Orient Express - Balkanistyka.org
Transkrypt
Orient Express - Balkanistyka.org
Orient Express Żołnierze sprzymierzonych armii niemieckiej i włoskiej dowiedzieli się, że w knajpie na dworcu w Medgidii jest kelner, z którym można było się dogadać przy zamawianiu jedzenia i pierwszej butelki wina. Dlatego wszyscy zaczęli wysiadać właśnie tutaj z pociągów i ciężarówek wiozących ich do Konstancy. Jednak chociaż Januszek rozmawiał w językach obcych, nie umiał przyrządzić pizzy dla Włochów ani kiełbas i sztukamięsów z głowy cielęcej, za którymi z kolei tęsknili Niemcy. Włosi zadowalali się więc pieczenią wieprzową z dużą ilością cząbru. Niemcy zaś jedli rosół z makaronem oraz sznycle z ziemniakami i nie grymasili w kwestii napojów. Jeśli jedni i drudzy mieli czas, upijali się, ale nie robili awantur. Bardziej zdyscyplinowanym Niemcom udawało się jeszcze odwiedzić przybytek u Łysego na wzgórzu i nie spóźnić się na zbiórkę. Włosi, z rekomendacji Januszka, notowali sobie adresy burdeli w Konstancy, a kiedy tylko dysponowali czasem i mogli posiedzieć trochę przy kieliszku, zaczynali śpiewać, tak że cały dworzec aż huczał. Byli bardzo przystojni. Czasami dziewczyny ze wzgórza dowiadywały się wcześniej o ich przyjeździe, i wtedy również pojawiały się na dworcu, a następnie zabierały swoich klientów dorożką do burdelu razem z pieśniami. Włosi i Niemcy płacili uczciwie i dawali jeszcze napiwki zarówno w restauracji, jak i u Łysego, a ich liry i marki sprawiały, że dziewczyny były szczęśliwe. Hurtownik Haikis w młodości nauczył się niemieckiego w Berlinie, ale nie odczuwał teraz potrzeby rozmawiania z Niemcami, mimo że czasami, kiedy jadł obiad w restauracji Stefanka, Niemcy pojawiali się i zajmowali wolne stoliki. Januszek inaczej rozmawiał z aliantami, niż próbowali to robić mówiący po włosku profesor Tase i zawiadowca, który znał niemiecki. Kelner pytał najpierw, co mieliby ochotę skon112 sumować. Jakiś aperitif? Może zakąskę? A po przyniesieniu wszystkiego do stołu zaczynał: „A co tam słychać na froncie?”. Kiedy pytali go o kurwy, tłumaczył, jak mają dotrzeć do dziewczyn u Łysego na wzgórzu. Czasami Januszek czuł się jak w Orient Expressie, z tą jednak różnicą, że teraz pociągi przejeżdżały obok niego, a nie tak jak kiedyś on przemieszczał się pociągiem na różne dworce. Po odjeździe umundurowanych przedstawicieli aliantów restauracja wypełniała się cywilami, którzy pragnęli się dowiedzieć, jak postępuje front, albo jedynie, co mówią „tamci”, jeśli przynoszone przez nich wieści różniły się od tych podawanych w gazetach. Kelner szybko przekazywał Stefankowi nowości dla klientów, którzy nie chcieli wdawać się z nim w rozmowę, tym natomiast, którzy akceptowali go jako źródło informacji, mówił to i owo między zakąską a zupą, a potem między zupą a drugim daniem. Zdarzały się więc dni, kiedy kucharki gotowały dwa, a nawet trzy razy więcej jedzenia niż zwykle i Virginica szła im pomagać. Stefanek siadał do stołu z sędzią, burmistrzem i pojawiającym się od czasu do czasu panem Caludim i opowiadał to, czego się dowiedział. Z Rosji same dobre wiadomości, jak w gazetach, nasi odbili z powrotem Besarabię i szli naprzód, tyle tylko, że Niemcy martwili się, bo nie mieli pojęcia, co zrobią z taką ilością jeńców. Rosjanie poddawali się setkami tysięcy. Istnieli jeszcze cywile, których nie można było wziąć do niewoli, ale nie można było również zostawić na tyłach frontu, żeby robili, co chcieli. Zwłaszcza Żydzi. „Nie zostawiają ich na tyłach. No to co w takim razie z nimi robią, skoro nie biorą ich jako jeńców?” – pytał burmistrz. Stefanek też chciałby wiedzieć. Ale sądząc po tym, jak dobrze byli wychowani Niemcy, którzy wchodzili do jego restauracji, przypuszczał, że odnosili się do nich w sposób cywilizowany. Sędzia nie był tego samego zdania: Rosjanie mówili, że Niemcy zabijali cywilów. „Masz jakieś konszachty z Rosjanami?”– kontrował go burmistrz. „Aleś ty czasami jest głupi!” – odpowiadał sędzia, zapominając o grzeczności. „Za to ty jesteś mądry, bo masz to swoje BBC”. Zaczynali się kłó113 cić, a Stefanek wstawał i szedł zobaczyć, co dzieje się w restauracji. Wracał do stolika dopiero, gdy udało im się uspokoić. Nie chciał przyznawać żadnemu racji, gdyby poprosili go o arbitraż. W domu, tak jak sędzia, też słuchał BBC.