Pan Kazimierz Wolniczak opisał swoje wspomnienia związane z

Transkrypt

Pan Kazimierz Wolniczak opisał swoje wspomnienia związane z
Pan Kazimierz Wolniczak opisał swoje wspomnienia związane z organizacją
teatru. Tekst zamieszczony poniżej jest jego autorstwa.
Poniżej przedstawiamy
„O teatrze amatorskim w Brennie”
Kazimierz Wolniczak
Bogate są dzieje i tradycje amatorskich przedstawień teatralnych na Ziemi
Breńsko-Wijewskiej, bo sięgają lat przedwojennych. Ruch teatralny i chóralny odgrywał wielką
rolę patriotyczną na rubieżach Polski. Ziemie tutejsze graniczyły z Niemcami. Granica
przebiegała tuż za Potrzebowem, Wijewem i Brennem z przejściem granicznym Radomyśl – Lgiń.
Już wtedy mój ojciec Antoni uczył tam przedstawień, będąc również suflerem.
Dawniej na wsi nie używano słowa reżyser, może nie znano. Przedstawienia wystawiały różne
organizacje i stowarzyszenia – miedzy innymi: Chór (koło śpiewu), Towarzystwo Wojaków i
Powstańców wielkopolskich, Towarzystwo św. Józefa, Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży
Żeńskiej (Młode Polki) i Męskiej, strażacy i może jeszcze inni. Aktorzy, popularnie nazywani
„amatorzy”. Występowali wspólnie – brenianie i wijewianie. Przedstawienia wystawiano w dużej
Sali pana Macieja Misia w Wijewie i małej Sali Pani Jadwigi Polochowej (u Poloszki) w
Brennie. Bywało, że w okresie jesienno-zimowym grano kilka przedstawień. Czasem uczono się
dwóch na raz – jedno w Wijewie, drugie w Brennie. Przedstawienia odbywały się zawsze w
niedzielę albo w pierwsze lub drugie święto gwiazdkowe i wielkanocne. Przeważnie najpierw
odbywało się przedstawienie a potem zabawa taneczna. Zawsze pierwszy reprezentacyjny taniec
należał do „ amatorów” i suflera. Oczywiście tańczono w strojach (kostiumach) i teatralnych
„parach ze sceny”. Talentów scenicznych i chętnych do teatru nigdy nie brakowało. Grywała
przeważnie młodzież, chociaż młodych a nawet starszych „żonkisiów” też nie brakowało.
Przedstawienie – to święto i wydarzenie we wsi. Zawsze w sobotę wieczorem bywała generalna
próba z udziałem dzieci. Mogły być dzieci, bo sztuki nie bywały sprośne. W ten sposób dzieci
zachęcały rodziców i starszych na jutrzejszy spektakl. Powiadano, że gdy próba się udała, to
jutro może być odwrotnie. Przedstawienia i zabawy zasilały kasy organizatorów. Były więc
swojej roboty bilety – droższe i tańsze. Sala była podzielona na I i II miejsca oraz najtańsze
stojące. Służby porządkowe z planem miejsc rozprowadzały na oznakowane krzesła.
Wojna przerwała życie kulturalne. Ale duch w narodzie przetrwał. Zaraz po wyzwoleniu
odżyły teatralne zapędy. W dalszym ciągu zajął się tym ojciec. Miałem wtedy prawie 10 lat. Teatr
interesował mnie od dziecka, bo nasłuchałem się i napatrzyłem na tatę. Podglądałem pracę
„reżysera” i całego zespołu. Byłem dumny wśród kolegów, bo tata zabierał mnie na salę.
Mogłem stać przy budce suflera. Nikt inny – tylko ja. Już wtedy zaraziłem się teatrem. Bywało,
że aktorka na małej i niskiej scenie zamaszystą spódnicą zdmuchnęła świeczkę suflerom w budce.
Wtedy była bieda. (we wsi nie było jeszcze prądu). Bywało, że suflera było lepiej słychać, niż
aktorów. Niekiedy aktorzy opuszczali całe partie tekstu. Jak trudno było suflerowi naprowadzić
ich na właściwe tory. Gorzej jak niedouczeni gadali po swojemu. Ale dobrze, że sensownie.
Po przedstawieniach lub w przerwach między aktami wystawiano „żywe obrazy” (sceny).
Takie sceny podświetlano kolorowymi smugami światła. Prądu nie było, więc odwracano rower
do góry kołami i kręcono pedałami tak, aż dynamo (prądniczka) oświetlała obraz i to kolorowo,
używano celofanowych filtrów. Efekt wspaniały. Widownie i scenę oświetlano lampami
żarowymi.
Gdy w roku 1954 rozpocząłem pracę nauczycielską w Szkole Podstawowej w Brennie (to
jedyna moja praca zawodowa) i wróciłem z wojska, zabrałem się za teatry w środowisku a potem
również w szkole w ramach zajęć pozalekcyjnych w kółku teatralnym. Ze starszymi wystawialiśmy
20 przedstawień a z dziećmi 10. Grywano różne sztuki, przeważnie komedie, które doskonale
bawiły wiejską widownię. Z dziećmi wystawiano bajki i baśnie. Szczególne było pierwsze
przedstawienie szkolne „Nowa szata króla”, które otwarło scenę w nowej Sali wiejskiej w
Brennie. To już historia.
Podobnie było z ostatnim przedstawieniem, kiedy w sztuce „Legenda o Liczyrzepie” w Króla Gór
wcielił się jeden z rodziców. Był naprawdę potężny i wszechwładny w porównaniu z grającymi
dziećmi. Efekt wspaniały.
A gdy w teatrze telewizyjnym grano sztukę „Drewniany talerz”, poprosiliśmy Telewizję o
egzemplarz sztuki. Przysłali. I graliśmy z wielkim powodzeniem u siebie i w terenie. Ostatnim
przedstawieniem w wykonaniu dorosłych był „Mundur swatem”.
Organizatorem powojennych przedstawień bywały organizacje – Ludowy Zespół
Sportowy „Brzozowia”, Ochotnicza Straż Pożarna, Związek Młodzieży Wiejskiej, Koło
Gospodyń Wiejskich i inne.
Z przedstawieniami wyjeżdżaliśmy na podbój okolicznych scen, nawet dalej.
Występowaliśmy we Wschowie i Sławie. Jeżdżono wozami konnymi (platformami) a później
samochodem ciężarowym z mleczarni w Sławie Śląskiej. Zabierano też dekoracje i rekwizyty oraz
swojej roboty lampiony (reflektory), które ściemniano w prowizorycznej opornicy na wodę
(bardzo niebezpieczne. Spektakl rozpoczynano pierwszym dzwonkiem, potem dwoma krótkimi a
trzy ostatnie – kurtyna w górę. Dzwoniono ręcznie a potem elektrycznie.
Przez całe moje „życie teatralne” nigdy nie korzystałem z budki suflera. Podpowiadałem
zawsze zza kotar.
Wszystko, co działo się wokół teatru, robiliśmy bezinteresownie. Jedyną rekompensatą
była po przedstawieniu wspólna „amatorska kolacja” z kiełbaską, której na co dzień w domu
nie było.
Próby najpierw odbywały się w prywatnych domach „amatorów”. Były to próby
„czytane” a potem „pamięciowe”. Dopiero „sytuacyjne” i „ruchowe” odbywały się na scenie, w
sali nieogrzewanej. Czasami była tylko gorąca herbata. Kawy nie pijano kiedyś. Także piwka nie
było – a o „kieliszku” mowy nie było, bo chłopcy bez grosza bywali.
Artyści grywali role dopasowane do siebie. Byli specjaliści od starych dziadków i babci
lub szanownych dam i dostojnych panów.
Gorzej było z amorami na scenie. Ale mieliśmy taką „szwagrowską parę”. Której
doskonale to wychodziło. Były też „zalotne dziewczyny”. Chłopakom też nic nie brakowało.
Kostiumy i stroje kombinowano we własnym zakresie. Obmyślano – np. na góralskie „portki”
nadawały się grube kalesony białe, oczywiście misternie przez dziewczyny obhaftowane.
Podobnie z pelerynami. Z domów znoszono stare zabytkowe „graty”, które na scenie świetnie się
prezentowały. Stosowano różne efekty akustyczne. Kręcona za kotarami masielnica z wodą,
dawała szum fal rzecznych. Za dziewczynę skaczącą w nurt rzeki, na scenę zza kulis prysnęła
struga wody z miski. W wojskowej sztuce miały być słyszane wystrzały. Zza sceny słychać było
usilne „stąpanie” po korkach z prochem, a wystrzały się nie udały. Grzmoty doskonale oddawał
potrząsany arkusz blachy. Błyskawice – migające światła – i tak dalej. Pomysłów nie brakowało.
Zawsze było barwnie i wesoło.
I tak cała teatralna przygoda z „teatrem za pan brat” skończyła się w latach 70-tych,
kiedy telewizja opanowała także wieś.
Ale w Brennie ku wspomnieniu dawnych lat, wracają na „sceniczne deski”, w małych
baśniowych formach. Dzięki „ciągotkom” starych „teatralników” wystawiono:
- w roku 2011 – „Czerwony Kapturek inaczej”
- w roku 2012 – „Stoliczku nakryj się”
- w roku 2013 – „Krzesiwo”
- w roku 2014 – „Nowa szata króla”
*Artykuł został przedłożony w redakcji gazety ABC w Lesznie
Amatorski ruch teatralny w Brennie
Przedstawienia wystawione w reżyserii Kazimierza Wolniczaka w latach 1957-1985 –
opracowanie – K. Wolniczak
Lp Tytuł sztuki Data
m-c
rok
1
1957
2
3
4
5
6
7*
8
9*
10
Za nic
żydowskie
swaty
Jasełka poskie
Czekaj ja
wrócę
Zemsta
cygana
Genowefa
Bursztyny
Kasi
Nowa
szata
króla
Podróżomania
listopad
Trzewiczki
szczęścia
Ułan
i młynarka
listopad
styczeń
luty
1958
12
13
Gore-czyli
szewc bez
butów
Grube ryby
Radcy
radcy
kwiecień
grudzień 1959
listopad
grudzień
1961
styczeń
marzec
grudzień
pana marzec
14* Dzikie
łabędzie
15 Karpaccy
górale
16* Taka sobie
bajka o
koronie króla
Kołka
17 Klub
kawalerów
18* Baśń
o szlachetnym
Ludowy
Zespół
Sportowy
Ludowy
Zespół
Sportowy
Wijewo
Wijewo
Sława Śląska, Mochy, Lgiń
grudzień
1962
11
Organizator Przedstawienia wyjazdowe
w terenie
1963
kwiecień
Ludowy
Zespół
Sportowy
Szkoła
Zespół
Świetlicowy
Szkoła
Ludowy
Zespół
Sportowy
Ochotnicza
Straż Pożarna
Ochotnicza
Straż Pożarna
Ludowy
Zespół
Sportowy
Szkoła
Wschowa, Mochy, Błotnica
luty
Ochotnicza
Straż Pożarna
Wijewo, Przyczyna Górna, Osowa
Sień, Przemęt
kwiecień 1964
Szkoła
Zebranie GS Wijewo, Wschowa
grudzień
Ochotnicza
Straż Pożarna
Szkoła
Szkoła Przysposobienia Rolniczego
czerwiec 1965
19
20
21
Golfrydzie
Świeczka
grudzień
zgasła, Dwie
blizny
(jednoaktówki)
Bosa królewna luty
Zakochana
majstrowa
22* Za siedmioma
górami
23 Lekarz mimo
woli
24* Calineczka
25 Kaktusik,
Supełek
rodzinny
(jednoaktówki)
26 Drewniany
talerz
27* Żołnierz
i Królewna
28* Książę
i żebrak
29 Mundur
swatem
30* Legenda
o Liczyrzepie
1965
kwiecień
1966
maj
grudzień
marzec
grudzień
1968
grudzień
1969
luty
Ochotnicza
Straż Pożarna
Związek
Młodzieży
Wiejskiej
Koło
Gospodyń
Wiejskich
Szkoła
Ochotnicza
Straż Pożarna
Szkoła
Ochotnicza
Straż Pożarna
Wijewo, Wschowa (dwa razy)
Ochotnicza
Straż Pożarna
Szkoła
Potrzebowo, Łupica
Szkoła
Zaborówiec, Potrzebowo, Brenno
(powtórka)
Wijewo, Potrzebowo, Przedmieście,
Starkowo,
Wijewo,
Przyczyna
Górna,
Włoszakowice, Potrzebowo,
Wijewo, Potrzebowo, Wschowa
1970
grudzień
grudzień
1971
grudzień
1985
*- przedstawienia w wykonaniu uczniów
Ochotnicza
Straż Pożarna
Gminny
Ośrodek
Kultury

Podobne dokumenty