Pobierz w pdf - CzytajZaFREE.pl
Transkrypt
Pobierz w pdf - CzytajZaFREE.pl
Jak to w gronie znajomych bywa... Publikacja na extrastory.czytajzafree.pl Autor: AmatorkaNZWN Gdzieś w Polsce. Grupa dobrych szkolnych przyjaciół planowała wspólny weekend. Adrian: - Chodźcie pojedziemy nad rzekę na piknik. Lucas: - Kto by pomyślał, że to ty na ten pomysł wpadniesz? Adrian: - Zgaduję, że nie ty. Pewnie już myślisz o wakacjach nad morzem. Lucas: - Masz rację. Musimy zagrać w siatkę na plaży. Ian: - Yyy... Wiem! Chodźmy do mojej babci. Na jej polu rosną papirówki. Alice: - Ian, nie każdy wciąż myśli o jedzeniu. A tak szczerze, to tylko ty tak masz. Rob: - Zaprawde powiadam wam... Wycieczka rowerowa do Sobótki przebija wasze pomysły na dziś. Alice: - Śpieszmy się na autobus, bo inaczej z tymi pomysłami zaczekamy do jutra. Lucas: - Apropos autobusu, to kto ma pożyczyć na bilet? Alice: - Tak! Tego można się było spodziewać po zapominalskim. Adrian: - Mam tylko pięćdziesiąt groszy, a wy coś macie? Robert: - Ej ludziska, nasz transport! Sebastian: - Tina szybciej! Bez ciebie nie pojedziemy, bo nie mamy po co. Tina: - O tym to ja akurat wiem. (Dyszy) Kiedyś...cię...za to...zabiję! Iwona: - Ę,Ą, w życiu tego nie zrobisz. Przecież nie możesz tak skrzywdzić naszej paczki. Tina: - Iwona! Daj mi pomarzyć! Coś ty się taka poważna zrobiła?... Musisz przestać być wredna. Ian: - Ali, co dzisiaj ugryzło Tinę? Może należy zabrać ją na lody albo inny słodki deser. Lexi: - Rayan, powiedz proszę Ianowi, że jeśli jeszcze raz zacznie gadać o jedzeniu robiąc mi Strona: 1/4 Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl ochotę, to nawet święty Boże mu nie pomoże. Rayan: - Myślę, że Ian nie jest głuchy, a my nie cofnęliśmy się w rozwoju, co mnie cieszy, bo zabawy w głuchy telefon nie lubiłem. Lexi: - Mogłam cię poprosić, żebyś zdzielił przez łeb Iana. To byś zrobił bez gadania. Rayan: - Ach, to fakt. Lucas: - Ta, nie chciałbym przeszkadzać w ważnej, ambitnej konwersacji, jednak nadal nie mam biletu, więc jak zobaczycie kontrolera, to kryjcie mnie. Alice: - Ech, ironio losu, dlaczego ze mnie tak drwisz? Lexi: - Zapytałabym co ci odbiło, lecz chyba wolę nie wiedzieć bo kontroler przed nami. Adrian: - No, to przymusowy przystanek. Jak rozumiem wysiadamy przy Z.O.O.? Robert: - Tina, do dzieła. Tina: - Ach, nie ma to jak ratować tyłki kumplom, którzy wcześniej czepiali się twojich tekstów sugerując, że ci odbiło. Ian: - O, przepraszam. Lexi: - Mamusiu niech mnie! To on zna to słowo? Ian: - Ooo. Też mi zabawny tekst. Robert: -Trzcigodna Alice, mogłabyś napisać do Tiny podziękowania od nas wszystkich, a w szczególności od Iana i Sebastiana? Alice: - A, jasne, że mogę. Myślę jednak, iż oni sami powinni mnie o to poprosić. Sebastian: - Oczywiście Alice gdybyś mogła wysłać Tinie podziękowania przedewszystkim za moje pośpieszanie, byłbym ci dozgonnie wdzięczny. Uczynisz to dla mnie? Alice: - Ech, nie ma sprawy. To w końcu nic takiego jak się ma numer. Adrian: - Raz zastanawiałem się, dlaczego, będąc tak skrytą osobą, dała swój numer właśnie tobie i tylko tobie. Jakoś nie rozwikłałem tej zagadki. Iwona: - I jak się z tym czujesz? Adrian: - Zasmucony. To nic miłego. Sebastian: - O! To tak jak ja się czuję, gdy wysyłacie Tinę na podryw kanara, żeby nie wypisał wam kary za jazdę bez biletu. Lexi: - Uuu. Czemu ja o tym wcześniej nic nie wiedziałam? Iwona: - Może nie zawsze musisz być pierwsza? Lexi: - Ale co do twojego bycia wredną, to Tina się nie myliła. Zmusimy cię do skończenia z Strona: 2/4 Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl tym. Robert: Może się mylę, lecz odniosłem wrażenie, iż nadeszła najwyższa pora, aby zmienić temat rozmów. Sebastian: - Wróćmy do weekendu. Skoro rowerami do Sobótki i pieszo po górach, to co zabieramy, żeby się na szczycie nie nudzić? No, i czy wogóle damy radę do szczytu dojść?... Włączcie się do tematu, komon. Iwona: - Na szczyt prowadzą szlaki. Najdłuższy jest zarazem najłatwiejszy, bo się idzie prostą udeptaną drogą, a w przypadku krótszych trzeba iść po skałach. Adrian: - Chodzimy najdłuższym szlakiem. Tak w skrócie. Lucas: - Ej, a co powiecie jak ogłoszę, że mogę nam załatwić zimne ognie? Lexi: - Ewentualnie oznaczałoby to szaloną imprezkę na całego. Lucas: - Ooo. W to, to wszyscy w ciemno wchodzą. Alice: - A co do zimnych ogni? Same nie wystarczą nam do szaleństw. Robert: - Wiecie, mogę przynieść kolorowe pyłki jakimi sypią się w Indiach w święto Holi. Łatwo się zmywają, a ubawu, by nie brakowało. Iwona: - Ooo. A skąd ty masz takie rzeczy? Robert: - Ym. Oficialnie, to ja ich nie mam, jednak babcia jest Hinduską i ma ich mnustwo, dlatego zaproponowałem, że mogę jej ich trochę złużyć w szkole. Lexi: - Eee. Nie kituj, że kupiła tą ściemę. Robert: - Niby, dlaczego miałaby nie uwierzyć, skoro w Indiach jest niewiele szkół i ona nie ma pojęcia jak wyglądają tutejsze szkoły i ogółem życie tu. Adrian: - Uch. Jak ja ci zazdroszczę. Też chciałbym tak mieć. Niestety cała moja rodzina ograniczyła się do mieszkania w Polsce. Nie wiem co im się tu tak podoba, bo dla mnie to przysłowiowe "zadupie". Robert: - Elo tu Ziemia. Nasz przystanek. Wysiedli. Pożegnali się na przystanku i każdy poszedł w swoją stronę. Dalszy kontakt był SMS-owy. W wiadomościach tekstowych ustalili między innymi, że na wypad zabierają aparat cyfrowy jako jedyne urządzenie, a poza tym mają być niemal jak odcięci od świata. Bez internetu, telefonów, gierek do telewizora i tym podobnych. Spotkanie po któtkiej przerwie. Sobota 8:00. Iwona: - Jak tam wszyscy żyją? Lucas: - Ą, Ę. Ja umieram, jeśli już pytasz. Iwona: - Zaspany. Odrazu wiadomo, bo pomyliłeś początek, było ę,ą, a nie odwrotnie. Strona: 3/4 Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl Lucas: - Ej, będę szczery. Mój mózg jeszcze nie pracuje, więc przeanalizuję to jak się przebudzę. Tina: - Ruszajmy, bo im dłużej będziemy zwlekać tym gorzej. Strona: 4/4 Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl