Ojciec Serafin – kandydat na ołtarze

Transkrypt

Ojciec Serafin – kandydat na ołtarze
 Numer 7/2007
Wszystkim
uczniom
i nauczycielom
naszej parafii
życzymy
w nowym roku
szkolnym,
samych szóstek,
satysfakcji
z pracy oraz
wiele uśmiechu!
SPIS TREŚCI
SŁOWO NA WRZESIEŃ
4
MINEŁY WAKACJE
5
CHWILA Z POEZJĄ
10
WSTRZEMIĘŹLIWOŚĆ OD
POKARMÓW MIĘSNYCH
11
POTRZEBA WIADOMOŚCI O NADZIEI
13
OJCIEC SERAFIN-KANDYDAT NA OŁTARZE
16
WYWIAD-O.SERAFIN BOŻY WŁÓCZĘGA
17
FESTIWALOWE IMPRESJE
21
KTO WIE...
23
ŚWIADECTWA POSTULANTÓW
24
KALENDARIUM
27
KRONIKA
29
DLA DZIECI
30
PODSUMOWANIE PIKNIKU
33
BANKOWE ŚWIĘTO
35
REDAKCJA
o. Roman Łukaszewski OFMCap., o.Jacek Kania OFMCap.,
o. Tomasz Olejnik OFM Cap., Grażyna Lewandowska (redaktor
naczelny), Maria Michalska, Artur Burak (redaktor techniczny)
Barbara Burak (korekta)
ADRES
Klasztor Braci Mniejszych Kapucynów
ul. Klasztorna 27
37-450 STALOWA WOLA
tel. 015 842 03 24, wewnętrzny 22
e-mail: [email protected]
strona internetowa: www.stalowawola.kapucyni.pl
Nakład 500
Materiałów nie zamówionych redakcja nie zwraca. Redakcja
zastrzega sobie prawo do skracania tekstów i zmiany tytułów.
Na Szlaku
Kochani Parafianie
i Przyjaciele naszego
klasztoru!
Wakacje minęły jak
z bicza strzelił. Wielu z nas
spędziło je na pielgrzymkach
i rekolekcjach. We wrześniu
i październiku udostępniamy
Wam łamy naszej gazety
na relacje - świadectwa z
wakacji spędzanych „po
Bożemu”. W tym miesiącu
publikujemy opisy dzieł
duszpasterskich
oraz
świadectwa uczestników rekolekcji i pielgrzymek.
Wakacje były również, jak od wielu już
lat, czasem XVII Międzynarodowego Festiwalu
Muzycznego naszym klasztornym kościele.
Dziękujemy wszystkim artystom za podzielenie się z
nami ich talentami i pięknem wykonywanych utworów.
Dziękujemy również sponsorom, z Zarządem Miasta
Stalowa Wola na czele oraz Fundacji im. Mikołaja z
Radomia z jej dyrektorem, p. Robertem Grudniem za
możliwość zorganizowania tak ważnego dla naszego
miasta przedsięwzięcia artystycznego.
W klasztorze i parafii był to również czas
zwykłej pracy duszpasterskiej, w nieco mniejszym
wymiarze, oraz czas posług poszczególnych braci, o
których informacje znajdziemy w numerze.
Lipiec to też czas zmian personalnych,
których nie brak w naszych klasztorach. W gazecie
zamieszczamy fotografie aktualnej wspólnoty
kapucyńskiej. Tych braci, którzy przybyli do
Rozwadowa, ufam, że przyjmiemy wszyscy z wielką
serdecznością, z jaką do tej pory byli przyjmowani
wszyscy nowi kapucyni, i jakiej też nieustannie
doświadczamy w dotychczasowym życiu i
posługiwaniu pośród Was.
Niejednokrotnie pytają się nas różne
osoby, dlaczego u was są tak częste zmiany,
bo w innych parafiach wygląda to inaczej:
proboszczowie są wiele lat i wikariusze również.
Każdy, kto zna trochę nasz sposób życia,
wie, że podstawową postawą zakonnika ma być
dyspozycyjność wobec poleceń przełożonych.
W związku z tym wszelkie zmiany personalne,
Numer 7/2007
jakie zachodzą w naszej prowincji zakonnej,
podyktowane są potrzebami wewnętrznymi i swego
rodzaju zabezpieczaniem odpowiednich zadań
duszpasterskich, jakie prowadzimy jako Prowincja.
Są też inne motywy, związane z potrzebami
wewnętrznymi poszczególnych braci. Wszelkimi
zmianami kieruje zawsze Zarząd Prowincji,
zazwyczaj konsultując personalne decyzje z
zainteresowanymi braćmi.
Czas września będzie okazją do sfinalizowania
VI Pikniku Charytatywnego, który przeżywaliśmy
razem jako rodzinne spotkanie na terenie naszego
klasztoru w dniu 27 maja br. Przyszedł czas, by
poświecić nabyte sprzęty medyczne i rehabilitacyjne
i przekazać je do ZP-O przy ul. Dąbrowskiego.
Uroczystość zaplanowaliśmy na 16 września na
godz. 17.30.
Tego samego dnia, nieco wcześniej, uroczystą
Eucharystię będzie celebrował o godz. 12.00
o. Tadeusz Starzec OFM Cap. W ten sposób razem z
nim będziemy Bogu dziękować za 25 lat jego życia
zakonnego.
Również media diecezjalne przewidziały ten
dzień, 16 września br., na promocję naszej parafii. W
„Gościu Niedzielnym”, w dodatku sandomierskim,
znajdziemy panoramę naszej parafii, o której
napisał ks. Roman Sieroń. Ufam, że nie zabraknie
dla nikogo w tym dniu numeru tego tygodnika.
Wrzesień jest czasem jeszcze jednego
jubileuszu, w tych dniach bowiem mija 20 lat
od powstania przy naszym klasztorze Szczepu
Harcerskiego „Leśnie Plemię”. Z tej okazji spotkają
się przyjaciele i byli członkowie szczepu. Już dzisiaj
pragnę gorąco zaprosić na uroczystą Eucharystię w
ich intencji, która odbędzie się w przyszłą niedzielę
o godzinie 12.00.
W tym samym dniu czciciele św. Ojca Pio
zapraszają na Triduum poprzedzające liturgiczne
wspomnienie, jakie Kościół wyznaczył na 23 dzień
tegoż miesiąca. Jego wstawiennictwu polecajmy
wszystkie nasze radości i troski, jakie nosimy
w sercach, szczególnie nasze dzieci i młodzież,
która rozpoczęła nowy etap zdobywania wiedzy w
szkołach. Powierzajmy jego modlitwie wszelkie
dzieła duchowe i materialne, jakie w tym nowym roku
szkolnym i katechetycznym będziemy podejmowali
wspólnie dla duchowego wzrostu nas i całej parafii.
Pokój i dobro!
o. Roman Łukaszewski OFM Cap.
minęły wakacje minęły wakacje minęły wakacje
Biwak harcerski w Zarajcu
– 29.06 – 3.07.2007r.
Od 29.06 do 3.07 odbywał się
biwak 17 Rozwadowskiej Drużyny
Harcerek im. Grażyny Lipińskiej z
okazji 15-lecia istnienia drużyny. Na
biwaku odwiedziła nas założycielka
drużyny – Joanna Kapusta ( z domu
Janik). Tematyką biwaku była II
wojna światowa, gdyż właśnie w
tym okresie działała nasza patronka.
Grono harcerek krzyżowanych
w naszej drużynie powiększyło
się o kolejne trzy druhny : Anię,
Różę i Patrycję, które składały
przyrzeczenie na ręce naszej druhny
szczepowej. Na biwaku nauczyłyśmy
się wielu pożytecznych rzeczy
i lepiej się poznałyśmy. Druhna
drużynowa wraz z całą kadrą dobrze
wiedziała jak zapełnić nam każdą
wolną chwile, tak abyśmy nie miały
czasu na nudę.. Ubierałyśmy się tak
jak w czasach z tematyki naszego
biwaku, śpiewałyśmy piosenki takie
jak „Pałacyk Michla”. Było również
„w teren”. Już po drodze okazało
się, że naszą drużynową porwali
gestapowcy. Na szczęście zostawiała
nam ślady w postaci kawałków
własnej okrwawionej i zabrudzonej
koszuli. Z trudem udało nam się ją
odbić. Gestapowcy prześladowali
nas na każdym kroku. Trzeba było
szczególnie uważać, jednej z nas
zabrali nawet apteczkę. Podczas tej
gry naprawdę poczułyśmy tematykę.
Zawsze wiedziałyśmy, że harcerzom
podczas II wojny światowej było
ciężko, a ich zadania były wyjątkowo
się w Rudzie Jastkowskiej. Tematyka
tegorocznego biwaku nosiła nazwę
„80 dni dookoła świata”, w której
to panem Fogg’iem był dh Mariusz
(drużynowy gromady chłopięcej),
jego prawą ręką, a zarazem
serdecznym przyjacielem był Jackie
Chan, u nas dh Anka (drużynowa
dziewczyn), była również Auda – dh.
Ania oraz Fix – dh Michał. Zaraz po
przyjeździe zaczęliśmy budować nasz
pojazd, którym wyruszymy w podróż
(rozpakowanie i zakwaterowanie).
Wszystkie dzieci poszły na zwiad
trudne i wymagające ogromnej
odwagi, lecz dopiero po tym biwaku
poczułyśmy to sercem.
terenowy. Było także śpiewogranie.
Na biwaku nauczyliśmy się np.
jak zrobić tratwę, którą później
puszczaliśmy na rzekę. Dwie ostatnie
noce były wyjątkowe, gdyż z budynku
przenieśliśmy się pod namioty. Dla
wielu z uczestników były to pierwsze
noce spędzone na świeżym powietrzu.
Na biwaku odbyła się także obietnica
zuchowa, którą przyjęło kilka osób z
obu gromad. Z okazji tej ważnej w
życiu każdego zucha uroczystości
odwiedzili nas byli drużynowi i
byłe drużynowe. Pewnego ranka,
gdy nocowaliśmy już w Ameryce
zamiast normalnej pobudki, obudzili
nas Indianie, którzy chcieli nas
porwać. Na szczęście dzielny Fogg
nas uratował. Aby móc obronić się
B i w a k
zuchowy w Rudzie
Jastkowskiej – 7.07
– 12.07.2007
wiele gier terenowych. Jedna
gra szczególnie utkwiła w naszej
pamięci, właśnie wtedy naszym
zadaniem było odnalezienie porwanej
drużynowej. Wzięłyśmy ze sobą cały
potrzebny ekwipunek i poszłyśmy
7.07.2007
roku
rozpoczął
się biwak dwóch
gromad zuchowych
naszego szczepu: 1 Rozwadowskiej
Gromady
Zuchowej
„Radosne
Wilczęta” ( gromada dziewczęca)
oraz 11 Rozwadowskiej Gromady
Zuchowej
„Sprytne
Wilczęta”
(gromada chłopięca). Biwak odbył
Na Szlaku
przed kolejnym napadem Indian
nauczyliśmy się robić łuki i proce.
Było naprawdę ciekawie. Cały czas
był zajęty, nie dało się nudzić ! Często
graliśmy w piłkę, bawiliśmy się w
lesie w podchody. Świętowaliśmy
nawet urodziny Fogg’a, zrobiliśmy
z tej okazji pyszne sałatki
owocowe, układaliśmy piosenki i
wymyślaliśmy skecze. Wszystkie
gry i zabawy z każdym dniem
wydawały się ciekawsze. Wyjazd
choć krótki, był bardzo owocny.
W dniach 10-15 sierpnia
2007r. w Bonarówce koło Strzyżowa
odbył się biwak drużyn naszego
szczepu (3,15 i 17 RDH).Tegoroczny
biwak nosił nazwę „Tipi”, ponieważ
cala tematyka była oparta na życiu
Indian. Naszym wodzem był pwd.
Kamil Bartoszek, funkcje oboźnych
pełnili wyw. Michał Stec oraz ochot.
Sabina Puzio, natomiast sprawami
kwatermistrzowskimi zajmował się
ćw. Mariusz Siebielec. Nasze brzuchy
zapełniał kucharz – pan Krzysztof
Bartoszek.
Ważnym aspektem
biwaków jest pogoda, z która u nas
bywało różnie , Mówiąc szczerze
codziennie mieliśmy deszcz. Jednak
nie było tak źle, ponieważ była
cudowna ochłoda w ciągu gorącego
dnia.
Nasz biwak położony
był na wzniesieniu, było to dość
uciążliwe, zwłaszcza gdy wracaliśmy
z posiłków. Nieopodal płynął
potok, obeserwowaliśmy dużą ilość
zwierzyny leśnej.
Sadzę, że jednym z
trudniejszych był pierwszy dzień,
ponieważ trzeba było rozpakować
Numer 7/2007
cały sprzęt, rozbić namioty itp. dzień upłynął na zakwaterowaniu.
Rozpoczęliśmy go Mszą
świętą w klasztorze o godzinie 7.00
pod przewodnictwem naszego byłego
kapelana o. Jacka Kani.
W nocy nie było lżej.
Aby jeszcze bardziej przybliżyć
realia życia Indian, każdy z nas
tej gwiaździstej nocy otrzymał od
naszego wodza imię. Były one bardzo
różnorakie, np. Boją się nawet jego
tekstów, Szumiąca rzeka, Ruda łasica
i wiele, wiele innych( żadne się nie
powtarzały).
Następnego dnia ruszyliśmy
na zwiad terenowy. Poznaliśmy nieco
historię tej miejscowości oraz wielu
ludzi. Jednym z zadań dla plemion,
na jakie byliśmy podzieleni, było
zrobienie trzech dobrych uczynków
dla mieszkańców wsi.
W czasie biwaku ruszaliśmy
na gry terenowe, budowaliśmy
szałasy, spotkaliśmy „białe twarze”,
odbyły się mecze piłki nożnej. Co
wieczór spotykaliśmy się
na „kominkach”, gdzie
wspólnie
bawiliśmy
się
i
śpiewaliśmy.
Dopiero ostatniego dnia
pogoda pozwoliła nam
zorganizować
ognisko,
na które każde plemię
musiało
przygotować
piosenkę lub skecz o
biwaku.
W niedzielę
gościliśmy w miejscowej parafii
na Mszy świętej, gdzie zostaliśmy
miło
przyjęci
przez
mieszkańców
oraz
proboszcza. Natomiast 15
sierpnia (ostatniego dnia
biwaku) przyjechał od
nas nasz duszpasterz o.
Rafał Pysiak i odprawił
nam Eucharystię po czym
ruszyliśmy do pracy i
późnym wieczorem po
przystanku w rzeszowskim
Mc’Donaldzie wróciliśmy do domu.
Organizacja tych
wszystkich wyjazdów nie byłaby możliwa bez wsparcia Urzędu
Miasta oraz wielu darczyńców,
którzy wrzucali nam pieniążki do
puszek, gdy pakowaliśmy zakupy w
supermarkecie TESCO. Dziękujemy
im wszystkim.
druh ZHR „Leśne Plemię”
Miłujcie się wzajemnie, jak ja Was umiłowałem
(por. J 13, 34)
Wakacje to czas odpoczynku od szkoły,
ale nie od Pana Boga, który ma
zawsze dla nas czas i nigdy nie
robi sobie urlopu od opieki nad
całym światem. W tym czasie w
wielu miejscach Polski i nie tylko,
odbywają się tzw. rekolekcje
oazowe. Zgodnie z zamysłem
założyciela oazy, sługi Bożego
ks. Franciszka Blachnickiego,
są one podzielone na stopnie,
zależne od wieku uczestników
i zaangażowania w życie Kościoła
(Oaza Dzieci Bożych – szkoła
podstawowa, Oaza Nowej Drogi – gimnazjum, Oaza
Nowego Życia – szkoła ponadgimnazjalna i starsi
oraz Kręgi Rodzin).
Podczas tegorocznych wakacji w I
turnusie (26 czerwca – 12 lipca) w Bogdanówce odbyły
się rekolekcje Oazy Dzieci Bożych II stopnia, które
prowadził br. Tomasz Olejnik OFMCap., a wśród
35 uczestników pochodzących z placówek naszej
prowincji (Bytom, Kraków, Krosno, Piła, Sędziszów
Małopolski, Wałcz) znalazły sie także trzy osoby ze
Stalowej Woli. Pomocą w przeprowadzeniu tych
rekolekcji służyli: br. diakon Tomasz Pilch OFMCap.,
5 animatorów (Paulina Grabowska – Piła, Joanna
Podkul – Krosno, Marta Surmacz – Krosno,
Sylwia Szeliga – Sędziszów Małopolski i
Grzegorz Pelichowski – Piła) i państwo Stanisław
i Halina Taradyś (Stalowa Wola), którzy dbali o
nasze ciałka i zdrowie.
Tematem rekolekcji były słowa
Jezusa wypowiedziane do uczniów Miłujcie się
wzajemnie, jak ja was umiłowałem (por. J 13, 34),
realizowane za pomocą obrazu zasianego ziarna,
które miało wzrosnąć i wydać obfite owoce. Dzieci
w pierwszym dniu rekolekcji w swoich małych
grupach zasiały ziarno i opiekowały się nim przez
cały czas pobytu w Bogdanówce. To zadanie
miało im pomóc wyobrazić sobie jak wzrasta
nasza wiara, z której rodzi się miłość do Boga
i do drugiego człowieka. O miłości do bliźniego
dzieci mogły usłyszeć w drugiej części rekolekcji,
gdy wszystkie wypowiadane treści koncentrowały
się na tym, że każdy z nas jest wezwany do kochania
całym sercem i całą duszą. Aby dzieciom było łatwiej
przeżywać tę tajemnicę życia chrześcijańskiego
codziennie podczas porannej modlitwy były
przypominane tzw. Kropelki, czyli Dziecięca
Krucjata Miłości, która mobilizowała do pracy nad
sobą i pielęgnowania miłości do drugiej osoby.
P o d c z a s
rekolekcji oazowych każdy
dzień jest przeżywany
według tajemnicy różańca
świętego i każdy z nich jest
ważny, ale szczególnym
dniem jest dzień Narodzenia
Pańskiego,
kiedy
oazowicze w środku lata
obchodzą wigilię. Dzielą
się opłatkiem, śpiewają
kolędy, spożywają wigilijne
potrawy i przychodzi do nich
święty Mikołaj. Dzieci były zachwycone tym dniem,
a szczególnie wieczorem wigilijnym. Kolejnym
ważnym czasem są tajemnice bolesne, w czasie
których oazowicze nieco się umartwiają (np.
skromniejsze posiłki, milczenie podczas obiadu)
i jeszcze bardziej skupiają się na Bogu, uczestnicząc
w różnych nabożeństwach. Wśród tegorocznych
szczególne wrażenie na dzieciach wywarło
nabożeństwo ku czci dziecka nienarodzonego.
Drugim bardzo ważnym dniem w czasie rekolekcji
oazowych jest Dzień Wspólnoty, który nasza oaza
przeżywała w Centrum Ruchu Światło – Życie
w Krościenku nad Dunajcem razem z 32 innymi
wspólnotami, uczestnicząc w przedstawieniu się
oaz, a następnie
w Eucharystii
w
tzw.
Wi e c z e r n i k u ,
k t ó r e j
przewodniczył
bp
Wiktor
S k w o r c .
Dzięki
Bożej
Opatrzności
udało się nam również odwiedzić Zakopane,
Wadowice i Kalwarię Zebrzydowską.
Czas oazy dla każdego z uczestników
i posługujących na rekolekcjach był czasem
wyjątkowego spotkania się z Bogiem i drugim
człowiekiem. Dwoje z nich chciałoby się z nami
podzielić tym, co przeżyli na Oazie Dzieci Bożych:
W dniach od 26 czerwca do 12 lipca
o. Tomek Prowadził rekolekcje ODB II stopnia w
Na Szlaku
Bogdanówce koło Skomielnej Czarnej. Było tam nas ok. 40
osób. Niektórzy przyjechali aż z Piły, jeszcze inni z Bytomia,
była też jedna dziewczynka z Krakowa. Ja byłam sama ze
Stalowej Woli, przynajmniej tak sądziłam, lecz gdy tylko
przyjechałam na miejsce dowiedziałam się, że są też dwie
inne dziewczynki z tej samej miejscowości, co ja.
Przed tą oazą nie wierzyłam, że Bóg pomoże mi
w trudnych chwilach, ponieważ gdy prosiłam Boga o pomoc,
to mi nie pomagał. Po tych rekolekcjach już wiem, czemu
mi nie pomagał, bo tak naprawdę to były błahe sprawy.
Nauczyłam się również słuchać, czytać i rozważać Pismo
Święte. Dowiedziałam się, że modlitwa to nie wyklepać parę
zdań, ale rozmawiać z Bogiem, opowiedzieć mu o dniu, o
swoich odczuciach, przeprosić, podziękować, po prostu
rozmawiać. Na tych rekolekcjach nauczyłam się, że my
jesteśmy jak małe ziarenko, z którego kiedyś może, ale nie
musi wyrosnąć roślina. To zależy od naszego podejścia do
Boga. Te rekolekcje to nie tylko fajnie spędzony czas, to czas
nauki o Bogu (Kasia M. – uczestniczka).
Posługa animatora to niełatwe zadanie. Przed
wyjazdem na rekolekcje nieraz usłyszałam, ze posługa na
Oazie Dzieci Bożych to zadanie jeszcze trudniejsze. Było mi
dane przekonać się, że rekolekcje z dziećmi to błogosławiony
czas i wielka łaska Pana Boga.
Po pierwsze znalazłam się tam wśród wspaniałych
ludzi, z którymi każdy trud był do przezwyciężenia i od
których nauczyłam się tak wiele o Bogu i o życiu. Ogromnym
doświadczeniem była również niewinność i nadzieja, którą,
na co dzień mogłam obserwować wśród dzieci. To właśnie
te radosne, nieposkromione istotki pokazały mi jak stawać
przed Panem.
Ważnymi
dla
mnie
momentami
rekolekcji były Nabożeństwo Pojednania połączone
z Sakramentem Spowiedzi, gdzie mogłam poczuć się
jak prawdziwe dziecko oraz Nabożeństwo dziecka
nienarodzonego, kiedy zdałam sobie sprawę jak wielkim
darem jest moje życie i jak wspaniałych mam rodziców.
Może się wydawać, że jeśli ktoś na rekolekcjach
posługuje, to nie może ich przeżyć. Ja doświadczyłam
rekolekcji „od kuchni” i wiem, że Pan Bóg bardzo dużo
nauczył mnie.
Teraz mogę już tylko dziękować za te pełne
emocji i łask rekolekcje i dostrzegać ich owoce w moim życiu
(Paulina G. - animatorka)
Miłujcie się wzajemnie, jak
ja Was umiłowałem!
o. Tomasz Olejnik
Numer 7/2007
OFM Cap.
„Kurs na miłość”
XIV Spotkanie Młodych w Wołczynie
Wołczyn… małe, spokojne miasteczko
położone w województwie opolskim. W ciągu
roku mało kto słyszy o Wołczynie, jednak raz
na rok w lipcu do tej miejscowości zjeżdża
mnóstwo młodych ludzi chcących przeżyć
Wołczyńskie Spotkanie Młodych. Odmienia
ono Wołczyn w bardzo ruchliwe, ale zarazem
przyjazne miasto, pełne radosnych, pogodnych
duchem ludzi. Tę wspaniałą atmosferę budują
także bardzo mili i przyjaźni gospodarze, dzięki
którym każdy czuje się jak u siebie w domu.
Tego roku spotkanie odbywało
się w dniach 16 -21 lipca. Z naszej parafii do
Wołczyna wyjechały 3 pełne autokary osób
chcących dobrze spędzić czas z Bogiem i
ludźmi na modlitwie i dobrej zabawie. Tematem
tegorocznego spotkania było hasło „Kurs na
miłość”, więc w nocy z niedzieli na poniedziałek
o godzinie 1 w nocy obraliśmy nasz „Kurs na
miłość”, aby 7 godzin później być już na miejscu
i móc przygotować się do całotygodniowego
mieszkania pod namiotami :)
Czym jest Wołczyn? To spotkanie
młodych ludzi, szczególne młodych duchem,
którzy chcą poznawać Boga, z Nim żyć. To
także dni pełne przygód i zabawy, słuchania
ciekawych konferencji prowadzonych przez
zaproszonych gości, codziennego uczestniczenia
w Eucharystii, modlitwy, dzielenia się wiarą w
grupach oraz wieczornego koncertowania.
Przez
kolejne
dni
Wołczyna
zgłębialiśmy jeden temat związany z miłością
przechodząc przez: zakochanie, narzeczeństwo,
małżeństwo i w końcu macierzyństwo i
ojcostwo.
Na spotkaniu obecni byli ludzie z
różnych stron Polski, także z takich gdzie nie
ma placówek braci kapucynów naszej prowincji
i uczestnicy, chcąc być na spotkaniu, muszą
dotrzeć tam na własną rękę. Warto również
powiedzieć, że wśród wielu kapucynów był
również prowincjał br. Waldemar Korba oraz
organizator spotkania br. Benedykt Pączka.
Swoją obecnością zaszczycił nas również Jego
Ekscelencja ks. bp Stanisław Napierała, który
przewodniczył Eucharystii i skierował do nas
słowo Boże.
Po całodziennym „zgłębianiu” tematu
wieczorem przychodził czas na koncerty. W
ciągu tygodnia zobaczyliśmy takie zespoły
jak: 30/40/70, Illuminandi, Siloe, Anti Babylon
System, Recingulum, KapBand oraz Raz Dwa
Trzy.
Wspominając
na
początku
o
przyjaznych gospodarzach nie sposób nie
wspomnieć o burmistrzu Wołczyna, który po raz
kolejny, na tydzień oddał nam „klucz” do miasta
oraz wraz z Wołczyńską piekarnią zapewnił nam
codzienną darmową dostawę świeżego pieczywa
dla wszystkich uczestników spotkania. Jednak
to, co dobre, szybko się kończy, tydzień upłynął
szybko i w tym momencie nie pozostaje nic innego
jak czekać do przyszłego roku na kolejne już, XV
spotkanie młodych w Wołczynie. Jednak przez ten
rok nie można zapominać o tym co się wydarzyło.
Trzeba to wszystko, czego doświadczyliśmy
wprowadzić w naszą codzienność i nauczyć
się żyć z tym co otrzymaliśmy „duchowego” w
czasie spotkania.
Wołczyn to wspaniałe miejsce na
spotkanie z Bogiem, ale i wspaniałymi ludźmi.
To spotkanie ma swój niepowtarzalny klimat,
którego nie da się doświadczyć nigdzie indziej,
tam trzeba po prostu być i to przeżyć. Z tego
miejsca mogę już powiedzieć, że warto się wybrać
na to spotkanie i mam nadzieję, że zobaczymy
się tam w przyszłym roku.
Kolejne spotkanie młodych odeszło
do historii teraz trzeba czekać na następne i mieć
nadzieje że będzie tak samo udane jak tegoroczne.
:)
Jacek
Powakacyjno-rekolekcyjne refleksje
(Czwarte spotkanie wspólnot Odnowy w Duchu Świętym w Skomielnej
Czarnej - 16.08-22.08.2007 r.)
Czwarty już wyjazd urlopowy w poszukiwaniu
bliskości z Bogiem był naznaczony wątpliwościami już w
fazie decyzji: Może sobie odpuścić, bo znów ci sami ludzie
i miejsce! Może czas spróbować jakiejś nowej formuły? Walkę
z tą pokusą przerwała decyzja męża, że chce mi towarzyszyć, a
więc jedziemy!
Oliwy do ognia dolał mi też spowiednik po refleksji
nad moim wakacyjno – upalnym rozleniwieniem, skutkującym
głuchotą w refleksji nad czytaniami dnia. Ojciec duchowy zalecił
mi odejście w ciszę, milczenie i medytację, zgodną z programem
rekolekcji i – co ciekawe – przestrzegł przed szukaniem
dodatkowych lektur (a czytelnia w Skomielnej Czarnej kusi
różnorodnością i bogactwem nowości). Nota bene – z trudnością
starałam się sprostać temu zaleceniu.
Pięciodniowy czas słuchania Pana Boga w refleksji
nad prologiem z Ewangelii według świętego Jana, stał się nową
jakością w moim wchodzeniu na wąskie ścieżki szukania woli
Bożej w codzienności. Program dnia sprzyjał dyscyplinie i
uporządkowaniu działań. O 6:30 budził nas dzwon parafialnego
kościoła. O 7:30 modlitwa poranna ludu Bożego (jutrznia) w
kaplicy (tu dygresja: przestał mnie już niecierpliwić i rozpraszać
brak rozumienia techniki szukania odpowiednich fragmentów
brewiarza). Śniadanie, czas na kawę i oddech górskim
powietrzem.
I czas do zadań – kwadrans wprowadzający w
medytację dnia i rozesłanie na pustynię – każdy szuka na 1
godzinę odosobnienia w plenerze dla wejścia w ciszę, odsunięcia
natłoku myśli (np. w moim wydaniu o tym, co aktualnie porabia
w domu albo poza nim nasz 19 – letni maturzysta) i posłuchania,
co Pan do mnie mówi w zadanym na dziś fragmencie. Potem
przemyślenie, zrozumienie, refleksja, próba odpowiedzi na
budzące się natchnienie, aż do stawania w obecności, podziwie,
kontemplacji…Mnie w tym spotkaniu towarzyszą pieśni
Odnowy w Duchu Świętym, sprzyja też bliskość dzieł Bożych
wokół, przyroda w pełni letniego rozkwitu, kolory kwiatów
na skalniakach i klombach, zdobiących ośrodek, majestat gór
wokół, śpiew ptaków (mylony czasem z melodyjno – śpiewnym
gwizdaniem jednego ze współbraci).
Kolejny etap to grupy dzielenia, gdzie w 6 osób
świadczymy wobec siebie nawzajem o odkrytych, przemodlonych
w sercu obrazach, jakie się obudziły się w ciszy spotkania.
Ten czas obfituje w radość odkrywania, ale też i łzy trudnych
wspomnień, goryczy porażek i lęku o przyszłość bliskich. Nikogo
nie pozostawia obojętnym, niezależnie od czasu, jaki trwamy we
wspólnocie, ani bagażu życiowych doświadczeń. Tego czasu
– może dlatego, że same kobiety – było nam ciągle za mało…
Następnie katecheza o Eucharystii – o zmianach
w jej formie na przestrzeni dziejów Kościoła, symbolice i
kolejnych etapach po sobie następujących i czego one uczą. Jak
je przeżywać, aby za każdym razem móc być bliżej żywego i
obecnego Chrystusa.
Na Szlaku
Kulminacyjnym
punktem
dnia
była
południowa Eucharystia, oprawiana czytaniami
i śpiewem psalmu, codziennie przez inne osoby, co dało
możliwość współtworzenia celebry wraz z prezbiterem.
Po nakarmieniu duszy było coś dla ciała, to
znaczy obiad i czas wolny do 17:00. Wieczorna modlitwa
ludu Bożego (nieszpory), kolacja i godzinna adoracja
Najświętszego Sakramentu w ciszy, zamykająca dzień.
Jest czas na przemyślenia i podsumowanie. I nocne
Polaków rozmowy…
I tak pięć kolejnych dni.
Tegorocznym novum było włączenie w
pełnię przeżywania rekolekcji grupy nastolatków
towarzyszących rodzicom, którzy jak dotąd mieli swój
czas dla własnego zagospodarowania, a obecnie weszli
w intensywną pracę. Z zadziwieniem obserwowałam
swoją 15 letnią córkę, jak po pierwszych obawach i
wątpliwościach weszła w rytm codziennych spotkań,
czytań i prac. Gratuluję pomysłodawcom.
Chciałabym się na koniec podzielić się
owocem moich osobistych refleksji. Radosne odkrycie
prostej prawdy, że najbliżsi są nam dani jako środki na
drodze uświęcania. W swoim zachłyśnięciu się drogą
Odnowy i rozważaniem Pisma Świętego na co dzień
zapomniałam zupełnie o takim szczególe, jak fakt, iż w
nasze małżeństwo to właśnie mąż wniósł w kawalerskim
wianie swoją Biblię, do której czytania mnie zachęcał.
Kilkakrotne próby czytania tak zwyczajnie, jak
każdą książkę, nie pociągnęły nas. Podobnie jak przy
pierwszym spotkaniu na górskim szlaku, gdy z kieszonki
flanelowej koszuli wyjął miniaturową Ewangelię według
świętego Jana, bo sam wędrując w górach odnalazł w
nich Stwórcę.
Te dwa obrazki pokazały mi, iż zbytnio
popadłam w samozadowolenie, że nasza bliskość z
Panem Bogiem to tylko moja zasługa.
Kolejna myśl to doświadczenie jego cichej
akceptacji, gdy wieczorami zaczęłam spędzać czas
we wspólnocie, wpierw w czwartki – spotkania
modlitewne, potem środy – seminarium wiary i grupy
biblijne, potem diakonia modlitwy wstawienniczej i
spotkania animatorów. Te całe ostatnie 5 lat bez uwag i
komentarzy.
Dziękuję Ci, Panie, że otworzyłeś mi oczy
na dostrzeżenie tak prostych objawów Twego działania
w sercu mego męża, a poprzez niego we mnie samej i
całej naszej rodzinie. I to właśnie w przededniu 20 lecia
sakramentu naszego małżeństwa.
Elżbieta
10 Numer 7/2007
chwila z poezją
chwila z poezją
Klasztorny kościółek
W klasztornym kościółku Zwiastowania
serce dzwonu dźwięcznie woła
od wczesnego zarania,
pochylcie przed Panem czoła.
Więc w ciszy płynie moja szczera spowiedź,
ciche słowa w sercu brzmią,
Jakież szczęście być przy Tobie,
Oko w drgnieniu kwitnie łzą.
Czasem na fali życia zmiennej
z piersi zbolałej płynie westchnienie,
lecz skargi palące po drodze ciemnej,
przy Tobie rozpływają się cieniem.
W tobie Panie nieujęta siła,
Ty, który do życia powołujesz kwiaty
dajesz czas bym z kielicha życia piła,
u jego kresu odziewasz w szczęścia szaty.
A więc ku blasku wyciągam ramiona,
błaganie w niebo niech kluczem płynie skrzydlate,
nie odtrącaj mnie Panie.
I jak matka przytul do łona,
weź mnie, kiedy będę się żegnać z tym światem.
315 lat Rozwadowa
Historio! Gonisz na końskich kopytach.
Fala czasu zmywa twe ślady.
Ileż to już lat, jeśli ktoś zapyta,
kiedy w dziewiczej puszczy zapachniały sady?
Gdzie jak welon płynie smuga woni,
W barwach rozłożonej rzeki?
Gdzie drzemią życiorysy
w głębokiej toni?
Niedopisane karty, jak opuszczone dzieci.
Wszak brama jest otwarta
by padła pióra strzała
lecz niezbędna jest nić Mozarta
by ocalić to, co nie ocalało.
Trudem osączyć drzemiący pył,
wysiłkiem zroszony bez granic,
by otworzyć kwiat co o Polsce śnił,
by usłyszeć wieków stąpanie.
Choć czasem gaśnie siły czar,
drzemie pióro by stać się grzędą
lecz wraca zapach wiary, a z nim dar,
że kiedyś czyjeś oczy przeczytać zasiędą.
Zofia Zakrzewska - Myszka
Wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych
Jeśli
chcemy
zrozumieć,
dlaczego
mamy podejmować się
jakichkolwiek
czynów
rezygnacji,
odmawiania
sobie czegokolwiek – a
nikt z nas tego nie lubi –
musimy widzieć w tym jakiś
sens, jakiś cel. Nie może
to być sztuką dla sztuki,
celem samym w sobie!
Powiedzmy sobie jasno – cel
niesamowicie mocno nas motywuje, dodaje sił i odwagi
w podejmowaniu nawet wielkich wyrzeczeń. Weźmy
pod uwagę chociażby kwestię tak dzisiaj modną, jaką
jest odchudzanie – ile kobiet i mężczyzn dokonuje
heroicznych wręcz wysiłków, potrafi skrajnie cierpieć
jedynie po to, by lepiej wyglądać, by mieć szczuplejszą
sylwetkę? Dlaczego? Ponieważ wierzą mocno, że tak
jest „na topie”, że tak jest „cool”, że rośnie ich wartość
w oczach bliźnich, ponieważ jest to warunkiem, by się
modnie ubrać, zwrócić na siebie uwagę, nabrać wartości
w oczach swoich i bliźnich. Pomijam już istotę rzeczy
– czy tak jest rzeczywiście, czy jest to jedynie kwestia
mody i siły przekonywania reklamy, ale jedno jest
pewne – niejedna dziewczyna zakatuje się przy stole
tylko po to, by móc włożyć modne spodnie i pokazać
pępek! Świadomość celu niesamowicie silnie wpływa
na nasze motywacje i pozwala wyzwolić ogromną
energię, zapał do podejmowania wielkich wysiłków.
Zapytajmy więc siebie, drodzy chrześcijanie:
Po co pościmy? Jakie to ma znaczenie w naszym życiu,
że odmówimy sobie w piątek wędliny i sięgniemy po
serek czy też rybę? Czy to ma jakikolwiek wpływ na
nasze życie /poza tym, że nie będziemy się musieli
spowiadać ze złamania bliżej niezrozumiałego
przepisu/? Zamieszanie pogłębia jeszcze fakt, że w
wielu krajach Europy, o czym coraz lepiej wiemy,
nie obowiązuje ten dziwny przepis.
Jeśli
nie
zrozumiemy, po co to mamy czynić, nawet literalne
zachowywanie przepisu nie będzie miało żadnego
wpływu na nasze świadome przeżywanie wiary!
A
zatem:
PO
CO?
Otóż Katechizm Kościoła Katolickiego
umieszcza wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych
w szerszym kontekście pokuty i nawrócenia /por.
KKK 1434 – 1439/. Postawa nawrócenia oznacza
zmianę w naszych relacjach z Bogiem i bliźnimi.
Obok radykalnego oczyszczenia, jakie dokonuje
się w naszym chrześcijańskim życiu poprzez
chrzest potrzebujemy innych środków do uzyskania
przebaczenia naszych grzechów – a z tych środków
trzy, według Pisma Świętego, mają kapitalne znaczenie
– post, jałmużna i modlitwa /por. Tb 12,8; Mt 6,118/. Czyli post, jałmużna i modlitwa są sposobami
naprawiania zerwanych czy też nadszarpniętych relacji!
I my to dobrze, w sposób zupełnie naturalny
rozumiemy w dziedzinie relacji międzyludzkich.
Weźmy banalny przykład. Dlaczego mąż, kiedy zrobi
żonie przykrość, nie tylko przeprasza, ale kupuje jej
kwiaty, zaprasza na lampkę wina do ulubionej knajpki
lub rezygnuje z wyprawy na ryby na rzecz oglądania z
nią 438-go odcinka serialu brazylijskiego? Ponieważ
ją kocha, chce wynagrodzić - daje z siebie coś, co
go kosztuje, by dać do zrozumienia, że ją szanuje,
że przeprasza, żałuje wyrządzonej jej krzywdy Nie
cofnie tego, co zrobił, ale usiłuje kochanej osobie to
wynagrodzić. I nie wymaga to komentarza! Ta zasada
dość powszechnie obowiązuje – męża wobec żony, żonę
wobec męża, rodziców wobec dzieci, pracowników
wobec pracodawcy czy też współpracownika itd.
Skrzywdziłem, nadszarpnąłem zaufanie, zraniłem –
próbuję to naprawić, sygnalizuję poprzez jakiś gest, dar
moją dobrą wolę naprawy, żal za gafę czy złośliwość.
Co więcej – im większy problem, poważniejsze
nadszarpnięcie relacji – tym większy dar jako wyraz mojej
dobrej woli i szczerego pragnienia wyrównania krzywdy.
Jak mogę Bogu wynagrodzić za to, że za
Jego miłość płacę Mu niewiernością, brakiem zaufania
wyrażoną w łamaniu Jego przykazań? Niczym!
Ale sam Bóg podpowiada mi, jak mogę próbować
skutecznie odbudować nadszarpnięte relacje, co jest
tym darem, który On sobie bardzo ceni: modlitwa, post
i jałmużna! Czy mogę to zlekceważyć? Oczywiście,
że mogę. Jestem przecież wolny. Tyle, że nie mogę
potem twierdzić, że mi na relacji z Nim zależy! Mój
gest świadczy o czymś zupełnie innym, niż moje
słowa. A gesty wyrażają więcej, są autentyczniejsze!
Mogę oczywiście również powiedzieć – ja chcę
inaczej Bogu wynagrodzić. Ale jest to sytuacja kuriozalna
– wracając do naszego porównania to tak, jakbym wiedział,
że żona uwielbia ten brazylijski serial, a ja w ramach
przeproszenia zaproponowałbym jej moje ulubioną
rozrywkę – wyprawę na ryby. Czy to świadczy o twojej
chęci naprawienia relacji czy też skrajnym egoizmie? Czy
to poprawi relacje czy je jeszcze bardziej nadszarpnie?
Jeśli przepraszam, to ustępuję, daję część samego siebie,
wychodzę naprzeciw, pytam o dobro przepraszanej osoby.
I znowu – jesteś wolny, zrobisz, co uważasz
za słuszne. Podejmiesz czyn pokutny, wynagradzający,
naprawiający zerwane relacje? Czy też odmówisz? Ale
jeśli odmówisz, nie oszukuj się wówczas twierdzeniem,
że jesteś wierzący, że ci na Bogu zależy, że słuchasz Go
i próbujesz realizować Jego wolę. Po prostu twój wybór
stoi w sprzeczności z tym, co mówi do Ciebie Pan. Jeśli
nie stać cię na tak prosty dar – nie twierdź, że ci na
Na Szlaku
11
Bogu i Jego przyjaźni zależy. Nie twierdź też, że choćby
w niewielkim stopniu rozumiesz, czym jest grzech, który
rani Jego miłość i konieczność wynagrodzenia za niego. W
języku Ewangelii, czyli w języku Boga, który nas poucza,
jest to sytuacja syna marnotrawnego, który żałuje odejścia
z domu ojca, ale wcale nie zamierza wracać, co więcej,
żąda przebaczenia i uczynienia go na nowo dziedzicem
ale bez jakiejkolwiek próby zmiany swego życia!
Wracając do naszej wstrzemięźliwości od
pokarmów mięsnych – KKK w punkcie 1438 mówi, że
szczególnym okresem pokuty jest czas Wielkiego
Postu, a każdy piątek jako dzień wspomnienia
śmierci Pana powinien mieć również wymiar
pokutny. I tu odnajdujemy istotę tego przepisu
– w piątek, na krzyżu skonał mój Zbawiciel,
Pan i Władca Wszechświata, który dla mnie stał
się człowiekiem i dla mnie umarł. W ten sposób
z miłości mnie odkupił, zgładził mój grzech. I
jakkolwiek to ja powinienem zapłacić za mój
grzech, który jest nie tylko niewdzięcznością,
ale i czynem niebosiężnym, bogobójczym,
policzkiem wymierzonym samemu władcy
Kosmosu, Panu Przestrzeni i Czasu – On wziął
jego skutki na siebie po to, bym ja nie zginął.
Ja, jeśli choćby w minimalnym
wymiarze uświadamiam to sobie, próbuję
złożyć Jezusowi jakiś dar, jakieś wyrzeczenie,
coś z siebie. W ten sposób mówię Mu: wiem, co
dla mnie zrobiłeś, przepraszam, żałuję, jestem
Ci wdzięczny. Kościół mówi mi – możesz to
uczynić poprzez rezygnację z potraw mięsnych;
smacznych, pożywnych i często kosztownych.
Daj coś z siebie, nie bądź niewdzięcznym
teoretykiem. Przypominam w tym miejscu
słowa samego Jezusa skierowane do uczniów: Kto was
słucha, Mnie słucha, a kto wami gardzi, Mną gardzi; lecz
kto Mną gardzi, gardzi Tym, który Mnie posłał /Łk 10,16/.
Prawo kanoniczne daje wolny wybór episkopatom
krajów w doborze form pokutnych. W wielu krajach Europy
Zachodniej jest to np. jałmużna na rzecz ubogich czy inne
czyny miłości bliźniego. W Polsce nadal obowiązuje
powstrzymywanie się od spożywania pokarmów mięsnych.
Oczywiście, dzisiaj, w dobie dobrobytu, rezygnacja z
jedzenia potraw mięsnych dla wielu z nas nie jest już
żadnym trudem, a więc i niewielkim darem. Być może, ale
jeśli tak, daj z siebie dar posłuszeństwa twemu Kościołowi
– może to cię kosztuje więcej. A jeśli nie jesteś tym darem
usatysfakcjonowany, to zawsze możesz poszukać jakiejś
formy twojej osobistej, dodatkowej ofiary! Zapytaj zaś
siebie, ile rzeczywiście tej pokuty i realnej ofiary w twoim
życiu jest? Czy nie jest tak, że łatwo rezygnujesz ze
wstrzemięźliwości z pokarmów mięsnych, że krytykujesz
ten przepis i zauważasz jego anachroniczność, ale nie
dajesz nic w zamian? Czy nie jest to czysta hipokryzja?
Czy to nie przykrywka wygodnictwa, niechęci do
jakiegokolwiek dawania z siebie, postawy pretensjonalności
12 Numer 7/2007
i roszczeniowości wobec Pana przy jednoczesnym
egoizmie i braku wdzięczności za dar odkupieńczej
śmierci twego Zbawcy. Przecież tak niewiele tych
form pokutnych zostało już w prawie Kościoła –
jedynie post ścisły w Wielki Piątek i Środę Popielcową,
wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych w piątki i
zakaz zabaw w dni i okresy pokutne. To aż tak wiele?
A czy ty sam, osobiście szukasz jakiś form życia
pokutnego znamionującego twoje pragnienie powrotu
do Boga i wynagrodzenia Mu za twoje grzechy?
Jeśli zrozumiesz, czym jest twój grzech
wobec twojego Boga, jeśli zapragniesz szczerze
zacząć naprawę relacji, które nadwątla twój i
mój grzech, a także grzechy naszych braci /które
zauważamy, a za które też w pewnej mierze poczujmy
się odpowiedzialni/ to nie będziesz zaniedbywał
wstrzemięźliwości od pokarmów mięsnych. Raczej
będziesz szukał jeszcze innych, dodatkowych form
twojego daru dla Boga /pamiętaj też o jałmużnie i
modlitwie/. Jeśli zaś nie ma w twoim życiu pokuty w
realnym wymiarze, to zastanów się, kim dla ciebie jest
Bóg, jak cenisz sobie Jego miłość /realną, jak śmierć
na krzyżu/ i czy nie jesteś egoistą, który wiele żąda
nic z siebie nie dając. Taka postawa krzywdzi ciebie i
odcina cię od hojności twego Pana, który chętnie daje,
ale nie wciska darów na siłę. Jeśli nie wyciągasz dłoni,
ponieważ jesteś przekonany, że ci się wszystko należy,
nic nie dostaniesz – i bynajmniej nie dlatego, że Bóg
jest złośliwym sknerą czy lubiącym upokarzać sługę
pracodawcą. W tym tygodniu też będzie piątek…
o.Jacek Kania OFM Cap.
POTRZEBA WIADOMOŚCI O NADZIEI
NO NEWS IS GOOD NEWS?...
Kiedyś na jednej lekcji
z
języka
angielskiego,
w grupie obcokrajowców,
wspólnie
dyskutowaliśmy
na temat: “No News Is
Good News”, czyli “BRAK
WIADOMOŚCI,
TO
DOBRA
WIADOMOŚĆ”.
Trzeba
przyznać, że temat tak
prowokacyjnie sformułowany
zajął nam dość dużo czasu
lekcyjnego,
ponieważ
dotykał realnego świata,
naszych osobistych doświadczeń. Można tam
było usłyszeć wiele ciekawych spostrzeżeń,
interpretacji i sugestii młodych ludzi,
wywodzących się z różnych środowisk kulturowych.
Jednak w fundamentalne znaczenie i aktualność
owej sentencji nikt z nas nie wątpił.
Współczesny
człowiek
bowiem
każdego
dnia
jest
zasypywany
niekończącą
się
ilością
różnych
informacji.
Klasyczne
środki
masowego
przekazu
typu:
gazeta, telewizor, radio, reklama, dziś coraz
bardziej dostępny internet itp., to tylko
niektóre powszechne kanały umożliwiające
nam dostęp do informacji przez całą dobę. Z
przykrością trzeba stwierdzić, że większość
tych newsów bez wątpienia ma charakter
dość smutny i pesymistyczny, odsłaniający
słabą kondycję współczesnej cywilizacji.
Przeważa KOMERCJA, a media goniąc za sensacją
przesadnie akcentują jednostronną wizję świata.
Nierzadko całe programy koncentrują się w
sposób szczególny tylko wokół pewnych dramatów
społecznych, takich jak wojna, przemoc, pożar,
korupcja, wypadki, powodź, itd. Co 3,6 sekund
ktoś na świecie umiera z niedożywienia, a w tym
samym czasie inni obsesyjnie walczą z nadwagą,
aby nie zachorować z przejedzenia. W związku z
tym pojawiają się takie aspekty rzeczywistości,
jak: diety, fitness kluby, slow food, zdrowa
żywność, itd. Coraz częściej słychać niepokojące
informacje o zmianach klimatycznych na naszym
globie, brak elementarnej troski człowieka o
ekosystem nie rokuje optymistycznych perspektyw
dla przyszłych pokoleń. Oprócz tych różnych
wielkich, często odległych dramatów i katastrof
społecznych, obserwowanych przez nas w sposób
bezpieczny, z daleka, przez szklane monitory
telewizora, w naszą codzienność wkrada się
pesymizm i dramat mający brzmienie swojskie,
to znaczy takie, które możemy obserwować z
bliska, albo wręcz osobiście doświadczać
w obrębie naszego sąsiedztwa, na naszych
ulicach,
albo
na
naszym
podwórku.
Trudno w tym kontekście nie wspomnieć o
rosnącej agresji w szkołach, niewolniczym
traktowaniu pracowników w miejscu pracy
(mobbing),
przemocy
w
małżeństwie,
egoizmie, pijaństwie, itp. Za pośrednictwem
różnych programów publicystycznych i
reportaży, które z detalami opowiadają
historię konkretnego człowieka, jesteśmy
nijako zanurzeni w cień osobistego
i bardzo realnego dramatu konkretnej
jednostki mającej imię i nazwisko.
Jednym z ostatnich wydarzeń, które
wstrząsnęły dość mocno opinią publiczną
w Italii, było zabójstwo pewnej młodej
dziewczyny w metrze rzymskim. Jak zwykle
w
takich
dramatycznych
sytuacjach,
także i tutaj można było zauważyć
dość powszechną i naturalną więź ogółu
społeczeństwa
z
pokrzywdzonymi.
Owa
spontaniczna manifestacja solidarności
dała się zauważyć podczas ceremoni
pogrzebowej zmarłej rzymianki. Należy
jednak podkreślić, że motywy takiej
kolektywnej solidarności mogą być różne.
Pewni ludzi łączą się z innymi w
doświadczeniach na zasadzie uniwersalnej,
humanitarnej wrażliwości. Inni, z racji
przynależności do pewnej grupy społecznej,
identyfikacji grupowej, np. z ofiarą tego
dramatu z Rzymu: młodą osobą, włoszką,
studentką, itp. Jeszcze inni być może budują
owe więzi na fundamencie woli rozliczenia
i potępienia sprawców złych czynów. Tych
więzi i możliwych interpretacji fenomenu
z pokrzywdzonymi może być rzeczywiście
bardzo wiele. Wspomniane wydarzenie z
Rzymu odsłoniło jeszcze inny wspólny
mianownik owej solidarności, co z punktu
widzenia chrześcijanina wydaje się dość
intrygujące i prowokujące do przemyśleń...
Podczas Mszy św. w intencji tragicznie
zmarłej 23-letniej rzymianki, w kościele
zgromadził
się
wielotysięczny
tłum
ludzi. Ksiądz, który głosił homilię,
nawiązał w swoich rozważaniach do zwykłej
postawy chrześcijańskiego otwarcia na
dar przebaczenia. Wówczas zaskoczony
usłyszał: “NIE, nigdy!!! Nigdy nie
Na Szlaku
13
przebaczę
sprawcom
tej
zbrodni!!!”/./ W świątyni,
wcześniej
zasłuchanej
w
słowa
kaznodziei,
rozległ się spontaniczny
aplauz
wiernych.
Dość
niespodziewany
okrzyk
matki
tragicznie
zamordowanej dziewczyny,
który
był
wyraźnym
protestem
przeciwko
możliwości i szansie na dar
przebaczenia, jednogłośnie
połączył
sentymenty
i
myśli
wszystkich
uczestników tej liturgii.
Oczywiście,
ktoś
usprawiedliwiając
taką
postawę, mógłby uzasadniać, że te oklaski
akceptacji wyrażone w kontekście dramatycznego
matczynego krzyku “Nigdy!!!” były tylko
pewną formą współuczestniczenia w dramacie
indywidualnym bliźniego lub spontanicznym
gestem solidarności ludzi wierzących. Z kolei
inni, również broniący takiej postawy matki
i wiernych, mogliby dodać, że był to gest
publicznego protestu względem przemocy w naszych
miastach, itd. Jednak ja w tym dość niespotykanym
geście
wspólnotowego
aplauzu
dostrzegam
jeszcze całkiem inną warstwę znaczeniową.
często na poziomie naszych
codziennych
doświadczeń,
czyli
w
spotkaniach
z
małymi
krzywdami
i
niesprawiedliwością.
Tak
więc ów fenomen wybaczenia
wymyka
się
ocenom
skrupulatnego
annalisty/
analityka, który całkowicie
angażuje w tę kwestię cały
swój potencjał. Krzywda,
zranienie,
cierpienie,
ból
człowieka,
bywają
niekiedy
tak
głębokie,
że przenikają wszystkie
wymiary
egzystencji
jednostki.
Takie
doświadczenie
wykracza
jakby poza czas, choć w
czasie się dokonuje. Często
pozostawia
w
człowieku
niezatarte znamię, piętno
na całe życie. Proces
uzdrowienia takiej rany
to długoterminowa podróż
w nieznane, czyli w świat tysięcy pytań
bez jakichkolwiek logicznych odpowiedzi.
Pozytywnym końcem takiego długiego i
bolesnego procesu, może być osobiste
odkrycie znaczenia sensu w świetle żywej
wiary. Mówiąc o żywej wierze mam tutaj na
myśli głęboką, osobistą relację i komunię
z Chrystusem Zmartwychwstałym. Motywacja
i siła do przebaczenia, niewytłumaczalnego
racjonalnie wydarzenia, możne oprzeć się
jedynie na doświadczeniu autentycznej
wiary, uzdalniającej człowieka do wyjścia
ze świata własnych logicznych spekulacji,
sprawiedliwości i słusznych oczekiwań,
hipotetycznych i innych możliwych wariantów
przebiegu historii -- “A gdyby...”.
Bez
wątpienia
temat
chrześcijańskiego
przebaczenia był i jest zagadnieniem bardzo
trudnym
i
skomplikowanym
w
kontekście
jakiejkolwiek analizy teoretycznej. Już na
poziomie psychologicznym pozostają pytania
bez odpowiedzi, a tym bardziej na poziomie
konfrontacji z realną sytuacją egzystencjalną,
czyli doświadczeniem nie jest łatwo z tym
zagadnieniem się zmierzyć. Wiedzą to najlepiej
ci, którzy w swoim życiu musieli przed takim
wyzwaniem stanąć, przejść przez ten próg. Mówiąc
o przebaczeniu nie chciałbym zawęzić tego
fenomenu tylko do wielkich krzywd, wydarzeń
nadzwyczajnych, takich jak śmierć, choroba,
wypadek, kalectwo, samotność... Trudność
autokonfrontacji z przebaczeniem rozgrywa się
W
tym
kontekście
rola
wspólnoty
eklezjalnej wydaje się mieć jeszcze inny
charakter niż tylko zbiorowa akceptacja
uczucia buntu i nienawiści względem
oprawców.
Wierzący
w
Chrystusa,
a
myślę tu o tych wszystkich, którzy owej
pamiętnej niedzieli byli zgromadzeni w
świątyni, powinni nie tylko uczestniczyć
w osobistym dramacie członka wspólnoty,
ale również powinni współtowarzyszyć
mu na drodze wewnętrznego uzdrowienia.
Postawa owych “chrześcijan” oklaskujących
realny manifest cierpienia, a z drugiej
strony oklaskujących postawę zamknięcia
się na perspektywę przebaczenia, jest
czymś bardziej smutnym niż samo “NIE” tej
Tak
jak
sam
fakt
niewypowiedzianego
bólu
matczynego
po
stracie
ukochanego dziecka nie jest i
nie może być kwestionowany,
co więcej nawet forma
jego
manifestacji
wydaje
się
czymś
zrozumiałym, tak czymś zupełnie już innym była
owa reakcja wiernych zgromadzonych w kościele.
14 Numer 7/2007
dotkliwie zranionej matki. Okrzyk “NIE” i
powszechna afirmacja tłumu przez aplauz jest
kolektywną, a zarazem indywidualną porażką
tych “wierzących”, ponieważ jako wspólnota
Chrystusa
Zmartwychwstałego
odsłaniają
płytkość
przyjęcia
istoty
przesłania
Baranka Paschalnego. Akceptując postawę
zaprzeczenia dla nadziei i autentycznej
mocy płynącej z krzyża Chrystusa i Jego
Zmartywchwstania, owi chrześcijanie, swoją
postawą, pokazują, jak daleko są od źródła
sprawiedliwości i nadziei w rozumieniu
ewangelicznym. Taka postawa daleko odbiega
od prawdy, że Bóg w Chrystusie dał już pełną
odpowiedź na każde zło, cierpienie i śmierć.
Owe zapomnienie wydaje się czymś prawdziwie
niepokojącym, ponieważ pozostawia naszą
egzystencję w cieniu nieuniknionych dramatów,
w prawdziwym strachu, gdzie nie ma miejsca dla
nadziei płynącej z krzyża chwalebnego. Co więcej
radość paschalna i dar Ducha Pocieszyciela
stają się tylko pewną formą tradycyjnego
sentymentu oddalonego od realiów życia.
Jaką dziś mamy świadomość fundamentalnej
prawdy,
że
Jezus
Chrystus
prawdziwie
umiłował mnie i oddał za mnie swoje życie,
przebaczając każdy grzech i zło? Każdego
dnia, podczas Eucharystii, na wszystkich
ołtarzach świata ta podstawowa prawda
jest wyrażana, uobecniana, przypominana. W
konsekwencji, zauważ Drogi Czytelniku, że
nie jesteś sam nawet wtedy kiedy wchodzisz w
“dolinę śmierci” przez fakt choroby, utratę
bliskich, rozpad małżeństwa, czy tragedię
pijaństwa. Czy masz w sobie tę Dobrą Nowinę,
że Bóg jest po Twojej stronie? Czy być może
już tylko szarym widzem pesymistycznej
rzeczywistości
biernie
wypływającej
ze
szklanego monitora? Uwierz, że jako naśladowca
Chrystusa jesteś człowiekiem Dobrej Nowiny
o PRZEBACZENIU, o ŻYCIU I o NADZIEI.
To, czego ludzki rozum dotyka z wielkim trudem
i czego nie może ogarnąć, zostało oświecone
przykładem życia Chrystusa. Tu jest żywa
odpowiedź na każde Twoje pytanie! To, co dziś
może autentycznie martwić i niepokoić, to
fakt, że chrześcijanie tracą esencję własnej
wiary zapominając o niekończącym się źródle
nadziei płynącej z obecności Chrystusa: /Oto
ja jestem z //Wami// aż do skończenia //
świata/ (Mt 28, 20). /Któż nas może odłączyć
od miłości Chrystusowej? Utrapienie, ucisk
czy
prześladowanie,
głód
czy
nagość,
niebezpieczenstwo czy miecz?// (//Rz 8, 35)./
Niepokojącym jest brak zrozumienia i przyjęcia
fundamentalnego przesłania Ewangelii o miłości
i przebaczeniu. Istotą Wcielenia i Misteriów
Paschalnych jest fakt, że Chrystus JEST DROGĄ,
PRAWDĄ i ŻYCIEM dla każdego człowieka. On jest
Bogiem bliskim, kochającym i dającym siłę;
Alfą i Omegą naszych pragnień i zarazem ich
wypełnieniem. On jest zwycięstwem nad każdą
formą zła! On jest najwyższy, jak mówił św.
Franciszek z Asyżu.
Co
trzeba
robić,
aby
zachować
mentalność ludzi prawdziwie wierzących?
Chyba potrzeba szerzej otworzyć drzwi własnego
umysłu i serca na ewangeliczne przesłanie o
mocy i wielkości Chrystusa (DOBRA WIADOMOŚĆ),
natomiast mniej chłonąć te wiadomości,
które przekazują nam codziennie media.
Myślę, że takie określenie “Brak wiadomości
jest dobra wiadomością” ma jeszcze inne,
głębsze znaczenie dla chrześcijan. Dla
wszystkich
bowiem
stanowi
zachętę
do
roztropnego filtrowania własnej egzystencji
przez to, co szare i negatywne. W tym kontekście
brak wiadomości wydaje się dobrą wiadomością.
Jednak naśladowcy Chrystusa żyjący realnie
w świecie współczesnym, a także ogarnięci
światłem nadziei Zmartwychwstania, mają i
powinni mieć INNĄ WIADOMOŚĆ dla wszystkich,
dobrą i piękną wiadomość, czyli -- DOBRĄ
NOWINĘ o Chrystusie Zmartwychwstałym. Brak
tej wielkiej wiadomości - “No News” - byłby i
jest tragiczną informacją! Bowiem świadczy o
tym, że nie istnieje we mnie, (we wspólnocie)
więź ze źródłem życia i w konsekwencji
nie posiadam odpowiedzi na najgłębsze
pragnienia mojego serca. Jeśli nie ma tego
najważniejszego newsa, to skąd mam mieć siłę
do przebaczenia? Być może to był realny problem
wspomnianych wiernych z kościoła rzymskiego?
Kto jest jak nasz Pan Bóg,
który mieszka w górze
i w dół spogląda na niebo i na ziemię?
Podnosi z prochu nędzarza
i dźwiga z gnoju ubogiego,
By go posadzić wśród książąt,
wśród książąt swojego ludu
(Ps 113.15-18)
o. Piotr Kwiatek OFM Cap.
Na Szlaku
15
Ojciec Serafin –
kandydat na ołtarze
19 września mija 30 rocznica śmierci O.
Serafina Kaszuby, kapucyna. W przedsionku naszego
kościoła znajduje się tablica upamiętniająca jego osobę
i jego związek ze Stalową Wolą. Zgodnie z tym, co na
niej napisano O. Serafin przebywał w rozwadowskim
klasztorze w latach 1937 – 1939. Pracował w tutejszym
Kolegium Serafickim jako nauczyciel języka polskiego.
Drugi raz odwiedził nasz klasztor w roku 1968.
Po powrocie z wieloletniej tułaczki na Wschodzie,
pierwsze kroki skierował na stalowowolski cmentarz,
gdzie spoczywają jego siostry i ojciec. Te dwie mogiły
sprawiają iż, O. Serafin na zawsze będzie związany z
naszym miastem.
Ojciec Alojzy Kaszuba był misjonarzem
Wołynia, Syberii i Kazachstanu. Przez 37 lat pracował
na terenie byłego Związku Radzieckiego. Mimo
najróżniejszych restrykcji ze strony władz sowieckich:
nagonek, oszczerstw, zesłania, aresztowań, nie opuścił
swoich wiernych, ludzi którym był potrzebny i którym on,
za cenę swojego zdrowia i życia służył jako duszpasterz.
Prześladowany przez KGB przenosił się z miejsca na
miejsce, nie oszczędzając się, nie zważając na wciąż
pogarszający się stan zdrowia. Nigdy nie ustawał w pracy,
zawsze wierny swemu powołaniu, zawsze bezgranicznie
oddany wiernym. Każde prześladowanie, wszelkie
szykany władz, z ufnością powierzał Bogu, przyjmując
je jako kolejne wyzwanie w służbie Kościoła. Oprócz,
nieustannie utrudnianej, zakazywanej, wyczerpującej
posługi kapłańskiej zmuszony był podejmować
różnorodne prace zarobkowe, często przerastające jego
możliwości. Był introligatorem, sprzedawcą ziół, a
także palaczem w szpitalu dla chorych na gruźlicę. W
1966 roku pod zarzutem włóczęgostwa aresztowano go i
zesłano do sowchozu w Arykty. Ale i tę przeciwność losu
O. Serafin przzjął jako zadanie, które stawia przed nim
Bóg, Jak tylko to było możliwe był kapłanem: chrzcił,
odprawiał Eucharystię. Dziś po raz pierwszy na Mszy św.
było dziewięcioro. Georgij służył w komży, tylko śpiewać
16 Numer 7/2007
nie możemy, bo przez ścianę słychać, a mieszkają obcyzapisał w swoich pamiętnikach.
Niestrudzonego misjonarza nie zdołały
załamać żadne bezwzględne poczynania prześladowców.
Kiedy postanowili skutecznie pozbyć się niewygodnego
kapłana skazując go na 11 lat zamknięcia w zakładzie
dla nieuleczalnie chorych, dzięki życzliwości wiernych,
udało się mu stamtąd zbiec.
W roku 1968 zezwolono mu przyjechać do
Polski, gdzie poddał się leczeniu. Po dwu latach, kiedy
tylko poczuł się nieco lepiej postanowił wrócić na
Wschód. W głębi duszy czuł się potrzebny pozostawionym
tam wiernym. Powrócił do nich, do swoich. Jednak ta
bardzo trudna posługa szybko wyczerpała jego nieco
podreperowane zdrowie. Szybko znowu potrzebował
leczenia. Kiedy w połowie roku 1977 udał się do Lwowa,
aby ratować resztki sił, ta podróż okazała się jego ostatnią
podróżą. Zmarł 19 września tego roku, w nocy, w małym
pokoiku u obcych, acz życzliwych ludzi, którzy przyjęli
go pod swój dach. Chcąc nie dopuścić do religijnej
manifestacji, jaką z pewnością byłby pogrzeb o. Serafina,
władze nakazały pogrzebać go jak najprędzej. Spoczął na
Cmentarzu Janowskim we Lwowie.
Grażyna Lewandowska
Wywiad: Ojciec Serafin Boży Włóczęga
Rozmowa o życiu i apostolskiej pracy kapucyna, sługi Bożego Ojca Serafina Kaszuby z o. Hieronimem Warachimem OFMCap.
- Od kilku lat toczy się proces kanonizacyjny sługi Bożego o. Serafina Kaszuby. Od kiedy znał ojciec
sługę Bożego?
Znałem go od mojego dzieciństwa i jego młodości. Zapamiętałem Ojca Serafina klęczącego w komży
ministranckiej w drzwiach zakrystii drewnianego kapucyńskiego kościoła na Zamarstynowie we Lwowie.
Spotykałem go jako ucznia maturalnej klasy V Gimnazjum we Lwowie, do którego również uczęszczałem.
Na szkolnych apelach Alojzy Kaszuba często występował z jakimś odczytem nawiązującym do danego
święta. Niekiedy, na przerwach lekcyjnych, zauważałem wokół niego zgromadzoną grupkę kolegów. To
był Alojzy Kaszuba, który nie kopał piłki i nie biegał tak, jak czynili to inni chłopcy. Chociaż już wtedy był
„nieco inny”, to jednak wszyscy w szkole szanowali go. Dla nas to był Lojzek z Zamarstynowa.
- Ojciec znał sługę Bożego Serafina Kaszubę od jego młodości aż do 1977 roku. Czy w życiu „Lojzka z
Zamarstynowa” można wyodrębnić jakieś wydarzenia kluczowe, które odcisnęły piętno na jego postawie i duszpasterskiej posłudze?
Kiedy Serafin Kaszuba złożył egzamin dojrzałości, otrzymując bardzo wysoką ocenę, wówczas postanowił
wstąpić do zakonu kapucynów. Myśl o zakonie nie zrodziła się w nim zaraz po maturze, ale kształtowała
się już wcześniej. Kiedy jego rodzony brat utonął w rzece, wówczas Alojzy doznał głębokiego poruszenia
usłyszawszy słowa wypowiedziane przez o. Czesława Szuberta: „A teraz tu twoje miejsce przy ołtarzu”.
Serafin Kaszuba przejął się tymi słowami do tego stopnia, że po wielu latach zacytuje je w swoich pismach.
Kiedy przybył do Sędziszowa Małopolskiego i jako kandydat do nowicjatu, stanął przed furtą klasztorną,
wówczas przypomniał sobie słowa o. Czesława.
Wiemy, że w trakcie odbywania nowicjatu ówczesny przełożony miał zastrzeżenia, co do jego fizycznego zdrowia.
Natomiast charakter Serafina nie budził zastrzeżeń, miał
wiele zalet, które przełożeni dostrzegali.
- Jeden z przyjaciół określił go jako człowieka zakochanego w czytaniu książek...
W trakcie studiów teologicznych Serafin często spacerował
sam po ogrodzie, trzymając w ręku książkę. Kiedy w Seminarium dwa razy do roku organizowano dysputy teologiczne na różne tematy, br. Serafin Kaszuba zawsze bardzo
umiejętnie potrafił je poprowadzić. Na takie dysputy teologiczne przybywał niekiedy kard. Sapieha z Krakowa, który
bardzo cenił i lubił kapucynów.
Serafin Kaszuba po otrzymaniu święceń kapłańskich został
skierowany na dalsze studia filozoficzne na Uniwersytecie
Jagiellońskim, gdzie uzyskał dyplom magistra. Po ukończeniu studiów specjalistycznych nauczał w naszym kolegium
w Rozwadowie języka polskiego. Na podstawie jego pozostawionych listów i pism dochodzimy do przekonania, że
była to osobowość o szerokich zainteresowaniach i wszechstronnych zdolnościach, kochająca nade wszystko swoje
Na Szlaku
17
kapłaństwo. Ojciec Serafin pomimo swoich rozległych zainteresowań pilnował, aby nie zaniedbać posługi
konfesjonału, solidnie opracowywał kazania i był zawsze gotowy służyć wiernym, proszącym go o posługę.
- Jesienią 1940 roku o. Serafin Kaszuba wyjechał na Wołyń...
O. Serafin pracował tam w klimacie barbarzyńskich mordów i palenia wsi. Wraz ze spaleniem Krasina, w
którym przebywał, rozpoczęły się tzw. „czerwone noce” na Wołyniu. Kiedy napadano na jakąś wioskę,
to zrządzeniem Opatrzności, sługa Boży przebywał już w innej miejscowości. Później napisał: „Nade mną
czuwała moc Wielkiej Ręki”. Także Bóg czuwał nad nim, kiedy wyzdrowiał z tyfusu, którym zaraził się
podczas odwiedzania chorych.
- Był taki dzień, kiedy to o. Serafin znalazł się w powrotnym pociągu do Polski, ale ... postanowił na
następnej stacji wysiąść i pozostać na Wschodzie. Co skłoniło go do podjęcia takiej decyzji?
W liście do rodziny z 1958 roku napisał: „Gdybym teraz rzucił tych moich biedaków, nie miałbym nigdy
spokoju. Osiemnaście lat spędzonych tu zbyt mocno wżarło się w życie, żeby można z lekkim sercem zaczynać co innego. Pewnie, że gdyby taka była wola Boża wyrażona przez przełożonych, nie wahałbym się
ani chwili, ale tego nie widzę, a raczej odczytuję zupełnie coś przeciwnego”.
Pozostał dlatego, że był kapłanem, chociaż decyzja o pozostaniu zrodziła w nim niepokój. Wkrótce wysyłał
list do przełożonego, w którym prosi o zrozumienie jego decyzji, że „nie zrywa on z posłuszeństwem, ale
odczuwa wewnętrzną potrzebę pozostania dla ludzi, którzy nie mają żadnej duchowej opieki”.
- I od tego momentu rozpoczyna się okres jego duszpasterstwa wędrownego...
Jego bliscy krewni, a zwłaszcza siostry, nakłaniali go usilnie do powrotu. On jednak uważał, że jest potrzebny bardziej na Wschodzie. O. Serafin lubił chodzić i miał ducha „wędrowca Bożego”. Wkrótce zaczęto go
oczerniać w prasie, aż do pozbawienia prawa sprawowania posługi kapłańskiej. Wielokrotnie usiłowano go
aresztować. Władze państwowe zakazały mu duszpasterskiej działalności, nieznani sprawcy zdemolowali
świątynię i przedmioty religijne wywieźli w nieznane miejsce.
Dla Serafina rozpoczyna się okres duszpasterstwa ukrytego, czyli sprawowanego po nocach, w cmentarnych
kaplicach czy w prywatnych mieszkaniach. Rozpoczyna się dla niego etap podróży po Wołyniu, Kazachstanie, Rosji, Białorusi, Litwie czy Łotwie.
Sługa Boży, aby ukryć się przed aresztowaniem podejmował różne prace: jak palacza w szpitalu czy introligatora, oprawiającego książki. Tak naprawdę, to introligatorstwo Serafina Kaszuby polegało na „oprawianiu” dusz ludzkich.
- Kiedy zrodziło się w ojcu przekonanie o świętości Serafina Kaszuby?
W chwili jego śmierci. W trakcie jego życia przychodziły myśli, aby gromadzić informacje na jego temat.
Taką postać trzeba utrwalić. Sporządziłem około sześćdziesięciu wywiadów ze świadectwami życia i działalności Ojca Serafina.
- Czyli przekonanie o wyjątkowości Ojca Serafina zrodziło się pod wpływem intuicji, świadectwa ludzi
czy ilości wiernych odwiedzających jego grób?
Kiedyś odwiedziłem Ojca Serafina w szpitalu we Wrocławiu. Wówczas był bardzo schorowany, czekał na
operację. Chciałem, aby opisał przeżycia ze Wschodu, ale on odpowiedział: „... a ta, bez potrzeby”. Później spisał swoje przemyślenia w książce i
zatytułował ją „Strzępy”.
- Napisał Ojciec książkę poświeconą Ojcu Serafinowi Kaszubie pt.
„Włóczęga Boży”.
Przyszedłem kiedyś bardzo zmęczony do zakonnej celi i chciałem już się
położyć spać, a tu naglę słyszę wewnętrzny głos Ojca Serafina: „czemu ty
nie piszesz!”. Wtedy zacząłem się z nim kłócić i tłumaczyć, że czasu nie
mam. „Ta siadaj i pisz” - znowu słyszę wewnętrzne słowa. I od tamtego
wieczoru często siadałem i pisałem. Ośmielam się twierdzić, że książkę tę
napisałem pod szczególnym okiem Ojca Serafina.
- Rozpoczęto proces beatyfikacyjny sługi Bożego Ojca Serafina Kaszuby. Co zadecydowało, że podjęto starania zmierzające do ogłoszenia
Sługi Bożego świętym Kościoła? W czym upatrywać wielkość tego
kandydata na ołtarze?
18 Numer 7/2007
Ojca Serafina określa się mianem człowieka ośmiu błogosławieństw. On realizował błogosławieństwa w
oparciu o głęboką wiarę. „Odczuwał moc czuwającej Ręki nad nim”. On w sobie miał determinację, aby
pokonywać tysiące kilometrów i nieść ludziom Jezusa w słowie Bożym i sakramentach. To wynikało z jego
potrzeby serca. Przecież mógł „odpoczywać” mając słabe zdrowie i licznie przebyte choroby jak: szkarlatynę, tyfus, zapalenie nerek, gruźlicę czy operację ucha. On jednak do końca służył Bogu, a ludziom oddawał
to wszystko, co jeszcze miał. Nigdy nie załamywał się z powodu przeciwności. Ojciec Serafin mawiał, że
jego oprawcy to „tylko pionki w rękach Bożej Opatrzności”. On miał świadomość, że też jest pionkiem, ale
tym wybranym. Często poniewierano jego ludzką godność, zwłaszcza kiedy przebywał w komunistycznym
więzieniu. Choć był prześladowany przez komunistów, to jednak ludzie coraz bardziej go cenili, podziwiali
i kochali.
- Dla potrzebujących stał się wędrownym apostołem i włóczęgą Chrystusa. Umarł 20 września 1977
roku jak wędrowiec, w ukraińskim mieszkaniu odmawiając brewiarz ... Ojciec Serafin był człowiekiem modlitwy. W jaki sposób i o co modlił się?
Zapamiętałem go w świątyni klęczącego po Komunii świętej. On tęsknił za mszą świętą. Głęboko przeżył
mszę świętą odprawianą przy framudze rozwalonego meczetu. Nie miał wówczas lepszego miejsca. Będąc
w więzieniu dziękował Bogu za pamięć, ponieważ bez ksiąg liturgicznych z pamięci odprawiał mszę świętą.
Z listów Ojca Serafina wyczytamy, że największą jego troską było to, żeby nie rozminąć się z wolą Bożą. To
była najistotniejsza sprawa jego prośby modlitewnej i najgłębszy sposób modlenia się.
- W jaki sposób Ojciec Serafin odczytywał i wypełniał wolę Bożą?
Poprzez sytuacje, w których znajdował się. Dla niego wolą Bożą było to, że zamknięto świątynię, wyrzucono go z mieszkania i także to, że musiał się „włóczyć”. Wiedział, że wolą Bożą jest włóczęgostwo, poprzez
które może służyć ludowi Bożemu i prowadzić go do zbawienia. Często powtarzał: „żeby tylko się nie
rozminąć z wolą Bożą”.
- Czego ojca nauczył Serafin Kaszuba?
Mam wyrzuty sumienia, że jakoś nie zawsze doceniałem Ojca Serafina. Jako klerycy poklepywaliśmy go po
ramieniu i mówiliśmy: „Serafin, ty to tylko z książką siedzisz w rogu ogrodu”. Kiedy przebywaliśmy razem
we Lwowie to mówiliśmy: „Serafin nie zapalił papierosa, nie napije się alkoholu”. On zawsze był gdzieś z
boku. W nim rozwijała się świadomość, że jest na służbie Bożej. Serafin nauczył mnie bardziej wierzyć w
Boga i kochać ludzi oraz zakonne ubóstwo.
- Wspomniał ojciec, że sługa Boży to postać duchowo bardzo bogata i mająca szerokie zainteresowania...
On czytał ciągle i interesował się bardzo życiem Kościoła i przebiegiem obrad Soboru Watykańskiego II.
Kiedyś Ojciec Serafin wyjechał do Azerbejdżanu, ażeby spotkać się z pewnym kapłanem, który nie uznawał
decyzji Soboru Watykańskiego II, aby jak to określił: być rzecznikiem jedności Kościoła.
- Podobno, podczas pobytu w Polsce Ojciec Serafin
dwukrotnie przebywał i rozmawiał z Prymasem Polski Stefanem Wyszyńskim. Czy otrzymał jakieś szczególne uprawnienia wobec Kościoła na Wschodzie?
Wszystko wskazuje na to, że tak.
- Spotkał się ojciec z osobami, dla których ojciec
Serafin sprawował sakramenty i głosił słowo Boże.
Co ludzie i Kościół na Wschodzie zawdzięczają Ojcu
Serafinowi Kaszubie?
Ksiądz Józef Kowalow, proboszcz z Ostrogu na Ukrainie
napisał: „Kościół na Wołyniu odradza się dzięki słudze
Bożemu Ojcu Serafinowi Kaszubie”. Kapłan ten w ludziach wierzących widział ślady działalności Ojca Serafina. Dzisiaj wiara i działalność Sługi Bożego owocują
najbardziej.
- Święci to mowa Boga do ludzi. Jakie przesłanie kieruje Pan Bóg do Kościoła i ludzi XXI wieku przez
Ojca Serafina?
Na Szlaku
19
W życiu Ojca Serafina uderza żywa wiara i wielki kult Eucharystii, jak
również troska o jedność i świętość Kościoła. On był otwarty na odnowę
soborową Kościoła. Serafin od dawna udzielał sakramentów prawosławnym, choć nie miał okazji zapoznać się z wszystkimi dokumentami soborowymi. Wiedział, że idzie nurt ekumenizmu w Kościele.
- Zapewne ojciec często rozmyśla o Serafinie Kaszubie?
Kiedy sprawuję mszę świętą w kościele, to widzę nad chórem organowym
witraż przedstawiający Ojca Serafina. Postać Serafina Kaszuby umieszczona na witrażu, krocząc po mapie byłego Związku Radzieckiego w
jednej dłoni trzyma Eucharystię, a w drugiej krzyż. Ojciec Serafin przedstawiony jest na witrażu z odwagą, bohaterstwem, poświęceniem, wiarą i
miłością.
- Nie czuje się ojciec trochę wyróżniony w swoim życiu spotykając św.
Ojca Pio i Ojca Serafina Kaszubę?
To są dary nieba. Niekiedy myślę: „Boże skądże mi to, że w
moim życiu widziałem raz św. Maksymiliana Kolbego, spotykałem się z Ojcem Serafinem Kaszubą, odwiedziłem św. Ojca
Pio, widziałem dwukrotnie bł. Jana XXIII, ucałowałem rękę
sługi Bożego Pawła VI, wielokrotnie spotykałem sługę Bożego
Jana Pawła II.
- Przeczytałem, że Ojciec Serafin miał poczucie humoru...
Kiedyś zobaczyłem Ojca Serafina na głównym placu mariackim we Lwowie, jak stojąc przed witryną sklepu oglądał
wydane po rosyjsku i wyłożone pisma Lenina. Powiedziałem:
„Jeszcze tego tobie brakowało. No, ale zainteresowania...” To
był człowiek do życia, ale równocześnie wszyscy widzieli, że
w nim jeszcze jest coś innego.
Czytając listy Ojca Serafina Kaszuby zauważymy, że dla niego
wszystko stawało się modlitwą: jazda samochodem, czekanie
na dworcu na pociąg. Pewna kobieta w świadectwie na temat
Ojca Serafina powiedziała: „To był dziwny człowiek, bo kiedy
był głodny, to nie był głodny, a kiedy był niewyspany to nie
był niewyspany. U Serafina Kaszuby wszystko stawało się na
chwałę Pana Boga”.
- Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał o. Robert Krawiec OFMCap
* O. Hieronim Karol Warachim (ur. 1916 roku we Lwowie) święcenia kapłańskie otrzymał w Krakowie w
1939 roku. Sługę Bożego o. Serafina Kaszubę (Alozjego) poznał w V Gimnazjum we Lwowie, do którego
też uczęszczał. Później spotkali się w krakowskim klasztorze kapucynów, w latach 1932-1937. O. Warachim
korespondował z o. Serafinem podczas jego apostolstwa na Wołyniu i w ZSSR, jako ówczesny prowincjał
nakłaniał go, aby wrócił do Polski. Później odwiedzał o. Kaszubę w szpitalu we Wrocławiu, prowadził z nim
rozmowy o pracy na rozległym obszarze ZSSR. Po śmierci o. Serafina zbierał dokumenty, świadczące o życiu
Sługi Bożego. Obecnie sprawą wyniesienia na ołtarze Ojca Serafina zajmuje się w Rzymie postulator generalny Zakonu Braci Mniejszych Kapucynów.
20 Numer 7/2007
Różne barwy XVII Międzynarodowego Festiwalu Muzycznego
Stalowa Wola – Rozwadów 2007
Festiwalowe impresje
Dobiega końca XVII Międzynarodowy sztukę wykonawczą z najwyższej półki.
Festiwal Muzyczny Stalowa Wola – Zachwycił słuchaczy swobodą gry,
Rozwadów 2007. Tegoroczna edycja wirtuozerią oraz niezwykłym zmysłem
imprezy odznaczała się wielością kolorystycznym. Wśród jego propozycji
form i barw. Do klasztoru Braci uwagę zwracały utwory francuskie,
się
eksponowaniem
Mniejszych
Kapucynów
przybywali odznaczające
artyści z wielu krajów, przybliżając organowych głosów językowych. Ów
kulturę swoich narodów oraz skarby wieczór był artystyczną modlitwą
światowego
dziedzictwa
sztuki. za polskich pielgrzymów, którzy
Wrażenie wywierały nie tylko ciekawe zginęli w wyniku wypadku we Francji.
osobowości artystyczne, lecz także Ponadto warto wspomnieć o recitalach
interesujący repertuar. Przed nami organowych Marka Vrabla (Słowacja),
koncert finałowy, który odbędzie się Valerio Giacobbe (Włochy) i Waldemara
9 października o godz. 19. Wystąpi
popularny duet Georgij Agratina
(fletnia Pana, cymbały) i Robert
Grudzień (organy).
Wśród
tegorocznych
gości
festiwalowych nie brakowało muzyków
wielkiego
formatu.
Taką postacią jest na
przykład Roman Perucki
– dyrektor Filharmonii
Bałtyckiej w Gdańsku,
organista
katedry
oliwskiej.
Artysta
koncertował w Stalowej
Woli już po raz trzeci ku
radości wielu melomanów.
Z
zainteresowaniem
słuchano
utworów
dawnych i współczesnych,
zinterpretowanych
ciekawie przez wirtuoza. Kolejnym
recitalem
organowym
wartym
podkreślenia
był
występ
Jesse
Esbacha ze Stanów Zjednoczonych
Ameryki Północnej, prezentującego
Gawiejnowicza.
Wśród
festiwalowych
wieczorów
nie brakowało spotkań z muzyką
wokalno – instrumentalną. Tutaj
prawdziwą perełką okazał się koncert
francuskiej
śpiewaczki
Catherine
Dagois,
obdarzonej
niezwykle niskim głosem
zwanym
kontraltem.
Artystka
zachwyciła
swoimi umiejętnościami
wokalnymi,
sięgając
do
repertuaru
z
różnych stron świata.
Szczególnie
gorąco
oklaskiwano ją wówczas,
gdy wykonała fragmenty
Mszy Kreolskiej Ariela
Ramireza,
mającej
w
sobie
pierwiastki
argentyńskiego folkloru. Sympatię
zyskał
także
zasiadający
przy
organach małżonek artystki Edgar
Teufel. To właśnie owemu niemiecko
– francuskiemu małżeństwu dedykowała
Na Szlaku
21
jeden ze swych najnowszych utworów
polska kompozytorka mieszkająca na
Zachodzie – Joanna Bruzdowicz. Tą
kompozycją jest Ave Maria – miniatura
wykonana podczas koncertu. Innym
śpiewakiem o interesującym, bardzo
wysokim głosie, był kontratenor
Marcin Ciszewski, który koncertował
wraz z organistką Ewą Bąk. Artysta
wzbudził zainteresowanie utworami
największych mistrzów – Vivaldiego,
Mozarta, Beethovena, Schuberta...
Warto jeszcze wspomnieć o występie
ukraińskiego
Tria
Bandurzystek
z Tarnopola. Artystki są bardzo
lubiane w Polsce i wszędzie, gdzie
się pojawią, przyciągają do świątyń
dużą liczbę słuchaczy. Tak było i
w rozwadowskim klasztorze, gdzie
można było posłuchać dzieł światowej
klasyki, ukraińskiej muzyki ludowej,
a nawet... zaśpiewanej po polsku
„Barki”. Z podobną sympatią przyjęto
gitarzystę
Marka
Ulańskiego,
będącego częstym gościem w Stalowej
Woli. Ponadto zachwycił ukraiński
22 Numer 7/2007
Kwartet Smyczkowy „Cantabile” z
solistką Ireną Małaszewską (sopran).
Kameralistki
sięgnęły
do
barkowej klasyki, dzieł Mozarta
i Kreislera, nie zabrakło
akcentów
operetkowych
oraz
twórczości ukraińskiej.
Dyrektorem
artystycznym
festiwalu jest od 1995 roku
Robert Grudzień – honorowy
obywatel
Stalowej
Woli.
Jako
wykonawca
koncertuje
u nas zwykle ze śpiewakami,
instrumentalistami, pojawiali
się
także
czołowi
polscy
aktorzy. Podobnie dzieje się
i w tym roku. Na początku
września Robert Grudzień wystąpił
w auli PSM wraz z Iwoną Jędruch,
zaciekawiającą grą na gongach i
misach dźwiękowych. Artyści promowali
swoją płytę „Misterium dźwięku”.
Natomiast
akcentem
finałowym
9
października będzie koncert duetu
Agratina – Grudzień. Zapowiada się
interesujący
wieczór,
połączony
z
uroczystością
jubileuszu
40lecia pracy Artystycznej Georgija
Agratiny.
Tegoroczny festiwal to nie tylko
wydarzenie artystyczne. To również
akcja na rzecz remontu i strojenia
klasztornych organów. Ów instrument
jest ceniony przez wirtuozów ze
względu na swe walory brzmieniowe i
uniwersalną dyspozycję, pozwalającą
wykonywać
różnorodny
repertuar.
Warto pamiętać o tym, że dzięki tym
organom życie kulturalne Stalowej
Woli nabiera ciekawszych barw.
PIOTR JACKOWSKI
Kto wie?
Mam nadzieję, że artykuły w naszej gazetce,
dotyczące historii klasztoru, czy parafii cieszą się
zainteresowaniem parafian. Poszukując materiałów do
kolejnych artykułów, zdarza mi się natrafić na niezwykłe
ciekawostki, a kiedy potem usiłuję je jakoś uporządkować
często okazuje się, że nie jest to wcale proste. Bo, albo dane
są bardzo skąpe, albo jest ich więcej, ale się nawzajem
wykluczają, albo wnioski wydają się nieprawdopodobne.
Najczęściej jednak brakuje mi wiarygodnego potwierdzenia
własnych dociekań. Jeśli chodzi o historię
bardzo odległą jest o tyle łatwiej, że z
dużym prawdopodobieństwem można
założyć, że żadnych nowych danych na
taki lub inny temat nie będzie. Natomiast
historia najnowsza sprawia o wiele więcej
problemów. Pewne wydarzenia opisują
kroniki, ale wiele faktów przekazują mi
parafianie i tu zaczynają się problemy,
ponieważ bardzo często ich wspomnienia
różnią się, nawet w kwestiach
zasadniczych. No cóż, ułomna jest nasza
pamięć… Niemniej bardzo sobie cenię
każdą informację na temat przeszłości
naszej parafii. Dzięki nim, i dzięki ludziom,
którzy chcą się tymi wspomnieniami dzielić,
udaje się ocalić od zapomnienia wiele ciekawych faktów
z dziejów klasztoru i naszej parafii.
Pragnę zachęcić wszystkich, którzy cokolwiek
pamiętają, którzy posiadają jakieś pamiątki, może zdjęcia,
aby dzielili się nimi z innymi. Zachęcam do opisywania
tych wspomnień i przesyłania ich do redakcji. Pamiętajmy,
że historia parafii to nie tylko zabytki, ale i codzienne
życie parafian, spotkania grup parafialnych, nabożeństwa,
wyjątkowi ludzie lub ciekawe wydarzenia. Nie pozwólmy,
aby fakty z kilkudziesięcioletniej zaledwie historii naszej
parafii odchodziły w niepamięć…
Na początek spróbujmy wspólnie rozwikłać
pewną zagadkę. Starsi parafianie z pewnością pamiętają,
że w okresie powstania naszej parafii, zanim dobudowano
tę część kościoła, gdzie jest obecnie pokój spowiedzi,
przy murze od strony placu znajdowała się kapliczka z
figurą Matki Bożej. Usiłowałam ustalić jaka to była figura
i co się z nią stało. I chociaż nie jest to jakaś zamierzchła
historia, niestety niewiele na ten temat udało mi się
ustalić. Na jednej ze starych fotografii widać, że kapliczka
była w kształcie groty. Niestety kiepska jakość zdjęcia
uniemożliwia ustalenie szczegółów. Jeden ze śladów
prowadzi do figury, która stoi w ogrodzie prywatnej posesji
przy Alei Jana Pawła II nr 66 u pana Artura Behlera. Czy
jednak w istocie to ta sama figura? Czy ktoś pamięta?
G.Lewandowska
Uroczystość Wniebowzięcia NMPwspomnienie sprzed lat
Po wybudowaniu nowej kapliczki NMP na
placu kościelnym, ówczesny proboszcz o. Stanisław
Padewski zainicjował krótkie, ale piękne nabożeństwo
przed figurką Maryi, w wieczór zaśnięcia NMP, jak to
zwyczajowo nazywano uroczystość Wniebowzięcia.
Obecnie uroczystość ta jest dniem wolnym od pracy, ale
wówczas był to normalny dzień pracy. Dlatego też liczna
rzesza wiernych gromadziła się na wieczornej Mszy
świętej. Po niej wychodziliśmy z kościoła, gromadząc
się pod figurką Matki Bożej z zapalonymi świecami i
z bukietami kwiatów. Kapłan odczytywał modlitwę
wyrytą na tablicy pod figurą:
O Matko Moja! O nic cię nie proszę
Bo znasz tajniki mej duszy najskrytsze.
Znasz wszystkie chęci, które w sercu noszę,
Od ludzkich pragnień łaski obfitsze.
Więc te mi tylko użycz łaskę swoją,
Co zgodne z niebios i co z wola Twoją.
Następnie odmawialiśmy „Pod twoją obronę”,
po czym składaliśmy pojedynczo kwiaty przed figurą.
Nabożeństwo kończyliśmy stosowną do pory dnia pieśnią
„Zapada zmrok, już świat ukołysany”.
Przeżywaliśmy głęboko te cudowne chwile,
oddając hołd Maryi w dzień Jej zaśnięcia. Płonące
światełka i ta pieśń potęgowały w nas radosne uniesienie,
jakbyśmy byli uczestnikami tego wydarzenia sprzed
niemal 2 tysięcy lat. Nastrój tego modlitewnego spotkania
udzielał się nawet niektórym kierowcom przejeżdżającym
pobliską ulicą, którzy przystawali na chwilę, urzeczeni
widokiem tego niezwykłego zgromadzenia. A pamiętać
należy, że działo się to w latach trudnych dla Kościoła
i wiernych.Może spróbujemy kiedyś w Dzień Zaśnięcia
ponownie spotkać się przy Figurce i przeżyć te chwile?
Parafianka
1. Fragment wiersza Władysława Bełzy „Modlitwa do NMP”
Na Szlaku
23
Nasi bracia postulanci zakończyli pierwszy rok formacji zakonnej. Nie było to łatwe, ale z Bożą
pomocą, wysiłkom ich opiekuna i ich własnej pracy nad sobą rozpoczynają kolejny etap – nowicjat. Wszystkim im,
życzymy wytrwałości na czas dojrzewania w swym powołaniu i radości z pokonywania wszelkich niepowodzeń
i trudności.
„Mój mały Asyż”
Czas,
który
Pan
Bóg dał mi doświadczyć
w postulacie, jest dla mnie
szczególnym
okresem
mojego życia. Właśnie
tutaj mogłem doświadczyć
prawdziwej obecności Pana
Boga w moim sercu, to tutaj
mogłem się zatrzymać i
przyjrzeć się mojemu życiu.
Wstępując do postulatu
trudno
powiedzieć
abym został zauroczony
wiekowymi
murami
kapucyńskiego konwentu,
gdyż w tym mieście urodziłem
się i tu się wychowałem.
Mógłbym powiedzieć za
Papieżem Polakiem - Stalowa
Wola - to tu się wszystko
zaczęło, i szkoła się zaczęła,
i powołanie się zaczęło…
Patrząc tak na swoje życie,
mogę powiedzieć, że Stalowa
Wola to taki mój mały Asyż.
To tutaj się wychowałem, tutaj
nawróciłem, to tutaj pragnę
iść za Bożym powołaniem.
Jak sobie przypominam
24 Numer 7/2007
moment, gdy przekraczałem
próg klasztornego domu,
pamiętam że od razu
poczułem się lepiej, bo w
klasztorze było tak spokojnie
i tak cicho … Nie trwało to
długo, wkrótce gdy zjechali
się bracia, czar cichego
eremu
szybko
prysnął.
Mimo tego byłem bardzo
zachwycony życiem szarego
postulanta, gdzie każdego
dnia Eucharystia, modlitwa,
nauka, praca i bracia.
Początkowo
pomyślałem
sobie: fajna sprawa, tylu
braci, ale już wkrótce
zrozumiałem, co miał na
myśli święty Franciszek
mówiąc: „Pan Bóg dał mi
braci”. Tak się zaczęło życie
pokutne szarego postulanta.
Poznawanie się nawzajem
z braćmi, dogadywanie
się z nimi nie było łatwym
wyzwaniem, gdyż do tej
pory samemu dobierałem
sobie znajomych, tu jednak
musiałem zdać się na wolę
Pana i z Nim na modlitwie
pokonywać
wszystkie
przeszkody w relacjach z
moimi braćmi.
Z upływem czasu
postępowaliśmy na drodze
formacji
przygotowującej
nas do życia zakonnego.
Bardzo ważnym aspektem
życia naszej wspólnoty
stała się modlitwa. Małymi
kroczkami
zostaliśmy
zapoznani z modlitewnym
rytmem dni zakonnego, czyli
Liturgią Godzin. Osobiście
dziękuje Bogu za tę łaskę
modlitwy, którą Pan mnie
obdarował, prowadząc mnie
przez nią jak dziecko za rękę
,abym mógł doświadczać
Jego ojcowskiej dobroci.
Niesamowitym
doświadczeniem
Bożej
miłości stały się dla mnie
praktyki z osobami starszymi,
chorymi i cierpiącymi w ZPO
i DPS-ie oraz spotkania z
dziećmi w Oratorium Księży
Michalitów. Młody człowiek,
który nie doświadcza na
co dzień trudów życia w
starości, chorobie, cierpieniu
nie ma możliwości pełnego
poznania sensu swego życia.
Kontakt z tymi ludźmi dał mi
nową perspektywę spojrzenia
na świat, oczami cierpiącego
Chrystusa, Tego który nosi
nasze boleści. Dziękuję Bogu
za ten dar, za tych ludzi, za
ich modlitwę, za ich tęsknotę
i oczekiwanie na nas każdego
tygodnia. Jest to wielki dar
który otrzymałem właśnie tu
w postulacie, choć dawniej
dziesiątki razy mijałem
to miejsce, miejsce gdzie
czekali na mnie ci wszyscy
moi przyjaciele.
Spoglądając na ten
przebyty odcinek drogi
którą Pan prowadził nas w
postulacie, widać jak Bóg
pokazywał nam drogę, którą
iść pragniemy. Po kolei Pan
ukazywał nam etapy tej drogi
poprzez śluby wieczyste brata
Tomasza, jego święcenia
diakońskie i ostatecznie
święcenia kapłańskie. Jednak
to nie koniec
tej drogi. Bóg
wskazał nam, że
nie będzie ona
łatwa i krótka
- jakże pięknym
obrazem dla nas
była uroczystość
50-lecia święceń kapłańskich
biskupa
Stanisława
Padewskiego.
Cieszę się, że w
postulacie moje serce mogło
doświadczyć
tak
wiele
Bożej łaski i na pewno tych
wszystkich pięknych chwil
nikt mi nie zabierze. Teraz
trzeba iść dalej, otwierać
serce przed Panem i z pełną
ufnością przyjmować to
co nam daje. Czy serce
wytrwa? Czy w pełni się
otworzy? Tylko Bóg to wie,
więc prosimy, my bracia
postulanci o modlitwę, o
wsparcie, którego tak dużo
już otrzymaliśmy od braci,
od wspólnot parafialnych od
samych parafian. Za wszystko
wielkie Bóg zapłać. Niech
dobry Bóg nas prowadzi i
strzeże.
POSTULANT ROBERT
MILLER
„Postulat to nie jest bajka”
Postulat w Stalowej Woli –
Rozwadowie to czas mocno
wyczekiwany przez aspiranta
zakonu Kapucynów, który
dopiero co został przyjęty
(przynajmniej tak
było
w
moim
przypadku).
Wyczekiwany,
bo
potencjalnie pełen nowych
doświadczeń.Jeszcze
rok temu
nic o nim nie
wiedziałem,
poza
tym
co mówili starsi bracia z
powołaniówki, że będziemy
grać w piłkę, trochę się
modlić i w ogóle ma być
fajnie. Tylko żeby przyjechać.
Jednak szybko po przyjeździe
zorientowałem
się,
że
informacje, które wcześniej
miałem to tylko kropla
w oceanie prawdy. Teraz
mogę to ocenić. Postulat w
klasztorze kapucynów to
nie tylko dobra rekreacja
z braćmi, czyli „wąchanie
kwiatków, Franciszek, Klara
i gitara” (jak to określił br.
Mariusz Matejko), to nie
tylko praktyki w ZPO, DPS i
Oratorium Michalitów, to nie
tylko obowiązki klasztorne
(sprzątanie głównie), ale
Na Szlaku
25
to przede wszystkim
okres
intensywnej
formacji
duchowoosobowościowej.
Życzyłbym każdemu,
by miał okazję czegoś
takiego doświadczyć.
Owocem takiej formacji
jest pełniejsze poznanie
siebie, co z kolei
pozwala
poznawać
innych. Przemiana, jaka
się we mnie dokonała
oraz pomoc, jaką tu
otrzymałem z ramienia
braci
przełożonych,
śmiało rzec mogę, ma
nieocenioną
wartość.
Teraz pełniej mogę
być sobą, ale to nie
wszystko, bo jeszcze
ważniejszym aspektem
tej formacji jest to, iż
mogę dzięki niej pełniej
być
chrześcijaninem.
Żyć prawdami, jakie
nam zaoferował nasz
niebieski Tato. Nie wiem
co będzie dalej, ale
jedno wiem, dojrzałem i
to sporo. Dziękuję Panu
za tę łaskę i powierzam
całą przyszłość w Jego
ręce.
POSTULANT ARTUR KUBICZ
26 Numer 7/2007
„Postulat – czas ogromnej
łaski Pana Boga”
Czas postulatu był dla mnie
najlepszym okresem mojego
życia. To czas poznawania siebie,
odkrywania kim jestem, gdzie
zmierzam. Jest to ogromnie ważne
by człowiek odgadł, kim tak
naprawdę jest. Starożytni mnisi
mówili: „Jeśli chcesz poznać Boga,
poznaj najpierw samego siebie”. Za
tę łaskę poznania prawdy o sobie
dziękuję Bogu chyba najbardziej.
Pamiętam pierwsze dni w klasztorze,
byłem zafascynowany wszystkim,
czułem się taki szczęśliwy i pewny
tego, że chcę być zakonnikiem.
Gdy emocje opadły, zaczęło
się to co mi pomogło zrozumieć
siebie,
zobaczyć
działanie
Jezusa Chrystusa we mnie.
Zaczęły się różne pokusy, ciężkie
doświadczenia, chwile zwątpienia,
ale właśnie w tych sytuacjach Jezus
jest najbliżej nas. Choć wydaje
się, że Go nie ma. Właśnie wtedy
zobaczyłem jak Bóg mnie kocha,
jak pragnie mojego szczęścia,
czułem że jestem Jego dzieckiem, a
on jest moim,
p e ł n y m
miłosierdzia
O j c e m .
On mi to
pokazywał w codziennym
życiu w postulacie, w relacjach
z braćmi, przede wszystkim
w rozmowach z bratem
Jackiem, naszym Magistrem.
Ważną rolę w poznaniu
swojej
osoby
odegrały
praktyki, które odbywałem
wśród osób starszych i
mocno
schorowanych.
Wśród tych ludzi człowiek
naprawdę widzi Chrystusa,
Jego troskę o człowieka.
Święty ojciec Pio mówił że:
„W człowieku cierpiącym
Chrystus jest po dwakroć”.
Patrząc na tych ludzi człowiek
zaczyna to dostrzegać. Z
wieloma osobami się bardzo
zaprzyjaźniłem i bardzo
żałuję, że nie będę już mógł
się z nimi widywać. Dziękuję
Panu Bogu za wszystkie
łaski, które otrzymałem w
postulacie, dziękuję Matce
Najświętszej, która mnie
prowadziła i prowadzi do
swojego Syna. Braćmi starsi
ode mnie, którzy już kilka lat
temu byli w postulacie zawsze
mile i radośnie wspominają
ten okres swojego życia. Ze
mną chyba będzie tak samo?
POSTULANT GRZEGORZ
KONSTANTY
Lipiec
KALENDARIUM
1743 - 7 lipca odbyło się poświęcenie i położenie
kamienia węgielnego i murów przyszłego kościoła.
1757 - przysłano nam z Gdańska zakupiony dzwon wraz
z 420 florenami polskimi, zebranymi jako jałmużna.
Dzwon przywieziono barką przystosowaną do
transportu zboża, a stanowiącą własność najjaśniejszego
Stanisława na Złotym Potoku Potockiego, fundatora
naszego klasztoru w Dunajowcach. Na rzece Wisła
konsekrował dzwon w Warszawie najprzewielebniejszy
Pan Ostrowski, bp Livovonia, szczególny naszego
Zakonu przyjaciel, nadając mu imię św. Aniceta i
Naszego Ojca Franciszka. W tej ceremonii uczestniczyła
własną osobą najjaśniejsza księżna Joanna Lubomirska,
chorążyna królewska, a fundacji naszego klasztoru
rozwadowskiego najżyczliwsza i najhojniejsza
dobrodziejka.
1759 - Szczególny naszego Zakonu dobroczyńca, z
łaskawości swojej najjaśniejszy pan Jackowski, stolnik
bielski ofiarował nam za 12 złotych obraz do refektarza
przedstawiający historię idących do Emaus, jak poznali
Pana po jego chwalebnym zmartwychwstaniu po
łamaniu chleba.
1774 – Tego roku, przed świętem św. Marii Magdaleny
padał ogromny deszcz, stąd też powstała powódź, a tu
w Rozwadowie rzeka San wylała prawie po nasze mury
i żydowski cmentarz.
1778 - 26 lipca została ochrzczona w naszym kościele
żydówka z córką. Ochrzcił ją przewielebny ojciec
Kanty w asyście przewielebnego ojca Zefiryna i innych
zakonników. Córkę jednoroczną tejże Anny Jećka
ochrzcił wspomniany ojciec Kanty. Nadał jej imię
Marianna Kunegunda
1813 - 15 lipca - Część miasta spłonęła. Pożar powstał
od sądu. Obywatele miasta ponieśli wielkie szkody.
Miasto zdewastowane.
1926 – 14 lipca – o. Gwardian odprawił Mszę świętą i
zaprowadził kanonicznie drogę krzyżową w kaplicy w
Chyłach.
1932 – 21 lipca, przybyli malarze z Lublina pp. Wł.
Barwicki i Michał Hołyński i rozpoczęto odnawiać ołtarz
św. Antoniego. Zakończono w sierpniu.
1835 – Ołtarze Św. O. Franciszka i Św. Antoniego
(przypisane gwardianowi) zostały odmalowane,
szczególnie zaś św. Antoniego twarz i ręce oraz całe na
rękach Dzieciątko. Wykonał to ostatnio sławny malarz
Stokalski. \
1943 – 22 lipca – kościół w Stanach rozebrano, drzewo
zwożą do Stalowej Woli. Ale wojsko zabrało dach i 6 fur
desek.
Sierpień
1741 - 1 sierpnia rano przewielebny o. Liboriusz
Kustosz w asyście przewielebnego o. Damazego
przełożonego, przewielebnego o. Konstantyna,
br. Franciszka i Bernardyna, poświęcił kaplicę Po
poświęceniu kaplicy pierwszą Mszę św. odprawił
przewielebny o. Kustosz, który na to otrzymał
pozwolenie od najprzewielebniejszego ordynariusza
miejsca.
1744 - 16 sierpnia nastąpiła tak wielka powódź
spowodowana przez rzekę San, trwająca cały tydzień,
która poczyniła wielkie szkody. Zostały zalane pola,
zniszczone wszystkie zbiory, a miasto Rozwadów było tak
zalane, że trudno było się poruszać nie narażając się na
niebezpieczeństwo
1753 - Zgon Najjaśniejszego Księcia Fundatora. Dnia 19
VII o czwartej godzinie nad ranem zmarł na zamku w
Rzeszowie zaopatrzony sakramentami świętymi Fundator
tutejszego hospicjum, książę Jerzy Ignacy Lubomirski.
Ostatniego dnia lipca, ciało jego zostało przewiezione
do kościoła ojców bernardynów i przejściowo złożone w
zbudowanej przez niego kaplicy NMP.
1761 - po święcie Porcjunkuli zasnął w Panu mąż bardzo
pobożny, który pustelnicze życie prowadził w lasach
Przędzel, a był on bardzo doświadczonym członkiem
III Zakonu św. Franciszka. U niego wielu pustelników
Na Szlaku
27
odbywało jakby nowicjat. Spełniając jego wolę,
pochowano go obok naszych braci spoczywających w
Panu w naszym Konwencie w Rozwadowie.
1761 - Dnia 7 sierpnia w naszym kościele odrzekła
się luteranizmu Anna Smidin, wdowa pochodząca z
Elbląga w Prusach.
1768 - 28 sierpnia statua św. Jana Nepomucena została
postawiona przy drodze prowadzącej do miasta.
Poświęcił ją uroczyście najprzewielebniejszy dziekan
tegoż miejsca pan Jan Jakielski.
1813 - 26 sierpnia, wylała Wisła, San, małe rzeki,
takiej powodzi nie pamięta historia. Poczynając od
Śląska i z miejscowości położonych nad rzeką, woda
niosła budynki, bardzo niszczyła pola, niosła ze sobą
siano, zboża, domy, ludzi, zwierzęta i wszystko, co
mogła ze sobą porwać. O takiej powodzi nigdy nie
słyszano i nigdzie nie widziano. Co spowodowało
strach nie tylko wśród prostego ludu, ale wśród osób
wykształconych. Zdawało się, że to potop.
1822 - dzięki trosce o. Prowincjała, br. Damazy
z Kutkorza, dla przyozdobienia naszego kościoła
sprowadził obrazy Drogi Krzyżowej, przypominające
14 stacji Męki Pana Jezusa.
1839 - 21. bm, zaczął padać deszcz i padał przez
trzy dni i trzy noce. Nastąpiła ogromna powódź,
zalewająca okolice nad wodami. Najbardziej
ucierpieli ludzie w naszych okolicach W
miejscowościach położonych nad Sanem i Wisłą
woda sięgała aż po dachy domów, ludzie ucieczką
ratowali życie.
1928 – 1 sierpnia, bawił od maja w klasztorze p.
Władysław Barwicki artysta malarz i przez ten
czas namalował obrazy na ścianach korytarza
kaznodziejskiego, kilka obrazów mniejszych, a 1-go
skończył obraz na facjacie kościoła „Kazanie św.
Franciszka do ptaszków”. 31 sierpnia, o godzinie
9.20 rano zmarł długoletni proboszcz Michał Dukiet
20 lat Szczepu Harcerskiego #Leśnie Plemię# program-:
*SOBOTA *22 września 2007r. *9:00* Apel Harcerski rozpoczynający Zlot harcerzy*10:00* Gra Harcerska
20 -- lecia szczepu*20:00 Uroczysty Kominek z udziałem gości na Sali Gimnazjum nr 4 w Stalowej Woli przy ul.
Wojska Polskiego 9 *23:00 Gra nocna na orientację
*NIEDZIELA *21 września 2007 r.* 10:30 *Apel harcerski podsumowujący Zlot*12:00 Msza Święta
w Klasztorze Braci Mniejszych Kapucynów**13.30 *Wspomnienia i poczęstunek w Przystani dla zaproszonych
gościprzy Klasztorze Braci Mniejszych Kapucynów
28 Numer 7/2007
Kronika
wydarzeń
7 czerwca – Uroczystość Bożego Ciała. W tym roku
procesja do czterech ołtarzy odbyła się po osiedlu
Piaski. Pogoda była bardzo upalna, a mimo to wierni
bardzo licznie wzięli udział w procesji.
16 czerwca – grupa Modlitwy Ojca Pio wyjechała do
Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach
na czuwanie.
21 czerwca – młodzież naszej parafii podczas
Eucharystii o godzinie 18, dziękowała Bogu za
miniony rok nauki, a następnego dnia modliły się
dzieci, dziękując za kończący się rok szkolny.
Wszystkim życzymy udanych wakacji!
24 czerwca – ze smutkiem pożegnaliśmy naszych
współbraci, których przełożeni skierowali do innej
posługi: o. Mariusza, wikarego klasztoru i parafii,
który wyjechał do Krakowa, aby tam zajmować
się Młodzieżą Franciszkańską z naszej prowincji
i o. Antoniego, katechetę dzieci, który udał się do
Domu Modlitwy w Zagórzu. W tym dniu br. Mariusz
kwestował przed kościołem na rzecz Referatu
Młodzieży Franciszkańskiej Tau, w którym będzie
posługiwał.
3 lipca – początek XVII Międzynarodowego
Festiwalu Muzycznego. W inaugurującym koncercie
wystąpił Marek Vrabel, słowacki organista.
7 lipca - zmarł ks. kanonik Stanisław Czerepak,
proboszcz z sąsiedniej parafii - Matki Bożej
Szkaplerznej w Rozwadowie.
8 lipca – przed kościołem odbyła się zbiórka ofiar do
puszek z przeznaczeniem na pomoc poszkodowanym
podczas ulewy, która nawiedziła kilka parafii diecezji
i wyrządziła duże szkody.
10 lipca – kolejny koncert festiwalowy. W tym dniu
gościliśmy Marię Perucką, skrzypaczkę i Romana
Peruckiego, organistę.
16 lipca – młodzież naszej parafii wyjechała do
Wołczyna na Spotkanie Młodych.
17 lipca – kolejny festiwalowy wieczór. Melomani
wysłuchali koncertu Marka Ułańskiego, wirtuoza
gitary.
21 lipca – Franciszkański Zakon Świeckich udał się
na coroczną pielgrzymkę na Jasną Górę.
W tym dniu, z inicjatywy ks. Biskupa ordynariusza
Andrzeja Dzięgi, przed kościołem zbierano datki
na rozbudowę domu dla księży emerytów diecezji
sandomierskiej.
24 lipca – kolejny koncert XVII Między­narodowego
Festiwalu Muzycznego. Wystąpił organista z USA,
Jesse Echach.
31 lipca – w ramach tegorocznego Między­
narodowego Festiwalu Muzycznego mięliśmy okazję
wysłuchać niecodziennego koncertu. Wystąpił
zespół bandurzystek z Tarnopola. W nocy wandale
zniszczyli fragment ogrodzenia palcu kościelnego.
To bardzo przykre, że nawet takiego miejsca nie
uszanowano, że nawet w takiej bliskości świątyni
nie przyszło opamiętanie…
2 sierpnia – odpust Porcjunkuli z okazji święta Matki
Bożej Anielskiej. Dodatkowej Mszy św. o godz.
11.00 przewodniczył ks. Krzysztof Gula, proboszcz
z Pilchowa, a kazanie wygłosił nasz współbrat o.
Piotr Tokarz.
7 sierpnia – kolejna uczta dla miłośników muzyki.
W naszym kościele wystąpili: Catherine Dagois
- kontraalt (Francja) i Edgar Teufel - organy
(Niemcy).
15 sierpnia - uroczystość Wniebowzięcia
Najświętszej Maryi Panny, na wszystkich Mszach
Świętych poświęcano wiązanki kwiatów i ziół.
14
sierpnia
kolejny
koncert
XVII
Międzynarodowego
Festiwalu
Muzycznego.
Wysłuchaliśmy Marcina
Ciszewskiego
–
kontratenora i Ewy Bąk – organy.
18 sierpnia – członkowie Żywego Różańca z
opiekunem O. Gustawem udali się na doroczną
pielgrzymkę. W tym roku odwiedzili kościoły i
sanktuaria ziemi sandomierskiej i świętokrzyskiej.
21 sierpnia – w ramach XVII Międzynarodowego
Festiwalu
Muzycznego
wystąpiła Irena
Małaszewska, mezzosopran z Ukrainy, Kwartet
Smyczkowy Cantabile oraz Valerio Giacobbe,
organista z Włoch.
28 sierpnia – dla stalowowolskich melomanów
wystąpił poznański wirtuoz organów Waldemar
Gawiejnowicz.
Na Szlaku
29
30 Numer 7/2007
Na Szlaku
31
W księgach parafialnych zapisano od 01.04 do 30.06.2007
Ochrzczeni zostali:
Bełzak Bartłomiej
Brzyska Weronika
Byzdra Natalia
Gielarek Lena
Kosikowska Sara
Kotuła Agnieszka
Markul Mateusz
Matras Jakub
Niebrzydowska Zuzanna
Pataraniak Zuzanna
Pawlik Tymoteusz
Pietrykowski Filip
Pryciak Patryk
Pukalak Julia
Rutkowski Krzysztof
Rymarz Michał
Sienkiewicz Gabriel
Skrzyniarz Lena
Szlęzak Bartosz
Szwedo Katarzyna
Ziarek Olga
Do Pana odeszli:
Cetnarska Bronisława
Nowak Leonarda
Cielepak Maria
Tereszkowski Jerzy
Król Katarzyna
Górska Zofia
Skrzypacz Joanna
Stępień Krzysztof
Kułaga Jadwiga
Sudoł Edward
Leśków Julian
Czuryszkiewicz Zdzisław
Błasiak Jan
32 Numer 7/2007
W związek małżeński wstąpili:
Gujda Mariusz
Madej Agnieszka
Amarchel Farid
Zielińska Magdalena
Gongolewski Paweł
Turańska Anna
Zając Ryszard
Majdańska Katarzyna
Margraf Tomasz
Stelmach Sylwia
Ossoliński Mariusz
Dec Małgorzata
Ciepły Marek
Gajda Anna
Korcala Paweł
Rapa Wiesława
Jacykiewicz Paweł
Szymaszek Justyna
Maślach Paweł
Rychlak Iwona
Kutniewski Seweryn
Dyl Kornelia
Gęśla Andrzej
Poręba Anna
Popowicz Jacek
Karczmarska Marcela
Jachura Jacek
Kuroń Karolina
Janusz Kamil
Główka Karolina
Rybczyński Marcin
Kosikowska Katarzyna
Kuziora Sebastian
Błądek Anna
Urban Marcin
Kłobut Ewa
Nowakowski Łukasz
Rogóska Monika
Nawalny Kamil
Pelc Monika
Smarkala Wojciech
Cichoń Jadwiga
Pawlica Łukasz
Winogrodzka Małgorzata
Pałka Waldemar
Rojek Monika
Kozieł Marcin
Blajerska Diana
Stanisławski Krzysztof
Czajka Joanna
Król Krzysztof
Kaczkowska Justyna
Lachowski Krzysztof
Michałowska Katarzyna
Drozd Marek
Ciba Renata
Poczobut Jakub
Wojtak Renata
Mączka Paweł
Sikora Renata
Laba Łukasz
Michałkiewicz Patrycja
„Człowiek jest wielki nie przez to, co ma, nie przez to, kim jest,
lecz przez to, czym dzieli się z innymi.”
Jan Paweł II
Serdeczne podziękowania dla wszystkich:
Sponsorów, osób obsługujących piknik z prowadzącym Waldkiem i bratem Adamem na czele,
występujących artystów, uczestników i dla wszystkich, którzy w jakikolwiek sposób przyczynili się
do tego, by Piknik mógł się odbyć i przynieść owocne rezultaty.
składają:
W imieniu Stowarzyszenia
Stanisław Cisek
Krystyna Mierzwa
W imieniu Klasztoru
o.Roman Łukaszewski OFM Cap.
gwardian
PIKNIK 2007 -PODSUMOWANIE
Ogółem przychód Pikniku wyniósł 51 506,97, w tym 28 550 to środki uzyskane z wpłat firm i 22 789,99 to
przychód na Pikniku, a w tym 14 646,32 zł to dochód z losów. Koszty organizacji Pikniku wyniosły 3 590,
82
Z pozyskanych środków zostały zamówione następujące urządzenia dla ZPO na dziś zostały dostarczone
pozycje oznaczone „X”.
LP
1
2
3
4
5
6
7
8
NAZWA SPRZĘTU
Łóżko rehabilitacyjne
Materac przeciwodleżynowy
Wózek inwalidzki
Stół do masażu i terapii
Aparat do elektroterapii i
lasoterapii
TYP
B1/3S
LC-6020S SME-1/WSR-06
DUOTER PLUS
Sonda R
15mW, 650nm Sonda IR
150mW, 820nm Stolik pod aparaturę medyczną IL. SZT REALIZ.
5
X
5
X
8
X
1
1
1
1
1
X
Część środków z Pikniku zostanie przeznaczona na bieżącą działalność Stowarzyszenia, między innymi na
akcję letnią dla dzieci, zrealizowaną w okresie wakacji przez świetlicę „Promyczek” oraz udział własny
w realizacji zadania zleconego przez Gminę pod nazwą „Organizacja czasu wolnego dla osób starszych z
Rozwadowa i okolic”.
Na Szlaku
33
S p o n s o r z y
Agroplant S.C.
Alter Przedsiębiorstwo Produkcyjno
Handlowe
AMS II
Auto Myjnia J.A.G Agrofarm
Autorud Autoryzowany Dealer VW
Avanti Pizzeria
Bank BGŻ
Bank BPH
Bank Polskiej Spółdzielczości
Bank Spółdziekczy
Bar „Piwniczka”
Bednarczyk Piotr
Bekazet
Betrans
Biela Jadwiga
Biuro Plus
Budo Instal
Budo Trans sp z o o
City Park
Cukiernia Nowa Sachara
Cyfrowe Sieci Multimedialne sp. z o.o.
Cytrusy Łopian Halina
Domlux S.J.Andrzej Nieznalski i Marek
Nowak
Dressta sp. z o.o.
Drew Lamp Z.P.H.U.
Echo Dnia
Elektrownia Stalowa Wola
Enesta sp. z o.o.
Eurobank
Firma Handlowo Usługowa „Krystyna”
Firma Markos
Fitness Center
Fitness Club
Gabinet Kosmetyczny „Gracja”
Gabinet Kosmetyczny Agnieszka Sarnowska
GE Money Bank S.A.
GoMa Agencja Reklamowa
Graboś S.J. FHU
Halmar
Hasip Hurtownia Art. Przemysłowych
Montusiewicz TJ
Hexa Hurtownia pościeli
Hexa Hurtownia Pościeli
HSW Sprężynownia sp. z o.o.
Hurtownia Spozywcza Ryszard Walicki
Hurtownia Tropicana
Huta Stali Jakościowej S.A.
Ikada Hurtownia Płytek Ceramicznych
Joker Pizzeria
Kantor Wymiany Walut
Kawiarnia Galeria Tło
Kłosowski Centrum Stolarki Budowlanej
Koczwara S.J.
Komisja Zakładowa NSZZ Solidarność
HSW
Korda Hurtownia Artkułów Spożywczych
Kossta Kopia Dokument
Kryjówka Krzysztof Tylkowski
Księgarnia Stańczyk
Lech S.J.
Look Salon Fryzjerski
Loresta sp. z o.o
34 Numer 7/2007
p i k n i k u
Malex Hurtownia
Mała Gastronomia Kutyła Genowefa
Marek Styl Salon Fryzur
Margo sp. z o.o.
Markopol Hermes S.J.
Marlex
Matthias sp. z o.o.
Met Bud Zakład Usługowo Produkcyjny
Michalska Maria
Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji
Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji
Międzyzakładowy Związek Zawodowy
Pracowników HSW
Mista sp. z o.o.
Mostostal Siedlce S.A. Region St.Wola
Mrówka Sklep młodzieżowy
Mustang Jeans Sklep Odzieżowy
„V.R.N”
MZK sp. z o.o.
NiRoVe Polska sp. z o.o.
Novico S.J.
Nowak Ewelina
Okręgowa Spółdzielnia Mleczarska
Paj - Ton sp. z o.o.
Pantra S.J.
PGH Tyzan
PHU AB Artur Behler
Piast Władysław Lebioda
Piekarnia D. I L. Wołoszyn
Piekarnia Dziubek S.C.
Piekarnia Galicyjska
Piekarnia Skruch S. I spółka
Pizzeria Quattro
Pizzeria Werona
Polserwis sp. z o.o. Citroen P.U.H.
Poltra sp. z o.o.
Poradnia Leczenia Osteoporozy i Chorób Narządu Ruchu
PPH Solin
Prefbud sp.z o.o.
Prezydent Miasta Stalowa Wola
Prezydent Miasta Stalowa Wola
Pro Morte
Przedsiębiorstwo Komunikacji Samochodowej S.A.
Przewodniczący Rady Miasta Stalowa
Wola
Ptak Mirosław
Raiffeisen Bank Polska S.A.
Re - comp
Renopiec sp. z o.o. P.P.H.U.
Restauracja „Tawerna”
RiA Autoryzowany Dealer Pegeout
Ruch S.A. Oddział Stalowa Wola
Salon Fryzjerski
Salon Fryzjerski Basia
Salon Fryzjerski Krystyna Dziwota
Salon Fryzjerski Urszula Sapalska
San Bud Zakład Remontowo Budowlany
Sara Gabinet Kosmetyczny
Sekret S.J. P.H.U.
Sezam PPH
Skarem sp. z o.o.
Sklep „Oasis”
Sklep Sister”s Point
Sklep Upominkowy
Sklep Wielobranżowy „Pionier”
SKOK im. F. Stefczyka
SKOK Małopolska
Slovrur sp z o o
Smyk Producent Zabawek
Sofi Przedsiębiorstwo Handlowo
Usługowe
Solarium „Imperium Słońca”
Społem PSS Stalowa Wola
Stalmet Polskie Składy Budowlane
Starostwo Powiatowe Stalowa Wola
Statoil
Statoil Polska sp z o o
Stawosan S.J.
Stella sp. z o.o.
Stemar sp. z o.o.
Studio Kosmetyki Profesjonalnej
Szczęszek Lucyna
Sztafeta
Tanis S.J.
Tasta sp. z o.o.
Tasta Zakład Mechaniczny
To - Bruko Zakład Produkcyjny
Top Gym
Top Info Mirosław Machut
Toyota Sacar S.J.
Tryumf” sp. z o.o.
Ujda Leszek
Unilever Polska Dorota i Halina Mierzwa
Usługi transportowe Marian Jata
Usługi transportowe Tomasz Wójtowicz
Wanatowicz Leokadia
Warchoł Alicja
Wash Serwis
Wenus Salon Fryzjerski
Węglobud sp. z o.o.
Witraże i Lampy Witrażowe Marek
Smoleń
Wobi Stal Jacek Bielecki
WtórStal S.J. Krzysztof Sarna, Stanisław
Moskal, Jerzy Jarosz
Wyroby Cukiernicze Korona
Wytwarzanie ręczne szkła gospodaczego
Zakład Fryzjerski Barbara Lach
Zakład Fryzjerski Damski
Zakład Fryzjerski Elżbieta Galek
Zakład Fryzjerski Strugała, Foszczej,
Sawicka
Zakład Kuźnia Matrycowa sp. z o.o.
Zakład Produkcyjno Usługowy „Stalwo”
Zakład Przemysłu Drzewnego „Drewnex”
Zakłady Przemysłu Jedwabniczego
„Wistil” S.A. Daniel Pisera
Ziarek Teresa
Żywiec Trade sp. z o.o.
Bankowe
W
kwietniowym
numerze
naszej
gazetki zamieściliśmy rozmowę z prezesem
stalowowolskiego
Banku
Spółdzielczego,
Stanisławem Kłapciem. Bank przygotowywał
się wówczas do obchodów swojego 80-lecia.
Jednocześnie władze Krajowego Związku BS wybrały
stalowowolski bank na organizatora XI Krajowego
Święta Spółdzielczości Bankowej, które połączono
z obchodami jubileuszu banku. Uroczystości
odbyły się w dniach 7 i 8 lipca. Przybyło na nie
ponad stu przedstawicieli banków spółdzielczych z
całej Polski. Wśród wielu zaproszonych gości byli
między innymi posłanka i przewodnicząca Rady
Nadzorczej Banku BPS Krystyna Skowrońska,
poseł Andrzej Zawisza, wicepremier Andrzej
Lepper, prezes Krajowej Rady Spółdzielczej Alfred
Domagalski, prezes Związku Banków Polskich
Krzysztof Pietraszkiewicz, prezes Krajowej Rady
Banków Spółdzielczych Eugeniusz Laszkiewicz, a
także przedstawiciele władz samorządowych gmin,
miasta, powiatu i województwa z marszałkiem i
wojewodą.
W pierwszym dniu uroczystości w Miejskim
Domu Kultury rozpoczęto obchody bankowego
święta rozstrzygnięciem Rankingu na „Najlepszy
święto
w stalowowolskiej bazylice, w czasie której
poświęcono sztandar, ufundowany dla naszego
jubilata przez Zarząd Krajowy BS. Ceremonii
poświęcenia dokonał biskup Marian Zimałek.
Przedstawiciele BS z całej Polski w trakcie tej
uroczystej Eucharystii złożyli dary liturgiczne
oraz uczestniczyli czynnie w jej oprawie, czytając
Słowo Boże i modlitwy. Była to bardzo doniosła
uroczystość, a słowa homilii poruszyły wszystkich
uczestników nabożeństwa. Po zakończeniu Mszy
udano się pod pomnik Jana Pawła II, tam wspólnie
modlono się o jego rychłą beatyfikację oraz złożono
kwiaty. Następnie przemaszerowano pod pomnik
twórcy COP Eugeniusza Kwiatkowskiego, gdzie
również złożono wiązanki kwiatów.
Dalsza część obchodów odbyła się pod
gołym niebem. Na Placu Piłsudskiego, przy licznym
Bank Spółdzielczy w Polsce”. W rankingu tym
spośród największych banków spółdzielczych
działających w Polsce laureatem III nagrody został
właśnie stalowowolski jubilat. W trakcie tego
spotkania uhonorowano odznaczeniami branżowymi
wielu pracowników Banku Spółdzielczego w
Stalowej Woli. Tę część uroczystości uświetniły
występy miejscowych regionalnych zespołów
tanecznych, a także spektakl pt. „Wielka sława to
żart”.
Następny dzień obchodów bankowego
święta był otwarty dla mieszkańców naszego
miasta. Rozpoczęto go uroczystą Mszą świętą
Na Szlaku
35
współudziale
mieszkańców
Stalowej Woli wielu pracowników
Banku Spółdzielczego otrzymało
odznaczenia
branżowe,
a
prezes Stanisław
Kłapeć i
przewodniczący RNAndrzej Kocój
uhonorowani zostali odznaką
Zasłużony dla Miasta Stalowa
Wola. Ponadto prezes odebrał z rąk
wicepremiera okolicznościowy
puchar od rządu RP oraz. od
prezesa KZBS prestiżową nagrodą
Partner Godny Zaufania.
Wśród
zaproszonych
gości byli też przedstawiciele
węgierskiej
i
francuskiej
spółdzielczości bankowej, którzy
przekazali
wyrazy
uznania
dla naszego jubilata, ale i dla
wszystkich polskich banków:
Jesteście jedną z najstarszych
organizacji
spółdzielczych
w Europie - powiedzieli - a
powiększona Unia potrzebuje
mocnych, jak polskie, ruchów
spółdzielczych.
Końcowym
akcentem
dwudniowych uroczystości był
występ zespołu „Golec uOrkiestra”
oraz pokaz sztucznych ogni. Bracia
Golcowie zostali bardzo gorąco
przyjęci przez mieszkańców miasta,
którzy bawili się wraz z bankowcami
do późnych godzin wieczornych.
W imieniu redakcji naszej
gazetki, a także w imieniu parafian,
życzymy krzepkiemu jubilatowi
jeszcze wielu lat pomyślnego
rozwoju i kolejnych jubileuszów.
Szczęść Boże!
G. Lewandowska
36 Numer 7/2007
Na Szlaku
37
Sek1:38 Numer 7/2007

Podobne dokumenty