Show publication content!

Transkrypt

Show publication content!
BALOO13
Ja - człowiek młody, na wsi wychowany,
opowiem Wam tu w skrócie, jakie zaszły zmiany jak czasem było ciężko, i - aby mieć wiele,
człowiek nie był innemu wilkiem – ale przyjacielem…
Wcześniej sąsiad do sąsiada po cukier zaglądał,
z czasem ta tradycja przestała być modna.
Teraz sąsiad na podwórku auto prezentuje,
na zakupy nim jedzie – nie piechotą wędruje!
Nie chodzi się jak wcześniej do wsi oddalonej –
po - z piekarni bułeczki - chrupiące, spieczone.
Młyny, do których się stało w kolejkach,
wypiera automatyka – potężna i wielka.
Ja jak byłam młoda, baby darły pierze,
schodziły się gromadnie, rozmawiały szczerze.
Śpiewając często przy tym piosenki życiowe,
biesiadne, wesołe, dosyć żywiołowe.
Teraz kołdry wypełniane są wnętrzem puchowym,
kiedyś pierzyny były modne - z piór, z gąsek domowych.
Wrzecionami przędło się kłębuszki wełny,
i drewniany ich stukot panował zupełny.
Mama czasem wspomina, że gdy wody nie było,
to z praniem do rzeki często się chodziło.
Dzisiejsza era to czas pralek – automatów,
które same upiorą – bez pomocy – dawnych „eksponatów”.
A kto jeszcze pamięta pralki typu Frania,
które niejedne porwały ubrania?
Wodę się tam grzało, wlewało doń, a silniczek duży,
kołował się wokół, niczym wir w czasie burzy.
Internet jednak pokaże wszystko, co żywnie potrzeba,
nawet najdrobniejszy kawałeczek nieba.
Zainteresowanych odsyłam do google rubryki,
niech pokaże najpopularniejsze dla Frani „wyniki”.
Tym zaś co wolą oglądać na żywo,
polecam podwórko babci – może gdzieś pod pokrzywą,
stoi zabytkowa pralka – kiedyś marzenie wielu,
a dziś już wysłużona – niczym antyk w muzeum…
1
BALOO13
Cóż mam jeszcze dodać o dawnym na wsi życiu?
że dzieci się bawiły stadnie - nie siedziały w ukryciu.
Lato gdy nastało, do późna wieczorem,
chłopcy w piłkę kopali – choćby i pod borem.
Teraz zaś wśród młodzieży internet prym wiedzie,
Jeżeli czegoś nie wiesz - on Cię nie zawiedzie!
Z górek nie ma zjeżdżania na worku, czy sankach,
nie cieszy się powodzeniem na przerwie skakanka.
Ja dobrze pamiętam, bodajże w zerówce,
często mleko dawali na szkolnej stołówce.
W szkole nie było coli , automatów z batonami,
ale herbata w słoiku, folią owinięta czasami.
Niekiedy gumką ściągnięta, ażeby przypadkiem,
zeszytów czy książek, nie zalać ukradkiem.
Bo się rodzic spieszył, gdzieś na pole z rana,
więc nie była obciachem tak herbata pijana.
Może wstyd o tym mówić, lecz śniadanie niestety,
często nam owijano… w papierowe gazety!
Bo - albo papieru brakło, lub stać nie było mamy,
by posiłek do szkoły, schludnie był spakowany.
Od najmłodszych lat, dziatwa pomagać musiała w robocie:
siano trząść, czy garnki do góry dnem wieszać na płocie.
Często krowy na granicach dzieciaki pasały –
z zeszytem w ręce - by wiadomości z głowy nie uciekały.
Sama pamiętam, jak w polowych pomagałam rodzicom robotach a to zbierałam ziemniaki, warzywa musiałam okopać.
Kurkom ziarna sypałam, z gniazd jajka zbierałam,
psiakom wodę wlewałam, w stodole czasem szperałam…
Robiliśmy z braćmi mleko w maselnicy drewnianej,
zabawy mając przy tym i gęby umorusane!
Maślanką, tryskającą gdzieś spomiędzy szczeliny,
ale oblizaliśmy - i od razu były lepsze miny.
2
BALOO13
Wychowałam się na tym, co wieś polska dała –
masło, jaja, ser wiejski – czym natura obdarowała.
Babcia chlebek upiekła, mleka szklanka do tego,
i nie było chyba w smaku niczego lepszego!
A drożdżówka, którą w piecu chlebowym, mama wypiekała,
równej sobie w smaku, przenigdy nie miała!
Niż posmak takiego dzieciństwa - zdrowego, swojskiego,
jeśli ktoś nie kosztował – niech żałuje tego!
Teraz ciężkie, kremowe ciasta w cukierni, czy w sklepie,
kupuje się - tak na co dzień, jak i od święta przecież.
Jaja za groszy kilka, z tego się placki piecze,
nieważne, że niezdrwowizna się przez to za nami wlecze!
Ja mam to szczęście, że każda z babć dziecka mego,
hoduje kurki dorodne - dla jajek i mięsa swego.
Makaron robi domowy, placek drożdżowy upiecze,
lecz to kosztuje pokłady chęci, energii przecież…
Wracając jednakże do tego, jak wcześniej na wsi się żyło –
zbierało się chętnie ziemniaki, było przy tym tak miło!
Teraz co prawda wykopki nie zanikły już wcale,
lecz nie trzeba pracować przy zbiorach aż tak ciężko, zuchwale.
Wcześniej rarytasem bywało kopaczkę mieć konną do zbiorów,
często też ręcznie kopano – gdy deszcz ziemię karał – nie było innego wyboru!
Nie każdego stać było, na jakąkolwiek maszynę,
dlatego wykopał ręcznie – zmęczoną miał przy tym minę.
Dzisiaj jest automatyka, nawet kombajny pracują,
by człowiek się mniej narobił - niech ludzie się tak nie mordują!
W czasach mojego dzieciństwa, gdy jesień do drzwi się zbliżała,
dziatwa w wielkim pośpiechu ziemniaki z pola zbierała.
Potem w dymie piekła pyszne kartofelki,
smoląc się i brudząc, w apetycie wielkim.
Na drzewach skakała, za śliwką czy jabłkiem –
bo były już dojrzałe, skórki miały gładkie.
W wielkie kopce czasami ziemniaki składano –
by mróz ich nie przemroził - ziemią zasypywano.
3
BALOO13
Trzeba było pomóc wyrywać warzywa,
z liści je obrać, korzonki poobrywać.
Aby wszelakie zwierzęta domowe,
nie musiały głodować, przy porze zimowej.
Kapustę trzeba było wyciąć, z głąba ją oczyścić –
a potem ukisić, wcześniej pozbawiając brzydkich liści.
Zabawy było przy tym mnóstwo, co niemiara,
każdy deptać ją z całej siły się starał.
Bo drogie dziatki współczesne – jeżeli nie wiecie –
kapusta deptana, jest najlepsza na świecie.
Bliżej już chyba znane, będą Wam przetwory –
robione również bliżej zimowej już pory.
Słodziutkie powidła, dżemy, z winogrona soki,
zajmowały miejsca na elemencie półki wysokim.
Wcześniej jednak – lecz koniecznie przed Bartka nastaniem,
odbywało się wielkie ogórków zakiszanie!
Ogóreczki kiszone, korniszony czy w miodzie –
można potem zajadać choćby i na co dzień.
Lecz jak już wcześniej o tym napisane –
tylko przed Bartkiem mogło być ich wekowanie.
Bo jak stara prawda głosi – z nastaniem Bartosza,
on sam je „osmradza”, i można je potem wyrzucić do kosza.
Muszę jednak przyznać, że nawet w tych współczesnych czasach,
dużo ludzi szuka najlepszych owoców, często w pobliskich lasach.
Albo kupuje na targu owoce dorodne, warzywa,
robiąc soki, przetwory – zimą zaś je spożywa.
Nam mama jeszcze gotowała na kuchni obiady,
kopciło się z niej czasem, nie było na to rady!
Często babcia tez na niej kucharzyła dania,
nierzadko przy tym przypalając ubrania.
4
BALOO13
Czasem i dla świnek, kurek o wieczornej porze,
gotowało się dla nich ziemniaki czy zboże.
Gdzieś w kącie stał stół wielki, ceratą przykryty,
skromny, jednak na jedzenie należyty.
Teraz każde dziecko ma swój własny pokoik,
wcześniej na łóżku jednym spali i po troje.
By im cieplej było, a że miejsca mało,
to kiedyś właśnie w ten sposób się spało.
Na łóżku drewnianym starym, wysłużonym,
z siennikiem z materiału, słomą wypełnionym.
Kołdry zaś i poduszki wypychano pierzem,
dziś sztuczne wypełnienie często górę bierze!
Często gdy wieczór nastał kobiety z sąsiedztwa,
schadzały się do jednej, by zacząć przędziectwa.
Jeśli teraz Wam wspomnę, że wrzecionem śmiesznym,
pewnie będzie zdumieniem to dziatkom współczesnym.
Pola zaś nie tak dawno końmi obrabiali,
lecz rolnikowi z czasem inne konie dali.
Teraz mechaniczne, zwane ciągnikami,
pracują na roli pomiędzy skibami.
Praca na polu była bardzo ciężka i mozolna,
ludzka ręka do wszystkiego musiała być zdolna.
Rolnik skoro świt ruszał do orania,
a jesienną porą, do ziemniaków zbierania.
Kto miał konia jeszcze, kopał je kopaczką,
a gdy było mokro, zwykłą, ręczną haczką.
Kosami mężczyźni zbóż kładli pokosy,
sapiąc przy tym ciężko, niemal wniebogłosy.
Po żniwach na polach kopki zboża stały,
czasami przed deszczem schronienie dawały.
Dziś to już przeżytek, albowiem kombajny,
sprawiają, że zbiór taki, jest po prostu obyczajny.
Zboże potem do młyna zawożono w worach,
ażeby mieć mąkę i ospę dla tych co w oborach –
zimową porą nie wyjdą na trawę,
a która na mleko przerobi ich strawę.
5
BALOO13
Sianokosy również ręcznie odprawiano,
roztrząsano grabkami, ręcznie przetrząsano.
Często w kopki stawiano na wypadek deszczu,
pamiętam mimo upływu lat takie czasy jeszcze…
Teraz wszystko traktory za człowieka zrobią,
pokoszą, pograbią, ładnie w kostkę złożą.
Nawet zbiorą jak trzeba, bez rąk ludzkich pomocy –
nieważne czy z rana, w południe, czy nawet o północy.
Ludności wiejska współczesnego nam pokolenia,
mogę tu śmiało powiedzieć – bez wątpliwości cienia,
Że czasy się zmieniły, na pewno na lżejsze,
ale czy można powiedzieć, że teraz są piękniejsze?
Ja miałam to szczęście, że tyle o ile,
dawnego cięższego świata zaczerpnęłam chwile.
Znam pracę na roli, pomoc w gospodarce,
nauki dużo w szkole – nie było jak w bajce.
Wygody nie znałam, wszystkim było ciężko,
ale mam wrażenie – że nie żałuje ich większość.
Tych chwil, które nauczały jakże trudnego życia,
i między innymi ludźmi dobrego współżycia.
Zapraszam do muzeum, niech Wam uświadomi
jak się wcześniej żyło – niech się wyobraźnia uruchomi!
Jak to radło i socha pług zastępowały,
i że ziemniaki ręce strudzone sadzały…
Fotografie stare pokażą z pewnością,
że mimo trudów, życie było wtedy radością.
Aczkolwiek i internet może tu ochoczo,
pośpieszyć, by wyjaśnić co zawiłe - z pomocą.
Polecam również do starszych się zwrócić,
dzięki temu wspomnienia pomogą im wrócić.
Przypomnieć im tamte inne stare, dawne, sprawy;
ucieszyć ich, że kolejny z pokoleń potomek jest czasów tych ciekawy.
6
BALOO13
Jak to się wcześniej na polskiej wsi żyło –
i jak niejednokrotnie bardzo ciężko było.
Jak ludzie pracowali, robiąc ręcznie wszystko,
tworząc przy tym swojskie, sąsiedzkie ognisko.
Pozostawiam każdemu dla siebie ocenę czy tamta wieś polska, która powoli odchodzi już w zapomnienie,
zostawiła pozytywne i miłe wspomnienia,
które powinny poznawać dalsze pokolenia?
Pewnie większość opowie się jednak za obecnym życiem,
przepełnionym lżejszym, wygodniejszym byciem.
Jednak często z dawką chemii włożonej w jedzenie,
które kiedyś tworzono naturalnie, na wsi polskiej arenie…
7

Podobne dokumenty