czytaj całość

Transkrypt

czytaj całość
Czcid Maryję – kochad Maryję – stad się Maryją
Jaka jest nasza relacja do Maryi? Chciałbym to podsumowad w trzech hasłach. Aby mied właściwą
relację do Niej, trzeba czcid Maryję, kochad Maryję i byd Maryją – w tej kolejności (przynajmniej
teoretycznie: w praktyce wszystko to się miesza, łączy...).
1. Czcid Maryję
Najpierw zastanówmy się, co to znaczy czcid Maryję. Przecież już to robimy! To jest nasza piękna,
bogata, cenna tradycja, szczególnie w tym kraju. Wszędzie można zobaczyd obrazy, medaliki, kapliczki.
Modlitwa do Maryi ma szczególne miejsce w naszym sercu: różaniec, Anioł Paoski, Apel, Godzinki...
Wielkie znaczenie mają pielgrzymki, a szczególnie cenny jest dla nas akt oddania się Matce Bożej.
Dokonuje się go po raz pierwszy przy chrzcie świętym, potem w czasie Pierwszej Komunii Świętej. (Jak
piękny jest widok tysięcy dzieci w stroju pierwszokomunijnym tutaj blisko na Jasnej Górze!) Oddajemy
się Maryi także w różnych innych momentach naszego życia. Niektórzy nawet zachęcają do oddania się
Jej „w niewolę miłości”...
Musimy jednak uważad: te różne formy czci naszej Matki nie załatwiają sprawy automatycznie. Nie
dają nam od razu właściwej relacji do Niej. Wszystko to, co może byd tak cenne, można też zepsud.
Obrazy, na przykład, mogą byd kiczem, a więc kłamstwem i dlatego odprowadzad od prawdy; medalików
można używad zabobonnie, niby amuletów... Modlitwy (różaniec, litanię, nabożeostwa majowe...)
można zaliczad mechanicznie. Nasze akty poświęcenia się również mogą byd nieraz jakby czekiem bez
pokrycia. Wtedy to wszystko, co ma byd zbawienne, piękne i bogate, staje się nawet przeszkodą. A więc
nigdy nie ma automatyzacji lub pewności w życiu duchowym! Zawsze trzeba na nowo uważad, na nowo
prosid Ducha Świętego, aby prowadził do kooca, wszystkiego nas nauczył – tak jak Pan Jezus obiecał w
dzisiejszej Ewangelii1.
2. Kochad Maryję
Chcemy nie tylko czcid Maryję, ale też – i jeszcze bardziej – kochad Ją. Każda matka potrzebuje miłości
dziecka. Dopiero wtedy, gdy czuje jego wdzięcznośd, jej serce jeszcze raz się otwiera i potrafi kochad bez
granic. A więc chcemy kochad Maryję, naszą Matkę, aby byd dla Niej pociechą, pomocą, a nawet
ochroną. Jako Matka potrzebuje tego, ale miłośd do Niej jest jeszcze bardziej potrzebna nam! Tylko ten,
kto kocha Matkę, rozumie Ją, wchodzi w Jej Serce i czuje się rozumiany. Trzeba kochad Maryję, aby Ją
rozumied, aby podejśd do Niej właściwie.
W tych dniach otrzymałem list, w którym młoda osoba przeżywająca różne problemy życiowe,
opisuje swoje doświadczenie. Miała w nocy przykry telefon (chodziło o kłopoty rodzinne) i potem była
dosyd roztrzęsiona: Przez pozostałą częśd nocy już nie potrafiłam zasnąd i wtedy ogarnęło mnie to dziwne
uczucie: radośd zmieszana z gniewem, nadzieja z rezygnacją, słowem – huśtawka. Przez cały dzieo
myślałam, że oszaleję. Wszystko było niby w porządku, ale ciągle coś brakowało. Wieczorem nie
wytrzymałam i udałam się na długi spacer. Z daleka słyszałam głosy ludzi i muzykę. Nagle poczułam, że
po twarzy płyną mi łzy. Już nie pamiętam, kiedy ostatni raz płakałam. Próbowałam wtedy rozmawiad z
Jezusem, lecz nie potrafiłam, tylko myśl o Maryi wzbudziła we mnie spokój. Gdy wróciłam do domu,
czułam się zupełnie inaczej.
To doświadczenie jest bardzo małe, a jednak ważne, jednak cenne. Jest znakiem początku zaufania,
otwierania serca. I to tutaj chciałbym wam dad: chciałbym zachęcid, prosid o zaufanie Matce. Ta
dziewczyna, która przeżywała różne wewnętrzne i zewnętrzne burze, w pewnym momencie nie potrafiła
modlid się do Jezusa. Nie wiem, dlaczego tak było (mogą byd różne przyczyny), ale czy tu nie widad tak
pięknie, jak i dlaczego Jezus dał nam Maryję – by budowad jakby równię pochyłą, aby pomagad
stopniowo dążyd do Niego, docierad do Niego! Maryja jest tą pomocą, tą drabiną, która wprowadza w
Serce Jezusa.
Owszem, można zastanawiad się, jak to wygląda od strony psychologicznej (przeżyte doświadczenia,
obraz ojca, matki...), ale to wszystko nie jest teraz tak ważne. Istotne dla nas jest uświadomienie sobie,
że trzeba sercem podejśd do Matki, do Maryi. Nieraz potrzebny jest najpierw taki spacer, wyciszenie:
trzeba trochę „uciec” z gwaru własnego domu. Nie w każdym domu jest tak jak w Domu Misyjnym, gdzie
1
Pocieszyciel, Duch Święty, którego Ojciec pośle w moim imieniu, On was wszystkiego nauczy (J 14, 26).
można „ratowad się” w kaplicy. Wtedy akurat może byd bardzo pomocny taki spacer, ta pewna
odległośd, dystans od własnego domu.
I jeszcze coś innego może byd bardzo ważne, aby docierad do Serca Matki: łzy. One już są darem,
powiedziałbym nawet – darem Ducha Świętego. Kto potrafi w takiej sytuacji wypłakad się, często oddaje
przy tym dużo problemów, blokad, zranieo. Potrafi na nowo się otwierad. Jak ważne jest dla dziecka, że
może wypłakad się u zaufanej osoby, najlepiej u mamy! Jak ważne jest w naszym życiu, byśmy mieli
odwagę pójśd do Matki, szukad Jej bliskości, aby się wypłakad i znaleźd w sercu pokój – pokój Chrystusa.
Owszem, jest to tylko rozpoczęcie tej miłości, tego kochania Maryi, ale gdzieś trzeba zaczynad i nie ma co
od razu mówid o szczytach. Chcemy robid pierwsze kroki. Chociaż może już dawno je robiliśmy, to jednak
nigdy nie zaszkodzi uczynid je jeszcze raz: bardziej świadomie, bardziej wspólnotowo – z odwagą, z
zaufaniem, z pomocą Ducha Świętego.
3. Stad się Maryją
Ale to jeszcze nie wszystko. Mówiłem na początku, że aby znaleźd właściwą relację do Maryi, trzeba
Nią byd. To brzmi w pierwszym momencie trochę przesadnie. Jak możemy byd Maryją? To przecież za
dużo! Przecież nie urodziliśmy się niepokalanymi. A jednak to jest możliwe – przez udział w Jej łasce.
Chcę to pokazad w pięciu światełkach – prawdach Jej życia.
1) Owszem, nie jesteśmy niepokalanie poczęci, ale otrzymaliśmy czystośd serca, oczyszczenie z wszelkich
odziedziczonych i osobistych win, ze wszystkich plam grzechów (o ile to potrzebne w dziecięcym albo w
późniejszym wieku). Przez chrzest, a następnie przez odnowienie chrztu w sakramencie pokuty
przyjmujemy czystośd serca, wolnośd wewnętrzną. Możemy oczyszczad się dzięki Duchowi Świętemu,
którego przyjmujemy przez sakramenty i inne dary: przez Słowo Boże, modlitwę... Tak możemy wejśd na
drogę Maryi.
2) Po drugie, widzimy w Jej życiu szczególną otwartośd wobec Słowa Bożego. Maryja rozważa wszystkie
wydarzenia z Pisma Świętego i z własnego życia. Jest zawsze otwarta, ostrożna: wyważa, zastanawia się,
co to znaczy... Najpiękniejsza modlitwa, dana nam przez Maryję – Magnificat – jest jakby zbiorem
cytatów z Pisma Świętego. Można z tego wnioskowad (tak prosto, nie wchodząc w problemy
egzegetyczne), że Ona żyła Słowem Bożym, poznając Je z tradycji ludu Bożego. Była w pełni otwarta.
Wszystko w Jej życiu kierowało się Słowem Bożym – i to też jest nam dane!
W naszej Wspólnocie, szczególnie przez metodę życia „Słowem Życia”, systematycznie, regularnie,
wspólnotowo dwiczymy się w tym, by słuchad, brad do serca, wprowadzad do życia to Słowo, które już
jest życiem Bożym i które staje się naszym życiem. To jest istotne. (…). Owszem, można zostad przyjętym
do Wspólnoty, można regularnie modlid się do Krwi Chrystusa, to jest bardzo dobre, ważne i cenne, ale
te modlitwy jeszcze bardziej wejdą w nasze żyły, staną się Krwią Chrystusa w nas, w naszym życiu, jeżeli
będziemy żyli Słowem Bożym tak jak Maryja i razem z Nią.
3) Trzeci aspekt, który daje nam podejście do Maryi, które pozwala nam byd Nią, to zaufanie – również
w trudnych chwilach życia. Wiemy, że w życiu Maryi było dużo „kryzysów” – nie tylko w czasie ucieczki
do Egiptu albo wtedy, gdy szukała Syna w Jeruzalem. Wiele różnych sytuacji prowadziło Ją w ciemnośd:
nie wiedziała, co oznaczają, co jeszcze Ją czeka... Zawsze jednak potrafiła w takich sytuacjach pytad,
szukad dalej i wytrwad w wierze i zaufaniu. To jest kolejna cecha Jej życia i o ile potrafimy razem z Nią
ufad, pytad, szukad, wytrwad – stajemy się Maryją na swoim miejscu. Szczególnie widoczne jest to pod
Krzyżem i to chciałbym podkreślid tutaj jako czwarty punkt.
4) Maryja pod Krzyżem daje ofiarę całopalną, daje samą siebie w pełni. Jeżeli Syn przeżył ciemnośd duszy
i wołał: Boże mój, Boże mój, czemu...? (Mt 27, 46), jeżeli nawet On tak po ludzku nie rozumiał, to Ona na
pewno nie miała więcej światła. Brała udział w tej ciemności, ale wierzyła dalej, stała pod Krzyżem. Nie
wiedziała, co będzie, nie poznała wcześniej tajemnicy Chrystusa, nie pojmowała rozumem więcej niż
Apostołowie. A jednak w sercu była pewna: będzie dobrze! Ufała, kochała dalej. To jest Jej ofiara pod
Krzyżem.
Jeżeli stajemy pod naszym krzyżem życiowym (i u każdego wygląda on inaczej: może to byd problem
zdrowotny, małżeoski, rodzinny, wychowawczy, problem w pracy...) i jeżeli ten krzyż prowadzi nas do
granic wytrzymałości, wtedy możemy byd najbliżej Maryi, możemy coraz bardziej byd podobni do Niej, w
pewnym sensie stad się Nią.
5) Brakuje jeszcze jednego aspektu – mianowicie Jej troski o Kościół, o misję. Maryja nie cofa się,
chociaż Jezusa już nie ma na ziemi. Maryja nie ucieka w życie prywatne, nie idzie na „emeryturę”.
Zostaje razem z Apostołami, modli się z nimi i to jest tak ważne! Jest z nimi nie tylko w Wieczerniku.
Także potem przez Jej obecnośd przy nich i przez obecnośd tych kobiet, które są blisko Niej, które stają
się Jej obrazem, Jej obecnością – Kościół się rozwija.
Te kobiety wychowane na wzór Maryi, które przekształciły własne życie, które zaakceptowały to
powołanie, aby byd Maryją w rodzinie albo w misji Kościoła, te matki Kościoła są bardzo ważne – jak
wtedy, wśród Apostołów, tak i dzisiaj. Każdy, kto nawet widząc problemy Kościoła, widząc w nim ludzkie
sprawy i braki, jednak z troską serca pomaga mu dalej i jest mu wierny – jest Maryją na swoim miejscu.
Dotyczy to nie tylko kobiet, dziewcząt, ale wszystkich! W tym sensie wszyscy mamy stad się, byd Maryją.
Duch Święty, którego Ojciec pośle w moim imieniu, On was wszystkiego nauczy... (J 14, 26) – tak mówi
Jezus. Dodatkowo nauczy nas, jak byd Maryją przez Ducha Świętego. Kto otwiera swoje myślenie, swoją
wolę, swoje serce, swoje ciało dla Ducha Świętego tak jak Maryja, staje się podobny do Niej: staje się
jakby inkarnacją, wcieleniem Ducha Świętego. Przez wszystkie te momenty, które rozważałem, Maryja
stała się w pewnym sensie obecnością Ducha Świętego. Jeżeli otwieramy nasze ciało, nasze
człowieczeostwo, jeżeli wypełniamy się płomieniami Ducha Świętego, to Duch Święty działa w nas tak
jak w Maryi: z delikatnością, ale też z mocą. Ona jest taka cicha, aby Jezus był bardziej widoczny, ale też
jest tą kobietą, która zwycięża w walce złe duchy. Maryja jest zarazem delikatna i mocna – i to jest nasze
powołanie: przez Słowo Boże, przez Krew Chrystusa, przez stałe otwieranie się na Ducha Świętego, na
stałą formację przez Niego.
Pragnę na zakooczenie zaprosid wszystkich, abyśmy w tej chwili (...) otwartym sercem przyjęli Ducha
Świętego. On czyni nas Maryją, przez Jego bliskośd potrafimy prawdziwie czcid Maryję, prawdziwie Ją
kochad, a nawet byd Jej obecnością, i to nie tylko dzisiaj. Uczestniczymy dzisiaj w tym Odpuście, aby
przyjąd szczególną łaskę bycia Maryją na własnym miejscu. Z tym chcemy pójśd do domu, z tym chcemy
pójśd do pracy, do naszych znajomych, którzy przeżywają swoje radości i problemy. Wrócimy jak Maryja,
jeżeli teraz i potem wciąż na nowo, codziennie otwieramy się na Ducha Świętego. On ma moc, aby nas
przekształcid, uczynid nowymi ludźmi, aby nasze przebaczenie było prawdziwe i do kooca, aby nasze
słuchanie Słowa Bożego było nie tylko powierzchowne, ale właściwe – z gotowością, by według niego
żyd. On potrafi uczynid naszą modlitwę mocną, żywą, skuteczną. Przyjdź, Duchu Święty, i uczyo nas
Maryją ku chwale Boga Ojca, ku radości Jezusa, naszego Zbawiciela i jako podarunek dla naszej Matki z
okazji Jej imienin. Amen.
Fragmenty homilii 20.05.01, Odpust Matki i Królowej Przenajdroższej Krwi, Częstochowa.