Pieczenica - Partnerstwo Izerskie
Transkrypt
Pieczenica - Partnerstwo Izerskie
echa IZERSKIE PA R T N E R S T W O I Z E R S K I E BOGACTWO TRÓJGRANICZA Kwartalnik Fundacji POGÓRZE IZERSKIE – BOGACTWO TRÓJGRANICZA Pieczenica – święto nie tylko Gościszowa Przywieźli z południa Europy zwyczaje, potrawy i smaki. Przywieźli cały koloryt kultury słowiańskiej i trzecie już pokolenie chroni i stara się zapamiętać babcine sposoby na dobrą kuchnię, teksty pieśni, które śpiewali dziadkowie, opowieści o tamtej ziemi, skąd wrócili – przecież do domu, do Polski, ale to nie znaczy, że nie tęsknią za krainami dawnej Jugosławii, której wprawdzie już nie ma, ale wiele z niej pozostało w nich samych. Smak wleńskiego pieczywa W Henrykowie na imieninach Uroczyście i wesoło Fundacja „Partnerstwo Izerskie Bogactwem Trójgranicza” po raz drugi zorganizowała „Ogólnopolskie imieniny Henryka i Henryki” w Henrykowie koło Lubania. Obchody zbiegły się z srebrnym jubileuszem zespołu folklorystycznego „CISOWIANKI”. Zaproszenie na imieniny przyjął ks. kardynał Henryk Gulbinowicz – bardzo znana postać na Dolnym Śląsku. Dzięki realizowanemu projektowi na Pogórzu Izerskim z programu LEADER+ impreza trwała dwa dni. W pierwszym dniu miejscowi mężczyźni, noszący imię Henryk stanęli w szranki z gośćmi z Polski i rozegrali turniej o nagrodę Wójta Lubania. Do konkurencji należał: rzut jajkiem do patelni, wiedza o Henrykowie (pytania ułożone przez panią sołtys), picie na czas (oczywiście wody, oczywiście – Cisowianki) przez rurkę, wiązanie krawatów, autoprezentacja w języku obcym. Wodę wszyscy pochłaniali w mistrzowskim tempie, z językami było różnie, ale zabawa okazała się przednia. Pierwsze miejsce zajął Henryk Bronowicki z Gromadki, drugie miejsce - Henryk Wójcik z Lubania i trzecie miejsce- Henryk Nowak z Warszawy. Dla silnych i odważnych był jeszcze konkurs wspinania się na 7 metrowy słup… i widać, że Henryków to silna miejscowość, a ludzie tu ambitni, bo najstarszy uczestnik konkurencji liczył sobie ponad 60 lat. A potem to już były tańce do samego rana z zespołem „MARINO” rodem z Henrykowa, oczywiście - rodzinny zespół państwa Papas. Drugi dzień obchodów „Imienin” zainaugurowała Msza Święta celebrowana przez ks. kardynała Henryka Gulbinowicza. Świą- Chleb foremkowy – nasz produkt regionalny – Ten chleb smakuje inaczej – Witold Płoński, właściciel piekarni we Wleniu i autor „chleba foremkowego” nie musi przekonywać - to widać i czuć. Zapach chleba niesie się daleko na rynek, a smak jest rzeczywiście nieporównywalny z innym pieczywem. – Jaka jest w tym tajemnica? – Tajników jest kilka – wyjaśnia W. Płoński. – Po pierwsze – skład surowca, po drugie – rodzaj pieca, po trzecie foremki, bo one są z grubej blachy, po kolejne – czas wypieku i temperatura, a po ostatnie, ale najważniejsze – piekarz. To od piekarza zależy, w jakim momencie chleb trafi do pieca. I do jakiego. Ten nasz jest na węgiel, chleb wypieka się w nim w tych foremkach ok. 1,5 godziny, początkowo w temperaturze do 220OC. Dla porównania – zwyczajny pieczemy 45 min, w temp. z reguły nie przekraczającej 180OC. Do „foremkowego” dodajemy odrobinę grysu ziemniaczanego, a przede wszystkim – serce. Własne. Dziennie wypiekamy ok. 200 bochenków, więc nie za wiele, majątku z tego nie ma. Tajemnice Pogórza Izerskiego Zamek na poduszkach i kościoły ucieczek — Gdyby mnie zapytano, co jest atutem Pogórza i Przedgórza Izerskiego, to miałbym trudności z odpowiedzią, tak wiele jest tu ciekawych miejsc i zjawisk – powiedział Andrzej Paczos, dyrektor Muzeum Przyrodniczego w Jeleniej Górze. – W sensie florystycznym – cisy. A warto obejrzeć też niezwykły „bluszcz kolejarzy” na stacji PKP w Zebrzydowej. W kategorii „geologia” – ślady wulkanów. Pogórza jest NAJBOGATSZYM W CAŁEJ POLSCE obszarem, gdzie można te ślady bez trudu odnaleźć. W sensie kulturowym, ściśle – religijnym – „kościoły ucieczkowe” na pograniczu katolickiego dawniej Śląska i protestanckich Górnych Łużyc, z grubsza – wzdłuż biegu Kwisy. Ale przecież jest jeszcze charakterystyczne budownictwo – przysłupowo-zrębowe, i wiele innych atrakcji. Kwartalnik • ECHA IZERSKIE – BOGACTWO TRÓJGRANICZA • Nr 2 (2007) Tajemnica Pogórza Izerskiego Zamek na poduszkach i kościoły ucieczek LEADER+ O cisie z Henrykowa Lubańskiego, najstarszym drzewie w Polsce – pisaliśmy w poprzednim wydaniu. Warto wiedzieć, że cis z Bystrzycy, koło Wlenia jest także zdecydowanie starszy, niż osławiony dąb Bartek. Bystrzycki cis ma ok. 750 – 800 lat. Rośnie i wciąż trzyma się świetnie. Wulkany – to inna bajka. Pogórze jest pełne śladów po wulkanach trzeciorzędowych, aktywnych ok. 20 – 30 mln lat temu… Tu występuje największe zagęszczenie tzw. przebić bazaltowych, to znaczy miejsc, gdzie można obejrzeć ślady dawnej lawy na powierzchni ziemi. To m.in. bazaltowe słupy w Grabiszycach, kopalnia bazaltu Bukowa Góra, to Jelenia Skała pod Rębiszowem, Kozia Górka w okolicach Janic i in. O ile wzniesienia są śladami po stożkach wulkanicznych, to „Las Lubański” jest przykładem wylania się lawy grubej na kilkadziesiąt metrów na powierzchni kilkudziesięciu km2. Ciekawostką jest fakt, że takie obszary są „lubiane” przez rzadkie odmiany roślin. Ze względu na zasadowy odczyn gleby rośnie tu m.in. irga. To ciekły bazalt m.in. sprawił, iż można tu spotkać wyjątkowo twarde piaskowce, nadające się do wyrobu kamieni młyńskich, jak w rejonie Łupek, czy Wlenia. Bazalt rozgrzał piaskowiec, podtopił go, częściowo skrystalizował i tym samym – w wyniku późniejszego schłodzenia – utwardził. W tej sytuacji nie dziwi, że właśnie Przedgórze Izerskie, a dokładnie – Osiecznica jest miejscem, gdzie urodził się jeden z najwybitniejszych geologów Europy, Abraham Gottlob Werner, u którego nauki pobierał też nasz Stanisław Staszic. Jego dom stoi do dziś, ozdobiony pamiątkową tablicą. Osiecznica – wbrew pozorom – w sensie geologicznym należy do Sudetów, choć geograficznie jest odległa od gór. — A zamek na poduszkach, o którym pan wspominał? — To kasztelania wleńska. Tamtejsza baszta stoi na tzw. lawach puklistych, inaczej – „poduszkowych”. Te skały powstawały w wodzie, na dnie morza. Lawa pęczniała powoli i wytryskiwała w relatywnie niewielkich dawkach, w taki sposób, iż zachowały obłe kształty, do dziś widoczne. Te skały mają 500 – 600 mln lat… — … kościoły ucieczkowe…? — To zdecydowanie młodsza historia. Po 1654 roku specjalna komisja śląska odbierała klucze do kościołów protestanckich wiernym tego wyznania. Protestanci z księstwa świdnicko-jaworskiego musieli szukać sobie (albo i budować) świątynie po drugiej stronie granicy, na Łużycach. Dochodziło do paradoksów. Protestanci z Gryfowa wznieśli dwa kościoły protestanckie w Wieży, wsi istniejącej kilkaset metrów od miasta, ale… po drugiej stronie Kwisy. Przechodzili przez most na swoją mszę. Wprawdzie żaden z tych dwóch kościołów już nie istnieje, ale takich świątyń „ucieczkowych”, powstałych lub rozbudowywanych (jak w Leśnej) na lewym brzegu Kwisy było więcej. Inna sprawa, że kościołem „ucieczko- Bazaltowe słupy w Grabiszycach wym” była świątynia w Biedrzychowicach. Ta miejscowość bowiem, aczkolwiek leżąca na prawym brzegu należała administracyjnie do Górnych Łużyc. Pogórze jest zresztą pełne tajemnic, związanych z istniejącymi tu zamkami, jak Świecie, Rajsko, czy Gryf . Najlepiej zachowana Czocha nie jest jedyną budowlą, którą warto zobaczyć. Niezwykłe są też zabytki sakralne, a każdy z kościołów wart jest poznania, są bowiem niezwykłymi zabytkami, oryginalnie zdobionymi. „Bluszcz kolejarzy” Najstarszy murowany zamek w Polsce !!! Czy naprawdę budowę pierwszego drewnianego gródka w miejscu, w którym do dziś stoi wleński zamek zlecił w roku 1108 Bolesław Krzywousty? Ponoć tak, co potwierdzają zapisy bulli papieża Hadriana IV z 1155 r. Pewniejsze jest, że Bolesław Wysoki umocnił zamek, a Henryk Brodaty przebudował jego wnętrze, wznosząc sześciokątną, cylindryczną wieżę o średnicy 12 metrów i murach o grubości dochodzącej do 3 m! Sprostały one nawet minom, podłożonym w okresie wojny trzydziestoletniej (1646), kiedy to na rozkaz generała Montecuccolego wysadzono zamek w powietrze. Wieża została nienaruszona, ale reszta zamku popadła w ruinę… już na zawsze. Zamek Świecie Informacja o nim pojawia się po raz pierwszy w pisanych źródłach dokładnie 3 maja 1329 r. Wtedy to Henryk I Jaworski (panujący w okresie 1319-46) odstąpił Ziemię Zgorzelecką królowi Czech, Janowi Luksemburczykowi, co oznacza, że sam obiekt zbudowany był znacznie wcześniej. Pierwszym panem zamku był Henryk Uechtritz, później właściciele zmieniali się często, a wśród nich była m.in. przepiękna kobieta, Joanna Wiktoria, budząca swoją urodą podziw (a pewnie i zawiść) w całej Saksonii. Sprzedała zamek (1719) feldmarszałkowi Henrykowi Flemingowi, będącemu m.in. …koniuszym litewskim. Krótko później (1729) August Mocny skonfiskował zamek, który od tej pory miał nieszczególne koleje losu. Od 1760 roku pozostawał niezamieszkały, spłonął w XIX w. Zamierzał go obudować Ernst von Guetschov, ówczesny właściciel pobliskiej Czochy, kupując ruiny na pocz. XX w., niemniej nie zdołał zrealizować swoich planów. Od kilku lat nowi, prywatni właściciele stopniowo porządkują budowlę, którą coraz chętniej zaczynają zwiedzać coraz liczniejsi turyści, zaglądający też do pobliskiego kościoła (obecnie pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa, dawniej – 1346 r. – pw. Św. Mikołaja, patrona kupców i przewoźników). W murach zewnętrznych uroczej, niewielkiej świątyni wmurowano znakomicie zachowane epitafia (figury naturalnej wielkości) właścicieli zamku i wsi Świecie. Na stacji PKP w Zebrzydowej rośnie bluszcz, szczelnie otulający jeden z wysokich stacyjnych obiektów. Zwie się oficjalnie „bluszczem kolejarzy” i pod tą nazwą został wpisany do rejestru pomników przyrody. Siekierczyn Wydawca: Fundacja „Partnerstwo Izerskie Bogactwem Trójgraniczna”, Ubocze 300, 59-600 Gryfów Śląski, red. nacz. – Bożena Mulik Kwartalnik • ECHA IZERSKIE – BOGACTWO TRÓJGRANICZA • Nr 2 (2007) Pieczenica – święto nie tylko Gościszowa Pieczenia, albo „peczenica” – to jedna z tych okazji, kiedy można skosztować tradycyjnie przyrządzanej wieprzowiny, pieczonej nad ogniskiem, ale wcześniej przyprawianej tajemniczymi ziołami, czy też śliwowicy, albo innych napitków, równie aromatycznych, z „tamtych” śliwek, bo tu przecież takich nie ma. I nikt nikomu nie wytłumaczy, że śliwy są wszędzie takie same, bo przecież inne słońce, inne ziemie… Kto nie był w Gościszowie, nie spróbował – niech nie żałuje, ale za rok po prostu powinien przyjechać i posmakować. Nie tylko mięsa i napitków. Przede wszystkim atmosfery wspomnień, które się snują przy ogniskach i za stołami, dziś już na Pogórzu Izerskim. Chleb foremkowy – nasz produkt regionalny Smak wleńskiego pieczywa Ale jest satysfakcja zawodowa, bo takiego chleba w okolicy też nie ma. Patent – trochę zmodyfikowany dla potrzeb lokalnego rynku – przyjechał z W. Płońskim z Białostocczyzny. Stamtąd też pochodzą specjalne foremki i doświadczenie wypieku. Swego czasu we Wleniu były trzy piekarnie, została jedna. W latach 80.tych ub. wieku W. Płoński sprzedawał, jako jeden z trzech wleńskich piekarzy, więcej chleba, niż dziś, kiedy został samotnym producentem w mieście. Czy ludzie przestali jadać chleb? – Nie, ale jest sporo „wyrobów chlebopodobnych”, ludzie odżywiają się inaczej, co nie znaczy – zdrowiej. Sporo wyjechało zagranicę i są tylko nominalnie mieszkańcami miasta. Pamiętam jeszcze lata, kiedy od czwartku zaczynaliśmy pracę ok. godz. 14, a kończyliśmy w sobotę po południu, niemal bez snu, bo tak trzeba było pracować. Dziś wprawdzie piekarze też są „nocnymi Markami”, bo to taki zawód, ale jedna zmiana kończy krótko po północy, a druga zaczyna około trzeciej nad ranem i też można ze wszystkim zdążyć. W Henrykowie na imieninach Uroczyście i wesoło tynia w Henrykowie jeszcze tak wypełniona nie była chyba nigdy… Po uroczystościach kościelnych Jubilat posadził drzewo cisowe z certyfikatem na placu przed kościołem i wszyscy mogli ruszyć barwnym korowodem ku dalszym zabawom. Otwarcia „II ogólnopolskich Imienin Henryka i Henryki w Henrykowie” mieli zaszczyt dokonać wznosząc toast kieliszkiem…wody „Cisowianka”: Wójt Gminy Mirosław Herdzik, Sołtys Henrykowa Teresa Trefler, Prezes Fundacji Partnerstwo Izerskie Bogactwem Trójgranicza Bożena Mulik oraz Ks. Kardynał Henryk Gulbinowicz. W tajemnicy zdradzę, że nikt z zaproszonych gości nie chciał pić nic innego jak tylko „Cisowiankę”, ktoś bowiem rozpuścił plotkę, że wystarczy łyk tej wody pod 1300 letnim Henrykowskim cisem i będzie się żyło aż do śmierci J Świetnie spisała się młodzież ze szkoły w Pisarzowicach i ze szkoły w Godzieszowie, pomimo wakacyjnej przerwy zebrali się w komplecie i zaprezentowano postacie słynnych Henryków, oraz przedstawiono„Żywą historię Henrykowa” Wspólne świętowanie połączyło się z obchodami srebrnego jubileuszu henrykowskich „Cisowianek”. Paniom wszyscy gratulowali, życzyli dalszej radosnej twórczości. „Cisowianki” zdobyły już niejedno pierwsze miejsce i niejedno wyróżnienie na różnych konkursach pieśni ludowej, a tego dnia wyróżnione zostały nagrodą pieniężną i odznaczeniem Ministra Kultury oraz nagrodą pieniężną Marszałka Województwa Dolnośląskiego. O nagrodę dla zespołu wnioskowała Fundacja Partnerstwo Izerskie Bogactwem Trójgranicza. Aby ucztować z Nimi przyjechało aż dziewięć zespołów ludowych z okolic. Były Jarzębinki, Malwy, Marysieńki…na pewno niejednemu uczestnikowi Imienin w Henrykowie zakręciła się łza w oku. Na estradzie folklor, kolory, koncerty, a pod sceną atmosfera rywalizacji. Dzieciaki gryzły kukurydzę na wyścigi, a Henrykowie strzelali z łuków. Śmiechu i dobrej zabawy było co nie miara i wszyscy szczęśliwi bo nagrody też były. Tańczono i bawiono się tak do późnych godzin nocnych, nikt nie chciał wracać do domu. Ta na pozór cicha i spokojna wieś zamieniła się na te dwa dni w centrum rozrywki i dobrego samopoczucia….może miał w tym swój udział duch 1300 letniego cisa,… a może każdy uczestnik „Imienin…” miał w sobie ten potencjał, który - kiedy jest dobra zabawa - nie pozwala stać w miejscu. Na koniec dziękujemy serdecznie wszystkim, którzy pomogli w organizacji tego święta i z całego serca zapraszamy na następne trzecie już Imieniny Henryka i Henryki w Henrykowie koło Lubania. Za rok. Droga, jakiej nie było tu nigdy Wszystkich mieszkańców Pogórza zachęcamy do spróbowania „foremkowego”. Czy wiecie, że... …powodzie na Pogórzu Izerskim były czasami przyczyną trwających ponad wiek konfliktów międzynarodowych? Kiedy w roku 1692 wylał Czarny Potok, zmienił swoje koryto w rejonie dzisiejszego Świeradowa Zdroju, a że na tym odcinku potok stanowił granicę między Saksonią, a Śląskiem, powstał spór o to, że granicą jest nowe, czy stare jego koryto. Awantury trwały do XIX w. i zakończyły się dopiero w wyniku rozstrzygnięć Kongresu Wiedeńskiego (1815), kiedy już kolejne pokolenie adwersarzy podeszło do sprawy z mniejszymi emocjami. Na granicy Podgórza i Przedgórza Izerskiego, m.in. nieopodal Nowogrodźca powstaje droga, jakiej w tych okolicach nigdy nie było. Setki maszyn i tysiące ludzi plantują teren, przygotowując autostradę, która sprawi, że dzisiejsze problemy z podróżą m.in. od Bolesławca do Zgorzelca przestaną istnieć nawet we wspomnieniach. Kwartalnik • ECHA IZERSKIE – BOGACTWO TRÓJGRANICZA • Nr 2 (2007) „Agatowa Rzeka”… „… stąpam po wąskich stopniach prochowej wieży, trzymając się rozpiętej świtem poręczy (…) na niebie duży sklep jubilerski (…) Z okien otwartych na lat długich tysiąc Od strony rzeki W którą czasem wpadam – widzę Zamek (…) To jest agatowe miasto, mam je na zdjęciu Ratusz z wieżą w błękicie i trębaczy pięciu. W kinie „Bajka” kot stojąc za kamerą film kręci Kościoła pilnują wystrugani święci (…)” Niech nam Wojciech Izaak Strugała wybaczy te skróty swoich wierszy, bo chcieliśmy dwoma fragmentami zapoznać naszych Czytelników z Jego poezją, jego książką - „Agatowe miasto”, w którym tak pięknie pisze o Lwówku i ludziach tu mieszkających. Można powiedzieć, że kto naprawdę kocha swoje miejsce, temu wiersze płyną spod palców… jak „Agatowa Rzeka”. „Agatowa Rzeka” – poemat o Lwówku Śląskim i jego pogodnych mieszkańcach W.I. Strugała, Wydawca – Gmina i Miasto Lwówek Śląski, 2005 Nasze wizytówki sto), znana jako mistrz gospodarności z konkursów ogólnopolskich końca XX w. Siłę pieniądza znano tutaj już w II w n.e., co wprawdzie ujawniły dopiero znaleziska niedawne, ale właśnie w tym mieście odnaleziono monetę rzymskiego cesarza Septymiusza Sewera (192-211 r. n.e.). Tylko jedną wprawdzie, ale to fakt niepodważalny. Drugą monetę – brązową – ktoś zgubił dwa wieki później w okolicach Czernej, a był to bilon cesarza Konstantyna I z początku IV w. Rozrzucano więc tutaj pieniądze od dawna. Naturalną konsekwencją tego było stworzenie właśnie tutaj 18 wieków później Specjalnej Strefy Ekonomicznej. Być może jedno z drugim niewiele ma wspólnego, jednak takich zbiegów okoliczności lekceważyć nie wypada. Pieniądz krąży zresztą w historii miasta jako memento, można powiedzieć, że gotówkę wydzierano z ziemi (wypalano z gliny), bo już XVI w. w zamian za wyroby garncarskie płynął tu strumień pieniędzy na podobieństwo Kwisy. Dziś otaczające Nowogrodziec wsie, zasiedlone w niemałej części przez Polaków przybyłych po 1945 r. m.in. z Bośni i Hercegowiny dają nieodmiennie dobre świadectwo gospodarności. Nowogrodziec omal nie wywołał incydentu w okresie stanu wojennego. Zdarzyło się bowiem, iż w pierwszych dniach po 13. grudnia 1981 r. zepsuła się jakaś ważna, choć drobna część maszyny w tutejszej piekarni i groziło brakiem chleba, co akurat w tym czasie było sprawą bardziej niż polityczną. Jedynym sposobem komunikowania się w najprostszych sprawach były w tych dniach linie wojskowe i telefony wojskowe. Cywilna łączność nie istniała. Ówczesny naczelnik gminy uprosił komisarza wojennego i powiedział dwa zdania do słuchawki: - „Potrzebna jest pomoc dla Nowogrodźca. Zepsuło się…(tu padła nazwa ważnej części)”. Przejęty stanem wojennym wojskowy, który odebrał tę alarmującą wieść, nie usłyszał drugiego zdania, więc uznał, że w Nowogrodźcu zaczyna się jakaś rewolta stanu wojennego, podjął strategiczne decyzje i następnego dnia nad ranem… wjechały do miasta transportery i całe kompanie uzbrojonego po zęby wojska, budząc zrozumiałe przerażenie mieszkańców, których stan wojenny już i tak wytrącił z równowagi. Zanim sprawę wyjaśniono i ustalono, że to nie problem rewolucji, a piekarni , minęło sporo czasu, potem ktoś przywiózł niezbędną śrubkę, piekarnia ruszyła (i wojsko też ruszyło z powrotem do koszar). Leśna – nie wypada krotochwilnie pisać o dramatach, dotykających ludzi, ale Leśna jest przykładem miasta, które w swojej historii albo było trawione przez ogień, albo zalewane przez wodę, więc musi być zahartowane. Pierwszą opisaną w kronikach powodzią był kataklizm z 1432 r., kiedy to fala zalała nawet ołtarz w kościele i zniosła 48 domów mieszkalnych, później Kwisa wylewała jeszcze dwukrotnie w XV w., pięciokrotnie w XVI w., a potem coraz częściej. Przyczyną były nie tylko same ulewy, ale poniekąd ludzie, którzy wycinali lasy (bo rozwijał się przemysł włókienniczy, szklarski, papierniczy i - oczywiście – gorzelnie, bo na trzeźwo się tu żyć nie dało). W XVII w. zdarzyło się 11 powodzi, w tym jedna (1613) poprzedzona była gradobiciem, a że grad miał wielkość orzechów, to wybił bydło na polach wcześniej, niż woda potopiła krowy. Ale to i tak była tylko zapowiedź tego, co spotkało Leśną i okolice później, bo powodzie występowały regularnie, co 5-6 lat, (a czasami – jak w 1888 r. – co miesiąc, w sierpniu i we wrześniu). Zwalały budynki, zrywały mosty, niszczyły fabryki. A kiedy nie było powo- dzi – wybuchały tu pożary, nie tylko przy okazji wojen trzydziesto- i siedmioletniej, czy napoleońskich, ale i bez takich okazji, jak w 1698 r., kiedy spłonęła prawie cała zabudowa miejska. (244 mieszkania) Co się nie spaliło wówczas - spłonęło w 1702 roku (ocalałe wcześniej 24 domy), a w XIX wieku zdarzyło się jeszcze 6 wielkich pożarów, co sprawiło, że mieszkańcy zaczęli stawiać domy murowane, bo uznali, że między ogniem i wodą żyć trudno. Można w świetle powyższych faktów więc uznać, że powodzie ostatnich dekad nie robią już na Leśnej większego wrażenia… Nie powinno dziwić, że po takich przejściach mieszkańcy Leśnej prezentują niekiedy tzw. czarny humor, czego przykładem jaskrawym jest przebudowa starej szubienicy murowanej w Stankowicach (z 1707 r.) na basztę mieszczącą… mały klub rozrywkowy. Skoro dawniej ludzie uznawali kawałki sznura po wisielcu za amulety przynoszące szczęście, to trudno się sprzeciwiać takiej lokalizacji „mini-centrum rozrywki”. Nowogrodziec – niezbyt wielka gmina (tuzin wsi i mia- Czy zachęcimy innych naszych Czytelników, by przysłali nam swoje utwory o swoich miastach? Pałac Brunów – jest jedną z tych budowli, która szybko odzyskuje świetność. Tuż obok Lwówka Śląskiego, nieopodal jednego z najstarszych na Dolnym Śląsku mostów, zaprasza późnobarokowa rezydencja. Wnętrza pałacu są już odnowione, a zabytkowe, neogotyckie stajnie będą wkrótce tak samo atrakcyjne, jak najokazalsze współczesne obiekty. Trudno znaleźć takie miejsce w takim otoczeniu… Czy wiecie, że... Na Pogórzu były w użyciu banknoty o nominale sięgającym… 50 miliardów marek??!! W Siekierczynie, podobnie jak w kilku innych miejscowościach Pogórza Izerskiego w latach 20. ub. wieku wydawano tzw. pieniądze zastępcze, „notgeldy”, bilon, a nawet i banknoty o wielkich nominałach, honorowane tylko w granicach jednej miejscowości, a emitowane przez władze miast, gmin, czy różne instytucje. Brak państwowego pieniądza w warunkach szalejącej wówczas inflacji dezorganizował bowiem zwyczajne życie. Górnicza spółka „Szczęść Boże” z dzisiejszej Zaręby płaciła w 1923 r. swoim pracownikom kwoty, od których szumi dziś w głowie. ... we Wleniu przed 1945 rokiem popularne było powiedzenie: „w tym mieście Bóbr na mszę przychodzi”. Powstało nie przypadkiem, a odnosiło się do częstych tu powodzi. Bóbr wylewał tak wysoko, że woda zalewała kościół częstokroć po samą ambonę, mimo, że świątynia leży z dala od rzeki i zdecydowanie wyżej, niż reszta miasta. Nie każdy przybysz w tym kościele był mile widziany…