Załącznik nr 1 A. Bleja, Jak pięknie pachnie fiolet, „Angora”, 2001, nr

Transkrypt

Załącznik nr 1 A. Bleja, Jak pięknie pachnie fiolet, „Angora”, 2001, nr
Załącznik nr 1
A. Bleja, Jak pięknie pachnie fiolet, „Angora”, 2001, nr 21
- Ale te kurczaki szpiczasto smakują! – usłyszał kiedyś na przyjęciu u
przyjaciół amerykański neurolog Richard Cytowic. Wcale go tonie
zdziwiło, zajmował się wszak badaniem synestezji.
Dla Dawida Smitha pieczone kurczaki mają zupełnie inną wadę – zbyt
mocno smakują trójkątami. Jego syn, Jaggi, twierdzi natomiast, że trójkąty
są lodowato zimne i maja zielony kolor. Natomiast pan William zawsze
odbiera je jako żółte, o smaku pomarańczowym, a jego siostra, ilekroć je
musztardę, odczuwa we wnętrzu dłoni dotyk gładkiej zimnej powierzchni.
Pewien mężczyzna zawsze widzi zapach konwalii w postaci dymu
opływającego kontrabas, a po chwili – jego lewą łydkę. Dym syczał jak
wydobywająca się para z czajnika i miał waniliowy smak. Inne zapachy nie
wywoływały u tego mężczyzny podobnej burzy wrażeń.
Są ludzie, którzy widząc kolor, odczuwają jednocześnie jego zapach lub
smak, dla innych dźwięki mają kształt lub kolor. To synestetycy, czyli
wielozmysłowcy: jedną rzecz odbierają dwoma lub trzema zmysłami.
Najwrażliwsi potrafią używać wszystkich naraz.
Medycy badają ten fenomen od 300 lat. Nazwali go synestezja ( z
greckiego syn – razem, wspólnie, estezja – wrażenie, czucie). Kiedyś
uważano ją za chorobę psychiczną, potem za lekkie uszkodzenie mózgu, z
którym dawało się żyć. Dziś uchodzi za coś godnego zazdrości, co często
występuje u artystów i jasnowidzów.
Jak odróżnić ją od zwykłej gry wyobraźni? Synestetykowi zawsze ten sam
dźwięk skojarzy się z tym samym kolorem czy zapachem. A poeta raz
nazwie zapach róży słodkim, raz gorzkim. Skojarzenia międzyzmysłowe
dotyczą tylko niektórych zjawisk, a nie wszystkiego dookoła. Jeden z
badanych, ilekroć usłyszał słowo „młotek”, zawsze widział coś
czerwonego z białymi błyskami. Ale nie miał tych skojarzeń, gdy tylko
patrzył na młotek. Słyszenie nazw innych narzędzi również nie
wywoływało wizji.
NAJCZĘŚCIEJ krzyżuje się widzenie ze słyszeniem… to zresztą
dostrzeżono najwcześniej i nazwano „chromestezją”, czyli „barwnym
słyszeniem”. Gershwin nazwał swoją słynna rapsodię „Błękitną”, ponieważ
różne jej fragmenty jawiły mu się jako chmury. Dla mnie wysokie dźwięki
fortepianu to zawsze przezroczyste szklane kulki, które skaczą po
marmurowych schodach; basowe są mchem na dnie mrocznego lasu, w
dotyku wilgotne i gną się, jak podwodne trawy.
Odwrotnością widzenia dźwięków jest słyszenie obrazów. Na przykład
pewna kobieta słyszy zieleń, a każda jej odcień inaczej brzmi: w lesie
układają się jej w symfonię.
Najrzadsze są krzyżówki smaku i węchu z pozostałymi zmysłami. Jeden z
badanych wyczuwał zapachy kilku podstawowych kolorów, nos innego
rejestruje ludzkie głosy. Węch w ogóle jest mało ucywilizowanym przez
nas zmysłem. Nie udało się nam nad nim zapanować językowo, więc i w
świadomości odbija się niewyraźnym kształtem. Gdy jesteśmy zmuszeni
nazwać jakiś zapach, a nie przypomina on owoców, kwiatów czy miejskich
woni, sięgamy do innych zmysłów; mówimy o zapachach zielonym,
zimnym, gorzkim, ostrym.
Tomograf komputerowy, rejestrujący pracę mózgu synestetyków, wykazał,
że kiedy badany słuchał i widział muzykę, w jego korze uaktywnione były
ośrodki: wzrokowy i słuchowy.
PISARZ rosyjski Władimir Nabokow widział kolory liter. „F” jawiła mu
się w zieleni olchy, „P” – niedojrzałego jabłka, „H” zawsze przypominało
brązowe sznurowadło, „G” zaś było miękkie i bogate w kauczukowe tony.
Nie dziwiło to jego matki, ponieważ miała tę samą zdolność. Dla
Rimbauda tylko samogłoski miały kolor: „A” to czerń, „I” – czerwień, „U”
było zielone.
Wielu artystów i pisarzy było synestetykami, choć nie wiedzieli, że „to się
tak nazywa”. Już Goethe dostrzegł i opisał w osobnym dziele
współzależność słyszenia i widzenia. Wasilij Kandinsky słyszał obrazy i
używał muzycznych terminów do ich opisu.
Czasem „pociąg jechał w odwrotna stronę”. Poeci, zwłaszcza w
modernizmie, chętnie rozmyślnie zestawiali słowa właśnie tak, by działać
na kilka zmysłów czytelnika naraz. Pisał Tetmajer o „srebrzystoturkusowej
ciszy” i „melodii mgieł nocnych”.
Każdy z nas może pozna dotknięcie dźwięku – wystarczy stanąć blisko
głośnika i puścić na cały regulator muzykę z niskim tonami. Uderzenia
perkusji czujemy jak uderzenia w brzuch, przy innych instrumentach
wibruje nasze ciało. Fale dźwiękowe wchodzą bowiem także przez skórę:
rejestruje je słabiej, gdy dźwięki staja się ciche i wysokie.
Beethoven ogłuchł w wieku 46 lat, komponował jednak dalej. Z badań nad
utratą słuchu wynika, że w mózgu pamięć dźwięków szybko się zaciera. A
więc co lub raczej jak słyszał wówczas muzykę Beethoven?
Prawdopodobnie miał ją skojarzoną wielozmysłowo, zwłaszcza pamiętał
wibracje ciała towarzyszące brzmieniom.
Ojciec Armena Aleksajana, mieszkającego w Polsce ormiańskiego
rzeźbiarza, miał siedmiu braci. Wszyscy otrzymali od natury słuch piękne
głosy, poza nim jednym. I właśnie on – pozbawiony zupełnie słuchu –
zajmował się … wyrabianiem, naprawą i strojeniem instrumentów.
Wyczuwał dźwięki ciałem.
SYNESTEZJA przechodzi z rodziców na dzieci, w najbardziej nawet
zaskakujących formach. Według Cytowica, wykazujący się tym
fenomenem często dziwnie porządkują przestrzeń, na przykład układają
przedmioty na biurku według określonego porządku, a cudze biurko w
innym mieszkaniu z innym porządkiem nieustannie będzie odrywało ich
uwagę.
Brat znanego polskiego posła robił coś takiego; gdy rozmawiał lub
rozmyślał, zawsze wodził oczami po liniach prostych, po linii sufitu, szafy,
biurka. Każdą w myślach dzielił na 10 równych odcinków, a następnie
grupował je w trzy różne kupki. Był już dorosły, gdy jego matka przyznała
mu się do tego samego.
Hanna Sobańska z Zielonki jest nauczycielką. Od dziecka widziała kolory
imion, niekiedy również ich kształty. Elżbieta to wstążeczka bordo w białe
kwiatki, Ola wywołuje w myślach mleczne kółko, Ania jest biała, a Hania
to duże białe koło. Obok niebieskiej Alicji stoi ciemnoczerwona Monika,
wszystkie jej trzy córki odziedziczyły tę samą skłonność, ale ciekawe: te
same imiona kojarzą się im przeważnie z innym kolorem. Wyklucza to
wzajemne inspirowanie się. Jedna z córek widzi w kolorach różne
zjawiska. Na przykład wszystko, co dobre, jest zielone, a obojętne rzeczy
białe. Gdy musi zrobić coś nowego, pyta matkę: czy o jest zielone, czy
białe.
BADANIA wykazują, że synestetycy wyróżniają się wysoką inteligencją,
często są leworęczni, bardziej skłonni do eksperymentów, mają prorocze
sny i uczucie deja vu. Współodczuwają także cudze choroby oraz miewają
zdolności psychokinetyczne. Są dobrym materiałem na jasnowidzów i
bioterapeutów. Cytowic tego nie badał, ale moje obserwacje potwierdzają,
że wróże i uzdrowiciele często są synestetykami.
Słynna Róża Kulszowa, rosyjski fenomen, potrafiła odgadywać kolory z
dużych odległości. Wyczuwała je wielozmysłowo: czerwony był zbiorem
krzyżyków lub linią falistą, żółty dawał poczucie chropowatości, a zielony
jawił się jako zbiór pionowych i poziomych pałeczek.
Czesław Klimuszko widział przeszłość i przyszłość jako film, ciągnący się
za ludźmi niby dym. Stefan Ossowiecki zadziwiał badaczy poddających go
licznym eksperymentom nie tylko tym, że zgadywał, co jest w zaklejonej
kopercie, ale również tym, jak odgadywał. W zaklejone koperty wkładano
różne myśli własne, konkretne i ogólne, w językach znanych
Ossowieckiemu lub nie. Odgadywał powoli, w natchnieniu,
wielozmysłowo: wyczuwał treść i nastrój zapisanej myśli, gdy była mowa
o wodzie, to czuł w palcach jej chłód i dotyk, czasami pojawiał się obraz
liter, potrafił narysować odgadywane słowo, którego nie rozumiał.
Dla bioterapeutki Wandy Ejsmond rak ma kolor fioletowy i specjalny
zapach. Iwanow Safonow z Moskwy choroby widzi dotykiem: wrzód
żołądka odczuwa pod palcami jak bliznę, a rak jest dziurą.
Profesor Kozbin z Moskwy zmusza samych pacjentów do synestetycznego
spojrzenia. Pyta chorego: Jaka jest twoja choroba, ciężka czy lekka? Jaki
ma kolor? Z zapach? Jak ona brzmi?
Człowiek szuka odpowiedzi w głowie , szuka, aż… znajdzie. Jedna
choroba waży 20 deko, inna jest kulką lub mazią błota. Dla pewnej
pacjentki wyglądała jak stary but. Z chorobą bez kształtu nic nie zrobisz, a
stary but zawsze możesz wyrzucić, prawda?
Amerykańscy onkolodzy prowadzą z dziećmi taką oto terapię: każą im
narysować na kartce raka, a potem podrzeć obrazek na drobne kawałki. Po
kilku miesiącach rezultaty są już widoczne.
Synestezja wydaje się jakimś niezwykłym narzędziem o wielkiej mocy, jak
różdżka czarodzieja. Dlaczego jej nie wykorzystujemy? Bo niewiele o niej
wiemy i nie wiemy, że ją mamy.
Czy wszyscy możemy być synestetykami? Prawdopodobnie wszyscy
rodzimy się wielozmysłowcami. Cytowic uważa, że przez całe życie
chłoniemy świat wielozmysłowo, tylko nie przedziera się to do naszej
świadomości.
DZIECO „ogląda” grzechotkę wszystkim zmysłami – gryzie, liże, ugina,
potrząsa, nasłuchuje, wącha. Dopiero w trakcie wychowania uczą nas, co
oglądać oczami, co nosem, co rękami. A synestetyk to ten, który z powodu
nadwrażliwości więcej czerpie z podświadomości i wyciąga na wierzch.
Badacze uważają, że liczba synestetyków ostatnio bardzo wzrosła. Kiedyś
przypadał jeden na sto tysięcy, dzisiaj wypada na dwa tysiące ludzi. A to ci
klęska urodzaju! Sama dowiedziałam się niedawno, że jestem jednym z
nich. Gdy patrzę na ciemny róż wenecki, to czuję, że jest on chropowaty i
przyjemnie gorzki w smaku. Wydaje mi się to tak oczywiste, że chyba
każdy to widzi…
Jedna z hipotez tłumaczy synestezję naturalną skłonnością naszego umysłu
do skojarzeń. Pamiętamy wszystkie pierwsze silne wrażenia, na przykład
pierwszy pocałunek w maju, gdy pachniał bez. I w każdej duszy inaczej to
się ułożyło: zapach bzu będzie odtąd wywoływał u jednych miły niepokój,
niepokój u innych – kolor lila będzie miał gorzki smak, bo całowali się z
palaczką czy palaczem.
Klientka Cytowica, która słysząc słowo „pies” widzi czerwone koło z
niebieskim środkiem, mogła mieć wprasowany w mózg taki zestaw z
dzieciństwa: matka trzymała książę z rysunkami, pokazywała palcem
szarego psa i powtarzała „pies”. Ale obok narysowano chłopca w
czerwonym berecie z niebieskim pomponem i te kolory odrywają oczy od
psa, ale w uchu wciąż dźwięczy matczyne „pies”. Pies – czerwone kółko.
WYDAJE SIĘ, że synestezję można rozwijać. Wystarczy sobie zadawać
nietypowe pytania i odpowiadać na nie. Jaki kolor ma kwadrat? Jak
smakuje zieleń? Jak pachnie dźwięk skrzypiec?
Kiedy znajdziesz odpowiedź to możliwości są dwie: albo wysupłałaś to z
zakamarków pamięci, albo oto stworzyłaś nowe skojarzenie. Tak czy owak
– zysk.
Zdarzają się czasami takie sny, które dobrze pamiętamy, ale… zupełnie nie
umiemy ich opowiedzieć, jakbyśmy macali jakieś niewidoczne kształty.
Albo przełykamy jakieś mgliste wspomnienie po jakimś smaku. Albo uszy
nam szumią, jakbyśmy dopiero co wyjęli głowę z kąpieli w dźwiękach.
Wtedy bądźcie pewni: mieliście synestetyczny sen. Może przyśnił wam się
kształt zapachu z dzieciństwa…
[A. Bleja, Jak pięknie pachnie fiolet, „Angora”, 2001, nr 21]

Podobne dokumenty