I miejsce w kategorii literackiej konkursu „Magia Pragi

Transkrypt

I miejsce w kategorii literackiej konkursu „Magia Pragi
I miejsce w kategorii literackiej konkursu „Magia Pragi – magia wiosny”
Zofia Łągiewka
Gimnazjum z Oddziałami Dwujęzycznymi nr 25 im. Czesława Niemena
Jedyna taka Saska Kępa
W tym roku wiosna zbliżała się małymi kroczkami.
Najpierw wypuściła
nieśmiałe pączki i od czasu do czasu rzucała promyk słońca, rozbudzając w znudzonych zimą
mieszkańcach Warszawy nadzieję na więcej. Z dnia na dzień przybywało wiosennych oznak,
a pod koniec kwietnia parki i skwery zazieleniły się świeżą zielenią, słońce rozświetliło ulice
i chodniki i uśmiech zagościł na twarzach mieszkańców miasta, którzy z ulgą zrzucili
płaszcze i rękawiczki. Wiosna rozgościła się na dobre
Siedzieliśmy w klasie, tęsknie patrząc za okno. Zbliżał się wyczekiwany majowy
weekend i wszyscy byliśmy myślami daleko poza szkołą. Ledwie mogliśmy wytrzymać na
ostatniej lekcji polskiego, niecierpliwie patrzyliśmy na zegarki i czekaliśmy na ostatni przed
weekendem dzwonek. Do rzeczywistości przywrócił nas głos Świtezianki.
- Przed wami długi weekend, moi drodzy. Wypocznijcie i poświęćcie więcej czasu
swoim bliskim. A w wolnej chwili napiszcie dla mnie opowiadanie na dowolny temat powiedziała z urzekającym uśmiechem polonistka, odrzucając na plecy charakterystyczny
długi warkocz. Miny nam nieco zrzedły – jednak praca domowa!
Liczyliśmy, że nam
odpuści, ale Świtezianka wychodziła z założenia, że dzień bez polskiego to dzień stracony.
- Rozejrzyjcie się po świecie, spójrzcie na znane sobie miejsca świeżym okiem,
popatrzcie na ludzi – bliskich i obcych, otwórzcie się na nich. Życie jest niezwykle
inspirujące – wszystko może stać się waszym natchnieniem. Liczę na ciekawe wypowiedzi –
zakończyła równo z dzwonkiem i wyszła.
Łatwo powiedzieć! Nie lubię pisać opowiadań, szczególnie na dowolny temat. Wolę
rozprawki, bo konkretnie wiadomo, czego się ode mnie oczekuje. Nie umiem zmyślać –
drzewo to drzewo, ulica to ulica, siostra to siostra. Nad czym tu deliberować? Mam ścisły
umysł – mogę przedstawić budowę drzewa, zmierzyć długość ulicy, opisać siostrę. Chyba
jednak Świteziance nie o to chodziło. Pogrążona w rozmyślaniach przemierzałam drogę ze
szkoły do domu. Ulica Zwycięzców. Chodzę nią od dziecka, tym razem próbuję „patrzeć
świeżym okiem”.
Po lewej supermarket, fryzjer, sklep z zabawkami, po prawej sklep
spożywczy, kawiarnia, pod nogami psie odchody – trzeba uważać, żeby nie wdepnąć. Jakoś
1
mnie to nie zainspirowało. Zamiast perspektywy beztroskiego weekendu pojawiła się wizja
opowiadania, którego nie napiszę.
Skręciłam w ulicę Francuską. Znużona usiadłam w ogródku kawiarni Rue de Paris i
zamówiłam mrożoną herbatę. Naprzeciwko mnie
Agnieszka Osiecka. Poetka została
przedstawiona na pomniku w pozie naturalnej – noga założona na nogę, związane włosy, a na
stoliku porozrzucane kartki. Podobno rzeczywiście siadała w kawiarni i na serwetkach pisała
wiersze. Niedaleko na Dąbrowieckiej stoi dom, w którym mieszkała. „To był maj, pachniała
Saska Kępa…” – zanuciłam pod nosem. Saska Kępa. Miejsce, gdzie mieszkam od urodzenia.
Rozejrzałam się i popatrzyłam na moją dzielnicę, jakbym widziała ją po raz pierwszy. Bzy,
krzewy jaśminowe, kwitnące gardenie, zielone drzewa przy ulicy, kwiaty wyglądające zza
płotów, eleganckie kawiarnie i restauracje, zabytkowe wille, starsze panie spacerujące
dostojnie w eleganckich kapeluszach… Tak, tutaj jest inaczej niż w innych częściach
Warszawy. Czytałam kiedyś, że po pierwszej wojnie światowej planowano zagospodarować
dzielnicę na wzór miasta – ogrodu, stąd jej niska zabudowa willowa z dużą ilością zieleni.
Właściwie od początku przyciągała niezwykłych ludzi – artystów, aktorów, architektów,
kompozytorów, pisarzy i poetów. Przy ulicy Zwycięzców mieszkał kompozytor i dyrygent
Witold Lutosławski, przy Obrońców – malarka i scenografka Teresa Roszkowska. O, a przy
Berezyńskiej zamieszkiwał Stefan „Wiech” Wiechecki – publicysta i satyryk, który w swych
felietonach ocalił od zapomnienia gwarę warszawską. Tablica na domu przy Francuskiej 28
upamiętnia kolejnego wybitnego mieszkańca Saskiej Kępy – malarza kolorystę – Jana Cybisa.
Wujek z Ursynowa czasem naśmiewa się z mieszkańców Saskiej Kępy, mówiąc o
naszej dzielnicy, że to „elegancja – Francja”. Zawsze mnie to złościło, ale teraz poczułam się
dumna, że tutaj jest mój dom. Poczułam się częścią tego wyjątkowego miejsca i pomyślałam,
że nie chciałabym mieszkać gdzie indziej.
Po raz ostatni popatrzyłam na utrwaloną w spiżu zamyśloną twarz poetki. Saska Kępa
istotnie pachniała rozkwitająca wiosną i mieniła się feerią barw. Uśmiechnęłam się do siebie.
Nabrałam pewności siebie, bo nagle uwierzyłam, że genius loci Saskiej Kępy pomoże mi
napisać dobre opowiadanie. A może nawet wiersz…
2

Podobne dokumenty