Czy pojedziemy na celulozie?
Transkrypt
Czy pojedziemy na celulozie?
Czy pojedziemy na celulozie? Autor: Andrzej Hołdys („Polska Energia” – styczeń 2015) Włochy, Brazylia, USA – to pierwsze kraje, w których na skalę przemysłową zaczęto produkować bioetanol drugiej generacji, czyli wytwarzany z niejadalnych części roślin. Chciałoby się powiedzieć – nareszcie, jako że tradycyjne biopaliwa uważane są za ślepą uliczkę. Czy to jednak będzie przełom? Pierwszą na świecie rafinerię celulozowego biopaliwa uruchomiono pod koniec 2013 r. w Crescentino w północnych Włoszech. W kolejnych miesiącach - najpierw w Brazylii, potem w USA. W połowie 2014 r. o zamiarze zbudowania podobnego zakładu poinformowali Chińczycy a jesienią akces do elitarnego klubu zgłosili Słowacy. Sprawy nabierają tempa. Eksperci z Bloomberg New Energy Finance w niedawnym raporcie ocenili, że w 2030 r. w takich biorafineriach, zamieniających zbędne resztki roślinne w bioetanol, mogą znaleźć zatrudnienie dziesiątki tysięcy ludzi. Czy nie przesadzili z optymizmem? Od wielu lat mówi się o bioetanolu z celulozy jak o produkcie, który lada dzień zrewolucjonizuje rynek paliw płynnych. Ile to już razy ogłaszano wyniki kolejnych przełomowych badań, które miały doprowadzić do rychłego uruchomienia „celulozowych rafinerii”? Potem jednak okazywało się, że diabeł tkwi w szczegółach i rezultatów otrzymanych w laboratoriach nie da się zamienić w dojrzałą technologię. Zamartwiali się zwłaszcza ci, którzy uważali, że bioetanol pierwszej generacji, produkowany z jadalnych części roślin, głównie z kukurydzy i trzciny cukrowej, nie ma nic wspólnego z ekologią i zrównoważonym rozwojem. Niestety, droga ku nowemu, czystemu i ekologicznemu paliwu pozyskiwanemu z celulozy wydłużała się w nieskończoność i powoli zaczynała przypominać pogoń za oddalającym się horyzontem. BIOETANOL PIERWSZEJ GENERACJI Lecz oto stało się to, na co czekano. Nowa epoka (mówiąc nieco szumnie) zaczęła się pod Crescentino - piemonckim miasteczkiem leżącym nieopodal Turynu w północnych Włoszech. Ponad rok temu, w październiku jesienią 2013 r, otwarto tam z wielką pompą biorafinerię, która docelowo, prawdopodobnie już w 2015 r., dostarczać będzie rocznie około 50 mln litrów etanolu pozyskanego z odpadów rolniczych. Aby tyle wyprodukować, potrzeba będzie około 200 tys. ton surowca, głównie słomy. Dodatkowo kilkanaście hektarów nieużytków przeznaczono pod zasiewy trzciny laskowej - szybko rosnącej trawy wytwarzającej dużo wysokoenergetycznej biomasy. Rafineria pod Crescentino powstała w wyniku współpracy dwóch firm: włoskiej Beta Renewables i duńskiej Novozmyes. Pierwsza opracowała cały proces technologiczny, a druga dostarczyła kluczowego elementu tego procesu - enzymów. Są one niezbędne, aby celulozę i hemicelulozę, czyli cukry złożone wchodzące w skład roślin, rozłożyć na cukry proste. Dopiero te można bowiem poddać fermentacji z dodatkiem drożdży w celu uzyskania etanolu. Ta ostatnia faza procesu technologicznego jest już doskonale opanowana. Tak właśnie powstaje bioetanol pierwszej generacji. Wytwarza się go z jadalnych części roślin, których składnikiem są cukry o względnie prostej budowie. Z nimi drożdże łatwo sobie radzą. Z celulozą i hemicelulozą, które odzyskuje się z niejadalnych części roślin, już tak prosto nie jest. Oba związki należą do głównych budulców ściany komórkowej chroniącej komórkę rośliny przed światem zewnętrznym. Muszą więc być odporne na działanie rozmaitych czynników chemicznych, fizycznych i biologicznych. Na dodatek celuloza nie występuje w roślinie samodzielnie, ale jest mocno związana z ligniną stanowiącą rodzaj lepiszcza nadającego komórce zwartość i sztywność. Najpierw więc trzeba oddzielić celulozę od ligniny, a następnie tę drugą (a także hemicelulozę) przekształcić w cukry proste, które stanowiłyby pożywkę dla drożdży. Celem licznych badań naukowych prowadzonych w wielu ośrodkach uczelnianych i przemysłowych na świecie było opracowanie opłacalnej metody zamiany celulozy w biopaliwo. W laboratoriach czasami się to udawało, ale w większej skali - już nie. REWELACYJNE DUŃSKIE ENZYMY W 2006 r. do takich badań przystąpiło także ponad dwustu biotechnologów z włoskiej firmy Biochemtex. Pięć lat później udało im się zbudować próbną instalację do produkcji bioetanolu drugiej generacji. Nowa metoda, na której opracowanie wydano łącznie 150 mln euro (także z unijnych funduszy), okazała się na tyle obiecująca ekonomicznie, że zainteresował się nią amerykański fundusz inwestycyjny Texas Pacific Group. Pod koniec 2011 r. podjęto decyzję o wspólnym zbudowaniu pierwszej rafinerii z prawdziwego zdarzenia. Miała się tym zająć nowo utworzona spółka joint venture, którą nazwano Beta Renewables. Rok później do interesu przystąpili Duńczycy z Novozymes, wnosząc w wianie 70 mln euro oraz rewelacyjne enzymy, dzięki którym znacznie przyspieszono tempo rozkładu celulozy na cukry proste. Między innymi to dlatego koszty produkcji celulozowego etanolu znacznie zjechały w dół (choć wciąż są wysokie). O efektywność zadbano wszędzie, gdzie się dało. W zakładzie pod Crescentino prawie nic się nie marnuje. Woda jest w stu procentach poddawana recyklingowi, a zbędna lignina okazała się niezwykle przydatna. Wraz z biogazem powstającym podczas procesu produkcyjnego wykorzystano ją do produkcji ciepła i prądu. Tego ostatniego jest tyle, że wystarcza na zaspokojenie wszystkich potrzeb biorafinerii. Zakład jest zatem samowystarczalny energetycznie, a nadwyżki prądu przekazuje do sieci energetycznej. Szybko znaleźli się zainteresowani powieleniem tego sukcesu. W maju 2014 r. włoski rząd podpisał z Beta Renewables porozumienie w sprawie wzniesienia trzech kolejnych takich fabryk: na Sardynii, na Sycylii i w Apulii. W lipcu podobną umowę podpisano z Chińczykami, którzy swoją fabrykę chcą postawić w prowincji Anhui na wschodzie kraju. A w październiku niemal identyczny kontrakt zawarto ze Słowakami. Ich celulozowa rafineria stanie w pobliżu miasteczka Strážske, blisko granicy z Ukrainą. SUKCES MIĘDZYKONTYNENTALNY To nie koniec interesujących wieści. Od września 2014 r. biorafineria produkująca etanol z celulozy działa także w brazylijskim stanie Alagoas w północno-wschodniej części kraju. Uruchomiła ją miejscowa firma GranBio, zauroczona wizją „nowej zielonej rewolucji”, którą ma przynieść masowe wykorzystanie milionów ton odpadków roślinnych marnujących się co roku na polach, wspartej hojnie kwotą ponad 150 mln dolarów przez brazylijskiego miliardera i przemysłowca Victora Gradina. Technologię Brazylijczycy kupili od Beta Renewables. Po wstępnej fazie rozruchu zakład w Alagoas ma dostarczać rocznie 82 mln litrów bioetanolu drugiej generacji, a w ciągu dwóch lat zostanie podjęta decyzja o zbudowaniu w sąsiedztwie drugiej takiej instalacji No i jest jeszcze Ameryka. W 2014 r. w USA uruchomiono i ukończono rozruch trzech takich innowacyjnych biorafinerii. Jako pierwsza - we wrześniu - zaczęła pracować fabryka w stanie Iowa, zbudowana kosztem 275 mln dolarów w ramach przedsięwzięcia „Project Liberty”. Poza Amerykanami uczestniczą w nim Holendrzy z firmy biotechnologicznej Royal DSM, dostawcy enzymów. Rocznie ma ona produkować 80 mln litrów paliwa, połykając dziennie 770 ton kukurydzianych łodyg i liści. Jeszcze więcej, bo 1000 ton resztek roślinnych dziennie, będzie konsumował uruchomiony w październiku zakład w stanie Kansas. Jego docelowa roczna wydajność to 90 mln litrów. Inwestorem jest hiszpański koncern Abengoa, gigant w sektorze energii odnawialnej. A najwięcej - 110 mln litrów rocznie - ma dostarczać rafineria celulozowego bioetanolu wzniesiona w stanie Iowa przez firmę DuPont. Własne plany związane z Ameryką mają też Włosi z Beta Renewables. Ich rafineria powstanie w Północnej Karolinie. RESZTA W RĘKACH POLITYKÓW Wszystkie te inwestycje to wciąż kropla w morzu potrzeb. Cóż to jest kilkaset milionów litrów rocznie? Tylko w USA skonsumowano w zeszłym roku około 500 mld litrów benzyny. Przyszłość celulozowego bioetanolu wcale nie jest pewna i wciąż może się okazać, że pierwsza jaskółka wiosny nie czyni. Wiele zależy od polityki konkretnego państwa względem biopaliw nowej generacji, chęci ich subsydiowania i prawnego wspierania. Niedawno pojawiły się nawet wątpliwości, czy rzeczywiście jest ono takie ekologiczne. Grupa badaczy twierdzi, że zwożenie do biorafinerii z pól wszystkich tych resztek roślinnych wcale nie jest korzystne dla środowiska. Przede wszystkim jednak dodawanie większych ilości celulozowego bioetanolu wymaga zastosowania silników nowej generacji oraz sporych inwestycji w urządzenia do mieszania paliw. Z tego ostatniego powodu bioetanol może wkrótce przegrać rywalizację z kolejną nowinką, nad którą główkują chemicy. Mam na myśli paliwa, które Amerykanie nazywają „drop-in” - chemicznie identyczne z tradycyjną benzyną i olejem napędowym, tyle że otrzymywane w inny sposób niż z ropy naftowej. Dlatego można je lać od razu do baku. Więcej o tym nowatorskim pomyśle - za miesiąc.