III RAJD ROWEROWY po Równinie Nowogardzkiej III RAJD

Transkrypt

III RAJD ROWEROWY po Równinie Nowogardzkiej III RAJD
III RAJD ROWEROWY po Równinie Nowogardzkiej
III RAJD ROWEROWY po Równinie Nowogardzkiej ze szczyptą humoru.
Sobotni październikowy poranek. Leniwie poruszam się po kuchni i rozmyślam, co
zrobić z tak pięknie zapowiadającym się dniem. I nagle niezwykła wiadomość
ogłoszona przez mojego męża: %u201ERajd rowerowy !%u201D. I nagle piorunujący
widok: mój mąż w gotowości rajdowej! A ja?! Wystarczyło mi 20 minut, aby z
triumfującym uśmiechem stać przed domem z rowerem. Nie mogłam być gorsza od
męża. Mąż na rajdzie, a ja w kuchni?! O, nie!
Na miejsce zbiórki (plaża) przybyliśmy zgodnie z czasem. Zdziwiła mnie liczba
uczestników oraz rozpiętość wieku między nimi. I już na starcie wiedziałam, że
dam radę, że pokonam te kilometry. Cóż to dla mnie ok. 50km. Pestka! Nieważne,
że rowerem jeżdżę od czasu do czasu. Nieważne, że moja najdłuższa trasa
rowerowa, to 40km.tempem spacerowym. Byłam pewna, że dam radę.
Po wysłuchaniu udzielanych przez pana W. Grebieniuka informacji dotyczących
rajdu, po zrobieniu pamiątkowej fotografii, ochoczo wyruszyłam ze wszystkimi. O,
przepraszam, nie ze wszystkimi, tylko za wszystkimi. A jakie było moje
zdziwienie, kiedy stosunkowo szybko zorientowałam się, że moja pozycja będzie
cały czas taka %u2013 z a w sz y s t k i m i. Na szczęście p. A. Nowak nie
pozwalał mi być na samym końcu. Dzielnie podążał za mną. Prawdziwa kurtuazja.
Dziękuję p. Andrzeju.
Zmęczona, spocona dotarłam do Ostrzycy. Miałam nadzieję, że usiądę, odpocznę,
ale gdzie tam. Wszyscy zachowywali się tak, jakby dopiero rozpoczynali rajd.
Żadnego zmęczenia, żadnego potu. Jazda dalej! Patrzyłam na nich ze zdumieniem.
Skąd mieli tyle siły?! Ale cóż było robić. Wsiadłam na rower i pojechałam.
Wydawało mi się, że gnam niczym wicher, a drzewa migają mi przed oczami.
Niestety, tylko mi się wydawało. Wciąż byłam na końcu. Przed Wojtaszycami stał
się cud. Udało mi się wyprzedzić jedną osobę. Co za radość%u2026
W Wojtaszycach mała niespodzianka %u2013 piękny kościół, który mogliśmy
obejrzeć. I chociaż lubię zwiedzać, tym razem bardziej cieszyłam się, że mogę
pochodzić, że mogę odpocząć że mogę coś zjeść. Ulga!
Ten jeden zawodnik sprawił, że po króciutkiej przerwie naprawdę pognałam jak
wicher. Przebierałam nogami tak szybko jak postacie na kreskówkach. I tym
sposobem do Bagien dojechałam całkiem szybko, bez wielkiego wysiłku. A ile było
we mnie radości, którą dopełniała możliwość obejrzenia kolejnego pięknego
kościoła.
W tej ślicznej wsi doszłam do wniosku, że ja dopiero się rozkręcam. A swoją
klasę dopiero pokażę%u2026 . J tak myśląc dotarłam do Godowa(nie
ostatnia!).Muszę przyznać, że ładna wieś z ładnym jeziorem. Bo chwilami udawało
mi się zobaczyć co nieco.
No, a potem%u2026 potem była droga przez mękę. Chwilami wydawało mi się, że do
Maszewa nie dojadę. Maszewko, to jeszcze, jeszcze, ale Maszewo?! Miałam
wrażenie, odległość ma tendencje wzrostowe, a nie malejące. W nogach zmęczenie,
obolałe pośladki, ale na twarzy promienny uśmiech i słowa: %u201E To przez ten
wiatr tak wolno jadę%u201D. Wiadomo, biednemu wiatr w oczy wieje. A ja byłam
taką bidulką%u2026 .
Hurrra, Maszewo! A jak Maszewo, to przerwa. Ta upragniona, ta dłuuuuuga! Moja
trwała raptem 15 minut. Pozostali mieli dłuższą. Przecież dotarli tu wcześniej.
Zjadłam %u201Emałe conieco%u201D, napiłam się i z ogromną przyjemnością
posłuchałam, jak p. Adam gra na organkach. Dziękuję panie Adamie. Pana gra w
połączeniu z kolorowymi kamieniczkami, to miłe wspomnienia z dzieciństwa.
Ale wróćmy do rzeczywistości. Jedząc, zamartwiałam się jak wrócę do Nowogardu.
Za mną dopiero połowa trasy. Przede mną : Jarosławki, Maciejewo, Redło,
Długołęka i %u2026 Nowogard, i dom. Tylko jak tam dotrzeć? Inni jechali z taką
lekkością, bez trudu pokonywali kilometry, a ja wciąż się rozkręcałam, Nie
robiły na mnie żadnego wrażenia mijane lasy, pola, śliczne wiejskie kościółki.
Ja wciąż gnałam i gnałam. Niektórzy to nawet czuli upojny zapach lasu, a ja
czułam zapach własnego potu. Dopiero w Krasnołęce poczułam, że zbliżam się do
Nowogardu i wtedy chwyciłam przysłowiowy wiatr w przysłowiowe żagle. Nareszcie
pognałam. Myśl o domu ujmowała mojemu zmęczeniu. W Długołęce dotarło do mnie, ze
dojadę, że pokonam całą trasę, że uda mi się. I u d a ł o s i ę !!! Zmęczona,
ale bardzo szczęśliwa dotarłam na miejsce. A tu niespodzianka: ognisko,
kiełbaski, ciepłe napoje, bardzo ciepłe napoje, no i %u2026nagrody. Nawet ja
dostałam. Wierzę, że uczciwie na nią zasłużyłam. Przecież włożyłam tyle wysiłku.
Dziękuję organizatorom oraz sponsorom III Rajdu rowerowego po Równinie
Nowogardzkiej za świetną imprezę oraz tak mile spędzony dzień. Z
niecierpliwością będę oczekiwała następnego rajdu. Na pewno wezmę w nim udział.
Mam nadzieję, że uda mi się odpowiednio do niego przygotować, dzięki czemu dotrę
na miejsce razem z czołówką. Może uda mi się zauważyć więcej ciekawych obiektów,
Strona 1
III RAJD ROWEROWY po Równinie Nowogardzkiej
obejrzeć więcej zabytków i %u201Epodelektować%u201D pięknem przyrody.
Swoje podziękowania składam: państwu T.W. Grebieniukom, właścicielom sklepu
drogeryjnego %u201E Natura- Witter%u201D jako głównym organizatorom, ognisku
TKKF %u201E Wodniak%u201D jako współorganizatorowi oraz firmie %u201ENowo
Net%u201D- dodatkowemu sponsorowi. A największe panu W. Grebieniukowi, który
potrafił stworzyć ciepłą, serdeczną i przyjazną atmosferę.
Marzena
Strona 2