świadectwo z jubileuszu 25
Transkrypt
świadectwo z jubileuszu 25
Gdy Duch Święty zstąpi na was, otrzymacie Jego moc i będziecie moimi świadkami - powiedział Pan Jezus do Apostołów, a oni uporczywie wpatrywali się w Niego, jak wstępował do nieba. To krótki fragment z Dziejów Apostolskich dziś czytanych. Dzisiejsza niedziela 1-go czerwca 2014 roku jest jednocześnie Uroczystością Wniebowstąpienia Pańskiego. Dawniej Wniebowstąpienie było świętowane w czwartek po VI Niedzieli Wielkanocnej. Obecnie - aby podnieść rangę tego Święta - skoro nie jest ono dniem wolnym od pracy - uroczystość ta została przeniesiona na niedzielę. Pan Jezus idzie do swojego Ojca, a równocześnie działa przez Ducha Świętego i karmi nas swoim Ciałem i swoją Krwią i pozostaje wśród nas. Kalendarzowo mamy dziś Dzień Dziecka, pierwszy dzień czerwca. Dla mnie jest to dzień szczególny. Jutro bowiem przypada 25 rocznica przyjęcia przeze mnie sakramentu święceń. Był to piątek, była to uroczystość Najświętszego Serca Pana Jezusa. Święceń udzielił nam - 22 diakonom - Ks. Bp Stanisław Szymecki w pięknym kościele Św. Józefa w Kielcach. Wniebowstąpienie, to znak dla chrześcijan, że powołani są do nieba. Do nieba powołani są wszyscy ochrzczeni. Nie wszyscy są powołani do kapłaństwa. Dla mnie jest to wielki dar i wielka tajemnica. Czy będę miał okazje świętować złoty jubileusz - tego nie wiem będę bowiem wówczas w sędziwym wieku 82 lat. Dziś jest srebrny jubileusz, podczas którego pragnę składać Bogu moją wdzięczność. 1. Moje dzieciństwo i młodość związane są z Krakowem. Dzisiaj dziękuję Panu Bogu, że do życia powołał mnie w rodzinie wierzącej. Dla moich Kochanych Rodziców, żyjącej do dziś Mamy i zmarłego 3 lata temu Taty, uczestniczenie w niedzielnej Eucharystii było czymś jak najbardziej zwyczajnym, zrozumiałym i oczywistym. Jednak w wieku młodzieńczym to uczestniczenie w niedzielnej mszy świętej przestało być dla mnie atrakcyjne i szukałem okazji, aby opuszczać spotkanie z Bogiem, którego przestałem rozumieć, czcić i nim sie interesować. Mogę o sobie powiedzieć, że stałem sie w liceum agnostykiem, czyli kimś, dla kogo Bóg jest obojętny: może jest, a może go nie ma. Wydawało mi się, że nie ma to dla mnie większego znaczenia. Po zdaniu matury poszedłem na studia. Jak wielu młodych ludzi - pociągały mnie komputery, elektronika, języki programowania. Był rok 1976. W Polsce pojawiały się pierwsze egzemplarze komputerów na perforowane papierowe taśmy i karty. Na studiach interesowało mnie oprogramowanie komputerów, ale jako podstawę trzeba było zgłębić matematykę z czym niezbyt łatwo sobie radziłem. Koleżanka pomagała mi w tym procesie opanowywania działów matematyki. Zakochałem się. Jednak po dłuższym czasie napisałem do tej swojej dziewczyny list o treści: "zostańmy przyjaciółmi". Elżbieta tego prawdopodobnie nie zrozumiała, a mnie chodziło o to, że jeśli chłopak chodzi z dziewczyną, to powinna ich łączyć najpierw prawdziwa przyjaźń, a dopiero potem coś, co łatwo nazywane bywa miłością. Wtedy nie istniało jeszcze święto walentynkowe, ale czułe wzdychanie owszem istniało. Dla mnie było ono jednak pozbawione tego o co chodzi w prawdziwej przyjaźni, czyli troski przede wszystkim o bliźniego, a nie o siebie samego. W ten to sposób moja pierwsza i ostatnia dziewczyna przestała nią być. Później wyszła za mąż i gdzieś tam sobie mieszka. Powtórzę jeszcze raz: jeśli chłopak chodzi z dziewczyną, to powinna ich łączyć najpierw prawdziwa przyjaźń, a dopiero potem coś, co łatwo nazywane bywa miłością. W tym naszym związku tej przyjaźni zabrakło. Był to wówczas związek dwojga egoistów, więc musiał się rozpaść. 2. Rok 1978 to rok śmierci papieża Pawła VI, wyboru Jana Pawła I i jego bardzo krótkiego pontyfikatu. Wreszcie 16-go października wybrano Karola Wojtyłę na Stolicę Piotrową. Papież modlił sie za swoją ojczyznę i może to właśnie jego modlitwie zawdzięczam swoje nawrócenie. Na początek zacząłem się modlić w sposób dosyć oryginalny. Modlitwa miała formę zdania warunkowego. Panie Boże, jeżeli Ty rzeczywiście istniejesz, to pomóż mi w Ciebie uwierzyć. Pan Bóg nie kazał mi długo czekać i chętnie wysłuchał tę moją warunkową modlitwę. Po dłuższym czasie poszedłem do spowiedzi w klasztorze OO. Dominikanów i w konsekwencji związałem się z dominikanami na kilka lat. Zacząłem uczęszczać codziennie na mszę świętą. Studiów informatycznych nie ukończyłem, więc poszedłem do pracy. Najpierw znalazłem sie w Małopolskim Zarządzie Regionu Solidarności. Potem toczyłem świeczniki i inne przedmioty w drewnie, po ogłoszeniu stanu wojennego zacząłem pracę w Krakowskim Pogotowiu Ratunkowym jako sanitariusz i przepracowałem tam 18 miesięcy. 3. Moje nawrócenie kierowało moje myśli na sakrament kapłaństwa. Przyglądnąłem się benedyktynom w Tyńcu, Nie zostałem benedyktynem, ale nie przestałem myśleć o kapłaństwie. Na wszelki wypadek postanowiłem trzymać się na dystans od osób płci pięknej, aby drogi do kapłaństwa sobie nie zamknąć. Miałem takie koleżanki, z których jedna darzyła mnie czymś więcej niż sympatią, a ja nie potrafiłem jej wyjaśnić, że traktuję ją wyłącznie jako koleżankę. Radziłem sie autorytetów, ale rady nie były dobre. Pewien autorytet o imieniu Tomasz radził, aby broń Boże nie zacząć szczerze rozmawiać z koleżanką na ten temat, bo się dziewczyna rozklei i będzie jeszcze gorzej. Poradził mi metodę, którą można nazwać "metodą zimnego prysznica", czyli: "gdy ona siądzie koło ciebie - powiedział Tomasz to się od niej odsuniesz, gdy się uśmiechnie, to się skrzywisz itd. - radził Tomasz, którego darzyłem szacunkiem i słuchałem rad. Koleżanka była zupełnie zdezorientowana. Nie mogła pojąć motywacji mojego zachowania i było jej bardzo przykro, że ją ranię, nie wyjaśniając tego. Ona to później odchorowała, ale ostatecznie założyła szczęśliwą rodzinę i zdarza się nam czasem spotkać z nią i jej mężem w przyjacielskiej atmosferze. Potem nauczony przykrym doświadczeniem informowałem następną koleżankę, że nie jestem w niej zakochany, na co ona odpowiedziała, że nie powinienem sobie wyobrażać, że każda dziewczyna się we mnie podkochuje. Mimo wszystko wolałem na zimne dmuchać niż skrzywdzić kogoś, kto już układał sobie plany i w wyobraźni budował dom rodzinny, który nie miał szans zaistnienia. 4. Mając stałego spowiednika podjąłem decyzję wstąpienia do Wyższego Seminarium Duchownego w Kielcach. Ukończyłem je 25 lat temu. Pracowałem na jednej tylko parafii przy ul. Urzędniczej. Bardzo cenię sobie z tego okresu współpracę z Oazą Rodzin, czyli Ruchem Kościoła Domowego. Byłem tam również zaangażowany w Odnowę w Duchu Świętym. Postawa świętej pamięci Księdza Edwarda Skotnickiego wywarła na mnie nie tylko duże wrażenie, ale pozostała mi na całe życie w pamięci. Przy tej parafii funkcjonuje do dziś Biuro Radia Maryja, przy którego powstaniu i rozwoju mogłem współpracować i którego pracowników serdecznie pozdrawiam. 5. Po 3 latach posługi wikariuszowskiej w parafii Niepokalanego Serca Najświętszej Maryi Panny Ks. Biskup Stanisław Szymecki skierował mnie do pracy w Szpitalu Miejskim w Kielcach, obecnie Kieleckim Szpitalu Św. Aleksandra, oraz Szpitalu Gruźlicy i Chorób Płuc - obecnie Szpitalu Świętego Rafała Kalinowskiego. W 2014 roku mijają 22 lata posługi kapelana szpitalnego oraz 11 lat duchowej opieki nad Katolickim Stowarzyszeniem Pielęgniarek i Położnych. W Szpitalu spotykam wielu ludzi od których mogę sie wiele nauczyć. Przy tej okazji pragnę podziękować wszystkim, którzy pomagają w szpitalnej posłudze. Bóg zapłać Nadzwyczajnym Szafarzom Komunii Świętej, Bóg zapłać Wolontariuszkom. Dziękuję za pomoc i dziękuję za obecność dzisiaj. 6. Rok 2009 przyniósł mi jeszcze jedno powołanie: modlitwa nad osobami udręczonymi przez osobowe zło. Posługa niełatwa, ale piękna i przynosząca satysfakcję. W tej posłudze spotkałem też nowych przyjaciół, którzy wspierają modlitwę nad opętanymi, spotkałem osoby, które konsultują mi pacjentów, czyli Psychiatrów i Psychologów, a wreszcie zaprzyjaźniłem się także z osobami nad którymi sie modlę o ich uwolnienie. Dziś jest dzień dziękczynienia. Dziękuję wszystkim tu obecnym i tym nieobecnym. Dziękuję szczególnie moim kochanym Rodzicom. Dziękuję im za przekazanie mi wiary, za wychowanie w pokoju i miłości. Wszystkim dziękuję za życzliwość i za wszelką pomoc. Proszę mi wybaczyć, że nie wymienię wszystkich po imieniu. Niech Sam Bóg Miłosierny będzie Waszą zapłatą.