Wybrańcy nowej ery
Transkrypt
Wybrańcy nowej ery
www.radiomaryja.pl/artykuly.php?id=1141809 2012-01-29 Wybrańcy nowej ery Dopiero co przed kilkoma tygodniami rozpoczął się rok 2012, a już można przewidzieć, jakie słowa będą w nim najchętniej powtarzane przez ludzi mediów i polityków: piractwo w sieci, cenzura w internecie, przejrzystość. Słychać je wszędzie. W Ameryce po fali protestów jak na razie zablokowano przegłosowanie dwóch projektów ustaw dotyczących internetu - SOPA (stop piractwu internetowemu) i PIPA (ochrona praw autorskich). W Europie uformował się szeroki ruch oporu przeciwko wypracowanej przez USA, Japonię i Europę ustawie ACTA służącej zahamowaniu niezgodnego z prawem wykorzystywania w internecie chronionych prawami autorskimi danych. Niektóre akcje przybierają charakter masowy i spektakularny, tak jak w Polsce, gdzie anonimowi hakerzy, chcąc zaprotestować przeciwko zbyt dużej kontroli i ograniczeniom w sieci, zablokowali nawet na jakiś czas strony internetowe rządu i prezydenta. Niezwykle trudno jest zrozumieć wszystkie intencje i ideały uwikłanych w ten spór grup i osób. Przestają już nawet wystarczać stare polityczne wzorce, jak lewica i prawica, liberałowie i konserwatyści. Partia Piratów Dowodów na to dostarcza rzut oka na nową, ale odnoszącą sukcesy wyborcze niemiecką partię, tzw. piratów. Odkąd osiągnęli zaskakująco dobre wyniki w wyborach parlamentarnych w Berlinie w październiku 2011 r., stali się pupilkiem krajowych mediów i w pewnym sensie występują jako pars pro toto dla globalnego oburzenia internetowych aktywistów. Piraci to młodzi ludzie, wśród nich jest wielu studentów, którzy nie mają żadnego politycznego doświadczenia i odpowiednio do tego amatorsko się prezentują. Na ten temat nie mamy jeszcze zdania - to typowe zdanie wypowiadane przez tych politycznych dyletantów. Ale Niemcy to lubią. To takie mile widziane urozmaicenie dla dotychczasowego układu politycznego, gdzie każdy ma natychmiast odpowiedź na każde pytanie. Nawet jeśli nic nie wie. Ale piraci nie tylko utrzymują atmosferę kultury protestu - w przypadku polityki rodzinnej domagają się zgodnego z modnym ruchem gender wolnego samostanowienia płciowej i seksualnej tożsamości, względnie orientacji, a przede wszystkim prowadzą agresywnie zdigitalizowany styl życia. Ich ekstremalnie krótki program (zajmuje jedynie 23 strony!) w zasadzie ogranicza się do tematu internetu. I tak w dziesięciu tezach piratów znajduje się interesujące zdanie odnośnie do polityki sieciowej : W sieci rozstrzygają się losy świata materialnego . Życie w sieci Jak słusznie stwierdził w katolickim dzienniku Tagespost Stephan Meisel - były polityk CDU i autor książki Internet i demokracja , taki program uzdrowieniowy pociąga za sobą co najmniej dwie drastyczne konsekwencje: Po pierwsze, traktując Internet jako centralny punkt odniesienia, liczy się tylko to, co ma miejsce w cyberprzestrzeni; świat offline (poza siecią) schodzi na drugi plan. Po drugie nie wolno ingerować www.radiomaryja.pl Strona 1/4 w świat Internetu, ale powinien on być chroniony jako centralny punkt losów świata materialnego . Tak więc kto nie należy do internetowego świata, nie jest jednym z wybrańców nowych czasów (Eisel), ten jest poza. Nie jest równowartościowy. Obraz ludzkiej różnorodności z perspektywy chrześcijańskiej podnosi kwestie etyczne. Tak samo praktykowany publicznie kult społecznego środka komunikacji, jakim jest internet, stylizowany jest przez Piratów Co. na przestrzeń nieograniczonej wolności . Jednak decydującym celem ideologicznym zorientowanych na internet aktywistów wolnościowych i opozycyjnych ze wszystkich krajów jest walka z prawami autorskimi. Odnosząc się do piratów, Eisel pisze: Partia Piratów propaguje darmową kulturę w sieci w połączeniu z dowolnością użytkowania i powielania. Piraci odrzucają ochronę własności umysłowej. Udaremnienie nielegalnego kopiowania w sieci traktują jako niedopuszczalne naruszenie wolności . I nie dostrzegają żadnej sprzeczności w tym, że jednocześnie oburzają się na popełnianie plagiatów naukowych. Do tego dochodzi kolejna charakterystyczna cecha niemieckich piratów, czyli opowiadanie się za całkowitą transparentnością. I tak Marina Weisband, której rezygnacja z funkcji przewodniczącej Partii Piratów w tym tygodniu była sporym zaskoczeniem, a która swego czasu na Twitterze opowiadała się za rozdziałem Kościoła od państwa, dopiero co przed kilkoma dniami w wywiadzie dla tygodnika Der Spiegel domagała się internetowej transmisji na żywo z posiedzeń rady ministrów. Jeśli każde posiedzenie klubów parlamentarnych i każde posiedzenie rządu będzie jawne, wtedy obywatele będą mogli się przekonać, że politycy są całkiem normalnymi ludźmi. Będą oni wówczas postrzegani jako ludzie, którzy również nie wiedzą wszystkiego, popełniają błędy, krzyczą, a czasem nawet się obrażają . Cyfrowa demokracja Czy to antropologiczna naiwność, czy polityczne, utopijne marzenia? A może jedno i drugie? Za tymi pełnymi empatii słowami w gruncie rzeczy czai się bezwzględność. Według niemieckiego eksperta internetowego Saschy Lobo oraz Christiana Stöckera, autora książki Nerd Attack! [nerd - negatywne określenie pasjonata informatyki lub gier komputerowych, izolującego się i nieprzystosowanego do życia przyp. red.], którzy w styczniu na Uniwersytecie w Poczdamie dyskutowali o przejrzystości w polityce, mamy obecnie do czynienia z czymś na kształt walki pomiędzy gospodarczym i politycznym establishmentem z jednej strony a cyfrową silną antyopinią społeczną z drugiej. Obydwie strony toczą ze sobą bój o nowe reguły gry w demokracji cyfrowej. Musimy to sobie wyobrazić jako walkę, w której raz jedna, a raz druga strona jest górą - twierdzi noszący na głowie barwnego irokeza Lobo. Patrząc z tej perspektywy, łatwiej zrozumieć, dlaczego tak potajemnie prowadzono dyskusje nad ACTA (antypiracką umową handlową). ACTA ma na celu silniejsze pociągnięcie do odpowiedzialności providerów internetowych [dostawców usług internetowych - przyp. red.], a tym samym zahamowanie rozprzestrzeniania się nielegalnych kopii w internecie. Co ciekawe, ustawę tę w połowie grudnia 2011 r. przyjął nie kto inny, tylko unijni ministrowie Rady ds. Rolnictwa i Rybołówstwa. Odbyło się to bez kamer dużych stacji telewizyjnych. Natomiast polska ambasador w Japonii podpisywała ją w czwartek z dala od demonstrujących www.radiomaryja.pl Strona 2/4 w kraju internautów. Także w Ameryce obydwie ustawy - SOPA oraz PIPA - chciano szybko i bez rozgłosu przeprowadzić przez Kongres. Ta próba jednak się nie powiodła. Z pewnością również z tego powodu, że anonimowi hakerzy potrafili udowodnić, że co najmniej jeden ze zwolenników SOPA i PIPA sam niezbyt przejmuje się prawami autorskimi: jeden z deputowanych Kongresu z Kanady opublikował na swojej stronie internetowej zdjęcie bez podania informacji o prawach autorskich. Teraz rządzący politycy wiedzą, że kto zbyt głośno opowiada się za regulacjami w internecie, ten może zostać ośmieszony w oczach opinii publicznej przez internetowych aktywistów i wirtualne kolektywy. Tak jak w Polsce, kiedy pod groźbą publikacji wrażliwych materiałów próbuje się (lub próbowało) zapędzić w kąt niektórych ważnych polityków. I od własnego punktu widzenia zależy to, czy będzie się to nazywało wymuszeniem, szantażem czy też transparentnością. Takie mamy cyfrowe reguły gry. Koncerny a piractwo Jednakże pomiędzy tymi frontami znajdują się nieliczni, których nie da się jednoznacznie zaszeregować. Na przykład koncerny technologiczne takie jak Google, Yahoo, eBay lub Facebook. Wprawdzie oficjalnie są one przeciwko piractwu w sieci, ale nie są też zagorzałymi zwolennikami SOPA, PIPA lub ACTA. Po której stronie więc stoją? Jak informował ilustrowany tygodnik Stern , medialny magnat Rupert Murdoch, który w ubiegłym roku z powodu skandalu z podsłuchami trafił na czołówki gazet, niedawno za pośrednictwem Twittera zarzucił operatorom wyszukiwarki Google, że są liderami w łamaniu praw autorskich. Google jest liderem piratów - stwierdził Murdoch. Udostępnia za darmo filmy oraz sprzedaje miejsca reklamowe wokół nich . Na dowód tego osiemdziesięciolatek polecił wpisać do wyszukiwarki tytuł filmu Mission Impossible , co według niego skutkuje wyświetleniem się bezpłatnych linków wideo, wokół których umieszczone są przynoszące korzyści finansowe reklamy. Dodatkowo Murdocha oburzył fakt, że taką formę piractwa internetowego popiera prezydent USA Barack Obama. Rzeczywiście, w poprzednich tygodniach Biały Dom zrobił unik, dystansując się od wyrażonego wcześniej poparcia dla SOPA i PIPA. Mając na uwadze kampanię wyborczą, prezydent Obama obecnie dostrzega niebezpieczeństwo związane z cenzurą w internecie i ograniczeniem swobody wypowiedzi. Proszę poprawić projekty - stwierdzono w komunikacie wystosowanym do Kongresu. Jednak o tym, że piracka bandera nie zawiśnie na Białym Domu, świadczy fakt, że prawie jednocześnie ze zmianą stanowiska Baracka Obamy amerykańskie organy ścigania aresztowały Kima Schmitza oraz zamknęły platformę internetową do przechowywania danych Megaupload, której Schmitz jest założycielem. Przez niektórych użytkowników platforma Megaupload była wykorzystywana do rozpowszechniania pirackich kopii - filmów, oprogramowania lub muzyki. Jak poinformowała amerykańska agencja informacyjna AFP, amerykańskie organy ścigania zarzucają menedżerom Megaupload, że prowadząc kryminalną działalność, zarabiali pieniądze ze szkodą ponad pół miliona dolarów dla właścicieli praw autorskich. Jednakże międzynarodowe badania naukowe pokazują, że użytkownicy internetu pieniądze zaoszczędzone na darmowym pobieraniu www.radiomaryja.pl Strona 3/4 danych nadal wydają na konsumpcję związaną z rozrywką. Czy uda nam się przetrwać tę walkę o cyfrową władzę interpretacji, a więc coś więcej niż tylko walkę między establishmentem a internetowymi aktywistami? Czy rzeczywiście chodzi o zredefiniowanie kulturowej tożsamości w epoce sieciowych technologii? Przy całej swojej sympatii dla niekonwencjonalnego stylu uprawiania polityki Sascha Lobo i Christian Stöcker patrzą sceptycznie na marzenia Partii Piratów o całkowitej transparentności. Nie jestem pewien, czy transparentność jest pomocna w każdym przypadku - mówi Stöcker w Der Spiegel . Gdyby każda rozmowa między politykiem a lobbystą przebiegała jawnie, zawsze byłoby to z korzyścią dla tych, którzy potrafią się zaprezentować, a niekoniecznie dla tych, którzy przedstawiają lepsze, mądrzejsze argumenty . Podobnego zdania jest Sascha Lobo. Okazuje się, że łatwo znaleźć proste wytłumaczenie nagłego wycofania się nadpirata Mariny Weisband: nie jest to prowadzenie samochodu służbowego pod wpływem alkoholu, plagiat pracy doktorskiej ani wyłudzanie kredytów. Według Twittera, młoda dama postanowiła poświęcić się swojej pracy doktorskiej z psychologii. Zupełnie transparentnie. Dr Stefan Meetschen niemiecki pisarz, publicysta tłum. Bogusław Rąpała www.radiomaryja.pl Strona 4/4