bolesna nieobecność

Transkrypt

bolesna nieobecność
U N I W E R S Y T E T
Z I E L O N O G Ó R S K I
N R
4-5 (6/7)
19
wiadomości wydziałowe
Szkoła Nauk Humanistycznych i Społecznych
Wydział Artystyczny
Zapis na pewien sposób rytualny
Pokaz i spotkanie z grafiką Andrzeja Bobrowskiego odbyło się na terenie Biblioteki Instytutu Sztuki i Kultury Plastycznej w dniach 14 marca - 20 kwietnia
Andrzej Bobrowski od dziesięciu lat konsekwentnie realizuje prace, na których pojawiają się linearne rzędy ludzkich sylwetek.
To rodzaj prostych piktogramów wyobrażających człowieka. Każdy z nich jest nieco inny.
Wypełniają one ściśle rysunki, grafiki,
a ostatnio także obiekty przestrzenne. Tworzą
specyficzne pismo układające się w intrygującą opowieść. Ów zapis ma charakter metodyczny. Jest na pewien sposób rytuałem,
liturgią wymagającą maksymalnego skupienia. Rejestruje czas, rytm biologiczny i energię. Staje się śladem, a w przypadku grafiki
dosłownie odciskiem egzystencji autora
podkreślającym doniosłą rolę trwania jako
swoistej nieskończonej struktury. Ten właśnie
aspekt sprawia, iż twórczość artysty możemy
odczytywać jako wizualizację dociekań filozoficznych Henri Bergsona. Wprost czyni to
Roman Opałka w swoim „Opisaniu świata”,
podobny punkt widzenia reprezentują dokonania niedawno zmarłego Andrzeja Szewczyka.
Poszukiwaniom Bobrowskiego towarzyszy przekonanie o zasadniczej jedności
i tożsamości natury ludzkiej wspólnej dla
wszystkich ras i okresów historycznego
rozwoju człowieka. Sięgając do mitologii
słowiańskiej przywołuje postać Świętowitabóstwa o czterech twarzach, któremu nadaje
nową, przestrzenną oraz ideową formę. Spogląda on w cztery strony świata głosząc
pochwałę ludzkości. Wyraża nadzieje, iż
potrafi ona mimo trudności i konfliktów
nawiązać dialog pomiędzy przedstawicielami
różnych narodów religii i kultur. To sztuka
pełna wiary. W czasach zachwiania wartości
i zwątpienia taka postawa artystyczna zasługuje na szczególną uwagę.
Leszek Kania
ONI, malarstwo i obiekty 1998
Kilka uwag na marginesie wystawy Andrzeja Bobrowskiego
„Najpiękniejszy jest przedmiot, którego
nie ma” - to znaczy Herbertowski komentarz
do sztuki abstrakcyjnej. Jednocześnie ta
nieobecność, to stan dla artysty idealny, bo
wszystko jest jeszcze możliwe. Jednak osiągnąć dzisiaj ów chaos przedstworzenia lub
czystość abstrakcji jest prawie niemożliwo-
ścią. Pozostają one wyzwaniem, ale są jedynie utopijnym maksymalizmem. Tymi możliwościami sztuka się upaja, gdyż wydaje się,
że każdy obraz można powołać, każdą rzeźbę
wykonać. A jednocześnie wszystkie tradycje
są nasze. Wszystkie dawne rzeźby i dawne
obrazy. Jednak ów przedmiot pożądany łatwo
można zniszczyć przez konkretyzację. Wielkość możliwości piękna.
„In potentia” pozwala marzyć o świecie
projektowanym przez artystów. Również
słowo oddaliło się na tyle od przedmiotu
(Andrzej Bobrowski pisze także wiersze), że
stwarza samo różne możliwości konkretyza-
K
W
I
E
C
I
E
Ń -
M
A
J
C
2
0
0 2
U N I W E R S Y T E T
20
cji, posiada większy niż dawniej - luz semantyczny. Poczucie tego luzu może być radosne,
lub może napawać smutkiem, zależne od
postawy twórczej. Z różnych więc przyczyn
godzą się artyści na stan przedokreśloności,
na świat niestworzony, „rzeźbę poza kształtem”, obraz niewidzialny (figuratywność
miniaturowych postaci, białych figurek
umieszczonych na obrazach Bobrowskiego
wyraźnie przechodzi w abstrakcję), słowo na
wolności.
Być może musi tak być, bo taka jest sytuacja sztuki współczesnej. Jednakże niektórzy
artyści dostrzegają w tym idealnym chaosie chcę w to wierzyć - także tkwiące w nim
żądania. Są one różne i jest ich wiele. Do
głównych należy żądanie cielesnego kształtu,
zaspokojenia braku i głodu, nieobecność
ciała. Jak to uczynić. Może wskrzesić już
zamarłe. Rozbite, rozdrobnione - jak je ożywić?
Andrzeja Bobrowskiego nie da się porównać do rzeźbiarza kującego w bryle kamienia w poszukiwaniu w niej kształtu gotowego, gotowej ludzkiej postaci. Tam bowiem
artysta odsłaniał skrytą, transcendentalną
wobec siebie rzeczywistość. Tu w jego świecie, ciało musi zostać stworzone na nowo,
w drodze żmudnych i zaskakujących eksperymentów psychicznych i fizykalnych. Cały
Z I E L O N O G Ó R S K I
czas chodzi bowiem artyście o powoływanie
rzeczywistości głęboko związanej z własnym
istnieniem. Jej elementów, które stanowią
precyzyjniej - decydują o istnieniu człowieka.
A w takim wypadku nie można już z czystym
sumieniem abstrahować od siebie, czy też,
jeśli ktoś woli, dokonywać rozdziału między
sobą z jednej strony, a sobą w sobie drugiej.
Tak się ma na przykład rzecz ze związkiem
duszy i ciała, jako najistotniejszym elementem naszej natury.
Bobrowski szukając przymierza z sobą
samym domaga się, by osądzać świat własną
pełnią, wnętrzem własnego ciała, jego skomplikowaniem. Gdy mierzy się ze swoją historią, swoją sztuką, swoją naturą, wreszcie, by
sprawdzić swą prawdziwą przynależność,
przestaje być egotyczny, a staje się publiczny.
Jakby chciał udowodnić, że przeprowadzenie
granic między cielesnością (najwyraźniejszymi śladami cielesności są fragmenty garderoby artysty umieszczone, od jakiegoś
czasu, konsekwentnie w przestrzeni ekspozycyjnej), a duchowością (ta jest obecna przede
wszystkim w aurze pomieszczeń wystawowych, ale i budowana jest subtelnie użytymi
rekwizytami - ławeczką, świecą, krzyżem czy
klęcznikiem, także światłem), między naszym
ciałem a historią - staje się szybko wybiegiem, ucieczką lub konformizmem.
N R
4-5 (6/7)
Nasza epoka jest epoką bólów i niepokojów. Łatwo się w niej zagubić, dlatego każda
propozycja ładu wydaje mi się cenna. Tak też
odczytuję twórczość Andrzeja Bobrowskiego.
Wiem jednocześnie, że prawda może być
jedynie przeczuwana, nie znamy jej i nie
poznamy nigdy, ale wierzymy, że droga do
niej wiedzie przez używanie sprzętów i materiałów, które mamy do dyspozycji. Dla poety
jest to po prostu czysta kartka. Dlatego zawsze pozostaje świadectwo jedno z wielu
możliwych, niepełne, domagające się stałego
dopełnienia. A wszystko po to, aby odbudować związki z innymi. By to się jednak stało
trzeba na nowo scalić to wszystko, co dzisiaj
rozbite. Przede wszystkim rozbitą tradycję,
również tę najbliższą, właściwą naszej
wspólnocie językowej. Przepaść między
stylem artysty a stylem widza jest bolesna,
kiedy nie ma nadziei, by widz zaczął się
porozumiewać z artystą w jego konwencji.
Nie chodzi tu przy tym o poziom czy prekursorstwo, ale o dzień powszedni wypowiedzi
artystycznej, o to by krok sztuki był krokiem
epoki.
Te ostatnie uwagi przedkładam do namysłu również autorowi wystawy.
kwiecień 2002, Wrocław
Wojciech Śmigielski
Pokaz i spotkanie z Janem Berdyszakiem
W czwartek, 25 kwietnia odbył się pokaz grafiki Jana Berdyszaka oraz spotkanie z autorem. Pokaz obejmował grafiki warstwowe z cyklu
PASSE-PAR-TUT. Na spotkaniu zostały zaprezentowane na diapozytywach i omówione wybrane problemy wcześniejszych cykli graficznych.
materiał zebrała i oprac. Janina Wallis
Wydział Humanistyczny
Instytut Filozofii
Akredytacja studiów filozoficznych w Uniwersytecie Zielonogórskim
Studia filozoficzne w naszym uniwersytecie uzyskały na okres dwóch lat akredytację
Uniwersyteckiej Komisji Akredytacyjnej
(UKA). UKA jest organizacją pozarządową,
powołaną przez Konferencję Rektorów Uniwersytetów Polskich. Udział w procedurze
akredytacyjnej jest dobrowolny, a udzielenie
akredytacji jest czymś w rodzaju znaku jakości. Z założenia akredytację otrzymują kierunki, których poziom i warunki kształcenia
spełniają standardy europejskie.
Prowadzone przez nas studia filozoficzne
nie spełniają jednego z siedmiu głównych
wymogów akredytacyjnych, mianowicie nie
prowadzimy studiów doktoranckich. Mimo to
mieliśmy nadzieję na uzyskanie akredytacji
na okres 5 lat (to jest na okres maksymalny).
Przepisy stanowią bowiem, że niespełnienie
K
W
I
E
C
I
E
Ń -
M
A
J
C
2
0
0 2
jednego z głównych wymogów jest dopuszczalne, jeżeli inne są spełnione w stopniu
wybitnym. Liczyliśmy na to, że pomoże nam
posiadanie przez Instytut Filozofii I kategorii
KBN, przy minimalnym wymogu posiadania
III kategorii. Nie doceniliśmy wagi faktu, że
nasz Instytut istnieje i prowadzi studia od
niedawna. Tym samym nie udowodnił jeszcze swojej trwałości oraz ma w swoim dotychczasowym dorobku dydaktycznym niewielu wypromowanych magistrów (kilkunastu) i doktorów (trzech). Ostatecznie o treści
wniosku skierowanego do UKA przez Zespół
Oceniający w składzie: prof. Jacek Jadacki,
przewodniczący (UW), prof. Włodzimierz
Galewicz (UJ), prof. Anna Latawiec (UKSW)
i prof. Ryszard Wiśniewski (UMK) zdecydowały dwa zarzuty. Po pierwsze, nie byli-
śmy w stanie dostarczyć Zespołowi dokumentów z ostatniej okresowej oceny pracowników, które się gdzieś zawieruszyły przy
przeprowadzkach związanych z połączeniem
się zielonogórskich uczelni. Skutkiem tego
Zespół nie mógł sprawdzić, czy władze
uczelni/instytutu wyciągają konsekwencje
z ewentualnych ocen negatywnych. Po drugie, Zespół uznał, że dyrekcja instytutu nie
zareagowała odpowiednio energicznie na
negatywne oceny jednego z pracowników
w ankietach studenckich, oceny – dodajmy –
które zostały potwierdzone przez hospitacje
zajęć prowadzone przez Zespół (realizując
zalecenie Zespołu, dyrekcja instytutu przeprowadziła odpowiednie zmiany w obsadzie zajęć).
Z drugiej strony, w raporcie Zespołu Oceniającego UKA znalazło się szereg komplementów