Czytaj dalej
Transkrypt
Czytaj dalej
Erupcja nienawiści w Arakan. Region Arakan (birmańska nazwa Rakhaine) w zachodniej Birmie, moŜe się jawić się, jako idylliczny morski pejzaŜ Zatoki Bengalskiej, oddzielony od reszty kraju wysokimi górami. W ostatnich tygodniach ten raj przerodził się w piekło i stanął w płomieniach, kiedy to 8 czerwca doszło do eskalacji konfliktu na tle religijno-rasowym pomiędzy grupami etnicznymi Arakańczyków i Rohingya. Skrywane od lat niechęci wybuchły niczym zaraza z tygla kulturowego, w którym kotłują się od lat mieszkańcy Arakanu. W rezultacie zginęło ponad 80 osób, 3.158 domostw, sklepów i hoteli zostało spalonych w okresie od 28 maja do 24 lipca (oficjalne i prawdopodobnie zaniŜone dane rządowe). Wzajemna niechęć i napięte stosunki pomiędzy Arakańczykami i Rohingya nie były tajemnicą jednak skala i brutalność zamieszek przeraziły wszystkich. Wiadomości płynące z Birmy wstrząsnęły społecznością międzynarodową, która w ostatnich miesiącach chciała słyszeć jedynie o pozytywnych zmianach zachodzących w kraju Demokracja w mydlanej bańce. Wydarzenia w Arakanie sprawiły, Ŝe zapewnienia Prezydenta Thein Seina o pokojowym procesie demokratyzacji kraju pękły jak bańka mydlana. Niewygodny problem pojednania 135 mniejszości narodowych rozwiązano pośpiesznym podpisaniem zawieszenia broni z największymi partyzantkami broniącymi niepodległości swoich ludów, tym samym zapominając o wewnętrznych konfliktach pomiędzy grupami etnicznymi Arakańczyków i Rohingya. Nie unormowano prawnej sytuacji tych ostatnich, ignorując około 800.000 Rohingya urodzonych w obozach na terenie Birmy, jednak w świetle birmańskiego prawa uznanych za bezpaństwowców. Rząd realizował przez ostatnie miesiące plan transformacji ustrojowej Birmy, zgodnie z oczekiwaniami społeczności międzynarodowej. Styczniowa amnestia prominentnych więźniów politycznych czy teŜ wygrana Aung Saung Su Ky w kwietniowych wyborach uzupełniających do parlamentu, powodowała, Ŝe o Birmie moŜna było mówić tylko dobrze, wybaczając jej np. nieustającą wojnę domową z Kachinami na północy kraju, czy teŜ masowe wywłaszczenia rolników. Zachód szybko zdecydował o zawieszeniu sankcji gospodarczych. Mieszkańcy Birmy wciąŜ sceptycznie odnoszą się do wzmoŜonego zainteresowania krajem ze strony zachodnich państw, pamiętając o latach izolacji i braku zdecydowanej reakcji świata na brutalną politykę reŜimu. Obrońcy praw człowieka w kraju i na uchodźctwie podkreślają, Ŝe deklarowane przez cywilny rząd, złoŜony z dawnych generałów junty, reformy nie są odczuwalne dla zwykłych obywateli, a kraj zamiast ekonomicznego rozwoju potrzebuje pokoju i pojednania. Arakan płonie. Konflikt pomiędzy Rohingya, którzy domagają się traktowania na równi z innymi mniejszościami, a Arakańczykami, którzy na Ŝadną równość z Rohingya się nie zgadzają, narastał od lat. Trudno jest wyraźnie opowiedzieć się za racjami stron konfliktu, poniewaŜ brak potwierdzonych informacji z wewnątrz regionu oraz emocjonalny wydźwięk większości wypowiedzi nie pozwala na obiektywne zobrazowanie sytuacji. Jak podaje większość mediów lokalnych i zagranicznych, zamieszki z 8 czerwca są krwawą zemstą za dwa wydarzeni. Pierwsze to brutalny gwałt i mord na buddyjskiej kobiecie Arakan, za który winnych popełnienia uwaŜa się trzech muzułmanów Rohingya, przebywających obecnie w więzieniu. Sześć dni później ok. trzystu buddystów Arakańczyków zaatakowało autobus, w którym przebywało dziesięciu muzułmanów, w większości Rohingya. W wyniku linczu wszyscy ponieśli śmierć. Tego samego dnia lokalna gazeta opublikowała zdjęcia rozczłonkowanego ciała zgwałconej buddyjskiej kobiety, nazywając domniemanych sprawców kalar. Termin ma negatywny oraz rasistowski wydźwięk i znaczy „czarny”, „czarnuch”. Odnosi się do ciemnego koloru skóry Hindusów, Bengalczyków i Rohingya. Jak mówi Maung Kyaw Nu ze Stowarzyszenia Birmańskich Rohingyha „ nie mam nic przeciwko nazywaniu mnie „kalar” przez ludzi z mojej wioski, jednak czuję się obraŜony, jeŜeli nazywa mnie tak władza publiczna lub media”. Do wybuchu nienawiści doszło 8 czerwca w mieście Maugdaw, kiedy wracający z meczetu ok.tysięczny tłum Rohingya zaczął podpalać domy i sklepy Arakańczyków. Zamieszki szybko rozprzestrzeniły się na cały Maugdaw jak i stolicę regionu, Sittwe. Dochodziło do krwawych starć między Arakańczykami i Rohingya, buddystami i muzułmanami, (mimo Ŝe religią dominującą wśród Arkańczyków jest islam). Podpalano i grabiono setki domów, sklepów i instytucji. Odcięto Internet i linie telefoniczne, cały region pogrąŜył się w chaosie. Władze wprowadziły godzinę policyjną, jednak eskalacja konfliktu była nieunikniona. Zarówno muzułmanie jak i buddyści musieli opuszczać swoje wioski i szukać schronienia w świątyniach i górach. Policja i wojsko nie zdołało opanować sytuacji. Do narastania konfliktu przyczyniło się takŜe uŜywanie emocjonalnego język nienawiści i niepotwierdzone, często sprzeczne informacje w mediach i na portalach społecznościowych. Ludzie, którzy bezpośrednio nie uczestniczyli w zamieszkach dopisywali kolejne rozdziały wydarzeń. Większość birmańskich mediów uznało Rohingya za terrorystów oraz pojawiły się niepotwierdzone informacje o ich bliskich stosunkach z Al-Qaedą. Konflikt w rzeczywistości polityczno- etniczny opisywano jako konflikt religijny. Muzułmanie w innych miastach zaczęli protestować przeciwko nietolerancji religijnej wobec muzułmanów. Zachodnie media natomiast przedstawiały Arakańczyków jako oprawców Rohighya, tajska gazeta wydawana w języku angielskim,”The Nation” zatytułowała wydarzenia mianem ludobójstwa Rohingya, czym wywołała oburzenie tysięcy Birmańskich emigrantów mieszkających w Tajlandii. Rząd takŜe nazwał Rohingya mianem terrorystów. Jak podaje portal Democratic Voice of Burma, Dyrektor Biura Prezydenta Thein Seina, Zaw Htay tak skomentował wydarzenia w Arakanie na swoim facebookowym profilu „Słyszy się, Ŝe uzbrojeni terroryści Rohingya z innych krajów przybywają nielegalnie do Birmy (…). Wyeliminujemy ich, wierzę, Ŝe działamy skutecznie. Nie chcemy słyszeć o prawach człowieka czy teŜ problemach humanitarnych od innych.Nie chcemy by ktokolwiek nas pouczał, czym jest sprawiedliwość”. W Arakanie nadal obowiązuje stan wyjątkowy i godzina policyjna. Według oficjalnych danych rządowych w czasie od 28 maja do 24 czerwca utworzono 37 obozów uchodźczych dla 31.884 osób uciekających przed prześladowaniami zarówno ze strony Arakańczyków jak i Rohingya. Inne źródła podają, Ŝe ponad 90.000 osób moŜe potrzebować pomocy humanitarnej, w szczególności wody pitnej, jedzenia, dachu nad głową i lekarstw. Część uchodźców Rohingya, w większości kobiety i dzieci, próbowało drogą morską przedostać się do Bangladeszu, jednak zostali zawróceni przez słuŜby Bangladeszu. Arakańczycy i Rohingya- odmienne wersje historii. Czerwcowe rozruchy obnaŜyły zawiłość stosunków społecznych w Arakanie. W regionie dominują Arakańczycy, spadkobiercy potęŜnego, pirackiego królestwa Mrauk-U. W XVIII wieku zostało podbite i wcielone do Birmy, a w konsekwencji znalazło się pod administracją brytyjskiego kolonizatora. Od lat 60 XX wieku, junta wojskowa systematycznie „birmanizowała” Arakan co z perspektywy lat okazała się nieudolna, takŜe dzięki ochronie zbrojnej partyzantki Arakańczyków. UwaŜają, Ŝe Rohingya zwani przez nich Bengalczykami, są jedynie napływową ludnością, której nie naleŜą się Ŝadne prawa w Arakanie. Według jednego z liderów lokalnej partii „ Rakhnie National Development”, Rohingya skalali gościnność Arakańczyków, którzy od czasów kolonialnych pozwalali Rohingya Ŝyć na ich ziemiach w pokoju, pomimo iŜ według Birmańskiego Aktu o Obywatelstwie z 1982 roku, nie są zaliczani do Ŝadnej z oficjalnie uznanych 135 grup etnicznych, gdyŜ osiedlili się w Birmie po 1824 roku. Rohingya ( nazwa samozwańcza, uŜywana takŜe przez społeczność międzynarodową), przybyli do Birmy z Bangladeszu w czasie swobodnej wędrówki ludów za czasów kolonii brytyjskich. W świetle prawa są bezpaństwowcami, nie posiadają dokumentów toŜsamości, nie mogą się swobodnie przemieszczać. Około 800.000 Rohingya wegetują w wyznaczonych obozach na granicy birmańskobengalskiej przy wsparciu UNCHR. W przeszłości, w zamian za głosy wyborcze otrzymali skromne przywileje od premiera U Nu, jednak od lat siedemdziesiątych byli prześladowanie wielokrotnie przez juntę wojskową i przesiedlanie do Bangladeszu, który obecnie takŜe ich nie chce. Ci, którym udało się wydostać z Birmy, wzywają do poszanowania swoich praw. Maung Kyaw Nu ze Stowarzyszenia Birmańskich Rohingya w Tajlandii (Burmese Rohingya Association) tłumaczy, Ŝe Rohingya to ludzie Birmy, tacy sami jak inne mniejszości. Domagają się przestrzegania ich podstawowych praw oraz unormowania kwestii obywatelstwa. Tłumaczy: „mój ojciec posiadał kartę identyfikacyjną jednak mój syn jej nie posiada”. Za zamieszki obwinia rząd. Pokojowe pojednanie czy przymusowa repatriacja? Trudno jest przewidzieć satysfakcjonujące obie strony rozwiązanie tego konfliktu, które jak się wydaje nie nastąpi prędko. Prezydent Thein Sein uda się na oficjalną wizytę do Bangladeszu w połowie lipca, by przedyskutować kwestie dotyczące Rohingya. Wydaje się wątpliwe by obecny rząd rozpoznał w nich obywateli Birmy, bardziej prawdopodobne, Ŝe zdecyduje o ich przymusowej repatriacje do trzeciego państwa, z tym, Ŝe Ŝadne państwo świata nie wystosowała takiego zaproszenia. Buddyjscy mnisi jak i muzułmańscy liderzy utworzyli komisję pokoju w Araknie, która ma skupić się na pojednaniu zwaśnionych grup. Z kolei organizacje pozarządowe broniące praw Rohingya w Europie, podczas wystąpieniu w brytyjskim parlamencie, obwiniają za eskalację przemocy birmańskie siły rządowe. Arakańczycy demonstrują przeciwko ONZ i innym organizacjom międzynarodowym zarzucając im wspieranie jedynie Rohingya w tym konflikcie jak i nieuczciwy podział pomocy humanitarnej wśród zwaśnionych stron. Wydaje się, Ŝe bez podjęcia radykalnych decyzji nie moŜliwe jest ostateczne rozwiązanie tych napiętych stosunków etnicznych. Choć wokół samego problemu unormowania ich obywatelstwa narosło wiele politycznych manipulacji i uprzedzeń rasowych, warto przytoczyć w tym miejscu słowa buddyjskiego mnicha, Arakańczyka wygłoszone podczas konferencji naukowej dotyczącej Birmy, w północnej Tajlandii: (…) demokracja to nie tylko wolność, ale teŜ odpowiedzialność. Jest tylko jedno rozwiązanie tego konfliktu- naleŜy wprowadzić karty identyfikacyjne dla Rohingya, poniewaŜ bez tego są ludźmi bez toŜsamości, czyli nikim. Martyna Gacek , 4.07. 2012,