Karnawałowe szaleństwo w garnizonach

Transkrypt

Karnawałowe szaleństwo w garnizonach
Karnawałowe szaleństwo w garnizonach
2014-01-19
Młodzi oficerowie, dobrze wychowani, wysportowani i zadbani w
każdym calu, byli atutem pułku podczas każdego balu. Mieli rozpisane „na nuty” kto, kiedy i którą
panią prosi do tańca, tak by żadna z nich nie „pietruszkowała” w kącie sali i za każdym razem
tańczyła z innym oficerem. Zazwyczaj na balach organizowanych przez pułki obowiązywała
zasada: do godziny 24.00 porucznicy i podporucznicy musieli obtańcowywać tylko starsze panie,
zgodnie z „grafikiem”, a dopiero po tej godzinie młodzież oficerska miała czas dla siebie i
emablowała te młodsze – pisze mjr Andrzej Łydka z 10 Brygady Logistycznej, znawca historii
wojskowości, publicysta portalu polska-zbrojna.pl.
Karnawał to okres radosnego spędzania wolnego czasu, przede wszystkim podczas balów i
zabaw. Słowo „karnawał” wywodzi się od łacińskiego „carnavale”, które stanowi zbitkę dwóch
wyrazów: „caro” (mięso) i „vale” (żegnaj). Dosłownie oznacza „pożegnanie mięsa”, czyli początek
postu. W Polsce karnawał pojawił się w XVII wieku. Rozpoczyna się w święto Trzech Króli, czyli 6
stycznia, a kończy w Środę Popielcową, a właściwie dzień przed Środą Popielcową. Mam
nadzieję, że w dobie wszechobecnej poprawności politycznej nikogo nie uraziłem tą definicją
wyraźnie ignorującą zasadę neutralności światopoglądowej.
Opowieści o balach karnawałowych stanowią wspólny mianownik wielu publikowanych
wspomnień oficerów armii II RP, bez względu na rodzaj broni i służby. Wyłania się z nich w miarę
spójny obraz karnawału w garnizonie. Bale organizowane były przez różnego rodzaju grupy
zawodowe i stowarzyszenia. Odbywały się one nie tylko w soboty, lecz również w środy lub
czwartki oraz niedziele. W efekcie doba była dla oficerów za krótka. Niejednokrotnie od
zakończenia balu do rozpoczęcia służby pozostawało pół godziny. Uciekano się do różnych metod
przywracających „zdolność bojową”, np. podstawianie głowy pod strumień zimnej wody.
Oficerowie musieli rano stanąć przed szwadronem w nienagannej formie i „orać” do godziny
18.00. Podczas karnawału każdy pułk w garnizonie urządzał swój wielki bal. W wielu dużych
garnizonach stacjonowało po kilka pułków, co przekładało się na liczbę i jakość tych imprez. Z
dzisiejszej perspektywy można uznać, że bale karnawałowe były formą promocji sił zbrojnych,
chociaż w II RP było na tyle wojska, że nie musiało się ono specjalnie promować.
Autor: ppłk Andrzej Łydka
Strona: 1
Każdy bal musiał być doskonale zorganizowany zarówno pod względem logistycznym, czyli
przygotowanie sali balowej, dań i napojów oraz obsługi kelnerskiej spośród żołnierzy, jak i
„merytorycznym”, to jest zapewnienie orkiestry pułkowej oraz wodzirejów i tancerzy. Bardzo
ważną sprawą była należyta prezencja i zachowanie się zgodne z obowiązującymi formami i
zwyczajami. Tam gdzie cywile występowali we frakach lub smokingach, oficerów obowiązywał
mundur wieczorowy: kurtka munduru galowego, szasery i lakierowane sztyblety, okute na obcasie
posrebrzaną skuwką, białe rękawiczki z cienkiej zamszowej skórki oraz pas jedwabny podszyty
miękką irchą.
Dla młodych oficerów karnawał był okresem ciężkiej towarzyskiej „orki”. To z nich rekrutowali się
wodzireje i tancerze. Świeżo po szkole podchorążych, dobrze wychowani, wysportowani, zadbani
w każdym calu, eleganccy, byli atutem pułku podczas każdego balu. Mieli rozpisane „na nuty” kto,
kiedy i którą panią prosi do tańca, tak by żadna z nich nie „pietruszkowała” w kącie sali i za
każdym razem tańczyła z innym oficerem. Zazwyczaj na balach organizowanych przez pułki
obowiązywała zasada: do godziny 24.00 porucznicy i podporucznicy musieli obtańcowywać tylko
starsze panie, zgodnie z „grafikiem”, a dopiero po tej godzinie młodzież oficerska miała czas dla
siebie i emablowała te co młodsze. W niektórych wspomnieniach można znaleźć informację o tym,
że ową „operację” między rozpoczęciem balu a północą młodzi i niepozbawieni humoru oficerowie
nazywali „przesuwaniem szaf”. Zasada ta była świetną reklamą zarówno dla pułku, jak i jego
korpusu oficerskiego. Starsze panie z natury rzeczy nie liczyły już na to, że jeszcze mogą być
proszone do tańca. Na balu pułkowym natomiast tańczyły jak za dawnych i pięknych lat młodości.
Po powrocie do domu opowiadały o wspaniałej i szampańskiej zabawie oraz o dużym
powodzeniu, które miały nawet wśród młodych oficerów.
Bal zaczynał się polonezem o godzinie 21.00. W pierwszej parze kroczył najstarszy stopniem
oficer z panią, której małżonek był najwyżej postawioną osobistością. Za nimi ustawiały się
następne pary według starszeństwa stopni i hierarchii. Polonez trwał niedługo, po czym trębacze
zaczynali grać walca. Wtedy zaczynał się prawdziwy bal. Tańczono walce, tanga, slow-foksy,
fokstroty, bluesy, samby, czyli kanon tańca towarzyskiego, którego uczono się w gimnazjach i
szkołach podchorążych. Zwykle o północy był pierwszy mazur, a o godzinie 5.00 nad ranem bal
kończył się białym mazurem.
W wielu pułkach do tradycji należał zwyczaj wyruszania „w pole”, czyli na koncentrację,
bezpośrednio po zakończeniu balu. Marsz był bardzo ciężki. Gros uczestników balu miała
większego lub mniejszego kaca, wszyscy byli zmęczeni występami balowymi i gruntownie
niewyspani. Musieli jednak trzymać się w ryzach, aby wobec ułanów zachować należytą
prezencję, fason i służbową powagę.
Podczas ostatniego balu w karnawale, to jest tzw. śledzika, dochodziła jeszcze jedna czynność.
Autor: ppłk Andrzej Łydka
Strona: 2
Bal należało zakończyć przed północą, aby uszanować post, który zaczynał się w Środę
Popielcową. Jeden z oficerów otrzymywał zadanie „pilnowania godziny” i co jakiś czas cofał
wskazówki zegara wiszącego w sali balowej tak, aby zegar zawsze wskazywał, że jest jeszcze
przed północą. Często wierni idący nad ranem do kościoła na pierwszą mszę w Popielec ze
zgorszeniem spoglądali na kasyno pułkowe, skąd dochodziły dźwięki muzyki i gdzie bal trwał w
najlepsze.
Autor: ppłk Andrzej Łydka
Strona: 3

Podobne dokumenty