanie zabawnym – współpraca Polaka, który zaledwie znał hiszpański, z garstką południowych Amerykanów, rozumiejących sens najwyżej paru polskich słów. Rzecz odbywała się przy kawiarnianych stolikach, w atmosferze często godnej absurdu Ferdydurke. Od czasu do czasu Gombrowicza ogarniała specjalna czułość dla jakiegoś hiszpańskiego wyrazu, którego sens właściwie nie był dla niego do końca jasny, i narzucał go tłumaczom, bowiem jego dźwięk lub aspekt wydawał mu się obiecujący. [Gombrowicz, R., 2005: 87]. W efekcie powstała powieść, którą trudno nazwać przekładem. Jest to właściwie nowa, hiszpańskojęzyczna wersja tekstu – sam Gombrowicz zresztą we wstępie do argentyńskiego wydania przyznaje, że w przybliżeniu tylko przypomina ona oryginał. Omawiając hiszpańską wersję powieści, Bożena Zaboklicka [2013: 87] wymienia następujące cechy odróżniające ją od polskiego oryginału: BRAK NORMY JAKO NORMA… 43 • zmniejszenie liczby powtórzeń, • uproszczenie gry z seriami czasowników pochodzących od wspólnego tematu, • usunięcie niektórych, stworzonych przez autora, wyrażeń frazeologicznych, • ograniczenie zdrobnień, • pominięcie większości elementów polskiej rzeczywistości, nieznanych hiszpańskojęzycznemu odbiorcy, • wprowadzenie nowych gier stylistycznych zgodnych z duchem języka hiszpańskiego, celem zrekompensowania uproszczeń istniejących w innych partiach tekstu, • niedopuszczalne z punktu widzenia etyki przekładu pomijanie fragmentów tekstu lub ich zamiana na ustępy krótsze i bardziej zrozumiałe, bo mniej odbiegające od normy. Na pytanie, czy mógł takich zabiegów dokonać, należy odpowiedzieć twierdząco, bowiem swoboda, jaką dysponuje tłumacz-autor jest bez wątpienia znacznie większa niż w przypadku pracy tłumacza przekładającego dzieło autora obcego. Ten ostatni ograniczony jest bowiem całą gamą etycznych nakazów i zakazów, z którymi autor przekładający własne dzieło liczyć się nie musi, mając pełną swobodę wyrażania w nowy sposób swych własnych intencji. Dodać przy tym należy, że także wspomagający pracę Gombrowicza tłumacze uznali, iż należy poinformować przyszłego czytelnika o specyficznych właściwościach tekstu. W tym celu zredagowali poprzedzającą powieść „Notę na temat przekładu”, w której czytamy: Język Ferdydurke odbiega od używanego na co dzień, od jego praw powszechnych, jego normalnego i powszechnego rytmu. Jedną z niespodzianek tej książki – wśród wielu innych, jakie sprawiła polskiemu czytelnikowi – był niezwykły sposób posługiwania się językiem. Od zniekształcenia zdania lub jego części po stosowanie nowych słów lub całych zwrotów. Czytelnik hiszpański, nieuprzedzony o tych stylistycznych niezwykłościach, gotów jest uwierzyć, że Ferdydurke została niewłaściwie przetłumaczona, ma podstawy sądzić, iż w niektórych ustępach pewna surowość zdania, pewien staroświecki smak są wynikiem niekompetencji osób pracujących przy tłumaczeniu. Jest wręcz przeciwnie: chodzi tu o nowe i odmienne spojrzenie 44 Renata Niziołek na język, które w konsekwencji proponuje czytelnikowi nową i odmienną lekturę [cyt. za: Zaboklicka, 2013: 85-86]. Argentyńskie narodziny Ferdydurke nie przyniosły jednak spodziewanych przez Gombrowicza rezultatów. W prasie ukazało się kilkanaście recenzji, z których większość była przychylna, nie przełożyło się to jednak na sukces czytelniczy ani finansowy. Jak wspomina sam autor: „Ferdydurke znalazła sobie pewną ilość entuzjastów, głównie wśród młodych, miała też sporo recenzji w prasie, ale wszystko w końcu rozeszło się po kościach” [Gombrowicz, 2004: 71]. Powodów tej sytuacji upatrywał Gombrowicz głównie w tym, iż nie był on autorem uznanym przez kręgi literackie Paryża, a tylko tą drogą mógł zyskać uznanie w Argentynie. W tamtych czasach tylko młodzi mogli zachwycić się nowatorską formą powieści, natomiast w oczach argentyńskich elit Ferdydurke nie odpowiadała ówcześnie obowiązującym kategoriom pojęć takich, jak „literatura” czy „sztuka”. Tak więc, jeśli za normę uznamy (za Gideonem Tourym) prawidłowości zachowań przekładowych, wynikających ze społeczno-kulturowych ograniczeń, które warunkują poziom akceptowalności przekładu, widać wyraźnie, że Gombrowicz do tak rozumianych norm się nie zastosował. Jego autonomia i twórcze, nowatorskie podejście do materii języka stworzyły co prawda nową wartość literacką, nie zapewniły mu jednak uznania odbiorców. Normy jednak ulegają procesom fluktuacji. Pozycja Gombrowicza w kulturze dzisiejszej Argentyny jest bardzo mocna, średnie pokolenie pisarzy i krytyków, dorastających w latach pobytu Polaka w Ameryce Południowej, żywo interesuje się jego twórczością, nazywając go nawet „pisarzem polsko-argentyńskim” [Suchanow, 2011: 228] Stawiane są tezy, że tłumaczenie Ferdydurke było wydarzeniem niezwykle ważnym dla współczesnego argentyńskiego języka literackiego [Suchanow, 2011: 243] oraz argentyńskiej kultury. Gombrowicz po latach zatriumfował, w co nigdy zresztą nie przestawał wcześniej wątpić. Jednakże prawdziwa sława i uznanie mogła przyjść – o czym pisarz doskonale wiedział – tylko przez Paryż lub Londyn. Dlatego bardzo szybko, bo już w 1949 roku, zaczął czynić starania o to, by Ferdydurke ukazała się po francusku. Ponieważ próby znalezienia wydawnictwa gotowego sfinansować tłumaczenie powieści przez wiele lat okazywały się daremne, pisarz sam postanowił zająć się przekładem. Na BRAK NORMY JAKO NORMA… 45 współpracownika wybrał sobie tym razem tylko jedną osobę, francuskiego dziennikarza i pisarza Rolanda Martina, który – podobnie jak członkowie argentyńskiego Komitetu Tłumaczy – nie znał polskiego. Podstawą przekładu stała się więc hiszpańska wersja powieści, a Gombrowicz, świadomy czekających tłumacza trudności, omawiał z nim każdy sporny punkt tekstu, niczego nie odpuszczał, z uporem dążąc do wypracowania zadowalającego go kompromisu. Nieraz, gdy Martin, przekonany o swoich racjach, nie zgadzał się na proponowane mu przez autora rozwiązania, ten ostatni szydził z języka francuskiego, którego nie mógł dowolnie naginać do własnych potrzeb. O rezultacie wspólnej pracy Martin mówi: „W tym, co zrobiłem z Gombrowiczem, często ma się wrażenie, że czyta się tekst napisany bezpośrednio po francusku, i to sprawia mi dużą przyjemność” [Gombrowicz, R., 2005: 117]. Podobnie jak hiszpańska, tak i francuska Ferdydurke pełna jest różnic względem oryginału. Nie brak w niej skrótów (zwłaszcza w pierwszej części), zastępowania i upraszczania skomplikowanych figur Gombrowiczowskiego języka, redukcji odwołań do polskiej rzeczywistości kulturowej czy neologizmów. Gombrowicz nagina francuszczyznę wszędzie tam, gdzie jest to możliwe. Ponieważ musi godzić się na straty, kompensuje je w innych partiach tekstu, wymyślając gry stylistyczne akceptowalne w języku docelowym. Mamy więc we francuskiej Ferdydurke interesujące neologizmy, jak: tantéen (ciotczyny), cuissier (łydczany), tantéo-bagatelle (drobnostka w ciotce), cuisinard (kuchenny). Częściej jednak tłumacze decydują się na oddanie polskich neologizmów za pomocą słów i wyrażeń powszechnie znanych i używanych, jak na przykład: ne pas aimer (nielubość), autres (syfoniści), possibilité (możność), impuissance (niemożność), peronnelles (osobiste, swoiste i wsobne), était incapable (niezdolen jest), t’es ravagé (frajer pumpka), habitué des cabarets (łechczywy na szmonces), se cacha (smyrgnął), j’avais tellement soif (łaknąłem jak kania), je la travaille à la paysanne (gwarą ludową zaiwaniam), pouffa d’un rire gȇné et rustre (parsknął zasromanym prześmiechem ludowym). Ciekawym przykładem zmagań Gombrowicza z materią własnego tekstu są rzadkie zwroty i ich specyficzne użycia w powieści, zwane przez Włodzimierza Boleckiego „ferdydurkizmami” [Bolecki, 2007: 245]. Zwroty te często budowane są wokół nazw-pojęć kluczowych dla Gombrowicza, dwuznacznych, określających zarówno konkretną osobę 46 Renata Niziołek (na przykład „pensjonarka”, „ciotka”), jak i zbiór cech charakteryzujących mentalność czy zjawisko społeczne („pensjonarskość”, „ciotkowatość”). Jednym z najczęściej występujących pojęć jest w Ferdydurke „belfer”. Oto kilka przykładów użycia słowa w wersji oryginalnej, zestawionych z francuskim tłumaczeniem: I. […] bezwzględny belfer tak mnie nagle zbelfrzył absolutnym belfrem swoim […]. […] l’implacable maître me maîtrisa brusquement avec une maîtrise archi-magistrale […]. II. Banalnie zbelfrzony drobię u boku belfra olbrzymiego […]. Cruellement rapetissé, diminué, je trottine aux côtés du maître gigantesque […]. III. Kanciasty, sztywny belfer mnie zabijał. „La maîtresse rigidité du maître m’écrasait. Pimko. Belfer skądinąd przecie absolutny, popadł w ten gatunek przedwojennego belfra […]. brak tłumaczenia IV. […] belfrem pobudzał ją do pensjonarki, ona zasię jego pensjonarką do belfra podniecała. […] avec son maître il excitait la lycéenne, tandis qu’elle excitait le maître avec sa lycéenne. V. A tu znowu Pimko, Pimko stary, który kulturalnie, jawnie, legalnie, oficjalnie i formalnie profesorem przyniewalał. Pimko, le vieux Pimko qui, culturellement, légalement, officiellement et sévèrement, s’imposait, en professeur qu’il était! Powyższe przykłady ilustrują różnorodne strategie tłumaczeniowe, jakie w swej pracy stosował tandem Gombrowicz – Martin. W przykładzie I) użyty w oryginale, należący do języka potocznego leksem „belfer” został zamieniony na neutralny i wieloznaczny rzeczownik „maître” (nauczyciel, mistrz, majster, władca, zwierzchnik), który co prawda „przenosi” tekst na inny poziom językowy, ale umożliwia jednocześnie oddanie (przynajmniej częściowe) poliptotonu „belfer, belfrem” BRAK NORMY JAKO NORMA… 47 („maître”, „avec une maîtrise”). Neologizm „zbelfrzył” staje się we francuskiej wersji tekstu formą osobową standardowego czasownika „maîtriser” (poskromić, ujarzmić, zawładnąć). W przykładzie II) wyrażenie „banalnie zbelfrzony” przetłumaczone zostało na „cruellement rapetissé, diminué”, które nie oddaje oryginalnej aliteracji oraz dość zasadniczno zmienia sens oryginału („okrutnie/dotkliwie pomniejszony, osłabiony”). Użyty w przykładzie III) rzeczownik „maîtresse” jest – jak się wydaje – przykładem „naginania” języka francuskiego przez autora Ferdydurke. Polskie znaczenia tego słowa (władczyni, właścicielka, nauczycielka, przełożona, kochanka) w żaden sposób nie oddają sensu oryginału. Należy przypuszczać, że słowo „maîtresse” odnosi się do „maître” (tu: belfer) i oznacza „belferskość”. Przykłady V) i VI) pokazują, do jakiego stopnia „stylizacyjne rozpasanie” Gombrowicza musi w tłumaczeniu ulec nieuchronnej neutralizacji. Oba przytoczone zdania w wersji polskiej zawierają pewne językowe zwroty, które – jak mówi Jerzy Jarzębski – „z niezwykłą szybkością podlegają od razu modyfikacji, zmieniają swą formę i sposób użycia, krzepną w «hasła», leksykalizują się, wchodzą do obiegowej frazeologii, tak jakby nie były w punkcie wyjścia stylistycznie lub gramatycznie niepoprawne” [Jarzębski, Zawadzki, 2016: 270]. We francuskim tłumaczeniu mają one jednak charakter znacznie bardziej neutralny, gramatycznie poprawny. Najbardziej malowniczym przykładem próby zrekompensowania braków w dynamice języka oraz pewnego – jak twierdzi Gombrowicz – „rozwydrzenia słownego” cechującego Ferdydurkę jest strategia zastosowana w tłumaczeniu „pupy”, słowa klucza powieści. Roland Martin wspomina: „Miałem jego zgodę na wymyślenie słów barokowych opartych na cul (pupa). Cały czas powtarzać cul albo cucul wydawało mi się zbyt surowe i prostackie, zbyt ubogie jak na ten wyszukany tekst” [Gombrowicz, R., 2005: 117]. W efekcie – podobnie jak w hiszpańskiej wersji tekstu – pojawiło się we francuskim tekście wiele bardzo zabawnych wariantów słowa, jak: „cucul”, „cucumollet”, „cucutelet”, „cucuci cuculà”, „cucustratum”, occicul”, „cucumard”, „cuculosème”, „cuculover”, „cucuticulé”. Zabieg ten nie zyskał przychylności Konstantego Jeleńskiego, ambasadora pisarza w Europie, który wyraził swą opinię, pisząc: „Nie zgadzam się z Wami w sprawie Pupy. Pomyśl, co by było, gdyby w polskim tekście wciąż zjawiało się inne pupsko, Pupiszcze, Pupiradło, arcypupa. 48 Renata Niziołek Myślę, że skromna, biała monotonnia pupy, tej miękkiej gęby bez oczu z przedziałkiem na poprzek wzmaga magię Ferdydurke” [Gombrowicz, 1998: 16]. Gombrowicz zaś ripostował: „Co się tyczy wariantów «pupy», obaj jesteśmy zdania, że te warianty kompensują w pewnej mierze zmniejszenie dynamiki języka i nie szkodzą. […] Ty przyzwyczaiłeś się do jednej jedynej pupy z polskiego tekstu, a w hiszpańskim wprowadziliśmy ich mnóstwo i zupełnie to nie razi, owszem, podoba się” [Gombrowicz, 1998: 20]. Recepcja francuskiej Ferdydurke była znacznie przychylniejsza niż ta, jaka spotkała jej starszą, hiszpańską siostrę. Wersja ta stała się podstawą wielu przekładów na kolejne języki, między innymi na angielski, włoski, norweski, szwedzki i turecki, i była milowym krokiem w walce autor o sławę. Historia obu omówionych przekładów stanowi szczególne odstępstwo od normy, bowiem trzy wersje językowe tego samego utworu noszą sygnaturę autora i w konsekwencji mogą (a może nawet powinny?) być traktowane jako teksty równorzędne. Choć oczywiście nie należy zapominać, że obie obcojęzyczne wersje są – siłą rzeczy – zdeformowanym obrazem oryginału. Zdaniem Jerzego Jarzębskiego „literatura była dla Gombrowicza terenem dzikiej wolności, materiałem, z którego można ulepić wszystko”1. Taki materiał trudno podporządkować normom. Tę dziką wolność twórczą Gombrowicz realizował konsekwentnie, nie rezygnując – nawet za cenę braku uznania – ze swych literackich przekonań, którym Maria Kuncewiczowa („bardzo słusznie i rozumnie”, jak twierdził sam zainteresowany) nadała miano „zawrotnych szczytów”. Bibliografia: Bolecki, W. (2007), „Dodatek krytyczny”, w: Gombrowicz, W. (2007) Ferdydurke, Wydawnictwo Literackie, Kraków, s. 244-765. Gombrowicz, R. (2005), Gombrowicz w Argentynie, Wydawnictwo Literackie, Kraków. Opinia wygłoszona podczas konferencji „Gombrowicz z przodu i z tyłu”, Radom–Wsola, listopad 2014. 1 BRAK NORMY JAKO NORMA… 49 Gombrowicz, W. (1958), Ferdydurke, traduit du polonais par Brone, René Julliard, Paris. Gombrowicz, W. (1998), Walka o sławę, t. 2, Wydawnictwo Literackie, Kraków. Gombrowicz, W. (2004), Testament. Rozmowy z Dominique de Roux, Wydawnictwo Literackie, Kraków. Gombrowicz, W. (2007), Ferdydurke, wyd. krytyczne, oprac. W. Bolecki, Wydawnictwo Literackie, Kraków. Gombrowicz, W. (2013), Dziennik 1953-1969, Wydawnictwo Literackie, Kraków. Jarzębski, J., Zawadzki, A (2016), „Zachwyca – nie zachwyca”, w: Gombrowicz, W. (2016), Ferdydurke, Wydawnictwo Literackie, Kraków. Margański, J. (2005), Geografia pragnień. Opowieść o Gombrowiczu, Wydawnictwo Literackie, Kraków. Miecznicka, M. (2007), „Aneksy”, w: Gombrowicz, W. (2007), Ferdydurke, Wydawnictwo Literackie, Kraków, s. 767-807. Suchanow, K. (2011), Argentyńskie przygody Gombrowicza, Wydawnictwo Literackie, Kraków. Zaboklicka, B. (2013), „Gombrowicz po hiszpańsku, czyli rywalizacja z przekładem autorskim”, w: Świtkowska, D., Tyczyński, T. (red.) (2013), Gombrowicz i okolice, Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza, Warszawa, s. 83-94. Streszczenie W roku 1973 ukazuje się we Francji tłumaczenie Gombrowiczowskiej Ferdydurke autorstwa Georges’a Sédira. Pomysłodawcą tego przedsięwzięcia jest francuski wydawca Christian Bourgois, który uważał wcześniejszą francuską wersję pierwszej powieści Gombrowicza (przetłumaczoną przez duet Roland Martin – Witold Gombrowicz) za „niewierną oryginałowi”. A przecież to właśnie owa pierwsza francuskojęzyczna wersja tekstu stała się dla Gombrowicza oknem na świat, stanowiła podstawę dla siedmiu wydań angielskich (Londyn, Nowy Jork) oraz tłumaczeń na języki włoski, norweski i szwedzki. Celem artykułu jest analiza wybranych fragmentów autorskiego przekładu, ukazujących strategię „dzikiej wolności twórczej” wobec polskiego oryginału. Strategię, dzięki której (o czym już całkowicie 50 Renata Niziołek zapomniano) w 1958 roku książka nominowana była we Francji do nagrody za najlepszy przekład. Słowa kluczowe: Gombrowicz, Ferdydurke, autoprzekład, normy kultury docelowej Summary In 1973 in France the translation of Gombrowcz’s Ferdydurke by Georges Sédir was published. The initiator of this publication was a French editor Christian Bourgois, who considered the previous French edition of the novel (translated by Roland Martin and Witold Gombrowicz) as “unfaithful to the original”. Regadless of the fact that the first French edition opened Gombrowicz the window to the word and became the grounwork for seven English editions (London, New york) as well as fortranslations to Italian, Norwegian and Swedish. The aim of the essay is to analyse the chosen fragments of the author’s translation, showing the strategy of “wild creative freedom” against the Polish original version. What is worth reminding, the strategy made the book to be nominated in 1958 as the best translation in France. Keywords: Gombrowicz, Ferdydurke, author’s tranlation, cultural norms DOI: 10.12797/MOaP.22.2016.34.05 Aleksandra Jackiewicz Uniwersytet Warszawski [email protected] Las normas en la traducción poética: estudio comparativo de las traducciones del poema Pierwsza przechadzka de Leopold Staff al español Los problemas que pueden surgir a los traductores de la poesía polaca al español tienen que ver no solo con las diferencias entre dos sistemas lingüísticos, sino también con las diferencias extralingüísticas que surgen de la inexistencia de los mismos contextos históricos y socioculturales en el binomio polaco-español. La traducción de obras versificadas requiere un previo análisis de componentes tanto estructurales como estilísticos, cuya realización es imprescindible para salvar en el texto meta la identidad de la obra original. De ahí que entremos en el ámbito de unas habilidades específicas que cada traductor debería poseer tales como la competencia lingüística (vocabulario, formación de palabras, ortografía, estructura de la frase, etc.), la competencia sociolingüística (contexto general sociohistórico, modo, tono, campo, finalidad de la traducción, etc.) y la competencia de escritura que permite establecer la coherencia estética entre el texto de partida y el texto de llegada [Beeby en: Hurtado Albir, 2008: 390]. Asimismo, tal como sostienen Beltrán y Murcia Soriano, en la traducción poética no se puede perder de vista hechos tales como el universo de interrelaciones referenciales del sistema formal de la lengua con respecto al ámbito cultural en el que se circunscribe cada uno de los idiomas, las restricciones y las posibilidades ofrecidas por las respectivas tradiciones poéticas, las implicaciones metaliterarias que resultan del desarrollo del género en un eje espacial y temporal determinado, la relación entre lengua y literatura desde la perspectiva de los hablantes de una lengua y, finalmente, la especificidad de los temas tratados y el modo de tratarlos [1998: 167-168]. El proceso de traducción se hace todavía más complicado si tenemos que enfrentarnos con una concepción poética profundamente enraizada en la tradición y 52 Aleksandra Jackiewicz cultura de un país, tal como lo es la poesía de Leopold Staff. Las obras de Staff, llamado el “poeta de tres generaciones” y considerado uno de los más renombrados representantes del escenario literario de la Joven Polonia y del período de entreguerras en Polonia, se caracterizan por el empleo de distintos recursos estilístico-poéticos que tienen como objetivo revelar la realidad de aquellos tiempos. De ahí que entre una multiplicidad de expresiones que encontremos en estos versos destacan las que aprovechan los juegos lingüísticos para hacer referencia al contexto sociocultural, así como a las experiencias personales del mismo poeta. Por consiguiente, uno de los mayores problemas en la traducción de la poesía de Staff reside en la organización lingüística y extralingüística de cada una de sus obras, la cual refuerza la potencia expresiva de los versos. Quisiéramos centrarnos en este artículo en las dificultades traductoras que derivan de una variedad de imágenes que Staff crea en sus versos con el fin de describir el mundo observado. Nuestro análisis toma en consideración la concepción de la traducción como “experiencia de lo extranjero” (l’épreuve de l’étranger) y las tendencias deformantes del texto de partida que la imposibilitan distinguidas por Antoine Berman [2005: 9-10]1. Las ideas propuestas por el teórico francés nos permitirán verificar hasta qué punto las soluciones adoptadas por los traductores le han alejado al receptor meta de los elementos propios de la realidad de partida, alterando al mismo tiempo la identidad y la lógica de las representaciones originales. En este lugar, conviene resaltar que la traducción como “experiencia de lo extranjero”, tal como la concibe Berman, trata de establecer una relación desde lo Propio, que es la obra meta, hacia lo Extranjero, que es la obra original, que consiste en confrontar entre sí los elementos que forman parte de la cultura fuente con los elementos En el presente estudio nos servimos de la siguiente tipología de tendencias deformantes elaborada por el teórico francés: 1) la racionalización; 2) la aclaración; 3) la expansión; 4) el ennoblecimiento y vulgarización; 5) el empobrecimiento cualitativo; 6) el empobrecimiento cuantitativo; 7) la destrucción de ritmos; 8) la destrucción de redes significantes subyacentes; 9) la destrucción de sistematismos; 10) la destrucción de sistemas vernáculos o su exotización; 11) la destrucción de locuciones e idiotismos; 12) la anulación de la superposición de lenguas. La traducción de los nombres de las tendencias deformantes al español la debemos a Claudia Ángel y Martha Pulido. 1 LAS NORMAS EN LA TRADUCCIÓN POÉTICA… 53 ajenos, con el fin de mostrar la obra extranjera en su extrañeza pura [2005: 4]. Tenemos que ver aquí con la “extranjerización” de la traducción, cuyo objetivo fundamental es mostrar el máximo respeto hacia el texto original a través de poner la mayor atención posible al otro sistema lingüístico con la intención de acercar al lector a lo ajeno, acceder a lo más profundo de la obra, así como enriquecer el repertorio de la lengua de llegada. El propósito del presente artículo es realizar el estudio comparativo entre el poema Pierwsza przechadzka [Staff, 1955: 289-290] y sus traducciones al español, la primera es de Gitta Maria Sten y Juan Rejano publicada en 1953 y la segunda es de Maria Dembowska y Samuel Feijóo publicada en 1984, con el fin de averiguar si la manera específica de poetizar la realidad observada se ha conservado en las versiones meta, así como establecer en qué medida se le ha posibilitado al receptor hispanohablante experimentar los atributos ajenos del mundo representado. En cuanto al procedimiento analítico que llevamos a cabo en este trabajo, nos proponemos desarrollar una crítica relativa no solo al programa estilístico ofrecido por el poeta, sino también a las cualidades formales de la obra, dado que éstas también influyen en el plano semántico. Las decisiones tomadas por los traductores están sometidas a un procedimiento análogo. Miremos ahora el poema original junto con sus versiones españolas: PIERWSZA PRZECHADZKA EL PRIMER PASEO Będziemy znowu mieszkać w swoim domu, Będziemy stąpać po swych własnych schodach. Nikt o tym jeszcze nie mówi nikomu. Lecz wiatr już o tym szepce po ogrodach. Otra vez vamos a vivir en casa, Nie patrz na smutnych tych ruin zwaliska. Nie płacz. Co prawda, łzy to rzecz niewieścia. No mires estos tristes escombros. Y no llores. Las lágrimas son cosa –claro está– de mujeres. a subir otra vez nuestra escalera. Nadie habla de ello a nadie todavía, mas ya lo dice el viento en los jardines. 54 Aleksandra Jackiewicz Widzisz: żyjemy, choć śmierć była bliska. Wyjdźmy z tych pustych ulic na przedmieścia. La muerte estuvo cerca y, no obstante, vivimos. Salgamos de estas calles solas a los suburbios. Mińmy bezludne tramwajów przystanki… Nędzna kobieta u bramy wyłomu Sprzedaje chude, blade obwarzanki… Będziemy znowu mieszkać w swoim domu. Pasemos las desiertas paradas del tranvía. Una pobre mujer junto a un zaguán está vendiendo escuálidas rosquillas. Otra vez vamos a vivir en casa. Wystawy puste i zamknięte sklepy. En los aparadores no hay nada. Están las tiendas cerradas. Huyó acaso la vida a los antípodas. Con su caja de peines un ciego está parado. Otra vez a subir vamos nuestra escalera. Życie się skryło chyba w antypodach. Z pudłem grzebyków stoi biedak ślepy… Będziemy stąpać po swych własnych schodach. Ty drżysz od chłodu. Więc otul się szalem. Bez nóg, bez ramion, w brunatnej opończy, Młodzi kalecy siedzą przed szpitalem. Widzisz: już pole. Tu miasto się kończy. Envuélvete en el chal: tú tienes frío. Zwalone leżą dokoła parkany, Dziecko się bawi gruzem na chodniku, En torno yacen bardas derruídas. Sobre la acera juega con escombros un niño. Una mujer su ropa lavando está en el patio. Resuena el gallinero de agudos cacareos. Kobieta pierze w podwórku łachmany I kogut zapiał krzykliwie w kurniku. Jóvenes mutilados, con su pardo capote, sentados a la puerta del hospital están. Aquí termina –mira– la ciudad. ¿Ves el campo? LAS NORMAS EN LA TRADUCCIÓN POÉTICA… Kot się pod murem przeciąga leniwo, Na rogu człowiek rozmawia z człowiekiem… Znowu w sklepiku zjawi się pieczywo I znów zabrzęczą rano bańki z mlekiem. Przejdą dni ciężkie klęski i rozgromu I zapomnimy o ranach i szkodach… Będziemy znowu mieszkać w swoim domu, Będziemy stąpać po swych własnych schodach. 55 El gato, perezoso, se estira junto al muro. Habla un hombre con otro hombre junto a la esquina. De nuevo el pan la tienda llenará con su aroma, tintinearán los carros de la leche temprano. Se alejarán los días, se borrará el desastre. Al fin daños y heridas iremos olvidando. Otra vez vamos a vivir en casa, a subir otra vez nuestra escalera. (Trad. de Gitta Maria Sten y Juan Rejano [Rejano, 1953: 49]) EL PRIMER PASEO De nuevo podemos vivir en nuestra casa. Nuestras escaleras volveremos a pisar. Aún nadie lo dice, ni sabe lo que pasa. El viento lo murmura, lo avisa al soplar. No mires de las ruinas esos montones tristes. Aunque pueda llorar una mujer –no llores. A pesar de la muerte cercana –existes. Dejemos estas calles para ver las flores. Crucemos las paradas del tranvía, vacías… Una mujer humilde en una terraza vende los pálidos y magros panecillos… De nuevo podremos vivir en nuestra casa. 56 Aleksandra Jackiewicz Las vitrinas vacías y las cerradas tiendas. La vida se esconde en un lejano lugar. Una caja de peines un pobre ciego vende. Nuestras escaleras volveremos a pisar. Toda tiemblas de frío. Cúbrete con tu chal. Sin piernas y sin brazos, en oscura capa los jóvenes inválidos van al hospital. Ya es el campo. La ciudad se nos escapa. Alrededor puedes ver los cercados rotos. Un niño juega con un pedazo de ladrillo. Una mujer en el patio remoja sus trapos. Y en el gallinero canta un gallo chillón. Un gato oscuro con pereza se estira. De nuevo a la tienda el pan llegará. Dos hombres se hablan tranquilos en la esquina. Y las latas de leche temprano sonarán. Días difíciles, de calamidad, pasan. Memorias de heridas debemos olvidar. De nuevo viviremos en nuestra casa. Nuestras escaleras volveremos a pisar. (Trad. de Maria Dembowska y Samuel Feijóo [Suárez Recio, 1984: 31-32]) El presente poema, publicado en 1946, es de carácter muy peculiar, dado que Staff describe el estado en el cual se encuentra Polonia justo después de la Segunda Guerra Mundial. Aquí el sujeto lírico dirige sus palabras a su mujer que también tiene que enfrentarse con esta trágica realidad. La expresividad de los versos se hace todavía más específica si tomamos en consideración el hecho de que Staff mezcla en su poema un tono muy natural con unas expresiones de un carácter terrible, lo que hace que se intensifique la expresividad de las imágenes originales. La intensidad de emociones que experimentamos en este poema consiste en LAS NORMAS EN LA TRADUCCIÓN POÉTICA… 57 que al lado de las expresiones que el lector polaco conoce muy bien de la vida cotidiana tales como dom2 (“casa”), schody (“escalera”), tramwaj (“tranvía”), przystanek (“parada”), sklepy (“tiendas”) aparece el léxico que normalmente asociamos a otro tipo de emociones, pero son al mismo tiempo palabras muy significativas, por ejemplo, ruiny (“ruinas”), nędzna kobieta (“mujer pobre”), śmierć (“muerte”), gruzy (“escombros”), młodzi kalecy (“jóvenes mutilados”), klęska (“derrota”), lo que veremos claramente en el análisis de algunos de los versos originales y sus traducciones al español. Teniendo en cuenta la estructura métrica y rítmica de la obra, cabe señalar que ésta se relaciona muy fuertemente con el plano semántico, ya que se observa la precisión de los versos. En este caso, el texto original consta de ocho estrofas, cada una formada por cuatro versos endecasílabos. En cuanto al sistema de rimas que aparece en la obra, aquí también hay regularidad que se debe al hecho de que Staff aplica a cada estrofa rimas perfectas cruzadas, formando así el esquema “abab”, gracias a lo cual se intensifica el efecto estético y afectivo que el texto produce en el receptor de partida. Pasemos ahora a comentar la estructura formal de las dos traducciones de este poema. En primer lugar, fijémonos en la versión realizada por Sten y Rejano. Uno de los primeros descuidos en esta traducción que llama la atención es el número de sílabas que aquí oscila entre nueve y dieciséis, mientras que en el original tenemos solamente versos endecasílabos. Cabe notar que solo los versos de la primera estrofa mantienen la regularidad métrica del original, es decir, todos son de once sílabas. Otra observación que altera la obra de Staff es el hecho de no reflejar las rimas que aparecen en la versión polaca. Si cotejamos la traducción con el original, resulta que solo algunos versos riman en asonante y consonante, mientras que una buena parte de la versión hispana no presenta ningunas rimas, con lo cual se perturba significativamente la regularidad de los versos polacos. Una situación parecida la notamos también en la traducción de Dembowska y Feijóo en la que el número de sílabas oscila entre diez y Las traducciones provisorias de las respectivas palabras polacas y españolas incluidas a continuación entre comillas y entre paréntesis son nuestras, a menos que se indique lo contrario. 2 58 Aleksandra Jackiewicz catorce, con lo cual no se mantiene aquí la precisión métrica del original. Al reflexionar sobre las rimas empleadas por los traductores, resulta que en este caso se han esforzado más por reflejar la estrategia de Staff en la versión meta, dado que en la mayoría de las estrofas se mantienen las rimas asonantes y consonantes cruzadas, en consecuencia de lo cual la versión de Dembowska y Feijóo parece ser más rítmica. Por otra parte, debemos resaltar que el hecho de no salvar todas las peculiaridades en los textos meta se hace todavía más visible si tomamos en cuenta que aquí el contenido del original está fuertemente relacionado con su aspecto formal. Ahora bien, la siguiente parte de nuestro estudio la dedicamos al cotejo detallado de los versos originales y las soluciones traductoras por nosotros seleccionadas y resumidas en el presente cuadro: Versión original GMS/JR13 MD/SF Lecz wiatr już o tym szepce po ogrodach mas ya lo dice el viento en los jardines El viento lo murmura, lo avisa al soplar Wyjdźmy z tych pustych ulic na przedmieścia Salgamos de estas calles solas a los suburbios Dejemos estas calles para ver las flores Nędzna kobieta u bramy wyłomu Una pobre mujer junto a un zaguán Una mujer humilde en una terraza Sprzedaje chude, blade obwarzanki está vendiendo escuálidas rosquillas vende los pálidos y magros panecillos... Bez nóg, bez ramion, w brunatnej opończy Jóvenes mutilados, con su pardo capote Sin piernas y sin brazos, en oscura capa Młodzi kalecy przed szpitalem siedzą sentados a la puerta del hospital están los jóvenes inválidos van al hospital Kobieta pierze w podwórku łachmany Una mujer su ropa lavando está en el patio Una mujer en el patio remoja sus trapos I znów zabrzęczą rano bańki z mlekiem tintinearán los carros de la leche temprano Y las latas de leche temprano sonarán LAS NORMAS EN LA TRADUCCIÓN POÉTICA… 59 3 Nuestras observaciones las empezaremos por el verso: Lecz wiatr już o tym szepce po ogrodach traducido como “mas ya lo dice el viento en los jardines” (GMS/JR) y “El viento lo murmura, lo avisa al soplar” (MD/SF). En este caso, fijémonos en el verbo szeptać (“murmurar”), relativo al viento que simboliza la llegada de la nueva realidad, que solo en la segunda traducción se sustituye literalmente, mientras que en la primera versión observamos el empleo del verbo “decir” que pertence al mismo campo semántico, pero es de significado muy amplio, con lo cual no se transmite por completo el carácter específico de la expresión original. Asimismo, conviene notar que en la traducción de Dembowska y Feijóo se observa el empleo del verbo “soplar” que está ausente en el verso original y que aparece en lugar de la expresión po ogrodach (“en los jardines”) que se omite por completo en la versión española, siedo una manipulación de la imagen representada. Por otra parte, esta solución se debe a la intención de los traductores de mantener la rima consonante “pisar-soplar” presente en esta estrofa. Otro fragmento que llama nuestra atención es el verso: Wyjdźmy z tych pustych ulic na przedmieścia traducido como “Salgamos de estas calles solas a los suburbios” (GMS/JR) y “Dejemos estas calles para ver las flores” (MD/SF). En este caso, fijémonos que Sten y Rejano vierten el verso polaco literalmente, mientras que Dembowska y Feijóo adoptan una libre paráfrasis del original, pues desaparece en esta traducción el adjetivo pusty (“vacío”) propio de las calles, así como el sustantivo przedmieścia (“suburbios”) que se sustituye por la expresión “ver las flores” que está ausente en el original, con lo cual observamos aquí una sobreinterpretación del comunicado. No obstante, debemos aclarar que esta decisión otra vez tiene que ver con el esmero de los traductores por el mantenimiento de las rimas cruzadas que en este caso forman las palabras “llores-flores”. A continuación, queríamos enfocarnos en el verso: Nędzna kobieta u bramy wyłomu traducido como “Una pobre mujer junto a un zaguán” (GMS/JR) y “Una mujer humilde en una terraza” (MD/SF). El elemento que llama más nuestra atención es el sustantivo wyłom (“brecha”), Empleamos las siguientes abreviaturas de los nombres de los traductores: GMS/ SR (Gitta Maria Sten y Juan Rejano), MD/SF (Maria Dembowska y Samuel Feijóo). 3 60 Aleksandra Jackiewicz relativo a una “rotura o abertura irregular, especialmente en una pared o muralla” [DRAE4], que se sustituye, respectivamente, por “zaguán” y “terraza”. A la luz de estas soluciones, resulta que ninguna de las palabras españolas corresponde con el término polaco, en consecuencia de lo cual se transforma por completo el significado y la sugestividad de la imagen original. Tal como hemos podido notar antes, la adopción del sustantivo “terraza” por Dembowska y Feijóo, a pesar de producir un evidente falseamiento de significado, tiene que ver con el mantenimiento de la rima cruzada que forman las palabras “terraza-casa”. Otro fragmento que parece interesante desde el punto de vista de su traducción es el verso: Sprzedaje chude, blade obwarzanki traducido como “está vendiendo escuálidas rosquillas” (GMS/JR) y “vende los pálidos y magros panecillos...” (MD/SF). En este caso, Staff se sirve de los adjetivos chudy (“delgado” o “flaco”) y blady (“pálido”) para referirse a obwarzanek (“rosquilla” o “bublik”), formando así su personificación. Al reflexionar sobre las versiones españolas de este fragmento, fijémonos que en la primera traducción se omite por completo el adjetivo polaco blady y se emplea la palabra “escuálido” que, efectivamente, transmite el significado y la sugestividad del mencionado adjetivo polaco chudy. Por su parte, Dembowska y Feijóo vierten el verso polaco literalmente, salvando ambos adjetivos. Aquí, cabe notar que en esta traducción aparece el sustantivo “panecillo” relativo a un “pan pequeño equivalente en peso a la mitad de una libreta” [DRAE], que se adopta con la intención de referirse al mencionado obwarzanek que es una rosquilla de pan típica de Polonia Menor y en particular de la ciudad de Cracovia. Un caso igualmente interesante presentan los versos: Bez nóg, bez ramion, w brunatnej opończy / Młodzi kalecy siedzą przed szpitalem traducidos como “Jóvenes mutilados, con su pardo capote / sentados a la puerta del hospital están” (GMS/JR) y “Sin piernas y sin brazos, en oscura capa / los jóvenes inválidos van al hospital” (MD/SF). Al reflexionar sobre la primera traducción de este fragmento, a través del cual Staff compara la trágica realidad después de la guerra con la cotidianidad, resulta que Sten y Rejano omiten en su versión la expresión bez nóg, Empleamos la abreviatura DRAE para referirnos al Diccionario de la lengua española de la Real Academia Española, [on line] http://rae.es/. 4 LAS NORMAS EN LA TRADUCCIÓN POÉTICA… 61 bez ramion (“sin piernas, sin brazos”) que intensifica la expresividad de la imagen original, y cuya falta provoca una evidente pérdida difícil de recuperar. En cuanto a la versión realizada por Dembowska y Feijóo, resulta que ambos versos se traducen literalmente, excepto la expresión siedzą przed szpitalem (“sentados delante del hospital”) que se sustituye por la expresión “van al hospital”, pero la cual mantiene hasta un cierto punto el significado original. A la luz de estas soluciones, parece que la segunda versión le acerca más al lector hispanohablante a la realidad representada en este fragmento, mientras que la versión de Sten y Rejano constituye una simplificación considerable de los versos originales. A continuación, nos ocuparemos del fragmento: Kobieta pierze w podwórku łachmany traducido como “Una mujer su ropa lavando está en el patio” (GMS/JR) y “Una mujer en el patio remoja sus trapos” (MD/ SF). Como podemos observar, el presente verso, a pesar de parecer fácil de traducir, se vierte de distintas maneras que corresponden solo parcialmente con la imagen original. En este caso, nos referimos sobre todo al sustantivo łachmany (“andrajos”) que se sustituye, respectivamente, por “ropa” (GMS/JR) y “trapos” (MD/SF). A la luz de estas soluciones, resulta que solo la segunda versión consigue reflejar la imagen original, mientras que la adopción del sustantivo “ropa”, a pesar de pertencer al mismo campo semántico, no transmite la sugestividad de la expresión polaca, puesto que sacrifica cualidades de un andrajo tales como viejo, roto o sucio que refuerzan la potencia expresiva de todo el verso. Por último, queríamos enfocarnos en el verso: I znów zabrzęczą rano bańki z mlekiem traducido como “tintinearán los carros de la leche temprano” (GMS/JR) y “Y las latas de leche temprano sonarán” (MD/SF). En primer lugar, fijémonos en el verbo polaco brzęczeć (“sonar”) que los traductores reemplazan, respectivamente, por los verbos “tintinear” y “sonar”, siendo una traducción literal que, a nuestro parecer, consigue transmitir el significado original. Otro elemento que llama nuestra atención en este verso es la expresión bańki z mlekiem (“bidones de leche” o “lecheras”) relativa a un “recipiente con cierre hermético, que se destina al transporte de líquidos” [DRAE]. Al reflexionar sobre las versiones hispanas del término polaco, vemos que Sten y Rejano adoptan la expresión “carros de la leche”, mientras que Dembowska y Feijóo se sirven de la locución “latas de leche” que transmiten, en cierta medida, la idea de Staff, pero originan al mismo tiempo un falseamiento de la 62 Aleksandra Jackiewicz imagen original, puesto que los “carros” y “latas” no son propios de la realidad representada en el poema ni producen este sonido específico al que el poeta polaco hace referencia en este verso. Desde luego, tales soluciones, a pesar de la existencia de equivalentes exactos de las palabras originales, probablemente se deben a distintos contextos socioculturales en el binomio polaco-español, con lo cual provocan un distanciamiento entre el autor y el lector, lo cual dificulta la reproducción de un efecto emotivo y estético en el receptor meta, siendo al mismo tiempo una injerencia en la estrategia poética de Staff. Ahora bien, las soluciones adoptadas en las traducciones del poema Pierwsza przechadzka aquí analizadas demuestran una inconsecuencia de los traductores en el proceso de traducción, ya que no se ha realizado de manera escrupulosa la estrategia análoga a la que Staff emplea en su obra. Conviene resaltar que ambas parejas de traductores se han centrado más en la traslación del argumento del poema a favor de resignar de la transmisión de la estructura métrica y rítmica propia del original. En consecuencia, la precisión de los versos de Staff, que podría incluso considerarse la dominante poética de todo el texto, queda sustituida por una irregularidad de los versos meta, siendo así un exponente de algunas tendencias deformantes señaladas por Berman que no le posibilitan al lector hispanohablante experimentar lo específico del texto de partida. En este caso, nos referimos a dos fenómenos: la destrucción de ritmos y la expansión que traslucen en el aumento en la longitud de algunos versos españoles, así como en una insuficiente atención de los traductores al sistema de rimas empleado por el poeta polaco, especialmente en la versión realizada por Gitta Maria Sten y Juan Rejano. En lo que concierne a las modificaciones en el plano semántico, cabe admitir que las imágenes construidas por los traductores corresponden solo hasta un cierto punto con las imágenes originales, puesto que tanto el lenguaje como los recursos estilísticos empleados en las versiones españolas se desvían del programa poético realizado por el poeta en su obra. De ahí que entre las tendencias deformantes ofrecidas por Berman, podamos distinguir fenómenos tales como la aclaración, la destrucción de sistematismos, el empobrecimiento cualitativo y la destrucción de sistemas vernáculos. LAS NORMAS EN LA TRADUCCIÓN POÉTICA… 63 Ahora bien, la aclaración trasluce en la traducción de expresiones polacas tales como wystawy puste, w antypodach, człowiek rozmawia z człowiekiem, znowu w sklepiku zjawi się pieczywo que determinan el carácter específico del texto, y que se reconstruyen en el texto meta mediante una descripción, pues leemos las siguientes soluciones: “en los aparadores no hay nada” (GMS/JR), “en un lejano lugar” (MD/SF), “dos hombres se hablan tranquilos” (MD/SF), “de nuevo el pan la tienda llenará con su aroma” (GMS/JR). Todo ello conduce a una racionalización de las imágenes originales. La destrucción de sistematismos trasluce en una recomposición de las estrofas originales, especialmente, en los versos de la quinta y la séptima estrofas. Desde luego, esta tendencia se vincula con las normas que establece la lengua meta, pero nos parece que la reorganización de las estrofas polacas se ha realizado de manera incoherente y según una interpretación subjetiva de los traductores, en consecuencia de lo cual se han enturbiado los postulados principales del texto, así como se ha alterado la estrategia del mismo autor. Finalmente, la asistematicidad de las estrofas puede ser percibida por el receptor meta y así hacer que él no las viva como un texto “verdadero”. Finalmente, las dos traducciones muestran el empobrecimiento cualitativo y la destrucción de sistemas vernáculos que se notan sobre todo en el empleo del léxico que no tiene la misma riqueza icónica, la cual tiene que ver con las expresiones que “hace imagen” en el texto, que la palabras originales y que sacrifica al mismo tiempo la destreza de Staff en el manejo del lenguaje. Aquí, nos referimos a la omisión en la traducción de Sten y Rejano del fragmento bez nóg, bez ramion, o la omisión de la expresión po ogrodach en la traducción de Dembowska y Feijóo. Asimismo, cabe observar que los traductores usan sinónimos de las palabras polacas, aunque éstas tengan sus equivalentes exactos en la lengua meta, por ejemplo, wyłom, brunatny, łachmany, bańki z mlekiem que se sustituyen, respectivamente, por “zaguán” (GMS/JR), “terraza” (MD/SF), “oscuro” (MD/SF), “ropa” (GMS/JR), “carros de la leche” (GMS/JR), “latas de leche” (MD/SF). Todo ello provoca unas evidentes pérdidas en la “superficie de iconicidad” de los versos originales que el poeta construye con la intención de revelar la manera específica en la que el sujeto lírico describe la realidad que le rodea. 64 Aleksandra Jackiewicz De lo expuesto arriba, se puede sacar la conclusión de que las versiones hispanas del poema Pierwsza przechadzka, siguiendo la tipología de la traducción poética propuesta por Efim Etkind, constituyen un ejemplo de la “traducción-alusión” [1982: 18-27]5. Esta modalidad se caracteriza por la transmisión de algunos criterios estéticos del texto de partida, por ejemplo, se mantienen las rimas aplicadas por el autor, sin embargo, no se realiza aquí toda la estrategia poética del original. Así, la “traducción-alusión” pretende más bien despertar la imaginación del lector mostrando recursos poético-estilísticos inspirados en el poema original solo en algunos versos del principio del texto de llegada. De ahí que observemos en tal traducción cierta inconsecuencia en el proceso traductor, pues en el texto meta no se salva el programa estético que el autor realiza en los versos de partida. Efectivamente, hay que admitir que ambas parejas de traductores se han esmerado en el mantenimiento de las rimas en los versos meta, procurando al mismo tiempo reflejar las imágenes propias del original. No obstante, es inevitable notar que esta estrategia se ha realizado parcialmente, puesto que el esquema de rimas propio de los versos polacos se ha conservado solo en algunas estrofas meta. Una situación parecida la hemos observado también en la transmisión de los recursos poético-estilísticos aplicados por Staff, ya que aquí tampoco se ha realizado todo el programa del autor, siendo resultado de la mencionada propensión, especialmente de Dembowska y Feijóo, a construir las rimas cruzadas a favor de una incuestionable manipulación de las imágenes originales. Finalmente, las soluciones adoptadas por los traductores tales como la omisión, la traducción parafrástica, la introducción de palabras de significado distinto al original, tienen como consecuencias el falseamiento de sentido y el debilitamiento de los efectos icónicos relativos a la realidad representada en el texto de partida. Nos referimos a la siguiente tipología de la traducción poética elaborada por el teórico ruso: 1) la traducción-información; 2) la traducción-interpretación; 3) la traducción-alusión; 4) la traducción-aproximación; 5) la traducción-recreación; 6) la traducción-imitación. 5 LAS NORMAS EN LA TRADUCCIÓN POÉTICA… 65 Bibliografía: Beltrán, G., Murcia Soriano, A. (1998), “Mała antologia problemów przekładu poezji polskiej na hiszpański”, Między Oryginałem a Przekładem, IV, pp. 167-181. Berman, A. (2005), “La traducción como experiencia de lo/del extranjero. La traduction comme épreuve de l’étranger”, Ángel C., Pulido M. (trads.), Colección Hermes. Traductología: Teoría y Práctica. Cuadernos Pedagógicos, 2, Medellín, pp. 1-27. Brzozowski, J. (2011), Stanąć po stronie tłumacza. Zarys poetyki opisowej przekładu, Wydawnictwo UJ, Kraków. Diccionario de la lengua española de la Real Academia Española, [on line] http://rae.es/ – 24.06.2015. Dubisz, S. (ed.) (2006), Uniwersalny słownik języka polskiego, t. 1-4, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa. Etkind, E. (1982), Un art en crise. Essai de poétique de la traduction poétique, L’Age d’Homme, Lausanne. Hurtado Albir, A. (2008), Traducción y traductología. Introducción a la traductología, Cátedra, Madrid. Rejano, J. (1953), Poemas de la Nueva Polonia, Imprenta E. Muñoz Galache, México. Sandauer, A. (1955), Poeci trzech pokoleń, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa. Soto Bueno, D.R., “Bases para la traducción-recreación al español de poemas escritos en francés”, [on line] http://www.entreculturas.uma.es/n6pdf/articulo04.pdf – 22.06.2015. Staff, L. (1955), Wiersze zebrane, t. V, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa. Suárez Recio, M. (ed.) (1984), Poesía polaca. Antología, Editorial Arte y Literatura, La Habana. 66 Aleksandra Jackiewicz Streszczenie Normy w przekładzie poetyckim: studium porównawcze tłumaczeń wiersza Pierwsza przechadzka Leopolda Staffa na język hiszpański Celem artykułu jest ukazanie trudności, które napotyka tłumacz, przystępując do przekładu specyficznych cech rzeczywistości ukazanej w wierszu Pierwsza przechadzka Leopolda Staffa, które wynikają zarówno z różnic strukturalnych, jak i kulturowych między dwoma językami. Studium porównawcze między tekstem oryginalnym a jego przekładami na język hiszpański ma wykazać, na ile tłumacze uświadamiali sobie wyjątkowość wiersza oraz czy zdołali przenieść w procesie przekładu wspomniane realia do świata czytelnika hiszpańskojęzycznego. Zaproponowana analiza realizowana jest w oparciu o koncepcję przekładu jako „doświadczenia obcego” (l’épreuve de l’étranger) w świetle teorii Antoine’a Bermana, a także o wybrane zagadnienia teorii przekładu poetyckiego wypracowane przez Efima Etkinda. Powyższe koncepcje przekładoznawcze mają nam pomóc w określeniu, które z cech charakterystycznych wersów Staffa mieli na względzie tłumacze hiszpańskojęzyczni oraz w jaki sposób podjęte w procesie przekładu rozwiązania translatorskie wpłynęły na rzeczywistość ukazaną w oryginalnym utworze. Słowa kluczowe: przekład poezji, tendencje deformujące, Leopold Staff, Antoine Berman Summary Norms in poetry translation: a contrastive study of the poem Pierwsza przechadzka by Leopold Staff and its translations into Spanish The aim of the article is to show the difficulties which might be encountered by the translator who revolves to transfer a specific features of the reality presented in the poem Pierwsza przechadzka by Leopold Staff. These difficulties stem from structural and cultural differences between Polish and Spanish. The contrastive study of the source text and their translations into Spanish will show to what extent the translators understood the uniqueness of Staff’s poem and if they managed to convey reality they depict to the Spanish reader. The present study is based on LAS NORMAS EN LA TRADUCCIÓN POÉTICA… 67 the theory of translation as “the experience of the foreign” (l’épreuve de l’étranger) put forward by Antoine Berman as well as on the selected theories of Efim Etkind. They are employed to determine which features typical of Staff’s poem were essential for their translators into Spanish and how the translation choices they made influenced the reality depicted in the source text. Key words: poetry translation, deforming tendencies, Leopold Staff, Antoine Berman DOI: 10.12797/MOaP.22.2016.34.06 Paweł Jędrzejko Uniwersytet Śląski / Univerzita sv. Cyrila a Metoda v Trnave Claudio Salmeri Uniwersytet Śląski Odpowiedzialność przekładoznawcy, czyli o normatywności i granicach interpretacyjnej swobody tłumacza (przypadek Johna le Carré) Choć przekładoznawstwo oficjalnie „nie istnieje” – bo nie figuruje w ministerialnym wykazie dyscyplin – okazuje się nierzadko dziedziną, od której zależeć mogą ludzkie losy. I nie chodzi tu po prostu o błędy w przekładzie: jest oczywiste, że błąd popełniony przez tłumacza sądowego, wynikły z nieznajomości obowiązujących norm języka prawa, może zadecydować o wyroku; jest jasne, że bezwzględne hołdowanie semantyce może prowadzić do międzykulturowych nieporozumień, a niedostatki konsekwencji w odczytywaniu narracji spójnych w oryginale skutkują czasem tym, że logika świata przedstawionego w przekładzie pozostawia wiele do życzenia i w ten sposób genialny być może autor pozostaje niezauważony. Takie zjawiska przynależą do sfery oczywistości i nie warto poświęcać im tutaj więcej miejsca. Problem pojawia się wówczas, kiedy translatolog teoretyk, mający pełną świadomość rozciągłości spektrum strategii tłumaczy, przyzwyczajony do badań o charakterze interpretacyjnym, często operujący w obszarze porównawczych studiów hermeneutycznych i cieszący się pełną wolnością doboru narzędzi – staje nagle przed odpowiedzialnością. I nie chodzi tu tylko o odpowiedzialność wobec środowiska akademickiego, oczekującego od badacza rzetelności metodologicznej i wymagającego, by poprawność rozumowania można było intersubiektywnie prześledzić. Chodzi – dosłownie – o odpowiedzialność wobec wymiaru 70 PAWEŁ JĘDRZEJKO, CLAUDIO SALMERI sprawiedliwości i wobec innego człowieka, któremu zarzuca się złamanie prawa lub którego się o to podejrzewa1. Niniejszy wstęp prowadzi do przedstawienia konkretnej sytuacji, w obliczu której obaj jako translatolodzy stanęliśmy, kiedy kilkanaście miesięcy temu zwrócono się do nas z prośbą o wykonanie ekspertyzy mającej doprowadzić do jednoznacznej oceny oryginalności translatu. Ekspertyza, we wstępnych założeniach naszych zleceniodawców, miała stanowić punkt wyjścia do dalszych działań prawnych: w zależności od jej wyniku mogła być wykorzystana jako element materiału dowodowego w postępowaniu mającym oczyścić tłumacza z zarzutów o popełnienie plagiatu w stosunku do wcześniejszego przekładu lub jako podstawa do negocjacji zmierzających w stronę ugody. Sama sprawa skończyła się dla obojga tłumaczy pomyślnie – ale nie to jest istotą naszego tekstu. Ważniejsze jest to, że chyba po raz pierwszy w kontekście analizy przekładu literackiego stanęliśmy przed koniecznością rezygnacji ze swobody intelektualnego eksperymentu – bo wynik naszego rozumowania miał faktycznie zaważyć na ludzkich losach. Nasza nieograniczona dotąd wolność, nasza swoboda doboru narzędzi, nasza świadomość równocenności wielu punktów widzenia – czyli wszystko to, co pozwala nam jako naukowcom eksplorować dyskursywną rzeczywistość – okazały się nagle mentalną przeszkodą w realizacji zadania, jakie przed nami postawiono. Zrozumieliśmy – niespodziewanie i namacalnie – różnicę między filozofem zajmującym się etyką a sędzią: różnicę pozornie tylko oczywistą, bo przecież nieczęsto filolog doświadcza autentycznego przełożenia własnych działań analitycznych na faktyczne, rzeczywiste, niemożliwe do zrelatywizowania konsekwencje, jakie zależny od naszej opinii człowiek mógłby – lub musiałby – ponieść. Jak nietrudno się domyślić, sytuacja ta zaburzyła nasze poczucie komfortu, które zapewniał nam dotąd kontekst akademickiej „wieży z kości słoniowej”. Naturalnie, rozpoczęliśmy pracę od pogłębionej lektury – od przepisów prawa do studiów translatologicznych, Opracowań dotyczących aspektów prawnych zjawiska plagiatu – także plagiatu w przekładzie – przybywa na całym świecie. Oprócz prac, które będziemy jeszcze przywoływać w przypisach do niniejszego artykułu, warto wspomnieć o licznych blogach, forach i stronach internetowych, takich jak: Sandi [on line], które uzupełniają opracowania naukowe, na przykład: Wager, 2014: 33-42, oraz teksty popularyzatorskie, na przykład: Wroński [on line]. 1 ODPOWIEDZIALNOŚĆ PRZEKŁADOZNAWCY… 71 bezpośrednio podnoszących kwestie plagiatu w przekładzie literackim, jak „Zagadnienie plagiatu literackiego, czyli o domniemaniu winy/ niewinności tłumacza słów parę” [Garcarz, 2009: 93-100] i „Quo Vadis, translator?” [Fast, Janikowski, 2006: 93-103]. Przestudiowawszy te, a następnie wiele innych tekstów2, doszliśmy do wniosków co najmniej frustrujących. Nawet w sytuacjach pozornie oczywistych – takich, w których tłumacz przedstawia się jako autor – zakwalifikowanie translatu jako plagiatu okazuje się zależne od obowiązujących norm: czy Krasicki, Niekrasow, Gay czy La Fontaine byli winni plagiatu, jeżeli uznać, że bajki Ezopa stanowiły intelektualną podstawę ich tekstów? Czy Horsztyński to kompilacyjny plagiat z Hamleta i Króla Leara? Z punktu widzenia obowiązujących dzisiaj przepisów – tak. W osiemnastowiecznej i dziewiętnastowiecznej Europie – nie. Co więcej, jak ocenić skalę „zapożyczenia” wobec uprzedniego przekładu, jeżeli tertium comparationis jest tekst oryginalny, a w zasadzie dostrzeżony przez nas, perspektywicznie, jego hermeneutyczny potencjał? W końcu – jaki odsetek rozwiązań identycznych decyduje o tym, że tekst można uznać za plagiat? Niestety – ponieważ rzadko stajemy przed koniecznością zmierzenia się z faktyczną prawną odpowiedzialnością za nasze działania, nie wypracowaliśmy dotąd narzędzia, które pozwoliłoby jednoznacznie ocenić, czy dany przekład narusza prawa intelektualne tłumacza, który dokonał przekładu wcześniej, czy też nie. Problem polegał jednak na tym, że rozłożenie ramion nie wchodziło w naszej sytuacji w rachubę: stając przed koniecznością przedstawienia Wśród tekstów podnoszących problematykę plagiatu translatorskiego w kontekście literackim wymienić należy: Adamowicz-Pośpiech, 2013: 26-28 (rozdział „Plagiat w przekładzie”); Budrewicz-Beratan, 2009: 142-146 (rozdział „Podobieństwa czy zależności między tekstami?”); Szczerbowski, 2011: 57-64 (rozdział „Jaków Recker – teoria powtarzalnych odpowiedników jako podstawa ekspertyzy sądowej”) oraz 125-130 (rozdział „Anton Popovič – komunikacyjna teoria przekładu literackiego”); Bednarczyk, 2011: 81-88. Pracami przydatnymi przy poszukiwaniach metod służących analizie takich zjawisk są także: Górski, 2005: 197-204, jak również: Balcerzan, 1998: 55-80 (rozdział „«Szlachetny plagiat», czyli tłumaczenie utajone [Jasieński i Majakowski]”) czy Majkiewicz, 2009: 121-131. W kontekście językoznawstwa sądowego należy zwrócić szczególną uwagę na: Turell, 2008: 265-299, a także na liczne polskie i obcojęzyczne opracowania dotyczące plagiatu w przekładzie (również w przekładzie międzyjęzykowym), takie jak: Żarski [on line]; Rybicki, 2011: 90-110 czy Eoyang, 1999: 269-295. 2 72 PAWEŁ JĘDRZEJKO, CLAUDIO SALMERI jednoznacznej oceny, musieliśmy wrócić do ścisłej analizy materiałowej i w ten sposób nagle, całkiem niespodziewanie, w czasach zdominowanych przez metodologie poststrukturalne musieliśmy wrócić do starych, krytykowanych od lat, trącących myszką, jednak cały czas przydatnych narzędzi wypracowanych przez strukturalistów. Poniższy dokument, cytowany in extenso, stanowi naszą propozycję kierunku działań w sytuacjach, w których translatolog staje się biegłym w postępowaniach przeciwko tłumaczom podejrzewanym o plagiat. Poddajemy go pod rozwagę środowiska translatologicznego, mając nadzieję, że wzbudzi on dyskusję, na jaką problem plagiatu w przekładzie zdecydowanie zasługuje. W takiej dyskusji powinny pojawić się głosy krytyczne, które wskażą nam błędy w rozumowaniu, lecz jednocześnie pozwolą translatologom wypracować metodę możliwą do zaproponowania jako modus operandi dla prawników stających przez koniecznością podjęcia decyzji o popełnieniu przestępstwa bądź o niezasadności stawianych tłumaczom zarzutów. Jeżeli taka dyskusja nastąpi, nasza praca być może przyczyni się choćby w minimalnym stopniu do tego, by ostatecznie translatologia jako dyscyplina posiadająca szczególny etyczny wymiar mogła zostać przez polskiego prawodawcę dostrzeżona jako dyscyplina samodzielna, choć zakorzeniona w literaturoznawstwie, językoznawstwie czy filozofii. *** Wstępna analiza porównawcza rozwiązań translatorskich w dwóch przekładach powieści Johna le Carré Smiley’s People Oświadczenie wstępne Jak wskazuje tytuł niniejszego dokumentu, analiza tutaj przedstawiona jest jedynie punktem wyjścia do studium porównawczego, na fundamencie którego możliwe będzie przedstawienie miarodajnych argumentów co do faktyczności popełnionego plagiatu. Niewiążący charakter dokumentu wynika z wybiórczego potraktowania materiału tekstowego, podyktowanego ograniczeniami czasowymi narzuconymi nam przez Zleceniodawcę. Dlatego pragniemy zaznaczyć, że poniższe obserwacje nie mogą służyć jako podstawa do ferowania wyroków ODPOWIEDZIALNOŚĆ PRZEKŁADOZNAWCY… 73 prawnych: dopiero pełna, całościowa analiza kontrastywno-komparatywna wszystkich trzech tekstów może pozwolić na podjęcie decyzji finalnej. Metodologia 1. Założenia • O ile analiza ilościowa, będąca najczęściej podstawą do tworzenia algorytmów oprogramowania antyplagiatowego3, jest metodą skuteczną w przypadku tekstów autorskich, o tyle w przypadku tekstów tłumaczonych przestaje być miarodajna. Identyczność ciągu znaków, analogia szyku, zastosowanych związków frazeologicznych czy idiomatyki nie muszą jeszcze świadczyć o popełnieniu plagiatu: proces tłumaczenia zakłada ontologiczną pierwotność tekstu oryginalnego [Toury, 1980: 113], którego interpretacja – szczególnie we fragmentach niskometaforycznych – może wynikać z dostrzeżenia przez tłumacza formalnej ekwiwalencji źródłowych i docelowych konstrukcji językowych, a na poziomie dyskursów kulturowych także ich ekwiwalencji funkcjonalnej. Zilustrujmy to założenie przykładem. W kontekście powieści współczesnej angielskie zdanie „I love you” można wprawdzie przełożyć jako „miłuję waćpannę”, ale jeżeli nie istnieją wyraźne stylistyczne wyznaczniki archaizacji w języku oryginału, zdroworozsądkowym wyborem tłumacza będzie polskie 3 Jesteśmy bardzo wdzięczni Panu Profesorowi Andrzejowi Łydzie z Instytutu Języka Angielskiego Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach za cenne rady i obszerne wyjaśnienia dotyczące działania oprogramowania służącego do badań korpusowych. Istotne prace z tej dziedziny, jakie należy wymienić w kontekście badań zorientowanych na plagiat translatorski, to między innymi: Burrows, 2002: 267287 (zob. też na przykład analizę skuteczności metody Burrowsa w: Hoover, 2004: 453-475); Barrón Cedeno [on line], a także opracowania: Sousa-Silva, „Detecting Translingual…” [on line]; Sousa-Silva, „Detecting Plagiarism…” [on line] czy Sousa-Silva, „Legitimated Plagiarism…” [on line]. Warto także pochylić się nad popularnymi recenzjami i opiniami dotyczącymi elektronicznych systemów antyplagiatowych stosowanych w ostatnich latach, na przykład: „System antyplagiatowy…” [on line]; Łakomik [on line]; „The Problem with Detecting…” [on line]. 74 PAWEŁ JĘDRZEJKO, CLAUDIO SALMERI zdanie: „Kocham cię”. Podobnie – umieszczone w tekście współczesnym zdanie: „I have a car” przełoży się raczej jako: „Mam samochód” niż jako: „Jestem w posiadaniu automobilu” albo „Mam brykę”, jeżeli w tekście oryginalnym nie pojawią się elementy wskazujące na stylizację archaizującą (jak w pierwszym przypadku) albo stylizację na socjolekt (jak w przypadku drugim). Fakt, że różni tłumacze mogą dokonać identycznych przekładów nie świadczy w takiej sytuacji o popełnieniu plagiatu. • Inaczej jest w przypadku fragmentów tekstu o funkcji tekstemicznej, czyli takich, które uczestniczą w konstruowaniu świata przedstawionego: wśród nich znajdą się interteksty, rozbudowane metafory oraz inne środki stylistyczne służące budowaniu specyficznej logiki narracji powieściowej, konsekwentnemu konstruowaniu postaci czy – szerzej – potencjału interpretacyjnego całego dzieła. Znakomitym przykładem, który taką sytuację ilustruje, jest użycie języków obcych w dokonanych przez Roberta Stillera polskich przekładach powieści Anthony’ego Burgessa The Clockwork Orange, w której szkocki autor dokonuje swoistego eksperymentu językowego, tworząc charakterystyczny slang, łączący angielszczyznę z językiem rosyjskim. Polski tłumacz, tworząc alternatywne przekłady, buduje analogiczny efekt, najpierw łącząc język polski z językiem rosyjskim (tzw. wersja R), a następnie tworząc hybrydę polsko-angielską (tzw. wersja A). Inny rodzaj decyzji pozwalających na konsekwentne budowanie ekwiwalencji na poziomie tekstemicznym w przekładzie można dostrzec w polskich tłumaczeniach powieści Winnie the Pooh Alexandra Alana Milne’a. W przypadku wyborów Ireny Tuwimowej, autorki kanonicznego już w kulturze polskiej Kubusia Puchatka, efektem przekładu jest stworzenie tekstu synestetycznie „miękkiego”, „ciepłego”, dostosowanego do stereotypowo pojmowanej „miękkości” i „ciepła” dziecięcego świata, a więc swoista domestykacja świata przedstawionego, na której cierpi hermeneutyczny potencjał dzieła, niepoddającego się już na przykład interpretacjom genderowym [Tuwim, 1977: 435-436]. Fredzia Phi-Phi – autorstwa Moniki Adamczyk-Garbowskiej – jest z kolei przekładem kładącym nacisk na ekwiwalencję semantyczną. Wynikiem konsekwentnych wyborów tłumaczki jest bliskość potencjałów interpretacyjnych tekstu źródłowego i docelowego, ale dzieje się to kosztem wrażeń ODPOWIEDZIALNOŚĆ PRZEKŁADOZNAWCY… 75 synestetycznych. Jeszcze innego przykładu radykalnie różnych, lecz konsekwentnie rozpoznawalnych strategii przyjmowanych przez tłumaczy dostarcza zestawienie dwóch angielskich wersji Eugeniusza Oniegina: wersja Waltera Arndta kładzie nacisk na melodyjność i rytm poematu Puszkina, podczas gdy Władimir Nabokov – autor alternatywnego przekładu – priorytetyzuje semantyczną i tekstemiczną precyzję: uznaje, że dostosowanie świata przedstawionego dzieła Puszkina, które jest dla tłumacza emblematem rosyjskości, uniemożliwiłoby odbiorcy zrozumienie mentalności Rosjanina, a zatem dokonuje w przekładzie gestu ewidentnej egzotyzacji. Ostatnim przykładem „sygnatury” tłumacza może być spójność jego globalnych interpretacyjnych założeń wobec całego dzieła widoczna w konsekwentnym stosowaniu tzw. norm operacyjnych: jeżeli Bronisław Zieliński konsekwentnie odczytuje Moby Dicka jako powieść, której główną i najważniejszą postacią jest Kapitan Ahab, szczególną uwagę przykłada do ekwiwalencji tych fragmentów, które pozwalają systematycznie budować tę właśnie postać jako „bohatera romantycznego” – inne fragmenty, mniej w jego wizji powieści istotne, tłumaczy nieco bardziej swobodnie. Dla interpretatora współczesnego – wykształconego amerykanisty, wychowanego na metodologiach poststrukturalnych istotne będą fragmenty wskazujące na samoświadomość (autotematyczność) tekstu, jego intertekstualność, jego filozoficzne i teologiczne zakorzenienie – a więc jego translatologiczne wybory nakierowane będą przede wszystkim na tropienie tekstowych wyznaczników takich właśnie powiązań i dbać będzie przede wszystkim o ich czytelność w przekładzie. • Z powyższego zestawienia wynika założenie trzecie: normy operacyjne, dyktujące konsekwencję wyborów tłumacza, są możliwe do opisania na podstawie analizy tekstu. To z kolei wskazuje na spójność przyjętej przez niego normy początkowej, czyli sposobu postrzegania całego tekstu lub zespołu tekstów. Na przykład: jeżeli tłumacz potraktuje tekst Tako rzecze Zaratustra jako tekst literacki, będzie konsekwentnie zwracać uwagę na estetyczne wyznaczniki stylu Nietzschego; jeżeli zaś uzna ten tekst za tekst filozoficzny – zwróci przede wszystkim uwagę na spójność dyskursu, w którego literackiej metaforyce zobaczy środek do osiągnięcia argumentacyjnego celu. Podobnie będzie w przypadku tłumaczeń nacechowanych 76 PAWEŁ JĘDRZEJKO, CLAUDIO SALMERI ideologicznie: można na przykład pokazać, że w intersemiotycznym przekładzie Dziennika Bridget Jones na język filmu tytułowa bohaterka jest miłą i ciepłą, choć całkowicie pozbawioną inteligencji, nieco puszystą kobietą, która ma być przede wszystkim slapstickowo śmieszna, podczas gdy w tekście oryginału jest inteligentną, ironizującą, nadmiernie wobec siebie samej krytyczną, jednak dowcipną i zabawną trzydziestolatką z wielkiego miasta. Norma początkowa intersemiotycznych tłumaczy – twórców filmu – jest ewidentna i potwierdzają ją wszelkie normy operacyjne. 2. Wyznaczniki stylu autorskiego • Styl autora dzieła stanowi jego swoisty „podpis” – badania literackie nad poetyką immanentną często koncentrują się na niepowtarzalnych, charakterystycznych cechach stylu autorskiego i specyficznej autorskiej wizji świata. Ta unikatowość powoduje, że wprawiony czytelnik rozpoznaje autorstwo tekstu bez konieczności sprawdzania nazwiska na okładce – a w przypadkach twórców kanonicznych możliwe jest tworzenie pastiszów lub parodii łatwo rozpoznawalnych dla odbiorców. Tłumacz, rozpoznając szczególny „pisarski idiolekt”, może podjąć decyzję o tym, żeby także tekst przekładu naznaczony był „szczególnym językiem”. Przykładami takich „literackich sygnatur” mogą być kolory – zielony i srebrny – u Gałczyńskiego, metaforyczne użycie obrazów deszczowej pogody u Hemingwaya, motyw „pogrzebania żywcem” u Poego czy figury „dziecinności” w eksperymentach werbalnych Gombrowicza. • Styl tłumacza także stanowi jego niepowtarzalny „podpis”. Obecność charakterystycznych wyznaczników „idiolektu tłumacza” może stanowić dowód na to, iż nie sugerował się przekładami stworzonymi przez poprzedników. Przykładem niech będzie systematyczna modernizacja tekstemów szekspirowskich w Barańczakowej wersji Hamleta – Szekspir Stanisława Barańczaka jest z łatwością odróżnialny od pozostałych, wykreowanych przez innych polskich tłumaczy. 3. Modus operandi ODPOWIEDZIALNOŚĆ PRZEKŁADOZNAWCY… 77 • Rozpoczynamy od rozpoznania wyznaczników stylu autorskiego Johna le Carré. Posiłkujemy się przy tym diagnozami zaproponowanymi przez innych badaczy, którzy opublikowali swoje refleksje w domenie publicznej Internetu. Z powodu ograniczeń czasowych i braku dostępu do innych powieści pisarza, rezygnujemy z niezależnej analizy jego poetyki immanentnej. • Następnie dokonujemy analizy porównawczej wybranych fragmentów tekstu oryginalnego – w których (zdaniem badaczy jego twórczości) autorski „idiolekt” le Carré jest najbardziej wyrazisty – z analogicznymi fragmentami w obu tłumaczeniach powieści na język polski. • Kryteria porównawcze to: a) obecność elementów o identyfikowalnej funkcji tekstemicznej (na przykład wyznaczników rejestru językowego, mowy wiązanej czy dialektu, metafor, porównań, idiomów itp.); b) identyfikacja alternatywnych rozwiązań w przekładzie tych elementów; c) konsekwentne stosowanie norm operacyjnych w przypadku tekstemów tego samego typu. • Ostatecznie – dokonujemy oceny podobieństw i różnic w świetle przyjętych kryteriów, zakładając, iż ontologiczna uprzedniość oryginału nie jest równoznaczna z uprzedniością chronologiczną jednego przekładu wobec drugiego. • Innymi słowy, zakładamy, że Pani Monika Wiśniewska nie znała i nie sugerowała się przekładem Pana Macieja Świerkockiego4. Brak identycznych rozwiązań w przekładzie wysokometaforycznych fragmentów powieści może wskazywać na słuszność postawionej tezy; identyczność rozwiązań – nie musi decydować o jej niesłuszności. • Dopiero pełna analiza całego tekstu, która weźmie pod uwagę wszystkie założenia metodologiczne będzie analizą miarodajną. Niniejsze, wstępne studium może co najwyżej wskazywać kierunek dalszego postępowania, którego celem byłaby całościowa, wieloaspektowa ekspertyza. 4 Warto także polecić lekturę wywiadu z Maciejem Świerkockim: Pluszka [on line]. Wywiad ukazał się w październiku 2014 roku, a więc już po przedstawieniu niniejszej wstępnej ekspertyzy. 78 PAWEŁ JĘDRZEJKO, CLAUDIO SALMERI Wstępna analiza porównawcza 1. Wybrane cechy poetyki immanentnej Johna le Carré. a) W świetle wypowiedzi Terrence’a Rafferty’ego, recenzenta The New York Times: Mr. le Carré is maybe the most eccentric constructor of fiction in English literature since Joseph Conrad. His stories are full of digressions and long flashbacks; he circles around his plots for the longest time, as if he were doing reconnaissance on them before deciding to go in for the kill. And the verbal textures of the books can be challenging too, because his spies tend to speak in their own special jargon, which seems like normal speech, but isn’t quite. It’s like one of those maddeningly elusive regional English dialects: you need to get the hang of it, and it always takes longer than you would have thought possible […] [Rafferty, on line]. b) W świetle wypowiedzi Dwighta Garnera, krytyka literackiego The New York Times: Readers like myself, mostly allergic to spy stories and genre narratives, have long been drawn to le Carré’s stuff because of the wit and incisiveness he manages to insert into pained understatement. […] One of the best things about le Carré’s novels is that, from the start, they’ve hummed with the flavorful and recondite language of espionage, a field that has its jargon like any other. In many cases, le Carré has invented that jargon himself. Terms from his novels – “honey trap,” for instance, to denote using sex to compromise a target – have been adopted by the pros. He can probably claim “mole” as well. The editors of the Oxford English Dictionary, he says, wrote him once, asking if he invented the idea of employing the word as a synonym for a long-term penetration agent. Le Carré wasn’t certain. But the sole other historical usage turned out to be one he is unlikely to have seen – it appears in a little-known 17th-century volume about King Henry VII by Francis Bacon [Garner, on line]. ODPOWIEDZIALNOŚĆ PRZEKŁADOZNAWCY… 79 c) Postać głównego bohatera trylogii w świetle opisu Rajivy Wijesinhy: Le Carré’s principal hero was George Smiley, the very antithesis of James Bond. He was totally without glamour, and based in part on V. H. H. Green, the rector of Lincoln College in Oxford where le Carré had studied. Wrapped up in Smiley’s successes in counter-intelligence are his personal failures, notably a disastrous marriage, with his wife being seduced by a colleague who turns out to be a Russian agent [Wijesinha , on line]. d) Postać głównego bohatera trylogii w świetle opisu Arminty Wallace, dziennikarki The Irish Times: People who don’t know Smiley very well tend to describe him in terms of his deceptively mild appearance – “owlish”, a “frog”, a “teddy-bear”. His creator disagrees. Smiley, he writes, has “the cunning of Satan and the conscience of a virgin”. It’s all part of the hall-of-mirrors world of the spy thriller, where friends turn out to be enemies and an enemy can be your only real friend […] [Wallace, on line]. e) Postać głównego bohatera trylogii i charakterystyczne cechy akcji tych powieści w świetle opisu Petera Straughna, scenarzysty: And then there was the book. Le Carré’s characters are unheroic (his most famous character, George Smiley, is described as “small, podgy and at best middle-aged”), and their battles are psychological rather than physical. […] The book’s plot is labyrinthine, layered, shifting; its tone is shot through with melancholy rather than triumphalism. All of this made it a fantastically rich reading experience, and a horrendously difficult prospect for film adaptation [Straughn, on line]5. 2. Wybrane fragmenty powieści ilustrujące wymienione powyżej cechy stylu Johna le Carré. W nawiasie podaliśmy numery stron oryginału i dwóch przekładów: Świerkockiego i Wiśniewskiej. Zob. także wypowiedź Boyda Tonkina: „As much as in Tolkien, Wodehouse, Chandler or even Jane Austen, this closed world is a whole world. Its claims to documentary authenticity, however strong, hardly matter anymore. Via the British ‘Circus’ and its Soviet counterpart, Le Carré created a laboratory of human nature; a test-track where the innate fractures of the heart and mind could be driven to destruction” [Tonkin, on line]. 5 80 PAWEŁ JĘDRZEJKO, CLAUDIO SALMERI a) „specyficzny żargon, który udaje całkiem zwyczajny język, ale – do końca taki nie jest”6. Oryginał “Taking this as their signal, Toby’s watchers began sauntering into the crowd, forming a second echelon behind de Silsky and Skordeno.” (389) “[…] I was instructed to set aside immediately ten thousand American dollars a month from Paris […] for the purpose of servicing this new mole […].” (322) “The Sandman is making a legend for a girl”. (212) Maciej Świerkocki Tropiciele Toby’ego potraktowali to jako sygnał dla siebie i weszli w tłum, formując drugi zespół za plecami Skordena i de Silsky’ego. (246) […] nakazano mi pobierać miesięcznie ze służbowej kasy dziesięć tysięcy amerykańskich dolarów na obsługę tego nowego kreta […]. (206) Piaskowy dziadek szykuje legendę jakiejś dziewczynie. (136) „To use the jargon of spycraft. Smiley’s people are lamplighters, scalphunters and talent-spotters. Secretaries are ‘mothers’; spies on your side are ‘part of the family’. To be blackmailed is to be ‘burned’, a style of spying is ‘handwriting’ and a failed mission is ‘being sent home in your socks’. Like boarding school, the secret service runs on nicknames and catchphrases. Le Carré’s skill stops this being irritating, and lets us join the club” [Hogan, on line]. Zob. także: „‘Handwriting’, ‘Scalphunters’, ‘Stock’, ‘Fieldcraft’ and ‘Lamplighters’ are all examples of the jargon of spying that Le Carré has created and that have entered the lingua franca of espionage, almost as if they had always existed and he had merely appropriated them. Indeed one of the challenges of writing a spy novel today is somehow to escape the long shadow of Le Carré. Avoid his jargon, is one important piece of advice – make up your own” [Boyd, on line]. Glosariusz wybranych oryginalnych terminów Johna le Carré zob.: „A Glossary…” [on line]. 6 ODPOWIEDZIALNOŚĆ PRZEKŁADOZNAWCY… 81 Monika Wiśniewska Tropiciele Toby’ego odebrali to jako sygnał dla siebie i wmieszali się w tłum, formując za plecami Skordena i de Silsky’ego drugi zespół. (455) […] otrzymałem rozkaz pobierania co miesiąc ze służbowej kasy dziesięciu tysięcy amerykańskich dolarów na obsługę tego nowego kreta […] (381) Piaskowy dziadek przygotowuje legendę dla jakiejś dziewczyny (251) Użycie terminów „kret” („szpieg, tajny agent”) i „legenda” („fałszywa tożsamość”) w obu przekładach nie jest powodem do niepokoju, ponieważ zarówno denotacje, jak i konotacje tych wyrazów w języku angielskim pokrywają się z denotacjami oraz konotacjami polskich odpowiedników i ich wybór wydaje się naturalny. Wizualne skojarzenie „kreta” – zwierzęcia „podziemnego”, niewidocznego „na powierzchni”, które niezauważone dociera w różne miejsca, kopiąc tunele i „podkopuje” struktury powierzchniowe – ze szpiegiem czy tajnym agentem, który, metaforycznie, jest elementem „podziemnej struktury”, decyduje o tym, że wybór tego wyrazu jest najbardziej adekwatny. Podobnie wyraz „legenda” – który denotując „historię niepotwierdzoną” bądź „historię fantastyczną”, w obu językach konotuje jednocześnie „coś więcej niż bajkę”, ale „mniej niż faktografię” – jest wyrazem, którego wybór narzuca się automatycznie. Szerszy wybór ekwiwalentów tłumacz ma do dyspozycji w przypadku wyrazów „echelon” czy „watchers”. Pierwszy z nich może wprawdzie oznaczać „zespół”, ale także różne inne formacje: „grupę”, „szereg” czy – szerzej – „wsparcie”. Drugi – można tłumaczyć na przykład za pomocą innych wyrazów określających kogoś, kto śledzi, pilnuje czy obserwuje ruchy Toby’ego, albo przy użyciu ironicznego pojęcia „anioł stróż”, używanego często w powieściach i filmach kryminalnych. Wyraz „tropiciel” wydaje się charakterystyczny, bowiem pochodzi, jak się zdaje, z nieco innego rejestru: tropiciel, na przykład w kontekście westernu, to człowiek obdarzony szczególną umiejętnością odczytywania śladów, a nie obserwator. Identyczność wyboru może tu zatem zastanawiać. b) „barwny i pełen smaczków, zawiły język szpiegów” 82 PAWEŁ JĘDRZEJKO, CLAUDIO SALMERI Oryginał He’s grown up. He doesn’t need a vicar any more (139) that was the truck-driver’s mother I think, trying to get rid of Smiley. The vicar was the spymaster who looked after the agents, nothing to do with their age. Maciej Świerkocki Już jest dorosły. Proboszcz nie jest mu więcej potrzebny. (91) Monika Wiśniewska Jest już dorosły. Nie potrzebuje dłużej proboszcza. (169) „The vicar” – w odróżnieniu od „the parish priest” – to funkcjonalny odpowiednik słowa „wikariusz” lub „wikary”. W kontekście powieści oznacza przełożonego innych agentów: osobę bardziej doświadczoną, o wyższej pozycji, która zarządza zespołem, ale także otacza agentów opieką. Ponieważ nie sposób wyjaśnić, dlaczego oboje tłumacze dokonują wyboru wyrazu o innym niż w oryginale polu semantycznym mimo dostępności funkcjonalnego ekwiwalentu, wolno przypuszczać, że autorka przekładu późniejszego mogła się sugerować błędem popełnionym przez twórcę przekładu wcześniejszego. c) Smiley jako „absolutna antyteza Jamesa Bonda […] całkowicie pozbawiony splendoru” Oryginał “Hunter, recluse, lover, solitary man in search of completion, s hrew d player of the Great Game, avenger, doubter in search of reassurance--Smiley was by turns each one of them, and sometimes more than one.” (334) “How can I win? he asked himself; alone, restrained by doubt and a sense of decency – how can any of us – against this remorseless fusillade?” (296) „[…] pacing himself before his big fight” – saying “he needed movement in order to escape himself.” (278) ODPOWIEDZIALNOŚĆ PRZEKŁADOZNAWCY… 83 „He read into his own past as into Karla’s, and sometimes it seemed to him that the one life was merely the complement to the other; that they were causes of the same incurable malady.” (338) Maciej Świerkocki Myśliwy, odludek, kochanek, samotnik w poszukiwaniu swojego dopełnienia, p r z e biegły gracz w Największej Grze, mściciel, niedowiarek w poszukiwaniu pewności, Smiley był nimi wszystkimi, czasami więcej niż jedną osobą naraz. (213) Jak mogę zwyciężyć? – pytał; sam. Krępowany wątpliwościami i poczuciem przyzwoitości – Jak moglibyśmy odnieść zwycięstwo – skoro nie ustaje bezlitosna strzelanina? (189) Wczytywał się w swą własną przeszłość równie głęboko, jak w przeszłość Karli, i czasem wydawało mu się, że życie jednego z nich po prostu dopełniało życie drugiego; że byli przyczynami tej samej, nieuleczalnej, choroby. (216) Monika Wiśniewska Odludek, myśliwy, kochanek, samotnik poszukujący swojego dopełnienia, p r z e b i e g ł y gracz w Największej Grze, mściciel, niedowiarek poszukujący pewności – Smiley był nimi wszystkimi, zdarzało się, że więcej niż jedną osobą naraz. (394) „Jak mogę zwyciężyć? – pytał sam siebie Smiley. – W pojedynkę ograniczany wątpliwościami i poczuciem przyzwoitości. Jak moglibyśmy odnieść zwycięstwo, skoro bezlitosnej strzelaninie nie ma końca?” (350) Wczytywał się we własną przeszłość równie wnikliwie jak w przeszłość Karli i czasem odnosił wrażenie, że życie jednego z nich stanowi po prostu dopełnienie życia drugiego – że byli przyczynami tej samej nieuleczalnej choroby. (399) 84 PAWEŁ JĘDRZEJKO, CLAUDIO SALMERI Pomimo zmian szyku i zastosowania alternatywnych frazeologizmów (na przykład „w poszukiwaniu” / „poszukujący”), kluczowe frazy wydają się w znacznej mierze pokrywać w obu tłumaczeniach. Ponieważ semantyczny i stylistyczny potencjał zacytowanych fragmentów umożliwia tłumaczowi wybór szerokiej gamy rozwiązań, równoległość tych, które zastosowali Maciej Świerkocki i Monika Wiśniewska, wydaje się przemawiać na niekorzyść tłumaczki. d) Smiley jako uosobienie „szatańskiego sprytu i dziewiczego sumienia”; ton powieści „melancholijny, raczej niż triumfalny” Oryginał “George always bruised easy, know what I mean? You see a lot–your eyes get very painful. George saw too much, maybe. […] George has got too many heads under his hat.” (336) Maciej Świerkocki George był zawsze wrażliwy, kapujesz? Je ż eli dużo i uw ażnie pat r z y s z , r o z bolą cię oczy. Być może George za wiele widział. […] George nosi za wiele głów pod kapeluszem. (215) Monika Wiśniewska George był zawsze wrażliwy, kapujesz? Je śl i się dużo i uw ażnie pat r z y, z a c z y nają boleć oczy. Być może George za wiele widział. […] George nosi pod kapeluszem za wiele głów. (396) W przypadku cytowanego fragmentu sytuacja jest analogiczna: rozwiązania zastosowane przez Monikę Wiśniewską są niemal identyczne wobec tych zastosowanych przez Macieja Świerkockiego. Uderza szczególnie użycie kolokwializmu „kapujesz”, któremu w języku nieformalnym odpowiada przecież cały wachlarz synonimów, być może nawet bliżej odpowiadających rejestrowi oryginału, jednak tłumaczka nie decyduje się na wybór żadnego z innych dostępnych rozwiązań. ODPOWIEDZIALNOŚĆ PRZEKŁADOZNAWCY… 85 Oryginał He looked across the river into the darkness again, and an unholy vertigo seized him as the very evil he had fought against seemed to reach out and p o s s e s him and claim him despite his striving, calling him a traitor also; mocking him, yet at the same time applauding his betrayal. On Karla had descended the curse of Smiley’s compassion; on Smiley the curse of Karla’s fanaticism. I have destroyed him with the weapons I abhorred, and they are his. We have crossed each other’s frontiers, we are the no-men of this no-man’s-land. […] He recited in his despair a whole list of crimes – the tortures, the killings, the endless ring of corruption – to lay upon the frail shoulders of this one pedestrian on the bridge, but they would not stay there: he did not want these spoils, won by these methods.” (450) Maciej Świerkocki Spojrzał znów w ciemność przez rzekę i doznał niesamowitego zawrotu głowy, jak gdyby zło, z którym przez cały czas walczył, dosięgło go, ogarnęło i zawładnęło nim pomimo jego wysiłków, nazywając go w dodatku zdrajcą; drwiło z niego, oklaskując jednocześnie jego zdradę. Przekleństwo miłosierdzia Smiley’a spadło na Karlę; przekleństwo fanatyzmu Karli spadło na Smiley’a. Zniszczyłem go bronią, której się brzydziłem, i była to jego broń. Przekroczyliśmy dzielące nas granice, jesteśmy niczyimi ludźmi na niczyjej ziemi. […] W rozpaczy powtarzał sobie całą listę zbrodni – tortur, morderstw, nieskończonego kręgu podłości – składając je wszystkie na wątłych barkach prz e c hodni a na moście, które nie mogły jednak podtrzymać oskarżeń: Smiley ni e pra gną ł zdobytego w taki sposób łupu. (285) Monika Wiśniewska Spojrzał znów w ciemność przez rzekę i niesamowicie zakręciło mu się w głowie, jak gdyby zło, z którym przez cały czas walczył, dosięgło go i zawładnęło nim mimo jego wysiłków, nazywając go na dodatek zdrajcą. Szydziło z niego oklaskując jednocześnie jego zdradę. Przekleństwo miłosierdzia Smiley’a spadło na Karlę, przekleństwo fanatyzmu Karli spadło na Smiley’a. „Zniszczyłem go bronią, do której czułem wstręt, i była to jego broń. Przekroczyliśmy dzielące nas granice, jesteśmy niczyimi ludźmi na niczyjej ziemi”. […] W rozpaczy powtarzał sobie całą listę zbrodni – tortur, morderstw, be z kre sne go kręgu podłości – składając je wszystkie na wątłych barkach człowieczka na moście, które nie były jednak 86 PAWEŁ JĘDRZEJKO, CLAUDIO SALMERI w stanie podtrzymać ciężaru oskarżeń. Smiley n ie chciał łupu zdobytego w taki sposób. (525) Zacytowany fragment wydaje się szczególnie interesujący, ponieważ oboje tłumacze rezygnują z przełożenia logicznego ciągu wyrazów, które decydują o potencjale semantycznym religijnej metafory „opętania”. W tekście oryginalnym ciąg „unholy” → „evil” → „possession” kojarzy się jednoznacznie z „opętaniem przez szatana”: „unholy” to „bezbożny”, „nieboski”, „bluźnierczy”. Wyraz „niesamowity”, którego używają oboje tłumacze, świadczy o niedostrzeżeniu religijnego obrazowania. Zastanawia jednak fakt, że o ile Maciej Świerkocki mógł po prostu popełnić błąd, o tyle Monika Wiśniewska – nawet, jeżeli nie zauważyła religijnych odniesień – popełniła błąd identyczny. Pozostałe rozwiązania także wskazują na niepokojącą równoległość wyborów tłumaczy – mimo że fragment tutaj przedstawiony wydaje się cechować wysoka metaforyczność, która otwiera przed tłumaczem całą gamę alternatywnych rozwiązań. Dobrym tego przykładem jest wyraz „pedestrian”, oznaczający „pieszego”, ale jednocześnie „szarego zjadacza chleba”, „człowieka niecharakterystycznego”, który codziennie przechodzi obok nas, a którego nasze oczy nie rejestrują. Świerkocki widzi w nim „przechodnia na moście”; Wiśniewska – „człowieczka na moście”: to odczytania indywidualne i intelektualnie od siebie niezależne. Niestety – poza tym przykładem – pozostałe różnice polegają przede wszystkim na manipulacji szykiem, zastosowaniu cudzysłowu i użyciu bliskich synonimów. e) Podsumowanie analizy porównawczej norm tłumaczeniowych w świetle przyjętych przez tłumaczy strategii interpretacji artystycznego „idiolektu” Johna le Carré Zestawienie fragmentów powieści, które ilustrują wyznacznikowe cechy poetyki immanentnej Johna le Carré pozwala wnioskować, że zarówno Maciej Świerkocki, jak i Monika Wiśniewska dostrzegają w powieści tekstemiczną funkcję specyficznego szpiegowskiego żargonu, doceniają jego barwność i dowcip, podzielają interpretację konstrukcji bohatera jako anty-Bonda: człowieka niejednoznacznego, obdarzonego „szatańskim” sprytem, jednak niepozbawionego moralnego kręgosłupa. ODPOWIEDZIALNOŚĆ PRZEKŁADOZNAWCY… 87 Oba przekłady wydają się pod tym względem spójne, a podobieństwa, w tym względzie, są nieuniknione. W skali całej powieści oboje tłumacze interpretują głównego bohatera i jego świat analogicznie do tego, jak czynią to krytycy literaccy, komentatorzy i interpretatorzy twórczości Johna le Carré na świecie – środki stylistyczne, konsekwentnie zaprzęgane przez pisarza do budowania świata przedstawionego powieści i kreowania postaci, zapewniają taką globalną, równoległość odczytań cech charakterologicznych bohaterów i specyfiki przestrzeni, w jakiej oni działają. Biorąc także pod uwagę, że powieść jest dziełem współczesnym, norma początkowa obojga tłumaczy, którzy zakładają, iż odbiorcą tekstu będzie czytelnik „popularny”, a sam tekst ma dostarczyć mu rozrywki, decyduje o tym, że oferują oni czytelnikowi przekład funkcjonalny, pozbawiony zasadniczo elementów forenizacji. Obserwacją, która budzi niepokój jest jednak zastanawiająca częstotliwość równoległych wyborów środków językowych i stylistycznych także tam, gdzie wysoka metaforyczność umożliwia dokonywanie wyborów alternatywnych. Świadczą o tym widoczne na poziomie norm operacyjnych rozwiązania: o ile w przekładzie Świerkockiego nie niepokoi to, że wyznacznikiem słuszności wyborów jest dla niego semantyczna matryca oryginału, o tyle identyczność wyborów Wiśniewskiej w miejscach, gdzie bez naruszenia tejże matrycy można było zastosować rozwiązania alternatywne – stanowi już przesłankę do tezy, iż dla tłumaczki matrycą był nie tyle oryginał, ile tekst wcześniejszego przekładu. Świadczą o tym między innymi identyczne błędy lub „nietypowe”, „niecharakterystyczne” zastosowania pewnych fraz czy figur. Naturalnie, skala dokonanej tutaj analizy wstępnej nie pozwala na ferowanie jednoznacznej oceny przekładu Moniki Wiśniewskiej jako przekładu niesamodzielnego, dlatego sugerujemy kolejne kroki: f) Rekomendacje i dalsze działania Aby dokonać pełnej analizy porównawczej rozwiązań zastosowanych przez tłumaczy, należy dokonać konwersji obu przekładów do formatu WORD lub RTF, a następnie poprawić skład obu tekstów7. Jest to strategia niskokosztowa, co – biorąc pod uwagę jednorazowość potrzeby analizy – niewymagająca od kancelarii prawnej specjalnych nakładów na 7 88 PAWEŁ JĘDRZEJKO, CLAUDIO SALMERI To pracochłonne działanie pozwoli następnie automatycznie porównać dokumenty przy użyciu odpowiedniej funkcjonalności MS Word. Takie porównanie pozwoli – po pierwsze – zapoznać się z faktyczną statystyką identycznych rozwiązań w obu przekładach, a po drugie – pozwoli wybrać na tyle obszerną próbę statystyczną fragmentów do (prowadzonej zgodnie z zasugerowanym powyżej wzorcem) analizy w kategoriach norm operacyjnych i w świetle normy matrycowej, żeby dowodzić samodzielności bądź niesamodzielności przekładu wykonanego przez Monikę Wiśniewską. *** Zacytowany powyżej dokument, skierowany do odbiorcy prawnika, który nie musi posiadać wiedzy literaturoznawczej ani językoznawczej z zakresu przekładoznawstwa, zdradza jednak nasze metodologiczne stanowisko. Tak zwane „twarde fakty”, wynikające z analizy ilościowej identycznych lub zbliżonych rozwiązań, zaczynają odgrywać istotną rolę dopiero wówczas, gdy zostaną poddane interpretacji w świetle systematycznego przestrzegania przez tłumacza norm wyższego rzędu: norm, które sam przyjął na podstawie lektury dzieła i socjohistorycznego kontekstu, w jakim przyszło mu pracować. Jeżeli założyć, że normy operacyjne – te stosowane w przypadku przekładu konkretnych fraz czy zdań – stanowią funkcję najpierw normy wstępnej (na przykład krótkiego czasu realizacji zlecenia), a następnie normy początkowej i powiązanych z nią norm matrycowych, wówczas wolno twierdzić, że normy wyższego rzędu (a szczególnie norma początkowa) pozwalają się zrekonstruować na podstawie analizy systematyczności stosowania charakterystycznych środków językowych. Norma początkowa stanowi z kolei przejaw dokonanej przez tłumacza (mniej lub bardziej świadomie) analizy hermeneutycznej tekstu zorientowanej na jego spójność – nie tylko na spójność narracji, konstrukcji postaci czy logiki świata przedstawionego, ale także spójność stylistyczną. Dostrzeżenie jej jest z jednej strony funkcją kompetencji tłumacza, a z drugiej wynika z korygowanych na każdym etapie lektury przedzrozumień, będących podstawą systematycznego odczytania dzieła jako bytu osadzonego w pewnym miejscu i czasie, ale jednocześnie odczytania dokonywanego w konkretnym oprogramowanie. ODPOWIEDZIALNOŚĆ PRZEKŁADOZNAWCY… 89 „momencie tradycji” i ze świadomością „sposobu użycia języka przez daną epokę lub autora” [Gadamer, 1993: 257-258]. Taka lektura pozwala tłumaczowi przyjąć systematyczne stanowisko wobec materiału – a jeżeli spójność interpretacji przekłada się na systematyczność decyzji na poziomie norm operacyjnych i na strategie wpływające na matrycę tekstu, wówczas analiza stylometryczna (na przykład bazująca na zasadach opisywanych przez Jana Rybickiego [2008: 171-181]8) ten fakt wykaże, potwierdzając lub obalając hipotezy na podstawie których translatolog rekonstruował normę początkową przyjętą przez tłumacza. To jednak dopiero pierwszy krok w działaniach zorientowanych na diagnozę tekstu jako dzieła stworzonego niezależnie albo jako plagiatu: pracując w tym samym czasie i przestrzeni, istnieje przecież znaczne prawdopodobieństwo, że tłumacze będą ten sam tekst źródłowy odnosili do podobnej, jeżeli nie identycznej, siatki kulturowych wartości. A jeżeli przypadkiem cechuje ich także analogiczne wyczucie stylu – czego wykluczyć nie można bez uprzedniej analizy stylometrycznej innych wykonanych przez każdego z nich translatów – wówczas jedynymi stosunkowo miarodajnymi kryteriami będą popełnione równolegle błędy, pominięcia lub augmentacje przy jednoczesnym zastosowaniu identycznych lub zbliżonych środków językowych oraz równoległość rozwiązań przy tłumaczeniu jednostek o charakterze tekstemów: tropów, socjolektów, elementów idiomatycznych itp. Komparatywna analiza stylometryczna może okazać się pomocna szczególnie tam, gdzie dostrzeżenie tekstemicznego wymiaru danej jednostki tekstu – na przykład synestezji czy idiolektu bohatera – nie jest oczywiste, kiedy decyzja o stylistycznej wartości danego fragmentu tekstu może wypływać z normy początkowej przyjętej przez tłumacza, który, na przykład, wyczulony jest na onomatopeje (i dostrzegając je, reprodukuje je w języku docelowym), albo, na przykład, ewidentnie bohatera nie lubi i interpretuje (a potem systematycznie przekłada) jego język oraz dotyczące go opisy w sposób nacechowany: idiosynkratycznie9 lub wręcz tendencyjnie. I naturalnie – „wielkie umysły myślą podobnie”. Może zdarzyć się tak, że dwoje Problematyce stylometrii poświęcone są także artykuły: Grabowski, 2013: 171192 oraz Rybicki, 2013: 193-204. 9 To casus Barańczakowej interpretacji Poloniusza. Zob. Jędrzejko, 1996: 105-126. 8 90 PAWEŁ JĘDRZEJKO, CLAUDIO SALMERI tłumaczy – reprezentujących tę samą generację, dzielących analogiczne doświadczenia, podobnie wrażliwych i wykształconych przez tych samych mentorów – dokonuje identycznej interpretacji tekstu źródłowego. Wszelako znacznie mniej prawdopodobne jest, aby „wielkie umysły myliły się zawsze podobnie” lub żeby ich kreatywność w kontekstach uniemożliwiających przekład 1:1 dawała regularnie identyczne lub bardzo zbliżone efekty. Wynika stąd, iż w sytuacjach, kiedy od decyzji translatologa zależy los innego człowieka, wszelkie wnioski płynące z analiz muszą być osadzone najpierw na fundamentach hermeneutycznej analizy tekstu źródłowego (ze szczególnym uwzględnieniem jednostek pełniących funkcję tekstemów), stylometrycznej analizy innych istniejących translatów autorstwa każdego z tłumaczy, hermeneutycznej i stylometrycznej analizy spójności rozwiązań na poziomie operacyjnym w translatach podlegających ocenie oraz rekonstrukcji norm początkowych, jakie każdy z tłumaczy przyjął. Dopiero na takiej podstawie można uniknąć uprzedzeń utrudniających lub uniemożliwiających zrealizowanie rzetelnej stylometrycznej analizy porównawczej obu translatów, która pozwoliłaby wykluczyć lub stwierdzić zakorzenienie równoległości rozwiązań zastosowanych przy przekładzie tekstemów w indywidualnym stylu pisarskim i indywidualnym podejściu do lektury – jakie każdy z tłumaczy wypracował – oraz wykluczyć lub stwierdzić przypadkowość identyczności popełnianych przez nich błędów. W innym wypadku ekspertyza nie powinna być uznawana przez sąd jako dokument miarodajny, a ponieważ nasza „Wstępna analiza porównawcza” nie spełniała wymogów określonych powyżej, opatrzyliśmy ją „Oświadczeniem”. Bibliografia: Źródła drukowane Adamowicz-Pośpiech, A. (2013), Seria w przekładzie. Polskie warianty prozy Josepha Conrada, Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego, Katowice. Balcerzan, E. (1998), Literatura z literatury (Strategie tłumaczy), Śląsk, Katowice. Bednarczyk, A. (2011), „Przemiana w kontekście intertekstu i plagiatu”, w: Majkiewicz, A., Duś, M. (red.) (2011), Idea przemiany, t. 3: Zagadnienia ODPOWIEDZIALNOŚĆ PRZEKŁADOZNAWCY… 91 literatury, kultury, języka edukacji, Wydawnictwo Wyższej Szkoły Lingwistycznej w Częstochowie, Częstochowa, s. 81-88. Budrewicz-Beratan, A. (2009), Stanisław Egbert Koźmian – tłumacz Szekspira, Dom Wydawnictw Naukowych, Kraków. Burrows, J.F. (2002), „Delta: A Measure of Stylistic Difference and a Guide to Likely Authorship”, Literary and Linguistic Computing, 17, s. 267-287. Eoyang, E. (1999), „Déjà Lu: Recurrence, Allusion, and Plagiarism in Translation”, w: Allén, S. (ed.) (1999), Translation of Poetry and Poetic Prose: Proceedings of Nobel Symposium 110, World Scientific Publishing, Singapore–New Jersey–London–Hong Kong, s. 269-295. Fast, P., Janikowski, P. (2006), ,,Quo vadis, translator?”, w: Fast, P., Strzelecka, N. (red.) (2006), Tabu w przekładzie, Śląsk, Katowice, s. 93-103. Gadamer, H.G. (1993), Prawda i metoda. Zarys hermeneutyki filozoficznej, przeł. B. Baran, Inter Esse, Kraków. Garcarz, M. (2009), „Zagadnienie plagiatu literackiego, czyli o domniemaniu winy/niewinności tłumacza słów parę”, Rocznik Przekładoznawczy. Studia nad teorią, praktyką i dydaktyką przekładu, 5, s. 93-100. Górski, T. (2005), „Czy przekład jest plagiatem?”, w: Piotrowska, M. (red.) (2005), Język trzeciego tysiąclecia 3, t. 2: Konteksty przekładowe, Krakowskie Towarzystwo Popularyzowania Wiedzy o Komunikacji Językowej Tertium, Kraków, s. 197-204. Grabowski, Ł. (2013), „Computational Stylometry in Search of Translation Universals: The Case of English Original and Translated Science-Fiction Novels”, w: Piotrowski, T., Grabowski, Ł. (red.) (2013), The Translator and the Computer. Proceedings of a Conference Held in Wrocław, April 20-21, 2012, organized by the Philological School of Higher Education and C&M Localization Centre, Wyższa Szkoła Filologiczna we Wrocławiu, Wrocław, s. 171-192. Hoover, D.L. (2004), „Testing Burrows’ Delta”, Literary and Linguistic Computing, 19, s. 453-475. Jędrzejko, P. (1996), „Przełożyć Lorda Kanclerza – czyli osobowość bohatera w przekładzie”, w: Fast, P. (red.) (1996), Polityka a przekład, Śląsk, Katowice, s. 105-126. Majkiewicz, A. (2009), „Intertekstualność jako nowe (stare) wyzwanie w teorii i praktyce przekładu literackiego”, Rocznik Przekładoznawczy. Studia nad teorią, praktyką i dydaktyką przekładu, 5, s. 121-131. 92 PAWEŁ JĘDRZEJKO, CLAUDIO SALMERI Rybicki, J. (2008), „Stylometria komputerowa w służbie tłumacza (na przykładzie własnych przekładów”, Rocznik Przekładoznawczy. Studia nad teorią, praktyką i dydaktyką przekładu, 3/4, s. 171-181. Rybicki, J. (2011), „Ślady żony tłumacza. Alma Cardell Curtin i Jeremiah Curtin”, Przekładaniec, 24, s. 90-110. Rybicki, J. (2013), „Stylometric Translator Attribution: Do Translators Leave Lexical Traces?”, w: Piotrowski, T., Grabowski, Ł. (red.) (2013), The Translator and the Computer. Proceedings of a Conference Held in Wrocław, April 20-21, 2012, organized by the Philological School of Higher Education and C&M Localization Centre, Wyższa Szkoła Filologiczna we Wrocławiu, Wrocław, s. 193-204. Szczerbowski, T. (2011), Rosyjskie teorie przekładu literackiego, Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Pedagogicznego, Kraków. Toury, G. (1980), In Search of a Theory of Translation, The Porter Institute for Poetics and Semiotics, Tel Aviv. Turell, M.T. (2008), „Plagiarism”, w: Gibbons, J., Turell, M.T. (ed.) (2008), Dimensions of Forensic Linguistics, John Benjamins Publishing Company, Amsterdam-Philadelphia, s. 265-299. Tuwim, I. (1977), „[Między tłumaczeniem a adaptacją]”, w: Balcerzan, E. (red.) (1977), Pisarze polscy o sztuce przekładu, Wydawnictwo Poznańskie, Poznań, s. 435-436. Wager, E. (2014), „Defining and Responding to Plagiarism”, Learned Publishing, 27, s. 33-42. Źródła w Internecie „A Glossary of le Carré’s Espionage Jargon”, [on line] http://www.bookgrouponline.com/topic/3910-a-glossary-of-le-carr%C3%A9s-espionagejargon/ – 14.10.2015. Barrón Cedeno, L.A., „On the Mono- and Cross-Language Detection of Text Re-Use and Plagiarism”, [on line] https://riunet.upv.es/bitstream/handle/10251/16012/tesisUPV3833.pdf?sequence=1 – 11.04.2016. Boyd, W., „John le Carré: a Tinker, Tailor A-Z”, [on line] http://www.theguardian.com/books/2011/sep/16/tinker-tailor-a-z-william-boyd – 15.09.2015. Garner, D., „John le Carré Has Not Mellowed With Age”, [on line] http://www.nytimes.com/2013/04/21/magazine/john-le-carre-has-not-mellowed-with-age.html?pagewanted=1&_r=2&smid=tw-share – 15.09.2015. ODPOWIEDZIALNOŚĆ PRZEKŁADOZNAWCY… 93 Hogan, E., „John le Carre’s measured fury”, [on line] http://moreintelligentlife. com/content/arts/emma-hogan/notes-voice – 15.09.2015. Łakomik, F., „Antyplagiat co potrafi?”, [on line] http://filip-lakomik.blogspot. com/2010/05/antyplagiat-co-potrafi.html – 3.04.2016. Pluszka, A., „Obsesje i kompulsje. Rozmowa z Maciejem Świerkockim”, [on line] http://www.dwutygodnik.com/artykul/5518-obsesje-i-kompulsje.html – 5.04.2016. „The Problem with Detecting Translated Plagiarism”, [on line] https://www. plagiarismtoday.com/2011/02/24/the-problem-with-detecting-translated-plagiarism – 3.04.2016. Rafferty, T., „Adapting John le Carré”, [on line] http://www.johnlecarre.com/ news/2011/09/20/adapting-john-le-carre-the-new-york-times – 15.09.2015. Sandi, L., „Reflections on Translation Plagiarism, Plagiarius. A Blog of Notes about Literary Plagiarists and Intellectual Property”, [on line] https://plagiarius.wordpress.com/2013/08/06/reflections-on-translation-plagiarism/ – 29.03.2016. Sousa-Silva, R., „Detecting Plagiarism in the Forensic Linguistics Turn”, [on line] https://core.ac.uk/download/files/7/18596029.pdf – 25.03.2016. Sousa-Silva, R., „Detecting Translingual Plagiarism and the Backlash against Translation Plagiarists, Language and Law”, [on line] http://ler.letras.up.pt/ uploads/ficheiros/12685.pdf – 27.03.2016. Sousa-Silva, R., „Legitimated Plagiarism: An Investigation of Textual Borrowing in Official Documents”, [on line] http://www.linguisticaforense.pt/ downloads/12.07.01_I2FC_RSS.pdf – 26.03.2016. Straughn, P., „ ‘Tinker, Tailor, Soldier, Spy’: What John Le Carre Really Thought Of The Movie Adaptation”, [on line] http://www.johnlecarre. com/news/2011/12/18/tinker-tailor-soldier-spy-what-john-le-carre-reallythought-of-the-movie-adaptation – 15.09.2015. „System antyplagiatowy, który myśli jak człowiek”, [on line] http://tech. wp.pl/kat,1009779,title,System-antyplagiatowy-ktory-mysli-jakczlowiek,wid,18052976,wiadomosc.html?ticaid=116cab – 6.04.2016. Tonkin, B., „An Independent Profile of John le Carré”, [on line] http://www. johnlecarre.com/news/2011/09/21/an-independent-profile-of-john-le-carre – 15.09.2015. Wallace, A., „The Irish Times Examine ‘Smiley’: Old and New”, [on line] http://www.johnlecarre.com/news/2011/09/18/the-irish-times-examine-smiley-old-an-new – 15.09.2015. 94 PAWEŁ JĘDRZEJKO, CLAUDIO SALMERI Wijesinha, R., „A Discussion of Le Carre’s ‘hard-pressed concept of honour’”, [on line] http://www.johnlecarre.com/news/2010/12/27/a-discussion-of-lecarre-s-hard-pressed-concept-of-honour – 15.09.2015. Wroński, M., „Plagiat z przekładu”, [on line] https://forumakademickie.pl/ fa/2013/09/plagiat-z-przekladu – 25.03.2016. Żarski, K., „Między poetą a tłumaczem”, [on line] http://pisarze.pl/ publicystyka/3107-kazimierz-zarski-miedzy-poeta-a-tlumaczem.html – 7.04.2016. Streszczenie Przekładoznawca – badacz – rzadko staje przed koniecznością przyjęcia prawnej odpowiedzialności za wyniki swoich naukowych analiz. Szczególnie dziś, w drugiej dekadzie XXI wieku, swoboda teoretycznej akademickiej refleksji uznawana jest w kulturze Zachodu za nieodzowny element intelektualnego rozwoju i istotny warunek przemiany paradygmatów. Jednak w sytuacji, gdy translatolog przyjmuje rolę biegłego w postępowaniu związanym z podejrzeniem o tłumaczeniowy plagiat, wyniki intelektualnej eksploracji nie są już wyłącznie „teoretycznymi propozycjami” pośród równocennych alternatyw. W przypadku sytuacji zaprezentowanej w niniejszym artykule świadomość ta spowodowała powrót powołanych do wykonania ekspertyzy translatologicznej autorów – na co dzień badaczy poststrukturalnych – do metodologii strukturalistycznych (wariantywność), norm translatorskich i koncepcji tertium comparationis, którym w analizie porównawczej dwóch przekładów jest tekst oryginalny. Słowa kluczowe: odpowiedzialność translatologa, normatywność, plagiat, przekład, wykrywanie ODPOWIEDZIALNOŚĆ PRZEKŁADOZNAWCY… 95 Summary The responsibility of translation studies scholar, or reflections on normativity and freedom of interpretation (the case of John le Carré) The translatologist – as an academic researcher – rarely faces the necessity to take legal responsibility for the results of his or her scholarly analysis. Especially today, in the western culture of the second decade of the 21st century, the freedom of theoretical reflection is regarded as an essential element of intellectual development of an individual and as a sine-qua-non condition for the change of discursive, and perceptive, paradigms sensu largo. However, when the translator assumes the role of an expert in the course of legal proceedings related to cases of possible translation plagiarism – the results of his or her intellectual exploration can no longer be construed merely as “theoretical proposals.” In the case presented in this article, such awareness resulted in the fact that the authors, considering themselves poststructural scholars, chose to return to structuralist methodological approaches (variantivity), norms in translation, and to the concept of the tertium comparationis, which, in the context of a comparative analysis of two translations, is the source text. Key words: translation scholar’s responsibility, normativity, plagiarism, translation, detection DOI: 10.12797/MOaP.22.2016.34.07 Weronika Szwebs Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu [email protected] Tłumacz jako marka? O tym, co zastąpiło kryteria w internetowej recepcji przekładu Wielkiego Gatsby’ego Francisa Scotta Fitzgeralda Normy i kryteria Norma nie jest prawem i jako taka nie podlega ścisłej kodyfikacji, a w związku z tym na ogół nie mamy do niej bezpośredniego dostępu. W obrębie interesującej nas dziedziny wnioski na temat norm i kryteriów możemy wyciągnąć bądź to z wypowiedzi na temat przekładu (autokomentarzy tłumaczy, tekstów z zakresu krytyki przekładu, tekstów teoretycznych o charakterze preskryptywnym, zamówień czy wewnętrznej korespondencji wydawnictw), bądź – jeszcze bardziej pośrednio – z samych przekładów. Jako byt społecznie konstruowany normy i kryteria oceny nie tylko dotyczą różnych poziomów tekstu i pracy tłumacza, ale przede wszystkim mogą się różnić w zależności od środowiska. Analiza autokomentarzy, tekstów teoretycznych i krytycznych jest przedsięwzięciem fascynującym i poznawczo cennym, ponieważ autorzy są zwykle specjalistami o dużym stopniu samoświadomości. Niemniej jednak recepcja literatury i przekładu nie zachodzi tylko – a nawet nie przede wszystkim – w kręgach profesjonalnych czytelników, a zignorowanie tego faktu może skutkować przeoczeniem pewnych ciekawych zjawisk. Dobrym miejscem do ich poszukiwania jest Internet, który na skutek przemian technologicznych i ewolucji życia literackiego stał się platformą dyskusji literackich. W sieci pojawiają się zarówno teksty, które miałyby szansę zaistnieć w druku, jak i takie, których zaletą jest po prostu to, że stanowią wyraz żywego zainteresowania literaturą 98 Weronika Szwebs i przyczynek do dyskusji, mimo że nie spełniają kryteriów obiegu profesjonalnego. Fakt, że Internet umożliwia rozpowszechnienie tekstów i komentarzy drugiego typu, które w innych warunkach nie wyszłyby raczej poza prywatne rozmowy i nie zyskały trwalszej formy, otwiera nowy obszar badań recepcji, które mogą się przyczynić do odkrycia i zdiagnozowania mechanizmów niedających się zauważyć w innych obiegach. Podążając za tą intuicją, chciałabym przyjrzeć się internetowej recepcji dokonanego przez Jacka Dehnela przekładu Wielkiego Gatsby’ego Francisa Scotta Fitzgeralda oraz prześledzić jej kontekst. Analiza owa pozwoli pokazać ciekawe zjawisko związane z nieobecnością kryteriów w wypowiedziach na temat przekładu oraz wpływem strategii marketingowych i specyficznie rozumianej marki tłumacza na recepcję tłumaczeń. Kontekst publikacji przekładu Wielki Gatsby istnieje w trzech polskich przekładach. Pierwszy, pióra Ariadny Demkowskiej, ukazał się po raz pierwszy w 1962 roku nakładem wydawnictwa Czytelnik. W 1994 roku pojawiło się tłumaczenie Jędrzeja Polaka, ale miało ono tylko jedno wydanie. Tłumaczenie Demkowskiej natomiast doczekało się kilkunastu wznowień, a za ostatnią edycję odpowiedzialne jest wydawnictwo Rebis, które zdecydowało się wydać książkę w 2013 roku. W tym samym roku ukazało się również nowe tłumaczenie powieści Fitzgeralda dokonane przez Jacka Dehnela. Przekład ów stał się częścią jubileuszowej serii 50/50, w ramach której wydawnictwo Znak publikuje między innymi nowe przekłady klasyki. Jak doszło do tego, że w tym samym roku dwa wydawnictwa zdecydowały się opublikować tę samą książkę w dwóch różnych przekładach? Jak to się stało, że wydawnictwo Rebis postanowiło wydać powieść w starym przekładzie, mimo że nowe tłumaczenie było z założenia znakiem niewystarczalności czy przestarzałości poprzedniego? Można założyć, że kluczowy wpływ na decyzje wydawnictw miał fakt, że w 2013 roku odbyła się premiera hollywoodzkiej ekranizacji Wielkiego Gatsby’ego w reżyserii Baza Lurhmanna, w której główną rolę zagrał Leonardo DiCaprio. Film miał oczywiście znakomitą reklamę, wydawnictwa wykorzystały zatem koniunkturę – było prawdopodobne, ODPOWIEDZIALNOŚĆ PRZEKŁADOZNAWCY… 99 że w wyniku medialnego szumu wokół ekranizacji niektórzy z widzów zechcą również sięgnąć po książkę. Każde z wydawnictw przyjęło inną strategię. Rebis nie posłużył się szczególnie wyszukanymi środkami i wydał książkę w starym przekładzie z filmową okładką. Nawet jeśli wiadomo było, że Znak opublikuje w tym samym roku Wielkiego Gatsby’ego w nowym przekładzie, należało się spodziewać, że ta informacja będzie istotna tylko dla bardziej świadomych czytelników. Dla przeciętnego czytelnika tłumacz jest na ogół niewidoczny, wydawnictwo Rebis mogło zatem założyć, że znaczna część odbiorców, którzy zainspirowani ekranizacją zechcą sięgnąć po powieść, będzie poszukiwać w księgarniach po prostu Wielkiego Gatsby’ego Franicisa Scotta Fitzgeralda, nie przywiązując wagi do nazwiska tłumacza. Strategia Znaku była bardziej skomplikowana. Zbieżność terminu publikacji nowego przekładu z premierą ekranizacji nie mogła być przypadkowa, ale znaczącą rolę grały tu również inne czynniki, ponieważ przekład powieści Fitzgeralda ukazał się w ramach jubileuszowej serii „50 książek na 50-lecie Znaku”, w skład której miały wchodzić „książki, które po prostu trzeba znać”1. W jej ramach ukazało się jak dotąd kilkanaście pozycji, wśród których większość stanową przekłady, często nowe, dokonane przez uznanych tłumaczy z zamiarem odświeżenia klasyki, na przykład Biesy i Bracia Karamazow w tłumaczeniu Adama Pomorskiego, Jądro ciemności w tłumaczeniu Magdy Heydel czy Lord Jim w tłumaczeniu Michała Kłobukowskiego. Na okładce niektórych książek, pod nazwiskiem autora i tytułem, widnieje nazwisko tłumacza. Jest to praktyka niezwykle rzadka, ale bardzo cenna, ponieważ zwraca uwagę na zwykle przeoczany fenomen przekładu. Również blurby na okładkach i stronie internetowej wydawcy, obok informacji na temat samej książki, często eksponują nazwisko tłumacza i fakt, że mamy do czynienia z nowym przekładem. W przypadku przekładu Wielkiego Gatsby’ego informacje na temat tłumacza również zostały uwzględnione na okładce. Tekst z tyłu okładki głosi natomiast: „Nowy Jork, szampan i jazz. Klasyka w znakomitym przekładzie Jacka Dehnela. […] Porywający styl i znakomity warsztat tłumacza – Jacka Dehnela – sprawiają, że Wielki Gatsby zyskuje nowe życie, stając się powieścią 1 Tylna strona okładki [Fitzgerald, 2013]. 100 Weronika Szwebs niepokojąco aktualną i boleśnie bliską. Obowiązkowa pozycja na półce każdego kolekcjonera klasyki”. W serii Znaku znalazło się miejsce na posłowia tłumaczy, a Wielki Gatsby nie stanowił tutaj wyjątku. Warto wskazać na kilka wątków posłowia Dehnela, ponieważ będą one przydatne przy okazji analizowania świadectw recepcji. Przede wszystkim tłumacz z dużym szacunkiem wyraża się o pracy swojej poprzedniczki, stwierdzając, że jej przekład czyta się znakomicie. Co ciekawe, zdaje nawet sprawę z wątpliwości co do sensu przygotowywania nowego tłumaczenia: „Kiedy przyjąłem zamówienie Wydawnictwa Znak na nowe tłumaczenie, przypomniałem sobie tekst w wersji Demkowskiej i z początku byłem na siebie zły, że zdecydowałem się poświęcić czas i uwagę na dublowanie pracy raz już dobrze wykonanej […]” [Fitzgerald, 2013: 217]. Później Dehnel wylicza jednak – nie zawsze wynikające z winy tłumaczki – niedociągnięcia: usuwanie lub niepoprawny przekład niektórych aluzji wynikające z braku dostępu do informacji zza „żelaznej kurtyny”, „normalizowanie” obrazowania i osobliwości leksykalnych, standaryzacja mowy postaci. Wkład nowego tłumacza polega jego zdaniem głównie na oddaniu wcześniej przeoczonych odniesień, ale również na większej odwadze stylistycznej: […] skoro mamy już od pięćdziesięciu lat przekład konwencjonalny, warto teraz przeczytać dzieło Fitzgeralda w jego postaci dzikszej, trudniejszej do przyswojenia (i, zapewne, również niewolnej od pomyłek, za które od razu najmocniej przepraszam); pełne odniesień, językowych dziwactw, słowem: charakteryzujące się wyjątkowym, niekonwencjonalnym stylem, który zdecydował o poczesnym wkładzie tej książki w ewolucję prozy amerykańskiej i światowej [Fitzgerald, 2013: 220]. Wrócimy do tych spostrzeżeń później. Należy zakładać, że mimo iż Wielki Gatsby stał się elementem większej serii, zbieżność terminu publikacji nowego przekładu z premierą hollywoodzkiej ekranizacji nie była przypadkowa. Wydawnictwo Znak niewątpliwie wykorzystało koniunkturę i zadbało o to, by o nowym przekładzie było możliwie głośno, również przy okazji rozmów o filmie. Tuż po publikacji książki na portalu Gazety Wyborczej ukazał się kilkustronicowy fragment tłumaczenia poprzedzony taką oto zapowiedzią: ODPOWIEDZIALNOŚĆ PRZEKŁADOZNAWCY… 101 Nakładem wydawnictwa Znak ukazał się właśnie najnowszy przekład klasycznej powieści Francisa Scotta Fitzgeralda „Wielki Gatsby”. Jego autorem jest poeta i prozaik Jacek Dehnel, laureat Nagrody Kościelskich i Paszportu „Polityki”. Premierowy fragment prezentujemy dzięki uprzejmości wydawnictwa. A już w piątek do kin wchodzi najnowsza ekranizacja powieści w reżyserii Buza Luhrmanna. W roli tytułowej Leonardo DiCaprio2. „Głośna powieść Francisa Scotta Fitzgeralda w znakomitym przekładzie Jacka Dehnela”3 była też czytana przez Andrzeja Chyrę na antenie drugiego programu Polskiego Radia. Na stronie Polskiego Radia pojawiło się zresztą kilka artykułów odnoszących się do Gatsby’ego – między innymi rozmowa z Wojciechem Kałużyńskim o politycznej i społecznej aktualności książki Fitzgeralda, opatrzona zdjęciem z planu ekranizacji przedstawiającym Leonardo DiCaprio i Baza Luhrmana4. Na stronie programu czwartego Polskiego Radia ukazał się natomiast artykuł przywołujący fragmenty rozmowy z Dehnelem na temat Wielkiego Gatsby’ego i jego podejścia do przekładu w ogóle. Warto przytoczyć lead i fragment wywiadu: Jacek Dehnel, poeta, pisarz, tłumacz, ostatnio odpowiedzialny jest za najnowszy przekład książki „Wielki Gatsby”. – Nie sądzę, żebym był jakkolwiek podobny do głównego bohatera, czyli Jay’a Gatsby’ego – mówi w Czwórce Dehnel. – Między mną a Wielkim Gatsbym nie widzę żadnych podobieństw – mówi gość „Stacji Kultura”. – No, może poza uporem, który jest wspólnym mianownikiem wszystkich zodiakalnych byków. Przy czym w przypadku Gatsby’ego chodzi głównie o miłość, a to ważna różnica. W miłości Jay jest bardzo żarliwy, jest niemal dworski, zachowuje się jak człowiek z innej epoki5. http://wyborcza.pl/1,75475,13927875,_Wielki_Gatsby__w_nowym_przekladzie_Jacka_Dehnela.html#ixzz3ddTeM8aw. 3 http://www.polskieradio.pl/8/520/Artykul/858123,Wielki-Gatsby-w-DwojceCzyta-Andrzej-Chyra. 4 http://www.polskieradio.pl/8/402/Artykul/849998,Kto-jest-wspolczesnymGatsbym-Tyminski-Lepper-Kwasniewski-Palikot. 5 http://www.polskieradio.pl/10/482/Artykul/848758,Jacek-Dehnel-WielkiGatsby-to-znakomicie-napisana-powiesc. 2 102 Weronika Szwebs Wypowiedź Dehnela jest bezpośrednim skutkiem specyficznego pytania zadanego przez dziennikarkę. Z jednej strony jest to pytanie, które stawia się czasem autorowi – tłumacz funkcjonuje tutaj zatem trochę jak drugi autor czy też jego „przedłużenie”, jako osoba, która doskonale zna książkę i ma do niej osobisty stosunek, który może interesować odbiorcę. Z drugiej jednak strony jest to pytanie dość „celebryckie” – takie, które można by zadać sławnemu aktorowi – a wyeksponowanie go w leadzie potwierdza tę intuicję. Wskazuje ono przede wszystkim na zainteresowanie życiem prywatnym osoby, z którą przeprowadza się wywiad i kwestiami niezwiązanymi z jej działalnością translatorską, a to na ogół nie przydarza się tłumaczom udzielającym wywiadów na temat swojej pracy. Zadanie takiego pytania przez dziennikarkę może być sygnałem, że zaproszona osoba posiada status, który tłumaczowi zwykle nie przysługuje. Dehnel traktowany jest nie tyle – albo raczej nie tylko – jako tłumacz, ile również jako ktoś, z kim przeprowadza się wywiad nie tylko dlatego, że przełożył ważną książkę6. Dehnel jako tłumacz, a nawet jako krytyk przekładu zyskuje zresztą sporo medialnej uwagi, choć w porównaniu z dorobkiem innych uznanych tłumaczy jego translatorskie dokonania nie są zbyt liczne7, co sam czasami przyznaje w wywiadach. Wątek ten pojawił się na przykład w rozmowie przeprowadzonej w 2014 roku przez portal xiegarnia.pl w ramach ciekawego cyklu „Święta z tłumaczami” mającego na celu prezentację wywiadów z osobami, które w ostatnich latach podjęły się przekładu książki znanej już dobrze w innym tłumaczeniu8. Mimo Tę intuicję potwierdza również wygłoszone przez dziennikarkę Kasię Dydo wprowadzenie do rozmowy z Dehnelem: „A tymczasem, razem z nami na antenie Stacji Kultura wyjątkowy gość: poeta, pisarz, a także tłumacz oraz malarz, a może raczej powinnam powiedzieć «artysta życia»”. http://www.polskieradio.pl/10/482/ Artykul/848758,Jacek-Dehnel-Wielki-Gatsby-to-znakomicie-napisana-powiesc. 7 Przed publikacją Wielkiego Gatsby’ego Dehnel miał na swoim koncie następujące przekłady: Zebrane Philipa Larkina (Wrocław, Biuro Literackie 2008), Niosłem ci kanapeczkę Kārlisa Vērdiņša (Wrocław, Biuro Literackie 2009), Hotel de Dream Edmunda White’a (z Piotrem Tarczyńskim, Wrocław, Biuro Literackie 2012) i Pieśni Chaima Nachmana Bialika (z Marzeną Zawanowską, Kraków, Austeria 2012). W 2015 roku ukazał się przekład powieści Henry’ego Jamesa zatytułowany Dokręcanie śruby (Warszawa, WAB 2015). 8 http://xiegarnia.pl/artykuly/nie-wyrownywac-walcem-jacek-dehnel-w-swietachz-tlumaczami/. Dehnel mówi na ten temat również w innym wywiadzie: http://www. 6 ODPOWIEDZIALNOŚĆ PRZEKŁADOZNAWCY… 103 niepewności, jaka mu towarzyszy, Dehnel uczestniczył jednak jako tłumacz, znawca sztuki przekładu i surowy krytyk w przedsięwzięciach mających na celu przybliżenie zainteresowanym meandrów sztuki translatorskiej. Warto wspomnieć tutaj przede wszystkim o opublikowanej przez Dehnela w 2012 roku na portalu „Gazety Wyborczej” miażdżącej recenzji dokonanego przez Hannę Pawlikowską-Gannon przekładu Obcego dziecka Alana Hollinghursta [Dehnel, 2012]. Jest to fenomen, ponieważ na ogół nie zdarza się, by prasa codzienna poświęcała miejsce na teksty z zakresu krytyki przekładu, które najczęściej mają szansę pojawić się tylko w czasopismach specjalistycznych9. Należy zwrócić uwagę na fakt, że dzięki publikacji tej recenzji w tak poczytnym miejscu Dehnel zyskał wśród niektórych użytkowników forów internetowych opinię rzetelnego krytyka i, co za tym idzie, kompetentnego tłumacza10. W roli tłumacza Fitzgeralda in spe i surowego krytyka przekładu wystąpił Dehnel również w kwietniu 2013 roku podczas debaty zatytułowanej „Koszmar złych tłumaczeń. Krytyka przekładu w Polsce”, odbywającej się w ramach Gdańskich Spotkań Tłumaczy Literatury „Odnalezione w tłumaczeniu”11. Wydaje się, że uwaga medialna skierowana na przekład Wielkiego Gatsby’ego wynikała tyleż z zainteresowania nowym przekładem ważnej książki – oczywiście zainteresowania podsycanego przez akcję promocyjną wydawnictwa – ileż ze specyfiki medialnego funkcjonowania tłumacza. Niektóre z wymienionych przykładów pozwalają przypuszczać, że medialne zainteresowanie Dehnelem jako tłumaczem jest podsycane przez zainteresowanie Dehnelem jako rozpoznawalnym pisarzem. Internetowa recepcja przekładu pokazuje dziennikbaltycki.pl/artykul/877472,pisarz-to-egoista-a-tlumacz-altruista-rozmowaz-jackiem-dehnelem,1,id,t,sa.html. 9 Wspomina o tym również Barbara Kopeć-Umiastowska [2014: 421]. 10 Wskazują na to na przykład komentarze pod recenzją Dehnela na portalu „Gazety Wyborczej”: (http://wyborcza.pl/1,75475,12633873,_Obce_dziecko__Hollinghursta__potega__zlego__przekladu.html), komentarze pod notką na blogu magamara.blox.pl (http://magamara.blox.pl/2012/11/Sztuka-zycia-wedlug-Jacka-Dehnela. html) czy komentarze na blogu lekturylirael.blogspot.com (http://lekturylirael.blogspot.com/2013/04/wielki-gatsby-w-nowej-odsonie_29.html). 11 W debacie wzięli udział również: Anna Topczewska, Justyna Sobolewska i Michał Chaciński. Spotkanie moderowała Anna Dziewit-Meller, https://www.youtube. com/watch?v=GSKs4edjE58. 104 Weronika Szwebs natomiast, że ów medialny wizerunek może mieć wpływ nie tylko na samo zainteresowanie przekładem, ale również na jego ocenę. W uporządkowaniu intuicji związanych ze specyfiką statusu Dehnela tłumacza w mediach może pomóc książka Dominika Antonika Autor jako marka. Literatura w kulturze audiowizualnej społeczeństwa informacyjnego [2014]. Antonik analizuje współczesną polską twórczość autofikcyjną autorstwa Dehnela, Witkowskiego i Pilcha, która zaciera granice między życiem a pisaniem i między pisaniem a innymi mediami. Zdaniem Antonika, gdy obcujemy z twórczością Dehnela, nawet wykraczając poza tekst, nie wykraczamy poza literaturę, ponieważ publiczna aktywność, biografia i wizerunek autora stały się częścią zaprojektowanej przez niego transmedialnej przestrzeni literackiej. Pisarz funkcjonuje wobec tego jako pewna jakość czy marka kulturowa, jako instancja spajająca poszczególne wystąpienia: „Dehnel funkcjonuje nie tylko jako autor z krwi i kości, ale też jako rodzaj społecznego wyobrażenia, które aktualizujemy w każdym kontakcie z jego materialnymi przedłużeniami – książkami, zdjęciami, wywiadami i innego rodzaju medialną obecnością autora” [Antonik, 2014: 99]. Na kulturową tożsamość autora stosującego taką strategię składają się stałe „znaki firmowe” – w przypadku Dehnela należą do nich inteligencko-artystyczne pochodzenie, wizerunek dandysa, akcentowanie przywiązania do wysokiej kultury, pewien rodzaj literackiego klasycyzmu i estetyzmu. Kontynuując rozważania Antonika, można wspomnieć również o licznych nagrodach i funkcjach, które często pojawiają się przy nazwisku autora i budują jego kulturowy prestiż: laureat Nagrody Kościelskich (2005) i Paszportu „Polityki” (2006), nominowany do Nagrody Angelus (2007, 2012) i Nagrody Nike (2009, 2010, 2012, 2015), Honorowy Ambasador Polszczyzny (2008), Młody Ambasador Polszczyzny (2011). Zgodnie z koncepcją Antonika każde wystąpienie autora Lali jest interpretowane w silnym związku z jego kulturowym obrazem wynikającym z wcześniej wymienionych cech i działań. Obserwacje Antonika mogą być przydatne nie tylko przy analizie medialnej obecności Dehnela jako autora, ale również jako tłumacza. Wydaje się bowiem, że jego praca tłumaczeniowa bywa – zgodnie z logiką tej transmedialnej przestrzeni – odbierana jako pochodna scharakteryzowanej wyżej marki i oceniana przez jej pryzmat. ODPOWIEDZIALNOŚĆ PRZEKŁADOZNAWCY… 105 Recepcja. Ocena bez kryteriów Choć zasadniczym celem mojego tekstu nie jest ocena nowego przekładu Wielkiego Gatsby’ego, lecz opisanie ciekawych mechanizmów jego internetowej, nieprofesjonalnej recepcji, to rekonstruując kontekst muszę dla porządku wspomnieć o zamieszczonej na łamach „Literatury na Świecie” miażdżącej recenzji pióra Barbary Kopeć-Umiastowskiej [2014]. Tłumaczka wskazuje na dwie podstawowe cechy przekładu Dehnela: skłonność do „uśliczniania” (stylizacja i podnoszenie rejestru będące skutkiem własnych odruchów pisarskich tłumacza)12 oraz niepoOto dwa przykładowe fragmenty, w których Kopeć-Umiastowska zarzuca Dehnelowi nieuzasadnione podnoszenie rejestru: I. „A chauffeur in a uniform of robin’s egg blue crossed my lawn early that Saturday morning with a surprisingly formal note from his employer – the honor would be entirely Gatsby’s, it said, if I would attend his «little party» that night. He had seen me several times and had intended to call on me long before but a peculiar combination of circumstances had prevented it – signed Jay Gatsby in a majestic hand. W ową sobotę o poranku szofer w uniformie błękitnym jak jajko rudzika przemierzył mój trawnik z zaskakująco oficjalnym bilecikiem od swego pracodawcy: uczyniłbym, jak mogłem wyczytać, prawdziwy honor Gatsby’emu, gdybym zechciał wziąć udział w jego «skromnym przyjęciu» tego wieczora. Widział mnie już kilkakrotnie i zamierzał mnie zaprosić znacznie wcześniej, lecz uniemożliwił mu to niecodzienny splot okoliczności – podpisano, majestatycznym charakterem pisma, Jay Gatsby. […] Dlaczego listonosz «przemierzył» trawnik? Zwrot «crossed my lawn» jest równie naturalny, jak «crossed the street» – «przeszedł przez ulicę». Może w imię prostoty warto odkleić się od dosłowności i zaryzykować: «…zobaczyłem, że przez trawnik idzie listonosz…»? Podobny zarzut można postawić przesadnie staroświeckiemu «uczynił honor». «The honor would be mine» to zwykła grzecznościowa formuła: «byłbym zaszczycony». W tym wypadku zaszczyconą osobą byłby Gatsby, który przecież nie oczekuje, że ktoś będzie mu czynił honory; również «bilecik» należy do innej, zamierzchłej epoki” [Kopeć-Umiastowska, 2014: 423-424]. II. „«You’ve dyed your hair since then», remarked Jordan, and I started but the girls had moved casually on and her remark was addressed to the premature moon, produced like the supper, no doubt, out of a caterer’s basket […].” – Od tego czasu przefarbowałyście włosy – zauważyła Jordan, a ja niemal podskoczyłem, ale dziewczyny już swobodnie podążały dalej, uwaga trafiła więc do przedwcześnie wstającego księżyca, wyciągniętego niewątpliwie, podobnie jak kolacja, z kosza dostawcy […]. […] No i dlaczego «podążały», a nie «podążyły»? Przecież dziewczyny sobie poszły, dokonało się. A w ogóle, azali to królowe, by podążać? Znowu daje znać 12 106 Weronika Szwebs radność warsztatową (brak swobody w tłumaczeniu angielskiej składni, nietrafiony dobór epitetów, niezręczności gramatyczne i leksykalne, błędy)13 i dochodzi do wniosku, że „[z]adanie zostało wykonane nieodpowiedzialnie, zarówno przez tłumacza, jak i wydawnictwo” i „to tłumaczenie nie powinno było zostać opublikowane” [Kopeć-Umiastowska, 2014: 431]. Ten bardzo ciężki zarzut nie doczekał się polemiki ze strony tłumacza, który ograniczył się do stwierdzenia, że nie warto odnosić się do recenzji, której autorka bazowała tylko na fragmentach przekładu [Dehnel, 2014]14. Tekst Kopeć-Umiastowskiej nie stał się przedmiotem dyskusji czytelników wymieniających swoje wrażenia z lektury powieści Fitzgeralda i przekładu Dehnela na blogach, co nie zaskakuje, zważywszy na ograniczony stopień, w jakim przenikają się czytelnicze o sobie niepohamowana skłonność do upiększania” [Kopeć-Umiastowska, 2014: 429-430]. 13 Oto przykładowe zarzuty: I. „With Jordan’s slender golden arm resting in mine we descended the steps and sauntered about the garden […]. Ze szczupłym, złocistym ramieniem Jordan wspartym o moje zstąpiliśmy po schodach i przespacerowaliśmy się po ogrodzie […]. «Ze szczupłym, złocistym ramieniem Jordan wspartym o moje zstąpiliśmy po schodach» – pisze tłumacz, każąc ramieniu Jordan oderwać się od właścicielki, po czym wraz z narratorem zstąpić (kolejna nietrafiona stylizacja) po schodach” [Kopeć-Umiastowska, 2014: 430]. II. „«…conducted themselves according to the rules of behavior associated with amusement parks.» «…zachowywali się w sposób typowy dla wesołego miasteczka.» Aż chce się zapytać, w jaki sposób zachowuje się wesołe miasteczko; poprawnie byłoby: «zaczynali się zachowywać całkiem jak w lunaparku»” [Kopeć-Umiastowska, 2014: 425-426]. 14 Kopeć-Umiastowska podaje przykłady błędów i niezręczności, które znalazły się we fragmencie nowego przekładu zamieszczonym w „Gazecie Wyborczej”, ale twierdzi, że są one reprezentatywne dla całego tłumaczenia. Komentując jej recenzję, Dehnel nie daje się jednak przekonać i stwierdza, że należy „spuścić zasłonę miłosierdzia” na krytykę opartą tylko na fragmentach tekstu (http://xiegarnia.pl/artykuly/nie-wyrownywac-walcem-jacek-dehnel-w-swietach-z-tlumaczami/). Z drugiej jednak strony, tłumacz zdecydował się wejść w rzeczową polemikę z wyjątkowo nierzeczową recenzją o wiele mniej kompetentnej autorki (http://arete.media.pl/ wielki-gatsby-f-scotta-fitzgeralda/) i dyskutować na temat konkretnych rozwiązań translatorskich z komentatorami jednego z blogów (http://lekturylirael.blogspot. com/2013/04/wielki-gatsby-w-nowej-odsonie_29.html). ODPOWIEDZIALNOŚĆ PRZEKŁADOZNAWCY… 107 obiegi. Recenzja owa stanowi jednak ważny kontekst, ponieważ autorka – choć pozwala sobie na złośliwości, nie poświęca uwagi pewnym atutom, jakie może mieć przekład Dehnela w porównaniu z tłumaczeniem Demkowskiej15 i skupia się na punktowaniu niezręczności – sprawnie argumentuje i podpiera swoje sądy licznymi, trafnymi przykładami, trudno więc uznać, że jej krytyka nie ma żadnych podstaw. Przyznając słuszność krytycznym uwagom Kopeć-Umiastowskiej odnoszącym się do konkretnych, przytoczonych przez nią rozwiązań Dehnela, lecz nie rozstrzygając słuszności sformułowanej przez nią ogólnej, dyskwalifikującej oceny, przejdę do analizy recenzji „nieprofesjonalnych”, których kształt stanowi właściwy temat mojego artykułu. Pora przyjrzeć się kryteriom zastosowanym w świadectwach internetowej recepcji przekładu Dehnela. W „nieprofesjonalnych” wypowiedziach na temat tłumaczeń pojawiają się na ogół stałe elementy będące po części zapożyczeniami z tradycyjnego dyskursu o przekładzie (jak na przykład bliżej niesprecyzowane pojęcie wierności czy ducha oryginału), po części zaś skutkiem czytelniczych przyzwyczajeń (jak Na zalety nowego przekładu wskazuje autorka i czytelnicy bloga „Lektury Lirael”, odnosząc się do konkretnych fragmentów oryginału i obydwu tłumaczeń (http://lekturylirael.blogspot.com/2013/04/wielki-gatsby-w-nowej-odsonie_29. html). Choć komentatorzy, poza ogólnym wrażeniem, uwzględniają tylko bardzo niewielką próbkę tekstu, zdają się ulegać sugestii medialnym wizerunkiem Dehnela i nie zauważają niezręczności, które również w przywołanych na blogu fragmentach można by wypunktować, idąc śladem Kopeć-Umiastowskiej (na przykład podnoszenie rejestru – Fitzgerald: „Now it was a cool night with that mysterious excitement in it which comes at the two changes of the year”, Demkowska: „Była to chłodna noc i było w niej owo dziwne, tajemnicze napięcie, jakie zjawia się na przełomie pór roku”, Dehnel: „A noc była chłodna i pełna owej tajemnej ekscytacji, która zjawia się dwukrotnie każdego roku, w porze równonocy”), to wskazują też na wybory Dehnela, które są zdecydowanie trafniejsze niż rozwiązania Demkowskiej. Czasem decyduje o tym naturalność wysłowienia – Demkowska tłumaczy „Chistmas tree” jako „drzewko Bożego Narodzenia”, a Dehnel po prostu jako „świąteczną choinkę”. Innym razem przewaga Dehnela jest skutkiem lepszego dostępu do informacji – Demkowska przełożyła „pastry pigs” dosłownie, jako „prosięta w cieście”, podczas gdy są to – jak czujnie zauważył Dehnel – kiełbaski w cieście. Dyskutanci chwalą też Dehnela za śmiałość w przełożeniu metafory – Fitzgerald: „[…] he could suck on the pap of life, gulp down the incomparable milk of wonder”, Demkowska: „mógłby […] wessać pokarm życia, wypić do dna nieporównane soki cudowności”, Dehnel: „mógłby się przyssać do sutka życia, spijać niezrównane mleko zachwytu”. 15 108 Weronika Szwebs komplementowanie tekstów, które „dobrze się czyta” czy komentowanie stylu przekładu bez odniesienia do oryginału). Nie ma w tym nic zaskakującego, bo zniuansowane komentarze dotyczące tłumaczeń pojawiają się niezwykle rzadko, a i bardziej „profesjonalnej” krytyce przekładu często brakuje języka. Wymienione cechy pojawiają się również w internetowych świadectwach recepcji przekładu Dehnela, chciałabym jednak zwrócić uwagę nie tyle na nie, ile na inne, ciekawe i rzadziej spotykane zjawisko. Otóż postać niektórych internetowych recenzji pozwala przypuszczać, że zawarte w nich opinie i oceny są bezpośrednim skutkiem sugestii strategią marketingową wydawnictwa, autokomentarzem Dehnela oraz jego medialnym wizerunkiem. Przyjrzyjmy się najpierw świadectwom recepcji, które zdają się stanowić efekt sugestii strategią marketingową i autokomentarzem tłumacza: Najnowsze wydanie powieści Fitzgeralda wydawnictwa Znak wyróżnia się na tle poprzednich nowym tłumaczeniem, którego dokonał Jacek Dehnel. Już podczas lektury książki domyśliłam się, na czym polega świeżość tłumaczenia. Ufając słowom tłumacza można uznać, że przekład Dehnela jest wierniejszy oryginałowi16. Nie mając porównania ani z oryginałem, ani z poprzednimi wersjami przekładu nie mogłam dostrzec u Dehnela precyzji. Jednak czytając o dość kontrowersyjnych tematach, poglądach poruszanych w rozmowach bohaterów (moją uwagę zwróciły głównie te o charakterze rasistowskim), domyśliłam się, że współczesny przekład jest ostrzejszy i odważniejszy w wymowie niż ten konwencjonalny sprzed pięćdziesięciu lat [Kurowska, 2013]. Podobny [jak inne ekranizowane książki należące do klasyki – W.Sz.] renesans przeszedł Wielki Gatsby, odkryty na nowo dwukrotnie: zarówno za sprawą ekranizacji, jak i nowego tłumaczenia, na które odważył się Jacek Dehnel. Niezwykle dobry warsztatowo, a przy tym „odświeżający” dla historii Gatsby’ego przekład. […] Dehnel wykonał kawał dobrej, tłumaczeniowej roboty, oddając w ręce czytelnika Nowy Jork skrzący się barwami sztucznego oświetlenia i fajerwerków, wystawnymi przyjęciami, szampanem lejącym się strumieniami, kawalkadą gości oraz jazzem [Szczurek, 2015]. 16 Wszystkie wyróżnienia pochodzą ode mnie – W.Sz. ODPOWIEDZIALNOŚĆ PRZEKŁADOZNAWCY… 109 „Wielkiego Gatsby’ego” Francisa Scotta Fitzgeralda ostatni raz czytałam w liceum, jakieś osiemnaście lat temu. Była to pożółkła książka z biblioteczki rodziców, w tłumaczeniu Ariadny Demkowskiej. Tej wiosny postanowiłam do niej wrócić, nie ze względu na ekranizację Baz’a Luhrmann’a, ale gównie po to, żeby przeczytać nowy przekład Jacka Dehnela. […] Tłumaczenie Dehnela nadaje tekstowi świeżość i przybliża go współczesnemu czytelnikowi. Jest bardziej śmiałe i wierniejsze oryginałowi. Wprowadzenie przypisów wyjaśniających wiele gier słownych czy też skojarzeń, pozwala na zanurzenie się w tekście „dzikszym, trudniejszym do przyswojenia” [219] [Olejnik, 2013]. Wyróżnić należy przekład Jacka Dehnela, którego przypisy, trafność i jasność usprawniły polskie wydanie, jak dotąd nieco ubogie w odwagę [Nat_ Normal, 2013]. Warto zauważyć, co w przytoczonych wypowiedziach stanowi podstawę oceny przekładu. Niektórzy spośród autorów otwarcie przyznają, że nie mieli kontaktu z oryginałem, inni zaś mają za sobą lekturę obydwu przekładów, ale oceniając je nie posługują się przykładami ani nie operują kategoriami, które wykraczałyby poza wrażeniowość, co nie wywołuje jednak nieufności wobec własnych sądów ani dystansu do towarzyszących powieści paratekstów. Przeciwnie. Często pojawia się stwierdzenie, że nowy przekład „odświeża” Wielkiego Gatsby’ego, co – jak można się domyślać – uzasadnia w oczach autorów jego publikację. Można się jednak zastanowić, czy kierunek wnioskowania nie był odwrotny. Znak opublikował nowy przekład, umieścił na okładce pochlebny, choć czysto marketingowy blurb, tłumacz przedstawił swoje zamiary w autokomentarzu, a czytelnicy – zawierzając swoim bliżej niesprecyzowanym lekturowym wrażeniom i z takich czy innych przyczyn nie podejmując próby weryfikacji stwierdzeń zawartych w paratekstach – wzięli je za dobrą monetę. Na taki wniosek naprowadza bliskość stwierdzeń o „odświeżającym” charakterze przekładu i kryptocytatów bądź parafraz fragmentów paratekstów, a nawet jawnych przytoczeń słów Dehnela. Wydaje się, że czytelnicy szczególnie silnie zasugerowali się dwoma paratekstowymi stwierdzeniami. 110 Weronika Szwebs Po pierwsze, silnie zadziałało zdanie z okładki: „Porywający styl i doskonały warsztat tłumacza – Jacka Dehnela – sprawiają, że Wielki Gatsby zyskuje nowe życie, stając się powieścią niepokojąco aktualną i boleśnie bliską”. Można przypuszczać, że w recenzjach, które nie wynikają z dogłębnej analizy oryginału i przekładów, przywołane już sądy na temat „odświeżającego” charakteru przekładu, a także stwierdzenie, że jest on „niezwykle dobry warsztatowo” czy że Dehnel wykonał „kawał dobrej tłumaczeniowej roboty” są po prostu efektem sugestii akcją marketingową wydawnictwa i przejęcia oceny wyrażonej w zredagowanym przez nie blurbie. Po drugie, recenzenci zasugerowali się również następującym fragmentem autokomentarza Dehnela: „skoro mamy już od pięćdziesięciu lat przekład konwencjonalny, warto teraz przeczytać dzieło Fitzgeralda w jego postaci dzikszej, trudniejszej do przyswojenia” [Fitzgerald, 2013: 220]. To zdanie wydaje się źródłem opinii recenzentów wskazujących na „odwagę”, „ostrość” czy „śmiałość” nowego przekładu i uznających tłumaczenie Demkowskiej za „konwencjonalne” czy „ubogie w odwagę”. Ponieważ opinie zawarte w recenzjach nie zostały poparte żadnymi argumentami, a ich poszczególne fragmenty stanowią parafrazy i kryptocytaty blurba oraz posłowia, można wyciągnąć wniosek, że to właśnie owe parateksty miały kluczowy wpływ na zdanie recenzentów. W internetowych recenzjach pojawiają się również elementy, które można uznać za wynik sugestii Dehnelem jako marką, w rozumieniu zaproponowanym przez Antonika. Komentarze owe w sposób szczególny pokazują przenikanie się różnych ról – pisarza i tłumacza – a także fakt, że w oczach czytelników Dehnel jako tłumacz stanowi jedną z aktualizacji Dehnela jako marki posiadającej pewne stałe, określone cechy. Wydawnictwo Znak wydało Wielkiego Gatsby’ego w tłumaczeniu Jacka Dehnela i jeżeli porównywać z poprzednim przekładem Ariadny Demkowskiej-Bohdziewicz, to tłumaczenie czytało mi się o wiele lepiej. Dehnel idealnie oddał cały nastrój, jego zdania sprawiają, że naprawdę czyta się wielką literaturę, nie ujmując jednak zasług pani Demkowskiej. Jak sam tłumacz wyjaśnia w komentarzu do książki – on tłumaczył dzieło Fitzgeralda, mając do pomocy wiele atutów współczesności, choćby takich jak Google, a one w życiu tłumacza pełną bardzo ważną rolę. ODPOWIEDZIALNOŚĆ PRZEKŁADOZNAWCY… 111 Wydanie również jest świetne. Nie ujmując i nie krytykując Wydawnictwa Rebis, Znak wydaje porządnie swoją serię klasyki 50 na 50, na dobrym papierze i z okładkami, które same w sobie stanową dobry wstęp do wielkich dzieł literatury. Okładki filmowe wydań klasyki nie wydają mi się odpowiednie [Korzeniewska, 2013]. Wydawnictwo Znak wznowiło „Wielkiego Gatsby’ego” w tłumaczeniu Jacka Dehnela. Jestem fanem jego twórczości, dlatego przełożony przez niego e-book trafił na mój czytnik. Nową wersję skonfrontowałem z przekładem Ariadny Demkowskiej-Bohdziewicz, który zawczasu miałem okazję poznawać. Dehnel po raz kolejny potwierdza, że jest mistrzem słowa. Wypowiedzi Carraway’a zawierają w sobie przemycony, inteligencki sznyt – jak na absolwenta Yale przystało. Ta wrodzona swoboda, bez kompromisów, bardzo mi przypasowała. Na samym początku znalazłem pewien zgrzyt, który mi nie podpasował, ale przez resztę powieści czytelnik płynie na swobodnej fali języka. Co poeta, to poeta – Miłosz też rewelacyjnie przekładał wiersze [Urynowicz, 2013]. W pierwszym komentarzu pojawia się często stosowane kryterium wrażeniowe związane z tym, czy przekład „dobrze się czyta”. Na uwagę zasługuje jednak przede wszystkim inny motyw – pozytywna ocena tłumaczenia wynika z tego, że dzięki niemu czytelniczka ma wrażenie obcowania z „wielką literaturą”. Z tego samego powodu pochwałę otrzymują okładki Znaku. W ocenach tych – całkiem zresztą wyważonych – nie ma nic szczególnie zaskakującego ani kontrowersyjnego, ale warto się zastanowić nad użytym przez autorkę sformułowaniem „wielka literatura”, które ma kluczowy wpływ na jej opinię, natomiast we współczesnym dyskursie krytycznoliterackim używane jest na ogół z ostrożnością. Recenzentka nie podaje przykładów, trudno więc z całą pewnością stwierdzić, jakie cechy określa według niej ten termin i co dokładnie sprawia, że przekład Dehnela odpowiada mu bardziej niż przekład Demkowskiej. Hipotetyczną odpowiedź możemy jednak sformułować, próbując zastanowić się, czym według potocznych wyobrażeń charakteryzuje się „wielka literatura”. Wydaje się, że jest to przede wszystkim literatura cechująca się „literackim”, „pięknym” stylem, nastawiona na wywołanie pozytywnych wrażeń estetycznych, posługująca się wysokimi odniesieniami kulturowymi. Nie sposób rozstrzygnąć, czy 112 Weronika Szwebs było tak rzeczywiście, ale komplement recenzentki pod adresem przekładu Dehnela mógł być reakcją na te jego elementy, które Barbara Kopeć-Umiastowska uznała za skutek „stylizowania przez uślicznienie”: podnoszenia rejestru wynikającego jej zdaniem z własnych odruchów pisarskich Dehnela. Ocena mogła jednak wynikać również z połączenia bliżej niesprecyzowanych pozytywnych wrażeń z lektury z marką tłumacza-pisarza, w rozumieniu zaproponowanym przez Antonika. Gdyby okazało się, że zdaniem autorki „wielka literatura” posiada cechy, które wymieniłam, to oryginalne pisarstwo Dehnela zasługuje na takie miano, a sam autor jawi się w tym kontekście jako pisarz, co się zowie. Zgodnie z sugestią Antonika marka kulturowa może być aktualizowana w kontakcie z różnymi wytworami autora i wpływać na ich postrzeganie: wyobrażenie na temat Dehnela pisarza mogło zatem wpłynąć na wyobrażenie Dehnela tłumacza. Wysoka i wyrażona przy użyciu specyficznych określeń ocena przekładu, która ma przy tym charakter wrażeniowy i nie jest poparta przykładami ani argumentami, pozwala przypuszczać, że mógł tutaj zadziałać ten właśnie mechanizm. Drugi przykład jest bardziej wyrazisty. Autor recenzji przyznaje wprost, że motywacją do sięgnięcia po przekład Dehnela było zainteresowanie osobą tłumacza i podziw dla jego literackich dokonań. Podobnie jak we wcześniejszych przykładach trudno dyskutować z wrażeniem (choć w tym wypadku zostało ono częściowo ukonkretnione dzięki wymienieniu zjawiska, które szczególnie przypadło recenzentowi do gustu). Jednak sposób formułowania oceny pozwala przypuszczać, że również w tym przypadku mógł zadziałać mechanizm sugestii marką pisarza. Stwierdzenie, że Dehnel jest „mistrzem słowa” i że owo mistrzostwo ujawnia się w przekładzie, może być reakcją na te cechy tekstu, które są skutkiem podnoszenia przez tłumacza rejestru, charakter stylistyki oryginału nie został bowiem w recenzji uwzględniony. Najbardziej znamienna jest jednak konkluzja. Recenzent daje wyraz rozpowszechnionemu i w wielu przypadkach potwierdzonemu przekonaniu, że poeci często bywają dobrymi tłumaczami. Zdanie sformułowane jest jednak tak, jakby poeci posługiwali się po prostu uniwersalnym językiem poetyckim, a nie operowali bardzo różnymi idiomami. Umiejętności warsztatowe i językowa wrażliwość mogą oczywiście poetom-tłumaczom pomagać, zwłaszcza wtedy, gdy przekładają pokrewnego sobie twórcę albo o ile potrafią powstrzymać własne odruchy, mogą ODPOWIEDZIALNOŚĆ PRZEKŁADOZNAWCY… 113 jednak również przeszkadzać, kiedy zaczynają przysłaniać poetykę tekstu źródłowego i uniemożliwiają znalezienie dla niej fortunnego wyrazu w języku docelowym. Recenzent nie uwzględnia jednak tych mechanizmów. Stwierdzenie „co poeta, to poeta” przypomina swoim charakterem określenie „wielka literatura”. Obydwa przykłady implikują istnienie jakiejś uniwersalnej wartości literackiej – czy to w postaci artefaktu, czy poetyckiego talentu. Przypuszczenie, z jaką tradycją myślenia o literaturze mamy do czynienia, zostaje potwierdzone przez zestawienie Dehnela z Miłoszem, który zresztą zarekomendował jego debiutancki tomik17. W przytoczonej internetowej recenzji opinia na temat przekładu Wielkiego Gatsby’ego nie została sformułowana na podstawie analizy i w oparciu o jakiekolwiek uchwytne kryteria. Ma ona charakter czysto wrażeniowy i jest silnie inspirowana elementami, które składają się na markę Dehnela jako pisarza – w tym wypadku przede wszystkim jego wizerunkiem jako wcielenia pisarza-klasycysty doskonale posługującego się językiem polskim18. Tłumacz jako marka? Używanie słowa „marka” w odniesieniu do tłumacza i jego pracy nie jest nowością. Zdarza się mówić, że pisarz, krytyk, naukowiec czy „Pojawienie się nowego i niewątpliwie prawdziwego poety jest zawsze rzeczą radosną, zwłaszcza jeżeli, jak w przypadku Jacka Dehnela, mamy do czynienia z kimś zupełnie niezależnym od obowiązującej obecnie mody. Poetyka jego wierszy jest mi bliska i nie ukrywam, że ona to skłoniła mnie do tego pochlebnego sądu” [Dehnel, 2005]. 18 Podobny mechanizm sugestii marką pisarza można zaobserwować również w komentarzach na blogu „Lektury Lirael”. Choć uczestnicy dyskusji odwoływali się do oryginału i roztrząsali konkretne rozwiązania translatorskie, to niektóre wypowiedzi pozwalają przypuszczać, że ocena Dehnela jako pisarza i uczestnika kultury mogła mieć wpływ na ocenę przekładu: „[…] Jak ważne jest tłumaczenie przekonałam się nie raz. Plus moja własna osobista słabość do stylu Dehnela i pójdę w końcu z torbami, jak on będzie w takim tempie pisać i tłumaczyć […]”; „Tempo rzeczywiście spore. Niedawno pojawiła się jeszcze antologia poezji Iwaszkiewicza w autorskim wyborze Dehnela, pod tytułem «Wielkie pobrudzone zachwycone zwierzę». W dodatku ciągle trwają prace nad powieścią o matce Makrynie. Pójdziemy z torbami na bank! […]” (http://lekturylirael.blogspot.com/2013/04/wielki-gatsby-w-nowej-odsonie_29.html). 17 114 Weronika Szwebs tłumacz o uznanym dorobku ma wyrobioną „markę”, w związku z czym odbiorcy mają wobec jego wytworów określone oczekiwania. Abstrahując od skomplikowanych kwestii wytwarzania i dystrybucji prestiżu, należy stwierdzić, że w wypracowywaniu marki kluczowe znaczenie mają wcześniejsze dokonania danej osoby w określonej dziedzinie. Nowością nie jest również fakt, że dobra marka budzi zaufanie – odbiorcy ufają pracom zasłużonych twórców lub tym wytworom, których racja bytu została poświadczona przez stosowną instytucję. Mimo możliwych nadużyć i napięć, jest to sytuacja zrozumiała, bowiem mając ograniczone kompetencje, musimy polegać na opiniach, których zasadność nie zawsze jesteśmy w stanie zweryfikować. W takiej sytuacji jednak szczególnie pożądana jest wymiana myśli, argumentów i kryteriów, która może stanowić mechanizm kontrolny. Postanowiłam przeanalizować internetowe świadectwa recepcji dokonanego przez Jacka Dehnela przekładu Wielkiego Gatsby’ego, ponieważ wydaje mi się, że można w nich zaobserwować zjawisko, które stanowi odstępstwo od tego standardowego stanu rzeczy. W internetowych recenzjach i komentarzach ocena przekładu Wielkiego Gatsby’ego często nie jest oparta na żadnej analizie ani uchwytnych kryteriach, lecz stanowi skutek sugestii specyficznie rozumianą marką Jacka Dehnela. Samo zawierzenie marce twórcy uznanego w swojej dziedzinie nie jest zjawiskiem rzadkim ani zaskakującym, lecz w tym przypadku nastąpiło znaczące przesunięcie. Charakter owej marki jest tutaj bowiem inny niż w bardziej standardowych sytuacjach – na nastawienie recenzentów wpływa nie tyle marka Dehnela jako tłumacza (bo jego translatorski dorobek nie jest szczególnie obfity, a tłumaczenie nie stanowi głównego pola jego działalności), ile przede wszystkim jako pisarza posiadającego określony i wyrazisty wizerunek medialny. Innymi słowy dużą rolę gra tutaj marka w znaczeniu zdefiniowanym przez Antonika – czyli jakość, przez pryzmat której odbierane są wszystkie wytwory i wystąpienia autora. Marka Dehnela oraz działania marketingowe wydawnictwa wywołały – co nietrudne do przewidzenia – zainteresowanie nowym przekładem Wielkiego Gatsby’ego i zapewniły mu pewien kredyt zaufania. Bardziej intrygujący jest jednak fakt, że sugestia ową marką i działaniami reklamowymi w sposób bezpośredni przełożyły się na ocenę przekładu. W recenzjach i komentarzach pojawiają się ODPOWIEDZIALNOŚĆ PRZEKŁADOZNAWCY… 115 bowiem kryptocytaty i parafrazy pochodzących od tłumacza i wydawnictwa paratekstów oraz uniwersalne „znaki firmowe” Dehnela, które pod nieobecność analizy, argumentacji i dających się zrekonstruować kryteriów służą za jedyne dane, którymi poparta jest opinia na temat tłumaczenia. Dysproporcja między próbami zwerbalizowania czytelniczych wrażeń a elementami pozwalającymi podejrzewać wpływ sugestii paratekstami oraz marką Dehnela pozwala przypuszczać, że kształt internetowych recenzji wynikał nie tylko z niedostatecznie rozwiniętego warsztatu krytycznoprzekładowego, ale był przede wszystkim skutkiem mechanizmów medialnych i marketingowych. Oceny zawarte w „nieprofesjonalnych” recenzjach nie opierają się – jak to czasem bywa – na popartej argumentami opinii specjalisty, którego autorytet potwierdzony jest przez dorobek lub władzę instytucji (co oczywiście nie eliminuje kontrowersji i możliwych nadużyć), lecz stanowią wynik sugestii paratekstem zredagowanym w celach czysto reklamowych oraz innymi działaniami marketingowymi wydawnictwa. Owo wyraziste przesunięcie sprawiło, że niezależnie od ostatecznej oceny przekładu Dehnela i mimo ryzyka związanego z koniecznością wyłuskiwania i analizowania delikatnych niekiedy sygnałów, uznałam ten przypadek za godny opisania. Przeprowadzona przeze mnie krótka analiza może być pierwszym krokiem na drodze do pokazania, jak we współczesnym życiu literackim – również tym internetowym – specyficznie rozumiana marka tłumacza współtworzona przez mechanizmy medialne i marketingowe kształtuje recepcję przekładów. Bibliografia: Antonik, D. (2014), Autor jako marka. Literatura w kulturze audiowizualnej społeczeństwa informacyjnego, Universitas, Kraków. Dehnel, J. (2012), „Obce dziecko Hollinghursta: potęga (złego) przekładu”, [on line] http://wyborcza.pl/1,75475,12633873,_Obce_dziecko__Hollinghursta__potega__zlego__przekladu.html – 30.08.2015. Dehnel, J. (2005), Żywoty równoległe, Zielona Sowa, Kraków. Fitzgerald, F.S. (1994), The Great Gatsby, Penguin Books, London. Fitzgerald, F.S. (1962), Wielki Gatsby, przeł. A. Demkowska, Czytelnik, Warszawa. 116 Weronika Szwebs Fitzgerald, F.S. (1994), Wielki Gatsby, przeł. J. Polak, Kantor Wydawniczy SAWW, Poznań. Fitzgerald, F.S. (2013), Wielki Gatsby, przeł. J. Dehnel, posłowie J. Dehnel, Wydawnictwo Znak, Kraków. „Francis Scott Key Fitzgerald – Wielki Gatsby”, [on line] http://czytaniewwannie.blogspot.com/2013/05/francis-scott-key-fitzgerald-wielki.html – 30.08.2015. „Jacek Dehnel: Wielki Gatsby to znakomicie napisana powieść”, [on line] http://www.polskieradio.pl/10/482/Artykul/848758,Jacek-Dehnel-WielkiGatsby-to-znakomicie-napisana-powiesc – 30.08.2015. Jatczak, S. (2013), „Wielki Gatsby F. Scotta Fitzgeralda”, [on line] http://arete. media.pl/wielki-gatsby-f-scotta-fitzgeralda – 30.08.2015. Kopeć-Umiastowska, B. (2014), „Dehnel na trawniku”, Literatura na Świecie, 3-4, s. 421-431. Korzeniewska, W. (2013), „Wielki Gatsby, Francis Scott Fitzgerald – recenzja”, [on line] http://www.obliczakultury.pl/literatura/beletrystyka/proza-zagraniczna/3583-wielki-gatsby-francis-scott-fitzgerald-recenzja – 30.08.2015. „Koszmar złych tłumaczeń. Krytyka przekładu w Polsce” [nagranie rozmowy], https://www.youtube.com/watch?v=GSKs4edjE58 – 30.08.2015. „Kto jest współczesnym Gatsby’m? Tymiński, Lepper, Kwaśniewski, Palikot…?”, [on line] http://www.polskieradio.pl/8/402/Artykul/849998,Kto-jest-wspolczesnym-Gatsbym-Tyminski-Lepper-Kwasniewski-Palikot – 30.08.2015. Kurowska, K. (2013), „Wielki Gatsby – Francis Scott Fitzgerald”, [on line] http://moje-recenzje-ksiazek.blog.onet.pl/2013/09/13/wielki-gatsby-francis-scott-fitzgerald/ – 30.08.2015. Olejnik, A. (2013), „Wielki Gatsby”, [on line] http://ksiazkisaniebezpieczne. blogspot.com/2013/05/wielki-gatsby.html – 30.08.2015. Pewińska, G., „Pisarz to egoista, a tłumacz – altruista. Rozmowa z Jackiem Dehnelem”, [on line] http://www.dziennikbaltycki.pl/artykul/877472,pisarz-to-egoista-a-tlumacz-altruista-rozmowa-z-jackiem-dehnelem,1,id,t,sa. html – 30.08.2015. Szczurek, A. (2013), „Analiza ludzkiej kondycji”, [on line] http://www.znak. com.pl/kartoteka,ksiazka,3727,Wielki-Gatsby – 30.08.2015. „Sztuka życia według Jacka Dehnela”, [on line] http://magamara.blox. pl/2012/11/Sztuka-zycia-wedlug-Jacka-Dehnela.html – 30.08.2015. ODPOWIEDZIALNOŚĆ PRZEKŁADOZNAWCY… 117 Urynowicz, Ł. (2013), „Wielki Gatsby. Nie można przeżyć na nowo czasu, który się już raz przeżyło”, [on line] http://splay.pl/2013/05/10/wielki-gatsby/ – 30.08.2015. „Wielki Gatsby w Dwójce! Czyta Andrzej Chyra”, [on line] http://www.polskieradio.pl/8/520/Artykul/858123,Wielki-Gatsby-w-Dwojce-Czyta-AndrzejChyra – 30.08.2015. „Wielki Gatsby w nowej odsłonie”, [on line] http://lekturylirael.blogspot. com/2013/04/wielki-gatsby-w-nowej-odsonie_29.html – 30.08.2015. „Wielki Gatsby w nowym przekładzie Jacka Dehnela [FRAGMENT]”, [on line] http://wyborcza.pl/1,75475,13927875,_Wielki_Gatsby__w_nowym_przekladzie_Jacka_Dehnela.html#ixzz3ddTeM8aw – 30.08.2015. Wróblewska, M.N., „«Nie wyrównywać walcem». Jacek Dehnel w «Świętach z tłumaczami»”, [on line] http://xiegarnia.pl/artykuly/nie-wyrownywacwalcem-jacek-dehnel-w-swietach-z-tlumaczami/ – 30.08.2015. Streszczenie Artykuł stanowi analizę świadectw internetowej recepcji dokonanego przez Jacka Dehnela przekładu Wielkiego Gatsby’ego Francisa Scotta Fitzgeralda z uwzględnieniem kontekstu publikacji, paratekstów, akcji marketingowej wydawnictwa i specyfiki medialnej obecności tłumaczapisarza. Taka optyka pozwala pokazać, jak ów szeroko rozumiany kontekst wpłynął nie tylko na zainteresowanie przekładem Dehnela, ale również na jego ocenę. W wielu internetowych recenzjach widoczne są skutki sugestii wydawniczym blurbem, autokomentarzem tłumacza zawartym w posłowiu oraz specyficznie rozumianą marką Jacka Dehnela jako pisarza i uczestnika kultury. Sformułowania wartościujące, które w recenzjach na ogół wynikają z przyjęcia pewnych kryteriów oraz przeprowadzonej analizy, w tym wypadku stanowią parafrazy albo kryptocytaty paratekstów. Analiza recepcji przekładu Dehnela może stanowić przyczynek do dalszych rozważań na temat tego, jak we współczesnym, internetowym życiu literackim medialne mechanizmy kształtują recepcję przekładów. Słowa kluczowe: tłumacz jako marka, Wielki Gatsby, Jacek Dehnel, recepcja przekładu 118 Weronika Szwebs Summary The Translator as a Brand. What replaced the criteria in the internet reception of the translation of The Great Gatsby by Francis Scott Fitzgerald The article analyses the Internet reception of Jacek Dehnel’s translation of Fitzgerald’s The Great Gatsby. The analysis draws on the context of the publication, the paratexts, the marketing campaign of the publishing house and the specificity of the media presence of the translatorwriter. This approach enables to show how these factors have influenced not only the interest in the new translation of the novel, but also the very evaluation of it. Many of the Internet reviews are the effects of the suggestion with the editorial blurb, the translator’s afterword, and the unique brand of Jacek Dehnel as a writer and the participant of cultural life. Evaluative statements in reviews normally result from certain criteria and analysis, but in this case they are paraphrases and of paratexts. The analysis of the reception of Dehnel’s translation can contribute to further discussions on how the mechanisms of the media shape the reception of literary translations in the contemporary Internet literary life. Key words: the translator as a brand, The Great Gatsby, Jacek Dehnel, reception of translations DOI: 10.12797/MOaP.22.2016.34.08 Barbara Bibik Uniwersytet Mikołaja Kopernika [email protected] Przekłady starożytnych utworów dramatycznych – w zgodzie czy wbrew normom? Kilka refleksji o tradycji przekładoznawczej w Polsce1 „Jak powinna dźwięczeć w języku polskim tragedia grecka – i liryka grecka – i grecki epos – cała najdawniejsza grecka poezja? Trudne pytanie. Żeby na nie odpowiedzieć, trzeba by mieć pewność, że tę poezję rozumiemy. A takiej pewności nie mamy” [Kubiak, 1975: 155]. W polskiej literaturze przedmiotu problematyka tłumaczeń antycznych tekstów dramatycznych, jak i tłumaczeń tekstów starożytnych jest tematem rzadko poruszanym, by wymienić zaledwie kilka pozycji: Stefana Srebrnego „Zagadnienie przekładów z poezji starożytnej” [1984], Jana Parandowskiego „Autor i tłumacz” [1975] czy „Homeryckie boje” [1955], Kazimierza Kumanieckiego „Nad prozą antyczną” [1955], Ludwika Hieronima Morstina „Moja praca nad przekładem utworów Sofoklesa, Horacego, Lope de Vegi, Calderona i Goethego” [1955], Zygmunta Kubiaka „Refleksje tłumacza poezji antycznej” [1975], Artura Sandauera „Troski tłumacza” [1955] oraz „Źle o poprzednikach” [1977], Jerzego Łanowskiego „Przekłady dramatu antycznego” [1997], Ewy Skwary „O tłumaczeniach Plauta” [1996] czy książkę Radosława Rusnaka poświęconą przekładom tragedii Seneki – Seneca noster [2009]. Tradycja tłumaczeń antycznych greckich tragedii na język polski jest stosunkowo świeża. Pomijając chlubną acz pojedynczą jaskółkę 1 Rozważaniom w niniejszym artykule będą podlegać przekłady greckich tragedii. Niniejsze refleksje mają charakter wstępnego rozpoznania polskiej tradycji przekładów greckich tragedii, którym to zagadnieniom zamierzam poświęcić dalsze badania. Oparte zostały na wybranych przekładach, z różnych okresów, spośród około stu, o których można znaleźć informacje w literaturze przedmiotu. 120 Barbara Bibik w postaci przekładu Jana Kochanowskiego fragmentu Alkestis Eurypidesa2, pierwsze przekłady pojawiły się dopiero w XIX wieku. Nie dysponując zatem żadną ustaloną tradycją, powstawały w epoce, w której dramat postrzegano przede wszystkim jako literaturę, a nie dzieło teatralne, w związku z czym podlegały one literackiej refleksji teoretycznej. Próbowały zaistnieć w epoce, która nie wystawiała w teatrze instytucjonalnym dzieł starożytników; była to epoka, która odkrywała Szekspira, później romantyków, a na scenie pojawiał się przede wszystkim repertuar lekki, często farsowy. Była to epoka teatru gwiazd, a nie tekstu; epoka, w której wystawa bywała wprawdzie bogata (zwłaszcza w pierwszej połowie XIX wieku w polskim teatrze), ale nie najważniejsza i zwykle nie przywiązywano do niej wielkiej wagi (szczególnie w drugiej połowie wieku). A przecież w V wieku przed Chr., gdy tworzyli trzej najwięksi tragediopisarze starożytni, ich utwory bez wątpienia były pozycjami przeznaczonymi na scenę, były dziełami stricte teatralnymi, nie literackimi, jak z czasem zaczęły być odbierane. Dopiero zasługą Wielkiej Reformy Teatru3 było przywrócenie znaczenia teatrowi jako samoistnej sztuki, dzięki czemu zwrócono także uwagę na wartości sceniczno-teatralne utworów dramatycznych. Konsekwencją reform był zaś wieloletni spór o pozycję i miejsce dramatu: w obrębie literatury czy teatru. Wielka Reforma Teatru zmieniła wprawdzie sposób postrzegania dramatu, przyczyniła się walnie do przywrócenia mu należytego miejsca w kulturze, nie zajmowała się jednak kwestiami translatologicznymi, obecnymi wprawdzie już w literaturze starożytnej [Piętka, 2004: 7-18; Marciniak, 2008; Domański, 2006: 5-90], ale na szeroką skalę rozwiniętymi w XX wieku. W 1574 roku w Krakowie ukazała się wprawdzie Antigone, tebańska dziewica, wierszem ułożona w przekładzie Walentego Jakubowskiego, będąca przeróbką dramatu na poemat epiczny, ale jak pisze Piotr Chmielowski [1876: 659], „[…] utwór ten już za Juszyńskiego do nadzwyczajnych liczący się rzadkości, dziś prawie do mitów należy, kiedy p. Estreicher w spisie książek z XV i XVI, które obecnie w bibliotekach znaleźć można, zupełnie go opuścił, chociaż w części chronologicznej zamieścił”. 3 Był to okres w historii teatru europejskiego przypadający na przełom XIX i XX wieku, związany z ruchem odnowy teatru europejskiego, zainicjowanym przez Craiga, Appię i Fuchsa; w kulturze polskiej do reprezentantów reformy zalicza się Wyspiańskiego, Schillera, Osterwę czy Horzycę [Frankowska, 2003: 356-357]. 2 PRZEKŁADY STAROŻYTNYCH UTWORÓW DRAMATYCZNYCH… 121 Wspomniani przeze mnie na wstępie badacze w swoich rozważaniach poruszają przede wszystkim kwestie związane z przekładem poezji starożytnej (zwracając szczególną uwagę na rozwiązania metryczne: Skwara, Srebrny, Łanowski, Morstin, Parandowski i Kubiak), z problematyką przekładu języka (wskazując na różne stosowane w przekładach strategie translatorskie: Skwara, Sandauer, Łanowski, Kumaniecki i Parandowski) czy też z poszukiwaniem odpowiednich ekwiwalentów dla nazw, imion czy zjawisk, obco brzmiących czy wręcz obcych w polskiej kulturze (Sandauer, Skwara i Łanowski)4. Nie bez powodu zatem moje poniższe refleksje skoncentrują się na tych właśnie elementach: poezji (a konkretnie na metrum i sposobach jego oddania w języku polskim) i języku (czyli proponowanych przez tłumaczy strategiach przekładu) oraz na problematyce didaskaliów, ponieważ dają one możliwość ukazania warstwy teatralnej przekładanego tekstu [zob. Pavis, 2002]. Jednym z problemów – czy raczej wyzwań – stojących przed polskim tłumaczem jest zatem, na co wskazują wszyscy wspomniani badacze, odległość czasowa dzieł starożytnych. Osadzone są bowiem w kulturze tak dawnej, iż wydaje się, że straciliśmy do niej klucz. Trzeba by pewnie zgodzić się z Mieczysławem Jastrunem [1975: 119], który twierdzi, że tłumaczenia tekstów starożytnych, ze względu na duży dystans oddzielający nas od tej kultury, mimo iż kultura europejska ukształtowana została przez wpływy helleńsko-łacińskie oraz hebrajskie, powinny się stać, a niejednokrotnie są, interpretacjami w stopniu o wiele wyższym niż przekłady z języków nowożytnych. A jednak są to utwory należące do kanonu literatury europejskiej, niezmiennie znajdujące się w repertuarach teatrów czy też, jakkolwiek ograniczonych, kanonach lektur szkolnych. Niejednokrotnie zawierające treści nieprzemijające, mimo odmiennej sytuacji polityczno-historycznej. Problematyczna zatem dla tłumacza może być już decyzja, jakim językiem należy przekładać te utwory, a między badaczami nie ma zgody, czy dramatopisarze starożytni pisali swoje sztuki językiem współczesnym ówczesnemu odbiorcy czy może jednak odmiennym, świadomie archaizującym. Badacze, jak J. Michael Walton [2006: 3], uważają, że dramatopisarze antyczni byli 4 W mniejszym stopniu w rozważaniach tych pojawiają się również kwestie związane z zamieszczaniem komentarzy czy przypisów w polskich przekładach dzieł starożytnych. 122 Barbara Bibik w swoim czasie awangardą, wyznaczali nowe tory i przesuwali granice możliwości scenicznych, wykorzystując istniejące i przetwarzając je. Inni natomiast, jak Stefan Srebrny [1949: 360-362], zakładają, że utwory te nie były pisane językiem współczesnym Ateńczykom. Przy założeniu nawet, że język ów był współczesny (a język literacki zawsze jest jednak nieco odmienny, dialog sceniczny nie jest zapisem autentycznej rozmowy, jest konstrukcją literacką), czy w związku z tym tłumacz ma prawo oddać oryginał językiem sobie współczesnym? Ewa Skwara [1996: 339], jako tłumaczka dzieł Plauta optująca za niearchaizowaniem jego komedii, słusznie zauważa jednak: „druga ważna decyzja, jaką musi podjąć tłumacz literatury antycznej (i nie tylko), dotyczy języka przekładu. Dość trudno bowiem zaakceptować fakt, że bohaterowie antycznych dramatów posługują się językiem współczesnym. Odrobina patyny wydaje się tutaj niezbędna. Zasadniczo są dwie możliwości «postarzania» tekstu: albo przez archaizację, albo przez środki poetyckie”. Archaizacja zatem, jako świadoma strategia translatorska, a jednocześnie próba rozwiązania dylematu języka przekładu, narzuca się samoistnie, jednak proponowane rozwiązania oscylują pomiędzy wspomnianymi wytycznymi. Archaizują więc na przykład Zygmunt Węclewski i Stefan Srebrny, ale już Jan Kasprowicz, Artur Sandauer, Jerzy Łanowski czy Antoni Libera rezygnują z niej, przynajmniej programowo (o czym zwykle informuje tłumacz we wstępie do przekładu). Refleksje tłumaczy starożytnej literatury dramatycznej na szerszą skalę pojawiają się dopiero w XX wieku (o czym świadczą wspomniane na wstępie pozycje5). Wcześniej dominuje tradycja, przy czym przede wszystkim tradycja przekładów dzieł poetyckich i prozatorskich z języków starożytnych, nie dramatycznych. Brak refleksji teoretycznej, zakorzenione postrzeganie dramatu wyłącznie jako literatury i powiązanie go z literacką refleksją, w oderwaniu od teatru, brak obecności starożytnych utworów dramatycznych na deskach teatru XIX wieku w Polsce – wszystko to mogłoby prowadzić do konstatacji, że przekłady starożytnych dramatów nie trzymają się żadnych norm. A jednak Do własnej praktyki translatologicznej odwołują się: Kumaniecki, Morstin, Łanowski, Kubiak i Sandauer [1977]. Refleksje Skwary (analizującej trzy przekłady Żołnierza samochwała Plauta), Srebrnego, Sandauera [1955] i Rusnaka przedstawiają stanowisko teoretyczne. 5 PRZEKŁADY STAROŻYTNYCH UTWORÓW DRAMATYCZNYCH… 123 jako dzieła przecież literackie (podwójna natura dzieł teatralnych jest dziś powszechnie uznana) podlegają normom literackim, a jako dzieła sceniczne podlegają prawidłom teatralnym. Ponadto, czemu sprzyja brak tradycji, tłumacze poprzez swoje przekłady mogą próbować narzucać własne strategie czy rozwiązania jako modelowe. Badania translatologiczne, zwłaszcza te rezygnujące z „preskryptywnego i normatywnego nastawienia charakterystycznego dla nurtu językoznawczego na rzecz analizy konkretnych przypadków tekstowych lub kontekstowych” [Bukowski, Heydel, 2009: 21-22], dowiodły, iż tekst przekładu jest przede wszystkim faktem kultury docelowej. Wydaje się zatem, że można analizować go właśnie w kontekście docelowego środowiska kulturowego i jego wpływów na efekt tłumaczenia, co zaproponował Gideon Toury. Zdaniem tego badacza to kultura definiuje, co jest dopuszczalne i akceptowalne w danym środowisku. Przez pryzmat jego rozważań można zatem postrzegać jako normę wszystko to, co narzuca tłumaczowi ograniczenia (natury społeczno-kulturowej, typowe dla danej społeczności, kultury czy momentu historycznego), a co odzwierciedla wartości wspólne dla danej społeczności. „Heksametr jest nam obcy, jak zresztą każda miara antyczna oparta na iloczasie” [Parandowski, 1955: 302]. Jedną z decyzji stojących przed tłumaczem jest zatem kwestia przekładu partii dialogowych (pisanych trymetrem jambicznym) oraz pieśni chóralnych, bez których nie ma tragedii greckiej (a pisanych w różnorodnych miarach antycznych). Szczególnie trudne są pieśni chórów, jak zwracają uwagę Łanowski i Srebrny. Tłumacz ma bowiem do czynienia z rozmaitą, niejednokrotnie skomplikowaną metryką (dla której zwykle nie ma odpowiednika w polskiej wersyfikacji), a jednocześnie z bogactwem obrazów czy metafor ukrytych w słowach chóru. Przywiązanie do wersyfikacji czy rytmiki antycznej grozi niezrozumieniem i zniechęceniem odbiorców, nadmierna troska z kolei, by partie te były dla tegoż odbiorcy zrozumiałe, może prowadzić do banalizacji poezji. Simon Goldhill [2007: 178] słusznie zauważył, iż łatwo sugerować idealne kryteria przekładu partii chóralnych, niemniej jednak znacznie trudniej, zwłaszcza jak pokazuje praktyka, wprowadzić je w życie. Większość tłumaczy bowiem nie zadaje sobie żadnego trudu, przekładając strofy chóralne, które w efekcie niczym nie różnią się od partii dialogowych (na przykład Stanisław 124 Barbara Bibik Hebanowski). W polskich przekładach partii chóralnych spotykamy różne rozwiązania, które jednak układają się w pewien system, zależny od wersyfikacji polskiej i tendencji panujących w poezji polskiej, kiedy przekład powstaje [Szastyńska-Siemion, 1982: 25-39]. I miał chyba rację Parandowski [1955: 302], pisząc o „niezłomnym przekonaniu, że wiersz wypada tłumaczyć wierszem”, gdyż z jednym wyjątkiem (ustęp z Agamemnona Ajschylosa w tłumaczeniu Lucjana Siemieńskiego z 1851 roku), pozostałe przekłady są wierszowane. Od XIX wieku zatem aż do mniej więcej połowy XX wieku obowiązującą tradycją przekładu tych partii był wiersz rymowany, o układzie najczęściej sylabicznym (często nieregularnym, o różnorodnej długości) lub sylabotonicznym oraz wiersz wolny (na przykład Kasprowicz, przekłady powstałe w latach powojennych), rzadko wiersz o układzie tonicznym (Kasprowicz). Tak przekładali Józef Szujski, Kazimierz Kaszewski, Jan Kasprowicz, Zygmunt Węclewski, Kazimierz Morawski, Ludwik Hieronim Morstin, Mieczysław Brożek czy w późniejszym okresie jeszcze Artur Sandauer. Walory rymu (jakże obcego w poezji greckiej, a przecież tak bliskiego poezji polskiej) wręcz podkreślali Kasprowicz [Ajschylos, 1908: 10] i Morstin. Zdaniem Alicji Szastyńskiej-Siemion poprzez zestawienie wierszy o różnorodnej długości oraz różnorodnych rymach tłumacze, w jakimś stopniu przynajmniej, starali się nawiązywać do polimetrii chórów greckich [Szastyńska-Siemion, 1982: 27]. Od połowy XX wieku natomiast partie chóralne przekładane są wierszem wolnym, już nierymowanym. Tak przekładają Jerzy Łanowski, Stanisław Hebanowski, Robert Chodkowski, Maciej Słomczyński czy Antoni Libera. Pisząc o partiach chóralnych, nie można nie wspomnieć o jeszcze jednym sposobie ich przekładu, który jednak nie wszedł do tradycji, mianowicie o izometrii. W przekładach na język polski stosował ją Ludwik Eminowicz w przekładzie Bakchantek z 1900 roku oraz na znacznie większą skalę Stefan Srebrny, który przełożył całego Ajschylosa, Króla Edypa Sofoklesa oraz niemal całą spuściznę Arystofanesa. Srebrny był też zaciętym orędownikiem tego sposobu przekładu, mimo iż inny wielki filolog klasyczny Ulrich von Wilamowitz-Moellendorff naśladowanie miar greckich w przekładzie nazywał niedorzecznością i bestialstwem [Grzegorczyk, 1955: 456-457; Srebrny, 1984: 189-190]. Srebrny natomiast z wielką żarliwością przeciwstawiał się rymowi jako zdecydowanie obcemu poezji greckiej, a postulował naśladowanie PRZEKŁADY STAROŻYTNYCH UTWORÓW DRAMATYCZNYCH… 125 rytmu oryginału, z którego narodziła się twórczość poetycka [Srebrny, 1984: 187] i w którym tkwi duch utworu. Postrzegał go zresztą jako dominantę przekładu i duszę poezji. Zlekceważyć zatem jego znaczenie, to znaczy „podciąć skrzydła przekładanej poezji” [Srebrny, 1984: 187]. Formułując swoje poglądy, stawiał on także wysokie wymagania swoim odbiorcom, twierdząc, że „zmysł rytmu należy kształcić najenergiczniej, a droga ku temu wiedzie nie przez upraszczanie zadań rytmicznych, ale przez ich komplikację, nie przez usuwanie trudności, ale przez ich pokonywanie” [Srebrny, 1984: 201]. Na potwierdzenie tych słów można przytoczyć inne, wypowiedziane w wileńskiej audycji radiowej z dnia 7 lutego 1932: „Tragedia grecka nie może być «ładna»: to jest jeden ze szczytów twórczości ludzkiej, który musi wstrząsnąć do głębi” [Srebrny, 1932]. Świadom był, że broni stanowiska niepopularnego i jego przekłady, mimo całego artyzmu i wysiłku włożonego w oddanie miar greckich, pozostają odosobnione. Na marginesie można by się zastanowić, co stanęło na przeszkodzie upowszechnienia się izometrii. Tomasz Bilczewski uważa, że „im mocniej, stabilniej dany tekst oryginalny jest ugruntowany w kulturze przyjmującej, tym lepiej jego odbiorcy przygotowani są na ewentualne, nowe, erudycyjne, bardziej «wierne» jego odczytanie” [Bilczewski, 2010: 164]. Srebrny pierwsze swoje izometryczne przekłady drukował w dwudziestoleciu międzywojennym, a zatem przekłady greckich utworów dramatycznych mniej lub bardziej obecne były już w świadomości odbiorców. Teoretycznie zatem był to dobry moment, by odświeżyć czy przewietrzyć istniejące modele. A jednak nie przyjęły się one w praktyce6. Poza partiami chóralnymi, tłumacz musi także podjąć decyzję w kwestii partii dialogowych, wśród których kłopot może stanowić stychomytia: szybka, jednowersowa wymiana zdań pomiędzy bohaterami. Nie tylko wpływa ona na rytm akcji, nadaje tempa, ale także daje wgląd w charaktery bohaterów i podejmowane przez nich działania. Trzeba bowiem pamiętać, że w dramacie, który pokazuje ludzi działających i komunikujących się ze sobą, to słowa poruszają akcję – przekazują ważne 6 Wiemy, że w ten sposób przekładał także Wiktor Steffen. Interesujące, że do tej formy powrócili tłumacze świeżo wydanego przekładu fragmentów Eurypidesa, jak pisze Małgorzata Borowska we wstępie do dzieła: „Metra liryczne tam, gdzie to było możliwe, zachowaliśmy w formie jak najbliższej oryginałom lub zgoła izometrycznej” [Eurypides, 2015: 75]. 126 Barbara Bibik szczegóły, podają informacje na temat myśli i uczuć, przedstawiają argumentację. W stychomytii zwykle nie ma zbędnych słów, zostaje wypowiedziane to, co jest znaczące, co wpływa na rozwój akcji, umożliwia charakterystykę, a w konsekwencji interpretację. Tłumacz musi zatem postawić sobie pytanie, jak tę interakcję między bohaterami oddać. Jeśli zamieści zbyt wiele szczegółów, niuansując wypowiedzi bohaterów, zanadto je rozwlecze, a tym samym rozmyje ich znaczenia, przyda być może charakterom obcych im cech czy też, przede wszystkim, zgubi rytm akcji. Jeśli przedstawi je zbyt zwięźle, naraża swój przekład na zarzut niezrozumiałości. Jerzy Łanowski pisał: […] rzecz jasna, że stychomytię trzeba oddawać wierszem za wiersz – to wcale pasjonująca, ale niestety czasem i „pasowna” robota, zawsze grożąca nieznośnym nagromadzeniem monosylab. A czy przestrzegać w tłumaczeniu zasady: wiersz za wiersz? Teoretycznie na pewno nie, praktycznie zwycięża filologiczny narów, bo jakże to wygodnie cytować tymi samymi cyframi oryginał i przekład [Łanowski, 1997: 183]. Rzeczywiście, w polskich przekładach tragedii antycznych nie ma odstępstwa od zasady „jeden na jeden” w przekładzie stychomytii. Natomiast nie ma już takiej konsekwencji w kwestii polskiego metrum używanego do przekładu trymetru jambicznego, który dominuje w dialogu. Przeglądając przekłady tragedii greckich, można by skonstatować, że w tej kwestii tradycja ustaliła się na przełomie XIX lub w pierwszej połowie XX wieku, a dominującą formą stał się jedenastozgłoskowiec nierymowany. Tak tłumaczą: Morawski, Morstin, Brożek, Łanowski, Chodkowski, Słomczyński czy Libera. Wyjątkiem jest przekład Srebrnego – on posługiwał się trzynastozgłoskowcem7 nierymowanym, jak wcześniej w XIX wieku Węclewski. Trzynastozgłoskowcem, ale rymowanym posługiwał się Kasprowicz. Jedenastozgłoskowca, także rymowanego, używał w XIX wieku Kaszewski. „W literaturze polskiej dawnej trzynastozgłoskowiec jest wierszem i eposu, i dramatu, ale np. dla szybkiego dialogu trzynastozgłoskowiec bywa za ciężki (u nas najlepiej pełni tę funkcję ośmiozgłoskowiec i dlatego przestarzały już językowo Arystofanes Cięglewicza tak pysznie wpada w ucho rytmami Fredry)” [Łanowski, 1997: 182]. Aczkolwiek w najnowszym wydaniu Eurypidesa pojawia się zarówno jedenastozgłoskowiec, jak i trzynastozgłoskowiec [Eurypides, 2015: 75]. 7 PRZEKŁADY STAROŻYTNYCH UTWORÓW DRAMATYCZNYCH… 127 Podsumowując tę część rozważań, można przytoczyć opinię Łanowskiego, który w następujący sposób opisał swoje boje z przekładem Eurypidesowych wierszy, podkreślając właśnie problem przekładu metrum antycznego czy języka użytego w przekładzie: […] tłumacząc dramat antyczny dla dzisiejszego odbiorcy, nie chcąc całkiem zatrzeć różnicy między dramatem dawnym i nowym, trzeba albo pójść za tradycją rodzimą dawniejszą, wierszem rymowanym, za co płaci się zwykle w wysokim stopniu niewiernością przekładu, albo dać bliższy z jednej strony wierszowi antycznemu, z drugiej prozie, wiersz nierymowany. Ba, ale nie licząc stadiów pośrednich, mamy w tragedii greckiej (i komedii) dwa wyraźnie różniące się elementy: wiersze dialogu z przygniatającą przewagą trymetru jambicznego oraz wiersz partii chóralnych, niesłychanie rozmaite i ogromnie bogate zespoły skomplikowanych układów metrycznych. Wierność filologiczna dyktuje niektórym tłumaczom izometrię, ale proszę spróbować dać komuś, kto nie ma klasycznego wykształcenia, a więc absolutnej większości dzisiejszych odbiorców, do przeczytania teksty tego typu, zwłaszcza dłuższe, i popatrzeć, co z tego wynika. Czy można, czy wolno narzucać potencjalnej publiczności teatralnej, potencjalnym aktorom, potencjalnym czytelnikom rzeczy aż tak bardzo im obce? […] Jako ciche założenie – żadnych archaizacji, żadnych udziwnień. Język przekładu winien być tylko lekko podniesionym, lub – jeśli kto woli – uszlachetnionym językiem potocznym, polszczyzną kulturalną, bo przecież Eurypidesowi krytycy zarzucali właśnie potoczność języka […] dostatecznym „uwzniośleniem” niech będzie miejscami bardziej uroczysta składnia, choć i ona winna być uproszczona w stosunku do oryginałów. Oczywiście bardziej podniosłym językiem posługujemy się w tłumaczeniu partii chórów [Łanowski, 1997: 181-183]. Proponowana przez Łanowskiego zasada media via, zasada umiarkowania stosowanego w przekładzie utworu starożytnego (w tym wypadku tragedii greckiej), jak się wydaje, jest obecnie zasadą obowiązującą. Utwory dramatyczne jednak to nie tylko dzieła literackie, ale także teatralne. A jako takie posiadają pewne dystynktywne cechy, które nadają im sceniczności i sprawiają, że są wystawialne. Zadaniem tłumacza jest zatem wydobycie owych cech i oddanie ich w języku docelowym, nawet jeśli miałoby to pociągać za sobą znaczne zmiany, które często są niezbędne. Jednym ze sposobów wydobycia owej teatralności 128 Barbara Bibik są didaskalia, sugerujące potencjalną inscenizację dramatu. W przypadku starożytnych dramatów od razu jednak rodzą się wątpliwości. Przede wszystkim dramaty te nie miały didaskaliów, gdyż ich twórcy byli jednocześnie tychże utworów inscenizatorami i reżyserami. Stanowią zatem dyskusyjny punkt w problematyce przekładów antycznych utworów. I w zasadzie nie ma zgody między badaczami, czy tłumacz powinien je dodawać do przekładu [Walton, 2006: 43-61; Walton, 2008: 261-277; Axer, 1991: 39-47]. Od razu zresztą pojawia się pytanie – którą realizację sceniczną tłumacz powinien uwzględnić? Oryginalną prapremierę (zapisaną przez autora w słowach utworu, ale przecież przed, a nie po wystawieniu sztuki), który to zapis będzie wyrazem swoistej archeologii scenicznej, czy może przyszłą, umożliwiającą wpisanie utworu w aktualną tłumaczowi czy reżyserowi scenę teatralną, ale jednocześnie, być może, zamazującą pewne sensy, niwelującą pewną obcość tłumaczonego tekstu i skazującą przekład na szybką ulotność? Czy współczesny tłumaczowi widz lub czytelnik ma doświadczyć i przeżyć wystawianą tragedię, doznając niczym starożytni katharsis w zetknięciu z przedstawianymi treściami, czy też poznać wszystkie konwencje starożytnej sceny, sceny i świata już dla niego wszak zamkniętego? Ale nawet gdyby tłumacz zdecydował się na swoistą archeologię sceniczną, to na jego drodze stanie aktualny stan badań na temat teatru greckiego. A ten zaczął ulegać zmianie pod koniec XIX wieku. Praktyka translatologiczna dowodzi jednak, że mniej bądź bardziej rozbudowane didaskalia zamieszczają praktycznie wszyscy tłumacze (nie ma ich u Morstina). Przykład8 Węclewskiego pokazuje natomiast, że na tłumacza mogą wywierać wpływ nie tylko kryteria literackie obowiązujące w danym Casus Węclewskiego jest zaś o tyle istotny, że jest on pierwszym tłumaczem (przy czym zastrzec trzeba od razu, że nie był pierwszym tłumaczem dramatu greckiego na język polski w ogóle) wszystkich zachowanych dzieł tragików greckich, co ma znaczenie w sytuacji tworzącej się dopiero tradycji przekładu tych dzieł. W swoim czasie uchodził za najbardziej zasłużonego filologa klasycznego i najwszechstronniejszego znawcę świata starożytnego. To on torował drogę Kazimierzowi Morawskiemu czy Janowi Kasprowiczowi, inicjując poniekąd recepcję tragików greckich. Jego pierwsze odczytanie tragików stało się oczywistą matrycą, impulsem do dyskusji krytycznej nad oryginałem oraz do dalszych interpretacji tragików greckich. 8 PRZEKŁADY STAROŻYTNYCH UTWORÓW DRAMATYCZNYCH… 129 momencie historycznym9, ale również aktualne badania naukowe z jednej strony oraz możliwości sceniczne z drugiej. Niemal do końca XIX wieku obowiązującym modelem, w jaki wyobrażano sobie wygląd teatru greckiego V wieku przed Chr. był ten przedstawiony przez Witruwiusza w jego dziele O architekturze. Ksiąg dziesięć [Witruwiusz, 1999; zob. Flickinger, 1918: 75]. Pierwsze próby podważenia tych wyobrażeń pojawiły się, jak zauważa Peter Arnott [1962: 3; zob. Taplin, 2001: 441; Chodkowski, 1975: 14], wraz z publikacją monografii Juliusa Höpkena poświęconej teatrowi attyckiemu z V wieku przed Chr. z 1884 roku, którego tezy znalazły wkrótce poparcie i potwierdzenie dzięki wykopaliskom prowadzonym przez Wilhelma Dörpfelda. Publikacja wyników jego badań [Dörpfeld, Reisch, 1896], podważając tradycyjny osąd, stała się źródłem kontrowersji w środowisku naukowym. Okazało się jednak, że nie można było zdyskredytować całkowicie wyników badań Dörpfelda i w konsekwencji w pierwszej połowie XX wieku zdyskredytowany został w zasadzie Witruwiusz i jego przedstawienie greckiego teatru10. To podważenie wydawałoby się ustalonego sądu doprowadziło jednak do wielu dyskusji na temat zarówno wyglądu, jak i stanu technicznego sceny ateńskiej V wieku przed Chr.11 A ten aktualny stan badań może wywierać wpływ na prace tłumaO wpływie, jaki krytyka literacka próbowała wywrzeć na Węclewskim, po opublikowaniu jego pierwszych przekładów, i której chwilowo uległ, tłumacząc Ajasa i Trachinki Sofoklesa, świadczy zarówno jego wypowiedź, w której tłumaczy się z nieużywania rymów, jak i wypowiedź Piotra Chmielowskiego, opisującego krytykę Węclewskiego przez ówczesnych recenzentów (ostatecznie, publikując przekład wszystkich tragedii Sofoklesa, Węclewski powrócił do pierwotnej strategii nierymowania) [Węclewski, 1861: 189-190; Chmielowski, 1876: 659-679]. 10 Spór, o którym mowa, dotyczył różnicy wysokości między orchestrą a proskenionem w teatrze greckim. Witruwiusz twierdził [1999: 136], że scena, na której występowali aktorzy w teatrze greckim, znajdowała się około 10-12 stóp powyżej poziomu orchestry, jednak badania filologiczne oraz archeologiczne prowadzone pod koniec XIX wieku wykazały, że było to niemożliwe [Kocur, 2001: 205-206]. Nawet jeśli, jak sugeruje Taplin [2001: 441], argumenty Höpkena były słabe, nie zmienia to faktu, że pod koniec XIX wieku nastąpiło swoiste poruszenie trwałego, zdawałoby się, gmachu wiedzy na temat teatru greckiego. Za tymi rozstrzygnięciami poszły bowiem kolejne dotyczące innych elementów budowli czy wyposażenia sceny starożytnej [zob. Taplin, 2001; Kocur, 2001; Chodkowski, 2003]. 11 W wielu kwestiach badacze doszli do pewnego konsensusu, co nie oznacza jednak całkowitej jednomyślności, szczególnie jeśli chodzi o rozwiązania dotyczące 9 130 Barbara Bibik cza. We wstępie napisanym przez Węclewskiego (który umiera w 1887 roku) do przekładu tragedii Ajschylosa, jak również we wprowadzonych przez niego do przekładu didaskaliach widzimy zatem, że przedstawiony przez niego opis teatru bądź rozwiązania sceniczne zaproponowane w didaskaliach odpowiadają (jeszcze) modelowi Witruwiusza i są zgodne ze stanem XIX-wiecznej wiedzy na temat teatru greckiego. W przekładzie Orestei zatem konsekwentnie czy to chór, czy aktorzy schodzą do orchestry, znajdującej się poniżej poziomu sceny; budynek sceniczny, stanowiący tło, posiada trzy wejścia, a po jego bokach znajdują się paraskenia. Innym elementem mającym wpływ na wprowadzone przez Węclewskiego didaskalia było również przekonanie o wyjątkowej widowiskowości i używaniu wielu urządzeń scenicznych już przez Ajschylosa (według obowiązującej wówczas wiedzy, którą nauka z czasem zweryfikowała [zob. Taplin, 2001: 39-49; Arnott, 1962: 107-122]). Jak wnikliwie wczytamy się w propozycje sceniczne Węclewskiego, zaproponowane przez niego na przykład w didaskaliach do przekładu Orestei, zauważymy również, że zaproponował on rozwiązania sceniczne aktualne dla teatru połowy XIX wieku, więc teatru zaopatrzonego w sztuczny system oświetlenia, w system kulis umożliwiających zmianę dekoracji, w urządzenia sceniczne typu praktykable czy zapadnie. Scena zatem, na której umieścił wydarzenia, pokrywa się zarówno ze sceną witruwiuszową, jak i ze sceną XIX wieku wyposażoną w kanał orkiestrowy znajdujący się poniżej poziomu sceny12. Węclewski nie odnotował także w swoim przekładzie żadnego znaczniejszego ruchu choreutów, co powoduje, że możemy zakładać w jego projekcji statyczny chór, dyskutujący wprawdzie o tym, co powinien zrobić, ale pozostający na orchestrze, co byłoby zgodne z XIX-wieczną praktyką sceniczną teatru czasów Ajschylosa [zob. Taplin, 2001; Taplin, 2004]. 12 Warto odnotować, że nie tylko przekłady Węclewskiego wykazują pewną łączność z aktualnymi możliwościami czy tendencjami panującymi w teatrze czy kulturze czasów tłumacza. W didaskaliach wprowadzonych przez Węclewskiego dominuje skłonność do iluzjonizmu (aktualnego w ówczesnym teatrze), w tych zaproponowanych przez Kasprowicza zainteresowanie przesuwa się w kierunku wyglądu postaci (zgodnie z ówcześnie dominującym „teatrem gwiazd” i skupieniem uwagi krytyki na postaci aktora), natomiast w tych zamieszczonych przez Srebrnego w jego przekładach z Ajschylosa znajdziemy na przykład wiele uwag psychologicznych (zgodnych z ówczesnymi z kolei tendencjami). PRZEKŁADY STAROŻYTNYCH UTWORÓW DRAMATYCZNYCH… 131 (a jakże sprzeczne z tym, co wiemy na temat ruchu choreutów w teatrze V wieku przed Chr.). Jednocześnie zachował on pewną obcość przekładanego tekstu. Znajdziemy więc w jego przekładzie nazwy starożytnych terminów teatralnych, jak orchestra, thymele czy ekkyklemat (których nie ma na przykład u Kasprowicza). Nie wiem, czy można skończyć moje rozważania jakąś wiążącą konkluzją bądź wyciągać daleko idące wnioski, jako że są one wstępne i dalszym badaniom należy poddać wszystkie dostępne polskie przekłady greckich tragedii, szczególnie w ich kontekście literackim i teatralnym. Wydaje się jednak, że wobec braku normatywnej teorii przekładu podlegają one przede wszystkim, jak chciał Toury, normom literacko-kulturowym. Te jednak są zmienne i zależne od aktualnych tendencji literackich, języka literackiego, oczekiwań odbiorców, a także możliwości i tendencji teatralnych13. I w takim sensie, jak sądzę, możemy mówić o obowiązujących normach w przekładach utworów starożytnych, które zwykle stosują się do pewnego obowiązującego w danym momencie decorum [zob. Skwara, 1996: 335]. Bibliografia: Aischylos (1952), Tragedie, przeł. S. Srebrny, PIW, Kraków. Ajschylos (1908), Dzieje Orestesa, przeł. J. Kasprowicz, Nakładem Towarzystwa Wydawniczego, Warszawa – E. Wender, Lwów – H. Altenberg. Arnott, P. (1962), Greek scenic conventions in the fifth century B.C., Clarendon Press, Oxford. Axer, J. (1991), Filolog w teatrze, PWN, Warszawa. Bilczewski, T. (2010), Komparatystyka i interpretacja. Nowoczesne badania porównawcze wobec translatologii, Universitas, Kraków. Bukowski, P., Heydel, M. (red.) (2009), Współczesne teorie przekładu, Znak, Kraków. Na to, po jak wciąż chwiejnym gruncie stąpa polski tłumacz starożytnej poezji, wskazują choćby dwa najświeższe przekłady: elegii Tibullusa [2015] i epigramatów Marcjalisa [2015], w których tłumaczki tych dzieł jedno metrum (dystych elegijny) oddały w różny sposób: Tibullus został przełożony trzynastozgłoskowcem nierymowanym, a Marcjalis wierszem tonicznym o sześciostopowych zestrojach. 13 132 Barbara Bibik Chmielowski, P. (1876), „Tragedye Sofoklesa. Przekład Z. Węclewskiego. Poznań. Nakładem Biblioteki Kórnickiej 1875 str. XXVII, 589”, Ateneum, t. 3, z. 9, s. 659-679. Chodkowski, R. (1975), Funkcja obrazów scenicznych w tragediach Ajschylosa, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wrocław. Chodkowski, R.R. (2003), Teatr grecki, Towarzystwo Naukowe KUL, Lublin. Domański, J. (2006), „O teorii o praktyce przekładania w łacińskim obszarze językowym”, w: Cyceron, św. Hieronim, Burgundiusz z Pizy, Leonardo Bruni, O poprawnym przekładaniu. Teksty łacińskie i przekłady polskie, przeł. W. Seńko, J. Domański, W. Olszaniec, wstęp J. Domański, Wydawnictwo Marek Derewiecki, Kęty, s. 5-90. Dörpfeld, W., Reisch, E. (1896), Das griechische Theater, Verlag Barth & Von Hirst, Athens. Eschylos (1873), Tragedye, przeł. Z. Węclewski, Nakładem Biblioteki Kórnickiej, Poznań. Eurypides (2015), Tragedie, t. V (Fragmenty), przekład i oprac. zbior. pod red. M. Borowskiej, ISKŚiO UWr, Wrocław. Flickinger, R.C. (1918), The Greek Theatre and its Drama, The University of Chicago Press, Chicago, Illinois. Frankowska, B. (2003), Encyklopedia teatru polskiego, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa. Goldhill, S. (2007), How to stage Greek Tragedy today, University of Chicago Press, Chicago–London. Grzegorczyk, P. (1955), „Problematyka tłumaczeń”, w: Rusinek, M. (red.) (1955), O sztuce tłumaczenia, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wrocław, s. 445-477. Jastrun, M. (1975), „O przekładzie jako o sztuce słowa”, w: Pollak, S. (red.) (1975), Przekład artystyczny. O sztuce tłumaczenia. Księga druga, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wrocław, s. 117-131. Kocur, M. (2001), Teatr antycznej Grecji, Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego, Wrocław. Kubiak, Z. (1975), „Refleksje tłumacza poezji antycznej”, w: Pollak, S. (red.) (1975), Przekład artystyczny. O sztuce tłumaczenia. Księga druga, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wrocław, s. 155-159. Kumaniecki, K. (1955), „Nad prozą antyczną”, w: Rusinek, M. (red.) (1955), O sztuce tłumaczenia, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wrocław, s. 99-109. PRZEKŁADY STAROŻYTNYCH UTWORÓW DRAMATYCZNYCH… 133 Łanowski, J. (1997), „Przekłady dramatu antycznego. Z doświadczeń tłumacza”, w: Axer, J., Osiński, Z. (red.) (1997), Siew Dionizosa. Inspiracje Grecji antycznej w teatrze i dramacie XX wieku w Europie Środkowej i Wschodniej, Wydawnictwo DiG, Ośrodek Badań Interdyscyplinarnych “Artes Liberales”, Uniwersytet Warszawski, Warszawa, s. 179-185. Marciniak, K. (2008), Cicero vortit barbare. Przekłady mówcy jako narzędzie manipulacji ideologicznej, słowo/ obraz terytoria, Gdańsk. Marcjalis (2015), Księga widowisk, przeł. K. Różycka-Tomaszuk, wstęp i komentarz A. Klęczar, M. Zagórski, współpraca B. Burliga, ISKŚiO UWr, Wrocław. Morstin, L.H. (1955), „Moja praca nad przekładem utworów Sofoklesa, Horacego, Lope de Vegi, Calderona i Goethego”, w: Rusinek, M. (red.) (1955), O sztuce tłumaczenia, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wrocław, s. 279-298. Parandowski, J. (1955), „Homeryckie boje”, w: Rusinek, M. (red.) (1955), O sztuce tłumaczenia, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wrocław, s. 299-311. Parandowski, J. (1975), „Autor i tłumacz”, w: Pollak, S. (red.) (1975), Przekład artystyczny. O sztuce tłumaczenia. Księga druga, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wrocław, s. 253-260. Pavis, P. (2002), Słownik terminów teatralnych, słowo wstępne A. Ubersfeld, przeł., oprac. i uzupeł. opatrzył S. Świontek, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wrocław. Piętka, R. (2004), „Antyczna translatologia”, Pamiętnik Literacki, 95, z. 1, s. 7-18. Rusnak, R. (2009), Seneca noster, cz. I: Studium o dawnych przekładach Seneki Młodszego, Nakładem Wydziału Polonistyki Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa. Sandauer, A. (1955), „Troski tłumacza”, w: Rusinek, M. (red.) (1955), O sztuce tłumaczenia, ZakładNarodowy im. Ossolińskich, Wrocław, s. 343-346. Sandauer, A. (1977), „Źle o poprzednikach”, w: Balcerzan, E. (red.) (1977), Pisarze polscy o sztuce przekładu, Wydawnictwo Poznańskie, Poznań, s. 352-357. Skwara, E. (1996), „Plaut w polskich przekładach”, Eos, 84, s. 335-343. Srebrny, S. (1932), „W sprawie szkolnych przedstawień klasycznych”, Wilno, radio 7 II 1932 (rps. 987/ 1/ III, 11). 134 Barbara Bibik Srebrny, S. (1949), „Odpowiedź na przemówienie prezesa P.E.N. Clubu polskiego Jana Parandowskiego z dnia 5-go września 1949 roku”, Meander, 4, z. 1-10, s. 360-362. Srebrny, S. (1984), „Zagadnienie przekładów z poezji starożytnej”, w: Srebrny, S. (1984), Teatr grecki i polski, oprac. S. Gąssowski, wstęp J. Łanowski, PWN, Warszawa, s. 184-201. Szastyńska-Siemion, A. (1982), „Chóry tragedii greckich w przekładach polskich”, Eos, 70, s. 25-39. Taplin, O. (2001), The Stagecraft of Aeschylus. The Dramatic Use of Exits and Entrances in Greek Tragedy, Clarendon Press, Oxford. Taplin, O. (2004), Tragedia grecka w działaniu, przeł. A. Wojtasik, Wydawnictwo Homini, Kraków. Tibullus (2015), Elegie miłosne, przekł., wprowadz. i komen. A. Arndt, Wydawnictwo Homini, Kraków. Walton, J.M. (2006), Found in Translation, Greek Drama in English, Cambridge University Press, Cambridge. Walton, J.M. (2008), „An agreeable Innovation: Play and Translation”, w: Lianeri, A., Zajko, V. (red.) (2008), Translation and the classic, Oxford University Press, Oxford. Węclewski, Z. (1861), „Studia w Polsce nad literaturą grecką w czterech przeszłych wiekach i przekłady tragików na język polski”, Biblioteka Warszawska, t. 4, s. 189-190. Witruwiusz (1999), O architekturze. Ksiąg dziesięć, przeł. K. Kumaniecki, wstęp A. Sadurska, Prószyński i S-ka, Warszawa. Streszczenie: Historia przekładów starożytnych utworów dramatycznych na język polski zaczyna się dopiero w XIX wieku, kiedy dramat zaczyna być postrzegany bardziej jako dzieło literackie niż teatralne, a jego wartości sceniczno-teatralne schodzą w cień. A przecież w V wieku przed Chr., gdy tworzyli trzej najwięksi tragediopisarze starożytni, których dziełami do dziś szczęśliwie dysponujemy, ich utwory bez wątpienia były pozycjami przeznaczonymi na scenę, były dziełami stricte teatralnymi. I mimo iż Wielka Reforma Teatru przywróciła dramatom ich teatralne wartości, PRZEKŁADY STAROŻYTNYCH UTWORÓW DRAMATYCZNYCH… 135 to jednak między badaczami nie ma zgody, w jaki sposób należy przekładać, jak oddawać wartości literackie, sceniczne czy wizualne starożytnych utworów dramatycznych. Wprawdzie w znacznej mierze, jak zauważyli badacze, przekłady utworów dramatycznych weryfikuje scena i publiczność teatralna, otwarte jednak pozostają kwestie, jak wygląda związek teatru z literaturą, w jakiej mierze aktualne normy literackie czy przyzwyczajenia publiczności wpływają na decyzje translatorskie tłumaczy; jaki jest związek między zapisem potencjalnej inscenizacji w danym tekście dramatycznym a możliwościami sceny z czasów tłumacza; jak na decyzje tłumacza wpływają aktualne normy teatralne; czy wobec zmniejszających się wymagań publiczności teatralnej należy także obniżać wartość przekładanych utworów, zacierając ich obcość, trudność, czasem może i chropowatość; czy w przekładzie należy zlikwidować wszelki opór stawiany przez starożytne dramaty w celu gładkiego, bezwysiłkowego ich zrozumienia przez współczesną widownię; gdzie i czy istnieje w przekładzie granica między zachowaniem ponadczasowych wartości tych nieprzemijających utworów a nadaniem im przemijającego, ulotnego, efemerycznego znaczenia. W moim artykule chciałabym przyjrzeć się kilku problemom, jakie stawiają tłumaczom starożytne teksty dramatyczne, w szczególności uwzględniając zaproponowaną przez redaktorów problematykę norm przekładowych – w jaki sposób normy czy tradycja, istniejące zarówno w języku i kulturze źródłowej, ale przede wszystkim w kulturze przyjmującej, warunkują, wpływają bądź jak z nimi dyskutują czy je zmieniają tłumacze interesujących mnie tekstów. Słowa kluczowe: przekład, tragedia starożytna, dramat, normy, tradycja Summary: The history of Polish translation of ancient tragedies begun in XIX century, when drama was considered to belong to the realm of literature rather than to the realm of theatre and when its theatrical values were considered as less important than those literary ones. But in V BC – in a century when the most distinguished ancient playwrights presented their plays – they were definitely regarded as works whose aim was to be presented on theatre stage. Thanks to some theatrical movements at the 136 Barbara Bibik turn of XXth century, drama regained its due honours and place but still there is no unanimity among the scholars about many issues concerning translation of any ancient tragedy. They still raise questions about the connection between literature and theatre, or the connection between possible staging inserted in the words of drama and the stage possibilities from the translator’s time; how the literary or theatrical norms influence the translators’ decisions; should a translator facilitate the reception of a translated text or should he/ she make it difficult; are there any borders or limits of a translation. I would like to dedicate the paper to some of those problems any translator of any ancient tragedy is supposed to solve, but especially to find the answer whether the existing norms or tradition of translation of those particular texts influence the translators and how they deal (discuss or change) with them. Key words: translation, ancient tragedy, drama, norms, tradition DOI: 10.12797/MOaP.22.2016.34.09 Borys Szumański Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu [email protected] Norma w tłumaczeniu a poczucie utraty – próba psychoanalitycznej refleksji nad doświadczeniem przekładu Tadeusz Sławek w swoim artykule „Kalibanizm. Filozoficzne dylematy tłumaczenia” [1991: 275-288] podjął wstępną próbę zastosowania psychoanalitycznych narzędzi i pojęć do mówienia o przekładzie. Badacz próbował opisać przy użyciu języka psychoanalizy podstawowe doświadczenia, z którymi spotykają się na co dzień tłumacz i krytyka przekładu, a które zostają zapisane w szeroko pojętym dyskursie o przekładzie. Pewne wyobrażenie na temat istoty tego artykułu (najważniejszych kategorii, którymi posługuje się Sławek, i sposobu, w jaki to robi) daje się w wyrazisty sposób odbudować na podstawie jednego z ostatnich akapitów omawianej pracy. Wyraźnie dostrzegalne są w nim odwołania zarówno do Freudowskiej psychoanalizy jako metody, jak i Shakespeare’owskiej Burzy jako źródła inspiracji. Zgodnie z rozważaniami Tadeusza Sławka tłumacz zajmuje pozycję, w której: […] współzawodniczy z ojcem/autorem, przez którego został do pewnego stopnia stworzony, o tekst/córkę (Miranda w Burzy) który odgrywa rolę przedmiotu pożądania. Wcielenie (einverleiben) stanowi więc formę ofiary złożonej w celu pojednania z ojcem, autorem, Bogiem, a równocześnie jest jakby zastępczym pogrzebem tej wielogłosowej postaci, torującym drogę do zawładnięcia tekstem we własnym tylko imieniu. […] Wcielenie staje się teraz jakby połączeniem aktu złożenia tekstu w krypcie innego języka oraz ceremonii żałobnej, opłakiwania [Sławek, 1991: s. 268]. W błyskawicznym skrócie na podstawie tego fragmentu można zbudować łańcuch znaczeń i skojarzeń, które w kontekście myślenia o przekładzie odsyłają w samo centrum konfliktu edypalnego: 138 Borys Szumański współzawodnictwo, ojciec-autor, tekst-córka1, ciało, przedmiot pożądania, ofiara, pojednanie z Bogiem, zastępstwo, zawładnięcie tekstem we własnym imieniu, krypta języka, ceremonia żałobna, opłakiwanie. W swoim artykule chciałbym przyjrzeć się bliżej zaproponowanym przez Sławka kategoriom, rozwinąć je i spróbować wykorzystać w kontekście myślenia o normie (językowej, kulturowej i przekładowej)2 oraz sposobie istnienia dzieła w przekładzie. Sławek w swoim artykule przedstawia tłumaczenie jako działanie na wskroś melancholijne, naznaczone piętnem utraty i braku. Nie jest w tym myśleniu w żaden sposób odosobniony. Przyjęcie przez śląskiego badacza perspektywy psychoanalitycznej pomogło jedynie uwydatnić – czy może wręcz uświadomić – fakt, że dyskurs o przekładzie jest w zasadzie mówieniem o utracie i o próbach jej oswajania. Wystarczy chociażby wspomnieć konstytutywny dla europejskiego dyskursu o przekładzie mit wieży Babel, który jest wyobrażeniem par excellence melancholijnym, ufundowanym na marzeniu o utraconej pełni, o przejrzystości komunikacyjnej, o pełnym uobecnieniu rzeczy przez słowo3, który Zastosowana przez Sławka metaforyka, szczególnie akcentująca więź autora ze swoim dziełem, wprowadza przesunięcia w klasycznej, freudowskiej wizji konfliktu edypalnego, gdzie przedmiotem pożądania jest nie tyle córka, ile żona ojca, a zatem matka. To dość symptomatyczne, że zarówno w myśleniu o klasycznej psychoanalizie, jak i szeroko pojętym dyskursie o przekładzie metafory kobiece z jednej strony odgrywają tak istotną rolę, a z drugiej są tak łatwo wymienialne, jak gdyby kobiecość matki i córki nie były od siebie diametralnie różne. 2 Na potrzeby tego artykułu chciałbym rozumieć normę możliwie szeroko jako jeden z fundamentalnych aspektów umożliwiających funkcjonowanie podmiotowi w świecie, kulturze, języku. Za Aleksym Awdiejewem proponuję zdefiniować ją jako: „zjawisko organizujące szerokie pole kognitywnego ujęcia rzeczywistości przedstawionej”, które z jednej strony wyznacza ramy typowych scenariuszy mogących zaistnieć w owej rzeczywistości (aspekt ontologiczny), a z drugiej wyznacza obowiązujące w danej kulturze preferencje dotyczące zachowań i stanów, sugerując przy tym ich wartościowanie (aspekt aksjologiczny) [Awdiejew, 2009]. 3 Jak wskazuje w swoich książkach Dorota Urbanek, przeczuwane zaburzenia reprezentacji mogą wynikać z dwojakiego rozumienia pojęcia mimesis – odwołującego się do Platońskiej tradycji myślenia o reprezentacji jako rezultacie reprezentowania oraz Arystotelesowskiego rozumienia reprezentacji jako procesu. Obie te tradycje myślenia o ontologii dzieła literackiego odgrywają także istotną rolę w myśleniu o przekładzie jako reprezentacji oryginału. Pozostając ze sobą w dialektycznym (choć komplementarnym, jak sugeruje Urbanek) związku, podważają się nawzajem i obnażają swoje wzajemne braki [zob. Urbanek, 2004, 2011]. 1 NORMA W TŁUMACZENIU A POCZUCIE UTRATY… 139 wciąż powraca choćby w tytułach kluczowych prac dotyczących filozofii przekładu – vide George Steiner [2000] czy Jacques Derrida [1985]. Problem utraty często pozostawał w tle rozważań z pogranicza filozofii i teorii przekładu, wystarczy wspomnieć chociażby Zadanie tłumacza Waltera Benjamina [2011] czy Przekład jako conditio humana George’a Steina [2007]. Problem ten daje o sobie znać także w przekładoznawczych maksymach czy skrzydlatych słowach dotyczących przekładu. Warto w tym kontekście przywołać szowinistyczne, a obecne w dyskursie o przekładzie co najmniej od początku XVIII wieku wyobrażenie o niemożliwej do zasypania szczelinie przebiegającej między przekładami pięknymi i przekładami wiernymi, będące, jak sądzę, bezpośrednim przejawem frustracji związanej z niemożnością uobecnienia niezbędnej dla zachowania poczucia sensu całości. Doświadczenie utraty zostało wyeksplikowane wprost również w słynnych słowach Roberta Frosta, sugerujących, że poezja jest tym, co zostaje utracone w tłumaczeniu. Myślę, że nie bez powodu fraza ta od ponad pół wieku święci triumfy w języku i wyobraźni tłumaczy oraz krytyków przekładu (nawet jeśli przez zaprzeczenie, tak jak w przypadku koronnego dzieła translatologicznego Stanisława Barańczaka). Bezpośrednią konsekwencją takiego myślenia o tłumaczeniu są równie silne wyobrażenia postaci tłumacza jako tego, który redukuje, obcina czy wycina tkankę oryginału – „wiecznie żywego chirurga”, jak pisał Marek Bieńczyk [2000: 453]. Dyskurs o przekładzie jest naznaczony melancholią, ponieważ zgodnie z tym, co sugeruje Tadeusz Sławek, i w sam proces przekładu wpisana jest nieunikniona utrata. Źródeł owej utraty Sławek upatruje w dwu aspektach dzieła oryginalnego: jego historyczności i materialności, dlatego też decyduje się na opisywanie go przy użyciu metafory ciała. Tekst oryginału, mówi Sławek, również ma swoje ciało – z jednej strony zbudowany jest z materii słów, które oprócz swoich znaczeń, mają również swój aspekt fizyczny: brzmienie, wygląd, melodię i formę, z drugiej zaś, podobnie jak ciało, podlegają procesowi starzenia się – mają swoje znaczenia i swoje wspomnienia, ściśle uzależnione od kontekstu i sytuacji historycznej4. Podobne spojrzenie na oryginał i problemy związane z jego materialnością, a zwłaszcza historycznością, zaproponował także Georg Steiner w tekście Czym jest komparatystyka literacka [2010: 511-531]. 4 140 Borys Szumański Oba te aspekty tekstu fundują realną utratę, ponieważ tekst docelowy nie jest w stanie uobecnić ani ich fizycznej formy, ani kontekstu pozwalającego na ich historyczne rozumienie. W momencie tłumaczenia oba te aspekty zostają utracone – zabite, pożarte, ofiarowane, jak powie Sławek – i złożone w krypcie języka docelowego. Choć badacz nie mówi tego wprost, to jednak w pewien sposób oczywiste jest, i warto to podkreślić, że to właśnie w tym momencie rodzi się to, co można by nazwać nieświadomością tłumaczonego tekstu. Takie rozpoznanie stanowi swego rodzaju novum w myśleniu o ontologii dzieła literackiego w przekładzie. Zakłada ono bowiem, że dzieło tłumaczone niejako z konieczności zawiera element, który pozostaje w nim nieuświadomiony, a który jest konstytutywny dla jego istnienia. To on funduje pewną nieprzekraczalną przepaść, która sytuuje się w milczeniu, w spójniku pomiędzy oryginałem a przekładem. To także element, który staje się kluczowy dla ustanowienia pragnienia charakteryzującego lekturę tekstu przekładowego: mianowicie chęci dotarcia za jego pomocą do tego, co nieobecne, czyli do oryginału. W związku z tym dzieło literackie w przekładzie zostaje nie tyle związane, jak sugerował Balcerzan [1968], ile wręcz rozerwane. Przekład, oprócz tego, że symbolizuje sam siebie jako tekst powstały w danym języku (chodzi tu o rodzaj autoreferencji, który w historii myślenia o przekładzie był raczej pomijany), pełni dodatkowo, a z punktu widzenia dotychczasowego myślenia o przekładzie przede wszystkim, podwójną rolę. Po pierwsze, co wiemy bardzo dobrze, staje się reprezentacją tekstu oryginału, która ma za zadanie go przybliżyć, uobecnić, a najlepiej w ogóle całkowicie zastąpić. Po drugie, z czego w prawdzie ta pierwsza przesłanka wynika, ale o czym chętnie się zapomina, przekład jest również symbolem braku tekstu oryginalnego. Przekład wyłania się więc niejako z braku (kompetencji językowej, dzieła o danym charakterze w kulturze docelowej), jest na brak odpowiedzią i stanowi próbę dokonania wobec niego transgresji. A jednak tego fundacyjnego braku nie może się wyzbyć. I właśnie z tego powodu zadanie zastąpienia oryginału w całej pełni, które przez tysiące lat nieco życzeniowo stawiano przed przekładem, było z góry skazane na porażkę. Ze względu na drzemiący u podstaw tłumaczenia paradoks pełnia była tu zupełnie niemożliwa. Każda próba uobecniania oryginału w przekładzie jest bowiem równocześnie przypominaniem o jego braku. W efekcie dzieło literackie NORMA W TŁUMACZENIU A POCZUCIE UTRATY… 141 w przekładzie staje się bytem chybotliwym, o rozmytych i nieszczelnych granicach, oscylującym między tym, co obecne, i tym, co nieobecne, można by rzec – widmowym. Tradycja pokazuje jednak, że taki status dzieła w przekładzie, zasadniczo różny przecież od dzieła oryginalnego – jasnego, silnego, będącego emanacją Logosu – był trudny do zaakceptowania, a dążenie do osiągnięcia pełni obecności, tak silne, że konieczne stało się zanegowanie jednego z członów tej rozrywającej przekład od wewnątrz dialektyki. Dowartościowaniu uległy uobecniające właściwości przekładu, skupiono się na poszukiwaniu coraz doskonalszych metod zastępowania oryginału, które to zostały wymierzone w egzorcymowanie pamięci o jego nieobecności. Zaproponowane przez Sławka podejście daje w przywołanym kontekście także możliwość redefinicji czy uzupełnienia innych rozważań dotyczących ontologii dzieła w przekładzie. Edward Balcerzan, w jednym z najistotniejszych dla profesjonalnego, polskiego dyskursu o przekładzie tekście, pisał w 1968 roku, że wyznacznikiem istnienia działa przekładowego jest jego istnienie w serii przekładowej [Balcerzan, 1968: 103-119]. Wystarczy jeden przekład, by rozpocząć serię, która odtąd już zawsze pozostaje otwarta. W proponowanej tutaj perspektywie motorem napędzającym istnienie i ciągłe wznawianie przekładów w serii byłby powrót wypartego oryginału i próba jego opanowania w powtórzeniu czy właściwie odbywającej się w nowym kontekście i za pomocą nowych słów iteracji. Owo powtórzenie jednak nie jest w stanie wyciszyć pragnienia oryginału na trwałe, ponieważ za każdym razem niejako na nowo je funduje. Idealne powtórzenie zaś jest niemożliwe (patrz: Borges i opowiadanie Pierre Menard autor Don Kichota [Borges, 1978: 36-46]), ponieważ samo wyrasta z braku. Takie postawienie sprawy każe myśleć o przekładzie, podobnie jak proponuje Jacques Derrida w Wieżach Babel [Derrida, 1985], jako o działalności koniecznej, a przy tym z gruntu niemożliwej, skazanej na porażkę i nieskończony ruch. Stąd jego jedyna siła opiera się na jego wartości retorycznej – to znaczy pragmalingwistycznej zdolności przekonywania, że dane tłumaczenie jest w stanie uobecnić całość oryginału. A więc na tym, co można by nazwać metaforą Ojca czy – tak jak czyni to za Lacanem Derrida – Imieniem-Ojca. 142 Borys Szumański W psychoanalizie figura ojca tradycyjnie kojarzona jest z takimi kategoriami, jak zakaz (realizacji pragnienia) i lęk (związany z chęcią złamania tego zakazu), które sytuują podmiot w ramach tragicznego konfliktu edypalnego. W psychoanalizie Lacanowskiej5 metafora ojca staje się zaś dosłownie tym, co oddziela podmiot od ukochanego obiektu i uruchamia ruch pragnienia. Imię-Ojca staje się trzecim między dwojgiem, figurą zapośredniczenia, którą – mówiąc najprościej – można by nazwać po prostu prawem czy językiem. To właśnie samo istnienie (obcego) języka staje się przyczyną rozłamu – zarówno w psychoanalizie, jak i w przekładzie. W koncepcji Sławka figurę ojca, który ustanawia prawa i zakazy, stanowi autor oryginału. To on jest panem tekstu będącego przedmiotem pożądania. Tekst, jak zostało to powiedzenie wcześniej, zostaje tu bezpowrotnie utracony, niejako ofiarowany – na rzecz zawarcia przymierza z Ojcem-autorem – gwarantując w zamian choć częściowe poczucie uobecnienia tego, co zostało złożone w „krypcie”. W efekcie w narracji prowadzonej przez Sławka przekład staje się kanibalistycznym pożarciem i wchłonięciem tekstu przez tłumacza i jego kulturę, a jednocześnie procesem żałoby po owym tekście jako czymś bezpowrotnie utraconym. Gest tłumaczenia w tej koncepcji ma charakter głęboko ambiwalentny, również wobec ojca/autora. Z jednej strony wykonywany jest w związku z chęcią podtrzymywania pamięci o nim, z drugiej zaś z nadzieją na uzyskanie części mocy, którą nad tekstem sprawował autor. Stanowi szansę dla tłumacza, by na drodze identyfikacji zawładnąć tym, czym wcześniej władał jedynie autor – pożądanym tekstem. Warto zauważyć, że w związku z zarysowanymi powyżej wewnętrznymi konfliktami figura ojca w koncepcji Sławka w jakiś sposób ulega rozszczepieniu, zyskując różne aspekty, obnażając różne ojcowskie oblicza. W efekcie metafory ojca zasadniczo można wyróżnić dwie, a w pewnym sensie nawet trzy. Jacques Lacan pod hasłem „Powrotu do Freuda” wprowadza istotne modyfikacje w teorii austriackiego psychoanalityka – jedną z nich, istotną z punktu widzenia tego artykułu, jest przeniesienie dramatu rodzinnego z przestrzeni domowego zacisza między innymi na grunt struktury języka i jego funkcjonowania [zob. Groth, 2000: 53-70]. 5 NORMA W TŁUMACZENIU A POCZUCIE UTRATY… 143 Pierwszy to ojciec idealny, będący absolutnym dysponentem znaczenia tekstu, który swoimi korzeniami sięga jeszcze czasów biblijnych i stanowi zasadniczo prefigurację postaci Boga, a więc „właściwego”, idealnego i niedoścignionego znaczenia tekstu. Można by go właściwie nazwać ojcem fallicznym, wypełniającym brak oryginału na poziomie wyobrażenia. Drugi zaś to ojciec kastrujący, którego normy i zasady stanowią bezpośrednią przeszkodę uniemożliwiającą osiągnięcie pełni. To element zapośredniczający, sytuujący się pomiędzy dwoma – tekstem oryginału i czytelnikiem przekładu – który uniemożliwia obcowanie z oryginałem w akcie całkowitego wypowiedzenia w przekładzie. To także ten, który staje się bezpośrednim powodem umieszczenia „ciała” tekstu w krypcie i powstania pragnienia, a więc i samej nieświadomości – to w końcu także ten, który sam staje się kryptą, próbując okalać utracone ciało oryginału i zadośćuczynić tym, którzy zostali pozbawieni możliwości bezpośredniego z nim obcowania. Tego ojca można by nazwać ojcem symbolicznym. To dwa podstawowe i zarazem kluczowe oblicza ojca, na które w kontekście sztuki przekładu wskazuje Sławek. Wydaje mi się jednak, że w odwołaniu do przywołanej metaforyki da się wyróżnić jeszcze jeden aspekt, jaki w kontekście przekładu może przybrać ojcowskie oblicze. Mam tu na myśli figurę ojca-przeciwnika, ojca-konkurenta, z którym prowadzi się spór, o którego detronizacji się marzy i którego miejsce chce się zająć. Sławek poświęca tej funkcji tłumaczenia nieco uwagi, ale lokuje ją na poziomie relacji zachodzącej między tłumaczem a autorem oryginału. Myślę, że taki sposób przedstawienia sprawy jest zupełnie słuszny, jednak należy zaznaczyć, że dotyczy on przede wszystkim myślenia o przekładzie tekstów, które dopiero otwierają serię, a więc nie były jeszcze tłumaczone na język danej kultury. Jeżeli zaś pomyślimy o sytuacji tekstu, który zaistniał już choć raz w języku docelowym, rozpoczął funkcjonowanie w ramach otwartej serii przekładowej, dostrzeżemy, że figura ojca-rywala w całym układzie niejako się rozszczepia i w dłużej mierze zaczyna dotyczyć również „obowiązującego” (najsilniejszego) tłumaczenia, a zwłaszcza osoby jego autora. Można więc założyć, że ów dostrzeżony przez Sławka subwersywny ruch przywłaszczenia tekstu, który tłumacz wykonuje wobec ojca-autora tekstu źródłowego, staje się nawet bardziej widoczny w jego konfrontacji z ojcem-tłumaczem. To tutaj bowiem zaczyna rozgrywać 144 Borys Szumański się rywalizacja o palmę pierwszeństwa, walka o schedę po ojcu-autorze, o panowanie nad formą tekstu w przekładzie, nad zasadami jego uobecniania. W takiej sytuacji relacje między nadawcami poetyckich/ translatorskich komunikatów znacznie się komplikują: nie wystarczy mówić już jedynie o tłumaczeniu kogoś, ale także o tłumaczeniu przeciwko komuś (warto chociażby wspomnieć tu o głębokiej i w pewnym sensie zastanawiającej niechęci, jaką żywią tłumacze wobec sięgania po rozwiązania translatorskie, wcześniej wypracowane przez swoich poprzedników). Owa trzecia postać ojca nie stoi na równi z dwoma poprzednimi, ale sytuuje się pomiędzy nimi, ogniskując w sobie elementy zarówno jednego (ojca fallicznego), jak i drugiego (ojca symbolicznego) porządku. To właśnie z tego względu rywalizacja z ojcem-poprzednikiem (którego można by właściwie nazwać po prostu starszym bratem) staje się przestrzenią, w której reguły przekładowej gry o uobecnienie oryginału stają się najbardziej widoczne. W tym kontekście warto wspomnieć osobliwy spór toczący się między Bohdanem Zadurą i Stanisławem Barańczakiem na łamach „Literatury na Świecie” wokół tłumaczenia wierszy Wystana H. Audena pióra tego ostatniego. Zadura, by wyrazić niepokój wobec tego przekładu i w ogóle wobec przekładów Barańczaka, przywołał opis własnego snu, który miał mu się przyśnić pewnej letniej nocy: W księgarni widzę Cementowy ogród Iana McEwana, wydany przez PIW w serii Współczesna Proza Światowa. Edycja jest bardzo piękna, książka bardzo gruba, zadziwiająco gruba, wiem przecież, że ta powieść ma niewiele ponad 6 arkuszy. Biorę ją do ręki, zaskakują mnie przepiękne kolorowe ilustracje, zgrupowane w barwnej grubej wkładce przed tekstem. Zdumiewa mnie ich arabskość. Patrzę, kto to przełożył, znajduję nazwisko Barańczaka. Czuję ogromny żal i pretensję, myślę sobie, że skoro już S. musi przekładać całą poezję, to trudno, ale żeby brał się jeszcze za prozę?” – tak mi się przyśnił Stanisław Barańczak równo rok temu, 16 sierpnia 1993 roku. Czy po takim śnie wypada mi pisać tekst? [Zadura, 1994: 284]. W przywołanym fragmencie łatwo dostrzec specyficzną grę ironii i zazdrości, nadmiaru i braku, podziwu i niedowierzania, która staje się udziałem Bohdana Zadury. Autor polemiki w całym swoim artykule podtrzymuje zarysowane w tym akapicie rozpoznanie: tłumaczenia wykonywane przez Barańczaka naznaczone są piętnem nadmiaru języka, NORMA W TŁUMACZENIU A POCZUCIE UTRATY… 145 który pozostaje w ścisłym związku z tym, co utracone. Ten nadmiar ma ukrywać brak i niejako „wygładzać” tekst, ale w efekcie paradoksalnie sam staje się źródłem lęku przed utratą. Warto zauważyć, że Zadura, by wyrazić owo rozpoznanie, odwołuje się do konkretnego tekstu – powieści Iana McEwana, która w kontekście narracji przedstawionej przez Sławka nabiera szczególnego znaczenia. Cementowy ogród to powieść brytyjska z drugiej połowy XX wieku, której fabuła w wyjątkowo wyrazisty sposób odwołuje się do figury kompleksu Edypa. Jej głównym bohaterem jest chłopiec – Jack – którego ojciec umiera na zawał serca podczas próby zacementowania przydomowego ogródka. Gdy kilka miesięcy później ginie również matka chłopca, ten wraz z siostrami decyduje się pochować ją w piwnicznej skrzyni, zalewając ciało cementem, powtarzając tym samym niejako ojcowski sposób na panowanie nad przestrzenią i wprowadzanie ładu. Z początku życie dzieci wraca do normy, ale z czasem zaprawa kryjąca zwłoki pęka, a smród rozkładającego się matczynego ciała zaczyna wydobywać się przez szczeliny, zatruwając życie domowników. Ci zaś dwoją się i troją w próbach ukrycia owego swądu, który uniemożliwia im zapominanie przeżytej tragedii. W powierzchni nagrobnej płyty zieje szczelina, która z jednej strony odrzuca mieszkańców domu, powodując u nich szereg najdziwniejszych zachowań, a z drugiej nieustannie ich fascynuje i przyciąga ich spojrzenia. Jeżeli przypomnimy sobie w tym kontekście ustalenia i metafory dotyczące przekładu, wypracowane przez Sławka, i zestawimy je z obrazem, który ufundował translatologiczny lęk Zadury, uda nam się uchwycić grę, która zachodzi tu między językiem, utożsamieniem z jego normami oraz poczuciem utraty. Jak sugeruje Sławek, przekład wiąże się z umieszczeniem tekstu oryginału w krypcie języka docelowego, co sprawia, że jego dalsze istnienie w obcej kulturze nabiera charakteru nieustannej żałoby – wspomnienia po tym, co utracone i nieobecne. Jest to jednak opis sytuacji idealnej, rodzaj zasadzającej się na przesłankach dowartościowujących wyobcowywanie tekstu preskryptywnej teorii przekładu. Tymczasem pogrążona w smutku akceptacja i rozpamiętywanie nie jest najłatwiejszą ani najbardziej oczywistą postawą, jaką tłumacz i odbiorcy przekładów mogą przyjąć w sytuacji utraty. Wręcz przeciwnie, historia mówienia o przekładzie jest w zasadzie zapisem całej gamy 146 Borys Szumański mechanizmów i zachowań wynikających z prób oddalenia od siebie i uporania się ze świadomością owego konstytutywnego dla myślenia o przekładzie braku. Całe pokolenia tłumaczy wzniosły rozbudowany system metafor i metonimii stojący u podstaw istnienia przekładu i poprzez dowartościowywanie tych lub innych jego elementów – powołując normę przekładową – próbowały zaklinać w słowach oryginał tak, by uzyskać złudzenie uobecnienia go we własnym języku6. Stąd jedną z podstawowych odpowiedzi na brak i niepojętą obcość jest ich negacja. Metaforycznie proces ten można by opisać właśnie jako zacementowywanie utraconego ciała, zamykanie go w języku tak, by uzyskać wrażenie wypełnienia ziejącego po nim braku i odzyskać poczucie jedności przełożonego tekstu. Staje się to możliwe właśnie dzięki odwołaniu do normy i konwencji. Zawierzenie normie, a w pewnym sensie nawet utożsamienie z nią czytelniczej i przekładowej działalności pozwala zyskać poczucie uobecnienia tekstu oryginału. Opiera się ono na wzniesionym na mocy konwencji przekonaniu, że reprezentacja w przekładzie tych, a nie innych elementów oryginału wystarczy, by przywołać upragnione wrażenie całości. W tym sensie norma przekładowa staje się wyrastającym z odpowiedzi na poczucie braku i zarazem fundującym je systemem synekdoch, które w przekładzie poszczególnym elementom oryginału każą reprezentować jego całość w języku docelowym i podtrzymują wrażenie owej całościowości. Ich moc opiera się na wierze w reprezentująca, symboliczną moc języka, a więc na negacji braku i rozszczepienia, które niejako sytuują się u źródeł istnienia sytuacji przekładowej. Dlatego też funkcjonowanie normy przekładowej pozostaje w ścisłym związku z normą językową. Tłumaczenia, które hołdują tej ostatniej, służą bowiem podtrzymywaniu wrażenia uobecnienia Odwołuję się tutaj do rozważań Douglasa Robinsona, który w swojej książce The Transator’s Turn wiele miejsca poświęca dekonstruowaniu marzenia o ekwiwalencji, które uważa za założycielski dla europejskiego (judeo-chrześcijańskiego) myślenia o przekładzie. Pokazuje między innymi, że historia przekładu jest w zasadzie historią redukcji tekstu do tego, co wydaje się w nim najistotniejsze z punktu widzenia oddania jego istoty: słowa, sensu, zdania, brzmienia frazy itd. i co podlegało szczególnemu dowartościowaniu w samym procesie przekładu i jego ocenie. Robinson pokazuje, że tak rozumiany przekład jest w zasadzie repertuarem synekdoch, czyli części reprezentujących całość oryginału [zob. Robinson, 1990: 54-65]. 6 NORMA W TŁUMACZENIU A POCZUCIE UTRATY… 147 oryginału i negacji jego obcości. Wpisywanie tekstu z innej kultury w ramy i prawidła języka docelowego służy ostatecznie jego udomowieniu i ujarzmieniu, a więc uspokajaniu czytelniczego sumienia i podtrzymywaniu złudzenia, że przekład jest w stanie podźwignąć materię oryginalnego tekstu. To ów skonwencjonalizowany repertuar ustaleń dotyczący tego, co jest uznawane za przekład, a co nie, co w naszym mniemaniu uobecnia tekst oryginału, a co jest jego adaptacją, wariacją na temat, jest odpowiedzialny za spokój naszych czytelniczych sumień. Z normy wyrastają również kryteria oceny przekładu, jego wartościowania i krytyki. Norma jest konstytutywnym i nieodłącznym elementem nowoczesnego myślenia o przekładzie. Tłumaczyć, znaczy wtłaczać oryginał w ramy normy. Krytykować przekład, oznacza zaś często sytuować przyjętą przez niego normę wobec innych norm i oceniać rzetelność jej realizacji. Stąd żywotność oryginału zostaje silnie powiązana z kategorią normy języka docelowego. Jak długo jest ona w stanie ukrywać rozziew ziejący między językami i wynikający stąd brak, tak długo przekład pozostaje „aktualny”. Gdy zaś norma się starzeje i ulega dezaktualizacji, jej zdolności uobecniania oryginału zostają nadwątlone. Rama tworzonej wokół oryginału krypty zaczyna się wyginać, a zaprawa pękać. Z czasem w tekście zaczynają ujawniać się szczeliny, a z nich zaś wyzierać to, co w ostatnich słowach swojego artykułu Sławek nazywa, „ciałem obcym”, „żywym trupem”. Lęk przed powrotem wypartego napędza ruch nieskończonej serii przekładowych powtórzeń. Iluzja przekładu opierającego się na negacji jest bowiem chwilowa i z gruntu paradoksalna, bo opiera się na wewnętrznej sprzeczności. Norma, która ma się stać remedium na przeczuwany brak, sama z tego braku wyrasta czy wobec niego jest formowana. Opiera się na marzeniu o niemożliwym zrównaniu ojca fallicznego z ojcem symbolicznym, które już na tym poziomie rodzi pęknięcie, bo zostaje uwikłane w podwójne posłuszeństwo: ustanawiającemu poczucie pełni wyobrażeniu i odbierającemu je językowi. W efekcie norma nie może zaoferować spełnienia, a jedynie owo złudne dążenie ku niemu, w nieustającym ruchu pęknięć i ich odnowień, podejmowanych przez kolejne pokolenia tłumaczy. Tak rozumiana kondycja mówienia i myślenia o przekładzie nie pozostaje zawieszona w próżni, ale wpisuje się w szeroko rozpoznawany 148 Borys Szumański – już od czasów Nietzschego – kryzys logocentryzmu i filozofii obecności. Jak pisał o tym George Steiner, wszelkie rozważania o przekładzie pozostają w bliskim związku z rozważaniami na temat filozofii języka w ogóle [Steiner, 2000]. Problem kresu istnienia silnego sensu i nadwątlenia metafizycznych właściwości języka, powstały po ogłoszeniu „śmieci boga”, którego świadkami byliśmy przez cały wiek XX, a z konsekwencjami którego cała humanistyka boryka się po dziś dzień, jest także problemem dyskursu o przekładzie, nawet jeżeli jego dysponenci jeszcze nie zdają sobie z tego w pełni sprawy. Sięgająca swoimi korzeniami w mroki teologicznych rozważań nad przekładami Biblii i wciąż wiele im zawdzięczająca teoria i praktyka tłumaczenia pozostaje uwikłana w wyobrażenie o istnieniu instancji silnie fundującej znaczenie tekstu (czy to autora, czy bezosobowej struktury tekstu itp.), będącej w zasadzie prefiguracją Boga, wyobrażonego ojca tekstu. Stąd też właśnie na gruncie myślenia o przekładzie szczególnie wyraziście można dostrzec z jednej strony, potencjalne – zarówno bezpośrednie, jaki i bardziej dalekosiężne – skutki znikania instancji silnego sensu i związane z tym faktem niepokoje, z drugiej zaś nieustające próby podtrzymywania istnienia tej instancji i negowania jej braku. Właśnie z powodu tego podwójnego uwikłania dyskurs o przekładzie czeka konieczność otwartego zmierzania się z tym sytuującym się w samym jego centrum problemem. Zaprezentowany powyżej sposób widzenia relacji między normą przekładową i językową a wyobrażeniem o sensie dzieła oryginalnego wskazuje na jej ambiwalentny charakter i ma być swego rodzaju przyczynkiem do otwarcia dyskursu o przekładzie, który podjąłby się pracy nad myśleniem o tłumaczeniu w świecie pozbawionym obecności silnych sensów. To zaproszenie do rozmowy, które eksponuje zaledwie jedną z wielu konsekwencji wynikających ze zmiany myślenia o sposobie istnienia tekstu w przekładzie. Wskazuje na formującą się w procesie tłumaczenia „nieświadomość” przekładu, czyli kryptę, o której w swoim artykule pisał Tadeusz Sławek. Zmiana ta ma charakter zasadniczy, domaga się bowiem dogłębnego przebudowania dyskursu o przekładzie i przejścia od myślenia o ontologii przekładanego dzieła do mającej swoje źródła w psychoanalizie i dekonstrukcji widmontologii NORMA W TŁUMACZENIU A POCZUCIE UTRATY… 149 przekładu7. Widmontologia, uwrażliwiająca na przemocowy, a więc i do pewnego stopnia traumatyzujący charakter europejskiej ontologii, każe zrezygnować z posługiwania się wyrazistymi kategoriami ontologicznymi i zwrócić się ku zaburzającym granice widmom, które dotąd sytuowały się niejako pomiędzy naszymi kategoriami poznawczymi i wymykały się dualizującym spojrzeniom. Przyjęcie takiej właśnie perspektywy daje szansę wytworzenia podejścia do mówienia i myślenia o przekładzie, które pozwoliłoby uwzględnić i spojrzeć w oczy tej niesamowitej, choć skrytej obecności, którą przekład doby nowoczesnej zarazem wytwarzał i odrzucał, zamykając ją w tajemnej krypcie języka, powodując tym samym mgliste, choć dojmujące poczucie utraty. Bibliografia: Awdiejew, A. (2009), „Norma a konwencja”, w: Norma a komunikacja, Steciąg, M., Bugajski, M. (red.), Atut, Wrocław, s. 27-37. Barańczak, S. (2004), Ocalone w tłumaczeniu, A5, Kraków. Benjamin, W. (2011), Zadanie tłumacza, przeł. A. Lipszyc, Literatura na Świecie, 5-6, s. 478-479. Bieńczyk, M. (2003), „Chirurg wiecznie żywy”, w: Balcerzan, E., Rajewska, E. (red.), Polscy pisarze o sztuce przekładu, Wydawnictwo Poznańskie, Poznań, s. 453-355. Borges, J.L., Pierre Menard, autor Don Kichota, przeł. A. Sobol-Jurczykowski, [w:] Borges, J.L, Opowiadania, Kraków 1978. Derrida, J. (1985), „Wieże Babel”, w: Bukowski, P., Heydel, M. (red.), Współczesne teorie przekładu. Antologia, Znak, Kraków 2009, s. 373-385. Groth, J. (2000), „Ojciec jako metafora. Przez fazę lustra do Imienia Ojca”, w: Jabłoński, S. (red.) Ojciec…, Poznań, s. 53-70. Marzec, A. (2015), Widmontologia. Teoria filozoficzna i praktyka artystyczna ponowoczeności, Fundacja Bęc Zmiana, Warszawa. Robinson, D. (1990), The Translator’s Turn, Duke University Press, Baltimore. Pojęcie widmontologii zostało po raz pierwszy wprowadzone przez Jacques’a Derridę w Widmach Marksa. Główne założenia i konsekwencje myślenia w kategoriach widmontologicznych zostało ciekawie przedstawione w książce Andrzeja Marca [2015]. 7 150 Borys Szumański Sławek, T. (1991), „Kalibanizm. Filozoficzne dylematy tłumaczenia”, w: de Bończa Bukowski, P., Heydel, M. (red.) (2013), Polska myśl przekładoznawcza. Antologia, Znak, Kraków, s. 275-288. Steiner, G. (2000), Po wieży Babel. Problemy języka i przekładu, przeł. O. i W. Kubińscy, Universitas, Kraków. Steiner, G. (2007), „Przekład jako «conditio humana»”, przeł. O. i W. Kubińscy, w: Przekładając nieprzekładalne III: o wierności, Wydawnictwo Uniwersytetu Gdańskiego, Gdańsk, s. 19-39. Steiner, G. (2010), „Czym jest komparatystyka literacka”, w: Bilczewski, T. (red.), Niewspółmierność. Perspektywy nowoczesnej komparatystyki. Antologia, Wydawnictwo UJ, Kraków, s. 511-531. Urbanek, D. (2004), Pęknięte lustro. Tendencje w teorii i praktyce przekładu na tle myśli humanistycznej, Trio, Warszawa. Urbanek, D. (2011), Dialektyka przekładu, Instytut Rusycystyki Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa. Zadura, B. (1994), Czasy się zmieniły, jest o czym mówić, „Literatura na Świecie”, 11, s. 284- 297. Streszczenie Artykuł jest próbą zastosowania języka psychoanalizy do mówienia o doświadczeniu przekładu i dyskursie o przekładzie. Kontynuując wstępne rozpoznania i metodę zaproponowaną przez Tadeusza Sławka w artykule Kalibanizm. Filozoficzne dylematy tłumaczenia staram się je omówić i rozwinąć, by w kontekście myślenia o powszechnie odczuwanym braku pojawiającym się w procesie przekładu opowiedzieć o normie przekładowej i normie języka docelowego. Ujmując przekład jako proces na wskroś melancholijny, wskazuję na nieusuwalną sprzeczność sytuującą się między istnieniem normy przekładowej a wyobrażeniem o semantycznej pełni oryginału. Za Sławkiem staram się ukazać istnienie pewnej „krypty” budowanej poprzez język docelowy wokół dzieła oryginalnego, której istnienie było dotąd pomijane milczeniem, choć miało doniosłe skutki dla funkcjonowania przekładu w naszej kulturze. NORMA W TŁUMACZENIU A POCZUCIE UTRATY… 151 Słowa kluczowe: psychoanaliza, teoria przekładu, krypta, melancholia, lęk przed wpływem Summary The norm in translation and the feeling of lack – an attempt of psychoanalytical reflection on the experience of translation This article is an attempt to use psychoanalytical language for describing the experience of translation and the discourse on translation. While considering the recognitions and method proposed by Tadeusz Sławek in an article titled, Kalibanizm. Filozoficzne dylematy tłumaczenia [Kalibanism. The philosophic dilemma of translation], I try to describe them and develop, to say a few words about the translation and linguistic norm in the context of feeling of lack widely spread in the discourse on translation. Thinking about translation process as one affected by the melancholy I try to point out the indelible contradiction between the existence of translation norm and the imaginative concept of semantic plenitude of the original text. Repeating after Sławek I make an attempt to indicate a “crypt” that is being build by the target language around the original work, a crpyt existence of which was omitted with silence, although it have had a grate influence on the way that translation funcion in our “culture. Key words: psychoanalysis, theory of translation, melancholy, anxiety of influence, crypt www.akademicka.pl ISSN 1689-9121