LADY PANK - Witam na mojej stronie
Transkrypt
LADY PANK - Witam na mojej stronie
W środku: LADY PANK PIEKUT W BERLINIE ZACHODNIM W k r ó t c e: ŚWIĘTA Z tamtej strony LADY PANK tworzą: Jan Borysewicz — gitary, śpiew, kompozytor wszystkich przebojów grupy; Janusz Panasewicz — śpiew i gra na grzebieniu; Edmund Stasiak — gitara; Paweł Mścisławski — gitara basowa; Jarosław Szlagowskł — perkusja. Dyskografia: Mała Lady Pank/Minus 10 w Rio — Tonpress S-443, Mniej niż zero/Pokręciło mi się w głowie -- Tonpress S-458. Wciąż bardziej obcy/Zamki na piasku — Tonpress S-474 oraz LP „Lady Pank" Tonpress SX-T 26. W NUMERZE: MISTER PANK — redaktor Soporek przesłuchuje poetę Mogielnickiego GITARZYSTA: TATO — gitarzysta prowadzący zespołu Non Stop w rozmowie z gitarzystą, prowadzącym Lady Pank MIĘDZYNARODOWY SALON SPRZĘTU AUDIOWIZUALNEGO W BERLINIE ZACHODNIM — jako jedyny wysłannik prasy polskiej na tę imprezę — Antoni Piekut opowiada o swych wrażeniach STAWIAM NA MARLENE — Jerzy Bojanowicz walu Intertalent o festi- ROOTS, ROCK, REGGAE(2) — Gołaszewski i Jakubowicz tłumaczą co to jest calypso, mento i burra Z KASETY — DO GAZETY — oceniają: Soporek, Czyż, Hołdys i Biliński a także: Z ZAGRANICY TELEGRAFICZNIE, Z KRAJU JEDNYM TCHEM, ALBUMY, KALENDARIUM, ROZMAWIAMY Z CZYTELNIKAMI i NS 20. Na stronie 20 — DOROCZNY PLEBISCYT NON STOPU W numerze grudniowym: CHING. same niespodzianki oraz I Rozmowa z ANDRZEJEM MOGIELNICKIM — Jesteś, obok Jana Borysewicza, wspózalożycielem Lady Pank. Opowiedz zatem jak narodził się pomysł zorganizowania grupy i jak doszło do jego realizacji. — Początek zespołowi dało nagranie „Małej Lady Pank", dokonane w Krakowie przy okazji realizacji płyty Izy Trojanowskiej „U.K. Łady". Prawdziwa jednak historia Lady Pank zaczęła się od mego spotkania z Jankiem Borysewicaem, a poznałem go w Luiblinie w okresie mojej współpracy z Budką Suflera. Kiedyś przyjechał z Wrocławia na sesję, bo on jest z Wrocławia, no i przyjechał taki, usłyszałem go i zdziwiłam się, że u nas ktoś tak pot r a f i grać na gitarze. Wtedy Janek jeszcze nie komponował. Dopiero czynił próby na tym polu. Dużo rozmawialiśmy ze sobą i w rezultacie zaprzyjaźniliśmy się. Przesiadywaliśmy razem wieczorami i zastanawialiśmy się co dalej. Później nastąpiły różne roszady personalne izn. z Budki odszedł Janek, a następnie i ja przestałem z nimi pracować. Następnie była prawie roczna kwarantanna, w czasie której jednak myśleliśmy o naszych planach. Nasz pomysł wreszcie dojrzał przy okazji nagrania płyty Trojanowskiej. Zrobiliśmy pierwszy utwór jeszcze z muzykami sesyjnymi. W „Małej Lady Pank" na basie grał Jajco, a na perkusji Andrzej Dylewski. Był to moment, w którym wiedzieliśmy, że zrobimy nowy zespół. Przy jego tworzeniu i początkowym okresie działania chciałem jednak uniknąć pewnej prawidłowości, jakiej ulegają nowo powstałe grupy w naszym kraju. Otóż u nas powstaje gdzieś jakiś zespół, który przedziera się przez wszystkie przeglądy, te festiwale, jeździ po najróżniejszych trasach, w międzyczasie ktoś tam pójdzie do wojska, atlbo coś się sianie, itd., itd. I gdy ci ludzie po dwóch, trzech latach dojdą do jakiegoś poziomu, wypracują styl i poprawią umiejętności techniczne, okazuje się, że już są tak zmęczeni t y m wszystkim, że albo rozpadają się, albo zwyczajnie się rozchaltu- rzą. I w chwili, gdy taka kapela ma szansę wyjścia na szerokie wody nie korzysta. z niej, gdyż jest przemęczona i nie ma, żadnej świeżości. My więc spróbowaliśmy zrobić odwrotnie. Jeszicze zanim powstała grupa były nagrania. — Borysewicz nie byl przecież debiutantem i jemu nie groził chyba kierat, o którym mówiłeś. Ty także nie należałeś do debiutantów. Obaj mieliście doświadczenia i pewną pozycję na polskiej estradzie. — Co innego to gitarzysta, choćby z największym nazwiskiem, a co innego twórca muzyki czyli kompozytor, aranżer i lider zespołu. Z jednej pozycji na drugą, przejście jest ogromne. Oczywiście nasza pozycja na rynku dawała nam pewien handicap, ale z drugiej strony, nasze poczynania były śledzone z większą uwagą. Niewątpliwie z wieloma sprawami było nam łatwiej, ale była także większa odpowiedzialność. Zrobiliśmy więc pierwsze nagrania już z ludźmi tworzącymi jakby pierwotny skład Lady Pank. Byli to muzycy z Wrocławia tacy jak Andrzej Polak i Pa- weł Kawka. Nagraliśmy wówczas ,,Tańcz głupia tańcz", „Minus 10 w Rio" i „Vademecum skauta" oraz hard rockową wersję „Mniej n i ż zero", która nawiasem mówiąc, nigdy nie została zaprezentowana, ale to i dobrze. Albowiem w międzyczasie bezustannie myśleliśmy z Jankiem nad stylem tej kapeli. Co ona ma grać? Nagrania już były, a zespół jeszcze nie koncertował. W pierwszą trasę pojechaliśmy z Oddziałem Zamkniętym. Wtedy poznaliśmy sekcję Oddziału: basistę Pawła Mścislawskiego i perkusistę Jarka Szlagowskiego. Ta dwójka miała podobne poglądy na muzykę i rychło zasiliła skład Lady Pank. — Mówiło się wówczas, że Lady Pank rozbija Oddział Zamknięty. Spekulacji na ten temat było wiele. - Przejście się odbyło na zasadach czysto towarzyskich, bowiem Paweł i Jarek stwierdzili, że w naszej kapeli będzie im się lepiej grało. Również nasza muzyka im bardziej odpowiadała. Naturalnie Oddział mógł mieć pretensje, ale w końcu gra, istnieje i nic mu się nie dzieje. Poza tym wówczas Oddział był kapelą bardziej renomowaną niż my. A na marginesie dodam, iż lubimy Odział Zamknięty i to, co gra. Bardzo podoba mi się ich wokalista — Krzysiek Jaryczewski. — W jaki sposób trafiliście na ślad „Mazura z Olecka" czyli Janusza Panasewicza? — Z Januszem była dość ciekawa historia. W chwili, gdy powstawał zespół on po prostu był w wojsku. Został przydzielony do zespołu Desant, z którym występował. Śpiewał chórki, a po występie był technicznym w tym zespole. Przypadkowo, w czasie jednego z koncertów Desantu posłuchałem Janusza. Uznałem, że ma bardzo dobry głos, czy- sty o jasnej barwie. Postanowiliśmy go spróbować. Zaprosiliśmy go do Krakowa na nag r a n i e . Janusz przyjechał na tzw. lewiźmie, gdyż w tym czasie jego zespół wystepował w Katowicach. Zaśpiewał „Tjańcz głupia tańcz" i „Minus 10 w Rio" i okazało się, że miałem dobrego nosa. Niestety pobyt Janusza w wojsku przedłużył się o trzy miesiące, zresztą nie z jego dobrej woli, i nasze plany natychmiastowe- go włączenia go do kapeli uległy korekcie. Zespół tymczasem musiał już ruszyć na trasę i grać koncerty. Cały repertuar śpiewał Janek Borysewicz, a my czekaliśmy na Janusza. Wreszcie prosto z jednostki przyjechał na koncert, chyba do Kalisza i od razu musiał śpiewać. Oczywiście bez żadnych prób. Na podłodze miał teksty, bo przecież nie znał słów wszystkich utworów. W połowie koncertu zabrali mu te teksty i zrobiło się zupełnie wesoło. A l e właśnie wtedy Lady Pank w pełni zaistniała. — Czy obmyślając koncepcje artystyczną zespołu od początku do końca zdaliście się na własną pomysłowość, czy też w jakiś sposób inspirowały Was preferencje publiczności. — Wydaje mi się, mimo wszystko, że artystyczna koncepcja Lady Pank jest dziełem wyłącznie naszym. Oczywiście owa idea obudowana jest olbrzymim ładunkiem spontaniczności, bez której nie ma rocka. W moim przekonaniu Borysewicz gra to, co chce, a nie to, co jest akurat modne. Nie chcieliśmy robić grupy o konkretnym obliczu stylistycznym. Niekiedy bowiem kurezowe trzymanie się takiego czy innego stylu prowadzi do potwornej nudy muzycznej, a my tego pragniemy za wszelką cenę uniknąć. Po prostu chcemy być pop-rockowym zespołem grającym muzykę lat osiemdziesiątych. W moim przekonaniu J u n e k jest w tej c h w i l i w swojej dziedzinie kompozytorem i gitarzystą najnowocześniejszym w Polsce. — Pytanie o najbliższe pół roku, rok. W jakim kierunku pójdzie rozwój Lady Pank? — Gdybym precyzyjnie sformułował odpowiedź, mógłbyś sądzić, iż każde nasze posunięcie jest całkowicie przemyślane i jest to działanie z premedytacją. A tak nie jest. Chcemy, by Lady Pank nadal szła w kierunku Lady Pank, a więc chodzi nam o zachowanie j a k największej spontaniczności i luzu. Planujemy naturalnie wiele nowości, lecz klimat muzyki zespołu nie ulegnie zmianie. Chcemy np. teraz ma płycie w jednym utworze wykorzystać kwartet smyczkowy. Być może sięgniemy po inne tego rodzaju historie, aby wzbogacić muzykę w warstwie kolorystycznej i urozmaicić brzmienie. Jednakże Lady Pank nie przestanie być zespołem gitarowym. Nowy repertuar, nad którym Obecnie pracujemy będzie chyba bardziej wyrafinowany muzycznie, ale na pewno nie będzie pozbawiony swobody, która w moim przekonaniu, jest charakterystyczna dla repertuaru Lady Pank. mierze opiera się na tekstach. Rock z jednej strony sioi na emocjach, a z drugiej, zawsze był m u z y k ą walczącą. W teks t a c h zawarty jest pewien b u n t społeczny, tak charakterystyczny dla poetyki rocka. - Większość tekstów rockowych wychodzących spod piór najmłodszej generacji autorów odznacza się niestety dość mizerną wartością. Są to teksty bardzo bombastyczne, przerażająco katastroficzne i podejmujące wyłącznie fundamentalne problemy ludzkości. Nieco trywializując można by to sprowadzić do formuły: „Ludzie bądźcie braćmi, bo w innym wypadku pozostaje wam już tylko bomba atomowa". A małe, lecz o wiele prawdziwsze rozterki młodych „bardów" są nieobecne w ich piosenkarstwie. - Młody człowiek nie dysponujący odpowiednim warsztatem twórczym, a przede wszystkim mający o w i e l e za mało zwykłych doświadczeń codziennego życia sięga po to, co jakby zostało już sprawdzone, a więc że jest brudno, że jest czarno, i, że za chwilę umrzemy. A o tym tekst można napisać w ciągu pięciu minut. A czarnowidztwo nie jest przecież j e d y n ą prawdą. Dowcip polega na tym, że świata nie można widzieć w sposób jednostronny. Napisałem kiedyś tekst: „Tyle samo prawd — Od około trzech lat olbrzymim przemianom uległa warstwa tekstowa polskiego rocka. Radykalnie zmieniła się ich farma, a przede wszystkim treść. Czy można już mówić o tworzeniu się, że użyję dość pompatycznego określenia, poetyki polskiego rocka? - Wydaje mi się, że wreszcie zrobiło się normalnie. Kiedy przed paru laty napisałem piosenkę „Co się stało z Magdą K." opowiadającą o zbiorowym gwałcie w małym miasteczku, nikt w naszym radiu nie chciał słyszeć ani o jej nagraniu, ani o żadnej emisji. Piosenkę tę nagrano w warszawskiej PWSM trochę na wariackich papierach. Wtedy nie można było w piosence pisać o takich rzeczach. Czasy się jednak zmieniły. Przybyły doświadczenia ostatnich lat. Musiało się coś odkręcić, m.in. dlatego, że rock w ogromnej ile kłamstw rządzi całym światem mym". I ja, tak to widzę. Nie ma j e d n e j prawdy, a nawet nie ma jednego kłamstwa. Odnosi, się to nie tylko do wielkich problemów, ale także do spraw najprostszych. Trzeba szukać w życiu wielu punktów odniesienia, a ci młodzi ludzie na razie mają tylko jeden taki punkt. Z upływem czasu powinni znaleźć również iane. Naturalnie k i l k u młodych potrafi pisać dobre teksty. Przykładem tego jest Grzesiek Ciechowski. Wielcy artyśri tacy jak choćby Beatlesi zanim zaczęli pisać o wielkich sprawach, pisali o drobiazgach, problemach związanyoh bezpośrednio z nimi. Jest jeszcze innego rodzaju historia. Otóż, aby w Polsce być artystą należy pisać niezrozumiale. Wszelką prostotę ma się za nic. Ale jak się pojawia skomplikowana metaforyka, rozmaite komplikacje pseudointelektualne, to wówczas to coś dorasta u nas do rangi Sztuki. Nie mylmy prostoty, z prymitywizmem. Bomba atomowa też jest niekonieczna, aby powstał tekst pobudzający emocje, wyobraźnię i zmuszający do myślenia, jeśli chodzi o mnie, staram się pisać w sposób jak najprostszy i zrozumiały dla wszystkich. N i e piszę bowiem ani dla młodych, ani dla starych, robię to przede wszystkim dla siebie i przyjaciół z zespołu. Nie będę ukrywał, że mam satysfakcję, gdy te teksty znajdują odbiorcę wśród różnych ludzi. Uważam się za przeciętnego faceta, który pisze o przeciętnych sprawach i dlatego docieram do przeciętnego odbiorcy, a tego winno się najbardziej szanować. — Znajdą się na niej wyłącznie nowe utwory. W chwili naszej rozmowy nie wszystkie są gotowe, a więc trudno o nich mówić. Te rzeczy, które są skończone, traktują o, różnych sprawach. Tak więc nie będzie to płyta monotematyczna. Wokół nas dzieje się tyle, że ograniczanie się do jednego problemu nie ma większego sensu. Piszę zatem o donosicielstwie, to znów o dziewczynie, która miłość traktuje jak lekarstwo na ból zęba. O czym jeszcze — przekona słuchaczy nowa płyta Lady Pank, która mam nadzieję ukaże się o wiele szybciej niż pierwsza. — I na zakończenie jeszcze jedno pytanie o płytę, którą właśnie kończycie nagrywać w chwili ukazania się tego numeru NON STOPU. — I my na to liczymy. Dziękuję Ci za rozmowę. Rozmawiał: WOJCIECH SOPOREK GITARZYSTA: TATO Byłem przekonany, że go zaskoczę. "Siemasz, Janek, wiesz po co dzwonię?" spytałem, gdy podniósł słuchawkę w pokoju 2501 w hotelu Forum. „No... Wiem" — odparł. A więc jednak. Zastanawiałem się, czy nie odmówi mi wywiadu, czy ktoś go w jakiś szczególny sposób nie uprzedził, ale nie. Mimo trudności z terminem, bo i płyta Savitoru na głowie i cholerna angina zakończona ostrą punkcją gardła mocno dokuczała, znalazł czas i chęć na rozmowę. Jednak jeszcze na pół godziny przed spotkaniem zwątpiłem nieco: mój szalony, ciężarowy Mercedes „Franek" zawył, zagulgotał i stanął w okolicy działki moich rodziców. Pomoc przejeżdżającego kierowcy Żuka zakończyła moje bezsensowne stukanie w rozrusznik i dzięki niej spóźniłem się tylko 9 minut. A Janek jest precyzyjnym facetem. Jego hotelowy pokój jest pedantycznie czysty i porządny, w niczym nie przypomina tego, co z reguły zwykliśmy uważać za hotelowe pokoje na trasie. Warszawa to dla niego też trasa, bo, choć ma tu dziesiątki przyjaciół, spraw i biznesów, tu nagrywa i próbuje, to w c i ą ż mieszka w mieście, w którym 17 kwietnia 1955 roku przyszedł na świat, we Wrocławiu. Zanim zapytałem o początki, o to kiedy wziął do ręki pierwszą gitarę poszedłem do suprerczystej łazienki i umyłem ręce ze smaru. Mydło Pachniało Pięknie. „Najpierw wziąłem perkusję... Po prostu w szkole na akademiach zespoły grały i zainteresowałem się tym też. Muzyką w ogóle. Słuchałem dobrej muzyki. Słucham j e j zresztą da dziś, ale akurat wtedy słuchałem Hendrixa, Doorsów i pierwszym, utworem jakiego się wtedy nauczyłem, grać było „Who Knows" (Hendrix, Band of Gypsies-NS). Ubrany jest jak zwykle modnie, ale bez tych, bajerków, które noszą choćby jego kolesie z kapeli: czarne, sztruksowe spodnie, czarna T-shirt z napisem Zildjan, mokasyny z jasnego materiału. Myślą przez chwilę o "Who Knows". Rzeczywiście, piękny kawałek, do d z i ś oczarowuje (a jeśli nie, to oczarować powinien) swą melodyjną, przewrotną frazą. „Potem brat, grał na gitarze, nauczył mnie grać „Dom wschodzącego słońca" i p ó ź niej sam, się nauczyłem grać „Hej, Joe". Pierwsza, gitara. To bylo pudło, zwykłe, polskie, nawet nie było mo... nie, zaraz... nie, to było moje, nie... Tak. Brata było pudło. Od ojca dostał, znakomicie grał na gitarze jak na owe czasy". Dziwnie się poczułem, gdy spytałem o dalcze losy brata nie wiedząc, że kiedyś tam odebrał sobie życie. W domu atmosfera dla muzykowania była przychylna. „Jak ojciec widział, że ja siedzę z instrumentem po osiem dziesięć godzin, zamknięty w pokoju to, po prostu, zaczął się tym, bardziej interesować. Pamiętam, że jak potrzebowałem... Mój przyjaciel, Adam Laboga, może go znasz? Zrobil mi pierwszy wzmacniacz Diamond Sound się nazywał, i nie miałem kolumny głośnikowej, to ojciec zebral calą rodzinę, wszystkich wujków, ciotki i zlożyli się na tę kolumnę. Kosztowala chyba dwadzieścia...." Było to 11 lat temu. Uczył się grania jak się dało, brata podpatrywał, innych podpatrywał, wreszcie trafił do grupy Super Pakt, mutacji wcześniejszego Paktu. „Tam już grali tacy muzycy, jak Andrzej Pluszcz, który obecnie gra w Crashu i tam zwracali mi uwagę... W ogóle dużo mi pomogło środowisko wrocławskie" Zagaduję o muzyczny Wrocław, w końcu Crash, Cross, Stalowy Bagaż, Alek Mrożek..., „To są stare sprawy, to kiedyś było tak fajnie. Teraz te zespoły, które zostały, Crash, Cross czy właśnie Stalowy Bagaż to stara generacja. To znaczy, są nowe Tato... grupy, ale to nie jest już to, co było kiedyś. Przecież, ja pamiętam, jak Nurt grał koncerty, to ja ze łzami w oczach oglądałem jak Mrożek gra na gitarze". Poprzez znajomych starał się wtedy dotrzeć do Mrożka, wziąć u niego kilka lekcji, płatnych. Ale ten się nie zgodził, nie wiadomo dlaczego. „Teraz to akurat jest mi to niepotrzebne, no ale wtedy bardzo mi zależało, żeby taki wlaśnie członek, jak Mrożek mi podał rękę i mi pomógł w jakiś sposób..." Aparatura Lady Panik rzadko wypoczywa, różne młode kapele z niej korzystają, nieodpłatnie, kiedy tylko L.P. ma wolne „Trzeba jakoś pomagać tym małolatom". Trochę, mi głupio ale kiedyś ja właśnie, w przypływie złej chwili nie pożyczyłem Jankowi pieca. Byłem o coś na niego zły i w amoku nie chciałem z nim gadać, wybiegłem ze Stodoły... „Jeden człowiek, Jurek Kaczmarek" odpowie na pytanie kto mu w życiu najbardziej pomógł. „Wielu osób nie ma. To był pianista, z Wrocławia, on w tej chwili z Ewą Bem gra. Znakomity pianista i piękny nauczyciel, po prostu. Uczył mnie takich podstawowych spraw, dzięki czemu nie mam w t e j chwili problemów, muzycznych spraw. I innych. Techniki, harmonii, ułożenia ręki, grania lewą ręką, prawą ręką, a był tylko pianistą. Tak mi to jakoś przekazywał..." Gdybym sam miał odpowiedzieć na to pytanie wyliczyłbym równo dziewięć nazwisk, ani jednego muzyka. Pytam czy wie, że jest jednym z najlepszych polskich guitarmanów, a on na to, że przecież są Sygitowicz, Kozakiewicz. Więc pytam co mu sprawia największą trudność w grze. „Nic. Po prostu nie mam żadnych problemów". Myślę o Hendirixie. „Who Knows", „Hey, Joe", a gdy spytam o wymarzoną kolekcję płyt odpowie natychmiast.: „wszystkie nagrania Davisa, wszystkie nagrania Police, dwie płyty Coltrane'a i wszystkie Hendrixa". Kiedyś Wojtek Morawski relacjonując mi jam rockowy z wrocławskiej Rury określił grę Janka jako „heniowatą". O muzyce Super Paktu mówi niechętnie i niewiele („jakieś wiatraki, pierniki"). W tamtych czasach działała w Polsce kapela Romuald i Roman, która po użyciu raz na koncercie świecy dymnej została okrzykniętą „psychedeliczną" ku trwodze dyżurnych strażaków. Ale fajnie grali. Jeden z j e j liderów Roman Runowicz działał wraz z żoną, Niemką, Katią Kuczyńską jako grupa „Katia und Roman", w NRD oczywiście. Nawet nie wiedziałem, że w tej popowo-countrowej ekipie Janek grał na gitarze. „To był mój pierwszy wyjazd za granicę, byłem strasznie przerażony. Przerażenie było tak wielkie, że nie skorzystałem z oferty grania wspólnie z Alexisem Kornerem". Po paru miesiącach, w trakcie wakacji, wpadł do Polski, a we Wrocławiu koncertował akurat Jerzy Grunwald z zespołem Apokalipsa. „Ktoś powiedział, że gram na gitarze i wzięli mnie do takiego namiotu, obok sceny, dali mi gitarę i... zagraj, spróbuj czy to zagrasz... dobra, jesteś przyjęty". Częstuje mnie Colą i przeprasza, że nie ma szklanki. „Dziś jest lepiej" pokazuje na gardło. Gdy mu się przyglądam wydaje się być nieśmiały, jakby speszony, ale wypowiada się bez zająknięcia, jasno i stanowczo. Zupełnie jakby było ich dwóch — jeden poważny, skrupulatny i pracowity i lekko nieufny i ten drugi, który nosi przy sobie kartkę z wyliczonymi niezbędnymi kosztami dalszej działalności L.P. Opiewa na 28 milionów dolarów. I jeszcze ta Majorka, gdzie chciałby wyjechać na wakacje („dlaczego? Nie wiem, chciałbym"). Poznaliśmy się w 1976 roku na koncercie w Arenie, on wystąpił juiż z Apokalipsą, ja grałem z Dzikim Dzieckiem,. „Tak, pamiętam ten koncert i tylko jeden zespół pamiętam, właśnie Dzikie Dziecko". Wówczas było jasne, że szefem Apokalipsy jest Irek Dudek, skrzypek i harmonijkarz ze Śląska, ale, z d a j e się, Janek już wówczas jechał swoim własnym pociągiem. „Nie miało dla mnie znaczenia kto jest liderem, chciałem się czegoś uczyć, cały czas... Tam była świetna sekcja (Marek Sużyn-dr, Krystian Wilczek-b-NS), z którą mi się znakomicie grało. Doszedł Rafał Rękosiewicz na Hammondzie i... uważam, że to się trochę zepsuło przez Dudka, dlatego, że on, oprócz muzyki, zajmował się całkiem innymi sprawami... Odszedłem, po prostu, już nie mogłem tam nerwowo wytrzymać... Śląsk w ogóle jest takim dziwnym terenem, tam jest taka dziwna atmosfera. Po prostu trzeba być ze Śląska, żeby tam grać z tymi ludźmi". lata pograć, nie chciałem kończyć tak, jak wielu gitarzystów kończyło w tym kraju. Dlatego mi zależało, gdy zakładałem TEN zespól, żeby każdy z muzyków miał, po prostu, coś do powiedzenia. Czy mnie lubią? To ich spytaj. Może tyle, że nazywają mnie Tato..." Jego sześcio-i-pół-letnia córka ma na imię Joasia. Widuje ją teraz rzadko, jednak brakuje czasu. W ogóle zastanawia się, czy może założyć szczęśliwą rodziną, choć chciałby. Mówi, że jest w ciągłym ruchu, że się do tego nie nadaje. Przy 180 cm wzrostu jest raczej drobnej budowy, waży 64 kg i, jak mówi, energia go rozpiera, „Mogę w ciągu dnia załatwić, tyle spraw, ile manager załatwiłby w ciągu tygodnia, a ja mogą je załatwić, wejść do studia, zagrać, ...i jego wielbicielki Wie, że jego wadą są nerwy. Jako cechy Barana wymienia czułość, dobroć i porywczość, ale Halinka Frąckowiak, spec od Zodiaków, powiedziała mi kiedyś, że Baran równa się UPÓR. Więc wydrze się najpierw i potem żałuje, ale „tak trzeba" i cały czas pracuje „póki ślepej uliczki nie zobaczę na własne oczy". Kątem oka dostrzegam książeczkę-historię The Police Milesa Copelanda, leży na tapczanie. „W Budce była taka sytuacja, że ja nawet prosiłem Romka (Lipko-NS) żeby ...Tam chodziło o sprawy muzyczne. Prosiłem, aby wziąć jakąś nową sekcję, żeby to jakoś fajnie szło do przodu. Nie chodziło mi o komponowanie. A odszedłem między innymi dlatego, że tak, jak powiedziałeś mogłem tam jeszcze dwa—trzy wrócić z powrotem i jeszcze jedną rzecz załatwić". Zastanawiam sią ile jeszcze czasu pociągnie w takim tempie, wypalając porzy okazji parą silnych Cameli na godzinę. Dobrze, że znajduje czas na książki — ostatnio przeczytał ,,Zapiski z domu umrłych" Dostojewskiego, ale lubi i dobre kryminały i fantastyczne, o UFO, w którego istnienie święcie wierzy. Chwilę gadamy o różnych rzeczach. Ma dziewczyną, którą bardzo kocha i kiedy wreszcie nadchodzi jakiś sukces to... „nie dzielę się tym z moimi przyjaciółmi czy kolegami, tylko właśnie z dziewczyną. I nawet widzę, że ją to nie interesuje tak bardzo co ja do niej mówię, ale mi to w jakiś sposób pomaga". Wpada mi do głowy pytanie: co byś zmienił na świecie, gdybyś mógł! Zastanawia się dłuższą chwilę i mówi „Na pewno bym chciał, żeby nie było pieniędzy... No i to... rano wyjrzę przez okno i wiesz...". Wiem. „My powstaliśmy po to, żeby grać dla ludzi, którzy w tym kraju żyją". Chwilę siedzimy w ciszy, tylko rejwach z Ronda przedziera się przez zamknięte okna. Proszę, by opowiedział jak nagrali „Obcego". „Najpierw była nagrana gitara, tam są tylko dwie gitary w całym utworze i tyko na końcu dochodzą dwie w stereo. N a g r y wałem sam, z metronomem (nagranyrn przedtem na oddzielny ślad — NS), gitary, w normalnym tempie a sekcja została dograna później na szybszych obrotach i dopiero później taśma byla odtworzona w normalnym tempie. Żeby bas nisko brzmiał. Nie robiliśmy tego dotychczas, to pomysł Sławka Wesołowskiego". Wesołowski, reżyser dźwięku, dawniej Polskiego Radia, dziś Dwa plus Jeden i L.P. realizował to nagranie w studio Tonpressu, na Wawrzyszewie. „Potem nałożyłem wokal.,." „Ty śpiewasz Obcego?!" byłem zaskoczony. „Ja" — odpowiedział. „Śpiewacie identycznie...". „Tak jak ty z Grześkiem". No, niezupełnie, Markowski ma armatą nie gardło. „Janusz też". Kiedyś w sporze o Panasewicza p o b i ł się z Mógielnickim. Do krwi. A potem, następnego dnia, z podbitymi oczami i spuchniętymi wargami siedzieli przy stole i, jak gdyby nigdy nic, wspólnie planowali kolejne ruchy LP. „Używam tylko Chorusa firmy Boss" kontynuuje. Ten chorus plus ręka, oczywiście, czynią jego dźwięk odmiennym od całej, reszty. Gra na gitarze Fendeir Strato-caster, dwóch 50 watowych kompletach Marshalla i strunach Ernie Ball 0,09 cala. Miał już parę gitar, ale tę kupił od Darka Kozakiewicza... W 1969 roku Darek Kozakiewicz wraz z grupą Fatum grał na potańcówce w warszawskim Medyku utwór „All Along The Watchtower", a wszystkie pary zamarły w bezruchu na par- aż przytrzymałam okulary. „Pracuję i pracuję, owszem ale to w s z y s t k o stało się j a k b y poza mną, bez mojego udziału, nawet nie wiem jak... I wciąż czekam na to swoje, żeby to samemu dotknąć". Z magnetofonu popłymęła muzyka, niektóre j e j fragmenty, choć niedokończone, brzmiały pięknie i nie tak beztrosko jak ich dotychczasowe produkcje. A Janek powiedział: „Ja to po prostu się czuję świetnie tylko w momencie, kiedy wychodzę na scenę, biorę gitarę do ręki i gram cały koncert, a przed koncertem ani po koncercie już nie." P.S. Janek Borysewicz prosił, bym w s z y s t k i m s y m p a t y kom grupy przekazał pozdrowienia i podziękowania za oddanie, co n i n i e j s z y m czynię. ZBIGNIEW HOŁDYS Tato się stroi kiecie. Był wówczas jednym z najlepszych gitarzystów świata, płakaliśmy i skakaliśmy w euforii gdy grał... Dziś rozmydlony przez santanizm i bensonizmy jest etatowym członkiem restauracyjnych orkiestr grywających w Skandynawii. Tymczasem gadamy z Jankiem o L.P. Wiadomo (to znaczy wiele się o tym mówi), że bardzo dużo pracuje, „osiem godzin dziennie", że szuka nowych r o z w i ą z a ń . „Może uda nam się zagrać więcej na t e j płycie Savitoru, ale... to też chyba jeszcze nie to. Sam wiesz jak trudno stworzyć coś nowego". Obiecuje mi zaraz po rozmowie puścić nowe nagra-nia. Komponuje raczej bez wysiłku, czasem siada z gitarą i w ciągu godziny wymyśla 4—5 kawałków, nagrywa je na kasetowiec, potem przesłuchuje po dwadzieścia razy, wymyśla następne c z ą ś c i , brydże. Dopiero potem następuje ten kapitalny moment, gdy na próbie rodzi się z tego utwór. Najpierw im gra, potem opowiada, a potem któiryś powie nagle: „Wiesz co? A może tu zrobimy..." i tak dalej. Dwanaście nowych na płycie Savitoru, pięć kolejnych do filmu rysunkowego „O dwóch takich co ukradli księżyc" i jeszcze myśl o... robocie solo. Już do filmu nagrywał niemalże sam wszystko, więc chce spróbować na serio, może i z własnymi tekstami. I tak gadamy, gadamy, Janek nie oddala się zbytnio od tematów muzycznych, a ja spostrzegam, że przez 2 godziny i 3 minuty naszej rozmowy nie uśmiechnął się beztrosko ani razu. Dopiero, gdy wyłączyłem magnetofon, a on zainstalował w nim swoją kasetę poczułem, że się rozluźnia „Ja to mam j a k i ś taki glupi fart..." powiedział jakby do siebie. „Co?", Coraz częściej otrzymuję os t a t n i o sygnały o nieuczciwych praktykach niektórych prezenterów i muzycznych publicystów radiowych. Mówią one o wymuszaniu korzystania z usług konkretnych autorów i kompozytorów (nierzadko są nimi sami redaktorzy, ich krewni i przyjaciele), o sugerowaniu odpłatnej, cichej „opieki", płatnych konsultacji, o stosowaniu metody „coś za coś", a także szykanowaniu wykonawców opornych na te metody. W latach siedemdziesiątych podobne p r a k t y k i , u k r y t e pod płaszczykiem oficjalnych „artystycznych komisji" doprowadziły do w y r u g o wania z naszej kultury dziesiątków wybitnych artystów. Wobec powyższego mamy zamiar wraz z grupą p r z y j a c i ó ł -muzyków zająć się tym problemem bliżej. Proszę więc wszystkich zainteresowanych (czytaj: poszkodowanych) o opisanie swych perypetii w liście do mnie. Dyskrecję gwarantuję. W imieniu redakcji Zbigniew Hołdys. W dniach 9—13 kwietnia 1984 odbędzie się w Budapeszcie międzynarodowe sympozjum „Improwizacja". Współorganizatorem jest Międzynarodowa Federacja Jazzowa. Tematem będą takie programy nauczania, które rozwijałyby u młodzieży zdolności twórcze. Sympozjum będzie jedną z wielu konferencji przygotowujących Międzynarodowy Rok Młodzieży (1985). Brytyjska piosenkarka Kate Bush nagrała nowy singiel, tym razem po francusku. Na pierwszej stronie znalazła się piosenka "Ne t'enfuis pas" (Nie uciekaj), na drugiej „Un baiser d'enfant" (Pocałunek dziecka). Ta druga piosenka pochodzi z albumu „Never For Ever". Natomiast Mireille Mathieu musi śpiewać po niemiecku, ale robi to dobrze, bo dostała nagrodę „Goldene Europa 1983" przyznawaną najpopu larniejszej piosenkarce w RFN. Najczęściej fotografowanym artystą rockowym w Wielkiej Brytanii jest Boy George z grupy Culture Clulb. Niedawno zespół przeżył niebezpieczną przygodę, gdy pokaz ogni sztucznych, zorganizowany dla potrzeb telewizji, przekształcił się w niebezpieczny pożar. Muzycy wyszli jednak z opresja cało. Lewicowe władze Kalkuty zabroniły tam występów najpopularniejszej w Indiach piosenkarco Ushi Uihup, mot y w u j ą c decyzję tym, że reprezennuje ona muzykę dekadencką i zwyrodniałą. Organizatorzy koncertów zaskarżyli tę decyzję do sądu, który orzekł, że w uprawianej przez nią muzyce disco "nie ma nic wulgarnego ani dekadenckiego". Mieszkający w Stanach Zjednoczonych, 44-letni piosenkarz walijski Tom Jones po dziesięciu latach nieobecności w rodzinnym kraju wrócił do Wielkiej Brytanii i odbywa właśnie 21 dniowe tournee koncertowe. W podróż tę zabrał ukochanego wnuczka, 11-miesiecznego Alexa. Coraz więcej sportowców występuje na rockowych estradach. Jednym z nich jest Egon Muller — żużlowy mistrz świata, który od dawna łączy sport z rockiem, dzięki czemu, mając 34 lata stał się j u ż milionerem. Ostatni jego sukces żużlowy sprawił, że w ciągu pierwszych dziesięciu minut po zdobyciu, rekordu świata dostał osiem ofert na występy telewizyjne w różnych krajach europejskich. Dotychczas najpopularniejszą jego płytą była "Rocking, R o l l i n g Speedway Man", która dostała się do pierwszej 40 bestsellerów RFN. Nowy, dziesiąty już album grupy „Moody Blues „The Present", który ukazał się na brytyjskim r y n k u 2 września ma wszelkie szansę na to, żeby zdobyć dla zespołu kolejną Platynową Płytę. Przyznaje się ją w W i e l k i e j Brytanii, gdy sprzedaż longplaya przekroczy 300 tysięcy egzemplarzy. Każdy z dziewięciu dotychczas wydanych albumów rozszedł się co najmniej w milionie egzemplarzy. Dużą popularnością cieszą się w Związku Radzieckim wspólne programy telewizji radzieckiej i amerykańskiej „Kosmiczny most", teleturniej w którym może uczestniczyć każdy, kto k u p i bilet wstępu do hali sportowej, skąd emituje się program poprzez sa- Perkusista John Moss i Boy George 1967—75 grał w zespole Traffic. Od 1970—71 był w zespole Ginger Baker's Air Force. Współpracował z Jimi Hendrixem, Jimem Capeldim i wieloma innymi znakomitościami. 27 września w Paryżu umarł piosenkarz włoski Tino Rossi, którego płyty rozeszły się na całym świecie w 100 milionach egzemplarzy. Urodził się w 1907 w Ajaccio na Korsyce, karierę zaczął w 1934 w Paryżu. Występował w kilku filmach i operetkach. Do jego najpopularniejszych piosenek należą: "Vieni Vieni", „Guitarre d'amour", „Anapola", „Tango Italiano". Pogrzeb odbył się w Paryżu. Następnego dnia został pochowany w Ajjacdo. Występował w Polsce w 1959 The Moody Blues telitę. Z obu stron biorą udział zespoły muzyczne. Ostatnio ze strony amerykańskiej wystąpiła grupa australijska Men At Work, a ze strony radzieckiej Arsenał. Zrzeszenie włoskich wytwórców płyt wystąpiło do rządu o przyznanie subsydiów dla poratowania przemysłu płytowego, który na skutek różnych nie sprzyjających okoliczności znalazł się w kryzysowej sytuacji. Jest to pierwsze tego rodzaju wystąpienie przemysłu fonograficznego w krajach zachodnich. Ze strony rządu nie ma jeszcze odpowiedzi. Sprzedaż płyt w porównaniu z trzecim kwartałem zeszłego rooku spadła o 27,8 proc., a w porównaniu z drugim kwartałem bieżącego roku o 28,3 proc. W najbliższyrn czasie nastąpi połączenie dwóch wielkich koncernów płytowych: zachodnioniemieckiej PolyGram i amerykańskiej Warner Communicatians. W ten sposób powstanie największa firma płytowa świata. Piątego października ukazał się nowy album Cliffa Richar- da „Silver", na którym znalazły się nowe piosenki, w tym jego ostatni przebój „Never Say Die". W ogramiczonym nakładzie ukazało się specjalne wydanie zawierające i drugi album „Silver Rock'n'Roll". Tego drugiego albumu nie będzie można kupić pojedynczo. Płyty ukazały się z okazji 25-lecia pracy artystycznej C l i f f a Richarda. W październiku firma EMI wydała nowe płyty: Paula McCaritney'a, Sheeny Easton, Farmer's Boys, The Motels i Hot Chocolate. W listopadzie i grudniu: Duran Duran, Olivii Newton-John, Rolling Stonesów, Whitesnake, Queen, Kenny Rogersa, The Little Heroes, Kraftwerk i Kim Wilde, Ukazał się 7 album grupy Manhattan Transfer; „Bodies And Souls". Jest to pierwszy longplay od dwóch lat (ostatni „Mecca For Moderns"). Przy nagraniu najnowszej płyty uczestniczyli m. in. Stevie Wonder i Frankie Valli. Umarł Chris Wood, flecista, saksofonista, organista i wokalista, grał na instrumentach perkusyjnych. W latach ROMAN WASCHKO Mireille Mathieu Andy Summers — The Police — gościł ostatnio w Nowym Jorku w związku z kampanią promocyjną albumu fotograficznego, którego jest autorem. W trakcie pobytu doszło do spotkania ze znanym murzyńskim perkusistą jazzowym Jackiem DeJohnette'm, gościem tegorocznego Jazz Jamboree. Summers i DeJohnette niebawem rozpoczną pracę nad wspólną płytą. WS INTERTALENT STAWIAM NA MARLENE VII Międzynarodowy Festiwal Popularnej Piosenki INTERTALENT '83 odbył się tym razem w Pradze, w dniach 5-8.10, Organizowany dotąd, co dwa lata, w Gottwaldowie, od tego roku ma przyćmić Bratyslawsiką Lirę. Suzanne Lee W dwudniowym konkursie międzynarodowym wzięło udział 20 wykonawców z 17 krajów m.in. laureaci i uczestnicy festiwali w Sopocie (Jessika) i Caven (Jacqui) oraz „Bratystawskiej Liry" (To Lang Phucng, Sergio Farias) i „Złotego Orfeusza" (Orlin Goranov). Zgodnie z regulaminem każdy z nich musiał wykonać dwie piosenki, w tym jedną twórców czechosłowackich, a 20-osobowe jury, wzorem zawodów w jeździe f i g u rowej na lodzie, po każdym występie „punktowało" artystę, dysponując skalą od 1 do 10 punktów. O bezsensie takiego sposobu głosowania może świadczyć rozpiętość od 2 do 9 pkt., jaka miała miejsce przy ocenianiu Węgrów, duetu Barcsi!!! Laureatką festiwalu została Suzanne Lee z Nowej Zelandii, która otrzymała 164 pkt. Drugie miejsce zdobyła Julia Heczkova (CSRS) — 153 pkt., a III — Orlin Goranov (Bułgaria) — 150. Nas ireprezentówała Urszula (laureatka II nagrody na lipcowym festiwalu w Karlshamm), która śpiewała „Dmuchawce, latawce, wiatr" i — po słowacku — „Masz w rękach maj'' z repertuaru Mariki Gomibitovej. Urszula rozpoczęła pierwszy koncert i uzyskała 122 pkt. Sądzę, że gdytoy aran- żacja „Dmuchawców" bardziej eksponowała będące do jej dyspozycji instrumentarium i chórek, to byłyby szansę na wysokie miejsce w ostatecznej klasyfikacji. A tak otrzymała jedną z dodatkowych nagród, a mianowicie czasopisma „Mlada fronta", za „przekonywujący sposób interpretacji, silnie przemawiający do młodzieży". Dobre i to, albowiem od kilku lat powracaliśmy zza Tatr na tarczy. Kolejny wieczór wypełnili reprezentanci agencji artystycznych, m.in.: Stella (ex-członkini Dream Expressu), laureatka tegorocznego festiwalu Eurowizji — Corinne Hermes, laureatka tegorocznego fesiwalu w San Remo, — Tiziana Rivale, Szarlota Zalatnay, Hanna Banaszak (śpiewała „C'est si bon" i "Summertime"!!!) oraz Marlene Ricci znana u nas z niedawnego programu tv „Kopciuszek w pałacu". Uważam, że 26-letnia protegowana Franka Sinatry, której uroda idzie w parze z głosem, ekspresją, i elegancją (przez 4 lata śpiewała z zespołem hard-rockowym, a następnie zdobywała szlify w kasynach Reno i Las Vegas) ma przed sobą przyszłość i jeszcze o niej usłyszymy. Zdaję jednak sobie sprawę z faktu, iż nie zyska ona sympatii niektórych czytelników NS! Marlene Riccd wystąpiła również w koncercie galowym, zamiast Ałły Pugaczowej, która nie przyjechała do Pragi, podobnie jak inni, zapowiedziani w programie, wykonawcy ze Związku Radzieckiego. Gwiazdami, obok wielu artystów czechosłowackich, były zespoły: Richi e Poveri i Matchbox, który wystąpił w praskiej Lucernie zamiast awizowanych Animalsów (choroba Chas Cahndlera spowodowała odwołanie koncertów w Pradze i Budapeszcie). Przeniesienie Matchboxów do Lucerny spowodowało z kolei odwołanie koncertu na stadionie z udziałem Petry Janu (najpopularniejszej czeskiej piosenkarki młodego pokolenia), Budki Suflera, która wystąpiła, wraz z Urszulą, w jednej z imprez towarzyszących. Z akcentów polskich trzeba jeszcze wspomnieć o udziale grupy VOX w koncercie Hany Zagorovej — „Złotego Słowaka", obok duetu Kotvald-Hlożek. Ich singiel „Holky z naszi szkolky" — piosenkę tę dwukrotnie wykonywali uczestnicy konkursu — został sprzedany w ilości miliona egzemplarzy (!) i został wydany w USA (z nową wersją „Diany") przez firmę Apon. INTERTALENT, organizowany przez PRAGOKONCERT, przypomina znane nam międzynarodowe festiwale piosenek, choć daleko mu do atmosfery jaka panuje w Bratysławie czy tej wyjątkowej, jaka była w Sopocie! Zarówno „garniturem" uczestników, jak i proponawianym przez nich repertuarem, adresowanym do tzw. szerokiej publiczności. A zwłaszcza wymogiem wykonania jednej piosenki miejscowych twórców, ohoć niekoniecznie w języku oryginału. Czy stanie się „oknem na świat" czechosłowackiej piosenki? Wątpię! Zresztą, nie Marlene Ricci tylko ja, gdyż z tego wymogu zrezygnować organi zatorzy "Bratysławskiej Liry". Ale festiwal ułatwia nawiązywanie koniaktów miedzy agencjami, personami show busimeasu etc. Wymijania wzajemnych grzeczności — szczególnym przypadkiem towarzystwa wzajemnej adoracji jest FIDOF, kitóry nagrodził tu Jacqui (Irlandia) i Pavela Rotha (CSRS) — owocuje m.in. prawie stałym udziałem Czechosłowaków na festiwalach w Tokio czy Castlebar, a więc tam, gdzie od lat nas nie ma, że nie wspomnę o oirganizowanych w krajach socjalistycznych. I choćby dlatego jeszcze raz upomnę się o Sopot. JERZY BOJANOWICZ Od naszego specjalnego wysłannika MIĘDZYNARODOWY SALON SPRZĘTU AUDIOWIZUALNEGO BERLIN ZACHODNI Rozlepione po całym mieście plakaty z symbolem wystawy prowadziły jak po sznurku kilkadziesiąt tysięcy ludzi dziennie do nowoczesnego „Centrum Kongresowego" i przyległych terenów targowych, gdzie w dwudziestu kilku halach wystawcy z całego świata prezentowali sprzęt elektroniczny audio i video. Impreza miała charakter handlowy. Obok prezentowania wyrobów publiczności i lansowania pewnych nowości (czyli skłaniania konsumenta do wydania pieniędzy) wszystkie f i r my dokonywały na miejscu, w pomieszczeniach biurowych, niedostępnych dla publiczności sprzedaży hurtowej. Jeśli chodai o wielkość powierzchni wystawowej (łącznie zbliżonej do wielkości terenów targowych w Poznaniu), przewagą miały wielkie firmy zachodnioniemieckie SABA, TELEFUNKEN, GRUNDIG i międzynarodowe PHILIPS i ITT. Duże stoiska miały MITSUBISHI, NORDMENDE, LOEWE, TECHNICS, JVC i SONY. Osobny pawilon miały firmy oferujące filmy video i gry komputerowe. Żeby to wszystko uporządkować proponuję podział tematyczny. Od razu odpadną nam telewizory, minikomputery, sprzęt samochodowy, filmy video, itp. Z pozycji konsumenta i tylko amatora w sprawach sprzętowych, pragnąłbym zająć się hasłowo nowinkami i trendami w hi.fi i video, bez pretensji jednak do wyczerpania całości tematu, gdyż wśród tysięcy eksponatów na pewno znalazło się coś ważnego, co przeoczyłem. Najwięcej szumu na wystawie było wokół Compact Disc (w skrócie CD). Panowało na tym punkcie zupełne szaleństwo. Praktycznie nie ma żadnej liczącej się firmy, która nie pokazałaby swojego odtwarzacza CD. Dla CD wydzielono osobne s t o i s k a , g d z i e przez s ł u c h a w k i lub w odizolowa- 1983 nych rnini-studiach można było posłuchać tego autentycznego cudu techniki i USŁYSZEĆ RÓŻNICE. Większość prezentowanych urządzeń CD wchodzi dopiero na rynek. Wszystkie firmy ustaliy ceną na ok. 2000 DM (lekko powyżej średn i e j miesięcznej pensji). Dla CD wydrukowano osobne broszury, których większą część poświęcono na zapoznanie konsumenta z zasadą działania laserowego zapisu i odczytu, a mniej na parametry własne urządzenia, podawane zresztą bardzo ogólnikowo (np.: „dynamika powyżej 90 dB"). Z broszur wynika więc, że pa- rametrami te urządzenia niewiele się różnią, różne są tylko sposób wkładania i pracy płyty (pionowo lub poziomo), w związku z tym rozwiązania mechaniczne i gabaryty, a także zakres możliwych funkcji automatycznych (programowanie, zdalne sterowanie). Niezależnie od tego trzeba jeszcze raz podkreślić, że każdy odtwarzacz CD daje rewelacyjną jakość odsłuchu, gdyż sama zasada stanowi prawdziwą rewolucję w hi.fi. Prasa w Berlinie Zachodnim miała jednak wątpliwości, czy promocja CD nie następuje zbyt wcześnie. Kompletnego aktualnego ka- To jest najdroższy wzmacniacz na świecie od tyłu. Z przodu jest jeszcze gorzej. talagu płyt CD nie ma i choć co tydzień ukazują się nowe pozycje, to na razie dostępnych jest nie więcej niż ok. 600 tytułów, w tym większość muzyki „poważnej". Długo jeszcze posiadacze gramofonów CD skazani będą na kupowanie raczej tego, co jest, a n i e tego, co by chcieli naprawdę, tak jak to było z kwadrofonią. Ceny płyt wahają się w granicach 37—45 DM, czyli dwukrotnie wyższe od cen LP. CD stawia wyższe wymagania wzmacniaczom. Wysoka dynamika źródła sygnału zmusza wzmacniacz do super-szybkiego reagowania na zmianę sygnału, nie mówiąc już o minimalizacji zniekształceń. Pewien inżynier z firmy Marantz tłumaczył mi, że jeżeli słucha się w pokoju muzyki na poziomie głośności ok. l W, to i tak do odtworzenia różnicy sygnałów rzędu 40 dB — co przy CD jest normalne — wzmacniacz winien mieć około 100 W „zapasu" mocy i powinien być do tego „szybki". A takich wzmacniaczy jest mało i są one o wiele droższe od przeciętnych. Wzmacniacze zintegrowane (z przedwzmacniaczem) kończą się na ok. 90 W na kanał (z wyjątkiem Sansui AU-D11 i Marantza PM 6A — po 120 W, JVC AX-77, Pioneer A-80 (2X150) A-70 (2X120), a potem są już tylko osobne końcówki mocy i przedwzmacniacze (Marantz seria Esoteric, Technics SE-A3. SE-A3 Mk2, SE-A5, Sony seria ESPRIT) w cenach i d ą cych już nie w setki, a tysiące dolarów. Oddział zachodnion i e m i c k i amerykańskiej firmy Harman/Kardon zaprezentował swój wzmacniacz CITATTON-XX za jedyne 30 000 DM (żeby zagrał potrzebny jest jeszcze przedwzmacniacz i firma odpowiedni model posiada — XXP, za 18.000 DM). Nie wspominam o sprzęcie nieobecnym na wystawie. Firmy produkujące snrzęt ekskluzywny spotkały się bowiem tydzień wcześniej we Frankfurcie nad Menem w hotelu Kempinski. Byli tam i Carver, McIntosh, Phase Li- Mini-kamera video (0,70 kg) near i inni, z pewnością też więcej było takich kwiatków jak wspomniany H/K, którego zresztą miałem okazją posłuchać z głośnikami JBL ale to są już opowieści o Żelaznym Wilku, których dla spokoju nas wszystkich nie będę kontynuował. Chleb powszedni to zestawy w wieżach, o mocy 30—80 W na kanał. W związku z nadejściem ery CD każdy prospekt wzmacniaczy zaczyna się od stwierdzenia, że CD wymaga specjalnego sprzętu, że stare hifi się przeżyło, ale nie ma zmartwienia, bo oto firma ma coś odpowiedniego. Pod tym hasłem o f e r u j e się najprzeróżniejsze patenty — autentyczne i w cudzysłowie. Zamieszcza się fotografię wykresu fal „zwykłego przeciętnego wzmacniacza", a obok wzmacniacz z tymże patentem. Wykres „przeciętnego" pełen jest różnych f r ę d z l i i niedopuszczalnych zakrętasów, dziw, że to w ogóle grało, a nowy, to oczywiście gładko, równo i przyjemnie. U Sony'ego wzmacniacz, już się nie nazywa wzmacniacz tylko AUDIO CURRENT TRANSFER, a tu- Zestaw video system Betamax, firmy Sony ner to teraz DIRECT COMPARATOR. JVC ma modele SUPER-A oraz DYNAMIC SUPER-A, czego nie należy mylić z międzynarodową klasą A wzmacniaczy. Technics z kolei posiada New Class-A oraz COMPUTER DRIVE NEW CLASS-A (tak jakby stara klasa A nie była już dobra). Nie wiadomo dlaczego f i r m y zadają sobie tyle trudu z nazewnictwem, zamiast idąc za postulatami red. IBISA nazwać poszczególne modele „Kryśka" albo „Ziutek". Przy poszczególnych parametrach, p o d a j e się metodę pomiaru akurat najwygodniejszą: DIN, IHF, IHF-A, IHF'66, przy pełnym paśmie lub przy l KHz, przy mocy nominalnej lub przy połowie, niewygodne dane się pomija. Chciałem nawet zrobić dla fanatyków tabelkę porównawczą danych wzmacniaczy i nie znalazłem ani jednego kryterium umożliwiającego obiektywną ocenę. Gramofony tradycyjne zmieniają się w kierunku ułatwienia obsługi. Płyty wkłada się teraz w szczelinę w ściance czołowej albo wsuwa się na szufladzie, toądź pod pokrywę i na tym kończy się z nią bezpośredni kontakt. Poprzez sensorowe klawisze steruje się przesuwanie, podnoszenie i opuszczanie ramienia, czasami jest pamięć pozwalająca na powtarzanie ostatniego utworu, programowanie z góry i opuszczanie niektórych numerów a nawet funkcja „testowa" — po kilka taktów z początku każdego utworu — to wszystko czasem zdalnie sterowane. Wszystkich pobił SHARP, oferując te wszystkie zalety plus odtwarzanie obu stron płyty bez konieczności jej przekładania (dwa ramiona poziome) — z tym, że jest to okupione zwiększonym dociskiem igły — 3 g. Większość napędów to „direct drive". Do- Mini kaseta video (compact) do przenośnych magnetowidów szło. kilkanaście modeli z ramieniem „tangensoidalnym", czyli przesuwającym się równolegle, a nie obracającym na osi. To wszystko skutki elektroniki, która w sumie jest tańsza od rozwiązań mechanicznych. Pod wzglądem akustycznym nie ma tu i być raczej nie może sensacji. Nie zabrakło oczywiście modeli tradycyjnych, ale zapewne zostaną one wkrótce wyparte na skutek handicapu obsługi — może z wyjątkiem bardzo amatorskich i bardzo drogich modeli snobistyczno-dekorac y j n y c h Micro-Seiki czy Luxmana. Najbliższa przyszłość należeć będzie do magnetofonów kasetowych, których nowe generacje pokazały wszystkie f i r m y . I choć może nie ma tu rewelacji, to postęp jest wyraźny. Coraz więcej elektroniki w sterowaniu napędem i c o r a z lepsza jakość dźwięku. Obowiązkowo musi być Dolby B i C oraz możliwość podłączenia dbx. Technics i Marantz wyposażyły swoje modele we wbudowany dbx obok Dolby i jest to naprawdę duża różnica. Rozpowszechnia się bardzo praktyczny wskaźnik czasu realnego pozostałego do końca kasety oraz „music-scan" (przewijanie do następnej ciszy na taśmie) połączony z programowaniem. Praktycznie nie ma już złych magnetofonów kasetowych pod względem akustycznym i o zakupie docydują w coraz większej mierze inne walory eksploatacyjne. W dziedzinie magnetofonów szpulowych — zupełny zastój. Nie wystawiano sprzętu studyjnego, a wierne szpulowcom do użytku domowego pozostały Revox, Akai, Technics i Pioneer. Przyszłość ich widzę raczej czarno. Przewaga walorów szpulowców w zastosowaniach pólprofesjonalnych topnieje szybko. Do magnetofonów kasetowych bowiem firmy Technics, JVC i Sony oferują minikomponenty np. tuner, wzmacniacz i equalizator oraz kaseciak, które można złożyć w mini-wieżę z rączką i głośnikami po bokach razem 12,5 kg (Marantz PH 32 i PH 52). Obudowy coraz bardziej kolorowe (strażacka czerwień, zieleń, do tego kontrastowe klawisze i w s k a ź n i k i ) . Na zakończenie rozdziału o magnetofonach chciałbym zasygnalizować nowości, które jeśli zostaną spopularyzowane (znowu ceny) stanowić będą prawdziwą rewolucję w tej dziedzinie. Technics i Sony prezentują tzw PCM (pulse Code Modulation), p r z y s t a w k i , które umożliwiają nagrywanie na kasetach v d e o dźwięku o jakości zbliżonej do Compact Disc, a wiec bijącej z d e c y d o w a n i e najlepsze nawet magnetofony szpulowe do użytku domowego przy szybkości 38 cm/sek. 180-minutowa kaseta video VHS kosztuje połowę ceny CD SHARP RP-117 H — odtwarza obydwie przekładania dodatkowe urządzenia pozwalające na miksowanie kilku źródeł dźwięku (Sony MX-Y5, MK-A7, MK-1000), echo (reverberation), sound on sound, wyciszanie utworów już po ich nagraniu, montaż ze stoperem rozbudowane equalizery itp. (PIONEER MA-100, CA-100). Nie interesowałem się specjalnie przenośnymi radiomagnetofonami. Panuje tu moda na umieszczanie, niezależnie od rozmiarów sprzętu, dwóch głośników „stereo", w wypadku odbiornika wielkości słuchawki telefonicznej z kasetą pośrodku dla uzyskania stereo, trzeba sobie to c h y b a położyć na głowie. Przenośne są też strony płyty bez i mniej wiece tyle co dotra metalowa kaseta magnetofonowa c-90. PCM d a j e d y n a m i kę w pobliżu 90 dB, pełne pasmo 20—20000 Hz +0.5 dB i dziesięciokrotnie mniejsze z n i e k s z t a ł c e n i a . Każdy magnetowid kasetowy można przy pomocy PCM przekształcić w supermagnetofon. Dla tych, co n i e mają video Techmcs p r z y gotowal osobny magnetofon z PCM na kasety VHS (model SV-P100). Wszystkich już przekonanych i zdecydowanych, na PCM ostudzi niestety cena — ok. 2000 DM (a do tego trzeba jeszcze mieć video). DOKOŃCZENIE NA STR. 25 SŁAWOMIR GOŁASZEWSKI, ANDRZEJ JAKUBOWICZ 3. ŚWIECCY POPRZEDNICY REGGAE: CALYPSO MENTO Muzyka Jamajki jest odgałęzieniem afrykańsko-amerykańskiej tradycji muzycznej tak odrębnym od calypso z Trynidadu jak blues z delty Mississippi. Jej witalność płynie z bogatego ludowego stylu połączonego z elementami wielu muzycznych kultur, które zostały włączone z upływem czasu. Ewolucja tej muzyki zatoczyła niemal krąg. Zaczęła się od zachodnioafrykańskich form zawierających call and response, udział wszystkich obecnych i improwizacje. Calypso zaś jest formą l u d o w ą muzyki Indii Zachodnich, zwłaszcza Trynidadu. To także ludowy taniec wykonywany przy tej muzyce. Nazwa calypso pochodzi prawdopodobnie od greckiego imienia nimfy przetrzymującej przez siedem lat Odyseusza w czasie jego powtrotu do domu. Pierwotnie określano nią improwizowaną balladę o rytmie afrykańskim, śpiewaną ma wyspach. Calypso opiera się na rytmach przywiezionych na Trynidad przez afrykańskich niewolników. Jak w większości przypadków muzyki ludowej, rytm jest stosunkowo prosty, a metrum 2/4 albo 4/4. Ważniejsze niż sama muzyka są w calypso słowa i składnia. Biali właściciele nie pozwalali niewolnikom na rozmowy przy pracy, ale nie zabraniali im śpiewać. Śpiewali więc w językach swoich plemion, naśmiewając się z właścicieli, przekazując plotki i inne informacje. Podejrzewając ich kpiny, hiszpańscy władcy Trynidadu zmuszali niewolników do mówienia po hiszpańsku. Gdy w 1797 roku wyspa stała się własnością Anglików, ci postępowali analogicznie. W ten spoisób powstał specjalny język calypso, dziwaczna mieszanina wielu języków. Kiedy zniesiono niewolnictwo (w roku 1833). d a w n i niewolnicy kontynuowali zwyczaj kłóce- nia się lub rozmowy za pomocą piosenek. Śpiewacy calypso przybierają malownicze przydomki, np. Mighty Killer, Siz Lancelot, Lord Kitchner czy Black Stalin. Calypso rozwija się w Indiach Zachodnich od stuleci. W XIX wieku kubańskie rytmy oraz francuskie i hiszpańskie harmonie kwadryla i polki połączyły się z miejscową jamajską muzyką ludową dając w efekcie mento, muzykę nadal graną gdzieniegdzie na wyspie. Mento stało się szablonem dla nowszych form Ras Michael muzyki popularnej i nadal pozostaje źródłem inspiracji w czasach, kiedy poszukiwanie korzeni prowadzi z powrotem do punktu wyjścia, to jest do afrykańskich rytmów i improwizacji. Zespoły grające mento były słownym źródłem muzykina wsiach, w czasach kiedy nie było tam jeszcze gramofonów czy odbiorników radiowych. Były to zespoły większe i mniejsze. W ich skład wchodziły bambusowe saksofony, gitara, banjo, skrzypce, werble i congi, oraz różnego rodzaju instrumenty perkusyjne, najważniejsze w tej muzyce. Podobnie jak w bluesie, słowa piosenek dotyczyły codziennych spraw. Cechami wyróżniającymi i charakterystycznymi, także i dla późniejszych form, są bas „jadący stępa" i akcentowanie drugiej i czwartej części taktu zdecydowanymi, królikimi uderzeniami w struny gitary. Na początku lat 50-ych mento było muzyką graną wszędzie na Jamajce. Mento to pozbawiony buntowniczych tekstów „krewny" muzyki calypso z Trynidadu, będący także karaibską adaptacją angielskich piosenek ludowych oraz pieśni żeglarzy. I w przeciwieństwie do calypso, które jest dokładne, wymaga fachowości oraz pewnych umiejętności technicznych, wyszukanych narzędzi do społecznej komunikacji, mento jest brudne, skażone i niedojrzałe. Często było też obscaniczne, przez co Kościół na Jamajce blokował rozpowszechnianie takich płyt w kraju. Uznawano je za szkodliwe, ponieważ dotyczyły spraw seksu, przedstawianych w sposób dość frywolny i bez kompleksów, oraz problemów społecznych i politycznych, ważnych dla każdego z mieszkańców wyspy. W tym czasie piosenkarze calypso, nawet gdy dotykali tych samych problemów, prezentowali je jednak w sposób bardziej wygładzony i delikatny, a przez to łatwiej strawny dla tych, którzy akurat mieli przeciwne zdanie. Krótko mówiąc, wykonawcy mento narażali się tym, od których zależało rozpowszechnianie tej muzyki. I trudno się chyba dziwić bossom, że nie dopuszczali do popularyzowania niepochlebnych opinii o sobie. Tak więc, wraz z rozpowszechnieniem się radia, muzyka popularna podzieliła się na dwa nurty. Mento było muzyką wsi oraz miejskich ulic. W radiu natomiast prezentowane było calypso, cieszące uszy właścicieli stacji radiowych oraz posiadaczy odbiorników. Klasy średnie słuchały lirycznych piosenek o cudowinej wyspie skąpanej w słońcu. Lecz prawdziwe życie toczyło się poza tym nurtem i znajdowało swój wyraz w muzyce mento i obrzędach Burra. 4. BURRA - MUZYKA RASTAFARI Wszystkie jamajskie obrzędy otoczone są pulsującym brzmieniem bębnów. Dzisiaj instrumenty burra znane są również jako bębny akete, od imienia największego z nich, który jest sercem obrzędu i muzyki. Podstawowy zestaw składa się z trzech rodzajów instrumentów. Największy jest bęben basowy, akele, który stanowi podstawę i fundament muzyki. Ten, którego zadaniem jest powtarzanie frazy i odpowiadanie, nazywa się repeatpr. Jest mniejszy i w y ż e j nastrojony i ma napiętą membranę z koźlej skóry. Trzeci, który jest instrumentem melodycznym i służącym do synkopowania, nazywany, jest fundę. Jest nieco spłaszczony i opatrzony membraną ze skóry węża. Funde i repeater są mniej więcej tej samej wielkości i określane są jako bębny żeńskie, natomiast akete jest bębonem męskim. W Kingston na Jamajce bębny te używane były powszechnie do tańczenia w czasie świąt, lecz miały również specjalną rolę we wspólnocie sluansowej. Zwolnieni więźniowie wracając do miasta byli tradycyjnie witani przez gorączkowe tańce burra. Rodzina i przyjaciele radowali się w rozszalałym kręgu wokół uwolnionego człowieka, a bębny burra brzmiały z niepohamowaną pasją. Napływ Rasta do miast i nasilone ściganie handlu ganją oraz prześladowania dreadlocków przez policję doprowadziły do zwiększenia kontaktów między rastamanami a kryminalistami. Wielu Rasta trafiało na długie lata do więzienia. W związku ze znaczeniem muzyka burra przy witaniu więźniów, którzy wracali do domu, taniec burra stał się elementem Obrzędowości Rasta i pod- Ras Michael and Sons of Negus stawową pulsacją wspólnoty. Uderzenia bębnów scalały się i odnawiały w jednym brzmien i u w czasie modlitewnego meetinigu, który stanowi jedyne zorganizowane nabożeństwo Rastaifari. Taniec, który wykonywano podczas owych spotkań zaczęto nazywać Nyahbinghi, od, imienia sekty R y c e r z y Rasta, Wojowników Nyahbinghi, których podstawową doktryną było „śmierć białym i czarnym gnębicielom i ciemiężcom". Ojcem rastafariańskiego bębnienia był nieżyjący już Count Ossie, przywódca wspólnoty Rasta z Renock Lodige na wzgórzach Wareika. Jego grupa African Drummers była pierwszym zespołem, którego istnienie zaczęło się od Grounations. Po połączeniu z zespołem Cebrica Brooksa, Mystics, złożonym z instrumentów dętych, nowa grupa przyjęła nazwę The Mystic Revelation of Rastafari. Muzycy tego zespołu występowali ubrani w afrykańskie stroje. Congi dawały potężny podkład rytmiczny. Muzycy grający na instrumentach dętych czerpali natchnienie od takich murzyńskich artystów jak Amerykanin John Coltrane czy jamajski puzonista Don Drummond. Ta złożona muzyka była tworem żywym, zachowującym elementy tradycji, ale także otwartym na nowe wpływy, głównie z Afryki. Muzyka ta bardzo różniła się od komercjalnego mainstreamu. „Oni są bardziej rozwinięci umysłowo i muzycznie niż przeciętny muzyk" — mówił znany puzonista, Rico Rodriguez „kiedy gra się z nimi, można naprawdę eksperymentować. Większość tego co umiem, nauczyłem się przy nich". Była to muzyka głęboko religijna i zarazem polityczna, posługująca się językiem Biblii dla opisania współczesnych realiów. Najczęstsze tematy to walka między Syjonem a Babilonem, rozumianym jako Afryka i Nowy świat, masy i policja, wyzyskiwani i wyzyskiwacze. Ten światopogląd zaczerpnięty został z Rastafarianizmu. Rastafariańska muzyka pojawiła się we wczesnych studiach Ruchu, kiedy Count Ossie zaprezentował swoją rytualną grę na bębnach. Odzwierciedla ona sposób w jaki Rasta widzą społeczeństwo. Downbeat bębniarza symbolizuje zgubę społeczeństwa opartego na ucisku. Odpowiada mu lżejszy up-beat bębnów żeńskich — zmartwychwstanie społeczeństwa dzięki mocy Rastafari. Ta żywotna muzyka przetrwała, wszystkie twory nierastafarianów, od ska do rock-steady i pozostała do dziś muzyką religijną. Pod koniec lat 60-ych pojawił się nowy beat wzorowany na muzyce rytualnej, a rozbrzmiewający w pieśniach reggae. Po śmierci Dona Drummonda i Counta Ossie'go tę linię muzyczną kontynuują Ras Michael and the Sons of Negus. Używają oni bębnów burra jako swojej podstawy, nałożywszy na nie elektryczne instrumenty i w ten sposób buduią skrzyżowanie starego z nowym, a tradycję czynią żywotną siłą przekazu. c.d.n. ...festiwale, imprezy... W XII Międzynarodowym Festiwalu Przebojów (Drezno, 21—24.09). Polskę reprezentowały: Krystyna Prońko, która śpiewała „Jesteś lekiem na całe zło" i — w języku polskim — „Was war die Welt" oraz Gayga z zespołem Pro-Rock, która wykonała „Sens kolorów" i — w języku niemieckim — „Deriach kraht keine mehr". Grand Prix imprezy sdobyla grupa Neumis Rock-Cirkus. Krystyna Prońko otrzymała III nagrodę. Szósta edycja białostockiej „Jesieni z bluesem" odbędzie się w dniach 26—27 hm. • IV Festiwal Nowofalowych Grup Rockowych odbędzie się w Toruniu, w dniach 25—27 bm. • W dniach 1—4.12 odbędzie się w Łodzi, już po raz trzeci „Rockowisko' 83". ....konstelacje... • Szóstym cztenkiern grupy Exodus, która swój nowy program przedstawi podczas „Rockowiska", został gitarzysta — Marek Wójcicki. Do grupy Kombi powrócił Jerzy Piotrowski, grający obecnie na perkusji Simonsa. Po rocznej nieobecności, 18 bm. Kornbi rozpocznie trasę koncertową, podczas której wystąpi m.in. w Gdańsku, Koszalinie, Szczecinie, Olsztynie, Poznaniu i Bydgoszczy. Trasę zakończą, 2 i 3 grudnia, koncerty w warszawskim hotelu „Victoria". Scenografia i stroje są efektem współpracy bąndu z firmą Wrangler. Ostatnio PR prezentuje utwór instrumentalny „Casablanca". Podczas „Muzycznej Jesieni" w Grodkowie zadebiutował zespół Tabu, który tworzą: Kazimiera Cwynar (ex-Stalowy Bagaż) — gitara basowa, Leonard Kaczanowski (ex-Stalowy Bagaż) — instrumenty klawiszowe, śpiew; Jerzy Kaczanowski (ex-CDN) — gitara, Waldemar Mleczko (ex-Tapir) — gitara, śpiew i Mirosław Kowalczyk (ex-Vincent van Gogh) — perkusja. W ub. m. zespół nagrał swoje nowe utwory dla PR w Poznaniu, a w listopadzie jeden z nich przedstawi w propozycjach do TLP. • LSD-OMNI to nowa formacja, która działa w Gdańsku w składzie: Marceli Latoszek — instrumenty klawiszowe, perkusja elektroniczna, śpiew; Gerard Sawicki — instrumenty klawiszowe i Rafał Błażejewski — instrumenty klawiszowe, wiolonczela. Grupa posiada własny fan-club (GKK „Rudy Kot", Gdańsk, ul. Garncarska 18/20 i... sklep (Sopot-Molo). Gdańska grupa Latająca Maszyna Do Szycia powstała w grudniu ub. r. Od marca br., kiedy to dpłączył wokalista, występuje w składzie: Adam Jeżewski — gitara basowa, Paweł Markowski — gitara, Maciej Mierzwiński — perkusja i Piotr Szeliga — gitara akustyczna, śpiew. ...fonografia... • Ukazała się już — awizowana w tym miejscu — składanka „Na luzie" (Savitor, SVT 003). W grudniu winien znaleźć się na rynku longplay grupy Rezerwat (50 tys. egz.). Na MIDEM Savitor przygotowuje promocyjne płyty długogrające Jacka Skubikowskiego (w języku angielskim) i Orkiestry Ósmego Dnia, która legitymuje się longplay'em „Music For The End", wydanym w USA. • We wrześniu grupa Lombard nagrała dla Tonpressu singla z utworami „Adriatyk", który śpiewa Małgorzata Ostrowska i „Dwa słowa, dwa światy", w wykonaniu Grzegorza Stróżniaka. Natomiast nakładem Polskich Nagrań wyjdzie singel z utworami „Kto mi zapłaci za łzy" i „Szklana pogoda". • W październiku zespół Kombi nagrywał dla Polskich Nagrań swoją trzecią płytę długogrającą. • Zespół Republika pracuje nad nowym longplayem, który nosi roboczy tytuł „Nieustanne tango". • 15. 10. w warszawskim hotelu „Forum" odbyło się spot- Malgorzata Ostrowska kanie z zespołem Maanam, zorganizowane przez Wydawnictwo Fonograficzne ROGOT, na którym przedstawiono 28-minutowy video-film, zrealizowany przez Ryszarda Lenczewskiego oraz nagrania z Płyty „Night Patrol" (poprzedni tytuł „French Is Strange'') Płytę ostatecznie zremiksował w duńskim studio Elsound, John Jones. Pod koniec ub. m-cu longplay ukazał się na rynku skandynawskim, gdzie wydała go firma Telaeg — filia zachodmioniernieckiego Teldecu. W RFN płyta ukaże się w terminie późniejszym. W Polsce kasetę „Night Patrol" wyda prywatna firma zuje zamówienia zespołów (choć nie tylko) na nalepki, znaczki, plakaty, foldery i afisze (m.in. TSA, Klincz i Lady Pank), jak również wydaje informatory (programy) dotyczące, ogólnopolskich imprez rockowych (Jarocin' 82, Kart-Rock' 82, Rock-Arena' 83 i Jarocin' 83). ...kronika towarzyska... Dziękuję Grażynie Łuniewskiej z Warszawy — i jej przyjaciołom — za miły list. Niestety, adresat jest niewłaściwy, gdyż informację o Martynie Jakubowicz i Andrzeju Nowaku nie ja pisałem, chwć figuruje pod nią moje nazwisko. Bywa i tak. LSD — OMNI Jako —pierwszy dzień sprzedaży: 19 bm. Nakład ograniczony. Natomiast wspomniany film ułatwi promocję płyty — w propozycjach do TLP obejrzymy „wyjęty" z niego utwór „Raz, dwa, raz, dwa". Tygodnik „Razem", wspólnie z f i r m ą Tonpress, wydają longplay, którego repertuar ustalili czytelnicy magazynu. Do redakcji nadeszło ponad 30 tys. listów z propozycjami. Wobec takiego odzewu, o kolejności decydowała waga wszystkich zgłoszeń na dany tytuł. Ustalono, że pierwsza strona będzie zawierać utwory nastrojowe, a druga — ostry rock. Nakład tej unikalnej płyty — 4,5 tys. egz., które zostaną rozlosowane wśród uczestników, tej akcji. Longplay ma być gotów tuż przed świętami. Gratulujemy pomysłu! ...nasi za granicą... Na serię koncertów do Holandii, m.in. w Amsterdamie i Rotterdamie, wyjedzie wkrótce grupa Lombard. W dniach 3—12 bm. grupa Kombi, wystąpi w C z e c h o słowacji, a następnie dwukrotnie w klubie Jazz Keller w Berlinie Zach. • W dniach 14—31. 10., po trzyletniej nieobecności, zespół Dwa plus Jeden występował w NRD. ...wydawnictwa... Staraniem krakowskiego ZSP i PSJ, w nakładzie 2 200 egz:, ukazuje się „Notes jazzowy", którego ostatni numer zawiera również arytkuły poświęcone rnuzyce rockowej, m. in.: „Czy będziemy się kochać, czy będziemy się nienawidzieć", „Jazz i rock - dwaj bracia" i „Rock a muzyka (szkic historyczny)". Ponad 1,5 roku dzała w Sopocie prywatne Biuro Usług Promocyjnych UP, które reali- Kombi ...z wizytą u nas... Kilka dni przed planowanym przyjazdem na koncerty brytyjskiej grupy Boomtown Rats, estrady: opolska, wrocławska i sopocka wycofały się z umowy z PAGARTem, motywując swoje decyzje brakiem zainteresowania odbiorców. W tej sytuacji PAGART został zmuszony do odwołania polskiego tournee Boomtown Rats. Małe zainteresowanie można m. in. tłumaczyć słabą reklamą. Stąd pytanie: gdzie się podziało 300 plakatów grupy Z KASETY - DO GAZETY Ogólnie rzecz biorąc jestem z Was — Szanowni M u z y k u jący Czytelnicy — zadowolony. Okazuje się bowiem, że wbrew utyskiwaniom niektórych ponurych Redaktorów, nie jest wcale aż tak źle. Muzyczka, która płynie z nagranych przez Was kaset, choć może nie całkieni doskonała, czasami aż zadziwia świeżością i pomysłami. Zdarzają się jednak, mówiąc delikatnie, pewne nieporozumienia. Oto na przykład koleżanka Ela B. z Jedlni przysłała kasetę pełną nagrań boskiej Izy T., a pan Krzysio K. ze Śląska bardzo starannie wysmażył tasiemkę, z piosenkami różnych dziwnych disco-funkowców. Są to bardzo śmieszne pomysły, proszę jednak zwrócić uwagę, że niniejsza rubryka nie ma charakteru kącika humoru. I teraz już całkiem poważnie przechodzimy do meritum. W tym numerze muzyczne dokonania naszych czytelników oceniają: Wojciech SOPOREK, Zbiegniew HOŁDYS, Kazimierz CZYŻ i Marek BILIŃSKI. MAGIK Bardzo cieszy fakt, iż odbywając służbę wojskową nożna znaleźć czas i co nie mniej ważne: stworzyć warunki do rockowego muzykowania. Szkoda jedynie, iż nadesłana kaseta była nagrana wyjątkowo fatalnie, co z pewnością wpłynęło na jakość zawartych na niej propozycji. A te można podzielić na trzy grupy. Na początku kasety znalazło się kilka krótkich, klasycyzującyeh miniatur gitarowych. Wszystkie partie gitary nagrał Magik. Utworki te, fatalnie zresztą zgrane (czemu wszakże nie można się dziwić!) są dość monotonne w klimacie i wyraźnie sugerują czerpanie z wzorów nieco anachronicznych takich jak Focus i pierwszych grup symfoniczno-rockowych. Ponadto ten gatunek muzyki wymaga bardzo dobrego opanowania warsztatu instrumentalnego. Druga porcja nagrań to utwory utrzymane w jednostajnej rytmice dawnych kompozycji Kryzysu. Nagrane przez Magika i jego kolegów z jednostki utwory instrumentalne sprawiają wrażenie niedokończonych. Wydaje się, że gra jedynie sekcja rytmiczna i brak w nich spoiwa melodycznego, którym mógłby być np. śpiew. Gdy wreszcie w trzeciej grupie nagrań pojawia się wokalista, zapis dźwięku staje się tak fatalny, że jakakolwiek ocena jest niemożliwa. Zaprezentowana przez Magika muzyka jest bardzo niejednorodna i to na pewno obniża jej wartość w relacji z od- biorcą. Z drugiej jednak strony, to dobrze, że j e j wykonawca gra to na co ma ochotę i cieszy go samo muzykowanie. Chcąc jednak wyjść na szersze wody konieczna jest jeszcze praca nad warsztatem instrumentalnym i aranżacyjnym. Trzeba w y j ś ć . od rzeczy najprostszych za- Przed wojskiem serca" „Magik" grał równo w sferze harmonicznej jak i rytmicznej. Trzeba również wiedzieć jaką muzykę chce się grać, a potem pozostaje praca i tylko praca nad poprawnością wykonania. Życzę cierpliwości i powodzenia. WOJCIECH SOPOREK Kontakt: Dariusz Kotuszewski, ul. Wita Stosza 44 m. 46, 02-661 Warszawa TAO Przesiadywaliśmy na skwerku koło Bristolu, gdzie się dał o , na ławkach, trawie, żwirze. Byliśmy kontrastem dla tętniącego tłumu i pohukujących z krzaków pijackich czkawek. Czasem przysiedli się do nas młodzi księża wracający z pobliskiego seminarium, czasem prosiła nas o wspólną fotografie grupka turystów. Potrafiliśmy godzinami nic nie mówić. Ożywialiśmy się, gdy ktoś przyniósł do poczytania "Rolling Stone'a", kiedy indziej słuchaliśmy w skupieniu tłumaczeń Ginsberga. Byli wśród nas plastycy, uciekinierzy z poprawczaka, poeci, muzycy, wagarujący uczniowie. Dawaliśmy sobie wzajemnie to, co każdy z nas miał najlepszego. Niewiele wówczas umiałem, wiec moim darem były mętne solówki na dwustrunnej, popękanej, niczyjej gitarze. Kiedy udało mi się coś skomponować i wstydziłem się im zagrać, oni na gitarze w grupie „Atak dodawali mi otuchy, namawiali, a potem nie przerywając słuchali. Było nam bardzo dobrze. Tadek wieczorami grywał w kościele św. Anny, więc zwaliśmy go Organistą. Miał długie, jasne, proste włosy, bladą i spokojną twarz, tchnące uczciwością oczy. Niekiedy akompaniował mi na czymś, co zwaliśmy basem. Byliśmy grupą warszawskich hipów, ja miałem lat 16, a rok był 1967. Czas się zatrzymał. Na szpulach TEACa w sali 06 w Stodole wije się taśma, słychać muzykę zespołu TAO. Cóż można napisać o niej, kiedy myślami jest się to Tu, to Tam? Przymykam oczy i z półmroku dociera do mnie klimat Doors. Glos wokalisty, który nie jest wokalistą, śpiewa-mówi o ludziach, iluzji, śnie i tęsknocie. Ale nie boi się i mówi o tym jak o czymś, czego jest się świadomym i pewnym. Przeglądam teksty jeszcze raz. Podobne wiersze słyszałem kilkanaście lat temu — byliśmy spragnieni prawdy o sobie i innych i nie wiedzieliśmy tylko gdzie jej szukać. Czas się zatrzymał... Kto dziś wie o człowieku pod tytułem Stan Webb? Zadziorny i chropowaty, wspaniały facet z Chicken Shack... Czy słyszał o nim gitarzysta z TAO, którego intonacja i melodyka, lekuehno bluesowa, jest niemal identyczna? Czy TAO jest nową, o orientacji lekko nowofalowej, grupą rockową, czy też echem czegoś za czym osobiście tęsknię? A więc czy mam prawo recenzować muzykę zespołu TAO?... Dwa lata temu spotkałem Tadka na skrzyżowaniu Alej i Marszałkowskiej, nie grał jeszcze w TAO, za to pochwalił się piątką dzieci. Wszystkie po nim odziedziczyły absolutny słuch. TAO stroi wyśmienicie, gra z dużą swobodą, której osobiście bałbym się, gdyż trąci bałaganem, ale właśnie tak grało się kiedyś! Kompozycje... Smutne, refleksyjne, bez nośnych refrenów, z przewagą harmonii typu em/F absolutnie nieoptymistycznych. Teksty, a właściwie poezja bliska debiutanckim próbom Mogielnickiego z jednej i Morrisonowi z drugiej strony. Nie! Nie SŁAWOMIR ANDRES Nadesłał nam Pan kasetę zawierającą 6 nagrań własnych kompozycji w wersji na fortepian, albo raczej pianino. Już niektóre tytuły utworów tchnęły grozą („Kat", "Śpiący wampir", „Grób", „Taniec potworów", „Kac"!). Nie to jednak było najbardziej deprymujące; także nie to, że w liście napisał Pan, iż „bardzo wiele utworów, różnych, wymyśla Pan na poczekaniu". Najokrutniejszym doświadczeniem dla egzaminatora Pańskich nagrań był fakt, że wykonał je Pan na koszmarnie rozstrojonym instrumencie. Cyżby Pan tego nie słyszał? Wie Pan, do pianina wzywamy stroiciela, a jeśli nie ma takowego w pobliżu, kupujemy klucz do łyżew i stroimy sami — jeśli mamy widełki strojowe bądź innego typu kamerton. A jeśli i tego nie potrafimy — dajemy sobie spokój i czekamy na lepsze czasy. Teraz jednak bardziej serio. Pana kompozycje istotnie brzmią tak (jeśli w obliczu owego obrzydliwie detonującego pianina można w ogóle mówić o „brzmieniu") jakby były napisane na poczekaniu. Słychać w nich dalekie ślady fascynacji takimi grupami jak Deep Purple czy Black Sabbath, a także — cokolwiek — bluesem. Niestety, mimo n a j bardziej życzliwego nastawienia nie mogę o nich powiedzieć nic dobrego. Musi Pan zrozumieć, że nie mam prawa perswadować Panu dalszych prób twórczych. Pozostanie to wyłącznie osobista Pana sprawą. Wszelako, jeśli zdecyduje się Pan na kontynuowanie działalności kompozytorskiej miałbym nieśmiałą, ale — Bóg mi świadkiem — życzliwą propozycję: Uczyć się, uczyć i jeszcze raz dużo uczyć. Cztery lata szkoły muzycznej nie dają jeszcze żadnego glejtu do uprawiania zawodu muzyka, ani tym bardziej powodu do wygórowanych ambicji twórczych. Ma Pan 17 lat i, daję słowo, jeszcze może Pan, usilnie pracując, stworzyć dobrą muzykę. Albo wybrać inny, równie interesujący zawód. KAZIMIERZ CZYŻ Kontakt: Slawomir Andres, Waryńskiego 12/62, 35-206 Rzeszów DZIEŃ KOBIET Dwukrotnie przesłuchałem tę kasetę i zdecydowanie bardziej podoba mi się strona pierwsza. Drugiej mogłoby wcale nie być. Zespół gra równo, ma niezłe poczucie tempa, dba o strój instrumentów. Gorzej jest z harmonią, jeszcze mało rozbudowaną, ale to przychodzi z czasem. Sympatyczne jest to, że muzycy łapią na gorąco wszystko, co słyszą dookoła siebie. Powinno być w tym tylko więcej własnej myśli, jakiś zarys dramaturgii. Można te braki jeszcze wybaczyć ze względu na niewielkie doświadczenie, ale warto o tym poważnie pomyśleć. Biorąc pod uwagę klasę instrumentów jakich używa grupa, trzeba przyznać, że wykorzystuje je pomysłowo i na przykład barwa tego specyficznego urządzenia rytmicznego nieźle pasuje do innych prostych brzmień, które są trochę komputerowe i jakby uzyskane przy pomocy zabawek, ale w tej konwencji muzyki elektronicznej bardzo na miejscu. Jeżeli utwór „Przyjaciele Zenona" miał być pastiszem hitu „Józek... itd", to gratuluję — jest to droga, której warto spróbować. Śmieszny jest „Mały samochodzik". Słuchając całej kasety odnoszę wrażenie, że młodzi muzycy traktują jeszcze swą działalność jak zabawę. To dobrze, że nie chcą od razu tworzyć rzeczy wielkich i odkrywczych. Zdecydowanie muszą jeszcze dużo pracować nad ujedinoliceniem koncepcji, wzbogaceniem aranżacji i harmonii, ćwiczyć partie solowe. Poza tym sugerowałbym dużo pracy nad techniką. Poprawność wykonania ma wielkie znaczenie dla wrażenia jakie wywiera prezentowana muzyka. Podobały mi s i ę natomiast ostinatowe sekwencje tak często używane w muzyce elektronicznej. Jesteście ludźmi młodymi i stoicie na początku długiej drogi — oczywiście o ile Was ta muzyka pasjonuje. W tej chwili Wasze utwory są jeszcze bardzo proste i momentami wręcz naiwne, ale chętnie posłuchałbym Waszej kasety za rok czy półtora. MAREK BILIŃSKI Kontakt: Krzysztof „Kyczwark" Krawczyk, 31-041 Kraków, Mały Rynek 6 m. 8. DOKOŃCZENIE ZE STR. 19 wysłanych na adres BARTu? W grudniu przyjedzie do Polski zachodnioniemiecki zespół Tangerine Dream, 2,5 godzinny koncert, ilustrowany filmami, obejrzy publiczność Poznania (9), Warszawy (10 — dwa koncerty), Katowic (11 — dwa koncerty w hali sportowej kopalni „Makoszowy") i Łodzi (12). O ile... kontrahenci PAGARTu w ostatniej chwili nie zerwą kontraktów!!! ZSP i warszawski klub „Eiviera-Remont" organizują w bm, tournee dwóch awangardowych grup rockowych: Last Few Days i Laibach. Pierwsza powstała w 1979 r. i choć j e j muzycy są cenieni potrafią napisać całkiem obiektywnie. Odkładam flamaster i kartkę, zostawiam ciemne, czerwone światło i siadam na podłodze. W 06 unosi się muzyka TAO, a ja zamykam oczy i w półśnie oddalam się... ZBIGNIEW HOŁDYS Kontakt: Tadeusz Konador, Warszawa, Malborska 6 m 227 W następnych numerach NON STOPU znajdziecie recenzje następujących wykonawców: zespołu Impuls z Gubina, grupy Nocna Zmiana Blues z Torunia, Tadeusza Piecyszyna też z Torunia, zespołu Konflikt z Ostrołęki, Grzegorza Rutkowskiego ze Stalowej Woli, Henryka Rothera z Mikołowa, Damiana Nowaka z Jaworzna, Alfreda Kędziory z Lubartowa i Jana Saneckiego z Lublina. Baobab w brytyjskim środowisku muzycznym, to jako zespół unikają mass-mediów. Jesienią ub. r., podczas londyńskiego festiwalu „The Final Academy", Last Few Days, często współpracującym z takimi przedstawicielami nowej generacji muzyków, jak Cabaret Voltaire, Psychick TV czy 23 Skidoo, nawiązali współpracę z jugosłowiańskim zespołem Laibach, który powstał w 1980 r. w górniczym mieście Trbovlje. Kilka miesięcy później oba zespoły, wraz z 23 Skiddo, odbyły tournee po Jugosławii. W Polsce wystąpią: w Krakowie (9), Warszawie (11 i 12), Gdańsku (15), Toruniu (17) i Wrocławiu (19). JERZY BOJANOWICZ NAPRAWA głośników typu estradowego, compact, kopułuowe krajowe i zagraniczne. Wykonują na zamówienie przystawki organowo-gitarowe typu ,,Phasing" z elektrycznym pogłosem. Usługi za pośrednictwem poczty. „Radiomechanika", Królewska 20, 05-230 Kobyłka k. Warszawy. 8079(0) • GITARĘ elektryczną „Gibson", nową, sprzedam. Łódź, tel. 855-93. 8680(0) • BOGATY wybór biografii, dyskografii etc., ponad 200 grup rockowych. Informacje: „L.A."' Korespondencyjna Agencja Muzyczna, P.O. Box. 350, 25-950 Kielce. Kt-7185(0) • SPRZEDAM profesjonalny mikser ,,Acoustic 912" z wbudowanym wzmacniaczem i equalizereni oraz magnetofon „Sony TC-K 44". Oferty 8852 kierować „Kurier Polski", warszawa, Targowa 58 8853(0) Dalsze recenzje twórczości naszych Czytelników w następnym odcinku rubryki. Z KASETY - DO GAZETY Każdy z czytelników, który przyśle pod adresem redakcji NON STOPU kasetę magnetofonową z dokonanymi przez siebie nagraniami, może liczyć na fachowq, obiektywnq i życzliwą ocenę swych dokonań przez znanych publicystów i czołowych muzyków rockowych w naszej stałej rubryce: Z KASETY - DO GAZETY Kasetę z dowolną ilością nagrań, wraz z notką informacyjną i ewentualnie fotografią prosimy przesłać pod adresem NON STOP, 00-018 Warszawa, ul. Hibnera 11, z dopiskiem Z KASETY — DO GAZETY. ALBUMY MAANAM „Nocny Patrol" Rogot „Ma nam grać Maanam!" — tym okrzykiem fani zespołu zachęcają Korę i muzyków do kolejnego wykonania, podczas koncertów, „oddechu szczura", „Stoją, stoję, czuję się świetnie" czy „Cykad na Cykladach". Ci wszyscy, którzy cenią Maanam przede wszystkim za szaloną dynamikę i porywające tempo sporej części repertuaru mogą ulec zdziwieniu słuchając najnowszej kasety grupy Nagrana na niej muzyka jest w większości bowiem utrzymana w łagodnej tonacji przypominającej klimat „Szału niebieskich ciał" i „Kocham cię kochanie moje". Nowe utwory krakowskiego zespołu są mniej prowokujące i agresywne choć z pewnością nie mniej ekspresyjne. Jest to już jednak ekspresja innego r o d z a j u : ekspresja refleksji, swoistej kontemplacji ze sporą dozą liryki. „Nocny patrol", „Polska piosenka", „To t y l k o tango" i „Miłość jest j a k opium" są tego przykładem. Dynamiczniejsze utwory, takie jest „French Is Strange", „Raz-dwa-raz-dwa" i „Krakowski spleen" również doskonale mieszczą się w owej refleksyjnej koncepcji kasety. Wykonawcy, a przede wszystkim realizatorzy nagrań — Neil Black, Jacek Mastykarz i John Jones — położyli duży nacisk na interesujące aranżacje utworów i bardzo atrakcyjne zgranie materiału muzycznego. Wzbogacając kolorystykę brzmienia Maanam sięgnął po akordeony, saksofon tenorowy, wibrafon oraz instrumenty klawiszowe. Instrumentarium te obsług i w a l i , w y s t ę p u j ą c gościnnie z ze- społem Andrzej Olejniczak, Wiesław Dziedziński, Mieczysław Decowski i Janusz Grzywacz. Wykorzystanie szeregu elektronicznych efektów gitarowych, m. in. oktawnika, również przyczyniło się do wzbogacenia brzmienia grupy. I na zakończenie jeszcze kilka zdań o wokalistyce. Wydaje się, że Kora powoli odchodzi od schematu ekscentrycznego drapieżnika estradowego. Wykorzystuje szerszą gamę środków w y r a z u artystycznego z rzadka j u ż śpiewając patetycznym, pełnym głosem. Coraz częściej śpiewa jakby szeptem, to znów nuci sobie, to znów j e j głos nabiera jasnej barwy. W ten sposób wokalistyka Kory staje się bogatsza i chyba ciekawsza. Nowa kaseta Maanamu z pewnością objawi przynajmniej sześć przebojów z dziesięciu zawartych na niej utworów. W sumie jest to pozycja udana, choć nie zaskakująca. Wojciech Soporek padła mi do gustu. Nowoczesne, elektroniczne brzmienie z tak charakterystycznymi dla B-52's dziewczęcymi wokalami Cindy i Kate, opowiadającymi o produkowaniu w piwnicy... fałszywych dolarów. „Whammy Kiss" — ale to przecież słaba kopia poprzedniego numeru. Monotonna, pseudoelektroniczna dziamganina. „Song For A Future Generation" — typowa, "cienka" ironia B-52's, ale musyczka nadal bezbarwna, na siłę slektroniczne disco. Co robić dalej? Podejrzewam, że w tym mornencie większość amerykańskich krytyków unosiła ramię gramofonu i płyta frunęła do kąta. Problem w tym, iż kiedyś bardzo lubiłam pierwsze albumy B-52's, ich dowcipne, ironiczne teksty i prostą, naiwną pop music. Więc co robić dalej? Dwa rozdziały z pasjonującego „Ognistego anioła" W. Briusowa i... gramy dalej. „Butterbean" przynosi kolejne rozczarowanie. Druga strona. „Trism", potem "Queen Of Las Vegas". Wystarczy. Wprawdzie już przedostatni, mini-album „Mesopothamia", produkowany przez samego Davida Byrne, zdradzał nieco elektroniczne ciągotki piątki z Athens, ale wówczas było to robione z dobrym smakiem. „Whammy!" to klęska zespołu, który z młodzieńczej prostoty popadł w pseudoelektroniczny bełkot. Ta płyta nie jest zła. Jest okropna! Grażyna Myrcha THE B-52's „Whammy!" Island Jest tajemnicą poliszynela, że amerykańscy, prezenterzy radiowi i krytycy rockowi przysypywani co tydzień stertą nowych płyt, opracowali może mało etyczny, ale za to bardzo skuteczny sposób przesłuchiwania otrzymanych krążków. Otóż słuchają oni trzech pierwszych utworów z każdej płyty. Jeżeli uważają je za dobre — krążek zostaje na gramofonie, jeśli nie — płyta wędruje na stos odrzutów. The B-52's to kwintet z południa USA Postanowiłam więc ich nowy, piąty już, album „Whammy!" przesłuchać według powyższej recepty. "Legał Tender" — rytmiczna, żywiołowa kompozycja otwier a j ą c a ten longplay bardzo przy- AC/DC „Flick Of The Switch" Atlantic Tego dnia byłam w świetnym nastroju, więc ustawiłam swój tani system hi-fi odpowiednio głoś- DOKOŃCZENIE ZE STR. 15 no, albowiem słuchanie AC/DC po cichu jest podobną stratą czasu jak pisanie do NON STOPU w sprawie likwidacji ogłoszeń. Już w finale pierwszego numeru ,,Rising Power" zjawił się sąsiad z przeciwka, którego nie widziałam od kilku miesięcy. W okolicach „Landslide" (czwarty kawałek) nie wytrzymał lokator mieszkający piętro niżej. Jedynie jego syn uratował honor kamienicy i widząc mnie na schodach rzucił — „Ale grzali, to chyba AC/DC". Jakże celna uwaga! Rzeczywiście, na swojej najnowszej, dziesiątej płycie, AC/DC brzmią jak na AC/DC przystało. Po dennym, przedostatnim albumie „For Those About To Rock" Australijczycy rodem z Glasgow i Newcastle są znowu w świetnej formie. Trzy lata po tragicznej śmierci Bona Scotta jego następca Brian Jonhnson bezbłędnie imituje tembr głosu niezapomnianego wokalisty AC/DC, zaś Angus Young, jak za starych, dobrych czasów, szarpie struny gitary z maniakalną wściekłością. ,,Nervous Shakedown", ,,Bedlam In Belgium" czy „Brain Shake" — te tytuły z góry ostrzegają, że nie są adresowane do maminsynków rozkochanych w rytmach eurodisco lub dinozaurów wzdychających do nagrań grupy Genesis. „Flick Of The Switch" — płyta ostra jak brzytew, jest kolejnym peanem na cześć typowo męskiej, niezniszczalnej muzyki heavy metal. Tym albumem żegna się jednocześnie z zespołem perkusista Phil Rudd, chociaż wątpię, żeby kiedykolwiek znalazł on sobie bardziej intratną i stateczną posadę niż napędzanie tego molocha zwanego AC/DC. Wprawdzie jestem pewna, iż ani Redaktor, ani reszta redakcji nie podziela w tym wypadku mojego entuzjazmu, ale mimo to obstaję przy swoim — świetna płyta, grać ją do upadłe- go. Grażyna Myrcha W ten sposób znaleźliśmy się na pograniczu, sprawy video. Bez przesady można powiedzieć, że sprzęt video dominuje Już w tej chwili w sklepach ze sprzętem i daje obroty większe od hifi. W tej branży też jest sporo nowości. Coraz, więcej urządzeń oferuje zapis dźwięku stereo hifi (obok obrazu). 4-głowicowe odtwarzacze zapewniają monitowanie nagrywania oraz idealną jakość obrazu zwolnionego i stap-klatki. Poza trzema podstawowymi systemami firmy Philips i Pioneer bronią jeszcze swojej Laser Disc, czyli płyty video odczytywanej na podobnej zasadzie jak Compact Disc — przy pomocy lasera. Mimo lepszej jakości obrazu system ma dwie zasadnicze wady: płyty nie daje się kasować i nagrywać oraz kosztuje ona 80—100 DM (Philips zapewnia, że za rok stanieje do 60 DM, co jednak też nie jest mało). Najtańszy odtwarzacz kosztuje ok. 1.300 DM. Miniaturyzuje się kamery. Kamera firmy Konica, z mikrofonem, wygląda jak większy pistolet-zabawka i waży 70 dkg. Dla ułatwienia korzystania z kamery firmy oferują odtwarzacze v i d e o w dwóch elementach: tuner (odbierający program TV) normalnie wbudowany w odtwarzacz teraz jest osobno, tak, że do kamery nosi się tylko część n a g r y w a j ą c ą na kasetę, wielkości połowy tradycyjnego urządzenia. Inne rozwiązanie, to nagrywanie z kamery na minikasetę, poprzez, dzięki temu zmniejszony gabarytowo przenośny magnetowid. Taką minikasetę wkłada się później w odbudowę adaptującą, umożliwiającą odtworzenie minikasety w z w y k ł y m magnetowidzie (np. ITT). Najlepsze byłoby umieszczenie kasety w samej kamerze, ale to na razie ma tylko Sony w swoim systemie Betamovie. Przełom w tej dziedzinie nastąpi dopiero po wprowadzeniu tzw. systemu Video-8 mm. Wszyscy producenci podpisali bowiem porozumienie standaryzacyjne, na podstawie którego, około 1987 roku wejdą na rynek kamery i odtwarzacze przystosowane do nowego, mniejszego formatu kasety video, z węższą taśmą. Porozumienie nie dotyczy oczywiście całego programu produkcyjnego i nie oznacza zarzucenia systemów dotychczasowych. Oficjalnie, video-8 nie było na wystawie pokazywane, słyszałem natomiast o specjalnych pokazach dla handlowców. Na razie, wśród nowinek video należy odnotować rozpowszechnianie się urządzeń „longplay" o dwukrotnie zmniejszonej szybkości przesuwu taśmy (kosztem jakości obrazu rzecz jasna). Firma 3-M sprzedaje urządzenie, które można nazwać domowym blue-boxem. Na tle niebieskiego tła filmuje się faceta obejmującego niebieski- stołek, po czym miksuje się to z Hawajką na plaży z innego filmu i powstaje rozwodowy film pt. „Wspomnienia, z wakacji". Zamiast Hawajki można zastosować zdjęcie pralki automatycznej lub chińskiego dywanu, co podniosłoby jeszcze atrakcyjność obrazu. Zmniejszają się gabaryty sprzętu video i teraz większość modeli mieści się już w standardowych wieżach. Wszystko więc może być już w wieży: dwa gramofony — CD i „szczelinowy" płaski, video, PCM, kaseciak, dbx, equalizer, rnixer, że nie wspomnę o wzmacniaczu i przed-wzmacniaczu. Wszystko w kolorze szarym metalicznym lub czarnym (Technics, Sansui) albo złotym (Marantz). Na dole powinna jeszcze być tablica z napisem informującym na jaką kwotę łącznie klient dał się nabrać (przekreślony znak $, cyferka i trzy zera). Z tego też powodu mieliśmy wszyscy poważne wątpliwości, czy publikować ten materiał. Nie chciałbym rozniecać marzeń oraz nastroju apatii wobec ich nieziszczalności. Proszę to traktować jako materiał ciekawostkowy dla amatorów-sprzętowców, których jest w naszym znękanym kryzysem k r a j u bardzo wielu. Nastolatki w Berlinie Zachodnim też takiego sprzętu nie kupują, tyle, że mogą go zobaczyć na wystawach sklepowych. Ten art y k u ł ma stanowić substytut braku i takiej możliwości. Po tym „dydaktycznym smrodku" pragnę na zakończenie odnotować, bez komentarza, obecność na wystawie polskich wyrobów (TV „Vela", magnetofon szpulowy „Koncert", gramofon i kolumny „Altus", miniwieża) na stoiskach UNITRY i HGS. ANTONI PIEKUT KALENDARIUM LISTOPAD 1. W 1945 w Bordeaux urodził się Rick Grech basista londyńskiej grupy Family. Po odejściu od tego zespołu w 1969 przystąpił do supergrupy Blind Faith (Eric Clapton, Steve Winwood, Ginger Baker), a następnie występował z zespołami Traffic i Crickets. W 1967 odbyl się pierwszy publiczny występ Family. Zesipól powstał w 1966 w Leicester z połączenia dwóch lokalnych zespołów. Grupa zapisała się w historii muzyki rockowej jako ważny zespół podziemia. W 1963 ukazała się druga płyta Rolllng Stonesów. ,,I wanna Ba Your Man", stronę „A" napisali specjalnie dla zespołu. John Lennon i Paul McCartney. The Beatles rozpoczęli w 1962 dwutygodniowe występy w hamburskim The Star Club. 2. W 1944 w Todmorden w hrabstwie Lancashire urodził się Keith Emerson organista i leader grupy The Nice, z którą grał do czasu jej rozwiązania w 1970. Następnie utworzył grupę Emerson, Lake and Palmer. W 1941 w. Bognor Regis urodził się Bruce Welch, gitarzysta rytmiczny zespołu The Shadows. 3. W 1941 w Londynie urodził się Brian Poole, którego grupa The Tremeloes zaczęła swoją zawodową działalność w 1961. Jej płyta ,,Do You Lova Me" w 1963 była na pierwszym miejscu brytyjskiej listy. W 1948 w Glasgow urodziła się Lulu (Marie McDonald). W 1964 weszła po raz pierwszy na brytyjskie listy z płytą „Shout". 4. W 1963 w teatrze Prince of Wales w Londynie na galowym koncercie przed rodziną królewską wystąpili The Beatles. John Lennon powiedział publiczności: "Ci na tańszych miejscach klaszczą, reszta może pobrzękiwać biżuterią". W 1961 Bob Dylan dał pierwszy ważny koncert w nowojorskim Carnegie Hall. Publiczności było mało, głównie jego przyjaciele, śpiewał źle i większość koncertu przegadał z publicznością. 5. W 1931 w Clarksdale w stanie Missisipi urodził się Ike Turner. Pierwszym jego zespołem byli Thei Kings of Rhythm. W 1952 wraz z zespołem (w którym była jego pierwsza żona Bonnie) przeszedł do firmy płytowej Sama Phillipsa Sun Records, Dla tej wytwórni wyszukiwał nowe talenty. Właśnie on odkrył znanego wokalistę bluesowego Howling Wolfa, Little Mintona i wielu innych. Wraz ze swoją drugą żoną Tiną nagrał jeden ze swoich największych przebojów ,,River Deep Mountain High" (producent Phil Spector). Obecnie zajmuje się głównie pracą producenta płyt. W 1942 w Forest Hills w stanie Nowy Jork urodził się Art Garfunkel, który od wczesnego dzieciństwa związany był z Paulem Simonem. Utworzyli duet Tom and Jerry, później j a k o Simon and Garfunkel wylansowałi wiele światowych przebojów. Ich pierwszym wielkim sukcesem był ,,The Sounds Of Silence" (1966). W 1943 w Milwaukee w stanie Wisconsin urodził się Steve Miller. W I966 w San Francisco utworzył The Steve Miller Blues Band. Popularność zdobył głównie albumem "Children Of The Future" (w 1967) Dopiero jednak w 1974 płyta ,,The Joker" sprawiła, że uznano go za superswiazdę. Po latach zapomnienia daj znać o sobie p ł y t ą „Abracadabra" (1982). W 1944 w Daryhulme pod Manchesterem urodził się Herman (Peter Noone) z zespołu Herman's Hermits, który w 1964 zrobił karierę plasując płytę ,,I'm Into Something Good" na pierwszym miejscu brytyjskiej listy. 6. W 1938 w Houston w Teksasie urodził się piosenkarz P.J. Proby (James Marcus Smith). w 1955 jako Jet Powers zrobił nagrania demo dla Elvisa Presleya. (Gdy Presley odbywał służbę w o j s k o wą Proby był narzeczonym jego dziewczyny, natomiast siostra Proby'ego była w 1952 dziewczyną Presley'a). Po przyjeździe do Londynu w 1964 wystąpił m. in. w programie „Meet The Beatles". W lipcu tego roku jego płyta „Hold Mee" doszła do trzeciej pozycji brytyjskiej listy. Jego czwarta płyta ,,I Aipologize" znalazła się na listach w lutym 1965. Na początku lat siedemdziesiątych usiłował zrobić come back, lecz bez powodzenia. W 1916 w Attkebore w stanie Massachussetts urodził się Ray Conniff leader orkiestry, kompozytor i pianista, który dzięki stosowaniu najróżniejszych tricków brzmieniowych stał się prekursorem nowoczesnej techniki nagrywania. 7. W 1943 w McLeod w Alberta w Kanadzie urodziła się piosenkarka Joni Mitchell. W 1968 ukazał się j e j pierwszy album, a płyta „Ladies Of The Canyon" (1970) przyniosła j e j międzynarodową sławę. Od tego momentu szła od sukcesu do sukcesu. Wydana w 1975 płyta „The Hissing of Summer Lawns" została uznana przez krytyków za arcydzisło. 8. W 1948 urodzi; się Roy Wood leadeer The Move, zespołu niezmiennie popularnego w sferach londyńskiego undergroundu pod koniec 1966. Wood był autorem większości przebojów zespołu. W 1972 wylansowal The Electric Light Orchestra, jednak odszedł od zespołu i utworzył grupę Wizzard. Druga płyta nagrana przez zespól ,,See My Baby Jive" w 1973 dotarła do pierwszej pozycji brytyjskiej listy. 9. W 1961 Brian Epstein po raz pierwszy usłyszał Bitlesów w czasie popołudniówki w Cavern C!ub. W 1967 zaczął ukazywać się w San Francisco magazyn Rolling Stone, jedno z najpoważniejszych na świecie pism zajmujących się pop kulturą. 10. W 1940 urodził się Screamin' Lord Sutch, któremu nigdy nie udało się zdobyć szerszej publiczności mimo pomocy takich znakomitości jak Jimmy Page Noel Redding, Nicky Hopkins, Keith Moon i Jeff Beck. Znany z autoreklamy Lord Sutch usiłował kandydować do brytyjskigo Parlamentu, k o n k u r u j ą c z Haroldem Wilsonem. W 1947 w Poole urodził się Greg Lake, gitarzysta, basista i wokalista grupy Emerson, Lake and Palmer Początkowo grał z zesopłem King Crimson. W 1969 utworzył zespół z byłym organistą grupy Nice Keith Emersonem, do nich dołączył później Carl Palmer. W 1944 w Amersham w Anglii urodził się Tim Rice twórca libretta do wielu znanych musicali, m.in. „Jesus Christ Superstar". W 1965 impresario Billy Graham, kosztem 60 tysięcy dolarów, po raz pierwszy wynajął w San Francisco Fillmore West Auditorium. Na pierwszym koncercie wystąpili: The Greteful Dead, The Jefferscn Airplane, The Charlatans i Sam Thomas and The Gentlemen's Band. 12. W 1945 urodził się w Toronto Neil Young, który w 1966 wraz z Stevem Stillsem utworzył zespól Buflalo Springfield. Następnie nagrywał z zespołem Crazy Horse (,,Everybody Knows This Is Nowhere" 1969). Po przyłączeniu się do zespołu Crosby, Stills and Nash nagrał z nim album "Deja Vu". Autor wielu solowych płyt, spośród których za najbardziej udaną uchodzi „After The Gold Rush". W 1944 w Memphis w stanie Tennessee urodził się Booker T. Wraz ze swoim zespołem instrumentalnym Booker T. and the M.G.'s akompaniował wielu znakomitościom rhythm and bluesa. Wielką popularność zdobył wydaną w 1962 płytą „Green Onions". W 1943 w Woodhave w stanie Nowy Jork urodził się Brian Hyland, który wylansował wiele znakomitych przebojów m. in. „Itsy B'itsy Teenie Weenie Yellow Polka Dot Bikini" (1960) i „Sealed With A Kiss" (1962). 13. W 1971 płyta „Coz I Luv You" nagrana przez grupę Slade doszła do pierwszego miejsca brytyjskiej listy. Managerem zespołu był Chas Chandler, który uprzednio w y l a n s o w a ł Jimi Hendrixa. 14. W 1976 w Hounslow w Londynie umarł Keith Relf. Znalazł go w jego pokoju ośmioletni syn; Relf t r z y m a ł w ręku podłączoną do prądu gitarę elektryczną. Był dawnym wokalistą grupy The Y a r d birdes. Później Relf utworzył zespół Renaissance, a w 1975 Armageddon, z którym nagrał tylko jeden nieudany singiel. W 1942 tygodnik New Musical Express zaczął drukować listy płytowych bestsellerów. 15. W 1933 w Raleigh (Północna Dakota) urodził się murzyński wokalista rhytm and bluesowy Clyde McPhatter. Pierwszą płytą, która znalazła się na bestsellerowych listach była ,,Seven Days". Od 1950 do 1953 występował i n a g r y w a j z grupą The Dominoes. Następnie utworzył zespół The Drifters, a w październiku tego roku zespół wylansował pierwszy z licznych przebojów („Money Honey") dla wytwórni Atlantic. Umarł 13 czerwca 1972. \V 1932 w Epsom w hrabstwie Surrey urodziła się Petula Clark piosenkarka i kompozytorka. Zdobyła wiele Złotych Płyt. Do j e j najpopularniejszych należą: „Romeo", „Downtown", „This Is My Song", „Sailor". Występowała na Festiwalu Interwizji w Sopocie w 1980. W 1969 Howling Wolf uległ w Chicago atakowi serca. .Umarł siedem dni później. W 1969 w Tampa na Florydzie aresztowano Janis Joplin za używanie „wulgarnych i nieprzyzwoitych wyrażeń". 17. W 1938 w Orulia w stanie Ontario w Kanadzie urodził się Gordon Lightfoot, wokalista i kompozytor wielu znanych utworów. Jego „Early Morning Rain" stał się standardem, nagrał go m.in. Bob Dylan. Lightfoot j a k o pierwszy nagrał kompozycję Kristoffersona ,,Me And Bobby McGee", a w 1977 nagrana przez niego płyta „Sundown" doszła do pierwszej pozycji bestsellerowych list. 18. W 1936 w Detroit urodził się Hank Ballard. W 1954 odkrył go Johnny Otis. Początkowo występował z grupą The Royals, która zmieniła potem nazwę na Mindnighters. w 1954 nagrał swój utwór „Work With Me Annie", pierwszy w całej serii utworów sexy. W 1959 nagrał swoją piosenkę „The Twlst", lecz wylansował ją rok później Chubby Cheeker, robiąc z niej światowy super szlagier. 20. W 1946 urodził się Duane Allman z zespołu Allman Brothers Band, jeden z najoryginalniejszych gitarzystów lat sześćdziesiątych. W październiku 1971 zginął w wypadku samochodowym w miejscowości Macon, w stanie Georgia, gdzie mieszkał. Rok później, w tym samym miejscu, w podobnym wypadku zginął gitarzysta basowy Allman BrothersBerry Oakley. W 1971 na amerykańskie listy wchodzi temat muzyczny z filmu „Shaft" napisany przez Isaaca Hayesa. Sprawiło to, że Hayes został powszechnie zaakceptowany, jako wybitny kompozytor muzyki filmowej. 21. W 1968 ukazał się podwójny „biały album" The Beatles. Każda płyta była numerowana i zawierała plakat" projektu malarza Richarda Hamiltona. W 1970 Jimi Hendrix wchodzi na pierwsze miejsce brytyjskiej listy z nagraniem „Vodoo Chile". 22. Ukazuje się w 1963 drugi album The Beatles „Whit The Beatles". W 1899 w Bloomington w stanie Indiana w USA urodził się Hoagy Carmichael amerykański kompozytor wieku światowych standardów a m.in.: „The Nearnless Of You", „Two Sleepy People", „Stardust", „Georgia On My Mind", "Lazy River", "Skylark". Umarł 27.l2.1981. 23. W 1940 w Liverpoolu urodził się Freddie Marsden perkusista grupy Gerry and the Paeemakers (Gerry jest jego bratem). Był to drugi zespół, z którym podpisał umowę menadżerską Brian Epstein. Największe przeboje: „How Do You Like It?" i „I Like It". Zespól rozwiązał się w 1966. W 1899 w hotelu Palais Royal w San Frsmcisco P a c i f i c Phonograph Company zainstalowała pierwszą na świecie szafę grającą. W 1964 kierownictwo brytyjskiej rozgłośni BBC zakazało nadawania nagrań Rolling Stonesów, gdy ci spóźnili się na nagranie audycji radiowych ,,Saturday Club" i „Top Gear". 24. W Texarkana w stanie Teksas urodzaj się w 1868 Scott Joplin murzyński pianista i kompozytor, zwany „Królem ragtimów". Do jego największych sukcesów należały: „Maple Leaf Rag", „Original Rag", „Sunflower Slow Rag" i „The Entertainer". Ten ostatni wykorzystał w filmie „Żądło" Marvin Hamlisch, co przyczyniło się do ponownego zainteresowania publiczności muzyką ragtimową na początku lat siedemdziesiątych. Joplin umarł 11.4. 19l7 w Nowym Jorku. 25. W 1959 John Lennon zwraca królowej Elżbiecie otrzymane od niej odznaczenie MBE (Memtaer Of The Most Excellent Order of the British Empire), protestując w ten sposób przeciwko zaangażowaniu W i e l k i e j Brytanii w Biafrze i w Wietnamie oraz... przeciwko wypadnięciu z bestsellerowej listy n a g r a n i a „Cold Turkey". W 1945 Miles Davis nagrywa swoją pierwszą płytę, j a k o członek zespołu Charlie Parkera. W 1955 do pierwszego miejsca brytyjskiej listy dochodzi nagranie „Rock Around The Clock" zespołu Bill Haley and The Comets. W 1955 na listę brytyjską wchodzi nagranie „The Singing Dogs" (Śpiewające psy) zmontowane ze szczekania psów. 26. W 1938 w Brownsville w stanie Tennessee urodziła się Tina Turner. W 1960 nagrana przez nią płyta z Ikem Turnerem ,,A Fool In Love" rozeszła się w milionie egzemplarzy i doprowadziła do powstania grupy wokalnej The Ikettes. Wraz ze swoim mężem Ikem Tina stworzyła jeden z n a j b a r dziej oryginalnych showów rockowych lat siedemdziesiątych, obracający się wokół jej wyzywającego sex appealu. W 1969 grupa Cream wystąpiła w londyńskim Albert Hall na pożegnalnym koncercie. Nakręcony przez BBC film „The Cream" poniósł, fiasko, niemniej jednak stanowi dokument tego ważnego występu i ważnego zespołu. 27. W 1924 w Seattle w stanie Washington urodził się Jimi Hendrix (James Marshall Hendrix). Umarł 18 września 1970. Ukazuje się w Wielkiej Brytanii longplay „Beatles for Sale" i singiel ,,I Feel Fine". 28. Grupa Shangri-Las w 1964 dochodzi do pierwszego miejsca amerykańskiej listy z płyta „Leader Of The Pack". 29. W 1933 w Macclesfield w Chesrire urodził się John Mayall — wokalista, multiinstrumentalista, kompozytor, jeden z najbardziej znaczących muzyków w historii współczesnego rocka. Występował w Polsce w 1980 roku. W I968 ukazał się w Wielkiej Brytanii album „Two Virgins" Johna Lennona. Wydanie płyty na rynku amerykańskim opóźniło się, na skutek szokującej niektórych koperty płyty (nadzy Yoko Ono i John Lennon). Dla potrzeb rynku amerykańskiego goliznę obojga przysłonięto. 30. W 1943 w Stanbridge urodził się Leo Lyons basista grupy Ten Years After. Poznawszy Alvina Lee występował z nim w Hamburgu. Następnie utworzyli Ten Years After wydając w 1967 pierwszy album pad tym właśnie tytułem. R.W. Bez: entuzjazmu Brytyjskiej grupy nowofalowej Spear Of Dest i n y z pewnością n i k t nie nazwie d e b i u t a n c k ą , j a k o że j e j rodowód sięga końca l a t siedemdziesiątych. Wówczas to Kirk Brandon powoływał do życia eksperymentalny teatr muzyczny The Theatre Of Hate, który z kolei przed niemal trzema laty dał początek zespołowi Spear Of Destiny. Dzięki kilku udanym utworom grupa zyskają pewną renomę wśród angielskich zwolenników nowej fali rocka. Dzięki staraniom Rock Estrady owa „wysoko notowana" formacja w końcu września odbyła koncertowe tournee po Polsce. Gdyby ktoś przypadkowo pojawił się na występie Kirka Brandona i jego kolegów, a jeszcze do tego nie byłby zorientowany w antropologii rocka ze Zjednoczonego Królestwa, mógłby odnieść wrażenie, że ma do czynienia jeśli nie z debiutantami to na pewno z amatorami którzy są jeszcze dość daleko od zawodowej kondycji koncertowej. Oczywiście wysłuchanie jednego (warszawskiego) koncertu Spear Of Destiny w żadnym razie nie powinno doprowadzać do wyciągania wniosków kategorycznych i ostatecznych, lecz świadomość owych poprzednich dokonań zespołu, a w jeszcze większej mierze okresu jego istnienia, każe spojrzeć bardzo krytycznie na występ na Torwarze, Nowa fala rocka nie rozpieszcza słuchacza wybitnymi umiejętnościami instrumentalnymi jej reprezentantów. Organizacja muzyki i jej aranżacja w znacznej mierze stanowią o wartości i oryginalności tej muzyki. Jej walorem jest również eklektyzm— czerpanie ze sprawdzonych wzorów, starych, a ciągle niewyczerpanych źródeł, odwoływanie się do aksjomatów rocka i prezentowanie ich w nowej formie. Niestety Spear Of Destiny nie pokusiła się o nowatorstwo, ani o przynajmniej odrobinę oryginalności w dzie- dzinie aranżacji i interpretacji muzyki. Brak skreślonej stylistyki i jednorodności muzycznej czynił z koncertu Brytyjczyków widowisko o bardzo niespójnym charakterze formalnym. Repertuar grupy obejmował bowiem utwory typowo nowofalawe, obok których znajdowały się kompozycje jako żywe wyjęte z dyskografii The Yardbirds, The Monkees, The Beach Boys, a także utwór będący nieudolną namiastką "Since I've Been Loving You" Led Zeppelin. Jeśli do tego dodać dość mizerne umiejętnści instrumentalne (żaden z muzyków nie zagrał interesującego sola) członków Spear Of Destiny, kłopoty z tempem i nagminne granie nierówno, wątpliwości związane z wartością propozycji zespołu jawią się być uzasadnione. Jaśniejszym punktem koncertu była wokalistyka Brandona, a raczej barwa i skala jego głosu. Ale jak mawia przysłowie: „Jeden głos rocka nie czyni". WOJCIECH SOPOREK ROZMAWIAMY Z CZYTELNIKAMI Codziennie do NON STOPU napływa potężna porcja listów, w których Czytelnicy wyrażają swoje opinie na temat nowego kształtu pisma. Na ogól nasze inicjatywy zyskują uznanie w Waszych oczach, co niewątpliwie sprawia nam satysfakcję. Jednakże poczta przynosi również uwagi krytyczne i w tym momencie pragniemy Was zapewnić, iż są one zawsze przedmiotem naszych redakcyjnych dyskusji. Oto więc kolejne glosy dotyczące NON STOPU. Szanowna Redakcjo, Jestem czytelnikiem NON STOPU od 1977 roku, lecz piszę do Was po raz pierwszy chcąc w ten sposób wyrazić swoje zadowolenie ze zmian, jakie nastąpiły w redagowaniu pisma. Być może rockowy NON STOP, wciąż bardzo skromny pod względem graficznym, stanie się zalążkiem wydawnictwa muzycznego na miarę, np „Rolling Stone'a", choć na to przyjdzie pewnie jeszcze długo poczekać... Marzy mi się również, aby na łamach Waszego pisma zaczął ukazywać się kącik młodego recenzenta, w którym czytelnicy ocenialiby swoje ulubione płyty, bądź koncerty, które stały się dla nich ważnym przeżyciem. I jeszcze jedna moja propozycja: wszyscy wiemy jak trudne jest w naszym kraju życie muzyka rockowego. Pragnąłbym aby Zbyszek Hołdys, lub inna równie znana postać pokusiła się o napisanie kilku artykułów opatrzonych wspólnym tytułem, np. „Z notatnika rockmana". Pozdrowienia dla zespołu redakcyjnego. Krzysztof Śpiewak ze Świnoujścia Droga Redakcjo, Do napisania tego listu skłoniła mnie lektura ósmego numeru NON STOPU z br. Po raz pierwszy przeczytałam Wasz magazyn od A do Z. Od razu zauważyłam, że jest jakiś inny... Oczywiście mój zachwyt wzbudził obszerny materiał związany z Republiką (pomimo braku zdjęć). Interesujące były także artykuły dotyczące Klausa Schulze i Perfectu. "Z zagranicy telegraficznie" i „Z kraju jednym tchem" — to moje ulubione rubryki, choć przyznaję, że nie zawsze są jednakowo ciekawe. Teksty opatrzone tytułem „Albumy" informują czytelników „co w trawie piszczy" w dziedzinie nowości dyskograficznych, Równie uważnie śledzę rubrykę „Rozmawiamy z Czytelnikami", w której znalazłam list Krzysztofa Barańskiego dotyczący „Kalendarium". Nie zgadzam się z jego opinią na temat tej pozycji. Uważam ją bowiem za bardzo potrzebną, ponieważ pełna jest interesujących informacji na różne tematy... Pozdrawiam cały zespół, sympatyczka Waszego pisma, Anna Najman z Łodzi. Burzę protestów wywołał list Micha Osmulskiego, w którym autor negatywnie wypowiedział się na temat artystycznej działalność zespołu Republika. Szanowna Redakcjo, To Białe Światło, które prowadziło mnie od prawie roku, to Światło Wszystkich Wartości, które pomagano mi zwyciężać fatamorgany dni powszednich, nagle zaczyna migać i przygasać. Ratunku! O co tu (właściwie chodzi. Jakie „zapożyczenia", co za "plagiat", jaka znowu „żałosna kalka"? Czy to, czego dopatrzył się pan Osmulski z Torunia może być prawdą? Może jestem zbyt ograniczona, że kurczowo trzymam się tego Jedynego Zespołu i w związku z tym mogę mieć luki w znajomości twórczości Cata Stevensa. No trudno, skłonna jestem wierzyć panu Osmulskiemu na słowo i zakładam, że jeden z utworów Stevensa jest podobny do „Białej flagi" Republiki. Oczywiście pod względem linii melodycznej, jak to sam sprytnie zauważył pan Osmulski. A warstwa tekstowa to co? Nie liczy się zupełnie? Jak można pominąć taki tekst i twierdzić, że „Biała flaga", to plagiat?! Kompletna bzdura! Ponadto jak można na podstawie jednego utworu wyrobić sobie pogląd, że cała działalność zespołu jest zapożyczona... Republika jako jeden z nielicznych krajowych zespołów wyszła na scenę z w pełni przemyślanym, mającym określoną koncepcję, półtoragodzinnym programem. Tak więc to, że Republika stała się punktem odniesienia „młodzieńczej histerii" jest całkowicie uzasadnione i ma swoje podstawy. Początkowo słowo „histeria" wydawało mi się przesadą, lecz po namyśle, doszłam, do wniosku, że to prawda. Muzyka Republiki ma tyle mocy, że wywiera nacisk na nasze mózgi, mrozi krew w żyłach, powoduje, że po naszym ciele przechodzą prądy, a iskry elektryczne przeskakują między nami — prawdziwymi fanami. Żadna muzyka w polskim wydaniu nie działa z taką Ekspresją, z tak Wielką Siłą. Żadna muzyka nie ma w sobie tyle Energii! „Republikańska Czwórka" po prostu nas poraża. Poraża nasze komórki myślowe do granic wytrzymałości, zmusza nas do myślenia... Hanna Sarnowska z Poznania Ten list wielbicielki Republiki, egzaltowany, lecz z pewnością szczery, jest doskonałą ilustracją tonu, w jakim przyszła absolutna większość korespondencji polemizującej z opiniami Micha Osmulskie- go. Za miesiąc dyskusji ciąg dalszy... ale już na inne tematy, choć niemniej bulwersujące. Wojciech Soporok LISTOPAD 1983 OBUDŹ SIĘ - Oddział Zamknięty (K. Jaryczewski) WCIĄŻ BARDZIEJ OBCY — Lady Pank (J. Borysewicz, A. Mogieinicki) TRAGEDY AND MYSTERY — China Crisis (komp. zesp.) CHYBA UMIERAM — Azyl P. (komp. zesp., A. Siewierski) GOLD — Spandau Ballet (G. Kemp) MAMA — Genesis (komp. zesp.) ANDZIA I JA — Oddział Zamknięty (K. Jaryczewski) BIG LOG — Robert Plant (R. Plant) ŚMIELEJ — Klaus Mitffoch (L. Janerka) HAPPY PEOPLE — Yazoo (V. Clarke) FOR EVER AND A DAY — Classix Nouveaux (S. Solo, M. Sweeney) MOJE KILIMANDŻARO — Lady Pank (J. Borysewicz, A. Mogieinicki) MODERN LOVE — David Bowie (D. Bowie) ARKTYKA — Republika (G. Ciechowski) KARMA CHAMELEON — Culture Club (komp. zesp.) TOUR DE FRANCE — Kraftwerk (R. Hutter, F. Schneider) WRAPPED AROUND YOUR FINGER — The Police (Sting) DON'T CRY — Asia (I. Wetton, G. Downes) MOONLIGHT SHADOW — Mike Oldfieid/Maggie Reilly (M. Oldfield) BLUE MONDAY — New Order (komp. zesp.) I — poz. w bm., II — poz, w ub.m., III— liczba miesięcy na liście NS 20 jest wynikiem łącznego głosowania naszych Czytelników oraz zestawienia listy przebojów Rozgłośni Harcerskiej i listy przebojów III pr. Polskiego Radia. * Pintara z Lipiec. Gratulujemy, płytę W tym miesiącu nagrodę wylosował Tomasz prześlemy pocztą. Przypominamy: 10 propozycji do NS 20 prosimy nadsyłać na kartkach pocztowych pod adresem naszej redakcji. Boy George i jego CC debiutują na pozycji piętnastej