Widok z okna - CzytajZaFREE.pl
Transkrypt
Widok z okna - CzytajZaFREE.pl
Widok z okna Publikacja na extrastory.czytajzafree.pl Autor: Spectre Tęskniąc Człowiek stał przy otwartym oknie. Tęsknił za widokiem, który teraz rozciągał się zasłaniając cały świat i eksplodując wszystkim tym co kochał. Widział tuż za linią parapetu gęsto rosnące czerwone oraz różowe główki kwiatów, których nie potrafił nazwać. Widok przysłaniały sterczące z ziemi duże drzewa czereśni oraz jabłoni. Kwitły pyszniąc się biało różowymi kwiatami przypominając najbardziej urokliwe, urzekające torty jakie tylko Człowiek widział w życiu. Między nimi trochę niżej rozsiewały swój intensywny słodki zapach kwitnące białe oraz fioletowawe kiście kwiatów bzu, których zapach przebijał się wyraźnie przez aromat mokrej od padającego deszczu ziemi. Niskie, rozleniwiające bzyczenie pszczół teraz zastępował miarowy szum kropli rzęsiście rozbijających się o całą tą pełną kolorów oazę spokoju. Dalej, gdzie okiem sięgnąć rozciągało się zielone morze bujnej trawy. Trawy tak zielonej, sprawiającej wrażenie soczystej, żywej, jakiej nigdy nikt nie spotkał w szarym betonowym skupisku domów. Poprzetykana była kontrastującymi wściekłą czerwienią łebkami maków oraz żółtymi niczym skórka banana małymi, okrągłymi główkami kwiatów mleczu, a także masą innych, kolorowych roślin. Gdzieś z oddali dochodziły trele skrytych w lipowych koronach ptaki, przerywane od czasu do czasu pohukiwaniem sowy, lub krzykiem bażanta zdradzającego się tylko wydawanymi odgłosami. Człowiek zamknął powieki napawając się dźwiękiem. Muzyką najsłodszą dla uszu. Muzyką natury niezakłóconej brzęczącymi odgłosami cywilizacji. Słyszał odległe rechotanie żab, co sprawiało, że prawie widział niedalekie jeziorko skryte za palisadą z trzciny, gdzie po spokojnej tafli wody dryfowały lilie wodne, nartniki i od czasu do czasu łabędź z młodymi lub dzika kaczka. Człek uśmiechał się do siebie na wspomnienie charakterystycznego, z lekka kwaśnego zapachu stojącej wody, który teraz w jego wyobrażeniach był bardziej uwodzicielski niż najdroższe perfumy. Niemalże czuł ten zapach zalegający gęste, nieruchome, gorące od ostrego słońca powietrze. Kiedy otworzył oczy gdy szum deszczu nieco przycichł sięgnął wzrokiem daleko. Tak daleko jak tylko mógł. Horyzont tworzony przez dobrze widoczną poszarpaną linię drzew lasu sprawiał wrażenie jakby wystarczyło przeskoczyć przez parapet by znaleźć się w dzikiej, polskiej dżungli przesiąkniętej równie upajającymi zapachami, dźwiękami, widokami. Odcinające się zaś niebo w swej deszczowej chmurności z przebijającym słońcem, które podświetlało duże i małe obłoki wywoływało w Człowieku poczucie wolności. Tej wolności, która przepełniała nadzieją, szczęściem i tęsknotą zarazem. Pierwotny zew może zapisany gdzieś głęboko w naturze człowieka. Wzywający go tam, skąd pochodził, tam gdzie zaczęło się człowieczeństwo. W lesie. Pod gołym niebem. Z dzikimi zwierzętami, gdzie jedyną troską było to by mieć co zjeść i jednocześnie nie dać się zjeść. Przeciągłe westchnienie wydarło się z głębi Człowieka kiedy tak wpatrywał się w niebo zastanawiając się jednocześnie jak wielu ludzi na świecie patrzy w tej samej chwili tam gdzie on i czuje to co on. To była chwila, w której zapominał o świecie, nie chcąc jednocześnie do niego wracać. Tęsknił za tymi wszystkim co Strona: 1/2 Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl widział, słyszał i czuł. Natura, w której dorastał, którą kochał i której mu brakowało była piękna w swej prostocie, ale i chaotyczności zarazem. Nic nie działo się w niej przypadkiem, a jednak sprawiała wrażenie zupełnie nieuporządkowanej. Wielbił to w głębi duszy i czasami stojąc w oknie miał ochotę to wszystko przytulić. Ukochać ziemię taką, jaką była. Nienaruszoną przez cywilizację. Uporczywy dźwięk komórki brutalnie wyrwał go ze wspomnień. Zamiast najsłodszej natury zobaczył jedynie przytulone do siebie takie same bloki mieszkalne zasłaniające wszystko, poza kawałkiem nieba. Pod oknem nie było kwiatów, lecz mrowie samochodów. Trawa była marna, poszarzała, a drzewa mogły być tylko marną imitacją drzew z jego pamięci. Wspomnienie prysło jak bańka z mydła, a szara, betonowa, twarda, jazgocząca rzeczywistość miasta kolejny raz z niego szydziła. Obśmiewała Człowieka i wszystkich Ludzi. Oni tęsknili za tym, czego sami się pozbawili. Strona: 2/2 Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl