Eliza Orzeszkowa „Gloria victis”, Tadeusz Konwicki „Kompleks polski”

Transkrypt

Eliza Orzeszkowa „Gloria victis”, Tadeusz Konwicki „Kompleks polski”
Eliza Orzeszkowa „Gloria victis”, Tadeusz
Konwicki „Kompleks polski” - dwa sposoby
literackiego kreowania bohatera. Porównanie
Romuald Traugutt - nadczłowiek i wielki bohater czy przypadkowa
osoba, zmuszona przez zaistniałe okoliczności do poświęcenia się dla
sprawy? W tym pytaniu zawarte są dwie wizje i opisy dyktatora
powstania styczniowego.
Dla Elizy Orzeszkowej Traugutt to wódz bez skazy, równy starożytnym
Grekom. Autorka porównuje go do Leonidasa, którego legendarna
waleczność przeszła do historii w czasie bitwy o wąwóz Termopile. W
utworze „Gloria victis” Traugutt jest bojownikiem bez skazy, oddanym
swoim żołnierzom i ojczyźnie. Dowodząc leśnym oddziałem, walczącym
na Podlasiu, wychodzi bez szwanku z każdej potyczki. Dla swoich ludzi
jest prawdziwym ojcem, potrafi ich natchnąć do walki, zachęcić,
pochwalić kiedy trzeba.
W utworze Orzeszkowej późniejszy wódz powstania jest przedstawiony
jako nadczłowiek. Jako jednemu z nielicznych udaje się Trauguttowi
przeżyć likwidację oddziału i przedrzeć się do Warszawy, by objąć
dowództwo nad całym powstaniem. Orzeszkowa znała go osobiście, a
w opisie, jak i całym utworze „Gloria victis”, zastosowała język
przenośni, charakteryzujący się ogromnym patosem.
Traugutt przedstawiony jest jako bohater, który ani chwili nie wahał się,
by zostawić rodzinę i spokojny dom i wyruszyć do walki z wrogiem.
Czuł, że nie może pozostać obojętny na los kraju, wiedział, że bez
niego powstanie może upaść. Co więcej, Orzeszkowa nawiązuje do
romantycznej tradycji mesjanizmu, ukazując go prawie jak Konrada
Wallenroda - Traugutt, pisze autorka, wziął na swe barki krzyż narodu
polskiego i rzucił się w słup ognisty, aby w nim zgorzeć. Nie tylko podjął
się ogromnego zadania, ale, przeczuwając, iż może kosztować go to
utratę życia, nie cofnął się.
W utworze Tadeusza Konwickiego „Kompleks polski” Romuald Traugutt
to przeciętny i zwykły człowiek. Los stawia na jego drodze życiowej
szansę na objęcie przywództwa powstania. Wszystko to dzieje się
trochę przypadkowo. Bohater w ogóle nie przypomina herosa z utworu
Elizy Orzeszkowej, jest niewielkiego wzrostu, chudy i nosi druciane
okulary. Traugutt z utworu Konwickiego początkowo nie chce dowodzić
powstaniem, waha się, wolałby, szczerze mówiąc, by ktoś uwolnił go od
tego ciężaru, podjął za niego decyzję.
W tanim hotelu spotyka się z żoną. Bliskość towarzyszki życia jest
dodatkową udręką, Traugutt nie chce się z nią rozstawać, nie chce
porzucać rodziny, tym bardziej, że, jak sądzi, służy przegranej sprawie.
Wreszcie podejmuje decyzję. „Jutro pojadę do Warszawy objąć
dyktaturę nie istniejącego państwa” - mówi, żegnając się z żoną. W
wersji Konwickiego Traugutt to niewłaściwy człowiek na niewłaściwym
miejscu, przypadkowy bohater, postać tragiczna. Rozterki bohatera
opisane są zwykłym językiem, bez żadnych przenośni i patosu, jak u
Orzeszkowej. Tam Traugutt jest postacią heroiczną, u Konwickiego
raczej tragiczną.
Jaki był powód tak ogromnych różnic w opisie ważnej, z punktu
widzenia historycznego, postaci? Eliza Orzeszkowa osobiście znała
Romualda Traugutta, pisarka była świadkiem powstania styczniowego,
na pewno z ogromną goryczą przeżyła jego klęskę. Zapewne chciała
jak najlepiej opisać ofiary i męstwo bohaterów tamtych czasów. Była
także świadkiem kultu, jaki zaczął otaczać Traugutta, po jego egzekucji
w cytadeli warszawskiej.
Tadeusz Konwicki mógł skorzystać ze znacznie większej liczby
materiałów historycznych, opisując Traugutta, choć wcale nie jest
pewne, że tak zrobił. Być może chodziło o coś innego - o popularne w
XX wieku odbrązawianie murowanych autorytetów sprzed lat, tak
często stosowane w literaturze i innych dziedzinach sztuki. Z piedestału
zrzucano postaci znacznie lepiej znane i bardziej sławne niż wódz
powstania styczniowego. Prawda o tym, jaką osobą był Traugutt, leży
zapewne pośrodku – ani nie był tak wielkim bohaterem jak twierdzi
Orzeszkowa, ani osobą tak przeciętną, jak sugeruje Tadeusz Konwicki.