LADY PANK - Witam na mojej stronie

Transkrypt

LADY PANK - Witam na mojej stronie
W środku:
LADY PANK
PIEKUT W BERLINIE ZACHODNIM
W k r ó t c e:
ŚWIĘTA
Z tamtej strony
LADY PANK tworzą:
Jan Borysewicz — gitary, śpiew, kompozytor wszystkich
przebojów grupy;
Janusz Panasewicz — śpiew i gra na grzebieniu;
Edmund Stasiak — gitara;
Paweł Mścisławski — gitara basowa;
Jarosław Szlagowskł — perkusja.
Dyskografia:
Mała Lady Pank/Minus 10 w Rio — Tonpress S-443,
Mniej niż zero/Pokręciło mi się w głowie -- Tonpress
S-458.
Wciąż bardziej obcy/Zamki na piasku — Tonpress S-474
oraz
LP „Lady Pank" Tonpress SX-T 26.
W NUMERZE:
MISTER PANK — redaktor Soporek przesłuchuje poetę
Mogielnickiego
GITARZYSTA: TATO — gitarzysta prowadzący zespołu
Non Stop w rozmowie z gitarzystą, prowadzącym Lady
Pank
MIĘDZYNARODOWY SALON SPRZĘTU AUDIOWIZUALNEGO W BERLINIE ZACHODNIM — jako jedyny
wysłannik prasy polskiej na tę imprezę — Antoni Piekut
opowiada o swych wrażeniach
STAWIAM NA MARLENE — Jerzy Bojanowicz
walu Intertalent
o
festi-
ROOTS, ROCK, REGGAE(2) — Gołaszewski i Jakubowicz
tłumaczą co to jest calypso, mento i burra
Z KASETY — DO GAZETY — oceniają: Soporek, Czyż,
Hołdys i Biliński
a także:
Z ZAGRANICY TELEGRAFICZNIE, Z KRAJU JEDNYM
TCHEM, ALBUMY, KALENDARIUM, ROZMAWIAMY
Z CZYTELNIKAMI i NS 20.
Na stronie 20 — DOROCZNY PLEBISCYT NON STOPU
W numerze grudniowym:
CHING.
same
niespodzianki
oraz
I
Rozmowa z ANDRZEJEM MOGIELNICKIM
— Jesteś, obok Jana Borysewicza,
wspózalożycielem
Lady Pank. Opowiedz zatem
jak narodził się pomysł zorganizowania grupy i jak doszło do jego realizacji.
— Początek zespołowi dało
nagranie „Małej Lady Pank",
dokonane w Krakowie przy
okazji realizacji płyty Izy Trojanowskiej
„U.K.
Łady".
Prawdziwa jednak historia
Lady Pank zaczęła się od
mego spotkania z Jankiem Borysewicaem, a poznałem go
w Luiblinie w okresie mojej
współpracy z Budką Suflera.
Kiedyś przyjechał z Wrocławia na sesję, bo on jest z
Wrocławia, no i przyjechał
taki, usłyszałem go i zdziwiłam się, że u nas ktoś tak pot r a f i grać na gitarze. Wtedy
Janek jeszcze nie komponował. Dopiero czynił próby na
tym polu. Dużo rozmawialiśmy
ze sobą i w rezultacie zaprzyjaźniliśmy się. Przesiadywaliśmy razem wieczorami i zastanawialiśmy się co dalej. Później nastąpiły różne roszady
personalne izn. z Budki odszedł Janek, a następnie i ja
przestałem z nimi pracować.
Następnie była prawie roczna
kwarantanna, w czasie której
jednak myśleliśmy o naszych
planach. Nasz pomysł wreszcie
dojrzał przy okazji nagrania
płyty Trojanowskiej. Zrobiliśmy pierwszy utwór jeszcze
z muzykami sesyjnymi. W
„Małej Lady Pank" na basie
grał Jajco, a na perkusji Andrzej Dylewski. Był to moment, w którym wiedzieliśmy,
że zrobimy nowy zespół. Przy
jego tworzeniu i początkowym
okresie działania chciałem
jednak uniknąć pewnej prawidłowości, jakiej ulegają nowo powstałe grupy w naszym
kraju. Otóż u nas powstaje
gdzieś jakiś zespół,
który
przedziera się przez wszystkie
przeglądy, te festiwale, jeździ
po najróżniejszych trasach, w
międzyczasie ktoś tam pójdzie
do wojska, atlbo coś się sianie,
itd., itd. I gdy ci ludzie po
dwóch, trzech latach dojdą do
jakiegoś poziomu, wypracują
styl i poprawią umiejętności
techniczne, okazuje się, że już
są tak zmęczeni t y m wszystkim, że albo rozpadają się,
albo zwyczajnie się rozchaltu-
rzą. I w chwili, gdy taka kapela ma szansę wyjścia na
szerokie wody nie korzysta.
z niej, gdyż jest przemęczona
i nie ma, żadnej świeżości. My
więc spróbowaliśmy zrobić odwrotnie. Jeszicze zanim powstała grupa były nagrania.
— Borysewicz nie byl przecież debiutantem i jemu nie
groził chyba kierat, o którym
mówiłeś. Ty także nie należałeś do debiutantów. Obaj mieliście doświadczenia i pewną
pozycję na polskiej estradzie.
— Co innego to gitarzysta,
choćby z największym nazwiskiem, a co innego twórca
muzyki czyli kompozytor, aranżer i lider zespołu. Z jednej
pozycji na drugą, przejście
jest ogromne. Oczywiście nasza pozycja na rynku dawała
nam pewien handicap, ale z
drugiej strony, nasze poczynania były śledzone z większą
uwagą. Niewątpliwie z wieloma sprawami było nam łatwiej, ale była także większa
odpowiedzialność. Zrobiliśmy
więc pierwsze nagrania już
z ludźmi tworzącymi jakby
pierwotny skład Lady Pank.
Byli to muzycy z Wrocławia
tacy jak Andrzej Polak i Pa-
weł Kawka. Nagraliśmy wówczas ,,Tańcz głupia tańcz",
„Minus 10 w Rio" i „Vademecum skauta" oraz hard rockową wersję „Mniej n i ż zero",
która nawiasem mówiąc, nigdy nie została zaprezentowana,
ale to i dobrze. Albowiem
w międzyczasie bezustannie
myśleliśmy z Jankiem nad
stylem tej kapeli. Co ona ma
grać? Nagrania już były, a zespół jeszcze nie koncertował.
W pierwszą trasę pojechaliśmy z Oddziałem Zamkniętym.
Wtedy poznaliśmy sekcję Oddziału: basistę Pawła Mścislawskiego i perkusistę Jarka
Szlagowskiego. Ta dwójka
miała podobne poglądy na
muzykę i rychło zasiliła skład
Lady Pank.
— Mówiło się wówczas, że
Lady Pank rozbija Oddział
Zamknięty. Spekulacji na ten
temat było wiele.
- Przejście się odbyło na
zasadach czysto towarzyskich,
bowiem Paweł i Jarek stwierdzili, że w naszej kapeli będzie
im się lepiej grało. Również
nasza muzyka im bardziej odpowiadała. Naturalnie Oddział
mógł mieć pretensje, ale w
końcu gra, istnieje i nic mu
się nie dzieje. Poza tym wówczas Oddział był kapelą bardziej renomowaną niż my.
A na marginesie dodam, iż lubimy Odział Zamknięty i to,
co gra. Bardzo podoba mi się
ich wokalista — Krzysiek Jaryczewski.
— W jaki sposób trafiliście
na ślad „Mazura z Olecka"
czyli Janusza Panasewicza?
— Z Januszem była dość
ciekawa historia. W chwili,
gdy powstawał zespół on po
prostu był w wojsku. Został
przydzielony do zespołu Desant, z którym występował.
Śpiewał chórki, a po występie
był technicznym w tym zespole. Przypadkowo, w czasie jednego z koncertów Desantu posłuchałem Janusza. Uznałem,
że ma bardzo dobry głos, czy-
sty o jasnej barwie. Postanowiliśmy go spróbować. Zaprosiliśmy go do Krakowa na nag r a n i e . Janusz przyjechał na
tzw. lewiźmie, gdyż w tym czasie jego zespół wystepował
w
Katowicach.
Zaśpiewał
„Tjańcz głupia tańcz" i „Minus
10 w Rio" i okazało się, że
miałem dobrego nosa. Niestety
pobyt Janusza w wojsku
przedłużył się o trzy miesiące,
zresztą nie z jego dobrej woli,
i nasze plany natychmiastowe-
go włączenia go do kapeli
uległy korekcie. Zespół tymczasem musiał już ruszyć na
trasę i grać koncerty. Cały repertuar śpiewał Janek Borysewicz, a my czekaliśmy na
Janusza. Wreszcie prosto z
jednostki przyjechał na koncert, chyba do Kalisza i od
razu musiał śpiewać. Oczywiście bez żadnych prób. Na
podłodze miał teksty, bo przecież nie znał słów wszystkich
utworów. W połowie koncertu
zabrali mu te teksty i zrobiło
się zupełnie wesoło. A l e właśnie wtedy Lady Pank w pełni
zaistniała.
— Czy obmyślając koncepcje artystyczną zespołu od początku do końca zdaliście się
na własną pomysłowość, czy
też w jakiś sposób inspirowały
Was preferencje publiczności.
— Wydaje mi się, mimo
wszystko, że artystyczna koncepcja Lady Pank jest dziełem
wyłącznie naszym. Oczywiście
owa idea obudowana jest
olbrzymim ładunkiem spontaniczności, bez której nie ma
rocka. W moim przekonaniu
Borysewicz gra to, co chce,
a nie to, co jest akurat modne.
Nie chcieliśmy robić grupy
o konkretnym obliczu stylistycznym. Niekiedy bowiem
kurezowe trzymanie się takiego czy innego stylu prowadzi
do potwornej nudy muzycznej,
a my tego pragniemy za
wszelką cenę uniknąć. Po prostu chcemy być pop-rockowym
zespołem grającym muzykę lat
osiemdziesiątych.
W moim
przekonaniu J u n e k jest w tej
c h w i l i w swojej dziedzinie
kompozytorem i
gitarzystą
najnowocześniejszym w Polsce.
— Pytanie o najbliższe pół
roku, rok. W jakim kierunku
pójdzie rozwój Lady Pank?
— Gdybym
precyzyjnie
sformułował odpowiedź, mógłbyś sądzić, iż każde nasze posunięcie jest całkowicie przemyślane i jest to działanie
z premedytacją. A tak nie jest.
Chcemy, by Lady Pank nadal
szła w kierunku Lady Pank,
a więc chodzi nam o zachowanie j a k największej spontaniczności i luzu. Planujemy
naturalnie wiele nowości, lecz
klimat muzyki zespołu nie
ulegnie zmianie. Chcemy np.
teraz ma płycie w jednym
utworze wykorzystać kwartet
smyczkowy. Być może sięgniemy po inne tego rodzaju historie, aby wzbogacić muzykę
w warstwie kolorystycznej i
urozmaicić brzmienie. Jednakże Lady Pank nie przestanie
być zespołem gitarowym. Nowy repertuar, nad którym
Obecnie pracujemy będzie chyba bardziej wyrafinowany
muzycznie, ale na pewno nie
będzie pozbawiony swobody,
która w moim przekonaniu,
jest charakterystyczna dla repertuaru Lady Pank.
mierze opiera się na tekstach.
Rock z jednej strony sioi na
emocjach, a z drugiej, zawsze
był m u z y k ą walczącą. W teks t a c h zawarty jest pewien
b u n t społeczny, tak charakterystyczny dla poetyki rocka.
- Większość tekstów rockowych wychodzących spod
piór najmłodszej generacji autorów odznacza się niestety
dość mizerną wartością. Są to
teksty bardzo bombastyczne,
przerażająco katastroficzne i
podejmujące wyłącznie fundamentalne problemy ludzkości.
Nieco trywializując można by
to sprowadzić do formuły:
„Ludzie bądźcie braćmi, bo
w innym wypadku pozostaje
wam już tylko bomba atomowa". A małe, lecz o wiele
prawdziwsze rozterki młodych „bardów" są nieobecne
w ich piosenkarstwie.
- Młody człowiek nie dysponujący odpowiednim warsztatem twórczym, a przede
wszystkim mający o w i e l e za
mało zwykłych doświadczeń
codziennego życia sięga po to,
co jakby zostało już sprawdzone, a więc że jest brudno, że
jest czarno, i, że za chwilę
umrzemy. A o tym tekst można napisać w ciągu pięciu minut. A czarnowidztwo nie jest
przecież j e d y n ą prawdą. Dowcip polega na tym, że świata
nie można widzieć w sposób
jednostronny. Napisałem kiedyś tekst: „Tyle samo prawd
— Od około trzech lat
olbrzymim przemianom uległa
warstwa tekstowa polskiego
rocka. Radykalnie zmieniła się
ich farma, a przede wszystkim
treść. Czy można już mówić
o tworzeniu się, że użyję dość
pompatycznego określenia, poetyki polskiego rocka?
- Wydaje mi się, że wreszcie zrobiło się normalnie. Kiedy przed paru laty napisałem
piosenkę „Co się stało z Magdą
K." opowiadającą o zbiorowym gwałcie w małym miasteczku, nikt w naszym radiu
nie chciał słyszeć ani o jej nagraniu, ani o żadnej emisji.
Piosenkę tę nagrano w warszawskiej PWSM trochę na
wariackich papierach. Wtedy
nie można było w piosence pisać o takich rzeczach. Czasy
się jednak zmieniły. Przybyły
doświadczenia ostatnich lat.
Musiało się coś odkręcić, m.in.
dlatego, że rock w ogromnej
ile kłamstw rządzi całym
światem mym". I ja, tak to widzę. Nie ma j e d n e j prawdy,
a nawet nie ma jednego kłamstwa. Odnosi, się to nie tylko
do wielkich problemów, ale
także do spraw najprostszych.
Trzeba szukać w życiu wielu
punktów odniesienia, a ci młodzi ludzie na razie mają tylko
jeden taki punkt. Z upływem
czasu powinni znaleźć również
iane. Naturalnie k i l k u młodych potrafi pisać dobre teksty. Przykładem tego jest
Grzesiek Ciechowski. Wielcy
artyśri tacy jak choćby Beatlesi zanim zaczęli pisać o wielkich sprawach, pisali o drobiazgach, problemach związanyoh bezpośrednio z nimi. Jest
jeszcze innego rodzaju historia. Otóż, aby w Polsce być artystą należy pisać niezrozumiale. Wszelką prostotę ma się
za nic. Ale jak się pojawia
skomplikowana
metaforyka,
rozmaite komplikacje pseudointelektualne, to wówczas to
coś dorasta u nas do rangi
Sztuki. Nie mylmy prostoty,
z prymitywizmem. Bomba atomowa też jest niekonieczna,
aby powstał tekst pobudzający
emocje, wyobraźnię i zmuszający do myślenia, jeśli chodzi
o mnie, staram się pisać w
sposób jak najprostszy i zrozumiały dla wszystkich. N i e
piszę bowiem ani dla młodych,
ani dla starych, robię to
przede wszystkim dla siebie
i przyjaciół z zespołu. Nie będę
ukrywał, że mam satysfakcję,
gdy te teksty znajdują odbiorcę wśród różnych ludzi. Uważam się za przeciętnego faceta,
który pisze o przeciętnych
sprawach i dlatego docieram
do przeciętnego odbiorcy, a
tego winno się najbardziej
szanować.
— Znajdą się na niej wyłącznie nowe utwory. W chwili
naszej rozmowy nie wszystkie
są gotowe, a więc trudno o
nich mówić. Te rzeczy, które
są skończone, traktują o, różnych sprawach. Tak więc nie
będzie to płyta monotematyczna. Wokół nas dzieje się tyle,
że ograniczanie się do jednego
problemu nie ma większego
sensu. Piszę zatem o donosicielstwie, to znów o dziewczynie, która miłość traktuje jak
lekarstwo na ból zęba. O czym
jeszcze — przekona słuchaczy
nowa płyta Lady Pank, która
mam nadzieję ukaże się o wiele szybciej niż pierwsza.
— I na zakończenie jeszcze
jedno pytanie o płytę, którą
właśnie kończycie nagrywać
w chwili ukazania się tego
numeru NON STOPU.
— I my na to liczymy. Dziękuję Ci za rozmowę.
Rozmawiał: WOJCIECH
SOPOREK
GITARZYSTA: TATO
Byłem przekonany, że go zaskoczę. "Siemasz, Janek, wiesz
po co dzwonię?" spytałem, gdy
podniósł słuchawkę w pokoju
2501 w hotelu Forum. „No...
Wiem" — odparł. A więc jednak. Zastanawiałem się, czy
nie odmówi mi wywiadu, czy
ktoś go w jakiś szczególny
sposób nie uprzedził, ale
nie.
Mimo
trudności
z
terminem, bo i płyta Savitoru na głowie i cholerna
angina zakończona ostrą punkcją gardła mocno dokuczała,
znalazł czas i chęć na rozmowę. Jednak jeszcze na pół godziny przed spotkaniem zwątpiłem nieco: mój szalony, ciężarowy Mercedes „Franek"
zawył, zagulgotał i stanął w
okolicy działki moich rodziców. Pomoc przejeżdżającego
kierowcy Żuka zakończyła
moje bezsensowne stukanie w
rozrusznik i dzięki niej spóźniłem się tylko 9 minut. A Janek jest precyzyjnym facetem.
Jego hotelowy pokój jest pedantycznie czysty i porządny,
w niczym nie przypomina
tego, co z reguły zwykliśmy
uważać za hotelowe pokoje na
trasie. Warszawa to dla niego
też trasa, bo, choć ma tu dziesiątki przyjaciół, spraw i biznesów, tu nagrywa i próbuje,
to w c i ą ż mieszka w mieście,
w którym 17 kwietnia 1955
roku przyszedł na świat, we
Wrocławiu. Zanim zapytałem
o początki, o to kiedy wziął
do ręki pierwszą gitarę poszedłem do suprerczystej łazienki i umyłem ręce ze smaru. Mydło Pachniało Pięknie.
„Najpierw wziąłem perkusję... Po prostu w szkole na
akademiach zespoły grały i zainteresowałem się tym też.
Muzyką w ogóle. Słuchałem
dobrej muzyki. Słucham j e j
zresztą da dziś, ale akurat
wtedy
słuchałem
Hendrixa,
Doorsów i pierwszym, utworem
jakiego się wtedy nauczyłem,
grać było „Who Knows" (Hendrix, Band of Gypsies-NS).
Ubrany jest jak zwykle modnie, ale bez tych, bajerków,
które noszą choćby jego kolesie z kapeli: czarne, sztruksowe spodnie, czarna T-shirt
z napisem Zildjan, mokasyny
z jasnego materiału. Myślą
przez chwilę o "Who Knows".
Rzeczywiście, piękny kawałek,
do d z i ś oczarowuje (a jeśli nie,
to oczarować powinien) swą
melodyjną, przewrotną frazą.
„Potem brat, grał na gitarze,
nauczył
mnie
grać „Dom
wschodzącego słońca" i p ó ź niej sam, się nauczyłem grać
„Hej, Joe". Pierwsza, gitara.
To bylo pudło, zwykłe, polskie,
nawet nie było mo... nie, zaraz... nie, to było moje, nie...
Tak. Brata było pudło. Od
ojca dostał, znakomicie grał
na gitarze jak na owe czasy".
Dziwnie się poczułem, gdy spytałem o dalcze losy brata nie
wiedząc, że kiedyś tam odebrał sobie życie. W domu atmosfera dla muzykowania była przychylna. „Jak ojciec widział, że ja siedzę z instrumentem po osiem dziesięć godzin, zamknięty w pokoju to,
po prostu, zaczął się tym, bardziej interesować. Pamiętam,
że jak potrzebowałem... Mój
przyjaciel, Adam Laboga, może go znasz? Zrobil mi pierwszy
wzmacniacz
Diamond
Sound się nazywał, i nie miałem kolumny głośnikowej, to
ojciec zebral calą rodzinę,
wszystkich wujków,
ciotki
i zlożyli się na tę kolumnę.
Kosztowala
chyba
dwadzieścia...." Było to 11 lat
temu. Uczył się grania jak się
dało, brata podpatrywał, innych podpatrywał, wreszcie
trafił do grupy Super Pakt,
mutacji wcześniejszego Paktu.
„Tam już grali tacy muzycy,
jak Andrzej Pluszcz, który
obecnie gra w Crashu i tam
zwracali mi uwagę... W ogóle
dużo mi pomogło środowisko
wrocławskie" Zagaduję o muzyczny Wrocław, w końcu
Crash, Cross, Stalowy Bagaż,
Alek Mrożek..., „To są stare
sprawy, to kiedyś było tak
fajnie. Teraz te zespoły, które
zostały, Crash, Cross czy właśnie Stalowy Bagaż to stara
generacja. To znaczy, są nowe
Tato...
grupy, ale to nie jest już to,
co było kiedyś. Przecież, ja pamiętam, jak Nurt grał koncerty, to ja ze łzami w oczach
oglądałem jak Mrożek gra na
gitarze". Poprzez znajomych
starał się wtedy dotrzeć do
Mrożka, wziąć u niego kilka
lekcji, płatnych. Ale ten się
nie zgodził, nie wiadomo dlaczego. „Teraz to akurat jest mi
to niepotrzebne, no ale wtedy
bardzo mi zależało, żeby taki
wlaśnie członek, jak Mrożek
mi podał rękę i mi pomógł
w jakiś sposób..." Aparatura
Lady Panik rzadko wypoczywa,
różne młode kapele z niej korzystają, nieodpłatnie, kiedy
tylko L.P. ma wolne „Trzeba
jakoś pomagać tym małolatom". Trochę, mi głupio ale
kiedyś ja właśnie, w przypływie złej chwili nie pożyczyłem
Jankowi pieca. Byłem o coś na
niego zły i w amoku nie chciałem z nim gadać, wybiegłem
ze Stodoły...
„Jeden
człowiek,
Jurek
Kaczmarek" odpowie na pytanie kto mu w życiu najbardziej pomógł. „Wielu osób nie
ma. To był pianista, z Wrocławia, on w tej chwili z Ewą
Bem gra. Znakomity pianista
i piękny nauczyciel, po prostu.
Uczył mnie takich podstawowych spraw, dzięki czemu nie
mam w t e j chwili problemów,
muzycznych spraw. I innych.
Techniki, harmonii, ułożenia
ręki, grania lewą ręką, prawą
ręką, a był tylko pianistą. Tak
mi to jakoś przekazywał..."
Gdybym sam miał odpowiedzieć na to pytanie wyliczyłbym równo dziewięć nazwisk,
ani jednego muzyka. Pytam
czy wie, że jest jednym z najlepszych polskich guitarmanów, a on na to, że przecież są Sygitowicz, Kozakiewicz. Więc pytam co mu sprawia największą trudność w
grze. „Nic. Po prostu nie mam
żadnych problemów". Myślę o
Hendirixie.
„Who
Knows",
„Hey, Joe", a gdy spytam o
wymarzoną kolekcję płyt odpowie natychmiast.: „wszystkie
nagrania Davisa, wszystkie nagrania Police, dwie płyty Coltrane'a i wszystkie Hendrixa". Kiedyś Wojtek Morawski
relacjonując mi jam rockowy
z wrocławskiej Rury określił
grę Janka jako „heniowatą".
O muzyce Super Paktu mówi
niechętnie i niewiele („jakieś
wiatraki, pierniki"). W tamtych czasach działała w Polsce
kapela Romuald i Roman,
która po użyciu raz na koncercie świecy dymnej została
okrzykniętą „psychedeliczną"
ku trwodze dyżurnych strażaków. Ale fajnie grali. Jeden
z j e j liderów Roman Runowicz
działał wraz z żoną, Niemką,
Katią Kuczyńską jako grupa
„Katia und Roman", w NRD
oczywiście. Nawet nie wiedziałem, że w tej popowo-countrowej ekipie Janek grał na gitarze. „To był mój pierwszy
wyjazd za granicę, byłem
strasznie przerażony. Przerażenie było tak wielkie, że nie
skorzystałem z oferty grania
wspólnie z Alexisem Kornerem". Po paru miesiącach,
w trakcie wakacji, wpadł do
Polski, a we Wrocławiu koncertował akurat Jerzy Grunwald z zespołem Apokalipsa.
„Ktoś powiedział, że gram na
gitarze i wzięli mnie do takiego namiotu, obok sceny, dali
mi gitarę i... zagraj, spróbuj
czy to zagrasz... dobra, jesteś
przyjęty".
Częstuje mnie Colą i przeprasza, że nie ma szklanki.
„Dziś jest lepiej" pokazuje na
gardło. Gdy mu się przyglądam wydaje się być nieśmiały,
jakby speszony, ale wypowiada
się bez zająknięcia, jasno i
stanowczo. Zupełnie jakby było
ich dwóch — jeden poważny,
skrupulatny i pracowity i lekko nieufny i ten drugi, który
nosi przy sobie kartkę z wyliczonymi niezbędnymi kosztami dalszej działalności L.P.
Opiewa na 28 milionów dolarów. I jeszcze ta Majorka,
gdzie chciałby wyjechać na
wakacje („dlaczego? Nie wiem,
chciałbym"). Poznaliśmy się w
1976 roku na koncercie w Arenie, on wystąpił juiż z Apokalipsą, ja grałem z Dzikim
Dzieckiem,. „Tak, pamiętam
ten koncert i tylko jeden zespół pamiętam, właśnie Dzikie
Dziecko". Wówczas było jasne,
że szefem Apokalipsy jest Irek
Dudek, skrzypek i harmonijkarz ze Śląska, ale, z d a j e się,
Janek już wówczas jechał
swoim własnym pociągiem.
„Nie miało dla mnie znaczenia
kto jest liderem, chciałem się
czegoś uczyć, cały czas... Tam
była świetna sekcja (Marek
Sużyn-dr, Krystian Wilczek-b-NS), z którą mi się znakomicie grało. Doszedł Rafał
Rękosiewicz
na
Hammondzie i... uważam, że to się
trochę zepsuło przez Dudka,
dlatego, że on, oprócz muzyki,
zajmował się całkiem innymi
sprawami... Odszedłem, po
prostu, już nie mogłem tam
nerwowo wytrzymać... Śląsk w
ogóle jest takim dziwnym terenem, tam jest taka dziwna
atmosfera. Po prostu trzeba
być ze Śląska, żeby tam grać
z tymi ludźmi".
lata pograć, nie chciałem kończyć tak, jak wielu gitarzystów kończyło w tym kraju.
Dlatego mi zależało, gdy zakładałem TEN zespól, żeby
każdy z muzyków miał, po
prostu, coś do powiedzenia.
Czy mnie lubią? To ich spytaj.
Może tyle, że nazywają mnie
Tato..." Jego sześcio-i-pół-letnia córka ma na imię Joasia.
Widuje ją teraz rzadko, jednak brakuje czasu. W ogóle
zastanawia się, czy może założyć szczęśliwą rodziną, choć
chciałby. Mówi, że jest w ciągłym ruchu, że się do tego nie
nadaje. Przy 180 cm wzrostu
jest raczej drobnej budowy,
waży 64 kg i, jak mówi, energia go rozpiera, „Mogę w ciągu dnia załatwić, tyle spraw,
ile manager załatwiłby w ciągu tygodnia, a ja mogą je załatwić, wejść do studia, zagrać,
...i jego wielbicielki
Wie, że jego wadą są nerwy.
Jako cechy Barana wymienia
czułość, dobroć i porywczość,
ale Halinka Frąckowiak, spec
od Zodiaków, powiedziała mi
kiedyś, że Baran równa się
UPÓR. Więc wydrze się najpierw i potem żałuje, ale „tak
trzeba" i cały czas pracuje
„póki ślepej uliczki nie zobaczę na własne oczy". Kątem
oka dostrzegam książeczkę-historię The Police Milesa Copelanda, leży na tapczanie. „W
Budce była taka sytuacja, że
ja nawet prosiłem Romka
(Lipko-NS) żeby ...Tam chodziło o sprawy muzyczne. Prosiłem, aby wziąć jakąś nową
sekcję, żeby to jakoś fajnie
szło do przodu. Nie chodziło
mi o komponowanie. A odszedłem między innymi dlatego, że tak, jak powiedziałeś
mogłem tam jeszcze dwa—trzy
wrócić z powrotem i jeszcze
jedną rzecz załatwić". Zastanawiam sią ile jeszcze czasu
pociągnie w takim tempie,
wypalając porzy okazji parą
silnych Cameli na godzinę.
Dobrze, że znajduje czas na
książki — ostatnio przeczytał
,,Zapiski z domu umrłych" Dostojewskiego, ale lubi i dobre
kryminały i fantastyczne, o
UFO, w którego istnienie
święcie wierzy.
Chwilę gadamy o różnych
rzeczach. Ma dziewczyną, którą bardzo kocha i kiedy
wreszcie nadchodzi jakiś sukces to... „nie dzielę się tym
z moimi przyjaciółmi czy kolegami, tylko właśnie z dziewczyną. I nawet widzę, że ją
to nie interesuje tak bardzo co
ja do niej mówię, ale mi to
w jakiś sposób pomaga". Wpada mi do głowy pytanie: co
byś zmienił na świecie, gdybyś
mógł! Zastanawia się dłuższą
chwilę i mówi „Na pewno bym
chciał, żeby nie było pieniędzy... No i to... rano wyjrzę
przez okno i wiesz...". Wiem.
„My powstaliśmy po to, żeby
grać dla ludzi, którzy w tym
kraju żyją". Chwilę siedzimy
w ciszy, tylko rejwach z Ronda przedziera się przez zamknięte okna.
Proszę, by opowiedział jak
nagrali „Obcego". „Najpierw
była nagrana gitara, tam są
tylko dwie gitary w całym
utworze i tyko na końcu dochodzą dwie w stereo. N a g r y wałem sam, z metronomem
(nagranyrn przedtem na oddzielny ślad — NS), gitary,
w normalnym tempie a sekcja
została dograna później na
szybszych obrotach i dopiero
później taśma byla odtworzona w normalnym tempie. Żeby
bas nisko brzmiał. Nie robiliśmy tego dotychczas, to pomysł Sławka Wesołowskiego".
Wesołowski, reżyser dźwięku,
dawniej Polskiego Radia, dziś
Dwa plus Jeden i L.P. realizował to nagranie w studio
Tonpressu, na Wawrzyszewie.
„Potem nałożyłem wokal.,."
„Ty śpiewasz Obcego?!" byłem
zaskoczony. „Ja" — odpowiedział.
„Śpiewacie
identycznie...". „Tak jak ty z Grześkiem". No, niezupełnie, Markowski ma armatą nie gardło.
„Janusz też". Kiedyś w sporze
o Panasewicza p o b i ł się z
Mógielnickim. Do krwi. A potem, następnego dnia, z podbitymi oczami i spuchniętymi
wargami siedzieli przy stole i,
jak gdyby nigdy nic, wspólnie
planowali
kolejne
ruchy
LP.
„Używam tylko Chorusa firmy Boss" kontynuuje. Ten
chorus plus ręka, oczywiście,
czynią jego dźwięk odmiennym od całej, reszty. Gra na
gitarze Fendeir Strato-caster,
dwóch 50 watowych kompletach Marshalla i strunach
Ernie Ball 0,09 cala. Miał już
parę gitar, ale tę kupił od
Darka Kozakiewicza... W 1969
roku Darek Kozakiewicz wraz
z grupą Fatum grał na potańcówce w warszawskim Medyku utwór „All Along The
Watchtower", a wszystkie pary
zamarły w bezruchu na par-
aż przytrzymałam okulary.
„Pracuję i pracuję, owszem ale
to w s z y s t k o stało się j a k b y
poza mną, bez mojego udziału,
nawet nie wiem jak... I wciąż
czekam na to swoje, żeby to
samemu dotknąć". Z magnetofonu popłymęła muzyka, niektóre j e j fragmenty, choć niedokończone, brzmiały pięknie
i nie tak beztrosko jak ich dotychczasowe produkcje. A Janek powiedział: „Ja to po prostu się czuję świetnie tylko
w momencie, kiedy wychodzę
na scenę, biorę gitarę do ręki
i gram cały koncert, a przed
koncertem ani po koncercie
już nie."
P.S. Janek Borysewicz prosił, bym w s z y s t k i m s y m p a t y kom grupy przekazał pozdrowienia i podziękowania za oddanie, co n i n i e j s z y m czynię.
ZBIGNIEW HOŁDYS
Tato się stroi
kiecie. Był wówczas jednym z
najlepszych gitarzystów świata, płakaliśmy i skakaliśmy
w euforii gdy grał... Dziś rozmydlony przez santanizm i
bensonizmy
jest
etatowym
członkiem restauracyjnych orkiestr grywających w Skandynawii. Tymczasem gadamy z
Jankiem o L.P. Wiadomo (to
znaczy wiele się o tym mówi),
że bardzo dużo pracuje, „osiem
godzin dziennie", że szuka nowych r o z w i ą z a ń . „Może uda
nam się zagrać więcej na t e j
płycie Savitoru, ale... to też
chyba jeszcze nie to. Sam
wiesz jak trudno stworzyć coś
nowego". Obiecuje mi zaraz po
rozmowie puścić nowe nagra-nia. Komponuje raczej bez
wysiłku, czasem siada z gitarą
i w ciągu godziny wymyśla
4—5 kawałków, nagrywa je na
kasetowiec, potem przesłuchuje po dwadzieścia razy, wymyśla następne c z ą ś c i , brydże.
Dopiero potem następuje ten
kapitalny moment, gdy na
próbie rodzi się z tego utwór.
Najpierw im gra, potem opowiada, a potem któiryś powie
nagle: „Wiesz co? A może tu
zrobimy..." i tak dalej. Dwanaście nowych na płycie Savitoru, pięć kolejnych do filmu rysunkowego „O dwóch
takich co ukradli księżyc" i
jeszcze myśl o... robocie solo.
Już do filmu nagrywał niemalże sam wszystko, więc
chce spróbować na serio, może
i z własnymi tekstami. I tak
gadamy, gadamy, Janek nie
oddala się zbytnio od tematów
muzycznych, a ja spostrzegam,
że przez 2 godziny i 3 minuty
naszej rozmowy nie uśmiechnął się beztrosko ani razu.
Dopiero, gdy wyłączyłem
magnetofon, a on zainstalował
w nim swoją kasetę poczułem,
że się rozluźnia „Ja to mam
j a k i ś taki glupi fart..." powiedział jakby do siebie. „Co?",
Coraz częściej otrzymuję os t a t n i o sygnały o nieuczciwych
praktykach niektórych prezenterów i muzycznych publicystów radiowych. Mówią one
o wymuszaniu korzystania z
usług konkretnych autorów i
kompozytorów (nierzadko są
nimi sami redaktorzy, ich
krewni i przyjaciele), o sugerowaniu odpłatnej, cichej „opieki", płatnych konsultacji, o
stosowaniu metody „coś za
coś", a także szykanowaniu
wykonawców opornych na
te metody. W latach siedemdziesiątych podobne p r a k t y k i ,
u k r y t e pod płaszczykiem oficjalnych „artystycznych komisji" doprowadziły do w y r u g o wania z naszej kultury dziesiątków wybitnych artystów.
Wobec powyższego mamy zamiar wraz z grupą p r z y j a c i ó ł -muzyków zająć się tym problemem bliżej. Proszę więc
wszystkich zainteresowanych
(czytaj: poszkodowanych) o opisanie swych perypetii w liście do mnie. Dyskrecję gwarantuję.
W imieniu redakcji Zbigniew Hołdys.
W dniach 9—13 kwietnia
1984 odbędzie się w Budapeszcie międzynarodowe sympozjum „Improwizacja". Współorganizatorem jest Międzynarodowa
Federacja
Jazzowa.
Tematem będą takie programy
nauczania, które rozwijałyby u
młodzieży zdolności twórcze.
Sympozjum będzie jedną z
wielu konferencji przygotowujących Międzynarodowy Rok
Młodzieży (1985).
Brytyjska piosenkarka Kate
Bush nagrała nowy singiel,
tym razem po francusku. Na
pierwszej stronie znalazła się
piosenka "Ne t'enfuis pas"
(Nie uciekaj), na drugiej „Un
baiser d'enfant" (Pocałunek
dziecka). Ta druga piosenka
pochodzi z albumu „Never For
Ever".
Natomiast Mireille Mathieu
musi śpiewać po niemiecku,
ale robi to dobrze, bo dostała
nagrodę
„Goldene
Europa
1983" przyznawaną najpopu larniejszej
piosenkarce
w
RFN.
Najczęściej fotografowanym
artystą rockowym w Wielkiej
Brytanii jest Boy George z
grupy Culture Clulb. Niedawno
zespół przeżył niebezpieczną
przygodę, gdy pokaz ogni
sztucznych, zorganizowany dla
potrzeb telewizji, przekształcił
się w niebezpieczny pożar.
Muzycy wyszli jednak z opresja cało.
Lewicowe
władze
Kalkuty zabroniły tam występów
najpopularniejszej w Indiach
piosenkarco Ushi Uihup, mot y w u j ą c decyzję tym, że reprezennuje ona muzykę dekadencką i zwyrodniałą. Organizatorzy koncertów zaskarżyli
tę decyzję do sądu, który
orzekł, że w uprawianej przez
nią muzyce disco "nie ma nic
wulgarnego ani dekadenckiego".
Mieszkający
w
Stanach
Zjednoczonych, 44-letni piosenkarz walijski Tom Jones
po dziesięciu latach nieobecności w rodzinnym kraju wrócił do Wielkiej Brytanii i odbywa właśnie 21 dniowe tournee koncertowe. W podróż tę
zabrał ukochanego wnuczka,
11-miesiecznego Alexa.
Coraz więcej
sportowców
występuje na rockowych estradach. Jednym z nich jest
Egon Muller — żużlowy mistrz
świata, który od dawna łączy
sport z rockiem, dzięki czemu,
mając 34 lata stał się j u ż milionerem. Ostatni jego sukces
żużlowy sprawił, że w ciągu
pierwszych dziesięciu minut
po zdobyciu, rekordu świata
dostał osiem ofert na występy
telewizyjne w różnych krajach
europejskich. Dotychczas najpopularniejszą jego płytą była
"Rocking, R o l l i n g Speedway
Man", która dostała się do
pierwszej 40 bestsellerów RFN.
Nowy, dziesiąty już album
grupy „Moody Blues „The
Present", który ukazał się na
brytyjskim r y n k u 2 września
ma wszelkie szansę na to, żeby
zdobyć dla zespołu kolejną
Platynową Płytę. Przyznaje
się ją w W i e l k i e j Brytanii, gdy
sprzedaż longplaya przekroczy
300 tysięcy egzemplarzy. Każdy z dziewięciu dotychczas
wydanych albumów rozszedł
się co najmniej w milionie egzemplarzy.
Dużą popularnością cieszą
się w Związku Radzieckim
wspólne programy telewizji
radzieckiej i amerykańskiej
„Kosmiczny most", teleturniej
w którym może uczestniczyć
każdy, kto k u p i bilet wstępu
do hali sportowej, skąd emituje się program poprzez sa-
Perkusista John Moss i Boy George
1967—75 grał w zespole Traffic. Od 1970—71 był w zespole
Ginger Baker's Air Force.
Współpracował z Jimi Hendrixem, Jimem Capeldim i wieloma innymi znakomitościami.
27 września w Paryżu umarł
piosenkarz włoski Tino Rossi,
którego płyty rozeszły się na
całym świecie w 100 milionach
egzemplarzy. Urodził się w
1907 w Ajaccio na Korsyce,
karierę zaczął w 1934 w Paryżu. Występował w kilku filmach i operetkach. Do jego
najpopularniejszych
piosenek
należą: "Vieni Vieni", „Guitarre d'amour", „Anapola", „Tango Italiano". Pogrzeb odbył się
w Paryżu. Następnego dnia
został pochowany w Ajjacdo.
Występował w Polsce w 1959
The Moody Blues
telitę. Z obu stron biorą udział
zespoły muzyczne. Ostatnio ze
strony amerykańskiej wystąpiła grupa australijska Men
At Work, a ze strony radzieckiej Arsenał.
Zrzeszenie
włoskich
wytwórców płyt wystąpiło do
rządu o przyznanie subsydiów
dla poratowania przemysłu
płytowego, który na skutek
różnych nie sprzyjających okoliczności znalazł się w kryzysowej sytuacji. Jest to pierwsze tego rodzaju wystąpienie
przemysłu fonograficznego w
krajach zachodnich. Ze strony
rządu nie ma jeszcze odpowiedzi. Sprzedaż płyt w porównaniu z trzecim kwartałem zeszłego rooku spadła o 27,8 proc.,
a w porównaniu z drugim
kwartałem bieżącego roku o
28,3 proc.
W najbliższyrn czasie nastąpi połączenie dwóch wielkich
koncernów płytowych: zachodnioniemieckiej PolyGram
i amerykańskiej Warner Communicatians. W ten
sposób
powstanie największa firma
płytowa świata.
Piątego października ukazał
się nowy album Cliffa Richar-
da „Silver", na którym znalazły się nowe piosenki, w tym
jego ostatni przebój „Never
Say Die". W ogramiczonym nakładzie ukazało się specjalne
wydanie zawierające i drugi
album „Silver Rock'n'Roll".
Tego drugiego albumu nie będzie można kupić pojedynczo.
Płyty ukazały się
z okazji
25-lecia
pracy artystycznej
C l i f f a Richarda.
W październiku firma EMI
wydała nowe płyty: Paula
McCaritney'a, Sheeny Easton,
Farmer's Boys, The Motels
i Hot Chocolate. W listopadzie
i grudniu: Duran Duran, Olivii
Newton-John, Rolling Stonesów, Whitesnake, Queen, Kenny Rogersa, The Little Heroes,
Kraftwerk i Kim Wilde,
Ukazał się 7 album grupy
Manhattan Transfer; „Bodies
And Souls". Jest to pierwszy
longplay od dwóch lat (ostatni
„Mecca For Moderns"). Przy
nagraniu najnowszej płyty uczestniczyli m. in. Stevie Wonder i Frankie Valli.
Umarł Chris Wood, flecista,
saksofonista, organista i wokalista, grał na instrumentach
perkusyjnych.
W
latach
ROMAN WASCHKO
Mireille Mathieu
Andy Summers — The Police — gościł ostatnio w Nowym Jorku w związku z kampanią promocyjną albumu fotograficznego,
którego
jest
autorem. W trakcie pobytu
doszło do spotkania ze znanym murzyńskim perkusistą
jazzowym Jackiem DeJohnette'm, gościem tegorocznego
Jazz Jamboree. Summers i
DeJohnette niebawem rozpoczną pracę
nad
wspólną
płytą.
WS
INTERTALENT
STAWIAM NA MARLENE
VII Międzynarodowy Festiwal Popularnej Piosenki INTERTALENT '83 odbył się
tym razem w Pradze, w
dniach 5-8.10, Organizowany
dotąd, co dwa lata, w Gottwaldowie, od tego roku ma
przyćmić Bratyslawsiką Lirę.
Suzanne Lee
W dwudniowym konkursie
międzynarodowym wzięło udział 20 wykonawców z 17
krajów m.in. laureaci i uczestnicy festiwali w Sopocie (Jessika) i Caven (Jacqui) oraz
„Bratystawskiej
Liry"
(To
Lang Phucng, Sergio Farias)
i „Złotego Orfeusza" (Orlin
Goranov). Zgodnie z regulaminem każdy z nich musiał wykonać dwie piosenki, w tym
jedną twórców czechosłowackich, a 20-osobowe jury, wzorem zawodów w jeździe f i g u rowej na lodzie, po każdym
występie „punktowało" artystę, dysponując skalą od 1 do
10 punktów. O bezsensie takiego sposobu głosowania może świadczyć rozpiętość od
2 do 9 pkt., jaka miała miejsce
przy ocenianiu Węgrów, duetu
Barcsi!!!
Laureatką festiwalu została
Suzanne Lee z Nowej Zelandii, która otrzymała 164 pkt.
Drugie miejsce zdobyła Julia
Heczkova (CSRS) — 153 pkt.,
a III — Orlin Goranov (Bułgaria) — 150.
Nas ireprezentówała Urszula
(laureatka II nagrody na lipcowym festiwalu w Karlshamm),
która
śpiewała
„Dmuchawce, latawce, wiatr" i
— po słowacku — „Masz w rękach maj'' z repertuaru Mariki
Gomibitovej. Urszula rozpoczęła pierwszy koncert i uzyskała
122 pkt. Sądzę, że gdytoy aran-
żacja „Dmuchawców" bardziej
eksponowała będące do jej
dyspozycji instrumentarium i
chórek, to byłyby szansę na
wysokie miejsce w ostatecznej
klasyfikacji. A tak otrzymała
jedną z dodatkowych nagród,
a
mianowicie
czasopisma
„Mlada fronta", za „przekonywujący sposób interpretacji,
silnie przemawiający do młodzieży". Dobre i to, albowiem
od kilku lat powracaliśmy
zza Tatr na tarczy.
Kolejny wieczór wypełnili
reprezentanci agencji artystycznych, m.in.: Stella (ex-członkini Dream Expressu),
laureatka tegorocznego festiwalu Eurowizji — Corinne
Hermes, laureatka tegorocznego fesiwalu w San Remo, —
Tiziana Rivale, Szarlota Zalatnay, Hanna Banaszak (śpiewała „C'est si bon" i "Summertime"!!!) oraz Marlene
Ricci znana u nas z niedawnego programu tv „Kopciuszek
w pałacu". Uważam, że 26-letnia protegowana Franka Sinatry, której uroda idzie w parze z głosem, ekspresją, i elegancją (przez 4 lata śpiewała z
zespołem hard-rockowym, a
następnie
zdobywała szlify
w kasynach Reno i Las Vegas) ma przed sobą przyszłość i jeszcze o niej usłyszymy.
Zdaję jednak sobie
sprawę z faktu, iż nie zyska
ona sympatii niektórych czytelników NS!
Marlene
Riccd
wystąpiła
również w koncercie galowym,
zamiast Ałły Pugaczowej, która nie przyjechała do Pragi,
podobnie jak inni, zapowiedziani w programie, wykonawcy ze Związku Radzieckiego.
Gwiazdami, obok wielu artystów czechosłowackich, były
zespoły: Richi e Poveri i Matchbox, który wystąpił w praskiej Lucernie zamiast awizowanych Animalsów (choroba
Chas Cahndlera spowodowała
odwołanie koncertów w Pradze i Budapeszcie). Przeniesienie Matchboxów do Lucerny
spowodowało z kolei odwołanie koncertu na stadionie z
udziałem Petry Janu (najpopularniejszej czeskiej piosenkarki
młodego
pokolenia),
Budki Suflera, która wystąpiła, wraz z Urszulą, w jednej
z imprez towarzyszących. Z
akcentów polskich trzeba jeszcze wspomnieć o udziale grupy
VOX w koncercie Hany Zagorovej — „Złotego Słowaka",
obok duetu Kotvald-Hlożek.
Ich singiel „Holky z naszi
szkolky" — piosenkę tę dwukrotnie wykonywali uczestnicy
konkursu — został sprzedany
w ilości miliona egzemplarzy
(!) i został wydany w USA (z
nową wersją „Diany") przez
firmę Apon.
INTERTALENT, organizowany
przez
PRAGOKONCERT, przypomina znane nam
międzynarodowe
festiwale
piosenek, choć daleko mu do
atmosfery jaka panuje w Bratysławie czy tej wyjątkowej,
jaka była w Sopocie! Zarówno
„garniturem" uczestników, jak
i proponawianym przez nich
repertuarem, adresowanym do
tzw. szerokiej publiczności. A
zwłaszcza wymogiem wykonania jednej piosenki miejscowych twórców, ohoć niekoniecznie w języku oryginału.
Czy stanie się „oknem na
świat" czechosłowackiej piosenki? Wątpię! Zresztą, nie
Marlene Ricci
tylko ja, gdyż z tego wymogu
zrezygnować
organi zatorzy
"Bratysławskiej Liry". Ale festiwal ułatwia nawiązywanie
koniaktów miedzy agencjami,
personami show busimeasu etc.
Wymijania wzajemnych grzeczności — szczególnym przypadkiem towarzystwa wzajemnej
adoracji jest FIDOF, kitóry nagrodził tu Jacqui (Irlandia)
i Pavela Rotha (CSRS) —
owocuje m.in. prawie stałym
udziałem Czechosłowaków na
festiwalach w Tokio czy Castlebar, a więc tam, gdzie od lat
nas nie ma, że nie wspomnę
o oirganizowanych w krajach
socjalistycznych. I choćby dlatego jeszcze raz upomnę się
o Sopot.
JERZY BOJANOWICZ
Od naszego specjalnego wysłannika
MIĘDZYNARODOWY SALON
SPRZĘTU AUDIOWIZUALNEGO
BERLIN ZACHODNI
Rozlepione po całym mieście
plakaty z symbolem wystawy
prowadziły jak po sznurku
kilkadziesiąt
tysięcy
ludzi
dziennie do nowoczesnego
„Centrum Kongresowego" i
przyległych terenów targowych, gdzie w dwudziestu kilku halach wystawcy z całego
świata prezentowali sprzęt elektroniczny audio i video.
Impreza miała charakter handlowy. Obok prezentowania
wyrobów publiczności i lansowania pewnych nowości (czyli
skłaniania konsumenta do wydania pieniędzy) wszystkie f i r my dokonywały na miejscu,
w pomieszczeniach biurowych,
niedostępnych dla publiczności
sprzedaży hurtowej. Jeśli chodai o wielkość powierzchni
wystawowej (łącznie zbliżonej
do wielkości terenów targowych w Poznaniu), przewagą
miały wielkie firmy zachodnioniemieckie SABA, TELEFUNKEN, GRUNDIG i międzynarodowe PHILIPS i ITT.
Duże stoiska miały MITSUBISHI, NORDMENDE, LOEWE,
TECHNICS, JVC i SONY.
Osobny pawilon miały firmy
oferujące filmy video i gry
komputerowe. Żeby to wszystko uporządkować proponuję
podział tematyczny. Od razu
odpadną nam telewizory, minikomputery, sprzęt samochodowy, filmy video, itp. Z pozycji konsumenta i tylko amatora w sprawach sprzętowych,
pragnąłbym zająć się hasłowo
nowinkami i trendami w hi.fi
i video, bez pretensji jednak
do wyczerpania całości tematu, gdyż wśród tysięcy eksponatów na pewno znalazło się
coś ważnego, co przeoczyłem.
Najwięcej szumu na wystawie było wokół Compact Disc
(w skrócie CD). Panowało na
tym punkcie zupełne szaleństwo. Praktycznie nie ma żadnej
liczącej się firmy, która nie
pokazałaby swojego odtwarzacza CD. Dla CD wydzielono
osobne s t o i s k a , g d z i e przez
s ł u c h a w k i lub w odizolowa-
1983
nych rnini-studiach można było posłuchać tego autentycznego cudu techniki i USŁYSZEĆ
RÓŻNICE. Większość prezentowanych urządzeń CD wchodzi dopiero na rynek. Wszystkie firmy ustaliy ceną na ok.
2000 DM (lekko powyżej średn i e j miesięcznej pensji). Dla
CD wydrukowano osobne broszury, których większą część
poświęcono na zapoznanie
konsumenta z zasadą działania
laserowego zapisu i odczytu,
a mniej na parametry własne
urządzenia, podawane zresztą
bardzo ogólnikowo (np.: „dynamika powyżej 90 dB"). Z
broszur wynika więc, że pa-
rametrami te urządzenia niewiele się różnią, różne są tylko
sposób wkładania i pracy płyty (pionowo lub poziomo),
w związku z tym rozwiązania
mechaniczne i gabaryty, a także zakres możliwych funkcji
automatycznych (programowanie, zdalne sterowanie). Niezależnie od tego trzeba jeszcze
raz podkreślić, że każdy odtwarzacz CD daje rewelacyjną
jakość odsłuchu, gdyż sama
zasada stanowi prawdziwą rewolucję w hi.fi. Prasa w Berlinie Zachodnim miała jednak
wątpliwości, czy promocja CD
nie następuje zbyt wcześnie.
Kompletnego aktualnego ka-
To jest najdroższy wzmacniacz na świecie od tyłu. Z przodu
jest jeszcze gorzej.
talagu płyt CD nie ma i choć
co tydzień ukazują się nowe
pozycje, to na razie dostępnych jest nie więcej niż ok.
600 tytułów, w tym większość
muzyki „poważnej". Długo jeszcze posiadacze gramofonów
CD skazani będą na kupowanie raczej tego, co jest, a n i e
tego, co by chcieli naprawdę,
tak jak to było z kwadrofonią.
Ceny płyt wahają się w granicach 37—45 DM, czyli dwukrotnie wyższe od cen LP.
CD stawia wyższe wymagania wzmacniaczom. Wysoka
dynamika źródła sygnału zmusza wzmacniacz do super-szybkiego
reagowania
na
zmianę sygnału, nie mówiąc
już o minimalizacji zniekształceń. Pewien inżynier z firmy
Marantz tłumaczył mi, że jeżeli słucha się w pokoju muzyki na poziomie głośności ok.
l W, to i tak do odtworzenia
różnicy sygnałów rzędu 40 dB
— co przy CD jest normalne
— wzmacniacz winien mieć
około 100 W „zapasu" mocy
i powinien być do tego „szybki". A takich wzmacniaczy jest
mało i są one o wiele droższe
od przeciętnych. Wzmacniacze
zintegrowane (z przedwzmacniaczem) kończą się na ok. 90
W na kanał (z wyjątkiem Sansui AU-D11 i Marantza PM 6A
— po 120 W, JVC AX-77, Pioneer
A-80
(2X150)
A-70
(2X120), a potem są już tylko
osobne końcówki mocy i
przedwzmacniacze
(Marantz
seria Esoteric, Technics SE-A3. SE-A3 Mk2, SE-A5, Sony
seria ESPRIT) w cenach i d ą cych już nie w setki, a tysiące
dolarów. Oddział zachodnion i e m i c k i amerykańskiej firmy Harman/Kardon zaprezentował swój wzmacniacz
CITATTON-XX
za
jedyne
30 000 DM (żeby zagrał potrzebny jest jeszcze przedwzmacniacz i firma odpowiedni model posiada — XXP, za
18.000 DM). Nie wspominam
o sprzęcie nieobecnym na wystawie.
Firmy
produkujące
snrzęt ekskluzywny spotkały
się bowiem tydzień wcześniej
we Frankfurcie nad Menem
w hotelu Kempinski. Byli tam
i Carver, McIntosh, Phase Li-
Mini-kamera video (0,70 kg)
near i inni, z pewnością też
więcej było takich kwiatków
jak wspomniany H/K, którego
zresztą miałem okazją posłuchać z głośnikami JBL ale to
są już opowieści o Żelaznym
Wilku, których dla spokoju
nas wszystkich nie będę kontynuował. Chleb powszedni to
zestawy w wieżach, o mocy
30—80 W na kanał. W związku
z nadejściem ery CD każdy
prospekt wzmacniaczy zaczyna
się od stwierdzenia, że CD wymaga specjalnego sprzętu, że
stare hifi się przeżyło, ale nie
ma zmartwienia, bo oto firma
ma coś odpowiedniego. Pod
tym hasłem o f e r u j e się najprzeróżniejsze patenty — autentyczne i w cudzysłowie. Zamieszcza się fotografię wykresu fal „zwykłego przeciętnego
wzmacniacza", a obok wzmacniacz z tymże patentem. Wykres „przeciętnego" pełen jest
różnych f r ę d z l i i niedopuszczalnych zakrętasów, dziw, że
to w ogóle grało, a nowy, to
oczywiście gładko, równo i
przyjemnie.
U
Sony'ego
wzmacniacz, już się nie nazywa
wzmacniacz tylko AUDIO
CURRENT TRANSFER, a tu-
Zestaw video system Betamax, firmy Sony
ner to teraz DIRECT COMPARATOR. JVC ma modele SUPER-A oraz DYNAMIC SUPER-A, czego nie należy mylić
z międzynarodową klasą A
wzmacniaczy. Technics z kolei
posiada New Class-A oraz
COMPUTER
DRIVE
NEW
CLASS-A (tak jakby stara klasa A nie była już dobra). Nie
wiadomo dlaczego f i r m y zadają sobie tyle trudu z nazewnictwem, zamiast idąc za postulatami red. IBISA nazwać
poszczególne modele „Kryśka"
albo „Ziutek". Przy poszczególnych parametrach, p o d a j e
się metodę pomiaru akurat
najwygodniejszą: DIN, IHF,
IHF-A, IHF'66, przy pełnym
paśmie lub przy l KHz, przy
mocy nominalnej lub przy połowie, niewygodne dane się pomija. Chciałem nawet zrobić
dla fanatyków tabelkę porównawczą danych wzmacniaczy i
nie znalazłem ani jednego
kryterium
umożliwiającego
obiektywną ocenę.
Gramofony
tradycyjne
zmieniają się w kierunku
ułatwienia
obsługi.
Płyty
wkłada się teraz w szczelinę
w ściance czołowej albo wsuwa się na szufladzie, toądź pod
pokrywę i na tym kończy się
z nią bezpośredni kontakt. Poprzez sensorowe klawisze steruje się przesuwanie, podnoszenie i opuszczanie ramienia,
czasami jest pamięć pozwalająca na powtarzanie ostatniego
utworu, programowanie z góry
i opuszczanie niektórych numerów a nawet funkcja „testowa" — po kilka taktów
z początku każdego utworu
— to wszystko czasem zdalnie
sterowane. Wszystkich pobił
SHARP, oferując te wszystkie
zalety plus odtwarzanie obu
stron płyty bez konieczności
jej przekładania (dwa ramiona
poziome) — z tym, że jest to
okupione zwiększonym dociskiem igły — 3 g. Większość
napędów to „direct drive". Do-
Mini kaseta video (compact) do przenośnych magnetowidów
szło. kilkanaście modeli z ramieniem „tangensoidalnym",
czyli przesuwającym się równolegle, a nie obracającym na
osi. To wszystko skutki elektroniki, która w sumie jest
tańsza od rozwiązań mechanicznych. Pod wzglądem akustycznym nie ma tu i być raczej nie może sensacji. Nie zabrakło oczywiście modeli tradycyjnych, ale zapewne zostaną one wkrótce wyparte na
skutek handicapu obsługi —
może z wyjątkiem bardzo
amatorskich i bardzo drogich
modeli snobistyczno-dekorac y j n y c h Micro-Seiki czy Luxmana.
Najbliższa przyszłość należeć będzie do magnetofonów
kasetowych, których nowe generacje pokazały
wszystkie
f i r m y . I choć może nie ma tu
rewelacji, to postęp jest wyraźny. Coraz więcej elektroniki w sterowaniu napędem i
c o r a z lepsza jakość dźwięku.
Obowiązkowo musi być Dolby
B i C oraz możliwość podłączenia dbx. Technics i Marantz
wyposażyły swoje modele we
wbudowany dbx obok Dolby
i jest to naprawdę duża różnica. Rozpowszechnia się bardzo praktyczny wskaźnik czasu realnego pozostałego do
końca
kasety
oraz
„music-scan" (przewijanie do następnej ciszy na taśmie) połączony
z
programowaniem.
Praktycznie nie ma już złych
magnetofonów
kasetowych
pod względem akustycznym i
o zakupie docydują w coraz
większej mierze inne walory
eksploatacyjne.
W dziedzinie magnetofonów
szpulowych — zupełny zastój.
Nie wystawiano sprzętu studyjnego, a wierne szpulowcom
do użytku domowego pozostały Revox, Akai, Technics i
Pioneer. Przyszłość ich widzę
raczej czarno. Przewaga walorów szpulowców w zastosowaniach pólprofesjonalnych topnieje szybko. Do magnetofonów kasetowych bowiem firmy
Technics, JVC i Sony oferują
minikomponenty np. tuner,
wzmacniacz i equalizator oraz
kaseciak, które można złożyć
w mini-wieżę z rączką i głośnikami po bokach razem 12,5
kg (Marantz PH 32 i PH 52).
Obudowy coraz bardziej kolorowe (strażacka czerwień, zieleń, do tego kontrastowe klawisze i w s k a ź n i k i ) . Na zakończenie rozdziału o magnetofonach chciałbym zasygnalizować nowości, które jeśli zostaną spopularyzowane (znowu
ceny) stanowić będą prawdziwą rewolucję w tej dziedzinie.
Technics i Sony prezentują
tzw PCM (pulse Code Modulation), p r z y s t a w k i , które umożliwiają nagrywanie na kasetach v d e o dźwięku o jakości
zbliżonej do Compact Disc,
a wiec bijącej z d e c y d o w a n i e
najlepsze nawet magnetofony
szpulowe do użytku domowego
przy szybkości 38 cm/sek.
180-minutowa kaseta video
VHS kosztuje połowę ceny CD
SHARP RP-117 H — odtwarza obydwie
przekładania
dodatkowe urządzenia pozwalające na miksowanie kilku
źródeł dźwięku (Sony MX-Y5,
MK-A7, MK-1000), echo (reverberation), sound on sound,
wyciszanie utworów już po ich
nagraniu, montaż ze stoperem
rozbudowane equalizery itp.
(PIONEER MA-100, CA-100).
Nie interesowałem się specjalnie przenośnymi radiomagnetofonami. Panuje tu moda na
umieszczanie, niezależnie od
rozmiarów sprzętu, dwóch głośników „stereo", w wypadku
odbiornika wielkości słuchawki telefonicznej z kasetą pośrodku dla uzyskania stereo,
trzeba sobie to c h y b a położyć
na głowie. Przenośne są też
strony
płyty
bez
i mniej wiece tyle co dotra
metalowa kaseta magnetofonowa c-90. PCM d a j e d y n a m i kę w pobliżu 90 dB, pełne pasmo 20—20000 Hz +0.5 dB i
dziesięciokrotnie
mniejsze
z n i e k s z t a ł c e n i a . Każdy magnetowid kasetowy można przy
pomocy PCM przekształcić w
supermagnetofon. Dla tych, co
n i e mają video Techmcs p r z y gotowal osobny magnetofon z
PCM na kasety VHS (model
SV-P100).
Wszystkich
już
przekonanych i zdecydowanych, na PCM ostudzi niestety
cena — ok. 2000 DM (a do tego
trzeba jeszcze mieć video).
DOKOŃCZENIE NA STR. 25
SŁAWOMIR GOŁASZEWSKI, ANDRZEJ JAKUBOWICZ
3. ŚWIECCY POPRZEDNICY REGGAE: CALYPSO
MENTO
Muzyka Jamajki jest odgałęzieniem afrykańsko-amerykańskiej tradycji muzycznej
tak odrębnym od calypso z
Trynidadu jak blues z delty
Mississippi. Jej witalność płynie z bogatego ludowego stylu
połączonego z elementami
wielu muzycznych kultur, które zostały włączone z upływem
czasu. Ewolucja tej muzyki
zatoczyła niemal krąg. Zaczęła
się od zachodnioafrykańskich
form zawierających call and
response, udział wszystkich obecnych i improwizacje. Calypso zaś jest formą l u d o w ą
muzyki
Indii
Zachodnich,
zwłaszcza Trynidadu. To także
ludowy taniec wykonywany
przy tej muzyce. Nazwa calypso pochodzi prawdopodobnie
od greckiego imienia nimfy
przetrzymującej przez siedem
lat Odyseusza w czasie jego
powtrotu do domu. Pierwotnie
określano nią improwizowaną
balladę o rytmie afrykańskim,
śpiewaną ma wyspach. Calypso
opiera się na rytmach przywiezionych na Trynidad przez
afrykańskich
niewolników.
Jak w większości przypadków
muzyki ludowej, rytm jest
stosunkowo prosty, a metrum
2/4 albo 4/4. Ważniejsze niż
sama muzyka są w calypso
słowa i składnia. Biali właściciele nie pozwalali niewolnikom na rozmowy przy pracy, ale nie zabraniali im śpiewać. Śpiewali więc w językach
swoich plemion, naśmiewając
się z właścicieli, przekazując
plotki i inne informacje. Podejrzewając ich kpiny, hiszpańscy władcy Trynidadu
zmuszali niewolników do mówienia po hiszpańsku. Gdy
w 1797 roku wyspa stała się
własnością Anglików, ci postępowali analogicznie. W ten
spoisób powstał specjalny język calypso, dziwaczna mieszanina wielu języków. Kiedy
zniesiono niewolnictwo (w roku 1833). d a w n i niewolnicy
kontynuowali zwyczaj kłóce-
nia się lub rozmowy za pomocą piosenek. Śpiewacy calypso
przybierają malownicze przydomki, np. Mighty Killer, Siz
Lancelot, Lord Kitchner czy
Black Stalin. Calypso rozwija
się w Indiach Zachodnich od
stuleci.
W XIX wieku kubańskie
rytmy oraz francuskie i hiszpańskie harmonie kwadryla i
polki połączyły się z miejscową jamajską muzyką ludową
dając w efekcie mento, muzykę nadal graną gdzieniegdzie
na wyspie. Mento stało się
szablonem dla nowszych form
Ras Michael
muzyki popularnej i nadal pozostaje źródłem inspiracji w
czasach, kiedy poszukiwanie
korzeni prowadzi z powrotem
do punktu wyjścia, to jest do
afrykańskich rytmów i improwizacji. Zespoły grające mento
były słownym źródłem muzykina wsiach, w czasach kiedy
nie było tam jeszcze gramofonów czy odbiorników radiowych. Były to zespoły większe
i mniejsze. W ich skład wchodziły bambusowe saksofony,
gitara, banjo, skrzypce, werble
i congi, oraz różnego rodzaju
instrumenty perkusyjne, najważniejsze w tej muzyce. Podobnie jak w bluesie, słowa
piosenek dotyczyły codziennych spraw. Cechami wyróżniającymi i charakterystycznymi, także i dla późniejszych
form, są bas „jadący stępa"
i akcentowanie drugiej i
czwartej części taktu zdecydowanymi, królikimi uderzeniami
w struny gitary.
Na początku lat 50-ych
mento było muzyką graną
wszędzie na Jamajce. Mento to
pozbawiony
buntowniczych
tekstów „krewny" muzyki calypso z Trynidadu, będący
także karaibską adaptacją angielskich piosenek ludowych
oraz pieśni żeglarzy. I w przeciwieństwie do calypso, które
jest dokładne, wymaga fachowości oraz pewnych umiejętności technicznych, wyszukanych narzędzi do społecznej
komunikacji, mento jest brudne, skażone i niedojrzałe. Często było też obscaniczne, przez
co Kościół na Jamajce blokował rozpowszechnianie takich
płyt w kraju. Uznawano je za
szkodliwe, ponieważ dotyczyły
spraw seksu, przedstawianych
w sposób dość frywolny i bez
kompleksów, oraz problemów
społecznych i politycznych,
ważnych dla każdego z mieszkańców wyspy. W tym czasie
piosenkarze calypso, nawet
gdy dotykali tych samych
problemów, prezentowali je
jednak w sposób bardziej wygładzony i delikatny, a przez to
łatwiej strawny dla tych, którzy akurat mieli przeciwne
zdanie. Krótko mówiąc, wykonawcy mento narażali się tym,
od których zależało rozpowszechnianie tej muzyki. I trudno się chyba dziwić bossom, że
nie dopuszczali do popularyzowania niepochlebnych opinii o
sobie. Tak więc, wraz z rozpowszechnieniem się radia,
muzyka popularna podzieliła
się na dwa nurty. Mento było
muzyką wsi oraz miejskich
ulic. W radiu natomiast prezentowane było calypso, cieszące uszy właścicieli stacji
radiowych oraz posiadaczy odbiorników. Klasy średnie słuchały lirycznych piosenek o
cudowinej wyspie skąpanej w
słońcu. Lecz prawdziwe życie
toczyło się poza tym nurtem
i znajdowało swój wyraz w
muzyce mento i obrzędach
Burra.
4. BURRA - MUZYKA RASTAFARI
Wszystkie jamajskie obrzędy otoczone są pulsującym
brzmieniem bębnów. Dzisiaj
instrumenty burra znane są
również jako bębny akete, od
imienia największego z nich,
który jest sercem obrzędu i
muzyki. Podstawowy zestaw
składa się z trzech rodzajów
instrumentów. Największy jest
bęben basowy, akele, który
stanowi podstawę i fundament
muzyki. Ten, którego zadaniem jest powtarzanie frazy
i odpowiadanie, nazywa się repeatpr. Jest mniejszy i w y ż e j
nastrojony i ma napiętą membranę z koźlej skóry. Trzeci,
który jest instrumentem melodycznym i służącym do synkopowania, nazywany, jest
fundę. Jest nieco spłaszczony
i opatrzony membraną ze skóry węża. Funde i repeater
są mniej więcej tej samej
wielkości i określane są jako
bębny żeńskie, natomiast akete jest bębonem męskim.
W Kingston na Jamajce
bębny te używane były powszechnie do tańczenia w czasie świąt, lecz miały również
specjalną rolę we wspólnocie
sluansowej. Zwolnieni więźniowie wracając do miasta
byli tradycyjnie witani przez
gorączkowe tańce burra. Rodzina i przyjaciele radowali
się w rozszalałym kręgu wokół
uwolnionego człowieka, a bębny burra brzmiały z niepohamowaną pasją.
Napływ Rasta do miast i nasilone ściganie handlu ganją
oraz prześladowania dreadlocków przez policję doprowadziły do zwiększenia kontaktów
między rastamanami a kryminalistami. Wielu Rasta trafiało
na długie lata do więzienia.
W związku ze znaczeniem muzyka burra przy witaniu więźniów, którzy wracali do domu,
taniec burra stał się elementem Obrzędowości Rasta i pod-
Ras Michael and Sons of Negus
stawową pulsacją wspólnoty.
Uderzenia bębnów scalały się
i odnawiały w jednym brzmien i u w czasie modlitewnego
meetinigu, który stanowi jedyne zorganizowane nabożeństwo Rastaifari. Taniec, który
wykonywano podczas owych
spotkań zaczęto nazywać Nyahbinghi, od, imienia sekty
R y c e r z y Rasta, Wojowników
Nyahbinghi, których podstawową doktryną było „śmierć
białym i czarnym gnębicielom
i ciemiężcom".
Ojcem
rastafariańskiego
bębnienia był nieżyjący już
Count
Ossie,
przywódca
wspólnoty Rasta z Renock
Lodige na wzgórzach Wareika.
Jego grupa African Drummers
była pierwszym zespołem, którego istnienie zaczęło się od
Grounations. Po połączeniu z
zespołem Cebrica Brooksa,
Mystics, złożonym z instrumentów dętych, nowa grupa
przyjęła nazwę The Mystic
Revelation of Rastafari. Muzycy tego zespołu występowali
ubrani w afrykańskie stroje.
Congi dawały potężny podkład
rytmiczny. Muzycy grający na
instrumentach dętych czerpali
natchnienie od takich murzyńskich artystów jak Amerykanin John Coltrane czy jamajski puzonista Don Drummond.
Ta złożona muzyka była tworem żywym, zachowującym elementy tradycji, ale także
otwartym na nowe wpływy,
głównie z Afryki. Muzyka ta
bardzo różniła się od komercjalnego mainstreamu. „Oni są
bardziej rozwinięci umysłowo
i muzycznie niż przeciętny
muzyk" — mówił znany puzonista, Rico Rodriguez „kiedy gra się z nimi, można
naprawdę eksperymentować.
Większość tego co umiem, nauczyłem się przy nich".
Była to muzyka głęboko religijna i zarazem polityczna,
posługująca się językiem Biblii dla opisania współczesnych
realiów. Najczęstsze tematy to
walka między Syjonem a Babilonem, rozumianym jako Afryka i Nowy świat, masy i policja, wyzyskiwani i wyzyskiwacze. Ten światopogląd zaczerpnięty został z Rastafarianizmu. Rastafariańska muzyka
pojawiła się we wczesnych
studiach Ruchu, kiedy Count
Ossie zaprezentował swoją
rytualną grę na bębnach. Odzwierciedla ona sposób w jaki
Rasta widzą społeczeństwo.
Downbeat bębniarza symbolizuje zgubę społeczeństwa opartego na ucisku. Odpowiada
mu lżejszy up-beat bębnów
żeńskich — zmartwychwstanie
społeczeństwa dzięki mocy
Rastafari. Ta żywotna muzyka
przetrwała, wszystkie twory
nierastafarianów, od ska do
rock-steady i pozostała do dziś
muzyką religijną. Pod koniec
lat 60-ych pojawił się nowy
beat wzorowany na muzyce
rytualnej, a rozbrzmiewający
w pieśniach reggae.
Po śmierci Dona Drummonda i Counta Ossie'go tę linię
muzyczną kontynuują Ras Michael and the Sons of Negus.
Używają oni bębnów burra
jako swojej podstawy, nałożywszy na nie elektryczne instrumenty i w ten sposób buduią skrzyżowanie starego z
nowym, a tradycję czynią żywotną siłą przekazu.
c.d.n.
...festiwale, imprezy...
W XII Międzynarodowym
Festiwalu Przebojów (Drezno,
21—24.09). Polskę reprezentowały: Krystyna Prońko, która śpiewała „Jesteś lekiem na
całe zło" i — w języku polskim — „Was war die Welt"
oraz Gayga z zespołem Pro-Rock, która wykonała „Sens
kolorów" i — w języku niemieckim — „Deriach kraht
keine mehr". Grand Prix imprezy sdobyla grupa Neumis
Rock-Cirkus. Krystyna Prońko otrzymała III nagrodę.
Szósta edycja białostockiej
„Jesieni z bluesem" odbędzie
się w dniach 26—27 hm.
• IV Festiwal Nowofalowych
Grup Rockowych odbędzie się
w Toruniu, w dniach 25—27
bm.
• W dniach 1—4.12
odbędzie się w Łodzi, już po raz
trzeci „Rockowisko' 83".
....konstelacje...
• Szóstym cztenkiern grupy
Exodus, która swój nowy program przedstawi podczas „Rockowiska", został gitarzysta —
Marek Wójcicki.
Do grupy Kombi powrócił
Jerzy Piotrowski, grający obecnie na perkusji Simonsa.
Po rocznej nieobecności, 18
bm. Kornbi rozpocznie trasę
koncertową, podczas której
wystąpi m.in. w Gdańsku, Koszalinie, Szczecinie, Olsztynie,
Poznaniu i Bydgoszczy. Trasę zakończą, 2 i 3 grudnia,
koncerty w warszawskim hotelu „Victoria". Scenografia i
stroje są efektem współpracy
bąndu z firmą Wrangler. Ostatnio PR prezentuje utwór
instrumentalny „Casablanca".
Podczas „Muzycznej Jesieni" w Grodkowie zadebiutował zespół Tabu, który tworzą:
Kazimiera Cwynar (ex-Stalowy Bagaż) — gitara basowa,
Leonard Kaczanowski (ex-Stalowy Bagaż) — instrumenty klawiszowe, śpiew; Jerzy Kaczanowski (ex-CDN) —
gitara, Waldemar Mleczko
(ex-Tapir) — gitara, śpiew i
Mirosław Kowalczyk (ex-Vincent van Gogh) — perkusja.
W ub. m. zespół nagrał swoje
nowe utwory dla PR w Poznaniu, a w listopadzie jeden
z nich przedstawi w propozycjach do TLP.
• LSD-OMNI to nowa formacja, która działa w Gdańsku
w składzie: Marceli Latoszek
— instrumenty klawiszowe,
perkusja elektroniczna, śpiew;
Gerard Sawicki — instrumenty klawiszowe i Rafał Błażejewski — instrumenty klawiszowe, wiolonczela. Grupa posiada własny fan-club (GKK
„Rudy Kot",
Gdańsk,
ul.
Garncarska 18/20 i... sklep
(Sopot-Molo).
Gdańska grupa Latająca
Maszyna Do Szycia powstała
w grudniu ub. r. Od marca
br., kiedy to dpłączył wokalista, występuje w składzie:
Adam Jeżewski — gitara basowa, Paweł Markowski —
gitara, Maciej Mierzwiński —
perkusja i Piotr Szeliga —
gitara akustyczna, śpiew.
...fonografia...
• Ukazała się już — awizowana w tym miejscu — składanka „Na luzie" (Savitor,
SVT 003). W grudniu winien
znaleźć się na rynku longplay
grupy Rezerwat (50 tys. egz.).
Na MIDEM Savitor przygotowuje promocyjne płyty długogrające Jacka Skubikowskiego (w języku angielskim)
i Orkiestry Ósmego Dnia, która legitymuje się longplay'em
„Music For The End", wydanym w USA.
• We wrześniu grupa Lombard nagrała dla Tonpressu
singla z utworami „Adriatyk",
który śpiewa Małgorzata Ostrowska i „Dwa słowa, dwa
światy", w wykonaniu Grzegorza Stróżniaka. Natomiast
nakładem Polskich Nagrań
wyjdzie singel z utworami
„Kto mi zapłaci za łzy" i
„Szklana pogoda".
• W październiku
zespół
Kombi nagrywał dla Polskich
Nagrań swoją trzecią płytę
długogrającą.
• Zespół Republika pracuje
nad nowym longplayem, który
nosi roboczy tytuł „Nieustanne tango".
• 15. 10. w warszawskim hotelu „Forum" odbyło się spot-
Malgorzata Ostrowska
kanie z zespołem Maanam,
zorganizowane przez Wydawnictwo Fonograficzne ROGOT,
na którym przedstawiono 28-minutowy video-film, zrealizowany przez Ryszarda Lenczewskiego oraz nagrania z
Płyty „Night Patrol" (poprzedni tytuł „French Is Strange'')
Płytę ostatecznie zremiksował
w duńskim studio Elsound,
John Jones. Pod koniec ub.
m-cu longplay ukazał się na
rynku skandynawskim, gdzie
wydała go firma Telaeg —
filia
zachodmioniernieckiego
Teldecu. W RFN płyta ukaże
się w terminie późniejszym.
W Polsce kasetę „Night Patrol" wyda prywatna firma
zuje
zamówienia
zespołów
(choć nie tylko) na nalepki,
znaczki, plakaty, foldery i afisze (m.in. TSA, Klincz i Lady Pank), jak również wydaje informatory (programy) dotyczące, ogólnopolskich imprez
rockowych (Jarocin' 82, Kart-Rock' 82, Rock-Arena' 83 i
Jarocin' 83).
...kronika towarzyska...
Dziękuję Grażynie Łuniewskiej z Warszawy — i jej
przyjaciołom — za miły list.
Niestety, adresat jest niewłaściwy, gdyż informację o Martynie Jakubowicz i Andrzeju
Nowaku nie ja pisałem, chwć
figuruje pod nią moje nazwisko. Bywa i tak.
LSD — OMNI
Jako —pierwszy dzień sprzedaży: 19 bm. Nakład ograniczony. Natomiast wspomniany film ułatwi promocję płyty — w propozycjach do TLP
obejrzymy „wyjęty" z niego
utwór „Raz, dwa, raz, dwa".
Tygodnik „Razem", wspólnie z f i r m ą Tonpress, wydają
longplay, którego repertuar
ustalili czytelnicy magazynu.
Do redakcji nadeszło ponad
30 tys. listów z propozycjami.
Wobec takiego odzewu, o kolejności decydowała
waga
wszystkich zgłoszeń na dany
tytuł. Ustalono, że pierwsza
strona będzie zawierać utwory nastrojowe, a druga —
ostry rock. Nakład tej unikalnej płyty — 4,5 tys. egz.,
które
zostaną rozlosowane
wśród uczestników, tej akcji.
Longplay ma być gotów tuż
przed świętami. Gratulujemy
pomysłu!
...nasi za granicą...
Na serię koncertów do Holandii, m.in. w Amsterdamie
i Rotterdamie, wyjedzie wkrótce grupa Lombard.
W dniach 3—12 bm. grupa
Kombi, wystąpi w C z e c h o słowacji, a następnie dwukrotnie w klubie Jazz Keller
w Berlinie Zach.
• W dniach 14—31. 10., po
trzyletniej nieobecności, zespół Dwa plus Jeden występował w NRD.
...wydawnictwa...
Staraniem
krakowskiego
ZSP i PSJ, w nakładzie 2 200
egz:, ukazuje się „Notes jazzowy", którego ostatni numer
zawiera również arytkuły poświęcone rnuzyce rockowej, m.
in.: „Czy będziemy się kochać, czy będziemy się nienawidzieć", „Jazz i rock - dwaj
bracia" i „Rock a muzyka
(szkic historyczny)".
Ponad 1,5 roku dzała w
Sopocie prywatne Biuro Usług
Promocyjnych UP, które reali-
Kombi
...z wizytą u nas...
Kilka dni przed planowanym przyjazdem na koncerty
brytyjskiej grupy Boomtown
Rats, estrady: opolska, wrocławska i sopocka wycofały
się z umowy z PAGARTem,
motywując
swoje
decyzje
brakiem zainteresowania odbiorców.
W
tej
sytuacji
PAGART
został
zmuszony
do
odwołania
polskiego
tournee Boomtown Rats. Małe zainteresowanie można m.
in. tłumaczyć słabą reklamą.
Stąd pytanie: gdzie się podziało 300 plakatów grupy
Z KASETY - DO GAZETY
Ogólnie rzecz biorąc jestem z Was — Szanowni M u z y k u jący Czytelnicy — zadowolony. Okazuje się bowiem, że wbrew
utyskiwaniom niektórych ponurych Redaktorów, nie jest
wcale aż tak źle. Muzyczka, która płynie z nagranych przez
Was kaset, choć może nie całkieni doskonała, czasami aż zadziwia świeżością i pomysłami. Zdarzają się jednak, mówiąc
delikatnie, pewne nieporozumienia. Oto na przykład koleżanka Ela B. z Jedlni przysłała kasetę pełną nagrań boskiej
Izy T., a pan Krzysio K. ze Śląska bardzo starannie wysmażył tasiemkę, z piosenkami różnych dziwnych disco-funkowców. Są to bardzo śmieszne pomysły, proszę jednak zwrócić
uwagę, że niniejsza rubryka nie ma charakteru kącika humoru. I teraz już całkiem poważnie przechodzimy do meritum.
W tym numerze muzyczne dokonania naszych czytelników
oceniają: Wojciech SOPOREK, Zbiegniew HOŁDYS, Kazimierz CZYŻ i Marek BILIŃSKI.
MAGIK
Bardzo cieszy fakt, iż odbywając służbę
wojskową
nożna znaleźć czas i co nie
mniej ważne: stworzyć warunki do rockowego muzykowania. Szkoda jedynie, iż nadesłana kaseta była nagrana
wyjątkowo fatalnie, co z pewnością wpłynęło na jakość
zawartych na niej propozycji. A te można podzielić na
trzy grupy. Na początku kasety znalazło się kilka krótkich, klasycyzującyeh miniatur gitarowych. Wszystkie partie
gitary
nagrał
Magik.
Utworki te, fatalnie zresztą
zgrane (czemu wszakże nie
można się dziwić!) są dość
monotonne w klimacie i wyraźnie sugerują czerpanie z
wzorów nieco anachronicznych
takich jak Focus i pierwszych
grup symfoniczno-rockowych.
Ponadto ten gatunek muzyki wymaga bardzo dobrego
opanowania warsztatu instrumentalnego. Druga porcja nagrań to utwory utrzymane w
jednostajnej rytmice dawnych
kompozycji Kryzysu. Nagrane przez Magika i jego kolegów z jednostki utwory instrumentalne sprawiają wrażenie niedokończonych. Wydaje się, że gra jedynie sekcja
rytmiczna i brak w nich spoiwa
melodycznego,
którym
mógłby być np. śpiew. Gdy
wreszcie w trzeciej grupie nagrań pojawia się wokalista, zapis dźwięku staje się tak fatalny, że jakakolwiek ocena
jest niemożliwa.
Zaprezentowana przez Magika muzyka jest bardzo niejednorodna i to na pewno obniża jej wartość w relacji z od-
biorcą. Z drugiej jednak strony, to dobrze, że j e j wykonawca gra to na co ma ochotę i cieszy go samo muzykowanie. Chcąc jednak wyjść
na szersze wody konieczna
jest jeszcze praca nad warsztatem
instrumentalnym
i
aranżacyjnym. Trzeba w y j ś ć .
od rzeczy najprostszych za-
Przed wojskiem
serca"
„Magik"
grał
równo w sferze harmonicznej
jak i rytmicznej. Trzeba również wiedzieć jaką muzykę
chce się grać, a potem pozostaje praca i tylko praca nad
poprawnością
wykonania. Życzę cierpliwości i powodzenia.
WOJCIECH SOPOREK
Kontakt: Dariusz Kotuszewski, ul. Wita Stosza 44 m. 46,
02-661 Warszawa
TAO
Przesiadywaliśmy na skwerku koło Bristolu, gdzie się dał o , na ławkach, trawie, żwirze. Byliśmy kontrastem dla
tętniącego tłumu i pohukujących z krzaków pijackich
czkawek. Czasem przysiedli się
do nas młodzi księża wracający z pobliskiego seminarium,
czasem prosiła nas o wspólną
fotografie grupka turystów.
Potrafiliśmy godzinami nic nie
mówić. Ożywialiśmy się, gdy
ktoś przyniósł do poczytania
"Rolling Stone'a", kiedy indziej słuchaliśmy w skupieniu tłumaczeń Ginsberga. Byli wśród nas plastycy, uciekinierzy z poprawczaka, poeci,
muzycy, wagarujący uczniowie. Dawaliśmy sobie wzajemnie to, co każdy z nas miał
najlepszego. Niewiele wówczas umiałem, wiec moim darem były mętne solówki na
dwustrunnej, popękanej, niczyjej gitarze. Kiedy udało
mi się coś skomponować i
wstydziłem się im zagrać, oni
na
gitarze
w
grupie
„Atak
dodawali mi otuchy, namawiali, a potem nie przerywając słuchali. Było nam bardzo dobrze. Tadek wieczorami grywał w kościele św. Anny, więc zwaliśmy go Organistą. Miał długie, jasne, proste włosy, bladą i spokojną
twarz, tchnące uczciwością
oczy. Niekiedy akompaniował
mi na czymś, co zwaliśmy basem. Byliśmy grupą warszawskich hipów, ja miałem lat
16, a rok był 1967.
Czas się zatrzymał. Na szpulach TEACa w sali 06 w Stodole wije się taśma, słychać
muzykę zespołu TAO. Cóż
można napisać o niej, kiedy
myślami jest się to Tu, to
Tam? Przymykam oczy i z
półmroku dociera do mnie
klimat Doors. Glos wokalisty,
który nie jest wokalistą, śpiewa-mówi o ludziach, iluzji,
śnie i tęsknocie. Ale nie boi się
i mówi o tym jak o czymś, czego jest się świadomym i pewnym. Przeglądam teksty jeszcze raz. Podobne wiersze słyszałem kilkanaście lat temu
— byliśmy spragnieni prawdy
o sobie i innych i nie wiedzieliśmy tylko gdzie jej szukać.
Czas się zatrzymał... Kto dziś
wie o człowieku pod tytułem
Stan Webb? Zadziorny i chropowaty, wspaniały facet z
Chicken Shack... Czy słyszał
o nim gitarzysta z TAO, którego intonacja i melodyka,
lekuehno bluesowa, jest niemal identyczna? Czy TAO jest
nową, o orientacji lekko nowofalowej, grupą rockową, czy
też echem czegoś za czym
osobiście tęsknię? A więc czy
mam prawo recenzować muzykę zespołu TAO?... Dwa lata temu spotkałem Tadka na
skrzyżowaniu Alej i Marszałkowskiej, nie grał jeszcze w
TAO, za to pochwalił się piątką dzieci. Wszystkie po nim
odziedziczyły absolutny słuch.
TAO stroi wyśmienicie, gra
z dużą swobodą, której osobiście bałbym się, gdyż trąci bałaganem, ale właśnie tak
grało się kiedyś! Kompozycje...
Smutne, refleksyjne, bez nośnych refrenów, z przewagą
harmonii typu em/F absolutnie nieoptymistycznych. Teksty, a właściwie poezja bliska
debiutanckim próbom Mogielnickiego z jednej i Morrisonowi z drugiej strony. Nie! Nie
SŁAWOMIR ANDRES
Nadesłał nam Pan kasetę
zawierającą 6 nagrań własnych kompozycji w wersji na
fortepian, albo raczej pianino.
Już niektóre tytuły utworów
tchnęły grozą („Kat", "Śpiący
wampir", „Grób", „Taniec potworów", „Kac"!). Nie to jednak było najbardziej deprymujące; także nie to, że w
liście napisał Pan, iż „bardzo
wiele utworów, różnych, wymyśla Pan na poczekaniu".
Najokrutniejszym doświadczeniem dla egzaminatora Pańskich nagrań był fakt, że wykonał je Pan na koszmarnie
rozstrojonym
instrumencie.
Cyżby Pan tego nie słyszał?
Wie Pan, do pianina wzywamy stroiciela, a jeśli nie ma
takowego w pobliżu, kupujemy klucz do łyżew i stroimy
sami — jeśli mamy widełki
strojowe bądź innego typu
kamerton. A jeśli i tego nie
potrafimy — dajemy sobie
spokój i czekamy na lepsze
czasy.
Teraz jednak bardziej serio.
Pana
kompozycje
istotnie
brzmią tak (jeśli w obliczu
owego obrzydliwie detonującego pianina można w ogóle
mówić o „brzmieniu") jakby
były napisane na poczekaniu.
Słychać w nich dalekie ślady
fascynacji takimi grupami jak
Deep Purple czy Black Sabbath, a także — cokolwiek —
bluesem. Niestety, mimo n a j bardziej życzliwego nastawienia nie mogę o nich powiedzieć nic dobrego. Musi Pan
zrozumieć, że nie mam prawa
perswadować Panu dalszych
prób twórczych. Pozostanie to
wyłącznie osobista Pana sprawą. Wszelako, jeśli zdecyduje
się Pan na kontynuowanie
działalności kompozytorskiej
miałbym nieśmiałą, ale —
Bóg mi świadkiem — życzliwą propozycję: Uczyć się, uczyć i jeszcze raz dużo uczyć.
Cztery lata szkoły muzycznej
nie dają jeszcze żadnego glejtu do uprawiania zawodu
muzyka, ani tym bardziej powodu do wygórowanych ambicji twórczych.
Ma Pan 17 lat i, daję słowo,
jeszcze może Pan, usilnie pracując, stworzyć dobrą muzykę. Albo wybrać inny, równie
interesujący zawód.
KAZIMIERZ CZYŻ
Kontakt: Slawomir
Andres,
Waryńskiego 12/62, 35-206 Rzeszów
DZIEŃ KOBIET
Dwukrotnie przesłuchałem
tę kasetę i zdecydowanie bardziej podoba mi się strona
pierwsza. Drugiej mogłoby
wcale nie być.
Zespół gra równo, ma niezłe poczucie tempa, dba o
strój
instrumentów. Gorzej
jest z harmonią, jeszcze mało
rozbudowaną, ale to przychodzi z czasem. Sympatyczne
jest to, że muzycy łapią na
gorąco wszystko, co słyszą
dookoła siebie. Powinno być
w tym tylko więcej własnej
myśli, jakiś zarys dramaturgii. Można te braki jeszcze
wybaczyć ze względu na niewielkie doświadczenie,
ale
warto o tym poważnie pomyśleć.
Biorąc pod uwagę klasę instrumentów jakich używa grupa, trzeba przyznać, że wykorzystuje je pomysłowo i na
przykład barwa tego specyficznego urządzenia rytmicznego nieźle pasuje do innych
prostych brzmień, które są
trochę komputerowe i jakby
uzyskane przy pomocy zabawek, ale w tej konwencji muzyki elektronicznej bardzo na
miejscu.
Jeżeli utwór
„Przyjaciele
Zenona" miał być pastiszem
hitu „Józek... itd", to gratuluję — jest to droga, której
warto spróbować. Śmieszny
jest „Mały samochodzik". Słuchając całej kasety odnoszę
wrażenie, że młodzi muzycy
traktują jeszcze swą działalność jak zabawę. To dobrze,
że nie chcą od razu tworzyć
rzeczy wielkich
i odkrywczych. Zdecydowanie muszą
jeszcze dużo pracować nad ujedinoliceniem
koncepcji,
wzbogaceniem aranżacji i harmonii, ćwiczyć partie solowe.
Poza tym sugerowałbym dużo
pracy nad techniką. Poprawność wykonania ma wielkie
znaczenie dla wrażenia jakie
wywiera prezentowana muzyka. Podobały mi s i ę natomiast
ostinatowe sekwencje tak często używane w muzyce elektronicznej.
Jesteście ludźmi młodymi i
stoicie na początku długiej
drogi — oczywiście o ile Was
ta muzyka pasjonuje. W tej
chwili Wasze utwory są jeszcze bardzo proste i momentami wręcz naiwne, ale chętnie
posłuchałbym Waszej kasety
za rok czy półtora.
MAREK BILIŃSKI
Kontakt:
Krzysztof
„Kyczwark" Krawczyk, 31-041 Kraków, Mały Rynek 6 m. 8.
DOKOŃCZENIE ZE STR. 19
wysłanych na adres BARTu?
W grudniu przyjedzie do
Polski zachodnioniemiecki zespół Tangerine Dream, 2,5 godzinny koncert, ilustrowany
filmami, obejrzy publiczność
Poznania (9), Warszawy (10 —
dwa koncerty), Katowic (11 —
dwa koncerty w hali sportowej kopalni „Makoszowy") i
Łodzi (12). O ile... kontrahenci PAGARTu w ostatniej
chwili nie zerwą kontraktów!!!
ZSP i warszawski klub
„Eiviera-Remont"
organizują
w bm, tournee dwóch awangardowych grup rockowych:
Last Few Days i Laibach.
Pierwsza powstała w 1979 r.
i choć j e j muzycy są cenieni
potrafią napisać całkiem obiektywnie. Odkładam flamaster i kartkę, zostawiam ciemne, czerwone światło i siadam
na podłodze. W 06 unosi się
muzyka TAO, a ja zamykam
oczy i w półśnie oddalam się...
ZBIGNIEW HOŁDYS
Kontakt: Tadeusz Konador,
Warszawa, Malborska 6 m 227
W
następnych
numerach
NON STOPU znajdziecie recenzje następujących wykonawców: zespołu Impuls z
Gubina, grupy Nocna Zmiana
Blues z Torunia, Tadeusza
Piecyszyna też z Torunia, zespołu Konflikt z Ostrołęki,
Grzegorza Rutkowskiego ze
Stalowej Woli, Henryka Rothera z Mikołowa, Damiana Nowaka z Jaworzna, Alfreda
Kędziory z Lubartowa i Jana
Saneckiego z Lublina.
Baobab
w brytyjskim środowisku muzycznym, to jako zespół unikają mass-mediów. Jesienią
ub. r., podczas londyńskiego
festiwalu „The Final Academy", Last Few Days, często
współpracującym z
takimi
przedstawicielami nowej generacji muzyków, jak Cabaret
Voltaire, Psychick TV czy 23
Skidoo, nawiązali współpracę
z jugosłowiańskim zespołem
Laibach, który powstał w 1980
r. w górniczym mieście Trbovlje. Kilka miesięcy później
oba zespoły, wraz z 23 Skiddo,
odbyły tournee po Jugosławii.
W Polsce wystąpią: w Krakowie (9), Warszawie (11 i 12),
Gdańsku (15), Toruniu (17) i
Wrocławiu (19).
JERZY BOJANOWICZ
NAPRAWA
głośników
typu
estradowego, compact, kopułuowe
krajowe i zagraniczne. Wykonują
na zamówienie przystawki organowo-gitarowe typu ,,Phasing" z
elektrycznym pogłosem. Usługi za
pośrednictwem
poczty.
„Radiomechanika", Królewska 20, 05-230
Kobyłka k. Warszawy.
8079(0)
• GITARĘ
elektryczną
„Gibson", nową, sprzedam. Łódź, tel.
855-93.
8680(0)
• BOGATY
wybór
biografii,
dyskografii etc., ponad 200 grup
rockowych.
Informacje:
„L.A."'
Korespondencyjna Agencja Muzyczna, P.O. Box. 350, 25-950 Kielce.
Kt-7185(0)
• SPRZEDAM
profesjonalny
mikser ,,Acoustic 912" z wbudowanym wzmacniaczem i equalizereni
oraz
magnetofon „Sony
TC-K 44". Oferty 8852 kierować
„Kurier Polski", warszawa, Targowa
58
8853(0)
Dalsze recenzje twórczości naszych Czytelników w następnym odcinku rubryki.
Z KASETY - DO GAZETY
Każdy z czytelników,
który
przyśle
pod adresem redakcji NON STOPU
kasetę magnetofonową z dokonanymi przez siebie nagraniami,
może
liczyć na fachowq, obiektywnq i życzliwą ocenę swych
dokonań
przez
znanych publicystów i czołowych muzyków rockowych w naszej stałej rubryce:
Z KASETY - DO GAZETY
Kasetę z dowolną ilością nagrań, wraz z
notką informacyjną i ewentualnie fotografią prosimy przesłać pod adresem NON
STOP, 00-018 Warszawa, ul. Hibnera 11, z
dopiskiem Z KASETY — DO GAZETY.
ALBUMY
MAANAM
„Nocny Patrol"
Rogot
„Ma nam grać Maanam!" —
tym okrzykiem fani zespołu zachęcają Korę i muzyków do kolejnego wykonania, podczas koncertów, „oddechu szczura", „Stoją, stoję, czuję się świetnie" czy
„Cykad na Cykladach". Ci wszyscy, którzy cenią Maanam przede
wszystkim za szaloną dynamikę
i porywające tempo sporej części
repertuaru mogą ulec zdziwieniu
słuchając najnowszej kasety grupy Nagrana na niej muzyka jest
w większości bowiem utrzymana
w łagodnej tonacji przypominającej klimat „Szału niebieskich
ciał" i „Kocham cię kochanie
moje". Nowe utwory krakowskiego zespołu są mniej prowokujące
i agresywne choć z pewnością nie
mniej ekspresyjne. Jest to już
jednak ekspresja innego r o d z a j u :
ekspresja refleksji, swoistej kontemplacji ze sporą dozą liryki.
„Nocny patrol", „Polska piosenka", „To t y l k o tango" i „Miłość
jest j a k opium" są tego przykładem. Dynamiczniejsze utwory, takie jest „French Is Strange",
„Raz-dwa-raz-dwa" i „Krakowski
spleen" również doskonale mieszczą się w owej refleksyjnej koncepcji kasety.
Wykonawcy, a przede wszystkim
realizatorzy nagrań — Neil Black,
Jacek Mastykarz i John Jones —
położyli duży nacisk na interesujące aranżacje utworów i bardzo
atrakcyjne zgranie materiału muzycznego. Wzbogacając kolorystykę brzmienia Maanam sięgnął po
akordeony, saksofon tenorowy,
wibrafon oraz instrumenty klawiszowe. Instrumentarium te obsług i w a l i , w y s t ę p u j ą c gościnnie z ze-
społem Andrzej Olejniczak, Wiesław Dziedziński, Mieczysław Decowski i Janusz Grzywacz. Wykorzystanie szeregu elektronicznych efektów gitarowych, m. in.
oktawnika, również
przyczyniło
się do wzbogacenia
brzmienia
grupy.
I na zakończenie jeszcze kilka
zdań o wokalistyce. Wydaje się,
że Kora powoli odchodzi od schematu ekscentrycznego drapieżnika
estradowego. Wykorzystuje szerszą
gamę środków w y r a z u artystycznego z rzadka j u ż śpiewając patetycznym, pełnym głosem. Coraz
częściej śpiewa jakby szeptem, to
znów nuci sobie, to znów j e j głos
nabiera jasnej barwy. W ten sposób wokalistyka Kory staje się
bogatsza i chyba ciekawsza.
Nowa kaseta Maanamu z pewnością objawi przynajmniej sześć
przebojów z dziesięciu zawartych
na niej utworów. W sumie jest
to pozycja udana, choć nie zaskakująca.
Wojciech Soporek
padła mi do gustu. Nowoczesne,
elektroniczne brzmienie z tak charakterystycznymi dla B-52's dziewczęcymi wokalami Cindy i Kate,
opowiadającymi o produkowaniu
w piwnicy... fałszywych dolarów.
„Whammy Kiss" — ale to przecież słaba kopia poprzedniego numeru. Monotonna, pseudoelektroniczna dziamganina. „Song For
A Future Generation" — typowa,
"cienka" ironia B-52's, ale musyczka nadal bezbarwna, na siłę
slektroniczne disco. Co robić dalej?
Podejrzewam, że w tym mornencie większość amerykańskich krytyków unosiła ramię gramofonu i
płyta frunęła do kąta. Problem w
tym, iż kiedyś bardzo lubiłam
pierwsze albumy B-52's, ich dowcipne, ironiczne teksty i prostą,
naiwną pop music. Więc co robić
dalej? Dwa rozdziały z pasjonującego „Ognistego anioła" W. Briusowa i... gramy dalej. „Butterbean" przynosi kolejne rozczarowanie. Druga strona. „Trism", potem "Queen Of Las Vegas". Wystarczy. Wprawdzie
już przedostatni, mini-album „Mesopothamia", produkowany przez samego
Davida Byrne, zdradzał nieco elektroniczne ciągotki piątki z Athens,
ale wówczas było to robione z
dobrym smakiem.
„Whammy!" to klęska zespołu,
który z młodzieńczej prostoty popadł w pseudoelektroniczny bełkot. Ta płyta nie jest zła. Jest
okropna!
Grażyna Myrcha
THE B-52's
„Whammy!"
Island
Jest tajemnicą poliszynela, że
amerykańscy, prezenterzy radiowi
i krytycy rockowi przysypywani
co tydzień stertą nowych płyt,
opracowali może mało etyczny,
ale za to bardzo skuteczny sposób
przesłuchiwania otrzymanych krążków. Otóż słuchają oni trzech
pierwszych utworów z każdej płyty. Jeżeli uważają je za dobre —
krążek zostaje na gramofonie, jeśli nie — płyta wędruje na stos
odrzutów.
The B-52's to kwintet z południa
USA Postanowiłam więc ich nowy, piąty już, album „Whammy!"
przesłuchać według powyższej recepty. "Legał Tender" — rytmiczna, żywiołowa kompozycja otwier a j ą c a ten longplay bardzo przy-
AC/DC
„Flick Of The Switch"
Atlantic
Tego dnia byłam w świetnym
nastroju, więc ustawiłam swój tani system hi-fi odpowiednio głoś-
DOKOŃCZENIE ZE STR. 15
no, albowiem słuchanie AC/DC po
cichu jest podobną stratą czasu
jak pisanie do NON STOPU w
sprawie likwidacji ogłoszeń. Już
w finale pierwszego numeru ,,Rising Power" zjawił się sąsiad z
przeciwka, którego nie widziałam
od kilku miesięcy. W okolicach
„Landslide" (czwarty kawałek) nie
wytrzymał lokator mieszkający
piętro niżej. Jedynie jego syn
uratował honor kamienicy i widząc mnie na schodach rzucił —
„Ale grzali, to chyba AC/DC".
Jakże celna uwaga!
Rzeczywiście, na swojej najnowszej, dziesiątej płycie, AC/DC
brzmią jak na AC/DC przystało.
Po dennym, przedostatnim albumie „For Those About To Rock"
Australijczycy rodem z Glasgow i
Newcastle są znowu w świetnej
formie. Trzy lata po tragicznej
śmierci Bona Scotta jego następca
Brian Jonhnson bezbłędnie imituje
tembr głosu niezapomnianego wokalisty AC/DC, zaś Angus Young,
jak za starych, dobrych czasów,
szarpie struny gitary z maniakalną
wściekłością. ,,Nervous Shakedown", ,,Bedlam In Belgium" czy
„Brain Shake" — te tytuły z góry
ostrzegają, że nie są adresowane
do maminsynków rozkochanych w
rytmach eurodisco lub dinozaurów
wzdychających do nagrań grupy
Genesis.
„Flick Of The Switch" — płyta
ostra jak brzytew, jest kolejnym
peanem na cześć typowo męskiej,
niezniszczalnej muzyki heavy metal. Tym albumem żegna się jednocześnie z zespołem perkusista
Phil Rudd, chociaż wątpię, żeby
kiedykolwiek znalazł on sobie bardziej intratną i stateczną posadę
niż napędzanie tego molocha zwanego AC/DC. Wprawdzie jestem
pewna, iż ani Redaktor, ani reszta
redakcji nie podziela w tym wypadku mojego entuzjazmu, ale
mimo to obstaję przy swoim —
świetna płyta, grać ją do upadłe-
go.
Grażyna Myrcha
W ten sposób znaleźliśmy
się na pograniczu, sprawy video. Bez przesady można powiedzieć, że sprzęt video dominuje Już w tej chwili w
sklepach ze sprzętem i daje
obroty większe od hifi. W tej
branży też jest sporo nowości.
Coraz, więcej urządzeń oferuje
zapis dźwięku stereo hifi
(obok obrazu). 4-głowicowe
odtwarzacze zapewniają monitowanie nagrywania oraz idealną jakość obrazu zwolnionego i stap-klatki. Poza trzema
podstawowymi systemami firmy Philips i Pioneer bronią
jeszcze swojej Laser Disc, czyli płyty video odczytywanej na
podobnej zasadzie jak Compact Disc — przy pomocy lasera. Mimo lepszej jakości obrazu system ma dwie zasadnicze wady: płyty nie daje się
kasować i nagrywać
oraz
kosztuje ona 80—100 DM (Philips zapewnia, że za rok stanieje do 60 DM, co jednak też
nie jest mało). Najtańszy odtwarzacz kosztuje ok. 1.300
DM. Miniaturyzuje się kamery. Kamera firmy Konica, z
mikrofonem,
wygląda
jak
większy
pistolet-zabawka
i
waży 70 dkg. Dla ułatwienia
korzystania z kamery firmy oferują odtwarzacze v i d e o w
dwóch elementach: tuner (odbierający program TV) normalnie wbudowany w odtwarzacz teraz jest osobno, tak, że
do kamery nosi się tylko część
n a g r y w a j ą c ą na kasetę, wielkości połowy tradycyjnego urządzenia. Inne rozwiązanie, to
nagrywanie z kamery na minikasetę, poprzez, dzięki temu
zmniejszony gabarytowo przenośny magnetowid. Taką minikasetę wkłada się później
w odbudowę adaptującą, umożliwiającą odtworzenie minikasety w z w y k ł y m magnetowidzie (np. ITT). Najlepsze
byłoby umieszczenie kasety w
samej kamerze, ale to na razie
ma tylko Sony w swoim systemie Betamovie. Przełom w
tej dziedzinie nastąpi dopiero
po wprowadzeniu tzw. systemu Video-8 mm. Wszyscy producenci podpisali bowiem porozumienie standaryzacyjne,
na podstawie którego, około
1987 roku wejdą na rynek kamery i odtwarzacze przystosowane do nowego, mniejszego
formatu kasety video, z węższą taśmą. Porozumienie nie
dotyczy
oczywiście
całego
programu produkcyjnego i nie
oznacza zarzucenia systemów
dotychczasowych.
Oficjalnie,
video-8 nie było na wystawie
pokazywane, słyszałem natomiast o specjalnych pokazach
dla handlowców.
Na razie, wśród nowinek video należy odnotować rozpowszechnianie się urządzeń „longplay" o dwukrotnie zmniejszonej szybkości przesuwu taśmy (kosztem jakości obrazu
rzecz jasna). Firma 3-M sprzedaje urządzenie, które można
nazwać domowym blue-boxem. Na tle niebieskiego tła
filmuje się faceta obejmującego niebieski- stołek, po czym
miksuje się to z Hawajką na
plaży z innego filmu i powstaje
rozwodowy
film
pt.
„Wspomnienia, z wakacji". Zamiast Hawajki można zastosować zdjęcie pralki automatycznej lub chińskiego dywanu, co podniosłoby jeszcze atrakcyjność obrazu.
Zmniejszają się gabaryty
sprzętu video i teraz większość
modeli mieści się już w standardowych wieżach. Wszystko
więc może być już w wieży:
dwa gramofony — CD i
„szczelinowy" płaski, video,
PCM, kaseciak, dbx, equalizer,
rnixer, że nie wspomnę o
wzmacniaczu i przed-wzmacniaczu. Wszystko w kolorze
szarym metalicznym lub czarnym (Technics, Sansui) albo
złotym (Marantz). Na dole powinna jeszcze być tablica z
napisem informującym na jaką kwotę łącznie klient dał się
nabrać (przekreślony znak $,
cyferka i trzy zera). Z tego też
powodu mieliśmy wszyscy poważne wątpliwości, czy publikować ten materiał. Nie
chciałbym rozniecać marzeń oraz nastroju apatii wobec ich
nieziszczalności. Proszę to
traktować jako materiał ciekawostkowy dla amatorów-sprzętowców, których jest w
naszym znękanym kryzysem
k r a j u bardzo wielu. Nastolatki
w Berlinie Zachodnim też takiego sprzętu nie kupują, tyle,
że mogą go zobaczyć na wystawach sklepowych. Ten art y k u ł ma stanowić substytut
braku i takiej możliwości. Po
tym „dydaktycznym smrodku"
pragnę na zakończenie odnotować, bez komentarza, obecność na wystawie polskich
wyrobów (TV „Vela", magnetofon szpulowy „Koncert",
gramofon i kolumny „Altus",
miniwieża) na stoiskach UNITRY i HGS.
ANTONI PIEKUT
KALENDARIUM
LISTOPAD
1.
W 1945 w Bordeaux urodził się Rick Grech basista londyńskiej grupy Family. Po odejściu od tego zespołu w 1969 przystąpił do supergrupy Blind
Faith (Eric Clapton, Steve Winwood, Ginger Baker), a następnie występował z zespołami Traffic
i Crickets.
W 1967 odbyl się pierwszy publiczny występ Family. Zesipól powstał w 1966 w Leicester z połączenia dwóch lokalnych zespołów. Grupa zapisała się w historii muzyki rockowej jako ważny
zespół podziemia.
W 1963 ukazała się druga płyta Rolllng Stonesów.
,,I wanna Ba Your Man", stronę „A" napisali specjalnie dla zespołu. John Lennon i Paul McCartney.
The Beatles rozpoczęli w 1962 dwutygodniowe występy w hamburskim The Star Club.
2.
W 1944 w Todmorden w hrabstwie Lancashire urodził się Keith Emerson organista i leader grupy
The Nice, z którą grał do czasu jej rozwiązania
w 1970. Następnie utworzył grupę Emerson, Lake
and Palmer.
W 1941 w. Bognor Regis urodził się Bruce Welch,
gitarzysta rytmiczny zespołu The Shadows.
3.
W 1941 w Londynie urodził się Brian Poole, którego grupa The Tremeloes zaczęła swoją zawodową działalność w 1961. Jej płyta ,,Do You Lova
Me" w 1963 była na pierwszym miejscu brytyjskiej listy.
W 1948 w Glasgow urodziła się Lulu (Marie McDonald). W 1964 weszła po raz pierwszy na brytyjskie listy z płytą „Shout".
4.
W 1963 w teatrze Prince of Wales w Londynie na
galowym koncercie przed rodziną królewską wystąpili The Beatles. John Lennon powiedział publiczności: "Ci na tańszych miejscach klaszczą, reszta może pobrzękiwać biżuterią".
W 1961 Bob Dylan dał pierwszy ważny koncert w
nowojorskim Carnegie Hall. Publiczności było mało, głównie jego przyjaciele, śpiewał źle i większość koncertu przegadał z publicznością.
5.
W 1931 w Clarksdale w stanie Missisipi urodził
się Ike Turner. Pierwszym jego
zespołem byli
Thei Kings of Rhythm.
W 1952 wraz z zespołem (w którym była jego pierwsza żona Bonnie)
przeszedł do firmy płytowej Sama Phillipsa Sun
Records, Dla tej wytwórni wyszukiwał nowe talenty. Właśnie on odkrył znanego wokalistę bluesowego Howling Wolfa, Little Mintona i wielu innych. Wraz ze swoją drugą żoną Tiną nagrał jeden ze swoich największych przebojów ,,River
Deep Mountain High" (producent Phil Spector).
Obecnie zajmuje się głównie pracą producenta
płyt.
W 1942 w Forest Hills w stanie Nowy Jork urodził się Art Garfunkel, który od wczesnego dzieciństwa związany był z Paulem Simonem. Utworzyli duet Tom and Jerry, później j a k o Simon
and Garfunkel wylansowałi wiele światowych
przebojów. Ich pierwszym wielkim sukcesem był
,,The Sounds Of Silence" (1966).
W 1943 w Milwaukee w stanie Wisconsin urodził
się Steve Miller. W I966 w San Francisco utworzył The Steve Miller Blues Band. Popularność
zdobył głównie albumem "Children Of The Future" (w 1967) Dopiero jednak w 1974 płyta ,,The
Joker" sprawiła, że uznano go za superswiazdę.
Po latach zapomnienia daj znać o sobie p ł y t ą
„Abracadabra" (1982).
W 1944 w Daryhulme pod Manchesterem urodził
się Herman (Peter Noone) z zespołu Herman's
Hermits, który w 1964 zrobił karierę
plasując
płytę ,,I'm Into Something Good" na pierwszym
miejscu brytyjskiej listy.
6.
W 1938 w Houston w Teksasie urodził się piosenkarz P.J. Proby (James Marcus Smith). w 1955
jako Jet Powers zrobił nagrania demo dla Elvisa
Presleya. (Gdy Presley odbywał służbę w o j s k o wą Proby był narzeczonym jego dziewczyny, natomiast siostra Proby'ego była w 1952 dziewczyną
Presley'a). Po przyjeździe do Londynu w 1964 wystąpił m. in. w programie „Meet The Beatles". W
lipcu tego roku jego płyta „Hold Mee" doszła do
trzeciej pozycji brytyjskiej listy. Jego czwarta
płyta ,,I Aipologize" znalazła się na listach w lutym 1965. Na początku lat siedemdziesiątych usiłował zrobić come back, lecz bez powodzenia.
W 1916 w Attkebore w stanie Massachussetts urodził się Ray Conniff leader orkiestry, kompozytor
i pianista, który dzięki stosowaniu najróżniejszych
tricków brzmieniowych stał się prekursorem nowoczesnej techniki nagrywania.
7.
W 1943 w McLeod w Alberta w Kanadzie urodziła
się piosenkarka Joni Mitchell. W 1968 ukazał się
j e j pierwszy album, a płyta „Ladies Of The Canyon" (1970) przyniosła j e j międzynarodową sławę. Od tego momentu szła od sukcesu do sukcesu. Wydana w 1975 płyta „The Hissing of Summer
Lawns" została uznana przez krytyków za arcydzisło.
8.
W 1948 urodzi; się Roy Wood leadeer The Move,
zespołu niezmiennie popularnego w sferach londyńskiego undergroundu pod koniec 1966. Wood
był autorem większości przebojów zespołu. W 1972
wylansowal The Electric Light Orchestra, jednak
odszedł od zespołu i utworzył grupę Wizzard. Druga płyta nagrana przez zespól ,,See My Baby
Jive" w 1973 dotarła do pierwszej
pozycji brytyjskiej listy.
9.
W 1961 Brian Epstein po raz pierwszy usłyszał
Bitlesów w czasie popołudniówki w Cavern C!ub.
W 1967 zaczął ukazywać się w San Francisco magazyn Rolling Stone, jedno z najpoważniejszych
na świecie pism zajmujących się pop kulturą.
10.
W 1940 urodził się Screamin' Lord Sutch, któremu
nigdy nie udało się zdobyć szerszej publiczności
mimo pomocy takich znakomitości jak Jimmy
Page Noel Redding, Nicky Hopkins, Keith Moon
i Jeff Beck. Znany z autoreklamy Lord Sutch usiłował kandydować do brytyjskigo Parlamentu,
k o n k u r u j ą c z Haroldem Wilsonem.
W 1947 w Poole urodził się Greg Lake, gitarzysta,
basista i wokalista grupy Emerson, Lake and Palmer Początkowo grał z zesopłem King Crimson.
W 1969 utworzył zespół z byłym organistą grupy
Nice Keith Emersonem, do nich dołączył później
Carl Palmer.
W 1944 w Amersham w Anglii urodził się Tim
Rice twórca libretta do wielu znanych musicali,
m.in. „Jesus Christ Superstar".
W 1965 impresario Billy Graham, kosztem 60 tysięcy dolarów, po raz pierwszy wynajął w San
Francisco Fillmore West Auditorium. Na pierwszym koncercie wystąpili: The Greteful Dead, The
Jefferscn Airplane, The Charlatans i Sam Thomas
and The Gentlemen's Band.
12.
W 1945 urodził się w Toronto Neil Young, który
w 1966 wraz z Stevem Stillsem utworzył zespól
Buflalo Springfield. Następnie nagrywał z zespołem Crazy Horse (,,Everybody Knows This Is
Nowhere" 1969). Po przyłączeniu się do zespołu
Crosby, Stills and Nash nagrał z nim album "Deja
Vu". Autor wielu solowych płyt, spośród których
za najbardziej udaną uchodzi „After The Gold
Rush".
W 1944 w Memphis w stanie Tennessee urodził się
Booker T. Wraz ze swoim zespołem instrumentalnym Booker T. and the M.G.'s akompaniował wielu znakomitościom rhythm and bluesa. Wielką popularność zdobył wydaną w 1962 płytą „Green
Onions".
W 1943 w Woodhave w stanie Nowy Jork urodził
się Brian Hyland, który wylansował wiele znakomitych przebojów m. in. „Itsy B'itsy Teenie Weenie
Yellow Polka Dot Bikini" (1960) i „Sealed With A
Kiss" (1962).
13.
W 1971 płyta „Coz I Luv You" nagrana przez grupę Slade doszła do pierwszego miejsca brytyjskiej
listy. Managerem zespołu był Chas Chandler, który uprzednio w y l a n s o w a ł Jimi Hendrixa.
14.
W 1976 w Hounslow w Londynie umarł Keith Relf.
Znalazł go w jego pokoju ośmioletni syn; Relf
t r z y m a ł w ręku podłączoną do prądu gitarę elektryczną. Był dawnym wokalistą grupy The Y a r d birdes. Później Relf utworzył zespół Renaissance,
a w 1975 Armageddon, z którym nagrał tylko jeden nieudany singiel.
W 1942 tygodnik New Musical Express zaczął drukować listy płytowych bestsellerów.
15.
W 1933 w Raleigh (Północna Dakota) urodził się
murzyński wokalista rhytm and bluesowy Clyde
McPhatter. Pierwszą płytą, która znalazła się na
bestsellerowych listach była ,,Seven Days". Od
1950 do 1953 występował i n a g r y w a j z grupą The
Dominoes. Następnie utworzył zespół The Drifters,
a w październiku tego roku zespół wylansował
pierwszy z licznych przebojów („Money Honey")
dla wytwórni Atlantic. Umarł 13 czerwca 1972.
\V 1932 w Epsom w hrabstwie Surrey urodziła się
Petula Clark piosenkarka i kompozytorka. Zdobyła wiele Złotych Płyt. Do j e j najpopularniejszych należą: „Romeo", „Downtown", „This Is
My Song", „Sailor". Występowała na Festiwalu
Interwizji w Sopocie w 1980.
W 1969 Howling Wolf uległ w Chicago atakowi
serca. .Umarł siedem dni później.
W 1969 w Tampa na Florydzie aresztowano Janis
Joplin za używanie „wulgarnych i nieprzyzwoitych
wyrażeń".
17.
W 1938 w Orulia w stanie Ontario w Kanadzie
urodził się Gordon Lightfoot, wokalista i kompozytor wielu znanych utworów. Jego „Early Morning Rain" stał się standardem, nagrał go m.in.
Bob Dylan. Lightfoot j a k o pierwszy nagrał kompozycję Kristoffersona ,,Me And Bobby McGee",
a w 1977 nagrana przez niego płyta „Sundown"
doszła do pierwszej pozycji bestsellerowych list.
18.
W 1936 w Detroit urodził się Hank Ballard. W 1954
odkrył go Johnny Otis. Początkowo występował z
grupą The Royals, która
zmieniła potem nazwę
na Mindnighters. w 1954 nagrał swój utwór „Work
With Me Annie", pierwszy w całej serii utworów
sexy. W 1959 nagrał swoją piosenkę „The Twlst",
lecz wylansował ją rok później Chubby Cheeker,
robiąc z niej światowy super szlagier.
20.
W 1946 urodził się Duane Allman z zespołu Allman
Brothers Band, jeden z najoryginalniejszych gitarzystów lat sześćdziesiątych. W październiku 1971
zginął w wypadku samochodowym w miejscowości
Macon, w stanie Georgia, gdzie mieszkał. Rok
później, w tym samym miejscu, w podobnym wypadku zginął gitarzysta basowy Allman BrothersBerry Oakley.
W 1971 na amerykańskie listy wchodzi temat muzyczny z filmu „Shaft" napisany przez Isaaca
Hayesa. Sprawiło to, że Hayes został powszechnie
zaakceptowany, jako wybitny kompozytor muzyki
filmowej.
21.
W 1968 ukazał się podwójny „biały album" The
Beatles. Każda płyta była numerowana i zawierała plakat" projektu malarza Richarda Hamiltona.
W 1970 Jimi Hendrix wchodzi na pierwsze miejsce
brytyjskiej listy z nagraniem „Vodoo Chile".
22.
Ukazuje się w 1963 drugi album The Beatles „Whit
The Beatles".
W 1899 w Bloomington w stanie Indiana w USA
urodził się Hoagy Carmichael amerykański kompozytor wieku światowych standardów a m.in.:
„The Nearnless Of You", „Two Sleepy People",
„Stardust", „Georgia On My Mind", "Lazy River",
"Skylark". Umarł 27.l2.1981.
23.
W 1940 w Liverpoolu urodził się Freddie Marsden
perkusista grupy Gerry and the Paeemakers (Gerry
jest jego bratem). Był to drugi zespół, z którym
podpisał umowę menadżerską Brian Epstein. Największe przeboje: „How Do You Like It?" i „I
Like It". Zespól rozwiązał się w 1966.
W 1899 w hotelu Palais Royal w San Frsmcisco
P a c i f i c Phonograph Company zainstalowała pierwszą na świecie szafę grającą.
W 1964 kierownictwo brytyjskiej rozgłośni BBC
zakazało nadawania nagrań Rolling Stonesów, gdy
ci spóźnili się na nagranie audycji radiowych
,,Saturday Club" i „Top Gear".
24.
W Texarkana w stanie Teksas urodzaj się w 1868
Scott Joplin murzyński pianista i kompozytor,
zwany „Królem ragtimów". Do jego największych
sukcesów należały: „Maple Leaf Rag", „Original
Rag", „Sunflower Slow Rag" i „The Entertainer".
Ten ostatni wykorzystał w filmie „Żądło" Marvin
Hamlisch, co przyczyniło się do ponownego zainteresowania publiczności muzyką ragtimową na
początku lat siedemdziesiątych. Joplin umarł 11.4.
19l7 w Nowym Jorku.
25.
W 1959 John Lennon zwraca królowej Elżbiecie
otrzymane od niej odznaczenie MBE (Memtaer Of
The Most Excellent Order of the British Empire),
protestując w ten sposób przeciwko zaangażowaniu W i e l k i e j Brytanii w Biafrze i w Wietnamie
oraz... przeciwko wypadnięciu z bestsellerowej listy n a g r a n i a „Cold Turkey".
W 1945 Miles Davis nagrywa swoją pierwszą płytę,
j a k o członek zespołu Charlie Parkera.
W 1955 do pierwszego miejsca brytyjskiej listy dochodzi nagranie „Rock Around The Clock" zespołu
Bill Haley and The Comets.
W 1955 na listę brytyjską wchodzi nagranie „The
Singing Dogs" (Śpiewające psy) zmontowane ze
szczekania psów.
26.
W 1938 w Brownsville w stanie Tennessee urodziła
się Tina Turner. W 1960 nagrana przez nią płyta
z Ikem Turnerem ,,A Fool In Love" rozeszła się
w milionie egzemplarzy i doprowadziła do powstania grupy wokalnej The Ikettes. Wraz ze swoim mężem Ikem Tina stworzyła jeden z n a j b a r dziej oryginalnych showów rockowych lat siedemdziesiątych, obracający się wokół jej wyzywającego sex appealu.
W 1969 grupa Cream wystąpiła w londyńskim Albert Hall na pożegnalnym koncercie. Nakręcony
przez BBC film „The Cream" poniósł, fiasko, niemniej jednak stanowi dokument tego ważnego
występu i ważnego zespołu.
27.
W 1924 w Seattle w stanie Washington urodził się
Jimi Hendrix (James Marshall Hendrix). Umarł 18
września 1970.
Ukazuje się w Wielkiej Brytanii longplay „Beatles
for Sale" i singiel ,,I Feel Fine".
28.
Grupa Shangri-Las w 1964 dochodzi do pierwszego
miejsca amerykańskiej listy z płyta „Leader Of
The Pack".
29.
W 1933 w Macclesfield w Chesrire urodził się John
Mayall — wokalista, multiinstrumentalista, kompozytor, jeden z najbardziej znaczących muzyków
w historii współczesnego rocka. Występował w
Polsce w 1980 roku.
W I968 ukazał się w Wielkiej Brytanii album „Two
Virgins" Johna Lennona. Wydanie płyty na rynku amerykańskim opóźniło się, na skutek szokującej niektórych koperty płyty (nadzy Yoko Ono
i John Lennon). Dla potrzeb rynku amerykańskiego goliznę obojga przysłonięto.
30.
W 1943 w Stanbridge urodził się Leo Lyons basista grupy Ten Years After. Poznawszy Alvina Lee
występował z nim w Hamburgu. Następnie utworzyli Ten Years After wydając w 1967 pierwszy album pad tym właśnie tytułem.
R.W.
Bez: entuzjazmu
Brytyjskiej grupy nowofalowej Spear Of Dest i n y z pewnością n i k t nie nazwie d e b i u t a n c k ą ,
j a k o że j e j rodowód sięga końca l a t siedemdziesiątych. Wówczas to Kirk Brandon powoływał do życia eksperymentalny teatr muzyczny The Theatre Of Hate, który z kolei przed
niemal trzema laty dał początek zespołowi
Spear Of Destiny. Dzięki kilku udanym utworom grupa zyskają pewną renomę wśród angielskich zwolenników nowej fali rocka. Dzięki
staraniom Rock Estrady owa „wysoko notowana" formacja w końcu września odbyła koncertowe tournee po Polsce.
Gdyby ktoś przypadkowo pojawił się na występie Kirka Brandona i jego kolegów, a jeszcze
do tego nie byłby zorientowany w antropologii
rocka ze Zjednoczonego Królestwa, mógłby odnieść wrażenie, że ma do czynienia jeśli nie
z debiutantami to na pewno z amatorami którzy
są jeszcze dość daleko od zawodowej kondycji
koncertowej. Oczywiście wysłuchanie jednego
(warszawskiego) koncertu Spear Of Destiny
w żadnym razie nie powinno doprowadzać do
wyciągania wniosków kategorycznych i ostatecznych, lecz świadomość owych poprzednich dokonań zespołu, a w jeszcze większej mierze okresu jego istnienia, każe spojrzeć bardzo krytycznie
na występ na Torwarze,
Nowa fala rocka nie rozpieszcza słuchacza wybitnymi umiejętnościami instrumentalnymi jej
reprezentantów. Organizacja muzyki i jej aranżacja w znacznej mierze stanowią o wartości
i oryginalności tej muzyki. Jej walorem jest
również eklektyzm— czerpanie ze sprawdzonych
wzorów, starych, a ciągle niewyczerpanych źródeł, odwoływanie się do aksjomatów rocka i prezentowanie ich w nowej formie. Niestety Spear
Of Destiny nie pokusiła się o nowatorstwo, ani
o przynajmniej odrobinę oryginalności w dzie-
dzinie aranżacji i interpretacji muzyki. Brak
skreślonej stylistyki i jednorodności muzycznej
czynił z koncertu Brytyjczyków widowisko o
bardzo niespójnym charakterze formalnym. Repertuar grupy obejmował bowiem utwory typowo nowofalawe, obok których znajdowały się
kompozycje jako żywe wyjęte z dyskografii The
Yardbirds, The Monkees, The Beach Boys, a także utwór będący nieudolną namiastką "Since I've
Been Loving You" Led Zeppelin. Jeśli do tego
dodać dość mizerne umiejętnści instrumentalne
(żaden z muzyków nie zagrał interesującego sola)
członków Spear Of Destiny, kłopoty z tempem
i nagminne granie nierówno, wątpliwości związane z wartością propozycji zespołu jawią się
być uzasadnione. Jaśniejszym punktem koncertu
była wokalistyka Brandona, a raczej barwa i
skala jego głosu. Ale jak mawia przysłowie: „Jeden głos rocka nie czyni".
WOJCIECH SOPOREK
ROZMAWIAMY Z CZYTELNIKAMI
Codziennie do NON STOPU napływa potężna porcja listów, w których Czytelnicy
wyrażają swoje opinie na temat nowego
kształtu pisma. Na ogól nasze inicjatywy
zyskują uznanie w Waszych oczach, co niewątpliwie sprawia nam satysfakcję. Jednakże poczta przynosi również uwagi krytyczne i w tym momencie pragniemy Was
zapewnić, iż są one zawsze przedmiotem
naszych redakcyjnych dyskusji. Oto więc
kolejne glosy dotyczące NON STOPU.
Szanowna Redakcjo,
Jestem czytelnikiem NON STOPU od
1977 roku, lecz piszę do Was po raz pierwszy chcąc w ten sposób wyrazić swoje
zadowolenie ze zmian, jakie nastąpiły
w redagowaniu pisma. Być może rockowy
NON STOP, wciąż bardzo skromny pod
względem graficznym, stanie się zalążkiem
wydawnictwa muzycznego na miarę, np
„Rolling Stone'a", choć na to przyjdzie
pewnie jeszcze długo poczekać... Marzy mi
się również, aby na łamach Waszego pisma
zaczął ukazywać się kącik młodego recenzenta, w którym czytelnicy ocenialiby
swoje ulubione płyty, bądź koncerty, które
stały się dla nich ważnym przeżyciem.
I jeszcze jedna moja propozycja: wszyscy
wiemy jak trudne jest w naszym kraju
życie muzyka rockowego. Pragnąłbym aby
Zbyszek Hołdys, lub inna równie znana
postać pokusiła się o napisanie kilku artykułów opatrzonych wspólnym tytułem,
np. „Z notatnika rockmana".
Pozdrowienia dla zespołu redakcyjnego.
Krzysztof Śpiewak ze Świnoujścia
Droga Redakcjo,
Do napisania tego listu skłoniła mnie
lektura ósmego numeru NON STOPU z br.
Po raz pierwszy przeczytałam Wasz magazyn od A do Z. Od razu zauważyłam,
że jest jakiś inny... Oczywiście mój zachwyt wzbudził obszerny materiał związany z Republiką (pomimo braku zdjęć).
Interesujące były także artykuły dotyczące
Klausa Schulze i Perfectu. "Z zagranicy
telegraficznie" i „Z kraju jednym tchem"
— to moje ulubione rubryki, choć przyznaję, że nie zawsze są jednakowo ciekawe. Teksty opatrzone tytułem „Albumy"
informują czytelników „co w trawie piszczy" w dziedzinie nowości dyskograficznych, Równie uważnie śledzę rubrykę
„Rozmawiamy z Czytelnikami", w której
znalazłam list Krzysztofa Barańskiego dotyczący „Kalendarium". Nie zgadzam się
z jego opinią na temat tej pozycji. Uważam
ją bowiem za bardzo potrzebną, ponieważ
pełna jest interesujących informacji na
różne tematy...
Pozdrawiam cały zespół, sympatyczka
Waszego pisma,
Anna Najman z Łodzi.
Burzę protestów wywołał list Micha
Osmulskiego, w którym autor negatywnie
wypowiedział się na temat artystycznej
działalność zespołu Republika.
Szanowna Redakcjo,
To Białe Światło, które prowadziło mnie
od prawie roku, to Światło Wszystkich
Wartości, które pomagano mi zwyciężać fatamorgany dni powszednich, nagle zaczyna
migać i przygasać. Ratunku! O co tu (właściwie chodzi. Jakie „zapożyczenia", co za
"plagiat", jaka znowu „żałosna kalka"?
Czy to, czego dopatrzył się pan Osmulski
z Torunia może być prawdą?
Może jestem zbyt ograniczona, że kurczowo trzymam się tego Jedynego Zespołu
i w związku z tym mogę mieć luki w znajomości twórczości Cata Stevensa. No
trudno, skłonna jestem wierzyć panu
Osmulskiemu na słowo i zakładam, że jeden
z utworów Stevensa jest podobny do „Białej flagi" Republiki. Oczywiście pod względem linii melodycznej, jak to sam sprytnie zauważył pan Osmulski. A warstwa
tekstowa to co? Nie liczy się zupełnie? Jak
można pominąć taki tekst i twierdzić, że
„Biała flaga", to plagiat?! Kompletna
bzdura! Ponadto jak można na podstawie
jednego utworu wyrobić sobie pogląd, że
cała działalność zespołu jest zapożyczona...
Republika jako jeden z nielicznych krajowych zespołów wyszła na scenę z w pełni przemyślanym, mającym określoną koncepcję, półtoragodzinnym programem. Tak
więc to, że Republika stała się punktem
odniesienia „młodzieńczej histerii" jest całkowicie uzasadnione i ma swoje podstawy.
Początkowo słowo „histeria" wydawało mi
się przesadą, lecz po namyśle, doszłam, do
wniosku, że to prawda. Muzyka Republiki
ma tyle mocy, że wywiera nacisk na nasze
mózgi, mrozi krew w żyłach, powoduje, że
po naszym ciele przechodzą prądy, a iskry
elektryczne przeskakują między nami
— prawdziwymi fanami. Żadna muzyka
w polskim wydaniu nie działa z taką Ekspresją, z tak Wielką Siłą. Żadna muzyka
nie ma w sobie tyle Energii! „Republikańska Czwórka" po prostu nas poraża. Poraża nasze komórki myślowe do granic
wytrzymałości, zmusza nas do myślenia...
Hanna Sarnowska z Poznania
Ten list wielbicielki Republiki, egzaltowany, lecz z pewnością szczery, jest doskonałą ilustracją tonu, w jakim przyszła
absolutna większość korespondencji polemizującej z opiniami Micha Osmulskie-
go.
Za miesiąc dyskusji ciąg dalszy... ale już
na inne tematy, choć niemniej bulwersujące.
Wojciech Soporok
LISTOPAD 1983
OBUDŹ SIĘ - Oddział Zamknięty
(K. Jaryczewski)
WCIĄŻ BARDZIEJ OBCY — Lady
Pank
(J. Borysewicz, A. Mogieinicki)
TRAGEDY
AND
MYSTERY
—
China Crisis
(komp. zesp.)
CHYBA UMIERAM — Azyl P.
(komp. zesp., A. Siewierski)
GOLD — Spandau Ballet
(G. Kemp)
MAMA — Genesis
(komp. zesp.)
ANDZIA I JA — Oddział Zamknięty
(K. Jaryczewski)
BIG LOG — Robert Plant
(R. Plant)
ŚMIELEJ — Klaus Mitffoch
(L. Janerka)
HAPPY PEOPLE — Yazoo
(V. Clarke)
FOR EVER AND A DAY — Classix Nouveaux
(S. Solo, M. Sweeney)
MOJE KILIMANDŻARO — Lady
Pank
(J. Borysewicz, A. Mogieinicki)
MODERN LOVE — David Bowie
(D. Bowie)
ARKTYKA — Republika
(G. Ciechowski)
KARMA CHAMELEON — Culture
Club
(komp. zesp.)
TOUR DE FRANCE — Kraftwerk
(R. Hutter, F. Schneider)
WRAPPED AROUND YOUR FINGER — The Police
(Sting)
DON'T CRY — Asia
(I. Wetton, G. Downes)
MOONLIGHT SHADOW — Mike
Oldfieid/Maggie Reilly
(M. Oldfield)
BLUE MONDAY — New Order
(komp. zesp.)
I — poz. w bm., II — poz, w ub.m., III— liczba miesięcy na liście
NS 20 jest wynikiem łącznego głosowania naszych Czytelników oraz zestawienia
listy przebojów Rozgłośni Harcerskiej i listy przebojów III pr. Polskiego Radia.
* Pintara z Lipiec. Gratulujemy, płytę
W tym miesiącu nagrodę wylosował Tomasz
prześlemy pocztą. Przypominamy: 10 propozycji do NS 20 prosimy nadsyłać na
kartkach pocztowych pod adresem naszej redakcji.
Boy George i jego CC debiutują na pozycji piętnastej

Podobne dokumenty