†1557
Transkrypt
†1557
SERCE WŁOSKIE †1557 DZIESI ĄTEJ R ANO O 18 KWIETNIA 1518 ROKU DWUDZIESTOCZTEROLETNIĄ , PIĘKNĄ JAK ANIOŁ , ZŁOTOWŁOSĄ KOBIETĘ Z DALEKIEJ ITALII KORO- NOWANO NA WAWELU NA KRÓLOWĄ POLSKI. PO 38 LATACH, 1 LUTEGO 1556 ROKU O GODZINIE ÓSMEJ RANO WRACAŁA DO OJCZYZNY POWSZECHNIE ZNIENAWIDZONA, OKRZYKNIĘTA TRUCICIELKĄ I PRZENIEWIERCZYNIĄ , W ATMOSFERZE SKANDALU I RODZINNYCH AWANTUR. Żegnana przez zapłakane córki jechała do Włoch przez Alpy, gdzie przygotowano specjalny szlak dla jej orszaku i dwudziestu czterech wyładowanych po brzegi „złupionymi” skarbami wielkich bryk. Gdzieś tam, na którejś przełęczy miała czyhać na królową banda stu pięćdziesięciu zbójów. Okazało się to jednak, jak większość podobnych sensacji, od jakich huczało w Rzeczpospolitej, zwyczajną plotką. Prawdziwie niebezpieczne miało stać się dla Bony jej wytęsknione Bari. 31 Bona Sforza (1494-1557) Bona Sforza d’Aragona, żona Jagiellona Zygmunta I Starego. Żadna z polskich królowych nie budziła tylu kontrowersji i emocji, żadna nie obrosła tak czarną legendą. Nikt – od czerni szlacheckiej do wawelskich intelektualistów – nie kwestionował jej wykształcenia i zapobiegliwości; nikt nie poddawał w wątpliwość jej urody; nikt wreszcie nie zaprzeczał jej ogromnej „roli cywilizatorskiej” w odniesieniu do siermiężnych, polskich i litewskich obyczajów. Tradycyjnie skłóconych Polaków połączyła jednak rychło nienawiść do pięknej Włoszki. Wychowana na władczynię i biegła w sztuce wielkiej polityki Bona, najpierw bez reszty oczarowała swego starszego o 27 lat męża, a potem – jak twierdziły setki złośliwych utworów poetyckich – pozbawiła go realnej władzy. Mogło to, zdaniem wielu, doprowadzić do tego, czego szlachta polska bała się zawsze najbardziej: absolutyzmu w wersji włoskiej. Każda wzmianka o inspirowanych przez Bonę projektach reform i wzmocnieniu tronu wywoływała bunty zagrożonych w swym samowładztwie niewiarygodnie bogatych magnatów, a wśród panów braci nowe fale niechęci i pogróżek. Tępiąca nadużycia i anarchię Bona nie mogła być w tych sferach popularna. 32 Bona Sforza (1494-1557) Równocześnie – twierdzono – na szczególne fawory u dworu, a osobliwie na dochodowe beneficja mogli liczyć głównie przybyli wraz z królową z Włoch jej rodacy, nazywani dla zazdrości powszechnie „hultajami i cudzoziemcami, ludźmi nikczemnymi i bezwartościowymi”. W dodatku królowej, nadzwyczaj gospodarnej i pracowitej, ale i władczej, upartej, nie znoszącej sprzeciwu „pieniądze rosły w rękach”, dochody tronu powiększały się, stając się bazą przyszłej silnej władzy. Nie, tego jeszcze w Polsce nie było, podobnie jak nikt dotąd nie jadał pomidorów czy kalafiorów, w dodatku – tfy, przepadnij duchu nieczysty – przywiezionym z Włoch cudactwem, zwanym widelcem. Czarna legenda Bony narodziła się prawie równocześnie z jej przyjazdem do Krakowa 18 kwietnia 1518 roku, kiedy to wybuchły pierwsze plotki o rzekomym rozczarowaniu Zygmunta w królewskiej łożnicy. Była to nieprawda; zauroczony król podarował małżonce rano w charakterze morgengabe (zapłaty za utracone dziewictwo) wspaniałe podarunki, między innymi cztery łańcuchy, trzy wisiory ze złota i szafirów oraz kilka ogromnie kosztownych sukni, zaś same zaślubiny połączone były z wielkimi i wspaniałymi turniejami, w tym poetyckim. Potem przyszła proza codziennego życia i coraz więcej zatargów w sprawach ważnych – miejsce królowej w polityce zagranicznej Rzeczpospolitej czy nominacje na wakujące stanowiska w armii i kościele – i mniej ważnych, ale istotnych: właściwe zapasy prochów w zamkach, marnotrawstwo soli przy transporcie ryb, czy też – szeptano na Wawelu – małżeńskiej kłótni z Zygmuntem, który nie chciał jadać codziennie kurcząt w śmietanie... Potem przyszły sprawy poważniejsze. Udane przeforsowanie na tron polski w 1529 roku królewicza Zygmunta Augusta II – jeszcze za życia ojca. Przegrany konflikt z zakochanym w Barbarze Radziwiłłównej synem. Śmierć królewskiego, mocno 33 Bona Sforza (1494-1557) zdziecinniałego małżonka w 1548 roku, po której to tragedii jej wpływy, i tak już bardzo osłabione, zmalały jeszcze bardziej. Na szczęście, już wcześniej, 11 marca 1545 roku udało się jej przeforsować na sejmie zmianę swej pierwotniej „oprawy”: należało do niej teraz całe Mazowsze – ogromny potencjał majątkowy, który już wkrótce miał zacząć przynosić pod jej żelazną ręką ogromne dochody... Mazowsze też stało się miejscem dobrowolnego wygnania, osamotnienia i zagrożenia Bony. Po kolejnych, nieudanych próbach pogodzenia się z synem, rozgoryczona, rozżalona sześćdziesięciotrzyletnia kobieta postanowiła wracać do Bari. Odsunięta od wpływów w Polsce, lecz wciąż ambitna władczyni liczyła, że w ojczyźnie znajdzie inne pole działania, w oparciu o jej wciąż żywe i ścisłe kontakty z możnymi tego świata. Nie wyszło. W ciągu niespełna dwóch lat zawiedli lub zdradzili wszyscy, nawet ci, którym – jak swemu zaufanemu dworakowi i powiernikowi Janowi Wawrzyńcowi Pappacodzie – wierzyła bezgranicznie. Obiekt zawiści i pożądania europejskich dworów – przywiezione z Polski bogactwa, które miały zapewnić potęgę całej jej rodzinie, stały się jej przekleństwem. Jeszcze 29 kwietnia 1557 roku w jednym ze swych listów pisała, że z łaski Bożej używa jak najlepszego zdrowia. Tajemnicza choroba spadła na nią nagle, na zamku w Bari, 8 listopada 1557 roku. Tajemnicza – gdyż królowa czuła się dotąd zupełnie dobrze, nie budząc żadnych obaw u sześciu opiekujących się nią lekarzy. Jak zeznał potem naoczny świadek tych wydarzeń Cezary Farina, na zlecenie Pappacody dwukrotnie podano Bonie truciznę. Raz uczynił to lekarz Gio Antoni di Matera, drugi raz – kuchmistrz królowej. Do niezupełnie przytomnej, trawionej wysoką gorączką królowej – pisze Maria Bogucka – przyprowadził Pappacoda 17 listopada notariusza, Marka Wincentego de Baldis. Umierającej, na pół przytomnej odczytano tekst testamentu. W czasie 34 Bona Sforza (1494-1557) czytania wychowanica królowej, mniszka Maryna, trzymała rękę pod jej poduszką i poruszała sztucznie głową królowej, która niby to niemym przyzwoleniem zatwierdziła wszystko. W obecności ośmiu świadków podpisała podsunięty jej testament, który ustanawiał wprawdzie Zygmunta Augusta generalnym spadkobiercą, ale wobec licznych legatów prawie nic mu nie pozostawiał. Najwięcej otrzymali król Hiszpanii Filip II, królowa węgierska Izabela, Jan Wawrzyniec Pappacoda (ustanowiony egzekutorem testamentu); mniejsze i większe legaty otrzymało też wiele innych osób i instytucji. Drugiego dnia, gdy królowa poczuła się lepiej, do jej świadomości doszło nadużycie i sporządziła wobec trzech świadków testament drugi, przekazując cały majątek synowi Zygmuntowi Augustowi, odwołując między innymi legat dla Filipa II i znacznie zmniejszając legat Pappacody. Potem – jak pisali do papieża członkowie polskiego poselstwa – królowa została sama bez żadnej usługi, tak, że gdy pić chciała, podawano jej wodę spodkiem mosiężnego lichtarza, a gdy trzeba było otrzeć jej usta, z braku bielizny spowiednik swoją chustką do nosa obcierać ją musiał. Zmarła, otruta 19 listopada 1557 roku, o godzinie czwartej nad ranem. Gdy ducha wyzionęła – donosiło poselstwo – nie było na czym ognia dla kadzidła rozpalić i prostej ceglanej dachówki użyto. Po otarciu zaś ciała i wyjęciu wnętrzności, umieszczono je w obrzydliwym, potłuczonym naczyniu, które bez żadnych obrzędów chrześcijańskich i bez ludzkości człowiek z gminu na swych barkach zaniósł do kaplicy zamku, w którym mieszkała. 35 Bona Sforza (1494-1557) Natychmiast po zgonie Pappacoda przystąpił do realizacji testamentu – oczywiście pierwszego. Potem zaczęli umierać wszyscy zamieszani w zbrodnię lub tylko obecni przy sporządzaniu ostatniej woli Bony. Wbrew życzeniu królowej, jej ciało pochowano nie w Neapolu, lecz w bazylice św. Mikołaja w Bari. Na pochówek i nagrobek (ufundowany przez Annę Jagiellonkę) czekała trumna Bony aż kilkadziesiąt lat. W 1584 roku wracający z Ziemi Świętej Mikołaj Krzysztof Radziwiłł oglądał zwłoki: Ukazano mi ciało królowej, które w zakrystii w wielkim kościele leży w trumnie, aksamitem czarnym powleczonej, nie pochowane, całe, jeno jedna część wargi wierchniej się nadpsowała. Wyjętych z ciała wnętrzności – w tym serca królowej Polski – nigdy nie odnaleziono. Mówiono, że pijany sługa potknął się i rozbił naczynie, którego zawartością natychmiast zainteresowały się psy. 36