Głos Białowieży - Urząd Gminy Białowieża

Transkrypt

Głos Białowieży - Urząd Gminy Białowieża
Temat miesiąca: Puszcza to już problem polityczny
W poniedziałek 28 marca, w auli Zamiejscowego Wydziału Leśnego Politechniki Białostockiej w Hajnówce odbyło się spotkanie dotyczące zmiany zapisów w ustawie o ochronie
przyrody. Przypomnijmy, że w związku tym tematem kilka tygodni temu odwiedzili powiat hajnowski posłowie Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Tym razem Hajnówka gościła posłów i
senatorów Prawa i Sprawiedliwości.
Więcej przeczytają Państwo na stronie trzynastej. Życzymy
miłej lektury.
W numerze
Informacje:
- Nowy pomysł na Puszczę Białowieską s. 3.
- Białowieski Ośrodek Kultury s.
3.
- Wicemistrzostwo w turnieju s. 3.
Opinie:
- Człowiek rodzi się twórcą s. 4 8.
- Dajmy szansę młodym ludziom
s. 8.
Przyroda:
- Żaby, żabki, ropuchy s. 9 - 12.
Temat miesiąca:
- Puszcza to już problem polityczny s. 13.
Kultura i nauka:
- Działaj Lokalnie VII s. 14.
- Wyjazd uczniów Gimnazjum Publicznego w Białowieży s. 15 - 17.
- Konkurs Matematyczny s. 16.
- 60- lecie Technikum Leśnego w
Białowieży s. 16.
- Ogólnopolski Festiwal Piosenki
Białoruskiej s. 16.
Sport:
- W Białowieży zwycięża MOS
Wola Warszawa s. 18.
- Mistrzostwa Powiatu Hajnowskiego w piłce nożnej s. 18.
- Turniej Tenis Stołowego s. 18.
- W Białowieży też można się wypromować s. 19.
- Siatkarze Technikum Leśnego w
Białowieży kończą sezon s. 19.
Drodzy Czytelnicy
Przede wszystkim mam nadzieję, że święta Wielkanocne spędzicie
Państwo w rodzinnej, ciepłej i serdecznej atmosferze. Myślę, że powrót do szarej
codzienności związanej z pracą i życiem zawodowym nie będzie taki straszny, choć
by dlatego, że pogoda sprzyja spacerom i pełnemu relaksowi.
Chciałbym podziękować pani Helenie Dulko – Tomalak za piękne wiersze,
które przesłała do naszej redakcji. W miarę możliwości będziemy się starali umieszczać je w kolejnych numerach naszego czasopisma.
Przepraszam za brak sprawozdań z ostatnich sesji Rady Gminy, które miały miejsce Białowieży. Wynika to z przyczyn niezależnych od redakcji. Mam nadzieję, że będziemy je mogli zamieścić w numerze majowym.
Także w następnym wydaniu naszego czasopisma będą mogli Państwo
przeczytać obszerny wywiad z posłem Robertem Tyszkiewiczem.
Z poważaniem
Mateusz Gutowski
~Informacje~
Nowy pomysł na Puszczę Białowieską
Konferencja prasowa posła Tyszkiewicza i senatora Cimoszewicza
W ostatnim czasie jak bumerang wraca temat Puszczy Białowieskiej. Mieliśmy już w Hajnówce odwiedziny
posłów z SLD i PiS. Natomiast w miniony wtorek poseł Robert Tyszkiewicz z PO oraz senator Włodzimierz
Cimoszewicz (niezależny) zaprezentowali w Białymstoku projekt programu Zrównoważony Rozwój Regionu
Puszczy Białowieskiej.
W
założeniu miałby być on
realizowany w ramach unijnego programu Rozwój Polski Wschodniej w nowej
perspektywie finansowej (lata 20142020) i finansowany z funduszy europejskich. Jego Beneficjentami ma być 10
jednostek samorządu terytorialnego leżą-
cych w Regionie Puszczy Białowieskiej
tj. powiat hajnowski, a także gminy: Białowieża, Hajnówka, Hajnówka miasto,
Narew, Narewka, Czyże, Czeremcha, Dubicze Cerkiewne, Kleszczele, we współpracy z organizacjami pozarządowymi,
ośrodkami naukowymi i instytucjami publicznymi.
- Obecnie trwa ustalanie terminów spotkań konsultacyjnych –Anna Mierzyńska, dyrektor biura poselskiego posła
Tyszkiewicza – przygotowujemy szereg
działań, która miejmy nadzieję umożliwią realizacje tego programu. Planowana jest również wizyta minister rozwoju
regionalnego Elżbiety Bieńkowskiej w
powiecie hajnowskim.
Do działań, które mogły by fi-
nansowane w ramach programu należą
m.in.: dostosowanie Regionu Puszczy
Białowieskiej do wymogów ochrony
środowiska: gospodarka wodno-ściekowa, gospodarka odpadami, odnawialne
źródła energii, wsparcie inwestycji (w
tym przygotowanie terenów pod inwestycje) o charakterze turystycznym,
uzdrowiskowym, usługowym i przetwórczym, rozwój infrastruktury komunikacyjnej,
rozwój
nowoczesnej
infrastruktury społecznej, wsparcie projektów naukowo-edukacyjnych i promocyjnych.
•
Mateusz Gutowski
Białowieski Ośrodek Kultury
- STOWARZYSZENIE NA RZECZ
DZIECI I MŁODZIEŻY UCZĄCYCH
SIĘ JĘZYKA BIAŁORUSKIEGO „ABBA” ORAZ BIAŁOWIESKI OŚRODEK KULTURY SERDECZNIE ZAPRASZAJĄ NA SPEKTAKL "OJ,
DAWNO, DAWNO" (BIAŁORUSKIE
HISTORIE Z PODLASIA), W WYKONANIU UCZNIÓW BIAŁOSTOCKICH SZKÓŁ NA PODSTAWIE
OPOWIEŚCI BABĆ, DZIADKÓW, RODZICÓW - ŚWIADKÓW WYDARZEŃ, KTÓRE ODBYŁY SIĘ NA
NASZEJ ZIEMI.
Zapraszamy- 30.04.2011 r. o godz.
19.00 kino „Żubr„ w Białowieży.
- WÓJT GMINY BIAŁOWIEŻA
ORAZ BIAŁOWIESKI OŚRODEK
KULTURY ZAPRASZAJĄ NA OB-
CHODY 220 ROCZNICY UCHWALENIA KONSTYTUCJI 3 MAJA.
Zapraszamy- 3 maja 2011 r. o godzine
15.00 kino "Żubr" w Białowieży.
- Kino "Żubr" zaprasza na polski dramat obyczajowy SALA SAMOBÓJCÓW 30 IV - 01 V 2011. Zapraszamyseans rozpoczyna się o godzinie 17.00.
•
Wicemistrzostwo w turnieju
Uczniowie Zespołu Szkolno – Przed- szkół. Po emocjonujących bojach z za- bardzo silnej drużynie z Dubicz Cerszkolnego w Białowieży
w dniu kresu: wiedzy z kodeksu drogowego, kiewnych. Uczniowie z podstawówki
15.04.2011r. uczestniczyli w Turnieju
ostatecznie zajęli IV m – ce. NatoBezpieczeństwa Ruchu Drogowego na
miast Tomasz Szymanowski otrzyszczeblu powiatowym, chcąc dzielnie
mał III nagrodę za indywidualne
bronić zajmowanego od czterech lat
wyniki.
trzeciego miejsca.
Sukces naszych gimnazjalistów
zdeterminował nas do dalszej prategorocznym konkursie
cy, aby w przyszłym roku pokonać
wystartowały drużyny w składzie: Szkotriumfujących od kilku lat przeciwła Podstawowa – Tomasz Szymanowski
ników i móc reprezentować Biało(kl.VI), Hubert Siemieniuk (kl.V), Gawieżę
w
rozgrywkach
briel Nowogrodzki (kl. V), Publiczne
wojewódzkich. Czego sobie i
Gimnazjum – Jan Mironkiewicz (kl.
uczniom życzę.
III), Maciej Nowosadko (kl. II), Ida Matysek (kl. III).
umiejętności jazdy na rowerze i udzielaIwona Lickiewicz
W pierwszej kategorii wieko- niu pierwszej pomocy zespół z gimnawej startowało 9, w drugiej kategorii 10 zjum zajął II m - ce, ustępując jedynie
W
•
~Opinie~
Człowiek rodzi się twórcą
Przedruk z tygodnika „POLITYKA”
Z Davidem Throsbym* autorem książki „Ekonomia i kultura", o tym, że nieprzeliczalne też się liczy w życiu ludzi
i społeczeństw, rozmawia Jacek Żakowski
Jacek Żakowski: - Czy kultura ma znaczenie?
David Throsby: - Na wiele sposobów.
Od czego by pan zaczął?
Od człowieka! Czyli?
Od ludzkiej tożsamości i naszych aspiracji. Kreatywności, potrzeby ekspresji, poczucia wyjątkowości i naturalnego
dążenia, żeby ją wyrazić w sposób przedstawiający nas jako istoty cywilizowane. Kultura definiuje to, kim jako
człowiek jestem i jednocześnie, kim jesteśmy jako ludzie.
Jako ludzie czy jako społeczeństwa?
Jedno i drugie. Każdy z nas ma różne tożsamości, bo należymy do różnych grup
społecznych. Kultura tworzy wspólnoty
dostarczające nam poczucia tożsamości.
Trudno odłączyć jednostkę od społeczeństwa i różnych społeczności. Jednym z fenomenów
kultury
jest
to,
że
jednocześnie nas dzieli i łączy. Różnicuje i spaja. Zaspokaja potrzebę wspólnoty
i
odmienności
zarazem.
Przynależności i wyjątkowości. Tylko kultura może przełamać sprzeczność między indywidualizmem jednostek a
potrzebami wspólnoty, do której te jednostki należą i bez której nie byłyby sobą. W tym sensie jednostce i
społeczeństwu kultura jest tak samo niezbędna do istnienia.
W jakim sensie jest niezbędna jednostce?
Czerpiemy z niej narzędzia ekspresji i tymi narzędziami zmieniamy siebie wraz z
naszą tożsamością. Ekspresja to jedna z
ludzkich elementarnych potrzeb.
Ekspresja artystyczna?
Kiedy mówi pan artystyczna, to w naturalny sposób staje nam przed oczami obraz wielkiego artysty. Picassa czy
Beethovena. A już niemowlaki nucą i tańczą, jak potrafią. Przedszkolaki rysują,
z byle czego robią instrumenty, wymyślają fabuły i grają najbardziej nieprawdopodobne role. To jest naturalna,
spontaniczna ekspresja artystyczna. Człowiek rodzi się twórcą. Ma naturalną
skłonność do wyrażania siebie, swojej
wyjątkowości. I do twórczego zmieniania świata, który go otacza. A jednocześnie od samego początku czerpie z tego
świata. Małe dzieci mówią słowami, których się uczą od starszych. Odwzorowują sygnały komunikowane przez innych.
Ale też tworzą własne słowa. W ten właśnie sposób poprzez kulturę wyrażają
dwie wspomniane ważne potrzeby - odmienności i przynależności.
Twórczość i tożsamość tworzą rodzaj nierozerwalnej więzi. Ekspresja staje się pełniejsza, gdy korzysta z dobrodziejstw
przynależności. Indywidualna tożsamość zyskuje, gdy korzysta z dorobku
wcześniejszych pokoleń. Czyli t. istniejącej kultury, Beethoven był geniuszem wyrażającym siebie, ale gdyby ktoś
wcześniej nie wymyślił instrumentów, orkiestry, nut, to jego geniusz nie mógłby
się wyrazić. Gdyby się urodził tysiąc lat
przed Chrystusem, nie stworzyłby IX
Symfonii, bo kultura nie dostarczyłaby
mu całej koniecznej do tego infrastruktury.
Gdyby nawet zanucił prości utka melodyjkę „Dla Elizy", nigdy byśmy się o
tym nie dowiedzieli, bo nikt byłego
nie umiał zapisać, a następnego ranka
on sam pewnie by jej nią pamiętał.
To jest taka dziwna dialektyka. Kultura
potrzebuje twórców, tak jak twórcy potrzebują kultury.
Tylko twórcy?
Każdy rodzi się twórcą i konsumentem
zarazem. To nas określa. Ludzka natura
jest taka, że żyjemy poprzez tak czy inaczej opowiedziane historie. Przez historie, które opowiadamy innym, przez
historie, które sami opowiadamy sobie,
i przez historie, które opowiadają nam inni. Każdy z nas potrzebuje narracji, które opiszą mu świat. Może je opowiadać
literatura, muzyka, malarstwo. Słowa,
dźwięki, obrazy tworzą nasze narracje,
dzięki którym możemy funkcjonować.
OBJAŚNIONE I NIEOBJAŚNIONE
Jak to działa?
Stara mądrość mówi, że wszystko da się
zrozumieć poza miłością i sztuką. Coś w
tym jest. Kultura opisuje to, co zrozumiałe. Wyjaśnia, objaśnia. Sztuka będąca jej częścią pomaga umieścić w
narracji to, co niepojęte.
Objaśnić?
Świat objaśniony do końca stałby się
nieznośny. Co by się stało z miłością,
gdybyśmy ją całkiem objaśnili? Stałaby
się nudna i nużąca. Ze sztuką jest to samo. Człowiek potrzebuje narracji objaśniających świat, ale w nie mniejszym
stopniu potrzebuje też takich, które
umieszcza w jego świecie to, co nie-objaśnione albo nieobjaśnialne, I również
takich, których objaśnienia sobie nie życzymy. Kultura nam tych narracji dostarcza i pozwala je tworzyć. Poprzez
proste, komunikatywne znaki, słowa,
zdania i przez przekazy czysto emocjonalne. Każdy z nas tego potrzebuje, Żeby poradzić sobie z rzeczywistością.
A społeczeństwo?
Społeczeństwo to wspólnota tworzona
przez kulturę
Tworzona czy stworzona?
Stworzona i tworzona. Niech się pan
przyjrzy muzyce. Nie tylko muzyce poważnej, ale też popularnej. One nie tylko wyrażają i tworzą wspólnoty
słuchaczy, ale też odwzorowują i jednocześnie kształtują ich wewnętrzny porządek. To, czego i jak pan słucha, co pan
nuci albo gra, prywatnie czy zawodowo, nie tylko łączy pana z jednymi i różni od innych. To także w jakimś stopniu
określa pański sposób przeżywania, postrzegania, myślenia o świecie.
Unifikują?
Właśnie nie. Fenomen kultury polega
miedzy innymi na tym, że buduje ona
wspólnotę różnorodności. Niech pan
weźmie Chopina. Bez wątpienia odbiera i przeżywa pan jego muzykę inaczej
niż ja. Bo mamy inne biografie, należymy do innych pokoleń. Ale ona nas w jakimś sensie łączy.
Zawsze mnie zastanawiało, co takiego jest w muzyce Chopina, że w Chi-
~Opinie~
nach i Japonii stała się niemal równie
popularna jak w Polsce. Jakie emocjonalne kulturowa kody ta muzyka niesie, że tak mocno trafia do ludzi
wyrosłych w kompletnie innych kontekstach niż autor i jego pierwotni odbiorcy.
To jest tajemnica. Bo dla nas chińska
czy japońska muzyka jest mało czytelna,
jeśli jesteśmy nieprzygotowani. Uczestnictwo wymaga zwykle jakiegoś przygotowania. Do kultury wchodzi się jak do
lasu. Może pan nic nie wiedzieć o drzewach i zwierzętach, a mimo to zachwycać się lasem i dobrze się w nim czuć.
To jest dość powszechna, spontaniczna,
naturalna wspólnota. Ale im więcej pan
wie, tym więcej pan widzi, tym ciekawsze staje się przebywanie w lesie i tym
więcej może on panu dać przyjemności.
Także w tym sensie sztuka może integrować i różnicować zarazem.
Mogę nic nią wiedzieć o Beethovenie,
a kłady słyszę „Dla Elizy", to nawet
nie znając tytułu, od razu rozumiem,
że chodzi o jaką j romantyczną historię. A kiedy słyszę aktora, który mówi: „Być albo nią być", czuję, jak w
mroku dziejów dudni dylemat sen-su
mojego istnienia. Dla człowieka takie
uderzenia przez sztukę może być emocjonalnie bezcenne. Ale czy to jest jakoś użyteczne?
Jeżeli użyteczne jest to, że dzięki takim
przeżyciom życie staje się pełniejsze, to
bez wątpienia tak. Ale ważne są też kody, które sztuka wytwarza. Muzyka, literatura, teatr, filmy, obrazy dostarczają
nam kodów, za pomocą których się porozumiewamy. Słuchając tych samych piosenek czy symfonii, znając te same
książki czy obrazy, tworzymy wspólne
znaczeniowe syntezy. Kiedy pan powie,
że ktoś hamletyzuje, każdy, kto należy
do zachodniej kultury, będzie rozumiał,
co pan ma na myśli,
„Hamlet" zdarza się raz na dziesięciolecia.
Nie trzeba aż „Hamleta", żeby po przeczytaniu książki albo po wyjściu z kina,
teatru czy wystawy malarskiej poczuł
pan potrzebę rozmowy z innymi. Sztuka
nie tylko tworzy narzędzia porozumiewania się ludzi, ale też buduje kanały społecznej komunikacji, których potem
używamy w różnych innych sprawach.
W tym sensie budują wspólnotę?
Wspólnota sięga tam, gdzie kultura. W
teatrze czy na koncercie ludzie mniej więcej w tych samych chwilach klaszczą albo się śmieją. To daje poczucie
wspólnoty i ją emocjonalnie buduje.
Wiem, że należę i uczę się należeć. Na
pewno pan to czuje, kiedy pan idzie w
Warszawie do kina czy teatru. Ale gdyby
pan poszedł do teatru w Chinach, nie zawsze mógłby pan zrozumieć reakcje publiczności. Bo nie łączyłyby was
przeczytane książki, słuchane piosenki,
obejrzane filmy. A gdyby pan poszedł na
koncert wirtuoza jakiejś tradycyjnej muzyki z kręgu innej kultury, często nie rozumiałby
pan
zachwytów
lokalnej
publiczności. Bo nie jest pan uczestnikiem wspólnoty, którą ta sztuka wyraża
i kształtuje.
W jakim sensie kształtuje?
Na przykład opisując emocjonalną
wspólnotę doświadczeń.
Jak „Łowca jeleni", „Hair" czy „Apocalipsa" opisały wspólnotę doświadczeń pokolenia wojny wietnamskiej?
Więcej niż opisały. Nadały temu doświadczeniu uniwersalny sens. Dziś Polak i Australijczyk mogą o tym doświadczeniu
rozmawiać, bo przez kulturę stało się
ono także naszym doświadczeniem. To
jest dobry przykład tego, jak sztuka działa w społeczeństwie. Bo z jednej strony
cała ta fala wietnamska w amerykańskim kinie była lokalną reakcją na dramatyczne
przeżycie
jednego
społeczeństwa. A z drugiej stała się nośnikiem wartości uniwersalnych całej
kultury zachodniej. Dzięki sztuce wspólnota tego doświadczenia sięgnęła dużo
dalej niż tylko ono samo. To jest typowe
dla fenomenu kultury, która z prywatnych czy lokalnych doświadczeń albo z
osobistych przeżyć czy emocji buduje
społeczne - a nawet uniwersalne - wartości. „Cierpienia młodego Wertera" opisywały ważny pokoleniowy proces
zachodzący w Niemczech, ale jednocześnie wyraziły coś, czego w pewnym momencie życia doświadcza i pewnie
zawsze doświadczało bardzo wielu ludzi. W tym sensie Goethe wyrwał miliony ludzi z poczucia samotności. Włączył
te cierpienia do kręgu wspólnoty. Świadomość wspólnoty losu odsuwa pokusę
rozpaczy.
l zmienił świat na lepszy?
Tego nie wiem. Ale w jakimś stopniu pomógł wielu ludziom zamienić rozpacz
we wspólnotę losu. I jest to jeden z tych
nielicznych przypadków - jak muzyka
Bacha czy sztuki Szekspira - w których
kultura tworzy poczucie ponadgeneracyjnych więzi. Jeżeli wciąż interesuje
pana użyteczność kultury, to tu odpowiedź może być pozytywna. Poczucie
więzi międzygeneracyjnej jest w każdym
społeczeństwie niezbędne jako przeciwwaga dla konfliktu pokoleń. Nie chodzi
tylko o wdzięczność dla poprzednich pokoleń za dziedzictwo, które nam zostawiły, ale też o solidarność wynikającą z
tego, że wciąż jesteśmy w istocie tacy
sami. Jak bardzo się międzypokoleniowo różnimy, widać gołym okiem. Trzeba
sztuki, żeby przekonująco pokazać, jak
bardzo jesteśmy podobni. To widać u
Szekspira. To słychać u Bacha. Na ulicy
pan tego nie zobaczy. A jeżeli pan tego
nie zrozumie, jeżeli pan tego nie przyswoi emocjonalnie, to może nigdy nie
zrozumie pan swoich dorastających
dzieci, które wielu ludziom z naszego
pokolenia wydają się niemal końcówką
komputera.
Trzeba Szekspira, żeby zrozumieć
córkę albo syna?
Nie wiem, czy trzeba. Ale kultura pomaga zobaczyć ponadgeneracyjną tożsamość zasłanianą przez generacyjne
kostiumy. To jest niewątpliwe.
Pana zdaniem kultura nas uczy, że ludzie różnią się tylko kostiumami?
Pokazuje, że są doświadczenia, które
nas dość uniwersalnie łączą. Ale też wytwarza i podtrzymuje różnice. Różne
społeczeństwa różnie się zachowują,
działają, rozwijają dlatego, że mają różną kulturę.
Dlatego, że czytają różne książki i nucą inne piosenki?
Oczywiście. Społeczeństwa tworzą i czytają różną literaturę, tworzą i śpiewają
nieco inne piosenki dlatego, że są, jakie
są, ale też są, jakie są, bo czytają różne
książki, nucą inne piosenki, więc inaczej się ze sobą komunikują, mają inne
hierarchie wartości, inne wrażliwości.
Max We-ber opisał kiedyś, jaki wpływ
miała kultura protestancka na rozwój
kapitalizmu w zachodniej Europie i jak
kultura konfucjańska wpłynęła na rozwój Chin.
DOSTĘP DO WRAŻEŃ
Na mnie większe wrażenie zrobiły
książki Daniela Bella o kulturowym
~Opinie~
paliwie kapitalizmu, Francisa Fukuyamy o wpływie kultury na rozwój Japonii, Korei, Niemiec i Francji oraz
Roberta Putnama o tym, jak kultura
zdynamizowała rozwój Północy i zahamowała rozwój Południa we Włoszech. Czy oni mają rację, że to
kultura w istotnym stopniu tworzy rozwój gospodarczy?
Jeżeli mówiąc kultura, myśli pan o usługach i produktach niosących różne wytwory artystyczne - książkach, płytach,
seansach, koncertach, spektaklach, wystawiennictwie, wzornictwie...
...czyli o tak zwanych przemysłach kultury...
...to one w różnych społeczeństwach odpowiadają za jakieś dwa, trzy, pięć procent PKB. To jest spora część
gospodarki. A jeśli doda pan inne dziedziny twórczości - na przykład tworzenie programów komputerowych...
...czyli tak zwane przemysły kreatywne...
...to w krajach najwyżej rozwiniętych
ma pan już zwykle sześć, siedem, osiem
procent PKB. To dużo. Kilkakrotnie więcej niż na przykład rolnictwo w krajach
rozwiniętych. Mało jest dziedzin gospodarki, które dają aż tyle. W tym sensie
kultura ma dla gospodarki istotne znaczenie. Ale inny sens jest nieporównanie
ważniejszy. Bo im bardziej świat się rozwija, im lepiej jest rozwinięty, tym lepiej
rozumiemy, że PKB jest ważne, produkcja jest ważna, dochody są ważne, ale naprawdę chodzi o to, jak się ludziom
żyje. Bo można przetopić nie wiem ile
stali i przewieźć ją nie wiem jak daleko,
zużyć nie wiadomo ile ubrań i żywności,
a nie mieć specjalnych powodów do zadowolenia z życia. Ekonomia odchodzi
od poglądu, że naszym celem jest ciągłe
zwiększanie produkcji, sprzedaży, konsumpcji, bo wszyscy już rozumieją, że
ten model zasadniczo wyczerpał swoje
możliwości. Teraz chodzi nie o to, żeby
bez końca podnosić konsumpcję, lecz żeby podnieść realną jakość życia. Można
powiedzieć, że lepsze życie jest celem nie większa produkcja. A skoro tak, to
kultura staje się czynnikiem o fundamentalnym znaczeniu.
Bo?
Bo staje się podstawowym narzędziem
ekspresji. Nie dom. Nie ubranie. Nie samochód. W miejsce przedmiotów narzędziami ekspresji i samorealizacji muszą
stać się wrażenia. I szybko się stają. W
krajach rozwiniętych miejsce rywalizacji o dobra zajmuje narastająca walka o
dostęp do wrażeń. I na dostarczaniu wrażeń zbija się dziś fortuny. Nie na dostarczaniu przedmiotów.
Paulo Coelho albo ktoś w jego typie będzie Rockefellerem XXI w.?
Może raczej producenci gier komputerowych. Ale dobra gra wymaga kultury literackiej,
plastycznej,
muzycznej,
filmowej. Wątpię, czy będzie rosła grupa ludzi czytających powieści, chodzących do teatru albo nawet do kina. Ale
to nie znaczy, że powieściowa narracja
czy kultura filmowa przestaną mieć znaczenie. Gry komputerowe często mają powieściowe fabuły i posługują się
obrazem kinowym. Wiele z nich to powieści czy filmy dla aktywnych.
Ale raczej używające kultury jako surowca, niż ją samodzielnie tworzące.
Najpierw używają, a potem rozwijają
Wypierając tradycyjne formy i niszcząc kulturę wyższą.
Tak się często mówi, ale z drugiej strony, kiedy w różnych krajach władze pytają mieszkańców, czy chcą, żeby w ich
mieście powstała na przykład nowa galeria sztuki, to coraz częściej odpowiedź
jest pozytywna. To w coraz większym
stopniu jest naturalny element cywilizowanej wspólnoty. Nie wedle jakichś abstrakcyjnych standardów, ale według
odczucia przeciętnych mieszkańców. Ludzie chcą mieć powody do dumy ze swojej wspólnoty, z okolicy, miasta, regionu
czy kraju. I chcą płacić na to podatki.
Bo kultura im dość tanio i stosunkowo łatwo takich powodów do dumy dostarcza.
To jest miłe. Ale czy jest też pożyteczne?
W sensie utylitarnym?
W praktycznym. Podobno krowa, która słucha Bacha, daje lepsze mleko.
Człowiek też?
A człowiek jedzący zdrową żywność?
Kontakt ze sztuką, uczestnictwo w kulturze jest takim samym elementem zrównoważonego życia jak zdrowe jedzenie,
aktywność fizyczna i czyste powietrze.
Cywilizacja burzy naturalną równowagę życia. Przez długi czas przyjmowaliśmy to jako konieczną cenę rozwoju
ekonomicznego. Teraz to, co wydawało
się ceną, staje się hamulcem. Nie jest
pan przecież robotem. I ja też nie. Nie
można nas włączyć przyciskając guzik
ani zwiększyć naszej efektywności wkładając nową baterię. Na jakiś czas każdy
z nas może rezygnować z dobrego jedzenia i zrównoważonego życia. Społeczeństwa także. Ale na dłuższą metę to się
nie opłaca. Także w czysto ekonomicznym sensie. Leczenie skutków złego odżywiania jest droższe niż dobre
odżywianie. Skutki zmniejszenia uczestnictwa w kulturze kosztują społeczeństwo więcej niż uczestnictwo w kulturze.
To się daje policzyć?
W ekonomii społecznej mało co daje się
dokładnie policzyć. Ale można to stwierdzić porównując różne modele rozwoju.
W dłuższych okresach społeczeństwa o
wysokim udziale w kulturze rozwijają
się lepiej.
Cyprian Norwid, polski dziewiętnastowieczny poeta, pisał, że „piękno na
to jest, by zachwycało. Do pracy praca, by się zmartwychwstało". To
jest mechanizm, przez który kultura
stymuluje rozwój?
Zabawna historia, kilka miesięcy temu
pisząc o Johnie Rasco, brytyjskim krytyku i profesorze sztuki w Oxfordzie, który
jest też autorem pierwszych tekstów o
ekonomice kultury, trafiłem u niego na
bardzo podobną tezę sformułowaną w
połowie XIX w. Sądziłem, że on to
pierwszy wymyślił. Pamięta pan, kiedy
dokładnie Norwid to napisał?
Też w połowie XIX w.
To by znaczyło, że 150 lat temu te myśli
- podobnie jak dziś - krążyły po świecie.
KAPITAŁ KULTURY
Czyli odkryliśmy przypadkiem jeszcze jeden - w dodatku nie oczywisty przykład tożsamości międzypokoleniowej. Nie tylko miłość i lęki są
wieczne.
Wtedy to wynikało z religijnej tradycji.
Zwłaszcza purytańskiej. Purytańskie poczucie odpowiedzialności obejmowało
piękno tak samo jak wydajność. Jako
wyraz wdzięczności za dzieło stworzenia i posłuszeństwa jego naturalnemu
pięknu. Tyle że wtedy rolą piękna i sztuki zajmowali się kaznodzieje, intelektualiści, artyści, a teraz wzięli się za to
ekonomiści.
Bo żyjemy w czasach, gdy ekonomia
zabrała kulturze i religii rząd dusz.
Pan też jest ekonomistą. Mam poczucie, że jako ekonomista zajął się pan
~Opinie~
kulturą, bo dwadzieścia lat temu zrozumiał pan to, co i my zaczynamy rozumieć: że w dominującej kulturze,
we współczesnym dyskursie tego, co
nie ma ekonomicznego wyrazu, co nie
jest opisane i uzasadnione w języku
ekonomii - po prostu de facto nie ma.
Każdy z nas i każda dziedzina życia
musi udowodnić, że się zwyczajnie
opłaca. Co się nie opłaca - nie ma racji bytu. Czy kultura i sztuka się społeczeństwu opłaca? Czy życie wysycone
sztuką, pięknem, twórczością jest bardziej produktywne?
To można badać na kilka sposobów. Richard Florida pokazał na przykład, w jaki sposób sztuka - zwłaszcza sztuka
krytyczna, zbuntowana, poszukująca - jako nośnik inspiracji, krytycyzmu, twórczego niepokoju tworzy kreatywne
postawy w różnych innych dziedzinach i
jak duży ma wpływ na rozwój gospodarczy. Ale można też badać to z innej strony. Ekonomiści dość dawno zbadali, ile
ludzie skłonni są zapłacić i z jakiej części dochodów gotowi są zrezygnować w
zamian za piękny krajobraz. Wiemy, ile
wart jest widok z okna. Firmy hotelarskie wiedzą to doskonale. Widok wlicza
się w cenę pokoju. W tym sensie sztuka
się niewątpliwie opłaca. Podobnie jest z
wzornictwem. Można dość łatwo policzyć, jaką rynkową wartość ma estetyka
w przypadku samochodu, ubrania, telewizora. Wiele osób kupuje rzeczy mniej
funkcjonalne i bardziej zawodne, ale za
to ich zdaniem ładniejsze. Często nawet,
jeżeli są droższe. W tym sensie piękno
też ma wartość.
Fukuyama opisał kulturowe przyczyny, dla których francuskie samochody psują się częściej niż niemieckie.
Ale wiele osób kupuje francuskie samochody dlatego, że ich zdaniem są
ładniejsze i milsze od niemieckich.
To też jest kulturowo uwarunkowane.
Kultura pracy i kultura wizualna to są
kapitały, w które ktoś kiedyś musiał zainwestować. Społeczeństwa czerpią z nich
ogromne korzyści. Ale nie bardzo wiadomo, jak precyzyjnie policzyć ekonomiczne skutki wielkich wystaw francuskiego
malarstwa, na których impresjoniści
kształtowali estetyczną kulturę Francuzów, czy oper Wagnera, symfonii Beethovena, powieści Tomasza Manna, które
mają wkład w niemiecką kulturę pracy.
Manuel Castells pokazał, że wielki suk-
ces ekonomiczny Finlandii miał źródło nie tylko w sprytnej i
konsekwentnej polityce, ale też w sile
kultury, w tworzącym zaufanie poczuciu wspólnoty i tożsamości, które
umożliwiły przeprowadzenie głębokiej transformacji bez specjalnego
sprzeciwu.
Wspólnota kultury, czyli głębokich symbolicznych przeżyć, sprzyja wspólnocie
działania. To jest niewątpliwe. Problemem jest pogodzenie wspólnoty z różnorodnością. W kulturze to nie jest
niemożliwe. Ale wymaga świadomej polityki łączącej inicjację do wspólnego kanonu i zachęca-nie do budowanych na
nim eksperymentów. Sztuka najlepiej temu służy. Bo sztuka z natury kwestionuje tradycję, ale by ją przekształcać,
musi ją najpierw poznać. Sztuka absorbuje tradycję po to, żeby ją zmienić, coś
dodać od siebie. Taki model służy współczesnej gospodarce.
To znaczy, że opłaca się inwestować w
kulturę?
Niech się pan nie obrazi, ale dla ekonomisty to było dobre pytanie dwadzieścia
lat temu. Dziś go nie stawiamy. Bo wiemy, że przynajmniej od pewnego poziomu bez inwestycji w kulturę nie da się
iść do przodu. Ale jeżeli pan pyta o opłacalność inwestowania w kulturę tak, jak
się pyta o opłacalności inwestowania
na przykład w autostrady, to odpowiedź
też musi być podobna. Ogólnie autostrady sprzyjają rozwojowi. Ale na ogół nie
ma sensu budować autostrady donikąd,
nie opłaca się budować autostrad obok
siebie, nie ma sensu wydawać na autostradę w kraju w którym ludzie podróżują konno albo pieszo. Od autostrady
często bardziej się opłaci zrobienie zwykłej drogi Podobnie zamiast w nową operę czy galerię czasem lepiej jest
zainwestować w szkolne zajęcia z muzyki czy plastyki albo w estetykę miasta.
Wiele państw i miast na całym świecie daje zagranicznym artystom stypendia i bezpłatne mieszkania czy
pracownie, byle tylko przez jakiś czas
w nich mieszkali. Da się policzyć, czy
to się opłaci i ile warto wydać na takie
programy?
Oczywiście. Można policzyć, ile miasto
zyskana obecności artysty, na tym, że
mieszkańcy będą mogli odwiedzać jego
pracownię, obejrzeć wystawę, spotkać
się i podyskutować, że miejscowi twórcy
będą z nim mieli kontakt, że z tego kontaktu i dla nich coś w przyszłości wyniknie - może inspiracja, a może wspólny
albo zagraniczny projekt. Dlatego tyle
miast inwestuje teraz w klastry sztuki
czy kolonie artystów. Bo to są rozsadniki rożnych aktywności, budzące do życia całe okolice. Nie tylko społecznie i
kulturowo, ale też biznesowe.
To są inwestycje czy tylko wydatki?
A kiedy rząd wydaje pieniądze na szpitale, szkoły, ambasady, czołgi - to są tylko
wydatki czy też inwestycje?
Czołgu nikt sobie prywatnie nie kupi,
a książkę czy obraz owszem.
To jest kwestia proporcji. Książka może
być dobrem prywatnym. Ale literatura
jest już dobrem publicznym. Każdy z
nas prywatnie czyta książki. Ale fakt, że
czytamy je jako zbiorowość, jest ważną
społeczną wartością. W pana i moim interesie leży, żeby czytało jak najwięcej
osób, chociaż każdy z nas czytając, zaspokaja swoją indywidualną potrzebę.
Specyfika kultury polega między innymi
na tym, że niemal w każdej dziedzinie
pojedynczy wytwór może być dobrem
prywatnym, ale jego istnienie jest dobrem publicznym. Nuty Chopina mogą
być czyjąś prywatną własnością, ale jego muzyka służy ogółowi. Gdyby jej nie
było, wszyscy Polacy by wiele stracili.
To jest splot, którego w kulturze nie da
się rozerwać. Pod tym względem kultura różni się od innych przemysłów i innych
dziedzin
życia.
Polska
zainwestowała na przykład dość dużo
pieniędzy w muzeum Chopina. Czy to
się opłaci?
Pana zdaniem?
Zależy komu. Samemu muzeum jako
przedsiębiorstwu - niekoniecznie. Z biletów i gadżetów inwestycja pewnie się
nie zwróci. Ale jeżeli pan doda zarobki
restauratorów i hotelarzy, podatki, które zapłacą, i cały biznes, który to muzeum nakręci, to wynik może już być
pozytywny. A są też korzyści, które trudniej jest oszacować. Duma mieszkańców i innych zwiedzających Polaków.
Prestiż w oczach gości z zagranicy. Szacunek, który Polska zyskuje. To się daje
szacować, przeliczać na czysto ekonomiczne korzyści. Ale nie ma sensu
wszystkiego przeliczać. Nieprzeliczalne
też przecież się liczy.
~Opinie~
*Prof. David Throsby – australijski ekonomista kultury (Macquarie University,
Sydney). Byt konsultantem Banku Światowego, OECD, FAO i UNESCO. Jego
zainteresowania badawcze skupiają się
m.in. wokół problemów ekonomii sztuki, rozwoju kultury i jej znaczenia dla
rozwoju gospodarczego, polityki kulturalnej i relacji między nią a polityką go-
spodarczą,
ekonomii
ingerencji
publicznej w rynki sztuki i gospodarczej
roli artystów. W Polsce ukazała się ostatnio jego książka „Ekonomia i kultura"
(NCK, Warszawa 2010, wydanie angielskie 2001 r.) uznawana za klasyczną pozycję w tej dziedzinie. Najnowsza
publikacja to „The Economicsof Cultural Policy" (Cambridge University
Press, Cambridge 2010
Redakcja “Głosu Białowieży” dziękuje
panu Jackowi Żakowskiemu i Spółdzielni Pracy POLITYKA za zgodę na
bezpłatny przedruk artykułu.
•
Dajmy szansę młodym ludziom
Z Mikołajem Janowskim, radnym sejmiku wojewódzkiego z PSL, rozmawia Mateusz Gutowski.
Mateusz Gutowski: Jakie jest Pana zdanie na temat obywatelskiego projektu nowelizacji ustawy o ochronie przyrody?
Mikołaj Janowski: Każdy projekt obywatelski powinien zostać doceniony. Jednak ten jest projektem na żądanie,
zainspirowany przez polityków, którzy
wywołali konflikt wokół Puszczy Białowieskiej, jedynie dlatego, że zbliżały się
wybory. Moim zdaniem młodzi ludzie,
którzy zbierali pod nim podpisy zostali
wykorzystani. Nie mogę się zgodzić z założeniami tego projektu. Samorządom
nie można zabierać prawa głosu. To
wójt, radny gminy, powiatu czy województwa, wiedzą najlepiej co jest korzystne na danym terenie. Według mnie
byłoby to wprowadzenie dyktatury. To samorządy w porozumieniu z ministrem środowiska
powinni
dojść
do
porozumienia. Tak jak mówiłem mieliśmy tu doczynienia z politycznym wykorzystaniem pewnych środowisk. To nie
przypadek, że młodzi ludzie wchodzą na
dach ministerstwa i wywieszają transparent. Ochrona tego nie widziała? To musiało być zainspirowane przez określone
środowiska polityczne.
M.G: Jak, według Pana, powinien rozwijać się powiat hajnowski? Na jakie gałęzie powinien stawiać?
M.J: Przede wszystkim mały ruch przygraniczny. To na mój wniosek Sejm RP
przyjął stanowisko na temat tego ruchu.
Jeszcze dwa lata temu strona białoruska
chciała podjąć taką współpracę, teraz
już niestety nie chce. Ważne jest także
uruchomienie przejścia kolejowego na
Siemianówkę. Mieszkamy na najkrótszej
trasie z Azji do Europy. Proszę sobie wyobrazić jakie stworzyłoby to możliwości. Powinniśmy być zapleczem firm,
które istnieją wokół puszczy np. IKEI
czy Pronaru. Należałoby zadbać o powstanie miejsc noclegowych, hoteli. Przecież w Hajnówce praktycznie ich nie
ma. Nie wykorzystujemy również potencjału naszych lokalnych przedsiębiorców. Trzeba skończyć z tym, że na
naszym terenie preferuje się firmy z zewnątrz. Wystarczy tu popatrzeć na
Bielsk Podlaski, który przyjął odmienną
taktykę. I dzięki temu bardzo się rozwinął. Jednak nasze hajnowskie władze robią zupełnie inaczej. Kolejną sprawą
jest wykorzystanie rolnictwa, które istnieje na naszym terenie. Można przecież
zwiększyć udział rolnictwa ekologicznego. Miałoby to przecież ogromną markę. Wszyscy inni to robią, tylko nie my.
Nie wykorzystujemy potencjału, który w
nas drzemie. A on jest naprawdę ogromny. Inną sprawą jest przyciągnięcie turystów. Trzeba się postarać, żeby nie
zostawali u nas na dwa-trzy dni. Musimy także zacząć żądać więcej od naszych polityków. Nauczyliśmy się
śpiewać dla naszych gości, dygnitarzy,
„Mnogaja Leta”. Trzeba jednak zacząć
coś od nich wymagać. Według mnie należy też w końcu dać szansę młodym, wykształconym ludziom. Proszę popatrzeć
ilu z nich wyjeżdża. Trzeba dać im szansę nawet kosztem tych, którzy mogą już
przejść na emeryturę. Nikt nie jest przecież na zastąpiony. Obecnie wszelki
wkład w naszą naukę wykorzystuje zagranica, bo przecież u nas, komuś młodemu
trudno znaleźć pracę. Dajmy szansę takim ludziom, są to przecież nowe pomysły, nowe perspektywy i nowa energia.
Musi także nastąpić gazyfikacja naszego terenu. I to jest dla mnie rzecz bezdyskusyjna. Jeżeli mamy chronić Puszczę
Białowieską naprawdę, to powinno być
załatwione w pierwszej kolejności.
M.G: Czy widzi Pan szansę zażegnania
sporu między zwolennikami a przeciwnikami poszerzenia Białowieskiego Parku Narodowego?
M.J: Szansa oczywiście jest. Opierałbym ją na zdaje się drobnej, małej szkole. Chodzi mi tu o Technikum Leśne w
Białowieży. Myślę, że nasi leśnicy i nasi
profesorowie z Białowieży powinni
wspólnie dojść do porozumienia. Oczywiście uwzględniając przy tym także innych mieszkańców naszego powiatu.
Uważam także, że w Hajnówce powinno
powstać Centrum Ochrony Przyrody
obejmujące całą Europę. To nasi leśnicy, a także nasze środowiska naukowe
powinny uczyć innych, jak chronić przyrodę. Niestety obecnie mamy sytuacje,
że minister środowiska walczy z leśnikami, zamiast ich promować po całej Europie, a nawet świecie. Dochodzi
obecnie do takich paradoksów, że opracowania naukowe, sporządzone przez
polskich naukowców, a dotyczące Puszczy Białowieskiej, leżą na półkach.
Uważam, że Puszcza Białowieska powinna być centrum nauki ekologicznej
na cały świat.
M.G: Dziękuje za rozmowę.
•
~Przyroda~
KAROL ZUB O...
Żaby, żabki i ropuchy
„Wiosna, wiosna, tyle się dzieje. O
czym by tu napisać?” – takie myśli kłębiły mi się po głowie kiedy spacerowałem z psem po parku. I wtedy temat
sam się pojawił w postaci ropuchy, która właśnie wędrowała tą samą alejką
zmierzając prosto do stawu.
W
tym roku dzięki ciepłej i
wilgotnej pogodzie mamy prawdziwy
wysyp płazów i nie sposób wyjść z domu aby się nie natknąć na żabę lub ropuchę.
Skąd i dokąd wędrują płazy?
Może nawet się nad tym nie zastanawiamy kiedy w drodze do pracy
lub sklepu mijamy codziennie dziesiątki
tych stworzeń. Niejeden z nas pewnie nawet po cichu zaklnie pod nosem, bo trzeba uważnie patrzeć pod nogi, aby nie
rozdeptać jakiejś żaby lub ropuchy. Wielu z nas nawet jadąc samochodem stara
się omijać wygrzewające się na asfalcie
płazy. Sam tak robię, chociaż nie dam
głowy, że udaje mi się ominąć każdą żabę.
Większość naszych płazów zimuje na lądzie, ukrywając się w norach, między korzeniami drzew, pod stertami kamieni i
innych zakamarkach. Jedynie żaby trawne oraz tzw. żaby wodne zimują zagrzebane w mule na dnie zbiorników
wodnych. Jednak wszystkie bez wyjątku gatunki rozmnażają się w wodzie,
więc kiedy tylko zaczyna robić się cieplej ruszają w poszukiwaniu odpowiedniego miejsca do złożenia jaj. Nawet
żaby trawne zimujące w wodzie poszukują płytszych zbiorników, które łatwiej
się nagrzewają, aby ich potomstwo mogło się jak najszybciej rozwijać. Stąd
też na drodze prowadzącej do Pogorzelec spotkamy zarówno ropuchy zimujące w lesie i zmierzające w stronę rzeki,
jak i żaby trawne zimujące w Narewce,
podążające w przeciwnym kierunku w
poszukiwaniu cieplejszych miejsc do rozrodu.
samce zaczynają popisy wokalne. Odgłosy wydawane przez gatunki odbywające
grupowe gody nie są zbyt donośne, stąd
też żaby trawne, moczarowe i ropuchy
można usłyszeć z odległości zaledwie
kilku-kilkunastu metrów. Wystarczy to
jednak aby poinformować o swojej obecności samice i trzymać na dystans konkurentów. Jednak gatunki, u których czas
godów jest bardziej rozciągnięty, dysponują znacznie donioślejszym głosem.
Samce ropuchy zielonej, które rozpoczynają gody dopiero pod koniec kwietnia
lub w maju, kiedy temperatura wody
przekroczy 15oC, wydają długi trel słyszalny z kilkuset metrów. Każdy z nas
słyszał też zapewne chóralne popisy rzekotek, które niosą się na wiele kilometrów. Okazuje się, że nie bez znaczenia
jest to, który z samców pierwszy daje sygnał do rechotania, bo zazwyczaj to w jeŚpiewać każdy może
go
stronę
kierują
się
samice.
A co się dzieje kiedy już żaby i Prawdopodobnie jest im łatwiej określić
ropuchy znajdą się w wodzie? Wówczas kierunek w przypadku tego pojedyncze-
go głosu niż wyodrębnić innego samca
z całego chóru.
Jak to robią żaby, czyli tajemniczy
ampleksus
Celem wszystkich zachowań
godowych jest spłodzenie potomstwa i
nie inaczej jest u płazów. Aby zapewnić
sobie wyłączność samce płazów stosują
„uścisk miłosny” zwany ampleksusem.
Polega on na tym, że samiec obejmuje
samice przednimi łapami od góry i mocno przyciska do siebie. U ropuch zdarza
się, że samce chwytają samice już w
drodze do miejsc rozrodu i wówczas
większość drogi odbywają na grzbiecie
partnerki. Jednak w wodzie, kiedy wokół kłębią się inne osobniki, samce
chwytają się wszystkiego co znajdzie
się w ich pobliżu, więc nierzadko są kawałki drewna lub inne przedmioty pływające w wodzie. Czas godów trwa
krótko i każdy samiec chce go jak najlepiej wykorzystać, jednak w takim tłu-
~Przyroda~
mie nie trudno o pomyłkę. Stąd też u ropuchy szarej samce oraz samice, które
już złożyły jaja, wydają po dotknięciu
dźwięk przypominający piszczenie. Jest
to informacja dla innych samców, że nie
mają tutaj czego szukać. Możemy sami
wypróbować jak to działa. Kiedy zobaczymy samca ropuchy, który jest zazwyczaj mniejszy i smuklejszy od samicy,
wystarczy go chwycić delikatnie dwoma palcami „pod pachy”, aby słyszeć
ten dźwięk. Pamiętać jednak należy o
tym, że na skórze ropuch występują gruczoły jadowe, więc po takim eksperymencie nie należy dotykać oczu lub
wkładać palców do ust.
Klasyczny ampleksus, który obserwujemy na przykład u ropuchy szarej, polega na chwycie „pod pachy”. U
gatunków mających rozciągnięty czas
rozrodu ampleksus może polegać na
chwycie „w pasie” i tak robią na przykład grzebiuszki ziemne i kumaki. Na
przednich łapach samców wielu gatunków płazów występują tzw. modzele,
czyli zgrubienia skóry, które sprawiają,
że chwyt jest mocniejszy i pewniejszy.
Niektóre egzotyczne gatunki żab chwytają swoje partnerki za głowę lub szyję,
przyciskając je od spodu wierzchem
przednich łapek. Taki miłosny uścisk u
naszych gatunków zazwyczaj trwa kilka
godzin, aż do momentu kiedy samica złoży jaja. Rekordzistami są jednak niektóre egzotyczne gatunki płazów, u których
ampleksus może trwać tygodnie albo nawet miesiące. U pewnej wenezuelskiej
ropuchy, która przemierza Andy w poszukiwaniu odpowiednich strumieni, stwier-
dzono, że para pozostawała w takim
uścisku przez ponad 4 miesiące!
Blaski i cienie żabiego żywota
Kiedy już samica złoży jaja, jej
rola się kończy i zazwyczaj wraca na
ląd. Żaby trawne i moczarowe składają
jaja w kłębach, w których może być 2 –
3 tysiące jaj. Ropuchy składają jaja w
sznurach, które sięgają nawet 5 metrów
i mogą zawierać nawet do 10 tys. jaj.
Liczba jaj zależy od wielkości samicy i
jej kondycji. Takie grupy jaj składane w
postaci pakietów, kłębów lub sznurów
nazywane są skrzekiem.
Samce pozostają w wodzie dłużej, czekając na kolejne partnerki. U naszych
gatunków
płazów
nie
obserwujemy żadnej opieki nad potomstwem, ale na południu Europy występuje pętówka babienica, u której samce
oplatają sznury z jajami wokół tylnych
nóg i noszą je przez kilka tygodni, czekając aż zarodki dojrzeją. Wówczas przenoszą je do wody, gdzie z jaj wylęgają się
kijanki.
Dlaczego płazy składają tak dużo jaj? Odpowiedź jest prosta, gdyż
śmiertelność płazów jest ogromna. Nie
mam tutaj na myśli jedynie tego, że wiele z nich jest narażony na przejechanie
lub rozdeptanie, gdyż na żaby i ropuchy
czyha znacznie więcej niebezpieczeństw. Dorosłe osobniki stanowią zdobycz dla wielu drapieżników i nie
pomagają im nawet toksyny zawarte w
skórze. Borsuki, orliki i myszołowy polujące na ropuchy po prostu rozrywają skórę i wywracają ją na drugą stronę jak
rękawiczkę, zjadając tylko to co znajduje się wewnątrz. Dla większości zwierząt ropuchy są na szczęście niejadalne.
Przekonał się o tym również mój pies,
dla którego każda próba chwycenia ropuchy w pysk kończyła się ślinotokiem
i pianą na pysku, więc teraz zupełnie
ignoruje ich obecność.
Najbardziej zagrożone są jednak jaja, stąd też osłaniająca je galaretowata substancja również zawiera
toksyny. Dlatego też drapieżniki takie
jak tchórz czy wydra, które wygrzebują
zimujące żaby z dna zbiorników wodnych, starannie „wypreparowują” i pozostawiają skrzek a zjadają resztę
zdobyczy. Osłonka jaj w organizmie żaby ma zwartą postać, ale kiedy znajdzie
się na zewnątrz zaczyna chłonąć wodę i
staje się galaretowata. Osoby, które nie
znają zwyczajów drapieżników i znajdują taką „galaretkę” nie potrafią sobie
wytłumaczyć jej pochodzenia. Stąd też
od czasu do czasu w prasie ukazują się
sensacyjne doniesienia. Pamiętam, że
kiedyś w piśmie „Nie z tej ziemi” natrafiłem na artykuł zatytułowany „Galareta z kosmosu”, w którym opisywano
taki właśnie wypreparowany skrzek jako pozostałość z deszczu spadających
gwiazd, będącą śladem obcej cywilizacji.
Nawet bez takich sensacji życie żab i ropuch jest niezwykle ciekawe, ale też bardzo niebezpieczne.
Największym zagrożeniem dla ich bytowania są szybkie zmiany zachodzące w
środowisku, przede wszystkim osuszanie bagienek i drobnych oczek wodnych. Pamiętam z mojego dzieciństwa
w Mońkach, że wokół rodzinnego domu było kilka małych stawów, w których mieszkały kumaki i żaby wodne a
wiosną odbywał gody ropuchy i żaby
trawne. Dzisiaj nie pozostał po nich
ślad, a na tym miejscu stoją domy. Dobrze więc, że przynajmniej w Białowieży mamy jeszcze mnóstwo miejsc, w
których żyją płazy i możemy cieszyć
się ich obecnością.
•
Karol Zub
~Przyroda~
Żaby, żabki i ropuchy
~Przyroda~
Autor zdjęć - Karol Zub
Fot. 1. Ropuchy szare.
Fot. 2. Żaby trawne podczas godów.
Fot. 3. Żaby trawne wśród skrzeku.
Fot. 4. Żaba wodna.
~Temat miesiąca~
Puszcza to już problem polityczny
Prawo i Sprawiedliwość- jesteśmy przeciwko zmianom w ustawie o ochrony przyrody
W poniedziałek 28 marca, w auli Zamiejscowego Wydziału Leśnego Politechniki Białostockiej w Hajnówce
odbyło się spotkanie dotyczące zmiany zapisów w ustawie o ochronie przyrody.
P
rzypomnijmy, że w związku
tym tematem kilka tygodni temu odwiedzili powiat hajnowski posłowie Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Tym
razem Hajnówka gościła posłów i senatorów Prawa i Sprawiedliwości. W auli
nie zbrakło przedstawicieli samorządów
lokalnych, mieszkańców, a także dziennikarzy lokalnej prasy.
Poseł Kazimierz Gwiazdowski, który
już w lutym złożył na ręce ministra Kraszewskiego zapytanie w sprawie zmian
w ustawie, zauważył brak zdecydowanego działania samorządów w sprawie obywatelskiego projektu.
- Brakuje zdecydowanego odzewu ze
strony samorządów – komentował poseł. Takiego silnego, spójnego stanowiska. Powinniście się tutaj tak
zorganizować, aby wasz głos był bardziej słyszalny w sejmie. Ekolodzy są lepiej zorganizowani, bardziej zauważani.
Odpowiedział mu wójt Gminy Białowieża Albert Litwinowicz.
- Mówi pan o inicjatywie oddolnej, my
wysłaliśmy bardzo wiele pism, na które
nie otrzymaliśmy żadnych odpowiedzi.
Problem w tym, ze my nie mam przełożenia na media ogólnopolskie, one są do
dyspozycji ekologów – ubolewał wójt.
Poseł Krzysztof Jurgiel zaproponował
spotkanie ponad partyjne, na które stawili by się przedstawiciele wszystkich partii mających swoich reprezentantów w
sejmie.
- Jako wiceprzewodniczący klubu PiS
mam nadzieję, że przekonam wszystkich jego członków, żeby głosowali przeciw tym zmianom – zadeklarował poseł
– rozmowy na temat parku powinny być
ponad partiami. Takie spotkania kolejnych klubów z Państwem nie ma sensu.
Tu powinni przyjechać reprezentanci
wszystkich klubów i zasiąść do wspólnej rozmowy.
Jedynym z obecnych na sali, który pod-
jął ten temat był wójt Albert Litwinowicz. Zaproponował on takie spotkanie
w Białowieży. Prawdopodobnie odbędzie się one 22 lub 23 maja. Nie wiadomo jednak jeszcze, w której z
miejscowości naszego powiatu będzie
miało ono miejsce.
Poseł Gwiazdowski poprosił,
aby samorządy dobrze przygotowały się
do tego spotkania, żeby nie była to kolejna dyskusja, a program samorządów i
mieszkańców, konkretne oczekiwania,
propozycje. Następnie kolejny już raz poruszono temat problemów z pozyskaniem drewna na terenie Puszczy
Białowieskiej.
- Może panowie parlamentarzyści mogliby wpłynąć na decyzję ministerstwa w
sprawie ograniczonego pozyskania drewna – apelował burmistrz Miasta Hajnówka, Jerzy Sirak – nasze zakłady obecnie
nie mają szans na dostanie lokalnego
drewna. Proszę panów, aby zrobili
wszystko co mogą w tej sprawie.
Rozmawiano także na temat Białowieskiego Programu Rozwoju, który
zapoczątkował jeszcze poprzedni minister środowiska. Przedstawiciele Prawa
i Sprawiedliwości jednoznacznie stwierdzili, że pieniądze zaproponowane
przez rząd są śmieszne, że jest to zwykłe kieszonkowe. A taka pomoc finansowa powinna dotrzeć do wszystkich
gospodarstw i trwać przez około 10 -15
lat.
- Dla nas najważniejsze jest wyrównanie poziomu życia mieszkańców – mówił poseł Jurgiel – w tym regionie są
białe plamy, nie ma większych projektów infrastruktury.
O Białowieskim Programie Rozwoju mówił także radny Gminy Białowieża
Krzysztof Zamojski.
- Dlaczego Białowieski Program rozwoju poniósł porażkę – pytał radny – rząd
poświęcił na to czas i pieniądze. Dlaczego nie można było tego kontynuować?
Zapytajcie proszę o to pana ministra.
Na koniec spotkania radny Sejmiku Wojewódzkiego z ramienia Prawa
i Sprawiedliwości, Henryk Łukasiewicz
zadeklarował, że jego partia stoi twardo
w obronie Lasów Państwowych oraz
mieszkańców naszego powiatu.
- Stanowisko PiS w sprawie poszerzenia Białowieskiego Parku Narodowego,
a także w sprawie projektu obywatelskiego w sprawie zmian w ustawie o
ochrony przyrody jest jednoznaczne, jesteśmy temu przeciwni – komentował
już po spotkaniu radny Łukasiewicz –
naszym zdaniem to mieszkańcy, poprzez swoich przedstawicieli w samorządach powinni decydować o swoim
losie. Obecna sytuacja gospodarcza jaka panuje w powiecie hajnowskim
sprzyja dalszej degradacji społecznej
mieszkańców, a także emigracji do innych miast. Należy pamiętać, iż na początku
powstawania
naszych
puszczańskich miejscowości to przede
wszystkim las dawał miejsca pracy i nakręcał całą gospodarkę lokalną. Nie możemy godzić się na to aby "warszawka"
decydowała za nas i określała co jest dobre dla nas. Ekolodzy i Rząd RP mówią
o rozwoju turystyki i agroturystyki. Tylko jakiej? Przy bardzo złej infrastrukturze ciężko będzie namówić turystów
do przyjazdu do nas. Nie długo strach
będzie wejść do lasu, bo przy złym stanie drzewostanu będzie można stracić
życie – zakończył radny.
Kilka dniu po spotkaniu udało
mi się dowiedzieć, że minister Kraszewski wystąpił do lokalnych samorządów
z propozycją rozpoczęcia nowych negocjacji w sprawie poszerzenia Białowieskiego Parku Narodowego. Na razie nie
znam jeszcze szczegółów tej oferty.
•
Mateusz Gutowski
~Kultura i nauka~
KULTYWOWANIE TRADYCJI REGIONALNYCH
Działaj Lokalnie VII
W terminie 01.09.2010 – 28.02.2011
Zespół muzyczny z Białowieskiego
Ośrodka Kultury realizował projekt
pod nazwą „Kultywowanie tradycji regionalnych poprzez dziedzictwo kulturowe regionu, muzykę i śpiew”.
P
rojekt był realizowany w ramach programu „Działaj Lokalnie VII”
Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności realizowanego we współpracy z Akademią Rozwoju Filantropii w Polsce, a
został ogłoszony przez Stowarzyszenie
Samorządów Euroregionu Puszcza Białowieska jako Lokalna Organizacja Grantowa.
W tym miejscu chciałbym w paru zdaniach opisać program. W jego ramach przewidywane było przyznanie
dotacji na projekty, które:
- zakładały współdziałanie mieszkańców na rzecz dobra wspólnego i wynikały z konkretnych potrzeb danej
społeczności,
- były realizowane wspólnymi siłami
mieszkańców i instytucji życia lokalnego – samorządów, przedsiębiorców i organizacji społecznych,
- umiejętnie i w sposób przemyślany angażowały zasoby lokalne. Program był
adresowany do organizacji pozarządowych oraz grup nieformalnych ( grupą
nieformalną jest właśnie zespół muzyczny działający przy Białowieskim Ośrodku Kultury ). Wszyscy wnioskodawcy
musieli mieć siedzibę w gminach Powiatu Hajnowskiego lub w gminie Orla i
gminie wiejskiej Bielsk Podlaski.
W ramach projektu grupa przeprowadzała systematyczne próby, wolontariusze zbierali pieśni regionalne.
Zespół wystąpił na wielu imprezach muzycznych, min.:
- 10.10.2010 – Festyn etnograficzny w
Trześciance (gmina Narew) „I tut żywuć ludzi” organizowany przez Muzeum i Ośrodek Kultury Białoruskiej w
Hajnówce przy współpracy z Narwiańskim Ośrodkiem Kultury w Narwi.
- 17.10.2010 – Udział w festynie etnograficznym z cyklu Kultura na schodach muzeum "Bulba fest" Muzeum i Ośrodek
Kultury Białoruskiej w Hajnówce.
- 25.11.2010 – Występ na spotkaniu Klubu Seniora w Białowieskim Ośrodku
Kultury z okazji Dnia Seniora
- 23.12.2010 - Udział zespołu w prezentacji kolęd regionalnych w Hotelu Białowieskim.
- 15.01.2011 – Prezentacja kolęd na Koncercie Noworocznym w Białowieskim
Ośrodku Kultury.
- 15.01.2011 – Wspólne kolędowanie na
Choince Domu Dziecka w Białowieży
(Hotel Białowieski).
- 16.01.2011 – XII Prezentacje zespołów kolędniczych „Gwiazda i Kolęda”
2011. Białoruskie Towarzystwo Społeczno Kulturalne Białystok, Klub Garnizonowy.
- 29.01.2011 – XVIII Ogólnopolski Festiwal Piosenki Białoruskiej 2011 Hajnowski Dom Kultury II miejsce w kategorii
piosenka folklorystyczna opracowana
- 30.01.2011 – XXVI Wojewódzkie Spotkanie Zespołów Kolędniczych, Hajnowski Dom Kultury, (III miejsce).
- 13.02.2011 – Udział w XVIII Ogólnopolskim Festiwalu Piosenki Białoruskiej 2011, w Klubie Garnizonowym w
Białymstoku , zajęliśmy III miejsce w kategorii piosenka folklorystyczna opracowana.
Grupa na występach wykonywała muzykę regionalną we własnych aranżacjach. Kolejnym punktem projektu
był zakup sprzętu nagłośnieniowego w
postaci mikrofonów bezprzewodowych
dobrej klasy oraz statywów mikrofonowych, co pozwoliło na przeprowadzanie
prób z nagłośnieniem, efektem czego
jest podniesienie poziomu artystycznego na scenie.
11 marca 2011 roku w Hajnow-
skim Domu Kultury o
godzinie 17:00 zaczęła
się impreza podsumowująca program „Działaj
Lokalnie VII”. Impreza
rozpoczęła się koncertem uczniów Społecznej
Szkoły Muzycznej w
Hajnówce prowadzonej
przez
stowarzyszenie
"Unisono", pokaz swoich umiejętności zaprezentowali
min.:
gitarzysta, pianiści oraz skrzypaczka.
Podczas tego wydarzenia prowadzący
w osobie dyrektora Biura Euroregionu
Puszcza Białowieska Jana Chomczuka
przedstawił projekty, które otrzymały
dotację. Następnym punktem programu
było wręczenie dyplomów przez prezesa Stowarzyszenia Samorządów Euroregionu Puszcza Białowieska (starostę
powiatu hajnowskiego) Pana Włodzimierza Piertoczuka koordynatorom projektów, jak również podziękowania
wolontariuszom oraz wszystkim osobom, które przyczyniły się lub pomogły
w realizacji zadań. W kolejnym punkcie programu wybrane projekty zostały
szerzej omówione przez koordynatorów. W tym miejscu zaprezentowała się
nasza grupa nieformalna jaką jest Zespół muzyczny działający przy Białowieskim Ośrodku Kultury. Grupa
zaśpiewała kilka utworów, nad którymi
pracowaliśmy podczas trwania projektu. Nasz występ zakończył część oficjalną, po której był bankiet oraz wspólne
biesiadowanie podczas którego uczestnicy odśpiewali „mnohaja lieta” dla Pana Jana Chomczuka. Na zakończenie
chciałbym w imieniu swoim jako koordynatora projektu oraz członków grupy
nieformalnej z Białowieskiego Ośrodka
Kultury złożyć podziękowania dla Pana
Jana Chomczuka za pomoc w realizacji
projektu.
•
Marek Zubrycki
~Kultura i nauka~
COMENIUS IN ITALY
Wyjazd uczniów Publicznego Gimnazjum w Białowieży
To już drugi wyjazd uczniów Publicznego Gimnazjum w Białowieży realizujących
międzynarodowy
projekt
programu Comenius. W tym roku do
Włoch wyjechały gimnazjalistki: Sylwia Bajko, Elżbieta Dulko, Olga
Gwiazdowska, Agnieszka Wiktoruk,
Monika Witkowska, Eliza Siemienia i
Olimpia Smaga oraz opiekunowie:
Krzysztof Petruk, Mariola Glencner i
Iwona Lickiewicz.
K
ażda wycieczka to dla młodzieży duże przeżycie i olbrzymie oczekiwania związane z miejscem, do
którego zmierzają. Nieopisane emocje
przyniosła sama podróż – dla większości pierwszy w życiu lot samolotem. Po
szczegółowej odprawie, zapoznaniu się
z przepisami bezpieczeństwa podczas lotu, pozostało jedynie wzbić się w chmury. Jak się okazało nie taki diabeł
straszny jak go malują. Przelot był bardzo przyjemny, szczególnie, gdy można
podziwiać z lotu ptaka Wiedeń czy Alpy. Na miejsce dotarliśmy wieczorem.
Zmęczeni mogliśmy odpocząć w hotelu,
położonym z dala od miejskiego zgiełku, gdzie dominuje cisza i roztaczają się
tereny charakterystycznej dla śródziemnomorskiego klimatu roślinności nazywanej makią. Nim jednak położyliśmy
się spać, zostaliśmy zaproszeni na kolację przyrządzoną w formie szwedzkiego
stołu, na którym oczywiście dominował
makaron.
Pierwszy dzień rozpoczęliśmy od śniadania na słodko. Podawano nam pyszne rogaliki, ciasto i ciasteczka, a do tego
mogliśmy spróbować włoskiego cappuccino. Pogoda również zapowiadała się
wyśmienicie, dużo słońca i ciepły powiew wiatru. Jeszcze kilka zdjęć na terenie hotelu i w drogę…
Nasza wycieczka tradycyjnie zaczęła się od zwiedzania szkoły, z którą
współpracujemy w Crispiano. Po uroczystym powitaniu, w którym uczestniczyła
orkiestra oraz dziewczęta z grupy gimnastycznej zastaliśmy zaproszeni na poczęstunek. Wewnątrz budynku urzekły nas
prace plastyczne wykonane w różnych
formach i przy użyciu różnego materia-
łu. Po dwugodzinnej wizycie w szkole,
udaliśmy się na zwiedzanie najstarszych
w regionie Masserii, czyli farm, w których produkuje się oliwę z oliwek lub wino. Tam także mogliśmy skosztować
przysmaków kuchni włoskiej, jak pizza,
wędliny czy sery. Zwiedzaliśmy muzeum poświecone życiu na takich farmach od czasów średniowiecza.
Poznaliśmy naczynia używane na co
dzień , narzędzia i maszyny do pracy na
roli, a także kaplicę z XII wieku. Późnym popołudniem wróciliśmy do Crispiano, gdzie mieliśmy zaplanowane
spotkanie z Merem miasta. Przed ratuszem czekały na nas niesamowite postaci. Okazało się, że takie kostiumy
zakłada się w tym mieście na zakończenie karnawału. Późnym popołudniem
wróciliśmy do goszczącej uczestników
Comeniusa szkoły, gdzie uczniowie mieli za zadanie przedstawić wrażenia z wycieczki w formie posterów, zaś
koordynatorzy prezentowali sprawozdania z dotychczasowej pracy. I tak zakończył się nasz pierwszy dzień pobytu we
Włoszech.
Kolejny dzień przywitał nas zupełnie odmienną pogodą. Brakowało
nam tego pięknego słońca, a na dodatek
wiał silny wiatr, mało przyjemny. Tym
razem pojechaliśmy do miasteczka Alberobello, w którym uzyskaliśmy odpowiedź, dlaczego w architekturze
zabudowy wiejskiej dominowały kopulaste, kamienne dachy. Okazało się, że taki styl budowania, zwalniał gospodarzy
od płacenia podatków. Spacerowaliśmy
po uliczkach miasta.
Czas upłyną nam bardzo szybko, więc z uśmiechem przyjęliśmy
wieść o nadchodzącym obiedzie w restauracji Martina Franca. Posiłek u Włochów trwa bardzo długo, bo więcej niż
dwie godziny. W naszym wyobrażeniu
jest to marnotrawstwo czasu, ale z drugiej strony możemy pozazdrościć południowym Europejczykom beztroski i
odprężenia podczas jedzenia. Na początku wnoszono przystawki, najczęściej warzywne lub mięsne, później
danie z makaronu, a następnie danie
główne. Na koniec nie może zabraknąć
słodkiego deseru. Po takim obiedzie rosną brzuchy! Popołudnie to dalszy ciąg
zwiedzania okolic Crispiano i spotkanie
w szkole, aby podsumować wrażenia z
kolejnego dnia wycieczki. Uczniowie
tym razem musieli zaprezentować swoją szkołę. Po długim spotkaniu zaproszono nas na kolację do pizzerii. To
była prawdziwa uczta, mogliśmy skosztować różnego rodzaju pizzy, aż żal było zostawiać jedzenie na stole. Niestety
oczy jeszcze by jadły, ale żołądki nie!
Humory nam dopisywały. Odtąd, kiedy
ktoś wspomniał o posiłku, ogarniał nas
dziki śmiech. Trzeba było przyznać, że
na brak jedzenia można było narzekać.
Trzeci dzień wycieczki rozpoczął się od wizyty w nadmorskim mieście Taranto. Na początku zwiedziliśmy
muzeum historii tego miasta oraz dowiedzieliśmy się o sposobach uprawy
małż w tych rejonach. Następnie ruszyliśmy do najstarszej części miasta Taranto. Podziwialiśmy stare kamienice,
wąskie uliczki, po których niczym z filmów Jamesa Bonda jeździli skuterami
Włosi. Dotarliśmy do Kościoła Św. Dominika, gdzie naszą uwagę przykuło
sklepienie wykonane z grubych drewnianych bali. Potem, jak za dotknięciem
czarodziejskiej różdżki, wyszliśmy do
dzielnic o współczesnej architekturze,
bezpośrednio nad brzeg morza. Po krótkim odpoczynku dalej spacerowaliśmy
ulicami Taranto wprost do miejsca posiłku. Było nim restauracja „Przy starym moście”, w której mogliśmy
delektować się pysznymi warzywnymi
przystawkami oraz owocami morza. Ku
naszemu zdziwieniu obsługiwała nas
kelnerka z Polski. Dzięki niej dowiedzieliśmy się więcej o zwyczajach kulinarnych Włochów. Frutti di Mare
okazały się bardzo smaczne. Po obiedzie udaliśmy się do Twierdzy Aragona
oraz do muzeum archeologicznego,
gdzie zaczerpnęliśmy dużej dawki historii tej starożytnej i nowożytnej.
Ostatni dzień pobytu we Włoszech spędziliśmy na zwiedzaniu winiarni i oliwiarni, a także „Doliny Róż”
w mieście Massafra. To miejsce urzekło
nas szczególnie. Długi (4 km ) wąwóz
~Kultura i nauka~
porośnięty kaktusami, niewysokimi drzewami oraz bogactwem roślin zielnych.
W jego skałach widoczne były ślady wykutych grot. W najstarszej części kościoła, który znajdował się w dolinie,
mogliśmy podziwiać dobrze zachowane
freski postaci Matki Boskiej, czy Świętych. Po powrocie do naszego hotelu,
obiedzie i krótkim odpoczynku udaliśmy się na zwiedzanie pracowni ceramicznej,
z
której
pochodziły
najprawdopodobniej
upominki
dla
wszystkich uczestników Comeniusa.
A wieczorem… Wieczorem czekał nas finał spotkania – prezentacja
przez każde państwo narodowego tańca
i zaśpiewanie hymnu. Trzeba przyznać,
że gospodarze dołożyli wiele starań,
aby to spotkanie wypadło uroczyście i
doniośle. Czuliśmy się wyjątkowo. Pięk-
na sala, prawdziwa orkiestra, dużo gości… Na początku wystąpili Włosi. Ich
taniec urzekał ekspresywnością i skocznością, potem swój pokaz przedstawiła
Turcja. Malownicze stroje i … melodia
przenosiła nas na chwilę w świat bajek
tysiąca i jednej nocy. Najwięcej owacji
przyjęli chyba Belgowie. Skoczna i wesoła muzyka, proste kroki sprawiły, że
do tańca podrywali się widzowie. Nasza
grupa przygotowała Poloneza. (I w tym
miejscu należą się podziękowania Pani
Anecie Świć, która w ekspresowym tempie nauczyła uczestników kroków tego
tańca.) Charakter melodii oraz układ dodawał dostojności i elegancji wieczornemu spotkaniu. Myślę, że ujęliśmy
wszystkich, czego dowodem były gromkie brawa. Po części oficjalnej czekała
nas uroczysta kolacja, w czasie której ob-
darowywaliśmy się drobnymi podarunkami. Niestety, wszystko co piękne
szybko się kończy. Tego wieczoru przyświecała nam myśl o powrocie do domu, przerażała nas jedynie godzina
wyjazdu – 3.00 rano. Niektórzy z nas
nie zmrużyli oka tej nocy.
W drodze powrotnej między
nami dominowała cisza. Byliśmy zmęczeni i senni. Każdy z nas marzył o
smacznym posiłku (schabowym i zupie) , ciepłej kąpieli i własnym łóżku.
Bogaci w mnóstwo przeżyć wróciliśmy
do Polski, wioząc ze sobą duże ilości
zdjęć, które są teraz wspaniałą pamiątką z pobytu we Włoszech.
•
Iwona Lickiewicz
Ogólnopolski Festiwal Piosenki Białoruskiej
SUKCES TECHNIKUM LEŚNEGO W BIAŁOWIEŻY
Konkurs Matematyczny
Matematyka zawiera w sobie nie tylko ża zajęła II miejsce (I – Tuchola).
prawdę, ale i najwyższe piękno – pięk- Agnieszka Kaczyńska zajęła I miejsce
no chłodne i surowe, podobne do pięk- indywidualnie (otrzymała w nagrodę nona rzeźby. Albert Einstein
tebook ASUS). Jest to bardzo duży sukces naszych uczniów jak też pani
dniu 25 marca 2011 r., po Grażyny Nowosadko, która przygotowyośmiu latach przerwy, odbył się w Mili- wała młodzież.
czu I Ogólnopolski Konkurs MatematyczKonkurs matematyczny ma na
ny Szkół Leśnych. W konkursie celu popularyzację matematyki wśród
uczestniczyło 27 uczniów z 8 szkół le- uczniów szkół leśnych, przygotowanie
śnych z: Białowieży, Biłgoraja, Brynka, uczniów do matury oraz tworzenie więMilicza, Tucholi, Starościna, Warcina i zi przyjaźni między uczestnikami z różZagdańska. Pytania (test z 24 zadań) nych szkół. Każdego roku odbywać się
układali nauczyciele ze szkół biorących będzie w szkole, która zwyciężyła. Tak
udział w konkursie.
więc na drugi rok w Tucholi. DziękujeTechnikum Leśne w Białowieży my i liczymy, że konkurs odbędzie się
reprezentowali: Agnieszka Kaczyńska również w naszej szkole.
(3b), Paweł Rychlicki (2b), Grzegorz
Szykut (3b). Drużynowo ZSL BiałowieAnna Kulbacka
W
•
60- lecie Technikum Leśnego
w Białowieży
1. Program uroczystości
2. Kartę zgłoszenia na uroczystości
3. Projekt Tablicy Pamiątkowej, która
Dyrekcja ZSL w Białowieży zaprasza będzie ufundowana przez absolwentów
wszystkich zainteresowanych uroczy- oraz projekt Medalu Pamiątkowego.
stościami obchodów 60 - lecia TL w
A.K
Białowieży, które odbędą się 10 września 2011 r.
na stronę szkolną
www.zsl.bialowieza.lasy.pl .
W zakładce dotyczącej absolwentów szkoły przedstawiono między innymi:
•
Drodzy czytelnicy na łamach naszej
gazety chcielibyśmy podzielić się z
wami naszymi ostatnimi osiągnięciami.
Grupa muzyczna działająca
przy Białowieskim Ośrodku Kultury
już po raz drugi brała udział w występach konkursowych Ogólnopolskiego
Festiwalu Piosenki Białoruskiej. W
tym roku odbyła się osiemnasta edycja
konkursu. Jak co roku wielu artystów
min. soliści, duety, tercety, kwartety, zespoły wokalne, wokalno – instrumentalne, estradowe, prezentowało wybrane
przez siebie utwory. W tym roku nasz
grupa wystąpiła w eliminacjach rejonowych, które odbyły się w Hajnowskim
Domu Kultury 29 stycznia 2011r. z piosenkami „Kruhom, kruhom” oraz
„Czom dub nie zialony”. Zdobyliśmy
II miejsce w kategorii piosenka folklorystyczna opracowana.
Zdobyta pozycja pozwoliła na
wzięcie udziału w eliminacjach centralnych, które miały miejsce w Klubie
Garnizonowym w Białymstoku 13 lutego 2011, gdzie zdobyliśmy III miejsce
w w/w kategorii.
Zdjęcia z naszych występów
można obejrzeć na stronie internetowej
Urzędu Gminy Białowieża w zakładce
Oświata i Kultura / Zespół z BOK-u.
•
Marek Zubrycki
~Kultura i nauka~
Wyjazd uczniów Publicznego Gimnazjum w Białowieży
~Sport~
MISTRZOSTWA POLSKI KADETÓW
W Białowieży zwycięża MOS Wola Warszawa
Nie udało się zawodnikom UKS Olimpijczyk Białowieża awansować do dalszej fazy Mistrzostw Polski Kadetów.
Mimo ambitnej gry lepsze okazały się
zespoły przyjezdne. Zadecydowały o
tym przede wszystkim warunki fizyczne przeciwników, a także większe doświadczenie.
W weekend, od 25 do 27 marca, w Białowieży odbywał się turniej
1/8 Mistrzostw Polski w piłce siatkowej
Kadetów. W zawodach oprócz drużyny
gospodarzy – UKS Olimpijczyk Białowieża – wzięły także udział zespoły
UMKS MOS Wola Warszawa, AKS II
Rzeszów, ASPS AVIA Świdnik. Przez
trzy dni licznie zgromadzona publiczność mogła oglądać wiele spotkań na naprawdę wysokim poziomie, które do
samego końca trzymały wszystkich w napięciu.
Zdecydowanie najlepsi okazali
się zawodnicy reprezentujący barwy
UMKS MOS Wola Warszawa. Przede
wszystkim mogli oni zaimponować potężną zagrywką, a także bardzo dokład-
nym i pomysłowym rozegraniem akcji.
Na ocenę ich występu nie ma wpływu nawet to, że swój ostatni mecz przegrali,
desygnując jednak do gry swoją drugą
szóstkę. Walka o drugie miejsce, także
premiowane awansem do dalszej fazy
rozgrywek, stoczyła się między drużynami ze Świdnika i Rzeszowa. Była to walka bardzo zażarta i ostatecznie o
awansie jednego z zespołów zadecydował lepszy stosunek setów. Szczęśliwcami okazali się siatkarze z Podkarpacia,
mimo tego, że bezpośredni pojedynek z
Avią Świdnik przegrali 2 do 3.
Dobrze zaprezentował się także
zespół z Białowieży, prowadzony przez
trenera Jarosława Kutikowa, który w
dwóch pierwszych spotkaniach walczył
bardzo ambitnie. W ostatnim zawodnikom Olimpijczyka zabrakło już sił.
Wyniki poszczególnych spotkań:
UKS Olimpijczyk Białowieża - MOS
Wola WARSZAWA 0:3
AKS II Rzeszów - ASPS AVIA Świdnik
2:3
MOS Wola Warszawa - Avia Świdnik
3:1
UKS Olimpijczyk Białowieża - AKS II
Rzeszów 0:3
AKS II Rzeszów – MOS Wola Warszawa 3:2
UKS Olimpijczyk Białowieża – ASPS
AVIA Świdnik 0-3
Ostateczna kolejność:
1. MOS Wola Warszawa
2. AKS II Rzeszów
Skład UKS Olimpijczyk Białowieża w 3. ASPS AVIA Świdnik
sezonie 2010/2011: Kajak Paweł, Kali- 4. UKS Olimpijczyk Białowieża
nowski Szymon, Superson Bartosz, Jabłoński
Igor,
Kuryło
Grzegorz,
Mateusz Gutowski
Wierciński Przemysław, Nowacki Marcin, Ślączka Kazimierz, Karpiuk Ma-
•
Mistrzostwa Powiatu Hajnowskiego w piłce nożnej halowej
14 marca 2011 roku w Hajnówce odbył się turniej w futsalu o Mistrzostwo Powiatu Hajnowskiego. W
turnieju wzięło udział pięć szkół: dwa
licea hajnowskie, Zespół Szkół Zawodowych, Gimnazjum nr 3 oraz TL Białowieża.
W turnieju grał każdy z każdym. Drużyna z technikum wygrała wszystkie
mecze, a nasi zawodnicy zdobyli większość nagród.
Najlepszym bramkarzem został
Robert Kulbacki, piłkarzem – Hubert Zając, królem strzelców – Mateusz Nakielski. Wyróżnieni zostali także: Bartosz
Michalak oraz Cezary Bisztyga. Wszyscy otrzymali pamiątkowe medale i puchary. Drużyna grała w następującym
składzie: Robert Kulbacki i Maciej Gołemberski (bramkarze) oraz Hubert Zając (kap. drużyny) Bartosz Michalak,
Mateusz Nakielski, Adrian Dmitruk, Mariusz Malinowski, Damian Romanow-
ciej, Wołkowycki Michał, Waszkiewicz
Patryk- libero, Trener: Jarosław Kutikow.
Turniej Tenisa Stołowego
W dniach 24-26.03.2011 drużyna tenisistów z Technikum Leśnego w Białowieży w składzie: Fidura Szymon,
Grygo Arkadiusz, Michalak Bartosz
i Koncewicz Krzysztof, wzięła udział
w IX Ogólnopolskim Turnieju Tenisa
Stołowego Szkół Leśnych o Puchar
Dyrektora Generalnego Lasów Państwowych odbywającego się w ZSL
w Tucholi.
Dzięki bardzo dobrej grze naAnna Kulbacka
szych zawodników (18 wygranych meczów, 0 przegranych) zagraliśmy w
finale z Zespołem Szkół Leśnych w Tucholi. Po bardzo zaciętej i wyrównanej
walce finałowej zajęliśmy ostatecznie
II miejsce.
W turnieju indywidualnym
Michalak Bartosz zajął III miejsce, a
Fidura Szymon z – VI miejsce. Opiekunem grupy był pan Adam Masajło.
ski, Łukasz Tomczak, Cezary Bisztyga,
Hubert Telakowski, Daniel Baran, Andrzej Radomski. Trenerem drużyny jest
pan Jerzy Bogdan.
Trzymamy też kciuki za powtórzenie sukcesu – zdobycie I miejsca w
Mistrzostwach Szkół Leśnych w Polsce
w piłce nożnej, które odbędą się w maju
w Miliczu.
•
•
A.K
~Sport~
W Białowieży też można się wypromować
Z Martą Kutikow, wicemistrzynią Polski juniorek, rozmawia Mateusz Gutowski
Mateusz Gutowski: Jak zaczęła się Twoja przygoda z siatkówką?
Marta Kutikow: Dzięki tacie praktycznie od zawsze chodziłam na sale. To on
zaszczepił we mnie miłość do siatkówki. Na poważnie wszystko zaczęło się
od IV klasy szkoły podstawowej. Pierwsza pozycja na której grałam to przyjmująca. Dopiero w Warszawie przesunięto
mnie na libero.
M.G: Czy trudno było Ci zaaklimatyzować w Warszawie? W końcu zmieniłaś
małą Białowieżę, na ogromne miasto?
M.K: Na początku na pewno było ciężko. Nowi ludzie. Nowe otocznie. Trudno
się było do tego przyzwyczaić. Ale w
Sparcie zawsze była dobra atmosfera,
dziewczyny z drużyny dobrze mnie przyjęły.
M.G: Jak oceniasz postawę swojego zespołu w obecnym sezonie?
M.K: Osiągnęłyśmy postawione nam cele, czyli utrzymanie się w I lidze i medal
w Mistrzostwach Polski Juniorek. W
tym sezonie dużo się nauczyłam i mogę
go uznać za udany.
M.G: Co byś jeszcze chciała poprawić
w swojej grze?
M.K: Jestem młodą zawodniczką i do
ideału mi daleko. Na pewno jak będę
ciężko pracować to podniosę swoje umiejętności. Moim słabszym punktem jest
przyjęcie i na to muszę zwrócić szczególną uwagę.
M.G: Jakie jest Twoje największe sportowe marzenie?
M.K: Jak każdy sportowiec chciałabym
zagrać w kadrze Polski i pojechać na
najważniejsze imprezy- Olimpiadę czy
też Mistrzostwa Świata.
M.G: Jakie dałabyś rady młodym adeptom siatkówki z Białowieży, aby mogli
powtórzyć Twoje sukcesy?
M.K: Na pewno trzeba wkładać serce w
to co się robi. A także ciężko pracować,
ponieważ nawet najzdolniejsi bez tego
nic nie osiągną.
M.G: Dziękuje za rozmowę.
Marta Kutikow
Data urodzenia: 6 lipca 1993.
Pozycja: libero.
Pseudonim: Mała.
Klubu: UKS Olimpijczyk Białowieża,
MSM Promień Mońki, MUKS Sparta
Warszawa.
Wzrost: 163 cm.
Waga: 53 kg.
Największe sukcesy: Mistrzostwo Polski Kadetek (2009/2010), trzecie miejsce na Mistrzostwach Polski Juniorek
(2009/2010), Pierwsze miejsce na Ogólnopolskiej
Olimpiadzie
Młodzieży
(2009/2010), Wicemistrzostwo Polski
Juniorek (2010/2011)- wszystko z
MUKS Sparta Warszawa.
•
Siatkarze Technikum Leśnego w Białowieży kończą sezon
Imponującym finiszem na zakończenie rozgrywek sezonu 2010/2011 wykazali się siatkarze białowieskiego
Technikum Leśnego. Najpierw udanie
zakończyli rozgrywki pierwszej I ligi
szkół ponadgimnazjalnych wygrywając turniej w Wysokim Mazowieckimto zwycięstwo pozwoliło im na udział
w barażach o utrzymanie w I lidze.
Turniej odbył się pierwszego
kwietnia w Białymstoku. Zwycięstwa
na II LO w Białymstoku 2 do 1 oraz nad
II LO Suwałki 2 do 0, pozwoliły mimo
porażki w ostatnim spotkaniu z ZSZ Sokółka, zapewnić sobie utrzymanie w I lidze. Drużyna z Białowieży została
ostatecznie sklasyfikowana na 10 miejscu w województwie.
- Ten sezon zaczął się dla nas bardzo źle
– komentuje Wojciech Gutowski, nauczy-
ciel wychowania fizycznego w technikum – w pewnym momencie wydawało
się, że nie mamy już żadnych szans na
utrzymanie. Cieszę się, że moi chłopcy
walczyli do końca i ta walka zakończyła
się sukcesem.
Kilka dni po zakończeniu walki
o utrzymanie w lidze drużyna z Białowieży wzięła udział w Turnieju o Puchar Powiatu Hajnowskiego. Szóstego kwietnia
siatkarze z technikum pokonali wszystkich swoich przeciwników – ZSZ Hajnówka, Gimnazjum z DBJN Hajnówka
oraz II LO z DBJN Hajnówka – i zajęli
zasłużone pierwsze miejsce w powiecie.
Zwieńczeniem tego sezonu były natomiast Mistrzostwa Polski Szkół
Leśnych, które tradycyjnie odbyły się w
Starym Sączu. Na tych zawodach białowiescy siatkarze zajęli trzecie miejsce.
- Cóż można było powalczyć o więcej –
mówi Wojciech Gutowski – trochę
skomplikowała nam grę kontuzja Wojtka Gabca w pierwszej fazie turnieju.
Nie mógł on później grać na 100 procent. Jednak brązowy medal możemy
uznać za nasz sukces.
W sezonie 2010/2011 Technikum Leśne występowało w następującym
składzie: Adrian Groszyk (kapitan),
Sylwester Wojno, Wojciech Gabiec, Arkadiusz Jeżewski, Arkadiusz Grygo,
Mariusz Markiewicz, Michał Szum, Tomasz Bugwin, Łukasz Dawidziuk, Michał Szkala, Artur Kupień, Jakub
Zamojski, Bartłomiej Smyk, Marek Nowaszewski.
•
Mateusz Gutowski
GŁOS BIAŁOWIEŻY- MIESIĘCZNIK SPOŁECZNOŚCI LOKALNEJ
Wydawca: Białowieski Ośrodek Kultury, 17- 230 Białowieża, ul. Sportowa, tel. 085 68-12-460 Druk: Nadleśnictwo Białowieża. Redagują: Mateusz Gutowski (redaktor naczelny). Stali
współpracownicy: Anna Kulbacka, Barbara Bajko, Anna Gierasimiuk, Wioletta Januszkiewicz, Katarzyna Winiarska, Jerzy Karczewski, Karol Zub. Adres e- mailowy:
[email protected], [email protected]. Strona internetowa: www.bialowieza.gmina.pl. Redakcja zastrzega sobie prawo skracania materiałów. Numer zamknięto
22.04.2011
Nakład 350 egzemplarzy

Podobne dokumenty

Głos Białowieży - Urząd Gminy Białowieża

Głos Białowieży - Urząd Gminy Białowieża 15 czerwca odbył się turniej o Puchar Przewodniczącego Rady Gminy w piłce nożnej. W zawodach udział wzięły udział 4 zespoły. Najlepsza okazała się druga drużyna Ochotniczej Straży Pożarnej w Białow...

Bardziej szczegółowo

Głos Białowieży - Urząd Gminy Białowieża

Głos Białowieży - Urząd Gminy Białowieża tj.: ,,Centrum Naukowo-Przyrodnicze ,,Kopernik” w Hajnówce”, ,,Ścieżka w Koronach Drzew” – realizowanej przez Nadleśnictwo Browsk oraz kompleksie Jagiellońskie. Powinno to być powiązane z ciągami k...

Bardziej szczegółowo