wzniósł oczy do góry i rzekł: «Ojcze, dziękuję Ci, żeś mnie wysłuchał

Transkrypt

wzniósł oczy do góry i rzekł: «Ojcze, dziękuję Ci, żeś mnie wysłuchał
wzniósł oczy do góry i rzekł: «Ojcze, dziękuję Ci, żeś mnie
wysłuchał. Ja wiedziałem, że mnie zawsze wysłuchujesz. Ale
ze względu na otaczający Mnie lud to powiedziałem, aby uwierzyli, żeś Ty Mnie posłał». To powiedziawszy zawołał donośnym głosem: «Łazarzu, wyjdź na zewnątrz!» I wyszedł zmarły, mając nogi i ręce powiązane opaskami, a twarz jego była
zawinięta chustą. Rzekł do nich Jezus: «Rozwiążcie go i pozwólcie mu chodzić!». Wielu więc spośród Żydów przybyłych
do Marii ujrzawszy to, czego Jezus dokonał, uwierzyło w Niego. Niektórzy z nich udali się do faryzeuszów i donieśli im, co
Jezus uczynił. Wobec tego arcykapłani i faryzeusze zwołali
Wysoką Radę i rzekli: «Cóż my robimy wobec tego, że ten
człowiek czyni wiele znaków? Jeżeli Go tak pozostawimy, to
stracimy naszą władzę»”. Wielu Żydów uwierzyło w Niego,
a niektórzy pobiegli go oskarżyć: ten sam niezwykły fakt, to
samo niezwykłe spotkanie w wielu zamienia się w „tak”,
a w niektórych zamienia się w „nie”. Nie ma do tego powodów: nie mówią „to iluzja”... Nie, nie, nie. Pobiegli Go oskarżyć. „Nie” rodzi się z uprzedzenia, z faktu, że Jezus staje się
skandalem, przeszkodą dla tego, czego bym chciał.
Jako owoc tej medytacji weźcie do rąk drugi tom Szkoły wspólnoty, Chrześcijaństwo jako wyzwanie, i przeczytajcie historię
o królu Portugalii: jest to symbol gry o wiarę w duszy ludzkiej12.
Poznanie przez wiarę jest rzeczywiście dowodem powagi
i godności człowieka. Powodem powiedzenia „nie” wierze jest
tylko i wyłącznie przeszkoda w zrobieniu czegoś, co by się
chciało, a co nie pokrywa się z pierwotnymi i, głębokimi wymogami serca, z doświadczeniem podstawowym.
12
52
L. Giussani, Chrześcijaństwo..., op.cit., s. 92–93.
WIARA
Dyskusja
Co robi się na spotkaniach, na których nie ma konferencji?
Dyskutuje.
Dobrze, dyskutuje się. Ale co się robi, żeby była dyskusja?
Zadaje pytania.
Jakie pytania, o pogodę?
Nie.
Pytania o to, co zostało powiedziane. Żeby zapytać o to, co
zostało powiedziane, nie wystarczy zadać suche pytanie, którego się wcześniej nie przeżyło, a tym bardziej pytanie niepoważne. Jak pewien mój kolega, Jego Ekscelencja Manfredini, przyszły arcybiskup Bolonii, który w czasach kiedy był uczniem, żeby
przedłużyć lekcje w seminarium, zawsze podnosił rękę. Zamiast
podręcznika miał przy sobie inną książkę i często podnosił rękę,
kiedy ją przeglądał. Nauczyciel pytał: „Czego chcesz?”, a on
nawet się nie spostrzegał! (Dlatego chcieliśmy chodzić do szkoły, bo mówiliśmy między sobą: „Zobaczymy, co też Manfredini
dziś skombinuje!”) A jednak to właśnie on któregoś wieczoru,
kiedy biegliśmy do kościoła, bo było już późno, mijając mnie
tuż obok, – schody były dość wąskie – chwycił mnie mocno za
ramię i powiedział: „Posłuchaj, ale że Bóg stał się człowiekiem,
to jest naprawdę rzecz z innego świata!”. No właśnie, był kimś,
kto w szkole robił sobie żarty, ale tak mówił. Nie powiedział mi
tego dlatego, że przeczytał słowo: „Wcielony”, ale ponieważ
coś poczuł. Czytając, rozumiał albo czuł, albo mówił: „Jak
można zrozumieć coś takiego?”.
Dlatego nie powinno się zadawać pytań, w odniesieniu do
rzeczy, o których się usłyszało, nie wyrażając przy tym uczucia,
53
których się doznało. To pozwala uniknąć dwóch rzeczy: po
pierwsze czytania w przekonaniu, że się rozumie, podczas gdy
w rzeczywistości nie rozumie się (większość ludzi uważa, że wie,
czym jest chrześcijaństwo, podczas gdy tego nie wie; uważa że
zna chrześcijańskie słowa, a nie zna ich); po drugie pozwala
uniknąć sztuczek, abstrakcyjnego języka, który jest prawie równoznaczny z mówieniem od rzeczy.
Dlatego też nie istnieje ani jedno słowo, które nie ma związku
z tym, czym żyjemy, które nie zwracałoby się do serca, będącego właściwym miejscem natchnień dla rozumu. Nie istnieje właśnie dlatego, że każdego z tych słów nauczyliśmy się lub usłyszeliśmy od Chrystusa – wprost lub za pośrednictwem Kościoła.
Rozum znajduje się w sercu, w przeciwnym razie jest latawcem. Dziś w szkole nie każe się już uczyć niczego na pamięć, to
charakterystyczne dla takiej władzy, która chce, żebyście uczyli
się na pamięć tego, co ona mówi. Jeśli natomiast nauczycie się
na pamięć fragment z Leopardiego, to władza będzie wam
mogła powiedzieć, co tylko zechce, ale ten fragment z Leopardiego nie da wam wytchnienia i nie pozwoli wam zostać niewolnikami tego, co mówią w telewizji. Uczenie się na pamięć
oznacza utożsamianie się, uczynienie częścią siebie, częścią własnej krwi wielkiego dorobku ludzkości, wyrażonego z nieznanym nam pięknem. Oznacza uczestniczenie w tym pięknie.
Mówiłeś o wyjątkowości spotkania. Jak nie pomylić wyjątkowości ze wzruszeniem?
W spotkaniu wyjątkowość jest doświadczeniem harmonii tego,
co spotykasz – słów, które słyszysz, postawy, którą widzisz –
z wymogami twojego serca: odpowiedniość z sercem, wyjątkowy respekt wobec zwyczajnych relacji. Ta odpowiedniość z sercem jest niespotykana w porównaniu ze zwyczajnymi relacjami.
54
Ale im bardziej jest niezwykła, tym bardziej jest też nie do pomyślenia i pozostawia cię pełnym zdumienia. To zdumienie
prawdą, veritatis splendor, splendor prawdy, który czyni cię pełnym zdumienia. Tak więc czym jest wyjątkowość? Spotkaniem
z czymś, co tak odpowiada na twoje serce, że każe ci powiedzieć: „To niemożliwe, wydarzyła się rzecz niemożliwa”. Z każdym z rodzących się w was pytań możecie zwrócić się do pierwszej strony Ewangelii Świętego Jana, wyobrażając sobie Jana
i Andrzeja z Jezusem, który mówi, a oni patrzą na Niego. „To
niemożliwe, że jest taki człowiek”. Nie mówili tego, ale tak czuli.
Kiedy szli do domu powiedzieli do siebie: „Ależ to niemożliwe
znaleźć takiego człowieka!”. Wcześniej tego nie powiedzieli,
bo byli cali pochłonięci słuchaniem Jego.
Czym jest emocja? Emocja to reakcja psychologiczna na coś,
co spotykasz. Emocją było uczucie słodkiej, czułej, niespodziewanej tremy, którą odczuli Jan i Andrzej. Nie miało ono
właściwości charakterystycznych dla wyjątkowości. Doświadczenie wyjątkowości ma w sobie coś, czego nie ma w emocji:
osąd rozumu, uznanie przez rozum. W emocji nie ma jeszcze
osądu, rozpoznania rozumowego. Emocja to coś, co cię ogarnia, czego doświadczasz. Wyjątkowość to coś, czego doświadczasz i osądzasz, o czym myślisz. To myśl, a dokładniej osąd.
Czym jest osąd? To porównanie między kryteriami naszego serca a rzeczywistością, na którą natrafiasz. Kryteria serca
są jak stałe zasady, zasady które każą ci oceniać to, co spotykasz. Mówisz: to jest piękne, prawdziwe.
Czujesz, że to jest piękne i prawdziwe, ale jeszcze tego nie
oceniasz, to jak dreszcz, wzruszenie, które przychodzi do ciebie.
Czujesz coś i chce ci się płakać: to jest emocja. Natomiast wyjątkowość jest osądem, mówisz: „Nie może być nic większego od
tego, nigdy czegoś takiego nie spotkałem”. Czy to nie jest jasne?
55
Ja nie zrozumiałam jeszcze dobrze słowa „odpowiedniość”
rozumianego jako osąd: zwłaszcza gdy chodzi o relacje, te
kryteria nie są takie jasne.
Kryteria są bardzo jasne, nie jest jasnym jak je stosujesz, nie
jest jasnym jak ich używać. Aby osadzić, czego musisz użyć?
Potrzeb, które masz w sobie. Jeśli użyjesz czegoś innego, to
alienujesz się. Jeśli użyjesz innych kryteriów, będą one kryteriami otaczającej cię kultury i dlatego będziesz wyalienowana, będziesz niewolnikiem cudzych kryteriów.
Kryteria są zawsze jasne i wewnątrz ciebie. Nazywają się
sercem, pragnieniem szczęścia, prawdy, dobra. Obojętnie co
czujesz wobec tego kogo spotykasz, zawsze musisz stosować
wymogi, jakie masz wewnątrz.
Czy to spotkanie odpowiada moim potrzebom szczęścia,
prawdy, piękna i dobra? Być może, aby odpowiedzieć, trzeba
przejść pewną drogę. Możesz od razu powiedzieć „tak” z impetu: wówczas emocja może stać się osądem. Wszyscy ludzie
dziś tak postępują: emocja jest dla nich jednoznaczna z osądem (coś mi się podoba albo nie). I to jest koniec człowieka,
to przewaga i zwycięstwo zwierzęcia nad człowiekiem.
Ponieważ emocja jest reakcją psychologiczną albo jeszcze
lepiej psychiczną, która musi zostać osądzona. „Jaka piękna
sałata!”, mówisz, podczas gdy to trująca roślina, która wydaje
się być sałatą. I rzeczywiście jest przy niej karteczka z napisem
„Roślina trująca”. Jeśli się nie rozglądasz, nie jesteś uważny...
Uważasz wtedy, gdy już wiesz, że coś jest niebezpieczne. Jeśli
tego nie wiesz, to nie uważasz. Jezus przyszedł właśnie po to,
żeby nam powiedzieć: „Uważajcie, miejcie się na baczności!”
W każdym razie osąd jest zastosowaniem kryteriów, które masz w sercu, do przedmiotu, który budzi w tobie uczucie. Być może to uczucie jest intensywne i miłe. Na przykład
56
zakochujesz się w chłopcu: zakochanie jest uczuciem, którego doznajesz. Czy dlatego, że go doznajesz, jest ono dobre?
Doznajesz go i co robisz? Uczucie, które żywisz do tego chłopca jest zgodne z przeznaczeniem, które dał mi Bóg, czy nie?
A co za tym idzie, czy jest zgodne z drogą mojego szczęścia?
Ponieważ droga szczęścia to przeznaczenie, do którego Bóg
cię wezwał, to powołanie, do którego Bóg cię wezwał, to zadanie, które Bóg ci powierzył.
Pewnego razu odprawiałem Mszę o godzinie 11.00 w mediolańskim kościele. Po zakończeniu Mszy udaję się do zakrystii – była to malutka zakrystia, ponieważ kościół został zniszczony przez bombardowanie – i wchodzi do środka kobieta,
blada, z małą dziewczynką na rękach . Mówi do mnie: „Proszę
księdza – nigdy wcześniej jej nie widziałem – mój mąż odszedł
z domu dziś rano”. Ja bez namysłu zatrzymuję się i pytam: „Co
takiego? A dlaczego odszedł?”. „Odszedł, bo zakochał się w sekretarce”. „Ale pokłóciliście się?”. „Nie, nie, wręcz przeciwnie, jak odchodził to płakał, mówiąc: «Tak mnie boli, że muszę
ci zadawać takie cierpienie, tak mi przykro, ale muszę to zrobić, jestem zakochany!». I brał dziewczynkę, całował ją – zobaczcie do czego dochodzi! – rozdarty, ponieważ musiał zostawić dziewczynkę, ale musiał to zrobić, bo był zakochany”. To
symbol uczucia mylonego z osądem. Czy mówię jasno? Uczucia, które urosło do kryterium czynu, bez osądu.
Co to znaczy osąd? Ty jesteś zakochany, zakochałeś się
w sekretarce, jak może się to przytrafić wielu. Jak, szczególnie w dzisiejszych czasach, przytrafia się wszystkim. Czy to
jest zgodne z planem, który Bóg przygotował dla twojego życia,
a zatem z twoim szczęściem, czy nie? Popatrzmy: jesteś zakochany, masz nawet córeczkę, a więc jeśli porzucisz żonę i twoją
córkę, to sprzeniewierzysz się zadaniu, które Bóg ci dał, czyli
57
nie jesteś już na drodze twojego szczęścia. I mimo że wydaje
ci się szczęściem ucieczka z sekretarką, mimo że wydaje ci się
to większym szczęściem niż tamto, jest dokładnie przeciwnie,
robisz coś szalonego. Zacytowany przypadek jest skrajny, ale
wskazuje na pewną ogólną tendencje w zachowaniach. Motyw, który popycha ludzi na ziemi do czynienia wszelkiego
rodzaju błędów jest właśnie tego rodzaju, choć może być bardziej lub mniej zamaskowany. Chodzi o uczucie niepoddane
osądowi. Zakochanie się tego nieszczęśnika w sekretarce nie
wpisuje się w drogę jego powołania, a tym bardziej nie prowadzi do jego zbawienia. W drogę jego przeznaczenia wpisuje się bycie wiernym żonie i córeczce, czyli powołaniu powierzonemu mu przez Boga. Ogromnym poświęceniem byłoby
dla tego człowieka odcięcie się od pragnienia ucieczki z sekretarką, aby być z żoną i z córeczką. Pomyślcie, jakie to by
było zabójcze poświęcenie... Trzeba się tak poświęcać, bo „ile
to warte, jeśli weźmiesz wszystko co chcesz, a zgubisz samego
siebie?”13, jak mawiał Jezus.
Osąd to zauważenie zgodności z wymogami serca. wymogi
serca – te podstawowe, zawsze obecne – wskazują na związek
z przeznaczeniem, na relację z przeznaczeniem, na relację
z Bogiem. Jeśli czynisz coś wbrew tym potrzebom, wbrew Bożemu planowi, wbrew woli Bożej, wbrew Bożemu prawu, to
robisz to wbrew potrzebom serca. Dlatego żadne uczucie nie
może być ludzkie, jeśli nie zostaje osądzone. Uczucie jest reakcją. Odpowiedniość jest osądem porównującym uczucie
zrodzone w nas, z wymogami serca określającymi drogę ku
przeznaczeniu. Uczucie zostaje osądzone, kiedy zostaje skonfrontowane z wymogami serca, które stanowią ostateczne
13
58
Por. Mt 16, 26.
kryterium, jakim należy się kierować i jakim jest wola Tego,
który nas stworzył i oczekuje nas przy końcu. To Ewangelia
mówi o tym: „kto chce zachować swoje życie, straci je”. Kto
jest przywiązany do swoich uczuć, do swojego sposobu odczuwania, straci samego siebie.
Co to znaczy, że „tak”, które mówię Chrystusowi angażuje
całość mojej osoby? Ponieważ nawet jeśli słuszność bycia
tutaj jest dla mnie oczywista, to bardzo często czuję się
rozdarta, część mnie z trudem chce na to przystać.
Mój dom jest w pewnym miasteczku, położonym w pięknej
dolinie, w przepięknym miejscu, skąd widać morze i góry...
Jest tam wszystko! Ja jestem wygnańcem i muszę powrócić
do mojego domu. Co powinienem zrobić? Droga to długa
wędrówka, jaką muszę przebyć, aby dotrzeć do mojego domu.
Tak samo, by zobaczyć Chrystusa we wszystkim, moja droga
przyjaciółko, musisz przejść długą drogę. Zacznij. Zacznij od
zatroszczenia się o to każdego ranka, kiedy się budzisz, by
w ciągu dnia myśleć najczęściej jak możesz o Chrystusie. Jednak nie może to być twoje postanowienie, to musi być twoja
prośba: „Panie, przychodź dziś często do mnie”, „Przyjdź,
Panie”, jak mówi Biblia. Przygotowujesz się do pójścia do szkoły albo do pracy z pragnieniem myślenia o Nim często.
Co znaczy myślenie o Nim często? Na przykład przez wyobrażanie sobie, że jesteś jak Jan i Andrzej przed tym Człowiekiem, który do nich mówi. Albo przez osądzanie tego, co
powinieneś osądzać, zachowania innych ludzi, z perspektywy
tego, że Bóg stał się człowiekiem, że jest obecny w tobie, że
jest obecny w każdym, ale nikt o tym nie wie. Aż zbierze ci się
na płacz na samą myśl, że nikt o tym nie wie. Z czasem taka
postawa sprawia, że dojrzewamy we wszystkim.
59
Oto jaka jest wartość dobrego towarzystwa, zwłaszcza towarzystwa kogoś, kto przeszedł już tą drogę i przypomina ci o niej.
Prawdziwa przyjaźń to taka, która przypomina. Do tego stopnia, że myśl o Chrystusie i jego obecności we wszystkim wypełnia twój czas na ile to tylko możliwe. To właśnie połączyło ludzi,
którzy szli za Chrystusem. Wcześniej nawet się nie znali, a zostali przyjaciółmi. Nie ma większego powodu, dla którego ludzie
staja się przyjaciółmi niż ten. Jeśli żywię do kogoś sympatię, to
właśnie czyni ją pewną. Myśl o Chrystusie czyni ja pewną.
Zawsze mówię do studentów: przyjacielu, z czego jest
dziewczyna, którą kochasz? Nie jest przecież z ciasta, z popiołu, ze złota... Pomyśl: kocham dziewczynę, która jest cała
ze złota... A niechby i była platynowa! Moi drodzy, Jan i Andrzej przy Chrystusie rozumieli, że oto otwiera się przed nimi
inny świat. My żyjemy tym innym światem, dzięki niemu jesteśmy ludźmi. Jest dla nas źródłem szczęścia i pokoju, źródłem fascynacji i twórczości. To inny świat. Musimy przybić
do jego brzegów. Bóg popchnął nas na jego próg, popchnął
nas na jego granicę, trzeba przejść tę granicę i wejść do niego.
Żyć to wejść w ten prawdziwy świat. I rzeczywiście wszystko
staje się tam sto razy piękniejsze. Tak samo dziewczyna, którą
kochasz, jest cała utkana z tego Innego, z Chrystusa. „w Nim
wszystko ma istnienie”14: góry, ciało tej dziewczyny, bo sama
byłaby niczym, niczym.
Kto sprawił, że ją spotkałeś? Pan czasów, który jest Władcą
czasu i Panem historii. Kto daje ją tobie na zawsze? Kto zapewnia wieczność tego związku? Można nie myśleć o nim
w ten sposób, ale to bardzo niemądre. Jeśli tego brakuje, to
człowiek umiera, dusi się. Kiedy kochasz, a wyobrażasz sobie,
że to może się skończyć, to ten koniec staje jak mur przed
twoją twarzą. I ten mur ciągle się przybliża, aż w końcu cię
dusi: dusi cię jego obecność. To rozpacz. Nie rozpaczają tylko
ludzie powierzchowni, nieokrzesani czy nieuważni. Rozpaczają wszyscy. Dlatego największą potrzebą każdego jest słyszeć zgiełk. Najbardziej przeraża wszystkich cisza, bo w ciszy
te rzeczy staja się jasne.
Dlatego, tak ważnym jest, aby stało się nawykiem (habitus,
według słów świętego Tomasza) dostrzeganie we wszystkim
obecności Tajemnicy, która stała się człowiekiem z krwi i kości, obecności Chrystusa („Będę z wami po wszystkie dni, aż
do skończenia świata”15). Przyzwyczajenie się do takiego sposobu patrzenia, uczynienie z tego nawyku, jest przygodą, jaką
Bóg pozwolił ci rozpocząć: proś Matkę Bożą, żeby jej nie zdradzić, bądź wierny tej historii.
Pomocą w tej historii jest prośba do Boga, kiedy się przebudzisz, każdego ranka. Dlatego tak nalegam, żebyście odmawiali Anioł Pański – musicie przyzwyczaić się do nieustannego odmawiania tej modlitwy – ponieważ przypomina punkt,
w którym wszystko się zaczęło, przypomina punkt, w którym
zaczęło się to, co w tym momencie spada na ciebie. Ponieważ
człowiek wychodzi od teraźniejszości. Nie może wychodzić
od przeszłości. Jeśli wychodzi od teraźniejszości, to widzi, że
przeszłość ją potwierdza i że przeszłość staje się motywacją
dla teraźniejszości, a siła teraźniejszości czyni możliwym osądzenie przeszłości.
Odmawiajcie dobrze Anioł Pański: „Niech mi się stanie według twego słowa”. W relacjach z wszystkimi osobami w pracy,
w relacjach z wszystkimi osobami, które zobaczę w tramwaju
14
15
60
Por. Kol 1,17.
Mt 28, 20.
61
albo na ulicy, w odniesieniu do rzeczy, do nużącego deszczu
i do zbyt gorącego słońca... Trzeba o to prosić.
Istnieje ludzka pomoc, jaką jest towarzystwo innych. Nie
jakiekolwiek towarzystwo. Towarzystwo złożone z ludzi, którzy zostali wezwani do poszukiwania, tak jak i ty. I wówczas
rozumiesz, że to towarzystwo jest jedyną rzeczywistością naprawdę ludzką, jaka istnieje na świecie. Cała reszta świata to
jedna wielka rana, która woła o uleczenie. To jedna wielka
samotność, która pragnie zostać oświecona, ochroniona przez
podobnych sobie. Tak więc towarzysz staje się naprawdę drugim ja i tak rodzi się przywiązanie pomiędzy obcymi sobie
osobami, jak my. Przywiązanie, które może stać się uczuciem
większym od tego jakie się ma wobec matki czy ojca, aż do
emocji. Ponieważ osąd odpowiedniości dojrzewa aż do utożsamienia się z emocją. Jest takie uczucie do osób, które Bóg
dał ci jako towarzyszy drogi, towarzyszy powołania, które może
nawet przerosnąć uczucie, które żywisz do twojej matki czy
twojego ojca, o czym zresztą mówi Pismo Święte. Nie dlatego, że zapominasz twojego ojca czy twoją matkę, ale dlatego,
że uczysz się rozumieć znaczenie twojego ojca i twojej matki,
jako że w pewien sposób i oni przyczynili się do tej drogi, na
przykład przez to, że cię zrodzili. Do tego stopnia, że gdyby
byli, powiedzmy, – wybaczcie takie założenie – gdyby byli przestępcami, to kochasz ich tak, jak kochasz swoich towarzyszy.
Następne!
Uznanie tej odpowiedniości nie zawsze jest natychmiastowe,
ode mnie często wymaga trudu i poświęcenia. Na przykład,
jeśli chodzi o pracę: uznanie, że trzeba pracować mniej, żeby
dać więcej czasu i miejsca Chrystusowi, wymaga poświęcenia. Chciałbym wiedzieć, czy ten trud jest uzasadniony.
62
Rozpoznanie zawsze przynosi ulgę. To jak wyjść na słońce
z ciemnego tunelu: to światło, radość i poczucie pewności. Ze
względu na sposób, w jaki funkcjonuje życie twoje i świata,
staje się to zawsze pewną trudnością, a więc i poświęceniem.
Zauważ, że zastosowanie tego typu osądu, odwołanie się
do Chrystusa, nie może nigdy pociągać za sobą zmniejszenia
twojej powinności. Nie możesz na przykład nagle pracować
mniej, nielojalnie i bez porządku. Musisz wykonywać całą
twoją pracę. Twoja postawa ma stać się częścią twojego sposobu pracy. Z upływem czasu stanie się to czymś naturalnym.
Kiedy biorę kubek, żeby się napić, widzę kątem oka zarys
postawnej postaci Carla, który stoi po prawej stronie. Tak samo
Chrystus powoli staje się taką obecnością gdzieś w kąciku oka,
obecnością, która trwa zawsze... Ale to się dzieje z czasem.
Moi drodzy, zaczynamy. Co czyni rozumnym rozpoczęcie?
Poszukiwanie odpowiedniości z wymogami serca (i nie ma
prawie żadnej filozofii, żadnej propozycji życia, żadnego uczucia, które nie zaczęłoby się od zdania sobie sprawy z tej najbardziej podstawowej dla rozumu rzeczy).
Odpowiedniość wobec wymogów serca albo jest odpowiedniością, która angażuje całość osoby, albo jej nie ma: musi
być radykalna. Dlatego stabilizuje się pewna droga, ale dopiero gdy ją rozpoczniecie odkryjecie jej istotę. Nikt nie jest
w stanie wam go przypomnieć, nikt. Mają go w sobie jedynie
wasi ojcowie i wasze matki. Kiedy mężczyzna i kobieta stają
się ojcem i matką, mają w sobie – bez uświadamiania sobie
i myślenia o tym – mają w sobie wielką troskę o przyszłe przeznaczenie dziecka, któremu dają życie. Nie zdając sobie sprawy, noszą ją w sobie. Do tego stopnia, że jeśli syn albo córka
wybierają drogę, która jest przeciwna temu, co oni przewidzieli, to tylko jedno może sprawić, że odstąpią od swojej
63
wizji – szczęście dziecka. Do tego stopnia, że jeśli widzą, że
syn jest zadowolony, to opierają się, opierają, opierają, aż
wreszcie w pewnym momencie ustępują. To będzie wielkie
święto, kiedy wreszcie ustąpią! Ale ustępują. Każdy ustąpi,
kiedy widzi, że dziecko jest szczęśliwe. Niemożliwe jest niezaakceptowanie sytuacji, w której syn jest szczęśliwy przez
dziesięć lat.
Zdumienie, to głębokie pytanie, jakie jest trzecią cechą wiary, uderzyło mnie ogromnie i chciałabym je zrozumieć lepiej, bo zawsze myślałam, że to pytanie wychodzi ode mnie,
tymczasem zdumienie jest jeszcze wcześniej.
Oczywiście: nie możesz pytać, jeśli coś cię nie zaciekawiło.
Jest coś, co cię przyciąga, więc kierujesz się ku temu, pytasz.
Żebyś spróbowała, musi być najpierw coś, co cię pociąga. Żeby
iść za czymś, musisz być pociągnięta. Jesteś pociągnięta, a więc
pytasz.
Jan i Andrzej nie znali Go, nigdy wcześniej go nie spotkali.
Idą za Nim z bojaźnią i pozostają tam przez całe popołudnie,
patrząc jak mówi, gdyż nawet nie rozumieli zbyt dobrze tego,
co mówił. I było tak oczywistym, że ten człowiek mówił rzeczy
prawdziwe, że choć nie rozumieli, to po odejściu powtórzyli
innym to, co On powiedział, jakby to były ich myśli. Odwołujcie się zawsze do tej sytuacji: dla Andrzeja i Jana, którzy patrzyli jak ten człowiek mówi – w miarę jak mówił, to się coraz
bardziej dokonywało – tak naturalnym było pragnienie poznania Go, bycia z Nim, słuchania jeszcze jak mówi. I to pragnienie było pytaniem, było jak pytanie. Proszą: „Pozwól nam
zostać z tobą, nie przestawaj mówić, mów do nas ciągle”. Do
tego stopnia, że w pewnym momencie, w synagodze w Kafarnaum, Szymon wypowiedział to jasno tym jednym zdaniem,
64
które zapisało się w historii: „Panie, do kogóż pójdziemy? Ty
masz słowa życia wiecznego”.
Właściwości, które definiują wiarę, mogą być też zastosowane w odniesieniu do spotkania. Chciałbym lepiej zrozumieć związek pomiędzy tymi dwoma.
Cechy, które sprawiają, ze odsłania się przed tobą prawda
wiary, są cechami, które ma też spotkanie: spotkanie jest narzędziem, dzięki któremu zbliżasz się do wiary. Dlatego, kiedy chodzicie do kościołów słuchać jak my, księża, głosimy
godzinne czy półtoragodzinne kazania, to wychodzicie z pewnym bagażem niechęci do wiary. Tymczasem, jest ona spotkaniem – i dlatego obecność, spotkanie, ma miejsce teraz.
To spotkanie, które pozwala ci pojąć sugestywność, pewność,
rozumność i ładunek emocjonalny, jaki ma w sobie wiara.
Trzeba jednak, abyśmy mówili o tych rzeczach w sposób
jak najbardziej jasny. Wiara sama w sobie nie jest spotkaniem.
Wiara jest rozpoznaniem, że w świecie i w historii świata jest
obecny Bóg, który stał się ciałem, człowiekiem, a tym samym
sprawcą historii i otaczającej nas rzeczywistości.
Taka jest wiara. Kiedy Jezus powiedział do ojca epileptyka: „Jeśli wierzysz, twój syn może zostać uzdrowiony”, ten
odpowiedział najpiękniejszym zdaniem, jakim tylko mógł odpowiedzieć: „Wierzę, zaradź memu niedowiarstwu!”16, potwierdzając tym samym swoją wolę wiary, oczywistość istnienia jej motywów i pokorę wynikającą ze swojej słabości.
A Jezus wobec czegoś takiego... nie miał wyboru!
Rzeczywiście, najpiękniejsza strona Ewangelii, która powtarza modlitwę Chrystusa, to jedenasty rozdział Świętego
16
Mk 9, 14–28.
65
Mateusza, kiedy mówi: „Dziękuję Ci, Ojcze, że zakryłeś te
rzeczy przed uważającymi się za inteligentnych, a objawiłeś je
ludziom prostym. Tak, Ojcze, gdyż tak się Tobie podobało”17.
Osobie prostej można wyjawić samego siebie. Komuś, kto jest
zbudowany z powiązań logicznych i kryteriów rozumowych,
nie możesz tak po prostu wyjawić samego siebie, bo powie:
„Ależ, zobaczymy, jeśli, jednak, kto wie jak, zależy...”.
Taka jest wiara. W jaki sposób rodzi się ona racjonalnie?
Wiara jest ludzkim gestem i dlatego musi się narodzić w sposób ludzki, nie byłaby ludzka, gdyby rodziła się bez zaangażowania rozumu. Sposób, w jaki wiara rodzi się racjonalnie – czyli przynosząc każdemu człowiekowi oczywistość swojej wartości,
oczywistość swoich racji – jest spotkaniem, wydarzeniem spotkania. Spotkania świadomości człowieka – jego inteligencji,
wrażliwości i uczuciowości – i niezwykłej Obecności.
Chciałem więc oddzielić wiarę jako definicję – to jest rozpoznanie w doświadczeniu ludzkiej historii Obecności kogoś
innego, czynnika, który jest bardziej ludzki i dlatego objawia
się jako wyjątkowy – od opisu tego jak wiara wybucha. Wiara
rodzi się i utwierdza w sposób ludzki, rozumny, w sposób pojmowalny uczuciowo i żywotny, w sposób twórczy jedynie jako
owoc spotkania, w którym owa Obecność ujawnia siebie samą
jako źródło wyjątkowości o absolutnie niewyobrażalnej sile
oddziaływania. W taki sposób, że człowiek mówi to, co powiedzieli apostołowie: „Jeśli nie powinienem wierzyć w Ciebie, to nie mogę już wierzyć moim oczom”.
W każdym razie o tych rzeczach trzeba czytać, czytać po kilka
razy, mówić o nich, dziesięć, sto razy. Wówczas stają się one mens,
czyli miarą wszystkiego, mentalnością. Stają się mentalnością.
17
66
Zauważcie, że nasza dzisiejsza praca, to tylko pierwsze dyktando tego, co musi stać się jasne w was: to wy musicie przejść
ponownie drogą, musicie zrozumieć zależności, prześledzić
powiązania pomiędzy jednym słowem a drugim, w taki sposób, aby stało się to dla was jasnym. W przeciwnym razie nie
wypłynie z was żywy człowiek, człowiek wolny od alienacji tego
świata, od niewoli powszechnej mentalności. Przeciwieństwem
tego, o czym mówimy, jest mentalność powszechna: ta, którą
żyliście do tej pory, która będzie was kusić zawsze. Ale Anioł
Pański, który odmówicie rano będzie niczym miecz pogłębiający szczelinę, otworzy on szczelinę w murze powszechnej
mentalności i będzie ją każdego dnia poszerzał. Musicie przemyśleć te rzeczy i starać się zrozumieć powiązania, aby później mieć przed sobą całą logikę tej lekcji w jej pięciu kolejnych częściach.
Por. Mt 11, 25–26.
67
Rozdział drugi
WOLNOŚĆ
1. PIĘĆ ETAPÓW WIARY
W jakich pięciu punktach opisaliśmy dynamikę wiary?
Po pierwsze, fakt, który się wydarza i który ma formę spotkania. Jest on punktem zwrotnym, który pozwala ci odkryć
coś nowego. Nie jest owocem rozumowania, ani też owocem
przebytej drogi, ale owocem spotkania, momentu, który cię
uderza. Jeden z uczniów Guida od dłuższego czasu przewijał
się przez Ruch CL. Został zaproszony na ślub naszego przyjaciela z Bolonii. Wyszedł z kościoła, mówiąc do Guida: „Czy
wiesz, że po raz pierwszy czuję się jak w domu?”. „Jak to?”.
„Po raz pierwszy jak w domu!. I zrozumiałem, dlaczego mój
kolega się myli: ponieważ usiłuje odkryć coś poprzez rozumowanie, czeka na takie rozumowanie, które sprawi, że odkryje prawdę (a mówił o najinteligentniejszym w klasie).
Tymczasem prawdę odkrywa się nagle, w jednej chwili, w konkretnym momencie”. Właśnie o tym mówimy.
Jan i Andrzej, jak przystało na pobożnych Żydów, przez całe
życie medytowali proroków. Ujrzeli człowieka, którego wskazał Jan Chrzciciel i poszli za Nim z wszystkimi swoimi zaletami
i wadami pobożnych Żydów. A kiedy On zaczął mówić, tak jak
On mówił, i im więcej mówił, tym bardziej oni byli powaleni na
ziemię: powaleni w sensie zwyciężeni. Najpiękniejszą rzeczą
na świecie jest bycie zwyciężonym przez te spotkania. Tak samo
68
wspaniałą jest ta odrobina piękna w człowieku, która pozwala
na uświadomienie sobie, że zrobiło się coś dobrego (na przykład, że uratowało się życie), bo wiąże się to z napotkaniem
osoby, przez którą czujesz się pokochany. Bowiem nie możemy zrozumieć Chrystusa i podążać za Nim, jeśli nie przejdziemy też przez wszystkie ludzkie uczucia, bo tylko gdy podążamy
za Chrystusem, one stają się sto razy większe, prawdziwsze. Nic
nie zostaje pominięte, a wszystko staje się prawdziwsze. Prawdziwsze, bo On jest sensem przeszłości i teraźniejszości, celem
teraźniejszości i przeznaczeniem.
Po drugie, wyjątkowość tego spotkania. Czym jest wyjątkowość? Wyjątkowe jest to, co odpowiada sercu. Dziwnym
jest, że to co odpowiada na wymogi serca jest rzeczą, której
nigdy się nie spotyka: kiedy zaś się spotyka jest znakiem wielkiej wyjątkowości. Na tym etapie nikt jeszcze nie stwierdza:
„A więc jest Bogiem”. Bynajmniej! Opisujemy to, co Jan i Andrzej czuli, także jako osąd.
Po trzecie, owa niezwykłość budzi zdumienie, a zdumienie
ma w sobie zawsze ukryte pytanie: jak to się dzieje, że taki
jest? Kimże On jest? Jak to się stało? I to pytanie jest czwartym punktem.
Po piąte, w tym momencie zaczyna się twoja odpowiedzialność. Aż dotąd otrzymałeś łaskę, gdyż to jest łaska, ale w tym
momencie zaczyna się twoja odpowiedzialność. Zaczynasz
przytakiwać, włączasz się do akcji. Ty. Jaka część twojego ja
włącza się tutaj do akcji? To wolność. Zobaczyliśmy w tym
straszliwym fragmencie, że kiedy Jezus uczynił swój największy cud – trudno o większy – wówczas wielu powiedziało: „To
prawda!”, ale niektórzy poszli Go oskarżyć18.
18
Por. J 11, 45–46.
69
Aby przylgnąć wystarczy szczerość, wystarczy potwierdzenie odpowiedniości wobec serca. Czyli wystarczy być rozumnym. Rozumne jest stwierdzenie odpowiedniości pomiędzy
tym, z czy się zderzyliśmy, a samym sobą, własnym sercem.
Aby zanegować odpowiedniość trzeba mieć przesąd: wystarczy uprzedzenie, przywiązanie, którego chce się bronić. Jeśli
chce się coś obronić wobec oczywistości i wobec prawdy, nie
widzi się już oczywistości, nie widzi się już prawdy, ale jest się
mocno zatwardziałym w ocaleniu tego, co chce się ocalić. Na
przykład, gdy jeden z naukowców, który odwrócił bieg historii, Pasteur, odkrył drobnoustroje (najbardziej rewolucyjne odkrycie w historii medycyny), to zaczęto go prześladować do
tego stopnia, że chciano go umieścić w zakładzie psychiatrycznym. Dziś pewnie by go zamordowano! I to kto go prześladował? Naukowcy z paryskiej Akademii Nauk, ci którzy powinni byli pierwsi zrozumieć niezbitość tego odkrycia. Problem
w tym, moi drodzy, że jeśli jego odkrycia są prawdą, to cała
moja katedra, moje wynagrodzenie 27. każdego miesiąca,
moja sława... będę musiał pożegnać się z tym wszystkim! Pojutrze musiałbym wejść na katedrę i powiedzieć: „Słuchajcie,
wszystko co mówiłem do tej pory możecie włożyć między bajki!” To by było upokarzające. I właśnie, by uciec od tego upokorzenia, ci naukowcy byli ostatnimi którzy uwierzyli, gdyż
byli przywiązani do stanu wcześniejszego, do swoich założeń19.
Ja użyłem słowa bardziej ogólnego, które da się zastosować
w każdym przypadku, słowa „skandal”, które pochodzi od
greckiego scandalon, oznaczającego przeszkodę, taką jak na
przykład wielki kamień, który w górach spadł na drogę. Musisz pobiec do wioski po podnośnik, żeby go usunąć. Jeśli
zdołasz. Skandal to obiekcja, która pochodzi od jakiegoś interesu, nie działającego w imię prawdy, nie poszukującego prawdy.
19
20
70
Por. L. Giussani, Zmysł religijny, op.cit., s. 57.
1. CZYM JEST WOLNOŚĆ
Teraz musimy dobrze zdać sobie sprawę z tego, co nazwałem
udziałem człowieka, twoim udziałem, czyli udziałem twojej
wolności. Trzeba, abyśmy dobrze wiedzieli, co to znaczy wolność. Wolność jest istotą ja człowieka, zawiera w sobie umysł
i serce, inteligencję, i siłę woli. Tylko jeśli zrozumiemy czym
jest wolność, będziemy umieli właściwie jej używać.
Skąd więc bierze się w nas trudność jasnego pojmowania pewnych słów, które są fundamentalne dla życia? Słowa, które definiują człowieka, określające to, co odróżnia nas od zwierząt, właśnie te słowa są dla nas trudne do zrozumienia. Dlaczego? Gdyż
jesteśmy więźniami powszechnej mentalności. W powszechnym
rozumieniu słowo wolność odnosi się do czynienia tego, co nam
się wydaje i jak nam się podoba. I jest to słuszne, co pokażę! Jednak nie w takim znaczeniu, w jakim je używają wszyscy, gdyż wszyscy bardzo powierzchownie pojmują tę „wolność jednoznaczną
z robieniem tego, co nam się wydaje i jak nam się podoba”.
Co to właściwie znaczy robić to, co ci się wydaje i podoba?
Istnieje pewna niekorzyść podążania za Chrystusem, bycia
chrześcijaninem, bycia w Kościele: niekorzyść bycia świadomym tego, co się robi, niekorzyść bycia inteligentnym. Ale
nie inteligentnym w znaczeniu szkolnym, ale w znaczeniu,
które w gruncie rzeczy zamyka się zdaniu, które Chrystus wciąż
powtarzał: „Czuwajcie, bądźcie czujni ”20.
Łk 21, 34–36.
71
Wszyscy idą do przodu ze spuszczoną głową i powtarzają...
Wczoraj jechaliśmy samochodem i na środku ulicy był chłopak na rowerze, z językiem na brodzie i śpiewał: „Oooooo!”,
jak człowiek pierwotny. Większość młodych, nawet jeśli nie
są tacy na zewnątrz – choć coraz częściej to się dziś zdarza –
to w środku i tak powtarzają to swoje: „Ooooo!”. Powtarzają
jedynie piosenki, które słyszą albo co gorsza tylko ruszają
głową do taktu... To najbardziej mechaniczna i zredukowana
wersja tego, co słyszą. Już nawet nie powtarzają tego, co słyszą.
Tymczasem, aby zrozumieć słowa dotyczące naszego życia,
co należy zrobić? Na przykład słowo sprawiedliwość, słowo
miłość, słowo szczęście, słowo życie, słowo wolność... Co musimy zrobić, żeby zrozumieć słowo wolność? Musimy wyjść
od doświadczenia, w którym ktoś czuje się wolny. Jest doświadczenie, w którym ktoś czuje się wolny i inne, gdy ktoś
nie czuje się wolnym21. Kiedy ktoś czuje się wolnym? Kiedy
spełnił pragnienie.
Przypuśćmy, że ktoś z Memores Domini chciałby pojechać
na Karaiby (dziewięć dni na Karaibach z Club Mediterranée).
Pyta więc Carla: „Czy mogę jechać na Karaiby na dziewięć
dni? Moja ciotka wyłoży tysiąc, a resztę dopłacicie wy!”. Carlo, uprzejmie jak zawsze, nawet kiedy odmawia, mówi: „Nie”.
Wówczas ta osoba czuje się jakby zduszona, zawstydzona, czuje się ograniczona, nie czuje się wolna. Ale jeśli Carlo w przypływie szaleństwa powie: „Tak, tak, jedź!”. „Aaach...”, wówczas poczuje się wolna.
Wychodzimy od doświadczenia – pamiętajcie, że człowiek
wychodzi zawsze od chwili obecnej, bo poprzednia minuta
już minęła, a kolejnej minuty jeszcze nie ma. Wychodzimy
więc od chwili obecnej, która musi być doświadczeniem, bo
w przeciwnym razie jest abstrakcją22. Wychodzi się zawsze od
teraźniejszości i dlatego Chrystus chciał być obecny w całej
historii. By dotrzeć do Chrystusa, trzeba również wyjść od
chwili obecnej, trzeba odnaleźć Chrystusa jako obecność i dopiero później można zrozumieć kim jest i można zrozumieć
też kim był dwa tysiące lat temu. A nasze doświadczenie mówi
nam, że czujemy ulgę i wolność, kiedy nasze pragnienie zostaje zaspokojone i mówi nam też, że kiedy nasze pragnienie
nie zostaje zaspokojone (ktoś nam odmawia), to przynajmniej
przez chwilę odbieramy to w sposób negatywny, czujemy się
ograniczeni i zniewoleni.
Wszyscy, którzy odchodzą z domu, robią to właśnie z tego
powodu. I wszyscy, którzy, pozostając w domu, wracają do
niego wieczorem bez większej chęci (prawie wszystkich nas
to dotyczy), robią tak również z tego powodu, że czują się
hamowani w swoich pragnieniach.
Co więc pokazuje ten obraz? Że doświadczenie podpowiada nam, iż wolność określa taki moment, w którym dominuje
ulga wynikająca ze spełnionego pragnienia. A człowiek wychodzi od doświadczenia, prawdziwe jest to, co wychodzi od
doświadczenia. Do tego stopnia, że Bóg chciał objawić się
ludziom w sposób materialny i cielesny, przez doświadczenie
rozgrywające się w konkretnym miejscu i czasie.
Wolność równa się spełnieniu, satysfakcji, satisfacere – spełnionemu pragnieniu. Zamiast słowa spełnienie można użyć
21
22
Doświadczenie spełnienia (satysfakcji)
72
Por. L. Giussani, Zmysł religijny, op.cit., s.139–149.
Por. L. Giussani, Il senso di Dio e l’uomo moderno, BUR, Mediolan 1994, s. 65.
73
innego, bardziej metafizycznego, doskonałość. Wolność jest
doskonałością perfekcją. Łacińskie perficere (spełnić) znaczy
dokładnie to samo, co satisfacere: pragnienie zrealizowane to
pragnienie spełnione.
Moi drodzy, chcę jechać na Karaiby. Carlo się zgadza,
a więc ja, cały zadowolony, szczęśliwy i wolny, mówię o tym
innym, dzielę się: „Pojutrze wyjeżdżam”. Zatem jadę na Karaiby, a potem wracam jeszcze bardziej przygnębiony. „Jak
to? Nie byłeś na Karaibach?”. „Ech, sam już nie wiem...”.
Owo spełnienie, jeśli nie jest doskonałe, jeśli nie obejmuje całej osoby, jeśli ma w sobie jakąś szczelinę, przez która
ucieka woda, jeśli coś zostaje otwarte, to nie ma wolności,
jest smutek. Tą szczeliną jest smutek. Jak mówi Dante w jednej z tercyn: „Każdy bezwiednie i niejasno czuje, / że jest
gdzieś dobro, co duszę pokoi, / więc go koniecznie dostać
usiłuje”23. Takie właśnie jest serce człowieka. „Każdy bezwiednie i niejasno czuje (przeczuwa istnienie jakiegoś dobra, szczęścia, spełnienia), że jest gdzieś dobro, co duszę
pokoi (poszukiwanie, poszukiwanie człowieka, który zawsze
czegoś pragnie i o coś prosi), więc go koniecznie dostać usiłuje (całym sobą, wszystkimi składnikami swojej osobowości, również z pomocą innych ludzi – jest cały oddany osiągnięciu tego dobra)”.
Człowiek porusza się według pewnej dynamiki, która sprawia, że nigdy nie stoi w miejscu, nigdy jedna chwila nie jest
taka sama jak inna. Człowiek, który się zatrzymuje, jest zgubiony (czyli umiera).
Przedstawimy człowieka za pomocą otwartego kąta: dynamika człowieka zmierza bardziej do przodu, i zawsze bardziej
chce być usatysfakcjonowany i zawsze bardziej chce spełniać
pragnienia, które ma wewnątrz .Tak więc ostateczna definicja
słowa wolność – jeśli jest ona satysfakcją, doskonałością spełnieniem – to, jak mówił Dante, „dobro, co duszę pokoi”, dobro, w którym wszystko się spełnia. To dobro, w którym wszystko się spełnia, jest nieskończone, ponieważ gdy człowiek osiąga
Droga wolności
Pomóżmy sobie rysunkiem (Rys. 2): X to punkt, od którego
człowiek bierze początek, tu zaczyna się egzystencja.
23
74
Dante, „Czyściec”, pieśń XVII, ww. 127–129, [w:] Boska Komedia, tłum. E. Porębowicz, Zielona Sowa, Kraków 2005.
Rys. 2. Droga człowieka do spełnienia
75
jakąkolwiek inną rzecz, to pyta: „A potem?”, „Co dalej?”. Tak
samo, gdy cieszy się czymś... „Co zachłannie trzymałam w zaciśniętej ręce, rozpadło się jak róża pod wiecznym nieboskłonem... tym bardziej, im mocniej tego chciałam”24.
Im bardziej ktoś kocha, tym bardziej liczy się z Chrystusem, którego prosi, aby ocalił na zawsze to, co kocha. Przynajmniej z takiego punktu widzenia musimy godzić się na
Chrystusa. Albo w ogóle nie kocha się, albo, im bardziej się
kocha, tym bardziej konieczny jest Chrystus, by chronić tego,
którego się kocha, by zachować to, co się kocha. W przeciwnym razie stracimy to i pojutrze już tego nie będzie.
„Ja” jest w relacji z nieskończonością (znak
na rysunku). Cała dynamika „ja” jest nakierowana na dążenie do doskonałości, czyli do swojego spełnienia, którego nigdy nie osiąga się w tym, do czego udaje nam się dojść, o czym już pisałem
w Zmyśle religijnym. I rzeczywiście, serce jest pragnieniem
prawdy, sprawiedliwości i szczęścia, a człowiek nie znajduje
tego nigdy w tym wszystkim, co spotyka. Ponieważ to, do czego człowiek dąży, jest spoza, jest transcendentne. W ten sposób świadomość człowieka pojmuje istnienie czegoś więcej,
czegoś innego, czyli Boga, Tajemnicy, Boga jako Tajemnicy.
Na razie zaznaczmy następujące rzeczy: Bóg ( ) jest ostateczną granicą, do której zmierza pragnienie człowieka. Wolność jest tym większa, im bardziej przybliża się do . Nawet
24
76
więcej, wolność jest relacją z , wolność się staje, nie ma jej
jeszcze. Wolność nadejdzie, kiedy człowiek będzie szczęśliwy. Jeśli wolność jest pragnieniem szczęścia, doświadczenie
wolności będzie pełne, kiedy pragnienie szczęścia zostanie zaspokojone. Wolność – jak mówi cała filozofia św. Tomasza,
i jak mówi myśl Kościoła, jak mówi Jezus w Ewangelii – jest
relacją z nieskończonością, z Bogiem, z Tajemnicą. Wolność
jest zdolnością osiągnięcia przeznaczenia, wolność jest łącznikiem, jest w relacji z ludzkim przeznaczeniem. Jest zdolnością dojścia do Boga jako ostatecznego przeznaczenia. Przeżywamy wolność jako zdolność do czegoś, co ma nadejść na
końcu.
Przestrzeń ograniczona tym kątem to życie człowieka.
W punkcie a wolność nie jest jeszcze pełna, ani też w punkcie
b, w punktach c i d również nie jest pełna. Będzie pełna tylko
tutaj ( ). Niepełna, czyli niedoskonała. Żyjemy wolnością
w stanie niedoskonałym.
Jeśli wolność jest doświadczeniem spełnienia, kompletności
(pełni), to owo spełnienie i owa kompletność pozostaje w relacji
z Tajemnicą, z nieskończonością. Zanim ta relacja zostanie w pełni zrealizowana, wolność pozostanie czymś niespełnionym, niedokonanym, czymś, co dopiero się staje. Wolność realizuje się,
ale jest to wolność niedoskonała. Dlatego życie jest wędrówka
wolności, która się wypełnia, realizuje się ale jest to wolność niedoskonała.
„Dobro utracone: / spada jak pocisk we łzy zamienione. / Co zachłannie trzymałam / w zaciśniętej ręce rozpadło się / jak wieczorną porą róża / pod wiecznym nieboskłonem. / Wszystko zbladło, zamilkło, / smak i kolor straciło / (tym
bardziej, im mocniej tego chciałam). / Jednak zdjęta strachem / przed kolejnym ulotnym darem, / zrzekłam się szczęścia. / O jedno tylko szczęście / prosić
mi Cię zostaje, o Panie, / jedno, które przeznaczasz / wybranym Twojej miłości: / to jedno – tak: bym wśród męczenników śpiewać mogła”. (O. Mazzoni,
Noi peccatori: liriche, Zanichelli, Bolonia 1930, s. 78).
77
2. JAK PORUSZA SIĘ WOLNOŚĆ
Teraz czas na dwie podstawowe pojęcia.
a) Za pośrednictwem stworzeń. Przede wszystkim, jak to się
dzieje, że wolność porusza się od punktu X? Jeśli wolność jest
relacją z nieskończonością, to jak to się dzieje, że jest w ruchu?
Potrzeba, aby nieskończoność dotknęła ją poprzez jej pobudzenie. Jak wtedy, gdy ktoś śpi – musisz iść i zawołać go. Co
robi nieskończoność aby obudzić ciebie, aby obudzić twoją wolność? Jak porusza się wolność? Enzymy idą w ruch, kiedy jest
się głodnym – to bodziec, który je prowokuje. W jaki sposób
Bóg staje się bodźcem, który wprowadza człowieka w ruch?
Poprzez stworzenia. Stworzenia są sposobem, przez który nieskończoność znajduje drogę, by stać się obecną w sercu człowieka i by wzbudzić w nim pragnienie siebie. Budzi w nim pragnienie, budzi w nim potrzebę szczęścia, sprawiedliwości,
prawdy, miłości. Potrzeby sprawiedliwości, prawdy i miłości
poruszają się za pośrednictwem bodźca, który pochodzi od
stworzenia, będącego częścią czasu i przestrzeni, tym wycinkiem rzeczywistości (a, b, c, d...), poprzez który nieskończona
Tajemnica dotyka ciebie, gdyż wszystkie rzeczy są znakiem Boga.
Na przykład, człowiek dochodzi do punktu i widzi górę
Mont Blanc (MB), a przy niej człowiek – potrzebny byłby tu
rysunek na dwóch płaszczyznach, ale już trudno. Widząc Mont
Blanc, człowiek mówi: „Jakie to piękne! Gdyby tak można
poznać tego, kto to zrobił! Gdyby tak wziąć w ramiona Mont
Blanc!”. Potem chłopiec rośnie i, po tym jak zobaczył Mont
Blanc, widzi kolejną „białą górę” – dziewczynę (dz). Dziewczyna interesuje go bardziej niż Mont Blanc!
Dlatego też, po pierwsze: wolność zaczyna działać, uruchamia się dynamizm wolności, ponieważ została poruszona
78
przez stworzenia (poruszona mniej lub bardziej, w zależności
od tego, czy owo stworzenie mniej, czy bardziej odpowiada
jej naturze). Wolność podąża tam, gdzie Bóg jej się objawia,
a Bóg objawia się jej w znaku rzeczy.
Z tym, że oczywiście musi być spełniony pewien warunek:
trzeba być uważnym, szczerym. Rozumiecie, dlaczego Jezus
mówi: „Błogosławieni ubodzy”? Rozumiecie, dlaczego Jezus
kocha dzieci i czyni je jednym ze znaków? Trzeba być bez żadnego uprzedzenia. Trzeba stanąć wobec rzeczy i usłyszeć ich
wołanie w całej jego autentyczności i czystości: „Dziękuję Ci,
Ojcze, że pozwoliłeś zrozumieć te rzeczy nie tym, którzy uważają się za mądrych, ale ludziom prostym”25. Prosty to ten,
który nazywa chleb chlebem, a wino winem.
Co jest tego przeciwieństwem? Kłamstwo, kłamstwo jest
wbrew wolności. Przeciwieństwem wolności jest kłamstwo. Do
tego stopnia, że grzech, który jest przeciwieństwem wolności,
w Ewangelii Świętego Jana jest identyfikowany z kłamstwem:
grzech jest kłamstwem. Jaka jest prawda o dz? Jej związek
z nieskończonością. Dz to fragment rzeczywistości, który
przedstawia mi nieskończoność. Ta dz jest fragmentem rzeczywistości, który przedstawia mi nieskończoność w sposób
bardziej wyrazisty niż MB.
b) Niedoskonała wolność. Co się więc dzieje? Przypuśćmy,
że wolność byłaby parowozem, koniem, samolotem... jakimkolwiek środkiem transportu. Dochodzi do tego punktu i woła:
„jakie to piękne!”. Zatrzymuje się, żeby chwalić Boga, bo widzi Mont Blanc. Dochodzi do kolejnego (dz) i zaczyna się
nim interesować.
25
Por. Mt 11, 25.
79
Człowiek, o którym mówię (X), jest lekarzem w Tanzanii,
ponieważ pociągnęła go idea misji w Tanzanii (T). Poświęcił
temu powołaniu swoje życie, został misjonarzem, żeby pojechać do Tanzanii. Tutaj trzeba trochę więcej zaangażowania
waszej wyobraźni. Będąc misjonarzem w Tanzanii, spotyka
blondynkę (B), rozumiecie? (Dlatego właśnie przydałby się
dwie płaszczyzny, żeby pokazać, że T i B następują jednocześnie). Kiedy jest misjonarzem w Tanzanii, po złożonych już
ślubach zakonnych, spotykając blondynkę, mówi: „Ta blondynka interesuje mnie bardziej niż bycie misjonarzem. A więc
jeśli blondynka bardziej mi odpowiada, to mam prawo z nią
odejść”. Jak mąż owej kobiety (biedaczka!): jeśli bardziej
odpowiadało mu bycie z sekretarką, do dlaczego nie mógł z nią
odejść? Ponieważ w planie życia Bóg w swojej tajemnicy przeznaczył mu to zadanie, dał mu to powołanie, mimo że pozwolił mu spotkać inną kobietę. Jakie jest podstawowe prawo?
Podstawowe prawo mówi, że ma kierować się w tę stronę (?),
kierować się ku swemu przeznaczeniu. Jeśli prawo mówi, że
ma kierować się ku swemu przeznaczeniu (?), to T jest mu
bliższe, przybliżyłoby go bardziej niż B, sprawiłoby, że dalej
by doszedł. Czy to jasne? Ale B bardziej go pociąga. T bardziej odpowiada potrzebom jego serca, mimo tego, co się mu
wydaje, ponieważ potrzebą serca jest całkowite szczęście, przeznaczenie. Jednak większym uczuciem jest tu B, więc poddaje się uczuciu i zawraca. Ewidentnie gubi drogę. Takie właśnie jest pojęcie grzechu: w dynamikę wolności jest wpisana
możliwość grzechu, wybrania takiego stworzenia, które w danej chwili bardziej odpowiada, zamiast użyć tej istoty po to,
by bardziej przybliżyć się do przeznaczenia, dla którego zostaliśmy stworzeni. Grzech to opuszczenie pokładu, zejście
z drogi przeznaczenia, by zatrzymać się przy czymś, co w danej
80
chwili jest dla nas bardziej atrakcyjne. Niejasne? W każdym
razie, przemyślicie to.
Dlaczego jednak wolność może popełnić ten błąd? Pomyślcie, jeżeli bylibyście Sokratesem albo Seneką, albo jakimś
wielkim stoikiem lub filozofem, to czy nie popełnilibyście tego
błędu? Ależ nie! Oni również popełniali błędy. Wszyscy popełniają błędy, na ten czy inny sposób każdy grzeszy. Dlaczego wolność jest taka? Ponieważ nie jest jeszcze spełniona.
Dopiero kiedy wolność dotrze tutaj (?), to stając wobec swojego celu, nie będzie już mogła wybrać, będzie pełna, usatysfakcjonowana, nie będzie pokusy wybrania czegoś innego. A ja
powiedziałem już kolejną ważna rzecz: będąc w drodze ku
swojemu przeznaczeniu niedoskonała wolność może się mylić. Grzeszyć to znaczy zdradzić. Zdradzić jedną drogę, by
obrać inną. Jak na pustyni: jeśli karawana zgubi busolę, to
schodzi ze szlaku.
Gdyż wolność jest niedoskonała i właśnie dlatego może wybrać coś, co nie jest właściwe. Zdolność wyboru jest właściwa
dla wolności w drodze, a nie dla wolności, która już znalazła
spełnienie. Do definicji wolności nie przynależy wybór. Błąd,
możliwość błędu przynależy do wolności, która jeszcze nie
jest wolna, która nie jest jeszcze wolnością, która nie osiągnęła jeszcze do pełniej doskonałości. Dlatego nazywa się
defektem. Defektem, od łacińskiego deficere, które oznacza
brakować. Tak jak wtedy, gdy ktoś ma zapaść – nagła hipoglikemia i obniżone ciśnienie – i upada: taki właśnie jest grzech.
Oczarowanie lub emocja pochodząca od stworzenia ma silniejszy wpływ na osobę w danym momencie od innej rzeczy,
która przybliżyłaby naszą wolność ku przeznaczeniu – tu właśnie tkwi błąd. Nie jest błędem ciekawość, którą czujemy, staje się błędem wtedy, kiedy my preferujemy to oczarowanie od
81
oczarowania mniej mocnego, ale bardziej pewnego i prawdziwego w kierunku przeznaczenia, które proponuje coś sercu.
Powołanie, czyli całkowity obraz Boga w waszym życiu proponuje wam na początku rzeczy, które ze swojej natury są
mniej atrakcyjne niż dyskoteki, dziewczyny, życie towarzyskie
wśród waszych znajomych (również tych z Ruchu), ale są to
rzeczy, poprzez które przybliżacie się do waszego przeznaczenia, jeśli za nimi idziecie. Im dłużej idziecie, tym bardziej
atrakcyjne stają się rzeczy, które przynależą do waszego przeznaczenia. Im dłużej idziecie, tym bardziej powołanie staje
się czymś wspaniałym.
Przeciwnie dzieje się z rzeczami tego świata: ich powab ma
swój punkt kulminacyjny na początku, a potem się kończy.
Nadążacie za mną czy nie? Te rzeczy trzeba powtarzać po sto
razy: albo odkrywasz je w sobie samym, albo, jeśli ktoś cię ich
uczy, to musisz powtarzać je wiele razy, aby odkryć je w sobie
samym. Trzeba je sobie powtarzać, żeby móc je zrozumieć.
Wolność jako dynamizm jest prowokowana przez stworzenia i dlatego omnis creatura bona26, jak mówił Święty Paweł.
Każda rzecz jest dobrem, ponieważ każda rzecz przywołuje
cię do Stwórcy, każda rzecz, wszystko. Jednak może zdarzyć
się rzecz, która będzie cię pociągała bardziej. Wobec wyboru
jakiejś rzeczy, która pociąga ciebie mniej, ale prowadzi w kierunku przeznaczenia, jesteś zobowiązany iść za tą drugą, a nie
za tą pierwszą. Jeśli tak nie robisz, to jest to grzech, błąd.
Dzieje się tak, ponieważ wolność nie jest jeszcze spełniona,
do tego stopnia, że ciągle musi być pobudzana przez stworzenia, a co za tym idzie może błądzić. Nie jest jeszcze pełna, jest
wolnością w drodze. Wolność wyboru nie jest wolnością: to
26
82
1 Tm 4, 4.
wolność niedoskonała. Dlatego że wolność będzie spełniona,
pełna dopiero, gdy znajdzie się przed swoim przedmiotem,
który ją całkowicie usatysfakcjonuje. Wówczas będzie całkowicie wolna, będzie w pełni wolnością.
3. WARUNKI WOLNOŚCI
Jednak, moi drodzy, jeśli ktoś czuje jakieś silne przywiązanie,
a mimo to Bóg chce go tutaj, to co będzie potrzebne, by mógł
zrezygnować z tego przywiązania i przyjść tutaj?
a) Świadomość przeznaczenia. Po pierwsze: pełna świadomość swojego przeznaczenia, miłość do przeznaczenia. Gdy
ktoś traci z oczu przeznaczenie, wówczas błądzi. Wszyscy,
w stu procentach, żyją w ten sposób: bądźmy uważni, bo również my tak żyjemy. I to jest przerażające, to jest wbrew człowiekowi, nieludzkie, bo oto człowiek żyje według kryterium,
które jest wbrew człowiekowi. Cały świat mówi, i wydaje się,
że tak jest: „To jest słuszne, wygodne, na twoją korzyść, a więc
zrób to!”. Nie! Ponieważ przeznaczenie naszego życia nie jest
tym, czego my chcemy, jest tajemnicą Boga, świadomością
Tajemnicy, świadomością przeznaczenia.
b) Walka wewnętrzna. Po drugie: potrzeba siły odrywającej,
abyś mógł wyrwać się tej atrakcyjności tak, żebyś miał energię
do pójścia w stronę przeznaczenia. Nazywa się ona umartwieniem, zdolnością do umartwienia albo do skruchy. Skrucha,
która po grecku nazywa się metenoia, oznacza „zmianę kierunku”: zamiast pójść tam, gdzie bardziej cię pociąga, musisz
uczynić wysiłek, aby zmienić kierunek, aby zmienić nous, aby
zmienić decyzję, którą chce się podjąć.
83
Towarzystwo
Podsumowując: świadomość przeznaczenia – zmysł religijny
– oraz siła do panowania nad samym sobą – władza nad sobą
– której radykalny przejaw nazywany jest umartwieniem lub
skruchą. Powiedzcie mi, czy te dwie rzeczy są możliwe gdy
osoba jest sama? Najbardziej zewnętrzna, ewidentna wartość
grupy polega na tym, że przywołuje w tobie zmysł religijny,
przeznaczenie...
Chłopcze, tych rzeczy nie powie ci nawet twoja matka! Przywoływanie do wierności przeznaczeniu jest przywołaniem do
opanowania siebie, do panowania nad sobą: panujesz nad
sobą, mając w świadomości przeznaczenie. To zawsze zakłada rozdarcie, ranę.
W terminologii chrześcijańskiej nazywa się ona umartwieniem albo skruchą. Umartwieniem, bo wydaje się śmiercią,
wydaje się rezygnacją, ale nią nie jest! Ponieważ jeśli ktoś wybrał T, zobaczy potem B w innym świetle, nie straci jej. Widzi ją
w świetle trwałym, wiecznym, prawdziwym i wiecznym, i kocha
miłością prawdziwą i wieczną. Tej miłości nie można stracić.
Ktoś inny może ją stracić, ale on nie. Zrozumieliście mnie?
Chciałem zatrzymać się przy problemie wolności, ponieważ wiara dotyczy nadejścia Tajemnicy, która staje się człowiekiem, wchodzi w świat rzeczy i ludzi, by stać się jego częścią... Jezus był Człowiekiem pośród innych ludzi, Człowiekiem
pośród domów, ścieżek na polach, był jednym z ludzi w tłumie w Jerozolimie, był Człowiekiem wśród innych. Pomyślcie
o Janie i Andrzeju: odkąd spotkali tego Człowieka nie przestali chodzić do domów, do żon i dzieci, nie przestali łowić
ryb – przecież nawet ostatni rozdział Ewangelii Świętego Jana
mówi o nocnym połowie – byli dalej rybakami, chodzili do
84
synagogi razem z innymi, chodzili do Jerozolimy, przechadzali
się... Robili wszystko tak jak wcześniej, ale nie tak jak wcześniej:
gdzieś w środku pomiędzy sobą, a tym co robili, mieli ciągle postać tego Człowieka. Był pomiędzy ich oczyma a tym, co widzieli, pomiędzy ich sercami a tym, co robili, we wszystkim.
Czego dotyczy owo? Wszystkiego! Włosów... „U was nawet włosy na głowie wszystkie są policzone”27, jak On powiedział. To najpiękniejsza rzecz jaką powiedział, ponieważ nie
ma nic, co lepiej przedstawiałoby istnienie przypadkowe, banalne, konkretne, materialne, ulotne niż włos na głowie, który wypada. Podobne spojrzenie miał, gdy mówił o kwiatach
na polu albo o ptakach niebieskich, a tym bardziej o synu człowieczym, o dziecku: „Biada temu, kto by zgorszył dziecko.
Byłoby dla niego lepiej przywiązać do szyi kamień młyński
i rzucić się w największą głębinę morza”28. Robić krzywdę
dziecku można zarówno w sensie moralnym jak i materialnym: wszyscy unikają zrobienia krzywdy dziecku w sensie materialnym, ale nic sobie nie robią z czynienia mu zła w sensie
moralnym, wszyscy, nawet matka i ojciec. Nikt nie kocha bardziej niż ten Człowiek: wziął dziecko w ramiona, przytulił je
do siebie i powiedział to zdanie. Wobec tej sceny nie da się
wyobrazić miłości do człowieka większej niż ta. Matka tego
dziecka, jeśli miałaby oczy szeroko otwarte, nie powinna czuć
się „zwolniona”, ale powinna widzieć miłość do dziecka
większą aniżeli ona jako matka miała.
Wezwanie Jezusa zakłada zawsze powierzenie się pewnej
wspólnocie. Przynależność do Chrystusa zbiega się zawsze
z przynależnością do wspólnoty. Wspólnota jest jak ramiona
27
28
Mt 10, 30.
Por. Mt 18, 6.
85
Chrystusa obejmujące dziecko, jak oczy Chrystusa, które liczą
włosy na głowie i które zauważają spadającego wróbla i mały
kwiat w polu, albo jak potężna moc z którą Jezus przywraca
do życia zmarłego młodzieńca, syna wdowy z Naim. Co jednak było głównym celem Jezusa, wtedy i później? Jezus chciał
pobudzić duszę tej kobiety: „Kobieto, nie płacz”.
Wspólnota jest dosłownie i fizycznie Jezusem, który czyni
te rzeczy, Jezusem obecnym; więc we wspólnocie nauczysz
się, czym jest twoje przeznaczenie. Ona dodaje ci wiary, i podtrzymuje cię w niej, kieruje i kształtuje twoją wiarę. Pozwala
ci zrozumieć, czym jest wolność i kształtuje twoją wolność
w świadomości rozwiniętego zmysłu religijnego i w świadomości ofiary, którą trzeba uczynić, a więc w pokornej świadomości i bez niepotrzebnej desperacji z powodu twojego grzechu, skłonności do grzechu, twojej łatwości popełniania
grzechów. Łatwości popełniania grzechów tym większej, że
w człowieku jest ogromna rana, jest znak ogromnej rany, przez
którą ramię, które mogłoby unieść trzydzieści kilogramów,
z trudem podnosi ich zaledwie trzy. Jest jakby osłabione, to
jak dziecięcy paraliż, który nazywa się grzechem pierworodnym. Dlatego też wspólnota mówi ci, żebyś nie gorszył się
pokusą, której doznajesz, żebyś nie gorszył się nawet błędem,
który popełniasz, ale ciągle od nowa podejmował drogę. I razem rozpoznamy to, co prowadzi do przeznaczenia, rozpoznajemy to, co jest wielkie w życiu. Wielkie jest to, co sprawia, że idziemy w stronę przeznaczenia – i razem rozpoznamy
złudną fascynację, iluzoryczność przyciągania. To wszystko jest
wychowaniem, które daje ci wspólnota.
Co więc należy czynić z naszą wolnością? To samo, co
z wiarą. Jak apostołowie nauczyli się wierzyć w tego człowieka? Poszli za Nim. Gdyby Jan i Andrzej poszli za Nim tylko
86
raz, to pozostaliby pod ogromnym wrażeniem, po dziesięciu
latach opowiedzieliby swoim dzieciom: „Widzieliśmy pewnego człowieka...”, ale nie uwierzyliby w Niego. Poszli za Nim.
Jak nauczyć się dorastania do wolności tak, aby wolność stała
się naprawdę siłą naszego życia, a co za tym idzie, godnością
naszego życia (godność człowieka mieści się w jego wolności,
ponieważ jest ona relacją z nieskończonością)? Idąc za towarzystwem, w którym postawił nas Pan, powołując nas. Pójście
za, nie ma nic bardziej inteligentnego niż pójście za.
Synteza
Zobaczyliśmy więc, czym jest wolność. Zobaczyliśmy sytuację
wolności, która jest niedoskonała, wolności w drodze. Dlatego może ona wybierać... Dlaczego? Bo jest niedoskonała.
Kiedyś podzieliłem się taką moją obserwacja na lekcjach:
kiedy wolność dociera tutaj ( ), nie jest zablokowana, ale
otwarta na oścież, jest cała wolnością. Kiedy dociera tutaj (B),
to chociaż urok jest wielki, wolność jest w pewnym sensie zablokowana, ale w środku ma chwiejny mechanizm, który się
porusza, trochę tak, jakby nie był zbyt dobrze skonstruowany29. Poruszając się, może wybrać coś innego: wybór bierze
się z faktu, ze wolność nie jest jeszcze samą sobą.
Zobaczyliśmy więc czym jest wolność, jakie są jej warunki.
Gdyż nie jest ona wyborem, jest możliwością wyboru tylko
dlatego, że jest niedoskonała. Mając możliwość wyboru, może
dążyć do czegoś, do czego nie powinna, bo powinna tylko do
tego, co prowadzi ją do przeznaczenia. Natomiast ona wybiera
29
Jak można zauważyć na rysunku, żaden odcinek, na który człowiek się natyka
nie ma takiej szerokości jak kąt, wyrażający jego pragnienie.
87
coś, co nie prowadzi do przeznaczenia, co odciąga ją od przeznaczenia, i to jest właśnie niedoskonałość, błąd, grzech.
Można powiedzieć: ten chłopiec mógł zostać naprawdę kimś...
szkoda że tak się nie stało.
Aby jednak dokonać właściwego wyboru, trzeba mieć jasną
świadomość relacji z Chrystusem, relacji z przeznaczeniem:
przeżyty zmysł religijny. Przeczytajcie Ewangelię, pierwszy rozdział ze Świętego Jana i dwudziesty pierwszy, kiedy są wszyscy
razem o poranku... Jezus przygotował jedzenie dla wszystkich
– jakaż wielka dobroć – i nikt nie ośmielał się nic mówić, bo
wiedzieli, że jest Panem. Stał koło Szymona i powiedział do
niego półgłosem, tak żeby inni nie słyszeli: „Szymonie, czy kochasz mnie więcej aniżeli ci?”. To jest szczyt moralności chrześcijańskiej, początek i koniec moralności chrześcijańskiej. Nie
powiedział mu: „Szymonie, zdradziłeś Mnie. Szymonie, pomyśl
jak wiele razy zbłądziłeś. Szymonie, pomyśl o tych wszystkich
zdradach! Szymonie, pomyśl, że jutro, pojutrze możesz znów
popełnić błąd... Pomyśl jaki jesteś kruchy i niegodziwy przede
Mną”. Ależ skąd! „Szymonie, czy kochasz mnie więcej aniżeli
ci?”. Wszystko stało się nieistotnie, wszystko.
I to właśnie tak bardzo pociąga, że Piotr, w miłości do Niego, umarł tak samo jak On. Otwórzcie tekst Un avvenimento
di vita, cioe una storia na stronie 408, a znajdziecie tam zdanie
świętego Tomasza, które mówi mniej więcej to, że człowiek
odnajduje swoją godność w wyborze tego, co bardziej ceni
w życiu i od czego oczekuje większej satysfakcji30.
30
88
Święty Tomasz z Akwinu pisze: „Dlatego również i u ludzi to wydaje się być
życiem każdego człowieka, w czym znajduje największą przyjemność, czym
się najbardziej lubi zajmować”, [w:] Avvenimento di vita, cioč una storia. Interviste e conversazioni con L. Giussani, EDIT Il Sabato, Roma 1993, s. 408;
por.: Tomasz z Akwinu, Summa Theaologiae, II, IIae, q. 179, a., Ico, Respon-
Jeśli oczekujesz zaspokojenia i spełnienia od czegoś, co jutro
może być prochem, będziesz miał proch. Kto nam jednak będzie przywoływał tą prawdę? Nikt nie może nam jej przywoływać, nikt sam z siebie nie ma siły, żeby ją przywoływać. Tylko
razem jest to możliwe. Taki właśnie jest Kościół, który przypomina o tym w świecie. Może się zdarzyć wielki człowiek, dostojniejszy niż Sokrates i większy mówca niż Demostenes, ale będzie mówił na marne. Wszystkie gazety następnego dnia to
opublikują, wszyscy będą go szanować, ale nikt za nim nie pójdzie. Tylko we wspólnocie są przywoływane to umartwienie lub
oczarowanie bytem, które jest zmysłem religijnym, ta fascynacja
bytem lub świadomość własnej kruchości, powiązana z czymś,
co jest wyborem – jest dobrem móc wybrać ale jest złem wybrać
źle. Jest to dwuznaczne; nie dlatego, że wolność jest w postawie
złej, jest w postawie jeszcze dwuznacznej i dlatego może wybrać
dobro i może wybrać zło. Tylko we wspólnocie jesteśmy wspomagani, aby to zrozumieć, aby mieć świadomość i rozpoznać kiedy wybiera się źle, aby mieć siłę do panowania nad sobą, aby
oderwać się od zła – za pomocą umartwienia, pokuty lub metanoi, przemiany mentalności – aby przylgnąć do tego, co prowadzi ku przeznaczeniu i oczekiwać przeznaczenia każdego dnia,
każdego dnia spodziewać się, że nadejdzie.
Zaproszenie do modlitwy
Dlatego musicie od teraz starać się uczynić jak najczęstszą modlitwę, która jest modlitwą grupy Memores Domini: Veni Sancte
Spiritus, veni per Mariam. Przyjdź, Duchu Bezmiaru, Tajemnicy,
deo: „Unde etiam in hominibus vita uniuscuiusque hominis videtur esse id in
quo maxime delectatur et cui maxime intendit…”.
89
gdyż jest On Duchem Tajemnicy, Duchu Chrystusa, który pozwala nam rozumieć rzeczy, który daje nam siły do pójścia za
tym, co słuszne. Jak pomaga nam Duch Chrystusowy? Przez
wnętrze pewnej kobiety: Chrystus wyszedł z wnętrza siedemnastoletniej dziewczyny, z wnętrza naszego wspólnego doświadczenia, doświadczenia komunii. Poprzez wnętrze konkretnego
doświadczenia Duch przekazuje nam światło i pomoc.
WOLNOŚĆ
Dyskusja
Słowa usłyszane podczas konferencji albo wypowiedziane jako
modlitwa, słowa, których nie rozumiecie – każemy wam je
powtarzać nie dlatego, że jesteśmy głupi i stąd każemy wam
mówić rzeczy, których nie rozumiecie. Wiemy, że ich nie rozumiecie, my też ich nie rozumieliśmy, kiedy byliśmy na waszym etapie, ale tylko powtarzając je można je zrozumieć.
Dwuletnie dziecko nazywa „mamą” to, co będzie nazywać tak
samo w wieku lat pięćdziesięciu, ale to samo słowo, nie inne,
będzie się wówczas głęboko różnić od tego pierwszego, będzie daleko lepiej zrozumiane, daleko bardziej kochane, daleko inaczej oceniane... Ale powtarzało się je przez całe życie.
Podobnie ze sposobem, w jaki przybliżamy się do Boga, w jaki porozumiewamy się z Chrystusem.
Przyszło mi to do głowy, kiedy usłyszałem „Odtąd już nikogo nie znamy według ciała”31. Pamiętacie, że to czytaliście?
31
90
2 Kor 5, 16–17. Antyfona do środowej modlitwy południowej, [w:] Liturgia
godzin. Wydanie skrócone, Pallottinum, Poznań 1991.
Ależ nie pamiętacie! Już nie pamiętacie?! „Jeżeli więc ktoś
pozostaje w Chrystusie, jest nowym stworzeniem”. Gdybym
powiedział: „Wytłumaczcie mi to zdanie”, to wy wszyscy, może
oprócz jakiegoś nieznanego geniusza – jeszcze nieznanego –
nie potrafilibyście mi go wytłumaczyć. Czy jest ktoś taki, kto
umiałby mi je wytłumaczyć?
Jeśli nie wiecie, co znaczy, to dlaczego je powtarzacie? Ponieważ każe się wam je powtarzać. A dlaczego każe się wam
je powtarzać? Gdyż jest pewną formą prośby. Wiadomo doskonale, kogo prosimy. Prosimy Chrystusa. Nie da się natomiast zrozumieć formuły tej prośby. To zrozumienie pojawi
się wraz z waszym doświadczeniem, które z czasem dojrzewa.
Czy nie jasno to ująłem, drogie dziewczę? Ta formuła, której ty nie zrozumiałaś, wyraża prośbę, prośbę o Chrystusa.
Czy to słuszne, żebyś prosiła o Chrystusa? Słuszne czy nie?
Tak! Ale ta prośba jest sformułowana w sposób, który wymaga dojrzałości, aby go zrozumieć. Dlatego zrozumiesz w miarę twojego dojrzewania. Jednak stosując tę formułę, gdy zwracasz się z prośbą do Chrystusa, nie używasz jej ot tak, bez
ładu i składu. Ważna jest nie tyle formuła, co prośba do Chrystusa. Jaka jest największa rzecz, którą człowiek może zrobić
z całą swoją inteligencją, z całą swoją wolnością? Prosić albo
błagać – oba oznaczają to samo. Ponieważ człowiek jest biedakiem! Jest nędzarzem i nie może robić nic innego, jak tylko prosić. Jest nędzarzem albo małym dzieckiem. Małe dziecko wszystkim tym co robi i co mówi, prosi. Czy płacze, czy
łka, czy woła, czy zadręcza mamę, czy ciągnie mamę za ubranie... prosi.
Zobaczmy, jaki też temat miała ostatnia lekcja? O stopie?
Nie!
91
O wolności.
Powiedzcie mi, moi drodzy, czy to nie dziwne mieć nauki
o wolności w waszym wieku? Kto z waszych kolegów je ma?
Wy miewaliście już takie? Nikt wam nie mówił o wolności!
Wszyscy używają przy was słowa wolność, uważając, że można je interpretować w pewien sposób, który jest błędny. Nie
jest tak, że tego, o czym tu mówiliśmy, już się nauczyliście.
Czy „powiedzieć” jest jednoznaczne z „nauczyć się”? Nie, nie!
Dopiero powtarzając wyjaśnienia, powtarzając wytłumaczenia, będąc uważnym na powtarzane wytłumaczenia, w pewnym momencie otworzy się przed wami światło, którego teraz jeszcze nie ma albo jest dopiero nieznaczne.
Co jest ważne? Nawet w tych moich wyjaśnieniach, co jest
ważne? Pragnienie zrozumienia, czyli prośba, prośba o zrozumienie, prośba, nieustanna prośba. Nie ma większego bogactwa od proszenia.
Prosić nie znaczy wymagać. Wymaganie prosząc stawia
pewne warunki, używając swoich własnych miar. Od tego,
czego się nie zna, nie można wymagać. Można jedynie prosić.
Co to znaczy, że wszystkie stworzenia nie spełniają wielkości mojego pragnienia?
Ponieważ nie są równoznaczne z ostatecznym przedmiotem
mojego pragnienia. I dlatego, po pierwsze, moje pragnienie
chwieje się, a więc może wybierać. Jednak przede wszystkim
zmierza, aby wybrać to, co je bardziej pociąga, emocję bardziej niż odpowiedniość, chwilową emocję niż to, co jest zgodne z przeznaczeniem. To naturalne!
Jednak najwspanialsze w tym wszystkim są pojęcia oderwania i umartwienia. Oderwania się od tego, co budzi w tobie
większe emocje, z miłości do tego, co ci odpowiada pełniej, co
92
jest właściwsze. Umartwienie mające na celu potwierdzenie prawa moralnego (czyli związku z przeznaczeniem, a nie z tym, co
oddziałuje na instynkt), takie umartwienie niczego nie eliminuje:
omnis creatura bona (każda rzecz jest dobrem). To zdanie, jak mówi
Charles Moeller we wstępie do książki Sagesse grecque et paradoxe
chrétien; témoignages littéraires32, jest największym zdaniem w całej
historii myśli ludzkiej, gdyż cała historia myśli ludzkiej oddziela
to, co jest dobrem o tego, co jest złem, podczas gdy chrześcijaństwo mówi: zło to nic, nie ma żadnego złego stworzenia, całe zło
mieści się w akcie wyboru tego, co jest przeciwieństwem twojego
przeznaczenia. Zło jest jedynie w akcie wyboru, którego dokonuje wolność. Dlatego też sprawcą grzechu jest człowiek, jest wolność człowieka, ale również ona jest zdominowana przez coś innego: przez fakt, że przeznaczenie cię napomina i przywołuje i daje
ci energię, abyś przywołał samego siebie do porządku i wrócił na
dobrą drogę. Tę energię do powrotu przyszedł ci dać On bezpośrednio: to wspólnota, w której żyjesz w Kościele, do której przynależysz. Każe ci przynależeć do wspólnoty, w której On może ci
tak pomagać. Wspólnota jest tym, do czego się przynależy. Jest
czymś więcej niż ojciec, niż matka, niż rodzina.
Czy wolność pozostaje niespełniona również w odniesieniu do Chrystusa?
Wolność niespełniona to wolność niespełniona. Wolność jest niedoskonała w odniesieniu do wszystkiego: wobec samej siebie, wobec przeznaczenia, wobec Chrystusa, wobec taty, wobec mamy...
jest niedoskonała wobec wszystkiego. Wobec każdego daje znać
o swojej niedoskonałości, a więc również wobec Chrystusa.
32
Por. Ch. Moeller, Sagesse grecque et paradoxe chrétien; témoignages littéraires,
Casterman, Tournai 1984.
93
To dlatego Chrystus może wydawać się pozbawiony tej
atrakcyjności, która powinien mieć: ponieważ wolność odwraca twoje oczy w stronę czegoś innego i wówczas On nie wygląda na Tego, kim jest. Aby zrozumieć, jaki jest, trzeba by
dobrze Go obserwować. Czy Jan i Andrzej, gdy byli z Nim,
oglądali może sprzęty domowe? Czy oglądali obrazy, które
były tam zawieszone? Byli tam po to, żeby na Niego patrzeć,
żeby patrzeć, jak mówił. A jako że ich wolność nie była doskonała, to ich zrozumienie tego, co mówił, było ograniczone
lękiem, było nikłe, ale było, była w nich chęć zrozumienia.
Jesteśmy niedoskonali także w obliczu Chrystusa, oczywiście. A nawet jesteśmy o wiele mniej doskonali wobec Niego
niż wobec innych. Dlaczego? Z powodu grzechu pierworodnego. Mamy w sobie tę ranę, ten paraliż dziecięcy, który daje
się we znaki tym bardziej, im większy jest przedmiot, z którym mamy do czynienia. Im większa jest jego godność, tym
bardziej daje o sobie znać ta rana. Grzech pierworodny nie
jest brakiem – tak jakby Bóg uczynił swoje stworzenie nie tak
jak trzeba – ale grzech pierworodny jest czynem człowieka,
którego Bóg uczynił tak bardzo związanym z innych ludźmi,
że błąd na początku odbił się na wszystkim.
Na lekcjach używałem pewnego porównania. Wyobraźcie
sobie tę deskę: jeśli znajduje się na ziemi, to możesz chodzić
po niej bez trudu, prawie nie patrząc pod nogi, ale jeśli położysz
ją na wysokości stu metrów, to zacznie ci się kręcić w głowie
i będziesz miał dość, chyba że jesteś nieziemsko wytrenowanym
linoskoczkiem. Ale nawet linoskoczek spadnie, jeśli umieścić belkę
na wysokości tysiąca metrów33. Grzech pierworodny jest kondycją egzystencjalną, w której nie ma winy danego człowieka,
33
94
Por. L. Giussani, Il senso di Dio, op.cit., s. 93.
ale której ponosi on konsekwencje. Wina jest tego, kto go popełnił. To, jak go popełnił i na czym on polegał, jest tajemnicą,
tajemnicą początków. Zanudzam was tę „Tajemnicą”, ale jeśli
nie przyjmie się jej do wiadomości, nie zrozumie się wcale nieporadności człowieka. Człowiek jest nieporadny, a doktryna
grzechu pierwotnego wyjaśnia tą nieporadność w najbardziej
odpowiedni sposób, jaki można przyjąć.
Kiedy praca jest ciężka, męcząca, to jak w takiej sytuacji
rozgrywa się wolność?
Kiedy muszę spełnić ciężki obowiązek, to jak moja wolność
rozgrywa się w tak trudnej rzeczy? Posłuchaj, powiedz mi jaka
jest najtrudniejsza rzecz? Śmierć. Wiesz, że Jezus został niesprawiedliwie zabity: jak zrealizował w tym swoją wolność?
Akceptując! Akceptując plan kogoś Innego, który jest wolą
Boga: „Ojcze, jeśli możliwe, żebym ja nie umarł... (powiedział
to, pokazując że jest człowiekiem takim jak ja). „Ale nie moje
życie, lecz Twoja wola niech się stanie”34. (pokazując, że ma
wolność nieskończenie większa niż moja). Uzdolnił mnie do
tego, bym stając przed trudną pracą, mógł powiedzieć: „Niech
będzie Twoja wola”. Czy to jasne? Czy taka postawa jest mądra czy poddańcza? Czy jest czymś mądrym powiedzenie:
„Akceptuję ciężką pracę”? Tak jak Chrystus przyjął krzyż?
Dlaczego czymś słusznym, a nawet lepiej – rozumym, jest
wypełnianie woli Boga w rzeczy ciężkiej, która jest dla ciebie
niesłychanie trudna?
Ponieważ to jest odpowiednie.
Odpowiednie czemu?
34
Por. Łk 22, 42.
95
Warunkom mojego szczęścia.
Czy śmierć odpowiada warunkom twojego szczęścia?
Odpowiada misji, która została mi powierzona.
A więc trudnym zadaniem musi być spełnienie misji, jaka została ci powierzona. Przez kogo? Przez Boga! Przez Boga za
pośrednictwem twojego pracodawcy czy zwierzchnika. Za
pośrednictwem Poncjusza Piłata, ówczesnego zwierzchnika
ludu żydowskiego, Bóg powierzył Jezusowi Jego zadanie. Dlatego jego wypełnienie jest rzeczą mądrą, czyli rozumną, odpowiadającą sercu człowieka, ponieważ odpowiadającą woli
Boga. Odpowiadać woli Bożej to odpowiadać własnemu przeznaczeniu, podążać w stronę własnego przeznaczenia. Jest
rozumnym to, co każe ci iść w stronę twojego przeznaczenia.
A twoje przeznaczenie jest tajemnicą Boga.
Wybaczcie, ale teraz muszę was o to zapytać: czym jest
wolność? Jest zdolnością do relacji z przeznaczeniem. Przeznaczenie, czym jest przeznaczenie? Postawmy prostsze pytanie: gdzie jest przeznaczenie? Przeznaczenie jest na końcu życia. Autostrada z Mediolanu do Como: gdzie zaczyna
się Como? Tam, gdzie kończy się autostrada do Como. Droga z Mediolanu do Pawii: kończy się tam, gdzie zaczyna się
Pawia. Koniec to pierwsza rzecz, jaką sobie uświadamiamy.
Kiedy zaczynają budować drogę, to myślą o jej końcu, przeznaczeniu (czyli o Pawii). Potem budują drogę: pracują, pracują, pracują... aż w końcu docierają do Pawii i praca się
kończy. Przeznaczenie jest u końca drogi, czyli jest za jej
ostatnim odcinkiem, jest po śmierci. Rozumnym jest wszystko, co prowadzi cię ku końcowi, ku przeznaczeniu. Sercu
odpowiada nie instynkt, który czujesz, ale to, co prowadzi
serce do jego przeznaczenia. Tym, co prowadzi twoje serce
96
w stronę jego przeznaczenia może być życie pełne przeciwności i bólu.
Na pewno nigdy nie kazano wam czytać powieści Życie i przeznaczenie35. Nikt z was jej nie czytał, weźcie ją sobie, na pewno
w trzy lata zdążycie się z nią zapoznać! Jest w niej opisane życie
narodu rosyjskiego pod Stalinem. To książka historyczna, straszliwa i piękna. To książka godna Dostojewskiego. Są w niej przedstawione istnienia ludzkie zmasakrowane i zdeptane. Mogli
jedynie popełnić samobójstwo albo żyć dalej. Co było słuszne?
Słusznym było, żeby żyli, ponieważ żyjąc, akceptowali drogę,
która prowadziła do ich przeznaczenia, nawet nie wiedząc
o tym. Słusznym jest żyć, bo w przeciwnym razie, gdy się nie
układa, rozsądnym byłoby tylko strzelić sobie w skroń. Ale nie!
Mówił ksiądz: trzeba, aby nieskończoność dotarła do człowieka, żeby zaktywizować jego wolność. A więc to przeznaczenie jest już teraz tutaj. Chciałabym wiedzieć czy doświadczenie wolności doskonałej jako przylgnięcia w pełni
do przeznaczenia jest możliwe już teraz, nawet przy zachowaniu możliwości wyboru?
Przylgnięcie do przeznaczenia jest sensem każdego kroku, który
czyni się na drodze. Droga: możesz stawiać twoje kroki w kierunku przeznaczenia, może nawet czasem wolniejsze, bardziej
nieśmiałe. W każdym razie idziesz w kierunku twojego przeznaczenia. Każdy krok w kierunku twojego przeznaczenia jest krokiem w kierunku przeznaczenia w całej jego pełni (nie ma półprzeznaczenia albo trzech czwartych przeznaczenia), ale
bezpośrednim przedmiotem twojej woli i twojego czynu nie jest
przeznaczenie w jego ostatecznym, pełnym wyrazie. Tak więc
35
V. Grossman, Vita e destino, Jaca Book, Mediolan 1984.
97
nie może cię on w pełni usatysfakcjonować, może cię tylko uczynić bardziej usatysfakcjonowaną niż gdybyś robiła coś przeciwnego: „Kto za Mną idzie, już teraz stokroć tyle otrzyma”36.
Sposób, w jaki będziemy kochać w raju jest sposobem, który
może dostrzec i zrozumieć jedynie ten, kto naprawdę, mocno
i wierne kocha innych całym sobą już na tym świecie. Kto bardziej kocha swojego bliźniego całym sobą, całą swoją wiernością, całą swoją siłą woli, całą swoją zdolnością do poświęcenia, jednym słowem całą swoją wrażliwością, ten może lepiej
przeczuć jaki będzie raj. Jednak nie jest jeszcze w raju.
Kto za Nim idzie, stokroć tyle otrzyma już teraz. Od pierwszego roku, gdy nauczałem religii w szkole, mówiłem: „Stokroć
tyle oznacza, że będziecie sto razy bardziej kochać waszą dziewczynę, będziecie sto razy bardziej kochać waszego chłopca,
będziecie sto razy bardziej kochać waszą mamę i waszego tatę,
będziecie sto razy bardziej kochać waszych kolegów ze szkoły,
z którymi przebywacie już od pięciu lat, a jesteście sobie całkowicie obcy. Nie ma między wami przyjaźni, jest tylko współuczestnictwo, które pozwala na współudział w złym albo na
wspólne sobotnio-niedzielne pójście w góry, ale nie ma przyjaźni, ponieważ przyjaźń jest to zaangażowanie własnej egzystencji w życie drugiego człowieka”. I dlatego: kto idzie za mną,
kto idzie za przeznaczeniem, kto zmierza do niego, ten do niego dotrze i otrzyma też stokroć więcej już teraz.
W trzeciej książeczce Guido Clericettiego, mam nadzieję,
że macie dwie pierwsze książeczki z dowcipami Guida Clericettiego37, które często kryją niesłychanie żartobliwe obserwacje,
36
37
98
Por. Mt 19, 29; Mk 10, 29–30.
Guido Clericetti to włoski satyryk i dziennikarz, publikowany często na łamach
czasopism katolickich, autor zbiorków dowcipnych komiksów o tematyce po-
a cięty dowcip ma w sobie zawsze jakąś dozę smutku. Na przykład to: „Rocznica: czytam cię między zmarszczkami”38. Aż
chce się płakać. Czytam cię między zmarszczkami. W każdym
razie wyszedł trzeci tomik i jest pełen prawie samych takich
aforyzmów. Z tyłu na okładce jest narysowane niebo pełne
gwiazd, a pod nim napis: „Połączcie linią wszystkie gwiazdy, a
otrzymacie kompletny obrazek”. Przeznaczenie to połączenie linią wszystkich rzeczy, a to stanie się dopiero przy końcu,
gdyż jest możliwe tylko z innego punktu widzenia: z punktu
widzenia Tego, który stwarza gwiazdy. „Kto za Mną idzie, już
teraz stokroć tyle otrzyma”. Będzie umiał sto razy bardziej
cieszyć się gwiazdami.
Przydarzyło mi się to pewnego razu, gdy byłem kapelanem
mediolańskiej kolonii w Celle Ligure. Byłem tam kapelanem
w zimie, ponieważ wcześniej zachorowałem. Miałem tam przepiękne doświadczenia. Chodziłem na przykład każdego wieczoru na spacer z Celle Ligure do Varazze, a potem wracałem. Wybrzeże wcina się tam w ląd, tworzy zakole, wzdłuż
którego stoi niski murek, a dalej jest plaża i morze. W wiosenne wieczory murek był pełen par, a ja często przechodziłem i mówiłem: „Ech, ci biedni ludzie; biedaczyska nie wiedzące dlaczego żyją, czym żyją. I dlatego żyją dla instynktu
(ale wszyscy ludzie są tacy)”. Pewnego wieczoru nie było księżyca, a niebo było całkiem czyste, ciężkie od gwiazd. Dokładnie na zakręcie drogi zobaczyłem coś, czego nikt z was nigdy
nie widział. Zobaczyłem i stanąłem w miejscu oszołomiony:
38
lityczno-obyczajowej, aforyzmów, bajek, jak również audycji radiowych i telewizyjnych, głównie o charakterze satyrycznym (przyp. tłum.).
G. Clericetti, Clericettario, Gribaudi, Mediolan 1993, s. 30. W języku włoskim
ma tu miejsce gra słów: „rughe” (zmarszczki) i „righe” (wiersze) – jak w wyrażeniu „czytać między wierszami” (przyp. tłum.).
99
zobaczyłem most na morzu z Drogi Mlecznej. (Często rano
budziłem dzieci, mówiąc: „Idziemy zobaczyć most na morzu!
Most na morzu!”39 Wtedy wszyscy szybko się budzili, bo inaczej potrzeba było pół godziny, żeby się podnieśli). Kiedy zobaczyłem most z Drogi Mlecznej, pomyślałem: „A więc to
rzeczywiście prawda z tym, że już teraz stokroć więcej otrzymujemy. Kto umie aż tak obserwować morze? Kto umie w ten
sposób obserwować rzeczy? Nikt z tych ludzi”. Rozumiecie
mnie? Droga Mleczna, która tworzy most na morzu; ledwie
zauważalny, gdyż jej światło nie ma siły słońca ani księżyca,
ale jednak zauważalny. To nie jest zwyczajne odbicie, ale prawdziwy most ze światła. Nikt z was nigdy nie widział mostu ze
światła na morzu utworzonego z Drogi Mlecznej, nikt z was
nigdy czegoś takiego nie odkrył i nie odkryłby, gdyby nie zwracał uwagi na rzeczy tak, jak uzdalnia nas do tego miłość do
przeznaczenia, którą jest Chrystus.
W tych dniach zdałem sobie sprawę, że przeżyłem doświadczenia wolności w odniesieniu do innych osób w momencie, gdy miałem możliwość przyjrzenia się lepiej ich przeznaczeniu. Ale właśnie zdając sobie sprawę, że moja
wolność, tak jak wolność każdego, jest ograniczona, chciałem zapytać czy to doświadczenie wolności jest ściśle powiązane również z doświadczeniem łaski?
Doświadczenie wolności, o ile patrzysz na jakieś stworzenie
w powiązaniu z jego przeznaczeniem – a więc i twoim przeznaczeniem, bo jest tylko jedno przeznaczenie dla wszystkich
– jest twoim aktem. Rozumiesz, że jest twoje i jest to prawdą do
tego stopnia, że gdybyś miał pokusę patrzenia na to stworzenie
39
„Most na morzu” to znane zjawisko odbicia słońca w morzu.
100
w inny sposób, to tak nie patrzysz, ponieważ osądzasz i mówisz: „No tak, w inny sposób, a co potem?”.
Jednak gdybyś nie odnalazł pewnego towarzystwa, gdybyś
nie wysłuchał pewnych nauk, gdyby twoja matka nie nauczyła
cię „Ojcze nasz”, gdyby ten, kto cię stworzył, nie obdarzył cię
pewną wrażliwością duszy, to i ty byłbyś płytki, prostacki, ordynarny, grubiański jak większość twoich kolegów i mówiłbyś
o tych stworzeniach z tą samą ordynarnością i budziłbyś taką
samą odrazę, jaką budzi tak wielu ludzi, kiedy rozmawiają
(wielu chłopców, gdy mówią o kobietach, itd.). Oznacza to
więc, że nie jest to czysty wybór twojej wolności, czysty, nagi,
surowy wybór twojej wolności. Na twoją wolność działa cały
zespół znaków i dobrych bodźców, które masz już w sobie.
Taka właśnie jest wolność: przylega do tego, co popycha cię
do dobra i sprawiedliwości.
To, co ci na to pozwala, nazywa się łaską: jest łaską posiadanie pewnego charakteru i pewnej wrażliwości, która nosi w sobie wstręt do tego, co grubiańskie. Łaską jest nauczenie się
„Ojcze nasz”, łaską jest to, że spotkało się daną koleżankę, łaską
jest, że usłyszało się zwrócone do siebie wołanie: „Przyjdź”. Jest
to łaska nieporównywalna z niczym innym. Teraz niektóre z tych
rzeczy możecie jedynie przeczuwać, ale ileż czasu potrzeba, żeby
zrozumieć je lepiej! Czas, który mija to też jest łaska!
Jednak nawet jeśli się otrzymało tę łaskę, twoja wolność
może być tak kapryśna, tak buntownicza, tak nihilistyczna,
tak instynktowna i kochająca to, co instynktowne, a co zawsze będzie w sobie nosiła, że będzie mówić „nie” wszystkiemu temu, co sugerują ci i twoja wrażliwość, i „Ojcze nasz”,
i twoja koleżanka.
Fakt że ty możesz powiedzieć „tak”, jest owocem wcześniejszej łaski (tej, która miała miejsce najpierw) i jest owocem łaski,
101

Podobne dokumenty