Kiedy pada hasło „polskie SF”, każdemu z nas do

Transkrypt

Kiedy pada hasło „polskie SF”, każdemu z nas do
O PRZYSZŁOŚCI W PRZESZŁOŚCI: POLSKA LITERATURA SF PRZED LEMEM
Anna Mojsiewicz
Uniwersytet Gdański
Kiedy pada hasło „polskie SF”, każdemu z nas do
głowy przychodzą takie nazwiska jak Stanisław Lem
czy Janusz Zajdel. Ale przecież rodzima fantastyka
naukowa nie zaczęła się od Lema, mimo że zapisał
się na kartach historii jako jeden z najlepszych pisarzy science fiction, nie tylko w Polsce, ale też na
świecie. Dlaczego więc Polska nie może pochwalić
sie takimi autorami, jakich ma Francja (Juliusz Verne) czy Wielka Brytania (H.G. Wells, Aldous Huxley)?
Burzliwa historia naszego kraju na pewno nie sprzyjała rozwojowi gatunku w czasach, o których będzie
mowa, ale możemy poszczycić się jednak kilkoma
pisarzami tworzącymi literaturę fantastycznona­
ukową lub zawierającą liczne elementy zaczerpnięte
z fantastyki naukowej. Celem poniższego artykułu
jest przybliżenie kilku faktów na temat polskiej SF
przed Lemem. Opowieść rozpocznie się od czasów
Oświecenia, a skończy w przededniu wybuchu drugiej wojny światowej. Historii polskiej SF nie sposób
streścić na kilku stronach, stąd za przykłady posłużą
mi tylko wybrane utwory.
Zacznijmy od pytania: kiedy powstał ten gatunek?
Można powiedzieć, że ilu badaczy, tyle propozycji.
Najwięcej zwolenników ma teoria, iż ojcem SF jest H.G.
Wells, ale badacze literatury odnajdywali pierwiastki
fantastycznonaukowe już w najstarszych eposach,
takich jak Gilgamesz (około 2000 p.n.e.) czy Odyseja (Homer, VIII wiek p.n.e.). Inni uptrywali narodzin
gatunku w Nowej Atlantydzie Francisa Bacona (1623),
Mikromegasie. Historii filozoficznej Volataire’a (1752),
Frankensteinie Marry Shelley (1818). Antoni Smuszkiewicz wspomina też Wacława Sadkowskiego, według którego dziesiejsze SF wywodzi się:
z piśmiennictwa o użytkowo-rozrywkowym charakterze,
które rozwinęło się w Stanach Zjednoczonych, i wykształciło
nie tylko pewne formy czy konwencje literackie, ale też swoisty obyczaj edytorski i szczególn[y] typ odbiorców. I wtórnie
dopiero, jako źródło inspiracji dla wyobraźni pisarzy SF, można chyba tropić wpływy i zależności tej literatury od wielkiej
fantastyki w historii literatury światowej czy też od jej nurtu
utopijnego (Smuszkiewicz, 1982, s. 9–10).
Trudności w precyzyjnym określeniu początków science fiction wynikają z prostej przyczyny – braku jednej,
konkretnej definicji literatury SF. Najbardziej trafną wydaje się formuła wprowadzona przez Ryszarda Handkego: otóż chodzi o to, aby przy pozostawaniu w polu
fiction nie zapomnieć o science. Jest rzeczą oczywistą,
że wynalazki i technologie prezentowane w literaturze fantastycznonaukowej nie istnieją w rzeczywistości, ponieważ często są wynikiem ekstrapolacji, czyli
rozwinięcia, próby przewidzenia ewolucji technologii
znanych twórcy. Hadke zauważa, że sam wynalazek,
sama technologia i tak są fantastyczne, więc to nie
o rodzaj wynalazku chodzi, ale o sposób jego prezentacji i umotywowania istnienia takiego konstruktu.
Wprowadzając najbardziej fantastyczny pomysł na
wynalazek, autor musi istnienie takiego obiektu umotywować, zachowując pozory prawdopodobieństwa
i naukowości, uwzględniając i (zazwyczaj właśnie) ekstrapolując wiedzę naukowo-techniczną znaną z czasów mu współczesnych (Smuszkiewicz, 1982). Czapka
niewidka może służyć jako rekwizyt zarówno w baśni,
jak i w utworze SF, ale w pierwszym przypadku będzie ona opisana jako przedmiot magiczny, którego
działania nie jesteśmy w stanie pojąć ani się domyślić,
natomiast w drugim przypadku mechanizm działania
czapki zostanie przez autora wytłumaczony w sposób zachowujący złudzenie naukowości1.
Cofnijmy się w czasie do wieku XVIII doby Oświecenia. Ludzie wierzą wówczas w potęgę nauki i moż57
LITERATURA, KOMIKS, TEATR | ANNA MOJSIEWICZ
liwości, jakie ona daje. Z drugiej strony Oświecenie
wpływa też na rozwój moralny; coraz częściej słychać głosy krytyki dotyczące ustroju społecznego,
nierówności społeczenych oraz przywar, które zdają się być przekleństwem ludzkości: pychy, zawiści,
chciwości czy żądzy władzy. Z owej mieszanki zachwytu nad potencjałem człowieka oraz uczucia
wstydu wywołanego ułomnością istoty ludzkiej
wyrastają najsłynniejsze powieści utopijne oraz
powiastki filiozoficzne: Podróże Guliwera (1726) Jonatanna Swifta czy Mikromegas (1752) Voltaire’a.
W Polsce Ignacy Krasicki pisze i wydaje w 1776 roku
Mikołaja Doświadczyńskiego przypaki, utwór, który
zawiera pierwiastki obu wspomnianych gatunków.
Jak to się ma do SF? W niespełna dziesięć lat po
publikacji Mikołaja Doświadczyńskiego, w 1785 roku,
wydano powieść Wojciech Zdarzyński, życie i przypadki swe opisujący, autorstwa ks. Michała Dymitra
Krajewskiego, dla której inspiracją była powieść
Krasickiego. Podobnie jak w Mikołaju..., również
tego bohatera powieści poznajemy w trakcie edukacji, a epizod ten jest właściwie satyrą na ówczes­
ny poziom oświaty. Następnie Wojciech udaje się
do Warszawy, by przepuścić cały majątek i w konsekwencji jest zmuszony do ucieczki z kraju przed
wierzycielami. W tym celu wykorzystuje balon, za
pomocą którego dostaje się na Księżyc!
W naszych czasach, z naszą wiedzą, taka podróż
oczywiście będzie uważana za całkowicie fantastyczną. Jednak jeśli spojrzymy na czasy współczes­
ne Krajewskiemu, widzimy wyraźnie, że mamy do
czynienia właśnie ze wspomnianą przed chwilą ekstrapolacją, odnoszącą się nie tyle do postępu czasowego, co możliwości technicznych (warto wspomnieć, że pierwszy załogowy lot balonem odbył się
w Polsce cztery lata po ukazaniu się książki w 1789
roku). Towarzysz Wojciecha, jego kolega z lat szkolnych, tłumaczy to dość, jak się wydaje na tamte czasy, logicznie:
utracił włas­ność dążącą do centrum Ziemi i nabył własności
uciekającej od centrum, a tak spadliśmy właśnie na Księżyc
(Krajewski, 2002, s. 43).
Różnica między tak wytłumaczoną podróżą na Księżyc a, na przykład, tą odbytą przez Pana Twardowskiego na grzbiecie koguta, jest zasadnicza, choć
narrator powieści Krajewskiego uniknął opisu wrażeń z samej podróży, gdyż bohaterowie, wskutek rozrzedzenia powietrza, tracą przytomność na jej czas.
Dalsza część Wojciecha… nadal podąża schematem
niezwykle podobnym do tego, z którym mogliśmy
się spotkać w Mikołaja Doświadczyńskiego przypadkach Krasickiego. Wojciech spotyka na Księżycu dwa
plemiona; Sielanów oraz Wabadów. Ci pierwsi żyją
niczym w Arkadii, zajmując się rolnictwem i kształceniem duszy, ale odrzucają technologię; natomiast
ci drudzy są satyrycznym obrazem współczesnej
autorowi Polsce. Po pouczającej wizycie w obu krainach księżycowych bohater wraca na Ziemię i osiedla się, żyjąc odtąd odmieniony mądrością nabytą
dzięki swej niezwykłej podróży.
Temat wyprawy na Srebrny Glob powróci jeszcze
mniej więcej za sto lat. Zanim to nastąpi, warto
wspomnieć o innym polskim dziele – opowiadaniu,
które niestety nigdy nie zostało ukończone, a którego fabuła miała mieć początek w roku 2000. O nieukończonym utworze Historia przyszłości Adama
Mickiewicza, nad którym pracował w 1829 roku, dowiadujemy się dzięki korespondencji prowadzonej
przez otoczenie Mickiewicza. Antoni Edward Odyniec, z którym w ówczesnym roku poeta odbywał
podróż po Europie, pisze:
Adam, w poważnym tonie historii, chce przedstawić przewidywane skutki materialnego egoizmu i egoistycznego
racjonalizmu, którym świat obecny hołduje. [...] chce okazać w losach całych narodów, zestawiając obok siebie:
najwyższy szczyt cywilizacji materialnej i najniższy upadek
58
jeżli woda, przyciągniona od Księżyca, mimo swej ciężkości
uczucia, ducha i wiary – notabene, tylko w mężczyznach.
wznosi się i robi na oceanie górę, daleko bardziej powie-
[...] Opowiadanie zaczyna sie w roku 2000 i ma obejmować
trze, leksze od wody, wznosi się do góry i robi ostrokrąg,
dwa wieki. Po ogólnym poglądzie na ówczesny stan świata,
którego wierzchołek rozciąga się prawie aż do wierzchołka
a mianowicie Europy, następuje opis jej przygotowań i na-
ostrokręgu zrobionego na Księżycu dla tej samej przyczyny
rad sejmowych wobec grożącej napaści Chińczyków, która
[...] balon nasz, lekszy od powietrza, wzniósłszy się do góry,
w końcu przychodzi do skutku. [...] Cała zaś historia, jak mi
GDAŃSKIE ZESZYTY KULTUROZNAWCZE
mówił Adam, kończyć się miała na wejściu Ziemi w stosunki
– niszcz koleje, składy, kamienice, okręty, mosty... Nie masz
z planetami, a to za pomocą balonów, które naówczas tak
bagnetów i armat, weź nóż, dynamit, arszenik, wreszcie bak-
mają żeglować po powietrzu, jak dziś okręty po morzu; cała
terie cholery i dżumy... A dopiero kiedy całe Niemcy krzykną
zaś ziemia ma być pokryta siecią kolei żelaznych [...]. A cóż
z bólu, rząd ich zrozumie, że w dwudziestym wieku nawet
dopiero mówić o cudach przemysłu, wynalazkach i odkry-
słabszego nie wolno krzywdzić, bo on w chemii, w bakterio-
ciach [...]. [ J]ak nie podzielić choć słówka o całych flotach
logii znajdzie środki odwetu (s. 4–5).
skrzydlatych balonów, latających w powietrzu jak żurawie
lub gęsi? O całych miastach domów i sklepów, budowanych z żelaza na kołach, a pędzących po kolejach żelaznych
[...] o Archimedesowych zwierciadłach, ustawionych na
ogromnych przestrzeniach w ten sposób, że ogniste litery,
odbite w pierwszym, w okamngnieniu odbijają się w ostatnim? O teleskopach, przez które z balonu można całą ziemię obejrzeć, a z ziemi widzieć, co się dzieje na satelitach?
o akustycznych przedmiotach, za pomocą których, siedząc
spokojnie przy kominku w hotelach, można słuchać dawanych w mieście koncertów, lub wykładów publicznych?
[...] I Adam też na serio utrzymuje, że wszystko być kiedyś
może i musi (Odyniec, za: Smuszkiewicz, 1982, s. 42–44).
Pod względem społeczno-politycznym fabuła utworu miała być niejednoznaczna, skomplikowana, daleka od wizji utopijnych. Ale warto zwrócić uwagę,
że technologie wykoncypowane przez Mickiewicza
istnieją w naszej rzeczywistości. W końcu floty skrzydlatych balonów dziś przyjmują formę szybowców,
samolotów, a w końcu promów kosmicznych; zwierciadła Archimedesowe i olbrzymie teleskopy – systemu satelitarnego; aparaty akustyczne – wszelkich
mediów elektronicznych. Historia przyszłości mogła
stać się dziełem rewolucyjnym, ponieważ gatunkowo nie miała przynależeć do utopii, ale być przykładem historii fikcyjnej, czyli utworu, który kreśli dzieje
przyszłości w oparciu o regułę prawdopodobieństwa (Smuszkiewicz, 1982).
Pozostając jeszcze przy autorach lektur szkolnych,
ale też przy gatunku historii fikcyjnej, przejdźmy do
krótkiej nowelki zatytułowanej Zemsta (1908), autorstwa Bolesława Prusa. Oto w Paryżu spotykają się
trzej emigranci, których celem jest „obmyślić jakiś
praktyczny plan działania przeciw Prusakom” (s. 9).
Jeden z nich proponuje:
Lecz jego towarzysz nie zgadza się z taką wizją krwawej zemsty, uznając ją za barbarzyńską i ostatecznie skazaną na porażkę, bo „[n]arody nie po to żyją,
aby się mścić, ale ażeby rozwijać się i spełniać jakąś
misję cywilizacyjną” (s. 6), więc zniszczenie innego
narodu niechybnie przyczyni się tylko do ostatecznego upadku powstańców. Dyskusja nie rozstrzyga
się; wypowiedziawszy swoje poglądy, obaj gentelmani opuszczają lokal, zostawiając w nim trzeciego
bohatera. W chwilę później Władysław Miller zostaje zaproszony do sąsiedniego stolika, przy którym siedzi Iswar Ahamkara, słynny na cały Paryż
cudotwórca (lub hochsztapler) i przez hipnozę lub
inne czary – w tym miejscu narrator posłużył się
chwytem, który mało ma wspólnego z SF – ukazuje bohaterowi przyszłość Polski, która w 1908 roku
ma dostać od Anglii kawałek Afryki, jak i przyszłość
ziem zaboru pruskiego, z którego Polacy zostali
wywłaszczeni. I tak koloniści niemieccy, zwani ostmarkierami, doprowadzają ziemie Ostmarchii, czyli
zaboru pruskiego, do ruiny, ponieważ zamiast cierpliwie pracować i rozwijać kraj, czas poświęcają na
celebrację niezliczonych świąt patriotycznych, upijając się przy tym w sztok, wszczynając awantury
z kim, i gdziekolwiek tylko się da, co ostatecznie
prowadzi do wybuchu wojny domowej w Prusach.
Natomiast Polacy osiągają same sukcesy i stają się
najzamożniejszym oraz najbardziej poważanym narodem świata.
[N]ie ma co nazywać się przedmurzem chrześcijaństwa; nie
ma co wspominać zwycięstwa pod Grunwaldem, odsieczy
wiedeńskiej, wąwozów Somosierra; miniona bowiem sława
tyle jest warta, co chleb zjedzony w roku zeszłym [...]. Polacy
cicho, lecz z wielkim uporem wzięli się do roboty nad samymi
sobą, pod hasłem: „Praca energiczna, Wiedza twórcza i Cnota”, a wyniki ich wysiłków przeszły oczekiwania.
Za jedną ich podłość oddaj dziesięć podłości [...]. Nie dasz im
rady w Poznaniu, idź do Berlina; wypędzą cię z Europy, szu-
Już w połowie dwudziestego wieku Polacy zdobyli opinię naj-
kaj ich w Ameryce, Azji, Austrazji... Za wywłaszczony folwark
dzielniejszych pracowników. Przerobić pustynię na urodzajne
59
LITERATURA, KOMIKS, TEATR | ANNA MOJSIEWICZ
pola i ogrody, wytworzyć nowe odmiany roślin czy zwierząt użytecznych, odkryć kopalnię, gdzie jej nie podejrzewano, zrobić
nowy materiał, mający zastosowanie w przemyśle, wymyślić
nowy sposób techniczny albo nowy mechanizm, wszystko
to były drobiazgi dla tych ludzi pracowitych, ukształconych
i twórczych (Prus, 1908, s. 17–18).
Widzimy wyraźnie, jak dwie wizje przyszłości narodu
Polskiego, mimo pierwiastków fantastycznych, przemawiają w duchu epoki, w której żyli twórcy tych wizji. Mickiewicz w Historii przyszłości zamierzał głosić
hasła mesjanistyczne; u niego po raz kolejny Polska miała się stać zbawicielem kultury europejskiej
przez obronę Starego Kontynentu przed wspomnianym najazdem Chińczyków. Prus radzi, by odrzucając wartości, jakim hołdował romantyzm, skupić się
na pracy u podstaw, budować Polskę nowoczesną
i wolną od brzemienia historii. Więcej nawet, jego
ostmarkierzy, wyposażeni zostali w cechy, które
można by uznać za typowo sarmackie: patriotyzm,
który przejawia się głównie w pustych hasłach i publicznych pijatykach, lenistwo, unoszenie się pychą
i brak szacunku dla pracy. I te właśnie cechy powodują upadek Ostmarchii.
Będąc przy Prusie, trudno nie wspomnieć choćby w kilku słowach o nieukończonym, zarzuconym
przez samego pisarza, pomyśle na powieść zatytułowaną Sława. Miała być kontynuacją epizodu paryskiego z Lalki i dotyczyć wspólnej pracy Wokulskiego
i doktora Geista (w Sławie: Gneist) nad metalem lżejszym od powietrza. Jednak Prus, zdając sobie sprawę, że sam wynalazek, nie ważne jak genialny, nie ma
prawa zmienić świata, dopóki nie zmienią się ludzie
(tak jak przedstawił to w Zemście), pomysł zarzucił
(Smuszkiewicz, 1982, s. 87). A szkoda, bo jeśli jakikolwiek polski pisarz w tamtych czasach nadawał sie na
pioniera SF, był nim właśnie Bolesław Prus, student
Szkoły Głównej w Warszawie na wydziale matematyczno-fizycznym. Pisarz zainteresowany zarów­no
na­uką, jak i fantastyką, która pozwala wyrazić idee
trudne lub niemożliwe do zilustrowania na planie powieści realistycznej (w końcu SF, parafrazując Lema,
pozwala najtęższym problemom filozoficznym opuścić karty grubych ksiąg i wyjść na ulicę, pokazać się
zwykłym ludziom w całej swej nieprzeciętności i rozpocząć dialog).
60
Mniej więcej w tym samym czasie, kiedy Prus pisze
Lalkę (w odcinkach w latach 1887–1889, wydanie
książkowe w 1890 roku), tworzy również H.G. Wells. Jego Niewidzialny człowiek z 1897 roku jest powieścią, z którą zetknął się praktycznie każdy z nas,
jeśli nie z samą książką, to przynajmniej z filmową
adaptacją dzieła lub samą postacią niewidzialnego,
od czasów Wellsa nieprzerwanie obecną w kulturze masowej. W Polsce na podobny pomysł wpadł
Sygurd Wiśniowski, znany przede wszystkim z reportaży, szesnaście lat przed publikacją słynnego
dzieła angielskiego pisarza, czyli w 1881 roku. Opowiadanie nie jest długie, liczy zaledwie kilkanaście
stron, ale czyta się je z przyjemnością. Do mniej
więcej połowy ma cechy powieści grozy. Występuje
tu pierwszoosobowy, należący do świata przedstawionego narrator, który zresztą nie jest główną postacią utworu, a raczej relacjonującym wydarzenia
obserwatorem. Spacerując wieczorową porą po
którejś z wąskich uliczek Wiednia, jest świadkiem
niezwykłego zdarzenia – najpierw zdaje mu się, że
mijając go, ktoś go szturchnął, ale nie spostrzega
nikogo w pobliżu, choć wyraźnie czuje bliskość człowieka. W chwilę później drzwi w pobliskim podwórzu otwierają się, odźwierny wychodzi, rozgląda się
dokoła i wraca do budynku, złorzecząc okolicznym
dzieciom, którym przypisuje ten, jak mniema, żart.
Niebawem okazuje się, że wspomniane domostwo
zamieszkuje rodzina narratora: wuj (hrabia Opaliński) wraz z córką Prozerpiną. Oboje również uskarżają się na niemiłą atmosferę tego domu, obecność
niepostrzegalną, a jednak odczuwalną. Wkrótce
narrator dowiaduje się prawdy. Duchem nawiedzającym rezydencję Opalińskich jest ich krewniak, kuzyn Zbigniew, który stał się niewidzialny, asystując
przy eksperymencie profesora Discolorisa z Freiburgu, genialnego uczonego niemieckiego, który
życie i pracę poświęcił poszukiwaniom formuły
chemicznej środka, który zapewniałby niewidzialność. W takich słowach dowodzi się naukowo możliwości uzyskania pożądanej substancji:
Barwa materii organicznej – utrzymywał uczony autor – jest
zawisłą od obecności w krwi, włóknach, kościach, nerwach
itd. pewnych pigmentów zawierających pierwiastek żelaza,
a zmieniających kolor według stale określonych warunków
chemiczno-fizjologicznej natury. Melanin, zabarwiający tak
GDAŃSKIE ZESZYTY KULTUROZNAWCZE
retynę i źrenicę oka, jak też włosy, mógłby być zmniejszony lub pomnożony według praw niedawno przez profesora
Scharfli w Bazylei odkrytych. Dodanie hematynu do krwi
ożywiłoby purpurową barwę każdego włókna. Wielka obfitość melaninu w pigmencie skórnym robi jednego człowieka
czarnym Murzynem, a jego brak zmienia innego w albinosa.
Włókna ciała ludzkiego są pierwotnie bezbarwne i przejrzyste na kształt wody, a stają się widzialnymi i zabarwionymi
skutkiem domieszki pigmentów rozmaitych (Wiśniowski,
1984, s. 8).
Bohaterom udaje się dokonać odkrycia, choć profesor nigdy nie zdradza szczegółów pracy badawczej
swemu młodemu asystentowi. Okazuje się to niezwykle kłopotliwe, jako że zaraz po wypróbowaniu
serum niewidzialności na młodym asystencie naukowiec umiera w ataku apopleksji, pozostawiając
młodzieńca niewidzialnym i bez nadziei na ratunek.
Za jedynego towarzysza swej niedoli asystent ma
wiernego służącego Hansa. Szczęściem profesor,
odmiennie niż Griffin z Niewidzialnego człowieka
Wellsa, opracował też formułę umożliwiającą czynić
i odzienie wierzchnie niewidzialnym.
Gruntowny Niemiec i o sukniach pomyślał. Widok odzieży
spacerującej po pokoju bez człowieka i wydętej jak pęcherz
próżny zepsułby piękny efekt i wartość jego wynalazku,
zując go tym samym na życie w postaci niewidzialnej zjawy. Cudowny wynalazek staje się ostatecznie
przekleństwem, przyczyną wykluczenia i udręki.
Utwór Wiśniowskiego jest zatem wyrazem refleksji
nad rozwojem techniki, nad konsekwencjami, które
nie zawsze będą dobre. Temat ten zostanie rozwinięty w twórczości Wellsa, który właśnie z tej przyczyny jest uważany za ojca nowoczesnej SF, w XX
wieku zawierającej coraz ściślejsze związki z rozważaniami filozoficznymi.
Fantastyka naukowa na przełomie XIX i XX wieku
zaczyna wyrażać zwątpienie, a nawet pewną obawę
przed postępem technologii i nauki, a zjawisko to
jest objawem kryzysu myśli pozytywistycznej. Brak
wiary w to, że rozwojowi naukowo-technicznemu
będzie wtórował postęp cywilizacyjny, stanie się niebawem jednym z głównych tematów prozy SF.
Jednym z najwybitniejszych przykładów polskich
utworów demonstrujących sceptycyzm wobec możliwości stworzenia nowego, lepszego świata jest
Trylogia Księżycowa Jerzego Żuławskiego, na którą
składają się: Na srebrnym globie: rękopis z Księżyca
(1903), zekranizowany w 1988 roku przez wnuka pisarza – Andrzeja Żuławskiego, Zwycięzca (1910), Stara
Ziemia (1911).
a więc wymyślił środki i sposoby udzielenia mym sukniom
przezroczystości niewidzialnej. Trwało to bardzo długo, nim
swego dokazał. Każdą materię trzeba było inaczej traktować. Wełna sukien, bawełna i len bielizny, skóra trzewików,
jedwab i kruszce nawet na mojej osobie przebyły kolejno
rozmaite doświadczenia chemiczne, z których wyszły niewidzialne. Miałem piękną, obfitą garderobę, a szczęściem dla
mnie erudyta całą prawie przerobił do stanu odpowiedniej
mojej własnej przejrzystości (Wiśniowski, 1984, s. 11)!
Niewidzialny Zbigniew różni się zasadniczo od Well­
sowskiego Griffina. Bohater Wiśniowskiego nie jest
ogarnięty żądzą potęgi, a zakochany w wizji naukowej. Ostatecznie pada przecież ofiarą uczonego,
który, mimo całkowitego oddania sprawie Zbigniewa i jego wieloletniej, wytrwałej pracy u boku profesora, zgody na wystąpienie w roli szczura laboratoryjnego oraz roztrwonieniu majątku rodzinnego
na rzecz pracy naukowej, nigdy nie uchyla rąbka
tajemnicy swoich badań młodemu adeptowi, ska-
Pierwsza część trylogii zwraca uwagę ciekawą budową ramową utworu, który rozpoczyna się od fikcyjnej przedmowy wydawcy do drugiego wydania
pamiętnika, stanowiącego główny tekst powieści.
Ukazuje się ono pięćdziesiąt lat po odnalezieniu
dziennika z podróży na Księżyc, mającej miejsce sto
kilkadziesiąt lat po śmierci Juliusza Verne’a. W ten
sposób możemy oszacować, że zdarzenia opisane
przez jednego z uczestników wyprawy – Jana Koreckiego – mają swój początek w połowie XXI wieku.
Rękopis z Księżyca jest również podzielony na trzy
części: Rękopisu część pierwsza. Dziennik podróży
opowiada o podróży z miejsca wylądowania do
bieguna północnego Księżyca; Rękopisu część druga.
Na tamtej stronie opisuje ciemną stronę Księżyca,
obfitą w tlen, wodę, lokalną faunę i florę; Rękopisu
część trzecia. Wśród nowego pokolenia poświęcona
jest prymitywnej cywilizacji zrodzonej z potomków
towarzyszy wyprawy – Marty i Piotra.
61
LITERATURA, KOMIKS, TEATR | ANNA MOJSIEWICZ
Dziennik podróży nosi znamiona powieści przygodowej, skupiając się na mozolnej i naznaczonej pas­mem
niefortunnych zdarzeń wędrówce po niebezpiecznych pustkowiach widzialnej strony Księżyca. Nie
brak tutaj jednak fragmentów zmuszających do refleksji nad kruchością istoty ludzkiej oraz jej psychiki
w obliczu zagrożenia śmiercią lub, co gorsza, dożywotnią samotnością pośród jałowej ziemi księżycowych pustyń. Ta część Rękopisu zachwyca niezwykłą
precyzją i pięknym, obrazowym językiem w opisach
Księżyca. O ile już u Krajewskiego Srebrny Glob został
zarysowany dość szczegółowo i zgodnie z ówczesną
wiedzą na temat geografii Księżyca, o tyle Żuławski
osiąga mistrzostwo. Faktyczne nazwy, malownicze
opisy księżycowego krajobrazu oraz dbałość o detale sprawiają, iż trasę wędrówki bohaterów można
precyzyjnie odtworzyć na mapie, a opowieść o wyprawie czyta się niczym relację taternika.
[T]am w dole, tysiąc metrów niżej, rozciągała się jak okiem
zasięgnąć nieprzejrzana równina Mare Imbrium, z rozrzuconymi po niej z rzadka szczytami. Brak perspektywy powietrznej sprawiał, że góry, nadzwyczaj nawet odległe, rysowały
się wyraźnie naszemu oku, odbijając swą niesłychaną lśniącą białością od zupełnie czarnego tła gwiaździstego nieba.
Widok zaiste czarodziejski; na chwilę zapomnieliśmy nawet
o grozie położenia.
Na widnokręgu ku północy sterczał przed nami wśród niezmierzonej płaszczyzny, jak wyspa wśród morza, majestatyczny krater Timacharis, oddalony od nas czterysta kilometrów, a wysoki na siedem tysięcy stóp.
Na Ziemi góry, z dala widne, przybierają z powodu nieprzeźroczystości powietrza barwę sinawobłękitną; tutaj szczyt
ów wyglądał w słońcu jak do białości rozpalona stal z grubymi, czarnymi pasmami cieniów i lśniącymi się czerwono żyłami ciemniejszych skał. Nieco ku zachodowi również wyraźnie
szczerbiła się na niebie piła niższego odeń i więcej jeszcze
oddalonego krateru Lambert. Od samego zachodu ograniczały widnokrąg liczne drobne wyniosłości i skały, łączące się
olbrzymie turnie Kopernika, jednej z największych gór Księżyca. Jeślim powiedział, że Timacharis błyszczał jak stal rozpalona, to nie mam już porównania na określenie światła, jakie
biło z odległości setek kilometrów od owego potężnego pierścienia skał, mierzącego dziewięćdziesiąt kilometrów średnicy (Żuławski, 1987, s. 19)!
Na tamtej stronie oraz Wśród nowego pokolenia mają
niewiele wspólnego z fantastyką naukową, opisują
fantastyczny świat, który bohaterowie odnajdują po
ciemnej stronie Księżyca. Utwór wyraźnie rozprawia
się w tych częściach Rękopisu z utopijną wizją nowej
cywilizacji ludzkiej, uwolnionej od ciężkiego brzemienia ziemskiej kultury i historii. Spory, do których dochodzi wśród eksploratorów, bezlitośnie odsłaniają
małostkowość człowieka i kruchość idei braterstwa
w obliczu niemożności zaspokojenia instynktów
(mozolną tułaczkę po Księżycu przeżyła tylko jedna
kobieta, ale dwóch mężczyzn). Podobny pesymizm
jest widoczny w opisie nowego pokolenia księżycowych ludzi. Wbrew oczekiwaniom potomkowie Marty i Piotra nie wyrastają na „pokolenie idealne, nieposiadające tych wad i nieznające tych różnic, które
są przyczyną odwiecznych nieszczęść ludzkości na
Ziemi!” (s. 94). Wręcz przeciwnie, księżycowi ludzie
zdolni są do nikczemności i niepozbawieni wad towarzyszących człowiekowi od zawsze. Nawet ich
karłowaty wzrost uwarunkowany adaptacją do środowiska księżycowego ma wymiar symboliczny; bez
korzeni brak im kultury, na której mogliby budować
nową cywilizację, a podejmowane przez Jana próby
zaszczepienia w nich moralności i etyki poprzez Biblię spełzają na niczym, ponieważ nowemu pokoleniu brak w niej odniesienia do ich własnego świata
i życia. Tom kończy się wystrzeleniem pamiętnika na
Ziemię po siedmiuset siedmiu dniach księżycowych,
czyli pięćdziesięciu czterech latach ziemskich. Bohater zatoczył koło – kończy swą podróż i opowieść
w tym samym miejscu, z którego zaczął. Dopełnia
swój żywot w poczuciu porażki. Żadne z wielkich marzeń, które towarzyszyły wyprawie, nie ziściło się.
z trzonem znacznie nam bliższego łańcucha księżycowych
Karpat, ograniczających Mare Imbrium od południa.
Poza tym łańcuchem, ciągnącym się w kierunku promienia
naszego widzenia, od południowego zachodu wznosiły się
w dali, na niższych wzgórzach oparte, nieprawdopodobnie
62
Drugi tom trylogii, Zwycięzca, stanowi kontynuację
wątku rozwoju religii, a jej głównym bohaterem jest
Marek, który ląduje na Księżycu siedemset lat po
pierwszej ekspedycji i zostaje uznany przez księżycowy lud za Mesjasza. Jest to obraz narodzin i osta-
GDAŃSKIE ZESZYTY KULTUROZNAWCZE
tecznego upadku mitu mesjanistycznego. Natomiast
ostatni tom, Stara Ziemia, przedstawia dystopijny
obraz cywilizacji ziemskiej, a jego akcja rozgrywa
się równolegle do wydarzeń opisanych w Zwycięzcy.
Obraz przyszłości Ziemi maluje się w ciemnych barwach; postęp technologiczny i rozwój maszyn wyręczających część ludzi w większości czynności nie
przynoszą powszechnego dobrobytu i kulturalno-politycznego rozkwitu. Społeczeństwo ziemskie nadal jest podzielone, poszczególne klasy pogardzają
sobą nawzajem, a nierówności społeczne prowadzą
do głębokiego niezadowolenia i buntów, które elity
próbują wykorzystać do przejęcia całkowitej władzy.
Nietrudno zauważyć, że Stara Ziemia stanowi krytykę idei socjalizmu, a pesymistyczna wizja przyszłości
wpisuje książkę w kanon utworów dystopijnych.
Równie pesymistyczną wymowę na temat możliwości rozwoju technolgii i jej pozytywnego wpływu na
ludzkość ma Torpeda czasu (1923) Antoniego Słonimskiego, ale o ile narracja trylogii jest utrzymana w poważnym tonie, o tyle Słonimski posługuje
się w swoim utworze przede wszystkim humorem.
Torpeda czasu podejmuje motyw chronomocji, czyli
podróży w czasie. Akcja tego krótkiego opowiadania
rozpoczyna się w 2123 roku, kiedy profesor Pankton
wraz z córką Haydnee, historykiem Tolnem i dziennikarzem Herseyem postanawiają cofnąć się w czasie
do roku 1795 i zmienić bieg wojen napoleońskich,
a tym samym zapobiec katastrofom, jakie później
nawiedziły świat. Wyprawa jest możliwa dzięki wieloletniej i zakończonej sukcesem pracy profesora
nad wehikułem czasu. Niestety, ekspedycja okazuje
się pasmem porażek, począwszy od przeniesienia
się do roku 1796 zamiast 1795, przez utratę większości sprzętu potrzebnego podróżnikom do powrotu
do ich czasów, a skończywszy na doprowadzeniu do
kolejnej wojny między Francją a Anglią, jednak bez
Bonapartego na czele armii francuskiej. Ingerencje bohaterów, wykorzystujących zdobycze technologii XXII wieku, nie przynoszą spodziewanych
efektów, ale prowadzą do komicznych sytuacji, jak
choćby uśpienie wrogich armii w bitwie o most na
rzece Addzie:
Kawaleria, stojąca w rezerwie, pozłaziła z koni i leniwie wyciągała znużone kości na świeżej murawie. [...]. Nagle jeden
z żołnierzy, który trzymał już bagnet na piersi oficera austriackiego, ziewnął, popatrzył tępo dokoła i usiadł w kucki
obok zabitego konia. Piechur z zamierzoną do uderzenia
szablą pokręcił nią w powietrzu, przyjrzał się ostrzu pod
słońce i zaczął ją mechanicznie i bezmyślnie czyścić o połę
munduru. Paru kawalerzystów austriackich, pędzących galopem w stronę rzeki, stanęło nieruchomo. Konie spokojnie
zaczęły szczypać trawę, a jeźdźcy rzucili na ziemię broń i ciężkie hełmy metalowe. Bonaparte stał przy barierze mostu, po
chwili wyciągnął się na deskach drewnianych, gorących od
słońca, przysłonił twarz chorągwią, aby go słońce nie paliło,
i wachlując się sztandarem, opędzał muchy, brzęczące mu
nieznośnie nad głową (Słonimski, 1967, s. 42).
Po powrocie do 2123 roku profesor Pankton dematerializuje się, ponieważ jego dziadkowie poznali się
na wystawie pamiątek z czasów wojen napoleońskich, a skoro te się nie odbyły, dziadkowie Panktona
nigdy się nie poznali. Haydnee unika tego przykrego
losu, ponieważ zostaje z Tolnem w 1796 roku. Jest to
jedyna zmiana, jakiej dokonują bohaterowie.
W przedmowie do Torpedy czasu Stanisław Lem zauważa, że choć elementy fabuły, jak choćby postacie,
opierają się na schemacie dziewiętnastowiecznej
powieści przygodowo-awanturniczej, to wymowa
utworu jest niezwykle oryginalna. Cofnięcie w czasie
nie przynosi pożądanego skutku, nie udaje się odmienić świata; co prawda do wojen napoleońskich
nie doszło, ale zastąpiły je inne konflikty zbrojne.
Utwór „nie jest ani apologią, ani apokalipsą działania, ponieważ odnosząc się doń z dystansującej odległości, wykazuje jego DAREMNOŚĆ – w historiozoficznie umotywowanej sytuacji” (s. 18, wyróżnienie
w oryginale).
Dostrzegalne w Torpedzie czasu elementy katastrofizmu, który zawładnął myślą europejską na początku
XX wieku, dominują również w powieści Mieczysława
Smolarskiego Miasto Światłości (1924). Katastroficzne motywy nie ograniczają się tu do pesymistycznej
wymowy utworu, w którym wszystkie działania bohaterów w najlepszym wypadku spełzają na niczym, jak
było w przypadku Torpedy czasu, ale też mają zasadniczy wpływ na ukształtowanie świata przedstawionego. Akcja powieści rozgrywa się pięćset lat po wielkiej wojnie światowej, która wybuchła w połowie XX
63
LITERATURA, KOMIKS, TEATR | ANNA MOJSIEWICZ
wieku i przyniosła klęskę niemal całej cywilizacji ludz- różne są też zakończenia obu utworów – u Smolarkiej, a szczęśliwców, którzy uniknęli śmierci, cofnęła skiego doszukiwać się możemy nadziei na odbudow rozwoju do czasów prymitywnych, do małych osad, wę lub założenie nowej cywilizacji na planecie Weutrzymujących się z łowiectwa i zbieractwa. Tytuło- nus, Huxley natomiast nie wróży ani lepszego jutra,
we Miasto Światłości ma być jedyną ostoją cywilizacji, ani też możliwości odnowy (Smuszkiewicz, 1982).
która oparła się kataklizmowi wojennemu. Rzeczywiście, odnalazłszy legendarne miasto, główny bohater Na zakończenie, przy okazji katastrofizmu, powróćmy
– Andrzej Wola – poznaje niesamowity świat, pełen jeszcze raz do Antoniego Słonimskiego i jego powieści
zdobyczy technologii, całkowicie nieznanej ludziom Dwa końce świata (1937), odznaczającej się groteskowo
spoza miasta.
-satyrycznym ujęciem tematu zagłady cywilizacji.
Jednak Miasto Światłości dalekie jest od ideału;
ogrodziwszy się murem, mieszkańcy zazdrośnie
bronią jego tajemnic, wykorzystując zdobycze nauki dla własnych przyjemności i wygód, zamiast do
próby odbudowy i rozwoju upadłej cywilizacji ludzkiej. Obywatele metropolii pogrążeni są w marazmie
oraz lenistwie, a zgłębiwszy sekret nieśmiertelności,
przestają płodzić dzieci i odczuwać emocje. Brak
chęci postępu prowadzi do stopniowego murszenia, a nawet uwstecznienia społeczeństwa, którego
przedstawiciele nie potrafią już obsługiwać maszyn
skonstruowanych w przeszłości. Z kolei ludzie zamieszkujący puszcze bezradnie wyczekują wybawcy, a cała zachowana przez nich wiedza znajduje się
w rękach zakonników, również niechętnych krzewieniu nauki i sztuki. Utwór kończy się kolejnym wielkim
konfliktem między ludźmi z lasu i Miastem Światłości. Wola, wraz z ukochaną Mają, najmłodszą kobietą,
ostatnim dzieckiem urodzonym w Mieście Światłości, i naukowcem Bumarem, odlatuje z Ziemi w rakiecie zbudowanej wspólnie przez obu bohaterów.
W chwilę później Ziemia eksploduje, jako że przed
samym odlotem Woli udało się uruchomić tajemniczy mechanizm w Wieży Milczenia, który okazał się
bronią ostatecznej zagłady.
Głównymi bohaterami utworu są: skromny księgarz
i protagonista powieści Henryk Szwalba, pijaczyna
Chomiak, profesor Pankhurst i jego asystentka Miss
Walker. Tym czworgu jako jedynym udaje się przetrwać kataklizm, jaki na świat sprowadza Hans Retlich,
który, zaplanowawszy zagładę całej ludzkości, zamierza oszczędzić tylko siebie i grupę wiernych mu Lapończyków, a cywilizację planuje odbudować według
własnego pomysłu. W posłowiu do książki Antoni
Marianowicz zauważa, że postać Retlicha inspirowana jest Adolfem Hitlerem, z tym że fanatyzm Retlicha
posunięty został do niewyobrażalnego ekstremum.
Źródło niechęci bohatera do cywilizacji i kultury tkwi
we frustracji Retlicha, niespełnionego artysty:
Niech wam się nie wydaje, że zachowałem w mojej arce wasze kretyńskie książki lub dzieła tak zwanej sztuki, te stare
kawałki płótna, na których durnie sprzed paruset lat starali
się niedołężnie odtworzyć swoje kochanice. Nie będzie tam
również żadnej kukły ulepionej z gliny albo wydrapanej w kamieniu i w obrażający sposób naśladującej ciało ludzkie. Nie
przechowałem też ani jednej książki, której wartość polega
na tym, że słowa mają identyczną ostatnią sylabę. Byle głupstwo napisane w ten sposób nabiera w waszych oczach autorytetu jakiegoś bydlęcego natchnienia, a utworów, które
miały treść wyrażającą myśli naprawdę głębokie i wspaniałe
W 1932 roku Aldous Huxley opublikował Nowy wspaniały świat, który Smolarski uważał za plagiat. Rzeczywiście, wiele motywów z powieści Huxleya pokrywa się z tymi, które widoczne są w Mieście Światłości.
Co więcej, Huxley nigdy nie odpowiedział na otwarty
list Smolarskiego, w którym Polak otwarcie oskarżył
brytyjskiego autora o przywłaszczenie pomysłu, co
faktycznie może rzucać cień podejrzenia na Brytyjczyka. Z drugiej strony SF zawsze posługuje się ograniczoną liczbą ogranych schematów. Zasadniczo
64
uczucia, nigdy i tak nie umieliście ocenić. Takie utwory dla
osłów, w rodzaju niejakiego Denbry’ego z nie istniejącego już
miasta Birmingham, były „banalne”. Ja wam dam banalne!
Zobaczycie rzeczy zupełnie niebanalne. Tak niebanalne, że
będziecie robili w portki ze wzruszenia, żaden teatr nie da
wam takiego przedstawienia jak to, które teraz zobaczycie,
bo panowie dyrektorzy teatrów umieją tylko żyć z aktorkami i wystawiać sztuki swoich kolegów po świństwie, jak ten
parszywiec Herberg, który ludziom genialnym odsyła sztuki z napisem: „nie zakwalifikowano”. Już ja was wszystkich
GDAŃSKIE ZESZYTY KULTUROZNAWCZE
zakwalifikuję, że nawet pisnąć nie zdążycie! Nowa ludzkość,
którą ja tworzę, nawet z nazwy znać nie będzie tych dwu szerzących zgniliznę paskudztw (Słonimski, 1991, s. 17).
Krytyka nie omija także społeczeństwa, które w obliczu zbliżającego się zagrożenia ulega masowej panice, połączonej z naiwnymi pomysłami na ratunek
(na przykład próby ucieczki pod wodę) czy szukaniem
kozła ofiarnego, na którym mogłoby wyładować agresję. Kolejną wyśmianą grupą są politycy, którzy okazują się kompletnie bezradni wobec nadciągającej
katastrofy i ostatnie dni życia spędzają na spisywaniu
pamiętników (co wydaje się co najmniej niedorzeczne,
skoro nie zostanie na świecie nikt, kto owe pamiętniki mógłby w przyszłości przeczytać) oraz szukaniu
sposobu na ocalenie własnej skóry. Główni bohaterowie są również zarysowani w humorystyczny sposób;
Szwalba podejmuje się zadania ukulturalnienia Chomiaka, ten z kolei najpierw gromadzi kosztowności,
a następnie, nie mogąc sobie poradzić z popędem
seksualnym, wszelkie lalki i manekiny, które mogłyby pomóc mu w zaspokojeniu instynktów, profesor
Pank­hurst zaś w niewoli Retlicha pisze niezliczone ilości oficjalnych skarg i protestów, które na niewiele się
zdają w zaistniałych okolicznościach. Satyra nie omija też Rubenitów, zindoktrynowanych i do pewnego
momentu wiernych Retlichowi Lapończyków, których
szaleniec wybrał na ojców nowej ludzkości ze względu na wrodzoną posępność oraz niechęć do rozrywki
i kultury, co stanowi polemikę z utopijną wizją „dobrego dzikusa” (Smuszkiewicz, 1982).
koniec świata, ale to, co następuje po nim. Ostatecznie, po raz kolejny, dochodzimy do wniosku, że nie
można nic zmienić. Nie jest też możliwe odrodzenie
po katastrofie, powstanie ludzkości, która, nauczona historią, potrafiłaby uniknąć błędów przeszłości.
W przypadku Rubenitów – dosłownie – bo nie mają
dostępu do historii, nie potrafią pisać i czytać, ani
nie są zainteresowani rozwojem cywilizacyjnym. Takich jak Szwalba lub Pankhurst jest niewielu, a i oni
pozostają bezradni w obliczu klęski cywilizacji.
Polska literatura fantastycznonaukowa, chociaż nie
tak rozwinięta jak na Zachodzie, prezentuje równie
ciekawą drogę ewolucji. Okazuje się, że utworów SF
nie sposób porównać do popularnych książek awanturniczo-przygodowych, choć fantastyka naukowa
czerpie z tego gatunku pełnymi garściami. Nie można ich też zaliczyć do utworów fantastycznych i baśniowych, bowiem w przeciwieństwie do nich w SF
nieprawdopodobne wynalazki i zdarzenia motywowane są pozorami naukowości. Twórcy science fiction
odnoszą się w swoich utworach do rzeczywistego
świata, w jakim przyszło im żyć, a problemy, które
poruszają, należą do najbardziej złożonych zagadnień z dziedzin takich jak filozofia, socjologia czy nauki polityczne. Powieści te, najczęściej tworzone za
pomocą ekstrapolacji świata znanego ich autorom,
były pisane zgodnie z duchem epoki, w której powstawały. Widoczne są zatem pierwiastki moralizatorskie i dydaktyczne u Krajewskiego, romantyczne
hasła przebijają się przez Historię przyszłości, by zostać zastąpione nawoływaniem do pozytywistycznej
Utwór kończy się wybuchem konfliktu między lojal- pracy u podstaw w Zemście. Wiekowi XX towarzyszy
nymi a zbuntowanymi Rubenitami, co doprowadza z kolei zwątpienie w możliwości nauki w obliczu degeSzwalbę do smutnej konkluzji:
neracji cywilizacji europejskiej, a wizje zagłady świata idealnie współgrają z katastrofizmem i szerzonym
Stare jest to, co robił Retlich, i stare jest to, co robi Yar. Wła- przez Oswalda Spenglera poglądzie o rychłym upaddza, czyn, działania, wszystko to ma tylko żałosne pozory
ku Starego Kontynentu. Naszą wędrówkę kończymy
młodości. A naprawdę jest to odwieczna żądza władzy, prze- w momencie, w którym katastrofalne wizje przedwomocy i okrucieństwa. Uczucia znane już gadom z epoki me- jennych twórców SF ziszczą się za sprawą wybuchu
zozoicznej (Słonimski, 1991, s. 127).
drugiej wojny światowej. Późniejsza literatura fantastycznonaukowa nie tylko będzie starła się uporać
Następnie Henryk zamyka się w jednym z budyn- z traumatycznymi doświadczeniami wojennymi, ale
ków Warszawy i umiera wśród książek. Najbardziej też w Polsce oraz innych krajach bloku wschodniego
przerażający w utworze Słonimskiego jest nie sam stanie się jednym z narzędzi walki z komunizmem.
ANNA MOJSIEWICZ, UNIWERSYTET GDAŃSKI
65
LITERATURA, KOMIKS, TEATR | ANNA MOJSIEWICZ
Przypisy:
1 Na marginesie warto wspomnieć, że niejednokrotnie wynalazki wymyślone przez pisarzy SF doczekały się konstrukcji w świecie
realnym – jak choćby roboty i drony wykorzystywane dziś przez wojsko czy w medycynie prostetycznej lub opisane przez Władysława Umińskiego zeppeliny w sześć lat przed ich faktyczną konstrukcją, jedną z takich machin inżynier Gromski podróżuje na biegun
południowy w Balonem do bieguna (1894). Zaciekawieni tematem fantastycznych pomysłów zaproponowanych przez autorów SF na
pewno zainteresują się dokumentalną serią wyprodukowaną przez Ridleya Scotta Prophets of Science Fiction; każdy odcinek jest poświęcony innemu autorowi i obecnych na kartach jego utworów pomysłów, które doczekały się realizacji.
Bibliografia:
Krajewski, D.K. (2002). Wojciech Zdarzyński życie i przypadki swe opisujący, Kraków: UNIVERSITAS.
Prus, B. (b.d.w.). Zemsta, http://www.chmuraczytania.pl. Dostęp: 10.09.2014.
Słonimski, A. (1991). Dwa końce świata, Warszawa: Książka i Wiedza.
Słonimski, A. (1967). Torpeda czasu, Warszawa: Czytelnik.
Smuszkiewicz, A. (1982). Zaczarowana gra. Zarys dziejów polskiej fantastyki naukowej, Poznań: Wydawnictwo Poznańskie.
Wiśniowski, S. (b.d.w.). Niewidzialny, http://www.chmuraczytania.pl. Dostęp: 12.09.2014.
Żuławski, J. (1987). Na srebrnym globie: rękopis z Księżyca, Kraków: Wydawnictwo Literackie.
66

Podobne dokumenty