Pieczenica - Partnerstwo Izerskie

Transkrypt

Pieczenica - Partnerstwo Izerskie
echa
IZERSKIE
PA R T N E R S T W O
I Z E R S K I E
BOGACTWO TRÓJGRANICZA
Kwartalnik Fundacji POGÓRZE IZERSKIE – BOGACTWO TRÓJGRANICZA
Pieczenica
– święto nie tylko Gościszowa
Przywieźli z południa Europy
zwyczaje, potrawy i smaki.
Przywieźli cały koloryt kultury
słowiańskiej i trzecie już pokolenie chroni i stara się zapamiętać
babcine sposoby na dobrą
kuchnię, teksty pieśni, które
śpiewali dziadkowie, opowieści
o tamtej ziemi, skąd wrócili
– przecież do domu, do Polski,
ale to nie znaczy, że nie tęsknią
za krainami dawnej Jugosławii,
której wprawdzie już nie ma,
ale wiele z niej pozostało w nich
samych.
Smak wleńskiego pieczywa
W Henrykowie na imieninach
Uroczyście i wesoło
Fundacja „Partnerstwo Izerskie Bogactwem Trójgranicza” po raz drugi zorganizowała „Ogólnopolskie imieniny Henryka
i Henryki” w Henrykowie koło Lubania. Obchody zbiegły się z srebrnym jubileuszem zespołu folklorystycznego „CISOWIANKI”.
Zaproszenie na imieniny przyjął ks. kardynał Henryk Gulbinowicz – bardzo znana
postać na Dolnym Śląsku.
Dzięki realizowanemu projektowi na Pogórzu Izerskim z programu LEADER+ impreza trwała dwa dni.
W pierwszym dniu miejscowi mężczyźni, noszący imię Henryk stanęli w szranki
z gośćmi z Polski i rozegrali turniej o nagrodę Wójta Lubania. Do konkurencji należał:
rzut jajkiem do patelni, wiedza o Henrykowie (pytania ułożone przez panią sołtys),
picie na czas (oczywiście wody, oczywiście
– Cisowianki) przez rurkę, wiązanie krawatów, autoprezentacja w języku obcym. Wodę
wszyscy pochłaniali w mistrzowskim tempie,
z językami było różnie, ale zabawa okazała
się przednia. Pierwsze miejsce zajął Henryk Bronowicki z Gromadki, drugie miejsce
- Henryk Wójcik z Lubania i trzecie miejsce- Henryk Nowak z Warszawy. Dla silnych
i odważnych był jeszcze konkurs wspinania
się na 7 metrowy słup… i widać, że Henryków to silna miejscowość, a ludzie tu ambitni, bo najstarszy uczestnik konkurencji liczył
sobie ponad 60 lat. A potem to już były tańce do samego rana z zespołem „MARINO”
rodem z Henrykowa, oczywiście - rodzinny
zespół państwa Papas.
Drugi dzień obchodów „Imienin” zainaugurowała Msza Święta celebrowana przez
ks. kardynała Henryka Gulbinowicza. Świą-
Chleb foremkowy
– nasz produkt regionalny
– Ten chleb smakuje inaczej – Witold
Płoński, właściciel piekarni we Wleniu
i autor „chleba foremkowego” nie musi
przekonywać - to widać i czuć. Zapach
chleba niesie się daleko na rynek, a smak
jest rzeczywiście nieporównywalny z innym pieczywem.
– Jaka jest w tym tajemnica?
– Tajników jest kilka – wyjaśnia
W. Płoński. – Po pierwsze – skład surowca, po drugie – rodzaj pieca, po trzecie
foremki, bo one są z grubej blachy, po
kolejne – czas wypieku i temperatura,
a po ostatnie, ale najważniejsze – piekarz. To od piekarza zależy, w jakim momencie chleb trafi do pieca. I do jakiego.
Ten nasz jest na węgiel, chleb wypieka się
w nim w tych foremkach ok. 1,5 godziny,
początkowo w temperaturze do 220OC.
Dla porównania – zwyczajny pieczemy
45 min, w temp. z reguły nie przekraczającej 180OC. Do „foremkowego” dodajemy odrobinę grysu ziemniaczanego, a przede wszystkim – serce. Własne.
Dziennie wypiekamy ok. 200 bochenków,
więc nie za wiele, majątku z tego nie ma.
Tajemnice Pogórza Izerskiego
Zamek na poduszkach i kościoły ucieczek
— Gdyby mnie zapytano, co jest atutem
Pogórza i Przedgórza Izerskiego, to miałbym
trudności z odpowiedzią, tak wiele jest tu ciekawych miejsc i zjawisk – powiedział Andrzej
Paczos, dyrektor Muzeum Przyrodniczego
w Jeleniej Górze. – W sensie florystycznym –
cisy. A warto obejrzeć też niezwykły „bluszcz
kolejarzy” na stacji PKP w Zebrzydowej.
W kategorii „geologia” – ślady wulkanów.
Pogórza jest NAJBOGATSZYM W CAŁEJ
POLSCE obszarem, gdzie można te ślady bez
trudu odnaleźć. W sensie kulturowym, ściśle
– religijnym – „kościoły ucieczkowe” na pograniczu katolickiego dawniej Śląska i protestanckich Górnych Łużyc, z grubsza – wzdłuż
biegu Kwisy. Ale przecież jest jeszcze charakterystyczne budownictwo – przysłupowo-zrębowe, i wiele innych atrakcji.
Kwartalnik • ECHA IZERSKIE – BOGACTWO TRÓJGRANICZA • Nr 2 (2007)
Tajemnica Pogórza Izerskiego
Zamek na poduszkach
i kościoły ucieczek
LEADER+
O cisie z Henrykowa Lubańskiego, najstarszym drzewie w Polsce – pisaliśmy
w poprzednim wydaniu. Warto wiedzieć, że cis z Bystrzycy,
koło Wlenia jest także zdecydowanie starszy, niż osławiony dąb Bartek. Bystrzycki cis
ma ok. 750 – 800 lat. Rośnie
i wciąż trzyma się świetnie.
Wulkany – to inna bajka.
Pogórze jest pełne śladów po
wulkanach trzeciorzędowych,
aktywnych ok. 20 – 30 mln lat
temu… Tu występuje największe zagęszczenie tzw. przebić
bazaltowych, to znaczy miejsc,
gdzie można obejrzeć ślady
dawnej lawy na powierzchni
ziemi. To m.in. bazaltowe słupy w Grabiszycach, kopalnia
bazaltu Bukowa Góra, to Jelenia Skała pod
Rębiszowem, Kozia Górka w okolicach Janic
i in. O ile wzniesienia są śladami po stożkach
wulkanicznych, to „Las Lubański” jest przykładem wylania się lawy grubej na kilkadziesiąt metrów na powierzchni kilkudziesięciu
km2. Ciekawostką jest fakt, że takie obszary
są „lubiane” przez rzadkie odmiany roślin.
Ze względu na zasadowy odczyn gleby rośnie
tu m.in. irga. To ciekły bazalt m.in. sprawił,
iż można tu spotkać wyjątkowo twarde piaskowce, nadające się do wyrobu kamieni
młyńskich, jak w rejonie Łupek, czy Wlenia.
Bazalt rozgrzał piaskowiec, podtopił go, częściowo skrystalizował i tym samym – w wyniku późniejszego schłodzenia – utwardził.
W tej sytuacji nie dziwi, że właśnie Przedgórze Izerskie, a dokładnie – Osiecznica jest
miejscem, gdzie urodził się jeden z najwybitniejszych geologów Europy, Abraham Gottlob Werner, u którego nauki pobierał też
nasz Stanisław Staszic. Jego dom stoi do dziś,
ozdobiony pamiątkową tablicą. Osiecznica
– wbrew pozorom – w sensie geologicznym
należy do Sudetów, choć geograficznie jest
odległa od gór.
— A zamek na poduszkach, o którym pan
wspominał?
— To kasztelania wleńska. Tamtejsza
baszta stoi na tzw. lawach puklistych, inaczej – „poduszkowych”. Te skały powstawały
w wodzie, na dnie morza. Lawa pęczniała powoli i wytryskiwała w relatywnie niewielkich
dawkach, w taki sposób, iż zachowały obłe
kształty, do dziś widoczne. Te skały mają 500
– 600 mln lat…
— … kościoły ucieczkowe…?
— To zdecydowanie młodsza historia. Po
1654 roku specjalna komisja śląska odbierała
klucze do kościołów protestanckich wiernym
tego wyznania. Protestanci z księstwa świdnicko-jaworskiego musieli szukać sobie (albo
i budować) świątynie po drugiej stronie granicy, na Łużycach. Dochodziło do paradoksów.
Protestanci z Gryfowa wznieśli dwa kościoły
protestanckie w Wieży, wsi istniejącej kilkaset metrów od miasta, ale… po drugiej stronie Kwisy. Przechodzili przez most na swoją
mszę. Wprawdzie żaden z tych dwóch kościołów już nie istnieje, ale takich świątyń „ucieczkowych”, powstałych lub rozbudowywanych
(jak w Leśnej) na lewym brzegu Kwisy było
więcej. Inna sprawa, że kościołem „ucieczko-
Bazaltowe słupy w Grabiszycach
wym” była świątynia w Biedrzychowicach. Ta
miejscowość bowiem, aczkolwiek leżąca na
prawym brzegu należała administracyjnie do
Górnych Łużyc.
Pogórze jest zresztą pełne tajemnic, związanych z istniejącymi tu zamkami, jak Świecie, Rajsko, czy Gryf . Najlepiej zachowana
Czocha nie jest jedyną budowlą, którą warto
zobaczyć. Niezwykłe są też zabytki sakralne,
a każdy z kościołów wart jest poznania, są
bowiem niezwykłymi zabytkami, oryginalnie
zdobionymi.
„Bluszcz kolejarzy”
Najstarszy murowany
zamek w Polsce !!!
Czy naprawdę budowę pierwszego drewnianego gródka w miejscu,
w którym do dziś stoi wleński zamek
zlecił w roku 1108 Bolesław Krzywousty? Ponoć tak, co potwierdzają zapisy bulli papieża Hadriana IV
z 1155 r. Pewniejsze jest, że Bolesław
Wysoki umocnił zamek, a Henryk
Brodaty przebudował jego wnętrze,
wznosząc sześciokątną, cylindryczną
wieżę o średnicy 12 metrów i murach
o grubości dochodzącej do 3 m! Sprostały one nawet minom, podłożonym
w okresie wojny trzydziestoletniej
(1646), kiedy to na rozkaz generała
Montecuccolego wysadzono zamek
w powietrze. Wieża została nienaruszona, ale reszta zamku popadła
w ruinę… już na zawsze.
Zamek Świecie
Informacja o nim pojawia się po raz pierwszy w pisanych źródłach dokładnie 3 maja
1329 r. Wtedy to Henryk I Jaworski (panujący
w okresie 1319-46) odstąpił Ziemię Zgorzelecką królowi Czech, Janowi Luksemburczykowi,
co oznacza, że sam obiekt zbudowany był
znacznie wcześniej.
Pierwszym panem zamku był Henryk Uechtritz, później właściciele zmieniali się często,
a wśród nich była m.in. przepiękna kobieta,
Joanna Wiktoria, budząca swoją urodą podziw
(a pewnie i zawiść) w całej Saksonii. Sprzedała zamek (1719) feldmarszałkowi Henrykowi
Flemingowi, będącemu m.in. …koniuszym
litewskim. Krótko później (1729) August
Mocny skonfiskował zamek, który od tej pory
miał nieszczególne koleje losu. Od 1760 roku
pozostawał niezamieszkały, spłonął w XIX w.
Zamierzał go obudować Ernst von Guetschov,
ówczesny właściciel pobliskiej Czochy, kupując ruiny na pocz. XX w., niemniej nie zdołał
zrealizować swoich planów. Od kilku lat nowi,
prywatni właściciele stopniowo porządkują budowlę, którą coraz chętniej zaczynają
zwiedzać coraz liczniejsi turyści, zaglądający
też do pobliskiego kościoła (obecnie pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa, dawniej – 1346
r. – pw. Św. Mikołaja, patrona kupców i przewoźników). W murach zewnętrznych uroczej,
niewielkiej świątyni wmurowano znakomicie
zachowane epitafia (figury naturalnej wielkości) właścicieli zamku i wsi Świecie.
Na stacji PKP w Zebrzydowej rośnie bluszcz,
szczelnie otulający jeden z wysokich stacyjnych obiektów. Zwie się oficjalnie „bluszczem
kolejarzy” i pod tą nazwą został wpisany do
rejestru pomników przyrody.
Siekierczyn
Wydawca: Fundacja „Partnerstwo Izerskie Bogactwem Trójgraniczna”, Ubocze 300, 59-600 Gryfów Śląski, red. nacz. – Bożena Mulik
Kwartalnik • ECHA IZERSKIE – BOGACTWO TRÓJGRANICZA • Nr 2 (2007)
Pieczenica
– święto nie tylko Gościszowa
Pieczenia, albo „peczenica” – to jedna
z tych okazji, kiedy można skosztować
tradycyjnie
przyrządzanej
wieprzowiny, pieczonej nad ogniskiem, ale
wcześniej przyprawianej tajemniczymi
ziołami, czy też śliwowicy, albo innych
napitków, równie aromatycznych,
z „tamtych” śliwek, bo tu przecież takich
nie ma. I nikt nikomu nie wytłumaczy,
że śliwy są wszędzie takie same, bo
przecież inne słońce, inne ziemie…
Kto nie był w Gościszowie, nie
spróbował – niech nie żałuje, ale za
rok po prostu powinien przyjechać
i posmakować. Nie tylko mięsa i napitków. Przede wszystkim atmosfery
wspomnień, które się snują przy ogniskach i za stołami, dziś już na Pogórzu Izerskim.
Chleb foremkowy – nasz produkt regionalny
Smak wleńskiego pieczywa
Ale jest satysfakcja zawodowa, bo takiego chleba w okolicy też nie ma.
Patent – trochę zmodyfikowany dla
potrzeb lokalnego rynku – przyjechał
z W. Płońskim z Białostocczyzny. Stamtąd też pochodzą specjalne foremki i doświadczenie wypieku.
Swego czasu we Wleniu były trzy piekarnie, została jedna. W latach 80.tych
ub. wieku W. Płoński sprzedawał, jako
jeden z trzech wleńskich piekarzy, więcej
chleba, niż dziś, kiedy został samotnym
producentem w mieście. Czy ludzie przestali jadać chleb?
– Nie, ale jest sporo „wyrobów chlebopodobnych”, ludzie odżywiają się inaczej,
co nie znaczy – zdrowiej. Sporo wyjechało zagranicę i są tylko nominalnie mieszkańcami miasta. Pamiętam jeszcze lata,
kiedy od czwartku zaczynaliśmy pracę
ok. godz. 14, a kończyliśmy w sobotę po
południu, niemal bez snu, bo tak trzeba
było pracować. Dziś wprawdzie piekarze
też są „nocnymi Markami”, bo to taki
zawód, ale jedna zmiana kończy krótko
po północy, a druga zaczyna około trzeciej nad ranem i też można ze wszystkim
zdążyć.
W Henrykowie na imieninach
Uroczyście i wesoło
tynia w Henrykowie jeszcze tak wypełniona
nie była chyba nigdy… Po uroczystościach
kościelnych Jubilat posadził drzewo cisowe z certyfikatem na placu przed kościołem
i wszyscy mogli ruszyć barwnym korowodem
ku dalszym zabawom. Otwarcia „II ogólnopolskich Imienin Henryka i Henryki w Henrykowie” mieli zaszczyt dokonać wznosząc
toast kieliszkiem…wody „Cisowianka”: Wójt
Gminy Mirosław Herdzik, Sołtys Henrykowa
Teresa Trefler, Prezes Fundacji Partnerstwo
Izerskie Bogactwem Trójgranicza Bożena
Mulik oraz Ks. Kardynał Henryk Gulbinowicz. W tajemnicy zdradzę, że nikt z zaproszonych gości nie chciał pić nic innego jak
tylko „Cisowiankę”, ktoś bowiem rozpuścił
plotkę, że wystarczy łyk tej wody pod 1300
letnim Henrykowskim cisem i będzie się żyło
aż do śmierci J
Świetnie spisała się młodzież ze szkoły
w Pisarzowicach i ze szkoły w Godzieszowie, pomimo wakacyjnej przerwy zebrali się
w komplecie i zaprezentowano postacie słynnych Henryków, oraz przedstawiono„Żywą
historię Henrykowa”
Wspólne świętowanie połączyło się
z obchodami srebrnego jubileuszu henrykowskich „Cisowianek”. Paniom wszyscy gratulowali, życzyli dalszej radosnej twórczości.
„Cisowianki” zdobyły już niejedno pierwsze
miejsce i niejedno wyróżnienie na różnych
konkursach pieśni ludowej, a tego dnia wyróżnione zostały nagrodą pieniężną i odznaczeniem Ministra Kultury oraz nagrodą
pieniężną Marszałka Województwa Dolnośląskiego. O nagrodę dla zespołu wnioskowała Fundacja Partnerstwo Izerskie Bogactwem
Trójgranicza. Aby ucztować z Nimi przyjechało aż dziewięć zespołów ludowych z okolic. Były Jarzębinki, Malwy, Marysieńki…na
pewno niejednemu uczestnikowi Imienin
w Henrykowie zakręciła się łza w oku.
Na estradzie folklor, kolory, koncerty,
a pod sceną atmosfera rywalizacji. Dzieciaki
gryzły kukurydzę na wyścigi, a Henrykowie
strzelali z łuków. Śmiechu i dobrej zabawy
było co nie miara i wszyscy szczęśliwi bo nagrody też były.
Tańczono i bawiono się tak do późnych
godzin nocnych, nikt nie chciał wracać do
domu. Ta na pozór cicha i spokojna wieś
zamieniła się na te dwa dni w centrum rozrywki i dobrego samopoczucia….może miał
w tym swój udział duch 1300 letniego cisa,…
a może każdy uczestnik „Imienin…” miał
w sobie ten potencjał, który - kiedy jest dobra
zabawa - nie pozwala stać w miejscu.
Na koniec dziękujemy serdecznie wszystkim, którzy pomogli w organizacji tego święta i z całego serca zapraszamy na następne
trzecie już Imieniny Henryka i Henryki
w Henrykowie koło Lubania. Za rok.
Droga, jakiej nie było tu nigdy
Wszystkich mieszkańców Pogórza zachęcamy do spróbowania „foremkowego”.
Czy wiecie, że...
…powodzie na Pogórzu Izerskim były czasami przyczyną trwających ponad wiek konfliktów międzynarodowych? Kiedy w roku 1692
wylał Czarny Potok, zmienił swoje koryto
w rejonie dzisiejszego Świeradowa Zdroju,
a że na tym odcinku potok stanowił granicę
między Saksonią, a Śląskiem, powstał spór o
to, że granicą jest nowe, czy stare jego koryto.
Awantury trwały do XIX w. i zakończyły się
dopiero w wyniku rozstrzygnięć Kongresu
Wiedeńskiego (1815), kiedy już kolejne
pokolenie adwersarzy podeszło do sprawy
z mniejszymi emocjami.
Na granicy Podgórza i Przedgórza Izerskiego, m.in. nieopodal Nowogrodźca powstaje droga, jakiej w tych
okolicach nigdy nie było. Setki maszyn i tysiące ludzi plantują teren, przygotowując autostradę, która sprawi, że
dzisiejsze problemy z podróżą m.in. od Bolesławca do Zgorzelca przestaną istnieć nawet we wspomnieniach.
Kwartalnik • ECHA IZERSKIE – BOGACTWO TRÓJGRANICZA • Nr 2 (2007)
„Agatowa Rzeka”…
„… stąpam po wąskich stopniach prochowej wieży,
trzymając się rozpiętej świtem poręczy
(…) na niebie duży sklep jubilerski (…)
Z okien otwartych na lat długich tysiąc
Od strony rzeki
W którą czasem wpadam – widzę Zamek
(…)
To jest agatowe miasto, mam je na zdjęciu
Ratusz z wieżą w błękicie i trębaczy pięciu.
W kinie „Bajka” kot stojąc za kamerą film kręci
Kościoła pilnują wystrugani święci
(…)”
Niech nam Wojciech Izaak Strugała wybaczy te skróty
swoich wierszy, bo chcieliśmy dwoma fragmentami zapoznać naszych Czytelników z Jego poezją, jego książką
- „Agatowe miasto”, w którym tak pięknie pisze o Lwówku i ludziach tu mieszkających. Można powiedzieć, że kto
naprawdę kocha swoje miejsce, temu wiersze płyną spod
palców… jak „Agatowa Rzeka”.
„Agatowa Rzeka” – poemat o Lwówku Śląskim i jego
pogodnych mieszkańcach
W.I. Strugała,
Wydawca – Gmina i Miasto Lwówek Śląski, 2005
Nasze wizytówki
sto), znana jako mistrz gospodarności z konkursów ogólnopolskich końca XX w. Siłę pieniądza znano tutaj już w II w n.e., co
wprawdzie ujawniły dopiero znaleziska niedawne, ale właśnie
w tym mieście odnaleziono monetę rzymskiego cesarza Septymiusza Sewera (192-211 r. n.e.). Tylko jedną wprawdzie, ale
to fakt niepodważalny. Drugą monetę – brązową – ktoś zgubił
dwa wieki później w okolicach Czernej, a był to bilon cesarza
Konstantyna I z początku IV w. Rozrzucano więc tutaj pieniądze od dawna. Naturalną konsekwencją tego było stworzenie
właśnie tutaj 18 wieków później Specjalnej Strefy Ekonomicznej. Być może jedno z drugim niewiele ma wspólnego, jednak
takich zbiegów okoliczności lekceważyć nie wypada. Pieniądz
krąży zresztą w historii miasta jako memento, można powiedzieć, że gotówkę wydzierano z ziemi (wypalano z gliny), bo
już XVI w. w zamian za wyroby garncarskie płynął tu strumień pieniędzy na podobieństwo Kwisy. Dziś otaczające Nowogrodziec wsie, zasiedlone w niemałej części przez Polaków
przybyłych po 1945 r. m.in. z Bośni i Hercegowiny dają nieodmiennie dobre świadectwo gospodarności.
Nowogrodziec omal nie wywołał incydentu w okresie stanu
wojennego. Zdarzyło się bowiem, iż w pierwszych dniach po
13. grudnia 1981 r. zepsuła się jakaś ważna, choć drobna część
maszyny w tutejszej piekarni i groziło brakiem chleba, co akurat w tym czasie było sprawą bardziej niż polityczną. Jedynym
sposobem komunikowania się w najprostszych sprawach były
w tych dniach linie wojskowe i telefony wojskowe. Cywilna
łączność nie istniała. Ówczesny naczelnik gminy uprosił komisarza wojennego i powiedział dwa zdania do słuchawki: - „Potrzebna jest pomoc dla Nowogrodźca. Zepsuło się…(tu padła
nazwa ważnej części)”. Przejęty stanem wojennym wojskowy,
który odebrał tę alarmującą wieść, nie usłyszał drugiego zdania, więc uznał, że w Nowogrodźcu zaczyna się jakaś rewolta
stanu wojennego, podjął strategiczne decyzje i następnego dnia
nad ranem… wjechały do miasta transportery i całe kompanie
uzbrojonego po zęby wojska, budząc zrozumiałe przerażenie
mieszkańców, których stan wojenny już i tak wytrącił z równowagi. Zanim sprawę wyjaśniono i ustalono, że to nie problem
rewolucji, a piekarni , minęło sporo czasu, potem ktoś przywiózł niezbędną śrubkę, piekarnia ruszyła (i wojsko też ruszyło
z powrotem do koszar).
Leśna – nie wypada krotochwilnie pisać o dramatach, dotykających ludzi, ale Leśna jest przykładem miasta, które w swojej historii albo było trawione przez ogień, albo zalewane przez
wodę, więc musi być zahartowane. Pierwszą opisaną w kronikach powodzią był kataklizm z 1432 r., kiedy to fala zalała
nawet ołtarz w kościele i zniosła 48 domów mieszkalnych, później Kwisa wylewała jeszcze dwukrotnie w XV w., pięciokrotnie
w XVI w., a potem coraz częściej. Przyczyną były nie tylko same
ulewy, ale poniekąd ludzie, którzy wycinali lasy (bo rozwijał
się przemysł włókienniczy, szklarski, papierniczy i - oczywiście
– gorzelnie, bo na trzeźwo się tu żyć nie dało). W XVII w. zdarzyło się 11 powodzi, w tym jedna (1613) poprzedzona była
gradobiciem, a że grad miał wielkość orzechów, to wybił bydło
na polach wcześniej, niż woda potopiła krowy. Ale to i tak była
tylko zapowiedź tego, co spotkało Leśną i okolice później, bo
powodzie występowały regularnie, co 5-6 lat, (a czasami – jak
w 1888 r. – co miesiąc, w sierpniu i we wrześniu). Zwalały budynki, zrywały mosty, niszczyły fabryki. A kiedy nie było powo-
dzi – wybuchały tu pożary, nie tylko przy okazji wojen trzydziesto- i siedmioletniej, czy napoleońskich, ale i bez takich okazji,
jak w 1698 r., kiedy spłonęła prawie cała zabudowa miejska.
(244 mieszkania) Co się nie spaliło wówczas - spłonęło w 1702
roku (ocalałe wcześniej 24 domy), a w XIX wieku zdarzyło się
jeszcze 6 wielkich pożarów, co sprawiło, że mieszkańcy zaczęli
stawiać domy murowane, bo uznali, że między ogniem i wodą
żyć trudno. Można w świetle powyższych faktów więc uznać,
że powodzie ostatnich dekad nie robią już na Leśnej większego
wrażenia…
Nie powinno dziwić, że po takich przejściach mieszkańcy Leśnej prezentują niekiedy tzw. czarny humor, czego przykładem jaskrawym jest przebudowa starej szubienicy murowanej
w Stankowicach (z 1707 r.) na basztę mieszczącą… mały klub
rozrywkowy. Skoro dawniej ludzie uznawali kawałki sznura po
wisielcu za amulety przynoszące szczęście, to trudno się sprzeciwiać takiej lokalizacji „mini-centrum rozrywki”.
Nowogrodziec – niezbyt wielka gmina (tuzin wsi i mia-
Czy zachęcimy innych naszych Czytelników, by przysłali
nam swoje utwory o swoich miastach?
Pałac
Brunów
– jest jedną z tych budowli, która szybko
odzyskuje świetność.
Tuż obok Lwówka
Śląskiego, nieopodal
jednego z najstarszych na Dolnym Śląsku mostów, zaprasza
późnobarokowa rezydencja. Wnętrza pałacu są już odnowione, a zabytkowe, neogotyckie stajnie będą wkrótce
tak samo atrakcyjne, jak najokazalsze współczesne obiekty. Trudno znaleźć takie miejsce w takim otoczeniu…
Czy wiecie, że...
Na Pogórzu były w użyciu banknoty o nominale
sięgającym… 50 miliardów marek??!!
W Siekierczynie, podobnie jak w kilku innych
miejscowościach Pogórza Izerskiego w latach 20. ub.
wieku wydawano tzw. pieniądze zastępcze, „notgeldy”,
bilon, a nawet i banknoty o wielkich nominałach, honorowane tylko w granicach jednej miejscowości, a emitowane przez władze miast, gmin, czy różne instytucje.
Brak państwowego pieniądza w warunkach szalejącej
wówczas inflacji dezorganizował bowiem zwyczajne
życie. Górnicza spółka „Szczęść Boże” z dzisiejszej
Zaręby płaciła w 1923 r. swoim pracownikom kwoty,
od których szumi dziś w głowie.
... we Wleniu przed 1945 rokiem popularne było powiedzenie: „w tym mieście Bóbr na mszę przychodzi”.
Powstało nie przypadkiem, a odnosiło się do częstych
tu powodzi. Bóbr wylewał tak wysoko, że woda zalewała kościół częstokroć po samą ambonę, mimo, że
świątynia leży z dala od rzeki i zdecydowanie wyżej,
niż reszta miasta. Nie każdy przybysz w tym kościele
był mile widziany…

Podobne dokumenty