Lipiec-Sierpień
Transkrypt
Lipiec-Sierpień
WIADOMOŚCI INSPEKTORIALNE Krakowskiej Inspektorii Salezjanów L I P I E C- S I E R P I E Ń ROK XIV 2014/142 Spis Treści: ZIARNA DUCHOWOŚCI 3 Ze świata salezjańskiego 4 Kielce 5 Kraków – Pychowice 6 Kraków – Różana 9 Kraków – Szkoła 10 Odessa 10 Oświęcim 16 Pogrzebień 19 Polana 20 Przemyśl 22 Przyłęków 22 Rzeszów 23 Staniątki 24 SWM Młodzi Światu 25 Świętochłowice 31 Zabrze Miłość dobroczynna Zdjęcia na okładce: Na kole do Przemyśla, zdj. zbiory SZSP”DB” w Świętochłowicach (przód); Wspaniałe wakacje w Mszanie Dolnej, zdj. zbiory parafii w Przyłękowie; na kole do Przemyśla, zdj. zbiory SZSP”DB” w Świętochłowicach; integracja na Lubogoszczy, zdj. zbiory SZSP”DB” w Świętochłowicach (tył) Miesięcznik wydawany przez Towarzystwo Salezjańskie Inspektorię Krakowską pw. św. Jacka. Redaktor naczelny: ks. Mateusz Rochowiak Korekta: ks. Mateusz Rochowiak Skład i łamanie: Poligrafia Salezjańska Adres redakcji: ul. Bałuckiego 8, 30-318 Kraków, tel.: (12) 252 85 00, fax: (12) 269 02 84, e-mail: [email protected] Druk: Poligrafia Salezjańska, ul. Bałuckiego 8, 30-318 Kraków. Redakcja zastrzega sobie prawo skracania i adiustacji tekstów oraz zmiany ich tytułów. O tej miłości dobroczynnej Ksiądz Bosko mówił już w pierwszym artykule swoich konstytucji. „Celem Towarzystwa Salezjańskiego jest, aby gromadzić swoich członków duchownych, kleryków a także świeckich, by doskonalili się sami, naśladując cnoty naszego Boskiego Zbawiciela zwłaszcza przez wykonywanie miłości dobroczynnej wobec ubogiej młodzieży”. Pod koniec dwudziestego wieku piewcą tej „miłości duszpasterskiej” salezjanów stał się ks. Viganò. Tłumaczył, że miłość duszpasterska, jaka płynie z serca Księdza Bosko, stała się początkiem i centrum rodziny salezjańskiej. Salezjańska agape, czerpana z serca Bożego, rozlewa się na środowisko młodych i ubogich. Miłość duszpasterska rodziny salezjańskiej ma rzeczywiście dwa bieguny: Boga i jej „adresatów”, pouczał przełożony. Zaś oba te bieguny posiadają swoją własną, oryginalna dynamikę. „Miłość Boga jest źródłem i przyczyną wszystkiego; miłość bliźniego stanowi praktyczną demonstrację i pełną miarę prawdziwej miłości Boga, konieczną drogę, po której posuwa się miłość dobroczynna. To jakby strumień krążeniowy pomiędzy jedną i drugą, wzajemna relacja przyczynowa na odmiennym poziomie. Trzeba więc stwierdzić zasadniczy charakter zjednoczenia wewnętrznego z Bogiem oraz pierwszeństwo operacyjne i metodologiczne służby bliźniemu. Prawdziwy Bóg jest nie do pojęcia bez miłości dla człowieka, także autentyczny bliźni jest nie do pomyślenia inaczej, jak tylko jako obraz Boga. Wobec tego dar wobec młodzieży nie będzie autentyczny, jeśli nie wywodzi się z miłości do Boga. Jednak prawdą jest również i to, że nie będzie w nas prawdziwej miłości Boga oddzielonej od upodobania dla młodzieży, zwłaszcza młodzieży potrzebującej. Pasja dla Boga jest nierozdzielna od pasji dla człowieka. Realizujemy wielkie przykazanie Ewangelii w jednym odruchu miłości dobroczynnej. Dla obu biegunów naszej miłości duszpasterskiej nie ma alternatywy”. Cała duchowość salezjańska rodzi się z miłości dobroczynnej wobec Boga i prowadzi do miłości duszpasterskiej. Samo życie Księdza Bosko pokazuje nam, jak praktykował „sławną miłość duszpasterską”, jak przeżywał „pasję apostolską”, która charakteryzuje tę miłość dobroczynną salezjańskiej komunii. Znajdujemy ją wraz z jego przywiązaniem do ludzi, zwłaszcza do ubogiej młodzieży, i z jego gorliwością realizacyjną. Deklaracje – których sobie wybitnie oszczędzał – nigdy mu nie wystarczały. Konieczna była aktywna i cierpliwa obecność przy młodzieży. Do swoich inicjatyw społecznych wciągał władze publiczne i rozmaite kategorie ludzi zarówno zamożnych, jak i średnich i ubogich. Pragnął dostarczać społeczeństwu „dobrych chrześcijan” i „uczciwych obywateli”. Niezależnie od ruchów społecznych, systemów politycznych i ideologii usiłował czynić dobrze wszystkim, nie pozwalając się wciągnąć w żadne sprzysiężenie, żądając tylko tego, co mu się należało, i zachowując wolne ręce dla służby młodzieży i warstwom ludowym. Na obraz Księdza Bosko we wszystkich krajach świata, niezależnie od ośrodka wpływów, ograniczonych czy szerokich, po tych właśnie gestach skutecznych, a jednocześnie nacechowanych jakościami wprost lub pośrednio związanymi z trzynastym rozdziałem pierwszego listu do Koryntian, rozpoznaje się członków rodziny salezjańskiej prawdziwie „czyniących dobrze”; chodzi o usłużność, bezinteresowność, dobroć, ofiarność, uprzejmość, łagodność, wyrozumiałość, pokorę, cierpliwość, wdzięczność. (Francis Desramaut „Sto haseł z duchowości salezjańskiej” – fragmenty) KURS FORMACJI CIĄGŁEJ W KRAKOWIE Ze świata salezjańskiego Tekst: ks. Przemysław Solarski SDB Zdj.: ks. Adam Starzyk SDB 3 lipiec-sierpień 2014 ZE ŚWIATA SALEZJAŃSKIEGO „Całe życie jest powołaniem, całe życie jest formacją. Formacja początkowa prowadzi do utożsamienia się z programem życia konsekrowanego, które powinno przerodzić się w doświadczenie całego życia. Formacja ciągła jest łaską i zadaniem, które prowadzą do przeżywania tego programu w dynamizmie wierności. Jest ona naturalną i bezwzględnie konieczną kontynuacją procesu przeżywanego podczas formacji początkowej. Celem formacji ciągłej jest doprowadzenie do tego, aby salezjanin przeżywał swoje powołanie z dojrzałością i radością, z twórczą wiernością i zdolnością do odnowy, jako ciągłą odpowiedź dawaną Panu i wyzwaniom naszego posłannictwa. Taka postawa wyraża się w zdolności do rozpoznania i refleksji, w stałym wysiłku na rzecz rozwoju życia duchowego i takiego stylu życia, który podtrzymywałby wysoką jakość doświadczenia, a także w zdobywaniu kwalifikacji, aby wypełniać posłannictwo z kompetencją zawodową i animować liczne siły apostolskie. Salezjanin jako pierwszy odpowiedzialny za własną formację, stara się żyć w postawie nieustannej odpowiedzi na powołanie i odnowy (…); stale się dokształca i jest otwarty na bodźce płynące ze strony Kościoła i różnych sytuacji, zwłaszcza ludzi młodych i środowisk ludowych; przyjmuje wspólnotę jako naturalne środowisko swojego doświadczenia powołaniowego i z nią dzieli aktywnie swoją drogę; przeżywa przynależność do Inspektorii i Zgromadzenia oraz przyjmuje propozycje i inicjatywy, które od nich pochodzą.” („Formacja Salezjanów Księdza Bosko. Zasady i normy”, nn. 520, 523 i 552). Od 30 czerwca do 3 lipca współbracia z czterech polskich inspektorii salezjańskich, w tym przybyli z Ukrainy i Szwecji, uczestniczyli w Kursie Formacji Ciągłej, który tym razem miał miejsce w naszym Wyższym Seminarium Duchownym w Krakowie. Temat tegorocznego spotkania brzmiał: „Komunikacja społeczna: media, ewangelizacja, katecheza”. Refleksji nad tym tematem pomagały wystąpienia zaproszonych gości. Bp Grzegorz Ryś, podejmując zagadnienie „Zarazić siebie i innych Nową Ewangelizacją”, poruszył szereg kwestii związanych z przekazem wiary, szczególnie młodemu pokoleniu. Wychodząc od analizy biblijnego wydarzenia nawrócenia św. Pawła i udziału w niej Ananiasza, wskazywał rolę, jaką mamy pełnić w głoszeniu Ewangelii i doprowadzaniu do osobistego spotkania z Jezusem zmartwychwstałym. Kolejny z gości, ks. Grzegorz Suchodolski, dyrektor Krajowego Biura Organizacyjnego Światowych Dni Młodzieży, podjął właśnie temat tego wielkiego wydarzenia, jakie odbędzie się w 2016 roku w Krakowie. Przedstawiając historię i ideę ŚDM, zachęcał do współdziałania w różnych wymiarach, począwszy od przygotowań aż po pielęgnowanie duchowych owoców. Pani Maria Stepan, dziennikarka TVP 1, w duchu tematyki „Wiara i Kościół w mediach”, zachęcała współbraci, jako przedstawicielka mediów, do współpracy ze światem dziennikarskim. Choć wiele nas różni i mamy do siebie wzajemne zastrzeżenia i czasem negatywne doświadczenia, jednak poznawanie siebie, zrozumienie właściwych sobie misji i roztropne relacje są dobrym kierunkiem w celu znalezienia własnego miejsca w przestrzeni medialnej, również dla przekazu Dobrej Nowiny. Na koniec, „Katechizację przez media społecznościowe” starała się przybliżyć nam dr hab. Monika Przybysz z UKSW. Jej ogromna znajomość świata wirtualnego otwierała nam nowe horyzonty, na których można odnaleźć ciekawe narzędzia komunikacji, szczególnie dostosowane do życia młodych. Oprócz typowych momentów wspólnototwórczych, jak modlitwa czy spotkania braterskie, była także okazja do skorzystania z krakowskich atrakcji turystycznych. Jedną z nich było zwiedzanie Muzeum pod Rynkiem, w którym z łatwością można się przenieść wyobraźnią do średniowiecznego krakowskiego rynku. Ks. Adam Paszek, wikariusz inspektora krakowskiego, który był organizatorem tegorocznego KFC, podsumował spotkanie i podziękował za aktywny udział. PÓŁKOLONIE DLA DZIECI Kielce Tekst: Jolanta Gawda Zdj.: zbiory Oratorium Świętokrzyskiego W dniach od 30 czerwca do 5 lipca odbyły się w oratorium półkolonie dla dzieci, które zorganizował opiekun Małego Oratorium ks. Łukasz Krysmalski. W tygodniowym programie zajęć były następujące atrakcje: spotkanie z Państwową Strażą Pożarną w Kielcach, w czasie którego dzieci poznawały tajniki pracy strażaka, na koniec spotkania wszyscy zostali oblani wodą; w Pałacu Biskupów Krakowskich odbyły się warsztaty pt. „Budujemy pałac”, „Pierwszy list do dyplomaty”, „ W tajemniczym ogrodzie” oraz „Malujemy por- tret”. Ważnym punktem programu była wizyta w kinie, gdzie uczestnicy zabaw zobaczyli film animowany „Gang Wiewióra”, choć niekwestionowanym zwycięzcą wśród atrakcji półkolonii był basen w Strawczynku. Oprócz głównych punktów programu były także dodatkowe zabawy na boisku oraz pyszne obiady, które przygotowywały dla ok. 100 osób pani Nikola Rados z bezcenną asystentką Gosią Synowiec. Obiad dla tak licznej grupy zorganizowaliśmy pod namiotem, który znajduje się w pobliżu kościoła. KOLONIA DLA DZIECI W OCHOTNICY Kielce Tekst: Jolanta Gawda Zdj.: zbiory Oratorium Świętokrzyskiego W dniach 14-22 lipca odbyła się w Ochotnicy Górnej kolonia dla dzieci, w której udział wzięło 45 osób. Organizatorem wakacji dla dzieci był ks. Łukasz Krysmalski. Uczestnicy kolonii brali udział w codziennych modlitwach oraz Eucharystii. Każdego dnia odbywała się nauka śpiewu, która w tym roku spotkała się z wielkim zaangażowaniem uczestników. Nie zabrakło takich zabaw, jak: hip-hop, kaczki, cztery wieże, mecz piłki nożnej dziewczęta kontra chłopcy, rozgrywki w piłce siatkowej. Każdego dnia odbywały się w grupach spotkania formacyjne w oparciu o wakacyjny program wychowawczy: „Świętość – jestem na tak”. Wiele radości sprawiły dzieciom pogodne wieczorki, w czasie których odbyło się wiele ciekawych zabaw i quizów (teleturniej Kłamca, Koło Fortuny, Mam Talent, Mafia, gry i zabawy integracyjne, agapa na zakończenie połączona z wręczeniem nagród, podziękowaniami i małą ucztą ze słodyczami itp.). Jednym z punktów programu wakacyjnego był film „Największy z cudów”, 4 do którego wychowawcy przygotowali pytania na konkurs. Zwycięzcy otrzymali nagrody. Odbyły się dwie dyskoteki połączona z nauką tańców integracyjnych. Główne atrakcje wyjazdu to: wizyta w Aquaparku w Białce WIADOMOŚCI INSPEKTORIALNE Inspektorii Krakowskiej pw. św. Jacka Tatrzańskiej; wycieczka do Dębna, Niedzicy i Krościenka, podczas której dzieci zwiedziły zamek w Niedzicy, zabytkowy kościół w Dębnie oraz popłynęły w rejs statkiem po Jeziorze Czorsztyńskim. Nie zabrakło także pieszych wędrówek po górskich szlakach – w czasie jednego z nich zawitaliśmy w progach zabytkowego kościoła, który znajdował się na szczycie i tam ks. Łukasz odprawił Mszę św. MINISTRANCKIE WAKACJE – SZAŁAS, BĘCZKÓW I SOPOT Kielce Tekst: Tomasz Witczak, Mateusz Łukasiewicz, Hubert Mattusch Zdj.: zbiory Służby Liturgicznej w Kielcach 19 czerwca już 3 raz wyruszyliśmy na rowerach do Szałasu. Rowerówkę rozpoczęliśmy od spotkania z Policją, następnie otrzymaliśmy błogosławieństwo od ks. Wojciecha Strzeleckiego i wyruszyliśmy w drogę. Do Szałasu dotarliśmy szczęśliwie, potem był czas na rozpakowanie bagaży i zorganizowanie noclegu w remizie OSP, gdzie dzięki gościnności strażaków mogliśmy zamieszkać przez 3 dni. Kolejnym punktem dnia było rozegranie meczu w piłkę nożną i grillowanie. Dzień zakończyliśmy modlitwami i słówkiem na dobranoc. Rano zjedliśmy śniadanie i wyruszyliśmy nad Umer. Po dotarciu na miejsce mieliśmy czas na rozgrywki w cztery zamki, następnie zjedliśmy obiad i wróciliśmy do Szałasu. Wieczorem miał miejsce dalszy ciąg gier i zabaw. Dzień zakończyliśmy grillem i modlitwami wieczornymi. Sobota była dniem powrotu do Kielc. Od rana pakowaliśmy się i porządkowaliśmy remizę. Następnie wyruszyliśmy w drogę do Kielc, gdzie już na nas czekali rodzice. Rowerówkę zakończyliśmy modlitwami pod Grotą Marii, gdzie podziękowaliśmy za szczęśliwą podróż. 30 czerwca wyruszyliśmy na kolonię do Sopotu. Było nas około 40 osób. Codziennie chodziliśmy na plażę, odbyliśmy wycieczki do Gdyni i na Hel, a wracając odwiedziliśmy również Gdańsk. Mieliśmy także okazję wypłynąć w rejs pirackim statkiem. Oprócz atrakcji dla ciała znalazło sie też coś dla duszy. Poza codzienną Eucharystią oglądaliśmy film „Cristiada”. Jedyną nieprzyjemną rzeczą był fakt, że po tak mile spędzonych dwóch tygodniach musieliśmy wracać do domów. PYCHOWICE NA WAKACJACH Kraków - Pychowice Tekst: ks. Jacek Ryłko SDB Zdj.: zbiory parafii NSPJ w Krakowie-Pychowicach Czas wakacyjny nie był czasem martwym dla parafii. W tym roku udało nam się zorganizować 3 akcje wakacyjne dla dzieci i młodzieży, w których wzięło udział ok. 200 uczestników. W dniach od 23 lipca do trzeciego sierpnia br. wyjechało nad morze na kolonie do Mrzeżyna 56 dzieci i młodzieży wraz z 5 wychowawcami, pod wodzą ks. Tadeusza Szamary. Mieli tam świetne warunki i piękną pogodę. Do morza było bardzo blisko. Na miejscu mieli do dyspozycji basen, boisko sportowe i sale na spotkania i dyskoteki. Mieszkali w Ośrodku Wypoczynkowym Rutex wraz z innymi grupami, w tym jedną z Niemiec. Wspólne spotkania i mecze pozwoliły nawiązać z nimi przyjazne kontakty, ale w rozgrywkach piłkarskich nasi pokonali Niemców, bądź co bądź mistrzów świata, 7 : 2. Gratulacje! Byli na 4 wycieczkach: 5 lipiec-sierpień 2014 W środę, 20 sierpnia, po Mszy św. oraz błogosławieństwie księdza proboszcza, w bardzo ładną pogodę wyruszyliśmy na wyprawę rowerową do Bęczkowa – malowniczej miejscowości oddalonej 15 kilometrów od Kielc. Kiedy bez przeszkód dojechaliśmy na miejsce, sprawnie wypakowaliśmy swoje rzeczy z busa i udaliśmy się na zasłużony posiłek. Po krótkim odpoczynku, przepełnieni energią i dobrym humorem poszliśmy przetestować duże, trawiaste boisko znajdujące się obok szkoły, na którym rozgrywaliśmy mecze w piłkę nożną i organizowaliśmy inne zabawy. Po kolacji już tylko szybka toaleta, po której wszyscy położyliśmy się w celu naładowania baterii przed kolejnym dniem. Drugi dzień był pochmurny i deszczowy, lecz to nie powstrzymało nas przed dobrą zabawą na hali sportowej czy przy różnorakich grach integracyjnych. Wieczorem odwiedził na ksiądz proboszcz wraz z ks. Krysmalskim, jak również delegacja z SWM. Po wspólnej kolacji i modlitwie z uroczystym błogosławieństwem – pożegnaliśmy gości i udaliśmy się do swoich śpiworów. Trzeciego dnia pojechaliśmy na pobliski zalew, gdzie przesiadając się na nieco inne – wodne – rowery, spędziliśmy nieco ponad dwie godziny, pływając, bawiąc się i walcząc o piracką flagę. Nie mogło też zabraknąć wielogodzinnych rozgrywek w piłkę nożną oraz Mszy św. odprawianej – dzięki uprzejmości tamtejszego księdza proboszcza – w kościele parafialnym w Bęczkowie. Ostatniego dnia, po uprzednim spakowaniu swoich bagaży, pojechaliśmy nad zalew w celu aktywnego spędzenia czasu na plaży. W przerwie między piłką siatkową a kąpielą w zalewie zjedliśmy pyszne naleśniki przygotowane wcześniej w kuchni. Po miło spędzonym czasie udaliśmy się w drogę powrotną do Kielc. w parku latarni morskich w Niechorzu, płynęli na statku w Kołobrzegu, byli na festiwalu wikingów na wyspie Wolin, w muzeum wieloryba w Rewalu i na ruinach kościoła w Trzęsaczu. Dziękujemy za pomoc finansową z Urzędu Miasta Krakowa w kwocie 13 570 zł oraz pomoc organizacyjną z Młodzieżowego Domu Kultury Akademii Dziecka „Tygrysek” i Klubu Osiedlowego Pychowice. Drugi wyjazd był do Austrii, przeznaczony dla dzieci w sposób szczególny zaangażowanych w ciągu roku w parafii – głównie ministrantów i scholanek – w dniach od 5 do 10 sierpnia br. Wszystkich uczestników było 42 dzieci i 8 wychowawców i rodziców z siostrą Amancją oraz z panią Renatą Woźniak-Vecchie, nauczycielką języka niemieckiego w naszym oratorium. Udaliśmy się do zaprzyjaźnionych parafii w Górnej Austrii: Schardenberg Freinberg i Münzkirchen leżących tuż przy granicy z Niemcami z historyczną i przepiękną Pasawą (Passau), miastem trzech rzek (Dunajem, Inem i Ilzą), zwanym też „bawarską Wenecją”. Tu znajduje się słynne sanktuarium KRÓLEWSKIE WAKACJE W ŚWIECIE DZIECKA Kraków - Różana Tekst: Anna Fura Zdj.: zbiory Saltromu Salezjańskie Lato to propozycja nie tylko wyjazdów na kolonie czy obozy, ale także możliwość ciekawego i twórczego spędzenia czasu wakacyjnego w mieście. Pamiętając o dzieciakach, które wakacje spędzają w Krakowie, Świat Dziecka jak co roku zapraszał na półkolonie młodszych i starszych. Czekała na nas moc atrakcji. Na początku oczywiście musieliśmy się dobrze poznać i zintegrować. Oprócz gier i zabaw mogliśmy sprawdzić swoje zdolności taneczne, plastyczne i sportowe. Każdy znalazł coś ciekawego dla siebie. Bardzo dużą popularnością cieszyła sie gra o tajemniczej nazwie Wilkołaki, czy jeszcze bardziej popularna gra cztery bazy. Każdy dzień zaczynaliśmy i kończyliśmy z uśmiechem bez względu na warunki atmosferyczne. Tegoroczne półkolonie były wyjątkowe, aż chciałoby się rzec: królewskie. Królewskie? Nie, nie bawiliśmy sie w zamki i księżniczki, ale zostaliśmy zaproszeni do wzięcia udziału w projekcie „Królewskie Wakacje”, organizowanym przez Stowarzyszenie na Rzecz Rozwoju. Królewskie Wakacje to projekt cykliczny – w tym roku odbywa się po raz czwarty. Głównym jego celem jest umożliwienie dzieciom zwiedzenia najciekawszych miejsc w Krakowie oraz zapewnienie kreatywnego spędzenia czasu wakacyjnego. 6 Tak też było w przypadku naszych wychowanków. Długo wyczekiwany dzień, zbiórka – wczesne godziny poranne. Pierwszy cel podroży – Park Wodny w Krakowie. Tam pod opieką wolontariuszy i wychowawców dzieci oddały się wodnemu szaleństwu. Radości było co nie miara, największą popularnością cieszyły się oczywiście zjeżdżalnie. WIADOMOŚCI INSPEKTORIALNE Inspektorii Krakowskiej pw. św. Jacka Maria Hilf i katedra z największymi organami na świecie. Spaliśmy w salkach parafialnych, a posiłki robiliśmy sami z pomocą tamtejszej gospodyni z Schardenberg, pani Madzi. Oprócz zwiedzania Pasawy i przepłynięcia kryształowym statkiem po Dunaju byliśmy na całodniowej wycieczce do Bayern-Park z licznymi i atrakcyjnymi karuzelami, szybkimi pojazdami szynowymi i wodnymi, oraz w Kopfing na Baumkronnenweg – drodze ponad wierzchołkami drzew, z atrakcyjnym torem przeszkód. Trzecia akcja wakacyjna to półkolonie zorganizowane na miejscu przez siostrę Amancję i ks. Dawida Waliczka, w dniach 18-30 sierpnia br. Wzięło w nich udział ponad 60 dzieci i młodzieży, którzy włączyli się w tzw. „królewskie wakacje” w mieście z licznymi atrakcjami, takimi jak zwiedzanie muzeów, wycieczka do kina, na basen, do parków. Codziennie były jakieś atrakcje. Nikt się nie nudził i nie marudził. Były ciepłe posiłki przygotowywane przez panią Teresę i siostrę Amancję. Wszyscy byli zadowoleni i szczęśliwi. Nikomu nic złego się nie stało. Dziękujemy wszystkim organizatorom i prowadzącym te akcje wraz z wychowawcami i animatorami, którzy wolontaryjnie chętnie się zaangażowali. Wspólnie można naprawdę wiele. Oby tak w ciągu całego roku! Następnie wyposażeni w pyszne precelki krakowskie ruszyliśmy prywatnym autobusem MPK do Muzeum Narodowego w Krakowie. Tam czekała na nas niesamowita przygoda pt. „Przy polskim stole. Historia kuchni, świąteczne obyczaje”. My, młodzi odbiorcy sztuki, mogliśmy nie tylko podziwiać ekspozycje, ale także wykazaliśmy się kreatywnością w czasie trwania warsztatów. Staliśmy się specjalistami od XVI-wiecznego menu. Układaliśmy spis potraw na wesele królowej Bony, a także rymowaliśmy napisy na łyżki zupełnie jak Mikołaj Rej. Tematy kulinarne przerobiliśmy już w teorii i nasze brzuszki chciały troszkę praktyki. Kolejnym punktem programu była pyszna pizza w kinie Kijów. Najedzeni, oczekiwaliśmy kolejnych wrażeń. Dostarczył nam ich film „Wojownicze Żółwie Ninja”. Po założeniu magicznych okularów od razu przenieśliśmy sie do Nowego Yorku i rozpoczęliśmy wraz z czterema żółwiami walkę z Klanem Walczących Stóp. Film pełen zwrotów akcji i wielu efektów specjalnych zrobił na nas duże wrażenie. Wiedzieliśmy jednak, że to nie koniec atrakcji. Wzmocnieni w słodkości, które otrzymaliśmy w superpaczkach, ruszyliśmy do kolejnego punktu programu. Naszym ostatnim przystankiem było Muzeum Armii Krajowej im. gen. Emila Fieldorfa „Nila”. Tam w sposób warsztatowy zapoznaliśmy się z takimi pojęciami jak „patriotyzm” czy „bohater”. Wyjątkową postacią warsztatów był niedźwiedź o imieniu Wojtek. Wielu z nas pierwszy raz spotkało się z tą historią niedźwiedzia, który miał statut kaprala, książeczkę wojskową, uwielbiał zapasy, a jego przysmakiem były zapalone papierosy. Największą atrakcją było strzelanie na symulatorze. Zestrzelenie czołgu nieprzyjaciela to dla każdego niezwykła frajda i atrakcja WAKACJE Z SALTROMEM OKIEM UCZESTNIKA Kraków - Różana Tekst: Aleksandra Wołkowicz Zdj.: zbiory Saltromu W tym roku wybrałam się po raz kolejny na wakacje z Saltromem. Był to prawdziwy sprawdzian samej siebie. Miałam odpowiadać za część muzyczną i nie chciałam nikogo zawieść. Marzyłam, bym podczas tych kolonii mogła poznać wspaniałe osoby i prawdziwie odpocząć. Moje życzenia spełniły się w stu procentach. Codzienne zabawy zbliżały wszystkich ze sobą, sprawiały, że każdy chciał być częścią grupy. Każdy dzień kończył się nową porcją emocji i wrażeń. Nikt nie czuł znudzenia. Zajęcia w grupach pomagały nam poznawać swoje atuty i mocne strony. Mogliśmy poprawić swoje samooceny. Wyjazdy uświadomiły mi, jakie są prawdziwe wartości człowieka. Jeśli kolonie z salezjanami, to nie obyłoby się bez kilku słów o Księdzu Bosko. Dowiedzieliśmy się, że to on założył oratorium dla młodzieży i to z niego brali przykład nasi wychowawcy. Poświęcali nam każdą chwilę. Byli z nami od rana do nocy. Oddali nam kawałki swoich serc. Na każdym kroku czuliśmy ich obecność i troskę. Mogliśmy im ufać, a oni zawsze przy nas byli. Wypady na plażę dawały nam radość. Kąpiele w morzu dostarczały wiele frajdy. Mieliśmy okazję uczestniczyć we Mszy św. na plaży. Był to wspaniały wieczór i wielkie przeżycie. Podziwialiśmy piękny zachód słońca. Wszyscy cieszyli się też z wycieczki do oceanarium. Sądzę, że każdy z nas na długo zapamięta Krynicę Morską. W Wierchomli również przeżyłam wspaniały czas. Piękne widoki, wypady na basen, cisza i spokój sprawiały, że nikt nie chciał opuszczać tego miejsca. Wspólny czas spędzony jako kolonia łączył nas ze sobą. Różnego rodzaju konkursy każdemu pozwoliłyby znaleźć jakąś mocną stronę w sobie. Msze w pięknej cerkwi, choć na chwilę zaparły każdemu dech w piersiach. WAKACJE Z SALTROMEM – O REALIZACJI PROGRAMU WYCHOWAWCZEGO Kraków - Różana Tekst: Katarzyna Lampa Zdj.: zbiory Saltromu „Nie ma marzeń zbyt wielkich, nie ma marzycieli zbyt małych” – tak brzmiał tytuł naszego programu wychowawczego, w którym wraz ze ślimakiem Turbo odkrywaliśmy, co to znaczy realizować swoje marzenia. 7 lipiec-sierpień 2014 A marzenia mogą być różne: małe i wielkie, zawsze jednak są piękne. Jedni marzą o tym, by zobaczyć morze, inni, by mieć swojego kucyka, a czasem, by znaleźć prawdziwą przyjaźń, jeszcze inni marzą choćby o tym, nie tylko dla dzieci. Pamiętaliśmy także o 70-tej rocznicy Powstania Warszawskiego i ta ekspozycja zrobiła na wszystkich duże wrażenie. Ten dzień umożliwił nam podróż w czasie, zajęcia prowadzone w sposób innowacyjny na pewno obudziły w uczestnikach nowe zainteresowania oraz wpłynęły na rozwijanie postawy twórczej. A to, co najważniejsze – zdecydowanie był to dla wielu z naszych podopiecznych najpiękniejszy dzień lata, a wspomnienia tych chwil na długo zostaną w naszej pamięci. Niestety na obydwóch wyjazdach nadszedł czas rozstania. Na uroczystej agapie dziękowaliśmy sobie za swoją obecność. Wychowawcom należało się wielkie uznanie, bo to oni spełniali posługę Księdza Bosko. Te kolonie nie udałyby się, gdyby nie oni. Gdyby nie czuwali dzień i noc i gdybyśmy my, uczestnicy, nie byli dla nich najważniejsi. Gdy wsiadaliśmy do autokaru, każdy czuł, że powoli zaczyna mieć pustkę w sercu. Nikt nie chciał się rozstawać. Myśli o powrocie do domu dobijały nas wszystkich. Dalej chcieliśmy być podporą dla siebie, wspierać się nawzajem. Ten czas mijał tak szybko, że nikt nie zauważył płynących dni. Wszyscy zostaną w mojej pamięci. I te prowadzące nas słowa: „Nie ma marzeń zbyt wielkich, nie ma marzycieli zbyt małych”. by pojechać gdzieś na wakacje, w góry, nad morze, na Mazury. Dzięki podróży ze ślimaczkiem Turbo w głąb siebie, zarówno wychowawcy jak i dzieci próbowali odkrywać własną kreatywność, swoje mocne strony, dowiadywali się, jak radzić sobie w trudnych sytuacjach. Rozmawiali o przyjaźni, wsparciu, zrozumieniu, o tym, co w życiu ważne, malowali drzewa i motyle swoich marzeń, bo wszyscy wiedzą, że marzenia są jak motyle, mogą unieść do gwiazd. Myślę, że każdego roku programy wakacyjne pokazują, jak w sposób ciekawy i barwny pokazać uczestnikom Salezjańskiego Lata ważne wartości. Nie chodzi o to, by moralizować, nauczać, stawać przed młodymi ex cathedra, ale by razem z nimi konfrontować się z pewnymi pytaniami, szukać odpowiedzi i rozwijać pewne umiejętności. Tak, by wakacje, choć „wolne od szkoły”, nie były wolne od nauki. By dzieci w sposób praktyczny, poprzez doświadczenie i samodzielne odkrywanie wiedzy, nabywały ważnych dla siebie umiejętności, współpracy, rozumienia siebie i innych, wiary w swoje możliwości, by umiały pokonywać trudności, szukając czasem nietypowych rozwiązań, by wiedziały, że aby osiągnąć sukces, trzeba ciężkiej i wytrwałej pracy. A to wszystko dzięki ślimakowi, który zapragnął wygrać wyścig Indy 500 i, co najdziwniejsze, udało mu się to. POLSKAAAA, BIAŁO CZERWONI! – MECZ POLSKA-CHINY Kraków - Różana Tekst: Katarzyna Czakon Zdj.: zbiory Saltromu Dnia 17 sierpnia tego roku o godzinie 20:00 saltromowicze wyruszyli pod Kraków Arenę, na której odbywał się siatkarski mecz Polska-Chiny w ramach Memoriału Wagnera. Podekscytowani, z pomalowanymi twarzami (rzecz jasna na biało-czerwono), zasiedliśmy na wyznaczonych miejscach, oczami i uszami wchłaniając wszystko, co się dzieje wokół (chyba nie skłamię mówiąc, że niektórzy byli tam po raz pierwszy – np. ja). Emocje na trybunach rozpalały do czerwoności: kibice nie zawiedli – „meksykańska” biało-czerwona fala (a raczej dwie) goniły się po trybunach niczym Tom & Jerry. Nasi siatkarze grali świetnie i z miażdżącą przewagą wygrali z Chinami 3 : 0. Wiwatom nie było końca. Gdy wychodziliśmy z Kraków Areny jej telebimowa ściana wyświetlała podziękowania dla super kibiców i zapraszała na kolejny mecz. To się WIERCHOMLO, WITAJ! Kraków - Różana Tekst: Dominika Zych Zdj.: zbiory Saltromu Na półmetku wakacji, dokładnie 2 sierpnia o godzina 9:30, cała brygada małych kolonistów z niecierpliwością czekała pod kościołem św. Stanisława Kostki w Krakowie, aby rozpocząć nową wakacyjną przygodę. Nad całością wyprawy czuwał niezawodny ks. Piotr Pawelec – kierownik kolonii oraz nieustraszeni wychowawcy: pani Ania, pani Kasia, pani Magda, pani Dominika oraz pani Madzia. Wszyscy całkiem normalni. Wierchomla Wielka przywitała małych „Odkrywców” pięknymi słonecznymi promieniami. Już wtedy poczuliśmy, że będzie to niezapomniany turnus – pełen przygód, nie8 spodzianek i nieoczekiwanych zwrotów akcji. Jak na porządnych „Odkrywców” przystało, nie marnowaliśmy ani chwili czasu. Odkrywaliśmy nie tylko otaczającą nas przyrodę, ale przede wszystkim poznawaliśmy siebie nawzajem. Odsłanialiśmy własne możliwości oraz głęboko ukryte marzenia. Ślimaczek Turbo, który towarzyszył nam przez cały turnus, pomagał nam poznać drogę do ich spełnienia oraz uczył nas wytrwałości i wiary we własne siły. Każdy dzień obfitował w różnorodne zabawy i gry. Chyba najbardziej spodobała się oczywiście baloniada. Latające kolorowe balony WIADOMOŚCI INSPEKTORIALNE Inspektorii Krakowskiej pw. św. Jacka nazywa prawdziwe kibicowanie. Piękne wydarzenie, mecz pełen wrażeń... wypełnione wodą sprawiły dużo frajdy nie tylko dzieciom. Każdego wieczoru część „Odkrywców” zamieniała się w piłkarzy, a druga część stawała się pilotami. Trzeba zaznaczyć, że mieliśmy swój własny, prywatny samolot! Czas rekreacji dosłownie podkręcał ks. Piotr, który jak nikt inny potrafił sprawić, aby zakręciło się w głowie… oczywiście na karuzeli. Innym razem Odkrywcy musieli wykazać się sprytem i czujnością. Szczególnie w czasie wieczoru Trzech Kłamców, podczas którego wychowawcy nieźle namieszali kolonistom w głowach. Kiedy ich akumulatory były na wyczerpaniu, szybkim krokiem zmierzali do pani Marii na pyszne obiadki i małe co nie co. Były także wspólne wyjścia w góry i na basen. Oprócz ludzi uczestnicy poznawali także miejscowe zwierzęta, które niejednokrotnie były wręcz na wyciągnięcie ręki. Naszych „Odkrywców” czekała także dłuższa wyprawa w nieznane – postanowili bliżej poznać Krynicę-Zdrój. Tam odwiedzili muzeum zabawek, jechali kolejką i badali miejscowe wody. Szczególnym zainteresowaniem cieszyło się „źródełko miłości”. Kolonia z salezjanami to również czas poznawania Boga. Codziennie „Odkrywcy” wspólnie modlili się, a wieczorami dodatkowo słuchali wspaniałych historii w ramach tzw. „Słówka”. Co drugi dzień uczestniczyli NA PODBÓJ SŁONECZNEJ HISZPANII Kraków - Szkoła Tekst: Anna Nowak Zdj.: zbiory ZSSal. w Krakowie W dniach od 5 do 13 lipca na czele z nauczycielami z naszej szkoły: panem Zbigniewem Golińskim, panią Małgorzatą Wyrozumską oraz ks. Janem Urbańczykiem wyruszyliśmy na podbój słonecznej Hiszpanii. Przed wyjazdem odbyła się Msza św., którą odprawił dla nas ks. Jan. Po Mszy wszyscy pełni entuzjazmu wsiedliśmy do autokaru i wyruszyliśmy w podróż do krainy flamenco, corridy i słońca. Po drodze jednak zatrzymaliśmy się we Włoszech i tam, w okolicach Genui, spędziliśmy noc, aby rankiem ruszyć do Monako. Monako... Wszystkim od razu to miejsce kojarzy się zapewne ze słynną Grace Kelly. Ale nie, nie! Monako to przede wszystkim niesamowite państwo-miasto pełne kasyn, bogatych willi, drogich samochodów i luksusowych jachtów, ze słońcem odbijającym się w lazurowym morzu. W Monako zwiedziliśmy stolicę Monaco-Ville oraz Monte Carlo – najbogatszą dzielnicę państwa. Po spędzonym tam czasie wolnym pełni wrażeń, ale i zniecierpliwienia ruszyliśmy dalej w stronę naszego celu: do Barcelony. Nocą nareszcie przekroczyliśmy granice tego jakże długo wyczekiwanego miasta, 9 lipiec-sierpień 2014 „Serca Katalonii”. Viva España. Nie mogliśmy się doczekać, kiedy wreszcie opuścimy autokar. Barcelona, piękna, wesoła i radosna przywitała nas piękną pogodą i słońcem. Już z samego rana wybraliśmy się na zwiedzanie miasta. Pierwszego dnia zwiedziliśmy Bazylikę Sagrada Familia. Ten wielki kościół, choć niedokończony, pełen jest magii, dostojeństwa i niesamowitego piękna. Przez wielu uważany jest za największe dzieło słynnego projektanta Antonio Gaudiego. Człowiek, patrząc na strzelistość i ogrom tej budowli, czuje pokorę, zadumę i zachwyt. Bazylika łączy w sobie wiele stylów. Z zewnątrz zdobią ją rzeźby z piaskowca przedstawiające świętych. Nad wejściem znajduje się wyrzeźbione drzewo, na którym siedzi gołębica. Kościół, zarówno w środku jak i na zewnątrz, ozdabia mnóstwo postaci. Piękno widoczne z każdej strony, połączone z użytecznością i lekkim przepychem, dopełnia całości, co u każdego turysty zapiera dech w piersiach, choćby na ułamek sekundy. Zapewne każdy chciał jeszcze dłużej podziwiać bazylikę, jednak mięliśmy przed sobą jeszcze inne miejsca do zwiedzenia, równie piękne jak ona. w Eucharystii, gdzie pięknym i głośnym śpiewem chwalili Pana Boga. Do dziś pewnie niejeden kolonista i mieszkaniec Wierchomli nuci słowa piosenki: „Stoję dziś, moje serce, ręce tak wyciągam w podziwie dla Tego, który wszystko dał…”. Myślę, że przez te kilka dni każdy z nas miał okazję odkryć w sobie coś nowego. Mógł nauczyć się pokonywać własne słabości i lęki oraz radzić sobie z napotykanymi trudnościami. Wychowawcy na pewno odkryli w sobie niezmierzone pokłady cierpliwości. Jestem przekonana, że ten turnus będzie trudno wyrzucić z pamięci i serca. Do zobaczenia za rok! Mieliśmy szansę przejść się chyba najważniejszą częścią Barcelony – deptakiem La Rambla. Ta niesamowita aleja kończy się pod pomnikiem Krzysztofa Kolumba. La Rambla pełna jest ulicznych przedstawień, straganów, drogich sklepów, restauracji i kawiarenek na wolnym powietrzu. La Rambla kipi życiem przez całą dobę. To bijące serce Barcelony. Przechodząc deptakiem, można dostać zawrotu głowy od kolorów, dźwięków, straganów pełnych egzotycznych, soczystych owoców. Dla wielu osób, a w szczególności dla płci męskiej, najważniejszym punktem tego wyjazdu była wizyta na stadionie Camp Nou. Dla wszystkich kibiców Barcelony jest to prawdziwe miejsce kultu. Przyznam, że nawet na mnie, dziewczynie, która niezbyt lubi piłkę nożną, Camp Nou zrobił wrażenie. Na stadionie zwiedziliśmy lożę komentatorską, szatnie i trybuny. Byliśmy nawet na murawie, gdzie mogliśmy poczuć się jak zawodnicy Barcelony. Zwiedziliśmy każdy zakamarek, by potem udać się oczywiście do oficjalnego sklepu FC Barcelona. Po powrocie do hotelu każdy wspominał tylko to, że był na największym i najsłynniejszym stadionie piłkarskim. Śmiem stwierdzić, że nie zobaczyć Camp Nou, to tak jakby w Krakowie nie być na Wawelu. Po śniadaniu szóstego dnia wycieczki udaliśmy się do Montserrat – klasztoru benedyktynów położonego wśród malowniczych skał, zaś koło południa przyjechaliśmy do miasteczka Costa Brava. Tam, na malowniczym wybrzeżu, słynnym na całym świecie, mogliśmy poczuć prawdziwie hiszpańskie słońce. Niestety wszystko co piękne szybko się kończy. Następnego dnia wyjechaliśmy do ostatniego już punktu naszej podróży – pałacu papieskiego w mieście Avignon. Rankiem wyruszyliśmy w drogę powrotną, żegnając Hiszpanię i Barcelonę. Ten wyjazd na pewno każdy zapamięta na długo. Słońce, klimat Barcelony, zabytki, deptak La Rambla pełen straganów i uroczych kawiarenek, morze i oczywiście wizytę na Camp Nou. Barcelona to niesamowite miasto, tętniące życiem nawet w nocy. Ciężko nie pokochać i nie tęsknić za Barceloną. Mam nadzieję, że powrócimy tam niejeden raz. Ja na pewno nadal jestem tam myślami i sercem! 80 ROCZNICA URODZIN KS. JOACHIMA JASITY Odessa Tekst: Roman Tsyganiuk SDB Zdj.: zbiory salezjanów w Odessie Salezjanie pracują w Odessie od 1958 roku. Pierwszy salezjaninem, który tu przybył, był ks. prałat Tadeusz Hoppe. Po uzyskaniu niepodległości, na Ukrainę przyjechał także z Polski w 1993 roku ks. Joachim Jasita SDB. Ksiądz Joachim urodził się 13 lipca 1934 roku, a święcenia kapłańskie otrzymał 16 czerwca 1962 r. Do Odessy przybył na własną prośbę. Dziś jest wikariuszem parafii św. Piotra oraz diecezjalnym egzorcystą. Mimo podeszłego wieku ks. Joachim zajmuje się też ogrodem przy salezjańskim domu oraz opiekuje się „Żuczką”, czyli swoim wiernym psem. Msza św. jubileuszowa została odprawiona w niedzielę 13 czerwca. Przewodniczył jej sam jubilat, a kazanie wygłosił ks. Franciszek z parafii katedralnej. Po Mszy wierni witali ks. Joachima i dziękowali za to wszystko, co zdziałał i działa dla parafii. „KAŻDY MOŻE ZOSTAĆ ŚWIĘTYM” – PÓŁKOLONIA Odessa Tekst: Roman Tsyganiuk SDB Zdj.: zbiory salezjanów w Odessie „Dla was studiuję, dla was pracuję i dla was jestem gotowy oddać całe moje życie”. W tych słowach zawarta jest miłość ojcowska Księdza Bosko, którą otaczał każdego ze swoich wychowanków. Salezjanie w Odessie, zachęceni tymi słowami, w tym roku po raz 13 zorganizowali letnią półkolonię dla dzieci. Trwała ona od 23 czerwca do 11 lipca. Uczestniczyło w niej ponad 30 dzieci oraz 4 wychowawców. Temat półkolonii brzmiał: „Każdy może zostać świętym”. Codziennie na początku dnia zaczynaliśmy od modlitwy i słowa wprowadzającego w dany dzień. Każdy dzień różnił się od poprzedniego. Codziennie mieliśmy zajęcia plastyczne, gry, zabawy oraz wycieczki. Dzieci miały możliwość być w tak ciekawych miejscach Odessy jak: port morski, muzeum czekolady, muzeum nauki, wystawa odeskiej kontrabandy czy hipodrom. Oczywiście nie mogło zabraknąć wyjścia nad morze. Dzieci, które uczestniczyły w półkolonii, nie pochodzą z rodzin katolickich. Niektóre z nich uczą się w salezjańskiej szkole, a inne mieszkają po sąsiedzku. KIJÓW – ŻYWY POMNIK REWOLUCJI Oświęcim Tekst: Maria Trębacz Zdj.: zbiory oratorium w Oświęcimiu Zawsze chciałam zobaczyć Kijów. Być na Ukrainie tyle razy, zaledwie godzinę drogi od stolicy, i jej nie zobaczyć, nigdy nie mieściło mi się w głowie. Od kilku miesięcy Kijów nie był już „tylko” stolicą, raczej żywym pomnikiem rewolucji. Przywitały nas wysokie budynki, bogate kamienice, stosy reklam, zabiegani ludzie, kolorowe wystawy sklepów – stolica jest w końcu nadal stolicą. W miarę zbliżania się do Majdanu Niepodległości krajobraz nieco się zmieniał. Co na przykład? Długi mur z dziesiąt10 kami uśmiechniętych twarzy ludzi młodych i nie tylko. Czarno-biały. Można domyśleć się dlaczego. Wokół plakaty apelujące o pokój, patriotyczne hasła wymalowane sprejem, najróżniejsze naklejki, plakaty jako oznaka buntu. Wydawać by się mogło, że wszystko to, co się tam zdarzyło zaledwie parę miesięcy temu, już dawno minęło. Nie było wojska, policji, granatów, palących się opon, nie słychać było strzałów ani krzyków. Zamiast tego ludzie spieszący się do pracy, turyści, miejscowi sprzedawcy pamiątek – zwykły WIADOMOŚCI INSPEKTORIALNE Inspektorii Krakowskiej pw. św. Jacka Na zakończenie odbył się świąteczny koncert, na który zostali zaproszeni rodzice. Dzieci przygotowały wiersze, piosenki, tańce i gry na instrumentach. Było bardzo wesoło. „Nie da się zapomnieć przeżyć, które towarzyszyły nam przez ten okres” – mówi jedna z animatorek. Po koncercie zostały rozdane nagrody i dzieci rozeszły się do swoich domów. zgiełk wielkiego miasta. Barykady zostały pozostawione jako strażnicy rewolucji, pamiętające każdy strzał, każdy krzyk. Spalone opony, kostki brukowe, worki piasku, flagi, namioty, które stały się domem, banery, zdjęcia ofiar, kwiaty, znicze, podziurawione tarcze, na FESTIWAL MŁODYCH W MEDJUGORIE Oświęcim Tekst: ks. Andrzej Policht SDB Zdj.: zbiory oratorium w Oświęcimiu Kilkuosobową grupą wybraliśmy się do Medjugorie, gdzie w dniach od 31 lipca do 5 sierpnia odbył się 25 Festiwal Młodych. Przyciągnął on przede wszystkim młodzież z całego świata. Pierwszego dnia wieczorem, po wspólnym różańcu, miało miejsce uroczyste otwarcie festiwalu. Przedstawiciele młodzieży z różnych krajów powitali jego uczestników. Następnie odprawiona została Msza św., po której nastąpiła adoracja Najświętszego Sakramentu. Dopołudniowy program festiwalu obejmował m.in. katechezę i świadectwa, a kończyła go wspólna modlitwa Anioł Pański. Po południu program rozpoczynały świadectwa. Można było usłyszeć m.in. świadectwo lekarza, któremu udało się wyjść z nałogu, 11 lipiec-sierpień 2014 a także świadectwo Iwana, jednej z osób mających objawienia. Następnie wszyscy odmawiali modlitwę różańcową. Każdą dziesiątkę prowadził przedstawiciel młodzieży z innego kraju. Później była Msza św. i adoracja. W niedzielę do południa odprawiane były msze św. w różnych językach. W ramach programu wieczornego można było także obejrzeć spektakl „Credo”, którego treść nawiązywała do Biblii. Nieodzowne dla każdego okazały się telefony komórkowe i słuchawki. Dzięki temu można było skorzystać z tłumaczenia symultanicznego, co pozwoliło w pełni uczestniczyć w programie festiwalu. Cały czas towarzyszył wszystkim międzynarodowy chór, który przygotowywał się przez cały rok. Do prawie każdej pieśni i piosenki religijnej siostry za- wpół spalone części choinki, którą w grudniu rozbierano w pośpiechu, by utrzymać płonącą barykadę, nie chcąc dopuścić do siebie oddziału Berkutu. Żółto-niebieskie wstążki upamiętniające bohaterów, którzy oddali swoje życie, walcząc w imię Ukrainy. Wszystko to nadawało miastu niesamowicie przerażający klimat. Okropna świadomość, że stoisz pośrodku placu, na którym jeszcze parę miesięcy temu toczyła się prawdziwa wojna. Dziś Kijów znów wygląda jak dawniej. Jak gdyby nigdy nic, choć wojna toczy się dalej. Zniknęły opony, barykady, namioty, ale nie ma mowy o zapomnieniu bohaterów rewolucji i nie ma mowy o zapomnieniu takiego miejsca. Niedawno Ukraina obchodziła 23. rocznicę odzyskania niepodległości. Kijów (nie wiem jak to możliwe) jeszcze bardziej zapełniony żółto-niebieskimi symbolami świętował, jak nigdy dotąd. Choć walki nadal trwają, kryzys gospodarczy daje się we znaki, nie tracą nadziei. Teraz nie można się poddać. konne prezentowały układy choreograficzne, a uczestnicy festiwalu bardzo szybko je opanowali. Kiedy kończył się wieczorny program, mało kto zmierzał do wyjścia. Chór nadal śpiewał, a wraz z nim wszyscy zgromadzeni na placu przed ołtarzem polowym. Oczywiście nie obyło się przy tym bez wcześniej opanowanej choreografii. W końcu jednak trzeba było udać się na wypoczynek przed kolejnym dniem. Mimo późnych godzin wieczornych ulice Medjugorie nadal tętniły życiem. Można było spotkać wielu młodych ludzi, którzy wracając na nocleg nucili piosenki festiwalowe. Co jeszcze można zobaczyć w Medjugorie i okolicy? Byliśmy w kościele św. Jakuba, w którym pielgrzymi modlą się przed figurą Matki Bożej z Medjugorie. Po stromej i kamienistej ścieżce wyszliśmy na Górę Objawień, gdzie można spotkać rzesze pielgrzymów z całego świata. Odwiedziliśmy też siostry zakonne ze Wspólnoty Błogosławieństw. Mieliśmy także okazję zwiedzić zamek Nancy i Patricka, w którym właściciele przyjmują osoby duchowne, a także grupy pielgrzymkowe. Zobaczyliśmy również kościół w Tihalinie. Znajduje się tam figura Matki Bożej. To do niej najbardziej podobna jest Matka Boża z Medjugorie. Było też coś dla ciała, czyli przepiękne Wodospady Kravica, określane jako kawałek raju w Bośni i Hercegowinie. Ale wszystko co dobre szybko się kończy. 5 sierpnia wieczorem nastąpiło uroczyste zakończenie 25 Festiwalu Młodych w Medjugorie (indywidualnie można było jeszcze wejść na Krizevac, gdzie wcześnie rano miała zostać odprawiona Msza św.) Pozostały jednak wspomnienia. A ja zapraszam Cię, Młody Przyjacielu, na kolejny festiwal w przyszłym roku. Przekonaj się sam, że warto jest pojechać i wziąć w nim udział. OBÓZ INTEGRACYJNY GIMNAZJUM Oświęcim Tekst: Joanna Lichańska i Marianna Juszczyk Zdj.: zbiory ZSZTSal. w Oświęcimiu Dnia 16 sierpnia 2014 r. przyszli uczniowie gimnazjum Towarzystwa Salezjańskiego wraz z wychowawcami i animatorami wyjechali na obóz integracyjny do Lubogoszczy. Kierownikiem obozu był ks. Andrzej Urbańczyk. Po zakwaterowaniu się zostaliśmy podzieleni na 7 grup. Każda z nich wymyśliła swoją nazwę i okrzyk. Przez resztę obozu w tychże grupach bliżej poznawaliśmy postać ks. Jana Bosko oraz uczestniczyliśmy w różnych konkurencjach. Codziennie dana grupa miała wyznaczone jakieś zadanie, np.: modlitwa (wieczorna lub poranna), nakrywanie do posiłków, sprzątanie po spotkaniach. Ksiądz Andrzej zadbał o to, aby podczas obozu nie było czasu na nudę. Niezapomnianych wrażeń dostarczył nam „Wieczór Trzech Kłamców”, podchody, „Bitwa Kolorów” oraz dyskoteka. Każdy z nas mógł rozwijać swoje pasje w następujących kołach zainteresowań: tanecznym, muzycznym, plastycznym, rekreacyjnym, sportowym, turystycznym i fotograficznym. Każdego dnia mieliśmy okazję przystąpić do sakramentu pokuty i pojednania oraz przyjąć Komunię św. Na wielki finał wychowawcy przygotowali dla nas spływ pontonem po Dunajcu, czyli OBÓZ INTEGRACYJNY LICEUM Oświęcim Tekst: Agnieszka Janczy Zdj.: zbiory ZSZTSal. w Oświęcimiu Obóz integracyjny w oświęcimskiej szkole salezjańskiej trwał od 14 do 18 sierpnia 2014 r. Dla większości nowych uczniów szkół ponadgimnazjalnych było to pierwsze wspólne spotkanie. Kierownikiem obozu był ks. Andrzej Policht, a opiekunami klerycy i wychowawcy nowych klas pierwszych. Program obozu był bardzo różnorodny. Zwiedziliśmy hitlerowski obóz zagłady – Mu- 12 zeum Auschwitz, gdzie poznaliśmy tragiczną historię setek tysięcy zamordowanych więźniów. W ramach Małopolskiego Festiwalu „Jackowe Granie” oraz w związku z obchodami święta Patrona Miasta – św. Jana Bosko wzięliśmy udział w kilku koncertach na oświęcimskim Rynku, adresowanych głównie do młodzieży, oraz w sanktuarium Matki Bożej Wspomożenia Wiernych, gdzie wystąpił WIADOMOŚCI INSPEKTORIALNE Inspektorii Krakowskiej pw. św. Jacka rafting. Powróciliśmy przemoczeni do suchej nitki. Wieczorem spotkaliśmy się na czuwaniu (Taizé), podczas którego mieliśmy okazję pomodlić się wspólnie przy blasku świec i posłuchać świadectwa diakona Mateusza. W ostatni dzień, 23 sierpnia, odbyło się uroczyste pożegnanie. Była to także okazja do podziękowania naszym animatorom i wychowawcom. Wróciliśmy wypoczęci i wzbogaceni o nowe przyjaźnie. ceniony na świecie Ukraiński Chór Cerkiewny „Kalophonia”. Podczas kilku dni obozu wspólnie śpiewaliśmy, jedliśmy, modliliśmy się i bawiliśmy. Wszystko ukierunkowane zostało na naszą integrację. Dla uczniów, którzy nie zetknęli się wcześniej z salezjańskim duchem, nowością była nauka tańca. Polka, belgijski, łódeczka oraz tańce linearne okazały się formami do opanowania. Podczas „Jackowego Grania” pobiliśmy rekord – na płycie Rynku zatańczyło 110 par. Odbyliśmy wycieczkę do Ośrodka Misyjnego w Krakowie, gdzie mieliśmy szansę zobaczyć i posłuchać, jak działają wolontariusze na misjach w krajach globalnej Północy. Jako jedni z pierwszych mogliśmy podziwiać mural zdobiący mur Zakładu Salezjańskiego. Malowali go wspólnymi siłami Polacy oraz Ukraińcy, którzy spędzali wakacje w Polsce. Ta sama grupa przygotowała również spektakl „Obraz”, który mogliśmy obejrzeć w szkolnej świetlicy. Reżyserem, twórcą scenariusza i scenografii byli pani Urszula Englert i Dawid Szydło, a realizację projektu wspierała pani Anna Tobiasiewicz. Obóz integracyjny przed rozpoczęciem roku szkolnego to świetna sprawa. Człowiek zdąży się oswoić i przyzwyczaić do nowych osób, a także do ścian i korytarzy budynku, w którym będzie kontynuował naukę. Oszczędziło nam to niemałego stresu, jaki niesie ze sobą pierwszy września i nowa szkoła. Każdy się już trochę zadomowił i zdołał poznać współtowarzyszy. PIELGRZYMKA sprawą. Nie każdy zdaje sobie z tego sprawę w momencie jej rozpoczynania, ale do każdego to w końcu dociera. Dlaczego? Pozwolę sobie to wyjaśnić, przywołując pewną myśl ks. Andrzeja Polichta (skądinąd obecnego na pielgrzymce i będącego jej przewodnikiem) wypowiedzianą w tym roku na Colle don Bosco. Zgodnie z nią to Bóg nas poszukuje i to Bóg nas znajduje oraz daje nam się doświad- Jakie skojarzenia zatem wywołuje w myślach hasło „pielgrzymka” u członków „dwójeczki” (czyli grupy żółtej, salezjańskiej)? To okrzyki, z „Janek, Janek B., Janek Bosko, Ole!” na czele, kolorowe flagi, piosenki i wspaniały, radosny nastrój. Czasem przychodził jednak taki moment, w którym nasz przewodnik, czyli ks. Andrzej Policht, spokojnym głosem prosił „Wyłączamy nadajniki, włączamy odbiorniki”. Wtedy następował czas konferencji głoszonych przez kleryków. Tematy konferencji związane były oczywiście z hasłem tegorocznej pielgrzymki „Świadkowie Wiary w Jezusa Chrystusa. Nie lękajcie się być świętymi”. czyć, a my mamy się jedynie rozglądać, mieć oczy i uszy otwarte i nie przeszkadzać mówić i działać Bogu. Podczas pięciu dni pielgrzymki do każdego, kto tylko miał choć trochę otwarte oczy i uszy, Chrystus z pewnością zaglądnął, dając tym samym okazję do rozmowy o tym wszystkim, co nas trapi, co nas cieszy, o tym, co nieśliśmy w tej pielgrzymce do Jasnogórskiej Pani. O pieszej pielgrzymce można pisać, pisać, mówić, opowiadać… bez końca. Czy to znaczy, że da się odpowiednio przekazać atmosferę? Można próbować. I wszystkich zachęconych tym moim próbowaniem zapraszam już dziś, na przyszłoroczną, XXXII Pieszą Pielgrzymkę Oświęcimską. Do zobaczenia na pielgrzymim szlaku! Oświęcim Tekst: Dominika Grześko Zdj.: zbiory oratorium w Oświęcimiu Zapisując się, nie musisz martwić się limitem miejsc. Czy decydujesz się na to po raz pierwszy, piętnasty, jesteś uczniem, osobą w średnim wieku, czy też należysz do jakże aktywnej starszej młodzieży – z pewnością znajdziesz tu miejsce dla siebie. No i najlepsze – fakt, iż zapisu dokonujesz na kilka dni przed rozpoczęciem nie oznacza, że nie wyczekujesz już prawie od roku. No, chyba że jesteś pierwszakiem – w takim wypadku nierzadko decydujesz się na udział w ostatniej chwili. W tym roku Oświęcimska Piesza Pielgrzymka do Częstochowy po raz trzydziesty pierwszy przemierzyła szlak do Pani Jasnogórskiej. 5-dniowa wędrówka to niezwykły czas, podczas którego każdy bez problemu znalazł chwilę na osobistą rozmowę z Chrystusem, z Jego Matką, ale również z bratem czy siostrą. To sposób zwracania się do siebie we wspólnocie, jaką tworzymy. Traci na znaczeniu wiek, status materialny, wykształcenie. Odkrywamy Chrystusa w ludziach, o których później myślimy: „Tak długo się znamy, a właściwie wcale się nie znaliśmy”, albo odwrotnie: „Jaka szkoda, że nie poznaliśmy się wcześniej”. Nie da się zaprzeczyć, że pielgrzymka nierozerwalnie wiąże się z trudami. A to zaczynają boleć nogi, to znowu plecak staje się za ciężki. Do tego dołącza pogoda, choć trzeba przyznać, że w tym roku była dla nas bardzo łaskawa – deszcz dopadł nas dopiero na Mszy na Jasnej Górze. Za tę pogodę należą się ogromne podziękowania Panu Bogu. A także za to, że mimo całego trudu i zmęczenia pozwolił nam wszystkim osiągnąć cel – dotrzeć do sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej. Brzmi to wszystko bardzo poważnie… Bo, tak generalnie, pielgrzymka jest poważną PÓŁKOLONIE Oświęcim Tekst: Maria Trębacz Zdj.: zbiory oratorium w Oświęcimiu W te wakacje w naszym oratorium odbyły się dwie półkolonie dla dzieci. Pierwszą z nich z radością otwieraliśmy wakacje, druga zaś miała miejsce w ostatnim tygodniu sierpnia. Te dwa turnusy zgromadziły prawie setkę dzieci. Każdego dnia w spotkaniach w grupach mówiliśmy o skarbach takich jak: życie, rodzina, przyjaźń, współpraca, marzenia czy wiara. Wspólnej zabawie towarzyszyły także konkursy z nagrodami, zajęcia teatralne i zawody sportowe. Niewątpliwym urozmaiceniem było spotkanie z misjonarzem – ks. Romanem Sikoniem SDB, który opowiedział nam o swojej pracy w Nepalu. Na tym jednak nie 13 lipiec-sierpień 2014 koniec atrakcji, ponieważ wybraliśmy się także na dwie wycieczki. Pierwszy turnus odwiedził Mini Zoo, drugi zaś miał okazję zobaczyć Wioski Świata, czyli Park Edukacji Globalnej w Krakowie. Układając plan, staraliśmy się, by zarówno ciało jak i duch były zadowolone. Każdy dzień rozpoczynaliśmy i kończyliśmy modlitwą oraz słówkiem, a ostatniego dnia wspólnie uczestniczyliśmy w Mszy św. Sądząc po uśmiechniętych twarzach zarówno dzieciaków jak i ich rodziców, oba turnusy były w 100% udane. Dlatego też mamy nadzieję, że zobaczymy się ponownie podczas ferii zimowych. PROJEKT Oświęcim Tekst: Żaneta Flasz Zdj.: zbiory oratorium w Oświęcimiu Sierpień dla oratorium św. Jana Bosko okazał się miesiącem odwiedzin. Miedzy innymi zawitali do nas przyjaciele z Ukrainy, dzięki polsko-ukraińskiemu spotkaniu artystycznemu i kulturalnemu „Razem” podczas VII Małopolskiego Festiwalu „Jackowe Gra- WOLONTARIUSZE NA UKRAINIE Oświęcim Tekst: Joanna Urbańczyk, Justyna Baścik, Dawid Szydło Zdj.: zbiory oratorium w Oświęcimiu 15 lipca po raz piąty animatorzy i wolontariusze z naszego Oratorium wyjechali na Ukrainę. W tym roku grupa liczyła 17 osób, w tym dwóch kleryków, którzy również włączyli się w opiekę nad nami. Przez pierwsze dni, kontynuując tradycję, cała nasza grupa wzięła udział w pieszej pielgrzymce do Berdyczewa, gdzie znajduje się sanktuarium maryjne. Przez cztery dni pokonywaliśmy swoje słabości i znosiliśmy trud pielgrzymowania. Czas, który wypełniony był wspólną modlitwą, śpiewem i wzajemną pomocą wszyscy zapamiętamy i postaramy się aby zaowocował w przyszłości. 14 W niedzielę części animatorów udało się zwiedzić Kijów. Zobaczyliśmy m.in. cerkiew św. Andrzeja, pomnik Michaiła Bułhakowa i Złotą Bramę. Chyba dla każdego największym przeżyciem było przejście przez Majdan Niepodległości, który niedawno tak często mogliśmy oglądać w telewizji. Po powrocie z pielgrzymki, dzieląc się na mniejsze grupy rozjechaliśmy się do trzech różnych placówek. Szóstka animatorów z klerykiem Januszem, jako opiekunem, wzięła udział w Dekatlonie, czyli obozie sportowym dla młodzieży z Korystyszewa. Pierwszy dzień spędziliśmy WIADOMOŚCI INSPEKTORIALNE Inspektorii Krakowskiej pw. św. Jacka nie” w ramach otwartego konkursu ofert pn. „Małopolskie dziedzictwo – bon edukacyjny”. Ukraińcy wspólnie z naszymi wolontariuszami spędzili 7 dni. Warto podkreślić, że dzięki uprzejmości polskich wolontariuszy i przyjaciół oratorium nasi goście nocowali w polskich domach. W ciągu trzech dni podzieleni na dwie grupy przygotowywali przedstawienie teatralne pt. „Obraz” w reżyserii Dawida Szydły i pani Urszuli Englert oraz malowali mural szkoły. Mimo tak krótkiego czasu przygotowania, efekty pracy ukraińsko-polskiej były oszałamiające, zarówno przedstawienie jak i pięknie pomalowany mural są godne podziwu. Dzięki wspólnej pracy uczestnicy projektu bardzo się ze sobą zaprzyjaźnili i, pomimo długich godzin spędzonych na przygotowaniach spektaklu i malowaniu muralu, uśmiechu i energii im nie brakowało. Po premierze spektaklu i odsłonięciu muralu nadszedł czas na zwiedzanie i odpoczywanie. Nasi przyjaciele odwiedzili Wadowice, Kraków i Wisłę oraz poznali troszkę bliżej Oświęcim i okolice. Myślę, że te odwiedziny zarówno dla gości jak i dla gospodarzy były wspaniałą i niezapomnianą przygodą. sprzątając teren, na którym rozbiliśmy namioty i zbudowaliśmy scenę. Niestety pogoda nam nie sprzyjała i musieliśmy radzić sobie z deszczem i błotem. Pomimo tej przykrej niespodzianki humory dopisywały wszystkim i następnego dnia Dekatlon 2014 ruszył pełną parą. Przełamując nieśmiałość i barierę językową, poznawaliśmy się nawzajem i pracowaliśmy w swojej grupie. W tym roku zmagaliśmy się m.in. w biegu z przeszkodami, parku linowym, biegu na orientację, kajakach, a nawet w paintballu, który w tym roku udało się zorganizować po raz pierwszy. Wieczorami wspólnie tańczyliśmy, bawiliśmy się, wciąż wzajemnie się poznając i tworząc wspaniałą, rodzinną atmosferę. Po sześciu dniach spędzonych na łonie natury, wypełnionych radością, spotkaliśmy się po raz ostatni przy scenie, aby podsumować wspólnie spędzony czas i nagrodzić grupy. Na koniec organizatorzy rozdali uczestnikom kolorowe balony, które wypuściliśmy w niebo, a wraz z nimi nasze marzenia. Pożegnanie nie było łatwe, pomimo bariery językowej i zaledwie tygodnia spędzonego razem, zawiązało się wiele przyjaźni i każdy ma nadzieję na ponowne spotkanie w przyszłym roku. Część z nas została wysłana do innej placówki. Dnia 21 lipca ksiądz Witalis, kleryk Marcin i my, czyli grupa wolontariuszy z Oświęcimia, rozpoczęliśmy sześciodniowe rekolekcje dla młodzieży ukraińskiej w Przemyślanach. Tematem, wokół którego się skupialiśmy, było sześć prawd wiary. Już w pierwszych dniach nawiązały się dobre relacje między nami i stworzyliśmy wspólnotę ludzi, którzy się lubią i chcą ze sobą przebywać. Każdą grupę prowadził jeden polski wolontariusz, starając się stworzyć w grupie dobrą atmosferę oraz przybliżyć wiarę w Jezusa, świadcząc o Nim własnym przykładem. Głównym i najważniejszym punktem każdego dnia była Msza św., którą odprawiał ksiądz Witalis, opiekun oratorium. Uczestnicy w większości znali dość dobrze nasz język, ponieważ często w swoich rodzinach mieli kogoś, kto był Polakiem, więc nie mieli problemu, by nas zrozumieć. W planie dnia obok porannej rozgrzewki i pracy w grupach znalazły się również warsztaty teatralne. Podczas tych zajęć integrowaliśmy się poprzez różne ćwiczenia aktorskie i rozwijaliśmy swoje zdolności artystyczne. Owocem tych spotkań na scenie była pantomima „Lifehouse” wykonana przez uczestników. W sobotę, ostatniego dnia naszych rekolekcji, nadszedł czas zakończenia tych wspaniałych dni wspólnej modlitwy, zabaw, śpiewu i przebywania ze sobą w miłej atmosferze. Zamiast pogodnego wieczoru udaliśmy się tego dnia na ognisko i wspólne świętowanie ostatnich chwil razem. Pożegnaniom nie było końca do tego stopnia, że jeszcze następnego dnia udaliśmy się do Bóbrki na uroczystą Mszę św. odpustową i poczęstunek, który przygotowali dla nas salezjanie z oratorium istniejącego przy parafii. W poniedziałek w gronie wolontariuszy udaliśmy się do Lwowa, oddaliśmy cześć „Orlętom Lwowskim’’ oraz zwiedziliśmy starówkę. Wieczorem dojechali do nas wolontariusze, którzy prowadzili jeszcze dwie różne akcje 15 lipiec-sierpień 2014 w innych placówkach i wspólnie przy dobrej zabawie i tańcach z młodzieżą z Przemyślan, spędziliśmy ten ostatni wieczór kończąc go modlitwą. Podczas tegorocznego pobytu na Ukrainie jedna z grup wolontariuszy ruszyła działać do nowego miejsca – Żytomierza, miasta, które co roku gości nas, gdy pielgrzymujemy do sanktu- arium w Berdyczowie. We współpracy z gospodarzami Katolickiej Szkoły Ukraińsko-Włoskiej „Wszechświat” oraz animatorami z Korostyszewa przygotowaliśmy półkolonię dla dzieciaków z miasta. Codzienne zajęcia od 9.00 do 15.00 były dla nas niezwykłą szkołą porozumiewania się z podopiecznymi zbitkiem polsko-ukraińskich słów połączonych z gestami, bez których czasami byłoby ciężko przekazać pewne treści. Gry i zabawy na świeżym powietrzu, zajęcia plastyczne i pogadanki w grupach dały nam i dzieciakom wiele radości i powodów do śmiechu. Ostatniego dnia przeprowadziliśmy loterię z nagrodami dla dzieci z udziałem ich rodziców i dziadków. Następnie nasi podopieczni wystawili dwie sztuki teatralne, „Królewnę Śnieżkę i siedmiu krasnoludków” oraz „Kopciuszka”, do których wykonali dekoracje i przywdziali kolorowe kostiumy. Ogólne zadowolenie i wesołość udzielały się wszystkim. Kolejnym punktem programu była wspólna Eucharystia będąca zwieńczeniem naszej misji w Żytomierzu. Na sam już koniec zostały pożegnania, uściski, łzy i nadzieja na dalszą współpracę w kolejnych latach. To, co przeżyliśmy w tej oddalonej od centrum miasta, usytuowanej w zacisznym lesie szkole na pewno zostanie w nas na długo i będzie rzeczywistością, do której chętnie będziemy wracać myślami. Czas spędzony na Ukrainie dał nam wiele dobrego. Poznaliśmy wspaniałych ludzi i nawiązały się nowe przyjaźnie. Mogliśmy dać coś z siebie i pomóc innym ludziom, którzy tego potrzebują. W zamian za nasza dobrą wolę otrzymaliśmy wiele pięknych wspomnień i wróciliśmy bogatsi o nowe doświadczenia i znajomości. REKOLEKCJE NA COLLE DON BOSCO Oświęcim Tekst: Daria Sosna Zdj.: zbiory oratorium w Oświęcimiu Słoneczne lipcowe przedpołudnie. Grupa ludzi usiłuje wepchać do autobusu swoje walizki, bagaże… pojawia się też gitara i inny sprzęt muzyczny. Wykorzystana zostaje każda możliwa luka – łącznie z toaletą… Co to za ludzie? Cóż… Znalazła się spora rodzinka z dziećmi, trochę szalonej młodzieży salezjańskiej, uśmiechnięta od ucha do ucha grupa muzyczna prowadzona przez pana Mireckiego… Jeszcze kilkanaście osób z Kielc i nasz przewodnik – ks. Andrzej Policht. Co z tego wszystkiego wy- nikło? Wspaniały tydzień rekolekcji spędzony na Colle Don Bosco wśród niezwykłej natury, radosnej atmosfery i roześmianych ludzi. Colle Don Bosco to miejsce, gdzie 16 sierpnia 1815 roku narodził się Jan Bosko. Ten fenomenalny człowiek dosłownie zaraził młodzież swoją wiarą, o czym doskonale wiedzą założeni przez niego salezjanie działający dziś na całym świecie. Zaraził także nas. Jego ducha mogliśmy poczuć nie tylko dzięki wędrówkom po okolicznych wzgórzach czy mszom świętym WAKACJE Z ORATORIUM Pogrzebień Tekst: Katarzyna Franica Zdj.: Łukasz Franica, ks. Marcin Jurczyński SDB To były kolejne niezapomniane wakacje. Czekaliśmy na nie już od zakończenia zeszłorocznych, gdyż słońce, plaża, ale przede wszystkim ciepła atmosfera i przyjaźnie nastawieni ludzie sprawiają, że chcemy wspólnie spędzać wolny od nauki czas. Kolonie przeżywane w duchu salezjańskiej radości, z wieloma atrakcjami sportowo-rekreacyjnymi i w zgranej, niezbyt licznej grupie sprawiają, że szybciej odbudowują się siły i zapał do pracy. Co tak interesującego wydarzyło się tego roku? Dziękujemy Panu Bogu za to, ze każdego dnia budziliśmy się uśmiechnięci, że każdego dnia witało nas słońce, a wieczorami mogliśmy podziwiać jego zachody, że do domów wróciliśmy wszyscy zdrowi. Tak łatwo zapominamy, że dobry, skuteczny i bezpieczny wypoczynek to dar Boży, ale to my sami musimy zatroszczyć się rozsądne zaplanowanie dnia i zajęć, które mają przynieść upragnione zaspokojenie potrzeb przeżywania przygód. Kolonie w Jarosławcu można z pewnością zaliczyć do udanych, bo i pogoda 16 i humory dopisywały, uczestnicy kolonii korzystali codziennie z basenu, boisk, hali sportowej. Z zaangażowaniem, czasem większym, WIADOMOŚCI INSPEKTORIALNE Inspektorii Krakowskiej pw. św. Jacka w małych uroczych kościółkach, ale też poprzez osobę naszego przewodnika – ks. Tomasza Hawrylewicza, który spędziwszy już kilka lat na Colle zgodził się przekazać nam cząstkę salezjańskiej duchowości. Jego humor, zamiłowanie do błotnistych ścieżek (wyraźnie odczuli to ci, którzy szorowali buty co drugi dzień), umiejętność rozmawiania z każdym i zwykła prostota pokazały nam to, co kiedyś swoim wychowankom pokazał Ksiądz Bosko. Nasze rekolekcje nie skończyły się na Colle Don Bosco. Ksiądz Bosko nie istnieje bez Turynu i Valdocco (gdzie znajduje się też sanktuarium Matki Bożej Pocieszenia i Całun Turyński), odwiedziliśmy Matusię Małgorzatę w Capriglio. Nie zabrakło wycieczki w malownicze góry do Sacra di San Michele, pełnej wspaniałych widoków ze szczytów na jezioro i znad jeziora na szczyty. Jak u Księdza Bosko zawsze był czas na zabawę, tak i na naszych rekolekcjach był czas na relaks – czyli całodniowa wycieczka nad morze i okazja do kąpieli i opalania się. W całej gamie zajęć, spacerów, rozmów, pogodnych wieczorków, koncertów, modlitw – w tym także całonocnej adoracji Najświętszego Sakramentu, wspólnych posiłków i wielu innych okazji, każdy znalazł coś dla siebie. Żal było wracać. Tydzień wystarczył, by dom Księdza Bosko stał się naszym domem, ale musieliśmy wrócić do Polski. Jednak wróciliśmy o wiele bogatsi. Każde odwiedzone miejsce, każde słowo kapłana, każda msza święta i każda chwila własnej, cichej rozmowy z Bogiem zostawiły w nas ziarno, które z biegiem czasu powinno wykiełkować. Oby przyniosło obfity owoc. czasem mniejszym zależnie od zmęczenia, brali udział w zajęciach grupowych do programu: „Stopić lód” opartym o film animowany „Kraina lodu”. Druga część wakacji z oratorium w Pogrzebieniu to także „topienie lodu naszych serc” i uwrażliwianie na potrzeby drugiego człowieka. W tym roku letnie półkolonie cieszyły się wyjątkowym zainteresowaniem ze strony dzieci i ich rodziców. Już pod ko- niec lipca został wyczerpany limit zaplanowanych miejsc, a chętni wciąż się zgłaszali. Przyjazna atmosfera przygotowań, radość i zaangażowanie ze strony wolontariuszy – wychowawców i animatorów – już w pierwszych tygodniach sierpnia zapowiadały, że wszystkie, tak licznie do udziału w wypoczynku zgłoszone dzieci, będą miały szansę także w miejscu zamieszkania zaznać ciekawych przygód i doświadczyć nowych przeżyć. Niestety pogoda pokrzyżowała część planów. Słoneczny zazwyczaj sierpień, w tym roku deszczowo-burzowy sprawił, że cieszyliśmy się z każdego promyka słońca. Uśmiechów w Wesołym Miasteczku nie zgasiła nawet ulewa, zaś zaplanowana wcześniej wycieczka do Brennej musiała zamienić się w wyjazd do kina. „Gang Wiewióra”, który można było obejrzeć, dostarczył wielu powodów do śmiechu, a i popcorn zrobił furorę. Wakacje nie byłyby salezjańskie, gdyby zabrakło tańców integracyjnych i rozgrywek sportowych. Kolonie odbyły się dzięki naszym licznym darczyńcom, którym z serca dziękujemy! Od nowego księdza proboszcza dzieci na zakończenie otrzymały lody i słodycze. Hitem na koniec okazała się zjeżdżalnia dmuchana dla wszystkich chętnych dzieci z całej parafii. nominację proboszczowską w imieniu ks. abpa Wiktora Skworca, z rąk odchodzącego proboszcza ks. Roberta Wróblewskiego przyjął symboliczne klucze do kościoła i złożył publicznie wyznanie wiary. W tym szczególnym czasie współbraciom towarzyszył wikariusz inspektora inspektorii krakowskiej – ks. Adam Paszek SDB, przybyły z Japonii parafianin – ks. Piotr Solich SDB oraz dyrektor oratorium młodzieżowego – ks. Marcin Śnieżyński SDB. Nowego proboszcza radośnie powitały dzieci, młodzież oratoryjna, przedstawiciele sołectw i Rady Parafialnej. Nowy proboszcz skierował do swoich parafian podczas kazania słowa wyjaśniające rodzaje posług w kościele i zapewnił, iż ze wszystkich sił będzie się starał dobrze kierować wspólnotą parafialną, służąc jej jednocześnie, modląc się i sprawując sakramenty święte. Powitanie nowego proboszcza jest ściśle związane z pożegnaniem. Nadszedł dzień, gdy posługę proboszcza parafii św. Bartłomieja w Pogrzebieniu zakończył ks. Robert Wróblewski. Z wielkim smutkiem, ale i wielką wdzięcznością za ofiarną pracę, ks. Robertowi podziękowali: dzieci, młodzież oratoryjna, organizacje społeczne Pogrzebienia i Kornowaca, Zielony Zakątek, członkowie chóru, Oaza Rodzin i Rada Parafialna. Pan Bogdan Helis skierował do byłego już proboszcza następujące słowa: „Drogi Księże Proboszczu, w imieniu Rady Parafialnej, Do- ZMIANY Pogrzebień Tekst: Katarzyna Franica Zdj.: Łukasz Franica W kronikach parafii w Pogrzebieniu dzień 3 sierpnia 2014 r. odnotowany został jako ten, w którym nastąpiła oficjalna zmiana proboszcza. Sześcioletnią kadencję zakończył ks. Robert Wróblewski SDB, a nowym proboszczem nominowany został ks. Tadeusz Augustyn SDB, który jednocześnie został dyrektorem wspólnoty salezjańskiej im. Matki Bożej Wspomożenia Wiernych, w której skład wchodzą placówki w Pogrzebieniu, Kobyli i Kietrzu. Ksiądz Tadeusz Augustyn podczas uroczystej Mszy św. powitany został przez ks. dziekana Marka Kirsznioka, który odczytał 17 lipiec-sierpień 2014 mowego Kościoła oraz wszystkich parafian dziękujemy Ci za Twoją obecność w naszej parafii. Dziękujemy za Twoją posługę jako kapłana i proboszcza – za udzielone sakramenty święte, za modlitwę w intencji wszystkich parafian. Dziękujemy, że byłeś dobrym proboszczem, który dba zarówno o kościół z kamienia, jak i Kościół żywy. W szczególności dziękujemy Ci za głoszone homilie, które zawsze były oparte na Ewangelii, które wyjaśniały, porządkowały i otwierały nam oczy na Słowo Boże; za nieustanne zachęcanie nas do czytania Pisma Świętego, do tego, by w naszych domach Pismo Święte było zawsze otwarte – wiemy o tym, że są wśród nas osoby, które zachęcone Twoim słowem czytają i rozważają Pismo Święte; dziękujemy Ci, że w tych czasach zagrożeń duchowych nauczyłeś nas modlitwy do św. Michała Archanioła i wprowadziłeś jej codzienne odmawianie oraz, że wraz z pielgrzymami zakupiłeś we Włoszech figurę św. Michała Archanioła do naszego kościoła; dziękujemy Ci, że zawsze pamiętałeś o najmłodszych parafianach – za wychowawcze kazania podczas mszy świętych dla dzieci, za przygotowywane dla nich prezenty w czasie rorat i przy innych okazjach, za poświęcony im czas; dziękujemy ci za odnowienie naszego kościoła, na zewnątrz jak i w środku, kaplicy przedpogrzebowej oraz zakrystii kościoła. Chociaż inwestycje te wymagały dużego nakładu finansowego i zaangażowania, odbywały się w atmosferze pokoju i bez zbędnego rozgłosu. Korzystając z tej okazji, chcielibyśmy też podziękować Ci za naszą wspólną pielgrzymkę na kanonizację św. Jana Pawła II. Dzięki Twojej obecności i zaangażowaniu mogliśmy ją bardzo głęboko przeżyć i na zawsze pozostanie w naszej pamięci. Trudno objąć pamięcią i wyrazić naszą wdzięczność za wszystko, co otrzymaliśmy. Ofiarujemy Ci, Księże, modlitwę, w której będziemy prosić o potrzebne łaski dla Ciebie i prosić Boga, by zasiane przez Ciebie ziarno wydało plony obfite.” Wzruszony ks. Robert w odpowiedzi na pożegnalne gesty parafian stwierdził, że trudne jest obejmowanie urzędu proboszcza i ogromnie to wydarzenie przeżywał sześć lat temu, ale nie przypuszczał, że jeszcze trudniej będzie odejść. Wypełniony kościół parafialny rozbrzmiał gromkimi brawami. ODPUST KU CZCI ŚW. BARTŁOMIEJA Pogrzebień Tekst: ks. Piotr Wala SDB Zdj.: Łukasz Franica 18 WIADOMOŚCI INSPEKTORIALNE Inspektorii Krakowskiej pw. św. Jacka Po Mszy św. zostały wykonane pamiątkowe zdjęcia z parafianami. Okazją ku temu była nie tylko zmiana proboszcza w parafii, ale zwycięstwo kościoła w plebiscycie na najpiękniejszy kościół w powiecie raciborskim. Ks. Robert Wróblewski od 22 sierpnia rozpoczął pracę w parafii salezjańskiej w Skawie. To nie wszystkie zmiany, jakie nastąpiły w Pogrzebieniu. Po pięciu latach pracy, służby w konfesjonale i pracy wśród nas pożegnaliśmy ks. Kazimierza Salę SDB, który został skierowany do pracy w Szczyrku. Jak bardzo wspólnota parafialna zżyła się z ks. Kazimierzem wyrażała obecność sióstr salezjanek, Rodzin Domowego Kościoła, Dzieci z Zielonego Zakątka oraz podziękowania sołtysów i Rady Parafialnej. Wyrazy głębokiej wdzięczności za ofiarną posługę w parafii i klasztorze wyraził w imieniu całej wspólnoty salezjańskiej ks. proboszcz Tadeusz Augustyn. Wiele spośród zadań ks. Kazimierza przejął ks. Piotr Wala SDB, który po pracy w Szczyrku od 22 sierpnia zamieszkał w Pogrzebieniu. Od sobotniego wieczoru, 23 sierpnia, salezjańska parafia w Pogrzebieniu świętowała odpust ku czci swojego Patrona – św. Bartłomieja. Warto nadmienić, że oprócz naszej parafii, również inne wspólnoty wchodzące w skład dekanatu pogrzebieńskiego czczą imiona świętych Apostołów: św. Mateusza i Macieja w Raciborzu-Brzeziu oraz Szymona i Judy Tadeusza w Raszczycach. Słowo Boże podczas tegorocznego odpustu głosił ks. Łukasz Krysmalski SDB – dyrektor oratorium z Kielc. Kaznodzieja przybliżył wiernym znaczenie imion, pod którymi na kartach Pisma Świętego występuje Apostoł (Bartłomiej, Natanael), jak również ukazał go jako męża wiary, którą wyznawał, aż do niezwykle okrutnej śmierci męczeńskiej. W rozważaniach na temat współczesnego przeżywania wiary ks. Łukasz przywołał świadectwa znanych z mediów aktorów i sportowców, jak chociażby Kuby Błaszczykowskiego czy Radosława Pazury. Suma odpustowa została odprawiona przez ks. Łukasza wraz z ks. proboszczem Ta- deuszem Augustynem SDB i pochodzącym z Pogrzebienia ks. Tadeuszem Szamarą SDB. Obecne były również siostry Córki Maryi Wspomożycielki. Animację liturgiczną poprowadzili przebywający w tych dniach na praktyce duszpasterskiej: dk. Marian Gruszczyk SDB i kl. Krzysztof Papież SDB. Mimo przybierającego na sile deszczu, nie zrezygnowano z procesji, podczas której zewnętrznym znakiem czci wobec Chrystusa Eucharystycznego były niesione przez górników i strażaków: sztandary, lampiony i baldachim oraz kwiaty sypane przez dzieci. Procesję zakończył hymn: Ciebie Boże wielbimy – który jest czterozwrotkową odmianą (śpiewaną na Śląsku) czternastowersowego hymnu „Te Deum laudamus”. Po Mszy św. na probostwie, czyli na tzw. farze, przy wspólnym stole spotkali się ka- płani dekanatu pogrzebieńskiego wraz z salezjanami z Pogrzebienia i Kobyli. Jak można się domyśleć, nie zabrakło tradycyjnych klusek, rolad i „modrej” kapusty, a przede wszystkim otwartości i życzliwości braci kapłańskiej wobec nowych członków naszej wspólnoty. Uroczystości odpustowe zakończyły nieszpory, które na Śląsku mają szczególne znaczenie, zwłaszcza w takie dni jak: Wielkanoc, Boże Narodzenie, Nowy Rok i właśnie dzień odpustu. Zapraszamy do śledzenia bieżących wydarzeń z życia parafii na stronie www. salezjanie.pogrzebien.pl , jak również do odwiedzin najpiękniejszego – według plebiscytu przeprowadzonego przez „Dziennik Zachodni” – kościoła powiatu raciborskiego. WAKACYJNA SZKOŁA JĘZYKA ANGIELSKIEGO Polana Tekst i zdj.: Karolina Smoleńska W Polanie przy pomocy Fundacji Bieszczadzkiej i programu Learning Enterprises działała wakacyjna szkoła języka angielskiego. Ale jaka to była szkoła! Dzięki cudownemu wolontariuszowi Horacio Ferrándizowi, jego wielkiemu zaangażowaniu i niekonwencjonalnemu podejściu do zajęć w tak małej wiosce, jaką jest Polana, udało się stworzyć aż trzy grupy o różnym stopniu zaawansowania. Dla najmłodszych często organizował gry i zabawy, uczył piosenek, a najlepszych uczniów nagradzał naklejkami czy lizakami. W wolnej chwili uczył też robienia bransoletek z gumek. Gimnazjaliści prócz gramatyki szlifowali teksty rockowych piosenek, podobnie było w grupie najstarszej licealistów i dorosłych, na zajęciach której pojawiały się także filmy czy przemówienia polityków. Jak się okazało nasz wakacyjny nauczyciel jest także instruktorem tańców latynoamerykańskich – w końcu to Hiszpan – a w Stanach tylko studiuje – więc prócz an- 19 lipiec-sierpień 2014 gielskiego były też lekcje tańca. Do nich też nie trzeba było nikogo zachęcać. Dzieci, młodzież i dorośli chętnie na nie przychodzili , natomiast niechętnie wychodzili... Nic dziwnego skoro w krótkim czasie udało się opanować sambę, rumbę, cha-chę, jive’a, paso doble czy lambadę. A zmęczonych tancerzy Horacio częstował zawsze jakimś napojem i słodyczami. Najwięcej jednak korzysta zawsze rodzina goszcząca wolontariusza. Ja miałam właśnie to szczęście. Horacio, mieszkając u mnie w stadninie koni huculskich Serednie, dodatkowo dla naszej rodziny i młodzieży przebywającej u nas na obozie konnym organizował lekcje jogi, przygotował wspaniały hiszpański obiad – tortillę, hiszpański deser mleczny, razem z obozowiczami jeździł konno, uczestniczył w obozowym zajęciach – grach, zabawach (niektóre z nich sam wymyślał), wycieczkach, zwiedzał Bieszczady, śpiewał i grał na gitarze. Chętnie z całym obozem pojechał i świetnie się bawił na Targach Końskich w Lutowiskach. Bawiliśmy się wspaniale, a taka codzienna, praktyczna nauka języka angielskiego jest nie do przecenienia. Czasem trzeba było się posługiwać słownikiem lub tłumaczyć coś na około, ale dawaliśmy radę. No i wreszcie mój angiel- ski jest o wiele lepszy niż wcześniej. Horacio postawił mi 10, co jest najwyższą oceną w Hiszpanii. Wiele rozmawialiśmy wspólnie, stąd wiem, że Horacio także był zachwycony Bieszczadami – przyrodą, gościnnością, ludzką życzliwością, swoimi uczniami – tym, z jaką chęcią przychodzili na lekcje i jakie robili postępy. Razem byliśmy w odwiedzinach w kilku polańskich domach, jedna z gospodyń ujęła go pierogami z jagodami. Bardzo się wszyscy zżyliśmy i zaprzyjaźniliśmy, tak że prawie miesiąc wakacyjnej nauki minął niepostrzeżenie szybko. Na koniec Horacio wymyślił miłe pożegnanie – każdy przyniósł ze sobą coś do jedzenia czy picia, a nasz nauczyciel sam upiekł ciasto! Były łzy wzruszenia, prezenty, wymiana adresów i pamiątkowe zdjęcia. Horacio odjechał z Polany z pięknymi albumami o Polsce i Bieszczadach oraz polańską rzeźbą dobrego duszka, który ma zawsze przypominać mu polskich przyjaciół. Ci najmłodsi obdarowali go WAKACYJNY KONCERT MUZYKI KLASYCZNEJ Polana Tekst: Karolina Smoleńska 5 sierpnia w nowym kościele parafialnym w Polanie odbył się koncert z cyklu „Muzyka na szlaku bieszczadzkich cerkwi”. Wystąpił chór Styllus Fantasticus pod dyrekcją Tomasza Ślusarczyka w składzie: Wioletta Szopa-Tomczyk – skrzypce, Dominika Małecka – skrzypce, Alicja Sierpińska – skrzypce, Justyna Krusz – gamba, Mariusz Bury – teorba, Tomasz Ślusarczyk – trąbka, Michał Tyrański – trąbka, Urszula Jasiecka -Bury – klawesyn. Wysłuchaliśmy wspaniałych utworów z dworów Habsburgów XVII i XVIII w. Dyrygent jak zawsze wprowadził nas w klimat epoki, opowiedział o wykonywanych utworach oraz kompozytorach. Przez ponad go- ŻEGLARSKI LOS – DZIENNIK POKŁADOWY DĄBKI 2014 Przemyśl Tekst: Krzysztof Mazur Zdj.: zbiory ZSSal. w Przemyślu „Gdzieś na dnie wielkiej szafy leży ostry nóż, / Stare dżinsy wystrzępione impregnuje kurz, / W kompasie igła zardzewiała, lecz kierunek znam, / Biorę wór na plecy i przed siebie gnam” (Jerzy Porębski). Dzień pierwszy – 6 sierpnia 2014. Po zaokrętowaniu się na ORP Dąbki 2014 obraliśmy kurs na Bałtyk. Pomimo później pory nocnej – 1.30 – żegnało nas w porcie Przemyśl mnóstwo zmartwionych rodziców. Zastanawiali się, jak tych 44 nieopierzonych szczurów lądowych da sobie radę, żeglując w nieznane. Na czele stał kapitan Mazur i trzech oficerów, którzy mieli przeprowadzić tą brać salezjańską z Gimnazjum Salezjańskiego w Przemyślu przez 12 dni rejsu. Początek był nieciekawy, wszyscy zaspani, ukołysani przez bujanie autokaru oddali się w objęcia Morfeusza. W ciągu dalszych mijających kilometrów przełamywali pierwsze kroki, żeby się poznać i stanowić zwartą załogę. Tym bardziej, że ponad połowa załogi dopiero od września miała rozpocząć trzyletni pobyt w naszym gimnazjum. Do naszego kwaterunku w Dąbkach dotarliśmy idealnie na kolację i zamustrowaliśmy się w pokojach. Po otaklowaniu naszych bagaży udaliśmy się na spoczynek. Od czwartku zaczęła się trudna żeglarska służba. Pogoda nam sprzyjała. Jak się później okazało, była nam przychylana do końca rejsu. Właściwie padało tylko wtedy, kiedyśmy tego chcieli – czyli w nocy lub w trakcie jazdy. Oprócz ostatniego dnia. Ale nie uprzedzajmy faktów. Załoga po zapoznaniu się z topogra20 fią Dąbek i zaślubinami z Morzem Bałtyckim została podzielona na wachty. Rozpoczęło się szkolenie na żaglach, deskach i na korcie (tenisiści). Jako że słoneczko mocno przygrzewało – dziennie po 3-4 godziny spędzaliśmy na nabywaniu nowych umiejętności. Przerywane to było przerwami na modlitwy, posiłki, zajęciami sportowymi i spotkaniami całej naszej załogi. Wymienialiśmy wrażenia z minionego dnia i uczyliśmy się pieśni morza – szant, żeby dodawać sobie animuszu podczas pobytu na pokładzie. Nasz pobyt nabrał tak niesamowitego tempa, że po trzech dniach większość zatraciła poczucie, jaki mamy dzień tygodnia, WIADOMOŚCI INSPEKTORIALNE Inspektorii Krakowskiej pw. św. Jacka również ślicznymi laurkami. Wszyscy zgodnie orzekli, że chcą, aby Horacio za rok przyjechał znów! Niestety zgodnie z zasadami programu za rok może przyjechać już ktoś inny. Oby miał tyle serca i ciepła, co nasz Horacio! W imieniu wszystkich uczniów i swojej rodziny chciałam serdecznie podziękować pani Lucynie Sobańskiej, wiceprezes Fundacji Bieszczadzkiej, za wspaniałą wakacyjną przygodę i naukę języka angielskiego. dzinę słuchacze czuli się jak w jakieś sali koncertowej dzięki wspaniałej akustyce polańskiego kościoła. Podobny koncert odbył się w roku ubiegłym dzięki staraniom ks. proboszcza Stanisława Gołyźniaka i zaprzyjaźnionego z Polaną Tomasza Ślusarczyka. Mamy nadzieję, że w przyszłym roku w polańskim kościele również wybrzmią cudowne utwory z dawnych wieków i że te koncerty stanowiące wspaniałą ucztę dla duszy staną się nową miejscową tradycją. nie mówiąc o dacie. Wszyscy z ulgą powitali niedzielę 10 sierpnia. Po Mszy św. mieliśmy cały dzień na leniuchowanie na plaży. Kąpieli w morzu, kopania w piasku i zabaw nie było końca i dopiero późny wieczór wygonił nas do DUET-u – naszego miejsca pobytu. Dzień szósty – poniedziałek 11 sierpnia 2014. Po raz pierwszy minęliśmy Darłowo – stary gród portowy ze znaczną warownią książąt pomorskich, o czym poinformował nas kapitan. Ten dzień oznaczał chrzest morski dla wszystkich marynarzy. Kapitan do wszystkich ukradkiem podpływał i przytapiał w Parku Wodnym w Darłówku. Owszem brać żeglarska chciała i jego zanurzyć w odmętach Bałtyku, ale mizerny to miało skutek. Jednakoż radości i śmiechu była cała beczka. Szczęśliwi i syci wrażeń wróciliśmy do Dąbek. Dzień siódmy – wtorek 12 sierpnia 2014. Szkolenie zaczęło przynosić efekty. Nieobca już dla nas róża wiatrów, a i żagle i deski za- częły nas jakby bardziej słuchać i płynąć tam, gdzie my chcemy. Po ilości piłeczek tenisowych, które zostawały na korcie, a nie poza nim, można było sądzić, że i machanie rakietą tenisową było coraz lepiej opanowane. Po ciężkiej służbie wieczorem – dyskoteka. Trzy godziny wspólnego skakania i śpiewania. „My Słowianie”, „Rudy się żeni”, „Bałkanika” nawet największych malkontentów porwały do tańca. Dzień ósmy – środa 13 sierpnia 2014. Wszystkie wachty zaliczyły po 10 godzin na żaglach, windsurfingu i na korcie. Nie straszne nam już sztormy i szum fal. Staliśmy się wytrawnymi wilkami morskimi, tylko jakoś trochę żal, że zbliża się koniec rejsu. Pierwszy oficer – Monika Kopeć zagoniła nas do nauki 21 lipiec-sierpień 2014 układu tanecznego, który sama wymyśliła. Drugi oficer – Grzegorz Brzozowicz nadzorował nasze zmagania sportowe w piłkę nożną, koszykówkę i siatkówkę. A trzeci oficer – Maria Horodecka zadawała nam prace bosmańskie. Nie było czasu na nudę. Dzień dziewiąty – czwartek 14 sierpnia 2014. Dziś przyszło nam się przekonać, jak naprawdę buja na morzu i to przy deszczowej pogodzie. Nasz okręt „Unicus” wywiózł nas w Bałtyk i mocno wykołysał. Mimo to humory dopisywały i każdy mógł się przebrać w stroje pirackie robiąc pamiątkowe zdjęcia. Gdy wyszło słońce pozwiedzaliśmy Darłówko, z jedynym w Polsce rozsuwanym mostem nad Kanałem Portowym. Po południu zdobywaliśmy Darłowo, zwiedzając Zamek Książąt Pomorskich, Rynek z fontanną Rybaka, kościół Mariacki i św. Gertrudy. Poznaliśmy też legendę najsłynniejszego wikinga Bałtyku – króla Eryka. Wieczorem każda z trzech wacht wystawiła swój program artystyczny. Bardzo wysoko oceniony przez kadrę i mocno oklaskiwany przez naszą brać żeglarską. Otrzymaliśmy Dyplomy Morskie i pamiątki z rąk kapitana i kadry oficerskiej. W nocy zaś kapitan zaserwował nam wieczór filmowy. Dzień dziesiąty – piątek 15 sierpnia 2014. Leje od rana, a my mimo to jedziemy do Słowińskiego Parku Narodowego na wydmy. Na szczęście chmury przegoniło i wyszło słońce. Tak więc przy wyśmienitej pogodzie szaleliśmy w morzu piasku, skacząc z wydm, ochlapując się wodą, zbierając muszle (tych nie brakowało) i bursztyny (tych nikt nie znalazł). Zobaczyliśmy z Latarni Czołpińskiej ogrom wydm i jeziora Łebskie, Gardno i Dołgie. Po powrocie – pożegnalne ognisko. Miala być „zielona noc”, lecz po tym ogromie wrażeń nikt nie miał na nią siły. Dzień jedenasty – sobota 16 sierpnia 2014. Od rana pakowanie oraz ostatnie zakupy pamiątek i prezentów dla bliskich. Jeszcze tylko szalony wypad na czterokołowe rowerki. I tu się pogoda załamała, ale nie my. W strugach rzęsistego deszczu, a nawet można powiedzieć burzy, pędziliśmy na naszych harleyach na pedały po całych Dąbkach. Właściwie to na ulicach byliśmy już tylko my, bo inni pouciekali pod dach. Nam już bardziej mokro być nie mogło, więc bez obiekcji wjeżdżaliśmy w zalane ulice i największe kałuże. Realizując marzenie z dzieciństwa rozpędzaliśmy się i na pełnym gazie wpadaliśmy w wodę, chlapiąc wszystko i wszystkich dookoła. To była przysłowiowa wisienka na torcie. Nikt nie wrócił suchy, ale też i niezadowolony z tak wariackiego rajdu. Po obiedzie obraliśmy kurs na Przemyśl. W autokarze nie było już cicho, jak na początku. Teraz rozmowom, gwarowi i śmiechom nie było końca. I spać się wcale nie chciało. W końcu przez te 11 dni poznaliśmy się i nie chcieliśmy dopuszczać myśli, że to już koniec. Dzień dwunasty – niedziela 17 sierpnia 2014. Wróciliśmy do domu, do rodziców. Znowu jesteśmy szczurami lądowymi, przed nami 10 miesięcy szkolenia w szkolnej ławie. Hm… szybko miną i już za rok zaśpiewamy: „Gdzie ta keja, a przy niej ten jacht, / Gdzie ta koja wymarzona w snach, / Gdzie te wszystkie sznurki od tych szmat, / Gdzie ta brama na szeroki świat. / Gdzie ta keja, a przy niej ten jacht, / Gdzie ta koja wymarzona w snach. / W każdej chwili płynę w taki rejs, / Tylko gdzie to jest, no gdzie to jest?”. WSPANIAŁE WAKACJE W MSZANIE DOLNEJ Przyłęków Tekst: ks. Zbigniew Wójcik SDB Zdj.: zbiory parafii w Przyłękowie Okolice Mszany Dolnej są tak urokliwe, że od kilku lat jeździmy tam z młodzieżą na wakacje. Ponadto dobrze wyposażona Szkoła Podstawowa nr 1, obiekty sportowe i wspaniali ludzie – to wszystko sprawiło, że w tym roku postanowiliśmy zorganizować wakacje dla ministrantów, scholi i dzieciaków właśnie w tym mieście. Na początku były problemy organizacyjne i problemy z frekwencją, ale ostatecznie pojechały 22 osoby (razem z wy- chowawcami). Pogoda dopisała, nawet gdy padało, mieliśmy tak urozmaicony program i tyle niespodzianek, że dzieci nie miały czasu, aby się nudzić. Wspaniałe posiłki – to zasługa pani Kazi – znikały ze stołów. Chociaż pobyt w Mszanie trwał tylko tydzień, to jednak niespodzianek było tak wiele, że można było je podzielić na dwa tygodnie (m.in. pobyt na basenie w Spytkowicach, Rabkoland, wyprawa do Zakopanego i na Kalatówki, przejazd RZESZOWSKO-LUBELSKIE WAKACJE W SOPOCIE Rzeszów Tekst: Anna Draus Zdj.: ks. Paweł Gacek SDB W dniach 12-22 lipca 2014 r. liczna grupa dzieci i młodzieży z rzeszowskiego oratorium wraz z animatorami i wychowawcami, a także kierownikiem obozu, ks. Pawłem Gackiem, 22 udała się na wspólny wypoczynek do Sopotu. Po dość długiej podróży (około 15 godzin) dotarliśmy w końcu na miejsce naszego zakwaterowania, gdzie czekała już na nas grupa WIADOMOŚCI INSPEKTORIALNE Inspektorii Krakowskiej pw. św. Jacka Ciuchcią Retro z Rabki, kąpiele nad rzeką, tombola i inne). Codziennie uczestniczyliśmy we Mszy św. Dzieciaki tak bardzo zżyły się ze sobą, że żal było wyjeżdżać i wracać do domu. Na pewno ten turnus na długo pozostanie w pamięci dzieci. Wszyscy zapowiedzieli, że jadą za rok do Mszany Dolnej. Dziękujemy wszystkim, dzięki którym nasze salezjańskie wakacje mogły się odbyć. Bóg zapłać! młodzieży z Lublina wraz z ks. Łukaszem Auguściakiem na czele. Przez 10 dni naszym nowym domem była Szkoła Podstawowa nr 8. W tym roku przez całą kolonię towarzyszył nam program oparty na książce „Mały Książe” autorstwa Antoine’a de Saint-Exupéry’ego. Codzienne spotkania w grupach pomagały uczestnikom poznać przygody tytułowego bohatera, a przede wszystkim zrozumieć pewne wartości. Podczas spotkań w grupach dzieci i młodzież mogły się przekonać jak niebezpieczne są baobaby, które ma każdy z nas. Poza tym dowiedziały się, że „dobrze widzi się tylko sercem”, a pozory mogą nas często zgubić. Uczestnicy przekonali się również o tym, że jesteśmy „odpowiedzialni za to, co oswoiliśmy”, a przyjaźń to nie tylko dzielenie się radością, ale i bycie z drugą osobą w trudnych chwilach. Stałym punktem naszej kolonii były także wyjścia nad morze. Poza kąpielami w morzu pod okiem ratownika uczestnicy spędzali czas nieco aktywniej, grając w siatkę czy uczestnicząc w aerobiku na plaży. Korzystając z zasobów natury część dzieci i młodzieży zbierała bursztyny. Jeszcze inni bawili się w piasku, robiąc różnego rodzaju budowle. A ci najbardziej leniwi wyrównywali opaleniznę. Oczywiście nie zabrakło stałych punktów kolonii jakimi są dyskoteki, a także nauka tańców integracyjnych. Część dzieci bardzo dobrze znała tańce, a nowicjusze bardzo chętnie się ich uczyli. Ponadto w czasie wolnym uczestnicy bardzo chętnie korzystali z boisk, grając w piłkę nożną czy siatkówkę. TURNIEJ SIATKÓWKI PLAŻOWEJ Staniątki Tekst: Sylwia Wilczek Zdj.: Archiwum SL SALOS Staniątki 2 sierpnia podczas Jubileuszowego V Memoriału im. T. Szybińskiego w Staniątkach SL SALOS Staniątki zorganizował Turniej Siatkówki Plażowej. Pierwszy raz, ale mamy nadzieję, że nie ostatni. Za kontynuacją tego przedsięwzięcia przemawia fakt, że zgłosiło się 12 ekip, które z pełnym zaangażowaniem i profesjonalizmem podeszły do tego turnieju. W upale dawały z siebie wszystko, żeby osiągnąć jak najlepsze wyniki. Turniej został rozegrany systemem brazylijskim, przy 12 zespołach przeprowadzono 22 mecze, w których rozgrywano jeden set do 21 pkt, za wyjątkiem finału, gdzie odbyły się 2 sety. 23 lipiec-sierpień 2014 Podczas obozu byliśmy także na dwóch wycieczkach. Pierwszym miejscem, jakie odwiedziliśmy był Gdańsk. Uczestnicy mieli okazję poznać to piękne miasto wraz z licznymi zabytkami. Celem drugiej wycieczki był Hel. Dodatkową atrakcją było to, że udaliśmy się tam tramwajem wodnym. Na miejscu natomiast odwiedziliśmy Fokarium, gdzie uczestniczyliśmy w karmieniu tamtejszych mieszkańców. Zmęczeni po całym dniu, ale za to zadowoleni, wróciliśmy do szkoły. W czasie naszego wypoczynku mogliśmy także poczuć się jak prawdziwi piraci. Podczas jednego z wieczorów udaliśmy się plażę, gdzie czekały już na nas ukryte w piasku skarby. Każda z grup miała za zadanie znaleźć ich jak najwięcej. Zarówno ci młodsi jak i starsi, dopingowani przez swoich animatorów i wychowawców, chętnie i z uśmiechem przeczesywali kolejne centymetry piasku, by znaleźć skarb. Po zakończonej zabawie, przy zachodzącym słońcu, wspólnie pomodliliśmy się i udaliśmy się do szkoły. Niestety wszystko co dobre szybko się kończy. W ostatni wieczór naszego pobytu tradycyjnie odbyła się agapa. Wieczór rozpoczęliśmy od tańców integracyjnych, następnie zostały rozdane nagrody poszczególnym grupom. Na koniec natomiast zagraliśmy w tombolę, dostarczając tym samym dzieciom i młodzieży wielu wrażeń, a także nieco adrenaliny. Następny dzień przebiegł pod znakiem pakowania się, porządków oraz pożegnania z młodzieżą z Lublina. Zwycięzcami okazała się para Piotr Pieniążek i Hubert Stręk, która jest na IV miejscu w Małopolsce! Gratulujemy Wszystkim, którzy wzięli udział w turnieju. Ogromne brawa należą się im za walkę do samego końca. Szczególne gratulacje dla najlepszych ekip. Turniej zakończył się wręczeniem pamiątkowych dyplomów i pucharów dla każdej ekipy. Dla czterech najlepszych zespołów przygotowano nagrody rzeczowe, piłki, ochraniacze, plecaki. Serdeczne podziękowania należą się panu Krzysztofowi Tureckiemu za wsparcie SIATKARSKI OBÓZ SPORTOWY W SZCZAWIE Staniątki Tekst: Sylwia Wilczek Zdj.: Archiwum SL SALOS Staniątki W dniach 3-12 sierpnia 24-osobowa ekipa Salosu Staniątki udała się do Szczawy na Siatkarski Obóz Sportowy. W programie m.in. poranny rozruch, treningi, turnieje... i tak mijał dzień za dniem. Treningi, zazwyczaj dwa razy dziennie, były przeprowadzane z myślą jak najlepszego przygotowania się do nadchodzącego sezonu. Ale oprócz wielu godzin spędzonych na hali, był także czas na inne atrakcje: plac zabaw i wyjazd do Kościeliska do parku linowego, gdzie miało miejsce total- ne szaleństwo, a następnie zwiedzanie zamku w Niedzicy i rejs statkiem do Czorsztyna. Kolejna wycieczka, tym razem na baseny do Piwnicznej-Zdroju, również przysporzyła wiele emocji. Uczestniczki miały także możliwość utrwalenia tańców integracyjnych, które już opanowały do perfekcji. Organizowane były także turnieje (Mam Talent) oraz wieczorki filmowe. Atrakcji nie brakowało. Codziennie ks. Ireneusz kierował do nas słówko na dobranoc, na rozpoczęcie obozu odprawił Mszę św., MISYJNY DZIEŃ WDZIĘCZNOŚCI SWM Młodzi Światu Tekst: Agnieszka Mazur Zdj.: zbiory SWM Młodzi Światu We wrześniu mija 17 lat od kiedy swoją działalność rozpoczął Salezjański Wolontariat Misyjny „Młodzi Światu”, a przede wszystkim ludzie, którzy go tworzą poprzez obecność, zaangażowanie i pasję wolontariuszy wyjeżdżających do najuboższych krajów świata, by dawać świadectwo swojej wiary w codziennym życiu. Dzień Wdzięczności, który odbył się 31 sierpnia był także okazją, by podziękować tym, którzy wspierają dzieła misyjne – darczyńcom, których z każdym rokiem jest coraz więcej. Dziękujemy wolontariuszom, ich rodzicom oraz darczyńcom, a także wszystkim ludziom dobrej woli za to, że dołączyli do dzieła misyjnego, jakim jest SWM Młodzi Światu. 24 WIADOMOŚCI INSPEKTORIALNE Inspektorii Krakowskiej pw. św. Jacka przy organizacji turnieju, nagrody i poczęstunek. Szczególne podziękowania kierujemy ku młodzieży, która po raz kolejny stanęła na wysokości zadania i zaangażowała się w przeprowadzenie turnieju. Do zobaczenia za rok! podczas której modliliśmy się o bezpieczny przebieg wyjazdu. W niedzielę 10 sierpnia uczestniczyliśmy we Mszy św. w plenerze, podczas której mogliśmy podziwiać piękno otaczającej nas przyrody. Każdy uczestnik otrzymał pamiątkową koszulkę, w której zaprezentował się w parku linowym. Na zakończenie obozu wszyscy otrzymali dyplomy, rozdano nagrody za poszczególne turnieje, konkursy, w tym także za czystość pokoi. Podczas obozu były także dyżury na stołówce i modlitwy przy posiłkach. Jednak wszystko, co dobre szybko się kończy… Dziękujemy kadrze za poświęcony czas i okazane serce naszym najmłodszym siatkarkom, a także za stworzenie miłej, rodzinnej atmosfery.. WIELKIE WYPRAWY DOOKOŁA ŚWIATA SWM Młodzi Światu Tekst: Monika Zaborek Podróż do Azji albo Ameryka za jeden uśmiech, wizyta w Afryce czy na Kaukazie? Ciekawscy mogą odkrywać smak podróży w Wioskach Świata –Parku Edukacji Globalnej.W okresie od lipca do grudnia co dwa tygodnie mają miejsce spotkania z serii „Wielkie wyprawy” oraz warsztaty, które przybliżają życie w różnych częściach świata, niekoniecznie przez pryzmat książkowych przewodników. Spotkania mają miejsce w Wioskach Świata – Parku Edukacji Globalnej, przy ulicy Tynieckiej 39 w Krakowie, na które zaproszony jest każdy, komu w głowie podróżowanie, czy to z plecakiem na plecach, czy też książkami podróżniczymi w dłoni. W JEDEN DZIEŃ DOOKOŁA ŚWIATA SWM Młodzi Światu Tekst: Monika Zaborek W ramach spotkań podróżniczych „Wielkie wyprawy” w ostatni weekend sierpnia miał miejsce piknik pod hasłem „W jeden dzień dookoła świata”, który był wspaniałą okazją do wspólnej wielopokoleniowej zabawy i nauki, aktywnego i niecodziennego odpoczynku, niezależnie od wieku. W programie imprezy znalazły się warsztaty i gry, podczas których młodsi i starsi udali się w międzykulturową podróż dookoła świata. Każdy z pewnością znalazł coś dla siebie! NA KRAŃCE ŚWIATA SWM Młodzi Światu Tekst: Agnieszka Mazur Zdj.: zbiory SWM Młodzi Światu Na przełomie lipca i sierpnia swoją posługę misyjną rozpoczęli wolontariusze SWM Młodzi Światu w różnych częściach świata. Głównym zadaniem tych młodych ludzi jest dawanie świadectwa o Jezusie Chrystusie w codzienności – poprzez wychowywanie i edukację dzieci i młodzieży z najuboższych środowisk. Swoją roczną posługę misyjną rozpoczęli w Peru: Dawid Kapusta (Huancayo), Dominik Belski (Lima), Marta Łuczak i Paulina Olejniczak (San Lorenzo). Do Tupizy w Boliwii wyjechały Joanna Urbańska i Karolina Krupa, a w Wau w Sudanie Południowym rozpoczęły pracę Agnieszka Bochenek i Magdalena Jaczewska. W tym roku w krótkoterminowych wyjazdach, by współorganizować półkolonie wakacyjne oraz wspierać centra młodzieżowe wyjechali: Marta Burza, ks. Marcin Wosiek SDB, Marta Tomczak i Malwina Muńko (Nigeria), Paula Łuszczek i Justyna Dziemianowicz NA KOLE DO PRZEMYŚLA Świętochłowice Tekst: Weronika Lorek Zdj.: zbiory SZSP”DB” w Świętochłowicach Jeśli po tych wakacjach rower kojarzy się komuś z rekreacyjną przejażdżką po lesie, to z pewnością nie są to świętochłowiccy rowerzyści, którzy tuż po rozpoczęciu wakacji letnich, 30 czerwca, obrali sobie wspólny cel – Przemyśl. Choć pierwsze dni nie zapowiadały pięknej pogody, a wręcz przynosiły krople 25 lipiec-sierpień 2014 deszczu, to dzielna jedenastka wyruszyła na podbój południowej Polski. Pierwszy dzień – rozgrzewka: Świętochłowice–Pogrzebień, najszybciej pokonane 70 km podczas całego wyjazdu. Najszybciej, bo samochodem. Niestety tego dnia ulewne burze nas pokonały. Wytrwale oczekiwaliśmy chwili przejaśnienia, ale niestety (Liberia), Agnieszka Chlipała, Manuela Ciszek, Kaja Jarosz (Etiopia), Katarzyna Korczyk i Anna Leśnikowska (Boliwia). w obawie przed chorobą zapakowaliśmy dwukołowce i z pomocą księży dojechaliśmy na pierwszy nocleg. Można by narzekać, jednak z perspektywy czasu widać, jak bardzo ten pierwszy deszczowy, więc spędzony na wspólnych grach, dzień był potrzebny, by wspólnie się poznać, by zawiązać nowe znajomości, by jako jedność ruszyć dalej. Drugiego dnia obudziło nas słonko, więc zapał powrócił, piękne jednolite stroje, pełne bidony, wiatr we włosach, pot na czołach i uśmiechnięte buzie – w takiej atmosferze dojechaliśmy aż do Oświęcimia, by tam wspólnie odpocząć, porozmawiać, pograć i spotkać drugiego człowieka. Dzień trzeci i pierwsze oznaki jazdy na rowerze – zakwasy, choć wkraczaliśmy na tereny górzyste, nie złamało to jednak naszej determinacji. Nowy dzień witał nas słońcem, lecz na trasie już w Wadowicach doświadczyliśmy „uroków” deszczu. Totalnie przemoczeni, zmarznięci i głodni dojechaliśmy do Skawy. Noc minęła szybko, czas ruszać dalej. Plan na ten dzień: Skawa–Ludźmierz–Nowy Targ–Witów został zrealizowany w 100%. 26 Piękna pogoda i pyszne lody, nastroje powróciły, ofiar brak, w samochodzie wciąż pozostają pełni podziwu członkowie ekipy technicznej – ks. Mirek i ja. Na myśl o Witowie wszystkim ulżyło – tutaj mieliśmy pozostać aż dwa dni. Tak też się stało. Siły trzeba zregenerować, dlatego w ramach relaksu wybraliśmy się do słowackiej Tatralandii. Dzień cudowny, delikatna opalenizna zawitała na twarzach uczestników, których nie opuszczał dobry nastrój. Dwa dni w Witowie przeminęły niczym błyskawica, pozostała jedynie perspektywa jeszcze około 400 km do mety. Kolejny dzień i trasę z Witowa do Gostwicy zapamiętamy na długo. Nasi rowerzyści zaliczyli tego dnia dwie duże premie górskie. Myślę, że Ochotnica będzie im się długo śniła. Na trasie minęliśmy urocze Zakopane, Bukowinę i Białkę Tatrzańską, w pamięci pozostały litry wylanego potu i piękne widoki. Każdy dzień nas czymś zaskakiwał. Siódmy już z rzędu dzień okazał się jednak zupełnie zwyczajny. By dotrzeć do Iwonicza musieliśmy pokonać 105 km. Nie sprawiło to specjalnej trudności naszym doświadczo- WIADOMOŚCI INSPEKTORIALNE Inspektorii Krakowskiej pw. św. Jacka nym rowerzystom. Pierwsze i jedyne miejsce, w którym nie gościliśmy w domu salezjańskim, lecz w Schronisku Młodzieżowym. Kolejny wspólnie przyrządzony posiłek pozwolił nam jeszcze bardziej doświadczyć ducha wspólnoty i zawiązać jeszcze bliższe relacje. Choć do Przemyśla mieliśmy „rzut beretem”, w planach pozostała Polana. Atmosfera Bieszczad dała się we znaki – trud gór, choć z drugiej strony niepowtarzalne widoki. Zmęczenie było widoczne na twarzach, ale zapał jeszcze większy. W iście salezjańskich humorach, z pełnymi brzuchami położyliśmy się do łóżek. Przedostatni dzień. To tego dnia mieliśmy osiągnąć metę. Można by powiedzieć – najlepsze zostało na koniec. Po kilkudziesięciu kilometrach przejechanych Wielką Pętlą Bieszczadzką obalamy to stwierdzenie. Jako pasażer samochodu po raz kolejny byłam naprawdę pełna podziwu dla wytrwałych kolarzy. Ja pełna przerażenia w aucie napędzanym siłą silnika, oni zdeterminowani na rowerach napędzanych siłą mięśni. Chociaż na ostatnich kilometrach ponownie dopadł nas deszcz, to do Przemyśla wjechaliśmy w pięknym słońcu. Takim sposobem w 9 dni (z jednym postojowym) Kasia, Pati, Kuba, Kamil „Kisiel”, Jacek „Bystry”, Grzesiu, Mateusz, ks. Paweł i pan Tomek dojechali do celu, pokonując tym samym na rowerach 780 km. Na Śląsk powróciliśmy już pociągiem. Pozostał jedynie sentyment, ogromna satysfakcja, nieodpuszczająca miłość do dwukołowców i plany na następne lata. Już dzisiaj wszystkich serdecznie zapraszamy na kolejne wyprawy z Bogiem, Księdzem Bosko i z nami. W tym miejscu w imieniu nas wszystkich – rowerzystów, ks. Mirka i swoim – chciałabym z całego serca podziękować najpierw Panu Bogu za Eucharystię, którą rozpoczynaliśmy każdy dzień, za piękny świat, którym nas otacza, za to, że nikomu nic się nie stało i za wszystkich dobrych ludzi, których postawił na naszej drodze w ciągu tych 10 dni. Dziękuję również wspólnotom zakonnym w Pogrzebieniu, Oświęcimiu, Skawie, Witowie, Gostwicy, Polanie i Przemyślu za gościnę, za ciepłe posiłki, które na nas czekały, za to, że wasze domy, na ten krótki czas były naszymi, za całą dobroć i życzliwość, którą od was otrzymaliśmy. 27 lipiec-sierpień 2014 ŚWIĘTOCHŁOWICE NA ŻAGLACH Świętochłowice Tekst: Olga Matysiak, Łukasz Gabryś Zdj.: zbiory SZSP”DB” w Świętochłowicach Tegoroczne wakacje były inne niż zwykle. 28 lipca wyruszyliśmy ze Świętochłowic do Mikołajek na IV turnus obozu pod żaglami. Za cel naszej podróży obraliśmy Węgorzewo – najbardziej wysunięty na północ duży mazurski port. Pierwszego dnia zagospodarowaliśmy się na łódkach Saltromu, 28 poznając ich najgłębsze zakamarki. Każda z nich ma swoją nazwę: Mama Muxima, Sui Generis, Ignis, Flama i inne. W drugi dzień odbyło się przeszkolenie teoretyczne załóg – nauczyliśmy się kilku węzłów marynarskich, poprawnego nazewnictwa części łodzi i omówiliśmy hi- WIADOMOŚCI INSPEKTORIALNE Inspektorii Krakowskiej pw. św. Jacka potetyczne sytuacje, które mogą zdarzyć się podczas żeglugi. Następnie każdemu z nas został przydzielony indywidualny obowiązek, za który był odpowiedzialny podczas rejsu. Ponownie zaznajomiliśmy się z regulaminem obozu i około godziny 14 byliśmy gotowi do naszego pierwszego rejsu. Ahoj, przygodo! Pierwszy podmuch wiatru w żagle, pierwsze przechyły, składanie masztu i rzucanie kotwicy – kolejne dni zapowiadały się bardzo interesująco. Dzień zakończyliśmy głośnym śpiewem szant przy ognisku, w przerwach racząc się upieczony- mi kiełbaskami. Każdy następny dzień zaczynaliśmy z Bogiem. Około godziny ósmej Msza św., po czym obfite śniadanie. Następnie znowu żegluga – kanałami, jeziorem Niegocin do Giżycka, aż po jezioro Mamry i rzekę Węgorapę do Węgorzewa. Po dobiciu do docelowego portu/przystani czekaliśmy na obiad. Z reguły był to catering, ale kilka razy zdarzało się nam przygotowywać go samodzielnie. Po obiedzie do wieczora organizowaliśmy sobie czas. Mieliśmy do wyboru różnego rodzaju gry, zabawy organizowane dla nas przez salezjanów czy poświęcanie czasu na rozmowy i odpoczynek. Jeżeli pozwalała na to pogoda, wieczory kończyły się jak drugiego dnia – przy ognisku. Powrót odbył się tą samą trasą, lecz noclegi odbywały się w innych miejscach. Po dobiciu do portu w Mikołajkach przyszedł czas na spakowanie swoich toreb i podziękowanie swoim sternikom za poświęcony czas. Ze strony uczestników obóz był niezwykle interesujący ze względu na poznawanie nowych ludzi, codziennie innych miejsc (w tym Mikołajki, Giżycko i Węgorzewo). Myślę że dla większości z nas nauka szant była czymś nowym. Wszyscy szybko podłapaliśmy melodię i tekst, nieważne było, czy ktoś potrafi śpiewać, czy też troszkę gorzej mu to wychodzi – wszyscy razem zasiadaliśmy przy ognisku i śpiewaliśmy marynarskie śpiewki. Jednym z przeżyć była również Msza św., którą celebrowali dla nas księża podczas naszej wędrówki w jednej z zatok. Każdego dnia towarzyszyła nam piękna pogoda, co odbiło piętno na naszych opalonych ciałach. Był to pierwszy obóz przy współpracy naszej szkoły z Saltromem. Gdyby nie to, nasza szkoła nie miałaby okazji spróbować innego rodzaju wakacji, jakim jest w tym przypadku obóz wędrowny. Mamy nadzieję że i w przyszłym roku będziemy mogli skorzystać z wakacyjnej oferty Saltromu. 29 lipiec-sierpień 2014 INTEGRACJA NA LUBOGOSZCZY Świętochłowice Tekst: Anna Raida i Hanna Kubiak zbiory SZSP”DB” w Świętochłowicach Podczas tegorocznych wakacji jak co roku odbył się wyjazd integracyjny dla pierwszych klas naszej szkoły salezjańskiej w Świętochłowicach. Już po raz jedenasty spotkaliśmy się na Lubogoszczy. Nasz wyjazd wakacyjny, mimo swojej nazwy, nie jest wyłącznie dla pierwszaków, lecz również dla starszej młodzieży naszej szkoły, animatorów, wychowawców oraz nauczycieli. Każdego dnia znajdowaliśmy czas zarówno na zabawę, jak i na modlitwę oraz codzienne obowiązki. Było trzeba przecież coś posprzątać czy przygotować. Wszystkie te zajęcia pomagały w byciu przede wszystkim dla innych. 30 Zaraz po przyjeździe zostaliśmy podzieleni na pokoje, domki, a w dalszej kolejności na grupy. Dzięki temu poznaliśmy się lepiej, co wpłynęło na dobrą atmosferę zarówno w grupach jak i poza nimi. Każdego dnia wychowawcy planowali nam ciekawe zajęcia, dlatego też nie mieliśmy czasu na nudę. Spływ pontonami, survival, zdobywanie gór, wypady na miasto, popołudniowy wypad nad rzekę oraz zajęcia sportowo-rekreacyjne zapewniały nam wiele atrakcji. Wspaniałym przeżyciem był wieczór uwielbienia ,,Taizé”. Wprowadził on niesamowitą atmosferę, przez którą zbliżyliśmy się do siebie, a przede wszystkim do Jezusa. WIADOMOŚCI INSPEKTORIALNE Inspektorii Krakowskiej pw. św. Jacka Podczas codziennych zajęć każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Sportowcy mieli możliwość gry w piłkę nożną, siatkówkę oraz kosza. Miłośnicy gór wybierali się na długie spacery w towarzystwie wychowawcy. Czym byłby wakacyjny obóz bez głośnych dyskotek? Zapewne niczym, dlatego po całodniowych zajęciach odbywały się dyskoteki pod czujnym okiem naszego DJ-a Kuby. Każdego dnia była Eucharystia, która sprawowana była w różnych miejscach, np. w świetlicy, a czasem na polanie, co pomagało nam w jeszcze piękniejszym stopniu przeżyć to najważniejsze spotkanie z Jezusem. Pierwszy raz w historii Lubogoszczy miały miejsce takie atrakcje jak: bitwa błotna, ukła- danie napisu ,,Lubogoszcz 2014” z uczestników i przywitanie rodziców tańcami salezjańskimi. Uwieńczeniem całego obozu była uroczysta kolacja, tzw. agapa, podczas której przyszedł czas na wszelakie podziękowania i nagrody. Ostatniego wieczoru mogliśmy przypomnieć sobie wszystkie te razem spędzone wspaniałe chwile, gdyż był wyświetlany program slajdowy z naszymi zdjęciami. Myślimy, że zarówno dla uczestników jak i wychowawców taki obóz jest wspaniałym przeżyciem oraz nową przygodą. NAUKA ŻYWEGO JĘZYKA W SZKOCJI Zabrze Tekst: Katarzyna Szaniawska-Mierucka Zdj.: zbiory SZSP w Zabrzu Na początku wakacji uczniowie Salezjańskiego Zespołu Szkół Publicznych im. św. Dominika Savio w Zabrzu mieli okazję wyjechać na wycieczkę do Szkocji. Podczas wyjazdu uczniowie poznawali kulturę i obyczaje rodowitych Szkotów, gdyż noclegi były zorganizowane u rodzin szkockich. Ponadto sprawdzili swoje umiejętności komunikacyjne w języku angielskim poprzez codzienną konwersację z rodzinami. GÓRFANI NA ŁEMKOWSKICH ŚCIEŻKACH Zabrze Tekst: Anita Jarominek Wakacje to nie tylko czas odpoczynku, ale również doskonała okazja, by razem odkrywać piękno naszej ojczystej ziemi. Wspólne wędrowanie, zachwyt: „Boże, jak tu pięknie”, spotkania z daleką i niedaleką przeszłością, rozmowy o rzeczach ważnych i nieważnych, młodzieńcza radość, wspólna modlitwa są nieodłącznymi elementami tego, co corocznie przeżywają 31 lipiec-sierpień 2014 zabrzańscy Górfani z Salezjańskiego Zespołu Szkół Publicznych im. św. Dominika Savio podczas obozu wędrownego. W tym roku w dniach 28 lipca do 7 sierpnia wędrowaliśmy po Beskidzie Niskim, najbardziej dzikim i nieodkrytym i to w dosłownym tego słowa znaczeniu, bo chodziliśmy często na azymut (w przecieraniu nowych szlaków niezastąpionym okazał się ks. Całodzienne zwiedzanie pozwoliło też uczestnikom na zobaczenie wielu ciekawych miejsc w Szkocji. W drodze docelowej atrakcją okazał się kilkugodzinny pobyt w Amsterdamie, natomiast w drodze powrotnej został zaplanowany przystanek w Londynie. Wszyscy uczniowie wrócili zadowoleni, pełni wrażeń, ciesząc się z poznania wielu nowych miejsc i ludzi. Krzysztof!). Łemkowskie cerkwie z pięknymi ikonostasami, cmentarze wojenne z 1915 r., Góra Jawor – święta góra Łemków, pustelnia św. Jana z Dukli, Lackowa – najwyższe wzniesienie polskiej części Beskidu Niskiego, Rotunda, Baranie, Magura Małastowska, muzeum przemysłu naftowego w Bóbrce, rezerwat Kornuty w Magurskim Parku Narodowym to tylko niektóre odwiedzone przez nas miejsca, a choć zmęczenie nieraz dawało się we znaki, to przez cały czas towarzyszył nam optymizm, dobry humor i prawdziwie rodzinna atmosfera. 32 WIADOMOŚCI INSPEKTORIALNE Inspektorii Krakowskiej pw. św. Jacka