Głos Białowieży - Urząd Gminy Białowieża
Transkrypt
Głos Białowieży - Urząd Gminy Białowieża
Temat miesiąca: Puszcza to już problem polityczny W poniedziałek 28 marca, w auli Zamiejscowego Wydziału Leśnego Politechniki Białostockiej w Hajnówce odbyło się spotkanie dotyczące zmiany zapisów w ustawie o ochronie przyrody. Przypomnijmy, że w związku tym tematem kilka tygodni temu odwiedzili powiat hajnowski posłowie Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Tym razem Hajnówka gościła posłów i senatorów Prawa i Sprawiedliwości. Więcej przeczytają Państwo na stronie trzynastej. Życzymy miłej lektury. W numerze Informacje: - Nowy pomysł na Puszczę Białowieską s. 3. - Białowieski Ośrodek Kultury s. 3. - Wicemistrzostwo w turnieju s. 3. Opinie: - Człowiek rodzi się twórcą s. 4 8. - Dajmy szansę młodym ludziom s. 8. Przyroda: - Żaby, żabki, ropuchy s. 9 - 12. Temat miesiąca: - Puszcza to już problem polityczny s. 13. Kultura i nauka: - Działaj Lokalnie VII s. 14. - Wyjazd uczniów Gimnazjum Publicznego w Białowieży s. 15 - 17. - Konkurs Matematyczny s. 16. - 60- lecie Technikum Leśnego w Białowieży s. 16. - Ogólnopolski Festiwal Piosenki Białoruskiej s. 16. Sport: - W Białowieży zwycięża MOS Wola Warszawa s. 18. - Mistrzostwa Powiatu Hajnowskiego w piłce nożnej s. 18. - Turniej Tenis Stołowego s. 18. - W Białowieży też można się wypromować s. 19. - Siatkarze Technikum Leśnego w Białowieży kończą sezon s. 19. Drodzy Czytelnicy Przede wszystkim mam nadzieję, że święta Wielkanocne spędzicie Państwo w rodzinnej, ciepłej i serdecznej atmosferze. Myślę, że powrót do szarej codzienności związanej z pracą i życiem zawodowym nie będzie taki straszny, choć by dlatego, że pogoda sprzyja spacerom i pełnemu relaksowi. Chciałbym podziękować pani Helenie Dulko – Tomalak za piękne wiersze, które przesłała do naszej redakcji. W miarę możliwości będziemy się starali umieszczać je w kolejnych numerach naszego czasopisma. Przepraszam za brak sprawozdań z ostatnich sesji Rady Gminy, które miały miejsce Białowieży. Wynika to z przyczyn niezależnych od redakcji. Mam nadzieję, że będziemy je mogli zamieścić w numerze majowym. Także w następnym wydaniu naszego czasopisma będą mogli Państwo przeczytać obszerny wywiad z posłem Robertem Tyszkiewiczem. Z poważaniem Mateusz Gutowski ~Informacje~ Nowy pomysł na Puszczę Białowieską Konferencja prasowa posła Tyszkiewicza i senatora Cimoszewicza W ostatnim czasie jak bumerang wraca temat Puszczy Białowieskiej. Mieliśmy już w Hajnówce odwiedziny posłów z SLD i PiS. Natomiast w miniony wtorek poseł Robert Tyszkiewicz z PO oraz senator Włodzimierz Cimoszewicz (niezależny) zaprezentowali w Białymstoku projekt programu Zrównoważony Rozwój Regionu Puszczy Białowieskiej. W założeniu miałby być on realizowany w ramach unijnego programu Rozwój Polski Wschodniej w nowej perspektywie finansowej (lata 20142020) i finansowany z funduszy europejskich. Jego Beneficjentami ma być 10 jednostek samorządu terytorialnego leżą- cych w Regionie Puszczy Białowieskiej tj. powiat hajnowski, a także gminy: Białowieża, Hajnówka, Hajnówka miasto, Narew, Narewka, Czyże, Czeremcha, Dubicze Cerkiewne, Kleszczele, we współpracy z organizacjami pozarządowymi, ośrodkami naukowymi i instytucjami publicznymi. - Obecnie trwa ustalanie terminów spotkań konsultacyjnych –Anna Mierzyńska, dyrektor biura poselskiego posła Tyszkiewicza – przygotowujemy szereg działań, która miejmy nadzieję umożliwią realizacje tego programu. Planowana jest również wizyta minister rozwoju regionalnego Elżbiety Bieńkowskiej w powiecie hajnowskim. Do działań, które mogły by fi- nansowane w ramach programu należą m.in.: dostosowanie Regionu Puszczy Białowieskiej do wymogów ochrony środowiska: gospodarka wodno-ściekowa, gospodarka odpadami, odnawialne źródła energii, wsparcie inwestycji (w tym przygotowanie terenów pod inwestycje) o charakterze turystycznym, uzdrowiskowym, usługowym i przetwórczym, rozwój infrastruktury komunikacyjnej, rozwój nowoczesnej infrastruktury społecznej, wsparcie projektów naukowo-edukacyjnych i promocyjnych. • Mateusz Gutowski Białowieski Ośrodek Kultury - STOWARZYSZENIE NA RZECZ DZIECI I MŁODZIEŻY UCZĄCYCH SIĘ JĘZYKA BIAŁORUSKIEGO „ABBA” ORAZ BIAŁOWIESKI OŚRODEK KULTURY SERDECZNIE ZAPRASZAJĄ NA SPEKTAKL "OJ, DAWNO, DAWNO" (BIAŁORUSKIE HISTORIE Z PODLASIA), W WYKONANIU UCZNIÓW BIAŁOSTOCKICH SZKÓŁ NA PODSTAWIE OPOWIEŚCI BABĆ, DZIADKÓW, RODZICÓW - ŚWIADKÓW WYDARZEŃ, KTÓRE ODBYŁY SIĘ NA NASZEJ ZIEMI. Zapraszamy- 30.04.2011 r. o godz. 19.00 kino „Żubr„ w Białowieży. - WÓJT GMINY BIAŁOWIEŻA ORAZ BIAŁOWIESKI OŚRODEK KULTURY ZAPRASZAJĄ NA OB- CHODY 220 ROCZNICY UCHWALENIA KONSTYTUCJI 3 MAJA. Zapraszamy- 3 maja 2011 r. o godzine 15.00 kino "Żubr" w Białowieży. - Kino "Żubr" zaprasza na polski dramat obyczajowy SALA SAMOBÓJCÓW 30 IV - 01 V 2011. Zapraszamyseans rozpoczyna się o godzinie 17.00. • Wicemistrzostwo w turnieju Uczniowie Zespołu Szkolno – Przed- szkół. Po emocjonujących bojach z za- bardzo silnej drużynie z Dubicz Cerszkolnego w Białowieży w dniu kresu: wiedzy z kodeksu drogowego, kiewnych. Uczniowie z podstawówki 15.04.2011r. uczestniczyli w Turnieju ostatecznie zajęli IV m – ce. NatoBezpieczeństwa Ruchu Drogowego na miast Tomasz Szymanowski otrzyszczeblu powiatowym, chcąc dzielnie mał III nagrodę za indywidualne bronić zajmowanego od czterech lat wyniki. trzeciego miejsca. Sukces naszych gimnazjalistów zdeterminował nas do dalszej prategorocznym konkursie cy, aby w przyszłym roku pokonać wystartowały drużyny w składzie: Szkotriumfujących od kilku lat przeciwła Podstawowa – Tomasz Szymanowski ników i móc reprezentować Biało(kl.VI), Hubert Siemieniuk (kl.V), Gawieżę w rozgrywkach briel Nowogrodzki (kl. V), Publiczne wojewódzkich. Czego sobie i Gimnazjum – Jan Mironkiewicz (kl. uczniom życzę. III), Maciej Nowosadko (kl. II), Ida Matysek (kl. III). umiejętności jazdy na rowerze i udzielaIwona Lickiewicz W pierwszej kategorii wieko- niu pierwszej pomocy zespół z gimnawej startowało 9, w drugiej kategorii 10 zjum zajął II m - ce, ustępując jedynie W • ~Opinie~ Człowiek rodzi się twórcą Przedruk z tygodnika „POLITYKA” Z Davidem Throsbym* autorem książki „Ekonomia i kultura", o tym, że nieprzeliczalne też się liczy w życiu ludzi i społeczeństw, rozmawia Jacek Żakowski Jacek Żakowski: - Czy kultura ma znaczenie? David Throsby: - Na wiele sposobów. Od czego by pan zaczął? Od człowieka! Czyli? Od ludzkiej tożsamości i naszych aspiracji. Kreatywności, potrzeby ekspresji, poczucia wyjątkowości i naturalnego dążenia, żeby ją wyrazić w sposób przedstawiający nas jako istoty cywilizowane. Kultura definiuje to, kim jako człowiek jestem i jednocześnie, kim jesteśmy jako ludzie. Jako ludzie czy jako społeczeństwa? Jedno i drugie. Każdy z nas ma różne tożsamości, bo należymy do różnych grup społecznych. Kultura tworzy wspólnoty dostarczające nam poczucia tożsamości. Trudno odłączyć jednostkę od społeczeństwa i różnych społeczności. Jednym z fenomenów kultury jest to, że jednocześnie nas dzieli i łączy. Różnicuje i spaja. Zaspokaja potrzebę wspólnoty i odmienności zarazem. Przynależności i wyjątkowości. Tylko kultura może przełamać sprzeczność między indywidualizmem jednostek a potrzebami wspólnoty, do której te jednostki należą i bez której nie byłyby sobą. W tym sensie jednostce i społeczeństwu kultura jest tak samo niezbędna do istnienia. W jakim sensie jest niezbędna jednostce? Czerpiemy z niej narzędzia ekspresji i tymi narzędziami zmieniamy siebie wraz z naszą tożsamością. Ekspresja to jedna z ludzkich elementarnych potrzeb. Ekspresja artystyczna? Kiedy mówi pan artystyczna, to w naturalny sposób staje nam przed oczami obraz wielkiego artysty. Picassa czy Beethovena. A już niemowlaki nucą i tańczą, jak potrafią. Przedszkolaki rysują, z byle czego robią instrumenty, wymyślają fabuły i grają najbardziej nieprawdopodobne role. To jest naturalna, spontaniczna ekspresja artystyczna. Człowiek rodzi się twórcą. Ma naturalną skłonność do wyrażania siebie, swojej wyjątkowości. I do twórczego zmieniania świata, który go otacza. A jednocześnie od samego początku czerpie z tego świata. Małe dzieci mówią słowami, których się uczą od starszych. Odwzorowują sygnały komunikowane przez innych. Ale też tworzą własne słowa. W ten właśnie sposób poprzez kulturę wyrażają dwie wspomniane ważne potrzeby - odmienności i przynależności. Twórczość i tożsamość tworzą rodzaj nierozerwalnej więzi. Ekspresja staje się pełniejsza, gdy korzysta z dobrodziejstw przynależności. Indywidualna tożsamość zyskuje, gdy korzysta z dorobku wcześniejszych pokoleń. Czyli t. istniejącej kultury, Beethoven był geniuszem wyrażającym siebie, ale gdyby ktoś wcześniej nie wymyślił instrumentów, orkiestry, nut, to jego geniusz nie mógłby się wyrazić. Gdyby się urodził tysiąc lat przed Chrystusem, nie stworzyłby IX Symfonii, bo kultura nie dostarczyłaby mu całej koniecznej do tego infrastruktury. Gdyby nawet zanucił prości utka melodyjkę „Dla Elizy", nigdy byśmy się o tym nie dowiedzieli, bo nikt byłego nie umiał zapisać, a następnego ranka on sam pewnie by jej nią pamiętał. To jest taka dziwna dialektyka. Kultura potrzebuje twórców, tak jak twórcy potrzebują kultury. Tylko twórcy? Każdy rodzi się twórcą i konsumentem zarazem. To nas określa. Ludzka natura jest taka, że żyjemy poprzez tak czy inaczej opowiedziane historie. Przez historie, które opowiadamy innym, przez historie, które sami opowiadamy sobie, i przez historie, które opowiadają nam inni. Każdy z nas potrzebuje narracji, które opiszą mu świat. Może je opowiadać literatura, muzyka, malarstwo. Słowa, dźwięki, obrazy tworzą nasze narracje, dzięki którym możemy funkcjonować. OBJAŚNIONE I NIEOBJAŚNIONE Jak to działa? Stara mądrość mówi, że wszystko da się zrozumieć poza miłością i sztuką. Coś w tym jest. Kultura opisuje to, co zrozumiałe. Wyjaśnia, objaśnia. Sztuka będąca jej częścią pomaga umieścić w narracji to, co niepojęte. Objaśnić? Świat objaśniony do końca stałby się nieznośny. Co by się stało z miłością, gdybyśmy ją całkiem objaśnili? Stałaby się nudna i nużąca. Ze sztuką jest to samo. Człowiek potrzebuje narracji objaśniających świat, ale w nie mniejszym stopniu potrzebuje też takich, które umieszcza w jego świecie to, co nie-objaśnione albo nieobjaśnialne, I również takich, których objaśnienia sobie nie życzymy. Kultura nam tych narracji dostarcza i pozwala je tworzyć. Poprzez proste, komunikatywne znaki, słowa, zdania i przez przekazy czysto emocjonalne. Każdy z nas tego potrzebuje, Żeby poradzić sobie z rzeczywistością. A społeczeństwo? Społeczeństwo to wspólnota tworzona przez kulturę Tworzona czy stworzona? Stworzona i tworzona. Niech się pan przyjrzy muzyce. Nie tylko muzyce poważnej, ale też popularnej. One nie tylko wyrażają i tworzą wspólnoty słuchaczy, ale też odwzorowują i jednocześnie kształtują ich wewnętrzny porządek. To, czego i jak pan słucha, co pan nuci albo gra, prywatnie czy zawodowo, nie tylko łączy pana z jednymi i różni od innych. To także w jakimś stopniu określa pański sposób przeżywania, postrzegania, myślenia o świecie. Unifikują? Właśnie nie. Fenomen kultury polega miedzy innymi na tym, że buduje ona wspólnotę różnorodności. Niech pan weźmie Chopina. Bez wątpienia odbiera i przeżywa pan jego muzykę inaczej niż ja. Bo mamy inne biografie, należymy do innych pokoleń. Ale ona nas w jakimś sensie łączy. Zawsze mnie zastanawiało, co takiego jest w muzyce Chopina, że w Chi- ~Opinie~ nach i Japonii stała się niemal równie popularna jak w Polsce. Jakie emocjonalne kulturowa kody ta muzyka niesie, że tak mocno trafia do ludzi wyrosłych w kompletnie innych kontekstach niż autor i jego pierwotni odbiorcy. To jest tajemnica. Bo dla nas chińska czy japońska muzyka jest mało czytelna, jeśli jesteśmy nieprzygotowani. Uczestnictwo wymaga zwykle jakiegoś przygotowania. Do kultury wchodzi się jak do lasu. Może pan nic nie wiedzieć o drzewach i zwierzętach, a mimo to zachwycać się lasem i dobrze się w nim czuć. To jest dość powszechna, spontaniczna, naturalna wspólnota. Ale im więcej pan wie, tym więcej pan widzi, tym ciekawsze staje się przebywanie w lesie i tym więcej może on panu dać przyjemności. Także w tym sensie sztuka może integrować i różnicować zarazem. Mogę nic nią wiedzieć o Beethovenie, a kłady słyszę „Dla Elizy", to nawet nie znając tytułu, od razu rozumiem, że chodzi o jaką j romantyczną historię. A kiedy słyszę aktora, który mówi: „Być albo nią być", czuję, jak w mroku dziejów dudni dylemat sen-su mojego istnienia. Dla człowieka takie uderzenia przez sztukę może być emocjonalnie bezcenne. Ale czy to jest jakoś użyteczne? Jeżeli użyteczne jest to, że dzięki takim przeżyciom życie staje się pełniejsze, to bez wątpienia tak. Ale ważne są też kody, które sztuka wytwarza. Muzyka, literatura, teatr, filmy, obrazy dostarczają nam kodów, za pomocą których się porozumiewamy. Słuchając tych samych piosenek czy symfonii, znając te same książki czy obrazy, tworzymy wspólne znaczeniowe syntezy. Kiedy pan powie, że ktoś hamletyzuje, każdy, kto należy do zachodniej kultury, będzie rozumiał, co pan ma na myśli, „Hamlet" zdarza się raz na dziesięciolecia. Nie trzeba aż „Hamleta", żeby po przeczytaniu książki albo po wyjściu z kina, teatru czy wystawy malarskiej poczuł pan potrzebę rozmowy z innymi. Sztuka nie tylko tworzy narzędzia porozumiewania się ludzi, ale też buduje kanały społecznej komunikacji, których potem używamy w różnych innych sprawach. W tym sensie budują wspólnotę? Wspólnota sięga tam, gdzie kultura. W teatrze czy na koncercie ludzie mniej więcej w tych samych chwilach klaszczą albo się śmieją. To daje poczucie wspólnoty i ją emocjonalnie buduje. Wiem, że należę i uczę się należeć. Na pewno pan to czuje, kiedy pan idzie w Warszawie do kina czy teatru. Ale gdyby pan poszedł do teatru w Chinach, nie zawsze mógłby pan zrozumieć reakcje publiczności. Bo nie łączyłyby was przeczytane książki, słuchane piosenki, obejrzane filmy. A gdyby pan poszedł na koncert wirtuoza jakiejś tradycyjnej muzyki z kręgu innej kultury, często nie rozumiałby pan zachwytów lokalnej publiczności. Bo nie jest pan uczestnikiem wspólnoty, którą ta sztuka wyraża i kształtuje. W jakim sensie kształtuje? Na przykład opisując emocjonalną wspólnotę doświadczeń. Jak „Łowca jeleni", „Hair" czy „Apocalipsa" opisały wspólnotę doświadczeń pokolenia wojny wietnamskiej? Więcej niż opisały. Nadały temu doświadczeniu uniwersalny sens. Dziś Polak i Australijczyk mogą o tym doświadczeniu rozmawiać, bo przez kulturę stało się ono także naszym doświadczeniem. To jest dobry przykład tego, jak sztuka działa w społeczeństwie. Bo z jednej strony cała ta fala wietnamska w amerykańskim kinie była lokalną reakcją na dramatyczne przeżycie jednego społeczeństwa. A z drugiej stała się nośnikiem wartości uniwersalnych całej kultury zachodniej. Dzięki sztuce wspólnota tego doświadczenia sięgnęła dużo dalej niż tylko ono samo. To jest typowe dla fenomenu kultury, która z prywatnych czy lokalnych doświadczeń albo z osobistych przeżyć czy emocji buduje społeczne - a nawet uniwersalne - wartości. „Cierpienia młodego Wertera" opisywały ważny pokoleniowy proces zachodzący w Niemczech, ale jednocześnie wyraziły coś, czego w pewnym momencie życia doświadcza i pewnie zawsze doświadczało bardzo wielu ludzi. W tym sensie Goethe wyrwał miliony ludzi z poczucia samotności. Włączył te cierpienia do kręgu wspólnoty. Świadomość wspólnoty losu odsuwa pokusę rozpaczy. l zmienił świat na lepszy? Tego nie wiem. Ale w jakimś stopniu pomógł wielu ludziom zamienić rozpacz we wspólnotę losu. I jest to jeden z tych nielicznych przypadków - jak muzyka Bacha czy sztuki Szekspira - w których kultura tworzy poczucie ponadgeneracyjnych więzi. Jeżeli wciąż interesuje pana użyteczność kultury, to tu odpowiedź może być pozytywna. Poczucie więzi międzygeneracyjnej jest w każdym społeczeństwie niezbędne jako przeciwwaga dla konfliktu pokoleń. Nie chodzi tylko o wdzięczność dla poprzednich pokoleń za dziedzictwo, które nam zostawiły, ale też o solidarność wynikającą z tego, że wciąż jesteśmy w istocie tacy sami. Jak bardzo się międzypokoleniowo różnimy, widać gołym okiem. Trzeba sztuki, żeby przekonująco pokazać, jak bardzo jesteśmy podobni. To widać u Szekspira. To słychać u Bacha. Na ulicy pan tego nie zobaczy. A jeżeli pan tego nie zrozumie, jeżeli pan tego nie przyswoi emocjonalnie, to może nigdy nie zrozumie pan swoich dorastających dzieci, które wielu ludziom z naszego pokolenia wydają się niemal końcówką komputera. Trzeba Szekspira, żeby zrozumieć córkę albo syna? Nie wiem, czy trzeba. Ale kultura pomaga zobaczyć ponadgeneracyjną tożsamość zasłanianą przez generacyjne kostiumy. To jest niewątpliwe. Pana zdaniem kultura nas uczy, że ludzie różnią się tylko kostiumami? Pokazuje, że są doświadczenia, które nas dość uniwersalnie łączą. Ale też wytwarza i podtrzymuje różnice. Różne społeczeństwa różnie się zachowują, działają, rozwijają dlatego, że mają różną kulturę. Dlatego, że czytają różne książki i nucą inne piosenki? Oczywiście. Społeczeństwa tworzą i czytają różną literaturę, tworzą i śpiewają nieco inne piosenki dlatego, że są, jakie są, ale też są, jakie są, bo czytają różne książki, nucą inne piosenki, więc inaczej się ze sobą komunikują, mają inne hierarchie wartości, inne wrażliwości. Max We-ber opisał kiedyś, jaki wpływ miała kultura protestancka na rozwój kapitalizmu w zachodniej Europie i jak kultura konfucjańska wpłynęła na rozwój Chin. DOSTĘP DO WRAŻEŃ Na mnie większe wrażenie zrobiły książki Daniela Bella o kulturowym ~Opinie~ paliwie kapitalizmu, Francisa Fukuyamy o wpływie kultury na rozwój Japonii, Korei, Niemiec i Francji oraz Roberta Putnama o tym, jak kultura zdynamizowała rozwój Północy i zahamowała rozwój Południa we Włoszech. Czy oni mają rację, że to kultura w istotnym stopniu tworzy rozwój gospodarczy? Jeżeli mówiąc kultura, myśli pan o usługach i produktach niosących różne wytwory artystyczne - książkach, płytach, seansach, koncertach, spektaklach, wystawiennictwie, wzornictwie... ...czyli o tak zwanych przemysłach kultury... ...to one w różnych społeczeństwach odpowiadają za jakieś dwa, trzy, pięć procent PKB. To jest spora część gospodarki. A jeśli doda pan inne dziedziny twórczości - na przykład tworzenie programów komputerowych... ...czyli tak zwane przemysły kreatywne... ...to w krajach najwyżej rozwiniętych ma pan już zwykle sześć, siedem, osiem procent PKB. To dużo. Kilkakrotnie więcej niż na przykład rolnictwo w krajach rozwiniętych. Mało jest dziedzin gospodarki, które dają aż tyle. W tym sensie kultura ma dla gospodarki istotne znaczenie. Ale inny sens jest nieporównanie ważniejszy. Bo im bardziej świat się rozwija, im lepiej jest rozwinięty, tym lepiej rozumiemy, że PKB jest ważne, produkcja jest ważna, dochody są ważne, ale naprawdę chodzi o to, jak się ludziom żyje. Bo można przetopić nie wiem ile stali i przewieźć ją nie wiem jak daleko, zużyć nie wiadomo ile ubrań i żywności, a nie mieć specjalnych powodów do zadowolenia z życia. Ekonomia odchodzi od poglądu, że naszym celem jest ciągłe zwiększanie produkcji, sprzedaży, konsumpcji, bo wszyscy już rozumieją, że ten model zasadniczo wyczerpał swoje możliwości. Teraz chodzi nie o to, żeby bez końca podnosić konsumpcję, lecz żeby podnieść realną jakość życia. Można powiedzieć, że lepsze życie jest celem nie większa produkcja. A skoro tak, to kultura staje się czynnikiem o fundamentalnym znaczeniu. Bo? Bo staje się podstawowym narzędziem ekspresji. Nie dom. Nie ubranie. Nie samochód. W miejsce przedmiotów narzędziami ekspresji i samorealizacji muszą stać się wrażenia. I szybko się stają. W krajach rozwiniętych miejsce rywalizacji o dobra zajmuje narastająca walka o dostęp do wrażeń. I na dostarczaniu wrażeń zbija się dziś fortuny. Nie na dostarczaniu przedmiotów. Paulo Coelho albo ktoś w jego typie będzie Rockefellerem XXI w.? Może raczej producenci gier komputerowych. Ale dobra gra wymaga kultury literackiej, plastycznej, muzycznej, filmowej. Wątpię, czy będzie rosła grupa ludzi czytających powieści, chodzących do teatru albo nawet do kina. Ale to nie znaczy, że powieściowa narracja czy kultura filmowa przestaną mieć znaczenie. Gry komputerowe często mają powieściowe fabuły i posługują się obrazem kinowym. Wiele z nich to powieści czy filmy dla aktywnych. Ale raczej używające kultury jako surowca, niż ją samodzielnie tworzące. Najpierw używają, a potem rozwijają Wypierając tradycyjne formy i niszcząc kulturę wyższą. Tak się często mówi, ale z drugiej strony, kiedy w różnych krajach władze pytają mieszkańców, czy chcą, żeby w ich mieście powstała na przykład nowa galeria sztuki, to coraz częściej odpowiedź jest pozytywna. To w coraz większym stopniu jest naturalny element cywilizowanej wspólnoty. Nie wedle jakichś abstrakcyjnych standardów, ale według odczucia przeciętnych mieszkańców. Ludzie chcą mieć powody do dumy ze swojej wspólnoty, z okolicy, miasta, regionu czy kraju. I chcą płacić na to podatki. Bo kultura im dość tanio i stosunkowo łatwo takich powodów do dumy dostarcza. To jest miłe. Ale czy jest też pożyteczne? W sensie utylitarnym? W praktycznym. Podobno krowa, która słucha Bacha, daje lepsze mleko. Człowiek też? A człowiek jedzący zdrową żywność? Kontakt ze sztuką, uczestnictwo w kulturze jest takim samym elementem zrównoważonego życia jak zdrowe jedzenie, aktywność fizyczna i czyste powietrze. Cywilizacja burzy naturalną równowagę życia. Przez długi czas przyjmowaliśmy to jako konieczną cenę rozwoju ekonomicznego. Teraz to, co wydawało się ceną, staje się hamulcem. Nie jest pan przecież robotem. I ja też nie. Nie można nas włączyć przyciskając guzik ani zwiększyć naszej efektywności wkładając nową baterię. Na jakiś czas każdy z nas może rezygnować z dobrego jedzenia i zrównoważonego życia. Społeczeństwa także. Ale na dłuższą metę to się nie opłaca. Także w czysto ekonomicznym sensie. Leczenie skutków złego odżywiania jest droższe niż dobre odżywianie. Skutki zmniejszenia uczestnictwa w kulturze kosztują społeczeństwo więcej niż uczestnictwo w kulturze. To się daje policzyć? W ekonomii społecznej mało co daje się dokładnie policzyć. Ale można to stwierdzić porównując różne modele rozwoju. W dłuższych okresach społeczeństwa o wysokim udziale w kulturze rozwijają się lepiej. Cyprian Norwid, polski dziewiętnastowieczny poeta, pisał, że „piękno na to jest, by zachwycało. Do pracy praca, by się zmartwychwstało". To jest mechanizm, przez który kultura stymuluje rozwój? Zabawna historia, kilka miesięcy temu pisząc o Johnie Rasco, brytyjskim krytyku i profesorze sztuki w Oxfordzie, który jest też autorem pierwszych tekstów o ekonomice kultury, trafiłem u niego na bardzo podobną tezę sformułowaną w połowie XIX w. Sądziłem, że on to pierwszy wymyślił. Pamięta pan, kiedy dokładnie Norwid to napisał? Też w połowie XIX w. To by znaczyło, że 150 lat temu te myśli - podobnie jak dziś - krążyły po świecie. KAPITAŁ KULTURY Czyli odkryliśmy przypadkiem jeszcze jeden - w dodatku nie oczywisty przykład tożsamości międzypokoleniowej. Nie tylko miłość i lęki są wieczne. Wtedy to wynikało z religijnej tradycji. Zwłaszcza purytańskiej. Purytańskie poczucie odpowiedzialności obejmowało piękno tak samo jak wydajność. Jako wyraz wdzięczności za dzieło stworzenia i posłuszeństwa jego naturalnemu pięknu. Tyle że wtedy rolą piękna i sztuki zajmowali się kaznodzieje, intelektualiści, artyści, a teraz wzięli się za to ekonomiści. Bo żyjemy w czasach, gdy ekonomia zabrała kulturze i religii rząd dusz. Pan też jest ekonomistą. Mam poczucie, że jako ekonomista zajął się pan ~Opinie~ kulturą, bo dwadzieścia lat temu zrozumiał pan to, co i my zaczynamy rozumieć: że w dominującej kulturze, we współczesnym dyskursie tego, co nie ma ekonomicznego wyrazu, co nie jest opisane i uzasadnione w języku ekonomii - po prostu de facto nie ma. Każdy z nas i każda dziedzina życia musi udowodnić, że się zwyczajnie opłaca. Co się nie opłaca - nie ma racji bytu. Czy kultura i sztuka się społeczeństwu opłaca? Czy życie wysycone sztuką, pięknem, twórczością jest bardziej produktywne? To można badać na kilka sposobów. Richard Florida pokazał na przykład, w jaki sposób sztuka - zwłaszcza sztuka krytyczna, zbuntowana, poszukująca - jako nośnik inspiracji, krytycyzmu, twórczego niepokoju tworzy kreatywne postawy w różnych innych dziedzinach i jak duży ma wpływ na rozwój gospodarczy. Ale można też badać to z innej strony. Ekonomiści dość dawno zbadali, ile ludzie skłonni są zapłacić i z jakiej części dochodów gotowi są zrezygnować w zamian za piękny krajobraz. Wiemy, ile wart jest widok z okna. Firmy hotelarskie wiedzą to doskonale. Widok wlicza się w cenę pokoju. W tym sensie sztuka się niewątpliwie opłaca. Podobnie jest z wzornictwem. Można dość łatwo policzyć, jaką rynkową wartość ma estetyka w przypadku samochodu, ubrania, telewizora. Wiele osób kupuje rzeczy mniej funkcjonalne i bardziej zawodne, ale za to ich zdaniem ładniejsze. Często nawet, jeżeli są droższe. W tym sensie piękno też ma wartość. Fukuyama opisał kulturowe przyczyny, dla których francuskie samochody psują się częściej niż niemieckie. Ale wiele osób kupuje francuskie samochody dlatego, że ich zdaniem są ładniejsze i milsze od niemieckich. To też jest kulturowo uwarunkowane. Kultura pracy i kultura wizualna to są kapitały, w które ktoś kiedyś musiał zainwestować. Społeczeństwa czerpią z nich ogromne korzyści. Ale nie bardzo wiadomo, jak precyzyjnie policzyć ekonomiczne skutki wielkich wystaw francuskiego malarstwa, na których impresjoniści kształtowali estetyczną kulturę Francuzów, czy oper Wagnera, symfonii Beethovena, powieści Tomasza Manna, które mają wkład w niemiecką kulturę pracy. Manuel Castells pokazał, że wielki suk- ces ekonomiczny Finlandii miał źródło nie tylko w sprytnej i konsekwentnej polityce, ale też w sile kultury, w tworzącym zaufanie poczuciu wspólnoty i tożsamości, które umożliwiły przeprowadzenie głębokiej transformacji bez specjalnego sprzeciwu. Wspólnota kultury, czyli głębokich symbolicznych przeżyć, sprzyja wspólnocie działania. To jest niewątpliwe. Problemem jest pogodzenie wspólnoty z różnorodnością. W kulturze to nie jest niemożliwe. Ale wymaga świadomej polityki łączącej inicjację do wspólnego kanonu i zachęca-nie do budowanych na nim eksperymentów. Sztuka najlepiej temu służy. Bo sztuka z natury kwestionuje tradycję, ale by ją przekształcać, musi ją najpierw poznać. Sztuka absorbuje tradycję po to, żeby ją zmienić, coś dodać od siebie. Taki model służy współczesnej gospodarce. To znaczy, że opłaca się inwestować w kulturę? Niech się pan nie obrazi, ale dla ekonomisty to było dobre pytanie dwadzieścia lat temu. Dziś go nie stawiamy. Bo wiemy, że przynajmniej od pewnego poziomu bez inwestycji w kulturę nie da się iść do przodu. Ale jeżeli pan pyta o opłacalność inwestowania w kulturę tak, jak się pyta o opłacalności inwestowania na przykład w autostrady, to odpowiedź też musi być podobna. Ogólnie autostrady sprzyjają rozwojowi. Ale na ogół nie ma sensu budować autostrady donikąd, nie opłaca się budować autostrad obok siebie, nie ma sensu wydawać na autostradę w kraju w którym ludzie podróżują konno albo pieszo. Od autostrady często bardziej się opłaci zrobienie zwykłej drogi Podobnie zamiast w nową operę czy galerię czasem lepiej jest zainwestować w szkolne zajęcia z muzyki czy plastyki albo w estetykę miasta. Wiele państw i miast na całym świecie daje zagranicznym artystom stypendia i bezpłatne mieszkania czy pracownie, byle tylko przez jakiś czas w nich mieszkali. Da się policzyć, czy to się opłaci i ile warto wydać na takie programy? Oczywiście. Można policzyć, ile miasto zyskana obecności artysty, na tym, że mieszkańcy będą mogli odwiedzać jego pracownię, obejrzeć wystawę, spotkać się i podyskutować, że miejscowi twórcy będą z nim mieli kontakt, że z tego kontaktu i dla nich coś w przyszłości wyniknie - może inspiracja, a może wspólny albo zagraniczny projekt. Dlatego tyle miast inwestuje teraz w klastry sztuki czy kolonie artystów. Bo to są rozsadniki rożnych aktywności, budzące do życia całe okolice. Nie tylko społecznie i kulturowo, ale też biznesowe. To są inwestycje czy tylko wydatki? A kiedy rząd wydaje pieniądze na szpitale, szkoły, ambasady, czołgi - to są tylko wydatki czy też inwestycje? Czołgu nikt sobie prywatnie nie kupi, a książkę czy obraz owszem. To jest kwestia proporcji. Książka może być dobrem prywatnym. Ale literatura jest już dobrem publicznym. Każdy z nas prywatnie czyta książki. Ale fakt, że czytamy je jako zbiorowość, jest ważną społeczną wartością. W pana i moim interesie leży, żeby czytało jak najwięcej osób, chociaż każdy z nas czytając, zaspokaja swoją indywidualną potrzebę. Specyfika kultury polega między innymi na tym, że niemal w każdej dziedzinie pojedynczy wytwór może być dobrem prywatnym, ale jego istnienie jest dobrem publicznym. Nuty Chopina mogą być czyjąś prywatną własnością, ale jego muzyka służy ogółowi. Gdyby jej nie było, wszyscy Polacy by wiele stracili. To jest splot, którego w kulturze nie da się rozerwać. Pod tym względem kultura różni się od innych przemysłów i innych dziedzin życia. Polska zainwestowała na przykład dość dużo pieniędzy w muzeum Chopina. Czy to się opłaci? Pana zdaniem? Zależy komu. Samemu muzeum jako przedsiębiorstwu - niekoniecznie. Z biletów i gadżetów inwestycja pewnie się nie zwróci. Ale jeżeli pan doda zarobki restauratorów i hotelarzy, podatki, które zapłacą, i cały biznes, który to muzeum nakręci, to wynik może już być pozytywny. A są też korzyści, które trudniej jest oszacować. Duma mieszkańców i innych zwiedzających Polaków. Prestiż w oczach gości z zagranicy. Szacunek, który Polska zyskuje. To się daje szacować, przeliczać na czysto ekonomiczne korzyści. Ale nie ma sensu wszystkiego przeliczać. Nieprzeliczalne też przecież się liczy. ~Opinie~ *Prof. David Throsby – australijski ekonomista kultury (Macquarie University, Sydney). Byt konsultantem Banku Światowego, OECD, FAO i UNESCO. Jego zainteresowania badawcze skupiają się m.in. wokół problemów ekonomii sztuki, rozwoju kultury i jej znaczenia dla rozwoju gospodarczego, polityki kulturalnej i relacji między nią a polityką go- spodarczą, ekonomii ingerencji publicznej w rynki sztuki i gospodarczej roli artystów. W Polsce ukazała się ostatnio jego książka „Ekonomia i kultura" (NCK, Warszawa 2010, wydanie angielskie 2001 r.) uznawana za klasyczną pozycję w tej dziedzinie. Najnowsza publikacja to „The Economicsof Cultural Policy" (Cambridge University Press, Cambridge 2010 Redakcja “Głosu Białowieży” dziękuje panu Jackowi Żakowskiemu i Spółdzielni Pracy POLITYKA za zgodę na bezpłatny przedruk artykułu. • Dajmy szansę młodym ludziom Z Mikołajem Janowskim, radnym sejmiku wojewódzkiego z PSL, rozmawia Mateusz Gutowski. Mateusz Gutowski: Jakie jest Pana zdanie na temat obywatelskiego projektu nowelizacji ustawy o ochronie przyrody? Mikołaj Janowski: Każdy projekt obywatelski powinien zostać doceniony. Jednak ten jest projektem na żądanie, zainspirowany przez polityków, którzy wywołali konflikt wokół Puszczy Białowieskiej, jedynie dlatego, że zbliżały się wybory. Moim zdaniem młodzi ludzie, którzy zbierali pod nim podpisy zostali wykorzystani. Nie mogę się zgodzić z założeniami tego projektu. Samorządom nie można zabierać prawa głosu. To wójt, radny gminy, powiatu czy województwa, wiedzą najlepiej co jest korzystne na danym terenie. Według mnie byłoby to wprowadzenie dyktatury. To samorządy w porozumieniu z ministrem środowiska powinni dojść do porozumienia. Tak jak mówiłem mieliśmy tu doczynienia z politycznym wykorzystaniem pewnych środowisk. To nie przypadek, że młodzi ludzie wchodzą na dach ministerstwa i wywieszają transparent. Ochrona tego nie widziała? To musiało być zainspirowane przez określone środowiska polityczne. M.G: Jak, według Pana, powinien rozwijać się powiat hajnowski? Na jakie gałęzie powinien stawiać? M.J: Przede wszystkim mały ruch przygraniczny. To na mój wniosek Sejm RP przyjął stanowisko na temat tego ruchu. Jeszcze dwa lata temu strona białoruska chciała podjąć taką współpracę, teraz już niestety nie chce. Ważne jest także uruchomienie przejścia kolejowego na Siemianówkę. Mieszkamy na najkrótszej trasie z Azji do Europy. Proszę sobie wyobrazić jakie stworzyłoby to możliwości. Powinniśmy być zapleczem firm, które istnieją wokół puszczy np. IKEI czy Pronaru. Należałoby zadbać o powstanie miejsc noclegowych, hoteli. Przecież w Hajnówce praktycznie ich nie ma. Nie wykorzystujemy również potencjału naszych lokalnych przedsiębiorców. Trzeba skończyć z tym, że na naszym terenie preferuje się firmy z zewnątrz. Wystarczy tu popatrzeć na Bielsk Podlaski, który przyjął odmienną taktykę. I dzięki temu bardzo się rozwinął. Jednak nasze hajnowskie władze robią zupełnie inaczej. Kolejną sprawą jest wykorzystanie rolnictwa, które istnieje na naszym terenie. Można przecież zwiększyć udział rolnictwa ekologicznego. Miałoby to przecież ogromną markę. Wszyscy inni to robią, tylko nie my. Nie wykorzystujemy potencjału, który w nas drzemie. A on jest naprawdę ogromny. Inną sprawą jest przyciągnięcie turystów. Trzeba się postarać, żeby nie zostawali u nas na dwa-trzy dni. Musimy także zacząć żądać więcej od naszych polityków. Nauczyliśmy się śpiewać dla naszych gości, dygnitarzy, „Mnogaja Leta”. Trzeba jednak zacząć coś od nich wymagać. Według mnie należy też w końcu dać szansę młodym, wykształconym ludziom. Proszę popatrzeć ilu z nich wyjeżdża. Trzeba dać im szansę nawet kosztem tych, którzy mogą już przejść na emeryturę. Nikt nie jest przecież na zastąpiony. Obecnie wszelki wkład w naszą naukę wykorzystuje zagranica, bo przecież u nas, komuś młodemu trudno znaleźć pracę. Dajmy szansę takim ludziom, są to przecież nowe pomysły, nowe perspektywy i nowa energia. Musi także nastąpić gazyfikacja naszego terenu. I to jest dla mnie rzecz bezdyskusyjna. Jeżeli mamy chronić Puszczę Białowieską naprawdę, to powinno być załatwione w pierwszej kolejności. M.G: Czy widzi Pan szansę zażegnania sporu między zwolennikami a przeciwnikami poszerzenia Białowieskiego Parku Narodowego? M.J: Szansa oczywiście jest. Opierałbym ją na zdaje się drobnej, małej szkole. Chodzi mi tu o Technikum Leśne w Białowieży. Myślę, że nasi leśnicy i nasi profesorowie z Białowieży powinni wspólnie dojść do porozumienia. Oczywiście uwzględniając przy tym także innych mieszkańców naszego powiatu. Uważam także, że w Hajnówce powinno powstać Centrum Ochrony Przyrody obejmujące całą Europę. To nasi leśnicy, a także nasze środowiska naukowe powinny uczyć innych, jak chronić przyrodę. Niestety obecnie mamy sytuacje, że minister środowiska walczy z leśnikami, zamiast ich promować po całej Europie, a nawet świecie. Dochodzi obecnie do takich paradoksów, że opracowania naukowe, sporządzone przez polskich naukowców, a dotyczące Puszczy Białowieskiej, leżą na półkach. Uważam, że Puszcza Białowieska powinna być centrum nauki ekologicznej na cały świat. M.G: Dziękuje za rozmowę. • ~Przyroda~ KAROL ZUB O... Żaby, żabki i ropuchy „Wiosna, wiosna, tyle się dzieje. O czym by tu napisać?” – takie myśli kłębiły mi się po głowie kiedy spacerowałem z psem po parku. I wtedy temat sam się pojawił w postaci ropuchy, która właśnie wędrowała tą samą alejką zmierzając prosto do stawu. W tym roku dzięki ciepłej i wilgotnej pogodzie mamy prawdziwy wysyp płazów i nie sposób wyjść z domu aby się nie natknąć na żabę lub ropuchę. Skąd i dokąd wędrują płazy? Może nawet się nad tym nie zastanawiamy kiedy w drodze do pracy lub sklepu mijamy codziennie dziesiątki tych stworzeń. Niejeden z nas pewnie nawet po cichu zaklnie pod nosem, bo trzeba uważnie patrzeć pod nogi, aby nie rozdeptać jakiejś żaby lub ropuchy. Wielu z nas nawet jadąc samochodem stara się omijać wygrzewające się na asfalcie płazy. Sam tak robię, chociaż nie dam głowy, że udaje mi się ominąć każdą żabę. Większość naszych płazów zimuje na lądzie, ukrywając się w norach, między korzeniami drzew, pod stertami kamieni i innych zakamarkach. Jedynie żaby trawne oraz tzw. żaby wodne zimują zagrzebane w mule na dnie zbiorników wodnych. Jednak wszystkie bez wyjątku gatunki rozmnażają się w wodzie, więc kiedy tylko zaczyna robić się cieplej ruszają w poszukiwaniu odpowiedniego miejsca do złożenia jaj. Nawet żaby trawne zimujące w wodzie poszukują płytszych zbiorników, które łatwiej się nagrzewają, aby ich potomstwo mogło się jak najszybciej rozwijać. Stąd też na drodze prowadzącej do Pogorzelec spotkamy zarówno ropuchy zimujące w lesie i zmierzające w stronę rzeki, jak i żaby trawne zimujące w Narewce, podążające w przeciwnym kierunku w poszukiwaniu cieplejszych miejsc do rozrodu. samce zaczynają popisy wokalne. Odgłosy wydawane przez gatunki odbywające grupowe gody nie są zbyt donośne, stąd też żaby trawne, moczarowe i ropuchy można usłyszeć z odległości zaledwie kilku-kilkunastu metrów. Wystarczy to jednak aby poinformować o swojej obecności samice i trzymać na dystans konkurentów. Jednak gatunki, u których czas godów jest bardziej rozciągnięty, dysponują znacznie donioślejszym głosem. Samce ropuchy zielonej, które rozpoczynają gody dopiero pod koniec kwietnia lub w maju, kiedy temperatura wody przekroczy 15oC, wydają długi trel słyszalny z kilkuset metrów. Każdy z nas słyszał też zapewne chóralne popisy rzekotek, które niosą się na wiele kilometrów. Okazuje się, że nie bez znaczenia jest to, który z samców pierwszy daje sygnał do rechotania, bo zazwyczaj to w jeŚpiewać każdy może go stronę kierują się samice. A co się dzieje kiedy już żaby i Prawdopodobnie jest im łatwiej określić ropuchy znajdą się w wodzie? Wówczas kierunek w przypadku tego pojedyncze- go głosu niż wyodrębnić innego samca z całego chóru. Jak to robią żaby, czyli tajemniczy ampleksus Celem wszystkich zachowań godowych jest spłodzenie potomstwa i nie inaczej jest u płazów. Aby zapewnić sobie wyłączność samce płazów stosują „uścisk miłosny” zwany ampleksusem. Polega on na tym, że samiec obejmuje samice przednimi łapami od góry i mocno przyciska do siebie. U ropuch zdarza się, że samce chwytają samice już w drodze do miejsc rozrodu i wówczas większość drogi odbywają na grzbiecie partnerki. Jednak w wodzie, kiedy wokół kłębią się inne osobniki, samce chwytają się wszystkiego co znajdzie się w ich pobliżu, więc nierzadko są kawałki drewna lub inne przedmioty pływające w wodzie. Czas godów trwa krótko i każdy samiec chce go jak najlepiej wykorzystać, jednak w takim tłu- ~Przyroda~ mie nie trudno o pomyłkę. Stąd też u ropuchy szarej samce oraz samice, które już złożyły jaja, wydają po dotknięciu dźwięk przypominający piszczenie. Jest to informacja dla innych samców, że nie mają tutaj czego szukać. Możemy sami wypróbować jak to działa. Kiedy zobaczymy samca ropuchy, który jest zazwyczaj mniejszy i smuklejszy od samicy, wystarczy go chwycić delikatnie dwoma palcami „pod pachy”, aby słyszeć ten dźwięk. Pamiętać jednak należy o tym, że na skórze ropuch występują gruczoły jadowe, więc po takim eksperymencie nie należy dotykać oczu lub wkładać palców do ust. Klasyczny ampleksus, który obserwujemy na przykład u ropuchy szarej, polega na chwycie „pod pachy”. U gatunków mających rozciągnięty czas rozrodu ampleksus może polegać na chwycie „w pasie” i tak robią na przykład grzebiuszki ziemne i kumaki. Na przednich łapach samców wielu gatunków płazów występują tzw. modzele, czyli zgrubienia skóry, które sprawiają, że chwyt jest mocniejszy i pewniejszy. Niektóre egzotyczne gatunki żab chwytają swoje partnerki za głowę lub szyję, przyciskając je od spodu wierzchem przednich łapek. Taki miłosny uścisk u naszych gatunków zazwyczaj trwa kilka godzin, aż do momentu kiedy samica złoży jaja. Rekordzistami są jednak niektóre egzotyczne gatunki płazów, u których ampleksus może trwać tygodnie albo nawet miesiące. U pewnej wenezuelskiej ropuchy, która przemierza Andy w poszukiwaniu odpowiednich strumieni, stwier- dzono, że para pozostawała w takim uścisku przez ponad 4 miesiące! Blaski i cienie żabiego żywota Kiedy już samica złoży jaja, jej rola się kończy i zazwyczaj wraca na ląd. Żaby trawne i moczarowe składają jaja w kłębach, w których może być 2 – 3 tysiące jaj. Ropuchy składają jaja w sznurach, które sięgają nawet 5 metrów i mogą zawierać nawet do 10 tys. jaj. Liczba jaj zależy od wielkości samicy i jej kondycji. Takie grupy jaj składane w postaci pakietów, kłębów lub sznurów nazywane są skrzekiem. Samce pozostają w wodzie dłużej, czekając na kolejne partnerki. U naszych gatunków płazów nie obserwujemy żadnej opieki nad potomstwem, ale na południu Europy występuje pętówka babienica, u której samce oplatają sznury z jajami wokół tylnych nóg i noszą je przez kilka tygodni, czekając aż zarodki dojrzeją. Wówczas przenoszą je do wody, gdzie z jaj wylęgają się kijanki. Dlaczego płazy składają tak dużo jaj? Odpowiedź jest prosta, gdyż śmiertelność płazów jest ogromna. Nie mam tutaj na myśli jedynie tego, że wiele z nich jest narażony na przejechanie lub rozdeptanie, gdyż na żaby i ropuchy czyha znacznie więcej niebezpieczeństw. Dorosłe osobniki stanowią zdobycz dla wielu drapieżników i nie pomagają im nawet toksyny zawarte w skórze. Borsuki, orliki i myszołowy polujące na ropuchy po prostu rozrywają skórę i wywracają ją na drugą stronę jak rękawiczkę, zjadając tylko to co znajduje się wewnątrz. Dla większości zwierząt ropuchy są na szczęście niejadalne. Przekonał się o tym również mój pies, dla którego każda próba chwycenia ropuchy w pysk kończyła się ślinotokiem i pianą na pysku, więc teraz zupełnie ignoruje ich obecność. Najbardziej zagrożone są jednak jaja, stąd też osłaniająca je galaretowata substancja również zawiera toksyny. Dlatego też drapieżniki takie jak tchórz czy wydra, które wygrzebują zimujące żaby z dna zbiorników wodnych, starannie „wypreparowują” i pozostawiają skrzek a zjadają resztę zdobyczy. Osłonka jaj w organizmie żaby ma zwartą postać, ale kiedy znajdzie się na zewnątrz zaczyna chłonąć wodę i staje się galaretowata. Osoby, które nie znają zwyczajów drapieżników i znajdują taką „galaretkę” nie potrafią sobie wytłumaczyć jej pochodzenia. Stąd też od czasu do czasu w prasie ukazują się sensacyjne doniesienia. Pamiętam, że kiedyś w piśmie „Nie z tej ziemi” natrafiłem na artykuł zatytułowany „Galareta z kosmosu”, w którym opisywano taki właśnie wypreparowany skrzek jako pozostałość z deszczu spadających gwiazd, będącą śladem obcej cywilizacji. Nawet bez takich sensacji życie żab i ropuch jest niezwykle ciekawe, ale też bardzo niebezpieczne. Największym zagrożeniem dla ich bytowania są szybkie zmiany zachodzące w środowisku, przede wszystkim osuszanie bagienek i drobnych oczek wodnych. Pamiętam z mojego dzieciństwa w Mońkach, że wokół rodzinnego domu było kilka małych stawów, w których mieszkały kumaki i żaby wodne a wiosną odbywał gody ropuchy i żaby trawne. Dzisiaj nie pozostał po nich ślad, a na tym miejscu stoją domy. Dobrze więc, że przynajmniej w Białowieży mamy jeszcze mnóstwo miejsc, w których żyją płazy i możemy cieszyć się ich obecnością. • Karol Zub ~Przyroda~ Żaby, żabki i ropuchy ~Przyroda~ Autor zdjęć - Karol Zub Fot. 1. Ropuchy szare. Fot. 2. Żaby trawne podczas godów. Fot. 3. Żaby trawne wśród skrzeku. Fot. 4. Żaba wodna. ~Temat miesiąca~ Puszcza to już problem polityczny Prawo i Sprawiedliwość- jesteśmy przeciwko zmianom w ustawie o ochrony przyrody W poniedziałek 28 marca, w auli Zamiejscowego Wydziału Leśnego Politechniki Białostockiej w Hajnówce odbyło się spotkanie dotyczące zmiany zapisów w ustawie o ochronie przyrody. P rzypomnijmy, że w związku tym tematem kilka tygodni temu odwiedzili powiat hajnowski posłowie Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Tym razem Hajnówka gościła posłów i senatorów Prawa i Sprawiedliwości. W auli nie zbrakło przedstawicieli samorządów lokalnych, mieszkańców, a także dziennikarzy lokalnej prasy. Poseł Kazimierz Gwiazdowski, który już w lutym złożył na ręce ministra Kraszewskiego zapytanie w sprawie zmian w ustawie, zauważył brak zdecydowanego działania samorządów w sprawie obywatelskiego projektu. - Brakuje zdecydowanego odzewu ze strony samorządów – komentował poseł. Takiego silnego, spójnego stanowiska. Powinniście się tutaj tak zorganizować, aby wasz głos był bardziej słyszalny w sejmie. Ekolodzy są lepiej zorganizowani, bardziej zauważani. Odpowiedział mu wójt Gminy Białowieża Albert Litwinowicz. - Mówi pan o inicjatywie oddolnej, my wysłaliśmy bardzo wiele pism, na które nie otrzymaliśmy żadnych odpowiedzi. Problem w tym, ze my nie mam przełożenia na media ogólnopolskie, one są do dyspozycji ekologów – ubolewał wójt. Poseł Krzysztof Jurgiel zaproponował spotkanie ponad partyjne, na które stawili by się przedstawiciele wszystkich partii mających swoich reprezentantów w sejmie. - Jako wiceprzewodniczący klubu PiS mam nadzieję, że przekonam wszystkich jego członków, żeby głosowali przeciw tym zmianom – zadeklarował poseł – rozmowy na temat parku powinny być ponad partiami. Takie spotkania kolejnych klubów z Państwem nie ma sensu. Tu powinni przyjechać reprezentanci wszystkich klubów i zasiąść do wspólnej rozmowy. Jedynym z obecnych na sali, który pod- jął ten temat był wójt Albert Litwinowicz. Zaproponował on takie spotkanie w Białowieży. Prawdopodobnie odbędzie się one 22 lub 23 maja. Nie wiadomo jednak jeszcze, w której z miejscowości naszego powiatu będzie miało ono miejsce. Poseł Gwiazdowski poprosił, aby samorządy dobrze przygotowały się do tego spotkania, żeby nie była to kolejna dyskusja, a program samorządów i mieszkańców, konkretne oczekiwania, propozycje. Następnie kolejny już raz poruszono temat problemów z pozyskaniem drewna na terenie Puszczy Białowieskiej. - Może panowie parlamentarzyści mogliby wpłynąć na decyzję ministerstwa w sprawie ograniczonego pozyskania drewna – apelował burmistrz Miasta Hajnówka, Jerzy Sirak – nasze zakłady obecnie nie mają szans na dostanie lokalnego drewna. Proszę panów, aby zrobili wszystko co mogą w tej sprawie. Rozmawiano także na temat Białowieskiego Programu Rozwoju, który zapoczątkował jeszcze poprzedni minister środowiska. Przedstawiciele Prawa i Sprawiedliwości jednoznacznie stwierdzili, że pieniądze zaproponowane przez rząd są śmieszne, że jest to zwykłe kieszonkowe. A taka pomoc finansowa powinna dotrzeć do wszystkich gospodarstw i trwać przez około 10 -15 lat. - Dla nas najważniejsze jest wyrównanie poziomu życia mieszkańców – mówił poseł Jurgiel – w tym regionie są białe plamy, nie ma większych projektów infrastruktury. O Białowieskim Programie Rozwoju mówił także radny Gminy Białowieża Krzysztof Zamojski. - Dlaczego Białowieski Program rozwoju poniósł porażkę – pytał radny – rząd poświęcił na to czas i pieniądze. Dlaczego nie można było tego kontynuować? Zapytajcie proszę o to pana ministra. Na koniec spotkania radny Sejmiku Wojewódzkiego z ramienia Prawa i Sprawiedliwości, Henryk Łukasiewicz zadeklarował, że jego partia stoi twardo w obronie Lasów Państwowych oraz mieszkańców naszego powiatu. - Stanowisko PiS w sprawie poszerzenia Białowieskiego Parku Narodowego, a także w sprawie projektu obywatelskiego w sprawie zmian w ustawie o ochrony przyrody jest jednoznaczne, jesteśmy temu przeciwni – komentował już po spotkaniu radny Łukasiewicz – naszym zdaniem to mieszkańcy, poprzez swoich przedstawicieli w samorządach powinni decydować o swoim losie. Obecna sytuacja gospodarcza jaka panuje w powiecie hajnowskim sprzyja dalszej degradacji społecznej mieszkańców, a także emigracji do innych miast. Należy pamiętać, iż na początku powstawania naszych puszczańskich miejscowości to przede wszystkim las dawał miejsca pracy i nakręcał całą gospodarkę lokalną. Nie możemy godzić się na to aby "warszawka" decydowała za nas i określała co jest dobre dla nas. Ekolodzy i Rząd RP mówią o rozwoju turystyki i agroturystyki. Tylko jakiej? Przy bardzo złej infrastrukturze ciężko będzie namówić turystów do przyjazdu do nas. Nie długo strach będzie wejść do lasu, bo przy złym stanie drzewostanu będzie można stracić życie – zakończył radny. Kilka dniu po spotkaniu udało mi się dowiedzieć, że minister Kraszewski wystąpił do lokalnych samorządów z propozycją rozpoczęcia nowych negocjacji w sprawie poszerzenia Białowieskiego Parku Narodowego. Na razie nie znam jeszcze szczegółów tej oferty. • Mateusz Gutowski ~Kultura i nauka~ KULTYWOWANIE TRADYCJI REGIONALNYCH Działaj Lokalnie VII W terminie 01.09.2010 – 28.02.2011 Zespół muzyczny z Białowieskiego Ośrodka Kultury realizował projekt pod nazwą „Kultywowanie tradycji regionalnych poprzez dziedzictwo kulturowe regionu, muzykę i śpiew”. P rojekt był realizowany w ramach programu „Działaj Lokalnie VII” Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności realizowanego we współpracy z Akademią Rozwoju Filantropii w Polsce, a został ogłoszony przez Stowarzyszenie Samorządów Euroregionu Puszcza Białowieska jako Lokalna Organizacja Grantowa. W tym miejscu chciałbym w paru zdaniach opisać program. W jego ramach przewidywane było przyznanie dotacji na projekty, które: - zakładały współdziałanie mieszkańców na rzecz dobra wspólnego i wynikały z konkretnych potrzeb danej społeczności, - były realizowane wspólnymi siłami mieszkańców i instytucji życia lokalnego – samorządów, przedsiębiorców i organizacji społecznych, - umiejętnie i w sposób przemyślany angażowały zasoby lokalne. Program był adresowany do organizacji pozarządowych oraz grup nieformalnych ( grupą nieformalną jest właśnie zespół muzyczny działający przy Białowieskim Ośrodku Kultury ). Wszyscy wnioskodawcy musieli mieć siedzibę w gminach Powiatu Hajnowskiego lub w gminie Orla i gminie wiejskiej Bielsk Podlaski. W ramach projektu grupa przeprowadzała systematyczne próby, wolontariusze zbierali pieśni regionalne. Zespół wystąpił na wielu imprezach muzycznych, min.: - 10.10.2010 – Festyn etnograficzny w Trześciance (gmina Narew) „I tut żywuć ludzi” organizowany przez Muzeum i Ośrodek Kultury Białoruskiej w Hajnówce przy współpracy z Narwiańskim Ośrodkiem Kultury w Narwi. - 17.10.2010 – Udział w festynie etnograficznym z cyklu Kultura na schodach muzeum "Bulba fest" Muzeum i Ośrodek Kultury Białoruskiej w Hajnówce. - 25.11.2010 – Występ na spotkaniu Klubu Seniora w Białowieskim Ośrodku Kultury z okazji Dnia Seniora - 23.12.2010 - Udział zespołu w prezentacji kolęd regionalnych w Hotelu Białowieskim. - 15.01.2011 – Prezentacja kolęd na Koncercie Noworocznym w Białowieskim Ośrodku Kultury. - 15.01.2011 – Wspólne kolędowanie na Choince Domu Dziecka w Białowieży (Hotel Białowieski). - 16.01.2011 – XII Prezentacje zespołów kolędniczych „Gwiazda i Kolęda” 2011. Białoruskie Towarzystwo Społeczno Kulturalne Białystok, Klub Garnizonowy. - 29.01.2011 – XVIII Ogólnopolski Festiwal Piosenki Białoruskiej 2011 Hajnowski Dom Kultury II miejsce w kategorii piosenka folklorystyczna opracowana - 30.01.2011 – XXVI Wojewódzkie Spotkanie Zespołów Kolędniczych, Hajnowski Dom Kultury, (III miejsce). - 13.02.2011 – Udział w XVIII Ogólnopolskim Festiwalu Piosenki Białoruskiej 2011, w Klubie Garnizonowym w Białymstoku , zajęliśmy III miejsce w kategorii piosenka folklorystyczna opracowana. Grupa na występach wykonywała muzykę regionalną we własnych aranżacjach. Kolejnym punktem projektu był zakup sprzętu nagłośnieniowego w postaci mikrofonów bezprzewodowych dobrej klasy oraz statywów mikrofonowych, co pozwoliło na przeprowadzanie prób z nagłośnieniem, efektem czego jest podniesienie poziomu artystycznego na scenie. 11 marca 2011 roku w Hajnow- skim Domu Kultury o godzinie 17:00 zaczęła się impreza podsumowująca program „Działaj Lokalnie VII”. Impreza rozpoczęła się koncertem uczniów Społecznej Szkoły Muzycznej w Hajnówce prowadzonej przez stowarzyszenie "Unisono", pokaz swoich umiejętności zaprezentowali min.: gitarzysta, pianiści oraz skrzypaczka. Podczas tego wydarzenia prowadzący w osobie dyrektora Biura Euroregionu Puszcza Białowieska Jana Chomczuka przedstawił projekty, które otrzymały dotację. Następnym punktem programu było wręczenie dyplomów przez prezesa Stowarzyszenia Samorządów Euroregionu Puszcza Białowieska (starostę powiatu hajnowskiego) Pana Włodzimierza Piertoczuka koordynatorom projektów, jak również podziękowania wolontariuszom oraz wszystkim osobom, które przyczyniły się lub pomogły w realizacji zadań. W kolejnym punkcie programu wybrane projekty zostały szerzej omówione przez koordynatorów. W tym miejscu zaprezentowała się nasza grupa nieformalna jaką jest Zespół muzyczny działający przy Białowieskim Ośrodku Kultury. Grupa zaśpiewała kilka utworów, nad którymi pracowaliśmy podczas trwania projektu. Nasz występ zakończył część oficjalną, po której był bankiet oraz wspólne biesiadowanie podczas którego uczestnicy odśpiewali „mnohaja lieta” dla Pana Jana Chomczuka. Na zakończenie chciałbym w imieniu swoim jako koordynatora projektu oraz członków grupy nieformalnej z Białowieskiego Ośrodka Kultury złożyć podziękowania dla Pana Jana Chomczuka za pomoc w realizacji projektu. • Marek Zubrycki ~Kultura i nauka~ COMENIUS IN ITALY Wyjazd uczniów Publicznego Gimnazjum w Białowieży To już drugi wyjazd uczniów Publicznego Gimnazjum w Białowieży realizujących międzynarodowy projekt programu Comenius. W tym roku do Włoch wyjechały gimnazjalistki: Sylwia Bajko, Elżbieta Dulko, Olga Gwiazdowska, Agnieszka Wiktoruk, Monika Witkowska, Eliza Siemienia i Olimpia Smaga oraz opiekunowie: Krzysztof Petruk, Mariola Glencner i Iwona Lickiewicz. K ażda wycieczka to dla młodzieży duże przeżycie i olbrzymie oczekiwania związane z miejscem, do którego zmierzają. Nieopisane emocje przyniosła sama podróż – dla większości pierwszy w życiu lot samolotem. Po szczegółowej odprawie, zapoznaniu się z przepisami bezpieczeństwa podczas lotu, pozostało jedynie wzbić się w chmury. Jak się okazało nie taki diabeł straszny jak go malują. Przelot był bardzo przyjemny, szczególnie, gdy można podziwiać z lotu ptaka Wiedeń czy Alpy. Na miejsce dotarliśmy wieczorem. Zmęczeni mogliśmy odpocząć w hotelu, położonym z dala od miejskiego zgiełku, gdzie dominuje cisza i roztaczają się tereny charakterystycznej dla śródziemnomorskiego klimatu roślinności nazywanej makią. Nim jednak położyliśmy się spać, zostaliśmy zaproszeni na kolację przyrządzoną w formie szwedzkiego stołu, na którym oczywiście dominował makaron. Pierwszy dzień rozpoczęliśmy od śniadania na słodko. Podawano nam pyszne rogaliki, ciasto i ciasteczka, a do tego mogliśmy spróbować włoskiego cappuccino. Pogoda również zapowiadała się wyśmienicie, dużo słońca i ciepły powiew wiatru. Jeszcze kilka zdjęć na terenie hotelu i w drogę… Nasza wycieczka tradycyjnie zaczęła się od zwiedzania szkoły, z którą współpracujemy w Crispiano. Po uroczystym powitaniu, w którym uczestniczyła orkiestra oraz dziewczęta z grupy gimnastycznej zastaliśmy zaproszeni na poczęstunek. Wewnątrz budynku urzekły nas prace plastyczne wykonane w różnych formach i przy użyciu różnego materia- łu. Po dwugodzinnej wizycie w szkole, udaliśmy się na zwiedzanie najstarszych w regionie Masserii, czyli farm, w których produkuje się oliwę z oliwek lub wino. Tam także mogliśmy skosztować przysmaków kuchni włoskiej, jak pizza, wędliny czy sery. Zwiedzaliśmy muzeum poświecone życiu na takich farmach od czasów średniowiecza. Poznaliśmy naczynia używane na co dzień , narzędzia i maszyny do pracy na roli, a także kaplicę z XII wieku. Późnym popołudniem wróciliśmy do Crispiano, gdzie mieliśmy zaplanowane spotkanie z Merem miasta. Przed ratuszem czekały na nas niesamowite postaci. Okazało się, że takie kostiumy zakłada się w tym mieście na zakończenie karnawału. Późnym popołudniem wróciliśmy do goszczącej uczestników Comeniusa szkoły, gdzie uczniowie mieli za zadanie przedstawić wrażenia z wycieczki w formie posterów, zaś koordynatorzy prezentowali sprawozdania z dotychczasowej pracy. I tak zakończył się nasz pierwszy dzień pobytu we Włoszech. Kolejny dzień przywitał nas zupełnie odmienną pogodą. Brakowało nam tego pięknego słońca, a na dodatek wiał silny wiatr, mało przyjemny. Tym razem pojechaliśmy do miasteczka Alberobello, w którym uzyskaliśmy odpowiedź, dlaczego w architekturze zabudowy wiejskiej dominowały kopulaste, kamienne dachy. Okazało się, że taki styl budowania, zwalniał gospodarzy od płacenia podatków. Spacerowaliśmy po uliczkach miasta. Czas upłyną nam bardzo szybko, więc z uśmiechem przyjęliśmy wieść o nadchodzącym obiedzie w restauracji Martina Franca. Posiłek u Włochów trwa bardzo długo, bo więcej niż dwie godziny. W naszym wyobrażeniu jest to marnotrawstwo czasu, ale z drugiej strony możemy pozazdrościć południowym Europejczykom beztroski i odprężenia podczas jedzenia. Na początku wnoszono przystawki, najczęściej warzywne lub mięsne, później danie z makaronu, a następnie danie główne. Na koniec nie może zabraknąć słodkiego deseru. Po takim obiedzie rosną brzuchy! Popołudnie to dalszy ciąg zwiedzania okolic Crispiano i spotkanie w szkole, aby podsumować wrażenia z kolejnego dnia wycieczki. Uczniowie tym razem musieli zaprezentować swoją szkołę. Po długim spotkaniu zaproszono nas na kolację do pizzerii. To była prawdziwa uczta, mogliśmy skosztować różnego rodzaju pizzy, aż żal było zostawiać jedzenie na stole. Niestety oczy jeszcze by jadły, ale żołądki nie! Humory nam dopisywały. Odtąd, kiedy ktoś wspomniał o posiłku, ogarniał nas dziki śmiech. Trzeba było przyznać, że na brak jedzenia można było narzekać. Trzeci dzień wycieczki rozpoczął się od wizyty w nadmorskim mieście Taranto. Na początku zwiedziliśmy muzeum historii tego miasta oraz dowiedzieliśmy się o sposobach uprawy małż w tych rejonach. Następnie ruszyliśmy do najstarszej części miasta Taranto. Podziwialiśmy stare kamienice, wąskie uliczki, po których niczym z filmów Jamesa Bonda jeździli skuterami Włosi. Dotarliśmy do Kościoła Św. Dominika, gdzie naszą uwagę przykuło sklepienie wykonane z grubych drewnianych bali. Potem, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, wyszliśmy do dzielnic o współczesnej architekturze, bezpośrednio nad brzeg morza. Po krótkim odpoczynku dalej spacerowaliśmy ulicami Taranto wprost do miejsca posiłku. Było nim restauracja „Przy starym moście”, w której mogliśmy delektować się pysznymi warzywnymi przystawkami oraz owocami morza. Ku naszemu zdziwieniu obsługiwała nas kelnerka z Polski. Dzięki niej dowiedzieliśmy się więcej o zwyczajach kulinarnych Włochów. Frutti di Mare okazały się bardzo smaczne. Po obiedzie udaliśmy się do Twierdzy Aragona oraz do muzeum archeologicznego, gdzie zaczerpnęliśmy dużej dawki historii tej starożytnej i nowożytnej. Ostatni dzień pobytu we Włoszech spędziliśmy na zwiedzaniu winiarni i oliwiarni, a także „Doliny Róż” w mieście Massafra. To miejsce urzekło nas szczególnie. Długi (4 km ) wąwóz ~Kultura i nauka~ porośnięty kaktusami, niewysokimi drzewami oraz bogactwem roślin zielnych. W jego skałach widoczne były ślady wykutych grot. W najstarszej części kościoła, który znajdował się w dolinie, mogliśmy podziwiać dobrze zachowane freski postaci Matki Boskiej, czy Świętych. Po powrocie do naszego hotelu, obiedzie i krótkim odpoczynku udaliśmy się na zwiedzanie pracowni ceramicznej, z której pochodziły najprawdopodobniej upominki dla wszystkich uczestników Comeniusa. A wieczorem… Wieczorem czekał nas finał spotkania – prezentacja przez każde państwo narodowego tańca i zaśpiewanie hymnu. Trzeba przyznać, że gospodarze dołożyli wiele starań, aby to spotkanie wypadło uroczyście i doniośle. Czuliśmy się wyjątkowo. Pięk- na sala, prawdziwa orkiestra, dużo gości… Na początku wystąpili Włosi. Ich taniec urzekał ekspresywnością i skocznością, potem swój pokaz przedstawiła Turcja. Malownicze stroje i … melodia przenosiła nas na chwilę w świat bajek tysiąca i jednej nocy. Najwięcej owacji przyjęli chyba Belgowie. Skoczna i wesoła muzyka, proste kroki sprawiły, że do tańca podrywali się widzowie. Nasza grupa przygotowała Poloneza. (I w tym miejscu należą się podziękowania Pani Anecie Świć, która w ekspresowym tempie nauczyła uczestników kroków tego tańca.) Charakter melodii oraz układ dodawał dostojności i elegancji wieczornemu spotkaniu. Myślę, że ujęliśmy wszystkich, czego dowodem były gromkie brawa. Po części oficjalnej czekała nas uroczysta kolacja, w czasie której ob- darowywaliśmy się drobnymi podarunkami. Niestety, wszystko co piękne szybko się kończy. Tego wieczoru przyświecała nam myśl o powrocie do domu, przerażała nas jedynie godzina wyjazdu – 3.00 rano. Niektórzy z nas nie zmrużyli oka tej nocy. W drodze powrotnej między nami dominowała cisza. Byliśmy zmęczeni i senni. Każdy z nas marzył o smacznym posiłku (schabowym i zupie) , ciepłej kąpieli i własnym łóżku. Bogaci w mnóstwo przeżyć wróciliśmy do Polski, wioząc ze sobą duże ilości zdjęć, które są teraz wspaniałą pamiątką z pobytu we Włoszech. • Iwona Lickiewicz Ogólnopolski Festiwal Piosenki Białoruskiej SUKCES TECHNIKUM LEŚNEGO W BIAŁOWIEŻY Konkurs Matematyczny Matematyka zawiera w sobie nie tylko ża zajęła II miejsce (I – Tuchola). prawdę, ale i najwyższe piękno – pięk- Agnieszka Kaczyńska zajęła I miejsce no chłodne i surowe, podobne do pięk- indywidualnie (otrzymała w nagrodę nona rzeźby. Albert Einstein tebook ASUS). Jest to bardzo duży sukces naszych uczniów jak też pani dniu 25 marca 2011 r., po Grażyny Nowosadko, która przygotowyośmiu latach przerwy, odbył się w Mili- wała młodzież. czu I Ogólnopolski Konkurs MatematyczKonkurs matematyczny ma na ny Szkół Leśnych. W konkursie celu popularyzację matematyki wśród uczestniczyło 27 uczniów z 8 szkół le- uczniów szkół leśnych, przygotowanie śnych z: Białowieży, Biłgoraja, Brynka, uczniów do matury oraz tworzenie więMilicza, Tucholi, Starościna, Warcina i zi przyjaźni między uczestnikami z różZagdańska. Pytania (test z 24 zadań) nych szkół. Każdego roku odbywać się układali nauczyciele ze szkół biorących będzie w szkole, która zwyciężyła. Tak udział w konkursie. więc na drugi rok w Tucholi. DziękujeTechnikum Leśne w Białowieży my i liczymy, że konkurs odbędzie się reprezentowali: Agnieszka Kaczyńska również w naszej szkole. (3b), Paweł Rychlicki (2b), Grzegorz Szykut (3b). Drużynowo ZSL BiałowieAnna Kulbacka W • 60- lecie Technikum Leśnego w Białowieży 1. Program uroczystości 2. Kartę zgłoszenia na uroczystości 3. Projekt Tablicy Pamiątkowej, która Dyrekcja ZSL w Białowieży zaprasza będzie ufundowana przez absolwentów wszystkich zainteresowanych uroczy- oraz projekt Medalu Pamiątkowego. stościami obchodów 60 - lecia TL w A.K Białowieży, które odbędą się 10 września 2011 r. na stronę szkolną www.zsl.bialowieza.lasy.pl . W zakładce dotyczącej absolwentów szkoły przedstawiono między innymi: • Drodzy czytelnicy na łamach naszej gazety chcielibyśmy podzielić się z wami naszymi ostatnimi osiągnięciami. Grupa muzyczna działająca przy Białowieskim Ośrodku Kultury już po raz drugi brała udział w występach konkursowych Ogólnopolskiego Festiwalu Piosenki Białoruskiej. W tym roku odbyła się osiemnasta edycja konkursu. Jak co roku wielu artystów min. soliści, duety, tercety, kwartety, zespoły wokalne, wokalno – instrumentalne, estradowe, prezentowało wybrane przez siebie utwory. W tym roku nasz grupa wystąpiła w eliminacjach rejonowych, które odbyły się w Hajnowskim Domu Kultury 29 stycznia 2011r. z piosenkami „Kruhom, kruhom” oraz „Czom dub nie zialony”. Zdobyliśmy II miejsce w kategorii piosenka folklorystyczna opracowana. Zdobyta pozycja pozwoliła na wzięcie udziału w eliminacjach centralnych, które miały miejsce w Klubie Garnizonowym w Białymstoku 13 lutego 2011, gdzie zdobyliśmy III miejsce w w/w kategorii. Zdjęcia z naszych występów można obejrzeć na stronie internetowej Urzędu Gminy Białowieża w zakładce Oświata i Kultura / Zespół z BOK-u. • Marek Zubrycki ~Kultura i nauka~ Wyjazd uczniów Publicznego Gimnazjum w Białowieży ~Sport~ MISTRZOSTWA POLSKI KADETÓW W Białowieży zwycięża MOS Wola Warszawa Nie udało się zawodnikom UKS Olimpijczyk Białowieża awansować do dalszej fazy Mistrzostw Polski Kadetów. Mimo ambitnej gry lepsze okazały się zespoły przyjezdne. Zadecydowały o tym przede wszystkim warunki fizyczne przeciwników, a także większe doświadczenie. W weekend, od 25 do 27 marca, w Białowieży odbywał się turniej 1/8 Mistrzostw Polski w piłce siatkowej Kadetów. W zawodach oprócz drużyny gospodarzy – UKS Olimpijczyk Białowieża – wzięły także udział zespoły UMKS MOS Wola Warszawa, AKS II Rzeszów, ASPS AVIA Świdnik. Przez trzy dni licznie zgromadzona publiczność mogła oglądać wiele spotkań na naprawdę wysokim poziomie, które do samego końca trzymały wszystkich w napięciu. Zdecydowanie najlepsi okazali się zawodnicy reprezentujący barwy UMKS MOS Wola Warszawa. Przede wszystkim mogli oni zaimponować potężną zagrywką, a także bardzo dokład- nym i pomysłowym rozegraniem akcji. Na ocenę ich występu nie ma wpływu nawet to, że swój ostatni mecz przegrali, desygnując jednak do gry swoją drugą szóstkę. Walka o drugie miejsce, także premiowane awansem do dalszej fazy rozgrywek, stoczyła się między drużynami ze Świdnika i Rzeszowa. Była to walka bardzo zażarta i ostatecznie o awansie jednego z zespołów zadecydował lepszy stosunek setów. Szczęśliwcami okazali się siatkarze z Podkarpacia, mimo tego, że bezpośredni pojedynek z Avią Świdnik przegrali 2 do 3. Dobrze zaprezentował się także zespół z Białowieży, prowadzony przez trenera Jarosława Kutikowa, który w dwóch pierwszych spotkaniach walczył bardzo ambitnie. W ostatnim zawodnikom Olimpijczyka zabrakło już sił. Wyniki poszczególnych spotkań: UKS Olimpijczyk Białowieża - MOS Wola WARSZAWA 0:3 AKS II Rzeszów - ASPS AVIA Świdnik 2:3 MOS Wola Warszawa - Avia Świdnik 3:1 UKS Olimpijczyk Białowieża - AKS II Rzeszów 0:3 AKS II Rzeszów – MOS Wola Warszawa 3:2 UKS Olimpijczyk Białowieża – ASPS AVIA Świdnik 0-3 Ostateczna kolejność: 1. MOS Wola Warszawa 2. AKS II Rzeszów Skład UKS Olimpijczyk Białowieża w 3. ASPS AVIA Świdnik sezonie 2010/2011: Kajak Paweł, Kali- 4. UKS Olimpijczyk Białowieża nowski Szymon, Superson Bartosz, Jabłoński Igor, Kuryło Grzegorz, Mateusz Gutowski Wierciński Przemysław, Nowacki Marcin, Ślączka Kazimierz, Karpiuk Ma- • Mistrzostwa Powiatu Hajnowskiego w piłce nożnej halowej 14 marca 2011 roku w Hajnówce odbył się turniej w futsalu o Mistrzostwo Powiatu Hajnowskiego. W turnieju wzięło udział pięć szkół: dwa licea hajnowskie, Zespół Szkół Zawodowych, Gimnazjum nr 3 oraz TL Białowieża. W turnieju grał każdy z każdym. Drużyna z technikum wygrała wszystkie mecze, a nasi zawodnicy zdobyli większość nagród. Najlepszym bramkarzem został Robert Kulbacki, piłkarzem – Hubert Zając, królem strzelców – Mateusz Nakielski. Wyróżnieni zostali także: Bartosz Michalak oraz Cezary Bisztyga. Wszyscy otrzymali pamiątkowe medale i puchary. Drużyna grała w następującym składzie: Robert Kulbacki i Maciej Gołemberski (bramkarze) oraz Hubert Zając (kap. drużyny) Bartosz Michalak, Mateusz Nakielski, Adrian Dmitruk, Mariusz Malinowski, Damian Romanow- ciej, Wołkowycki Michał, Waszkiewicz Patryk- libero, Trener: Jarosław Kutikow. Turniej Tenisa Stołowego W dniach 24-26.03.2011 drużyna tenisistów z Technikum Leśnego w Białowieży w składzie: Fidura Szymon, Grygo Arkadiusz, Michalak Bartosz i Koncewicz Krzysztof, wzięła udział w IX Ogólnopolskim Turnieju Tenisa Stołowego Szkół Leśnych o Puchar Dyrektora Generalnego Lasów Państwowych odbywającego się w ZSL w Tucholi. Dzięki bardzo dobrej grze naAnna Kulbacka szych zawodników (18 wygranych meczów, 0 przegranych) zagraliśmy w finale z Zespołem Szkół Leśnych w Tucholi. Po bardzo zaciętej i wyrównanej walce finałowej zajęliśmy ostatecznie II miejsce. W turnieju indywidualnym Michalak Bartosz zajął III miejsce, a Fidura Szymon z – VI miejsce. Opiekunem grupy był pan Adam Masajło. ski, Łukasz Tomczak, Cezary Bisztyga, Hubert Telakowski, Daniel Baran, Andrzej Radomski. Trenerem drużyny jest pan Jerzy Bogdan. Trzymamy też kciuki za powtórzenie sukcesu – zdobycie I miejsca w Mistrzostwach Szkół Leśnych w Polsce w piłce nożnej, które odbędą się w maju w Miliczu. • • A.K ~Sport~ W Białowieży też można się wypromować Z Martą Kutikow, wicemistrzynią Polski juniorek, rozmawia Mateusz Gutowski Mateusz Gutowski: Jak zaczęła się Twoja przygoda z siatkówką? Marta Kutikow: Dzięki tacie praktycznie od zawsze chodziłam na sale. To on zaszczepił we mnie miłość do siatkówki. Na poważnie wszystko zaczęło się od IV klasy szkoły podstawowej. Pierwsza pozycja na której grałam to przyjmująca. Dopiero w Warszawie przesunięto mnie na libero. M.G: Czy trudno było Ci zaaklimatyzować w Warszawie? W końcu zmieniłaś małą Białowieżę, na ogromne miasto? M.K: Na początku na pewno było ciężko. Nowi ludzie. Nowe otocznie. Trudno się było do tego przyzwyczaić. Ale w Sparcie zawsze była dobra atmosfera, dziewczyny z drużyny dobrze mnie przyjęły. M.G: Jak oceniasz postawę swojego zespołu w obecnym sezonie? M.K: Osiągnęłyśmy postawione nam cele, czyli utrzymanie się w I lidze i medal w Mistrzostwach Polski Juniorek. W tym sezonie dużo się nauczyłam i mogę go uznać za udany. M.G: Co byś jeszcze chciała poprawić w swojej grze? M.K: Jestem młodą zawodniczką i do ideału mi daleko. Na pewno jak będę ciężko pracować to podniosę swoje umiejętności. Moim słabszym punktem jest przyjęcie i na to muszę zwrócić szczególną uwagę. M.G: Jakie jest Twoje największe sportowe marzenie? M.K: Jak każdy sportowiec chciałabym zagrać w kadrze Polski i pojechać na najważniejsze imprezy- Olimpiadę czy też Mistrzostwa Świata. M.G: Jakie dałabyś rady młodym adeptom siatkówki z Białowieży, aby mogli powtórzyć Twoje sukcesy? M.K: Na pewno trzeba wkładać serce w to co się robi. A także ciężko pracować, ponieważ nawet najzdolniejsi bez tego nic nie osiągną. M.G: Dziękuje za rozmowę. Marta Kutikow Data urodzenia: 6 lipca 1993. Pozycja: libero. Pseudonim: Mała. Klubu: UKS Olimpijczyk Białowieża, MSM Promień Mońki, MUKS Sparta Warszawa. Wzrost: 163 cm. Waga: 53 kg. Największe sukcesy: Mistrzostwo Polski Kadetek (2009/2010), trzecie miejsce na Mistrzostwach Polski Juniorek (2009/2010), Pierwsze miejsce na Ogólnopolskiej Olimpiadzie Młodzieży (2009/2010), Wicemistrzostwo Polski Juniorek (2010/2011)- wszystko z MUKS Sparta Warszawa. • Siatkarze Technikum Leśnego w Białowieży kończą sezon Imponującym finiszem na zakończenie rozgrywek sezonu 2010/2011 wykazali się siatkarze białowieskiego Technikum Leśnego. Najpierw udanie zakończyli rozgrywki pierwszej I ligi szkół ponadgimnazjalnych wygrywając turniej w Wysokim Mazowieckimto zwycięstwo pozwoliło im na udział w barażach o utrzymanie w I lidze. Turniej odbył się pierwszego kwietnia w Białymstoku. Zwycięstwa na II LO w Białymstoku 2 do 1 oraz nad II LO Suwałki 2 do 0, pozwoliły mimo porażki w ostatnim spotkaniu z ZSZ Sokółka, zapewnić sobie utrzymanie w I lidze. Drużyna z Białowieży została ostatecznie sklasyfikowana na 10 miejscu w województwie. - Ten sezon zaczął się dla nas bardzo źle – komentuje Wojciech Gutowski, nauczy- ciel wychowania fizycznego w technikum – w pewnym momencie wydawało się, że nie mamy już żadnych szans na utrzymanie. Cieszę się, że moi chłopcy walczyli do końca i ta walka zakończyła się sukcesem. Kilka dni po zakończeniu walki o utrzymanie w lidze drużyna z Białowieży wzięła udział w Turnieju o Puchar Powiatu Hajnowskiego. Szóstego kwietnia siatkarze z technikum pokonali wszystkich swoich przeciwników – ZSZ Hajnówka, Gimnazjum z DBJN Hajnówka oraz II LO z DBJN Hajnówka – i zajęli zasłużone pierwsze miejsce w powiecie. Zwieńczeniem tego sezonu były natomiast Mistrzostwa Polski Szkół Leśnych, które tradycyjnie odbyły się w Starym Sączu. Na tych zawodach białowiescy siatkarze zajęli trzecie miejsce. - Cóż można było powalczyć o więcej – mówi Wojciech Gutowski – trochę skomplikowała nam grę kontuzja Wojtka Gabca w pierwszej fazie turnieju. Nie mógł on później grać na 100 procent. Jednak brązowy medal możemy uznać za nasz sukces. W sezonie 2010/2011 Technikum Leśne występowało w następującym składzie: Adrian Groszyk (kapitan), Sylwester Wojno, Wojciech Gabiec, Arkadiusz Jeżewski, Arkadiusz Grygo, Mariusz Markiewicz, Michał Szum, Tomasz Bugwin, Łukasz Dawidziuk, Michał Szkala, Artur Kupień, Jakub Zamojski, Bartłomiej Smyk, Marek Nowaszewski. • Mateusz Gutowski GŁOS BIAŁOWIEŻY- MIESIĘCZNIK SPOŁECZNOŚCI LOKALNEJ Wydawca: Białowieski Ośrodek Kultury, 17- 230 Białowieża, ul. Sportowa, tel. 085 68-12-460 Druk: Nadleśnictwo Białowieża. Redagują: Mateusz Gutowski (redaktor naczelny). Stali współpracownicy: Anna Kulbacka, Barbara Bajko, Anna Gierasimiuk, Wioletta Januszkiewicz, Katarzyna Winiarska, Jerzy Karczewski, Karol Zub. Adres e- mailowy: [email protected], [email protected]. Strona internetowa: www.bialowieza.gmina.pl. Redakcja zastrzega sobie prawo skracania materiałów. Numer zamknięto 22.04.2011 Nakład 350 egzemplarzy
Podobne dokumenty
Głos Białowieży - Urząd Gminy Białowieża
15 czerwca odbył się turniej o Puchar Przewodniczącego Rady Gminy w piłce nożnej. W zawodach udział wzięły udział 4 zespoły. Najlepsza okazała się druga drużyna Ochotniczej Straży Pożarnej w Białow...
Bardziej szczegółowoGłos Białowieży - Urząd Gminy Białowieża
tj.: ,,Centrum Naukowo-Przyrodnicze ,,Kopernik” w Hajnówce”, ,,Ścieżka w Koronach Drzew” – realizowanej przez Nadleśnictwo Browsk oraz kompleksie Jagiellońskie. Powinno to być powiązane z ciągami k...
Bardziej szczegółowo