CHORY CZŁOWIEK W RODZINIE. Bioetyczno
Transkrypt
CHORY CZŁOWIEK W RODZINIE. Bioetyczno
Michał Świniarek CHORY CZŁOWIEK W RODZINIE Bioetyczno-pedagogiczne aspekty opieki Wprowadzenie Jednym z najistotniejszych doświadczeń egzystencjalnych jest choroba, zwłaszcza jeśli ogranicza ona w znacznym stopniu zewnętrzną wolność człowieka. Niejednokrotnie zdarza się, że także wolność wewnętrzna ulega pomniejszeniu (ograniczeniu). I to właśnie zdaje się być największym problemem przede wszystkim w ciężkiej chorobie. Jest to oczywiście problem nie tylko dla chorej osoby, ale także dla otoczenia, zwłaszcza najbliższego. Dlatego w tej pracy skupię uwagę na tych dwóch aspektach – na cierpieniu chorego i współcierpieniu najbliższych w kontekście świadczenia pomocy. Jako źródło rozważań posłużą mi publikacje lekarzy, psychologów i filozofów, a ponadto własne doświadczenia w wolontariacie hospicyjnym. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że niniejsza praca tylko w części i bardzo pobieżnie potraktuje problem, a niektóre kwestie zostaną jedynie zasygnalizowane. Twarzą w twarz z chorobą Choroba w życiu człowieka to walka, z której pragniemy wyjść zwycięsko. Choroba ogranicza nas i powoduje niemoc, prowadzi do niepokoju, do zamknięcia się w sobie, a nawet do rozpaczy i buntu przeciw Bogu1. W dotychczasowych badaniach dominowała tendencja opisywania indywidualnego procesu, któremu chory musiał sprostać sam. Tematyka walki z chorobą w rodzinie, według mojej orientacji, stanowi wciąż mały wycinek w licznych publikacjach. Trudno wskazać na przyczyny tego stanu rzeczy. Być może jedną z nich jest zmiana uwarunkowań rodzinnych, w których dominuje obecnie model rodziny nuklearnej, co stwarza specyficzną sytuację psychologiczną i socjologiczną. Rodzina odgrywa istotną rolę w życiu chorego i jego zmaganiach z cierpieniem i różnorakimi trudnościami. Należy więc rozszerzać tę tematykę badań i przede wszystkim wspierać rodziny, w których członkowie znajdują się w stanie chorobowym. Słowo „pacjent” (z łac. patiens – wytrwały, cierpliwy) kryje w sobie dużo więcej znaczeń niż tylko cierpliwość. Osoba ta zostaje poddana wielkiej próbie i wyzwaniom, którym musi sprostać, jeśli w ogóle jest to możliwe bez udziału innych osób. Do tych wyzwań z pewnością zaliczyć trzeba niepewność związaną z rozmiarem i intensywnością cierpienia, które być może nastąpi w niedalekiej przyszłości, a także z ewentualnymi wyrzeczeniami. Ponadto obawa zarówno przed bólem fizycznym, jak i psychicznym, moim zdaniem – najtrudniejszym, może wywołać skryte uczucia, które w rezultacie mogą jeszcze spotęgować doznawane cierpienie psychiczne, a nawet wzmóc ból fizyczny. 1 A.Błoniak, w: D. Jackowiak, J. Szpet, Świadek Chrystusa w rodzinie. Religia dla szkół ponadgimnazjalnych, Księgarnia Św. Wojciecha, Poznań 2005, s.303. Nie ulega wątpliwości, że choroba budzi wiele pytań natury egzystencjalnej, jak np. o sens istnienia i sens cierpienia. Często pojawiają się pytania „dlaczego ja?” Wtedy to właśnie potrzebna jest pomoc innych osób: rodziny, lekarzy, psychologów czy nawet wolontariuszy. W moich doświadczeniach wolontaryjnych spotykam się często z chorobami nieuleczalnymi i wiem, że pomoc choremu i jego rodzinie jest wtedy bardzo ważna. Niejednokrotnie przydatna jest pomoc osoby duchownej, np. księdza czy zakonnika. Schorowana osoba w obliczu śmierci, leżąc na oddziale szpitalnym, pragnie znaleźć się jeszcze raz w domu i położyć we własnym łóżku. Wiele osób decyduje się na powrót do rodzinnego domu, aby tam spokojnie odejść ze świata ziemskiego. Ten powrót to nadzieja na rozwiązanie wszystkich problemów2. Czasem jednak jest to złudne przeświadczenie. Hospitalizacja w domu, owszem, może budzić w pacjencie poczucie bezpieczeństwa i ciepła domowego, lecz jednocześnie może także spowodować wrażenie typu: „jestem już w domu, więc jestem prawie wyleczony”. Zazwyczaj droga do wyleczenia jest trudniejsza niż się wydaje. Wtedy właśnie odpowiednie relacje z resztą członków domu rodzinnego są bardzo istotne. Rodzina a choroba Po kilku powyższych uwagach przejdę obecnie do przedstawienia rodziny w sytuacji choroby. Otóż choroba wywołuje w pacjencie pragnienie bycia zauważanym. Jest to często postawa nieuświadomiona, a nawet zracjonalizowana. Właśnie teraz, oprócz opieki medycznej, wsparcie, bezpieczeństwo i kontakt emocjonalny są bardzo potrzebne. Ogromne znaczenie ma poświęcenie czasu dla osoby potrzebującej. Oprócz tego każdy członek rodziny ma przypisane zadania, które powinien wypełniać. Mając określoną rolę w danej grupie rodzinnej, bezwzględnie musimy wywiązywać się z zadań. Jak słusznie zauważa M. Wirching: „Każdy z członków rodziny myśli w większym stopniu o innych niż o sobie samym”3. Tak być powinno. Jednakże w rodzinie o słabym zintegrowaniu emocjonalnym choroba może stać się sytuacją skrajnie kryzysową. Może budzić niezdrową atmosferę i w związku z tym zmniejszać zaangażowanie w pomoc w wyleczeniu pacjenta. Dobre zintegrowanie, o ciepłym i zdrowym klimacie, sprzyja rozładowaniu napięć psychicznych4. Jednak trzeba uważać, aby osoba chora nie stała się osobą samotną. Na to właśnie zwraca uwagę M. Stroud, cytując wyznanie pacjentki: „Po powrocie do domu czułam się bardziej osamotniona niż kiedykolwiek w czasie pobytu w szpitalu”5. Poczucie, że jest się obcym „przedmiotem” czyjejś litości, może zagrażać dobrym relacjom międzyludzkim. Muszę jednak zwrócić uwagę, że człowiek jako jednostka nie chce sprawiać problemów innym. Chce być niezależna i usamodzielniona. Lecz podczas choroby jest to zazwyczaj trudne lub wręcz niemożliwe. Wtedy właśnie osoby najbliższe muszą umiejętnie wpłynąć na pacjenta, by ten skorzystał z ich pomocy. Odgrywanie jakiejś roli w rodzinie nie może być zatracone przez chorego. Gdy człowiek chory podejmie współpracę, poczuje się potrzebny. Dostrzeże swoje miejsce w społeczeństwie. Nie chodzi oczywiście o pracę fizyczną; może przecież pomagać intelektualnie. W mojej pracy jako wolontariusz hospicyjny zaobserwowałem istotny aspekt związany ze zmianami dotyczącymi rodziny. Dotykają one nie tylko aktywności rodziny, ale też jej światopoglądu. Członkowie co pewien czas pragną odciąć się od świata, jeśli można 2 M.Stroud, Twarzą w twarz z rakiem, tłum. J.Prosińska-Giersz, Księgarnia Św. Jacka, Katowice 2000, s. 118. M.Wirching, Wokół raka, tłum. A.Ubertowska, Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne, Gdańsk 1994, s. 64. 4 J.Formański, Psychologia. Podręcznik dla szkół medycznych, Wydawnictwo Lekarskie PZWL, Warszawa 2003, s. 208. 5 M.Stroud, dz. cyt., s.127. 3 2 się tak wyrazić, czysto fizycznego, aby wejść w kontakt z rzeczywistością metafizyczną, niejako odetchnąć świeżością, by móc znów walczyć z cierpieniem i chorobą bliskiej osoby. Jest to bardzo ważne, tym bardziej, że ową świeżością mogą „zarazić” właśnie chorego, a dzięki temu skutecznie pomóc, uzupełniając jego własne zasoby. W mojej pracy wolontaryjnej zauważyłem, że rodzinna motywacja do pomocy, zwłaszcza na początku, jest olbrzymia, lecz niejednokrotnie z czasem rodziny wolą, żeby wszystko wróciło do pierwotnego stanu, niejako, choć może to wydać się okrutne, czekają biernie na śmierć bliskiej osoby. Wówczas wolontariusze muszą uważać, aby nie być nadopiekuńczymi, gdyż może to zostać źle przyjęte. Gdy ktoś z rodziny słabnie, jest niezdecydowany, wolontariusze mogą subtelnie dodawać mu otuchy, podtrzymując na duchu. Niestety, rodziny niekiedy mogą izolować się od otoczenia; charakteryzuje ich niska gotowość do rozwoju i zmian. Występuje tendencja do unikania konfliktów6, a nawet bierność. To zjawisko, rzecz jasna, występuje częściej u osoby chorej, ale jednocześnie nie pozostaje bez wpływu na zdrowych członków rodziny. Dlatego tak ważne jest, aby w miarę możliwości regularnie „ładować psychiczne akumulatory”. Jest to możliwe tylko po uprzednim zrozumieniu istoty i sensu cierpienia. Tu metafizyka jest nieoceniona. Istota cierpienia w chorobie Jak już wspomniałem, z chorobą wiążą się również inne aspekty, takie jak zniechęcenie i bezsilność, które jeszcze bardziej wzmagają cierpienie. Chory zaczyna mieć dość swojego życia, nie chce z nikim rozmawiać, wszyscy go drażnią. Czuje się niepotrzebny, gdyż ograniczenie wolności uniemożliwia jego działania. Każdy dotyk powoduje ból, człowiek ten marzy o szybkiej i bezbolesnej śmierci. Lecz jeszcze pozostaje nadzieja, nadzieja na życie. Czy cierpienie ma sens? Odpowiedzi na to pytanie możemy szukać na wielu płaszczyznach: w nauce, filozofii czy religii. Na przykład biologiczny „sens” cierpienia związany jest z życiem każdej jednostki żywotnej. Reakcje te przyczyniają się do zredukowania uszkodzeń. „Biologiczną rolę bólu ilustrują naoczne stany chorobowe, które pozbawiają pacjenta poczucia bólu”7. Chory nie chroniony przez uczucie bólu łatwo ulega ciężkim okaleczeniom i oparzeniom. Jednak z biologicznego punktu widzenia, gdy ból przekracza granicę wytrzymałości pacjenta, staje się bezużyteczny i „bezsensowny”. Pomocną rzeczą jest wtedy odniesienie się do istoty wyższej – do Boga. Według religii, a zwłaszcza chrześcijańskiej, w cierpienie wpisany jest sens, który ma wymiar zbawczy. Dla człowieka często jest to niezrozumiałe, ale dla Boga oczywiste8. W Liście Apostolskim „Salvifici doloris” Jan Paweł II, poszukując odpowiedzi na pytanie o sens cierpienia, zwraca uwagę na Krzyż Chrystusa9. Pozwolę sobie w tym miejscu na dość śmiałe stwierdzenie. Otóż w świetle powyższych uwag wydaje się bardziej zasadne mówienie o sensie życia w cierpieniu i chorobie niż sensie cierpienia. Cierpienie bowiem jest złem i z tej racji trudno doszukiwać się w nim jakiegokolwiek sensu. Po drodze występuje jednak bardzo trudny problem, który stanowi śmierć. Filozofowie mówią, że człowiek boi się śmierci, bo jej nie zna. „Wkraczanie śmierci – pisze ks. Antoni Siemianowski – w życie człowieka jest tajemnicze, pełne niespodzianek, podstępu i 6 Zob. M.Wirching, dz. cyt., s. 72. Fenigsen R., Eutanazja śmierć z wyboru?, Wydawnictwo „W drodze”, Poznań 1994, s. 67. 8 Tamże, s. 66. 9 List Apostolski Salvifici doloris Ojca Świętego Jana Pawła II do biskupów, kapłanów, rodzin zakonnych i wiernych kościoła katolickiego o chrześcijańskim sensie ludzkiego cierpienia, (b.n.s., publikacja internetowa). 7 3 jakby gry”10. Osoba, która nie przeżyła ciężkiej choroby, nie potrafi wyobrazić sobie, co jest w myślach człowieka cierpiącego. Osoba podczas choroby inaczej postrzega świat i relacje w nim zachodzące. Dlatego warto przy zwracaniu uwagi na kwestie religijne posiłkować się filozofią jako sztuką mądrego życia, także takiego życia. Uważam, iż istotna jest wówczas komunikacja pozawerbalna. Nie jest ważne co się mówi, lecz jak się mówi. Dlatego osoba zajmująca się chorym, powinna pamiętać, że każdym słowem, gestem, wyrazem twarzy czy oczu może nie tylko pomóc, ale też zranić. Cenną rzeczą jest zatem rozpoznanie „języka chorego”11 i w miarę możliwości udzielenie pomocy. Nadzieja i wiara W relacjach rodziny z chorym ważne jest poczucie bezpieczeństwa i wsparcie. Rodzina powinna być jak najlepszym „lekiem” w zmaganiu się z chorobą. Największym złem jest brak miłości, poczucie niepotrzebności, opuszczenie przez wszystkich. Wiara i modlitwa mają tu moc niemal uzdrawiającą. Poprzez autentyczną wiarę religijną akceptujemy wolę Boga, jakkolwiek Go pojmujemy. „W akcie modlitwy człowiek jest zupełnie zdany na łaskę lub niełaskę, istot nadprzyrodzonych”12. W czasie kryzysu łatwo przychodzi nam do głowy myśl, że Bóg jest daleko i że jest głuchy na nasze wołanie o pomoc, ale oczywiście nie jest to prawda. W Ewangelii można zaobserwować cudowne uzdrowienia dokonane przez Jezusa. Wiele osób wierzy w Jego moc uzdrawiającą. Nadzieja jest potrzebna zarówno u chorego, jak i u rodziny chorującego, gdyż ona motywuje do walki. U osób przewlekle chorych, którym odlicza się dni życia, motywacją do życia może być także pogodzenie się z córką, która np. wyjechała za granicę i nie odwiedzała matki przez kilka lat. Również chęć przebaczenia osobom, które wyrządziły nam krzywdę, może być motywacją do życia także i to, by zdążyć jeszcze pozałatwiać wszystkie istotne sprawy. Świadomość umierania Powrócę jeszcze do tematu śmierci. Śmierć jest pewnym elementem w życiu każdego człowieka. Jest ona zakończeniem drogi, którą przebywamy na ziemi. Jak już wspomniałem, ludzie boją się jej i uważają ją za coś przerażającego i strasznego. Wszystkie istoty są poddane prawu przemijania, temu nieodwracalnemu zjawisku dotyczącego naszego bytu. Śmierci doświadczamy na co dzień, uczestnicząc w jej procesie. Wiemy o tym, że umieramy, a pomimo to obawiamy się jej. Nasuwa się jednak pytanie: czego się obawiamy? Bólu, procesu śmierci, czy braku możliwości życia po śmierci?13 Każda istota ludzka powinna być świadoma odchodzenia z tego świata. Brak świadomości może spowodować w czasie choroby reakcje gwałtowne. Niezrozumienie świata irracjonalnego i pytanie „dlaczego ja” są zazwyczaj częstym zjawiskiem. A przecież każdego czeka to egzystencjalne przejście. Nasuwa się kolejne pytanie: czy powinniśmy walczyć z chorobą, czy też ją akceptować? Z jednej strony pragniemy troszczyć się o ciało jak najlepiej i zasięgać rad u specjalistów, by móc odzyskać zdrowie. Lecz z drugiej strony oddajemy się w „ręce” Boga, bo wierzymy, że Jego moc jest nieograniczona. Możemy modlić się o wyleczenie „zarówno 10 A.Siemianowski, Śmierć i perspektywa nadziei, Drukarnia Scriptor, Gniezno 1992, s. 53. A.Kępiński, Poznanie chorego, Wydawnictwo PZWL, Warszawa 1989, s. 53. 12 S.Kowalski, W poszukiwaniu początków wierzeń religijnych, Biblioteka „Iskry”, Warszawa 1961, s. 142. 13 A.Siemianowski, dz.cyt., s. 36. 11 4 dzięki medycynie konwencjonalnej, jak Jego bezpośredniej interwencji”14. Nie ulega wątpliwości, że do śmierci przygotowujemy się przez całe życie po prostu dobrze żyjąc, a choroba i cierpienie, jak już ukazałem, w istotny sposób może nas przygotować jeszcze lepiej. Podsumowanie Poruszone w niniejszym szkicu zagadnienia wykazują, że rola rodziny w życiu osoby chorej, zwłaszcza ciężko i nieuleczalnie, jest bardzo ważna. To właśnie od odpowiedniego podejścia zależy jakość moralna cierpienia. Ta odpowiedniość zatem to nic innego, jak odpowiedzialność. Podejście to powinno – jak starałem się pokazać – odznaczać się troskliwością i delikatnością. Oczywiście czasem wymaga to fachowego przygotowania, ale i tak ono na niewiele się zda, jeśli zabraknie serca. Rodzina związana z pacjentem w naturalny sposób będzie czynić o niego starania, stawiając na pierwszym miejscu jego życie. Oto ów płaszcz miłości, czyli istota i sens opieki paliatywnej w domu rodzinnym i nie tylko. Rodzina powinna przygotowywać się i integrować emocjonalnie, by w trudnych sytuacjach sobie poradzić. Także ważną rolę odgrywają osoby z poza kręgu rodzinnego. Istotne jest to, żeby osoby, zajmujące się pielęgnacją chorych, czyniły to chętnie, z niewyczerpaną cierpliwością, po prostu, po ludzku. Dzięki nim chory poczuje się nadal człowiekiem; człowiekiem mającym prawo do godnego życia. Dzięki nim jest w stanie znosić swój los, przygotowując się do godnej śmierci. Oczywiście zdaję sobie sprawę z ogólnego charakteru tego opracowania, a także z niewyczerpania problemu. Jednak wielość aspektów tematu jest tak ogromna, że nie sposób ich szczegółowo przedstawić, jak np. zagadnienia psychologiczne czy też wsparcie religijno-moralne. Być może nadarzy się jeszcze okazja, aby pewne zagadnienia obszerniej zaprezentować, jak choćby rolę edukacji wolontaryjnej w szkołach. Twierdzę, że konieczność troski o ludzi chorych w społeczeństwie jest oczywista, a szczególne zadanie spoczywa tu na rodzinie. Jestem przekonany, że „ułomni i niewidomi” (Łk 14, 13-14) i „ubodzy w duchu” (Mt 5,3) mają ogromne znaczenie w społeczeństwie, choćby pedagogiczne. Ich egzystencja wzbogaca ludzkość, ukazuje na różne sposoby, jak można być człowiekiem. Są oni istotnym aspektem w kształtowaniu człowieczeństwa. Dzięki nim budzą w nas to, co najlepsze. „Ale nie na tym zasadza się ich prawo do życia. Mają je na równi z wszystkimi, ponieważ są ludźmi”15. 14 15 M.Stround, dz. cyt., s. 162. R.Fenigson, dz. cyt., s. 38. 5 Bibliografia Błoniak A., Fenigsen R. Formański J. Jan Paweł II Kępiński A. Kowalski S. Siemianowski A. Stround M. Wirching M. w: D. Jackowiak, J. Szpet, Świadek Chrystusa w rodzinie.Rreligia dla szkół ponadgimnazjalnych, Poznań 2004, Księgarnia Św. Wojciecha. Eutanazja, śmierć z wyboru?, Poznań 1994, Wydawnictwo „W drodze”. Psychologia, Warszawa 2003, Wydawnictwo PZWL. List Apostolski Salvifici Doloris Ojca Świętego Jana Pawła II, do biskupów, kapłanów, rodzin zakonnych i wiernych kościoła katolickiego o chrześcijańskim sensie ludzkiego cierpienia, (publikacja internetowa). Poznanie chorego, Warszawa 1989, Wydawnictwo PZWL. W poszukiwaniu początków wierzeń religijnych, Warszawa 1961, Biblioteka „Iskry”. Śmierć i perspektywa nadziei, Gniezno 1992, Drukarnia Scriptor. Twarzą w twarz z rakiem, tłum. J.ProsińskaGiersz, Katowice 2000, Księgarnia Św. Jacka. Wokół raka, tłum. A. Ubertowska, Gdańsk 1994, Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne. 6