Wywiad dla National Geographic

Transkrypt

Wywiad dla National Geographic
Najstarszą dziś żyjącą na świecie osobą jest 115-letnia Amerykanka Gertruda Baines. 115 lat dożyła
zmarła w tym roku Portugalka Maria de Jesus. Wcześniej rekord długowieczności pobiła 115-letnia w
chwili śmierci Amerykanka Edna Parker. Okazuje się, że kobiety żyją dłużej. Dzięki hormonom?
Rzeczywiście, w pewnym stopniu jest to zasługa estrogenów, które chronią naczynia i mózg. Testosteron ma
takie działanie w stosunku do mózgu, ale mniej dla naczyń. O tym, że mężczyźni średnio żyją krócej, decyduje
wiele czynników, ważny jest m.in. poziom stresu. Często podejmują bardziej ryzykowną pracę, a także
wymagającą większego fizycznego wysiłku. Chociaż gdy matka ma trójkę czy czwórkę dzieci, to w ich
wychowanie wkłada gigantyczną energię. Na ogół jednak to ojciec pracuje na utrzymanie rodziny i jego
organizm jest bardziej obciążony przewlekłym stresem. Komórki mózgu starzeją się szybciej u pracujących w
nadmiarze, powyżej 60 godzin na tydzień.
„Sto lat” to tradycyjne życzenia, które składamy jubilatom. Na jak długie życie teoretycznie możemy
liczyć?
30 lat temu miałem na swoim oddziale dwóch 90-latków, w tej chwili mam ich pięciu czy sześciu, czyli osób w
wieku 85+ przybywa. Nazywamy to „siwieniem starości”. Gerontolodzy uważają, że możemy dożyć w tym
stuleciu 120 lat, chociaż według niektórych badaczy mamy szanse na więcej. Poszukuje się gerontogenów,
które mogłyby nam pomóc przekroczyć tę granicę.
Genetyk Valter Longo z University of Southern California stworzył szczep drożdży, które mogą żyć
dziesięciokrotnie dłużej. Usunął z ich genomu geny RAS2 i SCH9 i żywił niskokaloryczną dietą. Uważa,
że z czasem uda się poznać mechanizm długowieczności, co umożliwi przedłużenie życia człowiekowi
nawet do 800 lat.
Geny RAS2 i SCH9 u drożdży powodują dłuższe i sprawniejsze dzielenie się komórek. U myszy odpowiadają
za ścisłe upakowanie chromosomów, których mocno skręcone nitki kwasów nukleinowych są trudniejsze do
uszkodzenia przez czynniki genotoksyczne, wolne rodniki. Jednak te organizmy swoją energię przeznaczają na
reprodukcję, a w konsekwencji żyją krótko. Wydaje się, że właściwą drogą do wydłużenia ludzkiego życia
jest poszukiwanie związku pomiędzy ilością kalorii, które spożywamy, a genami odpowiedzialnymi za tlenową
przemianę materii. Żyjemy w atmosferze tlenu, niezbędnym do oddychania, a kalorie są potrzebne do
produkcji związków energetycznych odżywiających komórki. Jednak ta mieszanka – powstawanie związków
dających energię oraz tlen – powoduje, że w naszym ciele w ciągu 70 lat życia produkuje się ok. 130 kg bardzo
aktywnych cząstek – rodników tlenu, powstających w mitochondriach. Jeśli mitochondria są nieszczelne,
rodniki niszczą komórki, uszkadzając m.in. chromosomy. To rodniki przyczyniają się do tego, że mamy
zniszczone naczynia, z twardszym kolagenem, miażdżycę, wysoki poziom utlenionego cholesterolu,
nadciśnienie, cukrzycę, nieelastyczne, pozbawione wody chrząstki. Chromosomy ludzi starych biologicznie są
silnie zużyte, mają więcej mutacji, czyli błędów, i są krótsze. Ludzki organizm posiada system naturalnych
zabezpieczeń przed aktywnym tlenem – antyoksydantów. Są to enzymy, białka, mikroelementy – ponad
kilkadziesiąt związków. Zdolność do usuwania uszkodzonych w trakcie przemiany materii produktów nazywa
się systemem napraw. On limituje długość życia w dobrej kondycji.
Co decyduje o tym, jak funkcjonuje nasz system napraw?
O tym, że obrona przed rodnikami tlenowymi jest szczelna albo nie, decyduje ilość spożywanych kalorii, geny
systemu napraw, nasycenie diety w antyoksydanty i intensywność produkcji hormonów. Trzeba jednak
pamiętać, że wolne rodniki nie są jedynym czynnikiem odpowiedzialnym za starzenie się organizmu i
uzupełnianie diety w antyoksydanty w postaci np. witamin, nie wystarczy. System napraw każdego z nas jest
inny. U osób długowiecznych poziom aktywności enzymów, które wymiatają wolne rodniki, jest wyższy.
Gerontogenami są też m.in. te odpowiedzialne za odporność organizmu na zakażenia bakteryjne i kontrolę
intensywności reakcji zapalnej. Zaliczamy też do nich geny, które regulują produkcję insuliny i czynników do
niej podobnych pod wpływem diety zawierającej cukier. Ważne dla starzenia są też geny regulujące produkcję
czynników wzrostu i komórek macierzystych, naprawiających białkowe uszkodzenia w komórce i zniszczonej
tkance.
Czasem ludzie nie dbają o zdrowie, a jednak żyją długo w niezłej formie…
Różnorodność genetyczna sprawia, że organizmy niektórych ludzi, nawet jeśli wypalą oni tony papierosów,
będą się dłużej broniły. Chociaż gdyby nie palili, żyliby jeszcze dłużej. Gerontogeny potrafią ochronić
człowieka przed dużymi ilościami toksyn, poziomem stresu, niezdrową dietą. Mamy w Polsce kilka tysięcy
stulatków, jednak osób zdrowych jest w tej grupie mało. Większość po prostu toleruje bez szkodliwych
następstw chorobę i to wyróżnia osoby długowieczne – utrzymana adaptacja do choroby.
Są rejony świata, w których ludzie żyją dłużej i w lepszej kondycji. Co mówi na ten temat
etnogerontologia?
W grupach, które żyją długo lub krótko, można zauważyć wspólne cechy. U tych długowiecznych znaczenie
ma wolniejsze tempo życia i pewna odległość od cywilizacji, co wspomaga ochronę narządów i naczyń
Stwierdzono też, że ludzie żyją dłużej tam, gdzie niedojadają, a nawet gdzie bywają okresy głodu. Także tam,
gdzie w diecie jest mało mięsa, a dużo ryb, i tam, gdzie pracuje się na roli. Gdy po wojnie badało się byłych
więźniów obozów niewoli, okazywało się, że mieli mniej zaawansowaną miażdżycę. Z powodu niedojadania i
głodu żyli potem dłużej w porównaniu z normalnie żywiącymi się ludźmi. Oczywiście nie mówimy o tych,
którzy byli przedmiotem eksperymentów biologicznych.
Zatem na razie sposobem na zachowanie młodości jest głodówka?
Ograniczenie kalorii. Chodzi o to, by umieć je limitować albo bilansować z wysiłkiem fizycznym. Niestety
jedzenie oprócz kalorii, białka, węglowodanów, minerałów, dostarcza nam rosnącej z wiekiem przyjemności.
Jest zakodowane w systemie nagrody, a więc w mózgu, który wpływa na produkcję neurohormonów
powodujących satysfakcję i zadowolenie. W dodatku z wiekiem wolniej dochodzi do zaspokojenia głodu.
Grelina, hormon wydzielany z dwunastnicy, który powoduje uczucie sytości, z wiekiem jest gorzej
produkowany. Gdy jemy szybko, to nim sygnał dotrze do mózgu, zdążymy jeszcze zjeść sporą porcję.
Gdybyśmy byli młodsi o 15–20 lat, już bylibyśmy syci. Wniosek jest taki, że wolniej jedząc, łatwiej zgramy
ilość pokarmu z uczuciem sytości.
Nasze geny mają z czasów ewolucji tendencje do gromadzenia zapasów.
Kiedyś dzięki temu insulinooporność pozwalała na dłużej utrzymać we krwi rzadko spożywany cukier. Połowa
z nas posiada geny kumulacji sprzed milionów lat i przy nadmiarze kalorii ujawnimy te geny pod postacią
cukrzycy, otyłości, nadciśnienia, zaburzeń tłuszczowych, a po czterdziestce w postaci zawałów serca i mózgu.
W którym momencie zaczynamy się starzeć?
Od urodzenia. Starzenie jest procesem wpisanym w nasze geny. W chwili, gdy się połączy komórka jajowa z
plemnikiem, już jest program starzenia, ale ujawnia się bardzo powoli, bo ważniejszy od niego jest program
przekazania życia. Proces wymiany tych programów rozpoczyna się ok. 40. roku życia, chociaż są narządy i
fragmenty tkanek, które zanikają już w życiu płodowym. Zanik jest elementem rozwoju. Z czasem degeneracja
tkanek jest coraz szybsza i w 45. roku życia pojawiają się zmiany, których nie było, gdy człowiek miał lat 20.
Zatem okres przedstarczy rozpoczyna się od 45. roku życia. Gerontolog z uniwersytetu w Newcastle, prof.
Tom Kirkwood powiedział, że ciało jest jednorazowym opakowaniem dla komórek płciowych, które
przekazują życie. Nazwał to teorią zużywającego się w procesie reprodukcji ciała. Według niej celem ewolucji
nie było owe 100 lat życia, którego sobie życzymy podczas urodzinowych przyjęć, tylko dotrwanie do
momentu, gdy nasze dzieci dorosną i staną się samodzielne.
Czy tak samo starzeje się mózg?
W mózgu maksymalna ilość komórek rośnie do 7. roku życia, potem ulegają one rearanżacji, a w wieku 10, 12,
16 lat człowiek osiąga optymalną zdolność uczenia się i zapamiętywania. Najwyższy potencjał ma w wieku
20–25 lat. Od 40–45. roku życia zaczynamy tracić liczbę połączeń i liczbę komórek mózgowych. Warto
pamiętać, że tu obowiązuje zasada nagromadzonego kapitału: chodzi o to, by nasz mózg na starość, gdy ubytki
w nim będą się już wyraźnie ujawniały, mógł korzystać z posiadanych zasobów. Jeśli dziecko jest intensywnie
edukowane, jeśli przy tym nakłaniamy je do uprawiania sportu, to będzie osobą z wyższym kapitałem
poznawczym i rozbudowaną siecią neuronów w mózgu, z większą masą mięśniową, z większą gęstością kości.
A wtedy wyraźna degeneracja tkanek ujawni się później. Chodzi o to, by poziom fizycznej niepełnosprawności
był jak najdłużej niski i aby nasz mózg starzał się jak najdłużej.
Rozmawiamy o szczęśliwej starości?
U osób starszych z wiekiem ubywa dopaminy, to jest jeden z tych hormonów mózgu, które zaczynają
stosunkowo wcześnie się starzeć. O ile ok. 40– 50. roku życia obserwujemy zmiany w tkankach, to dopaminy
ubywa już od 20. roku życia o 10 proc. na 10 lat. Dopamina odpowiedzialna jest za elastyczność ciała, za
plastyczność ruchu. Wpływa także na skłonność do dobrych nastrojów. Młodzież potrafi co chwila wybuchać
śmiechem. Osobom starszym częściej przychodzi to z trudnością. Poziom dopaminy można podnieść w różny
sposób, m.in. poprzez ruch i pracę mięśni. Niestety także poprzez jedzenie i to jest pułapka, w którą wpadają
osoby starzejące się. Zwłaszcza ludzie samotni, ci, którzy stracili pracę, a nawet ci, którzy się nudzą.
Na emeryturze pomostowej…
Narządy nieużywane ulegają zanikowi – ta zasada sprawdza się w przypadku starzenia. W Polsce ludzie
przechodzą na emeryturę średnio o osiem lat wcześniej niż w innych krajach europejskich, staczają boje o
pomostowe emerytury. A po krótkim okresie „wolności” zaczynają się dramaty. Zwłaszcza u mężczyzn, którzy
do 40. roku życia utrzymują prawidłowy poziom testosteronu i generalnie są nastawieni zadaniowo – by
pokonać problem, zdobyć coś, stworzyć. Ja sam za 20 lat po dziesięciu dniach odpoczynku nie będę umiał być
bezczynnym. Od 30 lat wstaję wcześnie, intensywnie pracuję i w ten sposób ukształtował się we mnie
stereotyp zachowań, który przeniosę na następne lat 30–40, jeśli Opatrzność pozwoli. Tak właśnie dzieje się z
osobami długowiecznymi. Osoby mało aktywne mogą mieć problem z dobrym zestarzeniem się, ponieważ
grozi im bezruch, spożywanie nadwyżek kalorii, chyba że perfekcyjnie dbają o zdrowie. W wielu przypadkach
przejście w stan zawodowego spoczynku kończy się spadkiem nastroju, frustracją, a nierzadko depresją.
Emerytura nie musi być jak wyrok.
Człowiek ma naturę społeczną, potrzebę bycia z innymi. Nasz mózg przez pokolenia kształtował się tak, że nie
jesteśmy przystosowani do bycia singlami. Potrzebujemy otoczenia, przyjaznych relacji, wzajemnego zaufania.
Ludzie nie zdają sobie sprawy z tego, jak samotność może być toksyczna. Dlatego uważam, że kreowanie
mody na bycie singlem jest bardzo ryzykowne, bo rodzina jest nam potrzebna. Natomiast emerytura grozi tym,
że skazuje ludzi niekiedy na samotność i wyobcowanie.
Wrócę więc z nadzieją do pytania: czy istnieje dobra starość?
Naprawdę dobra starość jest możliwa w społeczeństwie wielopokoleniowym. Takim, w którym są kredyty dla
młodych małżeństw, żeby mogły zbudować domy, gdzie zamieszkają dziadkowie i gdzie będą właściwe relacje
między nimi a wnukami. Takim, w którym te małżeństwa się nie rozwiodą. Ważne jest, by przyzwyczaić dzieci
do tego, że obok nich są starzy ludzie, którzy mogą być mniej sprawni. I że tych osób nie wolno
dyskryminować. Pracuję na Śląsku, tam jest naturalny szacunek dla sędziwej starości. W hierarchii rodzinnej
starzec jest na wierzchołku piramidy wartości rodzinnych i międzyludzkich. Mówi się o wieku społecznym –
to sposób, w jaki jesteśmy odbierani przez innych, gdy pojawiają się u nas zewnętrzne znamiona starzenia.
A osobowość? Badania pokazują, że neurotycy starzeją się szybciej, a ekstrawertycy dłużej zachowują
dobrą formę.
Umiejętność sprzedania swojej racji, otwartość na innych ludzi, empatia, wylewność, brak kompleksów, to są
te cechy, które pozwalają człowiekowi bardzo wysoko ulokować się w relacjach społecznych. Takich ludzi się
chce mieć wokół siebie, są oni pozytywnie oceniani w pracy. Ich mózgi wolniej się starzeją, gdyż aktywność
neuronów jest wyższa przy mniejszych poziomach adrenaliny i kortyzolu. To nie jest obojętne, ile przez nasze
naczynia w mózgu przepłynie tych hormonów stresu.
Kult młodości nie sprzyja trosce o miejscu seniorów w społeczeństwie.
Media wykorzystują nasze instynkty i popędy. Jest w nas odruchowy lęk przed pomarszczoną skórą, siwymi
włosami, obwisłym brzuchem, przed zmniejszeniem libido, przed powłóczeniem nogami, garbieniem się.
Wkraczając w smugę cienia około pięćdziesiątki ludzie garną się do salonów medycyny estetycznej. W naszej
przestrzeni wyobrażeniowej prywatnej i publicznej nie ma miejsca dla starości. Człowiekowi 60-letniemu nie
wypada robić wielu rzeczy. Para starszych ludzi całujących się w parku ryzykuje, że zostanie wyśmiana. To
samo dzieje się z całą sferą seksualności człowieka. A przecież zbyt wcześnie rezygnujemy z czegoś, co w
sposób biologiczny tłumaczy przedłużenie kondycji życia. Dobrze układające się współżycie, nawet
podtrzymywane przy pomocy leków naczyniowych czy środków hormonalnych, powoduje wyrzuty hormonu
prolaktyny, która działa regenerująco na mózg. Zbyt wczesne gaszenie naturalnego libido poprzez kulturowośrodowiskowo-obyczajowe naciski jest błędem. Jeszcze do niedawna uważaliśmy że komórki mózgowe muszą
nam wystarczyć na całe życie, że mogą jedynie ulegać zanikowi. Ostatnio pojawiła się perspektywa leczenia
neuroregeneracyjnego. Udowodniono, że aktywność komórek macierzystych mózgu wzmaga praca mięśni, a
także podtrzymanie aktywności hormonalnej.
Żyjemy coraz dłużej. Wg danych WHO w 2025 r. 1,2 miliarda ludzi na świecie będzie miało ponad 60 lat,
a w 2050 r. 2 miliardy. Obliczono, że w 2050 r. co trzeci Europejczyk będzie miał więcej niż 65 lat. Czy
społeczeństwo będzie na to przygotowane mentalnie i organizacyjnie?
Wiele zależy od tego, czy ludzie dziś jeszcze młodzi przyjmą do wiadomości, że i oni się zestarzeją.
Przeprowadzono eksperyment, dając studentom wyobrażenie o tym, jak czuje się stary człowiek w swoim
otoczeniu. Włożyli okulary ze specjalnymi szkłami, które zamazywały obraz, specjalne rękawice
usztywniające palce, buty, w których szurało się nogami, gorset zginający kręgosłup. Stary człowiek z trudem
sięga na wysoką półkę w sklepie, z trudem naciska bardzo drobne klawisze telefonu. Wszystko to trzeba brać
pod uwagę organizując otoczenie wokół nas. Trzeba też, by ludzie mieli czym wypełnić czas, a nade wszystko
warto odpowiednio wcześnie odkładać pieniądze na starość, bo rachunki za leki, rehabilitację mogą nas
zaskoczyć.
Możemy żyć 120 lat, a nawet dłużej. Naukowcy czynią w tym kierunku wysiłki. Tylko po co?
Nie podejmuję się odpowiedzi na tak postawione pytanie, gdyż jako geriatra patrzę na wartość ludzkiego życia
przez pryzmat wartości absolutnej, bez względu na wiek. Pytanie tak postawione powstaje chyba z lęku przed
brakiem opieki, lęków przed cierpieniem. Pewnie także z myśli o narażenie na wstydliwą depersonifikację,
dyskryminację, zależność. Wydłużająca się średnia długość życia to dla mnie jeden z mierników globalnego
postępu cywilizacji przełomu XX i XXI wieku, ale postępu, z którym ludzie nie wiedzą jeszcze co zrobić. W
relacji do starzenia i starości mentalnie jesteśmy na przełomie XIX wieku, gdy średnia długość życia
oscylowała pomiędzy 40 a 50 latami, a 40-latek to był starzec. Społeczna świadomość rękami specjalistów od
reklam została wyprana ze starości, a tym samym zafałszowana. Retorycznie dopełniając zakres pytania: do
kiedy warto żyć?, ocieramy się już o ukrytą społecznie eutanazję. Pytanie można zadać nie „po co” ale „z kim
na 120 urodziny”? Staremu, zależnemu od innych człowiekowi potrzebni są najbliżsi. Starość nie chce
współczucia – potrzebuje zatrzymania się, szacunku, wiedzy, poświęcenia.